Czy Kłamca Wołyński Ryszard Terlecki 11.07 wpiął w klapę znaczek Kwiatu Lnu?

Czy Kłamca Wołyński Ryszard Terlecki

11.07 wpiął w klapę

znaczek Kwiatu Lnu?

Autor: Ewaryst Fedorowicz , 13 lipca 2025

Czy Kłamca Wołyński, Ryszard Terlecki, 11.07 wpiął w klapę znaczek kwiatu lnu?

Pytanie jest o tyle zasadne, że 9 lipca br, szef klubu PiS Mariusz Błaszczak na konferencji prasowej ogłosił co następuje:

„11 lipca będziemy obchodzili święto państwowe, w którym szczególnie pamiętamy o ofiarach ludobójstwa dokonanego przez ukraińskich nacjonalistów. To jest dzień tak zwanej krwawej niedzieli, jaka miała miejsce 11 lipca 1943 r. To święto, które wymaga refleksji i wołania o pamięć dla tych, którzy zostali zamordowani dlatego, że byli Polakami.  W związku z tym, chcielibyśmy dziś przekazać wszystkim parlamentarzystom symbol pamięci o ofiarach, czyli Kwiat Lnu. To jest inicjatywa którą przedstawił Prezydent Chełma Jakub Banaszek. Ta wpinka trafi do wszystkich parlamentarzystów ze wszystkich klubów parlamentarnych”

***
Mam w związku z tym chwilę satysfakcji, bo lubię patrzeć, jak politycy, a szczególnie posłowie – uciekają.
W przypadku Błaszczaka – uciekają do przodu.
Przed czym? – a przed niewygodną prawdą.

A prawdę (tym bardziej niewygodną) najlepiej wytłumaczyć na przykładzie:

6 lipca 2016 roku, „pisowski (wice)marszałek sejmu, Ryszard Terlecki skłamał twierdząc, że na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej miała miejsce bratobójcza wojna.

Nie ludobójstwo, nawet nie rzeź polskiej ludności cywilnej, a bratobójcza wojna.

Ot, wychodzi na to, że polskie niemowlaki i ciężarne kobiety walczyły przeciwko uzbrojonym po zęby sotniom UPA.

Dlaczego skłamał, ktoś naiwny zapyta?
Odpowiedź jest tak oczywista i banalna, że aż głupio ją tu przytaczać:

Terlecki kłamie, bo mu wolno.

A wolno mu, bo jest politykiem i to funkcyjnym – szarża wicemarszałka sejmu i to z partii rządzącej, oprócz standardowego immunitetu gwarantuje w kwestii kłamania (i nie tylko kłamania) bezkarność”
To fragment mojego tekstu, opublikowanego 8 lipca 2016 roku, który to tekst zatytułowałem „Kłamstwo wołyńskie marszałka Terleckiego

Nic zatem dziwnego, że kiedy Błaszczak ogłosił to co ogłosił, natychmiast nasunęło mi się pytanie (to chyba wolno?)  – a co z klapą (marynarkową) jego zastępcy w klubowej hierarchii, Terleckiego?
Przyjęła przypinkę z Kwiatem Lnu (nawet z obrzydzeniem) – czy też się zbuntowała?

Na usprawiedliwienie Terleckiego mam tylko jedno:
że czerpał  (nie wiem, czy dalej czerpie – zdjęcia z Kwiatem Lnu w jego klapie nie mogę w Internecie znaleźć) z dziedzictwa Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który w 2008 roku (jak informował śp. Ksiądz Tadeusz Isakowicz-Zaleski)  wycofał swój patronat nad obchodami 65 rocznicy Rzezi Wołyńskiej (wtedy słowo ludobójstwo w obiegu mejnstrimowym było tematem tabu) obejmując równocześnie patronat nad odbywającym się w tym samym czasie konkurencyjnym  Festiwalem Kultury Ukraińskiej (!)

***
Ja się bardzo z odważnej postawy Błaszczaka cieszę (najwyraźniej można też odważnie uciekać – byle do przodu), bo jak już raz się odważył znaczek Kwiatu Lnu – symbol niezależnej od władz, oddolnej, walki o prawdę nt ukraińskiego ludobójstwa na Polakach z Wołynia, Małopolski Wschodniej, Lubelszczyzny, Podkarpacia,w klapę wpiąć, co pokazali nawet w rządowej telewizji – to jest cień szansy, że za rok go do szuflady nie schowa.

Gdyby zaś mu się ten znaczek gdzieś zawieruszył – to mu duplikat chętnie podaruję, bo mam ich kilka i nawet na oficjalnych, prezydenckich uroczystościach noszę.

https://wpolityce.pl/polityka/734560-pis-proponuje-specjalne-upamietnienie-ofiar-rzezi-wolynskiej

http://niepoprawni.pl/blog/fedorowicz-ewaryst/klamstwo-wolynskie-marszalka-terleckiego

https://forum.gazeta.pl/forum/w,48782,81888547,81888547,ks_Isakowicz_Zaleski_Spor_o_ludobojstwo.html

Zacieranie granicy między rzeczywistością a fikcją

Zacieranie granicy między rzeczywistością a fikcją

13.07.2025 Stanisław Michalkiewicz

Nawet marszałek Sejmu obywatel Hołownia Szymon zauważył, że w przypadku młodych ludzi granica między medialną fikcją a rzeczywistością coraz bardziej się zaciera i dlatego postulował, by uczniowie nie mogli w szkołach korzystać w telefonów komórkowych. Ale nie tylko młodzież jest narażona na zatarcie granicy między rzeczywistością i fikcją i nie tylko z powodu telefonów komórkowych.

Na obywateli dojrzałych telefony może aż tak nie działają, za to działają na nich jeszcze mocniej niezależne media głównego nurtu. Chytrze prezentują one swoim entuzjastom, wśród których oczywiście przeważają mikrocefale, fikcyjny obraz świata jako obraz rzeczywisty. Na przykład – ostatnie rewelacje o niedoszłym zamachu na ukraińskiego prezydenta Zełenskiego na lotnisku w Rzeszowie.

Prezydent Zełenski najwyraźniej poczuł się zapomniany w związku ze skupieniem uwagi świata na konflikcie amerykańsko-izaraelsko-irańskim – co przekłada się na wyniki finansowe Ukrainy – w związku z czym Służba Bezpieki Ukrainy do spółki z tubylczymi bezpieczniakami z Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego dostała rozkaz ogłoszenia rewelacji o niedoszłym zamachu. Już sam opis okoliczności – że próbowano i drona, i snajpera aż wreszcie znaleziono jakiegoś wojskowego emeryta, co z miłości do socjalizmu postanowił zamordować prezydenta Zełenskiego, ale z powodu demencji chyba zapomniał, o kogo chodzi, bo prezydentowi Zełenskiemu jak wiadomo, nic się nie stało. Co z żyrowania takich bredni mają bezpieczniacy z ABW – tajemnica to wielka, chociaż dzięki osobistym doświadczeniom z abewiakami mogę rzucić na to trochę światła.

Oto za pierwszego vaginetu obywatela Tuska Donalda ABW prowadziła operację „Menora”, to znaczy – wszczęła sprawę operacyjnego rozpracowania przeciwko prof. Jerzemu Robertowi Nowakowi, Waldemarowi Łysiakowi i mnie. Chodziło o to, że ponoć planowaliśmy na rocznicę powstania w getcie warszawskim zrobić coś tak okropnego, że nawet między sobą utrzymywaliśmy to w tajemnicy – aż dopiero energiczna akcja ABW położyła kres tym knowaniom.

Domyślam się tedy, że prawdziwe w tej całej sprawie były tylko pieniądze, które sobie abewiacy powypłacali za udaną operację udaremnienia knowań. W przypadku niedoszłego zamachu na prezydenta Zełenskiego może być podobnie – ciekaw jestem tylko, ile dostali za prezentowanie z całą powagą tych rewelacji funkcjonariusze Propaganda Abteilung z niezależnych mediów głównego nurtu – czy też zostało to wliczone do obowiązków „sług narodu ukraińskiego”. Na przykład Judenrat ogłosił ostatnio, że ukraińscy uchodźcy, których Rzeczpospolita wzięła na swoje utrzymanie, stanowią dla Polski prawdziwy dar Niebios, bo to właśnie oni wypracowują tubylczy Produkt Krajowy Brutto.

Co Judenrat i w ogóle Żydowie z tego mają, to sprawa osobna, ale nie będziemy tu tego rozbierać, bo na razie chodzi tylko o zacieranie granicy między rzeczywistością a fikcją.
Okazuje się, że jest to rutynowa praktyka również w stosunkach międzynarodowych, zwłaszcza gdy osobami dramatu stają się politycy demokratyczni, dla których obraz medialny jest równie ważny, a może nawet ważniejszy niż obraz rzeczywisty. Jednym z takich polityków demokratycznych jest amerykański prezydent Donald Trump.

Usiłuje on zaprezentować się jako mąż, który – jak mawiają wymowni Francuzi – fait la pluie et le beau temps, czyli robi deszcz i pogodę, to znaczy – kręci całym światem według swego uznania. Tymczasem izraelski kacyk Beniamin Netanjahu na oczach całego świata ostentacyjnie zlekceważył jego zakazy i zaatakował złowrogi Iran, a na domiar złego izraelscy cadykowie dyskretnie kazali amerykańskiemu prezydentowi, by stanął u boku bezcennego Izraela, bo inaczej będzie z nim brzydka sprawa. Tedy prezydent Trump wprost wylazł ze skóry, by nie stracić prestiżu, tylko pokazać światowej gawiedzi, że to on pociąga za sznurki. Spełnienie polecenia cadyków w sprawie nalotu „car-bombami” na irańskie podziemne instalacje nuklearne wymagało bowiem trochę czasu na przygotowanie operacji, którą prezydent Trump wyzyskał do medialnego puszenia się, że to niby „nikt” nie wie, co on zrobi – i tak dalej.

Cadykom oczywiście to nie przeszkadzało, bo ich interesuje prawdziwa władza, a nie jej medialne pozory – ale w końcu, gdy tempus deliberandi minął, Ameryka posłusznie wysłała nad Iran bombowce z „car-bombami”. Jeszcze nie opadł kurz po wybuchach, a już i pentagoniaki i sam prezydent Trump otrąbili sukces w tonie wykluczającym jakikolwiek sprzeciw. Funkcjonariusze Propaganda Abteilung w Ameryce i wśród wasali USA na świecie przyjęli te przechwałki do aprobującej wiadomości, dzięki czemu sprawa przywrócenia nadszarpniętego prestiżu amerykańskiego prezydenta na odcinku medialnym została jako tako zaklajstrowana. Również izraelski kacyk Beniamin Netanjahu zrozumiał, że nie ma co przeciągać struny i wylewnie prezydentowi Trumpowi podziękował, co wprawiło tego ostatniego w prawdziwą euforię.

Tymczasem złowrogi Iran dał do zrozumienia, że może zaminować cieśninę Ormuz. Na tak poważną zastawkę, która mogłaby obnażyć bezsilność amerykańskiego prezydenta, Donald Trump zareagował przestrogą, żeby nie stawać po stronie „wroga”. Do kogo ta przestroga mogła być skierowana? Przecież nie do Iranu, tylko ot tak – w przestrzeń, żeby na gawiedzi zrobić wrażenie, że sytuacja jest pod kontrolą. Toteż Iran, chociaż oczywiście złowrogi, nie tylko taktownie wstrzymuje się z zaminowaniem wspomnianej cieśniny, ale w dodatku przed wykonaniem uderzenia dalekonośnymi kartaczami na amerykańską bazę w Katarze ze sporym wyprzedzeniem o tym ataku oznajmił, dzięki czemu i on mógł nie stracić prestiżu i zasłużyć na podziękowanie ze strony prezydenta Trumpa, który już całkiem odzyskał wigor i znowu zaczął odgrywać przedstawienie ze sobą w roli głównej jako nadziei dla świata.

Przypomina to trochę niedawny konflikt między Indiami i Pakistanem, kiedy to jedni i drudzy wprawdzie musieli reagować, by nie stracić prestiżu, ale starali się, by nikomu nie zrobić krzywdy. Pokazuje to, że nie tylko stosunki międzynarodowe, ale i wojny w coraz to większym stopniu ulegają rytualizacji, wskutek czego nie wiadomo do końca, czy mamy rzeczywiście do czynienia z wojną czy tylko – z jej umiejętnym markowaniem. Toteż, chociaż prezydent Trump ogłosił w nocy z poniedziałku na wtorek 24 czerwca zawieszenie broni między złowrogim Iranem a bezcennym Izraelem, to obydwa te państwa po staremu oskarżają się nawzajem o obrzucanie się dalekonośnymi kartaczami. Nie tylko bowiem prezydent Trump nie chce stracić prestiżu. Iran też nie chce, a izraelski kacyk nawet gdyby chciał, to nie może przerwać wojny, bo to jego jedyna ucieczka.

Podsumowanie dorobku pisarza Andrzeja Sarwy

Paweł Czerwiński – podsumowanie dorobku pisarza Andrzeja Sarwy

Zapoznaj się z pisarstwem Andrzeja Sarwy dzięki opracowaniu Andrzej Sarwa w 70. rocznicę urodzin autorstwa Pawła Czerwińskiego.

To wyjątkowe podsumowanie dorobku pisarza, kontynuujące wcześniejsze publikacje dr Małgorzaty Ogorzałek. Książka ukazuje osiągnięcia autora w okresie od 2015 do 2023 roku, dając niepowtarzalną okazję do odkrycia różnorodności jego twórczości i dostrzeżenia nowych aspektów jego pisarstwa.

Opracowanie Pawła Czerwińskiego jako przewodnik po twórczości wybitnego autora

Nie ważne, czy jesteś wiernym czytelnikiem jego dzieł czy też dopiero zaczynasz odkrywać jego talent – ta publikacja z pewnością dostarczy ci głębszego zrozumienia dla twórczości tego wybitnego autora. Dzięki opracowaniu Pawła Czerwińskiego poznaj inspiracje i osiągnięcia tego wspaniałego, sandomierskiego pisarza. Czytając tę książkę, odkryjesz, jak wyjątkowe są dokonania tego pisarza i jak szeroką wiedzę zdobył przez całe życie i wykorzystuje ją w swojej twórczości.

Tytuł: Andrzej Sarwa w 70. rocznicę urodzin

Autor: Paweł Czerwiński

Wydawnictwo: Armoryka

Sunday Strip: Well That Didn’t Work…

Sunday Strip: Well That Didn’t Work…

Duck, Duck, Goose [Chodzi lisek koło drogi]

ROBERT W MALONE MD, MS JUL 13
 
READ IN APP
 





Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Upgrade to paid



We live so far out in the country that even Jehovah’s Witnesses don’t knock on our door.





My life…


Exactly one year ago today, President Trump narrowly escaped an assassination attempt. Just 64 days later, on a Florida golf course, the Secret Service intercepted another potential assassin, Ryan Wesley Routh, who was aiming a rifle through bushes at the President, 400 yards away.

Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Upgrade to paid

Tomorrow will be the one-year anniversary of the attempt on President Trump in Butler, PA. There has still be almost no information released by the government regarding this event. No Secret Service agent has been held accountable to any serious extent, with only six agents suspended for brief periods, ranging from 10 to 42 days. 

How can that be possible?

BTW- Ryan Wesley Routh’s trial is set to start in September… Let’s see if the dead media actually reports on it – or whether it will be yet another buried story. Not worthy of headline news.







The same goes for cats.


One of the most important acts that Trump did early on was to stop the Federal funding of progressive causes. USAID was symbolic of that – but the WH administration is systematically going through each agency, from HHS to the State Dept, and cleaning out the BS.

Thank goodness!





Thanks for reading Malone News! This post is public so feel free to share it.

Share


Transitioning to a cashless society results in more frustrating self-service machines and reduced personal interactions.

The right to privacy is guaranteed in our Constitution. A cashless society can never protect our right to privacy, there every transaction is recorded and put on the cloud. 

Who has access to that data? 

How long before hackers, the government or the CCP find ways to use that data without permission?



Some like to call it summer, not climate change…


Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.

Upgrade to paid

Invite your friends and earn rewards

If you enjoy Malone News, share it with your friends and earn rewards when they subscribe.

Invite Friends

Nie bądź taki szybki, Bill !

Nie bądź taki szybki Bill

13. lipca 2025 Wiedeń 13.07.2025 r. Nie-badz-taki-szybki-bill

Tak śpiewała w latach 60. poprzedniego wieku Kasia Sobczyk. Była to krytyka naszej męskiej niecierpliwości w zdobywaniu względów płci pięknej. Dzisiaj można to odebrać w całkowicie odmienny sposób.

Powodem tej transformacji jest słynny szczepionkolog-miliarder Bill Gates. Skąd to skojarzenie? Wyobraźcie sobie masowego mordercę podejrzanego o serię zabójstw w dalekim kraju, który twierdzi, że prawodawstwo tego kraju go nie obejmuje. Wytoczono mu proces, ale on nie uznaje jurysdykcji tamtego kraju – bo nie! Tak właśnie argumentował pan filantrop, przeciągając przez dwa lata sprawę o ludobójstwo. No i nie wyszło. Zbrodnie dokonane za granicą, nawet bez fizycznej obecności w tym kraju, nadal pozostają zbrodniami podlegającymi sądom.

Ze strzykawką w dłoni nie zmylisz pogoni.

Pisałem wczoraj o procesie w północnej Holandii przeciwko Billowi i jemu podobnym, dzisiaj ponownie poruszam ten temat, ponieważ pojawiły się nowe informacje dotyczące tego procesu. Wczoraj ukazał się artykuł w Independent News Europe: Sprawa sądowa przeciwko Billowi Gatesowi w Holandii toczy się dalej. Źródło.

Jim Ferguson (Wielka Brytania) jest biznesmenem i przedsiębiorcą oraz założycielem Freedom Train International walczącej o sprawiedliwość i wolność przeciwko globalistom.

Na dzień przed rozprawą we wtorek Jim Ferguson opublikował na Twitterze artykuł, który zaczynał się: „Jutro, w holenderskim mieście Leeuwarden, może tworzyć się historia.  Wkrótce rozpocznie się sprawa sądowa inna niż wszystkie – taka, która może zburzyć ciszę wokół obrażeń spowodowanych szczepionkami, podnieść zasłonę na korupcję z czasów pandemii i umieścić globalne elity pod mikroskopem sprawiedliwości”.

To jedynie wstęp. Jim Ferguson obserwował bezpośrednio rozprawę w Holandii i zrelacjonował ją. Zapraszam do przeczytania artykułu w Independent News Europe – link do polskiego tłumaczenia powyżej.

Myszy kusi serek, a ludzi papierek.

Ja także uważam, że światowego kryzysu polityczno-społecznego nie rozstrzygnie sąd w małej Holandii. Niemniej jednak jest to ważne wydarzenie, które ma potencjał dotrzeć do świadomości resztki ignorantów zasłuchanych w telewizyjne wiadomości.

Proces uświadamiania ludziom, że media są narzędziem ogłupiania, postępuje powoli, ale systematycznie. Wystarczy porównać wiarygodność mediów sprzed czasu plandemii do obecnego poziomu braku zaufania. Dlaczego w Polsce negatywna kampania przeciwko kandydatowi na prezydenta nie odniosła oczekiwanego skutku? Ponieważ telewizyjne rewelacje są powszechnie odbierane jak dezinformacja, którą się szerzy w walce o większą cenzurę i jednopoglądowe myślenie. Stopniowo, pomalutku wzrasta stopień wykorzystywania własnego umysłu przez konsumentów TV, podczas konfrontacji z bezmyślną papką informacyjną.

Autor artykułu Marek Wójcik
Mail: worldscam3@gmail.com

Błędy Rosji niszczą świat. Profesor Szumiło o proroctwie z Fatimy.

