„Współczesna Europa jest głupia”. Prof. Legutko ostrzega: Muzułmanie przejmą władzę pokojowo, a my znikniemy?

„Współczesna Europa jest głupia”.

Prof. Legutko ostrzega:

Muzułmanie przejmą władzę pokojowo,

a my znikniemy

Przemysław Obłuski


niezalezna.pl/polityka/ryszard-legutko 20.12.2025,

Czy czeka nas koniec Europy, jaką znamy? Prof. Ryszard Legutko nie ma złudzeń. W rozmowie z naszym portalem wskazuje, że Stary Kontynent, odcinając się od chrześcijaństwa i rzymskiego prawa, stał się „niemądry” i bezbronny wobec lewicowych absurdów. Zapaść demograficzna rdzennych Europejczyków w zderzeniu z dzietnością imigrantów prowadzi do nieuchronnej katastrofy. „Mieszkańcy świata zachodniego będą żyli bezpiecznie, aż muzułmanie w końcu przejmą władzę” – wieszczy profesor, nawołując do buntu przeciwko dyktaturze głównego nurtu.

Gdyby pan profesor miał wymienić największe zagrożenia dla Europy, to jak wyglądałaby ta lista? Nie chodzi mi wyłącznie o politykę, choć z pewnością nie da się w tym kontekście od niej uciec. Chodzi mi bardziej o mentalność, o wartości.  

Obecnie słowa “Europa” używa się wymiennie ze słowami “Unia Europejska”. Poniekąd słusznie, bo kondycja Europy odzwierciedla się dzisiaj w kondycji Unii Europejskiej. Możemy więc o tej Europie powiedzieć, że odcina się od dziedzictwa europejskiego traktując je jako muzeum lub formę choroby. Pamiętajmy, że Unią rządzi lewica, a ta ma to do siebie, że zawsze chce budować nowy świat, dla którego uzasadnieniem jest przekonanie, że stary świat jest zły. I to samo obserwowaliśmy w marksizmie, przy czym marksiści mieli – powiedziałbym – nieco cieplejszy stosunek do części dziedzictwa europejskiego, bo chcieli się pod nie podpiąć, by dodać sobie wartości.

Natomiast współcześnie traktuje się je pogardliwie, co widać m.in. w edukacji, gdzie rzadko mówi się o tradycji europejskiej, a często o polityce czy politycznej ideologii. Stąd uważam, że – niech to nie zabrzmi nazbyt pysznie – Europa współczesna jest dość głupia. Głupia nie w tym znaczeniu, że nie ma wybitnych ludzi, czy że nie rozwija się nauka, lecz że jest niezainteresowana poznaniem czegokolwiek, co odbiega od aktualnie przyjętych punktów widzenia i nie ma świadomości własnego stanu. Europa wyraża się albo w tym co techniczne, odnoszące się do ekonomii, systemu bankowego, inżynierii, informatyki, itd., albo w tym co ideologiczne, czyli nakierowane na przyszły nowy, wspaniały świat. Na przykład metafizyka zniknęła uznana za kategorię uzasadniającą system władzy. Prawda, jedna z głównych kategorii myśli europejskiej, też została dezawuowana, przez sprowadzenie do sensu kontekstowego. Prawo rzymskie traci na znaczeniu i nie jest obowiązkowym przedmiotem nauczania, a jego zasady są łamane. Nic więc dziwnego, że Europa odwracając się od własnej kultury staje się niemądra. 

Powiedział pan, że współczesny świat jest głupi, mówił pan też o walce o dusze i o prawdzie. Żyjemy jednak w czasach, kiedy współczesnym Europejczykom można wciskać najbardziej absurdalne teorie powołując się na jakiś rzekomy konsensus naukowy. Ludzie są w stanie uwierzyć, że planeta płonie i dlatego nie powinni mieć dzieci, że mężczyzna jest kobietą i może rodzić dzieci, że zwierzęta powinny mieć takie same prawa jak ludzie. Wydaje się, że obecnie można dowolnie manipulować ludźmi i to paradoksalnie – przy znacznie większym jak kiedyś dostępie do informacji. Można zmienić ich sposób postrzegania otaczającej rzeczywistości i w końcu hierarchię wartości. Czy jako ludzie jesteśmy dziś taką plasteliną, którą dowolnie można urabiać? 

Człowiek współczesny jest bezbronny wobec tego, co się dzieje i można mu wcisnąć różne głupstwa. Nie ma narzędzi mentalnych, by te bzdury zakwestionować. Aby to uczynić, musiałby spojrzeć na dzisiejszą rzeczywistość z zewnętrznego punktu widzenia, a ten stał się dla niego nieosiągalny.

Chrześcijaństwo w Europie straciło wpływ, metafizyka, jak mówiłem, została zdyskwalifikowana, wychowanie klasyczne zlikwidowano. A skoro nie istnieje zewnętrzny trybunał oceniający, to świat realizujący przyszłość według lewicowego scenariusza nie podlega krytyce. To, co się dzieje jest dobre i żadna sensowna alternatywa rozwoju nie istnieje. Można jedynie zwiększyć radykalizm: nie wystarczy tylko głosić feminizm, ale trzeba represjonować tych, co się mu opierają; nie wystarczy głosić LGBT, ale trzeba dodawać kolejne litery, itd. Skoro takie przesłanie płynie zewsząd, nie tylko z instytucji politycznych, ale także z sądów, z uczelni, ze środowisk naukowych, z mediów, z korporacji, to w jaki sposób współczesny człowiek marnie wykształcony, oderwany od europejskich korzeni, nieobyty z argumentami może się przeciwstawić? Szanse ma niewielkie. Jeśli nie ulegnie wewnętrznie, to często popadnie w konformizm i na wszelki wypadek dostosuje się do otoczenia.

Paradoks polega na tym, że najbardziej absurdalne idee nie tylko wchodzą głęboko w umysły milionów ludzi, ale wchodzą z przesłaniem niezależności, niepokory, autonomii, śmiałości myślenia. Ludzie nieodróżnialni tworzący jednolitą masę nabierają przekonania, że każdy z nich jest duchem niezależnym i samodzielnym podmiotem, który w poczuciu wolności i autonomii zmienia świat. Kiedyś wyobrażano sobie, a to były lata pięćdziesiąte ubiegłego wieku, że wszystkie wielkie projekty zmiany świata się skończyły. Po dyskredytacji komunizmu żadna totalna idea nie chwyci, a mieszkańcy świata zachodniego będą żyli bezpiecznie, mając mnogie możliwości rozwoju intelektualnego i osiągnięcia zamożności. I choć podkreślano, że wielkie ideologie nadal będą się pojawiać w środowiskach intelektualnych, to nie wpłyną na umysły szerokich rzesz ludzkich. Te przewidywania się nie sprawdziły, bo wprawdzie w kręgach intelektualnych istotnie zrodziły się kolejne nowe ideologie i to jeszcze bardziej szalone, ale skutecznie przeniknęły do umysłów wielkiej liczby obywateli. Czy kiedyś wariactwo opadnie i kobieta będzie znowu kobietą, mężczyzna mężczyzną, małżeństwo małżeństwem, a aborcja zabójstwem nienarodzonego i czy wróci zdrowy rozsądek i poczucie miary oraz że międzynarodowe instytucje stojące na straży szaleństwa takie jak Unia Europejska ulegną ostatecznej kompromitacji? Powiedziałbym, że więcej szans jest na to, że po upadku dzisiejszych ideologicznych idoli ludzie znajdą sobie nowe i podejmą kolejne próby budowania nowego wspaniałego świata, jeszcze bardziej niedorzecznego i przynoszącego jeszcze większe szkody. Ale to będzie problem dla pokoleń w odleglejszej przyszłości. Na nas spoczywa obowiązek walczyć z szaleństwem dzisiejszym. 

Z tego, co pan powiedział wyciągam wniosek, że ten przeciętny, statystyczny Europejczyk – oczywiście wiem, że takiego nie ma, to jest bardzo duże uproszczenie – jest niemądrym, być może samorealizującym się egoistą, postrzegającym świat wyłącznie w perspektywie “tu i teraz”, a być może jakimś idealistą, altruistą z klapkami na oczach w postaci z gruntu fałszywych współczesnych dogmatów, na przykład klimatycznych. Kim ten dzisiejszy Europejczyk może być za 20-30 lat? 

Tego oczywiście nie wiem. Mogę jedynie uzupełnić poprzednią wypowiedź. Połączenie egoizmu i altruizmu jest stałą cechą natury ludzkiej. Szaleństwa biorą się właśnie z wzajemnego przenikania jednego i drugiego. Bardzo chcemy nadać swojemu życiu i swoim działaniom głębszy sens i szukamy go – by tak rzec – na bazarze sensów. Tam zaś najbardziej rozreklamowane i najbardziej proponowane dzisiaj jest to, o czym mówiliśmy, a więc klimatyzm, genderyzm i inne. Mają one dać każdemu, kto się w nie zaangażuje osobistą satysfakcję, która pozwoli wyleczyć się z rozmaitych udręk egzystencjalnych, samotności i innych cierpień współczesnej duszy. Jak ten bazar sensów będzie wyglądał za trzydzieści lat i jakie sensy będą dysponowały najskuteczniejszą reklamą, trudno powiedzieć. Myślę, że problemy z wyborem będą podobne. Jeśli uznamy, że człowiek dzieli się na ciało i duszę, to człowiek dzisiejszy dobrze zagospodarował ciało dzięki – mówiąc obrazowym skrótem – siłowni i diecie. Gorzej z duszą. Tutaj triumfy świecą terapie i terapeuci, ale to są środki doraźne. Pomysłu na spełnienie człowiek nie ma i nie udało mu się zbudować odpowiednika siłowni oraz diety dla duszy. Stąd rzuca się na ratowanie planety czy kondomizację Afryki.

Europa nie ma wiele do zaoferowania. Jedyną poważną ofertę dawało chrześcijaństwo, przede wszystkim katolicyzm, nie tylko dlatego, że dobrze opisuje duszę ludzką i naturę człowieka, ale także ponieważ jako jedyny dzisiaj nurt duchowy odwołuje nas do kultury klasycznej. Niestety, obserwujemy, że katolicyzm również wykazuje objawy kapitulanctwa oddając część swojej tożsamości dzisiejszym modom: błogosławienie lodu jako ukłon wobec klimatyzmu, czy błogosławienie par homoseksualnych jako ukłon w stronę genderyzmu. Na szczęście rodzi się opór przeciw temu kapitulanctwu, ale jak będzie skuteczny, pokażą następne dziesięciolecia. 

Spróbujmy nieco przełożyć to, o czym pan dotychczas powiedział na konkrety. Śmiertelnie ważna – i uważam, że nie ma tu żadnej przesady – jest postępująca zapaść demograficzna w większości państw Europy. Wydaje się, że bagatelizujemy jej skutki, nie dostrzegamy, a one nieuchronnie będą dramatyczne. Dodajmy, że ta zapaść dotyczy głównie rdzennych Europejczyków, bo np. mieszkający w Europie muzułmanie cieszą się bardzo licznym potomstwem. Jak to możliwe, że daliśmy sobie wmówić, że kiedy nie będziemy tworzyli rodzin, nie będziemy mieli dzieci, będzie nam lepiej? 

Europejczycy wiedzą, że jeśli zabraknie pieniędzy, to system się nie utrzyma. Dlatego za jeden ze środków zaradczych uznano imigrantów, którzy mieli wypełnić demograficzną zapaść. To praktyczne rozwiązanie, dość skuteczne, przysporzyło jednak kłopotów innego rodzaju i jeszcze większych.

Dlaczego Europejczycy się nie rozmnażają?

Są różne odpowiedzi. Kiedyś, kiedy nędza była problemem palącym, wydawało się, że po jej likwidacji rodziny rozkwitną. Okazało się to nieprawdą. Nędzę radykalnie ograniczono, a efektem wzrostu zamożności stała się wygoda. Im więcej mamy możliwości zadbania o dziecko, tym częściej pragnienie wygody wygrywa. Im bardziej się przyzwyczajamy do wygody, tym mniej chcemy ją ograniczać.

Można też na problem niedzietności patrzeć bardziej metafizycznie i wiązać go z sekularyzacją. W świecie zsekularyzowanym życie ludzkie postrzegane jest w kategoriach pojedynczego skończonego istnienia. Żyję od momentu narodzin do momentu śmierci, a moja myśl nie wykracza poza tę granicę. Takie postrzeganie siebie sprawia, że dzieci nie są już czymś niezbędnym, bo one tego życia nie przedłużą. Stąd też biorą się ataki na rodzinę jako zakłócającą wygodę egzystencji; stąd też bierze się uzasadnienie aborcji coraz częściej uznawane nie tylko jako prawo kobiety, ale także prawo człowieka.

Jest więc po części paradoksalne, a po części zrozumiałe, że ktoś, kto nie sięga świadomością poza granicę swojego życia i nie potrzebuje do swojego samookreślenia dzieci, będzie jednocześnie ulegał wielkiemu wzburzeniu na myśl, co stanie się z naszą planetą za kilkaset czy kilka tysięcy lat i że będzie walczył o zachowanie rzadkich owadów, choć bez zmrużenia okiem – w zależności od płci – podda się aborcji lub zmusi do niej kobietę. Zdumienie budzi nie samo dbanie o rzadkie owady, czy troska o planetę, ale niezwykła dysproporcja między postrzeganiem własnego życia, a postrzeganiem świata.  

Stara Europa nie tylko umiera, ale – o czym pan już mówił – traci nieodwracalnie swoją tożsamość religijną, historyczną i kulturową. Wnuki dzisiejszych 30-latków będą już żyły w zupełnie innej rzeczywistości, bo muzułmanie w końcu przejmą władze pokojowo. Czy Europejczycy zdają sobie w pełni sprawę z konsekwencji takiej perspektywy? 

Zbyt wielu z nich usuwa ten problem poza świadomość. Europejczycy, jak mówiłem, wolą rozpaczać nad tym, co stanie się z całym światem za kilka czy kilkadziesiąt tysięcy lat niż myśleć o tym, co stanie się w kolejnych dziesięcioleciach. Zgubne podejście do imigracji na Zachodzie bierze się z przemieszania dwóch elementów. Pierwszym jest ciągle istniejący kac po kolonializmie, skutecznie podtrzymywany w istnieniu przez lewicę. Drugim czynnikiem jest liberalny projekt społeczeństwa otwartego, w którym mają się pomieścić wszyscy i aby to osiągnąć należy zniszczyć przeszkadzające otwartości stare nawyki, obyczaje i stereotypy. Imigranci traktowani są jako taran rozbijający to co stare i umożliwiający powstanie tego co nowe.

Połączenie pokolonialnego kaca i idei społeczeństwa otwartego, choć skrajnie niemądre, spowodowało paraliż woli. Weźmy Szwecję, kraj, który jeszcze dwadzieścia lat temu należał do najbardziej bezpiecznych w Europie, a w tej chwili należy do najmniej bezpiecznych. Nie wiem, jak dalece Szwedzi utożsamili się z kolonialnym grzechem białej rasy, ale zważywszy, że od dziesięcioleci rządzi tam lewica, to pewnie odczuwają kaca za innych. W każdym razie degradacja tkanki społecznej spowodowana imigracją nie dokonała się w wyniku jednej decyzji, ale trwała przynajmniej kilkanaście lat. A Szwedzi patrzyli na tę degradację i nie zrobili niczego, by proces zatrzymać. Dotyczy to całej Europy zachodniej, która uległa podobnemu paraliżowi.

