Od zalegalizowania aborcji w Sowietach rozpoczęła się rewolucja obyczajowa, która zdemoralizowała cały świat.

Od zalegalizowania aborcji w Sowietach rozpoczęła się rewolucja obyczajowa, która zdemoralizowała cały świat.

Historia największego ludobójstwa w historii w kolebce nieograniczonej aborcji.

chichel-historia-najwiekszego-ludobojstwa

Pomnik dzieci nienarodzonych w Surgucie

103 lata temu doszło do jednego z najtragiczniejszych wydarzeń w historii świata. Od zalegalizowania aborcji w Rosji Sowieckiej rozpoczęła się rewolucja obyczajowa, która zdemoralizowała cały świat zachodni. Sowieci wyprzedzili inne kraje o prawie pół wieku.

18 listopada 1920 roku, z inicjatywy Aleksandry Kołłontaj, została zalegalizowana w czerwonej Rosji nieograniczona aborcja, jako pierwsze państwo na świecie. Komunistka polskiego pochodzenia uważała, że m.in. w ten sposób wyeliminuje w Kraju Rad burżuazyjną obyczajowość. Co ciekawe, Aleksandra Kołłontaj, wedle jednego z brytyjskich źródeł pisała mowy Lenina, gdyż był to człowiek dosyć niewykształcony i zdawał się na nią, przygotowując wszystkie swoje przemówienia. Co też może tłumaczyć kto w głównej mierze stał za tak „postępowymi” poglądami obyczajowymi szefa bolszewickiej rewolucji.

Przypomnijmy, że w całej ówczesnej Europie prawo chroniło życie ludzkie.

Na mocy dekretu z 18 listopada 1920 r. w Sowietach każda kobieta miała prawo do bezpłatnej aborcji na własną prośbę pod warunkiem, że przeprowadzi ją lekarz w szpitalu. Kobieta musiała pozostawać trzy dni w łóżku po zabiegu i przez następne dwa tygodnie przechodzić rekonwalescencję. o pierwsze tego typu prawo na świecie (w komunistycznej Polsce doszło do tego w 1956 r., natomiast w Wielkiej Brytanii w 1967 r.). Dokonywali jej głównie przedstawiciele medycyny tradycyjnej. Chociaż byli wśród nich i lekarze. Do najbardziej znanych należał Michał Bułhakow przyszły autor “Mistrza i Małgorzaty”. Pierwszego zabiegu usunięcia ciąży, jak wspominał, według książki dokonał na swojej pierwszej żonie Tatianie Łappie. Do wybuchu I wojny światowej był jednym z bardziej znanych lekarzy w Kijowie zajmujących się aborcjami.

Efektem był szybki spadek współczynnika urodzeń w ZSRR. W samej tylko Moskwie w 1922 r. na 35 320 urodzeń przeprowadzono 7 969 aborcji, później liczba przeprowadzanych śmiercionośnych zabiegów gwałtownie wzrastała: np. w 1925 r. w Moskwie odnotowano 18 071 aborcji na 57 537 urodzeń, zaś w 1926 r. przeprowadzono w Moskwie aż 31 986 aborcji. W 1928 r. szacowano, iż 41 proc. ciąż zakończyło się aborcją, zaś w 1934 r. już 72 proc. To była prawdziwa rzeź nienarodzonych dzieci. Jeden z badaczy stwierdził: w latach 20-tych XX wieku w Rosji została stworzona swoista „kultura aborcyjna” – dostosowanie i przyzwyczajenie społeczeństwa do szerokiego stosowania aborcji jako głównego albo nawet jedynego sposobu regulacji liczby dzieci w rodzinie. W Kraju Rad aborcja była traktowana jak metoda antykoncepcyjna. Najlepsza, bo stuprocentowo skuteczna i na dodatek jeszcze bezpłatna. Komuniści od samego początku popierali aborcję – cytaty Kołłontaj, Lenina i Trockiego to potwierdzają:

Dopóki kobiety lub mężczyźni żyją pod presja bezrobocia, dopóki poziom plac nie wystarcza na utrzymanie rodziny, dopóki warunki mieszkaniowe są niekorzystne, a państwo nie ułatwia macierzyństwa każdej kobiecie w na różne sposoby i nie świadczy usług socjalnych dla matki i dziecka, jasne jest, ze kobiety musza stanąć w obronie bezpłatnych aborcji – Aleksandra Kołłontaj.

Domagać się bezwarunkowego zniesienia wszystkich ustaw ścigających sztuczne poronienia – Wladimir Ilicz Uljanow ps. Lenin.

Sama decydujesz czy chcesz mieć dziecko, czy nie. Ja bronię twego prawa do aborcji przeciwko kremlowskim żandarmom – Lejba Bronstein (Lew Trocki).

Związek Sowiecki był również pierwszym państwem na świecie, w którym wprowadzono oficjalnie politykę mającą na celu destrukcję tradycyjnej rodziny, uważanej za jeden z filarów ustroju kapitalistycznego. Podwaliny pod ten światopogląd położył Fryderyk Engels w swym dziele „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa” z 1884 roku, zaś wykonanie zadania powierzono Aleksandrze Kołłontaj – pierwszej komisarz ludowej do spraw społecznych w rządzie bolszewickim, nazywanej „apostołką wolnej miłości”. Była to liderka rewolucji seksualnej, która twierdziła, że „seks jak szklanka wody” i każda osoba powinna oddać się swoim żądzom, kiedy chce i z kim. W rezultacie przez dziewięć lat (od 1917 do 1926 roku) rewolucja seksualna była oficjalną częścią polityki społecznej państwa sowieckiego. Dopiero w roku 1926 Stalin dokonał zwrotu o 180 stopni i rozpoczął epokę purytanizmu obyczajowego. Motywy demograficzne spowodowały zdelegalizowanie aborcji w latach 1936-1955.

Zanim jednak doszło do zwiększenia dostępności antykoncepcji, a potem państwo zakazało zabijania dzieci, rozwinął się aborcyjny czarny rynek. Wiele kobiet decydowało się na prywatne zabiegi ze względu na fatalne warunki w państwowych ośrodkach zdrowia. Niektóre płaciły lekarzom, inne szukały pomocy u tzw. „ciotki”. Jak wyglądała wizyta u ciotki?

Ona dała mi leków, zeżryj je, mówi, potem aloesu nawkładaj do środka i zwykłego wrotyczu. I stary na koniec niech z całej siły pięścią w brzucho walnie.

Oba przywołane wydarzenia, a zwłaszcza kryjące się za nimi źródła problemów moralnych i społecznych, odnoszą się do ideologii oraz praktyki komunizmu, a więc do wspomnianych w objawieniu fatimskim „błędów Rosji”. Wspomniane „błędy”, czyli legalizacja aborcji i rewolucja seksualna, uderzają też w dwa elementy kobiecej tożsamości, które w osobie Maryi osiągnęły doskonałość, będąc od dwudziestu wieków natchnieniem i wzorem dla licznych pokoleń. Mamy do czynienia z atakiem na macierzyństwo i na dziewictwo, czystość, niewinność. To właśnie na tym poziomie toczy się dziś najbardziej zażarta walka.

To wychowanie ludności ZSRR w antykulturze aborcyjnej spowodowało, że w oddziałach partyzanckich radzieckich, gdzie według komunizmu powinno istnieć równouprawnienie. No niestety było zupełnie inaczej. Partia komunistyczna miała problemy w rejonie berezyńskim z dowodzoną przez Dierbana Brygada im. Szczorsa. Stosunki panującej w owej jednostce nakreślił w maju 1943 roku sekretarz komitetu rejonowego:

W Brygadzie niemal wszyscy dowódcy mają kochanki. […] Naturalnie nie to jest problemem, że się pożenili. Chodzi o to, że sprowadzili sobie młode kobiety, którym poświęcają niemal cala swoja uwagę, jak zdążyłem się już zorientować. Nie traktują tych kobiet jak współtowarzyszek walki, ale obiekt po zadania. Wskutek tego niektórzy dowódcy prawie w ogóle nie uczestniczą w operacjach zbrojnych i gospodarczych, ale zlecają to swoim podwładnym. A ci z kolei, co zaobserwowałem, mówią: „Po co mi to? Ja też chce żyć”, i nie wykonują powierzonych im zadań […].

Trzeba tu także dodać, że kobiety dowódców nie wykonują żadnej pożytecznej pracy w oddziałach i są tam tylko „stołowniczkami”. Tak mówią partyzanci. Zjawiska te bezsprzecznie prowokują partyzantów do formułowania uzasadnionych skarg na dowódców. […] Niektórzy dowódcy swoim niemoralnym zachowaniem kompromitują się nie tylko w oczach partyzantów, ale też w oczach miejscowej ludności. Na dodatek zdarzają się przypadki zmuszania kobiet przebywających w oddziałach do odbywania stosunków płciowych. Na przykład Judanow, dowódca oddziału im. Woroszyłowa, zmusił Lenę Siniak […] do odbycia z nim stosunku płciowego, a następnie, gdy już była w czwartym miesiącu ciąży – do aborcji. Zarówno wśród dowódców, jak i partyzantów Brygady szerzy się plaga alkoholizmu. W wyniku nadużywania alkoholu w Brygadzie dochodzi do szeregu wypadków. Są ranni i zabici.

W latach powojennych, od 1950 do 1980 r., każdego roku przeprowadzano w ZSRR ok. 6 do 7 milionów aborcji. Mimo zagrożeń, jakie niosła ze sobą aborcja, statystyki wskazują na to, że aborcji w ZSRR poddała się co dziesiąta kobieta. Rekordzistki miały na swoim koncie kilkanaście zabiegów. Na przykład babcia Poliny Bachlakovej przeszła ich aż 12! Dziewczyna, gdy się o tym dowiedziała, była wstrząśnięta faktem, że ta troszcząca się o bliskich staruszka, która większość swojego życia spędziła w kolejkach po mięso lub przy kotle barszczu w kuchni, mogła mieć za sobą tak straszne doświadczenia. Nestorka rodu opowiadała o atmosferze panującej w szpitalu: Wiele kobiet w oczekiwaniu na aborcję czuło się, jakby siedziały na taśmociągu. Każdego ranka w szpitalu z zamiarem przerwania ciąży ustawiało się w kolejce przynajmniej dziesięć kobiet.

