«CAŁUJĄC, UCZYSZ SIĘ», CZYLI O NIEWIARYGODNEJ WPROST KARIERZE BERGOGLIOWEGO “TUCHO BESAME MUCHO”

Watykańską Dykasterią Nauki Wiary będzie kierował argentyński «Tucho besame mucho»…

Date: 4 luglio 2023Author: Uczta Baltazara

«Całując, uczysz się», czyli o niewiarygodnej wprost karierze bergogliowego «Tucho besame mucho»

Jeden z moich argentyńskich przyjaciół powiedział mi: “Znam Bergoglia i wiem, jak dalece jest mu obojętna doktryna katolicka.

Ale nigdy bym nie przypuszczał, że odważy się postawić swojego przyjaciela i współpracownika Tucho Fernándeza na czele Kongregacji Nauki Wiary”. Fernández zajmie miejsce, które zajmowali wcześniej między innymi kardynałowie Carafa, Merry del Val, Ottaviani, Šeper, Ratzinger. Coś niewyobrażalnego”.

Coś niewyobrażalnego? – W królestwie Bergoglia nie ma rzeczy niewyobrażalnych. Co z tego, że obecnie pewna strona internetowa twierdzi, że Fernández w roku 2019 zatuszował sprawę księdza molestującego nieletnich chłopców w swojej diecezji https://kath.net/news/81977. Ale nie czepiajmy się drobiazgów.

To prawda, że trudno jest znaleźć słowa, aby skomentować nominację monsignora Víctora Manuela Fernándeza na prefekta Dykasterii Nauki Wiary. Ale może wystarczą cztery słowa: najgorszy z najgorszych. Albo najlepszy z najlepszych, z punktu widzenia tych, którzy chcą rozmontować doktrynę i upłynnić wiarę. Fernández, bliski współpracownik i przyjaciel Bergoglio, a także jego ghost writer i inspirator, jest uosobieniem zaprzeczenia doktryny katolickiej. https://en.wikipedia.org/wiki/V%C3%ADctor_Manuel_Fern%C3%A1ndez

Zaufany teolog i główny autor najważniejszych dokumentów Bergoglia – od Evangelii gaudium po Amoris laetitia  (w Argentynie encyklikę tę nazywają Gli amori di Letizia, czyli Miłosne przygody Letycji) (w których znajdują się całe fragmenty zaczerpnięte z artykułów napisanych przez Fernandeza) – Fernández, znany jako Tucho, według naszych argentyńskich informatorów, wyróżnia się jedną cechą: jest absolutnym zerem. I, jak wszystkie zera ma bardzo wysokie poczucie własnej wartości. Co więcej, nienawidzi Kurii Rzymskiej, a zwłaszcza dykasterii, na czele której stanął. To samo można powiedzieć o Bergogliu.

Jak pisaliśmy wcześniej, zasługi Tucho Fernándeza są «ogromne». Po pierwsze i najważniejsze, w roku 1995 napisał książkę o sztuce całowania: «Saname con tu boca», która zdobyła mu przydomek «Besuqueiro» –  «Całuśnika», i którą sam Tucho przedstawił w następujący sposób: “Opowiem, co ludzie czują, kiedy się całują”. Trzeba przyznać, że jest to zadanie niebagatelne: “Aby to zrobić, rozmawiałem długo z wieloma osobami, które mają duże doświadczenie w tym temacie, a także z wieloma młodymi ludźmi, którzy uczą się całować na swój własny sposób… Mam nadzieję, że te strony pomogą ci lepiej się całować, że zmotywują cię do uwolnienia w pocałunku tego, co w tobie najlepsze“.

Inną książką Fernándeza jest Teología espiritual encarnada, która jest dobrze znana, ponieważ w argentyńskiej telenoweli zatytułowanej Esperanza mía, młody ksiądz i zakonnica rozpoczynają romans właśnie po przeczytaniu owego “dzieła”.

Z pewnością Tucho ma wiele praktyki w pewnym rodzaju całowania: tj. stóp Bergoglia. Przypomnijmy, że Bergoglio powierzył mu kierowanie Katolickim Uniwersytetem w Buenos Aires (pomimo oporów Rzymu) i mianował go arcybiskupem La Platy.

Kongregacja Edukacji Katolickiej prawdopodobnie miała jakieś powody, gdy odrzuciła kandydaturę Fernándeza na rektora Universidad Católica Argentina, ale następnie w roku 2009 podporządkowała się dyktatowi Jorge Mario Bergoglio, ówczesnego arcybiskupa Buenos Aires, który nalegał na umieszczenie swojego przyjaciela Tucho na czele uniwersytetu. Jak to wyglądało w szczegółach? – Kiedy przyszło do umieszczenia Tucho na czele Argentyńskiego Uniwersytetu Katolickiego – gdy Rzym stawiał opór, Bergoglio wsiadł do samolotu i udał się osobiście, aby bronić sprawy. Ten sam człowiek, który unikał stawiania stopy w Rzymie. Następnie, zaledwie dwa miesiące po tym, jak został papieżem, mianował Fernándeza arcybiskupem i ojcem synodalnym.

Obecnie, postawienie Fernándeza na czele najważniejszej niegdyś dykasterii Kurii Rzymskiej automatycznie oznacza mianowanie go przewodniczącym Papieskiej Komisji Biblijnej i Międzynarodowej Komisji Teologicznej.

W wywiadzie z roku 2015, Fernández orzekł, że “kuria watykańska nie jest strukturą niezbędną”, a następnie zaatakował kardynała Gerharda L. Müllera, który był wówczas prefektem Kongregacji Nauki Wiary, argumentując, że papież i Kościół nie potrzebują “bezpiecznych kompasów”, które zapobiegają popadnięciu w “myślenie light”. Dodał, że: “Trzeba wiedzieć, że on [Bergoglio] dąży do nieodwracalnych reform” i że “nie ma od tego odwrotu”.

W liście, w którym Bergoglio powierza Fernándezowi kierowanie Dykasterią Nauki Wiary, znajduje się kilka perełek. Na przykład ta: “Departament, któremu przewodniczysz, w innych czasach stosował metody nieetyczne. Były to czasy, w których zamiast promować wiedzę teologiczną, prześladowano możliwe błędy doktrynalne. To, czego oczekuję od ciebie, to bez wątpienia coś zupełnie innego“.

Albo ta: “Bądź ponadto świadom, że Kościół powinien wzrastać w interpretacji Słowa objawionego i w rozumieniu prawdy, co nie oznacza narzucania pojedynczego sposobu ich wyrażania. Ponieważ różne kierunki myśli filozoficznej, teologicznej i duszpasterskiej – jeśli pozwoli się im zharmonizować przez Ducha w szacunku i miłości, mogą również przyczynić się do wzrostu Kościoła. Taki harmonijny wzrost zachowa doktrynę chrześcijańską skuteczniej niż jakikolwiek mechanizm kontrolny“.

Otóż to. Płynny Kościół. Płynna doktryna. A kto lepiej niż Tucho Fernández zrealizuje ten projekt?

Znajomy Argentyńczyk powiedział mi, że Tucho, Besuqueiro (“Całuśnik”, jak go tam nazywają), nie może być nazwany teologiem. Jest on zasadniczo politykiem, który, podobnie jak Bergoglio, dąży do dekonstrukcji Kościoła i demontażu doktryny. Jak w tym kontekście odczytywać jego awans? – Proste: “Jako kolejny znak wstępowania Kościoła na Kalwarię”.

Wspominając Uniwersytet Katolicki, ówcześni studenci wciąż pamiętają, jak Tucho, podczas Mszy Świętej na początku roku akademickiego 2013, polecił im świętować dzień, w którym ich rodzice, kochając się, poczęli ich. Fiksacja? Ależ nie, nie bądźmy zacofani. To jest nowa teologia.

Inną charakterystyczną cechą Tucho, jak opowiadają w Argentynie, jest to, że zawsze był (według jego towarzyszy z seminarium i kolegów księży) wielkim gadułą, zawsze zamierzającym wydobyć jakąś korzyść z różnych sytuacji. «Zawsze był po stronie potężnych, ale grał ofiarę. Szedł do rektora i mówił: “Drogi ojcze rektorze, martwią mnie moi koledzy. Oni nie mają poczucia wspólnoty kościelnej. Zobacz, co o tobie mówią!”. Szedł do biskupa i jęczał: “Ojcze prałacie, jaki ból odczuwam z powodu tych księży, którzy krytykują biskupa, czyli ciebie. Chciałbym, żeby mieli więcej poczucia jedności!”». Osobliwe, że Franciszek, zawsze gotowy potępić paplaninę, nagrodził paplaninę. Ale kim my jesteśmy, by osądzać?

O metodę Fernándeza można zapytać Carlosa Maríę Gallego, który pewnego pięknego dnia wpadł na pomysł uczynienia Tucho swoim zastępcą na Wydziale Teologicznym, w wyniku czego został najpierw zmarginalizowany, a następnie dziekanem Wydziałuz błogosławieństwem Bergoglia, został sam Fernández.

Dzielny Tucho pisze również dla gazety La Nación. Stamtąd głosi społeczeństwo bardziej inkluzywne pod sztandarami równości: «Nie zważajmy na poglądy, na orientacje seksualne. Wszyscy – braćmi». “W innych czasach” – podsumowuje witryna Wanderer, «tezy te doprowadziłyby autora prosto do złożenia z urzędu. W obecnych okolicznościach zawiodły go wprost na fotel strażnika doktryny katolickiej».

Tucho, teoretyk gradualizmu, powiedział kiedyś: “Małżeństwo chrześcijańskie jest pięknym ideałem, ale kiedy mówimy o gradualizmie, oznacza to, że musimy wziąć pod uwagę konkretną rzeczywistość ludzi, którzy nie są w stanie osiągnąć tego ideału, więc musimy pamiętać o tej kategorii możliwego dobra przywołanej przez papieża Franciszka w Evangelii gaudium, do której musimy dążyć nawet ryzykując ubrudzenie się błotem ulicy“.

Komentarz strony Wanderer: “Teolog Tucho błądzi. Łaski nie osiąga się stopniowo: albo się ją osiąga, albo nie; albo się ją posiada, albo nie; albo się ją znajduje, albo się ją traci. Chrześcijanin albo jest w stanie łaski, albo w stanie grzechu. Teologia katolicka nigdy nie mówiła, że można stopniowo znajdować się w stanie łaski: pół-łaska lub ćwierć-łaska nie są miarami stosowanymi obecnie, aż po dzień dzisiejszy“. Ale to wszystko jest przeszłością. A przyszłość będzie pełna niespodzianek.

Kiedy biskupi argentyńscy udali się do Rzymu z wizytą ad limina apostolorum, Tucho prowadził dziennik. W nim z radością donosił, że podczas wizyty w Kongregacji Nauki Wiary kardynał Ladaria https://en.wikipedia.org/wiki/Luis_Ladaria_Ferrer oświadczył: “To, co nas dzisiaj martwi, to nie tyle błędy doktrynalne, co brak większej refleksji w dialogu z teraźniejszością”. Świetnie. A co, jeśli pewnego dnia, Tucho będący obecnie szefem Dykasterii zdecyduje się zmienić nazwę dawnego Świętego Oficjum i uczynić je Dykasterią ds. Dialogu? – Cóż, nie stawiajmy granic Opatrzności.

Ale wróćmy do sztuki całowania. Książka monsignora Fernándeza wydaje się być nieosiągalna, ale są w Argentynie osoby, które ją przeczytały i pamiętają. Z drugiej strony, jak możemy zapomnieć o taksonomii pocałunków (“w zależności od sposobu, w jaki się to robi, pocałunek nazywa się piquito, chupón, taladro…), lub o rekomendacjach tego rodzaju:”Kiedy sprawy między wami się nie układają, zamiast próbować naprawiać je w łóżku, musicie podążać drogami, które prowadzą do pocałunku”?

Teolog nie pomija szczegółów: “Może się zdarzyć, że jedno z was ma nieświeży oddech, co może być głęboko nieprzyjemne i odebrać cały urok pocałunku. Ale można temu zaradzić, myjąc zęby i żując fusy z kawy lub płucząc je wodorowęglanem sodu“. Nie skąpi też porad ekspertów:Może to być również kwestia pozycji ciał, a we dwoje możecie odkryć, która pozycja jest najwygodniejsza dla was obojga“.

Nie brakuje też świadectw. Takich jak ta, pochodząca od mężczyzny: “Wydaje mi się, że kiedy zaczyna się całować z języczkiem, bardzo prawdopodobne jest, że straci się kontrolę i chce się posiąść dziewczynę”. Albo ta, od kobiety: “Pięknie jest okrążać policzek, a potem znaleźć się w ustach. To wspaniały spacer”. A nauczycielka z liceum, ze szczytów swojego doświadczenia, wspomina: “Pocałunek dośrodkowy jest wtedy, gdy ssiesz i zasysasz ustami. Całowanie dośrodkowe jest wtedy, gdy wchodzisz językiem. Zwróć uwagę na zęby”.

Ale Tucho nie jest wyłącznie zimnym taksonomistą. Jak na prawdziwego poetę przystało, w pewnym momencie deklamuje: “Więc nie pytaj / co jest nie tak z moimi ustami / zabij mnie teraz / następnym pocałunkiem / wykrwaw mnie / oddaj mi mój spokój / bez litości”.

Witryna Wanderer piętnuje homilię wygłoszoną jakiś czas temu, w której Tucho powiedział: “Nie zdając sobie z tego sprawy, Kościół przez wieki rozwijał doktrynę pełną klasyfikacji, która mówiła: a) tylko ochrzczeni, którzy są w łasce Bożej, mogą przyjmować komunię, a ci, którzy są w grzechu śmiertelnym, nie mogą; b) tylko ci, którzy żałują za swoje grzechy i wykazują intencję poprawy, mogą otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie”. “To” – skomentował arcybiskup –  “jest czymś strasznym”, ale na szczęście zdarzyło się to w przeszłości, a teraz jest papież Franciszek.

Niezwykle «groźne stwierdzenia”, “wyraźna herezja” – stwierdza argentyński komentator. Ale dzisiaj, warto to powtórzyć, odejście od poprawnej doktryny nie jest wadą, ale zasługą. Tucho zrozumiał to bardzo dobrze. Ponieważ: “Tucho nie jest głupcem. Wie, że to, co mówi, jest herezją i wie, że nie zostanie upomniany. Według niektórych, którzy go znają, chce otrzymać coś innego i dlatego stara się zadowolić władcę”. Bardzo możliwe.

Dzielny Tucho. Całując, człowiek się uczy.

INFO: https://www.aldomariavalli.it/2023/07/01/uomini-giusti-ai-posti-giusti-lirresistibile-ascesa-del-tucho-fernandez-il-besuqueiro/ https://www.aldomariavalli.it/2023/07/04/baciando-simpara-ovvero-la-mirabolante-carriera-di-tucho-besame-mucho/

https://www.youtube.com/embed/e-a2iqX-ZfY?version=3&rel=1&showsearch=0&showinfo=1&iv_load_policy=1&fs=1&hl=it&autohide=2&wmode=transparenthttps://en.wikipedia.org/wiki/B%C3%A9same_Mucho

……………………………..

Chwalą się: „Mason odprawił mszę w papieskiej bazylice na Lateranie”

Chwalą się: „Mason odprawił mszę w papieskiej bazylice na Lateranie”

wolnomularstwo-mason-odprawil-msze-w-papieskiej-bazylice-na-lateranie

18 kwietnia 2023 za pozwoleniem władz duchownych w Watykanie pastor Jonathan Baker, biskup Fulham, odprawił mszę w słynnej bazylice na Lateranie, nazywanej Matką i Głową Wszystkich Kościołów Miasta i Świata.

Pastorzy anglikańscy przebywają obecnie na „trzyletnich rekolekcjach” w Villa Palazzola, należącej do Kolegium Angielskiego (katolickiego seminarium dla osób anglojęzycznych). Rekolekcje są organizowane w ramach relacji ekumenicznych.

W ramach promowania posoborowej agendy ekumenicznej, w roku 2020 Papieska Rada ds. Popierania Jedności Chrześcijan wydała dokument, w którym widnieje zapis, że „w przypadku gdy biskup diecezjalny uzna, że ​​nie spowoduje to zgorszenia ani zamieszania wśród wiernych, może zaoferować innym wspólnotom chrześcijańskim korzystanie z kościoła”.

Dr Rowan Williams mianował ks. Jonathana Bakera na kolejnego biskupa Ebbsfleet, wiedząc, że jest on aktywnym wolnomularzem.

Gdy wiadomość o przynależności ks. Bakera do masonerii zaczęła krążyć po Kościele, wywołała pytania ze strony członków Synodu Generalnego.

W rozmowie z The Sunday Telegraph, ks. Baker podkreślał, że jego przynależność jest zgodna z jego nową rolą jako biskupa. Później jednak, w rozmowie z inną redakcją, pod wpływem przetaczających się przez wspólnotę wiernych kontrowersji ogłosił że zawiesi swoje członkostwo, stwierdzając “nie życzę sobie niczego, co mogłoby odwrócić uwagę od inauguracji tej posługi”.

dowiedz się więcej:

==================

MD: Pisałem o tym tu:

Heretyk anglikański i mason odprawił „mszę” w papieskiej Bazylice na Lateranie. Kiedy ten absurd się skończy?

Szokujące fakty na temat papieża Franciszka. Jego osoba budzi grozę. 16 minut. + Skandal na Lateranie.

Abp-Vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-Chrystusem-a-szatanem

Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 abp-Vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-Chrystusem-a-szatanem

 Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Nie byłbym „zaskoczony”, gdyby ci „nadużywający władzy apostolskiej” wkrótce „całkowicie zakazali” Mszy łacińskiej.

( LifeSiteNews ) — Poniżej znajduje się esej arcybiskupa Carlo Marii Viganò o debacie na temat  Traditionis Custodes. 

„JEDYNA nić, przez którą  RADA ZAWIESZA SIĘ” 

Odpowiedź dla Reida, Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego.

Et brachia ex eo stabunt,  

et polluent sanctuarium fortitudinis,  

et auferent juge sacrificium:  

et dabunt abominationem in desolationem. 

I broń stanie po jego stronie, 

i zbezczeszczą świątynię mocy, 

i usuną ustawiczną ofiarę: 

i postawią tam obrzydliwość na spustoszenie. 

Dan 11:31

Z zainteresowaniem śledziłem toczącą się debatę na temat Traditionis Custodes i komentarz ks. Reida ( tutaj), w którym obala on Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego , nie znajdując jednak rozwiązania zidentyfikowanych problemów. Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Sobór Watykański II, nie będąc Soborem dogmatycznym, nie miał zamiaru definiować żadnej prawdy doktrynalnej, ograniczając się do potwierdzenia pośrednio – i często w formie dwuznacznej – doktryn wcześniej zdefiniowanych jasno i jednoznacznie przez nieomylny autorytet Magisterium.  Niepotrzebnie i na siłę uważano go za „sobór”, „superdogmat” nowego „soborowego kościoła”, aż do zdefiniowania Kościoła w odniesieniu do tego wydarzenia. W tekstach soborowych nie ma wyraźnej wzmianki o tym, co później zrobiono w sferze liturgicznej, przedstawiając to jako wypełnienie Konstytucji Sacrosanctum Concilium. Z drugiej strony istnieje wiele krytycznych kwestii związanych z tak zwaną „reformą”, która stanowi zdradę woli Ojców Soborowych i przedsoborowego dziedzictwa liturgicznego. 

Powinniśmy raczej zadać sobie pytanie, jaką wartość nadać aktowi, który nie jest tym, czym chce się wydawać: to znaczy, czy możemy moralnie uznać za „Sobór” akt, który poza jego oficjalnymi przesłankami – to znaczy w planach przygotowawczych sformułowanych obszernie i szczegółowo przez Święte Oficjum – okazał się wywrotowy w swoich niewymownych intencjach i złośliwy w środkach stosowanych przez tych, którzy, jak się okazało, zamierzali go użyć w celu całkowicie przeciwnym do tego, co ustanowił Kościół rady ekumeniczne ds. Ta przesłanka jest niezbędna, aby móc obiektywnie ocenić także inne wydarzenia i akty zarządzania Kościołem, które z niej wywodzą się lub do niej się odnoszą.  

Pozwól mi wyjaśnić. Wiemy, że prawo jest promulgowane na podstawie mens , to znaczy bardzo precyzyjnego celu, którego nie można oddzielić od całego systemu prawnego, w którym się rodzi. Takie przynajmniej są podstawy tego Prawa, które mądrość Kościoła przejęła od Cesarstwa Rzymskiego. Ustawodawca ogłasza ustawę w jakimś celu i formułuje ją w taki sposób, aby miała zastosowanie tylko do tego konkretnego zamiaru; będzie więc unikał wszelkich elementów, które mogłyby uczynić ustawę niejednoznaczną w odniesieniu do jej adresata, jej celu lub skutku. Celem zwołania Soboru Powszechnego jest uroczyste zwołanie Biskupów Kościoła, pod władzą Biskupa Rzymu, w celu określenia poszczególnych aspektów doktryny, moralności, liturgii lub dyscypliny kościelnej. Ale to, co określa każdy Sobór, musi w każdym przypadku mieścić się w zakresie Tradycji i nie może w żaden sposób sprzeciwiać się niezmiennemu Magisterium, ponieważ gdyby tak było, byłoby to sprzeczne z celem, który legitymizuje władzę w Kościele. To samo dotyczy papieża, który ma pełną, bezpośrednią i bezpośrednią władzę jedynie nad całym Kościołem w ramach swojego mandatu: umacniać swoich braci i siostry w wierze, paść baranki i owce stada, które Pan mu powierzył. 

W historii Kościoła, aż do Soboru Watykańskiego II, nigdy nie zdarzyło się, aby sobór mógł de facto odwołać poprzednie sobory, ani aby sobór „duszpasterski” – ἅπαξ Soboru Watykańskiego II – nie mógł mieć większego autorytetu niż dwadzieścia soborów dogmatycznych . Stało się to jednak w milczeniu większości episkopatu i za aprobatą pięciu rzymskich papieży, od Jana XXIII do Benedykta XVI. W ciągu tych pięćdziesięciu lat permanentnej rewolucji żaden papież nigdy nie zakwestionował „magisterium” Soboru Watykańskiego II, ani nie odważył się potępić jego heretyckich tez ani wyjaśnić dwuznacznych jego tez. Wręcz przeciwnie, wszyscy papieże od czasów Pawła VI uczynili Sobór Watykański II i jego realizację programowym punktem kulminacyjnym swoich pontyfikatów, podporządkowując i wiążąc swój apostolski autorytet soborowemudyktaty . Wyróżnili się wyraźnym dystansem od swoich poprzedników i wyraźnym samoodniesieniem od Roncallego do Bergoglio: ich „magisterium” zaczyna się od Soboru Watykańskiego II i tam się kończy, a następcy ogłaszają swoich bezpośrednich poprzedników świętymi tylko dlatego, że zwołali Sobór Watykański , zawarła lub zastosowała Radę. Język teologiczny dostosował się również do dwuznaczności tekstów soborowych, posuwając się tak daleko, że przyjął jako zdefiniowane doktryny rzeczy, które przed Soborem uważano za heretyckie: możemy pomyśleć o sekularyzmie państwa, który jest dziś uważany za oczywisty i godny pochwały; ireniczny ekumenizm z Asyżu i Astany; czy też parlamentaryzm komisji, Synodu Biskupów i „ścieżki synodalnej” Kościoła niemieckiego.  

Wszystko to wynika z postulatu, który prawie wszyscy przyjmują za pewnik: aby II Sobór Watykański mógł domagać się autorytetu soboru powszechnego, przed którym wierni powinni zawiesić wszelkie osądy i pokornie pochylić głowy przed wolą Chrystusa, nieomylnie wyrażoną przez Świętych Pasterzy, nawet jeśli w formie „duszpasterskiej” , a nie dogmatycznej. Ale tak nie jest, ponieważ święci pasterze mogą zostać oszukani przez kolosalny spisek, którego celem jest wywrotowe wykorzystanie soboru. 

To, co wydarzyło się na poziomie światowym podczas II Soboru Watykańskiego, miało miejsce lokalnie podczas Synodu w Pistoi w 1786 r., gdzie władza biskupa Scipione de’ Ricci – którą mógł zgodnie z prawem wykonywać poprzez zwołanie synodu diecezjalnego – została uznana za nieważną przez Piusa VI za to, że użył go in oszustwo legis , to znaczy wbrew ratio , które przewodniczy i kieruje każdym prawem Kościoła: ponieważ władza w Kościele należy do Naszego Pana, który jest jego Głową, który udziela go w zastępczej formie Piotrowi i tylko jego prawowici następcyw ramach Świętej Tradycji. Dlatego nie jest bezczelną hipotezą przypuszczać, że zgromadzenie heretyków mogło zorganizować prawdziwy zamach stanu w organie kościelnym, aby narzucić rewolucję, którą podobnymi metodami zorganizowała masoneria w 1789 r. Francji, i które modernista kardynał Suenens chwalił jako zrealizowane na soborze. Nie stoi to również w sprzeczności z pewnością boskiej pomocy Chrystusa dla Jego Kościoła: non praevalebunt nie obiecuje nam braku konfliktów, prześladowań, odstępstw; zapewnia nas o tym w zaciekłej bitwie bram piekielnychprzeciwko Oblubienicy Baranka, nie uda im się zniszczyć Kościoła Chrystusowego. Kościół nie zostanie pokonany tak długo, jak pozostanie taki, jak nakazał mu jego Wieczny Papież. Co więcej, szczególna asystencja Ducha Świętego w kwestii nieomylności papieża nie wchodzi w rachubę, gdy papież nie ma zamiaru jej użyć, jak w przypadku zatwierdzenia aktów soboru duszpasterskiego. Z teoretycznego punktu widzenia możliwe jest zatem wywrotowe i złośliwe wykorzystanie soboru; także dlatego, że pseudochristi i pseudoprophetæ , o których mówi Pismo Święte (Mk 13:22), mogli zwieść nawet samych wybranych, w tym większość Ojców Soboru, a wraz z nimi rzesze duchownych i wiernych.   

Jeśli zatem Sobór Watykański II był, jak widać, narzędziem, którego autorytet i autorytatywność zostały oszukańczo wykorzystane do narzucenia heterodoksyjnych doktryn i sprotestantyzowanych obrzędów, możemy mieć nadzieję, że wcześniej czy później powrót na tron ​​świętego i ortodoksyjnego papieża uleczy to sytuacji, uznając ją za bezprawną, nieważną i nieważną, jak Conciliabolo z Pistoi. A jeśli zreformowana liturgia wyraża te doktrynalne błędy i to eklezjologiczne podejście, które Sobór Watykański II zawierał in nuce , błędy, których autorzy zamierzali ujawnić w swoim niszczycielskim zakresie dopiero po ich ogłoszeniu, nie ma żadnego „duszpasterskiego” powodu – jak chciałby utrzymywać Dom Alcuin Reid – może kiedykolwiek usprawiedliwić utrzymywanie tego fałszywego, dwuznacznego favens hæresimobrzędu, tak całkowicie katastrofalnego w skutkach dla świętego ludu Bożego. Novus Ordodlatego nie zasługuje na żadną poprawkę, żadną „reformę reformy”, a jedynie zniesienie i zniesienie, w wyniku jej nieodwracalnej heterogeniczności w odniesieniu do liturgii katolickiej, do rytu rzymskiego, którego zuchwale twierdziłby, że jest jedynym wyrazem i niezmiennej doktryny Kościoła. „Kłamstwo musi zostać obalone, jak nalega św. Paweł, ale ci, którzy są uwikłani w jego pułapki, muszą zostać zbawieni, a nie zgubieni”, pisze Dom Alcuin, ale nie ze szkodą dla objawionej Prawdy i czci należnej Trójcy Przenajświętszej w najwyższym akcie kultu; ponieważ przywiązując nadmierną wagę do duszpasterstwa, w końcu stawiamy człowieka w centrum świętego działania, podczas gdy on powinien raczej umieścić tam Boga i paść przed Nim na twarz w adorującej ciszy. 

I nawet jeśli może to wzbudzić zdumienie zwolenników hermeneutyki ciągłości wymyślonej przez Benedykta XVI, to uważam, że Bergoglio ma choć raz zupełną rację, uznając Mszę Trydencką za nie do zniesienia zagrożenie dla Soboru Watykańskiego II, ponieważ ta Msza jest tak katolicka, że wyrzekają się wszelkich prób pokojowego współistnienia dwóch form tego samego rytu rzymskiego. Rzeczywiście, absurdem jest wyobrażanie sobie zwykłej formy montinowskiej i nadzwyczajnej formy trydenckiej dla obrządku, który jako taki musi reprezentować jedyny głos Kościoła rzymskiego – una voce dicentes– z bardzo ograniczonym wyjątkiem czcigodnych obrzędów starożytności, takich jak ryt ambrozjański, ryt lyoński, ryt mozarabski oraz minimalne odmiany rytu dominikańskiego i podobnych obrzędów. Powtarzam: autor Traditionis Custodes doskonale wie, że Novus Ordojest kultowym wyrazem innej religii – „Kościoła soborowego” – w odniesieniu do religii Kościoła katolickiego, którego Msza św. Piusa V jest doskonałym modlitewnym tłumaczeniem. W Bergoglio nie ma chęci rozstrzygnięcia sporu między linią Tradycji a linią Soboru Watykańskiego II. Wręcz przeciwnie, idea sprowokowania zerwania jest funkcjonalna w celu wykluczenia tradycyjnych katolików, czy to duchownych, czy świeckich, z „soborowego kościoła”, który zastąpił Kościół katolicki i który z trudem (i niechętnie) zachowuje swoją nazwę. Schizma, której pragnęła Święta Marta, nie jest schizmą heretyckiej drogi synodalnej niemieckich diecezji, ale schizmą tradycyjnych katolików rozdrażnionych prowokacjami bergogliańskimi, skandalami jej dworu, jej nieumiarkowanymi i dzielącymi deklaracjami( tutaj i tutaj ). Aby to osiągnąć, Bergoglio nie zawaha się pociągnąć do skrajnych konsekwencji zasad ustanowionych przez Sobór Watykański II, których bezwarunkowo przestrzega: uznać Novus Ordo za jedyną formę posoborowego rytu rzymskiego i konsekwentnie znosić wszelkie celebracja w starożytnym rycie rzymskim jako całkowicie obca dogmatycznej strukturze Soboru.

I jest bardzo prawdziwe, poza wszelkim możliwym obaleniem, że nie ma możliwości pojednania między dwiema heterogenicznymi, wręcz przeciwstawnymi wizjami eklezjologicznymi. Albo jeden przeżyje, a drugi zginie, albo jeden zginie, a drugi przeżyje. Chimera współistnienia Vetus i Novus Ordojest niemożliwe, sztuczne i oszukańcze: ponieważ to, co celebrans robi doskonale we Mszy Apostolskiej, prowadzi go w sposób naturalny i nieomylny do czynienia tego, czego chce Kościół; podczas gdy na to, co przewodniczący zgromadzenia robi we Mszy Reformowanej, prawie zawsze wpływają zmiany dozwolone przez sam ryt, nawet jeśli w nim Najświętsza Ofiara jest ważnie realizowana. I właśnie na tym polega soborowa matryca nowej Mszy: jej płynność, zdolność dostosowania się do potrzeb najbardziej odmiennych „zgromadzeń”, które mają być celebrowane zarówno przez kapłana, który wierzy w przeistoczenie, jak i manifestuje to poprzez przepisanych przyklęknięć i przez tego, kto wierzy tylko w przeistoczenie i udziela wiernym Komunii na ich ręce. 

Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby w najbliższej przyszłości ci, którzy nadużywają władzy apostolskiej w celu zburzenia Kościoła Świętego i sprowokowania masowego exodusu „przedsoborowych” katolików, nie zawahali się nie tylko ograniczyć celebrację starożytnej Mszy, ale także całkowicie jej zakazać, ponieważ w tym zakazie streszcza się sekciarska nienawiść do Prawdy, Dobra i Piękna, która ożywiała spisek modernistów od pierwszej sesji ich idola, II Soboru Watykańskiego. Nie zapominajmy, że zgodnie z tym fanatycznym i tyrańskim podejściem, Msza trydencka została przypadkowo zniesiona wraz z ogłoszeniem Missale RomanumPawła VI i że ci, którzy nadal ją celebrują, byli dosłownie prześladowani, odrzucani, skazani na śmierć ze złamanymi sercami i pogrzebani w pogrzebach w nowym rycie, jakby przypieczętowali żałosne zwycięstwo nad przeszłością, która ma zostać ostatecznie zapomniana. I w tamtych czasach nikogo nie interesowały motywacje duszpasterskie, by odstąpić od surowości prawa kanonicznego, tak jak dzisiaj nikogo nie interesują motywacje duszpasterskie, które mogły skłonić wielu biskupów do udzielenia tej celebracji w dawnym rycie, do której duchowni i wierni pokaż konkretny załącznik. 

Pojednawcza próba Benedykta XVI, godna pochwały ze względu na tymczasowe skutki liberalizacji Usus Antiquior , była skazana na niepowodzenie właśnie dlatego, że wynikała z iluzji możliwości zastosowania syntezy Summorum Pontificum do trydenckiej tezy – oraz antytezy Bugniniego: że filozofia wizja, na którą wpłynęła myśl heglowska, nie mogła się powieść ze względu na samą naturę Kościoła (i Mszy), który albo jest katolicki, albo nie. I które nie mogą być jednocześnie mocno zakotwiczone w Tradycji i wstrząsane falami zsekularyzowanej mentalności.  

