Niemcy znowu nie wpuszczają polskich kombatantów na obchody wyzwolenia obozu KL Ravensbrück. W Ravensbrück i Sachsenhausen zamordowali 40 tys. Polek i Polaków.

Policja niemiecka znowu nie wpuszcza polskich kombatantów na obchody wyzwolenia obozu KL Ravensbrück

14.04.2024 policja-niemiecka-znowu-nie-wpuszcza-polskich-kombatantow

Więźniarki z Ravensbruck czekające na ewakuację z obozu przez szwedzki Czerwony Krzyż. Fot. Wikipedia domena publiczna
Więźniarki z Ravensbruck czekające na ewakuację z obozu przez szwedzki Czerwony Krzyż.

Niemiecka policja odmówiła wpuszczenia polskiej grupy reprezentującej kombatantów Związku Narodowych Sił Zbrojnych na obchody rocznicy wyzwolenia niemieckiego obozu koncentracyjnego KL Ravensbrück.

To już „stałą praktyka;” bo taka sama sytuacja miała miejsce w 2023 roku. Karol Wołek, prezes Zarządu Głównego Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, powiedział w wywiadzie dla TV Republika, że otrzymał „pismo od dyrekcji muzeum, w którym uznawani jesteśmy za… organizację antysemicką”.

Polacy, którzy chcą uczcić pamięć zamordowanych podczas II wojny światowej w niemieckim obozie koncentracyjnym Ravensbrück nie są wpuszczani przez tamtejszą policję z emblematami narodowymi. Tak zdecydowała dyrekcja muzeum.

„Dyrekcja muzeum stwierdziła, że nie można wejść na teren z krzyżami Narodowych Sił Zbrojnych, które mamy na naszych flagach i emblematach. Twierdzą, że nie wpuszczają nikogo z emblematami narodowymi, ale inne grupy narodowe są wpuszczane, także w umundurowaniu – chociaż na stronie muzeum widnieje informacja, że jest to zabronione” – mówił prezes Wołek.

Decyzja dyrekcji dotyczy tylko kombatantów NSZ. Organizacja przedstawiła dyrekcji muzeum pismo zawierające listę więźniarek obozu Ravensbrück, które należały do Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i były aresztowane przez Niemców za służbę w tej formacji.

Wyjaśnienia nie pomogły i związek otrzymał od dyrekcji muzeum informację, że uznawany jest za „organizację antysemicką”. W tym roku delegacji zapewne też nie będzie. Wyzwolenie niemieckiego obozu koncentracyjnego Ravensbrueck w Brandenburgii nastąpiło 30 kwietnia 1945 roku.

Był to największy obóz kobiecy na terenie Niemiec. W latach 1939-45 więziono tam 132 tys. kobiet i dzieci, 20 tys. mężczyzn i 1 tys. dziewcząt z 40 państw. Polki stanowiły największą grupę. Na terenie obozów w Ravensbrück i Sachsenhausen zamordowanych zostało prawie 40 tys. Polek i Polaków.

Eko-ściema po niemiecku. Berlin drastycznie [184 razy] zaniżał emisje metanu z górnictwa.

Eko-ściema pch24.pl/eko-sciema-po-niemiecku

Analiza wydobycia węgla brunatnego w Niemczech wykazała, że emisje metanu są tam o 184 razy wyższe, niż wcześniej zgłoszono – wynika z badania przeprowadzonego na zlecenie organizacji Deutsche Umwelthilfe (DUH).

Niemcy są największym producentem węgla brunatnego w UE. 

W 2022 roku Niemcy zgłosiły emisje metanu w wysokości około 1 390 ton z wydobycia węgla brunatnego. Badania wykazały jednak, że rzeczywista wartość może wynosić 256 000 ton w tym roku – informuje portal „Biznes Alert”.

Niemiecka produkcja węgla brunatnego w 2022 roku stanowiła ponad 40 procent całkowitej emisji tego gazu cieplarnianego. Niemcy są największym producentem węgla brunatnego w UE. W 2022 roku w tym kraju wydobyto około 131 mln ton. Odpowiadało to 44 procent całkowitej produkcji UE wynoszącej 294 mln ton.

Źródło: biznesalert.pl
PR

Eksplozja brutalnych przestępstw w Niemczech. Aż 41 % przestępców to obcokrajowcy. A wielu „niemieckich” podejrzanych to też obcokrajowcy

Rząd zapowiada zwiększenie deportacji w związku z eksplozją brutalnych przestępstw w Niemczech

41 procent wszystkich podejrzanych o przestępstwa to obcokrajowcy

Tymczasem wielu „niemieckich” podejrzanych to w rzeczywistości obcokrajowcy, którzy uzyskali obywatelstwo niemieckie, lub migranci w drugim lub trzecim pokoleniu.

=====================================

Przestępczość w Niemczech gwałtownie wzrosła do poziomu nienotowanego od blisko dziesięciu lat, przy ogromnym wzroście liczby migrantów popełniających przestępstwa, zwłaszcza przestępstwa z użyciem przemocy.

Opublikowane we wtorek statystyki niemieckiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych pokazują, że liczba podejrzanych z zagranicy wzrosła w 2023 r. do około 923 000, co oznacza ogromny wzrost o 18% w ciągu zaledwie jednego roku.

Dane pokazują ponadto, że 41 procent wszystkich podejrzanych o przestępstwa w Niemczech to obcokrajowcy, mimo że stanowią jedynie 15 procent całej populacji. [Aż !! Durnie!! md]

Ogółem nastąpił ogromny, bo o 14,5%, wzrost liczby osób podejrzanych o popełnienie brutalnych przestępstw niebędących Niemcami.

W raporcie zauważono, że w 2023 r. nastąpił wzrost przestępczości o 5,5% i wzrost przestępczości z użyciem przemocy o 8,6% , co stanowi obecnie najwyższy poziom od 15 lat.

TWIITER https://twitter.com/i/status/1778030499765633372

Nieustannie podkreślamy, że przestępczość, zwłaszcza brutalna, wymknęła się obecnie w Niemczech spod kontroli, a ataki z użyciem noża, brutalne napaści, gwałty i inne przerażające zdarzenia eksplodowały, odkąd Niemcy otworzyły swoje granice dla masowej migracji w 2015 roku. 

https://modernity.news/2024/04/05/syrian-migrant-randomly-stabs-4-year-old-girl-in-supermarket

Nowe dane skłoniły federalną minister spraw wewnętrznych Nancy Faeser do ogłoszenia, że „Zagraniczni przestępcy muszą znacznie szybciej opuścić Niemcy. Należy teraz wprowadzić w życie rygorystyczne zasady deportacji, które stworzyliśmy”. 

Twitter https://twitter.com/i/status/1777650462885347826

„Dla mnie ważne jest, aby praworządność podjęła zdecydowane działania przeciwko przemocy” – kontynuował Faeser, dodając: „Zastosowuje się tu zero tolerancji. Każdy, kto nie przestrzega zasad, musi odejść.”[do kraju, z którego do was, idiotów, wpełzł. md]

Faeser, członek centrolewicowej Partii Socjaldemokratycznej, dodał, że należy egzekwować „energiczne działania policji, szybkie procesy, sensowne wyroki i wymierne kary”, a „przestępcy muszą poczuć konsekwencje swoich działań – i to szybko”.

Faeser zalecił również poprawę integracji migrantów, stwierdzając, że „chodzi zarówno o zapobieganie, jak i represje”.

„Potroiliśmy liczbę uczestników kursów integracyjnych, aby od pierwszego dnia w Niemczech przekazywać, jakie zasady i wartości, według których żyjemy” – powiedział Faeser, dodając: „Mówiąc prościej, chodzi o szacunek, a nie o przemoc”. [bełkot.. MD]

Prawicowe partie opozycji stwierdziły, że dane wskazują na pilną potrzebę ograniczenia imigracji, i argumentowały, że taka polityka „integracyjna” jest kluczowym elementem  wyścigu rządu koalicyjnego do naturalizacji milionów obcokrajowców , maskując w ten sposób prawdę o tym, kto jest za wzrostem przestępczości.

Rzeczywiście statystyki nie dają nawet pełnego, szokującego obrazu tego, co się dzieje, ponieważ wielu „niemieckich” podejrzanych to w rzeczywistości obcokrajowcy, którzy uzyskali obywatelstwo niemieckie, lub migranci w drugim lub trzecim pokoleniu.

Armin Schuster, minister spraw wewnętrznych Saksonii i członek centroprawicowej chadecji, wezwał rząd Olafa Scholza do ograniczenia liczby uchodźców.

„Ta bardzo negatywna sytuacja pokazuje, jak obciążone są nasze usługi integracyjne pod względem zakwaterowania, języka i pracy… pilnie potrzebujemy ograniczenia migracji dla uchodźców” – stwierdził Schuster.

Alexander Throm, rzecznik chadeków do spraw wewnętrznych w Bundestagu, stwierdził, że dane są „niepokojące, ale nie zaskakujące”, ponieważ są konsekwencją „otwartej” polityki migracyjnej Scholza.

Richard Graupner z prawicowo-populistycznej AfD w Bawarii nalegał, aby „nie można już dłużej ukrywać tego, przed czym AfD ostrzegała od lat… nowe statystyki dotyczące przestępczości wywołały debatę na temat przestępczości cudzoziemców”.

Szef Niemieckiego Związku Policyjnego Rainer Wendt ostro skrytykował Faesera, twierdząc, że „Federalna Minister Spraw Wewnętrznych coraz bardziej przypomina «Nancy w Krainie Czarów», kiedy ze zdumieniem odkrywa, że Niemcy stały się bardziej brutalne”.

Następnie zauważył, że liczby zaskoczone są jedynie tymi, którzy „całkowicie stracili kontakt z ludnością”.

Jak podkreślaliśmy w lutym, Faeser wielokrotnie twierdził, że „prawica” stanowi największe zagrożenie dla porządku w Niemczech, a nawet  ogłosił plan  wybrania za cel kont bankowych osób przekazujących pieniądze grupom i celom uznawanym za „prawicowe”. ekstremistów”.

link: https://modernity.news/2024/02/18/government-floats-plan-to-freeze-bank-accounts-of-right-wing-extremists-in-germany/

AfD, która w sondażach uzyskała ponad 20-procentowe poparcie, zarzuca tej polityce, że ma na celu panowanie nad rosnącą popularnością partii.

Wybory regionalne w Niemczech zaplanowano na wrzesień, a aktualne sondaże wskazują, że AfD może zdobyć najwięcej głosów w kluczowych stanach i potencjalnie jedną trzecią ogółu głosów.

Partia  wzywała do masowych deportacji  migrantów-przestępców z Niemiec, a media twierdziły, że w tym celu odbyły się „tajne” spotkania konspiracyjne wśród jej członków.

Niemcy potrafią grać w zielone

Niemcy potrafią grać w zielone

Andrzej Krajewski na-czym-swiat-stoi

Polski przemysł ma się słabo, za to niemiecki otrzyma kilkadziesiąt miliardów euro dotacji. Aplikowanych tak, żeby żadna z unijnych instytucji, stojących na straży uczciwej konkurencji, nie miała nic przeciwko temu.

Jeśli się zajrzy do Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej (TFUE), a konkretnie do działu „Tytuł VII”, to zapisano tam wielkimi literami, że Wspólnota zakazuje nieuczciwej konkurencji na swym obszarze. Co więcej, w artykule 107 uszczegółowiono nawet, iż zabroniona jest: „wszelka pomoc przyznawana przez Państwo Członkowskie lub przy użyciu zasobów państwowych w jakiejkolwiek formie, która zakłóca lub grozi zakłóceniem konkurencji poprzez sprzyjanie niektórym przedsiębiorstwom, lub produkcji niektórych towarów”.

Wprawdzie w kolejnych artykułach wyliczono okoliczności, które pozwalają na czasowe odejście od tej reguły, lecz jednocześnie ustanowiono szereg instytucji zobowiązanych stać na straży uczciwej konkurencji w UE. Tak, aby najzamożniejsze z państw Wspólnoty, wspierając rodzime firmy, nie dokonały eksterminacji pośród przedsiębiorstw z państw biedniejszych. W zamian mali i słabsi zgodzili się na rezygnację z narzędzi służących do obrony własnej gospodarki, czyli ceł. Wzajemne gwarancje uczciwości i bezpieczeństwa umożliwiają bowiem prowadzenie wspólnej polityki celnej, której reguły ujęto w oddzielnych zapisach traktatowych. Tyle teorii.

W poniedziałek 11 marca Robert Habeck zademonstrował, jak się ma ona w UE do praktyki. Niemiecki minister gospodarki i ochrony klimatu przekazał mediom, iż od następnego dnia rusza „Klimaschutzverträge”, dzięki której: „Zapewniamy miejsca pracy i konkurencyjność oraz chronimy klimat” – stwierdził. Habeck zaprezentował konkretne założenia nowego instrumentu ekonomicznego, jaki stworzył rząd RFN. Nazywa się go: węglowymi kontraktami różnicowymi. Polegają one na tym, że firmy przemysłowe z branż emitujących dużo gazów cieplarnianych: huty, cementownie, zakłady chemiczne i papiernicze, etc. startują w specjalnych aukcjach. Przedsiębiorstwa prezentują plany takiej modernizacji technologicznej w procesie produkcji, która umożliwi im redukcję emisji gazów cieplarnianych. Po czym rząd federalny kontraktuje na to specjalną dotację.

„Kontrakt różnicowy ma obowiązywać przez 15 lat i obejmować dofinansowanie zarówno inwestycji w nowe instalacje wytwórcze (capex), jak i bieżących kosztów operacyjnych (opex) do określonej wartości referencyjnej. Wymagana redukcja emisji wynosi co najmniej 60 proc. po trzech latach i minimum 90 proc. po 15 (latach – przy. aut.)” – opisuje w opracowaniu Ośrodka Studiów Wschodnich pt. „Kontrakty różnicowe – nowy instrument dekarbonizacji przemysłu w Niemczech” Michał Kędzierski.

Podczas aukcji przeprowadzonej 12 marca wydzielono 4 miliardy euro dotacji. Na aukcję jesienną planuje się rozdysponowanie 19 mld euro. „Robert Habeck chce, aby niemiecki przemysł był neutralny dla klimatu” – donosił z entuzjazmem 11 marca „Handelsblatt”. Dodając, że planowany od miesięcy program wreszcie ruszył. Zaś w specjalnym komunikacie prasowym niemieckie Ministerstwo Gospodarki i Ochrony Klimatu oznajmiło, iż: „Nowy, innowacyjny instrument finansowania przeszedł już wcześniej pomyślnie proces zatwierdzania pomocy publicznej przez Komisję Europejską”. Jaka kwota zostanie ostatecznie użyta w ramach „instrumentu”, jeszcze nie określono. Mowa jest o kilkudziesięciu miliardach euro. Może 60, a może 80 miliardach?