Podobne relacje można usłyszeć od wielu kobiet z krajów byłych republik radzieckich. W artykule „ZSSR. Seks, którego nie było” cytowana jest wypowiedź Marii Iwanowej. Wyszła ona za mąż w 1950 roku, a więc w momencie, w którym aborcja była nielegalna: О środkach antykoncepcyjnych nie słyszeliśmy. Ja wyszłam za mąż i od razu zaszłam w ciążę… Zaczęłam biegać na przerwania ciąży… Na początku takie operacje w ogóle były zakazane, robiono je w podziemiu, u babek, u znajomych lekarzy. Żadnego znieczulania, „na żywo”.

Jak podawał w 1989 roku „New York Times”, w ciągu roku w Republice Rosyjskiej umierało z powodu powikłań poaborcyjnych 600-700 kobiet. Wiele pacjentek po zabiegach w ogóle nie mogło już mieć dzieci. Inne, gdy zachodziły w kolejną ciążę i decydowały się ją donosić, rodziły przed terminem. Z powodu tej decyzji, w Rosji Sowieckiej, zamordowano w sumie ok. 280 mln osób. Z kolei w publikacji pt. „Historia aborcji. Statystyki w Rosji i ZSRR od 1900 do 1991 roku” możemy przeczytać, że łączna liczba zabiegów przerwania ciąży w latach 1954-1990 wynosiła ponad 251 milionów. Obecnie aborcja jest Rosji nadal legalna. Średnio w ciągu roku wykonuje się jednak „zaledwie” milion zabiegów. To sześć razy mniej niż w latach 80. w ZSRR…

Aborcja w Rosji nie kojarzy się z zabójstwem. Uży­wa się tu zamiennie słowa wyczyszczenie – uporządkowanie wnętrza ko­biety. Dziecko nienarodzone nie jest uznawane za człowieka, nie mówiąc już o uznaniu w nim obrazu Boga. Brak poszanowania życia prowadzi też do akceptacji eutanazji. W 2006 roku opowiadało się za nią 85% rosyjskich lekarzy. W Rosji zatrudnionych wtedy był zatrudnionych 60.000 ginekologów, w tym aż 30.000 (sic!) wykonywało wyłącznie zabiegi aborcyjne.

Pomnik dzieci nienarodzonych w Surgucie

Oficjalne dane wskazują, że od przełomu tysiącleci liczba ta spada. Rosja obecnie ma około 412 aborcji na 1000 żywych urodzeń. W 2020 roku formalnie odnotowano około 450 tys. aborcji w kraju liczącym 144 miliony mieszkańców. Statystyki te obejmują jednak tylko miejskie lub federalne instytucje medyczne oferujące w większości darmowe aborcje chirurgiczne. Uważa się, że komercyjne kliniki zajmujące się aborcją farmakologiczną nie zgłaszają swojej działalności, co oznacza, że gdy liczba zarejestrowanych aborcji chirurgicznych spada, liczba aborcji farmakologicznych rośnie. W dużych miastach, takich jak Petersburg, czy Moskwa, zdaniem obrońców życia większość aborcji ma charakter farmakologiczny i nie jest zgłaszana oficjalnym organom.

Obecnie rosyjskie ustawodawstwo dotyczące aborcji jest najbardziej liberalne na świecie. Na Ukrainie i Białorusi ustawodawstwo jest podobne jak w Rosji. Obecnie w tych krajach główną przyczyną aborcji jest czynnik ekonomiczny. Ostatnio wzrastają nastroje przeciwko przerywaniu ciąży, szczególnie wśród religijnej części społeczeństwa, jednak głównie w Federacji. Obrońcy życia promują adopcję i tworzenie rodzin zastępczych. Dynamicznie zaczyna się rozwijać Prawosławne Centrum Życia współ­pracujące z Centrum Rodziny Kościoła katolickiego. Przed eskalacją wojny na Ukrainie były duże szanse na zmianę prawa, gdyż organizacje antyaborcyjne miały duży wpływ na Wladimira Putina. Niestety konflikt spowolnił reformy.

O warunkach panujących w piekle, o Leninie i o diabłach.

O warunkach panujących w piekle, o Leninie i o diabłach.

Mirosław Dakowski, październik 2023, Turbaczowe, 11.

——————————-

Ciekawski pyta: Czy diabły maja obecnie ciało?

Słyszę: Przecież diabły się pokazują, z rogami, kopytami i ogonem. Każdy mądry, doświadczony chłop powie, jak wygląda Boruta, co to paraduje w kontuszu i przy szabli, jak Rokita, oraz jak się ubierają i jak można ich oszukać. To jednak mogą być legendy.

Ale aniołowie niejednokrotnie widziani byli w ciele. Na przykład bywał widziany Anioł Stróż prowadzący za rączkę dziecko nad przepaścią. A chłopcy, jadący do domu na Wigilię w straszna zadymkę i 30 stopni Celsjusza mrozu, po pustych oczywiście autostradach Ameryki? [Opisano tę historię szczegółowo i wiarygodnie …]

Zepsuł im się silnik czy zamarzło paliwo, a do najbliższego domu było z 50 mil, skazani byli na zamarznięcie. Ale mamy chłopaków modliły się za nich w ciepłych domach. I nagle przyjechał samochód pomocy drogowej . Kierowca wskazał im ciepłą kabinę i zapytał, dokąd zawieźć. Gdy po przejechaniu kilkudziesięciu kilometrów podjechali pod dom rodzinny w miasteczku, pobiegli po pieniądze, by pomocy drogowej zapłacić. Gdy wrócili, samochodu już nie było, a jego ślady na śniegu urwały się.

To wszystko, tak w przypadku diabłów jak i aniołów, są jakby fragmenty materii, którą duchy, aniołowie źli i dobrzy, przybierają na jakiś czas.

Zupełnie inna jest sytuacja, gdy któryś z ludzi, świadomie, z własnej woli zaprasza szatana do swego wnętrza.

Nie chodzi tu o opętanych, do których na jakiś czas” włamują się ” złe duchy. Te ostatnie można wygonić egzorcyzmami.

W XII wieku święty Bernard z Clairvaux w traktacie “O stopniach pokory i pychy” opisuje dwanaście stopni schodzenia po stopniach pychy. Człowiek jest już w stopniach 11 i 12 umarły na duszy, żywy trup. Ten stan jest czymś najgorszym co może nas spotkać, całkowitą degeneracją duchową i moralną człowieka. Człowiek taki oddał swoją wolę w całości szatanowi. Nie ma więc możliwości, by uratować go przy pomocy egzorcyzmów. W nim zamieszkał Szatan na zawsze. Ludzie, którzy zeszli na 11 i 12 poziom pychy, według świętego Bernarda już nie poddają się władzy egzorcyzmów [powtarzam, podkreślam, bo to straszne, ale realne].

Przykładem może być Lenin, który z lubością wydawał rozkazy „pасстреливать !” jeszcze w stanie demencji przedśmiertnej. Dokumentacja z sekcji jego zwłok, opublikowana oczywiście dopiero po rozpadzie Związku Sowieckiego, wykazała że prawą połowę mózgu miał zupełnie zwapniałą. Również stan innych organów wskazywał, że człowiek w tym stanie nie może żyć. A on [jeszcze świadomie??] rozkazywał. On – czy raczej jego Pan?

Takich istot było i jest sporo, szczególnie wśród „władców świata”. Z nich to wywodzą się wszystkie antychrystki i kolejni kandydaci na prawdziwego Antychrysta. To chodzące trupy, znane nam w uproszczonej wersji z ludowych opowiadań czy klechd. A czasem też z życia codziennego. Znamy kilku takich i w Polsce, ale wolę nie wymieniać nazwisk.

Ogólne przeświadczenie jest takie, że obecnie w piekle są cierpienia fizyczne oraz duchowe. Tak też zdaje się piszą teologowie w katechizmach. Nie mam teraz dostępu, by to sprawdzić. Dante z Wergilem opisuje różne fizyczne niedogodności, bóle zależne od rangi czy klasy grzesznika. Są to kręgi piekła. U niego jest ich siedem. Pierwszy Krąg, ale w Sowietach, opisuje przejmująco Sołżenicyn.

Była pewna pobożna, ale głupawa pani [Gloria Polo, por.: wiki/Gloria_Polo ], bo na przykład opisywała blizny na brzuszkach dziewczyn po aborcjach. A nawet mężczyzna nie zainteresowany wie, że czyni się to przez naturalny otwór. Więc ta właśnie pani opisała, że widziała w wizji, w piekle “jezioro spermy”. I jeździła po świecie ze swymi rewelacjami.

Tymczasem ciała wszystkich ludzi, w tym też przyszłych potępionych, najczęściej są składane w grobach, w ziemi, gdzie spokojnie się rozkładają [„i w proch się obrócisz”]. Obecnie, w krajach dotkniętych post-pogaństwem, coraz więcej ciał się spala [kremuje], a nawet te prochy gdzieś, np. „ekologicznie”, rozsypuje.

Diabły zaś to stworzenia duchowe, byli aniołowie, więc obecnie nie mają realnych, fizycznych ciał. Piekło to stan czy miejsce duchowe, nie ma tam ciał, na przykład smażących się na patelniach czy pieczonych na rożnach.

Dopiero po Drugim Przyjściu Chrystusa, to jest przyjściu na Sąd Ostateczny, umrzyki dostaną swoje ciało i już w całości, dusza z ciałem, stawią się przed Sędzią. I dopiero wtedy ci, co zostaną skierowani na lewo, zobaczą również fizyczną część piekła, pewnie z ogniami, czy lodowatymi fallusami, jak pisał Przybyszewski itp. Nad konstrukcją tego tworu biedzą się od co najmniej stuleci, raczej tysiącleci, najtęższe głowy oddanych szatanowi czarowników, Faustów i “czcigodnych Mistrzów”. Czy szatany, demony, sukkuby, a dla muzułmanów też nienasycone, wiecznie namiętne hurysy, czy ci wszyscy i im podobni “uzyskają” wtedy ciała?

Brr co za perspektywa.

