Cejrowski: Ukraińcy mieli w Warszawie swój „marsz niepodległości”, Polacy dostali zakaz

Cejrowski: Ukraińcy mieli w Warszawie swój „marsz niepodległości”, Polacy dostali zakaz – PCH24.pl

Roman Motoła https://pch24.pl/cejrowski-ukraincy-mieli-w-warszawie-swoj-marsz-niepodleglosci-polacy-dostali-zakaz

24.08.2022 Warszawa, pl. Zamkowy. Manifestacja z okazji Dnia Niepodleglosci Ukrainy.,Image: 716363631, License: Rights-managed, Restrictions: , Model Release: no, Credit line: Jacek Szydlowski / Forum

W audycji Radia Wnet „Studio Dziki Zachód” pisarz i podróżnik Wojciech Cejrowski spierał się z redaktorem Krzysztofem Skowrońskim o relacje polsko-ukraińskie i dyskryminację, jakiej doznają w jego ocenie polskie środowiska patriotyczne w porównaniu z sytuacją imigrantów zza naszej wschodniej granicy.

Wymiana zdań na temat Ukrainy wywiązała się w związku z wątkiem zakazu wydanego przez prezydenta Warszawy wobec corocznej demonstracji polskiego patriotyzmu.

– Resortowe dziecko Trzaskowski zakazuje Marszu Niepodległości, którego nie lubi – podkreślał Wojciech Cejrowski. – Urzędnik powinien być ślepy na swoje „lubię, nie lubię”, tylko z paragrafu powinien to robić. No a wcześniej zezwolił na organizację banderowskiej wielkiej imprezy w dniu niepodległości Ukrainy. Czyli Ukraińcy w Polsce – którzy przebywają tu, mam nadzieję, czasowo tylko, a potem pojadą sobie gdzieś jak się wojna skończy – dostali [pozwolenie] na swoją, z ich punktu widzenia patriotyczną imprezę, dokładnie taką samą jak Marsz Niepodległości, i Trzaskowski z tym problemu nie miał – przypomniał podróżnik.

Analogia nie spodobała się gospodarzowi programu. – Wolałbym porównanie do Marszu Miliona, zorganizowanego przez Donalda Tuska – odparł Krzysztof Skowroński.

– Marsz Miliona to nie był marsz ściśle patriotyczny, związany z Marszem Niepodległości. Marsz Ukraińców, z ich punktu widzenia, w ich intencji to był marsz niepodległości, związany ze świętem niepodległości, gdzie oni manifestują niezależnie od  swoich partyjnych upodobań. I dlatego to można porównać z Marszem Niepodległości – ripostował Cejrowski.

– Porównać można, ale przeciwstawiać nie – pokazać, że tu banderowcy zorganizowali, a tutaj Polakom

– A dlaczego nie można przeciwstawiać, kto mi zabroni? – oponował gość Radia Wnet.

– To nie jest przeciwstawne – wciąż oponował szef rozgłośni.

– Ale ja jestem wkurzony tym, że w moim kraju Ukraińcy manifestują swoją niepodległość.

– Ale jak jesteś w wolnym kraju to każdy może demonstrować bo jest poprawka do Konstytucji, że każdy ma wolność zgromadzeń, w związku z tym i Ukraińcy, i Haitańczycy…

– Obywatel, wyłącznie obywatel, a nie nielegalny przybysz – nie zgadzał się Wojciech Cejrowski.

Dalej rozmówcy doszli do analogii z paryskimi demonstracjami poparcia dla „Solidarności” albo schronieniem udzielanym naszym przodkom przez Anglię i Francję w czasach zaborów.

W końcu gość programu stwierdził: – Mogę traktować Ukrainę jako wroga Rzeczypospolitej.

– Możesz, wszystko. Wojciech Cejrowski może wszystko, ale dlaczego? – padło pytanie.

– Z powodu grobów, z powodu Wołynia, z powodu tego, że nas wymiksowali z rozmów. Polska podobno najwięcej forsy wyłożyła, najwięcej pomocy udzieliła i została wymiksowana z rozmów, bo jest nieważnym psem, którego można teraz kopnąć, swoje zrobił. A wielcy Francuzi, którzy oponowali przeciwko pomocy dla Ukrainy, Niemcy, którzy wysłali hełmy, oni są zapraszani, bo oni są ważni. A tego psa parszywego Polskę trzeba kopnąć. Czy Zełenski się upomniał? „Ale panowie, ale nieelegacko wypadnę bo udzielono mi tyle pomocy ze strony Polski, i ona była pierwsza” – no, bo mamy wspólną granicę, ale mamy też z innymi wspólne granice. A jednak to Polacy swoją otworzyli i bez kontroli paszportów przepuścili 2 miliony ludzi ciurkiem i bez kontroli covidowej. Pana Cejrowskiego w tym samym czasie na lotnisku kontrolowali na covid….

– Bo się zaczęła wojna i leciały bomby na głowę a panu Cejrowskiemu te bomby na głowę nie leciały. Poza tym Zełenski nie był gospodarzem tego spotkania – przekonywał Krzysztof Skowroński.

Źródło: Radio Wnet

Zelenski pokazuje fiuta, czyli bombę…

Zelenski pokazuje fiuta, czyli bombę…

Data: 19 ottobre 2024 Author: Uczta Baltazara 1 Commento

Zachód spłodził potwora. Stworzył go z mułu, jakim był mierny komik telewizyjny; uzbroił go i popchnął do podjęcia wszelkich działań, aby wciągnąć Rosję w wojnę w obronie bombardowanych i zagrożonych masakrą populacji rosyjskojęzycznych. Dziś ma przed sobą nikczemnego kurdupla – który w poprzednim życiu zasłynął z pokazywania swojego fiutausiłującego wepchnąć Europę w holokaust nuklearny.

Nie ma wątpliwości, że najnowszy rozpaczliwy pomysł mówiący o możliwości użycia bomby atomowej przez reżim w Kijowie nie jest jego autorstwa, ale pochodzi od tej części oligarchii, która przeczuwa, że zasoby rolne i kopalne, w które już zainwestowała lub które zamierza kupić za grosze, zostaną jej odebrane. Owi zbrodniarze mają nadzieję, że uda im się przestraszyć Rosję lub zmusić idiotów kierujących NATO do uderzenia wyprzedzającego.

Oczywiście blefują, ale w tym przypadku można mówić o zamknięciu cyklu. To nie pierwszy raz, kiedy ten głupkowaty, mały despota ucieka się do szantażu nuklearnego: zrobił to już wcześniej, tj. podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa – 19 lutego 2022 roku – przy aplauzie zachodniego establishmentu politycznego, co było jednym z powodów rosyjskiej interwencji wojskowej zaledwie pięć dni później. A teraz, gdy wojna jest przegrana, a urojony plan zwycięstwa Zełenskiego nie wywołał entuzjastycznych reakcji sponsorów – którzy popchnęli go do walki do ostatniego Ukraińca – oto powraca pogróżka nuklearna.

Szczerze mówiąc, nie jestem w stanie ocenić, czy Ukraina jest w stanie spełnić te groźby, ponieważ choć prawdą jest, że w czasach sowieckich była ona ważnym miejscem rozwoju i produkcji broni jądrowej, to minęło już ponad trzydzieści lat i znaczna część tej wiedzy uległa rozproszeniu. Oczywiście nadal działają elektrownie jądrowe, a więc można znaleźć materiał rozszczepialny do wzbogacenia lub pluton do oczyszczenia, ale jest wysoce prawdopodobne, że produkcja ładunku jądrowego „w ciągu kilku tygodni” lub też w ciągu kilku miesięcy – jak powiedział duce z Kijowa – nie mogłaby się odbyć bez zdecydowanej pomocy ze strony NATO. Z drugiej strony, co może zrobić Zelensky jak nie podwyższyć poprzeczkę groźby, by zmusić swoich lalkarzy do bezpośredniego przystąpienia do wojny?

Dla ukraińskiego oszusta i jego skorumpowanego reżimu – zabawa dobiega końca: kraj został zniszczony a liczba zabitych żołnierzy prawdopodobnie przekroczyła milion (tak, czy inaczej, jest to nie mniej niż 600 tysięcy osób) – wyłącznie w wyniku wojny proxy, której chciała kierowana przez USA oś NATO, w ramach swojej obłąkanej próby pokonania w jakiś sposób Rosji. Zełenski i jego klika zaakceptowali masakrę i wzbogacili się na wojennych szwindlach.

Konflikt, o którym mowa nigdy nie powinien był się wydarzyć. Pod koniec roku 2021, Rosja zaoferowała kompleksowy zestaw propozycji, które miały rozwiać jej długoterminowe obawy o bezpieczeństwo związane z ekspansją NATO i nieustannym wspieraniem na Ukrainie neonazistowskiego frontu (czyli u granic Rosji), którego głównym celem był pogrom ludności rosyjskojęzycznej. Rozsądna próba dyplomacji ze strony Moskwy została odrzucona w przekonaniu, że strategiczna porażka militarna przeciwko Rosji może zostać osiągnięta.

Na obecnym etapie, w obliczu przegranej wojny, USA i ich wspólnicy z NATO nie mają innego wyjścia, jak tylko uznać porażkę swoich kryminalnych machinacji, akceptując uzasadnione żądania bezpieczeństwa Rosji na jej warunkach. Problem polega na tym, że zachodnie elity polityczne są tak głęboko pogrążone w arogancji i ideologiczno-rasowej wrogości wobec Rosji, że trudno sobie wyobrazić, żeby były w stanie opamiętać się i rozpocząć prawdziwe negocjacje pokojowe.

Właśnie dlatego obskurna klika w Kijowie czuje się uprawniona do wypróbowania każdej drogi prowadzącej do zaangażowania USA i Europy w bezpośredni konflikt.

INFO: https://ilsimplicissimus2.com/2024/10/19/zelensky-mostra-il-bigolo-ovvero-la-bomba/

Czy ukraiński prezydent Zełeński narąbał się gorzałą, czy też coś mocnego palił, albo zażywał?

Stanisław Michalkiewicz: Zełeński szantażuje zelenski-szantazuje

   Czy ukraiński prezydent Zełeński narąbał się gorzałą, czy też coś mocnego palił, albo zażywał? Takie wrażenie można by odnieść po opublikowaniu jego kolejnej “koncepcji” (nawiasem mówiąc, “koncepcje” odnośnie ostatecznego zwycięstwa, mnożą mu się ostatnio w głowie niczym Kukuńkowi) zakończenia wojny na Ukrainie. Przybrała ona postać  ultimatum, które jednak nie zostało postawione zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi, tylko… zachodnim sojusznikom Ukrainy.

Jeśli mianowicie Zachód nie przyjmie Ukrainy do NATO, nie zgodzi się na atakowanie celów w głębi Rosji, nie da kolejnych bajońskich sum  oraz broni i amunicji na kontynuowanie wojny aż do ostatecznego zwycięstwa, a po ostatecznym zwycięstwie nie zgodzi się na zastąpienie  wojsk amerykańskich w Europie rezunami ukraińskimi,  to Ukraina zbuduje sobie broń jądrową i wtedy zobaczymy.

Ten “projekt”, jeśli w ogóle można go tak nazwać, przypomina trochę bredzenie Adolfa Hitlera, który nawet gdy ruskie sołdaty były już w odległości kilometra od Kancelarii Rzeszy w Berlinie, jeszcze przesuwał na mapie nieistniejące dywizje i kazał rozstrzeliwać “defetystów” w rodzaju Fegeleina.

Rzecz w tym, że zimny ruski czekista Putin systematycznie spycha ukraińskie wojska do defensywy nie tylko na terenie obwodów przyłączonych do Rosji, ale również – w obwodzie kurskim, gdzie wiąże walką ukraińskie pierwszorzutowe wojska, nie pozwalając na ich przegrupowanie na teren Ukrainy, gdyż wobec rosyjskiej przewagi każda taka próba mogłaby przekształcić się w paniczną ucieczkę i katastrofę. Co za idiota doradził Ukraińcom tę wyprawę na Kursk i jak im to uzasadnił – tego nieprędko się dowiemy.

Mam tylko nadzieję, że nie był to pan generał Skrzypczak, ani pan generał Polko, którzy jeszcze latem nie mogli się tego uderzenia nachwalić, ani przez chwilę nie dopuszczając do siebie myśli, że trudno przypisać mu jakiś rozsądny, perspektywiczny cel militarny, ani nie przypuszczając, że może ono stać się dla wojska ukraińskiego pułapką – co właśnie obserwujemy. Mniejsza jednak o naszych strategosów, którzy na szczęście niczym już nie dowodzą i mam nadzieję, że tak już zostanie – bo ważniejsza jest ocena ostatniego wyskoku prezydenta Zełeńskiego.

   Na pierwszy rzut oka wygląda to na jakieś wariactwo. Wykluczyć tego oczywiście z góry nie można, bo – jak mówi poeta – “paraliż postępowy najzacniejsze trafia głowy” – ale zanim przyjmiemy, że to wariactwo, wypada nam sprawdzić inne możliwości. Warto zwrócić uwagę, że tę “koncepcję” prezydent Zełeński najpierw przedstawił nie żadnym Ukraińcom, tylko trójce Amerykanów: prezydentowi Józiowi Bidenowi, jego faworycie Kamali Harris i Donaldowi Trumpowi.

Najwyraźniej chciał najpierw uzyskać ich opinię, zanim  ujawni cokolwiek Ukraińcom z Wierchownego Sowieta, a za jego pośrednictwem  – tamtejszej opinii publicznej. Jest ona oczywiście zakneblowana i sterroryzowana przez ukraińską soldateskę – ale kto wie, czy w jakimś momencie nie będzie mogła dojść do głosu? A w jakim momencie?

Ano w takim, kiedy Zachód, a zwłaszcza europejscy członkowie NATO, mający już dosyć drenowania swoich gospodarek i szlamowania swoich obywateli dla potrzeb amerykańskiej operacji “osłabiania Rosji”, który jeszcze daje Ukrainie forsę, ale już tylko pochodzącą z odsetek od zamrożonych tam rosyjskich aktywów, skończy Ukrainę futrować.

Wtedy prędzej, czy później ktoś postawi pytanie, kto z ukraińskich polityków odpowiada za tę wojnę, której można było uniknąć, a która prawdopodobnie doprowadzi do trwałej utraty przez Ukrainę co najmniej 20 procent terytorium państwowego, a doprowadziła już do ogromnych strat w ludziach oraz dewastacji sporych połaci kraju, a zwłaszcza – infrastruktury krytycznej. Najlepszym kandydatem na winowajcę jest oczywiście prezydent Zełeński, który z pewnością zdaje sobie z tego sprawę i pragnie się jakoś asekurować.

Dlatego uważam, że przedstawiając swoje “folies bergere” trójce amerykańskich ważniaków, chciał uzyskać ich aprobatę dla tej asekuracyjnej operacji. i najwyraźniej ją uzyskał, podobnie jak obywatel Tusk Donald uzyskał ze strony Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen aprobatę dla swoich planów “”zawieszenia azylu” i innych pokrzykiwań przeciw migrantom.

Ponieważ, zwłaszcza po ostatniej nagonce na prezydenta Dudę, w której, obok obywatela Tuska Donalda, wzięła udział również resortowa “Stokrotka”, a nawet autorytety pacanowskie, m.in. w osobie pana prof. Zolla, prawdopodobieństwo podpisania przez prezydenta stosownych ustaw – a ustawy muszą być – jest bliskie zera, no to zarówno Reichsfuhrerin, jak i my, doskonale wiemy, że to nie na serio, a tylko gwoli przelicytowania byłego Naczelnika Państwa w kampanii prezydenckiej.

Nie wiadomo nawet, czy ustawa o zawieszeniu azylu w ogóle by przeszła, jako że obydwie lewice się przeciw temu zbuntowały. Mają one co prawda tylko 26 mandatów, ale bez tego może nie być większości, zwłaszcza gdyby Konfederacja też zagłosowała przeciwko.

W podobnej, a nawet gorszej sytuacji jest prezydent Zełeński. Jeśli przynajmniej niektóre państwa NATO sprzeciwią się nawet zaproszeniu Ukrainy do Sojuszu – czego wykluczyć się nie da co najmniej w przypadku trójki państw członkowskich – to żadnej, wymaganej przez traktat waszyngtoński, jednomyślności nie będzie.

Pozostali członkowie, Ameryki nie wyłączając- zirytowani do żywego bezczelnym ukraiński ultimatum, wstrzymają finansowanie i dozbrajanie Ukrainy, to będzie  dobrze, jak skończy się tylko na “zamrożeniu konfliktu” – o którym jeszcze w pierwszym roku wojny mówiła amerykańska ambasadoressa przy NATO, jako o najbardziej prawdopodobnej ,możliwości. Czy wtedy Kijów spełni groźbę, że samodzielnie zaopatrzy się w broń atomową? Wydaje się to wątpliwe, nawet w postaci udostępnienia części swego arsenału nuklearnego przez Izrael – a jeśli komuś się wydaje, że zimny ruski czekista czekałby cierpliwie, aż to się stanie, to raczej się myli.

   Po co w takim razie prezydent Zełeński wystąpił ze swoją “koncepcją”? Myślę, że jedynym celem było przekonanie nie tyle do niej, co uświadomienie powagi sytuacji członkom ukraińskiego Wierchownego Sowieta, którzy też muszą odczuwać ciarki na myśl o dniu sądu.

To się nawet mogło mu udać, ale za cenę uświadomienia Zachodowi trafności opinii Jeremiego Wiśniowieckiego, który w XVII wieku, podczas wojen z chmielnicczyzną twierdził, że klemencję można okazać tylko zwyciężonym, którzy wtedy mogą być nawet z tego powodu wdzięczni – chociaż w przypadku Ukraińców trudno na  to liczyć – natomiast by w żadnym wypadku nie uginać się przed szantażem.

Symboliczne kary za przekręty na zbożu technicznym. Grzywny od 4 do 6 tys. zł. Jawnie rządzą wspólnicy rabusiów.