Nic tylko się cieszyć. Produkcja przemysłowa w Niemczech od kliku lat stacza się po równi pochyłej i jest już o 10 proc. niższa, niż była przed pandemią. Dzięki „Klimaschutzverträge” niczym po dawce sterydów, może złapać drugi oddech. Zwłaszcza że, jak zapowiedział Habeck, program kontraktów różnicowych zostanie rozszerzony na: „małe i średnie przedsiębiorstwa przemysłowe”. A wszystko to w imię ratowania klimatu.

Wprawdzie w ramach Europejskiego Zielnego Ładu cały niemiecki przemysł i tak musiałby się zdekarbonizować, no ale dzięki „Klimaschutzverträge” zrobi to szybciej. Zatem stojące na straży uczciwej konkurencji w Unii – Komisja Europejska, dwie komisje w Parlamencie Europejskim, Rada Unii Europejskiej, Rada Europejska, Europejski Komitet Ekonomiczno-Społeczny są zadowolone. Każda z tych instytucji ma traktatowe uprawienia do dbania o zasady uczciwiej konkurencji w UE i żadna nawet nie pisnęła, że coś tu jest nie tak. Choćby dlatego, że w takiej Polsce (będącej było nie było także członkiem Unii) przemysł również nie miewa się najlepiej. Produkcja wedle danych GUS jest o 3,9 proc. niższa niż rok temu. Co gorsza, w niektórych branżach odnotowany spadek produkcji sprzedanej prezentuje się dramatycznie. Produkcja sprzedana chemikaliów i wyrobów chemicznych to 23,8 proc. na minusie, gumy i tworzyw sztucznych minus 13,3 proc.

Przemysł na terenie III RP będzie musiał zostać zdekarbonizowany tak jak niemiecki. Jednakże nie otrzyma 200 miliardów złotych od państwa na ten cel (to jedna trzecia całego budżetu Polski). Nie kupi sobie za te pieniądze nowoczesnych instalacji wytwórczych, nie zapewni bezemisyjnych źródeł energii elektrycznej, nie stworzy nowych technologii. Jednym słowem starci swą konkurencyjność na unijnym rynku wobec niemieckiego. Zaś Polska nie może chronić go cłami.

Niegdyś na pytanie – „A gdzie uczciwość i unijna solidarność?” kanclerz Angela Merkel szczerze się uśmiechała i po przybraniu takiego wyrazu twarzy oznajmiała pytającemu: „Nord Stream 2 jest projektem czysto ekonomicznym”. W sumie „Klimaschutzverträge” także.

Warszawa – “Wirtualny Sztetl”. Żydzi będą edukować Polaków za pieniądze od Niemców.

Żydzi będą „edukować” Polaków za pieniądze od Niemców. Umowa z Muzeum POLIN podpisana

29.03.2024

Muzeum POLIN i niemiecka flaga.
Muzeum POLIN i niemiecka flaga. / Foto: Wojciech Kryński – Museum of the History of Polish Jews, CC BY-SA 3.0 pl, Wikimedia Commons / Pixabay (kolaż)

Umowę przekazania grantu na 1 mln euro podpisali w czwartek w Warszawie ambasador Niemiec Viktor Elbling i dyrektor Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN Zygmunt Stępiński. Grant umożliwi realizację projektu „Pamięć, Edukacja, Dostępność”.

Realizacja projektu edukacyjnego „Pamięć, Edukacja, Dostępność” możliwa będzie dzięki 1 mln euro, przekazanego przez Federalne Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec. Uroczystość podpisania umowy o przekazaniu grantu odbyła się w czwartek w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Projekt służyć ma upowszechnianiu dziedzictwa polskich Żydów poprzez programy edukacyjne, szkolenia, umożliwianiu dostępu do kultury, budowaniu partnerstw lokalnych, rozbudowywaniu zasobów historycznych.

– Jestem niezwykle zobowiązany rządowi federalnemu Niemiec za przekazanie miliona euro na program „Pamięć, Edukacja, Dostępność”, który łączy działania edukacyjne, integracyjne i upowszechniające wiedzę o tysiącletniej obecności Żydów w naszej części Europy. Ambicją grantodawcy oraz zespołu Muzeum POLIN jest zapewnienie naszej publiczności doświadczenia, które zmieni jej sposób myślenia; tak, aby historia polskich Żydów stała się dla niej tak samo znacząca i żywa, jak ich własna – powiedział podczas czwartkowej uroczystości Stępiński.

Projekt skierowany jest przede wszystkim do młodzieży szkolnej, nauczycieli, a także społeczności lokalnych w całej Polsce. Celem jest poszerzanie wiedzy na temat historii i kultury polskich Żydów, a także walkę z antysemityzmem. Jak szacują organizatorzy, obejmie on ok. 70 tys. uczestników.

Stępiński przypomniał o historycznej wizycie kanclerza Republiki Federalnej Niemiec Willy’ego Brandta w Warszawie w grudniu 1970 r. Polityk udał się wówczas pod Pomnik Bohaterów Getta, wcześniej – przy Grobie Nieznanego Żołnierza – oddał hołd poległym w czasie II wojny światowej Polakom.

– Po złożeniu wieńca, Willy Brandt ukląkł na stopniach pomnika. Ten gest, mimo żelaznej kurtyny, obiegł światowe media. Obserwatorzy zinterpretowali je jako przyznanie się Niemiec do winy za Zagładę narodu żydowskiego. Działo się to wszystko o niepełne sto kroków od miejsca, w którym teraz przebywamy – powiedział dyrektor POLIN.

– Nie istnieją żadne dowody pozwalające uznać to zachowanie za zaplanowane przez specjalistów od wizerunku czy niemieckich polityków – twierdził, podkreślając, że niemiecki kanclerz decyzję o wykonaniu gestu podjął w drodze z Wilanowa, gdzie mieszkał w czasie wizyty. „Uświadomił sobie, że standardowe pochylenie głowy w tym wypadku będzie niewystarczające”. „Tym jednym, symbolicznym gestem dokonał dla stosunków niemiecko-żydowskich i polsko-niemieckich więcej niż wszyscy przed nim i wielu po nim (…) Uklęknięcie przed pomnikiem Natana Rapoporta otworzyło drogę do dialogu, porozumienia, a wreszcie pojednania”.

Do wizyty kanclerza nawiązał także Viktor Elbling, ambasador Niemiec. – Willy Brandt nie ponosił przecież bezpośredniej odpowiedzialności, ale należał do tamtej generacji. Opuścił Niemcy jako socjaldemokrata. Ale tym gestem brał na siebie odpowiedzialność za to, co się stało. Współcześnie powinniśmy zadawać sobie podobne pytanie choć, oczywiście, nie ponosimy winy osobiście. Ciąży na nas jednak odpowiedzialność jako na Niemcach. I nie jest to rodzaj odpowiedzialności, która się kiedyś kończy – zaznaczył.

W ramach projektu zaplanowano warsztaty edukacyjne dla uczniów i nauczycieli, przeprowadzane w szkołach, muzeach i online, działania skierowane do społeczności ukraińskiej w Polsce, a także programy dla szerokiej publiczności. Jednym z nich będzie „Muzeum na kółkach”, które „odwiedzi” 10 miejscowości w Polsce (głównie tych do 50 tys. mieszkańców); każdej wizycie towarzyszyć ma program kulturalny, przygotowywany we współpracy z lokalnymi partnerami projektu. Zaplanowano także „letnie spotkania z kulturą”, które odbywać się będą w plenerze, na terenie wokół muzeum.

Przygotowano także programy dla rodzin, które odbywać się będą przede wszystkim w Miejscu Edukacji Rodzinnej „U Króla Maciusia”, nawiązującego do myśli pedagogicznej Janusza Korczaka. Program dla młodzieży i nauczycieli oraz mniejszości narodowych obejmuje zajęcia Letniej Szkoły Otwartej, prowadzone online, a także międzynarodową konferencję o tematyce historycznej i metodologicznej. Wzmacnianiu kompetencji związanych z „edukacją antydyskryminacyjną” służyć mają zajęcia dla tzw. „multiplikatorów”, czyli osób, zaangażowanych i popularyzację i ochronę żydowskiego dziedzictwa kulturowego. Specjalne szkolenia z rozpoznawania i przeciwdziałania antysemityzmowi prowadzone będą także dla służb mundurowych.

– Muzeum POLIN prowadzi jeden z najbardziej rozbudowanych projektów edukacyjnych nie tylko w Polsce, ale także wśród europejskich, może nawet światowych muzeów. To możliwe dzięki temu, że instytucje, państwa podzielają naszą misję: przywracać i chronić pamięć o historii polskich Żydów, łącząc to z pewnymi współczesnymi elementami jak antydyskryminacja i potępienie wszystkich form wykluczenia. Rząd niemiecki jest naszym partnerem od lat; był on jednym z pierwszych donatorów muzeum, przeznaczył znaczącą dotację na przygotowanie i wykonanie wystawy stałej – przypomniał dyrektor Muzeum POLIN.

– Grant, który przekazała nam Republika Federalna Niemiec jest wyjątkowo ważny, pozwala nam bowiem kontynuować bez zakłóceń naszą działalność edukacyjną – dodał.

Projekt umożliwi także działania wewnątrz Muzeum, m.in. modernizację wybranych stanowisk multimedialnych czy przygotowanie nowych nagrań na audio-przewodniki po wystawie stałej, rozwijanie portali internetowych „Wirtualny Sztetl” i „Polscy Sprawiedliwi”, a także digitalizację zbiorów placówki.

Niemcy: Nauczyciele zmuszają chrześcijańskich uczniów do udziału w Ramadanie [w tym do postu].

Niemcy: nauczyciele zmuszają chrześcijańskich uczniów do udziału w Ramadanie

magnapolonia/niemcy-nauczyciele-zmuszaja-uczniow-do-postu-z-powodu-ramadanu

Zasady Islamu mówią, że w krajach muzułmańskich niemuzułmanie muszą dostosować swoje zachowanie do wrażliwości islamu.

Z kolei w krajach niemuzułmańskich, niemuzułmanie muszą dostosować swoje zachowanie do wrażliwości Islamu.

Tak zaczęło dziać się w Niemczech.

========================

Muzułmańscy nauczyciele zmuszają uczniów do postu z powodu Ramadanu. Jako, że trwa muzułmański miesiąc postu, przez 30 dni nie wolno im pić ani jeść przy świetle dziennym. W związku z tym w szkole podstawowej w aglomeracji Frankfurtu dwóch nauczycieli zabroniło piątoklasistom spożywania napojów na lekcjach. Tłumaczyli to względem na poszczących muzułmańskich kolegów z klasy.

Muzułmanie z Frankfurtu rozpoczęli Ramadan w centrum miasta pod sztandarami z półksiężycami i okrzykami Allahu Akbar. Przykład szkoły podstawowej po raz kolejny pokazuje, że praktykowanie wiary muzułmańskiej w coraz większym stopniu zajmuje przestrzeń publiczną.

Redaktor serwisu sius.de rozmawiał z ojcem, którego córka uczęszcza do przedmiotowej klasy. Ten powiedział: -Przy kolacji zawsze rozmawiamy o tym, jak minął dzień. Zapytałam córkę, co nowego w szkole. Odpowiedziała nam, że dwóch nauczycieli zabroniło uczniom picia wody na lekcjach, ponieważ troje z 27 dzieci pościło.

Niemieckim dzieciom zazwyczaj pozwala się pić na zajęciach. Dzieci stawiają butelki z wodą na stole i mogą pić na zajęciach, jeśli czują pragnienie. -Zawsze możesz napełnić butelki na korytarzu na zewnątrz, jest tam dystrybutor wody – dookreślił ojciec uczennicy, po czym kontynuował: Uznaliśmy to ogłoszenie za dziwne. Z jednej strony dzieci w piątej klasie mają od 10 do 11 lat. Nawet w przypadku religijnych muzułmanów wymóg postu obowiązuje dopiero od 14. roku życia.

Z kolei fakt, że 24 dzieci musi uwzględniać troje dzieci, jeśli chodzi o podstawowe potrzeby fizyczne – to również dziwna narracja.

On i jego żona powiedzieli córce, że powinna pić, jeśli czuje pragnienie. Według dziewczynki oświadczenie dwóch nauczycieli nie wydaje się być wymogiem szkolnym. Inny nauczyciel pozwolił dzieciom pić jak zwykle, jeśli chciały.

=================

NASZ KOMENTARZ: Nie ma się co łudzić – trwa przyspieszona islamizacja Europy, wspierana przez eurokołchozowych decydentów. W ich planach muzułmanie mają być taranem, który zmiażdży resztki chrześcijańskiej cywilizacji. W przypadku Niemiec nie czujemy z tego powodu szczególnej trwogi. Ważne, by Islam nie wlał się do Polski i wprowadził tu swoje porządki.

Niemcy sugerują: „W Polsce rozpoczął się proces. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy”.

Co sugerują Niemcy? „W Polsce rozpoczął się proces. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy”

17.03.2024 nczas!!!

Przedstawiciel społeczności żydowskiej
Przedstawiciel społeczności żydowskiej – zdj. ilustracyjne. / Fot. Dave Herring/Unsplash

Polska jest krajem bezpiecznym do życia dla Żydów – przekonują się o tym coraz częściej potomkowie ocalałych z Auschwitz. Przeprowadzają się do Polski, gdzie czują się bardziej chronieni niż w krajach Europy Zachodniej – opisuje w reportażu z Krakowa portal dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” (FAZ), podkreślając, że na proces ten mocno wpłynęła wojna w Ukrainie i atak Hamasu na Izrael.

Jak sądzicie, po co Niemcy publikują takie teksty?” – pyta retorycznie red. Tomasz Sommer.

W krakowskiej synagodze przy ul. Dietla nabożeństwa odprawiane są po polsku i po hebrajsku. Wiele przychodzących tam rodzin mieszka na terenie dawnej żydowskiej dzielnicy Kazimierz. Dzielnica została nazwana na cześć króla Kazimierza Wielkiego (1310–1370), który zrobił wiele dla bezpieczeństwa Żydów w kwestiach prawnych – przypomniał FAZ.

„Dzisiaj w Polsce żyją Żydzi z pokolenia po-Auschwitz. Kraków stał się sercem tej nowej normalności. Kraków jest wyjątkowy, jest wielokulturowy” – powiedział rabin Eliezer Gurary. „Tu nie jest tak jak w Niemczech, gdzie przy wejściu do synagogi przeszukuje się wchodzących wykrywaczem metalu. Tutaj jest bardziej przyjaźnie” – wyjaśnił.

„Od 15 lat prowadzimy przedszkole żydowskie. We wrześniu osiągnęliśmy minimalny limit dziesięciorga dzieci w wieku szkolnym. Obecnie po raz pierwszy od ponad 50 lat mamy w Krakowie szkołę żydowską, małą pierwszą klasę. To szczególny powód do radości” – podkreślił rabin Gurary.