Teraz już jest za późno. I żadne żałosne pakty migracyjne wymyślone przez Komisję Europejską zmian nie odwrócą. 

To może teraz o demokracji. O kształcie Europy decydują politycy, którzy w swoich krajach cieszą się znikomym poparciem, jak np. Emmanuel Macron czy Friedrich Merz. Z kolei Komisja Europejska, która ma ogromne kompetencje jest organem nieprzejrzystym, wyłanianym w dość szemranej i niezrozumiałej dla przeciętnego zjadacza chleba procedurze. Jak to możliwe? Jak to się ma do idei demokracji, o której tak wiele w Europie się mówi? 

Mówiłem wcześniej o zgłupieniu Zachodu. To zgłupienie przejawia się między innymi na tym, że w świecie powszechnego dostępu do informacji ludzi można łatwo i masowo okłamywać. Czyni to również Unia Europejska, która w 10 artykule Traktatu o UE mówi o sobie, że działa w oparciu o demokrację przedstawicielską, a przecież to ewidentne kłamstwo. Bliższe prawdy byłoby stwierdzenie, że Unia, a także zachodni świat zmierzają w kierunku despotyzmu. Prawo staje się coraz bardziej represywne, rośnie cenzura, a ludzie coraz powszechniej boją się represji. To widać wszędzie, nie tylko na uczelniach, gdzie te złe rzeczy się zaczęły, ale w ogóle w całym życiu społecznym. Miarą dzisiejszej potulności, łatwowierności czy, jak powiedziałem powyżej, głupoty jest to, że wielu ludzi uwierzyło, że cenzura nie jest cenzurą, lecz troską o prawdę, że represje nie są represjami, lecz narzędziem szerzenia różnorodności, że istnienie monopolu ideologicznego nie rodzi konformizmu, lecz pluralizm, i tak dalej.  

I wielu ludzi w to wierzy. 

Tak, wielu w to wierzy szczerze, a inni przyjmują to bezrefleksyjnie jako oczywistość myśląc sobie „przecież powszechnie wiadomo, że…”. Udało się w Europie stworzyć na dużą skalę coś w rodzaju ortodoksji. Powstał system de facto jednopartyjny, bo składają się nań partie mające podobne poglądy: od zielonych i socjalistów przez liberałów, do tak zwanych chadeków, którzy z chadecją nie mają nic wspólnego. Ową koalicję nazywa się głównym nurtem, choć jest on oparty o agendę lewicową, a tzw. chadecy z CDU i innych partii z EPL już dawno skapitulowali i przyjęli ją jako własną. Kto do tego nurtu nie należy temu odmawia się legitymacji do pełnoprawnego występowania w przestrzeni publicznej.  W Unii Europejskiej otacza się takie partie kordonem sanitarnym i praktycznie uniemożliwia dostęp do ciał podejmujących decyzje. Kraje, które się z głównego nurtu wyłamują są przedmiotem presji, szantażu i, jak w przypadku Polski, ingerowania w demokratyczne wybory. Węgry doświadczają podobnej agresji. Były też ataki na Rumunię i Chorwację. A ponieważ główny nurt opanował wszystkie instytucje europejskie i większość rządów, zdołał on w ciągu ostatnich kilkunastu lat znacznie powiększyć swoją władzę, z której coraz bardziej bezceremonialnie korzysta. Unia w szybkim tempie stacza się w bezprawie. 

Co można zrobić w tej sprawie? Jak to zmienić? 

Najprostszą drogą, choć trudną w praktyce jest uzyskanie możliwości wpływania na politykę unijną, na przykład, przez uformowanie mniejszości blokującej w Radzie. Główny nurt sam władzy nie odda i jej nie ograniczy o ile nie spotka się z efektywnym oporem. Na podobny scenariusz wskazał prezydent Nawrocki na Uniwersytecie Karola w Pradze. Rozwiązanie jest proste, ale na razie trudno zebrać wystarczającą liczną koalicję. Może uda się to po udanych wyborach na Węgrzech, w Polsce, we Francji i w innych krajach. Trójka wyszehradzka wypowiedziała posłuszeństwo ETS-owi. To dobry sygnał.

Mnie się marzy, by Europa Wschodnia i Środkowa stworzyła wspólny front. Zbliżoną myśl znajdujemy w dokumencie przedstawiającym nową strategię amerykańską. Ale oprócz poziomu politycznego jest także poziom mentalny. I tutaj rzecz staje się bardziej skomplikowana. Wrócę jeszcze raz do pytania, jak to jest możliwe, że miliony ludzi w Europie poddają się mistyfikacji, na przykład, nazywając europejską oligarchię systemem demokratycznym.

Albo weźmy Polskę. Od dwóch lat mamy do czynienia z politycznym gangsteryzmem, z szalejącym bezprawiem, kryminalizacją opozycji i innymi okropnymi rzeczami. Jak to jest możliwe, że w świecie, w którym panuje religia praw człowieka, a wszyscy śpiewają zbiorowe hymny ku czci demokracji, ten polityczny gangsteryzm nie wywołuje szerokich protestów? Rozumiałbym, że nie protestują instytucje europejskie, bo one są upartyjnione do granic patologicznych. Ale przecież istnieją instytucje nominalnie niepolityczne – media, stowarzyszenia, uniwersytety. Chatham House, instytucja ciesząca się dobrą reputacją przyznała nagrodę Donaldowi Tuskowi za przywracanie demokracji i rządów prawa.

Czy już wszyscy zwariowali – chciałoby się zapytać? Samo istnienie głównego nurtu nie powinno przecież zwalniać ludzi bezpośrednio nieuwikłanych politycznie z myślenia. Czy możliwe, że sytuacja zaszła tak daleko, że Chatham House straciłby całą reputację, gdyby skrytykował Tuska? Może w Europie zachodniej mamy też do czynienia z tzw. demokracją walczącą i każdy kto się wychyli, niechby znajdował się na samej górze prestiżu, natychmiast zostanie strącony na samo dno i sponiewierany. Jest to wszystko dość przerażające, bo oznacza bezwzględny triumf ideologii i polityki nad rzeczywistością. Przecież to, co się dzieje w Polsce to nie jest rzecz zakryta jak w Korei Północnej, lecz widoczna gołym okiem. Wygląda niestety, że świat zachodni pogrąża się w kłamstwie, mimo, że informacja prawdziwa jest na wyciągnięcie ręki. Na pytanie, jak z tego wyjść, nie mam odkrywczej odpowiedzi poza tą dobrze znaną: samemu nie należy ani kłamać, ani w kłamstwie uczestniczyć. 

W Stanach Zjednoczonych wahadło odbiło w drugą stronę. Nie wiemy na jak długo, bo to może się skończyć po kolejnych wyborach, ale czy według pana będzie to miało jakieś istotne znaczenie dla przebudzenia w Europie. Na razie jakiegoś szczególnego wpływu nie widać i Europa dalej grzęźnie w starych koleinach. 

Europa jest nieruchawa. Widać jednak już pewną zmianę, a to daje podstawy do umiarkowanego optymizmu. Trump odegrał tu pewną rolę, ale niezależnie rozrasta się ruch kwestionujący niepodzielne rządy głównego nurtu. W scenariuszu optymistycznym można sobie wyobrazić przesilenie we Francji po wyborach prezydenckich, kontynuacje rządów Victora Orbana i Georgii Meloni, wzrost siły Voxu w Hiszpanii, nadkruszenie monopolu wielkiej koalicji w Niemczech, zwycięstwo prawicy w Polsce i pewne przebudzenie w Europie Środkowej i Centralnej. Ale tutaj trzeba być ostrożnym.

Zwycięstwo Zjednoczenia Narodowego we Francji nie musi wcale oznaczać triumfu konserwatyzmu, Orban może wybory przegrać, a prawica polska też w tej chwili nie daje gwarancji zwycięstwa. AFD przy władzy, jeśli by ją zdobyło, to raczej niewiadoma. I tak dalej. Ważne jest jednak, by wybić z poczucia bezkarności partie głównego nurtu i by powstrzymać, a w wersji optymalnej częściowo zwinąć Unię Europejską. Bo ona jest teraz głównym wehikułem degradacji Europy i główną siłą niszczącą europejską kulturę polityczną. 

Nie brzmi to zbyt optymistycznie. 

Być może nie. Ja zawsze noszę dwa kapelusze – jeden filozofa, drugi polityka. Ten pierwszy, skłania do sceptycyzmu, ten drugi do aktywizmu. A ponieważ jestem już politykiem byłym, sceptycyzm, ostrożność, a nawet okazjonalne popadanie w pesymizm dzisiaj u mnie zapewne przeważają. Tym większa będzie moja radość, gdy rzeczy potoczą się lepiej niż sądziłem. 

Źródło: niezalezna.pl

Kryzys czy rezultat, czyli jaki jest stan naszego społeczeństwa?

Kryzys czy rezultat, czyli jaki jest stan naszego społeczeństwa?

Wojciech Racz salon24/kryzys-czy-rezultat-czyli-jaki-jest-stan-naszego-spoleczenstwa


Kryzys czy rezultat, czyli jaki jest stan naszego społeczeństwa?

Pisząc ten tekst, nie robiłem żadnych badań socjologicznych, tak modnych dzisiaj, bo ludzie na zlecenie pytają nas dzisiaj o wszystko i wszystkich. Pamiętam jak w liceum nauczyciel od rachunku prawdopodobieństwa w ramach przerabiania statystyki przestrzegał nas jak można manipulować danymi i dawać przekaz pod tezę. Ten tekst jest pewną interpolacją danych na materiale ludzkim, zawarte są w nim historie rodzinne, dramaty przyjaciół, radości znajomych, czy nawet opowieści z pociągu czy poczekalni lekarskiej. Choć nie jestem socjologiem czy antropologiem, postaram się odpowiedzieć na pytanie postawione w nagłówku, mianowicie o stanie polskiego społeczeństwa anno Domini 2025.

Jak bardzo poranionym społeczeństwem jesteśmy w kontekście relacji międzyludzkich? Mamy kryzys demograficzny, kryzys męskości, kobiecości, kryzys wartości. Jak w trakcie II wojny światowej nie było rodziny, która by nie straciła bliskiej osoby, tak teraz każdy zna kogoś z depresją, próbą samobójczą, nieudanym małżeństwem czy innymi ciężkimi krzyżami, które Polacy noszą w sercu na co dzień. Na pytanie jak do tego doszło, powinienem odpowiedzieć jak w piosence pewnego barda, po prostu „nie wiem”, lecz „nie wiem, choć się domyślam”, bo mądrzejsi ludzie ode mnie, wiele lat temu widzieli globalne procesy rozkładu społeczeństw, dlatego chciałem dokonać ich syntezy właśnie na przykładzie Polaków.

Zacznę od tezy zawartej w książce brazylijskiego myśliciela profesora Pliniusza Correa de Oliveiry Rewolucja i Kontrrewolucja, cywilizację średniowiecznego Christianitas, zniszczyły trzy wielkie rewolucje. Pierwszą z nich była rewolucja protestancka, niesłusznie zwaną reformacją, zniszczyła ona jedność religijną i polityczną chrześcijańskiej Europy. W Polsce dzięki między innymi kardynała Hozjusza, herezje Lutra i Kalwina nie przyjęły się szeroko, wśród szlachty i magnatów była umiarkowana „moda” w przechodzeniu na protestantyzm, która skończyła się dobie Kontrreformacji i misji jezuitów w Królestwie Polskim. Drugą falą zła niszczącą ład politycznej monarchii była rewolucja francuska, przez rojalistów z Francji zwaną antyfrancuską. To ona nie tylko obaliła króla, ale skazała go na gilotynę. Choć po okresie wojen napoleońskich monarchia wróciła do Francji, to nie na długo, a w XIX wieku nagminnie zaczęto obalać królestwa na rzecz republik.

Polska była wtedy w okresie rozbiorowym, idee rewolucyjne przenikały do nas dość mocno i  przyczyniły się do upadku naszego Państwa. Wyznawały je ówczesne elity polskie z samym królem Stanisławem na czele.

Trzecią rewolucją, która zabrała najbardziej krwawe żniwo, była ta komunistyczna. Poprzez rozprzestrzenianie idei Marksa i Engelsa przez kilkadziesiąt lat, udało się wywołać przewrót w carskiej Rosji, która jako Związek Radziecki przeniosła swoje błędy na dużą część świata, co zapowiadała Matka Boża w Fatimie w 1917 roku. Społeczeństwo zostało rozbite, własność prywatna zniesiona, gospodarka planowana wyłącznie centralne połączona z policyjnym terrorem i jedynowładztwem partii komunistycznej dało opłakane rezultaty.  Z wymienionych trzech rewolucji ta wyrządziła nam najwięcej szkód. Operacja polska przeprowadzona przez NKWD w końcu lat 30tych była tylko wstępem co zafundował nam przez następne kilkadziesiąt lat komunizm. Pierwsze wydanie książki de Oliveiry nastąpiło w 1959, a autor wspomina o raczkującej wtedy rewolucji, której apogeum przypadło na 1968 rok, i którą potem nazwano seksualną.

Ten ruch trwa do dzisiaj i ma na celu zdeprawowanie człowieka, a nawet dzieci, czego przykładem jest ideologia gender, przemycana w treściach między innymi w tzw. Edukacji zdrowotnej.  Dr Michał Jones w książce Libido dominandi opisuje szerzej to zagadnienie i jego korzenie. Te działania doprowadziły w Polsce właśnie do kryzysu dzietności i rodziny, w największym stopniu, większym niż pozostałe przedstawione wcześniej rewolucje.

Pamiętam sondę z portalu X na profilu prof. Wielomskiego, na pytanie, kiedy Kościół katolicki był silniejszy i miał większą swobodę działania, za komuny, czy w czasach demoliberalizmu III RP. Ponad osiemdziesiąt procent odpowiedziało, że za komuny. Jest w tym dużo prawdy, sam Pan Jezus mówił w Ewangelii iż bardziej należy obawiać się tego co zabija duszę, niż tego co zabija ciało. Można powiedzieć, że pierwsza rewolucja chciała odebrać człowiekowi prawdę, druga króla i stary ład, trzecia własność prywatną, a czwarta samą duszę i sprowadzić go do roli bezrozumnego popędliwego zwierzęcia.

Opiszę teraz główne cztery plagi dzisiejszego społeczeństwa, które wyrosły z czterech rewolucji przedstawionych uprzednio. Są to hedonizm, lenistwo duchowe i intelektualne, pracoholizm, czyli bezrozumny popęd za karierą i oraz alkoholizm rozumiany jako hulaszczy tryb życia(mam tutaj na myśli również inne używki takie jak np. marihuana).

Matka Boża w Fatimie ukazując dzieciom piekło, powiedziała im, że najwięcej dusz idzie na potępienie przez grzechy nieczyste. Dziś życie codzienne jest wręcz przesycone seksem. Reklamy w telewizji, bilbordy na ulicy, artykuły  w tzw. czasopismach dla kobiet ( i nie tylko), seksualizacja młodzieży poprzez treści obecne w serialach, a czasem nawet w kreskówkach. To wszystko ma sprawić by ludzie przestali panować nad swym popędem i stali się podobni zwierzętom. [Nie obrażajmy zwierząt ! One mają popęd jedynie wtedy, gdy mają mieć potomstwo. Ludzie – zawsze. md]

Czytając nagłówki mediów z obcym kapitałem, zagubione dzieci narodu polskiego (bo Polakami ich nie można nazwać), utwierdzają się w swym hedonistycznym stylu życia, wychowując dzieci ( o ile je mają) w tym samym modelu. Cieszy natomiast, na przykładzie tzw. edukacji zdrowotnej, że zdecydowana większość rodziców wypisała swoje pociechy z tych zajęć.

