Żydzi a Powstanie Styczniowe i jego planowo antypolski wymiar

24/01/2017 klubinteligencjipolskiej.pl/zydzi-a-powstanie-styczniowe

Żydzi a Powstanie Styczniowe i jego planowo antypolski wymiar

Styczniowe powstanie

Rola etnicznych Żydów w rozpętaniu Powstania Styczniowego – przedmowa

Wszystkie spiski mają swoich mocodawców i swoją agenturę. Polska tradycja spiskowo-opozycyjno-powstańczo-niepodległościowa jest najdłuższa w Europie wśród tradycji krwawych i wyniszczających naród. O absurdalności militarno-politycznej powstań i spustoszeniach wynikłych z ich rozpętania pisało wielu historyków, pisał i twórca polskiego nacjonalizmu R. Dmowski.

Jednym z najciekawszych – i zupełnie przemilczanych od dziesięcioleci – opracowań na temat Powstania Styczniowego, jego genezy i skutków społeczno-politycznych jest „Rola neofitów w dziejach Polski” Stanisława Didier.

Lektura ta przywołuje (u naocznych świadków z nieco szerszym oglądem sytuacji z lat ’80) uporczywe skojarzenia pomiędzy sytuacją z lat 1862 i 1863, a sytuacją z lat 1980-1981. Widać mącenie w głowach, sprowadzanie na manowce i upuszczanie krwi narodowi polskiemu przez obcych mu etnicznie spiskowców musi zawsze przebiegać tak samo. O ile w roku 1968 podczas spektaklów „Dziadów” pachniało wyłącznie prowokacją (w istocie była to próba uwiarygodnienia przyszłych „autorytetów” opozycyjnych), o tyle w 1981 r. w powietrzu zaczął się unosić zapach prochu i krwi. Na szczęście „upuszczenie krwi” w 1981 i późniejszych latach przybrało jedynie formę metaforyczną – emigracji (przerabianej wszak już w obliczu klęski powstań z 1830 i 1863).

Rola neofitów w dziejach Polski

Stanisław Didier, fragmenty

(…)

PRZED POWSTANIEM STYCZNIOWEM

(…)

W tym samym czasie powstały w kraju pod patronatem Kościoła bractwa wstrzemięźliwości od gorących napojów (p.e.1984: chodzi o napoje alkoholowe). Bractwa te rozszerzyły się szybko w całem Królestwie i na Litwie. W 1860 r. liczba członków bractw wstrzemięźliwości dosięgała cyfry 600 tys. osób, przeważnie włościan. W samej gubernji Wileńskiej liczba wypitych wiader wódki z 900.000 zmalała do 550.000. Żydowscy właściciele szynków, dotknięci w najdrażliwsze miejsce, bo uderzeni po kieszeni, zaczęli szerzyć wiadomości, że księża, zakładając bractwa, prowadzą działalność polityczną i szkodzą interesom państwowym. Znaleźli się i tacy, którzy pisali do wyższych władz rosyjskich denuncjacje, że bractwa mają cele polityczne i mogą stać się w niedalekiej przyszłości potężną i arcyniebezpieczną bronią w rękach duchowieństwa katolickiego. Wskutek tego Rosjanie zaczęli zabraniać zakładania bractw. Duchowieństwo jednak nie kapitulowało i dalej propagowało abstynencję. Powiadomiona o tem przez Żydów policja rosyjska karała dotkliwie inicjatorów. Wywołało to wrzenie wśród ludu polskiego, którego nastroje stawały się coraz bardziej wrogie względem Żydostwa. Wyraźnie o tem pisze Agaton Giller („Historja powstania narodu polskiego”, t. II, str. 199), że „waśń, jaka w Królestwie między Polakami i Żydami przed 1861 r. wybuchła, doszła do stopnia, od którego do bijatyk i kamienowań niewielkie przejście”. Trzeba więc było ratować sytuację.

W kołach wpływowego Żydostwa warszawskiego zdecydowano się na wydawanie codziennego pisma politycznego. Kronenberg, którego Mikołaj Berg („Zapiski o powstaniu polskiem 1863 l 1864: r.”, t. I, str. 80) nazywa „ówczesnym wodzem i kierownikiem całego ruchu Żydowskiego w kraju”, postarał się o pozwolenie władz petersburskich na wydawnictwo odpowiedniego organu. Nabyto za 250 tys. złp. „Gazetę Codzienną”, która zaczęła wkrótce wychodzić jako „Gazeta Polska”. W skład współpracowników nowo wychodzącego pisma, którem kierował taktycznie Kronenberg, weszło wielu wpływowych neofitów, jako to: Ludwik Wołowski, Szymanowski, Chęciński, Leon Kapliński i inni. Głównem zadaniem „Gaz. Pol.” było rozpowszechnienie w kraju nowego poglądu na kwestię Żydowską. Za jej pośrednictwem kierownicze sfery Żydostwa polskiego starały, się wytwarzać u ogółu polskiego przekonanie, że najlepszem, najkorzystniejszem dla kraju będzie zasymilowanie Żydów. W Warszawie było wówczas mnóstwo Żydów chrzczonych i niechrzczonych, którzy ten program propagowali i którego bronili. Na ich czele stali: Leopold Kronenberg, Matjas i Szymon Rozenowie, rodzina Epsteinów, Natansonowie, Leowie, spokrewnieni z nimi Estreicherowie, Frenkel, Lascy, Wertheim, Rotwand, Flatau i mnóstwo innych, mniej głośnych i mniej znanych, ale trzymających się solidarnie i popierających wszelkiemi środkami i sposobami program asymilacji.

Z nimi łączyło się wiele tysięcy pozornych chrześcijan, przed stu laty nawróconych, wpływowych i majętnych, których liczba zwiększyła się znowu między 1840 – 1856 r. o kilkaset osób dzięki pracy angielskich misjonarzy, działających w Warszawie. Gorliwymi orędownikami idei asymilacyjnej byli też rasowi mieszańcy. Podobnych osobników, noszących często polskie nazwiska, było dość dużo w Królestwie. Ówczesna średnia klasa stolicy różniła się bowiem bardzo pod względem rasowym od średniej klasy dawnych czasów. Nie omieszkano też zaopiekować się młodzieżą polską. Następuje masowe zawiązywanie się rozmaitych kółek organizacyjnych wśród akademików polskich na terenie Petersburga, Kijowa i Warszawy. Początek powstawania tych kółek zbiegł się dziwnie z datą przyjazdu do Polski (1860 r.) jednego z sekretarzy Jakóba Cremieux, krzątającego się wówczas koło zorganizowania „Alliance Israelite Universelle”. Tym wysłannikiem był znany z pobytu Mickiewicza nad Bosforem, neofita Armand Levy redaktor „Constitutionnel” (głównego organu liberalnego Żydostwa paryskiego), propagującego myśl przewrotu społecznego w Rosji. Działalność tych komórek, złożonych przeważnie z ludzi dobranych zupełnie przypadkowo, w pierwszej swej fazie była bardzo słaba.

Trzeba więc było jak najprędzej dążyć do jej wzmocnienia. Tej roli podjęło się paru młodych i wpływowych działaczy neofickich, cieszących się popularnością wśród studentów i uczniów szkół średnich. Na plan pierwszy wysunął się wśród nich Karol Majewski, sekretarz Leopolda Kronenberga. Był on osobistością niezwykle wpływową w kołach konspiracyjnych, bożyszczem ufającej mu bezgranicznie młodzieży. W 1860 roku Majewski posiadał największe wpływy wśród studentów  przewodniczył tajnemu „komitetowi akademickiemu” i wszedł do zarządu konspiracyjnego „stowarzyszenia uczniów szkoły sztuk pięknych i młodzieży miejskiej”. Sekundował mu dzielnie Maksymilian Unszlicht, wchodzący w skład komitetu akademickiego (składającego się z trzech osób), działającego wśród akademików i uczniów. Został ponadto utworzony przez Majewskiego rodzaj komitetu ponadpartyjnego, (do którego wchodził również Edward Jurgens, syn Żydówki), kierującego wszystkiemi kółkami i stowarzyszeniami młodzieży o charakterze politycznym, powstającemi wówczas w Warszawie. Przystąpiono też do pracy nad urobieniem starszego pokolenia. Powołano mianowicie do życia w 1859 r. komitet, w którego skład weszli: Jurgens, zaufany jego Henryk Wohl, Natansonowie, neofita adwokat Andrzej Wolt, frankista inż. Stanisław Jarmund i inni. Stał się on z czasem zawiązkiem organizacji Czerwonych, prącej do walki zbrojnej z Rosją. Niedarmo bowiem Leopold Kronenberg pisał w liście z dn. 18.1.1860 r., że „sprawa Żydowska nie jest najpierwszą i są inne daleko ważniejsze”. Tą rzeczą ważniejszą dla przywódcy Żydostwa polskiego było zapewne rzucenie „gojów” do beznadziejnej walki z zaborcą. Przygotowaniem do tego miały być wielkie manifestacje, których głównymi reżyserami byli mechesi (p.e.1984: metody się nie zmieniły, vide 1968, „Dziady” Dejmka …), grupujący się około Jurgensa i Majewskiego.

(…)

W kraju zaś wrzało coraz więcej.

Organizacja Czerwonych parła do powstania, do którego wstępem miały być urządzane manifestacje. Znając głęboką religijność ogółu, starali się Czerwoni nadać początkowo manifestacjom charakter obchodów kościelnych (p.e.1984: ta religijność nadal jest używana w ten sam sposób, była użyta przez agenturę „Solidarności”, z tej prespektywy to ręcznie sterowane „odrodzenie duchowe” w latach ’80 XX w. wygląda inaczej). Pierwszym takim obchodem był pogrzeb generałowej Sowińskiej, wdowy po obrońcy Woli w r. 1831. Wzięło w nim udział wiele tysięcy ludzi, pielgrzymując po pogrzebie na dawne szańce Woli. Przy udziale tysięcznych tłumów odbyły się też manifestacyjne nabożeństwa w rocznicę wybuchu powstania listopadowego, bitwy grochowskiej i t.p.

Urządzane przez Czerwonych manifestacje oburzyły koterję Kotzebue’go, która widziała w nich oznakę zbliżającego się powstania i domagała się surowych represyj. Powoływała się ona na ostrzeżenia władz pruskich, iż w Warszawie istnieje szeroko rozgałęziony spisek polityczny i twierdzenie prasy niemieckiej (będącej po większej części własnością chrzczonych i niechrzczonych Żydów), utrzymującej jednogłośnie, że w calem Królestwie, na Litwie i Rusi rozwija się bardzo silna agitacja polityczna (p.e.1984: por. A. Wrotnowski, „Porozbiorowe aspiracye …”, str. 246 – tekst podkreślony). Długo opierał się Gorczakow naleganiom Kotzebue’go, który, chcąc zmusić namiestnika do energiczniejszej działalności, nie cofnął się nawet przed rozpuszczeniem plotki, że Polacy zamierzają wyrżnąć Moskali. Kamaryli wojskowej, podniecanej nieustannie przez gazety niemiecko-żydowskie, chodziło bowiem o rozdrażnienie jeszcze bardziej Polaków. Wielce pomocnymi byli im w tem wyżsi urzędnicy, pochodzenia Żydowskiego, jak to: znienawidzony przez ludność polską, szef tajnej policji warszawskiej Felkner, gubernator grodzieński Szpeyer, łapownik, dający się srodze we znaki Polakom i inni. Liczni agitatorzy, których programem było przygotowanie powstania, szli na rękę klice Kotzebue’go, domagającej się przywrócenia rządów wojskowych. Starali się oni o wywoływanie stałych awantur ulicznych, o obrażanie oficerów rosyjskich w miejscach publicznych i t. p.; ludzie poważniejsi pragnęli zapobiec tym ekscesom. Winowajcy naśmiewali się jednak z nich głośno, a drażnienie poszczególnych Moskali nie ustawało (p.e.1984: ciekawe, czy to, co działo się od sierpnia 1980 do grudnia 1981 w Polsce w stosunku do Rosjan – to była reżyserowana kopia z tamtego scenariusza … te buńczuczne nawoływania Rulewskiego i innych kacyków Solidarności … a krew polałaby się polska). Pierwsze krwawe ofiary padły na ulicach stolicy w lutym 1861 r. Gorczakow, obserwujący w towarzystwie Enocha, który nie odstępował namiestnika w tych burzliwych czasach nawet na chwilę, z okien Zamku przebieg manifestacji, dał rozkaz wojskom rozpędzenia tłumów. Manifestacja zakończyła się salwami wojsk rosyjskich; od kuł poległo pięciu Polaków. W Warszawie nastąpiło nieopisane wzburzenie; rzemieślnicy klękali na ulicach i głośno przysięgali zemstę (p.e.1984: na 17.XII 1981 Solidarność planowała marsz gwiaździsty na Warszawę … jak skończyłaby się manifestacja w tamtej, bardzo nerwowej, sytuacji?).

Naprężoną sytuację pogorszył fakt rozwiązania wkrótce potem Towarzystwa Rolniczego. Wykorzystali to dla przygotowania nowej manifestacji Czerwoni, najzajadlejsi wrogowie żywiołów, grupujących się koło Andrzeja Zamoyskiego. W wielkiej manifestacji kwietniowej wzięli liczny udział Żydzi. Skupieni na ul. Marjensztadt zachowywali się oni specjalnie hałaśliwie, prowokując wojsko rosyjskie. Dwustu zabitych i czterystu rannych zaległo ulice Warszawy. Co się tyczy narodowości poległych, to autor (Z. L. S.) dzieła p.t. „Historja dwóch lat 1861-1862”, (t. II, str. 344) wymienia zaledwie trzy nazwiska Żydowskie. Pozostali byli to Polacy, synowie ludu staromiejskiego. Potoki przelanej krwi nietylko nie zalały żarzącego się ogniska wulkanu, ale podsyciły je niejako i wzmocniły. Cóż bowiem znaczyło dla Karola Majewskiego, Jurgensa, Jarmunda i innych neofitów, faktycznych kierowników krwawej manifestacji, nie pokazujących się zresztą wśród demonstrujących tłumów, paręset trupów polskich? Cel główny t. j. podniecenie i chęć zemsty w masach został osiągnięty. W parę tygodni potem cała niemal Warszawa została pokryta siecią organizacji, mającej już wyraźny charakter spisku. Większość kół tej konspiracji składała się z gorących zapaleńców, rekrutujących się z młodzieży różnych warstw społecznych, gotowych choćby nazajutrz rzucić się na Moskali. Starano się oddziaływać na prowincję. Z chłopem się nie wiodło, ale mieszkańcy różnych miasteczek Królestwa masowo garnęli się do tworzonych kół. Stosunkowo łatwo udało się „mechesom” spopularyzowanie idei walki zbrojnej z Rosją wśród przedstawicieli zamożnych sfer polskich. Dzięki staraniom Jurgensa powstała na gruzach Towarzystwa Rolniczego organizacja nowa, nawpół tajna, którą dla jej umiarkowania przezwano „Białą”. Na czoło Białych wysunęli się w krótkim czasie: Leopold Kronenberg, którego podejrzewano, nie bez podstaw zresztą, iż on to głównie przyczynił się do rozwiązania Tow. Roln., Karol Majewski, Jurgens, Aleksander Kurtz, wielki przyjaciel Enocha i Władysław Zamoyski. Dzięki zaagitowaniu przez Karola Majewskiego dwu zapalonych ziemian: Kołaczkowskiego i Siemieńskiego, do nowozałożonej organizacji przystąpiła młodsza generacja ziemiaństwa, zdezorientowana po skasowaniu Tow. Roln. i idąca od tej pory na pasku nienawidzących jej „mechesów”. Mieli też powodzenie Biali wśród bogatego mieszczaństwa warszawskiego, przeważnie pochodzenia Żydowskiego. Przywódcy Białych nawiązali ścisły kontakt z t. zw. „Biurem Polskiem”, które, powstawszy w 1860 r., mieściło się w „Hotelu Lambert”. Należeli do niego m. in. Ludwik Wołowski, Leon Kapliński i Juljan Klaczko. Zaabsorbowawszy uwagę społeczeństwa, grupującego się w poszczególnych organizacjach, przygotowaniami do zbrojnej walki z zaborcą, przystąpili przywódcy neoficcy do dalszej „pracy”. Dążyli oni do jak największego skłócenia najpoważniejszych ugrupowań politycznych w kraju, t. j. Czerwonych i Białych. Dokonać miał tego Karol Majewski, stanowiący niejako ogniwo między Czerwonymi i Białymi, do spółki z Leopoldom Kronenbergiem, O którym Z. L. S. pisze („Historja dwóch lat 1861 -1862”, t III, str. 299), że „we wszystkich partjach miał swoich ludzi”. Na zebraniu przywódców Białych, Kronenberg, w którego mieszkaniu odbywało się posiedzenie, zgłosił wniosek, ażeby wydać w ręce Wielopolskiego głównych działaczy Czerwonych. W ten sposób miano dopomóc margrabiemu do pacyfikacji kraju. Po dłuższej dyskusji projekt Kronenberga, gorąco poparty przez Jurgensa, został przyjęty. Miał to uczynić Karol Majewaki, orjentujący się najlepiej co do składu osobowego kierowników Czerwonych. W pałacu Bruhlowskim, gdzie rezydował Wielopolski jako naczelnik rządu cywilnego, toczyły się rozmowy między Majewskim a margrabią w obecności Kronenberga. Pertraktacyj powyższych nie doprowadzono do skutku. Doszły one jednak do uszu bacznych na wszystko Czerwonych. Przyczynił się do tego głównie Majewski, który informował ich stale o poczynaniach Białych. Zawrzała słusznym gniewem brać szeregowa Czerwonych, nie orientująca się w prowokatorskich” poczynaniach „mechesów”, dążących do rozbicia społeczeństwa polskiego. Od tej pory uważała ona Białych za wrogów bardziej niebezpiecznych, niż Moskale i Niemcy. Do opanowania, pozostawała jeszcze masa chłopska, niechętnie naogół nastrojona względem Żydostwa.

Zdaniem przywódców neofickich, trzeba było zwrócić uwagę wieśniaków w inną stronę. Bardzo ciekawy w tym względzie jest przegląd Karola Majewskiego, wypowiedziany na jednem z zebrań przyszłych kierowników powstania, że „niech na Białorusi lub gdziekolwiekbądź chłopi zarżną z pięciu szlachciców, a wtedy kwestja ta sama się rozwiąże prędko i stanowczo” (Z. L. S. „Historja dwóch lat 1861-1862”, t. III, str. 482).

(…)

Szczucie chłopów na szlachtę spowodowało ogłoszenie odezwy przez duchowieństwo płockie, dzięki któremu rozwinęły się w swoim czasie najwięcej bractwa wstrzemięźliwości. Czcigodni kapłani ostrzegali lud polski, by nie wierzył podszeptom nieprzyjaciół kraju, starających się przez rozdwojenie rzucić kość niezgody. Obywatelskie stanowisko przedstawicieli duchowieństwa katolickiego nie mogło spodobać się neofickim przywódcom Czerwonych. Dopuszczono się więc za namową agitatorów Czerwonych gwałtów fizycznych w stosunku do poszczególnych kapłanów. Tak w Łęczycy został obrzucony kamieniami przez tłum, złożony przeważnie z Żydów, biskup kujawsko-kaliski Marszewski, jadący przez miasto karetą. Z iście semicką zajadłością zaczęli też zwalczać chrzczeni i niechrzczeni Żydzi arcybiskupa Felińskiego. Dawny powstaniec z pod Miłosławia, pokiereszowany w walkach z Prusakami, nie dał zastraszyć się Karolowi Majewskiemu, który zjawił się u niego na czele delegacji Czerwonych. Głośnem echem odbiła się w kraju i zagranicą odpowiedź, którą dał arcypasterz aroganckiemu „mechesowi”, komunikującemu, że w organizacji Czerwonych wiele poważnych stanowisk zajmują Żydzi. Brzmiała ona jak następuje: „Żydzi są przez Boga nasłani do Polski, aby byli rynsztokiem, odprowadzającym w epoce giełdy, handlu i szwindlów wszystkie brudy, któremi czyste, rycerskie i do innych celów przeznaczone ręce polskie, kalać się nie powinny” (Z. L. S. „Historja dwóch lat 1861- 1862”, t. IV. str. 89). Od tej chwili rozpoczęła się nieubłagana walka Żydostwa z arcybiskupem Felińskim.

Nastawieni odpowiednio przywódcy Czerwonych szkalowali publicznie arcypasterza. Puszczono wiadomość, że ks. Feliński „przez Moskwę i Rzym zasadzony jest pospołu, aby ruch polski wydać carowi”. Zwano go zdrajcą, biskupem moskiewskim, porównywano do Siemaszki. Zainteresowano osobą arcybiskupa prasę zagraniczną, która nazywała prekonizację ks. Felińskiego „weselem w piekle”. Nie oszczędziła też arcypasterza polska prasa zakordonowa, uzależniona od kapitału Żydowskiego.

ROK 1863

W TYM CZASIE, gdy Czerwoni owładnęli wszystkiemi niemal sprężynami życia narodowego, przygotowując się intensywnie do powstania. Biali drzemali. W znacznym stopniu przyczynili się do tego Leopold Kronenberg i Jurgens, delegaci na zjazd Białych, który odbył się w grudniu 1862 r. w Warszawie. Obradującemu w tak ciężkiej dla kraju chwili zebraniu, któremu przewodniczył Kronenberg, nadali neofici raczej charakter rozpraw akademickich i szlacheckiej pogawędki przy butelce wina. Zamiast przystąpić w sposób stanowczy do rozważenia wytworzonej przez poczynania Czerwonych sytuacji, postarał się Jurgens wmówić w uczestników zjazdu, że nie przewiduje się rychłego wybuchu powstania. Rozjeżdżali się więc delegaci w tem przekonaniu, że chwila rozpoczęcia walki z najeźdźcą, w oczekiwaniu na lepsze przygotowanie i przyjaźniejsze okoliczności, jest dość daleka.

Tymczasem Komitet Centralny (utworzony przez Czerwonych latem 1862 r.), którego programowem hasłem była rewolucja społeczna w Polsce, wszedł w układy z kierownikami rewolucjonistów rosyjskich; Hercenem i Bakuninem. Dochodziły wprawdzie do Czerwonych wieści, że w radykalnych kołach moskiewskich mówiono głośno, iż kwestja Rusi i Litwy pokłóci ich z Polakami; nie zrażało to jednak członków komitetu Centralnego, w którego skład, jak pisze Przyborowski („Historia sześciu miesięcy”, str. 176), „wchodzili ludzie nikomu nieznani, gdzieś z ciemnych otchłani bytu narodowego wyrzuceni na wierzch w konwulsyjnych drganiach wulkanu powstańczego. Zaślepieni nadzieją rozpętania rewolucji społecznej w Rosji, oni byli na przestrogi Seweryna Elżanowskiego, który w przededniu powstania styczniowego pisał w „Przeglądzie Rzeczy Polskich”, że „…gdyby przyszło w państwie rosyjskiem do stanowczego przewrotu, Polska znalazłaby się wśród okropnego pożaru… i mimowoli nawet musiałaby się chwytać własnych sposobów, by własny dom wyratować…”

Parcie neofickich przywódców Czerwonych do nawiązania ścisłego kontaktu z rewolucjonistami rosyjskimi przyczyniło się walnie do zdekonspirowania planów powstańczych Komitetu Centralnego. Wyraźnie o tem pisze Lemke w swojej pracy p. t. „Dzieła Hercena”; twierdzi on, że „rząd carski był poinformowany o biegu najważniejszych prac przygotowawczych Komitetu Centralnego Narodu Polskiego”. Dzięki raportom neofity Grzegorza Peretza, współpracownika pisma „Gołos”, który przebywał w najbliższem otoczeniu Hercena, wiedziano w Petersburgu, że wybuch powstania przygotowywany jest na styczeń (Limanowski: „Hugo Kołłątaj”, str. 648). Pisał też o tem Kraszewski, który w szeregu swoich powieści („My i oni”, „Akta męczeńskie”) zaznacza, że powstanie styczniowe było przewidziane przez Moskwę. Ze Skierniewic wyszło hasło natychmiastowego rozpoczęcia walki zbrojnej. W tem mieście bowiem na początku stycznia 1863 r. zebrali się komisarze wojewódzcy, wśród których dużą rolę odgrywał Józef Piotrowski, członek rodziny, o której Mikołaj Berg pisał („Pamiętniki o polskich spiskach i powstaniach 1831 – 1862”, t. I, str. 184), że „pochodzi z tych Żydów, którzy wraz z Frankiem dla osiągnięcia rewnouprawnienia przyjęli powierzchownie chrystjanizm i zmienili swe nazwiska na krajowe, zachowując zawsze w głębi duszy i w domu obyczaj Żydowski”.

Komisarze postanowili przesłać Komitetowi Centralnemu ultimatum, w którem zażądali od niego ogłoszenia powstania, oświadczając, iż w razie sprzeciwu naczelnej władzy sami rozpoczną ruch zbrojny. Większość Komitetu nie chciała oprzeć się żądaniom malkontentów skierniewickich. Napróżno poszczególni członkowie Komitetu, Jak A. Glller (z tego powodu zapewne niecierpiany przez L. Kronenberga, który dał temu wyraz w swoim liście z dn. 4.VI.1864) i inni protestowali przeciwko rozpoczęciu powstania, zarzucając mu wprost, te nie postarał się nawet przygotować zawczasu w dostatecznej  ilości i jakości środków wojennych. W styczniu 1863 r. Komitet Centralny, z którego wystąpił Giller (nie chcąc brać na siebie odpowiedzialności za klęskę w razie ogłoszenia równoczesnego z branką powstania) uznał się za Tymczasowy Rząd Narodowy i wezwał młodzież polską do broni. Od tej pory wydarzenia potoczyły się znaną koleją. Już po kilku miesiącach walki przerzedziły się szybko zastępy najdzielniejszych. Nietylko w dniach lipcowych, ale wcześniej jeszcze nie widzimy już owej młodzieży, pełnej entuzjazmu, która spotykała się z sobą zarówno przy pracy organizacyjnej, jak i na polach walk. Dosięgły ją kule, bagnety lub stryczek wroga. Na arenie wypadków pozostawali krzykacze, ślepi czciciele rewolucji francuskiej, którym zdawało się, że Polska powstanie wówczas, gdy na polski grunt przeflancuje się hasła i sposoby działania Francuzów z końca XVIII w. Na miejsce ofiarnej młodzieży polskiej, która usłała szybko trupami swemi kraj ojczysty, pojawiło się w organizacji powstańczej mnóstwo małych Maratów, Robespierre’ów, Fouquier – Tainville’ów, Saint-Justów, naśladujących niezręcznie swe prototypy i drapujących się w ich krwawe łachmany. Wysunęli się też szybko w skład kierowniczych elementów powstania chrzczeni i niechrzczeni Żydzi. Nie narażając się naogół na niebezpieczeństwa walki frontowej, obsadzili oni za to wiele poważnych stanowisk aż do stopni dyrektorów wydziałów włącznie, na których byli bardzo czynni. Działali tam: Karol Majewski, stojący przez pewien czas na czele Rządu Narodowego, Józef Piotrowski  członek Rządu, utworzonego we wrześniu 1863 r., Aleksander Pawłowski, wchodzący do Trybunału Rewol., Józef Kwiatkowski, naczelnik Warszawy (zajmujący się później sprowadzaniem broni dla formacji galicyjskiej), Franciszek Orłowski, dowódca jednego z oddziałów źandarmerji w stolicy, Władysław Majewski (brat Karola), komisarz woj. kaliskiego, Stanisław Rudnicki, znany pod nazwą Sawa, zaliczony przez M. Dubieckiego („Romuald Traugutt”, str. 218) do współpracowników komisji inkwizycyjnej rosyjskiej, Adam Majewski, bracia Niemirowscy, Bronisław Wołowski, Kaplińscy, Henryk Wohl, Artur Goldman i inni. Nic więc dziwnego, że niezgoda zapanowała w powstańczych szeregach polskich. Do zgody bowiem nie mógł dopuścić element neoficki, wciskający się do organizacji. W tym czasie, gdy młodzież polska przelewała krew w beznadziejnej walce z przemożnym wrogiem, przywódcy Czerwonych rozpoczęli ostrą walkę z Białymi, która, przyczyniwszy się w Królestwie do dwukrotnych przewrotów w Rządzie, rozegrała się i w innych częściach porozbiorowych Rzeczypospolitej. Już w maju 1863 r. uwydatniająca się w Rządzie Narodowym przewaga Białych doprowadziła ze strony Czerwonych do zamachu stanu, do którego walnie dopomógł naczelnik straży bezpieczeństwa Landowski, prawdopodobnie pochodzenia Żydowskiego.

