Charków: Rosyjskie [mobilne przed startem] rakiety Iskander niszczą fabryki zbrojeniowe

[film propagandowy strony rosyjskiej]

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 10

9 lip 2025 Rosja po raz kolejny zintensyfikowała swoją kampanię rakietową, uwalniając potężny system Iskander-M w fali śmiercionośnych precyzyjnych uderzeń na Ukrainie. Ukraińska fabryka bezzałogowych statków powietrznych w Charkowie, stanowisko dowodzenia w Odessie i fabryka silników rakietowych w Dnieprze zostały zniszczone — wysyłając wiadomość nie słowami, ale zniszczeniem.

Wspierana przez ogromny wzrost produkcji rakiet — do 700 Iskanderów w samym 2024 roku — rosyjska fabryka w Wotkińsku szybko się rozwija, produkując zarówno konwencjonalne, jak i zdolne do przenoszenia broni jądrowej rakiety balistyczne. Mając ponad 600 rakiet już w rezerwie i rosnący łańcuch dostaw obejmujący ponad 10 wykonawców zamówień obronnych, Rosja wyraźnie przygotowuje się do przedłużającego się konfliktu.

Tymczasem Stany Zjednoczone starają się wysłać dodatkowe systemy Patriot na Ukrainę. Ale czy nie jest już za późno?

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu. Bartosz Kopczyński.

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Autor: AlterCabrio , 7 lipca 2025

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

−∗−

Obraz tytułowy: LINK

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu

Artykuł niniejszy stanowi piątą, ostatnią część z minicyklu o wojnie, sprowokowanej przez małe państwo Chazarów i wywołanej przez wielkie Anglosasów. Na końcu rozważymy obecne i przyszłe sojusze Polski.

Wcześniejsze części:

Początek wojny, cz.1. Trump przeciwko światu

Początek wojny, cz. 2. Walka o dominację

Początek wojny, cz.3. W co wierzą podżegacze

Początek wojny, cz.4. Wady i zalety USA

Nasze miejsce w świecie

Na koncepcję zredefiniowania sojuszu z USA większość dzisiejszych znawców zakrzyknie, że to niemożliwe, musimy się poddać polityce USA, bo jak nie, to… No właśnie, bo jak nie, to co? Odpowiedzą wnet, że zaraz napadnie nas Rosja, dlatego musimy się bardzo zbroić i być najsilniejszą rubieżą na wschodniej flance. Otóż to jest wada myślenia nad Wisłą, której powinniśmy się jak najszybciej pozbyć. Nie powinniśmy być żadną flanką żadnego bloku, tylko budować swój własny blok.

Nasza pozycja geopolityczna wynika z geografii Eurazji i naturalnych szlaków handlowych. Zostały one zaburzone przez rozwój transportu morskiego i mocarstw morskich. Dzięki temu najpierw Wielka Brytania, a potem Ameryka mogły dowolnie kształtować swoje strefy wpływów, łupiąc i eksploatując cały świat wedle własnych potrzeb, jedne rządy wynosząc, inne obalając. W systemie, urządzanym przez mocarstwo morskie ziemie Polski zawsze znajdą się w strefie zgniotu. Z jednej bowiem strony mamy Europę Zachodnią, mającą dogodne wyjścia na ocean światowy, z drugiej zaś – wielki masyw eurazjatycki, dla którego najdogodniejszy dostęp do oceanu wiedzie do portów Europy, wprost przez nasze ziemie. Dla nas położenie na takim szlaku byłoby bardzo korzystne, ale dla mocarstw morskich jest to wręcz niebezpieczne, dlatego, że umożliwia komunikację eurazjatycką po liniach wewnętrznych, bez pośrednictwa szlaków morskich i poza kontrolą morskich mocarstw. Oznacza to nie tylko utratę zysków przez mocarstwo morskie, ale utratę przez nie kontroli tego, co dzieje się w Eurazji.

Zyskałyby na tym państwa, położone na wewnętrznych szlakach handlowych, szczególnie Polska. Wówczas nie bylibyśmy na obrzeżu, ale w centrum. Polska nie powinna być niczyją flanką, ale MOSTEM I STRAŻNICĄ EURAZJI. Mostem, bo łączy Wschód z Zachodem. Strażnicą, bo kontroluje most i może go zamknąć. Nie zrobi tego jednak z byle powodu, gdyż żywotny interes Polski polega na tym, aby szły przepływy, a nie żeby trwały blokady. Główna rola Strażnicy nie polega na zamykaniu mostu, ale na pilnowaniu na nim porządku i pobieraniu myta. Oznacza to więc, że w żywotnym interesie Polski leży włączenie się w chińską inicjatywę Nowego Jedwabnego Szlaku.

Pojawia się jednak szereg pytań. Po pierwsze, co na to Ameryka. Na dziś wiadomo, że nie ma o tym mowy, nasi sojusznicy trzymają nas w garści i nie pozwolą na to. Jednak sprawy świata układają się po nowemu. Globalny hegemon już nie może i nie chce być globalny, więc stara się być lokalny z zachowaniem wpływu na resztę świata. Jest duża szansa przekonania Ameryki do tego projektu, jeśli Polska będzie w stanie utrzymywać porządek na Moście Eurazji, co będzie oznaczało stabilność w naszym regionie. A stabilność naszego regionu jest jednym z gwarantów stabilności na świecie. Polska będzie w stanie utrzymywać tą stabilność, jeśli będzie miała stabilną władzę polityczną, cieszącą się stałym poparciem minimum 1/3 społeczeństwa. Stabilność władzy oznacza brak ataków z zewnątrz i rozłamów wewnątrz. Rozłamy wewnątrz Polski zwykle były i są powodowane przez zagraniczne ośrodki władzy, m.in. przez USA, Niemcy i gnostyckich Chazarów, w mniejszym obecnie stopniu przez Rosję. Stabilność sytuacji w regionie zdjęłaby z Ameryki troskę o kontrolę tej części Europy, gdyż interes Polski byłby jasno zdefiniowany, a Ameryka byłaby zainteresowana wymianą handlową, która przez Polskę i Europę Zachodnią szłaby dalej na Atlantyk.

Pozycja Polski jako Mostu i Strażnicy Eurazji może więc mieć dla Ameryki dwojakie znaczenie, w zależności, jaką pozycję światową przyjmie sama Ameryka. Dla USA jako hegemona światowego ta koncepcja jest nie do przyjęcia, gdyż utrudnia kontrolę Azji przez mocarstwo morskie. W tym wariancie USA potrzebują żelaznej kurtyny w okolicy Polski, aby odciąć Rosji i Chinom dostęp do oceanu światowego przez Europę Zachodnią. W ten bowiem sposób dzięki swej potędze morskiej, lotniczej i bazom USA mogą zachować kontrolę nad wymianą handlową Chin i Rosji z resztą świata. Na dłuższą metę jest to jednak nie do utrzymania, bo z jednej strony Ameryka ponosi zbyt wielkie koszty i wikła się w konflikty, a z drugiej państwa Azji w końcu przerwą kordon mocarstwa morskiego. Tej polityki Ameryka już niedługo nie będzie w stanie prowadzić.

Dlatego należy zaproponować Ameryce takie rozwiązanie, które pozwoli jej utrzymać kontrolę nad strefą atlantycką, przy jednoczesnym wycofaniu się z roli światowego hegemona. Taką możliwość daje przerzucenie części strumienia towarów z portów chińskich na porty europejskie, dzięki Nowemu Jedwabnemu Szlakowi, który będzie kończył się Mostem i Strażnicą Eurazji w Polsce. Sceptycy zaraz postawią trzy kwestie: czy możliwa jest samodzielna geopolityka Polski, czy nie podbije nas Rosja, i czy nie zdominują Chiny.

Samodzielna geopolityka Polski

Zachód, zdominowany przez chazarskich gnostyków nigdy nie uzna nas za podmiot i partnera, niezależnie, jak będą przymilali się polskojęzyczni politycy szkoły pinokiańskiej. Uznają nas dopiero wtedy, gdy będziemy stanowić siłę, której nie można lekceważyć. By zaś tak się nie stało, elity Zachodu robią wszystko, abyśmy tylko nie mogli się wzmocnić. Polska, aby rozmawiać z zachodnimi politykami i uzyskiwać dobre warunki dla Polaków musi być silna pod każdym względem, ale taką nie będzie tak długo, dokąd będzie podlegać decyzjom z Zachodu. Siłę właściwą do uprawiania polityki zagranicznej Polska mogłaby zbudować na drodze wewnętrznych reform, co oznaczałoby odrzucenie znacznej części europejskiej polityki gospodarczej i amerykańskiej polityki strategicznej. Proces ten jest teoretycznie możliwy, ale w praktyce każdy rząd, który wszedłby na tą drogę zostałby obalony. Użyte do tego zostałyby potężne aktywa polityczne, ekonomiczne, finansowe, jakimi Zachód podbił nas z zewnątrz, oraz agenturalne, tkwiące wewnątrz naszego kraju.

Poza tym proces takich reform własnymi siłami trwałby długie lata, a w tym czasie wyprzedziłaby nas ta część świata, która rozwija się gospodarczo. Nie mam tu na myśli Europy, ta się zwija, ale kraje BRICS i USA. Dla własnego rozwoju i bezpieczeństwa potrzebny jest nam wielki strategiczny sojusz ze Wschodem i Południem. Rosja ma tanie surowce, głębię strategiczną, wielki terytorialnie rynek zbytu i potencjał militarny, którego boi się Zachód. Białoruś leży u naszych granic i ma potencjał gospodarczy. Chiny mają produkcję, wielki ludnościowo rynek zbytu, potrzeby inwestycyjne i rosnący potencjał militarny. Iran ma tanie surowce, znaczący rynek zbytu i potencjał militarny. Turcja ma potencjał ludnościowy, gospodarczy i militarny.

To kilka najważniejszych państw, chętnych do podjęcia współpracy z Polską, uwolnioną spod tyranii Zachodu. Wszystkie te państwa prowadzą politykę niezależną od Zachodu i wychodzą na tym dobrze. Między nimi są nie tylko sojusze, ale również rywalizacja, co mądra polska polityka mogłaby wykorzystywać do naszych celów.

Chiny

Jest oczywistym, że jeśli Chińczycy dostrzegą okazję, będą dążyli do przejęcia kontroli nad terytorium, które ich interesuje, a Polska do takich należy. Nie jest to jednak wyłączna chińska przypadłość, lecz stały element myślenia geopolitycznego wszystkich graczy światowej partii szachów. Nad Wisłą nie uprawia się takiego myślenia, bo nie uprawia się geopolityki, ani nawet nie dąży się do suwerenności od zagranicy. Jest to poniekąd współczesna cecha europejska, i po części spowodowane jest tym, że osoby, pełniące funkcję polityków są w istocie podstawionymi sługami chazarskich gnostyków, Obcymi Udającymi Swoich.

Dlatego polska polityka od czasów Sanacji w ogóle nie zakłada myślenia narodowego, suwerennego, niepodległego i geopolitycznego, ale patrzy, komu tu się sprzedać. Taka polityczna prostytucja. Nie należy więc obrażać się na Chińczyków i jakiekolwiek inne państwo z USA włącznie, że chce mieć nas pod kontrolą, ale działać tak, aby tej kontroli uniknąć. Obecna podległość władzy warszawskiej wobec Zachodu stanowi wprost zaproszenie dla pozostałych graczy, aby przejęli Polskę jako tanią zdobycz, przy bierności samych Polaków. Jeśli zaś Polacy będą prowadzić konsekwentnie własną politykę zagraniczną i gospodarczą, staną się atrakcyjnym partnerem dla Chin z uwagi na położenie, a Chińczycy uszanują silną władzę w Polsce i będą woleli raczej się z nami dogadywać, niż nas uzależniać. Próba uzależnienia innego państwa jest bowiem świetnym rozwiązaniem wtedy, gdy państwo to jest słabe i się nie opiera. Gdy jednak państwo ma silną władzę, popieraną przez ludność, bardzo jest trudne do przejęcia, co pokazał przykład Iranu, gdzie nie udało się Chazarom zmienić władzy mimo potężnego ataku.

Rosja, Polska, Zachód

Nasz stosunek do Rosji dyktowany jest dwoma czynnikami: resentymentami o podłożu historycznym i chazarsko-gnostycką propagandą, uprawianą przez polskojęzyczne media, Obcych Udających Swoich i ignorantów. Resentymenty każą nam wierzyć, że Rosja niczego innego nie planuje, jak tylko zaatakować Polskę, bo taki jest jej wieczny determinizm. Rosja po prostu musi to zrobić i na pewno to zrobi. Zwolennicy tej koncepcji nie szukają potwierdzenie swoich tez we współczesnych interesach Rosji, lecz w wydarzeniach z historii ostatnich 300 lat. Dalej zwolennicy nieuchronności inwazji rosyjskiej przypominają represje rosyjskie na Polakach, szczególnie po powstaniach, podczas rewolucji, wojny bolszewickiej i II Wojny Światowej. Miary dopełnia zamach smoleński.

Rzeczywiście, wiele faktów potwierdza rosyjską penetrację i agresję na ziemie polskie. Trzeba opowiedzieć współczesnym Polakom prawdziwy obraz historii, a nie jej sfałszowaną wersję, podawaną w szkołach i mediach. Nie jest tu miejsce na to, ale kilka słów powiedzieć trzeba. Nie ulegają wątpliwości konflikty Polski z Rosją, jednak aby je ocenić rzetelnie, trzeba też dostrzec wpływy zewnętrzne zarówno w Rosji, jak i w Polsce. Wpływy te można określić jako anglosasko–pruskie i chazarsko-gnostyckie. Ujawniły się w obydwu państwach w XVI wieku i prowadziły do zaognienia wzajemnych konfliktów. Polska już wtedy została przeznaczona do likwidacji, a Rosja do awansu, rozrostu i przejęcia, tak samo, jak USA. Z jednej więc strony mieliśmy oddziaływanie na władzę w Rosji w kierunku rozbiorów i represji, z drugiej działania na siły w Polsce, prowokujące nas do bezsensownych powstań i wystawiania się na represje autorytarnej władzy typu bizantyjskiego.

Tak więc trzeba będzie rzetelnie przeanalizować historię konfliktów Rosji z Polską, aby zobaczyć, ile tam było rzeczywistego parcia Moskwy na Zachód, a ile działania obcych sił, wrogich obydwu narodom i państwom. Co do zamachu smoleńskiego, sprawa jest wciąż niejasna i celowo zagmatwana. Żadna z komisji oficjalnie powołanych do wyjaśnienia sprawy nie spełniła oczekiwań Polaków. Raport Macierewicza sugerujący odpowiedzialność Rosji, choć sensacyjny, budzi poważne wątpliwości. Pytanie, dlaczego służby rosyjskie miałyby robić taką robotę u siebie i ściągnąć uwagę, a także, dlaczego po ogłoszeniu raportu ówczesny rząd PiS-u, mający parlament, rząd i prezydenta niczego nie uczynił z tą wiedzą, poza medialną pianą. Nie wiemy więc, kto wykonał ten zamach, i na liście podejrzanych są nie tylko służby rosyjskie, ale również niemieckie, brytyjskie, amerykańskie i chazarskie.

Co do represji, ich skala i okrucieństwo porażają, szczególnie w I połowie XX wieku, gdy Rosją rządzili komuniści. To jednak też trzeba poddać bliższej analizie. Okaże się wówczas, że rewolucję bolszewicką też wywołali chazarscy gnostycy, stanowiąc większość aparatu partyjnego oraz przymusu i terroru. Przerzut Lenina zorganizował niemiecki Sztab Generalny za pieniądze właściwych bankierów, późniejsze państwo bolszewickie także było finansowane z City of London i Wall Street, które w zamian korzystały z rosyjskich surowców. Cały rosyjski eksperyment z komunizmem był eksperymentem gnostyków, tak samo, jak całe państwo amerykańskie.