Z tego powodu jestem bardzo zaniepokojony, gdy czytam, że Msza Apostolska jest uważana przez Dom Reida za „wyraz tej prawowitej wielości, która jest częścią Kościoła Chrystusowego”, ponieważ wielość głosów jest prawnie wyrażona w ogólnej symfonicznej jedność, a nie jednoczesna obecność harmonii i zgrzytu. Zachodzi tu nieporozumienie, które należy jak najszybciej wyjaśnić i które według wszelkiego prawdopodobieństwa zostanie wyleczone nie tyle przez nieśmiały i opanowany sprzeciw tych, którzy proszą o tolerancję dla siebie, dając taką samą tolerancję tym, którzy są diametralnie przeciwni. zasad, ale raczej przez nietolerancyjne i dokuczliwe działanie tych, którzy wierzą, że mogą narzucić własną wolę wbrew woli Chrystusa Głowy Kościoła, 

A jednak, przy bliższym przyjrzeniu się, to, co dzieje się dzisiaj i co wydarzy się w najbliższej przyszłości, nie jest niczym innym jak logiczną konsekwencją przesłanek ustalonych w przeszłości, kolejnym krokiem w długiej serii mniej lub bardziej powolnych kroków, z których każdy o których wielu milczyło i zostało szantażowanych, aby je zaakceptować. Ponieważ ci, którzy zwyczajowo odprawiają Mszę trydencką, ale nadal odprawiają Novus Ordo od czasu do czasu – i nie mówię tu o księżach poddanych szantażowi, ale o tych, którzy mogli sami o sobie decydować lub mieli swobodę wyboru – ustąpili już w swoich zasadach, godząc się na to, by móc celebrować jednakowo jednego i drugiego, jakby oba były równoważne, tak jakby – dokładnie – jeden był formą nadzwyczajną, a drugi formą zwyczajną tego samego rytu. I czyż nie to, co zaszło, podobnymi metodami, w sferze obywatelskiej, z nałożeniem ograniczeń i łamaniem praw podstawowych, milcząco akceptowane przez większość społeczeństwa, terroryzowanego groźbą pandemii? Również w tych okolicznościach, z różnych motywacji, ale z podobnymi celami, obywatele byli szantażowani: „Albo się zaszczep, albo nie możesz pracować, podróżować, chodzić do restauracji”. I ile, chociaż wiedząc, że było to nadużycie władzy, posłuchali? Czy uważasz, że systemy manipulacji konsensusem są bardzo różne, gdy ci, którzy je przyjmują, pochodzą z tych samych wrogich szeregów i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego Novus Ordo Missae , aby móc mieć prawa w Kościele soborowym; tradycjonaliści zostaną napiętnowani jako fanatycy, tak jak ci, których nazywa się „nie-szczepionkami”. 

Gdyby Rzym zakazał odprawiania starożytnej Mszy we wszystkich kościołach świata, ci, którzy wierzyli, że mogą służyć dwóm panom – Kościołowi Chrystusowemu i kościołowi soborowemu – odkryją, że zostali oszukani, tak jak stało się to z Ojcowie soborowi przed nimi. W tym momencie będą musieli dokonać wyboru, którego łudzili się, wierząc, że mogą uniknąć: wyboru, który zmusi ich albo do nieposłuszeństwa bezprawnemu rozkazowi, aby być posłusznymi Panu, albo do pochylenia głowy przed wolą Pana. tyrana, zaniedbując swoje obowiązki sług Bożych. Niech w swoim rachunku sumienia zastanowią się nad tym, jak wielu unika wspierania nielicznych, 

Tutaj nie chodzi o „przebieranie” Mszy montinowskiej tak, jak Mszę starożytną, o próbę użycia szat liturgicznych i chorału gregoriańskiego, aby ukryć faryzejską hipokryzję, która ją zrodziła; nie chodzi o wycięcie Prex eucharistica II ani celebrację ad orientem : bitwa musi toczyć się o różnicę ontologiczną między teocentryczną wizją Mszy trydenckiej a antropocentryczną wizją jej soborowej podróbki.  

To nic innego jak walka Chrystusa z szatanem. Bitwa o Mszę, która jest sercem naszej Wiary, tron, na który zstępuje Boski Eucharystyczny Król, Kalwarię, na której odnawia się ofiarowanie Niepokalanego Baranka w bezkrwawej postaci. To nie wieczerza, nie koncert, nie pokaz dziwactw ani ambona dla herezjarchów, ani podium do organizowania wieców. 

Jest to walka, która zostanie duchowo wzmocniona w ukryciu księży wiernych Chrystusowi, uznanych za ekskomunikowanych i schizmatyków, podczas gdy wewnątrz kościołów, wraz ze zreformowanym obrządkiem, zatriumfuje niewierność, błąd i hipokryzja. A także nieobecność: nieobecność Boga, nieobecność świętych kapłanów, nieobecność dobrych i wiernych dusz. Brak – jak powiedziałem w moim kazaniu na Katedrze św. Piotra w Rzymie (tutaj) – jedności między Katedrą ( cathedra ) i Ołtarz, między świętą władzą pasterzy a ich prawdziwym powodem, dla którego na wzór Chrystusa byli gotowi jako pierwsi wejść na Golgotę, aby poświęcić się za trzodę. Kto odrzuca tę mistyczną wizję własnego Kapłaństwa, w końcu sprawuje swoją władzę bez zatwierdzenia, które pochodzi tylko z Ołtarza, Ofiary i Krzyża: od samego Chrystusa, który króluje z tego Krzyża zarówno duchowymi, jak i doczesnymi władcami jako Król i Najwyższy. Kapłan. 

Jeśli tego właśnie chce Bergoglio, aby umocnić swoją przytłaczającą władzę pośród wrzaskliwej ciszy Świętego Kolegium i episkopatu, niech wie, że spotka się ze stanowczym i zdecydowanym sprzeciwem wielu dobrych dusz, które są gotowe walczyć z miłości do Pana i o zbawienie własnej duszy, którzy w chwili tak strasznej dla losów Kościoła i świata są zdecydowani nie ustępować tym, którzy chcą odwołać odwieczną Ofiarę, jakby dla ułatwienia powstania Antychrysta do przywództwa Nowego Porządku Świata. Wkrótce zrozumiemy znaczenie straszliwych słów Ewangelii (Mt 24,15), w których Pan mówi o ohydzie spustoszenia w świątyni: odrażający horror widoku zakazanego skarbu Mszy, ogołoconych z naszych ołtarzy, zamkniętych kościołów i wymuszonych potajemnych ceremonii liturgicznych . To jest obrzydliwość spustoszenia: koniec Mszy apostolskiej.

Kiedy 21 stycznia 304 13-letnia Agnieszka została doprowadzona do męczeństwa, wielu spośród wiernych i księży odstąpiło od wiary pod prześladowaniami Dioklecjana. Czy powinniśmy obawiać się ostracyzmu sekty soborowej, kiedy dziewczyna dała nam przed katem taki przykład wierności i męstwa? Jej heroiczną wierność wychwalali św. Ambroży i św. Damazy. Zadbajmy o to, abyśmy, choćby nie godni, byli w stanie zasłużyć na przyszłą pochwałę Kościoła, przygotowując się do tych prób, w których świadczymy, że należymy do Chrystusa. 

+ Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 r  Sanctæ Agnetis Virginis et Martyris

Abp-vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-chrystusem-a-szatanem

Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 abp-vigano-msza-lacinska-i-novus-ordo-to-walka-miedzy-chrystusem-a-szatanem

 Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Nie byłbym „zaskoczony”, gdyby ci „nadużywający władzy apostolskiej” wkrótce „całkowicie zakazali” Mszy łacińskiej.

( LifeSiteNews ) — Poniżej znajduje się esej arcybiskupa Carlo Marii Viganò o debacie na temat  Traditionis Custodes. 

„JEDYNA nić, przez którą  RADA ZAWIESZA SIĘ” 

Odpowiedź dla Reida, Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego.

Et brachia ex eo stabunt,  

et polluent sanctuarium fortitudinis,  

et auferent juge sacrificium:  

et dabunt abominationem in desolationem. 

I broń stanie po jego stronie, 

i zbezczeszczą świątynię mocy, 

i usuną ustawiczną ofiarę: 

i postawią tam obrzydliwość na spustoszenie. 

Dan 11:31

Z zainteresowaniem śledziłem toczącą się debatę na temat Traditionis Custodes i komentarz ks. Reida ( tutaj), w którym obala on Cavadiniego, Healy’ego i Weinandy’ego , nie znajdując jednak rozwiązania zidentyfikowanych problemów. Tym wkładem chciałbym wskazać możliwe wyjście z obecnego kryzysu.

Sobór Watykański II, nie będąc Soborem dogmatycznym, nie miał zamiaru definiować żadnej prawdy doktrynalnej, ograniczając się do potwierdzenia pośrednio – i często w formie dwuznacznej – doktryn wcześniej zdefiniowanych jasno i jednoznacznie przez nieomylny autorytet Magisterium.  Niepotrzebnie i na siłę uważano go za „sobór”, „superdogmat” nowego „soborowego kościoła”, aż do zdefiniowania Kościoła w odniesieniu do tego wydarzenia. W tekstach soborowych nie ma wyraźnej wzmianki o tym, co później zrobiono w sferze liturgicznej, przedstawiając to jako wypełnienie Konstytucji Sacrosanctum Concilium. Z drugiej strony istnieje wiele krytycznych kwestii związanych z tak zwaną „reformą”, która stanowi zdradę woli Ojców Soborowych i przedsoborowego dziedzictwa liturgicznego. 

Powinniśmy raczej zadać sobie pytanie, jaką wartość nadać aktowi, który nie jest tym, czym chce się wydawać: to znaczy, czy możemy moralnie uznać za „Sobór” akt, który poza jego oficjalnymi przesłankami – to znaczy w planach przygotowawczych sformułowanych obszernie i szczegółowo przez Święte Oficjum – okazał się wywrotowy w swoich niewymownych intencjach i złośliwy w środkach stosowanych przez tych, którzy, jak się okazało, zamierzali go użyć w celu całkowicie przeciwnym do tego, co ustanowił Kościół rady ekumeniczne ds. Ta przesłanka jest niezbędna, aby móc obiektywnie ocenić także inne wydarzenia i akty zarządzania Kościołem, które z niej wywodzą się lub do niej się odnoszą.  

Pozwól mi wyjaśnić. Wiemy, że prawo jest promulgowane na podstawie mens , to znaczy bardzo precyzyjnego celu, którego nie można oddzielić od całego systemu prawnego, w którym się rodzi. Takie przynajmniej są podstawy tego Prawa, które mądrość Kościoła przejęła od Cesarstwa Rzymskiego. Ustawodawca ogłasza ustawę w jakimś celu i formułuje ją w taki sposób, aby miała zastosowanie tylko do tego konkretnego zamiaru; będzie więc unikał wszelkich elementów, które mogłyby uczynić ustawę niejednoznaczną w odniesieniu do jej adresata, jej celu lub skutku. Celem zwołania Soboru Powszechnego jest uroczyste zwołanie Biskupów Kościoła, pod władzą Biskupa Rzymu, w celu określenia poszczególnych aspektów doktryny, moralności, liturgii lub dyscypliny kościelnej. Ale to, co określa każdy Sobór, musi w każdym przypadku mieścić się w zakresie Tradycji i nie może w żaden sposób sprzeciwiać się niezmiennemu Magisterium, ponieważ gdyby tak było, byłoby to sprzeczne z celem, który legitymizuje władzę w Kościele. To samo dotyczy papieża, który ma pełną, bezpośrednią i bezpośrednią władzę jedynie nad całym Kościołem w ramach swojego mandatu: umacniać swoich braci i siostry w wierze, paść baranki i owce stada, które Pan mu powierzył. 

W historii Kościoła, aż do Soboru Watykańskiego II, nigdy nie zdarzyło się, aby sobór mógł de facto odwołać poprzednie sobory, ani aby sobór „duszpasterski” – ἅπαξ Soboru Watykańskiego II – nie mógł mieć większego autorytetu niż dwadzieścia soborów dogmatycznych . Stało się to jednak w milczeniu większości episkopatu i za aprobatą pięciu rzymskich papieży, od Jana XXIII do Benedykta XVI. W ciągu tych pięćdziesięciu lat permanentnej rewolucji żaden papież nigdy nie zakwestionował „magisterium” Soboru Watykańskiego II, ani nie odważył się potępić jego heretyckich tez ani wyjaśnić dwuznacznych jego tez. Wręcz przeciwnie, wszyscy papieże od czasów Pawła VI uczynili Sobór Watykański II i jego realizację programowym punktem kulminacyjnym swoich pontyfikatów, podporządkowując i wiążąc swój apostolski autorytet soborowemudyktaty . Wyróżnili się wyraźnym dystansem od swoich poprzedników i wyraźnym samoodniesieniem od Roncallego do Bergoglio: ich „magisterium” zaczyna się od Soboru Watykańskiego II i tam się kończy, a następcy ogłaszają swoich bezpośrednich poprzedników świętymi tylko dlatego, że zwołali Sobór Watykański , zawarła lub zastosowała Radę. Język teologiczny dostosował się również do dwuznaczności tekstów soborowych, posuwając się tak daleko, że przyjął jako zdefiniowane doktryny rzeczy, które przed Soborem uważano za heretyckie: możemy pomyśleć o sekularyzmie państwa, który jest dziś uważany za oczywisty i godny pochwały; ireniczny ekumenizm z Asyżu i Astany; czy też parlamentaryzm komisji, Synodu Biskupów i „ścieżki synodalnej” Kościoła niemieckiego.  

Wszystko to wynika z postulatu, który prawie wszyscy przyjmują za pewnik: aby II Sobór Watykański mógł domagać się autorytetu soboru powszechnego, przed którym wierni powinni zawiesić wszelkie osądy i pokornie pochylić głowy przed wolą Chrystusa, nieomylnie wyrażoną przez Świętych Pasterzy, nawet jeśli w formie „duszpasterskiej” , a nie dogmatycznej. Ale tak nie jest, ponieważ święci pasterze mogą zostać oszukani przez kolosalny spisek, którego celem jest wywrotowe wykorzystanie soboru. 

To, co wydarzyło się na poziomie światowym podczas II Soboru Watykańskiego, miało miejsce lokalnie podczas Synodu w Pistoi w 1786 r., gdzie władza biskupa Scipione de’ Ricci – którą mógł zgodnie z prawem wykonywać poprzez zwołanie synodu diecezjalnego – została uznana za nieważną przez Piusa VI za to, że użył go in oszustwo legis , to znaczy wbrew ratio , które przewodniczy i kieruje każdym prawem Kościoła: ponieważ władza w Kościele należy do Naszego Pana, który jest jego Głową, który udziela go w zastępczej formie Piotrowi i tylko jego prawowici następcyw ramach Świętej Tradycji. Dlatego nie jest bezczelną hipotezą przypuszczać, że zgromadzenie heretyków mogło zorganizować prawdziwy zamach stanu w organie kościelnym, aby narzucić rewolucję, którą podobnymi metodami zorganizowała masoneria w 1789 r. Francji, i które modernista kardynał Suenens chwalił jako zrealizowane na soborze. Nie stoi to również w sprzeczności z pewnością boskiej pomocy Chrystusa dla Jego Kościoła: non praevalebunt nie obiecuje nam braku konfliktów, prześladowań, odstępstw; zapewnia nas o tym w zaciekłej bitwie bram piekielnychprzeciwko Oblubienicy Baranka, nie uda im się zniszczyć Kościoła Chrystusowego. Kościół nie zostanie pokonany tak długo, jak pozostanie taki, jak nakazał mu jego Wieczny Papież. Co więcej, szczególna asystencja Ducha Świętego w kwestii nieomylności papieża nie wchodzi w rachubę, gdy papież nie ma zamiaru jej użyć, jak w przypadku zatwierdzenia aktów soboru duszpasterskiego. Z teoretycznego punktu widzenia możliwe jest zatem wywrotowe i złośliwe wykorzystanie soboru; także dlatego, że pseudochristi i pseudoprophetæ , o których mówi Pismo Święte (Mk 13:22), mogli zwieść nawet samych wybranych, w tym większość Ojców Soboru, a wraz z nimi rzesze duchownych i wiernych.   

Jeśli zatem Sobór Watykański II był, jak widać, narzędziem, którego autorytet i autorytatywność zostały oszukańczo wykorzystane do narzucenia heterodoksyjnych doktryn i sprotestantyzowanych obrzędów, możemy mieć nadzieję, że wcześniej czy później powrót na tron ​​świętego i ortodoksyjnego papieża uleczy to sytuacji, uznając ją za bezprawną, nieważną i nieważną, jak Conciliabolo z Pistoi. A jeśli zreformowana liturgia wyraża te doktrynalne błędy i to eklezjologiczne podejście, które Sobór Watykański II zawierał in nuce , błędy, których autorzy zamierzali ujawnić w swoim niszczycielskim zakresie dopiero po ich ogłoszeniu, nie ma żadnego „duszpasterskiego” powodu – jak chciałby utrzymywać Dom Alcuin Reid – może kiedykolwiek usprawiedliwić utrzymywanie tego fałszywego, dwuznacznego favens hæresimobrzędu, tak całkowicie katastrofalnego w skutkach dla świętego ludu Bożego. Novus Ordodlatego nie zasługuje na żadną poprawkę, żadną „reformę reformy”, a jedynie zniesienie i zniesienie, w wyniku jej nieodwracalnej heterogeniczności w odniesieniu do liturgii katolickiej, do rytu rzymskiego, którego zuchwale twierdziłby, że jest jedynym wyrazem i niezmiennej doktryny Kościoła. „Kłamstwo musi zostać obalone, jak nalega św. Paweł, ale ci, którzy są uwikłani w jego pułapki, muszą zostać zbawieni, a nie zgubieni”, pisze Dom Alcuin, ale nie ze szkodą dla objawionej Prawdy i czci należnej Trójcy Przenajświętszej w najwyższym akcie kultu; ponieważ przywiązując nadmierną wagę do duszpasterstwa, w końcu stawiamy człowieka w centrum świętego działania, podczas gdy on powinien raczej umieścić tam Boga i paść przed Nim na twarz w adorującej ciszy. 

I nawet jeśli może to wzbudzić zdumienie zwolenników hermeneutyki ciągłości wymyślonej przez Benedykta XVI, to uważam, że Bergoglio ma choć raz zupełną rację, uznając Mszę Trydencką za nie do zniesienia zagrożenie dla Soboru Watykańskiego II, ponieważ ta Msza jest tak katolicka, że wyrzekają się wszelkich prób pokojowego współistnienia dwóch form tego samego rytu rzymskiego. Rzeczywiście, absurdem jest wyobrażanie sobie zwykłej formy montinowskiej i nadzwyczajnej formy trydenckiej dla obrządku, który jako taki musi reprezentować jedyny głos Kościoła rzymskiego – una voce dicentes– z bardzo ograniczonym wyjątkiem czcigodnych obrzędów starożytności, takich jak ryt ambrozjański, ryt lyoński, ryt mozarabski oraz minimalne odmiany rytu dominikańskiego i podobnych obrzędów. Powtarzam: autor Traditionis Custodes doskonale wie, że Novus Ordojest kultowym wyrazem innej religii – „Kościoła soborowego” – w odniesieniu do religii Kościoła katolickiego, którego Msza św. Piusa V jest doskonałym modlitewnym tłumaczeniem. W Bergoglio nie ma chęci rozstrzygnięcia sporu między linią Tradycji a linią Soboru Watykańskiego II. Wręcz przeciwnie, idea sprowokowania zerwania jest funkcjonalna w celu wykluczenia tradycyjnych katolików, czy to duchownych, czy świeckich, z „soborowego kościoła”, który zastąpił Kościół katolicki i który z trudem (i niechętnie) zachowuje swoją nazwę. Schizma, której pragnęła Święta Marta, nie jest schizmą heretyckiej drogi synodalnej niemieckich diecezji, ale schizmą tradycyjnych katolików rozdrażnionych prowokacjami bergogliańskimi, skandalami jej dworu, jej nieumiarkowanymi i dzielącymi deklaracjami( tutaj i tutaj ). Aby to osiągnąć, Bergoglio nie zawaha się pociągnąć do skrajnych konsekwencji zasad ustanowionych przez Sobór Watykański II, których bezwarunkowo przestrzega: uznać Novus Ordo za jedyną formę posoborowego rytu rzymskiego i konsekwentnie znosić wszelkie celebracja w starożytnym rycie rzymskim jako całkowicie obca dogmatycznej strukturze Soboru.

I jest bardzo prawdziwe, poza wszelkim możliwym obaleniem, że nie ma możliwości pojednania między dwiema heterogenicznymi, wręcz przeciwstawnymi wizjami eklezjologicznymi. Albo jeden przeżyje, a drugi zginie, albo jeden zginie, a drugi przeżyje. Chimera współistnienia Vetus i Novus Ordojest niemożliwe, sztuczne i oszukańcze: ponieważ to, co celebrans robi doskonale we Mszy Apostolskiej, prowadzi go w sposób naturalny i nieomylny do czynienia tego, czego chce Kościół; podczas gdy na to, co przewodniczący zgromadzenia robi we Mszy Reformowanej, prawie zawsze wpływają zmiany dozwolone przez sam ryt, nawet jeśli w nim Najświętsza Ofiara jest ważnie realizowana. I właśnie na tym polega soborowa matryca nowej Mszy: jej płynność, zdolność dostosowania się do potrzeb najbardziej odmiennych „zgromadzeń”, które mają być celebrowane zarówno przez kapłana, który wierzy w przeistoczenie, jak i manifestuje to poprzez przepisanych przyklęknięć i przez tego, kto wierzy tylko w przeistoczenie i udziela wiernym Komunii na ich ręce. 

Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby w najbliższej przyszłości ci, którzy nadużywają władzy apostolskiej w celu zburzenia Kościoła Świętego i sprowokowania masowego exodusu „przedsoborowych” katolików, nie zawahali się nie tylko ograniczyć celebrację starożytnej Mszy, ale także całkowicie jej zakazać, ponieważ w tym zakazie streszcza się sekciarska nienawiść do Prawdy, Dobra i Piękna, która ożywiała spisek modernistów od pierwszej sesji ich idola, II Soboru Watykańskiego. Nie zapominajmy, że zgodnie z tym fanatycznym i tyrańskim podejściem, Msza trydencka została przypadkowo zniesiona wraz z ogłoszeniem Missale RomanumPawła VI i że ci, którzy nadal ją celebrują, byli dosłownie prześladowani, odrzucani, skazani na śmierć ze złamanymi sercami i pogrzebani w pogrzebach w nowym rycie, jakby przypieczętowali żałosne zwycięstwo nad przeszłością, która ma zostać ostatecznie zapomniana. I w tamtych czasach nikogo nie interesowały motywacje duszpasterskie, by odstąpić od surowości prawa kanonicznego, tak jak dzisiaj nikogo nie interesują motywacje duszpasterskie, które mogły skłonić wielu biskupów do udzielenia tej celebracji w dawnym rycie, do której duchowni i wierni pokaż konkretny załącznik. 

Pojednawcza próba Benedykta XVI, godna pochwały ze względu na tymczasowe skutki liberalizacji Usus Antiquior , była skazana na niepowodzenie właśnie dlatego, że wynikała z iluzji możliwości zastosowania syntezy Summorum Pontificum do trydenckiej tezy – oraz antytezy Bugniniego: że filozofia wizja, na którą wpłynęła myśl heglowska, nie mogła się powieść ze względu na samą naturę Kościoła (i Mszy), który albo jest katolicki, albo nie. I które nie mogą być jednocześnie mocno zakotwiczone w Tradycji i wstrząsane falami zsekularyzowanej mentalności.  

Z tego powodu jestem bardzo zaniepokojony, gdy czytam, że Msza Apostolska jest uważana przez Dom Reida za „wyraz tej prawowitej wielości, która jest częścią Kościoła Chrystusowego”, ponieważ wielość głosów jest prawnie wyrażona w ogólnej symfonicznej jedność, a nie jednoczesna obecność harmonii i zgrzytu. Zachodzi tu nieporozumienie, które należy jak najszybciej wyjaśnić i które według wszelkiego prawdopodobieństwa zostanie wyleczone nie tyle przez nieśmiały i opanowany sprzeciw tych, którzy proszą o tolerancję dla siebie, dając taką samą tolerancję tym, którzy są diametralnie przeciwni. zasad, ale raczej przez nietolerancyjne i dokuczliwe działanie tych, którzy wierzą, że mogą narzucić własną wolę wbrew woli Chrystusa Głowy Kościoła, 

A jednak, przy bliższym przyjrzeniu się, to, co dzieje się dzisiaj i co wydarzy się w najbliższej przyszłości, nie jest niczym innym jak logiczną konsekwencją przesłanek ustalonych w przeszłości, kolejnym krokiem w długiej serii mniej lub bardziej powolnych kroków, z których każdy o których wielu milczyło i zostało szantażowanych, aby je zaakceptować. Ponieważ ci, którzy zwyczajowo odprawiają Mszę trydencką, ale nadal odprawiają Novus Ordo od czasu do czasu – i nie mówię tu o księżach poddanych szantażowi, ale o tych, którzy mogli sami o sobie decydować lub mieli swobodę wyboru – ustąpili już w swoich zasadach, godząc się na to, by móc celebrować jednakowo jednego i drugiego, jakby oba były równoważne, tak jakby – dokładnie – jeden był formą nadzwyczajną, a drugi formą zwyczajną tego samego rytu. I czyż nie to, co zaszło, podobnymi metodami, w sferze obywatelskiej, z nałożeniem ograniczeń i łamaniem praw podstawowych, milcząco akceptowane przez większość społeczeństwa, terroryzowanego groźbą pandemii? Również w tych okolicznościach, z różnych motywacji, ale z podobnymi celami, obywatele byli szantażowani: „Albo się zaszczep, albo nie możesz pracować, podróżować, chodzić do restauracji”. I ile, chociaż wiedząc, że było to nadużycie władzy, posłuchali? Czy uważasz, że systemy manipulacji konsensusem są bardzo różne, gdy ci, którzy je przyjmują, pochodzą z tych samych wrogich szeregów i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego kiedy ci, którzy je adoptują, pochodzą z tych samych szeregów wroga i są prowadzeni przez tego samego Węża? Czy sądzisz, że plan Wielkiego Resetu opracowany przez Światowe Forum Ekonomiczne Klausa Schwaba ma inne cele niż te wyznaczone przez sektę Bergoglian? Szantaż nie będzie dotyczył zdrowia, ale raczej doktrynalny: ktoś zostanie poproszony o zaakceptowanie tylko Soboru Watykańskiego II i Soboru Watykańskiego Novus Ordo Missae , aby móc mieć prawa w Kościele soborowym; tradycjonaliści zostaną napiętnowani jako fanatycy, tak jak ci, których nazywa się „nie-szczepionkami”. 

Gdyby Rzym zakazał odprawiania starożytnej Mszy we wszystkich kościołach świata, ci, którzy wierzyli, że mogą służyć dwóm panom – Kościołowi Chrystusowemu i kościołowi soborowemu – odkryją, że zostali oszukani, tak jak stało się to z Ojcowie soborowi przed nimi. W tym momencie będą musieli dokonać wyboru, którego łudzili się, wierząc, że mogą uniknąć: wyboru, który zmusi ich albo do nieposłuszeństwa bezprawnemu rozkazowi, aby być posłusznymi Panu, albo do pochylenia głowy przed wolą Pana. tyrana, zaniedbując swoje obowiązki sług Bożych. Niech w swoim rachunku sumienia zastanowią się nad tym, jak wielu unika wspierania nielicznych, 

Tutaj nie chodzi o „przebieranie” Mszy montinowskiej tak, jak Mszę starożytną, o próbę użycia szat liturgicznych i chorału gregoriańskiego, aby ukryć faryzejską hipokryzję, która ją zrodziła; nie chodzi o wycięcie Prex eucharistica II ani celebrację ad orientem : bitwa musi toczyć się o różnicę ontologiczną między teocentryczną wizją Mszy trydenckiej a antropocentryczną wizją jej soborowej podróbki.  

To nic innego jak walka Chrystusa z szatanem. Bitwa o Mszę, która jest sercem naszej Wiary, tron, na który zstępuje Boski Eucharystyczny Król, Kalwarię, na której odnawia się ofiarowanie Niepokalanego Baranka w bezkrwawej postaci. To nie wieczerza, nie koncert, nie pokaz dziwactw ani ambona dla herezjarchów, ani podium do organizowania wieców. 

Jest to walka, która zostanie duchowo wzmocniona w ukryciu księży wiernych Chrystusowi, uznanych za ekskomunikowanych i schizmatyków, podczas gdy wewnątrz kościołów, wraz ze zreformowanym obrządkiem, zatriumfuje niewierność, błąd i hipokryzja. A także nieobecność: nieobecność Boga, nieobecność świętych kapłanów, nieobecność dobrych i wiernych dusz. Brak – jak powiedziałem w moim kazaniu na Katedrze św. Piotra w Rzymie (tutaj) – jedności między Katedrą ( cathedra ) i Ołtarz, między świętą władzą pasterzy a ich prawdziwym powodem, dla którego na wzór Chrystusa byli gotowi jako pierwsi wejść na Golgotę, aby poświęcić się za trzodę. Kto odrzuca tę mistyczną wizję własnego Kapłaństwa, w końcu sprawuje swoją władzę bez zatwierdzenia, które pochodzi tylko z Ołtarza, Ofiary i Krzyża: od samego Chrystusa, który króluje z tego Krzyża zarówno duchowymi, jak i doczesnymi władcami jako Król i Najwyższy. Kapłan. 

Jeśli tego właśnie chce Bergoglio, aby umocnić swoją przytłaczającą władzę pośród wrzaskliwej ciszy Świętego Kolegium i episkopatu, niech wie, że spotka się ze stanowczym i zdecydowanym sprzeciwem wielu dobrych dusz, które są gotowe walczyć z miłości do Pana i o zbawienie własnej duszy, którzy w chwili tak strasznej dla losów Kościoła i świata są zdecydowani nie ustępować tym, którzy chcą odwołać odwieczną Ofiarę, jakby dla ułatwienia powstania Antychrysta do przywództwa Nowego Porządku Świata. Wkrótce zrozumiemy znaczenie straszliwych słów Ewangelii (Mt 24,15), w których Pan mówi o ohydzie spustoszenia w świątyni: odrażający horror widoku zakazanego skarbu Mszy, ogołoconych z naszych ołtarzy, zamkniętych kościołów i wymuszonych potajemnych ceremonii liturgicznych . To jest obrzydliwość spustoszenia: koniec Mszy apostolskiej.

Kiedy 21 stycznia 304 13-letnia Agnieszka została doprowadzona do męczeństwa, wielu spośród wiernych i księży odstąpiło od wiary pod prześladowaniami Dioklecjana. Czy powinniśmy obawiać się ostracyzmu sekty soborowej, kiedy dziewczyna dała nam przed katem taki przykład wierności i męstwa? Jej heroiczną wierność wychwalali św. Ambroży i św. Damazy. Zadbajmy o to, abyśmy, choćby nie godni, byli w stanie zasłużyć na przyszłą pochwałę Kościoła, przygotowując się do tych prób, w których świadczymy, że należymy do Chrystusa. 

+ Carlo Maria Viganò, arcybiskup 

21 stycznia 2023 r  Sanctæ Agnetis Virginis et Martyris

Różowy słoń modernizmu

Różowy słoń modernizmu

Zewnętrzne zmagania oraz znoszenie bólu i cierpienia oraz zajmowanie się tym wszystkim jest znakiem Bożego wybrania. Niesienie stanu Kościoła jest brzemieniem, podobnie oglądanie tego co dzieje się w kraju i na świecie. To jest brzemię. Jednak nie możemy nadmiernie się na tym skupiać, bo mamy być skupieni głównie na Bogu. Nie możemy dać sobie odwieść naszej uwagi od Boga

—————————-

Fr. Chad Ripperger on the State of Evil in the World Różowy słoń

(…) Prawda zostaje przeniesiona z zewnętrznej obiektywnej rzeczywistości do wnętrza a gdy się tak dzieje, staje się po prostu naszymi emocjami, które określają nasze wzorce myślenia. Jest to skutkiem pierworodnego grzechu pożądania. To się będzie działo. Jeśli uważasz że prawda jest tym co myślisz wówczas ulega ona degeneracji na poziom uczuć. Nasza kultura jest właśnie w tym miejscu. Nie możesz nikogo obrażać. Nie możesz nic mówić (…) I to jest problem poza Kościołem i w Kościele. (…)
——————————–
Po fazie powierzchowności w modernizmie i naszej kulturze zaczynamy teraz dostrzegać przejście do fazy drakońskiej. To szósty etap modernizmu. Jesteśmy na etapie drakońskim. A ów etap drakoński to moment, w którym ludzie przy władzy, co do zasad modernistyczni heretycy, wciskają ci swe poglądy do gardła zamiast autentycznego katolicyzmu. (…) W Kościele mamy tego wielkiego słonia w menażerii. Olbrzymiego. Różowego, tak przy okazji, lecz olbrzymiego.

I nie pozwala nam się o nim mówić. Nawet wspominać że jest różowy. (…) Wchodzimy w etap, w którym ludzie zamykają oczy i nie chcą nawet mierzyć się z rzeczywistością. Są zupełnie oderwani od rzeczywistości (…) Mówi się nam że to nowa wiosna. Że sprawy nigdy nie miały się lepiej a w momencie kiedy zaczynasz wskazywać – hej! uważam że mamy problem co oni robią? eliminują cię. Nie jesteś w stanie zwrócić uwagi na fakty i to jest część owej fazy drakońskiej, gdzie występuje ten rodzaj tyranii strachu, że jeśli coś powiesz wpędzisz się w kłopoty. (…)

Zatem mamy tego słonia w pokoju, mamy obok tego problemu modernistycznego upadek moralności pośród duchowieństwa, katolików, którzy nie żyją zgodnie ze swą wiarą. Odsetek katolików żyjących razem przed ślubem niemal nie różni się praktycznie wcale od ogółu populacji. Katolicy nie wydają się zbyt różnić naprawdę. Zatem ów słoń jest, mamy problem, lecz nie możesz przyznać że go mamy. Ludzie na szczycie po prostu nie są w stanie przyznać że to wszystko, to od 60 lat całkowita katastrofa (…) Jednak drugi aspekt tego słonia to (…) że musimy zaakceptować ten fakt, element owego słonia, że mamy złych ludzi na wysoko postawionych miejscach, rządzących różnymi częściami Kościoła. To jest coś co musimy po prostu przyjąć. Przykro mi, lecz jeśli wszystko co czynisz powiększa jedynie szkodę to jest złośliwość. (…) Wszystko co robią to powodowanie szkód. Propagują ludzi, którzy są otwarcie homoseksualni itp. Nic nie robią z biskupami , całkowicie schizmatyckimi lub heretyckimi w sposobie myślenia a gdy tylko kapłan chce po prostu wstać i nauczać autentycznej doktryny katolickiej zamykają mu usta (…)

Mógłbym mówić godzinami o wszystkich problemach w Kościele jednak wiecie o nich oczywiście. Nie muszę w nie wszystkie wchodzić. A następnie mamy oczywiście też władze świeckie, coraz bardziej drakońskie. Mówię każdemu że żyjemy w miękkim komunizmie, to miękka tyrania. To że urzędnicy zamykają ludziom możliwość mówienia prawdy to jest to co robią komuniści. I to że ludzie w rządzie robią wszystko by powiększać szkodę w tym kraju to jest znak złej woli (…)

Matka Boża powiedziała, że Bóg zainterweniuje, gdy będzie wydawało się, że cały świat opanował komunizm. Jesteśmy w tym miejscu. Jeśli o tym pomyślicie to “głębokie państwo”, co jest kolejną nazwą komunizmu potrafiło zamknąć w ciągu dwóch tygodni całą światową gospodarkę. To wam mówi jak są potężni i jaką wielką kontrolę mają. Żyjemy teraz w fazie miękkiej, lecz stan rzeczy się pogorszy. I oczywiście macie ten problem z biskupami, którzy w tym samym momencie, w którym władze świeckie mówią cokolwiek, odpowiadają: w porządku, tak jakby mówili: cześć! To nie jest nawet katolickie. Gdy Chrystus powiedział Apostołom: idźcie i nauczajcie wszystkie narody w istocie mówił im, że ich prawo do nauczania wszystkich narodów ma pierwszeństwo przed każdym rządem, każdą władzą świecką. Technicznie mówiąc Kościół zawsze uważał, że władza świecka nie ma władzy nad Kościołem a mimo to biskupi po prostu cały czas kapitulują, to jest poważny problem.

