O  Franciszkowym wezwaniu biskupów do „powitania osób LGBTQ w Kościele i uznania ich godności”.

O  Franciszkowym wezwaniu biskupów do „powitania osób LGBTQ w Kościele i uznania ich godności”.

BKP: Co musi dziś zrobić każdy apostoł Chrystusa – biskup?

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=20333  https://christs-shepherd.wistia.com/medias/cgk7nam14z

https://rumble.com/v2antn2-apostochrystusa.html  https://cos.tv/videos/play/42637094730896384


ugetube.com/watch/xBKMKhpJxeVmBJu
  bitchute.com/video/aYVSsATYXiRb/

Franciszek 24 stycznia 2023 r. w wywiadzie dla agencji AP wezwał katolickich biskupów do powitania osób LGBTQ w Kościele i uznania ich godności.

Jezus wypędził legion Q-demonów, które były w jednym nadpobudliwym mężczyźnie, który biegał nago po grobach i organizował tam lokalną gay pride. Tylko po Chrystusowym egzorcyzmie Q-demony weszły w cielska dwóch tysięcy świń, a te następnie rzuciły się do jeziora Genezaret. To była wyraźna demonstracja tego, co zrobią te Q-demony z człowiekiem, jeśli nie zostaną na czas wygnane. Polecenie Chrystusa skierowane do apostołów brzmi: „Wypędzajcie demony!” (Mt 10). Pan Jezus mówi: „Wypędzajcie!”, ale Bergoglio mówi: „Powitajcie!”. Tutaj Bergoglio zdemaskował się jako apostoł antychrysta.

Bergoglio bezkompromisowo stwierdził, że biskupi muszą przejść przez konwersję, aby stać się witającymi osoby LGBTQ w Kościele. On tym osobom LGBTQ nie chce pomóc uwolnić się z duchowych więzi. Wręcz przeciwnie, chce ich wykorzystać, aby przez nich mogły wejść do Kościoła nieczyste demony. To witanie jest podstawowym warunkiem istnienia każdego biskupa w Bergogliowej sekcie. Takie poniżenie i szyderstwo z apostołów Chrystusa nie miało w całej historii miejsca. Większego upokorzenia już nie może być. Żądać od biskupów, by robili z siebie błaznów, pozwolili zrobić sobie pranie mózgu i zdradzali Chrystusa, jest absolutnie bezprecedensowym żądaniem! W ten sposób uzurpator papiestwa, Bergoglio, jednocześnie zmusza każdego biskupa do poświęcenia duszy diabłu i sprzedania swojego apostolskiego namaszczenia i misji jak Judasz. A tę wielokrotną zdradę Bergoglio nazywa konwersją! Tą rzekomo, musi przejść każdy biskup. Bergoglio podkreśla, że musi każdy biskup. Czy zdajecie sobie z tego sprawę, drodzy biskupi? Bergoglio jest konsekwentny – nikt z was nie może być zbawiony.

Ten program to nie tylko zbrodnia przeciwko Bogu i samobójstwo, ale także okrutny cynizm wobec tych LGBTQ osób! Bergogliowa sekta nie pozwala im na to, ażeby byli zbawieni Chrystusem przez pokutę! Bezlitośnie spycha ich do piekła.

Podczas swojej wizyty w Kongu Bergoglio namawiał młodzież do wystrzegania się okultyzmu. Co to jest okultyzm?

Okultyzm – to czczenie demonów za pomocą pewnych praktyk związanych z wróżbiarstwem i magią. Jest to grzech przeciw pierwszemu przykazaniu. Ale ten sam Franciszek Bergoglio niedawno publicznie poświęcił się demonom w Kanadzie! Albo już nie wie, o czym mówi, albo nie wie, co robi, albo to robi specjalnie.

Dnia 24 stycznia 2023 roku dał już jasno do zrozumienia, że Droga synodalna jest połączona z kościelną legalizacją LGBTQ. Czy zdajesz sobie sprawę, szanowny biskupie, co oznacza to „Q”? To wszelkie perwersje i przestępstwa, związane z perwersyjną seksualnością, w tym morderstwa na tle seksualnym. Czy chcesz to wszystko, Ty, jako Chrystusowy apostoł i biskup, zatwierdzić?

Promowanie LGBTQ w Kościele ­to satanizacja. To przejście do szatańskiego antykościoła New Age, który sprowadzi przekleństwo i ogień zarówno doczesny, jak i wieczny. Uświadom to sobie koniecznie! 

Jeśli nadal pozostajesz w jedności z Bergoglio, to przypowieść o Chrystusowej winnicy odnosi się również do ciebie. Franciszek Bergoglio uzurpował sobie winnicę Chrystusa! Jeśli się od niego nie oddzieliłeś, będziesz musiał zabijać Chrystusowe sługi i proroków. Ale wtedy czeka cię kara. Jezus zadał pytanie ówczesnym faryzeuszom i przedstawicielom starotestamentowego Kościoła. Dziś pyta i ciebie: „Co Pan winnicy uczyni tym złym winiarzom?” Odpowiedzieli mu:  „Nędzników marnie wytraci, a winnicę odda innym.

Jak mocniej cię mógł, apostole Chrystusa, Bóg obudzić z tak głębokiego snu, niż ci pokazać, kim Bergoglio naprawdę jest? On publicznie poświęcił się szatanowi! A ty tego nie widzisz? On publicznie intronizował demona Pachamamę w głównej świątyni Kościoła! A ty o tym milczysz? On publicznie popycha cię, abyś stał się witającym perwersje największego kalibru! A ty tą tak zwaną Drogą synodalną spokojnie idziesz i ciągniesz za sobą innych! Jednocześnie obłudnie powołujesz się na autorytet Chrystusa i posłuszeństwo tzw. Ojcu Świętemu.

Czy dla ciebie jeszcze nie jest jasne, że obecnie Kościół nie ma papieża? Nie wiesz, że jest stan sede vacante? Arcy-heretyk, który poświęcił się demonom, propaguje sodomię i wszelkie perwersje oraz łamie Boże prawa, w żadnym wypadku nie jest namiestnikiem Chrystusa, ale antychrysta! Ty, jako ślepy i głuchy, nadal powtarzasz w każdej Liturgii: „W jedności z naszym papieżem Franciszkiem”. Ty, biskupie, nie jesteś w stanie powiedzieć swoim kapłanom i wiernym prawdy, że jest stan sede vacante. Nie jesteś w stanie powiedzieć: „Ja i diecezja, w której jestem, odrzucamy Drogę synodalną Bergoglia. Ta Droga synodalna jest zdradą Chrystusa! Kto idzie tą drogą, idzie na zagładę”.

Bergogliowa zuchwałość osiągnęła szczyt. On wam, drodzy biskupi, powiedział prosto w twarz, że musicie przejść konwersją LGBTQ! On ogłosił jako główny program podeptanie i usunięcie Chrystusowej Ewangelii! Zamiast tego macie teraz głosić antyewangelię nieskruszoności LGBTQ! W ten sposób macie wyrzucić Ducha Bożego i przywitać nieczyste demony. Większy absurd nie jest nawet możliwy. A wy, biskupi, tej zdradzie Chrystusa przytakujcie! Pytamy się: A to się nikt z was temu nie sprzeciwi? W ten sposób została zdemaskowana całkowita martwość tych, którzy nazywają siebie apostołami. Takiego stanu duchowej ślepoty nigdy w całej historii Kościoła jeszcze nie było.

Dlatego katoliccy biskupi, pokutujcie, póki jeszcze jest czas. Każdy z was:

1) niech oddzieli się od synodalnego samobójstwa!

2) niech oddzieli się od nieważnego papieża Franciszka Bergoglio!

Dzięki tym krokom pokuty zbawisz swoją duszę i dusze wielu. Nie bój się tych ratunkowych kroków podjąć!

BKP – głos wołającego na pustyni

7.02.2023

Co musi dziś zrobić każdy apostoł Chrystusa – biskup?

vkpatriarhat.org/en/?p=22788  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9611  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16227  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12839  /español/

————————————————————-

BKP: Refleksja nad krytyką kard. Müllera 

Kontynentalnego Zgromadzenia Synodalnego w Pradze (5-12 lutego 2023 r.)

Kardynał Müller w wywiadzie dla Kath.net skrytykował przemówienie biskupa Bätzinga w Pradze i niemiecką Drogę synodalną, którą nazwał sektą. Kardynał powiedział: „Kontynentalną fazę Synodu o w Pradze – tak jak oczekiwano – wykorzystali protagoniści niemieckiego alternatywnego katolicyzmu do podkreślania wszystkim odczuwanej przez siebie – ale nie dowiedzionej – moralno-duchowej wyższości nad wschodnim tradycyjnym katolicyzmem”.

Kardynał wyjaśnił, że ponieważ niemiecka synodalna sekta jest „diametralnie przeciwna katolickiemu wyznaniu wiary, … spowoduje to wyparowanie chrześcijaństwa w Niemczech. Widzimy, jak miliony opuszczają tam Kościół  powiedział,  jak również dechrystianizację pozostałych katolików… Cały ten program niemieckokatolickiej eklezjologii jest błędny i samobójczy”.

Za co konkretnie Müller skrytykował Bätzinga?

Kardynał odniósł się do wypowiedzi Bätzinga, mówiąc: „Największe kontrowersje wywołał w Pradze przewodniczący Konferencji Episkopatu Niemiec, mówiąc, że apostolska wiara Kościoła go niepokoi (przeszkadza mu).” Następnie kardynał zacytował z listu apostoła Pawła do Tymoteusza, w którym porównał Bätzinga z tymi, którzy nie mogą znieść zdrowej nauki: „Przyjdzie bowiem chwila, kiedy zdrowej nauki nie będą znosili, ale według własnych pożądań  ponieważ ich uszy świerzbią  będą sobie mnożyli nauczycieli. Będą się odwracali od słuchania prawdy, a obrócą się ku zmyślonym opowiadaniom” (2 Tm 4: 3-4).

Kardynał Müller dalej skrytykował niemiecką sektę synodalną za „głoszenie wiary chrześcijańskiej jako religii wolności i odkupienia w przeciwieństwie do tak zwanej fiksacji na grzechach». Ta niemiecka, heretycka postawa, jak mówi kard. Müller, całkowicie zanegowała apostolskie wyznanie, że Chrystus umarł za nasze grzechy (1 Kor 15:3). A odnosząc się do wypowiedzi o wolności, podkreślił, że „wezwanie do wolności łączy się z napomnieniem: Ku wolności wyswobodził nas Chrystus. A zatem trwajcie w niej i nie poddawajcie się na nowo pod jarzmo niewoli! (grzech).Niemiecka synodalna sekta głosi fałszywą wolność, która w rzeczywistości jest niewolą grzechu. Dlatego kardynał Müller nalega: „Nie wolno nam wykorzystywać wolności do «rozpusty, nieczystości, nierządu, bałwochwalstwa…» (por. Ga 5: 1.13-25)”.

A jak kard. Müller skomentował ideologię gender, promującą LGBTQ?

Ideologia taka jak gender jest sprzeczna z każdą przyrodniczo-naukową, filozoficzną i teologiczną antropologią. Ideologie te w tzw. inności (szczególności) niemieckiej sekty synodalnej zastąpiły hermeneutykę wiary katolickiej. Jednak nadprzyrodzona i zbawienna wiara bierze się ze słuchania słowa Bożego, a nie… z głosu ludu i jego trybunów”.

Kardynał Müller powiedział dalej, że nie aprobuje wysiłków biskupów, którzy ulegli transhumanistycznym tendencjom i dążą do przyjęcia osób LGBTQ do Kościoła. Ale nie żądają od nich, a nawet nie pozwalają im, prawdziwej pokuty, która jest warunkiem zbawienia. Kard. Müller mówi: „Ludzie mający skłonności erotyczne do osób tej samej płci nie potrzebują pełnych hipokryzji gestów kościelnej inkluzywności od biskupów i kardynałów, którzy postrzegają się już nie tyle jako słudzy słowa Bożego, ale jako reprezentanci lobby transhumanistów”

Jeśli chodzi o sposób, w jaki każda osoba zostaje włączona do Kościoła Chrystusowego, oprócz chrztu to jest osobiste nawrócenie, pokuta i przyjęcie zbawienia w Jezusie Chrystusie. Kardynał mówi: „Wszyscy ludzie są stworzeni z Bożej miłości i krwią Chrystusa odkupieni od grzechów. Chrystus przyszedł zbawić grzeszników i przez pokutę i nawrócenie poprowadzić ich na drogę zbawienia”.

Następnie kardynał wyjaśnił, w jaki sposób można kroczyć drogą zbawienia, drogą przykazań Bożych, które wiążą się z zaparciem się samego siebie, z codziennym dźwiganiem krzyża i naśladowaniem Chrystusa: „Z pomocą łaski Bożej można wypełnić przykazań Bożych, przezwyciężać nieokiełznane skłonności, unikać grzechu oraz czynić przyrodzone i nadprzyrodzone dobro”. Tymi słowami kard. Müller odrzuca błędne twierdzenie o tak zwanym wrodzonym homoseksualizmie. Ten błąd jest ideologicznie narzucany opinii publicznej w celu wyeliminowania pokuty, tak jakby grzesznicy już nie mogli, a nawet nie powinni jej czynić.

Kardynał zaprzecza także współczesnym heretyckim poglądom, które zasłaniają się rzekomą Bożą miłością w celu trywializacji grzechu: „Chrystus nie przyszedł, aby dalej interpretować i trywializować grzech, odwołując się do miłości Boga, ale aby usunąć jego śmiertelny cierń (grzech)… i aby umożliwić nam życie «nowego człowieka, stworzonego według Boga w sprawiedliwości i prawdziwej świętości», przez naśladowanie Chrystusa (Ef 4:24). 

Aby wyjaśnić kwestię grzechu i przebaczenia, kard Müller cytuje list apostoła Jana: „Jeśli mówimy, że nie zgrzeszyliśmy, czynimy Go kłamcą i nie ma w nas Jego nauki. … Jeśliby nawet kto zgrzeszył, mamy Rzecznika wobec Ojca  Jezusa Chrystusa sprawiedliwego. On bowiem jest ofiarą przebłagalną za nasze grzechy” (1J 1:10-2:2). Ten i podobne cytaty z Pisma Świętego Droga synodalna całkowicie bojkotuje.

Kard. Müller przyznaje, że wielu biskupów już zdradziło swoją misję i mówi: „Wielu biskupów, niezgodnie z naturą swojego urzędu, zaprzecza autoniszczycielskiej sile grzechu i temu, że odwodzi on od Boga … Przedstawiają Kościół jako zmienny. Tacy nie zrozumieli tajemnicy zbawienia od grzechu minęli się ze swoim powołaniem ako następcy apostołów”.

Biskup Bätzing wyraził w Pradze, że dostrzega znaczne napięcie w Kościele. Kardynał Müller odpowiada, że: „Powodem znacznego napięcia, dostrzeganego przez biskupa Bätzinga, wiceprzewodniczącego Drogi synodalnej w Kościele katolickim, nie są różnice kulturowe między narodami. To napięcie jest spowodowane przez heretycki sprzeciw wobec katolickiej nauki wiary”.

Kardynał Müller opisuje Drogę synodalną jako „religijnie niekompetentną i kanonicznie nielegalną”. Wyjaśnia, że „jest w oczywistej (rażącej) sprzeczności z doktryną o naturze i powszechnej misji Kościoła Chrystusowego”. Müller dosłownie mówi, że „analiza Bätzinga jest przerażająca”. Przecież Bätzing wyraził się na spotkaniu w Pradze, odrzucając Boże objawienie powierzone Kościołowi: „To nie jest moja wiara, to nie jest mój Chrystus ani obraz Kościoła”. Rzeczywistość jest taka, że wiara Betzinga i jego fałszywy Chrystus oraz heretycki obraz Kościoła są diametralnie sprzeczne z nauczaniem Kościoła katolickiego, czyli z nauczaniem Pisma Świętego i całej Tradycji. Tak więc wiara Bätzinga i jego fałszywy Chrystus nie zapewnia ani jemu, ani nikomu innemu przebaczenia grzechów ani zbawienia. Podążanie tą Drogą synodalną, którą reprezentuje Bätzing, oznacza pójście na zatracenie.

Żaden z konkluzji tej fałszywej Drogi synodalnej nie jest w żaden sposób wiążący dla wiernych, ponieważ w oczywisty sposób sprzeczne z Bożemu Objawieniu. Wierni nie mogą być posłuszni ani biskupowi, ani papieżowi, jeśli oni odeszli od nauk Kościoła, przekazanych przez Boże Objawienie. Kardynał Müller skomentował ten temat: „Wierni w sprawach wiary i moralności są związani «religijnym posłuszeństwem» biskupom tylko wtedy, gdy Arcykapłan Rzymski – lub wraz z nim sobór biskupów – określi jakąś prawdę zgodnie z Bożym Objawieniem”. Dla każdego katolika jest jasne, że łamanie Bożych przykazań poprzez legalizację LGBTQ lub publiczne bałwochwalstwa z Pachamamą lub poświęcanie się demonom nieważnego papieża Franciszka w Kanadzie jest wyraźnie sprzeczne z Bożym Objawieniem. Ponadto na tych, którzy odrzucili Boże Objawienie, rzuca Bożą anatemę, wykluczenie z Kościoła zgodnie z Ga 1:8-9.

Kardynał Müller tak skomentował Magisterium Kościoła: „Magisterium nie stoi ponad słowem Bożym, ale jemu służy, ponieważ naucza tylko tego, co zostało przekazane, to znaczy objawione przez Boga…”.

Droga synodalna jest dowodem na to, że obecnie Magisterium jest nadużywane przeciwko prawdom objawionym przez Boga. Dziś Kościół znajduje się w stanie sede vacante. Podobnie w obecnym Kościele nie ma Magisterium, reprezentowanego przez kongregację watykańską, która znajduje się pod władzą nieważnego papieża.

Przypomnijmy, jak kard. Müller ocenia Zgromadzenie Kontynentalne w Pradze: „Kontynentalną fazę Synodu o w Pradze – tak jak oczekiwano – wykorzystali protagoniści niemieckiego alternatywnego katolicyzmu”.

Jak Bóg ocenia ten Praski pseudosynod, który propaguje sodomistyczną antyewangelię?  „Gdyby kto głosił inną ewangelię, choćby to był anioł z nieba, niech będzie przeklęty” (Ga 1:8-9). Na przewodniczących konferencji episkopatów Europy i innych uczestników spadła Boża anatema.

BKP – głos wołającego na pustyni

21.02.2023 

Refleksja nad krytyką kard. Müllera Kontynentalnego Zgromadzenia Synodalnego w Pradze

vkpatriarhat.org/en/?p=22835  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9648  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16240  /français/

vkpatriarhat.org/de/reflexion/  /deutsche/

Zapisz się do naszego newsletter  lb.benchmarkemail.com//listbuilder/signupnew?5hjt8JVutE5bZ8guod7%252Fpf5pwVnAjsSIi5iGuoPZdjDtO5iNRn8gS049TyW7spd

======================

mail:

Agresja zboczeńców w Polsce za pieniądze z USA. A cóż to takiego, do kurwej waszej maci: LGBTQI+ ???.

Agresja zboczeńców w Polsce za pieniądze USA.

Stany Zjednoczone będą finansowały promocję LGBTQI+ w Polsce

A cóż to takiego, do kurwej maci: LGBTQI+ ???

stany-zjednoczone-promocje-lgb

Amerykańska misja dyplomatyczna w Polsce będzie finansowała promocję LGBTQI+. Ambasada USA w Warszawie informuje na jakie kwoty mogą liczyć biorcy grantów.

Nawet 50 tys. dolarów może przekazać amerykańska ambasada w Polsce na projekty związane z promocję LGBTQI+. Kolejny już raz misja dyplomatyczna USA w Warszawie prezentuje się jako reprezentant tego środowiska.

„Misja USA w Polsce ogłasza nabór wniosków o granty do $50.000 na programy, których celem jest wspieranie społeczności LGBTQI+ w Polsce” – czytamy we wpisie ambasady Stanów Zjednoczonych w Polsce zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Misja USA w Polsce ogłasza nabór wniosków o granty do $50.000 na programy, których celem jest wspieranie społeczności LGBTQI+ w Polsce. Szczegółowe informacje na temat konkursu i sposobu ubiegania się o grant znajdują się tutaj: https://t.co/mwAuFmFYfy pic.twitter.com/cGsW0zDPvR

— US Embassy Warsaw (@USEmbassyWarsaw) March 23, 2023

To już nie pierwszy raz, gdy okazuje się, że ambasada USA poza interesem Amerykanów realizuje także w Polsce interes środowisk LGBTQI+.

Rok temu ambasador USA Mark Brzezinski z okazji tzw. Miesiąca Dumy Gejowskiej zaprezentował Otwarty List Poparcia dla społeczności LGBTQI+.

„Wyrażamy uznanie dla ciężkiej pracy społeczności LGBTQI+ i innych społeczności w Polsce i na całym świecie, jak również dla pracy wszystkich ludzi, których celem jest zapewnienie przestrzegania praw osób LGBTQI+ oraz innych osób stojących przed podobnymi wyzwaniami, a także zapobieganie dyskryminacji, w szczególności tej motywowanej orientacją seksualną czy tożsamością płciową” – mogliśmy przeczytać w deklaracji.

Viganò: – Biden, Franciszek. Wiemy, kto za tym stoi. Skąd ta furia przeciwko Tradycji?

Mons. Carlo Maria Viganò: «Biden to kukła – należy bać się jego animatorów».

Prawdziwie przerażający i niebezpieczni są władcy marionetki Bidena, czyli demokraci z ich ideologią woke,deep state z ich projektem globalistycznym, pro-syjonistyczni i podżegający do wojny teokoni, kryminalna sieć satanistycznych pedofilów, która przeniknęła do serca państwa, do sektora prywatnego, informacji, Hollywood i kościoła bergoglińskiego.

=======================

Kto za tym stoi? Skąd ta furia przeciwko Tradycji?

—————————–

biden-to-kukla

Transkrypcja wywiadu z monsignorem Carlo Maria Viganò, przeprowadzonego przez Armando Mannocchię dla programu Piazza Libertà.

***

Eminencjo, jaka jest Jego opinia na temat międzynarodowej sytuacji politycznej? Czy nie wydaje się mu, że zmienia się narracja dotycząca Ukrainy?

Obecny kryzys międzynarodowy został sprowokowany przez amerykańskie głębokie państwo w celu zniszczenia tkanki społecznej i gospodarczej państw europejskich. Owa destrukcja gospodarcza zaczęła się od farsy pandemicznej i lockdownów, ale postanowiono zrobić ją jeszcze bardziej niszczącą poprzez sankcje na Federację Rosyjską ze strony Unii Europejskiej, po reakcji Rosji na prowokacje natowskie i prześladowanie mniejszości rosyjskojęzycznej – od roku 2014 – wraz z naruszeniem protokołów mińskich – dokonane przez marionetkowy reżim Zelenskiego. Sprawy poszły zgodnie z planem, jak widzieliśmy, a narracja głównego nurtu natychmiast dostosowała się.

Z kryzysu ukraińskiego, amerykańskie „deep state” czerpie natychmiastową korzyść, na kilku frontach. Po pierwsze, europejskie państwa członkowskie NATO wysyłają na Ukrainę uzbrojenie i amunicję, w większości z istniejących arsenałów, a tym samym w razie konfliktu odejmują je z wyposażenia obrony narodowej. Prowadzi to do nowych zamówień do fabryk broni i kolosalnych obrotów, nie mówiąc już o kontyngentach najemników.

Po drugie, wraz z kryzysem wynikającym z sankcji wobec Federacji Rosyjskiej, uzależnienie gazowe Europy przeszło w ręce USA: Europa zerwała stosunki handlowe z Moskwą, które gwarantowały jej tanie dostawy gazu, aby uzależnić się od Ameryki po dziesięciokrotnie wyższych cenach.

Po trzecie, kryzys energetyczny jest wykorzystywany jako okazja do wzmocnienia zielonej transformacji opartej na oszustwie klimatycznym, za sprawą którego członkom Światowego Forum Ekonomicznego gwarantuje sobie kolejną ogromną rundę pieniędzy przy pomocy zero-węglowego szaleństwa. Nie trzeba dodawać, że interesy gospodarcze poddanych są podporządkowane celom globalistycznej elity w zakresie dominacji nad światem, która jest już gotowa do zaostrzenia kontroli i do pogwałcenia praw podstawowych za pomocą „15-minutowych miast”, cyfrowego dowodu tożsamości i przyjęcia kredytu społecznego powiązanego z ilością wyprodukowanego CO2.

W kontekście międzynarodowym dodano również kwestię pandemii: pojawiają się dowody na zaangażowanie rządów państw członkowskich WHO w cenzurę wiadomości na portalach społecznościowych oraz operację propagandową w mediach z udziałem dziennikarzy i firm informacyjnych opłacanych w celu wspierania narracji: najpierw pandemia, potem szczepionka, potem wojna, potem energia.

Problem polega na tym, że marionetka Bidena i Sorosa – Zelenski – zmuszony jest do lojalności wobec dwóch podmiotów, którym zawdzięcza swój polityczny awans, swoje zyski i swoją przyszłość, począwszy od banalnego przetrwania. Z jednej strony globalistyczne „deep state” domaga się od Zelenskiego podporządkowania się nie tylko odnośnie prowokowania Rosji i odrzucenia jakiegokolwiek porozumienia pokojowego, ale także wprowadzenia małżeństw osób tej samej płci, gender, doktryny LGBTQ: czyli czegoś, co robi niemal priorytetowo w stosunku do konfliktu z Federacją Rosyjską.

Z drugiej strony, wewnętrzne wsparcie Ukrainy pochodzi od batalionów i ruchów neonazistowskich, ale owi fanatycy szybko usuną Zelenskiego, gdy jego polityka nie będzie kompatybilna z ich własną. A Zelenski, jak wszystkie «muchy-stangrety» (chodzi o muchę z bajki La Fontaine’a: «Dyliżans i mucha»), wierzy, że może grać lidera –  podnosząc stawkę – grożąc uderzeniem na Federację Rosyjską –  marzyć o zdobyciu Krymu i zniszczeniu moskiewskiego imperium na dobre. Zelenski zaczyna denerwować nie tylko swoich pretorianów, ale i deep state, bo oni wszyscy lubią straszenie wojną światową, ale mało który z nich chciałby prawdziwej wojny światowej.

Oto dlaczego zmienia się narracja: niektóre państwa europejskie i wielu członków Kongresu USA nie chcą całkowicie zniszczyć gospodarki narodowej i scedować dalszej suwerenności na rzecz globalistycznych sił ponadnarodowych. To każe mi sądzić, że ktoś – co było powszechnie do przewidzenia – wykorzysta psychopandemiczne skandale i przestępstwa popełnione przez ich protagonistów, by pozbyć się liderów, którzy stali się niewygodni na arenie kryzysu międzynarodowego i wierności Agendzie 2030.

Jeśli Kongres USA postawi Joe Bidena w stan oskarżenia, albo ogłosi go niepoczytalnym, lub jeśli zostanie znaleziony martwy wskutek niespodziewanego ataku choroby, wszyscy odetchną z ulgą, nawet wśród Demokratów. Ale upadek Bidena, oprócz procesów przeciwko agencjom rządowym za łamanie praw konstytucyjnych i procesów przeciwko sługusom BigPharmy za wyprodukowanie w laboratorium wirusa w celu zainicjowania światowego przewrotu z lockdownami i masowymi szczepieniami; wszystko to powinno osłabić globalistyczną elitę, i dodać odwagi jakiemuś politykowi lub sędziemu, by oskarżyć George’a Sorosa i Klausa Schwaba o przewrót.

Po ich kompromitacji piekielny projekt Nowego Porządku Świata powinien przynajmniej na jakiś czas zostać odłożony na bok. Zelenski najprawdopodobniej skończy jak Saddam Hussein i Kadafi, bo nie daje żadnej gwarancji, że będzie umiał zachować tajemnice, które poznał, począwszy od amerykańskich bio-labów na Ukrainie. Nie byłby to pierwszy raz, kiedy sojusznik z pierwszej godziny staje się z dnia na dzień niebezpiecznym dyktatorem; a wiemy, że USA nigdy nie stawia owych dyktatorów przed sądem.

Jako były nuncjusz apostolski w Stanach Zjednoczonych, jak ocenia Eminencja zachowanie Ameryki, a administracji Bidena w szczególności?

Joe Biden jest żałosną marionetką „głębokiego państwa” i elit globalistycznych. Jego wybór został uzyskany przez oszustwo, i utrzymany przy życiu dzięki inscenizacji na Kapitolu z 6 stycznia 2021 roku, kryzysowi psycho-pandemicznemu, a teraz kryzysowi ukraińskiemu. Jego poziom korupcji czyni go całkowicie szantażowalnym – jak w przypadku prawie wszystkich międzynarodowych przywódców – ale zwyrodnienie poznawcze, na które cierpi obecnie, pokazuje, że jest całkowicie nieodpowiedni do roli, którą pełni, ponieważ również Biden, podobnie jak Zelenski, może powiedzieć lub zrobić coś, czego nie powinien powiedzieć lub zrobić. Prawdziwie przerażający i niebezpieczni są władcy marionetki Bidena, czyli demokraci z ich ideologią woke,deep state z ich projektem globalistycznym, pro-syjonistyczni i podżegający do wojny teokoni, kryminalna sieć satanistycznych pedofilów, która przeniknęła do serca państwa, do sektora prywatnego, informacji, Hollywood i kościoła bergoglińskiego.

Joe Biden jest jak Jorge Mario Bergoglio: znajduje się na szczycie instytucji, którą ma zniszczyć, nie tylko własnymi działaniami rządowymi i siecią korupcji, którą wykorzystuje, ale także dyskredytacją, którą na nią rzuca. Bergoglio robi to samo w Kościele, wspierany przez „głęboki kościół”, który dubluje głębokie państwo [Nie weszły do użytku publicznego precyzyjniejsze określenia: anty-Kościół, anty-państwo md] i który został wybrany przez nie, aby nie dopuścić do tego, by obecność Benedykta XVI udaremniła globalistyczny pucz. I tak jak Bergoglio jest całkowicie nienadający się do roli papieża, tak samo Biden jest całkowicie nienadający się do roli prezydenta Stanów Zjednoczonych.

Ale właśnie dlatego znajdują się tam.

Między innymi, obaj należą do tego “postępowego katolicyzmu”, który od Soboru Watykańskiego II sprzymierzył się z masońską elitą w celu realizacji synarchicznego projektu Nowego Porządku Świata. I obydwaj – podobnie jak Obama i Nancy Pelosi – należą do tej ” kuźni”, która skorzystała z takiej postaci jak McCarrick, a która dziś korzysta z usług nie mniej skompromitowanych prałatów, takich jak Cupich, Gregory, Tobin, Farrell, McElroy, zawdzięczających swoje kariery kościelne McCarrickowi.

W tych dniach pojawiła się informacja, że rząd brytyjski rzekomo celowo wywarł nacisk na ludność, aby zasiać panikę i wymusić szczepienia. Co Eminencja sądzi na ten temat?

Od maja 2020 roku potępiam zamach stanu dokonany przez spiskowców z Davos, a rozpoczęty od pandemii. Od tamtego czasu było jasne, że istnieje ten sam scenariusz realizowany pod tego samego reżysera: nie zapominajmy, że w 2019 roku zorganizowali wręcz próbę generalną psychopandemicznej farsy, badając środki masowej manipulacji, które miały być zastosowane w obliczu możliwych scenariuszy, mogących pojawiać się stopniowo. To, co zrobił brytyjski minister zdrowia, Matt Hancock, zrobili wszyscy jego odpowiednicy w krajach członkowskich WHO, stosując te same metody, to samo finansowanie mediów, tę samą cenzurę informacji niezależnych, tę samą kampanię terroryzmu medialnego, to samo ukrywanie danych, nawet tę samą frazeologię, te same słowa: zostańcie w domu, wszystko będzie dobrze, zróbmy to dla starszych, zróbmy to dla młodych.

A we Włoszech? Czy jest jakaś nadzieja na to, że Speranza (włoski minister zdrowia w okresie «pandemii») trafi do więzienia w związku z dochodzeniami sądu w Bergamo i planowaną komisją śledczą?

We Włoszech minister Speranza, wraz z premierem Conte, a następnie Draghim, realizowali ten sam scenariusz, ponieważ ci, którzy wydają im polecenia, to ci sami, którzy wydają polecenia w innych państwach. Nawet protokoły przymusowej wentylacji, tachypiryny i czujnego wyczekiwania, wysyłania osób starszych do domów opieki, zakazu autopsji i kremacji zwłok były niewolniczo podobne do tego, co działo się gdzie indziej. Nie jest możliwe, że ta synchronizacja działań jest przypadkowa, ponieważ podjęte środki nigdy nie były częścią żadnego wcześniejszego Planu Pandemicznego, do tego stopnia, że aby zrobić to, co zrobili, musieli uniemożliwić wdrożenie Narodowego Planu Pandemicznego.

Speranza jest niewątpliwie winny, podobnie jak członkowie Komitetu Naukowo-Technicznego, Istituto Superiore di Sanità, ASL i ich personel medyczny, a przede wszystkim premierzy, Komisja Europejska, Ema, WHO, Fundacja Billa i Melindy Gates oraz Światowe Forum Ekonomiczne. Ale jak to często bywa w sprawach politycznych, myślę, że prawdziwi sprawcy zdołają się ulotnić na czas, natomiast zapłacą podwładni. Ale właśnie dlatego, że Speranza jest podwładnym, mam powody wierzyć, że sąd w końcu uzna go za winnego i skaże.