Błędy Rosji niszczą świat. Profesor Szumiło wyjaśnia proroctwo z Fatimy

https://pch24.pl/bledy-rosji-niszcza-swiat-profesor-szumilo-wyjasnia-proroctwo-z-fatimy

(PCh24TV)

Błędy Rosji to nie tylko komunizm – ale przede wszystkim to, co się na komunizm składa. Aborcja, rozwody, rewolucja seksualna, ateizm, podporządkowanie wszystkiego państwu. Mówił o tym w PCh24 TV prof. Mirosław Szumiło.

Profesor jest wykładowcą UMCS w Lublinie, znawcą komunizmu i objawień w Fatimie. Na antenie PCh24 TV mówił o aktualności Fatimy oraz właściwym rozumieniu błędów Rosji, które – tak jak ostrzegała Matka Boża – rzeczywiście rozprzestrzeniły się na całym świecie.

W błędach Rosji, podkreślił profesor, nie chodzi tylko o sam komunizm. Ostatecznie komunizm składał się z konkretnych rozwiązań, których skutki pokutują do dziś. Można byłoby inaczej sądzić, że nawrócenie Rosji nie jest już potrzebne, skoro skończył się komunizm. Tak jednak nie jest.

Uczony wymienił tu na pierwszym miejscu aborcję, która w Związku Sowieckim została zalegalizowana w 1920 roku. – W Rosji trwa to do dzisiaj – i to na dużą skalę. [RW: z wyjątkiem lat 1936-1953. J. Stalin zakazał tego procederu. Przywrócili po jego śmierci.]

To samo dotyczy rozwodów, których łatwe uzyskanie umożliwili bolszewicy – podkreślił. Dalej jest jeszcze ateizm. – Większość Rosjan określa się wprawdzie jako prawosławni, ale to określenie natury polityczno-narodowej. To jest tożsame w ich mniemaniu z rosyjskością. W cerkwiach jednak tłumów nie widać. Dane mówią, że praktykujących jest od 5 do maksymalnie 8 procent Rosjan. To wskaźnik zdecydowanie niższy niż w Polsce – i niższy niż nawet w wielu krajach europejskich – podkreślił. Innym z błędów Rosji jest poddanie władzy duchownej wobec władzy świeckiej.

Pojawia się też pytanie, dlaczego Matka Boża w Fatimie mówiła akurat o błędach Rosji. Wcześniej były już inne wielkie katastrofy ideowe i społeczne – na czele z rewolucją francuską. Maryja wskazała jednak na Rosję.

Rosja została wyróżniona najpewniej jako najważniejszy element w całym tym [rewolucyjnym] ciągu. Bolszewicy nawiązywali do rewolucji francuskiej, mówili, że naśladują jakobinów. To stamtąd czerpali wzorce w roku 1917 i później. Ideologię marksistowską zaczerpnęli z zachodu Europy, przede wszystkim z Niemiec – powiedział.

Zapytany, jak powinno wyglądać nawrócenie Rosji – czy chodzi o jej powrót do prawosławia czy też raczej o przyjęcie katolicyzmu – wskazał zdecydowanie na tę drugą możliwość.

Przychylam się do tego, że nawrócenie musi być konkretne i dosłowne – czyli na łono Kościoła katolickiego. Prawosławie oznacza dalej Cerkiew podporządkowaną władzy świeckiej, a to bardzo istotny błąd – zaznaczył.

Profesor podkreślił, że błędy Rosji ogarnęły najpierw bezpośrednio kraje podbite przez Sowiety, a także Chiny czy Koreę. Dotarły jednak również na Zachód w formie rewolucji kulturowej, a zwłaszcza rewolucji seksualnej lat 60. Wtedy pojawiły się aborcja, masowe rozwody, rozwiązłość seksualna, ruch LGBT, wreszcie również ateizm. Uczony przypomniał, że zachodni rewolucjoniści seksualni uczyli się od Sowietów. Na przykład jeden z najbardziej znanych z nich, Wilhelm Reich, czerpał wzorce wprost z bolszewickiej Rosji. Podobnie zrobili filozofowie Szkoły Frankfurckiej, którzy łączyli marksizm z psychoanalizą Freuda. Idea takiego połączenia narodziła się właśnie w Rosji; to z tego złożenia rozwinął się później marksizm kulturowy.

Gość PCh24.pl wskazał również na nazizm jako na jeden ze skutków błędów Rosji. – Nazizm jest błędnie postrzegany jako jakaś forma prawicowego ekstremizmu w przeciwieństwie do lewicowego ekstremizmu, czyli bolszewizmu. Tymczasem obie ideologie były w gruncie rzeczy lewicowe. Prawica to jest konserwatyzm i trudno dopatrywać się w nazizmie idei konserwatywnych. W państwie nazistowskim wszystko było podporządkowane państwu. Państwo wszystkim, jednostka niczym – to wspólna cecha obu tych systemów. III Rzesza czerpała z doświadczeń bolszewickich – zaznaczył.

Różnica polegała tylko na tym, że naziści łączyli hasła socjalistyczne, antykapitalistyczne oraz antyklerykalne z niemieckim nacjonalizmem. Nazizmu nie można jednak zredukować do nacjonalizmu, bo istnieje na świecie wiele nacjonalizmów, które nie są ani nazizmem, ani faszyzmem. Tylko współcześni lewicowi liberałowie wrzucają wszystko do jednego worka. Jak przypomniał, w Niemczech władzę przejęła Narodowo-Socjalistyczna Niemiecka Partia Robotników, gdzie zwracano się do siebie per „towarzyszu” i obchodzono 1 maja.

Oba te systemy dążyły do tego, żeby zmienić świat i obalić utrwalony od wieków porządek społeczny. To jest główna cecha, które kwalifikuje je jako lewicowe – czyli przeciwstawne wartościom konserwatywnym – powiedział.

Prof. Mirosław Szumiło mówił też o stosunku papieży do objawień z Fatimy.

Pius XI o nich wiedział. Objawienia zostały oficjalnie uznane w 1930 roku. Papież nie dokonał jednak poświęcenia Rosji. Nie wiemy do końca, dlaczego. Czy nie dowierzał siostrze Łucji i traktował ją jako prostą osobę, której nie da się traktować poważnie? Tak chyba było. Jednak jego następca, Pius XII, zareagował inaczej. W roku 1942, w czasie II wojny światowej, dokładnie 31 października tegoż roku, w orędziu radiowym zawierzył świat Maryi. Był to to akt można rzec połowiczny, ale przyniósł prawdopodobnie pewne efekty. Wkrótce po tym doszło do bitwy pod Stalingradem, którą Niemcy przegrali i odwróciły się losy wojny – wskazał.

Na II Soborze Watykańskim doszło do swoistego kompromisu z komunizmem, zamiast do jego potępienia, choć domagało się tego wielu biskupów. Wtedy do Kościoła wdarły się też błędy modernizmu. Można się zastanawiać, mówił profesor, czy w ten sposób błędy Rosji nie pojawiły się również wewnątrz Kościoła.

Po II Soborze Watykańskim doszło do kolejnego aktu, który przeprowadził św. Jan Paweł II w 1984 roku, jakkolwiek ponownie nie było to pełne poświęcenie Rosji, tak jak tego oczekiwała Matka Boża.

Więcej – w nagraniu.

Bp Mering: Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem

Bp Mering: Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem

13.07.2025 https://nczas.info/2025/07/13/bp-mering-rzadza-nami-ludzie-ktorzy-samych-siebie-okreslaja-jako-niemcow-jak-swiat-swiatem-nie-bedzie-niemiec-polakowi-bratem/

Bp Wiesław Mering. Foto: print screen yt/Focus na Konin
Bp Wiesław Mering. Foto: print screen yt/Focus na Konin

Granice naszego kraju tak samo z zachodu jak i wschodu są zagrożone – mówił bp Wiesław Mering z Włocławka podczas sobotniej wieczornej mszy dla uczestników pielgrzymki Rodziny Radia Maryja. Według biskupa, rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców.

W homilii bp Mering mówił m.in. o wadze Kościoła jako wspólnoty, w której dokonuje się zbawienie, a także cytował papieża Benedykta XVI, że „jaką przyszłość będzie miał Kościół, taką przyszłość będzie miała cała Europa”.

Podkreślił, że „ku ojczyźnie kieruje nas i to miejsce i ta, którą nazywamy Królową Polski”. – To bardzo potrzebna refleksja w czasie, w którym żyjemy. Granice naszego kraju tak samo z zachodu jak i wschodu są zagrożone, a jeden z polityków mówi: „Więcej niesie z sobą zła ruch obrony granic niż imigranci, o których nic nie wiemy” – wskazał biskup. Dodał, że w „jego” woj. kujawsko-pomorskim w ostatnim krótkim czasie dokonały się dwa morderstwa: młodej kobiety i mężczyzny.

– Rządzą nami ludzie, którzy samych siebie określają jako Niemców. W XVIII w. jeden z polskich poetów, Wacław Potocki mówił: „Jak świat światem, nie będzie Niemiec Polakowi bratem”. Historia straszliwie udowodniła prawdę tego powiedzenia” – zaznaczył, oklaskiwany, bp Mering.

Zacytował też czwartą zwrotkę hymnu: „Niemiec, Moskal nie osiędzie, gdy jąwszy pałasza, hasłem wszystkich zgoda będzie i ojczyzna nasza”. – Nie śpiewamy tej zwrotki, a przecież ona wyraża sumę naszych historycznych doświadczeń. Polski, ojczyzny, kultury i tradycji trzeba dziś bronić świadomie i bardzo mężnie. Bo nie robi tego niestety szkoła, niszczona przez barbarię usuwającą treści patriotyczne narodowe z podręczników i nauczania naszych dzieci, oskarżająca ustami ministra Polaków o budowanie obozu koncentracyjnego w Auschwitz. Usuwane są treści patriotyczne budzące dumę z dziejów i wielkości Polski – zaznaczył biskup.

Wskazał, że kiedyś miłości do ojczyzny uczyli kard. Stefan Wyszyński i św. Jan Paweł II. Wezwał do samodzielnego uczenia się tej miłości i przekazywania jej młodym Polakom. – Znów tak, jak w komunistycznych czasach, kiedy patriotyzmu, prawdy i historii, i tradycji uczyli nas w domach nasi rodzice, bo przecież Polską rządzą dziś polityczni gangsterzy. Zdziwiliście się pewnie temu mocnemu określeniu, ale ja zacytowałem tylko Donalda Tuska, premiera rządu, bo on tak powiedział (…) niedawno” – zastrzegł biskup.

Pytając, czy wypada mówić na Jasnej Górze o kwestiach politycznych, przywołał słowa jednego z hongkońskich hierarchów, który miał mówić, że „obowiązkiem biskupa jest wprowadzenie Chrystusa do polityki, bowiem polityka bez Chrystusa jest największą plagą narodu”. Dodał, że św. Augustyn podkreślał, iż miłość do kraju jest też wyrazem miłości do Boga. – Wiara musi pobudzać nas do pracy na rzecz sprawiedliwości, pokoju, dobrych rządów. To właśnie taka powinna być polityka. Praca na rzecz sprawiedliwości, pokoju i dobrych rządów – akcentował bp Mering.

– Polityka wchodzi w każdą dziedzinę życia. Nauka, zdrowie, rodzina, praca, kultura, bezpieczeństwo. To wszystko jest zdane na dobrze rozumianą politykę. Żeby nam ją obrzydzić, akcentuje się, że polityka jest czymś brudnym, od czego powinniśmy trzymać się z daleka – przekonywał. – Albo mówi się, że to partia tym powinna się zajmować, a nie zwykły szary człowiek. Ten ma milczeć, pracować i być posłuszny. Ma zbierać szparagi, ma dużo kupować i bawić się. Chrześcijanie jednak muszą być w polityce, by wnosić w nią sumienie, sumienie, prawość, sprawiedliwość, życie – wskazał hierarcha.

Ocenił też, że polityka potrafi zagrozić życiu człowieka „przez aborcję, przez eutanazję, przez niezabezpieczenie granic”. – A żadna władza żaden rząd, żaden parlament nie mają prawa wprowadzać takiego prawa, które prowadzi ku śmierci – przestrzegł bp Wiesław Mering

Podobne wątki poruszył podczas sobotniej wieczornej modlitwy Apelu Jasnogórskiego dyrektor Radia Maryja o. Tadeusz Rydzyk. Jak mówił, Polska zawsze upadała, gdy słabła jej wiara w Boga, gdy odrzucała Jezusa i Maryję, mówiącą jak w Kanie Galilejskiej: „Uczyńcie, co wam mówi Syn. Słuchajcie mojego Syna”. – Gdy (Polska) nie słuchała, upadał duch. Wtedy szlachta, magnaci słuchali herezji od innowierczych sąsiadów. Wtedy następował upadek obyczajów chrześcijańskich upadek moralności, a kościół i naród był zdradzany. Wtedy upadała nasza ojczyzna – akcentował dyrektor Radia Maryja.

– Także teraz przeżywamy wywoływanie kryzysu wiary, kryzysu rozumu, upadku kultury, obyczaju, tradycji i tożsamości aż do regresu człowieczeństwa. Żeby zniszczyć wiarę, kościół, a potem zniszczyć twój naród, wprowadza się na siłę islamizację i genderyzację. Matko Najświętsza, w takiej sytuacji przychodzimy do Ciebie” – dodał o. Rydzyk.

Główne uroczystości pielgrzymki Rodziny Radia Maryja odbędą się w niedzielę przed południem, gdy mszy na jasnogórskim szczycie przewodniczył będzie ordynariusz diecezji zielonogórsko-gorzowskiej, bp. Tadeusz Lityński.

====================

W katolicyzmie Biskup odprawia Mszę św. W neo-kościele, na wzór protestantów – on jej “przewodniczy”.

Świetne kazanie biskupa Długosza na Jasnej Górze. Powiedział wprost o imigrantach i globalistach

12 lipca 2025 https://pch24.pl/swietne-kazanie-biskupa-dlugosza-na-jasnej-gorze-powiedzial-wprost-o-imigrantach-i-globalistach/

Świetne kazanie biskupa Długosza na Jasnej Górze. Powiedział wprost o imigrantach i globalistach

Bp Antoni Długosz, emerytowany biskup pomocniczy Częstochowy, przemawiał w piątek 11 lipca na Jasnej Górze podczas Apelu Jasnogórskiego. Wskazywał na problemy z imigrantami, jakie ma Polska. Podkreślił, czym jest prawdziwe miłosierdzie – a czym niegodziwy plan, który forsują globaliści. 

===================================

Kochana Matko, jak co wieczór przechodzimy do Ciebie, by powiedzieć Ci nasze małe prywatne troski, ale też i ukazać wielkie narodowe problemy. Przychodzimy, by prosić Ciebie o wstawiennictwo za nami u Twojego Syna. Dziś chcemy modlić się za obrońców naszych granic tych w mundurach strażników granicznych, żołnierzy, policjantów, celników, Wojska Obrony Terytorialnej, ale również wolontariuszy z Ruchu Obrony Granic tych, którzy bezinteresownie organizują patrole – powiedział biskup cytowany przez wpolityce.pl. 

Według hierarchy niemieckie służby „przerzucają na naszą stronę nielegalnych imigrantów niczym przedmioty”.

Biskup zacytował słowa ojca profesora Dariusza Kowalczyka, który przestrzegał przed skutkami Paktu Migracyjnego. „Wizja setek tysięcy migrantów, którzy zostaną wchłonięci w Polskę staje się coraz bardziej realna. Większości Polaków się to nie podoba. Dlatego to władze zapewniają, że nie ma o tym mowy, ale fakty oraz wypowiedzi polityków z Berlina i Brukseli świadczą o czymś innym. To jest wielka polityka, ideologia, pieniądze i wielka obłuda” – pisał jezuita, wskazując też na instrumentalne traktowanie imigrantów.

Hierarcha przypomniał, że Polacy „zdali egzamin, kiedy trzeba było otworzyć drzwi dla milionów uciekających Ukraińców”. Jak dodał, Polacy potrafili też „zapłacić najwyższą cenę za pomoc Żydom – w imię miłości bliźniego”.

W czasie II Wojny Światowej zginęła nie tylko beatyfikowana rodzina Wiktorii i Józefa Ulmów z Markowej, ich siedmioro dzieci, w tym jedno nienarodzone. Ich liturgiczne wspomnienie obchodzimy w poniedziałek 7 lipca. Ale znamy też inne polskie rodziny, które za swoich żydowskich sąsiadów oddały życie. To rodzina Kowalskich, Baranków czy Książków spod Miechowa. My Polacy wiemy, co to miłosierdzie – stwierdził.

Jak dodał biskup, miłosierdzie nie oznacza jednak, że „mamy otwierać drzwi przed wszystkimi nielegalnymi emigrantami. To nie rozwiązuje problemów Afryki i Bliskiego Wschodu, ale tworzy nowe poważne problemy w krajach, do których przybywają”.

Od kilkudziesięciu lat postępuje islamizacja Europy poprzez masową imigrację. To, co obserwujemy teraz w Polsce, to zaledwie początek. Tak samo zaczynało się na Zachodzie – ostrzegł.

Hierarcha wskazał, że sami biskupi Afryki mówią trzeźwo, iż przybycie do Europy milionów Afrykanów nie rozwiąże afrykańskich problemów.

Biskupi w Afryce wiedzą, co obecne co potrzebuje ich ojczyzna i Kościół. Nie ulegają globalistycznym ideologiom takich ludzi, jak miliarder z Węgier – stwierdził, powołując się między innymi na kardynała Roberta Sarah.

Źródło: wpolityce.pl Pach

WYLEWNE przemówienie ukraińskiego ambasadora po apelu Prezydenta Karola Nawrockiego w sprawie Rzezi Wołyńskiej.

Aneczka @AneczkaKon69192

WYLEWNE przemówienie ukraińskiego ambasadora po apelu Prezydenta Karola Nawrockiego

54,6 tys. wyświetleń

Opowiadania o psach 2. RUDZIA

2. RUDZIA

Andrzej Sarwa

AZOR – opowiadania o psach

=================================

2. RUDZIA

Popołudnie. Jesienne. Nijakie. Właśnie zaczynał się listopad 2011 roku. Był wtorek, drugiego, Dzień Zaduszny. Jakieś resztki słonecznych promieni połyskujących chwilami w szczelinach między chmurami zasnuwającymi niebo… Chłód i smutek smużący się od z wolna obumierających roślin, od drzew bezlistnych już prawie, szykujących się na przetrwanie zimy.

Wyszliśmy z żoną, z Elą, przed dom. Zagadaliśmy do sąsiada, a on – ni stąd, ni zowąd – nim zdążyliśmy w jakikolwiek sposób zareagować schwyciwszy jakiegoś nieznanego nam psiaka, który przerażony kulił się w jego ogródku, pod rachitycznym krzakiem mahonii, dosłownie przerzucił go przez niski – na szczęście – płot na naszą stronę.

– Masz! Trzymaj! Będziesz miał psa! – zawołał do mnie z drwiącym uśmieszkiem i takim samym niesympatycznym spojrzeniem.

– No nie! – zaprotestowałem. – Zabieraj to zwierzę! Zabieraj! No już!

– A po co mi pies? – odparł niegrzecznie i wzruszył ramionami.

– To nam go podrzucasz?! – zirytowałem się.

Spoglądaliśmy z Elą zdezorientowani to na sąsiada, to na małego rudego kundelka, który przylgnął brzuszkiem do ziemi i tylko spoglądał na nas wystraszonymi brązowymi ślepkami, w których od czasu do czasu skrzyły się ciemnobursztynowe refleksy.

W pierwszym odruchu chcieliśmy szczeniaka przepędzić na ulicę, bo nigdy wcześniej nie mieliśmy psa, a w związku z tym i miłości do psów także, ale jednak coś nas ścisnęło za serca. Może właśnie te przerażone ślepka? Może…

– No dobrze. Niech na razie zostanie – zdecydowała Ela – a potem będziemy mu szukać domu. Przecież chyba ktoś go zechce?… – powiedziała, ale jakoś tak bez przekonania.

