Już to pierwsze, jakżeż arcy-katolickie pozdrowienia nowo wybranego papieża, którym został postępowy biskup argentyński, jezuita Bergoglio, wskazywało, w jaką stronę będzie sterował i prowadził Kościół nowy arcypasterz. Pominę tu, dla jasności wywodu, alarmy i wskazania, że w konklawe przeważyła intryga tak zwanej mafii z Sankt Galen, jak sami siebie ci postępowi hierarchowie nazwali. Włoski watykanista Socci w książce „To nie jest Franciszek” [po polsku ostrożny wydawca kazał zmienić na „Czy to naprawdę Franciszek”] wskazywał również, wykazał raczej, że Bergoglio został wybrany w sposób sprzeczny z prawem watykańskim, więc jest fałszywym papieżem. Ponieważ jednak tak biskupi z całego świata, jak i tak zwany lud boży przyjęli go jako papieża, o tej sprawie tylko wspominam. Jedynie dla zastanowienia się umieszczam uwagę Antonio Socci [str. 175]: Warto mieć na uwadze fakt, że wybór papieża to nie kłótnia przy pichceniu bigosu, którą można zażegnać na włoską modłę, przechodząc do porządku nad zaszłościami przy szklance wina. Papież nie jest przewodniczącym komitetu blokowego. Konwalidacja wyboru nowego wikariusza Chrystusowego angażuje i zobowiązuje samego Boga, który «stosuje się» do reguł stanowionych przez jego zastępcę, w tym wypadku Jana Pawła II. Z ustanowienia Bożego Piotrowi powierzona jest władza kluczy. Jeżeli zaś nie respektuje się norm ustanowionych przez Piotra, nie następuje elekcja jego następcy, którą może uznać za ważną sam Bóg, udzielający z wysoka władzy Piotrowej. Gdyby nawet arbitralnie za ważny uznali ten wybór ludzie, to i tak jeszcze sam Bóg musi go uznać za ważny. Jeśli zatem 13 marca 2013 roku doszło do pogwałcenia norm ustanowionych przez Jana Pawła II, to na kardynała Bergoglio nie zstąpiła w sposób nadprzyrodzony władza, która — według doktryny katolickiej — wypływa z prawomocnego wyboru. Brak łaski stanu i brak asystencji nadzwyczajnej Ducha Świętego, gwarantowanej papieżom wybranym prawomocnie, tłumaczyłyby ponadto ogrom «nieroztropnych» wypowiedzi kardynała Bergoglio w ostatnich latach.
— 0 —
Przejdźmy jednak do już 10-letniej działalności duszpasterskiej Franciszka. Wymienię tylko hasłowo: Jego cześć i oddanie dla jakiś bożków pogańskich, na przykład: drewniana figura ciężarnej Paczamamy, jak również poddawanie się okadzaniu i zaklęciom przez szamanów czy czarowników, na przykład w czasie wizyty w Kanadzie, bulwersujące zdania o zboczeńcach, w tym pederastach, które rozrosły się do całej nauki o tym że ‘najważniejsze to jest miłość i miłosierdzie, a w jaki sposób okazywane to już zostawmy poszczególnym ludziom’ czy nurtom a przecież zboczenia w tym pederastia były najsurowiej piętnowane tak w Starym jak i w Nowym Testamencie.
Wskazuje to więc, że Franciszek wszedł na jakąś nową drogę można by powiedzieć odkrywczo próby połączenia wszystkich religii, w pierwszym rzędzie tak zwanych monoteistycznych, to jest islamu talmudyzmu i chrześcijaństwa, a w chrześcijaństwie uwzględnienie w tym nurtu ‘jakiegoś pobocznego’, jakim jest katolicyzm – wskazuje, że jego, Franciszka mentor dąży do jawnego stworzenia religii synkretycznej. Wspomnę tylko, że Franciszek w czasie ostatniej wizyty w Mongolii, gdzie jest przecież tylko około 1000 katolików, wyraził ogromne uznanie dla zdolności Czyngis-chana integrowania różniących się ludów, jak również zachwycał się tam szamanami, buddyzmem i ekologią tamtejszych mieszkań czyli jurt.
PAPIEŻ ??
Uważam, że cele Generała prowadzącego Franciszka na tych wertepach wiary są podwójne, ale tylko pozornie rozbieżne. [Dla mniej domyślnych: jest to z pewnością Syn Jutrzenki, czyli Lucyfer]. Jednym z tych celów jest pójście dużej części owieczek pasących się na łąkach Kościoła katolickiego za tym, może mniej pasterzem, a raczej – głównym baranem. I ta część idzie właśnie, wesoło bieży w kierunku kościoła synkretycznego. Jest jednak i drugi nurt owieczek, czy baranów, który wynika z nauczania Franciszka:
Mianowicie część ludzi zniesmaczona i zniechęcona taką mieszanką wiary niby- katolickiej, z elementami islamu i pogaństwa, odejdzie całkowicie od religii uważając, że „wszystkie te religie to taki sobie podobny do siebie bełkot”. Ten kierunek również jest przewidziany przez Ojca Kłamstwa.
====================
Dzięki Bogu, jest jednak i trzecia droga którą jak widzę, wybiera coraz więcej księży, nawet biskupów, a szczególnie wiernych. Jest to droga powrotu do Tradycji katolickiej, do Mszy Wszechczasów, i wiary przekazanej nam przez Jezusa Chrystusa i jego apostołów. Do wzmocnienia się tego nurtu przyczyniła się już znacznie hucpa z tak zwanym covidem, tchórzliwe i głupie zachowanie się wielu hierarchów kościoła posoborowego, jak na przykład nakaz, by w czasie mszy świętej w kościele było jedynie pięć osób [i to – w kagańcach czyli namordnikach..] doprowadziło do silnej reakcji tak wiernych, jak i kapłanów. Przypomina mi się tu ksiądz proboszcz, który w tym najgorszym czasie szantażu covidowego mówił w wielkim kościele do wiernych przed mszą świętą: Nakazano nam, by na mszy było jedynie pięć osób. Więc policzmy: raz, dwa, trzy, cztery, pięć; i w tym momencie zdejmował okulary i mówił ku radości i rozbawieniu wiernych: więcej nie widzę. Otrzeźwienie nastąpiło więc raczej na poziomie parafii, niż na poziomie diecezji. Sporo księży przeszło jednak w ostatnich kilku latach do Bractwa Świętego Piusa X, czyli powróciło na normalne drogi tradycji religii katolickiej. Pomogły w tym tak groźne bujdy o „pandemii”, jak i dziesięć lat trwające brednie Franciszka. No i – miałkość i bierność „posoborowych” biskupów. Piszę to w niedzielę, w którą w samej Warszawie, to jest w Radości i Józefowie było sześć mszy świętych wszechczasów, a w dni powszechne – też, widzę pięć… Mamy już kilkudziesięciu księży w Polsce, na świcie ponad siedmiuset. W Polsce jest już 37 przeoratów, kościołów i kaplic Bractwa. Bo taki jest napór ludzi otrząsających się z tych lewacko- ekumeniczno – ekologicznych bredni Franciszka okupującego Tron Piotrowy.
Stanisław Michalkiewicz: Bronię Pana Jezusa przed papieżem
Czy kardynałowie, którzy na Głowę Kościoła katolickiego wybrali komunistę też są komunistami, wprowadzonymi do Kościoła w ramach infiltracji, czy tylko “pożytecznymi idiotami”?
Papież Franciszek przyzwyczaił nas wprawdzie do swoich zaskakujących deklaracji, co ma swoje dobre strony, ponieważ media rozpisują się na temat takich sensacji, dzięki czemu Ojciec Święty może śmiało stanąć w szranki z celebrytami, co to starają się “pokazać jak najwięcej”, ale ma też plusy ujemne, bo w rezultacie coraz więcej ludzi, z katolikami na czele, przestaje przywiązywać wagę do tego, co papież mówi, co z kolei nie sprzyja powadze Stolicy Apostolskiej.