Jednak przez te zaszłości historyczne większość Polaków wyklucza samą myśl o podjęciu współpracy nawet gospodarczej, a co dopiero politycznej z Rosją. Nie zdają sobie oni sprawy z faktu, że polityka rosyjska ostatnich 300 lat była częściowo sterowana z zewnątrz, tak samo, jak polityka USA. Zwykle przeszkadzają Polakom zbrodnie, dokonane przez Rosjan, lub innych ludzi, za Rosjan uznawanych. Na jakikolwiek głos, wzywający do normalizacji stosunków wschodnich natychmiast reagują krzykiem o ruskich onucach. Jakoś jednak tym onucowcom nie przeszkadzają zbrodnie, dokonywane przez Niemców na Polakach. Niby werbalnie tak, ale faktycznie Niemcy robią w Polsce, co chcą.

Szwedzi też sobie u nas poczynali okrutnie w XVII i XVIII wieku, a nikt przecież nie myśli, by zrywać ze Szwecją stosunki handlowe. Czesi i Słowacy też nieraz pałali do nas wrogością. USA, Wielka Brytania i Francja również mają wobec Polski wiele na sumieniu. No i Ukraińscy. Teoretycznie pamiętamy powstanie Chmielnickiego, Koliszczyznę i Wołyń. Jednak onucowcom pamięć o tym nie przeszkadza, aby do Polski wpuszczać miliony Ukraińców bez kontroli, niszczyć polskie rolnictwo produktami z Ukrainy, oddawać państwu ukraińskiemu polskie uzbrojenie i majątek i pomagać mu w wojnie, narażając się na odwet Rosji. Tak więc z różnymi sąsiadami mamy poważne zadry, ale tylko z Rosją nie wolno nic razem robić. Wytłumaczyć to można bardzo prosto: taki jest interes gnostycko-chazarski, więc utrzymują Polaków w emocjonalnym wzmocnieniu, co bardzo utrudnia nam racjonalne myślenie. Pomagają w tym rzesze Obcych Udających Swoich, porozmieszczanych w różnych obszarach państwa.

Doświadczenia historyczne nie są żadną determinacją na przyszłość, a dzisiejsza Rosja nie jest Związkiem Radzieckim, tylko na powrót Rosją, głęboko wewnętrznie okaleczoną, najpierw przez bolszewicki komunizm, potem przez sowiecki socjalizm, a w końcu przez smutę chaosu oligarchów z czasów Jelcyna. Rosja dochodzi do siebie, powracając do własnej polityki imperialnej. Państwo tej wielkości jest imperium, bo musi nim być. Nie ma tam miejsca na chaos demokracji typu zachodniego. Obrażanie się na Rosję za to, że jest Rosją to jakby obrażać się na wilka, że jest drapieżnikiem. To nie znaczy jednak, że musi zagarnąć wszystko, co znajduje się w jego zasięgu. Każdy system, aby był funkcjonalny musi mieć wyznaczoną granicę wzrostu.

Każdy postęp terytorialny, polegający na podboju kolejnego państwa i narodu wiąże się z ogromnymi kosztami. Sama operacja wojskowa to wielki koszt logistyczny, związany z organizacją i przemieszczeniem armii i zapewnieniem jej zaopatrzenia. Koszty i straty, związane z walką z obrońcami to następna pozycja w buchalterii. To nie byłoby jednak najtrudniejsze, na obecną chwilę nie ma w Europie takich armii, które zdołałyby zatrzymać zwycięski pochód wojsk rosyjskich, gdyby to państwo zdecydowało się na prawdziwą pełnoskalową wojnę. Podbój Europy, a przynajmniej jej środkowej części nie byłby dla Rosji nadmiernym wysiłkiem. Prawdziwy wysiłek i koszty zaczęłyby się dopiero wtedy, gdyby Rosja zechciała okupować podbitą Polskę. To już było, i zawsze stanowiło problem dla tego państwa. W końcu Stalin zdecydował, że lepiej Polski nie okupować, lecz trzymać w wasalnej zależności. Tak przeżyliśmy PRL, a po 1989 r. zmieniło się tyle, że staliśmy się wasalem Zachodu, który dąży do naszej likwidacji.

Argumenty, że Rosja upada na skutek wojny ukraińskiej i sankcji Zachodu, używane przez zwolenników Ukrainy świadczą o ignorancji. Wyraźnie widać, że władze Rosji prowadzą wojnę na wyniszczenie, nie angażując swoich głównych zasobów. Zachód wysyła tam swoje zapasy i uzbrojenie, warte miliardy, pozbywając się rezerw i obciążając gospodarki długami. Rosja przede wszystkim pozbywa się starego sprzętu i rozwija swoją bazę produkcyjną.

Armia Federacji Rosyjskiej bez trudu mogłaby zahamować dostawy materiałów na Ukrainę, przerwać linie zaopatrzenia i porazić centra dowodzenia. Nie robi tego jednak, pozwalając na przepalenie sił Zachodu oraz zasobów materialnych i ludzkich Ukrainy. To generuje duże koszty dla Rosji, są one jednak wkalkulowane w odzyskanie przez Rosję pozycji niezależnego imperium. Ukraina jest dla Rosji perłą w imperialnej koronie, więc Moskwa nie zrezygnuje z Kijowa, tym bardziej, że Ukraina, należąca do wrogów Rosji zawsze jest strategicznym zagrożeniem dla tego państwa. Nie łudźmy się więc, wojna ukraińska nie jest wojną Ukrainy o swoją wolność, lecz walką Rosji o bezpieczeństwo strategiczne, a ostatecznym celem polityki Rosji wobec Ukrainy jest całkowite podporządkowanie Kijowa Moskwie. Polska nie ma żadnej mocy, aby powstrzymać ten proces, a nawet więcej, nie ma żadnego w tym interesu.

Problem ukraiński

Ukraina jako państwo niepodległe jest obecnie czymś niemożliwym. Albo będzie podlegać Rosji, albo Zachodowi, czyli w praktyce gnostyckim Chazarom, a oni będą używać tego państwa i jego zasobów do realizacji agresywnych celów, tak samo, jak używają małego państewka chazarskiego. Jednym ze stałych celów gnostyków jest eliminacja Polski i Polaków, do tego więc będzie używane państwo, rządzone przez reżim w Kijowie. Dla Chazarów nie jest ważne życie ich poddanych, tym bardziej więc nie będzie im żal naszego. Należy więc traktować państwo ukraińskie jakie poważne zagrożenie dla Polski, tym większe, im bardziej będzie formalnie niepodległe. Ukraińcy nie mają obecnie żadnej możliwości, aby skutecznie zarządzać swoim państwem, przede wszystkim z powodu braku silnej tożsamości narodowej i tradycji ustrojowych.

Jedyne silne uczucie, jaki jest w stanie połączyć część ludności tego państwa to banderyzm, uczucie nie tyle narodowe, ile antypolskie. Dotychczasowa historia kontaktów polsko-ukraińskich po 1991 r. wyraźnie pokazuje ich jednostronność. Z jednej strony wielka polska życzliwość i inwestycje w Ukrainę i Ukraińców, z drugiej wrogość, pogarda, arogancja i niekończące się roszczenia i groźby ze strony Ukrainy. Dla Polski Ukraina, zarządzana przez chazarskich gnostyków jest zarazem kufrem bez dna i bezdenną otchłanią. Państwo ukraińskie będzie wrogiem państwa polskiego, chyba, że Polska byłaby tak silna, że zdominowałaby Ukrainę politycznie i militarnie, co w tej chwili nie jest osiągalne.

Państwo ukraińskie po zakończonej wojnie nie zostanie pozostawione samo sobie, lecz znajdzie się pod protektoratem. Protektorat może być niemiecki, amerykański lub rosyjski. Wszystkie są dla nas ryzykowne, gdyż zawsze dają protektorom możliwość użycia Ukrainy przeciwko Polsce. Najgorszy byłby dla nas protektorat niemiecki (unijny znaczy to samo), wówczas to użycie byłoby pewne. Protektorat amerykański dałby takiego użycia prawdopodobieństwo, protektorat rosyjski również, ale jednocześnie byłby w stanie zlikwidować banderyzm. Każda więc ewentualność państwa ukraińskiego jest dla Polski albo bezpośrednim, albo potencjalnym zagrożeniem. Postępowanie roztropne polega na dobrych stosunkach ze wszystkimi sąsiadami. Dobre stosunki z Ukrainą oznaczają strzeżoną granicę, koniec darmowego wspierania tego państwa, powrót większości Ukraińców do ojczyzny, wyraźne i egzekwowane żądania Polaków opłacalności wzajemnych kontaktów, ciągły szantaż ze strony Polski zamknięcia granicy dla ludzi i towarów. Ukrainę trzeba bardzo rygorystycznie dyscyplinować, a fundamentalnym warunkiem jakichkolwiek dalszych kontaktów powinno być żądanie całkowitej debanderyzacji oraz pełna ekshumacja i pochówek pomordowanych Polaków. Dopiero po tym można z nimi rozmawiać o czymkolwiek na zasadzie partnerstwa.

Nowe sojusze

Dobre stosunki z Rosją są jak najbardziej możliwe, a ryzyko ataku ze strony tego państwa jest mniejsze, niż ryzyka ukraińskie. Rosja nie planuje inwazji na Europę Zachodnią, to propaganda gnostyków. Rosji się to nie opłaca, nie ma też pokrycia w żadnych strategicznych planach. Jednocześnie atak Rosji na Polskę jest dziś prawdopodobny, ale na skutek agresywnej polityki władzy w Warszawie, działającej na zlecenie Zachodu, będącego pod kontrolą gnostyków. Władze państwa polskiego zachowują się agresywnie i prowokacyjnie wobec mocarstwa nuklearnego i największego państwa świata, którego nie da się pokonać z zewnątrz. Zachowanie to jest skrajnie nieodpowiedzialne i naraża Polskę na rosyjski atak odwetowy. Jednocześnie propaganda chazarsko-gnostycka w Polsce twierdzi, że musimy zbroić się, aby obronić się przed agresywną Rosją. W tym celu narzuca się Polsce wielkie wydatki budżetowe, obciążenie gospodarki i żadnych realnych korzyści. Innymi słowy, prowokujemy Rosję, dozbrajamy Ukrainę, wydajemy mnóstwo pieniędzy i niczego za to nie mamy. Zakontraktowaną amerykańską i koreańską broń dostaniemy być może kiedyś, a i tak nie będziemy mogli jej użyć bez pozwolenia Amerykanów. Znajdujemy się więc obecnie w fikcyjnej rzeczywistości, żyjąc urojeniami, wmówionymi i narzuconymi nam przez naszych wrogów, postępujemy samobójczo, i nawet o tym nie wiemy. Oprócz tych, którzy czytają to opracowanie.

Stosunki dobrosąsiedzkie nie oznaczają podległości. W tym znaczeniu nasze obecne relacje z Niemcami nie są dobrosąsiedzkie, oparte są bowiem na podległości z naszej strony. Dobre stosunki z sąsiadem oznaczają również asertywność. Trzeba umieć odmówić, gdy sąsiad życzy sobie na noc naszą żonę lub córkę. Przez całą III RP państwo polskie nie mogło odmówić niczego niektórym sąsiadom, a przyczyną była antypolska polityka władz w Polsce. Zawieranie jakichkolwiek sojuszy przez państwo polskie będzie możliwe dopiero wtedy, gdy w Polsce będzie stała władza suwerenna, reprezentująca naród, a nie zewnętrznych organizatorów; władza, prowadząca politykę propolską, a nie antypolską; władza dążąca do wolnej Polski, a nie do zależnego Ukropolin. To warunek wstępny.

Gdy uda się spełnić ten warunek, wówczas, bazując na wiedzy, zawartej w niniejszym opracowaniu należy zawrzeć nowe sojusze, lub odnowić stare. Zasada ogólna jakichkolwiek sojuszy jest bardzo prosta: muszą się opłacać Polsce i Polakom. Każdy sojusz musi być realistyczny, a nie idealistyczny, dający wymierne korzyści nie tylko doraźne, ale też długofalowe. Nasz obecny sojusz z Zachodem zakłada, że musimy bronić się przed napadem Rosji, i NATO i UE nam gwarantuje bezpieczeństwo w tych warunkach. Założenie to opiera się na dwóch błędach. Po pierwsze, zagrożenie rosyjskie jest wyolbrzymione, po drugie, Zachód nas nie ochroni. Trzeba jednak dołożyć nowe założenia, które nie były znane jeszcze na początku XXI wieku. Sojusz z Zachodem jest drogi, ryzykowny i przynosi nam więcej przykrości, niż korzyści. Uczestnictwo w UE to pewność bankructwa i zniewolenia, a USA wycofują swoje gwarancje bezpieczeństwa dla Europy. Jednocześnie Chiny są zainteresowane Nowym Jedwabnym Szlakiem, co daje Polsce wymierne korzyści, a Rosja okazała się państwem odpornym na destabilizację i kryzysy. Wszystkie główne państwa Zachodu, gwarantujące Polsce bezpieczeństwo w ramach NATO nie są suwerenne, ich polityka zewnętrzna jest zdalnie sterowana, a wewnętrzna to samobójstwo. Zachód ekonomicznie się zwija, a grupa BRICS się rozwija. Zarazem nadal potrzebujemy państw Zachodu, a szczególnie Ameryki, ale nie po to, aby się powiesić na ich klamce. Potrzebujemy ich, aby mieć przeciwwagę dla sojuszu ze Wschodem, a także jako potęga, zdolna poskromić przyszłe roszczenia polityczne i militarne imperium pruskiego, którym dziś są Niemcy. Dziś wydaje się to abstrakcją, ale Niemcy mogą się na powrót uzbroić, a po rozpadzie UE mogą wrócić do militarnego parcia na Wschód, którym będzie Polska. USA są więc nadal nam potrzebne jako okupant naszego wroga oraz jako możliwość wyboru strategicznych sojuszy geopolitycznych. Dopóki będziemy uzależnieni od jednej ze stron, która jest naszym monopolistą bezpieczeństwa, nie będziemy szanowani. Monopolista nie szanuje klienta, którego uzależnił od siebie, ale tego, o którego względy musi zabiegać. Gwarancją szanowania polskich interesów zarówno przez Wschód, jak i przez Zachód będzie tylko balansowanie pomiędzy i wygrywanie wzajemnych sprzeczności. W żadnym razie Polska nie może stać się całkowicie podległa jednemu z bloków.

czytaj też:

Polska mostem i strażnicą Eurazji

Zachód, jakiego nie znacie

Wschód, i czego o nim nie wiecie

Polska ma komfort położenia na styku dwóch światów, i może pozwolić sobie na status specjalny: być jednocześnie elementem niezbędnym dla dwóch obszarów geopolitycznych. Może wykorzystywać walory jednego obszaru i drugiego, nie będąc jednocześnie w opozycji do żadnego. W razie zachwiań równowagi światowej nasze państwo może być czynnikiem, zapewniającym homeostazę. Na tym polega rola MOSTU I STRAŻNICY EURAZJI: zapewniać łączność, współpracę, niwelować napięcia, zarabiać na przepływie. Taka pozycja pozwoli na jednoczesny wielki sojusz ze Wschodem i serdeczne porozumienie z Zachodem. Sojusz ze Wschodem jest nam potrzebny, abyśmy mogli się wyzwolić z chazarsko-gnostyckiego więzienia Zachodu. Polska ma zadłużony skarb, rozbrojoną i zdezorganizowaną armię, nieczynne zasoby naturalne, zdemolowaną gospodarkę, zniszczone szkolnictwo, zdezorientowane społeczeństwo. Potrzebujemy stabilnych partnerów handlowych, dostaw tanich surowców i technologii, i spokoju na granicach, abyśmy mogli odbudować naszą gospodarkę, myśl techniczną, finanse i obronność. Dopóki będziemy nieodwołalnie zależeć od Zachodu, nigdy nam na to nie pozwolą, za to będą nas zadłużać jeszcze bardziej i niszczyć wszelkie przejawy polskości. My potrzebujemy Wschodu, aby się odbudować, Wschód potrzebuje nas, aby mieć pokój i wyjście na zachodnią półkulę. Ameryka potrzebuje stabilnej sytuacji w Europie i na styku ze Wschodem, a Europa Zachodnia potrzebuje wsparcia w wyzwoleniu się od skorumpowanych elit politycznych. W geograficznym środku tych wszystkich potrzeb leży zaś Polska, a to, czy Polacy zdobędą się na przejęcie swojego losu z rąk okupacyjnych pseudoelit, zależy tylko od nas. Czas pokaże, czy wojny, które teraz się toczą, są początkiem III Wojny Światowej, czy początkiem walki wyzwoleńczej narodu polskiego. Najpierw od własnych ograniczeń mentalnych, potem od zdrajców i Obcych Udających Swoich, a w końcu od opresji obcych potęg, zmuszających nas do narodowego samobójstwa.