– To ja mu przyniosę coś do zjedzenia.

Psiak, chociaż przestraszony to jednak przecież wręcz pochłonął garsteczkę suchej kociej karmy, bo niczego innego nie było, co by mi się zdawało dla niego odpowiednie. Wypił też odrobinę wody. I znów przywarł brzuszkiem do ziemi.

– O! Skąd macie psa? – zapytał kolega, pan Andrzej, który zajechawszy na parking naprzeciwko naszego domu, zbliżył się do ogrodzenia, a potem wszedł na podwórko.

– A on nas go nim obdarował – wskazałem głową na sąsiada.

– A pan jak go zdobył?

Sąsiad wzruszył ramionami.

– A bo ja wiem? Wczołgał się szparą pod bramą na moje podwórko.

– Coś takiego! A nie wie pan, czyj on może być? Może któremuś z sąsiadów uciekł i teraz nie umie trafić do domu? – drążył pan Andrzej.

– To jakiś obcy pies, nie z naszej ulicy. Było Wszystkich Świętych, nazjeżdżało się ludzi na groby, pewnie ktoś przywiózł psa ze sobą, wjechał w tę naszą boczną uliczkę i wyrzucił go tutaj z samochodu.

– Może i tak… Dzieciom się znudził, to się go tatuś z mamusią pozbyli.

Pan Andrzej pochylił się, przykucnął, wyciągnął rękę i przewrócił pieska na grzbiet.

– Choleeera! Toż to suka! To będziesz pan miał duży kłopot! – zwrócił się do mnie.

– Jaki znowu kłopot?! Jaki kłopot?! – zezłościłem się.

– No… suka to przecie większy kłopot niż pies.

– Panie! Znajdziemy jej dom!

– Panie! A kto panu weźmie sukę? Jeszcze kundla, a na wygląd prawie jamnika?

W duchu przyznałem mu rację, ale zaczynało zmierzchać, a psiak tu wciąż jednak był i coraz bardziej wystraszony wpatrywał się w nas smutnymi oczkami.

– Elu, to co robimy?

– Do domu go nie weźmiemy. Co to, to nie! – powiedziała twardo.

A później starym wełnianym swetrem wymościła legowisko w płytkiej skrzynce po pomidorach i wsunęła ją pod ławkę stojącą pod pergolą gęsto obrośniętą aktinidią i winogradem.

Piesek jakby odgadł, że to miejsce dla niego, więc wpełzł tam posłusznie i zwinął się w kłębek.

* * *

– Asiu – odezwałem się do córki. – I co począć z tym psem?

– Jak to co? Zostanie u nas – odpowiedziała.

– Ale myśmy nigdy psa nie mieli!

– To teraz będziemy.

– Mama się nie zgodzi!

Wzruszyła ramionami.

– Lepiej chodźmy zobaczyć, jak szczeniaczek się miewa.

Kundelek leżał na tym starym czerwonym swetrze i trząsł się z zimna. Popatrzyliśmy z Asią po sobie.

– On tu nie może zostać. Zobacz, jak dygoce. Przecież mamy listopad, w dzień jest bardzo zimno, a co dopiero w nocy?

– I co teraz?

– Jak się mama położy spać, zabierzemy go do ganku.

– A jak nabrudzi? – zapytałem?

– To posprzątam, ale musisz do niego zajrzeć, zanim mama rano wstanie.

* * *

Nabrudził, oczywiście, że nabrudził. Cały ganek był zasikany. Asia pospiesznie wstała, powycierała i zmyła wszystko dokładnie. Otworzyliśmy drzwi na oścież, żeby wywietrzały niemiłe zapachy.

* * *

– Nie, żadnego psa. Mamy już cztery koty! U nas nie zostanie! Szukajcie mu jakiegoś innego domu – powiedziała Ela stanowczym głosem. – A na razie… no cóż… niech mieszka w ganku, bo na dworze już bardzo zimno, ale to tylko na razie!

Więc wraz z córką rozpoczęliśmy poszukiwania.

Tymczasem psina mieszkała u nas i trzeba było jakoś ją nazwać, choćby po to, żeby ją przywołać do miseczki z jedzeniem.

Padło kilka propozycji, ostatecznie daliśmy jej na imię Rudzia… Rudzia… wiadomo. Była psem-dziewczynką i miała rude futerko…

* * *

Zadzwonił telefon. Odebrałem.

– To jak ten piesek wygląda? – usłyszałem głos drugiej z moich córek, Marty, która mieszkała w Warszawie.

– Jak mam ci go opisać? Zwyczajnie wygląda. Kundel jak kundel. Rudy, bardzo przypominający jamnika. Miły pyszczek, ale mocno niezgrabne łapy…

– Przyślij mi zdjęcie.

– O! Jest bardzo ładny! Zostawcie go.

Ja coraz bardziej miękłem i byłem gotów się zgodzić, dlatego powiedziałem:

– Jeśli przekonasz mamę…

* * *

– Proszę mi więcej nie zawracać głowy…

– Ale teraz już ostatecznie się zdecydowaliśmy… naprawdę chcemy oddać tego psa w dobre ręce…

– Już trzy razy się państwo decydowali i trzy razy zmieniali zdanie. Nie. Ja już tego psa nie wezmę.

– Ale my…

– A to już wasz problem.

Trzasnęła słuchawką.

– No to, Elu, teraz nie mamy wyboru. Pies musi zostać u nas…

– Najwyraźniej… – westchnęła. – A zresztą, może to i lepiej? To dobry i grzeczny szczeniaczek. Niczego nie drze, niczego nie niszczy. Ani razu nie nabrudził w domu.

– Oj, raz jednak tak, w tę pierwszą noc, kiedyśmy po kryjomu przed tobą zabrali Rudzię z ogródka do ganku. Ale to ze strachu.

Żona zerknęła na mnie:

– Wiem, wiem.

I tak Rudzia została naszym psem… Naszym najsłodszym kundelkiem… nie, nie kundelkiem – kundliczką.

* * *

Rudzia się bała. Mimo że minął już spory kęs czasu, wciąż nie była pewna, czy aby się jej nie pozbędziemy, tak jak to zrobili poprzedni właściciele.

Jak na pięcio – czy też sześciomiesięcznego – wedle oceny weterynarza – szczeniaka była nadzwyczaj poważna i grzeczna. Ale nie trudno było tę zagadkę rozwiązać. Wystarczyło, że podniosłem do góry rękę, żeby się na przykład podrapać po głowie, a psina przywierała brzuszkiem do ziemi, trzęsła się przerażona i sikała pod siebie.

Najwyraźniej mimo tego, że przeżyła ledwie te kilka miesięcy, już zaznała okrucieństwa. A bito ją zdecydowanie bardzo mocno, bo pod palcami dało się wyczuć, że jedno z żeber było złamane i krzywo się zrosło.

Rudzia więc, jak już powiedziałem wcześniej, bardzo się bała. Gdy zabierałem ją na spacery, szła tuż przy mojej nodze, nieomal ocierając się o łydkę. Zadzierała główkę do góry i spoglądała mi w oczy… jakby pytając: „Czy ty mnie na pewno chcesz? Czy nie masz zamiaru mnie przepędzić?”

I tak się to toczyło przez pierwsze dwa czy trzy tygodnie… a potem… potem Rudzia powoluśku się uspokoiła, bo przecież brzuszek zawsze był pełny, podobnie jak miseczka z wodą, ciepłe posłanie wymoszczone przy kaloryferze, ludzkie dłonie, które nie biły, lecz wyłącznie obdarowywały ją pieszczotami…

Poczuła się zatem bezpieczna i nabrała pewności siebie, a gdy po jakimś czasie na dobre zaprzyjaźniła się z naszym kocurem Włóczkiem, który jednego z grudniowych wieczorów 2007 roku, zamieszkał z nami, jej życie stało się chyba absolutnie szczęśliwe…

* * *

Codzienne spacery we trójkę – ja, Włóczek i Rudzia – to dopiero była frajda! Zapuszczaliśmy się w gęstwinę zdziczałego opuszczonego sadu i na ugorujące pola, których sfałdowane połacie porosłe wysokimi trawami i zielskiem były pełne zapachów, ptasich tropów, mysich norek, krecich kopców. Było więc za czym się uganiać z noskiem przy ziemi.

No i te szalone biegi i wyścigi, jakie urządzali z Włóczkiem we dwójkę i te zabawy w zagryzanie się na niby, a w przerwach ich zabaw – umizgi i zabieganie o moje względy, o pieszczoty, o głaskanie. I byliśmy szczęśliwi, na tyle jak bardzo można być szczęśliwym w tej nędznej rzeczywistości, w której tkwimy…

* * *

Tak mijały dnie, tygodnie, miesiące. Zima ustąpiła miejsca wiośnie, potem wiosna latu, a potem nastała jesień i następna zima…

I cóż by tu można więcej napisać o szczęśliwym życiu moich zwierzaków? Chyba tyle tylko, że świat byłby lepszy, gdyby wszystkie Boże stworzenia mogły tak przyjemnie i beztrosko żyć jak wtedy żyli Rudzia i Włóczek…

Ale… nic nie trwa w nieskończoność…

I nadszedł taki dzień, wtorek 4 czerwca 2013 roku, gdy Włóczek wyszedłszy wczesnym rankiem z domu, już nigdy do niego nie wrócił…

* * *

– Włóczek! Włóczuś! – nawoływałem, przemierzając wraz z Rudzią miejsca, w których najczęściej bywaliśmy i w których najbardziej lubili się bawić.

Na próżno…

W końcu go znaleźliśmy… martwego… na śmietniku w pobliżu budowy wielkiego hotelu. Już się rozkładał. Miał wybite wszystkie zęby. Ktoś się zabawił. „Koty som fauszywe, co nie? Zabić kota!” Zabili… Jakby mało było, cisnęli na śmietnik. Zbezcześcili…

Przynieśliśmy go z Elą do ogródka za domem, pogrzebali w miejscu, gdzie jako mały kociak lubił się przed nami chować śród traw i kwiatów… tak dla zabawy… Tu już nikt i nigdy go nie skrzywdzi… Zazieleni się trawą… zakwitnie hiacyntami… liliami zapachnie… W słodkim kwietnym nektarze pracowita pszczoła poniesie go do ula…

* * *

Odtąd już nic nie było takie samo jak wcześniej…

Skończyły się beztroskie zabawy śród ugorów. I chyba zioła pachniały odtąd inaczej i śnieg inaczej smakował i Rudzia przez dłuuugi, dłuuugi czas jeszcze stawała zamyślona na środku ścieżki wydeptanej śród traw, wpatrując się w jej odległy kraniec jakby w oczekiwaniu na przyjaciela, który pewnego razu niespodzianie zniknął z jej psiego życia… O czym wtedy myślała? Któż to może wiedzieć…

Że co? Że psy nie myślą? Jeżeli tak uważasz toś wyjątkowo głupi…

* * *

A potem odeszła i Ela… na zawsze… gdy karetka pogotowia ratunkowego ostatni raz zabierała ją z domu do szpitala, Rudzia stanęła przed furtką prowadzącą na ulicę i po raz pierwszy w życiu boleśnie, długo, przeciągle zawyła…

* * *

A potem i ja zniknąłem na długie tygodnie, a gdym wrócił do domu przesiąknięty szpitalnym odorem ta szczególna nić, jaka łączyła mnie z Rudzią – pękła… pękła na dobre…

Moja psina poczuła się zdradzona i porzucona przez wszystkich, którzy dotąd byli jej przyjaciółmi i których bez reszty swoim małym psim serduszkiem bezinteresownie pokochała.

I ja to zrozumiałem.

A chociaż po wielu, wielu dniach życie niby znów popłynęło starym łożyskiem, to już nie było ono takie, jak wcześniej, jak na początku.

Słońce zblakło, niebo wypłowiało, liście i źdźbła i kwiaty poszarzały, serca skurczyły się, zastygły, stężały…

_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

* * *

11 listopada 2017 przygarnęliśmy z miejscowego schroniska starego dręczonego przez lata całe psa Maluszka i od tej pory Rudzia już miała nie być sama. Ale wbrew nadziejom pomiędzy psami nie zawiązała nić przyjaźni… Szkoda…

* * *

Noc z 19 na 20 listopada 2019 roku była męcząca. Spałem źle, a na dodatek dręczyły mnie koszmary.

Nad ranem, może była trzecia, a może już bliżej czwartej, przyśniło mi się, że znalazłem się w jakimś obcym, nieprzyjemnym miejscu. Na dodatek coś mnie tam zatrzymało, dłużej niż wcześniej planowałem. Zapadł zmrok, a po jakimś czasie smolista ciemność. Denerwowałem się bardzo, bo miałem świadomość, że gdzieś tam, w innym miejscu, w miejscu odległym, w jakimś wcześniej nieznanym mi domu, czeka na mnie żona…

Wiedziałem, że jeśli bym nawet natychmiast wyjechał, to nie dotrę do niej o umówionej porze i że czeka mnie cała noc w podróży.

A ona o tym nie wie. I pewnie będzie się niepokoić, więc się martwiłem.

Z kieszeni wyjąłem telefon, lecz nie umiałem znaleźć jej numeru. Nerwowo przeglądałem cały spis, który się wyświetlił. Daremnie…

Zmartwiony i przejęty ucieszyłem się na widok kolegi.

– Słuchaj – powiedziałem. – Muszę skontaktować się z Elą, a ze swojego telefonu nie mogę. Zerknij, może tobie się uda odnaleźć jej numer.

Nie udało się jednak.

– To chyba cię poproszę, żebyś zadzwonił do niej ze swojego telefonu… zadzwonisz?…

– Zadzwonię…

Wybrał numer i podał mi aparat. Usłyszałem sygnał wołania, a jednocześnie… zarys psiej sylwetki i całkiem wyraźnie grzbiet porośnięty rudą sierścią… czyżby to była Rudzia? Tak, bez wątpienia Rudzia! Skąd się tu wzięła?

Nie wiem dlaczego, ale przyszła mi taka myśl: „O psa też się Ela martwi…”

Usłyszałem w słuchawce głos:

– Halo?

– Elu, to ja. Przepraszam, ale absolutnie nie zdążę przyjechać, tak jak planowałem. I chyba podróż zajmie mi całą noc.

– Dobrze. Czekam na ciebie. Przyjedź jak najszybciej.

– Przyjadę, ale najpierw muszę do ciebie wysłać psa.

– Psa?

– Rudzię… ale zaraz potem i ja ruszę w drogę…

Dziwna nielogiczna logika snu, czy jak to tam nazwać.

Obudziłem się zmęczony tym majakiem, a i nieco wystraszony.

„– Czekam na ciebie. Przyjedź jak najszybciej” – wciąż brzmiało mi w uszach, chociaż siedziałem na brzegu wersalki z otwartymi już oczami…

„– Przyjadę, ale najpierw muszę do ciebie wysłać psa” – wzdrygnąłem się na wspomnienie tych słów. Co miały znaczyć? Dokąd miałem wysyłać Rudzię? Przecież Ela nie żyła. Ja tak, to co innego, pewnie kiedyś, wcześniej czy później do niej dołączę, ale pies?… Pies nie może trafić w zaświaty… tak przynajmniej mnie uczono…

Wszystko to nie miało sensu. A właściwie to by miało i odczytanie snu byłoby proste – Ela na mnie czeka, a ja za niedługo do niej dołączę. Tam… gdzieś… Tam, po drugiej stronie…

Zatem sen mógł być zapowiedzią mojej śmierci i przekroczenia granicy pomiędzy doczesnością a wiecznością.

I raczej nie mogło tu być miejsca na psa…

„– Czy jednak na pewno?” – natrętna myśl zagnieździła mi się w głowie.

* * *

20 listopada. Szary, smutny, późnojesienny dzień. Dął zimny przenikający aż do szpiku kości wiatr, a ołowiane chmury zasnuwały niebieską powałę. Gawrony ochryple złowróżbnie krakały. Kilkoma z nich podmuchy bezładnie miotały ponad wierzchołkami drzew, pędząc je w górę i gwałtownie ciskając w dół, a wówczas one rozpostarłszy skrzydła, szybowały, zda się bezładnie, póki następny gwałtowny poryw nie cisnął nimi w stronę, w którą chyba nie chciałyby się skierować.

Rudzia nie czuła się dobrze. Od dłuższego już czasu. Od wielu miesięcy. Wizyty u weterynarza… i to niejedna… Nie znaleziono niczego niepojącego… Wszystko w normie… Może tylko nadwaga… I zdecydowanie za duży brzuch!… Pewnie uczulenie. Trzeba ją zacząć czym innym karmić.

– Martwię się o Rudzię – powiedziała Marta. – Chyba musimy znów ją zabrać do weterynarza.

– Dobrze, chociaż jak zwykle powie, że nic jej nie jest. Jeśli już mamy ją zawieźć na badanie, to tym razem lekarz powinien jej zrobić RTG brzucha. Wkładaniem termometru do tyłka i zaglądaniem w zęby niczego się nie wykryje.

* * *

Rudzia dreptała posłusznie w kierunku drzwi gabinetu lekarskiego, choć ostry zimny wiatr dmuchał jej prosto w ślepka.

– Najpierw może zrobimy badanie krwi? – zapytał weterynarz.

– Dobrze.

– Osłucham ją jeszcze.

– I?… – zapytałem, gdy skończył.

– Wszystko w porządku.

– To skąd te dolegliwości?

– Może trzeba zmienić dietę?…

– To już przerabialiśmy.

Bezradnie rozłożył ręce.

– Może by trzeba zrobić prześwietlenie tego brzuszka? – zasugerowałem dość stanowczym tonem.

– Właściwie… to chyba można… Niech ja pan trzyma, żeby się nie ruszała.

Trzymałem.

– Wie pan, Rudzia ma ogromną śledzionę. W całej swojej praktyce jeszcze tak powiększonej nie widziałem… Dobrze byłoby zrobić jeszcze USG.

– Niech pan zrobi.

W milczeniu golił Rudzi brzuszek. Pies znosił to w spokoju.

– Teraz trzeba położyć ją na grzbiecie…

– I co? – zapytałem, gdy badanie dobiegało końca.

– Nie mam dobrych informacji… jest guz na „głowie” śledziony i drugi gdzieś w okolicy żołądka.

– Guz… to znaczy, że…

Potwierdził skinieniem głowy.

– A leczenie?

– Leczenie? Można usunąć śledzionę, ale przeżywalność psów po takim zabiegu to na ogół zaledwie kilka miesięcy… Można spróbować leczenia hormonalnego… można, ale przysporzy się psu cierpień…

– Rokowanie?

– Trudno powiedzieć – bezradnie rozłożył ręce. Obecnie obserwuję dwa psy z takim samym schorzeniem. Jeden żyje już półtora roku, drugi rok. Póki więc Rudzia nie ma bólów… to ja bym tego nie ruszał.

* * *

„Więc co, Elu?” – pomyślałem. „Więc co? Co dalej? Czyżby najprostsze wyjaśnienie? Pierwsza odejdzie Rudzia, którą jeszcze ja wyprawię na tę stronę, po której ty już się znajdujesz, a niedługo potem i ja dołączę do was?…”

* * *

I płynął czas, dziwny czas, smutny czas…

* * *

24 kwietnia 2020, wieczór. Rudzia poczuła się bardzo źle. Cierpi. To widać. Jak jej pomóc? Od kilku dni dostaje tabletki chlorelli, sama się o nie upomina, bo pewnie czuje się po nich lepiej. Ale znów się pogorszyło.

Jeszcze jedna porcja chlorelli i – na próbę i ryzyko pyłek pszczeli. Po kilkunastu minutach wyraźna ulga i poprawa. Rudzia śpi spokojnie do rana. Tylko ten bardzo, bardzo ciężki oddech i pochrapywanie…

25 kwietnia 2020, ranek. Kilka tabletek chlorelli i sporo pyłku. Przypiąłem Maluszkowi smycz do obroży, otworzyłem drzwi na dwór.

