Obecna „operacja nieprawości” (2 Tes 2) jest tak skuteczna i dobrze zorganizowana, że wyraźnie wskazuje na działanie lucyferiańskiej inteligencji.

Komentarze Eleison


biskup williamson

Komentarze Eleison Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona


Komentarz Eleison nr DCCCLX (860) 6 stycznia 2024 komentarze-eleison

1 Dziewiątego dnia ostatniego miesiąca minionego roku arcybiskup Vigano wygłosił kolejną ze swoich znakomitych konferencji, zadając pytanie, czy papież Bergoglio jest prawdziwym papieżem. Problem jest dobrze znany katolikom: W ciągu ostatnich 10 lat katolicki Autorytet został zastąpiony aroganckim autorytaryzmem, kapłaństwo Boga – klerykalizmem człowieka, a objawiona Prawda – permanentną rewolucją i chaosem.

2 Jeśli chodzi o kościelnych hierarchów, którzy mają obowiązek pomagać w obronie Prawdy, to albo są oni wspólnikami Bergoglia, albo tak bardzo się go boją, że nieliczne osoby wyrażające sprzeciw nie mają odwagi wyciągnąć koniecznych wniosków, głównie dlatego, że ubóstwiają Vaticanum II. Można krytykować Bergoglio i nie zgadzać się z nim, “ale nie z Vaticanum II”. Ci dobrzy ludzie nie chcą przyznać, że rewolucyjny proces, który pozwolił osobie takiej jak Bergoglio zostać biskupem i kardynałem, a w końcu wejść na konklawe i zostać „papieżem”, był zasługą Soboru, który w ich mniemaniu jest nietykalny. Można dojść do wniosku, że niektórym ludziom bardziej zależy na soborowej doktrynie niż na zbawieniu dusz. Wolą być rządzeni przez papieża heretyka i apostatę, niż uznać, że heretyk czy apostata nie może być głową Kościoła, do którego jako taki nie należy.

3 Żaden Doktor Kościoła nigdy nie rozważał przypadku papieża apostaty takiego jak Bergoglio. Tak wielki dramat mógłby się wydarzyć tylko w wyjątkowych i nadzwyczajnych okolicznościach, takich jak ostateczne prześladowanie przepowiedziane przez proroka Daniela i opisane przez św. Pawła. Ta „operacja nieprawości” (2 Tes 2) jest tak skuteczna i dobrze zorganizowana, że wyraźnie wskazuje na działanie lucyferiańskiej inteligencji. To dlatego „problem Bergoglio” nie może być rozwiązany w żaden zwykły sposób: żadne społeczeństwo nie może bowiem przetrwać całkowitego zepsucia władzy, która rządzi, i nie inaczej jest z Kościołem.

4 Ta „operacja nieprawości” nie jest też jedynie kwestią papieża trwającego przy konkretnej herezji (co zresztą Bergoglio czynił wielokrotnie). Mamy do czynienia z osobistością wysłaną na konklawe z rozkazem zrewolucjonizowania Kościoła ze szczytu Katedry Piotrowej. To właśnie ta perfidna intencja nadużycia autorytetu i uprawnień papiestwa, uzyskanych w wyniku zwiedzenia, czyni Bergoglio uzurpatorem Tronu Piotrowego. Nie możemy też zachowywać się tak, jakbyśmy li tylko rozwiązywali jakąś kwestię na gruncie prawa kanonicznego: Bóg jest obrażany, Kościół upokarzany, a dusze giną, ponieważ ten, kto zasiada na Tronie Piotrowym, jest uzurpatorem. Niezmienne zachowanie Bergoglio – przed, w trakcie i po wyborze – jest wystarczającym dowodem jego wewnętrznej niegodziwości. Czy możemy być moralnie pewni, że jest on fałszywym prorokiem? Tak. Czy jesteśmy zatem upoważnieni w sumieniu do odwołania naszego posłuszeństwa wobec tego, który podając się za papieża, zachowuje się jak biblijny dzik w Winnicy Pańskiej? Tak.

5 Jednakże nie możemy wydać oficjalnej deklaracji, że Bergoglio nie jest papieżem, ponieważ nie mamy do tego autorytetu. Ten straszny impas, w którym się znaleźliśmy, uniemożliwia jakiekolwiek czysto ludzkie rozwiązanie. Naszym zadaniem dziś nie powinno być wdawanie się w abstrakcyjne kanonistyczne spekulacje, ale przeciwstawienie się ze wszystkich sił – i z pomocą łaski Bożej – jawnie destrukcyjnym działaniom argentyńskiego jezuity, odrzucając z odwagą i determinacją jakąkolwiek, nawet pośrednią, współpracę z nim lub jego wspólnikami.

6 Nie łudźmy się: ci, którzy upierają się przy postrzeganiu aktualnej sytuacji przez pryzmat czysto ludzki, narażają nie tylko siebie, ale całą ludzkość na utrzymywanie się i pogarszanie obecnego stanu rzeczy: albowiem bój nasz nie jest przeciw ciału i krwi, ale przeciwko książętom i władzom, przeciwko rządzcom świata tych ciemności, przeciwko duchownym złościom w okręgach nadziemskich (Ef 6, 12).

Kyrie eleison.

Wolność, równość, braterstwo – ideały okupowanego Watykanu.

Wolność, równość, braterstwo – ideały okupowanego Watykanu. Spór o naturę ludzką

Autor: Redakcja , 12 grudnia 2023 ekspedyt/wolnosc-rownosc-braterstwo-idealy-okupowanego-watykanu

Wolność dla błędu i kłamstwa zrównanych w prawach z prawdą, a potem nad nią wywyższonych.

Równość czyli zakwestionowanie autorytetu Boga i hierarchii. Zrównanie do dołu, gdzie rządzi gust barbarzyńców i percepcja głupców.

Braterstwo to poufałość i zbratanie z wyznawcami ideologii zła i fałszywych religii – „ekumenizm” i „dialog”.

* * *

Polecamy wykład o drodze jaką przebyli maszerujący przez instytucje moderniści i heretycy odnosząc doczesny triumf w walce z Kościołem katolickim.

Czy i w jaki sposób idee rewolucji francuskiej, w tym negacja społecznego panowania Jezusa Chrystusa, Króla przeniknęły do wnętrza Kościoła?

=========================================

Sobór Watykański II jako rok 1789 w Kościele katolickim

_________________________________________________________________________

Grafika:Heinrich Aldegrever, właśc. Heinrich Trippenmecker niemiecki malarz, grafik, rysownik i złotnik epoki renesansu zaliczany do tzw. małych mistrzów. /Wiki/

Tagi:Rewolucja Francuska, Sobór Watykański II

Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

Jerzy Wolak: Sobór Watykański II kontra św. Mikołaj

pch24.pl-sobor-watykanski-ii-kontra-sw-mikolaj

(Fot. Leonardo Corona (1561–1605),

Proces rugowania świętego Mikołaja z katolickiej kultury zapoczątkował… Sobór Watykański II. W nieposkromionym pragnieniu jednania Kościoła ze światem zakwestionował odwieczną pamięć Kościoła – jeden z filarów jego Tradycji – na rzecz świeckiej metodologii badania dziejów (notabene gwałtownie się marksizującej). I oto nagle okazało się, że wielu świętych, czczonych od stuleci przez Chrystusową Owczarnię, istniało wyłącznie w pobożnej legendzie. Fakt, iż nie przeszkadzało im to wypraszać mnóstwa łask u Boga dla licznej rzeszy ich czcicieli, bynajmniej nie powstrzymał watykańskiej komisji studyjnej przed wycięciem ich z Calendarium Romanum albo przynajmniej poważnym ograniczeniem ich kultu.

To ostatnie właśnie spotkało świętego Mikołaja – liturgiczna degradacja do wspomnienia dowolnego. Był to prawdziwy cios w plecy – od wieków bowiem Mikołaj z Miry toczył zacięte zmagania z protestanckimi pastorami usilnie dążącymi do odarcia ze świętości sympatycznej i jakże pożytecznej dla światowej kultury postaci superbohatera rozdającego prezenty. A cieszył się on megapopularnością i powszechną miłością w całym świecie chrześcijańskim, nie tylko katolickim i prawosławnym (tu zwłaszcza), lecz nawet luterańskim. Dlatego liturgiczna korekta (skoro wspomnienie jest dowolne, to można nie wspominać…) wydatnie pomogła jego wrogom.

I tak pamięć o prawdziwym świętymi Mikołaju zaczęła w Kościele gasnąć, a że natura próżni nie znosi, przeto wkrótce jego imię niepostrzeżenie przywłaszczył sobie coca-colowy Dziadek Mróz.

A dzieci ucieszone prezentami, zamiast dowiedzieć się, że przynosi je katolicki biskup, heros chrześcijańskiej wiary, bezkompromisowy tępiciel pogańskiego zabobonu, a przy tym człowiek anielskiej dobroci, nasiąkają bredniami o przerośniętym krasnoludku, Laponii, elfach, saniach i czerwononosym Rudolfie.

W tym stanie mijają dekady, a hierarchia Kościoła dziwi się, skąd taki spadek liczby powołań, dlaczego tak mało ministrantów…

Jerzy Wolak

Świętokradztwo arcybiskupa w Brazylii : Dał Komunię – muzułmaninowi. Chcą “religii synkretycznej”…

Komunia dla muzułmanów: Kto mianował go arcybiskupem?

28 sierpnia podczas Eucharystii w Katedrze w Londrina (Brazylia) miejscowy arcybiskup, Geremias Steinmetz, lat 58, udzielił sakramentu Komunii Świętej niejakiemu Sheikhowi Ahmadowi Saleh Mahairi, założycielowi meczetu Londrina’s Rei Faiçal.

Media podają, że Mahairi nie skonsumował Hostii. [A co zrobił z Ciałem Chrystusa?? MD]

W nocie prasowej z 30 sierpnia Steinmetz usprawiedliwia (porąbane!) decyzję Mahairiego, odnosząc się do wypowiedzi Franciszka, w których stwierdza on, że Ostatnia Wieczerza była niezasłużona.

Nawet dzieci idące do pierwszej komunii wiedzą, że osoba nieochrzczona nie może przystępować do sakramentów. W głowie się nie mieści, jak Benedykt XVI mógł mianować Steinmetza biskupem w 2011, Steinmetza, nie mającego zielonego pojęcia o wierze, którą ma reprezentować i chronić. [Oczywiście ma pojęcie, pełne: To celowe świętokradztwo wroga Pana Jezusa. MD]

Światowe Dni Młodzieży promują zielony komunizm

Światowe Dni Młodzieży promują zielony komunizm

SDM-promuja-zielony-komunizm

Osoby odpowiedzialne za organizację sierpniowych Światowych Dni Młodzieży w Lizbonie wezwali uczestników, aby powstrzymali się od jedzenia mięsa. Zawarty w karcie pielgrzyma apel ma rzekomo służyć “walce ze zmianami klimatycznymi”.

—————————-

[O sprawie pisałem wielokrotnie, m.in. Organizatorzy Światowych Dni Młodzieży apelują o zaprzestanie jedzenia mięsa. Chodzi o „walkę ze zmianami klimatu”… Celem imprezy „nie jest nawracanie młodych na Chrystusa”.

Nowy kardynał Franciszka: Nie chcemy nikogo nawracać ! Ateizm, islam, inne religie – to jest bogactwo. Cel Światowych Dni Młodzieży md]

======================================

Tegoroczne Światowe Dni Młodzieży odbędą się pod patronatem zielonego komunizmu? Jak się okazuje, organizatorzy wydarzenia uznali priorytet najnowszych mądrości globalistów nad doktryną katolicką.

ydany przez nich tzw. „Podręcznik Pielgrzyma” zawiera wskazówki i propozycje dla młodzieży dotyczące „działań na rzecz obniżenia zawartości gazów cieplarnianych w atmosferze” (sic!). W dokumencie napisano, że aby zrekompensować ślad węglowy po podróży samolotem do i z Lizbony, młodzi powinni przez rok zaprzestać jedzenia produktów mięsnych.

Na apel organizatorów ŚDM, odbywających się co kilka lat w jednym z miast na świecie, odpowiedziała w czwartek Konfederacja Rolników Portugalii (CAP). Instytucja nazwała zalecanie młodzieży zaprzestania konsumpcji mięsa „absurdem”. Rolnicy uznali to także za atak na tradycyjne rolnictwo, które przecież nie może obyć się bez hodowli zwierząt. W przypadku jego braku, nie będzie bowiem naturalnego obornika, pełniącego rolę nawozu. Cała wytwarzana żywność oparta będzie wyłącznie o nawozy sztuczne.

Wśród innych postulatów, które wywołały kontrowersje i nieprzychylne opinie różnych środowisk, głównie konserwatywnych i tradycjonalistycznych jest m.in. deklaracja szefa komitetu organizacyjnego wydarzenia, biskupa Americo Aguiar’a. Tenże w swym wywiadzie dla telewizji stwierdził, że celem imprezy nie jest nawracanie młodych na Chrystusa. [I pewnie za to Franciszek zrobił go kardynałem. md]

NASZ KOMENTARZ [Magna Polonia ] : Kościół modernistyczny stacza się coraz bardziej. Ciekawe co zrobią hierarchowie pokroju Americo Augiar’a, gdy możni tego świata stwierdzą, że należy całkowicie porzucić naukę Chrystusa. Dlaczego? Bo na przykład według nich jest szkodliwa. Zaprą się Zbawiciela w imię pojednania ze “światem”, czy nagle obudzą się z ręka w nocniku by wyjąkać cichutko jakieś non possumus?

Bp Strickland: Nadeszły czasy prześladowań wewnątrz Kościoła. Musimy być gotowi na męczeństwo

Bp Strickland: Nadeszły czasy prześladowań wewnątrz Kościoła. Musimy być gotowi na męczeństwo

nadeszly-czasy-przesladowan-wewnatrz-kosciola

„Ignacemu, Ireneuszowi oraz wielu innym męczennikom mówiono: bądź cicho lub zmień swoje nauczanie albo stracisz życie. Nie mogli zmienić swojego nauczania, podobnie jak ty i ja” – podkreśla biskup Joseph Strickand z Tyler w Teksasie, przekonując, że podobne nastawienie – choć nie wyrażone tak drastycznie – panuje dzisiaj wewnątrz Kościoła.

Amerykański hierarcha w rozmowie z serwisem LifeSiteNews odniósł się do pozytywnego nastawienia wielu katolików do trwającej „reformy” doktrynalnej i duszpasterskiej w Kościele. Jak zauważył, z afirmacją przewrotnej nauki idzie w parze pogarda wobec osób, które sprzeciwiają się zmianom zgodnym z „duchem tego świata”. Jako najdobitniejszy przykład omawianego procesu biskup wymienił Drogę Synodalną, a więc heretycki plan niemieckiego episkopatu, polegający m.in. na zmianie podejścia do ludzkiej seksualności i sposobu zarządzania Kościołem czy też pozorach udostępnienia posług kapłańskich kobietom.  

Często ludzie zarzucają mi bycie radykalnym tradycjonalistą, podczas gdy ja tylko czytam im na głos Katechizm – wyjaśnił bp Strickland. – Ci sami ludzie z reguły przekonują, że trzeba ponownie zinterpretować Pismo Święte, że Katechizm w wielu miejscach się myli, że tego wymaga rozwój – zauważył, podkreślając jednocześnie, że prawda „się nie zmienia”.

Prawda nie przekształca się w jakiś nowy podmiot. Prawdą jest Jezus Chrystus. W tym co głoszę tylko to mnie obchodzi: mówić Kim jest i czym jest światło, które przynosi na ten świat – podkreślił. Wyjaśniając dzisiejsze zamieszanie doktrynalne wewnątrz Kościoła, a co za tym idzie, głębokie podziały wewnątrz samych katolików, bp Strickland przywołał przykład św. Ireneusza z Lyonu, Ojca i Doktora Kościoła z II wieku, który napisał dzieło Przeciw herezjom.

Nic się w zasadzie od tamtych czasów nie zmieniło – przekonywał hierarcha, porównując walkę Kościoła starożytnego z herezją gnostycką z obecnymi kryzysami w Kościele. – Zmieniają się etykiety, zmienia się taktyka. Ale prawda się nie zmienia. Nie zmieniają się również błędne nauki, choć przedstawia się je dzisiaj jako coś zupełnie nowego – dodał.

Św. Ireneusz wierność Chrystusowi przypłacił życiem. Podobnie amerykański biskup podkreślił gotowość poniesienia męczeństwa również w dzisiejszych czasach. Hierarcha zaznaczył, że choć nie spodziewa się konieczności dosłownego oddania życia za Chrystusa, to jego zdaniem „wszystko może się zdarzyć w tym szalonym świecie”.

Jeśli będę musiał, umrę jak Ireneusz za głoszenie [prawdy o Jezusie Chrystusie] (…) Ignacemu, Ireneuszowi oraz wielu innym męczennikom mówiono: bądź cicho lub zmień swoje nauczanie, albo stracisz życie. Nie mogli zmienić swojego nauczania, podobnie jak ty i ja – podkreślił. – Wszyscy musimy być gotowi na odrobinę białego męczeństwa – dodał.

Biskup Strickland słynie z piętnowania błędnej nauki wewnątrz Kościoła. Otwarcie sprzeciwiał się m.in. homoagendzie o. Jamesa Martina SJ, wytykał herezje Drogi Synodalnej, bronił świętości życia i nierozerwalności sakramentu małżeństwa, a także przestrzegał Watykan przed współpracą z globalistycznymi agendami, w tym agendą „szczepionkową”. Ostatnio prowadził szturm modlitewny i protest przeciwko bluźnierczej organizacji LGBT+ „Sisters of Perpetual Indulgence”, której członkowie szydzą z katolickich wartości (szczególnie cnoty czystości) oraz przebierają się w stroje przypominające habity.

Niedługo po tym wydarzeniu, Watykan ogłosił przeprowadzenie „wizytacji apostolskiej” w diecezji zarządzanej przez bp Stricklanda.

Źródło: lifesitenews.com

Rysiu: Nowe posługi dla kobiet to tylko „kwestia kulturowa”?

Nowe posługi dla kobiet to tylko „kwestia kulturowa”? O wypowiedzi abp. Grzegorza Rysia

27 października 2022 nowe-poslugi-dla-kobiet-to-tylko-kwestia-kulturowa-o-wypowiedzi-abp-rysia

[przypominam, jakich heretyków Franciszek mianuje „kardynałami. MD]

Katolickie media w Polsce referowały niedawno wypowiedź metropolity Łodzi, abp. Grzegorza Rysia, na temat posług kobiet w Kościele katolickim w naszym kraju. Przy okazji uczestnictwa w prezentacji swojej nowej książki abp Ryś nawiązał do decyzji Konferencji Episkopatu Polski dotyczącej wprowadzenia w Polsce żeńskich posług w Kościele. Chodzi o aplikację zarządzeń papieża Franciszka, który utworzył posługę katechisty otwartą dla kobiet i mężczyzn oraz otworzył posługi lektoratu i akolitatu dla kobiet. [przecież to są – w kościele posoborowym „były” – niższe świecenia kapłańskie. md]

Abp Grzegorz Ryś nawiązując do tych spraw stwierdził, że nie ma żadnych uzasadnień poza kulturowymi ku temu, by kobiety nie były katechistkami czy akolitkami. Wydaje się jednak, że jest to spojrzenie uproszczone.

Wymienione posługi (w sensie formalnym lub praktycznym) w Kościele przez całe wieki związane były ze święceniami. Kobieta jest zgodnie z nauczaniem Kościoła niezdolna do przyjęcia święceń. W tym sensie powierzanie im pełnienia wymienionych budzi poważne wątpliwości. Może to bowiem prowokować pytania: skoro tak, to dlaczego nie kapłaństwo? W wielu krajach na świecie trwa obecnie dyskusja o kapłaństwie kobiet, która bazuje właśnie na tym, że kobiety robią w Kościele niemal wszystko – ale nie mogą zostawać księżmi. Staje się to stopniowo w powszechnym odbiorze coraz mniej zrozumiałe. Stąd decyzja KEP, która jest aplikacją zarządzeń Franciszka, może w dłuższej perspektywie wiązać się ze zrodzeniem w Polsce oczekiwań wprowadzenia kapłaństwa kobiet.

Co więcej, tego rodzaju kościelna aktywizacja kobiet wpisuje się w ogólnospołeczny trend aktywizacji zawodowej kobiet. To z kolei jest niezgodne z naturalnym powołaniem kobiety do macierzyństwa i opieki nad dziećmi. Oczywiście w poszczególnych przypadkach, jak na przykład osoby zakonnej, niezamężnej, bezdzietnej czy też z dziećmi już dorosłymi, nie zachodzi kolizja między obowiązkiem powoływania na świat i wychowywania dzieci; rzecz jednak wiąże się z nasileniem pojęciowego chaosu.

Po trzecie wreszcie dopuszczenie kobiet do nowych posług w Kościele oznacza, siłą rzeczy, że zwiększa się rola świeckich. W pewnych kwestiach może to być bardzo potrzebne i dobre. W innych – już nie. Ten drugi przypadek dotyczy na przykład kwestii udzielania Komunii świętej, co jest jednym z możliwych zadań akolitów. Powierzanie funkcji szafarzy Eucharystii osobom świeckim zaburza spójność teologii kapłaństwa i może prowokować skłonność do popadania w protestanckie myślenie o kapłaństwie, które neguje różnicę między kapłaństwem powszechnym a kapłaństwem urzędowym.

Jak widać więc, inaczej niż mówi to abp Grzegorz Ryś, dopuszczenie kobiet do nowych posług nie jest bynajmniej wyłącznie kwestią kulturową, jeżeli rozumieć pod tym tylko pewne „przyzwyczajenia”. Chodzi o praktykę czy obyczaj, które mają naprawdę dobre i głębokie uzasadnienie.

Podczas swojego wystąpienia abp Grzegorz Ryś sugerował, że Kościół katolicki potrzebuje takich kroków, bo współczesna sytuacja grozi utratą relacji między Kościołem a kobietami, trzeba więc temu przeciwdziałać. Czy tego rodzaju taktyczne nadzieje wiązane z nowymi posługami się spełnią, zobaczymy; łatwo jednak dostrzec, że wpisują się one w nurt ogólnego i bardzo szerokiego przekształcania Kościoła katolickiego, co w dłuższej konsekwencji może mieć skutki dalece poważniejsze niż jakieś trudności komunikacyjne z tą czy inną tak grupą społeczną.

Pach

Bóg stworzył świat, a diabeł go ulepsza. Modernista abp Ryś kardynałem. Wielka radość dla anty-Kościoła w Polsce.

Modernista abp Ryś kardynałem. To wielka radość dla anty-Kościoła w Polsce

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, Świat, Ważne, Wiara

Autor: CzarnaLimuzyna , 10 lipca 2023

Ostatnie doniesienia medialne wskazują, że profesor Diabelski, którego słynna ekspertyza jabłka wpłynęła znacząco na los ludzkości, ten sam autorytet zmiany i postępu dba o swoją sukcesję w sposób niemal perfekcyjny. Za dotknięciem diabelskiej różdżki pojawiły się nowe nominacje kardynalskie, które mają gwarantować ciągłość rozpoczętych zmian po śmierci Franciszka.