Diabły mogą więc przybierać „ciała chwilowe”, na czas kontaktu z żywym fizycznie człowiekiem, lub wchodzić na zaproszenie chętnego człowieka w jego ciało, i nim później dyrygować. Nie czytałem, by druga z tych możliwości była kiedykolwiek używana przez anioły, a przecież to są duchy symetryczne, tego samego pochodzenia.

O tym, że tak oczekiwane i pożądane przez wojowników islamu, dżihadu – hurysy w mahometańskim raju, to mogą być znane w literaturze chrześcijańskiej sukkuby, czyli demony płci żeńskiej, pisze przejmująco, ale przekonywająco Elena Czudinowa w książce “Meczet Notre Dame rok 2048”. Książka ta jest porażająco realistyczna. Gorąco zachęcam do jej przeczytania. Te przerażające w swej wiecznej pożądliwości demony muszą budzić strach rozumnych mężczyzn.

Podobne historie zdarzały się w Gułagu, gdzie więźniarki w ciąży w.g. „prawa” miały szansę na szklankę mleka dziennie. Gdy więc „zakljuczionnyje” dopadły jakiegoś samca, gwałciły go po kolei, często wreszcie umierał w mękach.

=================================

mail teologa:

Nie należy mylić stworzeń jakby to ująć: ludzkopodobnych (rozmaitych Plejadian, Marsjan etc., bo takowe jako ludzkopodobne mogą się pokazywać nam, żyjącym tu i teraz, bo to są oszuści-demoniczni) z istotami rozumnymi typu “chóry anielskie” bo są to także istoty rozumne, ale żyjące poza naszymi możliwościami ich dostrzeżenia, chyba, że same nam się ukażą “wnikając” do naszego świata jako coś co możemy zobaczyć, a nawet dotknąć.

Wiem, są to “duchy czyste” (Plejadnianie też), ale co to tak naprawdę znaczy?…

To już niech nam fizyk odpowie, tak jak to potrafi objąć swoimi obliczeniami 🙂 

Bo duch, dusza to nie jakieś “nic”… we wschodniej tradycji chrześcijańskiej aniołowie to istoty materialne, ale zbudowane z bardzo “subtelnej” materii.

Targi czartów. Lenin, Ochrana a Car. Volkoff [4].

Targi czartów. Lenin, car a Ochrana. [3].

Vladimir Volkoff CARSKIE SIEROTY Str. 183 i nn. Cz IV.

[koniec kwietnia 1917 roku, St. Petersburg md]

Pułkownik gwardii Bazyl Psarski nie żywił najmniejszego szacunku dla inteligencji politycznego emigranta Uljanowa, znanego pod pseudonimem Lenin.

Wiedział, że to typ niezdolny do zrozumienia Hegla oraz dyskutowania z kimkolwiek bez dawania odczuć rozmówcy, że go traktuje jak zwykłe gówno, człowiek pasjonujący się Rocambolem, a za nie mający Dostojewskiego, kiepski szachista i facet nie umiejący przegrywać, odznaczający się niezwykłą łatwowiernością. Psarski osobiście manipulował czterema współpracownikami Lenina – Gurowiczern, Czernomazowem, Malinowskim (którego Lenin przedstawił jako swojego kandydata do Dumy) oraz Żytomirskim (tego ostatniego wódz rewolucji uczynił odpowiedzialnym za sprawy finansowe) [ Wszyscy czterej byli agentami Ochrany].

Z drugiej jednak strony, pułkownik miał najwyższy podziw dla siły woli tego indywiduum, dla jego bezwzględności, oportunizmu i dążenia po trupach do celu. Charakterystyczna dla Lenina niezdolność do przyjęcia, choćby na sekundę, punktu widzenia swych przeciwników, czyniła z niego polityka, którego nic nie mogło powstrzymać.

Psarski o Leninie wiedział wszystko. Zarabiający sto lub dwieście rubli za artykuł, ów wielki obrońca proletariatu płacił swojej sprzątaczce dwa i pół rubla miesięcznie. Ten wielki teoretyk marksizmu widział w Kapitale „nie dogmat, ale podręcznik działania”. Ten wspaniały dobroczyńca ludzkości uważał, że „w marksizmie nic nie podlega krytyce, a jedyna możliwa odpowiedź na krytykę to: walić w pysk”. Jako szef partii był zdania, że każdy organizm wzmacnia się „poprzez oczyszczanie”. Uważał też, że upadek rewolucji w 1905 roku był winą chłopstwa, które spaliło wówczas tylko dwa tysiące pałaców, podczas gdy należało spalić „piętnaście razy tyle”. Za najlepszy środek perswazji miał terror.

Natomiast Lenin niewiele wiedział o Psarskim – ot, na wskroś lojalny, przebiegły oficer Ochrany, jeden z tych, których należałoby jak najszybciej się pozbyć. Chyba, że. ..

– Siadajcie, pułkowniku. W czym mogę wam pomóc? ]

Chichocząc głośno, łysy i brodaty karzeł o grubych i ruchliwych brwiach przysunął swoje krzesło do krzesła gościa. Tak właśnie lubił rozmawiać: nos w nos, śmiejąc się bez przerwy. Jednocześnie uważnie obserwował podłużną czaszkę, na której jasne włosy zaczynały już się przerzedzać, czuj ne oczy patrzące z głębokich oczodołów, ostry nos, usta wzięte w nawias pionowych zmarszczek i wydłużoną szczękę wszystko to stworzone do wrodzonej chudości, a jednak przyprawione niewielką ilością tłuszczyku, jakby jego właściciel, pomny rady Szekspira („Strzeżcie się chudych”), postanowił nieco się zaokrąglić, by wzbudzać zaufanie. Gość ubrany był po cywilnemu, w ciemnoszary garnitur o angielskim kroju. Czarny kapelusz pilśniowy położył koło nóg krzesła, wcześniej włożywszy do niego szare rękawiczki. Zgolił wąsy, co w przypadku oficera już samo w sobie było przebraniem.

W końcu Lenin usiadł. Jego stopy ledwo dotykały ziemi, a dłonie zacisnęły się na krawędzi siedzenia.

– Mam nadzieję – zaczął żeby przełamać lody, ale także po to, żeby pokazać, kto tutaj rządzi – mam nadzieję, że nie lubicie dmuchać ludziom dymem w nos.

Ruchem głowy wskazał na wiszącą na ścianie tabliczkę z napisem: PALENIE WZBRONIONE.

– Nie przyszedłem tutaj palić – spokojnie odparł Psarski, jakby chciał dać do zrozumienia, że wybacza gospodarzowi brak manier. Przyszedłem bo znam pańskie tezy kwietniowe i sądzę, że może pan być właściwym człowiekiem na właściwym miejscu.

– Moje służby wywiadowcze nie dysponują takimi środkami jak wasze i wiem o was niewiele – przyznał Lenin, dając jednocześnie do zrozumienia, że ta niewiedza nie ma większego znaczenia. – Ale jeszcze przedwczoraj mówiono o was jako o bezwzględnym monarchiście i zagorzałym zwolenniku samowładztwa. Czyżbyście zmienili zdanie? W końcu nawet pułkownik gwardii jest w stanie wyczuć, skąd wiatry wieją. W takim razie, powiedzcie, co macie do sprzedania, a ja powiem, czy to kupię. Znacie moją dewizę: kto kogo pożre?

– Znam pańską dewizę i nawet się z nią zgadzam. I pozwólcie mi powiedzieć, Włodzimierzu Iljiczu, że gdyby monarchia dała mi taką władzę, to zjadłbym pana w kaszy. Niestety, jedynowładztwo ma swoje zalety i wady, a opierając się na rodzaju moralności, która z kolei opiera się na religii, dysponuje ono, niestety ograniczonymi środkami. W tej chwili, gdybym zadał sobie trochę trudu, może i mógłbym pana zniszczyć, bo pańska rewolucja socjalistyczna jeszcze nie jest zakończona i wciąż są oddziały wierne Rządowi Tymczasowemu, ale szczerze mówiąc. .. nie mam ochoty. Zniszczyć pana, a co w zamian? Błazen pokroju Kiereńskiego, który twierdził, że przekształcenie wschodniej autokracji w nowoczesną republikę wymaga czasu, zatem on potrzebuje na to co najmniej sześciu tygodni?

– Zaczynacie mnie zaciekawiać, pułkowniku.

– Pan natomiast rzucił dwa hasła: „Natychmiastowy pokój” i „Ziemia dla chłopów”. Żadne z nich nie jest szczere. Jeśli chodzi o pokój z Niemcami, to zawrzecie go, żeby mieć wolne ręce, ale zerwiecie natychmiast, gdy rewolucja zwycięży. Co zaś do ziemi, to owszem, rozdacie ją mużykom jedną ręką, by za chwilę drugą ręką dokonać kolektywizacji. A ponieważ chłopi tego nie zaakceptują, zmiażdżycie tę grupę społeczną, zresztą bez większych wahań, bo wasz alians z sierpem jest tylko chwilowy – tak naprawdę liczycie wyłącznie na młot. Nie muszę pana pytać, czy mam rację. .. Wystarczająco dużo się pana naczytałem. Musi pan jednak przyznać, że to Stołypin wymyślił ową „ziemię dla chłopów”. A „natychmiastowy pokój”. .. No, cóż, car powinien był go zawrzeć już w 1915 roku, przynajmniej część naszych elit byłaby wciąż przy życiu. Z tymi dwoma hasłami monarchia utrzymałaby władzę w Rosji przez następne tysiąclecie, bo w tym programie nie ma niczego, co by naruszało jej podstawy. Przeciwnie, lud powiedziałby: nasz car woli Rosjan od cudzoziemców, daje nam ziemię naszych panów… Podejrzewam, Włodzimierzu Iljiczu, że musiałby pan wtedy poszukać sobie pracy jako nauczyciel u jakiegoś nowobogackiego.

Włodzimierz Iljicz wstał i wsunął dłonie pod pachy. Chodził po pokoju, ruszając łokciami jak kikutami skrzydeł. Nie był przyzwyczajony by ktoś do niego mówił tym tonem.

– Czego więc chcecie, pułkownika? A raczej, co macie do zaproponowania? Bo czego chcecie wy zdrajcy wiem doskonale. Nie jesteście jedyni. Mam pełne kieszenie generałów. Pieniądze, władza, bezpieczne życie. .. Ale muszę przyznać, macie nosa. Dobrze wyczuliście, że te pajace nie przetrwają nawet pół roku, gdy my tymczasem. ..