Lenistwo podobnie jak nieczystość jest jednym z siedmiu grzechów głównych, na które podatna jest upadła natura człowieka, co odkryli ojcowie Kościoła, jeszcze w starożytności. W naszych czasach weszło ono na zupełnie inny poziom. Każdy z nas ma świat na wyciągnięcie ręki, korzystając z ekranu swojego smartfonu. Przeglądanie bezrozumne mediów społecznościowych, gifów czy wirali, dyskusji na grupach, nic niewnoszących do naszego życia, czy wspomniane wyżej oglądanie seriali, sprawia iż gnuśniejemy. Ilu z nas, konserwatystów, praktykujących katolików prawdziwie dba o swój rozwój duchowy czy intelektualny? Łatwiej niż czytać książki jest oglądać filmiki (nawet z godziwą treścią), co nie znaczy, że jest to podobnie owocne. Prymas Wyszyński mówił, iż tylko rzeczy trudne i wymagające wysiłku są coś warte, a te łatwe są liche i ulotne.

Praca dla człowieka jest bardzo ważna, powinna go utrzymać w ryzach, w karbach codzienności, by uświęcać się i zdobyć cnoty. Natomiast dzisiaj praca często staje się bożkiem i przestaje przyczyniać się do dobrego. Ludzie zatrudnieni przez wielkie międzynarodowe korporacje, stają się trybikiem w maszynie, cyferką w  równaniu, kroplą w oceanie projektów, które niekoniecznie służą dobru wspólnemu. Zdarza się coraz częściej, że praca zastępuje Boga, przełożony spowiednika, koledzy z pracy rodzinę, a wyjazdy integracyjne Święta. Opisane przykłady to oczywiście pewna hiperbolizacja, a zarazem przestroga, by nie zmaterializowało się to w naszym życiu zawodowym. Uważajmy więc na pracę, zachowując właściwą hierarchię wartości.

Alkohol w Polsce jest często substytutem spędzania wolnego czasu. O ile wyjście na przysłowiowe piwo nie jest niczym złym, tak częste czy też nieumiarkowane picie jest także problemem Polaków. Cieszy mnie, że wiele osób, wybiera trzeźwość, czy to w zupełnej abstynencji, czy to po prostu w kulturze i umiarze picia, na przekór pijaństwu. Matka Boża w Gietrzwałdzie miała przesłanie, do Polaków, którzy zjeżdżali się tam ze wszystkich trzech zaborów, aby odmawiać różaniec i nie pić wódki. Ciekawe, że nasza Królowa wymieniła konkretny trunek, a nie ogólnie alkohol. Jeśli pije się, okazjonalnie czy regularnie, warto sobie zrobić wyrzeczenie na przykład na Adwent czy Wielki Post. Wyostrzy to umysł, wzmocni wolę, oczyści ciało i pomoże także w innych aspektach.

Problem narkotyków twardych i miękkich na szczęście nie jest problemem masowym, choć trend ten wzrósł niepokojąco w ostatnich latach. Jeśli poznamy kogoś kto ma ten problem należy go przestrzec przed tym, spróbować pomóc jak najszybciej póki jest na to czas.

Mimo wszystko Polska wciąż walczy o Prawdę i Piękno. Polacy wciąż są o niebo bardziej konserwatywnym społeczeństwem niż te z zachodu. Ta walka będzie długa, główne bitwy tej rekonkwisty narodowej jeszcze przed nami. Polacy, czy wy macie Boga w sercu? Czy będziecie oglądać rozbiór Polski w perspektywie paru dekad? Czy jesteście wreszcie synami wielkiego wolnego Narodu i macie jakąś misję do spełniania, wobec Ojczyzny, wobec siebie, swoich przodków, dzieci czy wnucząt? Na te pytania każdy z was musi odpowiedzieć sobie. Na koniec zacytuje słowa późniejszego biskupa, Antoniego Szlagowskiego, które wygłosił podczas pogrzebu ks. Ignacego Skorupki, który zginął podczas Bitwy Warszawskiej z bolszewikami: „U wrót Warszawy toczy się bój, ważą się losy Polski, losy Europy się ważą. Czy Polska będzie, czy Europa będzie? Bój to z pogaństwem nowożytnym, bój to z szatanem samym!”. Dziś z jednej strony zagraża Polsce tęczowo-zielone neopogaństwo, z drugiej strony nachodźcy ze wschodu (także z Ukrainy) i uczynienie naszego kraju wielonarodowym.

Boże błogosław Polsce i dopomóż nam w walce naszymi wadami i grzechami.

Tekst pierwotnie ukazał się na Portalu Myśl Konserwatywna 

Czy nowa rzeźnia dla Jagielskiej?? W Ostrzeszowie?? Protestuj !!

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Właśnie jesteśmy świadkami śmiałej próby zainstalowania cywilizacji śmierci w sercu kolejnego polskiego miasta. Tym razem chodzi o Ostrzeszów w województwie wielkopolskim, pomiędzy Wrocławiem a Kaliszem. To właśnie szpital w Ostrzeszowie chce wziąć na pokład Gizelę Jagielską i powierzyć jej prowadzenie oddziału ginekologiczno-położniczego. Według lokalnych źródeł może być już po pierwszych rozmowach w tej sprawie.

Jakie będą skutki takiego ruchu ze strony szpitala? Takie, że Ostrzeszów stanie się nowym centrum aborcji w Polsce. Skąd to wiem? Stąd, że Gizela Jagielska otwarcie zapowiada, że szuka dla siebie miejsca, w którym kierownictwo będzie liczyć się z jej sposobem prowadzenia podległego oddziału.

Aborterka mówi:

Ja czekam na dyrektora, który będzie miał na tyle jaja, żeby mnie zatrudnić, bo musi liczyć się z tym, że ja będę chciała, żeby było lepiej dla kobiet. A to się wiąże nie tylko z lepszymi warunkami do porodu, ale też z lepszymi warunkami do innych świadczeń, w tym aborcji.” (cytat pochodzi z „Gazety Wyborczej” z dn. 18 bm.)

Jak sam Pan widzi, perspektywa aborcji w Ostrzeszowie to nie są wymysły. To krwawe credo ginekolog z Oleśnicy.

Dlatego w najbliższy poniedziałek pod szpitalem w Ostrzeszowie organizujemy pikietę przeciw aborcji w tym ośrodku. Chcemy pokazać, że nie ma zgody, aby do tej placówki ściągać aborterów, a nie lekarzy, którzy pełnią swoją misję zgodnie z najwyższymi standardami – czyli leczą wszystkich pacjentów, a nie selekcjonują ich i niektórych zabijają.

NIE dla cywilizacji śmierci w Ostrzeszowie. Ten głos wybrzmi w poniedziałek 22 grudnia o 18:00 pod wejściem do miejscowego szpitala, przy Alei Wolności 4.

Podczas gdy Ostrzeszów jest zagrożony, w Gdańsku walka już trwa w najlepsze. Jesteśmy zawsze tam, gdzie krew niewinnych woła o pomstę do nieba.

Jutro w samo południe jesteśmy na pikiecie pod szpitalem św. Wojciecha na gdańskiej Zaspie. Nie każdy pacjent, który przekracza próg tej lecznicy, może czuć się bezpieczny. 7 ofiar w 3 miesiące, 5 z nich abortowane na świstek od psychiatry, w tym 2 aborcje poprzedzone morderczymi zastrzykami w serce dzieci – na Zaspie za zamkniętymi drzwiami dokonuje się zbrodnia na nienarodzonych.

Podczas gdy salonowi eksperci debatują w klimatyzowanych studiach telewizyjnych, kogo i jak zabijać poprzez aborcję, my wychodzimy na ulice Gdańska. Jesteśmy na pierwszej linii frontu, bo walka o bezbronne dzieci nie zna wakacji, przerw ani kompromisów.

Jutro będziemy na froncie, tym bardziej, że swoją kontrmanifestację zapowiedział już pomorski Komitet Obrony Demokracji oraz środowisko Legalnej Aborcji. Zaś Prezydent Miasta Aleksandra Dulkiewicz wysyła na nasze zgromadzenie swoich obserwatorów, a Komenda Wojewódzka Policji organizuje wzmożone siły pod szpital.

Nie reagowali, gdy zabijano dzieci chlorkiem potasu. Reagują na pikietę i modlitwy prolife…

To jest czas próby. Nie możemy pozwolić, by Polska stała się krajem, w którym życie dziecka zależy od kaprysu ideologów, wytycznych proaborcyjnych ministrów czy wątpliwych kwitów od podstawionych psychiatrów.

Medycyna TAK, zabijanie NIE.

Szanowny Panie,

Bardzo proszę o wsparcie finansowe pikiet, które właśnie teraz – w tym gorącym przedświątecznym okresie – okazały się niezbędne. Ich organizacja to znaczne koszty, a – tu będę z Panem zupełnie szczery – grudzień to miesiąc, gdy mało kto wspiera obrońców życia – ze względu na wydatki związane ze Świętami. Jesteśmy wydrenowani, a wsparcie jest znikome.

Dlatego bardzo proszę Pana o przekazanie darowizny. Do zamknięcia tego miesiąca zabraknie 12 000 złotych lub więcej, dlatego każda wpłata się liczy. Bardzo proszę o przekazanie kwoty, która jest dla Pana możliwa na poniższe dane:

Fundacja Życie i Rodzina

Numer konta:

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230

Kod SWIFT dla przelewów transgranicznych: BIGBPLPW

Blik/karty kredytowe i debetowe/przelewy online:

www.RatujZycie.pl/wesprzyj

Gdańsk i Ostrzeszów to nie jedyne miejsca, w których prowadzimy w tym miesiącu akcje. Dziś oddział warszawski Fundacji pikietował i modlił się pod Abotakiem – podobnie jak dwa dni temu. W ten weekend odbywają się Publiczne Różańce w niemal 20 miejscach w Polsce – od Pomorza po Podkarpacie. Walka o życie jest coraz bardziej intensywna, a Fundacja Życie i Rodzina – jak zawsze – jest tam, gdzie trzeba i wtedy, gdy to potrzebne.

Potrzebujemy pomocy.

Z wyrazami szacunku,

Krzysztof Kasprzak
Krzysztof KasprzakKrzysztof KasprzakFundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – To intensywne dni. Prawdziwe starcie Życia ze Śmiercią. Bardzo Pana proszę o pomoc finansową, bo aborterzy uruchomili potężne siły i środki przeciw naszym działaniom.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Ogromna „pożyczka” dla Ukrainy. Co zdecyduje Karol Nawrocki?

Ogromna pożyczka dla Ukrainy. Co zdecyduje Karol Nawrocki?

fronda.pl/a/Ogromna-pozyczka-dla-Ukrainy-Co-zdecyduje-Karol-Nawrocki


Przywódcy państw Unii Europejskiej zdecydowali na szczycie w Brukseli o zaciągnięciu pożyczki w wysokości 90 mld euro na wsparcie Ukrainy. Dla Polski byłoby to obciążenie w wysokości ok. 4 mld euro. Jak jednak zauważa poseł PiS Sebastian Kaleta, decyzję premiera Donalda Tuska najpierw będzie musiał jeszcze ratyfikować parlament, a ostateczny głos będzie należał do prezydenta Karola Nawrockiego.

Były wiceminister sprawiedliwości podkreśla w mediach społecznościowych, że „zgodnie z art. 89 ust. 1 pkt 4) Konstytucji unijne budżety jako znacząco wpływające na polskie finanse publiczne muszą być dodatkowo ratyfikowane ustawą przez Sejm, Senat, a ustawa oczywiście musi uzyskać podpis prezydenta”.

– „Przypominam, że obciążenie Polski udziałem gwarantowanej pożyczki Ukrainie wynosi ok 4 mld euro, nie wliczając odsetek!- zaznacza.

Kaleta podkreślił, że premier Donald Tusk ma teraz obowiązek przedstawić Sejmowi właściwą ustawę.

– „Jeśli Premier Tusk nie przedstawi takiej ustawy Sejmowi, a będzie traktował podjętą przez UE decyzję w sprawie emisji nowego długo celem sfinansowania pożyczki dla Ukrainy jako obowiązującą z pewnością popełni przestępstwo zdrady dyplomatycznej wskazanej w art. 129 kodeksu karnego zagrożonego karą do 10 lat więzienia” – stwierdził.

Politycy Konfederacji ostrzegają: Polska będzie musiała spłacać kredyt Ukrainy!

Politycy Konfederacji ostrzegają: Polska będzie musiała spłacać kredyt Ukrainy! – PCH24.pl

Adrian Fyda


pch24.pl/politycy-konfederacji-ostrzegaja-polska-bedzie-musiala-splacac-kredyt-ukrainy

– Widzę że część ludzi kupuje propagandę premiera, że planowane na setki miliardów pożyczki (potencjalnie bezzwrotne pożyczki!) dla Ukrainy „są zabezpieczone zamrożonymi aktywami rosyjskimi” – napisał na Facebooku wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. Polityk przypomniał, że w rzeczywistości pożyczkę tę będziemy spłacać wszyscy.

– Trzymajcie mnie. UE właśnie zdecydowała, że państwa członkowskie, w tym Polska, ZADŁUŻĄ SIĘ na kolejne 90 miliardów euro na rzecz Ukrainy, a Donald Tusk się na to zgodził – napisała z kolei europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik.

Unia Europejską zaciągnęła 90 mld euro pożyczki na rynkach finansowych i przekazała te fundusze Ukrainie. Z ust unijnych polityków słychać zapewnienia, że nie ma się co bać, bo w belgijskim Euroclear Banku NV znajdują się zamrożone rosyjskie fundusze, które mogłyby być wykorzystane na spłatę długu. Sprawa nie jest jednak taka prosta, ponieważ – jak zauważył premier Belgii Bart de Wever – nie ma ku temu podstawy prawnej, a premier Węgier Victor Orban ostrzegł nawet, że konfiskata rosyjskich funduszy na rzecz Ukrainy mogłaby oznaczać przyłączenie się do wojny.

Kto zatem spłaci ukraiński dług? Ona sama uczyni to tylko w przypadku otrzymania reparacji wojennych od Rosji. Jeśli tak się nie stanie, pożyczkę spłacą państwa członkowskie UE, w tym Polska.

Sprzeciw wyraziły trzy kraje: Węgry, Słowacja i Czechy, i w konsekwencji nie będą one „dorzucać się” do spłaty ukraińskiego długu.

Politycy Konfederacji – wicemarszałek Krzysztof Bosak i europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik – wezwali w mediach społecznościowych, by nie dać się zwieść propagandzie o rzekomym wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich funduszy do spłaty długu.

– Widzę że część ludzi wierzy w propagandę premiera, że planowane na setki miliardów pożyczki (potencjalnie bezzwrotne pożyczki!) dla Ukrainy „są zabezpieczone zamrożonymi aktywami rosyjskimi” – napisał Bosak. Polityk wymienił jednocześnie 7 argumentów wskazujących na to, że rosyjskie fundusze nie zostaną wykorzystane w tym celu.