Franciszek wybrał “swoich” ludzi na Synod. Z Polski jego wyborem jest abp G. Ryś. + wielu najbardziej radykalnych modernistów: zwolennicy Bidena kard. Cupich i Gregory, progejowski jezuita James Martin. I oczywiście kard. McElroy – skrajny rewolucjonista. Wszyscy cieszą się z kardynalatu abp. Rysia. Ale dlaczego? Abp Ryś:

– relatywizuje zasadę celibatu (książka);

– zlekceważył Mszę (stadion);

– mitologizuje relacje z judaizmem (książka);

– promuje błędny dialog z protestantami.

Gdzie tu powody do radości? – pyta Paweł Chmielewski, redaktor PCh24.pl

Bóg stworzył świat, a diabeł go ulepsza. Straty z tytułu tychże ulepszeń głupcy nazywają postępem. Z perspektywy czasu należy spytać: czy naprawdę warto było nabierać wody w usta lub jeszcze gorzej – trzymać buzię na kłódkę i nie mówić maluczkim prawdy, bo „może im to zaszkodzić”? Nic nie zyskaliśmy, a straty są ogromne.

Z nominacji cieszy się abp Gądecki, który ostatnio bredził, nie pierwszy i zapewne nie ostatni raz, o polskiej odpowiedzialności w kontekście mordowania Polaków na Wołyniu.

Mamy wspaniałych kapłanów, mamy tez kapłanów upadłych i to oni niestety, sprzyjają złu, które się dzieje na świecie.

“Wężowa mowa abp Rysia”

[Oglądaj w oryginale. MD]

===============================

Mail:

A Ryś Grzegorz „ubogaca” Kościół sektami masońsko- protestanckimi: „zielonoświątkowcy”, charyzmatycy…

Watykan. Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina. To już 60 lat – skutki widać gołym okiem.

Intronizacja  Archanioła Lucyfera w Capella Paolina

na Watykanie 29 czerwca 1963

[Przypominam jak co roku. To już 60 lat – skutki widać gołym okiem. Módlmy się by nastał Papież, który będzie miał siłę, by to ODWRÓCIĆ, egzorcyzmować. MD]

=====================

Anno Domini 2017.

Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa.

A 29-go – świętych Piotra i Pawła. Zmasowany atak satanistów w te dni jest atakiem rytualistycznym.

Święty Michale Archaniele, broń nas w walce. Sancte Michael Archangele, defende nos in prǽlio.

Przypominam FAKT, który miał miejsce przed 60 laty. Jest prawie pewne, że kolejni Papieże jak dotąd nie unicestwili tego bluźnierczego aktu, a potrzebną do tego MOC BOŻĄ – mają.

Stąd zapewne ciągle taka słabość obrońców. MD]

—————————

[Jest w ANTYKU najważniejsza książka Malachi Martina o Papieżach i obecnym Katolicyzmie.

Oto wyjątek.

Dom smagany wiatrem

Malachi Martin  

Powieść watykańska. Dedykowane papieżowi Piusowi V na cześć Maryi Królowej Różańca Świętego


1963,  Capella Paolina, Watykan

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli  i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Intronizacja upadłego Archanioła Lucyfera dokonała się w Cytadeli Kościoła katolickiego 29 czerwca 1963 roku. Był to “właściwy czas” dla spełnienia się historycznej przepowiedni. Główni aktorzy tej ceremonii doskonale wiedzieli, że tradycja satanistyczna już dawno przepowiedziała, że Czas Księcia nadejdzie wówczas, gdy papież przybierze imię Apostoła Pawła. Warunek ten – Znak, że nadszedł właściwy czas – został spełniony dokładnie osiem dni temu przez wybór najnowszego następcy św. Piotra.

W tym krótkim czasie, jaki upłynął od elekcji papieża, nie dało się ukończyć skomplikowanych przygotowań; Najwyższy Trybunał zdecydował jednak, że trudno o lepszy czas na Intronizację Księcia niż ten uroczysty dzień bliźniaczych książąt Cytadeli, świętych Piotra i Pawła. I nie było stosowniejszego miejsca niż Kaplica św. Pawła w Watykanie, usytuowana tak blisko Pałacu Apostolskiego.

Skomplikowane przygotowania podyktowane były głównie naturą mającego się odbyć Wydarzenia Ceremonialnego. Ochrona budynków watykańskich, pośród których leżał klejnot w postaci Kaplicy św. Pawła, była tak staranna, że z pewnością nie uda się ukryć uroczystego ceremoniału. Jeśli przedsięwzięcie miało zostać uwieńczone sukcesem – jeśli Wejście Księcia miało się dokonać we Właściwym Czasie – każdy element celebracji ofiary kalwaryjskiej musi zostać postawiony na głowie w przebiegu tej drugiej, przeciwstawnej celebracji. Sacrum musi zostać sprofanowane. Bluźnierstwo adorowane. Bezkrwawa reprezentacja ofiary Bezimiennego Słabego musi być zastąpiona przez najwyższą i krwawą deprawację godności Bezimiennego. Wina musi stać się niewinnością. Cierpienie musi dawać radość. Łaska, skrucha, przebaczenie muszą być utopione w orgii przeciwieństw. A wszystko to musi być wykonane bezbłędnie. Sekwencja wydarzeń, znaczenie słów, waga czynności – wszystko to musi być opatrzone perfekcyjnie wykonanym świętokradztwem, ostatecznym rytuałem zdrady.

Cała ta delikatna operacja została złożona w doświadczone ręce zaufanego STRAŻNIKA Księcia w Rzymie. Mistrz skomplikowanego ceremoniału Kościoła rzymskiego, dostojnik o granitowej twarzy i cierpkim języku, był jeszcze większym mistrzem książęcego ceremoniału ciemności i ognia. Wiedział, że bezpośrednim celem każdego ceremoniału jest oddanie czci “obeldze rozpaczy”. Lecz obecnie istniał jeszcze dalszy cel polegający na przeciwstawieniu się Bezimiennemu Słabemu w jego bastionie, opanowania Cytadeli Słabego we właściwym czasie, zapewnienie wejścia Księcia do Cytadeli jako nieodpartej siły, wyparcie Strażnika Cytadeli, przejęcie pełnej władzy nad kluczami wręczonymi strażnikowi przez Słabego.

STRAŻNIK próbował zmierzyć się z problemem bezpieczeństwa. Takie niewinne elementy, jak pentagram, czarne świecie i odpowiednie draperie ujdą jako rzymski ceremoniał. Lecz pozostałe rubryki – Misa z Piszczelami i Rytuał Din na przykład, zwierzęta ofiarne i sama Ofiara – tego byłoby już za wiele. Musi się więc odbyć dwie równoczesne celebracje. Koncelebracja mogłaby być dokonana z równym skutkiem przez braci w Autoryzowanej Kaplicy Celującej.

Gdyby wszyscy uczestnicy  w obu miejscach “wzięli na cel” każdy element wydarzenia w Kaplicy Rzymskiej, wówczas wydarzenie w całej swej pełni dokonałoby się w sposób szczególny w obszarze docelowym. Byłoby to tylko sprawą jedności serc, tożsamości intencji i perfekcyjnej synchronizacji słów i czynności pomiędzy kaplicą celującą a kaplicą docelową. Żywa wole i myślące umysły uczestników skoncentrowałyby się na Przybytku Księcia, odległość przestałaby mieć znaczenie.

Dla człowieka tak doświadczonego jak STRAŻNIK wybór kaplicy celującej nie nastręczał najmniejszych trudności. Wystarczyło zadzwonić do Stanów Zjednoczonych. W ciągu tych wszystkich lat wyznawcy Księcia w Rzymie osiągnęli doskonałą jedność serc i i taką samą jedność intencji z przyjacielem STRAŻNIKA Leonem, biskupem Kaplicy w Południowej Karolinie.

Imię Leon nie było prawdziwym imieniem tego człowieka, lecz raczej opisem jego wyglądu. Srebrna grzywa na wielkiej głowie każdemu, kto na niego patrzył, kojarzyła się z rozwianą grzywą lwa. Od kiedy jego ekscelencja, gdzieś w latach czterdziestych, ustanowił tę kaplicę, okazał się niezrównanym mistrzem operacji – dzięki liczbie i znaczeniu Uczestników, jakich potrafił przyciągnąć, dzięki częstej i szybkiej współpracy z tymi, którzy uznawali jego przekonania i ostateczne cele. Obecnie jego kaplica cieszyła się powszechnym szacunkiem inicjatów jako kaplica matka Stanów Zjednoczonych.

Wiadomość, że jego Kaplica została autoryzowana jako Kaplica Celująca w tak wielkim wydarzeniu, jakim miała być Intronizacja Księcia w samym sercu rzymskiej Cytadeli, przyjęta została przez Leona z najwyższą satysfakcją. A co do spraw praktycznych, to jego ogromna wiedza i doświadczenie w przeprowadzaniu ceremoniału oszczędzi im obu wiele czasu. Nie było na przykład potrzeby przypominania mu o wadze zasady sprzeczności, na której opiera się cała struktura kultu Archanioła. Nie mogło też być najmniejszych wątpliwości co do jego pragnienia włączenia się w ostateczną strategię tej bitwy, której celem był koniec Kościoła rzymskokatolickiego jako instytucji papieskiej, jaką była od chwili założenia jej przez Bezimiennego Słabego.

STRAŻNIK nie musiał mu nawet wyjaśniać, że ostatecznym celem operacji nie była w sensie dosłownym likwidacja rzymskiej organizacji katolickiej. Leon doskonale rozumiał, że byłoby to posunięcie znamionujące brak inteligencji i najzupełniej nieekonomiczne. O wiele lepiej było zamienić tę organizację w coś naprawdę użytecznego, zhomogenizowanie jej i przystosowanie do wielkiego światowego porządku ludzkości. Postawienie przed nią uniwersalnych humanistycznych – i tylko humanistycznych – celów.

Dwaj identycznie myślący eksperci – STRAŻNIK i amerykański Biskup – ograniczyli więc konieczne ustalenia dotyczące bliźniaczych wydarzeń ceremonialnych do listy nazwisk i inwentarza rubryk.

Lista STRAŻNIKA – uczestników w kaplicy rzymskiej – zawierała imiona ludzi najwyższego kalibru, wysokich rangą dostojników kościelnych i liczących się prawników. Byli to oddani słudzy Księcia w Cytadeli. Niektórzy zostali wybrani, dokooptowani, przeszkoleni i wypromowani w ciągu dziesięcioleci w ramach falangi rzymskiej, pozostali reprezentowali nowe pokolenie gotowe rozwijać program Księcia przez kolejne dziesięciolecia. Wszyscy doskonale rozumieli potrzebę pozostania w ukryciu. Reguła mówiła bowiem jasno: “Gwarancją naszego jutra jest przekonanie ludzi dzisiejszych, że my nie istniejemy”.

Grafik Leona obejmujący mężczyzn i kobiety, którzy zdobyli sobie znaczącą pozycję w biznesie, rządzie i życiu społecznym, był imponujący, ku pełnemu zadowoleniu STRAŻNIKA. A Ofiara – dziecko – jak powiedział jego ekscelencja, będzie prawdziwym majstersztykiem złamania niewinności.

Lista rubryk potrzebnych do wykonania równoległej ceremonii sprowadzała się głównie do elementów, które będą zrealizowane w Rzymie. Co się zaś tyczyło Kaplicy Celującej Leona, to musi ona mieć kilka naczyń zawierających Ziemię, Powietrze, Ogień i Wodę. Załatwione. Musi mieć Misę z Piszczelami. Załatwione. Czerwone i czarne Filary. Załatwione. Tarczę. Załatwione. IW ten sposób przeszli do końca listę niezbędnych rekwizytów. Załatwione. Załatwione.

Sposób synchronizacji ceremonii w obu kaplicach nie był Leonowi obcy. Jak zwykle zostaną przygotowane wydruki, przez niewierzących nazywane mszałami, do użytku uczestników ceremonii w obu kaplicach. Jak zwykle będą to teksty w nieskazitelnej łacinie. Po obu stronach Gońcy Ceremonialni będą pilnować połączenia telefonicznego, tak by uczestnicy mogli wykonywać swoje części w doskonałej harmonii z braćmi współ-celebrującymi.

W trakcie trwania wydarzenia serce każdego uczestnika musi być doskonale wypełnione nienawiścią zamiast miłości. Zadośćuczynienie bólu i konsumacja muszą się wypełnić w sposób doskonały w kaplicy celującej pod przewodnictwem Leona. Autoryzacja, instrukcje i dowody – końcowe i kulminacyjne momenty właściwe na tę okazję – będzie miał honor osobiście zaaranżować w Watykanie STRAŻNIK.

A jeśli każdy wypełni dokładnie to, czego wymaga reguła, Książę nareszcie skonsumuje prastary odwet nad Słabym, Bezlitosnym Wrogiem, który przez wieki paradował w przebraniu Najwyższego Miłosiernego, który widział wszystko nawet w najciemniejszych mrokach.

 Leon mógł sobie wyobrazić resztę. W wydarzeniu Intronizacji w sposób niewidoczny i bezkolizyjny dokona się doskonałe nałożenie ceremonii, w wyniku którego Książę stanie się oficjalnie utajonym członkiem Kościoła w rzymskiej Cytadeli. Intronizowany w ciemności, Książę będzie mógł pogłębiać tę ciemność, jak nigdy dotąd. Będzie to dotyczyło w jednakim stopniu przyjaciół i wrogów. Wola pogrąży się w tak głębokiej ciemności, że omroczy nawet oficjalny cel istnienia Cytadeli: wieczną adorację Bezimiennego. W samą porę – i nareszcie – Kozioł wyprze Baranka i wejdzie w posiadanie Cytadeli. Książę zawładnie Domem – Domem pisanym dużą literą – który do niego nie należy.

– Pamiętaj o tym, przyjacielu – biskup Leon drżał z niecierpliwości. –  Dokona się niedokonane. Będzie to przypieczętowanie mojej kariery. Wydarzenie przypieczętowujące los dwudziestego wieku.

Leon nie bardzo się pomylił.

Była noc. Strażnik wraz kilkoma akolitami pracował w ciszy nad przygotowaniem wszystkiego w Kaplicy Docelowej – św. Pawła w Watykanie. Na wprost ołtarza ustawiono półkolem klęczniki. W pięciu świecznikach stojących na ołtarzu pyszniły się eleganckie czarne ogarki. Na tabernakulum umieszczono srebrny pentagram i przykryto go krwawoczerwoną zasłoną. Po lewej stronie ołtarza umieszczony był tron – symbol Księcia Panującego. Ściany pokryte ślicznymi freskami wyobrażającymi sceny z życia Chrystusa i Apostołów zostały zasłonięte czarnymi draperiami bramowanymi złotem w kształcie figur symbolizujących historię Księcia.

Kiedy zbliżyła się wyznaczona godzina, oddani słudzy Księcia poczęli wypełniać Cytadelę. Byli to członkowie Rzymskiej Falangi. Pośród nich znajdowało się kilku najwybitniejszych członków kolegium kardynalskiego, hierarchii i biurokracji Kościoła rzymskokatolickiego. Byli też pośród nich świeccy reprezentanci Falangi, równie znakomici, jak członkowie Hierarchii.

Weźmy choćby tego Prusaka, który właśnie ukazał się w drzwiach. Pokazowy egzemplarz nowego narybku prawniczego. Nie miał nawet czterdziestu lat, gdy zaczął odgrywać znaczącą rolę w pewnych krytycznych wydarzeniach transnarodowych. Nawet światła czarnych świec odbijały się w jego okularach w stalowej oprawie i łysinie, jakby go chciały wyróżnić. Wybrany jako Delegat Międzynarodowy i Nadzwyczajny Pełnomocnik na ten Akt Intronizacji, Prusak zaniósł na Ołtarz skórzany mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję, a następnie zajął miejsce na jednym z klęczników.

Jakieś pół godziny przed północą wszystkie klęczniki były już zajęte przez aktualne pokłosie tradycji Księcia, która została zasiana, zaszczepiona i była kultywowana w starożytnej Cytadeli w ciągu ostatnich osiemdziesięciu lat. Jakkolwiek na razie ograniczona liczebnie, grupa ta pozostawała w ochronnym mroku jako ciało obce i duch pozaziemski w swym Gospodarzu i zarazem Ofierze. Przenikali do urzędów i działań podejmowanych przez rzymską Cytadelę, rozsiewając swoje symptomy w krwiobiegu Kościoła Powszechnego niby podskórna infekcja. Symptomy te to cynizm i indyferentyzm, przestępstwa i partactwo na wysokich posadach, lekceważenie prawdziwej doktryny, odrzucenie osądu moralnego, utrata czujności w sprawach świętych, zamazywanie podstawowych zasad tradycji oraz wyrazów i gestów, które ją przywołują.

Tacy to ludzie zgromadzili się w Watykanie na uroczystość Intronizacji. I taka była ich tradycja, którą utwierdzali w kwaterze głównej światowej administracji – w rzymskiej Cytadeli. Trzymając w ręku kartki z wydrukowanym Ceremoniałem, z oczami utkwionymi w ołtarz i tron, skupiając umysł i wolę, czekali w ciszy, aż wybije północ, wprowadzając ich w uroczystość świętych Piotra i Pawła, tego najważniejszego świętego dnia Rzymu.

 Kaplica Celująca – przestronny hol na parterze szkółki parafialnej – została urządzona ściśle zgodnie z regułą. Biskup Leon wszystkiego doglądał osobiście. W tej chwili wybrani specjalnie na tę okazję Akolici spokojnie poprawiali ostatnie szczegóły, podczas gdy on sprawdzał wszystko po kolei.

A więc najpierw Ołtarz umieszczony w północnej części kaplicy. Na ołtarzu okazały krucyfiks, szczytem zwrócony na północ. O włos dalej Pentagram osłonięty czerwoną zasłoną, umieszczony pomiędzy dwiema czarnymi świecami. U góry czerwona wieczna lampka żarząca się Rytualnym Płomieniem. Po wschodniej stronie Ołtarza – klatka; a w klatce sześciotygodniowe szczenię, pod wpływem środków uspokajających czekające cierpliwie na ten krótki moment, gdy będzie użyteczne dla Księcia. Za ołtarzem – hebanowe świecie czekające, by rytualny płomień dotknął ich knotów.

Szybkie spojrzenie na ścianę południową. Na małym kredensie – kadzielnica oraz puszka zawierająca kawałki węgla drzewnego i kadzidło. Przed kredensem ustawiono czerwone i czarne Kolumny, z których zwisa Tarcza Węża i Dzwon Nieskończoności. Rzut oka w kierunku wschodnim: pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą otaczające drugą klatkę. W klatce – gołąb, nieświadomy swego losu jako parodii nie tylko Bezimiennego Słabego, lecz całej Trójcy Świętej. Pod ścianą zachodnią pulpit i Księga w gotowości. Półkole klęczników obrócone na północ, w kierunku ołtarza. Po obu stronach rzędu klęczników emblematy Wejścia: Misa z Piszczelami po stronie zachodniej, najbliżej drzwi; po stronie wschodniej – wschodzący Księżyc i pięcioramienna gwiazda, skierowana ku górze rogami Kozła. Na każdym klęczniku kopia mszału dla każdego z uczestników.

Wreszcie Leon kieruje wzrok na wejście do kaplicy. Specjalne ornaty intronizacyjne, identyczne z tymi, jakie on i jego Akolici mają już na sobie, wiszą na stojaku tuż za drzwiami wejściowymi. Sprawdził godzinę na dużym zegarze ściennym w chwili nadejścia pierwszych uczestników. Zadowolony z przygotowań, skierował się do obszernej przylegającej szatni służącej za zakrystię. Arcykapłan i ojciec Medico zapewne zdążyli już przygotować Ofiarę. Jeszcze tylko niecałe pół godziny i jego Goniec Ceremonialny zainauguruje połączenie telefoniczne z Kaplicą Docelową w Watykanie. Wtedy nadejdzie godzina.

Określone wymogi co do fizycznego przygotowania obu kaplic dotyczyły także przygotowania uczestników. Ci w Kaplicy św. Pawła – sami mężczyźni – mieli na sobie szaty i paliusze, stosownie do kościelnej rangi, lub nienagannie skrojone czarne garnitury w przypadku osób świeckich. Skoncentrowani na jednym celu, z oczami utkwionymi w ołtarz i pusty Tron, wydawali się pobożnymi duchownymi rzymskimi lub świeckimi uczestnikami nabożeństwa, za których byli powszechnie uważani.

Rangą dorównując Rzymskiej Falandze, uczestnicy amerykańscy w kaplicy celującej stanowili jednak ostry kontrast do swoich kolegów w Watykanie. Tutaj zjawiali się mężczyźni i kobiety. Nie zasiadali oni w klęcznikach w eleganckich ubraniach, lecz zaraz po wejściu rozbierali się do naga, a następnie zakładali pojedynczą szatę bez szwów, przepisaną na okazję intronizacji; szata była krwistoczerwona na znak ofiary, długa do kolan, bez rękawów, z wycięciem pod szyją w kształcie litery V, otwarta z przodu. Rozbieranie i ubieranie odbywało się w milczeniu, bez pośpiechu i podniecenia. Całkowita koncentracja, rytualny spokój.

Po przebraniu się uczestnicy przechodzili obok Misy z Piszczelami i zanurzali w niej rękę, wyciągali garstkę Kości i zajmowali miejsca na klęcznikach ustawionych w półkolu na wprost ołtarza. Misa stopniowo opróżniała się, uczestnicy wypełniali klęczniki, ciszę wypełnił rytualny hałas. Nieustannie potrząsając kośćmi, każdy z Uczestników zaczął mówić – do siebie, do innych, do Księcia, po prostu w pustą przestrzeń. Na początku nie były to głosy ochrypłe, lecz rozbrzmiewające chaotycznie w rytualnej kadencji.

Wciąż przybywali nowi uczestnicy. Brali kości, wypełniali pozostałe klęczniki. Bezładna kadencja poczęła przybierać na sile w delikatnym, kakofonicznym sussurro. Wzbierająca fala niezrozumiałych modłów i błagań, potrząsania kośćmi przerodziła się w rodzaj kontrolowanej ekstazy. Dźwięki stawały się gniewne, nabrzmiałe przemocą. Stawały się kontrolowanym koncertem chaosu. Rozdzierającym duszę wyciem nienawiści i buntu. Ześrodkowanym preludium mającej nastąpić Intronizacji Księcia tego świata do Cytadeli Słabego.

W powiewającej wdzięcznie krwistoczerwonej szacie Leon wstąpił do zakrystii. W pierwszej chwili wydawało mu się, że wszystko jest w idealnym porządku. Jego koncelebrans, łysy arcykapłan w okularach, zapalił pojedynczą świecę w przygotowaniu do procesji. Napełnił ogromny złoty kielich czerwonym winem i przykrył go srebrną pateną. Na patenie ułożył ogromny biały opłatek przaśnego chleba.

Trzeci mężczyzna, ojciec Medico, siedział na ławce. Ubrany tak samo jak pozostali dwaj, trzymał na kolanach dziecko. Własną córkę Agnieszkę. Leon z zadowoleniem odnotował, że Agnieszka była spokojna i pogodzona z czekającą ją przemianą. Rzeczywiście, tym razem wydawała się gotowa. Ubrano ją w luźną białą szatę do kostek. I podobnie jak jej pieskowi zaaplikowano jej środki uspokajające mające działać do czasu, gdy zacznie się jej rola w misterium.