– Zgadza się. Jesteście jedyni, którzy mogą utrzymać się przy władzy. Bo przychodzicie z programem, który ma tylko dwa punkty i może się wyłącznie podobać, i ponieważ jesteście zdeterminowani A ta determinacja oznacza, że gdy wybieracie cel, gotowi jesteście zrobić wszystko, by go osiągnąć. Nie prawie wszystko. Wszystko.

– Coś mi się zdaje, pułkowniku, że jesteśmy do siebie podobni. Wy i ja – powiedział Lenin, zatrzymując się nagle.

– Może to niezbyt pięknie wygląda w przypadku kogoś wierzącego. .. bo przecież jesteście wierzący, nieprawdaż? W każdym razie wasz stopień o tym świadczy. . . Mimo to widzę między nami znaczne podobieństwo. .. Krótko mówiąc, jesteście gotowi oddać do dyspozycji partii socjaldemokratycznej o zabarwieniu bolszewickim waszą wiedzę agenta Ochrany? Wiedzę i kartoteki, jak sądzę, z nazwiskami agentów, których do nas wprowadziliście? Bo bez tych nazwisk, sami rozumiecie. ..

Zrobił wymowny grymas. Nawet stojąc, nie był wiele wyższy od siedzącego Psarskiego.

Tymczasem Psarski, zdając sobie sprawę, że stawką w tej grze było nie tylko jego życie, ale i, w jakiejś mierze, przyszłość Rosji, przyglądał mu się flegmatycznie. W obecnej sytuacji ten człowiek wydawał się jedynym, który mógł odtworzyć państwo rosyjskie. Cóż to jednak za upokorzenie dla Rosji, by rolę tę odegrał ów niedouczony adwokacina o podejrzanej proweniencji!

– Gdybym wam oddał moje kartoteki, Włodzimierzu lljiczu, bardzo słusznie uznałby mnie pan za idiotę, grzecznie mi podziękował i kazał jakiemuś pijanemu marynarzowi dźgnąć mnie w plecy. Owszem, mam kolegów, którzy wciąż jeszcze przechowują dokumenty i życzę panu udanego polowania, kiedy już się pan dorwie do szaf na Fontance. Z moich papierów została tylko sadza. Wszystko spłonęło. No, poza tym, co mam w głowie, i dzięki czemu mogę teraz panu złożyć pewną ofertę, która może przynieść pożytek całej naszej trójce.

– Trójce?

– Tak, Rosji, panu i mnie.

– Naprawdę, podobacie mi się. Będę potrzebował porządnego wywiadu. Mam już nawet kandydata na szefa – to polski szlachetka, bardzo zapalony do roboty, ale wy, wy to co innego, wy jesteście zawodowcem. Mogę was wziąć najpierw na próbę, jeśli chcecie.

Psarski uśmiechnął się.

– Myli się pan, Włodzimierzu Iljiczu. Z pańskiego punktu widzenia, wcale nie jestem zawodowcem, a w moim wieku za późno na szkolenie. Opowiem panu pewną historię. ..

Chcecie może herbaty? przerwał Lenin.

– Z przyjemnością.

Lenin szczeknął krótko:

– Nadia, herbata!

I usiadł ponownie, sprawiając wrażenie (udawane zapewne), że płonie z ciekawości. To było jak swoisty rytuał. Niektórym proponowano herbatę, innym zaś nie – w zależności od przebiegu rozmowy. Nawiasem mówiąc, w herbacie serwowanej po rosyjsku (osobno esencja i osobno wrzątek) można było łatwo przemycić truciznę. Drzwi do gabinetu się otworzyły i weszła odrażająca kobieta z tacą, na której niosła samowar, imbryk, cukierniczkę, szczypczyki do cukru filiżanki i małe ciasteczka. Zniknęła też zaraz bez słowa, wychodząc – ostentacyjnie na palcach.

W ostatniej chwili, w geście nieco spóźnionej uprzejmości, Lenin postanowił obdarzyć owo monstrum imieniem i nazwiskiem:

– To Nadieżda Konstantinowna Krupska.

Gdy to mówił, widać już było tylko obfity tyłek przedstawionej, tarasujący drzwi. Bazyl powściągnął cisnący mu się na usta uśmiech i wrócił do tematu:

– Otóż miał pan wielką admiratorkę, Elenę Dmitriewną Stasową, wielką damę, nawiasem mówiąc. Pewnego dnia aresztowano ją za działalność antyrządową. Osobiście ją przesłuchiwałem. Wie pan, co mi powiedziała zaraz na wstępie? „Nie mam zwyczaju rozmawiać z kimś, kto mi nie został przedstawiony”. Co by pan zrobił na moim miejscu? Baty na goły tyłek damulce, aż by zmieniła ton. I miałby pan rację. Tylko że, wie pan, tego rodzaju metody były zabronione. Nie, nawet nie to, że zabronione, bo przecież zawsze można zakaz obejść, one były nie do pomyślenia. Nawet – jeśli ręce nas świerzbiły. Możecie nas oskarżać o różne rzeczy, ale nigdy o tortury. Nie przyszłoby nawet panu do głowy, że moglibyśmy kogoś torturować. To był zupełnie inny świat od tego, który właśnie zaczynacie budować. My, być może, nie wierzyliśmy w te wszystkie pseudo-prawa człowieka wydumane przez rewolucję francuską, ale mieliśmy – według mnie, często niesłusznie – szacunek dla człowieka. Obojętnie, jakiego. Nie mówię, że nie stosowaliśmy kar cielesnych. Ale to były kary dla winnych, a nie metody śledcze. Dlatego też, sam pan widzi, że wytresowany w takiej szkole, nie mógłbym być wam przydatny na czele organizacji, która będzie stosowała bardzo poważne środki perswazji. Więc niech pan lepiej zatrudni swojego Feliksa Edmundowicza – bo to o nim, zdaje się, pan mówił przed chwilą? Słyszałem, że niektórzy ludzie bardzo szybko uczą się tych metod, jeśli tylko dostarczy im się odpowiednią liczbę królików doświadczalnych.

Zapadła cisza, w czasie której obaj mężczyźni – najpierw gość, a potem gospodarz nalali sobie niemal czarnej esencji i wrzątku. Lenin wziął trochę cukru, Psarski nie – w końcu te niewinnie wyglądające bryłki mogły być znaczone. Lenin skrzyżował ramiona.

– A więc?

– Powiem panu, Włodzimierzu lljiczu, jaka jest moja ocena sytuacji. Miał pan przebłysk geniuszu, używając słowa „rady”, które właściwie nic nie znaczy, a które wzbudza taki entuzjazm. A wokół nikogo, kto mógłby się z panem równać. Rząd Tymczasowy. . .

– To szambo _ dopowiedział Lenin, który lubił metafory skatologiczne.

– Mienszewicy. ..

– Tancerki z wodewilu.

– Republikanie? Tchórzliwi legaliści. Bez znaczenia.

– A więc uważa pan, że już wygraliście?

Krzaczaste brwi Lenina uniosły się pytająco.

– Niech pan przyzna – ciągnął Bazyl Psarski – sam był pan zaskoczony, z jaką łatwością carski reżim odszedł w niebyt. Ale to dlatego, że on wcale nie odszedł W niebyt. Cały front jest jeszcze wierny cesarzowi, żydowska finansjera jeszcze nie zrezygnowała z popierania reżimu, który jej gwarantuje stabilizację, lud na wsi pozostaje fundamentalnie monarchistyczny i prawosławny, a dziesiątki generałów i tysiące oficerów gotowych jest stanąć przeciw wam, jeśli tylko car odwoła abdykację, która, tak czy inaczej, jest nielegalna i bezpodstawna. Gdybym teraz oświadczył, że nie jestem już Rosjaninem, to jeszcze mogłoby mieć jakiś sens, ale gdybym stwierdził, że przestałem być mężczyzną. . .? Albo, żeby być bliższym natury rzeczy, ujmę to inaczej: skoro namaszczenie cara jest aktem tak fundamentalnym jak obrzezanie, to czy, będąc obrzezanym, mógłbym nagle oświadczyć, że nim nie jestem? Car jest carem, czy tego chcecie czy nie. Czy on tego chce, czy nie.

– Do czego właściwie zmierzacie?

– Do tego, że w najbliższych miesiącach Rosja będzie kipiała od spisków, których celem będzie nie tyle uwolnienie cara, ile zmuszenie go, by z powrotem przejął władzę. I wystarczy, że wraz z nią przejmie także pański program: „natychmiastowy pokój” i „ziemia dla chłopów”, a zostaniecie zmieceni z powierzchni ziemi równie definitywnie, jak to sami zamierzacie uczynić z pajacami z Rządu Tymczasowego. Tak, wiem, że dysponuje pan bandą pijanych żołdaków, którzy są straszakiem na burżuj ów, ale wie pan równie dobrze jak ja, że jeden porządny regiment, sprowadzony z frontu w imieniu cara, zetrze was na miazgę.

– Co więc powinniśmy zrobić?

Bazyl zdążył się już przyzwyczaić, że mu zadawano to pytanie. Tymczasem Lenin znowu usiadł koło niego, uważnie nastawiając swoje małe uszy spryciarza.

– Przyjrzyjmy się sytuacji. Planujecie, rzecz jasna, bolszewicki zamach stanu i przejęcie władzy. To się, oczywiście, spotka z opozycją. Załóżmy, że ona wygra. To nie jest niemożliwe. Kto wtedy będzie rządził państwem? Albo jakiś nieokreślony rząd republikański wyłoniony z Rządu Tymczasowego, który będzie się potykać na każdym kroku, albo Mikołaj II, przywrócony siłą na tron autokrata, który, posuwając się od ustępstwa do ustępstwa, dojdzie w końcu do jakiegoś ustroju parlamentarnego, który pasuje Rosji jak siodło krowie. Jeśli chodzi o republikanów, to nie mogę wam pomóc. Ci ludzie mnie nie interesują. Ale będziecie potrzebowali wysoko wyspecjalizowanych agentów wśród procarskich konspiratorów. Dla was to oni są najbardziej niebezpieczni.