Rudzia wybiegła na zewnątrz, a potem naszą wąską uliczką popędziła niczym strzała. Biegła i skakała niczym szczeniak, który kiedyś, przed laty trafił tutaj, pod nasz dach.

Ale powrót ze spaceru już nie był tak żwawy i radosny. Zmęczona przysiadała co kilka kroków na poboczu i spoglądała mi w oczy, jakby chcąc prosić o wybaczenie, że nie ma siły iść szybciej. Moja Rudzia…

Południe – może trochę wcześniej, a może trochę później, ale jakoś tak.

Od kilku dni mojej psinie znów nasiliły się dolegliwości, choć przez pewien czas wydawało się, że jest dużo lepiej, że być może nie jest aż tak groźnie, jak usłyszeliśmy na jesieni? Ale nie… nie było lepiej. Jednak nie.

Marta z Asią zabrały Rudzię do lekarza.

W napięciu czekałam, aż wrócą.

Zapytałem:

– I co?

– Doktor Świstak zrobił biopsję. Jest płyn w brzuszku i krew w węzłach chłonnych…

* * *

Od czerwca Rudzia zaczęła odmawiać chodzenia na codzienne spacery, więc wędrowaliśmy utartym szlakiem tylko we dwóch – ja i Maluszek. I było nam smutno… i wciąż dręczyła mnie jedna myśl:

„Moja Rudzia… Rudzia ma raka… kilka lat temu martwiłem się, że to ja umrę pierwszy, a ona zostanie na poniewierkę… ale… ale może jeszcze tak naprawdę nic nie było przesądzone?…”

* * *

Czas mijał. Już nie chodziłem z Maluszkiem na spacery. Rudzia na nowo zaczęła mi towarzyszyć, ale chociaż podratowana lekarstwami to jednak pełni sił nie odzyskała dlatego nasze wspólne wyprawy, nie przekraczały stu metrów…

Na razie jeszcze jesteśmy razem. Oby jak najdłużej, a co będzie za jakiś czas? Bo ten płynie nieubłaganie. Czy Rudzia, czy ja?… nie wiem komu z brzegu… kto po kim zapłacze…

* * *

Rudzia odeszła… ja zapłakałem…

Książkę, z której pochodzi opowiadanie można nabyć tu:

https://ksiegarnia-armoryka.pl/azor-opowiadania-o-psach-andrzej-sarwa

UZALEŻNIENIE OD PORNOGRAFII I ZESPÓŁ PŁATA CZOŁOWEGO. Wpływ pornografii na mózg, część 2.

Wpływ pornografii na mózg, część 2

https://www.theoccidentalobserver.net/2012/09/30/pornographys-effect-on-the-brain-part-2

30 września 2012, dr Lasha Darkmoon

4. UZALEŻNIENIE OD PORNOGRAFII I ZESPÓŁ PŁATA CZOŁOWEGO

Wydaje się, że uszkodzenie płata czołowego, spowodowane długotrwałym uzależnieniem od pornografii i kompulsywną masturbacją, która mu towarzyszy, spowoduje konstelację zachowań zwanych “zespołem płata czołowego”. Obejmują one cztery główne wzorce zachowań: (1) Impulsywne zachowanie z niewielkim uwzględnieniem konsekwencji. (2) Zachowania kompulsywne, często prowadzące do całkowitej utraty kontroli. (3) Zachowania labilne emocjonalnie, tj. nagłe i nieprzewidywalne wahania nastroju. (4) Upośledzony osąd, prowadzący do podejmowania katastrofalnych decyzji.

Obecnie wiadomo, że wszystkie te stany są spowodowane uszkodzeniem płata czołowego. Chociaż mogą one powstać natychmiastowo w wyniku wypadku samochodowego lub innego poważnego urazu mózgu, mogą również wystąpić jako stopniowy proces poprzez nawyk kompulsywnej masturbacji pornografią przez długi okres czasu. “Nemo repente fuit turpissimus”, zauważył dawno temu rzymski satyryk Juvenal. “Nikt nie stał się wyjątkowo niegodziwy od razu”. Dzieje się to powoli, krok po kroku. Zasiej czyn, a zbierzesz nawyk; zasiej nawyk, a zbierzesz charakter; zasiej charakter, a zbierzesz przeznaczenie. Ktokolwiek to powiedział, z pewnością miał coś na myśli.

Dr Victor Cline, prawdopodobnie czołowy światowy ekspert w dziedzinie uzależnienia od seksu, ma to do powiedzenia na temat pornografii i kompulsywnej masturbacji w swoim klasycznym eseju Pornography’s Effects on Adult and Child:

Z mojego doświadczenia jako terapeuty seksualnego wynika, że każda osoba, która regularnie masturbuje się do pornografii, jest narażona na ryzyko, że z czasem stanie się uzależniona od seksu, a także uzależni się od dewiacji seksualnych.

Częstym efektem ubocznym jest to, że drastycznie zmniejsza to ich zdolność do kochania. Ich seksualna strona staje się w pewnym sensie odczłowieczona. Wielu z nich rozwija “obcy stan ego” (lub ciemną stronę), którego rdzeniem jest antyspołeczna żądza pozbawiona większości wartości.

Z czasem “haj” uzyskany z masturbacji pornografią staje się ważniejszy niż prawdziwe relacje życiowe. Edukatorzy zdrowotni powszechnie uważają, że masturbacja ma znikome konsekwencje, ale jednym z wyjątków wydaje się być powtarzająca się masturbacja do dewiacyjnych obrazów pornograficznych, która grozi (poprzez warunkowanie) nabyciem uzależnień seksualnych i / lub innych patologii seksualnych.

Nie ma znaczenia, czy ktoś jest wybitnym lekarzem, prawnikiem, ministrem, sportowcem, dyrektorem korporacji, prezesem college’u, niewykwalifikowanym robotnikiem czy przeciętnym 15-letnim chłopcem. Wszyscy mogą zostać uwarunkowani do dewiacji.

Proces warunkowania masturbacyjnego jest nieubłagany i nie ustępuje samoistnie. Przebieg tej choroby może być powolny i prawie zawsze jest ukryty. Zwykle jest to sekretna część życia mężczyzny, która niczym rak rośnie i rozprzestrzenia się. Rzadko się cofa, a ponadto jest bardzo trudna do leczenia i wyleczenia.

Płat czołowy, znajdujący się bezpośrednio za czołem, obejmuje kilka różnych funkcji, ale dotyczy przede wszystkim osądu i kontroli zachowania, tj. zdolności do rozpoznawania konsekwencji swoich działań i unikania lekkomyślnych i impulsywnych zachowań zagrażających przetrwaniu.

5. HISTORIA PRZYPADKU UZALEŻNIENIA OD PORNOGRAFII

Zanim przejdziemy dalej, konieczne jest przekonanie czytelnika, że uzależnienie od pornografii jest rzeczywiście poważnym problemem – w rzeczywistości epidemią bez precedensu w historii ludzkości.

Pornografia nie jest już względnie łagodnym afrodyzjakiem, jakim była w czasie Lata Miłości w 1967 roku, kiedy to rewolucja seksualna po raz pierwszy zaczęła się rozwijać. Wraz z pojawieniem się Internetu i postępem w komunikacji audiowizualnej, jej śmiertelność wzrosła wykładniczo. Przyszłe postępy w dziedzinie obrazów holograficznych i narkotyków rzeczywistości grożą tym, że porno stanie się tak nieodparte dla przyszłych pokoleń, że zwykły seks, jaki znamy, zbladnie i nie będzie miał swojego zwyczajowego uroku. Autoerotyzm będzie wtedy królował, a uzależnieni od seksu zombie, o martwych oczach i śliniący się z nieugaszonej żądzy, odziedziczą ziemię i zamienią ją w rozległe masturbatorium.

Oto jedna z wizji nadchodzącej dystopii seksualnej: koszmar science fiction, który ma wszelkie szanse na realizację. Jest to świat, w którym przetrwają tylko osoby sprawne seksualnie, wyszkolone do samodyscypliny i kontroli impulsów. Ci o słabej woli i zdegenerowani niekoniecznie wymrą. Po prostu pogrążą się w amorficznym lumpenproletariacie jako stali niewolnicy.

Pozwolę teraz dr Victorowi Cline’owi przedstawić jeden z jego najbardziej odkrywczych przypadków uzależnienia od pornografii:

Jeden z moich pacjentów był tak głęboko uzależniony, że nie mógł trzymać się z dala od pornografii przez 90 dni, nawet za 1000 dolarów. Osobom nieuzależnionym trudno jest pojąć całkowicie uzależnioną od seksu naturę. Kiedy “fala” uderza w nich, nic nie jest w stanie przeszkodzić im w zdobyciu tego, czego pragną – czy będzie to pornografia połączona z masturbacją, seks z prostytutką, molestowanie dziecka, czy gwałt na kobiecie.

Przykład może pomóc zilustrować ten problem. Ralph był uzależniony od seksu, żonaty od 12 lat i miał trójkę dzieci. Był aktywny w swoim kościele i wyznawał szczere, wysokie zasady moralne. Wierzył w Dziesięć Przykazań i sprzeciwiał się cudzołóstwu. Jednak jego szczególny cykl obejmował korzystanie z pornografii, a następnie płatny seks z prostytutkami. Po każdym incydencie błagał Boga o przebaczenie i przysięgał, że to się nigdy nie powtórzy. Ale tak się działo, wciąż i wciąż.

Ponieważ przyczyną każdego cudzołożnego aktu było korzystanie z pornografii, postanowiliśmy spróbować uwolnić go od uzależnienia od tego materiału. Poprosiłem go, by wypisał mi czek na 1000 dolarów, zaznaczając, że zwrócę go, jeśli przez 90 dni nie będzie korzystał z pornografii. Ralph uwielbiał trzymać się swoich pieniędzy i był bardzo zainteresowany naszą strategią. “Nie ma mowy, żebym oglądał sprośne filmy lub magazyny, gdybym wiedział, że będzie mnie to kosztować tysiąc dolarów!” – powiedział.

Przez jakiś czas udawało mu się oprzeć pokusie. Ale 87 dnia, podczas podróży służbowej, przejeżdżał obok księgarni “dla dorosłych” w nieznanym mieście. Wcisnął hamulec, wszedł do sklepu i wpadł w szał na 90 minut. Kiedy zobaczyłem go w następnym tygodniu, ze łzami w oczach wyznał, że stracił 1000 dolarów. Ponieważ był trzeźwy przez 87 dni, postanowiłem dać mu jeszcze jedną szansę.

Rozpoczęliśmy więc kolejny 90-dniowy cykl “trzeźwości”. Oboje czuliśmy, że skoro udało mu się wytrzymać 87 dni, to z pewnością da radę wytrzymać 90, jeśli spróbujemy jeszcze raz, zwłaszcza jeśli oznaczało to odzyskanie 1000 dolarów.

Tym razem wytrzymał tylko 14 dni, zanim nastąpił nawrót. Stracił swoje pieniądze, które zostały przekazane na cele charytatywne. Był bardzo zdeterminowany, by rzucić palenie, by uratować swoje małżeństwo i żyć w zgodzie ze swoimi zasadami religijnymi. Tak się jednak nie stało. Moim zdaniem, nawet gdyby dał mi 10 000 dolarów, i tak wróciłby do nałogu. Kiedy dopada ich fala uzależnienia, pochłania ich apetyt, bez względu na koszty i konsekwencje. Ich uzależnienie praktycznie rządzi ich życiem.

Każdy akt masturbacji do pornografii wciąga rybę, że tak powiem, głębiej i głębiej w sieć. Profesor Donald L. Hilton, wykorzystując metaforę ryby w sieci, wyjaśnia cały proces w technicznym języku nauki:

Pornografia to potrójny haczyk, składający się z hipofrontalności korowej, obniżenia poziomu dopaminy i wiązania oksytocyny / wazopresyny. Każdy z tych haczyków jest potężny i działa synergicznie. Pornografia osadza swoje haczyki bardzo szybko i głęboko, a wraz z postępem uzależnienia stopniowo zaciska dopaminergiczny opór, aż nie ma już luzu na linii. Osoba jest przyciągana coraz bliżej łodzi i czekającej sieci.

Twierdzenie, że uzależnienie od pornografii może powodować uszkodzenie mózgu, jest co prawda nadal kontrowersyjne – patrz sekcja zatytułowana “Uszkodzenie płata czołowego”, napisana przez praktykującego neurochirurga i profesora nadzwyczajnego neurologii, Donalda L. Hiltona, cytowana powyżej – ale twierdzenie, że uzależnienie od tytoniu może prowadzić do raka płuc i chorób serca, było równie kontrowersyjne, gdy zostało po raz pierwszy wyemitowane. Niemniej jednak, biorąc pod uwagę odkrycia neurobiologiczne omówione powyżej, nie ma wątpliwości, że obszary mózgu leżące u podstaw nagrody seksualnej ulegają zmianom strukturalnym, w wyniku czego osoby są znacznie silniej motywowane przez obrazy pobudzające seksualnie. To, czy ktoś chce nazwać to uszkodzeniem mózgu, wydaje się dyskusyjne. Najważniejsze jest to, że rezultatem jest przesadne przyciąganie do nagrody seksualnej kosztem innych emocji – w szczególności miłości.

W każdym razie mamy tu do czynienia z uzależnieniem, które jest prawdopodobnie gorsze niż uzależnienie od cracku czy heroiny. W dzisiejszych czasach nie jest to nawet kontrowersyjne. Jest to twierdzenie tak często powtarzane przez terapeutów uzależnienia od seksu, że nikt, kto badał ten temat, nie jest już tym zaskoczony.

6. KOKAINA I METAMFETAMINA: ICH ROLA W UZALEŻNIENIU OD PORNOGRAFII

Poszczególne narkotyki wzmacniają seks. Jest to dobrze znane każdemu, kto kiedykolwiek zażywał narkotyki. Pod wpływem narkotyku intensywność doznań seksualnych może wzrosnąć dziesięciokrotnie: stając się świętą lub satanistyczną, boską lub demoniczną, w zależności od stanu umysłu, ale zawsze pikantną, szaloną i quasi-mistyczną. Dlatego też uzależnienie od narkotyków i uzależnienie od seksu często idą w parze, intensyfikując się nawzajem i sprawiając, że podwójne uzależnienie ćpuna seksualnego staje się wykwintną przyjemnością nieodróżnialną od przeszywającego bólu.

Dwa z najsilniejszych afrodyzjaków używanych obecnie to kokaina i metamfetamina. Łatwa dostępność tych narkotyków w dzisiejszych czasach zwiększyła nie tylko liczbę osób uzależnionych od seksu w społeczeństwie, ale także intensywność ich uzależnienia. Okazuje się, że zarówno kokaina, jak i metamfetamina są szeroko stosowane w połączeniu z pornografią. Rezultatem jest kompulsywna masturbacja na epicką skalę, jakiej niewiele społeczeństw w przeszłości kiedykolwiek znało. Rzeczywiście, nasza cywilizacja jest pierwszą w historii, która uczyniła z masturbacji sport wyczynowy.

Przez wieki kokaina była znana ze swoich silnych właściwości afrodyzjakalnych. W rzeczywistości jednym z powodów, dla których ludzie zażywają kokainę, jest uzyskanie seksualnego “super haju”. Na początku XX wieku kokaina zyskała rozgłos dzięki swojej zdolności do wywoływania “szału seksualnego” i “niekontrolowanego pożądania” u stereotypowego “ćpuna”. Dziś w San Francisco i innych dużych miastach kokaina jest otwarcie sprzedawana w gejowskich łaźniach, gdzie prowadzi do samobójczego seksu bez zabezpieczenia:

W moim mieście, Toronto, rozwiązły, niebezpieczny seks jest popularną cechą łaźni, które powstały w ciągu ostatnich kilku lat. Niektóre z nich mają teraz licencję na sprzedaż piwa, które nieoficjalnie uzupełniają o poppersy i crack kokainę (można je palić w pokoju) jako dodatkowe korzyści.

Metamfetamina (“meth”) wydaje się być jeszcze silniejszym afrodyzjakiem. Jest bardziej popularna wśród kobiet niż kokaina, ponieważ powoduje szybką utratę wagi, w każdym razie na początku. Wspólnymi cechami osób uzależnionych od kokainy i metamfetaminy są wspólne orgie, napady seksu i kompulsywna masturbacja z pomocą pornografii.

Trajektoria typowego uzależnionego od metamfetaminy jest szczególnie ponura. Żadna ilość orgiastycznego seksu nie zrekompensuje spustoszenia czasu.

* *

Nie bez znaczenia jest fakt, że uzależniony od seksu satanista Aleister Crowley i ojciec rewolucji seksualnej Zygmunt Freud byli uzależnieni od kokainy. Oto Crowley wypowiadający się elokwentnie na temat kokainy w kontekście “magii seksu”. Freud, którego wczesna teoria psychoanalityczna była podobno produktem ubocznym zażywania kokainy, zalecał kokainę jako środek przeciwbólowy i przeciwdepresyjny, dyskretnie pomijając jej afrodyzjakalne właściwości.

Dziwną dodatkową cechą występującą u osób uzależnionych od kokainy, o której rzadko wspomina się poza specjalistycznymi publikacjami, jest to, że jest to narkotyk, który często zmienia heteroseksualnych mężczyzn w homoseksualistów – nawet wbrew ich naturalnym skłonnościom i ku ich późniejszemu obrzydzeniu. Gejowskie porno najwyraźniej załatwia sprawę, ułatwiając naćpanym heteroseksualnym mężczyznom drogę do homoseksualności. Mówi się, że heteroseksualne kobiety mogą zażywać kokainę, niekoniecznie stając się lesbijkami. Osobiście w to wątpię. Moje własne doświadczenie w obserwowaniu innych przekonuje mnie, że biseksualność może być wywołana u obu płci przez połączenie narkotyków i seksu.

Przewlekłe przyjmowanie dużych dawek kokainy [jak nam powiedziano] może prowadzić do nieprawidłowych zachowań seksualnych, takich jak kompulsywna masturbacja i maratony z wieloma partnerkami. Odhamowujące działanie kokainy lub metamfetaminy otwiera wrota seksualnej przygody. Tylko pod wpływem kokainy lub metamfetaminy niektórzy heteroseksualiści angażują się w homoseksualne fantazje i zachowania….

Połączenie zażywania narkotyków i seksu, dwóch niezwykle silnych substancji wzmacniających, tworzy “super haj”, który jest bardziej uzależniający niż samo zażywanie narkotyków. Dla tych osób narkotyki i seks są nierozłączne….

Podobnie jak kokaina, ale jeszcze bardziej dramatycznie, metamfetamina zwiększa popęd seksualny, obniża zahamowania, opóźnia orgazm i poprawia sprawność seksualną u wielu użytkowników. Afrodyzjakalne działanie metamfetaminy jest znacznie dłuższe niż kokainy … jest ona szczególnie atrakcyjna dla osób poszukujących długotrwałych, wysoce erotycznych i nieskrępowanych doświadczeń seksualnych….

Ciekawym zjawiskiem zauważonym wiele lat temu przez jednego z obecnych autorów, ale rzadko omawianym w literaturze, jest zdolność kokainy do stymulowania homoseksualnych fantazji i wywoływania homoseksualnych zachowań u mężczyzn, którzy identyfikują się jako heteroseksualni. Mężczyźni ci zgłaszają, że pod wpływem kokainy doświadczają fantazji erotycznych dotyczących seksu z innymi mężczyznami.