Wicemarszałek przypomniał również, że Polska już spłaca i będzie spłacać odsetki od ukraińskich kredytów, a przecież nasz kraj ma obecnie dwukrotnie większy deficyt budżetowy niż Ukraina. – To polskie instytucje nie są w stanie realizować przelewów do instytucji takich jak szpitale czy inne podmioty, które powinny normalnie wypłacać wynagrodzenia i realizować inwestycje – zauważył lider Konfederacji.

Polityk podkreślił wreszcie, że Ukraina nie jest wdzięczna Polsce za okazywaną jej pomoc. – Co Polska otrzymuje w zamian za całą tę pomoc? Po pierwsze, nie ma zgody generalnej na to, żeby prowadzić poszukiwania i ekshumacje polskich ofiar na terytorium Ukrainy. Po drugie, nie ma współpracy w zakresie dwóch ofiar tego, co się wydarzyło w Przewodowie. Po trzecie, nie są przekazywane polskiej stronie dane o skazanych na Ukrainie rosyjskich dywersantach. Po czwarte, w ONZ Polska została oskarżona, mimo całej tej rekordowej pomocy, o sprzyjanie Rosji. I wreszcie po piąte, Polska jest wyłączona z kluczowych, toczących się na forum międzynarodowym rozmów pokojowych – wyliczył Bosak.

– To nie może tak wyglądać. Polska musi przestać prowadzić politykę na kolanach. Polska zasługuje na rząd, który będzie twardo reprezentował wyłącznie polski interes narodowy – podsumował wicemarszałek Sejmu.

W podobnym tonie wypowiedziała się europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik. – Trzymajcie mnie. UE właśnie zdecydowała, że państwa członkowskie, w tym Polska, ZADŁUŻĄ SIĘ na kolejne 90 miliardów euro na rzecz Ukrainy, a Donald Tusk się na to zgodził – napisała w mediach społecznościowych. – Przekażemy Ukrainie w formie pożyczki 90 MILIARDÓW euro (niemal 380 miliardów złotych) na najbliższe dwa lata, a pożyczka ta zostanie spłacona przez Ukrainę tylko wtedy, gdy otrzyma od Rosji reparacje wojenne. Jeśli ich nie otrzyma, to spłacimy to my, wszyscy! – podkreśliła.

Europoseł wskazała absurd jakim jest finansowanie Ukrainy w momencie największej w historii afery korupcyjnej w tym kraju, w którą zamieszani są najbliżsi ludzie Zełenskiego. Podkreśliła również, że na udział Polski w gronie poręczycieli pożyczki dla Ukrainy zgodził się Donald Tusk, a przecież mamy dosyć własnych wydatków. – Rząd zadłuża nas w rekordowym tempie miliarda zł dziennie, mamy najwyższe w historii deficyty budżetowe, zapaść w ochronie zdrowia, zamykane kolejne oddziały szpitalne, a rachunki za prąd jedne z najwyższych w całej Europie. Ale kto by się własnymi obywatelami przejmował, prawda? – pytała.

 Niech finanse publiczne upadają, niech polskie rodziny ledwo wiążą koniec z końcem, niech kobiet rodzą na SOR-ach. Ważne, żeby zadłużyć się na kolejne miliardy dla totalnie niewdzięcznej nam Ukrainy, które daliśmy wszystko, nie otrzymaliśmy nic w zamian! To jest priorytet tego rządu upodlenia narodowego – napisała Zajączkowska-Hernik.

Źródło: facebook.comPCh24.pl

„Foreign Affairs”: <Elity> UE chciałyby centralizacji, ale boją się własnych wyborców

„Foreign Affairs”:

Elity UE chciałyby centralizacji,

ale boją się własnych wyborców – PCH24.pl

Paweł Chmielewski


pch24.pl/foreign-affairs-elity-ue-chcialyby-centralizacji-ale-boja-sie-wlasnych-wyborcow

Elity Unii Europejskiej chciałyby dokonać silnej centralizacji, ale nie wiedzą, jak przekonać do tego własnych wyborców. Bez radykalnych zmian Europa zostanie tymczasem zmarginalizowana przez Stany Zjednoczone – piszą na łamach „Foreign Affairs” Douglas Rediker i Heidi Crebo-Rediker.

Douglas Rediker to były reprezentant USA w zarządzie Międzynarodowego Funduszu Monetarnego. Heidi Crebo-Rediker była główną ekonomistką w Departamencie Stanu USA.

Zdaniem Redikera i Crebo-Rediker Unia Europejska znalazła się w momencie kryzysowym, o którym jej elity mówiły już od dawna. Chodzi o wyjątkowy moment zagrożenia interesów Wspólnoty – tak poważny, że uzasadniający bezprecedensowe działania polityczne.

Stany Zjednoczone coraz wyraźniej dystansują się od roli strategicznego gwaranta bezpieczeństwa Europy, Rosja pozostaje agresywnym i zmilitaryzowanym zagrożeniem, a Unia wciąż nie potrafi skutecznie wykorzystać własnego potencjału gospodarczego do wzmocnienia obronności. Autorzy wskazują na symboliczny wstrząs w Monachium, gdzie wiceprezydent USA JD Vance otwarcie zakwestionował dotychczasowe założenia relacji transatlantyckich. Nowa amerykańska strategia bezpieczeństwa idzie jeszcze dalej, sugerując wręcz potrzebę przeciwdziałania obecnemu kierunkowi integracji europejskiej, a nawet wspierania sił politycznych, które miałyby rozbijać jedność UE. W tym kontekście ostre wypowiedzi Donalda Trumpa pod adresem europejskich liderów nie są jedynie retoryką, lecz sygnałem realnego zagrożenia dla pozycji Europy w globalnej polityce.

Zdaniem autorów Europa powinna wreszcie uznać, że jest to kryzys egzystencjalny. Jeśli UE nie nauczy się działać wspólnie i mobilizować zasobów, grozi jej marginalizacja przez najbliższego sojusznika i podatność na działania państw trzecich, które chcą ją dzielić. Pewnym sygnałem zmiany było niedawne przedłużenie sankcji na rosyjskie aktywa banku centralnego bez jednomyślności wszystkich państw członkowskich.

Autorzy apelują o wykorzystanie obecnej sytuacji do głębokiej przebudowy europejskiego modelu gospodarczego. Ich zdaniem problemem UE nie jest brak diagnoz, lecz chroniczna niezdolność do wdrażania znanych rozwiązań. Mechanizm oparty na konsensusie i ochronie interesów mniejszości, choć demokratycznie wartościowy, prowadzi w praktyce do paraliżu decyzyjnego. Przypominają słowa Jean-Claude’a Junckera sprzed lat, że wszyscy wiedzą, co należy zrobić, lecz nikt nie wie, jak po takich decyzjach wygrać wybory. Ta logika wciąż dominuje, mimo że luka między tym, co konieczne, a tym, co politycznie akceptowalne, stale się pogłębia.

Rediker i Crebo-Rediker przywołują raporty Mario Draghiego i Enrica Letty z 2024 roku, które szczegółowo opisały reformy potrzebne do zwiększenia konkurencyjności Europy. Chodzi przede wszystkim o unię rynków kapitałowych, dokończenie unii bankowej oraz trwałe mechanizmy wspólnego zadłużania. Mimo szerokiej akceptacji tych rekomendacji, ich realizacja pozostaje szczątkowa. Brak jednolitego rynku kapitałowego sprawia, że europejskie oszczędności nie pracują na rzecz inwestycji w obronność, nowe technologie czy infrastrukturę, lecz trafiają do nisko oprocentowanych depozytów lub na rynki amerykańskie. Podobnie niedokończona unia bankowa, pozbawiona wspólnego systemu gwarantowania depozytów, pozostaje konstrukcją ułomną, blokowaną przez obawy polityczne i interesy krajowych elit finansowych.

Najbardziej drażliwym tematem pozostaje wspólne zadłużanie. Autorzy przywołują szacunki MFW, według których strefa euro mogłaby bezpiecznie emitować wspólny dług na poziomie około 15 procent PKB, co oznaczałoby nawet 2,5 biliona dolarów dostępnych na strategiczne inwestycje, w tym obronne. Mimo to państwa uznawane za fiskalnie ostrożne wciąż sprzeciwiają się takim rozwiązaniom, obawiając się reakcji własnych wyborców. Dotychczasowe inicjatywy obronne na poziomie UE pozostają ograniczone, tymczasowe i oparte głównie na pożyczkach, a nie trwałych transferach. W efekcie, sądzą autorzy, Europa nadal finansuje bezpieczeństwo poprzez 27 odrębnych budżetów i systemów zamówień, co autorzy uznają za nieefektywne zarówno ekonomicznie, jak i strategicznie.

Ich konkluzja jest jednoznaczna: albo Unia wykorzysta obecny kryzys do wzmocnienia swojej gospodarki i obronności, albo utrwali wizerunek podmiotu niezdolnego do samodzielnego, strategicznego działania.

Źródło: Foreign Affairs

Sygnaliści

Sygnaliści

Izabela BRODACKA

Zgodnie z dyrektywami Unii Europejskiej tak zwanym sygnalistom czyli zwykłym donosicielom przysługuje ochrona prawna przed szykanami ze strony osób czy instytucji objętych donosem. W gwarze młodzieżowej sygnalista to obecnie „sześdziesiona”.

Sześćdziesiona” to slangowe określenie osoby, która donosi lub skarży się na innych, pochodzące od art. 60 Kodeksu karnego, który przewiduje nadzwyczajne złagodzenie kary dla sprawcy, który ujawni informacje o innych przestępcach. W kontekście prawnym to powiedzonko określa „małego świadka koronnego”. Niejaki Rafał Stobiecki przedstawiający się sam jako „historyk sygnalista” poczuł się urażony określeniem PRL jako sowieckiej kolonii i dał temu wyraz w tekście umieszczonym w „Gazecie Wyborczej”.

„Gazety Wyborczej” nie czytuję, dowiedziałam się o wybryku „historyka sześdziesiony” z tekstu Rekontry czyli Jacka Piaseckiego – mego znakomitego kolegi z sąsiedniej strony „Warszawskiej Gazety”.

Ochrona prawna osób ujawniających przestępstwa czy nieprawidłowości w funkcjonowaniu różnych instytucji społecznych, w tym rodziny, wydaję się na pozór być czymś słusznym i sprawiedliwym. Jednak w naszym kraju, w którym nadal króluje tak zwana mentalność porozbiorowa, donoszenie jest zawsze źle widziane. Przetrwaliśmy rozbiory, okupację niemiecką i okupację sowiecką tylko dlatego, że w naszym kraju donoszenie było zawsze traktowane jako najcięższe wykroczenie moralne.

Zastanówmy się zresztą czy ktoś ośmieliłby się dzisiaj pochwalać donoszenie Niemcom w czasie okupacji na ukrywających się Żydów czy na ludzi pomagających Żydom? Takie donosy oczywiście się zdarzały ale ich autorzy byli skazywani i rozstrzeliwani przez AK. A przecież w czasie okupacji niemieckiej obowiązywały ustawy norymberskie czyli donosiciele działali w zgodzie z prawem rozumianym tak jak je rozumiał Hitler.

Na przykład wielu Francuzów skwapliwie się tym ustawom norymberskim podporządkowywało i po mszy pędzili do merostwa donieść na sąsiadów. To tylko pozornie już prehistoria bo jak powiada Orwell: „Kto rządzi przeszłością, w tego rękach jest przyszłość; kto rządzi teraźniejszością, w tego rękach jest przeszłość”. –

Zastanówmy się więc nad rolą sygnalisty w czasach pokojowych i nad jego wpływem na życie innych ludzi, tych którym w swoim mniemaniu próbuje pomagać. Pisałam już, że opiekowałam się chorym sąsiadem. Podawałam lekarstwa, robiłam zastrzyki z insuliny, podawałam posiłki. Była to pomoc całkowicie bezinteresowna więc nie podejmowałam się odkurzać tysięcy książek, które posiadał. Rehabilitant w dobrej wierze doniósł do opieki społecznej, że sąsiad żyje w niemieszkalnych warunkach. Sąd rodzinny skazał go na umieszczenie w domu opieki, wbrew jego woli, pomimo, że tę opiekę w miarę swoich skromnych możliwości sprawowałam. W domu opieki sąsiad przeżył mniej niż dwa miesiące. Zmarł na gangrenę wynikłą z zaniedbania ran cukrzycowych.

Lekarka domowa powiedziała, że w jego stanie mógł we własnym mieszkaniu żyć jeszcze przynajmniej 10 lat a kurz, bakterie i roztocza, których panicznie bał się rehabilitant wyraźnie choremu nie szkodziły. Były to zapewne bakterie i roztocza oswojone, a w domu opieki zaatakowały go jakieś nowe szczepy. Sygnalista chciał dobrze a wyszło jak najgorzej.

W naszym domu mieszka kobieta z ośmiorgiem dzieci. Dzieci są czyste, zadbane, chodzą do szkoły i do kościoła. Oczywiście są nieznośne jak wszystkie dzieci i drą się na klatce schodowej. Przyszła do mnie sąsiadka z misją wspólnego donosu do opieki społecznej, żeby „ coś z tym zrobiła”. Oczywiście nakrzyczałam na nią więc się obraziła. Sąsiadka ma głęboko wdrukowany obyczaj donoszenia, a jako sygnalistka czuje się nie tylko usprawiedliwiona lecz nawet bardzo szlachetna. Za dobry uczynek uważa napuszczenie sądu rodzinnego na umęczoną matkę. Jedyne co może uzyskać to święty spokój kosztem odebrania kobiecie dzieci przez jakąś równie mądrą jak nasza sąsiadka blondynkę w todze. A przecież sąsiadka sygnalistka mogłaby zabrać starsze dzieci do kina, albo nawet do Filharmonii, mogłaby kupić im na Mikołaja adwentowe kalendarze, albo pomóc kobiecie dźwigać wózek z najmłodszym dzieckiem i ciężkie zakupy. To jednak nie przyjdzie jej do głowy. Od pomagania są jej zdaniem odpowiednie instytucje, które posługują się odpowiednimi procedurami a szeregowy obywatel może tylko zostać donosicielem, sygnalistą, sześdziesioną czyli po prostu zwykłym kapusiem.

Zauważmy, że miłośnikom zwierząt na ogół nie przychodzi również do głowy zajęcie się chorym czy bezdomnym zwierzakiem. Będą za to chętnie wizytować nieformalne schroniska prowadzone przez starsze osoby, wytykać im nieład i pisać donosy do różnych instytucji pomocy a raczej przemocy. Uzyskanie z azylu bezdomnego psa wydaje się być trudniejsze proceduralnie niż adopcja dziecka. Znajoma, osoba starsza, wypatrzyła sobie psa z uszkodzoną, podwiniętą na stałe łapą siedzącego w przytulisku w klatce. Miałby w jej domu z ogrodem piękne życie. Surowe wizytatorki zażądały jednak wymiany ogrodzenia i tysiąca innych reform. W rezultacie pies będzie do końca życia siedział w klatce, a syn znajomej przywiózł psa błąkającego się mroźną zimą w masywie Turbacza. Piesek ma się wspaniale, nazywa się wymiennie Turbek albo Gorcuś – od gór które samotnie zwiedzał. Dodam, że nikomu nie przyszłoby do głowy go – jak to mówią górale – „poprawiać” czyli pozbawiać go psich cohones, oczywiście „dla jego własnego dobra”. Do tego zobowiązuje się pod przymusem każda osoba adoptująca oficjalnie psa czy kota. Ustawodawcy i projektanci podobnych rozwiązań powinni swoją drogą wypróbowywać na sobie ich dobroczynne skutki.