I tak, jak powiedziałem, mamy tego słonia w pokoju. Nikt nie chce go nazwać po imieniu. Sam fakt, że mamy teraz ten cały trans-dżenderyzm i nie ma biskupów by zapewnić przewodnictwo moralne to poważny problem (…) Fakt, że Kościół daje bardzo mało wskazówek moralnych to poważny problem.

Ponieważ to wszystko robi się coraz bardziej drakońskie i to co mnie niepokoi to fakt, że jeśli staniesz przy pulpicie i będziesz głosił nieskrępowaną prawdę w końcu cię wyeliminują. Tak właśnie jest. I teraz mamy roztropne sposoby postępowania z tym – i nieroztropne. Jednak uważam, że musimy przyjąć do wiadomości fakt, że w miarę upływu czasu dobrzy duchowni będą coraz bardziej atakowani. (…) Jednym z prawdziwych problemów wśród duchownych teraz, dobrych duchownych to brak jakiegokolwiek wsparcia od biskupów. W momencie, gdy ktoś oskarżą, a może to być najgłupsze i najbardziej absurdalne oskarżenie na ziemi, rzucają kapłana na żer przy pierwszej okazji „aby rozwiązać problem”. Nie wszyscy oczywiście, ale wielu z nich. To coś co się dzieje regularnie. A jako wierzchołek tej góry rozmawiałem raz z jednym z biskupów i on powiedział że wobec 80 % jego duchownych wysunięto jakieś zarzuty i że z tych 80 % około 3 % jest w rzeczywistości trafne. (…)

Jak mówię ludziom – jest ogólny morał tej historii. Jeśli macie dar, Bóg go wam daje i go nadużywacie, odbierze go wam i odda komuś innemu. Cały Stary Testament nam to pokazuje i widzimy to także w życiu Kościoła. I wspomniałem o tym pięć lat temu, nie wiedząc że to przybierze postać “Covid”. Po prostu dokonałem logicznego rozbioru, nie jestem prorokiem, mówię po prostu – spójrzcie jedzie pociąg i uderzy zaraz w drugi pociąg. To wam mówię. A ten pociąg to – jeśli świeccy nie przestaną przyjmować Komunii w stanie grzechu śmiertelnego, to Bóg wyciągnie korek i nie będziecie mieli regularnego dostępu do Sakramentów. I tak się stało. Nie wiedziałem że stanie się tak szybko, nie wiedziałem że będzie tak wyglądało. (…) I mówię ludziom jeśli nie przestaniecie atakować kapłanów, jeśli świeccy i biskupi nie przestaną to czynić to może dojść, nie próbuję tu prorokować po prostu mówię: możemy dojść do punktu, w którym nie będziecie mieli regularnego dostępu do kapłana. Tak może się stać i to na różne sposoby. Mogą ścigać kapłana władze świeckie, są różne rodzaje rzeczy, które mogą użyć przeciw nam. Jednak pragnę zwrócić uwagę na to, że staje się to coraz bardziej drakońskie i poważne.

Kara duchowa zawsze poprzedza karę fizyczną. Oznacza to że Bóg wychłoszcze nas duchowo, ograniczy w jakiś sposób nasze dobra duchowe, św. Jan Eudes powiedział kiedyś że najgorszą karą jaką Bóg może nałożyć na ludzi to źli kapłani. (…)

Zauważamy że demony wiedzą, że ich czas nadchodzi, wiedzą to z obserwacji dziejów ludzkości, że Bóg toleruje zejście ludzi tylko do pewnego punktu a potem mówi: dosyć. I wyciąga korek. A kara dla ludzi ma na celu przede wszystkim ich poprawę. (…) A demony wiedzą że do tego dojdzie, skąd? Ponieważ cztery grzechy wołające o pomstę do nieba są całkowicie powszechne. Umyślny mord, aborcja oraz jeśli spojrzycie na wszystkich tych ludzi poddawanych eutanazji, gdy dojdą do starości oraz wszystkie pozostałe mordy. Liczba zabijanych jest przygniatająca. (…) Pozbawianie robotników zapłaty. Czyż nakładanie na człowieka większych podatków niż Bóg pragnie nie jest defraudacją płacy robotnika? Skąd rząd wziął pomysł że ma prawo zabierać więcej niż 10 % waszego dochodu? Sam Bóg nie chce więcej niż 10 %. Czy oni myślą że są lepsi niż Bóg? To absurd.

I szczerze mówiąc to znak że oni czynią zbyt wiele, są zaangażowani w zbyt wiele rzeczy. Faktycznie, nie powinni angażować się w opiekę nad ubogimi i wdowami to powinna być rola Kościoła i osób bogatych. Nie powinni mieć tych wszystkich programów: robić tego i tego, finansować to i to. Albowiem za każdym razem to czynią muszą w tym celu zabrać pieniądze innym. I to jest pozbawianie robotnika płacy. Zatem umyślne mordy, pozbawianie robotnika płacy. Do tego sodomia, związki gejowskie. Mówię ludziom, wiecie Sodoma i Gomora krzyczały, zostały unicestwione, lecz przynajmniej nie próbowali tam robić to w postaci małżeństw. To po prostu obłęd. I

w końcu uciskanie ubogich – obserwujemy to, to co komunizm zawsze czyni, zawsze sprawia że duża część ludności staje się uboga, unicestwia zawsze klasę średnią. I do tego zmierzamy. I to wszystko szaleje. Jest dla mnie niepojęte że Bóg nie wychłoszcze nas. Zważywszy wszystkie te grzechy wołające o pomstę do nieba i wszystkie inne jakie mają miejsce że w pewnym momencie nas nie wychłoszcze. (…)

Duchowieństwo, które teraz przychodzi jest mocniejsze i pragnie poznać prawdę. Obserwuje się to nawet wśród młodych. Są przywiązani do ortodoksyjnej liturgii katolickiej i ortodoksyjnego katolickiego nauczania. Nie mają bagażu swych towarzyszy 50-60 lat starszych. Nie są przywiązani do ostatnich 50 lat. Chcą po prostu poznać prawdę. (…) Jest też inna część owego słonia, bodajże ogonowa. Żyjemy w zakrzywieniu czasowym. Tak mówię ludziom. Wiecie, ciągle nam mówią: musicie nadążyć za nowoczesnymi czasami. Jest 2023 nie lata 60-te XX wieku. Gdy słuchasz tych ludzi mówiących w Kościele i sposobu, na który pragną liturgii, tych wszystkich rzeczy, to jakby utknęli w zakrzywieniu czasowym. Ich liturgia jest z lat 60-tych XX wieku, ich szaty liturgiczne, ich kościoły, ich nauczanie, ich muzyka są z lat 60-tych XX wieku i nie jesteś w stanie ich z tego wyrwać. Utknęli tam co daje pewną wskazówkę że liturgia musi być ponadczasowa, musi być wieczna w znaczeniu, że musi się odwoływać do każdego pokolenia, niezależnie od tego co się dzieje w społeczeństwie lub Kościele. To kluczowa rzecz a jednak oni utknęli w tym zakrzywieniu czasowym i nie chcą się z tym zmierzyć. Jednak to pokolenie się starzeje i wymiera. I w końcu ludzie, którzy przedrą się przez szeregi, albowiem tylko tacy zostaną będą kapłanami ortodoksyjnymi. Będą kiepscy kapłani, zawsze będą tacy, ale to jest znak że sprawy zaczną się polepszać. Jednak ci kapłani przecierpią wiele będąc młodymi kapłanami, zanim będą mogli uczynić coś dobrego. Będą unicestwiani (…) Kościół znajduje się w pewnym sensie w toku operacji przetrwanie i zmniejsza się coraz bardziej. (…)

Jednak, jak wspomniałem, pragnę zakończyć przesłaniem nadziei. Nadzieja kryje się we wspomnianym fakcie, że nadchodzą dobrzy duchowni, młodzi ludzie (…) Demony wiedzą, że ich czas jest krótki i że tracą swój wpływ. Jednym ze znaków, że tracą wpływ jest to, iż zaczynają tracić kontrolę nad blokadą informacji. (…) Zaczynają one wychodzić na jaw. Okultystyczny oznacza ukryty i oto traci swój ukryty aspekt. Częścią tego problemu jest to że sataniści są już jawni (…) Mówią: tak, jesteśmy tu. To właśnie zrobimy. Odbędziemy nasz obrzęd w miejscu publicznym, albo: możecie go obejrzeć, nie rekomenduję tego ale jeśli chcecie zobaczyć że światowi przywódcy wydają się nie mieć problemu z tym co okultystyczne, obejrzyjcie otwarcie tunelu w Szwajcarii, kompletny rytuał. (…) I patrzysz na przywódców światowych tam i oni oglądają go jakby go widzieli setki razy. (…)

Zdaję sobie sprawę, że Kościół się kurczy ale to co pozostaje, uważam, że będzie bardziej solidne. (…) Będziemy małą, spójną bardzo silną grupką solidnych katolików, przypuszczalnie prześladowanych, gdyż Bóg pragnie dla nich zaszczytnego miejsca w niebie. Większość ludzi, jak się wydaje, nie zdaje sobie sprawy że te zewnętrzne zmagania oraz znoszenie bólu i cierpienia oraz zajmowanie się tym wszystkim jest znakiem Bożego wybrania. Niesienie stanu Kościoła jest brzemieniem, podobnie oglądanie tego co dzieje się w kraju i na świecie. To jest brzemię. Jednak możemy nadmiernie się na tym skupiać a mamy być skupieni głównie na Bogu. Nie możemy dać sobie odwieść naszej uwagi od Boga. (…)

powyższe cytaty pochodzą z wykładu ks. Rippergera

Fr. Chad Ripperger on the State of Evil in the World

Chad Alec Ripperger to amerykański ksiądz katolicki, teolog, filozof i egzorcysta. Jest dobrze znany w tradycyjnych kręgach katolickich, wygłosił wiele konferencji w całych Stanach Zjednoczonych … Wikipedia (angielski)

Homoseksualny półnagi tancerz “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca). Światowe Forum Ekonomiczne: Jest “Młodym Globalnym Liderem”. Pustki na Placu św Piotra.

Homoseksualny półnagi tancerz “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca). Pustki na Placu św Piotra. Światowe Forum Ekonomiczne: Jest “Młodym Globalnym Liderem”.

…dwóch papieży… Homoseksualny półnagi tancerz

Półnagim tancerzem baletowym z La Scala, który to zaszczycił wszystkich swoim występem w trakcie “Ludzkiego Braterstwa” Franciszka (10 czerwca), okazał się nijaki Roberto Bolle, lat 48, żyjący w homo-konkubinacie z angielskim projektantem mody, Robertem Lee, lat 37.

W kwietniu 2004 Bolle tańczył na portyku Placu Św. Piotra dla Jana Pawła II. Z kolei w marcu 2009 Światowe Forum Ekonomiczne w Davos okrzyknęło go “Młodym Globalnym Liderem”.

Wydarzenie “Ludzkie Braterstwo” okazało się totalną klapą, mimo iż VaticanNews.va utrzymuje, że zgromadziły się “tysiące wiernych” (jedzie mi tu czołg?). W każdym razie zdjęcia z “miejsca zajścia” mówią same za siebie:

Pustawo…

PUSTO:





„Ojciec” pedałów jezuita ks. James Martin i bluźniercze grupy męskich “zakonnic” drag queen jawnie i uczenie gorszą dzieci. PROTESTUJ !!

„Ojciec” pedałów jezuita ks. James Martin i bluźniercze grupy męskich “zakonnic” drag queen jawnie gorszą dzieci.

STOP pro-transgenderowemu szczytowi ks. Jamesa Martina na Uniwersytecie Fordham

3 czerwca 2023 https://tfpstudentaction.org/petitions/stop-fr-james-martin-transgender-conference-fordham-university

Podpisz tam swój protest !!

Udostępnij tę petycję !!!

Dołącz do wiernych katolików w tym modlitewnym proteście, aby sprzeciwić się szczytowi ks. Jamesa Martina zatytułowanemu “Outreach 2023: LGBT Catholic Ministry Conference” na Uniwersytecie Fordham w dniach 16-18 czerwca 2023 roku.

Ks. Martin nie tylko wspiera transpłciowość dzieci, ale także popiera bluźniercze “Msze dumy” i świętokradcze “tęczowe różańce”. Krótko mówiąc, jego przesłanie jest następujące: “Zaakceptuj homoseksualizm. Obal Kościół”.

Co więcej, zamiast czcić Najświętsze Serce Jezusa w czerwcu, prelegenci na nadchodzącej konferencji będą kierować do dzieci panele zatytułowane:

Duszpasterstwo LGBTQ w szkołach średnich

Wychowanie katolickich dzieci LGBTQ

Kościół i transpłciowy katolik

Doświadczenie katolickich lesbijek

Aby dać ci wyobrażenie, dysydenccy i bluźnierczy mówcy będą obejmować:

Siostra Jeannine Gramick: Ta pro-homoseksualna zakonnica została uciszona przez Watykan w 1999 roku za jej niemoralny program w New Ways Ministry.

Niedawno wyraziła swoje poparcie dla decyzji L.A. Dodgers o uhonorowaniu bluźnierczej grupy męskich “zakonnic” drag queen na stadionie Dodger. “Oklaskuję Siostry Nieustającego Odpustu” – napisała s. Gramick. (New Ways Ministry, 27 maja 2023 r.)

Ks. Bryan Massingale: Ten ksiądz-dysydent identyfikuje się jako homoseksualista i atakuje autorytet Kościoła w bluźnierczych słowach: “Tak, z pewnością musimy przemyśleć oficjalną etykę seksualną naszego Kościoła. Ale jeszcze bardziej musimy przemyśleć Boga”. (DignityUSA, 4 lipca 2019 r.)

Ks. Donal Godfrey, SJ: Jako zwolennik homoseksualizmu, ks. Godfrey bluźnierczo sugeruje w swoim piśmie, że Bóg jest trans-płciowy. “Z pewnością wierzę, że Bóg, który jest w pewnym sensie transpłciowy, przekracza wszelkie granice i konstrukcje społeczne”. (Jesuit Higher Education: A Journal, 1 stycznia 2015)

To oburzające.

Zażądaj of Fordham-u [to na Uniwersytecie !!] , aby odwołał pro-homoseksualny szczyt o. Martina na kampusie.

Prelegenci szczytu promują poglądy nie tylko sprzeczne z Biblią, ale także z prawem naturalnym, dokumentami papieskimi, Ojcami Kościoła, Katechizmem Kościoła Katolickiego i życiem niezliczonych świętych.

Głośmy wieczną i niezmienną Bożą prawdę.

Podpisz swój protest.

Udostępnij.

Czas prześladowań.

Czas prześladowań…

https://gloria.tv/post/Dj6xcLt3UUrW2R2PpmYseApRS

Wojciech: ,,Dziś w drodze do Wilna wstąpiłem na Mszę Świętą w języku polskim do Kościoła zbudowanego przez polskiego proboszcza zamordowanego przez Niemców.
Spotkana Polka mieszkająca na tych dawnych polskich terenach poprosiła mnie abym odczytał Drugie czytanie w czasie Mszy – List św. Pawła. Zgodziłem się.

Gdy przyszedł czas na Eucharystię udałem się na koniec kolejki. Gdy ukląkłem do Eucharystii, “Ksiądz ” odmówił Eucharystii, nazwał mnie też chorym psychicznie.
Po Mszy zaszedłem do zakrystii i poinformowałem go iż czyni to bezprawnie i zgłoszę to do biskupa, do Wilna.
Powiedział mi z pogardą iż mogę to zgłaszać choćby papieżowi…
Następnie zagrodził mi wyjście, zaczął dzwonić na policję i groził zamknięciem w areszcie na 30 dni.
Zacząłem kierować się do wyjścia, to kazał zamknąć Kościół.
Poszedłem przed Najświętszy Sakrament, gdzie przyszła policja po mnie i zabrała na komisariat.
Przetrzymali mnie parę godzin. Ksiądz powołał jakąś dziewczynkę jako świadka, że rzekomo na niego napadłem….
Policjant był rozsądny, słuchał mnie rozumiał po polsku, po pewnym czasie zaczął rozumieć o co chodzi…
Mówi że musi mi dać mandat i odwiezie mnie gdzie chcę.
Odwiózł mnie do centrum w pobliże dworca, pożegnaliśmy się. Podałem mu rękę i zaprosiłem do Polski.

Czy polski Kościół jest w mocy wariatów? [pogląd optymisty]

Czy polski Kościół jest w mocy wariatów?

W.P. Chicheł 29 maj, 2023 polski-kosciol-jest-w-mocy-wariatow

Mainstreamowe media atakują Kościół Katolicki z każdej strony, ale oczywiście skupiają się tylko i wyłącznie na pedofilii czy pieniądzach. Czasami jest to nawet dobre, jeśli oparte na rzetelnych informacjach i w dobrych intencjach. Jednak to jest dopiero efekt, a nie przyczyna problemów. To właśnie sprawy, które główny nurt popiera, są największą zgubą dla katolicyzmu w naszym laicyzującym się od 1944 roku państwie, ale o tym za moment. To właśnie już wtedy trzeba szukać pewnych przyczyn problemów. To cały ruch „księży patriotów”, tych zdegenerowanych hipokrytów, bandy sodomitów, pedofilów czy alkoholików, którzy poszli na współpracę z bezpieką, jak pijawki wessali się w struktury kościelne.

To wszystko działo się przy aprobacie i pomocy masonerii z zachodu, która rozwaliła Stolicę Apostolską od środka serwując niesamowite przemiany w religii rzymskokatolickiej w ramach Soboru II Watykańskiego. Pod przykrywką odnowy kościoła dostarczono wiele niebezpiecznych treści, które następnie jako „posoborowie” doprowadziły do wręcz protestanckiej, lewicowej rewolucji. Bł. Kardynał Wyszyński dzielnie wstrzymywał przemiany w Polsce, jednak po jego śmierci nie było nikogo, kto zatrzymałby ten proces.

To ten radykalny ekumenizm dozwolił do wielu herezji w tradycji Kościoła. Stąd zeszłotygodniowe gusła o. Macieja Biskupa OP w luterańskim zborze w Warszawie, kiedy odprawiał nie wiadomo co, na ołtarzu okrytym sodomską szmatą i świecami. Nie zdziwiło mnie, że akurat to właśnie ten dominikanin tego dokonał, gdyż on często ma problemy z tożsamością religijną i zmienia się w rabina, a jego największym wrogiem jest obóz narodowy, czyli stronnictwo polityczne postulujące ideę nacjonalizmu chrześcijańskiego.

W tym przykładzie widzimy płynięcie z nurtem ścieków postępowców – Sodomia to normalność, a patriotyzm, co gorsza nacjonalizm to zło, faszyzm. Kilka dni wcześniej dowiedzieliśmy się także, że proboszcz Katedry we Fromborku sobie przeniósł tabernakulum, czyli mieszkanie żywego ciała Jezusa w świątyni, gdzieś do nawy bocznej, hen daleko od ołtarza, ponieważ księża mieli problemy z odprawianiem Novus Ordo. Szkoda, że przewielebnemu Ks. prał. kan. dr Jackowi Wojtkowskiemu nie przyszła do głowy refleksja nad tym kto jest ważniejszy – Chrystus czy wygoda kapłana – sługi!

No, żeby nie było za mało, to mój ulubiony Arcybiskup w Polsce, strażnik tradycji i powagi liturgii, Grzegorz Ryś mianował 9 nadzwyczajnych szafarek (sic!) komunii św. Powoli mamy postęp jak na zachodzie. Czas na „błogosławieństwo” związków sodomczyków i gomorytek oraz walkę o kapłaństwo kobiet. W końcu podstawy już mamy. Jeśli papież Franciszek przyzwala na takie rzeczy Niemcom czy Belgom, bo przecież „to ich wewnętrzna sprawa”. Kardynał Martini i jego grupa zwyciężyła Kościół Katolicki i od 2013 roku ich człowiek – Bergoglio rządzi w Watykanie.

To co śp. Ojciec Święty Benedykt XVI reformował, starał się zwrócić się w kierunku zapomnianej tradycji Kościoła, jak domino Argentyńczyk rozwala. Obecnie „nabożeństwa” ekumeniczne są „pobożne” i „zbliżające” do Chrystusa, a msza trydencka „mąci i dzieli katolików”. Co więcej, ci lefebryści… coraz bardziej widzę w nich ostatnią nadzieję dla cywilizacji zachodniej. Tu nie brakuje powołań, nie ulega się propagandzie LGBTQ+, dba się o liturgię, Św. Tomasz z Akwinu jest podstawą wychowania, a herezja – herezją. Natomiast widząc co się dzieje i zarazem brak jakiejkolwiek reakcji Konferencji Episkopatu Polski, Prymasa Polski czy jakiegokolwiek kardynała, autorytetów wśród duchownych, nasuwa mi się tylko jedno pytanie: Czy polskim Kościołem Katolickim rządzą wariaci?

[Pogląd, jak sądzę, naiwny, czy dziecięcy. A „masoni, żydzi, zboczeńcy”, ew. sataniści – to nie do pomyślenia, nie do napisania?? M. Dakowski]

Nigdy nie był i nie może być częścią Magisterium Kościoła dokument, który diametralnie zaprzecza zarówno Pismu Świętemu, jak i Tradycji.

BKP: Ogłoszenie Bożej anatemy – Bożego przekleństwa:

wykluczenie z Chrystusowego Kościoła biskupa Tomasza Holuba

wideohttp://vkpatriarhat.org/pl/?p=20471  https://camino-de-la-vida.wistia.com/medias/liua3j4kl0

https://rumble.com/v2hcxhe-holub.html  https://bcp-video.org/pl/wykluczenie-holuba/  

cos.tv/videos/play/43672956018136064bitchute.com/video/IkmEMqJ0Nx7i/

Na początku Wielkiego Postu heretycki biskup Holub opublikował tzw. pasterski list o obłudnym tytule: „Miłosierdzie dla rozwiedzionych”. Opublikował do niego również szczegółową instrukcję. Jej  podstawą jest heretycka adhortacja „Amoris laetitia”. Natychmiast po jej opublikowaniu czterech kardynałów wzniosło „dubia”. Ta tak zwana adhortacja pseudopapieża nie tylko unieważnia Boże prawa, ale także zaprzecza istnieniu obiektywnie obowiązujących moralnych norm. Zawiera herezje, które niszczą istotę zbawczej wiary. Następnie przeciwko temu heretyckiemu dokumentowi wypowiedziało się dziesiątki czołowych teologów i chrześcijańskich autorytetów, którzy opublikowali analizę o nazwie „Korekta”. Złożyli wniosek do Franciszka o rozróżnienie w tej adhortacji tego, co prawowierne, od tego, co heretyckie. Do dziś, a minęło już osiem lat, żadnej odpowiedzi, żadnego słuchania, żadnego rozróżnienia! Adhortacja „Amoris laetitia” jest bez wątpliwości heretycka!

Dziś dla Kościoła kopie grób wielu z tych, którzy uważają się za apostołów Chrystusa. Apostoł Jan mówi o nich: „Wielu antychrystów powstało” (1 J 2:18). Apostoł Paweł nazywa ich „fałszywymi apostołami” i „sługami szatana” (por. 2 Kor 11). Należy do nich także Tomasz Holub.

Podstawowe pytanie brzmi: czy Franciszek Bergoglio, który okupuje najwyższy urząd w Kościele, jest prawowitym papieżem? Odpowiedź jest absolutnie jasna. Heretyk, który jako arcy-kacerz przeciwstawił się Bogu, likwiduje Jego przykazania i wprowadza zbrodniczą, antychrystową pseudo-ewangelię, aby zwieść dusze, nie jest żadnym papieżem. Ściągnął na siebie wielokrotną Bożą anatemę zgodnie z Ga 1:8-9 oraz ekskomunikę latae sententiae. Urząd, według bulli dogmatycznej Pawła IV „Cum ex apostolatus officio”, sprawuje, jak okupant, nielegalnie.

Kolejne pytanie brzmi: Czy kara za pseudo-ewangelię według Ga 1:8 spada także na pilzneńskiego biskupa Tomasza Holuba? Tak, spada. Holub nadużywa władzy biskupiej i wprowadza w życie wierzących heretycki dokument „Amoris laetitia”. Ponadto, w pełnej wewnętrznej jedności z arcy-heretykiem Franciszkiem Bergoglio, promuje legalizację LGBTQ w Kościele. Przy tym termin „Q” obejmuje również morderstwa na tle seksualnym. Na Ukrainie pewien mężczyzna z Q-orientacją poderżnął gardła ponad 50 kobietom. Te i inne przestępstwa, ukryte za literą Q, mają zostać zalegalizowane przez Kościół! To satanizacja Kościoła! Nic tego faktu nie zmienia, nawet wzniosłe i pochlebne frazesy i stwierdzenia  Holuba.

Herezje arcy-heretyka Franciszka w adhortacji „Amoris laetitia” Holub wychwala jako szczyt jego tak zwanej otwartości na Boże przewodnictwo. Holub fałszywie twierdzi, że „Amoris laetitia” rzekomo jest częścią Magisterium Kościoła. Nigdy nie był i nie może być częścią Magisterium Kościoła dokument, który diametralnie zaprzecza zarówno Pismu Świętemu, jak i Tradycji.

Cytat Holuba: „Drodzy siostry i bracia, cieszę się, że dzięki swojej podatności na Boże przewodnictwo papież Franciszek tę szczególną troskę o rozwiedzionych uczynił częścią właściwego Magisterium Kościoła”.

Holub brutalnie kłamie wierzących i naraża ich zbawienie. Pytamy, czym jest ta otwartość na Boże przewodnictwo? Może intronizacja demona Pachamamy w Watykanie? Albo poświęcenie Franciszka demonom i szatanowi w Kanadzie pod przewodnictwem szamana? To nie jest podatność na Boże przewodnictwo, to jest podatność na przewodnictwo duchem kłamstwa i śmierci. W zależności od tego przewodnictwa, Holub promuje również sakramenty dla rozwiedzionych. W ten sposób ciągnie do zguby wszystkich, którzy dają się nim oszukać.

W odniesieniu do Eucharystii Boże słowo mówi: „Kto je i pije niegodnie, wyrok sobie spożywa i pije (1 Kor 11: 29-30). Bóg przez proroka Izajasza ostrzega przed takimi zwodzicielami, jak Bergolio i Holub: Zwodzicielami się stali przywódcy tego narodu, a ci, którym przewodzą, zgubili się” (Iz 9:15).

Jeśli chodzi o tak zwane rozróżnienie, którym Bergoglio w adhortacji odrzucił Boże przykazania, zobaczmy, jak rozróżnia on a jak rozróżnia apostoł Paweł. Bergoglio odebrał jako Boże przewodnictwo to, że pozwolił poświęcić się szatanowi i demonom pod przewodnictwem szamana gwiżdżącego na kości dzikiego indyka. Natomiast św. Paweł, kiedy spotkał podobnego szamana na Cyprze, miał zupełnie inną podatność na Boże przewodnictwo. Natychmiast pokarał szamana: O, synu diabelski, pełny wszelkiej zdrady i wszelkiej przewrotności, wrogu wszelkiej sprawiedliwości, czyż nie zaprzestaniesz wykrzywiać prostych dróg Pańskich?” (Dz 13:10).

Te słowa w pełni odnoszą się nie tylko do szamana, ale jeszcze bardziej do obecnego pseudo-papieża, a także do odstępcy Tomasza Holuba. Obaj zdradzili Chrystusa i Jego Ewangelię i obaj są sługami diabła. Jest to właściwe rozróżnienie w duchu apostoła Pawła.

Następnym szczytem demagogii i manipulacji Holuba, który prowadzi duszę szeroką drogą do potępienia, jest to, że nazywa tę drogę zagłady szerokością Bożej miłości.

Cytat Holuba: „I modlę się, aby i w naszej diecezji ta ponownie odkryta szerokość Bożej miłości i Bożego miłosierdzia stała się dla każdego z nas powodem do duchowej radości i głębokiej wdzięczności”.

Holub zaprzecza tym grzech, zwodzi ludzi, odwodzi ich od Boga i drogi zbawienia, a to, rzekomo, ma być powodem do duchowej radości i głębokiej wdzięczności. On robi z uczciwych księży i wierzących głupców i śmieje się im w twarz. Manipuluje pojęciem Bożego miłosierdzia, ale milczy, że warunkiem Bożego miłosierdzia jest prawdziwa skrucha. Wierząca kobieta, zdezorientowana wypowiedziami Holuba, napisała:

„Mam pytanie, jak mam wytłumaczyć słowa «papieża» o Komunii Świętej? Jestem po rozwodzie i mieszkam z innym mężczyzną. Gdybym miała przyjąć Komunię Świętą, byłoby to świętokradztwo. W liście pasterskim biskupa Holuba i jego wskazówkach jest napisane, że od teraz jest to możliwe. Ale boję się, że popełnię grzech. Proszę o radę”.

Ta wierząca kobieta nazywa grzech grzechem i świętokradztwo świętokradztwem, podczas gdy Holub uważa grzech i świętokradztwo za nic.

Zarówno Bergoglio, jak i Holub tragicznie oszukują wiernych i systematycznie wciągają ich w proces odstęstwa od Boga. Do takich fałszywych apostołów, którzy nawet twierdzą, że w imieniu Jezusa czynili cuda i znaki, Jezus wyraźnie mówi: Odstąpcie ode Mnie wszyscy dopuszczający się niesprawiedliwości! Nie znam was” (Łk 13:27).

Co apostoł Jan mówi na pytanie, czy należy modlić się za zatwardziałych heretyków, takich jak Bergoglio i Holub? Apostoł Jan wskazuje: „Istnieje taki grzech, który sprowadza śmierć. W takim wypadku nie polecam, aby się modlili” (1 J 5:16). Grzech, który sprowadza śmierć, jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.

Jednak księża będą zmuszeni, mimo że Holub sprowadził na siebie przekleństwo, nadal wymieniać jego imię w Liturgii. Jak w tym momencie wierzący mogą oddzielić się od przekleństwa, które przechodzi na tych, którzy są w jedności z Holubem? Niech po cichu powiedzą: „Anatema!”, a w ten sposób, zgodnie z Ga 1:8, zjednoczą się z Bożym stanowiskiem i uchronią się przed przekleństwem.

Jakie konsekwencje niesie dla biskupa Tomasza Holuba Boża anatema, czyli przekleństwo, które sam na siebie sprowadził? Nie należy już do Ciała Chrystusa – Kościoła. Sam się wykluczył. On ale urzędu dobrowolnie nie opuści. Wierni nie powinni brać go za prawowiernego biskupa. Muszą być świadomi, że on jest religijnym oszustem z duchem apostoła Judasza. Jego pochlebne pasterskie listy i inne dyrektywy są nieważne i szkodliwe. Biskup Holub nie jest apostołem Chrystusa, ale apostołem antychrysta.

Swoją apostazję publicznie ujawnił łamiąc prawa Boże i propagując niemoralną sodomię. Poprzez tak zwane błogosławieństwo Holuba Bóg nie błogosławi, ale działa duch kłamstwa i śmierci. Z Holuba przechodzi przekleństwo na tych, którzy jemu wewnętrznie podporządkowują się i słuchają go. Księża i wierzący, którym zależy na zbawieniu dusz, muszą wiedzieć, że biskup Holub jest pod Bożą anatemą zgodnie z listem do Galatów 1,8-9.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

Zwolennik Bergoglio Tomasz Holub został wydalony z Kościoła

vkpatriarhat.org/en/?p=22925  /english/

vkpatriarhat.org/it/?p=9767  /italiano/

vkpatriarhat.org/fr/?p=16309  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12937  /español/

Oh, QR… – Znamię Bestii: Księża we Francji otrzymają elektroniczne „celebrety”. Będą mieć specjalny kod…

Oh, QR… Znamię Bestii: Księża we Francji otrzymają elektroniczne „celebrety”. Będą mieć specjalny kod…

ksieza-elektroniczne-celebrety-specjalny-kod

Wszyscy katoliccy duchowni we Francji mają otrzymać elektroniczne celebrety z kodem QR oraz osobistym numerem identyfikacyjnym. Ma to pomóc w poświadczaniu tożsamości kapłana – oraz w pozyskiwaniu informacji o ewentualnych ograniczeniach dotyczących jego posługi.

Każdy duchowny posiada celebret, czyli dokument poświadczający, że został ważnie wyświęcony oraz że jest związany z jakąś diecezją albo wspólnotą i może sprawować sakramenty. Francuscy biskupi zdecydowali się wprowadzić elektryczne celebrety oraz karty identyfikacyjne dla wszystkich duchownych w kraju: biskupów, księży, zakonników, diakonów. Dokumenty będą oparte na cyfrowym katalogu księży oraz na systemie kodów QR.

Biskupi pierwszą decyzję w sprawie elektronicznego celebretu podjęli w listopadzie 2021 roku, a później potwierdzili ją w listopadzie roku następnego. Dzięki temu celebrety mają w całej Francji zostać ujednolicone; będzie też łatwiej je aktualizować, niż w przypadku celebretów papierowych (ważnych tylko przez rok).

Celebret będzie mieć formę karty identyfikacyjnej, takiej jak nowe francuskie dowody osobiste; będzie wyposażony w kod QR, który będzie można zeskanować smartfonem. Celebret będzie zawierać też osobisty identyfikator duchownego.

Zeskanowanie kodu QR wykaże, czy dany duchowny nie ma żadnych ograniczeń w zakresie sprawowania posługi. Nie będzie za to informacji o danych osobowych ze względu na przepisy o ich ochronie. Szczegółowe informacje będą dostępne po wpisaniu czterocyfrowego kodu danego duchownego.

