
———————————————–

————–

———————————————————–

——————————————————————————

——————————————-

-====================================================

———————————————

———————————————————

———————————–

———————————


———————————————–

————–

———————————————————–

——————————————————————————

——————————————-

-====================================================

———————————————

———————————————————

———————————–

———————————

Autor: CzarnaLimuzyna, 17 grudnia 2025

Ambasador USA w Polsce Thomas Rose napisał na X, starając się dość sprytnie połączyć Chanukę z historią Polski.
Chanuka to pierwsza w historii udokumentowana bitwa o wolność religijną i polityczną – mały naród odmawiający oddania swojej wiary, tożsamości i przyszłości większym mocarstwom. To historia wojny z hellenistycznym pogaństwem, której celem było wymazanie Biblii i wygnanie Boga z ludzkiej pamięci, prowadzonej przez naród, który rozumiał, że przetrwanie bez godności nie jest przetrwaniem.
Historia Chanuki nie jest jedynie historią żydowską; przemawia do każdego narodu zmuszonego do obrony swojej wiary i charakteru; mówi, że wolność wymaga wiecznej czujności; a raz utracona tożsamość rzadko może zostać odzyskana.
Ten machabejski instynkt silnie rezonuje tu, w Polsce. Od wieków Polska wybiera opór zamiast wymazania, tożsamość zamiast poddania się zamiast zniknięcia. (…)
Chanuka, historia Polski i Sydney uczą tej samej lekcji: cywilizacja przetrwa tylko wtedy, gdy zło będzie zwalczane bezlitośnie, kultura będzie broniona bez przeprosin, a wolni ludzie nigdy się nie poddadzą.
===========================
Warto w tym kontekście wspomnieć, że święto to nie zostało ustanowione przez Boga, lecz ludzi, a sam Chrystus właśnie w tym dniu musiał uchodzić przed żydami, gdyż chcieli oni Go ukamienować.

Ewangelia św. Jana opisuje jak świętujący Chanukę Żydzi chcieli zamordować Jezusa
Na post ambasadora USA odpowiedział Adam Wielomski

=====================================================
Przeczytajmy teraz, co napisał w odpowiedzi pani Wysockiej – Schnepf, a uczynił to najlepiej, katolicki zakonnik

17.12.2025 nczas/lewica-planowala-zamachy-terrorystyczne-sluzby-stanely-na-wysokosci-zadania/

Szef FBI Kash Patel poinformował o udaremnieniu zamachu terrorystycznego, przygotowywanego przez skrajnie lewicową organizację Turtle Island Liberation Front (Front Wyzwolenia Wyspy Żółwia). Aktywiści mieli planować detonację pięciu ładunków wybuchowych w Los Angeles w sylwestra.
„W miniony weekend FBI udaremniło wiarygodne, bezpośrednie zagrożenie terrorystyczne i aresztowało cztery osoby powiązane z Los Angeles. Miały one planować skoordynowane ataki bombowe z użyciem improwizowanych ładunków wybuchowych (IED) w sylwestra, mające na celu pięć różnych lokalizacji w Los Angeles” – oznajmił Patel na platformie X.
Podczas konferencji prasowej na temat akcji służb, prokurator generalna USA Pam Bondi powiadomiła, że śledczy udaremnili potencjalnie „potężny i zabójczy” zamach terrorystyczny. W sprawie zatrzymano czworo podejrzanych należących do antyrządowej i skrajnie lewicowej organizacji Turtle Island Liberation Front (Front Wyzwolenia Wyspy Żółwia). Liderem grupy miała być 30-letnia Audrey Carroll. Inni członkowie grupy byli w wieku 24, 32 i 41 lat.
Według śledczych plany grupy przewidywały jednoczesną detonację pięciu bomb wymierzonych w amerykańskie firmy, których nazw nie podano.
Na swojej stronie w sieci Facebook organizacja mówi m.in. o sprzeciwianiu się amerykańskiemu imperializmowi. Wyspa Żółwia to nazwa kontynentu amerykańskiego używana przez niektóre rdzenne ludy Ameryki. Grupa miała na Facebooku jedynie nieco ponad 30 sympatyków.
Wśród zarekwirowanych dowodów i materiałów zebranych przez śledczych przedstawiono materiały do produkcji bomb, a także nagranie wideo z próby detonacji bomb na pustyni Mojave. Przedstawiono też transparenty, m.in. z napisem „Śmierć Ameryce, niech żyje Wyspa Żółwia i Palestyna”.
Poza czwórką zatrzymanych w Kalifornii, aresztowano także piątego członka grupy, znajdującego się w Nowym Orleanie. Według Bondi, poza zamachami w Los Angeles grupa planowała też ataki na służby imigracyjne ICE.

————————

——————————————–

————————————————

————————————-

—————————————-


Nyyy… Chyba 9??
——————————-

——————————————————–

——————————————

————————————————–

——————————————–

—————————

————————————————————————————————–


——————————————-

————————————–

————————————-

—————————————–

——————————————–
——————————————–

————————————

—————————————————

————————————

———————————————————————————

——————————–

[A sekta Chabad Lubawicz to mały ułamek żydów]
————————————–

————————————————

————————————–

—————-

———————————-
Z dwiema paniami położnymi z kilkudziesięcioletnim stażem, pracującymi w warszawskim szpitalu z oddziałem ginekologiczno-położniczym – rozmawiał Olivier Bault, dyrektor Centrum Komunikacji Instytutu Ordo Iuris. Imiona położnych zostały zmienione.

