Masowe groby na terenie szpitala w Gazie. Izraelskie wojsko zakopało w nich kilkaset ofiar. Część żywcem.

Masowe groby na terenie szpitala. Izraelskie wojsko zakopało w nich kilkaset ciał

23.04.2024 masowe-groby-na-terenie-szpitala-izraelskie-wojsko-zakopalo-kilkaset-ofiar

Eksplozja w Strefie Gazy. Zdjęcie ilustracyjne. /foto: Pixabay
Eksplozja w Strefie Gazy. Zdjęcie ilustracyjne. /foto: Pixabay

Blisko 300 ciał osób zabitych i pochowanych przez siły izraelskie zostało ekshumowanych z masowych grobów znajdujących się na terenie szpitala Nasser w miejscowości Chan Junis – poinformowała w poniedziałek agencja AFP, powołując się na obronę cywilną ze Strefy Gazy.

AFP podaje, że dwóch innych urzędników ze Strefy Gazy oznajmiło, że ekshumowano na tym terenie 283 ciała. Izraelska armia do tej pory nie wydała oświadczenia na ten temat.

Kompleks szpitalny Nasser mieście Chan Junis to druga pod względem wielkości placówka medyczna w Gazie.

Według danych ministerstwa zdrowia Strefy Gazy wojsko izraelskie zabiło już ponad 34 tys. Palestyńczyków

Źródło: AFP/nczas.info/PAP

==================

„Abu Suleiman, szef obrony cywilnej w Chan Junis powiedział CNN, że niektóre z ofiar pochowanych na prowizorycznym cmentarzysku przy szpitalu miały związane ręce i nogi, widać na nich ślady świadczące o torturach”, czytamy w rmf24.pl.

Istnieje prawdopodobieństwo, że część ofiar została żywcem pogrzebana.

Izraelska armia nie skomentowała sprawy.  

Już widzę komentarz: “Uś, jaki antysemityzm!!”

Izrael zamordował kierowcę ambulansu, który jechał po rannych po ataku brutalnych osadników żydowskich.

Potężny wybuch. Nie żyje 14 osób 21 kwietnia 2024 prawy.pl/Nie-zyje-14-osob

Właśnie doszło do potężnego wybuchu. Poinformowały o tym zagraniczne media. Z kolei władze palestyńskie podały , że siły izraelskie zabiły 14 Palestyńczyków podczas nalotu na okupowany Zachodni Brzeg w weekend, a kierowca ambulansu zginął, gdy jechał po rannych po oddzielnym ataku brutalnych osadników żydowskich.

Siły izraelskie rozpoczęły długotrwały nalot w piątek wczesnym rankiem w rejonie Nur Shams, w pobliżu palestyńskiego miasta Tulkarm, będącego punktem zapalnym, i do soboty nadal prowadziły wymianę ognia z uzbrojonymi bojownikami. Zgromadziły się izraelskie pojazdy wojskowe i słychać było serię strzałów, a co najmniej trzy drony unosiły się nad Nur Shams, obszarem, w którym przebywali uchodźcy i ich potomkowie podczas wojny w 1948 r., która towarzyszyła powstaniu państwa Izrael.

Zachodni Brzeg, obszar w kształcie nerki, długi na około 100 kilometrów i szeroki na 50 kilometrów, znajduje się w centrum konfliktu izraelsko-palestyńskiego od czasu zajęcia go przez Izrael podczas wojny na Bliskim Wschodzie w 1967 roku.

Przypomnijmy, że pd początku wojny w Gazie tysiące Palestyńczyków zostało aresztowanych, a setki zabitych podczas regularnych operacji izraelskiej armii i policji, większość członków grup zbrojnych, ale także rzucająca kamieniami młodzież i niezaangażowana ludność cywilna.

Jak Brytyjczycy uczyli Żydów „radzić sobie” z Palestyńczykami

Zapomniane ludobójstwo? Piotr Zychowicz przypomina jak Brytyjczycy uczyli Żydów „radzić sobie” z Palestyńczykami pch24.pl/zapomniane-ludobojstwo

„Pierwsze powstanie palestyńscy Arabowie wywołali w roku 1936. Zostało ono brutalnie stłumione przez Brytyjczyków”, pisze na łamach magazynu „Historia Do Rzeczy” Piotr Zychowicz.

Publicysta przytacza relację opisującą, jak Brytyjczycy „stłumili” powstanie palestyńskich Arabów w dużej arabskiej wiosce Al-Bassa w pobliżu Akry 7 października 1938 roku. Pod wieloma względami było ono podobne do tego, co obecnie wobec Palestyńczyków robi Żydzi.

„Opancerzone samochody marki Rolls-Royce z rykiem silników wyłoniły się zza wzgórz. Ciężkie karabiny maszynowe umieszczone na pojazdach pluły ogniem. Pociski posypały się na gęste zabudowania arabskiej wioski. Zaskoczeni mieszkańcy rozbiegli się z krzykiem w poszukiwaniu schronienia. Wioska była otoczona. Ucieczka była niemożliwa. Po 20 minutach morderczego ostrzału brytyjscy żołnierze wkroczyli między zabudowania. Zaczęli plądrować, podpalać i wysadzać w powietrze budynki. Napotkani cywile byli bici kijami i kolbami karabinów. Cztery osoby zostały zastrzelone. Następnie zaczęła się łapanka”, czytamy.

Nie był to odosobniony przypadek. Tego typu „praktyki” brytyjskiej armii były na porządku dziennym. Na potwierdzenie Zychowicz przywołuje również opis „akcji antypartyzanckiej” przeprowadzonej w maju 1939 r. we wsi Halhul położonej przy drodze między Hebronem a Betlejem.

„Wieś zaatakowana została przez szkocką jednostkę Regiment Czarnej Straży. Żołnierze utworzyli dwie klatki. W jednej z nich zamknęli schwytanych mężczyzn pod gołym niebem bez wody i jedzenia. Drugą umieścili w cieniu i wsadzili do niej dużą ilość wody i jedzenia. Aby przejść ze złej do dobrej klatki, wystarczyło wyjawić informację, gdzie jest ukryta broń. Problem w tym, że Bogu ducha winni arabscy wieśniacy nie mieli zielonego pojęcia, gdzie rebelianci ukryli broń. Efektem były wielogodzinne katusze w morderczych promieniach słońca. Zdesperowani ludzie pili własną urynę. Dziesięciu nieszczęśników zmarło, inni doznali straszliwych poparzeń”, czytamy na łamach magazynu „Historia Do Rzeczy”.

Zychowicz nie ma wątpliwości: „rozmaite żydowskie formacje paramilitarne walczące w latach 30. u boku Brytyjczyków (Policja Pomocnicza, Policja Osadnicza, samoobrona kibuców, Specjalne Oddziały Nocne) otrzymały od swoich protektorów lekcję, jak radzić sobie z oporem ze strony Arabów – dławić go przy pomocy najbrutalniejszych środków, stosując zasadę odpowiedzialności zbiorowej”.

Źródło: magazyn „Historia Do Rzeczy” TG

Izraelscy mordrcy w akcji. Spośród 9 zabitych osób aż 6 to dzieci

Atak Izraela na Rafah. Spośród 9 zabitych osób aż 6 to dzieci

oprac. Piotr Kozłowski wiadomosci.dziennik

Ofiary Izraelskiego ataku na Rafah
Ofiary Izraelskiego ataku na Rafah / PAP/EPA / HAITHAM IMAD

Jak podaje Reuters, co najmniej dziewięć osób, w tym sześcioro dzieci zginęło w nocy z piątku na sobotę w izraelskim ataku na miasto Rafah na południu Strefy Gazy.

Według sił obrony cywilnej w Strefie Gazy pociski trafiły w budynek mieszkalny w zachodniej części Rafah. Wszystkie ofiary należały do jednej rodziny. Oprócz dzieci w wieku od jednego roku do 16 lat śmierć poniosły także dwie kobiety i mężczyzna.

Ponad milionowa populacja Rafah

W Rafah, położonym przy granicy z Egiptem, przebywa obecnie ponad połowa populacji całej Strefy Gazy, liczącej 2,3 mln osób. Są to przeważnie osoby zmuszone do opuszczenia domów na skutek walk w innych częściach palestyńskiej półenklawy.

Atak Izraela na obóz uchodźców

W sobotę izraelskie lotnictwo zaatakowało też dom w obozie uchodźców w środkowej części Strefy Gazy. Zginął co najmniej jeden mężczyzna, a dwóch doznało obrażeń.

Ponad pół roku po ataku palestyńskiej organizacji terrorystycznej Hamas na Izrael, w wyniku którego śmierć poniosło około 1200 osób, w większości cywilów, w walkach w Strefie Gazy zginęło już ponad 34 tys. Palestyńczyków – utrzymuje ministerstwo zdrowia Strefy Gazy.