O okazanie elektronicznego celebretu będą mogli prosić wszyscy nadzorujący wydarzenia religijne (zgromadzenie, pielgrzymka, Msza). Jeżeli duchowny nie okaże celebretu, nie będzie mógł uczestniczyć w tych wydarzeniach jako kapłan.

Na celebrecie znajdą się następujące informacje:
– nazwisko oraz imię;
– data i miejsce urodzenia;
– data i diecezja święceń;
– kod QR;
– numer identyfikacyjny.

Po zeskanowaniu kodu QR ukażą się następujące dane:
– aktualne dane kontaktowe i funkcje;
– upoważnienia i ograniczenia dotyczące wykonywanych posług.

Wpisanie kodu pozwoli na uzyskanie informacji dotyczących szczegółowych zezwoleń i ograniczeń:
– publiczna celebracja Eucharystii;
– głoszenie kazań;
– chrzczenie;
– spowiedź/indywidualne rozmowy duszpasterskie;
– śluby;
– pogrzeby;
– sakrament namaszczenia chorych;
– nadzór nad grupami młodzieży;
– przebywanie sam na sam z nieletnimi;
– uczestnictwo w audycjach telewizyjnych, radiowych lub internetowych;

– inne przypadki.

Informacje będą aktualizowane przez władze diecezjalne.

Źródło: eglise.catholique.fr

W katedrze we Fromborku przed głównym ołtarzem zgasła już „wieczna lampka”. V2 burzy. Zjazd KEP.

W katedrze we Fromborku przed głównym ołtarzem zgasła już „wieczna lampka”. V2 burzy. Zjazd KEP.

UrzędnicyKurii Archidiecezji Warmińskiej kłamią. BEZCZELNIE.

Marcin Austyn nie-o-remont-chodzilo-w-katedrze

Nie o remont chodziło! Znamy oficjalne powody przeniesienia tabernakulum we fromborskiej katedrze

Głosy zaniepokojonych wiernych potwierdziły się i tabernakulum w katedrze we Fromborku zostało przeniesione z głównego do bocznego ołtarza. Tak zmiana kierunku sprawowania liturgii stała się faktem.

I, jak się okazuje, powodem zmian nie był remont, a sprawa umiejscowienia tabernakulum nie jest tymczasowa – jak wcześniej próbowano tłumaczyć.

Przypomnimy. Do PCh24.pl zgłosili się zaniepokojeni wierni, którzy alarmowali, że w Archikatedrze we Fromborku mają zajść poważne zmiany. Jak wskazywali, ze starego, zabytkowego ołtarza, zaplanowano usuniecie tabernakulum, bo „przeszkadza ono w odprawianiu Mszy Św. twarzą do ludu”.

W dotychczasowym układzie celebracje sprawowane były ad orientem (kapłan i wierni znajdowali się po tej samej stronie ołtarza, zwróceni w jego stronę).

To już przeszłość. Tabernakulum zostało przeniesione na boczny ołtarz, a kierunek celebracji został zmieniony. Wobec faktu, że dotychczasowe wyjaśnienia sprawy były dość niejasne (o czym za chwilę), skierowaliśmy do kancelarii parafii katedralnej oficjalne zapytanie. Odpowiedź otrzymaliśmy… z Kurii.

***

„Szczęść Boże!
Do redakcji pch24.pl napływają zdjęcia i relacje dokumentujące usunięcie tabernakulum z ołtarza w katedrze. Stało się to, choć na początku maja pracownica kancelarii przekazała nam informację, że żadne zmiany nie są prowadzone.
Jako, że brak jest oficjalnych informacji o poczynionych zmianach, a to budzi niepokoje wśród wiernych, uprzejmie proszę o możliwie szeroką informację, tak by sprawę jednoznacznie wyjaśnić.
Czym spowodowane są wspomniane zmiany?
Czy mają związek z remontem, obchodami kopernikańskimi czy docelową zmianą kierunku sprawowania liturgii?
Czy zmiany dokonane są w porozumieniu ze służbami konserwatorskimi?
Czy tabernakulum zostało przeniesione na stałe czy czasowo?
Gdzie obecnie znajduje się tabernakulum?
Czy planowane są także inne zmiany w katedrze, które mogą potencjalnie zaskoczyć wiernych?
Z Panem Bogiem,
Marcin Austyn, PCh24.pl”

***

Dzień dobry,
w odpowiedzi na Pana zapytania pragnę poinformować, że zmiany dokonane we fromborskiej katedrze podyktowane są dostosowaniem przestrzeni sakralnej do wymogów dokumentów Soboru Watykańskiego II i Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego. Wszystkie prace w katedrze prowadzone są pod nadzorem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. Obecnie tabernakulum zostało przeniesione do bocznego ołtarza, by ułatwić wiernym skupienie na osobistej modlitwie.
Pozdrawiam
Ks. Marcin Sawicki
Rzecznik Kurii Archidiecezji Warmińskiej”

***

Czemu służyło zamieszanie? [I oszukiwanie?? md]

To zupełnie inne wyjaśnienie, niż to z początku maja 2023 roku. Skontaktowaliśmy się wówczas z kancelarią katedralnej parafii pytając o plany przeniesienia tabernakulum. Wierni twierdzili, że już trwają przygotowania do przenosin, że zgasła już „wieczna lampka”, a sprawa ma być „załatwiona” przed czerwcowym zjazdem KEP, który ma zawitać do Fromborka.

Co usłyszeliśmy? Że tabernakulum jest na swoim miejscu i na nim pozostanie. Że owszem, są plany jego tymczasowego przeniesienia – ale tylko na czas remontu. Zaś termin prac nie jest jeszcze ustalony, gdyż trwają formalności w tym zakresie. Co więcej, wspomniana lampka miała zgasnąć, gdyż prowadzone były prace elektryczne i czasowo prąd został wyłączony.

Tyle tylko, jak dopowiedzieli już wierni będący z nami w kontakcie, owe prace były związane m.in. z przeniesieniem owej lampki. O tym kancelaria oczywiście nie wspomniała. Natomiast kilka razy usłyszeliśmy zapewnienie, że „wszystko pozostaje na swoim miejscu”.

Nie wiemy z jakiego powodu przyjęto taką politykę informacyjną. Być może chciano dokonać zmian bez rozgłosu i protestów wiernych. Wszak trwają obchody „kopernikańskie”. Już 21 maja 2023 r. w katedrze odbędą się centralne obchody 480. rocznicy śmierci Mikołaja Kopernika oraz wydania jego traktatu De revolutionibus orbium coelestium (O obrotach sfer niebieskich). O godz. 11.00 zostanie odprawiona uroczysta Msza Święta, na którą zaproszono najwyższe władze państwowe. Mszy Świętej przewodniczyć ma ks. abp Józef Górzyński, Metropolita Warmiński, homilię zaś wygłosi ks. abp Stanisław Budzik, Metropolita Lubelski. Msza Św. będzie transmitowana na kanale TVP Polonia – można zatem będzie zobaczyć co zmieniło się w katedrze.

Po Soborze Watykańskim II w archikatedrze były już podejmowane próby zmiany miejsca przechowywania Najświętszego Sakramentu. I zawsze w obronie centralnego jego miejsca stawali wierni. Czy tym razem historia się powtórzy?

W Archikatedrze we Fromborku chcą usunąć tabernakulum. W tle sesja plenarna KEP.

W Archikatedrze we Fromborku chcą usunąć tabernakulum. W tle sesja plenarna KEP.

Niepokojące doniesienia z Fromborka. Chodzi o kierunek celebracji liturgii? W tle sesja plenarna KEP i remont.

W Archikatedrze we Fromborku chcą usunąć tabernakulum.

1 maja 2023 chca-zniszczyc-oltarz-we-fromborku-sesja-plenarna-kep/

Portal PCh24.pl dowiedział się od wiernych archidiecezji warmińskiej, że w Archikatedrze we Fromborku mają zajść poważne zmiany. Ze starego, zabytkowego ołtarza, planuje się usunąć tabernakulum, gdyż przeszkadza ono w odprawianiu Mszy Św. twarzą do ludu. W tej chwili celebracje we fromborskiej katedrze odprawiają się w tradycyjnej formie ad orientem, co oznacza, że kapłan i wierni znajdują się po tej samej stronie ołtarza i są zwróceni w jego stronę.

Teraz tabernakulum ma zostać usunięte i przeniesieniu do Kaplicy Polskiej. Jest to osobne pomieszczenie, znajdujące się pod organami poza nawą główną. Wedle uzyskanych przez PCh24.pl informacji, sprawa jest nagląca, gdyż 13 czerwca br. we Fromborku ma się odbyć Sesja Plenarna Konferencji Episkopatu Polski. 

Nieco inaczej sprawę przedstawia parafia katedralna. Jak usłyszeliśmy, tabernakulum jest na swoim miejscu i na nim pozostanie. Owszem, są plany jego tymczasowego przeniesienia – ale tylko na czas remontu. Termin prac jednak nie jest jeszcze ustalony, gdyż trwają formalności w tym zakresie.

Dopytaliśmy też o doniesienia zaniepokojonych wiernych, jakoby już trwały przygotowania do przenosin, a przy ołtarzu zgasła wieczna lampka. I rzeczywiście taka sytuacja miała miejsce, gdyż – jak usłyszeliśmy – prowadzone były prace elektryczne i czasowo prąd został wyłączony. Pracownik kurii w rozmowie z PCh24.pl kilkukrotnie zapewnił, że „wszystko pozostaje na swoim miejscu”.

***

Warto w tym miejscu przypomnieć, że zarówno Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego (dalej: OWMR), Instrukcja Inter Oecumenici i wszystkie dokumenty Soboru Watykańskiego II wyraźnie mówią, że celebrowanie twarzą do ludzi jest zalecane wyłącznie w przypadku kościołów nowobudowanych. Nigdzie nie ma wzmianki o przerabianiu ołtarzy w kościołach już istniejących.

Jedyny przepis z OWMR stanowi:

„303. W nowo budowanych kościołach winien być wzniesiony tylko jeden ołtarz, który w zgromadzeniu wiernych będzie oznaczał jednego Chrystusa i jedną Eucharystię Kościoła. Gdy zaś w kościołach już istniejących dawny ołtarz jest tak ustawiony, że utrudnia uczestnictwo wiernych, a nie może być przeniesiony bez naruszenia wartości dzieła sztuki, należy zbudować inny ołtarz stały, artystycznie wykonany, i poświęcić go zgodnie z Pontyfikałem. Przy tym tylko ołtarzu należy odtąd sprawować święte obrzędy. Aby zaś uwaga wiernych nie odrywała się od nowego ołtarza, dawny ołtarz nie powinien być specjalnie przyozdabiany.”

Godnym uwagi jest fakt, że zarówno w Katedrze krakowskiej na Wawelu jak i Kaplicy Cudownego Obrazu na Jasnej Górze kierunek celebracji i miejsce Tabernakulum nie zostały nigdy zmienione i raczej nikt sobie tego nie wyobraża.

Czy ołtarz w Archikatedrze Fromborskiej utrudnia wiernym uczestnictwo we Mszy Św.?

W historii Archikatedry we Fromborku próby przeniesienia miejsca przechowywania Najświętszego Sakramentu wystąpiły po Soborze Watykańskim II już kilkakrotnie, ale za każdym razem parafianie zażądali przywrócenia Tabernakulum na centralne miejsce ołtarza i sprawowania Liturgii w kierunku wschodnim. Czy teraz uda się wyrzucić tabernakulum do kąta? Będziemy informować o dalszych losach tej sprawy.

O horrorze obecnego pontyfikatu – dyplomatycznie.

O horrorze pontyfikatu w Watykanie – dyplomatycznie.

Aktualne trendy pontyfikatu papieża Franciszka.

=======================

Większość paragrafów jest przerażająca! Są tam jednak zwłaszcza dwa ustępy, które, jak sądzę, wyrażają intencję całego dokumentu, a w szczególności pragnienie zmiany samej istoty Kościoła katolickiego

==================================

Wywiad z przełożonym generalnym Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, ks. Dawidem Pagliaranim FSSPX aktualne-trendy-pontyfikatu-franciszka

Czcigodny Księże Przełożony, niedawno przypadała 10. rocznica wyboru papieża Franciszka na Stolicę Piotrową. Co, w opinii Księdza, stanowiło najważniejsze wydarzenie tych kilku ostatnich lat?

Trudno nie zauważyć, że po jego dwóch głównych oraz nowatorskich ideach: miłosierdzia, rozumianego jako „powszechna amnestia”, oraz nowej moralności, opartej na szacunku do Ziemi jako „wspólnego domu całej ludzkości”, ostatnie lata były zdominowane przez ideę synodalności. Nie jest to zupełnie nowa idea1, jednak papież Franciszek uczynił ją osią swojego pontyfikatu.

Idea ta jest tak wszechobecna, że wielu ludzi przestało się nią zbytnio interesować, choć stanowi ona kwintesencję dojrzałego i pełnego modernizmu. Z punktu widzenia eklezjologii rewolucja synodalna ma wywrzeć na Kościół poważny wpływ i dogłębnie przeobrazić jego hierarchiczną strukturę, jego funkcjonowanie, a przede wszystkim nauczanie wiary.

Dlaczego ludzie stali stracili zainteresowanie synodalnością?

Być może była ona postrzegana jako problem wyłącznie krajów niemieckojęzycznych lub też – zachowując wszystkie proporcje – jako problem zasadniczo belgijski, a świadomość jego uniwersalnego wymiaru z czasem zanikła. Jest pewne, że Niemcy odgrywali szczególną rolę w procesie synodalnym, jednak sam problem dotyczy Rzymu – a więc jest powszechny, dotyczy Kościoła katolickiego jako całości.

Jak zdefiniowałby Ksiądz proces synodalny?

Przede wszystkim ten proces jest raczej konkretną rzeczywistością niż wcześniej zdefiniowaną doktryną. Jest on zagmatwaną metodą czy też „praktyką”, która została przyjęta bez wcześniejszej znajomości wszystkich możliwych skutków. Mówiąc konkretnie, stanowi on wyraz pragnienia postawienia Kościoła „na głowie”. Kościół nauczający nie uważa się już za depozytariusza Bożego Objawienia, którego jest strażnikiem, ale za grupę biskupów w jedności z papieżem, którzy słuchają wiernych, a zwłaszcza głosów z peryferii, przywiązując szczególne znaczenie do tego, co mogłyby postulować najbardziej wyalienowane jednostki. Jest to Kościół, w którym pasterze stają się owcami, a owce – pasterzami.

U źródła tej idei leży przekonanie, że Bóg nie objawia się poprzez Pismo św. i Tradycję, których strażnikiem jest hierarchia Kościoła, ale poprzez „doświadczenie ludu Bożego”. Właśnie dlatego proces synodalny rozpoczął się od konsultacji z wiernymi wszystkich diecezji świata. W oparciu o te dane konferencje biskupów sporządziły podsumowania, których owocem była opublikowana kilka miesięcy temu pierwsza synteza rzymska.

Jakie jest znaczenie idei, wedle której Bóg objawia się i daje poznać swoją wolę poprzez doświadczenia ludu Bożego?

Ta idea stanowi fundament całego gmachu modernizmu. Na potępieniu tej błędnej idei dotyczącej Objawienia św. Pius X oparł swoją encyklikę Pascendi dominici gregis. Jeśli wiara, zamiast odwoływać się do Pisma św. i Tradycji, jest redukowana do doświadczenia – najpierw jednostkowego, a następnie wspólnotowego – to wówczas jej treść, a w konsekwencji ustrój Kościoła, mogą podlegać wszelkim możliwym ewolucjom. Doświadczenie – z samej definicji – dotyczy pewnego momentu lub okresu czasu. Jest to rzeczywistość pojawiająca się w czasie i w historii, która ze swej natury ma charakter ewolucyjny. W analogiczny sposób w życiu każdego z nas występuje ruch, a więc to życie ewoluuje.

Taka wiara-doświadczenie, z konieczności podlegająca ewolucji zgodnie ze zmianą świadomości i potrzebami kolejnych etapów historycznych, jest stale „wzbogacana” o nową treść, a równocześnie odrzuca to, co nie jest już aktualne. W ten sposób wiara staje się rzeczywistością przede wszystkim ludzką, związaną – podobnie jak historia ludzkości – z coraz to nowymi i zmieniającymi się warunkami. W dłuższej perspektywie niewiele pozostaje z tego, co wieczne, transcendentne i niezmienne. Jeśli wciąż mówimy o Bogu i Kościele katolickim, to te dwie rzeczywistości stają się projekcją tego, co doświadczenie może odczuć hic et nunc. W nieunikniony sposób zmienia się sens oraz zakres tych dwóch pojęć, wraz ze wszystkimi innymi dogmatycznymi elementami naszej wiary. Stopniowo są one wchłaniane przez to, co jest jedynie światowe i zmienne. Ich znaczenie ewoluuje wraz z ludzkością oraz jej doświadczeniem Boga. Ta idea nie jest nowa, jednak proces synodalny stanowi nową kulminację jej zakresu.

Co mógłby nam Ksiądz powiedzieć na temat wspomnianej przed chwilą „syntezy rzymskiej”?

Mam tu na myśli dokument opublikowany w październiku 2022 r., zatytułowany Rozszerz przestrzeń twego namiotu2. Jest to dokument roboczy etapu kontynentalnego synodu, a więc przeznaczony dla biskupów spotykających się na poszczególnych kontynentach3. Jest on prezentowany jako wyraz sensus fidei wiernych, zaś biskupom zaleca się, aby go czytali „oczami ucznia, który uznaje go za świadectwo drogi nawrócenia w kierunku Kościoła synodalnego, który uczy się ze słuchania, jak odnowić swoją misję ewangelizacyjną w świetle znaków czasu”4. Tak więc oczekuje się, że to właśnie na podstawie tego rzekomego wyrazu sensus fidei wiernych biskupi będą wyciągali wnioski i podejmowali ostateczne decyzje.

Jednak treść tego dokumentu oraz zawarte w nim sugestie są po prostu katastrofalne. Nie ma w nim praktycznie niczego, co mogłoby zostać uznane za wyraz wiary katolickiej. Przeciwnie, większość sugestii zaleca transformację Kościoła w całkowicie nową jakość. Możemy poniekąd zrozumieć, że wierni, a nawet księża – zwłaszcza obecnie – głoszą różne dziwaczne opinie, jest jednak całkowicie niedopuszczalne, żeby takie twierdzenia znalazły się w syntezie opracowanej przez watykański Sekretariat Generalny synodu.

Czy w tej syntezie są jakieś ustępy, które należy uznać za szczególnie niebezpieczne?

Niestety, trzeba powiedzieć, że większość paragrafów jest przerażająca! Są tam jednak zwłaszcza dwa ustępy, które, jak sądzę, wyrażają intencję całego dokumentu, a w szczególności pragnienie zmiany samej istoty Kościoła katolickiego w wyniku procesu synodalnego. Przede wszystkim, w odniesieniu do władzy, można dostrzec wyraźne pragnienie akceptacji Kościoła, który funkcjonowałby odwrotnie niż w sposób tradycyjny i w którym Kościół nauczający nie miałby już czego nauczać: „Ważne jest budowanie synodalnego modelu instytucjonalnego jako eklezjalnego paradygmatu dekonstrukcji władzy piramidalnej, która uprzywilejowuje jednoosobowe zarządzanie. Jedyną słuszną władzą w Kościele musi być władza miłości i służby, na wzór Pana”5.

Możemy się zastanawiać, czy mamy tu do czynienia z herezją, czy też po prostu z pustosłowiem, którego nie potrafimy bliżej sklasyfikować. Heretyk w istocie wciąż w coś „wierzy” i wciąż może mieć jakieś pojęcie o Kościele, nawet jeśli jest ono wypaczone. Tu jednak mamy do czynienia z ideą Kościoła, który byłby nie tylko niespójny, ale również – by posłużyć się współczesnym określeniem – „płynny”. Proponuje się Kościół bez doktryny, bez dogmatów, bez wiary, Kościół, w którym nie jest już potrzebna żadna władza do nauczania czegokolwiek. Wszystko rozpływa się w duchu „miłości i służby”, choć nikt nie wie, co to w istocie oznacza – o ile faktycznie coś oznacza – oraz do czego zmierza.

Wspomniał Ksiądz również o drugim szczególnie niebezpiecznym fragmencie.

Zgadza się. Jest też drugi ustęp, który wydaje mi się wyrażać ducha całego tekstu, a równocześnie prawdziwą atmosferę tych kilku ostatnich lat pontyfikatu papieża Franciszka: „Świat potrzebuje «Kościoła wychodzącego», który odrzuca podział na wierzących i niewierzących, który zwraca się ku ludzkości i oferuje jej, zamiast doktryny czy strategii, doświadczenie zbawienia, «przepełnienie darem», który odpowiada na wołanie ludzkości i przyrody”6. Jestem przekonany że ten krótki fragment posiada znacznie głębszy sens i znaczenie, niż mogłoby się to na pierwszy rzut oka wydawać.

Odrzucanie podziału na wierzących i niewierzących jest z pewnością szaleństwem, choć w obecnym kontekście należy to uznać za logiczne. Jeśli wiara nie jest już rzeczywistością autentycznie nadprzyrodzoną, wówczas zmieniają się sama racja bytu oraz misja Kościoła, ustanowionego, aby tę wiarę zachowywał i głosił. Jeśli bowiem wiara jest tylko jednym z wielu doświadczeń, jak można przedstawiać ją jako lepszą i twierdzić, że powinna być powszechnie przyjmowana? Po prostu uczucie-doświadczenie nie może odpowiadać prawdzie absolutnej – posiada jedynie wartość opinii, która nie może być już prawdą w tradycyjnym sensie tego słowa. Logicznie prowadzi nas to do odrzucenia podziału na wierzących i niewierzących. Pozostaje jedynie ludzkość, z jej oczekiwaniami, opiniami i pragnieniami; ludzkość, która jako taka nie rości sobie prawa do niczego nadprzyrodzonego.

Zatem Kościół oferuje ludzkości nauczanie, które nie odpowiada już przekazowi transcendentnego Objawienia. Kościół ogranicza się do proponowania okrojonej i pozbawionej elementów nadprzyrodzonych „ewangelii”, która staje się księgą refleksji i pocieszenia, dopasowaną do wszystkich bez żadnej różnicy. W tej perspektywie rozumiemy, jak nowa teologia i nowa moralność ekologiczna, przedstawione w Laudato si’, są oferowane ludzkości, która nie potrzebuje już nawrócenia i w której nie ma już podziału na wierzących i niewierzących.

Środki masowego przekazu podkreślają zwłaszcza uwagę, jaką synod poświęca związkom osób tej samej płci. Jak Ksiądz postrzega ten problem?

Nie ulega wątpliwości, że ogólnoświatowa presja w tej sprawie przekłada się na proces synodalny. Wywiera się presję, żeby Kościół stał się bardziej otwarty na tych ludzi i wrażliwy na ich potrzeby uczuciowe, zwłaszcza po tym, jak otwarto dla nich drzwi poprzez ogłoszenie adhortacji Amoris laetitia. Jest to jedna ze spraw, co do których oczekiwania są największe. Z jednej strony możemy odnieść wrażenie, że władze Kościoła potwierdzają niemożliwość błogosławienia takich par – np. odpowiedź Kongregacji Nauki Wiary z marca 2021 r.; natomiast z drugiej strony obserwujemy przypadki udzielania im błogosławieństwa – przy czym niekiedy przychodzą one do kościoła, aby otrzymać błogosławieństwo po zawarciu świeckiego związku w ratuszu.

Kilka miesięcy temu biskupi flamandzcy opublikowali nawet oficjalny obrzęd błogosławieństwa takich par; do tej pory Watykan nie zareagował na tę inicjatywę. Według biskupa Antwerpii Ojciec Święty wiedział o tym, jednak postanowił nie podejmować żadnych kroków. Poważne i jawnie rewolucyjne zmiany w tej kwestii postulują również biskupi niemieccy. Wszystko to w nieunikniony sposób wywołuje reakcje niektórych biskupów oraz wiernych. Wielu innych ogranicza się jednak do biernej obserwacji.

W ten sposób powstaje pewna dialektyka, pewne zamieszanie – zarówno w tej dziedzinie, jak i w wielu innych – które powodują, że wszyscy w naturalny sposób oczekują na wypowiedź kompetentnej władzy… Władza ta może – gdy dane kroki wydają się jej zbyt pochopne – wyhamowywać takie inicjatywy; jednak może też zaaprobować je i pozwolić, aby sprawy potoczyły się własnym biegiem, aż ostatecznie będzie można mówić o lokalnych „tradycjach” i zwyczajach. Niekiedy tradycyjna doktryna Kościoła jest potwierdzana, a nawet określana jako niezmienna, co dodaje otuchy konserwatystom. Równocześnie w innych przypadkach władza powołuje się na potrzeby duszpasterskie, stosując „cudowne” miłosierdzie, które godzi rzeczy nie do pogodzenia. W ten sposób tradycyjne zasady moralne, tak jak i wiara, stają się opcjonalnymi opiniami. Jest to typowe dla władzy, która nie opiera się już na transcendentnych zasadach, ale wykazuje wrażliwość na oczekiwania chwili – i jest zdecydowana je spełnić, kierując się względami czysto pragmatycznymi.

Należy jednak zrozumieć, że to wszystko nie skończy się w jakimś konkretnym momencie. Taki sposób sprawowania władzy przypomina mechanizm funkcjonowania współczesnych demokracji: coś, czego nie można zaaprobować dziś, zostanie zaaprobowane jutro, kiedy za sprawą tej samej dialektyki i pod wpływem nowych nacisków i precedensów sytuacja do tego dojrzeje, a umysły ludzi zostaną stosownie przygotowane. Jest to krótki opis mechanizmu uruchamianego przez synodalność – i pokazuje, dlaczego mamy tu do czynienia z najdoskonalszym przykładem modernizmu.

Ogłoszony niedawno reskrypt papieża Franciszka potwierdził, że każdy nowy kapłan pragnący odprawiać Mszę trydencką musi uzyskać stosowne pozwolenie Stolicy Apostolskiej. Ponadto, żeby móc odprawiać tradycyjną Mszę św. w kościele parafialnym, również należy uzyskać jej zgodę. Jak Ksiądz ocenia te decyzje?

Myślę, że nie trzeba być szczególnie doświadczonym ekspertem, aby dostrzec wyraźną chęć wyrugowania tradycyjnej Mszy św. Wspomniany reskrypt, opublikowany w lutym 2023 r., podobnie jak list apostolski Desiderio desideravi z czerwca 2022 r., mają na celu maksymalne ograniczenie posługiwania się tradycyjnym mszałem, a także odstraszenie wszystkich, którzy pragnęliby go używać. W takich okolicznościach trudno mi sobie wyobrazić, aby jakikolwiek młody kapłan miał odwagę prosić Stolicę Apostolską o zgodę na odprawianie Mszy trydenckiej. Czy nam się to podoba, czy też nie, od czasu motu proprio Traditionis custodes ta Msza została w Kościele praktycznie zakazana. Jak ostatnio przypomniał nam kard. Roche, wraz z soborem „zmieniła się teologia Kościoła”7, a w konsekwencji także jego liturgia, gdyż stanowi ona wyraz tej teologii.

W tej sytuacji różne wspólnoty Ecclesia Dei odczuwają zaniepokojenie oraz niepewność co do swej przyszłości. Słyszy się, że niebawem ma zostać ogłoszony nowy dokument papieski dotyczący właśnie ich. Co mógłby nam Ksiądz powiedzieć na ten temat?

Nic nie wiem na temat takiego dokumentu. Myślę jednak, że nie można przeżywać swego kapłaństwa w sposób satysfakcjonujący godząc się z tym, iż nad naszą głową nieustannie wisi miecz Damoklesa. Nie można też żyć w pokoju, ciągle zajmując się wszelkiego rodzaju pogłoskami. Kapłan powinien żyć zjednoczony ze swoją Mszą, nie musząc zastanawiać się, czy jutro jego przełożeni pozwolą mu ją odprawiać. Ma troszczyć się przede wszystkim o dzielenie się z innymi duszami tym wielkim skarbem, bez nieustannej obawy, że sam zostanie go pozbawiony, czy też żyjąc nadzieją na cud, który pozwoli mu wybrnąć z obecnej, niepewnej sytuacji. Naprawdę nie sądzę, żeby Boża opatrzność pragnęła tego rodzaju sytuacji.

Ponadto – niestety – członkowie tych instytutów, podobnie jak wielu innych księży, którzy pragną odprawiać Mszę w tradycyjnym rycie, żyją w takim strachu, że są zmuszeni zachowywać milczenie na temat bieżących wydarzeń z życia Kościoła. Bardzo dobrze wiedzą, że w dniu, w którym zaczęliby wyrażać zastrzeżenia wobec tego, co dziś dzieje się w Kościele, na ich karki mógłby spaść miecz Damoklesa – a kard. Roche gotów jest im w każdej chwili o tym przypomnieć! Mówię to z całą miłością: ta sytuacja rodzi permanentną dychotomię między sferą liturgii a sferą doktryny, co stwarza niebezpieczeństwo, że ci kapłani będą żyć w zakłamaniu, które ich nieuchronnie sparaliżuje, gdy staną wobec konieczności publicznego wyznania swej wiary. Właśnie z tego powodu, zwłaszcza w pewnych krajach, reakcję przeciwko szaleństwu drogi synodalnej można zaobserwować – paradoksalnie – raczej w środowiskach nieprzywiązanych do tradycyjnego mszału.

A jak Ksiądz widzi przyszłość Bractwa św. Piusa X?

Widzę ją po prostu jako wierną kontynuację tego, co czyniło ono do tej pory. Bractwo musi zajmować się bieżącymi sprawami Kościoła, nie przywiązując wagi do pogłosek o tym, co taki a taki kardynał powiedział w zaufaniu takiemu a takiemu seminarzyście, co mogłoby się wydarzyć w Kościele czy też nawet co mogłoby spotkać nas… Musimy żyć ponad tym wszystkim.

Dla dobra Kościoła katolickiego Bractwo musi zachować i zapewniać swoim kapłanom oraz wiernym możliwość sprawowania tradycyjnej liturgii oraz uczestnictwa w niej. Równocześnie w dalszym ciągu musi strzec tradycyjnej teologii katolickiej, która tej liturgii towarzyszy i która ją podtrzymuje. Nikt, kto wciąż jeszcze posiada sensum catholicum, nie może wyrzec się tej doktryny. Parafrazując kard. Roche’a, wprowadzona przez sobór zmiana w doktrynie stanowiła w istocie inspirację dla nowej Mszy! Mamy obowiązek dochować wierności zarówno Mszy, jak i doktrynie katolickiej, równocześnie zachowując pełną swobodę do przeciwstawiania się błędom oraz tym, którzy ich nauczają. Ostatecznie, jeśli liturgia jest z definicji publiczna, to również wyznawanie wyrażanej przez nią wiary ma charakter publiczny.

Dziś bardziej niż kiedykolwiek musimy być świadomi, że tradycyjna liturgia w Kościele katolickim ma również związek z moralnością, której zasad nie mamy prawa zmieniać. Wszechmogący Bóg w centrum naszej religii umieścił krzyż oraz prawdziwą ofiarę. Nikt nie może osiągnąć zbawienia bez krzyża i bez tej ofiary. Nikt nie może osiągnąć zbawienia akceptując, w imię fałszywej miłości i fałszywie rozumianego miłosierdzia, wszelkiego rodzaju zgorszenia. Zbawienie daje tylko jeden rodzaj miłości – ponieważ istnieje tylko jedna prawdziwa miłość, która oczyszcza: miłość krzyża, miłość odkupienia, miłość okazana nam oraz przekazana przez Chrystusa Pana, a którą On nazwał caritas. Ta miłość nie może jednak istnieć bez wiary ani bez tych, którzy jej nauczają.

Wywiad z przełożonym generalnym Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X, ks. Dawidem Pagliaranim FSSPX, przeprowadzony przez FSSPX.Actualités w Menzingen 5 maja 2023 r., w uroczystość św. Piusa V.

Źródło

Przypisy

  • 1 Proces synodalny rozpoczął się bezpośrednio po II Soborze Watykańskim, od czasu którego odbyło się ponad tysiąc synodów diecezjalnych – często z udziałem świeckich, co stanowi całkowitą nowość. Papież Franciszek precyzował koncepcję synodalności od początku swego pontyfikatu: najpierw poprzez interpretację sensus fidei oraz pobożności ludowej jako źródła Objawienia (por. Evangelii gaudium, par. 119–120), a następnie poruszając kwestię synodalności bardziej otwarcie w swojej Mowie z okazji 50 rocznicy utworzenia synodu biskupów (17 października 2015). Na tej podstawie Międzynarodowa Komisja Teologiczna zredagowała tekst Synodalność w życiu i misji Kościoła, przedstawiający podstawy teoretyczne procesu, którego świadkami jesteśmy obecnie.
    Synod o synodalności można więc postrzegać jako praktyczne zastosowanie, w skali całego Kościoła, idei głoszonych i rozwijanych w trakcie obecnego pontyfikatu, a które stanowiły punkt wyjścia dla wielu eksperymentów podejmowanych od czasu Vaticanum II.
  • 2 Cytat z Iz 54, 2 – przyp. red.
  • 3 Zorganizowano siedem oddzielnych grup kontynentalnych, osobno dla obu Ameryk oraz dla Bliskiego Wschodu.
  • 4 Rozszerz przestrzeń twego namiotu, par. 13. Wszystkie cytaty za: https://www.diecezja.kielce.pl/sites/default/files/etap_kontynentalny.pdfprzyp. tłum.
  • 5 Ibidem, par. 57.
  • 6 Ibidem, par. 42.
  • 7 Kard. Roche powiedział, że „teologia Kościoła zmieniła się. Wcześniej kapłan, oddalony od wiernych, reprezentował ich wszystkich. Byli oni niejako kierowani przez tego, który jako jedyny odprawiał Mszę św. [Dziś jednak] liturgię sprawuje nie tylko kapłan, ale razem z nim także ci, którzy są ochrzczeni. I ta konstatacja jest wręcz przełomowa” (audycja w BBC Radio 4, 19 marca 2023).

Dziesięć lat Franciszka: Klęska, katastrofa

Dziesięć lat Franciszka: “Klęska, katastrofa”

ten-years-of-francis-a-disaster

“Buona Sera!”- “Dobry wieczór!”