Śpiący noworodek / pixabay.com
Olivier Bault: Jakie mają panie stosunek do aborcji? Mam na myśli aborcję legalną, np. jeżeli ciąża jest wynikiem gwałtu, kiedy aborcja jest dozwolona w Polsce do 12. tygodnia ciąży. Ale mam też na myśli te bezprawne aborcje, które teraz są dokonywane na bazie zaświadczenia od psychiatry.
Pani Agnieszka: Tu pojawia się pierwszy problem. Mówi się, że Trybunał Konstytucyjny zmienił prawo w 2020 roku i przez to były te tzw. marsze kobiet. Jednak tak naprawdę nic w tej kwestii się nie zmieniło. I rzeczywiście nie jest to jednoznaczne. Czy legalna aborcja jest tylko i wyłącznie z gwałtu? Czy też wtedy, kiedy dziecko jest chore?
Prawo jest jasne: po wyroku TK z 2020 r. przesłanka tak zwana eugeniczna, czyli wtedy, kiedy dziecko jest chore lub niepełnosprawne, nie jest już podstawą do wykonania aborcji.
Pani Maria: Odpowiadając na pytanie, ja tutaj mam jasny, wyraźny pogląd. Ani taka, ani żadna. Dla mnie życie jest święte. Nawet gdy aborcja jest dozwolona prawnie, nie chcę w tym uczestniczyć.
Pani Agnieszka: Ja podobnie. A już te przesłanki psychiatryczne, to jest w ogóle dla mnie nie do przyjęcia. Dlatego, że tutaj się dokonuje aborcji, po pierwsze na zdrowych dzieciach, a poza tym na przykład na dzieciach z zespołem Downa, a zespół Downa nie jest wadą letalną.
Czy w szpitalu, w którym panie pracują, coś się zmieniło od momentu wydania wytycznych aborcyjnych pani minister Leszczyny latem ubiegłego roku? Chodzi mi o te wytyczne, które mówią, że jak jest zaświadczenie od lekarza psychiatry, że ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia psychicznego matki, wtedy szpital ma obowiązek dokonać aborcji.
Pani Agnieszka: Bardzo się zmieniło. Do tej pory w ogóle nie było takich przypadków. Nie było to przesłanką do usunięcia ciąży. Nie wykonywało się aborcji, chyba, że sporadycznie kiedy zagrożone było życie kobiety – najczęściej sepsą, zagrożenie sepsą w bezwodziu i tak dalej. Czyli była hospitalizacja i dochodzono do konsensusu, że jednak ta ciąża nie może być dalej kontynuowana. Natomiast teraz zdarza się bardzo często, że jest zaświadczenie od lekarza psychiatry i wtedy status danej ciąży nie ma znaczenia. Jest zaświadczenie od psychiatry, ciąża bardzo zagraża zdrowiu psychicznemu i to ma rzekomo pani pomóc, kropka. Nikt nie wnika, czy to dziecko jest zdrowe, niezdrowe, jakie ono jest. Dziecko nie ma tu znaczenia. I to nam się zdarza kilka razy w miesiącu. Nie powiem dokładnie ile, ponieważ nie mam dostępu do takich danych, ale z pewnością jest ich kilka w miesiącu, podczas gdy wcześniej w ogóle takich sytuacji nie było.
A pani potwierdza, że to się zmieniło, pani Mario?
Pani Maria: Przez lata mojej pracy było tak, że jeżeli pacjentka według prawa miała dozwoloną aborcję, to zbierało się konsylium, podczas którego grupa lekarzy potwierdzała, że tak jest. Ale to nie były zaświadczenia psychiatryczne tylko decydował zespół specjalistów.
Pani Agnieszka: Natomiast teraz wręcz jest to narzucone. To jakby obejście prawa i obejście tych wszystkich zasad. Czy wolno, nie wolno, zdrowe dziecko, niezdrowe dziecko, czy ma szansę, czy jej nie ma – to już nie ma znaczenia.
Pani Maria: Wiemy, że przy okazji kontroli czy starania się o akredytację pada pytanie od Centrum Monitorowania jakości w ochronie zdrowia czy dana placówka wykonuję aborcje, tzn. terminację ciąży, bo tak to nazywają. Oczywiście, z racji tego, że w szpitalu my raczej nie ukrywamy swoich poglądów, przy nas pewnych tematów się nie porusza i nie dochodzą do nas pewne informacje. Jest to jasny przekaz do szpitali, że jeżeli chcesz uzyskać akredytacje i działać zgodnie z nowymi narzuconymi standardami, musisz wykonywać terminację. W przeciwnym wypadku szpital może stracić płynność finansową, bo przecież to władze miasta, w naszym przypadku Pan Prezydent Trzaskowski, decydują o finansowaniu placówek medycznych.
Pani Agnieszka: Warto podkreślić również że na każdym etapie kontaktu z pacjentką jesteśmy manipulowane i zmuszane, żeby w tym procederze uczestniczyć. Nie bierze się pod uwagę żadnego wywiadu psychiatrycznego: pacjentka wręcz po przekroczeniu progu szpitala ma wykonywaną aborcje. Powoduje to, że szpitale i personel poniekąd zmusza się do uczestniczenia w tym procederze. Tłumaczy nam się, że wskazówki psychiatry określane jako „niezwłoczne” są niepodważalne i natychmiastowe – pacjentka nie może czekać.
Pani Maria: Poza tym zawsze w takich sytuacjach wprowadza się leki, które wywołują czynność skurczową, ale one czasami działają po kilku godzinach albo kilku dniach. Więc tak naprawdę trudno przewidzieć, jak zareaguje na nie pacjentka. Czy, powiedzmy, na dzisiejszym dyżurze dojdzie do „terminacji ciąży”, a w zasadzie uśmiercenia tego dziecka, bo nie da się tego inaczej nazwać, czy na przykład dopiero za kilka dni jej organizm zareaguje i wtedy się to dokona. Nikt z nami nie rozmawiał, nikt nas nie pyta, czy chcemy, czy nie chcemy w tym brać udziału. Wręcz przeciwnie, kiedy podnosimy temat klauzuli sumienia, to nam mówią, że to jest nielegalne i w ogóle nie mamy do niej prawa.
Pani Agnieszka: Przecież są lekarze, którzy nie uczestniczą w jakichś zabiegach, bo nie mają kompetencji, albo nie mają odpowiednich umiejętności i tak dalej. Czemu my nie możemy zaznaczyć, że nie chcemy brać udziału w aborcjach?
Pani Maria: Do tej pory było coś takiego, jak niepisana umowa. Raczej wiedzieliśmy, że ktoś czegoś nie robi i nie wsadzało się takiej osoby „na minę”. Natomiast teraz wręcz jest wypychanie tych ludzi na tę przysłowiową minę, stawianie ich w trudnej sytuacji właściwie bez żadnych rozmów i bez możliwości decydowania.
A poza tym nie nazywamy rzeczy po imieniu, tylko zaczynamy brnąć w taką „normalność” i traktować kobiety, które przychodzą abortować swoje dzieci w sposób szczególny. Jest to takie zakłamanie rzeczywistości.
Rozumiem, że założenie osób decyzyjnych w szpitalu jest takie, że nawet jeśli takie dziecko urodzi się żywe, to ma umrzeć, zgadza się?
Pani Maria: Te dzieci w stosunkowo wczesnej ciąży bez pomocy medycyny nie przeżyją, nie mają żadnych szans.
Ale czy ta pomoc jest dziecku dostarczona czy nie, jeśli urodzi się żywe po „terminacji ciąży”?
Obie panie położne: Nie, nie jest dostarczona.
Pani Maria: Pozwala im się umrzeć. „Godnie” – w cudzysłowie. Taki jest zamysł i taki jest przekaz. Godnie umrzeć. No ale co to znaczy godnie? Ja pamiętam, jeszcze jakieś dwadzieścia lat temu, kiedy medycyna była na takim etapie, że do porodu dzieci ponad dwudziestotygodniowych, które dzisiaj ratujemy, wtedy nie wołaliśmy nawet pediatry. Wiadomo było, że medycyna jest bezradna i takie dzieci umierały. I rzeczywiście, my wtedy pozwalaliśmy tym dzieciom godnie umrzeć. Czyli takie dziecko było zaopatrzone tak jak każde nowo narodzone włożone do inkubatora, żeby było w cieple. Można powiedzieć, że godnie umierało. Zdarza się nawet, że dzieci które nie miały żadnej szansy na przeżycie nadal żyją i mają się dobrze – wbrew medycynie. Przecież medycyna to jest miejsce, gdzie każdego dnia patrzymy na cuda.
To nastawienie mi imponowało. Byłam dumna i szczęśliwa, że pracuję w tym miejscu, gdzie tak się traktuje dzieci i kobiety na każdym etapie życia – z szacunkiem. I to było w tym samym szpitalu, gdzie pracuję do dziś. Ale to się właśnie zmienia. Ktoś nas popchnął w zupełnie inną sytuację, w której my stajemy się oprawcami.
Pani Agnieszka: Tak, to się bardzo zmieniło, bo kiedyś wszyscy w tym szpitalu byli nastawieni na ratowanie życia dziecka i matki. W końcu ustawa o zawodzie położnej wyraźnie wskazuje, że położna zobowiązuje się do ochrony zdrowia i życia pacjentki oraz noworodka. Położna ma obowiązek działać z należytą starannością, musi udzielać pomocy w stanach zagrożenia życia matki i jej dziecka. Położna jest więc zawodem, którego misją jest ochrona zdrowia! Położna nie ma uprawnień ani kompetencji, ani nawet prawnego umocowania, żeby przeprowadzać aborcję, podawać środki w celu zakończenia ciąży, a już tym bardziej podejmować działania prowadzące do śmierci płodu. Dla nas położnych, działać w celu zakończenia życia dziecka jest przestępstwem. Naszym zdaniem jest to jednoznaczne w świetle prawa, etyki zawodowej oraz praktyki medycznej. Czy w takim razie nie można tu mówić o podżeganiu nas do popełnienia przestępstwa?
Prawo pielęgniarek i położnych do postępowania zgodnie z sumieniem – broszura Ordo Iuris
Pani Maria: Dodatkowo kolejna rzecz, która dla mnie też jest dzisiaj bardzo trudna, to fakt, że stworzono taką atmosferę wobec całej tej sytuacji, w której te osoby, które nie chcą brać udziału w „terminacjach ciąży”, postrzegane są jako te złe. Coraz częściej jest taka ogólna atmosfera, że jak ktoś ma jasną postawę w tych sprawach, to działa na szkodę przyjętych kobiet. A przecież prawda jest zupełnie inna. Ja chcę dobra tej kobiety i jej dziecka. O ile wiem, nie ma badań naukowych, które potwierdzałyby, że aborcja czy „terminacjach ciąży” poprawia stan psychiczny kogokolwiek. Najbardziej sprzyjające aborcję badania mówią, że co najwyżej aborcja nie pogarsza stanu psychicznego kobiety. Ale więc uśmiercamy dziecko i nic nie zyskujemy.
Zespół Stresu Pourazowego czy inne traumy psychiczne mogą się pojawiać np. u kierowca, maszynisty czy kogokolwiek innego, który nieumyślnie spowoduje śmierć innej osoby, albo też u żołnierzy wykonujących swoje obowiązki, a ktoś próbuje mi powiedzieć, że matka wydająca wyrok na swoje dziecko nie będzie miała żadnego urazu psychicznego z tego powodu? A co z położną czy lekarzem, którzy biorą udział w zabijaniu nienarodzonych dzieci? Trudno uwierzyć, że to bez konsekwencji dla naszego zdrowia psychicznego.
Pani Agnieszka: A mnie to nawet przeraża. Z drugiej strony jest też takie częste podejście wśród personelu, że mnie to jeszcze nie spotkało i może jeszcze to odsunę w czasie. Oby mnie to nie dotyczyło. Obym ja w tym nie uczestniczyła. Uf, tym razem mnie to ominęło. Mówi się też, że przecież nie ty tego dokonujesz. Przecież to nie twoja rola. Ty tylko panią przyjmujesz i się nią zajmujesz. Ty tylko podłączasz oksytocynę. Ty tylko to i tamto. Przepraszam bardzo, ale prawdą jest, że na każdym etapie biorę w tym udział, na swoim stanowisku pracy ewidentnie wiem w jakim celu ta pani przyszła. Coś mi się tu przypomina – „ja tylko wykonywałem rozkazy”. Podobnie dzisiaj: „ja położna tylko wykonuje zlecenia”.
Można tu mówić o pewnego rodzaju mobbingu. Osoby takie jak my są dyskredytowane. Niektórzy twierdzą że przecież skoro mamy nie brać udziału w terminacjach ciąży to nie powinnyśmy takiego zawodu wykonywać.
A czy szpitalu, gdzie Panie pracują, zwolniono już niektóre osoby za odmowę uczestniczenia w aborcji?
Pani Agnieszka: Nie, ale są tacy, którzy chętnie by się nas pozbyli z tego powodu.
Pani Maria: Oni się też trochę boją konfrontacji, bo nie do końca wiedzą, jak ludzie zareagują i czy nie straciliby za dużo doświadczonych ludzi. Dopóki to się robi po cichu i się brudzi ludziom ręce, stawiając się ich trochę pod ścianą, gdzie nawet nie mają czasu zastanowić się i pomyśleć, to jakoś idzie. Natomiast kiedy jasno i wyraźnie każda z nas musiałaby się zdeklarować, czy chce brać udział w „terminacji” albo zdecydowanie nie, to mogliby tutaj się bardzo zdziwić.
Jestem bardzo zasmucona – to chyba najlepsze słowo, że masa moich koleżanek jest za aborcją, pracując w takim miejscu, mając do czynienia, doświadczając cudu życia, wiedząc wszystko przed i po, wiedząc, że zdrowe dziecko to jest w ogóle złudzenie i wiedząc, że to wszystko nie od nas zależy. Ale wiem z rozmów, że nawet niektóre z nich nie były zainteresowane badaniami genetycznymi, kiedy były w ciąży, bo nawet gdyby ich dziecko miało być zdiagnozowane z zespołem Downa lub inną wadą, to by chciały urodzić, bo to jest ich dziecko. To mnie przekonuje, że jest pewny zamęt w myśleniu. Te osoby nie mają wcale takich jednolitych poglądów, że są za aborcją, tylko po prostu mają pewien zamęt.
Pani Agnieszka: Albo poddają się trendom. Natomiast jest jeszcze grupa zdeklarowanych „aborcjonistek”, jeśli można ich tak nazywać, które uważają: „Dlaczego tylko my mamy to robić?”. A one nieraz chciałyby nam też ręce pobrudzić. Przecież ja tak samo mogę, o co mi chodzi? One nie widzą problemów w tym i chcą narzucić nam swój punkt widzenia. Takie zróżnicowane postawy są w naszym szpitalu. Kiedyś, każde życie było cenne. A teraz niestety nie.
Sprawa Felka też mocno mnie wzruszyła, wzruszyła też niektóre osoby, które dotychczas były letnie. Choć usłyszałam też, że przecież my takich dużych dzieci nie mamy, bo u nas takie aborcje były prowadzone do 20. tygodnia ciąży. Tylko ja nie mogę pojąć, czym to dziecko się różni od dziecka 20. tygodniowego? Mówią, że różni się tym, że jak się urodzi, to nie przeżyje. No ale my nie wiemy, kiedy się urodzi. To my je zmuszamy do urodzenia się.
Natomiast tutaj jest jeszcze jedna ważna rzecz, o której trzeba powiedzieć w kontekście tych pań, które przychodzą do szpitala z zaświadczeniem od psychiatry. Szpital, w którym pracujemy kładzie teraz bardzo duży nacisk na diagnozowanie psychiatryczne i na pomoc paniom w ciąży, jeśli mają jakieś problemy. Każda pacjentka, która jest przyjmowana do szpitala, ma zadawane pytania: czy jest pod opieką psychologa albo psychiatry, czy coś się działo w ciąży, czy jest w psychoterapii, czy ma depresję, a także co działo się przy poprzednich porodach i tak dalej. Generalnie wszystkie panie mają takie badanie przesiewowe.
Robimy poza tym wywiad medyczny i są panie, które rzeczywiście przyjmują leki psychotropowe w różnych dawkach. Są i takie, które biorą takie leki w maksymalnych dawkach. I na to też musimy zwrócić uwagę, ponieważ wiemy wtedy, że taka pani ma jakiś problem. Mówimy tu przecież o lekach przepisywanych przez psychiatrę, które nie są dostępne bez recepty. Wtedy możemy domniemać, że pani ma jakiś problem psychiatryczny. Natomiast nie spotkałam się – i wszyscy, z którym rozmawiam w naszym środowisku to potwierdzają – żeby pacjentki z zaświadczeniami od psychiatry do „terminacji ciąży” były pod opieką psychiatryczną. Wszystkie mówią zgodnie, że nie są, tzn. wszystkie z którymi rozmawiałam lub o których wiem. I jest tu niezgodność i dysonans. No bo skoro pani ma jakieś zaburzenia, które są przesłanką do aborcji, która ma jej rzekomo pomóc, to jak to się ma do faktu, że miała tylko jednorazową wizytę u psychiatry?
Skoro my tak bardzo otaczamy te kobiety opieką, dlaczego w przypadku „terminacji ciąży” na bazie zaświadczenia od psychiatry panie nie są poddane opiece psychiatrycznej?
Od kiedy tak się dzieje w tym szpitalu?
Pani Maria: To jest świeża sytuacja. We wrześniu ubiegłego roku pojawiły się te nowe wytyczne minister zdrowia i na jesieni to się trochę zaczęło zmieniać, a od nowego roku to już coraz częściej mamy tzw. terminacje i czujemy dużą presję, żeby w tym uczestniczyć.
Chodzi najczęściej o panie, których dziecko zostało zdiagnozowane z wadą letalną?
Pani Agnieszka: Nie, najczęściej chodzi o podejrzenie Zespołu Downa. Ponad trzy czwarte tych aborcji na bazie zaświadczenia od psychiatry są to dzieci z podejrzeniem zespołu Downa.
Pani Maria: Ostatnio była taka sytuacja, jak byłam na dyżurze. Została przyjęta pani do „terminacji ciąży” i ja powiedziałam jasno, że nie ma takiej opcji, żebym w tym uczestniczyła. Koleżanka, która ze mną była na dyżurze także stwierdziła, że wolałaby w tym nie uczestniczyć. A później przyszła trzecia położna i powiedziała, że ona się tym zajmie.
I tak to mniej więcej wygląda. W tym przypadku też chodziło o Zespół Downa, aczkolwiek tam było dużo innych wad i wydawało się, że to dziecko ma bardzo małe szanse na jakiekolwiek życie. No ale jednak, dla mnie jako kobiety, jako matki, jasne jest, że życie jest święte, że Pan Bóg ma swój plan i nawet pomijając kwestię Pana Boga wiem, że ja bym chciała dla swojego dziecka zrobić wszystko, co możliwe. Nawet gdyby było chore albo gdyby było umierające. Znam zresztą kobiety, które wiedziały, że ich dzieci umrą tuż po urodzeniu. I choć to było dla nich bardzo bolesne przeżycie, to wiem, jaki mają komfort, że zrobiły wszystko, co mogły.
Czy w tym szpitalu, gdzie panie pracują i o którym teraz mówimy, kobieta, u której dziecko zostało zdiagnozowane z wadą letalną, jest poinformowana o istnieniu hospicjów perinatalnych, gdzie mogą dostać kompleksowe wsparcie?
Pani Maria: Dotychczas, do września ubiegłego roku, tak było. Byliśmy, podejrzewam, liderem, jeżeli chodzi o humanitarne traktowanie człowieka na każdym etapie i z każdym problemem. Teraz, co najbardziej mnie gdzieś dotyka wewnętrznie, mamy pomieszanie z poplątaniem.
Pani Agnieszka: Wiem również z wiarygodnego źródła, że panie które mają trudną diagnozę u dziecka, nie są informowane o istnieniu hospicjów perinatalnych. Normą staje się takie przekonywanie kobiety, że nie ma po co dalej prowadzić taką ciążę. Istnieje wręcz przekonanie, że trzeba dokonać aborcji, masz prawo, możesz, i trzeba to zakończyć.
Miałam niedawno młodą dziewczynę, która nosiła pod sercem dziecko z bardzo dużymi wadami. Skierowana została właśnie do „terminacji”. Doktor, która jest, że tak powiem, w naszym nurcie, mówi do mnie: – Agnieszko, idź z nią porozmawiaj, powiedz, że to dziecko być może samo umrze w łonie jeszcze. Czemu mamy w osiemnastym czy siedemnastym tygodniu dokonywać aborcji?
Dziewczyna była tak zdruzgotana, tak zaplątana i tak pogubiona – no bo przecież ma dopiero dwadzieścia dwa lata, startuje w życiu, ma narzeczonego i tak dalej. I ja mówię do tej pani doktor, że nie bardzo mam jak z nią porozmawiać, mając szereg innych pacjentek pod opieką i gdy dziewczyna stawia mur, bo przecież ona tu przyszła na „terminację ciąży”. No ale porozmawiałam z nią oczywiście. Wzięłam ją za rękę i zapytałam dyskretnie, dlaczego tego chce. Odpowiedziała mi, że właściwie dostała takie wytyczne od swojego lekarza prowadzącego i że psychiatra wypisał jej gotową receptę, i że miała się tu zgłosić. Zapytałam ją wtedy: – A nie przyszło pani do głowy, żeby zaczekać?
Powiedziałam jej oczywiście, że nie będę w tym uczestniczyć, ale trafiła do lekarza, do gabinetu, bo zawsze jest wcześniejsza konsultacja. Okazało się w gabinecie, że dziecko nie żyje więc pani i tak trafiła na oddział. Nie wyobraża sobie Pan, jaką ulgę ta pani miała. Ulgę, że jest to jednak zmiana wstępnej diagnozy przyjęcia. A ja zostałam oczywiście przez koleżanki i lekarza wyśmiana, bo już się zajęłam tą panią dalej: – I co? Teraz już możesz? – kpili ze mnie. Ja im odpowiedziałam, że tak, skoro dziecko jest nieżywe i wiadomo, że trzeba. Dla mnie to zupełnie inna sytuacja.
I to też jest zmiana od września ubiegłego roku?
Pani Agnieszka: Zdecydowanie tak. Natomiast też podejrzewam, że jest to troszkę recepta na mniejszą dzietność. Dlatego, że ta procedura jest wyceniana jak każdy inny poród czy poronienie i dostajemy za to pieniądze, a więc rachunek się zgadza. To jest chyba troszkę tak, że przebranżawiamy się niestety.
Pani Maria: Odkąd pracuję w tym szpitalu, zawsze było wiadomo, że personel niezbyt dobrze się traktuje, ale pacjent jest ważny. Dzisiaj pacjent już nie jest ważny. Ja w ogóle nie wiem, co jest teraz ważne. Oprócz kasy, to chyba nic nie jest ważne. Choć, żeby mieć certyfikaty, to podkreśla się nam, że misja naszego szpitala jest najważniejsza, ale to tylko gra pozorów.
Pani Agnieszka: I nie chodzi tylko o nasz szpital. Wiem o tym, bo przecież mamy do czynienia z koleżankami po fachu. Wszyscy siedzą cicho, ale takie rzeczy się odbywają też w innych szpitalach i nie są to jednostkowe przypadki. Takie aborcje są wykonywane na podstawie zaświadczeń od psychiatrów. A aborcje są teraz dokonywane również na dzieciach zdrowych.
Czyli to już jest w zasadzie aborcja na życzenie.
Pani Maria: Dokładnie tak.
I to do dziewiątego miesiąca?
Pani Maria: Tak.
Pani Agnieszka: A nam się wmawia, że musimy w tym uczestniczyć, że trzeba i tak dalej. W jednym z innych dużych, warszawskich szpitali właściwie położne uciekają masowo, bo albo są cięcia cesarskie, albo „terminacje”, więc takich fizjologicznych porodów to właściwie już nie ma.
Położne tam nie realizują swojej misji i swojego powołania do zawodu. Staje się to normą, to jak pakt z diabłem, bo przecież skoro nie mam porodów, no to może w tę stronę. Przecież finansowo musimy być płynni. Pomijane są nasze prawa, jesteśmy oszukiwane. Jeśli chodzi o klauzulę sumienia, nie możemy z niej skorzystać, a jeśli już wychylimy głowę, to wmawia nam się, że nie możemy pracować, że przecież decydując się na taki zawód, musimy to wziąć z całym inwentarzem. Zaraz okaże się, że tylko mogą wykonywać ten zawód lekarze, położne czy pielęgniarki, którzy są przeciwko życiu. Za chwilę będzie eutanazja. Mówi się, że pielęgniarek to nie dotyczy, ale to iluzja. I czy dziadziuś się męczy, czy się nie męczy, trzeba będzie mu podać, co trzeba, bo po co się ma męczyć?
Pani Maria: Tego jeszcze nie mamy, ale od stycznia mamy rzeczywiście już aborcję na życzenie w Polsce, wystarczy zaświadczenie od psychiatry.
Pani Agnieszka: To prawda. Znam taki świeży przypadek, gdzie państwo zdecydowali się na aborcję, bo nie chcieli mieć kolejnego dziecka. Jej mąż zajął się starszymi dziećmi, żeby ona mogła iść spokojnie do szpitala i zabić to najmłodsze, które jeszcze nosiła w brzuchu. I to zrobiła, mając zaświadczenie od psychiatry, że ciąża stanowi zagrożenie dla jej zdrowia psychicznego. I nam położnym się wmawia, że mamy w tym uczestniczyć, że nie możemy skorzystać z klauzuli sumienia, choć przecież to nasze prawo.
17.12.2025 Stanisław Michalkiewicz forsa-wprawia-w-ruch-ten-swiat-pioruny-a-sprawa-polska