Symboliczne kary za przekręty na zbożu technicznym. Grzywny od 4 do 6 tys. zł

12 październik 2024 cenyrolnicze/symboliczne-kary-za-przekrety-na-zbozu-technicznym

zboże z Ukrainy, import zboża, zboże techniczne

Dwie osoby zostały skazane przez sądy w związku z  nieprawidłowościami w handlu tzw. zbożem technicznym sprowadzanym z Ukrainy w latach 2022/23.  Prokuratura Regionalna w Rzeszowie przedstawiła zarzuty w sumie 19 podejrzanym. Kary narzucone nieuczciwym podmiotom są symboliczne w porównaniu choćby do przypadku rolnika z woj. łódzkiego, który musi wypłacić ponad 100 tys. zł za legalnie prowadzoną działalność.

– Prokuratura Regionalna w Rzeszowie prowadzi śledztwo w sprawie doprowadzenia w okresie od 2022 r. do 2023 r. do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości podmiotów nabywających zboże, za pomocą wprowadzenia w błąd osób działających w ich imieniu, co do kraju pochodzenia zboża oraz wprowadzenia w błąd w okresie od 2022 r. do 2023 r. w krótkich odstępach czasu, w wykonaniu tego samego zamiaru organów uprawnionych do kontroli celnej, poprzez posłużenie się nierzetelną dokumentacją w tym, fakturami VAT, co do rodzaju sprowadzanego towaru, podlegającego reglamentacji pozataryfowej – czytamy w komunikacie Prokuratury Regionalnej w Rzeszowie.

Aktualnie zakresem postępowania przygotowawczego w tej sprawie objętych jest 70 wątków dotyczących podmiotów, które importowały produkty rolno – spożywcze takie jak pszenica, rzepak, kukurydza, soja i inne przeznaczone na cele techniczne z Ukrainy. Poszczególne wątki śledztwa w przeważającej części dotyczą przestępstw skarbowych polegających na wprowadzeniu w błąd przedstawicieli organów uprawnionych do kontroli celnej co do tego, że deklarowany towar sprowadzony z Ukrainy, w tym pszenica, rzepak i inne jest przeznaczony na cele techniczne, podczas gdy faktycznie towar był przeznaczony do obrotu na rynku rolno – spożywczym.

Do chwili obecnej w toku śledztwa 19 osobom przedstawiono zarzuty popełnienia przestępstw karnych i karno – skarbowych. Wobec 4 podejrzanych prokuratorzy zastosowali środki zapobiegawcze w postaci zakazu opuszczenia kraju, dozoru policji i poręczenia majątkowego. Ponadto również wobec 4 podejrzanych prokuratorzy wydali postanowienia o zabezpieczeniu majątkowym zabezpieczając mienie na poczet przyszłych kar, w tym grzywny oraz ściągnięcia równowartości przepadku przedmiotów

W toku postępowania przygotowawczego wykonano szereg czynności procesowych zmierzających do wszechstronnego wyjaśnienia okoliczności sprawy. Do chwili obecnej w sprawie zapadły dwa wyroki skazujące: Sąd Rejonowy w Janowie Lubelskim uznał oskarżonego winnym popełnienia zarzucanych mu czynów z art. 270 § 1 k.k. oraz z art. 87 § 2 i 3 k.k.s.  i wymierzył mu karę grzywny w łącznym wymiarze 6.000 zł oraz obciążył kosztami postępowania. Natomiast Sąd Rejonowy Lublin Wschód w Lublinie Wydział Karny z siedzibą w Świdniku również uznał oskarżonego winnym popełnienia zarzucanego mu przestępstwa skarbowego z art. 87 § 2 i 3 k.k.s.  i wymierzył mu karę grzywny wymiarze 4.000 zł i ponadto obciążył kosztami postępowania.

Aktualnie w śledztwie sukcesywnie przez organy procesowe, w tym prokuratorów, funkcjonariuszy Krajowej Administracji Skarbowej oraz policji wykonywane są czynności dowodowe mające na celu wyjaśnienie  wszystkich  wątków  objętych zakresem postępowania. Jak zapowiada Prokuratura, z uwagi na zaplanowane czynności a także dobro śledztwa, kolejne informacje na ten temat zostaną udzielone we właściwym czasie.

Źródło: Prokuratur Regionalna w Rzeszowie

Gigantyczna fala dezercji z ukraińskiej armii

Gigantyczna fala dezercji z ukraińskiej armii

gigantyczna-fala-dezercji-z-ukrainskiej-armii

Na Ukrainie gwałtownie rośnie liczba dezercji. Prokuratura Generalna tego kraju, od początku roku wszczęła aż 51 tysięcy postępowań karnych dotyczących ucieczek z jednostek. To dwa razy więcej niż w całym ubiegłym roku. Wygląda na to, że żołnierze mają już dość wojny. Sprawę opisał “The Times”.

Gigantyczna fala dezercji z ukraińskiej armii. Według ekspertów wojskowych, gwałtowny wzrost przypadków samowolnych oddaleń się z oddziałów, związany jest z brakiem zapowiadanej demobilizacji. To jednak nie jedyna przyczyna. Żołnierze są zmęczeni wojną, źli na władze oraz przygnębieni narastającą, rosyjską przewagą i brakiem własnych sukcesów na froncie.

Ukraińcy, którzy zdecydowali się na służbę wojskową w pierwszych dniach rosyjskiej inwazji są wyczerpani fizycznie i psychicznie. To powoduje, że ucieczka z pola walki staje się bardzo atrakcyjną opcją. Problem dezercji, zdaniem ekspertów z “The Times” powiązany jest też z kwestią demobilizacji i wewnętrznych przepisów w ukraińskiej armii. W kwietniu br. władze negocjowały nowe przepisy dotyczące rekrutów i zwiększenia potencjału osobowego Sił Zbrojnych Ukrainy. Wówczas, po interwencji nowego Naczelnego Dowódcy Ołeksandra Syrskiego, zdecydowano się usunąć zapis ograniczający służbę wojskową do trzech lat.

“Działania demobilizacyjne doprowadzą do spadku zdolności bojowych jednostek, zakłócenia działań ofensywnych i defensywnych oraz zakłócenia rotacji jednostek” – napisano wówczas w komunikacie dowództwa. Wprawdzie zastosowane rozwiązanie przedłużyło “resurs” doborowych jednostek, jednak wielu żołnierzy doszło do przekonania, że mają służyć aż do swojej śmierci lub końca wojny. To nie jest zbyt komfortowa sytuacja, zwłaszcza, że mają oni świadomość istnienia tysięcy dekowników, którzy za łapówki uciekli do Polski i innych krajów zachodniej Europy, gdzie balują i rozbijają się drogimi samochodami.

Co ciekawe, sytuacji nie poprawia przymusowa mobilizacja rekrutów. Sekretarz Komitetu Rady Najwyższej ds. Bezpieczeństwa Narodowego, Obrony i Wywiadu Roman Kostenko, zwrócił uwagę, że nowi rekruci są w zdecydowanej większości zmuszani do służby. Nie przedstawiają zatem zakładanej wartości bojowej.

– Mamy problemy z mobilizacją. Ostatnio się to jeszcze pogorszyło. Mam pytanie: jak możemy ustalić jasne warunki służby, jeśli nie mamy nikogo, kto mógłby nas  zastąpić? Chodzi tu przede wszystkim o mobilizację i motywację ludzi – stwierdził.

“The Times” opisał przypadek jednego z dezerterów, który wydaje się symptomatyczny dla całych sił zbrojnych Ukrainy. Oto po wielu miesiącach spędzonych w wioskach wokół Bachmutu, niejaki Serhij Hnezdilow otrzymał tygodniowy urlop w celu udania się na badania lekarskie. Opuszczając swój oddział rozpoznawczy w 56. Brygadzie, przebył 120 kilometrów do miasta Pawłograd. Zamiast jednak iść do szpitala, skierował się na dworzec kolejowy i stamtąd udał się do Kijowa. Na ten drugi etap podróży nie miał już pozwolenia. Kiedy więc wysiadł na peronie w Kijowie, był dezerterem.

Za czyn, którego się dopuścił, grozi mu kara więzienia. Jak sam jednak twierdzi, w więzieniu otrzyma posiłki o stałych porach. Co więcej – przeżyje.

The Truth About FEMA and hurricane Helene

The Truth About FEMA and Helene

#Harris Hates Americans 

OCT 5

I want to open this article by asking people to pray for those impacted by the hurricane. While FEMA and Harris may be leaving these people behind, God will not.

The situation in the North Carolina area impacted by the Hurricane is dire. There are numerous credible reports of death counts likely exceeding a thousand people and almost the final tallies will almost certainly exceed those of Hurricane Katrina of New Orleans fame. The difference between Helene and Katrina couldn’t be more stark. Both were devastating but Bush was sending aid immediately and being excoriated by the media (I’m no fan of Bush but facts are facts) while Harris/Biden are on the beach or having parties while FEMA is reportedly BLOCKING aid and the mainstream is ignoring it. I wanted to share some facts and other info on this national tragedy.

First of all, let’s be clear about what is happening with FEMA. First they claimed there was no money for hurricane season. Once the American public literally hit the roof over the fact that FEMA is absolutely funding illegals but doesn’t have money for Americans the fact checkers got moving.

Now – regarding Mayorkas – FEMA is absolutely helping fund illegal immigrants. As you can see below the Shelter and Services program is a FEMA program done in partnership with Border Patrol.

This funding was allocated and ultimately, regardless of how it was allocated, it was money spent out of the pockets of the American taxpayer that is funding people here illegally instead of American citizens. No amount of fact checking can change that. 

That’s right, at present the average amount approved per individual/household is $894. That’s it. Compare that to Ukraine. Ukraine has a total population of 38 million and we’ve allocated $175 billion to them for about $4605 per person – not per household. Why is it that we are spending roughly 5 times more on Ukrainians than Americans? You can see my tweet here to get a good view of the pics: https://x.com/renztom/status/1842355205653873036?s=61&t=chcz9dPKlqWymEZk8PFPug

This might be a good time to remind everyone of my previous article published right here on Substack about the last Ukraine funding bill. In that article I broke down the last Ukraine funding bill and showed that just under $500 million was budgeted without restriction for “refugee resettlement.” The unrestricted part means it could also be used to fund illegals from anywhere and probably is being used for just that. You can find that article here and a relevant excerpt below: 

Is Congress Funding Illegal Immigration or Helping the People of Ukraine?
TOM RENZ·SEP 1
Is Congress Funding Illegal Immigration or Helping the People of Ukraine?
As of today, the United States has spent approximately $175 billion on the war in Ukraine. Depending on who you ask this is about saving people from war, stopping Russian aggression, preserving the security of European allies, or preventing any of a plethora of other geopolitical outcomes. These arguments carry varying amounts of weight but if our goal …

Here’s the excerpt:

You may be asking about the legality of all this. Well, it’s questionable but basically the law is a bit ambiguous as to the DHS’s authority to do this and the spending bills are written so poorly by Congress that there are loopholes. The loopholes can be demonstrated the fact that Biden and Harris have promoted executive order after executive order requiring that all federal agencies, including FEMA, focus their efforts on social justice programs.

Above is an excerpt from a FEMA report required under a Presidential Executive Order from the Biden/Harris Administration. The full document can be found here: https://www.fema.gov/sites/default/files/documents/fema_equity-action-plan.pdf. This is just one of many documents that constitute the Harris/Biden push to ensure federal agencies like FEMA are more worried about equity than results. 

The level of corruption, incompetence and damage that this administration is doing to America is staggering but they are not doing it alone. I would be remiss to end this article without sharing a bit about the money that is being spent on illegals is going. You can find a link to the program and look for yourself here – https://www.fema.gov/grants/preparedness/shelter-services-program/fy24-awards/ssp-a – but there are few important details.

First when you look at the grants to resettle immigrants (presumably to steal the election) there is a ton of money going to places where illegals being registered to vote would have a big impact. Top on the list is Maricopa County, AZ (yes that county) and Texas in general. Texas seems to be a MAJOR target for Biden/Harris to turn blue with election fraud and there’s a ton of money going there to get it done

The second thing I saw is the number of NGOs and a TON of Catholic Charities branches. The Catholic Church (I’m Catholic) seems to be hell bent on bringing in as many illegals as possible without any respect for our laws. This is not new but easy to see here and shocking nonetheless.

Ultimately the inexorable conclusion is that Harris is simply far more concerned with stealing an election than she is with helping Americans. She seems to have made peace with the fact that she is incredibly unlikable, totally devoid of any coherent thought, and that there is no one else to give her a Willie Brown boost to the next level. Instead, she apparently has made peace with the fact that if she wants to win this election she’ll have to do it the Democratic way – by cheating.

===================

Rząd Tuska chciał stworzyć w Polsce ukraiński legion, ale nie znalazł chętnych Ukraińców. Wolą 800+++

Rząd Tuska chciał stworzyć w Polsce ukraiński legion, ale nie znalazł chętnych Ukraińców

2.10.2024 nczas/rzad-tuska-chcial-stworzyc-w-polsce-ukrainski-legion-ale-nie-znalazl-chetnych-ukraincow

08.07.2024 r. Zełenski i Tusk podczas spotkania w Warszawie.
08.07.2024 r. Zełenski i Tusk podczas spotkania w Warszawie. / Foto: PAP

Rząd Donalda Tuska chciał stworzyć ukraiński legion, ale okazało się, że nie ma chętnych. Mieszkający w Polsce Ukraińcy nie chcą jechać na front.

W lipcu premier Donald Tusk i prezydent Wołodymyr Zełenski podpisali dokument o wzajemnej pomocy. Wówczas zapowiedziano stworzenie ukraińskiego legionu w Polsce. Zdaniem polityków Konfederacji takie działanie było złamaniem Konstytucji, a formowanie obcych wojsk na polskim terytorium może być równoznaczne z wejściem w wojnę. Jednak premier Tusk miał to wszystko gdzieś.

– Umówiliśmy się na sformowanie i szkolenie na terenie Polski ukraińskiego legionu; będzie to nowa formacja złożona z ochotników – mówił Zełenski. – Każdy obywatel Ukrainy, który zdecyduje się zaciągnąć do Legionu, będzie mógł podpisać kontrakt z Siłami Zbrojnymi Ukrainy – dodała ukraińska głowa państwa.

Minęło kilka miesięcy i wydaje się, że nic się w tej sprawie nie ruszyło. Na szczęście. Pojawił się już komentarz wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza w tym temacie.

– Nie odpowiadamy za rekrutację. Liczba osób, która się miała zgłosić ze strony ukraińskiej jest jednak za mała. Te deklaracje na początku były bardzo wysokie – że może być sformowana nawet jedna brygada – to jest kilka tysięcy osób. Tak się jednak nie stało – powiedział szef ludowców w rozmowie z portalem „Wirtualna Polska”.

Jednocześnie Kosiniak-Kamysz przypomniał, że Polska do tej pory wyszkoliła 20 tys. ukraińskich żołnierzy.

W przededniu 85 rocznicy Generalnego Gubernatorstwa.

W przededniu 85 rocznicy

Stanisława Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    1 października 2024 michalkiewicz

„Nie ma przypadków, są tylko znaki” – powtarzał niezapomnianej pamięci ksiądz Bronisław Bozowski, kaznodzieja kościoła Panien Wizytek przy Krakowskim Przedmieściu w Warszawie. Najwyraźniej proroctwa go wspierały, bo właśnie wkrótce taki znak się ukaże w postaci 85 rocznicy wydania 12 października 1939 roku przez niemieckiego kanclerza Adolfa Hitlera dekretu o utworzeniu Generalnego Gubernatorstwa, obejmującego obszar części okupowanych ziem polskich, które ani nie zostały wcielone do Rzeszy, ani też nie stały się częścią obszaru okupacji sowieckiej.

Jak wiemy, od marca ubiegłego roku, amerykański prezydent Józio Biden, w nagrodę za dobre sprawowanie, pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu. No to jak Niemcy będą urządzali tę Europę? Jako państwo poważne z pewnością spróbują nawiązać do dwóch niemieckich projektów; pierwszego projektu Mitteleuropa z roku 1915 i drugiego – nakreślonego w ogólnych zarysach przez wspomnianego kanclerza Adolfa Hitlera, który na spotkaniu z gauleiterami w roku 1943 te ogólne zarysy przedstawił. Projekt Mitteleuropa, jak pamiętamy, polegał na tym, by na obszarze Europy Środkowej i Wschodniej zainstalować państewka pozornie niepodległe, ale de facto – niemieckie protektoraty o gospodarkach trwale niezdolnych do konkurowania z gospodarką niemiecką, tylko uzupełniających ją i peryferyjnych. Kanclerz Hitler był bardziej konsekwentny, bo uważał – i właśnie to powiedział gauleiterom – że „małe państwa nie mają w Europie racji bytu, bo tylko Niemcy potrafią Europę prawidłowo zorganizować.” Wprawdzie projekt Mitteleuropa się zawalił w roku 1918, ale to nic nie szkodzi, bo – niczym Feniks z popiołów – odrodził się 1 maja 2004 roku, kiedy to Niemcy pomyślnie przeprowadziły Anschluss do Unii Europejskiej Czech, Węgier, Słowacji, Słowenii, Estonii, Litwy i Łotwy oraz Cypru i Malty. Warto przypomnieć, że ten Anschluss w 2003 roku stręczyli Polakom nie tylko przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa z Donaldem Tuskiem na czele, ale również płomienny dzierżawca monopolu na patriotyzm Jarosław Kaczyński, nie mówiąc już o stręczycielach drobniejszego płazu, wśród których wielu okazało się dawnymi konfidentami SB. Warto dodać, że to stręczenie odbywało się w dziesięć lat po wejściu w życie traktatu z Maastricht, który zmienił formułę funkcjonowania wspólnot europejskich; odszedł od formuły konfederacji, to znaczy – związku państw – ku formule federacji, czyli państwa związkowego. To właśnie stręczyli nam w roku 2003 stręczyciele, co przypominam na wieczną rzeczy pamiątkę.