Tym pospolitym pozdrowieniem, pozbawionym jakiejkolwiek powagi czy namaszczenia, Franciszek zwrócił się do tysięcy wiernych czekających na placu św. Piotra na swojego nowo wybranego papieża. Te słowa wyznaczyły styl jego pontyfikatu: nieformalność, rezygnacja z protokołu i pogarda dla ceremonii.

Dziesięć lat później, niedawno zmarły kardynał George Pell stwierdził, że ten pontyfikat “jest katastrofą pod wieloma lub większością względów; katastrofą”. Dodał: Zamiast “Roma locuta. Causa Finita est” (Rzym przemówił; sprawa załatwiona), “dziś jest: ‘Roma loquitur. Confusio augetur” (Rzym przemówił; zamieszanie rośnie).

“[Bergoglio] mógłby zreformować Kościół w ciągu pięciu lat”.

1 października 2013 roku ówczesny kardynał Theodor McCarrick, emerytowany arcybiskup Waszyngtonu, w wykładzie na Uniwersytecie Villanova w Pensylwanii, mówił o kulisach wyboru nieznanego kardynała Jorge Mario Bergoglio na papieża.

Opowiadał, że przed konklawe “wpływowy włoski dżentelmen” znalazl go w rzymskim Kolegium Północnoamerykańskim, gdzie był zakwaterowany, i powiedział mu, że jeśli zostanie wybrany, Bergoglio “może zreformować Kościół”, do czego wystarczy “pięć lat”.

Niezależnie od tego, czy relacja skompromitowanego byłego arcybiskupa i byłego kardynała jest prawdziwa, czy nie, Franciszek z pewnością nie zrobił nic innego w ciągu tych dziesięciu lat, jak tylko “reformował” Kościół założony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa, aby stworzyć nowy “Kościół synodalny”, który zastąpić ma Kościół hierarchiczny.

Kościół jest społeczeństwem hierarchicznym

Nasz Pan Jezus Chrystus założył swój Kościół jako społeczeństwo hierarchiczne i ustanowił Najwyższego Papieża jako jego widzialną głowę. Jest to prawda wiary określona przez Sobór Watykański I, który rzucił anatemę na każdego, kto jej zaprzecza:

“Jeśliby więc ktoś mówił, że błogosławiony apostoł Piotr nie został ustanowiony przez Pana Chrystusa zwierzchnikiem wszystkich apostołów i widzialną głową całego Kościoła wojującego, albo, że tenże otrzymał wielką cześć, ale nie otrzymał od tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa bezpośrednio i natychmiast prymatu w prawdziwej i właściwej jurysdykcji: “niech będzie wyklęty”.

Ze swej strony św. Pius X podkreślał hierarchiczny charakter Kościoła:

“Pismo Święte uczy nas, a tradycja Ojców potwierdza tę naukę, że Kościół jest mistycznym ciałem Chrystusa, rządzonym przez Pasterzy i Doktorów (I Efez. iv. II) – społeczeństwem ludzi zawierającym w swoim gronie wodzów, którzy mają pełną i doskonałą władzę rządzenia, nauczania i sądzenia.

Wynika z tego, że Kościół jest zasadniczo społeczeństwem nierównym, to znaczy społeczeństwem składającym się z dwóch kategorii osób, Pasterzy i trzody, tych, którzy zajmują rangę w różnych stopniach hierarchii i rzeszy wiernych.”

Franciszek Kościół: “odwrócona piramida”

Wbrew Pismu Świętemu i Magisterium, Franciszek chce odwrócić porządek w Kościele, umieszczając u jego podstawy władzę nauczania i rządzenia, jak w “odwróconej piramidzie”.

Tak powiedział podczas uroczystości upamiętniającej pięćdziesiątą rocznicę ustanowienia Synodu Biskupów:

“Jezus założył Kościół, ustanawiając na jego czele kolegium apostolskie, w którym apostoł Piotr jest “skałą” (por. Mt 16, 18), tym, który musi utwierdzać swoich braci w wierze (por. Łk 22, 32). Ale w tym Kościele [Synodalnym], jak w odwróconej piramidzie, szczyt znajduje się pod podstawą “5.

W rezultacie ten nowy “Kościół synodalny” nie jest już Kościołem nauczającym, wypełniającym polecenie Pana naszego Jezusa Chrystusa skierowane do Apostołów: “Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu” (Mk 16,15). Zamiast tego jest to Kościół, który “słucha” wiernych:

Kościół synodalny to Kościół, który słucha, który zdaje sobie sprawę, że słuchanie ‘to coś więcej niż zwykłe słyszenie’. Jest to wzajemne słuchanie, w którym każdy ma coś do nauczenia się. Lud wierny, kolegium biskupów, Biskup Rzymu: wszyscy słuchają siebie nawzajem i wszyscy słuchają Ducha Świętego, ‘Ducha prawdy’ (J 14,17), aby wiedzieć, co On ‘mówi do Kościołów’ (Ap 2,7).

Jest to zatem Kościół bez Magisterium, w którym Duch Święty “przemawia” do wszystkich jednakowo i bezpośrednio; Kościół charyzmatyczny, bez żadnej określonej struktury czy doktryny, jak to postulowali heretycy montanistyczni, Wiclef, Huss czy współcześni zielonoświątkowcy7.

Czy Bóg chce wszystkich religii?

Oprócz obalenia porządku hierarchicznego Kościoła i zniszczenia pojęcia Magisterium, Franciszek idzie dalej, zniekształcając naturę samego Boga.

Na przykład “Dokument o braterstwie ludzi”, który podpisał 4 lutego 2019 roku wraz z Wielkim Imamem Al-Azharu, Ahmadem Al-Tayyebem, w Abu Dhabi (Zjednoczone Emiraty Arabskie), stwierdza, że “to pluralizm i różnorodność religii… są zamierzone przez Boga w Jego mądrości “8.

Zmiana tego zdania na bezpośredni rozkaz, przykazanie: “W swojej mądrości Bóg chciał pluralizmu i różnorodności religii”.

Sugeruje to, że Bóg chce być czczony jako Bóg trynitarny przez chrześcijan; jako Bóg unitarny przez muzułmanów, którzy zaprzeczają i zwalczają Trójcę; oraz jako Bóg immanentny w stworzeniach przez buddystów i inne religie Wschodu, które nie akceptują Boga osobowego.

Taki “Bóg” byłby sprzeczną istotą, “Bogiem”, który akceptuje zarówno dobro jak i zło, błąd i prawdę. Sprzeczna istota nie może być Najwyższą Mądrością, dlatego nie może być żywym i prawdziwym Bogiem. Przyjęcie takiej koncepcji Boga jest równoznaczne z zaprzeczeniem istnienia Jedynego i Trójjedynego Boga, co prowadzi do ateizmu lub panteizmu.

Panteistyczny i ewolucyjny mistycyzm zainspirowany przez Teilharda de Chardin

To prowadzi nas do encykliki Laudato Si’, gdzie Franciszek przedstawia panteistyczny pogląd na Trójcę Świętą.

Rzeczywiście, zawiera ona takie stwierdzenia jak:

“Syn [tj. Słowo] (…) zjednoczył się z tą ziemią, gdy został ukształtowany w łonie Maryi (…) Duch Święty (…) jest intymnie obecny w samym sercu wszechświata, inspirując i sprowadzając nowe drogi “9.

“Ostateczne przeznaczenie wszechświata znajduje się w pełni Boga, która została już osiągnięta przez Chrystusa zmartwychwstałego, podstawa powszechnego dojrzewania” (nr 83).

Wizja ta przebiega zgodnie z linią panteistycznego i ewolucjonistycznego mistycyzmu o. Pierre’a Teilharda de Chardin, S.J., na którego powołuje się w przypisie w tym samym paragrafie:

“W tym horyzoncie możemy ustawić wkład o. Teilharda de Chardin” (nr 83, fn. 53).

“Moralność” bez pojęcia grzechu

Zniszczenie pewności Objawienia Bożego, Pisma Świętego i Tradycji jest kolejną konsekwencją stwierdzenia, że Bóg pragnie wszystkich religii, jakkolwiek byłyby one sprzeczne. Prowadzi ona do całkowitego subiektywizmu i pozbywa się uniwersalnych i niezmiennych zasad kierujących ludzkim myśleniem i działaniem.

Ten subiektywizm w sprawach wiary prowadzi do relatywizmu moralnego: Kościół nie powinien już dążyć do nawrócenia ludzi, do skłonienia ich do porzucenia błędu i zła, lecz jedynie “towarzyszyć im”, akceptując ich błędne przekonania i “różnorodność” ich stanu życia.

W imię tej “różnorodności” Franciszek otworzył cudzołożnikom bramę do przyjmowania Komunii Świętej;12 poparł “unię cywilną” dla par tej samej płci;13 zgodził się, aby belgijscy biskupi błogosławili pary tej samej płci;14 i skandalicznie (i wylewnie) przyjął pary homoseksualne i “transgenderowe “15.

Jeśli Bóg akceptuje grzech, nie ma piekła

Grzech jest wykroczeniem przeciwko Bogu, polegającym na odmowie wypełnienia Jego woli, wyrażonej w przykazaniach. Ciężkie i dobrowolne wykroczenie stanowi grzech śmiertelny, który pozbawia człowieka łaski uświęcającej i oddala go od przyjaźni z Bogiem, wprowadzając go na drogę do piekła. Święty Tomasz mówi, że “jakiekolwiek grzechy odwracają człowieka od Boga, tak że niszczą miłość, rozpatrywane same w sobie, zaciągają dług kary wiecznej “16.

W nowej koncepcji Boga i Kościoła nigdy nie ma kary za grzech, ponieważ Stwórca, przejawiający miłość bez mądrości, nie miałby nic przeciwko temu, aby być obrażanym; jego miłosierdzie nie uwzględniałoby jego sprawiedliwości. Tomasz stwierdza: “Miłosierdzie bez sprawiedliwości jest matką rozwiązłości; [a] sprawiedliwość bez miłosierdzia jest okrucieństwem “17.

Jeśli jednak nie ma kary dla grzesznika, który umiera bez winy, to piekło – miejsce wiecznej pokuty za wykroczenie przeciwko wiecznemu Bogu – nie istnieje.

W ostatnim wywiadzie, zgodnie ze swoją doktryną miłosierdzia bez sprawiedliwości, Franciszek zaprzeczył, że piekło jest miejscem: “Piekło nie jest miejscem (…) Piekło jest stanem, są ludzie, którzy żyją stale w piekle. (…) Piekło jest stanem, stanem serca, duszy, postawą wobec życia…” W tym “stanie” żyje się już tu na ziemi. Pyta: “A kto idzie do piekła, do tego piekła, do tego stanu?”. I odpowiada: “Już tutaj zaczyna się żyć [piekłem]”18.

Piekło jest miejscem

Jednak Pismo Święte, Tradycja i Magisterium Kościoła zawsze uważały piekło – tak samo jak niebo – nie tylko za stan, ale i za miejsce. Słowa naszego Pana dotyczące piekła, wzięte w ich zwykłym znaczeniu, nie mogłyby wyraźniej określić miejsca:

“Odejdźcie ode Mnie, przeklęci, w ogień wieczny, który został przygotowany dla diabła i jego aniołów.” (Mt 25-41). “Syn człowieczy pośle aniołów swoich, a oni zbiorą z jego królestwa wszystkich skandalistów i tych, którzy dopuszczają się nieprawości. I wrzuci ich do pieca ognistego; tam będzie płacz i zgrzytanie zębów” (id. 13,41-42). “Gdzie ich robak nie zginie, a ogień nie zgaśnie”. (Mk 9:43, 47).

Na ideę miejsca wskazuje usunięcie przez Chrystusa potępionych, wyrzucenie ich ze swego królestwa do pieca z palącym się ogniem, gdzie robak nieprawości nie umiera.

Takie było zawsze przekonanie Kościoła. Na przykład II Sobór Lyoński (1274) stwierdził, że ci, którzy umierają w grzechu śmiertelnym, “zstępują do piekła, aby tam spotkały ich różne kary “19. W 1341 roku, po zdefiniowaniu tej doktryny, papież Benedykt XII ostrzegł: “Kto by potem świadomie i uporczywie utrzymywał, twierdził, głosił, nauczał lub bronił słowem lub pismem czegoś przeciwnego naszym wyżej wymienionym definicjom lub ustaleniom, lub choćby jednej z nich, będzie przeciw niemu postępował w sposób należny heretykowi. … [I] naraża się na oburzenie Boga Wszechmogącego i jego błogosławionych Apostołów Piotra i Pawła “20.

Nawet Judasza nie ma w piekle?

W powyższym wywiadzie Franciszek sugeruje, że w piekle nie ma nikogo. Nawet Judasza.

Aby “udowodnić” tę teorię, przytacza rzeźbę w średniowiecznej bazylice św. Marii Magdaleny w Vézelay we Francji. Jeden z jej kapiteli przedstawia posąg Judasza wiszącego, a inny – posąg mężczyzny niosącego na plecach samobójczego zdrajcę. Franciszek bezpodstawnie21 interpretuje tego człowieka jako Jezusa, Dobrego Pasterza:

“Jeśli pyta mnie pan, ilu ludzi jest w piekle”, mówi dziennikarzowi, “odpowiadam słynną rzeźbą z katedry w Deslé [Vézelay]”. Kapitał pokazuje “Judasza powieszonego i diabła ciągnącego go w dół, a po drugiej stronie mają Dobrego Pasterza, Jezusa, który chwyta Judasza i z ironicznym uśmiechem bierze go na plecy.”

Dalej rozwija swoją teorię: “Co to oznacza? [Oznacza to], że zbawienie jest silniejsze niż potępienie. Ta stolica to katecheza, która powinna dać nam do myślenia. Miłosierdzie Boże jest zawsze po naszej stronie, a Bóg chce być zawsze ze swoim ludem, ze swoimi dziećmi i nie chce, aby go opuściły.”

Pomimo nieco żartobliwego tonu jego słów, wydaje się, że ma on na myśli to, że nawet osoba, która umarła w grzechu śmiertelnym, która w desperacji popełniła samobójstwo, nie potępiłaby się i nie poszła do piekła.

Tymczasem św. Tomasz mówi, że “sprawiedliwe jest, aby ten, kto zgrzeszył przeciwko Bogu w swojej własnej wieczności, został ukarany w wieczności Bożej “22.

“Nasz biedny brat Judasz…”

Papież Franciszek niezliczoną ilość razy wypowiadał się czule o Judaszu, sugerując, że zdrajca został uratowany, ale nie stwierdzając tego wyraźnie, jak to jest w jego zwyczaju. W tym sensie Franciszek zacytował również ks. Primo Mazzolariego (1890-1959), rewolucyjnego kapłana, który jest uważany za prekursora Vaticanum II.

Andrea Tornielli, obecnie dyrektor watykańskiej dykasterii ds. komunikacji, napisał w 2016 roku o przemówieniu papieża. “Papież mówił o starożytnej średniowiecznej stolicy przedstawiającej Judasza po jednej stronie i Jezusa niosącego martwego zdrajcę na swoich ramionach”. A Tornielli mówi, że “Papież Franciszek zacytował homilię na temat ‘Judasza, zdrajcy’, wygłoszoną przez pioniera Soboru Watykańskiego II, Don Primo Mazzolariego, proboszcza z Bozzolo (północne Włochy), w Wielki Czwartek 1958 roku: ‘Biedny Judasz – zaczyna ksiądz – tylko co działo się w jego duszy, nie wiem. Jest jedną z najbardziej tajemniczych postaci w Męce Pańskiej. Nie będę nawet próbował ci tego wyjaśnić, proszę tylko, abyś miał trochę miłosierdzia dla naszego biednego brata Judasza'”23.

Nie jest to jedyny przypadek, kiedy papież Franciszek przyjął przychylne spojrzenie ks. Mazzolariego na Judasza. Podczas kazania mszalnego 8 kwietnia 2020 r. stwierdził: “Na czym polega tajemnica Judasza? Nie wiem … Don Primo Mazzolari wyjaśnia ją lepiej niż ja “24.

Nieoficjalny dziennik Watykanu, L’Osservatore Romano, z 1 kwietnia 2021 roku, opublikował wypowiedź ks. Primo Mazzolariego, na którą powołuje się Franciszek. Mówi on między innymi:

“Biedny Judasz. (…) Gdy w Getsemani otrzymał pocałunek zdrady, Pan odpowiedział mu tymi słowami, których nie wolno nam zapomnieć: ‘Przyjacielu, pocałunkiem zdradzasz Syna Człowieczego!’. Przyjacielu! To słowo, które pokazuje wam nieskończoną czułość miłości Pana, pozwala wam również zrozumieć, dlaczego w tej chwili nazwałem go bratem. “25.

Heretycy, kainici i Judasz

Starożytne herezje przedstawiają Judasza jako bohatera. Św. Ireneusz i inni Ojcowie Kościoła odnoszą się do gnostyckiej herezji z II wieku, znanej jako kainici. Podobnie jak gnostycy w ogóle, uważali oni Jehowę za złego Boga, który walczy z dobrym Bogiem, “Najwyższą Zasadą”. Jehowa rzekomo stworzył materię, którą uważają za zło. Dlatego kainici czcili wszystkie postacie potępione przez Jehowę, począwszy od Kaina.

Jeśli chodzi o Judasza, to głosili, że był on jedynym apostołem, który zrozumiał ukrytą doktrynę Jezusa i na prośbę Jezusa wydał go Sanhedrynowi, aby wraz z jego śmiercią nastąpiło odkupienie ludzi. Francuski teolog o. G. Bareille wyjaśnia doktrynę kainitów: “Wydając Jezusa, [Judasz] zapewnił sobie potępienie i tortury, a jednocześnie triumf dobrego Boga i zbawienie rodzaju ludzkiego “.

Dziesięć katastrofalnych lat

Nie sposób byłoby wymienić w prostym artykule (czy nawet książce) całego zamieszania, jakie Franciszek wprowadził do Kory Piotrowej. Wysiłek jest tym trudniejszy, że głosi on więcej przez swoje postawy, sposób bycia i działania oraz nieformalne rozmowy z dziennikarzami niż przez systematyczne i spójne nauczanie.

“Credo in Unam, Sanctam, Catholicam et Apostolicam Ecclesiam”

Jednak mimo całego zamieszania, Kościół Pana Naszego Jezusa Chrystusa pozostaje twardy w swojej doktrynie, świętości i tradycji. Potrzeba jednak światła wiary, aby zobaczyć go w całym jego blasku, pomimo spowijającego go “dymu szatana “27.

Czynimy własnymi słowa Plinio Corrêa de Oliveira na zakończenie jego arcydzieła Rewolucja i kontrrewolucja:

“Oto afirmacja niezmiennej ufności katolickiej duszy, która klęczy, ale pozostaje twarda pośród ogólnej konwulsji – twarda z całą stanowczością tych, którzy w czasie burzy i z siłą duszy jeszcze większą niż ona, nadal potwierdzają z głębi serca: “Credo in Unam, Sanctam, Catholicam et Apostolicam Ecclesiam”, to znaczy: wierzę w święty Kościół rzymskokatolicki i apostolski, przeciwko któremu, jak obiecał święty Piotr, bramy piekielne nigdy nie przemogą “28.

Zabijając się, Judasz wzgardził Bożym Miłosierdziem

Mimo że popełnił najgorszą ze zbrodni, wydając Jezusa na śmierć, Judasz mógł się uratować, gdyby okazał prawdziwą skruchę. Zamiast tego rozpaczał i popełnił kolejny grzech, popełniając samobójstwo. Czyniąc to, według św. Augustyna, wzgardził on Bożym miłosierdziem. Święty Doktor mówi: “Czy słusznie potępiamy czyn Judasza i czy sama prawda orzeka, że wieszając się, raczej pogłębił niż odpokutował winę tej najbardziej nikczemnej ponieważ, rozpaczając nad Bożym miłosierdziem w swoim smutku, który spowodował nie pozostawił sobie miejsca na uzdrawiającą pokutę? O ileż bardziej powinien powstrzymać się od nakładania gwałtownych rąk na siebie samego, który nie uczynił nic nie zasługuje na taką karę! Judasz bowiem, gdy się zabił, zabił człowieka niegodziwego. człowieka; ale odszedł z tego życia obciążony nie tylko śmiercią Chrystusa, ale i swoją własną. z jego własną: bo choć zabił się z powodu jego zbrodni, to jego zabicie sam był inną zbrodnią. Dlaczego więc człowiek, który nie uczynił nic złego, miałby uczynić coś złego dla siebie sam sobie i przez zabicie siebie zabija niewinnego, aby uniknąć cudzego czynu i popełnić na sobie własny grzech, aby grzech innego nie został popełnić na nim grzech? “29.

==========================================

Footnotes

  1. Edward Pentin, “Cardinal Pell and the ‘Demos’ Memorandum.“Journalist Sandro Magister, the first to publish the cardinal’s words, says that he received the memo from Cardinal Pell himself, who authorized him to publish it under the pseudonym Demos (people in Greek). https://ewtn.co.uk/article-cardinal-pell-and-the-demos-memorandum/ 3/21/23
  2. They gave Pope Francis four years to ‘make the Church over again.’ Here’s how he’s tried. Pete Baklinski. LifeSiteNews. Mar 1, 2017. https://www.lifesitenews.com/blogs/they-gave-pope-francis-four-years-to-make-the-church-over-again.-heres-how/ ; The “Influential Italian Gentleman.” Posted on June 25, 2019 by Steven O’Reilly. https://romalocutaest.com/2019/06/25/the-influential-italian-gentleman/ Who Is Pope Francis?, https://www.youtube.com/watch?v=b3iaBLqt8vg&t=41s; 4/4/2023
  3. Denzinger no. 1823.
  4. ENCYCLICAL OF POPE PIUS X VEHEMENTER NOS, February 11, 1906, no. 8 https://www.vatican.va/content/pius-x/en/encyclicals/documents/hf_p-x_enc_11021906_vehementer-nos.html 3/22/23
  5. CEREMONY COMMEMORATING THE 50th ANNIVERSARY OF THE INSTITUTION OF THE SYNOD OF BISHOPS ADDRESS OF HIS HOLINESS POPE FRANCIS, Paul VI Audience Hall, Saturday, 17 October 2015, https://www.vatican.va/content/francesco/en/speeches/2015/october/documents/papa-francesco_20151017_50-anniversario-sinodo.html 3/22/23.
  6. Idem.
  7. See Joaquín Salaverri, S.J., Suma de la Sagrada Teología Escolástica. Tratado III: De La Iglesia de Jesucristo, Libro 1, Cap. 1, Artículo III, No. 123, BAC, Madrid, 1958, fifth edition. https://mercaba.org/TEOLOGIA/STE/iglesia/libro_1_cap_1_art_3.htm
  8. “A Document on Human Fraternity for World Peace and Living Together,” Feb. 4, 2019, https://www.vatican.va/content/francesco/en/travels/2019/outside/documents/papa-francesco_20190204_documento-fratellanza-umana.html 3/30/23
  9. Encyclical Letter Laudato Si’ of The Holy Father Francis On Care for Our Common Home, May 24, 2015, no. 238, https://www.vatican.va/content/francesco/en/encyclicals/documents/papa-francesco_20150524_enciclica-laudato-si.html, 4/1/23.
  10. See Merriam-Webster (online): fulcrum: “the support on which a lever moves when it is used to lift something.” Here we follow the Italian original that says: “…Cristo risorto, fulcro della maturazione universal.”
  11. See Arnaldo Vidigal Xavier da Silveira, Notes on the Unacceptable Philosophy and Theology of Laudato Si’, August 2, 2017. https://www.tfp.org/notes-unacceptable-philosophy-theology-laudato-si/
  12. Francis, POST-SYNODAL APOSTOLIC EXHORTATION AMORIS LÆTITIA, Footnote 351: “In certain cases, this can include the help of the sacraments. Hence, ‘I want to remind priests that the confessional must not be a torture chamber, but rather an encounter with the Lord’s mercy’ (Apostolic Exhortation Evangelii Gaudium [24 November 2013], 44: AAS 105 [2013], 1038). I would also point out that the Eucharist ‘is not a prize for the perfect, but a powerful medicine and nourishment for the weak’ (ibid., 47: 1039).” https://www.vatican.va/content/dam/francesco/pdf/apost_exhortations/documents/papa-francesco_esortazione-ap_20160319_amoris-laetitia_en.pdf; see also: CARTA DEL SANTO PADRE FRANCISCO A LOS OBISPOS DE LA REGIÓN PASTORAL DE BUENOS AIRES EN RESPUESTA AL DOCUMENTO “CRITERIOS BÁSICOS PARA LA APLICACIÓN DEL CAPÍTULO VIII DE LA AMORIS LAETITIA”, https://www.vatican.va/content/francesco/es/letters/2016/documents/papa-francesco_20160905_regione-pastorale-buenos-aires.html 4/1/23.
  13. “Pope Francis calls for civil union law for same-sex couples, in shift from Vatican stance,” CNA Staff, Oct 21, 2020 https://www.catholicnewsagency.com/news/46295/pope-francis-calls-for-civil-union-law-for-same-sex-couples-in-shift-from-vatican-stance 4/1/23
  14. “We Belgian bishops bless gay couples, with the Pope’s approval,” https://newdailycompass.com/en/we-belgian-bishops-bless-gay-couples-with-the-popes-approval 4/1/23
  15. See Marissa Marchitelli, “Pope Francis Hugs US Gay Couple at Vatican Embassy,” BBC.com, Oct. 2, 2015, www.bbc.com/news/av/world-us-canada-34428408 ; Jesús Bastante, “El transexual recibido por el Papa: ‘Muchos obispos te hacen agachar la cabeza y pedir perdón por existir,’” ElDiario.Es, Oct. 2, 2016, // www.eldiario.es/sociedad/diego-neria-existe-obispos-haciendo_128_3815505.html
  16. Summa Theologica, I-II, q. 87, a. 3c.
  17. Super Matthaeum, Cap. V, l. 2.
  18. Pope Francis: “Se puede dialogar muy bien con la economía, no se puede dialogar con las finanzas,” [One Can Dialogue Quite Well With the Economy, But Not With Finances] https://www.perfil.com/noticias/periodismopuro/papa-francisco-se-puede-dialogar-muy-bien-con-la-economia-no-se-puede-dialogar-con-las-finanzas-por-jorge-fontevecchia.phtml 3/20/2003
  19. Denzinger-U, 464.
  20. BENEDICTUS XII, BENEDICTUS DEUS, 29 Ian. 1336, Acta Clementis PP. VI (1342-1352), vol. IX, Typis Polyglottis Vaticanis, 1960, pp. 10-13, https://www.vatican.va/content/benedictus-xii/it/documents/constitutio-benedictus-deus-29-ian-1336.html 4/2/23.
  21. See: “Pope Francis and His Obscene Judas Painting,” by Luiz Sérgio Solimeo, April 22, 2021. https://www.tfp.org/pope-francis-and-his-obscene-judas-painting/
  22. I-II, q. 87, a.3 ad1.
  23. Andrea Tornielli, “The Good Shepherd who carries Judas on his shoulders,” La Stampa/Vatican Insider, June 18, 2016, https://www.lastampa.it/vatican-insider/en/2016/06/18/news/the-good-shepherd-who-carries-judas-on-his-shoulders-1.34989269/ 4/4/23.
  24. Kathleen N. Hattrup, “Satan pays badly, warns pope, calling us to find the ‘Little Judas’ we have within,” Aleteia, Apr. 8, 2020, https://aleteia.org/2020/04/08/satan-pays-badly-warns-pope-calling-us-to-find-the-little-judas-we-have-within/ . (Our emphasis.)
  25. Nostro fratello Giuda, https://www.osservatoreromano.va/it/news/2021-04/quo-074/nostro-fratello-giuda.html 4/4/23
  26. G. Bareille, Cainites, Dictionnaire de Théologie Catholique, Paris, 1932, t. II, col. 1308; The Full Text of the Gospel of Judas, https://www.noncanonicalchristianity.com/gospel-of-judas-full-text/ 4/4/23
  27. “Referring to the situation of the Church today, the Holy Father says he has the feeling that ‘through some crevice, the smoke of Satan has entered the temple of God.’” IX ANNIVERSARIO DELL’INCORONAZIONE DI SUA SANTITÀ OMELIA DI PAOLO VI Solennità dei Santi Apostoli Pietro e Paolo Giovedì, 29 giugno 1972, https://www.vatican.va/content/paul-vi/it/homilies/1972/documents/hf_p-vi_hom_19720629.html 4/4/23.
  28. Plinio Corrêa de Oliveira, Revolution and Counter-Revolution, https://www.tfp.org/revolution-and-counter-revolution/ 4/4/23
  29. The City of God, Bk 1, Chap. 17, https://www.newadvent.org/fathers/120101.htm 4/6/23

Czy sedewakantyzm jest odpowiedzią na kryzys Kościoła?

Czy sedewakantyzm jest odpowiedzią na kryzys Kościoła?

Robert Nelke, Sławomir Wełniński Zawsze Wierni nr 2/2023 (225)

Jaka jest zatem odpowiedź na kryzys w Kościele?

piusx

W przestrzeni medialnej ścierają się różne wizje dotyczące źródła kryzysu w Kościele, jakie rozmiary on obecnie przybiera, a także tego, jak ów kryzys zażegnać. Jedną z bardziej aktywnych stron tej dyskusji, przynajmniej w Internecie, są tzw. sedewakantyści.

Sedewakantyści, wyraźnie obecni w Internecie, wzbudzają wśród wielu wiernych związanych z szeroko rozumianą Tradycją zainteresowanie, co rodzi szereg pytań o ich proweniencję. Jakie są główne filary tego ruchu? Czy poza samą negacją legalności wyboru papieża i podległych mu biskupów sedewakantyzm zawiera jakiś pozytywny przekaz? Czy w związku z powyższym nie pociąga to za sobą konsekwencji natury praktycznej? Co z nieomylnością papieską i widzialnością Kościoła? Czy istnieją podobieństwa między sedewakantystami a wschodnimi schizmatykami? Co z kwestią jurysdykcji w sprawowaniu kultu Bożego, sakramentów oraz nauczania?

Sede vacante w historii Kościoła a współczesny sedewakantyzm

Termin „sedewakantyzm”, pochodzący od łacińskiego sedes vacans („nieobsadzona stolica”), określa czas, w którym cały Kościół katolicki lub pojedyncza diecezja pozostaje odpowiednio bez papieża lub biskupa. Okres ten zamyka moment wyboru nowego papieża przez konklawe lub nominacja ordynariusza. Trwa on zazwyczaj kilka tygodni, a niekiedy miesięcy. Po śmierci Klemensa V konklawe trwało ponad 2 lata i 3 miesiące, kończąc się wyborem Jana XXII. Inne znaczące okresy sede vacante miały miejsce w latach 1241–1243 oraz 1268–1271. Nie należy jednak zapominać, że na ten czas (aż do pomyślnego wyniku konklawe), wyznacza się wcześniej osoby, które sprawują pieczę nad Kościołem, aż do wyboru nowego papieża. Jest to rzecz jasna stan bardzo niepożądany, stanowiący realne zagrożenie dla ciągłości Kościoła i jego władzy, jak również rodzący wiele problemów, na przykład ze strony ewentualnych uzurpatorów (antypapieży). Z tego też względu obsadzenie tronu papieskiego jest zadaniem absolutnie priorytetowym, przy którym niejednokrotnie ryzykowano wręcz życiem, jak choćby w latach 1799–1800 podczas ostatniego znanego konklawe odbywającego się z konieczności poza Rzymem, kiedy po wyjątkowo trudnych i długich obradach wybrano Piusa VII, następcę więzionego przez Napoleona Piusa VI. Warto więc zadać sobie pytanie: czy sede vacante mogłoby trwać przez dowolnie długi czas, na przykład przez okres dwóch lub trzech pokoleń? W swych rozważaniach sedewakantyści pomijają ten problem, zazwyczaj datując początek okresu sede vacante od momentu śmierci Piusa XII1, ostatniego katolickiego papieża, którego następcy popadli w herezję modernizmu. Czyli, jak łatwo można policzyć, okres nieobsadzenia Stolicy Piotrowej trwa według nich już niemal 65 lat. Argumentują to tezami niektórych znamienitych teologów Kościoła (przede wszystkim św. Roberta Bellarmina), jednak są to przede wszystkim teorie, które siłą rzeczy nie mogły przewidzieć, że zostaną wykorzystane przy apologetyce tak długiego rzekomego okresu sede vacante.

W 1970 r. abp Lefebvre, na prośbę grupy francuskich alumnów, których spotykały prześladowania za kultywowanie swojego powołania w duchu tradycyjnym, zakłada seminarium duchowne w Écône. W tym też czasie część kapłanów i wiernych świeckich doszła na podstawie swoich własnych teologicznych studiów do przekonania, że papieże, którzy ostatnio zasiadali na Stolicy Piotrowej są heretykami. Dlatego też nie mogli ważnie sprawować urzędu, czyli de facto nie byli prawdziwymi papieżami2. Wtedy to zaczęto mówić o istnieniu sedewakantyzmu, co spowodowało kolejny podział m.in. wśród duchownych i wiernych świeckich, którzy współpracowali z abp. Lefebvre’em, gdyż Arcybiskup nie zaaprobował tej teorii. Doprowadziło to w 1983 r. do odejścia kilkunastu amerykańskich kapłanów i wiernych oraz powołania Bractwa Kapłańskiego św. Piusa V (FSSPV), które w krótkim czasie uległo dalszym podziałom.

Jednymi z pierwszych głosicieli sedewakantystycznych poglądów byli świeccy autorzy: Patrick Henry Omlor, Japończyk Yukio Nemoto, a także założyciel sedewakantystycznej grupy CRMI, Francis Konrad Schuckardt, konsekrowany później na biskupa przez starokatolickiego biskupa Daniela Q. Browna. Spośród kapłanów należy wspomnieć o ks. Sáenz y Arriadze, który na początku lat 70. opublikował swój manifest zatytułowany Sede vacante, uzasadniający tezę o pustym tronie Stolicy Apostolskiej3.