ZASTRZELONY ZA ANTYSEMITYZM

ZASTRZELONY ZA ANTYSEMITYZM

Krzysztof Baliński

To był mord! To była klasyczna zbrodnia wojenna, dokonana z premedytacją. Wytłumaczenie jest proste: Główny cel to sterroryzowanie organizacji humanitarnych, blokada wszelkiej pomocy dla mieszkańców Strefy Gazy, zmuszenie Palestyńczyków do opuszczenia swych ziem, i tym samym „ostateczne rozwiązanie kwestii palestyńskiej”. Izrael zabił 33 tysiące Palestyńczyków, wśród których 20 tysięcy to dzieci. Zginęło 200 pracowników i wolontariuszy organizacji humanitarnych. Śmiercią głodowa zagrożonych jest 300 tysięcy mieszkańców Gazy. Krótko mówiąc, to pełzające ludobójstwo, które ma swoją nazwę – zbrodnia wojenna.

Po wypowiedziach ambasadora Izraela, rozpętała się burza. I choć żądania wydalenia go z Polski były powszechne, MSZ zrobiło to, co było do przewidzenia, czyli nic. Powód wydalenia go z Polski jednak był i jest. Z każdego słowa, gestu, wpisu w Internecie tego nominat skrajnie antypolskiego rządu Izraela przebijała bezbrzeżna pogarda wobec Polaków. Obsztorcował wicemarszałka Sejmu, zrównał mord na wolontariuszu ze zgaszeniem chanukowych świeczek, kłamał o antysemickich napisach „na co drugim budynku” w Łodzi.

Dlaczego doszło do akredytowania Jakowa Liwnego w Polsce? Tu przypomnijmy: w dyplomacji istnieje procedura zwana agrément. To wstępna zgoda państwa na przyjęcie określonej osoby w charakterze szefa misji dyplomatycznej obcego państwa. Przy czym państwo przyjmujące ma swobodę udzielenia bądź odmowy udzielenia agrément, i co więcej – w przypadku odmowy nie ma obowiązku jej uzasadnienia. Powody mogą wiązać się z osobą samego kandydata, na przykład z tym, że negatywnie wypowiadał się o kraju, w którym miałby być akredytowany.

Kto mu agrément udzielił? Polski MSZ, mimo że doskonale znało profil inkryminowanego. Dlaczego? Bo musiało, bo nie miało w tej sprawie nic do powiedzenia, bo pojawiła się pilna potrzeba nadzorowania ewakuacji posowieckich Żydów z Ukrainy (i to nie do Izraela, ale do Polski i nie na koszt Izraela, ale polskiego podatnika).

MSZ od lat ma poważny problem ze służeniem polskim interesom. Zgodziło się na to, aby Niemcy przysyłali nam na ambasadora wnuka adiutanta Hitlera, Ukraińcy wielbiciela Bandery, a Żydzi polakożercę. Pozwoliło na to, aby ambasador Niemiec montował spisek dla obalenia rządu, ambasador USA recenzował i pouczał ministrów, ambasador Ukrainy dyktował treść ustaw w polskim Sejmie, a ambasador Izraela bił rekordy żydowskiej chucpy.

Na pochyłe drzewo wszystkie kozy skaczą

Najbardziej symptomatyczna była pierwsza reakcja polityków. Niemrawa, obliczona na jak najszybsze „wygaszenie” sprawy. Duda zamieścił wpis o jakiejś „tragedii”, bez nazwania sprawców. Tu przypomnijmy jego haniebnie zachowanie w sprawie polskiej wolontariuszki Caritas, zamordowanej przez Izrael podczas bombardowania kościoła katolickiego w Gazie, i równoczesną troskę o los przebywającego w niewoli Alexa Dancyga. Wody w usta nabrał marszałek Sejmu, który jeszcze niedawno chciał „wgniatać Putina w ziemię”. Jego patron, poseł Michał Kobosko, który po zgaszeniu świeczek chanukowych nazwał „terrorystą” Grzegorza Brauna, odżegnał się od nazwania terrorystą izraelskiego żołdaka, który dokonał egzekucji na Polaku. O odpowiedzialności Izraela za śmierć Polaka nie powiedział nic Radek Sikorski. Przekazał jedynie kondolencje rodzinie wolontariusza, „który zginął podczas nalotu w Strefie Gazy”. I on był jedyną osobę, którą można było rozgrzeszyć. Bo na krytykę Izraela nie pozwala mu żydowska połowica, dzięki której media amerykańskie już go tytułują „minister Radek Applebaum”.

Za to reakcja Jakowa Liwnego była mocna. Jego kuriozalne oświadczenie było tak wiele mówiące, że warto przytoczyć je w całości:

Skrajna prawica i lewica w Polsce oskarżają Izrael o umyślne morderstwo we wczorajszym ataku, w skutek którego śmierć ponieśli członkowie organizacji humanitarnej, w tym obywatel Polski. Wicemarszałek Sejmu i lider Konfederacji Krzysztof Bosak twierdzi, że Izrael popełnia „zbrodnie wojenne” i terroryzuje organizacje humanitarne, aby zagłodzić Palestyńczyków. To ten sam Bosak, który do dziś nie zgodził się potępić masakry dokonanej przez Hamas 7 października i którego partyjny kolega, prawicowy ekstremista, zgasił gaśnicą chanukową menorę, którą zapaliliśmy w parlamencie w Warszawie. Wniosek: antysemici zawsze pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o swoje prawo do istnienia. Również dla dobra całego świata zachodniego”. Innymi słowy: Obywatel Polski został zastrzelony za antysemityzm.

Kto jest antysemitą?

Sięgnął tylko do przećwiczonego i skutecznego modus operandi. Kuriozalnych, wprost groteskowych definicji antysemityzm mają co niemiara. Antysemityzmem jest nie tylko upominanie się o zabitego Polaka, ale także hasło „Bóg, honor, ojczyzna” wznoszone przez uczestników Marszu Niepodległości. O antysemityzm można oskarżyć autora ironicznej wypowiedzi o wierszu noblistki, za wspomnienie Dmowskiego, za polemikę z Michnikiem, za użycie wyrazu „Żyd”, ale i też za pominięcie słowa „Żyd”, za krytyczne wyrażanie się o bandytach z UB i za pogląd, że nie w marcu 1968, lecz w latach 40. i 50. ubiegłego wieku była kulminacja terroru i zbrodni. Antysemitą możesz zostać, jeżeli twój dziadek nie był w KPP, a wujek w MBP.

Podczas debaty w Muzeum Polin, żydowski uczony stwierdził, że mówienie o skorumpowanych sitwach u władzy jest antysemickie. Wypowiedź premiera, że przy obsadzie stanowiska przewodniczącego Rady Oświęcimskiej będzie kierował się „polską wrażliwością”, rozsierdziła Barbarę Engelking-Boni (tą, dla której śmierć Żyda to „metafizyka”, a Polaka to „kwestia biologiczna”). Wg „Haaretz”, w zdecydowanej większości pomoc, której udzieliła Żydom chociażby rodzina Ulmów „nie była podyktowana altruizmem, ale chciwością polskich antysemitów”. Gdy na podorędziu nie ma „przestępstw z nienawiści”, pojawia się dr Bilewicz, z naukową tezą o istnieniu „antysemityzmu wtórnego”: „Kto się wypiera, kto neguje swoją odpowiedzialność za wiekowe prześladowania Żydów i za ich prześladowania najnowsze, kto zaprzecza, że jest winny i że jest antysemitą – ten jest antysemitą wtórnym”.

Kto jest antysemitą, a kto nie jest, tego wyraźnie nigdy się nie mówi. Potencjalnie jest nim każdy. Ponieważ wiedzą, o co w tym wszystkim chodzi, definicję antysemityzmu rozciągają tak szeroko, by można było pod nią podciągnąć wszystko, a nalepkę „antysemita” przykleić każdemu, kto krytykuje poczynania Żydów i kto zagraża ich interesom. „Żydów w Polsce nie ma, a antysemityzm jest” – tym stwierdzeniem rozpoczyna się każda żydowska wypowiedź. „Żydzi z Polski wyjechali, antysemici pozostali” – tak oznajmia szwedzki „Dagens Nyheter”. Tymczasem na co dzień i na każdym kroku doświadczamy intensywnej obecności Żydów w polityce i tematów żydowskich w mediach. Gdyby tą miarą mierzyć ich liczbę w Polsce, to można odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z milionową, ruchliwą, ofensywną, dającą w sposób niezwykle agresywny, pozbawiony jakiejkolwiek delikatności odczuć swą wrogość i manifestującą swą nienawiść wobec Polaków, potężną mniejszością.

Po 1989 r. w relacjach żydowsko-polskich doszło do licznych prowokacji – prowokacji tak prymitywnych, że oczywistym było, iż chodziło o wywołanie antysemickich nastrojów, że wypowiedzi Michnika, Geremka, Urbana, że usunięcie krzyża z Oświęcimia, że prowokacje „artystyczne” Andy Rottenberg oraz udział Żydów uratowanych przez Polaków w antypolskich kampaniach miały oczywisty zamiar budzenia w Polakach niechęci do Żydów. To działalność „Wyborczej”, jej ataki na Polaków, ich tradycje i w ogóle na państwo polskie jest największym generatorem postaw antysemickich. A akurat tej gazety społeczność żydowska nie uznaje za antysemicką. To jednak nie zaniedbanie, to świadome i przemyślane podejście. I jeszcze jedno – gdyby nie było wyczarowanego przez nich antysemityzmu, musieliby wziąć się za jakąś uczciwą robotę, co byłoby dla nich prawdziwą tragedią, wszak z akcji polowania na „antysemitów” czerpią ogromne zyski.