W chwili obecnej, Włodzimierzu Iljiczu, to Mikołaj II, choć uwięziony przez tego błazna Kiereńskiego, który się barłoży w cesarskim łóżku, jest waszym jedynym godnym uwagi przeciwnikiem. Ja proponuję panu, żeby mi powierzył misję rozbrojenia jego zwolenników. Kimkolwiek by oni byli.

– A ja myślałem, że jesteście monarchistą.

– Nie chcę monarchii, która się ośmiesza, lub którą się znieważa. Wolę ją martwą. Ale Rosja potrzebuje państwa. Rozumie pan? Za wszelką cenę.

Minęło kilka sekund.

– Rozumiem – odparł Lenin i siorbiąc, wypił łyk niemal czarnej herbaty.

Jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium

Pakt Piłsudski-Lenin. Czyli jak Polacy uratowali bolszewizm i zmarnowali szansę na budowę imperium

https://ebookpoint.pl/ksiazki/pakt-pilsudski-lenin-czyli-jak-polacy-uratowali-bolszewizm-i-zmarnowali-szanse-na-budowe-imperium-piotr-zychowicz,e_45ba.htm

Czy historia mogła potoczyć się inaczej?

Czy to Polacy ocalili komunizm? Czy była szansa na podbój Moskwy? W roku 1920 mogliśmy tego dokonać.

Wymagało to jednak podpisania przymierza z białymi rosyjskimi generałami, Antonem Denikiem i Piotrem Wranglerem. Niestety Józef Piłsudski odrzucił tę możliwość i podjął tajne rozmowy z Włodzimierzem Leninem. Uważał bowiem, że Rosja „czerwona” będzie dla Polski mniej groźna niż Rosja „biała”. Był to fatalny błąd.

W tym czasie Polacy zaprzepaścili szansę na odbudowę potężnej Rzeczypospolitej w przedrozbiorowych granicach i uratowali komunizm. Mimo, że  wygraliśmy Bitwę Warszawską, cała wojna z bolszewikami skończyła się dla nas klęską.

Podpisując w 1921 roku haniebny Traktat Ryski rzuciliśmy na pastwę Sowietów połowę terytorium Rzeczypospolitej i półtora miliona Polaków. Ludzie ci padli ofiarą czerwonego Holokaustu.
(…) Potężna armia inwazyjna marszałka Michaiła Tuchaczewskiego została rozniesiona w puch. Bolszewicy w popłochu uciekali na wschód. Drogę ich odwrotu znaczyły końskie i ludzkie trupy, porzucony sprzęt wojskowy i rozbite furmanki. Wiatr rozwiewał po polach banknoty z rozbitych kas pułkowych i propagandowe ulotki zapowiadające rychły podbój świata.
Pierwsze lanie czerwoni dostali 15 sierpnia 1920 roku na przedpolach Warszawy. Cios ostateczny armia Rzeczypospolitej zadała im w wielkiej bitwie nad Niemnem. Wojska Józefa Piłsudskiego doścignęły uciekającego nieprzyjaciela i z marszu, z pełnym impetem uderzyły na sowieckie dywizje. Był 28 sierpnia 1920 roku. Cały front Armii Czerwonej poszedł ostatecznie w rozsypkę. Na Kremlu wybuchła panika.

Reżim bolszewicki został bowiem wzięty w nieubłaganie zaciskające się kleszcze. Z zachodu nacierali Polacy, a na froncie południowym pod biało-niebiesko-czerwonymi sztandarami do przodu szła biała armia rosyjskiego generała Piotra Wrangla zwanego Czarnym Baronem. W tej rozpaczliwej dla rewolucji sytuacji Włodzimierz Lenin wystąpił wobec Warszawy z ofertą zawarcia natychmiastowego zawieszenia broni (…)

============

[Czytaj Lewa wolna Józefa Mackiewicza. Ta anty-polska franca z Londynu już chyba nie blokuje wydawania ?? MD]

OSTATNI POTĘPIONY, CZYLI TAJEMNICA PANA BOGA

[z książki Vladimira Volkoff, „Kroniki anielskie”, dwunasta nowela, Wyd. KKK]

Kiedy Richter (nazwijmy go tak – był to jeden z jego niezli­czonych pseudonimów: IIjin, Starik, Frei, Pietrow, Mayer, Jorda­now, Miiller, Tulin, Peterburżec i wiele innych [my znamy go pod skywą LENIN – md), a więc, kiedy Richter stanął przed nami, zaparło nam nasz anielski dech. Stał tak – krępy, kiwając się na przykrótkich nogach, z dłońmi we­tkniętymi pod pachy i łokciami wystawionymi na zewnątrz ni­czym płetwy, zupełnie nie zbity z pantałyku, a my wiedzieliśmy, że to jest właśnie człowiek, który uczynił na świecie najwięcej zła, ale z jego postaci biła taka energia, że to my prawie mieliśmy poczucie winy.

[…]

Za życia Richter wynalazł obozy koncentracyjne, usunął do­mniemanie niewinności z procesu karnego, systematycznie zarzą­dzał masowe egzekucje, podejrzenie uznawał za dowód, domagał sie bezustannego nasilania represji, głodził lud [..]

– No, dobrze – rzekł Zehanpwju – wierzył w przymus i zniewolenie. Nie on jeden. Muszą istnieć jakieś okoliczności łagodzące. Z pewnością sądził, że ma do wykonania jakąś wielką misję, a u ludzi tak już jest, że nie da się zrobić omleta, nie rozbi­jając jajek.

    – W jego przypadku – odparł Munkar – nie było omleta. Za to całe mnóstwo rozbitych jajek.

    Spytany o zdanie, Anioł Stróż przyznał, że w tym przypadku trudno nawet mówić o pomyśle na omlet.

Richter, który był ignorantem zarówno w dziedzinie filozofii, jak i ekonomii politycznej, zaadaptował doktrynę starego, broda­tego satanisty, całkiem zresztą nieaktualną w nowych strukturach społecznych, wyłącznie po to, żeby stała się siłą napędową rewo­lucji, która była dla niego celem samym w sobie. Cytował swoich mistrzów jak niepodważalne autorytety, ale wybierając jedynie to, co mu akurat pasowało. Jego ulubione hasło – “dyktatura proletariatu” – było jedynie pretekstem do rewolucji. Nawiasem mówiąc, w jego dziełach słowo “proletariat” zawsze pojawia się w dopełniaczu i nigdy nie jest podmiotem, co pokazuje, że w ludo­wych masach widział raczej środek niż cel. Tak naprawdę, Richter nie wierzył, że zwycięży i nie był przygotowany do rządzenia. Ale gdy się znalazł na szczycie, jego celem stało się utrzymanie na nim. “To nie moja wina” – zakończył Anioł Stróż.

Mimo wszystko, zelektryfikował wieś – zauważył Ze­hanpurju.

Elektryfikacja zaczęła się już za cara – odpalił Munkar, który skrupulatnie przestudiował dossier. – I czy nie jest prawdą – dorzucił – że pod koniec życia Richter miał kilka wylewów krwi do mózgu i stał się umysłowo niepełnosprawny (miał kłopo­ty z mnożeniem), a mimo to nie wypuścił z rąk władzy i nadal uparcie rządził milionami ludzi?

To prawda – przyznał Anioł Stróż – ale to nie moja wina.

————–

[str. 282 md]

Minęło kilka tysiącleci – sam nie wiem, ile. Świat zbliżał się do końca. Co jakiś czas Anioł Stróż schodził na dół, do piekła, żeby nieśmiało spytać Richtera, czy nadal uparcie odrzuca miłość, a Richter niezmiennie odpowiadał: – Tak, nie chcę o niej słyszeć.

         Tu trzeba-zaznaczyć, że piekło nie wygląda tak, jak je sobie ludzie wyobrażają, a dantejscy potępieni, którzy wyrywają sobie kawałki ciała lub pożerają swe mózgi, należą raczej do rzadkości. Kotły z wrzącą smołą też zdarzają się niezbyt często. Najokrut­niejszą torturą jest absolutna nieobecność Boga (żyjący też jej niekiedy doświadczają, tyle że na Ziemi nie jest ona absolutna). Na Richterze jednak zdawała się ona nie robić zbytniego wraże­nia i Diabeł, rozpoznając w nim kolegę po fachu, traktował go nad wyraz uprzejmie. Skutek? Podobnie jak śmiertelne ciało Richtera nie zostało przez jego wyznawców powierzone ziemi, ale zabalsamowane i w postaci bożka-truposza złożone w trum­nie z kuloodpornych szyb w porfirowym mauzoleum, tak samo jego nieśmiertelna dusza przebywała zamknięta w Pałacu Nieod­kupionej Winy – wiecznej replice doczesnego grobu.

A koniec świata zbliżał się nieubłaganie.

         Aniołowie zajęci byli oddzielaniem dobrego ziarna od plew i składaniem tego pierwszego w Spichlerzach Bytu oraz wrzuca­niem tych drugich w otchłań. Dusze, które skazane zostały niegdyś na oczyszczający ogień, opuszczały go jedna po drugiej i niczym bańki mydlane wzlatywały ku niebu, żeby tam cieszyć się wreszcie widokiem nieskończenie dobrego Boskiego Oblicza. Wkrótce na dole zostało już tylko kilku najbardziej zatwardziałych przestęp­ców, ale i ci, wyznawszy swe winy, doczekali się przebaczenia i z wdzięcznością odnaleźli swoje miejsce w niebie. Dawną zie­mię zastąpiła nowa ziemia, dawne niebo – nowe niebo, Jerozoli­ma niebieska o jaspisowych murach i złotych domach, funda­mentach z drogich kamieni i dwunastu bramach z pereł, zeszła z firmamentu, wystrojona niczym oblubienica dla swego oblubień­ca. Krótko mówiąc, nadszedł czas, by położyć kres obecnemu eonowi, zamykając piekło. Ale nie można było tego zrobić, dopóki przebywał tam ostatni człowiek – Richter. Jego Anioł Stróż miał się do niego udać i wyciągnąć go stamtąd za wszelką cenę. Już nie wymagano od Richtera, żeby się nawrócił, byle tylko opuścił to miejsce i całkiem za darmo poszedł się cieszyć Bożą chwałą.