W tym miejscu napotykamy kolejny dysonans – początki ruchu sedewakantystycznego to druga połowa lat 60. oraz lata 70., a najczęstszą opinią wśród sedewakantystów jest taka, że Rzym rzekomo nie jest obsadzony od 1958 r., tak więc jest to teoria wymagająca wstecznego datowania. Zwykła obserwacja prowadzi do wniosku, że przez kilka lat Kościół musiał nie istnieć, gdyż każdy katolik świecki i duchowny na świecie, w tym członkowie Kolegium Kardynałów, mianowani przez wcześniejszych papieży, zostali niejako zwiedzeni przez antypapieża. Zaistniała swego rodzaju próżnia, aż do czasów pierwszych ruchów sedewakantystycznych. Datowanie początku sede vacante jest u nich wszystkich bardzo podobne, lecz przed II Soborem Watykańskim termin „sedewakantyzm” pojawia się rzadko. Teorię sedewakantystów, iż okres wakatu na tronie Piotrowym może trwać przez długi, niemal nieograniczony czas, można także odnaleźć w pismach niektórych „reformatorów” XVI wieku. Wynika z nich, że część z nich wierzyła w prawowitość władzy papieskiej, ale jedynie do pewnego okresu, najczęściej granicznym był pontyfikat św. Grzegorza Wielkiego. Widzimy tu uderzające podobieństwo obu przypadków tj. Kościół funkcjonuje normalnie, aż w pewnym momencie następuje rzekome zerwanie ciągłości papiestwa. Ten argument zbija ulubiony teolog środowiska sedewakantystycznego, św. Robert Bellarmin, w komentarzu do dzieła o ustroju Kościoła i urzędu papieskiego, w którym polemizuje z Kalwinem i Lutrem.

Czy sedewakantyzm zawiera jakiś pozytywny przekaz?

Przy odpowiedzi na to pytanie należy unikać osądu subiektywnego (dotyczącego konkretnych osób oraz ich wewnętrznych intencji), co mogłoby być krzywdzące, a zamiast tego skupić się na osądzie obiektywnym, wyrażonym na podstawie faktów oraz zewnętrznych działań najaktywniejszych członków tego środowiska. Należy tu zwrócić uwagę, że większość sedewakantystów nastawiona jest na zwycięstwo w dyskusjach, prowadzonych najczęściej w świecie wirtualnym, przy pomocy wklejania gotowych materiałów przygotowanych przez te środowiska. Jednocześnie wyrażają swoistą obsesję na punkcie novus ordo i jego nadużyć, nieustannie i drobiazgowo śledzą wszelkie wypowiedzi kolejnych „antypapieży”, zdecydowanie nieadekwatnie do deklarowanego przez nich stosunku wobec Stolicy Piotrowej po 1958 r., jak i również bardzo silne interesują się działalnością pogardzanego przez nich Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X.

Cała ta zewnętrzna aktywność bardzo utrudnia jakąkolwiek pracę pozytywną, zwłaszcza zadbanie o własne życie duchowe. Należy podkreślić, że nie chodzi tu jedynie o zaniedbania na poziomie osobistej pobożności, ale również o to, że od kilkunastu już lat wiodąca polska grupa sedewakanstytyczna nie organizuje rekolekcji adwentowych czy wielkopostnych. Warto tu przypomnieć, również co bardziej krewkim wiernym FSSPX, że dusza, co szczegółowo wyjaśnia choćby św. Ignacy, aby się rozwijać, musi porzucić wiele absorbujących ją zewnętrznych bodźców i strapień.

Wielu mniej aktywnych w dyskusjach sedewakantystów stara się gromadzić wartościową literaturę katolicką sprzed czasów II Soboru Watykańskiego, przede wszystkim modlitewniki i lektury duchowe, nierzadko udostępniając je również w formie cyfrowej w Internecie. Jest to sama w sobie postawa godna uznania, trzeba jednak zauważyć, że w żadnej z tych pozycji nie znajdziemy potwierdzenia zasadności tez sedewakantystycznych, dlatego zbiory te są zazwyczaj „wzbogacane” o współczesne publikacje tych środowisk; nie można więc, wbrew pozorom, traktować ich jako swoistych „kapsuł czasu”, czy wręcz Arki Noego.

Wracając do zadanego pytania, warto podkreślić, że sedewakantyzm z samego swojego założenia jest postawą negacji, stąd tak trudno znaleźć w nim samym wspomniany powyżej przekaz pozytywny.

Kto może sądzić papieża?

Naturalną konsekwencją teorii sedewakantystycznej jest pogląd, że działalność obecnie istniejących struktur kościelnych i ich decyzje nie mają mocy prawnej, a co za tym idzie, wierni nie są zobowiązani do posłuszeństwa obecnym hierarchom, którzy są uzurpatorami. Hierarchowie są heretykami, którzy utracili swe urzędy, nie należą już w żaden sposób do Kościoła i można bez obaw ignorować ich urząd. Warto wyjaśnić, że w historii Kościoła nie było przypadku poważnego podejrzenia popadnięcia papieża w herezję; nie ma zatem skodyfikowanych procedur kanonicznych, na których mogliby wzorować się sedewakantyści. W zamian trzymają się jednej z teorii, którą różne grupy modyfikują według własnego upodobania. Wydaje się, że w przypadku podejrzenia papieża o herezję wystarczyłyby procedury zwykłe, przewidziane dla innych osób i stale praktykowane w Kościele, mianowicie postawienie zarzutów, możliwość ewentualnej obrony oraz wezwanie do odwołania heretyckich poglądów4. Sedewakantyści nie są w stanie przesłuchać papieży czy prałatów w kwestii ich jawnej herezji, aby jednoznacznie potwierdzić zaistnienie koniecznej co do tego złej woli, jednak nie przeszkadza im to w wydawaniu opartego na domniemaniu przestępstwa herezji wyroku ekskomuniki, do czego nie mają ani prawa, ani władzy.

Kolejną rzeczą, która spędza sen z powiek myślicielom sedewakantystycznym jest kwestia, kto może sądzić urzędującego papieża. Kościół naucza, że żaden człowiek nie ma takiego prawa, nie posiada go zgromadzenie biskupów czy kardynałów, wszyscy oni nie wyręczą Ducha Świętego. Co do przypadku przywoływanej tezy św. Roberta Bellarmina: czy zwykła intelektualna uczciwość pozwoliłaby twierdzić, że jej autor dopuszczał możliwość sądzenia papieży przez świeckich, nawet gdyby byli autorami najpoczytniejszych internetowych blogów?

Dotykamy tutaj jednego z korzeni sedewakantyzmu, który do złudzenia przypomina propozycje gallikańskie potępione przez I Sobór Watykański. Otóż gallikanizm dążył, między innymi, do osłabienia autorytetu papieża i wzmocnienia autorytetu biskupów lub władcy świeckiego, również w sprawach duchowych. Sobór powszechny miał rzekomo autorytet wyższy niż papież. Pomimo potępienia, idee gallikańskie podtrzymywali starokatolicy, spośród których wywodzą się niektórzy dzisiejsi sedewakantystyczni biskupi5. To właśnie z tego poglądu wyprowadza się wniosek, jakoby papież mógł być sądzony przez sobór, co jest naturalną konsekwencją zajęcia stanowiska sedewakantystycznego; już samo stwierdzenie stanu sede vacante oznacza sąd nad papieżem (lub chociażby potencjalnym papieżem). W modelowym sedewakantystycznym świecie papieże, począwszy od Jana XXIII, stali się heretykami, są antypapieżami, stracili autorytet, nie mają mocy nauczania i rządzenia Kościołem. Wszystko jest w porządku, nie mamy już problemów, ponieważ nie ma pomiędzy nami a papieżem jedności, rozwiązaliśmy kryzys w Kościele… Czy aby na pewno? Pozostaje jeszcze kwestia pozostałej części hierarchii – biskupów i kardynałów. W momencie ogłoszenia rzekomego sede vacante w 1958 r., w Kolegium Kardynałów zasiadali wyłącznie hierarchowie mianowani przez prawowitych papieży, podobnie jak w przypadku biskupów. Oczywiście część z nich mogła być (a nawet była) ukrytymi modernistami, jednak należy pamiętać, że wspomniany osąd dotyczy również hierarchów.

Problematyka jurysdykcji

Kiedy papież umiera, najwyższa władza odchodzi razem z nim, ale skutki jego urzędu, w tym jurysdykcja pochodząca od Boga, nadal są obecne w Kościele. Biskupi urzędują w swoich diecezjach w ramach kościelnej władzy rządzenia delegowanej im przez papieża, dzięki czemu można dokonać wyboru nowego papieża. Największy problem sedewakantyzmu tkwi w fakcie, że Kościół nie jest bytem tworzonym niejako „oddolnie”, lecz wprost przeciwnie, nadana bezpośrednio przez Boga władza rządzenia Kościołem należy do papieża (i tylko do niego). Przez jego osobę, władza ta jest następnie delegowana na biskupów, a w końcu na samych podległych mu kapłanów, wykonujących niektóre elementy władzy w Kościele (zwłaszcza w zakresie udzielania sakramentów), jednak zawsze w imieniu biskupa. Jedynie w ten sposób Kościół może funkcjonować i tworzyć tzw. społeczność doskonałą, a więc taką, która jest w posiadaniu wszystkich narzędzi pozwalających na realizację celów będących jej zadaniem. Nie ma zatem jurysdykcji delegowanej bez jurysdykcji zwyczajnej i uniwersalnej. Nawet kwestia otrzymywania tzw. jurysdykcji nadzwyczajnej, koniecznej dla zbawienia dusz, a więc samej istoty działalności Kościoła, jest uzależniona od urzędu papieża, który jako jedyny otrzymuje jurysdykcję bezpośrednio od Chrystusa Pana. Dzięki temu Kościół uznaje choćby chrzty heretyków, a nawet warunkowo dopuszcza możliwość słuchania przez nich spowiedzi. Gdyby przyjąć twierdzenia sedewakantystyczne, nadanie im jurysdykcji byłoby możliwe. A co na przykład, w sytuacji, gdy w stanie wyższej konieczności niekatolicki duchowny słucha spowiedzi? Przecież nie posiada owej jurysdykcji „bezpośrednio od Boga”, jak to próbują tłumaczyć sobie sedewakantyści (jak również heretycy i schizmatycy na przestrzeni wieków), nie jest w łączności z prawdziwym Kościołem Chrystusowym, jest innowiercą, nie sprawuje katolickiego kultu ani nie podlega jedynej prawowitej władzy Kościoła, a jednak otrzymuje w konkretnej sytuacji wspomnianą władzę kluczy poprzez jurysdykcję nadzwyczajną. A w jaki sposób? Jedynie poprzez urząd papiestwa.

Kolejnym zagadnieniem, z którego czerpie teoria sedewakantystyczna, jest kwestia źródła mocy jurysdykcji do sprawowania władzy nauczania i rządzenia przez biskupa, który jest następcą apostołów w rządzeniu diecezją. Problem ten szerzej znany jest pod terminem „kolegializmu”, który jest błędem w wierze samym w sobie, obecnym przez wieki w grupach odłączonych od Kościoła, wprowadzonym na łono samej matki-Kościoła zgodnie z dokumentami II Soboru Watykańskiego. Tak jak biskupia władza uświęcania pochodzi ze święceń, tak moc jurysdykcyjna dawana jest przez papieża6, którego, jak twierdzą sedewakantyści, nie ma. Skąd więc mają jurysdykcję do nauczania? W czyim imieniu zatem nauczają?

Bardzo często sedewakantyści ripostują, iż mają jurysdykcję od Boga, tj. wyświęceni biskupi otrzymują jurysdykcję ze święceń, a nie od papieża. To twierdzenie rodzi niebezpieczną tezę, że papiestwo jest już bezużyteczne, bo rzekomo otrzymują oni jurysdykcję do spowiadania bezpośrednio od Boga, a nie od papieża. Z podobnym stwierdzeniem spotykamy się w tzw. konstytucji „dogmatycznej”7 ostatniego soboru, Lumen gentium. Naturalną konsekwencją takiego rozumowania jest zniszczenie monarchii, jaką jest papiestwo. Z błędu źródła jurysdykcji wynika możliwość posiadania „Kościoła poza Kościołem”. Zasadą jedności Kościoła jest papież, jednakże, w chwili gdy dopuści się możliwość posiadania mocy jurysdykcji z mocy święceń, wielu biskupów wyświęconych poza Kościołem katolickim, w oderwaniu również od jedności wiary, może stworzyć prawdziwe Kościoły partykularne – przez co, według Lumen gentium, mogą być one także środkami zbawienia. Znajdujemy tu więc zaskakującą zgodność pomiędzy teoriami sedewakantystycznymi a… modernizmem.

Jak wykazano powyżej, nie da się wywieść jurysdykcji sedewakantystów od tzw. jurysdykcji nadzwyczajnej, w oparciu o którą, przynajmniej do czasu nadania jurysdykcji zwyczajnej przez papieża, posługuje Bractwo Kapłańskie św. Piusa X. Taka argumentacja musi oznaczać co najmniej reprezentowanie urzędu, z którego płynie wszelka jurysdykcja Kościoła, a więc papiestwa (co wynika wprost z Ewangelii i przekazanej Piotrowi władzy kluczy).

Nadużycia ruchów sedewakantystycznych

Każda z grup sedewakantystycznych charakteryzuje się nieproporcjonalną liczbą biskupów w stosunku do liczby członków zgromadzenia. Ma tu miejsce mnożenie się biskupów wraz z każdym kolejnym podziałem wewnątrz grupy8. Nie tak dawno jeden z obcojęzycznych portali podjął się niezwykle trudnego zadania – określenia liczby biskupów sedewakantystycznych na całym świecie. Na podstawie analizy „drzew genealogicznych” przedstawiających sukcesję sedewakantystów, możemy wyliczyć 27 żyjących obecnie biskupów. Zdecydowana większość z nich stanowią tzw. biskupi niezależni, a więc całkowicie oderwani od jakichkolwiek struktur kościelnych, z reguły również nieprowadzący żadnego apostolatu. W opinii niektórych obserwatorów ruchów sedewakantystycznych, w tym biskupa sedewakantystycznego Agostino Taumaturgo, nb. jawnie interesującego się okultyzmem, to tylko wierzchołek góry lodowej, ponieważ należy zakładać, że wielu biskupów zostało konsekrowanych bez podania tego faktu do publicznej wiadomości, czerpiąc sukcesję od grup nieposiadających łączności z Kościołem katolickim9. Do tej liczby należałoby dodać ponad 70 biskupów wyświęconych w ramach konklawistycznego „Kościoła palmariańskiego”, posiadającego wspólną z większością sedewakantystów linię sukcesji apostolskiej (od abp. Thụca). Są to bardzo ostrożne szacunki, ponieważ według badacza historii Kościoła i profesora Uniwersytetu w Uppsali, Magnusa Lundberga, palmarianie konsekrowali w latach 1976–2015 nawet 192 biskupów (sic!). Jak na tym tle przedstawia się sytuacja w szeregach FSSPX? Trzech niemłodych już biskupów przypada na ponad 700 księży posługujących w niemal 100 krajach, ponad 100 braci, pięć seminariów na różnych kontynentach z niemal 300 klerykami, ponad 200 sióstr zakonnych oraz kilkuset członków współpracujących z Bractwem wspólnot zakonnych. Możemy to zestawić z sedewakantystycznym Instytutem Rzymskokatolickim (IRC), w którym na trzech biskupów przypada pozostałych czternastu członków, a wszyscy, poza Polakiem (ks. Rafałem Trytkiem), posługują w USA. Podobnie wygląda sytuacja w Bractwie św. Piusa V (FSSPV), do którego również należy trzech biskupów. Taka postawa jest nie tylko nieuzasadniona, ale wprost sprzeczna z odwieczną praktyką Kościoła i przez to godząca w powagę urzędu episkopatu. Jedynym zgromadzeniem, któremu nie można zarzucić nadużywania konsekracji biskupich, jest grupa CRMI, której przełożonym jest bp Mark Pivarunas.

Kolejnym poważnym nadużyciem i wyraźną sprzecznością z praktyką Kościoła jest bardzo często towarzysząca sedewakantystom aura tajemniczości. Niełatwo znaleźć miejsce odprawiania Mszy Świętych bez odpowiednich znajomości, głównie ze względu na brak adresów kaplic i oratoriów, jak również godzin nabożeństw. Nie wynika to jedynie z jakichś problemów komunikacyjnych czy nieaktualnych danych na stronach internetowych, ale również z celowego ograniczania informacji. Jakie są tego powody? Trudno powiedzieć, jednak należy stwierdzić, że jako „jedyni prawdziwi katolicy” postępują niezrozumiale, godząc w widzialność oraz powszechność (a więc wprost w katolickość).

Podobieństwa z grupami schizmatyckimi

Sedewakantyści, podobnie jak tzw. Kościoły prawosławne w praktyce odrzucają prymat papieża. Może to brzmieć niemal absurdalnie, ponieważ to stanowisko wywodzi się z przeciwnego bieguna – ultramontanizmu, ale prowadzi do tych samych wniosków, co zostało już udowodnione chociażby w części poświęconej problematyce jurysdykcji. Bardzo podobne perypetie przeżywają wyznania „prawosławne” z powodu braku cesarza, co w myśl ich doktryny na temat pochodzenia władzy w Kościele prowadzi do stanu, w którym owa społeczność doskonała miałaby znajdować się w stanie permanentnego defektu, takiego jak brak papieża w przypadku sedewakantystów. Zauważmy, że u sedewakantystów sytuacja jest bardziej niepokojąca, ponieważ cesarz zawsze się może znaleźć (niektórzy przedstawiciele tego nurtu mają już nawet kandydata), ale kwestia wyboru papieża to znacznie poważniejszy problem, który poruszymy w dalszej części tekstu.

Kolejnym podobieństwem stawiającym sedewakantystów obok schizmatyków jest fakt istnienia wśród nich różnych grup, między którymi występują różnice doktrynalne (np. kwestia tezy Cassiciacum10, chrztu pragnienia11 itd.). Ten szeroki zbiór zawiera m.in. jawnych heretyków, jak potępieni przez Piusa XII feeneyiści, czy grupy, które twierdzą, że są w stanie same wybrać następcę św. Piotra, czylikonklawistów. Przedmiotem gorących sporów jest akademickie wyjaśnienie mechanizmu, według którego miałoby dojść do wakatu na tronie Piotrowym, wobec czego nurt ten dzieli się między innymi na tzw. sedeprywacjonistów oraz „twardych” sedewakantystów. Nierzadko grupy te wzajemnie się zwalczają lub przynajmniej pozostają w konflikcie, przy jednoczesnym podkreślaniu, że łączy ich wspólnota – tj. twierdzenie o nieobsadzeniu Stolicy Piotrowej. Jak widać, stanowi to jedyny kerygmat i superdogmat konieczny do zbawienia.

W tym kontekście równie interesujące są podziały w łonie samego środowiska sedewakantystycznego na tle liturgii, przede wszystkim reform papieża Piusa XII. Z jednej strony prądy ultramontanistyczne nakazują absolutyzowanie wszelkich decyzji papieskich (w innym przypadku, postawa FSSPX wobec nowej Mszy wydałaby się uzasadniona), z drugiej jednak strony zdecydowana większość grup sede vacante dostrzega odejście od niektórych, wręcz starożytnych praktyk liturgicznych, co skutkuje silną potrzebą sprawowania liturgii według wcześniejszych edycji Mszału Rzymskiego, w praktyce prowadząc do ignorowania decyzji wydanych przez papieża Piusa XII. To powoduje, że niektórzy przedstawiciele nurtu sede vacante robią swoisty taktyczny unik, twierdząc, jakoby w reformach Piusa XII nie było nic szkodliwego dla wiary, przez co sprawowanie liturgii według obu wersji mszałów jest godziwe, ale sami preferują wersję sprzed reform. Powstaje jednak pytanie, na jakiej podstawie osoby te uzasadniły ową dowolność. Z pewnością nie wolą samego Piusa XII.

Na gruncie „prawosławnym” możemy zaobserwować podobne antagonistyczne relacje pomiędzy poszczególnymi wspólnotami, przy jednoczesnym podkreślaniu jedności wspólnoty (tzw. oikoumene). Prowadzi to nie tylko do indyferentyzmu względem zdefiniowanych dogmatów, ale również zjawiska dużej kreatywności względem rozstrzygania wielu kwestii doktrynalnych bądź kanonicznych. Zajmują się tym w dużej mierze osoby świeckie, prześcigające się w formowaniu własnych teorii związanych ze stanem sede vacante, włączając w to rzekomy bezwzględny brak obowiązku słuchania Mszy Świętej w niedzielę i święta nakazane z racji braku ustanowienia formalnych parafii, a także rzekomą możliwość wyboru własnego obrządku katolickiego w momencie przyjmowania święceń kapłańskich (z wszystkimi tego konsekwencjami, czyli chociażby kwestią celibatu). Obie tezy zostały opublikowane w komentarzach na pewnym poczytnym blogu sedewakantystycznym, spotkały się generalnie z ciepłym przyjęciem i uznano je jako „warte rozważenia”.

Wnioski praktyczne i konsekwencje teorii sedewakantystycznych

Hipoteza teologiczna to twór sam w sobie abstrakcyjny. Już sama znajomość teologii i filozofii scholastycznej pokazuje, jak na pozór łatwo przekonująco udowadniać tezy sprzeczne z rzeczywistością czy nauczaniem Kościoła. Problemy zaczynają się wtedy, kiedy należy wyciągnąć praktyczne wnioski wynikające z owych hipotez, gdyż tutaj, bardziej niż karkołomne i samozwańcze teorie kolejnych domorosłych teologów, liczy się pewien zdrowy rozsądek.

Sedewakantyzm to w praktyce twierdzenie, że papieża być nie musi, Kościół trwa i bez niego. Według sedewakantystów Kościół obecnie istnieje i działa bez papiestwa, więc w konsekwencji papiestwo nigdy nie było mu potrzebne. Skoro wakat jest nieobsadzony już prawie 65 lat, umarli wszyscy mianowani przez papieży, do Piusa XII włącznie, kardynałowie i biskupi, to dlaczego taki stan nie mógłby trwać jeszcze dłużej, w nieskończoność?

Czy istnieje jakieś wyjście z tej sytuacji? Najbardziej szalonym pomysłem wydaje się samodzielny wybór nowego papieża. Środowiska podzielające takie przekonanie określa się mianem konklawistów. Skutkuje to wyborem antypapieży, takich jak Michał czy Pius XIII. Pierwszy z nich został wybrany przez osoby świeckie (własnych rodziców i znajomych!), drugi w wyniku konklawe zwołanego przez tzw. Prawdziwy Kościół Katolicki. Obaj nie posiadali udokumentowanych święceń kapłańskich. Innym przedstawicielem nurtu konklawistycznego, działającym z większym rozmachem niż dwaj wymienieni uzurpatorzy, jest antypapież Piotr III, stojący na czele wspomnianego już „Kościoła palmariańskiego”.

Należy jednak przyznać, że większość sedewakantystów nie przyznaje się do wprost do skłonności ku konklawizmowi. Istnieją zatem, ich zdaniem, trzy możliwości, aby obsadzić wakat na tronie Piotrowym. Pierwszym rozwiązaniem, wbrew pozorom mającym spore grono zwolenników, jest bezpośrednia interwencja Boża, która wskaże kolejnego papieża. Ta teoria cieszy się szczególną popularnością wśród osób zainteresowanych różnego rodzaju objawieniami prywatnymi, odbiega jednak od rzekomo „twardej” i „logicznej” teologii, którą jakoby posługują się sedewakantyści, ale takie wyjście jest w pewien sposób naiwne. Drugim rozwiązaniem kończącym stan sede vacante, miała być tzw. teza z Cassiciacum, w myśl której, w dużym uproszczeniu, posoborowi papieże znajdują się w stanie swoistego zawieszenia pomiędzy ważnym wyborem a niemożnością sprawowania urzędu ze względu na przestępstwo herezji. Jeszcze do niedawna teoria ta wydawała się z pozoru całkiem logiczna, dość łatwo rozwiązująca problem wyboru papieża – wystarczyłoby wyrzeczenie się przez niego błędów modernizmu. W sposób naturalny nasuwa się w tym miejscu pytanie, kto miałby to stwierdzić i osądzić papieża. Zapewne ci, którzy wcześniej „pozbawili” go urzędu, a więc sami sedewakantyści. Niestety, wbrew oczekiwaniom jej zwolenników, teza ta nie przetrwała próby czasu, ponieważ w myśl postulowanej przez sedewakantystów nieważności sakramentów oraz sukcesji apostolskiej w „Kościele posoborowym”, kolejni następcy Jana Pawła II nie posiadają ważnych konsekracji biskupich, a wraz ze śmiercią kard. Ratzingera, byłego papieża Benedykta XVI, jedynym kandydatem jest papież Franciszek, który w myśl sakramentologii sedewakantystów jest osobą świecką, nieposiadającą święceń kapłańskich. Tak więc nawet ta teoria nie pozwala na logiczne uzasadnienie przejęcia przez niego władzy nad Kościołem katolickim. Trzecim rozwiązaniem jest próba zwołania tzw. niepełnego soboru, w którym uczestniczyłaby rzecz jasna pokaźna reprezentacja sedewakantystycznego oikoumene. Teoria ta mogłaby w pewnym stopniu tłumaczyć wspomnianą wcześniej tendencję do mnożenia konsekracji biskupich, szanse bowiem wyboru „swojego” papieża zwiększają się wraz z liczbą elektorów z danego zgromadzenia. Również to rozwiązanie jest sprzeczne z praktyką katolicką, ponieważ takie kolegium elektorskie nie posiada żadnego mandatu do uczestniczenia w wyborze papieża, a sama idea soboru, pomimo pewnych formalnych uników, jako żywo przypomina herezję koncyliaryzmu.

Jaka jest zatem odpowiedź na kryzys w Kościele?

Arcybiskup Marcel Lefebvre w jednym ze swoich kazań powiedział, że wszystkie herezje i kryzysy w Kościele miały zawsze jedną przyczynę – niezrozumienie Chrystusa i Jego męki. Wielu herezjarchów patrzyło na ogrom męki Chrystusowej i stwierdzało, że ktoś, kto tyle wycierpiał, nie mógł być Bogiem. Z kolei inni uważali, że skoro Chrystus faktycznie był Bogiem, to był niezdolny do cierpienia, a więc nie mógł być człowiekiem. Podobnie w obliczu cierpienia Mistycznego Ciała, a więc Kościoła, wielu podważa jego Boskie ustanowienie, ewentualnie stwierdza, że być może Kościół wcale nie znajduje się w staniu kryzysu. Istnieje również pokusa opuszczenia takiego cierpiącego Kościoła i chęć stworzenia własnego, nowego i pięknego. Warto więc rozważać tajemnicę Kościoła w kontekście Wcielenia Chrystusa Pana, aby uniknąć zgorszeń, które miały miejsce przez niemal wszystkie wieki historii Kościoła. Wbrew opinii sedewakantystów, nie dotyczyły one tylko kwestii moralnych, jak to miało miejsce w przypadku papieży z okresu pornokracji czy pontyfikatu Aleksandra VI. I tak też, papież Jan XXII nie wierzył, jakoby dusza ludzka mogła posiadać wizję uszczęśliwiającą bezpośrednio po śmierci. Nie wyrażał jednak tego poglądu publicznie jako głowa Kościoła. Sedewakantyści twierdzą, że jeśli papież błądzi i zajmuje stanowisko sprzeczne z nauką Kościoła, to przestaje być katolikiem, a tym samym papieżem, dlatego też tron Piotrowy jest pusty. Przypadki papieży Jana XXII, Liberiusza, Honoriusza i Wigiliusza12 przeczą tej teorii. Papież jest członkiem Kościoła przez swą osobistą wiarę, którą może utracić, ale głową widzialnego Kościoła czyni go posiadana jurysdykcja i władza, które otrzymał, a które mogą współistnieć z jego osobistą herezją.

W przypadku papieży XX i XXI w. kwestia udowodnienia formalnej herezji wydaje się jeszcze trudniejsza z uwagi na „dorobek” filozoficzny heglizmu i modernizmu, którym są skażeni papieże począwszy od Jana XXIII, a w myśl którego nie istnieje coś takiego jak niezmienna prawda. Do stwierdzenia przestępstwa herezji wymagane byłoby pewne poczucie niezmienności nauki katolickiej i bezpośredni zamiar jej zaprzeczenia. Tak głęboka negacja rzeczywistości niezbędnej do zrozumienia istoty urzędu papiestwa powoduje zarazem dobrowolne poddanie się i rezygnację z narzędzi, które Chrystus dał papieżom, aby mogli sprawować władzę nad Kościołem. Od tego zresztą rozpoczęła się cała katastrofa II Soboru Watykańskiego, kiedy to ówczesny papież, Jan XXIII, pozwolił zgromadzeniu soborowemu na głosowanie nad zaakceptowanymi i uprzednio przyjętymi przez niego schematami przygotowawczymi, które miały następnie stać się dokumentami soboru. Teksty te były dogmatyczne, angażujące narzędzie nieomylności, podpisane przez samego papieża. Niestety, w wyniku tego głosowania, wszystkie schematy przygotowawcze, poza już wówczas budzącym wątpliwości schematem o liturgii, zostały odrzucone i napisane od nowa, tym razem piórem teologów wykazujących wcześniej silne tendencje neomodernistyczne. To przełomowe wydarzenie stało się punktem zwrotnym w historii Kościoła i ma swoje konsekwencje aż do dziś.

Pytanie o obecny kryzys Kościoła, siłą rzeczy zawsze łączy się z kwestiami eschatologicznymi, a więc zagadnieniem czasów ostatecznych. Wielu współczesnych katolików uważa, że Kościół znajduje się już w tym właśnie okresie dziejów, jednak odwieczna nauka katolicka poucza, że jeszcze nie wszystkie zapowiedziane przez Pana Jezusa znaki i proroctwa zostały spełnione. Żyjemy więc w pewnej figurze tychże czasów, swoistej „próbie generalnej”. Warto jednak sumiennie wypełnić polecenie Chrystusa Pana, który bardzo jednoznacznie i konkretnie wskazuje na to, aby odpowiedzi szukać w księdze proroctwa Daniela. Opisane są w niej wszakże wydarzenia tyczące się ściśle dni panowania Antychrysta, jednak pierwsze jej rozdziały mogą pomóc nam w zrozumieniu obecnej sytuacji Kościoła.

W czwartym rozdziale Proroctwa Daniela opisany jest sen króla babilońskiego Nabuchodonozora. Na początku widzenia ukazało mu się drzewo sięgające nieba i widoczne z granic ziemi, z obfitymi owocami, będącymi pokarmem dla zwierząt, z gałęziami, na których gromadziły się ptaki (por. Dn 4, 7–9). Niemal identyczny obraz odnajdziemy w Ewangelii, w przypowieści Pana Jezusa o królestwie Bożym i ziarnie gorczycy. Można więc przyjąć, że opis ten dotyczy samego Kościoła Świętego. Następnie król usłyszał głos Boży nakazujący, aby wyciąć to drzewo i obciąć jego gałęzie (por. Dn 4, 9–11), pozostawić jego korzeń w ziemi, spętać go łańcuchami i porzucić, aby rosa niebieska skrapiała go przez okres „siedmiu czasów”. W wyroku tym „postanowiono, aby żyjący poznali, że Najwyższy panuje w królestwie ludzi, a komukolwiek zechce, da je, a najpodlejszego człowieka ustanowi nad nim” (por. Dn 4, 14). Prorok Daniel tłumaczy królowi znaczenie tego snu, zapowiadając upadek królestwa babilońskiego oraz obłęd jego władcy – „Królestwo twe odejdzie od ciebie, i od ludzi wyrzucą cię, a z bydłem i ze zwierzętami będzie mieszkanie twoje; trawę jak wół jeść będziesz” (Dn 4, 28–29).

Przywołując na myśl wizję wyciętego drzewa – jak zapewne można się domyślać z innej przypowieści ewangelicznej – z powodu niedobrych owoców, jakie rodziło dla Kościoła Świętego, i postać Nabuchodonozora jako głowy Kościoła, widzimy, że nawet pozornie enigmatyczne słowa o jedzeniu trawy niczym wół, mają swój głęboki sens i mogą oznaczać swoiste pomieszanie ról w Kościele, kiedy to pasterz próbuje zachowywać się jak owca i nie korzystając z darów i narzędzi, jakie Chrystus ofiarował mu do pełnienia urzędu. Pocieszające jest zakończenie tej historii. Gdy przepowiadany przez Daniela obłęd ustąpił, król Nabuchodonozor odzyskał zdrowe zmysły i zaczął chwalić Boga. Nie traćmy więc nadziei, albowiem Bóg, również z ułomności ludzi Kościoła, potrafi wyprowadzić dobro, pisząc prosto po krzywych liniach. Nie zapominajmy o korzeniu królestwa Bożego na ziemi, jakim jest urząd papieski. Nawet spętany łańcuchami heglizmu i modernizmu nadal skrapiany jest zdrojami łask Bożych i posiada wszystkie środki pozwalające na wyjście z poważnego kryzysu, jaki od niemal 65 lat go trawi. Rozwiązanie jest zasadniczo proste i tak naprawdę oznacza powrót do właściwego rozumienia papiestwa i narzędzi, które zostały dane przez Pana naszego Jezusa Chrystusa każdemu następcy św. Piotra. Aby tak się stało, konieczne jest zrozumienie prawdziwej roli każdego z członków Mistycznego Ciała, co w przypadku świeckich i kapłanów oznacza przede wszystkim nieustanną i żarliwą modlitwę za namiestnika Chrystusowego, a nie sądzenie czy wybieranie kolejnego papieża.