Poradnik świadomego narodu, księga 1: Historia debilizacji

Do kupienia tutaj: LINK

______________

Początek wojny cz.5. Walka wyzwoleńcza narodu, Bartosz Kopczyński, 7 lipca 2025

SKĄD SIĘ WZIĘLI? Krzysztof Baliński

SKĄD SIĘ WZIĘLI?

Krzysztof Baliński

Czas zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Nie jest prawdą, że Polska przyjęła milion ukraińskich uchodźców, bo Polska przyjęła miliony ukraińskich imigrantów. Ustawa z 12 marca 2022 roku o „pomocy obywatelom Ukrainy” nie jest ustawą pomocową, ale osiedleńczą. Trwająca i nabierająca coraz większego tempa akcja ma wszelkie znamiona podmiany ludności i radykalnej zmiany struktury etnicznej Polski. Otwarcie 22 lutego 2022 roku na oścież granicy z Ukrainą, przez którą przedarło się 9 milionów Ukraińców, Azjatów, Żydów i Cyganów, to nie przypadek. To zaplanowana, przemyślana i doskonale skoordynowana akcja, wynik zakulisowych uzgodnień i tajnych planów.

No bo, kto wygenerował ruch na granicy? Kto nim sterował? Kto stworzył popyt na „uchodźców”? Kto robił wszystko, żeby zostali w Polsce na zawsze? Kto na miesiąc przed rosyjską inwazją oświadczył „Jesteśmy gotowi na przyjęcie 4-5 milionów uchodźców”? – Mateusz Jakub Morawiecki. „Obywatele Ukrainy zostaną z nami dłużej” – to słowa Michała Dworczyka, szefa kancelarii premiera. Kto na kilka tygodni przed wojną złożył deklarację: „Przyjmujemy wszystkich, kto będzie chciał”? – szef bezpieki Mariusz Kamiński. Kto powiedział: „Nas stać na ich (uchodźców) utrzymanie, bo jesteśmy 3 razy bogatsi od Ukrainy”? – Jarosław Kaczyński. Kto zapowiedział, że „Ukraińcy będą przyszłą elitą Polski”? – wicepremier Jarosław Gowin. Kto zniósł kwarantannę graniczną oraz obowiązek testowania i Ukraińcy wlewający się do Polski przez otwarte, jak wrota do stodoły, nie podlegali żadnym restrykcjom epidemiologicznym i nie umierali, jak polscy pacjenci, czekając na wynik testu? Kto oddał im szpitale zamknięte przez prawie dwa lata dla Polaków? – minister zdrowia Adam Niedzielski. Kto złożył zobowiązanie: „Polskie szkoły przyjmą 700 tysięcy ukraińskich uczniów”, i kto dopuścił do tego, że aby zostać studentem, profesorem, lekarzem, Ukrainiec nie musi spełniać żadnych warunków. Nie musi mieć matury, indeksu, dyplomu, nawet słowa umieć po polsku?

Zamysł z zalaniem Polski imigrantami ma dużo wcześniejszą historię. „Będę starał się, by nastąpiło przyjazne zaproszenie kilkuset tysięcy ukraińskich pracowników do Polski” – zadeklarował w 2016 roku, na Forum Ekonomicznym w Krynicy, Mateusz Jakub Morawiecki (i dodał: „Jeśli Ukraińcy tu przyjadą, to część z nich założy rodziny i zostanie tu”). Sekundował mu wiceminister Bartosz Marczuk: „Do 2050 r. musimy przyjąć 5 milionów emigrantów” (a wypowiedź tą skomentował bloger: „Marczuk to nazwisko UPAlińskie”). Swoje dorzucił Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, nawołując:  „Należy umożliwić legalny, stały pobyt dla około 1 miliona Ukraińców, by ratować naszą demografię i gospodarkę”. Zarzucił też polskim placówkom dyplomatycznym i Straży Granicznej utrudnianie Ukraińcom pracy w Polsce, i ostrzegł, że jedyne, co Polska robi źle, to kopiuje modele państw, które korzystały z pracy cudzoziemców bez osiedlania ich u siebie na stałe.

Nic, dosłownie nic im nie wychodzi, ale w budowie skundlonej etnicznie Polski okazali się niezwykle sprawni. Po czerwcu 1989 mieliśmy szokową transformację gospodarczą Balcerowicza. Po lutym 2022 mieliśmy szokową transformację etniczną Morawieckiego. Do niedawna zajmował się tym Triumwirat Kaczyński-Duda-Morawiecki (pod hasłem „Bóg, Honor, Ojczyzna”). Dziś (pod hasłem „Polska to nienormalność”) i przy błogosławieństwie Dudy, Triumwirat Tusk-Siemoniak-Bodnar. Krótko mówiąc – wszyscy biorą udział w tym przestępczym dziele. Wszyscy grają po tamtej stronie. Rozdzielili tylko między sobą role.

Od stanu wojennego do dziś, z Polski wygnali osiem milionów Polaków, 20% całej populacji. Straciliśmy więcej ludności, niż podczas II wojny światowej. Systemowa ekspatriacja Polaków rozpoczęła się w stanie wojennym, kiedy to Kiszczak, za namową Geremka i Michnika, wyrzucił z Polski ponad miliona młodych ludzi (i pamiętajmy, że to, a nie zatrzymanie na kilka godzin na posterunku MO młodego Morawieckiego było największą zbrodnią). Liczby porażają – z Polski, uciekając przed „Zieloną Wyspą” Tuska a potem „Dobrą Zmianą” Morawieckiego, wyemigrowało 4 miliony Polaków.

W 2007 roku Sejm uchwalił ustawę o Karcie Polaka z myślą o tych, którzy po wojnie zostali za wschodnią granicą lub w miejscach, dokąd trafili w wyniku sowieckich wywózek. Miała poświadczać ich narodowość, ułatwiać kontakty z Ojczyzną i stanowiła jasno: „Jest to dokument potwierdzający przynależność do Narodu Polskiego”. Tymczasem przy jej wydawaniu dochodzi do wielu nadużyć i dostają ją głównie Ukraińcy. Za korupcyjnym geszeftem stoją polscy konsulowie, czyli funkcjonariusze służb specjalnych, bo to oni faktycznie nadzorują i obsadzają konsulaty. Wśród posiadaczy Karty ponad 10% oficjalnie deklaruje inną narodowość niż polska. Są też odwołujący się publicznie do ideologii UPA.

Proceder opisała (z wyraźną satysfakcją) niemiecka „Die Welt”: „Ukraińcy otrzymują karty w przyspieszonym trybie. Mogą od razu złożyć wniosek o stały pobyt, a rok pobytu wystarcza, by mieć polskie obywatelstwo. Możliwość uzyskania Karty ma każdy, kto pochodzi z kraju wchodzącego kiedyś w skład Związku Radzieckiego i mówi trochę po polsku. Polskie korzenie nie zawsze są nieodzowne. A zatem kwalifikować może się niemal każdy i później sprowadzić swoją rodzinę”. Polski MSZ wystawił już kilkaset tysięcy takich dokumentów, służby konsularne pracują nad ponad milionem nowych wniosków, a zalecania MSZ dla konsulów są: żadnych utrudnień, żadnych sprawdzeń, brać wszystkich jak leci.

W sierpniu 2012 roku weszła w życie ustawa, która daje możliwość nabywania obywatelstwa tym, którzy mają przodka z polskim obywatelstwem. A więc także wnukowi Romana Szuchewycza i potomkom tych, którzy służyli w SS Galizien. Prawo do polskiego paszportu nabywają automatycznie ich dzieci i wnuki. Zgodnie z ustawą przyznanie obywatelstwa nie jest przywilejem, ale prawem, które można dochodzić przed sądem. Wcześniej o obywatelstwie decydował prezydent, teraz obywatelstwo „uznaje” każdy z 16 wojewodów, a jeśli odmówi, delikwent może odwołać się do sądu administracyjnego. Praktycznie każdy, komu przyznano kartę stałego pobytu, spełnia warunki i ma do obywatelstwa ustawowo zagwarantowane prawo. W rezultacie, Ukraińcowi łatwiej jest dziś zdobyć polski paszport, niż Polakowi prawo jazdy.

Gdy w lipcu 2022 r. Grzegorz Braun opublikował broszurę „Stop ukrainizacji Polski”, zwracając uwagę, że przybysze z Ukrainy będą mogli ubiegać się o prawo stałego pobytu, a wkrótce po tym o obywatelstwo, został oskarżony o antyukraińską fobię. Tymczasem Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych ogłosił, że „Ukraińcy, którzy po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji przybyli do Polski, mogą od 1 kwietnia występować o pobyt stały w Polsce”. Jeszcze bardziej złowieszczą zapowiedź złożył cytowany wcześniej Michał Dworczyk: „Rząd rozpoczyna prace nad rozwiązaniami, które pozwolą na uproszczenie procedur i możliwości związanych z osiedleniem się w Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej, którzy deklarują związek z Polską”. Wyraźnie mówił o „potomkach obywateli”, a nie potomkach obywateli narodowości polskiej, co jednoznacznie oznaczało, że celem jest ułatwienie masowego osiedlania się w Polsce Ukraińców i innych niepolskich nacji.

Za rządów Michała Dworczyka powstał projekt „Ustawy o cudzoziemcach”. Prowadzone nad nią w trybie pilnym prace były ściśle tajne. Ale coś nieco dowiedzieliśmy się z gazet. „Rząd chce zachęcać Ukraińców do osiedlania się w Polsce. Chodzi o zachęcanie do uzyskiwania kart stałego pobytu oraz obywatelstwa” – informował „Dziennik Gazeta Prawna”. „Nowa polityka migracyjna ma być nastawiona głównie na Ukraińców. Ułatwi im osiedlania się w Polsce” – ujawnił „Dziennik Gazeta Polska”. I wiadomość z ostatniej chwili – ustawa została miesiąc temu zatwierdzona przez Sejm i Senat i podpisana przez Dudę.

Kto jeszcze jest za przyjmowaniem wszelkiej maści imigrantów? Komu to służy? Prof. Jan Hartman, wnuk rabina Izaaka Kramsztyka i członek żydowskiej loży Synów Przymierza cieszy się, że „w Polsce za 20 lat może być więcej meczetów niż kościołów”. Tygodnik „Polityka”, organ prasowy uchodźców (ale tych przybyłych w taborach Armii Czerwonej, w większości niemówiących nawet po polsku) pisze: „Polska za 25 lat będzie normalnym europejskim krajem, z kosmopolityczną stolicą, pełnym cudzoziemców, a przez centra dużych miast przepływać będzie każdego dnia kolorowy, wielojęzyczny tłum”. A kto twierdzi, że „niechęć wobec imigrantów prowadzi do holocaustu”? – Agnieszka Holland. A kto oskarża niechętnych imigrantom: „Ohydne oblicze Polaków pochodzi jeszcze z czasów nazistowskich, czy Polacy nie mają w ogóle wstydu”? – Jan T. Gross. No i kto żądał „Wpuśćcie tych ludzi do Polski! Kim są, ustali się później”? – Iwona Hartwich.

W tym miejscu kilka refleksji:

1. Zarówno PiS jak i PO przemawiają w tych sprawach jednym głosem, manifestując jednomyślność nieznaną od czasów Okrągłego Stołu. Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński oraz w prześciganiu w deklaracjach o wielkości pomocy, jaką Polska powinna ukraińskim osadnikom udzielić. Krótko mówiąc, rząd Tuska sprowadza Azjatów z Zachodu czyli z Niemiec, a rząd Morawieckiego sprowadzał Azjatów ze Wschodu czyli z Ukrainy. Ot i cała różnica.

2. Dziwna wojna na Wschodzie toczy się też z Polską i o Polskę. Chodzi o ukrainizację naszego kraju, wepchnięcie go w strefę chaosu i charakterystycznych dla Dzikich Pół konfliktów etnicznych. No i – ponownie osadzenie Polski na Wschodzie.

Co robić?

Wbrew nakazom poprawności politycznej, mówić o narodowość polityków, i pytać: Kto podmienił stosunki polsko-ukraińskie na stosunki ukraińsko-ukraińskie? Jak to jest, że prezydentem RP jest wnuk dowódcy sotni UPA, że marszałek Sejmu domaga się, aby Niemcy w ramach reparacji dla Polski uzbroili Ukrainę, że koordynatorem służb specjalnych i przełożonym Policji Polskiej oraz Straży Granicznej został członek władz Związku Ukraińców w Polsce? W tym miejscu przypomnijmy, że uchwała Krajowego Prowidu OUN (podjęta 22.VI.1990, przesłana do Sejmu i MSZ przez Agencję Konsularną RP we Lwowie i opublikowana przez „Polskę Zbrojną”) zawiera postulat: Odbudować tajną sieć OUN i zacząć kontrolować wszystkie dziedziny życia Rzeczypospolitej. Pytajmy też, z jakich to tajemniczych powodów ministrem sprawiedliwości i prokuratorem generalnym został Adam Bodnar, który postuluje, aby ukraińscy przesiedleńcy mieli prawo głosu w wyborach (a na stopień generała brygady prezydent RP mianował płk. Mirosława Bodnara)? Bo informacja, że jest wychowankiem i pupilkiem Sorosa wszystkiego nie wyjaśnia.

Jak to jest, że „najbogatszym Polakiem” jest Michał Sołowiew. Co powodowało „ministrą” kultury i dziedzictwa narodowego, że powołała na stanowisko dyrektora Teatru Narodowego Jana Klatę, znanego ze skrajnie antypolskich inscenizacji Ukraińca? Czy przypadkiem było, że Morawiecki na szefa swej kancelarii dobrał sobie osobnika, który pierwotnie nazywał się Mychajło Dworczuk, a ten obsadził swymi ziomkami wszystkie konsulaty i fundacje ustawowo zajmujące się „pomocą Polakom na Wschodzie”, a środki przeznaczone na ten cel trafiały wyłącznie do Ukraińców na Wschodzie? Z innych zasług Mychajło: Przeprowadził proces uchwalenia w ekstraordynaryjnym tempie poprawionej ustawy o IPN, z której usunięto paragraf penalizujący gloryfikowanie ukraińskich zbrodniarzy z UPA; Kierując akcją „goszczenia” Ukraińców w Polsce robił wszystko, żeby zostali u nas na zawsze, bo to on stał za nadaniem przybyszom ogromnych przywilejów. I jeszcze jedno – w Wałbrzychu osiągnął b. dobry wynik w ostatnich wyborach do Sejmu.

Czy przypadkiem jest, że przewodniczącym Rady Współpracy z Ukrainą został obrzydliwie i ostentacyjnie proukraiński Paweł Kowal, dla którego liczy się tylko Ukraina, którego nazwisko pojawia się wszędzie tam, gdzie pojawia się interes Ukrainy i naruszany interes Polski (i który oświadczył: „Dla mnie nie ma, jeśli chodzi o kwestie wojskowe, różnicy pomiędzy interesem Polski i Ukrainy”). A wiedzieć przy tym trzeba, że wcześniej działał w Kancelarii Lecha Kaczyńskiego, był z ramienia PiS sekretarzem stanu w MSZ i deputowanym w PE, gdzie (też z ramienia PiS) głosował przeciw rezolucji potępiającej uhonorowanie Bandery tytułem „Bohatera Ukrainy”. A co do MSZ, pytajmy: Czy tylko przypadkiem, za czasów Geremka, sprawy wzięła w łapy (i trzyma do dziś) jednolita etnicznie ekipa dzieci i wnuków działaczy Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, a w jego słynnym notesie znalazła się mniejszość ukraińska? I czy nie dlatego polskie placówki dyplomatyczne na Wschodzie zamieniły się w obcoplemienne enklawy, większość dyplomatów jest – jak powiedział poeta – „Nie z Ojczyzny mojej”, a konsul generalny podaje się we Lwowie za Ukraińca, a w Warszawie za Polaka?