Rząd Narodowy został rozpędzony, a bardziej oporni jego członkowie – uwięzieni.

Hasło przewrotu wyszło z Krakowa, gdzie licznie zgromadzeni, skrajnie radykalni nikczemnicy wymieniali publicznie nazwiska członków Rządu, z intencją, ażeby one doszły do moskiewskich uszu. Nie mogąc doczekać się chwili, gdy uda im się ująć ster powstania, wysłali oni na wiosnę 1863 r. morderców dla zabicia dwu najdoświadczeńszych członków Rządu. Zamiar, pomimo ich woli, nie przyszedł do skutku. Wówczas spiskowcy postanowili w Zielone Święta wymordować wszystkich członków Rządu.

I to się nie udało. W kilka dni potem chcieli napaść na salę posiedzeń w chwili, gdy obradowali tam członkowie Rządu z przedstawicielami opozycji. Mieli oni zamiar zasztyletować członków władzy.

Przeszkodzono im jednak. Wichrzenia neofitów nie wróżyły długiego żywota nowopowstałemu Rządowi. W krótkim czasie upadł on, ustępując miejsca nowemu, na którego czele stanął Karol Majewski. Do października stolica była świadkiem parokrotnej zmiany Rządu.

Jeszcze raz Czerwoni doszli drogą zamachu do władzy. Posługując się terrorem zniechęcili oni do siebie niemal wszystkich. W krótkim też czasie doszedł do głosu Romuald Traugutt, którego namówił do objęcia władzy Czartoryski, przedstawiwszy mu, że istnienie terrorystycznego rządu zniechęca mocarstwa Zachodu. Bohaterski dyktator nie był też wolny od „czułej opieki” wichrzycieli neofickich. Mało było im tego, że mieli Epsteina w najbliższem otoczeniu tego męczennika sprawy narodowej. Widocznie nie nazbyt uległym okazał się im dyktator Traugutt. To też przy końcu 1863 r. utworzony został przez szumowiny radykalne t. zw. Komitet Rewolucyjny (którego przewodniczącym został Bronisław Brzeziński) dla przeciwdziałania zarządzeniom Traugutta. Co się tyczy wrażenia, jakie wybuch powstania styczniowego wywołał na zachodzie Europy, było ono raczej niewielkie. Rozpoczęcie walki zbrojnej z najeźdźcą w Królestwie przeszło niemal niepostrzeżenie wśród społeczeństw i rządów Zachodu. Jan Czyński, Lubliner, Wołowscy, Klaczko i inni zbyt mało czasu mieli na poinformowanie prasy zagranicznej (będącej przeważnie własnością ludzi bliskich im pochodzeniem) o celach beznadziejnej walki, jaką toczył naród polski z Moskalami. Jako założyciele „L’alliance polonaise de toutes les croyances religieuses”, stowarzyszenia, mającego na celu pojednanie wszystkich wyznań religijnych na polskiej ziemi, zwrócili oni całą swoją energję w tym kierunku. W Anglji wyrażano się o powstaniu jako o ruchu, skazanym zgóry na niepowodzenie. Również w Wiedniu nie doceniano doniosłości rozpoczynających się wydarzeń. We Francji, gdzie urzędowa i półurzędowa prasa już przedtem rzucała gromy na Polaków z powodu zamachu Jaroszyńskiego na W. ks. Konstantego, potraktowano powstanie jako ruchawkę w stylu Mazziniego.

W szeregu państewek niemieckich sprawa konfliktu polsko-rosyjskiego zaciekawiła dopiero z chwilą zawarcia konwencji Prus z rządem carskim. Wystąpienia nielicznych dzienników na Zachodzie w obronie Polski spotykały się raczej z obojętnością większości prasy. Niektóre z nich nawet piętnowały rzekome okrucieństwa powstańców. Jedynie w Prusiech przyjęto wybuch powstania jako wypadek pierwszorzędnego znaczenia. Już mianowanie W. ks. Konstantego namiestnikiem Królestwa wywołało silną reakcję w Berlinie. „Jest to wiadomość bardzo poważna – wypadek wielkiej, europejskiej doniosłości” – pisał publicysta Teodor Bernhardi. Zdaniem prasy pruskiej, będącej w większości w ręku potomków oświeconych Żydów niemieckich, którzy w r. 1819 – 1823 przyjmowali tysiącami wiarę chrześcijańską, celem Konstantego była korona królewska. Tak pogodzona z Rosją Polska zmierzałaby do .odzyskania Poznańskiego i Pomorza.

Nastąpiłaby likwidacja partji Czerwonych, a kraj w oparciu o żywioły umiarkowane przekształciłby się w secundo-geniturę rosyjską. Rząd pruski więc, zdaniem dziennikarzy Żydowsko-niemieckich, nie mógł zająć pozycji biernego świadka. Wzruszająca zgoda zapanowała też między neofickimi przywódcami Czerwonych i prasą pruską, co do obrzydzenia w. ks. Konstantemu pobytu w Warszawie. Lepiej im widocznie dogadzał na zamku królewskim Niemiec, Teodor hr. Berg, niecierpiący Rosji i nazywający ją Chinami (M. Berg: „Zapiski o powstaniu polskiem”, t. III, str. 143). Wśród najbliższych współpracowników tego satrapy, będącego na żołdzie bankierów Żydowskich (Berg: „Zapiski…” t. III, str. 424 – 428), widać było Niemców: Wahla i Brunninga oraz Żyda Goldmana.

To też nic dziwnego, że miał tego dosyć nawet Kraszewski, redaktor kronenbergowskiej „Gazety Polskiej”. W powieści p. t. .Żyd” pisał on wyraźnie o nadziejach przywódców żydowskich, związanych z wypadkami 1863 r. Mówią oni tam:  „…w powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego… skorzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm i t. p. mrzonki, myślmy przede wszystkiem o sobie. Chłop polski nie lubi nas, wiemy o tem, ale chłop jest głupi – nie boimy się go. O szlachtę nam głównie idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pola, za co ją rząd ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas droga otwarta… W każdym narodzie musi się wyrobić ponad masy jakaś inteligencja i rodzaj arystokracji. My jesteśmy materjałem gotowym, my zawładniemy krajem, a panujemy już przez giełdy i przez wielką część prasy nad połową Europy. Ale naszem właściwym królestwem, naszą stolicą, naszem Jeruzalem będzie Polska. My będziemy jej arystokracją, my tu rządzić będziemy. kraj ten należy do nas, jest nasz…”     Tak obliczali i rezonowali Żydzi Kraszewskiego (ocierającego się o nich zbliska) w chwili, kiedy ważyły się losy kraju.

(…)

Co czują dzieci podczas aborcji?


Co czują dzieci podczas aborcji? Fundacja Życie i Rodzina <kontakt@zycierodzina.pl>
RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Jakimi metodami wykonuje się aborcję? Co czują zabijane dzieci i jak postępują z nimi aborterzy?

Kto i jak chroni lobby LGBT, aby mogło kpić z prawa i popełniać jak najwięcej przestępstw?

Co przeżywa adopcyjna matka, która wychowuje syna ocalonego cudem przed aborcją? Czy dziecko poczęte w niesprzyjających okolicznościach jest gorsze niż inne dzieci?

O tym i innych ważnych sprawach przeczyta Pan poniżej w wybranych artykułach z portalu www.RatujZycie.pl.

OPIS ZDJĘCIA

Rozum „dzień po” – amoralność współczesnej kultury

W Polsce są dostępne dwa produkty farmakologiczne, tzw. “antykoncepcji awaryjnej”, pod nazwą EllaOne i Escapelle. EllaOne to octan uliprystalu i substancje pomocnicze. Escapelle to lewonorgestrel z substancjami pomocniczymi. W obu przypadkach głównym zadaniem jest naruszenie organizmu kobiety tak, aby niemożliwa była owulacja lub aby ją znacznie opóźnić i aby nie doszło do zapłodnienia. Ale szeroko znane jest też aborcyjne działanie tych środków.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Mój syn zgodnie z prawem mógł zostać zabity przed narodzeniem

Tak niewiele potrzeba, by legalnie otrzymać wyrok śmierci. Wystarczy począć się w wyniku czynu zabronionego. I nie, to nie musi być gwałt. Biologiczna matka mojego synka miała mniej niż 15 lat, gdy podjęła współżycie, które poskutkowało ciążą. Tylko i wyłącznie z tego powodu można było tego małego człowieka w majestacie prawa zlikwidować.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Ministerstwo Zdrowia: mamy już wytyczne do mordowania, ale nie pokażemy!

Ministerstwo Zdrowia wciąż uprawia brudną grę wokół wytycznych do aborcji. Przez wiele miesięcy w tajny sposób ustalali, które dzieci zabijać, a teraz boją się pokazać, co wymyślili. Zespół prof. Krzysztofa Czajkowskiego przedstawił już swój dokument końcowy, a Fundacja Życie i Rodzina wystąpiła w trybie dostępu do informacji publicznej o wydanie dokumentu.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Metody aborcji. Dowiedz się, jak zabija się nienarodzone dzieci

Aborcjoniści robią wiele, abyśmy myśleli, że aborcja to krótka i bezbolesna procedura. Wystarczy zamknąć oczy, pięć minut i po sprawie. Jaka jest prawda? Zobacz, jak bardzo cierpią zabijane dzieci i w jaki sposób się je morduje.Czytaj dalej >

WSPIERAM

OPIS ZDJĘCIA

Sąd Najwyższy oddala kasację i legalizuje bluźnierstwo LGBT przeciw Matce Bożej

Sąd Najwyższy oddalił kasację w sprawie uniewinnionych aktywistek LGBT, które sprofanowały obraz Matki Bożej Częstochowskiej w Płocku w 2019 r. Opiłowywanie katolików trwa.Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Transseksualiści i przestępstwa seksualne

Połowa mężczyzn, którzy uważają się za kobiety, a którzy odsiadują wyroki w więzieniach, to przestępcy seksualni. Mało tego, ich haniebne czyny odpowiadają motywom typowo męskim.
Czytaj dalej >

OPIS ZDJĘCIA

Policja aresztuje baner antyaborcyjny!

Policja rozwiązała bezprawnie legalną pikietę antyaborcyjną w Raciborzu! Zgromadzenie było zgodnie z prawem zgłoszone do urzędu miasta, a baner, który trzymaliśmy, jest własnością ŻiR-u. Policja od początku zachowywała się dziwnie. Wokół placu kręcili się funkcjonariusze umundurowani i tajniacy, zajeżdżały kolejne policyjne auta.
Czytaj dalej >

Zobacz, co mówią widzowie po premierze filmu “Miało nie żyć”!

W całej Polsce organizowane są pokazy filmu dokumentalnego o aborcji “Miało nie żyć”. Zobacz, co mówią widzowie po pokazie. To film, który porusza sumienia i przemienia serca.
Czytaj dalej >

Jeśli popiera Pan to, co robimy, prosimy o wsparcie modlitewne i finansowe. Prowadzenie portalu www.RatujZycie.pl oraz wszelkie inne działania Fundacji powodują, że mamy konkretne wydatki. Jesteśmy organizacją non-profit, ale nie organizacją bezkosztową.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Obserwuj nas: Facebook Twitter YouTube Instagram Rumble BanBye

Sunday Strip: Make Europe Great Again. Why the MEGA movements matters

Sunday Strip: Make Europe Great Again

[no wiesz, że to obrazki.. po co ci to będę umieszczał w tytule… md]]

Why the MEGA movements matters and more…

ROBERT W MALONE MD, MS APR 28
 
READ IN APP
 




















Another great “rapper” video from Hi-Rez.


“Who is Robert Malone” is a reader-supported publication. Please consider a paid donation to support our work.

Upgrade to paid

Wojujemy po Bożemu

Wojujemy po Bożemu

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    28 kwietnia 2024 michalkiewicz

Druga tura wyborów do samorządu terytorialnego została przyćmiona zamorską wyprawą pana prezydenta Andrzeja Dudy, który najpierw złożył był prywatną wizytę byłemu prezydentowi USA i zarazem kandydatowi Partii Republikańskiej w tegorocznych, amerykańskich wyborach prezydenckich, Donaldowi Trumpowi. Donald Trump przeżywa obecnie trudne chwile, bo tamtejsza Partia Komunisty…, to znaczy – pardon – nie żadna „komunistyczna”, tylko zwyczajnie – Partia Demokratyczna – robi wszystko, żeby wpakować go do kryminału jeszcze przed wyborami, oczywiście przy pomocy tamtejszych niezawisłych sądów, które – podobnie jak te u nas – „powinność swojej służby rozumieją” – ale sprawa nie jest prosta, przede wszystkim ze względu na tamtejsze prawo, które prowadzi przy takich okazjach do niezamierzonych sytuacji komicznych.

Chodzi mi oczywiście o sąd przysięgłych, czyli 12 gniewnych ludzi, którzy uprzednio przysięgliby na wszystkie świętości, że nigdy nic nie słyszeli o żadnym Donaldzie Trumpie, ani o jego bezeceństwach i nie wyrobili sobie na ten temat żadnej opinii. Wprawdzie Rejent Milczek twierdził, że „nie brak świadków na tym świecie”, ale – po pierwsze – chodziło o świadków, a nie żadnych sędziów przysięgłych, a po drugie – okazuje się, że nie tak łatwo w Ameryce znaleźć jakichś ćwoków, co to nigdy nie słyszeli o Donaldzie Trumpie. Ale żeby iustitia mogła odprawować swoje liturgie, w następstwie których Trump trafi za kraty, to coś tam jurysprudensi uradzą i może jakichś ćwoków, to to przysięgną na wszystkie świętości, że – i tak dalej – znajdą.

Ale nie wybiegajmy zanadto w przyszłość, bo przecież chodzi o prywatną wizytę pana prezydenta Dudy. Jak zwykle wystąpił on w roli rzecznika rządu ukraińskiego, a nawet – izraelskiego, bo namawiał się z Donaldem Trumpem na temat Ukrainy i Bliskiego Wschodu. W ten sposób pan prezydent Duda zaspokaja swoje pragnienie kształtowania polityki światowej – ale podobno w rozmowie poruszone zostały też „inne sprawy” – kto wie, czy nie jakieś tubylcze, polskie? Coś może być na rzeczy, bo pan prezydent zaczął coś przebąkiwać o możliwości rozlokowania w Polsce broni jądrowej – oczywiście amerykańskiej, bo jakiejż by innej? W ten sposób Polska zostałaby mocarstwem światowym, jakim była już za pierwszej komuny, kiedy to na swoim terytorium też miała broń jądrową, tyle, że sowiecką. Historia lubi się powtarzać, więc co nam szkodzi zostać światową potęgą po raz drugi?

Sukces ma wielu ojców, a klęska – jak wiadomo – jest sierotą. Skoro pan prezydent Duda odniósł taki sukces towarzyski i polityczny, że jak równy z równym rozmawiał z Donaldem Trumpem w dodatku w jego prywatnym mieszkaniu, a potem, w Kanadzie, również z Justinem Trudeau, to zaraz jeden przez drugiego zaczęli zgłaszać się ojcowie tego sukcesu. Wprawdzie Judenrat „Gazety Wyborczej” był tej wizycie przeciwny, bo na tym etapie „my wszyscy za Józiem Bidenem”, podobnie jak wcześniej „my wszyscy za Józiem Stalinem”, w związku z czym Księciu-Małżonkowi nie podobał się wystrój mieszkania Trumpa – ale taki np. pan Pawło Kowal przymilnie przypisał ojcostwo amerykańskiego sukcesu Donaldu Tusku. Co prawda chodziło nie tyle o samą rozmowę z Trumpem, bo patrioci ukraińscy traktują tego całego Trumpa jak trupa, co o decyzję Izby Reprezentantów, która wreszcie poskromiła węża w kieszeni i przyznała Ukrainie, podobnie jak bezcennemu Izraelowi i Tajwanowi stosowny szmalec. Dla Ukrainy przypadło 61 mld dolarów, co pozwoli kontynuować wojnę jeszcze przez pewien czas. Nie dlatego, by dzięki temu ukraińscy żołnierze mogli strzelać do ruskich sołdatów złotymi, czy też brylantowymi kulami. O tym nie ma mowy, bo znaczna część tej forsy trafi do Ameryki, a na Ukrainę druga część – żeby tamtejsi oligarchowie też nie stracili smaku do wojny i nadal popierali prezydenta Zełeńskiego.

W Ameryce będzie tak, jak to pisał Maurycy Rothbard w książce „Złoto, banki, ludzie – krótka historia pieniądza” – że najpierw Rezerwa Federalna wykreuje z niczego, dajmy na to, 150 mld dolarów, które pożyczy amerykańskiemu rządowi. Ten za tę forsę złoży zamówienia w amerykańskim przemyśle zbrojeniowym na rozmaite bronie i amunicje. Przemysł wszystko to wyprodukuje, a od zysków zapłaci rządowi podatki, które on z kolei przekaże Rezerwie Federalnej tytułem zwrotu pożyczki. Jak widzimy, wszyscy będą zadowoleni, a zwłaszcza – Rezerwa Federalna – która tylko dlatego może kreować pieniądze z niczego, że dolar jest walutą światową i dlatego właśnie militaryści nawołują, by korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny. Toteż potężna armia amerykańska pilnuje, by wszędzie zwyciężała demokracja to znaczy – by dolar nadal był walutą światową. Ukraińscy oligarchowie i prezydent Zełeński świetnie to rozumieją, w związku z tym jedynym problemem jest okoliczność, że ukraińskiego mięsa armatniego zaczyna powoli brakować – ale myślę, że do listopadowych wyborów prezydenckich w USA jeszcze go wystarczy – a potem się zobaczy.

Na razie dla Ukrainy na osłodę prawdopodobnych goryczy, przygotowywane jest makagigi w postaci obietnicy przyłączenia jej do Unii Europejskiej. Warto odnotować, że to makagigi całkiem niedawno otrzymało nawet pozór sankcji nadprzyrodzonej. Oto 19 kwietnia w Łomży zakończyło się trzydniowe plenum Komitetu Cent… to znaczy pardon – jakiego tam znowu „Komitetu Centralnego”? Teraz już żadnego „Komitetu Cenralnego” nie ma, a na to miejsce jest Profsojuz, czyli Związek Zawodowy Biskupów Rzeszy, zwany w skrócie COMECE. Jego przewodniczący, biskup Mariano Crociata wyraził pogląd, że „delegitymizowanie Unii Europejskiej jako takiej, ponieważ nie respektuje całkowicie naszej chrześcijańskiej wizji, byłoby wielkim błędem”. A dlaczego? A dlatego, że „koniec Unii byłby jeszcze większą zdradą”.

Ale to były raczej ogólniki, bo wizję, jak ma być, przedstawił czeski ksiądz Tomasz Halik. Ma być tak, że w imię miłości nieprzyjaciół, trzeba wytrącić Putinowi broń z ręki – i to jest jedyna realistyczna droga do pokoju na Ukrainie. Jak widzimy, wizja przewielebnego księdza Halika jest kompatybilna z wizją Izby Reprezentantów Konkresu USA Zresztą nie tylko z tą – bo w jeszcze większym stopniu z wizją pielęgnowaną przez europejsów, w szczególności – przez Judenrat „Gazety Wyborczej”, który – podobnie jak inne Judenraty europejskie – najwyraźniej przejmuje rząd dusz nie tylko w naszym bantustanie, ale w skali całej Rzeszy, do której Kościół będzie się dostosowywał w ramach sławnej „synodalności”. Początek został już zrobiony właśnie w Niemczech, gdzie jeden z tamtejszych biskupów wyświęcił 13 dam na „diakonisy w duchu”.

Co tu ukrywać; będzie się działo!

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Homoseksualiści i transpłciowcy do więzienia. Parlament Iraku uchwalił. Najwyższy czas !!

Homoseksualiści i transpłciowcy do więzienia. Parlament uchwalił nowe prawo

28.04.2024 –nczas.!!!

Obrazek ilustracyjny.
Obrazek ilustracyjny.

Parlament Iraku uchwalił w sobotę ustawę penalizującą relacje osób homoseksualnych i transpłciowych karą od 10 do 15 lat więzienia uzasadniając to „potrzebą wspierania wartości religijnych”. Ustawa została skrytykowana przez Departament Stanu USA i obrońców praw człowieka.

Nowe prawo zabrania ponadto „wszelkich działań mających na celu propagowanie homoseksualizmu w Iraku” pod karą 7 lat więzienia. Zabrania także „zmian biologicznej płci na życzenie” grożąc karą 3 lat więzienia dla lekarzy, lub innych osób wykonujących takie zabiegi.

Ustawa, która początkowo przewidywała karę śmierci za relacje homoseksualne, jest modyfikacją zapisów ustawy z 1988 o zwalczaniu prostytucji. Uchwalono ją głosami 170 obecnych podczas głosowania deputowanych (na ogólną liczbę 329).

Departament Stanu USA określił nową ustawę w opublikowanym w sobotę oświadczeniu jako „zagrożenie dla praw i wolności człowieka” a nawet dla zdolności Iraku do dywersyfikowania jego gospodarki i zachęcania zagranicznych inwestorów.

Podobnie Amnesty International skrytykowała ustawę jako „pogwałcenie podstawowych praw człowieka” w kraju, w którym – jak podkreśliła – mniejszości seksualne żyją w ukryciu a „obywatele są codziennie prześladowani”.

Nie mogę uwierzyć w to, co wydarzyło się na ostatniej konferencji w Brukseli!

Sebastian Lukomski, CitizenGO” <petycje@citizengo.org>

Muszę podzielić się z Państwem tym, co się właśnie wydarzyło. 

Nie uwierzycie Państwo, jak duże zamieszanie miało miejsce tutaj, w Brukseli. 

Konferencja (NatCon) organizowana przez europejskie środowiska konserwatywne to coroczne spotkanie osób publicznych, naukowców, polityków oraz organizacji w celu omówienia kluczowych kwestii politycznych i zagrożeń dla tradycyjnych wartości.

Udaliśmy się tam, aby zobaczyć, jak w tych kręgach postrzegane są kluczowe dla nas kwestie.

Dostrzeżenie, które aspekty naszych wartości są akceptowane, a które pomijane przez konserwatywnych liderów, jest dla nas niezwykle istotne. Zwłaszcza gdy wiele osób nie popiera naszych spraw, tak bardzo, jak wcześniej deklaruje. 

W tym roku skupiono się na promowaniu suwerenności narodowej w duchu idei konserwatywnych.

Jestem wciąż poruszony tym, co się wydarzyło. Wyobraźcie sobie Państwo tę sytuację – pierwszy dzień, wszyscy z niecierpliwością oczekują rozpoczęcia jednej z najważniejszych konserwatywnych konferencji w tym roku.

Gdy spotkanie się rozpoczęło, dostrzegłem spory ruch na zewnątrz.

Nie przywiązałem do tego większej uwagi – pewnie jacyś lewicowi awanturnicy protestowali przeciwko konserwatywnemu zgromadzeniu – taki widok, to dla mnie codzienność.

Jednak sytuacja zaczęła się komplikować, gdy na scenę wszedł gość specjalny, Nigel Farage, architekt ruchu Brexitowego i znacząca postać w europejskiej polityce konserwatywnej.

Cóż, nie minęło 5 minut jego wystąpienia, gdy nagle wtargnęła policja i ogłosiła natychmiastowe zakończenie wydarzenia.

Funkcjonariusze zabarykadowali też wejście do budynku!

Mimo ciągłego zamieszania przy drzwiach kontynuowaliśmy konferencję, ignorując obecność policji, ponieważ byliśmy pewni, że nie robimy nic złego ani niezgodnego z prawem.

Wydaje się, że wszyscy dosyć szybko postanowili postąpić tak samo – NIE opuszczać miejsca spotkania, ale zmusić policjantów do wyrzucenia nas siłą, i pokazać światu, na co ich stać!

Tymczasem Farage kontynuował swoje przemówienie w atmosferze rozgrywającego się dramatu, krytykując władze Brukseli za ich „potworną” próbę uciszenia naszych głosów.

Mogą mi Państwo wierzyć lub nie, ale oni próbowali odciąć zasilanie, aby go powstrzymać!

To wyglądało jak prawdziwa konfrontacja, taka, podczas której człowiek czuje, że jest świadkiem czegoś ważnego.

Policjanci nie zamierzali używać siły, jednak nie wpuszczali nikogo do budynku. Całe miejsce przekształciło się w rodzaj fortecy, z nami uwięzionymi w środku.

Nie mogliśmy nawet dostać jedzenia, ponieważ firma cateringowa nie została wpuszczona. Musieliśmy wszyscy wytrzymać na skąpych przekąskach. 

Całe wydarzenie trwało do popołudnia i ze względu na policyjną blokadę nie mogliśmy opuścić budynku. Niektórzy prelegenci i goście nie uzyskali nawet dostępu. 

Sytuacja praktycznie mrożąca krew w żyłach, prawda?

W tym momencie policja nieustannie podkreślała, że działa z troski o bezpieczeństwo publiczne, sugerując potencjalne zakłócenia spowodowane planowanym protestem przeciwko naszej konferencji.

Tak naprawdę, myślę, że dotarło do nich, jak skandaliczna była ich poranna interwencja i chcieli się jakoś wytłumaczyć.

Taki widok miałem z wnętrza budynku. To jest nie do pomyślenia! 

Na szczęście właściciel miejsca, wykazał się odwagą i zawarł w ostatniej chwili porozumienie, dzięki któremu wydarzenie mogło być kontynuowane pomimo ogromnej presji ze strony władz, które chciały je zamknąć.

Sytuacja była co najmniej dynamiczna.

Wieczorem nie byliśmy nawet pewni, czy następnego dnia zostaniemy wpuszczeni z powrotem.

Później, gdy już straciliśmy nadzieję, belgijski sąd administracyjny rozpatrzył nasze pilne odwołanie i wczesnym rankiem następnego dnia wydał korzystny wyrok.

Interwencja policji miała miejsce na polecenie Emira Kira, burmistrza tej dzielnicy Brukseli, który twierdził, że konferencja gości osobistości z „konserwatywnej, religijnej prawicy”.

Dodał także, że wizja organizatorów jest „nie tylko konserwatywna, ale także wroga wobec legalizacji aborcji, związków jednopłciowych itp., oraz wspiera suwerenność narodową”.

Nie mogę tego zrozumieć – oni w sposób jawny robią wszystko, co w ich mocy, aby zagłuszyć inną narrację niż ich własna – to przypomina praktyki totalitarne!

Nie oszukujmy się – tutaj chodzi o coś więcej niż tylko kaprys lewicowego burmistrza brukselskiej dzielnicy.

Ta sytuacja wyraźnie pokazuje, że pewne rzeczy są w Brukseli po prostu zakazane.

Znam to miasto bardzo dobrze – pracowałem tu przez kilka lat i wierzcie mi Państwo, to miejsce jest wyjątkowo nietolerancyjne.