Potrafimy jak widać sobie poradzić z idiotycznymi przepisami. A koncepcja i praktyka sygnalisty jest родом прямо из Советского Союза” (wywodzi się wprost ze Związku Radzieckiego) gdzie enkawudziści przychodzili z pismem „Правда” w ręku aby aresztować człowieka, którego wskazał jakiś dyspozycyjny dziennikarz kapuś. Przepraszam – dziennikarz sygnalista. Panu Rafałowi Stobieckiemu polecam to pod rozwagę.

Dlaczego katolik nie świętuje chanuki ?

Dlaczego katolik nie świętuje chanuki ?

gloria Juan Cortez 19.12.2025


Por qué no celebró Janucá:

=======

Dlaczego nie obchodzimy jako katolicy Chanuki:

1. Ponieważ opiera się na zmyślonym micie.

Według tej historii, po wypędzeniu greckich Seleucydów przez Machabeuszy, w 164 r. p.n.e. ponownie poświęcili Drugą Świątynię, ponieważ Antioch IV zbezcześcił ją pogańskimi obrzędami i nieczystymi ofiarami. Do zapalenia siedmioramiennego świecznika potrzebna była czysta oliwa z oliwek; jednak wystarczyło jej tylko na jeden dzień. „Cudownie” – oliwa paliła się przez osiem pełnych dni, aż do momentu, gdy można było przygotować nową. Brzmi wspaniale – w czym problem? Księgi Machabejskie 1 i 2, będące częścią Septuaginty, najstarszych źródeł tej historii (I-II wiek p.n.e.), nie wspominają o cudzie zapalenia. Żydowski historyk Józef Flawiusz, współczesny Pawłowi, opowiada tę historię w I wieku n.e. i również nie wspomina o żadnym cudzie związanym z oliwą. Miszna, napisana w III wieku n.e., również nie wspomina o cudzie zapalenia lampy oliwnej. C. również wspomina tę historię, ale również nie wspomina o żadnym cudzie związanym z oliwą. Cud z oliwą pojawia się wieki później w Talmudzie Babilońskim (Szabat 21b), sporządzonym około 700 lat po wydarzeniach. Jest to pierwsza wzmianka o cudzie Chanuki. Jest to ewidentnie średniowieczny dodatek rabiniczny. Nie było „cudu lampy oliwnej” Chanuki.

2. Ponieważ podczas tego święta Żydzi próbowali ukamienować Mesjasza, Jezusa, naszego Pana.

Apostoł Jan opowiada nam, że podczas obchodów tego święta Jezus przechadzał się po świątyni. To właśnie tam, rozmawiając z Żydami, Chrystus objawił swoją boskość: „Ja i Ojciec jedno jesteśmy” (J 10,30). Żydzi natychmiast chwycili za kamienie, aby ukamienować Chrystusa, ale ponieważ nie nadszedł jeszcze czas, „Jezus uszedł im z rąk” (w. 39). Nic w tekście nie wskazuje na to, że Chrystus „świętował Chanukę”, jak twierdzą niektórzy judaizatorzy. Wszystko w tekście mówi nam, że Jezus przybył tam właśnie po to, by rzucić wyzwanie niewierze Żydów, ogłaszając, że jest Bogiem objawionym, dokładnie tym, kim Antioch IV, półtora wieku wcześniej, nazywał siebie „Epifanesem” (objawieniem boskim).

Ale Jezus, w przeciwieństwie do Antiocha, był prawdziwie wcielonym Synem Bożym.

3. Ponieważ uświęca to, co Chrystus zniszczył.

Chanuka upamiętnia poświęcenie drugiej świątyni, tej samej świątyni, którą Jezus przyszedł zburzyć (Mt 24,2). A dlaczego ją zburzył? Ponieważ miał zbudować chwalebną, trzecią świątynię o uniwersalnym zasięgu: swoje ciało, którym jest święty Kościół (J 2,21). Chrystus wypełnił Prawo Mojżeszowe, które wymagało lokalnej świątyni, kapłaństwa lewickiego i ofiar ze zwierząt: wszystkie te symbole wskazywały na doskonałe dzieło przebłagania Mesjasza. Gdy Jezus się pojawił i dokonał dzieła przebłagania poprzez swoją śmierć i zmartwychwstanie, te cienie stały się nieaktualne. Powrót do tych cieni i tęsknota za starożytną, fizyczną świątynią to plucie na doskonałe dzieło Chrystusa: tylko bluźnierczy niewierzący chlubią się takimi rzeczami, nigdy chrześcijanie.

4. Ponieważ dąży do podważenia Bożego Narodzenia, które celebruje boskość Chrystusa.


Dianne Ashton w swojej książce *Chanuka w Ameryce* (2013) opisuje, jak Chanuka była stosunkowo mało znaczącym i nieobowiązkowym świętem żydowskim (ponieważ nie opiera się na Torze), które dopiero w ciągu ostatnich 200 lat przekształciło się w święto rywalizujące z Bożym Narodzeniem. Wszystko to za sprawą rabinów. Pod koniec XX wieku organizacje żydowskie, takie jak Amerykański Kongres Żydów (AJC), Liga Przeciwko Zniesławieniu (ADL) i Amerykański Komitet Żydowski (AJC), a także Amerykańska Unia Swobód Obywatelskich (ACLU), wszczęły liczne procesy sądowe w celu kryminalizacji wystawiania szopek na terenach publicznych. Kulminacją była przełomowa sprawa Sądu Najwyższego, Allegheny County przeciwko ACLU of Greater Pittsburgh (1989), w której orzeczono, że same szopki na terenach publicznych stanowią naruszenie konstytucji, podczas gdy lampiony chanukowe nie. Dlatego w większości zsekularyzowanych krajów zachodnich (z założenia) można spotkać huczne obchody Chanuki w miejscach publicznych, którym towarzyszą huczne uroczystości z udziałem polityków i głów państw, ale rzadko można zobaczyć szopkę. Powtórzę: to celowe; toczy się prawdziwa wojna ze wszystkim, co chrześcijańskie w kulturze.

Po co wojna z Bożym Narodzeniem? Proste: z tego samego powodu, dla którego starożytni Żydzi próbowali ukamienować Jezusa podczas Chanuki: ponieważ odrzucają boskość Chrystusa.

Z tych powodów absolutnie odmawiam udziału w tym mitycznym żydowskim święcie. Świętuję Chrystusa, Jego wieczną boskość i Jego prawdziwe człowieczeństwo; Jego śmierć i zmartwychwstanie. On jest wcielonym Słowem Bożym.

Zostawiam was z ostrzeżeniami Apostołów Pana:

– Św. Paweł, doTytusa 1:10-14:

„Albowiem wielu jest: buntownicy, gadatliwi i zwodziciele, zwłaszcza ci z obrzezanych, którym należy zamknąć usta, bo wzburzają całe rodziny, nauczając rzeczy, których nie powinni nauczać, dla nieuczciwego zysku… Dlatego upominaj ich surowo, aby byli zdrowi w wierze, nie słuchali żydowskich baśni i nakazów ludzi odwracających się od prawdy”.

Kościół Boży: Nie zadawajcie się z niewierzącymi! Sprzeciwiajcie się żydowskim baśniom!


Kto może zrozumieć, niech zrozumie.


Juan Cortez 19.12.2025
Por qué no celebró Janucá

Zbiorowe szaleństwo?? Ile kosztuje Niemców „Herzlich willkommen” Angeli Merkel

Ile Niemców kosztuje szaleństwo Angeli Merkel

image

https://www.welt.de/politik/deutschland/article693a695fc3b4893a9e2b537e/kostenintensive-grossunterkuenfte-berlins-kosten-fuer-unterbringung-von-migranten-steigen-auf-fast-900-millionen-euro.html

berliner-zeitung.de/mensch-metropole/die-li.

Sam BERLIN wydaje około 1 MILIARDA Euro rocznie na przyjmowanie migrantów z zagranicy.

Pomimo bardzo wysokich kosztów, migranci nadal są zakwaterowani w drogich hotelach zamiast w tańszych kontenerach mieszkalnych, czy to racjonalne zachowanie?

Prawie miliard euro rocznie na zapewnienie dachów nad głowami „migrantów”, podczas gdy miasto ogranicza podstawowe usługi dla obywateli.

Zakwaterowanie emigrantów w Berlinie kosztowało podatników bardzo dużo, a nowe dane to potwierdzają. Dane potwierdzone dla Niemieckiej Agencji Prasowej (dpa) przez źródła z Senatu i cytowane przez Die Welt wskazują, że w 2024 roku miasto wypłaciło 883 miliony euro na zapewnienie zakwaterowania dla migrantów, w porównaniu do 312 milionów euro w 2020 roku.

Jednocześnie Berlin wprowadza poważne cięcia budżetowe z powodu niedoborów budżetowych, a miasto zaciąga coraz większe długi.

Duże obiekty zakwaterowania, takie jak Tegel i Tempelhof, mają jeszcze wyższe koszty, przy czym sam Tegel odpowiadał za około 260 milionów euro całkowitych kosztów w 2024 roku.

Roczne wydatki na zakwaterowanie, opatrywanie i integrację uchodźców w Berlinie niemal podwoiły się między 2022 a 2025 rokiem, osiągając 2,24 miliarda euro. W pewnym momencie rozważano nawet stan wyjątkowy w celu uzyskania pożyczek awaryjnych na finansowanie.

Podobne problemy mają inne miasta w Niemczech.

Najnowszy, nowoczesny kompleks mieszkaniowy Hamburga jest bliski ukończenia — ale nie dla miejscowych. Projekt o wartości 41 milionów euro w dzielnicy Bahrenfeld jest zarezerwowany wyłącznie dla rodzin migracyjnych, co potwierdza rosnący trend w Niemczech, gdzie osoby ubiegające się o azyl mają priorytetowy dostęp do mieszkań, podczas gdy obywatele Niemiec borykają się z trwającym kryzysem mieszkaniowym.

Sześciobudynkowy kompleks, zbudowany na dawnym boisku sportowym Wichmannstraße, oferuje 107 nowoczesnych mieszkań dla 370 osób ubiegających się o azyl. Dzięki oknom od podłogi do sufitu, zielonym dachom, balkonom i ogrzewaniu podłogowym, stanowi szczyt współczesnego życia miejskiego. Obejmuje nawet przestrzenie wspólne, place zabaw oraz pracowników socjalnych na miejscu, aby zapewnić płynny proces integracji.

Pomimo że na ulicach Hamburga mieszka prawie 2 000 osób — i tysiące innych zmagających się z nieosiągalnym czynszem — żaden lokalny nie będzie mógł się tam wprowadzić. Projekt jest częścią inicjatywy „Living in the Future”, stworzonej wyłącznie dla rodzin „poszukujących ochrony z tłem ucieczki” (każde draństwo można uzasadnić).

… Miejscowi mieszkańcy wyrazili zdecydowany sprzeciw wobec projektu, nie tylko ze względu na jego wyłączność, ale także ze względu na sposób jego zatwierdzenia. Zazwyczaj taki projekt wymagałby wieloletniego procesu konsultacji społecznych, pozwalających obywatelom na wypowiedzenie się w rozwoju miejskim. Jednak w tym przypadku Senat Hamburga ominął standardowy proces, powołując się na pilną potrzebę zapewnienia mieszkań migrantom. … Ponad milion euro miesięcznie kosztuje nowe schronisko dla uchodźców w Berlinie, Friedrichshain. Nieruchomość jest wynajmowana na 10 lat. Tymczasem koszty uchodźczości w Berlinie i tak gwałtownie rosną. Berlin wydał prawie 900 000 000 euro tylko w 2024 roku na zakwaterowanie osób ubiegających się o azyl. Prawie trzy razy więcej niż w 2020 roku.

Więc jeśli następnym razem będziesz się zastanawiać, dlaczego nie ma pieniędzy na nic, szkoły i mosty gniją, mimo że płacisz mnóstwo podatków. Oto jeden z powodów tego stanu.

Spośród 36 851 osób mieszkających w państwowych mieszkaniach w Berlinie na listopad, znaczna część należy do 18 600 migrantów podlegających deportacji. Dlaczego Niemcy nie zrobią tego samego co Amerykanie i nie deportują ich samolotami wojskowymi?

W Berlinie mieszka około 18 600 migrantów podlegających deportacji. Administracja Spraw Wewnętrznych poinstruowała policję, jak postępować w deportacjach.

Trzeba przyznać, że niektórzy próbowali, ale niemieckie sądy wkroczyły, by to utrudnić.

Polizei może mieć nakaz deportacji, ale teraz pozwala im to tylko pukać do drzwi. Jeśli nikt nie odbiera, muszą odejść. Planem awaryjnym jest ich przewiezienie do Polski, wystraszyć i przewieść do Polski.

Deportacje ze schronisk dla uchodźców stają się coraz trudniejsze. 20 listopada Federalny Trybunał Konstytucyjny opublikował orzeczenie, że nakaz przeszukania sądowy jest zazwyczaj wymagany przy deportacjach z pokoi w ośrodkach azylowych. W praktyce oznacza to teraz, że policjanci odpowiedzialni za odebranie cudzoziemca oczekującego na deportację muszą zapukać – a jeśli nikt nie odbierze, wyjść.

Nielegalni imigranci są czynnikiem napędzający wzrost cen czynszów oraz ograniczenia świadczeń społecznych dla najbardziej potrzebujących Niemców. Dochodzą do tego przestępstwa…

https://www.salon24.pl/u/r8w8b8j8/1477268,opublikowane-dane-niemieckiej-policji-pokazuja-prawde-o-skutkach-emigracji

Baczna analiza politykierskiego szamba. Pompowanie Brauna.

Pompowanie Brauna.

toto brrrrr

[Co tak męczy tego lewego?? A dokąd idzie rurka, którą pompuje prawy? Nie wymyślisz, serdeńko… md]

===================================================================

Jerzy Karwelis 20 grudnia, wpis nr 1386 dziennikzarazy/pompowanie-brauna

No, stety-niestety, będzie znowu o Braunie. Wszyscy o tym gadają, zaś ostatnie badania wskazały sensację, gdyż Korona wspięła się na podium. Odbyła się w sondażach mijanka z Konfederacją i wszyscy zaczęli się rzucać na ten fenomen jak pies (ten bezłańcuchowy) na kość. Powody tego zjawiska omawiałem wstępnie w zeszłym tygodniu, ale warto tu dodać pewne generalia, zanim przejdziemy do meritum tego tekstu.

Czemu rośnie?

Braunowi rośnie, bo lud jest wkurzony. Dał temu wyraz w wyborach na Nawrockiego, ale wyraźnie obecna klasa polityczna nie rozumie, albo nie chce rozumieć, wysłanego sygnału. A jest on prosty – naród jest zmęczony w 35-letnią grę w dupaka. Polsce nie idzie zaś naprzemienne zwalanie winy pomiędzy plemionami przestaje już angażować nawet emocje. Zostają już tylko ultrasi, którzy mają tę cechę, że wraz ze spadkiem ich liczebności narasta ich hałaśliwość. I tej hałastrze media – obu plemion – podtykają mikrofony i kamery, by ludowi wydawało się, że to wszystko naprawdę. Ale lud to coraz mniej kupuje i skoro chce wyjść z plemienności, to idzie poza system. A antysystem obecnie uosabia Braun.

