Gigant wiary, a nie jakiś krasnal! Osiem prawd o św. Mikołaju, wielkim orędowniku

Gigant wiary, a nie jakiś krasnal! 8 rzeczy o św. Mikołaju, wielkim orędowniku

pch24.pl/gigant-wiary-a-nie-jakis-krasnal

(Uroš Predic,

Święty Mikołaj, biskup Miry był człowiekiem o wielkim sercu i nieskazitelnej wierze. Swój duży majątek oddał biednym. Tępił herezję i uzdrawiał chorych. Wspomnienie św. Mikołaja celebrujemy w Kościele 6 grudnia.

1.Dziecko uproszone u Boga

Mikołaj urodził się około roku 270 w Patras w Grecji. Przyszedł na świat w bogatej, chrześcijańskiej rodzinie. Jego rodzice mieli kłopoty zdrowotne uniemożliwiające poczęcie i bardzo długo modlili się o dziecko.  Przyjście na świat Mikołaja było więc radosnym cudem. Mikołaj był jedynakiem. Już w młodości wyróżniały go dwie cechy – wielka pobożność i wrażliwość na ludzką biedę. Kiedy po swoich rodzicach odziedziczył znaczny majątek, w niedługim czasie rozdał go ubogim. Dzięki swoim pieniądzom miał m.in. ułatwić zamążpójście trzem córkom zubożałego szlachcica, podrzucając im skrycie pełne sakiewki potrzebne na posag. O tym wydarzeniu wspomina m.in. Dante w „Boskiej komedii”, która powstała w XIV wieku. Mikołaja do wsparcia panien, oprócz ich biedy, zmobilizowały niecne plany ich ojca, który chciał zmusić córki do nierządu, aby w tak zły sposób zarobiły potrzebne pieniądze. 

2.Mikołaj biskup Miry

Ludzie widząc dobroć Mikołaja, wybrali go na biskupa miasta Mira. Był bardzo dobrym biskupem. Wspaniałym duszpasterzem. Szczególną troską otaczał biedaków i osoby, których życie było zagrożone. Kiedy cesarz Konstantyn I Wielki skazał trzech młodzieńców z Miry na karę śmierci za jakieś wykroczenie, nieproporcjonalne do tak surowego wyroku, św. Mikołaj udał się osobiście do Konstantynopola, by uprosić dla nich ułaskawienie. I to mu się udało.

3.Cudotwórca

Święty Mikołaj biskup nazywany jest też cudotwórcą. A to z powodu niezwykłych wydarzeń, których był sprawcą. Pewnego razu swoją gorącą modlitwą Mikołaj uratował rybaków od niechybnego utonięcia w czasie ostrej burzy.  W czasie zarazy, jaka nawiedziła jego strony, usługiwał chorym, a sam cudownie nie został zarażony. Legenda głosi, że wskrzesił trzech ludzi, zamordowanych w złości przez hotelarza za to, że nie mogli mu zapłacić należności. Za cud można też uznać fakt, iż biskup Mikołaj ocalał podczas okrutnego i masowego prześladowania chrześcijan, co miało miejsce za czasów panowania cesarza Maksymiana. Biskup Mikołaj został wówczas aresztowany, lecz nie wykonano na nim wyroku śmierci. Uwolniono go na mocy edyktu mediolańskiego w roku 313.

4.Pogromca herezji

Biskup Mikołaj uczestniczył w pierwszym soborze powszechnym w Nicei (325 rok), na którym potępione zostały przez biskupów błędy Ariusza (kwestionującego równość i jedność Osób Trójcy Świętej). Święty Mikołaj dał się poznać na tym soborze jako gorliwy obrońca tradycji i czystej, prawdziwej wiary. Według legendy za to, że Ariusz twierdził, iż Jezus nie jest Bogiem, Mikołaj miał go publicznie spoliczkować.

5. Z Miry do Bari

Po długich latach błogosławionych, biskupich rządów Mikołaj odszedł po nagrodę do Pana 6 grudnia (stało się to między rokiem 345 a 352). Jego ciało zostało pochowane ze czcią w Mirze. Po złożeniu ciała Mikołaja w marmurowym grobowcu, spod niego miały wytrysnąć dwa cudowne źródła – z jednego płynęła oliwa, z drugiego zaś najczystsza woda. Dla tych, którzy szczerze wierzyli, miały one moc uzdrawiania. Ciało św. Mikołaja przebywało w Mirze do roku 1087, w którym to miasto zajęli Turcy.  Dnia 9 maja 1087 roku zostało ono przewiezione łodzią, przez pobożnych rybaków, do włoskiego miasta Bari i złożone w kościele. Wkrótce wybudowano tam bazylikę św. Mikołaja i 29 września 1089 roku jego grobowiec w tej bazylice uroczyście poświęcił papież bł. Urban II.