W tak zwanym „międzyczasie” to znaczy – 1 grudnia 2009 roku, wszedł w życie traktat lizboński, którego najważniejszym postanowieniem było proklamowanie nowego podmiotu prawa międzynarodowego pod nazwą „Unia Europejska”, jako europejskiego państwa federalnego. W ramach tej nowej struktury, członkowskie bantustany miały stanowić części składowe tej federacji – ale na tamtym etapie lepiej było tego głośno nie mówić, więc tylko traktat lizboński był nakierowany na systematyczne wypłukiwanie suwerenności politycznej z członkowskich bantustanów, między innymi przy pomocy „zasady lojalnej współpracy”, która zobowiązuje członkowskie bantustany do powstrzymania się od wszelkich działań, które „mogłyby zagrozić urzeczywistnieniu celów Unii Europejskiej.” Wystarczy tedy np. wpisać, że celem Unii Europejskiej jest zaprowadzenie w Europie praworządności – cokolwiek by to miało znaczyć – by niemieckie owczarki, co to obsiadły unijne instytucje, mogły swobodnie sztorcować i dyscyplinować poszczególne bantustany. Po ubiegłorocznym, marcowym pozwoleniu Niemcom na urządzanie Europy po swojemu, Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen wystąpiła z projektem nowelizacji traktatu lizbońskiego. Obejmuje ona 270 punktów, ale najważniejsze wydają się trzy: po pierwsze – likwidacja prawa weta – która oznacza, że członkowski bantustan będzie zmuszony do robienia czegoś, co sam wcześniej uznał za sprzeczne ze swoim interesem.

Po drugie – zmniejszenie prawie o połowę, to znaczy – z 27 do 15 członków Rady Europejskiej, będącej unijnym organem władzy prawodawczej. Oznacza to, że bantustany wykluczone z Rady będą się odtąd dowiadywały z gazet, co tam starsi i mądrzejsi w ich sprawach postanowili – i wreszcie – po trzecie – zarezerwowanie 65 obszarów decyzyjnych do wyłącznej kompetencji Unii Europejskiej. Jak widzimy, przygotowania do ustanowienia IV Rzeszy pod nazwą „Unia Europejska”, są już właściwie na ukończeniu i tylko pozostaje to wszystko przeforsować.

No dobrze – ale co to oznacza dla naszego nieszczęśliwego kraju? 9 miesięcy rządów vaginetu Donalda Tuska pokazuje, że otrzymał on od Naszego Złotego Pana z Berlina zadanie zniwelowania terenu pod zainstalowanie tutaj Generalnego Gubernatorstwa, jako rodzaju niemieckiej kolonii. Przy pomocy pana Adama Bodnara, któremu z pewnością nie zadrży ręka, kiedy będzie „Lachom” demolował państwo, a który właśnie z powodu tej zalety otrzymał od Donalda Tuska fuchę ministra sprawiedliwości i prokuratora generalnego, już od roku prowadzi tę demolkę, przeciwko której skołowany naród nawet specjalnie nie protestuje, z uwagi na ogarniający nasz nieszczęśliwy kraj kryzys przywództwa, obejmujący nie tylko środowiska polityczne, ale również – naszą niezwyciężoną armię – no i środowiska pretendujące do sprawowania przywództwa moralnego i duchowego.

W tym właśnie kierunku zmierza reforma sądownictwa, która dla zmylenia opinii publicznej nazywa się „przywracaniem praworządności”. Tak naprawdę chodzi o skompletowanie aparatu sądowniczego, który wykona każde polecenie władz Generalnego Gubernatorstwa. Proklamowanie metody „czynnego żalu”, czyli znanej z czasów stalinowskich samokrytyki, jako środka doboru odpowiednich kadr nie pozostawia co do tego najmniejszych wątpliwości. Ale na tym nie koniec, bo vaginet Donalda Tuska wkłada w ręce tego korpusu sędziów Sądu Ostatecznego narzędzie represji w postaci penalizacji „mowy nienawiści” – zaaprobowane przez pana prezydenta Dudę. Penalizacja „mowy nienawiści” może okazać się w skutkach bardzo podobna do następstw umieszczenia w kodeksie karnym Rosyjskiej Federacyjnej Republiki Sowieckiej słynnego art. 58, dotyczącego rozmaitych postaci „antysowieckiej agitacji”. Jak wiemy, miliony ludzi przypłaciły ten eksperyment jak nie śmiercią, to latami łagrów, utratą zdrowia i zmarnowaniem życia.

Ale na tym nie koniec podobieństw do Generalnego Gubernatorstwa. Jak wiadomo, jednym z narzędzi utrzymywania ludności GG w ryzach, było donosicielstwo. Uważa się, że co najmniej jedna trzecia aresztowań przez Gestapo, była skutkiem donosu. No a co my dziś mamy? Ustawę z dnia 14 czerwca br. o ochronie sygnalistów, czyli po staremu – donosicieli. Jak widzimy, system represji w GG jest właśnie domykany nie tylko od strony kadrowej, ale od wszystkich innych stron jednocześnie.

Wisienką na torcie jest powrót cenzury, która ma sprawować szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, wyposażony w prawo eliminacji „treści terrorystycznych”. A co to są „treści terrorystyczne”? Aaaa, to będzie każdorazowo zależało od społecznego zapotrzebowania i mądrości etapu. Nie potrzebuję dodawać, że od tej decyzji nie będzie odwołania, to znaczy – może nawet i będzie, ale przygotowany kadrowo i wytresowany w „czynnym żalu” sędzia już tam powinność swej służby będzie rozumiał.

W tej sytuacji pozostaje nam tylko zastanowić się nad granicami obszaru Generalnego Gubernatorstwa. Pod tym względem najważniejsze decyzje chyba jeszcze nie zapadły, więc nie wiemy, czy dokończenie procesu zjednoczenia Niemiec – jeśli przyzwolenie prezydenta Józia Bidena obejmuję również tę kwestię – będzie oznaczało powrót do granicy z 1914, czy z 1937 roku. Zresztą może być jeszcze inaczej, a to w następstwie spodziewanego przyjazdu do Warszawy Sekretarza Stanu USA, Antoniego Bliknena, który ma naszym Umiłowanym Przywódcom podać do wiadomości uzgodnienia poczynione wcześniej z prezydentem Zełeńskim w Kijowie. Podobno pan Blinken ma jakiś zbawienny plan, który przedstawić ma prezydentowi Zełeńskiemu, co to ze swej strony pewnie zaprezentuje mu kolejną wersję planu, mającego doprowadzić do ostatecznego zwycięstwa.

Biorąc pod uwagę prawo Murphy’ego, zgodnie z którym, jeśli coś może pójść źle, to na pewno pójdzie – to może oznaczać, że oprócz amerykańskiej zgody na dokończenie procesu zjednoczenia Niemiec, możemy spodziewać się również obmyślenia dla wkręconych w maszynkę do mięsa Ukraińców jakiejś terytorialnej rekompensaty za terytoria prawdopodobnie bezpowrotnie utracone wskutek „zamrożenia konfliktu” – o którym, ku irytacji prezydenta Zełeńskiego, wspominała amerykańska ambasadoressa przy NATO już w pierwszym roku wojny z Rosją. Czyż nie o tym właśnie mówił na Campusie „Polska Przyszłości” były minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba? Jak pamiętamy, wspomniał on o „terytoriach ukraińskich”, mając na myśli województwo podkarpackie, część województwa małopolskiego do Nowego Sącza, no i część województwa lubelskiego. Oczywiście taką rekompensatę trzeba będzie jakoś nazwać – ale od czego jest pan prezydent Duda, który już przed laty w przemówieniu z okazji 3 maja roztoczył przed nami wizję „unii polsko-ukraińskiej” w ramach „projektu jagiellońskiego”? Jednak czy taki „jagielloński” projekt mógłby być przeprowadzony bez udziału Litwy? Takie pominięcie byłoby nietaktowne, więc kulturalny pan sekretarz stanu Antoni Blinken z pewnością takiej gafy nie strzeli.

Cóż w związku z tym? Ano, zakładając, że granica zjednoczonych Niemiec będzie przebiegała wzdłuż linii z roku 1914, do „unii polsko-ukraińsko-litewskiej” mogą być włączone tereny należące do Wielkiego Księstwa Litewskiego, czyli Suwalszczyzna i Podlasie, z Białą Podlaską włącznie. To nie będzie żaden rozbiór, tylko jagiellońska „unia”, więc kto będzie przeciwko temu wierzgał, to zostanie uznany za ruskiego agenta i zamknięty w którymś z chwilowo nieczynnych obozów – o ile w ogóle ten eksperyment przeżyje.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Czy mamy pomysły, jak sobie poradzić z nową falą ukraińskiego zagrożenia?

Witold Gadowski: czy mamy pomysły, jak sobie poradzić z nową falą ukraińskiego zagrożenia? gadowski-czy-mamy-pomysly-jak-sobie-poradzic-z-nowa-fala-ukrainskiego-zagrozenia

„Ostatnim politykiem, który osiągnął spore osobiste korzyści z kolaborowania z ukraińskimi oligarchami, jest Aleksander Kwaśniewski. Dostawał pieniądze od Wiktora Pinczuka, zięcia prezydenta Leonida Kuczmy, a także z koncernu Burisma. Inni wydaje się, że byli pożytecznymi idiotami lub kierowanymi agenturalnymi pieniędzmi pacynkami”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.

Publicysta zwraca uwagę, że od wielu lat polski establishment polityczny, ale nie tylko, próbuje „zaprzyjaźnić się” z ukraińskim establishmentem i to pomimo faktu, że staje się on coraz bardziej banderowski, a co za tym idzie – wrogi Polsce i Polakom.

Banderówką była Julia Tymoszenko, zaangażowana zresztą w rozliczne ciemne interesy gazowe. Banderowcami byli prezydenci Wiktor Juszczenko i Petro Poroszenko. Tu, nad Wisłą, usiłowano nas na nich znieczulić, mówiąc: no przecież oni nie mają żadnej innej tradycji narodowej, musimy się z tym pogodzić”.

W ocenie autora „Wieży komunistów” Polacy przez lata byli tresowani w ustępowaniu Ukrainie i Ukraińcom we wszystkim.

„Ukraińcy przesiedlali Polaków mieszkających na terenie ich kraju – no to propagandyści zakazywali mówić o tym w mediach. Wszelkie sprawy ukraińskie traktowano w Warszawie jak polską rację stanu. Każdy głos upominający się o polskie interesy atakowano jako przejaw wrogiego usposobienia wobec dziejowej misji Polski. Istna histeria rozpętała się po napaści Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku. Wtedy każdy głos realizmu zabezpieczający rację stanu naszego państwa traktowany był jako zdrada i prorosyjska agentura. Swoisty szantaż emocjonalny zamknął wtedy publiczną dyskusję nad tym, jaką politykę powinniśmy prowadzić wobec Ukrainy”, relacjonuje.

Gadowski podkreśla, że Ukraińcy skrupulatnie wykorzystali polską bezmyślność i garściami czerpali z niej, ile się da niczego nie kwitując i do niczego się nie zobowiązując.

„Nie było zatem żadnej strategii działania, żadnego zabezpieczenia się przed trawiącymi ukraińskie państwo patologiami i przed dziesiątkami tysięcy Ukraińców wyłudzających zasiłki z polskiego systemu ubezpieczeniowego. Pojawiły się nowe zagrożenia w postaci powstania w Polsce ukraińskiego podziemia politycznego, gospodarczego i bandyckiego. Teraz czeka nas kolejna fala obcych przybyszów, którzy tym razem trafią do nas prosto z frontu, gdy zakończą się wojenne działania. Czy się na to przygotujemy, czy mamy pomysły, jak sobie poradzić z nową falą ukraińskiego zagrożenia? Oczywiście, że nie”, podsumowuje Witold Gadowski.

„Ocaleni z ludobójstwa”. O ukraińskim opętaniu i katolickim przebaczeniu

„Ocaleni z ludobójstwa”. Kilka słów o ukraińskim opętaniu i katolickim przebaczeniu – PCH24.pl

Tomasz Kolanek


https://pch24.pl/ocaleni-z-ludobojstwa-kilka-slow-o-ukrainskim-opetaniu-i-katolickim-przebaczeniu

„Są zbrodnie, których nie można wybaczyć. I ja nie wybaczam” – powiedział wiele lat temu redaktor Paweł Zarzeczny. Słowa te przypomniały mi się, kiedy czytałem książkę „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”… Jako katolik nie mogę się zgodzić ze słowami Zarzecznego. Niestety, oprócz tego, że jestem katolikiem, jestem również „tylko człowiekiem”…

Niewiele, bardzo niewiele jest książek, których nie byłem w stanie przeczytać do końca… Jedną z nich była „Rzeź Woli. Zbrodnia nierozliczona” autorstwa Piotra Gursztyna, do której podchodziłem wielokrotnie, ale za każdym razem efekt był ten sam – dochodziłem do fragmentu, w którym autor tak naprawdę rozpoczynał opis niemieckich zbrodni na Polakach (przykład, którego nie zapomnę: Niemcy ustawiali w rzędzie polskie dzieci jedno za drugim, a następnie strzelali do pierwszego albo ostatniego, żeby sprawdzić, ile ciał jest w stanie przebić kula z niemieckiego karabinu) i odkładałem książkę na półkę. Po prostu nie byłem w stanie dalej czytać.

Inną „niedokończoną” przeze mnie książką jest „Zagłada Polaków w Związku Sowieckim. Od przewrotu bolszewickiego do operacji polskiej” autorstwa Anny Zechenter. Kiedy dotarłem do fragmentu opisującego, co robiono z ciałami zamordowanych Polaków (wrzucano do dołów i przysypywano obornikiem) „wymiękłem” po raz pierwszy. Kiedy zaś przeczytałem, że niewinnej krwi, jaką wówczas przelano, było tak wiele, iż na rosyjskich morderców wylewano całe wiadra perfum, co i tak niczego nie dawało, bo po chwili znowu było czuć od nich ludzką krew, wówczas „wymiękłem” po raz drugi i już nigdy więcej nie wróciłem do lektury.

W ostatnich dniach sytuacja się powtórzyła, a wszystko za sprawą książki „Ocaleni z ludobójstwa. Wspomnienia Polaków z Wołynia”, która ukazała się nakładem wydawnictwa IPN.

Sięgnąłem po tę publikację w przekonaniu, że tym niezależnie od wszystkiego przeczytam ją od deski do deski nie po to, żeby ekscytować się – jak co niektórzy – ukraińskim bestialstwem, jakie miało miejsce podczas ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, tylko bardziej po to, aby poznać nazwiska zamordowanych Polaków; nazwiska ich oprawców; nazwiska „ostatnich sprawiedliwych”, którzy ryzykując własnym życiem jednak potrafili czasami ukryć Polaków przed swoimi żądnymi krwi rodakami. I w końcu: zrobiłem to z myślą, że wojna na Ukrainie kiedyś przecież się skończy, a wówczas udam się tam, aby zapalić znicz i pomodlić się na polskich cmentarzach i polskich mogiłach, których przybliżoną lokalizacje wskazano w publikacji IPN. Skoro państwo polskie nie jest w stanie tego zrobić, to musimy zrobić to my, szarzy obywatele, ponieważ nam – jak się okazuje – dużo bardziej niż państwu polskiemu zależy na pamięci o ofiarach ukraińskiego ludobójstwa.

O tym jak poważny jest problem mówił na łamach PCh24.pl dr Leon Popek. – Biorę udział w akcjach porządkowania polskich cmentarzy na Ukrainie. Wielokrotnie, kiedy pierwszy raz udawaliśmy się, na któryś cmentarz widzieliśmy na nim pasące się bydło. Kiedy zwracaliśmy uwagę właścicielom tych zwierząt, to oni byli zdziwieni i pytali „Ale o co wam chodzi?”. My tłumaczymy, że to jest cmentarz, że tu leżą nasi rodacy i przodkowie, a oni są zdziwieni – relacjonował. – Jednego razu na cmentarzu w Wiśniowcu Nowym spotkaliśmy młodych Ukraińców grających w piłkę. Powiedzieliśmy im: „Chodźcie, pogramy w piłkę na waszym cmentarzu”. Oni oburzeni, że jak to? Przecież „tam leżą nasi” – dodał.

Dr Popek w całej tej historii jest postacią kluczową. Rozmawiałem z nim o ludobójstwie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, o ukraińskim zwyrodnialstwie oraz (mówiąc najdelikatniej) nieporadności i indolencji państwa polskiego w temacie przeprowadzenia ekshumacji i upamiętnienia ofiar jeszcze na łamach Niepoprawnego Radia PL, z którym przez kilka lat współpracowałem. Powiem szczerze, iż miałem nadzieję, że rozmowy z nim i porażające historie, o których mówił (jak ta powyższa z krowami na polskim cmentarzu) jakoś mnie uodporniły.

Kiedyś w jednym z wywiadów zapytałem go: „Czy Polacy mieszkający na terenach województwa lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego mieli świadomość, że czeka ich zagłada? Czy istniał dla nich jakikolwiek ratunek przed śmiercią z rąk banderowców?”.

Największą tragedią tamtego czasu było to, że stało się to samo, co na Wołyniu – Polacy mieszkający w województwie lwowskim, stanisławowskim i tarnopolskim zostali zostawieni sami sobie. Brutalna, często nieludzka działalność Sowietów i Niemców odebrała im możliwość prowadzenia jakiejkolwiek działalności konspiracyjnej. Nawet, jeśli miała ona miejsce, to była bardzo ograniczona i niewystarczająca. Rząd w Londynie i Polskie Państwo Podziemne w Warszawie jedynie dywagowały, w jaki sposób pomóc Polakom na tych terenach. Myślano o zrzutach broni, planowano wysłanie oddziałów z terenów Zamojszczyzny, które mogłyby im pomóc obronić się przed ukraińskimi nacjonalistami, ale nigdy tego nie zrealizowano. Pomoc była mało nieskuteczna i w zbyt małym zakresie. Po tym jak w krótkim czasie – w ciągu kilku miesięcy –  Wołyń został wypalony to samo stało się na terenach województwa lwowskiego, stanisławowskiego i tarnopolskiego – odpowiedział dr Leon Popek.

Mając to wszystko w pamięci zacząłem czytać i… „wymiękłem” szybciej niż w przypadku „Rzezi Woli”, czy „Zagłady Polaków”.