Jeśli przyjadą Państwo do Brukseli, prezentując inny punkt widzenia, szczególnie na temat Unii Europejskiej, to zostaną Państwo dosłownie uciszeni. Przyznam, że sam doświadczyłem tego na własnej skórze.  

To zadziwiające, jak szybko rozwinęła się ta cała sytuacja. Jednakże takie praktyki nie mają miejsca tylko tutaj; słyszałem o podobnych przypadkach w Szwajcarii, a w całej Europie uciszanie konserwatystów staje się coraz bardziej powszechne.

Mimo że sprawiedliwości ostatecznie stało się zadość, wydarzenia, które miały miejsce, pokazały, czym tak naprawdę jest europejska demokracja. 

Wydarzenia z 16 kwietnia były brutalnym przypomnieniem tego, jak kruche mogą być nasze wolności i jak szybko mogą zostać zakwestionowane, szczególnie w przypadku osób takich jak my, którzy głoszą i wierzą w konserwatywne wartości.

Musimy pozostać czujni. 

Ten rodzaj autorytarnej cenzury, który znam z własnego doświadczenia, należy do ciemnych rozdziałów historii Europy, a my nie możemy pozwolić na jego powrót. 

Musimy pozostać silni i walczyć o wolność i demokrację. 

Na ten moment odczuwam ulgę, że udało nam się zorganizować konferencję i kontynuować dialog pomimo wszystkich przeciwności. Jednak w obecnych czasach nic nie jest pewne.

Jeszcze raz serdecznie Państwu dziękuję za wszystko, co Państwo robią,

Sebastian Lukomski z całym zespołem CitizenGO

PS Pozostańcie Państwo czujni i zaangażowani! Jak widzieliśmy dzisiaj, nasze podstawowe wartości są atakowane, a próby uciszenia naszych głosów się nasilają. Państwa wkład w nasze kampanie na rzecz obrony życia, rodziny, wolności i kluczowych wartości, takich jak wolność słowa, jest teraz ważniejszy niż kiedykolwiek.

Wspierając nasze działania, odgrywają Państwo kluczową rolę w naszym wspólnym sukcesie. Razem możemy wywrzeć znaczący wpływ – dziękujemy za Państwa niezłomne wsparcie i za to, że stoicie razem z CitizenGO w tych przełomowych czasach!

Więcej informacji:

Policja przerwała konferencję konserwatystów w Brukseli

https://www.pap.pl/aktualnosci/policja-przerwala-konferencje-konserwatystow-w-brukseli-premier-belgii-nie-do-przyjecia

Więcej informacji w języku angielskim:

NatCon Brussels Opens New Front in EP-Election Campaign: The Fight for Freedom of Speech

Free speech PREVAILS for “NatCon”: Belgian court strikes down order shuttering conservative conference

Brussels ban on conservative conference featuring Farage OVERTURNED after ‘totalitarian’ attempt to cancel right-wing voices

https://www.gbnews.com/politics/brussels-nat-con-ban-high-court-ruling-farage

NatCon Cancellation Attempt Shows Rising Threat to Free Speech in Europe

https://archive.ph/enyjT#selection-2533.0-2536.0

Farage and Orbán’s Brussels jamboree descends into mayhem amid police siege

https://www.politico.eu/article/brussels-police-shut-down-nigel-farage-viktor-orban-right-wing-jamboree

========================

mail:

Nie trzeba wierzyć.
Przecież już sama pandemia kowidowa była dowodem totalitaryzmu.

Od Unii Lubelskiej do bezbożnej Unii Europejskiej. Jak Kościół „wprowadził nas do Europy” 

Od Unii Lubelskiej do bezbożnej Unii Europejskiej. Jak Kościół „wprowadził nas do Europy” 

Paweł Chmielewski https://pch24.pl/jak-papiez-polak-i-biskupi-wprowadzili-nas-do-bezboznej-unii-europejskiej


Św. Jan Paweł II pokonał komunizm, powiadają. Niechby. Jeżeli jednak Karol Wojtyła przyczynił się do obalenia czerwonej tyranii, to równocześnie przemożnie dopomógł ogarnięciu Polski przez nową tyranię – neokomunistyczną i europejską. Bez zachęt papieża i biskupów, którzy podchwytywali i rozdymali jego prounijną narrację, referendum akcesyjne w czerwcu 2003 mogłoby się po prostu nie powieść. Trudno wytłumaczyć ówczesne zaślepienie inaczej, jak tylko głęboką polityczną naiwnością; a może także zwykłą ignorancją.

W referendum zorganizowanym w dniach 7-8 czerwca 2003 roku „za” przystąpieniem do UE zagłosowało 77,45 proc., „przeciw” było 22,55 procent. Na pozór wydaje się, że wynik był jednoznaczny. Trudno jednak przewidzieć, jak wielu ludzi zagłosowało na „tak” pod wpływem tez głoszonych przez najważniejszych ludzi Kościoła. Co byłoby, gdyby papież i biskupi stanęli na przeciwnym stanowisku niż zdecydowanie prounijne? Nawet jeżeli zwolennicy integracji mieliby większość, referendum mogłoby być nieważne: ostatecznie frekwencja wyniosła tylko 58,55 proc., przy wymaganej 50-procentowej. Być może dla odwrócenia biegu historii wystarczyłby po prostu brak zachęt ze strony hierarchii albo stanowisko neutralne. Kościół wybrał jednak inaczej: papież i biskupi aktywnie zachęcali Polaków do tego, by włączyć się do programowo bezbożnej politycznej wspólnoty europejskiej.

Cóż z tego, powie krytyk… Przecież gdybyśmy nie weszli do Unii, bezbożni bylibyśmy najpewniej i tak: zanik wiary i degrengolada moralna to robak toczący całą cywilizację zachodnią i jej rubieże. Dotyka państw Unii Europejskiej na równi z tymi, którzy są poza nią – czy to postsowieckie Ukraina i Białoruś, czy północnoamerykańskie USA i Kanada, czy latynoskie Brazylia, Chile, Argentyna… Rewolucja pożera wszystkich; Unia Europejska jest tylko jednym z jej narzędzi; prawda, że skutecznym, ale jednak – narzędziem. Bez akcesji unijnej polska bezbożność rozwijałaby się pewnie bardziej na modłę postsowiecką niż zachodnieuropejską, ale byłaby tak samo głęboka. Takiemu krytykowi przyznam chętnie rację. Bo nie o to chodzi, czy Polska daje się zniewalać gospodarczo Niemcom za sprawą dyrektyw Brukseli czy skorumpowanych bilateralnych umów; ani czy przyjmie ustawę o homozwiązkach szantażowana przez pieniądze na KPO czy też przez fundacje powiązane z amerykańskimi Demokratami. Chodzi o szczerość, uczciwość i rzetelność debaty; a tego – zwłaszcza gdy o rzetelność idzie – po stronie kościelnej poważnie zabrakło.

Papieża myślenie życzeniowe
Jeżeli należałoby obarczać kogoś osobistą odpowiedzialnością za tę decyzję, to przede wszystkimi samego św. Jana Pawła II. Karol Wojtyła wielokrotnie deklarował zdecydowane poparcie dla akcesji Polski do UE. Owszem, w swoich wypowiedziach formułował różne zastrzeżenia, ale czysto teoretyczne albo nawet życzeniowe: Polska powinna przystąpić do UE, ale niech to nie będzie „bożek”; Polska powinna przystąpić do UE, ale niech UE będzie „chrześcijańska”; Polska powinna, ale… „Ale” nie miało żadnego znaczenia, bo ani Polska, ani Jan Paweł II nie posiadali władzy definiowania natury i celów Unii Europejskiej; te były już od dawna określone, a kto tego nie widział, grzeszył ciężką polityczną ślepotą. W europejskich wypowiedziach papieża liczyło się tylko: „Polska powinna”. Miliony Polaków słuchało głosu papieża, uważając go za nieomylny. Utwierdzeni w tej interpretacji przez biskupów, poszli do urn i powiedzieli UE „tak”.

Jak argumentował Karol Wojtyła? Twierdził, że Polska powinna wejść do Unii i nawracać ją na chrześcijaństwo. „Rzecz jasna, nie jestem przeciwny tzw. wejściu Polski do Europy. […] Ważne, by weszła do niej ze swymi wartościami, nie dostosowując się bezkrytycznie i ślepo do zachodnich
obyczajów, nie przyswajając sobie tego, co w nich najgorsze” – mówił w wywiadzie dla „La Stampa” w 1993 roku. W homilii wygłoszonej do Polaków w Rzymie w 1997 roku wskazywał, że Polacy mają szczególną „misję” w zjednoczonej Europie. Nasza integracja miałaby Unię „ubogacić”. „Europa potrzebuje Polski. Kościół w Europie potrzebuje świadectwa wiary Polaków” – przekonywał. W tym samym przemówieniu akcentując zrozumienie dla przeciwników wejścia Polski do UE – kategorycznie się im przeciwstawiał. „Polska zawsze stanowiła ważną część Europy i dziś nie może wyłączać się z tej wspólnoty, która wprawdzie na różnych płaszczyznach przeżywa kryzysy, ale która stanowi jedną rodzinę narodów, opartą na wspólnej chrześcijańskiej tradycji” – powiedział.

Podczas pielgrzymki do Polski w tym samym roku wejście do UE nazwał nawet „wskazanym nam [tj. Polakom – red.] kierunkiem”, od którego „nie możemy się uchylać”, mogąc „ofiarować jednoczącej się Europie swoje przywiązanie do wiary, swój natchniony religijnością obyczaj, duszpasterski wysiłek biskupów i kapłanów, i zapewne wiele jeszcze innych wartości, dzięki którym Europa mogłaby stanowić organizm pulsujący nie tylko wysokim poziomem ekonomicznym, ale także głębią życia duchowego”. W 1999 roku zapewnił już oficjalnie o „pełnym wsparciu” dla wejścia do UE. Przemawiając w parlamencie powiedział: „Polska ma pełne prawo, aby uczestniczyć w ogólnym procesie postępu i rozwoju świata, zwłaszcza Europy. Integracja Polski z Unią Europejską jest od samego początku wspierana przez Stolicę Apostolską”.

Wreszcie na trzy tygodnie przed referendum w przemówieniu z 19 maja stwierdził kategorycznie: „Europa potrzebuje Polski. Polska potrzebuje Europy” i wygłosił absurdalny slogan: „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej”. Tym stanowiskiem zamknął usta wielu krytykom integracji. Nawet w Radiu Maryja przyjęto wówczas złagodzoną optykę, nie chcąc spierać się z papieżem.

Papugi
Tę papieską prounijną propagandę przejęli niektórzy najważniejsi polscy biskupi, doprowadzając ją do skrajności. Prymas Józef Glemp, pełniący zarazem funkcję szefa KEP, w kwietniu 2003 roku w rozmowie z „Rzeczpospolitą” przedstawił wejście do Unii Europejskiej jako wolę Bożą. „Bóg chce, żebyśmy weszli do wspólnej Europy” – stwierdził krótko. Wyjaśniając później swoje słowa Monice Olejnik powoływał się na determinizm historyczny ubrany w chrześcijańskie szaty. „Rozumiem to jako pewien proces historyczny, który nie rozwija się bez opatrzności bożej. Bo przyjmujemy to z wiarą, że jest ten główny autor, Stwórca, który dalej kontroluje pewien bieg wypadków zostawiając samorządzenie ludźmi ludziom, jednak jakieś zasadnicze linie od Boga zależą. I dlatego myślę, że ten rozwój, który jest uczciwy, który zmierza ku jednoczeniu ludzi, jest zgodny z opatrznością bożą. I stąd też takie moje wypowiedzenie, które się właściwie odnosi do przeniesienia kłótni czy dyskusji bardziej na płaszczyznę wyznaniową, czyli uwzględnienie nadprzyrodzoności”. „[…] widzę, że ma to swoją logikę dziejową” – dodał, stwierdzając, że ma nadzieję, iż polskie „przekorne” społeczeństwo „jednak zrozumie, że jest pewien postęp w rozwoju ludzkości”, którym to postępem miałaby być właśnie Unia. Prymasowi wtórowali inni hierarchowie. Na przykład metropolita lubelski abp Józef Życiński przekonywał, że albo będziemy w Unii Europejskiej, albo Polska zostanie przekształcona „w drugą Białoruś”. Twierdził też, że nie ma sensu obawiać się o utratę tożsamości we Wspólnocie, bo to samo może nas spotkać na skutek oglądania zagranicznych filmów oraz obserwacji zachodnich turystów odwiedzających nasz kraj.

W końcu cały Episkopat poparł przystąpienie do Unii. Na tydzień przed referendum akcesyjnym biskupi polecili odczytanie w kościołach listu. „Każdy Polak, tym bardziej człowiek wierzący, w poczuciu odpowiedzialności za przyszłość i należne naszej Ojczyźnie miejsce w rodzinie narodów europejskich, powinien wziąć udział w referendum” – stwierdzili. Pozornie nie zajmując własnego stanowiska, zrzucili odpowiedzialność za decyzję na św. Jana Pawła II. Stwierdzili, że Jan Paweł II, „upominając się o prawa wiary, religii i moralności chrześcijańskiej w zjednoczonej Europie, wyraźnie dostrzega miejsce Polski w strukturach europejskich”, a w związku z tym katoliccy wyborcy „powinni poważnie uwzględnić w swoich wyborach głos papieża”.

Już po referendum abp Henryk Muszyński przyznawał otwarcie, że – w jego ocenie – do Unii Europejskiej wprowadził Polskę Jan Paweł II. „Bez tych słów [JPII – red.] referendum by się nie powiodło. Ogromna większość ludzi wierzących, idąc do głosowania, opierała się właśnie na autorytecie papieskim. Nie mogli sobie wyrobić zdania na podstawie sprzecznych opinii polityków, zaufali więc człowiekowi, który jest dla nich niezwykłym autorytetem moralnym, religijnym i jest największym Polakiem” – podkreślił.

Ignorancja 
Znamienne, że prounijnej propagandzie kościelnej towarzyszyło dość wulgarne zakłamywanie rzeczywistości, to znaczy początków Unii Europejskiej. Powszechnie twierdziło się, że zjednoczona Europa jest ideą „zrodzoną z inspiracji chrześcijańskich polityków”, jak pisali polscy biskupi w marcu 2002 roku, wymieniając Alcide De Gasperiego, Roberta Schumana i Konrada Adenauera. Wymienianie jednym tchem tej trójki bez jakiegokolwiek nawiązania do dużego grona socjalistów i komunistów dążących do budowy wspólnej Europy stanowiło poważny błąd poznawczy. Gdzie komunista Altiero Spinelli i jego manifest z Ventotene? Gdzie socjalista Paul – Henri Spaak? Co ze zrodzoną jeszcze przed wojną ideą europejskiej jedności – z internacjonalistycznym paneuropeizmem Richarda Coudenhove-Kalergiego i późniejszymi działaniami Ottona Habsburga? Co wreszcie – last but not least – z niemieckimi wizjami Europy zjednoczonej bynajmniej nie wokół chrześcijaństwa, ale wokół potęgi Prus? Kościelni propagandziści zachowywali się tak, jakby to wszystko nie istniało. Być może dali się przekonać zachodnim Europejczykom, którzy chętnie zapraszali ich na salony, olśniewali bogactwem kontrastującym z ówczesną polską biedą i gorąco zapewniali o rzekomej bezalternatywności UE.

Być może nikt nie zadał sobie po prostu trudu sprawdzenia prawdziwej historii idei europejskiej integracji. Problem w tym, że po roku 2000 moralna degrengolada Europy zachodniej była doprawdy dość dobrze widoczna. Masowa aborcja, permisywna edukacja seksualna, prawo do zawierania związków partnerskich, promocja legalnej prostytucji, eutanazja – to wszystko już się działo; Europa budowała się w wyraźnej opozycji do chrześcijaństwa, na rewolucyjnych zasadach, czego oficjalny wyraz dano odrzucając odniesienia do Boga w projekcie pierwszych artykułów europejskiej „konstytucji” zaprezentowanych u progu 2003 roku. Dla wyrobienia sobie zdania o z gruntu bezbożnym charakterze Unii Europejskiej nie trzeba było sięgać do historii integracji; wystarczyło obserwować aktualną rzeczywistość – i to bynajmniej nawet nie dogłębnie; antychrystianizm ujawniał się już nawet na powierzchni wydarzeń. Papież i biskupi to wszystko zignorowali – i to pomimo faktu, że w latach 90. sam Jan Paweł II wielokrotnie zabierał głos w dyskusji o Europie, ubolewając nad faktycznym rozwojem wypadków. Najwyraźniej wspomnienie czasów sowieckich i zachodnio-europejski blichtr okazały się silniejsze od obaw.

Wreszcie – przekonanie o polskim mesjanizmie i rzekomej sile naszego katolicyzmu. Problem w tym, że ostatni raz prawdziwie po katolicku Polacy w swojej masie żyli może za Gomułki. Od lat 70. drastycznie zaczęła spadać liczba urodzeń. W przededniu referendum akcesyjnego wskaźnik dzietności wynosił w Polsce 1,25. W sytuacji tak namacalnie obserwowalnego zachłyśnięcia się konsumpcjonizmem i odrzucenia katolickich pryncypiów moralnych, o dynamizmie katolickiego życia w Polsce mógł mówić tylko ten, kto kompletnie pozbawił się zdolności wyjrzenia za pozory tworzone przez papieskie pielgrzymki.

Lekcja
Jaka płynie z tego nauka? Sądzę, że krótka i prosta: tam, gdzie idzie o politykę, trzeba w pierwszej kolejności zaufać wnikliwej analizie rzeczywistości opartej o znajomość historii i zasad antychrystycznej Rewolucji. Papolatria była i pozostaje niebezpiecznym zjawiskiem; bo papieże i biskupi, którzy formułują głęboko uproszczone i zależne od opinii mainstreamu rady polityczne, to w ostatnich dziesięcioleciach raczej norma niż wyjątek, czy będzie to wojtyliański euroentuzjazm czy bergogliański promigracjonizm i globalizm. Oddzielajmy roztropnie ziarno od plew.

Paweł Chmielewski

Australijscy politycy wypowiadają wojnę Muskowi, bo… nie zgodził się na usunięcie nagrania z ataku nożownika na biskupa

Australijscy politycy wypowiadają wojnę Muskowi, bo… nie zgodził się na usunięcie nagrania z ataku na biskupa

https://www.fronda.pl/a/Australijscy-politycy-wypowiadaja-wojne-Muskowi-bo-nie-zgodzil-sie-na-usuniecie-nagrania-z-ataku-na-biskupa,229435.html

Australijscy politycy wypowiadają wojnę Muskowi, bo… nie zgodził się na usunięcie nagrania z ataku na biskupa

„Egoistyczny miliarder”, „narcystyczny kowboj”, „arogancki miliarder, który myśli, że jest ponad prawem” – takimi epitetami australijscy politycy obrzucają Elona Muska za to, że nie godzi się na zablokowanie na całym świecie nagrania wideo, które przedstawia atak nożownika. Chodzi o napaść, którego ofiarą padł 15 kwietnia prawosławny biskup Mar Mari Emmanuel w kościele pw. Chrystusa Dobrego Pasterza na przedmieściach Sydney.

Co ciekawe, w przeciwieństwie jednak do polityków, sam biskup nie tylko przebaczył napastnikowi, mówiąc, że go kocha, ale w nagranym przesłaniu powiedział, że chce, by wideo przedstawiające atak pozostało w sieci. Jednocześnie nawoływał, by ludzie nie reagowali nienawiścią i nie odpowiadali przemocą na przemoc. Przesłanie biskupa jest o tyle ważne, że po napaści, o którą oskarżony jest 16-latek, doszło pod kościołem do zamieszek i zranienia 51 policjantów.

Jak informuje David James na portalu „Life Site News”, senator Jacqui Lambie stwierdziła wręcz, że Elon Musk za swoją odmowę usunięcia nagrania z chwili ataku nożownika powinien zostać „uwięziony”. W odpowiedzi Musk poparł wpis na platformie X internauty o pseudonimie Rothmus, że „australijska senator powinna być w więzieniu za cenzorowanie wolności słowa na X”. „Zdecydowanie – zgodził się Musk. – Jest ona wrogiem narodu Australii”.

Wbrew temu, czego można by się spodziewać, Muska cenzurować chcą nie tylko australijscy politycy lewicowo-liberalni, ale także centroprawicowej Koalicji, którzy stwierdzili, że Musk stosuje „obraźliwą i chamską argumentację”. Nie wyjaśniono jednak, co to znaczy.

Jak wyjaśnia David James, „w Australii nie ma skutecznej ochrony wolności słowa, w przeciwieństwie do USA, które mają Pierwszą poprawkę do Konstytucji. Rząd federalny obecnie przygotowuje projekt ustawy o wprowadzaniu w błąd i dezinformacji, by zmusić firmy od mediów społecznościowych, by dopuszczały tylko takie treści, które rząd aprobuje”. Pod rządami Partii Liberalnej wprowadzano w Australii urząd tzw. „komisarza e-bezpieczeństwa”.

Piastująca ten urząd Julie Inman-Grant zwróciła się do platformy X o usunięcie nagrania z ataku na biskupa. Gdy firma zablokowała dostęp do niego tylko w Australii, rząd zaczął się domagać usunięcia materiału na całym świecie, ewidentnie nadużywając swoich uprawnień, gdyż nie ma władzy ingerowania w to, co publikuje się w innych państwach.

David James zwraca uwagę na cenzorskie zapędy nie tylko australijskiego rządu. Za „szczególnie niebezpieczną inicjatywę” uznał dążenia Unii Europejskiej do wprowadzania ustawy o usługach cyfrowych, która oznacza grzywny dochodzące do 6 procent światowego rocznego obrotu. Za jeszcze gorszy uznał pomysł Wielkiej Brytanii, który proponuje grzywnę aż do 10 procent obrotu firmy na całym świecie. Zdaniem publicysty takie inicjatywy różnych rządów to „krok w stronę tyranii: rządzenie prawem zamiast rządów prawa”.

jjf/LifeSiteNews.com

Ontario po szczepieniach: Ponad dwukrotny wzrost chorób związanych z rozrodem. Bezpłodność.

Rządowa baza danych Kanady ujawnia katastrofalne uszkodzenia reprodukcyjne u mężczyzn i kobiet

27 kwietnia 2024 r. • autor: Amy Kelly govt-database-reveals-catastrophic-reproductive-damage-to-men-and-women/

Analiza wyciągów danych z bazy danych planu ubezpieczenia zdrowotnego Ontario (OHIP) od stycznia 20215 r. do grudnia 2022 r. ujawnia niezliczone szkody związane z reprodukcją, jakie ponieśli mieszkańcy Ontario w następstwie wprowadzenia szczepionek przeciwko Covid-19 w Kanadzie. Ten zbiór danych obejmuje około sześciu milionów unikalnych pacjentów. Co ważne, zawiera dane „wyjściowe” z czterech lat sprzed pojawienia się w Kanadzie szczepionek na Covid-19 lub szczepionkę przeciwko Covid-19, a także dane z roku 2020, kiedy choroba występowała tylko na Covid-19, oraz lata, w których szczepionka przeciwko COVID z lat 2021 i 2022. Daje nam to wgląd w zmiany zdrowotne, jakich doświadczyli mieszkańcy Ontario po wprowadzeniu szczepionek przeciwko COVID, z których ponad 85% mieszkańców Ontario przyjęło dwie dawki do 30 marca 2022 r. Około pięćdziesiąt procent mieszkańców Ontario otrzymało trzecią dawkę przypominającą w tym samym terminie.

Dlatego dane odzwierciedlają bardzo dużą liczbę zaszczepionych populacji i skutki tych szczepień.

W tej analizie analizowane są dane uzyskane w wyniku wniosków o wolność informacji, powiązane z dziewięcioma kodami diagnostycznymi OHIP (tzw. kodami rozliczeniowymi):

W przypadku wszystkich tych kategorii rozrodczych liczba pacjentów, którym przyznano te kody diagnostyczne, wzrosła co najmniej dwukrotnie od 2020 r., kiedy szczepionki przeciwko Covid-19 nie były jeszcze dostępne, do lat 2021 i 2022, kiedy zdecydowana większość mieszkańców Ontario otrzymała co najmniej dwie dawki szczepionek przeciwko Covid-19.

Pracownicy służby zdrowia pracujący w placówkach ambulatoryjnych korzystają z kodów rozliczeniowych/diagnostycznych OHIP przy składaniu wniosków do Programu ubezpieczenia zdrowotnego Ontario. Ponieważ Kanada ma medycynę “uspołecznioną”, mieszkańcy muszą najpierw udać się do lekarza pierwszego kontaktu, aby otrzymać skierowanie do specjalisty. Roszczenia ubezpieczeniowe z tytułu tych wizyt pacjentów należy składać za pośrednictwem elektronicznego przelewu roszczeń medycznych w Ontario. Zatem, z nielicznymi wyjątkami, dane te przedstawiają wszystkie diagnozy mieszkańców Ontario dotyczące opieki zdrowotnej inne niż nagłe przypadki w latach 2015–2022.

Ustalenia dotyczące szkód reprodukcyjnych – lata 2021–2022 w porównaniu z rokiem 2020

Przeglądając dane dotyczące liczby pacjentów OHIP w latach 2015–2022, Amy Kelly stwierdziła, co następuje dla lat 2021–2022, czyli lat, w których mieszkańcy Ontario otrzymywali szczepionki przeciwko Covid-19. Kanadyjscy lekarze przydzieleni:

Kod OHIP 634 — Zapalenie jąder (zapalenie jąder)/zapalenie najądrza (zapalenie najądrza, zakrzywiona struktura w tylnej części jądra) — do 31 557 różnych pacjentów. To ponad dwukrotnie więcej niż liczba pacjentów, którzy otrzymali ten kod diagnostyczny w 2020 r. – tj. przed wprowadzeniem szczepionek.

Kod OHIP 606 — Niepłodność męska, Oligospermia (niska liczba plemników), Azoospermia (brak plemników w nasieniu) — dla 65 392 unikalnych pacjentów. Oznacza to, że ponad dwukrotnie więcej pacjentów otrzymało ten kod diagnostyczny w porównaniu z rokiem 2020, przed wprowadzeniem szczepionek.

Kod OHIP 614 — Ostre lub przewlekłe zapalenie jajowodu (infekcja powodująca zapalenie jajowodów), zapalenie jajników (zapalenie jajników) lub ropień, zapalenie miednicy mniejszej — dla 15 043 różnych pacjentów, czyli ponad dwukrotnie więcej unikalnych pacjentów niż otrzymało ten kod diagnostyczny w 2020 r., kiedy szczepionki nie były jeszcze dostępne.

Kod OHIP 626 – Zaburzenia miesiączkowania – dla 837 425 różnych pacjentek, czyli ponad 2,25 razy więcej niż liczba osób, które otrzymały ten kod diagnostyczny w roku 2020 poprzedzającym wprowadzenie szczepionek przeciwko CoVID.

Kod OHIP 627 – Menopauza, krwawienie pomenopauzalne – dla 387 741 unikalnych pacjentów, ponad 2,5 razy więcej niż kod 627 w 2020 r., zanim szczepionki przeciwko COVID były publicznie dostępne.

Kod OHIP 628 – Niepłodność – dla 224 900 różnych pacjentów, czyli prawie 2,3 razy więcej niż liczba pacjentów zakodowanych tym kodem diagnostycznym w 2020 r.

Kod OHIP 629 – Inne zaburzenia żeńskich narządów płciowych – dla 227 242 unikalnych pacjentów, czyli ponad 2,5 razy więcej niż ten kod został nadany pacjentom w 2020 r.