Nie pokładam wielkich nadziei w parlamentarnej komisji śledczej: ktokolwiek wejdzie w jej skład i będzie jej przewodniczył, pochodzi z Parlamentu, który zatwierdził środki stanowiące rażące naruszenie konstytucji i praw naturalnych, również dlatego, że trudno uwierzyć, że paśnik, przy którym ucztowały prywatne kliniki, firmy, spółdzielnie i media, nie dał zarobić także tak zwanej centroprawicy. Ci, którzy dwa lata temu przerobili swoje fabryki, by produkować maski lub sprzedawać termometry, środki dezynfekujące i ekrany z pleksi, dziś już przygotowują się do produkcji mąki dla owadów: oto nisko merkantylna mentalność włoskich liberałów, którzy od Meloni, Salviniego i Berlusconiego oczekują koniunktury, nie martwiąc się faktem, że w międzyczasie Zaia (zarządzający prowincją) otwiera klinikę zmiany płci w “katolickim” Veneto. Wręcz przeciwnie, cieszą się z obrotów, jakie bardzo drogie terapie zapewnią klinikom prywatnym.

Przeczytaliśmy dwa bardzo szczegółowe artykuły, które Wasza Ekscelencja opublikował w ostatnich tygodniach. Mówią one o wydaleniu trzynastu zakonnic z klasztoru w Toskanii, w Pienzy.

Sprawa Pienzy jest, delikatnie mówiąc, groteskowa. Mamy klasztor młodych mniszek klauzurowych, który nigdy nie sprawiał żadnych problemów, ani moralnych, ani ekonomicznych, a którego jedyną winą jest to, że chciał żyć swoim kontemplacyjnym i tradycyjnym charyzmatem, choćby poprzez odprawianie od czasu do czasu antycznej Mszy przez kapłana wyznaczonego przez biskupa diecezjalnego.

Klasztor ten otrzymuje niespodziewaną wizytację apostolską, bez podania przyczyny i bez sprawozdania na zakończenie inspekcji. Właściwa dykasteria watykańska podejmuje następnie, na podstawie wizytacji apostolskiej, decyzję o wydaleniu opatki i przeoryszy oraz o ustanowieniu nowej przełożonej, ale nie informuje o tym mniszek, lecz Kurię Biskupią. Zakonnice oczywiście odwołały się do Dykasterii, kwestionując dekret, ponieważ brakowało w nim regularnego powiadomienia i uzasadnienia, ale Kuria i Federacja Benedyktyńska mimo to zapragnęły zrealizować dekret – z naruszeniem prawa kanonicznego – i nawet wezwały karabinierów, aby sterroryzować i wydalić “zbuntowane zakonnice”.

Jeśli mogę odważyć się na porównanie z podobną sytuacją, wydaje mi się, że to, co wydarzyło się w Pienzy, przebiega mniej więcej według tego samego schematu, co “kolorowe rewolucje”. Jeśli pomyślimy o trwających protestach w Gruzji, zdamy sobie sprawę, że przyjęty system jest praktycznie taki sam. Prawdziwym celem do osiągnięcia jest obalenie legalnie wybranego rządu, aby narzucić marionetkowy rząd NATO i UE w celu poszerzenia frontu antyrosyjskiego. Deklarowanym celem “pokojowych demonstrantów” szturmujących Parlament z plakatami w języku angielskim oraz europejskimi i ukraińskimi flagami jest zapobieżenie uchwaleniu ustawy – która istnieje również w USA – zapobiegającej zagranicznej ingerencji w politykę krajową. I wiemy, że ta choreografia została już z powodzeniem wypróbowana przy okazji Euromajdanu na Ukrainie w 2014 roku, znów dzięki organizacjom pozarządowym finansowanym przez “filantropijne” Fundacje George’a Sorosa, ale także w Kazachstanie, Iranie, na Węgrzech, w Mołdawii. I wiemy, że zawsze, niezmiennie, te przewroty wynoszą do władzy premiera ze Światowego Forum Ekonomicznego i posłusznego NATO, a także szereg ministrów oraz wyższych urzędników pochodzenia zagranicznego.

To samo dzieje się w Pienzy, gdzie niezadeklarowanym celem jest zmiana reżimu tradycyjnego klasztoru, aby zmusić go do modernizacji i przestrzegania ideologii bergogliańskiej (a może nawet sprzedać budynek lub demagogicznie uczynić z niego ośrodek dla uchodźców). Oficjalny cel jest oczywiście fałszywy i pozorny – sprzedaż dżemów, Pater Noster po łacinie – i wykorzystuje choreografię i aktorów tak jak w Tbilisi, przy czym zamiast plakatów w języku angielskim są dekrety dykasterii, a zamiast flag europejskich – Instrukcja Cor Orans. Nie wiadomo jeszcze, czy ten oporny na nowy kurs Watykanu klasztor (podobnie jak legalny rząd Gruzji nie podporządkowany globalistycznej elicie) zdoła obronić swych słusznych praw, czy też przejęcie go przez bergogliański głęboki kościół (i amerykańskie głębokie państwo) uda się bez wywołania protestów z powodu rażącego naruszenia przepisów.

Jak podaje Repubblica, kardynał Lojudice, biskup Pienzy, chciałby otworzyć ośrodek przyjęć dla imigrantów i uchodźców w dawnym seminarium, gdzie obecnie mieszkają zakonnice. Ten rozbuchany imigracjonizm Konferencji Episkopatu Włoch i episkopatu wydaje się zmierzać do zredukowania Kościoła do humanitarnej organizacji pozarządowej. Skąd się bierze taka postawa wobec zakonów, a w szczególności wobec wspólnot kontemplacyjnych?

Kościół katolicki – a raczej: sekta, która go przysłania i obsadza jego szczyty, czyli kościół głęboki – już teraz stał się organizacją pozarządową, wystarczy pomyśleć o wprowadzeniu paradygmatu “postu energetycznego” propagowanego przez Osservatore Romano na początku Wielkiego Postu, w pełnej aktywnej współpracy z Agendą 2030. Hierarchia, która podąża za z natury masońskim i satanistycznym projektem wywrotowym, ponieważ masoni i sataniści są jego autorami, nie może nie być współwinna Nowego Porządku Świata, tak jak była współwinna farsie pandemii i kryzysu ukraińskiego.

Czy wydaje się panu, doktorze Manocchia, że ci, których celem jest zniszczenie Kościoła Chrystusowego, usunięcie odwiecznego Magisterium, zburzenie moralności; ci, którzy posunęli się tak daleko, że legitymizują wykorzystywanie abortowanych płodów do produkcji eksperymentalnego serum genowego, zakazują odprawiania mszy, aby zadowolić psychopandemiczne urojenia WHO i Fauci, a tak zwaną szczepionkę nazywają “aktem miłości”; czy ci, którzy celowo stworzyli synodalność, aby wprowadzić ordynację kobiet, błogosławienie związków sodomickich i akceptację teorii gender w szkołach katolickich i na uniwersytetach, mają skrupuły z deptaniem praw tej i innych wspólnot religijnych, jeśli tylko ośmielą się stanąć im na drodze, nie przez rzucenie wyzwania Bergogliowi, ale przez dostosowanie się do jego wybryków?

Jeśli chodzi o Lojudice’a, wydaje mi się, że odgrywa on w tej aferze tę samą rolę, którą Włochy odgrywają wobec NATO i głębokiego państwa: wykazując swoją lojalność wobec potężnych, okazując swoją uległość nie tylko poprzez posłuszeństwo, ale poprzez robienie tego z ostentacyjnym entuzjazmem tych, którzy starają się zyskać sobie sympatię z nadmierną i obnażającą gorliwością. Centrum przyjęć będzie miłą niespodzianką dla społeczności Pienzy, której burmistrz początkowo zaangażował się w oczernianie zakonnic, nie spodziewając się, że dawne letnie seminarium zamiast zostać sprzedane, zostanie wykorzystane do lukratywnego biznesu, jakim jest przyjmowanie uchodźców. Jestem ciekaw, jak zareagują mieszkańcy Pienzy, gdy zastaną przybyszów z Afryki Północnej snujących się po placach, oddających mocz do fontann, rozbijających samochody, okradających przechodniów, handlujących narkotykami, zamieniających urocze miasteczko w Valdorcii, które żyje z turystyki, w obóz dla uchodźców. Z drugiej strony, jeśli państwo i Kościół współpracują w tej akcji zastępowania etnicznego na poziomie krajowym, dlaczego Pienza miałaby być wyjątkiem w porównaniu z Mediolanem czy Rzymem?

Śledząc artykuły w lokalnej prasie, wydaje mi się, że pierwsza wersja – według której zakonnice to buntowniczki zajęte sprzedawaniem dżemów i śpiewaniem po łacinie – nie przekonuje nawet dziennikarzy. Czy zdaniem Waszej Ekscelencji coś zmienia się również jeśli chodzi o mass media?

Dzisiejsze media są w dużej mierze tworzone przez profesjonalistów, którzy zrzekli się obowiązku służenia prawdzie, prostytuując się dla tych, którzy płacą im za rozpowszechnianie oficjalnej narracji, nawet jeśli jest ona rażąco fałszywa i tendencyjna. Widzieliśmy to w przypadku farsy pandemii, wojny ukraińskiej, zielonej transformacji i “15-minutowych miast”. Wersja medialna była zawsze jednomyślna, ponieważ źródło propagandy było takie samo.

W tym przypadku jednak nie było prawdziwej koordynacji wiadomości, ponieważ emisariusze Bergoglia sądzili, że wystarczy wywrzeć ich autorytet, by zastraszyć zakonnice i zmusić je do posłuszeństwa, bez tworzenia odpowiednio skonstruowanej narracji. Opatrzność sprawiła, że te młode zakonnice mają za sobą historię ingerencji i wtrącania się w ich życie jako mniszek kontemplacyjnych przez Kiko Argüello i Drogę Neokatechumenalną, a zatem nie jest im obce bycie zastraszanymi ze strony tych, którzy wierzą, że mogą nad nimi panować i narzucać im swoją wolę. Te zakonnice są odważnymi kobietami wiary, zahartowanymi przez próby i prześladowania. Ich niezłomność wynika również ze świadomości, że nie zrobiły niczego – nawet w najmniejszym stopniu – nagannego.

Teraz, ponieważ prasa początkowo była informowana wyłącznie przez diecezję i Federację Benedyktyńską, kiedy zakonnice podały mediom swoją wersję wydarzeń – popartą dowodami i świadectwami – dziennikarze, którzy nie byli “w trybie propagandowym”, zorientowali się, że zakonnice są obiektem nieuzasadnionej agresji. Z drugiej strony, trudno nie zauważyć rozbieżności w traktowaniu na przykładzie jezuity Rupnika, znanego z niedawnych doniesień o potwornych zbrodniach i świętokradztwach, którego ekskomunikę zdjął Bergoglio, a który nadal mieszka w Centrum Aletti i niezakłócenie sprawuje swoją “posługę” molestatora.

Musimy pamiętać, że są tacy, którzy mają wiele do zyskania poprzez milczenie i zapomnienie, które może zstąpić na klasztor w Pienzy, przede wszystkim wysłannicy Bergoglio. Konieczne jest, aby wierni publicznie wyrazili swoje poparcie dla owych zakonnic, pomnażając wysiłki duchowe i materialne, aby im pomóc, w tym czasie, gdy są one obiektem czystek i nieuzasadnionych prześladowań. Myślę także o przypadku mniszek dominikańskich z Fognano, których Pan, doktorze Manocchia, aktywnie bronił. Myślę o wielu innych wspólnotach, które cierpią ten sam los, ponieważ wiadomości nie docierają do opinii publicznej. Klasztory są oazami duchowości na pustyni spoganizowanego świata: musimy zrobić wszystko, aby je wspierać i chronić przed furią tych, którzy ze swoich stanowisk w Stolicy Apostolskiej robią wszystko, aby je zniszczyć.

Mówiło się o interwencji karabinierów i przesłuchaniu krewnych zakonnic. Czy nie wydaje się nieco przesadzone, że diecezja i Federacja Benedyktyńska uciekają się do sił policyjnych?

To nie tylko “przesada”: to skandal i całkowite bezprawie, po pierwsze dlatego, że zaskarżony dekret zawiesza jego wykonalność, a w konsekwencji mianowanie nowej opatki i odsunięcie Matki Diletty i przeoryszy. Ani diecezja, ani Federacja nie mają żadnego tytułu do zakłócania legalnego zarządzania klasztorem.

I jak stwierdziłem w moich dwóch przemówieniach w obronie zakonnic, jest rzeczą niesłychaną, aby władza kościelna używała “świeckiego ramienia” do grożenia klasztorowi, a krewni zakonnic byli wzywani przez karabinierów i przesłuchiwani bez protokołu – powtarzam: bez protokołu! – w związku z otwarciem domniemanych akt przez prokuraturę w Sienie.

Są to ci sami biskupi, którzy milczeli, współwinni, kiedy podczas lockdownów siły porządkowe włamywały się do kościołów, przerywając odprawianie mszy, z naruszeniem przepisów konkordatowych. To ci sami biskupi, którzy w kwestii poszanowania prawa nie mają nic do powiedzenia, gdy Papieski Jałmużnik – dla przyjaciół “Don Corrado” (kardynał Krajewski, który co tylko wystąpił w cyrku – https://roma.repubblica.it/cronaca/2023/02/11/news/cardinale_konrad_krajewski_zampa_elefante_rony_roller_circo_roma-387556157/ ) – udaje się by pomajstrować przy licznikach prądu w skrajnie lewicowym ośrodku społecznym i proponuje opłacenie zaległych rachunków pieniędzmi wiernych.

Z czego będą żyły te biedne zakonnice, nie mogąc nawet pobrać swoich oszczędności na jedzenie i zakup leków? Gdzie znajduje się owo słynne “miłosierdzie” Bergoglia?

Pytam cię, drogi doktorze Manocchia, i twoich słuchaczy. Tutaj “miłosierdzie” Bergoglio objawia się w całej okazałości: cofnięcie uprawnień prawowitej opatki odnośnie konta bankowego klasztoru, dając je nowej przełożonej, jeszcze przed powiadomieniem o dekrecie Dykasterii i apelacji zakonnic, która zawiesiłaby jego wykonalność. Zakonnice nie mają więc z czego żyć; nie mogą kupić artykułów spożywczych ani leczyć chorych zakonnic. Możliwe, że zostaną im zawieszone także usługi komunalne i energia, i nikt nie wyśle Jałmużnika, by je reaktywować. I posunęli się do tego, że wydali komunikat, w którym bez jakiejkolwiek zasadności zachęcają wiernych, aby nie wspierali finansowo zakonnic.

Wydaje mi się, że to zachowanie, które obraża chrześcijańskie miłosierdzie i narusza sprawiedliwość i prawdę, jest najbardziej rażącym przejawem hipokryzji tej synagogi, która słowami twierdzi, że jest gościnna i inkluzywna, ale w rzeczywistości realizuje w Kościele Chrystusa wyłącznie te same cele, co głębokie państwo w społeczeństwie obywatelskim. I dobrze znamy te cele: przygotowanie tyranii Nowego Porządku Świata i nowej Religii Ludzkości, ekumenicznej, woke i green.

Kto za tym stoi? Skąd ta furia przeciwko Tradycji?

Tradycja jest więzią, za pomocą której Chrystus chciał połączyć autorytet Hierarchii z niezmiennym nauczaniem Magisterium. To, co było prawdą, gdy rodził się Kościół, to, za co zabijano męczenników i prześladowano chrześcijan, jest prawdą zawsze, jest prawdą dzisiaj i będzie prawdą jutro, ponieważ znajduje swój fundament w naszym Panu, który jest Alfą i Omegą, początkiem i końcem wszystkiego, niezmiennym w Swojej boskiej istocie, która jest przez to doskonała.

Od czasu Vaticanum II, a szczególnie w tych ostatnich dziesięciu latach “pontyfikatu” – nazwijmy go tak – objawiona Prawda została odłożona na bok, ponieważ uznano ją za niewygodną i “dzielącą”, na rzecz ekumenicznego dialogu i światowego konsensusu. Ale to nie jest to, co Chrystus nakazał św. Piotrowi i Apostołom: nie nakazał im dialogu, aby zadowolić świat, aby uciszyć Ewangelię i propagować program globalistyczny. Nasz Pan nakazał Apostołom głosić Ewangelię wszystkim narodom, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, i mówiąc dobitnie, że kto uwierzy, będzie zbawiony, a kto nie uwierzy, będzie potępiony.

Nienawiść do Tradycji jest ostatnim krokiem przed nienawiścią do Chrystusa, którego boskości neomoderniści zaprzeczają i którego uważają za rodzaj “postaci symbolicznej” stworzonej przez “społeczność pierwotną”. Nie myślmy, że heretycy i skorumpowani, którzy są teraz na szczycie Hierarchii, to tylko umiarkowani postępowcy: ci, którzy manewrują nimi od sześćdziesięciu lat, wywodzą się z tych samych spiskowych klik, które są odpowiedzialne za globalistyczny przewrót. Więc byłoby rzeczą dziwną, gdyby ludzie oddani złu cierpliwie znosili owe twierdze modlitwy i pokuty, które stają na drodze ich planom. Z tego samego powodu nie mogą znieść tradycyjnej Mszy: właśnie dlatego, że jest ona tradycyjna, to znaczy jest owocem harmonijnego rozwoju życia Kościoła na przestrzeni dwóch tysiącleci, pod przewodnictwem Ducha Świętego.

VIDEO z wywiadem pod linkiem: https://www.byoblu.com/2023/03/18/piazza-liberta-di-armando-manocchia-puntata-40/

O Franciszku i celibacie. Na placu Św. Piotra jest teraz więcej gołębi niż ludzi.

O Franciszku i celibacie.


Dekada dekadencji. 10 lat „divide et impera”.

Ksiądz Celatus decade-of-decadenceZnajomy pastor przeprowadził ostatnio kampanię pocztówkową celem przyciągnięcia ludzi do swojej małej parafii. Zdjęcie przedstawiało ponad 100 uśmiechniętych twarzy, z jego podpisem, który brzmiał: „Dołącz do nas!”. Po bliższym przyjrzeniu się, zauważyłem dość komicznie wyglądającą twarz, która pojawiła się na zdjęciu wiele razy. Pastor zastosował fotomontaż. Powielił 10 twarzy kilkanaście razy, aby stworzyć wrażenie tłumu.Watykan może rozważyć wykonanie podobnego zabiegu, jeśli chodzi o Jorge Bergoglio. Liczba osób uczestniczących w cotygodniowych papieskich audiencjach generalnych lub w  niedzielnym Orędziu na Anioł Pański drastycznie spadła w ciągu ostatniej dekady, co zbiegło się z dziesięcioletnim okresem rządów Franciszka. Na placu Św. Piotra jest teraz więcej gołębi niż ludzi. Bez wątpienia prywatny charakter obchodów rocznicy miał na celu uniknięcie kompromitacji związanej z niską frekwencją na ewentualnych obchodach publicznych.Nie tylko Plac Świętego Piotra wygląda na wyludniony w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Jak donosi sam Watykan, liczba seminarzystów od roku 2013 maleje na całym świecie, rok po roku. Nie jest przypadkiem, że jest to ten sam rok, w którym na tronie zasiadł Jorge Bergoglio. Porównajcie to z pontyfikatem Jana Pawła II, gdy powołania były na najwyższym poziomie od SWII. Nie dlatego, żeby Jan Paweł II był jakimś idealnym świętym, ale przynajmniej przejawiał miłość do księży, zamiast pogardy.Pogarda to uczucie, który najlepiej opisuje postawę Jorge w odniesieniu do seminarzystów i młodych księży, z których większość jest bardziej konserwatywna lub tradycyjna niż w poprzednich pokoleniach. Z tego powodu, zły duch Bergoglio wolałby nie mieć żadnych seminarzystów i księży niż prawdziwie katolickich. Faktycznie, malejąca liczba seminarzystów i księży działa na jego korzyść, otwiera modernistyczne drzwi i sprzyja celom modernistów, w tym świeckiej posłudze kapłańskiej [sic], święceniu kobiet [sic] i żonatym księżom [sic].Jorge, który nigdy nie traci okazji, by forsować modernistyczny program,  ostatnio to miał do powiedzenia to na temat celibatu:„Nie ma żadnej sprzeczności w tym, aby ksiądz był żonaty. Celibat w Kościele zachodnim jest zjawiskiem czasowym: Nie wiem, czy jest on uregulowany w taki czy inny sposób, ale w obecnym sensie jest tymczasowy. Nie jest wieczny jak święcenia kapłańskie, które są na zawsze, czy się to komuś podoba czy nie. Czy się odejdzie( z kapłaństwa) czy nie, to już inna sprawa, ale jest na zawsze. Z drugiej strony, celibat jest kwestią dyscyplinarną. Wiemy, że istnieje taka możliwość, że ksiądz jest żonaty, bo kościoły miały wcześniej żonatych księży.  Jest to praktyka wschodniego chrześcijaństwa. Na Zachodzie nie mamy takiej praktyki.”Nic z tego, Jorge! Jak w przypadku prawie wszystkiego, co mówisz, stoisz w sprzeczności z tradycją. Magisterium stanowi, że w kwestii żonatych księży istnieje teologiczna sprzeczność, a przynajmniej niezgodność.Zacznijmy od tego, że Pan Bóg objawił, iż Jego przymierze ze swoim ludem ma być rozumiane jako związek męża i żony. Obrazowo widzimy to w Starym Testamencie, ale w Nowym Przymierzu został ucieleśniony przez Wcielenie Pana Jezusa.

Począwszy od Ewangelii aż po Apokalipsę, związek Chrystusa z Kościołem jest przedstawiony jako związek Oblubieńca z Oblubienicą.To właśnie na weselu Pan Jezus dokonał swojego pierwszego publicznego cudu, a Niebo jest przedstawiane jako uroczystość weselna. Święty Paweł napisał, że chrześcijańskie małżeństwa muszą odzwierciedlać miłość między Chrystusem a Kościołem. Mąż odzwierciedla Chrystusa poprzez ofiarną miłość do żony, która z kolei odzwierciedla Kościół poprzez posłuszeństwo wobec męża.Mając na uwadze to biblijne i apostolskie nauczanie dotyczące sakramentu małżeństwa, rozważmy teologię kapłaństwa w odniesieniu do małżeństwa. W Starym Testamencie, aż do czasów Mojżesza, funkcje kapłańskie były wykonywane przez ojców w imieniu ich rodzin. Po ich bałwochwalstwie ze złotym cielcem, Pan Bóg pozbawił ojców tej funkcji i powierzył kapłaństwo Aaronowi i jego  potomkom z plemienia Lewiego. Od tego czasu, kapłaństwo wynikało z urodzenia. Jednak w miarę mnożenia się potomków, sprawowanie urzędu kapłańskiego dla wielu z pokolenia Lewiego było rzadkością. Kiedy jednak kapłan posługiwał, powstrzymywał się od wszelkich relacji małżeńskich.Obecnie, kapłaństwo Chrystusa jest wyższego rzędu niż to z okresu Starego Przymierza, podobnie jak Sakrament Święceń. Kiedy mężczyzna zostaje wyświęcony na kapłana, zostaje dostosowany do kapłaństwa Chrystusa. Kiedy katolicki kapłan działa sakramentalnie, działa w Osobie Chrystusa. Tak intymna i nierozerwalna jest ta kapłańska więź z Chrystusem, że kapłan jest w stanie odpuszczać grzechy w pierwszej osobie: „Odpuszczam ci grzechy…”. Kiedy kapłan ofiarowuje Mszę Świętą, konsekruje chleb i wino samymi słowami naszego Pana. Wynika z tego, że kapłan in persona Christi, reprezentuje Oblubieńca, a Kościół jest jego Oblubienicą.Rozważmy teraz kwestię celibatu i małżeństwa w przypadku Kapłaństwa samego Jezusa Chrystusa. Celibat Pana Jezusa nie był kwestią osobistych preferencji, ale normą sakramentalną. Ponieważ Jezus Chrystus jest związany z Kościołem jak Oblubieniec z Oblubienicą. Nie do pomyślenia jest, aby Chrystus połączył się z kobietą. Gdyby Jezus wziął sobie ludzką narzeczoną, stanowiłoby to rodzaj duchowej poligamii, dwie żony.To samo dotyczy Apostołów, którzy zostali bezpośrednio wyznaczeni przez Pana Jezusa, aby Go reprezentować. Choć przypuszcza się, że wszyscy, z wyjątkiem jednego, byli żonaci, to jednak po formalnych narodzinach Kościoła w dniu Pięćdziesiątnicy, mężczyźni ci żyli w celibacie. Wszelkie więzi z ich małżonkami nie miały charakteru małżeńskiego, lecz duchowy.Magisterium stanowi, że to, co było prawdą dla Chrystusa i Apostołów, pozostaje prawdą dla nas.

Kapłan jest związany z Kościołem sakramentalnym ślubem, a każde inne małżeństwo stanowi poligamię, a pożycie małżeńskie jest duchowym cudzołóstwem. Jakże może być inaczej? Chrześcijańskie małżeństwo, na swój wyjątkowy sposób, odzwierciedla więź Chrystusa i Kościoła, a chrześcijańskie kapłaństwo odzwierciedla tę samą więź Chrystusa i Kościoła na inny sposób.Drogie Panie, bądźcie wdzięczne, że tacy jak Jorge Bergoglio nie kwalifikują się do małżeństwa!Ksiądz Celatustłum. Sławomir Soja

Zielony lis już w kurniku !!. Nowoczesna odmiana – marksizm filantropijno-lichwiarski. U źródeł alchemicznego pomysłu na pozyskiwanie złota z… pogody.

Zielony lis już w kurniku !!. Nowoczesna odmiana marksizmu, marksizm filantropijno-lichwiarski. U źródeł alchemicznego pomysłu na pozyskiwanie złota z… pogody.

===============================

Zielony lis krążył wokół kurnika.

Wniosek z tego, iż  g o l d  lubi  g r e e n, i odwrotnie 😉 .

========================

korporacyjny sztab fundacji walczących o demokrację”

==========================

by każdy z milionów internautów i uczestników ruchu myślał, że… sam do nich doszedł, że zrodziły się jego głowie, że to jego wolny wybór i że są dobre dla jego kraju.

===========================

Kiedyś nazywało się to: „Kup pan cegłę!”. Dzisiaj: „Płać za prawo emisji CO2”

————————————-

MOTTO

1. „Krąży lis wokół kurnika – wielobarwne,
                      różnokształtne nakładając maski…”
        2. „Klany finansowe Goldsmith i Rothschild zgodnie współdziałały przy tworzeniu nowego dogmatu klimatycznego i nowej ekonomii dla krajów rozwijających się […]”.                  

1.

Swego czasu liderka niemieckich Zielonych Annalena Baerbock wygłosiła homilie o tym, że Polska swoimi reformami sądowniczymi zaprzecza europejskiej wspólnocie wartości. Zobaczmy więc jakie to są wartości… Jakie mechanizmy obowiązują w świecie klimatycznych alchemików, w Sztuce Zielonego Biznesu (Art of Green Buisness), jakie koneksje DECYDUJĄ o karierze, z kim trzeba się ożenić, czyje dotacje powodują, iż dana frakcja Zielonych staje na czele i „porywa” młodzież

Jeszcze wcześniej do boju z niezależnością polskiego modelu prawnego włączali się „niemieccy” Zieloni. Czynili to za pośrednictwem Akcji Demokracja, która jest finansowana przez Europejską Fundację Klimatyczną, której przewodniczącym rady nadzorczej jest Caio Koch-Weser, wiceprezes Deutsche Bank.

Wśród darczyńców Akcji Demokracja zwraca uwagę bardzo zainteresowana losem Trybunału Konstytucyjnego i wolnych sądów Europejska Fundacja Klimatyczna. Co ma… klimat wspólnego z polskimi sądami?? I jakim to cudem jakiego boga polskie sądy obchodzą „ekologów” bardziej niż… rakotwórcze dymy i chmury z płonących codziennie lewych wysypisk?!? Cudem Patronów i cudem sypanych przez nich zielonych banknotów…

Aby odpowiedzieć na powyższe pytanie wypada się zająć rdzeniem, czyli jednym z głównych animatorów ruchawek w Polsce oraz inicjatorów szczucia Brukseli na Polskę czyli Europejskiej Fundacji Klimatycznej.

Klimat i migracje to dwie strategiczne, długofalowe inwestycje. Kto je wprawił w ruch? Czy naprawdę można powiedzieć, że finansowanie Akcji Demokracja dowodzi, iż w sprawy Polski mieszają się Niemcy? Jak wygląda podłoże tego, co nazywamy „niemieckim działaniem i niemieckim wpływem”? Jest to zwykłe wciągnięcie Niemców w nowy projekt (tzw. propozycja nie do odrzucenia), trochę stymulowane potrzebą odkupienia przez nich swych win wobec stanięcia na przeszkodzie i opóźnienia globalno-finansowych planów opcji internacjonalnej z lat 30. Nie oni skonstruowali i napędzają motor „globalnego komunizmu”. Choć tak to może wyglądać. Taki np. przewodniczący rady nadzorczej Europejskiej Fundacji Klimatycznej, którym jest Caio Koch-Weser ma mało wspólnego z Niemcami.

Propaganda związana z „globalnym ociepleniem” rozwinęła się w latach 90. Okres ofensywy „klimaciarzy” zaczął się w początkach XXI w. Wiodącą rolę w okresie apostolskim tej nowej religii sojuszu europejskiej lewicy z finansjerą londyńską i amerykańską pochodzenia żydowskiego odgrywała Europejska Fundacja Klimatyczna, European Climate Foundation (ECF) powstała w 2007 r. w ramach przygotowań do kopenhaskiego szczytu klimatycznego. Wkrótce ECF sformowała koalicję 4 organizacji (wraz z campact.de, BUND i WWF-Deutschland). Koalicja o nazwie Alians Klimatyczny pozyskała od finansjery 0,5 miliarda €. Teraz można było zacząć właściwą pracę nad przekształcaniem świadomości i rozwijaniem handlu opartego na „zmieniającym się klimacie” (różnorakich długoterminowych inwestycji, które pozwoliłyby zarabiać krocie na przysłowiowym sprzedawaniu powietrza i wody). Wtedy to mogły zacząć wychodzić na ulice tłumy demonstrantów walczących o zdrowie Matki Ziemi, gdyż było za co opłacić ich werbunek internetowy (campact.de to ruch internetowy) oraz wszelkie akcesoria potrzebne do „obywatelskich iwentów”.

Rolę przywódczą i finansującą w rodzącym się ruchu klimatycznym przyjmuje Europejska Fundacja Klimatyczna (ECF).

2. 

Wspomniany Caio Koch-Weser (przewodniczący rady nadzorczej Europejskiej Fundacji Klimatycznej) to, jak to się nazywa „działacz społeczny”, ekonomista i finansista. Nazywanie go ekonomistą, to jak nazwać Tuska ekonomistą. Niestety, są b.duże analogie pomiędzy Koch-Weserem a premierem Morawieckim. Obydwaj to z wykształcenia historycy, po krótkim kursie zarządzania (u Morawieckiego 11 miesięcy 3 razy w tygodniu) przedstawiani są jako… ekonomiści i robią dziwnie ekspresową karierę w bankowości (Koch-Weser kandydował nawet na… dyrektora zarządzającego Międzynarodowego Funduszu Walutowego, przegrał ten pojedynek na szczycie internacjonalnej finansjery na rzecz Horsta Köhlera, ostatecznie wylądował na stołku wiceprezesa Deutsche Bank). Studiował historię, socjologię i gospodarkę narodową (były tam, prawda, elementy ekonomii). Wśród trzech uczelni, przez które przewędrowywał był Wolny Uniwersytet w Berlinie, którego poziom jest porównywalny z… ulicznymi burdami w Hamburgu. Koch-Wesera łączy z premierem Morawieckim także Deutsche Bank, w którym Morawiecki odbywał staż.

Skoro nie było żadnych osiągnięć naukowych, to trzeba było się dobrze ożenić. Co zadecydowało w przypadku premiera Morawieckiego o włączeniu ekspresowego pasa ruchu kariery historyka w zarządach banków – jeszcze nie wiemy. Zapewne część odpowiedzi kryje się w tym, do jakiej szkoły uczęszczają dzieci premierowstwa. Żoną Koch-Wesera została związana z Bankiem Światowym i lobby klimatycznym Maritta Rogalla von Bieberstein, właścicielka historycznego zamku Biberstein. Koch-Weser uwielbia think-tanki (które w j.niem nazywają się pięknie: fabryki myśli) i fundacje oraz think-tanki działające przy fundacjach takie jak: Fundacja Bertelsmanna, BRUEGEL, Europejska Rada Spraw Zagranicznych (ECFR), World Economic Forum (WEF) i „nasza” (czyli dokładające się finansowo do akcji antyrządowych w Polsce) Europejska Fundacja Klimatyczna

Warto jeszcze wspomnieć towarzyszy Koch-Wesera w think-tanku ECFR: Leszek Balcerowicz, Marek Belka, Jan Krzysztof Bielecki, Henryka Bochniarz, Jerzy Buzek, Danuta Hübner, Aleksander Kwaśniewski, Andrzej Olechowski, Adam Daniel Rotfeld, Piotr Serafin, Radosław Sikorski, Aleksander Smolar – prezez zarządu Fundacji im. Stefana Batorego, Paweł Świeboda – prezes Fundacji DemosEUROPA – Centrum Strategii Europejskiej.