Jak zauważył FAZ, 800-tysięczny Kraków, drugie co do wielkości miasto w Polsce, nie jest odizolowaną od świata wyspą. „Od początku wojny w Strefie Gazy odbyło się tu kilka niewielkich demonstracji solidarności z Palestyńczykami. Społeczność żydowska potwierdziła, że na wydarzenie przybyli także demonstranci z Niemiec, niektórzy pochodzenia arabskiego” – pisze FAZ. Po 7 października w środowiskach żydowskich w Krakowie zwiększono środki ochrony – m.in. po doniesieniach o broni, w jaką mogli byli wyposażeni przyjeżdżający demonstranci.

W Krakowie znajduje się Centrum Społeczności Żydowskiej (Jewish Community Centre – JCC), zainaugurowane w 2008 roku przez brytyjskiego księcia Karola (obecnego króla). JCC oferuje przestrzeń każdemu, kto „w jakikolwiek sposób identyfikuje się jako Żyd – niezależnie od tego, czy jest ortodoksyjny, liberalny, religijny czy świecki”.

„Nad bramą powiewają flagi narodowe Polski, Izraela i Ukrainy. Na jednym z okien widać tęczową flagę. Na płocie od strony ulicy umieszczono dziesiątki zdjęć i nazwisk zakładników Hamasu” – opisuje FAZ.

Jednym z zakładników Hamasu jest 75-letni urodzony w Warszawie historyk Alex Dancyg, od kilkudziesięciu lat zaangażowany w dialog polsko-żydowski. 7 października został on uprowadzony przez Hamas, był torturowany. „Prezydent Andrzej Duda potwierdził, że będzie działać na rzecz uwolnienia Alexa Dancyga, który ma również polskie obywatelstwo” – zaznacza FAZ.

Dwa lata temu, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, pracownicy JCC „rzucili się na pomoc Ukrainie, otaczając opieką przez ten czas dziesiątki tysięcy uchodźców”. Pomoc udzielana jest do dziś.

Dyrektor JCC Jonathan Ornstein, pochodzący z rodziny żydowskiej w Nowym Jorku, potwierdził, że od 2022 roku JCC przeznaczyło blisko 10 mln dolarów na pomoc uchodźcom z Ukrainy. „Judaizm ma mniej wspólnego z wiarą, a więcej z działaniem” – podkreślił.

JCC organizuje również kursy językowe, z zakresu historii, religii oraz kuchni żydowskiej. „Języka hebrajskiego obecnie uczy się u nas ponad 300 osób, uczymy także języka jidysz i arabskiego” – wyjaśnił Ornstein. Dodał, że w planach JCC jest m.in. wycieczka rowerowa z miejsca pamięci – obozu Auschwitz – do Krakowa. „Z miejsca śmierci do miejsca nowego życia” – podkreślił.

W ocenie Ornsteina w Krakowie osoby noszące jarmułki nie spotykają się z przejawami antysemityzmu. „Tutaj nie ma tego problemu. W Polsce panuje ogromne zainteresowanie kulturą żydowską” – wyjaśnił. Jak dodał, Kraków to miasto o dużych tradycjach judaistycznych. „Gdy przyszedł Holokaust, to żydowskie serce zostało wyrwane. Później nadszedł komunizm i prawie w ogóle się o tym nie mówiło. A teraz, od około 1989 roku, ludzie są ciekawi i interesują się tym” – dodał.

Zapytana o wystąpienie posła Konfederacji Grzegorza Brauna, który zakłócił w Sejmie obchody Chanuki, gasząc świece, socjolożka i aktywistka Miriam Synger oceniła, że jest to przykład „braku wiedzy o kulturze żydowskiej, chrześcijańskiej i polskiej.” „Decydującym czynnikiem w takich przypadkach jest zawsze reakcja polityków i społeczeństwa. A tu reakcja była bardzo dobra, ostra i wyraźna” – zgodził się Ornstein.

„Teraz w Polsce łatwiej i bezpieczniej być Żydem niż w jakimkolwiek kraju Europy Zachodniej” – stwierdził Ornstein. Podkreślił przy tym, że nadal „wielkim zadaniem pozostaje przekazanie tego faktu środowisku żydowskiemu, które wciąż postrzega Polskę z perspektywy Holokaustu”.

„W Polsce rozpoczął się proces, który będzie się nasilał. Osiedlą się tu Izraelczycy z Europy Zachodniej i Żydzi z Ukrainy. (…) Polska od pewnego czasu jest krajem o dobrym rozwoju gospodarczym, a jednocześnie krajem zapewniającym Żydom bezpieczeństwo” – podsumował dyrektor JCC.

Jak murzyn bezczelnie rabuje Niemców – na 1.5 miliona euro rocznie. I poprawia rasę “nordycką”.

“Mr Cash Money” i nigeryjski przekręt na “tatusia”. Niemcy są bezradni

Marcel Leubecher nigeryjski-przekret-na-tatusia-niemcy-sa-bezradni

Die Welt

Jak można naciągnąć niemieckie państwo na 1,5 mln euro rocznie? Jonathan A. Niemiec pochodzenia nigeryjskiego uznał ojcostwo 24 dzieci w Nadrenii Północnej-Westfalii. Dzięki temu ponad 90 osób uzyskało prawo pobytu w Niemczech. “Welt” wyjaśnia, dlaczego uznanie ojcostwa jest tak łatwe.

"Mr Cash Money" i nigeryjski przekręt na "tatusia". Niemcy są bezradni
Zrzuty ekranu konta Jonathana A. na TikToku

Jonathan A. jest bon vivantem. Urodzony w Nigerii mężczyzna regularnie publikuje w mediach społecznościowych jako “Mr Cash Money” posty o swoim wystawnym stylu życia, pokazując na przykład swoje drogie samochody Mercedes i BMW. Według magazynu ARD “Kontraste”, który badał tę sprawę, jego bogactwo opiera się na planowaniu rodziny szczególnego rodzaju: “Mr Cash Money”, który jest zameldowany w Dortmundzie, uznał do tej pory ojcostwo 24 dzieci w Niemczech; matki są Afrykanami różnych narodowości.

Ponieważ Jonathan A. otrzymał niemieckie obywatelstwo, wszystkie te dzieci i ich matki automatycznie otrzymują pozwolenie na pobyt w Niemczech — i prawo do pełnych świadczeń socjalnych. Według “Kontraste”, 94 osoby, w tym matki dzieci i ich dalsi krewni, otrzymały już prawo pobytu w Niemczech za pośrednictwem “osoby naturalizowanej”, czyli Jonathana A.

Według szacunków władz Zagłębia Ruhry, koszty socjalne dla tych krewnych z wyboru wynoszą około 1,5 mln euro rocznie.

Luksusowy hotel dla uchodźców z Ukrainy w Niemczech. Jak to działa?Narkomani, blokowiska i ślady zimnej wojny. Mroczne zakamarki Berlina

Jak dowiedział się teraz “Welt”, Jonathan A. sam skorzystał z niemieckiego zezwolenia na pobyt ze względów rodzinnych. “Był żonaty z obywatelką Niemiec. W rezultacie początkowo otrzymał zezwolenie na pobyt przez swoją niemiecką żonę, zanim został naturalizowany”, poinformował “Welt” odpowiedzialny rząd okręgowy Arnsberg. Niemiecki paszport został mu wydany w 2009 r.

“Brak sprawdzenia, czy może on opiekować się dzieckiem”

Pierwsze pytanie, które nasuwa się, gdy rzekomo pozbawiony środków do życia mężczyzna deklaruje chęć posiadania w Niemczech wielu cudzoziemskich dzieci, brzmi: dlaczego mu na to pozwolono? Odpowiedź jest bardzo banalna z punktu widzenia prawnego: ponieważ pozwala na to niemieckie prawo. Aby zostać uznanym za ojca zgodnie z obowiązującym prawem, nie trzeba być biologicznym ojcem dziecka. Wystarczy uznać ojcostwo dziecka.

Jak poinformował “Welt” rząd okręgu Arnsberg, procedura uznania w sprawie Jonathana A. była taka sama jak we wszystkich innych sprawach: w przypadku uznania ojcostwa zgłasza się mężczyzna. Twierdzi, że kobieta taka a taka urodziła lub wkrótce urodzi dziecko i chce zostać uznany za jego ojca. Jeśli matka wyrazi na to zgodę, sprawa jest właściwie zamknięta.

Oświadczenie o opiece nad dzieckiem musi być jednak zawsze podpisane. Mężczyzna musi wówczas zadeklarować chęć faktycznej opieki nad dzieckiem. To czyni go zobowiązanym do alimentacji. Jeśli jednak nie wywiąże się z obowiązku alimentacyjnego, urząd ds. młodzieży pokryje koszty i może później spróbować odzyskać je od ojca.

Decydującym czynnikiem jest jednak to, że według władz okręgu Arnsberg, gdy tylko ojciec podpisze obowiązkowe oświadczenie o opiece, “nie ma dalszego badania, czy może on faktycznie opiekować się dzieckiem”.

W przypadku Jonathana A., kilkoro z jego 24 uznanych dzieci zostało już uznanych przez niego prenatalnie. Dzieci cudzoziemek otrzymały następnie obywatelstwo niemieckie od urodzenia bez procedury naturalizacji.

“Nadużycie, które woła o pomstę do nieba”

Według profesora prawa Haralda Döriga, “obecnie nie ma żadnych kryteriów, które zabraniałyby mężczyźnie uznania ojcostwa dziecka, gdy tylko matka wyrazi na to zgodę. Nie musi on wykonywać pracy zarobkowej ani posiadać zezwolenia na pobyt”.

Ustawodawca założył w dobrej wierze, że nikt nie przyjmie dziecka od kogoś innego, jeśli nie jest biologicznym ojcem lub nie ma bliskich osobistych relacji z matką, lub dzieckiem. “Najwyraźniej, biorąc pod uwagę wiele dzieci, których ojciec jest nieznany władzom, wszyscy są szczęśliwi, jeśli jakiś mężczyzna zgodzi się to zrobić”, powiedział były federalny sędzia administracyjny w wywiadzie dla “Welt”.

Według Döriga, “w wielu przypadkach oszustwo związane z nadużyciami działa w taki sposób, że cudzoziemiec bez pozwolenia na pobyt uznaje ojcostwo niemieckiego dziecka. Jeśli dziecko uzyskuje niemieckie obywatelstwo za pośrednictwem matki, ojciec również otrzymuje prawo pobytu wraz z uznaniem ojcostwa. Zgodnie z zasadą: dziecko potrzebuje ojca”.

Oczywiście istnieje również przypadek odwrotny, w którym cudzoziemka nie ma prawa pobytu, a Niemiec uznaje ojcostwo, nie będąc biologicznym ojcem. Ojcami są często Niemcy bez własnych dochodów, którzy dzięki takiej przysłudze zarabiają dodatkowe pieniądze. “Matka otrzymuje wtedy prawo pobytu, ponieważ musi opiekować się swoim niemieckim dzieckiem. Koszty utrzymania matki i dziecka ponosi podatnik”.

W końcu niemiecki rząd planuje reformę prawną, która będzie częściej angażować władze imigracyjne od samego początku, gdy ojcostwo zostanie uznane — a nie tylko wtedy, gdy otrzymają podejrzenie znęcania się. Dörig mówi: “Do tej pory władze były angażowane tylko wtedy, gdy podmioty odpowiedzialne za uznanie ojcostwa, tj. notariusze i urzędy ds. młodzieży, miały wystarczające podejrzenia. Jednak często nie mają oni wystarczających informacji, a notariusze czasami mają własne interesy”.

Większość spraw o uznanie ojcostwa dzieci z zagranicy jest prowadzona przez niewielką liczbę notariuszy w całych Niemczech. Niektórzy z nich dokonywali setek potwierdzeń ojcostwa rocznie; wielu przyzwoitych notariuszy w ogóle nie brało udziału w wątpliwych potwierdzeniach, według Döriga.

“Obecne przepisy umożliwiają nadużycia, które są oburzające. Prawo musi zostać pilnie zmienione. Władze imigracyjne muszą być zaangażowane w procedurę od samego początku” — mówi profesor prawa. “Ponadto uznanie ojcostwa może stać się skuteczne tylko wtedy, gdy można udowodnić, że między ojcem a dzieckiem istniała już bliska osobista więź przez co najmniej rok. Coś innego powinno mieć zastosowanie tylko wtedy, gdy strona uznająca jest biologicznym ojcem dziecka, co zwykle nie ma miejsca w przytoczonych przypadkach “.

W przypadku rażącego przypadku “pana Cash Money” i jego pokrewieństwa z wyboru kluczowe znaczenie ma również następująca kwestia: w momencie poświadczenia ojcostwa nic nie można poprawić. Nawet jeśli później okaże się, że zostało ono nieprawidłowo ustalone.

Polskie i niemieckie rafinerie emitują siarkę ale Niemcy mają specjalne pozwolenie na więcej

Polskie i niemieckie rafinerie emitują siarkę ale Niemcy wywalczyli specjalne pozwolenie na więcej

23 lutego 2024, niemcy-specjalne-pozwolenie-na-wiecej

Niemieckie rafinerie korzystają że specjalnych pozqoleń na dodatkowe emisje siarki. Polskie rafinerie potwierdziły redakcji BiznesAlert.pl, że nie korzystają z takich pozwoleń. — W zakładzie w Gdańsku dopuszczalna roczna wartość emisji SO2 wynosi 308,47 t SO2 – podaje redakcji Rafineria Gdańska, która z mocą przerobową 10 milionów ton ropy rocznie jest porównywalna do niemieckiej Rafinerii Schwedt (PCK).

Płonące pochodnie rafinerii Schwedt

Natomiast Landowa Państwowa Agencja Ochrony Przyrody, Środowiska i Konsumentów w Recklinghausen przekazała, że rafineria Ruhr Oel, która przerabia rocznie około 12 milionów ton ropy, emitowała w 2020 roku 1 972 t SO2. Landowy Urząd w Schwedt przyznał, że rafineria PCK emitowała w tym okresie 4 970 t. Najwięcej SO2 ta rafineria emitowała jednak w 2019, gdy kominem puszczone zostało 6 740 t dwutlenku siarki. Emisje niemieckie są wyższe, ale możliwe dzięki specjalnym pozwoleniem.

Rafineria Schwedt należy w 54 procentach do rosyjskiego koncernu Rosnieft i jest położona 10 kilometrów od granicy z Polską. Taka spekulacje na temat możliwości nacjonalizacji i przekazania udziałów Orlenowi. Polska spółka potwierdziła rozmowy na ten temat w komentarzu dla Biznesalert.pl.