Ostatnia jednak deklaracja przebija wszystkie inne, pokazując przy okazji, że kryzys przywództwa w Kościele katolickim osiągnął poziom dramatyczny. Chodzi mi oczywiście o deklarację papieża Franciszka, że jest “komunistą”, podobnie jak Pan Jezus, z tym, że On tylko “w sensie socjologicznym”.
To coś zupełnie nowego, bo dotychczas żaden komunista nie został jednak wybrany na papieża. Ta okoliczność skłania do postawienia pytania, kim w takim razie są kardynałowie, którzy na Głowę Kościoła katolickiego wybrali komunistę? Czy oni też są komunistami, wprowadzonymi do Kościoła w ramach infiltracji, czy tylko – jak takie osoby nazywał przywódca sowieckich komunistów Włodzimierz Lenin – “pożytecznymi idiotami? Idioci, niechby i “pożyteczni”, tworzący kierownicze gremium Kościoła?
Co tu ukrywać; mocna rzecz, chociaż po zastanowieniu nie powinniśmy być zaskoczeni. Przecież w ramach przygotowań do II Soboru Watykańskiego zostało zawarte porozumienie w Metz, że w zamian za uczestnictwo w Soborze oficerów KGB, poprzebieranych za dostojników Cerkwi Prawosławnej, Sobór powstrzyma się przed potępieniem komunizmu. Czy to nie był przypadkiem ten grzech pierworodny w postaci “aggiornamento”, w zamian za co Jan XXIII został jeszcze za życia kanonizowany przez Moskwę, która wprawdzie, ustami Aleksieja Adżubeja potwierdziła niemożność kompromisu komunizmu z jakimikolwiek innymi ideologiami, ale wprost nie znajdowała dla niego słów pochwały za zaangażowanie w “walce o pokój”?
Bardzo możliwe, że na skutek konsumpcji owoców tego zatrutego drzewa w postaci II Soboru Watykańskiego, a zwłaszcza – “ducha Soboru”, Kościół katolicki nie tylko cierpi na niestrawność, ale doświadcza torsji i konwulsji. A przecież jeszcze papież Pius XII w 1947 roku wydał dekret zabraniający katolikom popierania ideologii komunistycznej, oraz pod groźbą ekskomuniki zabraniający im uczestniczenia w partiach komunistycznych lub nawet ich wspierania. Była to kontynuacja potępienia komunizmu w encyklice papoieża Piusa XI “Divini Redemptoris” z 19 marca 1937 roku, stwierdzającej, że komunizm jest “zły w samej swej istocie”, w związku z czym nie można z nim współpracować “na żadnym polu”.
No dobrze – ale dlaczego właściwie komunizm jest zły “w samej swej istocie”? Żeby się o tym przekonać, sięgnijmy do Dekalogu, a konkretnie – do przykazania 10. Zabrania ono już nawet nie kradzieży cudzej własności – bo tego zabrania przykazanie 7 – ale nawet pożądania cudzej własności. I słusznie, bo jeśli ktoś nie może tego pożądania opanować, to prędzej czy później złamie również przykazanie 7, a prawdopodobnie i 5, gdy właściciel będzie próbował swojej własności bronić. Tymczasem najtwardszym jądrem ideologii komunistycznej jest właśnie ekscytowanie w ludziach owego pożądania, którego rezultatem są rewolucje komunistyczne, których nieodłącznym elementem jest rabunek i mord. Tymczasem papież Franciszek, z miedzianym czołem, jak gdyby nigdy nic, nie tylko oświadcza, że sam jest komunistą, ale jeszcze przypisuje komunizm – co prawda tylko “w sensie socjologicznym”, cokolwiek by to miało znaczyć – samemu Panu Jezusowi, drugiej Osobie Trójcy Świętej. Jakże to możliwe w sytuacji, gdy Pan Bóg, jeszcze w głębokiej starożytności, najwyraźniej musiał przewidzieć pojawienie się komunizmu i w Dekalogu przestrzegł ludzkość przed pełną pychy pokusą takiego poprawiania świata?
Przypomnijmy tedy, jak Pan Jezus reagował na nierówności społeczne swojej epoki i co zalecał, jako metodę dążenia do doskonałości. “Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, Mnieście uczynili”, a bogatemu młodzieńcowi radził, by – jeśli chce osiągnąć doskonałość – sprzedał wszystko, co ma i rozdał ubogim. Czy jednak na tej podstawie można powiedzieć, że Pan Jezus był przeciwnikiem własności prywatnej – bo przecież dążenie do jej likwidacji jest fundamentem komunizmu? Absolutnie nie, bo przecież rada udzielona bogatemu młodzieńcowi nie nadaje się do zastosowania powszechnego z tego prostego powodu, że gdyby wszyscy chcieli posprzedawać swoją własność, a uzyskane w ten sposób środki porozdawać ubogim, to kto by tę własność kupował i za nią płacił? Co więcej, z przypowieści ewangelicznych, a zwłaszcza z tej o robotnikach w winnicy, można wyciągnąć wniosek, że w sprawach ekonomicznych, również w dziedzinie – jak to się mówi w żargonie eklezjastycznym – stosunków między pracą a kapitałem – Pan Jezus jest zdecydowanym zwolennikiem zasady “volenti non fit iniuria”, czyli chcącemu nie dzieje się krzywda. Cóż mówi właściciel winnicy szemrającemu robotnikowi, co to myślał, że dostanie więcej, niż się umówił? “Przyjacielu, czyż nie umówiłeś się ze mną na denara?” A zasada volenti non fit iniuria jest przecież fundamentem gospodarki rynkowej i wolnościowego modelu państwa, które komunizm pragnie zniszczyć, jako “przeszłości ślad”, zmiatany przez dłoń “wyklętego ludu ziemi”, czyli motłochu podjudzonego przez jego “awangardę”, czyli partię komunistyczną. Żeby nie zagłębiać się niepotrzebnie w szczegóły, warto wskazać na fundamentalną różnicę między podejściem Pana Jezusa do łagodzenia nierówności społecznych, a podejściem komunistycznym.
Pan Jezus mówi: “daj!” podczas, gdy komuniści mówią: “bierz!” Ale żeby “dawać”, to najpierw trzeba mieć. Wynika stąd, że Panu Jezusowi w żadnym razie nie można przypisać pragnienia likwidacji własności prywatnej, od czego przecież zaczyna się wszelki komunizm. Zatem, w żadnym sposobie, nawet “w sensie socjologicznym”, jak asekurancko zaznacza papież Franciszek, żadnego “komunizmu” przypisać Mu nie można.
Ciekawe czy papież Franciszek jest tak mało spostrzegawczy, że nie jest w stanie zauważyć tych różnic, których dostrzeżenie nie przekracza przecież możliwości umysłu ludzkiego, czy też je dostrzega, ale udaje, że jest inaczej, pour epater les bourgeois, co najwyraźniej musi mu sprawiać jakąś perwersyjną przyjemność?
On September 20, 2022, the Belgian-Flemish bishops’ released their “liturgy” for celebrating homosexual union ceremonies – a parody of real marriage. In a previous article,1 we wondered rhetorically whether Pope Francis would condemn the bishops’ homo-heresy.
As pointed out in that article, blessing a homosexual “couple” in a marriage parody implicitly denies that the homosexual act is a sin. That contradicts Revelation and perennial Church teaching. In other words, it is a heresy. Fr. Dariusz Oko, Ph.D., professor of Theology at the Pontifical Academy of Theology (Pontifical John Paul II University) in Krakow, called it “homo-heresy.”2
“‘Blessing’ of Homosexual Couples: The Flemish Bishops Had Prepared the Ground in Rome”
As for Pope Francis’s stance on the issue, it seems to emerge in the title of an October 13 article by Loup Besmond de Senneville in La Croix: “‘Blessing’ of homosexual couples: The Flemish Bishops Had Prepared the Ground in Rome.”3
This Catholic French newspaper’s Rome correspondent writes that work on the Flemish bishops’ September 20 liturgy started four years earlier and that “Pope Francis had been warned. After the September 20 publication of the prayer for homosexual couples by the Flemish bishops, the Vatican decided not to react.”