Kod OHIP 632 – Nieudana aborcja (czyli poronienie utracone lub samoistna aborcja; poronienie, w którym płód nie powstał lub już się nie rozwija, ale łożysko i tkanki embrionalne nadal znajdują się w macicy matki) – 30 430 różnym pacjentkom, ponad dwukrotnie więcej pacjentów przypisało ten kod w 2020 roku.

Kod OHIP 634 — Aborcja niekompletna, Aborcja całkowita (aborcja niepełna ma miejsce, gdy niektóre produkty zostają zatrzymane w macicy po poronieniu; aborcja całkowita ma miejsce, gdy produkty zapłodnienia miną i szyjka macicy zostanie zamknięta) – dla 44 929 unikalnych pacjentek, ponad w 2020 r. dwukrotnie więcej pacjentów, którzy otrzymali ten kod diagnostyczny przed szczepionką na Covid-19.

Odwet

27 kwietnia 2024 r. | Nr 17/2024 (669)
Odwet
mtodd
       Szanowni Państwo!
       Ktoś z prawicy proponował, żeby lewackie łachudry wyzywać co najmniej równie wulgarnie, jak one to czynią. Pomysł, moim zdaniem, poroniony. Wyzwiska bowiem, to ich broń, którą władają bezbłędnie od niemowlęcia i żadne obelgi nie są im straszne. Gdyby nawet urządzić igrzyska na wyzwiska, to co miałoby z nich wynikać?
       Przed podjęciem jakiejkolwiek walki trzeba sobie jasno określić cel. O co walczymy i co chcemy osiągnąć? Jeżeli jest nim przykładowo zatrzymanie deprawacji dzieci, to kto i dlaczego je deprawuje? Nikt z osób zdrowo myślących nie ma wątpliwości, że wiele fundacji zasilanych zagranicznymi pieniędzmi działa na naszą zgubę. Kim są ci ludzie, to wiadomo nie od dziś, bo wcale się z tym nie kryją. Jak sobie z nimi poradzić? Oto jest pytanie. Te organizacje są zbyt potężne, żeby pokonać je na otwartym polu.
       A może tu właśnie należałoby zastosować ich broń? Jaką? Podwójnego agenta. Wniknąć w ich struktury i podjąć krecią robotę. Praca nie przynosząca sławy, ale poczucie dobrze spełnionego obowiązku – owszem. Dla człowieka inteligentnego, udawanie pazernego głupka, pośród pazernych głupków, nie jest zadaniem zbyt trudnym, a mogącym przynieść pożytki wynikające z wewnętrznej destrukcji takiej organizacji.
       Sianie chaosu w „tym kraju”, to wszakże wyzwanie dla „prawdziwego Europejczyka polskiego pochodzenia”. Skorzystajmy z ich doświadczeń i przenieśmy na ich podwórko. Ta ich broń mogłaby okazać się obosieczna. A wcielenie się w rolę podwójnego agenta atrakcją samą w sobie.
Z pozdrowieniami
Małgorzata Todd

Prof. Leszek Marks, geolog, jasno: Wpływ człowieka na klimat – niewielki!

wgospodarce.pl/naukowcy-jasno-wplyw-czlowieka-na-klimat-niewielki

Szukam z uporem oryginalnego artykułu Profesora Leszka Marksa. Ci – to ochrzcili Go anonimowo: “Naukowcy”. MD

======================================

Zdjęcie ilustracyjne / autor: fot. Pixabay
Zdjęcie ilustracyjne / autor: fot. Pixabay

Naukowcy jasno: Wpływ człowieka na klimat – niewielki!

Ocieplenie klimatu osiągnie maksimum prawdopodobnie pod koniec tego stulecia, po nim rozpocznie się kolejne ochłodzenie – prognozuje Państwowy Instytut Geologiczny (PIG). Zdaniem ekspertów temperatura na Ziemi jest obecnie niższa niż w maksimach poprzednich ociepleń np. w średniowieczu.

„Wpływ zwiększonej emisji gazów cieplarnianych (na klimat – PAP), przede wszystkim wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka jest znacznie przeszacowany, ponieważ nie uwzględnia się roli równolegle postępującego ocieplenia spowodowanego przez czynniki naturalne” – ocenił w informacji przekazanej PAP Państwowy Instytut Geologiczny – Instytut Badawczy z okazji Dnia Ziemi, przypadającego 22 kwietnia.

Historia klimatu

Zdaniem naukowców PIG znajomość historii klimatu i zmian środowiska w holocenie, czyli w epoce geologicznej obejmującej ostatnie 11 700 lat, pozwala na „racjonalne prognozowanie trendu naturalnych zmian klimatu na Ziemi i ich skutków”.

Współczesne ocieplenie osiągnie swoje maksimum prawdopodobnie pod koniec bieżącego stulecia, po czym rozpocznie się kolejne ochłodzenie. Cieplejsza woda powierzchni oceanów stymuluje zwiększenie parowania, a to spowoduje zwiększenie zachmurzenia i większe opady na sąsiednich obszarach lądowych.

Zwrócili uwagę, że Ziemia i jej atmosfera zostały ukształtowane przez czynniki naturalne. „Część z nich działała bardzo słabo, ale przez miliony lat, więc ostatecznie ich wpływ zaznaczył się bardzo wyraźnie” – wskazali eksperci.

Zdaniem naukowców przyszłe zmiany klimatu i ich skutki można prognozować przez porównanie z rekonstrukcjami dla przeszłości.

Wynika z nich jednoznacznie, że współczesny trend ocieplenia jest związany z okresem przejściowym od ochłodzenia małej epoki lodowej, która skończyła się w pierwszej połowie XIX wieku” – stwierdzili eksperci PIG. „Wzrost temperatury na Ziemi w tym czasie nie przekroczył 1 st. C, a więc temperatura jest obecnie wciąż niższa niż w maksimach poprzednich ociepleń takich jak średniowiecze, okres rzymski i epoka brązu.

W przeszłości zmiany klimatu zachodziły cyklicznie i miały różną skalę, co zależało od działania czynników ziemskich i pozaziemskich – podali. W holocenie, czyli obecnej epoce geologicznej, takich epizodów ciepłych i przedzielających je ochłodzeń było kilkanaście, a każde z nich trwało około 500-600 lat.

„Najcieplejsza część holocenu, czyli jego optimum klimatyczne występowało 8-5 tysięcy lat temu, kiedy średnia temperatura na Ziemi mogła być nawet o 3 – 3,5 st. C wyższa niż obecnie” – podkreślili.

Naukowcy zwrócili uwagę, że w okresie optimum termicznego holocenu lodowce w strefie umiarkowanej znacznie się zmniejszyły, a nawet uległy całkowitemu zanikowi – tak się stało między innymi w Górach Skandynawskich, Pirenejach i na Uralu.

Obszar wieloletniej zmarzliny, charakterystycznej dla obszarów występowania klimatu zimnego, był znacznie mniejszy niż obecnie.

Arktyce okres ciepły zaczął się kilka tysięcy lat wcześniej i w tym czasie temperatura powierzchni morza w rejonie Spitsbergenu była o 2-5 st. C wyższa niż obecnie, co sprzyjało szybkiemu topnieniu wciąż rozległych lądolodów: północnoamerykańskiego, grenlandzkiego i skandynawskiego, a wieloletnia pokrywa lodowa występowała prawdopodobnie jedynie w ograniczonej części Morza Arktycznego.

„Ciepły klimat w starszej części holocenu zdynamizował ciepłe prądy morskie, które docierały bliżej biegunów. Spowodowało to zwiększenie parowania wody w oceanach i dalszy zasięg monsunów letnich, szczególnie na półkuli północnej. Przykładowo deszcze monsunowe w północno-wschodniej Afryce występowały kilkaset kilometrów dalej na północ, a więc prawdopodobnie nawet w południowym Egipcie” – ocenili eksperci w informacji przekazanej PAP.

Wraz z większymi opadami w rejonie śródziemnomorskim – jak podali – na Saharze pojawiła się sawanna i dopiero postępujące w ostatnich 5000 lat ochłodzenie spowodowało, że została przekształcona w pustynię.

Według naukowców wpływ na klimat na Ziemi miały też zjawiska ekstremalne. „Trwały krótko, ale w ogromnym natężeniu i efekt ich działania był często katastrofalny dla życia na Ziemi” – zaznaczyli. Niektóre z nich miały zasięg lokalny lub co najwyżej regionalny, np. wybuchy wulkanów, powodzie i trzęsienia ziemi, ale były również takie o znaczeniu globalnym, jak wybuchy superwulkanów oraz uderzenia komety lub asteroidy, które w efekcie spowodowały drastyczne ochłodzenia, trwające tysiące lat – wyjaśnili eksperci.

Ich zdaniem katastrofalny wpływ na klimat na Ziemi mogłoby mieć masowe użycie broni jądrowej, ponieważ doprowadziłoby to „prawdopodobnie” do wieloletniej „zimy nuklearnej” i „rozległego skażenia terenu”.

Wpływ człowieka – niewielki

Według PIG w skali globalnej wpływ człowieka na klimat jest niewielki, ale może być istotny lokalnie. Eksperci przyznali, że działalność człowieka jest ograniczona głównie do powierzchni Ziemi, lecz wpływa również na jej atmosferę i sięga kilka kilometrów w głąb, także w oceanach. „Zmiany w sposobie użytkowania powierzchni Ziemi, np. wylesianie, uprawy rolne, zabudowa i nieracjonalna gospodarka wodna mają istotny wpływ na lokalne stepowienie i pustynnienie obszarów, szczególnie tych znajdujących się w pobliżu granicy stref klimatycznych” – wyjaśnili.

Instytut powołał się na dane Komisji Europejskiej, zgodnie z którymi 70 proc. gleb w UE „nie jest w dobrym stanie”. „Przedstawiona w listopadzie 2020 r. strategia glebowa UE do 2030 r. ma na celu rekultywację do 2050 r. zdegradowanych i zdewastowanych gleb w Europie, zwiększenie ich odporności i zapewnienie im odpowiedniej ochrony, tak aby do 2050 r. wszystkie ekosystemy glebowe były w stanie dobrym” – wskazali naukowcy.

Marsz obłąkańców ku zagładzie, czyli współczesna geopolityka Zachodu

Marsz obłąkańców ku zagładzie, czyli współczesna geopolityka Zachodu 

Coraz bardziej rozpaczliwe wysiłki Zachodu skierowane na utrzymanie za wszelką cenę globalnej dominacji w jednobiegunowym świecie, przynoszą rezultaty odwrotne od zamierzonych

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 27 drignacynowopolski@substack.com
 
 

W dobie powszechnej telefonii komórkowej, Internetu i dronów, każdy kto tylko autentycznie chce, może uzyskać dostęp do prawdziwego wizerunku tego co dzieje się w świecie.  Miliony Arabów na bieżąco oglądają niekończący się spektakl ludobójstwa kobiet i dzieci w Strefie Gazy. 

Na Ukrainie można obserwować proces metodycznego niszczenia sprzętu wojskowego, oraz infrastruktury przemysłowej i energetycznej kraju, przez rosyjskie siły powietrzne, analizować agonię ukraińskich żołnierzy, na których nawet w przypadku pojedynczych jednostek, nie żałują Rosjanie pocisków armatnich.

Bardziej dociekliwi mogą nawet zliczyć lawinowy przyrost cmentarzy i grobów ukraińskich żołnierzy poprzez porównywanie satelitarnych zdjęć z różnych okresów, choć obraz ten jest wysoce niepełny, gdyż większość swych zabitych Ukraina zasypuje w rowach i transzejach linii frontu, nie bawiąc się w kompromitujące ewakuacje i pogrzeby.

Prawdą jest. że obywatele Zachodu są zbyt bezmyślni i leniwi do podjęcia powyżej opisanych działań i z błogością zadawalają się lawiną nieustannego kłamstwa swoich mediów głównego nurtu, pogrążając się coraz bardziej w surrealistycznej bajce tworzonej dla nich przez agencje wywiadowcze i pracujących na ich potrzeby „dziennikarzy”.

Powyższy akapit nie dotyczy jednak całej reszty świata, czyli około trzech czwartych Ludzkości.  I w tym właśnie tkwi pięta achillesowa Zachodniego Imperium Kłamstwa.  W swoje monstrualne kłamstwa wieżą tylko oni sami i ich poddani.

Na oczach ¾ Ludzkości odbywa się spektakl upadku brutalnego globalnego hegemona, odsłaniając przy tym nie tylko całe jego zło, ale i ogromną słabość. 

„Zfinancjalizowana” zachodnia gospodarka dostarcza światu jedynie pustej waluty i to głównie w formie elektronicznej, usług bankowych i tandetnej rozrywki z Hollywood.

Taki stan gospodarczy w oczywisty sposób wpływa  na złą kondycję techniczną uzbrojenia NATO, a co za tym idzie niemożność konkurowania, nie tylko z Rosją, ale nawet Chinami, Iranem, a także Północną Koreą, która otrzymała od Rosji technologię hipersoniczną, czyli  know-how jaki cały zbiorowy Zachód nie jest w stanie osiągnąć.  Wbrew reklamowym kłamstwom, „renomowanie zachodnie uczelnie” nie są w stanie dostarczyć swym odbiorcom nic ponad nowe trendy w „teorii wielopłciowej” i „bankowości stosowanej”.   W przypadku rakiet hipersonicznych, których Zachód nie jest w stanie zneutralizować, potrzebna jest natomiast rzetelna wiedza z zakresu metaloznawstwa i awioniki!

Obłędny „zielony” (ekologiczny) komunizm staje się już egzystencjalnym zagrożeniem dla samego przetrwania całej Ludzkości, nie tylko Zachodu!  To też jest dobitnie widoczne w percepcji światowej populacji!

Wymowną, wręcz anegdotyczną, ilustracją upadku „wspaniałego Zachodu” stanowi niedawna wizyta w Chinach czołowych „polityków” USA i UE.

Od lat Zbiorowy Zachód w sposób arogancki i pogardliwy traktuje pozostałe trzy czwarte Ludzkości, wyzyskując, rabując i mordując w niezliczonych wojnach jej mieszkańców.

Traktowania takiego nie uniknęły nawet, gospodarczy potentat, Chiny, które są dodatkowo nieustannie straszone amerykańską interwencją militarną.  Taka historia stosunków nie zraża zachodnich oficjeli do wizyty w ChRL i  domagania się różnorakich koncesji. 

Amerykański sekretarz stanu Antony Blinken domaga się od Chin zmniejszenia produkcji przemysłowej w celu ograniczenia amerykańskiego deficytu.  W trakcie eleganckiego obiadu, którym grzeczni gospodarze go ugościli, powyższe wymagania zostały zbyte pogardliwym milczeniem.

Jeszcze bardziej uwłaczającego, choć formalnie grzecznego powitania doznał Kanclerz Federalny Niemiec Olaf Scholz.  Na lotnisku jakiegoś prowincjonalnego miasta, gdzie wylądował jego samolot, powitała Kanclerza jedynie vice burmistrz wspomnianej aglomeracji i nie było to przypadkowe.  Scholz tuż przed objęciem urzędu kanclerskiego, był burmistrzem jakiegoś niemieckiego miasteczka.  Chińscy gospodarze, wiedząc o tym, przygotowali mu przyjęcie godne jego rzeczywistej rangi. 

Najbardziej pogardliwie potraktowano miłościwie nam panującą, z nadania Rotszylda, Ursulę von der Leyen, którą chińscy gospodarze wysłali przez odprawę paszportową dla zwykłych podróżnych.  Argumentowali to tym, że dyplomatyczny paszport unijny naszej umiłowanej władczyni nie jest dokumentem państwowym, gdyż UE to nie jest państwo.  W związku z czym „miłościwa pani” odstała sobie w kolejce do odprawy paszportowej, czas jakiś. 

Takie zachowanie widzi i doskonale rozumie cały nie zachodni świat.  A Chińczycy mówią naszym władcom:

Jesteście nikim i niczym.  Jesteście marionetkami w rękach waszych mocodawców.  Jesteście bezmyślnymi zerami, które są tak dokuczliwe jak natrętna mucha, ale ze względu na naszą tradycyjną gościnność, potraktowaliśmy was lepiej niż na to zasługujecie!

Powyższe przesłanie słyszy trzy czwarte Ludzkości i wyciąga z tego odpowiednie wnioski, szkoda że nie dociera ono do obywateli III RP!

A oto, jak różne łachudry – propagandyści KŁAMIĄ i zastaraszają naukowców i zwykłych ludzi nt. “klimatu”. Niejaki Rożek i klimatolożka są w rozpaczy.

Państwowy instytut podważył wpływ człowieka na globalne ocieplenie. Teraz przeprasza

[To nie cenzura nauki, o nie!! Tekst zniknął ze strony Polskiej Agencji Prasowej.

Pomóżcie mi go znaleźć !~! MD]

===============================

https://www.gazetaprawna.pl/wiadomosci/kraj/artykuly/9493445,polscy-naukowcy-globalne-ocieplenie-minie-klimat-sie-wychlodzi-aktu.html

Państwowy Instytut Geologiczny podał w poniedziałek informację, że wpływ człowieka na klimat jest “przeszacowany”, a w następnym stuleciu planeta zacznie się ochładzać. Po krytyce instytucja przeprosiła za podanie “sprzecznych z ustaleniami nauki” informacji, będących “spekulacją naukową autora tekstu”. – Przez ten tekst podważanie wyników badań o zmianach klimatu pogłębi się – grzmi popularyzator nauki Tomasz Rożek. [Sic!! Takie ZERO -i grzmi!! M.Dakowski]

Państwowy Instytut Geologiczny – Polski Instytut Badawczy (PIG-PIB) w przesłanym w poniedziałek (22 kwietnia) Polskiej Agencji Prasowej tekście podał informację, że “współczesne ocieplenie osiągnie swoje maksimum prawdopodobnie pod koniec bieżącego stulecia, po czym rozpocznie się kolejne ochłodzenie”.

Państwowy Instytut Geologiczny pisze o ociepleniu klimatu

“Wpływ zwiększonej emisji gazów cieplarnianych (na klimat – przyp. red.), przede wszystkim wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka jest znacznie przeszacowany, ponieważ nie uwzględnia się roli równolegle postępującego ocieplenia spowodowanego przez czynniki naturalne” – przekonywał w informacji przekazanej PAP z okazji Dnia Ziemi Państwowy Instytut Geologiczny.

Autor tekstu zwrócił uwagę, że Ziemia i jej atmosfera zostały ukształtowane przez czynniki naturalne, a zmiany klimatu można prognozować na podstawie zachodzenia takich procesów w przeszłości – w tym z dotychczasowych epizodów ciepłych i przedzielających je ochłodzeń w obecnej epoce geologicznej.

Publikację podało dalej wiele mediów – w tym poważnych i dużych tytułów prasowych. Podawane dalej twierdzenia PIG-PIB wzbudziły kontrowersje. Zareagował na nie między innymi profesor Witold Szczuciński, geolog z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

“Jeżeli to odkrycie poparte rzetelnymi badaniami to gratuluję – powinien się znaleźć w najlepszych światowych czasopismach naukowych (nie znalazłem tam takiej pracy), jeżeli zaś luźna opinia kogoś w Państwa instytucji to znacząco podważa wiarygodność Państwa i wyrządza bardzo wiele złego dla nauki i postrzegania geologii w Polsce w szczególności” – napisał naukowiec pod jednym z wpisów na stronie PIG-PIB na Facebooku.

Przeprosiny za “spekulacje naukowe”

We wtorek tekst zniknął ze strony Polskiej Agencji Prasowej, a na stronie PIG-PIB opublikowano oświadczenie: “Państwowy Instytut Geologiczny – PIB w pełni zgadza się z ustaleniami naukowymi dotyczącymi wpływu działalności człowieka na klimat Ziemi. Destrukcyjny wpływ emisji związanych ze spalaniem paliw kopalnych jest oczywisty. W materiale pragnęliśmy natomiast pokazać, że nie jest to jedyny czynnik wpływający na klimat – także naturalne procesy zachodzące na Ziemi odgrywają swoją rolę”.

“Niestety, nieprecyzyjna informacja i użyte argumenty wypaczyły intencję przekazu. Publikacja materiału w tej formie nie powinna mieć miejsca, zawiódł system weryfikacji treści w Instytucie, za co serdecznie przepraszamy” – czytamy w oświadczeniu. Władze instytucji wyjaśniły, że twierdzenia zawarte w komunikacie były “spekulacją naukową autora tekstu”, w dodatku są niepotwierdzone, a nawet stoją “w sprzeczności z dotychczasowymi ustaleniami nauki”.

Zaznaczono, że autorem tekstu jest prof. Leszek Marks, specjalista w zakresie badań nad czwartorzędem, a przygotowany przez niego materiał “nie jest oficjalnym stanowiskiem Państwowego Instytutu Geologicznego”.

“Przepraszamy, że nasze działania mogły wprowadzać opinię publiczną w błąd w kwestii wpływu emisji gazów cieplarnianych przez ludzi na klimat” – zakończyły komunikat władze instytucji.

“Przez ten tekst podważanie wyników badań o zmianach klimatu pogłębi się”

To jest instytut naukowy. To są naukowcy. Na ich stronie czytam rzeczy, które przewracają do góry nogami wszystko, co wiem. Oczekiwałbym więc, że podzielą się dowodami. Nie wiem, jak nazwać ten tekst. List? Felieton? Komentarz? Nawet nieoficjalny i popularyzatorski materiał powinien mieć źródła. Nie wyobrażam sobie, bym mógł opublikować film na moim wideoblogu bez podania w nim źródeł, na których buduję swoją wiedzę – komentuje w rozmowie z tvn24.pl Tomasz Rożek, dziennikarz naukowy, twórca wideobloga “Nauka. To lubię” i fundacji o tej samej nazwie.

Rożek podkreśla, że “naukowiec powinien bazować na faktach”. – Nie znam publikacji naukowej, już nie mówiąc o metaanalizach zbiorów publikacji, które uzasadniałyby takie zdanie. Ono ma rangę taką jak stwierdzenie, że cząstka może poruszać się szybciej od światła. Być może tak jest, co prawda przeczy to wielu rzeczom, które odkryliśmy, ale nie jest to niemożliwe. Na to jednak trzeba mieć dowody. W nauce nie ma dogmatów. Zdarzało się, że nawet najbardziej ugruntowana wiedza była wywracana do góry nogami, ale to musi być poprzedzone pokazaniem dowodów – zaznacza.

We wtorek temat podchwyciły nie tylko duże media, ale również siejące fake newsy konta na portalu X (dawniej Twitter). Niektórzy użytkownicy sugerują, że PIG-PIB publikował… niewygodną prawdę.

[Ależ oczywiście!! M. Dakowski, prof.zw, dr hab. ]

– Mleko się wylało. Przez ten tekst podważanie wyników badań o zmianach klimatu pogłębi się. Pod każdym kolejnym materiałem popularnonaukowym w komentarzach będą się pojawiać linki do tego tekstu i innych twórczych interpretacji PIG – kwituje gorzko Tomasz Rożek. [Aco za ch…złamany , panie Rożek, wyciąłz internetu tekst oryginalny?” MD]

Dziennikarz zauważa, że to nie pierwszy raz, gdy Państwowy Instytut Geologiczny publikuje niepotwierdzone naukowo teorie. W 2015 roku w innym artykule prof. Marksa pojawiły się – jak przekonywał m.in. fizyk atmosfery, profesor nauk o ziemi Szymon Malinowski z PAN – “poważne błędy i przeinaczenia”. “Prof. Leszek Marks od dawna kultywuje tradycję zaprzeczania zmianie klimatu i pielęgnowania mitów klimatycznych” – ocenił Malinowski wraz z innymi autorami artykułu na portalu naukaoklimacie.pl.

Klimatolog: tempo wzrostu temperatury Ziemi jest niespotykane w historii

Pytana o twierdzenia zamieszczone w oryginalnym tekście PIG-PIB prof. Anita Bokwa, klimatolożka z Uniwersytetu Jagiellońskiego, odpowiada, że “pojawiają się różne opinie dotyczące przyczyn ocieplania się klimatu, ale biorąc pod uwagę współczesną wiedzę klimatologiczną, jako źródło wiarygodnych informacje można polecić raporty IPCC, przygotowywane przez ogromny sztab naukowców”.

IPCC to powołany przez ONZ Międzyrządowy Zespół ds. Zmian Klimatu. Z ubiegłorocznego raportu tej grupy dowiadujemy się, że największym zagrożeniem dla działań na rzecz zmian klimatu jest ciągłe uzależnienie świata od spalania paliw kopalnych, które nadal stanowią ponad 80 procent światowej energii i 75 procent spowodowanych przez człowieka zanieczyszczeń podgrzewających planetę. – Ludzkość stąpa po cienkim lodzie i ten lód szybko topnieje – alarmował w marcu 2023 roku sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres.

– Według licznych badań, prezentowanych w tych raportach, bez udziału człowieka nie da się wytłumaczyć obserwowanego wzrostu średniej globalnej temperatury – uzupełnia prof. Bokwa.

Klimatolożka podkreśla, że “obecnie tempo wzrostu temperatury Ziemi jest niespotykane w historii”. – Nie wiemy, czy nie nadejdzie sytuacja, w której procesy przyrodnicze znane nam z przeszłości będą przebiegać zupełnie inaczej. Człowiek już dokonał zmiany składu chemicznego atmosfery poprzez emisję dużych ilości gazów cieplarnianych i proces ten nadal postępuje, przekładając się na zmiany procesów fizycznych w atmosferze – komentuje ekspertka z UJ.

– Nawet jeśli ktoś nie wierzy w to, że emitowane przez człowieka gazy cieplarniane są główną przyczyną ocieplania się klimatu, to ograniczenie ich emisji wiąże się ze zmniejszeniem spalania paliw kopalnych, a co za tym idzie ze zmniejszeniem produkcji energii, do którego i tak powinniśmy dążyć przede wszystkim przez zmniejszenie nadmiernej, zbędnej konsumpcji. Ponadto mniejsze spalanie paliw kopalnych to zmniejszenie emisji substancji, które nas trują, takich jak pyły przyczyniające się do powstania smogu – dodaje prof. Anita Bokwa.

====================================

Fascynujące, jak dużo ludzi, z tytulami, może tak jawnie kłamać. MD

Polscy naukowcy: Globalne ocieplenie minie. Klimat się wychłodzi

Polscy naukowcy: Globalne ocieplenie minie. Klimat się wychłodzi

======================

Mało który tekst wywołał taką wściekłość. 

Za taki artykuł różni naukawi goryle zatrzęśli się z oburzenia. Nie mogę znaleźć oryginału z PIG-u, proszę mi przesłać. Na razie omówienie. Ludzie z PIG-u pisza oczywistą prawdę ! Nie wytrzymali kłamsw IPCC &Co.

PIG-owi zagrożono obcięciem funduszy, więc odszczekał. Spod stołu. Dodane po paru dnaich: To nie jacyś anonimowi “naukowcy”, lecz ptof. Leszek Marks, geolog. Mirosław Dakowski]

================================

oprac. Piotr Celej 22 kwietnia 2024, gazetaprawna

Ocieplenie klimatu osiągnie maksimum prawdopodobnie pod koniec tego stulecia, po nim rozpocznie się kolejne ochłodzenie – prognozuje Państwowy Instytut Geologiczny (PIG). Zdaniem ekspertów temperatura na Ziemi jest obecnie niższa niż w maksimach poprzednich ociepleń np. w średniowieczu.

Państwowy Instytut Geologiczny – Instytut Badawczy wydał oświadczenie, iż poniższy artykuł nie jest stanowiskiem całego instytutu. Sprostowanie informacji można przeczytać w artykule poniżej.

Jaka rola człowieka w zmianach klimatu?