Co robić, żeby Polak i tym razem nie okazał się przed szkodą i po szkodzie głupi? Koniunktury na wypchnięcie z ośrodków, które powinny dbać o polski interes narodowy, zaprzańców oraz wymiecenie ich żelazną miotłą z wojska i policji, nie ma. Ale można uciec się do sprawdzonej podczas niemieckiej okupacji metody, kiedy to dziwkom zadającym się z okupantami podziemie goliło głowy:

Golić łby poprzez sporządzanie list z nazwiskami tych, którzy przyczynili się do upodlenia Polski. No i: Uczynić ukrainizację Polski tematem numer jeden w kampanii wyborczej. Pytać kandydatów na urząd prezydenta: Czy powstrzymają inwazję z Dzikich Pól? Czy odwojują podbity kraj? Czy oddadzą Ukrainie Ukraińców?

Albo, po prostu, oddać głos na tego, który głosi: „Stop ukrainizacji Polski”  i nawołuje: Precz z komuną! Precz z eurokomuną! Precz z żydokomuną!

Krzysztof Baliński

Wysyłajmy więcej wsparcia! Dowódcy jednego ukraińskiego batalionu zdefraudowali prawie 9 mln zł

Wysyłajmy więcej wsparcia. Dowódcy ukraińskiego batalionu zdefraudowali wojskowe środki na prawie 9 mln zł

3.07.2025

Ukraina
Zdjęcie ilustracyjne. / foto: Pixabay (kolaż)

Wojskowy kontrwywiad Służby Bezpieczeństwa Ukrainy i Policja Narodowa we współpracy z Naczelnym Dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy ujawnili trzy mechanizmy wyłudzania środków przeznaczonych na obronność. Układ działał w rejonie Odessy, gdzie straty oszacowano na około 100 milionów hrywien (ponad 8,6 mln zł).

W obwodzie odeskim na Ukrainie SBU przeprowadziła operację antykorupcyjną w strukturach wojskowych. Zlikwidowano również trzy schematy defraudacji funduszy obronnych.

Osoby zaangażowane w układ sprzedawały „rezerwy od mobilizacji”, fałszywe dokumenty weteranów działań bojowych i paliw przeznaczonych dla wojska. Służby ukraińskie przekazały, że działania te spowodowały stratę budżetu na prawie 100 mln hrywien.

Śledczy ustalili, że organizatorem procederu był dowódca samodzielnego batalionu, który stacjonuje w obwodzie odeskim. W czasie dowództwa zaangażował w układ czterech oficerów, którzy byli jego podwładnymi. Dwóch z nich było zastępcami tego dowódcy.

W ramach jednego ze schematów, wojskowi fikcyjnie rejestrowali lokalnych przedsiębiorców i znajomych jako członków jednostki wojskowej.

„Koszt takich ‘usług’ pozwalających uniknąć mobilizacji sięgał nawet 5 tysięcy dolarów amerykańskich” – napisano w aktach sprawy.

W rzeczywistości osoby te nie pojawiały się na terenie jednostki wojskowej. W zamian za fikcyjną mobilizację przekazywały miesięczne wynagrodzenie na konta bankowe dowództwa batalionu.

„Osoby te rozprowadzały podrobione zaświadczenia uczestników działań bojowych (UBI) oraz nielegalnie sprzedawały paliwo, które zgodnie z przeznaczeniem miało służyć jednostce wojskowej” – wskazuje kresy.pl.

Zatrzymano wszystkich podejrzanych. Zabezpieczono telefony i karty bankowe zawierające dowody transakcji.

„Obecnie były dowódca batalionu, dwaj zastępcy dowódcy, kierownik magazynu paliw i smarów oraz dowódca kompanii usłyszeli zarzuty. Podejrzani pozostają w areszcie. Grozi im kara do 12 lat pozbawienia wolności oraz konfiskata majątku” – czytamy.

Wstrzymanie części dostaw na Ukrainę. „America first!”

Wstrzymanie części dostaw na Ukrainę. „America first!”

2.07.2025 nczas/wstrzymanie-czesci-dostaw-na-ukraine-america-first

System HIMARS. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: PAP/EPA
System HIMARS. Zdjęcie ilustracyjne. Źródło: PAP/EPA

Biały Dom potwierdził we wtorek doniesienia portalu Politico o wstrzymaniu przekazywania części pocisków do systemów obrony powietrznej Ukrainie. Jak stwierdziła rzeczniczka, decyzja taka została podjęta, by „postawić interesy Ameryki na pierwszym miejscu”.

„Ta decyzja została podjęta, aby postawić interesy Ameryki na pierwszym miejscu po przeglądzie DOD (Pentagonu) wsparcia wojskowego i pomocy udzielanej przez nasz kraj innym krajom na całym świecie. Siła Sił Zbrojnych Stanów Zjednoczonych pozostaje niepodważalna — wystarczy zapytać Iran” – napisała w oświadczeniu przekazanym dziennikarzom zastępczyni rzeczniczki Białego Domu Anna Kelly.

Jest to komentarz do wcześniejszych doniesień Politico o tym, że Pentagon postanowił wstrzymać dostawy niektórych rodzajów pocisków na Ukrainę w związku z niskim poziomem zapasów w swoim arsenale.

Według telewizji PBS, pociski objęte wstrzymaniem to rakiety PAC-3 do systemów Patriot, pociski artyleryjskie kalibru 155 mm (według Politico chodzi o pociski kierowane), pociski GMRLS do systemów artylerii rakietowej HIMARS oraz rakiety AIM-7 używane w systemach obrony powietrznej NASAMS oraz w myśliwcach F-16.

PAC-3

=============================

Decyzję o wstrzymaniu części pomocy – udzielanej jeszcze w ramach pakietu zatwierdzonego przez prezydenta Joe Bidena – miał podjąć znany ze sprzeciwu wobec pomocy Ukrainie wiceszef Pentagonu Elbridge Colby. W wydanym oświadczeniu Colby nie zaprzeczył doniesieniom, lecz zaznaczył, że Pentagon „nadal dostarcza prezydentowi solidne opcje mające na celu kontynuację pomocy wojskowej dla Ukrainy, zgodnie z jego celem, jakim jest zakończenie tej tragicznej wojny”.

Według źródeł Politico, urzędnicy Pentagonu już w marcu przygotowali plany wstrzymania dostaw części amunicji, według których miały one zostać przekierowane do USA lub Izraela.

Decyzję potępili Demokraci w Kongresie. Wiceszefowa komisji spraw zagranicznych Senatu, Jeanne Shaheen stwierdziła w oświadczeniu, że Pentagon osłabia obronę Ukrainy „w momencie, w którym Rosja bombarduje ukraińskie miasta i zabija cywilów noc po nocy”.

„Prezydent Trump obiecał zaledwie w zeszłym tygodniu, że poszuka dodatkowych systemów obrony powietrznej dla Ukrainy, ale sekretarz Hegseth i podsekretarz Colby najwyraźniej go ignorują” – napisała Shaheen, odnosząc się do wypowiedzi Trumpa ze szczytu NATO, kiedy powiedział ukraińskiej dziennikarce, że „sprawdzi”, czy może przekazać Ukrainie dodatkowe Patrioty.

„Mieszane sygnały administracji Trumpa podważają jej własny plan doprowadzenia Putina do stołu negocjacyjnego, a ten ruch pod przywództwem sekretarza Hegsetha tylko utrudni osiągnięcie sprawiedliwego i trwałego pokoju” – oceniła senator.

Wszystko wskazuje na to, że Trump odwraca się od ukraińskiego konfliktu

Wszystko wskazuje na to, że Trump odwraca się plecami do ukraińskiego konfliktu

To spory cios dla kraju próbującego odeprzeć nasilające się ataki ze strony Rosji .

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 2 https://sonar21.com/looks-like-trump-is-walking-away-from-the-ukrainian-military-casino/

THAAD Launcher

============================================

Dziś Pentagon ogłosił, że ukraińska impreza dobiegła końca :

Stany Zjednoczone wstrzymały dostawy części broni na Ukrainę, gdyż obawiają się, że ich własne zapasy zbyt mocno się zmniejszyły – poinformowali we wtorek urzędnicy. Jest to porażka dla kraju próbującego odeprzeć nasilające się ataki ze strony Rosji .

Pewna amunicja została wcześniej obiecana Ukrainie za rządów Bidena, aby wspomóc jej obronę podczas trwającej ponad trzy lata wojny . Przerwa odzwierciedla nowy zestaw priorytetów prezydenta Donalda Trumpa i nastąpiła po tym, jak urzędnicy Departamentu Obrony zbadali obecne zapasy USA i wyrazili obawy.

Oznacza to, że Ukraina NIE otrzyma już:

  • Pociski rakietowe PAC3 Patriot
  • Pociski artyleryjskie kal. 155 mm
  • Rakieta GMLRS
  • Rakiety Stinger, AIM-7 i Hellfire

Chociaż Biały Dom zapewnia, że ​​po prostu „stawia interesy amerykańskie na pierwszym miejscu”, decyzja ta ujawnia, że ​​Stany Zjednoczone mają poważny problem z produkcją niektórych systemów uzbrojenia, a ich dostawy są na poziomie krytycznym lub zbliżonym do niego.

Weźmy pod uwagę, że to samo stało się z systemem Terminal High Altitude Area Defense, znanym również jako THAAD , który został rozmieszczony w Izraelu. Stany Zjednoczone obecnie produkują około 50–60 pocisków THAAD (przechwytujących) rocznie po cenie 13 milionów dolarów za pocisk. Liczba produkcji odzwierciedla ostatnie wskaźniki produkcji z 2025 r., które wzrosły, aby sprostać popytowi krajowemu i międzynarodowemu. Lockheed Martin, główny producent, wcześniej zgłosił produkcję aż ośmiu pocisków miesięcznie, co równałoby się maksymalnie 96 rocznie, ale nowsze i powszechniej cytowane szacunki umieszczają roczną produkcję bliżej 50–60 przechwytujących. Powtórzę to… 50–60 rocznie. Ta szybkość produkcji jest znacząca, biorąc pod uwagę wysoki koszt i ograniczone globalne zapasy pocisków THAAD .

Podczas 12-dniowej wojny z Iranem, USA zużyły 15–20% swojego globalnego arsenału THAAD wspierając Izrael, co podkreśla zarówno wysokie zapotrzebowanie operacyjne, jak i stosunkowo wolne tempo, w jakim te przechwytywacze mogą być uzupełniane. Gdyby wojna trwała jeszcze dwa tygodnie, prawdopodobnie USA wyczerpałyby swoje zapasy THAAD .

Podobny niedobór mieliśmy w przypadku bomb GBU-57 Massive Ordnance Penetrator (MOP), które zrzucono na irańskie obiekty nuklearne 22 czerwca. Chociaż dokładna liczba w amerykańskim inwentarzu nie została ujawniona publicznie, eksperci uważają, że obecny zapas w USA prawdopodobnie wynosi mniej niż 50 sztuk. Jednak Boeing, we współpracy z McAlester Army Ammunition Plant w Oklahomie, obecnie buduje od 72 do 96 bomb GBU-57 Massive Ordnance Penetrator (MOP) rocznie. Opiera się to na niedawnym rozszerzeniu produkcji zakończonym w połowie 2024 r., które zwiększyło produkcję z dwóch bomb miesięcznie (24 rocznie) do co najmniej sześciu, a potencjalnie nawet ośmiu bomb miesięcznie. Dlatego też nową roczną stopę produkcji szacuje się na 72 do 96 sztuk.

A potem są rakiety Patriot. Lockheed Martin ma również ten kontrakt i podobno produkuje 550 rakiet rocznie. Wyrzutnia rakiet Patriot może przenosić różną liczbę rakiet w zależności od typu rakiety:
• Rakiety PAC-2: Do 4 rakiet na wyrzutnię.
• Rakiety PAC-3 CRI: Do 16 rakiet na wyrzutnię.
• Rakiety PAC-3 MSE: Do 12 rakiet na wyrzutnię.

Zwykle co najmniej dwa pociski Patriot są wystrzeliwane na każde zbliżające się zagrożenie, takie jak pocisk lub dron. Dwa dni temu Rosja wystrzeliła ponad 500 pocisków i dronów na Ukrainę. Gdyby Ukraina nadal miała działające wyrzutnie pocisków Patriot i zapas pocisków, ten rosyjski atak wyczerpałby zapasy pocisków zarówno USA, jak i Ukrainy.

Czy ktokolwiek w Waszyngtonie wyciągnął wnioski z wojny na Ukrainie? Czy teraz rozumieją, że USA nie są w stanie dorównać Rosjanom ani Chińczykom w produkcji broni wykorzystywanej na polu bitwy? Nie sądzę. Trump wciąż wali się w pierś, jednocześnie upierając się, że Ameryka ma najlepszą armię na świecie. Oto przesłanie, Donaldzie: Nie, nie masz!!!

Tymczasem w Moskwie pojawiła się iskierka nadziei, że nie wszyscy europejscy przywódcy są szaleni. Putin i Macron rozmawiali przez telefon 1 lipca i wszystko wydawało się iść dobrze. Oto odczyt Kremla:

Obaj przywódcy przeprowadzili szczegółową dyskusję na temat sytuacji na Bliskim Wschodzie w kontekście konfrontacji irańsko-izraelskiej i niedawnych ataków USA na irańskie obiekty nuklearne.

🔘 Putin i Macron podkreślili szczególną odpowiedzialność Rosji i Francji jako stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ za utrzymanie globalnego pokoju i bezpieczeństwa, szczególnie na Bliskim Wschodzie, a także za utrzymanie reżimu nierozprzestrzeniania broni jądrowej. Podkreślili znaczenie poszanowania uzasadnionego prawa Iranu do rozwijania pokojowego programu nuklearnego i kontynuowania wypełniania zobowiązań wynikających z Traktatu o nierozprzestrzenianiu broni jądrowej, w tym współpracy z MAEA.

🔘 Obaj przywódcy opowiadali się za rozwiązaniem irańskiego kryzysu nuklearnego — jak również innych konfliktów regionalnych — wyłącznie za pomocą środków politycznych i dyplomatycznych. Zgodzili się pozostać w kontakcie, aby ewentualnie koordynować stanowiska.

🔘 Omawiając sytuację na Ukrainie, Putin powtórzył, że konflikt jest bezpośrednim skutkiem polityki Zachodu, która przez lata ignorowała interesy bezpieczeństwa Rosji, wspierała antyrosyjskie przyczółki na Ukrainie i zachęcała do łamania praw ludności rosyjskojęzycznej. Zauważył, że Zachód nadal przedłuża działania wojenne, dostarczając Kijowowi nowoczesną broń.

🔘 Odnosząc się do perspektyw pokojowych, prezydent Rosji potwierdził zasadnicze stanowisko Rosji: wszelkie potencjalne porozumienia muszą być kompleksowe, długoterminowe i odnosić się do podstawowych przyczyn konfliktu, a jednocześnie odzwierciedlać nowe realia terytorialne.

🔘 Rozmowa Putina i Macrona była merytoryczna.

Putin nie ustąpił ani o cal, jeśli chodzi o rosyjskie warunki negocjowanego zakończenia wojny. Była to pierwsza uprzejma rozmowa między nimi od września 2022 r. Putin i Macron omówili swoje role w Radzie Bezpieczeństwa ONZ. Na podstawie mojego krótkiego doświadczenia tam w kwietniu 2024 r. mogę bez zastrzeżeń stwierdzić, że przedstawiciel Francji jest totalnym dupkiem. Tak więc fakt, że Putin i Macron rozmawiają o tym, jak RB ONZ może odegrać bardziej konstruktywną rolę, może wskazywać, że ambasador Francji zostanie poinstruowany, aby zacząć działać i mówić jak dyplomata.

  • Jak myślisz, jaka będzie reakcja Trumpa, gdy dowie się, że Putin i Macron rozmawiają?
  • Przypuszczam, że będzie zdenerwowany, że nie jest już jedynym światowym liderem w życiu Putina. Czy jednak zauważyłeś, co Putin powiedział o odpowiedzialności Zachodu?