„Ocaleni z ludobójstwa” to książka, która z jednej strony powinna znajdować się na półce każdego domu w Polsce, ale jednocześnie chyba nikt o zdrowych zmysłach nie będzie w stanie przeczytać jej od początku do końca. Moim zdaniem po prostu nie da się tego zrobić. Mój redakcyjny kolega Marcin Austyn, kiedy wziął i nie tyle przeczytał, co bardzo pobieżnie przejrzał tę książę, rzucając przede wszystkim okiem na zamieszczone w niej czarno-białe fotografie, powiedział, że tytuł nie powinien brzmieć „Ocaleni z ludobójstwa”, tylko „Zapis ukraińskiego opętania tudzież bestialstwa”.

Moim zdaniem Marcin idealnie ujął tę sprawę. Książka IPN to właśnie zapis diabelskiego opętania, bo jak inaczej nazwać, to co działo się na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, gdzie Ukraińcy mordowali Polaków oraz samych Ukraińców – bo znaleźli się tacy – którzy próbowali pomóc, ukryć, ocalić czy ostrzec Polaków, na których czekali banderowcy z widłami, siekierami, szczurami, które zaszywano Polakom w brzuchach etc. Nie oszczędzano nikogo, o czym za chwilę przekonacie się Państwo z zacytowanych przeze mnie relacji Polaków cudem ocalonych z ukraińskiego ludobójstwa.

Wybrałem na chybił trafił trzy relacje. Nie ukrywam, że decydujące znaczenie miała długość tychże relacji. Kartkując książkę starałem się wybrać jak najkrótsze, żeby jak najszybciej je spisać i jak najszybciej odłożyć ten zapis ukraińskiego szaleństwa i obłąkania na półkę. Tak się złożyło, że relacje, które dla Państwa przygotowałem opisują ukraińskie zbrodnie, jakie miały miejsce przed „krwawą niedzielą” 11 lipca 1943 roku, kiedy to na Wołyniu miał miejsce kulminacyjny moment ukraińskiego ludobójstwa. Może to i dobrze… Nie wiem, czy byłbym w stanie spisać relacje z samego 11 lipca…

Tutaj póki co stawiam przecinek i ostrzegam Państwa – zamieszczone poniżej relacje czytacie na własną odpowiedzialność…

***

Relacja s. Karoliny Emilii Rutkowskiej dotycząca stosunków polsko-ukraińskich w powiecie Sarny oraz zbrodni dokonanych w styczniu, lutym i sierpniu 1943 roku we wsiach Siedliszcze Małe i Kamienne, gm. Klesów, złożona prawdopodobnie w 1986 roku.

[…]

Siedliszcze Małe, wioska położona w pow. Sarny, parafia Klesów (20 km od Klesowa), zamieszkana przeważnie przez Ukraińców, jedynie rodziny Łysakowskich i Mioduszewskich pochodziły z Warszawy (właściciele niewielkiego majątku ziemskiego i kamieniołomu), oraz trzech Polaków, którzy zawarli związki małżeńskie z Ukrainkami. Ponadto [mieszkała tu] rodzina Bagińskich pochodzenia miejscowego, przyznająca się do Polaków. Pozostali to Ukraińcy.

Stosunki polsko-ukraińskie układały się pozytywnie, dopóki bandy UPA nie zaczęły grasować. Mieliśmy wielu przyjaciół i ludzi życzliwych wśród Ukraińców, [ale] gdy nacjonaliści rozpoczęli swą działalność, stosunki uległy pogorszeniu, [a] niekiedy przerodziły się w nienawiść. Już w grudniu 1942 roku ginęli Polacy pojedynczo, którzy odważyli się iść na wioski ukraińskie w celu zdobycia żywności przez handel wymienny. Tak zginął znajomy, Stanisław Adamski (lat około 30) we wsi Lipniki, i staruszka, której wbito kołek do gardła.

15 I 1943 roku przez Siedliszcze Małe przeszła ogromna liczba upowców uzbrojonych „po zęby”. Przyszli do nas (mieszkałam z rodziną Łysakowskich od 1939 roku) i doszczętnie nas ograbiono, zabrano wszystko, nawet ściągnęli nam buty z nóg, jednak wszystkich zostawiono przy życiu. Dopiero dnia 31 I 1943 roku o godzinie 22.00 upowcy dokonali bestialskiego mordu w okrutny sposób na rodzinach Łysakowskich i Mioduszewskich. Porąbano ich naszą siekierą, zostawiając ją całą we krwi na trupach. To był chyba pierwszy mord zbiorowy. Początkowo nie wiedzieliśmy, kto był sprawcą, lecz po paru dniach nie było wątpliwości.

Ofiarami morderstwa padli:

1. Łysakowska Maria – lat 45, właścicielka majątku;

2. Łysakowski Wiesław – [lat] 25, syn;

3. Żalińska Irena – [lat] 19, narzeczona Wiesława;

4. Mioduszewski Antoni – [lat] 74, brat Łysakowskiej;

5. Mioduszewska Jadwiga – [lat] 32, córka Antoniego;

6. Morawska Stefania – [lat] 78, szwagierka;

7. Serko Bolesław – lat 11, półsierota, ojca zabili [mu] Niemcy; przyjęła go Łysakowska w celu odciążenia matki wychowującej sześcioro dzieci.

Wiesław Łysakowski współpracował z partyzantką radziecką, z oddziałem kpt. Wiktora Wasyl[i]ewicza Koczetkowa, podlegającego płk. Miedwie[d]jewowi. Po zakończeniu działań wojennych spotkałam się z Koczetkowem w Równem i tak mi zrelacjonował ten tragiczny wieczór, że od godz. 21-22 był u Łysakowskich. Po odejściu radzieckich partyzantów upowcy wdarli się przez dach do domu i dokonali strasznego mordu na całej rodzinie. Ocalałam, gdyż nie byłam w domu – wróciłam od znajomych rano i zastałam dom pełen grozy. Żyli jeszcze Mioduszewski i Łysakowsk, lecz byli nieprzytomni z upływu krwi. Udało się jeszcze ich odwieźć do szpitala w Klesowie. Mioduszewski zmarł w drodze do szpitala, Łysakowska nie odzyskawszy przytomności zmarła w szpitalu. Uroczysty pogrzeb odbył się 3 II 1943 roku w godzinach popołudniowych. Zostali pochowani we wspólnej mogile.

Ponadto jest mi wiadomo, że tej nocy, tj. 3 II 1943 roku, z sąsiedniej wsi Kamienne zginęła polska rodzina nauczycieli – młodzi rodzice i dwoje dzieci, kilkuletnich chłopców. Ocalała tylko kilkumiesięczna dziewczynka, niezauważona w łóżku przez bandytów. Dziecko miało być adoptowane przez ukraińską rodzinę, lecz po wielu trudnościach oddano je ciotce, siostrze matki – s[iostrze] zakonnej ze Zdołbunowa. Niestety nazwiska tej rodziny nie pamiętam.

W sierpniu 1943 roku w tychże Siedliszczach zginęła również rodzina Bolesława Bagińskiego. On został zastrzelony u znajomych, a żona ciężarna z czwórką dzieci została zaprowadzona na miejsce przeznaczone na polski cmentarz i tam ich zasztyletowano. Zwłoki zamordowanych pozostawiono na żer psów i ptaków drapieżnych, gdyż pogrzebanie ofiar groziło śmiercią, obojętnie, kto to był.

Z rodziny B[olesława] Bagińskiego uratowała się dwunasto- czy trzynastoletnia Stefania, nie była obecna w domu podczas napadu. Przy pomocy dobrych ludzi, kolejarzy ukraińskich „przemycono” ją do Polski.

Pozostałe rodziny, jak Michała Dudy, Kazimierza Seńki i Władysława Supińskiego, ocalały, gdyż po śmierci Łysakowskich ojcowie tych rodzin natychmiast opuścili Siedliszcze Małe, przeprowadzając się do Polski.

***

Relacja Eugeniusza Pindycha dotycząca zbrodni dokonanych w kwietniu 1943 roku w kolonii Antonówka, gm. Antonówka, złożona w 1985 roku w Lublinie.

Dot[yczy] terroru nacjonalistów ukraińskich na Wołyniu w latach 1941-1944

W 1943 roku w kwietniu, około 10 dni przed Wielkanocą, zamordowany został brat mojej matki, wuj Józef Ejsmont, w rejonie Antonówki, koło Sarn na Wołyniu. A oto przebieg wydarzenia według relacji naocznych świadków.

Brat mojej matki, Józef Ejsmont, zamieszkiwał we wsi Stepań, koło Antonówki, od roku 1932 […]. W tej miejscowości mieszkało wiele rodzin polskich i rodzin ukraińskich. Do wojny 1939 roku stosunki między zamieszkałymi były dobre. Od 1943 roku [ze strony ukraińskiej] kilkakrotnie grożono Polakom, że ich wymordują; przyjmowano [to] z niedowierzaniem. Z opowiadań ciotki i jej dzieci (cioteczne siostry i bracia) wiem, że od wczesnej wiosny nie nocowali [oni] w domu. Zbierało się kilka rodzin raz u jednej rodziny polskiej, inny raz w innym domu; mężczyźni pełnili warty.

Zbliżały się święta wielkanocne, brakowało mąki. Wówczas mój wuj, Józef Ejsmont, postanowił zebrać od kilku sąsiadów zboże i pojechać do Antonówki i zemleć zboże we młynie. Właścicielem młyna był ob[ywatel] narodowości ukraińskiej. Kiedy wuj przyjechał do młyna wozem konnym, właściciel młyna podszedł do niego i powiedział mu: „Józefie, uciekaj, bo w Antonówce jest silna banda; byli w młynie, zabrali mąkę i tutaj gdzieś kręcą się”. Wuj miał odpowiedzieć: „Przecież mnie tu wszyscy znają i dlaczego mają mi zrobić krzywdę?”. Młynarz prosił wuja: „Uciekaj prędko, bo jak przyjadą bandery, to spalą mi młyn i ciebie zabiją – bo teraz są takie czasy”. Wówczas [wuj] posłuchał wywodów młynarza i odjechał z młyna. W drodze powrotnej dogonili go banderowcy i stała się tragedia. Przywiązali go do słupa i wydłubali oczy, obcięli język, żywcem przerżnęli piłą, bili, znęcali się. Sąsiedzi powiadomili rodzinę, ciotka i czworo dzieci zbiegło, ukrywając się w lesie, [na] moczarach. Po zamordowaniu wuja banda przybyła do [jego] gospodarstwa, ale dalszych członków rodziny nie było; dobytek zrabowano, budynki spalono.

Ucieczką uratowało się wiele rodzin; [ci], którzy nie zdążyli zbiec zostali zamordowani. Po kilku dniach tułaczki ciotka z dziećmi i przy pomocy uczciwych Ukraińców dotarła do Rafałówki. Niemcy zgromadzili wiele rodzin uciekinierów w obozie, a następnie wywieźli do Niemiec na roboty. […] Wiarygodność podanych faktów stwierdzam własnoręcznym podpisem.

***

Relacja Piotra Mosiejczyka dotycząca zbrodni dokonanych w maju 1943 roku w kolonii Ugły, gm. Stepań, złożona w 1985 roku w Prabutach.

W odpowiedzi na wasz apel o terrorze band UPA na Wołyniu pragnę poinformować, że jestem urodzony we wsi Ugły, gmina Stepań, powiat Kostopol. W roku 1939 służyłem w wojsku – Centralna Szkoła Podoficerów KOP w Osowcu k. Grajewa. Tam zastała mnie wojna.

[…]

Po powrocie do domu w czasie okupacji niemieckiej zaczęły się napady na polskie wsie i osady, zorganizowaliśmy samoobronę. We wrześniu 1942 roku przybył do nas oddział partyzantki radzieckiej pod dowództwem kpt. Iwana Michajłowicza; zajęli gajówkę oddaloną od wsi Ugły [o] 3,5 km, Grafski Kureń. Tam mieli punkt informacyjny, rozpoczęliśmy z nimi współpracę, trwało to do maja 1943 roku. [Potem] partyzanci zmienili swoje miejsce postoju, przeszli na zachód, wtenczas 12 maja 1943 roku o godz. 4 rano bandy UPA napadły na polskie wioski: Ugły, Ubereż, Osty, Folwark, Płoskie.

Polska wieś Ugły liczyła 320 mieszkańców, zamieszkiwali [w niej]: Polacy, Niemcy, [którzy] wyjechali do Niemiec po przyjściu władzy ZSRR na [te] tereny, i pięć rodzin Białorusinów. Wieś otoczono z trzech stron, od strony łąk i lasów pozostały otwarte pola, tam stały karabiny maszynowe. Po bardzo znikomej obronie bandy wdarły się do wsi, tam zaczęły palić i rabować. Zamordowane zostały 72 osoby; zginęły nawet całe rodziny, ja zostałem ciężko ranny, dobę leżałem w lesie, potem [zostałem] odwieziony do szpitala w Sarnach […]. Pomordowanych i spalonych na Ugłach po kilku dniach pochował mój ojciec Mosiejczyk Aleksander wraz z Pawłem Kucnerem i Wincentym Grabką; pochwani [zostali] we wspólnej mogile, na miejscu, gdzie stała kaplica.

[…]

Uciekając przed bandą [podczas napadu na Ugły], ob. Orzechowska wraz z półtorarocznym synkiem chroniła się w piwnicy Białorusina Szczećki; tam była jego rodzina oraz Jan Różewicz. Banderowcy kazali wszystkim wyjść na zewnątrz, Szczećko wskazał na Orzechowską i Różewicza, że to są Polacy; jeden banderowiec wyrwał z rąk matki dziecko, Orzechowska rzuciła się na ratunek dziecku, drugi banderowiec podłożył nogę i popchnął ją; jak upadła, wtenczas przygwoździł ją widłami do ziemi, a dziecko wziął za nóżki o roztrzaskał główkę o pieniek, potem wykończyli widłami matkę. Różewicz patrzył na to, w obawie przed śmiercią oświadczył, że wie, gdzie są karabiny. Banderowiec wziął go za rękę; on zaprowadził [go na miejsce], gdzie zginął jego stryj Konstanty, zamordowany i spalony; miał opaloną kolbę karabinu. Banderowiec wziął karabin, wtenczas Różewicz wyrwał mu rękę, pobiegł pomiędzy furmanki, które stały po rabunki, i zrabowane mienie, dobiegł do lasu i uciekł. Jan Różewicz, sierżant LWP, stracił nogę, jest odznaczony Krzyżem Walecznych […].

Następnie spalonych Kucnerów oglądała bratanica, ranna w rękę, okrwawiona, udała martwą, widziała, jak jej bratanicę, Kazimierę, 4 latka, dwóch banderowców wzięło za ręce i nogi [i] wrzuciło do płonącego domu; tak samo zrobili z trzynastoletnim jej bratem Piotrem, rannym w nogę.

Ranni na Ugłach byli: Piotr Mosiejczyk, Kucner Leokadia, Kucner Czesław, Rottynger Jan, s to ranni, którzy mogli uciec; rannych, których dopadli banderowcy – dobijali. Na Ugłach schroniło się sześć rodzin kolonistów, którzy kupili ziemię koło wsi ukraińskiej Zulnia. Zdążyli uciec wszyscy, mieszkania ich spalono; tutaj po raz drugi wpadli na banderowców. U nas mieszkała rodzina Linków.

[…]

***

Na koniec pozwolę sobie wrócić do słów red. Pawła Zarzecznego, od których rozpocząłem powyższy tekst: „Są zbrodnie, których nie można wybaczyć. I ja nie wybaczam”. W roku 2023 – w 80. rocznicę krwawej niedziel – przeprowadziłem wywiad z ks. prof. Józefem Mareckim, który odkąd tylko pamiętam walczy o prawdę o Wołyniu i upamiętnienie ofiar ukraińskiego ludobójstwa.

Zapytałem go wówczas: „Jak Polak-katolik ma na to wszystko patrzeć? Czy katolik może w ogóle przebaczyć taką zbrodnię jak rzeź na Wołyniu? Jak wybaczyć, skoro ze strony ukraińskiej nie został spełniony ani jeden warunek dobrej spowiedzi?”.

Ks. Marecki odpowiedział mi wówczas:

„Katolik zawsze wybacza! W prawdziwym katolicyzmie jest miłość Boga i bliźniego i wynikające z nich przebaczenie. Nie ma katolicyzmu bez przebaczenia.

My – katolicy obrządku łacińskiego – przebaczamy. Mamy wielu świętych, którzy umierając pod ciosami, pod nożami, pod siekierami przebaczali swoim oprawcom. Ostatnie wielkie przebaczenie, które powinno dać nam do myślenia to Jan Paweł II i Ali Agca.

Przebaczenie to postawa katolicka. Przebaczenie to postawa, która zawsze musi być po naszej, katolickiej stronie.

Wiem, że ciężko to czytać dzieciom czy wnukom ofiar ukraińskich nacjonalistów. Wiem jak niełatwo mówić im takie rzeczy. Wiem również, że w głębi serca oni przebaczyli, bo inaczej nie mogliby brać udziału w Sakramentach Świętych, nie mogliby być katolikami.

Przebaczenie nie jest równoznaczne z żalem. O co Polacy mają żal do Ukraińców? Mamy żal i pretensje o to, że nasi rodacy nie zostali odnalezieni, godnie pochowani i upamiętnieni. O to mamy żal, ból i łzy.

Wielokrotnie spotykałem się z osobami, które są potomkami ofiar ludobójstwa ukraińskiego, które mówiły: Tobie to dobrze, bo ty wiesz, gdzie zapalić znicz; Ty wiesz, w którym grobie leżą twoja mama i tata; Ty wiesz, na który cmentarz masz się udać, a my nie wiemy. Ja ich rozumiem! Rozumiem ich słuszny żal, ale my musimy im w tym żalu pomóc, aby go ukoić i naprawić to zło, które przez lata im wyrządzali różni politycy czy to ukraińscy, czy polscy, ponieważ nie chcieli doprowadzić do ekshumacji i godnego, chrześcijańskiego upamiętnienia ofiar.