Tak zaczynała się piosenka śpiewana przez Lizę Minelli w filmie „Kabaret” opowiadającym o schyłkowej fazie Republiki Weimarskiej w Niemczech, kiedy to tamtejsi Żydowie i celebryci jeszcze używali życia – jak mówi poeta – „całą paszczą”, a tymczasem na horyzoncie majaczył już wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler ze swoimi zwolennikami.
Jak pamiętamy, reprezentował ich cherubinkowaty młodzieniec z Hitlerjugend, śpiewający zaczynającą się od bukolicznego wstępu sentymentalną piosenkę, jak to przyroda i w ogóle wszystko budzi się do życia – ale po nim następowała w refrenie twarda konkluzja, że „przyszłość należy do mnie”. I – jak pamiętamy – tę coraz bardziej stanowczo brzmiącą konkluzję stopniowo podchwytują wszyscy zebrali w piwiarnianym ogródku ludzie, z wyjątkiem pochylonego nad kuflem piwa starowiny, pozostającego w wyraźnej mniejszości.
„Co ci przypomina widok znajomy ten”? Ach, czyż przypadkiem nie piosenkę Macieja Zembatego o Anastazji Pietrownie, która pędziła sankami przez ulice Piotrogrodu, a na jej twarz padały płatki śniegu wielkości złotych pięciorublówek? „A tymczasem na Newie już cumował krążownik »Aurora«”. A potem krążownik „Aurora” wystrzelił – i od tego czasu śpiewamy inne piosenki? Między innymi tę, rozpropagowaną przez Żannę Biczewską: „Nie nada grustit, Gospoda oficery. Czto my potieriali, nikak nie wiernuś. Uż nietu otieczestwa, nietu uż wiery…”.
Ale dość tych sentymentów, bo przecież forsa, która „wprawia w ruch ten świat”, sentymentów nie lubi, a może nawet nie zna, a w każdym razie – nie chce znać? Wracając tedy na nieubłagany grunt forsy, wypada odnotować deklarację amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który 2 grudnia br. powiedział nie tylko, że Ameryka już „nie uczestniczy finansowo” w wojnie na Ukrainie, ale również – że administracja poprzedniego prezydenta Józia Bidena od roku 2022 wpompowała w Ukrainę co najmniej 350 mld dolarów?
Ale nie zaczęło się to przecież bynajmniej od Józia. Wszystko zaczęło się od 5 mld dolarów, jakie administracja prezydenta Obamy wyłożyła w roku 2014 na zorganizowanie na Ukrainie „majdanu”, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie Ukrainy z rosyjskiej strefy Europy. Bo na podstawie decyzji szczytu NATO w Lizbonie, 20 listopada 2010 roku, proklamowane zostało „strategiczne partnerstwo NATO-Rosja”, którego najtwardszym jądrem było ustanowione wcześniej strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym był podział Europy na strefę niemiecką i strefę rosyjską, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Prawie – bo obecne mocarstwa bałtyckie, które w pierwszej wersji znajdowały się po wschodniej stronie kordonu, teraz – jako członkowie NATO od grudnia 1999 roku – znalazły się po jego stronie zachodniej. Ale Ukraina i Białoruś po staremu były po stronie wschodniej.
Wspomniane 5 mld dolarów doprowadziło nie tylko do wysadzenia w powietrze politycznego „porządku lizbońskiego” – co było – jak można przypuszczać – pierwotną przyczyną obecnej wojny na Ukrainie, ale również – bo Amerykanie wprawdzie sypią szmalem, ale chcą mieć nad nim jakąś kontrolę – stało się też powodem utworzenia przez prezydenta Piotra Poroszenkę, co to zastąpił zbiegłego do Rosji Wiktora Janukowycza – NABU, czyli specjalnej agencji antykorupcyjnej. Ta agencja przez długie lata nie dawała jakichś wyraźnych oznak życia, a w każdym razie „niezależne media głównego nurtu” specjalnie się nią nie interesowały – aż do lipca ubiegłego roku, kiedy to prezydent Zełenski podjął próbę podporządkowania jej rządowi. Mimo wojennej dyscypliny doprowadziło to do gniewnych demonstracji w Kijowie, które może przeszłyby bez echa – ale też do protestu ze strony „Europy”, która też wpompowała w Ukrainę pod pretekstem wojny bajońskie sumy. W rezultacie prezydent Zełenski się wycofał, bo jużci – nie może jednocześnie wojować i z Putinem, i z Ameryką, i z Europą na dodatek. No i się zaczęło.
W odwecie NABU „odkryło” gigantyczną aferę korupcyjną, której głównymi bohaterami byli najbliżsi kolaboranci prezydenta Zełenskiego: Timur Mindycz i Aleksander Cymerman. Timura Mindycza jakiś życzliwy (czy przypadkiem nie prezydent Zełenski?) w ostatniej chwili ostrzegł, dzięki czemu przyjechał on sobie do Warszawy, gdzie wziął nawet udział w nabożeństwie w synagodze sekty Chabad Lubawicz, a następnie, już in odore sanctitatis – odleciał do Izraela, który Żydów nikomu nie wydaje, zwłaszcza, jak przybywają z milionami dolarów.
Wydawało się, że ten grom, który wprawdzie strzelił blisko, już się nie powtórzy – a tymczasem, tuż przed zapowiedzianą wizytą amerykańskiej delegacji w Moskwie, która miała się namawiać z prezydentem Putinem w sprawie „sprawiedliwego pokoju” na Ukrainie, usłyszano w Kijowie kolejną potężną detonację.
Tym razem piorun strzelił tuż obok samego prezydenta Zełenskiego, porażając jego „prawą rękę” w osobie Andrzeja Jermaka, ongiś producenta filmowego, a do niedawna – drugą osobę w państwie po prezydencie Zełenskim. Tego grzmotu, który spowodował łoskot znacznie większy od wybuchu zwiastującego rozpoczęcie operacji „dywersji kolejowej” w rejonie przystanku Mika na trasie Warszawa-Lublin – już wyciszyć się nie dało, toteż pan Jermak nie tylko zrezygnował ze wszystkich funkcji, którą to rezygnację prezydent Zełenski ze zrozumieniem przyjął, ale jeszcze taktownie ogłosił, że rusza na front.
Czy ten ruch miałby oznaczać, że na froncie taktownie da się odstrzelić, czy też tylko zszedł z linii strzału, by – tym razem już bez ostentacyjnego udziału w nabożeństwie – wylądować w bezcennym Izraelu? Jak tam było, tak tam było – bo każdy rozumie, że w delikatnym momencie, gdy ważą się przecież losy „sprawiedliwego pokoju” na Ukrainie, żaden piorun nie powinien trafić prezydenta Zełenskiego.
Na to ewentualnie przyjdzie czas później, kiedy już nastanie ów „sprawiedliwy pokój” – no a wtedy również prezydent Zełenski może doświadczyć rozmaitych przygód – chyba że przytomnie zdąży dotrzeć do Izraela, gdzie w miłym towarzystwie Timura Mindycza, a być może i swojego wynalazcy – Igora Kołomojskiego – w przerwach między toastami będzie się zaśmiewał z ukraińskich – a pewnie i polskich – głupich gojów.
Jeszcze nie ochłonęliśmy z wrażenia po piorunowym gromie trafiającym w Andrzeja Jermaka, kiedy belgijska policja nie tylko aresztowała gwiazdę Unii Europejskiej Madame Fryderykę Mogherini, która po owocnej służbie dla „Europy” wylądowała na posadzie rektora tamtejszego Collegium Thumanum, przygotowującego dla Unii Europejskiej kadry co to w brukselskiej dżungli zawsze potrafią znaleźć najkrótszą drogę do żerowiska. Nie tylko ją aresztowała, ale nawet przeszukała jej apartamenty.
Czego tam szukała, czy to znalazła i jaki zamierza zrobić z tego użytek – tego, ma się rozumieć, jeszcze nie wiemy – ale i bez tego widzimy, że pioruny zaczynają walić też w – wydawałoby się, że bezpiecznej od wszystkich klimatycznych gwałtowności Brukseli. Czy Niebo w ten sposób dało do zrozumienia również Reichsführerin Urszuli Wodęleje, że nie jest bezpiecznie? Tego z góry wykluczyć się nie da i to z kilku powodów.
Po pierwsze wypada zwrócić uwagę, że belgijska policja aresztowała panią Fryderykę zaraz potem, jak Reichsführerin Urszula Wodęleje w ramach konstruowania nie tylko „sprawiedliwego pokoju” dla Ukrainy, ale również – a może nawet przede wszystkim – wpadła na pomysł, by odbudowywać Ukrainę za pieniądze z „zamrożonych” ruskich aktywów. Nawet nie śmiem sobie wyobrazić, ile z tego prezydent Zełenski czy jakiś inny musiałby „koalicji chętnych” odpalić. Rząd belgijski stanowczo się temu sprzeciwił, nie bez powodu obawiając się, że jak już kurz bitewny opadnie, to od kogo ruscy szachiści zażądać mogą zwrotu owych „zamrożonych” aktywów? Czy przypadkiem nie od rządu belgijskiego? W tej sytuacji konieczność aresztowania pani Fryderyki stała się palącą i naglącą oczywistością. A ponieważ ruskie przysłowie powiada, że nikt nie jest bez grzechu wobec Boga ani bez winy wobec cara, to z powodu sprzeciwu rządu belgijskiego co do skonfiskowania i podarowania Ukrainie zamrożonych aktywów rosyjskich, również Europejski Bank Centralny, 2 grudnia br., odrzucił pomysł Reichsführerin Urszuli Wodęleje. Ale Reichsführerin Urszuli Wodęleje może czasami brakować forsy, jednak nigdy nie brakuje jej pomysłów niczym Kukuńkowi „koncepcji”. Toteż zaraz wpadła na pomysł, że skoro nie da się ruszyć zamrożonych ruskich aktywów, to przecież „Europa” zawsze może zaciągnąć „dług” i z tego sfinansować odbudowę Ukrainy.
Ta niebywała pomysłowość Reichsführerin Urszuli Wodęleje utwierdza mnie w podejrzeniach zarówno co do niej, jak również – całej „koalicji chętnych”, że przebiegły prezydent Zełenski owszem – dzielił się krociami, jakimi „Europa” futrowała Ukrainę – ale starannie zapisywał w kapowniku nie tylko, z kim się podzielił i jakimi kwotami – ale również – kto i gdzie te walory schował. W przypadku Reichsführerin nie byłby to zresztą debiut – ale czy innym uczestnikom „koalicji chętnych” jakaś forsa by się nie przydała? Najwyraźniej prezydent Zełenski, chociaż z korzeniami, mógł w swoim postępowaniu kierować się wskazówką Ewangelii, która doradza, by „czynić sobie przyjaciół niegodziwą mamoną” (Por. Łk 16, 9). Jakże inaczej wyjaśnić pragnienie „koalicji chętnych”, by „stać murem” za Ukrainą, kiedy nie wiadomo nawet w ogólnych zarysach, ile ten mur będzie kosztował? Jeśli tedy moje podejrzenia są uzasadnione, to wydaje się oczywiste, że wojna na Ukrainie prędko się nie skończy, bo – jak przestrzegają militaryści – pokój, chociaż oczywiście „sprawiedliwy” – może być też „straszny”.
Dotychczas poczciwie przypuszczałem, że nasi Umiłowani Przywódcy są za głupi, żeby czerpać jakieś korzyści z wojny – ale jeśli nawet ogólnie to może być prawda, to – jak przy każdej regule – mogą zdarzyć się wyjątki. Dopiero olśniła mnie skwapliwość, z jaką Książę-Małżonek zadeklarował „w imieniu Polski” przekazanie Ukrainie 100 milionów dolarów – dokładnie tyle, ile miał przytulić Timur Mindycz z kolegami. Taka skwapliwość, taka hojność, a przede wszystkim – taka dokładność – przypadkowa przecież być nie może. Mamy w związku z tym dwa alternatywne podejrzenia. Pierwsze – że vaginet obywatela Tuska Donalda też mógł składać jakieś propozycje prezydentowi Zełenskiemu, a ten w kapowniku – i tak dalej. Drugie – że vaginet obywatela Tuska Donalda – jako „sługa narodu ukraińskiego” – żadnych propozycji prezydentowi Zełenskiemu nie ośmielał się złożyć, a skwapliwość Księcia-Małżonka jest rezultatem iskrówki, jaką do vaginetu wysłała Reichsführerin Urszula Wodęleje: wiecie, rozumiecie; przekażcie telegraficznie Ukrainie 100 mln dolarów, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa.
16/12/2025 antyk2013
W każdą trzecią środę miesiąca

Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita). Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita)
16/12/2025 antyk2013
Na Różańcu świętym będziemy się modlić wraz z Maryja Królową Polski o Polskę wierną Bogu, Krzyżowi i Ewangelii oraz o wypełnienie Jasnogórskich Ślubów Narodu.

BIAŁYSTOK – O godz. 13.30 wyruszymy sprzed Katedry (ul. Kościelna 2), przejdziemy Rynkiem Kościuszki, ul. Lipową do Bazyliki Mniejszej p. w. św. Rocha.
Serdecznie zapraszam, Tadeusz Rosiński
=================================================

POZNAŃ – początek o godz. 12.30 Msza Święta za Ojczyznę w Sanktuarium Bożego Ciała przy ul. Krakowskiej. Po Mszy Świętej Pokutny Marsz Różańcowy poprowadzi Ojciec Jerzy Garda. Zakończenie u Ojców Franciszkanów w Sanktuarium Matki Boskiej w Cudy Wielmożnej na Wzgórzu Przemysła.

========================================================

ZAMOŚĆ – o godz. 15.00 Koronka do Miłosierdzia Bożego, po modlitwie wyruszy spod kościoła św. Katarzyny Pokutny Marsz Różańcowy.
Msza Święta za Ojczyznę w Kościele Rektoralnym Świętej Katarzyny, ul. Kolegiacka 3 o godz. 17-tej

=====================================================================
16/12/2025 W każdą trzecią środę miesiąca

Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita). Pokutny Marsz Różańcowy w każdą trzecią środę miesiąca. Zaczyna się Mszą Św. o 18.00 w intencji Ojczyzny w kościele Matki Bożej Bolesnej i św. Wojciecha. Marsz wiedzie wokół Uniwersytetu Opolskiego, dalej do Ratusza i na pl. Wolności, kończy się przy katedrze pod figurą bł. Księdza Popiełuszki. Często prowadzi Ojciec Ryszard (Jezuita)
Oszustwa Pasteura
Marek Wójcik Wiedeń 7.12.2023
Cały blog jako bezpłatny eBook w formacie pdf.
Louis Pasteur – francuski bohater narodowy – twórca szczepionki przeciwko wściekliźnie, która do dzisiaj uważana jest za jedyny skuteczny lek przeciwko tej rzadkiej u ludzi chorobie. Czasem słyszymy apele w telewizji o przedstawienie przez właściciela psa dokumentów szczepień, gdyż inaczej pogryzionej osobie grozi seria bolesnych zastrzyków. 30 lat temu w Washington Post pojawił się artykuł: Louis Pasteur i pytania o oszustwo. Źródło.
Notatniki Pasteura ujawniły, że regularnie „poprawiał” surowe dane lub manipulował nimi, aby dopasować je do własnych z góry przyjętych pomysłów. Stało się to powszechną metodą „naukową”. Dobrym przykładem były także „badania” z lat 50. ubiegłego wieku na temat wpływu cholesterolu na choroby układu krążenia.
Gdyby ludzie byli świadomi, że to Louis Pasteur 150 lat temu „udowodnił” „zakażenie” wścieklizną wstrzykując substancje od chorych zwierząt do mózgów zdrowych zwierząt i że na tym opiera się dziś cała nauka o wirusologii, z pewnością nie byłoby tego całego wirusowego cyrku. Nie wyizolowano do dzisiaj wirusa wścieklizny, tak jak nie zostało naukowo udowodnione istnienie wirusów. Wszystkie publikowane „izolacje” pokazują zdjęcia cząsteczek – najprawdopodobniej egzosomów – znalezionych w przestrzeni międzykomórkowej u osób chorych mające potwierdzić na podstawie wolnych dywagacji myślowych, że to właśnie są wirusy.
Chciałbym przy okazji zacytować Samuela Eckerta niemieckiego przedsiębiorcy zaangażowanego od ponad trzech lat w walkę o prawdę i wolność. Pisałem o nim w czerwcu 2020 r.:

To, czy Pasteur kłamał, czy nie, czy zajmował się nauką, czy nie, nie ma tutaj znaczenia.
To tylko pozory, które odwracają naszą uwagę od tego, co naprawdę ważne.
Tu nie chodzi o to, czy wirus istnieje, czy nie. Chodzi o to, że jesteśmy masowo okłamywani i że ludzie chcą to kłamstwo wykorzystać do osiągnięcia zupełnie innego celu: obaleniu naszego systemu. Likwidacji praw podstawowych i demokracji.
Nawet jeśli założy się, że wirus istnieje, nawet jeśli założy się, że wirus został pomyślnie wyizolowany, nadal pozostanie wiele kłamstw: Ukierunkowana sugestia, że infekcje to „przypadki”, fakt, że używasz niezatwierdzonego testu do zadania, którego ten test nie może wykonać, fakt, że postępujesz wbrew swojemu rozsądkowi, tak jakbyś miał wynik testu mający znaczenie. Wyprowadzenie działań politycznych na podstawie tych wyników, traktowanie osób, u których wynik testu dał wynik pozytywny, jako przypadków kwarantanny, chociaż wiadomo, że osoby bez objawów – zakładając, że wynik testu był znaczący, co nie jest prawdą – nie są zaraźliwe. Oszukańcze sztuczki w liczeniu rzekomych zgonów z powodu Covid19, w przypadku których przyczyny śmierci są nagle fałszowane jako zgony z powodu Covid19, a przede wszystkim: odebranie naszych praw podstawowych, najświętszych z naszej Ustawy Zasadniczej.
Biorąc pod uwagę powyższe, nie ma już żadnego znaczenia, czy wirus Sars-cov2 faktycznie został kiedykolwiek wyizolowany.
Skandal polega na fałszowaniu po prostu WSZYSTKIEGO. Źródło: Telegram Samuel Eckert Interaktiv 10.11.2020 r. 16:52.

<Jeśli podoba Wam się to, co tutaj piszę, bardzo pomogłoby dalszemu rozpowszechnianiu tych artykułów, gdybyście je udostępniali Waszym znajomym na mediach społecznościowych.
Autor artykułu Marek Wójcik
Mail: worldscam3@gmail.com
Marek Wójcik 2025-12-16 marucha/upadaja-dogmaty
Według doniesień mediów Floryda znosi przepisy dotyczące szczepień dzieci w szkołach publicznych. Europejskie media natychmiast wywołały panikę.
Aby zapobiec przenoszeniu się epidemii z USA bezpośrednio do Europy, wskaźniki szczepień w tym kraju muszą pozostać wysokie. Jednak ciężkie choroby, a nawet zgony spowodowane chorobami dziecięcymi stały się bardzo rzadkie.
Nie jest to jednak, jak się powszechnie twierdzi, zasługą szczepień. Dane dotyczące śmiertelności z ostatnich 130 lat są jednoznaczne: jeszcze przed wprowadzeniem szczepień liczba zgonów spowodowanych odrą spadła o ponad 99 procent. Źródło.
Po raz kolejny zapoczątkowane przez oszustwa Pasteura naukowe uzasadnienie podstaw pseudonauki – szczepionkologii stosowanej – upada pod ciężarem faktów. Wmawiane przez ponad półtora wieku całemu światu „dowody”, że szczepionki przyniosły światu korzyści zdrowotne, pokutują silnie zakorzenione w świadomości wielu ludzi. Powoli wychodzą na światło dzienne autentyczne badania, obnażające te kłamstwa branży farmaceutycznej.

Połączone siły zwolenników depopulacji z pazernymi koncernami branży chemicznych leków wraz z oddziałami broni biologicznej tajnych służb militarnych są potężnym przeciwnikiem dla raczkującego dopiero ruchu MAHA w USA i MEHA w Europie. Zdecydowana większość reklamowanych w mediach produktów to są chemiczne substancje do łagodzenia objawów i jednocześnie powielania chorób przez nieraz celowo dobierane skutki uboczne.
Wyleczony pacjent to przecież utracony klient. Jaki koncern będzie działał na własną niekorzyść? Tu nie ma miejsca na humanitarne podejście, tu jest jedynie miejsce na pomnażanie zysków.


Jeśli będziemy posłuszni, to wszystko będzie dobrze! Dla kogo?
Autor artykułu Marek Wójcik
Mail: worldscam3@gmail.com

———————————

————————————

—————————-

——————————————-

———————————

————————————————

——————————–

————————————–

—————————————-

Edward7 https://gloria.tv/post/UCYtZ2MPfL3J1cNwNbXHMdN2e
Dr Mike Yeadon, który był wiceprezesem firmy Pfizer, mówi sędziom, że szczepionki mRNA przeciwko koronawirusowi zostały zaprojektowane tak, aby uszkadzać, powodować bezpłodność i zabijać osoby, które je otrzymały, ale w taki sposób, aby (od razu) nie uszkadzać ani nie zabijać wszystkich, tak aby nie było to zbyt widoczne. „To właśnie obserwuję wokół siebie od pięciu lat”….
Sąd nie chce, żebyś oglądał nagrania wideo od tych ekspertów
Robin de Boer
W głównym postępowaniu przed Sądem Rejonowym w Leeuwarden, prowadzonym w imieniu ofiar poważnych urazów po zastrzykach COVID-19, a także w apelacji od decyzji Sądu Apelacyjnego w Amsterdamie o odrzuceniu przesłuchania biegłych, 7 grudnia przekazano sędziom pięć nagrań wideo od odpowiednich biegłych. Wiadomości wideo z holenderskimi napisami mogą zostać pobrane przez każdego, kto skorzysta z linków zawartych w tym liście do Sądu w Amsterdamie.
Fundacja Recht Oprecht napisała w komunikacie prasowym, że sąd dotychczas odmówił wysłuchania tych pięciu biegłych.
…
Catherine Austin Fitts, która zasiadała w pierwszym gabinecie prezydenta George’a H.W. Busha, powiedziała w swoim nagraniu wideo , że już na wczesnym etapie stało się dla niej jasne, iż celem pandemii było w zasadzie rozpoczęcie nowego porządku. Jako doradca inwestycyjny pomogła wielu klientom, którzy doznali urazów związanych ze szczepieniami i dlatego była głęboko zaniepokojona bezpieczeństwem i skutecznością szczepionki. Zwraca uwagę, że Stany Zjednoczone doświadczają obecnie gwałtownego wzrostu śmiertelności i spadku średniej długości życia, nawet w klasie średniej.
„Kiedy społeczeństwo pozwala, aby tak wiele rządowej polityki i opieki zdrowotnej było rozwijane w oparciu o inne cele ekonomiczne i polityczne – i czyni to przy pomocy okropnych kłamstw, propagandy i dezinformacji – to takie społeczeństwo nie ma szans na przetrwanie” – powiedział Fitts, wzywając sędziów do poważnego rozpatrzenia sprawy.
dropbox.com/…znr5umkfkf3b6l5/v2-1080-JOE-S- …
Psychoterapeuta Joseph Sansone, jeden z pięciu ekspertów, od ponad półtora roku prowadzi na Florydzie proces sądowy w celu wycofania zastrzyków mRNA z rynku, twierdząc, że są one bronią biologiczną i bronią masowego rażenia. Posiada on oświadczenie pod przysięgą od zmarłego profesora Francisa Boyle’a, który wysunął podobne twierdzenia i był ekspertem w dziedzinie broni biologicznej. Boyle zmarł nagle, zanim zdążył zeznawać w holenderskim sądzie.
Sansone, który mówi o programie skoncentrowanym na depopulacji, argumentuje w swoim filmie , że wstrzykiwanie mRNA narusza Konwencję o Broni Biologicznej i odpowiednie prawo holenderskie. „Nie ma żadnego uzasadnionego celu wstrzykiwania cywilom tej broni masowego rażenia. Nie ma prawa, które toleruje morderstwa i ludobójstwa”.
„Trzymanie tych zastrzyków na rynku świadczy o zamiarze popełnienia przestępstwa”. Sansone powiedział, że ma nadzieję, iż sąd wysłucha dowodów i zrobi wszystko, co możliwe, aby chronić społeczeństwo przed bronią masowego rażenia.
…
Jak powiedziała niezależna dziennikarka i prawniczka Katherine Watt w swoim przesłaniu wideo , osoby, które opracowały, wyprodukowały, promowały, zakupiły i rozprowadzały szczepionki przeciwko COVID-19, dopuściły się zbrodni wojennych, w tym tortur, eksperymentów biologicznych, okaleczeń i morderstw.
Tymczasem ściganie karne twórców i producentów szczepionek stało się prawnie niemożliwe, ponieważ uniemożliwiają oni stosowanie szkodliwych produktów i celowe wyrządzanie krzywdy odbiorcom – dodaje. „Ten sąd ma okazję ujawnić społeczeństwu szkodliwość programów szczepień i gorąco proszę o to, byście to uczynili”.
dropbox.com/…s9t1r1ytd5sla9/v2-1080-Yeadon- …
Dr Mike Yeadon, który był wiceprezesem firmy Pfizer, mówi sędziom, że szczepionki mRNA przeciwko koronawirusowi zostały zaprojektowane tak, aby uszkadzać, powodować bezpłodność i zabijać osoby, które je otrzymały, ale w taki sposób, aby (od razu) nie uszkadzać ani nie zabijać wszystkich, tak aby nie było to zbyt widoczne. „To właśnie obserwuję wokół siebie od pięciu lat”….
On i niemiecki lekarz Wolfgang Wodarg napisali w tej sprawie list do Europejskiej Agencji Leków (EMA), ale nie otrzymali odpowiedzi. Kiedy opublikował list w mediach społecznościowych, został on usunięty ze wszystkich platform. Został również zaatakowany przez media, zwłaszcza BBC, które nazwały go zwolennikiem teorii spiskowych i szerzycielem dezinformacji.
dropbox.com/…96a7vz3/v2-1080-DUTCH-SASHA- …
Była dyrektor farmaceutyczna Sasza Łatypowa wyjaśnia, jak Departament Obrony USA umieścił swoich ludzi we wszystkich fabrykach szczepionek, które nigdy nie zostały skontrolowane przez regulatora, oraz jak globalna dystrybucja była koordynowana przez NATO. Kłamstwa medialne, propaganda i cenzura były bronią psychologiczną NATO, wyjaśnia Łatypowa w swoim filmie .
Ekspert twierdzi również, że tych zastrzyków nie da się odróżnić od broni biologicznej i chemicznej. W poniedziałek 15 grudnia o godz. 14:00 Fundacja Recht Oprecht zorganizuje konferencję prasową w sądzie w Leeuwarden, na której omówione zostaną „kluczowe dowody użycia śmiercionośnej broni biologicznej przeciwko m.in. narodowi holenderskiemu”.
kom; Te nagrania wideo powinny być transmitowane ciężarówkami i furgonetkami w całym kraju, wraz z obrazami telewizyjnymi, aby obywatele Holandii mogli zobaczyć, co się dzieje. Ludzie nie obudzą się, oglądając NOS, ponieważ zakładam, że bez zbadania sprawy nic o tym nie usłyszycie.
Smutna wojna, ludzie są atakowani na wszelkie możliwe sposobyy… Boyle zmarł nagle, zanim zdążył zeznawać w holenderskim sądzie. Podobnie jak wielu innych…
Program predykcyjny, Igrzyska Olimpijskie w Londynie 2012. Jeszcze przed wybuchem epidemii Cojona. Sataniści z kabały zawsze ujawniają i ujawniają swoje plany z wyprzedzeniem. PREDICTIVE PROGRAMMING LONDON 2012 OLYMPIC GAMES. Robin de Boer jest geografem ekonomicznym. De rechtbank wil niet dat je de …
Program depopulacji globalnej sekty – Spadek populacji na całym świecie w wyniku „szczepień”
Głównym celem kontynuacji „Upadku Kabały” ( dostępnej na tej platformie za darmo ) było poinformowanie o globalnej Agendzie Depopulacji. Widzieliśmy, jak jest ona realizowana podczas całego oszustwa związanego z COVID-19, które uświadomiło wielu ludziom prawdę. Mimo to, dla większości ludzi ujawnienie prawdy jest szokujące. Że w oczach elit jesteśmy tylko owadami i musimy zostać zdziesiątkowani, ponieważ jest nas zbyt wielu, by zrealizować ich plany na przyszłość. Aby uzasadnić politykę depopulacji, kabała potrzebowała „naukowych argumentów”. Wiele grup uczonych zebrało się w tzw. „think tankach”, aby doradzać światowemu rządowi kabały: Mam nadzieję, że zdajecie sobie już sprawę, że mówimy o Organizacji Narodów Zjednoczonych…
Jedną z pierwszych grup doradczych ONZ był Klub Rzymski. W swoim badaniu „Granice Wzrostu” z 1972 roku Klub Rzymski ostrzegał świat przed zbliżającą się „bombą populacyjną”. Oświadczył, że „na świecie jest zbyt wielu ludzi” i że „w ciągu 100 lat nie będzie wystarczająco dużo żywności dla wszystkich”. Wniosek ten bez wahania został przyjęty na całym świecie i stał się podstawą Agendy 21, która określa plan na przyszłość ludzkości. Ustanowiła ona 17 Celów Zrównoważonego Rozwoju, których osiągnięcie będzie możliwe dopiero po utworzeniu rządu światowego, który będzie mógł kontrolować wszystko dla wszystkich krajów jednocześnie.
W kolejnych dekadach opracowywano nowe „prognozy demograficzne”. Na przykład, w 2022 roku Organizacja Narodów Zjednoczonych nadal szacowała, że populacja świata osiągnie 9,7 miliarda do 2050 roku i wzrośnie do 10,4 miliarda do 2100 roku. Liczby te uzasadniały liczne środki „depopulacyjne”, takie jak legalizacja aborcji, eutanazji i sterylizacji. Prognozy to coś więcej niż statystyki, a dziś statystyki dowodzą, że wszystkie wcześniejsze prognozy były błędne. Powoli możemy dostrzec kolejne nagłówki pojawiające się w gazetach:
Ten sam Klub Rzymski, który ostrzegał nas przed bombą populacyjną, teraz ostrzega, że wzrost populacji świata może się zatrzymać do 2050 r., a następnie zmniejszyć się do zaledwie 6 miliardów ludzi na Ziemi w 2100 r., co oznacza spadek o 2 miliardy ludzi. Co jest obwiniane za spadek populacji? Światowy wskaźnik dzietności! Rośnie on w zastraszającym tempie, aż osiągnie „niezrównoważony poziom”…
Wskaźnik urodzeń żywych na świecie na poziomie 1,7 przy wskaźniku zgonów na poziomie 7,8 rzeczywiście oznacza spadek populacji świata. Nie żeby klika się martwiła, bo właśnie tego chciała. Oficjalna narracja głosi, że spadek populacji będzie korzystny dla świata i jego „zmian klimatycznych”.
Kabała potrzebuje jeszcze większego spadku populacji. Pamiętacie Georgia Guidestones? „Utrzymać liczbę ludności poniżej 500 milionów…”
Proszę spojrzeć na ten wykres:
Jesteś w szoku? Czy pamiętasz testy szczepień Billa Gatesa w Indiach i Afryce? Czy wiesz, że te szczepionki są nadal podawane?
Przeczytaj to badanie, jeśli chcesz dowiedzieć się więcej. Jego konkluzja brzmi następująco: „ Biorąc pod uwagę, że hCG wykryto w co najmniej połowie próbek szczepionek WHO, o których lekarze podający szczepionki wiedzieli, że zostały użyte w Kenii, naszym zdaniem kenijska kampania przeciwtężcowa została zasadnie zakwestionowana przez Kenijskie Stowarzyszenie Lekarzy Katolickich jako przykrywka dla redukcji przyrostu naturalnego” .
Podstawowe rozumowanie podano również w tym raporcie: „ Raport Kissingera obwinił wzrost populacji za zanieczyszczenie na długo przed wydaniem Biuletynu WHO z 2009 r., w którym Bryant i in. [ 61 ] przewidzieli „znaczny wzrost emisji gazów cieplarnianych” (str. 852). Ta publikacja WHO oszacowała wzrost populacji globalnej z około 6,8 miliarda ludzi w 2009 r. do 9,2 miliarda do 2050 r. Rozszerzając ten argument WHO, Bill Gates w 2010 r. wyraził nadzieję, że szczepionki wraz z „planowaniem rodziny” mogą sprowadzić wzrost populacji bliżej zera [ 71 ]. Podczas gdy Bryant i in. opisali środki antypłodności jako „dobrowolne usługi planowania rodziny”, przyznali, że takie „usługi” WHO zostały zgłoszone jako wprowadzające w błąd osoby, którym „obsługiwano” (s. 852-853, 855), poprzez „stosowanie procedur sterylizacji bez pełnej zgody pacjenta” [kursywa nasza] (s. 852). Podobnie, badanie z 1992 roku zatytułowane „Fertility Regulating Vaccines”, opublikowane przez Program Szkoleń Badawczych ONZ i WHO w zakresie
Rozrodu Człowieka, odnotowało „przypadki nadużyć w programach planowania rodziny” z lat 70. XX wieku, w tym: zachęty… [takie jak] sterylizacja kobiet bez ich wiedzy… włączanie ich do badań klinicznych doustnych środków antykoncepcyjnych lub środków w formie zastrzyków bez… zgody… [i] brak informowania o możliwych skutkach ubocznych… wkładki wewnątrzmacicznej (IUD). (str. 13 w [ 72 ] ) Ponad milion kenijskich kobiet zostało poddanych sterylizacji bez ich wiedzy i zgody. Szczegółowo opisujemy tę sprawę i przedstawiamy więcej dowodów w kontynuacji „Upadku Kabały”.
Czy da się coś zrobić? RFKjr nazywa nawet niski wskaźnik dzietności zagrożeniem dla bezpieczeństwa narodowego… The Depopulation Agenda being countered?