Wszystkie w/w są to „instytucje” – nazwijmy je tak – okołosorosowe. Wprawdzie nie deklarujące jednoznacznie globalnego socjalizmu Sorosa, aby nie spalić szeroko zakrojonej akcji, ale wszystkie progresywne, postępowe, antynarodowe i krytykowane oraz mające problemy nawet w samych Niemczech za nietransparentność finansowania i za nieuprawnione ostre ingerencje w politykę krajów w których działają. Wszystkie kroczą w tym samym kierunku, co Soros, aczkolwiek reprezentują trochę rozszerzone środowiska finansjery o korzeniach żydowskich.

Sam Koch-Weser – jak podaje angielska Wiki – jest wnukiem federalnego ministra sprawiedliwości i vicekanclerza Ericha Koch-Wesera, którego matką była Żydówka Minna Lewenstein. Rodowa małżonka, pani von Biberstein ze starego pruskiego, szlacheckiego rodu (Pani na Zamku, który to zamek, gdy małżeństwo zaangażowało się w zmienianie świata służył nieraz jako miejsce konferencji, na których wymyślano lub wzmacniano nowe dogmaty dla postępowego świata) szybko wprowadziła męża do Banku Światowego w Waszyngtonie, gdzie pracowała. Wkrótce został wiceprezydentem Banku Światowego, następnie trafił do Ministerstwa Finansów Niemiec. Po nieudanej próbie dostania się do Międzynarodowego Funduszu Walutowego osiadł w Deutsche Bank. Wcześniej został mocą koneksji etnicznych i dobrego ożenku członkiem rady nadzorczej Blum Center for Developing Economies, czyli ulokowanego na The University of California, Berkeley międzynarodowego centrum opracowującego strategie ekonomiczne dla krajów rozwijających się ze wskazaniem na energetykę i klimat.

Założyciel centrum, Richard C. Blum to urodzony w żydowskiej rodzinie bankier inwestor, założyciel firmy Blum Capital ożeniony z Dianne Emiel Goldman (później, nie wiedzieć czemu, zmieniła nazwisko na Feinstein nie przyjmując nazwiska męża), córką Betty Rosenburg i Leona Goldmana pochodzących z żydowskich imigrantów z Polski i Rosji. W centrum tym pracował nasz Koch-Weser nad bardzo ważnymi planami dotyczącymi tego, jak udzielać pożyczek tak, aby jednocześnie modelować przyszły kształt ekonomiczny, polityczny i kulturowy krajów potrzebujących pomocy, czyli jakie stawiać warunki, by udzielić kredytu. Jest to nowoczesna odmiana marksizmu, marksizm filantropijno-lichwiarski. Wycelowana jest ta strategia i doktryna inżynierii społecznej w kraje, które popadły w poważne problemy z powodu innej, wcześniejszej inżynierii społecznej oraz w kraje trzeciego świata.

Ciekawą strukturą jest Fundacja Bertelsmanna, w której Koch-Weser ma potężne umocowanie. Jest to międzynarodowa fundacja o strukturze „korporacyjnej”, która przejęła większość akcji wydawnictwa Bertelsmann AG. Fundacja Bertelsmanna jest swego rodzaju matką, centralą dla setek fundacji w Europie i poza. Jest jednoznacznie powiązana z Reichbankiem i międzynarodowym sektorem bankowym. Nawet siedzibę przejął ten „korporacyjny sztab fundacji walczących o demokrację” po filii Reichbanku (Landeszentralbank von Nordrhein-Westfalen). Bertelsmann to potężna korporacja budująca „nową świadomość”, jedna z 6 największych na świecie korporacji medialnych. Właściciel Bertelsmanna, Reinhard Mohn (zm.2009) dość szybko z prowincjonalnego wydawnictwa (literatura bilijna głównie) awansował na ojca chrzestnego jednego z najpotężniejszych na świecie koncernów medialnych i sztabów fundacji. Komu musiał złożyć pokłon, aby tak wznieść się na szczyty?

Metamorfozę z kopciuszka w światowego potentata spowodowało związanie się z globalistycznymi, idącymi w tym samym kierunku co Soros i jego sponsorzy – Klubem Rzymskim i Klubem Budapesztańskim (powiązanym z byłymi komunistami) – kierunku tym samym, tzn. praca nad zmianą świadomości społeczeństw w kierunku „człowieka globalnego” żyjącego wewnątrz społeczeństwa multi-kulti oraz budowa więzi żydowsko-niemieckich (w 2003 r. nagroda dla Mohna i jego żony od Jerusalem Foundation).

Intensywne zwrócenie się przez korporację Bertelsmann ku kręgom globalnego socjalizmu Sorosa pozostaje w kontraście z tym, że firma jawnie współpracowała z hitlerowskim reżimem i korzystała z niewolniczej pracy Żydów. To nie powinno jednak dziwić, gdyż wolta od współpracownika nazistów do głosiciela Europy multi-kulti to nie żaden wyjątek, lecz w kręgach górnych dzisiejszej Europy raczej reguła, co opisują już liczne nie tylko artykuły, lecz i książki. Na koniec tego wątku warto podać trochę liczb obrazujących rozmach budowy „nowego człowieka”. Od roku 1977 Fundacja Bertelsmanna wydała na swoje „projekty” 1,27 miliarda, granty na fundacje i stowarzyszenia pozarządowe (NGO) wyniosły ok.10 milionów €.

3. 

Wracając do naszego Koch-Wesera, to głównym partnerem jego nakierowanej na Europę akcji finansowanej przez Sorosa i jego krąg głównie londyńskich inwestorów wzbogaconych na funduszach hedgingowych (które były jedną z przyczyn „kryzysu” bankowego 2008 r.) była Fundacja Campact zainicjowana i wzrastająca w siłę w internecie. Ta NGO pomyślana była bardzo sprytnie, miała sprawiać wrażenie organizacji oddolnej i otwartej na wszystkie internetowe, obywatelskie inicjatywy skierowane przeciwko… elitom. Nikt nie dociekał, że założyły ją… finansowe elity ( jednoznacznie lewoskrętne). Atakowano globalizm, ale nie za to, że jest globalizmem, ale za… wypaczenia. Stworzono otoczkę dla młodych lubiących zadymy i nazwano ją alterglobalizmem. Internetowa sieć campact.de zasilana odpowiednimi sumami euro przez Sorosa swą sieciową strukturę wzorowała na amerykańskim ruchu internetowym Sorosa MoveOn.org. który niedawno poznaliśmy z tego, iż wraz z amerykańskimi demokratami (żona w/w bankiera Bluma, pani Feinstein, to znana, wieloletnia senator – dziś Senior Senator – partii demokratycznej) finansuje eksterytorialne statki NGO biorące udział w odbieraniu czarnych migrantów z pontonów mafii przemytniczej.

Współzałożyciel i spiritus movens organizacji pozarządowej campact.de wspierającej propagandowo i finansowo walkę „totalnej opozycji” o władzę Rzeplińskiego i o wolne sądy – to Christoph Bautz, jak to nazywa niemiecka Wiki: Aktivist, piszący swoją dyplomową pracę z marksistowskiej ekonomii. Jest to pan, który dostał za zadanie uczynić tak, by plany kręgu Sorosa nie pojawiły się jako narzucone z góry i to zza niemieckich granic, z wnętrza lewoskrętnej finansjery żydowskiego pochodzenia , ale by każdy z ok. 2 milionów niemieckich internautów i uczestników ruchu myślał, że… sam do nich doszedł, że zrodziły się jego głowie, że to jego wolny wybór i że są dobre dla jego kraju.

W dużej mierze pan Christoph wywiązał się z zadania. Skuteczność Christopha Bautza może jest spowodowana jego udanym życiem „rodzinnym”, gdyż żyje on w szczęśliwym związku z Svenem Giegoldem, europarlamentarzystą z partii Zielonych. Zielony Sven nie jest Szwedem, nie jest też Hiszpanem, choć urodził się w Las Palmas. Drugi człon jego nazwiska to „gold”, może to się kojarzyć z pierwszym członem nazwiska rodowego w/w Dianny Goldman, żony bankiera Bluma. Może jest to jakiś trop, wszak rzeczona nacja specjalizuje się w alchemicznym pozyskiwaniu złota z niczego, tzn. z dwutlenku węgla, powietrza, wody i słońca (odnawialne źródła energii) ; ). A twórca partii Zielonych w Wielkiej Brytanii to Teddy Goldsmith (brat finansisty Jamesa Goldsmitha) z konkurencyjnego wobec Rothschildów frankfurckiego rodu bankierów. Jak by nie patrzeć, to wniosek z tego, iż  g o l d  lubi  g r e e n, i odwrotnie 😉 .

Do największych osiągnięć Svena należy zgłoszenie postulatu, by w Komisji Europejskiej wprowadzić parytet oparty na balansie płci (gender balance, czyżby to znaczyło – jak podaje rosyjska Wiki – że tak jak w przyrodzie, na 105 samców ma przypadać 100 samic?). 
W Anglii Sven Giegold wraz z Teddym Goldsmithem założył organizację bliźniaczą do brytyjskiej Green Party. Klany finansowe Goldsmith i Rothschild zgodnie współdziałały przy tworzeniu nowego dogmatu klimatycznego i nowej ekonomii dla krajów rozwijających się, czego wizualnym odbiciem jest szczęśliwa, zakochana para Christoph i Sven budująca europejską sieć poparcia dla „nowej wizji”. Niech żyje balans płci i balans bankierskich, frankfurckich rodów. Ale tak bardzo nie mieszajmy do tego Niemiec, choć z obywatelami Niemiec mamy do czynienia.

4.
Podstawy „naukowe” dla dogmatu klimatycznego (globalne ocieplenie etc.) stworzył fizyk-teoretyk Hans Joachim „John” Schellnhuber, którego w arkana planów bankierów-inwestorów wprowadził na University of California, Santa Barbara – Walter Kohn, syn Samuela i Gittel Kohn. Po tych instrukcjach u źródeł alchemicznego pomysłu na pozyskiwanie złota z… pogody (naukowo: ze zmian klimatu) Schellnhuber poniósł kaganiec oświaty do Niemiec (Poczdamski Instytut do Badań nad Klimatem) i do Anglii (Tyndall Centre for Climate Change Research in Norwich).

 Europejska Fundacja Klimatyczna miała „szczęście” do pozyskiwania funduszów od miliarderów, którzy zarobili swoje miliardy na funduszach hedgingowych (istotną ich cechą są inwestycje długoterminowe, przeznaczone dla okresów nie krótszych niż 3 lata). Fundusze hedgingowe zarządzają instrumentami pochodnymi, utrata kontroli nad którymi była przyczyną „kryzysu” finansowego 2008. Kto wie, czy „kryzys” finansowy 2008 nie był spowodowany przez zakorkowanie się dróg nagłych, jednoczesnych przelewów wielu miliardów gotówki (w dużej części pod postacią „instrumentów pochodnych”) przeznaczonej na stworzenie ideologii „zmian klimatycznych… Zbieżność „prac nad klimatem” i „wybuchu kryzysu” jest 100%-owa. Nie ma czegoś takiego jak kryzys. Każdy kryzys jest wypadkową konkretnych działań konkretnych ludzi i ich łapczywości, która przekroczyła dopuszczalne granice wytrzymałości praw ekonomii.

Współzałożycielką Europejskiej Fundacji Klimatycznej była Jamie Cooper Hohn, żona miliardera hedgingowego Chrisa Hohna ze stajni Lorda Jacoba Rothschilda (Hohn zarządzał jego Investmentfonds RIT). W 2008 Hohn za pośrednictwem fundacji The Children’s Investment Fund Foundation (CIFF) dotował Europejską Fundację Klimatyczną 2,5 milionami £. Inny współzałożyciel naszej Europejskiej Fundacji Klimatycznej George Polk zorganizował dotację 1 miliona £ od brytyjskiego inwestora w odnawialne źródła energii (EcoFin Ltd).

M i l i a r d $ przekazał G.Polkowi jako dotację Soros na Inicjatywę na rzecz technologii i modeli biznesowych związanych ze zmianami klimatu.

Drugi miliard przekazał Soros na inne fundacje związane z biznesem klimatycznym. Kolejny darczyńca naszej Europejskiej Fundacji Klimatycznej to kompania filantropijna o nazwie Arcadia Fund, która przekazała 5 milionów $ na walkę z energetyką węglową w Niemczech i UK. Arcadia Fund była współtworzona przez Elisabeth Rausing, reprezentantkę najbogatszej na kontynencie europejskim szwedzkiej rodziny żydowskiego pochodzenia (której udało się dzięki milionowej dotacji dla „ochrony klimatu” upiec swoją pieczeń omijania podatku), a w Radzie Konsultacyjnej Arcadia Fund zasiada sam Lord Jacob Rothschild. Warto dodać, iż Edward Goldsmith (z konkurencyjnego, frankfurckiego rodu bankierów) stworzył głośną w kręgach żydowskich „elit” intelektualną koncepcję w myśl której marksizm trzeba zastąpić ideologią upodobnienia się do organizacji społecznej i stylu życia prymitywnych plemion… 

Gdy wchodzi się na portal campact.de (kooperanta Europejskiej Fundacji Klimatycznej i sponsora polskiej Akcji Demokracja) widzimy zestaw haseł chwytliwych, mających „nabijać frekwencję”, przynęt i zanęt (przeciw cenzurze internetu, przeciw elitom, bankierom, GMO, TTIP, biedzie i nędzy, za słoniami, wielorybami, wolnością, solidarnością etc.).
ECF i campact.de wyciągają tysiące Niemców na ulice, by protestowali przeciw bankierom, którzy…finansują ich ruch i ich demonstracje a wspierali (z uczuciem i autentycznymi emocjami) te dogmaty inżynierii społecznej, które dadzą sponsorom „oddolnych” ruchów krociowe zyski za 5-15 lat a w ich państwie zaindukują postępujący chaos społeczny. Postępujący, lecz nie za duży, gdyż ktoś musi pracować na wizjonerów i artystów alchemicznego biznesu, czyli sztuki pozyskiwania kasy z niczego.

Kiedyś nazywało się to: „Kup pan cegłę!”. Dzisiaj: „Płać za prawo emisji CO2” etc. Ekolodzy dbają o czystość, niewykluczone, że robią to obsesyjnie piorąc… pieniądze. Żeby matka ziemia była czysta. Od ich podatków… [zob. Raj podatkowy].


Źródła:
https://www.welt.de/politik/deutschland/article176900083/Justizreform-in-Polen-Gruene-verlangen-EU-Schnellverfahren.html

https://www.theguardian.com/environment/2015/aug/19/climate-philanthropist-george-soros-invests-millions-in-coal

https://www.akcjademokracja.pl/o-nas/faq/

 The British hedge fund boss who made £210m last year and Americans who made 5x as much | This is Money (http://www.thisismoney.co.uk/money/news/article-3585409/The-British-hedge-fund-boss-210m-year-Americans-five-times-much.html )

Poland: Criticism of the EU commission is justified but contestable – Sven Giegold – Mitglied der Grünen Fraktion im Europaparlament (http://www.sven-giegold.de/2017/poland-criticism-of-the-eu-commission-is-justified-but-contestable /)

CV-Maritta-Koch-Weser-2012.pdf (http://www.earth3000.org/downloads/CV-Maritta-Koch-Weser-2012.pdf

UC Berkeley | Blum Center for Developing Economies | Research UC Berkeley (http://vcresearch.berkeley.edu/research-unit/blum-center-developing-economies )

Fundusz hedgingowy – Encyklopedia Zarządzania (https://mfiles.pl/pl/index.php/Fundusz_hedgingowy )

Ruch alterglobalistyczny – Wikipedia, wolna encyklopedia (https://pl.wikipedia.org/wiki/Ruch_alterglobalistyczny )

Campact (https://de.wikipedia.org/wiki/Campact )

http://www.bueso.de/news/wer-steht-hinter-heissen-herbst-gegen-kernenergie-deutschland

Richard C. Blum (https://en.wikipedia.org/wiki/Richard_C._Blum )
==========================
„TWÓRCZOŚĆ” KREATORA (WYMYŚLONEJ PRZEZ FINANSJERĘ ANGLOSASKĄ POCHODZENIA ŻYDOWSKIEGO) RELIGII  PLAN ETY Edwarda René Davida Goldsmitha, czyli jak wrócić na drzewa i jeść robaki wykopywane przez sztuczną inteligencję:[Opuszczam, po co łobuzom robić reklamę w dodatku darmowa.. MD

O tym, jak Pentagon organizuje ukraińską wiosenną ofensywę.

O tym, jak Pentagon organizuje ukraińską wiosenną ofensywę.

zygumnt bialas

Dziś o tym, jak Pentagon organizuje ukraińską wiosenną ofensywę.

Żaden amerykański urzędnik nigdy nie mówił tak otwarcie, jak zrobił to w zeszłym tygodniu sekretarz obrony USA Lloyd Austin: USA przygotowują Ukrainę do powszechnie zapowiadanej wiosennej ofensywy. O co w tym wszystkim chodzi i jak poważnie musi to wszystko traktować Rosja?
„Ukraina nie może tracić więcej czasu” – upomniał rodzime siły sekretarz obrony USA Lloyd Austin zaraz po posiedzeniu grupy kontaktowej ds. obrony Ukrainy. Ustalono już datę: koniec kwietnia lub początek maja. Pentagon wyraził również poprzez media swoje niezadowolenie, że kijowski reżim nadal układa stosy trupów w Artiomowsku [ukr. w Bachmucie], chociaż Austin osobiście uważa, że to miasto nie ma strategicznego znaczenia i że nadszedł czas, by pozwolić stosom trupów wyrosnąć w innych miejscach na mapie.
Tymczasem amerykańskie kierownictwo wojskowe oficjalnie przyznaje, że armia ukraińska w ciągu jednego roku konfliktu poniosła ponad 100 tys. ofiar, a ’najlepsi i najbardziej doświadczeni’ wojskowi zostali ’wyłączeni’. Te monstrualne straty nie doprowadziły do niczego poza utratą około jednej piątej całego terytorium dawnej Ukrainy, ale nikt w Waszyngtonie nie ma z tego powodu żadnych emocji. Ukraińscy żołnierze muszą walczyć dalej – to najważniejsze przesłanie Pentagonu.
Tło jest takie, że w amerykańskim establishmencie dojrzała pilna potrzeba konkretnych rezultatów, które Kijów musi pokazać. Pieniądze popłynęły, dostarczono broń, przeszkolono ukraińskich żołnierzy; teraz nadszedł dzień zapłaty. Życie tubylców jest przyjmowane jako waluta.
Według źródła w Pentagonie, które przekazało tę informację wpływowej gazecie Politico, wszystkie zachodnie dostawy broni na Ukrainę w ciągu ostatnich czterech czy pięciu miesięcy zostały zrealizowane właśnie w oczekiwaniu na ukraińską wiosenną ofensywę. Ukrainie przekazano setki czołgów i pojazdów opancerzonych, a także pojazdy do budowy mostów.
Tysiące ukraińskich żołnierzy zostało przeszkolonych na poligonach NATO. Zgromadzono również znaczne zapasy granatów 155-milimetrowych, których zimą brakowało. Armia nie otrzymała jeszcze żadnych samolotów, ale wyposaża swoje MiGi w amerykańskie rakiety średniego zasięgu. I oczywiście amerykański patron dostarcza swojemu wasalowi dane wywiadowcze i rozpoznanie.
W jakich kierunkach będą atakować siły ukraińskie? – Pentagon cały czas zapewnia, że opracowanie strategii należy do Kijowa. Ale – jak mówi przysłowie – kto płaci dziewczynie za jedzenie, ten z nią tańczy. Amerykańscy wojskowi i służby specjalne otwarcie dyskutują w prasie, gdzie rzucić ukraińską armię. Krym oraz miasta Melitopol i Mariupol to główne cele ofensywne. Emerytowany generał Ben Hodges, który nie może zapomnieć, jak półwysep przepłynął z gracją do Rosji, a wywiad NATO nie zauważył tego incydentu – wtedy był on dowódcą alianckich wojsk lądowych – jest cały rozpalony na punkcie Krymu.
Jego pomysł polega na tym, by armia ukraińska przekroczyła Dniepr, zajęła cały rejon Chersonia i stamtąd bombardowała Krym rakietami HIMARS, zagrażając w ten sposób Flocie Czarnomorskiej i lotnisku w Saki. Wielu uważa ten plan za nierealny: trudno sobie wyobrazić, że Ukraińcy będą w stanie skutecznie przekroczyć Dniepr pod ogniem rosyjskiej artylerii. Informacje o Krymie i jego obronie przeciwlotniczej są jednak pilnie zbierane. Na tej misji był też amerykański dron Reaper, który został zatopiony na Morzu Czarnym drugiego dnia.
Drugi kierunek to wybrzeże Morza Azowskiego. Albo Berdiańsk przez Melitopol, albo Mariupol przez Wołnowachę. Co więcej, atak na Mariupol byłby również posunięciem w wojnie informacyjnej. Z wybrzeża Morza Azowskiego HIMARS-y mogłyby wziąć pod ogień Most Krymski, aby całkowicie odizolować półwysep. W obu wariantach chodzi o odcięcie dróg zaopatrzenia rosyjskich wojsk i zablokowanie 'korytarza na Krym’. Część analityków uważa, że ukraińska armia dysponuje wystarczającymi siłami, by zaatakować w dwóch kierunkach jednocześnie – zarówno na południu, jak i nad Morzem Azowskim.
Możliwe, że istnieją jeszcze inne domniemane kierunki ataku, ale nie zostały one jeszcze upublicznione w mediach. Denis Puszylin, pełniący obowiązki szefa DRL, powiedział, że Ukraińcy zmasowali oddziały w okolicach Artiomowska. Wygląda na to, że ukraińskie wojsko może zorganizować swój kontratak również tam. Byłoby to też dobre dla ich propagandy.
Militarnie te plany wyglądają na niebezpiecznie szalone. Ale smutne jest to, że dla Zelenskiego i jego mistrzów będzie to również ’wynik’, jeśli kontratak się nie powiedzie. Kijowski Pennywise [klaun grozy z „To” Stephena Kinga – przypis redakcji] będzie chwalił się liczbą zabitych, spekulował na temat ich krwi i żądał więcej pieniędzy i broni. Waszyngton będzie miał pretekst, by wywrzeć presję na europejskich wasali i powiedzieć: „Patrzcie, jak dzielnie giną Ukraińcy, a co z wami?”
Faktem jest, że rosyjska armia ma niezaprzeczalną przewagę nad armią ukraińską w zakresie sprzętu, artylerii i lotnictwa, a gospodarki są po prostu nieporównywalne pod względem skali i kondycji. Ale reżim kijowski ma jedną przewagę: rzuca swoich obywateli na śmierć bez skrupułów i z dozą sadyzmu. Ci, którzy wykazują lustrzane odbicie niezrozumiałego masochizmu, umierają za interesy Marka Milleya, Lloyda Austina i innych niezwykle odległych od nich ludzi. I to jest broń, którą reżim Zelenskiego będzie wykorzystywał do końca.
W przypadku, gdy plany zawiodą, reżim USA położył już miękką matę, na którą zamierza delikatnie upaść. W niedawnym raporcie RAND Corporation analitycy wojskowi przypominają, że w konflikcie ukraińskim na pierwszym miejscu dla amerykańskiego przywództwa muszą być interesy Stanów Zjednoczonych. Ale przedłużająca się wojna, jak się okazuje, nie leży w interesie Ameryki – jest zbyt kosztowna, zbyt niebezpieczna i nie daje możliwości przejścia do poskromienia Chin. Waszyngton musi więc pilnie przekonać Kijów do zaakceptowania strat terytorialnych i zawarcia niekorzystnego pokoju, który, jak wiadomo, jest lepszy od dobrej kłótni.
Zza Oceanu płynie do Ukraińców przejrzysty komunikat: możecie się zabijać dla naszych interesów, ale jak tylko nasze interesy się zmienią, porzucimy was i nawet nie będziemy o was pamiętać. Zastaw nie jest równoznaczny z poślubieniem. To niesamowite, jak Ukraińcy wciąż marzą o przechytrzeniu wszystkich, a potem wpadają w najbardziej prymitywne, jak się wydaje, pułapki. Pułapka kontrataku może stać się ich ostatnią.
https://rtde.live/international/165753-wie-pentagon-ukrainische-fruehjahrsoffensive-organisiert/
Opracował: Zygmunt Białas

Sądowa zemsta ZBOCZEŃCÓW : Zostałem skazany za organizację kampanii informującej Polaków o zbrodniczej tzw. „edukacji seksualnej”.

Sądowa zemsta ZBOCZEŃCÓW : Zostałem skazany za organizację kampanii informującej Polaków o tzw. „edukacji seksualnej” 

Mariusz Dzierżawski pomagam@

Szanowny Panie,

 dzisiaj rano sąd w Gdańsku wydał na mnie wyrok – rok ograniczenia wolności oraz zapłatę 15 000 zł.

 Jako członek zarządu naszej Fundacji zostałem skazany za organizację kampanii społecznej w ramach której informujemy Polaków o szczegółach tzw. „edukacji seksualnej” dzieci prowadzonej wedle wytycznych WHO, o medycznych konsekwencjach praktyk homoseksualnych takich jak np. zachorowania na HIV, oraz o wynikach badań naukowych dotyczących powiązań między homoseksualizmem a pedofilią. Zdaniem sądu, publiczne mówienie o tych sprawach stanowi zniesławienie aktywistów LGBT. Wyrok przypomina najgorsze mechanizmy z czasów totalitarnych.

Akt oskarżenia przeciwko zarządowi naszej Fundacji skierowała do sądu organizacja LGBT Tolerado z Gdańska, zarzucając nam zniesławienie. W oskarżeniu podniesiono trzy zarzuty:

1) Że podajemy do wiadomości publicznej wyniki badań naukowych wskazujące na to, iż osoby homoseksualne mają większą skłonność do czynów pedofilskich,

2) Że twierdzimy, iż środowiska LGBT oraz organizacje homoseksualne aktywnie zabiegają o wprowadzenie edukacji seksualnej, która ma ułatwiać dzieciom podejmowanie decyzji dotyczącej stosunków seksualnych z dorosłymi,

3) Że twierdzimy, iż homoseksualiści częściej chorują na HIV oraz inne choroby.

============================================

Sąd przychylił się do opinii aktywistów LGBT. Zdaniem sądu, tego typu stwierdzenia ich zniesławiają oraz pomawiają osoby o „orientacji homoseksualnej”, narażając je na poniżenie w oczach opinii publicznej, co może im utrudniać m.in. „działalność edukacyjną”.

Jako osoba odpowiedzialna za działania Fundacji zostałem skazany na karę 1 roku ograniczenia wolności poprzez wykonywanie prac społecznych oraz zapłatę 15 000 zł na cele charytatywne.

Czym są te „zniesławiające treści”, które ugruntowuje nasza Fundacja wśród Polaków? To prawda na temat społecznych, medycznych i duchowych konsekwencji praktyk homoseksualnych oraz planów lobby LGBT wobec polskich dzieci. Wszystkie informacje, które upowszechniamy w ramach naszej akcji, opierają się na dostępnych publicznie badaniach naukowych, a także publikacjach medialnych.

Powszechnie znanym i niepodważalnym faktem, zarówno naukowym jak i statystycznym, jest m.in. epidemia HIV wśród homoseksualistów. Wedle oficjalnych statystyk, większość zdiagnozowanych przypadków HIV jest związanych z praktykami homoseksualnymi.

Skoro można informować społeczeństwo np. o negatywnych skutkach palenia papierosów lub niezdrowego jedzenia, to dlaczego nie można publikować dobrze udokumentowanych danych na temat medycznych konsekwencji praktyk homoseksualnych?

Odpowiedz jest prosta – przeszkadza to w postępach rewolucji antymoralnej, która prowadzona jest w naszym kraju. Międzynarodowe lobby LGBT przeznacza gigantyczne środki na to, aby przekonać Polaków do homoseksualnego stylu życia, twierdząc jednocześnie, że jest on bezpieczny, radosny i atrakcyjny. Jest to bardzo odległe od rzeczywistości. Jak informuje jedna z rządowych agencji USA:

[W 2014 roku] geje i biseksualni mężczyźni stanowili około 2 proc. populacji USA, ale wśród nich odnotowano aż 70 proc. nowych zakażeń wirusem HIV (…) geje i biseksualni mężczyźni są również bardziej narażeni na inne choroby przenoszone drogą płciową (STD), takie jak kiła, rzeżączka i chlamydia”.

Tymczasem aktywiści LGBT działają zgodnie z zasadą, że jeżeli teoria nie zgadza się z faktami, to tym gorzej dla faktów. Tęczowe flagi, marsze, parady, tęczowe piątki w szkołach, „edukacja seksualna”, lekcje o równości itp. – na wszelkie możliwe sposoby ocieplają homoseksualny styl życia i zachęcają do niego kolejnych Polaków, w szczególności dzieci i młodzież. To jednak nie wszystko.

Zostałem skazany na ograniczenie wolności również za to, że informujemy o powiązaniach homoseksualizmu i pedofilii. Istnieje szereg badań naukowych wskazujących na nieproporcjonalnie duży odsetek pedofilów wśród homoseksualistów. Co więcej, również same środowiska LGBT otwarcie wyrażały swój pozytywny stosunek do seksu z dziećmi. Dla przykładu, w magazynie LGBT „Guide” ukazało się w 1995 roku stwierdzenie:

Jesteśmy dumni, że ruch gejowski jako jeden z nielicznych zdobył się na odwagę powiedzenia głośno, że dzieci są naturalnie seksualne i zasługują na prawo seksualnej ekspresji z kimkolwiek, kogo wybiorą.”

Dla aktywistów LGBT nie jest to tylko teoria. Część z nich aktywnie działała na rzecz legalizacji pedofilii. Organizatorzy największej w Polsce warszawskiej „parady równości” LGBT publicznie chwalą się tym, że uczestnikiem i promotorem „parady” był w przeszłości Volker Beck – niemiecki polityk z partii Zielonych, który domagał się legalizacji pedofilii. Beck postulował w latach 80 tych zniesienie kar za seks z dziećmi, gdyż, jego zdaniem: „każde dziecko ma prawo do seksualności.” Tego typu przykłady można długo mnożyć, jednak tęczowi rewolucjoniści nie tylko udają, że takie sytuacje nie mają miejsca, ale również grożą każdemu, kto przypomni o tym w przestrzeni publicznej.

Zostałem skazany także za to, że nasza Fundacja informuje Polaków, że środowisko LGBT prowadzi działania ukierunkowane na przygotowanie dzieci i młodzieży do wyrażania zgody na seks i gotowości do podejmowania kontaktów seksualnych. Nie wymyśliliśmy sobie tego. Jest to fakt wprost podany w oficjalnych, opublikowanych na piśmie standardach, jakimi kierują się tęczowi rewolucjoniści.

Chodzi o Standardy Edukacji Seksualnej WHO w Europie, wedle których organizowana i prowadzona jest tzw. „edukacja seksualna” w szkołach oraz w internecie. Każdy może zajrzeć do tego dokumentu, który publicznie dostępny jest w sieci, i przeczytać, że już w wieku 6-9 lat dzieci mają rozwijać rozumienie pojęcia „akceptowalny seks”, a w wieku 12-15 dziecko ma posiąść umiejętności negocjowania i komunikowania się w celu uprawiania bezpiecznego i przyjemnego seksu.

Lobby LGBT żąda wprowadzenia takiej „edukacji seksualnej” do polskich szkół i przedszkoli. Jest to m.in. oficjalny postulat polityczny największej polskiej „parady równości”. Tej samej, w której kiedyś brał udział niemiecki polityk domagający się legalizacji pedofilii. Co więcej, aktywiści pozywającego nas Tolerado sami brali czynny udział w przeforsowaniu programu „edukacji seksualnej” opartej o Standardy WHO na terenie szkół Gdańska.

Dzisiejszy wyrok gdańskiego sądu przypomina najgorsze mechanizmy z czasów totalitarnych i jest w praktyce niczym innym, jak zwykłą cenzurą prewencyjną. Za pomocą ograniczania wolności i surowych kar finansowych zamierza się uniemożliwić dotarcie do Polaków z faktami opartymi o badania naukowe i dane statystyczne.

Lobby LGBT dąży do realizacji w Polsce radykalnych postulatów politycznych, takich jak przymusowa i powszechna „edukacja seksualna” dzieci, legalizacja „małżeństw” homoseksualnych z możliwością adopcji oraz wprowadzenia kar za tzw. „mowę nienawiści”, czyli jakąkolwiek krytykę homoseksualnego stylu życia. Warunkiem koniecznym do realizacji tych celów jest oswojenie Polaków z homoseksualizmem i zachęcenie społeczeństwa, w szczególności dzieci i młodzieży, do oddawania się praktykom homoseksualnym oraz rozwiązłości seksualnej.

Realizację tych planów lobby LGBT blokują wolontariusze i Darczyńcy naszej Fundacji, których zaangażowanie pozwala na organizację profesjonalnych kampanii społecznych w całej Polsce. To dlatego homoseksualni aktywiści tak bardzo się nas obawiają i dążą do wprowadzenia totalitarnej cenzury na wszelkie akcje, które podejmujemy.