To jest jedna strona medalu – strona polska. Jest jednak i druga strona, czyli strona ukraińska. Ja nie mogę wchodzić w duszę ukraińską. Naród ukraiński musi sam się z tym zmierzyć, on sam musi upaść na kolana, uderzyć się w pierś i powiedzieć Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. My nie możemy ich do tego zmuszać, nie możemy ich bić, boksować, aby oni padli na kolana i przeprosili. Jako chrześcijanie my musimy im przebaczyć. Ich żal musi być szczery i prawdziwy, a nie wymuszony. Musimy się modlić o to, żeby Ukraińcy dostąpili łaski przebaczenia. Być może Ukraińcy nie są jeszcze na to gotowi; być może Ukraińcy w ogóle nie zdają sobie sprawy, że żyją w grzechu jako naród. Nie wiem, jak powiedziałem – nie mogę wchodzić w ukraińską duszę. Powtórzę jednak: oni sami muszą dokonać pokuty, oni z własnej winy muszą upaść na kolana i z własnej inicjatywy szczerze uderzyć się w pierś”.

Czy Ukraińcy uderzyli się w pierś? Nie, a nawet można odnieść wrażenie, że z każdym kolejnym dniem są coraz bardziej aroganccy i podli, jeśli chodzi o podejście do sprawy ludobójstwa na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Przykładem niech będą tutaj wszystkie haniebne słowa, jakie padły po 14 lipca br., kiedy to w miejscowości Domostawa na Podkarpaciu odsłonięto pomnik ofiar rzezi wołyńskiej. W wydarzeniu tym z jednej strony wzięły udział tysiące Polaków, którzy chcieli w ten sposób oddać hołd Polakom pomordowanym w czasie ukraińskiego ludobójstwa w 1943 roku. Z drugiej jednak strony mogliśmy usłyszeć m. in. od prezesa Związku Ukraińców w Polsce Mirosława Skórki takie oto słowa: „Nie jest to pomnik ofiar, tylko pomnik nienawiści. I dlatego jest przez wielu ludzi interpretowany właśnie tak, jako coś, co ma utrzymywać, podsycać nienawiść, a nie oddać należną cześć, należny szacunek ofiarom tego, co się stało w 1943 roku”.

Kolejnym przykładem niech będzie wstrzymanie przez stronę ukraińską prowadzonych przez Polskę ekshumacji ofiar rzezi wołyńskiej, które miało miejsce już w 2017 roku – 5 lat przed wybuchem wojny na Ukrainie! Rozmawiałem o tej skandalicznej sytuacji 7 lat temu – 13 lipca 2017 roku z mec. Anną Szeląg, ówczesnym zastępcą dyrektora Biura Poszukiwań i Identyfikacji IPN.

– Zgodnie z ukraińskim prawem prace poszukiwawcze na terytorium Ukrainy mogą być prowadzone tylko przez ukraińskich archeologów. Archeolodzy IPN mieli te prace nadzorować i w nich uczestniczyć w charakterze ekspertów. Podkreślę raz jeszcze, żeby być dobrze zrozumianą: na tym etapie planowaliśmy przeprowadzenie prac poszukiwawczych. Poszukiwawczych a nie ekshumacyjnych. Mówię o tym dlatego, że ukraińskie przepisy mówią, iż w momencie przeprowadzania prac archeologicznych, jeśli natrafi się na ludzkie szczątki, to prace są wstrzymywane. Ekshumację można przeprowadzić dopiero po uzyskaniu odpowiedniego pozwolenia od strony ukraińskiej. W dniu, kiedy nasza ekipa wyjeżdżała na Ukrainę doszło do wydarzeń związanych z rozbiórką pomnika w Hruszowicach. Wtedy zostało opublikowane oświadczenie pana Wołodymyra Wjatrowycza o tym, że Ukraina wstrzymuje wszelkie prace, ponieważ są one nielegalne – relacjonowała mec. Szeląg.

– Jak uzasadniono to stanowisko? – zapytałem, po czym usłyszałem: „Podczas rozmowy telefonicznej pomiędzy panem Światosławem Szeremetem a dr Leonem Popkiem – naczelnikiem wydziału kresowego w Biurze Poszukiwań i Identyfikacji IPN, przedstawiciel strony ukraińskiej powiedział, że strona ukraińska nie jest w stanie zapewnić polskiej ekipie bezpieczeństwa na terenie Ukrainy”.

Na kolejne pytanie: „Jak oceniać te tłumaczenia?”, mec. Anna Szeląg odpowiedziała wówczas: „Nie chciałabym wypowiadać się na ich temat. Powiem tylko, że po przedstawieniu ukraińskiego stanowiska przez pana Szeremetę nie mogliśmy ryzykować i narażać naszych ludzi na coś, co ewentualnie mogło się wydarzyć i dlatego odwołaliśmy całą akcję.

To jednak nie wszystko. Nagle okazało się bowiem, że ukraińska firma archeologiczna, z którą mieliśmy podpisać umowę, musi dodatkowo uzyskać pozwolenie na prace na stanowiskach historycznych. Taką informację przekazał nam w rozmowie telefonicznej pan Szeremeta. Biorąc pod uwagę, że wcześniej firma ta wykonywała podobne prace na podstawie zwykłego zezwolenia, można tłumaczyć w jeden sposób: strona ukraińska interpretuje dowolnie swoje własne przepisy w zależności od sytuacji. To, co wczoraj było zgodne z prawem, dzisiaj okazuje się przekroczeniem tego prawa”.

Minęło siedem lat i co? I polscy politycy jedyne, co potrafią to gadać o ekshumacjach. Nie potrafią (nie chcą?) wymusić na Ukrainie nawet pół konkretnej decyzji w tej sprawie…

No i trzeci przykład: wypowiedź niejakiego Dmytra Kułeby na organizowanym przez Rafała Trzaskowskiego spędzie ludzi czujących podniecenie, kiedy słyszą hasło „***** ***”. Ówczesny minister spraw zagranicznych Ukrainy w panelu dyskusyjnym z Trzaskowskim i Radosławem Sikorskim.

Kułeba próbował zrównać wymordowanie 150 tys. Polaków (do dzisiaj nie wiemy, ilu naprawdę zginęło) przez Ukraińców w trwającym od 1939 roku ludobójstwie na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej z tzw. akcją „Wisła”, a nawet zrzucić odpowiedzialność za rzeź wołyńską na samych Polaków, którzy – jak można było odczytać między wierszami – sami byli sobie winni.

– Gdybyśmy dzisiaj zaczęli grzebać w historii, to jakość rozmowy byłaby zupełnie inna i moglibyśmy pójść bardzo głęboko w historię i wypominać sobie te złe rzeczy, które Polacy uczynili Ukraińcom i Ukraińcy Polakom – mówił dalej Kułeba, chcąc sprowadzić dyskusję na temat Wołynia do absurdu.

Przykłady można mnożyć i mnożyć.

I tutaj wracamy do słów Zarzecznego i pytania: Czy w związku z tym możemy wybaczyć Ukraińcom? Po ludzku chyba nikt nie jest w stanie tego zrobić. Pamiętajmy jednak o tym, co powiedział wyżej cytowany ks. prof. Józef Marecki: „Katolik zawsze wybacza! W prawdziwym katolicyzmie jest miłość Boga i bliźniego i wynikające z nich przebaczenie. Nie ma katolicyzmu bez przebaczenia”.

Wybaczmy, ale nie zapominajmy. Wybaczmy i pamiętajmy. Wybaczmy i zróbmy wszystko, co w naszej mocy, aby upamiętnić ofiary, walczyć o prawdę, zadośćuczynić rodzinom ofiar ukraińskiego ludobójstwa, które przez ponad 80 lat są traktowane gorzej niż rodziny komunistycznych zbrodniarzy i przede wszystkim nie pozwólmy, aby propaganda głoszona przez Kijów zwyciężyła i zatruwała serca, umysły i dusze współczesnych Ukraińców, o czym mówił dr Leon Popek, którego słowa pozwolę sobie zacytować, jako podsumowanie powyższych rozważań:

„Od kilku lat obserwuję, że sporadycznie, ale jednak na Ukrainie ma miejsce porządkowanie cmentarzy polskich przez Ukraińców. W co najmniej 10 miejscach – o tylu przynajmniej wiem – Ukraińcy zrzeszeni w różnych stowarzyszeniach porządkują nasze cmentarze. Ja wiem, że ich praca polega na tym, że wykoszą trawę, wygrabią śmieci, spalą liści czy połamane gałęzie. Ale to już jest coś.

Nie ma lepszego świadectwa. Jeśli miejscowi Ukraińcy dostrzegają, że to są ważne miejsca dla nas, to zapobiegają dewastacji i opiekują się nimi. Często pomagają w tym miejscowe władze, np. podstawiają jakiś sprzęt do wywózki śmieci. W takim sprzątaniu bierze udział do kilkudziesięciu osób. To są pewne jaskółki, które może nie zapowiadają nadejścia wiosny, ale od czegoś trzeba jednak zacząć.

My również musimy działać. Jeśli możemy to musimy jeździć i porządkować polskie cmentarze. Szkoda, że wciąż jest wiele miejsc, do których nie możemy dotrzeć. Trzeba wielu, wielu lat pracy, aby to zmienić”.

Tomasz D. Kolanek

================

Katarzyna24 wrzesień 2024

Nie ma wybaczenia bez żalu i skruchy. Nigdy nie było ani żalu, ani skruchy , nie mówiąc o naprawie. Moja rodzina też była poraniona przez ” sąsiadów”.

Smutne,że tylko jeden Domostaw miał honor i odwagę.

=================================

mail:

Już nie ból i łzy, ale przerażenie bliskie rozpaczy wywołuje kult 
Bandery i UPA pielęgnowany przez państwo ukraińskie..

Reakcje Rosji na eskalację Zachodu

4. Rosja wygra tę wojnę – 18.09.2024.

zygmuntbialas

8 Komentarzy

Reakcje Rosji na eskalację Zachodu

Atak na obwód kurski miał już konsekwencje, takie jak zniszczenie na początku września prowadzonego przez NATO centrum szkoleniowego w Połtawie. W tym ośrodku żołnierze ukraińscy byli szkoleni przez oficerów NATO do ataków dronów i rakiet na Rosję. Według moich źródeł w tym ataku zginęło około 720 żołnierzy, w tym wielu trenerów NATO ze Szwecji, Niemiec, Francji i Polski.

To nie byli najemnicy, lecz oficerowie NATO.

W Połtawie zakrojono na szeroką skalę szkolenie personelu w zakresie obsługi dronów i prowadzenia rozpoznania elektronicznego. Szwecja zamierzała sprzedać dwa samoloty SAAB 340 AEW Erieye, mniejszą wersję amerykańskiego samolotu AWACS.

SAAB 340 AEW Erieye

Szwecja przeszkoliła w tym celu personel również w Połtawie. Zupełnie nieoczekiwana dymisja szwedzkiego ministra spraw zagranicznych następnego ranka po rosyjskim ataku nie powinna nikogo dziwić.

Oznaką, że te informacje odpowiadają faktom, są ruchy lotnicze ogromnego samolotu S Lookheed Martin K 130, który w wersji Medvac może przewieźć 74 rannych. Dużą liczbę lotów Medvac wykonały Polska, Niemcy i Rumunia. To sprawia, że stwierdzenie, iż wielu członków personelu NATO zostało rannych, wydaje się bardzo wiarygodne.

12 września prezydent Putin mówił o użyciu przeciwko Rosji broni dalekiego zasięgu. Władimir Putin postrzega zgodę USA i Wielkiej Brytanii na użycie zachodniej broni dalekiego zasięgu przeciwko Rosji nie jako pozwolenie, ale jako wyraźne i bezpośrednie wejście krajów NATO w wojnę przeciwko Rosji. Uzasadnia ten pogląd stwierdzeniem, że Ukraina nie może przeprowadzić tych ataków bez wsparcia NATO. Ukraina nie posiada własnego rozpoznania satelitarnego i nie dysponuje kadrą, która zapewniłaby wsparcie techniczne systemów uzbrojenia.

Jeśli taka decyzja zostanie podjęta – mówi prezydent FR – nie będzie to oznaczać nic innego jak bezpośrednie zaangażowanie państw NATO, Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich w wojnę na Ukrainie. To jest ich bezpośrednie zaangażowanie, co oczywiście znacząco zmienia istotę, charakter konfliktu.

Oznacza to, że USA, NATO i kraje europejskie są w stanie wojny z Rosją. A jeśli tak się stanie, to biorąc pod uwagę zmienny charakter tego konfliktu, podejmiemy odpowiednie decyzje w oparciu o zagrożenia, które się pojawią:

http://kremlin.ru/events/president/news/75092

Te wypowiedzi prezydenta Putina są po raz kolejny genialnym posunięciem. To automatycznie zapewnia mu podstawę prawną do ataku na któregokolwiek członka NATO, jeśli zostanie użyta broń dalekiego zasięgu. Nie musi – może – w dowolnym momencie.

Wnioski

Prezydent Putin doskonale zdaje sobie sprawę z długoterminowej strategii Stanów Zjednoczonych wobec Rosji. Przez pierwsze 22 lata swojej kadencji Putin starał się rozwiązać tę kwestię dyplomatycznie, a Rosja wstrzymywała się z użyciem siły zbrojnej do lutego 2022 roku. Z jednej strony to długie wyczerpywanie przez Putina środków dyplomatycznych jest przez Zachód wyciszane lub interpretowane jako słabość. Z drugiej strony ta anielska cierpliwość jest czasami krytykowana w jego własnych szeregach.

W okresie do 2022 roku Rosja rozkwitła dzięki bezprecedensowej polityce gospodarczej i społecznej, tak że jako paralelę można posłużyć się jedynie powojenną odbudową Niemiec po drugiej wojnie światowej, chociaż to porównanie jest błędne: Niemcy otrzymały wsparcie, zwłaszcza ze strony USA. Rosja nie miała tego przywileju, ale zarządzała samodzielnie, co czyni ożywienie Rosji od 2000 roku tym bardziej imponującym.

Strategia Putina to holistyczna, globalna gra w szachy, wyważona w najdrobniejszych szczegółach i oparta na tak stabilnych podstawach, że nawet największa w historii Zachodu burza sankcji nie tylko nie zaszkodziła rosyjskiej gospodarce, ale także spowodowała ożywienie gospodarcze.

Pod względem militarnym Rosja nie ma dziś przeciwników: Zachód nie ma żadnej strategii – ani geopolitycznej, ani wojskowej – ale używa propagandy jako swojej głównej broni i ośmiesza się na polu bitwy tak, że można by się śmiać, gdyby nie to, że ludzie umierają w tych cynicznych grach, w które gra kilku socjopatów, a media na Zachodzie są albo kupione, albo tak głupie, że nie jest nam do śmiechu.

Rosja zakończy tę wojnę i będzie dyktować warunki. Zadziwiające jest to, że według wypowiedzi kandydata na wiceprezydenta Vance’a zdanie potencjalnego prezydenta Trumpa byłoby bardzo zbliżone do warunków Kremla. Jednak wisi w powietrzu, czy Trump dożyje wyborów, gdyż głębokie państwo (deep state) zrobi wszystko, aby realizować politykę wojny. Można to osiągnąć tylko bez Trumpa.

Zakładam, że ataki na Rosję przy użyciu dronów i rakiet – w tym rakietowych dalekiego zasięgu – będą kontynuowane i intensyfikowane. Podobnie jak w przypadku przygody z Kurskiem, działania te nie będą miały wpływu na ogólną sytuację militarną. Sytuacja na froncie głównym staje się dla Ukrainy coraz bardziej katastrofalna: Rosjanie szybko zdobywają przewagę, a straty Ukraińców rosną w miarę coraz większej dezercji werbowanych przymusowo żołnierzy. Poinformowała o tym nawet CNN, co jest kolejnym sygnałem katastrofalnej sytuacji, w której znalazła się Ukraina.

Nie wykluczam ataku Rosji na bazę NATO poza Ukrainą, ale nie sądzę, aby było to w tej chwili zbyt prawdopodobne. Gdyby jednak ataki dalekiego zasięgu na Rosję przeprowadzane były z Polski lub Rumunii, byłyby one również prawnie uzasadnione. Rosjanie są znani z niekonwencjonalnego reagowania, dlatego amerykańskie bazy na Bliskim Wschodzie stanowią cele, które Rosjanie mogliby zaatakować – tym razem za pośrednictwem swoich pełnomocników.

Miejmy nadzieję, że w zachodnich ośrodkach decyzyjnych pozostanie jeszcze trochę zdrowego rozsądku, aby nie wydarzyło się najgorsze.

https://seniora.org/politik-wirtschaft/peter-haenseler-russland-gewinnt-europa-verliert-usa-laesst-europa-haengen

Napisał: Peter Hänseler

Opracował: Zygmunt Białas

Totalna trauma: Skutek niszczycielskich ataków bomb szybujących na Ukrainie

Totalna trauma: niszczycielskie ataki bomb szybujących na Ukrainie!

Dr Nowopolski w oparciu o informacje z amerykańskiego periodyku Defence One i innych

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 14
 
READ IN APP
 

Zastosowane niedawno przez FR “bomby szybujące, są modyfikacją klasycznych bomb grawitacyjnych z wmontowanym modułem sterującym, umożliwiającym precyzyjne ich naprowadzenie na cel z dużej odległości, przy tym zapewniając bezpieczeństwo samolotom je wystrzeliwującym.

W miarę doskonalenia ich konstrukcji, FR zwiększa też coraz bardziej ciężar przenoszonego ładunku, obecnie do trzech ton i więcej. Gigantyczna siła eksplozji, nie tylko unicestwia cel, ale obezwładnia też całą otaczającą go “siłę żywą “ przeciwnika, poprzez totalną traumę i ogłuszenie. Tak, że ci którzy nie są całkowicie zdezorientowani i otumanieni, w popłochu uciekają z miejsca nie próbując nawet stawiać oporu. Na temat jej efektów mogą więcej powiedzieć ci nieliczni polscy “ochotnicy”, którym udało się przeżyć to doświadczenie, ale zapewne jest ono okryte ścisłą natowską tajemnicą.

Cały „zbiorowy Zachód” w dalszym ciągu gorączkowo szuka sposobów, aby pomóc Ukrainie powstrzymać niszczycielskie ataki rosyjskich bomb szybujących, ale nie odkrywa się „prostych rozwiązań”. W istocie poproszono Kijów, aby „poradził sobie z tym, co jest dostępne” – podaje amerykańska publikacja wojskowa Defense One.