W takim modus operandi Żydów wspomagają politycy z Polski. Przykłady z ostatnich dni: Gdy Grzegorz Braun skrytykował exposé premiera, Tusk ripostował tylko jednym argumentem – wypomniał Braunowi… antysemityzm. Gdy podczas przesłuchań w sejmowej komisji jeden z posłów zapytał Jarosława Kaczyńskiego, czy ma świadomość, że informacje zdobywane przez system Pegasus znalazły się w Izraelu i tym samym w Moskwie, został oskarżony o… antysemityzm. Przy czym sponsorowanie antypolonizmu jest wielowymiarowe. Bo jest nim dawanie milionów na „badania nad antysemityzmem. Bo jest nim sprzeciw wobec wznowienia ekshumacji w Jedwabnem. Bo jest nim eliminacja z życia publicznego osób, które tę dywersję wobec Polski i Polaków demaskują. „Antysemityzm prowadzi wprost do Auschwitz” – zawołał Dawid Warszawski, a prokuratora, który nie dość gorliwie ściga antysemitów oskarżył, że „podpisuje się pod Zagładą”. Czy są V kolumną? Nie zawsze. Niektórzy robią to tytułem okupu, żeby Żydzi nie nazwali ich antysemitami.

Walczą z „antysemityzmem Polaków” i deklarują jego całkowitą eliminację. Ale Żydów to nie cieszy! Dlaczego? Bo antysemityzm Polaków jest im potrzebny, bo w zaklinaniach polskich polityków widzą tylko jeden pożytek – przyznanie, że antysemityzm w Polsce istnieje, że jest poważnym zjawiskiem, że Polacy mają nieczyste sumienie i tylko błagają o najniższy wymiar kary. Żydzi nie potrzebują też filosemitów, bo tych, i to wyjątkowo namolnych, mają dużo, nawet w nadmiarze. Potrzebują antysemitów, którzy grillowani, wypłacą im 65 miliardów. Nie potrzebują też prezydenta, który epatuje żoną o semickim nazwisku, ale ministra finansów, najlepiej antysemitę, który przyniesie im w zębach czek na 65 miliardów.

Skupili się na zachowaniu ambasadora. Wmówili Polakom, że jest jedyną przyczyną burdy. Ograniczyli debatę do tego, czy wydalić go z Polski. Tymczasem w Polsce nie powinien był w ogóle się znaleźć, po wydaleniu z Tel Awiwu dwa lata temu ambasadora RP. Skądinąd nie tylko skrajnego filosemitę, ale i Semitę, co tylko potwierdza, że wydalenie było wymierzone w Polskę, a nie w jego osobę. Liwne nie powinien znaleźć się w Polsce także dlatego, że podziela słowa Icchaka Szamira – „Polacy wyssali antysemityzm z mlekiem matki”, że to ruski żyd patrzący na Polskę przez okulary Putina. I uznanie go za persona non grata powinno być tylko symbolicznym gestem, wyrażającym dezaprobatę wobec polityki Izraela.

Uprzedzenia Liwnego wobec Polaków to dalece nie wszystko, bo nie wypowiada własnych opinii, ale postępuje zgodnie z instrukcjami swego ministerstwa. A to oznacza, że z premedytacją do Warszawy przysłali patologicznego polonofoba. Nawiasem mówiąc, to obecny przełożony ambasadora, Israel Katz przypominał słowa Icchaka Szamira o Polakach, którzy „wyssali antysemityzm z mlekiem matki” i dodał: Nigdy wam (Polakom) nie wybaczymy! Wszystko to oznacza jedno: Izrael nie chce dobrych stosunków z Polską, i z pełną premedytacją wywołuje, pod byle pretekstem, konflikty. Widzi w Polsce chłopca do bicia, bo bez tego „rozsypuje” się cała „religia i przemysł Holokaustu”, której istotnym elementem jest „antysemityzm Polaków” i „współudział” w zagładzie. I akurat tu ambasador Liwne swą misję wypełnia wzorowo.

Gdzie jest polski MSZ?

Strategii nie było. Były za to nerwowe, chaotyczne, nieskoordynowane ruchy i wypowiedzi. Wszystkie, by przypadkiem nie narazić się złoczyńcom. Wszystkie dla wkupienia się w ich łaski. Jedyna „przykrość”, jaka Liwnego spotkała to wezwanie do MSZ, gdzie wręczono mu jakąś notę (podobno protestacyjną) i gdzie wydukał (też podobno) słowa „przepraszam”, bez sprecyzowania, za co (może za spóźnienie?). Na jaw wyszła nędza polskiej dyplomacji, która à priori zadekretowała, że Izrael to nasz „strategiczny sojusznik”, która wspiera Izrael na forach międzynarodowych i jest jego bezkrytycznym ambasadorem w UE, która rozdaje polskie paszporty Izraelczykom w tempie kilku tysięcy rocznie, która uznała Izrael za „przyczółek naszej cywilizacji”.

To MSZ wykoncypował, że jeśli wesprzemy Izrael w jego walce z arabskim otoczeniem, to w usłużnym dialogu uzyskamy status sojusznika i przyjaciela. To w MSZ wypichcili tezę, że „Izrael pomoże nam w walce z procederem cedowania zbrodni niemieckich na polskie ofiary” i udzieli pomocy w uzyskaniu odszkodowań od Niemców. Mrzonki wzmacniało naiwne założenie, że antypolonizm skupia się w lewicowych środowiskach żydowskich w USA, a w Izraelu rządzi zbratany z nami Netanjahu. Polityki takiej nie zmienili, gdy okazało się, że to gra pozorów, że opinia publiczna w Izraelu ma twarz Jana Tomasza Grossa, że to państwo rządzone przez jawnie polakożerczą ekipę, w którym nikt Polaków nie lubi, że „sojusznik” poprzez próby wyłudzenia 65 miliardów stwarza śmiertelne zagrożenie dla finansów publicznych Polski, że żądaniami, aby polskie ustawy były z nim konsultowane, zagraża suwerenności Polski, że narusza jej bezpieczeństwo, bo kuma się z Putinem.

Gdzie jest polski MSZ? Takie pytanie ciśnie się na usta, gdy po raz kolejny jesteśmy poniżani. Wyjaśnienie może być dwojakie: albo mamy do czynienia z V kolumną, albo z idiotami niezdolnymi do rozpoznania najprymitywniejszej intrygi. Skoro co kilka lat sytuacja się powtarza, to dlaczego MSZ nie jest na nią przygotowany? Dlaczego do łbów pracujących w nim urzędasów nie dociera, że to taktyka negocjacyjna Żydów, że Izrael nie tylko nie dąży do ułożenia stosunków, ale szuka zwady, że przypisywanie Polakom miana „wspólników Holokaustu” to wyłącznie środek nacisku i instrument w negocjacjach biznesowych, a awantury są tylko przykrywką w batalii o restytucję mienia pożydowskiego?

Zamiast dyplomacji mieliśmy tchórzliwy bełkot i łajzy, którym, gdy pierwszy lepszy Żyd zmarszczy czoło, uginają się nogi i chowają po kątach. Zamiast mężów stanu mieliśmy notorycznie przegrywające miernoty, którzy nie walczą o polskie interesy, ale o „certyfikat koszerności” wystawiany przez media żydowskie w Ameryce. A może w tym wszystkim chodzi o coś innego? Mówił o tym starożytny chiński strateg: „Kiedy walczysz za granicą, używaj lokalnych przewodników […] korzystaj ze współpracy istot najpodlejszych i najbardziej odrażających”. Co do „certyfikatu” (drugiej po „Polska to panna stara, brzydka i bez posagu” oficjalnej doktryny polskiej dyplomacji) – wszystko zaczęło się od podszeptów Ludwika Dorna (niegdyś prawej ręki prezesa PiS): „W światowych grach dyplomatycznych i wobec siły bardzo wpływowego lobby żydowskiego naszemu krajowi potrzebny jest ‘certyfikat koszerności’ ze strony Izraela, a tego nikt w polityce nie wydaje za darmo”.

Podsumujmy: Sekwencja wydarzeń zawsze taka sama, ikrajobraz po bitwie taki sam: Po stronie Polski: kapitulacja, bez najmniejszej nawet próby obrony, obłaskawianie agresorów, ich usprawiedliwianie oraz pacyfikowanie głosów krytyki. Po stronie Izraela: odrzucanie jakiegokolwiek kompromisu, maksymalne podgrzewanie konflikt i upokarzanie Polski oraz coraz większa zuchwałość. Zamiast odwagi potulność i tchórzliwe merdanie ogonkiem. Zamiast twardej riposty, „kontratak” z podkulonym ogonem i oblizywanie się, gdy walili w pysk na odlew. Zamiast głośno mówić – przejrzeliśmy wasze plany, nadal się uśmiechają, nadal powtarzają mantrę o „RP przyjaciół”, i odbudują relacje poprzez wyrafinowaną grę dyplomatyczną – wypłacenie kilkudziesięciu milionów na kolejny cmentarz żydowski, a polski rząd uda się in corpore do Jerozolimy, i weźmie (też in corpore) udział w ceremonii zapalenia świec chanukowych w Sejmie (tym razem z udziałem wicemarszałka Bosaka).