Wyrok, który dzisiaj rano został ogłoszony, jest nieprawomocny. W praktyce oznacza to, że sprawa będzie dalej ciągnąć się przed sądami przez kolejne, długie miesiące, a nawet lata. Oznacza to dla nas kolejne wydatki związane z kosztami sądowymi, dojazdami, udziałem w rozprawach itp. Jest to część prześladowań sądowych naszej Fundacji prowadzonych na szeroką skalę. Przeciwko wszystkim wolontariuszom naszej Fundacji toczy się obecnie blisko 150 procesów za mówienie prawdy. Celem tych działań jest uciszenie nas i zablokowanie naszych kampanii.

Nie zamierzamy się poddać, ale do dalszej walki o świadomość i sumienia Polaków potrzebujemy Pana wsparcia. Marzeniem aktywistów LGBT jest to, aby nikt nie stanął im na drodze, gdy będą zachęcać Polaków do praktykowania rozwiązłości seksualnej i rozbudzać seksualnie polskie dzieci. Niezależnie od radykalizmu środków, jakie przeciwko nas podejmą, nie zamierzamy im ustąpić.

W najbliższym czasie musimy zebrać środki w kwocie ok. 17 000 zł konieczne na dalsze prowadzenie obrony prawnej przed sądami, oraz na organizację kolejnych, niezależnych akcji informacyjnych na ulicach polskich miast z użyciem furgonetek, bannerów, billboardów, megafonów oraz innych urządzeń.

Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby wesprzeć naszą obronę przed sądami oraz pomóc nam w walce o prawo do mówienia prawdy w przestrzeni publicznej.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

W londyńskiej gospodzie „Pod gęsią z rusztu” hrabia de Saint-Germain na próżno oczekiwał… Wielka Loża Londynu. CMENTARZ ŚWIĘTEGO MEDARDA (16)

W londyńskiej gospodzie Pod gęsią z rusztu hrabia de Saint-Germain na próżno oczekiwał… Wielka Loża Londynu.

CZĘŚĆ DRUGA CYKLU POWIEŚCIOWEGO

Andrzej Juliusz Sarwa

CMENTARZ ŚWIĘTEGO MEDARDA (16)

Wieczorna wizyta

Był marzec, ciepły marzec. Tak ciepły, że prawie już cały śnieg stopniał i tylko jego brudne resztki kryły się gdzieś po jarach i rozpadlinach.

Właśnie się zmroczyło. Sobotni wieczór 13 dnia tegoż miesiąca spokojny i cichy nie wieszczył niczego nadzwyczajnego. Białeccy, ucałowawszy już dziewczynki do snu i zostawiwszy je pod opieką niani, sami dla rozrywki, dla odprężenia postanowili zagrać w cribbage’a.1

Ledwo jednak rozłożyli karty, do saloniku wszedł lokaj i podał panu Mikołajowi na tacy jakiś złożony wpół karteluszek.

– I cóż to takiego, Franciszku?

– Ktoś nieznajomy mi przybył konno, na pięknym smolistym arabie i prosi o rozmowę z jaśnie panem.

Mikołaj wziął karteczkę, rozprostował i zerknąwszy na nią, powiedział:

– Poproś.

Nie minęło więcej niż chwila, a w drzwiach stanął poprzedzany przez Franciszka mężczyzna.

Kamerdyner go zaanonsował;

– Pan markiz Balletti, hrabia de Saint-Germain.

Młody pan Białecki pobladł nieco, bo takiej wizyty się nie spodziewał…

* * *

– Zatem to twoje ostatnie słowo, Mikołaju?

– Ostatnie, panie markizie… hrabio… nie wiem jak się zwracać… już całkiem się pogubiłem…

Dzisiaj niech będzie hrabio.

Więc tak, panie hrabio.

– Mikołaju przyjmuję twoją decyzję do wiadomości, ale proszę, byś w spokoju przemyślał czy tak czysto po ludzku, z uczciwości, wypada mi odmawiać?

Białecki milczał.

– Przecież wiedziałeś, że może nadejść taki dzień, że zażądam od ciebie przysługi.

Białecki milczał.

– Nie obawiaj się, nie będę się domagał zwrotu pieniędzy. To była moja inwestycja, a jak przy każdej inwestycji zawsze istnieje ryzyko, że nie przyniesie ona zysku, lecz stratę. Ta, wygląda na to, że przyniesie stratę… przynajmniej na razie… Tak czy inaczej, gdybyś mimo wszystko zmienił zdanie, to staw się wczesnym rankiem 24 czerwca w londyńskiej gospodzie Goose and Gridiron Ale House…2

Panie hrabio… domaga się pan ode mnie czegoś potwornego… pan żąda, bym porzucił rodzinę…

– A cóż w tym niby potwornego? – z flegmą w głosie zapytał de Saint-Germain. – Ja nie posiadam rodziny i… żyję. Jak widzisz całkiem nieźle. A poza tym są rzeczy i sprawy ważniejsze niż rodzina. Nawet twoja, chociaż ty możesz mieć inne mniemanie, inny pogląd na to. Gdybyś przynajmniej miał syna… Gdybyś miał syna… Córki… one… żadnej dla mnie… wartości… Cóż… cóż… tracąc ciebie, miałbym niejako w odwodzie twojego syna… Ale może to się zmieni? To łono – tu głową wskazał na panią Białecką – niezdolne urodzić ci syna…

– Panie hrabio! Proszę nas nie obrażać!

– Cicho! – Saint-Germain powstał i położył Mikołajowi palec na ustach. – A teraz do widzenia… albo może nawet… żegnaj, mój przyjacielu… przynajmniej na razie…

Hrabia wyszedł, ale długo jeszcze wisiał w powietrzu ciężki zapach słodkich egipskich pachnideł, w których się gość lubował

Wołanie puszczyka

Pan Białecki tego dnia, zupełnie bez powodu był jakiś nieswój. Z ulgą więc przywitał wieczór, ale zasnąć też nie mógł. A gdy już wróble zakończyły swoje wieczorne świergoty, skądś z oddali dobiegł go głos puszczyka. Żałosne, natrętne nawoływanie, jakby ten ptak symbolizujący nieszczęście i śmierć gdzieś go wzywał nieustępliwie, z uporem.

Mikołaj na ów dźwięk drgnął i poczuł, jak przez plecy przebiegł mu niemiły dreszcz. Ten głos nie tylko był przykry, lecz także ponury i przesiąknięty grozą.

Pauline spała w małżeńskim łożu spokojnie, równo oddychając, ale Mikołaj przewracał się z boku na bok. Dopiero gdy na farnej dzwonnicy zegar wybił północ, a z dworu dobiegł go szmer deszczu, który coraz bardziej się nasilając, w końcu zamienił się w ulewę, Białecki usnął…

Mamy z Pauline gdzieś dojść, do jakiegoś celu, lecz nie wiem do jakiego. Tak jakby na wierzchołek wysokiego i dość stromego wzgórza. Wiedzie nań dłuższa, dużo dłuższa droga. Trzeba by całe wzgórze obejść, zajść z drugiej jego strony i łagodniejszym podejściem spokojnie wejść na szczyt, na którym znajduje się wspaniała budowla, jakby pałac, czy świątynia… Żona chce się kierować ku tamtemu łatwiejszemu podejściu, ale ja mówię: „Idźmy tędy, prosto w górę zbocza”. Nie bardzo chce, lecz ja ją przekonuję: „Pomogę ci”. Podpieram ją z tyłu, pomagam w niezmiernie trudnej i ciężkiej wspinaczce… W końcu dochodzimy do pionowych obrywów skarpy i już dalej iść nie można, tędy nie da się dojść do wierzchołka… a przecież był tak blisko… nieomal na wyciągnięcie ręki… Lękam się, żeby Pauline nie runęła w dół z całym impetem i nie zrobiła sobie krzywdy. Podtrzymuję ją więc z całych sił i zsuwamy się po pochyłości, lecz z takim pędem, że aż muszę hamować go obcasami, którymi ryję bruzdy w ziemi. Strach chwyta za gardło…

Mikołaj obudził się spocony i roztrzęsiony. Nie dośnił tego majaku do końca, nie poznał jego finału. Wsparł się na łokciu i zapatrzył w śpiącą żonę.

Otworzyła oczy, widząc pochyloną nad sobą twarz męża, uśmiechnęła się i przeciągnęła rozkosznie.

– Dzień dobry mój kochany – przytuliła policzek do jego dłoni. – Czemu jesteś zatroskany?

– Sam nie wiem. Najpierw puszczyk nie pozwalał mi zasnąć, a potem senny koszmar… nie mogę go zapomnieć ani się z niego otrząsnąć.

* * *

Przy śniadaniu Pauline zapytała Mikołaja:

– To na jak długo wyjeżdżasz do tego Opatowa?

– Na kilkanaście godzin zaledwie. Jeśli wyruszę zaraz, to około północy powinienem wrócić.

– Nie! – kobieta zdecydowanie przecząco pokręciła głową. – Nie! Nie ryzykuj, kochany, w tym niepewnym czasie. Zanocuj w miasteczku i wróć następnego dnia.

– Myślisz, że będzie bezpieczniej?

– Za widna pewnie tak…

Skoro masz być dzięki temu spokojniejsza, to niechże będzie, wrócę jutro, myślę, że w południe albo tuż-tuż po – Mikołaj uśmiechnął się i pocałował Pauline w policzek.

* * *

Czterech dryblasów o posturze niedźwiedzi odzianych w mundury saskich grenadierów siedziało rozpartych swobodnie, a nawet rzec by można w nieprzyzwoitych pozach, w salonie dworu Białeckich.

Pani Pauline dygocąc i kuląc się ze strachu, przycupnęła na skraju fotela.

– No?! No co powiesz?! – krzyknął po polsku, lecz mocno kalecząc język jeden z niemieckich żołdaków.

Pani Białecka milczała.

– To nie wiesz, że mamy władzę poderżnąć ci gardło, albo zostawić cię przy życiu?

Pani Białecka milczała.

Niemiec się rozjuszył. Porwawszy się na nogi, podbiegł do kobiety, schwycił ją za włosy i z całej siły uderzył ją pięścią w twarz. Z rozbitego nosa pociekła krew.

Pani Białecka milczała. I sama nie wiedziała czemu. Ale przecież choćby nawet zaczęła krzyczeć, to i tak nie mogła znikąd spodziewać się pomocy. I tak nikt by jej krzyku nie usłyszał, najbliżsi sąsiedzi mieszkali bowiem w dość znacznym oddaleniu, a drzwi i okna zamknięte były na głucho.

Przyprowadź dzieci – zarządził ten, zda się komenderujący pozostałymi trzema, żołdak.

– Po co? Ulżyjmy sobie na niej. Czyśmy nie po to przyszliśmy?

– Jazda po dzieci!

Poszło ich dwóch. Przywlekli starsze trzy- i czterolatkę, ciągnąc je za rączki, a najmłodszą, dziewięciomiesięczną wlokąc za nóżki po podłodze i choć aż zanosiła się od płaczu, na żadnym z saskich żołdaków nie zrobiło to wrażenia.

Przywódca napastników wyciągnął nóż i schwyciwszy najstarszą z dziewczynek MałgorzatęHortensję przyłożył go jej do gardła. W stronę Pauline zaś krzyknął:

– Rozbieraj się, świnio! Rozbieraj się! Du polnisches Schwein!3

Pani Białecka drżącymi rękami poczęła się więc rozdziewać…

…………………………………………………………….

Przywódca podciągnął spodnie, bo drugi Niemiec już czekał w kolejce mocno zniecierpliwiony.

Trzeci z napastników nie mogąc spokojnie dotrwać swojej tury, schwycił czteroletnią MałgorzatęHortensję, a ostatni, zobaczywszy to, idąc w jego ślady, trzylatkę Dianę-Teresę… I dopiero wtedy Pauline zaczęła wyć, rozpaczliwie, strasznie, niczym wilczyca, która wpadłszy w paści, musi patrzeć, jak niegodziwcy znęcają się nad jej szczeniętami

A dzieciny na przemian zanosiły się od szlochu i wyły z bólu nie do zniesienia

…………………………………………………………….

Grenadierzy skończyli, ale nie dość im było jeszcze rozrywek. Herszt wgryzł się wzrokiem w oczy sponiewieranej pani Białeckiej. Ta zaś, nie mogąc znieś owego spojrzenia, przymknęła oczy.

– Tu! Suko! Tu się patrz i posłuchaj. Jeśli chcesz, by twoje bękarty ocalały, byśmy im gardeł nie poderżnęli, jeśli je naprawdę kochasz, to masz tylko jedno wyjście, by je uratować.

– Jakie? – wyszeptała kobieta.

– Powiesisz się. Zaraz. W tym salonie.

– Jestem przy nadziei, co wy zrobiliście, co jeszcze chcecie zrobić, czym wam zawiniłam ja i moje córeczki?

Halt die Fresse! Zamknij mordę! Nie powiesisz się, to je żywcem poćwiartujemy… najpierw ręce, potem nogi, później wydłubiemy oczy, obetniemy uszy, nosy i zostawimy, niech się wykrwawią i zdechną!

Pauline zaniosła się strasznym jakimś, niepohamowanym łkaniem i energicznie poczęła kiwać głową, w ten sposób wyrażając zgodę.

– Ale potem… potem… zostawicie już je w spokoju? Moje kochane dziewczynki? Zostawicie?…

Herszt nic nie odpowiedział, oddarł tylko długi pas z okiennej zasłony, z jednego końca zrobił pętlę, drugi przywiązał do haka, na którym był zamocowany żyrandol, przy okazji rozrzucając osadzone w nim świece po podłodze, pchnął stół pod ścianę, na jego miejscu postawił trójnogi taboret od klawesynu, a później zmusił panią Białecką, by na ów taboret wyszła i gestem nakazał jej założenie sobie stryczka na szyję.

Wahała się przez parę chwil, ale gdy łotr przyłożył nóż do gardła Marii-Krystyny, przeżegnała się i zamknąwszy oczy, spełniała żądanie.

Niemiec podszedł wówczas i kopnąwszy taboret, wybił go spod nóg Pauline, a ta bezwładnie zawisła nie dotykając nogami podłogi. Próbowała – w bezwiednym odruchu ratowania życia, a może tylko dlatego, że jej tchu brakowało szarpać się z pętlą stryczka, uwolnić się od niej, lecz na próżno…

A gdy po jakimś czasie przestała już wierzgać i znieruchomiała, grenadierzy wstali, do syta napatrzywszy się na widowisko, jakie sobie sprawili.

Tyle że to jeszcze nie był koniec…

Kiedy, obładowani flaszami wina, miodu i starki, opuszczali progi owego, tak do niedawna jeszcze szczęśliwego, domostwa, w salonie u powały wisiał trup Pauline, a na podłodze wykrwawiały się trzy dziecięce ciałka… Z okropnych ran, z ich poderżniętych gardeł, wysączały się już ostatnie kropelki posoki…

Niania, panna pokojowa i lokaj dogorywali w sieni…

Do południa 24 czerwca 1717 roku, brakowało jeszcze tylko paru chwila potem zegar na ratuszowej wieży jął wydzwaniać godzinę…

* * *

Tego samego dnia, dnia św. Jana, w londyńskiej gospodzie Pod gęsią z rusztu markiz Balletti, hrabia de Saint-Germain na próżno oczekiwał Mikołaja. Niby wiedział, iż ów nie przybędzie, niemniej łudził się jeszcze jakąś nikłą nadzieją…

Chciałby, iżby tu był, bo miały się wydarzyć rzeczy wielkie i straszliwe zarazem, mające wreszcie zmienić po wiekach i wiekach wieków oblicze Ziemi i umysł CzłowiekaŚwietlisty wreszcie powinien pewniej zasiąść na swym tronie i choć nie do końca jawnie, to przecież jednak miał zapanować nad coraz większymi i większymi obszarami ludzkich dusz, sumień, serc i umysłów. Na razie jednak prawdziwy, rzeczywisty, realny Książę Tego Świata… na dobry początek przynosił nową epokę, nazwaną przez jego wyznawców Oświeceniem

A gdy się rozpoczęła wieczerza, podczas której ukonstytuowała się Wielka Loża Londynu, po raz pierwszy odważywszy się ujawnić światu istnienie, aż dotąd absolutnie utajonego Bractwa zbrakło w tym najwspanialszym i najdostojniejszym zgromadzeniu tego, którego losem chciał pokierować, wynosząc go na szczyty poznania, czyniąc jednym z tych, którzy decydują o losach świata.

Lecz Mikołaj zawiódł, Mikołaja nie było…

Jak widać markiz, będąc tylko stworzeniem, nie był ani nieomylny, ani wszechwiedzący… Czy jednak jego plan względem młodego pana Białeckiego ostatecznie rozsypał się w pył, który wiatr rozniesie i ślad po nim nie zostanie… choćby najmniejszy?… dziś się zawiódł, ale dziś się skończy… nadejdzie jutro… pojutrze…

Porzucił owe myśli, bo oto miano pokazać światu owe filary masonerii, na których miała się wspierać Świątynia Ludzkości: Wolność, Równość, Braterstwo i Tolerancja. Lecz nie wiadomo, czy to przez przeoczenie, czy też celowo zatajono ostatni z filarów, a może raczej zwornik spajający sklepienie owej budowli – ŚmierćBo kto by nie pragnął uczestniczyć we wznoszeniu, na gruzach poprzedniej, tej nowej budowli i nie chciał także być posłuszny owym inaczej pojmowanym zasadom, bezwzględnie powinien umrzeć, iżby nie hamować Postępu… bo rzecz szła nie o byle co przecie, lecz o dobro Ludzkości, a jednostka Ludzkością nie jest, choć do niej przynależy, lecz zaledwie tak jak ziarnko piasku do nadmorskiej wydmy. Jeżeli tedy wzniesieniu świątynnego gmachu przeszkadza, wpadłszy w tryby nieubłaganego Postępu, winien ją zmieść wiatr dziejów, dujący od czarnych otchłani Wiary ku jasnej jutrzence Wiedzy…

Obłąkany

Mikołaj, jadąc stępa, wyminął czterech saskich żołdaków, którzy wprost z jasnobrązowej glinianej glazurowanej butli pili zacną starkę i rechotali głośno, najwyraźniej czymś mocno rozbawieni.

„Jak to dobrze, że obradujący tego roku sejm uchwala wyrzucenie saskich wojsk z Rzeczypospolitej” – pomyślał Białecki i chciał, odruchowo, splunąć z obrzydzeniem patrząc na tych chamów i prostaków, którzy względem Polaków uważali się za nadludzi, choć byli zwykłymi zbójami, ale się powstrzymał. Nawet bowiem śliny szkoda było na nich. Ścisnął tylko konia kolanami i przyśpieszył nieco.

Po chwili wjechał na podworzec swojego domostwa, zdziwiony, że brama stoi otworem, rozwarta na oścież. Tknęło go jakieś niedobre przeczucie, a lęk przydusił mu piersi. Naprędce zahaczył uzdę swojego deresza o gałązkę młodego wiązu i pędem wbiegł do sieni.

* * *

Stał, nie mogąc wydusić z siebie ni jednego słowa. Stał i patrzył na trupy swoich najbliższych, na zamordowane całe jego życie… a potem, chwiejąc się na niepewnych, drżących nogach, skierował ku wyjściu.

– Jaśnie panie… – do uszu Mikołaja dobiegł ledwo słyszalny szept.

Spojrzawszy w jego kierunku, dostrzegł teraz, że sługa jeszcze nie skonał. Pochylił się nad nim.

– Franciszku, na Boga Wszechmogącego, co tu się wydarzyło? Kto to zrobił. Jaki demon?

– Jaśnie panie… dragoni… sascy… czterech ich było… pomścij… pomścij… – skonał.

Mikołaj zawył jakoś tak strasznie, po zwierzęcemu i pędem rzucił się na ulicę z wyciągniętą szablą.

Saskim zbirom się nie śpieszyło. Stali tuż przed bramą Akademii jezuickiej i ciągle rechocząc, nadal raczyli się zrabowanymi w domu Białeckich trunkami.

I naraz ich śmiech zgasł, a na ziemi legły cztery ciała…

Mikołaj stał nad nimi z zakrwawioną szablą w dłoni i wpatrywał się w konających, którzy w ostatnich drgawkach darli palcami ziemię i ryli ją obcasami butów. A potem znieruchomieli na dobre

Mijały minuty, zegar na wieży wydzwonił kolejny kwadrans. A Mikołaj wciąż tak stał, ogarnięty stuporem…

* * *

– Ojcze rektorze! – tercjan bez pukania wtargnął do komnaty przełożonego. – Ojcze rektorze!

Ten ostatni porwał się zza stołu.

– Cóż to się stało?! Mów!

– Trza ratować naszego panicza Mikołaja. Natychmiast.

Rektor podciągnął rewerendę4 i – nie pytając o przyczynę – rzucił krótkie:

– Prowadź!

– Ojcze rektorze, pan Mikołaj usiekł przed naszą bramą czterech Niemców i stoi nad nimi z zakrwawioną szablą w ręku.

– Oszalał?

– Ani chybi.

– Tylko czemu?

– Dowiemy się, wpierw jednakowoż ukryjmy go w klasztorze. I to czym prędzej, póki nikt go jeszcze nie naszedł. A wie ojciec przecie, że w takiej sytuacji sprawiedliwego procesu by nie było, tylko od razu gardło da, bo go kompani tych Niemców rozsiekają na ulicy.

* * *

Mikołaj ujęty pod ramiona przez dwu jezuitów szedł z nimi z bezmyślnym wyrazem twarzy.

– Do podziemi, braciszku, do podziemi, to tajnej komnatki. Póki się nie dowiemy, o co poszło, trzeba go ukryć. Jeśli zawinił, nie poradzimy i trzeba go nam będzie wydać, tymczasem jednakowoż dajmyż mu azyl.

* * *

– Moje kochanie… Moje serduszka… moje życie zamordowane… krew… krew… wszędzie krew… – Mikołaj szklistym wzrokiem wpatrywał się w krucyfiks zawieszony na ścianie oświetlony łojową świeczką i szeptał sam do siebie… wkoło to samo… wkoło to samo…

– Braciszku, a dobierzcie sobie, któregoś z ojców, powiedzcie, że to na moje polecenie i pójdźcie do dworku Białeckich, zobaczyć co tam się stało… bo mam dziwne przekonanie, iż musiało się wydarzyć coś wyjątkowo strasznego…

* * *

Jezuici z rozszerzonymi z przerażenia oczami wpatrywali się w tężejące już trupy i w skrzepłą krew, której kałuże rozlały się po podłodze, a rozbryzgi poznaczyły ściany.

Pani Białecka zwisająca na stryku, z twarzą siną i wytrzeszczonymi oczami wpatrywała, zda się, w przybyłych, jakby domagając się sprawiedliwości…

Przeżegnali się oba kilkakroć i czym prędzej opuścili to upiorne miejsce.

* * *

Ojcze rektorze… nie możemy wydać pana Mikołaja… On nie zgrzeszył… po tym cośmy zobaczyli… w amoku to zrobił, w szale, w afekcie… on nie był sobą… – znów, skuleni w sobie, z przerażeniem malującym się na twarzach, przeżegnali się obaj. – A jak go wydamy, to i jeszcze jego zabiją… a przecie to nasz wychowanek! Jakby nasz syn! A przecie szukają go wszędy. A jak dopadną, to ukatrupią.

– A pogrzeb?

– Bartusze go urządzą… już ich powiadomiłem. Akurat byli w mieście. Stary, choć dzielny szlachcic, co to z niejednego komina wygartywał i szmat świata zjeździł, gdy wysłuchał tych wieści, to aż omdlał… Potem się jednak pozbierał, powiedział, że wie, gdzie panicz trzymał pieniądze, że je wyciągnie ze schowu i nam tu przyniesie na przechowanie, a i na utrzymanie Mikołaja także. Powiadał, iż chętnie wziąłby go do siebie, ale przecie tam go najpierw będą szukać.

– Niechże i tak się stanie… Mikołaj chyba rozum postradał, nie mówi, nie śpi, trzeba go karmić… drętwica go nie opuszcza… Mój Boże, taki dobry był z niego chłopak… Zdawało się, że wszystko zło już za nim… takie niebywałe szczęście, jakośmy myśleli, spotkało go w sam czas, gdy znikąd żadnej nie było widać dlań nadziei… Najwyraźniej jednak Pan Bóg miał inne plany względem niego… cóż… fiat voluntas tua… fiat voluntas tua5

* * *

Wieść o tym strasznym mordzie na całej rodzinie Białeckich wstrząsnęła nie tylko miastem, ale i po województwie się rozniosła. A przez to nienawiść do Sasów jeszcze bardziej spęczniała, chociaż sandomierzany saskiego króla poparli, stronę jego wzięli i gdyby nie oni, to by się na tronie nie utrzymał.

Na pogrzeb napłynęło ludu bez liku, a wielebny ksiądz archidiakon, w asystencji licznie przybyłego duchowieństwa z kościołów i klasztorów Sandomierza, nad mogilnym dołem, w którym miała spocząć cała rodzina Mikołaja, wykopanym tuż przy grobie jego matki, powiedział dramatycznym tonem wstrząsającą egzortę6, w której zawarł wieszczbę coraz większymi krokami zbliżającego się końca świata.

Dlatego, gdy na trumnę pani i trumienki panienek poleciały pierwsze grudy żółtej lessowej glinki, dudniąc głucho, piersiami wielu z zebranych targnął niepohamowany szloch, a potem żałobnicy zaintonowali pieśń bynajmniej nie tradycyjną, rzewliwą, a inszą – zupełnie nieprzystającą do obrzędów pogrzebowych, za to przystającą do słów owej egzorty:

Dokądże się uciec mamy,

Gdy takich lat doczekamy,

Kiedy Pan Bóg zagniewany,

Iż uczynki liche mamy?

Do pokuty się udajmy,

Najświętszą Pannę błagajmy,

By nam Syna przeprosiła,

Dobre lata przywróciła…

Boleść, drętwota i wyczekiwanie…

Czas mijał, zbrodnia zacierała się i blakła. O Mikołaju powolutku zapominano, lecz Mikołaj nie zapominał o zbrodni i mijający czas niczego w nim nie uleczył – ni pamięci, ni serca, ni boleści niezmiernej, nieopisanej. Był na poły normalny, na poły zaś obłąkany. Niezdatny do samodzielnej egzystencji.

Jego życie-nieżycie, jego wegetacja piekłem była i niczym nadto… Nie, nie bluźnił Bogu, bo nie Jego oskarżał o tę tragedię potworną, ale i diabłu nie bluźnił, bo czuł się przezeń pokonany i zdeptany… zbyt słaby na to nawet, aby złemu duchowi złorzeczyć…

Mieszkając w tajnym jezuickim loszku, czasami tylko nocami wychodził do klasztornego ogrodu, albo około północy snuł się pomiędzy pozapadanymi grobami cmentarza św. Piotra, potykając się niekiedy o nadpróchniałe krzyże, które pokruszone starością rozrzucały kęsy swych ramion pośród zaniedbanych, piołunem zarosłych alejek… a śród studentów Akademii i klerykami pobliskiego seminarium duchownego, a i po mieście także rozeszła się plotka, iż to upiór, czy też dusza pokutująca, szukająca wspomożenia, więc niejeden modlił się żarliwie o spokój dla szaleńca, myśląc, iż owo ktoś martwy… ale bo i też, tak po prawdzie, Mikołaja do grona żywych trudno byłoby zaliczyć…

Nie miał ojciec rektor serca, by wygnać pana Białeckiego z klasztoru, a każdy dzień dłużej, to był przecie kolejny dzień przesycony lękiem… bynajmniej niemałym… co by się rzecz owa nie wydała…

I tak przeminęły trzy niemiłosiernie dłużące się lata… rok 1720 zbliżał się ku końcowi…

* * *

– I cóż nam, ojcowie czynić wypada? Co dalej? Nie możemy owego upiora przechowywać tu w nieskończoność… to i tak cud, że dotąd rzecz się nie wydała. Zatem co czynić? – Wielebny Ksiądz Rektor Franciszek Kowalicki7, zapytał trzech wtajemniczonych w rzecz całą jezuitów.

Hmm… u Mikołaja zachorzała dusza i żadne ze stosowanych lekarstw jej nie pomogło… – ozwał się jeden z nich.

– To akurat wiemy – dorzucił drugi.

Trzeci natomiast pomilczawszy chwilę, jakby zbierając myśli, a może zbierając się też i na odwagę, rzekł:

A może jakaś świątobliwa osoba zaradziłaby temu? Albo przynajmniej jakiejś mądrej rady udzieliła? Bo już tylko w Panu Bogu i Jego cudzie – jeśli zechce go sprawić – całą ufność trzeba kłaść.

– Ma ojciec kogoś konkretnego na myśli? – rektor z nieskrywaną nadzieję wpił się wzrokiem w usta mówiącego.

– Mam.

– Kogóż?

– Wielebną Pannę Krystynę Brzezińską8, naszą świątobliwą sandomierską benedyktynkę.

– Taaak… sława jej świętości, jej roztropności, jej ducha proroczego już się szeroko rozniosła. Ale przecie mieszka za klauzurą! Jakże się nam tam dostać, a i Mikołaja przemycić?

– A po cóż nam za klauzurę wchodzić? Wszystko można będzie w rozmównicy załatwić. Jeśli taka będzie wola Najwyższego… A Mikołaja… w sutannie… z brodą, bo od kiedy tu jest, ni raz się nie golił, jakoś o zmierzchu do klasztoru św. Michała przemycimy… Nie sądzę, by teraz, po latach, zmienionego chorobą, o przemienionej fizjonomii i posturze ktoś mógł poznać.

Jezuita, który jako pierwszy zabierał głos, od niedawna mieszkający w Sandomierzu, bliski krewniak, więc i zaufany, rektora Kowalickiego zapytał:

– A kimże jest ona świątobliwa panna? Gdzieś mi się jej nazwisko obiło o uszy, ale nie przywiązując doń wagi, wyparłem je z pamięci.

Chciałby ojciec posłuchać?

– I owszem.

– Ale opowieść to długa.

– Nie szkodzi, wszyscy chętnie posłuchamy – zawtórowali mu pozostali. – Nie zawadzi bowiem pokrzepić się tak zacnym przykładem, jakim Wielebna Panna, wszystkim nam, osobom duchownym, przyświeca.

– Niech więc będzie… zaczynajmyż

Więc rektor zaczął:

– Gdy w dzień św. Gertrudy, czyli 17 listopada, roku Pańskiego 1650, w rodzinie Dunin Brzezińskich na świat przyszło dziecko płci żeńskiej, rodzice zapewne nie przypuszczali, iż żywot jego będzie aż tak różny od żywotów innych panien ze szlacheckich rodzin, podówczas żyjących na sandomierskiej ziemi.

Zwykle tak bywa, iż rodzice, kierowani miłością, pragnęliby, aby ich potomstwo nigdy nie doświadczyło krzywd, i smutków i bólu, żeby potomstwu wiodło się jak najlepiej od poranka narodzin, aż po zmierzch starości.

Tak samo i Brzezińscy, którzy swojej córce dali na chrzcie świętym imię Krystyna mniemali, iż ich latorośl doświadczy w swym ziemskim bytowaniu dobra tylko, że zło jej nie dotknie. Pewnie zdawało im się, iż gdy nadejdzie po temu czas sposobny – poślubi równego jej stanem i majętnością młodzieńca, a oni, rodzice, w jesieni żywota mieć będą pociechę z wnucząt – największej radości starych ludzi.

Przecie stało się inaczej, zgoła inaczej niż stać się było powinno. Krystyna rosła, przeszedł jej wiek dziewczęcy, z podlotka przeistoczyła się w pannę, z panny zaś w kobietę dojrzałą, a o zamęściu ani myślała. Ba! Zdawało się wszystkim tym, którzy ją znali, iż sama nie wie, czego chce od życia.

Och, ileż zgryzot i strapienia owa panna przysporzyła rodzinie! A może nawet i wstydu? Bo toć wstyd – zestarzeć się, a rodzicielskiego domu nie opuścić, męża nie pojąć, dzieci nie urodzić…

Sama zaś Krystyna jedyną pociechę czerpała z modlitwy, na której – skoro tylko sposobność po temu była – chcąc przysporzyć chwały i czci Panu Jezusowi i Jego Najświętszej Matce, trwała, czasu na czcze i płoche zajęcia nie marnując.

Skoro matka tej kłopot sprawiającej panny, razu jednego z siostrą swoją wielebną panną Szumowską, w sandomierskim świętomichalskim klasztorze Zakonu Świętego Ojca Benedykta, żywot skromny, a świątobliwy wiodącą, się spotkała, a na piersi mniszki wypłakała żale i strapienia, których córka była przyczyną, usłyszała:

– Cóż, pani siostro. A może w tym wszystkim, o czymeś mi tu opowiadała, widać palec Boży?

– Skoro tak powiadasz, to i może. Lecz co mi czynić wypada?

– Cóż? Trudno mi ot tak, od razu, jakoweś lekarstwo wyszukać, tym bardziej że i samej panny nie znam zbyt dobrze. Może… może byś – jeśli nic przeciw temu nie masz – przysłała Krystynę na czas jakiś do mnie, do Sandomierza, do klasztoru? Przyjrzę się jej z bliska, rozmowami wybadam. Może z natchnienia Ducha Świętego myśl jakaś zbawienna mnie nawiedzi i strapieniu twojemu ulżę? Któż to wie?

– A zatem niech się stanie, jak chcesz, siostrzyczko.

I stało się, jak ciotka dziewczyny wielebna panna Szumowska, powiedziała.