Niestety mam złe wiadomości: kolejny szpital zabija dzieci chlorkiem potasu. Tym razem to szpital św. Wojciecha w Gdańsku na Zaspie (zarządzany przez Copernicus sp. z o.o.).

Liczby nie kłamią: od lipca do października bieżącego roku w pomorskiej placówce przeprowadzono 7 aborcji, z czego dwoje dzieci zabito najpierw zastrzykiem dosercowym z trucizną – po to, aby nie urodziły się z aborcji żywe – aby następnie rozpoczęło się faktyczne „przerywanie ciąży”.
Tak naprawdę najpierw miało miejsce celowe zabójstwo, a dopiero potem procedura aborcji przewidziana obowiązującymi w Polsce przepisami – takie są realia egzekucji z użyciem soli potasowej.
Abortowane maluchy miały 8, 14, 17, 20, 21 i dwukrotnie 25 tygodni życia płodowego – czyli najstarsze były już w siódmym miesiącu od poczęcia…
Poza 8. i 20. tygodniem – wszystkie pozostałe dzieci zostały zabite ze względu na dyskomfort psychiczny matek – szpital podaje dwa rozpoznania:
– zaburzenia adaptacyjne,
– i ostra reakcja na ciężki stres.
Tak, dobrze Pan czyta: zabito potwornie bolesnymi zastrzykami dwóch pacjentów szpitala, bo ich matki się zestresowały i z trudem adaptowały się do nowej rzeczywistości, w jakiej się znalazły.
Nikt oczywiście nie spytał, czy dziecko łatwo zaadaptuje się do zastrzyku z chlorku potasu, to nie było w centrum zainteresowania aborterów.
Sytuacja na gdańskiej Zaspie to prawdziwy skandal. Ten skandal odkryliśmy po serii zapytań o informację publiczną do placówki. I wiemy już na pewno – bo spółka Copernicus udzieliła oficjalnej odpowiedzi.
A to, co najbardziej mnie niepokoi, to fakt, że krwawa praktyka spopularyzowana przez Gizelę Jagielską, została przeszczepiona do kolejnego szpitala. To już nie tylko Oleśnica, teraz także w Gdańsku dzieci umierają od trucizny, którą aborterzy wpompowują im w serca.
Szanowny Panie,
Nie zamierzamy stać z założonymi rękami. Już w najbliższą niedzielę – 21 grudnia – o godzinie 12:00 zapraszamy wszystkich, którzy mogą tam być, do Gdańska pod szpital św. Wojciecha, al. Jana Pawła II 50 – na pikietę połączoną z Publicznym Różańcem o zatrzymanie aborcji.
Nie będzie mordowania dzieci w ciszy. Nie będzie zasłony milczenia wobec nieludzkich praktyk, jakich dokonują aborterzy na Zaspie. Będziemy głosem tych, którzy sami nie mogą się bronić i będziemy apelować do sumień – o ochronę życia zamiast mordowania.

