Błogosławiona wina!
Stanisław Michalkiewicz 14 lipca 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5858
A wszystko mogłoby zostać zduszone w zarodku, gdyby redaktor Radia Wnet, w którym podczas rozmowy Grzegorz Braun dopuścił się najstraszliwszej myślozbrodni, zachował się na poziomie i zamiast przerywać wywiad, nie udusił natychmiast swojego rozmówcy własnymi rękami. Stało się jednak inaczej, wskutek czego wybuchła straszliwa afera, która – paradoksalnie – może przynieść błogosławione następstwa. Chodzi o to, że Grzegorz Braun został oskarżony o straszliwą myślozbrodnię, podnosząc jakieś wątpliwości co do Auszwicu, który – jak powszechnie wiadomo – jest fundamentem przemysłu holokaustu i to nie tylko w aspekcie finansowym, ale przede wszystkim – w aspekcie moralnym, dzięki czemu bezcenny Izrael może dzisiaj robić wszystko, czego innym państwom i narodom mniej wartościowym kraje i narody miłujące pokój i sprawiedliwość społeczną nigdy by nie wybaczyły.
Dzięki temu jednak pojawiła się szansa, by zapanowała powszechna zgoda i braterstwo nie tylko w skali międzynarodowej, ale również – co też nie jest bez znaczenia – w naszym bantustanie, rozdzieranym niezgodą, spowodowaną – co ujawnił pan red. Michnik Adam – nieposłuszeństwem części obywateli wobec zbawiennych pouczeń warszawskiego Judenratu. Ale szansa, to tylko szansa – i jeśli nie zostanie wykorzystana, to nadal w skali międzynarodowej będzie panowała niezgoda, a w naszym bantustanie może dojść do niewyobrażalnych paroksyzmów. Dlatego też, w poczuciu odpowiedzialności za płonącą planetę i w serdecznej trosce o przyszłość świata i naszego bantustanu, pozwalam sobie wysunąć projekt racjonalizatorski, który tę wyjątkową szansę pozwoli wykorzystać.
Chodzi o to, że myślozbrodnię Grzegorza Brauna potępili nie tylko Żydowie – co byłoby sprawą oczywistą – ale również J.Em. Grzegorz kardynał Ryś, zwracając uwagę, że myślozbrodnie godzące w przemysł holokaustu stanowią grzech wołający o pomstę do Nieba. Ze słowami potępienia pośpieszył oczywiście obywatel Tusk Donald i pnący się do wyższych grządek Książę-Małżonek – ale również Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, a także – politykowie Konfederacji. Wreszcie – Grzegorza Brauna potępił również pan prezydent Andrzej Duda. Wszystko to razem stwarza szansę na odwrócenie fatalnych tendencji na świecie i w naszym bantustanie – oczywiście pod warunkiem, że podniesiony klangor będzie wstępem do uderzenia w czynów stal. Co przystoi czynić – to wskazała w „Gazecie Wyborczej” siostra Grzegorza Brauna, pani Monika – ta sama, co to do niedawna myślała, że jest Żydówką. Tym razem jednak już nic nie myślała, tylko oświadczyła, że potrzebna jest „reakcja państwa”. Wprawdzie z czeluści prokuratury dobiegają głosy o jakimści „postępowaniu” – ale diabli wiedzą, kiedy i czym się ono skończy – podczas gdy tu trzeba kuć żelazo, póki gorące.
Dlatego też podsuwam pomysł racjonalizatorski, by Sejm uchwalił ustawę incydentalną, o ukaraniu Grzegorza Brauna śmiercią przez zagazowanie. Takie pomysły ustaw incydentalnych pojawiały się już wcześniej – ale napotykały na przeszkodę, jak nie w postaci niesnasek w koalicji wspierającej vaginet obywatela Tuska Donalda, to w postaci weta pana prezydenta Andrzeja Dudy. W tym przypadku taka obawa nie zachodzi, bo skoro wszystkie siły polityczne zgodnie potępiają myślozbodnię Grzegorza Brauna, to nie będą stosowały żadnej obstrukcji parlamentarnej w przypadku wspomnianej ustawy. Nie ma też obawy, by pan prezydent Andrzej Duda ośmielił się ją zawetować, skoro wspomnianą myślozbodnię przecież pryncypialnie potępił. W ten sposób ustawa incydentalna o uśmierceniu Grzegorza Brauna przez zagazowanie zyska solidną i niepodważalną podstawę prawną – żeby również pod tym względem wszystko było gites tenteges.