Izraelowi wolno wszystko. Nie przeprosi za mord na Damianie Sobolu, ale zażąda przeprosin za Grzegorza Brauna. Izrael nie wypłaci odszkodowanie dla rodziny zamordowanego, ale Polska wypłaci odszkodowanie dla rodzin ofiar Holokaustu, z dopiskiem – „zamordowanym przez polskich antysemitów”. No i raz jeszcze przeprosi za Jedwabne, za marzec ‘68, za „polskie obozy”. Nie ma jednak tego złego, co by na dobre nie wyszło – ambasador Izraela otworzył Polakom oczy na to, kto jest kim w Polsce.

Krzysztof Baliński

Kolejny raz Izrael z premedytacją zaatakował dziennikarzy.

Izrael zaatakował dziennikarzy. „Było oczywiste, że jestem cywilem i dziennikarzem. Staliśmy się celem”

13.04.2024 izrael-zaatakowal-dziennikarzy

Podczas wojny Izraela z Hamasem zginęło już co najmniej 95 przedstawicieli mediów. Jest to najbardziej śmiercionośny konflikt dla reporterów.

Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah.
Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah. / Fot. PAP/ABAC

Kilku dziennikarzy, w tym przedstawiciele tureckiego publicznego nadawcy TRT, zostało rannych w ataku izraelskich czołgów na obóz dla uchodźców Nusajrat w centralnej części Strefy Gazy. Jeden z reporterów stracił nogę.

TRT oskarżyła siły zbrojne Izraela o dokonanie „ataku z premedytacją” na grupę dziennikarzy. Tureckie medium podkreśla, że ich pracownicy wyraźnie odróżniali się od pozostałych osób, ponieważ mieli na sobie dobrze widoczne kamizelki z napisem „Press”.

Podobne doniesienia przekazał w rozmowie z CNN Sami Szehada, arabski operator kamery stacji TRT, który stracił nogę w wyniku ostrzału, a następnie został przewieziony na operację do szpitala. – Nagrywaliśmy w bezpiecznym miejscu. (…) Było oczywiste, że jestem cywilem i dziennikarzem. Staliśmy się celem – relacjonował Szehada.

„Potępiamy izraelski atak w Strefie Gazy na grupę dziennikarzy noszących oznaczenia prasy. Na skutek (tego ostrzału) operator kamery Sami Szehada, (pracujący dla) tureckiego nadawcy TRT World, stracił nogę. Lekceważenie przez izraelską armię oznaczeń prasy – zarówno po 7 października (dniu ataku Hamasu na Izrael – red.), jak też przed tą datą – zagraża życiu dziennikarzy. Ten incydent musi stać się przedmiotem niezależnego śledztwa, a osoby odpowiedzialne za atak muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności” – oświadczyła amerykańska organizacja pozarządowa Komitet Ochrony Dziennikarzy (CPJ).

Kwadratowe zdjęcie profilowe

Committee to Protect Journalists @pressfreedom

CPJ condemns the Israeli attack in Gaza on a group of journalists wearing press insignia that resulted in cameraman Sami Shehadeh, of Turkish broadcaster

@trtworld

, having his leg amputated. The IDF’s disregard for press insignia, both after and prior to October 7, endangers the lives of journalists. This incident must be independently investigated, and those responsible for the attack must be held accountable.

Kwadratowe zdjęcie profilowe

CPJ MENA

@CPJMENA

CPJ condemns the Israeli attack in Gaza on a group of journalists wearing press insignia that resulted in cameraman Sami Shehadeh, of Turkish broadcaster @trtworld, having his leg amputated.

Zdjęcie

W osobnym komunikacie CPJ przekazał, że podczas wojny Izraela z Hamasem zginęło już co najmniej 95 przedstawicieli mediów. Jest to najbardziej śmiercionośny konflikt dla reporterów, odkąd w 1992 roku zaczęto prowadzić statystyki.

Izrael przegrywa II wojnę o niepodległość

Lewicki: Izrael przegrywa II wojnę o niepodległość

Redakcja Konserwatyzm.pl Stanisław Lewicki

Niezadługo po ataku Hamasu na Izrael, który miał miejsce w dniu 7 października ubiegłego roku, premier Izraela Netanjahu przedstawił sens obecnej fazy konfliktu i, co wydawało się wtedy pewną przesadą, nazwał ją drugą wojną o niepodległość: „Wojna z palestyńską organizacją terrorystyczną Hamas to nasza druga wojna o niepodległość; nasi partnerzy na całym świecie dobrze rozumieją, że walczymy nie tylko we własnym imieniu, ale w imieniu całej ludzkości, ponieważ jest to starcie cywilizacji z barbarzyństwem”.

Od czasu tego oświadczenia upłynęło już kilka miesięcy i przebieg, a jeszcze bardziej obraz, tego konfliktu, z jednej strony potwierdza to, że może to być faktycznie dokończenie wojny o niepodległość z roku 1948, a jednocześnie jej wynik może być odmienny od rozstrzygnięcia jakie zapadło podczas tamtej pierwszej wojny.
Jeśli spojrzymy na przekaz medialny i sympatie opinii publicznej na całym świecie to Izrael nie jest już popierany. Te działania jakie prowadzi on w Gazie wielu uznaje za zbrodnie wojenne, a niektórzy nawet za ludobójstwo. Taki obraz się wyłania gdy uwzględni się rozmiary i strukturę ofiar wśród uczestników starcia.
Ze strony Izraela, do tej pory, miało utracić życie 695 ofiar cywilnych i 676 żołnierzy oraz funkcjonariuszy policji i służb specjalnych. Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że znaczna cześć tych izraelskich cywili to rezerwiści sił zbrojnych, niektórzy posiadający w domu broń, to może się okazać, że bezbronni cywile stanowią mniejszość wśród ogółu ofiar po stronie Izraela.
Jeśli zaś wziąć stronę palestyńską, to śmierć tam miało ponieść już ponad 33 tysiące zabitych, w tym aż 14 000 dzieci i 9 200 kobiet. Widać, że na jedną ofiarę izraelską przypada ponad 15 palestyńskich, z których większość to kobiety i dzieci. Czy eliminacja nawet licznych terrorystów usprawiedliwia tak masowe ofiary wśród dzieci i kobiet?

Smoke and flames rise during Israeli air strikes amid a flare-up of Israeli-Palestinian violence, in Gaza May 12, 2021. REUTERS/Ibraheem Abu Mustafa TPX IMAGES OF THE DAY

Ogromna większość ludności Gazy, prawie dwa miliony ludzi, została wygnana ze swoich domów, które są systematycznie niszczone. Na dodatek, od dłuższego już czasu, zaczyna tam bardzo brakować żywności i mieszkańcy Gazy zagrożeni są głodem. Według ocen Światowego Programu Żywnościowego (największej organizacji humanitarnej świata – agencji ONZ) aż 30 procent dzieci w wieku poniżej 2 lat w Gazie może być skrajnie niedożywionych. Oxfam – międzynarodowa organizacja humanitarna, zajmującą się walką z głodem – stwierdziła, że od stycznia mieszkańcy północnej części Strefy Gazy, tej najbardziej atakowanej przez Izrael, przyjmują średnio zaledwie 245 kalorii dziennie. To jest poziom niedożywienia prowadzący szybko do śmierci.
Warto przypomnieć, że według szacunków profesora Tomasza Szaroty, zawartych w pracy „Okupowanej Warszawy dzień powszedni. Studium historyczne”, średni przydział kartkowej żywności dla dorosłego mieszkańca getta warszawskiego w latach 1940–1942 wynosił 200–500 kalorii dziennie. Jednak spożycie żywności w getcie było na wyższym poziomie, gdyż było uzupełniane powszechnym szmuglem, przez co ilość żywności dostępnej dziś dla cywili w Gazie, a liczonej na 245 kalorii, jest pewnie nawet mniejsza niż w warszawskim getcie. Jeśli celowe głodzenie żydowskich mieszkańców getta było jednym z głównych elementów eksterminacji tej ludności, to jak nazwać to co dziś dzieje się w Gazie?

Biorąc to wszystko razem nie można się dziwić, że wiele osób nazywa ludobójstwem obecne działania Izraela w Gazie. Coraz więcej ludzi jest świadomych tego, że, przy braku przeciwdziałania,  może to się skończyć eksterminacją ludności Gazy. Dociera to nawet do członków elit USA mających żydowskie pochodzenie. Profesor Jeffrey Sachs występuje przeciwko uzbrajaniu Izraela przez USA i zadaje pytanie:” Czy Stany Zjednoczone chcą być współwinne ludobójstwa?”.
Tę dramatyczną zmianę w postrzeganiu Izraela na świecie dostrzegają także sami Izraelczycy. Najpopularniejszy kanał komercyjnej telewizji w Izraelu – Keshet 12 – ubolewa: „Izrael znajduje się dziś w najgorszej sytuacji na świecie od czasu swego powstania; Świat nas nienawidzi, poparcie dla nas jest niskie, a antysemityzm osiągnął wysoki poziom.