Szpital św. Wojciecha ma wspaniałego patrona. A sam położony jest przy Alei Jana Pawła II – gorącego przeciwnika aborcji. I w tej właśnie placówce stosuje się najbardziej sadystyczne techniki zabijania dzieci.
Wobec tej rzeczywistości nie można pozostać obojętnym.
Z wyrazami szacunku,
![]() Kaja Godek ![]() Fundacja Życie i Rodzina www.RatujZycie.pl |
PS – Monitorujemy aborcję w polskich szpitalach. Jeśli zatajają fakty, idziemy do sądów. Nagłaśniamy aborcyjne skandale. Nie będzie ciszy wokół mordowania dzieci – ich niemy krzyk wybrzmi pod oknami abortorium.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/
Piotr Relich https://pch24.pl/matka-boza-jedyny-nadczlowiek-w-historii
Jakiś czas temu przedmiotem kpin w lewicowej bańce społecznościowej stał się wpis Krzysztofa Bosaka, w którym Marszałek Sejmu za najwybitniejszą kobietę w historii uznał Matkę Bożą. Nic dziwnego – skoro nie da się zaprzeczyć, że Maryja z Nazaretu w nieporównywalny sposób zmieniła bieg historii, pozostaje uciekanie się do prymitywnego humoru.
Nawet niewierzący przyzna, że rzadko która (o ile jakaś) kobieta cieszy się podobną popularnością dwa tysiące lat po swoim odejściu. Żadnej innej kobiety nie nosiło w sercu tak wielu ludzi na przestrzeni wieków. O żadnej innej kobiecie nie napisano tylu książek, nie ułożono tylu pieśni, modlitw i kazań, nie wznoszono na ich cześć kapliczek i świątyń. Żadnej nie uwieczniono w tylu arcydziełach kultury. I nie mówimy tutaj o istocie boskiej, ale postaci historycznej, człowieku z krwi i kości. A w dodatku kobiecie.
Ale mówiąc o Matce Najświętszej, w zasadzie opisujemy Kogoś, o kim chciałoby się wręcz powiedzieć „nadczłowiek” – a więc istotę ponad wszelką wątpliwość przekraczającą swoje naturalne ograniczenia. Ale Matka Boża jest oczywiście człowiekiem, po prostu pewnym ideałem człowieczeństwa. Stworzeniem Bożym a jednocześnie Koroną Stworzenia, jak od dawna ją nazywamy. O wyjątkowym statusie Matki Bożej niemal od początku przekonany był Kościół, który patrząc na organiczny rozwój pobożności maryjnej, utrwalał wiedzę o Niej w formie dogmatów. W tym kontekście szczególnie poruszająco brzmi dogmat o Niepokalanym Poczęciu Najświętszej Maryi Panny, uznany przez Kościół w 1854 r.
Otóż w czasach kiedy upadały kolejne monarchie, a świat bezwzględnie dryfował w kierunku egalitaryzmu, Kościół postanowił uznać bezprecedensowe dzieło wywyższenia jednej istoty ludzkiej ponad wszystkie inne. Jak stwierdzał w bulli Ineffabilis Deus św. Pius IX, Maryja została „bardziej niż wszelkie duchy anielskie oraz wszystkich świętych” obdarzona „bogactwem wszelakich niebieskich darów, zaczerpniętych ze skarbca Boskości”. Ze względu na to zaskakujące wybranie, Matka Boża pozostaje „zawsze całkowicie wolna od wszelkiej zmazy grzechu oraz cała piękna i doskonała odznacza się taką pełnią niewinności i świętości”, którą może ogarnąć wyłącznie sam Pan Bóg.
Cztery lata później, jakby na potwierdzenie tych słów Maryja ukazuje się w grocie Massabielskiej niepiśmiennej, schorowanej 11-letniej Bernadetcie. Przedstawia się: Que soy era Immaculada Councepciou, czyli „Jestem Niepokalane Poczęcie”. Tym samym potwierdzając swój wyjątkowy status wśród całego stworzenia. Do dzisiaj Lourdes pozostaje jednym z najpopularniejszych miejsc pielgrzymek, słynąc z cudów i uzdrowień niewytłumaczalnych przez współczesną naukę.
Marzenie o wielkości
Pragnienie doświadczenia czegoś „poza”, wyrwania się z nieubłaganego cyklu narodzin i śmierci, towarzyszy człowiekowi od zawsze. W niektórych przypadkach przybiera formę marzenia o nadczłowieku; kimś, kogo nie obowiązują już te same reguły co wcześniej, kto potrafi zerwać kajdany nałożone na niego przez naturę i moralność na drodze do doskonałości. To pragnienie szczególnie mocno podzielają ci, którzy nie zgodzili się na drogę zaproponowaną człowiekowi przez jego własnego Stworzyciela.
Choć owe marzenia przybierały w przeszłości przeróżne formy – mitu prometejskiego, legendy o Świętym Graalu czy kamieniu filozoficznym, wszystkie wyrażały to samo przekonanie; zbawienie (rozumiane jako życie wieczne, pełnię szczęścia i mądrości) można osiągnąć dzięki „pracy rąk ludzkich” i potędze umysłu. Dzisiaj to pragnienie uosabia idea transhumanizmu, czyli chęć przekroczenia natury za pomocą środków technicznych. Choć narzędzia się zmieniły – alchemię i magię zastąpiły technologie informacyjne i bioinżynieria – wciąż chcą oferować rozwiązania problemów egzystencjalnych.
Transhumanizm zaraz obok posthumanizmu, wyrasta na nową wielką narrację ideologiczną Zachodu. Powstając na zgliszczach skompromitowanego liberalizmu i humanizmu, chce poszukiwać lekarstw na problemy człowieka gdzieś poza nim samym. Współczesność bowiem obnażyła zaklęcia niepoprawnych optymistów, przekonanych o konsekwentnym podążaniu ludzkości w stronę dobra. Nieustanne wojny, globalne kryzysy, broń masowej zagłady, zbrodnie dokonywane na oczach całego świata – to wszystko podważa wiarę w człowieka. Coraz bardziej nienawidzimy własnej natury; eksperymentujemy z płcią, wypowiadamy wojnę temu co stałe i niezmienne. Z zachodniej kultury już dawno zniknął optymizm, ustępując smutnej refleksji na temat bezsensu ludzkiej egzystencji. Powoli uchodzi z nas witalność. A najlepszym dowodem na odrzucenie daru życia jest powszechna niechęć do przekazywania go dalej.
Jednocześnie wciąż pragniemy czegoś, kogoś, zestawu formuł, idei, która w końcu wyciągnie nas z tego bagna. Z pomocą przychodzi więc trashumanizm. Wymykając się klasycznym podziałom politycznym, przyznaje uniwersalną smutną prawdę: człowiek w obecnej formie nie jest w stanie uratować się przed sobą samym. Ale w przeciwieństwie do doktryny katolickiej, w której nieszczęścia spadające na ludzkość są efektem grzechu pierworodnego, transhumanizm przekonuje, że człowiek jako zakładnik swojej kalekiej wyobraźni, wyłącznie uroił sobie, że jest kimś więcej niż mówiącym zwierzęciem. Dlatego „małpa człekokształtna homo sapiens” – jak lubi mówić o nas Harari – powinna złożyć swoje wszelkie nadzieje w rozwoju technologicznym, ufając, że dopiero postęp uratuje nas od demonów przeszłości. A te dostrzega przede wszystkim w tradycyjnych religiach, wyznaczających standardy moralności.
Sami będąc wyłącznie zbiorem danych, powinniśmy zdaniem transhumanistów zaufać w rozwój pozaludzkiej, sztucznej inteligencji, potrafiącej zrobić z informacji dużo lepszy pożytek. Dopóki jednak jej nie stworzymy – Raymond Kurzweil mówił wręcz o „budowaniu Boga” – nie ma co liczyć na wyrwanie się z nieubłagalnych, okrutnych prawideł ewolucji. Zarazem wyrazicielami jej woli ma być nowa kasta inżynierów-kapłanów, niczym w „Państwie” Platona prowadząca maluczkich przez mrok i roztaczająca wiarę we wszechmoc nauki.
Nie trudno domyślić się, jakie zagrożenia stanowi przyjęcie perspektywy, w której człowiek jest zaledwie strumieniem przesyłu danych, „maszynką do doświadczania” (Jacek Dukaj), pozbawionym sensu i celu wiecznym „homo ludens” (łac. człowiek bawiący się) na usługach algorytmów. Zwłaszcza poddanym totalitarnej władzy ludzi uważających, że jako wybrani pozostają poza jakąkolwiek siłą orzekającą o Dobru i Złu.
Wielkość w pokorze
Jednak jak transhumanizm jest zagrożeniem dla świata XXI wieku, tak Maryja jest dla niego ratunkiem. Podczas gdy swoim „fiat”, stała się narzędziem boskiego planu Odkupienia ludzkości, transhumanizm, ufając kłamstwu Lucyfera o „staniu się niczym bogowie”, prowadzi tę ludzkość w Otchłań. Diabelskie „non serviam” Matka Boża przeciwstawiła wzorem posłuszeństwa. Będą Przeczystą Dziewicą, pokazała na czym polega wolność od grzechu, w odróżnieniu od propozycji nieustannego grzeszenia na oczach innych, jako sposobu na oczyszczenie sumienia (dataizm).
Podczas gdy darwinistyczny nadczłowiek chce osiągnąć wielkość w postaci przewagi – w XX w. pragnąc kontrolować dobór naturalny, a dzisiaj informację – Matka Boża osiągnęła to wszystko pokornym podążaniem za głosem Pana Boga. Kiedy Ona umożliwiła narodzenie wcielonej Prawdy, zrodzony z kłamstwa transhumanizm karze wierzyć w bajki. I ostatecznie, Najświętsza Dziewica, związana z Nim [Jezusem Chrystusem – red.] ścisłym i nierozerwalnym węzłem, wraz z Nim i przez Niego realizując odwieczną nieprzyjaźń wobec jadowitego węża i odnosząc nad nim pełne zwycięstwo, starła jego głowę niepokalaną stopą. [Pius IX, 8 XII 1854].
Piotr Relich
Pogodny salon24.pl/u/zefirek/1478496,strategia-przeciwdzialania-wobec-budzacej-sie-wolnosci
Jestem bardzo ciekawym nie tyle do czego dąży KO w osobie rządu wraz z opozycyjnym PiS, ile jak to się skończy dla obu formacji, narodu i jak zachowa się wobec tej planowanej politycznej rzeczywistości prezydent Nawrocki.
Chodzi mi o Krajową Strategię przeciwdziałania antysemityzmowi i wspierania życia żydowskiego na lata 2025-2030, która ma zostać przyjęta jeszcze przed Bożym Narodzeniem. W założeniu pomysłodawców ma wejść ona w życie w czwartym kwartale, ale że wyprodukowano ów haniebny dokument już w październiku 2025, wkroczy do naszych pojęć już w styczniu 2026.
Wziąwszy pod uwagę ogromną niechęć obecnego rządu do polskiej prawdy historycznej, biorę tutaj szczególnie pod uwagę tkwiące w niej słowo wytrych, czyli „antysemityzm„, któremu wedle tej uchwały mają zostać podporządkowane wszystkie aspekty naszego politycznego, historycznego oraz -publicznego życia w Rzeczpospolitej. Jest to wprawdzie mało wyrafinowana, ale brutalna strategia skonsolidowanej polityki karnej, cenzury w tym dyskryminacji głównie środowisk patriotycznych, co nie jest niczym dziwnym, szczególnie że zbliżająca się już wiekiem do swej matki nieboszczki PRL-u, jej córka III RP od zawsze miała głębokie inklinacje ku sowieckim metodom sprawowania władzy nad narodem.
Wspomniane zmiany zawarte w uchwale rządowej mają dotknąć nie tylko policję państwową, prokuraturę, sądy i samorządy, ale także media, szkoły, uniwersytety jak również, instytucje kultury. Za sprawą działań tego rządu oraz wspierających jego działalność innych formacji politycznych projekt zakłada objąć jedną wspólnotę religijną specjalną ochroną, podczas gdy inne będą odcinane bardziej lub mniej od swoich korzeni przez odmawianie im np. prawa do edukacji religijnej w szkołach czy też przez pozbawianie obywateli chrześcijańskiej tożsamości bądź jej rozmywanie w miejscach publicznych w tym kultu, ku czemu skłaniają się również niektórzy z biskupów łącznie z samym prymasem. Mieliśmy tego ostatnio dowód we Wrześni, gdzie pod patronatem prymasa Polski polskie dzieci miały śpiewać w kościele katolickim po niemiecku żydowskie pieśni lub obecne zapalenie światełek chanukowych na terenie Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego pod hasłem, iż byli dobrzy Żydzi jak i dobrzy chrześcijanie, więc w domyśle te światło ma łączyć a nie dzielić, za co w Sejmie (za ów brak jedności) gorąco przepraszał delegację Żydów pod czas uroczystości chanukowych Marszałek Sejmu RP pan Czarzasty. Natomiast Tomasz Lis ubrał komputerowo Zmartwychwstałego Chrystusa w barwy narodu izraelskiego, do ręki wsadził Mu flagę Izraela a obok postawił świecznik chanukowy oraz tacę z paczkami twierdząc, że tak być musiało. Chrystus zapalał świece chanukowe i objadał się przy tym pączkami. Po odlocie Hołowni z Sądem Ostatecznym złożonym ze świń, Tomasz Lis wpisuje się swoją opinią o Bogu jako kolejny znawca bożych dokonań w tabelę inteligentnych inaczej.
Kiedy słyszę lub czytam takie słowa, od razu stają mi przed oczami zajścia z marca 1968, kiedy to pod hasłem wyrzucenia syjonistów z PRL, komuniści wyrzucili z kraju wszystkich tych Żydów, którym mniej lub więcej była droga Polska, a zostawili sobie wrogich państwu polskiemu wspomnianych syjonistycznych komandosów i ich prozelitów. Sięgam pamięcią wstecz i przypominam sobie z historii rok 1945 kiedy to Armia Cz. gromiąc Niemców tak wielu z nich zostawiła na Opolszczyźnie, gdyż tłumaczyli się jej, iż nie są wcale Niemcami, lecz… Austriakami, a z tymi Związek Radziecki przecież wojny nie prowadził. Podobnie jest obecnie z Ukraińcami, nagle ogromna ich rzesza znajduje u siebie polskich przodków…
To tak na marginesie.
Wracając do tematu podkreślę, że nie wiem co zrobi w sytuacji, jaką jest uchwała rządu, pan prezydent Nawrocki, czy ma jakiś oręż w ręku aby uciąć temu antypolskiemu wymysłowi głowę, czy z braku tegoż odwróci się do tuskowego dzieła plecami.
Pamiętajmy także w kontekście uchwały rządu o ustawie bezspadkowej, o losie Lasów Państwowych. Pamiętajmy, że amerykańska ustawa 447 wcale nie odeszła w niebyt, że USA które popierają w całej rozciągłości politykę Izraela wobec Polski i są od niego mocno uzależnione pragną od jakiegoś czasu wziąć Polskę pod swoją opiekę.
Tymczasem nad Wisłą planuje się z premedytację walkę z narodem polskim, z jego niepodległością i wiarą przez niszczące finanse pozwanych procesy karne z obojętnym skutkiem (nazywam te procesy procesami kibitkowymi z racji przemierzanych odległości przez oskarżonych), ale również więzienia i długotrwałe areszty bez wyroku.
Piszę o tym, bo oczami wyobraźni widzę, że jeśli nie nastąpi jakaś retorsja ze strony prezydenta lub zmiana polityczna, jak obumiera w Polsce nie tylko wolne słowo, prawda historyczna czy wiara, ale i sama nasza nadzieja na odzyskanie Niepodległości, tak skutecznie podkopywana od długiego czasu przez polityków, wrogów Kościoła, w tym samych kościelnych TW.
Czasem dochodzę.do wniosku, że wspomniany projekt ma za zadanie celowo doprowadzić do masowego buntu społecznego, by móc go z zimną krwią spacyfikować np. siłami niemieckimi, które wejdą do Polski aby bronić nas przed nami samymi.
St. Krajski