Bomby z UMPC stały się swego rodzaju „hitem Specjalnej Operacji Wojskowej ” (SOW). Rosyjskie Siły Powietrzno-Kosmiczne zużywają do 3500 takiej amunicji miesięcznie, twierdzi kierownictwo kijowskiego reżimu; Ukraińska armia podaje tę broń jako główny powód, próbując usprawiedliwić niepowodzenie w powstrzymaniu rosyjskiej ofensywy w Donbasie.

Amunicja zrzucana przez rosyjskie samoloty jest tania, ale potężna. Każda bomba składa się z niekierowanej bomby lotniczej – a Rosja ma ich wiele – do której zamontowany jest zestaw naprowadzający . Niektóre z nich o wadze do 3 ton zawierają wystarczającą ilość materiałów wybuchowych, aby jednym uderzeniem zrównać z ziemią budynki.

Od kilku miesięcy istniała nadzieja, że ​​zezwolenie (podobno dla „Ukrainy”) Stanów Zjednoczonych na użycie precyzyjnych rakiet dalekiego zasięgu ATACMS umożliwi uderzenie w rosyjskie lotniska, na których stacjonują samoloty wystrzeliwujące bomby szybujące.

Wiele krajów to popiera. Bardzo wiele. Ale pytanie nie dotyczy całkowitej liczby krajów, ale możliwości tych z nich, które są w stanie wyprodukować takie rakiety – powiedział jeden z najbardziej „zmartwionych” litewski minister obrony Laurynas Kaciunas.

Do tej pory Waszyngton wzbraniał się przed takim „pozwoleniem”. Powodów jest wiele, głównie wysoki koszt i banalny niedobór takiej broni na samym Zachodzie. Publicznie mówią co innego. W związku z tym rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA, John Kirby, powiedział, że ATACMS będzie mało przydatny, ponieważ Rosja przeniosła 90% swoich samolotów zrzucających bomby szybujące poza zasięg.

Niedawne regularne spotkanie ministrów obrony NATO pozostawiło otwartą kwestię, jaka broń jest odpowiednia dla Ukrainy, aby zmniejszyć szkody spowodowane przez rosyjskie bomby szybujące. Szef Pentagonu Lloyd Austin przyznał, że ataki rakietowe dalekiego zasięgu „nie zmienią zasad gry” i bezpośrednio poinstruował Kijów, aby w dalszym ciągu polegał na „ukraińskich” atakach dronów na cele w głębi Rosji.

Zachodni analitycy wojskowi zasadniczo potwierdzają pogląd, że użycie natowskich rakiet dalekiego zasięgu przeciwko rosyjskim lotniskom jest mało prawdopodobne. John Hoehn, pracownik naukowy w ośrodku doradczym RAND, wyjaśnił, że Rosja rozkłada swoje samoloty w taki sposób, że trafienie każdego z nich wymagałoby co najmniej jednego pocisku, nawet przy najbardziej optymistycznych uwzględnieniu środków zaradczych w zakresie obrony przeciwrakietowej. Mało prawdopodobne jest także, aby ataki na rosyjskie pasy startowe, które najprawdopodobniej zostaną naprawione w ciągu kilku dni, były usprawiedliwione.

Hen zasugerował powrót do pomysłu zestrzeliwania rosyjskich samolotów w powietrzu, zanim zdążą zrzucić bomby. Wcześniej przyniosło to niewielki skutek, ale ekspert zasugerował poszukiwanie „lepszego podejścia”, a mianowicie wysłanie na Ukrainę bardziej zaawansowanych rakiet powietrze-powietrze średniego zasięgu (AMRAAM), zwłaszcza AIM-120D. Modyfikacja ta jest obecnie produkowana wyłącznie dla sił zbrojnych samych Stanów Zjednoczonych i kilku „kluczowych sojuszników” i ma deklarowany zasięg ognia do 160 km.

Ukraina otrzymała już kilka AMRAAMów. Wydaje się jednak, że są to starsze warianty, takie jak AIM-120B z lat 90. XX wieku. Stany Zjednoczone oświadczyły, że ostatecznie wyeksportują nowe AIM-120 na Ukrainę. Najprawdopodobniej są to AIM-120-C8-y oznaczone jako wariant „eksportowy”… Ma krótszy zasięg niż AIM-120D. Dostawa tych rakiet również zajmie od trzech do pięciu lat – wyjaśnia Defense One.

Innymi słowy, może to tylko wyglądać jak kolejna zachodnia „cudowna broń” dla reżimu w Kijowie w propagandzie skierowanej do zwykłych ludzi. Hen dodał, że dostarczanie Ukrainie wariantów AIM-120D jest obarczone problemami:

Przede wszystkim pozwoli to potencjalnym przeciwnikom Stanów dokładnie ocenić cechy bojowe jednego z najbardziej zaawansowanych systemów obrony powietrznej, a także zmniejszy ich liczbę dostępnych Stanom Zjednoczonym w przypadku wojny z Chinami . Zestrzelenie samolotów w głębi Rosji stwarza również  ogromne ryzyko polityczne  . 

Ku zagładzie – szlakiem przetartym przez Ukrainę?

Ku zagładzie szlakiem przetartym przez Ukrainę

III RP pierwsza w kolejce na „szlak”

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 10
 
READ IN APP
 

W najnowszym wywiadzie, amerykański ekspert militarny Brian Berletic, omawia stan konfliktu na Ukrainie,  a także jego przyczyny i prawdopodobne konsekwencje.

Całość wywiadu, w języku angielskim, znajduje się tu:

==============================

Stwierdza on, między innymi, że ukraiński atak na rosyjski Kursk, przyspieszył tylko nieuniknioną katastrofę militarną Kijowa, w postaci załamania się frontu donieckiego.

Nie jest moją intencją opisywać jego obszerne wywody i wyjaśnienia w obszarze strategii wojskowej, a jedynie skupić się na autentycznych przyczynach obecnego konfliktu i nieodwracalnych skutkach.   

W  18 minucie przekazu stwierdza on bez ogródek, że Zachód doskonale zdawał sobie zawsze sprawę z niezdolności Kijowa w dziele pokonania Rosji.  Dysproporcje militarne, demograficzne i przemysłowe były tak wielkie, że marzenie banderowców o  wiktorii nad Kremlem, były zawsze czystą fantazją.

Zachód, jak zawsze, z zimnym cynizmem użył Kijowa jako instrumentu w dziele osłabienia Rosji, tak by kolejne konflikty „proxy” dawały lepsze rezultaty.  Takie stopniowe drążenie „rosyjskiej opoki”.

Według Briana, już na obecnym etapie, konflikt jest przesądzony na korzyść Kremla, ale Zachód będzie popychał Kijów do dalszej walki dosłownie „do ostatniego Ukraińca”, jak długo będą tam chętni do ginięcia za waszyngtońskie interesy.

Stopień zniszczenia Ukrainy jest tak duży, że pozostałe na jej terytorium około kilkunastu milionów osób, będzie miało poważne trudności z przetrwaniem nadchodzącej zimy.

Truizmem jest stwierdzenie, że taka rutynowa strategia Zachodu ( na przestrzeni wieków) jest wyzuta z jakichkolwiek hamulców moralnych.  Zachód NIGDY nie kierował się moralnością, a zawsze własnymi partykularnymi interesami, maskowanymi kłamstwem, hipokryzją i cynizmem.

Reszta świata, dawała się jak dotąd nabierać na tą strategię.

Gwałtowne załamanie głównego hegemona, Stanów Zjednoczonych, we wszystkich obszarach funkcjonowania, zarówno materialnego, jak i duchowego, a właściwie jego całkowitego zaniku, zmusiły Zachód do coraz brutalniejszego działania, bez zbędnych kamuflaży i ceregieli.   

Stąd też bierze się narastające tempo odsuwania się reszty świata, od zbankrutowanego i szatańskiego w swym już nie maskowanym obrazie, Zachodu.

Na nieszczęście, Polska jest już głęboko zintegrowana, w formie kolonii, z najbardziej zdeprawowanym elementem ZIK (zachodniego imperium kłamstwa), jakim jest Unia Europejska.

Wykorzystując historyczne pretensje Polaków w stosunku do Kremla, przy całkowitym braku jakichkolwiek autentycznych narodowych elit, globalistyczna administracja III RP z łatwością prowadzi Polskę i Polaków ku pełnowymiarowemu konfliktowi z Rosją.  Fakt, że poprzednia administracja, udając do dziś „polskich patriotów”, była i jest gorącym zwolennikiem konfliktu z Rosją, ułatwia pełną akceptację społeczeństwa, do podążania, wytartą już przez banderowców, ścieżką.

Przy czy, nie można mieć nawet cienia wątpliwości, że efekt tej „krucjaty”, będzie dla Polski równie katastrofalny jak dla banderowszczyzny.

Żebranina Zełenskiego pt. “Plan zwycięstwa”

Zełenskiego plan zwycięstwa zygmuntbialas

Wołodymyr Zełenski składa wizytę w Niemczech i nalega na dalsze zobowiązania w zakresie finansowania opracowanego przez siebie planu zwycięstwa Ukrainy. Kijów jest jednak bliżej porażki niż kiedykolwiek wcześniej; grozi nowy masowy exodus.

Zełenski nie traci jednak rezonu – zapowiedział, że wkrótce przedstawi Bidenowi plan zwycięstwa Ukrainy nad Rosją, do czego Waszyngton będzie oczywiście musiał zapewnić niezbędne środki. Uważa się, że możliwe jest spotkanie na marginesie Zgromadzenia Ogólnego ONZ – na 24 września zaplanowano przemówienie Bidena, a na 25 września Zełenskiego.

Przed porażką

W rzeczywistości Ukraina jest dalej niż kiedykolwiek od zwycięstwa, które według Zełenskiego jest możliwe. Ofensywa ukraińskich sił zbrojnych w obwodzie kurskim w Rosji już dawno utknęła w martwym punkcie. Cel, jakim było zmuszenie wojsk rosyjskich walczących we wschodniej Ukrainie do dywersyfikacji i tym samym osłabienia ataku w obwodzie donieckim, nie powiódł się. Podczas gdy Moskwa wezwała jednostki z innych części kraju do obrony Kurska, wojska rosyjskie w Doniecku w dalszym ciągu nacierają na miasto Pokrowsk, uważane za ważny węzeł logistyczny zaopatrujący ukraińskie siły zbrojne na wschodzie kraju. Według wojskowych zajęcie całego obwodu donieckiego, do którego dąży Moskwa, powoli staje się w zasięgu ręki.

Zniszczenia infrastruktury energetycznej na Ukrainie - fot. OBA, Twitter

Zniszczenia infrastruktury energetycznej na Ukrainie

Czytaj więcej na: https://inzynieria.com/energetyka/wiadomosci/65422,ukraina-krytyczny-stan-infrastruktury-energetycznej © inzynieria.com

Ponadto Moskwa kontynuuje niszczenie infrastruktury energetycznej Ukrainy. Londyński zespół doradców Royal United Services Institute (RUSI) z ‚imponującą trafnością’ ocenił w czerwcu, że zimą na Ukrainie prąd będzie dostępny tylko przez cztery godziny dziennie. Zmusi to wielu ukraińskich cywilów do ucieczki – do Europy Zachodniej. [no, i w Polsce warto się zatrzymać… md]

Nowy napływ uchodźców

Prawdopodobnie doprowadzi to do nowych trudności dla Ukrainy i jej zachodnich zwolenników na kilku poziomach. Perspektywa, że wkrótce może nastąpić kolejny duży ruch uchodźców, wywołała znaczne zaniepokojenie na spotkaniu ministrów spraw zagranicznych UE w zeszłym tygodniu. Już teraz rośnie niezadowolenie społeczeństwa z powodu ukraińskich uchodźców. Wiosną niemieccy politycy podejmowali pierwsze próby żądania zniesienia świadczeń obywatelskich dla Ukraińców, którzy uciekli przed wojną. Podobne żądania formułowano od pewnego czasu w Irlandii. 

Sondaże pokazują, że w Polsce 95% mieszkańców uważa, iż należy ograniczyć wsparcie dla ukraińskich uchodźców, zaś zaledwie 17% – w porównaniu do 37% rok wcześniej – opowiada się za długotrwałym osiedlaniem Ukraińców w Polsce. 61% jest już wyraźnie za tym, by uchodźcy [faktycznie imigranci – ZB] powrócili do swego kraju bezpośrednio po zakończeniu wojny.

Konsekwencje prowadzenia wojny

Już teraz brakuje pracowników na Ukrainie, ponieważ niezliczona liczba mężczyzn została powołana do sił zbrojnych, a ponad milion kobiet, głównie dobrze wykształconych, uciekło do państw UE. Prawdą jest, że coraz częściej można obsadzić stanowiska pozostałymi kobietami. Jednak według doniesień liczba dostępnych kobiet jest zdecydowanie niewystarczająca. Jeżeli jesienią lub zimą duża liczba ukraińskiej ludności cywilnej rzeczywiście ucieknie na Zachód z powodu niewystarczających dostaw energii i wody, niedobory siły roboczej jeszcze się pogłębią.

Demografowie już przewidują beznadziejną sytuację na okres po zakończeniu wojny. W wyniku wojny liczba urodzeń gwałtownie spadła, a na froncie ginie wysoka, stale rosnąca liczba młodych mężczyzn. Trudno wyobrazić sobie rozwój społeczeństwa, które w wyniku wojny, emigracji i utraty terytorium straciło już dziesięć milionów ludzi [faktycznie co najmniej dwukrotnie więcej – przypis ZB]. Eksperci ostrzegają przed konsekwencjami, które dotkną następne pokolenia.

Niechętny do negocjacji

Podczas gdy Zełenski, mając na uwadze nowe klęski militarne i społeczne, odrzuca negocjacje mające na celu zakończenie wojny na rzecz nieosiągalnego zwycięstwa nad Rosją, prezydent Rosji Władimir Putin po raz kolejny zadeklarował gotowość do takich negocjacji. Jak powiedział Putin na marginesie Wschodniego Forum Ekonomicznego we Władywostoku, rozmowy mogą rozpocząć się w każdej chwili. Podstawą mogłoby być wstępne porozumienie, które obie strony osiągnęły w Stambule pod koniec marca 2022 roku, zanim Kijów je odrzucił, także pod naciskiem Zachodu. Jako potencjalnych mediatorów rosyjski prezydent wymienił Chiny, Brazylię lub Indie.

Zdymisjonowany obecnie minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba przebywał w lipcu w ChRL na rozmowach z ministrem spraw zagranicznych Chin Wang Yi. Chiny po raz ostatni wezwały w zeszłym tygodniu do wsparcia planu pokojowego opracowanego wcześniej wspólnie z Brazylią. Apel nastąpił po spotkaniach z przedstawicielami Brazylii, Republiki Południowej Afryki i Indonezji, podczas których omawiano także zakończenie wojny na Ukrainie.

Tylko na Zachodzie nie ma poparcia dla zawieszenia broni.

https://www.german-foreign-policy.com/news/detail/9674

Opracował: Zygmunt Białas

W wyniku ataku na ośrodek szkoleniowy w Połtawie około 500 specjalistów, w tym najemnicy z krajów europejskich, zginęło i zostało rannych.

9.09.2024. – Co zdarzyło się w Połtawie

Gdy słyszymy (we wtorek, 3 września), że Rosjanie zaatakowali uczelnię i szpital w Połtawie, jest bezwzględna większość z nas, która ‚łyka’ tę informację, przekonana zgodnie z intencją nadawcy i ma określone zdanie: ‚wiadomo, po Ruskich można spodziewać się wszystkiego’.

Po dwóch dniach informuje PAP już bardziej rzeczowo:

„Do 55 wzrosła liczba ofiar śmiertelnych rosyjskiego ataku w Połtawie w środkowo-wschodniej części Ukrainy – podała w czwartek na Telegramie ukraińska Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS). 328 osób jest rannych.

‚Liczba ofiar śmiertelnych ataku rosyjskiej rakiety na placówkę edukacyjną w mieście wzrosła do 55. Prawdopodobnie pod gruzami nadal znajdują się ludzie’ – poinformowały ukraińskie służby ratunkowe. W komunikacie podkreślono, że ‚ratownicy uprzątnęli i wywieźli ponad 2 tys. ton gruzu’.

Rosyjska armia ostrzelała we wtorek dwiema rakietami balistycznymi miasto Połtawa w środkowo-wschodniej części Ukrainy, atakując uczelnię wojskową i pobliski szpital.

Celem ataku był sześciopiętrowy budynek Połtawskiego Wojskowego Instytutu Łączności. Ukraińskie źródła wojskowe powiadomiły, że częściowemu zniszczeniu uległ jeden z gmachów Instytutu, a wiele osób znalazło się pod gruzami. W środę w obwodzie połtawskim ogłoszono trzydniową żałobę (PAP).

https://www.msn.com/pl-pl/wiadomosci/polska/ukraina-liczba-ofiar-%C5%9Bmiertelnych-rosyjskiego-ataku-w-po%C5%82tawie-wzros%C5%82a-do-55/ar-AA1q3Onu

Andriej Martjanow podaje 6 września za ‚RIA Nowosti’ następującą informację:

W Szwecji minister spraw zagranicznych podał się do dymisji. A w Niemczech? Nie ma żadnej reakcji, były tylko ambulanse w Berlinie, które przywoziły rannych z lotniska do szpitali.

Według wyższego źródła wojskowego w wyniku ataku na ośrodek szkoleniowy w Połtawie około 500 specjalistów, w tym najemnicy z krajów europejskich, zginęło i zostało rannych. Wśród zabitych i rannych są członkowie Sił Zbrojnych Ukrainy i Gwardii Narodowej – specjaliści ds. łączności, operatorzy systemów walki radioelektronicznej, systemów rozpoznania elektronicznego, bezzałogowych statków powietrznych, a także zagraniczni najemnicy z Polski, Francji, Niemiec i Szwecji, którzy szkolili ukraiński personel wojskowy.

Podkreślił również, że takie ataki na miejsca przebywania ukraińskich żołnierzy i najemników oraz na obiekty wojskowe będą teraz regularnie powtarzane.