Agnisiu – szepnął Medico do ucha dziecka. – Za chwilę nadejdzie pora, by pójść z tatusiem.

– To nie mój tatuś…

Mimo zażytych leków udało jej się podnieść oczy na ojca. Jej głosik był słaby, lecz słyszalny.

– Bozia jest moim tatusiem…

– BLUŹNIERSTWO!

Słowa Agnieszki błyskawicznie zgasiły zadowolenie Leona, jego oczy ciskały błyskawice.

– Bluźnierstwo! – wyrzucił z siebie ponownie to słowo niczym pocisk.

Jego usta zamieniły się w wylot armaty, zasypując Medica gradem wyrzutów. Ten człowiek, chociaż lekarz, był po prostu partaczem! Dziecko trzeba było odpowiednio przygotować! Było na to dość czasu!

Słysząc wyrzuty biskupa Leona, Medico zrobił się szary na twarzy. Lecz na jego córce gniew biskupa nie zrobił żadnego wrażenia. Próbowała skierować spojrzenie swych niezwykłych oczu na kipiącego gniewem Leona; z trudem pokonując omdlenie, powtórzyła swój sprzeciw:

– Bozia jest moim tatusiem…!

Drżąc z podniecenia, ojciec Medico ujął główkę córki, próbując odwrócić jej twarz ku sobie.

Kochanie – perswadował. – Ja jestem twoim tatusiem. Zawsze byłem twoim tatusiem. I twoją mamusią, od kiedy odeszła.

– Nie moim tatusiem… Pozwoliłeś zabrać Flinnie… Nie róbcie krzywdy Flinniemu… To… tylko mały szczeniak… Bozia stworzyła małe pieski…

– Posłuchaj mnie, Agnisiu. Ja jestem twoim tatusiem. Już czas…

– Nie moim tatusiem… Bozia jest moim tatusiem… Bozia jest moją mamusią… Tatusiowie nie robią rzeczy, które nie podobają się Bozi… Nie moim…

Świadom, że kaplica w Watykanie czeka na uruchomienie ceremonialnego połączenia, Leon gwałtownym skinieniem głowy dał znak arcykapłanowi. Jak tyle razy w przeszłości, jedynym wyjściem była procedura awaryjna. A jeśli Ofiara – zgodnie z regułą – ma być świadoma podczas pierwszej rytualnej konsumacji, musieli to zrobić teraz.

Spełniając kapłańską powinność, Arcykapłan usiadł obok ojca Medico i przeniósł omdlałe od narkotyków ciało Agnieszki na własne kolana.

– Agnisiu, posłuchaj. Ja też jestem twoim tatusiem. Pamiętasz, jak bardzo się kochaliśmy? Pamiętasz?

  Lecz Agnieszka walczyła uparcie.

– Nie mój tatuś… tatusiowie nie robią mi złych rzeczy… nie krzywdźcie mnie… nie krzywdźcie Pana Jezusa…”

W późniejszych latach pamięć Agnieszki o tej nocy – bo jednak ją pamiętała – nie zachowa dotykania jej ciała, całej pornograficznej otoczki. Pamięć o tej nocy, kiedy już ją sobie przypomni, zleje się z pamięcią całego dzieciństwa. Z pamięcią nieustannego ataku zła. Z pamięcią – nigdy nie zawodzącym ją poczuciem – zalanej światłem głębi tabernakulum w jej dziecinnej duszy, gdzie światłość przemieniała jej męczarnie w odwagę, dzięki której mogła walczyć.

W jakiś sposób wiedziała, choć jeszcze tego nie rozumiała, że to wewnętrzne tabernakulum było miejscem, w którym naprawdę żyła. To centrum jej istoty było nietykalnym azylem zamieszkującej w niej siły, miłości i ufności; miejscem, gdzie cierpiąca Ofiara – prawdziwy cel ataków złego na Agnieszkę – na zawsze uświęciła jej cierpienie Swym własnym cierpieniem.

To właśnie z wnętrza tego azylu Agnieszka słyszała każde słowo wypowiadane w zakrystii w Noc Intronizacji. To z głębi tego azylu widziała przebijające ją twarde oczy biskupa Leona i nieruchomy wzrok arcykapłana. Znała cenę oporu. Czuła, że zabrano jej ciało z kolan ojca. Widziała światło odbijające się w okularach arcykapłana. Widziała, jak ojciec przysuwa się do niej. Widziała igłę w jego dłoni. Poczuła ukłucie. Znów poczuła działanie leku. Czuła, że ktoś ją podnosi. Lecz nadal walczyła. Walczyła, by widzieć. Walczyła z bluźnierstwem; ze skutkami gwałtu; ze śpiewami; z horrorem, który miał dopiero nadejść.

Sparaliżowana lekiem, nie mogła się nawet poruszyć; wezwała na pomoc całą swoją wolę jako jedyną broń i ponownie wyszeptała słowa oporu i udręki:

– Nie mój tatuś… Nie czyńcie krzywdy Panu Jezusowi… Nie czyńcie mi krzywdy…

Wreszcie nadeszła godzina. Początek właściwego czasu wejścia Księcia do Cytadeli. Na dźwięk dzwonu nieskończoności wszyscy uczestnicy w kaplicy Leona wstali jak jeden mąż. Trzymając w rękach kartki mszalne, przy niemilknącym, przerażającym akompaniamencie klekocących kości, zaintonowali na całe gardło procesjonał, triumfalną profanację hymnu świętego Pawła Apostoła:

Maran Atha! Przybądź, Panie! Przybądź, Książę. Przybądź! O przybądź!…

Wprawni akolici – mężczyźni i kobiety – poprowadzili procesję z zakrystii do ołtarza. Z tyłu za nimi, przygnębiony, lecz godnie wyglądający nawet w swym krwistoczerwonym stroju, postępował ojciec Medico niosący na rękach ofiarę, którą ułożył na ołtarzu obok krucyfiksu. W migotliwym cieniu zasłoniętego pentagramu jej włosy prawie dotykały klatki z małym pieskiem. Teraz – stosownie do swej godności, z oczami błyszczącymi za okularami – arcykapłan wziął do ręki jedyną czarną świecę  i zajął miejsce po lewej stronie ołtarza. Na końcu szedł biskup Leon, niosący kielich i hostię; przyłączył się do śpiewu zebranych, intonujących hymn na Wejście.

Niech się tak stanie! – wionęły ponad ołtarzem końcowe słowa hymnu w kaplicy celującej.

“Niech się tak stanie!” Starożytna pieśń musnęła bezwładne ciało Agnieszki, spowijając mgłą jej duszę głębiej niż leki, potęgując uczucie chłodu, który, jak wiedziała z doświadczenia, miał ją całkowicie ogarnąć.

– Niech się tak stanie! Amen! Amen! – wionęły starożytne słowa ponad ołtarzem Kaplicy św. Pawła. Łącząc w jedno swe serca i wolę z sercami i wolą celujących uczestników w Ameryce, Falanga Rzymska zaintonowała wybrany, zmieniony fragment z mszału rzymskiego, zaczynający się od Hymnu do Dziewicy Zgwałconej, a kończący się Inwokacją Korony Cierniowej.

W Kaplicy Celującej biskup Leon zdjął z szyi mieszek ofiarny i ułożył go ze czcią pomiędzy szczytem krucyfiksu a podstawą pentagramu. Następnie przy akompaniamencie podjętego na nowo chóralnego mruczando i klekotania kości, akolici umieścili trzy kawałki kadziła na rozżarzonych węglach w kadzielnicy. Prawie natychmiast niebieski dym rozszedł się po holu, a ostra woń kadzidła spowiła ofiarę, celebransów i uczestników.

W omdlałej duszy Agnieszki dym, zapach kadzidła, działanie leków oraz chłód i rytualny hałas – wszystko zmieszało się w jedną ohydną kadencję.

Choć nikt nie dał sygnału, doskonale wyszkolony Posłaniec Ceremonialny poinformował swego watykańskiego odpowiednika, że inwokacje właśnie się zaczynają. Nagła cisza spowiła amerykańską kaplicę. Biskup Leon uroczyście uniósł krucyfiks leżący obok ciała Agnieszki, oparł go szczytem w dół o ołtarz i zwracając się twarzą do zgromadzenia, podniósł lewą rękę do odwróconego znaku błogosławieństwa: grzbiet dłoni zwrócony ku zgromadzeniu, kciuk i dwa palce środkowe przyciśnięte do wewnętrznej strony dłoni, mały i wskazujący palec uniesione jako symbol rogów Kozła.

– Módlmy się!

W atmosferze mroku i ognia główny celebrans w każdej z kaplic zaintonował serię inwokacji do Księcia. Uczestnicy w każdej z kaplic odpowiadali na wezwania celebransów. Następnie – ale tylko w amerykańskiej Kaplicy Celującej – każdemu responsowi towarzyszyło odpowiednie działanie – rytualne wykonanie ducha i znaczenia słów. Nad osiągnięciem kadencji doskonałej słów i woli między obiema kaplicami czuwali Gońcy Ceremonialni.  Od tej właśnie kadencji doskonałej zależało odpowiednie uformowanie intencji ludzi, w które miał być przybrany dramat intronizacji Księcia.

Wierzę w jedną Moc – wyrzekł z przekonaniem biskup Leon.

A imię jej Kosmos – zaintonowali uczestnicy w obu kaplicach, odwracając odpowiedź mszału rzymskiego. Towarzyszyło jej odpowiednie działanie w kaplicy celującej. Dwaj akolici okadzili ołtarz, dwaj inni ustawili na ołtarzu pojemniki z Ziemią, Powietrzem, Ogniem i Wodą, skłonili się przed biskupem i powrócili na swoje miejsca.

I w Jednorodzonego Syna Kosmicznego Brzasku – zaintonował Leon.

– A imię jego Lucyfer – brzmiał drugi respons.

Akolici Leona zapalili świece i okadzili Pentagram.

Trzecia inwokacja:

– Wierzę w Tajemniczego.

I trzecia odpowiedź:

– Którym jest Wąż Jadowity na Drzewie Życia.

Przy akompaniamencie klekocących kości pomocnicy podeszli do czerwonego Filara i odwrócili Tarczę Węża, ukazując odwrotną jej stronę wyobrażającą Drzewo Znajomości Dobra i Zła.

Wtedy Stróż w Rzymie i biskup w Ameryce zgodnie zaintonowali czwartą inwokację:

– Wierzę w Pradawnego Lewiatana.

I unisono poprzez ocean i kontynent popłynęła czwarta odpowiedź:

– A imię jego Nienawiść.

Nastąpiło okadzenie czerwonego filaru z Drzewem Wiadomości Dobrego i Złego.

Piąta inwokacja brzmiała:

– Wierzę w Pradawnego Lisa.

I piąty donośny respons:

– A imię jego Kłamstwo.

Tu okadzono czarną kolumnę jako symbol rozpaczy i wszelkiej obrzydliwości.

W migotliwym świetle ogarków, spowity kłębami niebieskiego dymu, Leon skierował wzrok na klatkę z Flinnim stojącą tuż obok ciała Agnieszki rozciągniętego na ołtarzu. Szczeniak przebudził się z letargu, podniósł się na cztery łapy, podniecony hałasem śpiewów, klekotania kości.

– Wierzę w Pradawnego Kraba – zaintonował Leon szóstą inwokację.

– A imię jego jest Żywy Ból – zagrzmiała szósta odpowiedź, a kości klekotały miarowo.

Teraz oczy wszystkich zwróciły się na akolitę, który podszedł do ołtarza i sięgnął ręką do klatki. Piesek zamachał ogonkiem, spodziewając się pieszczoty. Tymczasem akolita wprawnym ruchem wyszarpnął zwierzę z klatki, drugą ręką dokonując błyskawicznej wiwisekcji, poczynając od usunięcia genitaliów wyjącego szczeniaka. Ekspert w swoim fachu, umiejętnie przedłużał cierpienie psa i frenetyczną radość uczestników rytuału zadawania bólu.

Lecz nie wszystkie odgłosy zagłuszał piekielny hałas przerażającej celebracji. Był jeszcze słabiutki głosik śmiertelnej walki Agnieszki. Bezgłośnego jej krzyku w odpowiedzi na agonię pieska. Dźwięk niesłyszalnych słów. Dźwięk błagania i cierpienia.

– Bozia jest moim tatusiem!… Święta Bozia!… Mój pieseczek!… Nie róbcie krzywdy Flinniemu!… Bozia jest moim tatusiem!…Nie róbcie krzywdy Panu Jezusowi… Święta Bozia…

Czujny na każdy szczegół, biskup Leon rzucił okiem na Ofiarę. Będąc w stanie bliskim nieświadomości, Ofiara wciąż walczyła. Wciąż protestowała. Wciąż jeszcze czuła ból. Wciąż jeszcze się modliła z tym swoim nieustępliwym oporem. Leon był zachwycony. Co za doskonała Ofiara. Jak przyjemna musi być Księciu. Bezlitośnie i bez najmniejszej przerwy Leon i Strażnik  przeprowadzili swoje zgromadzenia przez resztę czternastu w sumie inwokacji, a odpowiednie działania towarzyszące każdej odpowiedzi stawały się zgiełkliwym teatrem perwersji. Wreszcie biskup Leon zakończył pierwszą część ceremonii wielką inwokacją:

– Wierzę, że Książę tego świata zostanie tej nocy intronizowany do Starożytnej Cytadeli  i z tego miejsca stworzy Nową Wspólnotę.

I przyszła odpowiedź, robiąca przerażające wrażenie nawet w tym upiornym otoczeniu:

– A imię jej będzie Powszechny Kościół Człowieka.

Teraz nadeszła pora, by Leon podniósł z ołtarza Agnieszkę. Pora, by arcykapłan uniósł prawą ręką kielich, a lewą ogromną hostię. Pora, by Leon przewodniczył modlitwie Ofiarowania, po każdym rytualnym pytaniu czekając na odpowiedzi zawarte w mszałach trzymanych przez uczestników.

– Jakie było imię tej ofiary przy pierwszych narodzinach?

– Agnieszka!

– Jakie było imię tej ofiary przy drugim narodzeniu?

– Agnieszka Zuzanna!

– Jakie było imię tej ofiary przy trzecich narodzinach?

– Rahab Jerycho!

Teraz Leon ponownie ułożył Agnieszkę na ołtarzu, a następnie nakłuł wskazujący palec jej lewej ręki, a z małej ranki wypłynęła krew.

Chłód przeszywał jej ciało, miała mdłości, czuła, jak podnoszą ją z ołtarza, lecz już nie była w stanie poruszać oczami. Czuła ostre ukłucie w lewej ręce. Docierały do niej słowa zawierające zagrożenie, którego nie potrafiła wysłowić: “Ofiara… Agnieszka… narodzona po raz trzeci… Rehab Jerycho…”

Leon umoczył wskazujący palec lewej ręki we krwi Agnieszki i unosząc go tak, by mogli to zobaczyć uczestnicy, rozpoczął modlitwę ofiarowania.

– Krew naszej Ofiary została przelana * aby nasza służba Księciu była doskonała. * Aby sprawował najwyższą władzę w Domu Jakuba * W Ziemi Obiecanej Wybrańca.

Teraz przyszła kolej na arcykapłana. Trzymając wysoko kielich i hostię, wygłosił rytualną odpowiedź ofiarowania:

– Zabieram cię ze sobą, przeczysta ofiaro * Zabieram cię do nieświętej północy – Zabieram cię na wzgórze Księcia.

Arcykapłan ułożył hostię na piersiach Agnieszki, trzymając kielich z winem nad jej piersią.

Mając po prawicy i po lewicy arcykapłana i akolitę Medica, biskup Leon spojrzał na Gońca Ceremonialnego. Upewniwszy się, że Stróż o granitowej twarzy i jego rzymska falanga tworzą wraz z nim doskonały tandem, znów zaintonował wraz ze współ-celebransami modlitwę ofiarowania:

– Prosimy cię, Panie, Lucyferze, Książę Ciemności * Który gromadzisz wszystkie nasze ofiary * Wejrzyj łaskawie na naszą ofiarę * Złożoną na popełnienie wielu grzechów.

A potem bezbłędnym unisono, jakiego nabiera się po latach praktyk, biskup i arcykapłan wygłosili najświętsze słowa łacińskiej mszy. Przy podniesieniu hostii:

– HOC EST ENIM CORPUS MEUM.

Przy podniesieniu kielicha:

HIC EST ENIM CALIX SANGUINIS MEI, NOVI ET AETERNI TESTAMENTI, MYSTERIUM FIDEI QUI PRO VOBIS ET PRO MULTIS EFFUNDETUR IN REMISSIONEM PECCATORUM. HAEC QUOTIESCUMQUE FECERITIS IN MEI MEMORIAM FACIETIS.

Zebrani natychmiast odpowiedzieli wznowieniem rytualnego hałasu, kakofonią dźwięków, mieszaniną wyrazów i klekotu kości, i towarzyszących temu lubieżnych gestów wszelkiego rodzaju. Tymczasem biskup spożył odrobinę hostii i upił łyczek wina z kielicha.

Na sygnał Leona – ponownie odwrócone błogosławieństwo znakiem – rytualny hałas przybrał formę nieco bardziej uporządkowanego chaosu, kiedy uczestnicy posłusznie ustawili się w kolejce. Przechodząc obok ołtarza, gdzie otrzymywali komunię – odrobinę hostii, łyczek z kielicha – mieli też okazję podziwiać Agnieszkę. Lecz nie chcąc uronić nic z pierwszego rytualnego gwałtu na ofierze, szybko wracali do swoich klęczników, patrząc w napięciu, jak biskup skupia całą uwagę na dziecku.

Uczuwszy na sobie ciężar ciała biskupa, Agnieszka z całej siły próbowała uwolnić się od niego. Nawet teraz usiłowała wykręcić głowę, jakby szukała pomocy w tym bezlitosnym miejscu. Lecz pomoc nie znikąd nie nadchodziła. Był tylko arcykapłan czekający na swoją kolej w tym niewyobrażalnym świętokradztwie. Czekał także jej ojciec. I był ogień palących się czarnych świec, odbijający się czerwienią w ich oczach. Ogień zapalał się w ich oczach. Wewnątrz tych wszystkich oczu. Ogień, który będzie jeszcze palił długo, gdy pogasną świece. Palił już zawsze…

Cierpienie, które owładnęło Agnieszką tamtej nocy, jej ciałem i duszą, było tak głębokie, że chyba ogarniało cały świat. Lecz ani na chwilę nie było to tylko jej konanie. Tego była przez cały czas pewna. Kiedy słudzy Lucyfera gwałcili ją na zbezczeszczonym, nieświętym ołtarzu, gwałcili równocześnie tego Pana, który był jej tatusiem i mamusią. Tak jak On przemienił jej słabość Swoją odwagą, tak też uświęcił jej profanację swymi niewypowiedzianymi udrękami i jej długotrwałe cierpienie Swoją Męką. To do Niego – tego Pana, który był jej jedynym ojcem i jedyną matką, i jedynym obrońcą – słała bezgłośne krzyki męki, przerażenia i bólu. I to do Niego, tracąc przytomność, modliła się o ratunek.

Leon znów stał obok ołtarza, na jego zlanej potem twarzy malowało się podniecenie, była to najwyższa chwila jego triumfu. Skinienie głowy w kierunku gońca ceremonialnego czuwającego przy telefonie. Chwila oczekiwania. Skinięcie głowy tamtego w odpowiedzi. Rzym był gotów

.

– Mocą przekazaną mi jako równoczesnemu celebransowi ofiary i równoczesnemu wykonawcy intronizacji, przewodniczę wszystkim tu i w Rzymie, wzywając ciebie, Książę Wszelkiego Stworzenia! W imieniu wszystkich zebranych w tej kaplicy i wszystkich braci zgromadzonych w Kaplicy Rzymskiej, wzywam Cię, o Książę, przybądź!

Drugiej modlitwie intronizacyjnej miał przewodniczyć arcykapłan. W tej niezwykłej chwili, gdy spełniało się najwyższe, na co kiedykolwiek czekał, recytowane przez niego łacińskie zdania były wzorem kontrolowanej emocji:

– Przybądź, obejmij w posiadanie Dom Wroga. * Wejdź do miejsca, które było dla Ciebie przygotowane. * Zstąp pomiędzy Swoje wierne Sługi * Którzy przygotowali dla Ciebie łoże, * Którzy wznieśli Twój Ołtarz i pobłogosławili go infamią.

Było godne i sprawiedliwe, by to właśnie biskup Leon zaintonował ostatnią modlitwę wprowadzenia w kaplicy celującej:

– Zgodnie ze świętymi instrukcjami z Wierzchołka Góry, * W imieniu wszystkich Braci * ja Ciebie pragnę uwielbić, Książę Ciemności. * Stułę wszystkiego, co Nieświęte * Wkładam oto w Twoje ręce * Potrójną Koronę Piotra * Zgodnie z nieugiętą wolą Lucyfera * Byś tu rządził. * Aby był Jeden Kościół, * Jeden Kościół od Morza do Morza, * Jedno Wielkie i Potężne Zgromadzenie * Mężczyzn i Kobiety, * zwierząt i roślin. * Aby nasz Kosmos znów * Był jeden, niezwiązany i wolny.

Przy ostatnim słowie, na znak dany przez Leona, wszyscy w jego kaplicy usiedli. Rytuał został przekazany do Kaplicy Docelowej w Rzymie.

W ten sposób Intronizacja Księcia do Cytadeli Słabego prawie już dobiegła końca. Pozostała jeszcze tylko Autoryzacja, Ustawa Instrukcyjna i Dowód. Strażnik podniósł oczy znad ołtarza i skierował ponure wejrzenie na Międzynarodowego Delegata, który przyniósł mieszek zawierający list Autoryzacyjny i Instrukcję. Wszyscy odprowadzali go wzrokiem, gdy wstał i skierował się do ołtarza, wziął do ręki mieszek, wyjął papiery i twardym pruskim akcentem przeczytał Ustawę Autoryzacyjną:

– “Z mandatu Zgromadzenia i Świętych Starszych wyznaczam, autoryzuję i uznaję tę kaplicę, która odtąd będzie się nazywała Kaplicą Wewnętrzną, za zajętą, posiadaną i będącą całkowitą własnością Tego, którego intronizowaliśmy jako Pana i Mistrza naszego ludzkiego losu.

Ktokolwiek środkami tej kaplicy będzie desygnowany i wybrany na ostatniego sukcesora Urzędu Piotrowego, mocą swej urzędowej przysięgi poświęci siebie i wszystkich, którym rozkazuje, aby byli gorliwymi instrumentami i współpracownikami Budowniczych Domu Człowieczego na Ziemi i w całym Kosmosie Człowieka.Przemieni on prastarą Wrogość w Przyjaźń, Tolerancję i Asymilację, i będzie to zastosowane do narodzin, edukacji, pracy, finansów, handlu, przemysłu, nauki, kultury, życia i dawania życia, umierania i udzielania śmierci. Niechaj tedy zostanie uformowana Nowa Era Człowieka”.

Niech się tak stanie! – zaintonował Stróż odpowiedź rzymskiej falangi.

– Niech się tak stanie! – zaintonował biskup Leon – na znak dany przez gońca ceremonialnego – wyrażając zgodę uczestników.