Date: 15 dicembre 2025Author: Uczta Baltazara 0 Commenti

FOTO: James Lee Dozier wraz z prezydentem Włoch, Sandro Pertini’m, tuż po zakończeniu jego uprowadzenia przez Czerwone Brygady. Na zdjęciu także córka i żona Dozier’a.
Dokument CIA z 1978 roku nie jest zwykłą archiwalną ciekawostką. Stanowi pęknięcie w murze tajemnicy państwowej, które, gdy przyjrzeć mu się z należytą uwagą, powoduje rozerwanie oficjalnej narracji.
Po raz pierwszy nie mamy tu do czynienia z brudnymi układami między policjantami, mafią i wypaczonymi służbami, czyli typowymi doniesieniami, które zatruwały włoskie sądownictwo aż do lat 90-tych. W tym przypadku, gra jest o wiele bardziej toksyczna i destabilizująca: rząd USA od dziesięcioleci finansował program „zdalnego widzenia”, który, przynajmniej w swoich założeniach, pozwalał pewnym osobom „widzieć” wywrotowców – lub miejsca – oddalone o tysiące kilometrów. Bez satelity. Bez infiltratora. Wyłącznie dzięki sile umysłu.
Nie były to bzdety dla magazynów ufologicznych. Był to oficjalny program, z budżetami przydzielonymi przez CIA, przez wojskowe agencje obrony i armię. Projekt, który przez dwadzieścia trzy lata, czyli do 1995 roku, pochłaniał zasoby i czas, angażując dziesiątki „medium” i produkując tysiące udokumentowanych sesji.
Najbardziej niepokojący rozdział tej historii nosi numer 849 i datę 20 stycznia 1982 roku. 8 dni później – 28 stycznia – Włochy i cały świat świętowały uwolnienie generała brygady Jamesa Lee Doziera https://en.wikipedia.org/wiki/James_L._Dozier. Amerykański oficer został porwany przez Czerwone Brygady 17 grudnia 1981 roku z jego domu w Weronie i został uwolniony z kryjówki przez oddział NOCS policji państwowej przy wsparciu wywiadu amerykańskiego.
Jest jednak jeden szczegół, który podręczniki historii pomijają: sesja zdalnego widzenia zrealizowana w styczniu 1982 roku – sklasyfikowana jako ściśle tajna, opatrzona uwagą: „NIE UDOSTĘPNIAĆ OBCYM PAŃSTWOM” – została przeprowadzona wyłącznie w celu zlokalizowania kryjówki, w której Dozier był przetrzymywany
W tym miejscu warto pozwolić przemówić biurokracji, która jako jedyna jest w stanie uwiarygodnić to, co jest niewiarygodne. Odtajniony dokument, plik RDP96-00788R, jest arcydziełem administracyjnej ambiwalencji.
Sesja rozpoczyna się punktualnie o 09:00. Głos oznaczony numerem 72 powierza zadanie osobie zdalnie widzącej oznaczonej numerem 06: “Naszym celem na dziś jest osoba na zdjęciu, generał brygady James Dozier. Skoncentruj się, skoncentruj się, skoncentruj się!. Gdzie znajduje się generał brygady Dozier?”.
“Skoncentruj się!” – Słowa powtórzone 3 razy; tak jakby mowa mogła przebić materię i przestrzeń. Jakby ludzki umysł, po wojskowym treningu, mógł faktycznie odłączyć się od ciała i postrzegać fizyczną rzeczywistość oddaloną o tysiące kilometrów.
A to, co następuje, to kaskada mrożących krew w żyłach wrażeń i szczegółów:
W odniesieniu do lokalizacji, wizjoner, z niepokojącą klarownością, wskazuje na północny wschód półwyspu włoskiego. Opisuje zbiornik wodny z geograficzną precyzją, identyfikując go później z jeziorem Ghedina połóżonym w prowincji Belluno. Wymienia nazwę miejscowości, która brzmi „Padua” – „stara nazwa… 300 lat… należała do jakiegoś kardynała” (Padua lub Padoa to antyczna nazwa miasta Padwa). Opisany zostaje dom, w którym znajduje się generał: przeszklony budynek, położony nad brzegiem jeziora. I ludzie: “Trzech – zawsze, pięciu – teraz. Wszyscy są mężczyznami”..
W tym miejscu dokument stał się wręcz niesamowity. Gdzie znaleziono Doziera? – Akta porwania, dochodzenia, włoscy sędziowie ustalili, że generał był przetrzymywany w posiadłości w miejscowości Orzinuovi, w rejonie Padwy – kilka kilometrów od obszaru opisanego przez „jasnowidza” CIA. Skąd amerykański wywiad wiedział, gdzie szukać? – Poprzez oficjalne kanały: satelity, przechwyty radiowe, sieć szpiegów, cenne wsparcie włoskich służb? (Tak mówi “ocukrowana” wersja wydarzeń.)
Czy też – i tutaj pytanie jest zawieszone w próżni, burząc wszelką pewność – dzięki zdolności, którą oficjalna nauka wciąż określa jako szarlataństwo, ale którą amerykański wywiad obsesyjnie finansował przez dwadzieścia trzy lata? – Dokument tego nie mówi. Nie może tego stwierdzić. Gdyby Dossier RDP96-00788R wyraźnie powiązało uwolnienie Doziera ze zdalnym widzeniem, zmieniłoby to ową „historyczną ciekawostkę” w udokumentowany dowód niemożliwego naukowo zjawiska.
Właśnie dlatego akta Grill Flame Project – kryptonim projektu zdalnego widzenia – pozostawały na najwyższym poziomie tajności aż do 2017 roku. Nie dlatego, że były niepoważne, ale dlatego, że ich powaga zmusiłaby środowisko akademickie i opinię publiczną do ponownego zbadania podstaw współczesnej nauki. Większość krytyków nigdy nie zdawała sobie sprawy, że Grill Flame nie był parapsychologicznym pokazem dziwactw. Był to program badawczy z formalnymi protokołami, doradztwem Uniwersytetu Stanforda i solidnym zabezpieczeniem finansowym.
Powstały w roku 1972 jako SCANATE w Stanford Research Institute (SRI), projekt został podzielony na części w roku 1978 i przemianowany na Grill Flame. INSCOM (Armia) i DIA (Agencja Wywiadu Obronnego) scentralizowały i zarządzały całą operacją. Zgodnie z odtajnionymi danymi, 227 medium odbyło 26 000 sesji zdalnego widzenia. Dwadzieścia sześć tysięcy razy państwo amerykańskie próbowało zrobić to, czemu nauka zaprzecza.
Zajmijmy się teraz ostatnim, doprawdy mrożącym krew w żyłach akapitem sesji nr. 849. Kiedy wizjoner 06 przestaje lokalizować i zaczyna „czuć” dynamiki oraz osoby obecne w miejscu przetrzymywania generała. Odkrywa najbardziej przerażający szczegół: robiący „bardzo silne wrażenie”, że wydarzy się coś strasznego: “Odnoszę wrażenie, że będzie jakaś, nie wiem, eksplozja czy coś takiego przeprowadzona przez tych samych ludzi. To… będzie coś w rodzaju bomby samochodowej. Będzie to również dotyczyło instalacji wojskowej”.
Powtórzmy: “Wrażenie. Bomba samochodowa. Wobec instalacji wojskowej”.
Sesja, o której mowa datowana jest na 20 stycznia 1982 roku. Dozier zostaje uwolniony 28 stycznia.
A co następuje potem? – W latach 1980-1993 Włochy będą rozdzierane przez bomby samochodowe: Capodichino (1980), koszary Ederle w Vicenzy (1984), masakry w Mediolanie, Rzymie, Florencji (1993).
Nikt nigdy nie odważył się jednak połączyć sesji zdalnego widzenia CIA z późniejszymi wydarzeniami zaistniałymi we Włoszech, których autorstwo przypisały sobie grupy terrorystyczne, zorganizowana przestępczość oraz wypaczone wywiady. Być może dlatego, że potwierdzenie tego rodzaju związku wysadziłoby w powietrze nie tylko opowiadanie o Czerwonych Brygadach, ale zawaliłoby cały domek z kart oficjalnej prawdy o włoskich masakrach.
W tym momencie, naukowa skuteczność zdalnego widzenia jest najmniejszym z problemów. Prawdziwy problem jest inny: dokument CIA dotyczący sesji 849 istnieje. Każdy może zweryfikować szczegóły geograficzne w nim zawarte, jego timing, jego spójność z dokonanym uwolnieniem generała. Każdy może zauważyć, że opis jeziora Ghedina przypominającego kształtem „dynię” to precyzja, której nie da się wytłumaczyć przypadkiem.
I każdy powinien zadać sobie jedyne pytanie, które ma znaczenie; jeśli CIA miała możliwość zlokalizowania generała Doziera za pomocą zdalnego widzenia, dlaczego czekała czterdzieści dwa dni, zanim poinformowała o niej włoskie służby? – Odpowiedzi prawdopodobnie nigdy nie poznamy, a to dlatego że najważniejsze akta – te, które mogłyby wyjaśnić timing, opóźnienia, ewentualne współdziałanie – są nadal utajnione. Sa pogrzebane w archiwach w Fort Meade.
INFO: https://darksideitalia.it/mentalismo-e-intelligence-dietro-la-liberazione-del-generale-james-lee-dozier/ https://www.cia.gov/readingroom/docs/CIA-RDP96-00788R000700190001-5.pdf https://www.cia.gov/readingroom/docs/CIA-RDP96-00788R001000410001-6.pdf
==============================
Mirosław Dakowski:
Czemu takie interpretację? Zdolności jasnowidzenia są znane.
Przecież przed wojną i potem działał w Warszawie jasnowidz, inż. Stefan Ossowiecki. Zginął w czasie Powstania Warszawskiego.
Mój Ojciec był u niego, by się dowiedzieć, dokąd NKWD wywiozło mnie z Matką. Trafnie, z detalami opisał Oktjabrskij łagier [Красный Октябрь]. Chyba dzięki niemu żyję.