Skoro tylko Krystyna do Sandomierza przybyła, skoro tylko zatrzasnęła się za nią klasztorna furta, skoro tylko wciągnęła w nozdrza powietrze klasztornych korytarzy przesycone wonią uschłych kwiatów i ziół – szałwi, lawendy, lilii i róż, zdało się jej, iż oto wreszcie znalazła cichą przystań na wzburzonym oceanie żywota. Błogość i spokój przepełniały jej serce, a niedookreślony lęk, który dotąd tkwił w najtajniejszej tajni duszy dziewczyny, ulotnił się bezpowrotnie.

Dnie i noce przemijały wolno. Upływ czasu odmierzały dźwięki kościelnych dzwonów i bicie zegarów – tego z ratuszowej wieży i tego ze szczytu kolegiackiej dzwonnicy.

Krystyna trwała na modlitwie i wtedy, gdy brzask różowozłocisty rozświetlał horyzont na wschodzie, i wtedy, gdy aksamitnogranatowe niebo iskrzyło się rojami gwiazd – złotych okruchów szczodrobliwie ręką Najwyższego rozsypanych po firmamencie.

Kiedy skiełkowała w niej ta myśl – niepodobna już dociec. Niepodobna dociec także, kiedyż to z tej myśli wyrosło potężne drzewo pewności i niezłomności postanowienia. Oto bowiem Krystyna pojęła, że jej miejsce znajduje się w klasztorze. W tym klasztorze.

Roku Pańskiego 1680, dnia 23 kwietnia, panna Dunin Brzezińska upadła do nóg wielebnej ksieni sandomierskiej, prosząc pokornie o przyjęcie do nowicjatu. I nie odmówiono jej.

Zdawać by się mogło, że kiedy już panna odnalazła swoje miejsce w życiu, odpowiedziała „tak” na boskie powołanie, wszelkie utrapienia opuszczą ją na zawsze. Stało się przecież inaczej.

Kochając Boga najżarliwszą miłością, chcąc Mu dać siebie samą aż do końca, Krystyna oddawała chwałę Najwyższemu prawie bez ustanku, do granic wyczerpania, rozumiejąc, że ludzka ułomna miłość nigdy z dostateczną siłą nie może odpowiedzieć na miłość Stwórcy, nie może jej dorównać, nie mówiąc już o tym, by mogła ją zrównoważyć.

Ale to, co czyniła Krystyna, drażniło stare mniszki, które jakoś nie umiały się dopatrzyć w nienasyceniu modlitewnym szczególnej pobożności, a widziały w tym raczej słabość umysłową nowicjuszki, egzaltację, a może nawet chęć wzbudzenia podziwu w otoczeniu. A może i herezję nawet!

Stała się zatem przedmiotem pokpiwania (dla tych, które jej nie potrafiły zrozumieć), szczególnie ze strony innych panien podówczas odbywających nowicjat, a niekiedy strofowania, a nawet i kar ze strony przełożonych, które obserwując jej nader niezwykłe zachowanie i pobożność, uznały ją za dziwaczną, chciały, aby była taka sama, jak i inne mniszki.

Dla większej chwały Bożej znosiła to przecież Krystyna w cichości, co chyba jeszcze bardziej niechętnie nastawiało do niej współsiostry.

Dodatkowym powodem do drwin była szczególna cześć, jaką panna Brzezińska żywiła ku wizerunkom naszego Zbawiciela i Jego Dziewiczej Matki. Oddawała hołd Osobom wyobrażonym na owych wizerunkach poprzez modlitwę, jak też i przyozdabiała je, czym mogła i jak mogła, byle tylko wyglądały pięknie. Niestety, nie miała zmysłu artystycznego, a to drażniło pozostałe zakonnice. Łajana przez przełożone, nie zmieniała się jednak.

W końcu doszło do tego, że nie przypuściwszy jej do ślubów, zamierzano ją z klasztoru precz przepędzić. I na pewno byłoby się to stało, gdyby nie wyraźny palec Boży. Oto bowiem kapłani, którzy z rozmów z Krystyną rozpoznali szczerość powołania do życia zakonnego i jej niepospolitą świątobliwość, uprosili u ksieni, by ta mimo wielu poważnych zastrzeżeń przyjęła dziewczynę w poczet mniszek świętomichalskiego klasztoru.

Ale przecież i wówczas nic się nie zmieniło na lepsze w życiu Krystyny, a to dlatego, że jej zachowanie nie uległo zmianie. Liczne kary, jakie na nią nakładano, nie dały oczekiwanego efektu, dlatego w końcu uznano, że jest niespełna rozumu.

Dziwaczność zachowań Krystyny irytowała współsiostry, a szczególnie to, iż dla większej chwały Bożej i gwoli szczególnego uczczenia Trójcy Przenajświętszej podczas wspólnych modlitw, gdy odmawiano „Chwała Ojcu, i Synowi, Duchowi Świętemu”, wychodziła z ławki i padała krzyżem na posadzce.

Niezrozumiałe (a przez to chyba i drażniące) było jej przygotowywanie się do przyjęcia Przenajświętszej Eucharystii przez nader ostre posty, suszenia, śpiewy nabożne, modlitwy i całonocne czuwania. W końcu w klasztorze za najzwyklejszą wariatkę ją miano i jak wariatkę traktowano.

Lecz przecież ona wszystko to z podziwu godnym spokojem przyjmowała, za dopust zsyłany od Boga mając, aby jej stałość i niezłomność w wierze wybadać, poczytując.

Nie szukała towarzystwa innych, zadowalając się obcowaniem z Panem. Jeśli nie musiała, nie opuszczała swojej celi, oddając się czytaniu dzieł duchownych i rozważaniu boskich tajemnic. Chociaż owa nie była jej patronką, ale przez wzgląd na fakt przyjścia na świat w dzień św. Gertrudy ku niej miała szczególne nabożeństwo, które starała się, jak mogła pośród mniszek klasztoru świętomichalskiego rozszerzyć.

I tak oto mijały miesiące i przemijały lata, aż tych ostatnich uzbierało się czterdzieści, podczas których w poniżeniu żyła, wykpiwana i za głupią uważana przez inne siostry.

Przecież na tym padole nie masz nic wiecznego, a więc i cierpieniom panny Krystyny Dunin Brzezińskiej, kres nadejść musiał.

A stało się to za przyczyną jej tak wielkiej czci ku Ciału Pana Naszego Jezusa Chrystusa, obecnemu w Eucharystycznym Chlebie. Oto, mimo częstych i gruntownych spowiedzi, postów i umartwień, wielokroć nie czuła się godna przystępować do Stołu Pańskiego.

Nie pomagały napominania panny ksieni. Ba! Nakazy nawet! Krystyna ustawicznie powtarzała, iż będzie komunikować wówczas tylko, gdy przyjęcia Ciała Pańskiego poczuje się godna.

Nietrudno domyślić się, że i ten upór poczytano za szaleństwo. Zatem, gdy zdarzyła się okazja, gdy do Sandomierza z wizytacją kanoniczną przybył pan Biskup Krakowski Kazimierz Łubieński, podczas jego odwiedzin w klasztorze świętomichalskim Zakonu Świętego Ojca Benedykta ksieni nie omieszkała przedstawić kłopotów i trosk, jakich doświadczała za przyczyną szaleństwa mniszki Krystyny. Szczególnie niepojęte dla niej było to, iż zakonnica wzbraniała się przed komunikowaniem, mimo częstych spowiedzi i nader surowego żywota.

Wysłuchał Biskup ze zrozumieniem owej opowieści i posłał do Krystyny pewnego Prałata, będącego członkiem sądu kościelnego, aby ów ją wybadał. Lecz niestety – Prałat nic nie wskórał – ponieważ mniszka mówić z nim nie chciała. Po powrocie do przełożonego powiedział tedy:

– Ekscelencjo, ksieni ma zupełną rację, bo wielebna panna istotnie musi być niespełna rozumu.

– I z czegoż to wnosicie, księże? – zapytał biskup.

– Bo ze mną gadać nie chciała, nie bacząc na godność i urząd.

Odprawił Biskup skinieniem ręki swego audytora i zadumał się nad tym, co usłyszał. Ponieważ jednak należał do ludzi, którzy lubią o wszystkim przekonywać się naocznie, pomyślał, że najlepiej uczyni, jeśli sam uda się do Krystyny. Tymczasem jednak kontynuował wizytację klasztoru.

A gdy ją ukończył, skierował swe kroki ku celi Brzezińskiej. I jakież było jego zdumienie, skoro ujrzał ją stojącą przed progiem, przybraną godnie i najwyraźniej oczekującą dostojnego gościa, choć o tym, iż ma do niej przybyć, żadną miarą wiedzieć nie mogła.

Skoro Krystyna spostrzegła Biskupa, upadłszy przed nim na kolana, wyciągając ręce w błagalnym geście, zawołała:

– Ach, wysłuchaj mnie bez świadków, panie Biskupie, następco Świętych Apostołów. To bowiem, co mam ci do powiedzenia, jest dla mnie nader ważkie i nie chciałbym, iżby doszło do uszu, dla których nie jest przeznaczone.

Biskup w łaskawości swojej zezwolił na to, aby wielebna panna odbyła z nim rozmowę w cztery oczy tylko. A skoro wszedł do celi, wyszedł z niej potem zbudowany tym, co posłyszał z ust mniszki przez wszystkie współsiostry uważanej za chorą na umyśle. I nakazał, iżby ani ksieni, ani żadna inna z panien mieszkających w świętomichalskim klasztorze od tej pory nie ważyły się dokuczać ni słowem, ni czynem Krystynie.

Następnego zaś ranka osobiście wysłuchał spowiedzi owej panny, a udzieliwszy jej rozgrzeszenia, chciał nieść jej Przenajświętsze Ciało Pańskie z kościoła do celi, na co przecie panna nie pozwoliła, udając się do świątyni.

I od tej pory ni ksieni, ni żadna inna zakonnica nie dokuczały już Krystynie. Ba! I przeciwnie nawet! Pouczone przez Biskupa, innymi oczyma poczęły patrzeć na jej żywot i postępki. A im pilniej się jej przypatrywały, tym większe podziwienie w nich budziła.

A te były dziwy niepojęte dla ludzkiego rozumu, w które życie Krystyny Dunin Brzezińskiej Pan Bóg był ubogacił:

Jadała nader skąpo, jedynie tyle, aby w piersi iskrę życia utrzymać. Mieszkając pośród innych, w rzeczywistości mieszkała sama, szukając samotności i zachowując milczenie.

Mimo srogości, jaką miała względem swojego ciała, zawsze była pogodna i zawsze radosna, a co więcej, w dobrym zdrowiu, mało kiedy chorując, długie lata żyła.

Podobnie jak i względem innych świątobliwych sług i służebnic Boskich, tak i względem Krystyny rozmaitych swych sztuczek Szatan – Diabeł, Kłamca i Ojciec Kłamstwa, nieprzyjaciel rodzaju ludzkiego, próbował, ale przecie miłosierdzie Najwyższego nie dozwoliło, by kiedykolwiek owym pokusom uległa.

Zdarzało się, że pobożna panna w zachwycenie wpadała. Razu jednego aż przez trzy dni i trzy noce trwające. A gdy jej zwykłe czucie i zwykły rozum powróciły, to co przeżyła, czego doświadczyła i co słyszała, w owym zachwyceniu będąc, zataiła, mówiąc, iż jej zakazano rozprawiać o tym.

Lecz to nie wszystkie przecie niezwykłe, a cudowne zdarzenia. Nie sposób nie wspomnieć o najważniejszym – o darze prorokowania i przewidywania przyszłości, o czym mniszki i ksieni nie raz i nie dwa się były przekonały.

I tak, w dniu i w godzinie śmierci swojej matki, mieszkającej o szesnaście mil od Sandomierza, poznała Krystyna (na co byli wiarygodni świadkowie), iż jej rodzicielka ów padół ziemski opuszcza i z doczesności przechodzi do wieczności. A całe świętomichalskie zgromadzenie zakonne, które o westchnienie za swą matkę prosiła, zanim jeszcze wiadomość o jej śmierci do klasztoru przyszła, dziwowało się, skąd ona o tym wiedzieć mogła.

Wielebnej pannie benedyktynce Franciszce Tarłównie, roku 1705, na trzy dni przed skonem jej ojca Stanisława Tarły, wojewody lubelskiego, przepowiedziała, iż ów godny pan umrze i że rychło umrze, co było zgoła niepodobne, do zdrowia bowiem był wracał.

Zdarzało się, iż niektórym nieletnim dziewczętom przyszłość przepowiadała, a szczególnie jeśli która z nich zakonny żywot obrać miała. Krom tego, współtowarzyszki swoje dusznymi niepokojami trapione, zbawienną nauką i ukazywaniem im sensu wewnętrznych cierpień i zmagań w dobrym podtrzymywała i utwierdzała, przed upadkiem i grzechem chroniąc.

Bywało wreszcie, że i od cielesnej słabości uwolnić potrafiła nie sztuką lekarską bynajmniej (bo tej nie praktykowała), lecz słowem samym.

Może tedy i naszemu Mikołajowi by pomogła? – zakończył ojciec rektor. – Kto wie?…

Mikołaj i Wielebna Panna

Ostawcie nas samych – dało się słyszeć niewieści delikatny, kojący, ciepły głos dobiegający spoza zakratowanego gęsto otworu w ścianie. Lecz twarzy osoby, która te słowa wyrzekła, nie było widać.

Jezuici posadzili Mikołaja bokiem do owego otworu, a sami dyskretnie wynieśli z rozmównicy.

Wdzięczni byli niezmiernie Wielebnej Ksieni Barbarze Trzecieskiej9 za to, że im pozwoliła przyprowadzić tu pana Białeckiego i zezwoliła mu na rozmowę z mniszką Krystyną.

Rozmowę! Wielkie słowo, bo Mikołaj poza mamrotaniem pod nosem, z nikim przez te wszystkie lata sensownego zdania nie zamienił.

Jezuici stali w dość mrocznym korytarzu u drzwi parlatorium niczym posągi, nieruchomi.

Czas skapywał powoli.

Było tak cicho, że nieomal słyszeli uderzenia własnych serc.

Spoza zamkniętych drzwi rozmównicy nie sposób było posłyszeć najmniejszego szmeru…

Spozierali jedni na drugich z niepokojem, w napięciu…

Aż wreszcie, po dobrej godzinie, drzwi owe się otwarły i stanął przed nimi pan Białecki, całkiem odmieniony. Patrzył przytomnym wzrokiem, z twarzy zniknęła tępota, jagody nabrały różowawej barwy, ale to być może z podniecenia tylko.

– Pójdźmyż już stąd, Wielebni Ojcowie – tyle tylko powiedział Mikołaj i ruszył ku klasztornej furcie.

– Mikołaju, nic więcej nie powiesz?

– Gdy wrócimy do Akademii.

* * *

Siedzieli przy stole, naprzeciwko siebie – pan Białecki i rektor Kowalicki. Pozostałych trzech ojców zajmowało miejsca na zydlach ustawionych podle ściany. Przez jakiś czas panowała cisza.

Jeden z jezuitów nerwowo chrząknął.

– Taaak – powiedział przeciągle Mikołaj. – Taaak…

Wpili się oczami w jego wargi.

Wielebna Panna poradziła mi, żebym się udał do Paryża…

– Po co?

– Miała wizję, że mieszka tam niezwykle świątobliwy diakon, asceta, który na chwałę Bożą pracując, w ludzkich sercach ład przywraca… że przy nim odzyskam spokój i zrozumiem, jaki jest sens mojego życia…

– Co więc zamiarujesz?

– Zastosować się do rady…

Z dnia na dzień cię nie wypuścimy – powiedział ksiądz Kowalicki.

– Dlaczego?

– Trzeba cię wpierw odkarmić, bo po trzyletnim tak srogim poście nie zajechałbyś dalej niż na Chwałki10.

– Jeszcze z miesiąc musisz tu wytrzymać.

– Niech tak będzie – Mikołaj się nie sprzeciwił. – Wyruszę w ten sam dzień, gdym po raz pierwszy wraz z hrabią konwent ten opuszczał.

– W wigilię Bożego Narodzenia? – zdumieli się duchowni.

– Właśnie…

– Ale dlaczego? Czy mniemasz, że odnajdziesz to, co już bezpowrotnie przeminęło?

– Nie, tak nie myślę… to raczej będzie podróż sentymentalna, po własnych tropach, ku jakiemuś innemu przeznaczeniu… samotnie, bez hrabiego…

– Mikołaju!

– Tak, wiem. Grzechem jest wierzyć w przeznaczenie… chociaż… nic nie dzieje się bez przyczyny… i… nie ma przypadków… tak jakby wszystko wpierw zaplanowano…

Te ostatnie słowa ojcowie jezuici zbyli już milczeniem.

=-=================-===============-=

Książkę w wersji papierowej można, klikając w poniższy link, kupić tu:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/Cmentarz_Swietego_Medarda_Andrzej_Juliusz_Sarwa.html

1Cribbage – popularna w XVIII wieku gra karciana dla 2 osób.

2W wolnym tłumaczeniu Pod gęsią z rusztu. (ang.).

3Ty polska świnio! (niem.).

4Rewerenda – sutanna.

5Bądź wola Twoja… bądź wola Twoja… (łac.).

6Egzorta – niezbyt długie kazanie wygłaszane na pogrzebie.

7Ks. Franciszek Kowalicki, S.J., (1668-1730) w latach 1715-1723 piastował funkcję rektora Collegium sandomierskiego, znanego wówczas jako Academia Gostomiana.

81650-1739.

9Była ksienią w latach 1713-1726.

10Przedmieście oddalone od centrum Sandomierza o około 3 km.

Klimatyzm – to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych. Część II.

Klimatyzm – to anty-religia, to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych

Część II. piko Część II

Klimatyzm – to anty-religia, to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych

zakończyłem na punkcie

4.    Jak manipulują

i zapowiedziałem kontynuację, no to kontynuuję przedstawiając na kilku przykładach, jak manipulują. Wyjaśnianie zacznę od ogółu.

——————————

Złóżmy, że ktoś w miarę dociekliwy chciałby się dowiedzieć „jak to jest naprawdę z tym klimatem” więc wpisuje w wyszukiwarkę odpowiednie hasła i ma na kilku pierwszych stronach zestaw linków do tej samej mantry – „człowiek zmienia klimat, czeka nas katastrofa, oceany zaleją nabrzeża, koralowce zginą, będzie brud, smród i ubóstwo (jakby teraz nie było), trzeba natychmiast ograniczyć emisję CO2, itd.”. Mniej dociekliwi mają merdia, gdzie jest to samo tylko opakowane mniej naukowym szumem.

Nasz poszukiwacz jest jednak cwany i wpisuje hasło: „opinie sceptyczne wobec globcia”. I co dostaje? Linki do różnych faktczekerów, chatgpt, biznesalertów i temu podobnych, gdzie dowiaduje się że, tzw. „denialiści klimatyczni” to: oszołomy, ignoranci i sługusy lobby wydobywczego.
Po takiej kwerendzie poszukiwacz prawdy dochodzi do wniosku – no tak, wszyscy piszą to samo więc tak musi być.

Koniec spektaklu, kurtyna.

Przedstawiona powyżej scenka to nie fikcja literacka tylko smutna rzeczywistość. Tak jest ponieważ z przestrzeni publicznej za sprawą ONYCH usunięto swobodną publiczną dyskusję (w zasadzie na każdy istotny temat – patrz np. Covid). Tych którzy mają odmienne zdania i są w stanie poprzeć je dowodami wyklucza się z debaty, czy chociażby z publicznego przedstawienia swojego stanowiska.

Na końcu jeszcze raz podaję link do filmu „Globalne ocieplenie – wielkie oszustwo” i listę naukowców z dorobkiem i tytułami, z których część doświadczyła ostracyzmu, szykan, obcięcia funduszy tylko dlatego, że pisali i mówili nie tak jak „trzeba”.

Teraz płynnie przechodzimy do szczegółu, czyli „jak to nagle zrobiło się za ciepło”. W 2009 miała miejsce afera pod nazwą Climatgate polegająca na upowszechnieniu korespondencji i danych z CRU (Climatic Research Unit Uniwersytetu Wschodniej Anglii).
Ogólnie szło o manipulacje danymi temperaturowymi i sugestie jak postępować z naukowcami kwestionującymi wyniki. Ta afera potwierdza to co napisałem powyżej.

Teraz przedstawię w miarę szczegółowo tylko dwa przypadki manipulacji – „krzywa hokejowa” i „gorący punkt”.

Sprawa „kija hokejowego” czyli wykresu gwałtownego wzrostu temperatury pod koniec XXw.

W 2001r. na konferencji IPCC przedstawiono poniższy wykres z którego zniknięto dobrze udokumentowany MWP (Okres Średniowiecznego Ocieplenia) i LIA (Mała Epoka Lodowcowa) – patrz rys. 5. i 6. w poprzednim tekście.



Rys. 1. Wykres „hokejowy” z którego usunięto MWP i LIA (https://est.ufba.br/sites/est.ufba.br/files/kim/medievalwarmperiod.pdf)

Twórcy fałszywego wykresu nadali wielokrotnie większą wagę źródłom danych, które miały kształt “kija hokejowego”, pokazując najwyraźniej wyjątkowe ocieplenie w XX wieku, niż innym źródłom, które nie wykazały czegoś takiego. Ten i inne statystyczne prestidigitatorstwo zostało ujawnione przez dwóch kanadyjskich naukowców, profesora Rossa McKitricka i doktora Steve’a McIntyre’a w pracy opublikowanej w Geophysical Research Letters w 2005 roku.
Pismo Nature, które pierwotnie opublikowało fałszywy wykres, odmówiło przyjęcia jakichkolwiek materiałów korygujących od Kanadyjczyków. Później zostało zmuszone do opublikowania sprostowania. Mimo to panel klimatyczny ONZ do dziś opiera się na “kiju hokejowym”.

Piąty Raport AR5 IPCC był opracowywany pomiędzy 2007-2013 i został opublikowany w 2014.
Poniższy wykres pokazuje trend w globalnym ociepleniu od 2005 wynikający z przewidywań IPCC w zestawieniu z aktualnymi pomiarami.

Rys. 2. Prognoza IPCC z 34 modeli – pomarańczowe tło, pomiary rzeczywiste – niebieskie wykresy.

IPCC przewidywało, że od 2005 do 2013 nastąpi wzrost temperatury o 0,22° C co miało dać po 100 latach +2,48° C.
Do 0,20° C dodać trzeba wzrost temperatury o 0,02° C od dodatkowego CO2 (sprzężenie dodatnie) – szary wykres i wyliczenia.
Natomiast średnia temperatura z mikrofalowych pomiarów satelitarnych RSS i UAH  (kolor jasnoniebieski) wskazuje na ochłodzenie o 0,01 C° (-0,15 C° na stulecie).
Jeżeli uwzględni się wpływ El Niño w 1989r.  średnia zmiana temperatury zmierzonej w badanym okresie = 0 °C

Gorący punkt w troposferze

Najbardziej powszechną miarą globalnego wzrostu temperatury jest miara wzrostu na powierzchni Ziemi, ale naukowcy zbierają również dane o tym, jak zmieniają się temperatury w atmosferze wysoko nad nami.
Szczególnie interesująca jest troposfera – najniższa warstwa atmosfery, w której „występuje” prawie cała nasza pogoda.

Jak widać poniżej, symulacja ocieplenia średniej warstwy troposfery, zaproponowana przez panel ONZ do spraw klimatu, wskazuje duży wpływ antropogenicznego CO2.

Rys. 3. „Hot Spot” w troposferze zrobiony ludzką ręką

Następny wykres przedstawia trendy w ociepleniu środkowej troposfery dla 73 modeli  klimatycznych (średni trend pokazany czerwoną strzałką)  w porównaniu z obserwowanym wynikiem (trend pokazany zieloną strzałką).


Rys. 4. Ocieplenie troposfery w obszarach równikowych przewidywane przez modele i rzeczywiste

Modele komputerowe sugerują, że jeśli nastąpi “globalne ocieplenie” spowodowane antropogeniczną emisją gazów cieplarnianych, to ocieplenie górnej warstwy  troposfery na szerokościach równikowych będzie około 2,5 do 3 razy większe niż tempo ocieplenia powierzchni ziemi.

Rzeczywistość wygląda następująco:



Rys. 5. Pomiary satelitarne wskazują brak „hot spotu”. Oś pozioma – szerokość geograficzna

Jak pokazuje ten rzeczywisty wykres temperatury w funkcji wysokości n.p.m. i szerokości geograficznej z brytyjskiego Centrum Hadleya, “gorący punkt” po prostu nie występuje.

Profesor Richard Lindzen z MIT, który jako pierwszy zauważył rozbieżność między przewidywaniami modeli a pokazaną tu rzeczywistością doszedł do wniosku, że brak “gorącego punktu” w troposferze wymaga aby wszystkie prognozy ONZ dotyczące antropogenicznego ocieplenia podzielić co najmniej przez 3 – w skrócie, że mielibyśmy do czynienia z ociepleniem o zaledwie 0,8° C  w odpowiedzi na podwojenie stężenia atmosferycznego CO2, które jest spodziewane w tym stuleciu.

Naukowcy wspierający ONZ-owską koncepcję wysokiej wrażliwości klimatu na CO2 próbowali obalić obserwowane zapisy temperatur w  troposferze, twierdząc, że istnieją bardzo duże niepewności nawet w satelitarnych pomiarach temperatury na tej wysokości i że w związku z tym można sobie wyobrazić, że wymagana różnica ocieplenia może mieć miejsce, nawet jeśli nigdy nie została zmierzona.

Poniżej kolejna istotna obserwacja związana z temperaturą atmosfery, która powinna zamknąć ry…a (buzię) hucpiarzom.

Naukowcy-klimatyści zademonstrowali 11 różnych modeli komputerowych z których każdy przewidywał, iż w miarę wzrostu temperatury, wielkość promieniowania opuszczającego Ziemię będzie się zmniejszać, ponieważ gazy cieplarniane staną mu na drodze i uniemożliwią ucieczkę w przestrzeń kosmiczną z taką łatwością jak wcześniej. Przewiduje się, że na każdy 1°C ocieplenia, około 3 watów na metr kwadratowy energii promieniowania zostanie uwięzione w „klimatosferze”, zamiast uciekać w przestrzeń kosmiczną.

Rys. 6. Jeden z 11. modeli ONZ opisujących uwięzienie ciepła w atmosferze ze wzrostem temperatury. Oś x – temperatura, y – wypromieniowane ciepło.

Przy użyciu satelity Earth Radiation Budget Experiment zmierzono tę moc promieniowania i skorelowano ze zmianami temperatury powierzchni morza. Gdy powierzchnia morza ociepla się o 1° C, około 4,5 W na metr kwadratowy dodatkowego promieniowania ucieka w przestrzeń pozaziemską.

Rys. 7. Ze wzrostem temperatury promieniowanie cieplne ucieka w przestrzeń.

Nie jest więc ono „uwięzione na Ziemi”, jak przewiduje 11. modeli ONZ. Na jednostkę zmiany temperatury powierzchni morza ucieka w przestrzeń sześć lub siedem razy więcej promieniowania niż przewidują modele ONZ.
Jest to rozbieżność o zadziwiającej wielkości. Ale być może najbardziej zdumiewającą rzeczą w tej analizie jest to, że nikt nie pomyślał o jej przeprowadzeniu, zanim nie przeprowadził jej profesor Richard Lindzen z MIT.

Ciekawe dlaczego?

Jeśli te wyniki zostaną potwierdzone przez innych to będzie koniec debaty o klimacie. Zamiast ocieplenia o 3,3°C w odpowiedzi na podwojenie CO2, zobaczymy zaledwie 0,5°C.

Inne zjawiska wykorzystywane do straszenia ludzkości, których już nie będę szczegółowo opisywał:
– wzrost poziomu oceanów o 6 m w wyniku topnienia pokrywy lodowej nastąpi „wkrótce” – twierdził Noblista Al Gore – IPCC ostrożnie założył 5 cm za 100 lat
– zanik lodu w Arktyce i Antarktydzie – przez ostatnie 30 lat obserwuje się okresowe zmniejszenie i zwiększenie zasięgu lodu

Podsumowując:

Procesy fizyczne zachodzące w atmosferze, oceanach i na ziemi, które wpływają na klimat, są bardzo skomplikowane, ich powiązania nie poznane do końca, a co za tym idzie trudne do modelowania. Prognozy tworzone w oparciu o te modele są jak widać niezgodne z obserwacjami.

Natomiast rzesze klimatystów na tak wątpliwych i niepewnych podstawach buduje katastroficzne, nieprawdziwe wizje.

Z kolei ONI wykorzystują strach i niewiedzę ludzi do tworzenia nowego porządku w którym “Kowalski” po zapędzeniu do obory będzie wdzięczny oborowemu za uratowanie świata.

Na koniec ponownie polecam film „Globalne ocieplenie – wielkie oszustwo

Zabierają tam głos:
Dr Roy Spencer – meteorolog, ekspert NASA
Prof. Tim Ball – klimatolog Wydział Geografii Uniwersytetu Winnipeg
Prof. Ian Clark Wydział Nauk o Ziemi na Uniwersytecie w Ottawie
Prof. Richard Lindzen – M.I.T. IPCC
Patrick Moore – współzałożyciel GreenPeace
Nigel Calder – były wydawca New Scientist
Prof. Patrick Michaels – klimatolog University of Virginia
Prof. Carl Wunch – oceanograf w M.I.T.

Prof. John Christy – klimatolog, teledetekcja satelitarna klimatu Uniwersytet Alabama
Prof. Philip Stott – biogeografa Uniwersytet Londyński
Prof. Syun-Ichi Akasofu – Międzynarodowe Centrum Badań Arktycznych na Uniwersytecie Alaski Fairbanks

W sprawie wielkiego oszustwa, a co zatem idzie zbrodni na gospodarce (nie tylko polskiej), zabiera głos zaledwie kilku polskich polityków.

Aresztowanie Putina, zabójstwo Kennedy’ego, 9/11 i holokaust. Tygrys dezinformacji gnije.

Aresztowanie Putina, zabójstwo Kennedy’ego, 9/11 i holokaust. Informatyczny tygrys dezinformacji gnije.