Czemu za antysystem nie uchodzi Konfederacja Mentzena i Bosaka? To ciekawa sprawa. W sumie nadają równo na POPiS i powinni być traktowani jako antysystemowcy, a nie są. Pierwszym powodem istnienia tej sprzeczności jest to, że Konfederaci jednak traktowani są przez antysystemowych ultrasów jako część systemu. Z ich obecności w Sejmie niewiele wynika, mało inicjatyw, zresztą system dobrze pilnuje, by się nie wychylali. Po drugie – marszałek Bosak, mimo, że stanowisko daje mu lepszy wjazd do mediów, jest traktowany jako część systemu. W końcu trudno, chyba, że jest się (S)Hołownią, zabłysnąć czymś szczególnym w trakcie prowadzenia proceduralnie nudnych obrad. Bosak więc dla ludu współprowadzi cały ten kompromitujący spektakl. Trzecia rzecz, to ewidentny zastój w tej formacji, gdyż wydaje się, że żywioł narodowy i liberalny coraz gorzej się mieści w formule Konfederacji, zaś chłód pomiędzy jej dwoma liderami, mimo, że ukrywany, wali po nogach widzów.

W dodatku – i tu chyba jest sedno sprawy – w niektórych rzeczach Konfederacja wyraźnie romansuje z systemem. Jest anty-popisowa, ale nie bardzo widać, żeby chciała zmieniać system, mimo kompletnie pomylonego timingu przewracania jakichś stolików. Widać to choćby przy kwestii stosunku do Unii – tu króluje obawa przed sondażami, bo to większość wyborców niby chce przy Unii stać i Konfederacja musi dokonywać jakichś piruetów, że w Unii to może bądźmy, tylko ją zreformujmy. A to postulat, którym szermuje ciągle mainstream, a więc Konfederacja śpiewa dla ludu w mainstremowym chórze.

Braun tu jest prosty i jednoznaczny, jak żołnierska piosenka: gra na wrażliwych strunach, jest łatwy do zapamiętania, zaś zbiera rosnące towarzystwo, które nawidziało się tych reform i Polski, i Unii od cholery, na tyle, że postulat, tym razem Cejrowskiego „wszyscy won!”, staje się coraz bardziej popularny.

W ten sposób ponad 20-procentowy elektorat zwolenników wyjścia z Unii zostaje sierotą do wzięcia. Zwłaszcza, że badania wskazują stały wzrost przeciwników wśród, przodujących do tej pory w poparciu Unii, Polaków. Zaś bardziej szczegółowe badania potwierdzają, że Polaków deklaracja pozostania w Unii jest bardzo ogólnikowa – rodacy chcą być w Unii, ale co do podstawowych przejawów jej działania są już podzieleni pół na pół. Dochodzi do nas powoli spis „niepożądanych odczynów pounijnych”, do tej pory zwalanych przez plemiona na siebie, bo każde bało się wskazać właściwe źródło polskich patologii, gdyż każde z plemion je akceptowało, bo źle przeczytało wyniki badań popularności Unii. Skoro Polacy tak byli zakochani w Unii, to bano się ich wybudzać z tego snu, bo nikt tego nie lubi. Braun nie musi się tak certolić, bo coraz więcej ludu widzi, że ta Unia to żadne tam mecyje.

Z nieba do piekła – instrukcja

Ale dość o analizie tego wspomnianego fenomenu. Nie po to zebrałem tu Państwa, by dołączyć się do chóru egzegetów przyczyn wzrostu poparcia Brauna. Chodzi o coś innego, wydaje się, że ważniejszego. Jestem więcej niż pewien, że ta obiektywna kwestia wzrostu poparcia Brauna jest w dużym stopniu… sterowana. Jeszcze raz – ten wzrost ma swoje obiektywne przyczyny, ale może być – zaraz wykażę jak – przedmiotem manipulacji, zarówno co do tempa tej dynamiki, jak i jej timingu. Posłużę się przykładem, by wytłumaczyć bardzo prawdopodobny scenariusz poprzez analogię.

Mamy rok 2023, bardzo ważnych – jak każde w III RP – wyborów parlamentarnych. Konfederacji, wtedy jeszcze nie podzielonej, rośnie jak na drożdżach. Tak jak dzisiaj różnie egzegeci tłumaczą ten fenomen, coś tak jak dzisiaj z Braunem. W niektórych sondażach Konfa dobija do 15%, „chłopaki w krótkich spodenkach” podobno już po piwie (niekoniecznie z Mentzenem) obsadzają swoimi osobami przyszłe frukty stanowiskowe, są obrotowi, pójdą pewnie z PiS-em, ale ich pozycja negocjacyjna „języczka u wagi” polepsza się. Lud szykuje się do koalicji z PiS-em, uradowany, że pycha jednowładztwa partii Kaczyńskiego wreszcie zacznie być mitygowana. Sondaże szaleją, w mainstreamie o tym prawie codziennie. No, idzie jak po maśle, tylko, że nawet autorzy tego sukcesu nie są w stanie zidentyfikować źródła swego wzrostu. Są więc beneficjentami procesu spoza swej kontroli. Kto więc ten proces stymuluje?

Moim zdaniem zarządza tym mainstream. Ten po prostu podwyższał konia, z którego – sam przecież, sondażami – miał zaraz zrzucić na ziemię politycznego nuworysza. I chodziło o to, żeby ten koń był jak największy, by jak najwięcej bolało przy upadku. I chodziło o timing, żeby to zrobić akurat wtedy jak trzeba. Nie za wcześnie, bo się jeszcze nie daj Boże zdążą odbudować, i nie za późno, bo jeszcze ten pompowany wzrost zostanie odebrany przez lud wyborczy jako prawda i zagłosuje się na Konfederacji bez dyżurnej obawy „zmarnowania głosu”. I tak zrobiono.

Do tego potrzebny jest moment zwrotny, też wyprodukowany przez mainstream. Tym momentem stały się bajania Korwina o lekkiej pedofili, czy jak to tam teraz można nazwać. Korwin dostarcza w ramach swego „protokołu” takich kwiatków na zawołanie, a jak nie dostarczy, to się zawsze mu coś wyciągnie z kontrowersyjnej przeszłości. I jak media – zobaczcie, to one decydują kiedy włączyć taki proces – odtrąbią do odwrotu robi się akcję. W każdym medium o tym strasznym Korwinie, afera przykrywa wszelkie strategie i programy, liderzy muszą się tłumaczyć co autor miał na myśli, Konfederacja odprawia pokuty, pojawiają się pierwsze sygnały z badań, że Konfederacji spada i zaczyna się tak zwany „trynd”. Jest jak z rynkiem akcji, pojawia się panika, że wartość akcji Konfederacji spada, trzeba swe walory przenieść do kogoś innego i mamy owczy pęd do utraty poparcia. Potem się to wzmocni, pokazując choćby wypowiedzi drugiej strony liderów Konfederacji, że np. ta Unia to nie taka znowu zła, zaś z tym kompromisem aborcyjnym to trzeba odpuścić w liberalną stronę. I tak w 3 tygodnie zjeżdża się z 15 na 7 procent. Był to proces kompletnie sterowany, na który Konfederacja mogła się tylko popatrzeć z boku.

Analogie

Moim zdaniem ten proces grozi obecnie Braunowi. Jeszcze raz – ma on obiektywne źródła wzrostu, ale moim zdaniem proces ten jest do wysterowania z zewnątrz i już się on zaczął. Dlaczego tak wcześnie? Do wyborów jeszcze daleko (a może wcale nie?) i przez dwa lata może (może? musi!) się wiele wydarzyć. Moim zdaniem sztuczne pompowanie Brauna ma rozpocząć proces dezintegracji PiS-u, bo to od niego do Brauna uciekają wyborcy. A to początkuje kryzys w partii Kaczyńskiego (zresztą już odpalony przez Morawieckiego) i tu timing jest dobry. Takie procesy jak rozpad partii nie dzieją się tuż przed wyborami, to musi dojrzeć i tak ze dwa lata przed wyborami włożenie Brauna w szprychy PiS-u daje czas na rozpoczęcie procesu może i rozpadu PiS, a co najmniej pojawienia się ruchów odśrodkowych. D’Hondt zrobi swoje, bo ta sama liczba wyborców – nawet gdyby to się odbyło bez strat – w jednej paczce i ta sama liczba wyborców w dwóch paczkach daje tej pierwszej o wiele więcej mandatów, na tyle „wiele”, że może to być decydujące o uzyskaniu większości. A więc pompowanie Brauna jest dobrze skorelowane w czasie. Ten wynik można w dowolnej chwili zacząć odwracać dętymi sondażami. A chwila wzrostu jest dobrze dobrana, bo jest wycelowana w PiS, jeszcze nie w podwyższanie Braunowi konia, by się bardziej potłukł spadając. Na niego jeszcze przyjdzie czas, bo jest trzeci w kolejce.

Jak to się odbędzie? To proste raczej. Będzie się tam w międzyczasie wachlowało jego wynikami, o tak, żeby namieszać w PiS-ie, kiedy się tam już porozwala, to – po Konfederacji Mentzena – trzeba się będzie zabrać za samego Brauna. O dziwo wariant z delegalizacją Korony jest technicznie bardzo prawdopodobny. Trybunał Konstytucyjny, który może podjąć taką decyzję jest (jeszcze) w rękach PiS. Tyle, że nie wiadomo, czy delegalizacja Korony, przy takich jej wynikach, nie byłaby na rękę… PiS-owi.

Jest jeszcze wersja z posadzeniem do ciupy lidera Korony. To – moim zdaniem – dawałoby plusy dodatnie Braunowi, jego popularność, jako ofiary systemu znacznie by wzrosła, ale – co prawdopodobne – w ramach wyroku, jak w przypadku Le Pen, bardziej dotkliwe byłoby zrealizowanie właściwego celu, czyli pozbawienie go legalnej możliwości startu w wyborach. Ale, żeby zarządzać Koroną w przyszłym Sejmie Braun nie musiałby być wcale posłem.

Drugi wariant, delegalizacji partii, byłby bardziej bolesny, gdyż zniknąłby legalny podmiot startujący do Sejmu.  Byłby to więc kłopot, ale może już gdzieś w sądzie leży zarejestrowany polityczny zamiennik partii Korony i łatwo to będzie przełączyć? A więc moim zdaniem pójdzie to bardziej „po staremu”. Będzie się tak tego Brauna trzymało sondażami na poziomie progu wyborczego, mobilizowało tym faktem frekwencyjne zaangażowanie lewactwa ratującego kraj przed faszyzmem. Ostatnie badania OGB, grupy badawczej, która w wyborach na Nawrockiego obiektywnie pokazywała sondaże, zaś po nich – nie przyjęta przez PiS – wyraźnie, nawet w deklaracjach jej szefa, zapisała się do stajni Tuska, otóż te sondaże, z mijaniem się Korony z Konfederacją, uważam właśnie za taki sterowany proces. Ma być zamieszanie nie tylko w PiS-ie, ale rozliczanie za ten stan u Menztena. Bo druga w kolejności walenia Braunem jest Konfederacja. Nagłaśnianie mijanki Brauna z Mentzenem może wprowadzić zamęt w stajni tego drugiego. A tu łatwo o rozbicie potencjału Konfederacji. Wystarczy tylko grać na, skrywany dotąd, podział Mentzen-Bosak. Tak, by np. Konfederacja się rozpadła na narodowców, którzy dołączą do Brauna i Mentzenów, którym blisko do liberalnego skrzydła Koalicji. Bo wtedy dylematy obecne zostaną skasowane, zaś jeśli narodowcy mieliby przejść z Konfederacji do Brauna, to Koronę będzie można wyłączyć opisywanym tu sposobem, jak w 2023 roku. Wszystkie prawicowe jajka znajdą się w jednym koszyku, na jednej rączce, którą można przeciąć dowolną prowokacją, tak jak w 2023 na 3 tygodnie przed wyborami.

Trzeci w kolejce

Na samego Brauna przyjdzie czas – ten jest w trzeciej kolejności. Tu sygnałem nadanym do odwrotu poparcia będzie jakaś afera z jakimś wzmożonym tematem. A u Brauna może to być wszystko: Braci Kamraci, zdjęcie z ruskim szpiegiem – coś się wymyśli. Z Żydami to już nie, bo tu, mimo grzania tematu po bandzie, raczej ten obszar imputowanego antysemityzmu przysparza Braunowi popularki. Izrael stara się jak może zniechęcić Polaków do siebie, ale tak to jest z butą – niepokarana panoszy się i narasta, wymagając coraz większych hołdów. Ale – jeszcze raz przypomnę – wyborca za kotarką jest człowiekiem wolnym, przynajmniej od strachu, i może zrobić wiele, nawet na złość.

Najgorsze, że wskazany proces jest procesem z małą możliwością działań zapobiegawczych. Kto by nie brał dobrych wyników popularności? Ale powtórzmy: jest to proces zewnętrzny w stosunku do podmiotu mu poddanego. Co więc robić? Jestem pewien, że Braun będzie ten moment chciał wykorzystać i tę pompowaną część jego wzrostu przerobić na wzrost realny – zamienić ten fałszywy pieniądz na prawdziwy, pokrywając go kruszcem sprzeciwu, który sam system dostarcza mu codziennie. Patrzmy się więc krytycznie na te wzrosty, niech akolici Korony nie popadają w samozachwyt. Każdy kto nie zna wszystkich powodów swojej popularności, nie wie komu ją zawdzięcza, może się więc stać przedmiotem manipulacji, gdyż taką popularkę można włączać i wyłączać, nie ma się bowiem dostępu do tego potencjometru.

Jak zwykle sprawa jest prosta – trzeba ciężko pracować i nie dać się nabrać na powtarzalne procesy, które są filarami III RP. Sprawy są już bardziej złożone. Kiedyś, za starych (czy dobrych?) czasów wystarczyło tylko podpompować „naszych” dwa tygodnie przed wyborami. Teraz trzeba czasem taktycznie podpompować nawet i naszych wrogów, by tych, jak zrobią już swoje strącić do piekła obawy przed „utraconym głosem”.  

Napisał i przeczytał Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Rozłam w UE?

Thomas Röper anti-spiegel.ru/der-misserfolg-von-merz-und-von-der-leyen-mit-den-russischen-geldern/

Niemcy płacą rachunek

Porażka Merza i von der Leyen w kwestii rosyjskich funduszy

Media i politycy próbują bagatelizować fiasko nieudanej kradzieży rosyjskich aktywów, przedstawiając je jako „rozwiązanie pomostowe”. W rzeczywistości oznacza to przede wszystkim jedno: Niemcy będą musiały ponieść odpowiedzialność za kolejne 90 miliardów euro długu.

Anti-Spiegel  19 grudnia 2025

Niewiele można powiedzieć o fiasku szczytu UE. Kanclerz Merz i przewodnicząca Komisji Europejskiej von der Leyen ponieśli druzgocącą porażkę swoim planem przejęcia rosyjskich aktywów zablokowanych w UE. Było to już przewidywalne w ostatnich dniach; pisałem o tym obszernie i nie będę się tu powtarzał.