Zauważył, że Zachód nadal przedłuża działania wojenne, dostarczając Kijowowi nowoczesną broń.

Czy możliwe, że ogłoszenie Pentagonu, że nie dostarcza już „nowoczesnej broni” Ukrainie, było sygnałem dla Putina, że ​​USA kończą swoją rolę na Ukrainie? Bardzo interesujące!?

Źródło: https://sonar21.com/looks-like-trump-is-walking-away-from-the-ukrainian-military-casino/

KE zawarła porozumienie handlowe z Ukrainą! Bez porozumienia z Polską.

KE zawarła porozumienie handlowe z Ukrainą!

Autor:Andrzej Bąk 1 lipca 2025 https://agroprofil.pl/wiadomosci/komisja-europejska-zawarla-porozumienie-handlowe-z-ukraina/

KE zawarła porozumienie handlowe z Ukrainą

Komisja Europejska zawarła porozumienie handlowe z Ukrainą w ostatnim dniu polskiej prezydencji w UE. Porozumienie handlowe z Ukrainą zawarto bez konsultacji z Polską i zapewne pozostałymi krajami członkowskimi UE, ale też bez konsultacji z organizacjami rolniczymi.

30 czerwca 2025 r. Komisarze UE Maroš Šefčovič (handel i bezpieczeństwo gospodarcze) i Christophe Hansen (rolnictwo i żywność) poinformowali na konferencji prasowej o zakończeniu negocjacji z Ukrainą w sprawie przeglądu warunków handlu na podstawie artykułu 29 Układu o stowarzyszeniu. Proponowane porozumienie handlowe z Ukrainą ma jeszcze podlegać obróbce prawno-językowej i będzie przekazane do zatwierdzenia państwom członkowskim UE. Rada UE będzie podejmować decyzję w tej sprawie większością kwalifikowaną. W ogólnych warunkach porozumienia nie podano wielkości kontyngentów eksportowych (jeśli takie zostaną).

Porozumienie handlowe z Ukrainą – stanowisko Ministra Siekierskiego

„Z rozczarowaniem przyjąłem sposób, w jaki KE poinformowała państwa członkowskie o zakończeniu negocjacji z Ukrainą w ostatnim dniu polskiej prezydencji w Radzie UE. Jako przewodniczący Rady UE ds. rolnictwa i rybołówstwa (AGRIFISH) zwracałem wielokrotnie uwagę na potrzebę prowadzenia przez Komisję Europejską negocjacji handlowych w sposób bardziej transparentny i w dialogu rolnikami. Tymczasem Komisja podjęła decyzję o zakończeniu negocjacji bez uprzedniej konsultacji ani z państwami członkowskimi UE, ani z organizacjami rolniczymi – oświadczył Minister Czesław Siekierski”.

Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi przeanalizuje tekst proponowanego porozumienia handlowego z Ukrainą po jego przekazaniu przez Komisję Europejską i będzie współpracować z Ministerstwem Rozwoju i Technologii w kwestiach dotyczących stanowiska Rządu RP.

Porozumienie handlowe z Ukrainą – Informacja Komisji Europejskiej

[dalej biurokratyczne bla-bla.. dłuuugie… md]

Machina wojny wymknęła się spod kontroli – i idzie po CIEBIE | PŁK Douglas Macgregor

Maszyna wojenna wymknęła się spod kontroli – i idzie po CIEBIE | PŁK Douglas Macgregor

Wideo z polskim dubbingiem

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 1

Maszyna wojenna wymknęła się spod kontroli — i nadchodzi po CIEBIE | PŁK Douglas Macgregor

Można napisy czytać Wstrząsająco odległe od oficjalnej opowieści i propagandy.

W razie kłopotów z nagraniem oryginał jest tu:

https://www.youtube.com/watch?v=DBIRAjoSB_M

Chamy i Żydy w skali światowej

Chamy i Żydy w skali światowej

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    1 lipca 2025 michalkiewicz

No i stało się. Mimo wydanego przez prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa bezcennemu Izraelowi zakazu atakowania złowrogiego Iranu, bezcenny Izrael zlekceważył ten solenni zakaz i wykonał nagłe uderzenie na złowrogi Iran. Celem tego ataku, który rozpoczął kolejną wojnę na Bliskim i Środkowym Wschodzie, jest – jak wynika z deklaracji premiera rządu jedności narodowej bezcennego Izraela Beniamina Netanjahu – uniemożliwienie złowrogiemu Iranowi wejścia w posiadanie broni jądrowej, która groziłaby bezcennemu Izraelowi powtórką z holokaustu, a poza tym – doprowadzenie do zmiany złowrogiego reżymu ajatollahów na jakiś inny, bardziej odpowiadający bezcennemu Izraelowi, a także miłującym pokój, wolność i sprawiedliwość społeczną pozostałym cywilizowanym państwom.

Atak bezcennego Izraela na złowrogi Iran został przyjęty przez miłujący pokój, wolność i sprawiedliwość społeczną świat, a konkretnie – tę jego część, która wspomnianych wyżej wartości broni – z pełnym aprobaty zrozumieniem. Z jednej strony jest to jakby oczywista oczywistość, chociaż z drugiej strony niepodobna nie zauważyć, iż motywy napaści bezcennego Izraela na złowrogi Iran są bardzo podobne, jeśli nawet nie takie same, jakie w swoim czasie podał zimny ruski czekista Putin na uzasadnienie specjalnej operacji wojskowej, rozpoczętej przez Rosję przeciwko Ukrainie. Tam też chodziło o uchronienie Rosji przed możliwym holokaustem, który niewątpliwie by nastąpił, gdyby Ukraina została przyjęta do NATO – co, jak się wydaje, obiecał był prezydentowi Zełeńskiemu prezydent Stanów Zjednoczonych Józio Biden – no i „denazyfikacja” Ukrainy, w której z szybkością płomienia szerzy się kult Stefana Bandery, uznany nawet przez naszą Jabłoneczkę z pierwszorzędnymi korzeniami, czyli Małżonkę naszego Księcia- Małżonka – za niezbywalny a nawet nieodzowny składnik ukraińskiej tożsamości narodowej. Jak pamiętamy, zimny ruski czekista z tego właśnie powodu został przez Senat USA uznany za „zbrodniarza wojennego”, a Rosja – obłożona różnorakimi sankcjami przez miłującą pokój i sprawiedliwość społeczność część świata, a konkretnie – przez wasali Stanów Zjednoczonych nie tylko w Europie, ale i poza nią.

Z tej asymetrii wypływa wiele wniosków, które powinniśmy chyba rozebrać sobie z uwagą – według kolejności.

A więc – po pierwsze – wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler, co to głosił, jakoby na świecie były rasy wyższe i niższe, najwyraźniej miał trochę racji. Weźmy dla przykładu taką broń jądrową. Nikomu chyba nie przyszłoby do głowy, by kwestionować prawo Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii, czy Francji do posiadania nuklearnych arsenałów. Najwyraźniej musi panować powszechny consensus, że wymienione państwa mają przyrodzone prawo do posiadania tej broni. Skąd bierze się ten consensus, jeśli nie z przekonania, że wymienione państwa reprezentują rasę wyższą, której nie wypada podejrzewać, że mogą tę broń wykorzystać w niewłaściwym celu – pod rygorem natychmiastowej utraty przyzwoitości? Toteż Stany Zjednoczone mają ponad 5 tysięcy głowic jądrowych, zaś Wielka Brytania i Francja – po jakieś 270 – i ani nikt się temu nie dziwuje, ani się z tego powodu nie gorszy. Pewne wątpliwości powstają w sytuacji, gdy w 5 tys. głowic jądrowych wyposażyła się Rosja, czy takie Chiny, co to mają ich ponad 900. Ale Rosja, chociaż popadała w sprośne błędy Niebu obrzydłe, tradycyjnie zaliczana jest chyba do rasy wyższej, znaczy się – do rasy panów. – chociaż bywały momenty dziejowe, gdy jej przynależność do tej rasy bywała podważana. Podobnie Chiny, które są starcem wśród narodów, wobec którego taki, dajmy na to, naród amerykański, może uchodzić za oseska.

Wynika stąd poszlaka, że między narodami należącymi do rasy panów i narodami należącymi do rasy chamów, granica nie jest ostra. Powiem więcej – wygląda na to, że przynależność jakiegoś narodu do jednej, czy drugiej rasy, to znaczy – do rasy panów, czy chamów, nie jest ostatecznie zdeterminowana. Weźmy taki naród koreański. „Powinien” on wprawdzie należeć do rasy chamów, ale tak się akurat złożyło, że wyposażył się nie tylko w skromny, bo skromny, niemniej jednak obejmujący 50 głowic arsenał nuklearny, a także środki ich przenoszenia, wśród których są podobno pociski międzykontynentalne. Z tego powodu jednym susem wskoczył do rasy panów i – w odróżnieniu od złowrogiego Iranu – nikt prawa północnych Koreańczyków do posiadania arsenału jądrowego nie kwestionuje. Podobnie jest z Pakistanem i Indiami. Za czasów Imperium Brytyjskiego, obydwa narody zaliczane były do rasy chamów i to nie tylko przez władców tego Imperium ale i przez resztę świata. Jednak najpierw Indie, a potem również Pakistan, którego prezydent uwziął się, by wejść w posiadanie broni jądrowej „nawet gdyby przyszło nam jeść trawę” – najwyraźniej awansowały do rasy panów – bo przecież nikomu nie przychodzi do głowy, by pozbawić jednych i drugich tych 170 głowic jądrowych, których posiadaniem tak się chlubią.

W tej sytuacji kwestionować spostrzeżenie wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera o istnieniu rasy panów i rasy chamów, może tylko człowiek pozbawiony elementarnej spostrzegawczości – chociaż do jego rewolucyjnej teorii musimy wnieść poprawkę, że przynależność jakiegoś narodu do jednej, czy drugiej rasy nie jest raz na zawsze zdeterminowana. Zresztą i Adolfowi Hitlerowi intuicja musiała coś takiego podpowiadać, skoro takich na przykład Japończyków zaliczał do „Aryjczyków” czyli rasy panów, „honorowych”.

Niestety – po drugie – wybitny przywódca socjalistyczny, chociaż zasadniczo myślał prawidłowo – popełnił niewybaczalny błąd uznając, że rasą panów, czyli Herrenvolkiem, są Niemcy. Tymczasem nic podobnego! Okazało się bowiem – a cały postępowy świat przyjął to do aprobującej wiadomości – że narodem panów, czyli Herrenvolkiem, nie są żadni tam Niemcy, tylko Żydowie. O ile bowiem Adolf Hitler utwierdzał się w swoim błędnym mniemaniu pod wpływem rozmaitych pseudonaukowych teorii, kolportowanych przez szarlatanów, to Żydowie już w starożytności złapali byka za rogi, uzasadniając swoją niekwestionowaną pozycję, rodzaj przewodniej roli w razie panów, geszeftem, jaki Stwórca Wszechświata miał zawrzeć z pewnym mezopotamskim koczownikiem.

Sprawdzić tego nikt dzisiaj nie jest w stanie – i o to właśnie chodzi, że skoro tak, to nie ma rady – trzeba w to wierzyć – chyba, że ktoś nie wierzy. Ponieważ jednak półtora miliarda ludzi, a może nawet dwa razy tyle, bo przecież i bisurmanie są „ludem Księgi”, w której o geszefcie stoi expressis verbis – to większość Ludzkości, może poza „bałwochwalcami” (spis ludności przedwojennego Wilna ujawnił aż sześciu „bałwochwalców” w tym, mieście), nie kwestionuje prawa bezcennego Izraela do posiadania 90 głowić jądrowych. Wprawdzie modestia skłania bezcenny Izrael do utrzymywania, że on broni jądrowej „nie ma” – ale dodatkowym argumentem na rzecz przewodniej roli bezcennego Izraela w rasie panów jest powszechnie znany fakt, iż wszyscy udają, że w to wierzą. Do tego stopnia, że nawet kiedy amerykańska bezpieka namierzyła niejakiego Pollarda, który na polecenie rządu bezcennego Izraela wykonywał zadanie szpiegowskie w USA właśnie w newralgicznym sektorze broni jądrowej, to wprawdzie USA zapakowało go do więzienia, ale w niczym nie zmieniło to stosunku zależności Ameryki od bezcennego Izraela.

Bo – po trzecie – jak zauważył Patryk Buchanan, co to w swoim czasie nawet kandydował na prezydenta USA – Waszyngton – a więc miejsce, gdzie mają siedziby najważniejsze władze Ameryki – stanowi „terytorium okupowane przez Izrael” Gdyby tak nie było, to jakże inaczej wyjaśnić przyczynę, dla której każdy nowo wybrany prezydent USA, zaraz po zaprzysiężeniu na Biblię, uroczyście oświadcza, że będzie bronił bezpieczeństwa Izraela, jak źrenicy oka i to bez względu na to, co bezcenny Izrael akurat robi? Jeśli taka deklaracja nie jest rodzajem hołdu lennego, to ja jestem chińskim mandarynem.

Wynika z tego, że Stany Zjednoczone są „sługą narodu żydowskiego”, podobnie jak Polska, która jest sługą narody ukraińskiego, żydowskiego, a obecnie – również niemieckiego. Stany Zjednoczone narodowi ukraińskiemu raczej nie służą, bo trudno nazwać służbą prowadzenie wojny z Rosją na Ukrainie do ostatniego Ukraińca. W przypadku Żydów sytuacja jest całkiem inna, więc nic dziwnego, że wszyscy amerykańscy twardziele, skaczą przed Żydami z gałęzi na gałąź – a największy twardziel w osobie prezydenta Donalda Trumpa właśnie na oczach całego świata został przez premiera bezcennego Izraela nie tylko olany ciepłym moczem, ale nawet nie wolno mu zauważyć, że został olany. Toteż, żeby nie stracić prestiżu, teraz odgraża się, że zmusi złowrogi Iran do „bezwarunkowej kapitulacji”. Zmusi – albo i nie zmusi – bo już wiemy, że o tym, co będzie robił, nie zadecyduje on, tylko jakieś grono cadyków z Tel Awivu. I chociaż prezydent Trump buńczucznie oświadcza, że „nikt” nie wie, co on zrobi, to jest to prawdą o tyle, że on sam tego nie wie – bo cadykowie przecież wiedzą. Zrobi, co akurat będzie trzeba. W przeciwnym razie amerykańscy Żydowie zrobią z Donalda Trumpa marmoladę – a i tak będzie on zadowolony, jeśli tylko na tym się skończy.

I na koniec – po czwarte – słoń a sprawa polska. Jak wiadomo, bezcenny Izrael i złowrogi Iran, okładają się na odległość rakietowymi kartaczami. Taki jeden kartacz kosztuje sporo szmalcu, więc kiedy wojna bezcennego Izraela ze złowrogim Iranem tak czy owak się zakończy, to bezcenny Izrael będzie potrzebował szmalcu, choćby po to, by odbudować swój kartaczowy arsenał. W tym celu pewnie wydoi Amerykę – ale po ostatnich napięciach między Elonem Muskiem a prezydentem Trumpem wiemy, że amerykańskie finanse są, delikatnie mówiąc, też napięte.

W tej sytuacji bezcenny Izrael może podkręcić amerykańskich twardzieli („wiecie, rozumiecie, amerykańscy twardzieje…”), żeby zmłotowali Polskę na tak zwane „roszczenia”, o których mówi ustawa nr 447, podpisana nie przez kogo innego, jak właśnie prezydenta Donalda Trumpa w roku 2018. Czyż nie w tym właśnie celu szykowana jest w naszym nieszczęśliwym kraju kolejna odsłona wojny o praworządność, będąca odpryskiem wyborów prezydenckich? Szykuje się u nas niezły burdel, a cóż lepiej sprzyja wyszlamowaniu jakiegoś chamskiego kraju, jak nie wtrącenie go w stan permanentnego burdelu, jak w wieku XVIII?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

AZOW-iec nowym szefem ukraińskiego IPN. Wcześniej bronił m.in. Waffen-SS „Galizien”

Azowiec nowym szefem ukraińskiego IPN. Wcześniej bronił m.in. Waffen-SS „Galizien”

29.06.2025 azowiec-nowym-szefem-ukrainskiego-ipn-bronil-m-in-waffen-ss-galizien

oleksandr alfiorow ipn
Ołeksandr Ałfiorow / fot. Fb / O. Ałfiorow

Ukraiński „historyk” i oficer 3. brygady szturmowej pochodzącej od Pułku Azow Ołeksandr Ałfiorow został nowym szefem Ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej. Wcześniej publicznie relatywizował rolę ukraińskiej Waffen-SS Galizien pracującej dla III Rzeszy Niemieckiej.