La Croix’s vaticanologist adds: “The Flemish bishops, who are due to travel to Rome at the end of November with the rest of the Belgian episcopate, have been preparing the ground with the Curia for several months.”4
The insinuation is that Pope Francis knew about the Belgian bishops’ sacrilegious parody of the sacrament of marriage and that the ritual was prepared in collaboration with the Vatican.
The Bishop of Antwerp Confirms Pope Francis’s Support
In an interview for the German magazine Katolisch, reproduced by InfoCatólica5 on September 30, Most Rev. Johan Bonny, bishop of Antwerp and a leading proponent of the “liturgical” ceremony to bless homosexual “couples,” made clear that Pope Francis supports or at least tolerates the sacrilegious liturgy.
He was asked, “You have campaigned since 2015 for the blessing of homosexual couples. What has been the reaction to that? After all, you’re still a bishop. . . ”
He answered, “Yes, I’m still a bishop. They called me to Rome, and I told them what my opinion was. I also spoke personally with Pope Francis about it.”6
Thus, knowing Bishop Bonny’s standpoint on the issue, Pope Francis nevertheless retained him in his position as ordinary of the diocese of Antwerp, despite his opposition of Church teaching on homosexual sin. Pope Francis’s support did not stop there.
Continuing the interview, the Flemish prelate makes the pope’s involvement in this whole “same-sex marriage liturgy” affair even more explicit: “Now I know what [Pope Francis] thinks about it. That’s the most important thing for me. And I know that our guidelines for the blessing of homosexual couples, which we recently published, are in line with Pope Francis. That’s important to me because communion with the pope is sacred to me. It’s the personal responsibility the pope has given us bishops and which he also supports.”7
No Vatican denial of this Flemish bishop’s statements has been issued as of this writing.
The Bishop of Liège: “The Pope Has Unreservedly Supported These . . . Initiatives”
In 2021—before the Belgian-Flemish bishops presented their “liturgy” to celebrate homosexual unions—the French-speaking Belgian diocese of Liège had proposed a like ceremony mimicking the sacrament of marriage.8
Jean-Pierre Delville, bishop of Liège, had an audience with Pope Francis on July 4, 2021, to present recent documents from his diocese, including “the documents of the Diocesan Service for Couples and Families on preparation for marriage and on welcoming homosexual couples.” According to the prelate, “The pope has unreservedly supported these documents and initiatives.”9
Pope Francis on Same-Sex “Civil Union” Law: “I Have Defended This”
Readers do not need the statements of the Belgian bishops to know that Pope Francis supports homosexual “marriage.” He made it clear that he does, at least in the form of “civil unions.”
Indeed, in the documentary about him by Russian homosexual filmmaker Evgeny Afineevsky in October 2020, the pope stated, “What we need to create is a civil unions law. That way, homosexuals would enjoy legal coverage. I have defended this. . . . Homosexuals have the right to be in a family. They are God’s children and have the right to a family. No one should be thrown out of it or be unhappy about it.”10
We will outline Pope Francis’s thinking to make it clearer:
Homosexual sin must be legally protected;
It gives rise to a family when practiced in a stable relationship;
Because homosexuals are “children of God.”
However, as Saint Thomas Aquinas teaches, the natural law is founded on the principle “bonum est faciendum et prosequendum, et malum vitandum”—“good is to be done and pursued, and evil avoided.”11 What is evil violates the natural law and, therefore, must not be protected by law.
That is why Pope Pius XII teaches that “what does not meet the truth and moral norm objectively has no right to either existence, propaganda, or action.”12
Pope Francis says that the homosexual union should be protected by law because it gives rise to a family: Homosexuals “are God’s children and have the right to a family.” This misconception concerns the notions of “child of God” and “family.”
By analogy, as Creator, God can be called the Father of every human being. Nevertheless, only a person in the state of grace is an authentic “adoptive” son of God. 13
Saint John is adamant: “In this, the children of God are manifest, and the children of the devil. Whosoever is not just is not of God” (1 John 3:10).
Likewise, to call the spurious union between two persons of the same sex a “family” negates the natural law and insults the true family established by God—originating from the union between one man and one woman.
“My People Have Been a Lost Flock; Their Shepherds Have Caused Them to Go Astray”
Of all the crises God has allowed the Church to cross, the present one is undoubtedly the greatest before the final apostasy at the end of the world. Never in Church history have the Prophet Jeremiah’s terrible words been so true: “My people have been a lost flock; their shepherds have caused them to go astray” (Jer. 50:6).
It is a tragedy that the Church’s highest authorities—to whom it behooves to teach, govern, and sanctify the faithful—should lead them astray from the right path, the truth of Our Lord Jesus Christ, and into error and sin. That is the most severe punishment that could befall the faithful wishing to follow the Word Incarnate, Our Redeemer, Who is the way, the truth, and the life—via, et veritas, et vita (John 14:6).
However, always confiding in Mary, the Mother of Mercy, let us not be overwhelmed by this tragedy. As Saint Peter teaches, “Resist ye, strong in faith: knowing that the same affliction befalls your brethren in the world. But the God of all grace, who hath called us into his eternal glory in Christ Jesus, after you have suffered a little, will himself perfect you and confirm you and establish you” (1 Pet. 5:9—10).
Loup Besmond de Senneville, “‘Bénédiction’ des couples homosexuels, les évêques flamands avaient préparé le terrain à Rome,” La Croix, Oct. 13, 2022, //www.la-croix.com/print/article/1201237610. (Our translation.)
de Senneville, “Bénédiction.”
“Mons. Bonny pretende que la bendición de parejas homosexuales está en línea con el papa Francisco,” InfoCatolica, Sept. 30, 2022, //www.infocatolica.com/?t=noticia&cod=44530.
(fot. EPA/MAURIZIO BRAMBATTI ITALY OUT Dostawca: PAP/EPA.)
„Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus” – powiedział papież Franciszek w wywiadzie dla America Magazine, czasopisma wydawanego przez jezuitów w Stanach Zjednoczonych.
Franciszek w nawiązaniu do tego, że niektórzy uważają go za socjalistę bądź nawet komunistę odparł: „Staram się podążać za Ewangelią. Osiem Błogosławieństw to fragment, który bardzo mnie oświeca, ale przede wszystkim wyznacza normę, według której będziemy sądzeni: Mt 25. Byłem spragniony, a daliście mi pić. Byłem chory, a odwiedziliście mnie, byłem w więzieniu a przyszliście do mnie. Czy zatem Jezus jest komunistą?”.
Zdaniem papieża, problem polega na redukowaniu przesłania Ewangelii wyłącznie do wymiaru społeczno-politycznego. – Kiedy patrzę na Ewangelię tylko z socjologicznego punktu widzenia, tak, jestem komunistą i był nim też Jezus – przyznał. [No, był… ale na szczęście umarł.. Tak, Franiu?? md]
„Komuniści ukradli nam trochę chrześcijańskich wartości. Inni uczynili z nich katastrofę” – stwierdził.
Trzej kardynałowie: Degeneraci Kościoła Franciszka na pogańskim spektaklu
https://gloria.tv/post/ujGCh8GxdheH1ZZckm6S4xxN7
Trzej zeświecczeni kardynałowie 5 października wzięli udział w rytuale Majów w Panamie, przywołującym “boga matkę-ojca” Paczamamę/Gaję oraz boga słońca.