Netanjahu miał rację, przyrównując obecne wydarzenia w Gazie do II wojny o niepodległość. Wygląda jednak na to, że tę wojnę dziś Izrael przegrywa.
Kiedyś Izrael nie przejmował się opinią świata, gdyż mając bezwarunkowe poparcie USA, mógł resztę traktować pałką antysemityzmu, która była bardzo skuteczna w uciszaniu przeciwników. Teraz, w obliczu tego co dzieje się w Gazie, to się zaczyna kończyć, gdyż nie tylko bezwarunkowe poparcie USA nie jest pewne, ale na dodatek pałka antysemityzmu przestała działać.
Najlepiej widać to na przykładzie afery z ambasadorem Jakowem Liwne, która była efektem jego zachowania, po tym jak w wyniku ataku izraelskiej armii na konwój organizacji charytatywnej World Central Kitchen, zginęło siedem osób, w tym Polak Damian Soból.
Liwne próbował odrzucać żądania przyjęcia przez Izrael odpowiedzialności za atak i po staremu posługiwać się antysemityzmem, jako politycznym narzędziem. Tym razem jednak oburzenie było zbyt wielkie by taka metoda rozmywania odpowiedzialności okazała się skuteczna. Zwyczajnie paradygmat postrzegania Izraela się u nas zmienił, i takie zachowanie, które dotychczas uchodziło i było przyjmowane przez nasze, wytresowane antysemityzmem, pseudoelity z podkulonym ogonem, obecnie już nie funkcjonuje.

Stanisław Lewicki

Zabili naszego i co z tego?

 Zabili naszego i co z tego?