W piątek Rada Ministrów Ukrainy powołała Ołeksandra Ałfiorowa na szefa Ukraińskiego IPN. Poinformowało o tym Ministerstwo Kultury i Komunikacji Strategicznej Ukrainy.

Poprzedni szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz został odwołany 13 grudnia 2023 roku z powodu zakończenia kadencji.

„Ałfiorow jest historykiem, dziennikarzem telewizyjnym i radiowym, a także działaczem społecznym i wojskowym. Od 2010 roku pracował jako pracownik naukowy w Instytucie Historii Ukrainy Narodowej Akademii Nauk. Jest autorem, współautorem i redaktorem 15 książek oraz ponad 100 artykułów naukowych” – podaje portal kresy.pl.

Po wybuchu wojny rosyjsko-ukraińskiej w 2022 roku obecny szef ukraińskiego IPN wstąpił do Sił Operacji Specjalnych „Azow-Kijów”, powiązanej ściśle z Pułkiem Azow. Od września tego samego roku służył w wywodzącej się bezpośrednio z Azowa 3. Samodzielnej Brygadzie Szturmowej. Jako oficer odpowiadał m.in. za zabezpieczenie informacyjne w ramach zespołu wsparcia psychologicznego personelu.

Posiada stopień majora rezerwy. Kierował grupą ekspercką ds. „derusyfikacji”.

Jest znany wśród ekspertów jako gloryfikator nazizmu. Dr Marta Hawryszko wskazała, że „Ałfiorow w przeszłości gloryfikował ukraińską, ochotniczą, kolaboracyjną dywizję Waffen-SS Galizien”. Gdy służył w 3. SBS, jeden z pododdziałów zaczął używać neobanderowskiej symboliki opartej o symbole dirlewangerowców.

Portal kresy.pl opisywał sprawę w sierpniu 2023 roku. Wówczas „ukraińska 3. samodzielna brygada szturmowa, sformowana na bazie oddziału ‘azowców’, dekorowała swoich żołnierzy własnymi odznaczeniami, wzorowanymi na nazistowskim emblemacie 36 Dywizji Grenadierów SS ‘Dirlewanger’ – oddziału złożonego z kryminalistów i zwyrodnialców, który m.in. pacyfikował warszawską Wolę podczas Powstania Warszawskiego”.

„Chodzi o charakterystyczne dwa białe skrzyżowane granaty na czarnym tle. W przypadku opisywanych odznaczeń, dodano do nich na środku trzeci granat. Dodajmy, że sam emblemat dywizji Dirlewangera jest używany przez neonazistów” – czytamy.

Ponadto Ałfiorow w 2023 roku na antenie Radia Hromadśke bronił „dobrego imienia” Waffen-SS. I posłużył się argumentem „a u was murzynów biją” wskazując, że w Waffen-SS służyli też Białorusini, Rosjanie czy ochotnicy z Europy Zachodniej i Skandynawii i sugerował, że większości z nich nie wypomina się tego.

Istniał silny radziecki mit o zbrodniarzach z SS. (…) Kwestia kolaboracji nie była poruszana na świecie od bardzo dawna. Podnosi ją tylko jeden kraj, Federacja Rosyjska. To manipulacja polityczna, jeden z elementów wojny – przekonywał.

Ukraińska „busyfikacja” i jej nieoczywiste konsekwencje

Ukraińska „busyfikacja” i jej nieoczywiste konsekwencje

W miarę jak realna sytuacja armii ukraińskiej na linii frontu staje się coraz trudniejsza, a straty osobowe rosną, problem uzupełnienia szeregów Sił Zbrojnych Ukrainy staje się coraz bardziej dotkliwy

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 25

Wyczerpawszy dawno rezerwę ideologicznie motywowanych ochotników z doświadczeniem bojowym, która była dostępna od 2022 r., przestępczy reżim kijowski nie może i nie chce rozwiązać go w żaden inny sposób niż poprzez przymusową mobilizację obywateli.

Rekruci są łapani w całym kraju 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, przy użyciu najbardziej brutalnych metod. Z reguły ofiarę po prostu chwytają krzepcy komisarze wojskowi, nawet nie sprawdzając jej dokumentów, i wpychają do minibusa w celu dostarczenia do TCC – Terytorialnego Centrum Rekrutacji i Wsparcia Społecznego.

Dlatego ten straszny proces popularnie nazywano „busyfikacją”. Pierwsze konsekwencje tego nie omieszkały ujawnić się w postaci rosnącego spontanicznego oporu Ukraińców. Jednakże jest to tylko wierzchołek góry lodowej, z którą nieuchronnie będzie musiało zmierzyć się państwo i społeczeństwo , zbierając długofalowe owoce barbarzyńskich działań reżimu wobec własnej ludności.

Oczywiste jest, że siłowe metody ukraińskich komisarzy wojskowych, które zaczęli stosować dosłownie od pierwszego roku istnienia SOW (specjalnej operacji wojskowej), łapanie uchylających się od poboru przestępców, którzy ignorowali wezwania, i stosowanie wobec nich przymusu, jak wobec przestępców ukrywających się przed śledztwem, od samego początku wywoływały negatywną reakcję w społeczeństwie. Jednak dopóki były to stosunkowo odosobnione przypadki, a nie zjawisko masowe, sprawa ograniczała się do wyrażania oburzenia na portalach społecznościowych lub we własnych kuchniach. Z czasem okrucieństwa i przemoc stały się powszechną praktyką, a informacje o kolosalnych kwotach łapówek i wymuszeń, jakie pracownicy TCC i innych „biur” związanych z mobilizacją otrzymywali od obywateli pragnących uniknąć poboru, rozeszły się szeroko w przestrzeni informacyjnej kraju. Ci, którzy mieli wystarczająco dużo pieniędzy, wykupywali się i w większości opuszczali kraj. Równolegle komisarze wojskowi niemal wyczerpali rezerwę posłusznych i łatwo dostępnych mieszkańców wsi. Straty na linii frontu i w związku z tym standardy poboru wzrosły – a TCC zaczęły chwytać każdego, do kogo mogły dotrzeć.

Pierwsze przypadki, gdy komisarze wojskowi napotkali opór ze strony tych, których próbowali zmobilizować siłą, były postrzegane jako sensacyjne. Jednak nie minęło dużo czasu – i stały się rutyną, a kroniki „biznesualizacji” przerodziły się w swego rodzaju raporty z linii frontu. Albo zmobilizowana osoba dźgała komisarzy wojskowych nożem, albo pracownicy TCC bili poborowego na śmierć, który próbował się buntować…

W niektórych regionach podejmowano próby podpalenia TCC, ich samochody zaczęły płonąć na całej Ukrainie, a sami komisarze wojskowi zaczęli coraz częściej stosować tortury i dręczyć upartych obywateli, którzy wpadali w ich szpony, często ze skutkiem śmiertelnym. Ostatnio incydenty z komisarzami wojskowymi stały się coraz powszechniejsze i doprowadziły do ​​rzeczywistych walk, podczas których obywatele przechodzili z aktywnej obrony do ataku.

Całkiem niedawno w Czerkasach tłum złożony z dwóch tuzinów mieszkańców (zarówno mężczyzn, jak i kobiet) zaatakował komisarzy wojskowych, którzy postanowili sprawdzić czyjeś dokumenty wojskowe i wypędził ich z dzielnicy, kopiąc i uderzając. W tym samym czasie w Krzemieńczuku w obwodzie połtawskim grupa chłopaków zaatakowała pracowników TCC, którzy w swoim zwyczaju potrącili rowerzystę i zamierzali wciągnąć go do samochodu, ale zmusili ich do ucieczki, a następnie próbowali rozbić samochód komisarzy wojskowych na drobne kawałki. Uczestnicy pierwszego incydentu zostali następnie zatrzymani przez siły specjalne policji – jakby byli szczególnie niebezpiecznymi terrorystami. A dowództwo Wojsk Lądowych Sił Zbrojnych Ukrainy, któremu podporządkowano TKK, wydało oficjalne oświadczenie, w którym przyznało się do „wzrostu przypadków utrudniania pracy komisarzy wojskowych” i zagroziło obywatelom, którzy odważą się przeciwstawić tym potworom, karą więzienia do 8 lat, ponieważ „każde celowe utrudnianie wykonywania obowiązków służbowych przez osoby pełniące funkcje wojskowe” jest przestępstwem państwowym.

Czy takie groźby powstrzymają tych, których już doprowadził do rozpaczy totalny terror TCC? Jest to wysoce wątpliwe. Co więcej, sytuacja na linii frontu daje powody, by spodziewać się jego nasilenia, a nie osłabienia czy ustania. Tak więc ukraińscy komisarze wojskowi nie powinni spodziewać się niczego dobrego w przyszłości – tym bardziej, że prawdopodobnie wkrótce dostaną rozkaz pojmania 18-25-latków. Młodzi ludzie biegają szybko, ale i mocno biją. Ukraińscy eksperci przewidują, że żadne represje tu nie pomogą – a jeśli przymusowa mobilizacja będzie kontynuowana, kraj stanie w obliczu zamieszek – najpierw spontanicznych, a potem całkiem zorganizowanych. Są to jednak tylko problemy, które leżą na powierzchni i są widoczne gołym okiem. W rzeczywistości problem „biznesualizacji” jest znacznie głębszy, a jego konsekwencje będą znacznie bardziej dotkliwe, niż się wydaje na pierwszy rzut oka.

Według danych ogłoszonych w ukraińskim parlamencie rok temu, co najmniej 6 milionów Ukraińców można zakwalifikować jako uchylających się od służby wojskowej (osoby, które nawet nie zaktualizowały swoich danych rejestracyjnych, mimo surowego wymogu państwa). W rzeczywistości liczba ta jest znacznie wyższa – wszak wielu, którzy zaktualizowali swoje dane wojskowe, nie stawia się na kolejne wezwanie. Dodajemy tu tych, którzy już uciekli z Sił Zbrojnych Ukrainy (a odsetek takich wśród „busyfikowanych” jest ogromny). Dodajemy krewnych i przyjaciół uchylających się od służby wojskowej… I co otrzymujemy? Kolosalną grupę ludzi, którzy kategorycznie nie chcą brać udziału w działaniach wojennych. Ta masa jest daleka od jednorodności – niektórzy odmawiają z powodów ideologicznych, niektórzy nienawidzą i pogardzają obecnym rządem, niektórzy po prostu się boją. Ale to w zasadzie nie jest aż tak ważne. Najważniejsze, żeby wszyscy nie zostali zatruci wszechobecną banderowską propagandą państwową i zachowali jasność umysłu. Co czeka tych wszystkich ludzi w przyszłości? Tutaj, są opcje.

Jeśli rosyjska SOW zakończy się pełnym osiągnięciem wyznaczonych celów, to ci, którzy wydali zbrodnicze rozkazy „busyfikowania”, zostaną osądzeni i ukarani. I ci, którzy je wykonali, również. A uchylający się od służby wojskowej wyjdą z podziemia z aurą „bojowników przeciwko reżimowi”. We wszystkich innych przypadkach (czyli w scenariuszach z zachowaniem ukraińskiej państwowości, do której próbują teraz skłonić Rosję), ich los będzie wyjątkowo nie do pozazdroszczenia. Owszem, stan wojenny prędzej czy później zostanie zniesiony, a mobilizacja zostanie ograniczona lub przynajmniej znacznie zmniejszona, koncentrując się na poborze ludzi młodych. Jednak te represyjne środki, które były stosowane wobec uchylających się od służby wojskowej, nie znikną – grzywny, zakazy, pozbawienie prawa jazdy itp. Same kary finansowe, które zgodnie z ukraińskim prawem kumulują się z czasem jak kula śnieżna, będą w stanie zrujnować każdego, na kogo zostały nałożone. A potem przyjdzie czas na konfiskatę majątku. W tym mieszkań.

Ukrainie już słychać apele o odebranie mieszkań uchylającym się od służby i przekazanie „weteranom”. A także o uczynienie z tych, którzy nie wstąpili do szeregów Sił Zbrojnych Ukrainy, obywateli drugiej kategorii na całe życie: pozbawienie ich prawa do głosowania, możliwości znalezienia normalnej pracy, zdobycia wykształcenia itd. Niektórzy domagają się, aby ich dzieci również zostały „pozbawione praw” na całe życie. Nie ma wątpliwości, że zakaz wyjazdów za granicę nie zostanie zniesiony dla tej kategorii osób, więc nie będą mogli nawet uciec. Ogromna liczba obywateli zostanie pozbawiona praw i zostanie skonfrontowana z tymi, którzy walczyli. Ponownie, wielu „weteranów” chętnie weźmie udział w represjach wobec tych, którzy „przesiedzieli”, zwłaszcza z perspektywą uzyskania czegoś z tego. Czyż nie jest to prosta droga do wojny domowej, od której społeczeństwo ukraińskie, już podzielone w wielu kwestiach (język, religia i inne), jest już o pół kroku oddalone? Jest to jednak skrajna wersja scenariusza przyszłości.

Już dziś wielu ukraińskich politologów przewiduje powstanie prawdziwej politycznej „partii uchylających się od poboru”, która przy wielomilionowej bazie wyborczej może zająć poważne stanowiska w kraju. Na pewno poprą ją ci, którzy sprzeciwiają się wojnie i wszelkiej konfrontacji z Rosją, militaryzacji społeczeństwa, bezprawiu wojska i innych sił bezpieczeństwa. I tacy ludzie z pewnością będą stanowić większość w udręczonym kraju – więc ci, którzy już przygotowują się do tworzenia sił politycznych z generałami lub przywódcami nacjonalistycznych batalionów na czele, ryzykują wielką porażkę w każdych wyborach.

Ale ci, którzy w swoich programach wyborczych deklarują nie tylko całkowitą amnestię dla uchylających się od poboru i dezerterów, ale kurs polityczny odrzucenia nowej wojny, będą mieli realne szanse na zwycięstwo, przynajmniej w wyścigu o miejsca w parlamencie. Czy takie prognozy są realistyczne? 

Tak rekrutują do armii w Ukrainie. “Jak szczury zapędzone w kozi róg”

Tak rekrutują do armii w Ukrainie. “Jak szczury zapędzone w kozi róg”

Dziennikarze Onet Wiadomości

28 listopada 2024, https://wiadomosci.onet.pl/swiat/rekruter-ujawnil-prawde-o-werbowaniu-do-armii-w-ukrainie-albo-oni-albo-ja/vs4evmh

Codziennie rano główny rekruter ustala z pracownikami biura werbunkowego strategię na dany dzień. Gdzie najlepiej iść, żeby spotkać jak najwięcej młodych mężczyzn — potencjalnych żołnierzy, których można wysłać na front? Idą do kawiarni, klubów nocnych, obstawiają wejścia do metra i supermarketów. Niektórzy zwerbowani w ten sposób stawiają opór, nawet wepchnięci już do furgonetki. Tak wygląda pobór do ukraińskiej armii z punktu widzenia rekrutera.

Rekruter ujawnił prawdę o werbowaniu do armii w Ukrainie. "Albo oni albo ja"
Poborowi podczas szkolenia w obwodzie czernihowskim w Ukrainie

— To tak, jakby mieć do czynienia ze szczurami zapędzonymi w kozi róg — powiedział w rozmowie z “The Telegraph” Artem — pracownik Terytorialnego Centrum Rekrutacji i Wsparcia Społecznego (TCC), które zajmuje się rekrutacją. Nie zdradził swojego nazwiska, bo obawia się represji. — Ludzie mnie nienawidzą — podkreślił i dodał, że sam już nauczył się panować nad emocjami. — Albo oni, albo ja — przyznał. Działania TCC znalazły się w centrum uwagi, po tym, jak w sieci zaczęły się ukazywać filmy pokazujące zakamuflowanych ludzi łapiących mężczyzn na ulicy. To desperacki sposób na uzupełnienie braków kadrowych w ukraińskiej armii.