“Wpływ zwiększonej emisji gazów cieplarnianych (na klimat – PAP), przede wszystkim wskutek spalania paliw kopalnych przez człowieka jest znacznie przeszacowany, ponieważ nie uwzględnia się roli równolegle postępującego ocieplenia spowodowanego przez czynniki naturalne” – ocenił w informacji przekazanej PAP Państwowy Instytut Geologiczny – Instytut Badawczy z okazji Dnia Ziemi, przypadającego 22 kwietnia.

Zdaniem naukowców PIG znajomość historii klimatu i zmian środowiska w holocenie, czyli w epoce geologicznej obejmującej ostatnie 11 700 lat, pozwala na “racjonalne prognozowanie trendu naturalnych zmian klimatu na Ziemi i ich skutków”.

“Współczesne ocieplenie osiągnie swoje maksimum prawdopodobnie pod koniec bieżącego stulecia, po czym rozpocznie się kolejne ochłodzenie. Cieplejsza woda powierzchni oceanów stymuluje zwiększenie parowania, a to spowoduje zwiększenie zachmurzenia i większe opady na sąsiednich obszarach lądowych” – przewidują naukowcy.

Co ze zmianami klimatycznymi?

Zwrócili uwagę, że Ziemia i jej atmosfera zostały ukształtowane przez czynniki naturalne. “Część z nich działała bardzo słabo, ale przez miliony lat, więc ostatecznie ich wpływ zaznaczył się bardzo wyraźnie” – wskazali eksperci.

Zdaniem naukowców przyszłe zmiany klimatu i ich skutki można prognozować przez porównanie z rekonstrukcjami dla przeszłości. “Wynika z nich jednoznacznie, że współczesny trend ocieplenia jest związany z okresem przejściowym od ochłodzenia małej epoki lodowej, która skończyła się w pierwszej połowie XIX wieku” – stwierdzili eksperci PIG. “Wzrost temperatury na Ziemi w tym czasie nie przekroczył 1 st. C, a więc temperatura jest obecnie wciąż niższa niż w maksimach poprzednich ociepleń takich jak średniowiecze, okres rzymski i epoka brązu” – zwrócili uwagę.

Zmiany klimatu w holocenie i ich skala

W przeszłości zmiany klimatu zachodziły cyklicznie i miały różną skalę, co zależało od działania czynników ziemskich i pozaziemskich – podali. W holocenie, czyli obecnej epoce geologicznej, takich epizodów ciepłych i przedzielających je ochłodzeń było kilkanaście, a każde z nich trwało około 500-600 lat.

“Najcieplejsza część holocenu, czyli jego optimum klimatyczne występowało 8-5 tysięcy lat temu, kiedy średnia temperatura na Ziemi mogła być nawet o 3 – 3,5 st. C wyższa niż obecnie” – podkreślili.

Naukowcy zwrócili uwagę, że w okresie optimum termicznego holocenu lodowce w strefie umiarkowanej znacznie się zmniejszyły, a nawet uległy całkowitemu zanikowi – tak się stało między innymi w Górach Skandynawskich, Pirenejach i na Uralu. “Obszar wieloletniej zmarzliny, charakterystycznej dla obszarów występowania klimatu zimnego, był znacznie mniejszy niż obecnie” – dodali.

W Arktyce okres ciepły zaczął się kilka tysięcy lat wcześniej i w tym czasie temperatura powierzchni morza w rejonie Spitsbergenu była o 2-5 st. C wyższa niż obecnie, co sprzyjało szybkiemu topnieniu wciąż rozległych lądolodów: północnoamerykańskiego, grenlandzkiego i skandynawskiego, a wieloletnia pokrywa lodowa występowała prawdopodobnie jedynie w ograniczonej części Morza Arktycznego.

Dynamika klimatu w przeszłości i jej efekty na prądy morskie i monsuny

“Ciepły klimat w starszej części holocenu zdynamizował ciepłe prądy morskie, które docierały bliżej biegunów. Spowodowało to zwiększenie parowania wody w oceanach i dalszy zasięg monsunów letnich, szczególnie na półkuli północnej. Przykładowo deszcze monsunowe w północno-wschodniej Afryce występowały kilkaset kilometrów dalej na północ, a więc prawdopodobnie nawet w południowym Egipcie” – ocenili eksperci w informacji przekazanej PAP.

Wraz z większymi opadami w rejonie śródziemnomorskim – jak podali – na Saharze pojawiła się sawanna i dopiero postępujące w ostatnich 5000 lat ochłodzenie spowodowało, że została przekształcona w pustynię.

Rola zjawisk ekstremalnych i katastrof w historii zmian klimatu

Według naukowców wpływ na klimat na Ziemi miały też zjawiska ekstremalne. “Trwały krótko, ale w ogromnym natężeniu i efekt ich działania był często katastrofalny dla życia na Ziemi” – zaznaczyli. Niektóre z nich miały zasięg lokalny lub co najwyżej regionalny, np. wybuchy wulkanów, powodzie i trzęsienia ziemi, ale były również takie o znaczeniu globalnym, jak wybuchy superwulkanów oraz uderzenia komety lub asteroidy, które w efekcie spowodowały drastyczne ochłodzenia, trwające tysiące lat – wyjaśnili eksperci.

Ich zdaniem katastrofalny wpływ na klimat na Ziemi mogłoby mieć masowe użycie broni jądrowej, ponieważ doprowadziłoby to “prawdopodobnie” do wieloletniej “zimy nuklearnej” i “rozległego skażenia terenu”.

Wpływ działalności człowieka na klimat zdaniem naukowców Państwowego Instytutu Geologicznego

Według PIG w skali globalnej wpływ człowieka na klimat jest niewielki, ale może być istotny lokalnie. Eksperci przyznali, że działalność człowieka jest ograniczona głównie do powierzchni Ziemi, lecz wpływa również na jej atmosferę i sięga kilka kilometrów w głąb, także w oceanach. “Zmiany w sposobie użytkowania powierzchni Ziemi, np. wylesianie, uprawy rolne, zabudowa i nieracjonalna gospodarka wodna mają istotny wpływ na lokalne stepowienie i pustynnienie obszarów, szczególnie tych znajdujących się w pobliżu granicy stref klimatycznych” – wyjaśnili.

Instytut powołał się na dane Komisji Europejskiej, zgodnie z którymi 70 proc. gleb w UE “nie jest w dobrym stanie”. “Przedstawiona w listopadzie 2020 r. strategia glebowa UE do 2030 r. ma na celu rekultywację do 2050 r. zdegradowanych i zdewastowanych gleb w Europie, zwiększenie ich odporności i zapewnienie im odpowiedniej ochrony, tak aby do 2050 r. wszystkie ekosystemy glebowe były w stanie dobrym” – wskazali naukowcy.

Zanieczyszczenie środowiska naturalnego w Polsce

Zwrócili też uwagę, że wbrew powszechnym opiniom, Polska nie jest krajem “katastrofalnie zanieczyszczonym”. “Przeglądowe badania geochemiczne wykazały jednak przekroczenia dopuszczalnych zawartości substancji szkodliwych w glebach, wodach i osadach wodnych w niektórych rejonach kraju” – zaznaczyli. Przypomnieli, że ostatnia ocena stanu wód podziemnych w Polsce, oparta o dane z roku 2022 wykazała, że stan chemiczny wód podziemnych jest dobry na obszarze 95 proc. powierzchni kraju. “Tylko na terytorium 5 proc. powierzchni kraju jakość wód jest antropogenicznie zmieniona i jej wykorzystanie na cele komunalne może być ograniczone” – dodali. (PAP)

Autor: Anna Bytniewska

Rząd przydzielił Polakom dawki jodu. Można budować elektrownię jądrową. Negocjacje narciarza [od respiratorów] z Chinami o zakup prześcieradeł do pełzania w kierunku cmentarza – w toku.

Rząd przydzielił Polakom dawki stabilnego jodu. Można budować elektrownię jądrową. Dawka na głowę zależna od wieku

——————————

[Negocjacje narciarza z Chinami o zakup prześcieradeł do pełzania w kierunku cmentarza – w toku. Łukasz Szumowski gwarancja powodzenia. MD]

Tomasz Król dziennik.pl/,rzad-przydzielil-polakom-dawki-jodu-mozna-budowac-elektrownie-jadrowa

==========================

Jod chroni (trochę) tylko tarczycę. Od innych promieniowań NIC NIE CHRONI. A tych innych jest 99.9% MD]

===========================

Rząd przydzielił Polakom dawki stabilnego jodu. Można budować elektrownię jądrową. Jaka dawka na głowę?

Po wybudowaniu elektrowni jądrowej zostanie ustanowienia strefa wewnętrzna – jej mieszkańcy (w przypadku wystąpienia zdarzenia radiacyjnego skutkującego uwolnieniem substancji promieniotwórczych do środowiska), otrzymają dawki stabilnego jodu.

Rząd opracowuje rozporządzenie w tej sprawie. Znaczenie będzie miało dopiero po wybudowaniu elektrowni jądrowej.

ile wynosi dawka stabilnego jodu (jodku potasu)

Pojedyncza dawka stabilnego jodu chroni przed wystawieniem na działanie radioaktywnego jodu przez maksymalnie 24 godziny i w większości przypadków podanie jednej dawki jest wystarczające. Jednak w przypadku długotrwałego (ponad 24 godziny) lub wielokrotnego narażenia czy przyjmowania skażonej żywności i wody pitnej, gdy ewakuacja nie jest możliwa, konieczne może być powtórne podanie preparatu. WHO zastrzega, że noworodki, kobiety w ciąży i karmiące piersią oraz osoby powyżej 60. roku życia nie powinny otrzymywać powtórnej dawki jodu. Biorąc pod uwagę zmianę przynależności wymienionych osób do określonych wyżej grup w ciągu kilkuletniego okresu trwałości preparatu, należy zauważyć, że w przypadku wszystkich innych członków populacji, poza osobami powyżej 60. roku życia, należy wyposażyć ludność strefy wewnętrznej w dwie dawki
preparatu w celu profilaktycznego blokowania tarczycy.

[—- Dalej – wyrabia wierszówkę…]

O pieniądzu…

Pieniądz

[Na blog, czy portal pana Liźniewicza natknąłem się przypadkiem, czegoś szukając. Publikuję kilka z jego doskonałych, głębokich artykułów. Ale oczywiście nie mogę i nie chcę skopiować całego portalu. Odsyłam jednak do niego moich co bardziej wnikliwych czytelników. Mirosław Dakowski]

=======================================

bb-i.blog/pieniadz

Wiesław Liźniewicz 18 Comments

Ostatnio jeden z komentujących podesłał mi link do książki Bogowie Edenu Williama Bramley’a. Jest w niej mowa o tym, jak różne bractwa i tajne stowarzyszenia wpływały na bieg dziejów. Sugeruje on również, w oparciu o przytaczane dowody, że ci Nadzorcy, jak ich nazywa, wykonują polecenia istot pozaziemskich. Jestem w trakcie lektury tej książki, ale z ciekawości zajrzałem do rozdziału o pieniądzach, bo uważam je za diabelski wynalazek. Może nie tyle same pieniądze, co inflację, która jest narzędziem do okradania ludzi z ich pracy. Bramley m.in. tak pisał:

„Opisany wyżej inflacyjny papierowy pieniądz stał się nową „wiedzą” wprowadzoną przez rewolucjonistów spod znaku Bractwa. Najwcześniejsza wersja tego systemu została wprowadzona w Holandii w roku 1609, kiedy to Holendrzy i Hiszpanie zawarli rozejm kończący Wojnę Osiemdziesięcioletnią. W wyniku rozejmu utworzono niepodległą Republikę Holenderską i jeszcze w tym samym roku założono oficjalnie Bank Amsterdamski.

Będąc prywatną własnością rozwinął on działalność opartą na wyżej opisanym systemie inflacyjnego pieniądza papierowego. Kierowała nim grupa finansistów, którzy połączyli swoje zasoby metali szlachetnych w celu stworzenia podstawowych aktywów banku. Na mocy wcześniej zawartego porozumienia z holenderskim rządem bank ten pomógł siłom holenderskim w zakończeniu wojny z Hiszpanią poprzez puszczenie w obieg czterokrotnie większej ilości pieniędzy niż wartość jego podstawowych aktywów. Dzięki tym „skredytowanym w 3/4 niczym” pieniądzom holenderskie magistraty mogły finansować konflikt. W tym miejscu ujawnia się główny celu tworzenia inflacyjnego pieniądza papierowego, którym jest umożliwienie narodom prowadzenia wojen i ich przedłużania. Ponadto utrudnia on ludziom wysiłki związane z utrzymaniem własnej egzystencji w warunkach nowoczesnej ekonomii z powodu masowego zadłużenia i pasożytniczego przejmowania dóbr wywoływanego przez ten system. Co więcej, stała inflacja zmniejsza wartość pieniędzy znajdujących się w posiadaniu ludzi, dzięki czemu wartość zgromadzonych przez nich dóbr stopniowo maleje. Dzięki systemowi papierowego pieniądza cele Nadzorców wyrażone w opowieściach o Raju i Wieży Babel zostały znacznie rozszerzone.”

Jednak inflacja pojawiła się znacznie wcześniej. Paul Herrmann w książce Siódma minęła ósma przemija (PIW, 1967) pisze:

„Wreszcie następuje to, co musi nastąpić, gdy wydaje się więcej niż się zarabia: bankructwo państwa. Doszło do tego około roku 300 po Chr., za panowania cesarza Dioklecjana. Człowiek prywatny ogłasza w takich razach upadłość, państwo radzi sobie w inny sposób. Skreśla swe zobowiązania przez rozpętanie inflacji. Tak właśnie zrobił Dioklecjan.

Posiadamy rozpaczliwe relacje ojców, których ciężko zarobione oszczędności, mające zapewnić egzystencję żonie i dzieciom, znikły niby dym na wietrze. Czytamy pełne zdumienia opisy, że kura, która niedawno kosztowała kilka drachm, podskoczyła nagle w cenie do trzydziestu tysięcy drachm, że na dom, który w 267 roku po Chr. był oszacowany na dwa tysiące drachm, można w 307 roku po Chr. uzyskać hipotekę w wysokości 3 800 000 drachm, itd. I podobnie jak Niemcy w miliardach marek, tak ludzie z okresu Dioklecjana liczyli w tysiącach i miliardach drachm.”

Jak widać, nie tylko papierowy pieniądz może być źródłem inflacji. Ci, którzy analizują temat pieniądza, nie stawiają jednak podstawowego pytania: kto go wymyślił? Stwierdzają tylko, że w pewnym momencie rozwój gospodarczy wymusił jego powstanie i w zasadzie do tego się ograniczają. Nawet Willem Middelkoop w książce Wielki reset; Walki ze złotem i koniec systemu finansowego (Zysk i S-ka Wydawnictwo, 2016) ogranicza się do stwierdzenia:

„Od 700 roku przed Chrystusem ludzie z niemal wszystkich kultur – Majowie, Inkowie, Egipcjanie, Grecy, Rzymianie, Bizantyjczycy, Osmanowie i Arabowie – uważali złoto i srebro za cenne środki wymiany. Z powodu ich szczególnych własności, czyli rzadkości i atrakcyjności, te cenne kruszce na tysiące lat ukształtowały podstawę systemów pieniężnych na całym świecie.”

Dlaczego dalej nie poszedł tym tropem? Jak to się stało, że w tym samym czasie prawie wszystkie kultury uznały oba metale za wygodny środek wymiany? Może było tak, że to ktoś odgórnie podjął taką decyzję. W takim wypadku wypadałoby sobie zadać kolejne pytanie: kto? Być może jest ono zbyt niebezpieczne. Pozostają więc domysły i próba wyciągnięcia wniosków z tych informacji, którymi dysponujemy.

W tym miejscu ujawnia się główny celu tworzenia inflacyjnego pieniądza papierowego, którym jest umożliwienie narodom prowadzenia wojen i ich przedłużania. Tak pisze William Bramley. Czy rzeczywiście tak jest, że do prowadzenia wojen niezbędny jest pieniądz inflacyjny. Gdy się spojrzy na hiperinflację w Niemczech w 1923 roku i na Węgrzech w 1946 roku, to łatwo zauważyć, że powstały one po wojnach. W Polsce była wielka inflacja po stanie wojennym w 1982 roku. Natomiast inflacja z lat 1989 i 1990 nie powstała po wojnie. Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że inflacja czy hiperinflacja nie pojawia się w czasie wojny. Dowodu nie trzeba daleko szukać. Mamy wojnę na Ukrainie, w którą zaangażowana jest Polska i na potęgę się zadłuża, a złotówka ma się dobrze. [Tu bym zaoponował: Od ćwieerćwiecza inflacja policzona to ok. 46%. Odczuwamy to? To jest przyslowiowe gotowanie żaby. MD]

Jest to nawet logiczne, bo kto chciałby walczyć za pieniądze nic nie warte. Jakkolwiek paradoksalnie by to zabrzmiało, to wojny wymagają stabilnej sytuacji gospodarczej i finansowej. Dopiero po ich zakończeniu można dokonywać eksperymentów.

Bardzo wysoka inflacja czy hiperinflacja pojawia się wtedy, gdy masowo drukowany czy kreowany elektronicznie pieniądz, trafia do rąk mas. Gdy trafia tylko w określone miejsca, tak jak to jest w wypadku firm związanych z przemysłem zbrojeniowym, to jej nie ma. Tak jest obecnie. Wszystko więc zależy od tych, którzy te mechanizmy uruchamiają. Oni mogą wszystko. Mogą skierować strumień pustego pieniądza do wybranych odbiorców, albo mogą rozdać go wszystkim. Nic tu nie dzieje się przypadkiem i nie są to procesy, które dokonują się niezależnie od woli ludzi, a może raczej tych, którzy podporządkowali ich sobie.

==========================

W blogu Pieniądze pisałem:

„Żydzi rządzą pieniądzem od bardzo dawna, ale przed nimi byli Fenicjanie i to prawdopodobnie od nich wiele się nauczyli. Wmówili wszystkim, że rozwój może następować, gdy na rynku jest coraz więcej pieniędzy, a kredyt musi być oprocentowany. A dlaczego nie może być rozwoju, gdy ilość pieniądza jest stała? Gdy ilość pieniądza jest stała, a następuje rozwój, czyli pojawia się na rynku więcej dóbr i usług, to pieniądz zyskuje na wartości. Zysk oszczędzającego polegałby nie na dopisaniu mu odsetek, tylko na tym, że po jakimś czasie za te same pieniądze mógłby nabyć więcej dóbr i usług. Ryzyko kredytobiorcy polegałoby na tym, że w momencie spłaty kredytu ta sama nominalnie ilość pieniędzy miałaby znacznie większą moc nabywczą niż w momencie jego zaciągnięcia. Rola banku sprowadzałaby się do pośrednictwa pomiędzy oszczędzającymi, a kredytobiorcami. I mógłby on tylko pożyczyć pieniądze tych, którzy je tam wcześniej zdeponowali. Nie byłoby żadnej giełdy, żadnych funduszy inwestycyjnych i temu podobnych wynalazków. Po co? Pieniądz zyskiwałby na wartości w miarę rozwoju i upływu czasu. Wszystko byłoby odwrotnie niż teraz. A czy w takiej sytuacji możliwe byłyby jakieś wojny i konflikty zbrojne?”

W powyższym cytacie wspomniałem o giełdzie, to może warto poznać mechanizm jej działania. W sposób bardzo prosty i obrazowy opisał to Bolesław Prus w powieści Emancypantki (PIW, 1957):

„Niech pani wyobrazi sobie, że mój pryncypał, dzięki stosunkom z zagranicą, no i telegramom, na kilkanaście albo i na kilkadziesiąt godzin wcześniej niźli reszta śmiertelników wie o spadaniu lub wznoszeniu się rozmaitych wartości pieniężnych. To pozwala mu kupować z zyskiem jedne papiery i sprzedawać z zyskiem, a przynajmniej bez straty, inne rozmaitym biedakom czy naiwnym, którzy nie otrzymują depesz z zagranicy.

Niech pani doda, że w specjalnej kancelarii mego pryncypała roją się jak muchy w jatce: lichwiarze, kupcy zbożowi, leśni, okowiciani, cukrowi i mnóstwo niewyraźnych figur, między którymi nie brak nawet pana Zgierskiego. Wszyscy ci ludzie działający niby to samoistnie i na własny rachunek są tylko agentami naszego banku. Tam dostają instrukcje, według których kupują i sprzedają zboże, wełnę, domy, place, sumy spadkowe – wszystko, co pani chce. Nie zdziwiłbym się, gdyby w naszym biurze sprzedawano nawet kobiety do tureckich haremów albo niewolników południowo-amerykańskim plantatorom.

U nas wszystko: kupione, sprzedane, wynajęte czy pożyczone, musi przynosić zysk, i to nie byle jaki

W tym miejscu opowiadania pan Kazimierz delikatnie ujął rękę Madzi zasłuchanej i zdumionej. – Ten bankier musi być zdolnym człowiekiem… – wtrąciła Madzia. – Więc ciągnie zysk ze swoich nadzwyczajnych zdolności…

Nie, pani, on wcale nie potrzebuje być zdolnym. On zarabia za to, że jego biuro jet zbiegowiskiem głupców, których kieszenie oporządzają łotry. To biuro jest podobne do lasu, do którego zwabia się zwierzynę, ześwistuje się gończe psy i zawiadamia myśliwych. Myśliwi strzelają zające i dudki, psy dostają ochłapy, a mój pryncypał pobiera myto – od zwierzyny za las, od myśliwych za polowanie, no i coś jeszcze oszczędzana ochłapach wydawanych gończym…”

=============================

Czym zatem jest pieniądz? Kto go wymyślił? Jaka jest jego natura? Czy jest tylko środkiem wymiany? Z tego, co powyżej, wynika, że jest czymś więcej. Jest instrumentem wykorzystywanym do manipulowania procesami gospodarczymi i do podporządkowywania ludzi. Dzięki niemu wywołuje się wojny, rewolucje społeczne, utrzymuje się terrorystów, wszelkiego rodzaju demagogów itp.

Więcej o inflacji w bogach Inflacja w Polsce, Hiperinflacja i Hiperinflacja c.d.

Rewolucja 1905. Aspekty Aktualne.

============================

[Na blog, czy portal pana Liźniewicza natknąłem się przypadkiem, czegoś szukając. Publikuję kilka z jego doskonałych, głębokich artykułów. Ale oczywiście nie mogę i nie chcę skopiować całego portalu. Odsyłam jednak do niego moich co bardziej wnikliwych czytelników. Mirosław Dakowski]

=======================================

Rewolucja 1905 Wiesław Liźniewicz

bb-i.blog/rewolucja-1905

Wiek XIX był najdłuższym wiekiem. Trwał on od wybuchu rewolucji francuskiej do początku I wojny światowej. Jego końcowy okres, od zakończenia wojny frnacusko-pruskiej w 1871 roku do wybuchu I wojny światowej, nazwany został przez Francuzów la belle époque (piękna epoka). Był on uważany w Europie za okres rozwoju, postępu i pokoju. W tym czasie wynaleziono m.in. telefon, radio, samochód, samolot. Życie stawało się łatwiejsze, a życie kulturalne również osiągnęło wysoki poziom. Powstał kabaret i kino, w sztuce panowała secesja (art nuveau) i impresjonizm. Panie nosiły wielkie kapelusze i długie suknie. Ówczesne społeczeństwa wierzyły w postęp i dobrobyt. Jednym słowem sielanka. I komu to przeszkadzało?

Nie wszędzie jednak wiek XIX był tak długi. W Królestwie Polskim i w zachodniej Rosji trwał on o 10 lat krócej. Wydarzenia, które wówczas miały miejsce na terenie Królestwa, sprowadziły naród polski do roli niechcianego, ale tolerowanego sąsiada. Było to ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej.

Rewolucja 1905 roku jest raczej mało znanym momentem w dziejach Polski. Podejrzewam, że większość tych, którzy interesują się historią, słyszała o niej, ale pewnie niewiele więcej. A było to bardzo ważne wydarzenie. W literaturze polskiej mamy dwie powieści poświęcone temu tematowi, mało znane, może nawet zapomniane. Nie przypadkiem tak się stało, bo są one bardzo niepoprawne politycznie. Przedstawiają tę rewolucję zupełnie inaczej, niż dzieje się to oficjalnie w ogólnie dostępnych źródłach. Te powieści to Wiry Henryka Sienkiewicza i Dzieci Bolesława Prusa. Na początek wypadałoby jednak zapoznać się z przekazem oficjalnym. Wikipedia tak m.in. pisze:

Królestwo Polskie w latach 1815-1915; źródło: Wikipedia.

Rewolucja 1905 roku w Królestwie Polskim – rewolucja 1905 roku na obszarze Królestwa Polskiego. Spontaniczne strajki i walki trwały w polskich ośrodkach przemysłowych oraz na wsi od 1905 do 1907.

Geneza

Napięta sytuacja w ośrodkach przemysłowych utrzymywała się od co najmniej 1904 na skutek pogarszających się warunków pracy i informacjach o serii kompromitujących niepowodzeń Rosji podczas wojny z Japonią. Największa organizacja socjalistyczna na ziemiach polskich, Polska Partia Socjalistyczna, powołała swą Organizację Bojową już w maju 1904. W Paryżu przedstawiciele polskiego ruchu robotniczego omawiali z rosyjskimi eserowcami oraz łotewskimi i gruzińskimi nacjonalistami możliwość wywołania ogólnorosyjskiego powstania. Druga, mniejsza partia robotnicza, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy korzystała z pomocy doradców mienszewików i bolszewików. Eserowcy i Bund nasilili działalność na zachodzie kraju. Na początku 1904 Józef Piłsudski spotkał się z japońskim ambasadorem, usiłując przekonać go do wsparcia antycarskiego powstania w Kongresówce oraz powołania legionu polskiego w Japonii.

28 września 1904 w Białymstoku policja rozbiła demonstrację PPS. Żandarmi zaatakowali tłum próbując skonfiskować czerwony sztandar z hasłem „PPS: Precz z wojną i caratem! Niech żyje wolny polski lud!”. W odpowiedzi na atak, bojowcy PPS odpowiedzieli ostrzałem z rewolwerów, sześciu ludzi zginęło, a około setki robotników zostało aresztowanych. 13 listopada 1904 podobna manifestacja została rozpędzona na placu Grzybowskim w Warszawie. Sytuacja uległa zaostrzeniu na skutek informacji o „krwawej niedzieli” w Petersburgu z 22 stycznia 1905, upadku autorytetu cara Mikołaja II i wybuchu strajków w Rosji. W ciągu 1905 strajki zaczęły wybuchać w licznych zakładach przemysłowych na terenie zaboru rosyjskiego. Strajkom przewodziły Polska Partia Socjalistyczna i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. W tym samym miesiącu we wsi Pilaszków pod Łowiczem zebrali się potajemnie nauczyciele ze szkół elementarnych, którzy podjęli uchwałę o natychmiastowym wprowadzeniu do szkół wiejskich nauczania w języku polskim, którą to uchwałę zaczęli wprowadzać w życie, mimo rosyjskich represji.

Przebieg

28 stycznia PPS i SDKPiL wezwały do strajku, który objął ponad 400 tysięcy pracowników. Bezpośrednią reakcją na wydarzenia „krwawej niedzieli”, był trwający ponad trzy lata strajk szkolny. Od 1905 do 1906 w Kongresówce wybuchło ponad 6991 strajków, w których uczestniczyło 1,3 miliona pracowników. Wystąpienia robotników potępiła endecja, warszawska Gazeta Polska nawoływała do zdławienia socjalistycznej anarchii a liczba morderstw politycznych sięgnęła 40–50 tygodniowo. Przeciwnicy Romana Dmowskiego uważali że zawarł on tajne porozumienie z carem w celu zwalczania PPS. Działalność Narodowej Demokracji w okresie rewolucji doprowadziła do wzmożonej niechęci między Polakami i Żydami, apele Polskiej Partii Socjalistycznej o wspólną walkę z caratem, niezależnie od wyznania i narodowości stopniowo pozostawało bezskuteczne. Aby odwrócić uwagę od wystąpień pracowników, w Białymstoku 15 sierpnia 1905 siły carskie zorganizowały pogrom Żydów.