6.Kult św. Mikołaja rozwijał się przez wieki

Najstarsze ślady kultu św. Mikołaja napotykamy w wieku VI, kiedy to cesarz Justynian wystawił mu w Konstantynopolu jedną z najwspanialszych bazylik. Zaś cesarz Bazyli Macedończyk (wiek VII) w samym pałacu cesarskim wystawił kaplicę ku czci Świętego. Do Miry udawały się liczne pielgrzymki. W Rzymie św. Mikołaj miał dwie świątynie, wystawione już w wieku IX. Papież św. Mikołaj I Wielki (858-867) ufundował ku czci swojego patrona na Lateranie osobną kaplicę. Z czasem liczba kościołów św. Mikołaja w Rzymie doszła do kilkunastu. W całym chrześcijańskim świecie św. Mikołaj, już w średniowieczu, miał tak wiele świątyń, że pewien ówczesny pisarz stwierdził „Gdybym miał tysiąc ust i tysiąc języków, nie byłbym zdolny zliczyć wszystkich kościołów, wzniesionych ku jego czci”. W Polsce kult św. Mikołaja jest wciąż bardzo popularny. Dziś pod jego wezwaniem jest w naszej ojczyźnie aż 327 kościołów.

7.Św. Mikołaj a nie jakiś krasnal!

Piękny i wciąż żywy zwyczaj obdarowywania się, w imieniu św. Mikołaja, prezentami na Boże Narodzenie pojawił się już w XIII wieku, kiedy w szkołach pod patronatem św. Mikołaja zaczęto rozdawać stypendia i zapomogi. Ta tradycja trwa do dziś. Niestety komercja i nurty antychrześcijańskie starają się zastąpić św. Mikołaja bezdusznym krasnalem. Nie możemy na to pozwolić.  

8.Patron dzieci, krajów, miast, zawodów…

Święty Mikołaj biskup jest patronem dzieci, a także m.in. Grecji, Rusi, Antwerpii, Berlina, Miry, ale i bednarzy, cukierników, flisaków, jeńców, kupców, marynarzy, młynarzy, notariuszy, panien, piekarzy, pielgrzymów, piwowarów, podróżnych, rybaków, sędziów, studentów, więźniów, żeglarzy.

Źródła – brewiarz.pl, mikolaj.org.pl, sanctus.pl

Adam Białous

https://youtube.com/watch?v=_U5CJXqMUzU%3Ffeature%3Doembed

https://pch24.pl/swiety-mikolaj-i-katolicka-dobroczynnosc-a-socjalizm-opinia/embed/#?secret=6qaGT3l03n#?secret=MfMP2xKrr2

Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

Jerzy Wolak: Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

pch24.pl-sobor-watykanski-ii-kontra-sw-mikolaj

(Fot. Leonardo Corona (1561–1605),

Proces rugowania świętego Mikołaja z katolickiej kultury zapoczątkował… Sobór Watykański II. W nieposkromionym pragnieniu jednania Kościoła ze światem zakwestionował odwieczną pamięć Kościoła – jeden z filarów jego Tradycji – na rzecz świeckiej metodologii badania dziejów (notabene gwałtownie się marksizującej). I oto nagle okazało się, że wielu świętych, czczonych od stuleci przez Chrystusową Owczarnię, istniało wyłącznie w pobożnej legendzie. Fakt, iż nie przeszkadzało im to wypraszać mnóstwa łask u Boga dla licznej rzeszy ich czcicieli, bynajmniej nie powstrzymał watykańskiej komisji studyjnej przed wycięciem ich z Calendarium Romanum albo przynajmniej poważnym ograniczeniem ich kultu.

To ostatnie właśnie spotkało świętego Mikołaja – liturgiczna degradacja do wspomnienia dowolnego. Był to prawdziwy cios w plecy – od wieków bowiem Mikołaj z Miry toczył zacięte zmagania z protestanckimi pastorami usilnie dążącymi do odarcia ze świętości sympatycznej i jakże pożytecznej dla światowej kultury postaci superbohatera rozdającego prezenty. A cieszył się on megapopularnością i powszechną miłością w całym świecie chrześcijańskim, nie tylko katolickim i prawosławnym (tu zwłaszcza), lecz nawet luterańskim. Dlatego liturgiczna korekta (skoro wspomnienie jest dowolne, to można nie wspominać…) wydatnie pomogła jego wrogom.