         W Pałacu Nieodkupionej Winy Richter, ubrany w garnitur ze sztucznym gorsem, leżał na materacu z czerwonego jedwabiu, z jedną ręką na piersi, a drugą wzdłuż ciała.

– A, jesteś, głupku – rzekł z głębi swej przezroczystej trumny. – Dawno już nie miałem nieprzyjemności cię widzieć. No co, gamoniu? O czym znowu będziesz mi truł?

– Przybywam, aby cię poinformować – odparł anioł dyplo­matycznie – że czas zmazuje wszystkie winy, nawet zbrodnię Orestesa, nawet twoją. Człowiek, istota skończona, nie jest w sta­nie grzeszyć w nieskończoność. Zatem musi być i koniec dla jego kary. Możesz uznać, że ci wybaczono. Chodź, dołącz swą radość do radości całego stworzenia. Na ziemi nie ma już zła, jagnię i lew spoczywają obok siebie, a wszystko lśni Bożym światłem.

– Te ludowe rozrywki – odrzekł Richter – zawsze mnie nudziły. Mam w nosie twoje karnawałowe światełka. Półmrok, który tu panuje, bardzo mi odpowiada. A co do Boskiego wyba­czenia to uważam, że twój Bóg jest impertynentem, skoro śmie mi wybaczać wbrew mojej woli.

– Nic nie rozumiesz – upierał się anioł. – Tam, w górze, jesteśmy szczęśliwi – i ludzie, i anioły. Wszyscy się kochamy i śpiewamy wspólnie na Bożą chwałę. Ludzie stali się tacy, jacy byli przed upadkiem. Jeśli stąd wyjdziesz, sam siebie nie poznasz – będziesz dobry i szczęśliwy. Tak, tak, nawet ty, Richter! Powi­nieneś zobaczyć, jakie kozły fika stary Adam, gdy Izrafel gra na trąbie! Tu już naprawdę nie masz nic do roboty.

– Przeciwnie, mam. Mówię Bogu nie.

Anioł rozzłościł się.

– Wykorzystujesz to, że piekło się ucywilizowało. Chciałbym cię tutaj widzieć w czasach, kiedy diabły przypiekały pięty grzesznikom.

– Och, wtedy z pewnością od razu poprosiłbym o litość, ale czy nie rozumiesz, że właśnie w tym tkwiłoby moje zwycięstwo? Bo jakaś część mojego jestestwa i tak mówiłaby Bogu nie, a ta maleńka cząstka wystarczyłaby za całą moją rację.

Odmowa Richtera została przekazana drogą służbową do Uriela, regenta Słońca i Bożego Płomienia, anioła obecności i archanioła zbawienia. Ten wezwał najpierw Pedaela, anioła wybawienia.

– Idź i wybaw Richtera.

– A jeśli odmówi?

– Jesteś aniołem, mój drogi. Musisz sobie jakoś poradzić.

Richter jednak oznajmił, że nie chce zostać wybawiony, bo ni­gdzie nie czuje się tak wolny jak tam, gdzie Boga nie ma. Nie rozu­mieliśmy, jak może być tak uparty i leżeć pokurczony w ciemno­ściach, gdy świat oświetla słońce prawdy. Pedael nic nie wskórał.

        Ponieważ takie podejście wydało się Urielowi skrajnie głupie, […]

[Resztę mogą państwo przeczytać kupując tę książkę, lub – wersja dla oszczędnych –  poczekać trochę, to już chyba niedługo, sami się przekonacie o wyniku.. MD]