Interesujące pytanie, na które wciąż nie znamy odpowiedzi, brzmi: które państwa członkowskie UE sprzeciwiły się temu planowi?

Otwarcie sprzeciwiły się temu Belgia, Węgry, Słowacja, Czechy, Bułgaria, Włochy i Malta.

Jednak ich sprzeciw nie był wystarczający, aby uzyskać większość głosów, jaką Merz i von der Leyen chcieli zdobyć do  przejęcia rosyjskich funduszy. Musiały być też inne państwa członkowskie UE, które się temu sprzeciwiały, ale wyraziły swój sprzeciw jedynie za zamkniętymi drzwiami. A UE nie ma interesu w publicznym wymienianiu ich nazwisk, ponieważ jeszcze bardziej uwydatniłoby to podziały w UE.

W rezultacie zdecydowano, że UE zaciągnie pożyczkę w wysokości 90 miliardów euro dla Kijowa. Podczas gdy UE musi płacić odsetki od pożyczki, Kijów ma ją otrzymać nie tylko bez odsetek, ale także bez konieczności jej spłaty. To kolejny prezent dla Kijowa kosztem europejskich podatników.

Jednak nie kosztem wszystkich europejskich podatników, ponieważ Węgry i Słowacja odmówiły udziału w pożyczce.

UE zastrzegła sobie prawo do spłaty pożyczki z rosyjskich reparacji, jeśli Rosja przegra wojnę. Ponieważ wszyscy wiemy, że tak się nie stanie, dług zostanie po stronie europejskich podatników.

Oczywiście, Niemcy odczują to szczególnie dotkliwie, ponieważ większość pozostałych państw członkowskich UE jest mocno zadłużona, a niewypłacalność państw członkowskich UE w nadchodzących latach nie jest wykluczona. W przeciwieństwie do Grecji sprzed 15 lat, UE nie będzie w stanie ich uratować, ponieważ UE i jej państwa członkowskie po prostu nie będą miały na to pieniędzy.

Nowa pożyczka w wysokości 90 miliardów euro z pewnością nie spowolni tego procesu; wręcz przeciwnie.

Nieudana próba kradzieży rosyjskich funduszy pokazuje, że jedność w UE jest daleka od poziomu, jaki próbuje nam się zaprezentować. Poczekajmy więc i zobaczmy, co wydarzy się w nadchodzących miesiącach, ponieważ za kulisami wyraźnie coś się dzieje, a Ursula von der Leyen, która wykorzystała wszystkie swoje wpływy polityczne do tego nieudanego skoku, jest teraz zdecydowanie osłabiona politycznie. Dlatego nie można wykluczyć w przyszłości dalszych „buntów” państw członkowskich UE przeciwko von der Leyen, która i tak jest powszechnie nielubiana.

Brukselka z Ziemniakami. Pieczonymi. [uzup.]. MEM-y

———————————–

—————————————

——————-

——————————-

————————————————–

——————————–

——————————-

——————————–

————————————-

—————————————–

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

Głupawy, histeryczny atak Hołowni w sejmie na prawdę o kowidzie

Spięcie w Sejmie. Hołownia nie wytrzymał po wystąpieniu Fritza. „Będzie pan odpowiadał za to, że ludzie będą ginąć”

20.12.2025 nczas/spiecie-w-sejmie-holownia-nie-wytrzymal-po-wystapieniu-fritza-bedzie-pan-odpowiadal-za-to-ze-ludzie-beda-ginac

Do absurdalnego spięcia doszło przy Wiejskiej. Po wystąpieniu posła Konfederacji Korony Polskiej Romana Fritza wicemarszałek Sejmu Szymon Hołownia nie wytrzymał i postanowił dorzucić swoje trzy grosze. Zarzucił politykowi, że przez opowiadane przez niego „głupoty” będą ginąć ludzie.

W piątek 19 grudnia w Sejmie odbyło się pierwsze czytanie poselskiego projektu ustawy o likwidacji Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. W imieniu koła poselskiego Korony głos zabrał poseł Fritz.

– Król jest nagi. Żadnej pandemii nie było. A jeżeli była, to pandemia strachu, kłamstwa i głupoty. Dowodem na jej nieistnienie jest ucięcie jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki absurdalnych i ze wszech miar szkodliwych tzw. obostrzeń dokładnie w dniu 24 lutego 2022 r., kiedy to nasz kraj otworzył swoje granice na oścież przed milionami osób bez masek, bez testów, bez kwarantann i bez specyfików Big Pharmy zwanych szczepionkami na COVID zaczął swoje wystąpienie Fritz.

Poseł ocenił, że „nawalanka medialno-polityczna, jakiej Polacy zostali poddani w latach 2020–2022, przechodzi ludzkie pojęcie”. – Zbrodnie finansowe, rzecz jasna, nie zostały i prawdopodobnie nie zostaną już rozliczone, ale mieliśmy wtedy niestety również do czynienia z niezliczonymi tragediami ludzkimi, których wymiar w postaci ćwierci miliona nadmiarowych zgonów dźwięczy nam stale w uszach – kontynuował polityk.

Polaków prześladowano na niespotykaną skalę, a tych, którzy zachowywali się racjonalnie, nie ulegając zbiorowej psychozie, karano w sposób urągający jakimkolwiek zasadom cywilizacyjnym – powiedział Fritz, przypominając kary finansowe wobec Grzegorza Brauna.

– I ten fundusz COVID-owy jeszcze istnieje? Precz z tym oszustwem. Konfederacja Korony Polskiej jest za tym projektem – zakończył swoje wystąpienie polityk.

————————————————–

Na tym jednak nie koniec, gdyż swoje trzy grosze postanowił wtrącić wicemarszałek Hołownia.

– Panie pośle, a pan się szczepi? Panie pośle Fritz, czy pan się szczepi? – zaczepiał polityka Korony lider Polski 2050.

– To jest pytanie naruszające moją tajemnicę osobistą – odparł Fritz.

– Wie pan, wygaduje pan takie bzdury o szczepionkach, że postanowiłem o to zapytać – stwierdził Hołownia, na co przedstawiciel Korony ocenił, że „to bardzo źle”.

– Ojej, i co ja teraz zrobię z tą wiedzą? Proszę nie mącić ludziom w głowach, bo będzie pan odpowiadał nie za swoje bzdury, tylko za to, że ludzie będą ginąć na skutek tych głupot, które opowiadacie na temat szczepień – dorzucił jeszcze Hołownia.

Unia -> Ukraina : Dać pieniądze, aby korupcja kwitła ?

Unia – Ukraina : dać pieniądze,aby korupcja kwitła ?

Ryszard Czarnecki salon24.pl/u/ryszardczarnecki/unia-ukraina-dac-pieniadze-aby-korupcja-kwitla 20.12.2025 

Ostatni raz w tym roku byłem na.sesji europarlamentu. Oto garść , raczej smutnych , refleksji. Zacznę jednak miło i pozytywnie. Oto dzieci w Strasburgu zachwycają się pluszowymi misiami umocowanymi na kamienicach w centrum Starsnurga, opodal katedry,przy największym w Europie „Christmas Market”. Czy wyborcy ponad 700 eurodeputowanych mogą zachwycić się tym,co ich wybrańcy robią we francuskiej siedzibie Parlamentu Europejskiego w stolicy Alzacji. Można to spuentowac dylematem księcia duńskiego Hamleta stworzonego przez angielskiego pisarza ,którego nazwisko w spolonizowanej wersji brzmi „Szekspir” –„oto jest pytanie”.

 Na ostatniej w tym roku sesji europarlamentu w Strasburgu najbardziej poruszającym momentem było wystąpienie naszej robaczki Jany Poczobut, która odebrała Nagrodę Sacharowa w imieniu.swojego ojca Andrzeja,który od lat siedzi w bialoruskim więzieniu. Nagrodzenie Polaka-opozycjonisty w kraju naszego wschodniego sąsiada ,a przez lata aktywnego działacza mniejszości polskiej jest niewątpliwie sukcesem europosłów polskiej prawicy,którzy wyszli z taką inicjatywa i sprawe „dowieźli” do końca. Szkoda tylko, że Poczobut musiał prestiżowa nagrodę podzielić z mało znaną działeczka gruzińska,która uzyskała specyficzną sławę z powodu… uderzenia policjanta podczas demonstracji. Władysław Frasyniuk „tylko” policjanta w Polsce zbluzgał, więc został oczywiście uniewinniony,ale międzynarodowego wyróżnienia nie dostąpił. Oby z gruzińska aktywistka nie było tak,jak z białoruskim młodym „opozycjonista”, który po.paru latach okazał się agentem służb Łukaszenki. 

Jednak nie tylko tym żył PE w alzackiej stolicy. Przegłosowano choćby „pożyczkę reparacyjna” dla Ukrainy. Cóż, oby nie padła ona łupem skorumpowanych polityków i urzędników w Kijowie. 

Debatowano też o ” gotowości obronnej” Unii Europejskiej. Cóż, może warto przełożyć to pojęcie z tzw.eurospeaku  czyli unijnej euro-mowy na ludzki język. Oto Niemcy,ale też Francja chcą na ruszcie „wspólnej polityki obronnej UE” upiec interesy swojego przemyslu wojennego.

Europejski podatnik, także ten polski ma złożyć się na zamowienia, które trafią do Berlina i Paryża. Na tym w praktyce,a nie teorii euroentuzjastów polega codzienność Unii : mniejsi mają utrzymywać większych, jak ci znajdą się w tarapatach gospodarczych. Trawestując słowa rosyjskiego cara Aleksandra II Romanowa do Polaków :” żadnych złudzeń, drodzy czytelnicy”. Chyba ,że części naszych kochanych rodaków zależy ,aby dalej tkwić otchłani złudzeń ? Skoro tak ,to nie przekonają ich żadne twarde fakty…

Krwawa łaźnia na plaży Bondi: Jak Żydzi wykorzystują to, co stworzył ich własny aktywizm

Krwawa łaźnia na plaży Bondi: Jak Żydzi wykorzystują to, co stworzył ich własny aktywizm

Date: 17 dicembre 2025 Author: Uczta Baltazara babylonianempire/krwawa-laznia-na-plazy-bondi-jak-zydzi-wykorzystuja-to-co-stworzyl-ich-wlasny-aktywizm/

Australia i Wielka Brytania znajdują się po przeciwnych stronach globu. Ale umysł anuluje dystans, a umysł czołowego irlandzkiego etyka niedawno rozważał wydarzenia w tych dwóch tak bardzo od siebie oddalonych krajach. Tak, trockistowski libertarianin Brendan O’Neill postawił dwa bardzo interesujące pytania dotyczące dwóch par energicznych muzułmanów, jednej pary w Australii, drugiej w Wielkiej Brytanii.

Niestety, nie mogę powiedzieć, że Brendan udzielił dobrych odpowiedzi, więc spróbuję zrobić to za niego. Tak czy inaczej, przejrzyjmy jego pytania. Po tym, jak para muzułmanów wymordowała Żydów na plaży Bondi, [1] Brendan zapytał: „Czy nigdzie nie jest bezpiecznie przed zarazą nienawiści do Żydów?” – A po tym, jak inna para muzułmanów zgwałciła białą dziewczynę w Leamington Spa, Brendan zapytał: „Dlaczego ci afgańscy gwałciciele w ogóle byli w Wielkiej Brytanii?”

Żydowska recepta na szczęście społeczne

Na te pytania bardzo łatwo odpowiedzieć, ale Brendan odmówił. Oto odpowiedź na pierwsze: Tak, jest wiele miejsc bezpiecznych przed zarazą nienawiści do Żydów. Są na przykład Węgry. To miejsce urodzenia guru Brendana, żydowskiego socjologa Franka Furediego. Żydzi nie są tam masakrowani z bardzo prostego powodu. Dzieje się tak, ponieważ Węgry nigdy nie podążały za żydowskim przepisem na społeczne szczęście. Żydzi nie lubią żyć jako oczywista mniejszość w homogenicznych białych krajach, ponieważ obawiają się, że biali odwrócą się od nich bez żadnego powodu, tak jak biali tak często robili to w przeszłości. W związku z tym Żydzi na całym Zachodzie ciężko pracowali na rzecz imigracji osób innych niż biała, zwłaszcza muzułmanów. Żydzi od dawna postrzegają muzułmańską imigrację jako „dobrą dla Żydów”. A jakie inne względy mają znaczenie? W Wielkiej Brytanii Żyd dr Richard Stone powiedział: „Muzułmanie i Żydzi są naturalnymi sojusznikami”. W Holandii Żyd Arnon Grunberg powiedział: „Joden en moslims […] zijn natuurlijke bondgenoten”, co oznacza to samo. W Australii Żydzi prowadzili kampanię na rzecz zniesienia polityki „Białej Australii”, która zapobiegała imigracji muzułmanów i innych nie-białych (zobacz także 5-częściowy cykl Brentona Sandersona o żydowskiej kampanii na rzecz zakończenia polityki białej Australii). W Ameryce Żydzi, tacy jak Emmanuel Celler, wykorzystywali etniczne resentymenty irlandzkiego katolika Teddy’ego Kennedy’ego, który przewodził kampanii na rzecz otwarcie granic Ameryki dla krajów Trzeciego Świata.

FOTO: Niektórzy z Żydów, którzy pracowali nad zakończeniem polityki Białej Australii

W Wielkiej Brytanii irlandzcy katolicy, tacy jak Brendan O’Neill, byli w podobny sposób wykorzystywani przez Żyda Franka Furediego. Kiedy działali jako Rewolucyjna Partia Komunistyczna , Frank i jego pełni urazy, żądni zemsty uczniowie domagali się „końca wszelkich kontroli imigracyjnych”. W 2015 roku, pod bezpretensjonalnym hasłem „ Wpuśćcie ich ”, Brendan wygłosił poruszający apel w imieniu energicznych muzułmanów aspirujących do wjazdu do Europy:

Nie powinniśmy demonizować ani infantylizować afrykańskich migrantów. Powinniśmy ich powitać. […] Nie powinniśmy litować się nad tymi migrantami; powinniśmy ich podziwiać za to, że wykorzystują przebiegłość, tupet i wytrwałość, by tu przybyć. To właśnie tacy ludzie są potrzebni Europie – antidotum na naszych studentów, którzy nie potrafią nawet klaskać bez załamania nerwowego, i na nasze nowe pokolenie, które uważa, że ​​kazanie im „wsiąść na rower” w poszukiwaniu pracy jest równoznaczne z nadużyciem. Poluzujmy granice i pozwólmy im spróbować szczęścia w naszych krajach i zobaczyć, jak sobie poradzą. Jeśli to zrobimy, pozbędziemy się handlarzy ludźmi, położymy kres śmierciom na Morzu Śródziemnym i, co ważniejsze, dołożymy wszelkich starań, by spełnić aspiracje ludzi, którzy nie popełnili żadnego przestępstwa poza chęcią realizacji swojego potencjału w naszych miastach, miasteczkach, u naszego boku. („ Let Them In ”, Spiked Online , 21 kwietnia 2015 r.)