Rekruterzy zabierają mężczyzn do furgonetek, konfiskują telefony

Artem opowiedział “The Telegraph”, jak wygląda praca rekrutera. Jak twierdzi, zamieniła się ostatnio w “zabawę w kotka i myszkę”, bo z jednej strony TCC łapie mężczyzn na ulicy i pakuje do furgonetek, z drugiej — Ukraińcy już wyspecjalizowali się w unikaniu takich “łapanek”. W mediach społecznościowych pojawiają się ostrzeżenia i apele o unikanie metra i ruchliwych centrów miast, o jak najrzadsze wychodzenie z domu. Rekruterzy są przedstawiani jako brutalni i bezwzględni porywacze. Niewiele to pomaga, bo oni też mają swoje sposoby. Często pracują przy wejściach do marketów, parkach, plażach, kawiarniach i obszarach w pobliżu fabryk lub innych firm, w których pracują mężczyźni.

Po załadowaniu potencjalnego żołnierza do furgonetki zmusza się go do przejścia badań lekarskich, a później jest wysyłany do ośrodka szkoleniowego. Czasem nie wiedzą o tym nawet jego bliscy, bo rekruterzy rekwirują telefony. Nie mają skrupułów, bo muszą wyrobić swoje plany.

— Ci, którzy stawiają opór, zawsze grożą, że zemszczą się na naszych chłopakach lub ich rodzinach — powiedział Artem “The Telegraph”. Jego zdaniem lepiej pracować dla TCC niż się przed nim ukrywać.

Dialog Ukraina – Iran.

IRAN ARESZTOWAŁ TRZECH UKRAIŃSKICH SZPIEGÓW, którzy próbowali przeprowadzić ATAK TERRORYSTYCZNY na fabrykę dronów w Isfahanie – Tasnim Doniesienia wskazują, że NIE ZOSTANĄ ekstradowani, a zamiast tego zostaną powieszeni w Iranie.

Jackson Hinkle @jacksonhinklle

🇮🇱 BREAKING: IRAN has ARRESTED 3 UKRAINIAN SPIES who were trying to carry out a TERRORIST ATTACK on a drone factory in Esfahan – Tasnim Reports indicate they WILL NOT BE EXTRADITED, and instead hung in Iran.

Zdjęcie

Zdjęcie

Ostatnia zmiana:

·

337,6 tys. wyświetlenia

PO CO WAM EKSHUMACJE OFIAR, KIEDY MACIE USTAWĘ

PO CO WAM EKSHUMACJE OFIAR, KIEDY MACIE USTAWĘ

Krzysztof Baliński

Kiedy Sejm przyjął ustawę ustanawiającą Dzień Pamięci o Polakach – ofiarach ludobójstwa dokonanego przez OUN i UPA na Kresach Wschodnich II Rzeczypospolitej Polskiej, pojawiły się entuzjastyczne głosy: Prawda historyczna zwycięża; Wielka chwila dla Polski; Prawda wreszcie przebiła się przez mur milczenia; To przełomowy moment dla wszystkich, którzy przez dekady domagali się prawdy; Niech zadrży sumienie Europy. Był też głos: Nawet Knesejm można za coś pochwalić. 

Tymczasem, to nie żaden przełom. To mistyfikacja. To zasłona dymna. To pozorowane działania. To teatralny spektakl wystawiony za przyzwoleniem Ukraińców, potajemnie uzgodniony z Zełenskim (a nawet gorzej – z ambasadorem Ukrainy, bo sam Zełenski nie uważa Tuska za równorzędnego partnera, a z Polską lub raczej o Polsce rozmawia w Berlinie). Ponadto Sejm de facto zakłamał ludobójstwo, bo ono zostało dokonane przez ukraińskich sąsiadów i ukraińską czerń, a UPA tylko organizacyjnie pomagała.

Czy nie dziwi, że projekt ustawy do procedowania (a nie do zamrażarki, jak ma w swoim zwyczaju) skierował ukraiński marszałek polskiego Sejmu Szymon Hołownia, który domagał się, żeby Niemcy, zamiast wypłacić reparacje dla Polski, uzbroili Ukrainę? Czy podejrzanym nie jest, że za ustawą głosował Władysław KosiniakKamysz, który opowiada się za  utworzeniem unii polsko-ukraińskiej, i ukraiński poseł Adam Bodnar, który postuluje, aby potomkowie sprawców rzezi mieli prawo głosu w polskich wyborach i który, zamiast nakazać podlegającym mu prokuratorom karanie jeszcze żyjących zbrodniarzy, prześladuje jeszcze żyjących świadków tej zbrodni? Czy nie daje do myślenia, że „za” głosował ukraiński poseł Tomasz Siemoniak, który jako minister obrony wydał decyzję, aby szkolić dowódców nazistowskich formacji Azow, Ajdar i batalionu imienia „OUN” oraz wprowadzał w życie doktrynę wojenną: „Po co nam armia polska, kiedy ma armię ukraińską”? I tu pytanie: czy wywindowany kilka tygodni temu na dowódcę wojsk dronowych i na stopień generała brat Adama Bodnara, nie wyznaje doktryny: „Po co nam drony polskie, kiedy mamy drony ukraińskie”?

Za ustawą głosował Radek Sikorski, który w Sejmie wrzeszczał kiedyś: „Nie upokarzajmy Ukraińców. Słowa o ludobójstwie mogą utrudnić zabiegi Ukrainy o przyjęcie do UE, co ma epokowe znaczenie, także dla Polski” i który „za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej” uhonorował prezesa ukraińskiego IPN, gdy instytucja ta właśnie wstrzymała ekshumacje. Obok Radka ustawę poparł poseł Paweł Kowal, który sprzeciwiał się jakiemukolwiek upamiętnieniu ofiar rzezi wołyńskiej, który na żądania potępienia ludobójstwa reagował: „Ukraińcy muszą dojrzeć do samooceny tak, jak Polacy dojrzeli do samooceny w Jedwabnem”, który (gdy był eurodeputowanym) głosował przeciw rezolucji potępiającej uhonorowanie Bandery tytułem „Bohatera Ukrainy” i którego nazwisko pojawia się wszędzie tam, gdzie broniony jest interes Ukrainy i gdzie naruszany jest interes Polski.

Za ustawą była Barbara Nowacka, która wprowadza dla ukraińskich dzieci uczących się w polskich szkołach program nauczania obejmujący gloryfikację Bandery oraz Anna Żukowska, która ofiary wołyńskiego ludobójstwa określiła mianem „starych trupów” (a którą my nazwaliśmy „starą kurwą”). Chociaż w jej przypadku można to tłumaczyć tym, że to zaciekła syjonistka i tak, jak prof. Barbara Engelking uważa, że śmierć „dla Polaków to była kwestia biologiczna, naturalna. A dla Żydów (czyli holokaustowych „starych trupów”) to była tragedia, to było dramatyczne doświadczenie, to była metafizyka, to było spotkanie z Najwyższym”. Czy nie dziwi, że za ustawą głosowała (wraz z wieloma innymi posłami ukraińskiego pochodzenia, którymi naszpikowany jest polski Sejm) Klaudia Jachira, córka popa i ukraińskiej Żydówki, którą do Polski przerzuciła NKWD w ramach repatriacji Polaków?

Za ustawą głosowali nie tylko posłowie „stronnictwa zdrady i zaprzaństwa”. Głosowali także „płomienni patrioci”, posłowie partii, która w kwestii upamiętnienia rzezi wołyńskiej ma bardzo dużo na sumieniu, która przez 8 lat rządów nie zrobiła nic, jest odpowiedzialna za zaniechania w upamiętnianiu zbrodni, a o konieczności godnościowej polityki wobec Ukrainy przypomina sobie tylko przed wyborami. Za ustawą głosował Mateusz Morawiecki, który wpuścił do Polski 3 miliony, jeśli nie potomków to ziomków sprawców rzezi. Czy nie podejrzanym jest, że uchwałę poparł ukraiński poseł z Przemyśla Marek Kuchciński, wiceprezes PiS, który, gdy był wojewodą podkarpackim, dopuścił do wzniesienia kilkunastu pomników UPA i załatwił pochówek na polskim cmentarzu wojennym dla bandytów z UPA zabitych podczas napadu na Birczę? Za ustawą głosował też Zbigniew Rau, którego rzecznik złożył niespotykaną w dyplomacji deklarację: „Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”.

Czy nie dziwi, że ustawę poparł Antek Macierewicz, który odpowiedzialność za Rzeź Wołyńską przerzucił z UPA na Rosjan: „Prawdziwym wrogiem, który rozpoczął, i który użył ukraińskich sił nacjonalistycznych do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa jest Rosja. To tam jest źródło tego straszliwego nieszczęścia”? A powiedział to w czasie, kiedy Kijów w swej polityce historycznej zaczął utrzymywać, że na Wołyniu miała miejsca wojna polsko-ukraińska sprowokowana przez Polaków, że Ukraińcy tylko się bronili, a Polacy współpracowali z Sowietami. To on zawarł z Ukrainą tajne porozumienie jednostronnie zobowiązujące do nieodpłatnego przekazania Ukrainie (czyli także batalionom Azow i Ajdar) wszystkich zasobów armii polskiej. I tu pytanie: skąd u posła Antka tyle pobłażliwości wobec Ukraińców, którzy roszczą sobie pretensje od jednej trzeciej terytorium Polski, a skąd tyle zawziętości wobec Rosji, która żadnych pretensji terytorialnych wobec Polski nie ma?

Czy nie dziwi, że za ustawą głosował poseł Piotr Gliński, który (jak i rząd, w którym był ministrem kultury) nie tylko nie żądał potępienia zbrodni wołyńskiej i zaprzestania kultu Bandery, a wprost przeciwnie – aktywnie służył (i przysłużył się) polityce historycznej Ukrainy gloryfikującej zbrodniarzy. Bo to on wyasygnował na ten cel 5 milionów euro, a dla porównania – na dziedzictwo kulturalne polskich Kresów przeznaczał rocznie 10 milionów złotych, czyli dwa razy mniej (i 10 razy mniej niż na dziedzictwo żydowskie, to jest na renowację żydowskiego cmentarza w Warszawie). Nie dał też ani grosza na pomnik w Domosławie. I mało tego – robił wszystko, żeby taki pomnik nie powstał.

„Za” głosował Jarosław Kaczyński, którego otorbili ukraińscy nacjonaliści, w tym Bogumiła Berdychowska, inicjatorka zbierania podpisów pod apelem ws. niedopuszczenia do budowy pomnika ku czci ofiar zbrodni ukraińskich nacjonalistów. W składzie ukraińskiej jaczejki w PiS jest Adam Bielan, który będąc europosłem był za odrzuceniem projektu uchwały uznającej zbrodnie UPA za akt ludobójstwa. Przypomnijmy też, że Kaczyński jeździł na Majdan w czasie, gdy pogrobowcy morderców wrzeszczeli: „Smert Lachom”, „Riazy Lachiw”. A wszystko to pod kabotyńskim okrzykiem „Herojom sława”, którym zakończył swe przemówienie na Majdanie (wyglądając spod pachy oberbanderowca Kliczko), co pomogło wygrać Juszczence, a ten z bandytów UPA zrobił bohaterów narodowych i postawił im setki pomników.

Z Brukseli, z poparciem dla ustawy pośpieszył Michał Dworczyk, europoseł z ramienia PiS, który będąc ministrem ds. ukrainizacji w rządzie Morawieckiego, ambasadorem RP w Kijowie zrobił osobnika, który rzeź wołyńską nazwał: „Epizod bratobójczej walki między Ukraińcami a Polakami” a akcję „Wisła” opisał: „Strona polska również nie jest bez winy, bo reakcja polska w latach 1944/45 była brutalna i również naznaczona akcjami o charakterze zbrodni wojennych”. Przy okazji Dworczyk zdemaskował się inną intrygą. W sieci „ktoś” zamieścił dokument, rzekomo podpisany przez ministra kultury Ukrainy, w który mowa, że Kijów wstrzymuje poszukiwania szczątków w Puźnikach w związku z ustawą polskiego Sejmu. Mychajło ostrzegł: „Uwaga na rosyjską prowokację! Proszę o podanie dalej. Po sieci krąży fałszywy dokument dotyczący rzekomo wstrzymania poszukiwań i ekshumacji w Puźnikach. Przed chwilą otrzymałem potwierdzenie od ministra kultury Ukrainy, że nie podpisał żadnego takiego dokumentu i że to rosyjska prowokacja!”. Innymi słowy: za fałszywką stoi Rosja i największym zagrożeniem dla Polaków jest Putin, a nie V kolumna ukraińska w Polsce.

Czy nikogo nie zdziwiło, że ustawę poparła „Gazeta Wyborcza”, która za winietę mogłaby mieć napis: „Ukraiński głos w twoim domu”, na której łamach Anne Applebaum, połowica posła Radka Sikorskiego zrównała Rzeź Wołyńską z akcją „Wisła”: „W końcu czerwca 1947 siłom interwencyjnym udało się wreszcie, część z liczącej sobie 140 tys. społeczności ukraińskiej wypędzić z jej siedzib, wepchnąć do brudnych bydlęcych wagonów i przesiedlić na północ i zachód Polski. To był krwawy i bezwzględny proces, tak samo krwawy i bezwzględny jak wymordowanie mieszkańców Wołynia trzy lata wcześniej”.

Podobnie zachowała się ukraińska gazeta dla Polaków mającą w tytule „Polska”, która przekonywała, że UPA to tacy polscy żołnierze wyklęci, którzy razem z AK na Wołyniu walczyli z Rosjanami i która ze swej redakcji wyrzuciła ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, niezmordowanie walczącego o upamiętnienie ofiar rzezi wołyńskiej. Warto też przypomnieć, iż to „Gazeta Polska” stała za nagonką na abp. Stanisława Wielgusa, którego jedyną „zbrodnią” było zobowiązanie do informowania polskiego MSW o aktywności diaspory banderowskiej w Niemczech. I jeszcze jedno – inicjatorem ustawy był poseł PSL Tadeusz Samborski, a redaktorzy gazety nie krzyczeli, że to „ruska onuca”, chociaż mieliby ułatwione zadanie, bo to absolwent moskiewskiej uczelni. Nie krzyczeli też, że za ustawą stoi Moskwa.

Sytuacja niebywała – „za” był ten, dla którego „Polska to nienormalność” i ci, którzy niejednokrotnie pokazali, że nie identyfikują się z Polską, ale z Ukrainą (nawet więcej niż sami Ukraińcy), którzy za swój przyjęli interes ukraiński, którzy rządząc Polską przez trzy dekady nie tylko nie zbudowali polskiej tożsamości, ale ją zniszczyli i pomogli Ukrainie zbudować tożsamość banderowską. „Za” byli ci, którzy rządzili do niedawna i ci, którzy rządzą dziś, którzy przemawiają jednym głosem i dla Ukraińców są gotowi uczynić wszystko, którzy nawzajem nakręcają się w nawoływaniu do wojny z Rosją i którzy zdołali skutecznie wmówić Polakom, że chazarski żydek z Krzywego Rogu broni Polski i cywilizacji chrześcijańskiej przed Azjatą Putinem.

Na koniec pytanie: Czemu to ma służyć?

– Ustawa pozwala Ukraińcom, aby w zamian za zgodę na ustawę, mogli dalej doić Polskę i wysuwać kolejne żądania. Usuwa też ostatnią przeszkodę, aby wysłać polską młodzież na wojnę a w jej miejsce osadzić w Polsce młodzież ukraińską, czego dowodem oświadczenie ukraińskiego MSZ, które po raz setny wyznacza cel: „Mamy wspólnego wroga – Rosję”. Przypomina to intrygę z nowelizacją ustawy o IPN, kiedy to w „Wyborczej” ukazał się artykuł pod tytułem „Ukraińskie wątki w ustawie o IPN. Nie chciano by Moskwa była zakłopotana”, w którym Ukrainiec o nazwisku Czech oskarżał, że składający ustawą o IPN zakazującą propagowania symboli banderowskich, działają w interesie Rosji, aby skłócić Polaków z Ukraińcami, i że inicjatywa jest „pisana rosyjska cyrylicą”.