Następny rytualny nakaz, Ustawa Instrukcyjna, była to w rzeczywistości uroczysta przysięga zdrady, mocą której każdy duchowny obecny na ceremonii w Kaplicy św. Pawła w Watykanie  – czy to kardynał, biskup czy prałat – celowo i rozmyślnie sprofanuje sakrament święceń, mocą którego niegdyś otrzymał łaskę i władzę uświęcania innych.

Delegat Międzynarodowy uniósł lewą rękę, czyniąc znak.

– Czy wszyscy tu obecni i każdy z osobna – odczytywał tekst przysięgi – usłyszawszy tę Autoryzację, teraz uroczyście przysięgają przyjąć ją chętnie, jednogłośnie, natychmiast, bez żadnych zastrzeżeń lub wybiegów?

– Przysięgamy!

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna przysięgacie uroczyście, że będziecie wykonywać swoje obowiązki z myślą o wypełnieniu celów Powszechnego Kościoła Człowieka?

– Przysięgamy uroczyście.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna jesteście gotowi podpisać to jednogłośne postanowienie własną krwią, oby Lucyfer cię uderzył, jeślibyś się sprzeniewierzył tej Przysiędze Zgody?

– Jesteśmy gotowi.

– Czy wy wszyscy i każdy z osobna zgadzacie się mocą tej Przysięgi przenieść Panowanie i Posiadanie waszych dusz z Prastarego Wroga, Najwyższego Słabego, we Wszechpotężne ręce naszego Pana, Lucyfera?

– Zgadzamy się.

Teraz nadeszła pora na Rytuał Końcowy. Na Dowód.

Umieściwszy oba dokumenty na ołtarzu, delegat wyciągnął rękę do Strażnika. Wówczas rzymianin o granitowej twarzy złotą pincetą nakłuł opuszkę kciuka lewej ręki delegata i złożył krwawą pieczęć przy jego nazwisku na Ustawie Autoryzacyjnej.

Uczestnicy watykańskiej uroczystości szybko poszli w ślady Delegata. A kiedy już każdy członek Rzymskiej Falangi zadośćuczynił ostatniemu rytualnemu wymogowi, w Capella Paolina rozbrzmiała srebrna sygnaturka.

W Kaplicy amerykańskiej trzykrotnie zawtórował jej delikatny, melodyjny głos dzwonu nieskończoności. Ding! Dong! Ding! Wyjątkowo gustowny dźwięk – pomyślał Leon – gdy oba zgromadzenia zaintonowały pieśń na wyjście:

– Bim! Bom! Bam!* Nic nie Przemoże Prastarych Bram! * Upadnie Skała i Krzyż sam * Na zawsze * Bim! Bom! Bam!

Procesja wyjściowa uformowała się odpowiednio do rang. Na początku szli akolici. Potem ojciec Medico z bezwładnym i trupiobladym ciałem Agnieszki w ramionach. Na końcu Arcykapłan i biskup Leon, którzy podjęli śpiew, znikając w zakrystii.

Członkowie Falangi Rzymskiej wyszli na dziedziniec św. Damazego we wczesnych godzinach rannych w święto Piotra i Pawła. Wsiadając do czekających limuzyn niektórzy kardynałowie i biskupi odpowiedzieli na pełne czci saluty gwardzistów, czyniąc machinalny gest błogosławieństwa. \

Dziedziniec opustoszał i tylko mury Kaplicy św. Pawła jak zawsze jaśniały wspaniałymi freskami przedstawiającymi Chrystusa i św. Pawła Apostoła, którego imię przybrał ostatni sukcesor na Stolicy Piotrowej.

Zarzucone potępienia komunizmu. Schematy przygotowawcze na II Sobór Watykański

Zawsze Wierni nr 3/2021 (214) https://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/2959

Zarzucone potępienia komunizmu

Poniżej prezentujemy trzy schematy przygotowawcze na II Sobór Watykański, szkice dokumentów mających stawić czoła zagrożeniu ze strony komunizmu, nakreślić program pozwalający na skuteczne przeciwstawienie się mu i „poskromić jego zuchwałość”. Dokumenty te, oraz wszystkie inne podobne propozycje, porzucone zostały po przejęciu kontroli nad komisjami soborowymi przez biskupów z „sojuszu reńskiego”, koalicji liberalnych prałatów z Niemiec, Francji, Holandii oraz ich sojuszników, działających w sposób wysoce skoordynowany dla osiągnięcia własnych celów. LifeSite1 prezentuje obecnie owe schematy światu anglojęzycznemu, przedstawiając prawdopodobnie pierwsze ich tłumaczenie na język nowożytny.

O pracy duszpasterskiej wśród chrześcijan zainfekowanych komunizmem (De cura animarum pro christianis communismo infectis)

Rozdział 6 części II Praecipuae de animarum cura quaestiones, schematu przygotowawczego na II Sobór Watykański, zatwierdzony w lutym 1962 przez Komisję ds. Biskupów oraz Nadzoru nad Diecezjami.

Znalezione w: ACTA ET DOCUMENTA CONCILIO OECUMENICO VATICANO II APPARANDO. Seria II (PRAEPARATORIA), t. 3, cz. 1, ss. 333–339.

Święta Matka Kościół, wzorem swego Boskiego Oblubieńca i Mistrza oraz posłuszna Jego nakazom, pracuje gorliwie, aby wszyscy ludzie „mieli życie, i obficiej mieli” (Jan 10, 10).

Jednakże w ostatnich czasach zrodziło się niebezpieczeństwo zagrażające doktrynie i działalności Kościoła, a mianowicie ateistyczny komunizm, którego celem jest całkowite zburzenie porządku społecznego i podkopanie fundamentów cywilizacji chrześcijańskiej2.

Doktryna komunistyczna i jej program działania sprzyjają w wyjątkowy sposób szerzeniu się materializmu oraz ateizmu.

Komunizm, choć niekiedy wykorzystuje on sprzeciw wobec spuścizny błędów niesprawiedliwego systemu ekonomicznego3, głosi jednak ludzkości fałszywe orędzie odkupienia. „Fałszywy ideał sprawiedliwości, równości i braterstwa w pracy przepaja bowiem całą jego doktrynę i wszystkie działania pewnym błędnym mistycyzmem, który daje tłumom pozyskanym złudnymi obietnicami zapał i sugestywnie szerzący się entuzjazm”4. Stąd więc komunizm szerzy ze wszystkich sił wizję „organicznego życia”, oferując ludzkości fałszywą religię bez Boga, wykorzeniając równocześnie samą ideę wiecznego Bóstwa oraz nadzieję na życie przyszłe5.

Rezultatem tego jest pozbawianie człowieka wolności, duchowej podstawy wszelkich norm życiowych oraz odebranie osobie ludzkiej całej jej godności i zbezczeszczenie życia ludzkiego, jak również pozbawienie rodziców prawa do wychowywania swych dzieci6.

Usiłując zbudować nowy porządek polityczny, „świat bez Boga”, ateistyczny komunizm „głosi jako orędzie zbawienia i odkupienia ludzkości nową Ewangelię”7.

Kościół katolicki jednakże, będąc prawomocnym i autentycznym interpretatorem prawa moralnego, ma obowiązek potępiać wszelkie akty gwałcące prawo Boże, utwierdzać wiernych oraz oświecać ich w kwestii grożących im niebezpieczeństw, jak również stosowania swych zasad w życiu społecznym.

Kościół, jako Mistyczne Ciało Chrystusa, pracuje nieustannie nad jednoczeniem wszystkich ludzi, nawet tych, którzy błądzą, poprzez głoszenie Ewangelii i poprzez miłość oraz łaskę Chrystusa.

Ten święty oraz wzniosły obowiązek spoczywa przede wszystkim na „wyższych członkach Mistycznego Ciała, a zwłaszcza tych, którzy z nakazu Boskiej Głowy mają kiedyś zdawać sprawę za dusze”8, tj. na biskupach, „których Duch Święty postanowił nad całą trzodą, aby rządzili Kościołem Boga”9.

Tak więc Kościół posiada prawo oraz obowiązek zwalczania ateistycznego komunizmu w sferze zarówno doktryny jak i metod.

Istotne jest, aby starannie rozróżnić owo działanie czy też wypływający z Ewangelii obowiązek Kościoła od antykomunizmu jedynie politycznego, czy też ekonomicznego, który kieruje się innym celem. Z drugiej strony jednak „Kościół ma (…) prawo i obowiązek nie tylko strzeżenia nieskazitelności zasad religii i moralności, lecz także zajmowania autorytatywnego stanowiska, gdy chodzi o wprowadzenie tych zasad w życie”10.

W okolicznościach tych koniecznie jest, aby lud chrześcijański, okazujący posłuszeństwo głosowi swych biskupów, uświadamiany był stosownie w kwestii obecnego zagrożenia dla religii, aby poznawał coraz pełniej atakowane w sposób szczególny prawdy wiary (np. istnienie Boga, wolność człowieka, wartość pracy etc.), aby znał dobrze doktrynę Kościoła odnoszącą się do miłości oraz sprawiedliwości społecznej i w konsekwencji trzymać się mógł wiernie światłych dokumentów papieskich dotyczących zagadnień społecznych11, Kościół zaś mógł odnowić porządek moralny i społeczny w Chrystusie dzięki pracy kapłanów oraz apostolatowi świeckich wiernych.

Jako iż Kościół Boży żadną miarą nie faworyzuje bezpośrednio żadnego konkretnego systemu ekonomicznego i społecznego, ale zabiega o „przystosowania rozwijającego się współcześnie stylu życia do zasad kultury oraz nauki zawartej w Ewangelii”12, niezbędne jest prowadzenie walki duchowej przeciwko ateistycznemu komunizmowi, „systemowi pełnemu błędów i sofizmatów”13, dzięki której chrześcijanie umocnieni zostaliby w wierze, a praca duszpasterska, zwłaszcza wśród robotników, zyskałaby większą skuteczność w oparciu o wypracowanie właściwych norm postępowania.

Celem owej pracy duszpasterskiej powinno być:

  1. Udzielenie należytego wsparcia wiernym żyjącym w regionach nie dotkniętych prześladowaniami komunistycznymi.
  2. Reedukacja młodzieży poddawanej indoktrynacji w krajach komunistycznych.
  3. Udzielenie pomocy „Kościołowi milczenia”.

Art. I O chrześcijanach żyjących w regionach nie dotkniętych prześladowaniami komunistycznymi

1. Jako iż główną przyczyną identyfikowania się wielu chrześcijan z komunizmem jest godna ubolewania słabość wiary i pobożności, a także z powodu, iż doktryna chrześcijańska oraz sumienne praktykowanie życia chrześcijańskiego stanowią najskuteczniejszą zaporę przed ateizmem i materializmem, pasterze oraz wychowawcy młodzieży powinni edukować wiernych w taki sposób, aby umysłów ich nie zwiodły żadne wątpliwości ani przejawy ewidentnej niesprawiedliwości społecznej.

2. A. Istnieje więc potrzeba pogłębiania, poszerzania i upowszechniania wśród nich znajomości zasad doktryny zbawienia, przekazywanych w katechizmach publikowanych pod nadzorem władzy kościelnej, a wyjaśniających zwłaszcza doktrynę o Mistycznym Ciele Chrystusa oraz jej implikacje dla codziennego życia.

B. Katechizacja ma obejmować należycie uporządkowane i jasne wyjaśnienie nauczania społecznego zawartego w skarbcu doktryny katolickiej.

C. Niezbędne jest, aby członkowie Kościoła przeniknięci byli duchem społecznym wypływającym z doktryny chrześcijańskiej, a także stale kierowali się zasadami społecznymi w swym codziennym życiu.

D. Ponadto biskupi powinni usilnie i wytrwale bronić mądrych wskazań papieży dotyczących pokoju, zasad w oparciu o które utrzymywane być powinny przyjacielskie stosunki oraz zgoda między klasami społecznymi, a także zasad wedle których pomagać należy – wystrzegając się „rasizmu” ekonomicznego – krajom mniej rozwiniętym i biedniejszym.

E. Badania, mające na celu zyskanie dokładnej znajomości zasad, na których opiera się komunizm, a także atak doktrynalny na „światopogląd organiczny” i metafizykę komunistów, prowadzone być muszą w każdym kraju w zgodzie z wytycznymi przedstawianymi przez lokalnych biskupów.

F. W tym celu, zarówno klerycy w seminariach jak i kapłani podczas specjalnych kursów, mają być pouczani odnośnie samych doktryn komunizmu, atakowanych przez niego prawd objawionych, a także najskuteczniejszych metod obrony wiary.

G. Krajowe konferencje episkopatów powinny wspierać energiczną oraz stałą akcję przeciwko błędom komunizmu, wykorzystując do tego celu ekspertów; powinny też zadbać, aby w każdej prowincji czy też kraju istniała specjalna grupa ludzi, którzy będąc autentycznymi specjalistami w doktrynie komunistycznej, gorliwie i drobiazgowo zwalczają błędy owej doktryny.

H. Ponieważ działalność duszpasterska powinna być skierowana do wszystkich ludzi, nie wyłączając żarliwych komunistów, biskupi powinni zadbać, aby w każdej prowincji czy też kraju wyznaczona została specjalna grupa kapłanów oraz świeckich, ludzi wyróżniających się wiedzą lub reputacją, a zwłaszcza gorliwością dla ich apostolatu, którzy starać się winni zdobyć dla Chrystusa zwolenników komunizmu oraz ludzi zainfekowanych jego błędami.

I. Działalność apostolska polega na: a) rzetelnym praktykowaniu życia chrześcijańskiego; b) zgodną z duchem Ewangelii pogardą dla bogactw doczesnych; c) potępianiu naruszających sprawiedliwość społeczną niemoralnych praktyk niezależnie od tego, kto się ich dopuszcza (nawet gdy winni są katolicy); d) dokładnej znajomości społecznych zasad Kościoła oraz praktycznym stosowania ich w życiu wspólnoty; e) udzielaniu aktywnej pomocy ubogim i prześladowanym; f) podejmowaniu naukowych i praktycznych wysiłków mających na celu zapewnienie ludziom godniejszych warunków życia, np. poprzez udział w ciałach ustawodawczych, związkach pracowniczych etc.; g) szerzeniu Ewangelii oraz nauk Kościoła, zwłaszcza wśród młodych studentów, ludzi wykształconych, wykwalifikowanych rzemieślników, oraz zamożniejszych robotników i inżynierów; g) pokazywaniu, że doktryna katolicka oferuje lepsze rozwiązania i podejście do rozmaitych problemów.

J. Konieczne jest wstępowanie (świeckich – przyp. tłum.) do cechów oraz stowarzyszeń pracowniczych, aby przeciwdziałać szerzeniu się ateistycznego komunizmu wśród ludzi prostych, którzy nie rozumieją dostatecznie jego natury i nie udzielają mu bezwarunkowego poparcia, choć mogą głosować na komunistów z motywów ekonomicznych.

K. 1) Zarówno duchowieństwo, jak i działacze katoliccy odznaczać się powinni wielką gorliwością, żarliwą miłością bliźniego, duchem wyrzeczenia i wiarą w wartość chrześcijaństwa – nawet w kwestiach doczesnych – oraz w ostateczne zwycięstwo, jak również mieć serca przepełnione pragnieniem zaprowadzenia chrześcijańskiego porządku społecznego.

2) Ludzie posiadający stosowne wykształcenie powinni przeprowadzić szczegółową analizę metod psychologicznych wykorzystywanych przez komunistów przy agitacji wśród ludu.

3) W każdym regionie, po przeanalizowaniu stosowanych tam przez komunistów strategii, biskupi powinni wyznaczyć ludzi, których zadaniem będzie wybór metod pozwalających na najskuteczniejsze przeciwstawienie się „metodzie psychologicznej” komunistów.

4) Gorliwie wspierane być winny chrześcijańskie związki pracownicze, Akcja Katolicka oraz inne tego rodzaju organizacje oraz dzieła pomocy dla robotników, emigrantów, oraz wszystkich członków klasy proletariackiej.

5) Tę ewangeliczną walkę Kościoła z wrogami wiary rozgraniczać należy starannie od politycznego czy ekonomicznego antykomunizmu, niezależnie od słusznych i uprawnionych działań podejmowanych przeciwko komunizmowi przez katolików oraz innych ludzi sprawujących urzędy publiczne.

6) Bezpośrednie lub pośrednie działania komunistów, usiłujące wykorzystać ruchy czy publikacje katolickie do swych własnych celów, powinny być bezzwłocznie potępiane, a lokalni biskupi powinni im skutecznie przeciwdziałać.

7) Katolicy, którzy zainfekowani „postępowymi” doktrynami i popierający rewolucję, czy to wskutek fałszywego tzw. „idealizmu”, błędnego osądu, fałszywego pojmowania miłości bliźniego albo też z obawy przed potęgą Sowietów i ze względów ludzkich, utrudniają działania wymierzone w ateistyczny komunizm, powinni być publicznie piętnowani przez władze kościelne.

8) Ci jednak, którzy niezależnie od tego, czy byliby biskupami, kapłanami czy świeckimi, występują przeciwko ateistycznemu komunistycznemu w zdrowy sposób, powinni być pochwalani i wspierani, a jeśli zajdzie tego potrzeba również bronieni.

L. Utworzona powinna zostać międzynarodowa i złożona z biskupów oraz świeckich ekspertów komisja, która pod kierownictwem Stolicy Apostolskiej, mieć będzie za zadanie nadzorowanie i wspieranie wszystkich tych, którzy starają się bronić i wyzwolić ludzkość od błędów ateizmu oraz komunizmu.

Ł. Głównym obowiązkiem tej międzynarodowej komisji winno być wspieranie i koordynowanie badań, prac, rozporządzeń i praw które osłabiają komunizm oraz poskramiają jego zuchwałość.

Art. II O reedukacji młodzieży poddawanej indoktrynacji komunistycznej

Wypada teraz zająć się godnym ubolewania losem tych ludzi, zwłaszcza młodych, wychowanych pod rządami komunistycznymi, którzy uciekłszy spod jarzma niewoli mieszkają obecnie w wolnych krajach, wśród katolików którzy nigdy nie utracili swej najsłodszej wolności, a także wśród katolików, którzy prześladowani [niegdyś] przez komunizm, wspominają z bólem doświadczone cierpienia. Tacy młodzi ludzie, powracający obecnie na łono Kościoła, nie mogą być jednak postrzegani jako pod każdym względem ugruntowani w wierze katolicy; są oni co prawda spragnieni prawdy, całym sercem pragną miłości oraz sprawiedliwości, czują głęboką odrazę do komunizmu, nie odrzucili jednak w całości wszystkiego, czym nasiąkli pod rządami komunistycznymi.

Są oni często ostrożni i nieufni wobec Kościoła, gdyż – oczekując od niego doskonałości, chcą widzieć w nim jedynie rzeczy najwznioślejsze i gwałtownie się ich domagają; nie przekonuje więc ich ani nie pociąga ciche praktykowanie religii i znaczenie przywiązują przede wszystkim do wyjątkowych dzieł wiary oraz miłości bliźniego.

1. W każdej diecezji, w której przebywają uchodźcy, do opieki duchowej nad taką młodzieżą wyznaczeni mają zostać posiadający odpowiednie predyspozycje kapłani.

2. Najlepiej będzie wybrać ich spośród kapłanów tej samej narodowości (co ich podopieczni – przyp. tłum.), znających dobrze psychologię, język oraz zwyczaje młodzieży oraz innych ludzi, którzy żyli pod rządami komunistycznymi.

3. Popierane być winny te grupy katolickiej młodzieży oraz instytuty świeckie, które, przepojone duchem miłości bliźniego, wyrzeczenia i kierowane przez roztropnych kapłanów, poświęcają czas i środki swym nieszczęśliwym braciom w regionach, do których uciekli młodzi ludzie wychowywani w ustroju komunistycznym, tak aby ci ostatni mogli poznać mogli prawdziwe oblicze Kościoła.

Art. III O „Kościele milczenia”

W Mistycznym Ciele Chrystusa wszyscy jesteśmy „członkami jeden drugiego” i niejako „naczyniami połączonymi”, w których dokonuje się duchowa osmoza życia chrześcijańskiego. „Żeby nie było rozdwojenia w ciele, ale żeby jedne członki o drugie jednako staranie miały. I jeśli co cierpi jeden członek, społem cierpią wszystkie członki” (1 Kor 12, 25–26). Tak więc katolicy żyjący za „żelazną kurtyną” i cierpiący srogie prześladowanie powinni być wspierani modlitwami oraz innymi dziełami miłosierdzia przez chrześcijan, którzy mogą cieszyć się wolnością, tak aby ich wiara mogła zostać umocniona a ich straszliwe cierpienie złagodzone.

1. Rozbudzać należy ostygłą nieco miłość wobec braci żyjących po drugiej stronie „żelaznej kurtyny”, tak aby pomiędzy tymi, którzy niosą swój krzyż w regionach dotkniętych przez komunizm, a chrześcijańskimi wiernymi, którzy żyją w wolnym świecie, istniała zawsze solidarność oraz jedność dusz, a zwłaszcza aby łączył ich duch ofiary i wspólna modlitwa.

2. Jest bardzo pożądane, aby każdego dnia, na całym świecie katolickim, o konkretnych godzinach odmawiane były modlitwy w intencji prześladowanego Kościoła – czy to w postaci modlitwy Anioł Pański, Symbolu Wiary czy też modlitwy po Mszy św.

3. W każdym kościele parafialnym lub klasztornym odprawiana być powinna uroczyście ogłoszona Msza w intencji prześladowanego Kościoła oraz za jego prześladowców, zgodnie z formą określoną przez lokalnego biskupa. Ponadto wierni powinni być wzywani do udziału we Mszy sprawowanej w tej intencji.

4. Każdego roku, w Wielki Piątek, winny być odmawiane pobożnie szczególne modlitwy za chrześcijan cierpiących niesprawiedliwe prześladowanie, jak również o nawrócenie prześladowców.

5. Powinny być także zbierane datki na rzecz prześladowanego Kościoła, w formie ustalonej przez lokalne konferencje biskupów.

6. Bardzo wskazane jest, aby eksperci – kierując się zmysłem krytycznym i zdrowym osądem – tworzyli akta prześladowań dotyczące regionów dotkniętych plagą komunizmu, dzięki czemu budujący przykład chrześcijan, którzy cierpieli tam z miłości do Chrystusa, mógłby być stawiany wiernym za wzór podczas homilii.

7. Należy, w oparciu o roztropne planowanie, rozbudzać i właściwe przygotowywać powołania kapłańskie dla prześladowanego Kościoła, pod ścisłym kierownictwem Stolicy Apostolskiej.

8. Biskupi z krajów wolnego świata powinni zadbać, aby opinia publiczna była właściwie i nieustannie informowana o prześladowaniu Kościoła oraz – kiedy pojawi się po temu okazja – wspólnie i energicznie wstawiać się u najwyższych władz państwowych swych krajów w imieniu prześladowanego Kościoła, aby pobudzić je do aktywnej obrony swobód religijnych oraz praw ludzkich.

Tekst zaaprobowany podczas sesji plenarnej w dniach 5–13 lutego 1962.

O duszpasterstwie i komunizmie (De cura animarum et comunismo)

Schemat przygotowawczy na II Sobór Watykański, zatwierdzony przez Komisję Dyscypliny Duchowieństwa i Ludu Bożego w lutym 1962 roku.