W odpowiedzi na represje nasiliły się starcia między Organizacją Bojową PPS a siłami carskimi. Bojowcy planowali zamachy na oberpolicmajstra Nolkena i generała Nowosilcowa. Rewolucjoniści prowadzili podziemną wojnę skierowaną w sieć agentów carskich infiltrujących polskie organizacje polityczne.

Skutki

Rewolucja przyniosła szereg pozytywnych zmian na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim. Pojawiła się możliwość tworzenia polskich instytucji i organizacji społecznych: polskiego szkolnictwa prywatnego (między innymi Polska Macierz Szkolna), ruchu spółdzielczego (między innymi Towarzystwo Kooperatystów); zelżała cenzura, wprowadzono wolność wyznania i dopuszczono używanie języka polskiego w urzędach gminnych. Efektem rewolucji 1905 roku był też rozłam w polskim ruchu socjalistycznym związany z różnicami w priorytetach poszczególnych działaczy. Dla starszych priorytetem była niepodległość Polski, dla młodszych prawa robotnicze. W efekcie Polska Partia Socjalistyczna podzieliła się na PPS Frakcja Rewolucyjna (Józef Piłsudski), której celem była przede wszystkim walka o niepodległość oraz PPS Lewica (Feliks Kon), której celem była przede wszystkim walka o prawa robotników. Doświadczenia z rewolucyjnej działalności Organizacji Bojowej PPS posłużyły do utworzenia w 1908 we Lwowie Związku Walki Czynnej.

x

Natomiast Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962-1970) tak m.in. pisze o tej rewolucji:

Rewolucja 1905-07 na ziemiach polskich miała swoje cechy szczególne, głównie związane z walką o zniesienie ucisku narodowego; znalazło to wyraz w takich formach walki, jak strajk szkolny, ruch gminny połączony z rekwizycją i paleniem dokumentacji znajdującej się w niszczonych urzędach gminnych i leśnictwach, bojkot carskiego aparatu administracyjnego, wysuwanie haseł walki o autonomię dla Polski, o wprowadzenie do urzędów języka polskiego.

Rozpoczęty 26 I 1905 przez robotników Woli w Warszawie strajk tzw. stycziowo-lutowy stał się pierwszym w Królestwie Polskim powszechnym strajkiem robotników, który skupił prawie całą (około 400 tys.) klasę robotniczą; jeszcze w styczniu do proletariatu przyłączyła się młodzież, rozpoczynając bojkot szkół rosyjskich; na wiosnę zastrajkowali również robotnicy rolni (około 700 folwarków, głównie w guberni lubelskiej i siedleckiej), przy czym dochodziło niekiedy do walk z wojskiem. Na wsi największe natężenie (2/3 gmin) przybrał ruch zmierzający do wprowadzenia języka polskiego w administracji gminnej. Walki rewolucyjne w mieście i na wsi wpłynęły na radykalizację inteligencji polskiej. Powstały wówczas postępowe instytucje naukowe i oświatowe.

W 1905 strajkowało 93% robotników przemysłowych, 1906 – 77%, 1907 – 48%. Na Królestwo Polskie, którego robotnicy stanowili 13,5% ogólnej liczby robotników przemysłowych imperium, przypadało 29% strajków w całym państwie oraz 28% ogółu strajkujących, zaś 1906 – odpowiednio – 47 i 45%. Szeroką działalność rozwinęły i przekształciły się w masowe partie socjalistyczne – PPS, SDKPiL i Bund; działał także III Proletariat, a na wsi, obok partii robotniczych, radykalna organizacja chłopska – Polski Związek Ludowy. Powstały i osiągnęły znaczne wpływy wśród mas związki zawodowe. Mimo tych sukcesów brak było jednak koordynacji wystąpień robotniczych i chłopskich, dawało się odczuć rozbicie organizacyjne tak wśród proletariatu, jak i chłopstwa. Istotną przyczyną niepowodzenia rewolucji była też obecność na ziemiach polskich licznej armii carskiej. W walce z rewolucyjnym ruchem robotniczym współdziałały niejednokrotnie z władzami carskimi Narodowa Demokracja i inne nacjonalistyczne organizacje burżuazji polskiej i hierarchii kościelnej. Jednakże częściowe zdobycze – jak wprowadzenie języka polskiego do rządowych szkół elementarnych, szkół prywatnych i zniesienie cenzury prewencyjnej – umożliwiły pełniejszy rozwój ekonomiczny, społeczny i kulturalny narodu, ożywiły walkę o wyzwolenie narodowe i społeczne.

=================================================

Powieść Sienkiewicza Wiry wydała Oficyna Wydawnicza Graf, Gdańsk 1990. Jest to skromne wydanie, miękka okładka, brak informacji o nakładzie, ale pewnie niewielki. Posłowie napisał Władysław Zawistowski. Pisał w nim m.in.:

Powiedzmy więc od razu, że Wiry są reakcją Sienkiewicza na rewolucję 1905 roku (pierwsze wydanie zwarte – 1910), którą starzejący się noblista zdecydowanie potępiał lub której – jak chcą inni – nie rozumiał. Powstała w sytuacji dużego zapotrzebowania na jego literacki, ale i polityczny komentarz niedawnych wydarzeń. Zwłaszcza iż autor Potopu udzielał się, w poprzedzających latach, na polu politycznym właśnie (choć nie jako działacz), dawał się kokietować endecji, która chciała go zrobić posłem do Dumy i uważała za kogoś w rodzaju patrona. Przyznawały się również do Sienkiewicza i inne nurty polityczne, lecz on – zachował niezależność artystyczną i intelektualną, czego najlepszym dowodem mogą być właśnie Wiry. Powieść nie przyniosła bowiem Sienkiewiczowi uznania ze strony żadnego ze zwalczających się stronnictw. Autor Quo vadis ustawił się ponad ich sporami; potępił rewolucję ale również – wszelką ugodę z caratem, a ośrodkiem swej dyskursywnej refleksji uczynił nie którąś ze sprzecznych ideologii, lecz odwieczny problem sprzeczności dążeń (i praw) jednostki, klasy i narodu.

Wiry wydano w roku 1951 jako XXXV i XXXVI tom Pism zbiorowych (PIW), ale nie oznaczało to automatycznej obecności książki w księgarniach i bibliotekach. Wystarczy wspomnieć, iż książka ta ukazała się w nakładzie 3,5 tys. egzemplarzy i to w czasie, gdy Krzyżaków wydano w 200, a Listy z podróży do Ameryki w 374 tysiącach egzemplarzy!

Są więc do dziś Wiry powieścią nieobecną, białą plamą właśnie i obecne wydanie na pierwodruku z roku 1910 (jedyne pełne wydanie za życia autora, które ukazało się w Warszawie nakładem Gebethnera i Wolffa), starannie jednak przejrzanym i porównanym z edycją Krzyżanowskiego. (…)

Oddajemy Wiry do rąk czytelników z głębokim przekonaniem, iż wszystkie kontrowersje, które i dziś mogą powstać wokół tej powieści, wszystkie dyskusje, zachwyty i abominacje muszą mieć za swe źródło – powszechnie dostępny tekst. Henryk Sienkiewicz jest pisarzem na tyle ważnym, by nawet skromniejsze jego utwory stale były obecne na rynku księgarskim. A niezależnie od wszystkiego: to naprawdę niezwykle ciekawa książka!

Poniżej kilka fragmentów z tej powieści:

Ekonom z Rzęślewa powiada, że tam pojawiły się jakieś nieznane figury, podobno z Warszawy, i rządzą się jak szare gęsi po niebie. Wydają rozkazy, zwołują chłopów, burzą ich, przyrzekają im grunta, każą nawet zajmować inwentarze i obiecują, że w całej Polsce wkrótce tak będzie, jak w Rzęślewie…

Twierdzisz pan zatem, że wy w imię Polski połączyliście się z młodą i potężną ideą, przez co wpuściliście w jej żyły młodą krew. A ja odpowiem, że sama idea, jakakolwiek ona jest – tak zwyrodniała w waszych umysłach, że przestała być społeczną ideą, a stała się społeczną chorobą. Zaszczepiliście Polsce chorobę i nic więcej. Nowy polski gmach trzeba budować z cegieł i kamienia – nie z dynamitu i bomb. A w was nie ma ni cegieł, ni kamienia. Wy jesteście tylko krzykiem nienawiści. Porzuciliście starą Ewangelię, a nie umiecie stworzyć nowej, wskutek czego nie ma w was zadatków życia. Imię wasze jest Błąd – i dlatego wypadkowa waszych działań będzie zawsze przeciwna waszym założeniom. Bo przeciągnąwszy strunę strajkową nie doprowadzicie ludu do czego innego, jak do słabości i nędzy, a ze słabych nędzarzy nie potraficie zbudować silnej Polski. To przecie oczywiste. A przy tym na jednej i tej samej głowie nie można nosić dwóch czapek, chyba że jedna będzie pod spodem? Czy wasz socjalizm jest tylko środkiem do zbudowania Polski, czy wasza Polska jest tylko przynętą i hasłem, które ma przyciągnąć do waszego obozu lud? Socjalistom, którzy zwą się socjalistami bez dodatków i nie twierdzą, że są w jednej osobie rybą i rakiem, muszę przyznać, że są logiczniejsi. Ale wy łudzicie sami siebie. Naprawdę jest tak, że wy, choćbyście chcieli uczynić coś polskiego, to nie zdołacie, albowiem w was samych nie ma nic polskiego. Szkoła, którąście przeszli, nie odjęła wam, bo nie mogła, odjąć, języka, ale urobiła wasze umysły i dusze w ten sposób, że jesteście nie Polakami, lecz Rosjanami nienawidzącymi Rosji. Jak na tym wyjdzie Polska i Rosja, to inna rzecz, ale tak jest. Wam się w tej chwili zdaje, że robicie rewolucję, a to jest tylko małpa rewolucji – i w dodatku obcej. Wy jesteście złym kwiatem obcego ducha. Dość wziąć wasze dzienniki, waszych pisarzy, poetów i krytyków! Cały ich aparat umysłowy jest obcy. Prawdziwy ich cel, to nawet nie socjalizm i nie proletariat, ale zniszczenie. W ręku żagiew, a na dnie duszy beznadziejność i wielkie nihil! A przecież wiadomo skąd to rodem. Galicyjski socjalizm to także nie Apollo Belwederski, ale jednak ma już inne rysy i mniej szerokie kości policzkowe. Nie ma w nim tej wścieklizny, lecz nie ma i tej rozpaczy, i tego smutku, które są tak przeciwne kulturze łacińskiej. Wy jesteście jak owoc, z jednej strony zielony, z drugiej gnijący. Wy jesteście chorzy. Tą chorobą tłumaczy się ten bezgraniczny brak logiki, polegający na tym, że krzycząc przeciw wojnom robicie wojnę, krzycząc przeciw sądom wojennym skazujecie bez żadnych sądów; krzycząc przeciw karze śmierci, wtykacie ludziom w ręce browningi, mówicie: „zabij!” Tą także chorobą tłumaczą się wasze szalone porywy i wasza zupełna obojętność na to, co dalej będzie, jak również na los tych nieszczęsnych ludzi, z których robicie swe narzędzia. Niech mordują, niech ograbiają kasy, a czy potem zawisną na stryczku, czy staną się łajdakami – mniejsza wam o to. Wasze nihil pozwala wam pluć na krew i na etykę. Wy otwieracie na rozcież drzwi nawet znanym łajdakom i pozwalacie im reprezentować nie własne łajdactwo, ale waszą ideę. Wy, ogólnie mówiąc, nosicie w sobie zatratę i Polskę łączycie z zatratą. W waszej partii są niechybnie ludzie poświęcenia i dobrej wiary, ale ślepi, którzy w swej ślepocie służą komu innemu, niż myślą.

Powiadał mi służący, że jutro od rana, z rozkazu partii, strajk dorożkarzy. Służba męska jest w całym mieście sterroryzowana i słowa: „z partii” otwierają wszędzie drzwi, jak najlepszy wytrych.

Dawniej marsz Dąbrowskiego był hasłem dla stu tysięcy ludzi, dziś jest nim dla dziesięciu milionów. Błogosławiony folklor.

U nas są tylko wiry… I to nie wiry na toni wodnej, gdzie poniżej jest głębia spokojna, ale wiry z piasku. Teraz wicher dmie od Wschodu i jałowy piasek zasypuje naszą tradycję, naszą cywilizacje, naszą kulturę, a żyć mogą tylko szakale.

x

Powieść Dzieci Bolesława Prusa ukazała się w 1908 roku. W 2002 roku wydało ją wydawnictwo Akant Ltd. Jest to bardzo ładne wydanie w twardej okładce. Jednak wydawca nie zaopatrzył go w żadną przedmowę czy posłowie. Pozostaje mi więc jedynie zacytować pewne fragmenty.

Mój stryj ciągle powtarza, że nie jest to rewolucja, tylko gnicie. Zamiast bitew - morderstwa; zamiast zdobywania sztandarów - rabunek kas... gdyby to wreszcie kasy rządowe czy bankowe! Ale oni ograbiają ludzi prywatnych, zabierają po kilkanaście rubli.

W 1794 roku w 1812 i 1831 o wolność walczyła armia i to z wrogiem zewnętrznym. Ale o żadnych sztyletnikach i brauningistach, o żadnym wywłaszczeniu nie słyszano... W 1863 już nie było armii, tylko partyzantka, i zaczęli pokazywać się sztyletnicy, których... pamiętasz?... nie przyjmowaliśmy do oddziałów... A dziś co? Armii nie ma, nawet partyzantów... Za to mamy sztyletników, brauningistów, napaści na kasy i domy, mordownie się rozmaitych partyj... Czy to nie skandal?

I coraz częściej przychodziły mu na myśl niedawne słowa Dębowskiego, że obecny zamęt nie jest rewolucją i nie może wywołać dobrych następstw politycznych. A niekiedy przypominał sobie nawet gniewne wybuchy stryja, który na wiele lat przed dzisiejszymi ruchami głosił, że rewolucje mogą wyhodować tylko zbrodnie i zbrodniarzy.
Pewnego dnia przyjechał sekretarz dyrektora Hut Żelaznych i przywitawszy się z paniami, poprosił Kazimierza o rozmowę w ważnej sprawie. Gość był zirytowany i wyglądał mizernie.
- Niech pan to z łaski swojej przeczyta - rzekł podając Świrskiemu niewielką kartkę papieru.
Był to wyrok śmierci dla sekretarza; zapowiedziano mu, że zginie w ciągu najbliższych kilku dni.
- Takie przysmaki dostaliśmy wszyscy - mówił przybyły. - Ma być jeszcze zabity dyrektor, jego pomocnik, kasjer, buchalter, wszyscy inżynierowie i paru najlepszych majstrów.
- Niech pan przynajmniej powie: co mamy robić?... Do kogo udać się po radę? Wyjechać z fabryki niepodobna; nazwaliby nas tchórzami, co podkopałoby wszelką karność, a nawet mogłoby spowodować popsucie maszyn... Odwołać się do policji i wymienić tych, na których mamy całkiem uzasadnione podejrzenia, także nie można... Nazwano by nas szpiegami... Bronić się, nie wiem, czy potrafimy, gdyż panowie ci lubią napadać i mordować znienacka... Więc niby co nam pozostaje?
- Może by porozmawiać z najpoważniejszymi robotnikami, wreszcie... z tymi, których panowie podejrzewacie?... - wtrącił Świrski.
- To na nic!... Uczciwi robotnicy sami lękają się warchołów, sami otrzymują wyroki śmierci... A z tamtymi... Proszę pana, ja z nimi gadałem... choćby z naszym praktykantem, którego pan poznał w czasie Wigilii... I wie pan, jakie odniosłem wrażenie, nie tylko ja, ale my wszyscy "lokaje kapitalizmu", jak nas nazywają...
Odetchnął głęboko i po namyśle kończył:
- Mamy wrażenie, że poza naszymi warchołami i ewentualnymi zabójcami stoi ktoś inny, komu bardzo zależy na tym, ażeby w kraju upadł przemysł, rolnictwo, wszelki dobrobyt i ażeby stan wojenny trwał Bóg wie jak długo.
- Może władze fabryczne źle traktowały robotników, nie mówiąc już o wyzysku... - zapytał Świrski.
- Proszę pana - ciągnął sekretarz - zarząd fabryki nie tylko u nas dba o interesy akcjonariuszów, to samo jest wszędzie... Bywało źle... działy się niegodziwości... temu nie będę przeczył... Ale kiedy robotnicy pierwszy raz urządzili strajk, kiedy postawili żądania, aby im powiększyć płacę, zmniejszyć liczbę godzin pracy, urządzić łaźnię i ochronkę, opiekę na wypadek choroby, grzecznie traktować ich i tak dalej, i tak dalej, wszyscy począwszy od dyrektora, skończywszy na obecnym tu słudze pańskim - przyznaliśmy im rację i poparliśmy ich w radzie zarządzającej... Więcej panu powiem; w sekrecie zacieraliśmy ręce i szeptaliśmy między sobą; chwała Bogu, że nareszcie i w fabrykach skończą się obrzydliwe, pańszczyźniane stosunki.
- Tak, ruch ten zapowiadał się bardzo dobrze - wtrącił Świrski.
- A ciągnie się jak najgorzej - pochwycił sekretarz.
- Bardzo prędko przekonaliśmy się, że robotnikom, a raczej menerom (franc. przywódcy, organizatorzy - przyp. W.L.), nie chodzi o poprawę stosunków, ale o wywołanie zamętu... My pierwsze warunki robotników przyjęliśmy i gotowi byliśmy je wykonać, ale oni nie tylko zaczęli stawiać nowe, coraz niemożliwsze żądania, ale jeszcze pracowali niedbale, psuli materiały, kradli, zmuszali trzymać w fabrykach takie jednostki, które kwalifikują się w najlepszym razie do wyrzucenia, w najgorszym do kryminału... A gdy oświadczyliśmy, że dalszych ustępstw fabryka nie może robić, skazano nas na śmierć.
- Cóż oni na przykład panu zarzucają?... - spytał Świrski.
- Nigdy pan nie uwierzy!... - zawołał sekretarz. - Mam zginąć za to, że kiedyś cieszyłem się zaufaniem robotników, że zachęcałem ich do uczenia się, do zawiązywania stowarzyszeń... że wreszcie w ostatnich czasach wyjaśniłem robotnikom niepraktyczność ich postępowania... A prawda!... Parę razy odezwałem się, że niepolskie to ręce i niepolskie serca kierują ruchem, który może skończyć się ogólną nędzą i upadkiem naszego narodu na korzyść nie wiadomo czyją...

- Wie pan jaki jest stan kraju - rzekł Klemens półgłosem. - Czeladź miejska nie chce pracować, robotnicy mówią, że będą właścicielami fabryk, a po wsiach tułają się agitatorzy, którzy chcą wywołać bezrobocie na folwarkach i podmawiają chłopów, ażeby opanowali grunta dworskie. Pan rozumie, do czego to nas doprowadzi?...
- Myślę o tym od świąt... - szepnął Świrski.
- A także wiadomo panu - ciągnął Klemens - że ci, którzy przeciwdziałają podłej robocie nieznanych agitatorów, ci narażają się na śmierć... Sekretarz dyrekcji Hut Żelaznych... pan wie?
- Wiem, dlaczego został zamordowany... Struchlałem, kiedym się dowiedział o tej bezecnej zbrodni...

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Teodor Jeske-Choiński w książce Historia Żydów w Polsce (1919) pisał:

Socjalizm wypowiedział wojnę wielkiemu kapitałowi, a zrujnował właściwie tylko drobny przemysł i pracę. Komitet statystyczny miasta Warszawy wykazał, że rewolucja zburzyła, zniszczyła, zamknęła w Królestwie Polskim około 2000 mniejszych zakładów przemysłowych (chrześcijańskich). Więc nie wielkich kapitalistów rozgromił socjalizm wojujący, jak zamierzał, bo ci, siedząc na ogromnych workach złota, drwili sobie z bezpiecznej zagranicy z jego browningów, bomb i strajków, lecz zniszczył i cofnął o kilkanaście, o kilkadziesiąt lat wstecz swojski, dopiero kiełkujący przemysł i zubożył robotników i cały proletariat w ogóle.

W Królestwie nie wiedziano aż do roku 1910, kto prowadził rewolucję. Dowiedziano się dopiero po rewolucji, że na czele jej stali Żydzi, głównie litewscy (litwacy), że jej „dyktatorami” i instruktorami byli: Tyszka (nie tzw. Tyszko), Jackan, Żabotyński, Azef i ich pomocnicy. Ci „dyktatorzy”, instruktorzy i twórcy bojówki, udający międzynarodowych socjalistów, byli wrogami „gojów” i służyli tylko swoim współplemieńcom, czego dowiadujemy się od S. Frankiewicza, którego list umieściła „Myśl Niepodległa” Andrzeja Niemojewskiego w listopadzie 1910 roku:

„Znam fakty – opowiadał Frankiewicz w swoim liście – kiedy Żydzi w porachunkach z chrześcijanami uciekali się do swoich współplemieńców uczestniczących w „Komitecie” socjalistycznym i od nich uzyskiwali wyroki. Stwierdzono publicznie fakt, iż pewien Żyd w jednym z miasteczek, mając porachunki osobiste z chrześcijaninem i czując się pokrzywdzonym o… 2 ruble, uzyskał od „Komitetu”, w którym działali sami Żydzi, wyrok. A jaki wyrok! Dwaj litwacy z browningami… Skazany, widząc, że to nie przelewki, porzucił dom i wyjechał stamtąd na zawsze. Znam fakt, że gdy chrześcijanin w pewnej okolicy zakupił las na wyrąb, Żydzi handlujący lasami, uzyskali wyrok od „Komitetu”, aby materialnie zrujnować „goja” i bojówka osądzonemu konfiskowała pieniądze, truła konie, podpalała las, dopóki niefortunny handlarz nie odstąpił lasu Żydom za liche pieniądze”.

Dziwiono się w kraju, że policja czas pewien bezsilna wobec „konfiskat” i egzekucji rewolucyjnych, tropiła teraz i chwytała „towarzyszy” i bandytów. Bo znaczna część „towarzyszy” wsiąkła w policję, zasiliła kadry tajemniczych agentów (szpiegów), wydawała w ręce władzy carskiej swoich towarzyszy, wczorajszych „braci”.

Ubiegła rewolucja w Królestwie była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał Judeo-Polski, Syjon na gruzach Polski.

Żydostwo powstaje jako zwarta masa przeciwko narodowi, który w ciągu tylu wieków udzielał mu gościny i przytułku, sądząc, że w zamian za to zdobędzie względy gromiącej go Rosji. Lecz w tej sytuacji walka żydostwa z polskością, mimo poparcia rządu rosyjskiego zakończyłaby się rychło klęską żydostwa, gdyby ono dla swych dążeń nie znalazło punktu oparcia w samym społeczeństwie polskim. Warunkiem nieodzownym istnienia w Polsce jako odrębnej całości tak osobliwej grupy jak żydostwo, było rozerwanie przezeń społeczeństwa polskiego na dwie wrogie sobie części i przykucie jednej z nich – polskiego ludu pracującego – do swego dziejowego rydwanu, toczącego się ku nieznanym losom Izraela po trupie Polski.

Siła proletariatu polskiego miała zarazem służyć do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo. Do tak niesłychanego eksperymentu dał się użyć socjalizm w Polsce.

============================================================

Po tych dwóch cytatach nikogo już chyba nie powinno dziwić to, że obie książki są bardzo niewygodne, bo przedstawiają wydarzenia 1905 roku odmiennie od oficjalnej narracji.

Nie powinno też nikogo dziwić to, że gdy w sierpniu 1914 roku Piłsudski ze swoją bandą wkroczył do Królestwa, to ludzie zatrzaskiwali okiennice. Wszyscy jeszcze bardzo dobrze pamiętali tamte wydarzenia.

Rewolucja 1905 roku była rewolucją powszechną. Objęła ona środowiska robotnicze, chłopskie, młodzież szkolną oraz wywarła wpływ na środowiska inteligencji polskiej. Zarysowały się trzy główne nurty polityczne: PPS, która wysuwała hasła niepodległościowe; SDKPiL, która ograniczała się do kwestii socjalnej robotników oraz endecja, która postulowała rozwój w ramach Imperium Rosyjskiego.

Doświadczenia z rewolucyjnej działalności Organizacji Bojowej PPS posłużyły do utworzenia w 1908 we Lwowie Związku Walki Czynnej. Organizacja Bojowa PPS to po prostu organizacja terrorystyczna, a jej członkowie to terroryści. Związek Walki Czynnej był podstawą do utworzenia Legionów, a te z kolei były bazą do powstania rządów sanacyjnych. Można więc powiedzieć, że od 1926 do 1939 roku II RP rządzili terroryści, a naczelnikiem tego karykaturalnego państwa był bandyta i terrorysta.

WEP pisze, że rewolucja 1905 roku miała swoje cechy szczególne i wymienia m.in. ruch gminny połączony z rekwizycją i paleniem dokumentacji znajdującej się w niszczonych urzędach gminnych i leśnictwach. To bardzo koresponduje z informacją zawartą w cytacie z Choińskiego: Żydzi handlujący lasami, uzyskali wyrok od „Komitetu”, aby materialnie zrujnować „goja” i bojówka osądzonemu konfiskowała pieniądze, truła konie, podpalała las, dopóki niefortunny handlarz nie odstąpił lasu Żydom za liche pieniądze. Zapewne chodziło o usuwanie jakichś danych personalnych i dokumentacji dotyczącej własności ziemskiej i lasów.

Warunkiem nieodzownym istnienia w Polsce jako odrębnej całości tak osobliwej grupy jak żydostwo, było rozerwanie przezeń społeczeństwa polskiego na dwie wrogie sobie części i przykucie jednej z nich – polskiego ludu pracującego – do swego dziejowego rydwanu, toczącego się ku nieznanym losom Izraela po trupie Polski. – Tak pisał Choiński. Jednak wydaje mi się, że nie do końca tak było, bo przecież szlachta w tamtym czasie była mocno zażydzona. Ta uwaga skłoniła mnie do pewnej refleksji. Zastanawiałem się często, jaki był powód powstania unii lubelskiej i stworzenie takiego dziwacznego państwa. Otóż chodziło o takie państwo, w którym będą współistnieć dwie wrogie sobie części, społeczności. Łączenie katolicyzmu z prawosławiem, to jak łączenie wody z ogniem. Faktem jest, że Żydzi są obecni w Polsce od tysiąca lat, ale faktem też jest, że dopiero po unii lubelskiej nastąpił ich masowy napływ w XVI, XVII i XVIII wieku. Takie państwo mogli sobie podporządkować, bez końca skłócać obie obce sobie społeczności. I z tego też powodu po I wojnie światowej powstało odrodzone państwo, w kształcie podobnym do I RP. I również z tego powodu po II wojnie światowej przesiedlano na tzw. Ziemie Odzyskane w większości mniejszości kresowe, po to właśnie, by stworzyć te dwie wrogie sobie społeczności. Taki stan gwarantuje im absolutną dominację. I dlatego też jest taki nacisk propagandowy na akcentowanie, że polskość to język i wiara katolicka. Jedno i drugie łatwo zaadoptować. W takiej sytuacji przeciętny człowiek jest zdezorientowany, bo nie wie, kto jest Polakiem, a kto go tylko udaje.