Po odstawieniu narkotyku wielu z tych mężczyzn zgłasza uczucie skrajnej dysforii i niepokoju z powodu swoich homoseksualnych zachowań. Wielu z nich doświadcza intensywnego uczucia wstydu. Wydaje się, że przytłaczająca większość tych mężczyzn jest zasadniczo heteroseksualna

7. WNIOSEK

To, że długotrwałe korzystanie z pornografii, któremu towarzyszy kompulsywna masturbacja, faktycznie powoduje zmiany strukturalne w mózgu, jest obecnie poza dyskusją. To, czy jest to równoznaczne z “uszkodzeniem mózgu” w klasycznym sensie, jest kwestią sporną i będzie gorąco zaprzeczane przez lobby masturbacyjne i wszystkich tych, którzy błędnie wierzą, że masturbacja jest środkiem odstresowującym i lekarstwem na depresję. Uzależnienie od pornografii i jego nieodłączny towarzysz, kompulsywna masturbacja, są w rzeczywistości czynnikami zwiększającymi stres. Często występują jako główne objawy zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych. Zamiast łagodzić depresję, nasilają ją. W rzeczywistości zbyt często są one przyczyną depresji, ponieważ powodują ogromną utratę poczucia własnej wartości. Są to truizmy, oczywiste dla wszystkich z wyjątkiem handlarzy kłamstw.

Nie można już wątpić w to, że pornografia niszczy charakter, osłabia wolę i wywołuje dewiacje seksualne u tych, których zaraża. To, że pod wpływem narkotyków, takich jak kokaina, może nawet czasami zmienić heteroseksualistów w homoseksualistów, jest jeszcze bardziej złowieszczym zjawiskiem.

W międzyczasie nie ma wątpliwości, że zjadliwa epidemia seksu, której jesteśmy świadkami wokół nas, jest celowo zaplanowaną seks-psychologią. Tego właśnie chcą rządy. Władcy marionetek – którzy pociągają za ukryte sznurki naszych zachodnich reżimów, wszystkie udające demokracje – zdołali wyprodukować dokładnie to, co widzimy, gdy rozglądamy się wokół nas: powszechną nerwicę, masową nędzę, upadek wartości moralnych, chrześcijaństwo w ruinie i grubą brutalizację zwykłego człowieka.

Nie potrzeba gułagów dla tych, którzy godzą się na własne kajdany.

Wpływ pornografii na mózg, część 1

Wpływ pornografii na mózg, część 1

https://www.theoccidentalobserver.net/2012/09/28/pornographys-effect-on-the-brain-part-1

28 września 2012, dr Lasha Darkmoon

NEMO REPENTE FUIT TURPISSIMUS

“Nikt nie stał się wyjątkowo niegodziwy od razu” – Juvenal, Satyry

==================================

Światowy przemysł pornograficzny generuje 97 miliardów dolarów przychodów rocznie. [To oficjalnie. Oceny rzeczywistych dochodów – pięć razy większe. MD]

==========================

Cel tego eseju jest kontrowersyjny: dostarczyć dowodów na poparcie tezy, że uzależnienie od pornografii – zwłaszcza gdy towarzyszy mu kompulsywna masturbacja przez długi czas – zmienia chemię mózgu i może ostatecznie doprowadzić do jego uszkodzenia. To nie jest teoria spiskowa. Jest to intelektualnie uzasadniona teza, na którą istnieje obecnie coraz więcej dowodów naukowych.

Być może najszybszym sposobem na oswojenie i uspokojenie niesfornego narodu jest przekształcenie jego obywateli w uzależnionych od seksu: tak jak dzieci łatwo dają się nabrać drapieżnikom, którzy kuszą je cukierkami, tak większość ludzi jest zbyt zadowolona z życia pod rządami, które oferują im uwodzicielskie przyjemności porno: to znaczy tanie i łatwe orgazmy jako substytuty szczęścia.

Uzależnienie od seksu, zwłaszcza gdy jest podsycane przez pornografię internetową, zostało porównane do uzależnienia od cracku lub heroiny, tylko znacznie gorszego. Nie daje swoim ofiarom wytchnienia. Jest to choroba duszy, która doprowadza wielu do samobójstwa, przekształcając najciężej chorych, takich jak Ted Bundy i Gary Bishop, w seryjnych morderców.

Uderzające podobieństwo między orgazmem a heroiną zostało potwierdzone w 2003 roku, kiedy holenderski naukowiec Gert Holstege ogłosił w komunikacie prasowym dotyczącym jego badań, że skany mózgu orgazmu przypominają skany mózgu pod wpływem heroiny. Szczury laboratoryjne wiedzą o tym wszystko, co jednoznacznie wykazał słynny eksperyment przeprowadzony w latach 50. przez Jamesa Oldsa i Petera Milnera.

1. ZROZUMIENIE MODYFIKACJI ZACHOWANIA

Szczury wpadają w istny szał, naciskając dźwignie (w pudełkach Skinnera), aby zapewnić sobie potężne przyjemne doznania, nawet jeśli oznacza to pozbawienie się jedzenia i życia. “Niektóre szczury”, jak nam powiedziano, “samostymulowały się nawet 2000 razy na godzinę przez 24 godziny, z wyłączeniem wszystkich innych czynności. Musiały zostać odłączone od aparatury, aby zapobiec śmierci z głodu. Naciskanie tej dźwigni stało się ich całym światem”.

W późniejszym, powiązanym eksperymencie z udziałem ludzi, kobiecie cierpiącej na silny ból pozwolono stymulować ośrodki przyjemności w mózgu poprzez obracanie pokrętła amplitudy: tak bardzo, że rozwinęło się u niej przewlekłe owrzodzenie na opuszku palca. Stała się tak uzależniona od samostymulacji erotycznej, że musiała błagać swoją rodzinę, aby ograniczyła jej dostęp do stymulatora.

KOMORA WARUNKOWANIA OPERACYJNEGO LUB „PUDEŁKO SKINNERA”

Amerykański psycholog behawioralny BF Skinner (1904-1990) opracował komorę warunkowania operacyjnego lub skrzynkę Skinnera na początku lat trzydziestych XX wieku. Jego celem było eksperymentowanie z modyfikacją zachowania u zwierząt, a następnie zastosowanie tych samych wyników u ludzi. Jego głównym odkryciem była koncepcja wzmocnienia: zachowanie, które otrzymuje pozytywne wzmocnienie (nagrodę) ma tendencję do powtarzania się i wzmacniania, a zachowanie, które otrzymuje negatywne wzmocnienie (karę) ma tendencję do wygaszania. Po umieszczeniu w pudełku Skinnera szczur nauczy się naciskać dźwignię. Wywoła to bodziec wzmacniający, taki jak jedzenie lub woda, lub bodziec karzący, jak porażenie prądem. Szczur szybko nauczy się naciskać właściwą dźwignię i unikać niewłaściwej. Krótko mówiąc, dobre nawyki można nabyć, a złe zniszczyć w systematyczny i naukowy sposób w warunkach laboratoryjnych.

Warto tutaj zwrócić uwagę na siedem ważnych punktów. Pozwolą one czytelnikowi prześledzić związek między warunkowaniem operacyjnym a uzależnieniem od pornografii.

(1) W latach pięćdziesiątych psychologowie James Olds i Peter Milner dokonali niezwykle ważnego przełomu w badaniach nad modyfikacją zachowania: wprowadzili innowacje do skrzynki Skinnera, tak aby dźwignia, zamiast dostarczać granulki żywności po naciśnięciu, dostarczała teraz bezpośredniej stymulacji mózgu poprzez elektrody umieszczone głęboko w mózgu. Szczury naciskały dźwignię nawet 7000 razy na godzinę, aby stymulować ośrodki przyjemności w mózgu. Wszystkie inne czynności, w tym jedzenie i picie, zostały zaniedbane. Każdą chwilę poświęcano na przyjemną samostymulację.

(2) Jak to się ma do uzależnienia od pornografii? Po prostu, osoba uzależniona od pornografii zachowuje się dokładnie tak, jak szczur w pudełku Skinnera. Jego dźwignią jest masturbacja, a jego pozytywnym wzmocnieniem lub nagrodą jest orgazm. Jego uzależnienie jest wynikiem narzuconego sobie warunkowania operacyjnego, tj. warunkuje się sam, nie wiedząc o tym. Narastaniu orgazmu i samemu orgazmowi towarzyszy bezpośrednia stymulacja mózgu poprzez uwalnianie psychotropowych substancji chemicznych do krwiobiegu, zwłaszcza dopaminy, które wywołują u uzależnionego od pornografii dokładnie to samo uczucie uniesienia i euforii, którego szczur doświadcza poprzez stymulację elektrod wszczepionych do jego mózgu.

(3) Co powoduje uwalnianie psychotropowych substancji chemicznych do krwiobiegu? Ekscytujące obrazy erotyczne. Wygląda to następująco: Erotyczne obrazy w umyśle -> wyzwalają psychotropowe substancje chemiczne -> które stymulują ośrodki przyjemności w mózgu -> co z kolei powoduje obsesyjno-kompulsywne zachowanie (lub uzależnienie) w próbie ponownego przeżycia przyjemnych doznań -> które ostatecznie powodują neuroplastyczne zmiany w strukturze mózgu w wyniku ciągłego bombardowania chemicznego.

(4) Dalsze badania nad mózgiem miały przynieść prawdziwie spektakularne wyniki w modyfikacji zachowania, ale odbyło się to kosztem „głęboko nieetycznych eksperymentów”, cytując jednego z politycznie poprawnych badaczy akademickich. Badania te, prowadzone przez dwóch odważnych i przedsiębiorczych naukowców zwanych dr Moan i Heath, zostały nagle wstrzymane, ponieważ, między innymi, pojawiły się w nich możliwe lekarstwa na homoseksualność. Moan i Heath uzyskali pozwolenie na skorzystanie z usług prostytutki, aby sprawdzić, czy może ona podniecić potwierdzonego homoseksualnego mężczyznę w laboratorium. Początkowo widok tej seksownej młodej kobiety nie tylko sprawił, że pacjent B-19 całkowicie zamarł, ale wręcz go obrzydziła. Pomysł uprawiania seksu z atrakcyjną kobietą był dla niego dość odrażający. Jednak po podłączeniu przewodów i stymulacji ośrodków przyjemności w mózgu za pomocą elektrod, podczas gdy prostytutka wykonywała na nim swoje sztuczki, pacjent B-19 zaczął się ożywiać i wkrótce doświadczył imponującej erekcji. “A potem, pomimo środowiska i obciążenia przewodami elektrod [biedny B-19 był przez cały czas podłączony do maszyny EEG], z powodzeniem wytrysnął [w jej pochwie]”.

(5) Nie trzeba dodawać, że takie eksperymenty nie mogły być kontynuowane, nawet za pełną zgodą i współpracą B-19, mimo że wielu homoseksualistów mogło chcieć zostać heteroseksualistami i zakładać rodziny. To był polityczny dynamit. Tak więc eksperymenty zostały nagle wstrzymane, a dr Moan i Heath otrzymali ostry cios w kostkę i surową dezaprobatę swoich politycznie poprawnych kolegów. Ponieważ oczekuje się od nas, że będziemy wierzyć, że homoseksualizm jest tak samo “normalną” i “zdrową” praktyką jak heteroseksualizm, wynika z tego, że sugerowanie, że homoseksualiści mogliby chcieć poddać się heteroseksualnemu warunkowaniu w celu ich “normalizacji”, jest głęboko obraźliwe i “homofobiczne”. Nawet jeśli chcieliby stać się heteroseksualistami, nie powinno się im na to pozwalać “ze względów etycznych”. W końcu nie pozwala się ludziom na samookaleczanie lub popełnianie samobójstw. Trzeba ich chronić przed samymi sobą. W ten sam sposób homoseksualiści, dla własnego dobra, potrzebują, by państwo chroniło ich przed zagrożeniem ze strony heteroseksualizmu.

(6) Blokowanie badań nad wrażliwymi obszarami modyfikacji zachowania z powodów politycznych miało daleko idące konsekwencje, których nie można tutaj szczegółowo omówić. Wystarczy powiedzieć, że jeśli uważa się za “etycznie złe” (= politycznie niepoprawne) zezwolenie na badania, które przyniosłyby skuteczne lekarstwo na homoseksualizm, to celowo dokonuje się ogromnych poświęceń wiedzy w celu utrzymania status quo w imieniu skorumpowanej elity, która jest nie tylko przeciwna idei hetero-seksualizacji gejów, ale w rzeczywistości jest zaangażowana w homoseksualizację Ameryki … począwszy od homoseksualizacji dzieci i ich korupcji poprzez wystawianie ich na dziecięce porno w klasie.

(7) Oczywiste jest, że skuteczna modyfikacja zachowania mogłaby, w teorii, stworzyć utopijne społeczeństwo wzorowych obywateli. W społeczeństwie nie musi być już socjopatycznych i przestępczych zachowań, zaburzeń osobowości, fobii i manii, nerwic, depresji, wyniszczających uzależnień od narkotyków, alkoholu, hazardu, seksu, jedzenia, zakupów i samookaleczania. Nie można pozwolić na tak znaczną poprawę zdrowia psychicznego społeczeństwa. Gdyby nie było już przestępców, czym zajmowałaby się policja i prawnicy? Nie byłoby już zapotrzebowania na ich usługi. Nie można na to pozwolić. Oni potrzebują przestępców. Walka z przestępczością to ich praca. Podobnie, gdyby nie było już chorych ludzi, co zrobiłaby Big Pharma i zawód lekarza? Potrzebują chorych ludzi. Walka z chorobami to ich praca. Smutna sytuacja, gdy największym zagrożeniem dla ustalonego porządku jest utopijne społeczeństwo wzorowych obywateli, którzy nie mają w sobie nic złego! Perfekcja, gdyby kiedykolwiek została osiągnięta, musiałaby zostać zakazana.

2. UZALEŻNIENIE OD PORNOGRAFII W PORÓWNANIU Z UZALEŻNIENIEM OD HEROINY LUB CRACKU

Neurolog z Uniwersytetu Columbia, dr Norman Doidge, w swojej książce The Brain That Changes Itself opisuje, w jaki sposób pornografia powoduje zmianę obwodów neuronowych. Zauważa, że w badaniu mężczyzn oglądających pornografię internetową, mężczyźni wyglądali “niesamowicie” jak szczury naciskające dźwignie w eksperymentalnych pudełkach Skinnera. “Podobnie jak uzależnione szczury”, zauważa dr Doidge, “mężczyźni desperacko poszukiwali kolejnej poprawki, klikając myszką tak samo, jak szczury naciskały dźwignię”.

Wszystkie uzależnienia, mówi dr Dodge, powodują “trwające całe życie, neuroplastyczne zmiany w mózgu”. Dotyczy to również uzależnienia od pornografii:

Dopamina jest również zaangażowana w zmiany plastyczne. Ten sam przypływ dopaminy, który nas ekscytuje, konsoliduje również połączenia neuronalne. Ważnym powiązaniem z pornografią jest to, że dopamina jest również uwalniana podczas podniecenia seksualnego, zwiększając popęd płciowy u obu płci, ułatwiając orgazm i aktywując ośrodki przyjemności w mózgu. Stąd uzależniająca moc pornografii.

Mężczyźni siedzący przy komputerach i oglądający pornografię przypominali szczury w klatkach NIH, naciskając pasek, aby uzyskać zastrzyk dopaminy lub jej odpowiednika. Choć o tym nie wiedzieli, dali się uwieść pornograficznym sesjom treningowym, które spełniały wszystkie warunki wymagane do plastycznej zmiany map mózgu. Ponieważ neurony, które zapalają się razem, łączą się ze sobą, mężczyźni ci otrzymali ogromną ilość ćwiczeń w podłączaniu tych obrazów do ośrodków przyjemności w mózgu, z uwagą niezbędną do zmian plastycznych.

Wyobrażali sobie te obrazy, gdy byli z dala od swoich komputerów lub podczas seksu ze swoimi dziewczynami, wzmacniając je. Za każdym razem, gdy odczuwali podniecenie seksualne i mieli orgazm podczas masturbacji, “spritz dopaminy”, neuroprzekaźnika nagrody, utrwalał połączenia powstałe w mózgu podczas sesji.

W ten sposób pornografia staje się poważnym uzależnieniem, porównywalnym do uzależnienia od heroiny lub cracku, i rozpoczyna powolny i śmiertelny atak na mózg. Jak wykazały inne badania, ułatwia ona bezduszność w związkach seksualnych – seks całkowicie oderwany od miłości i zainteresowania rodziną i dziećmi.

3. PORNOGRAFIA I USZKODZENIA MÓZGU: CZY ISTNIEJE ZWIĄZEK?

Najnowsze badania wykazały, że obrazy pornograficzne trwale osadzają się w mózgu, uwalniając do krwiobiegu duże ilości naturalnie występujących substancji chemicznych: np. dopaminy, epinefryny, oksytocyny, serotoniny, wazopresyny, prolaktyny i enkefalin lub endogennych opiodów, tj. własnych endorfin mózgu. Ludzie, którzy obsesyjnie oglądają porno, stają się dosłownie odurzeni: pijani przedawkowaniem psychotropowych substancji chemicznych. Te zmieniające umysł substancje są obecnie znane jako erototoksyny, stosunkowo nowy neologizm oznaczający „trucizny seksualne”. Jak wykazały ostatnie badania laboratoryjne, pornografia zawierająca truciznę „faktycznie zmienia chemię mózgu” i z czasem powoduje jego uszkodzenie.

Podobnie jak alkohol spożywany w dużych ilościach przez długi czas uszkadza wątrobę i nerki, a długotrwałe uzależnienie od tytoniu niekorzystnie wpływa na płuca i układ sercowo-naczyniowy, tak wysoce naładowane obrazy erotyczne, którym towarzyszy kompulsywna masturbacja, mogą ostatecznie doprowadzić do chemiczno-biologicznego uszkodzenia mózgu. Lobby masturbacyjne będzie temu oczywiście stanowczo zaprzeczać, niemniej jednak twierdzenie to zostało wysunięte przez odpowiedzialnych badaczy medycznych.

Dr Gary Lynch, neuronaukowiec z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Irvine, omawiając wpływ, jaki pojedynczy wysoce erotyczny obraz może mieć na mózg, zauważa złowieszczo: “Mówimy tutaj, że wydarzenie, które trwa pół sekundy [odcisk obrazu], w ciągu pięciu do dziesięciu minut spowodowało zmianę strukturalną, która jest pod pewnymi względami tak głęboka, jak zmiany strukturalne, które można zaobserwować w uszkodzeniach [mózgu]”.

Dr Judith Reisman idzie o krok dalej. Odnosi się do tego uszkodzenia mózgu jako “sabotażu mózgu”, sugerując tym samym, że pornografowie są w rzeczywistości zaangażowani w gatunek „terroryzmu seksualnego”. Pyta:

Jak dochodzi do tego “sabotażu mózgu”? Naukowcy zajmujący się mózgiem mówią nam, że “w ciągu 3/10 sekundy obraz wizualny przechodzi z oka przez mózg i – czy tego chcemy, czy nie – mózg zmienia się strukturalnie i tworzone są wspomnienia; ‘dosłownie rośnie nam nowy mózg’ z każdym doświadczeniem wizualnym”. Dzieci i inne osoby, które nie potrafią czytać, mogą natychmiast dekodować i doświadczać obrazów…. W rzeczywistości obrazy erotyczne (wszelkie wysoce podniecające) często podważają funkcje poznawcze lewej półkuli.

Dr Jeffrey Satinover, psychiatra i profesor Uniwersytetu Princeton, w swoim zeznaniu przed senacką podkomisją ds. toksyczności pornografii, wyraził się jeszcze dobitniej:

Podobnie jak papierosy, ta szczególna forma ekspresji, którą nazywamy pornografią, jest systemem dostarczania, który ma wyraźny i silny wpływ na ludzki mózg i układ nerwowy. Dokładnie tak jak w przypadku papierosów, efekt ten powoduje silne uzależnienie. Jak każdy inny nałóg, uzależnienie dotyczy zarówno samego systemu dostarczania – pornografii – jak i substancji chemicznych, które ten system dostarcza.