I tak pamięć o prawdziwym świętymi Mikołaju zaczęła w Kościele gasnąć, a że natura próżni nie znosi, przeto wkrótce jego imię niepostrzeżenie przywłaszczył sobie coca-colowy Dziadek Mróz.

A dzieci ucieszone prezentami, zamiast dowiedzieć się, że przynosi je katolicki biskup, heros chrześcijańskiej wiary, bezkompromisowy tępiciel pogańskiego zabobonu, a przy tym człowiek anielskiej dobroci, nasiąkają bredniami o przerośniętym krasnoludku, Laponii, elfach, saniach i czerwononosym Rudolfie.

W tym stanie mijają dekady, a hierarchia Kościoła dziwi się, skąd taki spadek liczby powołań, dlaczego tak mało ministrantów…

Jerzy Wolak

Św. Mikołaj argumentuje: – Dał w mordę Ariuszowi, heretykowi.

Św. Mikołaj argumentuje: dał w mordę Ariuszowi, heretykowi.

„Dał z liścia” heretykowi. Gdzie podziali się biskupi podobni do św. Mikołaja?

#Ariusz #herezja #św. Mikołaj Filip Adamus https://pch24.pl/dal-z-liscia-heretykowi-gdzie-podziali-sie-biskupi-podobni-do-sw-mikolaja/

Według znanej każdemu dziecku opowiastki św. Mikołaj rozdaje prezenty tym, którzy wykazali się posłuszeństwem wobec rodziców, krnąbrnym zaś podrzuca „rózgę”. Tak jak dobroczynność istotnie wpisana była w życie biskupa Mirry, tak i aspekt dyscyplinarny nie wziął się znikąd. Na własnej skórze przekonał się o tym Ariusz, twórca i główny promotor herezji chrystologicznej, nazwanej potem od jego imienia „Arianizmem”, którego hierarcha „poczęstował” ciosem w twarz. W dzisiejszym Kościele próżno oczekiwać podobnych postaw – a zamiast troski o czystość wiary następcy apostołów reklamują „dialog” i „towarzyszenie” promotorom błędów.

Według przekonań Ariusza i jego popleczników, Chrystus nie posiada natury boskiej – został stworzony przez Boga Ojca w czasie, a także nie dorównuje Mu majestatem. Poglądy te, stojące w rażącej sprzeczności z katolicką doktryną o Trójcy Świętej, zaczęły w IV wieku zyskiwać na popularności – domagając się odpowiedzi ze strony hierarchów, jak również i wiernych stojących po stornie ortodoksji.

Ówczesny biskup Mirry (obecnie tureckiego Demre) był jednym z tych, którzy nie zamierzali milczeć wobec rozpowszechnianych błędów. Wstrząśnięty bluźnierczymi twierdzeniami aleksandryjskiego teologa hierarcha zaprotestował wobec nich spektakularnym i jednoznacznym, choć mało konwencjonalnym, szczególnie w dysputach teologicznych, protestem. Według podań obaj duchowni spotkali się podczas obrad Soboru Nicejskiego I, na którym przywódcy całego świata chrześcijańskiego potępili poglądy Ariusza – Mikołaj miał wykorzystać tę okazję i zbliżywszy się do heretyka, spoliczkować go. Legenda mówi, że w odpowiedzi dysydencki teolog podniósł rękę na biskupa i uderzeniem w twarz złamał szczękę świętego. 

Do czasów ekumenizmu, wspólnego obchodzenia rocznic reformacji, spotkań w Asyżu, czy wreszcie „Dni Judaizmu” w Kościele wspomnienie gorliwości Mikołaja pasuje jak… pięść do nosa – a jednak, katolicka tradycja podobny „styl” przejawiała na każdym kroku. Wstręt do nauk odbiegających od zdrowego depozytu w polemikach z błądzącymi Ojcowie Kościoła niejednokrotnie wyrażali w mocnych słowach. Epitety „bezbożny”, „obrzydliwy”, „bezecny” nieodmiennie łącząc z różnymi heretyckimi nurtami, czy imionami ich głównych promotorów. Z podobnego języka względem wrogów czystej doktryny zasłynął między innymi wielki tłumacz – twórca „Wulgaty” i Ojciec Kościoła – Święty Hieronim.