No dobrze – ale gdzie powinno nastąpić to zagazowanie? Najlepiej byłoby w Auszwicu, ale Auszwic odpada z powodu tego, że tamtejsze komory gazowe przystosowane są raczej dla turystów, a nie do gazowania. Jest jednak alternatywa w postaci obozu na Majdanku w Lublinie. Jest tam mała komora gazowa, którą pamiętam jeszcze z wycieczki, kiedy miałem lat 8. Nasza grupa weszła do tej komory, ktoś zamknął drzwi i przez chwilę mieliśmy wszyscy wrażenie autentyzmu. Bardzo sobie to przeżycie cenię, bo w jednej chwili zrozumiałem, że te wszystkie dyrdymały o równości i braterstwie, to tylko tak, żeby było ładniej – a prawda wygląda właśnie tak. Poza tym, w tej komorze nie używano Cyklonu B, tylko poczciwego tlenku węgla, zwanego potocznie czadem. Był on zmagazynowany w dwu stalowych butlach, których kurki odkręcał dyżurny SS-man, obserwując skutki przez zakratowane okienko. Myślę, że z dostarczeniem na Majdanek czadu nie byłoby problemu – ale kto miałby odkręcić kurki, kiedy już Grzegorz Braun znalazłby się w środku, a drzwi zostałyby zaryglowane?
Tu cennej wskazówki dostarcza Warłam Szałamow, wspominając w swoich „Opowiadaniach kołymskich” o starym czekiście, który opowiadał, że za czasów Feliksa Dzierżyńskiego, jak któryś śledczy wnioskował wobec więźnia karę śmierci, to musiał go zastrzelić osobiście. Coś w tym jest, bo jak sprawdzić, czy ktoś naprawdę wierzy w to, co głosi? Pewności może nam dostarczyć albo gotowość zabijania w imię głoszonych zasad, albo poświęcenia własnego życia. Poświęcenia własnego życia raczej bym się od nikogo nie domagał, bo np. J. Em. Grzegorz kardynał Ryś na pewno jeszcze niejednego dokona, podobnie, jak Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, bez którego obywatel Tusk Donald mógłby poczuć się osierocony. Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by kurki od butli z czadem odkręcały osobistości, które Grzegorza Brauna tak pryncypialnie potępiły.
Żeby nikt nie poczuł się wykluczony, ani stygmatyzowany np. ze względu na przekonania religijne, polityczne lub przynależność narodową, proponowałbym, żeby wszyscy, którzy pryncypialnie Grzegorza Brauna potępili, odkręcali kurki parami.
W pierwszej parze – J. Em. Grzegorz kardynał Ryś i Naczelny Rabin RP, pan Schuldrich, pieczętując w ten sposób dialog z judaizmem.
W parze drugiej – obywatel Tusk Donald i Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, kładąc fundamenty pod zgodę narodową.
W parze trzeciej – premier rządu jedności narodowej Izraela Beniamin Netanjahu i pan prezydent Andrzej Duda – a uczestników kolejnych par mógłby wyłonić ludowy konkurs z nagrodami.
Należałoby całości nadać godną oprawę, zgromadzić tłumy z rozwiniętymi sztandarami i orkiestry, które grałyby stosowne szlagiery, np. „Tango milonga, tango mych marzeń i snów, niechaj ostatni raz usłyszę…” – i tak dalej. Jestem pewien, że po takim przeżyciu nikt już nie miałby ochoty bluźnić przeciwko przemysłowi holokaustu – a o to przecież chodzi.
Stanisław Michalkiewicz