Konferencja episkopatu Panamy transmitowała relację na żywo z tego wydarzenia (film oraz zrzuty z ekranu poniżej). Swoją obecnością zaszczycili wszystkich trzej kardynałowie Franciszka:
Arizmendi Esquivel, lat 82, kardynał od 2020, Meksyk. José Luis Lacunza, lat 78, kardynał od 2015, Panama Álvaro Leonel Ramazzini, lat 75, kardynał od 2019, Gwatemala
Cały pogański obrządek został przeprowadzony zgodnie z Popol Vuh, która stanowi “biblię” Majów.
Watykan opublikował w czwartek wydaną 11 maja bieżącego roku [2018] decyzję papieża Franciszka, nakazującą prefektowi Kongregacji Nauki Wiary wprowadzenie do Katechizmu Kościoła Katolickiego stanowczej tezy, że kara śmierci jest niedopuszczalna.
Jak podawał dotąd artykuł 2267 Katechizmu, tradycyjna nauka Kościoła nie wyklucza stosowania kary śmierci, jeśli jest ona jedynym dostępnym sposobem ochrony ludzkiego życia przed niesprawiedliwym napastnikiem. Zastrzegał jednocześnie, że przypadki absolutnej konieczności usunięcia winowajcy są bardzo rzadkie, a być może wcale się już nie zdarzają.
Cytując ubiegłoroczną wypowiedź papieża Franciszka, nowy tekst tego artykułu głosi, iż „kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby”.
„Wymierzanie kary śmierci, dokonywane przez prawowitą władzę, po sprawiedliwym procesie, przez długi czas było uważane za adekwatną do ciężaru odpowiedź na niektóre przestępstwa i dopuszczalny, choć krańcowy, środek ochrony dobra wspólnego. Dziś coraz bardziej umacnia się świadomość, że osoba nie traci swej godności nawet po popełnieniu najcięższych przestępstw. Co więcej, rozpowszechniło się nowe rozumienie sensu sankcji karnych stosowanych przez państwo. Ponadto, zostały wprowadzone skuteczniejsze systemy ograniczania wolności, które gwarantują należytą obronę obywateli, a jednocześnie w sposób definitywny nie odbierają skazańcowi możliwości odkupienia win” – czytamy w zmodyfikowanej wersji art. 2267.
Jego konkluzja brzmi: „Dlatego też Kościół w świetle Ewangelii naucza, że +kara śmierci jest niedopuszczalna, ponieważ jest zamachem na nienaruszalność i godność osoby+, i z determinacją angażuje się na rzecz jej zniesienia na całym świecie”. Zawarty w niej cytat pochodzi z przemówienia, jakie papież Franciszek wygłosił 11 października 2017 roku do uczestników spotkania zorganizowanego przez Papieską Radę ds. Krzewienia Nowej Ewangelizacji.
Opublikowany także w czwartek i noszący datę 1 sierpnia list prefekta watykańskiej Kongregacji Nauki Wiary, kardynała Luisa Ladarii do biskupów zaznacza, że „nowe sformułowanie artykułu 2267 stanowi wyraz autentycznego rozwoju doktryny, który nie jest sprzeczny z wcześniejszym nauczaniem Magisterium”.
Jak zaznaczył kard. Ladaria, modyfikacja artykułu ma „zachęcić do tworzenia warunków, które pozwolą na wyeliminowanie kary śmierci tam, gdzie wciąż ona obowiązuje”.
Papież Franciszek jawnie opowiedział się po stronie morderców, wyrzucają dwa tysiące lat nauczania Kościoła Katolickiego do kosza, o biblijnych nakazach ledwo wspominając.
Co sieje czy leje Franek w Bahrajnie? Potop sloganów na rzecz religii ogólno – ludzkiej. Postępy synkretyzmu. [Wyjaśniam: piszę czasem “Franek”, bo tak On woli.. MD]
Papież Franciszek w Bahrajnie. „Przybywam jako siewca pokoju”
Papież Franciszek rozpoczął dziś czterodniową podróż apostolską do Bahrajnu. Jej głównym celem jest udział w Bahrajńskim Forum Dialogu pod hasłem „Wschód i Zachód na rzecz ludzkiego współistnienia”. Mottem papieskiej podróży są słowa: „Pokój na ziemi ludziom dobrej woli”, zaczerpnięte z Ewangelii według św. Łukasza. Jest to 39. podróż zagraniczna obecnego papieża.
W budynku bazy lotniczej Sachir koło Awali powitał go król Hamad. Papież i monarcha przeszli przed frontem kompanii reprezentacyjnej. W Sali Królewskiej odbyła się pierwsza rozmowa Franciszka i Hamada w obecności przedstawicieli władz i osób towarzyszących papieżowi w podróży.
Z lotniska papież odjechał do pałacu królewskiego Sachir, położonego na pustyni koło Awali. Przy wjeździe do rezydencji monarchy grupa Arabów śpiewała powitalną pieśń na cześć Franciszka. Następnie papieski samochód eskortował kawaleria, a przed pałacem pozdrawiały go okrzykami dzieci. W pałacu papieża powitał król. W Sali Zielonej odbyła się ich rozmowa prywatna, zakończona wymianą prezentów.
Następnie na dziedzińcu pałacu miała miejsce oficjalna ceremonia powitania Franciszka. Wysłuchano hymnów Watykanu i Bahrajnu, kompania reprezentacyjna oddała honory wojskowe, na cześć papieża oddano również 21 wystrzałów armatnich.
Na dziedzińcu obecni byli przedstawiciele władz, społeczeństwa obywatelskiego oraz korpusu dyplomatycznego, do których przemówili kolejno król i papież.
Witając Ojca Świętego monarcha podkreślił bogate tradycje tolerancji, współistnienia i pokoju, którym szczyci się jego państwo. Przypomniał, że Franciszek jest osobistością darzoną powszechnym szacunkiem. Wskazał na konieczność umacnianie wartości sprawiedliwości, miłości, tolerancji i wzajemnego szacunku, aby szerzyć pokój na całym świecie. Przytoczył słowa papieża, że pokój jest naszą jedyną drogą do nadziei na bezpieczną przyszłość, gdzie panuje przyjaźń i stabilność.
Król przypomniał, że jego ojczyzna od czasów starożytnych zawsze była miejscem spotkań wielu światowych cywilizacji, łącząc Wschód z Zachodem, a jej otwarty i tolerancyjny klimat obejmował różne kultury i religie. Wyraził pragnienie, aby Ojciec Święty mógł doświadczyć, że Bahrajn jest krajem współistnienia wyznawców różnych religii, gdzie wszyscy oni cieszą się, wolnością wyznawania swoich przekonań i budowania miejsc kultu, w atmosferze przyjaźni, harmonii i wzajemnego uznania. Wskazał na znaczenie wydanej przed kilku laty „Deklaracji Królestwa Bahrajnu” – dokumentu wzywającego do różnorodności i odrzucającego dyskryminację religijną oraz potępiającego przemoc i podżeganie do przemocy.
Przywódca Bahrajnu podkreślił wysiłki tego kraju ma rzecz światowego partnerstwa opartego na dialogu dyplomatycznym i środkach pokojowych mogących przyczynić się do zakończenia wojen i konfliktów. „W szczególności wzywamy do zakończenia wojny rosyjsko-ukraińskiej i do poważnych negocjacji między stronami, a Królestwo Bahrajnu jest gotowe odegrać w tej dziedzinie każdą rolę” – stwierdził król Hamad.
Wyraził przekonanie, że takie skuteczne partnerstwo międzynarodowe bez wątpienia przyczyni się do skłonienia supermocarstw do zrewidowania i odnowienia swoich zobowiązań w zakresie ochrony bezpieczeństwa i pokoju na świecie oraz unikania eskalacji i konfrontacji, a także do przekierowania wysiłków międzynarodowych poprzez stawienie czoła ideologiom ekstremistycznym i wspólną pracę nad rozwiązywaniem wszelkich kwestii politycznych, gospodarczych, społecznych z perspektywy humanitarnej i integracyjnej, która uwzględniała by zabezpieczenie interesów światowych, dobro ludzkości i stabilność ludzkości.