Aleksandra Fedorska

Niemcy okradli nas na setki miliardów złotych

Zamek Królewski po pożarze 17 września 1939 r. Zamek został trafiony niemieckimi bombami, podobnie jak sąsiadująca katedra św. Jana. FOT. MATERIAŁY PRASOWE

Niemiecka okupacja zrujnowała polską gospodarkę i nasz system bankowy – mówi prof. Mirosław Kłusek w rozmowie z „Naszą Historią”.

„Nasza Historia”: Panie profesorze, jak Niemcy w czasie okupacji wykorzystali polski system bankowy do finansowania swoich celów?Prof. Mirosław Kłusek: Na ziemiach wcielonych do III Rzeszy polski system bankowy został całkowicie zlikwidowany, cały jego majątek przeszedł na własność Rzeszy. Likwidacją bankowości polskiej zajmował się Główny Urząd Powierniczy Wschód (Haupttreuhandstelle Ost). On przejmował skradzione przez Niemców środki bankowe i majątek. Następnie pieniądze trafiały na konto Banku Rzeszy i do Ministerstwa Finansów Rzeszy. Ten resort bezpośrednio finansował prowadzenie wojny.Jak to wyglądało na terenach tzw. Generalnego Gubernatorstwa?Gospodarka nie może funkcjonować bez systemu bankowego, ponieważ jest on jej krwiobiegiem. Na ziemiach polskich, które nie zostały wcielone do III Rzeszy, Niemcy pozwolili działać jedynie instytucjom kredytowym i bankom, które finansowały ich cele gospodarcze i wojskowe. Zezwolili na kontynuowanie działalności przez Państwowy Bank Rolny, Bank Gospodarstwa Krajowego i Bank Handlowy. Większość pozostałych banków i instytucji kredytowych pozbawiano możliwości funkcjonowania. W bankach Niemcy wprowadzili zaufanych powierników – Treuhänderów – nadzorujących ich działalność. Państwowy Bank Rolny finansował skup kontyngentów żywnościowych dla Wehrmachtu, policji i SS oraz ludności niemieckiej na okupowanych terenach. Bank Gospodarstwa Krajowego finansował niemiecki przemysł zbrojeniowy.

Ile wynoszą straty poniesione przez polski system bankowy w wyniku okupacji niemieckiej?

Szacuję je na około 5 mld przedwojennych złotych. Po zwaloryzowaniu na współczesną kwotę będzie to 80-100 mld zł. Ale w tej kwocie nie są uwzględnione straty wynikające z działalności Banku Emisyjnego w Generalnym Gubernatorstwie. Szacuję je na około 160 współczesnych miliardów złotych.

Mało znany jest fakt, że Niemcy zmusili Polaków do finansowania ich machiny wojennej. Może pan szerzej o tym opowiedzieć?

Władze Generalnego Gubernatorstwa emitowały obligacje i bilety skarbowe. Do ich zakupu Niemcy zmuszali polskie instytucje bankowe i przedsiębiorstwa.

Podane przez pana kwoty straty polskiej bankowości z czasów okupacji niemieckiej nie uwzględniają depozytów bankowych należących do indywidualnych osób.

Nie, ponieważ jeżeli banki sporządzały sprawozdania za okres okupacji, umieszczały tam wysokość strat w swoich aktywach i majątku. A przecież w bankach znajdowały się również skrytki czy sejfy, w których osoby prywatne przechowywały cenne rzeczy, np. kosztowności, złoto, biżuterię, waluty zagraniczne, papiery wartościowe. Ale to nie było własnością banku, który tylko wynajmował skrytkę. Niemcy po zajęciu Polski w 1939 r. interesowali się tym, co jest w tych skrytkach. Klucze mieli właściciele i banki, które nie były zainteresowane przekazaniem ich Niemcom. Ale to nie było dla okupantów przeszkodą, bo włamywali się do skrytek i je okradali. Interesowało ich zwłaszcza złoto i biżuteria oraz waluty zagraniczne. Złoto trafiało najczęściej do Berlina. Tam przetapiano je w sztabki, a potem w Szwajcarii i w Turcji wymieniano na waluty zagraniczne, które wykorzystywano do zakupu surowców. Biżuterię sprzedawano, podobnie jak zagraniczne papiery wartościowe. Traciły na tym osoby prywatne, natomiast dla banku to nie była strata. Oszacowałem, że straty z tego tytułu wyniosły około miliarda przedwojennych złotych. To równowartość minimum 20 miliardów współczesnych złotych.

Niemiecki rabunek nie ograniczył się do okradania prywatnych skrytek i sejfów.Oczywiście, że nie. Pod koniec wojny, w 1944 i 1945 r. Niemcy wywozili skradzioną z polskich banków walutę zagraniczną, złoto i kosztowności. Rabowali również meble, maszyny liczące i maszyny do pisania z banków. Nie byli zainteresowani sztuczną, stworzoną przez nich walutą okupacyjną, tzw. młynarkami Banku Emisyjnego. Stało się tak, ponieważ nie przedstawiały one większej wartości.Co ze środkami, które odkrył pan na tzw. brytyjskim koncie?W moim odczuciu, graniczącym z pewnością, one są i nadal czekają na odbiór. Są podstawy, by Polska domagała się zwrotu tych pieniędzy. Ich odzyskanie zależy od sprawności polityków.Jak pan trafił na ślad tych pieniędzy?Odkryłem podczas badań, że w 1949 r. w brytyjskiej strefie okupacyjnej na koncie Głównego Urzędu Powierniczego Wschód znaleziono pieniądze pochodzące z likwidacji oddziałów trzech polskich instytucji bankowych: Banku Polskiego, Banku Gospodarstwa Krajowego i Państwowego Banku Rolnego. Suma znajdujących się tam środków wyniosła ok. 180 mln Reichsmarek, to równowartość 360 milionów przedwojennych polskich złotych. Obecnie wartość znajdujących się tam pieniędzy wynosi około 6 mld złotych. Brytyjczycy stwierdzili, że te pieniądze pochodzą z polskich banków. Mieli nawet zamiar zwrócić je Polsce. Ale nic nie wskazuje na to, że tak się stało.

źródło: https://gs24.pl/niemcy-okradli-nas-na-setki-miliardow-zlotych/ar/c15-18279415

Jak to w Niemczech odliczano łapówki od kosztu uzyskania przychodu

Równe traktowanie firm polskich i niemieckich –

Źródło: https://biznesalert.pl/niemieckie-rafinerie-truja-i-chca-truc-powietrze-dalej-za-pozwoleniem-niemieckich-landow/?utm_source=twitter&utm_medium=social&utm_campaign=ReviveOldPost

Niemieckie rafinerie trują i chcą truć powietrze dalej za pozwoleniem niemieckich landów

Niemieckie rafinerie PCK w Schwedt i Bayernoil w Voburg an der Donau otrzymały specjalne pozwolenia na większe emisje szkodliwych gazów i pierwiastków takich jak siarka. Te dokumenty zostały wydane przez urzędy landowe i są nadal w mocy.

Aktywiści Greenpeace w niemieckiej rafinerii Schwedt. Źródło: Greenpeace/Twitter

Aktywiści Greenpeace w niemieckiej rafinerii Schwedt. Źródło: Greenpeace/Twitter

Rafineria Schwedt (PCK), która jest położona bezpośrednio w pobliżu granicy z Polską, otrzymała pozwolenie na funkcjonowanie instalacji o wyższych wartościach emisji dwutlenku siarki na podstawie krajowego rozporządzenia 13. BImSchV w sprawie dużych instalacji spalania, turbin gazowych i silników spalinowych z 2017 roku. Do landowego Urzędu Ochrony Środowiska w Brandenburgii wpłynął teraz nowy wniosek o odstępstwa od norm emisji dwutlenku siarki. Nie został jeszcze rozpatrzony.

Rafineria w Schwedt jest uważana przez stronę niemiecką za zakład o znaczeniu strategicznym. Mimo tego znaczenia dla Niemiec większość udziałów (54 procent) w tym zakładzie jest nadal w posiadaniu rosyjskiego Rosnieftu. Niemcy nie potrafiły się dotychczas zdecydować na derusyfikacje PCK w Schwedt pomimo apelów Polski o takie działanie, ale objęły od września 2022 udziały tego koncernu nadzorem powierniczym.

Aleksandra Fedorska

Komentarz własny – przypomina mi się “Co wolno wojewodzie….”

O mediach głównego nurtu i reakcji na pandemię. “Redaktorzy naczelni głównych mediów mają krew na rękach”.

Dr Gunter Frank o mediach głównego nurtu i reakcji na pandemię

Autor: AlterCabrio , 16 stycznia 2024

Niestety w Niemczech mamy taką sytuację, że nie mamy niezależnej prokuratury. Dlatego nie można zakładać, że prokuratorzy podejmą działania w tej chwili, ponieważ musieliby zbadać tych, którzy mogliby następnie zadzwonić do Ministra Sprawiedliwości i powiedzieć: “Ty, powstrzymaj go!”. Tak to już jest… W tych obszarach w Niemczech jesteśmy na poziomie państwa bananowego, mówiąc wprost. A jeśli ktoś teraz powie: “Ale on przesadza”, to pozwolę sobie przypomnieć, że ETS, Europejski Trybunał Sprawiedliwości, zabrania Niemcom wydawania międzynarodowych nakazów aresztowania, ponieważ twierdzą, że prokuratura jest kontrolowana politycznie, a wtedy istnieje ryzyko, że są to polityczne nakazy aresztowania – mówi Europejski Trybunał Sprawiedliwości.

Proszę więc nie wskazywać na Polskę i nie mówić, że praworządność nie jest tam w porządku – my w Niemczech mamy ogromny problem!

−∗−

Dr Gunter Frank o reakcji na Coronę: “Redaktorzy naczelni głównych mediów mają krew na rękach”

https://www.kla.tv/index.php?a=showembed&vidid=27907&lang=pl

[Tekst transkrypcji zachowany w tłumaczeniu automatycznym zgodnie ze stroną źródłową -AC]

AUF1 rozmawiał z dr Gunterem Frankiem, lekarzem i autorem bestsellerów, o osobach odpowiedzialnych za przestępstwa związane z Coroną i wzywa do ich zbadania. Dr Frank opowiada o tym, jak rządy prawa i główne media całkowicie zawiodły w tym czasie. Posłuchajcie bardzo pouczającego wywiadu teraz.

Prezenter: Niemiecki lekarz dr Gunter Frank jest lekarzem ogólnym w Heidelbergu i wykładowcą w Business School St. Gallen. Jest autorem licznych książek, takich jak bestseller Corona “Das Staatsverbrechen” i “Der Staatsvirus”. Publikuje również na blogu “Die Achse des Guten”.
Jestem teraz połączony z dr Frankiem, aby porozmawiać z nim o obecnej medycynie i zastrzykach genowych. Doktorze Frank, proszę przyjąć moje najserdeczniejsze pozdrowienia. Zanim zajmiemy się szczegółowo przestępstwem państwowym, ustalmy najpierw nagłówki.
Ponieważ mówimy o przestępstwie, które zdecydowanie powinno zostać rozwiązane, dla uproszczenia mówmy żargonem sądowym. Jakie dokładnie są zarzuty?

Dr Gunter Frank: Oskarżenie jest takie, że państwo dokonało zbrodni, która zaszkodziła milionom ludzi; prawdopodobnie 100 000 lub 200 000 osób w Niemczech doznało poważnego uszczerbku na zdrowiu i prawdopodobnie około 20-30 lub może 40 000 osób zostało zabitych w wyniku środków, których podstawa była od samego początku niekonstytucyjna, których krytycy zostali celowo wykluczeni i których należało unikać za wszelką cenę.

Prezenter: Kim są oskarżeni, doktorze Frank?

Dr Gunter Frank: Dla mnie oskarżonymi są przede wszystkim ci, którzy stoją na czele instytucji, które mają nas chronić przed takimi przestępstwami, takimi przestępstwami farmaceutycznymi. Złamali oni zasady w stopniu, który jest niedopuszczalny i za który muszą zostać pociągnięci do osobistej odpowiedzialności, tj. należy podnieść kwestię osobistej winy. Mam tu na myśli przede wszystkim osoby odpowiedzialne w Instytucie Paula Ehrlicha, Instytucie Roberta Kocha i ich pracodawców w Ministerstwie Zdrowia.

Prezenter: Proszę postawić się w roli prokuratora? Jak wygląda oświadczenie wstępne?

Dr Gunter Frank: Oświadczenie wstępne – Hach, właśnie widzę siebie na sali sądowej! – Dobrze. Oczywiście prawnicy powiedzieliby mi teraz: “Ach, to tak nie działa”. Ale ujmę to tak: łamanie zasad w medycynie, w nauce, stało się dziś standardową praktyką. Badania są fałszowane, faworyzowani są ludzie, którzy nie mają profesjonalnych kwalifikacji. Politycy zajmujący się zdrowiem zasiadają w komisjach legislacyjnych i ukrywają swoje członkostwo w lobby, członkostwo lub własność farmaceutyczną. Tak więc ten standard – istnieje wiele książek na ten temat – stał się dziś normalnym stanem rzeczy. A ja porównuję to do osoby, która jedzie wieczorem do domu i, ponieważ jest krócej, wybiera drogę jednokierunkową. I to zawsze idzie dobrze, może raz na jakiś czas zostaje zatrzymany i dostaje mandat za parkowanie. Przyzwyczaja się do tego, do łamania przepisów, jeździ coraz szybciej. W pewnym momencie doprowadza kogoś do śmierci. I wtedy to już nie jest wykroczenie czy coś podobnego, tylko zabójstwo z zaniedbania.
To samo widzę w przypadku panów i pań z Instytutu Paula Ehrlicha i RKI. Złamali oni jedną zasadę za drugą, nawet w przeszłości, w przypadku innych zezwoleń i kwestii związanych z lekami. Ale teraz miliony zostały skrzywdzone, a dziesiątki tysięcy zabitych w wyniku ich działań. I nie można powiedzieć: “Cóż, to był błąd, następnym razem postaramy się lepiej”. Nie, nie zrobią tego lepiej następnym razem, ponieważ kolejne ataki tego rodzaju są już w przygotowaniu – być może porozmawiamy o tym krótko później – i dlatego państwo prawa musi również karać te przestępstwa. Musi postawić ich przed sądem. Jeśli tak się nie stanie, nie będziemy mieli państwa konstytucyjnego. Jeśli tak się nie stanie, państwo może zabijać obywateli z powodu czystej oficjalnej porażki, z powodu umyślnej oficjalnej porażki. Taka jest sytuacja i uważam, że jest ona nie do przyjęcia.

Prezenter: Znany Peter Hahne powiedział, że chciałby usłyszeć kliknięcie kajdanek. Jakiej kary domaga się Pan dla tych, którzy są za to odpowiedzialni?