6 kwietnia 6 kwietnia, wpis nr 1258

Święta świętami, a tu świat nie próżnuje. Pierwszego kwietnia, wcale nie było prymaaprylisowo, szczególnie w Strefie Gazy. „Najbardziej humanistyczna armia świata” (to nie żart, tak o sobie mówią Żydzi) zaatakowała konwój z pomocą humanitarną, w wyniku czego zabito całą ekipę wiozącą pomoc Palestyńczykom, a wśród nich Polaka, Damiana Sobola. Wokół tej tragedii rozegrała się osobna, tym razem niestety tragifarsa, w wykonaniu polskiej polityki. Myślę, że pora ją tu naświetlić i wyjaśnić, nawet trochę lepiej niż ma to podobno zrobić z całą sprawą śledztwo w izraelskiej armii.
Zacznijmy więc od początku.
Strefa Gazy
Sprawa trwa od dawna, ale do szerokiej świadomości światowej opinii publicznej dotarła właściwie po 7 października 2023, kiedy palestyński Hamas zaatakował osiedla żydowskie poza granicami Strefy, zamordował ponad tysiąc ludzi, w większości cywilów. Był to atak terrorystyczny Hamasu, choć de facto uczyniony zbrojnym ramieniem tej organizacji, jakim jest brygada Izz al-Din al-Kassam. Bo Hamas jest wybraną demokratycznie siłą polityczną Palestyńczyków o dość ciekawej proweniencji. Od dawna się mówi i potwierdza w wielu źródłach, że do powstania organizacji, a już na pewno do jej wzrostu przyczynił się… Izrael, a zwłaszcza jego obecny premier NetanjahuCzemu miałby tak zrobić? Ano temu, że zarówno jego, jak i stojącej za nim grupie wyborców chodzi o „ostateczne rozwiązanie” kwestii palestyńskiej.
A są tu dwie koncepcje, z tym, że druga jest wariantowana obecnie przez Izrael po to, by ta pierwsza nie zaistniała. Pierwsza zasadza się bowiem na koncepcji dwóch państw, to znaczy, żeby obok siebie istniały na obecnej ziemi państwa Izrael dwa organizmy państwowe: izraelski i palestyński. Z tą koncepcją walczy i Izrael, i jego siły polityczne, choć jest ona na ustach całego świata, w papierach oenzetowskich i świadomości opinii publicznej. Obecny premier, który ma inną koncepcję, zaraz o niej opowiem, walczył ze strategią dwupaństwowości, głównie eskalując konflikt z Palestyńczykami.
Wcześniej miał do czynienia z bardziej ugodową OWP, która zbierała sympatię i poparcie światowe wobec powstania państwa palestyńskiego. W związku z tym wsparto powstanie bardziej radykalnego Hamasu, by ten swym ekstremizmem odstręczył od poparcia idei palestyńskiego państwa gremia światowe. Do tego dodatkowo wzmożono prześladowanie Palestyńczyków zarówno w Gazie, jak i na Zachodnim Brzegu, by jeszcze bardziej nakręcić spiralę wzajemnych ataków i odwetów. Tak bardzo, że w wyborach politycznych Palestyńczycy pogonili ugodową OWP i dali władzę walczącemu z okupantem Hamasowi.
Netanjahu więc miał i ma co chciał i za każdym razem jak identyfikował problem u siebie z koalicjantami, to atakował gdzieś Palestyńczyków, ci się odwijali, Izrael „musiał” interweniować, atakowany naród izraelski skupiał się wokół władzy, nie było czasu na niesnaski i w ten sposób, grając palestyńską kartą obecny premier Izraela osiągał swoje wewnętrzne cele. Nie szkodzi, że po drugiej stronie rosło również zagrożenie wobec jego własnych obywateli, ale mógł nim zagrać, bo wszystko dało się zrzucić na tych strasznych hamasowców.
Netanjahu, mistrz powtórki
Miało tak być i tym razem, kiedy Hamas zaatakował 7 października Izrael. Życie polityczne Netanjahu wisiało właśnie na włosku, zaś kwestia tego, że wojska izraelskie dały się niespodzianie zaskoczyć atakiem jest od pierwszych dni konfliktu przedmiotem spekulacji światowych, nawet i części opinii izraelskiej, bo śledztwo w tej sprawie odbędzie się (jak obiecał bohater zamieszania) już po wojnie z Hamasem, z czego wielu wyciąga wnioski, że chociażby z tego powodu ten konflikt będzie trwał wiecznie. Hamas przeprowadził atak terrorystyczny, zaś Izrael się odwinął. Mamy właściwie nie wojnę, bo po tamtej stronie raczej nie ma wojska palestyńskiego, ale coś w rodzaju akcji pacyfikacyjnej. I trzeba przyznać, że wiele działań armii izraelskiej tłumaczonych jest moralnym prawem i taktyczną koniecznością odwetu, jako symetryczna odpowiedź na działania Hamasu.
Z jednym zastrzeżeniem – Hamas to organizacja terrorystyczna z pełnymi reperkusjami tego stanu, czyli nielegalna, jej członkowie będą aresztowani w każdym demokratycznym kraju, a więc nie można tu mówić o symetrii działań. Bo Izrael, stosując podobne metody, pomnożone skalą własnego uzbrojenia, jest państwem a nie nielegalną organizacją terrorystyczną, które należy do wielu organizacji międzynarodowych i podpisało wiele (choć z pewnymi wyjątkami) konwencji międzynarodowych, które obecnie narusza.
W związku z tą skalą i prawnymi konsekwencjami przynależnymi państwom Izrael w rezultacie dopuszcza się zbrodni wojennych, ludobójstwa i zbrodni przeciw ludzkości, co łatwo można wywieść, nie tylko na podstawie tego, że z inicjatywy RPA toczy się przeciwko Izraelowi sprawa o takie uczynki przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości i sprawy Izraela słabo tam stoją. Wszystkie działania Izraela wypełniają znamiona łamania podstawowych konwencji humanitarnych, których stroną jest Izrael, na co zwrócił uwagę doktor Szewko. Ale wróćmy do prawdziwych celów tej pacyfikacji.
Ostateczne rozwiązanie
Już nawet oficjalnie, ustami wręcz niektórych członków izraelskiego rządu mówi się o „ostatecznym rozwiązaniu kwestii palestyńskiej”. Mówi się tak oficjalnie również dlatego, że rządzą tam, również wpisane w prawie, zasady wręcz rasistowskie, które w innych demokratycznych państwach nie ostałyby się, co zresztą jest przyczynkiem do tego, że wielu zastanawia się, czy sam fakt demokratycznego wybierania reprezentantów takich postaw lokuje taki kraj w gronie demokracji. Kwestia rozwiązania problemu palestyńskiego jest wariantowana: od jakiejś formy gettyzacji sprawy (czyli powrotu do stanu sprzed 7 października, ale z gwarancją blokady ekscesów a la Hamas), czyli zamiast państwa to jakiś megaobóz jeszcze bardziej pilnowany i izolowany niż niegdysiejsza Gaza, aż po coraz bardziej ekstremalne scenariusze na „zniknięcie” problemu wraz ze zniknięciem narodu.
Tu (uwaga!) najbardziej ugodową propozycją jest taka, żeby tych Palestyńczyków sobie wzięły jakieś inne kraje. Najbardziej ekstremalny scenariusz, polegający na eksterminacji narodu, jest właśnie realizowany.
To jest rzeź.
Obecnie Izrael (a kto to wie jak ci on liczy) wspomina o ponad 32.000 ofiar wśród Palestyńczyków, z czego ponad 2/3, czyli około 23.000 to są kobiety i dzieci. Tak wojuje z Hamasem armia izraelska. Najtragiczniejsza jest tu statystyka i nawet nie chodzi o spektakularne porównania ponad dwuletniej wojny rosyjsko-ukraińskiej jeśli chodzi o śmierć cywilów, o dzieciach już nie wspominając. Zgrozą napawa manipulacja związana z liczbą czynnych hamasowców, po których do Gazy wybrali się żydowscy wojskowi. Najpierw było to ze 3.000 terrorystów, ale skala śmierci Palestyńczyków, a już w szczególności cywilów wskazywała, że na jednego potencjalnego hamasowca ginęło kilkanaście kobiet i dzieci. W związku z tym, głównie w propagandzie izraelskiej, stał się cud i po ataku na Gazę liczba hamasowców z bronią w ręku zaczęła rosnąć wykładniczo, aż do 30.000 członków.
Gdyby ataki Izraela były precyzyjne to byłoby już po sprawie, ale trudno uznać ponad dwadzieścia tysięcy kobiet i dzieci za bojowników organizacji terrorystycznej. Tak więc Izrael wciąż utrzymuje, że wśród Palestyńczyków znajdują się niedorżnięci hamasowcy, co usprawiedliwia ich ciągłe ataki. Ale sprawa się zbliża do ostatecznej wersji zakończenia sprawy palestyńskiej.
Rafah – miejsce ostateczne
Otóż w wyniku bombardowań i przesiedleń Palestyńczyków (co jest nota bene kolejną zbrodnią przeciwko ludzkości, ale tylko w przypadku rosyjskich przesiedleń ludności ukraińskiej) ponad półtora miliona Palestyńczyków (plus pół miliona miejscowych) znalazło się w rejonie Rafah. Czyli skomasowano tam resztki niedobitych na północy Strefy, blisko granicy z Egiptem. Mamy tam do czynienia z katastrofą humanitarną, gdyż ginie tam kilkanaście, głównie dzieci, dziennie. Z głodu. Izrael znacznie opóźnia dotarcie pomocy humanitarnej czekającej na wjazd od strony Egiptu. Potrzeba kilkuset ciężarówek z pomocą dziennie, zostaje przepuszczonych kilkanaście. Dochodzi już do zrzutów lotniczych pomocy humanitarnej, jak za czasów oblężenia Warszawy.
Analogie do Powstania Warszawskiego są zarówno zabronione jak i całkowicie uzasadnione. Mamy do czynienia z odwetem za zryw ciemiężonych, których przecież i Niemcy w 1944 roku nazwaliby terrorystami, gdyby takie pojęcie, zamiast “polskich bandytów”, istniało w obiegu. Jest jeszcze jedna analogia. Żydzi na terenach zdobytej Gazy systemowo wysadzają wszystkie budynki, które jeszcze wystają z ziemi, coś jak Niemcy po upadku Powstania. Chodzi o to, by kwestie ewentualnego powrotu Palestyńczyków do status quo rozwiązać mieczem i dynamitem – nie będzie do czego wracać.
To samo z eksterminacją ludności. Bo to, że mamy głód w namiotach i ziemiankach Rafah to nic. Rafah jest już bombardowane, co jest już eksterminacją w przypadku stłoczenia na tym terytorium 365 km kwadratowych, ale Izrael przeznaczył na strefę humanitarną dla 2 milionów ludzi obszar beduińskiej wioski Muwasi, wielkości lotniska w Tel Awiwie. Gęstość zaludnienia w rejonie przekracza już 20.000 ludzi na kilometr kwadratowy, co daje nam wskaźnik na poziomie Paryża.
Bez infrastruktury i jedzenia. I to się bombarduje, zaś Netanjahu obiecuje ofensywę na to największe pole namiotowe na świecie.Cel jest jeden – ci co się ostaną wśród żywych będą wypchnięci do Egiptu. Świat się zgodzi z powodów humanitarnych, nawet pociśnie niechętny Kair i sypnie kasą. Ale Egipt, posiadający już płot na granicy z Izraelem postawił płot drugi, tym samym utworzył ogrodzoną strefę, w której ewentualnie, nie wpuszczając Palestyńczyków do siebie, potrzyma te dwa miliony nieszczęśników. Sprawa się więc rozwiąże. Palestyńczycy wylądują w kolejnym getcie, tym razem poza granicami Izraela i Tel Awiw pozbędzie się problemu umiędzynaradawiając go na poziomie humanitarnym. A czemu Egipt nie chce przyjąć Palestyńczyków? Ano temu, że wzorem Libanu będzie atakowany przez Izrael, który będzie chciał przecież dopaść, tym razem hamasowców, a nie hesbollachowców jak w Libanie, na terenie obcym. Odwet to odwet, c’nie?
A więc idzie ku ostatecznemu rozwiązaniu.
Trzeba tylko jeszcze bardziej zabijać, by świat zrozumiał swoją powinność, a Izrael na wieki już rozwiązał swój problem. No co z tego, że za cenę hekatomby ofiar, to pójdzie w zapomnienie, a kto będzie fikał to dostanie antysemicką łatkę i będzie zadziobany przez świat, który już kupił historię narodu żydowskiego jako jedynej ofiary nazistów. A skoro ofiarę mamy jedyną, to reszta to są kaci, a więc kajać się i wybaczać wszystko. Nawet podobne techniki.Załatwienie całej sprawy to działania wielowątkowe. Wymienię tylko dwa. Informacja i pomoc humanitarna. Po pierwsze media. Teraz już każdy, coraz rzadszy, dziennikarz chcący relacjonować tę rzeź wie już, że umieszczenie na swym hełmie napisu „Press” zamiast go chronić stwarza cel do ataków. Od czasu rozpoczęcia konfliktu zginęło już ponad 200 dziennikarzy. Strzela się do nich specjalnie. Dlaczego? Ano z takiego samego powodu z jakiego rozstrzelano konwój z pomocą humanitarną. Chodzi o to, żeby nie przyjeżdżali. Co do mediów to chodzi o to, żeby takich tam z napisem „Press” na kaskach nie było, bo wtedy jedynym źródłem informacji o konflikcie będzie propaganda izraelska i będzie już spokój. I teraz przechodzimy do naszego Polaka. Zadajmy pytanie i to bez względu na możliwe konsekwencje tego zdarzenia – czy po tym incydencie ochota do niesienia pomocy humanitarnej wzrośnie wśród wolontariuszy czy osłabnie? A jaka będzie konsekwencja takich postaw? Ano eskalacja sytuacji kryzysu humanitarnego w katastrofę i presja na świat oraz Egipt, by „coś z tym zrobić”. Tak jakby działania Izraela były jakimś dopustem bożym, żywiołem obiektywnym, nad którym nikt nie może zapanować, tylko likwidować jego skutki. Dlatego zginął ten Polak i kilku nieszczęśników ze świata.
Izrael a sprawa polska
No to teraz przejdźmy do naszych baranów. Zaraz po katastrofie zareagował cały świat, tylko… Polska milczała jeden cały dzień. I tu trzeba się zatrzymać. Czemu tak było? Ano temu, że Polacy, moim zdaniem, konsultowali się z Amerykanami jak mają zareagować. Coś jak w sprawie rakiet w Przewozowie, kiedy trzeba było ustalić co mamy mówić: oskarżać Ukraińców czy zwalać na Ruskich, mimo ewidentnych dowodów, że to się Ukraińcy zabłąkali ze swą strzelanką (albo chcieli umiędzynarodowić konflikt, czego się nie dowiemy gdyż śledztwo zawieszono z powodu braku współpracy z Ukrainą). Nota bene był to ostatni moment resztek szacunku Ukraińców do Polaków, bo jak się Kijów zorientował, że nie mamy w sprawie wojny nawet PR-owskiej sprawczości i o wszystko się będziemy pytali Waszyngtonu, to nas olał jako element wtórny i bierny i udał się ze wszystkim do… Niemca.
A więc nasi czekali na to co pozwoli nam w sprawie izraelskiego ataku mówić Waszyngton, co było smutne, zwłaszcza w porównaniu z natychmiastową i jednoznaczną reakcją choćby takiego premiera Australii, którego obywatel miał pecha być ukatrupiony w tym konwoju przez rakiety „najbardziej humanistycznej armii świata”. Polacy więc milczeli, pospekulujmy dlaczego czekali na… zgodę USA, a właściwie zostali do czegoś przez Waszyngton użyci. Najpierw jednak postawmy kwestię – USA a Izrael w kontekście wojny w Gazie.
Dla Bidena to przedwyborczy koszmar. Nie dość, że w polityce wewnętrznej nie może się odciąć od własnej polityki wpuszczania uchodźców, którzy zrobili z amerykańskich miast jesień średniowiecza, to jeszcze na polu międzynarodowym taki bigos. Amerykanie już zapomnieli o blamażu afgańskiej ucieczki, a tu trafił się taki problem. Bo rząd amerykański… popiera działania Izraela, nawet widowiskowo blokuje wszelkie rezolucje już nawet nie grożące sankcjami Izraelowi, ale wzywającymi do oczywistego zaprzestania tej rzezi. Oczywiście PR-owsko apeluje i się oburza, ale wysyła wciąż do Izraela kasę i bomby, które zaraz padają na Palestyńczyków. A potem mówi, że kasy i bomb dla takiej Ukrainy to nie ma w banku ani w magazynach. A najprostszym sposobem na ukrócenie tej rzezi, o które apeluje Biden, byłoby zaprzestanie pomocy dla Izraela. Wtedy to by się skończył, postulowany oralnie przez USA, problem z eksterminacją cywilów.
Ameryka a sprawa izraelska
I nie tylko świat to widzi, ale i widzą to Amerykanie. Ci demokratyczni, paradoksalnie są za Palestyńczykami, jak to lewica. I kłopot polega na tym, że pomagając Izraelowi Biden uderza we własny elektorat. A to obniża mu i tak geriatrycznie padające poparcie. Z drugiej strony lobby żydowskie jest przysłowiowo wszechmocne w USA i jakby tylko jakiś polityk amerykański sprzeciwił się – podkreślam – jakimkolwiek działaniom Izraela, to i znajdzie się kasa na poparcie jego kontrkandydata w okręgu, ale i też ktoś trzeba pogrzebie się w przeszłości takowego antysemity i znajdzie pachnące dymami Auschwitz wypowiedzi polityka i nazi-przodków jego. A więc kłopot nie polega na poglądach przedstawicieli demosu, bo te są gotowe poprawnościowo, ale na poczuciu ludu głosującego. A że zbliżają się wybory, to przy urnie może się rozejść prawda czasu z prawdą ekranu i Demokraci mogą przepaść nie tylko ze swym kandydatem, ale i w Kongresie.USA napominają Izrael tylko z tego powodu.
Gdyby nie było ciśnienia tej sytuacji na taktyczny moment wyborczy, to szło by proizraelsko pełną parą. Teraz mamy jeszcze dwójpolówkę – tonizujący PR i jednak przesyłanie narzędzi eksterminacji oraz „kryszę” dyplomatyczną. Gdyby nie wybory nawet napomnień o zagładzie narodu by nie było. Ale czemu to Żydzi stawiają swego największego (jedynego?) sojusznika w tak niewygodnej sytuacji? Ano dlatego, że mogą. Mają mocne lobby u tegoż sojusznika i w związku z tym w poważaniu światową opinię publiczną. Netanjahu jest więc osobistym koszmarem Bidena, o czym wie premier Izraela. I nic sobie z tego nie robi. Gra na Bidenie jak na pianinie, nawet nie bez specjalnego powodu zaatakował pośrednio Iran, by ten odpowiedział odwetem. Eskaluje panikę u siebie, ludzie w Izraelu wykupują żarcie przed irańskim kontratakiem, odkurzają schrony i zastanawiają się czy puścić dzieci do szkół. I co, USA odmówią pomocy zaatakowanemu sojusznikowi? No nie! Czy sprawa palestyńska zejdzie na drugi-trzeci plan? Tak, oczywiście. Czy wszystko pójdzie w niepamięć? To jasne.To sprytne, ale poraża cynizm. A więc, by wyleźć z eskalowanego na potrzeby wewnętrznej polityki konfliktu na poziomie eksterminacji narodu palestyńskiego trzeba podwyższyć stawkę o wojnę z groźnym państwem. Ryzykuje się przecież życie własnych obywateli. Tak, bo ta gra Netanjahu to o skalę do góry podniesiony casus palestyński. Aby zrobić dobrze swojemu rządzeniu, utrzymać sojusznika w szachu bezwarunkowego poparcia, ryzykuje się kilkadziesiąt tysięcy rakiet wystrzelonych na własnych obywateli. To iście szatański plan.
Amerykańce pozwolili albo kazali
I dopiero teraz możemy wrócić do nas. Myślę, że myśmy poczekali dzień z reakcją i dowiedzieliśmy się co możemy, a właściwie mamy, powiedzieć. Zadziwia ten dzień ciszy i nagła zdecydowana reakcja. Było cicho i wszyscy nagle zadęli w jedną trąbę. A to znaczy, że dostali te same nuty. Od Amerykanów. Ci, w świetle tego, co zostało pokazane powyżej, nie mogą tak w czambuł zaatakować Izraela za ten w sumie terrorystyczny napad, a więc użyli do tego swego podręcznego. I nasi zadęli w pryncypialną trąbę. Ale hola-hola. A kto przeprowadził sondującą rozmowę z ambasadorem Izraela, co on na to? Jednorządowe media? TVN? No nie – prywatny kanał socjalmediowy. Dopiero stąd dowiedzieliśmy się co myśli w tej sprawie Izrael, bo inaczej bylibyśmy oddani narracji polskiego MSZ, z której wynikało, że w Izraelu zginął jakiś Polak, i gdyby nie wieści z innych źródeł to z brzmienia komunikatu naszej dyplomacji w dzień zajścia wynikało, że równie dobrze mógłby to być wypadek samochodowy. I nagła eskalacja oficjeli nie wynikała z medialnego blamażu ambasadora zaprzyjaźnionego kraju, ale z pozwoleństwa USA. Waszyngton zadecydował, że Polska może upomnieć Izrael, nawet eskalując swą pryncypialność do wreszcie wyrażonego żądania zawieszenia walk i zmontowania wokół tej idei międzynarodowej koalicji. Chodzi o to by tak by wyszło, że źle Żydzi zrobili, ale nie ustami Bidena. Czyli żeby izraelski wilk był syty i wyborcza owca cała.
Sprawa postawy ambasadora Izraela jest tu sprawą wtórną, ale grzaną przez media jako zasadniczą. Tu nie chodzi o to, że to jakiś wyjątkowy antypolski osobnik. Nie – pierwszy raz, dzięki nota bene prywatnym mediom, mogliśmy zobaczyć co naprawdę Izrael myśli mówi o tym konflikcie i… Polakach, o mediach już nie wspominając. Wszelkie próby tłumaczenia, że to taki gościu i tak ma, nie mają żadnego sensu i tylko zamulają sprawę. Polacy są u Izraela na ostatnim miejscu szacunku. Pomijając lizusowską postawę polskiego rządu wobec tego kraju to jesteśmy traktowani jako niebezpieczny konkurent do „jedyności” ofiary drugiej wojny światowej. A na tym stoi przecież wyjątkowość izraelskiej racji stanu, a więc mówimy o sprawach poważnych.
I Izraela kwestią nie jest to, że przysłał tu „pomyłkowo” polakożercę, ale że on jest reprezentantem raczej średniej, a nie ekstremalnej postawy Żydów wobec Polaków. Dzięki temu wystąpieniu mieliśmy nie do czynienia z jakimś ekscesem pojedynczego oszalałego dyplomaty, ale z wyjątkową z powodów polskiej cenzury, emanacją postawy Izraela na rynku światowego przekazu swoich racji. Oni tak gadają do wszystkich, tylko pierwszy raz się spotkali z polskim dziennikarzem, który nie wiedział, że obowiązuje go w tej sprawie postawa klęcząca.
Porozumienie ponad podziałami, czyli klientystyczna racja stanu
A to, że nasi rządzący mają tu – narracyjne dodajmy, bo nikt ambasadora nie wydala – porozumienie ponad podziałami, to jeszcze jeden dowód na to, że nie prowadzimy żadnej, ale to żadnej własnej polityki. Nawet w sprawie reakcji narracyjnej musimy się pytać Waszyngtonu. Wtedy – przy zgodzie, a raczej poleceniu – dla ich własnych celów napinamy swoje muskuły reglamentowanego w rzeczywistości oburzenia. Ale czemu tu się dziwić? A kiedyś było inaczej? Zawsze mieliśmy zwasalizowaną rację stanu, bez względu na ekipę rządzącą. Taką nas przebiliście Polską.
Pookrągłostołową. I na nią głosuje ponad 70% Polaków. To czemu się dziwić zewnętrznym patronom tego układu, skoro mają takich klientów?
Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