Może wydawać się zaskakujące, że mówię o “chemikaliach“, gdy ktoś mógłby pomyśleć o “seksie“. ” Ale w rzeczywistości współczesna nauka pozwala nam zrozumieć, że pod względem chemicznym natura uzależnienia od pornografii jest niemal identyczna z uzależnieniem od heroiny. (Podkreślenie dodane)

Uzależniony od pornografii szybko zapomina o wszystkim i wszystkich innych na rzecz coraz bardziej nieuchwytnego podniecenia seksualnego. W końcu będzie w stanie znaleźć go tylko wśród innych “ćpunów” takich jak on sam i będzie ryzykował swoją karierę, przyjaciół, rodzinę. Będzie oddawał się swojemu nałogowi wszędzie i o każdej porze. Nikt, nieważne jak wysoko postawiony, nie jest odporny.

Uzależnienie od pornografii, jak mówi nam praktykujący neurochirurg Donald L. Hilton, Jr, MD, powoduje długotrwałe uszkodzenie mózgu, w którym płaty czołowe zanikają lub kurczą się. Naukowcy zajmujący się uzależnieniami nazwali ten stan hipofrontalnością i zauważyli podobieństwo w zachowaniu osób uzależnionych od [porno] do zachowania pacjentów z uszkodzeniem czołowej części mózgu… [co] może również być konsekwencją wypadku samochodowego.

Wszystkie uzależnienia powodują – oprócz zmian chemicznych w mózgu – zmiany anatomiczne i patologiczne, które skutkują różnymi przejawami dysfunkcji mózgu, określanymi zbiorczo jako zespoły hipofrontalne. W zespołach tych podstawową wadą, zredukowaną do najprostszego opisu, jest uszkodzenie “układu hamulcowego” mózgu.

Są one dobrze znane neurologom klinicznym, zwłaszcza neurologom i neurochirurgom, ponieważ występują również w przypadku guzów, udarów i urazów. Rzeczywiście, anatomicznie, utrata tych czołowych systemów kontroli jest najbardziej widoczna po urazie, czego przykładem jest postępująca atrofia płatów czołowych widoczna w seryjnych skanach MRI w czasie.

Media głównego nurtu nie wspominają o tym ani słowem. Nie trzeba trzech domysłów, by wiedzieć dlaczego. Światowy przemysł pornograficzny generuje 97 miliardów dolarów przychodów rocznie.

Jeśli pornografia uszkadza mózg, jest to ostatnia rzecz, o której chcieliby ci powiedzieć bogaci elitaryści, którzy rządzą światem i kontrolują środki masowego przekazu. “Przemysł wydawniczy jest obecnie mocno zaangażowany w pornografię” – zauważa dr E. Michaels Jones – “i nie leży w ich interesie wyjaśnianie opinii publicznej, że zajmują się zniewalaniem ludzi”. (p.560)

Czy można być wiktoriańskim i pruderyjnym, sugerując, że coś tu jest nie tak? Prostym faktem jest to, że jedno niezręczne pytanie pozostaje bez odpowiedzi ze strony tych wszystkich samozwańczych “ekspertów od seksu” – wielu z nich to rażący oszuści i zboczeńcy seksualni, tacy jak Kinsey i Reich – i brzmi ono następująco: w jaki sposób cała ta kompulsywna masturbacja i konsumpcja pornografii mogą być dla ciebie dobre, jeśli ostatecznie uszkadzają twój mózg?

Masturbacja niekoniecznie powoduje ślepotę. Miejmy nadzieję, że tak nie jest. Może to nie oczy, a mózg jest tym, o co powinni martwić się zagorzali miłośnicy samotnego nałogu.

Niemcy a początki sprawy ukraińskiej

Niemcy a początki sprawy ukraińskiej

8 grudnia 2016 https://politykapolska.eu/2016/12/08/niemcy-a-poczatki-sprawy-ukrainskiej/

Michał Siekierka

WSTĘP:

Polska publicystyka i historiografia w odróżnieniu do niemieckiej, rosyjskiej oraz ukraińskiej zaskakująco mało uwagi poświęca kwestii ukraińskiej jako jednego z kluczowych zagadnień niemieckiej polityki i geopolityki doby I wojny światowej. W odróżnieniu od stanu badań w Niemczech, można zaryzykować tezę, że w Polsce owa tematyka to jedynie margines refleksji naukowej. Literatura dotycząca  przyczyn, przebiegu i skutków I wojny światowej jest co prawda bardzo bogata, jednakże ukazanie działania Niemiec na Ukrainie zwykle wpisuje się w szerszy kontekst polityki wschodniej. Przykładowo, kluczowy dla Berlina i Ukraińskiej Republiki Ludowej traktat Brzeski (pierwszy traktat pokojowy zawarty od wybuchy wielkiej wojny) polska historia traktuje jako jedno z wielu wojennych porozumień, które zostało anulowane przez ustalenia wersalskie. Przedmiotowa tematyka została co prawda poruszona w kilku artykułach naukowych i  zaledwie paru monografiach, jednakże, można z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że od 1989 r. nie poczyniono żadnych znaczących kroków, aby stan wiedzy na temat niemiecko – ukraińskiego splotu rozwinąć. Nazwiska Paula Rohrbacha, Axela Schmidta czy Arthura Dixa należące do czołowych niemieckich geopolityków przełomu XIX i XX w. są na tyle nieznane (lub zlekceważone), że ich dzieła nie doczekały się polskiego przekładu, choć w dużym stopniu odnosiły się do Polski i Polaków, jak i miejsca jakie winna zajmować Rzeczypospolita na  mapie Europy. Innymi słowy, zapoczątkowany w pierwszej połowie XX stulecia ukraińsko – niemiecki alians nie doczekał się należytego zainteresowania jak i całościowej analizy, toteż celem niniejszego tekstu jest próba nakreślenia głównych wątków powyższej problematyki, które przez wzgląd na swoją obszerność i złożoność, stanowić będą co najwyżej przyczynek do refleksji.

W przypadku kwestii ukraińskiej, trudno jest ustalić gdzie przebiegała granica pomiędzy zainteresowaniem sił postronnych a własną działalnością państwowotwórczą. Ukraińcy (Rusini) stanowili jedną z wielu zależnych politycznie nacji, która do początku XX w. nie była samodzielnym podmiotem, nie posiadała jednolitego programu politycznego oraz była niezdolna do przebicia się ze swoimi sprawami do światowych decydentów politycznych1.

Naród, to pojęcie abstrakcyjne, pretendujące do subiektywnych odczuć kulturowych i ideologicznych. Jego zaistnienie jest bez wątpienia procesem, gdzie niepodobne jest wskazanie oraz wyodrębnienie początku ewolucji społecznego przekształcenia. Problematyka narodu, nacjonalizmu i narodowości pozostaje złożona, niejednorodna oraz zależna od wielu zmiennych oraz uwarunkowań zarówno dotyczących samej nacji jak i czynników zewnętrznych2. W drugiej połowie XIX w., wraz z rozwojem myśli i teorii nacjonalistycznych oraz eksplozji ruchów narodowowyzwoleńczych wśród wielu narodów Europy Środkowej, nastąpił proces samookreślenia się części Ukraińców jako oddzielnej etnograficznej społeczności3. Pierwsi Ukraińcy myślący w kategoriach narodowych a nie etnicznych (traktujących się jako regionalny odłam Rosjan, Polaków czy innych) działali głównie w Europie Zachodniej, bez wsparcia jakiejkolwiek organizacji, związku czy subwencji państwowych, jak i aprobaty własnej społeczności, cechującej się niskim stopniem samoidentyfikacji. Byli to w większości poeci i literaci jak: Maria Wilińska, Mychajło Drahomanow czy Sergiej Podolinski4.

Wykorzystanie kwestii ukraińskiej w celach politycznych, wewnętrznych jak i międzynarodowych zapoczątkowały ośrodki propagandy wiedeńskiej. W stolicy Habsburgów ukonstytuowały się liczne instytucje np.: czasopismo „X – Strahlen” tudzież „Ukrainische Rundschau” wspierające procesy umiędzynarodowienia stanowiska tzw. Galicyjskich Ukraińców, dążących m. in. do administracyjnego podziału  regionu. Jednakże, odpowiedni rezonans polityczny nie byłby możliwy gdyby nie kontakty z niemieckimi ośrodkami opinii publicznej np.: z „Frankfurter Zeitung”, gdzie przedrukowywano antypolskie broszury i apele propagandowe, wcześniej kolportowane w Wiedniu5. Sytuacja Ukraińców na terenie Austrio – Węgier była złożona, z czego doskonale zdawali sobie sprawę austriaccy politycy. Istniała silna frakcja nacjonalistyczna, do której aktywizacji przyczyniły się zmiany w powszechnym prawie wyborczym z 1907 r., oraz frakcja tzw. moskalofilska o charakterze wyraźnie irredentystycznym, zwrócona w kierunku Moskwy6. Dodatkową ukraińską aktywnością był, założony we Lwowie przez Ukraińców rosyjskich w dniu 4 sierpnia 1914 r., Związek Wyzwolenia Ukrainy, który wspierał nacjonalistyczne dążenia podziału Galicji7. Ów związek był odpowiedzialny za wydawanie w Berlinie w latach I wojny światowej propagandowego biuletynu informacyjnego „Nachrichten des ukrainischen Pressbüros 8”. Dzięki aktywności Związku udało się Ukraińcom, m. in. nakłonić Niemców do tworzenia odrębnych obozów jenieckich dla żołnierzy armii rosyjskiej narodowości ukraińskiej, w których członkowie związku prowadzili tzw. działalność oświatowo – polityczną9.

Jednakże do okresu wojennego, kwestia ukraińska była głównie problem Wiednia, Cesarstwo Niemieckie traktowało to zagadnienie w sposób marginalny, co nie oznacza, że nie dochodziło do wzajemnych kontaktów. Przykładowo, jeszcze przed wybuchem wojny, dyplomaci niemieccy Heinrich von Tschirschky i konsul we Lwowie Karl Heinze starali się zainteresować władze w Berlinie możliwością wykorzystania nacjonalizmu ukraińskiego, przedstawiając go jako znaczącą siłę w walce z Kremlem. Ponadto, posuwano się do stwierdzeń, że w przypadku konfliktu zbrojnego z Moskwą, możliwe będzie powstanie ukraińskie na ziemiach władanych przez Mikołaja II (było to oparte na szerokiej analizie sytuacji mniejszości narodowej w Rosji)10. Należy w tym miejscu zaznaczyć, że przed wybuchem Rewolucji Lutowej zainteresowanie Ukrainą rosło, wraz z posuwaniem się na wschód frontu niemieckiego, jednak do 1917 r. sprawa ta nie  ukonstytuowała specjalnego programu politycznego11. Co więcej, publikacje niemieckich autorów dotyczących Ukrainy przed 1916 r. były oparte na relacjach i danych dostarczanych przez Ukraińców mieszkających na terenie II Rzeszy, lub miały charakter ogólnikowy, związany z rozważaniami geopolitycznymi bądź militarnymi12.

Inne przykłady współpracy można odnaleźć w książce „Sprawa ukraińska” pióra Tadeusza Gluzińskiego, wydanej w Warszawie w 1937 r. Autor wspomina: „Popieranie ukraińskiego ruchu przez Wiedeń od początku było dla wszystkich jasne. Natomiast tylko część polskiej opinii publicznej podejrzewała przywódców ukraińskich o ścisłą współpracę z Berlinem. Za tą współpracą przemawiały pewne fakty:  stosunek Ukraińców do przymierza austriacko – niemieckiego, dostarczenie prasie polakożerczej tendencyjnych informacji z Galicji, proukraińskie przemówienia w pruskim sejmie (pruskiego ministra spaw zagranicznych) itp. W 1909 r. pojawiły się dokumenty, niskiej jakości oraz nie stwierdzone jako autentyczne dostarczone przez szpiega pruskiego Rakowskiego (brak imienia w oryginalnym tekście –
przy. M. S.) o współdziałaniu konsula niemieckiego we Lwowie z Ukraińcami. Przed I wojną światową potwierdził to Franciszek Salezy Krysiak. Były to zdjęcia listów wykradzione z archiwum tzw. Deutscher Ostmarkenverein. W aktach znajduje się 147 listów, wymienionych między działaczami narodowego komitetu ukraińskiego a >>Hakatą<< w Berlinie w latach 1903 – 191313”. Powyższe tezy potwierdzają wspomnienia polskiego publicysty, historyka i dyplomaty okresu międzywojennego Stanisława Łosia. W tekście „Sprawa ukraińska” czytamy: „Nie wiedziałem i zdaje mi się nie wiedziała o tym większość społeczności polskiej Galicji, że za ruchem dążącym – ściślej marzącym o oderwaniu Podnieprza od Rosji stoi bardzo potężny sojusznik. Dopiero słynne swego czasu rewelacje dziennikarza Krysiaka uprzytomniły społeczeństwu polskiemu, że za zwalczającym coraz ostrzej nacjonalizmem ukraińskim, stoją niemieckie agencje konsularne, za nimi zaś po prostu niemiecki sztab14”.

Liczne przedwojenne delegacje ukraińskich działaczy nacjonalistycznych, trwające co najmniej od 1902 r., zaowocowały nawiązaniem stosunków dyplomatycznych pomiędzy ukraińskimi ruchami nacjonalistami a berlińskim MSZ, stworzyło to możliwość zacieśniania kontaktów kulturalnych, naukowych i politycznych, które pomogłyby ukraińskim działaczom w nakreśleniu pozytywnej opinii u  sojuszników, tudzież zdobyciu poparcia dla swoich propaństwowych idei. Jedną z konsekwencji starań aktywistów było powstanie w dniu 11 grudnia 1915 r. Verbande deutscher Förderer der ukrainischen Freiheits-Bestrebungen „Ukraine” (Związku niemieckich zwolenników aspiracji wolności Ukrainy „Ukraina”), pierwszej niemieckiej organizacji poświęconej kwestii ukraińskiej. Jej stworzenie stało się punktem zwrotnym w publicznej dyskusji na temat Ukrainy i niemieckich interesów w Europie wschodniej. Polityczni, wojskowi i naukowi eksperci, wraz z czołowymi pisarzami ukraińskimi wykonali imponującą działalność dla upowszechniania szczegółowej wiedzy na temat zasobów naturalnych i sytuacji gospodarczej na Ukrainie, jej historii, kultury i politycznej aspiracji. Głównie w tym celu, w styczniu 1916 r. powstało czasopismo „Osteuropäische Zukunft”, jako istotne narzędzie dla oświaty i dyskusji15.

Rozważając o zacieśniającej się współpracy niemiecko – ukraińskiej, nie sposób nie wspomnieć o pracach wybitnych teoretyków myśli geopolitycznej, którzy w swoich tekstach, nie tylko analizowali czynniki umożliwiające powstanie suwerennej Ukrainy, ale wręcz agitowali aby Niemcy stały się główną siłą umożliwiającą jej zaistnienie. Jako jednego z czołowych propagatorów kwestii ukraińskiej należy wymienić Paula Rohrbacha, urodzonego w dniu 29 czerwca 1861 r. w Irgen (Kurlandia), na kresach imperium Romanowów (terytorium obecnej Litwy). Swoją wiedzę zdobywał na uniwersytetach w Talinie, Berlinie oraz Strasburgu. Emocjonalnie był związany z państwem Niemieckim oraz germańską kulturą, drażniło go gdy wspominano o jego Rosyjskich korzeniach, toteż sam określał siebie jako Bałta (osobę wywodzącą się z terenów dzisiejszej Litwy, Łotwy i Estonii)16. Niemieckie obywatelstwo uzyskał już w 1894 r.17 Pracę na Uniwersytecie Berlińskim  zakończył w 1898 r., (w 1881 r. obronił rozprawę doktorską), w tym też mieście postanowił pozostać. Kilka lat później ożenił się z Clarą Müller, która urodziła mu syna Hansa. Rohrbach był zafascynowany dziedzictwem kulturowym kraju Goethego i Beethovena, ideami protestantyzmu oraz nowo powstałymi ruchami nacjonalistycznymi18. W latach 1896 – 1900 odbył liczne podróże m. in. do Rosji, Armenii, Persji, Chin oraz Palestyny. Pobyt w ziemi świętej zaowocował zwróceniem się Rohrbacha w kierunku myśli chrześcijańskiej oraz licznymi refleksjami na tematy teologiczne. W 1901 r. jego przemyślenia dotyczące wiary zostały wydane pod nazwą Im Lande Jahwes und Jesu. Nie spotkały się one jednak z aprobatą środowiska akademickiego, toteż Bałt na dobre rozstał się ze studiami katechetycznymi.

Począwszy od 1914 r. Paul Rohrbach został urzędnikiem w Urzędzie Marynarki Wojennej, a następnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, gdzie dał się poznać jako rzecznik polityki antyrosyjskiej. W czasie I wojny światowej angażował się w strategię wschodnią Niemiec, starając się w jak największym stopniu przybliżyć elitom II Rzeszy ewentualne korzyści wynikające z pobudzenia narodowego wśród ludności wchodzących w skład carskiej Rosji. Był zarówno praktykiem jak i teoretykiem, który szczególną uwagę poświęcał sprawie ukraińskiej. Jako jego najistotniejsze działa wymienia się „Der deutsche Gedanke in der Welt” (wydana 1912 wznowiona 1920) oraz „Die Geschichte der Menschheit” (1914)19. W tych dwóch opracowaniach Rohrbach stworzył pewną hybrydę tradycji chrześcijańskiej z niemiecką filozofią i myślą polityczną. Była ona podstawą do ukonstytuowania się właściwej dla Niemiec (w rozumieniu autora) kultury imperialnej. Osobiście był przekonany o słuszności i wyższości dziedzictwa germańskiego oraz o konieczności jego ekspansji. Według pisarza była to dziejowa misja Niemiec, wyrażająca się w pomocy uciskanym zwłaszcza przez Anglię i Rosję narodom oraz w pośrednictwie przy organizowaniu ich własnych tradycji i obyczajów20. Zainteresowanie kwestią ukraińską pojawiło się u geopolityka jeszcze przed I wojna światową. W pracy „Der deutsche Gedanke in der Welt” umieścił kilka spostrzeżeń dotyczących Ukraińców oraz innych uciskanych mniejszości na wschodzie kontynentu. Twierdził, że bez ziem ukraińskich imperium Romanowów byłoby prowincjonalnym państwem na pograniczu Europy. Terytoria te, dwukrotnie większe od Niemiec, zasobne w surowce naturalne, z rozwiniętym przemysłem i bogatymi ziemiami, miałyby po odseparowaniu, niezwykły potencjał państwowy. W swoich rozważaniach posuwał się nawet do stwierdzenia, iż rozbicie wielonarodowego Wschodu oraz odseparowanie i usamodzielnienie się takich państw jak Polska, Finlandia, Ukraina czy mniejszych republik bałtyckich, to jedynie kwestia czasu. Dla Niemiec istnienie samoistnej Ukrainy tworzyłoby naturalną zasłonę przed bolszewizmem, jak i dawało dostęp do nowych rynków zbytu. Budowa „kordonu” państw oddzielających Rosję od reszty kontynentu to jeden z głównych postulatów Rohrbacha. Bez względu na formę ustrojową, carat czy władza rewolucyjna, zawsze interesy ukraińskie będą sprzeczne z dominatem moskiewskim. Utożsamiał Rosję, jej kulturę i historię z barbarzyństwem (owo określenie zostało użyte we wstępie do książki Russland und Wir), które zagrażało nie tylko cywilizowanym Niemcom ale i całej Europie21.