Ostatnie słowa są bardzo znaczące; nie będzie już żadnych ‚ostrzeżeń wstępnych’, jak to miało miejsce wcześniej w przypadku ‚ochotników’ NATO. Zachód nie rozumie słów, a teraz każdy członek NATO jest celem eliminacji. Do znudzenia zwracałem uwagę, że strona rosyjska wie, kto i dokąd przemieszcza się na Ukrainie – Rosja ma drugi najlepszy na świecie wywiad, obserwację i rozpoznanie (ISR). A jak pokazały wydarzenia w Połtawie i innych miejscach, rezultaty będą teraz dramatyczne.

Napisał: Andriej Martjanow Opracował: Zygmunt Białas

Umowa rakietowa między Iranem a Rosją: Zachód “oburzony”. Jak zwykle – podwójne standardy.

Umowa rakietowa między Iranem a Rosją: Zachód oburzony, groźba eskalacji

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 8
 
READ IN APP
 

Choć od czasu rosyjskiej inwazji Zachód dostarcza Ukrainie coraz więcej broni i amunicji, pojawiają się skargi na wsparcie militarne dla Rosji z zagranicy. Dotyczy to również niedawnych dostaw rakiet z Iranu.

Według raportu Wall Street Journal Iran dostarczył niedawno Rosji rakiety balistyczne krótkiego zasięgu, wywołując powszechne oburzenie w Stanach Zjednoczonych i Europie. Rakiety powinny móc zostać użyte przez wojska rosyjskie w wojnie z Ukrainą. Podobnie jak w przypadku tysięcy dronów kamikaze, które Republika Islamska dostarczyła do Rosji.

Urzędnicy amerykańscy potwierdzili dostawę i ogłosili „zdecydowaną reakcję” Iranowi. Państwa G7 chcą w skoordynowany sposób nałożyć środki karne na Teheran. Jednak zarówno Iran, jak i Rosja są już objęte rozległymi sankcjami, co prowadzi do zacieśnienia ich współpracy. Jak daleko więc posunie się Waszyngton, zwłaszcza że jest mało prawdopodobne, aby był naprawdę zainteresowany eskalacją na Bliskim Wschodzie na dużą skalę?

Krytycy zarzucają jednak także Zachodowi podwójne standardy, gdyż same USA i kraje europejskie dostarczają Ukrainie duże ilości broni i amunicji.

Iran odrzuca te zarzuty i podkreśla swoje neutralne stanowisko w konflikcie ukraińskim. Mówi się jednak, że na początku roku do Rosji dostarczono 400 takich rakiet krótkiego zasięgu.

Sytuacja na Bliskim Wschodzie ma znaczny potencjał eskalacji. “Ukaranie” Iranu za dostawy broni przez USA mogłoby jeszcze bardziej pogorszyć i tak już napięte stosunki. Teheran już grozi odwetem za poprzednie ataki i żąda, aby w zamian Rosja dostarczyła nowoczesne myśliwce.

POLSKA W RUINIE a SŁAWA UKRAINIE

[Cóż… przypominam… MD]

Krzysztof Baliński 25 maj 2022

Koszt obsługi polskiego długu rośnie w szalonym tempie. W 2021 roku wyniósł 29 miliardów zł. W tym roku wyniesie 49 miliardów. W kolejnym 20 miliardów więcej [69 !! md], co oznacza, że więcej pieniędzy włożymy do portfeli międzynarodowych lichwiarzy niż na utrzymanie armii.

Tegoroczne potrzeby pożyczkowe w budżecie państwa prognozowano na 222 mld zł. Dzisiaj wiadomo, że przez 100 miliardów wydatków związanych z uchodźcami będą o kilkadziesiąt miliardów wyższe. Instytutu Gospodarki Światowej w Kilonii opublikował ranking krajów wspierających Ukrainę. Wynika z niego, że Polska jest na drugim miejscu, zaraz po USA, a w relacji do PKB (pominąwszy maleńką Estonię) na pierwszym. Przy czym 1/10 to pomoc humanitarna, a reszta finansowa.

I tak: w lutym rząd przyznał Ukrainie 1 mld euro kredytu (a faktycznie darowizny), a w marcu NBP udzielił pomocy bankom ukraińskim w wysokości 4,5 miliarda zł, wykupując bezwartościowe hrywny.

Jeśli ktoś sądzi, że polska polityka zagraniczna oderwana jest od wszelkiej logiki, nie myli się. Mylą się jednak ci, którzy sądzą, że już osiągnęliśmy dno. Ostatnie dni przynoszą przykłady decyzji wręcz absurdalnie sprzecznych z fundamentalnymi interesami Polski. Chodzi o sankcje wobec Rosji, które faktycznie uderzają w Polskę. Ostatnie dni obfitują też w kolejne deklaracje przedstawicieli rządu na temat tego, co jeszcze należy zrobić dla Ukrainy. Zadajmy sobie zatem fundamentalne pytanie: W imię czego państwo realizuje politykę zagraniczną?

Wbrew bajdurzeniom telewizji Kurskiego (no i Lecha w Tbilisi), Polsce nic nie grozi. Kanonem polskiego interesu narodowego i tym samym podstawowym celem polityki zagranicznej, nie jest zatem bezpieczeństwo militarne, lecz ekonomiczne. I każde posunięcie na niwie dyplomacji oceniane powinno być pod kątem, czy przyczynia się do rozwoju gospodarczego Polski, czy podnosi poziom życia Polaków.

„Ukraińcy potrzebują broni. Czego mogą spodziewać się od Polski?” – takie pytanie w rozmowie z Euronews usłyszał szef polskiego rządu. Otrzymali od nas wiele broni. Byliśmy bardzo hojni, jeśli chodzi o to, jak wiele różnych rodzajów uzbrojenia dostarczamy Ukrainie, od czołgów po różnego rodzaju pociski przeciwlotnicze – odparł. Zaznaczył, że łącznie przekazaliśmy broń o wartości 1,7 mld dol. (8 mld zł). Takie wsparcie będziemy dalej kontynuować i wzmacniać. Dopytywany o dalszą pomoc powiedział: Prawie każdego dnia otrzymujemy od nich listę tego, czego potrzebują, i albo staramy się załatwić sprawę sami, ale też próbujemy koordynować wysiłki wielu innych państw.

W tyle nie odstawał Duda: „czekam na telefon prezydenta Zełenskiego i wykonuję jego życzenia”, a minister zdrowia zapowiedział: Gotowi jesteśmy do przyjęcia 10 tysięcy rannych. Tego samego dnia z Kliniki Kardiologicznej w Aninie odezwał się b. minister zdrowia (ten sam, który podczas pandemii zapewnił Polakom „teleporady”), z dumą informując: „Cieszę się, że serce polskie bije w ukraińskiej piersi”. A wiedzieć trzeba, że polscy pacjenci czekają na serce dawcy 14 miesięcy, że pod koniec ubiegłego roku w kolejce czekało 360 pacjentów i że koszt transplantacji to 150 tys. zł.

18 maja Polska odniosła kolejny sukces militarny – przekazała za darmo siódmemu eksporterowi broni na świecie (i największemu eksporterowi broni do Rosji) kilkaset sprawnych, niedawno zmodernizowanych do standardów NATO czołgów i wozów opancerzonych. Polska jest z największym przegranym tej wojny, stała się państwem frontowym NATO, do głosu w Europie doszła siła militarna, którą Polska dysponuje w znikomym zakresie, sojusznik chce załatwić coś naszymi rękami, NIK ocenia, że „nie istnieją zdolności operacyjne polskiej armii”, i w takiej sytuacji, zamiast zbroić się na potęgę, zbroimy Ukrainę i przeznaczamy na uchodźców więcej miliardów niż na cały budżet obronny.

Do dyspozycji Ukrainy oddali wszystkie zasoby gospodarcze, wojskowe, polityczne, dyplomatyczne. Interes Ukrainy uczynili priorytetem finansów publicznych i całej administracji państwowej.Hojnie opłacają na koszt podatnika obcy element koczujący w Polsce. Dla ratowania żydowskich oligarchów są gotowi do utworzenia UkroPolin, nie pomni tego, że Polska w takim związku byłaby dawcą organów. Ukraińcy, którzy zaczęli uważać się za naród wybrany, domagają się różnych świadczeń: moralnych, politycznych i materialnych. A nasi politycy, mimo że też z narodu wybranego, padają przed nimi plackiem. Krótko mówiąc – Polska w ruinie, ale sława Ukrainie. À propos Dudy i Morawieckiego – zachodzimy w głowę, jak można łączyć skrajny filosemityzm ze skrajną pro-ukraińskością. Bo to przecież nikt inny jak ich jedna ulubiona nacja – Ukraińcy, wymordowała podczas wojny 450 tysięcy przedstawicieli ich drugiej ulubionej nacji – Żydów.

Ambasador Ukrainy w Warszawie jest za „całkowitym embargiem na rosyjskie źródła energii, na gaz, ropę i węgiel, tak jak zrobiła to Polska”. Kolejną rzeczą, której się domaga, to odcięcie połączeń komunikacyjnych Rosji. „Musimy zamknąć granicę rosyjską i białoruską” – nakazywał. Ukraińscy uchodźcy wojenni zablokowali przejście graniczne w Kukurykach, co uderzyło bezpośrednio w polskich kierowców zmuszonych do stania w kilkudziesięcio-kilometrowych kolejkach. Wcześniej Ukraina zablokowała wjazd do Polski 36 składów pociągów z Chin, powodując ogromne straty PKP Cargo. Z informacji, jakie ujawnił dziennik „Rzeczpospolita” wynika, że Ukraina domaga się od Polski 200 tysięcy zezwoleń na międzynarodowe przewozy ciężarowe (równocześnie blokując przepustowość przejść granicznych po stronie ukraińskiej dla polskich ciężarówek), a ambasador Ukrainy podkreślił, że jego kraj jest zdeterminowany, aby bronić interesów swoich przewoźników, bo brak zezwoleń „krępuje ukraińską wymianę handlową i ogranicza wzrost gospodarki kraju”.

Sankcje przyczyniły się do ogromnych problemów polskich przedsiębiorstw operujących na wschodzie, w tym w Kazachstanie i innych krajach Azji Środkowej. Ograniczyły import z Rosji i Białorusi o 90 procent. Straty ponosi sektor transportu i logistyki, który jest naszą narodową specjalnością i odpowiada za 6 proc. PKB. Polska traci swój ogromny atut w postaci korzystnego położenia geograficznego i wszystkie profity z racji tranzytowego położenia, a tranzyt i handel przejmują firmy z krajów z poza Unii, które nie są objęte sankcjami, z Turcji, z Bałkanów iz samej Ukrainy. Zapadająca gospodarcza żelazna kurtyna wyłącza nas w niebezpieczny sposób z sieci drogowych i kolejowych połączeń łączących Europę z całą Azją.

I tu pytanie: Czy polski interes gospodarczy wymaga zrywania kontaktów z Białorusią i Rosją, tj. państwami, poprzez które przebiegają główne kontynentalne korytarze handlowe do Chin? Czy sami, zamiast myśleć o sobie i naszych interesach z własnej woli musimy ograniczać sobie możliwości prowadzenia samodzielnej polityki?

Pomoc niesiona uchodźcom może posłużyć za studium pewnego kuriozum – przywilejów, udogodnień i ułatwień, które polskie państwo zastosowało wobec Ukraińców, nie doświadczył nigdy żaden polski obywatel, ani tym bardziej przedsiębiorca. Nagle okazało się, że polskie państwo potrafi świadczyć błyskawiczną i wszechstronną pomoc, znaleźć w budżecie miliardy, uruchomić lawinę bezpłatnych świadczeń, zwolnień i punktów obsługi oraz uczynić interesy wybranej grupy ludzi priorytetem finansów publicznych i całej administracji państwowej. Chciałoby się, aby rząd takie zabiegi przekierował ku rodzimym przedsiębiorcom, aby polski w pierwszej kolejności przeznaczył pieniądze na rzecz Polaków, na edukację polskich dzieci, na obronę polskich granic. No i na sprowadzenie Polaków z Kazachstanu.

Wszyscy mają własną narrację – z wyjątkiem Polski. My przyjęliśmy za swoją narrację ukraińską. Wszyscy kierują się w stosunkach międzynarodowych własnym interesem, definiują go i bronią – z wyjątkiem Polski. My obraliśmy za motto polityki zagranicznej „Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego”.Ukraina, państwo upadłe, z 31-letnią zaledwie tradycją państwowości, które nawet nie jest podmiotem politycznym w tym konflikcie, zachowuje się wobec Polski jak polityczne mocarstwo – dyktuje wszystkie dyplomatyczne decyzje, wmawia Polakom, że nie tyle broni siebie, ile Polski, całej Europy i cywilizowanego świata. W dodatku Polski nie szanuje, a nawet nią gardzi. Także Morawiecki bajdurzy: „Na tamtych szańcach Ukraińcy walczą za nas”, a słowa „wojna na Ukrainie to nie nasza wojna” uznaje za zdradę stanu.

Tymczasem nie jedno motto polityki zagranicznej podsuwa nam Orbán: W tym konflikcie Węgry stoją po stronie Węgier; Węgierskie władze muszą dbać o węgierskie interesy, bo nikt tego za nich nie zrobi; W naszym interesie jest uniknięcie roli pionka poświęconego w obcej grze; W tej wojnie nie mamy nic do zyskania, a stracić możemy wszystko.

Wystarczy tylko wstawić w miejsce „Węgry” słowo „Polska”.

Rząd kraju miodem i mlekiem płynącego prowadzi rabunkową gospodarkę finansową, przeznacza 20 procent budżetu na pomoc dla innego kraju, dzieli się z nim PKB.Jak nazwać taki rząd? Szabrowniczy, łupieżczy, jak owe hordy tatarsko-mongolskie napadające z Dzikich Pól? Anna Moskwa: „Polska jest gotowa zapewnić na Ukrainie ciągłość dostaw energetycznych. Derusyfikacja dostaw zarówno po stronie polskiej, jak i ukraińskiej jest naszym stałym wyzwaniem”. Grażyna Bandych (szef kancelarii Dudy): „Ukraina dostaje od Polski to, o co prosi”. Arkadiusz Mularczyk (europoseł PiS) „Nie ważne, ile zapłacimy za gaz, byleby nie był to rosyjski gaz”. Piotr Woźniak (b. minister gospodarki): „Póki nie przestaniemy kupować ropy z Rosji będziemy mieć ukraińską krew na rękach”. Jarosław Kaczyński: Nas stać, bo jesteśmy 3 razy bogatsi od Ukrainy i nie będziemy chodzić po prośbie”.

Przypomnijmy, że niedawno ten sam idiota ekonomiczny wymusić chciał tzw. piątkę dla zwierząt, która – gdyby weszła w życie – kosztowałaby polską gospodarkę setki milionów złotych (i przejęcie hodowli zwierząt futerkowych przez Ukraińców). Czy te sprzeczne z polską racją stanu słowa nie są przestępstwem? Czy nie wyczerpują jako żywo znamion czynu karalnego? Artykuł 231 KK jednoznacznie mówi, że jeśli funkcjonariusz publiczny nie dopełni obowiązków i naraża przez to państwo na szkodę, wówczas w grę wchodzi czyn karalny ścigany z urzędu.

Nie dość, że traktują nas jak zaplecze finansowe, to domagają się, i to skutecznie, pełnego zatrzymania polskiej gospodarki. Szef MSZ Ukrainy po rozmowie z Morawieckim: Omawialiśmy kwestię zablokowania handlu między Rosją, a innymi państwami, który przechodzi przez terytorium Polski. Doceniłem przywództwo w rezygnowaniu z rosyjskich nośników energii. Cieszymy się z przywództwa Polski w tej kwestii. Bardzo dużo zostało już zrobione przez stronę polską w sferze wzmocnienia zdolności obronnych Ukrainy, ale wojna trwa, konieczne są kolejne wysiłki, kolejne kroki. JESTEŚMY SŁUGAMI NARODU UKRAIŃSKIEGO – rzekło polskie MSZ ustami ryżego rzecznika (ciągle na polskim etacie!). Wiceminister Paweł Jabłoński: My jesteśmy gotowi do tego, żeby w tej sprawie działać w każdy możliwy sposób, który będzie przede wszystkim uzgodniony z Ukrainą. Jeżeli Kijów będzie chciał, my będziemy gotowi. Najważniejsze będą oczekiwania samej Ukrainy. Wcześniej ten sam osobnik zapewniał: Nikt dziś na Ukrainie nie ma wątpliwości, że Polska udzieli Ukrainie wszelkiej pomocy, jaka będzie niezbędna. I nie przyszło otrzeźwienie, że wychodzimy na świrów, że Polska wybiega przed szereg, że jest jedynym kraje, który faktycznie wprowadza sankcje, że sama Ukraina pozostaje pierwszym partnerem handlowym Rosji, a ukraińscy oligarchowie robią w Moskwie wielkie biznesy.

Morawiecki zapowiedział: „Polska będzie kontynuowała wsparcie na rzecz uchodźców, przynajmniej o wartości 3,4 mld euro do końca tego roku. Te pieniądze trafią na wspieranie mieszkalnictwa, transportu i na inne sposoby wsparcia”. Zadeklarował też, że Polska będzie w dalszym ciągu oferować bezpłatne szkolnictwo, transport, dostęp do rynku pracy oraz dostarczać pomoc o wartości 100 mln euro w postaci artykułów higienicznych, leków, a także tymczasowych domów, które będą wznoszone w Ukrainie. Przyznał, że nasze systemy logistyczne pozwalają na podejmowanie dużo bardziej skutecznych transportów pomocy. „Dzięki temu możemy docierać do najdalej oddalonych lokalizacji na Ukrainie. Codziennie ciężarówki jadące z pomocą z Polski docierają do wszystkich miast i miasteczek w Ukrainie”.