Znaleziony w: ACTA ET DOCUMENTA CONCILIO OECUMENICO VATICANO II APPARANDO, seria II, t. 3, cz. 1, ss. 401–4.

Jest dziś wielu ludzi z rozmaitych narodów, którzy, choć nie przyszli na świat w areligijnych rodzinach, a nawet ochrzczeni zostali oraz wychowani w Kościele katolickim, ulegają propagandzie komunistycznej, zapisują się do organizacji komunistycznych i głosują na komunistów w wyborach krajowych oraz lokalnych14. Wielu z nich nie jest w istocie w głębi serca przekonanych do filozoficznych doktryn komunizmu, i wyłącznym powodem, dla którego udzielają oni praktycznego jedynie poparcia sprawie komunizmu, czy też przynajmniej powodem głównym, jest fakt, iż uważają go za skuteczny sposób na zaprowadzenie doskonałej sprawiedliwości społecznej, a w istocie na uzyskanie lepszych zarobków przy mniejszym nakładzie pracy, na równy udział w dystrybucji bogactw i dóbr materialnych oraz na wygodniejsze i łatwiejsze życie. Ci jednak, którzy popierają komunizm jedynie z motywów ekonomicznych, popełniają poważny błąd. Powinni oni uważnie rozważyć fakt, iż komunizm stara się zmienić warunki społeczne w niesprawiedliwy sposób, że oni sami (udzielając mu poparcia – przyp. tłum.) zwiększają jego potencjał do poważnego zakłócenia ładu społecznego, a ponadto, że zdarza się, iż ludzie, którzy popierają komunizm utrzymując równocześnie, iż odrzucają jego doktryny filozoficzne, stają się ostatecznie całkowicie przesiąknięci zasadami anarchizmu i ateizmu, na których opiera się komunizm.

Ważne jest więc, aby ostrzeżenia, rady i zalecenia, zwłaszcza te, które opublikowane zostały przez papieży Leona XIII, Piusa XI, Piusa XII i Jana XXIII, były jak najusilniej upowszechniane oraz, kiedy tylko pojawiałaby się taka możliwość, doprecyzowywane lub przystosowywane do obecnej sytuacji, w której Kościół stara się umacniać wiarę katolików wobec zagrożenia ze strony komunizmu, a także jasno przedstawiać doktryny chrześcijańskie, dzięki którym najpewniej osiągnięta być może sprawiedliwość w kwestiach społecznych i ekonomicznych. Nie jest jednak właściwe, aby ordynariusze i kapłani bezpośrednio atakowali komunizm ze względu na promowaną przez niego niesprawiedliwość i dokonywane przez niego zmiany społeczne i ekonomiczne, daliby bowiem w ten sposób komunistom oraz innym nieżyczliwie nastawionym do Kościoła ludziom pretekst do oskarżania go o angażowanie się w działalność czysto polityczną.

Należy więc dołożyć starań, aby światło wiary przenikało umysły wiernych, oraz aby karmieni byli zdrowym pokarmem i umacniani łaską Bożą poprzez przyjmowanie sakramentów. Wierni jednakże, zwłaszcza ci, którzy posiadają większe możliwości działania, powinni być zachęcani do wcielania w życie chrześcijańskiej doktryny społecznej, zamykania uszu na błędne doktryny, które przynoszą szkodę dobrobytowi i wolności narodu oraz dobru duchowemu jednostek, jak również do nie dawania wrogom Kościoła pretekstu do kłamliwego oskarżania go o brak zainteresowania tym, co konieczne jest do życia doczesnego.

Po starannym przeanalizowaniu wszystkich tych kwestii, przedstawiamy do rozważenia następujące propozycje:

I. Aby skutecznie odeprzeć niebezpieczeństwo grożące Kościołowi oraz społeczeństwu ze strony materialistycznego i ateistycznego komunizmu, potęgowane dodatkowo przez naturalizm i technicyzm, duchowieństwo powinno otrzymać właściwe przygotowanie, tak aby wykonując swą świętą posługę mogło zawsze i wszędzie umacniać wiernych, którzy nie zostali jeszcze zainfekowani przez komunizm, a także doprowadzać z powrotem do miłości Boga i Jego służby tych wszystkich, którzy nakłonieni zostali przez komunizm do porzucenia wiary i życia chrześcijańskiego.

II. Duszpasterze powinni starać się jak najusilniej, aby wszyscy wierni posiadali pełną znajomość prawd wiary i moralności chrześcijańskiej, dzięki czemu wystrzegać się będą mogli egoistycznego i hedonistycznego indywidualizmu.

III. W jasny i zrozumiały sposób wyjaśniana być winna doktryna [Kościoła] dotycząca godności człowieka, stworzonego na obraz Boży i zdolnego poznać dzięki swemu intelektowi obiektywną prawdę, a także, opierając się na preambula fidei oraz oraz motiva credibilitatis, w rozumny sposób służyć Bogu przylegając do objawionych prawd nadprzyrodzonych.

IV. Ponadto jasno i w pełni wyjaśniana być winna doktryna dotycząca Kościoła, zwłaszcza tego, iż jest on Mistycznym Ciałem Chrystusa, którego członkami są wszyscy ochrzczeni, wierni zaś powinni być napominani, aby zawsze zachowywali się stosownie do tej godności.

V. Duszpasterze powinni też na wszelkie sposoby wyjaśniać i tłumaczyć nauczanie społeczne Kościoła, zawarte w encyklice Leona XIII Rerum novarum, Piusa XI Quadragesimo anno oraz Jana XXIII Mater et magistra, jak również w wielu dokumentach Piusa XII, wykazując, że doktryna społeczna Kościoła zdolna jest przedstawić odpowiedzi na wszystkie pytania i trudności dotyczące konkretnych praw i struktur rządowych, mających związek z kwestiami ekonomicznymi i społecznymi.

VI. Aby doktryna społeczna Kościoła mogła być skuteczniej i owocniej wyjaśniana oraz upowszechniana, robotnicy i pracownicy techniczni powinni być nauczani tych rzeczy w sposób dostosowany do ich możliwości pojmowania, dbając równocześnie, aby otrzymywali oni stosowną katechizację. Ponadto gorliwie propagowane powinny być specjalne – obejmujące wybrane zagadnienia filozoficzne i teologiczne – kursy dla świeckich, które już obecnie organizowane są we wielu miejscach.

VII. Należy dołożyć starań, aby zagadnienia dotyczące społecznej doktryny Kościoła powszechniej jeszcze studiowane były w katolickich szkołach – przede wszystkim w seminariach i instytutach zakonnych – na wszystkich poziomach i jako tematy obowiązkowe.

VIII. Prawdziwe doktryny i prawdziwe cele komunizmu, jak również stosowane przez niego sprytne taktyki mające na celu zwodzenie nieostrożnych, powinny być demaskowane poprzez rozpowszechnianie poświęconych im książek oraz innych pism, przy wykorzystaniu środków przekazu, a także [poświęconych im] kongresów i konferencji. Jak najszerzej, zwłaszcza wśród młodzieży, robotników, rolników i pracowników technicznych, rozpowszechniane być winny broszury i ulotki przedstawiające komunizm w świetle prawa naturalnego oraz zasad doktryny katolickiej.

IX. Usilnie zaleca się aby, w oparciu o dekret II Soboru Watykańskiego, napisane zostały jak najpilniej i możliwie najszerzej rozpowszechnione następujące książki:

1. Kompendium doktryny chrześcijańskiej, zawierające jasne wyjaśnienie tych prawd należących do porządku zarówno naturalnego jak nadprzyrodzonego, które są obecnie w szczególny sposób atakowane, a zwłaszcza: obiektywnej natury prawdy, podstaw wiary, pojęcia grzechu, tajemnic Odkupienia i Mistycznego Ciała Chrystusa, a także ostatecznego zmartwychwstania rodzaju ludzkiego.

2. Streszczenie doktryny antropologicznej, zawierające drobiazgowe i zrozumiałe wyjaśnienie natury człowieka, nieśmiertelności i odpowiedzialności duszy ludzkiej, wrodzonych i niezbywalnych praw rodzaju ludzkiego, a także istoty i natury społeczeństwa świeckiego.

3. Codex socialis, prezentujący w sposób zwięzły, przejrzysty oraz należycie uporządkowany całe społeczne nauczanie Kościoła, w oparciu o dokumenty Magisterium jak również dokumenty będące owocem tzw. „tygodni społecznych”.

X. Aby wierni mogli być skuteczniej chronieni przed wpływem komunizmu, duszpasterze z największą gorliwością szerzyć powinni wśród nich pobożność chrystocentryczną, liturgiczną i eklezjalną, oraz starać się odciągać ich od praktyk i zwyczajów niebędących w stanie karmić autentycznej pobożności; powinni także uczyć ich owocnych sposobów czytania Pisma św. i prowadzenia życia chrześcijańskiego, którego fundamentem jest modlitwa i częste korzystanie z sakramentów, a także starać się usilnie, aby ich styl życia harmonizował z pełni z zasadami wiary, którą werbalnie wyznają, przodując w praktykowaniu wszelkich cnót, zwłaszcza sprawiedliwości oraz miłosierdzia.

XI. Wierni powinni być gorliwie nauczani, że muszą być „solą ziemi” i „światłością świata” (por. Mt 5, 13–14) oraz że zobowiązani są do pracy na rzecz „przyjścia Królestwa Bożego” (por. Mt 6, 10). Powinno się uświadamiać im obowiązek odrzucenia hedonizmu – poprzez swe słowa, kiedy istnieje po temu okazja, ale zawsze przez przykład swego życia – który wyrządza tak wielkie szkody zarówno jednostkom, jak i rodzinom oraz całemu społeczeństwu.

XII. Duszpasterze dołożyć powinni wszelkich starań, aby ci spośród wiernych, którzy posiadają odpowiednie zdolności i odznaczają się nieposzlakowaną moralnością, byli przygotowani do wypełniania swych obowiązków publicznych w sposób uczciwy i budzący powszechny szacunek. Wszyscy wierni jednakże, którzy posiadają prawo głosu w wyborach krajowych i lokalnych, powinni być ostrzegani przez swych ordynariuszy i kapłanów – we właściwy sposób, roztropnie lecz jednoznacznie i gorliwie – iż mają obowiązek głosować na tych kandydatów, którzy prawdziwie posiadać się zdają intencję właściwego wypełniania powierzonego im urzędu.

XIII. Indywidualni duszpasterze powinni wspierać i prowadzić „dzieła społeczne”, jak się je nazywa, na ile to tylko możliwe w swych własnych parafiach. Wszyscy żyjący na terenie parafii ubodzy powinni być otaczani prawdziwe ojcowską, gorliwą i aktywną pomocą, nawet jeśli nie prowadzą życia chrześcijańskiego lub też nie należą do Kościoła katolickiego.

XIV. Wierni, którzy skażeni zostali błędami komunistycznymi, pragną jednak przeważnie aby dzieci ich otrzymały sakrament chrztu, bierzmowania oraz przystąpiły do Pierwszej Komunii, sami też nie wzdragają się przed zawieraniem małżeństw kościelnych i pragną dla siebie katolickiego pogrzebu. Dlatego też duszpasterze, z największą gorliwością, powinni wykorzystywać te okazje, aby okazywać takim ludziom dobroć i życzliwość, dając tym samym praktyczny przykład prawdziwej natury Kościoła, zachęcając ich przez to do ponownego z nim zbliżenia i prowadzenia prawdziwego życia chrześcijańskiego.

XV. Całe duchowieństwo, zwłaszcza zaś duszpasterze, powinno stanowić dla wszystkich ludzi wzór miłości bliźniego oraz cnót pokory i ubóstwa, pokazując w ten sposób, iż obce jest mu pragnienie gromadzenia dóbr doczesnych i że przyświeca mu jeden tylko cel – troska o zbawienie dusz.

XVI. Należy usilnie zalecać, aby o ile pozwolą na to zwyczaje konkretnych miejsc, nie brać pod uwagę statusu społecznego wiernych przy sprawowaniu posług z okazji Pierwszych Komunii, ślubów i pogrzebów.

XVII. Duchownym oraz zakonnikom nie należy zabraniać sprawiedliwego i roztropnego zabiegania o darowizny ze strony zamożnych lub wpływowych ludzi oraz wykorzystywania ich do aktów kultu Bożego, do pracy apostolskiej czy też dzieł miłosierdzia, pilnie wystrzegać powinni się jednak, aby w sposób ten nie uzależniali się od takich darczyńców, gdyż pośród ludzi mniej zamożnych Kościół jest często oskarżany o to, iż jest narzędziem w rękach tych, którzy sprawują kontrolę nad życiem ekonomicznym, społecznym lub politycznym.

XVIII. Ordynariusze winni czuwać, aby wszystkim wiernym pilnie i w stosowny sposób wpajane były zasady oraz normy sprawiedliwości społecznej, a jeśli sytuacja tego wymaga, nie powinni wahać się potępiać – w sposób najroztropniejszy lecz jednoznaczny – co poważniejszych przypadków publicznego i wywołującego zgorszenie pogwałcenia sprawiedliwości społecznej.

XIX. Wierni, którzy są członkami władz świeckich, nie powinni nigdy zapominać, że wciąż pozostaje wiele do zrobienia w sferze działalności ekonomicznej, która jest szersza i bardziej złożona niż w minionych czasach, oraz że dla osiągnięcia tego celu winny być właściwie dostosowywane zarządzenia, urzędy, instrumenty prawne oraz metody15.

XX. W zgodzie z normami, które przedstawione zostaną przez krajowe lub regionalne ośrodki duszpasterskie, przeprowadzone winno zostać roztropne i dokładne badanie mentalności oraz zwyczajów wiernych w wypełnianiu przez nich obowiązków chrześcijańskich, tak aby można było otoczyć ich owocną opieką duszpasterską, stosownie do lokalnych warunków. Należy również zatroszczyć, aby ci spośród nich, którzy są lepiej predysponowani do tego zadania, byli właściwie przygotowani do prowadzenia działalności misyjnej, umożliwiającej tym, którzy oddalili się od Kościoła poznać jego prawdziwą naturę, tak aby Kościół był w stanie łatwiej i owocniej wypełniać wśród nich swą świętą posługę.

XXI. Członkowie stowarzyszeń świeckich, które określa się mianem „zawodowych”, a także innych do nich podobnych, czy to na terytorium diecezji czy też parafii, powinni gorliwie troszczyć się o to, aby ich współpracownicy, zwłaszcza podwładni, otrzymali pełną formację techniczną, społeczną, moralną oraz religijną, a dzięki temu byli w stanie zbliżyć się do ludzi swego stanu społecznego i – kiedy pojawi się właściwy moment – przekazywać im łatwo prawdę o Kościele.

XXII. Ordynariusze powinni zatroszczyć się, aby nauki przyrodnicze i sztuki wyzwolone kultywowane były przez grono posiadających stosowne przymioty moralne i uzdolnionych duchownych oraz zakonników, tak aby mogli oni zdobywać tytuły naukowe, dzięki którym będą mogli być nauczycielami lub też kapelanami studentów szkół wyższych i uniwersytetów, gdzie wiara i moralność wielu młodych ludzi zagrożone są wskutek nauczania przez licznych wykładowców materializmu dialektycznego lub ateizmu.

XXIII. Należy usilnie zalecać, aby na uniwersytetach czy też innych placówkach wyższej edukacji tworzone były specjalne grupy lub stowarzyszenia dla wykładowców lub studentów, tak aby mogli oni nie tylko dawać publiczne świadectwo swej wiary poprzez głoszone przez siebie poglądy oraz sposób życia, ale też skutecznie uniemożliwiać, a przynajmniej hamować, pracę prowadzoną gorliwie w owych szkołach przez tzw. komórki komunistyczne.

XXIV. W sytuacjach, gdy uznane to będzie za pożądane, duchowni oraz świeccy powinni potwierdzać w słowie oraz na piśmie, iż nie jest prawdą, jakoby Kościół nie szanował wartości doczesnych czy też że nie obchodzą go katastrofy, głód i wojna; powinni też pokazywać, że docenia on chwalebne starania ludzkości mające na celu zgłębienie tajemnic natury i wykorzystywanie w coraz większym stopniu jej bogactw dla zapewnienia łatwiejszego i szczęśliwszego życia, czy to w rodzinie czy też w społeczeństwie.

XXV. Aby centrum duszpasterskie (czy też Biuro Koordynacji Pracy Duszpasterskiej, które utworzone zostało w ramach Kongregacji Soboru) prowadzić mogło swą pracę w sposób bardziej owocny, do członków jego należeć winni także niektórzy kapłani oraz świeccy prowadzący pracę duszpasterską w różnych krajach. Obowiązki ich powinny być następujące:

1. Troska o to, aby zawsze i wszędzie prowadzona była taka forma duszpasterstwa, która prawdziwie odpowiada lokalnym potrzebom.

2. Ustalenie zawczasu ogólnych norm tego rodzaju pracy duszpasterskiej, która roztropnie określona zostanie przez ordynariuszy indywidualnych regionów, i która prowadzona być winna w zróżnicowany sposób, odpowiadający mentalności wiernych oraz ich statusowi społecznemu.

3. Gromadzenie i analizowanie dokumentacji dotyczącej środków i metod pracy duszpasterskiej w różnych regionach, a także ich skuteczności, aby – gdy zajdzie taka potrzeba – mogły być one wykorzystywane także w innych miejscach.

4. Troska o publikację zatwierdzonych książek ilustrujących i wyjaśniających doktrynę chrześcijańską oraz antropologiczną, a także przekazujących normy deontologiczne tym, którzy pracują na polu medycznym, prawnym i w innych podobnych dziedzinach.

5. Udzielanie lokalnym ordynariuszom pomocy przy powoływaniu do życia w poszczególnych krajach centrów duszpasterskich, a także wspieranie owych centrów tak, aby mogły one należycie wypełniać swe obowiązki.

Tekst zatwierdzony podczas sesji plenarnej Komisji w dniach 5–10 lutego 1962.

(Schemat ten dyskutowany był przez Centralną Komisję Przygotowawczą na II Sobór Watykański podczas drugiego i trzeciego zgromadzenia sesji szóstej, w pierwszych dniach maja 1962. Por. Acta et Documenta Concilio Oecumenico Vaticano II apparando, seria II (Praeparatoria), t. 2, z. 3, ss. 798–842.

O apostolacie świeckich w środowiskach przesiąkniętych materializmem, a zwłaszcza marksizmem (De laicorum apostolatu in ambitibus materialismo, praesertim marxistico, imbutis)

Rozdział VII De apostolatu laicorum, schematu przygotowawczego na II Sobór Watykański, zatwierdzony przez Komisję ds. Biskupów i Nadzoru nad Diecezjami w kwietniu 1962

Znaleziony w: ACTA ET DOCUMENTA CONCILIO OECUMENICO VATICANO II APPARANDO, seria II (PRAEPARATORIA), t. 3, cz. 2, ss. 345–348.

Wstęp

[Dostrzec można, że] w narodach, w przeważającej mierze chrześcijańskich, szerzy się, umacnia oraz wkrada do sumień ludzkich praktyczny materializm.

Dominującą formą tego materializmu jest tzw. „marksizm”, głoszący otwarcie wojujący ateizm i podejmujący systematyczne wysiłki mające na celu szerzenie swych doktryn głównie – choć nie wyłącznie – wśród robotników, a także wśród elit16.

Tak więc w obliczu tego poważnego i powszechnego zagrożenia, mając w pamięci miłość z jaką Chrystus nieustannie poszukuje tych, których odkupił, a którzy ulegli najzgubniejszym błędom, święty sobór pragnie przedstawić wskazówki, dzięki którym apostolat wśród chrześcijańskich wiernych mógłby stać się jeszcze skuteczniejszy i bardziej owocny.

Jednakże, aby rozwiać całkowicie wszelkie możliwe wątpliwości odnośnie do intencji Kościoła, a praca apostolska świeckich należących do jego owczarni nie była pozbawiona skuteczności, święty sobór uważa za stosowne oświadczyć co następuje:

Choć marksizm, który papież Pius XII osobiście ganił i potępił17, stanowi najgroźniejszą i najbardziej wrogą wobec wiary chrześcijańskiej formę materializmu, nie jest on bynajmniej jedyną jego współczesną formą. Jest dziś wielu takich którzy, choć oficjalnie deklarują się jako chrześcijanie, biernie aprobują obecną sytuację, utożsamiają ludzkie szczęście z postępem technicznym18 i ekonomicznym, pożądają bogactw19, usiłują budować świat na nich oparty20 i stopniowo oddalają się od Boga, którego krok po kroku usuwają ze swego życia. Ten praktyczny materializm infekuje zwłaszcza tych, którzy odmawiają uznania społecznego nauczania Kościoła, nie chcą uznać praw ubogich oraz słabych, grzeszą przeciwko sprawiedliwości społecznej21 i nie chcą zapobiegać jawnym oraz niesprawiedliwym nierównościom czy też przynajmniej ich łagodzić22. Wszystko to bez wątpienia toruje drogę wszelkim rodzajom wywrotowych doktryn.

Marksistowski materializm nie może być zwalczany skutecznie, jeśli także owe inne formy materializmu nie zostaną otwarcie odrzucone; nie może być też nadziei na to, iż pewnego dnia uda się wyeliminować ze świata i serc ludzi marksistowski ateizm, o ile ustąpi on jedynie miejsca innej formie materializmu, związanej z tzw. ustrojem „kapitalistycznym”, upowszechnianej przez niego w codziennym życiu jednostek.

Tak więc chrześcijanie zaangażowani w apostolat świeckich, którzy choć atakują i potępiają marksistowski materializm zgodnie ze społeczną doktryną Kościoła23, nie starają się w żaden sposób antagonizować klas społecznych, bronić przywilejów bogatych ani w żaden sposób wchodzić w sojusz z władzami doczesnymi lub też tymi, którzy podstępnie podają się za obrońców zasad religii i praw Kościoła, w rzeczywistości jednak pragną bronić własnych przywilejów, tuszując przejawy niesprawiedliwości, bez wątpienia szkodzą w poważny sposób Kościołowi.

55. [Podstawowe zasady] Stosowne jest, aby katolicy zaangażowani w apostolstwo świeckich autentycznie oraz szczerze dzielili życie swych bliźnich. Nie wystarcza też, aby jedynie żyli, pracowali czy też mieszkali z nimi – konieczne jest ponadto, aby aktywnie współdziałali z nimi we wszystkich tych inicjatywach, które prawdziwie przyczyniają się do dobra wspólnego oraz je promują24. Ponadto powinni zdecydowanie odrzucać te rzeczy, które sprzeczne są z Bożym prawem, takie jak nienawiść między ludźmi, kult pieniądza, niegodziwy użytek z bogactw, żądza władzy, kłamstwa i oszustwa, posługiwanie się niemoralnymi metodami; równocześnie jednak powinni być odważni w służbie Bogu oraz niesieniu pomocy swym braciom w duchu ubóstwa, zalecanym tak bardzo przez Zbawiciela w Ewangelii.

56. [Spełnienia poszukiwać winni w Bogu] Aby świeccy wierni mogli skutecznie oraz owocnie zwalczać ateizm, konieczne jest przede wszystkim, aby życie ich wypełnione było Bogiem, czerpiąc swą jedność z owego ścisłego z Nim zjednoczenia oraz uświęcenia przez Niego całej ich pracy. Nie powinni też nigdy ustawać na modlitwie i stale wstawiać się za swoich braci.