Rozkoszna dupa Lenina

Rozkoszna dupa Lenina rozdzial-v-rozkoszna-dupa-lenina  [Słyszałem o dokumentach na temat perwersji u „wodzów rewolucji” od dysydentów rosyjskich z kręgu Sacharowa w Dubnej i w Moskwie w latach 70-tych. Potem w Paryżu, w latach późnych 80-tych, w kręgach postępowych intelektualistów. Odrzucała mnie perspektywa wczytywania się w tę obrzydliwość. Jednak obecnie, wiek cały po tych (już udokumentowanych) FAKTACH, trzeba do tej sprawy wrócić, bo skutki tej piekielnej rozpusty (polityczne, społeczne) odczuwamy do dziś. Baronowie francuscy świńtuszyli w XVIII wieku z nudów, z ciekawości. Dopiero później zostali wciągnięci w rozpustę rytualną (loże satanistyczne). Tu, u „wodzów rewolucji” rozpusta rytualna była środkiem do niszczenia narodów, wyrazem ich wiary w triumf ZŁA. Osoby delikatniejsze psychicznie ostrzegam przed czytaniem tego tekstu.
Por. też  Wiara a wiedza – a CzK i Lenin  czyli wstrząsające opowiadanie z książki Vladimira Volkoff, „Kroniki anielskie”, https://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=1471&Itemid=46  MD]   Kochani, dzięki uprzejmości Admiku otrzymaliśmy kolejny mocny i „przedpremierowy” fragment najnowszej pracy Henryka Pająka pod wymownym tytułem „Chazarska dzicz panem świata”. Przyjemnej lektury. Redakcja [brr, co za dowcip! MD]  
W drodze do 1917 roku Rozdział V: Rozkoszna dupa Lenina  5 Na początku lat siedemdziesiątych XX wieku we Francji ukazała się książka „Wielcy homoseksualiści”. W Żydobolszewii krążyła ona jako wydanie samizdatowe (publikacja rozpowszechniana w Związku Radzieckim bez wiedzy i zezwolenia władz/admin) zagrożone wieloletnim więzieniem dla każdego posiadacza. W książce tej jako jednym z najważniejszych „wielkich homoseksualistów” jest Lenin. Do tej skłonności, czyli „kochania inaczej” przyczynił się jego tatuś, z pochodzenia Żydo-Mongoł – Ilja Mikołajewicz.
Książkę napisał J.W. Sokołow. Pisze on na wstępie swojej publikacji, że miał ją od dawna napisaną, ale opublikował dopiero w 2010 roku. Od czasów, gdy mógł dotrzeć do surowo wcześniej zakazanych dokumentów, zainteresowały go dokumenty osobiste działaczy tak zwanego „leninowskiego” naboru /zaciągu/, czyli elitarny rdzeń sowieckiego żydobolszewizmu. Zwrócił szczególną uwagę na tych działaczy, którzy zostali poddani represjom po śmierci Lenina. Udało mu się przejrzeć dokumenty niektórych i opublikować. W swoich kwerendach zdecydowany opór archiwistów napotkał w odniesieniu do pewnego zasobu dokumentów. Nie tylko odmówiono mu zgody na publikację zawartych tam faktów, ale nawet dyskusji na ten temat. Zgromadził setki reprodukcji dokumentów, ale nie mógł potem znaleźć wydawców na to, co ustalił i opisał. Dyrektorzy wydawnictw i pism „spuszczali oczy i mamrotali coś niezrozumiałego”, że „czytelnik [rosyjski] jeszcze nie dojrzał, żeby to poznać”.
Sokołow na wstępie przypomniał oficjalną chronologię tamtych czasów, zebraną w szóstym wydaniu: „W.I. Lenin. Biografia” /1981/. Przeczytał m.in.: 8 lipca 1917. Allilujew i Stalin odprowadzili Lenina na stację Razliw, gdzie Lenin zamieszkał w drewutni robotnika N.A. Jemielianowa /to dla ukrycia Lenina przed władzami poszukującymi go jako przestępcę politycznego/. Ale obawiano się okolicznych letników – drobnomieszczańskiej społeczności. Jemielianow dzierżawił w odległości pięciu kilometrów od jeziora Razliw niewielką łąkę, dokąd przeprawił łódką Lenina i Zinowiewa do przygotowanego wcześniej szałasu przylegającego do stogu siana, gdzie znajdowała się „sypialnia dla dwóch”.
Tyle ten pozornie banalny w swej treści akapit z: „W.I. Lenin. Biografia”. Sokołow zadał sobie jednak intrygujące pytanie: skąd i dlaczego wziął się tam akurat Zinowiew? Czy naprawdę z obawy przed letnikami Lenin przeniósł się do tego szałasu – tej „sypialni dla dwóch”? Przecież letnicy latem znajdowali się wszędzie, po całych dniach włóczyli się w poszukiwaniu grzybów, tym samym i w pobliżu szałasu. Żyć zamkniętym w drewutni to z gruntu podejrzane. Żona lub synowa Jemielianowa codzienne przynosiły do szałasu posiłki dla dwóch ludzi. Lenin podgrzewał posiłki nad ogniskiem w kociołku, zatem ognisko czy jego dym mogły zwabić ciekawskich. Istnieje słynny obraz przedstawiający Lenina przy ognisku, czytającego notatki w świetle tego ogniska. Czytamy dalej w biografii: Lenin był nadzwyczajnie przeciążony pracą, pisał artykuły.
To prawda – przyznawał Sokołow – Lenin w tym czasie napisał kilka artykułów, ale to mogło zabrać mu nie więcej jak 5-7 dni. Ale Lenin przebywał w tym szałasie do szóstego sierpnia! Dalej, przeczytał w tymże „W.I. Lenin. Biografia”: Lenin odbywał przechadzki, leżał na słoneczku, wieczorami kąpał się w jeziorze Razliw, łowił ryby. Taki harmonogram dnia oznaczał, że Lenin całkiem swobodnie, nie kryjąc się odpoczywał w czasie tego miesięcznego „przeciążenia pracą”. Stamtąd wyjechał do Finlandii. Sokołow zadał sobie kluczowe pytanie: – co w tej „sypialni dla dwóch” robił Zinowiew? Dlaczego w biografii Lenina pisze się o takich szczegółach, jak np. którą ulicą wtedy a wtedy szedł, przez jaki nasyp albo rów przechodził, a miesiąc wspólnego życia z Zinowiewem w „sypialni dla dwóch” znika z biografii.
Sokołow odkrył prawdę po dotarciu do osobistego archiwum Grigorija Zinowiewa, członka Politbiura KC WKP /b/, pierwszego sekretarza Leningradzkiego OBKOM-u partii. Znalazł tam m.in. list Lenina do Grigorija Zinowiewa z 1 lipca 1917 roku: Grigorij! Okoliczności tak się ułożyły, że muszę natychmiast zniknąć z Piotrogrodu. Nie mogę wyjechać daleko, sprawy nie pozwalają. Towarzysze proponują jedno miejsce, o którym mówią, że jest całkowicie bezpieczne. Ale samotność jest taka przygnębiająca, zwłaszcza teraz… Dołącz do mnie, a we dwójkę spędzimy cudowne dzionki z dala od wszystkiego… Jeśli możesz wyjechać do samotni ze mną, to szybko telefonuj – wydam rozkaz, żeby tam przygotowano wszystko na dwie osoby.
Chodziło o okolice tegoż jeziora Razliw i późniejszy sławny szałas. To właśnie tam stosunki Lenina i Zinowiewa znalazły miłosną oprawę. Spędzili tam w samotności dużo czasu, a skutki tych „zbliżeń” wprost zawróciły Zinowiewowi w głowie. We wrześniu pisze on z Piotrogrodu do Lenina przebywającego w Finlandii: Kochany Wowa! Nie uwierzysz, jak mi jest tutaj tęskno bez ciebie, jak mi ciebie brakuje i naszych pieszczot… Nie uwierzysz, ale nikogo nie tknąłem od tamtego czasu, kiedy wyjechałeś. Możesz być całkowicie pewien mojego uczucia do ciebie i mojej wierności. Uwierz, że ani mężczyzny, ani tym bardziej kobiety nie tknąłem i nie tknę. Tylko ty jesteś mi bliski… Przyjeżdżaj, nie obawiaj się, wszystko przygotuję jak najlepiej.
Lenin chyba nie odpowiedział na ten list, bo kochanek po upływie zaledwie tygodnia pisze następny: Kochany Wowa! Nie odpowiadasz mi, na pewno zapomniałeś swojego Herszela… Ja natomiast przygotowałem dla nas znakomity kącik. Będziemy mogli bywać tam kiedy tylko będziemy mieli ochotę. Jest to przepiękne mieszkanko, gdzie nam będzie dobrze i nikt nie będzie przeszkadzał naszej miłości. Będzie tak dobrze, jak przedtem. Wspominam, jakim szczęściem było dla mnie spotkanie z tobą. Pamiętasz, jeszcze w Genewie, jak musieliśmy się ukrywać przed tą kobietą… Nikt nas nie zrozumie, naszego uczucia, naszego wzajemnego oddania… Przyjeżdżaj szybciej, czekam na ciebie, mój kwiatuszku! Twój Herszel.
Sokołow zadał sobie następne pytanie: Kim była „ta kobieta”, przed którą musieli się tak ukrywać w Genewie? Tymczasem nastąpił żydobolszewicki przewrót z października 1917 roku. Lenin powrócił do Piotrogrodu. W tym czasie Zinowiew wyjechał do Moskwy, aby kierować krwawym utrwalaniem władzy żydochazarskiego „proletariatu”. Pisze stamtąd do Lenina: Iljicz! Wszystko co mi zleciłeś, wykonałem. A czego jeszcze nie zdążyłem, obowiązkowo wykonam… Tutaj jest bardzo ciężko i niełatwo, ale ożywia mnie myśl, że już za kilka dni zobaczę ciebie i uścisnę w swoich ramionach. Czy doglądasz naszego gniazdka? Nie przyprowadzasz do niego innych? Ja bardzo tutaj przeżywam i tylko nadzieja na twoją wierność mnie ogrzewa… Całuję cię w twoją marksistowską pupkę. Twój Herszel. Sokołow drążył dalej: kimże była tamta kobieta w Genewie, przed którą obaj musieli się konspirować? I pytanie dodatkowe – który z nich był kochankiem aktywnym, a który pasywnym, po prostu, kto kogo… W 1918 roku Zinowiew pisze o tej „kobiecie” już konkretniej: Wowa! Każdego razu, kiedy znajduję się daleko od ciebie, to bardzo cierpię. Przez cały czas wydaje mi się, że ja oto tutaj tęsknię za tobą, a ty właśnie w tej chwili zdradzasz mnie. Przecież jesteś rozwiązłym psotnikiem, ja to wiem… Nie zawsze można wytrzymać, zwłaszcza w rozłące z ukochanym. Ale ja się trzymam i na nic sobie nie pozwalam. A u ciebie sytuacja jest wstrętna – trzeba zawsze być przy Nadi. Rozumiem cię, wszystko rozumiem… I jak ciężko jest udawać przed otoczeniem, też rozumiem. Teraz przynajmniej jest nieco łatwiej – nie trzeba niczego przed nią już ukrywać. Nie tak jak wtedy, w Genewie, kiedy ona na początku nas przyłapała… No tak, w Genewie zostali „przyłapani” przez „Nadię”.
Później Lenin przyznał się jej do swoich figlów z Zinowiewem, a ona /Nadzieżda Krupska/ pogodziła się ze zboczeniem męża i już nie sprzeciwiała się burzliwemu rozwojowi romansu tych dwóch żydowskich zboczeńców. W kolejnym liście pisanym już z frontu wojny domowej, Zinowiew pyta żartobliwie: Wowa! A czy nie zarosła twoja pupcia podczas naszej rozłąki? Czy przez ten czas nic się z nią nie stało?… Wkrótce przyjadę, jak tylko tutaj uporam się ze sprawami i zajmiemy się przeczyszczaniem twojego słodkiego tyłeczka. Te anatomiczne szczegóły ze współżycia dwóch homoseksualistów wyjaśniają, który z nich był pasywnym, a który biernym „pedałem”. Potwierdza to list napisany wiosną 1918 roku, kiedy właśnie rozgromiono „białe” wojska generała Judenicza. Armia żydobolszewicka nazywana już oficjalnie „Armią Czerwoną” zatrzymała się na estońskiej granicy i Zinowiew przygotowywał swój powrót do Piotrogrodu. Uradowany sukcesem militarnym i perspektywą spotkania z „pupcią” Lenina, „Herszelek” zatracił wszelką powściągliwość: Wowa! Ja wkrótce przyjadę i nie wypuszczę cię już więcej z moich objęć, cokolwiek by nie mówiła ta sekutnica! Wróg ucieka na całym froncie i sądzę, że więcej z tej strony nie zaatakują. Tak więc czekaj na mnie, spiesz się podmyć, bo ja wkrótce będę.
Nie minęło kilka miesięcy, jak w tej miłosnej parze ohydnych zboczeńców pojawia się zapowiedź ochłodzenia miłosnych porywów. Jak zawsze w podobnych przypadkach, wiązało się to z zazdrością, zdradą. Dowiadujemy się o tym z listu Lenina do Zinowiewa, który przebywał wtedy na Kaukazie. Nie wiedzieć czemu Lenin pisze do niego po niemiecku. Możliwe, że bariera języka niemieckiego stanowić mogła ważną przeszkodę dla niepowołanych oczu. Kochany Herszelu! Ty absolutnie nie powinieneś obrażać się na mnie. Czuję, że ty z rozmysłem przedłużasz swój pobyt na Kaukazie, chociaż sytuacja zupełnie tego nie wymaga. Prawdopodobnie jesteś na mnie obrażony. Ale nie ma tu mojej winy. To tylko twoje głupie podejrzenia. Co do Lejby [?] i mnie, to było jedynie jeden raz i więcej się nie powtórzy. Czekam na ciebie i pogodzimy się w naszym cudownym gniazdku. Pod listem podpis po rosyjsku: „Zawsze twój Wowa”.