Dr Gunter Frank: Niestety w Niemczech mamy taką sytuację, że nie mamy niezależnej prokuratury. Dlatego nie można zakładać, że prokuratorzy podejmą działania w tej chwili, ponieważ musieliby zbadać tych, którzy mogliby następnie zadzwonić do Ministra Sprawiedliwości i powiedzieć: “Ty, zatrzymaj go!”. Tak to już jest… W tych obszarach w Niemczech jesteśmy na poziomie państwa bananowego, mówiąc wprost. A jeśli ktoś teraz powie: “Ale on przesadza”, to pozwolę sobie przypomnieć, że ETS, Europejski Trybunał Sprawiedliwości, zabrania Niemcom wydawania międzynarodowych nakazów aresztowania, ponieważ twierdzą, że prokuratura jest kontrolowana politycznie, a wtedy istnieje ryzyko, że są to polityczne nakazy aresztowania – mówi Europejski Trybunał Sprawiedliwości.
Proszę więc nie wskazywać na Polskę i nie mówić, że praworządność nie jest tam w porządku – my w Niemczech mamy ogromny problem! Ale to, co oczywiście chciałbym zobaczyć: jest tak wiele oczywistych faktów, że państwo celowo wywołało tę panikę – panikę corony – że państwo zaakceptowało autoryzację prawdziwie przestępczej szczepionki. Nie udowodniono też jej przydatności, nawet przy ogromnym potencjale szkód. Wszystko było wiadome, a państwo celowo umożliwiło tę autoryzację. A szkody są tak ogromne, a blokada jest kolejnym przestępstwem samym w sobie, że nie można powiedzieć, że państwu wolno to wszystko robić. Nie, nie może, musi przestrzegać zasad! A jeśli te zasady są łamane, to ma to również znaczenie prawne, ponieważ w przeciwnym razie nie jesteśmy w państwie konstytucyjnym, w przeciwnym razie jesteśmy na łasce państwa. I dlatego ludzie, którzy złamali te zasady – świadomie lub nieświadomie, lub dlatego, że byli przytłoczeni, lub dlatego, że po prostu przyzwyczaili się do łamania zasad – muszą zostać oskarżeni o te przestępstwa. Moim zdaniem jest to co najmniej nieumyślne spowodowanie śmierci, jeśli nie znacznie więcej.

Prezenter: Wspomniał Pan o faktach, doktorze Frank. Zacznijmy więc od zbierania dowodów. Jakie fakty udało się Panu zebrać w książce “Przestępstwo państwa”?

Dr Gunter Frank: Zaczyna się od ogłoszenia pandemii na skalę krajową i zapewnienia, że szpitale i system opieki zdrowotnej zostaną przeciążone, jeśli pandemia nie zostanie zwalczona za pomocą najsurowszych środków.
Federalny Trybunał Konstytucyjny przeforsował te środki, ale przeoczył fakt, że w ustawie zasadniczej istnieje zasada proporcjonalności. I rozumiem, dlaczego ludzie mówią: “Okej, wszyscy mówią, że nadchodzi coś złego. Jako sędzia Federalnego Trybunału Konstytucyjnego nie jestem lekarzem, więc pozwolę rządowi się tym zająć. Ale wyznaczam mu termin, w którym musi udowodnić, że ten krajowy zakres faktycznie istnieje”. I w żadnym momencie nie istniał i w żadnym momencie nie był nieuchronny. Mieliśmy stałe niewykorzystanie szpitali na poziomie 16%, historycznie niskie obłożenie szpitali – w tym na oddziale intensywnej terapii – a udział Covida w tym oficjalnie wynosił 2%. Nikt nie może nawet zacząć twierdzić, że choroba ta doprowadziła system opieki zdrowotnej na skraj przeciążenia.
Dlaczego ta panika trwała? Ponieważ szpitale były zachęcane do zarabiania pieniędzy na tych wakatach. To dlatego szpitale dezinformowały opinię publiczną na temat obłożenia oddziałów. Wykorzystały złą politykę kadrową z ostatnich 20 lat, w której personel pielęgniarski jest przepracowany, aby przekonać nas, że przeciążenie jest spowodowane infekcją Covida. To nieprawda, to zawsze było wcześniej. Zostało to zaostrzone przez bezsensowne środki higieny. Zdrowi koledzy zostali przebadani. Jest to więc kompletna porażka w informowaniu ludności o tym, w jakim stopniu system opieki zdrowotnej został faktycznie obciążony przez tego wirusa.
Inną rzeczą jest porównanie krajów. Wyraźnie widać, że kraje – a teraz pojawia się pan Wieler i mówi w brandenburskiej komisji śledczej: “Tak, to blokada zapobiegła przepełnieniu szpitali”. Nie wolno mu kłamać przed komisją śledczą. To przestępstwo. A ponieważ jest szefem największego organu epidemiologicznego, musiał wiedzieć, że było inaczej. Kraje, które nie stosowały żadnych środków lub stosowały jedynie łagodne środki, nie miały żadnej innej trajektorii infekcji w jakiejkolwiek formie. I jeśli wszyscy pamiętamy ten wykres, 2020, “spłaszcz krzywą”, gdzie pomysł polegał na spłaszczeniu szczytu fali infekcji, aby zaoszczędzić miejsca w szpitalach. Ale to oznacza, że powinna nastąpić jakaś fala pacjentów z Covidem-19. Ale nigdy nie było, była zwykła zimowa infekcja, a liczby są po prostu całkowicie normalne. Nie było nic niezwykłego, a śmiertelność nie była wyjątkowa. Śmiertelność wzrosła w Niemczech dopiero wraz z rozpoczęciem kampanii szczepień przeciwko Covidzie-19. To wszystko są twarde liczby, nie można ich obalić, to są dane dotyczące rozliczeń szpitalnych, to są dane dotyczące zgonów.
W ciągu ostatnich trzech lat rząd federalny nie orientował się w żaden sposób na tę rzeczywistość, ale wykorzystywał całkowicie wyimaginowane rzeczy, aby wywołać panikę wśród ludności i zmusić ją do podporządkowania się tym środkom, a przede wszystkim do zaakceptowania szczepień. I o to tak naprawdę chodziło, z całą tą presją, by cierpieć, z tymi wszystkimi środkami, całym tym narzucaniem ludności, tym podżeganiem ludności, chodziło tylko o to, że w końcu sklepikarz przemysłu farmaceutycznego, zwłaszcza badań nad bronią biologiczną, mógł zostać zatwierdzony, co w normalnych okolicznościach nigdy nie miałoby najmniejszej szansy na zatwierdzenie.

Prezenter: Teraz, gdy Pana książka została opublikowana, wyciekły umowy, które Pfizer zawarł z rządami i krajami. Powinno to korzystnie wpłynąć na dowody. Co ogólnie sądzi Pan o tych publikacjach i treści tych umów?

Dr Gunter Frank: Cóż, to absolutny skandal. Albo jesteśmy społeczeństwem otwartym, albo nie. I oczywiście te kontrakty – muszą zostać upublicznione, a to pokazuje, że ludzie najwyraźniej boją się, że kontrakty staną się publiczne i słusznie. Stwierdza, że producent twierdzi, że nie zna długoterminowych skutków tej szczepionki, ani nie wie, czy jest ona skuteczna, ani nie wie, jakie skutki uboczne zostaną dodane. To rosyjska ruletka, gdy rząd zawiera taką umowę.
Nie wiadomo nawet, od czego zacząć. Staram się ograniczać do głównej ścieżki. Jeśli wiem, że jako rząd i jeśli wiem również, że ta szczepionka została dopuszczona tylko warunkowo, to istnieje bardzo, bardzo duży obowiązek prowadzenia starannego nadzoru.A Instytut Paula Ehrlicha w Niemczech dokonał absolutnej – ledwo mogę się powstrzymać, prawdopodobnie musiałbym powściągnąć swój język w sądzie – dokonał absolutnej totalnej katastrofy. Instytut Paula Ehrlicha to całkowicie zawiódł, jeśli chodzi o monitorowanie skutków ubocznych szczepień. Był całkowicie poza zasięgiem swoich możliwości. Czy było to zamierzone, czy po prostu niekompetencja, to jest coś, co należy zbadać. Ale w żaden sposób nie naruszył minimalnego standardu wypełniania swojego obowiązku rejestrowania tych skutków ubocznych szczepień, a następnie odpowiedniego podnoszenia alarmu. Znaki ostrzegawcze nie były czerwone, były ciemnoczerwone, były ciemno, ciemno, ciemnoczerwone! Niewiarygodne były wszystkie sygnały alarmowe, które tam były, tj. nadmierna śmiertelność w 2021 r., wiele, wiele raportów, które już istniały i były 20-50 razy wyższe niż normalne raporty dotyczące grypy, nie wspominając o liczbie niezgłoszonych przypadków. Szef kasy chorych Schöfbeck, który powiedział: “Nasze diagnozy idą w górę”, został następnie zwolniony. Jest tak wiele przykładów, w których państwo nie zdołało ochronić swoich obywateli przed tym niebezpiecznym lekiem. I nie mogę zaakceptować tego jako normalnego, tak, błędu, ale naprawdę jest w tym naiwność, którą mogę wyjaśnić prawie tylko intencją. Jest to więc ogromne wykroczenie. Problem polega również na tym, że niemiecki wymiar sprawiedliwości był zaangażowany w to przestępstwo, przynajmniej w taki sposób, że nie zapobiegł mu, co byłoby jego obowiązkiem, ponieważ nie dopuścił wszystkich wniosków dowodowych, ponieważ nie pozwolił na to wszystko. Więc to jest bardzo gruba deska do przewiercenia, bo w końcu trzeba by też oskarżyć struktury, które decydują o tym, czy akt oskarżenia ma miejsce i ostatecznie wydają wyrok.

Prezenter: Dr Frank, w Bundestagu opisał Pan zastrzyki z mRNA jako dziesięciokrotnie większy skandal z talidomidem. W przyszłości mają one być również wstrzykiwane przeciwko wielu innym chorobom. Co Pan o tym sądzi?

Dr Gunter Frank: Oczywiście, to był podstawowy cel całej tej kampanii Corony. Cała historia miała na celu dopuszczenie do obrotu tych nowych leków. Być może można to również wyjaśnić w kategoriach ogólnych: Jestem lekarzem rodzinnym i kiedy patrzę na leki, których używam, są one w zasadzie takie same jak 40 lat temu. Tak więc prawdziwe innowacje we współczesnej medycynie stały się rzadkością: Trochę w dziedzinie reumatyzmu, trochę w dziedzinie chemioterapii, ale niewiele więcej. I to jest złe dla przemysłu farmaceutycznego. Potrzebuje on nowych leków grupowych z nowymi patentami, które można następnie spieniężyć. Inwestorzy domagają się ich. I tak właśnie stało się w tym przypadku. Nowa grupa leków została przepchnięta, bezpieczeństwo leków zostało celowo zniszczone w ten sposób, a teraz jest po prostu przepychane. Teraz wszystkie te leki są przepychane, aby zamienić je w pieniądze. To kolejny powód, dla którego musimy postawić osoby odpowiedzialne przed sądem, ponieważ będą one kontynuować swoje działania. I to jest bezczelność, nie można tego nazwać bezczelnością, to jest potworne. Kiedy na przykład Jeremy Farrar, Christian Drosten lub największy szarlatan w historii medycyny w Niemczech, Karl Lauterbach, organizują konferencje w Berlinie i ogłaszają kolejne pandemie, a mianowicie z wirusami H5N1 i MERS. Są to dokładnie te wirusy, co do których mamy wiele dowodów na to, że również zostały sztucznie stworzone w laboratorium. Tak, H5N1 to wirus ptasiej grypy, który Ron Fouchier zmodyfikował w 2011 roku tak, aby był przenoszony na ludzi. W tamtym czasie wybuchło ogromne oburzenie, które doprowadziło nawet do moratorium w USA pod rządami Obamy, który następnie zaprzestał finansowania tych badań.
Ale te wirusy istnieją, a MERS był częścią propozycji badawczej Petera Daszaka w 2018 r. Chciał on stworzyć wirusa z szefową laboratorium wirusowego w Wuhan, panią Zhengli, który dokładnie odpowiada SARS-CoV2. Innymi słowy, wirusa SARS ze sztucznym miejscem rozszczepienia furiny (patent Moderna z 2016 r.). W tej propozycji badawczej to samo planowano również z wirusami MERS. Ta propozycja badawcza została odrzucona przez Pentagon. Niemniej jednak, istnieje SARS-CoV2, a zatem z pewnością istnieje również MERS z miejscem rozszczepienia furiny w zamrażarkach w Wuhan. I to właśnie te dwa wirusy Farrar i Drosten ogłaszają teraz, że będą przyszłymi pandemiami. Czy jesteśmy szaleni? To przestępczość zorganizowana. Tworzą śmiało manipulowane wirusy i prawdopodobnie opracowali już szczepionki, aby stworzyć z nich model biznesowy. W trakcie tego procesu systemy bezpieczeństwa są niszczone, a ludzie umierają. Mamy więc do czynienia z ogromnym przestępstwem i musimy je rozwiązać, w przeciwnym razie będą to kontynuować.

Prezenter: Wprowadził Pan do dyskusji międzynarodowe nazwiska po tym, jak te środki corony zostały nałożone na całym świecie. Czy nie powinniśmy poszerzyć kręgu oskarżonych w tej sprawie? Czy to nie jest nawet przestępstwo międzynarodowe?

Dr Gunter Frank: Jest to przestępstwo międzynarodowe, ale każde państwo narodowe musi najpierw pociągnąć winnych do odpowiedzialności, ponieważ jest to pierwsza rzecz, która musi zadziałać.
Widzę jednak zupełnie inną jakość tego przestępstwa, ponieważ po raz pierwszy tak zwany moralizm grupowy został włączony do ogromnej kampanii przemysłu farmaceutycznego. Niemal celowo wprowadzono do kampanii, że krytycy tej kampanii są nieludzcy i że należy ich zniszczyć. Zostało to naukowo usankcjonowane badaniem przeprowadzonym na Uniwersytecie Yale w 2020 r. Rozpoczęto je w 2020 r., kiedy poważna szczepionka była jeszcze bardzo odległa, a badani otrzymywali komunikaty mające na celu ocenę, w jakim stopniu byliby zmotywowani do zaszczepienia się przeciwko Covidzie-19. Najbardziej skutecznymi komunikatami były: Odmawiający szczepień są aspołeczni, krytycy szczepień zabijają naszych dziadków itp. Innymi słowy, krytycy zostali celowo odczłowieczeni, a ta siła, która zawsze prowadziła do pogromów, polowań na czarownice i ludobójstwa w historii ludzkości, została włączona do tej kampanii. I możemy być szczęśliwi, tak, naprawdę szczęśliwi, że krytycy szczepień nie zostali ukamienowani lub gorzej. Celowo włączyli te siły do tej kampanii i dlatego mówię o systemowym, systematycznym ataku na ludność cywilną. I to jest zgodne z prawem międzynarodowym, paragrafem siódmym, jak sądzę. Jest to atak – zbrodnia przeciwko ludzkości, a zatem jest to sprawa dla Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze.
Sięgam teraz bardzo daleko i nie mam wyobraźni, że pani Merkel lub pan Scholz pewnego dnia będą tam oskarżonymi, ale moim zdaniem prawnym kampania szczepień Covida ma właśnie taki wymiar. Był to systematyczny atak na ludność cywilną, przeprowadzony przez państwo, a to oznacza zbrodnię przeciwko ludzkości.