„Wszystko to wymaga odnowienia i udoskonalenia porządku światowego, aby stał się on bardziej sprawiedliwy, równy, wyważony wobec wszystkich narodów i wszystkich ludów” – podkreślił władca.
Zapewnił o modlitwach swoich i wszystkich mieszkańców Bahrajnu w intencji posługi, którą papież Franciszek pełni w świecie. „Dostojny Gościu, życzę Tobie miłego pobytu wśród nas. Bardzo się cieszymy z wizyty Waszej Świątobliwości i przyjęcia naszego zaproszenia” – zapewnił Hamad.
W swoim przemówieniu papież podkreślił wyjątkowe cech przyrody a także bogatą przeszłość Królestwa Bahrajnu, którego mieszkańcy tworzą oryginalną mozaikę życia, będąc miejscem spotkań różnych grup ludności. Świadczy to o tym, że można i trzeba współistnieć w naszym świecie.
Ojciec Święty wyraził uznanie dla wkładu tego małego kraju w dialog ludzi różnych kultur, narodowości i religii apelując: „pracujmy razem, pracujmy na rzecz wspólnoty, na rzecz nadziei!”.
„Jestem tutaj, w krainie drzewa życia, jako siewca pokoju, aby przeżyć dni spotkania, aby uczestniczyć w Forum dialogu między Wschodem a Zachodem na rzecz pokojowego współistnienia ludzi” – podkreślił Franciszek. Zwrócił uwagę, że to to właśnie wkład tak wielu osób pochodzących z różnych narodów umożliwił w tym kraju niezwykły rozwój produkcji. Stało się to możliwe dzięki imigracji, której wskaźnik w Królestwie Bahrajnu jest jednym z najwyższych na świecie i około połowa mieszkańców to obcokrajowcy.
Papież przywołał konstytucję Bahrajnu, która stanowi, że „nie może być żadnej dyskryminacji ze względu na płeć, pochodzenie, język, religię lub przekonania”, że „wolność sumienia jest wartością absolutną” oraz że „państwo chroni nietykalność religii”.
„Są to przede wszystkim zobowiązania, które należy stale przekładać na praktykę, aby wolność religijna stała się pełna i nie ograniczała się do wolności kultu; aby równa godność i równe szanse były konkretnie przyznawane każdej grupie i każdej osobie; aby nie było dyskryminacji, a podstawowe prawa człowieka nie były gwałcone, lecz promowane; myślę przede wszystkim o prawie do życia, o konieczności zagwarantowania go zawsze, także wobec osób, które zostały ukarane, których egzystencja nie może być wyeliminowana” – wskazał Franciszek.
Papież przypomniał o zagrożeniu światowym kryzysem pracy. Często bowiem brakuje pracy, tak cennej jak chleb; często jest to chleb zatruty, bo zniewala. „Niech będą wszędzie zapewnione bezpieczne i godne człowieka warunki pracy, które nie utrudniałyby, lecz sprzyjały życiu kulturalnemu i duchowemu; które krzewiłyby spójność społeczną, z korzyścią dla wspólnego życia i samego rozwoju krajów” – zaapelował Ojciec Święty.
Franciszek podkreślił osiągnięcia Bahrajnu w dziedzinie równouprawnienia kobiet czy troski o osoby znajdujące się na marginesie społeczeństwa. Zaapelował o ochronę środowiska naturalnego człowieka, przeciwstawienie się rosnącym napięciom i wichrom wojny oraz budowanie pokoju.
„Przybywam tu jako wierzący, jako chrześcijanin, jako człowiek i pielgrzym pokoju, ponieważ dziś, jak nigdy dotąd, jesteśmy wszędzie wzywani do poważnego zaangażowania na rzecz pokoju” – powiedział papież na zakończenie swego przemówienia.
Gdy Franciszek opuszczał dziedziniec w towarzystwie króla, dziewczynki sypały przed nimi płatki róż. Następnie samochodem odjechał do swej rezydencji na terenie kompleksu pałacu królewskiego Sachir.
Papież Franciszek mianował niedawno nowych członków do Papieskiej Akademii Życia. Wśród powołanych znalazła się Mariana Mazzucato – feministka walcząca o legalny dostęp do aborcji oraz muzułmanin. Grupa lekarzy katolickich wyraziła zaniepokojenie nowymi nominacjami.
Papież Franciszek mianował 14 nowych członków zwyczajnych do Papieskiej Akademii Życia i sześciu nowych członków Rady Zarządczej tej instytucji. Wśród powołanych znalazła się Mariana Mazzucato.
Trudno zrozumieć, co kierowało Ojcem Świętym, gdy powoływał Marianę Mazzucato na członka Papieskiej Akademii Życia. Instytucja ta została powołana jeszcze przez papieża Jana Pawła II, by zajmować się studiami nad ochroną życia, a tymczasem feministka Mazzucato, którą Franciszek „wpuścił” do PAŻ, jest radykalną aborcjonistką.
Poza Mazzucato wśród nominowanych znalazło się jeszcze kilka kontrowersyjnych postaci. Mowa m.in. o muzułmaninie Saadzie Al-Dinie Mosaadzie Helaly’ym – wykładowcy prawa islamskiego na sunnickim Uniwersytecie Al-Azhar w Kairze.
Katoliccy lekarze zaniepokojeni
Lekarze z Międzynarodowej Federacji Stowarzyszeń Lekarzy Katolickich również nie rozumieją, co kierowało papieżem. Wystosowali komunikat zatytułowany Akademia życia: nie mogę już milczeć!.
W tekście krytykują przede wszystkim powoływanie do papieskiej akademii „naukowców zajmujących się aborcją, do pewnego stopnia obrońców eutanazji lub krytyków Humanae vitae”.
Lekarze twierdzą, że nominacje są „przeciwieństwem tego, czego chciał Jan Paweł II”, czyli założyciel PAŻ. „Członkowie Akademii muszą promować i bronić zasad związanych z wartością życia i godnością osoby ludzkiej, interpretowanymi zgodnie z Magisterium Kościoła” – czytamy.
Autorzy listu zauważają, że jest wyjście z tej sytuacji, bo członkostwo w Papieskiej Akademii Życia w każdej chwili może zostać cofnięte „w przypadku publicznego i celowego działania lub oświadczenia wyraźnie sprzecznego ze [wspomnianymi] zasadami lub poważnie uwłaczającego godności i wiarygodności Kościoła katolickiego oraz samej Akademii”.
– Robert Morrison https://www.bibula.com/?p=136755
W niedawnym wywiadzie udzielonym Michaelowi Mattowi, biskup Athanasius Schneider odpowiedział na pytanie, czy papież Jan XXII utracił papiestwo, gdy na początku 1300 roku popadł w herezję, nauczając, że dusze sprawiedliwych nie cieszą się wizją uszczęśliwiającą (visio beatifica), aż do czasu Sądu Ostatecznego. W swojej odpowiedzi biskup Schneider argumentował, że Jan XXII nie stracił swojego urzędu, ponieważ Kościół w tamtych czasach nie zdefiniował jeszcze związanego z tym dogmatu, więc papież nie popadł w „formalną herezję”. Jan XXII mógł stracić papiestwo, gdyby popadł w formalną herezję.
Podobnie wypowiedział się kardynał Raymond Burke w wywiadzie z 2016 roku dla The Catholic World Report, zapewniając, że papież straciłby papiestwo automatycznie, popadając w formalną herezję:
„Jeśli papież formalnie wyznawałby herezję, przestałby, przez ten akt, być papieżem. To się dzieje automatycznie. Tak, to mogłoby się zdarzyć”.