Obok Rosji, kolejnym naturalnym wrogiem Ukrainy, w myśl Rorbacha, byli Polacy. Jego zdaniem, z uwagi na chęć do politycznej identyfikacji kosztem narodu ukraińskiego oraz przez wzgląd na ewentualne przyszłe zagrożenie jakie mogła stanowić silna Polska dla państwa niemieckiego, oba kraje w oczywisty sposób skazane były na sojusz. Dla geopolityka było bezdyskusyjne, iż odrodzona Rzeczpospolita nie tylko budowałaby się na ziemiach niemieckich oraz ukraińskich, ale i naruszała interesy obu nacji, będąc ich ideologicznym i politycznym wrogiem. Toteż II Rzeszy powinno zależeć na jak najlepszym kontakcie z ukraińskim potencjałem. Podobnie jak Francja analogicznie winna była zabiegać o umacnianiu narodu polskiego, co w przyszłości miało prowadzić do otoczenie państwa niemieckiego jego oponentami22. Idee Rohrbacha nabrały większego znaczenia w latach 1918 – 1919 wraz z ofensywą wschodnią i dynamicznie zmieniającą się sytuacją na mapie świata. W trakcie I wojny światowej pracował on przy tworzeniu i uprawianiu propagandy militarnej. Był jednym z inicjatorów powstałego w maju 1919 r. czasopisma „Ukraine”, zajmującego się promocją kontaktów między oboma narodami. Publikowane teksty były wydawane w trzech językach – ukraińskim, niemieckim i rosyjskim  (kolejność ich wymienienia nie jest bez znaczenia, gdyż poprzez prymat językowy upowszechniana była ukraińska mowa wśród zachodniego społeczeństwa). Był też inicjatorem utworzonego w Berlinie Instytutu Studiów Ukraińskich oraz wydanej w języku ukraińskim historii Niemiec. Poprzez swoją szeroką działalność kulturalną i agitacyjną starał się zaktywizować obie strony do lepszego wzajemnego poznania23. W czasie tzw. hetmanatu, Paul Rohrbach (wraz z innym geopolitykiem Axelem Schmidtem24) z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych, został wysłany do nowo proklamowanej Zachodnio-ukraińskiej Republiki Ludowej. Jego zadaniem było sporządzenie kwerendy oraz oszacowanie jak kształtowano wewnętrzną politykę państwa. Dodatkowo, miał zadbać o stworzenie wizerunku dobrej współpracy pomiędzy dwoma rządami. Jednak jego ocena zarówno niemiecko – ukraińskiej konsolidacji, jak i samego Pawła Skoropadskiego, nie była pozytywna. Rohrbach krytykował nadmierną ekspansję oraz ignorancję Niemieckiego Naczelnego Dowództwa w stosunku do lokalnej kultury i obyczajów25.

Innym niemieckim myślicielem traktującym o kwestii ukraińskiej był Arthur Dix urodzony 30 listopada 1875 r. w Prusach Wschodnich. Dix, był znany ze swoich nacjonalistycznych poglądów – był członkiem Deutsche Volkspartei. W latach 1895 – 1899 studiował nauki polityczne w Berlinie, Królewcu i Lipsku. W 1897 r. został asystentem na Uniwersytecie Berlińskim. Od 1900 r. pracował jako redaktor naczelny w National – Zeitung. Zajmował się opisywaniem i komentowaniem polityki zagranicznej. W okresie od 1916 do 1918 r. przebywał w cesarskim biurze prasowym w Sofii26. Do najsłynniejszych koncepcji politycznych Dixa należy Mitteleuropäischen Staatenbund-Imperialismus, opierający się na stworzeniu dogodnych warunków do importowania towarów z południowo – wschodniej części kontynentu27. W dniu 16 lutego 1918 r. na łamach „Nationalliberale Korrespondenz”, Dix nakreślił wartość, rolę i potencjał Ukrainy oraz jej znaczenie dla II Rzeszy28. Uważał, iż Moskwa jak i Petersburg były ośrodkami znacznie mniej ważnymi dla Niemiec w porównaniu z Europą Środkową29. Postulował, że gdyby udało się wywalczyć niepodległość dla narodu ukraińskiego, zliberalizować gospodarkę oraz uniezależnić kraj od Rosji, powstałe suwerenne państwo górowało by pod względem ekonomicznym w tej części kontynentu.

Odwrotnie jak w pismach Rohrbacha, Dix definiował i upatrywał największego wroga Ukrainy w Polsce. Był zdania, iż Imperium Romanowów trawią zbyt silne tendencje dezintegracyjne, aby w perspektywie długofalowej Moskwa mogła stanowić zagrożenie. Polacy posiadający swych zwolenników i sprzymierzeńców w krajach Europy Zachodniej, będą starali się za wszelka cenę hamować rozwój swojego sąsiada. W tych wywodach geopolityk posuwał się dalej niż Rohrbach, ponieważ groźba ze strony państwa polskiego nie dotyczyła jedynie terenów stanowiących główną oś konfliktu między dwoma nacjami, jak Galicja Wschodnia, ale całości przyszłej Ukrainy w tym jej rosyjskiej części30. Zadaniem Niemiec było wspieranie i pomaganie Ukraińcom oraz ich obrona przed agresorem z Warszawy. Dodatkowo, to właśnie w państwie ukraińskim Dix widział przyszłego stabilizatora regionu, dzięki któremu znacznie poszerzy się strefa ekonomiczna i wpływy handlowe II Rzeszy. O ignorancji ideologiczno – kulturowej świadczył fakt, iż 10 października 1918 r. Dix otrzymał list od Paula Rohrbacha (obaj uczeni utrzymywali ze sobą kontakt), w którym zawarty był postulat o chronologii językowej publikowanych tekstów i artykułów, w nocie dominował stanowczy ton mający wymusić poprawę na adresacie i uwrażliwić go na tę kwestię31. Publikowane teksty były wydawane w trzech językach – ukraińskim, niemieckim i rosyjskim. Paul Rohrbach szczególną uwagę zwracał na gradację dialektyczką, stąd  postulowana kolejność. Był zdania, że poprzez prymat językowy upowszechniana (oswajana) była ukraińska mowa wśród społeczeństwa zachodniego32.

Powyższe przykłady (które można mnożyć) stanowią o silnych zabiegach części niemieckich elit intelektualnych, mających na celu ukierunkowanie wschodniej polityki Berlina na problem ukraiński. Kulminacją tych działań był podpisany w nocy z 9 na 10 lutego 1918 r. Traktat Brzeski – pierwsze międzynarodowe porozumienie zawarte z oficjalnymi delegatami Rady Centralnej reprezentującej w owym czasie URL. Dla tzw. sprawy ukraińskiej był to moment przełomowy, gdyż dzięki niemieckim negocjatorom problematyka ukraińska zyskała światowy rozgłos oraz stała się zagadnieniem międzypaństwowym33.

Reasumując, należy zdać sobie sprawę z trwającej od ponad wieku ścisłej zależności pomiędzy Ukrainą a Niemcami; do pierwszej połowy XX stulecia Berlin starał się realizować swoje strategiczne plany na wschodzie kontynentu poprzez współpracę z Kijowem, zazwyczaj kosztem interesów państwa polskiego. Również strona ukraińska niejednokroć szukała oparcia w niemieckiej sile czego dobrą  egzemplifikacją są kontakty działaczy OUN z Wehrmachtem, umożliwiające szkolenie nacjonalistów ukraińskich na niemieckich  poligonach, czy proniemiecka działalność Ukraińskiego Komitetu Centralnego, której efektem było powstanie w 1943 r. dywizji Waffen SS „Galizien”, odpowiedzialnej za ludobójstwo i brutalne pacyfikację licznych polskich wsi i miasteczek w Małopolsce Wschodniej. Owa ukształtowana przez historię zależność jest widoczna również w dniu dzisiejszym. Po spektakularnym fiasku programu Partnerstwa Wschodniego, o zaangażowanie się w wewnętrzne sprawy Ukrainy został zaangażowany rząd niemiecki, czego bezpośrednim efektem były rokowania w Mińsku, do których strona polska nie została zaproszona. Przy aspiracjach niepodległościowych wcześniejszych Rusinów a późniejszych Ukraińców, umacnianiu swojej pozycji na arenie międzynarodowej oraz wraz z początkiem XXI w. do planów wejścia w struktury Unii Europejskiej oczy Kijowa zwrócone były nie w kierunku Warszawy, lecz Berlina. Polska polityka wschodnia, jeżeli ma być skuteczna nie może ciągle pomijać owych zależności.



1 M. Pietraś, Wstęp [w:] Ukraina w stosunkach międzynarodowych, pod red. M. Pietraś, T. Kapuśniak, Lublin 2007, s. 7.
2 Zob. np.: P. Lawrence, Nacjonalizm. Historia i teoria, Warszawa 2007, passim; C. Calhoun, Nacjonalizm, Warszawa 2007, passim.
3 S. Łoś, Wybór pism, sprawa ukraińska, Kraków 2012, s. 6 – 8.
4 A. A. Zięba, Lobbing dla Ukrainy w Europie międzywojennej, Kraków 2010, s. 61.
5 Ibidem, s. 62.
6 J. Gruchała, Austro – Węgry a sprawa ukraińska w latach I wojny światowej, „Studia historyczne” nr 4/1985, s. 558.
7 Ibidem, s. 562.
8 J. Skrzypek, Ukraińcy w Austrii podczas wielkiej wojny i geneza zamachu na Lwów, Warszawa 1939, s. 58.
9 W. Mędrzecki, Niemiecka interwencja militarna na Ukrainie w 1918 r., Warszawa 2000, s. 19 – 20.
10 J. Gruchała, Stanowisko polityków polskich i ukraińskich w Austrio – Węgrzech w opinii dyplomacji niemieckiej 1914 – 1917, „Śląski kwartalnik historyczny Sobótka” nr 1/2008, s. 23.
11 Zob. np. K. Grunberg, B. Sprengel, Trudne sąsiedztwo. Stosunki polsko – ukraińskie w X – XX wieku, Warszawa 2005, s. 235, T. Dąbrowski, Ukraiński ruch narodowy w Galicji Wschodniej 1912 – 1923, Warszawa 1985, s. 71.
12 Por. np. R. Szust, Tradycje i doświadczenia stosunków ukraińsko – niemieckich od początku XX w. [w:] Polska – Niemcy – Ukraina w Europie, Rzeszów 1996, s. 126; H. J. Torke, J. P. Himka, German – Ukrainian relations in historical perspective, Toronto 1994, s. 56 – 57.
13 T. Gulczyński, Sprawa ukraińska, Warszawa 1937, s. 62 – 63; więcej na ten temat zob. F. Golczewski, Deutsche und Ukraine 1914 – 1939, München2010, s. 53 – 54.
14 S. Łoś, op. cit., s. 6.
15 O. Kuraev, Der Verband „Freie Ukraine“ im Kontext der deutschen Ukraine-Politik des Ersten Weltkriegs, Monachium 2000, s 5 – 8.
16 Healy, Central Europe In flux: Germany Poland and Ukraine, 1918 – 1922, Glasgow 2003, s. 113.
17 Ibidem, s. 113.
18 Zob. W. Mogk, Paul Rohrbach und das „Größere Deutschland“. Ethischer Imperialismus im Wilhelminischen Zeitalter. Ein Beitrag zur Geschichte des Kulturprotestantismus, München 1972, passim.
19 Paul Rohrbach był autorem wielu tekstów, artykułów i publikacji o charakterze naukowym oraz publicystycznym. Ze względu na bogatą biografię oraz szeroki wachlarz zainteresowań pisarza tematy, które poruszał w swoich opracowaniach dotyczyły różnych aspektów  działalności ludzkiej, historii, polityki, geografii i ekonomii. Zajmował się moralnością w polityce, niemiecką kulturą, liberalizmem imperialnym, narodowościami bałtyckimi, koloniami zamorskimi czy miejscem II Rzeszy w świecie. Snuł koncepcje geopolityczne i strategiczne dotyczące przyszłego kształtu Europy po zakończeniu I wojny światowej. Das ‚Größere Deutschland‘ in Moral und Politik  (1900), Das Baltenbuch. Die baltischen Provinzen und ihre deutsche Kultur (1916), Deutschland unter den Weltvölkern. Materialien zur auswärtigen Politik (1921), Der Deutsche Gedanke (1924), Um des Teufels Handschrift. Zwei Menschenalter erlebter Weltgeschichte (1953) to tylko niektóre tytuły pism Rohrbacha obrazujące jego pracą oraz wkład w promowanie ideałów niemieckich. Kulturportal. West – Ost, Paul Rohrbach, http://kulturportal-west-ost.eu/biographies/rohrbach-paul-2/, 20. XI. 2013.
20 J. Healy, op. cit., s. 113 – 116.
21 P. Rohrbach, Russland und Wir, Stuttgart 1915, s. 4
22 J. Healy, op. cit., s. 116.
23 Ibidem, s. 119.
24 Jako najbardziej znaczącą dla przedmiotowej tematyki można wymienić książką Axela Schmidta Ukraine – Land und Zukunft, Berlin 1939.
25 O. S. Fedyshyn, Germanys Drive to the East and Ukrainian Revolution 1917 – 1918, New Brunswick 1972, s 152 – 153.
26 Arthur Dix, http://de.academic.ru/dic.nsf/dewiki/102139, 20. 11. 2013.
27 Ibidem.
28 Do innych wartych wymienienia tekstów Dixa należą: Raum und Rasse in Staat und Wirtschaft (1934), Triebkräfte der Politik (1934), Was Deutschland an seinen Kolonien verlor (1935). Ibidem.
29 J. Healy, op. cit., s. 117.
30 Ibidem, s. 118.
31 Ibidem, s. 121.
32 Ibidem, s. 119.
33 O szczegółach rokowań w Brześciu Litewskim zob: np. E. Ludendorff, Meine kriegserinnerungen, Berlin 1920, s. 422 – 450; M. Hoffman, Wspomnienia, Oświęcim, 2013, s. 111 – 120; M. Sokolnicki, Polska w pamiętnikach wielkiej wojny 1914 – 1918, Warszawa 1925, s. 169 – 178.

Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje”-

Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje”-

11 marca 2018 https://politykapolska.eu/2018/03/11/wiktor-poliszczuk-nie-ma-zbrodniczych-narodow-sa-zbrodnicze-ideologie-i-organizacje/

Tytułowy  cytat pochodzi z książki autora „Gorzka prawda. Cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa”, Toronto 2004

Wiktor Poliszczuk urodził się 10 października 1925 roku w Dubnie na Wołyniu. Jego ojcem był prawosławny Ukrainiec, matka Polką. Mieszane małżeństwa były w tym czasie czymś oczywistym, co przekładało się na wzajemne dobrosąsiedzkie stosunki między Ukraińcami i Polakami. Młody Wiktor wyrastał w takiej właśnie atmosferze. Po agresji ZSRR na Polskę, jego ojciec, wójt gminy Dubno, został aresztowany przez NKWD, a w kwietniu 1940 rozstrzelany bez sądu. 13 kwietnia 1940 wraz z matką i siostrami został wywieziony do Kazachstanu, gdzie przebywał do listopada 1944. Potem rodzinę przesiedlono na wschodnią Ukrainę. W 1946 Poliszczukowie przybyli do Polski. Wiktor ukończył Liceum Pedagogiczne a potem studia na Wydziale Prawa Uniwersytetu Wrocławskiego. Do czasu wyjazdu z Polski w 1981 roku pracował jako nauczyciel i prawnik.

Na emigracji rozpoczął pracę jako korektor techniczny w wydawanym w Toronto tygodniku diaspory ukraińskiej „Nowa Droga”. Według jego słów, wówczas zainteresował się i rozpoczął badania nad nacjonalizmem ukraińskim, którego ofiarą padła siostra jego matki (zamordowana za publiczne używanie języka polskiego). Tak relacjonował swoje pierwsze przeżycia po wyemigrowaniu do Kanady:

W Kanadzie już po pierwszych miesiącach mego tutaj pobytu zetknąłem się z wręcz zoologicznym nacjonalizmem ukraińskim, z nienawiścią do wszystkiego, co polskie. Ja, wychowany w duchu patriotyzmu ukraińskiego, ukształtowany na klasyce polskiej, ukraińskiej, rosyjskiej, zachodnioeuropejskiej i amerykańskiej, nie mogłem się pogodzić z takim spojrzeniem na świat i na ludzi, dlatego też, jak i w związku ze świadomością tego, czego dopuścili się banderowcy na Wołyniu wobec ludności polskiej, podjąłem decyzję o poszukiwaniu materiałów stanowiących bazę moich badań nad nacjonalizmem ukraińskim. Temat ten pochłonął mnie całkowicie, pracowałem nad nim bezustannie”.

Poliszczuk jest autorem ponad dwustu opracowań, książek naukowych i publicystycznych, artykułów naukowych, polemik, recenzji, publikacji prasowych w języku angielskim, ukraińskim i polskim, w tym pięciu obszernych tomów z wyborem dokumentów opatrzonych wspólnym tytułem „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu”. Pracę doktorską („Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa”) obronił w 1994 na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Wrocławskiego, pracę habilitacyjną („Dowody zbrodni OUN i UPA”) w roku 2002 na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Śląskiego. Jego ostatnią pracą było tłumaczenie na język polski książki Dmytro Doncowa „Nacjonalizm”.

Ideą przewodnią działań Poliszczuka było zdjęcie odium zbrodni z narodu ukraińskiego i wskazanie jednego i wyłącznego odpowiedzialnego – Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), która kierowała się zbrodniczą ideologią autorstwa Dmytro Doncowa. Wskazywał na przyczyny tego, co się wydarzyło – na neopogańską, darwinistyczną i rasistowską ideologię Doncowa.

To ta ideologia zatruła umysły wielu Ukraińców, stając się zaczynem wielkiej zbrodni, zwyrodnienia jednostek i grup. I to właśnie ta teza Poliszczuka była przyczyną wyjątkowej irytacji środowisk banderowskich, które od lat starają się „usprawiedliwić” zbrodnię, a to wskazując na uwarunkowania historyczne („polska okupacja”), a to na winę Moskwy czy Berlina, wreszcie na Polaków, którzy rzekomo „uderzyli pierwsi”. Wszyscy, tylko nie OUN. A Poliszczuk mówił – to wy, wyznawcy obłąkańczej ideologii Doncowa, jesteście odpowiedzialni za zbrodnie dokonane na Polakach, Żydach, Rosjanach, Czechach, wreszcie na samych Ukraińcach. Mówił głośno, że ofiarą szaleństwa OUN padali masowo uczciwi Ukraińcy i dlatego OUN była także organizacją antyukraińską. Oskarżając OUN, Poliszczuk bronił jednocześnie honoru narodu ukraińskiego. Niestety, jego szlachetne wysiłki nie znajdowały odzewu na Ukrainie zachodniej, ale także w Polsce. Dzisiaj można już powiedzieć, że to właśnie najbardziej bolało Wiktora Poliszczuka.

Nie był w stanie zrozumieć stanowiska polskich władz wobec problemu banderowskiego ludobójstwa. Gorące uczucia jakim darzyły go środowiska kresowe kontrastowały z chłodem ze strony czynników oficjalnych.

Wiktor Poliszczuk: „Nie ma zbrodniczych narodów, są zbrodnicze ideologie i organizacje" Potępić UPA W. Poliszczuk

„Potępić UPA – prawosławnego Ukraińca posłanie do Braci Polaków w 55. rocznicę mordów wołyńskich” to książka wyjątkowa. Jest to osobisty przekaz Ukraińca Wiktora Poliszczuka. Książka powstała w związku z 55. rocznicą zbrodni UPA na Wołyniu, w roku 1998. Jak pisał autor, jego posłanie kierowane było „do wszystkich tych, którzy ucierpieli z powodu zbrodniczej działalności OUN-UPA – na Wołyniu, na Polesiu, we Lwowskiem, Tarnopolskiem, Stanisławowskiem”. Książka ta jest kwintesencją poglądów Poliszczuka, swego rodzaju syntezą, podaną w bardzo przystępnej formie. Autor odpowiada na pięć kluczowych pytań: Co się wydarzyło przed 55-ciu laty na Wołyniu? Dlaczego to się wydarzyło? Jaki jest obecny stan stosunków polsko-ukraińskich? Dlaczego tak jest? Co trzeba zrobić, aby doprowadzić do rzetelnego pojednania polsko-ukraińskiego?