57. [Potrzeba roztropności] Świeccy kierować się winni niezbędną roztropnością, aby w codziennych kontaktach z innymi nie przesiąknąć, stopniowo i niedostrzegalnie, różnymi błędami – widzianymi, zasłyszanymi lub takimi, o których mogą przeczytać.

58. [Praca apostolska] Świeccy pokazywać winni, że religia chrześcijańska nie jest jedynie abstrakcyjną doktryną, ale że powinna być ona praktykowana w taki sposób, aby wypełniać należycie obowiązki stanu, nie kolidujące bynajmniej z obowiązkami wobec społeczeństwa. W celu tym konieczne jest konsekwentne prowadzenie życia chrześcijańskiego, zwracając szczególną uwagę na jego wyrazy w relacjach społecznych25.

Ponadto wierni powinni całym sercem starać się o odnowę życia społecznego.

Co do ich apostolatu, niezbędne jest, aby pogłębili swą wiedzę o lokalnych uwarunkowaniach i osądzali je wedle norm Ewangelii, po czym podejmowali właściwe działania.

59. [Szkolenie i formacja] W przypadku świeckich mających angażować się w taki apostolat, konieczny jest specjalny rodzaj szkolenia i formacji: powinno się im zwłaszcza udzielać pouczeń odnośnie do różnych doktryn chrześcijańskich atakowanych przez współczesnych ateistów i marksistów; powinni być odpowiednio szkoleni w zakresie doktryn marksistowskich oraz mentalności materialistycznej, która propagowana jest także poza grupami marksistowskimi; powinni poznać mentalność oraz taktykę marksistów, aby byli w stanie skuteczniej bronić się przed błędami a także efektywniej wyjaśniać i przekazywać prawdę innym.

Konieczne jest, aby poznali dokładnie społeczną doktrynę Kościoła, zwłaszcza odnoszącą się do tych kwestii26.

Warto zauważyć, że sam tylko negatywny osąd nie wystarcza. Jako iż każdy błąd jest zawsze w jakimś stopniu zmieszany z prawdą, konieczne jest nauczanie świeckich właściwego odróżniania dobra od zła, poprzez rozpoznawanie rzeczy wynikających ze sprawiedliwości oraz dostrzeganie postulatów które są niebezpieczne, zwłaszcza w odniesieniu do środków ich realizacji.

60. [Konieczność jedności] Pożądane jest, aby świeccy z konkretnych prowincji apostolatu często się ze sobą spotykali, tak aby działania ich mogły być rezultatem wspólnego planu; co można urzeczywistnić na wiele sposobów, zgodnie z różnymi i coraz nowszymi potrzebami oraz okolicznościami27.

61. [Pomoc ze strony Kościoła] Podejmujący taką pracę świeccy misjonarze powinni być wspierani przez cały Kościół: przez lokalnego biskupa, kapłanów, zakonników oraz wszystkich wiernych, poprzez gorliwą modlitwę, zwłaszcza publiczną, jak również poprzez przydzielanie im do pomocy posiadających właściwe do tego kwalifikacje kapłanów28.

62. [Chrystus cichy i pokorny sercem] Właściwe jest, aby wierni wszystkich klas społecznych współpracowali ze sobą, tak aby Kościół powszechny mógł ukazywać obraz Chrystusa Nauczyciela i Odkupiciela, oni zaś jaśnieli siłą wiary, dobrocią, życzliwością, ubóstwem a zwłaszcza miłością bliźniego, naśladując swój Boski Ideał29 (…)

Tekst zatwierdzony – przy jednym głosie przeciwnym (odn. Rozdz. VI, podr. II) – podczas sesji plenarnej 2–8 kwietnia 1962.

Za portalem LifeSite.news tłumaczył Tomasz Maszczyk

Przypisy

  1. https://s3.amazonaws.com/lifesite/The_Lost_Condemnations_of_Communism_of_Vatican_II_(1).pdf, dostęp: kwiecień 2021.
  2. Pius XI, Divini Redemptoris, AAS, XXIX, 1937, nr 4, s. 66.
  3. Ibidem, s. 91.
  4. Ibidem, s. 69.
  5. Ibidem, s. 70.
  6. Ibidem, ss. 70–71.
  7. Ibidem, ss. 71–72.
  8. Pius XII, Mystici corporis, AAS, XXXV, 1943, nr 7, s. 239.
  9. Dz 20, 28.
  10. Jan XXIII, Mater et magistra, AAS, XLIII, 1961, nr 8, s. 45.
  11. Leon XIII, Rerum novarum, Acta Leonis, t. XI, 1891, s. 97 sqq; Pius XI, Quadragesimo anno, AAS, XXIII, 1931, s. 179 sqq; Pius XII, orędzie radiowe z 1 czerwca 1941, AAS, XXXIII, 1941, s. 195 sqq.; Jan XXIII, Mater et magistra, AAS, XLIII, 1961.
  12. Jan XXIII, Mater et magistra, 1. c., s. 46.
  13. Pius XI, Divini Redemptoris, 1. c., s. 72.
  14. W marcu roku 1961 istniało na świecie 87 partii komunistycznych, zaś w okresie późniejszym pojawić się miało jeszcze wiele innych, zwłaszcza na kontynencie afrykańskim. Pod koniec roku 1960, nie uwzględniając narodów znajdujących się pod władzą Rosji, na całym świecie komunistom udało się zwerbować w swe szeregi ok. 6 mln ludzi.
  15. Jan XXIII, Mater et magistra, AAS, LIII, 1961, s. 414.
  16. Współczesny ateistyczny komunizm jest jednoznaczny w kwestii swego ateizmu. Bez wątpienia zwalcza on wszelkie formy religii, którą uznaje za „opium dla ludu”, w szczególny zaś sposób przeciwstawia się Kościołowi katolickiemu, który postrzega jako władzę jedynie polityczną, sprzymierzoną z „kapitalizmem” w celu obrony wspólnych przywilejów.
    W rzeczywistości współczesny komunizm jest pseudo-religią, którą określić można mianem eschatologicznej. Przyszłe społeczeństwo, które pragnie zbudować, bezklasowe, bez własności prywatnej środków produkcji, wyzwolone od wszelkich będących jej konsekwencją form alienacji, doprowadzić ma do pojednania człowieka z naturą oraz ludzi między sobą, przynosząc im prawdziwą wolność. Proletariat, jako ofiara rabunku, posiada mesjańską misję wyzwolenia, poprzez rewolucję proletariacką, nie tylko siebie samego, ale też całej ludzkości, jak również poskromienia natury. Sakramentem tej religii jest postęp techniczny, poprzez który, dzięki pracy ludzkiej, pojawia się nadzieja na opanowanie natury, otwierając przed ludzkością drogę do szczęścia i pokoju, za pomocą rozwijającej się struktury ekonomicznej, której wszystkie ideologie stanowią jedynie nadbudowę. Wymaga to konfliktu klasowego, aby poskromić tych, którzy sprowadzają proletariat do roli niewolników zachowując dla siebie środki produkcji. Wszystko to jest nieuniknioną konsekwencją materializmu dialektycznego i historycznego.
    Stąd też jednostka nie uważa się za osobę obdarzoną wolnością, ale za część zbiorowości (mas), będącej równocześnie stwórcą wszechświata oraz odkupicielem ludzkości. Religia ta broni swego dogmatycznego marksizmu-leninizmu, potępia heretyków i ekskomunikuje schizmatyków. Na tym właśnie opiera się jej mistyka, jej, wiara, nadzieja oraz miłość – i stąd też wypływają wszystkie jej normy, zarówno etyczne jak jurydyczne.
  17. Divini Redemptoris, AAS, 29 (1937), s. 96; por. Caritate compulsi, 3 maja 1932, AAS, 24 (1932), ss. 180–181; Decretum S. Officii, 1 iulii 1949, AAS, 41 (1949), s. 334.
  18. Pius XII, Nuntius radiophonicus in Natali Domini, 1953, AAS, 46 (1954), s. 9.
  19. Caritate compulsi, AAS, 24, (1932), s. 178.
  20. Mater et magistra, AAS, 53, (1961), s. 452.
  21. Divini Redemptoris, ibidem, s. 91.
  22. Pius XII, orędzie radiowe z 1 września 1944, AAS, 36, (1944), s. 253.
  23. Caritate compulsi, ibidem, s. 180; Divini Redemptoris, s. 69 et sq.
  24. Mater et magistra, ibidem, s. 456.
  25. Quadragesimo anno, AAS, 23, (1931), ss. 222–223; Nova impendet, AAS, 23, (1931), s. 394; Sermo adstantes ex Hispania profugos, AAS, 28, (1936), s. 377; Divini Redemptoris, ibidem, s. 101.
  26. Divini Redemptoris, ibidem, s. 103; Pius XII, Adhortatio apostolica ad clerum uniwersum, 22 września 1950, AAS, 42, (1950), s. 697; Mater et magistra, ibidem, s. 462.
  27. Divini Redemptoris, s. 102.
  28. Pius X, Notre chargé apostolique, 2 sierpnia 1910, AAS, 2, (1910), s. 630; Pius XI, Divini Redemptoris, s. 98; Pius XII, Adhortatio apostolica ad clerum uniwersum, 22 września 1950, AAS, 42, (1950), s. 697; Mater et magistra, ibidem, s. 462.
  29. Divini Redemptoris, s. 98; Pius XI, Ad catholici sacerdoti; AAS, 28, (1936), s. 28 i n.

Pope Francis Increases Confusion on the Homosexual Sin

Pope Francis Increases Confusion on the Homosexual Sin

Luiz Sérgio Solimeo https://www.tfp.org/pope-francis-increases-confusion-on-the-homosexual-sin/?PKG=TFPE3025

Pope Francis has inaugurated a new kind of magisterium—media interviews. Amid relaxed conversations with journalists, he addresses complex doctrinal topics that require precision and clarity.

“Talismanic Words”

Journalists pick through his confusing expressions looking for soundbites to turn into headlines for their media outlets and then spread them worldwide. One could call these slogans “talismanic words,” in the sense explained by Prof. Plinio Corrêa de Oliveira in his famous work, Unperceived Ideological Transshipment and Dialogue: “[A talismanic word] is a word whose legitimate meaning is friendly and, at times, even noble, but it is also a word with some elasticity. When used tendentiously, it shines with a new radiance, fascinating the patient and taking him much farther than he could have imagined.”1

“Who Am I to Judge?”

In 2013, the first year of his pontificate, during an interview with journalists on the plane back to Rome from his visit to Brazil, Pope Francis uttered the famous phrase, “Who am I to judge?”2 It was immediately turned into thunderous headlines.

This talismanic expression became famous. It characterizes the pope’s teaching concerning sins against nature. Fr. James Martin, the homosexual movement’s leading Jesuit promoter, says that Pope Francis’s expression signaled “a dramatic shift in tone from previous popes” since they usually employed a “condemnatory and accusatory language.” “I think that was the beginning of the opening of the door in his pontificate” to “LGBT people.”3

“Being Homosexual Is Not a Crime”

Almost ten years later, Pope Francis’s latest phrase on homosexuality aroused the same excitement in the media and the homosexual movement.

Eternal and Natural Law: The Foundation of Morals and Law

In a lengthy January 24, 2023 interview with the Associated Press’s Nicole Winfield, he declared that being homosexual is not a crime but a sin. However, much of the media highlighted only the first part of the statement—that homosexuality is not a crime.4

The statement is made in a confusing context in which the homosexual act’s sinful aspect seems to lack real importance. Let us look at the transcript in Spanish, the language in which Pope Francis gave the interview. He states, “[W]e are all children of God, and God wants us as we are and with the strength that each of us fights for our dignity.”5

The statement that we are all God’s children and, therefore, “God wants us as we are” is highly ambiguous. It seems to imply that a person’s moral state and the severely sinful state of those who engage in homosexual acts do not matter to the Creator.

Now, as the Catechism of the Council of Trent explains, by analogy, as Creator, God can be called the Father of every human being. Nevertheless, only a person in the state of grace is truly an “adopted son” of God.6 And Saint John is adamant: “In this, the children of God are manifest, and the children of the devil. Whosoever is not just, is not of God” (1 John 3:10).

On the other hand, authentic human dignity comes from the practice of virtue, not vice. Sin, which is an offense against God, does not dignify man.

Then comes the statement that has been spread: “Being homosexual is not a crime. I is not a crime. Yes, but it is a sin. Well, first, let us distinguish sin from crime.” He added, “But the lack of charity with one’s neighbor is also a sin. How are you doing in this regard?”7

Although Pope Francis says that homosexuality is a sin, he implies it is a sin like any other, for example, “the lack of charity toward one’s neighbor.” Moreover, in asking, “How are you doing in this regard?” he implies that everyone sins in some way or another, so it is wrong to single out homosexual acts. But since the practice of sodomy seriously undermines the moral order, it was included among those “sins that cry out to heaven for vengeance.” According to Scripture, these sins are voluntary homicide (Gen. 4:10); sodomy (Gen. 19:13); oppression of widows and orphans (Exod. 22:22ff.); and depriving workers of their just wage (Deut. 24:17ff.; James 5:4).”8

Does Homosexuality Stem From the Human Condition?

A little later, he repeats: “And being homosexual is not a crime. It is a human condition.”9

While this phrase is unclear, Pope Francis seems to be saying that being homosexual is part of the human condition and, therefore, cannot be criminally or morally censurable.

Letter to Fr. James Martin

Among the pro-homosexuality media that celebrated the AP interview is Outreach.Faith—a Catholic LGBTQ website founded and directed by Father Martin.10

The notorious Jesuit was not satisfied with Pope Francis’s statement that homosexuality “is not a crime” because it was followed by the observation that it is “a sin.” He hastened to write the pope, asking for clarification.

“Do You Think That Simply Being Gay Is a Sin?”

Father Martin asked the pope, “Do you think that simply being gay is a sin?” In his handwritten reply, Pope Francis tries to justify himself for not having been clear and precise: “In a televised interview, where we spoke with natural and conversational language, it is understandable that there would not be such precise.definitions.” In stating that homosexuality is a sin, says Pope Francis, “I was simply referring to Catholic moral teaching, which states that every sexual act outside of marriage is a sin. Obviously, one must keep the circumstances in mind, which diminish or annul guilt.11

What Is Intrinsically Evil Will Always Be Sinful

Traditional Catholic morals have always sustained that an intrinsically evil act never ceases to be sinful because of circumstances. John Paul II affirms this in his encyclical Veritatis splendor: “In teaching the existence of intrinsically evil acts, the Church accepts the teaching of Sacred Scripture. The Apostle Paul emphatically states: ‘Do not be deceived: neither the immoral, nor idolaters, nor adulterers, nor sexual perverts, nor thieves, nor the greedy, nor drunkards, nor revilers, nor robbers will inherit the Kingdom of God’ (1 Cor. 6:9—10).”

The Polish pope continues: “If acts are intrinsically evil, a good intention or particular circumstances can diminish their evil, but they cannot remove it. They remain ‘irremediably’ evil acts; per se and in themselves, they are not capable of being ordered to God and to the good of the person. ‘As for acts which are themselves sins (cum iam opera ipsa peccata sunt), Saint Augustine writes, like theft, fornication, blasphemy, who would dare affirm that, by doing them for good motives (causis bonis), they would no longer be sins, or, what is even more absurd, that they would be sins that are justified?’”12

What About the Salvation of Souls?

Let us note that, in this and other interviews, Pope Francis does not seem concerned with the Church’s goal proper—the salvation of souls. He deals with everything—politics, economics, ecology—but does not mention, when dealing with morals, the need for conversion and the practice of virtue.

In this interview, he uses the word conversion only to refer to African bishops who are supportive of laws criminalizing homosexual practice; and his own conversion in the fight against sexual abuse inside the Church. However, he does not say that people who engage in homosexual acts should convert.

A Double Standard

In September 2016, four cardinals, Raymond Leo Cardinal Burke, Patron of the Sovereign Order of Malta, Walter Cardinal Brandmüller, former president of the Pontifical Committee for Historical Sciences, Joachim Cardinal Meisner, former archbishop of Cologne, and Carlo Cardinal Caffarra, former archbishop of Bologna, submitted a series of Dubia to Pope Francis on doctrinal points that are handled ambiguously in the apostolic exhortation Amoris Laetitia.13

Today, six years later, Pope Francis has still not publicly answered these Dubia [Doubts] of the cardinals, two of whom, Meisner and Caffarra, have already died.

Nevertheless, Pope Francis immediately answered Fr. J. Martin’s dubia on whether homosexuality is a sin. The interview to the Associated Press was on January 24, and Fr. Martin received the above-mentioned handwritten, affectionate, and confusing answer to his dubia on the 27th.

The Law of God Is Immutable

Ambiguity and doctrinal confusion are not part of the Church’s perennial magisterium. Her guide, the Holy Spirit, is a “Spirit of truth” (John 16:13). Furthermore, as the First Vatican Council taught when defining papal infallibility, “For, the Holy Spirit was not promised to the successors of Peter that by His revelation they might disclose new doctrine, but that by His help they might guard sacredly the revelation transmitted through the apostles and the deposit of faith, and might faithfully set it forth.”14

In Thick Doctrinal Fog, Let Us Invoke Mary

However thick the mists Divine Providence mysteriously allowed to envelop Holy Mother Church, testing our faith in this terrible crisis, let us not forget Our Lord’s words: “I am with you all days, even to the consummation of the world” (Matt. 28:20).

In Fatima, Mary Most Holy promised, “Finally, my Immaculate Heart will triumph.” May she grant us courage and fidelity to hold fast to the Church’s perennial magisterium and not be led astray by Pope Francis’s confusing statements.

Footnotes

  1. Plinio Corrêa de Oliveira, Unperceived Ideological Transshipment and Dialogue, //www.tfp.org/unperceived-ideological-transshipment-and-dialogue/#chp2.
  2. Tracy Connor, “‘Who Am I to Judge?’: The Pope’s Most Powerful Phrase in 2013,” NBC News, Dec. 22, 2013, //www.nbcnews.com/news/world/who-am-i-judge-popes-most-powerful-phrase-2013-flna2D11791260.
  3. “How Pope Francis Is Changing the Vatican’s Tone on LGBT people,” YouTube.com, America–The Jesuit Review, accessed Feb. 3, 2023, //www.youtube.com/watch?v=rrslGK0kls4. (4:36–38’)
  4. “Transcripción de la entrevista de AP con el papa Francisco,” Associated Press, Jan. 25, 2023, //apnews.com/article/noticias-a5cf2c1d450064b588ab3f41d3bf6994. (Our translation.)
  5. “Transcripción,” Associated Press, Jan. 25, 2023.
  6. See The Catechism of The Council of Trent (Rockford, Ill.: Tan Books and Publishers, Inc., 1982), 20–21.
  7. “Transcripción.”
  8. Dom Gregory Manise, O.S.B., s.v. “Sins That Cry to Heaven for Vengeance,” in Dictionary of Moral Theology, comp. Francesco Cardinal Roberti, ed. Pietro Palazzini, trans. Henry J. Yannone (Westminster, Md.: Newman Press, 1962).
  9. “Transcripción.”
  10. J.D. Long-García, “‘Outreach’ Website Hopes to Inspire Online L.G.B.T. Community for Catholics,” America, May 2, 2022, //www.americamagazine.org/faith/2022/05/02/outreach-catholic-lgbt-242917.
  11. “Pope Francis Clarifies Comments on Homosexuality: ‘One must consider the circumstances,’” Outreach.faith, Jan. 27, 2023, //outreach.faith/2023/01/pope-francis-clarifies-comments-on-homosexuality-one-must-consider-the-circumstances/?_thumbnail_id=4545. (Our translation.)
  12. John Paul II, encyclical Veritatis splendor (Aug. 6, 1993), no. 81, //www.vatican.va/content/john-paul-ii/en/encyclicals/documents/hf_jp-ii_enc_06081993_veritatis-splendor.html. (Our emphasis.)
  13. See Edward Pentin, “Full Text and Explanatory Notes of Cardinals’ Questions on ‘Amoris Laetitia’: The Full Documentation Relating to the Cardinals’ Initiative, Entitled ‘Seeking Clarity: A Plea to Untie the Knots in Amoris Laetitia.’” National Catholic Register, Nov. 14, 2016, //www.ncregister.com/blog/full-text-and-explanatory-notes-of-cardinals-questions-on-amoris-laetitia.
  14. Denz., no. 1836, //patristica.net/denzinger/#n1800.

Related Articles:

Sin: The One Influence Not Allowed to Ex…

Pope Francis’s Tacit Approval for Belgia…

Will Pope Francis Condemn the Belgian Bi…

The ‘Economy of Francesco’ Repackages Ra…

II Sobór Watykański i kwestia żydowska

II Sobór Watykański i kwestia żydowska

ks. Gabriel Billecocq FSSPX

Zawsze Wierni nr 1/2023 (224)

I. Historia schematu soborowego

Tło historyczne

Ogłoszone 5 czerwca 1960 r. motu proprio Jana XXIII Superno Dei nutu powoływało do życia struktury odpowiedzialne za przygotowania do II Soboru Watykańskiego. Obok 11 utworzonych przez niego komisji powstały również 3 sekretariaty, z których jeden zajmować się miał kwestią jedności chrześcijan. Sekretariatem tym kierował Agostino kard. Bea, wspomagany przez ks. Johannesa Willebrandsa. Pierwszym zadaniem tego organu było zaproszenie chrześcijan-niekatolików do przysłania na Sobór obserwatorów, a także pomaganie im w śledzeniu i rozumieniu toczących się dyskusji. Jednak w 1962 r. sekretariat ten otrzymał, na mocy decyzji papieża, status analogiczny do komisji, z prawem do sporządzania projektów tekstów i prezentowania ich w auli soborowej1.

Biorąc pod uwagę jego nazwę, mogłoby się wydawać dziwne, że zajmować miał się on również kwestią stosunków z judaizmem. W istocie, jeszcze przed nadaniem mu rangi komisji, Jan XXIII – za sugestią Julesa Isaaca – polecił już w 1960 r. ustnie kard. Bei opracowanie schematu dotyczącego żydów. W konsekwencji to właśnie Sekretariat ds. Popierania Jedności Chrześcijan zająć się miał kwestią stosunku Kościoła katolickiego do wyznawców judaizmu.

Geneza deklaracji Nostra aetate

W początkowej fazie prac nad szkicem schematu kardynał odbył spotkania z pewną liczbą czołowych przedstawicieli społeczności żydowskiej. W czerwcu 1962 r., po zażartych dyskusjach, zredagowany został liczący 42 akapity tekst, który przedstawiony miał być Centralnej Komisji Przygotowawczej. Jednak przeciek do prasy spowodował kontrowersje wobec planu zaproszenia na Sobór obserwatorów żydowskich. Informacja ta wywołała nieoczekiwany kryzys: sami żydzi byli podzieleni, społeczeństwa państw arabskich postrzegały to jako pośrednie uznanie przez Watykan państwa żydowskiego, a patriarchowie wschodni zaniepokojeni byli konsekwencjami dla swych wspólnot. W rezultacie tekst ów został po prostu wycofany.