To nie był pierwszy raz Izraela. Zginęło ponad 200 wolontariuszy. Niedawno zaatakowali konwój ONZ z żywnością.

To nie był pierwszy raz Izraela. Niedawno zaatakowali konwój ONZ. Setki ofiar wśród wolontariuszy

4.04.2024 nczas./izrael-morduje-wolontariuszy

Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah.
Strefa Gazy, zniszczenia po izraelskim ataku na dzielnicę Jenin w Rafah. / Fot. PAP/ABAC

Atak izraelskiego wojska na wolontariuszy, w którym zginęło siedem osób, nie był pierwszym atakiem na organizacje humanitarne. Niedawno Izrael ostrzelał konwój ONZ z żywnością, mimo że otrzymał dokładne informacje na temat trasy i lokalizacji.

Do tego ataku doszło pod koniec lutego. Jak ustaliło CNN, ONZ-owska agencja pomocowa UNRWA zawczasu, 5 lutego, uzgodniła trasę przejazdu konwoju. Mimo to, podczas postoju w punkcie kontrolnym izraelskich sił, w drodze do północnej części Strefy Gazy, izraelskie statki (drony) znajdujące się w pobliżu ostrzelały konwój, niszcząc jedną z ciężarówek i znajdujące się w niej artykuły spożywcze.

Podajemy izraelskiej armii współrzędne konwojów i jego trasę. UNRWA rusza się tylko jeśli otrzyma zgodę, zielone światło – powiedziała dyrektor ds. globalnej komunikacji UNRWA Juliette Touma. Po ostrzale konwój został zatrzymany i nie uzyskał zgody do dalszej jazdy.

To niejedyne ataki Izraela na dostawy z pomocą humanitarną do Strefy Gazy. W wyniku wyżej opisywanego UNRWA zdecydowała o wstrzymaniu dostaw do północnej części terytorium. Podobnie postąpiła World Central Kitchen (WCK). Po ataku, w którym zginął m.in. Polak Damian Soból, organizacja zapowiedziała wstrzymanie dostaw z pomocą.