Przypisy

  1. Różne grupy sedewakantystyczne określają inaczej datę początku wakatu Stolicy Piotrowej. Większość z nich za ostatniego papieża uważa Piusa XII, niektórzy, w ramach pewnej akademickiej ostrożności, podają Jana XXIII, rzadziej Pawła VI, w praktyce równie chętnie nazywając ich jednak antypapieżami. Istnieją także grupy, które za ostatniego następcę św. Piotra uważają Piusa XI, a nawet Piusa IX. Do pewnej rodzimej egzotyki należy grupa twierdząca, że ostatnim znanym papieżem był zmarły w 1655 roku (!) Innocenty X, a następne konklawe były już tajne, przez co jego następcy nie są znani żadnemu katolikowi, aczkolwiek tron Piotrowy pozostaje obsadzony do dzisiaj.
  2. Ks. R. Trytek, Sedewakantyzm: wstęp do problemu, https://pelagiusastu- riensis.wordpress. com/2014/02/02/ trtek-sedewakantyzm-wstep-do-problemu/ [dostęp: 23.12.2022].
  3. Ks. R. Trytek, Początki oporu przeciw reformom II Sobo-ru Watykańskiego. W Stanach Zjednoczonych sedewakantyzm istniał od 1967 r., w Niemczech od 1969 r., w Argentynie prof. Disandro wraz z redakcją pisma ,,La Hosteria Volante” postawił pytanie o wakat Stolicy Apostolskiej w 1969 r., http:// www.sedevacante.pl//index. php?option=com_co ntent&task=view& id=52&Itemid=43 [dostęp: 25.12.2022].
  4. Taka sytuacja miała miejsce w przypadku wezwania urzędującego papieża Innocentego XI (użyto jego świeckiego nazwiska) przez Francesco kard. Albizziego, inkwizytora, do stawienia się przed trybunałem Świętego Oficjum.
  5. Np. bp Francis Schuckardt. Nieznana bliżej liczba sedewakantystów posiada również suk- cesję od lewicowo-liberalnego bp. Carlosa Duarte Costy, założyciela starokatolickiego Brazylijskiego Katolickiego Kościoła Apostolskiego. W 2020 r. feeneyista posiadający święcenia od „kościoła palmariańskiego”, bp Neal Webster, konsekrował bp. Josepha Pfeiffera, jednego z kapłanów, którzy odłączyli się w 2012 r. od FSSPX i stworzyli tzw. Ruch Oporu (FSSPX-Resistance). Sam przebieg ceremonii oraz błąd w formule konsekracji wskazują na duże prawdopodobieństwo jej nieważności. Bp Pfeiffer odłączył się od apostolatu bp. Williamsona.
  6. Zagadnienie to zostało wyjaśnione przy okazji ekskomuniki biskupów tzw. Kościoła patriotycznego w Chinach. Papież Pius XII w encyklice Ad sinarum gentrem z 1954 r. i Ad apostolorum principis z 1958 r. potwierdził, iż z woli Bożej ustano- wiona jest podwójna święta hierarchia – mianowicie święceń i jurysdykcji. Władza święceń pochodzi z przyjęcia sakra- mentu święceń, ale władza jurysdykcyjna przechodzi z papieża na biskupów bezpośrednio na mocy prawa Bożego. Próbę przedefiniowania tych pojęć znajdujemy w Lumen gentium, gdzie jest mowa o tym, że biskup ma moc nauczania, nie tylko uświęcania.
  7. Określanie jakichkolwiek dokumentów II Soboru Watykańskiego mianem „dogmatycznych” to bardzo wyrafinowana manipulacja. W rzeczywistości jedyną przesłanką do nazwania Lumen gentium mianem konstytucji dogmatycznej nie był fakt obecności jakichkolwiek definicji dogmatycznych i wiązania sumień katolików, ale jedynie podejmowanie w niej problematyki doktryny.
  8. W 1983 r. szeregi Bractwa św. Piusa X musiała opuścić grupa sedewakantystycznie nastawionych księży i seminarzystów na czele z o. C. Kellym. Grupa ta dała początek nowej wspólnocie pod nazwą Bractwo Kapłańskie św. Piusa V. Z czasem Bractwo św. Piusa V podzieliło się na frakcje umiarkowaną oraz radykalną. Grupę umiarkowaną stanowią księża skupieni wokół bp. Kelly’ego (nielegalnie konsekrowanego przez bp. Méndez-Gonzaleza w 1993 r.). Radykałom przewodził bp D. Dolan.
  9. A. Taumaturgo, Occult Lineages within the Traditional Roman.
  10. Jest to obecnie bodajże najważniejsza linia podziału wśród sedewakantystów. Koncepcja o. Gerarda des Lauriersa, w myśl której papieże posoborowi są wybrani w sposób ważny, lecz głoszenie herezji zabiera im pełnię władzy jurysdykcyjnej właściwej papieżowi. Taki swoisty stan zawieszenia będzie trwał, aż do czasu porzucenia przez nich błędów modernizmu. Czyli, uściślając, okupant zostaje wybrany właściwie, ale brakuje mu odpowiedniego autorytetu, a więc w praktyce nie ma papieża, nie ma biskupów. Wyznawcy tej tezy nazywani są sedeprywacjonistami. Popiera ją bp Donald J. Sanborn i wspomniany włoski Instytut Matki Bożej Dobrej Rady, natomiast do zwolenników czystego sedewakantyzmu należą m.in. CMRI oraz Bractwo Kapłańskie św. Piusa V.
  11. Z tego względu brat M. Diamond OSB z opactwa Świętej Rodziny uważa FSSPX, FSSPV oraz CMRI za heretyków.
  12. Papież Liberiusz akceptował herezję arianizmu, papież Honoriusz podpisał dokument skażony herezją monoteletyzmu.

„Nowy ryt Mszy Świętej Majów”. Zawiera  elementy kultu pogańskiego oraz – “świeckich pryncypałów”

„Nowy ryt Mszy Świętej Majów”. Zawiera  elementy kultu pogańskiego oraz – “świeckich pryncypałów”

mayan-rite-of-mass-confirms-of-ancient-pagan-worship
..,,.Dwa nowe urzędy liturgiczne: “Pryncypał”, drugi “Okadzacz”.
————————-

(LifeSiteNews) – Pozyskany przez LifeSiteNews projekt nowego rytu mszy Majów zapowiada wprowadzenie do liturgii katolickiej elementów religii Majów, które są bałwochwalcze i zwiększają rolę świeckich.

Jak już donosił LifeSiteNews, watykańska Kongregacja Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów (obecnie Dykasteria) wysłała 28 lutego do Meksyku wysokiego rangą urzędnika w celu omówienia tego nowego obrządku z lokalną diecezją San Cristobal de Las Casas w Chiapas. Demonstruje to wysoki poziom zaawansowania tego projektu.

Kardynał Felipe Arizmendi Esquivel, emerytowany biskup diecezji San Cristobal de Las Casas w Meksyku i jeden z czołowych promotorów tego nowego obrządku, uprzejmie udostępnił LifeSite oficjalny projekt obrządku Mszy Św. Majów, który zostanie najpierw przedstawiony w kwietniu konferencji biskupów meksykańskich, a w maju Watykanowi.

Dokument, który nosi tytuł “Adaptacje porządku Mszy Świętej dla rdzennej ludności diecezji San Cristobal de las Casas, Chiapas” i datowany jest na kwiecień 2023 roku, liczy 31 stron i szczegółowo wyjaśnia każdą zmianę, która ma być wprowadzona do zwyczajnego rytu Mszy Świętej z Mszału Rzymskiego. Proponuje też konkretne zmiany w rubrykach Mszy Św. w “rycie  zwyczajnym”.[to ta msza posoborowa. md] Dokument ten przygotowała komisja złożona z blisko 20 osób – dwóch biskupów, wielu księży i kilku kobiet.

Diecezja San Cristobal de Las Casas została już zdyscyplinowana za pontyfikatu Benedykta XVI za wprowadzenie nowej formy  diakonatu stałego, w którym żony  diakonów świeckich  zostały włączone do posługi, otwierając tym samym furtkę dla żonatych kapłanów. Rzym nakazał nawet w 2005 roku, ówczesnemu biskupowi Arizmendiemu wstrzymanie takich święceń.

Sytuacja ta została jednak całkowicie odwrócona po wyborze Franciszka, a papież aktywnie zachęca do liturgicznej “inkulturacji”, do której dąży się w południowym Meksyku.

Jak zobaczymy niżej, oficjalny dokument dotyczący nowego rytu Mszy Świętej, podąża drogą wzmacniania roli laikatu w Mszy Świętej oraz włączania wielu rytuałów, które w religii Majów są wyrazem bałwochwalstwa.

Wśród kluczowych zmian zawartych w oficjalnym projekcie wymienia się trzy następujące: kadzenie w czasie całej Mszy jest wykonywane przez świeckich mężczyzn i kobiety; modlitwy prowadzone przez całą Mszę przez osobę świecką dowolnej płci zwaną “Pryncypałem”, co jest nowym urzędem liturgicznym; oraz tańce liturgiczne Majów. Ponadto  włączono do liturgii ołtarz Majów, bez nazwania go.

Kardynał Arizmendi, w swojej korespondencji do LifeSite z 18 marca, napisał: “Przesyłam wam propozycję  adaptacji  Mszy Świętej dla potrzeb rdzennych mieszkańców, która podlega zatwierdzeniu przez episkopat Meksyku, który dokona jej przeglądu na swoim zgromadzeniu zwyczajnym w kwietniu przyszłego roku. Dlatego nie jest to jeszcze wersja ostateczna”.

Wspomniał również o ołtarzu Majów, dodając, że “zawartość tzw. ołtarza Majów jest zachowana, ale z nową nazwą OFIARA MAJÓW.”
Meksykański hierarcha, który przez 17 lat był biskupem diecezji San Cristobal, przesłał również LifeSite nowe Dyrektorium Diakonatu Stałego w wersji zatwierdzonej przez Watykan w 2013 roku za czasów papieża Franciszka. Dziękujemy kardynałowi Arizmendi za jego szczerość i hojność.

W dalszej części pragniemy przedstawić naszym czytelnikom niektóre elementy tego nowego obrządku, w celu przeprowadzenia w Kościele Powszechnym właściwej debaty na temat tych reform.

Nowy urząd “Pryncypała” liturgicznego
Diecezja chce ustanowić dwa nowe urzędy liturgiczne, sprawowane przez osobę świecką płci męskiej lub żeńskiej, nie wybieraną przez hierarchię kościelną, ale przez wspólnotę parafialną, a następnie potwierdzaną przez biskupa.

Jeden z tych dwóch urzędów nazywa się “Pryncypał”, drugi “Okadzacz”. Pryncypał stoi  obok kapłana, odgrywając główną rolę w odmawianiu wspólnych modlitw ze zgromadzeniem na początku, w środku i na końcu Mszy Św. Ten nowy urząd znacznie redukuje znaczenie kapłana podczas Mszy Św.

W projekcie stwierdza się na przykład :
Po wstępnym pozdrowieniu, osoba przewodnicząca celebracji [kapłan] zaprasza pryncypała, mężczyznę lub kobietę, aby wezwał donośnym głosem zgromadzenie do otwarcia serc i wyrażenia intencji wobec Boga Ojca.

Wygląda na to, że temu nowemu urzędowi przypisuje się duże znaczenie. Projekt wyjaśnia, że “liturgiczny urząd pryncypała przysługuje osobie, mężczyźnie lub kobiecie, która jest autorytetem moralnym w swoim środowisku, która przewodzi swojemu ludowi w modlitwie i wierze. To on kieruje i udziela rad dotyczących życia, wiary, tradycji religijnych, a także troszczy się o dobre wykonywanie pracy przez tych, którzy pełnią posługę we wspólnocie chrześcijańskiej. W ramach celebracji liturgicznych, jego funkcją jest przewodzenie ludowi w chwilach modlitwy wspólnotowej.”

Opis ten zdaje się wskazywać, że ów pryncypał kieruje nawet kapłanem. Z pewnością jest uważany za przewodnika dla wszystkich innych osób zaangażowanych w duszpasterstwo i liturgię tej wspólnoty.

Dokument stwierdza, że pryncypał “jest uznawany za przewodnika duchowego”. Jego funkcja “staje się jeszcze bardziej istotna w czasie braku duchownych w naszej diecezji” – dodaje dokument. Pojawia się tu jednak pytanie, dlaczego diecezja nie podejmuje wysiłków w celu zwiększenia powołań kapłańskich wśród autochtonów, zamiast wspierania religijnego przywództwa osób świeckich.

Projekt Mszy Majów stawia tych pryncypałów – czyli “starszych” – ponad wyświęconym diakonem stałym i jego żoną:

Pryncypałowie lub “starsi”, jako przedstawiciele tubylczej wspólnoty kościelnej, są bardzo ważnymi podmiotami formacji. Mają oni za zadanie towarzyszyć swoją radą, doświadczeniem i mądrością tubylczemu diakonowi stałemu i jego żonie, zapewniając im mocne zakorzenienie we wspólnocie, zgodnie z ich kulturą.

Jak już wcześniej informowaliśmy, urząd indiańskiego, żonatego diakona stałego w diecezji, charakteryzuje się tym, że obejmuje również żonę diakona w formie quasi-posługi. Żona jest obecna również w prezbiterium, pełniąc rolę turyfera, co jest rolą często podejmowaną przez kobiety w religii Majów.

Nowy urząd okadzacza(ki) liturgicznej( w Kościele katolickim, taką rolę pełni ministrant-turyfer- dop. tłumacza))

Drugim nowo wynalezionym urzędem liturgicznym jest urząd “okadzacza(ki)”, który(a) kadzi ołtarz, kapłana, święte obrazy i zgromadzenie, na różnych etapach Mszy Świętej, zaczynając od samego początku Mszy i znów tym sposobem pomniejszając rolę kapłana.

Projekt mówi o “kadzeniu krzyża i ołtarza oraz, jeśli to stosowne, obrazów Maryi i świętych, dokonywanym przez osobę, której wspólnota powierzyła liturgiczny urząd kadzenia. Po zakończeniu kadzenia, ministranci podchodzą do ołtarza, aby go uczcić.”  Dokument precyzuje, że nowy urząd liturgiczny również może być sprawowany zarówno przez mężczyznę, jak i kobietę:

“Z tego powodu proponuje się, aby wśród pierwotnych ludów diecezji, liturgiczny urząd okadzacza, pozostawał w rękach osób, mężczyzn lub kobiet, wyznaczonych przez wspólnotę i zatwierdzonych przez ordynariusza”.

Te dwa nowe urzędy są już sprawowane przez rdzennych mieszkańców regionu Chiapas. Daje się tam zauważyć silną obecność świeckich w prezbiterium. Na przykład na Mszy dla “tubylców” w parafii Misji Bachajon w Chiapas,  cztery dorosłe kobiety służą do Mszy, przez co liturgia wydaje się być sprawowana bardziej przez świeckich niż przez księdza.

Uwzględnienie modlitw Majów w liturgii

Najbardziej niepokojące jest, jak już wcześniej informowano, a teraz widać, że zostało to potwierdzone w oficjalnym projekcie dokumentu, włączenie do katolickiej liturgii, praktyk religijnych Majów.

Zanim przejdziemy do szczegółów, musimy zwrócić uwagę, że nigdzie w oficjalnym projekcie, autorzy nowego obrządku Majów nie wyjaśniają, w jaki sposób unikną bałwochwalczej interpretacji elementów rytualnych wywodzących się z religii Majów, a  przesiąkniętych politeizmem, animizmem, kultem przodków, a nawet ofiarami z ludzi. Autorzy nie wydają się być zaniepokojeni taką profanacją, mimo że Arizmendi w odpowiedzi dla LifeSite , uparcie twierdzi, że „rytuały te nie będą używane na stary bałwochwalczy sposób”.
Hierarcha napisał: “W obrzędach Majów, których włączenie do Mszy proponujemy, nie ma nic z animizmu, politeizmu itp. starożytnych Majów. Obrzędy, które proponujemy mają podstawę katolicką, ale opracowaną przez ludy, które mają korzenie w kulturze Majów, ale jednocześnie dystansują się od starożytnych Majów.”
Jednak w samym projekcie można znaleźć sformułowania i wyjaśnienia, które nie wydają się być zgodne z katolickim rozumieniem Mszy. Projekt posuwa się do stwierdzenia, że praktyki Majów są niezbędne tubylcom do nawiązania relacji z Bogiem, sugerując tym samym, że stary pogański sposób modlitwy jest nawet bardziej skuteczny niż modlitwy Świętej Ofiary Mszy Świętej.

Modlitwa wspólnotowa ważniejsza od Ofiary Mszy Świętej?

Oficjalny projekt tego nowego rytu mówi na przykład, o znaczeniu modlitwy wspólnotowej prowadzonej przez głównego celebransa, której towarzyszy ceremonia zapalania świec i  muzyka. Ten rytuał, stwierdza dokument, jest niezbędny, aby tubylcy mogli spotkać się z Bogiem, przez co wydaje się stawiać go na wyższym poziomie niż sama Ofiara Mszy.  Przytaczamy obszerny cytat:“Głośna, wspólnotowa modlitwa, pod przewodnictwem pryncypała jest sposobem, w jaki człowiek otwiera swoje serce na Boga, wchodzi z Nim w bezpośrednią relację, prowadzi z Nim dialog. Bez tego elementu człowiek nie ma serca do uczestnictwa, do słuchania Jego słowa. Z tego powodu modlitwa wspólnotowa prowadzona przez pryncypała jest istotnym elementem, który musi być włączony do obrzędu Mszy Św. odprawianej dla pierwotnych mieszkańców tej diecezji. Bez tego elementu nie wchodzi się w sposób adekwatny w osobistą relację z Bogiem, co jest celem  obrzędów wstępnych Eucharystii”.

 Znaczy to, nie mniej nie więcej, że bez starożytnej głośnej modlitwy, z prastarym obrzędem zapalania świec stojących na ziemi przed ołtarzem – praktyką wywodzącą się z pogańskich obrzędów Majów – waga Ofiary Mszy Świętej wydaje się być niepełna. Jeszcze jeden cytat z projektu:

“Mamy tutaj także element historyczny, ponieważ był to właściwy sposób przeżywania relacji z Bogiem przez te kultury. W ten sposób, celebracja Eucharystii i właściwy dla tych ludów sposób modlitwy, nie pozostają wobec siebie obce czy odrębne, ale dokonują się razem, włączając w to stworzenie”.

Nie jest jasne, w świetle wiary katolickiej, jak katolicy uczestniczą we Mszy Świętej w poczuciu “harmonii ze stworzeniem”.

Co ciekawe, właśnie w tym miejscu dokument cytuje kardynała Carlo Marię Martiniego, nieżyjącego już arcybiskupa Mediolanu, który stał na czele modernistycznej grupy Sankt Gallen i który podobno na rok przed faktem, poprosił papieża Benedykta o rezygnację z urzędu papieskiego. W projekcie czytamy:

“Refleksja kardynała Martiniego nad potrójnym wyznaniem wiary pozwala nam głębiej zrozumieć znaczenie tego sposobu modlitwy. Widzimy, że w tym rodzaju modlitwy sprawowana jest owa potrójna confessio: confessio laudis (wyznanie chwały), confessio vitae (wyznanie życia), confessio fidei (wyznanie wiary).”

Jezuickie skrzywienie

 Cytat z tego modernistycznego hierarchy w dokumencie napisanym przez meksykańskich biskupów i księży może zaskakiwać. Jednak patrząc na projekt i widząc nazwisko  autora, jego obecność staje się  bardziej zrozumiała.

Autorem projektu jest ksiądz Felipe Jaled Ali Modad Aguilar, jezuita, podobnie zresztą jak kardynał Martini i papież Franciszek, który od samego początku swojego pontyfikatu w 2013 roku w pełni popierał ten proces inkulturacji w diecezji San Cristobal de las Casas.

Ten sam ksiądz jezuita był już zaangażowany w przygotowanie synodu amazońskiego w 2019 roku. W czerwcu 2019 roku LifeSite opublikował listę uczestników tajnego spotkania pod Rzymem w ramach przygotowań do tego synodu, wśród których był Aguilar. Jest on również wymieniony jako koordynator diecezjalnej komisji ds. nowego obrządku dla tubylców w Chiapas.

Jest on również członkiem komisji Towarzystwa Jezusowego ds. relacji międzyreligijnych i jako taki jest odpowiedzialny za wyznania tubylcze w obu Amerykach.  Gdy papież Franciszek przybył do San Cristobal de las Casas w 2016 roku, Aguilar tłumaczył papieską homilię podczas Mszy Św. na jeden z rdzennych języków.
Skoro odgrywa on tak ważną rolę w odniesieniu do tego nowo opracowanego obrządku Mszy Św. w języku Majów, to może warto zacytować go bezpośrednio. W poście internetowym z 2021 roku na temat synodu o synodalności, Aguilar wyraził się o duchowości rdzennych mieszkańców w pozytywnych słowach:
“Dla mnie, elementem, który przykuł największą uwagę w procesie rozeznawania w tradycjach religijnych ludów tubylczych, jest waga, jaką przywiązują one do zapewnienia, że podejmowane decyzje są w harmonii z naturą, ze stworzeniem. W wielu przypadkach konieczna jest konsultacja z Przodkami (przodkami, którzy zmarli, ale którzy nadal są częścią społeczności,), aby upewnić się, że podjęte decyzje są również w harmonii z nimi. Harmonia jako rezultat podjętej decyzji jest istotnym elementem każdego procesu rozeznawania”.

Ksiądz z synkretycznej parafii San Juan Chamula jest członkiem komisji liturgicznej
Inną wskazówką, że meksykańska komisja ds. nowego obrządku Majów może być pozytywnie nastawiona do akceptacji symboli i rytuałów Majów, które zamierzają włączyć do obrządku Mszy Świętej, jest fakt, że jeden z kapłanów należących do diecezjalnej komisji, przewodniczy parafii, w której panuje kult pogański. Jest nim  ks. Víctor Manuel Pérez Hernández z parafii San Juan Chamula. Tak wygląda jego kościół  https://www.youtube.com/watch?v=wV0U_gBOxyI

Parafia San Juan Chamula jest znana z ofiar ze zwierząt i innych niekatolickich  lub pogańskich praktyk kultycznych. Nawet świecka strona internetowa poświęcona podróżom opisuje tę parafię jako coś niezwykłego. Podczas gdy kościół jest “ekstrawagancki” z zewnątrz, strona internetowa stwierdza, że wewnątrz ” czciciele angażują się w niecodzienne rytuały, które obejmują katolickich świętych, bimber, wylewy emocji i ofiary ze zwierząt.” W tekście czytamy:
“Po wejściu do środka, zwiedzających przytłacza aromat kadzideł z żywicy kopalowej i dym z tysięcy świec. Ściany są wyłożone posągami świętych ozdobionymi lustrami, które mają odpędzać zło. Nie ma ławek, całą podłogę pokrywają świeże igły sosnowe. Wierni rozkładają się w małych grupach. Każda rodzina zamiata przestrzeń dla siebie i bezpośrednio na posadzce rozstawia świece.Podczas i po zakończeniu prywatnych ceremonii, zostawiają świece aby się całkowicie wypaliły, pozostawiając po sobie kałuże różnokolorowego wosku.  Modlą się głośno w języku Tzotzil [język tubylców], czasami płaczą i wielokrotnie robią znak krzyża. Piją Coca-Colę i “pox” – regionalny destylat – i bekają w intencji wypędzenia złych duchów. Czasami do rodziny dołącza curandero [szaman], który kładzie ręce na chorych, aby wchłonąć ich dolegliwości do kurzego jaja lub wyleczyć ich machając żywą kurą nad ich głowami. W skrajnych przypadkach zabijają kurę na miejscu”.

Już sam ten opis daje do zrozumienia, że pogańskie ceremonie opanowały ten dawniej katolicki kościół, a przecież parafia ta ma wciąż katolickiego księdza Hernándeza. Jest on wymieniony w oficjalnym dokumencie diecezjalnym, jako jeden z członków komisji pracującej nad nowym obrządkiem Mszy Świętej Majów, a jako jego parafię podaje się San Juan Chamula.

W maju ubiegłego roku, Hernández poinformował na przykład na Facebooku o Mszy odprawionej w tym samym kościele. Na początku tego miesiąca zamieścił również film z wizyty duszpasterskiej miejscowego biskupa, Rodrigo Aguilara Martineza, na którym widać, jak podczas Mszy na świeżym powietrzu, uczestniczy w rytualnym tańcu z grzechotkami. W innym nagraniu z tej samej wizyty duszpasterskiej, również widać biskupa na tle tego samego  kościoła.
Hernandez zamieścił w Internecie film z 2018 roku, na którym widać moment konsekracji podczas Mszy. Na filmie widać księdza używającego jako ołtarza stołu, który jest jednocześnie ołtarzem Majów, a zamiast dzwonków, dmucha się w tubylcze rogi.
Teraz, gdy czytelnik ma wgląd w sposób myślenia dwóch członków komisji, która napisała nowy obrządek Majów, powróćmy do kilku niepokojących elementów tego rytu.

Palenie świec
Oficjalny projekt nowego rytu w następujący sposób wyjaśnia potrzebę zapalania tych wszystkich świec podczas Mszy Św.:

“Modlitwa wspólnotowa połączona z zapaleniem świec była jednym z najczęściej stosowanych u ludów tubylczych sposobów modlitwy, za pomocą którego wyrażają one wszystkie prośby, jakie wspólnota ma w swoim sercu. Oprócz celebracji eucharystycznej, ta forma modlitwy służy proszeniu Boga o pomoc w najróżniejszych okolicznościach życiowych: modlitwy w polu, na początku siewu, prośba o dobre zbiory, ofiarowanie pierwszych plonów, przy narodzinach dzieci, w modlitwach przy źródłach wody,  modlitwy o zdrowie dla zwierząt domowych, błogosławieństwo domu, modlitwy za zmarłych… Taka modlitwa jest jednym ze sposobów, jakimi te ludy wyrażają mocniej swoje zaufanie do Boga, ponieważ jest to gest złożenia w Jego ręce najważniejszych momentów życia”.
Tym komentarzem, autorzy projektu zdają się sugerować, że starożytny obrzęd zapalania świec jest potężniejszym narzędziem dla tubylców niż Święta Ofiara Mszy Świętej.

Matka Ziemia i bałwochwalstwo
 To jednak nie wszystko. Ta ceremonia, w której ludzie pochylają głowy i dotykają ziemi oraz śpiewający łagodne melodie, ma na celu nie tylko nawiązanie kontaktu z Bogiem, ale także ze swoimi przodkami i Matką Ziemią, stawiając tym samym Pana Boga na tym samym poziomie, co te  byty.
“Ta modlitwa – stwierdza projekt nowej Mszy – wyraża również cztery sensy relacji: relację z Trój-jedynym Bogiem, relację z innymi żyjącymi lub zmarłymi ludźmi (która obejmuje świętych i wszystkich zmarłych, którzy odeszli przed nami w wierze), relację ze sobą i relację z siostrą matką ziemią.”
Ponownie widzimy tutaj, jak kult Pana Boga wydaje się być umieszczony na tym samym poziomie, co kult bożków. To tak, jakby szatan mówił, że przynależy mu się to samo miejsce, co Bogu.

Wyraża się to również w symbolice okultystycznej, takiej jak symbole Yin i Yang lub sześcioramienna gwiazda.
Słynny psychiatra i gnostycki autor, Carl Gustav Jung, w następujący sposób podsumował kiedyś tę ideę Boga i Szatana stojących na tym samym poziomie, lub uzupełniających się nawzajem (cytowany przez nieżyjącego już katolickiego artystę i eksperta od okultyzmu, H. Reeda Armstronga):
“W naszym diagramie, Chrystus i diabeł występują jako sobie równi i zarazem przeciwni, co odpowiada idei “przeciwnika”. Ta opozycja oznacza stały konflikt;  zadaniem ludzkości jest przetrwać ten konflikt aż do czasu lub punktu zwrotnego, w którym dobro i zło zaczną się relatywizować, wątpić w siebie, i pojawi się wołanie o moralność “ponad dobrem i złem”.


Gdy 27 października 2019 roku,  podczas swojej papieskiej Mszy na zakończenie Synodu Amazońskiego, papież Franciszek oficjalnie umieścił misę Pachamamy na ołtarzu Bazyliki  Św. Piotra, H. Reed Armstrong wyjaśnił portalowi LifeSite, że wydarzenie to jawiło mu się jako liturgiczna ceremonia, poprzez którą szatan (tutaj za pośrednictwem fałszywego boga, Pachamamy) został symbolicznie wprowadzony do Kościoła jako równy Panu Bogu.


Armstrong natychmiast spostrzegł tę symbolikę. Wyjaśnił również, że użycie grzechotek podczas kultu Pachamamy w ogrodach watykańskich, miało samo w sobie okultystyczne znaczenie. Mając to wyjaśnienie w pamięci, moglibyśmy łatwiej dostrzec niebezpieczeństwa związane z tym nowym obrządkiem Mszy i skłoniłoby to nas do bardziej stanowczego oporu i sprzeciwu.
LifeSite przedstawił kardynałowi Arizmendi kilka budzących zastrzeżenia elementów tej nowej Mszy (modlitwa do czterech kierunków świata, użycie muszli Majów, kult przodków, ołtarz Majów), zapraszając go do dialogu, ale jak dotąd nie odpowiedział na to zaproszenie.
Wróćmy do elementów tradycji Majów, które według oficjalnego projektu diecezji San Cristobal de las Casas mają być wprowadzone do nowej Mszy.

Ołtarz Majów
Z ceremonią zapalania świec wiąże się również ustawienie ołtarza Majów, który został opisany w projekcie komisji bez podania jego właściwej nazwy. Dokument opisuje ten ołtarz, który ma być umieszczony wewnątrz kościoła, w pobliżu prawdziwego ołtarza( chyba stołu – dop. tłumacza), a także wspomina o symbolicznych kolorach Majów: czerwonym, czarnym, białym i żółtym, jak również o czterech punktach kardynalnych, czyli kierunkach:
“Obok ołtarza umieszcza się regionalne rośliny, kwiaty, owoce i nasiona oraz świece w różnych kolorach (czerwone, czarne, białe, żółte, zielone i niebieskie). W miejscu wyznaczającym kierunek wschodni, umieszcza się czerwoną świecę oraz owoce i kwiaty tego samego koloru; w kierunku zachodnim umieszcza się czarną świecę wraz z owocami i kwiatami zbliżonymi do tej tonacji; w kierunku północnym umieszcza się białą świecę oraz owoce i kwiaty tego samego koloru; w kierunku południowym umieszcza się żółtą nitkę wraz z owocami i kwiatami tego koloru. Wreszcie w centrum tej przestrzeni, gdzie przecinają się cztery orientacje, umieszczony zostanie krucyfiks, Biblia, a po jej bokach niebieska i zielona świeca wraz z wodą, ziemią i ślimakiem (!!!!).”
Jeśli chodzi o wykorzystanie muszli, to LifeSite wykazał w naszym pierwszym raporcie na ten temat, że są one używane przez tubylców w celu komunikacji z przodkami, co jest częścią ich kultu przodków.

Modlitwa w cztery strony świata
Projekt proponuje, aby wspólne modlitwy prowadzone przez “pryncypała” mogły być skierowane w cztery strony świata: “Przy szczególnych okazjach”, mówi projekt, “ta modlitwa może być urzeczywistniona poprzez przywoływanie Boga z czterech kardynalnych punktów”. Wzywanie Boga z czterech punktów kardynalnych implikuje w tradycji Majów politeizm: cztery kierunki ziemi – północ, zachód, południe, wschód – są tradycyjnie związane z bogami.
Archeolog i ekspert dziedzinie religii Majów, dr Diane Davies z University College London, stwierdza, że “bogowie Majów mogli jednocześnie istnieć w kilku formach lub aspektach. Pawahtuun, na przykład, był cztero-składnikowym bóstwem, które stało na czterech rogach (kardynalnych kierunkach) wszechświata.”
Każdy z czterech “Pawahtunów”, nazwanych “Cantzicnal”, “Hosanek”, “Hobnil” i “Saccimi”, przewodniczył jednemu z czterech kierunków kardynalnych. Mieli oni przypisany jeden kolor:

Cantzicnal: Północ, biały
Hosanek: Południe, żółty
Hobnil: Wschód, czerwony
Saccimi: Zachód, czarny

Jak widać, również kolory czarny, biały, żółty i czerwony mają znaczenie religijne wynikające z religii politeistycznej. Jak zobaczymy później, kolory te są proponowane do użycia w projekcie nowego rytu Mszy Świętej.
Modlitwa do czterech kierunków ziemi jest opisana przez diecezjalną komisję ds. nowego obrzędu w sposób, który stawia Boga na równi z przodkami. Tutaj przytaczamy obszernie dokument, który jeszcze raz łączy cztery kierunki z tym obrzędem:
“Po zaproszeniu do modlitwy, zapala się czerwoną świecę i wszyscy udają się na Wschód, robi się skłon i pryncypał kieruje modlitwę do Boga, dziękując za światło słoneczne, które jest zasadą życia. Następnie zapala się czarną świecę i wszyscy idą na Zachód, robi się skłon i pryncypał kieruje modlitwę do Boga, przedstawiając ciemność życia, problemy i noc. Następnie zapala się białą świecę i wszyscy idą na północ, robi się skłon i pryncypał kieruje modlitwę do Boga wspominając przodków, historię wspólnoty, ale także niebezpieczeństwa lodu i zimna, które zagrażają ludziom. Następnie zapala się żółtą świecę i wszyscy udają się na południe, robi się skłon i pryncypał kieruje modlitwę do Boga, dziękując za płodność ziemi, za dar kobiet jako dawczyń życia.”
Następnie, w centrum zapala się zielone i niebieskie świece; wszyscy udają się do tego miejsca, a pryncypał kieruje do Boga modlitwę, by głosić Jezusa Chrystusa, serce nieba i serce ziemi, w którym ludzka ręka łączy się z boską, niebo z ziemią, i jest centrum naszego chrześcijańskiego życia, sercem naszej celebracji eucharystycznej.
Taniec liturgiczny: “Stopy pieszczą oblicze Matki Ziemi
Według oficjalnego projektu nowego obrzędu, “zamiast pieśni pochwalnej”, jak zaleca Kościół, “dziękczynienie można wyrazić tańcem”. Nazywa się to “zbiorowym podziękowaniem”.

Według projektu:“W tańcu, stopy pieszczą twarz Matki Ziemi, wykonując lekkie ruchy. Boskie oblicze jest witane poprzez ruch w czterech kierunkach wszechświata. Tańczy się sercem w rytm muzyki instrumentalnej, właściwej dla tych ludów i dialoguje się z Bogiem osobiście. To moment radości lub wzruszenia, odczuwania Bożego miłosierdzia, Jego pokoju i miłości. To czas, aby poczuć bliskość naszych braci i sióstr, tańczących razem, dla tej samej istoty.
Bóg tańczy z nami, patrzymy w górę, aby zobaczyć twarze braci i uśmiechamy się do siebie. Ale jest to również odczuwanie obecności Jezusa, świętych, naszych przodków, którzy tańczą z nami, nie jest to wymuszone wyobraźnią, ale jest to rzeczywista duchowa obecność, we wspólnej harmonii.”
Jakże słusznie zauważył Św. Augustyn,  “kto śpiewa, modli się dwa razy”, a z tego doświadczenia możemy wysnuć: kto tańczy, modli się trzy razy.
Na uwagę w tym tekście zasługuje stwierdzenie, że przodkowie są “rzeczywiście duchowo” obecni w tym rytualnym tańcu, co wydaje się być sprzeczne z katolickim rozumowaniem. W  projekcie dokumentu ten taniec liturgiczny jest jednak “integralną częścią akcji liturgicznej. Jest to roztańczona liturgia, a nie tylko taniec w liturgii”.

==============================
LifeSite dotarł zarówno do diecezji San Cristobal de Las Casas, jak i do watykańskiego biura prasowego, ale nie otrzymał jeszcze odpowiedzi na swoje wątpliwości.