Poszukiwanie innego kontekstu

Kardynał Bea interweniował jednak u papieża, argumentując, że kwestia żydowska była natury czysto religijnej, a nie politycznej. W rezultacie, podczas drugiej sesji, 18 listopada 1963 r., ojcom zaprezentowany został w ramach schematu o ekumenizmie rozdział czwarty – dotyczący właśnie żydów.

Gabriel kard. Tappouni, który zabrał głos jako pierwszy, zwracał uwagę na niebezpieczeństwo związane z poruszaniem kwestii żydowskiej. Ernesto kard. Ruffini, podobnie jak wielu innych, wskazywał, że jeśli zamierza się mówić o żydach, należałoby poświęcić miejsce również innym religiom niechrześcijańskim. W trakcie dyskusji pojawiły się nawet głosy postulujące włączenie rozdziału o żydach do schematu o Kościele. Ostatecznie – 21 listopada – część dotycząca żydów usunięta została ze schematu o ekumenizmie.

Podczas trzeciej sesji wśród ojców soborowych rozprowadzony został nowy tekst. Niektóre sformułowania zostały złagodzone (zwłaszcza w kwestii bogobójstwa), dodane zostały rozdziały o religiach niechrześcijańskich, planowano też uczynić z tego tekstu dodatek do schematu o Kościele, aby zaznaczyć, że była to kwestia czysto religijna, a nie polityczna. Po dyskusji mającej miejsce 28 i 29 września 1964 r. tekst został zmodyfikowany i odłączony od schematu o Kościele.

Wersja ostateczna

Jednak reakcje państw arabskich w przerwie między sesjami zmusiły sekretariat do dalszego przeredagowania dokumentu. Tekst dotyczący żydów stał się ostatecznie czwartym rozdziałem niezależnej deklaracji o stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich, kładącej nacisk na pozytywne oraz wspólne elementy wszystkich wyznań. Dokument ten, znany jako Nostra aetate, przyjęty został w głosowaniu i promulgowany 28 października 1965 r.

II. Właściwy stosunek do judaizmu i narodu żydowskiego

W październiku 1961 r. Jan XXIII odbył spotkanie z grupą amerykańskich żydów, podczas którego – nawiązując do epizodu znanego nam ze Starego Testamentu – zwrócił się do nich słowami: „To ja, Józef, wasz brat”. Obecnie często usłyszeć można w odniesieniu do żydów określenie „nasi ojcowie (lub starsi bracia) w wierze”. Jak powinniśmy się do tego ustosunkować?

Żydzi w Starym Testamencie

Po upadku naszych pierwszych rodziców Bóg zapowiedział przyjście Mesjasza. Pamiętamy, że wybrał Abrahama i uczynił go ojcem wielkiego ludu (Rdz 12, 2) oraz obiecał jego potomkom ziemię Kanaan (Rdz 12, 7). Jakub i jego dwunastu synów stanowili naród wybrany.

Naród ten posiadał jednak powołanie teologiczne: wydanie na świat Mesjasza. Było to jego wyjątkowe powołanie, a równocześnie wyjątkowe powołanie w historii rodzaju ludzkiego: nie ma innego narodu, którego przeznaczenie byłoby tak zasadniczo nadprzyrodzone i mesjanistyczne. Naród ten – jako naród – jest nierozerwalnie związany ze swym mesjańskim powołaniem.

Żydzi i Chrystus Pan

Okoliczności mające towarzyszyć przyjściu Mesjasza nie były arcykapłanom żydowskim nieznane. Znali oni dobrze święte księgi, a zwłaszcza proroctwa. Jak wszyscy pamiętamy, kiedy trzej królowie przybyli do Jerozolimy, aby uzyskać informację o miejscu narodzin Chrystusa, uzyskali jednoznaczną odpowiedź.

Oficjalne uznanie Mesjasza było obowiązkiem arcykapłana. Kajfasz zapytał Zbawiciela wprost: „Poprzysięgam cię przez Boga żywego, abyś nam powiedział, czyś ty jest Chrystus, Syn Boży?” (Mt 26, 63). A odpowiedź Zbawiciela nie pozostawiała wątpliwości.

Chrystus skazany został właśnie dlatego, że potwierdził swe bóstwo oraz wypełnienie proroctw. O ile Katechizm Soboru Trydenckiego stwierdza, że my wszyscy ukrzyżowaliśmy Chrystusa, św. Tomasz wyjaśnia niuanse teologiczne tej prawdy: bez wątpienia to nasze grzechy skazały Zbawiciela na śmierć, śmierć ta nastąpiła jednak wskutek podżegania żydów, a zwłaszcza ówczesnych arcykapłanów. Dlatego właśnie Doktor Anielski pisze:

Wiedzmy jednak, że nieświadomość ich nie usprawiedliwia, była to bowiem poniekąd nieświadomość umyślna. Widzieli bowiem wyraźne oznaki Jezusowego bóstwa, lecz z nienawiści do Chrystusa i powodowani zawiścią przewrotnie je tłumaczyli, nie chcąc wierzyć Jego słowom, kiedy mówił, że jest Synem Bożym2.

A nieco dalej dodaje:

Nieświadomość umyślna nie zwalnia od winy, lecz, jak się zdaje, raczej ją powiększa. Dowodzi bowiem tego, iż człowiek tak bardzo lgnie do grzechu, że chce trwać w nieświadomości, aby z grzechem nie zrywać. Żydzi przeto zgrzeszyli nie tylko jako sprawcy ukrzyżowania Chrystusa-Człowieka, lecz poniekąd także, jako sprawcy ukrzyżowania Boga3.

Sam Zbawiciel wypowiedział na ich temat zatrważające słowa:

Gdybym był nie przyszedł, a nie mówił im, nie mieliby grzechu; lecz teraz nie mają wymówki z grzechu swojego. […] Gdybym był między nimi nie dokonał czynów, których nikt inny nie dokonał, grzechu by nie mieli; lecz teraz i widzieli, i znienawidzili i mnie, i Ojca mego (J 15, 22 i 24).

Co do rzesz żydowskich – nie znały one Pism i zostały zwiedzione przez swych przywódców. Wina ich jest więc mniejsza.

Żydzi w Nowym Przymierzu

Śmierć Chrystusa na Krzyżu oznaczała koniec Starego Przymierza: zasłona Przybytku rozdarła się na dwoje. List do Żydów stwierdza wyraźnie: „Dokonuje się oczywiście odrzucenie poprzedniego ustawodawstwa z powodu jego słabości i bezużyteczności” (Hbr 7, 18). Trzeba bowiem rozumieć, że naród wybrany nie był wierny swemu powołaniu – i z tego właśnie powodu Bóg odrzucił go jako naród. Po ustaniu Starego Przymierza naród żydowski utracił swą wyjątkowość (powołanie mesjańskie), a jego religia stała się bezużyteczna. Jej miejsce zajął katolicyzm.

Dlatego właśnie dzisiejszy judaizm (z czasów Nowego Przymierza) musi być definiowany jako antyteza katolicyzmu. Istnieje jedynie jako sprzeciw wobec niego, stał się bowiem jałowy i pozbawiony celu. Judaizm jest odrzuceniem Mesjasza4, Jezusa Chrystusa, którego żydzi skazali na śmierć5, a więc i Kościoła. Przez odrzucenie Mesjasza i Kościoła współczesny judaizm zrywa z judaizmem Starego Testamentu, którego powołania się wyrzekł. Stanowi więc zaprzeczenie samego siebie, wewnętrzną sprzeczność i być może najgorszą możliwą formę zaślepienia6.

Katolicyzm ze swej strony, o ile przeciwstawia się judaizmowi z okresu Nowego Przymierza, w stosunku do judaizmu starotestamentowego zajmuje postawę inną. Kościół katolicki kładzie kres judaizmowi Starego Przymierza, udoskonalając go. Można tu mówić o kontynuacji – z dopełnieniem (w każdym sensie) tego słowa – tego, co niegdyś było jedynie niedoskonałe.

Można powiedzieć, że katolicyzm jest wobec judaizmu Starego Testamentu tym, czym jest motyl wobec oprzędu7: stanowi doskonałą formę życia, podczas gdy odrzucony oprzęd jest od tej pory czymś martwym.

Z drugiej strony współczesny judaizm nie jest i nie może być kontynuacją religii Starego Testamentu: stanowi nawet jej negację, ponieważ usiłuje utrzymać przy życiu coś, co jest jedynie powłoką – zewnętrzną i obumarłą – prawdziwej religii. Dlatego właśnie współczesny judaizm jest śmiercionośny w każdym sensie tego słowa, stanowiąc przeciwieństwo zarówno katolicyzmu, jak i starożytnego judaizmu.

Jeśli więc możemy mówić o żydach jako o „naszych ojcach w wierze”, może się to odnosić jedynie do świętych Starego Testamentu. W żadnym jednak razie nie można mówić o współczesnych żydach jako o ojcach (czy też „starszych braciach”) w wierze – odrzucili oni bowiem swe powołanie. Jest to jedynie żałosne oszustwo. Konsekwentnie, jako że Abraham nie jest ich ojcem w wierze, nie są oni i nie mogą być naszymi w niej braćmi. Chyba że nawróciliby się szczerze na katolicyzm… „Zatem, bracia, nie jesteśmy synami niewolnicy, ale wolnej. A tą wolnością wyzwolił nas Chrystus” (Ga 4, 31).

Zakończenie

Deklaracja Nostra aetate, zredagowana we współpracy z żydami, zwłaszcza z Julesem Issacem, ma charakter prawdziwie rewolucyjny: podważa ona wszystkie konkluzje teologiczne dotyczące tej kwestii oraz wprowadza zamęt w relacjach pomiędzy Kościołem a judaizmem, posuwając się do przypisywania temu ostatniemu miejsca honorowego. Wizyty ostatnich papieży w synagogach dodały do błędów teologicznych nowe zgorszenie – kwestionując w sposób pośredni zbawcze dzieło Chrystusa Pana.

III. Analiza

Deklaracja O stosunku Kościoła do religii niechrześcijańskich jest najkrótszym z dokumentów soborowych. Pierwsza z jej pięciu części wyjaśnia cel tego dokumentu. Druga zajmuje się kilkoma religiami niechrześcijańskimi, zaś trzecia i czwarta islamem i religią żydowską. Tekst kończy się akapitami, które streścić można słowami: wykluczające wszelką dyskryminację powszechne braterstwo.

Wstęp

Dokument stwierdza:

W naszej epoce, w której ludzkość coraz bardziej się jednoczy i wzrasta wzajemna zależność między różnymi narodami, Kościół tym pilniej rozważa, w jakim pozostaje stosunku do religii niechrześcijańskich (par. 1).

Czyni to, pragnąc „popierać miłość i jedność wśród ludzi, a nawet wśród narodów”. Cel ten wydaje się bardzo szlachetny. Co jednak rozumie się przez jedność? Jaki rodzaj miłości zamierza się popierać?

Jedność wykuwa się wokół wspólnej prawdy lub wspólnego działania. Mówiąc w skrócie, dla osiągnięcia tej jedności musi istnieć jakiś punkt wspólny. Dokument zauważa, że wszyscy ludzie posiadają to samo pochodzenie i to samo przeznaczenie oraz że zadają sobie te same pytania dotyczące sensu życia. Idzie jednak dalej, stwierdzając, iż wszystkie religie starają się odpowiedzieć na „głębokie tajemnice ludzkiej egzystencji”. Dlatego właśnie deklaracja usiłuje pokazać, że istnieją elementy wspólne dla wszystkich religii, nawet niechrześcijańskich, umieszczając je wszystkie na jednej płaszczyźnie i równocześnie zacierając różnice między nimi…

Zatrważające pomieszanie

Kolejne trzy rozdziały dotyczą religii niechrześcijańskich w ogólności, islamu oraz judaizmu. Deklaracja wyraża szacunek wobec nich, zwracając uwagę na „głęboki zmysł religijny” (par. 2), jaki religie owe zaszczepiają swym wyznawcom. Hinduizm wyraża go poprzez „niezmierną obfitość mitów”, w których ludzie znajdują „wyzwolenie z udręk naszego losu”. Buddyzm pomaga ludziom „osiągnąć stan […] najwyższego oświecenia”. Muzułmanie „oddają cześć jedynemu Bogu, żywemu i samoistnemu […] i czczą dziewiczą Jego Matkę Maryję”. Żydzi, poprzez swe pochodzenie, współdzielą z chrześcijanami „wielkie duchowe dziedzictwo”. Choć deklaracja stwierdza, że Kościół:

głosi […] i obowiązany jest głosić bez przerwy Chrystusa, który jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego (par. 2),

to słowa, jakimi posługuje się w odniesieniu do religii niechrześcijańskich, mają charakter tak panegiryczny (poważanie, szacunek, braterski dialog), iż sugerują w istocie, że wszystkie te religie są w stanie doprowadzić człowieka do jego celu, którym jest Bóg8.

Deklaracja lepiej niż jakikolwiek inny dokument Vaticanum II ukazuje błąd leżący u podstaw całego nauczania soborowego: pomieszanie porządku naturalnego z nadprzyrodzonym. Słowo „łaska” pojawia się niej tylko raz, bez podkreślenia jej absolutnej konieczności do osiągnięcia zbawienia. Albo więc możliwe jest zbawienie bez łaski, albo też łaska jest tak konieczna dla natury, że jest od niej nierozłączna i nierozróżnialna. W obu przypadkach jest to poważny – i potępiony przez Kościół – błąd. W deklaracji tej Sobór wyraża jednak uznanie dla naturalnych wysiłków tych religii, które są absolutnie niezdolne doprowadzić człowieka do wiecznego szczęścia. W konsekwencji wszystkie religie prowadziłyby w równym stopniu do Boga, a spotkania modlitewne w Asyżu (I, II, III etc.) stanowiłyby jedynie konkretne zastosowanie tego nauczania.

Stopnie prawdy

W rezultacie tego błędu, oraz ponieważ rozważane są jedynie elementy wspólne, różnice pomiędzy religiami niechrześcijańskimi a katolicyzmem nie są już postrzegane jako błędy w odniesieniu do prawdy, ale w kategoriach mniejszej lub większej z nią zgodności. Innymi słowy, zamiast mówić – jak to zawsze czynił Kościół – że owe religie niechrześcijańskie są religiami fałszywymi, niezdolnymi z siebie doprowadzić ludzi do zbawienia, Sobór – poprzez okazywany im szacunek – dostrzega w nich raczej okruchy prawdy niż błędy. Dlatego właśnie dokument mówi o pełni jedynie w odniesieniu do Chrystusa, „w którym ludzie znajdują pełnię życia religijnego”. Zdanie to zdaje się sugerować to samo, co Lumen gentium: Kościół Chrystusowy jest obszerniejszy niż Kościół katolicki i wszędzie znaleźć można okruchy prawd naturalnych prowadzących do zbawienia. Zgodnie z tą zasadą każdy człowiek może znaleźć w sobie prawdę, jako drogę prowadzącą do wiecznego szczęścia. Innymi słowy, jest to równoznaczne z twierdzeniem, że „Syn Boży, przez wcielenie swoje zjednoczył się jakoś z każdym człowiekiem”, jak nauczał Jan Paweł II w swej encyklice Redemptor hominis. W obu przypadkach dostrzec możemy to samo pomieszanie porządku naturalnego z nadprzyrodzonym.

W poszukiwaniu zasady

„Poświęcanie głównej uwagi temu, co jest ludziom wspólne”, aby „popierać jedność oraz miłość”, oznacza w ostatecznym rozrachunku poszukiwanie zasady wspólnej dla wszystkich religii, mogącej stanowić niejako ich wspólny mianownik. Ostatnia część deklaracji stwierdza, że

upada podstawa do wszelkiej teorii czy praktyki, które między człowiekiem a człowiekiem, między narodem a narodem, wprowadzają różnice co do godności ludzkiej i wynikających z niej praw (par. 5).

Religie nie mogą być już sobie przeciwstawiane: wszyscy ludzie są braćmi, ponieważ stworzeni zostali na obraz Boży. Kochana natura ludzka… To dzięki niej odrzucona zostać może „wszelka dyskryminacja”.

Po raz pierwszy w historii dekret soboru Kościoła przedstawia religie niechrześcijańskie w pozytywnym świetle i wzywa do dialogu, mającego na celu zmianę fałszywego ich postrzegania przez katolików. Religie mogą więc wyruszyć razem na wspólną pielgrzymkę. Zapomnijmy o grzechu pierworodnym! Zapomnijmy o odkupieniu! Zapomnijmy o historii Kościoła!

Święty Sobór wzywa wszystkich, aby wymazując z pamięci przeszłość, szczerze pracowali nad zrozumieniem wzajemnym i w interesie całej ludzkości wspólnie strzegli i rozwijali sprawiedliwość społeczną, dobra moralne oraz pokój i wolność (par. 3).

Podajmy sobie z radością dłonie, pokój jest na wyciągnięcie ręki! Przez ostatnich 50 lat mieliśmy aż nabyt wiele okazji, aby się nim delektować…

Za „The Angelus”, styczeń 20169, tłumaczył Tomasz Maszczyk.

Przypisy

  1. Unitatis redintegratio, Nostra aetate, Dignitatis humanae i Dei Verbum.
  2. Suma teol., III, q. 47, a. 5.
  3. Tamże, ad. 3., zresztą to właśnie określa się mianem ‘bogobójstwa’.
  4. „Przyszedł do swej własności, a swoi go nie przyjęli”(J 1, 11).
  5. „A odpowiadają wszystek lud, rzekł: Krew jego na nas i na syny nasze”(Mt 27, 25).
  6. „A światłość w ciemnościach świeci, a ciemności jej nie ogarnęły” (J 1, 5).
  7. Oprzęd to osłona z cienkich niteczek wytwarzana z wydzieliny gruczołów gębowych larw wielu owadów i stanowiąca zabezpieczenie larw i poczwarek, głównie gatunków motyli (przyp. red.).
  8. Odnośnie do muzułmanów par. 3 stwierdza: „Jezusowi, którego nie uznają wprawdzie za Boga, oddają cześć jako prorokowi”. Interesująca jest konstrukcja gramatyczna tego zdania: każdy katolik posłużyłby się szykiem odwrotnym.
  9. http://www.angelusonline.org/index.php? section=articles&subsection=show_article&article_id=3787 [dostęp: 21.12.2022].

“Używaliśmy podczas Soboru niejednoznacznych zwrotów i wiemy jak będziemy je interpretować po jego zakończeniu”. Hermeneutyka “korekty i “odrzucenia”.

Hermeneutyka “korekty i “odrzucenia”. Robert Morrison

“Używaliśmy podczas Soboru niejednoznacznych zwrotów i wiemy jak będziemy je interpretować po jego zakończeniu”.

https://remnantnewspaper.com/web/index.php/articles/item/6352-the-hermeneutic-of-correction-and-rejection-taking-vatican-ii-away-from-the-heretics

“Pewna liczba ważnych pytań teologicznych, co do których nie można było osiągnąć porozumienia, została pozostawiona otwarta poprzez wybór sformułowań, które mogły być różnie interpretowane przez poszczególne grupy i tendencje teologiczne na Soborze.” (Karl Rahner i Herbert Vorgrimler, cytowani w książce ks. Matthiasa Gaudrona Katechizm kryzysu w Kościele)

Ci, którzy dążyli do zniszczenia Kościoła przez ostatnie kilkadziesiąt lat, rutynowo wykorzystywali Vaticanum II i jego “ducha” do uzasadnienia swoich antykatolickich inicjatyw. Jako tradycyjni katolicy przeciwstawiamy się tym atakom na Kościół, ale jesteśmy na ogół niedołężni w ich zwalczaniu, ponieważ nie jesteśmy zgodni co do tego, jak zareagować na Sobór. W rezultacie, zamiast jednoczyć się w walce z błędami ożywianymi przez “ducha Vaticanum II”, czasami walczymy ze sobą o formułę sprzeciwu wobec  Soboru. To oczywiście wzmacnia naszych wspólnych wrogów w ich bezbożnych działaniach.

Nawet jeśli tradycyjni katolicy nie zgadzają się co do pewnych kluczowych aspektów autorytetu Soboru, powinniśmy się zgodzić, że postępowi architekci Vaticanum II celowo uzbroili Sobór przeciwko katolicyzmowi poprzez wykorzystanie dwuznaczności opisanych powyżej przez Rahnera, a potwierdzonych przez ks. Edwarda Schillebeeckxa:
“Używaliśmy podczas Soboru niejednoznacznych zwrotów i wiemy jak będziemy je interpretować po jego zakończeniu”. (Schillebeeckx, cytowany w „Liście otwartym Arcybiskupa Lefebvre’a do zagubionych katolików”).

Jeśli kiedykolwiek będziemy mieli prawdziwie katolickiego papieża, będzie on musiał poprowadzić Kościół w rozwiązaniu kwestii dotyczących autorytetu i znaczenia Soboru oraz jego tragicznie błędnych dokumentów. Na razie jednak, te same niejasności soborowe, które pozwoliły postępowcom promować ich antykatolickie inicjatywy, zachęcają, a nawet wymagają, by wierni katolicy nalegali na prawdziwie katolicką interpretacje soboru. Chociaż niektóre krytyczne fragmenty dokumentów soborowych brzmią jak bezbożny nonsens, wiemy, że skoro Rzym twierdzi, że Sobór jest katolicki, należy nadać tym fragmentom katolickie znaczenie. Przecież katolicki sobór musi być katolicki!

Na różnych etapach, Rzym dopuszczał teoretyczną możliwość “interpretacji” Soboru “w świetle tradycji”. Nawet Arcybiskup Marcel Lefebvre zaaprobował takie podejście w swoim liście z 8 marca 1980 roku do Jana Pawła II:

“W pełni zgadzam się z orzeczeniem, jakie Wasza Świątobliwość wydał na temat Soboru Watykańskiego II, 6 listopada 1978 roku, na posiedzeniu Świętego Kolegium: “‘że Sobór musi być rozumiany w świetle całej świętej Tradycji i na podstawie niezmiennego Magisterium Świętej Matki Kościoła”’.

Takie ogólne podejście prowadzi do rozmaitych skutków, z których wiele może być mieszanką prawdy i błędu. Biorąc pod uwagę fakt, że osoby redagujące dokumenty soborowe celowo zawarły w nich niejednoznaczne fragmenty, które zamierzały interpretować w sposób heterodoksyjny, mamy prawo uzależnić naszą “akceptację” Soboru od tego, czy będzie on interpretowany w sposób całkowicie zgodny z “niezmiennym Magisterium Świętej Matki Kościoła”. Takie interpretacje muszą całkowicie odrzucać wszelkie błędy i jasno stwierdzać niezmienną katolicką prawdę. Takie podejście nie usunie automatycznie wysoko postawionych wrogów Kościoła, ale może zmniejszyć ich zdolność do przekonywania katolików, że Vaticanum II daje im “wolną rękę” w Jego niszczeniu.

Różni się to od “hermeneutyki ciągłości” promowanej przez Benedykta XVI, ponieważ postępowe, antykatolickie interpretacje muszą zostać całkowicie odrzucone, a nie zaakceptowane. Istnieje całkowite zerwanie pomiędzy katolicyzmem a tym, co postępowcy osiągnęli poprzez swoją interpretację Vaticanum II. O ile i dopóki święty papież nie rozwiąże formalnie kryzysu Vaticanum II, to zerwanie musi być naprawiona poprzez odrzucenie niekatolickich interpretacji i obstawanie przy tradycyjnych katolickich interpretacjach. Celem takiego podejścia nie jest zachowanie, obrona czy promowanie Soboru; celem jest raczej “rozbrojenie” modernistycznej interpretacji Soboru do czasu, gdy święty papież będzie w stanie odpowiednio rozwiązać sporne kwestie związane z Vaticanum II.