Z jednej strony, pozostaje otwartym, pytanie, jak Kościół reaguje na taką automatyczną utratę papiestwa, ale z drugiej, wzmacnia to myśl, że formalne wyznanie herezji oznacza, że papież może zostać usunięty z urzędu.
Trzy lata później kilku wybitnych katolickich teologów i profesorów uniwersyteckich napisało List otwarty do biskupów Kościoła katolickiego, w którym rozwinęło przesłanki utraty urzędu przez papieża na mocy formalnej herezji:
„Panuje zgoda co do tego, że papież, który jest winny herezji i uparcie pozostaje w swoich heretyckich poglądach, nie może nadal być papieżem. Teologowie i kanoniści omawiają to pytanie w ramach tematu utraty urzędu papieskiego. Wymieniane przez nich przyczyny utraty urzędu papieskiego to zawsze śmierć, rezygnacja i herezja. Ten konsensus opiera się na zwykłym zdrowym rozsądku, który mówi, że aby być papieżem trzeba być katolikiem. Stanowisko to opiera się na tradycji patrystycznej i na podstawowych zasadach teologicznych dotyczących urzędu kościelnego, herezji i przynależności do Kościoła.
Ojcowie Kościoła zaprzeczali, że heretyk może posiadać jakąkolwiek jurysdykcję kościelną. Późniejsi doktorzy Kościoła rozumieli tę naukę, jako odnoszącą się do publicznej herezji, która podlega sankcjom kościelnym, i utrzymywali, że opiera się ona raczej na prawie boskim niż na kościelnym prawie pozytywnym. Twierdzili oni, że heretyk tego rodzaju nie może sprawować jurysdykcji, ponieważ jego herezja oddzieliła go od Kościoła, a nikt wydalony z Kościoła nie może sprawować w nim władzy.”
Autorzy listu utrzymywali, że papież nie traci urzędu automatycznie; raczej Kościół będzie musiał podjąć działania, by go usunąć:
„Autorzy sedewakantystyczni twierdzą, że papież automatycznie traci urząd papieski w wyniku głoszenia publicznej herezji, przy czym żadna interwencja ze strony Kościoła nie jest wymagana ani konieczna. Ta opinia nie jest zgodna z katolicką tradycją i teologią, i należy ją odrzucić. Jak zauważyło wielu teologów, jej przyjęcie spowodowałoby chaos w Kościele w przypadku, gdyby któryś z papieży dopuścił się herezji. Postawiłoby to każdego katolika wobec decyzji, czy i kiedy papież jest heretykiem i czy stracił swój urząd. Zamiast tego należy przyjąć, że papież nie może stracić urzędu bez interwencji ze strony biskupów Kościoła.”
Nie ma więc zgody co do tego, jak Kościół musiałby zareagować na heretyckiego papieża, ale powyżej cytowany list, zgodny jest z wypowiedziami kardynała Burke’a i biskupa Schneidera, że papież mógłby stracić papiestwo dopuszczając się formalnej herezji.
Wracając do omawianego przez biskupa Schneidera przykładu papieża Jana XXII, formalna herezja nie musi być czymś, co ma ogromny wpływ na to, jak większość katolików rozumie i praktykuje wiarę. Prawdziwym przewinieniem formalnej herezji jest to, że katolik uparcie trzyma się przekonania, które jest sprzeczne z ogłoszoną prawdą Kościoła. Papież Leon XIII dał nam zwięzłe wyjaśnienie tego problemu w swojej encyklice Satis Cognitum z 1896 roku:
„Ten, kto nawet w jednym punkcie nie zgadza się z prawdą objawioną przez Boga, absolutnie odrzuca wszelką wiarę, ponieważ w ten sposób odmawia czci Bogu jako najwyższej prawdzie i formalnemu motywowi wiary”.
Jeśli odrzucamy jeden punkt bosko objawionej prawdy, to w domyśle odrzucamy cały fundament katolickiej wiary. To oczywiście odpowiada temu, co recytujemy w naszym Akcie Wiary:
„Wierzę w Ciebie, Boże żywy, W Trójcy jedyny, prawdziwy. Wierzę, coś objawił, Boże. Twe słowo mylić nie może.„
Biorąc to wszystko pod uwagę, formalny heretyk odrzuca fundamenty wiary katolickiej, nawet jeśli jego uporczywa herezja dotyczy czegoś, co większość z nas uznałaby za stosunkowo mało istotny punkt wiary. A w przypadku papieża może to skutkować albo automatyczną utratą papiestwa, albo koniecznością podjęcia przez biskupów kroków w celu usunięcia go z urzędu.
Jak na tym tle ocenić fakt, że Franciszek nie tylko odrzuca fundamenty wiary katolickiej, ale także dąży do całkowitego zniszczenia Kościoła? Jeśli uporczywe odrzucanie jednego punktu wiary usprawiedliwiałoby usunięcie go z papiestwa, to czy istnieje logiczna podstawa do tego, by sądzić, że powinien on zachować papiestwo, skoro jasno daje do zrozumienia, że prześladuje katolików właśnie dlatego, że nie chce, by trzymali się tego, czego Kościół zawsze nauczał? Innymi słowy, Franciszek jednoznacznie odrzuca fundamenty wiary i żąda, by wszyscy inni robili to samo, jeśli chcą pozostać w Kościele. Nie trzeba być wielkim teologiem, by dostrzec, że jest to gorsze niż gdyby, na przykład, po prostu trwał w błędnym myśleniu o tym, kiedy dusze sprawiedliwych otrzymują wizję uszczęśliwiającą.
Ponadto warto zwrócić uwagę na niedawną odpowiedź kardynała Gerharda Müllera na pytanie Raymonda Arroyo o to, dlaczego papież pozwala na „synodalne” ataki na Kościół:
„To trudne pytanie. Nie potrafię tego zrozumieć. Muszę to powiedzieć otwarcie, bo definicja papieża jest taka, i [oparta na] Soborze Watykańskim, a także na historii teologii katolickiej, ze ma on gwarantować prawdę Ewangelii i jedność wszystkich biskupów, a w Kościele – prawdę objawioną.”
Jest możliwym do pomyślenia, że papież, który popadł w formalną herezję, mógłby nadal mieścić się w tej „definicji papieża”, oczywiście z wyjątkiem danego wadliwego poglądu na określoną naukę katolicką. Franciszek jednak w niczym nie przypomina definicji papieża zacytowanej przez kardynała Müllera. Nie jest przesadą stwierdzenie, że zgodnie z tą definicją, jest on niemal przeciwieństwem papieża.
Tragiczna ironia sytuacji polega na tym, że Franciszek chce nadal wyrządzać Kościołowi jak najwięcej szkód, więc powstrzymuje się od przedstawienia biskupom „niepodważalnych” dowodów swojej formalnej herezji. Zamiast odrzucać tylko jeden punkt wiary, odrzuca niezliczone prawdy katolickie i całą podstawę wiary. I, coraz częściej żąda, by wszyscy katolicy robili to samo. Ale ponieważ nie przekonuje wystarczająco biskupów, że definitywnie popadł w formalną herezję, może to kontynuować tak długo, aż nie pozostanie już nic do zniszczenia.