W książce autor oskarża także władze państw zachodnich, w tym zwłaszcza Stanów Zjednoczonych, o umożliwienie środowiskom postbanderowskim swobodnego działania i lansowania kłamliwej historii tej organizacji. Nie szczędzi też władz polskich po 1989 roku, uznając, że w imię fałszywie pojętego „sojuszu polsko-ukraińskiego” przymykała oczy na szerzenie się banderowskiej propagandy. Praktyka taka okazuje się drogą do nikąd, bo miast przybliżać Polaków do Ukraińców – wykopuje między nimi nowe rowy podziału. Jego diagnoza jest prosta – tylko potępienie UPA i jej zbrodni, odcięcie się Ukraińców od tej tradycji historycznej umożliwi prawdziwe pojednanie obu narodów.

16 kwietnia 2009 r. Wiktor Poliszczuk otrzymał pośmiertnie laur „Polonia Mater Nostra Est”. Przyznał mu go Kresowy Ruch Patriotyczny, a odznaczenie odebrała jego żona.

Prace Wiktora Poliszczuka:

  • Trzy niepublikowane rozprawy:
    • Prawa człowieka w teorii i praktyce ZSRR,
    • Prawa narodów w teorii i praktyce ZSRR
    • Zarys anatomii bolszewizmu
  • „Gorzka prawda – zbrodniczość OUN-UPA” – rozprawa doktorska, Toronto, 1994, Wydawnictwo: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej, ISBN 83-901947-8-3
  • „Ideologia nacjonalizmu ukraińskiego według Dmytra Doncowa”, Wydawnictwo: Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Wołyń, Warszawa 1995
  • „Apokalipsa według Wiktora Ukraińca”, Toronto, 1996
  • „Fałszowanie historii najnowszej Ukrainy”, Toronto, 1996,
  • „Ocena polityczna i prawna OUN i UPA, (także w wesji angielskiej: Legal and political assessment of the OUN and UPA)”, Toronto, 1997, ISBN 0-9699444-4-6
  • „Akcja Wisła – próba oceny”, Toronto, 1997,
  • „Zginęli z rąk ukraińskich”, Toronto, 1998,
  • „Pojęcie integralnego nacjonalizmu ukraińskiego”, Toronto, 1997,
  • „Posłanie do braci Polaków. Prawosławnego Ukraińca w 55-tą rocznicę mordów wołyńskich”, Toronto – Warszawa 1998, ISBN 0-9699444-7-0
  • „Manowce polskich historyków”, Toronto, 1998,
  • „Ukraińskie ofiary OUN-UPA”, Toronto, 1998,
  • „Rok 1943: OUN Bandery na Wołyniu”, Warszawa 2002
  • „Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu t. I”, Wyd. Wiktora Poliszczuka, Toronto, 2003,
  • „Dowody zbrodni OUN i UPA – Integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu, t. II”, Toronto, 2000 – rozprawa habilitacyjna. Wydanie polskie – Wydawnictwo NORTOM, ISBN 0-9685668-1-2
  • „Nacjonalizm ukraiński w dokumentach – integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu cz.1, t. III”, Toronto 2002,
  • „Nacjonalizm ukraiński w dokumentach – integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu cz.2, t. IV”, Toronto 2002,
  • „Nacjonalizm ukraiński w dokumentach – integralny nacjonalizm ukraiński jako odmiana faszyzmu cz.3, t. V”, Toronto 2003,
  • „Ludobójstwo nagrodzone”, 2003
  • „Gwałt na prawdzie. O zbrodniach OUN Bandery”, Toronto, 2003,
  • „Gorzka prawda: cień Bandery nad zbrodnią ludobójstwa”, Toronto, Warszawa (wydawnictwo Antyk), 2005,
  • „Doktryna D.Doncowa – tekst i analiza”, Toronto, 2006
  • Ponadto ponad 250 artykułów, recenzji i innych publikacji

Listy

List 1.

list do prezydenta RP z 9.12.1996, na który nie było odpowiedzi. /W.Poliszczuk -„Zginęli z rąk ukraińskich ?” – Toronto 1997. str. 111-112/

Przesilenie w gnieździe szerszeni?

Przesilenie w gnieździe szerszeni?

Stanisław Michalkiewicz„Goniec” (Toronto)    13 lipca 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5857

Wojna o praworządność, która zapowiadała się co najmniej na 14 fajerek, najwyraźniej spaliła na panewce. 1 lipca odbyło się posiedzenie Sądu Najwyższego, to znaczy – „nieuznawanej” i przez Juderat i przez vaginet obywatela Tuska Donalda i przez Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje i przez ETS w Luksemburgu Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, która orzekła, że wybory prezydenckie, które wygrał obywatel Nawrocki Karol, są ważne.

Co ciekawe, w posiedzeniu wzięli udział również dwaj sędziowie, którzy też legalność tej Izby kwestionują – ale chyba nie do końca, skoro biorą udział w jej pracach i inkasują za to forsę. „Jak forsa – to mi wsuń ją, jak sojusz – to z Rumunią” – pisał jeszcze przed wojną Konstanty Ildefons Gałczyński, którego – jak się okazało – musiały chyba wspierać proroctwa. W dodatku w posiedzeniu tym wziął również – obok przewodniczącego Państwowej Komisji Wyborczej, pana sędziego Marciniaka – również obywatel Bodnar Adam, piastujący w vaginecie obywatela Tuska Donalda fuchę ministra sprawiedliwości.

O ile pan sędzia Marciniak zachowywał się normalnie, o tyle obywatel Bodnar sprawiał wrażenie, jakby udawał głupka. Zresztą może nikogo nie udawał, tylko naprawdę nie zdawał sobie sprawy, w czym właściwie uczestniczy? Najwyraźniej bowiem wydawało mu się, że uczestniczy w posiedzeniu mającym na celu badanie zasadności protestów wyborczych, aż jeden z sędziów zwrócił mu uwagę, że Izba protesty już rozpatrzyła, a obecne posiedzenie ma na celu wydanie orzeczenia w kwestii ważności wyborów. Nie było to zresztą jedyne zwrócenie uwagi obywatelowi Bodnarowi, bo gdy zaczął podważać legalność Izby, jedna z sędziów przypomniała mu, że w roku 2023, ta sama Izba orzekła o ważności wyborów parlamentarnych, w których obywatel Bodnar Adam uzyskał mandat senatora. – Nie przypominam sobie, by wtedy Pan, ani nikt inny podważał legalności tego orzeczenia – powiedziała sędzia. A teraz co? Będzie Pan głosił, że jest Pan „neosenatorem”? Więc chociaż obywatel Bodnar odgrażał się, że zagoni swoich prokuratorów, by przeliczyli karty do głosowania w bodajże 300 komisjach, sąd orzekł, ze wybory były ważne.

Tymczasem stare kiejkuty i abewiaki najwyraźniej nie wiedziały, czy mają wyganiać agenturę na ulice, żeby robiła zadymy, czy nie. W rezultacie tylko Judenrat puścił pryncypialnego bąka pani prof. Łętowskiej Ewy, która w pełnych goryczy słowach, nieubłaganym palcem wytykała Sądowi Najwyższemu „hipokryzję” i wiele innych ludzkich przywar. Był to jednak nawet nie kapiszon tylko kopeć – i na tym, jak na razie, wojna o praworządność się zakończyła. W tej sytuacji nie bardzo wiadomo, w jakim celu obywatel Bodnar zagonił swoich prokuratorów do przeliczania głosów w 300 komisjach. To posuniecie bowiem miało na celu przewlekanie momentu orzeczenia przez SN o ważności wyborów prezydenckich, aż minie stosowny termin, no a wtedy obywatel Hołownia Szymon miał odmówić zwołania Zgromadzenia Narodowego, przed którym obywatel Nawrocki Karol, jako prezydent-elekt nie zlożyłby przysięgi i nie mógł objąć urzędu, a w tej sytuacji pełniącym obowiązki prezydenta zostałby obywatel marszałek Hołownia Szymon. Ale obywatel Hołownia Szymon oświadczył, że jak ktoś chce robić zamach stanu, to bez niego – no i tak świetnie zapowiadająca się wojna o praworządność została zakończona, zanim jeszcze się zaczęła….

Również dlatego, że obywatela Tuska Donalda dopadły inne zgryzoty. Oto jakaś Schwein opublikowała sondaż, z którego wynikał gwałtowny spadek notowań Volksdeutsche Partei, która została zdystansowana przez znienawidzone PiS. W rezultacie spanikowany obywatel Tusk Donald nie tylko ogłosił, że od 7 lipca przywraca kontrole na granicach z Niemcami i Litwą – ale że wypowie też konwencję ottawską o zakazie produkcji, magazynowania i stosowania min przeciwpiechotnych – bo postanowił zaminować granicę z Białorusią i Rosją. Jak tam będzie, tak tam będzie – ale panika obywatela Tuska Donalda była dla wszystkich oczywista. Znalazł się on jednak między młotem i kowadłem, bo Niemcy przyjęły jego buńczuczną deklarację z niezadowoleniem, wyrażając nawet w mediach wątpliwości, czy z tym całym obywatelem Tuskiem Donaldem, to nie była jakaś pomyłka. Próbuje tedy wybrnąć z tej sytuacji przy pomocy „linii porozumienia i walki” jaką generał Jaruzelski proklamował w latach 80-tych. Wtedy chodziło o to, by wywiad wojskowy porozumiał się z „lewicą laicką”, czyli dawnymi stalinowcami, co do podziału władzy nad mniej wartościowym narodem tubylczym, a potem – żeby razem z nią zwalczał tak zwaną „ekstremę”, czyli tę cześć opozycji demokratycznej, która nie ufała ani wywiadowi wojskowemu, ani „lewicy laickiej

W rezultacie wywiad wojskowy, we współpracy z „lewicą laicką” i konfidentami w rodzaju Kukuńka, wyselekcjonował sobie taką reprezentację społeczeństwa, do której miał zaufanie i przy jej udziale urządził widowisko telewizyjne pod tytułem „Obrady Okrągłego Stołu”, którego celem było pokazanie opinii publicznej, jak to następuje obalenie komuny. Wisienką na torcie był wybór przywódcy owych „upadłych” komunistów, generała Jaruzelskiego na prezydenta „wolnej Polski”.

Obecnie „linia porozumienia i walki”, proklamowana przez obywatela Tuska Donalda polega na cichym porozumieniu z Niemcami – że to przywrócenie selektywnych kontroli na granicy, to tylko takie makagigi na użytek publiczności, natomiast nieubłaganą walkę wyda Ruchowi Obrony Granic, którego zarówno Niemcy, jak i Żydowie, co to forsą starego grandziarza finansują Helsińską Fundację Praw Człowieka, no i wreszcie – zawodowy katolik, pan red. Terlikowski Tomasz – sobie nie życzą. Trochę to dziwne, bo na codzień Helsińska Fundacja bardzo popiera „samoorganizowanie się” społeczeństwa obywatelskiego – ale jak Żydowie i Niemcy tupną nogą, to natychmiast ćwierka z całkiem innego klucza.

Bo rzeczywiście – kto to widział, żeby w bantustanie właśnie przerabianym na Generalną Gubernię pojawiały się jakieś „straże graniczne”, czy inne obywatelskie samowolki?

Więc kiedy na granicy z Niemcami tak zwane „służby” już solą mandaty uczestnikom patroli „Straży Granicznej”, a tylko patrzeć, jak będą ich zawlekać przed oblicza niezawisłych sądów, które przyklepią im piękne wyroki – w koalicji rządowej zawrzało, niczym w gnieździe szerszeni.

Oto obywatel Hołownia Szymon w ubiegły czwartek przed północą, pojawił się w mieszkaniu Wielce Czcigodnego Bielana Adama. Jakby tego było mało, przybył tam również wicemarszałek Senatu, Wielce Czcigodny Michał Kamiński z PSL, a wreszcie – sam Naczelnik Państwa Kaczyński Jarosław. Te „nocne rodaków rozmowy” miały na celu „ratowanie Polski” – ale pojawiły się podejrzenia, że tak naprawdę chodzi o dokonanie przesilenia rządowego, poprzez odwrócenie sojuszy przez PSL i Polskę 2050 i pozbawienie w ten sposób vaginetu obywatela Tuska Donalda wiekszości w Sejmie. Postulowałem coś takiego już w styczniu br. i być może ktoś to usłyszał i uderzył w czynów stal. Na razie zarówno obywatel Hołownia Szymon, jak i wicepremier Władysław Kosiniak-Kamysz wszystkiemu zaprzeczają, ale właśnie zbliża się zapowiedziana na 15 lipca przez obywatela Tuska Donalda „rekonstrukcja rządu”, obejmująca zdymisjonowanie co najmniej 20 procent członków vaginetu, więc „jeśli nie teraz – to kiedy i jeśli nie my – to kto?”. Chodzi oczywiście o „ratowanie Polski”, a dla Polski – wiadomo: nie ma takiego poświęcenia, którego nie można by dokonać.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Karol Nawrocki: Prawda nazywa zło po imieniu, piętnując haniebne czyny zbrodniarzy

Karol Nawrocki:

Prawda nazywa zło po imieniu,

piętnując haniebne czyny zbrodniarzy

https://pch24.pl/karol-nawrocki-prawda-nazywa-zlo-po-imieniu-pietnujac-haniebne-czyny-zbrodniarzy

(fot. YouTube / wPolsce)

Pamięć i prawda – słowa, które w ostatnich dniach nabierają wyjątkowego znaczenia – napisał w sobotę 12 lipca prezydent-elekt Karol Nawrocki. Odniósł się do Holokaustu, ludobójstwa wołyńskiego oraz obławy augustowskiej.

Obława augustowska to – jak podkreślają historycy – największa po II wojnie światowej niewyjaśniona zbrodnia dokonana na Polakach. Oddziały NKWD i Smierszu 12 lipca 1945 r. rozpoczęły na Suwalszczyźnie operację, w której zginęło – jak do niedawna sądzono – 592 działaczy podziemia niepodległościowego. Obecnie mówi się nawet o 2 tys. osób. Do dziś nie wiadomo, co się z nimi stało ani gdzie są ich groby.

„Pamięć i prawda – słowa, które w ostatnich dniach nabierają wyjątkowego znaczenia. Pamięć o tych, którzy ponieśli śmierć w wyniku bezmiaru okrucieństw dokonanych przez przedstawicieli obu systemów totalitarnych, niemieckiego nazizmu i sowieckiego komunizmu. To ofiary Holocaustu, ludobójstwa na Wołyniu czy Obławy Augustowskiej” – napisał w sobotę Nawrocki na portalu X.

Prezydent elekt podkreślił, że „prawda nazywa zło po imieniu, piętnując haniebne czyny zbrodniarzy, pokazując równocześnie szlachetne postawy w trudnych czasach zniewolenia”.

Dodał, że symbolika i wymowa tych dwóch słów ma wymiar uniwersalny, „tak ważny w utrwalaniu fundamentów wspólnoty i tak ważny dla procesu prawdziwego pojednania”. 

Źródło: PAP

Jak Tusk stał się liderem “Wielkiej Podmiany” w Polsce

Jak Tusk stał się liderem “Wielkiej Podmiany” w Polsce

13.07.2025 Autor:Tomasz Sommer https://nczas.info/2025/07/13/jak-tusk-stal-sie-liderem-wielkiej-podmiany-w-polsce/

Donald Tusk
Donald Tusk. / foto: PAP

Teoria “Wielkiej Podmiany”, która jest już właściwie Praktyką Wielkiej Podmiany, głosi, że w efekcie działań lewackich, ponadnarodowych elit, prawnie umożliwiających nieustanny dopływ do Europy i USA (w przypadku Wielkiej Brytanii dosłownie) imigrantów oraz prawnie gwarantujących tym nachodźcom utrzymanie na koszt podatnika oraz łagodne traktowanie w sprawach kryminalnych, biała ludność tubylcza w krajach chrześcijańskich o niskim przyroście naturalnym ma zostać szybko zastąpiona przez tę obcą kulturowo i cywilizacyjnie imigrację. Podaje się różne szacunki, kiedy taka podmiana fizycznie się dokona. Jedni przekonują, że to kwestia dosłownie kilkunastu lat, inni są przekonani, że zajmie to nieco więcej czasu.

===================================

Lewackie elity oczywiście basują, że Teoria-Praktyka Wielkiej Podmiany to teoria spiskowa i nic takiego nie nastąpi mimo oczywistych dowodów, że pewne rejony Szwecji, Francji, Wielkiej Brytanii czy Niemiec już de facto zostały przejęte, a rozpoczęło się także przejmowanie polityczne – poprzez demokratyczne głosowania, czego najbardziej jaskrawymi przykładami są pozycje burmistrzów dużych miast, w tym Londynu, jakie imigranci albo ich potomkowie już uzyskali w Wielkiej Brytanii.

Te same lewackie elity są jednak przestraszone, że w jednych krajach do takiego przejęcia cywilizacyjnego dojdzie szybciej, a w innych wolniej. Jest to niebezpieczne z ich punktu widzenia, bo może jaskrawo unaocznić skrajnie negatywną różnicę, jaką powoduje obecność dużej ilości nachodźców, co obrazowo widać w mediach społecznościowych, których użytkownicy pokazują, jak bardzo różni się obecnie poziom bezpieczeństwa i czystości miast zachodnich od polskich, węgierskich czy nawet rumuńskich i w efekcie zaszkodzi to ich szansom wyborczym.

Lewackie elity wynalazły więc antidotum na takie kontrasty – postanowiły dolać imigrantów tam, gdzie ich jeszcze nie ma. Zgoda na takie „dolewanie” została kupiona lub wymuszona na polskich politykach i rzeczywiście taki proces uruchomił rząd Mateusza Morawieckiego, a rząd Donalda Tuska go obecnie kontynuuje.

Obaj oczywiście kłamią jak jeden mąż, że, broń Boże, wcale tego nie robili i nie robią, ale wystarczy wyjść na ulice polskich miast, by przekonać się, jaka jest prawda.

Trzeba powiedzieć to jasno i bez ogródek, celem zachodniej lewicy jest spowodowanie, by nachodźców w Polsce było dokładnie tak samo dużo jak na Zachodzie – to przecież dokładnie temu celowi służy wymuszenie na Polsce, by socjal dla imigrantów był u nas na zachodnim poziomie.

Donald Tusk, choć zapewne sam imigrantów sprowadzać by nie chciał, niemniej jednak zgodził się na ten dyktat i obecnie jest głównym odpowiedzialnym za wpuszczanie tysięcy ludzi, którzy są dla Polski poważnym obciążeniem na każdym poziomie, a których bardzo trudno będzie się w przyszłości pozbyć. Słowem, Tusk stał się liderem Wielkiej Podmiany w Polsce nie z powodów ideologicznych, ale z powodu wykazywanego już tyle razy oportunizmu i usłużności wobec niemieckiej lewicy.

Unia Europejska miała być gwarancją wolności. Stała się gwarancją zacofania gospodarczego i Wielkiej Podmiany. Dziś, gdy UE swoją „polityką imigracyjną” doprowadziła nie tylko do astronomicznego zwiększenia podatków, ale także do faktycznego zlikwidowania Strefy Schengen, czyli możliwości poruszania się bez kontroli, trzeba sobie jasno powiedzieć, że nie ma już żadnego sensownego argumentu za uczestnictwem w tej organizacji. Trzeba jak najszybciej uciec z niej, a wcześniej zwrócić jej wszystkich imigrantów.

Często padają zarzuty, że opisany wyżej stosunek do zalewania krajów Cywilizacji Zachodu imigrantami nie jest wolnościowy. Oczywiście, że jest wolnościowy, dopóki imigranci są pretekstem do zmian cywilizacyjnych oraz obciążeniem dla podatnika.

Bo w Polsce powinniśmy przyjmować tylko tych, którzy nas nic nie kosztują i szanują naszą cywilizację i chcą być jej częścią.

Dla tych zaś, którzy chcą nie tylko naszą cywilizację zniszczyć, ale jeszcze się nią pożywić, granice powinny być jak najszczelniej zamknięte.