Ostatnie dni obfitowały w deklaracje przedstawicieli rządu na temat tego, co jeszcze zrobią dla Ukrainy. Właściwie nie ma dnia bez zapowiedzi olbrzymich wydatków:

– 5 maja w Warszawie, z inicjatywy Polski, odbyła się międzynarodowa konferencja darczyńców na rzecz Ukrainy. Morawiecki wyraził pogląd, że „wszyscy powinniśmy być wdzięczni Ukraińcom za niezwykłe męstwo i odwagę. Wiemy, że bronią na barykadach nie tylko swojej wolności, ale też bezpieczeństwa i pokoju całej Europy”. Zwracając się do Zełenskiego rzekł: „W dalszym ciągu będziemy was wspierać w każdy możliwy sposób. Wspieramy Ukrainę w bardzo wielu wymiarach, między innymi na szczeblu politycznym, pomocy wojskowej, jak i pomocy humanitarnej”. Przyznał się, że Polska przekazała Ukrainie ponad 180 tysięcy ton pomocy humanitarnej. Ukraina potrzebuje 12 ton pomocy humanitarnej codziennie. Taką informację otrzymaliśmy od naszych przyjaciół z Ukrainy. W tej chwili tylko trzy tysiące ton takiej pomocy jest dostarczane; to mniej niż 25 procent potrzeb – biadolił.

– 16 maja Michał Dworczyk (pierwotnie Mychajło Dworczuk) zapowiada (w Kijowie), że Polacy sfinansują dwa nowe programy pomocowe realizowane bezpośrednio na Ukrainie. Po spotkaniu z wicepremier Ukrainy ogłosił: Bardzo się cieszę, że mogliśmy omówić te założenia, które zgodnie z decyzją premiera Morawieckiego będą realizowane: programy dobroczynne dla kobiet-żołnierzy uwolnionych z niewoli rosyjskiej i program stałej pomocy dla sierot, dla tych dzieci, które straciły ojców zabitych przez Rosjan. Wg Ukrainki, „program skierowany do kobiet ma objąć pomoc materialną, w tym mieszkaniową, ponieważ wiele osób straciło domy. Szczegółowa forma pomocy będzie indywidualnie dostosowywana do każdego przypadku. Każda z nich przeżywa inną osobistą tragedię i ból. Komuś może być potrzebna pomoc psychologiczna, komuś innemu zwyczajnie potrzebna jest pomoc materialna, jak kobietom z Mariupola czy innych terytoriów tymczasowo okupowanych, które nie mają gdzie mieszkać”.

– 5 maja inkryminowany Dworczyk zapowiedział:„Gdy otrzymamy środki z KPO powinniśmy pewną częścią wspomóc Ukrainę”. A wiedzieć trzeba, że w ramach KPO z unijnego budżetu na lata 2021-2027, który ma wspomóc gospodarkę po pandemii, Polska ma do dyspozycji 76 miliardów euro.

– 18 maja Anna Moskwa ogłosiła w Kijowie: Z polskich rezerw, w ramach pomocy przekażemy dla armii ukraińskiej 25 tysięcy ton benzyny (o wartości 200 mln zł). Kilka tygodni wcześniej Polska przekazała 50 tysięcy ton oleju napędowego (760 cystern, 12 składów pociągów). Moskwa zaznaczyła, że prowadzone są prace mające na celu zwiększenie przepustowości polsko-ukraińskiej granicy, jeśli chodzi o przesyłanie paliw i dodała: „Tak dobrej współpracy pomiędzy polskimi i ukraińskimi spółkami paliwowymi jeszcze nie było”. Nie dodała natomiast, że znaczną część tych dostaw rozkradziono. I jeszcze jedno – kluczowe decyzje gospodarcze rząd ogłasza nie w Warszawie, ale w Kijowie!

– Ruszyła wypłata 500+ dla obywateli z Ukrainy – informuje „Dziennik Gazeta Prawna”. Prawie 700 tysięcy ukraińskich dzieci wnioskowało o 500+. Do 12 maja zostało wypłacone 266 mln zł, a 13 maja – kolejne 110,3 mln zł. Kwoty są wypłacane z wyrównaniem, czyli za więcej niż jeden miesiąc – tłumaczy rzecznik ZUS. I dodaje, że wypłata w ramach kolejnego naboru będzie realizowana od czerwca 2022 r. do maja 2023 r.

Rozpoczęła się wielka rozgrywka o podziałów łupów z funduszu odbudowy Ukrainy. Z wielu stron słychać rojenia na temat intratnego udziału Polski, który miałby dla naszej gospodarki ożywczy, wręcz zbawienny wpływ. Tymczasem „Business Insider Polska” podaje, jaką ofertę dotyczącą zaangażowanie się Polski przygotowuje resort wicepremiera Jacka Sasina. „Chcemy stworzyć spójną koncepcję pomocy Ukrainie w odbudowie po wojnie. To będzie plan, który powinien zostać przyjęty przez rząd, a później zawieziony do Kijowa, aby tam skonsultować nasze możliwości z potrzebami Ukrainy” – powiedziała osoba zaangażowana w przygotowanie strategii. „Włączenie w ten plan spółek Skarbu Państwa jest także zobowiązaniem politycznym ze strony polskiego rządu, że nasza pomoc zostanie zrealizowana, że nikt nie porzuci jakiegoś projektu czy nie zejdzie z placu budowy albo z jakiegoś innego powodu się nie wycofa”. Tymczasem Ukraińcy oczekują, że Polska wyłoży na to swoje pieniądze. I wszystko wskazuje, że nie odwzajemnią się preferencjami dla polskiego biznesu, a zostawią Polskę ze zbankrutowaną gospodarką, z olbrzymimi długami, z milionami przesiedleńców, z ukraińską mafią i przemytnikami broni.

Ponadto, jeśli polscy politycy mówią jasno, że Ukraina walczy za nas, broni przed Rosją, to bardzo łatwo wyobrazić sobie sytuację, że po wojnie do Warszawy przyjeżdża Zełenski i mówi: Obroniliśmy was, to teraz dawajcie forsę! 

Polska to kraj na progu bankructwa, z 2 bilionami długów, z 2 milionami młodych wygnanych za chlebem, ze zrujnowanymi finansami, galopującymi cenami i opieką zdrowotną w rozpaczliwym stanie. To równocześnie państwo przypisujące sobie rolę herolda pomocy dla obcego państwa, wprowadzające do systemu edukacji i zdrowia 3 miliony obywateli tego państwa, którzy odbierają nam mieszkania, pracę, szkolne ławki, łóżka szpitalne. Politykom państwa, które na tej wojnie traci najwięcej, nie szczędzi komplementów państwo, które na tej wojnie zyskuje najwięcej. Mark Brzeziński, w wygłoszonym na Uniwersytecie Warszawskim wykładzie powiedział: „Polska jest uważana za humanitarne supermocarstwo, jestem dumny, że jestem ambasadorem USA w mocarstwie humanitarnym”. W tym samym czasie amerykański Senat zatwierdził pomoc dla Ukrainy w wysokości 40 miliardów dolarów, dla Polski nie wydzielił nawet centa. Na szczęście jest UE i nie będzie „wspomożenia Ukrainy pewną częścią środków z KPO”. Na szczęście są Niemcy, które ratują nas przed jeszcze większą katastrofą, bo nie dają sobie zniszczyć, połączonej tysiącami więzów z gospodarką Polski, własnej gospodarki. Na szczęście jest NATO, które powstrzymuje szaleńców.

Dziwna to wojna. A może inny jest jej cel, i nie jest nim tylko Ukraina? W doskonale przygotowanej i skoordynowanej akcji Polska jest ograbiana z resztek zasobów i zasiedlana milionami przesiedleńców. Czy to nie z nią toczy się niewypowiedziana wojna? Czy nie chodzi o Majdan w Polsce, w którym pochodzącym z polskich Kresów i warszawskich Nalewek dywersantom Sorosa sekunduje Bruksela, „zielone ludziki” z TVN i YouTube?

Czy to nie ta ferajna stanowi większe zagrożenie dla Polski niż Putin i Łukaszenko razem wzięci? Czy nie chodzi o kaskadę wydarzeń: zdruzgotany gospodarczo kraj z rozgrodzonymi granicami, przez które przelewają się nieprzerwanie hordy obcych; chaos i zamieszki (ale nie Ukraińców z Polakami, lecz między Polakami). Kto stoi za tym, że Polska „w ciemno” popiera Ukrainę i bierze ją na kroplówkę finansową? Czy to nie państwo polskie ponosi największe straty wojenne? Czy to nie Polska ginie? Czy to nie ono jest w trakcie ostatniego etapu wrogiego przejęcia, metodą grabieży jego finansów i potęgowania chaosu?

Porażka Ukrainy w toczącej się wojnie to sprawa oczywista. Co robić, aby nie ucierpiało bezpieczeństwo Polski. Czy mają sens dostawy polskiej broni, która i tak nie zmieni wyniku wojny, a obciąża budżet państwa i sprowadza zagrożenie wojenne? Czy zamiast dolewania benzyny do ognia (tj. paliw dla armii ukraińskiej) nie lepiej stać się orędownikiem pokoju? Nie bójmy się myśleć o naszych interesach. Powiedzmy wreszcie – To nie nasza wojna.

Co robić, gdy Polacy, największe ofiary wojny z wielkim entuzjazmem, własnymi rękami likwidują sobie państwo, gdy polska klasa polityczna jest wyjątkowo jednomyślna w proukraińskim amoku, a drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński, i kto da Ukraińcom więcej? Pozbycie się zdrajców i obcych agentów nie wchodzi w rachubę. Nie ma też koniunktury na odbudowanie elity zdolnej do prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej. Pozostaje jedynie sporządzanie list hańby z nazwiskami tych, którzy przyczyniają się do ruiny Polski.

No i czas najwyższy przywrócić słowo „ZDRADA”, a Morawieckiemu (i Dudzie) powiedzieć: иди нахуй

Wg. waszyngtońskiego think tanku ukraińska biometryczna identyfikacja cyfrowa to „model sukcesu”, który inne kraje mogą naśladować. “Polska” też?

Według waszyngtońskiego think tanku ukraińska biometryczna identyfikacja cyfrowa to „model sukcesu”, który inne kraje mogą naśladować

Oby tylko III RP nie naśladowała tego i innych ukraińskich “sukcesów “!

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 4
 
READ IN APP
 

Władze Ukrainy wykorzystują sytuację wojenną w kraju, aby w pełni zdigitalizować swoich obywateli dzięki biometrycznym dowodom cyfrowym, które umożliwią śledzenie i kontrolowanie dużej części ludzkiej aktywności.

Według znanego amerykańskiego think tanku, ukraińska aplikacja do cyfrowego dowodu osobistego, zwana Diia (czyt. Dija), jest coraz częściej postrzegana jako wzór dla innych krajów.

Raporty The Winepress :

Diia jest wykorzystywana do pozyskiwania i ułatwiania szeregu usług publicznych i płatności elektronicznych. Wojna w kraju działała jako brama i poligon doświadczalny, aby sprawdzić, jak skuteczny jest ruch w kierunku cyfryzacji, według amerykańskiego think tanku”.

Jako amerykański think tank podano Brookings Institute z siedzibą w Waszyngtonie, słynący z globalizmu.

https://leohohmann.com/

Rothschild załatwił Ukrainie restrukturyzację długu wojennego

Ukraina zapewniła sobie restrukturyzację długu wojennego dzięki Rothschildowi

https://thepeoplesvoice.tv/ukraine-clinched-war-time-debt-restructuring-thanks-to-rothschild

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 4
 
READ IN APP
 

Ukraina sfinalizowała poważną restrukturyzację długu o wartości 20 miliardów dolarów przy pomocy doradcy finansowego Rothschild & Co, co pozwoli zaoszczędzić 11,4 miliarda dolarów w ciągu najbliższych trzech lat.

Zaledwie kilka miesięcy po rozpoczęciu konfliktu rosyjsko-ukraińskiego firma Rothschild & Co wręczyła szefowi działu długu Kijowa grubą czarną teczkę ze szczegółowym opisem najważniejszych restrukturyzacji długu państwowego w ciągu ostatnich 30 lat.

Ukraina osiągnęła niedawno porozumienie z obligatariuszami w sprawie restrukturyzacji długu w wyniku starań Rothschild & Co, podała agencja Reuters we wtorek, powołując się na źródła zaangażowane w rozmowy. Kijów mianował Rothschilda doradcą swojego Ministerstwa Finansów w 2017 r.

Kijów ogłosił w zeszłym tygodniu, że osiągnął porozumienie z grupą zagranicznych inwestorów w sprawie restrukturyzacji swojego 20-miliardowego długu. Posiadacze obligacji – w tym amerykańscy giganci finansowi BlackRock i Pimco, a także francuski zarządzający aktywami Amundi – udzielili Ukrainie dwuletniego zamrożenia długu w lutym 2022 r., gdy wybuchł konflikt z Rosją.

Komitet posiadaczy obligacji, reprezentujący posiadaczy 25% obligacji, zgodził się na poniesienie strat w wysokości 37%, czyli 8,7 mld dolarów, w stosunku do wartości nominalnej swojego długu.

Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) podobno potwierdził, że umowa była zgodna z parametrami pakietu pomocowego dla Kijowa o wartości 122 miliardów dolarów. Zarówno MFW, jak i wierzyciele kraju, w tym USA i Klub Paryski, podpisali się pod nią, zgodnie z oświadczeniem z warunkami umowy opublikowanym na London Stock Exchange.

Restrukturyzacja ogromnego długu pomoże Kijowowi zaoszczędzić 11,4 mld dolarów w ciągu najbliższych trzech lat. Jest to kluczowe zarówno dla jego wysiłków wojennych, jak i programu MFW, napisał Reuters, opisując restrukturyzację długu jako jedną z najszybszych i największych w historii, przyćmioną skalą jedynie przez te przeprowadzone przez Argentynę i Grecję.

Raport podkreślił jednak, że początkowe negocjacje między rządem Ukrainy a jej pożyczkodawcami, które rozpoczęły się w czerwcu 2022 r., nie poszły zgodnie z planem. Rozmowy zakończyły się fiaskiem po kilku tygodniach, ponieważ główny komitet posiadaczy obligacji poskarżył się, że odpis, którego domagała się Ukraina, „znacznie przekraczał” oczekiwane 20% i groził „znacznym pogorszeniem” relacji.

Na mniej niż dwa miesiące przed wygaśnięciem moratorium płatniczego z sierpnia 2022 r. Rothschild podobno zorganizował spotkania twarzą w twarz dla stron w biurach firmy w Paryżu. Podobno wzięli w nich udział przedstawiciele niektórych z najlepszych na świecie firm zarządzających aktywami oraz ich doradcy prawni i finansowi, szef ds. zadłużenia Kijowa Jurij Butsa, wieloletni doradcy prawni Ukrainy White & Case i zespół Rothschilda.

Według Reutersa posiadacze obligacji zażądali, aby Ukraina natychmiast wznowiła płatności kuponowe, zaproponowała ścieżkę do większego odzyskania kapitału i, co ważne, „zachowała prostotę”. Pracownicy MFW podobno pracowali „w szaleńczym tempie”, aby obliczyć dane.

Kijów zaproponował alternatywę w postaci prostszych obligacji powiązanych z PKB, przy czym wierzycielom zaoferowano również natychmiastowe płatności kuponowe, których oczekiwali, zaczynając od stopy 1,75%, a ostatecznie wzrastające do 7,75%.

Agencja Reuters podała, że ​​ostateczny wynik głosowania posiadaczy obligacji wyniósł ponad 97% poparcia.

Ukraina grozi Mongolii „konsekwencjami” za niearesztowanie Putina

Ukraina grozi Mongolii „konsekwencjami” za niearesztowanie Putina

https://thepeoplesvoice.tv/ukraine-threatens-mongolia-with-consequences-for-not-arresting-putin

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 4
 
READ IN APP
 

Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych zagroziło Mongolii  „konsekwencjami”  za to, że nie aresztowała prezydenta Rosji Władimira Putina po jego przybyciu do Ułan Bator w poniedziałek.

Mieli nadzieję, że rząd mongolski wyda Putina Międzynarodowemu Trybunałowi Karnemu (MTK).

Wizyta Putina w Mongolii jest jego pierwszą wizytą w państwie będącym członkiem Międzynarodowego Trybunału Karnego od czasu wydania przez ten sąd nakazu jego aresztowania w marcu 2023 r.

Nakaz zobowiązuje 124 państwa członkowskie sądu do zatrzymania Putina w celu ekstradycji, gdyby postawił stopę na ich terytorium, ale rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow powiedział przed podróżą, że Moskwa „nie ma obaw” , że „nasi przyjaciele z Mongolii”  podporządkują się nakazowi sądu.

Po tym, jak Putin bez problemu wylądował, rzecznik ukraińskiego MSZ Gieorgij Tychy poskarżył się w mediach społecznościowych.

„Niewypełnienie przez rząd Mongolii wiążącego nakazu aresztowania Putina wydanego przez MTK jest ciężkim ciosem dla Międzynarodowego Trybunału Karnego i międzynarodowego systemu wymiaru sprawiedliwości w sprawach karnych” – napisał na portalu X. 

„Mongolia pozwoliła oskarżonemu przestępcy uniknąć sprawiedliwości, dzieląc tym samym odpowiedzialność za jego zbrodnie wojenne. Będziemy współpracować z partnerami, aby zapewnić, że będzie to miało konsekwencje dla Ułan Bator” –dodał.

Międzynarodowy Trybunał Karny mógłby formalnie potępić Mongolię za niewykonanie nakazu. Jednak nie ma uprawnień do nakładania grzywien, sankcji ani innych kar. Nie ma również żadnego mechanizmu egzekwowania własnych nakazów, polegając na państwach członkowskich, które decydują, czy je wykonać.

Ani Rosja, ani Ukraina nie są sygnatariuszami Statutu Rzymskiego, porozumienia z 1998 r., na mocy którego ustanowiono sąd. Parlament Ukrainy ratyfikował statut w zeszłym miesiącu, ale dodał klauzulę, że nie uzna jurysdykcji sądu w sprawach dotyczących obywateli Ukrainy. 

Międzynarodowy Trybunał Karny wydał nakaz w marcu 2023 r., oskarżając Putina i rosyjską komisarz ds. praw dziecka Marię Lwową-Biełową o „nielegalną deportację” dzieci z „okupowanych obszarów Ukrainy”. Moskwa odrzuciła oskarżenia jako absurdalne, wskazując, że jej siły ewakuowały cywilów ze strefy walk, gdzie groziło im bezpośrednie niebezpieczeństwo ze strony ukraińskiej artylerii i ataków dronów.