Jeśli brzmi to jak niedorzeczna sytuacja, to dlatego, że w rzeczywistości jest ona niedorzeczna. Jeśli biskupi mają obowiązek usunąć papieża, który popadł w formalną herezję tylko w jednym punkcie wiary, to powinno być oczywiste, że mają jeszcze pilniejszy obowiązek usunąć papieża, który skutecznie niszczy Kościół w taki sposób, jak to robi Franciszek. Widzimy to wyraźnie, jeśli po prostu rozważymy zasady określone w Liście otwartym do biskupów Kościoła katolickiego (cytowanym powyżej):
„Jest niewątpliwym, że zło wynikające z heretyckiego papieża jest tak wielkie, że nie powinno być tolerowane w imię jakiegoś rzekomo większego dobra”. Suarez wyraża to ustalenie w następujący sposób: ‘Byłoby niezwykle szkodliwe dla Kościoła mieć takiego pasterza i nie być w stanie bronić się przed tak poważnym niebezpieczeństwem; ponadto byłoby sprzeczne z godnością Kościoła, gdyby zobowiązywać Go do pozostawania posłusznym heretyckiemu papieżowi, bez możliwości wydalenia go z siebie; ponieważ, jacy są książę i ksiądz, tacy też są ludzie”. Św. Robert Bellarmine stwierdza: ‘Nędzny byłby stan Kościoła, gdyby był On zmuszony do przyjęcia za swego pasterza tego, który w sposób oczywisty zachowuje się jak wilk’ (Kontrowersje, 3rd kontrowersja, Bk. 2, cap. 30).”
Jeśli jest to prawdą w przypadku heretyckiego papieża, to tym bardziej jest to prawdą w przypadku Franciszka, który nie tylko jest heretykiem, ale – posiłkując się słowami kardynała Gerharda Müllera – przeprowadza wrogie przejęcie Kościoła:
„Ta okupacja Kościoła katolickiego jest wrogim przejęciem Kościoła Jezusa Chrystusa . Jeśli by spojrzeć lub przeczytać tylko jedną stronę Ewangelii, zobaczymy, że ta okupacja nie ma nic wspólnego z Jezusem Chrystusem.”
Ci biskupi, którzy uważają, że nic nie mogą zrobić, aby rozwiązać tę katastrofalną sytuację, nie wydają się pokładać zbytniej ufności w Bogu. Jeśli mafia z Saint Gallen mogła się zebrać, aby osiągnąć nikczemne cele szatana, dlaczego prawdziwie katoliccy biskupi mieliby się wahać, aby zebrać się z mocnym postanowieniem rozeznania i jak najwierniejszego wypełnienia woli Bożej? Jeśli wolą Boga nie jest usunięcie Franciszka, to przynajmniej zrobią wszystko, co w ich mocy i uzyskają okazję trochę lepszego przeprowadzenia swoich owczarni przez te mroczne czasy.
Argumenty za cierpliwym znoszeniem ataków Franciszka na katolicyzm stały się już skandaliczne, zwłaszcza że to cierpliwe znoszenie pozwoliło mu wyrządzić niezwykłe szkody Kościołowi, doprowadzić niezliczone dusze do piekła i użyczyć pozornego autorytetu moralnego Kościoła, antykatolickim inicjatywom Wielkiego Resetu. Nawet jeśli kiedyś wierzyliśmy, że sama modlitwa może rozwiązać ten katastrofalny kryzys, to od czasu bluźnierczego wprowadzenia przez Franciszka Pachamamy w październiku 2019 r., Bóg dał jasno do zrozumienia, że cały świat cierpi z powodu jego nadużywania papiestwa. Dziś prawie wszyscy, którzy mogliby podjąć konkretne kroki, aby przeciwstawić się rządom terroru Franciszka, zamiast stosowania tego sprzeciwu, spoczywają na swoich episkopalnych laurach.
Orędzie Matki Bożej z Akita zapowiadało zło, które już widzimy w Kościele, ale nie widzieliśmy jeszcze powszechnego sprzeciwu wobec tego zła ze strony wiernych biskupów:
„Dzieło diabła przeniknie do Kościoła w taki sposób, że będzie się widziało kardynałów przeciwstawiających się kardynałom, biskupów przeciw biskupom”.
Teraz nie czas, by zdawać się na biskupów, którzy wykonują dzieło diabła; teraz jest czas, by z ufnością zwrócić się do Boga, oddając wszystko Jemu i Jego Kościołowi, nawet jeśli oznacza to męczeństwo. Niech Najświętsza Maryja Panna pomoże wiernym biskupom Kościoła uczynić wszystko, co w ich mocy, aby współpracować z łaską Bożą w przeciwdziałaniu temu niewyobrażalnemu biczowaniu Mistycznego Ciała Chrystusa! Niepokalane Serce Maryi, módl się za nami!
The Economy of Francesco is the name of a 2019 initiative created by Pope Francis to address the world’s economic problems. He invited “young economists, entrepreneurs and change-makers of the world” to participate in studies to explore new ideas to change how people and nations live and manage the economy.
On September 24, 2022, Pope Francis visited Assisi, Italy, where about a thousand youth from 120 countries gathered to share their discoveries and sign a 12-point “Francis Economy Pact.” At this first post-COVID meeting, the signers pledged, individually and collectively, to commit themselves to generating what the pope called a new economy “inspired by Francis of Assisi [that] can and must be an earth-friendly economy, an economy of peace.”
Pope Francis’s keynote speech at the end of the event summarized many ideas that characterize the Economy of Francesco. However, those expecting new and exciting concepts will be disappointed. Most themes have already been suggested in the pope’s other talks and documents. Ecology, immigration and Amazon tribal “values” found their way into the economic proposal. Traditional Catholic teachings on private property and social doctrine on the topic were forgotten.
Addressed to Youth
Thus, the event expressed more by its emptiness than the substance of the topics treated. It followed the standard script of all such gatherings that try to project a youthful image of something important but end up repeating dying progressive platitudes that go nowhere.
These meetings are especially ineffective when they try to excite youth by holding them in a faux pop culture atmosphere. In this case, there was an almost mystical belief that young people, because they are young, will find solutions that older people cannot. “With God’s help, you young people know how to do it; you can do it,” Pope Francis exclaimed. “Young people have done many things at other times in the course of history.”
The emptiness of this call to action takes place in a world that Pope Francis calls “a common home ‘crumbling in ruins.’” He notes that “young people suffer from this lack of meaning: often faced with the pain and uncertainties of life, they find themselves with a soul impoverished of spiritual resources to handle suffering, frustration, disappointment and grief.”
However, the pope does not direct youth toward having recourse to God or the Blessed Mother to solve the troubles challenging youth. There is no mention of a sacramental life or supernatural grace. His naturalistic approach is turned to human acts, ecology and social action that put more hope in human efforts than God and thus often end in frustration.
A New Ecological Religion Borrowing from the Indigenous
Indeed, the Economy of Francesco might be characterized as an ecological religion rather than an economic blueprint. Pope Francis claims a need for a conversion, inspired by a “prophetic dimension [that] is expressed today in a new vision of the environment and the earth.”
His discourse is sprinkled with telltale expressions that bring AOC’s Green New Deal to mind. For example, he calls upon the world to “abandon fossil energy sources” and accelerate “the development of zero impact sources.” Participants are invited to enter Saint Francis’s “cosmic brotherhood with all living creatures.”
The event featured presentations that questioned capitalism and the present development models and proposed new solutions that can border on the bizarre. The pope commented, for example, on the “economics of plants,” an “innovative theme” proposed by the young participants.
“Plants know how to cooperate with the whole surrounding environment,” explains the pope, “and even when competing, they are actually cooperating for the good of the ecosystem. We learn from the mildness of plants: their humility and silence can offer us a different style that we urgently need.”
Moreover, the ideal society is not a Christian civilization but pagan tribal life in harmony with nature. Alluding to the Pan-Amazon Synod themes, the pope declared, “Good living is that mysticism that the aboriginal peoples teach us to have with the earth.”
A Multi-Dimensional Crisis
The ecological call to conversion is a multi-dimensional appeal with “social, relational and spiritual dimensions.” Indeed, Pope Francis declared, “the cry of the poor and the cry of the earth are the same cry” (encyclical Laudato si ‘, no. 49).
The Economy of Francesco embraces all the social issues that have come to characterize the pontificate of Pope Francis: social justice, mass migration, a preferential option for poverty and egalitarianism. Throughout his discourse, there are valid criticisms of the demographic winter, loneliness and consumerism. However, he suggests the cause of these problems is found in social structures, not personal sinful moral choices.