Prezenter: Jaką rolę odgrywają samozwańczy filantropi, tacy jak Bill Gates lub organizacje pozarządowe, takie jak Światowe Forum Ekonomiczne?

Dr Gunter Frank: Oczywiście odgrywają oni bardzo dużą rolę, ale nie są pierwszymi osobami, które chciałbym zobaczyć w sądzie. Ponieważ zawsze znajdą się bogaci wariaci, jeśli mogę tak powiedzieć, którzy wierzą, że muszą zbawić świat, a w rzeczywistości chcą osiągnąć coś dokładnie przeciwnego. Nie, jesteśmy demokracją konstytucyjną, mamy instytucje, które mają nas, powiedzmy, uchronić przed takimi ekscesami filantropii.
I one zawiodły. Tak więc Bill Gates, postrzegany w oderwaniu, nie jest dla mnie żadnym problemem. Mój problem jest wtedy, gdy państwo realizuje fantazje takich ludzi. Jak to możliwe, że pan Bill Gates – chyba w programie Tagesschau lub Tagesthemen – dostał kilka minut czasu na promowanie szczepionki, która w tamtym czasie nawet oficjalnie nie istniała. Ze swoimi zagmatwanymi argumentami jest teraz ekspertem ds. zdrowia w Republice Federalnej Niemiec. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciłbym uwagę, jest: “Kim jest osoba odpowiedzialna za program?”. Dla mnie są to ludzie, którzy muszą zostać zbadani, aby sprawdzić, w jakim stopniu popełnili przestępstwa. Na tym świecie zawsze będą Billowie Gatesowie.

Prezenter: Tak, to byłoby moje następne pytanie, doktorze Frank. Czy prasa głównego nurtu, lub jak to określają Ws, media systemowe, również nie popełniły przestępstwa, tuszując zbrodnie?

Dr Gunter Frank: Ponownie, można to wytłumaczyć jedynie przyzwyczajeniem do łamania zasad. Od ponad – powiedziałbym – dwudziestu czy trzydziestu lat mamy do czynienia z gruntowną moralizacją społeczeństwa. Ważne kwestie dotyczące przyszłości są obecnie omawiane wyłącznie z punktu widzenia hipermoralności, a nie w oparciu o faktyczną wiedzę. Jeśli znasz Maxa Webera, który pisał wiele o polityce 100 lat temu – dobra polityka to zawsze etyka odpowiedzialności, a nie etyka przekonań. A w naszym kraju zwyciężyła etyka przekonań, tzn: Można dziś zrobić karierę, jako redaktor naczelny czy nawet na uniwersytetach, jeśli argumentuje się moralnie, ale nie obiektywnie. A problem polega po prostu na tym, że rzeczowe argumenty często przeczą tej z góry przyjętej moralności. Prowadzi to do tego, że wszystko, co jest kompetentne, staje się dla ciebie zagrożeniem. Trzeba to odgryźć. W ten sposób stworzyliśmy sieci niekompetencji w całym naszym społeczeństwie, niezależnie od tego, czy przyjrzymy się redakcjom, czy uniwersytetom lub innym obszarom, które przyzwyczaiły się do negowania faktów i jednostronnego raportowania w celu oddania hołdu tej moralności. I tym razem poszło naprawdę źle, tym razem ich dezinformacja doprowadziła ludzi do zażywania niebezpiecznych narkotyków, których nigdy by nie zażyli, gdyby zostali odpowiednio poinformowani. Dlatego media są oczywiście również winne, ponieważ pozwoliły się zaangażować w ten systematyczny atak na ludność cywilną. I trzeba je za to zganić! Cóż, mówiąc wprost, strasznie zawiodły! Tak, redaktorzy naczelni głównych gazet i stacji telewizyjnych mają – przepraszam – krew na rękach.

Prezenter: Teraz wszystkie decyzje dotyczące polityki zdrowotnej mają zostać przekazane WHO. Co sądzi Pan o tym planie?

Dr Gunter Frank: Tak, więc te moralistyczne sieci nie mogą się zatrzymać. Trwają i trwają. Problem polega na tym, że – i to wykracza poza moją wiedzę, musisz zapytać ludzi, którzy są dobrze zorientowani w kwestiach ekonomicznych, mogę wspomnieć Norberta Häringa i jego książkę “Koniec kapitalizmu” – fatalną rzeczą jest to, że ta niekompetencja jest oczywiście w interesie wielkich pieniędzy. To trochę skomplikowane do zrozumienia, nie będę nawet próbował tego teraz wyjaśniać, ale wydaje się, że tak właśnie jest, a więc oczywiście siły połączyły się tutaj w międzyczasie, aby zarabiać na sztucznych katastrofach, tak, jak w przypadku zawyżonych, spowodowanych przez człowieka zmian klimatycznych, że klimat się zmienia, jest normalny, ale musi to być wina człowieka, lub na przykład z tych sztucznych pandemii. A do tego potrzebna jest niekompetentna elita funkcjonalna. A oni są teraz “rozpieszczani” do tego stopnia, że ci, którzy mają mózgi i są kompetentni, nie mają już szans na zdobycie stanowiska kierowniczego. Tak więc cała ta sprawa, w tym WHO, jest teraz do tego stopnia rozdmuchana. To znaczy, oczywiście, że imploduje z własnej woli, ponieważ ci ludzie naturalnie nie pozostawiają po sobie nic poza zniszczeniem. Ale może nie będzie musiało być tak źle i obudzimy się wcześniej i zagłosujemy na tych ludzi.

Prezenter: Kiedy Pana zdaniem rozpocznie się wielkie sprzątanie, w tym wielkie rozliczenie?

Dr Gunter Frank: Powiem to bardzo, bardzo krótko. Wczoraj – jestem trochę na wakacjach, więc nie mam żadnych pacjentów – poszedłem wczoraj na zakupy i poświęciłem czas, którego tak naprawdę nie mam, aby iść na zakupy pieszo w centrum Neuenheim. I tam spotkałem przechodnia. Najpierw rozmawialiśmy na inny temat, a potem o coronie. I to była absolutnie inteligentna kobieta, która uczy, jest przeszkolona w psychoterapii i dużo myśli, a podczas rozmowy powiedziała, że nie wyobraża sobie, aby rząd tak celowo narażał swoich obywateli. Albo inny przykład: Byłem w BILD TV z posłem SPD, chyba nazywał się Alt. Odniosłem absolutnie autentyczne wrażenie na temat tej osoby. Był to człowiek, który wcześniej był oficerem w niemieckiej armii. Następnie zajął się polityką. Zrobił na mnie wrażenie uczciwego i autentycznego, a także głosował przeciwko obowiązkowym szczepieniom w instytucjach. Wszystko przemawia więc na jego korzyść. Po programie podszedł do mnie i powiedział: “Panie Frank, czy naprawdę wierzy pan, że przemysł farmaceutyczny naraża ludzkie życie z otwartymi oczami?”. – To jest nasz problem! Ludzie nie są w stanie wyobrazić sobie skali tego przestępstwa. I dlatego głosują na siły, które to akceptują, a nawet wykonują. A my musimy wyjaśniać, wyjaśniać, wyjaśniać! – dopóki przechodzień, z którym rozmawiałem, będzie mogła sobie to wyobrazić. I wtedy coś się zmieni, nie wcześniej.

Prezenter: Doktorze Frank, lubię kończyć moje wywiady pozytywnym akcentem. Chciałbym zrobić to samo w tej rozmowie. Z doświadczeniem życiowym, które ma Pan dzisiaj, z tym, czego nauczyło Pana życie – co dziś oznacza dla Pana szczęście?

Dr Gunter Frank: Szczęście! Podstawą szczęścia jest również zdrowie, ludzie, którzy chcą dla ciebie dobrze i z którymi możesz się socjalizować. Szczęście wiąże się z bezpieczeństwem, z wysokim stopniem samostanowienia i mogę tylko powiedzieć, że pod tym względem jestem szczęśliwą osobą.

Prezenter: Wspomniał Pan wcześniej o swojej emocjonalności i nic dziwnego, biorąc pod uwagę temat, z którym musi Pan się zmierzyć. Jakiej metody używa Pan, aby odzyskać dobry nastrój, gdy jest Pan w złym nastroju?

Dr Gunter Frank: To naprawdę dobre pytanie, ponieważ siedzę tutaj w pokoju, w którym napisałem swoje książki, a te ściany wiele o mnie słyszały. Więc również na nie krzyczałem. I czasami mam fantazje, które naprawdę nie są miłe, biorąc pod uwagę nonsens i brutalność, na które jesteśmy narażeni. Dlatego ważne jest – i rozmawiam o tym z wieloma pacjentami – abyśmy, gdy zdamy sobie sprawę, że to zbyt mocno wkrada się w nas, zatrzymali się, zrobili sobie przerwę, wyłączyli internet, robili miłe rzeczy, gotowali smaczne posiłki. Jeśli ktoś tworzy muzykę, ma grać muzykę, iść do teatru, ma zrobić sobie przerwę! A kiedy się zatankuje i odzyska równowagę, ponownie trzeba wystawić się na to szaleństwo, aby z nim walczyć. Więc nikt nie powinien zostać męczennikiem, nie potrzebujemy męczenników. Po prostu potrzebujemy ludzi, którzy są w dobrym nastroju i pełni energii, aby stawić czoła szaleństwu. I zwyciężymy. Wiesz dlaczego? Ponieważ inni muszą zużywać coraz więcej energii, aby odeprzeć rzeczywistość. A to jest brama do nerwicy, do zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych, a dobry nastrój jest tak naprawdę tylko tam, gdzie żyjesz w rzeczywistości. I to też widzę, koledzy z kampanii, których miałem przyjemność poznać w ciągu ostatnich trzech lat, kiedy się spotykamy, kiedy mamy konferencje Zoomu, nasz nastrój jest doskonały, ponieważ wiemy, że staramy się żyć w rzeczywistości i dlatego robimy wszystko z odpowiednią dawką – o czym wiedział już Paracelsus. I nie chcemy być męczennikami. Nie chcemy być zgorzkniali, nawet jeśli coś się zawali, ale chcemy być w dobrym nastroju i poświęcić się odbudowie.

Prezenter: Ostatnie krótkie pytanie na zakończenie tego wywiadu. Gdyby Pan mógł życzyć ludziom tylko jednej rzeczy, czy to zdolności, czy umiejętności, co by to było?

Dr Gunter Frank: Wow, teraz muszę pomyśleć! – Myślę, że podstawą bycia człowiekiem jest poczucie samostanowienia, wolność kształtowania swojego życia tak, jak je sobie wyobrażamy – oczywiście z uwzględnieniem innych – i myślę, że bez tej wolności samostanowienia nie bylibyśmy w stanie prowadzić godnego życia.

Prezenter: Dokładnie, to właśnie postanowiliśmy zrobić, , Pan dr Frank i my z AUF1. Dziękuję bardzo za ten bardzo pouczający, wnikliwy wywiad. I wszystkiego najlepszego!”

Dr Gunter Frank: Dziękuję, Panie Eglinski. Cała przyjemność po mojej stronie.

______________

Tekst za: kla.tv

Strona źródłowa: Dr. Gunter Frank: „Chefredakteure der großen Medien haben Blut an ihren Händen“, AUF1, 2.11.2023

−∗−

Tagi:AUF1, Dr Gunter Frank, koronawirus, lockdown, mainstream, media głównego nurtu, Niemcy, reakcja na pandemię, szczepienia, wolna prokuratura

O autorze: AlterCabrio

If you don’t know what freedom is, better figure it out now!

Badenia-Wirtembergia: Sytuacja staje się tragiczna. Uchodźcy trafią do BURDELU. Może im się spodoba?„W branży usług seksualnych panuje stagnacja”.

Sytuacja staje się tragiczna. Uchodźcy trafią do agencji towarzyskiej

14.01.2024 nczas-do-BURDELU

Niemiecka agencja towarzyska. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Niemiecka agencja towarzyska. [chodzi o BURDEL MD]

Władze powiatu Reutlingen (Badenia-Wirtembergia) zakwaterują w budynku wynajętym od agencji towarzyskiej ok. 170 osób, ubiegających się o azyl. To efekt dużych problemów ze znalezieniem kolejnych miejsc dla migrantów – podaje portal dziennika „Bild”.

„W branży usług seksualnych panuje stagnacja, ale kwestia zakwaterowania dla uchodźców jest palącą sprawą. Aby poradzić sobie z napływem migrantów, powiat Reutlingen chce wynająć budynek od agencji towarzyskiej” – dowiedział się „Bild”.

W siedzibie firmy Eros Arena, przy głównej drodze prowadzącej do Pfullingen (Badenia-Wirtembergia), będzie można zakwaterować nawet 170 osób ubiegających się o azyl – potwierdziła rzeczniczka powiatu Katja Walter.

„Pracownice agencji towarzyskiej opuściły już swoje miejsce pracy, które teraz szybko zostanie przekształcone. Powiat chce w ten sposób uniknąć umieszczania uchodźców w hali sportowej” – poinformowała radna powiatu Regine Vohrer (FDP). Jak podkreśliła, „wójt powiatu jest bliski rozpaczy, władze co tydzień dostarczają pod jego drzwi autobus pełen uchodźców – ci ludzie muszą gdzieś trafić”.

„Władze powiatu biorą wszystko, co się da. A takie wykorzystanie budynku wydaje się rozsądniejsze, niż jego dotychczasowe zastosowanie” – stwierdził radny Hagen Kluck (FDP).

Rzeczniczka powiatu nie obawia się zakwaterowania uchodźców, pochodzących w większości z krajów muzułmańskich, w lokalu po agencji towarzyskiej. „Nie zakładamy, że będą jakieś trudności. Chcemy jednak dostosować oświetlenie, pomalować ściany i zainstalować kuchnie” – wyjaśniła.

Potrzeby lokalowe powiatu pozostają nadal duże. Oprócz wynajęcia na pięć lat budynku od agencji towarzyskiej, w innej dzielnicy Reutlingen zostanie postawiona hala o lekkiej konstrukcji, przeznaczona dla kolejnych 350 osób ubiegających się o azyl.