Ron Unz filling-the-blank-spots

W 1959 roku wiceprezydent Richard Nixon odwiedził Moskwę i odbył słynną „rozmowę w  kuchni” z radzieckim przywódcą Nikitą Chruszczowem. Nixon wyżej ocenił poziom życia amerykańskich mieszkańców przedmieść do poziomu życia ich sowieckich odpowiedników.
Krytyka społeczeństwa radzieckiego była w tamtych czasach poważnym przestępstwem, ale wątpię, by Rosjanie kiedykolwiek rozważali aresztowanie Nixona i wymierzenie mu dziesięciu lat łagru za „antyradziecką agitację”. Nawet maoistyczne Chiny w szczycie swojej rewolucji kulturalnej nie brały czegoś takiego pod uwagę.
Jednak pod koniec ubiegłego tygodnia, w przeddzień szczytu przywódców Rosji i Chin w Moskwie, Europejski Międzynarodowy Trybunał Karny (MTK) w Hadze wydał nakaz aresztowania prezydenta Rosji Władimira Putina, człowieka kontrolującego największy na świecie arsenał nuklearny, którego siłę rażenia dodatkowo zwiększają hipersoniczne systemy przenoszenia.
Zarzuty wobec Putina dotyczyły tego, że zarządził on humanitarną ewakuację dzieci ze strefy działań wojennych na Ukrainie. MTK nakazał także aresztowanie Marii Lwowej-Belowej, rosyjskiej komisarz ds. praw dziecka.
Jednak, co dziwne, MTK nigdy nie wszczął postępowania przeciwko amerykańskiej sekretarz stanu Madeleine Albright, która w 1996 r., oświadczyła, że śmierć 500 tys. irackich dzieci spowodowana przez popierane przez nią amerykańskie sankcje gospodarcze „była tego warta”.
Co więcej, w 2016 roku doradca ds. bezpieczeństwa narodowego John Bolton skierował ostre groźby pod adresem sędziów MTK, jeśli odważą się podjąć działania prawne przeciwko jakimkolwiek Amerykanom oskarżonym o tortury i morderstwa.
 Wydanie komunikatu prasowego czy nawet nakazu aresztowania niekoniecznie determinuje wydarzenia w realnym życiu, a moskiewski szczyt między Putinem a chińskim przywódcą Xi Jin pingiem raczej nie został tym zakłócony. Rosja i Chiny kontrolują znaczną część światowych zasobów naturalnych i potencjału przemysłowego, i choć ich obecność propagandowa jest słaba, to te pierwsze czynniki są ważniejsze jako elementy realnej potęgi.
Przykładem tego jest fakt, że w ubiegłym tygodniu Arabia Saudyjska i Iran, dwa najważniejsze kraje Bliskiego Wschodu, ogłosiły w Pekinie, że po negocjacjach prowadzonych pod chińskim patronatem ponownie nawiązały stosunki dyplomatyczne, mimo wielu lat wzajemnej wrogości:
W ciągu ostatnich kilku miesięcy, Ameryka i jej zachodni sojusznicy zadeklarowali jednostronnie swoje „prawo’ do ustalenia limitu ceny, jaką Rosja pobiera za swoją ropę, chcąc wykorzystać swój wpływ na międzynarodową infrastrukturą finansową do zmniejszenia rosyjskich dochodów ze sprzedaży zasobów naturalnych innym krajom.
Rosja i Arabia Saudyjska to dwaj czołowi eksporterzy ropy naftowej na świecie, a ponieważ ten drugi kraj dramatycznie przesunął się w stronę sojuszu Rosja-Chiny, jego przywódcy oświadczyli niedawno, że zabronią sprzedaży swojej ropy każdemu krajowi, który będzie próbował nałożyć limit cenowy na ich ropę.
Wynika z tego jasno, że ta tendencja może łatwo rozszerzyć się na inne państwa eksportujące ropę naftową, jeśli w ogóle są takie państwa, które są zainteresowane limitami cenowymi na swoją ropę . Taka decyzja z pewnością może zrujnować gospodarki Zachodu, które już teraz odczuwają skutki wysokich kosztów energii i kryzysu bankowego.
Wydarzenia te sugerują, że Ameryka i jej europejscy wasale coraz częściej pozwalają własnym Ministerstwom Propagandy ustalać politykę rządu z fatalnymi tego skutkami
Niedawno przeczytałem „Grób Lenina”, nagrodzoną Pulitzerem książkę Davida Remnicka z 1993 roku o rozkładzie i politycznym upadku Związku Radzieckiego. Moja reakcja była zupełnie inna od tej, gdy książka ukazała się po raz pierwszy trzydzieści lat temu.
 W szkole średniej i na studiach interesowałem się historią Związku Radzieckiego i przeczytałem około stu książek z tej dziedziny, więc chociaż byłem pod wrażeniem żywej relacji Remnicka o ostatnich dniach tego rozpadającego się ideologicznego imperium, prawie żadna z podanych przez niego informacji nie była dla mnie zaskoczeniem.
Od czasu ukazania się tej książki stosunkowo niewiele zmieniło się w moim rozumieniu epoki radzieckiej, ale teraz posiadam wiedzę o tym, czego mieli doświadczyć nieszczęśni Rosjanie po upadku ZSRR. Było to pojawienie się oligarchów, ogromne zubożenie w latach 90. i nagłe pojawieniu się Władimira Putina pod koniec 1999 roku, po którym nastąpiło wielkie  rosyjskie „odbicie”. Te wydarzenia z pewnością zaskoczyłyby samego autora, ale takie nieoczekiwane zwroty akcji już się w historii zdarzały.
O ile moje rozumienie okresu sowieckiego jest wciąż takie samo jakie było w 1993 roku, o tyle mój pogląd na nasz własny kraj uległ radykalnej przemianie.
Jeszcze kilkanaście lat temu moje spojrzenie na historię USA było dość mainstream’owe i konwencjonalne, w dużej mierze oparte na standardowych podręcznikach do historii i tym, co przyswoiłem z relacji mediów głównego nurtu. Dlatego czytając książkę Remnicka w 1993 roku, naturalnie parskałem śmiechem z powodu niezwykłej ślepoty obywateli radzieckich na niektóre z najstraszniejszych wydarzeń, które ukształtowały ich własny kraj i doprowadziły go do katastrofalnego stanu.
Oczywisty rozkład systemu sowieckiego był dla mnie oczywisty od dawna i od początku lat 80. przewidywałem jego ostateczny polityczny upadek, choć nie spodziewałem się, że proces ten będzie pozbawiony przemocy, tak, jak to się stało dekadę później.
W 1993 roku wszystko, co widziałem w upadającym ZSRR, wydawało się zupełnie inne od sytuacji w moim kraju, pomimo wszystkich naszych problemów. Ale dziś, trzydzieści lat później, podobieństwa nasuwają się same w całej swojej grozie.
Jak podkreślał Remnick, jedną z oczywistych oznak zaawansowanego rozkładu systemu sowieckiego było to, że sprzeciw wobec systemu sięgnął elity tego kraju. Aleksander Sołżenicyn i Andriej Sacharow byli niegdyś wielkimi postaciami na literackim i naukowym firmamencie ZSRR, ulubieńcami SOWIECKICH mediów. Uwielbienie to nagle zmieniło się w zaciekłe szkalowanie, gdy tylko zaczęli się sprzeciwiać systemowi.
W miarę jak wady systemu sowieckiego stawały się coraz bardziej widoczne, nawet wysocy rangą generałowie KGB i wojska, tacy jak Oleg Kaługin i Dmitrij Wołkogonow, stawali się  dysydentami ideologicznymi. Każdy reżim zawsze może werbować oportunistycznych najemników, którzy będą głosić jego linię partyjną, ale gdy czołowi myśliciele  ryzykują surową karę za publiczne potępienie oficjalnej polityki, fundamenty wiarygodności oficjalnej propagandy zaczynają pękać.
Coś całkiem podobnego dzieje się obecnie w naszym społeczeństwie, gwałtownie przyspieszając w ciągu ostatnich kilku lat, a zwłaszcza ostatnich dwunastu miesięcy.
John Mearsheimer i Jeffrey Sachs, dwaj najwyżsi rangą amerykańscy naukowcy [?? CHYBA :CELEBRYCI. md], stali się zaciekłymi publicznymi przeciwnikami naszej polityki wobec Ukrainy, podobnie jak byli wysocy funkcjonariusze CIA i wojskowi; Ray McGovern i Douglas Macgregor. Przez ostatnie 50 lat, Seymour Hersh był prawdopodobnie najbardziej znanym dziennikarzem, z którym w ostatnich latach rywalizuje jedynie Glenn Greenwald, natomiast Tucker Carlson jest gospodarzem najpopularniejszego politycznego programu informacyjnego. Wszyscy trzej stali się zdecydowanymi krytykami naszego reżimu.
Robert F. Kennedy, Jr. jest spadkobiercą najsłynniejszej dynastii politycznej we współczesnej Ameryce i przez większość życia przebywał w elitarnych kręgach. Teraz jednak stał się dysydentem, a jego strona internetowa została usunięta przez stróżów mediów społecznościowych. Wiele innych osób o podobnej pozycji społecznej ma zapewne podobne poglądy, ale niechętnie zabierają głos w obawie przed poniesieniem konsekwencji.
Jednocześnie, podobnie jak w ostatnich dniach istnienia Sowietów, czołowe postacie utożsamiane z naszym reżimem i jego polityką to zazwyczaj całkowite miernoty, często skorumpowane, skompromitowane lub niekompetentne jednostki, gotowe powiedzieć wszystko, co muszą, aby tylko zachować swój status i przywileje.
Jednym z kluczowych punktów książki Remnicka było to, że historia Związku Radzieckiego zawierała wiele ważnych „białych plam”, przemilczanych faktów lub zdarzeń, których odkrycie mogło całkowicie zmienić przekonania myślącej osoby. Właśnie takie osobiste odkrycia były przyczyną pojawienia się nowych szeregów dysydentów w ZSRR.
Ważne informacje, całkowicie cenzurowane przez sowiecki reżim, często swobodnie krążyły na Zachodzie, a gdy stopniowo przenikały do ZSRR, mimo granic i zagłuszania radia, dostarczany przez nie enzym prawdy zaczynał rozpuszczać podpory systemu zbudowanego na latach kłamstw.
Trzy dekady temu, taki los przewidywałem dla Związku Radzieckiego, ale dziś myślę, że podobny proces może stopniowo zachodzić w Ameryce i reszcie Zachodu.

Na razie wśród dobrze wykształconych, inteligentnych osób, przeważająca większość  nadal czerpie swoją wiedzę o świecie głównie ze mediów głównego nurtu.  Jeśli te media ignorują lub bagatelizują jakieś wydarzenie, to i ich odbiorcy robią to samo.
Myślę jednak, że taki „intelektualny taran” może czasem posłużyć do przebicia  mentalnego muru oporu i niedowierzania. Czasami pojedynczy incydent lub fakt jest tak szokujący, że raz przyjęty do wiadomości, zmusza myślące jednostki do całkowitego przewartościowania swojego rozumienia świata i stania się znacznie bardziej otwartym na inne kontrowersyjne idee.
Na przykład w grudniu, Tucker Carlson oświadczył milionowej publiczności, że pomimo sześciu dekad oficjalnych kłamstw, prezydent John F. Kennedy rzeczywiście zginął w wyniku  spisku, w który mocno zaangażowana była CIA. Robert F. Kennedy, Jr. pochwalił to oświadczenie, jako najodważniejszą wiadomość w mediach amerykańskich od sześćdziesięciu lat, a słowa te retweetowano 33 000 razy.
Załóżmy, że ludzie, którym przez całe życie wmawiano co innego, nagle doszli do wniosku, że nasz 35. prezydent został zabity w spisku z udziałem członków jego własnego rządu. Natychmiast mogą zdać sobie sprawę, że skoro media kłamały na temat śmierci JFK przez tyle dekad, to być może kłamią na temat wielu innych spraw, w tym bezpośrednio związanych z obecną sytuacją. Wtedy ich rozumienie współczesnej historii Ameryki dojrzałoby do przewartościowania.
Choć praktyczne konsekwencje ujawnienia istnienia spisku prowadzącego do zamachu na JFK sześćdziesiąt lat temu są zerowe, to jednak taka informacja może mieć ogromny wpływ  na podważenie innych powszechnie akceptowanych narracji.
 Ten schemat z pewnością odpowiada moim własnym doświadczeniom. Mój światopogląd uległ głębokiemu wstrząsowi, gdy ujawniono, że setki amerykańskich jeńców wojennych zostało celowo porzuconych w Wietnamie, co udokumentowały przełomowe badania Sydneya Schanberga, jednego z naszych najbardziej znanych dziennikarzy zajmujących się wojną wietnamską. Jeszcze bardziej wstrząsnęła mną świadomość, że nasze media głównego nurtu przez wiele lat całkowicie ignorowały ten gigantyczny skandal.
Zaledwie kilka lat wcześniej, podczas cyfryzacji miliona artykułów na potrzeby projektu archiwizacji Internetu, moim oczom ukazały się rozległe zarysy skrywanej  politycznej przeszłości Ameryki:
Czasami wyobrażałem siebie, jako młodego, gorliwego radzieckiego badacza z lat siedemdziesiątych, który zaczął grzebać w zatęchłych kremlowskich archiwach i dokonał zdumiewających odkryć. Oto Trocki nie był osławionym nazistowskim szpiegiem i zdrajcą, jak go przedstawiano we wszystkich podręcznikach, lecz był prawą ręką samego świętego Lenina podczas chwalebnych dni wielkiej rewolucji bolszewickiej, a przez kilka lat po jej zakończeniu, pozostawał w najwyższych szeregach partyjnej elity.
A kim byli inni – Zinowiew, Kamieniew, Bucharin, Rykow – którzy również spędzili lata na samym szczycie komunistycznej hierarchii? Na wykładach historii byli oni zaledwie wzmiankowani jako pomniejsi agenci kapitalistyczni, którzy szybko zostali zdemaskowani i zapłacili za swoją zdradę życiem. Jak wielki Lenin, ojciec rewolucji, mógł być takim idiotą, by otaczać się niemal wyłącznie zdrajcami i szpiegami?
Co mogłoby stać się takim intelektualnym taranem? Myślę, że najlepszym przykładem byłby prosty fakt, który (A) ma ogromne znaczenie historyczne; (B) został całkowicie wyciszony i ukryty przez nasze nieuczciwe media i książki głównego nurtu; i (C) że fakt ten, jest absolutnie w 100% udokumentowany i niezaprzeczalnie prawdziwy.
Niestety, złożoność zamachu na JFK uniemożliwia spełnienie warunku (C), ponieważ wymaga to wielu lektur i badań, aby przekonać większość sceptyków, że oficjalna narracja jest fałszywa.
Myślę jednak, że okoliczności późniejszego zabójstwa jego młodszego brata, Roberta, są przedmiotem znacznie mniejszej liczby sporów. W 2018 roku zweryfikowałem informacje przedstawione w Braciach, chwalonym bestsellerze Davida Talbota z 2008 roku, aby opisać dziwne aspekty tego wydarzenia:
Jeśli pierwsze dwa tuziny stron książki Talbota całkowicie obaliły moje rozumienie zabójstwa JFK, to niemal równie szokująca była dla mnie część końcowa. Prezydent Johnson zdecydował się nie ubiegać o reelekcję w 1968 roku, z powodu wojny wietnamskiej, wiszącej u jego szyi jako polityczny kamień młyński. Tym samym umożliwił Robertowi Kennedyemu włączenie się do wyścigu o nominację z ramienia Demokratów. Robert Kennedy wygrał 4 czerwca 1968, kampanię w Kalifornii, co ułatwiło mu drogę do nominacji i prezydentury, w której mógłby wreszcie przeprowadzić pełne śledztwo w sprawie zabójstwa swojego brata.
Kilka minut po przemówieniu podsumowującym to zwycięstwo, został zastrzelony przez rzekomo kolejnego „samotnego zamachowca”. Tym razem był to pogubiony palestyński imigrant o nazwisku Sirhan Sirhan, rzekomo oburzony proizraelskimi wypowiedziami publicznymi Kennedy’ego, choć nie różniły się one od tych wyrażanych przez większość innych kandydatów na stanowiska polityczne w Ameryce.
Wszystko to było mi dobrze znane. Nie wiedziałem jednak, że oparzenia prochowe wskazywały, że śmiertelna kula została wystrzelona bezpośrednio za głową Kennedy’ego z odległości ok. 8 cm( w oryginale 3 cale) lub mniejszej, mimo że Sirhan stał ok. metra( w oryginale kilka stóp) przed Kennedym. Co więcej, zeznania świadków i dowody akustyczne wskazywały, że wystrzelono co najmniej dwanaście kul, chociaż rewolwer Sirhana mógł pomieścić tylko osiem kul, a kombinacja tych czynników sprawiła, że koroner z Los Angeles, urzędnik z wieloletnim doświadczeniem, dr Thomas Naguchi, który przeprowadził autopsję, stwierdził w swoim pamiętniku z 1983 roku, że prawdopodobnie był drugi zamachowiec.
 Co więcej, naoczni świadkowie twierdzili również, że w czasie zamachu, widzieli pracownika ochrony z wyciągniętą bronią, stojącego bezpośrednio za Kennedym. Całkiem przypadkiem, osobnik ten żywił głęboką polityczną nienawiść do Kennedych. Detektywi policyjni nie wykazywali zainteresowania  tymi informacjami i nie pojawiły się podczas procesu.
Po śmierci dwóch braci Kennedych, żaden z żyjących członków rodziny, ani większość ich sojuszników i stronników nie miała ochoty badać szczegółów tego ostatniego zabójstwa. W wielu przypadkach wyjechali z kraju. Wdowa po JFK, Jackie, zwierzyła się przyjaciołom, że była przerażona ze strachu o życie swoich dzieci i szybko wyszła za mąż za Arystotelesa Onassisa, greckiego miliardera, który jej zdaniem był w stanie ją chronić.
Wikipedia niezmiennie wspiera narrację establiszmentu, zazwyczaj minimalizując lub unikając wszelkich niewygodnych dowodów, które mogłyby ją podważyć, ale podstawowe fakty dotyczące zabójstwa RFK są tak niezaprzeczalne, że nie można ich pominąć.
Pod koniec 2021 roku Robert F. Kennedy, Jr. ogłosił, że Sirhan jest niewinny i wezwał do jego uwolnienia. Potomek RFK potępił dekady całkowitej nieuczciwości mediów, które sprawiły, że przeżył prawie całe swoje życie, zanim dowiedział się prawdy o tym, jak zginął jego własny ojciec. Oskarżenie to było podobne do tych, które padały w czasach późnego Związku Radzieckiego.
Podobnie jak informacje wyciszane przez władze radzieckie krążyły swobodnie na Zachodzie, tak dziś, tematy całkowicie zakazane w zachodnich mediach są otwarcie dyskutowane w innych krajach.
Kilka miesięcy temu skontaktował się ze mną gospodarz programu irańskiej telewizji, który postanowił przeprowadzić wywiady z kilkoma zachodnimi dysydentami, osobami, których kontrowersyjne poglądy wykluczyły ich z amerykańskich mediów. Kanał Czwarty Irańskiej Telewizji Państwowej jest jednym z największych w tym kraju, o potencjalnej dziesięciomilionowej widowni, i z przyjemnością spędziłem tam cztery godziny, omawiając różne tematy.
Ostatecznie nagrano około trzydzieści audycji z udziałem kilkunastu różnych gości, które po wyemitowaniu są również udostępniane na ich stronie internetowej w formie streamingu. Około połowa z nich jest już dostępna, w tym większość z moim udziałem, oraz z udziałem E. Michaela Jonesa, Nicka Kollerstroma, Kevina Barretta i Laurenta Guyénota. Dla łatwiejszego dostępu na Zachodzie, zleciłem ich nagranie i przesłanie na kanał Rumble, zdając sobie sprawę, że wiele z tych tematów, wywołałoby natychmiastową czystkę na Youtube.
Te z moich wywiadów, które już zostały wyemitowane, zawierały dyskusje na temat zabójstwa JFK, ataków 9/11 oraz Holokaustu i byłem dość zadowolony z tego, jak wypadły. Poniżej zamieszczam zapisy wideo, a następnie w każdym przypadku niektóre z głównych artykułów, które wcześniej opublikowałem na te konkretne tematy.
Ron Unz tłum. Sławomir Soja

Doktor Greta Thunberg otrzyma kolejny doktorat honoris causa – z teologii. Może porozmawiać z Bolkiem jak doktor z doktorem…

Doktor Greta Thunberg otrzyma kolejny doktorat honoris causa – z teologii

Będzie mogła porozmawiać z Lechem Wałęsą jak doktor z doktorem…

greta-doktorat-z-teologii

Tzw. „aktywistka klimatyczna” Greta Thunberg otrzyma tytuł doktora honoris causa w dziedzinie teologii od Uniwersytetu Helsińskiego.

„W tym roku tytuł doktora honoris causa zostanie nadany łącznie 30 wybitnym osobom z całego świata” – podała w komunikacie uczelnia podkreślając, że jest to jej najbardziej zaszczytny tytuł. Wydział Teologiczny nada osiem doktoratów honoris causa 9 czerwca 2023 r. Jedną z osób, która zostanie wyróżniona w ten sposób przez najstarszy ośrodek akademicki w Finlandii, będzie szwedzka „aktywistka klimatyczna” Greta Thunberg.

Tytuł honorowy otrzyma również prezydent Finlandii Sauli Niinistö. Zostanie on odznaczony przez Wydział Filozofii podczas uroczystości, która odbędzie się 26 maja. Z kolei były minister środowiska Finlandii Lauri Tarasti otrzyma 26 maja tytuł od Wydziału Prawa.

Doktorat honoris causa to akademicki tytuł honorowy nadawany przez uczelnie osobom szczególnie zasłużonym dla nauki i kultury. Nie wymaga posiadania formalnego wykształcenia.

W 2019 roku Greta Thunberg została nagrodzona tytułem doktor honoris causa przez belgijski Uniwersytet w Mons za „wkład w podnoszenie świadomości na temat zrównoważonego rozwoju”. Z kolei w maju 2021 roku kanadyjski Uniwersytet Kolumbii Brytyjskiej przyznał Szwedce honorowy doktorat z prawa. Uczelnia wyraziła uznanie dla aktywistki za wzywanie światowych przywódców do podjęcia natychmiastowych działań przeciwko zmianom klimatycznym.

Mając 15-lat, Greta Thunberg przestała chodzić do szkoły, aby protestować przed budynkiem szwedzkiego parlamentu. W każdy piątek opuszczała zajęcia i kontynuowała swoją jednoosobową pikietę (tak powstała organizacja Fridays for Future).

W grudniu 2018 Greta wzięła udział w szczycie klimatycznym COP24 w Katowicach, dokąd przyjechała na zaproszenie sekretarza generalnego ONZ Antónia Guterresa. W kwietniu 2019 r wystąpiła na forum Parlamentu Europejskiego. W ostatnich miesiącach głośno było o Grecie Thunberg w kontekście protestów aktywistów przeciw wyburzaniu niemieckiej wsi Luetzerath, aby w jej miejsce wybudować kopalnię węgla. Szwedka ma dziś status „klimatycznej celebrytki”.

Ludzie, którzy sami nazwali się „Aborcyjnym Dream Teamem”, to kryminaliści…

Ludzie, którzy sami nazwali się „Aborcyjnym Dream Teamem”, to kryminaliści…

Magdalena Majkowska Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl

Szanowny Panie, gdy zaczynaliśmy walkę z aborcyjną przestępczością w Polsce, wielu mówiło, że nigdy nie uda się ukarać aktywistów i organizacji, które drwią z polskiego prawa, zachwalając pigułki trujące dzieci i głosząc, że „Aborcja jest OK!”. Ich nieskrępowana działalność to śmierć tysięcy niewinnych istnień. Promotorzy aborcji, którzy sami nazwali się „Aborcyjnym Dream Teamem”, otwarcie chwalili się liczbami uśmierconych dzieci. Reklamowali swą działalność w internecie, w mediach, a nawet z mównicy sejmowej. Wspierali ich dziennikarze, publicyści, politycy, a nawet przedstawiciele Organizacji Narodów Zjednoczonych. To był prawdziwy festiwal pogardy dla polskiego prawa.
Jednak sprawiedliwość zatryumfowała. Z udziałem naszych prawników doszło właśnie do skazania pierwszej osoby dostarczającej chemiczne środki aborcyjne w Polsce. Sąd Okręgowy Warszawa-Praga skazał Justynę W. z Aborcyjnego Dream Teamu za przekazanie środków poronnych na karę ośmiu miesięcy ograniczenia wolności. Po przystąpieniu do procesu na każdej rozprawie znosiliśmy pogróżki, złorzeczenia i poszturchiwania. Na salę sądową wchodziłam pod ochroną Policji. A zgromadzeni proaborcyjni manifestanci najeżdżali rowerami i opluwali mec. Jerzego Kwaśniewskiego.
Jednak warto było to wszystko cierpliwie znieść. Nasz udział pozwolił mec. Jakubowi Słoniowskiemu na przedstawienie sądowi argumentacji prawnej przemawiającej za zastosowaniem norm prawa karnego dla ochrony życia nienarodzonych. Ostateczne, moja mowa końcowa, wydrwiona przez aborcyjnych aktywistów, znalazła odzwierciedlenie w wydanym wyroku. W jednym z wywiadów oskarżona powiedziała, że obecność prawników Ordo Iuris na sali sądowej jest dla niej jak wyrok. Dlatego jej obrońcy nie chcieli dopuścić nas do procesu, a potem bezskutecznie usiłowali nas z niego wykluczyć. Aborcyjny Dream Team pośpieszył się z triumfem i zamieścił na swoim Facebooku grafikę, na której uśmiechnięta Justyna W. stoi przy nagrobku z logo Ordo Iuris. Ta sprawa miała być naszą „kompromitacją i społecznym pogrzebem”.
Proces śledziły lewicowe media z całego świata. Reporterów wysyłały Associated Press, The Guardian, New York Times, Washington Post, a nawet telewizja indyjska i… arabska Al‑Jazeera. Na szczęście sąd nie uległ ogromnej presji lobby aborcyjnego oraz lewicowych mediów. Świadoma wizerunkowego ryzyka, sędzia dała świadectwo rzeczywistej niezależności i po prostu „była ustami prawa”, które chroni życie ludzkie od poczęcia i zakazuje pomagania w aborcji. To rzecz jasna nie koniec naszych zmagań o sprawiedliwość i stosowanie obowiązującego prawa. Skazana już zapowiedziała apelację, a nasi prawnicy wciąż będą w pełni zaangażowani w to kluczowe postępowanie. Jednak skazanie w pierwszej instancji zupełnie zmienia warunki funkcjonowania promotorów aborcji. Aby dodać odwagi aborcyjnym aktywistom, skazana Justyna W. ogłosiła, że nie zamierza rezygnować z przestępczej działalności. W wywiadzie udzielonym „Polityce” opowiedziała, że sama dokonała „domowej aborcji”, tańcząc po zażyciu pigułek przed telewizorem z trójką swoich żyjących dzieci w takt piosenki „Wyginam śmiało ciało”…
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
{nie wchodzi, jest w oryginale. MD]
Idąc za ciosem, przygotowujemy uderzenie w nielegalne podziemie aborcyjne. Sprawa Justyny W. dowodzi, że organy ścigania są zdecydowanie bardziej skłonne do podjęcia działań wobec aborcyjnych przestępców, gdy w zawiadomieniach wskazuje im się konkretne osoby, którym dostarczono niebezpieczne środki poronne. Wysyłamy do prokuratury szereg zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstw przez działaczy Aborcyjnego Dream Teamu, sporządzonych w oparciu o publikowane na stronie organizacji świadectwa kobiet, którym aborcyjni aktywiści pomogli w zabiciu nienarodzonych dzieci. Każde wyznanie powinno stanowić podstawę do rozpoczęcia osobnego postępowania, w którym organy ścigania będą musiały zbadać, czy doszło do pomocy w aborcji.
Na przełom w walce z aborcyjną przestępczością wskazuje nie tylko skazanie Justyny W. Kilka miesięcy temu przekazaliśmy Prokuraturze Krajowej nasz poradnik, przypominający prokuratorom o konieczności ścigania osób, które dostarczają kobietom w ciąży środków poronnych. Na początku stycznia Centralne Biuro Antykorupcyjne na polecenie prokuratury zabezpieczyło dokumentację medyczną w jednym ze szczecińskich gabinetów ginekologicznych. Prokuratura poinformowała, że interwencja ma związek ze śledztwem dotyczącym przestępstwa pomocy w aborcji. Broniąc życia nienarodzonych dzieci, reprezentujemy także rodziców, których błąd lekarzy mógł kosztować życie dziecka. Pomagamy również kobiecie, którą „partner” usiłował zmusić do aborcji. Walcząc z aborcyjną cenzurą, w wielu postępowaniach skutecznie bronimy działaczy pro-life, którym radykałowie chcą zamknąć usta i zabronić pokazywania w przestrzeni publicznej prawdy o aborcji. Na początku marca odnieśliśmy kolejne zwycięstwo we wszczętym przez starostę pruszkowskiego postępowaniu przeciw Fundacji Pro – prawo do życia. Sąd Rejonowy w Warszawie przychylił się do naszego stanowiska i orzekł, że nie ma podstaw do stwierdzenia, że Fundacja działa niezgodnie z prawem i statutem. Mierząc się z lobby aborcyjnym, które czerpie wielomilionowe zyski z mordowania niewinnych dzieci, stajemy przed nie lada wyzwaniem. Wierzę jednak, że z pomocą Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris wspólnie uratujemy wiele tysięcy nienarodzonych Polek i Polaków przed śmiercią w łonach matek.

Przełomowy wyrok w walce z podziemiem aborcyjnym

Wyrok w sprawie Justyny W. pokazał, jak ważne jest konsekwentne zaangażowanie profesjonalnych prawników w przełomowe procesy – kluczowe dla budowania linii orzeczniczej w sprawach związanych z obroną życia, wolności i rodziny.

Postępowanie przeciwko Justynie W. zostało wszczęte na podstawie zawiadomienia złożonego przez ojca dziecka. Po wniesieniu przez prokuraturę do sądu aktu oskarżenia przeciwko aktywistce wysyłającej środki poronne, złożyliśmy wniosek o dopuszczenie nas do postępowania. Od samego początku stanowczo sprzeciwiali się temu obrońcy oskarżonej. Sąd nie poddał się jednak presji i dopuścił Instytut Ordo Iuris do udziału w procesie.

W przedstawionej ekspertyzie prawnej obaliliśmy fałszywą narrację aborcjonistów, że istnieje „prawo do aborcji” i że jest to rzekomo jedno z praw człowieka. W rzeczywistości, żadne wiążące traktaty ani konwencje międzynarodowe nie mówią o „prawie do aborcji”. Nie stwierdza tego nawet orzecznictwo Trybunału w Strasburgu.

Przypomnieliśmy, że przedmiotem ochrony art. 152 Kodeksu karnego, który zakazuje pomagania w aborcji, jest życie dziecka przed narodzeniem.  Podkreśliliśmy, że przy rozpatrywaniu tego typu spraw sąd powinien wziąć pod uwagę oddziaływanie prewencyjne wyroku – zarówno w odniesieniu do dotychczasowych, jak i potencjalnych sprawców aborcyjnych przestępstw.

W kontakcie z mediami całego świata nieustannie przypominaliśmy, że wbrew fałszywym tezom aborcyjnej propagandy Justyna W. nie jest w tej sprawie ofiarą, ale sprawcą przestępstwa, które polega na pomocy w zabiciu niewinnego dziecka.

W trakcie ostatniej rozprawy wyświetlono nagrania, na których oskarżona mówi, że od 16 lat pomaga w organizacji nielegalnych aborcji. Przyznaje również, że nie tylko nie żałuje swojego czynu, ale bez wahania popełniłaby go ponownie. Dlatego też w mowie końcowej podkreśliłam, że postawa aktywistki świadczy o tym, że ze wszystkich sił stara się ona wykorzystać swój proces do promocji własnej, skandalicznej działalności, która polega na nielegalnym dostarczaniu kobietom w ciąży środków poronnych.

Wbrew nadziejom aborcjonistów i międzynarodowej presji lewicowych mediów, sąd nie uwolnił Justyny W. od odpowiedzialności za jej czyn, uznając aktywistkę winną przestępstwa pomocnictwa w aborcji farmakologicznej.

To nie koniec sprawy. 

Aborcjoniści już zapowiedzieli złożenie apelacji. Będziemy uczestniczyć w postępowaniu apelacyjnym jako organizacja społeczna. Jednak pierwszy, przełomowy krok do ukarania aborcyjnej aktywistki został już postawiony. Z pomocą Darczyńców i Przyjaciół naszego Instytutu postawimy kolejne, doprowadzając sprawę do końca.

Organy ścigania zaczynają zwalczać aborcyjną przestępczość

Wyrok w sprawie Justyny W. pokazuje, że wymiar sprawiedliwości może działać właściwie, występując w obronie prawa chroniącego życie nienarodzonych dzieci.

Prawnicy Ordo Iuris od dawna oczekują od śledczych zdecydowanego ścigania aborcyjnych przestępców. Kilka miesięcy temu napisaliśmy i przekazaliśmy Prokuraturze Krajowej poradnik dla prokuratorów prowadzących takie postępowania. Kompleksowo omówiliśmy w nim, jak należy egzekwować polskie prawo po zmianach wynikłych z wyroku Trybunału Konstytucyjnego.

Wskazaliśmy, że przestępstwo pomocy w aborcji nie ogranicza się jedynie do przekazywania ciężarnym środków poronnych. Znamiona tego czynu zabronionego wyczerpuje również pomoc w dotarciu do kliniki aborcyjnej – niezależnie od tego, gdzie się ona znajduje – a nawet przekazanie informacji o numerze telefonu kobiecie, która chce dokonać aborcji.

Nasza publikacja wzbudziła spore zainteresowanie, wywołując niezadowolenie radykalnych mediów, które obawiały się, że podjęte przez Ordo Iuris działania skłonią organy ścigania do zwiększenia aktywności w zakresie zwalczania przestępczości aborcyjnej.

Jak pokazuje rzeczywistość, dotarcie z merytoryczną wiedzą do śledczych, może przynieść wymierne rezultaty. Na początku stycznia CBA na polecenie prokuratury weszło do jednego ze szczecińskich gabinetów ginekologicznych. Rzecznik Prokuratury Regionalnej w Szczecinie poinformował, że „prokuratura prowadzi śledztwo w sprawie pomocnictwa w przerywaniu ciąży przy zastosowaniu farmakologicznego środka poronnego”.

Liczymy na to, że wkrótce organy ścigania podejmą kolejne postępowania przeciw aborcjonistom, co pozwoli uratować życie kolejnych dzieci, które bez zdecydowanych działań organów państwa nie będą miały szansy się urodzić.

Pomagamy kobietom, które nie chciały zabić własnych dzieci

Broniąc życia ludzi na prenatalnym etapie rozwoju, otaczamy opieką prawną kobiety, które były przymuszane do dokonania aborcji. Wspieramy młodą matkę, którą ojciec jej dziecka namawiał do aborcji. Mężczyzna nie poprzestał na tym i kontaktując się z aborcjonistami zorganizował ciężarnej aborcję w zagranicznej klinice aborcyjnej.

Zmuszona przez swojego „partnera” kobieta pojechała do Holandii. Jednak lekarze z tamtejszej kliniki odmówili zabicia jej dziecka, gdy podczas rozmowy dowiedzieli się o tym, że decyzja o aborcji została podjęta wbrew woli ciężarnej i za namową jej partnera. Dziewczyna urodziła dziecko i zdecydowała się zawiadomić o sprawie organy ścigania. Dlatego też zgłosiła się po pomoc do Ordo Iuris. Reprezentujemy ją w postępowaniu prowadzonym przez prokuraturę.

Pomagamy także spodziewającemu się dziecka małżeństwu z Lubartowa. „Lekarze” błędnie uznali, że ich dziecko nie żyje i polecili kobiecie wzięcie tabletki poronnej, aby usunąć szczątki dziecka z łona matki. Ich błędnym przekonaniem nie zachwiał nawet wynik badania przeprowadzonego przez innego lekarza, który wykazał, że dziecko żyje. Kobieta szczęśliwie w ostatniej chwili nie zdecydowała się przyjąć środka poronnego – lekarka podawała już jej go do ręki.

Gdyby nie determinacja rodziców, którzy marzyli o powiększeniu rodziny i nie ulegli presji lekarzy – zdrowe dziecko zostałoby zabite. Ta sprawa doskonale pokazuje, że lekarze to tylko ludzie, którzy także mogą się mylić. Warto o tym pamiętać w kontekście aborcji eugenicznej, w której mamy do czynienia nie z zabijaniem chorych dzieci, a jedynie dzieci, które „mogą być chore”.