W Strefie Gazy zginęło już ponad 200 pracowników humanitarnych

Jak podaje Stowarzyszenie Polska Misja Medyczna, podczas miesięcy bombardowań i ostrzałów obiektów cywilnych zginęło ponad 200 wolontariuszy oraz pracowników humanitarnych.

ONZ informuje, że w Gazie zginęło już 174 jej pracowników, w tym 171 pracowników UNRWA (Agencja Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie). Większość pracowników humanitarnych oraz medycznych, którzy zginęli dotychczas, to obywatele Palestyny.

Ambasador Izraela Ja’akow Liwne: Aj waj!! Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim,…

Szczyt bezczelności. Ambasador Izraela zrównuje zabicie wolontariuszy w Strefie Gazy z incydentem gaśnicowym Brauna

2.04.2024 /nczas/szczyt-bezczelnosci-ambasador-izraela-zrownuje-zabicie

Damian Soból, Grzegorz Braun, Izrael, gaśnica, chanukija
Damian Soból, Grzegorz Braun Fot. FB, PAP, collage

Ambasador Izraela w Warszawie, Ja’akow Liwne, porównuje zabicie wolontariuszy przez izraelskie wojsko do incydentu gaśnicowego posła Grzegorza Brauna. Wpis dyplomaty komentuje redaktor naczelny Najwyższego Czasu! Tomasz Sommer.

Przypomnijmy, że w wyniku izraelskiego nalotu w Strefie Gazy zginęło siedmioro pracowników World Central Kitchen oraz palestyński kierowca. Organizacja zawiesiła działalność w tym regionie.

Izraelskie pociski trafiły w trzy samochody tuż po tym, jak konwój przekroczył granicę północnej Strefy Gazy. Pracownicy organizacji WCK dostarczali pomoc, która przybyła kilka godzin wcześniej statkiem z Cypru.

Komentując te informacje Siły Obronne Izraela oświadczyły, że prowadzą dokładny przegląd na najwyższych szczeblach, aby wyjaśnić okoliczności tego wydarzenia, które określiły jako „tragiczny incydent”.

Ambasador Izraela Ja’akow Liwne zabrał głos w sprawie w swoich mediach społecznościowych. Dyplomata zaatakował polską „skrajną prawicę i lewicę” i porównał zabicie wolontariuszy do zgaszenia chanukiji w Sejmie przez Grzegorza Brauna.

„Skrajna prawica i lewica w Polsce oskarżają Izrael o umyślne morderstwo we wczorajszym ataku, w skutek którego śmierć ponieśli członkowie organizacji humanitarnej, w tym obywatel Polski. Wicemarszałek Sejmu i lider Konfederacji Krzysztof Bosak twierdzi, że Izrael popełnia „zbrodnie wojenne” i terroryzuje organizacje humanitarne, aby zagłodzić Palestyńczyków” – pisze Liwne.

„To ten sam Bosak, który do dziś nie zgodził się potępić masakry dokonanej przez Hamas 7 października i którego partyjny kolega, prawicowy ekstremista, zgasił gaśnicą chanukową menorę, którą zapaliliśmy w parlamencie w Warszawie. Wniosek: antysemici zawsze pozostaną antysemitami, a Izrael pozostanie demokratycznym Państwem Żydowskim, które walczy o swoje prawo do istnienia. Również dla dobra całego świata zachodniego” – dodaje ambasador.

Kontrowersyjny wpis skomentował redaktor naczelny Najwyższego Czasu!. Tomasz Sommer nazwał to „hucpą”.

„To się nazywa hucpa. Czy ten ambasador Izraela, który porównuje zamordowanie z premedytacją niewinnych ludzi do zgaszenia świeczki nie powinien zostać natychmiast wydalony z Polski?” – napisał dziennikarz.

Polak zamordowany przez Żydów w Gazie. Zbrodnie Izraela.

Polak zamordowany przez Żydów w Gazie

Autor: Aktualności , 2 kwietnia 2024

Ostatni film… pokazuje, jak przygotowują posiłki dla głodnych mieszkańców Gazy w @WCKitchen

Zostali zabici przez izraelskie samoloty bojowe w #Gaza , z naruszeniem prawa międzynarodowego, co przypomina codzienne zabójstwa palestyńskich cywilów w Gazie w ciągu ostatnich dni #GazaGenocid.

===============================================================

طوفان الأقصى

@Afcq1954

🚨Zomi & Chef Oli’s last video shows them cooking meals for Gaza’s hungry in

@WCKitchen

. They were killed by Israeli warplanes in #Gaza , in disregard of international laws, echoing the daily killings of Palestinian civilians in Gaza over the past days #GazaGenocid

Przetłumacz wpis

0:14 / 0:55

Skopiuj adres filmu

1,2 mln Wyświetlenia

==================================

“..gdy konwój jechał wyznaczoną trasą, sztab jednostki odpowiedzialnej za bezpieczeństwo trasy nakazał operatorom dronów zaatakować rakietą jeden z samochodów. Widziano, jak niektórzy pasażerowie opuszczali samochód po uderzeniu i przesiadali się do jednego z dwóch pozostałych samochodów. Kontynuowali jazdę i nawet powiadomili odpowiedzialne osoby, że zostali zaatakowani, ale kilka sekund później w ich samochód uderzył kolejny pocisk. Zbliżył się trzeci samochód w konwoju i pasażerowie zaczęli do niego przenosić rannych, którzy przeżyli drugie uderzenie, aby uchronić ich przed niebezpieczeństwem. Ale wtedy uderzył w nich trzeci pocisk. W ataku zginęło wszystkich siedmiu wolontariuszy World Central Kitchen.” (za Haaretz) /Wojciech Szewko/T/X

Wojciech Szewko

@wszewko

Ależ wstyd. Żeby Twitter musiał dodawać “kontekst” do oświadczenia MSZ. Jak do fake newsów i innych wprowadzających w błąd tekstów.

Zdjęcie

170 tys. Wyświetlenia

1 275 Wpisy podane dalej

Aleksandra K.

@Aleksan94914355

Kiedy Izrael zbombardował pierwszy szpital w Gazie, świat nie chciał w to uwierzyć i Izrael oskarżał Hamas o nieudane wystrzelenie rakiety…Izrael zniszczył teraz wszystkie 36 szpitali w Gazie, w tym największą placówkę medyczną, szpital Al-Shifa… #IsraelIsATerroristState

0:04 / 0:28

·

10,7 tys. Wyświetlenia

Tomasz Rydelek

@PulsLewantu

Film ze specjalną dedykacją dla wszystkich, którzy dopiero dzisiaj uświadamiają sobie co Izrael robi w Strefie Gazy Poniższy film zarejestrował izraelski dron w lutym w Khan Yunis. Przedstawia on zabójstwo 4 Palestyńczyków. Powód? Wejście do “strefy walki”. Warto w tym momencie przypomnieć niedzielny tekst gazety Haarec o tzw. “strefach zabijania”, które istnieją w Strefie Gazy. Strefy te wyznaczane są przez poszczególne izraelskie jednostki, które operują na terenie Gazy. Jeśli ktoś tylko zbliży się do tej strefy, to izraelska armia ma prawo go zabić. W praktyce poszczególne jednostki IDF zabijają także osoby nieuzbrojone, które zbliżą się do “strefy zabijania”. Poszczególne “strefy zabijania” nie mają dokładnie wyznaczonych granic. Palestyńczycy też nie są o tych granicach informowani. Zamiast tego Palestyńczykom wyznaczono tzw. strefy humanitarne, w których izraelska armia nie operuje. Jednak sami żołnierze IDF, z którymi rozmawiali dziennikarze Haarec, wskazują że Palestyńczyków nie można utrzymać w obrębie stref humanitarnych. Przykładowo w północnej części Strefy Gazy pozostaje obecnie 300 tysięcy osób. To głównie najbiedniejsi mieszkańcy enklawy, którzy cierpią z głodu i dlatego decydują się na opuszczenie bezpiecznych terenów w poszukiwaniu jedzenia. Poszczególne izraelskie jednostki podchodzą różnie do sytuacji, w której ktoś zbliża się do “strefy zabijania”. Część jednostek nie zabija takiej osoby dopóki nie potwierdzi, że jest ona uzbrojona. Inni nie zastanawiają się tak długo. Jeden z żołnierzy IDF powiedział dziennikarzom wprost: “Czuję się tak jakby tutaj nie było żadnych zasad użycia siły”. Już jakiś czas temu na biurko gen. Halewiego (szef sztabu IDF) trafiły skargi na niektóre jednostki IDF i nadużywanie przez nie “stref zabijania”. Halewi jednoznacznie opowiedział się przeciw używaniu “stref zabijania” do eliminacji cywilów. Jednak nadal wśród oficerów IDF – nawet wyższego szczebla – jest duże przyzwolenie na takie działania jak na poniższym wideo. Od października na terenie Strefy Gazy zginęło ok. 32 tysiące osób. IDF twierdzi, że w tym czasie wyeliminowano 13 tysięcy “terrorystów”. Przy czym, jak stwierdził jeden z żołnierzy IDF w rozmowie z Haarec: “W praktyce terrorystą jest każdy kto został zabity w obszarze, gdzie działa IDF”.

261,5 tys. Wyświetlenia