=========================

MAIL:

Radzę dać nachodźcom bony do burdelu. To i “biznes” będzie się kręcił,a i wenerolodzy coś zarobią..

Wielkie protesty rolników w Niemczech w walce z klimatyczną polityką rządu

Wielkie protesty rolników w Niemczech w walce z klimatyczną polityką niemieckiego rządu

autor: admin (2024-01-08

W ostatnich tygodniach Niemcy stały się areną ogromnych protestów rolników, które sparaliżowały ruch w głównych miastach kraju. Organizacje rolnicze, niezadowolone z polityki rządu, zdecydowały się na masowe demonstracje. Rolnicy, wykorzystując traktory i inne maszyny rolnicze, zablokowali ulice i autostrady, powodując poważne utrudnienia w ruchu.

Protesty, zainicjowane przez Niemiecki Związek Rolników oraz Federalny Związek Transportu Drogowego, Logistyki i Utylizacji, rozpoczęły się pod Bramą Brandenburską w Berlinie. Dziesiątki traktorów zebrały się tam już w niedzielę wieczorem, aby wziąć udział w wiecu zaplanowanym na poniedziałek​​. Policja i władze lokalne spodziewały się masowych zakłóceń w ruchu drogowym w całych Niemczech, a te oczekiwania szybko się spełniły. Pierwsze blokady miały miejsce już w niedzielę wieczorem, m.in. w Saksonii i Dolnej Saksonii​​​​.

Przewodniczący Niemieckiego Związku Rolników, Joachim Rukwied, zapewniał, że protest będzie „pokojowy i demokratyczny”, choć nieuchronnie będzie powodował zakłócenia w ruchu drogowym. Rolnicy wyrazili swoje niezadowolenie wobec planowanych przez rząd podwyżek podatków dla rolnictwa, stwierdzając, że nie ustąpią, dopóki nie zostaną one anulowane​​.

Protesty są odpowiedzią na planowane przez rząd cięcia dotacji dla sektora rolnego w następstwie kryzysu budżetowego. Rząd Olafa Scholza, pod presją protestujących, częściowo się ugiął pod ich żądaniami, wycofując się z części zmian podatkowych. Zapowiedziano stopniowe wycofywanie ulg podatkowych na olej napędowy dla rolników oraz rezygnację z planowanych podwyżek podatków od pojazdów rolniczych​​​​.

Jednakże, rząd Niemiec stoi przed poważnym wyzwaniem finansowym. Trybunał Konstytucyjny zakwestionował wykorzystanie środków pierwotnie przeznaczonych na walkę ze skutkami pandemii na cele klimatyczne, co spowodowało ogromną dziurę budżetową. W odpowiedzi na tę sytuację, rząd próbował zwiększyć obciążenia podatkowe, w tym podatki dla rolników​​.

Protesty rolników w Niemczech odzwierciedlają rosnące napięcia między potrzebami sektora rolnego a polityką rządową. W obliczu kryzysu finansowego i wymagań ochrony środowiska, rząd Scholza stoi przed wyzwaniem znalezienia zrównoważonej ścieżki, która zadowoli zarówno rolników, jak i spełni szalone cele klimatyczne. 

Wygląda jednak na to, że łatwo nie da się osiągnąć kompromisu bo realizacja tych planów wiąże się z likwidacją rolnictwa, tak jak wcześniej zaordynowano i przeprowadza się skutecznie likwidację górnictwa. Pytanie brzmi czy rolnicy dadzą się przekupić jak górnicy czy też będą walczyć rozumiejąc, że gra toczy się nie tylko o ich biznesy ale też o bezpieczeństwo żywnościowe, które przez działania klimatystów może być zagrożone. 

Kolejne strajki Niemczech. Sommer: „A kiedy pogonimy polską tęczową koalicję?”

Kolejne strajki Niemczech. Sommer: „A kiedy pogonimy polską tęczową koalicję?”

8.01.2024 [to z NCz, ale jakos nie wchodzi adres. MD]

Tomasz Sommer.
Tomasz Sommer. / Źródło: YouTube

Związek Zawodowy Maszynistów wezwał do strajku od środy 10 stycznia do piątku 12 wieczorem. Związek zawodowy kolejnictwa GDL od kilku miesięcy prowadzi spór z dyrekcją Deutsche Bahn w sprawie wynagrodzeń i godzin pracy. To kolejny protest w Niemczech.

Trzydniowy strajk ma się odbyć po niepowodzeniu negocjacji z przewoźnikiem publicznym Deutsche Bahn (DB). „DB nie wykorzystała rozejmu bożonarodzeniowego, aby zapobiec działaniom zbiorowym, przedstawiając ofertę do negocjacji” – stwierdza komunikat związkowców.

GDL przeprowadził już kilka strajków w 2023 r. W transporcie maszyniści przerwą pracę w środę o godzinie 2:00. W transporcie towarowym strajk rozpocznie się już we wtorek o 18:00 – podał związek. Protest zakończy się w piątek o 18:00.

To najdłuższy jak dotąd strajk zainicjowany przez ten związek w ramach negocjacji z zarządem przewoźnika kolejowego. Niemieccy kolejarze strajkowali już ostrzegawczo w listopadzie i grudniu. Martin Seiler, dyrektor ds. zasobów ludzkich DB, zapowiedział z kolei podjęcie kroków prawnych mających na celu zapobiec strajkowi.

Dyrekcja podkreśla, że zakłócenia w transporcie towarowym wiążą się z wysokimi kosztami dla i tak już borykającej się z trudnościami niemieckiej gospodarki. Oprócz podwyżek wynagrodzeń w celu zrekompensowania inflacji, GDL, która reprezentuje około 10 000 pracowników, domaga się także wynegocjowania przejścia na 35-godzinny tydzień pracy.

Deutsche Bahn poinformowała w grudniu, że na początku negocjacji zaproponowano podwyżkę płac o 11% oraz „premię wyrównawczą za inflację” do 2850 euro. W ubiegłym roku konflikt społeczny dotknął Deutsche Bahn w sporze z innym związkiem kolejowym EVG, który reprezentuje pozostałe zawody i zatrudnia około 180 000 pracowników kolei. Wówczas, ostatecznie pod koniec sierpnia osiągnięto porozumienie.Źródło: AFP

Wpis

Zobacz nowe wpisy

Rozmowa

Tomasz Sommer

@1972tomek

W Niemczech ludzie mówią dość. Tamtejsza kolorowa koalicja drży w posadach. A kiedy pogonimy polską tęczową koalicję? Lepiej to zrobić szybciej, zanim zdążą popsuć jeszcze więcej niż PiS.

Cytuj

ɐllǝnuɐɯı @szef_dywizji

Coraz większa panika u rządzących w Niemczech Na jutro zapowiedziany ogólnokrajowy strajk, zjeżdżają się już ciężarówki z napisami: Niemcy się budzą die Ampel muss weg (koalicja sygnalizacji świetlnej musi odejść) Aż miło popaczeć

Pokaż więcej

0:11 / 1:01

Die Welt: “dr Oetker” karmi Polaków przeterminowaną czekoladą? I marcepanem…

Niemieckie media: Znany niemiecki koncern karmi Polaków przeterminowaną czekoladą?

03.01.2024 tysol-niemiecki-koncern-karmi-polakow-przeterminowana-czekolada

– Recykling przeterminowanej czekolady? Zarzuty wobec dr. Oetkera w Polsce – czytamy w internetowej wersji Die Welt

Fabryka dr Oetker Niemieckie media: Znany niemiecki koncern karmi Polaków przeterminowaną czekoladą?

Fabryka dr Oetker / Screen YT Magazyn Śledczy Anity Gargas

– Niemiecka Grupa Oetker część swojego asortymentu produkuje w Polsce. Śledztwo prowadzi teraz prokuratura: przeterminowane produkty mają być poddawane ponownemu przetworzeniu. Pracownicy obciążają firmę i zgłaszają, że w pracy panuje atmosfera strachu. – pisze na łamach internetowej wersji Die Welt Aleksandra Fedorska.

Śledztwo Magazynu Śledczego Anity Gargas

W Polsce śledztwem dziennikarskim ws. sytuacji w zakładach niemieckiego koncerny Dr Oetker, zajmował się Magazyn Śledczy Anity Gargas TVP – „Przepakowywanie produktów w nowe opakowania z nową datą, ścieranie znakowań z nakrętek butelek i nadrukowywanie nowych” – twórcy „Magazynu śledczego Anity Gargas” twierdzili, że dotarli do dowodów na niedopuszczalne praktyki znanego niemieckiego koncernu.

– Przepakowywanie orzechów i masy marcepanowej w opakowania z nową datą. W tle niebezpieczne odpady, woda, w której stężenie manganu wielokrotnie przekracza urzędową normę i kontrole sanepidu, które miały być niezapowiedziane, a o których wiedzieli pracownicy. Idziemy tropem kolejnych afer w płockiej fabryce należącej do niemieckiego koncernu spożywczego Dr. Oetker. Ujawniamy bulwersujące filmy, które na przestrzeni ostatnich kliku lat zostały zarejestrowane przez pracowników zakładu. W jaki sposób i w jakim celu “odświeżano” produkty takie jak marcepan oraz orzechy? Jaka była reakcja zarządzających fabryką na sygnały od pracowników, że w wodzie, która trafia na linie produkcyjne jest legionella, a stężenie manganu wielokrotnie przekracza urzędową normę? Na czyje polecenie, na terenie fabryki, jak twierdzą świadkowie, zakopywano odpady, w tym także i te zaliczane do kategorii niebezpiecznych? – informowali twórcy Magazynu

Niemcy: CDU chce 200 tys. Ukraińców, dezerterów odciąć od zasiłków dla bezrobotnych.

Niemcy: CDU chce 200 tys. Ukraińców, dezerterów odciąć od zasiłków dla bezrobotnych.

pch24/niemcy-ukrainscy-dezerterzy-maja-byc-odcieci-od-zasilkow-dla-bezrobotnych

Około 200 tys. Ukraińców, którzy uciekli z kraju przed poborem prawdopodobnie straci prawo do ubiegania się o zasiłek dla niepracujących. W Niemczech tzw. Bürgergeld wynosi 450 euro [w 2023 już 502 euro md] . To ma „zachęcić” poborowych do powrotu do domu i wypełnienia obowiązku obrony kraju.

Rozwiązanie zaproponowała CDU. Sprawę opisał portal Merkur, który wskazał, że Ukraińców – dezerterów należy pozbawić świadczeń, aby „mogli odpowiedzieć na wezwanie Ministra Obrony Ukrainy do powrotu do domu, by tam mogli zastąpić żołnierzy frontowych wyczerpanych po dwóch latach trwania wojny”.  „CDU, co zrozumiałe, argumentuje, że chodzi o sprawiedliwość wobec przebywających na froncie żołnierzy i ich rodzin” – czytamy.

W ciągu ostatnich dwóch lat tylko do Niemiec zdezerterowało około 200 tys. Ukraińców w wieku poborowym. Jak zauważa portal, niekorzystny przebieg wojny, po części spowodowany zmęczeniem Zachodu, stawia teraz społeczeństwo niemieckie „przed trudnym dylematem: czy zgodzi się na to, że ci ludzie będą uchylać się od obrony swojej ojczyzny i że inni będą musieli za nich ginąć?”.[To gdzie tu, q.., dylemat? md]

Jak stwierdza Merkur, znalezienie prostej odpowiedzi nie jest łatwe, szczególnie w sytuacji gdy Rosja formalnie nie wypowiedziała Ukrainie wojny, a agresję określiła mianem „operacji specjalnej”.

Minister sprawiedliwości Marco Buschmann (FDP) uznał, że rząd federalny „nie może i nie będzie zmuszał nikogo do służby wojskowej”. „Faktem jednak jest, że setki tysięcy Ukraińców zdolnych do służby wojskowej opuściły swój kraj, co nie pomaga ani walczącej o przetrwanie Ukrainie, ani europejskim krajom goszczącym uchodźców i ich obywatelom, którzy ponoszą już znaczne obciążenia finansowe związane z dostawami broni na Ukrainę” – napisał Merkur.

Źródło: PAP/Oprac. MA

Imigranci, historia i hipokryzja

Imigranci, historia i hipokryzja

Grzegorz Kucharczyk 3 września 2015 pch/imigranci-historia-i-hipokryzja

(Angela Merkel na tle obrazu Wojciecha Kossaka “Rugi Pruskie”)

Na naszych oczach spełnia się profetyczna wizja Jeana Raspaila z jego powieści „Obóz świętych”; książki, która w równej mierze poświęcona jest nadciągającej fali imigrantów, którzy na zawsze zmienią kulturowe oblicze naszego kontynentu, jak i postępującej niemocy (politycznej, ale również intelektualnej i duchowej) szeroko pojmowanych elit europejskich wobec tego zjawiska. Nie tylko elit świeckich.

Dzisiaj do tej niemocy dochodzi spora dawka hipokryzji. Słyszymy bowiem z ust prominentnych polityków niemieckich – ostatnio przy okazji rozmowy prezydenta RP Andrzeja Dudy w Berlinie – że Polska powinna zgodzić się na przyjęcie większej niż zadeklarowane dwa tysiące liczby osób szukających dla siebie lepszej przyszłości na Starym Kontynencie nie tylko w imię „europejskiej solidarności”, ale w imię pamięci o tym, „jak dobrze Polacy byli przyjmowani w czasach, gdy sami potrzebowali pomocy”.

Co prawda, gdy chodziło o budowę wraz z Rosją wymierzonej w żywotne interesy Polski rury gazowej na dnie Bałtyku, Niemcy mieli solidarność europejską w głębokim poważaniu. Nie na tym tylko polega przecież hipokryzja niemieckich utyskiwań na polską nieczułość wobec problemu fal imigrantów zalewających Europę. Hipokryzją tchnie również próba wywierania na nasz kraj nacisku poprzez granie na historycznych analogiach.

Warto w tym kontekście przypomnieć o przypadającej w tym roku sto trzydziestej rocznicy tzw. rugów pruskich. W 1885 roku rząd Ottona von Bismarcka opublikował rozporządzenia przewidujące wydalenie z obszaru Prus wszystkich Polaków, którzy nie byli poddanymi króla pruskiego. Chodziło o dziesiątki tysięcy osób, które od wielu lat mieszkały na obszarach zaboru pruskiego, a przybyły na te ziemie ojczyste z dwóch innych zaborów.

Krok ten władze pruskie motywowały troską o bezpieczeństwo państwa oraz zapewnieniem ochrony „niemieckiej kultury i niemieckiego bytu”. Do 1890 roku z całą brutalnością „państwa kultury” jak nazywano w rządowej propagandzie państwo Hohenzollernów, wydalono z granic Prus, przede wszystkim z ziem polskich, ponad trzydzieści tysięcy Polaków.