Rodziców z Lubartowa reprezentujemy w postępowaniach karnym oraz postępowaniu dyscyplinarnym, toczącym się przed rzecznikiem odpowiedzialności zawodowej.Ponieważ prokuratura odmówiła wszczęcia dochodzenia, złożyliśmy w tej sprawie zażalenie do sądu. Jednocześnie Rzecznik Praw Pacjenta stwierdził naruszenie prawa Pani Pauliny jako pacjentki do świadczeń zdrowotnych udzielanych z należytą starannością.

Bronimy prawa do mówienia prawdy o aborcji

Fundamentem skutecznej obrony życia ludzkiego na prenatalnym etapie rozwoju jest prawo do mówienia prawdy o aborcji w przestrzeni publicznej. Zdając sobie z tego sprawę, aborcjoniści za wszelką cenę usiłują zamknąć usta obrońcom życia.

Powstrzymując ich cenzorskie zapędy reprezentujemy przed sądami działaczy pro-life.Aborcjoniści oskarżają ich o popełnianie wykroczeń z art. 51 § 1 czy art. 141 Kodeksu wykroczeń, który zakazuje umieszczania w przestrzeni publicznej wulgarnych i nieobyczajnych treści. Uzyskaliśmy już 150 orzeczeń polskich sądów, które stanęły po stronie wolności słowa. Pięć z nich to wyroki Sądu Najwyższego.

Na początku marca odnieśliśmy także kolejny sukces w obronie Fundacji Pro – Prawo do życia, którą radykałowie chcą zdelegalizować. Starosta pruszkowski, który jest organem nadzorczym Fundacji, złożył do sądu wniosek o uznanie, że działalność organizacji jest sprzeczna z jej statutem i przepisami prawa. Starosta usiłował przekonać sąd, że publiczne pokazywanie skutków aborcji przez wolontariuszy Fundacji nie mieści się w jej celach statutowych, które przewidują między innymi „wspomaganie działań mających na celu ochronę życia ludzkiego od momentu poczęcia” oraz że narusza to przepisy.

Reprezentując Fundację, dowodziliśmy, że jej działalność mieści się w granicach prawa i celów statutowych. Trzy tygodnie temu Sąd Rejonowy w Warszawie podtrzymał decyzję sądu niższej instancji o oddaleniu skargi starosty.

Niestety nie wszędzie prawo pozwala mówić prawdę o aborcji. W Wielkiej Brytanii kilka tygodni temu kobieta została aresztowana tylko za to, że modliła się w myślach (!) przed kliniką aborcyjną. Chcąc zwrócić Polakom uwagę na tak poważne zagrożenie dla wolności słowa, przygotowaliśmy analizę dotyczącą prawodawstwa brytyjskiego w tym zakresie.

Wskazaliśmy w niej, że na terenie Irlandii Północnej, która jest częścią Wielkiej Brytanii, obowiązują przepisy ustanawiające w promieniu 150 metrów od klinik aborcyjnych specjalne strefy, w których zakazane jest nie tylko protestowanie przeciwko aborcji, ale także rozmawianie na temat innych rozwiązań w przypadku nieplanowanej ciąży, a nawet modlenie się w myślach.

Każde nasze zwycięstwo oddala perspektywę wdrożenia podobnych przepisów w Polsce.

Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk [Ba, to tylko u nich MD]

Razem pokonamy nielegalne podziemie aborcyjne

Mierząc się z nielegalnym podziemiem aborcyjnym, pamiętamy o tym, że każda aborcja to zabójstwo konkretnego dziecka. Dlatego z taką determinacją walczymy o sprawiedliwą karę dla aborcjonistów oraz prawo do pokazywania prawdy o okrucieństwach aborcji. Każde z naszych działań wiąże się jednak z poniesieniem konkretnych kosztów.

Występowanie w jednej sprawie przeciwko aborcyjnym aktywistom to koszt nie mniejszy niż 15 000 zł. Pociągając do odpowiedzialności karnej osoby, które przyczyniły się do śmierci konkretnych dzieci, kształtujemy linię orzeczniczą za życiem oraz udowadniamy aborcjonistom, że nie mogą bezkarnie łamać prawa. Dzięki temu odstraszamy ich ewentualnych naśladowców.

Pomoc rodzicom, którzy błąd lekarzy nieomal opłacili życiem dziecka, to wydatek rzędu 8 000 zł. Z kolei reprezentowanie kobiety, którą partner usiłował zmusić do aborcji wymaga zabezpieczenia 6 000 zł.

Obrona jednego obrońcy życia przed sądem to koszt co najmniej 8 000 zł. Choć sądy stają po stronie życia, uznając prawo do mówienia prawdy o aborcji, to nadal prowadzimy kilkanaście podobnych postępowań. Zwycięstwo w każdym z nich ograniczy cenzorskie zapędy aborcjonistów.

W tych wszystkich sprawach jesteśmy jedynym zorganizowanym środowiskiem prawników gotowych udzielać obrońcom życia, rodziny i wolności niezawodnej i nieodpłatnej pomocy prawnej. Wszystko to wyłącznie dzięki wsparciu naszych Darczyńców i Przyjaciół.Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 50 zł, 80 zł, 130 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą mogli konsekwentnie walczyć z lekceważącymi polskie prawo aborcyjnymi aktywistami.

Z wyrazami szacunku

P.S. Wyrok w sprawie Justyny W. jest przełomem. Dowiedliśmy, że nielegalne pomocnictwo w aborcji można skutecznie ścigać i karać. Nie możemy spocząć na laurach. Będziemy z jeszcze większą determinacją dążyć do skutecznej prawnej ochrony tysięcy niewinnych dzieci zagrożonych działalnością aborcyjnych przestępców.


Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris jest fundacją i prowadzi działalność tylko dzięki hojności swoich Darczyńców.

Unią rządzą wariaci! Burdel do kwadratu. [Ależ skądże !! Marionetki satanistów].

Unią rządzą wariaci! Burdel do kwadratu. [Ależ skądże !! Marionetki satanistów].

Stanisław Michalkiewicz bezlitosny dla eurokratów.

unia-rzadza-wariaci

W Parlamencie Europejskim wariatów w sensie medycznym może być nawet większość – mówi w rozmowie z Tomaszem Cukiernikiem redaktor Stanisław Michalkiewicz. 

Przynajmniej za niektórymi aferami korupcyjnymi w Unii Europejskiej stoi Rosja. Przyznała to nawet jedna z europosłanek Zielonych. Czy to Kreml dyktuje Brukseli politykę klimatyczną?

Nie tylko Rosja przekupywała europosłów, ale i inne państwa. Zaczęło się od Kataru. Ci Katarczycy, podobnie jak Rosjanie, za darmo pieniędzy nikomu nie dadzą. W związku z tym muszą liczyć na jakieś korzyści. Trochę mnie dziwi, że akurat europosłów przekupują, bo przecież Parlament Europejski wielkiej władzy nie ma. Uchwala tylko rezolucje przeciwko trzęsieniom ziemi. To jest taki luksusowy przytułek dla byłych polityków.

Nie do końca tak jest. Akty prawne są omawiane w komisjach, a potem głosowane na forum i musi być zgoda Parlamentu Europejskiego, żeby weszły w życie.

Przypuszczam, że ci europosłowie, którzy się korumpowali, byli tylko listonoszami. Prawdziwą władzę w Unii ma Komisja Europejska. Przypuszczam, że głównym centrum korupcyjnym jest Komisja Europejska. Zresztą tam są takie postacie jak pani Vĕra Jourowá, która już raz miała epizod kryminalny właśnie korupcyjny.

Nie tylko ona i nie tylko z tej Komisji.

Tak. Być może, że to pod tym kątem są dobierani ci komisarze. Na czele z panią Urszulą von der Leyen, która była zdaje się przesłuchiwana w związku z aferą Pfizera.

Wcześniej już miała takie ciągotki, bo jako minister obrony Niemiec podejrzewana była o tego typu sprawki.

Już starożytni Rzymianie zauważyli, że nie ma takiej bramy, której by nie przeszedł osioł obładowany złotem. W Unii Europejskiej takich bram jest całkiem sporo. Korupcja jest zasadą rządzenia. W tej chwili widzimy wyraźnie nasilającą się ze strony niemieckiej, które wykorzystują w tym celu instytucje Unii Europejskiej opanowane przez rozmaite niemieckie owczarki, do dyscyplinowania członkowskich bantustanów po to, żeby – to zresztą jest wpisane do umowy koalicyjnej trzech partii tworzących aktualny rząd niemiecki – Unia Europejska stała się państwem federalnym. To już zostało zdecydowane w traktacie z Maastricht i jest konsekwentnie, cierpliwie i metodycznie realizowane.

Naczelnik państwa pyskuje, że on jest przeciwny budowie IV Rzeszy, ale to nieprawda. Przecież w 2021 roku przy pomocy kluby parlamentarnego Lewicy, bo nawet jego własne ugrupowanie mu się częściowo zbuntowało, przeforsował ratyfikację decyzji [Rady] o zasobach własnych Unii Europejskiej, która wyposażyła Komisję Europejską w dwa nowe uprawnienia. Uprawnienie do zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii i uprawnienie nakładania unijnych podatków. To jest milowy krok w kierunku budowy IV Rzeszy. To dlaczego mamy poważnie traktować rozmaite deklaracje naczelnika państwa? Posuwa się do bezczelności, mówiąc, że tegoroczne wybory będą wyborami pomiędzy niepodległością a niewolą. A cóż innego on nam tu naszykował? Przecież w 2003 roku on, tak jak Donald Tusk, był za Anszlusem. W 2008 roku był za ratyfikacją traktatu lizbońskiego, który amputował Polsce potężny kawał suwerenności. Te trzy przykłady są chyba wystarczające.

Afery łapówkarskie w Unii Europejskiej pojawiały się od dawna, a ostatnio tego się sporo namnożyło. Czy zgadza się Pan ze stwierdzeniem, że na tym opiera się cała unijna polityka?

W demokracji korupcja nie jest żadnym patologicznym marginesem, tylko samą zasadą rządzenia. Unia Europejska też jest tak pomyślana. Bo na czym polega pokojowe jednoczenie Europy? Na przekupywaniu biurokratycznych gangów, żeby one rezygnowały z suwerenności państwowej na rzecz IV Rzeszy. Hitler próbował to siłą narzucić, ale się nie udało i całe narody znienawidziły Niemców. Po wojnie Niemcy wpadły na znakomity pomysł, żeby zbudować IV Rzeszę metodą pokojowego jednoczenia, tzn. przekupywania biurokratycznych gangów, które rządzą poszczególnymi bantustanami. Unia Europejska siedzi na niecałych 2 proc. PKB. I jak skuteczne to jest. To jest majstersztyk.

Moim zdaniem to nie chodzi o te pieniądze z budżetu Unii Europejskiej. Chodzi o regulacje, które z budżetem Unii mogą nie mieć nic wspólnego. Regulacje, które powodują, że jedna firma z dnia na dzień może zarabiać miliardy na całym rynku unijnym.

Bardzo możliwe. Tylko ponieważ mówiliśmy o korupcji, to mówię, że Unia Europejska jest zbudowana na korupcji jako zasadzie funkcjonowania. Jeżeli ktoś wierzył, że Niemcy będą przez całe lata drenować własnych podatników, żeby dogodzić Grecji, Polsce, Słowacji czy Rumunii, to ja mu nie mogę zabronić, żeby w to wierzył, ale ja sam w to nie wierzę. Niemcy traktują budowę Unii Europejskiej jako inwestycję, która w pewnym momencie musi zacząć się zwracać. Ten moment właśnie nadszedł.

Węgiel koksujący służący do wyrobu stali Bruksela uznała za surowiec strategiczny. Tymczasem unijne rozporządzenie metanowe de facto likwiduje na terenie UE kopalnie węgla, w tym również węgla koksującego. Wygląda na rozdwojenie jaźni.

Nie rozdwojenie jaźni. I jedni, i drudzy jakieś tam fundusze korupcyjne przeznaczyli na przekupywanie komisarzy, to oni zataczają się od jednej ściany do drugiej.

Kolejne unijne regulacje pozamykają kopalnie węgla kamiennego, energetykę węglową, zakażą ogrzewania domów paliwami stałymi, opodatkują samochody spalinowe, a docelowo wyeliminują je z rynku i zmuszą właścicieli domów do drogiej termomodernizacji. Kto stoi za zieloną rewolucją w Unii Europejskiej?

Myślę, że dwie grupy. Pierwsza grupa to wariaci. W Unii Europejskiej, a szczególnie w Parlamencie Europejskim, wariatów w sensie medycznym jest więcej niż gdziekolwiek indziej. To może nawet być większość. Oni naprawdę wierzą w te wszystkie ekologiczne dyrdymały. Druga grupa to są cwaniacy, którzy wykorzystują tę naiwną wiarę wariatów w ekologiczne dyrdymały do tresury całych narodów. To zmierza do tego, żeby narzucić krajom słabym i głupim, żeby zrezygnowali z tych źródeł energii, które mają, na rzeczy korzystania ze źródeł energii, których nie mają, a które ktoś im będzie sprzedawał. To jest proste jak budowa cepa, ale tego nie można powiedzieć wprost, w związku z tym opowiada się, że trzeba ratować planetę, lansuje się niestabilne emocjonalnie panienki, jak Greta Thunberg. Ona teraz została nominowana do Pokojowej Nagrody Nobla. To pokazuje, że „głupoty powagą Najmądrzejszych wodzisz za łby”, jak to pisał Boy-Żeleński. 

Niemcy dokonały wolty w kwestii unijnego zakazu samochodów spalinowych po 2035 roku. Która opcja ostatecznie wygra?

Obawiam się – zgodnie z prawem Murphiego – jak coś złego może się stać, to na pewno się stanie. Według oficjalnych statystyk medycznych w Polsce jest 20 proc. wariatów. Myślę, że te statystyki są zaniżone, dlatego że bardzo wielu wariatów nie jest w ogóle diagnozowanych. Oni uważają, że nie są żadnymi wariatami i nie idą się badać. Jeżeli demokracja utrzyma się jeszcze przez jakiś czas, a ten odsetek wariatów będzie rósł, a będzie, bo nawet system wychowawczy temu sprzyja, to w pewnym momencie wariaci w demokracji przejmą władzę polityczną i będziemy w mocy wariatów.

Polski rząd zgadza się realizować tzw. kamienie milowe i inne narzucone przez UE regulacje, które wywrócą nam życie do góry nogami i uderzą w nas finansowo. W tym celu na szybko zmienia też ustawy, byle tylko w końcu Bruksela dała kredyty i dotacje na KPO. Wygląda na to, że te pieniądze są potrzebne nie tyle społeczeństwu, co bardziej politykom – żeby mieli co rozdawać i co rozkradać. Czy nie lepiej by było dla Polaków całkowicie zrezygnować z wszelkich unijnych pieniędzy i dzięki temu nie podlegać unijnym szantażom?

Bardzo możliwe. Mądre państwa tak właśnie robią. Szwajcaria jest trochę poważniejszym państwem niż Polska. Mimo że były podchody, żeby ona też do Unii Europejskiej się przyłączyła, to nie zrobiła tego, bo nie chce. Ale o tym trzeba było myśleć w 2003 roku, kiedy było referendum akcesyjne. Mówiłem wtedy, że Szwajcaria nie chce. To zwolennicy Anszlusu mówili: „To co innego, bo Szwajcaria jest bogatym państwem”. Odpowiadałem: „Tak, jest bogatym państwem, ale nie dlatego, że się gdzieś zapisała i spadł na nią deszcz złota, tylko dlatego, że się rządzi rozsądne”.

No to my też się rozsądnie rządźmy. Metoda przekupywania biurokratycznych gangów okazała się bardzo skuteczna. Zwrócił pan uwagę, że te kamienie milowe odwracają całe nasze życie do góry nogami. Jest to analogia z wiekiem XVIII. Do czego dążyły państwa zaborcze w Polsce, przede wszystkim Prusy i Rosja? Do tego, żeby doprowadzić Polskę do stanu całkowitego obezwładnienia. W tej chwili jest to samo. Podam dwa przykłady. W tej formule bezwarunkowej kapitulacji Polski w kwestii praworządności, co przybrało postać nowelizacji ustawy o Sądzie Najwyższym, jest zapisane testowanie niezawisłości, tzn., że jeden sędzia może podważyć autentyczność drugiego sędziego, a jeżeli skutecznie to zrobi, to wszystkie orzeczenia zapadłe z udziałem tego sędziego już są nieważne. Bo to nie jest żaden sędzia, tylko przebieraniec. Będzie burdel do kwadratu.

Druga rzecz: ostatni wyroku TSUE w sprawie możliwości zaskarżania decyzji administracji leśnej w Polsce przez organizacje ekologiczne do sądu. Doprowadzi to do tego, że o sposobach urządzania lasu będą decydowały sądy, które się na tym przecież nie znają. Sądy się znają na tym, jak wypić i zakąsić i się skorumpować, natomiast na urządzaniu lasu raczej nie. A to one mają o tym decydować. Dojdzie do całkowitego obezwładnienia administracji leśnej. Tu kluczową postacią jest premier Mateusz Morawiecki. W 1989 roku był zarejestrowany przez enerdowską Stasi jako tajny współpracownik. [Informacje takie w 2022 roku ujawnił Leszek Szymowski, a 13 grudnia 2022 pytanie o tę sprawę publicznie z mównicy sejmowej zadał poseł Grzegorz Braun. Kwestia ta pozostała bez komentarza zainteresowanego – red.] Ponieważ po zjednoczeniu Niemiec wszystkie aktywa Stasi zostały przejęte przez BND, to ta sprawa mogła mieć dalszy ciąg. Nie wiem, czy miała, ale mogła mieć. Proszę zwrócić uwagę na to, co robi pan premier Morawiecki. On się na to wszystko zgodził: i na mechanizm warunkujący, i na dekarbonizację. Krótko mówiąc: agent niemiecki nie zrobiłby niczego lepiej. Tylko że on pokrywa te ustępstwa taką tromatadracką retoryką. Ale nie dajmy się nabrać na tę tromatadracką retorykę. Popatrzmy, co on naprawdę robi.

Co chwilę objawiane są Polakom (ale też pozostałym narodom UE) coraz bardziej absurdalne i sprzeczne ze zdrowym rozsądkiem głównie „zielone” pomysły UE. Czy w ten sposób nie jest sprawdzany kres naszej wytrzymałości?

Mówiłem o tresurze. Z jednej strony wariaci, a z drugiej treserzy. Tresuje się całą ludzkość. Epidemia była znakomitym pretekstem do tresury. Obrona planety przed globalnym ociepleniem też jest znakomitym pretekstem do tresury, a myślę, że nie jest to jeszcze ostatnie słowo i znajdą się następne.

Biorąc pod uwagę te wszystkie szkodliwe unijne regulacje, o których rozmawiamy, czy nie sądzi Pan, że to, co serwuje nam Bruksela, jest znacznie gorsze niż rządy PO, PiS i postkomunistów razem wzięte? Oni nie chcieli zakazywać samochodów.

To jest porównywalne. Preteksty do tresury się zmieniają. Bolszewicy tresowali całe narody pod hasłem „dobra proletariatu”. Ta argumentacja już nie skutkuje, natomiast mnóstwo wariatów wierzy w obronę planety przed globalnym ociepleniem i że tak trzeba. Dlaczego mają nie wierzyć, skoro panna Greta dostanie Pokojową Nagrodę Nobla? Będą wierzyli jeszcze bardziej.

Czy członkostwo w Unii Europejskiej w ogóle nam się opłaca? 

Myślę, że nie. Kiedyś sobie obliczałem, ile kosztuje wybudowanie autostrad. Już ładnych parę lat temu wyszło mi, że za roczną składkę, jaką Polska wpłaca do Unii Europejskiej, można by wybudować 500 km autostrady. Łącznie z wykupem gruntów pod autostradę itd. Polska do Unii Europejskiej należy już 19 lat. To proszę sobie pomnożyć 500 km autostrady razy 19. Mielibyśmy zakończony program budowy autostrad i to bez łaski. Za własne pieniądze.

Moim zdaniem najbardziej szkodliwa nie jest kwestia składki unijnej, ponieważ ona wynosi tylko około 1 proc. PKB Polski. Znacznie bardziej szkodliwe jest to, że Unia Europejska swoimi regulacjami ingeruje w rynek, powodując nieoptymalną alokację zasobów. To powoduje o wiele większe koszty dla gospodarki niż ta cała składka.

Ależ oczywiście. Już Frédéric Bastiat w broszurze Co widać i czego nie widać to zauważył. Składkę widać, natomiast tego, o czym pan mówi, nie widać. Nikt tego nie liczy. Nie bardzo wiadomo jak. W związku z tym bilans członkostwa Polski w Unii Europejskiej może być ujemny. Tyle tylko, że nie sposób jest to udowodnić. Poza tym reszta świata do Unii Europejskiej nie należy, a proszę popatrzeć, jak ładnie się rozwija. Poza Unią Europejską jest też życie. To jest dobra wiadomość. Tyle tylko, że nasz biurokratyczny gang został tak skutecznie skorumpowany, że już nie wyobraża sobie życia poza Unią. Proszę próbować odebrać te apanaże całej tej czeredzie europosłów. Dożywotnie emerytury po jednej kadencji. Oni wydrapią panu oczy.

Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał Tomasz Cukiernik

bigos21 marzec 2023 Dożywotnie emerytury po jednej kadencji. Tak to z pewnością jest forma legalnej korupcji. Bardzo skuteczna forma.

Kto żywy, szuka młodej pokrzywy…

Kto żywy, szuka młodej pokrzywy…

mlodej-pokrzywy


Z pozoru ta niepozorna roślina uważana jest za nieprzyjazną. Natrętnie wyrasta na łąkach, piaskach, nawet pośród kamieni. Musi mieć w sobie wielką moc, skoro radzi sobie nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach. I tak właśnie jest. W naszym klimacie to jedna z najcenniejszych roślin leczniczych. Współcześni naukowcy dokładnie ją przebadali i są zdumieni bogactwem składników odżywczych oraz właściwościami leczniczymi nieporównywalnymi z innymi roślinami!

Oto niektóre właściwości pokrzywy!

Kwas foliowy, żelazo, mnóstwo witaminy C, wapń, krzem – to tylko kilka z jej bezcennych składników, które wzmacniają, oczyszczają i regenerują ludzki organizm.

Duża ilości chlorofilu zawartego w liściach pokrzywy zapobiega niedokrwistości organizmu. Pokrzywa zawiera też w sobie sole mineralne oraz mikroelementy, takie jak: magnez, wapń, potas oraz doskonale przyswajalne żelazo (bezcenne!), szczególnie ważne w leczeniu osłabienia, apatii lub anemii. Wyciąg z liści pokrzywy i sporządzone z niej napary pomagają w pozbyciu się toksyn (zwłaszcza mocznika) z organizmu, a także ułatwiają trawienie i łagodzą dolegliwości związane ze stanem zapalnym przewodu pokarmowego. Ta na pozór zwykła roślina, jest również źródłem cennych witamin: A, B, C oraz K. Doskonale oczyszcza i wzmacnia nerki. A teraz bardziej szczegółowo o tym.

Pokrzywa może:

Wzmacnia układ odpornościowy!

Naukowcy stwierdzili, że pokrzywa posiada właściwości immunologiczne oraz immunomodulujące – czyli zwiększa lub zmniejsza aktywność komórek odpornościowych organizmu, co może być bezcenne w przypadku wielu chorób o podłożu autoimmunologicznym, jak np. reumatoidalne zapalenie stawów. Udowodniono również, że pokrzywa pobudza proces niszczenia chorobotwórczych bakterii, wirusów oraz grzybów. Wspomaga wytwarzanie w organizmie limfocytów typu T – komórek produkujących przeciwciała. Wiadomo również od dawna, że pokrzywa sprzyja tworzeniu naturalnej broni przeciw wirusom zwanej interferonami.

Oczyszcza, leczy i chroni nerki!

Już słynny medyk Avicenny pisał o niezwykłym działaniu pokrzywy na nerki. Pokrzywa od wieków jest więc wykorzystywana do oczyszczania i leczenia nerek, min. kamicy nerkowej, skąpomoczu, czy też stanów zapalnych nerek, pęcherza moczowego oraz dróg moczowych. Pokrzywa jest zalecana osobom z nadciśnieniem tętniczym krwi, u których istnieje duże ryzyko uszkodzenia nerek – pokrzywa działa na nie ochronnie.

Idealny lek na anemię!

Od zawsze podawano pokrzywę rekonwalescentom, osobom osłabionym, cierpiącym na anemię czy wyczerpanym. Teraz udowodniono już naukowo, że pokrzywa posiada bezcenne i niesamowite właściwości krwiotwórcze. Zawiera idealną i unikalną mieszankę składników: kwasu foliowego, żelaza, miedzi i witaminy K – a więc składników biorących udział w tworzeniu czerwonych krwinek i hemoglobiny. Dlatego z pewnością pokrzywa jest idealną rośliną, która wzmacnia organizmy naszych dzieci oraz wszystkich osób osłabionych, zestresowanych, przemęczonych, żyjących w pośpiechu, używających leków itd.

Oczyszcza organizm po antybiotykoterapii!

Po kuracji antybiotykami organizm wymaga oczyszczenia i regeneracji. Idealnie czyni to pokrzywa, ponieważ pomaga w usuwaniu z organizmu metabolitów (pozostałych po lekach), oczyszcza wątrobę oraz nerki i przywraca równowagę biologiczną organizmu. Regeneruje również osłabiony organizm, ponieważ zawiera mnóstwo cennych składników, w tym wspomniane już żelazo oraz kwas foliowy.

Oczyszcza organizm – również z chemii, z kwasu moczowego i wszelkich toksyn!

Kwas moczowy osadzając się w stawach powoduje stany zapalne oraz ostry ból i obrzęki. Pokrzywa wspiera usuwanie kwasu moczowego wraz z moczem. Pomaga pozbyć się mocznika czy jonów sodu. Oczyszcza również organizm osób, które długotrwale przyjmują leki czy też jedzą pożywienie zawierające chemiczne dodatki.

Leczy reumatyzm i artretyzm!

Już w starożytnym Rzymie pokrzywą leczono reumatyzm, artretyzm, gościec i wszelkie bóle stawów. Współcześnie przeprowadzono na szeroką skalę badania obejmujące 10.000 pacjentów cierpiących na przewlekłe bóle reumatyczne. Każda z badanych osób otrzymywała codziennie porcję wyciągu z pokrzywy (wodno – alkoholowego), który odpowiadał 9,64g suszonej pokrzywy. Okazało się, że aż 95% badanych osób stwierdziło wyraźną poprawę stanu zdrowia i samopoczucia. Aby zlikwidować problemy ze stawami zaleca się również znaną od dawna metodę biczowania. Skuteczność tego leczenia również udowodniono naukowo. Osoby, które miały problemy ze stawami kciuka lub palców po tygodniu „biczowania” tych miejsc lub robienia okładów stwierdziły bardzo wyraźną poprawę oraz zwiększoną ruchomość stawów. W ten sposób działa kwas mrówkowy, histamina i inne substancje, które powodują, że pokrzywa parzy. Wywołują one na skórze silne przekrwienie, co daje poczucie gorąca i pieczenia. Działa to bardzo podobnie jak akupunktura, która pobudza receptory. Niesamowite są wyniki badań, które pokazują, że działanie pokrzywy w przypadku przewlekłego reumatoidalnego zapalenia stawów było tak silne, że u niektórych pacjentów wycofano niesteroidowe leki przeciwzapalne, ponieważ okazały się niepotrzebne. Jak wiemy sterydy mają liczne działania uboczne, a pokrzywa nie.

Oczyszcza i wspomaga regenerację wątroby!

Francuscy eksperci dowodzą, że pokrzywa daje świetne efekty w przypadku uszkodzenia wątroby, np. wszelkimi substancjami chemicznymi. Leczy też zatrucia wątroby.

Leczy stan zapalny jelita grubego!

Jak dowodzą amerykańscy naukowcy składniki zawarte w pokrzywie leczą stan zapalny jelita grubego.

Dodaje energii i zapobiega nowotworom!

Pokrzywa zawiera mnóstwo krzemu, który wzmacnia biopole energetyczne człowieka. Zawartość cennych składników odżywczych działa lepiej niż niejeden energydrik! Krzem jest bezcennym pierwiastkiem dla człowieka, który jest niestety słabo przyswajalny. Najlepsza jego forma to świeże rośliny. Podczas sezonu warto więc korzystać z możliwości zbierania pokrzywy, aby uzupełnić organizm w ten cenny pierwiastek. Gdy w naszym organizmie jest zbyt mało krzemu (badania wykazują, że Polacy cierpią na jego znaczny niedobór), stwarzamy w organizmie idealne warunki dla powstawania nowotworów, narażamy się na zawał serca, a nawet udar. Dlatego osoba dbająca o zdrowie powinna w czasie sezonu jak najczęściej jadać potrawy z pokrzywą, pić sok z pokrzywy lub napar ze świeżych pokrzyw.

Wspomaga leczenie alergii!

Jedno z amerykańskich pism naukowych opublikowało informację, że badania przeprowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że pokrzywa działa przeciwalergicznie i zdecydowanie łagodzi objawy kataru siennego. Dzieje się tak prawdopodobnie za sprawą flawonoidów, które działają przeciwhistaminowo. Prawdopodobnie duży wpływ ma na to również działanie immunomodulujące pokrzywy.

Wzmacnia kości, ułatwia ich zrastanie i zapobiega osteoporozie!

Pokrzywa zawiera mnóstwo dobrze przyswajalnego przez ludzki organizm wapnia oraz krzemu. Ta mieszanka czyni pokrzywę remedium na wszelkie problemy z kośćmi, sprawia, że stają się mocniejsze, szybciej się zrastają, a chrząstki stawowe ulegają odnowieniu.

Przedłuża młodość!

Pokrzywa zawiera mnóstwo antyoksydantów, które unieszkodliwiają wolne rodniki odpowiedzialne za degenerację organizmu (starzenie) oraz mnóstwo chorób, w tym choroby serca i układu krążenia, choroby Parkinson i Alzheimera, choroby oczu, nowotwory, cukrzycę itd. Do tych bezcennych antyoksydantów zaliczana jest witamina C, E, kwas foliowy czy karoten, w które bogata jest pokrzywa.

Likwiduje obrzęki, usuwa nadmiar wody z organizmu!

Nogi, twarz, powieki, a czasem całe ciało puchną, ponieważ organizm gromadzi i zatrzymuje wodę. Pokrzywa skutecznie pomaga usunąć te złogi, ponieważ działa lekko moczopędnie i usprawnia pracę nerek.

Wspomaga odchudzanie!

Pokrzywa zawiera sekretynę – co aktywizuje pracę trzustki oraz wpływa na produkcję żółci przez wątrobę. Ułatwia i reguluje trawienie, przez co jest wsparciem dla osób, które pragną zgubić zbędne kilogramy.

W średniowieczu chwaliła jej właściwości Hildegarda z Bingen. Albert Wielki (teolog, filozof – znany z obszernej wiedzy przyrodniczej) opisywał jej zastosowanie przędzalnicze. Hieronim Bock (jeden z ojców niemieckiej botaniki – XVI wieku) wskazywał ją jako jedną z najważniejszych roślin użytkowych o wielostronnych zastosowaniach. W XIX wieku roślina została zapomniana i traktowana tylko jako pokarm dla ubogich. Wracała do łask jednak w czasach kryzysu (np. podczas wojen światowych). W końcu XX wieku wraz z rozwojem wiedzy o jej właściwościach leczniczych, kosmetycznych, żywieniowych oraz wraz z rosnącym zapotrzebowaniem na naturalne produkty – pokrzywa zyskała ponownie na znaczeniu i popularności i coraz częściej pojawia się w życiu człowieka pod bardzo różnymi postaciami.

1 Badania biochemiczne wykazały obecność związków biologicznie aktywnych w zielu, korzeniach oraz liściach pokrzywy zwyczajnej, niezbędnych do prawidłowego funkcjonowania organizmu. Zawarte w młodej pokrzywie (stare są włókniste i zawierają szkodliwe dla nerek cystolity) składniki stanowią doskonałe źródło brakujących w organizmie substancji niezbędnych do prawidłowej przemiany materii, tj. witamin (A, C, E i K), białek oraz biopierwiastków (głównie wapń, magnez, żelazo oraz krzem). Ponadto w skład pokrzywy wchodzą min. alkaloidy, antocyjany, chlorofil, cholina, histamina, flawonoidy, serotonina, sterole, taniny, kwas: masłowy, kawowy, kumarowy, mrówkowy, bursztynowy, pantotenowy, octowy, szczawiowy, fosforowy, glikolowy, linolowy i linolenowy oraz garbniki. Do celów leczniczych wykorzystywane są liście, zbierane przed kwitnieniem oraz korzenie – wykopywane jesienią lub wczesną wiosną (po raz pierwszy korzenie pokrzywy zostały wykorzystane w leczeniu chorób układu moczowego w 1950 roku). Również często stosowany jest sok uzyskiwany ze świeżych pędów pokrzywy.

2 Pokrzywa zalecana jest jako środek wspomagający leczenie schorzeń dróg moczowych, stanów zapalnych i zakażeń bakteryjnych układu moczowego. Także zwiększająca diurezę (wydalanie dużych ilości hipotonicznego moczu po nadmiernym obciążeniu organizmu wodą) oraz w leczeniu łagodnego przerostu gruczołu krokowego. Systematyczne picie soku z pokrzywy wyraźnie zwiększa wydalanie z moczem chlorków, mocznika i innych szkodliwych produktów przemiany materii. Także w związku z działaniem moczopędnym znalazła zastosowanie w leczeniu obrzęków, kamicy nerkowej i chorób woreczka żółciowego.