Za gestami i słowami oburzenia, jakie w chrześcijanach pierwszych wieków naturalnie budziły „nowinki”, stały realne wysiłki i ciężka praca, jaką apologeci podejmowali, by zdławić rozprzestrzenianie się mniemań wypaczających depozyt wiary. Danie odporu heretykom było priorytetem dla znakomitej części Ojców Kościoła i doktorów: Augustyn wadził się z Ariuszem, Manichejczykami i Donatyzmem. Hieronim bronił kultu Matki Bożej, inni stawali naprzeciwko kolejnym błędom antytrynitarzy… Ale tak dla Hilarego z Poitiers, jak dla Ireneusza z Lyonu, czy Atanazego z Aleksandrii walka z wypaczonymi opiniami teologicznymi była bezsprzecznie sprawą pierwszej wagi.

W kolejnych wiekach chrześcijaństwa Kościół zinstytucjonalizował podobne postawy, tworząc Świętą Inkwizycję, czy dopisując potencjalne szkodliwe dla wiernych treści do indeksu Ksiąg Zakazanych… Dziś zarówno po nich, jak i po spoliczkowaniu Ariusza, zostały wyłącznie blade wspomnienia – wspomnienia niewygodne, za które wciąż kościelni przywódcy chcą usilnie „przepraszać”.

Zamiast ducha św. Mikołaja wśród eklezjalnych elit krąży tolerancja dla heretyckich opinii, przyjmowanych z entuzjazmem jako przejaw „dialogu”, czy „pluralizmu”.  My, Polacy, najbardziej skrajne przykłady mamy tuż za zachodnią granicą, gdzie niekanoniczna zbieranina nazywana „Drogą Synodalną” stara się przewrócić do góry nogami katolicką moralność i sakramentologię.

Poza zorganizowanymi grupami modernistów zza Odry w samym sercu Mistycznego Ciała Chrystusa pełno dziś gorszycieli, pokroju chociażby agitatora lobby LGBT, amerykańskiego jezuity Jamesa Martina, obecnie cieszącego się urzędem w Watykanie… Podział między wiernymi jest większy, niż kiedykolwiek, brakuje dyscypliny doktrynalnej – miast „jednego serca i ducha” wielu katolików zaczyna poszukiwać „innej Ewangelii”. Dla każdego obserwatora, cechującego się choć minimalną trzeźwością osądu, przemiany te widoczne są gołym okiem. A jednak… reakcji następców apostołów coraz bardziej zagubieni wierni wyczekują na próżno. Gdzie się podziali tamci biskupi? – ciśnie się na usta smętne pytanie- parafraza znanej piosenki.  

Co różni współczesnych i biskupa z Mirry, który spotkawszy głosiciela tez podważających boską godność Chrystusa nie wstrzymał się z rękoczynami? Więcej niż wiele zdaje się wyjaśniać zawołanie proroka Eliasza: „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów”. 

Dziś miłość do Boga, wyrażona chęcią oddawaniu Mu czci nie cieszy się ani powszechnością, ani aprobatą duchowych autorytetów. Wszystko w praktyce Kościoła coraz częściej obliczane jest na człowieka, jego korzyść, dobrobyt – a ostatnio nawet już samopoczucie i opinie. Gdy czasem gdzieś w tym antropocentrycznym gąszczu błyśnie hasło „Ad maiorem Dei Gloriam”, brzmi ono jak porzekadło z przeszłych wieków, które mało kto rozumie. Troska o dogmat, czystość nauczanej doktryny, posłuszeństwo Objawieniu – to wszystko co streszczają Eliaszowe słowa, stają się zatem coraz bardziej odległe i… abstrakcyjne dla współczesnych.

Groźba konfliktu o te uniwersalne i obiektywne wartości dla przesączonych antropocentryczną narracją i kulturą duchownych to dostateczny powód – by zamknąć usta i, nie ryzykując sporów, zająć się rzekomo – bardziej „praktycznym” budowaniem bezstresowego współżycia z innymi. „Troska o wspólny dom” i plany zeroemisyjności Bazyliki Piotrowej nie zrealizują się przecież same, a kto z międzynarodowych gremiów zechce współpracować z papiestwem, które jednoznacznie stanie na straży katolickiej doktryny i moralności?