Brutalność „pruskich rugów” odbiła się głośnym echem w Europie. Sprzeciw budziła również wśród tej części niemieckich elit politycznych, które nie poświęciły resztek zmysłu moralnego na rzecz polityki „zdrowego egoizmu narodowego”. Pruski poseł w Petersburgu zanotował, że „gdy wielki kanclerz [Bismarck] pewnego dnia ustąpi, wiele ludzi będzie się wówczas wstydzić i wzajemnie zarzucać sobie nikczemność, z jaką płaszczyli się przed jego potężną wolą. Mnie dotyka najbardziej niemądre i niepotrzebnie okrutne rozporządzenie o wydaleniach”. W styczniu 1886 roku Reichstag – parlament ogólnoniemiecki wyłaniany w oparciu o inne prawo wyborcze niż parlament t pruski (Landtag) – przegłosował rezolucję potępiającą „pruskie rugi”.

Ostatecznie gdy z majątków junkierskich położonych na wschodzie Prus zaczęły dochodzić alarmistyczne wieści, że po „rugach” zapanował nagle deficyt taniej siły roboczej (czyt. polskich robotników rolnych także objętych polityką bezwzględnej ekspulsji), rząd pruski na początku lat dziewięćdziesiątych dziewiętnastego wieku odstąpił od tego narzędzia antypolskiej polityki. Ale w użyciu był już inny instrument mający chronić „niemiecką kulturę i niemiecki byt” na wschodzie – powstała w 1886 roku pruska Komisja Osadnicza.

  Tak się dziwnie składa, że 130-lecie jej istnienia przypadnie w przyszłym roku, w roku, w którym znikną obowiązujące restrykcje dotyczące kupowania polskiej ziemi.

=============================

NIemcy: Krach „klimatycznego” budżetu. Ale brną dalej i głębiej.

Krach „klimatycznego” budżetu

11.12.2023

Tomasz Myslek nczas/krach-klimatycznego-budzetu

Olaf Scholz.
Olaf Scholz. / foto: Wikimedia, European Parliament, CC BY 2.0

Pod wpływem racjonalnych i sprawdzonych zasad prawnych i ekonomicznych absurdalna, ogromnie kosztowna i zbędna unijno-brukselska i niemiecka „polityka klimatyczna” oraz „zielona transformacja energetyczna” już stopniowo cofa się i upada. Żeby ratować budżet, już mocno skorodowany przez tę „politykę ochrony klimatu”, rząd Niemiec zamierza kolejny raz zawiesić i obejść prawny „hamulec zadłużenia”.

15 listopada niemiecki Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodne z konstytucją RFN przeniesienie przez rząd niewykorzystanych 60 miliardów euro – z długu zaciągniętego na zwalczanie złych skutków zamykania i ograniczania życia gospodarczego w okresie covidowym. Przeniesienia dokonano do rządowego „Funduszu Klimatu i Transformacji Energetycznej” [Klima und Transformationsfonds]. To orzeczenie Trybunału wywołało budżetowy i polityczny chaos w organach lewicowych władz Niemiec.

Ten pozabudżetowy „Fundusz Klimatu i Transformacji Energetycznej” (KTF) to specjalny rządowy fundusz mający służyć finansowaniu między innymi produkcji energii ze „źródeł odnawialnych”, dopłat do termomodernizacji budynków i do wymiany źródeł ciepła, rozwoju ogromnie kosztownej i nieopłacalnej „elektromobilności”, inwestycji w technologie wodorowe itp. Główne źródła przychodów KTF stanowią środki ze sprzedaży przymusowych uprawnień do emisji dwutlenku węgla w ramach unijnych systemów ETS oraz z opłat krajowych – pobieranych głównie z firm transportowych i z sektora użytkowania budynków. Tylko na lata 2024-2027 zaplanowano w KTF, pod naciskiem partii Zielonych, SPD i eurokomunistycznych władz UE z Brukseli, ogromne wydatki na łączną kwotę aż 212 miliardów euro (!). Należy przypomnieć, że zaplanowane na rok 2023 łączne wydatki całego budżetu RFN miały wynieść około 565 mld euro.

Pisemną skargę do Trybunału Konstytucyjnego na takie postępowanie lewicowego rządu wniósł w czerwcu 2022 roku szef CDU Friedrich Merz. Twierdził w tej skardze, że przeznaczenie zaciągniętego przez rząd wielkiego „covidowego” długu na późniejsze cele „klimatyczne” jest niezgodne z niemieckim prawem. Twierdził słusznie, bo 15 listopada sędziowie z Karlsruhe przyznali mu rację. W roku 2020, w okresie kryzysu wywołanego epidemią COVID-19, ówczesne władze Niemiec na okres trzech lat zawiesiły obowiązywanie konstytucyjnego tzw. hamulca długu (Schuldenbremse) i tym samym umożliwiły rządowi systematyczne zwiększanie zadłużenia państwa w celu wspierania socjalistycznej służby zdrowia, szpitali, firm medycznych oraz zamkniętych przez rządy landów firm gastronomicznych i innych. W budżecie federalnym na rok 2021 zapisano więc uprawnienie rządu RFN do zaciągnięcia nowego długu – w wysokości aż 240 miliardów euro (!).

Ale na koniec grudnia owego roku okazało się, że ponad 60 mld euro z tego już zaciągniętego długu nie zostało jeszcze wydane. Więc na gruncie prawnym te niewykorzystane pożyczki rządu powinny były zostać spłacone i umorzone. Jednak w lutym 2022 roku nowa koalicja rządząca Niemcami (SPD-Zieloni-FDP) przegłosowała w Bundestagu nowelizację budżetu federalnego i wspomniane miliardy, zaksięgowane jako zadłużenie z roku 2021, przesunęła do „Funduszu Klimatu i Transformacji Energetycznej”. Tym samym zwiększyła budżet tego „ambitnego” Funduszu (jak to wówczas zachwalała lewicowa prasa) z wcześniejszych 42,6 do aż 102,6 miliardów euro. Wunderbar!

I właśnie tę nowelizację budżetu federalnego zaskarżyli do Trybunału Konstytucyjnego szefowie opozycyjnej (w Bundestagu) CDU. Bo ich słusznym zdaniem, te 60 miliardów z pożyczek można było wykorzystać jedynie w roku 2021 i tylko na cele związane z epidemią i sanacją gospodarki – po idiotycznym zamknięciu jej części. Bo to z tego nadzwyczajnego powodu zawieszono w Bundestagu konstytucyjny „hamulec długu”, a późniejsze działania nowego rządu stanowiły jego nielegalne obejście. Richtig! Trybunał nakazał więc umorzenie długów przesuniętych z funduszu „pandemicznego” do „Funduszu Klimatu” i tym samym zmniejszenie zasobów tego Funduszu o 60 mld euro. W związku z tym federalne ministerstwo finansów, pozostające pod nadzorem liberałów z FDP, już nazajutrz wykonało zalecenie Trybunału i wstrzymało – choć „z pewnymi wyjątkami” – radosne wydawanie miliardów euro z KTF na cele „klimatyczne” i podobne eurokomunistyczne głupoty. Zapowiedziało też opracowanie „w najbliższym czasie” nowego planu budżetowych wydatków i odroczyło przyjęcie przyszłorocznego budżetu RFN. Ale niestety jednocześnie, 23 listopada, szef FDP i federalny minister finansów Christian Lindner rzekomo „musiał” ogłosić zawieszenie na obecny rok budżetowy obowiązującego limitu zadłużenia. Uczynił to wbrew swoim wcześniejszym solennym zapewnieniom – oczywiście przede wszystkim pod naciskiem eurobolszewickiej partii Zielonych i jej ministrów. Sehr dumm und demokratisch!

Budżetowy chaos i niepokój szefów przemysłu

Powyższe wydarzenia wywołały budżetowy i polityczny chaos, głównie w parlamencie Republiki Federalnej, ale też m.in. w partii Zielonych. Gut! A także silne zaniepokojenie niemieckich inwestorów i kierowników przedsiębiorstw przemysłowych i transportowych. Bo możliwe teraz obcięcie różnych już zaplanowanych wydatków budżetu RFN w roku 2024 – na łączną sumę co najmniej 40-50 miliardów euro, w tym na obiecane w październiku br. wsparcie dużej części przedsiębiorstw przemysłowych i energetycznych dopłatami do bardzo drogiej, bo „zielonej” energii elektrycznej, co miało kosztować niemieckich podatników aż 68 mld euro (!) – może spowodować zapaść kolejnych setek firm średnich i wielkich. Ponadto szereg projektów infrastrukturalnych i tych dotyczących absurdalnej „ochrony klimatu” może już nie otrzymać obiecanego wielkiego finansowania. Gott sei Dank! Np. wielki producent stali, Stahl-Holding-Saar, liczył na rządową miliardową dotację na inwestycję na rzecz zmniejszenia emisji dwutlenku węgla z jego wielkich pieców. A teraz już chyba nie liczy.

W związku z tym wszystkim, prezes Związku Niemieckiego Przemysłu Siegfried Russwurm oświadczył, że „niemiecki przemysł obserwuje obecną sytuację polityczną z ogromnym zaniepokojeniem”, gdyż liczne „niepewności” po orzeczeniu Trybunału powodują u przedsiębiorców „skrajny niepokój w tej i tak już trudnej sytuacji gospodarczej i globalnej”. A „we wszystkich obszarach polityki, zwłaszcza w obszarze zaplanowanej transformacji w stronę klimatycznej neutralności, należy pilnie sprawdzić, czy wybrane koncepcje mają dalsze zastosowanie” (wg dpa). Richtig! W związku z tymi niepokojami kanclerz Olaf Scholz w swoim wystąpieniu wideo na Twitterze (25 listopada) starał się uspokoić obywateli i szefów przemysłu, że rząd dokona „szybkiej korekty projektu budżetu”, a wszystkie konieczne decyzje zostaną podjęte jeszcze w tym roku. Jawohl! Kanclerz zapowiedział też, że jego rząd zwróci się do parlamentu o uchylenie wspomnianego hamulca zadłużenia, który ogranicza możliwy deficyt budżetu do równowartości raptem 0,35 proc. PKB, aby „zapewnić pomoc zaplanowaną na ten rok”. Super!

Nieuniknione cięcia wydatków

Niektórzy niemieccy ekonomiści przewidują, że nieuniknione w tej sytuacji obcięcie części już zaplanowanych wydatków budżetu RFN w roku 2024 mogłoby obniżyć planowany wzrost PKB Niemiec w przyszłym roku nawet o 0,5-0,7 proc. i pogorszyć sytuację gospodarki i milionów gospodarstw domowych. Tym bardziej że w związku ze wspomnianym wyrokiem Trybunału, 24 listopada minister Christian Lindner zapowiedział między innymi, że obowiązujące od stycznia 2022 roku tzw. mechanizmy zamrożenia cen gazu ziemnego i energii elektrycznej, które miały obowiązywać co najmniej do kwietnia przyszłego roku włącznie, zostaną zawieszone już w grudniu br. Lindner wykluczył też jakiekolwiek podwyżki podatków i powiedział, że dla utrzymania priorytetowego planu wspierania przemysłu trzeba będzie znaleźć oszczędności gdzie indziej, w tym także w systemie opieki socjalnej. Richtig! Ciekawe, czy mu się uda cokolwiek przeforsować w tej kwestii? Czy uda się ogromne niemieckie wydatki na socjal przyciąć choć o parę procent? Wątpliwe.

Tak więc wyrok Trybunału Konstytucyjnego ma wymiar nie tylko prawno-finansowy, ale też makroekonomiczny. Zapewne wpłynie on pozytywnie na choćby nieduże oszczędności w wydatkach budżetu RFN i KTF, ale też pogłębi stopniową zapaść gospodarki Niemiec – postępującą już od roku 2020, przede wszystkim wskutek absurdalnej unijnej i niemieckiej „polityki klimatycznej”, energetycznej, „pandemicznej”, socjalnej, imigracyjnej itd. Słuszne orzeczenie Trybunału z Karlsruhe zwiastuje więc kolejne silne spory w lewicowej koalicji SPD-Zieloni-FDP. Głównie dlatego, że ogromny fundusz KTF służył przede wszystkim do obsługiwania różnych radosnych i „postępowych” projektów eurobolszewickiej partii Zielonych. Z tego powodu znaczące cięcia wydatków z tego „partyjnego” funduszu postawi Zielonych i część SPD pod presją rzekomej konieczności obrony ważnych dla nich projektów i inwestycji. Zapewne Zieloni i większa część SPD będą chcieli ograniczyć konieczne cięcia wydatków do minimum i dążyć – wbrew stanowisku FDP i chadeków – do podniesienia niektórych podatków i opłat oraz do likwidacji niektórych ulg podatkowych. Na pewno będą też dążyć do ponownego zawieszenia „hamulca długu”. To wszystko będzie rodzić w tej rządowej koalicji dodatkowe silne napięcia. Gut! Być może dojdzie więc do przedterminowych wyborów do Bundestagu.

Wyrok niemieckiego Trybunału będzie miał też wpływ na eurosocjalistyczne projekty i politykę władz Unii Europejskiej. W tym na już trwające negocjacje dotyczące reformy tzw. paktu stabilności i wzrostu UE, który zawiera nakazy fiskalnej dyscypliny. Eurokomunistyczni komisarze UE płci obojga i lewicowe rządy państw południa Europy domagają się od lat „większej elastyczności” w sprawach redukcji ich ogromnych długów – redukcji postulowanej od roku 2009 przez władze Niemiec, Holandii czy Austrii – oraz wprowadzenia dość licznych wyjątków, m.in. dla wydatków na cele obronne i „klimatyczne”. A kolejne rządy Niemiec dość konsekwentnie opowiadają się w instytucjach UE, też co najmniej od roku 2009, za utrzymaniem stabilnych reguł finansowych i budżetowych. I często stawiały swój prawny „hamulec długu” za wzór do naśladowania. A teraz wyrok niemieckiego trybunału mocno osłabia te niemieckie wzory i argumenty – pokazuje bowiem, że budżetowa dyscyplina i rzeczywiste znaczące oszczędności to już nie jest specjalność władz RFN.

Inny ciekawy przykład stopniowego cofania się rządowej i unijnej „polityki klimatycznej” oraz „zielonej transformacji energetycznej” to zablokowanie 24 listopada w Bundesracie (izbie przedstawicieli rządów 16 landów RFN) tzw. reformy ustawy o drogowym ruchu i transporcie. Zupełnie niespodziewanie dla polityków lewicowej SPD i Zielonych większość przedstawicieli landów odrzuciła bowiem przyjęcie rządowych zmian w tej ustawie, polegających między innymi na tym, że postulaty „ochrony środowiska i klimatu” miały być dodane do nowej ustawy jako podstawowe kryteria planowania transportu.

Sehr gut!