3 Badania wykazały przeciwbólowe, przeciwzapalne oraz antybakteryjne działanie pokrzywy. Dlatego zarówno zewnętrznie, jak i wewnętrznie, zalecana jest w chorobach reumatoidalnych, w celu redukcji stanów zapalnych i łagodzenia bólu.

4 Pokrzywa zalecana jest w chorobach narządu ruchu, gdzie dochodzi do odkładania złogów moczowych w tkankach okołostawowych i w związku z tym wzrost poziomu kwasu moczowego we krwi. Pokrzywa dzięki właściwościom saluretycznym (to działanie, które powoduje usuwanie przez nerki jonów sodu i potasu, a wraz z nimi wody, zioła o działaniu saluretycznym działają moczopędnie i przeciwobrzękowo) powoduje wydalanie z organizmu złogów moczowych.

5 Ze względu na to, iż pokrzywa zawiera w swym składzie związki czynne działające podobnie do leków przeciwhistaminowych, stosowana jest też często w chorobach alergicznych.

6 Pokrzywa wpływa również na procesy trawienne, można stosować ją pomocniczo w nieżytach żołądka, a także w bólach głowy, chorobach płuc, trądziku oraz w stanach ogólnego osłabienia. Poza tym pozytywnie wpływa na proces leczenia ran.

7 Ekstrakty z liści i korzeni pokrzywy od dawna stosowane są jako środki wzmacniające korzonki włosowe, a także zapobiegające łupieżowi oraz łojotokowi skóry. Kosmetyki z pokrzywy wykorzystywane są do pielęgnacji skóry i włosów skłonnych do przetłuszczania się.

8 Pokrzywa wykorzystywana jest również do pielęgnowania urody. Z liści pokrzywy otrzymuje się chlorofil, który ma szerokie zastosowanie w produkcji kremów, maseczek i toników. Dlatego często pokrzywa jest składnikiem suplementów przeznaczonych do włosów i paznokci.

daug

Kara śmierci za zdradę Białorusi.

Kara śmierci za zdradę Białorusi. Polski prawnik komentuje.

Oprac. Agnieszka Piwar bibula

Wszystkie osoby publiczne na Białorusi, w tym urzędnicy i wojskowi, w przypadku popełnienia przestępstwa będą sądzeni według nowego prawa, które przewiduje m.in. karę śmierci za zdradę stanu. Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko podpisał odpowiednią ustawę 9 marca 2023 roku. Ustawę o zmianie odpowiedzialności karnej za ekstremizm i antypaństwową działalność jeszcze w grudniu u.br. przyjęła w pierwszym czytaniu Izba Reprezentantów Białoruskiego Zgromadzenia Narodowego.

Szczegóły nowej ustawy przekazała państwowa agencja prasowa BelTA. Kara śmierci grozi za zdradę i działalność ekstremistyczną (terroryzm). Za szereg przestępstw o ​​charakterze antypaństwowym przewidziana jest dodatkowa kara w postaci grzywny do 50 tysięcy jednostek podstawowych (ponad 650 tys. USD). Środek ten ma na celu zapewnienie bezwarunkowego naprawienia szkody wyrządzonej takimi czynami oraz pozbawienie sprawców środków do kontynuowania przestępczej działalności.

Jednocześnie przewiduje zwolnienie z odpowiedzialności karnej osób, które przygotowywały się do ataku na instytucje korzystające z ochrony międzynarodowej lub do popełnienia sabotażu, ale zaniechały swoich zamiarów i pomagały w zapobieganiu tym przestępstwom.

O komentarz w tej sprawie poprosiłam mec. Pawła Czugę, adwokata specjalizującego się m.in. w prawie karnym. «Wprowadzenie na Białorusi kary śmierci za zdradę stanu potwierdza, że prezydent Łukaszenka jest poważnym politykiem, który wyciągnął wnioski z próby realizacji tzw. kolorową rewolucji, która miała miejsce w latach 2020-2021» – uważa polski prawnik.

Mec. Czuga uzasadnia to następująco: «Każde cywilizowane lub (celowo używam alternatywy rozłącznej) poważne państwo w taki sposób penalizuje wszystkie przestępstwa, które godzą w istnienie i funkcjonowania aparatu państwowego. Zanim ktoś w Polsce podniesie głos oburzenia, polecam zapoznać się z prawodawstwem naszego największego „sojusznika”, tj. USA. (prawo federalne przewiduje karę śmierci za szpiegostwo i terroryzm).

Co więcej, minister bezpieczeństwa wewnętrznego Izraela Itamar Ben Gwir zapowiedział w styczniu tego roku, że zaproponuje ustawę pozwalającą na stosowanie kary śmierci wobec terrorystów.»

Absolwent prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim nawiązał ponadto do polskiego kodeksu karnego. «Także w Polsce w najbliższym czasie najprawdopodobniej zaostrzone zostaną kary za szpiegostwo. Wiosną 2022 r. Ministerstwo Sprawiedliwości zaprezentowało projekt dotyczący sankcji za działalność wywiadowczą. Obecnie kara za udział w działalności obcego wywiadu (art. 130 § 1 Kk) wynosi od roku do 10 lat więzienia. Po wejściu w życie nowych przepisów będzie to od 5 do 25 lat więzienia. Za szpiegostwo polegające na udzielaniu obcemu wywiadowi wiadomości, których przekazanie może wyrządzić szkodę Rzeczypospolitej Polskiej (art. 130 § 2 Kk) grozi dziś od 3 lat więzienia; po zmianach od 8 lat więzienia albo nawet dożywocie. Za kierowanie i organizowanie działalności obcego wywiadu na terenie Polski (art. 130 § 4 Kk) będzie grozić kara od 10 lat więzienia oraz dożywocie; obecnie od 5 lat lub 25 lat więzienia.»

Co to może oznaczać? «W mojej (i nie tylko) ocenie (i ku mojemu przerażeniu) jesteśmy w fazie pełzającej wojny a zmiany w prawodawstwach zaostrzające sankcje karne za przestępstwa zdrady stanu są jej preludium. Akurat w tym wypadku – chciałbym się mylić» – przestrzega mec. Czuga.

Przypomnijmy, Białoruś jest jedynym państwem w Europie, gdzie wykonuje się karę śmierci. Artykuł 24. Konstytucji Białorusi mówi: «Każdy ma prawo do życia. Państwo chroni ludzkie życie przed wszelkimi nielegalnymi ingerencjami. Kara śmierci, dopóki nie zostanie zniesiona, może być stosowana zgodnie z prawem jako wyjątkowy środek karny za szczególnie ciężkie przestępstwa i tylko na podstawie wyroku sądu.»

Białoruskie prawo wywołuje spore kontrowersje na Zachodzie. Liberalne media i europejscy politycy prześcigają się w krytykowaniu Białorusinów niemal w każdej dziedzinie. Oponentom wyraźnie nie podoba się fakt, że Białorusini urządzają własne państwo po swojemu (a nie pod dyktando z zewnątrz). Wystarczy wspomnieć o ubiegłorocznej nowelizacji Konstytucji Republiki Białoruś.

27 lutego 2022 roku obywatele Białorusi w specjalnym referendum zdecydowali o zmianach w Konstytucji swojego państwa. Projekt poprawek i uzupełnień był wcześniej konsultowany ze społeczeństwem. Każdy mógł się wypowiedzieć, przesłać uwagi i zaproponować zmiany. Co znamienne, wśród proponowanych zmian było zniesienie kary śmierci. Okazało się jednak, że społeczeństwo białoruskie nie było gotowe na taką zmianę i w większości opowiedziało się za pozostawieniem kary śmierci.

Klimatyzm – to anty-religia, to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych

Klimatyzm – to anty-religia, to wierzenia szubrawców i niepoinformowanych

PikoKlimatyzm – religia szubrawców i niepoinformowanych

Wiesz, mówią, że jak będę jadł robaki zamiast mięsa
I płacił większe podatki to będzie lepsza pogoda

Tekst będzie o jednej z kilku metod zapędzania ludzi do obory, w której pod nadzorem oborowego będzie panować ład, nowy porządek i jedynie słuszne widzenie świata.
Do obory można kierować ludność stosując różne techniki, np. propagując walkę z faszyzmem, nacjonalizmem, wykluczeniem takim, siakim czy owakim, używając haseł genderowych, feministycznych czy totalnie pojętej tolerancji na wszystko.
Młodych ludzi (i nie tylko) można dodatkowo „sfokusować” na kwestiach, które obracają się wokół seksu czyli akceptacji różnych dewiacji i wariactw. Jak to się mówi tematy związane z „du..ą” czyli specyficznie pojmowaną miłością są bardzo chwytliwe. Wszystkie powyższe metody bazują na podmianie znaczeń pojęć czyli dokonują operacji na języku.

Z tym że najważniejsze metody duraczenia i profilowania są oparte na wywołaniu u ludzi lęku przed „zagładą” czyli przed poczuciem braku bezpieczeństwa związanego z własnym zdrowiem i życiem oraz z „kondycją planety”. Wiadomo, że innego miejsca do egzystencji nie mamy, więc jak to się „skisi” to jesteśmy w czarnej dziurze.

Poniższy tekst nie będzie o tzw. pandemii, która dzięki Putinowi się skończyła, ale o „ocipieniu” czyli o wciśnięcie ludziom do głowy opinii, że antropogeniczna emisja CO2 prowadzi do katastrofy klimatycznej a co zatem idzie do jakiś kataklizmów i zagłady świata jaki znamy. A wiadomo, że do zagłady nie można dopuścić więc szanowny ciemny ludzie musisz się zastosować do naszych dyrektyw, bo jak nie, to zginiesz.

Tyle wstępu – teraz  przechodzimy do obalania ww. poglądu na którym jest budowany klimatyczny zamordyzm-idiotyzm. Jak się tę cegłę wyciągnie to cała narracja „klimatyczna” powinna się zawalić a co za tym idzie zawalą sięporonione pomysły realizowane w obszarze energetyki, ekonomii i innych aspektów życia „Kowalskiego”.

Oczywiście jest to trudne zadanie – nie z powodów merytorycznych, ale politycznych, ekonomicznych, socjologicznych i psychologicznych. Zbyt dużo zainwestowano w klimatyzm, w tresurę nauczycieli, dziennikarzy, innych decydentów i potakiewiczów by tak łatwo z tego narzędzia zrezygnować. Jednak trzeba próbować nawet na tak skromną skalę.

O czym będę pisał:
1.    Czym jest efekt cieplarniany (EC).
2.    Od czego zależy EC.
3.    Jak to kiedyś było z klimatem.
4.    Jak, manipulują, oszukują kłamią.

=============================

1.    Efekt cieplarniany – istota zjawiska

Żyjemy tu i teraz dzięki położeniu Ziemi w ekosferze. Układ Słoneczny jest na peryferiach naszej Galaktyki (umiarkowane promieniowanie gamma), Słońce jest nie za daleko i nie za blisko, mamy Księżyc który stabilizuje oś Ziemi, w pobliżu są duże planety działające jak odkurzacz na gruz kosmiczny, mamy pole magnetyczne stanowiące tarczę, no i atmosferę o odpowiednim składzie (objętościowym):
Azot N2 – 78%
Tlen O
2 – 21%
Argon Ar 0,9%
Dwutlenek węgla CO
2 – 0,03% (zmienna wartość)
inne gazy
oraz WODĘ H2O

– co jest bardzo istotne w naszych rozważaniach.

Żyjemy jak pączki w maśle dlatego, że jest odpowiednia temperatura, średnio na przestrzeni roku ok. 14° – 15° C w skali całej planety. Jednym z czynników zapewniających stabilność tak przyjaznej temperatury jest umiarkowany EC, bez którego życie na Ziemi by nie rozkwitło a w zasadzie nie byłoby możliwe.

Na czym on polega?

Część padających promieni słonecznych (pełne widmo, żółty kolor) jest blokowana przez atmosferę, część przez nią przenika, pada na powierzchnię Ziemi i ją ogrzewa. Ogrzana ziemia wypromieniowuje ciepło (promieniowanie podczerwone, kolor czerwony), które uchodzi tylko częściowo w przestrzeń pozaziemską, reszta jest absorbowana przez znajdujące się w atmosferze czynniki odpowiedzialne za EC i wraca do nas. I dlatego mamy stabilną temperaturę a nie taką jak np. na Księżycu, który nie ma atmosfery, gdzie w dzień jest >100° C a w nocy < -180° C.


Rys. 1. Przepływy energii słonecznej

2.    Co wpływa na efekt cieplarniany, czyli absorbcję promieniowania podczerwonego wypromieniowanego przez Ziemię?

Gazy zawarte w atmosferze, co najmniej trójatomowe, czyli:
1.    Ozon O3
2.    Podtlenek azotu N2O
3.    Metan CH4
4.    Dwutlenek węgla CO2
5.    Woda H2O w postaci pary wodnej, kropel wody i kryształków lodu

Udział poszczególnych gazów w efekcie cieplarnianym

Znalazłem taki obrazek, może niezbyt dokładny ale dobrze oddający skalę wpływu poszczególnych gazów na efekt cieplarniany.



Rys. 2. Skład ilościowy gazów cieplarnianych

===================

Ilość wody w atmosferze jest zmienna i jak piszą maksymalnie może wynosić ok 4%. Proszę to zestawić z CO2 – 0,03%.

Wpływ CO2 na absorbcję ciepła oczywiście istnieje ale w porównaniu z H2O jest niewielki. Zgodnie z tym opracowaniem geocraft.Fossils udział CO2  pochodzenia antropogenicznego stanowi 4% z 4% całkowitej emisji tego gazu czyli 0.16%.

Można spierać się o poszczególne procenty ale nie ma to specjalnego znaczenia – H2O a nie antropogeniczne CO2  jest odpowiedzialne za EC.
Załóżmy, że udział CO2  w efekcie cieplarnianym (jak ludki z IPCC twierdzą) to nie 4% ale 15-25% z czego emisja antropogeniczna to 5%. No to 5% z 25% stanowi 1,25 % całości wpływu.

———————————–

Jakie są źródła emisji „zabójczego” CO2?

Są dwa zasadnicze źródła i jeden super regulator:
1 – naturalne: organizmy żywe jak ludzie, zwierzęta, bakterie, gnijąca roślinność, wulkany, pożary lasów.
2 – nasza cywilizacja: spalanie paliw kopalnych (energetyka, transport, przemysł), rolnictwo.

Natomiast największym akumulatorem/generatorem czyli stabilizatorem CO2  są oceany. W czasie ochłodzenia pochłaniają a w okresie  ocieplenia oddają go do atmosfery. Z uwagi na wielką bezwładność cieplną oceanów, czyli małą podatność na zmianę temperatury, obserwowane jest opóźnienie  wzrostu stężenia CO2 w stosunku do wzrostu temperatury.

Związek stężenia CO2 z temperaturą jest odwrotny niż podają – najpierw rośnie temperatura, potem wzrasta stężenie CO2. Wzrost stężenia CO2  jest skutkiem a nie przyczyną ocieplenia.

Powyższy wniosek wynika z analizy rdzeni lodowych z okresu paleoklimatu.

Gdyby emisja „ludzkiego” CO2 miała istotne znaczenie i od jutra zaprzestalibyśmy go emitować to zmniejszenie emisji CO2 przez oceany i uruchomienie procesu pochłaniania nastąpiłoby za jakieś sto lub więcej lat.

Co jest zatem źródłem zmienności klimatu (ociepleń i ochłodzeń)?

SŁOŃCE – jego aktywność napędza zmiany na Ziemi. Wieki obserwacji Słońca pokazały, że plamy słoneczne, natężenie promieniowania słonecznego, magnetyzm słoneczny, wiatr słoneczny zmieniają się w czasie a zjawiska te bardzo dobrze korelują z globalnymi zmianami klimatu na Ziemi.


Rys. 3. Minima aktywności słonecznej po średniowiecznym ociepleniu


Rys. 4. Korelacja zmian temperatury z aktywnością Słońca

TSI – słoneczna moc promieniowania na jednostkę powierzchni padająca na
górną warstwę atmosfery (W/m2).

Więcej szczegółów można znaleźć na  https://est.ufba.br/sites/est.ufba.br/files/kim/medievalwarmperiod.pdf (s.18-30)

Na zmienność temperatury wpływają również wulkany i to nie przez emisję CO2 tylko przez emisję  pyłów i dwutlenku siarki, które blokują dostęp energii słonecznej do Ziemi powodując ochłodzenie.

3.    Klimat w zaprzeszłej historii

Po pierwsze nie należy mylić klimatu z pogodą. Pogodę zapowiada pani w telewizorze a klimat to (w uproszczeniu) długookresowe zmiany temperatury atmosfery, ziemi, oceanów liczone w dziesiątkach i setkach lat.

Różnicę między pogodą, lokalną anomalią a klimatem przedstawię na tym przykładzie:
Poniższy kwadrat to Ziemia – 510 000 000 km2 (29,2% lądy żółte, 70,8% obszary wodne niebieskie).
Proporcjonalnie czerwony kwadrat to Polska – 312 000 km2.

Za IPCC (Międzynarodowy Zespół ds. Zmian Klimatu) zmiany klimatu można oceniać na podstawie co najmniej 30. letnich (=1560 tygodni) obserwacji pogody.
Jeśli przez jeden tydzień w Polsce występują jakieś anomalie to znaczy, że obserwujemy 1/1637 część Ziemi przez 1/1560 część czasu potrzebnego do stwierdzenia czy klimat się zmienia, czy też nie. Z globalnego punktu widzenia to tylko chwilowa, lokalna, nieistotna anomalia.

Skąd wiadomo jaka była temperatura i skład atmosfery w minionych wiekach, tysiącleciach i odległych okresach geologicznych? W skali do ok. 1000 lat określa się ją głównie metodami dendrologicznymi (przyrosty i grubość słojów) oraz analizując skały koralowców. Również zapisy historyczne pozwalają określić  jaki panował klimat.

Temperaturę w odleglejszych okresach określa się na podstawie rdzeni z głębokich odwiertów z dna morskiego i pokrywy lodowej na biegunie. Ustalając stosunek izotopów tlenu-18 do tlenu-16 można wnioskować o temperaturze i składzie powietrza w skali do 800 tys. lat. Najdłuższy odwiert lodowy miał ok. 3 km. Rozdzielczość czasowa uzyskiwana na podstawie rdzeni lodowych zapewnia dokładność rzędu lat.

Rys. 5. Zmiany temperatury od p.n.e. 2500 do 2020 z opisami zdarzeń geologicznych i historycznych.


Rys. 6. Profil temperatury od ostatniego zlodowacenia.

Na tym i poprzednim rysunku zaznaczony jest Okres Średniowiecznego Ocieplenia MWP – ok. 1100 – 1300r. n.e. Wówczas Wikingowie zasiedlili Grenlandię. Tu ciekawy materiał na ten temat:
https://www.cda.pl/video/4181137fc?t=6
Jak widać na rys. 6. po MWP nastąpiła LIA czyli Mała Epoka Lodowcowa, która spowodowała szereg negatywnych skutków – migracje, problemy z żywnością.


Rys. 7. Temperatura i CO2 w perspektywie geologicznej (geocraft.com) [Na osi X-ów – odległość w czasie od nas w milionach lat. md]

Grafika pokazuje, że przez większość ostatnich 600 milionów lat temperatury na świecie były zwykle o 7° C wyższe niż obecnie, a stężenie CO2 rzadko spadało poniżej 1000 części na milion objętości (ppm). Obecnie jest ono na poziomie ok. 400 ppm.

Korelacja między stężeniem CO2 a temperaturą globalną w przeszłości była bardzo niewielka. Chociaż korelacja nie musi oznaczać związku przyczynowego, brak korelacji z pewnością oznacza brak takiego związku. Z tych dowodów wynika, że CO2 jest w najlepszym razie tylko niewielkim graczem w zmianach klimatu. Podczas ery kambryjskiej, 550 milionów lat temu, stężenie CO2 osiągnęło szczyt na poziomie około 7000 ppmv, czyli około 18 razy więcej niż obecnie. Mimo to planeta nie usmażyła się. To właśnie w tej epoce po raz pierwszy rozwinęły się korale kalcytowe: nie ucierpiały one z powodu “zakwaszenia oceanu”, które ma nastąpić przy wysokim stężeniu atmosferycznego CO2.

Na koniec tej części przedstawiam wykres pokazujący stabilność średniej temperatury Ziemi od 1996 do 2013r.

Od blisko 17 lat, które obejmuje wykres, średnia temperatura Ziemi była na stałym poziomie.
W raporcie NOAA o stanie klimatu w 2008 roku stwierdzono, że zastój w ociepleniu trwający 15 lat lub dłużej wskazywałby na statystycznie istotną rozbieżność między przewidywaniami modeli [klimatystów md] a obserwacjami w świecie rzeczywistym.

Rys. 8. Dane z satelity RSS (mikrofalowy pomiar temperatury) – brak zmian temperatury.

Zbiór danych satelitarnych RSS pokazuje stabilną temperaturę przez 16 lat i 11 miesięcy. Jest prawdopodobnie najdokładniejszym z dostępnych, prawidłowo przedstawia wielkość naturalnego zjawiska El Niño z 1998 roku.

Podsumowując:

działalność ludzka wpływa na klimat w sposób nieistotny
– za zmiany klimatu odpowiada aktywność  Słońca
– czynnikiem w ponad 90% odpowiedzialnym za efekt cieplarniany jest woda a nie CO
2
– oceany są stabilizatorem klimatu poprzez uwalnianie i pochłanianie CO
2 i poprzez bezwładność termiczną
– w przeszłości preindustrialnej były okresy cieplejsze od obecnego
– prognozy tworzone przez klimatystów nie znajdują potwierdzenia w rzeczywistych pomiarach

Wyjaśnienie dlaczego forsowane jest oszołomstwo klimatyczne w punkcie 4.

4.    Jak manipulują

Na temat, jak to robią i dlaczego jest gotowy tekst, który z uwagi na obszerność tej notki zamieszczę później.

 =========================

Na koniec polecę w wolnej chwili obejrzenie filmu „Globalne ocieplenie – wielkie oszustwo
Zabierają tam głos:
Dr Roy Spencer – meteorolog, ekspert NASA
Prof. Tim Ball – klimatolog Wydział Geografii Uniwersytetu Winnipeg
Prof. Ian Clark Wydział Nauk o Ziemi na Uniwersytecie w Ottawie
Prof. Richard Lindzen – M.I.T. IPCC
Patrick Moore – współzałożyciel GreenPeace
Nigel Calder – były wydawca New Scientist
Prof. Patrick Michaels – klimatolog University of Virginia
Prof. Carl Wunch – oceanograf w M.I.T.
Prof. John Christy – klimatolog, teledetekcja satelitarna klimatu Uniwersytet Alabama
Prof. Philip Stott – biogeografa Uniwersytet Londyński
Prof. Syun-Ichi Akasofu – Międzynarodowe Centrum Badań Arktycznych na Uniwersytecie Alaski Fairbanks

Nadal wierzysz, że ten skrawek ma uratować klimat na Ziemi?

Sanitaryzm już rozliczają. Austriacki samorząd wypłaci odszkodowania za lockdown i przymus szczepień.

Sanitaryzm już rozliczają. Austriacki samorząd wypłaci odszkodowania za lockdown i przymus szczepień

Przyznała otwarcie, że obowiązek szczepień „był błędem”. samorzad-wyplaci

Rząd koalicyjny Dolnej Austrii uchwalił 30-milionowy fundusz na zadośćuczynienie ofiarom bezprawnych środków walki z pandemią koronawirusa. Pieniądze zostaną przeznaczone m.in. dla cierpiących z powodu trwałego uszczerbku na zdrowiu, będącego skutkiem efektów ubocznych szczepień przeciw COVID. 

Umowa między nominalnie konserwatywną Austriacką Partią Ludową (ÖVP) i prawicową Partią Wolności (FPÖ), mówi, że fundusz ten zostanie wykorzystany na opłacenie „usług doradczych w przypadku indywidualnych szkód, opieki medycznej dla osób z trwałym upośledzeniem poszczepiennym, kosztów leczenia problemów psychologicznych, wszelkich niezbędnych terapii […]”.

Rząd Dolnej Austrii zapowiedział również wypłaty odszkodowań specjalnie dla dzieci i młodzieży, które ucierpiały z powodu zamknięcia szkół. Środki mają zrekompensować „dodatkowe poniesione koszty nauczania w domu oraz inne niezbędne wsparcie, takie jak bony na korepetycje, zajęcia rekreacyjne, itp.”

Ponadto rząd zwróci wszystkie grzywny „nałożone z powodu naruszenia ograniczeń związanych z koronawirusem”, które „zostały następnie uchylone przez Trybunał Konstytucyjny”.

Umowa stanowi również, że preparaty przeciw COVID-19 nie będą już reklamowane na terenie kraju związkowego.

Zobowiązanie nowego rządu do wypłaty odszkodowań jest dla wielu zaskoczeniem, ponieważ rządząca partia ÖVP i wywodząca się z jej szeregów gubernator Dolnej Austrii, Johanna Mikl-Leitner, była jednym z najbardziej zagorzałych zwolenników przymusu szczepień, wprowadzonego przez rząd centralny w 2021 r. Tydzień temu Mikl-Leitner przyznała otwarcie, że obowiązek szczepień „był błędem”.

Źródło: lifesitenews.com / kurier.at

Los ultimos podrigos Zachodu. Lamentacje dekadenckie.

Los ultimos podrigos Zachodu. Lamentacje dekadenckie.

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  21 marca 2023 michalkiewicz

Jeśli komuś byłoby potrzeba poszlak, czy nawet dowodów, że Zachód pogrąża się w dekadencji, że to są – jakby powiedział Witkacy – jego „los ultimos podrigos” – to ma ich całe mnóstwo do wyboru. Oto przykłady. Kiedy pod koniec lat 70-tych po raz pierwszy byłem w Paryżu, przebywający tam cudzoziemcy, to znaczy – Arabowie, czy Senegalczycy – chcieli, by uważano ich za Francuzów. Nie tylko zresztą oni. Podczas winobrania pracowałem z jegomościem nazwiskiem Chmura. Miał ciemną skórę, ale nie był ani Murzynem, ani Hindusem. Kiedy po dwóch dnia wspólnej pracy doszliśmy do konfidencji, zapytałem go – a ty Chmura, coś ty za jeden – on odparł, że jest Francuzem. – Jasne – ja na to – ale tak naprawdę, to kto ty jesteś? Okazało się, że jest Maorysem – ale jego dziadek był sierżantem we francuskich wojskach kolonialnych, więc uważał się za Francuza.

Minęło 20 lat i sytuacja się zmieniła. Kiedy socjalistyczny minister Lang rozpoczął wojnę z muzułmańskimi uczennicami, zabraniając im przychodzenia do szkoły w chustach, że niby zagrażają one „laickości Republiki”, jakiś muzułmański ośrodek wydał plakat, na jednej połowie przedstawiający Europejkę, pewnie Francuzkę, z „irokezem” na wygolonej głowie, z gołym brzuchem i tatuażami, a obok niej – ładną muzułmańską dziewczynę w chuście, zaś napis głosił: „co wybierasz?” Jasne było, że o żadnej integracji nie ma mowy, że jest tylko pogarda.

Z podobną pogardą zetknąłem się wiele lat później w Victorii, stolicy Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie. Akurat odbywał się tam przemarsz białych golasów płci obojga, którzy w ten sposób przeciwko czemuś protestowali. Pochód zamykał goły starowina z balkonikiem, cały zsiniały, bo od Pacyfiku wiał chłodny wiatr. Z nosa zwisała mu kapka i wzbudzał wyłącznie politowanie. Ale chyba tylko we mnie – bo na chodnikach stali Chińczycy i Hindusi, którzy na widok białych golasów wprost tarzali się od śmiechu.

Jeszcze 100 lat temu nikomu nie przychodziła do głowy myśl, że kultura europejska jest taka sama, jak wszelkie inne, a już na pewno nie – że jest od tych innych gorsza. Nikt nie widział nawet potrzeby by to udowadniać. Po pierwsze dlatego, że nie byłoby komu, a po drugie – że to się rozumiało samo przez się. Teraz znaczna część Europejczyków, podobnie jak i Amerykanów, własną kulturą pogardza, wyobrażając sobie, że te inne są lepsze i rzeczywiście mają do zaproponowania coś, czego kultura europejska nie ma i nie będzie miała. Inna rzecz, że większość z tych ludzi tak naprawdę europejskiej kultury nie zna, a tylko w najlepszym razie jakieś jej imitacje, takie same, jak w Las Vegas imitacje wielkich miast świata. To zwątpienie dotknęło nawet najtwardszego jądra kultury, jakim jest religia.

II Sobór Watykański to ziarno wątpliwości zasiał, no a teraz już w obfitości możemy spożywać owoce tego zatrutego drzewa w postaci np. „dialogu z judaizmem”, czy innymi takimi wynalazkami. Tymczasem religie mają to do siebie, że muszą być prawdziwe, bo jeśli są co do tego jakieś wątpliwości, to nie ma co się taką religią przejmować. Toteż na użytek ekumenizmu wykombinowano co innego; że w każdej jest ziarenko prawdy, że wszystkie drogi prowadzą na ten sam szczyt. W takiej jednak sytuacji o wyborze drogi decyduje jej wygoda; po co miałbym wdrapywać się na szczyt po stromych skałach, ryzykując w każdej chwili skręcenie karku, kiedy tuż obok wiedzie na szczyt wyasfaltowana droga, po której śmigają klimatyzowane autokary?

Toteż nic dziwnego, że w tej sytuacji coraz więcej ludzi uznaje się za ostatnią instancję również i w tych sprawach, więc tylko patrzeć, jak demokracja zatriumfuje również w tej dziedzinie; Pana Boga będzie się wybierało w powszechnym głosowaniu, ustaliwszy uprzednio w referendum Jego przymioty. Właściwie już to mamy, skoro prezentujący się jako katolik, co prawda nowoczesny, niemniej jednak, pan Szymon Hołownia odgraża się, że gdy tylko w Polsce obejmie władzę, to zarządzi referendum w sprawie aborcji. A dlaczego tylko w sprawie aborcji? Czyż nie można urządzić referendum w sprawie uchylenia grzechu pierworodnego, czy zniesienia nie tylko piątego, ale również szóstego i siódmego przykazania?

Na naszych oczach spełnia się spostrzeżenie Mikołaja Gomeza Davili, że Kościół zwątpiwszy, iż ludzie będą postępowali zgodnie z jego nauczaniem, zaczął nauczać tego, co ludzie robią. Czyż nie do tego właśnie zmierza słynna „droga synodalna”? Akurat przeczytałem sobie takie parafialne podsumowanie tej całej „synodalności” i okazało się, że jedynym konkretem są pederaści – żeby ich nie „wykluczać”, ani nie „stygmatyzować”. Słowem – pełna amikoszoneria, oczywiście na początek, bo pederastom amikoszoneria na długo nie wystarczy i zapragną dominacji.

Podobne objawy dekadencji widać w nauce. Jeszcze opierają się jej nauki ścisłe, bo mosty nie powinny się walić, a samoloty nie powinny spadać – ale w pozostałych dziedzinach triumfuje „nauka przodująca” – jak Józef Stalin nazywał fantasmagorie Trofima Łysenki. Już nie wystarczy, że fakty ustala się drogą demokratycznego głosowania – jak to się stało z decyzją Światowej Organizacji Zdrowia, ze zboczenia płciowe nie są żadnymi zboczeniami, tylko szlachetnymi ”orientacjami”, a koryfeusze „nauki przodującej” nie ustają w ciągłym odkrywaniu coraz to nowych płci, od czego powstaje „straszliwa wiedza, że Byt się zgęszcza i rozrzedza”. W rezultacie niestabilna emocjonalnie szwedzka nastolatka głupoty powagą najmądrzejszych wodzi za łby”.

Bo właśnie okazało się, że przez podobną sobie aktywistkę z partii Zielonych w norweskim parlamencie, została nominowana do pokojowej Nagrody Nobla. Z tymi Zielonymi jest tak samo, jak kiedyś z Czarnymi: Czarni są Czerwoni, bo są jeszcze zieloni. Ale Czarni już się zorientowali, że walka z klimatem to rodzaj choroby umysłowej Białych, którym zieloność padła na mózgi, więc nie przeszkadzają im walczyć z klimatem, wszelako pod warunkiem, że oni nie będą im przeszkadzali wypić i zakąsić. Może i mają rację, bo gdyby wariat zaczął domyślać się, że może być wariatem, to by znaczyło, że wraca do zdrowia. Niech tedy się nawzajem duraczą genderactwem, niech się gżą wszyscy ze wszystkimi, zwłaszcza w kościołach podczas nabożeństw – bo w ten sposób – jak tłumaczyła tępawemu marszałowi Greczce Caryca Leonida – „moją staną się zdobyczą”. A wtedy będzie całkiem inna rozmowa – jak to w proroczej wizji przewidział Janusz Szpotański w nieśmiertelnym poemacie „Bania w Paryżu”, wspominając o Alim Khadafie, „jeszcze dzikszym od tygrysa”. – „Ali nie znosił zaś tych bab. Wnet by ją ubrał w gelabiję, spuściłby suce lanie kijem, po czym umieścił ją w haremie pod czujną eunucha strażą.” Czyż nie takie jest nasze przeznaczenie?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.