Przychodzi odpowiedź Zinowiewa, ale już z dalekiego Władywostoku: Iljicz! To zupełnie niegłupie podejrzenie dotyczące ciebie i Lejby. Każdy widział, jak krążyłeś wokół niego ostatnimi czasy. Na wszelki wypadek mam oczy i znam cię dostatecznie długo, żeby sądzić… Kto lepiej ode mnie wie, jak rozjarzą się twoje oczka na widok mężczyzny z tęgim narzędziem? Ty sam mówiłeś, że u mężczyzny niewielkiej postury są imponujące narzędzia… Przecież nie jestem ślepy i świetnie widziałem, że jesteś gotów zapomnieć o naszej miłości dla romansiku z Lejbą. Oczywiście, on jest teraz blisko ciebie i łatwo mu ciebie uwodzić. A może to ty jego uwiodłeś?
O kimże to mowa? Kimże był ten „Lejba”? To najsłynniejszy „Lejba” tamtych czasów – Lejba „Trocki”! Był wtedy komisarzem „ludowym” armii i floty. Przez dłuższy czas Lenin i Trocki przebywali wtedy w Moskwie. List Zinowiewa ze wzmianką o „Lejbie” i przyznanie się Lenina, że było to „tylko jeden raz” nieomylnie wskazuje na Trockiego, który zajął miejsce Zinowiewa w łóżku Lenina, ale cała ta żydo-chazarska zgnilizna cuchnęła wspólnotą żydowskiej „familii”.
Lenin czuł, że jego romans z Trockim będzie krótki i wkrótce Lew „Dawidowicz” porzuci go zauroczony jakąś kobietą, bowiem Trocki miał (podobno) większy „ciąg” do kobiet niż do mężczyzn – współtowarzyszy w walce o szczęście światowego proletariatu. Lenin kropnął kolejny list do Zinowiewa przebywającego znów na Kaukazie. Herszel! Nie gniewaj się na mnie. Masz rację, ja rzeczywiście nie wytrzymałem. Lejba jest takim brutalnym mężczyzną. On po prostu obsypuje mnie swoimi pieszczotami. A ja tak ich potrzebuję, zwłaszcza w tym okresie politycznych napięć. Jest mi bardzo trudno bez pieszczot, a ty wyjechałeś, nieszczęśniku! Tak i nie zdołałem wytrzymać. No, ale ty przecież wybaczysz mi tę maleńką słabość, Herszelu! Wróć, a przekonasz się, że jestem przepełniony miłością do ciebie. Twój maleńki Wowa.
Zapewne zwrot o „maleńkim Wowie” nieco udobruchał Herszela, może nawet utwierdził go w przekonaniu, że ich związek nie uległ erozji, a tylko czasowo został zagrożony romansikiem „Wowy” z „brutalnym” Lejbą. Ostatecznie sprawy rewolucji zapędziły Zinowiewa do Moskwy i od tego czasu już w jego osobistym archiwum nie ma miłosnych listów do „Wowy”. Być może nie zaistniała już konieczność korespondencji; być może Zinowiew zniszczył część kompromitujących go listów w późniejszej perspektywie jego aresztowania i egzekucji. [ w oryginale śliczne zdjęcie md] Kula eserówki Kaplan, członkini partii eserowców czyli Socjal-Rewolucjonistów, radykalnie nadwątliła zdrowie i tym samym chuci Lenina. Seksualne relacje między nimi zniknęły przynajmniej z korespondencji.
Ostatnim śladem zboczeń Lenina było kilka linijek napisanych przez Nadzieżdę Krupską do Zinowiewa latem 1922 roku, na dwa lata przed śmiercią Lenina: Proszę was już więcej nie niepokoić mojego męża swoim molestowaniem i prośbami widzenia. Czas już, byście się i wy uspokoili. Ileż można z mojej strony cierpieć taką waszą bezczelność? Iljicz jest chory, wiecie o tym i nie ma potrzeby mówić wam, dorosłemu człowiekowi, że wasze szaleństwa tym razem mogą ostatecznie zniszczyć zdrowie Iljicza. Proszę was, abyście już więcej nie nakłaniali go do tego, do czego tak ochoczo zawsze podążał. Mam nadzieję, że zrozumiecie ten mój list. Jest on podyktowany troską o zdrowie mojego męża. Tyle lat być odrzuconą przez własnego męża dla kochanka, było czymś trudnym do zniesienia. Już odtąd nie dopuszczała Zinowiewa do męża sam na sam, jedynie w swojej obecności lub w obecności innych Żydów z Politbiura.
W końcu lat trzydziestych, po aresztowaniu i egzekucji Zinowiewa, ich miłosne listy wpadły w łapy NKWD i niewątpliwie zostały przekazane Stalinowi w trakcie zbierania „haków” na Zinowiewa i Trockiego. Dlaczego Stalin nie decydował się na zniszczenie tych haków? Odpowiedź nasuwa się sama. Ich zatrzymanie w archiwach NKWD mieściło się w pragmatyce permanentnej wojny Stalina z aktualnymi i późniejszymi przeciwnikami, zwłaszcza ze „starymi”, czyli pierwszymi bandziorami rewolucji. Stalin był doskonale poinformowany o miłostkach Lenina z Zinowiewem i nie przeszkadzał im. Gromadził ten wyśmienity materiał dowodowy, te „haki” na Trockiego i Lenina. Trockiego dopadł dopiero w czasie drugiej wojny światowej, a Lenin wpadł w objęcia Lucyfera już w 1924 roku. Jeszcze za życia Lenina Stalin mógł planować odejście od „leninowskiego dziedzictwa”, by zostać niezagrożonym pierwszym dyktatorem, bez tamtych chazarskich konkurentów do władzy absolutnej. Tak czy inaczej, prywatne listy miłosne Zinowiewa i Lenina przetrwały i nie było to przypadkowe.
Lenin był masonem wysokiego 31 stopnia wtajemniczenia Warto uzupełnić kulisy osobowości i wpływów tego chazarskiego żydobolszewika jego przynależnością do wolnomularstwa. Żydowskie niedostępne dla gojów organizacje, zwłaszcza B’nai B’rith /Synowie Przymierza/, były bez reszty wprzęgnięte w proces niszczenia cywilizacji chrześcijańskiej za pomocą rewolucyjnego terroru. Wielce pomocna była w tym żydomasoneria kontrolująca loże mieszane, żydo-gojowskie. Przecież Lenin i jego główni siepacze nigdy nie pracowali na swoje utrzymanie, a mieli się materialnie bardzo dobrze już u schyłku wieku XIX. Ktoś ich utrzymywał, ktoś płacił na ich wywrotowe gazety, broszury i książki. Bez trudu wędrowali po stolicach Europy Zachodniej, a to przecież kosztuje. Ci zawodowi przestępcy, wtedy tylko bezwzględni terroryści, a po rewolucji 1917 roku jeszcze bardziej bezwzględni ludobójcy, mieli tylko jeden rodzaj obowiązków, za który im płacił międzynarodowy tajny Kahał: wywołanie europejskiego wrzenia, co udało im się zrealizować dopiero w latach 1917-1918. Późniejsze ich działania wskazują, jak wiernie realizowali program Iluminatów Żyda Weishaupta.
Kilka źródeł ujawnia, iż Lenin został masonem podczas pobytu na Zachodzie już w 1908 roku. Jednym z takich źródeł jest gruntownie udokumentowana książka Nikolaja Switkowa wydana w Paryżu w 1932 roku pt. „About Freemasonry in Russian Exile”. Switkow wykazał, że najważniejszymi masonami – żydobolszewikami byli:   „Lenin” – Ulianow; Leon „Trocki” /Lejba Bronstein/; Grigorij „Zinowiew” /Gerson Radomylskij/; Leon „Kamieniew” /Lejba Rosenfeld/; L. „Martow” /L. Cederbaum/; Karol „Radek” /Tobiasz Sobelson/; Maksim „Litwinow” /Mejer Henoch Wałach/; Jakow „Swierdłow” /Jankiel Aaron Solomon/. I jedyny w tej chazarskiej bandzie Rosjanin – Maksim „Gorki” /Aleksiej Peszkow.   Według książki austriackiego politologa Karlá Steinhauserá: „EG – die – Super – UdSSR von morgen” /Unia Europejska – Super Związek Sowiecki „Przyszłości”7, na stronie 192 czytamy, że Lenin należał do loży masońskiej „Art et Travail” /Sztuka i Praca/. Winston Churchill powiedział dla „Illustrated Sunday Herald” 8 lutego 1920 roku, że „Lenin”. „Radek” /Sobelson/, „Zinowiew” i „Swierdłow” byli członkami loży B’nai B’rith 8. Schwartz Bostunich oraz Ostrucow w „Freemasonry, Culture and Russian History” /Masoneria kulturowa i historia rosyjska, Moskwa 1999, strona 582-588, potwierdzają, że Lenin był masonem 31. stopnia /tytuł tego stopnia to „Grand Inspecteur Inguisiteur Commander”/ i członkiem loży „Art et Travail” z siedzibami w Szwajcarii i Francji.9 Lenin odwiedził główną siedzibę Wielkiego Wschodu Francji przy ulicy Cadet w Paryżu i wpisał się tam do księgi pamiątkowej gości.10 Lenin z Trockim wzięli udział w Międzynarodowej Konferencji Masońskiej w Kopenhadze /1910/11. Infekowanie Europy żydo-socjalizmem, było jednym z punktów programu tego międzynarodowego sabatu. Aleksander Galperin, wtedy sekretarz masońskiej Rady Najwyższej potwierdził w 1916 roku, że wśród masonów są czołowi bolszewicy. Mikołaj Suchanow /właśc. Himmel/ i cytowany Sokołow stwierdzają to samo. Jak wyznał wtedy Galperin, żydo-masoneria dostarczyła wtedy Leninowi odpowiednie środki materialne na jego działalność rewolucyjną, co potwierdził Kristian Rakowski w swoich zeznaniach. Zostało to potwierdzone przez znanego wolnomularza Grigorija Aronsona w jego artykule zatytułowanym „Freemasons in Russian Politics” zamieszczonych w czasopiśmie „Nowoye Russkoye Slovo” /Nowe rosyjskie słowo/, wyd. New York 8-12 października 1959 roku. Historyk Borys Nikołajewski wspominał o tym fakcie w swojej książce „The Russian Freemasons and the Revolution” /Moskwa 1990/.
W 1914 roku dwaj żydobolszewicy, Iwan „Skworcow” /Stiepanow/ i Grigorij „Pietrowskij” nawiązali kontakty z wybitnym rosyjskim masonem Aleksandrem Konowałowem w sprawie pomocy ekonomicznej. Konowałow został potem ministrem w Rządzie Tymczasowym „Kiereńskiego” /Adlera/. Podobnie „Radio Rosja” w dniu 12 sierpnia 1991 roku mówiło o działalności „Lenina” jako masona.12 Na koniec warto jeszcze powrócić do „pogłosek” o żydowskim /chazarskim/ pochodzeniu Lenina. Na wystawie poświęconej „Leninowi” w moskiewskim Muzeum Historii Państwa, trwającej do lipca 2011 r., wystawiono 111 nowych dokumentów, wśród nich list najstarszej siostry Lenina Anny Uljanowej do Stalina, mówiący o tym, że ich dziadek był ukraińskim Żydem, który nawrócił się na chrześcijaństwo, żeby uciec ze Strefy (przymusowego) Osiedlenia: „Pochodził z biednej żydowskiej rodziny i był, o czym świadczy świadectwo chrztu, synem Mojżesza Blanka z Żytomierza”. /…/ Władimir Iljicz zawsze cenił Żydów. Przykro mi z powody faktu, że nasze pochodzenie –podejrzewałam to wcześniej – nie było znane za jego życia.
13 5 J.W. Sokołow. Źródło: www.ipvnews.org/bench_article24112010.php Sokołow to rosyjski kandydat nauk historycznych, odpowiednik stopnia doktora nauk. 6 Nadia– Nadieżda Krupska, oficjalna żona Lenina. 7 Wydana w Wiedniu w 1992 roku, 8 W Polsce reaktywowanej przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. 9 Zob. także: Oleg Płatonow: „Russian Crown of Thorns: The Secret History of Freemasonry”/ Moskwa, 2000, część II, s. 417/ 10 Wiktor Kuzniecow: „The Secret of the October Coup”, St. Petersburg 2002, s. 42. 11 Franz Weissin: „Der Krieg zum Sozialismus”. Monachium 1930, s. 9. 12 Źródło: www.geocities.com/jyrilina/english/scorpion.html?20089 „UNDER THE SIGN OF THE SCORPION, THE RISE AND FALL OF THE SOVIET EMPIRE” („Pod znakiem Skorpiona, narodziny i upadek Imperium Sowieckiego”) Autor: Jüri Lina. 13 Moscow museum Lenin’s Jewish roots on display http://thestate.com/2011/05/23/1831057/ moscow-museum-puts-lenins-jewish.html
Zmieniony ( 22.07.2020. )