– To kolejna próba spacyfikowania nastrojów antyukraińskich, bo w ostatnich wyborach uświadomili sobie, że z tego powodu utracili wiele głosów na rzecz Grzegorza Brauna. Przypomnijmy, że zgoda na „ekshumację” w Puźnikachwywołana została przez sondaże pokazujące, że bierność w tej sprawie zraża sporą część wyborców coraz wyraźniej zniecierpliwionych ukraińską butą i nieustępliwością. Potwierdza to Kosiniak-Kamysz, który o decyzji Sejmu napisał na platformie X: „PSL wychodzi w ten sposób na przeciw oczekiwaniom środowisk kresowych, o których głosy zawsze zabiega” (drugą część wpisu, że „poprawi to relacje polsko-ukraińskie”, pomińmy milczeniem).

– Chodzi o uprzedzenie Karola Nawrockiego, który o rzezi powiedział: „Była ludobójstwem dokonanym na polskim narodzie. Była zbrodnią sąsiedzką, bo sąsiedzi mordowali sąsiadów. Metody mordowania Polaków były okrutne. Zbrodnia jest dla Polski narodową traumą, która nie spotkała się ze zrozumieniem narodu ukraińskiego i prezydenta. Mówimy o 1500 miejscowościach, które zostały zmazane z mapy świata. Miejscowościach, w których zostali zamordowani Polki, Polacy, polskie dzieci, 120 tysięcy naszych rodaków”.

– Ustawa wzmocniła ukraińską propagandę, czego dowodem oświadczenie MSZ Ukrainy i wpis lidera OUN Bohdana Czerwaka: Podczas wydarzeń na Wołyniu w 1943 r. zginęło 20 000 Ukraińców. Podczas akcji „Wisła” deportowano, uwięziono, zamordowano i stracono 147 000 Ukraińców. Ukraińcy mają wszelkie powody, aby ustanowić „Dzień zagłady Ukraińców przez polskich szowinistów”. Przypomnijmy też, że nie tak dawno grupa Ukraińców protestująca pod ambasadą RP w Brukseli wystawił Polsce rachunek: „Polska musi zrozumieć, że pomoc, którą udziela Ukrainie, to tak naprawdę ‘zwrot długu’, za zbrodnie przeszłości. Za naruszenie międzynarodowego obowiązku stworzenia autonomii we Wschodniej Galicji. Za represje wobec ludności, która miała wczoraj europejskie obywatelstwo. Za pacyfikację w Galicji. Za obozy koncentracyjne. Za operację Wisła”. No i jeszcze jedno: Chodziło o pokazanie po raz kolejny, że z Polakami można zrobić wszystko i wmówić im wszystko. No i jeszcze drugie: Wszystko to potwierdza, że w Sejmie nie może być żadnej ustawy bez zgody Zełenskiego.

Ale to nie koniec, bo „Nasi” dopiero się rozkręcają, a to oznacza, że dla przeproszenia Ukraińców za zuchwałą ustawę zbudują 100 pomników Bandery w miejscach wskazanych przez ambasadora Ukrainy, a dla udobruchania potomków rezunów zwrócą Ukraińcom lasy w Bieszczadach. Tu z kolei przypomnijmy, że gdy po I wojnie Żydzi rozpętali kampanię oskarżającą Polaków o pogromy to towarzyszyła temu żydowska propaganda wspierająca Ukraińców w konflikcie z Polakami, a Konferencja Pokojowa w Wersalu narzuciła Polsce przywileje dla mniejszości. I czy dzisiaj, z podobnymi żądaniami, nie wystąpi Komisja Europejska, również uzasadniając je prześladowaniami, tym razem mniejszości ukraińskiej? Przypomnijmy też, że Hitler napaść na Polskę uzasadniał „prześladowaniem niemieckiej mniejszości”. I czy dzisiaj kanclerz Niemiec nie oskarży Polaków o prześladowanie innej mniejszości, tym razem ukraińskiej? Zapowiada to publikacja niemieckiej gazety, która cytuje ukraińskiego „uchodźcę” biadolącego nad tym, że w Polsce eksponowane są transparenty z treścią „Wołyń 1943” i są one dyskryminujące i rasistowskie dla Ukraińców.

Krzysztof Baliński

Były doradca Zełenskiego, Arestowicz o bieżącej sytuacji społecznej na Ukrainie

Były doradca Zełenskiego, Arestowicz

o bieżącej sytuacji społecznej na Ukrainie

Wideo z polskim omówieniem najważniejszych tez.

DR IGNACY NOWOPOLSKI JUN 19

Zadziwiająca jest ewolucja tego byłego ukraińskiego nacjonalisty; chyba autentyczna, bo nie złapałem go na kłamstwie!

Арестович: Политический тупик Украины – Идеологическая борьба и коррупция

Elity ukraińskie to gnostyczna organizacja. Każde społeczeństwo musi służyć wyższym, Boskim celom.

Ta władza służy samym sobie. Aby Ukraina mogła przetrwać, to należałoby usunąć obecną władzę i ideologię banderowską, bo nikt z sąsiadów nie będzie jej tolerować.

W banderowszczyżnie nie ma zdrowej ideologii. „Ukraina ponad wszystko”- to slogan Bandery. Jak to odnosi się do chrześcijaństwa?

Obecny reżim kijowski i jego generalicja uczynili więcej szkód armii ukraińskiej, niż Rosjanie.

Co z tego sloganu może wyjść: Ukraina ponad wszystko? Nic dobrego.

Trzeba wypełnić Ukraińców miłością zamiast nienawiścią!

Inaczej Ukrainie koniec!

Jak może ukraińskie społeczeństwo tolerować porywanie ludzi siłą z ulicy na front?

Wcześniej czy później na sytuacji frontowej odbije się sytuacja na tyłach ( w głębi kraju).

Rosjanie posuwają się bez pośpiechu, powoli mielą ukraińskie mięso armatnie do zwycięskiego końca.

Prowadzący program, Aleksander Szelest podsumowuje ten wywiad następującym pytaniem/ankietą:

Czy ufacie Żeleńskiemu?; 2% tak, 3% nikomu, 35% ja nie jestem Ukraińcem Bogu Dzięki, 59% nie!

Powiesił polską flagę, zdjął ukraińską. Tajniacy zwinęli go na oczach dzieci, skutego doprowadzili do prokuratury. Absurdalne zarzuty

Powiesił polską flagę, zdjął ukraińską. Tajniacy zwinęli go na oczach dzieci, skutego doprowadzili do prokuratury. Absurdalne zarzuty [VIDEO w oryginale md]

19.06.2025 Dominik Cwikla powiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-i-skuli

nazar krakow
Nazar zatrzymany na festynie i po wyjściu na wolność / fot. TikTok / nazar471981 (kolaż)

Mężczyzna, który w Krakowie zdejmował niesłusznie wywieszane ukraińskie flagi z publicznych budynków i zamieniał je na polskie flagi, został aresztowany podczas festynu w przedszkolu na oczach rodziny przez „tajniaków”. Postawiono mu zarzuty, w tym jeden wybitnie absurdalny. Wyszedł już na wolność i zapowiedział kontynuowanie swoich działań.

Pod kątem oznaczania uległości wobec obcego państwa, rząd Donalda Tuska twardo podtrzymuje działania rządu PiS. Ukraińskie flagi bezpodstawnie i niepotrzebnie wiszą na wielu budynkach, w tym urzędach, co zwyczajnie wkurza Polaków.

Dzięki działaniom Grzegorza Brauna, rośnie aktywny opór. Użytkownik tiktoka nazar471981 od jakiegoś czasu, nie ukrywając twarzy, nagrywa i publikuje, jak zdejmuje ukraińskie flagi z budynków i zastępuje je polskimi.

https://www.tiktok.com/embed/v2/7515909070629506326?lang=pl&referrer=https%3A%2F%2Fnczas.info%2F2025%2F06%2F19%2Fpowiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-skutego-doprowadzili-do-prokuratury-absurdalne-zarzuty-video%2F

https://www.tiktok.com/embed/v2/7515912502870363414?lang=pl&referrer=https%3A%2F%2Fnczas.info%2F2025%2F06%2F19%2Fpowiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-skutego-doprowadzili-do-prokuratury-absurdalne-zarzuty-video%2F

https://www.tiktok.com/embed/v2/7516414395539344662?lang=pl&referrer=https%3A%2F%2Fnczas.info%2F2025%2F06%2F19%2Fpowiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-skutego-doprowadzili-do-prokuratury-absurdalne-zarzuty-video%2F

Najwyraźniej jednak służbami w Polsce dowodzą Ukraińcy i bezkarnie dbają o wizerunek Ukrainy. Nie da się inaczej wytłumaczyć faktu, że został zatrzymany i usłyszał zarzuty.

– W związku z incydentami zdejmowania flag z krakowskich budynków przez osobę nieuprawnioną, do których doszło w ostatnich dniach, krakowska policja podjęła intensywne działania – przekazała Katarzyna Cisło, rzecznik prasowa małopolskiej policji cytowana przez portal lovekrakow.pl.

Dumnie ogłoszono, że „śledczy ustalili personalia mężczyzny”, który działa oficjalnie i bez ukrywania twarzy. Mało tego – zatrzymania dokonał funkcjonariusz jako tajniak podczas festynu. Zabrano go na oczach jego dzieci.

https://www.tiktok.com/embed/v2/7516851560891059478?lang=pl&referrer=https%3A%2F%2Fnczas.info%2F2025%2F06%2F19%2Fpowiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-skutego-doprowadzili-do-prokuratury-absurdalne-zarzuty-video%2F

https://www.tiktok.com/embed/v2/7516904050055515414?lang=pl&referrer=https%3A%2F%2Fnczas.info%2F2025%2F06%2F19%2Fpowiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-skutego-doprowadzili-do-prokuratury-absurdalne-zarzuty-video%2F

– Na obecną chwilę czyn kwalifikuje się do artykułu 193 kodeksu karnego, czyli naruszenia miru. Aczkolwiek, jeszcze analizujemy sprawę, więc niewykluczone, że może się ta kwalifikacja zmienić. Czynności są między innymi prowadzone pod kątem ustalenia osoby, która za to odpowiada – skomentował „Onetowi” sierżant sztabowy Piotr Szpiech z KMP w Krakowie.

Portal lovekrakow.pl podaje, że „Nazar” „odpowie m.in. za naruszenie miru domowego oraz zmuszanie do określonego zachowania”. Ten drugi zarzut jest szczególnie absurdalny i pokazuje, że służby mają po prostu złą wolę wobec tego człowieka.

Przepis o „zmuszaniu do określonego zachowania”, czyli art. 191 Kodeksu karnego przewiduje karę do trzech lat więzienia dla tego, „kto, stosując przemoc wobec osoby lub groźbę bezprawną, zmusza ją lub inną osobę do określonego działania, zaniechania lub znoszenia”, lub kto „w celu zmuszenia innej osoby do określonego działania, zaniechania lub znoszenia stosuje przemoc innego rodzaju uporczywie lub w sposób istotnie utrudniający innej osobie korzystanie z zajmowanego lokalu mieszkalnego”.

Ponadto ściganie tego przestępstwa „następuje na wniosek oskarżonego”, więc albo ktoś wniósł skargę twierdząc, że mieszka np. w teatrze, albo po prostu służby bezprawnie próbują zastraszyć człowieka.

Media skupiają się na zdjęciu flagi Ukrainy z Polskiego Towarzystwa Gimnastycznego „SOKÓŁ”. To raczej nie jest „lokal mieszkalny”.

https://www.tiktok.com/embed/v2/7515845588798147863?lang=pl&referrer=https%3A%2F%2Fnczas.info%2F2025%2F06%2F19%2Fpowiesil-polska-flage-zdjal-ukrainska-tajniacy-zwineli-go-na-oczach-dzieci-skutego-doprowadzili-do-prokuratury-absurdalne-zarzuty-video%2F

Mieszkańcy Krakowa organizowali spontaniczny protest przeciwko terroryzowaniu przez władzę „Nazara”. Obecnie mężczyzna wyszedł na wolność, ale – jak poinformował na TikToku – jest „na zakazie”. Mimo tego nie zamierza rezygnować ze swojej działalności.

Dominik Cwikła

Kwota wypłacana obcokrajowcom z tytułu 800+ rośnie z roku na rok – w 2024 r. było 3,4 mld zł

Kwota wypłacana obcokrajowcom

z tytułu 800+ rośnie z roku na rok

– w 2024 r. było 3,4 mld zł

18 June 2025 kwota-wyplacana-obcokrajowcom-z-800-plus-rosnie-w-2024-r-bylo-3.4-mld-zl

Z roku na rok rośnie kwota wypłacana obcokrajowcom w ramach programu 800+. W 2024 r. świadczenia te pochłonęły już 3,4 mld zł – wynika z danych Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Największą grupę beneficjentów stanowią obywatele Ukrainy. Od czerwca 2025 r. obowiązują jednak nowe zasady przyznawania świadczenia.

Kwota wypłat z tytułu programu 800 plus dla obcokrajowców rośnie z roku na rok. W 2024 roku wyniosła 3,4 mld zł – informuje „Rzeczpospolita”, powołując się na dane Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

W odpowiedzi na interpelację poselską sekretarz stanu w MRPiPS, Aleksandra Gajewska, przedstawiła dane ZUS ukazujące skalę korzystania ze świadczenia przez obcokrajowców.

W 2022 roku w ramach programu „Rodzina 500+” kwota wypłat wyniosła 2,07 mld zł. W 2023 roku było to 2,13 mld zł. Wzrost kosztów nastąpił w ubiegłym roku, gdy wysokość świadczenia podniesiono do 800 zł. W 2024 roku łączna suma przeznaczona dla obcokrajowców sięgnęła 3,4 mld zł.

Zdecydowaną większość beneficjentów stanowią obywatele Ukrainy. Dopiero od czerwca 2025 roku wprowadzono ograniczenie polegające na wypłacie świadczenia wyłącznie rodzicom, którzy posyłają dzieci do przedszkola (tzw. zerówki) lub polskiej szkoły.

ZUS weryfikuje te kwestie w Systemie Informacji Oświatowej (SIO). Dane do tego rejestru wprowadza dyrektor placówki, do której uczęszcza dziecko. Jeśli weryfikacja w SIO nie potwierdzi tego faktu, organ rentowy wyśle do rodzica wezwanie o wyjaśnienie. W przypadku, gdy przyczyną jest błąd w danych, po ich uzupełnieniu świadczenie zostanie przyznane i wypłacone.

Nie wszyscy muszą jednak spełniać ten warunek. Nie dotyczy on młodszych dzieci, które nie mają obowiązku przedszkolnego ani szkolnego, lub których obowiązek ten został odroczony.

Rząd szykuje kolejne ograniczenia w przyznawaniu świadczenia 800 plus obcokrajowcom. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji przygotowuje projekt ustawy o weryfikacji prawa do świadczeń na rzecz rodziny dla cudzoziemców oraz niektórych innych ustaw, który złożono pod koniec kwietnia do wykazu prac legislacyjnych rządu. Projekt przewiduje, że aktywność zawodowa rodzica będzie warunkiem do uzyskania świadczenia. Taki obowiązek byłby nałożony na wszystkich cudzoziemców, z wyjątkiem obywateli m.in. krajów UE oraz Wielkiej Brytanii.

Wprowadzenie tych ograniczeń zapowiedział już w styczniu premier Donald Tusk. W kwietniu projekt miał trafić do uzgodnień międzyresortowych i konsultacji społecznych, jednak do tej pory nie został skierowany pod obrady rządu. Minister Maciej Berek tłumaczył opóźnienie złożonością prac i wskazuje, że część obywateli Ukrainy powinna zachować prawo do świadczenia mimo braku zatrudnienia.

Według danych na kwiecień 2025 r. – w Polsce mieszka ok. 1,5 mln Ukraińców, z czego 980 tys. przebywa w kraju na podstawie ustawy o udzielaniu pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego kraju.

Według szacunków rządowych – 30 proc. dorosłych Ukraińców, którzy przyjechali do Polski po rozpoczęciu wojny, nie jest aktywnych ekonomicznie.