Dr Maike Hickson
tłum. Sławomir Soja

Dr Maike Hickson urodziła się i wychowała w Niemczech. Uzyskała tytuł doktora Uniwersytetu w Hanowerze w Niemczech, po napisaniu w Szwajcarii pracy doktorskiej na temat historii szwajcarskich intelektualistów przed i w czasie II wojny światowej. Obecnie mieszka w USA i jest żoną dr Roberta Hicksona, z którym ma dwoje pięknych dzieci. Jest szczęśliwą gospodynią domową, która lubi pisać artykuły, gdy tylko czas na to pozwala.

Dr Hickson opublikowała w 2014 roku, Festschrift, zbiór około trzydziestu esejów napisanych przez rozmaitych autorów na cześć jej męża w 70. rocznicę jego urodzin, a który nosi tytuł A Catholic Witness in Our Time.( Katolickie świadectwo w naszych czasach)

Hickson uważnie śledzi pontyfikat papieża Franciszka i rozwój sytuacji w Kościele katolickim w Niemczech, a także pisze artykuły na temat religii i polityki dla wydawnictw amerykańskich i europejskich oraz stron internetowych, takich jak LifeSiteNews, OnePeterFive, The Wanderer, Rorate Caeli, Catholicism.org, Catholic Family News, Christian Order, Notizie Pro-Vita, Corrispondenza Romana, Katholisches.info, Der Dreizehnte, Zeit-Fragen i Westfalen-Blatt.

=========================

Kiedy hierarchowie Kościoła wyjaśnią, jakie intrygi i spiski wyniosły na tron tego, który działa jako sługa sług szatana. + Carlo Maria Viganó.

Kiedy hierarchowie Kościoła wyjaśnią, jakie intrygi i spiski wyniosły na tron tego, który działa jako sługa sług szatana. + Carlo Maria Viganó.
https://remnantnewspaper.com/web/index.php/fetzen-fliegen/item/6349-vigano-homily-on-the-feast-of-the-chair-of-saint-peter-in-rome
Nadejdzie dzień, kiedy hierarchowie Kościoła wyjaśnią, jakie intrygi i spiski wyniosły na tron tego, który działa jako sługa sług szatana, i dlaczego z lękiem wspierali jego ekscesy lub stawali się wspólnikami tego pełnego pychy, heretyckiego tyrana.

===================================
Boże, powierzając Swojemu Apostołowi, Świętemu Piotrowi, klucze Królestwa Niebieskiego, udzieliłeś mu arcykapłańskiej władzy wiązania i rozwiązywania, spraw przeto, abyśmy za jego przyczyną wyzwolili się z więzów swoich grzechów

Kolekta z Mszy o Święcie Katedry Św. Piotra Apostoła

Niech Będzie Pochwalony Jezus Chrystus!

Dzisiaj Kościół Rzymski obchodzi Święto Katedry Świętego Piotra. Władza, jaką Nasz Pan powierzył Księciu Apostołów, znajduje w Katedrze swój symbol i wyraz. Ślady tego święta odnajdujemy już w III wieku, ale dopiero w 1588 roku, w czasach herezji luterańskiej, Paweł IV postanowił, że święto Katedry qua primum Romæ sedit Petrus (na której pierwszy zasiadał w Rzymie Piotr) będzie obchodzone 18 stycznia, w odpowiedzi na negowanie obecności Apostoła w Rzymie. Inne święto Katedry Św. Piotra, obchodzone jest przez Kościół powszechny 22 lutego, na pamiątkę założenia przez Św. Piotra pierwszej diecezji w Antiochii.

Pozwolę sobie zwrócić uwagę na ten ważny aspekt. Podobnie jak organizm ludzki wytwarza przeciwciała, gdy pojawia się choroba, aby ją pokonać, gdy zostanie zainfekowany; tak też  Kościół broni się przed zarażeniem błędem, gdy ten się pojawia, zaznaczając z większą stanowczością te aspekty dogmatu, które są zagrożone herezją. Z tego powodu, Kościół z wielką mądrością, ogłaszał prawdy wiary w pewnych okresach, a nie wcześniej, ponieważ prawdy te były dotychczas wyznawane przez wiernych w mniej wyraźnej i wyartykułowanej formie i nie było jeszcze potrzeby ich precyzowania.

Święte kanony Ekumenicznego Soboru Nicejskiego były odpowiedzią na ariańskie zaprzeczenia Boskiej natury naszego Pana, a ich echem są wspaniałe kompozycje starożytnej liturgii. Odpowiedzią na zanegowanie ofiarnego charakteru Mszy Świętej, transsubstancjacji, sufragmentów (wstawiennictwo za Dusze czyśćcowe – dop. tłumacza) i odpustów były święte kanony Soboru Trydenckiego, a wraz z nimi także wzniosłe teksty liturgiczne. Dzisiejsze święto jest odpowiedzią na antypapieskie zaprzeczenie założenia diecezji rzymskiej przez Apostoła Piotra. Święto zostało ustanowione przez Pawła IV właśnie po to, aby powtórzyć prawdę historyczną kwestionowaną przez protestantów i wzmocnić doktrynę, która się z niej wywodzi.

Prawie wszystko, co Mistyczne Ciało Chrystusa mądrze rozwijało przez wieki – a szczególnie w drugim tysiącleciu ery chrześcijańskiej – wzrastając harmonijnie jak dziecko, które dorasta i umacnia się w ciele i duchu, zostało teraz świadomie zaciemnione i ocenzurowane. Dokonano tego pod zwodniczym pretekstem powrotu do pierwotnej prostoty chrześcijańskiej starożytności, w niewypowiedzianym celu zafałszowania Wiary katolickiej. Wszystko po to,  aby zadowolić wrogów Kościoła.
Jeśli weźmiecie do ręki Mszał Montiniego, nie znajdziecie w nim wyraźnych herezji; ale jeśli porównacie go z tradycyjnym Mszałem, przekonacie się, że pominięto tam wiele modlitw skomponowanych w obronie Prawdy Objawionej. Spowodowało to, że Msza Reformowana stała się możliwa do przyjęcia nawet przez luteranów, co sami przyznali po promulgowaniu tego zgubnego i wieloznacznego obrządku. Na dowód tego, nawet Święta Katedr Św. Piotra w Rzymie i Antiochii zostały połączone w jedno, w imię “kultury unieważniania” , którą sekta modernistyczna zaadoptowała w sferze kościelnej na długo przed tym, jak “przebudzona” lewica przywłaszczyła ją sobie w przestrzeni świeckiej.
Dziś celebrujemy chwałę papiestwa, której symbolem jest Cathedra Apostolica,  artystycznie skomponowana przez geniusz Berniniego, na ołtarzu absydy Bazyliki Watykańskiej, nad którą dominuje alabastrowe okno przedstawiające Ducha Świętego i której strzegą czterej Doktorzy Kościoła: Święty Augustyn i Święty Ambroży dla Kościoła łacińskiego, Święty Atanazy i Święty Jan Chryzostom dla Kościoła greckiego. W pierwotnym projekcie, który pozostawał  nienaruszony przez wieki, tron Św. Piotra znajdował się nad ołtarzem.  Jednak niszczycielska furia innowatorów nie oszczędziła nawet tej aranżacji, przenosząc go między absydę a baldachim Konfesji. 
A jednak właśnie w architektonicznej jedności ołtarza i tronu – która dziś została celowo wymazana – odnajdujemy fundament doktryny o Prymacie Piotra, którym to fundamentem jest Chrystus – lapis angularis(kamień węgielny). Dlatego też ołtarz ofiarny, który jest symbolem Chrystusa, również wykonany jest z kamienia.
Dzisiaj celebrujemy papiestwo w historycznym momencie poważnego kryzysu i apostazji, która uniosła się nawet do wysokości Tronu, na którym po raz pierwszy zasiadał Piotr.  Podczas gdy łamane są nasze serca, gdy rozważamy ruiny spowodowane dewastacją innowatorów, ze szkodą dla wielu dusz i chwały Boskiego Majestatu; podczas gdy błagamy  Nieba o światło, które pozwoli nam zrozumieć, jak połączyć obietnicę Naszego Pana Non prævalebunt z nieustannym strumieniem herezji i skandali szerzonych przez tego, którego Opatrzność zadała nam na czele Kościoła jako karę za grzechy popełnione przez Hierarchię w ostatnich dziesięcioleciach; podczas gdy widzimy podział na tych, którzy łudzili się, że mają jeszcze papieża zamkniętego w klasztorze…i schizmę w diecezjach Europy Północnej z ich niegodziwą drogą synodalną, tak mocno pożądaną przez Bergoglio… przypomnijmy sobie  proroctwo Leona XIII , które zechciał umieścić w modlitwie egzorcyzmu przeciwko szatanowi i  aniołom apostazji. Są to straszne słowa, które w tamtych czasach musiały brzmieć niemal skandalicznie, ale które dziś rozumiemy w ich nadprzyrodzonym sensie:
“Ci najsprytniejsi wrogowie są przepełnieni i upici goryczą wobec Kościoła, Oblubienicy niepokalanego Baranka, i położyli swoje bezbożne ręce na tym co ma najświętsze.
W samym Świętym Miejscu, gdzie ustanowiono Stolicę Św. Piotra i Tron Prawdy jako światło świata, wyniosą na tron swoją ohydną bezbożność, z niecnym planem, że kiedy uderzą w Pasterza, rozpierzchną się owce.

To nie są przypadkowe słowa: zostały napisane po tym, jak Leon XIII, pod koniec Mszy, miał wizję, w której Pan dał szatanowi okres około stu lat, aby sprawdził ludzi Kościoła. Są one echem przesłania Najświętszej Dziewicy w La Salette, pięćdziesiąt lat wcześniej: “Rzym utraci wiarę i stanie się siedzibą Antychrysta”, i poprzedzają o niewiele ponad dekadę, trzecią część tajemnicy fatimskiej, w której, według wszelkiego prawdopodobieństwa, Matka Boża przepowiedziała apostazję Hierarchii wraz z Soborem Watykańskim II i reformą liturgiczną.
Wierni na przestrzeni wieków mogli spoglądać na Rzym jako latarnię prawdy. Żaden papież, nawet ten najbardziej kontrowersyjny w historii,  Aleksander VI, nigdy nie ośmielił się uzurpować sobie świętej władzy apostolskiej w celu zburzenia Kościoła, zafałszowania jego Magisterium, zepsucia jego moralności i zbanalizowania jego liturgii. Pośród najbardziej tragicznych burz, Tron Piotrowy pozostawał niewzruszony i pomimo prześladowań, nigdy nie zawiódł w wypełnianiu pełnomocnictwa powierzonego mu przez Chrystusa: Paś baranki moje. Paś owce moje (J 21,15-19).
 Obecnie, i to już od dziesięciu lat, karmienie trzody Pańskiej jest uważane przez tego, który obecnie zajmuje Tron Piotrowy za “patetyczne  głupstwo”, a polecenie, które Pan dał Apostołom – Idźcie i nauczajcie wszystkie narody, chrzcząc je w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, ucząc je zachowywać wszystko, co wam przykazałem (Mt 28: 19-20) – jest postrzegane jako godny ubolewania “prozelityzm”, tak jakby boska misja Kościoła Świętego była przyrównana do heretyckiej propagandy sekt. 

Powiedział on to 1 października 2013;  powtórzył 6 stycznia 2014; 24 września 2016; 3 maja 2018; 30 września 2018; 6 czerwca 2019; 20 grudnia 2019; 25 kwietnia 2020, i ponownie zaledwie tydzień temu 11 stycznia 2023. I oto upada ostatni, gasnący ślad SW II, który uczynił “misję” [missionarietà] swoim hasłem przewodnim, nie rozumiejąc, że aby głosić Chrystusa pogańskiemu światu, trzeba przede wszystkim wierzyć w nadprzyrodzone prawdy, których nauczył On Apostołów i których Kościół ma obowiązek wiernie strzec. Rozwadnianie doktryny katolickiej, wyciszanie jej i zdradzanie, aby zadowolić mentalność czasów w jakich żyjemy, nie jest dziełem wiary, ponieważ ta cnota opiera się na Bogu, który jest Najwyższą Prawdą. Nie jest też dziełem nadziei, ponieważ nie można mieć nadziei na zbawienie lub pomoc Boga, którego Objawienie i zbawczą miłość się odrzuca. Nie jest też dziełem miłości, ponieważ nie można kochać Tego, któremu w istocie się zaprzecza.

Na czym polega ta rana, która dotknęła Kościół, umożliwiając apostazję Hierarchii, do tego stopnia, że powoduje ona zgorszenie nie tylko u katolików, ale także u innych ludzi na świecie? Jest to nadużycie władzy. Jest to przekonanie, że władza pochodząca od Boskiego Autorytetu może być realizowana w celu zupełnie przeciwnym do tego, w jakim przez ten Autorytet została powołana. Jest to zajmowanie miejsca Boga, uzurpowanie sobie Jego najwyższej władzy do decydowania o tym, co jest słuszne, a co nie, decydowanie o tym, co można jeszcze powiedzieć ludziom, a co, imię postępu i ewolucji, należy uznać za staroświeckie lub przestarzałe. 

 Jest to używanie mocy Świętych Kluczy do rozwiązywania tego, co powinno być związane i wiązania tego, co powinno być rozwiązane. Polega to na niezrozumieniu tego, że władza należy do Boga i do nikogo innego, i że zarówno władcy państw, jak i hierarchowie Kościoła są hierarchicznie poddani Chrystusowi Królowi i Najwyższemu Kapłanowi. Krótko mówiąc, jest to oddzielanie Tronu od Ołtarza, oddzielenie sługi i pełnomocnika od władzy Tego, który czyni tę władzę świętą, zatwierdzoną góry, ponieważ posiada jej pełnię i jest jej Boskim źródłem.

Wśród tytułów Papieża Rzymskiego, obok Christi Vicarius( Wikariusz Chrystusa), pojawia się także Servus servorum Dei (Sługa Sług Bożych). Jeśli pierwszy z nich został lekceważąco odrzucony przez Bergoglio, to jego decyzja, by zachować ten drugi, brzmi jak prowokacja, co pokazują jego słowa i czyny. Nadejdzie dzień, kiedy hierarchowie Kościoła zostaną poproszeni o wyjaśnienie, jakie intrygi i spiski wyniosły na tron tego, który działa jako sługa sług szatana, i dlaczego z lękiem wspierali jego ekscesy lub stawali się wspólnikami tego pełnego pychy, heretyckiego tyrana.
Niech drżą ci, którzy to wiedzą, a mimo to milczą, z fałszywego poczucia roztropności. Swoim milczeniem nie chronią honoru Kościoła Świętego, ani nie chronią wiernych przed zgorszeniem. Przeciwnie, pogrążają Oblubienicę Baranka w hańbie i poniżeniu, a wiernych odsuwają od Arki Zbawienia w chwili Potopu.
Módlmy się, aby Pan raczył obdarzyć nas świętym papieżem i świętymi władcami. Błagajmy Go, aby położył kres tej udręce, dzięki której – jak każdemu wydarzeniu dozwolonemu przez Boga – rozumiemy teraz lepiej, jak fundamentalne jest owo „instaurare omnia in Christo”, ustanowienie wszystkiego w Chrystusie.

Jak piekielny – dosłownie – jest świat, który odrzuca Panowanie Chrystusa, i o ile jeszcze bardziej piekielna jest religia, która z pogardą odziera się ze swoich królewskich szat – szat unurzanych Krwią Baranka na Krzyżu – aby stać się sługą możnych, Nowego Porządku Świata, sekty globalistów. Tempora bona veniant. Pax Christi veniat. Regnum Christi veniat – Nadchodzą dobre czasy. Niech nastąpi Pokój Chrystusa. Niech nadejdzie Królestwo ChrystusoweAmen

+ Carlo Maria Viganó, Arcybiskup
18 stycznia 2023
Na Święto Katedry Św. Piotra Apostoła, na której po raz pierwszy zasiadał w Rzymie
tłum. Sławomir Soja

„Wróg Kościoła jest wewnątrz”. O masonerii i „samobójczych ruchach części hierarchów”. „ Msza ekologiczna”…

„Wróg Kościoła jest wewnątrz”. Prof. Marek Kornat o masonerii i „samobójczych ruchach części hierarchów”. „ Msza ekologiczna”…

14 grudnia 2022 https://m.pch24.pl/wrog-kosciola-jest-wewnatrz

Bez konspiracji masońskiej nie można zrozumieć tragicznych losów dzisiejszego Kościoła – mówi w programie „Rozmowa PCh24” prof. Marek Kornat.

Historyk zwraca uwagę na dwa najważniejsze wymiary konspiracji masońskiej w Kościele. – Bez wątpienia następuje proces przechodzenia do masonerii, wchodzenia w struktury masońskie ludzi szczególnie odpowiedzialnych za Kościół. Mam tutaj na myśli biskupów, hierarchów, profesurę uczelni katolickich etc. W ten sposób sprawdza się jakże doniosłe i realistyczne hasło św. Piusa X: „Wróg Kościoła jest wewnątrz” – podkreśla. – To jest wróg wewnętrzny sterowany z zewnątrz. Bez jego działania nie wyobrażam sobie niektórych samobójczych posunięć, które są realizowane dzisiaj w Kościele – dodaje.

Drugi wymiar działalności masonerii to, zdaniem historyka, „kreowanie masońskiej agendy, która przenika do nauczania Kościoła”. – Hasło, że wszystkie wiary są dobre w oczach Pana i że w gruncie rzeczy prowadzą do tego samego celu jest masońskie. Nie jest to luterańskie, nie jest to protestanckie ani prawosławne. To jest hasło masońskie! – wyjaśnia.

Masoneria próbuje ponadto organizować agendę Kościoła wprowadzając Go w śliski temat ekologizmu, czyli „dbajmy o środowisko, żeby zlikwidować podziały, bo wszyscy ludzie są dobrzy i przyjmą to hasło”. Nawet nie ustają próby ustanowienia tzw. mszy ekologicznej – dodaje.

Zapytany przez Tomasza D. Kolanka, czym będzie tzw. msza ekologiczna gość PCh24 TV odpowiada:

„Na tym stole, na którym odprawia się nową Mszę ma być w jakimś naczyniu ziemia obok chleba i wina. Wierni z kolei w czymś na podobieństwo procesji będą podążać w stronę stołu z okrzykami na ustach na cześć matki-ziemi; z podziękowaniami za to, że rośnie trawa, że jest woda, że słońce świeci i tego typu banalnymi, ogłupiającymi w gruncie rzeczy hasłami. Nie mam nic przeciwko dziękowaniu Panu Bogu za to, że świeci słońce, ale przecież oczywiste jest, że tego typu banały mają przesłaniać nam największą Prawdę naszej wiary! Prawdę o Zmartwychwstaniu i o Odkupieniu. Zamiast tego dostaniemy nowe udziwnienia liturgiczne prowadzące do jeszcze większej deformacji”.

Na pytanie czy prof. Kornat sugeruje, że Matka Boża zostanie zastąpiona Pachamamą historyk odpowiada: „Jeśli msza ekologiczna zostanie wprowadzona jako obowiązkowe nabożeństwo to bez wątpienia tak się stanie”.

źródło: PCh24 TV

Wiemy, że Kościół będzie nękany prześladowaniami aż do końca świata, ale nie będzie zniszczony. Gdzie się schronić?

Wiemy, że Kościół będzie nękany prześladowaniami aż do końca świata, ale nie będzie zniszczony

https://remnantnewspaper.com/web/index.php/articles/item/6271-satan-s-vile-attacks-on-traditional-catholicism-spotlight-what-he-hates-most

A ja tobie powiadam, iżeś ty jest opoka, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy piekielne nie zwyciężą go. Mt 16,18
———————

Słowa Pana Jezusa pocieszają nas, że Kościół nigdy nie zostanie pokonany, ale ostrzegają nas również, że bramy piekielne będą próbowały pokonać Kościół, a czasami mogą nawet wydawać się być bliskie sukcesu.

Korneliusz  Lapide rozwinął te słowa naszego Pana w swoim komentarzu do Ewangelii Św. Mateusza:

“Swoim słowem, Chrystus najpierw zachęca Swój Kościół, aby nie słabł, gdy widzi, że jest atakowany przez całą moc szatana i złych ludzi. W drugiej kolejności;  brzmi jakby trąbą, aby Kościół zawsze czuwał odziany w zbroję, przeciwko  wrogom, którzy Go z taką nienawiścią  atakują.”

Kiedy widzimy, że Kościół jest atakowany przez szatana, nie powinniśmy rozpaczać, nasz Pan powiedział nam, że tak się stanie, więc naszą odpowiedzią powinno być zaufanie Bogu i walka jak prawdziwi Chrześcijanie.

Szatan zawsze prowadził tę wojnę, nie tylko przeciwko Kościołowi, ale przeciwko całej ludzkości. Dziś widzimy, że atakuje z większą intensywnością niż ktokolwiek i robi to zupełnie otwarcie. Chociaż wszyscy moglibyśmy wskazać różne sposoby, w jakie te ataki stały się bardziej widoczne w ostatnich latach, poniższe okropności wskazują na stopień, w jakim szatan zdobył ogromną władzę nad społeczeństwem świeckim:

– Propagowanie aborcji nie tylko jako godnej pożałowania ostateczności, ale jako podstawowego prawa, które należy pielęgnować

– Ataki na dzieci, zwłaszcza w postaci rozpowszechnionej pedofilii

– Żarliwe propagowanie transgenderyzmu i płynnej tożsamości płciowej jako prawdy niepodlegającej dyskusji, którą wszyscy musimy zaakceptować, jeśli chcemy uczestniczyć w życiu społecznym

– Naleganie, abyśmy wszyscy zaakceptowali najbardziej niedorzeczne i niegodziwe kłamstwa naszych rządów, mediów i tak zwanych “pedagogów”

– Rosnąca tyrania medyczna, która wywyższa wewnętrznie sprzeczną “naukę” ponad zdrowy rozsądek i rzeczywistość widzialną

– Oczywiste spełnienie się proroczego ostrzeżenia Siostry Łucji dla kardynała Carlo Caffarra, że “decydująca bitwa pomiędzy Królestwem Chrystusa a szatanem będzie dotyczyć małżeństwa i rodziny”.

– Wzrost jawnego “satanizmu”, z klubami szatana w szkołach, a nawet satanistycznymi przesłaniami w rozrywce kierowanej do dzieci’
==============================
Mamy więc te, i inne, wyraźne oznaki rosnącego wpływu szatana w społeczeństwie. Możemy nie wiedzieć, dlaczego tak się dzieje, ale nie możemy kwestionować faktu, że tak jest.

Ponieważ szatan ma coraz większy wpływ na społeczeństwo świeckie, możemy również się spodziewać, że będzie w stanie prowadzić wzmożoną wojnę z Kościołem. I rzeczywiście, mamy wiele oznak tego wzmożonego ataku na Kościół katolicki, między innymi takie jak:

– Oddawanie przez Franciszka czci Pachamamie

– Poparcie  Watykanu dla różnych antykatolickich inicjatyw Wielkiego Resetu, w tym “szczepionek”

– Jawnie heretycki i niemoralny Synod o Synodalności

– Coraz bardziej bezpośrednie i nikczemne ataki Franciszka na tradycyjny katolicyzm, w miarę jak faworyzuje on różne religie niekatolickie

W świetle tych i innych bluźnierczych wydarzeń, widzimy, że bramy piekieł wydają się być bliskie zwycięstwa nad Kościołem. Jak powiedział kardynał Gerhard Müller o Synodzie na temat synodalności w przełomowym wywiadzie z Raymondem Arroyo, “Jeśli im się uda, będzie to koniec Kościoła katolickiego”. [Powinno raczej być: „Jeśli BY im się udaŁO, byłby to koniec Kościoła. md]

Musimy jednak stwierdzić, że w przeciwieństwie do zgorszenia obecnego w religiach niekatolickich, wszystkie te bluźniercze zjawiska są obce naturze Kościoła. Szatan i jego zwolennicy wykorzystali wszystkie przejawy “ducha” SW II, aby zaatakować Kościół katolicki w podobny sposób, w jaki wojownik może próbować otruć swojego wroga. Nie możemy winić Kościoła za to zło, tak jak nie winilibyśmy ofiary otrucia za truciznę, którą podał mu jego wróg.

Jednak dla niektórych bezkrytycznych obserwatorów, te narastające skandale wychodzące z Rzymu sugerują, że Kościół katolicki nie może być prawdziwym Kościołem ustanowionym przez naszego Pana. Taki wniosek całkowicie ignorowałby lub źle rozumiałby słowa naszego Pana o bramach piekielnych, a są one przecież dalekie od sugestii, że Kościół nie pochodzi od Boga. Te lepiące się do Kościoła ataki bram piekielnych stawiają w centrum uwagi Instytucję, której szatan nienawidzi najbardziej. Wręcz przeciwnie, jeśli czytamy uważnie słowa Św. Hieronima, musimy dojść do wniosku, że brak prześladowań ze strony szatana, zwłaszcza dzisiaj, byłby rozstrzygającym dowodem na to, że Kościół nie pochodzi od Boga:

Wiemy, że Kościół będzie nękany prześladowaniami aż do końca świata, ale nie będzie zniszczony: będzie wystawiany na próby, ale nie będzie pokonany, bo taka jest obietnica Wszechmocnego Boga, którego słowo jest  prawem natury”.

Mamy więc do czynienia z paradoksem.

Ponieważ bramy piekielne tak zawzięcie atakują Kościół, możemy być pewni, że Kościół jest jedynym miejscem, w którym powinniśmy teraz być. Gdyby nie obietnica Pana Jezusa, że bramy piekielne nie przemogą Kościoła, moglibyśmy pomyśleć, że lepiej byłoby znaleźć się gdzie indziej. Ale obietnica naszego Pana odnosi się tylko do Kościoła katolickiego, który jest jedynym Kościołem, jaki On ustanowił, Kościół jest jedyną “bezpieczną przystanią”. Jak to podkreślił Michael Matt w swoim ostatnim filmie w Remnant TV, gdybyśmy porzucili Wiarę Katolicką, stracilibyśmy ochronę obiecaną przez Pana Jezusa.

Wszystko to powinno uspokajać katolików, którzy postanowili pozostać w Kościele, ale musimy rozważyć dwa inne aspekty, aby określić “gdzie powinniśmy stać”, gdy bramy piekielne próbują zwyciężyć Kościół. Czy musimy koniecznie być Tradycyjnymi katolikami; i czy ataki szatana na Kościół nakładają na nas jakieś specjalne zobowiązania.

Po pierwsze, musimy stwierdzić, że szatan nie “atakuje” tzw. “kościoła soborowego” (który Franciszek, dla swojej wygody,  nazwał “kościołem synodalnym”). Szatan raczej wykorzystuje “kościół synodalny” i jego perwersje do prowadzenia wojny z Kościołem katolickim. W tej walce, infiltratorzy atakują jedynie niezmienną Wiarę Katolicką i Tradycyjnych Katolików. W związku z tym, tzw. katolików synodalnych powinno zaniepokoić to, że chociaż szatan ma większą niż kiedykolwiek władzę nad światem i nienawidzi Kościoła katolickiego bardziej niż czegokolwiek innego, ich pasterze przyklaskują tej nowej wiośnie, w której tolerowane są wszystkie wyznania, poza Tradycyjnym Katolicyzmem!

Czy to się komuś podoba, czy nie, “katolicy synodalni” stoją za Franciszkiem, Cupichem i ks. Jamesem Martinem, gdy ci fałszywi pasterze atakują tradycyjnych katolików za to, że wierzą i praktykują to, w co wierzyli i praktykowali wszyscy święci. To właśnie z tego powodu, szatan swiadczy “kościołowi synodalnemu”, usługi bram piekielnych.

Co więcej, Pan Jezus kazał nam sądzić po owocach i możemy z łatwością zauważyć, że owoce tradycyjnego katolicyzmu są wyjątkowo zdrowe i prawdziwie katolickie, podczas gdy owoce “kościoła synodalnego” są zadziwiająco zgniłe i antykatolickie. Żaden rozsądny obserwator nie może pomyśleć, że “kościół synodalny” jest spadkobiercą obietnicy naszego Pana, że bramy piekielne Go nie przemogą. O wiele bardziej logicznym wnioskiem jest postrzeganie “kościoła synodalnego” jako istotnej części bram piekielnych. Musimy zatem być “Tradycyjnymi Katolikami”, jeśli chcemy pozostać katolikami.

Ta oczywistość nasuwa pytanie, jak powinniśmy się zachowywać? Czy ta sytuacja nakłada na nas jakieś szczególne zobowiązania. Oczywiście musimy bronić tradycyjnego katolicyzmu i sprzeciwiać się “kościołowi synodalnemu” i całemu jego nadęciu. Chociaż wszyscy możemy odegrać w tym rolę zgodną z naszymi obowiązkami stanu, biskupi z pewnością mają tutaj największą odpowiedzialność. 

Czy dobrym pasterzom wypada szukać wygodnych i bezpiecznych kryjówek,  gdy wilki pożerają stado? Czy nie powinno być raczej tak, że pasterze mają obowiązek zrobić wszystko, co w ich mocy, aby odeprzeć wilki? Pasterze nie mogą się wymigać od tego obowiązku, ubolewając nad tym, że wilkami są inni biskupi, w tym jeden ubrany na biało. Nasz Pan powiedział nam, abyśmy strzegli się wilków w owczej skórze. Gdyby zamiast tego miał na myśli cierpliwe znoszenie wilków w owczej skórze, to oczywiście mógłby znaleźć słowa, aby tę myśl wyrazić.

W tej kwestii powinniśmy rozważyć poważne szkody spowodowane  cierpliwym tolerowaniem wilków, które pożerają stado. Leon XIII jasno stwierdził, że milcząc, stajemy się wspólnikami wrogów:

“To są nasi wrogowie, a ich planem jest (i nawet tego nie ukrywają, ale mówią to otwarcie) unicestwienie, jeśli to możliwe, prawdziwej religii, prawdziwej religii katolickiej. Aby odnieść sukces, nie cofną się przed niczym; wiedzą dobrze, że zastraszenie dobrych dusz ułatwi ten cel. . . . Zaniechanie lub milczenie w obliczu tego jazgotu przeciwko prawdzie jest albo czystą słabością, albo zwątpieniem w wierze. W obu przypadkach, jest to pohańbienie Boga. Zarówno Zbawienie własnej duszy jak i innych dusz  byłoby w takiej sytuacji poważnie zagrożone, ponieważ  byłaby to praca na rzecz wrogów Wiary, gdyż nic tak nie zachęca  złoczyńców do zuchwałości jak słabość dobrych ludzi. . . Dodajmy: Chrześcijanie rodzą się po to, by walczyć”. (z Liberalism & Catholicism O. A Roussel’a, s. 131).

Mamy więc obowiązek bronić prawdy, co oznacza, że musimy jej bronić w całości, do tego stopnia ile to możliwe.

Bez wątpienia,  każdy z nas powinien współpracować z Łaską Bożą najlepiej jak potrafi. Gdybyśmy bronili twierdzy atakowanej przez wroga, który chce torturować i zabijać niewinne dusze w niej przebywające, oczywiście zrobilibyśmy wszystko, co w naszej mocy, aby pokonać wroga. Wiemy, że w tej duchowej wojnie jesteśmy silni, proporcjonalnie do siły naszej determinacji w wypełnianiu woli Bożej jako święci.

Jak czytamy u Św. Pawła na początku Adwentu, musimy się  oblec w zbroję światłości:

“A to wiedząc czas, iż jest godzina, abyśmy już ze snu powstali. Albowiem teraz bliższe jest nasze zbawienie, niż kiedyśmy uwierzyli.
Noc przeminęła, a dzień się przybliżył. Odrzućmyż tedy uczynki ciemności, a obleczmy się w zbroję światłości.
Jako we dnie uczciwie chodźmy: nie w biesiadach i pijaństwach, nie w łożach i niewstydliwościach, nie w zwadzie i w zazdrości, ale się obleczcie w Pana Jezusa Chrystusa, a starania o ciele nie czyńcie w pożądliwościach.” Rz 13, 11-14

Jeśli chcemy mężnie bronić się przed bramami piekielnymi, musimy postępować tak, jakbyśmy naprawdę wierzyli w to, czego nauczał Pan Jezus i Jego święci. Oznacza to, że powinniśmy starać się prowadzić święte życie.

Gdzie zatem jesteśmy, gdy bramy piekielne wydają się tak bliskie zwycięstwa nad Kościołem? Jeśli jesteśmy zdeterminowanymi tradycyjnymi katolikami, powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, by bronić Mistycznego Ciała Chrystusa, a szatan będzie nas wtedy nienawidził. Jeśli tak właśnie robimy, możemy mieć absolutną pewność, że Bóg nigdy nas nie opuści i że będziemy wśród tych, których użyje do obrony swojego Kościoła przed tymi przerażającymi atakami  bram piekielnych.

Niech Najświętsza Maryja Panna pomaga nam zawsze walczyć jak prawdziwi Chrześcijanie! Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!

Robert Morrison

tłum. Sławomir Soja

Porażające słowa Franciszka: Jestem komunistą i był nim też Jezus

Porażające słowa Franciszka: Jestem komunistą i był nim też Jezus

28 listopada 2022 https://pch24.pl/papiez-franciszek-jestem-komunista-i-byl-nim-tez-jezus/

#Ewangelia #komunizm #marksizm #Papież Franciszek #socjalizm

(fot. EPA/MAURIZIO BRAMBATTI ITALY OUT Dostawca: PAP/EPA.)

„Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus” – powiedział papież Franciszek w wywiadzie dla America Magazine, czasopisma wydawanego przez jezuitów w Stanach Zjednoczonych.

Franciszek w nawiązaniu do tego, że niektórzy uważają go za socjalistę bądź nawet komunistę odparł: „Staram się podążać za Ewangelią. Osiem Błogosławieństw to fragment, który bardzo mnie oświeca, ale przede wszystkim wyznacza normę, według której będziemy sądzeni: Mt 25. Byłem spragniony, a daliście mi pić. Byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu a przyszliście do mnie. Czy zatem Jezus jest komunistą?”.

Zdaniem papieża, problem polega na redukowaniu przesłania Ewangelii wyłącznie do wymiaru społeczno-politycznego. – Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus – przyznał. [No, był… ale na szczęście umarł.. Tak, Franiu?? md]

„Komuniści ukradli nam trochę chrześcijańskich wartości. Inni uczynili z nich katastrofę” – stwierdził. 

Źródło: americamagazine.com / PAP

PR

https://pch24.pl/prof-marek-kornat-katolik-ktory-ma-sympatie-prokomunistyczne-z-definicji-jest-pseudo-katolikiem/