To było dziesięć lat temu. W 2025 roku Brendan dostrzegł – ale się nie przyznał – swój błąd. Kiedyś rozpływał się w zachwytach nad otwartymi granicami dla ospałej Europy, teraz wymienia to poparcie wśród trzech najgorszych przykładów „ dziwacznego gówna ” wpajanego zdrowym na umyśle ludziom przez lewicę „przebudzoną”: „transkobiety to kobiety, otwórzcie granice, Izrael jest zły”. Widzicie, Brendan z opóźnieniem zdał sobie sprawę, że niektórzy nieokrzesani i podstępni migranci mają „aspiracje”, by być „ faszystowskim brudem ”. Tak przynajmniej Brendan opisał Sajida i Naveeda Akramów, muzułmańskiego ojca i syna, którzy dokonali masakry Żydów na plaży Bondi. Uważam, że jego opis jest zarówno ideologicznie niedokładny, jak i etycznie bezsensowny. Nazywanie swoich ideologicznych oponentów „brudem” może być zabawne dla przebudzonej lewicy i innych samo-zadowolonych nastolatków, ale nie jest to etykieta, której spodziewam się zobaczyć u etycznie poważnych dorosłych. Taka etykieta usprawiedliwia pozbawianie ludzi ich praw i torturowanie lub mordowanie ( jak w przypadku bohatera Franka i Brendana , Lwa Trockiego ). Może Brendan powinien porozmawiać sam ze sobą, bo w innym ze swoich artykułów wypowiedział się w zupełnie innej tonacji:

“Jeden Afgańczyk jest wart więcej niż milion afgańskich psów

Wiele niepokojących rzeczy wydarzyło się w sposobie, w jaki siły amerykańskie i NATO wycofywały się z Afganistanu . Było chaotycznie i krwawo. Stany Zjednoczone pozostawiły ogromny arsenał broni, humvee i helikoptery, które talibowie mogli przejąć. Ale dla mnie najbardziej niepokojące jest wypaczone skupienie brytyjskich elit medialnych na afgańskich zwierzętach domowych, na ich wywożeniu z Afganistanu. Zawsze byłem nieco skonsternowany ckliwym stosunkiem Brytyjczyków do zwierząt ; nic nie przypomina mi o mojej obcości bardziej niż widok dorosłych Brytyjczyków gruchających nad swoimi kotami czy przytulających się do psów. A jednak nawet mnie zszokowało nadmierne podkreślenie – i to bez sensu: niemoralne podkreślenie – jakie brytyjskie media nadały afgańskim czworonożnym stworzeniom. To haniebny brak szacunku ze strony ludzkości, by przejmować się zwierzętami, skoro tak wielu ludzi jest w śmiertelnym niebezpieczeństwie. […]

Moim zdaniem, każde ludzkie życie jest niemal nieocenione, ze względu na czucie, świadomość i obietnicę, którą ucieleśnia. Jedno ludzkie życie jest warte miliona istnień zwierząt. Gdyby uratowanie życia choćby jednego Afgańczyka mogło w jakiś sposób oznaczać skazanie każdego psa w tym kraju na nędzę lub śmierć, nie wahałbym się tego zrobić. Dopóki nie odkryjemy na nowo, co jest innego i ważnego w człowieczeństwie, będziemy zmuszeni żyć w szambie moralnego relatywizmu, w którym 150 kotów i psów szarpie nasze serca bardziej niż krzyki naszych zdesperowanych i przerażonych ludzkich sojuszników. („ Jeden Afgańczyk jest wart więcej niż milion afgańskich psów ”, Spiked Online , 31 sierpnia 2021 r.)

Ciekawe, że Brendan uważa się za „obcego” dla Wielkiej Brytanii, ale nadal czuje się uprawniony do pouczania Brytyjczyków, jak prowadzić swoje sprawy. Jak sam Brendan, z ludowym akcentem, mógłby skomentować: Arogancja, co? Ciekawe jest również to, że Brendan uważa, że ​​„każde ludzkie życie jest niemal nieocenione”. Ale co z życiem „faszystowskiego plugastwa”, Brendanie? Czy kiedykolwiek zastanowiłeś się, czy ci „przestraszeni i zdesperowani” Afgańczycy mogą mieć „faszystowskie” poglądy na temat Żydów, kobiet i homoseksualistów? Najwyraźniej nie.

Tak czy inaczej, artykuł Brendana, pełen liryzmu w obronie Afgańczyków, dostarcza prostej odpowiedzi na jego drugie pytanie : „Dlaczego ci afgańscy gwałciciele w ogóle byli w Wielkiej Brytanii?”. To przez lewaków takich jak Brendan O’Neill, którzy postrzegają Afgańczyków nie jako autonomiczne istoty ludzkie z własną sprawczością, ale jako bezimienne, zamienne symbole w narcystycznej grze moralistycznego pozycjonowania. Co do mnie: powitałbym afgańskie psy w Wielkiej Brytanii i odmówił wjazdu Afgańczykom. Dzieje się tak, ponieważ, w przeciwieństwie do Brendana O’Neilla, traktuję ludzi poważnie i właściwie rozumiem ich „obietnicę” i „potencjał”. Widzisz, zauważyłem, że psy z Afganistanu nie gwałcą , nie rzucają żrącymi chemikaliami w twarze kobiet ani nie dźgają ich na śmierć , a potem nie liżą zakrwawionego noża. Psy z Afganistanu wzbogacają życie białych Brytyjczyków. Ludzie z Afganistanu niszczą życie białych Brytyjczyków. To samo dotyczy, mutatis mutandis , zwierząt i ludzi z innych tętniących życiem krajów Trzeciego Świata. Dlatego mówię „tak, jak najbardziej” psom i kotom, a „nie, absolutnie nie” ludziom.

Czy moje upodobanie do zwierząt z Trzeciego Świata nad ludźmi z Trzeciego Świata czyni mnie „faszystowskim brudem”? Jeśli tak, to ta sama etykieta musi pasować do Viktora Orbána, premiera Węgier, który uchronił Węgry przed „zarazą nienawiści do Żydów”, odmawiając „Wpuszczenia ich ”, gdy węgierscy lewicowcy i liberałowie wzywali do wzbogacenia się na miarę Trzeciego Świata. A jeśli Brendan jest tak zaniepokojony „faszystowskim brudem”, to może powinien zbadać niektórych ministrów w rządzie Izraela zwalczającym Hamas, który właśnie przez dwa lata głośno wspierał. Jest na przykład Itamar Ben-Gvir . Jest on obecnym ministrem bezpieczeństwa narodowego Izraela i kieruje partią o nazwie Otzma Yehudit , co oznacza „Żydowska Siła”. Czy ta nazwa nie brzmi ci trochę faszystowsko, Brendanie? Powinno, ponieważ Otzma Yehudit jest bezpośrednim „ ideologicznym spadkobiercą ” obecnie zakazanej partii o nazwie Kach („Tak”), której przewodził znany żydowski faszysta o nazwisku rabin Meir Kahane . Zanim Ben-Gvir wszedł do polityki i musiał poprawić swój wizerunek, z dumą eksponował w swoim salonie portret niejakiego Barucha Goldsteina . Jak opisałem w „ Paznokcie i faszyzm ”, Goldstein był męczennikiem z karabinem maszynowym. Wszedł do meczetu w dniu Purim w 1994 roku, zamordował dziesiątki niewinnych arabskich muzułmanów i został pobity na śmierć przez ocalałych.

Ta ewidentnie rasistowska masakra z pewnością czyni Goldsteina i jego wielbicieli „faszystowskim brudem” dla Brendana O’Neilla. Jeśli tak jest (a jak mogłoby być inaczej?), to Brendan powinien zauważyć, że Goldstein ma wielu wielbicieli w Izraelu. „ Jerusalem Post” doniósł, że „10% izraelskich Żydów uważa terrorystę Barucha Goldsteina za „bohatera narodowego”. Zgodnie z logiką Brendana, w Izraelu musi być mnóstwo „faszystowskiego brudu”, w tym wpływowych ministrów rządu, takich jak Itamar Ben-Gvir. A jednak Brendan jest zagorzałym zwolennikiem Izraela i etykietę „faszysta” stosuje wyłącznie do Hamasu. Niekonsekwentne, prawda? Co do mnie: chętnie nazywam Ben-Gvira „faszystą”, bo właśnie nim jest. [2] Ale nigdy nie nazwałbym go „faszystowskim brudem”. Nie jestem samo-uwielbiającym się nastolatkiem ani członkiem lewicy, rozumiesz, i nie chcę myśleć ani zachowywać się tak, jakbym nim był. Powinieneś spróbować, Brendanie. To o wiele łatwiejsze, niż mogłoby się wydawać. Może ci to też pomóc zrozumieć, jak bardzo Żydzi i ich „naturalni sojusznicy” szkodzą czemuś, co rzekomo jest ci bardzo drogie . Żydowski aktywizm doprowadził do krwawej łaźni na plaży Bondi, a żydowscy aktywiści wykorzystują ją teraz do dalszego ograniczania wolności słowa. Otzma Yehudit!


[1]   Żydzi na plaży Bondi „świętowali” Chanukę, mniejsze żydowskie święto, które żydowscy etnonarcyzi wykorzystują do konkurowania z Bożym Narodzeniem i umniejszania jego znaczenia.

[2]   Nie sądzę jednak, by Hamas i inni islamiści byli faszystami. Faszyzm jest rasowo wykluczający i supremacjonistyczny w sposób, w jaki islamizm nie jest. Na przykład Itamar Ben-Gvir i inni zwolennicy Barucha Goldsteina podążają za czcigodną tradycją żydowską, postrzegając Czarnych jako coś pośredniego między ludźmi a małpami (patrz nauczanie wielkiego żydowskiego uczonego Majmonidesa). W całkowitym przeciwieństwie islamizm postrzega Czarnych jako w pełni ludzkich i wita ich jako rekrutów i bojowników.

INFO: https://www.theoccidentalobserver.net/2025/12/16/bondi-beach-bloodbath-how-jews-are-exploiting-what-their-own-activism-created/

===========================================================

https://babylonianempire.wordpress.com/2023/06/14/imigracja-islamska-zydowska-miotla-na-chrzescijanstwo-w-europie/embed/#?secret=Dfu5i8KJhR#?secret=AE2wclBmyb

Czym właściwie są interesy niemieckie i europejskie?

Thomas Röper anti-spiegel.ru/was-sind-eigentlich-die-deutschen-und-europaeischen-interessen/

Długo oczekiwane pytanie:

Czym właściwie są interesy niemieckie i europejskie? 

Rząd niemiecki i Komisja Europejska zawsze uzasadniają swoje decyzje polityczne interesami niemieckimi i europejskimi, niezależnie od tego, jak niepopularne mogą być te decyzje. To nasuwa proste pytanie: czym właściwie są interesy niemieckie i europejskie?

Anti-Spiegel  19 grudnia 2025

Niemieccy i europejscy politycy uzasadniają wszelkiego rodzaju decyzje, twierdząc, że leżą one w interesie Niemiec i Europy. Obecnie wykorzystują ten argument głównie do uzasadnienia poparcia dla wojny z Rosją, sankcji i związanych z nimi konsekwencji, takich jak de-industrializacja, cięcia socjalne, wysokie ceny energii, zbrojenia i rosnący dług publiczny.

Ale o jakich konkretnie interesach Niemiec i Europy mówią rządy z takim przekonaniem?

Gdyby UE była demokratyczna, większość ludzi pragnęłaby właśnie interesów Niemiec i Europy. A czego pragnie na przykład większość mieszkańców Niemiec?

Niezależnie od tego, z którego badania skorzystamy, kwestie, które najbardziej niepokoją Niemców, to konsekwentnie polityka migracyjna, a następnie kwestie społeczne i gospodarcze, takie jak mieszkalnictwo, kryzys gospodarczy, ubóstwo itd. Kolejność bywa różna w zależności od badania, ale to właśnie te kwestie najbardziej niepokoją Niemców – i to właśnie te problemy większość Niemców chciałaby rozwiązać.

Innymi słowy, to właśnie te prawdziwe interesy Niemiec powinny być najwyższym priorytetem rządu, gdyby Niemcy były krajem prawdziwie demokratycznym, w którym rząd realizuje to, czego chce naród.

Jak jednak wiadomo, rząd niemiecki ma inne priorytety; w rzeczywistości ma tylko jeden priorytet, któremu obecnie podporządkowuje wszystko inne: wojnę z Rosją.

Ipsos prowadzi tzw. „barometr zmartwień”, który regularnie śledzi, które kwestie są obecnie najważniejsze dla Niemców. Najnowsze wydanie ukazało się 11 grudnia. Według badania, imigracja jest obecnie największym zmartwieniem Niemców, a następnie temat „ubóstwa i sprawiedliwości społecznej”. Trzecie miejsce również należy do tej kategorii, ponieważ zajmują je obawy dotyczące inflacji. Czwarte miejsce to „przestępczość i przemoc”, a piąte – strach przed konfliktami zbrojnymi, co prawdopodobnie można interpretować jako brak chęci udziału Niemców w konfliktach zbrojnych.

Obawa, że ​​Ukrainie zabraknie pieniędzy i broni, nie znalazła się na liście, nawet w pierwszej dziesiątce obaw Niemców. Niemniej jednak wsparcie Ukrainy jest zdecydowanie najważniejszą kwestią dla rządu niemieckiego, na który, według kanclerz Merz, rząd wydał już 76 miliardów euro i zamierza wydać kolejne 11 miliardów euro w 2026 roku.

Co można było zrobić z tą kwotą, na przykład w obszarze „ubóstwa i sprawiedliwości społecznej”? Przecież te kwoty oznaczają, że każdy Niemiec, od niemowląt po emerytów, zapłacił Ukrainie prawie 1000 euro w ciągu ostatnich czterech lat. Próg 1000 euro na osobę w Niemczech zostanie przekroczony w przyszłym roku, gdy do tego dodane zostanie kolejne 11 miliardów euro.

I to pomimo faktu, że obawa przed utratą Donbasu przez Ukrainę nie należy do największych obaw, a raczej nie leży w interesie Niemców. Podobnie jest w innych krajach europejskich.

O jakich więc „niemieckich i europejskich interesach” mówią rządy w Europie, uzasadniając swoje poparcie dla Ukrainy?

Z pewnością nie o interesach Europejczyków – to jest jasne.

Zamrozić. Ceny prądu – czy Polaków? MEM-y VI.

———————————————————–

—————-

————————

=========================================

——————————————————-

——————————————————————-

—————————————-

———————————

————————————————————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

My – to tylko personel? MEM-y IV.

—————————————

—————————

{„remix_data”:[],”remix_entry_point”:”challenges”,”source_tags”:[„local”],”origin”:”unknown”,”total_draw_time”:0,”total_draw_actions”:0,”layers_used”:0,”brushes_used”:0,”photos_added”:0,”total_editor_actions”:{},”tools_used”:{„selection”:1,”transform”:1},”is_sticker”:false,”edited_since_last_sticker_save”:true,”containsFTESticker”:false}

—————————————-

——————————————————-

—————————————

——————————————————–

—————————–

——————————————

—————————————-

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano

NFZ ma się coraz lepiej. MEM-y III.

———————————————-

{„remix_data”:[],”remix_entry_point”:”challenges”,”source_tags”:[„local”],”origin”:”unknown”,”total_draw_time”:0,”total_draw_actions”:0,”layers_used”:0,”brushes_used”:0,”photos_added”:0,”total_editor_actions”:{},”tools_used”:{„selection”:2,”transform”:3},”is_sticker”:false,”edited_since_last_sticker_save”:true,”containsFTESticker”:false}

——————————————————–

———————————————

————————————-

——————————————-

—————————————————-

——————————————————————

Zaszufladkowano do kategorii Śmichy | Otagowano