Aby zilustrować praktyczne zastosowanie tego podejścia w stosunku do Soboru, przyjrzyjmy się kilku punktom spornym:

– Zastosowanie “subsistit in”(trwa w) w Lumen Gentium:

Konstytucja dogmatyczna o Kościele, Lumen Gentium, zawierała kontrowersyjne słowa “subsistit in” dotyczące Kościoła:

“To jest ten jeden Kościół Chrystusowy, który w Credo jest wyznawany jako jeden, święty, katolicki i apostolski, który nasz Zbawiciel po swoim zmartwychwstaniu zlecił Piotrowi, aby pasterzował, a jemu i innym apostołom, aby rozszerzali i kierowali autorytetem, który wzniósł dla wszystkich wieków jako ‘filar i podporę prawdy’. Ten Kościół ukonstytuowany i zorganizowany na świecie jako społeczeństwo, trwa w Kościele katolickim, który jest rządzony przez następcę Piotra i przez biskupów będących z nim w komunii, chociaż wiele elementów uświęcenia i prawdy znajduje się poza jego widzialną strukturą.”

Zamiast debatować nad znaczeniem tej idei, że “Kościół Chrystusa trwa w Kościele katolickim”, powinniśmy po prostu nalegać, że musi to oznaczać, że “Kościół Chrystusa jest Kościołem katolickim”.

– Pojęcie “środków zbawienia” w Unitatis Redintegratio: Dekret o ekumenizmie, Unitatis Redintegratio, zawierał następujące kontrowersyjne słowa dotyczące religii niekatolickich:

“Wynika z tego, że oddzielone Kościoły i Wspólnoty jako takie, choć uważamy je za niedoskonałe pod pewnymi względami, nie zostały bynajmniej pozbawione znaczenia i wagi w tajemnicy zbawienia. Duch Chrystusa nie powstrzymał się bowiem od posługiwania się nimi jako środkami zbawienia, które czerpią swą skuteczność z samej pełni łaski i prawdy powierzonej Kościołowi.”

Zamiast debatować nad znaczeniem idei, że “Duch Chrystusa nie powstrzymał się bowiem od posługiwania się nimi jako środkami zbawienia”, powinniśmy po prostu nalegać, że Bóg nie chce fałszywych religii i nie używa ich jako “środków zbawienia”, nawet jeśli może, ale, w swoim nieskończonym Miłosierdziu i Mądrości, może pozwolić jednostkom pozostającym w takich fałszywych religiach na zbawienie ich dusz, pomimo ich fałszywej religii.

– Konstytucja duszpasterska o Kościele w świecie współczesnym, Gaudium et Spes, w paragrafie 22 zawarła kilka fragmentów, które zostały wykorzystane do wspierania fałszywych pojęć powszechnego zbawienia i “anonimowego chrześcijaństwa”, m.in:

“Wszystko to dotyczy nie tylko chrześcijan, ale wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercach łaska działa w sposób niewidzialny. Skoro bowiem Chrystus umarł za wszystkich ludzi i skoro ostateczne powołanie człowieka jest w istocie jedno i boskie, powinniśmy wierzyć, że Duch Święty w sposób znany tylko Bogu ofiarowuje każdemu człowiekowi możliwość zjednoczenia się z tą paschalną tajemnicą.”

Zamiast debatować nad znaczeniem tych idei, powinniśmy po prostu upierać się, że poza Kościołem katolickim nie ma zbawienia, z wyjątkiem nadzwyczajnych interwencji Boga, które Kościół historycznie uznał.

Możemy zastosować tę samą metodę do każdego spornego fragmentu dokumentów soborowych. Wymaga to niewielkiej kreatywności i kompromisu – po prostu identyfikujemy przedmiot sporu, obstajemy przy obowiązującej katolickiej prawdzie i odrzucamy odpowiadający jej błąd. Bractwo Kapłańskie Św. Piusa X w dokumencie “Si Si No No”, opublikowało podobną metodologię w latach 2003-2004, katalogując i opisując różne “błędy Vaticanum II” i podając przeciwstawne prawdy katolickie. 

Niestety, postępowcy cieszyli się niemal wyłącznością w interpretowaniu tych niejednoznacznych fragmentów, co pozwoliło im na wepchnięcie nas do jednego z dwóch obozów: albo akceptujemy Vaticanum II i domyślnie popieramy błędy, które oni próbują promować, albo odrzucamy Vaticanum II, a oni marginalizują nas jako “schizmatyków”.  Czyniąc dokumenty celowo niejednoznacznymi, aby uzyskać aprobatę Ojców Soboru, pozostawili otwartą teoretyczną możliwość, że wierni katolicy ostatecznie “zaakceptują Vaticanum II”, odrzucając jednocześnie ich antykatolickie interpretacje. Jakkolwiek niesmaczne by to było dla tych, którzy gardzą Soborem, teraz jest czas, aby nalegać, że “właściwa interpretacja” dokumentów soborowych musi być całkowicie zgodna z nauczaniem Kościoła.

W połączeniu z tym naciskiem na “właściwą interpretację” Soboru, wierni katolicy powinni jednoznacznie odrzucić błędy, które zostały narzucone Kościołowi poprzez postępowe interpretacje dokumentów soborowych. Formuła takiego odrzucenia jest prosta: w każdym przypadku katolicy mogą stwierdzić niezmienną katolicką prawdę i potępić przeciwstawny błąd. Nawet ci, którzy z jakichkolwiek powodów muszą “popierać” Vaticanum II, mogą i powinni obstawać przy katolickiej prawdzie i odrzucać błędy nękające dziś Kościół.

Takie podejście jest również zgodne ze słowami bulli Piusa VI z 1794 roku Auctorem Fidei, potępiającej gallikańskie i jansenistyczne działania i tendencje na synodzie w Pistoi:

“Ilekroć staje się konieczne zdemaskowanie wypowiedzi, które pod zasłoną dwuznaczności maskują jakiś podejrzany błąd lub niebezpieczeństwo, należy potępić przewrotne znaczenie, pod którym kamufluje się błąd przeciwny katolickiej prawdzie”.

Postępowcy celowo zawoalowali swoje błędy dwuznacznością, aby uzyskać wystarczającą aprobatę ze strony niczego nie podejrzewających Ojców Soboru. My, którzy teraz wiemy, jak postępowcy wykorzystali te dwuznaczne fragmenty, mamy obowiązek potępić te błędy i stanowczo potwierdzić katolicką prawdę. Ojcowie soborowi nigdy nie zgodziliby się na jawnie antykatolickie interpretacje, a my nie powinniśmy się wahać, by je dziś potępić. Co więcej, mamy moralny obowiązek to zrobić.

Czy liberalni katolicy będą się temu sprzeciwiać? Oczywiście, ale czyniąc to, muszą otwarcie przyznać, że Sobór zrywa z całą tradycją katolicką. Takie podejście zmuszałoby ich zatem do wyboru pomiędzy (a) przyjęciem katolickiej prawdy, którą pogardzają,  (b) podważeniem ich argumentu, że ich interpretacje Soboru są zgodne z nauką Kościoła.

Jaki jest cel takiego podejścia? Dziś widzimy, jak Franciszek i jego współpracownicy próbują przekształcić Kościół katolicki w ordynariat Wielkiego Resetu i Nowego Porządku Świata. Ci antykatoliccy innowatorzy opierają się niemal wyłącznie  w swoich bezbożnych wysiłkach na Vaticanum II. To dlatego nalegają, abyśmy “przyjęli Vaticanum II”. Jeśli możemy skutecznie odebrać Vaticanum II tym heretykom, odrzucając antykatolickie interpretacje, możemy utrudnić ich zdolność do przejęcia Kościoła Katolickiego, by posunąć naprzód ich demoniczne cele.

Bez Bożej łaski nie jesteśmy w stanie nic zrobić. Ale ta całkowita zależność od Boga nie oznacza, że chce On, abyśmy biernie akceptowali demoniczne wykroczenia popełniane przeciwko Niemu i Jego Kościołowi. Musimy walczyć, a dziś wygląda na to, że bezbożna interpretacja Vaticanum II jest zarówno najważniejszą bronią, jaką dysponują nasi wrogowie, jak i tą, która jest najbardziej podatna na nasze kontrataki. Być może święty papież pewnego dnia całkowicie odrzuci Vaticanum II, ale dopóki to nie nastąpi, powinniśmy zrobić wszystko, co w naszej mocy, aby uczynić go bezwartościowym dla naszych wrogów. Matko Boża, Królowo  Różańca Świętego, Módl się za nami!

Robert Morrison

tłum. Sławomir Soja

Komentarz Sławomira Soji:
Bardzo mnie rozczarował artykuł Pana Morrisona, którego do tej pory ceniłem za przenikliwość i trzeźwą ocenę sytuacji, pozbawioną złudzeń. Nie wiem czym spowodowany jest ten nagły zwrot ku niekonsekwencji i sprzeczności we wnioskowaniu. Mogę się tylko domyślać, wnioskując z pewnego odniesienia zawartego w tym artykule. Pan Morrison już od pewnego czasu pisał o katolikach tradycyjnych – jakby byli jacyś inni katolicy. Teraz wspomina o katolikach liberalnych. Przywodzi to na myśl różne nurty w protestantyzmie i judaizmie; tam również mamy do czynienia z kościołem high, low, broad, z judaizmem reformowanym, konserwatywnym, postępowym, ortodoksyjnym i jeden diabeł, którego “za ojca mają” wie, jeszcze jaki.Pan Morrison stawia kwestę SWII jako “nasze Westerplatte”, jakby było to wydarzenie bez swojego powodu i przyczyny. To dziwne, ponieważ wspomina o Synodzie w Pistoi, który sam kilka lat temu określił jako “antycypację SWII”, ponieważ postulaty “pistojczyków” byly bliźniaczo podobne do tych zatwierdzonych przez SWII, raptem około 150 lat później. “Duch Pistoi” wcale nie “wyzionął ducha” i miał się bardzo dobrze przez cały XIX wiek, czego dowodem są dramatyczne encykliki papieży i inne dokumenty tamtych czasów, aż po pontyfikat Św. Piusa X. Po śmierci Św. Piusa X, “duch Pistoi” nabrał powietrza w płuca i wypluł z siebie tzw. ruch liturgiczny O. Bedouin, który znalazł szerokie poparcie wśród hierarchii w Europie i USA. Trudno więc poważnie przyjąć do wiadomości słowa Pana Morrisona o “niczego nie podejrzewających Ojcach Soborowych”.  Konsekwencją było pojawienie się upiorów liturgicznych w postaci ” mszy recytowanej”, “aktywnego uczestnictwa wiernych w liturgii”, a kulminacją okazały się “reformy” liturgiczne Piusa XII, torujące drogę Novus Ordo Missae. Słowem o tym nie wspomina Pan Morrison, sprawiając wrażenie, ze pogodził się z mszałem soborowym (czyli zarówno mszałem Jana XXIII jaki i Pawła VI), do czego zdaje się zachęcać i nas. Mnie Pan Morrison nie zachęcił, a wręcz przeciwnie. Czyżby zasada lex orandi lex credendi przestała już obowiązywać w kręgach w jakich obraca się Pan Morrison?

Biskup Chur, medyk, nie wierzy w diabła. Usuwa egzorcystę. V2 w działaniu.

Biskup Chur, medyk, nie wierzy w diabła. Usuwa egzorcystę. V2 w działaniu.

https://fsspx.news/en/news-events/news/they-no-longer-believe-devil-78217

Wielu księży i biskupów nie wierzy już w diabła, co jest oczywiście dla niego najlepszym możliwym kamuflażem. Skoro nie istnieje, to po co z nim walczyć? Po co się przed nim strzec? I wreszcie, czy istnieje piekło? Bo piekło to miejsce, do którego wrzucono zbuntowanych aniołów po ich grzechu i gdzie potępieni odbywają wieczną karę.

Jak widzimy, szereg prawd, z których niektóre są dogmatami, zostaje zachwianych lub odrzuconych przez odmowę wiary w istnienie upadłych aniołów, tych, którzy odmówili posłuszeństwa Bogu, a których Pismo Święte nazywa demonami.

Diabeł objawia się w sposób zwyczajny i codzienny poprzez pokusy, które zadaje duszom, aby skłonić je do popełnienia grzechów. Z pewnością ważnym źródłem pokus i grzechów jest także nasza własna pożądliwość, zaburzona przez grzech pierworodny, a także świat, czyli źli ludzie, którzy tu na dole wykonują dzieło zła i diabła.

 Diabeł, chociaż rzadziej, objawia się również w sposób niezwykły, poprzez fizyczne ataki na ludzi. Działania takie  mogą przybierać kilka form, w tym zewnętrzną poprzez przyczepianie się do otaczających nas przedmiotów. Są to tak zwane plagi.

Istnieją również przejawy wewnętrzne, które przybierają formę atakowania w pewnym stopniu naszej psychiki, zwane obsesją. Ostatnim typem są przejawy wewnętrzne, które są znacznie głębsze. Diabeł, nie mogąc  zająć naszej duszy, może działać bezpośrednio na nasze ciała, i te nazywamy opętaniem.

Nasz Pan Jezus Chrystus powierzył swojemu Kościołowi władzę walki z tymi trzema sposobami działania diabła. Ta władza jest udzielana poprzez posługę egzorcyzmu i posiada ją każdy kapłan. Jednak dyscyplina kościelna ograniczyła wykonywanie tej władzy do niektórych kapłanów, zwykle jednego na diecezję, któremu powierza się zadanie walki z tymi aktywnościami diabła.
Wynika to z ostrożności, a także z doświadczenia.

Biskup Bonnemain likwiduje urząd egzorcysty

Biskup Chur, Joseph Bonnemain, który ma wykształcenie medyczne, nie zamierza mianować w Chur nowego egzorcysty. Poprzedni egzorcysta diecezji zmarł w lutym 2020 roku w wieku 76 lat. Jego działalność sprawiła, że był znany poza granicami diecezji. W 2008 roku wziął udział w debacie na temat egzorcyzmów w programie Klub w niemieckojęzycznej telewizji szwajcarskiej.

Biskup Chur jest przekonany, “że nie trzeba szukać tajemniczych przyczyn” dla domniemanych przypadków opętań demonicznych. Dlatego nie zamierza mianować nowego egzorcysty dla swojej diecezji.

“Wszyscy jesteśmy istotami ludzkimi, które noszą w sobie mocne i słabe strony” – zaznaczył w regionalnym kanale radiowym SRF Ostschweiz. “Każdy, kto stoi w obliczu trudnych sytuacji społecznych, zawodowych czy zdrowotnych, może szukać leczenia” – dodał. “Są do tego klasyczne rozwiązania: medyczne, psychologiczne, psychoterapeutyczne”.

Z pewnością nie należy “widzieć diabła wszędzie”, ale odrzucenie idei demonicznego opętania czy obsesji jest równoznaczne z zaprzeczeniem istnienia diabła.

 Wierni diecezji Chur mają teraz dobrego pasterza, który wyjaśnia im, że nie ma się czego bać, bo wróg ich dusz nie istnieje. Jest to triumf Szatana.

tłum. Sławomir Soja

II Watykański Sobór wypędził Ducha Świętego, Ducha Prawdy, i przyjął ducha świata, ducha kłamstwa

==========================================

II Watykański Sobór wypędził Ducha Świętego, Ducha Prawdy, 

i przyjął ducha świata, ducha kłamstwa 

wideo: https://vkpatriarhat.org/pl/?p=19725  https://la-restauration.wistia.com/medias/bw8y3mbsyo

https://rumble.com/v1ir9xh-ii-watykaski-sobr.html  cos.tv/videos/play/38758842665570304

bitchute.com/video/RiPerq59zMbI/

Głównym obowiązkiem Kościoła jest głoszenie Ewangelii Chrystusa. W mocy Ducha Świętego – Ducha Prawdy – ma prowadzić dusze przez pokutę do zbawienia. Ten fundament II Watykański Sobór zbojkotował. Heretyccy teologowie zostali mianowani moderatorami II Watykańskiego Soboru. Promowali ducha modernizmu, który już na początku XX wieku został potępiony przez świętego Piusa X. Historyczno-krytyczną metodą modernizm kwestionuje Jezusa Chrystusa jako jedynego Zbawiciela, kwestionuje Jego rzeczywiste i historyczne zmartwychwstanie oraz boskie natchnienie Pisma Świętego. Jednocześnie, aby zakwestionować prawdy wiary, podstępnie posługuje się dwuznacznymi pojęciami.

Dwuznaczne pojęcia były, aby zamaskować herezje modernizmu, również używane w wielu dokumentach II Watykańskiego Soboru. Pomimo to ale stale podkreślano, że Sobór był dziełem Ducha Świętego i dlatego każdy katolik jest zobowiązany do pełnego podporządkowania się duchowi II Watykańskiego Soboru. A to było wielkie oszustwo, na które przez ponad pół wieku nie można było prawdziwie ukazać.

Szokujące owoce II Watykańskiego Soboru osiąga teraz punkt kulminacyjny dzięki arcyheretykowi, kacerzowi i uzurpatorowi władzy papieskiej, Franciszkowi Bergoglio. On głosi sodomistyczną, kowidiwą, synodalną, ekologiczną, kultowo-bałwochwalczą antyewangelię, za którą według Gal 1:8-9 na niego spada Boża anatema. W Kanadzie to było związane już bezpośrednio z poświęceniem się demonom pod  przewodnictwem szamana, który gwizdał na kości dzikiego indyka.

Do Soboru odnosi się to, co powiedział nasz Zbawiciel: „Drzewo poznaje się po owocach”. Po 57 latach od zakończenia II Watykańskiego Soboru zbieramy katastrofalne owoce. Co by się mogło stać, gdyby ktoś przed Soborem wystąpił i promował sodomię lub całował stopy transseksualisty i w ten sposób uprzywilejował tę perwersję? Co gdyby zainicjował islamizację każdej parafii i każdego klasztoru? Co gdyby do tego jeszcze wydał adhortację Amoris laetitia, w której unieważniłby obiektywnie obowiązujące normy moralne i przykazania Boże? Co gdyby otwarcie zaaprobował tak zwaną seksualną edukację, która narzuca niewolniczy i grzeszny onanizm dzieciom już od czwartego roku życia i manipuluje dziećmi do tragicznego przeoperowania płci? A co gdyby otwarcie stwierdził, że dzieci należy prowadzić do „seksu bez regoryzmu”, czyli bez żadnych ograniczeń?

Co gdyby taki następca apostoła Piotra starał się zalegalizować małżeństwa sodomitów i ich adopcję dzieci? Co by było, gdyby narzucał wszystkim pracownikom Watykanu, ale także wszystkim katolikom, genetyczne serum pod nazwą szczepionka, zrobioną z tkanki, pobranej żywcem z nienarodzonego dziecka? Co gdyby otworzył Synod uroczystym wprowadzeniem demona Pachamamy w kanoe na ramionach biskupów i czarownic do Bazyliki św. Piotra? Wszyscy męczennicy i święci przewracaliby się w grobach! A co gdyby taki papież po tym wszystkim pozwolił szamanowi poświęcić siebie demonom, podczas gwizdania na kości dzikiego indyka? Czy rozumiecie, katolicy, że to jest coś nie do pomyślenia?! A to wszystko jest dzisiaj okrutną rzeczywistością! Tron papieski zajmuje bluźnierca-apostata, czyli nieważny papież. Jeśli wy uznajecie go ważnym, to wyrzekliście się Chrystusa, Jego nauki i własnego zbawienia, a jeśli nie będziecie za to pokutować, czeka was piekło.

Jak to możliwe, że dziś na tronie papieskim może być arcyheretyk? To dlatego, że na II Watykańskim Soborze nastąpił przełom ducha i doktryny. Został wygoniony Duch Święty, Duch Prawdy, a został przyjęty duch świata, duch kłamstwa. Dopóki II Watykański Sobór nie zostanie potępiony jako heretycki, odnowa Kościoła nie może nastąpić. Psalmista woła: „Gdy walą się fundamenty, cóż może zdziałać sprawiedliwy?” (Ps 11:3).

Były kardynał Ratzinger w swojej książce z 1984 roku wskazał na destrukcyjne owoce II Watykańskiego Soboru, ale wtedy próbował to wyjaśnić błędną interpretacją Soboru.

W ostatnim czasie Carlo Maria Viganò, były nuncjusz w USA, prawdziwie ocenił II Watykański Sobór, kiedy powiedział, że nie może zostać zrewidowany, ale jako heretycki musi zostać zniesiony. To było i jest prorocze słowo dla Kościoła! On także jedyny z kościelnej hierarchii nie bał publicznie opowiedzieć się przeciwko eksperymentalnym szczepieniom oraz przeciwko Głębokiemu Państwu i Głębokiemu Kościołowi. Tym samym przekazał prorocze słowo nie tylko Kościołowi, ale także współczesnemu światu.

Czego możemy się spodziewać od Synodalnej drogi i jej propagatora? Już dziś stało się jasnym, że tak zwana Synodalna droga jest zaprogramowanym odstępstwem od wszystkich podstawowych dogmatów, gwarantujących zbawienie. Bergoglio dąży do przejścia katolickiego Kościoła na synagogę szatana, do antykościoła New Age. Jak mogło się udać nadać Kościołowi ten samobójczy program? Odpowiedź brzmi, że bez II Watykańskiego Soboru byłoby to niemożliwe.

Gdyby II Watykański Sobór był dziełem Ducha Świętego, jak wszystkim twierdzono, to pierwszą rzeczą, jaką zrobiłby Sobór, byłoby wskazanie na grzech przeciwko wierze modernistów i heretyków oraz wskazanie prawdziwego programu odnowy Kościoła poprzez pokutę. Sobór ale zamiast pokuty wprowadził antypokutę i zamiast misji antymisję, czyli samobójczy międzyreligijny dialog.

Wniosek

Podstawowym krokiem pokuty Kościoła katolickiego jest nazwanie prawdy prawdą, kłamstwa kłamstwem, a II Watykański Sobór heretyckim, czyli nieważnym. Czemu? Ponieważ II Watykański Sobór wypędził z Kościoła Ducha Świętego, Ducha Prawdy i przyjął ducha świata, ducha kłamstwa.

Bergoglio w Kanadzie, gdzie promował synkretyzm z pogaństwem, powiedział: „Jestem tylko wisienką na torcie”. Tym tortem, ale zatrutym, jest II Watykański Sobór.

+ Eliasz

Patriarcha Bizantyjskiego Katolickiego Patriarchatu

+ Metodiusz OSBMr              + Tymoteusz OSBMr

biskupi-sekretarze

II Watykański Sobór wypędził Ducha Świętego, Ducha Prawdy, i przyjął ducha świata, ducha kłamstwa

vkpatriarhat.org/en/?p=22197  /english/

vkpatriarhat.org/fr/?p=15570  /français/

vkpatriarhat.org/es/?p=12311  /español/

vkpatriarhat.org/cz/?p=48721  /čeština/

——————————————-

Zapisz się do naszego newsletter  bit.ly/3PJRfYs