Rewolucja 1905 roku, pod przykrywką patriotyzmu, zniszczyła dorobek tego pokolenia Polaków, którzy po powstaniu styczniowym stali się bardziej pragmatyczni. Zostali oni zmarginalizowani i w nowym państwie ich dzieci i wnuki niewiele już znaczyły. Retoryka Żydów praktycznie nie zmieniła się.

Wyrosły nowe pokolenia, które, podobnie jak te z 1905 roku, nabierają się na fałszywy patriotyzm. Nabierają się, bo mają wypaczony obraz historii, a może nie mają żadnego, bo nie chcą. Gdy dziś patrzę na te obecne strajki, to mrowie biało-czerwonych flag, akcentowanie przywiązania do wiary katolickiej – to nie mam najmniejszej wątpliwości, kto jest ich organizatorem.

Dekalog a sprawa żydowska.

[Na blog, czy portal pana Liźniewicza natknąłem się przypadkiem, czegoś szukając. Publikuję kilka z jego doskonałych, głębokich artykułów. Ale oczywiście nie mogę i nie chcę skopiować całego portalu. Odsyłam jednak do niego moich co bardziej wnikliwych czytelników. Mirosław Dakowski]

=======================================

Dekalog

Wiesław Liźniewicz bb-i.blog/2024/04/22/dekalog

Podstawą naszego systemu wartości jest Dekalog. Tak jest w przypadku chrześcijaństwa, bez względu na wyznanie. W tym kręgu ludzie od najmłodszych lat przesiąkają nim i utrwala się on głęboko w ich psychice. Naturalnym jest więc dla nas, że nie wolno zabijać, kraść, że trzeba szanować rodziców itd. Taki sposób myślenia przenosimy na innych, również na Żydów.

Taka refleksja nasunęła mi się po przeczytaniu komentarza, w którym jeden z komentujących cytował fragment książki Albina Siwaka Syndrom gotowanej żaby. Była w nim mowa o tym, że Żukow zrobił czystkę w Biurze Politycznym i zlikwidował dwa moskiewskie garnizony NKWD, opanowane przez Żydów. Dla wielu jest to dowód na to, że od tamtego momentu w Związku Radzieckim skończyła się dominacja Żydów i że obecnie w Rosji rządzi niezależny od nich Putin.

Czy tak rzeczywiście jest? W mojej ocenie zadziałała tu kalka Dekalogu. Otóż wielu ludzi nie potrafi sobie wyobrazić sytuacji, w której Żydzi dokonują mordu na swoich współplemieńcach. A oni potrafią to zrobić, bo ich system wartości jest inny. Dekalog narzucili innym, by łatwiej im było podporządkować narody rdzenne. Oni w sytuacjach wyższej dla nich konieczności nie mają takich oporów. W tym wypadku chodziło im o przekonanie narodów rdzennych, że to Rosjanie zamordowali tych Żydów i od tego momentu Rosjanie rządzą, początkowo w Związku Radzieckim, a obecnie w Rosji. Są oni, Żydzi, mistrzami dezorientacji i robienia naiwnym wody z mózgu.

Dowodów na to, że Żydzi nie mają najmniejszych skrupułów, by poświęcić część swojego narodu, jest wiele. Krzysztof Baliński w książce Ministerstwo spraw obcych (Capital sp. z o.o., 2019) m.in. pisze:

Mamy źródła, które ujawniają, co Żydzi ukrywają – haniebny udział w zagładzie własnego narodu, i to że Mordechaja Anielewicza zdradzili ziomkowie, a pierwsze strzały w getcie oddali Żydzi do Żydów za współpracę z Niemcami. Wystarczą tylko źródła sporządzone przez Żydów, bo głos zamordowanych jest najbardziej wiarygodny i najważniejszy… (…) Źródło szczególnie niebezpieczne dla głoszonej od lat żydowskiej narracji, przeczące wszelkim oskarżeniom o współudział Polaków w zagładzie to Kronika getta warszawskiego Emanuela Ringelbluma.

Umschlagplatz (der Umschlagplatz – miejsce przeładunku, punkt przeładunkowy; przyp. W.L.). Szmerling (Żyd, komendant Umschlagplatz) – oprawca z biczem. Zbrodniczy olbrzym Szmerling z pejczem w ręku. Pozyskał łaskę (Niemców). Wierny wykonawca ich zarządzeń. […] Policja żydowska miała bardzo złą opinię jeszcze przed wysiedleniem. W przeciwieństwie do policji polskiej, która nie brała udziału w łapankach do obozu pracy, policja żydowska parała się tą ohydną robotą. Wyróżniała się również straszliwą korupcją i demoralizacją. Dno podłości osiągnęła dopiero jednak w czasie wysiedlenia. Nie padło ani jedno słowo protestu przeciwko odrażającej funkcji, polegającej na prowadzeniu swoich braci na rzeź. Policja była duchowo przygotowana do tej brudnej roboty i dlatego gorliwie ją wykonała. Obecnie mózg sili się nad rozwiązaniem zagadki: jak to się stało, że Żydzi – przeważnie inteligenci, byli adwokaci (większość oficerów policji żydowskiej byłą przed wojną adwokatami) – sami przykładali rękę do zagłady swych braci. Jak doszło do tego, że Żydzi wlekli na wozach kobiety i dzieci, starców i chorych, wiedząc, że wszyscy idą na rzeź […] – zapisał Ringelblum.

Zanotował też: „Pierwsze strzały w getcie w Warszawie padły od Żydów do Żydów jako kara za szpiegostwo i współpracę z Niemcami”. Mordechaj Anielewicz, dowódca „powstania”, został zdradzony przez swoich współbraci. W czasie wojny nie odnotowano przypadku Polaka, który ubrał mundur niemieckiego Gestapo. Tymczasem po getcie warszawskim krążyli Żydzi ubrani w takie mundury. W polskich archiwach zachowały się zdjęcia. (…) Dlaczego 50 esesmanów przy pomocy 200 Ukraińców i tyluż Łotyszów dokonało tak łatwo likwidacji getta?

W wywózce Żydów z getta łódzkiego, jak dowodzą źródła żydowskie, uczestniczyło zaledwie kilku Niemców, którzy przyjeżdżali na pół godziny przed odjazdem pociągu do obozu zagłady w Chełmnie nad Nerem, a ich rola w praktyce sprowadzała się do nadzorowania odjazdu pociągu załadowanego Żydami przez żydowską policję. Dlaczego nie było żadnej próby buntu, zabicia Niemca, nawet próby ucieczki?

Hannah Arendt o roli przywódców żydowskich w zagładzie własnego narodu pisała: „Dla Żydów rola, jaką przywódcy żydowscy odegrali w unicestwieniu własnego narodu, stanowi niewątpliwie najczarniejszy rozdział całej tej ponurej Historii”. Wiedziano o niej wcześniej, ale szczegóły po raz pierwszy wydobył na jaw Raul Hilberg w książce The Destruction of the European Jews:

Zarówno w Amsterdamie, jak i w Warszawie, Berlinie i Budapeszcie można było mieć pewność, że funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują odzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś – w ostatnim geście dobrej woli – przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty. […] Gdyby nie pomoc Żydów w pracy administracyjnej i działaniach policji wyłapywanie wszystkich Żydów berlińskich byłoby wyłącznym dziełem policji żydowskiej – zapanowałby kompletny chaos bądź też doszłoby do poważnego obciążenia niemieckiej siły roboczej.

Wielu nazistów było Żydami. Można też mówić o „żydowskim przywództwie” nazistowskich Niemiec. Alfred Rosenberg, jeden z najbardziej wpływowych nazistów w otoczeniu Hitlera, ideologiczny architekt III Rzeszy, zaszczepił w umyśle Führera skrajny antysemityzm i teorie wyższości rasowej. Pochodzenia żydowskiego byli: minister propagandy Joseph Goebbels, reichsführer SS Heinrich Himmler, gubernator Generalnej Guberni syn żydowskiego adwokata z Bambergu Hans Frank, gauleiter Julius Streicher, wydawca antysemickiego i antykatolickiego „Der Stürmer”, SS Obersturmbannführer Adolf Eichmann oraz Rudolf Hess. Temu ostatniemu w faszystowskiej karierze nie przeszkodziły nawet wyraziste semickie rysy. Do najbardziej złowieszczych postaci zaliczał się Reinhard Heydrich, po ojcu Süss (o którym Himmler powiedział, iż „zwalczył w sobie Żyda”), szef RSHA, organizacji kontrolującej gestapo, policję kryminalną, wywiad i kontrwywiad. To właśnie on w 1942 roku zorganizował konferencję w Wansee poświęconą „ostatecznemu rozwiązaniu kwestii żydowskiej”.

Amerykański historyk Bryan Mark Rigg ustalił, że w Wehrmachcie mogło służyć co najmniej 150 tysięcy Żydów i mischlingów (der Mischling – mieszaniec; przyp. W.L.). Trafiali również do Luftwaffe, SS i jednostek policyjnych. Wśród nich znalazło się co najmniej 21 generałów, siedmiu admirałów i jeden feldmarszałek. W lotnictwie nie tylko wódz był Żydem, lecz także jego zastępca marszałek Erhard Milch. (…) Adolf Eichmann podczas swojego procesu w Jerozolimie bronił się pokrętnie: „Dlaczego ja? Dlaczego nie miejscowi policjanci, których były tysiące? Zastrzelono by ich, gdyby odmówili wyłapania Żydów przeznaczonych do obozów zagłady. Dlaczego ich nie powiesić za to, że nie chcieli być rozstrzelani? Dlaczego ja? Każdy zabijał Żydów”.

Po wojnie wielu z nich wyjechało do Palestyny. Jeszcze dziesięć lat temu w Izraelu żyło 150 osób pobierających niemieckie emerytury za służbę w Wehrmachcie. Ilu zatem ich musiało być w latach 40? Nie jest żadną tajemnicą, że na odbywające się regularnie w Niemczech zjazdy weteranów z poszczególnych jednostek Wehrmachtu przyjeżdża sporo uczestników z Izraela.

Dlaczego tak dużo Żydów przyjęło rolę kata własnego narodu? Dlaczego Żydzi walczyli i umierali za Hitlera, mimo iż mordował ich ziomków? Dlaczego żydowscy kaci nie zostali ukarani, a w 1950 roku Kneset zwolnił ich od odpowiedzialności karnej za popełnione zbrodnie, sankcjonując religijną tradycję żydowską, zgodnie z którą Żyd ratujący siebie, ma prawo wydać na śmierć swoją rodzinę, i że Żyd nie może narażać swojego życia w obronie drugiego człowieka.

W Izraelu stosują zatem dwa różne kryteria moralności – z góry rozgrzeszają i usprawiedliwiają zachowania Żydów za szeroką kolaborację i współpracę z Niemcami, traktując równocześnie podobne zachowania Polaków jako naganne i godne potępienia. Wojenny koszmar Żydów, którym udało się przeżyć, nikogo w Izraelu nie interesował. Uratowani z Holokaustu uznani zostali za ludzi drugiej kategorii niegodnych miana prawdziwego Izraelity i otoczeni powszechną pogardą. Ich los kłócił się z mozolnie tworzonym wtedy przez władze wizerunkiem państwa zasiedlonego wyłącznie przez walecznych, a nie tchórzliwych. Ocalałych nazywano pogardliwie „sabuni” czyli – „mydłem”, nawiązując do produkowanego przez Niemców w obozach koncentracyjnych mydła z ludzkiego tłuszczu.

Ben-Gurion o Żydach i do Żydów, którzy po wojnie trafili do Izraela powiedział publicznie: „Przeżyli dlatego, że inni musieli za nich umrzeć. […] gdybyście nie byli ostatnimi łotrami, nie stalibyście tutaj przede mną”. Przy czym odniósł te słowa także do tych, którzy ukrywani byli przez Polaków oraz do dzieci żydowskich ukrywanych w klasztorach. Ocalonymi pogardzano aż do 1961 roku, kiedy to posłużyli Ben-Gurionowi w negocjacjach z Adenauerem, od którego wytargował 5 marek niemieckich za każdy dzień pobytu Żyda w Auschwitz (także takiego, który nie był więziony, ale miał zakaz przemieszczania się).

xxx

Mamy więc pewien problem: czy naród żydowski jest narodem w naszym rozumieniu, czyli takim, który poczuwa się do pewnej wspólnoty i ma podobny system wartości i moralności? Czy naród żydowski został wybrany do panowania nad innymi narodami, czy może raczej stanowi narzędzie w ręku tych, których William Bramley, w swojej książce Bogowie Edenu, nazywa Nadzorcami i to raczej oni panują, a Żydzi są tylko wykonawcami ich woli? Zostali oni, a raczej ich część, wybrani na egzekutorów i nie mieli problemów moralnych i etycznych, by w imię jakichś celów poświęcać część swojego narodu. – No właśnie! Czy swojego? A później bez skrupułów przerzucili odpowiedzialność za swoje postępowanie na inne narody. Z drugiej strony uległość ofiar i jakby pogodzenie się ze swoim losem też jest zastanawiająca. Czy jedni i drudzy należeli do tego samego narodu? A może to właśnie ci Nadzorcy byli tymi egzekutorami?

Naziści po wojnie uciekali do Ameryki Południowej, co jest faktem powszechnie znanym. Nie działo się to przypadkiem. Na przełomie XIX i XX wieku wiele niemieckich firm tworzyło swoje filie na tym kontynencie i dzięki temu niemiecka społeczność rosła tam w siłę i była bardzo wpływowa. Echa tego dały jeszcze znać o sobie podczas Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej w Meksyku w 1970 roku. W ćwierćfinale doszło do spotkania RFN – Anglia, czyli rewanżu za finał z 1966 roku, gdy Anglia pokonała Niemcy 3:2 po kontrowersyjnym golu uznanym przez sędziego liniowego ze Związku Radzieckiego, którym był Azer Tofik Bachramow. Geoff Hurst strzelił tak, że piłka trafiła w poprzeczkę, odbiła się od ziemi i wyszła w pole. Tofik Bachramow stwierdził, że piłka odbiła się za linią i na tej podstawie szwajcarski sędzia Gottfried Dienst uznał gola. Tylko dwa europejskie państwa nie transmitowały meczów z Meksyku: Albania i… Polska. Wtedy Anglia przegrała z Niemcami 3:2. Nie tak dawno temu udało mi się obejrzeć dwa skróty z tego meczu. Pierwszy z niemieckiej telewizji, w której pokazano to, co chcieli Niemcy zobaczyć, czyli wygraną Niemiec 3:2. Mecz w regulaminowym czasie zakończył się remisem 2:2. W dogrywce Niemcy strzelili trzecią bramkę. I na tym koniec niemieckiej wersji.

Drugi skrót pochodził z włoskiej telewizji i tam pokazano to, co działo się dalej, po tym jak Niemcy strzelili trzecią bramkę. Anglicy wyrównali na 3:3, ale sędzia orzekł, że był spalony, choć go nie było i bramki nie uznał. Później w polu karnym, w sytuacji, gdy Anglik wychodził na pozycję sam na sam z bramkarzem, niemiecki obrońca skosił go. To był ewidentny rzut karny, którego sędzia nie podyktował. Skąd pochodził sędzia? Z… Argentyny!

Jednak nie wszyscy naziści uciekali do Ameryki Południowej. Byli tacy, którzy uciekali do… Palestyny. I może to początkowo oni, a obecnie ich dzieci i wnuki, rządzą Izraelem. A skoro tak, to może łatwiej zrozumieć powojenną politykę Izraela i to, co teraz dzieje się w strefie Gazy.

Baliński napisał, że Eichmann podczas procesu w Jerozolimie bronił się pokrętnie:

Dlaczego ja? Dlaczego nie miejscowi policjanci, których były tysiące? Zastrzelono by ich, gdyby odmówili wyłapania Żydów przeznaczonych do obozów zagłady. Dlaczego ich nie powiesić za to, że nie chcieli być rozstrzelani? Dlaczego ja? Każdy zabijał Żydów.

Czy to było pokrętne tłumaczenie? W moim odczuciu logiczne. „Zastrzelono by ich”. Kto? Zastanawia ta forma bezosobowa. Kto ich tak terroryzował, że mieli do wyboru: albo ja zabiję, albo mnie zabiją. Czy można w takiej sytuacji potępiać takie zachowanie? Instynkt samozachowawczy każdego człowieka nie pozostawia mu wyboru. „…gdyby odmówili wyłapania Żydów przeznaczonych do obozów zagłady.” Kto wyznaczył Żydów, których miano wywieźć do obozów? To była bardzo skomplikowana operacja, bo przecież zwożono ich z całej okupowanej Europy. Ktoś też zaopiekował się majątkiem wywiezionych:

…funkcjonariusze żydowscy sporządzą wykazy imienne wraz z informacjami o majątku, zagwarantują odzyskanie od deportowanych pieniędzy na pokrycie kosztów ich deportacji i eksterminacji, będą aktualizować rejestr opróżnionych mieszkań, zapewnią pomoc własnej policji w chwytaniu i ładowaniu Żydów do pociągów, na koniec zaś – w ostatnim geście dobrej woli – przekażą nietknięte aktywa gminy żydowskiej do ostatecznej konfiskaty.

Komu te aktywa zostały przekazane? Tego nie wiemy, wiemy natomiast, że Żydzi domagają się od państwa polskiego rekompensaty za mienie pożydowskie, które ktoś wcześniej sobie przywłaszczył. – Perfidia doskonała.

Widać więc, że problem z Żydami jest wielki, bo nawet nie wiemy czy tylko ich można obwiniać za to wszelkie zło, jakie dzieje się na świecie, czy może za nimi kryje się jeszcze ktoś inny.

Masoneria c.d.

Masoneria c.d.

[Na blog, czy portal pana Liźniewicza natknąłem się przypadkiem, czegoś szukając. Publikuję kilka z jego doskonałych, głębokich artykułów. Ale oczywiście nie mogę i nie chcę skopiować całego portalu. Odsyłam jednak do niego moich co bardziej wnikliwych czytelników. Mirosław Dakowski]

=======================================

Wiesław Liźniewicz

W blogu „Masoneria” pisałem o masonerii w sposób ogólny, o jej historii, związkach z judaizmem. W tym blogu chciałbym skupić się na tym, czym jest masoneria, jaki ma system wartości, jak działa. To powinno ułatwić zrozumienie naszej obecnej rzeczywistości. Jeśli komuś wydaje się, że nasze władze działają niekonsekwentnie, że w ich postępowaniu jest wiele sprzeczności, że się ośmieszają, podając wykluczające się dane i statystyki z powietrza itp., to ma rację. Jednak one robią to świadomie, konsekwentnie i z pełną premedytacją. To jest element oddziaływania na ludzką psychikę.

A ludzie coraz bardziej zmęczeni takim działaniem starają się bronić. Pod jednym z dziennych raportów Ministerstwa Zdrowia o nowych przypadkach koronawirusa czytam taki komentarz: Czwarta fala rozpocznie się 01.10.2021 o godzinie 8:00. Ktoś odpisuje: Pandemia utknęła w korku i trochę się spóźni. Inny komentujący odpowiada: Wg moich obliczeń o 8:15. Jeszcze inny pisze: Co za bzdura! Rozpocznie się o 9.13. Wiem to od horbana i simona. –

To dobrze, że poczucie humoru nie opuszcza ludzi, wszak śmiech to zdrowie.

Podstawą moralności i ideologii masońskiej jest materializm i naturalizm, na których opiera się socjalizm i komunizm. Nazwa socjalizm została nadana wszelkim systemom dążącym do przetworzenia społeczeństwa. Co do sposobu dzielą się one (te systemy) na dwa rodzaje: jeden z nich dąży do przeobrażenia rodziny i własności przy pomocy stowarzyszeń, którymi kierowałoby państwo, co jest właściwym socjalizmem; drugi dąży do zniesienia wszelkiej własności osobistej, ustanowienia wspólnoty dóbr (nie będziesz miał nic, będziesz szczęśliwy) i to nazywa się komunizmem. Tak więc ten nowy porządek, nowa normalność, to nic innego, jak realizacja masońskiej wizji społeczeństwa, tej jeszcze sprzed rewolucji francuskiej.

Dobrze to wszystko opisuje Feliksa Eger w swojej książce Historia towarzystw tajnych z 1894 roku. Jej opracowanie stanowi kompilację dzieł badaczy zajmujących się problematyką masonerii. Oparte jest przede wszystkim na rozprawie francuskiego jezuity Nicolasa Deschampsa (1797-1873) Les sociétés secretes et la société ou Philosophie de l’histoire contemporaine, uzupełnionej przez Claudio Janneta, a także na dziełach Saint-Albina, Saint-Andrégo, dra Otto Beurena i innych.

»Masoneria przez długi ciąg swego żywota nie wywieszała wcale sztandaru bezreligijności. Jakkolwiek od dawna już głównym jej zadaniem była walka przeciw Kościołowi, zachowywała jednak do ostatnich jeszcze czasów pozory wiary w Boga. Karta kolońska, najwcześniejszy pisany dokument masoński, wydana jeszcze w r. 1535 zaczynała się od wyrazów: „Na chwałę Wielkiego Budowniczego Świata”. Wyrazy te następnie wypisane były w lożach, od nich zaczynały się wszelkie akta, konstytucje itp., a jakkolwiek pojęcie Boga było fałszywe, pogańskie, gdyż Bóg znaczył to samo, co natura, jednak zachowało się długo i o zniesieniu formułki tej nikt nie pomyślał.

Sztandar niewiary wywieszony dawniej byłby odstręczał większość, zdyskredytował masonerię w oczach ogółu. Jeszcze w r. 1854 ułożony na ogólnym konwencie statut zaczynał się od tych wyrazów: „Celem stowarzyszenia wolnomularzy jest dobroczynność, nauka moralności i pełnienie cnót wszelkich. Podstawą jego: wiara w istnienie Boga, nieśmiertelność duszy i miłość ludzkości”. Od czasu tego postęp na drodze niewiary jest tak szybki, że już w r. 1866 Brat Karol de Gageru na zebraniu lóż niemieckich i amerykańskich odezwał się w te słowa: „Jestem mocno przekonany, że w niedługim czasie ateizm będzie pojęciem całej ludzkości, deizm zaś tylko wspomnieniem przeszłości… Powinniśmy stanąć wyżej nie tylko ponad wszelkie religie, ale ponad wszelką wiarę w jakiegokolwiek Boga… Ateusze są tytanami burzącymi, obalającymi niebo; olbrzymi poruszają głową, wołając na świat cały tonem ogłuszającym: Głupcy tylko sami i same umysły słabe mówią i marzą jeszcze o jakimś Bogu i nieśmiertelności”… Brat Renan, gwiazda uniwersytetu, a za nim na nieszczęście i wielu innych powtarza: „Cześć słońca jest jedyną religią rozumną i mającą podstawy naukowe; słońce jest bogiem wyłącznym naszej planety”. Takie i tym podobne pojęcia Boga musiały się już bardzo rozpowszechnić, kiedy kongres masoński w Metz zebrany w r. 1869 żądał zniesienia przytoczonego wyżej artykułu i zastąpienia go wyrazami: „Podstawą masonerii jest solidarność ludzka”. W r. 1877 Wielki Konwent paryski, zniósł orzeczenie o wierze w Boga i nieśmiertelności duszy i zastąpił je słowami: „Zasadą wolnomularstwa jest zupełna wolność sumienia i solidarność ludzka. Nie wyłącza ona nikogo z powodu jego przekonań religijnych”.

Wywieszenie jawnego sztandaru niewiary wpłynęło na rozdwojenie jedności masonów. Loże Anglii i Stanów Zjednoczonych oderwały się od Wielkiego Wschodu Francji. Przejęły się więcej duchem protestantyzmu, a nawet w rytuale swym dały znaczne miejsce zasadom biblijnym. Straciły tym sposobem cechę bezbożności, jaką przeniknięte były. Lecz działalność lóż angielskich i lóż Ameryki Północnej jest zupełnie odrębną; wszystkie inne idą obecnie pod sztandarem Francji. Hiszpania, Włochy, Niemcy, jawną wyznają niewiarę. W wielu lożach niemieckich zastępują biblię księgą zupełnie czystą, niezapisana, na okładkach której stoi nazwa Bóg, co znaczy, że nic nie nakazuje, niczego nie żąda, niczego nie broni, jednym słowem, że i sam jest niczym. Określenie zaś wyrazu religia dał Brat Gambetta w mowie wygłoszonej na konferencji nad wykształceniem bezreligijnym 29 sierpnia 1881 r.

„Wzniosły ten wyraz religia oznacza związek łączący człowieka z człowiekiem, sprawiający to, że człowiek równy temu, którego spotyka, czci swą własną godność w godności drugiego, kładąc za podstawę prawa: wzajemne szanowanie wolności”.

Towarzystwa tajne pracujące nad wygładzeniem z serc i umysłów pojęcia Boga, życia przyszłego, nad obaleniem religii objawionej, znoszą zarazem wszelkie prawo obowiązujące, a z nim wszelką moralność. To jedno byłoby dostatecznym jej określeniem, lecz wyrazy cnota, moralność, tak często w dziełach, prawach i konstytucjach masońskich używane bywają, tak wielka obłuda ich w tym przypadku i chęć osłonięcia płaszczykiem cnoty zupełnego braku zasad, że obowiązkiem naszym jest cokolwiek się nad tym zastanowić. Wiemy, że wolność i równość pierwotna są głównymi podstawami całej budowy masonerii, są celem jej moralnym, prawdziwą i całą moralnością, wyrażoną przez wszystkie stopnie wtajemniczenia, od najniższego do najwyższego. Według Brata Ragona w 1 stopniu jej uczą, w 2 w niej umacniają, w 3 jej dowodzą i uczą z niej korzystać, w 4 w czyn ją wprowadzają, w 5 opierają na pewnych podstawach, w 6 za nią wynagradzają, w 7 ją uświęcają.

W istocie w stopniu pierwszym wykładają uczniowi, że libella i cyrkiel są symbolami równości i podstawą prawa natury. W tychże samych zasadach utwierdzają stopnie czeladnika i mistrza. W stopniu 4, czyli wybranego wyrywa się pierwszy okrzyk zemsty: Nekam albo Moabo według martynistów. Klejnotem stopnia tego jest sztylet przeznaczony do wytępienia zabójców Hirama (budowniczy świątyni Salomona według legendy masońskiej – przyp. W.L.). Mistrz Ragon wprawdzie objaśnia uczciwym a łatwowiernym członkom masonerii, że zabójcami są gwiazdy: Waga, Niedźwiadek i Strzelec, zabijające i grzebiące corocznie Boga-Słońce, by go znów powołać do życia w czasie wiosennym, jednakże mówi zarazem, że sztylet w znaczeniu moralnym przypomina wybranym, iż powinni bezustannie pracować nad zwalczaniem przesądów, ciemnoty i zabobonów pojętych tak, jak to już nieraz tłumaczyliśmy, a co w stopniu Kadosz uosabia się w papieżu, królach i wojsku.

Lecz zobaczmy teraz, jakie to są te „pewne podstawy” dane w 5 stopniu masonerii. Podstawami tymi są: trójkąt, czyli Natura dzieląca się na trzy królestwa: minerałów, roślin i zwierząt, stanowiąca Trójcę Pana (bożka), czyli Wielkiego Architekta Świata; w znaczeniu zaś moralnym oznaczająca Równość, według której wolnomularz jest królem, prawodawcą, kapłanem i władcą bezwzględnym.

Na takich podstawach oparta moralność masońska szóstym stopniem (kawalera Wschodu) wchodzi w erę nagród, którymi są: wyzwolenie się spod wszelkiej zwierzchności religijnej i cywilnej i wolność myślenia, czyli według obrządku szkockiego – libertas. Świątynia Salomona, czyli Natury zostaje odbudowana, co znaczy, że człowiek staje się wolnym (jak w początkach swego bytu na ziemi) odnośnie do innych ludzi i do wszystkiego, co istnieje. Na koniec uwieńczeniem całej tej moralności w 7 i ostatnim stopniu masońskim jest zaprzeczenie Bóstwa Jezusowi Chrystusowi, zniesienie wiary chrześcijańskiej, apoteoza ognia, jedynego boga świata, cześć lingamu indyjskiemu (upostaciowanemu przez krzyż i różę), symbolu rozradzania się powszechnego, czyli triumf odniesiony przy pomocy równości panteistycznej i materialistycznej prawdy nad kłamstwem, wolności nad niewolą, światła nad ciemnościami, życia nad śmiercią.

Zaprowadzenie równości i wolności pierwotnej, czyli mniemanego stanu natury, zniesienie wszelkiej władzy duchownej i świeckiej jest podstawą całej moralności masońskiej, jak ją pojmuje Wielki Wschód i jak o niej mówią rytuały: francuski, szkocki, Mizraima, templariuszy i ich tłumacze. Takie zasady szerzyli i szerzą iluminaci, karbonariusze, martyniści, fourierzyści, saint-simoniści i najmłodsza ich córka – międzynarodówka.

Jakiekolwiek dzieło masońskie weźmiemy do ręki, w każdym ujrzymy te słowa: „Ludzie rodzą się i pozostają wolnymi i równymi sobie pod względem praw. Najpierwszymi, najistotniejszymi z praw tych, niewygasłymi prawami natury są: wolność i równość”. – Cours philos. Ragon. Zatem człowiek wzięty tak indywidualnie, jak zbiorowo, nie ma prawa wkładać żadnego obowiązku na równego sobie człowieka. Z tego by jednak wynieść należało, że nie tylko profan, ale i wolnomularz i Wielki Wschód i Najwyższa Rada i wszelka inna władza masońska nie ma również prawa tłumaczenia praw natury i narzucania ich innym ludziom. Brat Ragon potwierdza to mówiąc: „Ktokolwiek zresztą choćby był kapłanem misteriów eleuzyjskich (hierofantem) wkłada słowa w usta bogów wolnomularstwa, jest oszustem, tyranem, przywłaszczycielem praw naturalnych człowieka i obywatela.” Ponieważ człowiek z natury swej jest wolnym i równym wszystkim ludziom, nikt nie może i nie potrzebuje ustępować praw swych na korzyść drugich, umowa zatem dobrowolna, nawet kontrakt nie może mieć żadnego znaczenia. Zasadę tę wyraźnie głoszą martyniści. Według ich pojęć obowiązkiem człowieka obywatela jest nie poddawać się żadnemu prawu, nie przyjmować żadnego zobowiązania, słowem niczego takiego, co by go wiązało lub czyniło zależnym od kogokolwiek. Że zaś zasady moralności są zbiorem praw określających wzajemne stosunki i obowiązki człowieka względem Boga, bliźnich i siebie samego, zatem wolnomularstwo, odrzucając te prawa, nie uznaje żadnych zasad moralności ogólnej. Brak ten określa nazwa moralności niezależnej.

O ile do rozszerzenia tej moralności niezależnej przyczynili się tak zwani filozofowie-encyklopedyści francuscy, posłuchajmy Bazota, sekretarza Wielkiego Wschodu: „Masoni przygotowali już umysły do wielkiej rewolucji moralnej, gdy prace filozofów Helvetiusa, Voltaire’a, J.J. Rousseau, Diderota, D’Alemberta, Condorceta, Cabanisa i innych rozlały żywe i potężne światło, jak słońce łączące się z dniem dla powiększenia blasku… Światło masonów i światło filozofów rozeszło się po wszystkich stronach ziemi. Francja odrodzona nie doszła jeszcze do tego stopnia doskonałości, jaką nakazują nauki masonerii i geniusz filozofów, lecz ruch nadany porywa, książki filozofów i loże jawne i tajemne znajdują się wszędzie… Wielkie dzieło dokonanym zostanie… Tak – loże masońskie są nieustającymi szkołami moralności powszechnej, niezależnej od wpływu klimatu, obyczajów, wyznań, zasad politycznych”.

Przyjrzyjmy się cokolwiek tym zasadom: „Człowiek rozumny, powiada Helvetius, wie, że ludzie są tym, czym być muszą; głupi – płodzi głupstwa, jak dzika roślina wydaje dzikie owoce. Złość ludzka jest owocem potrzebnym w ogólnym ogniwie”.

„Człowiekiem rozumnym, powiada J. J. Rousseau, jest według mnie ten, kto we wszystkich nieszczęściach, jakie go dotkną, widzi tylko ciosy ślepego fatalizmu”.

„Społeczeństwo, powiada Diderot, jest tylko dziwnym automatem, w którym wszystko jest zważone, przewidziane, układ kół, ciężary równoważące, sprężyny, obroty, etc”.

„Gdyby człowiek był filozofem, wiedziałby, mówi Lamétrie, że wola jest ściśle określona, że jeżelim cnotliwy z rana, a występny wieczorem, przyczyna tego w krwi leży, Kartusz musi być Kartuszem, a Pyrrhus – Pyrrliusem; jeden ma kraść i zabijać siłą ukrytą, a drugi – jawną”. W innym miejscu: „Nic nie jest bezwzględnie sprawiedliwym lub niesprawiedliwym, nie ma uczciwości ani wielkości, ani zbrodni rzeczywistych”.

Niepodobna byłoby przytaczać wszystkich zdań encyklopedystów w tej materii wygłoszonych, a szczególnie zaś głowy ich przewodniej, filozofa-masona par excellence – Voltaire’a. Gdy tylko dotknie przedmiotu tego, dowodzi zawsze, że

„wolność woli nie istnieje, że jest to wyraz bez znaczenia, że czyny człowieka nie zależą od niego, że wola nasza nie różni się od woli żadnego zwierzęcia, że świat cały jest maszyną podległą odwiecznym prawom, że wszystko, co jest, jest skutkiem natury rzeczy lub skutkiem rozkazu Wszechwładnego Pana, a w jednym czy drugim przypadku, zawsze jesteśmy tylko kołami machiny świata”.

Zatem, według zasad masonerii i głównych jej adeptów, ludzie są automatami, maszynami, kołami poruszanymi przez Boga-Naturę, jak wiatr lub deszcz. Bez wolnej woli nie może być odpowiedzialności za czyny; zresztą według tego zbrodniarz zabijający uczciwego człowieka nie jest winniejszym od odłamu skały miażdżącej przechodnia; zdrajca zaprzedający kraj, wydający przyjaciela jest równie cnotliwy jak wybawca ratujący go od śmierci kosztem własnego życia. Prawa, instytucje społeczne, sądy są władzami ślepymi, niemającymi racji bytu, wyroki jakie wydają, kary jakie wymierzają – niesprawiedliwością bez podstawy. A jednak środkami tymi posługują się ci, którzy ich nie uznają. Tak to gdy odstąpimy od praw przedwiecznych, krążymy w błędnym kole, z którego wyjść niepodobna. Z jednego absurdum wpadamy w drugie i tak bez końca.

Jak działa masoneria?

Weisshaupt pisał do innych przywódców iluminizmu: „Chcąc zostać zawsze panami słów naszych, musimy dać poznać uczniom, że wolno nam mówić o tej samej rzeczy raz w ten, a drugi raz w inny sposób; że stawiamy nieraz pytanie jedynie dla zbadania opinii uczniów i dania im sposobności wyjawienia zdania swego w tym względzie. Wybieg ten wiele złego naprawić może. Niech wiedzą, że dopiero koniec pokaże, które słowa z powiedzianych przez nas za prawdziwe uważać należy. Trzeba w sposób rozmaity traktować kwestie, chcąc nie wpaść w matnię i nie dać przeniknąć niższym prawdziwej naszej myśli. Zdanie to nasze w ten sposób w przewodniku wyrażone być powinno (zostało 3-cim paragrafem prawa areopagitów). Byłoby lepiej jeszcze, środek ten byłby pewniejszym, gdybyście włożyli obowiązek na starszych iluminatów, zmieniania z powyżej wyrażonych przyczyn, sposobu traktowania o przedmiotach, w rozmowach z członkami niższych stopni”.

W przepisach dla stopnia wyższego, zwanego akademickim, wygłasza Weisshaupt następująca zasadę:

„Pragnę bardzo, powiada, zrobić adeptów wzajemnymi szpiegami i szpiegami innych. Spomiędzy nich wybór stanowić będą ci, co więcej upodobania i zdolności okażą do zachowania tajemnicy. Chcę na koniec żeby pracowali nad zbadaniem i wytępianiem przesądów”.

Głównie jednak w naukach dawnych umiejącym pozyskać jego zaufanie i zaciągnąć innych w szeregi iluminatów, zaleca założyciel sekty obowiązek szpiegowania, skrytość i obłudę.

„Starajcie się o cechę doskonałości zewnętrznej i wewnętrznej, o umiejętność udawania tego, czym nie jesteście, ukrywania się, maskowania dla zbadania drugich, żeby tym sposobem móc wniknąć w ich życie domowe, wewnętrzne”.

Chcąc poznać tych, których iluminat zaciąga w szeregi, powinien mieć każdy notatkę w kształcie dzienniczka (diarium). Śledząc pilnie wszystko, co go otacza, bezustannie badać będzie osoby, z którymi przestaje; przyjaciele, rodzina, nieprzyjaciele, obcy, obojętni mu, wszyscy bez wyjątku będą przedmiotem jego studiów; starać się będzie odkryć ich słabą stronę, poznać ich namiętności, przesądy, stosunki, związki, a głównie ich postępowanie, interesy, majątek, słowem wszystko, co posłużyć może do ich poznania, i zapisze sobie codziennie wszystko, co w tym względzie zauważył. Szpiegostwo, będące obowiązkiem koniecznym każdego iluminata, dwojaką korzyść przyniesie: jedną, ogólną całemu zgromadzeniu i jego zwierzchnikom, drugą jemu samemu. Dwa razy na miesiąc robić ma wyciąg ze swych spostrzeżeń i przedłoży sprawozdanie swe przełożonym, tym sposobem iluminaci wiedzieć będą w każdym mieście lub miasteczku na kogo liczyć, a kogo obawiać się powinni, kogo pozyskać, a kogo usunąć mają.

Posłuchajmy teraz Najwyższej Wenty Włoch przemawiającej do swoich agentów.

Zgniećcie nieprzyjaciela jakimkolwiek by on był; powalcie go, jeżeli potężny, obmową i oszczerstwem, lecz przede wszystkim zgniećcie go w zarodku. Młodzież to głównie wciągnąć potrzeba, ją wnieść, lecz tak zręcznie, żeby się nie spostrzegła, że należy do towarzystw tajnych. Chcąc iść naprzód krokiem wolnym, ale pewnym, po tej niebezpiecznej drodze, dwa warunki zachować trzeba: należy uchodzić za niewinnych i prostych jak gołębie, ale mieć roztropność wężów. Ojcowie wasi, dzieci, żony nawet znać nie powinny tajemnicy kryjącej się w łonie waszym. Gdybyście uważali za pożyteczne uczęszczanie do spowiedzi, w celu oszukania badawczych spojrzeń, winniście zachować jak najgłębsze o rzeczach tych milczenie…Dajcie pokój ludziom starym i dojrzałego wieku, działajcie na młodzież i dzieci. Nie odzywajcie się do nich nigdy słowem bezbożnym lub rozwiązłym, maxima debetur puero reverentia (dziecku należy się najwyższe poszanowanie [Juvenalis] – przyp. W.L.), nie zapominajcie nigdy tych słów poety, one służyć wam będą za tarczę przeciw rozpuście, od której się koniecznie powstrzymać potrzeba w interesie sprawy. Ażeby posłannictwo wasze wydało owoce pożądane, ażebyście mieli prawo wstępu i zabrania miejsca przy domowym ognisku, zachować musicie pozory ludzi poważnych i moralnych. Skoro sobie wyrobicie opinię w kolegiach, gimnazjach, uniwersytetach i seminariach, pozyskacie zaufanie profesorów i studentów, starajcie się olśnić ich umysł opisem dawnej świetności Romy. W sercu każdego Włocha tkwi żal za dawną republiką rzymską. Pomieszajcie, złączcie w jedno wspomnienia, podniecajcie, zagrzewajcie dusze pełne ognia i patriotycznej dumy. Podsuwajcie im, a zawsze w sekrecie, książki nieszkodliwe, poezje odurzające przesadą patriotyzmu, a tak powoli doprowadźcie tych głupców do pożądanej miary. Kiedy we wszystkich punktach Państwa Kościelnego ta codzienna praca rozleje światło naszych idei, wtedy ocenicie mądrość rad tu podanych”.

Tak więc zasadą lóż masońskich wszelkich odcieni jest fałsz, podziemne knowania, kłamstwo, hipokryzja i potwarz. I to jest właśnie przyczyną, dla której tak w obrzędach, jak stopniach, rytuałach, widzimy same sprzeczności, dwuznaczniki, alegorie, wyjaśnienia zbijające się wzajemnie. Ukrycie prawdy, odurzenie, oszukanie adeptów i profanów, jest celem i środkiem. Jeden z najbardziej uczonych masonów, Brat Delaunay, w Przewodniku 33 stopnia szkockiego, książce potwierdzonej przez Wielki Wschód i sprzedawanej jawnie, tak się wyraża w domówieniu dzieła:

„Wynikiem wszystkich tych obrządków jest, że pojęcia najpotworniejsze, legendy najdziwaczniejsze, najwięcej sprzeciwiające się prawdzie historycznej, systemy najbardziej szalone, były zazwyczaj wprowadzane, ustanawiane w celu olśnienia neofity, wywołania u niego poczucia wielkich tajemnic, odurzenia słabego umysłu nadzieją nadzwyczajnych rezultatów, rzadko zaś, a nawet rzec można nigdy, w celu zaszczepienia jakiejś użytecznej prawdy lub rozszerzenia ważnego odkrycia… Wyjąwszy trzech pierwszych stopni, wszystko zresztą jest chimerą, szaleństwem, głupstwem, kłamstwem itp.”.

Nie tylko otwartość i szczerość jest fikcją, ale i wolność sumienia, poszanowanie każdej religii są również fikcjami. Pierwsza kryje najstraszniejszą niewolę, drugie – zagładę ich wszystkich. Toasty, śpiewy, hasła na cześć panujących i rządów, są osłoną spisku pracującego nad ich obaleniem; apoteozy miłości ojczyzny i narodowości, kryją pragnienie zagłady wszelkiej narodowości; wyrazy cnota, moralność, tak często powtarzane, osłaniają pracę dążącą do wytępienia wszelkich zasad moralności. Pojęcie uczciwości daje nam Helvetius, jeden z największych luminarzy masońskich:

„Uczciwość pojedynczego człowieka jest bez żadnego znaczenia dla ogółu. Żadnej lub prawie żadnej nie odnosi on z niej korzyści. Toteż sądzić należy żyjących, jak potomność sądzi umarłych. Ona nie bada bynajmniej czy Juvenal był złym, Owidiusz – rozpustnym, Lukrecjusz – bezbożnym, Horacjusz – rozwiązłym, August – skrytym, Cezar – żoną wszystkich mężów… Cóż zatem znaczy uczciwość?… Człowiek genialny, choćby był występnym, znaczy zawsze więcej od ciebie. Nic to nie stanowi, że ludzie są występni, byle tylko byli światli”.

Zobaczymy teraz jak pojmują przyjaźń profesorowie masońscy Cousin i Damiron:

„Podstawą wszystkich uczuć jest interes, miłość samego siebie – koniecznością, na niej opiera się wszelkie przywiązanie, jest ona jego początkiem i końcem, określa wszelkie dążenia, pcha do wszystkiego, jest przyczyną wszelkich zjawisk… być przejętym dla istoty obcej, niebędącej mną samym, troskliwością, miłością, to niedorzeczna hipoteza”.

Jakże smutne życie tych, dla których już żadne serdeczniejsze nie istnieje uczucie, jak niski ich upadek. Należy się jednak pocieszyć tym, że takich jest niewielu nawet między wyznającymi najskrytsze teorie, bo i u tych w niejednej chwili życia serce żywiej zabije, i ci poczują się ludźmi, choć wszelkie ludzkie uczucia wyrwać z siebie pragną. Ideolog Destutt de Tracy, także mason-filozof nie znający wcale zasad chrystianizmu, którego podstawowym prawem jest miłość i poświęcenie z niej płynące, tak swoje pojęcia w tej kwestii sformułował:

„Ponieważ nie mogę przyjąć prawa, które sprzeciwia się oczywistości, powiem z całą szczerością, że przykazanie tak zachwalone: będziesz miłował bliźniego twego jak siebie samego, jest dowodem zapomnienia o pierwszych warunkach naszej istoty. Maksyma ta jest dowodem najzupełniejszej nieznajomości natury ludzkiej”.

O sławionej owej wolności i braterstwie masonów przekonuje nas to bezwzględnie wymagane posłuszeństwo, w imię którego każdy mason musi być ślepym narzędziem w ręku tych, którzy nim kierują. Przejrzyjmy kronikę zbrodni politycznych lat ostatnich, a właściwie całego prawie ostatniego wieku, bo początku i rozwoju ich szukać musimy w rewolucji francuskiej, a przekonamy się, że to mniemane stowarzyszenie braterstwa jest najdoskonalszą szkoła zbrodni.

„Jeżeli 100 000 głów stawia zaporę, niech wszystkie spadną, my znamy tylko miłość ludzkości. Jeżeli mieszczaństwo stawia opór, trzeba pozbyć się mieszczaństwa… Chcę się zemścić nad mieszczaństwem pieniężnym i arystokratycznym, któremu zawdzięczamy prawa i nędzę naszą. Ono zginąć musi”.

Czyż słowa te nie malują jasno, czym jest w istocie braterstwo i wolność masońska?

Najlepszym uzupełnieniem rysu moralności masonerii są przysięgi, wkładające na członka obowiązek zachowania tajemnicy niepowierzonej, niewyjawiania wyrazów i symbolów znajdujących się we wszystkich przewodnikach, przysięgi posłuszeństwa ślepego, bez względu na Boga i ludzi, na sumienie, prawa krajowe i obowiązki względem ojczyzny; posłuszeństwa wyrokom osobistości nieznanej sobie, choćby ta wydała polecenie niegodne, niesprawiedliwe; przysięgi, która wyrzeka się własnego ciała i duszy i daje prawo życia i śmierci nad sobą. Przysięgi te ponawiają masoni nie tylko przy przejściu ze stopnia na stopień, ale czasem po kilka razy, pozostając na jednym i tym samym stopniu.

W r. 1857 na radzie kawalerów Kadosz w Saint-Germain-en-Laye, przedstawiono pytanie: Do jakiego stopnia przysięga obowiązuje masonów urzędników względem swych braci masonów? Pytanie to zostało nierozstrzygnięte, czym dano do zrozumienia, jaką byłaby istotna odpowiedź. Gdyby bowiem przysięga złożona przez urzędników była uznana za ważną, byłby Wielki Wschód odpowiedź swą niewątpliwie wyjawił. Że jednak przysięga masońska unieważnia każdą inną przysięgę, zostawiono pytanie nierozstrzygniętym publicznie. Ale odpowiedź niedwuznaczną znajdujemy w tylu ofiarach spomiędzy masonów, którzy życiem przypłacili sprzeniewierzenie się sekcie. Przypomnijmy Nasta i Stromayera, dwóch pierwszych założycieli Młodej Europy; Kotzebuego zasztyletowanego przez Sanda; Napoleona III, którego upadek spowodowało sprzeniewierzenie się karbonariuszom; Rossiego, Ludwika Frapolli, osadzonego w pełni zdrowia w domu dla obłąkanych, Emilianiego, Scuriattiego, Lazzoneschiego, Adrianiego, niechcących zgodzić się na krwawe środki przez Mazziniego wprowadzone i tylu innych.«

Zwieńczeniem masońskiej moralności w 7. i ostatnim stopniu jest apoteoza ognia, jedynego boga świata. – To stwierdzenie jest bardzo wymowne, jeśli zwrócimy uwagę na pożary lasów, które od jakiegoś czasu wybuchają w różnych, odległych od siebie miejscach i w różnym czasie.

Jest nim też cześć lingamu indyjskiemu (upostaciowanemu przez krzyż i różę), symbolu rozradzania się powszechnego. A cóż to takiego?

Shiva Lingam, specjalna odmiana jaspisu (skała krzemionkowa – przyp. W.L.), to jeden z najlepszych kamieni wspomagających medytację. Ze względu na swą potężną moc od wieków wykorzystywany był w rytuałach i magii. Jest źródłem duchowej energii.

Ten kamień pełen mocy występuje tylko w wodach świętej rzeki Narmada, w Indiach. Dla Hindusów jest symbolem szczęścia i pomyślności. Zbierany jedynie w porze suchej przez kilka rodzin, które przekazują sobie wiedzę z pokolenia na pokolenie. Osoby te polerują i wygładzają ręcznie lingamy, następnie oddają je do świątyni na modły, co zwiększa ich pozytywną moc. Każdy okaz jest wyjątkowy, nie znajdziemy dwóch takich samych. Z ich niezwykłością wiążą się również pewne hinduskie wierzenia.

Hindusi wierzą, że miliony lat temu właśnie w tym miejscu meteoryt zderzył się z Ziemią. Na skutek ogromnego ciepła od uderzenia meteoryt stopił się z okolicznymi kamieniami, a woda wypłukała je w owalny kształt. Tak powstał święty kamień boga Shivy, Boskiego Istnienia, najważniejszego bóstwa w Indiach. Jego jajowaty kształt utożsamiany jest z pierwotnym, kosmicznym jajem, które dało początek wszystkiemu, jest więc symbolem pierwotnej energii wszechświata. Shiva Lingam występuję w kilku kolorach – szarym, piaskowym i brązowym. Dodatkowe czerwone zabarwienie to wspomniane ślady meteorytu, który utożsamiany jest z żeńską energią. Stąd kamień ten łączy w sobie boskość, żeńskość i męskość. Nazwę Shiva Lingam tłumaczy się jako słup światła. Występuje w przeróżnych rozmiarach, nawet tak dużych jak dorosły człowiek. Więcej tu: https://akademiaducha.pl/shiva-lingam-indyjski-kamien-duchowej-mocy-i-transformacji/

No cóż? Jedni wierzą w Boga i nieśmiertelną duszę, inni – w moc kamieni i boga-ognia. Każdy może wierzyć w to, co chce – tak sądzę.

Jednak niektórzy dostali takiej manii, że uważają, że ich wiara jest lepsza niż inne i te inne należy zwalczać. Tak uważa masoneria. Trudno dziwić się jej. Jest ona żydowskim narzędziem w walce z Kościołem katolickim i pomocnikiem w dążeniu do realizacji ich mesjańskich celów.

Wolność woli nie istnieje, że jest to wyraz bez znaczenia, że czyny człowieka nie zależą od niego, że wola nasza nie różni się od woli żadnego zwierzęcia, że świat cały jest maszyną podległą odwiecznym prawom, że wszystko, co jest, jest skutkiem natury rzeczy lub skutkiem rozkazu Wszechwładnego Pana, a w jednym czy drugim przypadku, zawsze jesteśmy tylko kołami machiny świata.

Ten nowy porządek, o którym nam mówią ci psychopaci, nie został przez nich wymyślony. Nawet nie zdziwiłbym się, gdyby taki Gates czy Schwab nie wiedzieli, że to Voltaire. Być może kazali im tak mówić ich nieznani przełożeni, którzy już dobrze wiedzą, co czynią i skąd czerpią natchnienie.

Zatem, według zasad masonerii i głównych jej adeptów, ludzie są automatami, maszynami, kołami poruszanymi przez Boga-Naturę, jak wiatr lub deszcz. Bez wolnej woli nie może być odpowiedzialności za czyny; zresztą według tego zbrodniarz zabijający uczciwego człowieka nie jest winniejszym od odłamu skały miażdżącej przechodnia; zdrajca zaprzedający kraj, wydający przyjaciela jest równie cnotliwy jak wybawca ratujący go od śmierci kosztem własnego życia. Prawa, instytucje społeczne, sądy są władzami ślepymi, niemającymi racji bytu, wyroki jakie wydają, kary jakie wymierzają – niesprawiedliwością bez podstawy.

Tego w zasadzie nie trzeba komentować. To się dzieje. A sądy obecne, w odróżnieniu od tamtych, nie wydają wyroków, będących niesprawiedliwością bez podstawy. To, że stan sądownictwa jest właśnie taki, jaki jest, jest wynikiem wdrażania w życie ideologii masońskiej. No bo skoro czyny człowieka nie zależą od niego, bo nie ma on wolnej woli, to nie może on za nie odpowiadać. To chyba oczywiste.

Zapewne większość myśli, że „psychuszki” to radziecki wynalazek. Nie! To Związek Radziecki korzystał z wynalazków masonerii, zdradzając tym samym, skąd mu wyrastały nogi. Tylko kto o tym wie?

Po co to wszystko? Po co ten reset, nowy porządek? Nie można było powiedzieć prawdy. Nie można było powiedzieć, że chodzi o realizację mesjańskich celów Żydów, o ich panowanie nad światem poprzez podporządkowanie sobie wszystkich innych narodów. Wymyślono więc pandemię, która ma niby umożliwić reset finansowy. Tylko że, żeby dokonać resetu finansowego, to do tego nie potrzeba pandemii. Reset finansowy jest stary jak świat i żeby było śmieszniej był on praktykowany przez Żydów. Nazywał się on rokiem jubileuszowym. A Kodeks Hammurabiego nakazywał darowanie długów po odbyciu kary trzech lat więzienia. Jak mówił cesarz Hajle Syllasje w wywiadzie z Orianą Fallaci: „W świecie nigdy nie dzieje się nic nowego”. Świat, wydaje się, od początku opierał się na kredycie i od początku nie radził sobie z jego spłatą.

W Starym Testamencie znany był rok jubileuszowy obchodzony co 50 lat, w którym wyrównywały się społeczne nierówności, a każdy był wyzwalany z długów. Symbolizowało to nadanie ziemi przez Boga jedynie w lenno. Rok jubileuszowy obchodzony był po siedmiu latach szabatowych, które obchodzono co siedem lat (7 x 7). – Tak to opisuje Wikipedia.

Problem zadłużenia można by było rozwiązać inaczej, ale chodziło o coś innego, o to, by ci, którzy nie wierzą w te bajki o pandemii, myśleli, że wprowadza się ją po to, by dokonać resetu finansowego, a nie po to, by realizować chore idee sfiksowanego narodu, a może raczej jego chorych na umyśle elit. I tu aż ciśnie się na usta rosyjskie, bardzo obrazowe, moim zdaniem, przysłowie: każdy durak po swojemu s uma schodit.

To znaczy mniej więcej tyle, że każdy dureń wariuje na swój sposób, bo skutków tego, co ci chorzy na umyśle psychopaci chcą wprowadzić w życie, nie da się przewidzieć. Rzucili wyzwanie naturze, tej naturze, którą tak wielbią i do której się odwołują. Bo czymże jest chęć przemienienia człowieka w automat, jak nie wyzwaniem rzuconym naturze. Człowiek jest przecież cząstką natury. I nie chcą się z tym pogodzić, przynajmniej niektórzy, że człowiek, jako część pewnej całości, nie jest w stanie tej całości ogarnąć i zrozumieć.

https://widgets.wp.com/likes/index.html?ver=20240427#blog_id=164054938&post_id=2047&origin=bbidotblog.wordpress.com&obj_id=164054938-2047-662cbd695696b&domain=bb-i.blog

Related

MasoneriaJanuary 9, 2020In “Inne”

Masoneria i wojsko July 6, 2021In “Inne”

11.11November 1, 2021In “Komentarze”

Masoneria, Weisshaupt, Wielki Wschód