There is even a spiritual appeal to finding meaning in life. The pope points out that “the primary capital of every society is the spiritual one. There is an urgent need to reconstitute this essential spiritual heritage.”
While this spiritual need is acknowledged, the specific means are neglected and left vague. There is no call to virtue, holiness or different spiritualties that were so much a part of Catholic life. Indeed, Pope Francis simply asks participants, “Do you have spiritual capital? Let everyone answer to himself.”
Predictable Results
The results of the Economy of Francesco event in Assisi were predictable. Its naturalistic discussion produced a debate with a United Nations-like tone. Its promotion of an environmental agenda channeled Greta Thunberg more than the Sermon on the Mount. There was a class struggle flavor to the fierce and gloomy criticism of the current “capitalistic” and “plundering” production systems.
The conference was important because events like these indicate where participants want to go, even while hiding behind vague leftist jargon. Indeed, the event’s final document reflects the sixties slogan of “demanding the impossible.” Outrageous demands render the present system helpless to comply and thus prepare the way for radical change.
The final document was called the Francis Economy Pact, a statement with twelve demands, which the pope and everyone signed.
The Pact calls for vague and abstract goals like “an economy of peace and not of war” or “an economy that cares for creation and does not steal it.” Its only mention of God is a slight reference when asking for “an economy that fights poverty in all its forms, reduces inequalities and knows how to say, with Jesus and Francis, ‘blessed are the poor.’”
Some more points of the Pact include:
“An economy where care replaces discarding and indifference.”
“An economy that leaves no one behind, to build a society in which the stones discarded by the dominant mentality become cornerstones.”
“An economy that knows how to promote and preserve the cultures and traditions of peoples, all species, the living and natural resources of the Earth.”
“An economy that generates wealth for all, that generates joy and not only well-being, because happiness that is not shared is little.”
Its dreamy conclusions seem like John Lennon’s “Imagine” to such a point that the twelfth demand/point is the statement: “It is not a utopia.”
Stolica Apostolska przyłączyła się w czerwcu do Paryskiego Porozumienia Klimatycznego. Decyzja weszła w życie 6 października. Od dziś Watykan jest zatem już oficjalnie stroną porozumienia.
Paryskie Porozumienie Klimatyczne dotyczy w teorii ochrony środowiska naturalnego i przedkłada kroki, jakie powinny wykonywać jego strony w celu przeciwdziałania zmianom klimatu. We wtorek 4 października odbyło się w Ogrodach Watykańskich spotkanie, w czasie którego watykański sekretarz stanu kard. Pietro Parolin wraz z innymi dygnitarzami Stolicy Apostolskiej mówił o celach, jakie przyświecają Państwu Watykańskiemu w sprawie klimatu.
W spotkaniu uczestniczył również Simone Stiell, sekretarz wykonawczy Sekretariatu ONZ ds. Zmian Klimatu (UNFCCC). Spotkanie miało również charakter rocznicy wspominającej ubiegłoroczną konferencję klimatyczną, która odbywała się właśnie 4 października w Watykanie. Tamto spotkanie przygotowywało konferencję klimatyczną ONZ COP26.
Spotkaniu przewodniczyli kardynał Peter Turkson, kanclerz Papieskiej Akademii Nauk oraz Nauk Społecznych oraz prof. Joachim von Braun, przewodniczący Akademii. Rozmowy toczono w świetle nadchodzącego szczytu klimatycznego ONZ COP27, który odbędzie się w listopadzie w Egipcie.
Starting this spring, Villanova University near Philadelphia adopted “inclusive language” that promotes “transgenderism.” It calls itself a Catholic university. Founded and run by the Augustinian order, Fr. Peter M. Donohue, OSA, PhD. is the current president.
Its Mission Statement reads: “Villanova University is a Catholic Augustinian community of higher education, committed to excellence and distinction in the discovery, dissemination and application of knowledge. Inspired by the life and teaching of Jesus Christ, the University is grounded in the wisdom of the Catholic intellectual tradition and advances a deeper understanding of the relationship between faith and reason.”1
Last August, the university issued a new guide titled “Gender Inclusive Practices Guide,” which reads:
“Be intentional about how you introduce yourself and address others. This includes using gender-inclusive language like ‘everyone,’ ‘people,’ or ’folks’ rather than gender binary language like ‘ladies and gentlemen.’”
It further says: “This guide introduces Villanova faculty and staff to best practices for being gender inclusive in our work spaces, laboratories, and classrooms—especially for those who identify within transgender, nonbinary, gender nonconforming, and/or gender questioning communities. How can we cultivate gender-inclusive teaching and work environments? How can we invite full participation from people of all genders and respond to the harmful effects of gender stereotyping or misgendering?”2
“Transgenderism,” a Scientific Impossibility
This change of language to encourage “transgenderism” is absurd (especially in a university claiming to be Catholic), but it also clashes with scientific data.
Indeed, sex reassignment is a scientific impossibility. Through surgery and hormone treatments, one can be made to look like the opposite sex. However, despite the externals, both men and women retain the sex of their birth, which is determined by their chromosomes, not whims or fantasies.
The National Human Genome ResearchInstitute is entirely clear in this matter: “A sex chromosome is a type of chromosome involved in sex determination. Humans and most other mammals have two sex chromosomes, X and Y, that in combination determine the sex of an individual. Females have two X chromosomes in their cells, while males have one X and one Y.”3
Michelle Cretella, M.D., president of the American College of Pediatricians, explains: “Sex is determined at conception by our DNA and is stamped into every cell of our bodies. Human sexuality is binary. You either have a normal Y chromosome, and develop into a male, or you don’t, and you will develop into a female. There are at least 6,500 genetic differences between men and women. Hormones and surgery cannot change this.”4
Rare cases of sexual organ deformation can be corrected licitly by hormones or surgery. However, that is to correct a disorder, not to change a person’s sex.
A university that boasts of being a “community of higher education, committed to excellence in the discovery, dissemination and application of knowledge” should at least respect scientific data. Its denial of evidence and science can only be explained by ideological or religious reasons.
A Sin of Revolt against God
Any attempt to change one’s sex (at any rate, bound to fail) signals revolt against God, Who created us male or female.5 In His wisdom, God did what was best for every individual, man or woman, to give Him glory in the condition He determined.
Fr. Terrance Chartier of the Franciscan Friars of the Immaculate underlines the moral gravity of transgenderist ideology and its implementation:
“As an ideology, [transgenderism] contradicts natural law and divine revelation, so to affirm it would be sinful, would be actually a sin against the First Commandment, so a sin against the virtue of faith, against the divinely revealed truth about human sexuality.”
He adds that “sex change” is also a sin against the Fifth Commandment when it involves mutilations or ingesting drugs; against the Eighth, for lying to others, by appearing as one sex when one is of the opposite sex.6
A Pro-homosexual Catholic University
Villanova University’s stance supporting homosexuality was already notorious before imposing “inclusive language.”
In a section titled LGBTQIA+ RESOURCES, its website states: “As a Catholic university, Villanova respects the dignity and sacredness of each person.”
In this context, the statement appears to refer to people who take pride in the sin against nature since that section is followed by a sub-section dedicated to a group within the university that participates in homosexual “pride” parades. It reads:
“V[illanova] U[niversity] Pride is a group of students, faculty, and staff working together to foster awareness and celebration of LGBTQIA+ identities on campus.”7
Heretical Religious Motivation
In its Mission Statement, Villanova University affirms that its activities are “inspired by the life and teaching of Jesus Christ.”8
However, by promoting homosexuality, the university preaches and does the opposite of the Divine Master’s most pure life and teaching.
One can only explain this contradiction if the university’s conception of “the life and teaching of Jesus Christ” are against perennial Church teaching based on the Scriptures, Tradition and the natural law. In short, it is based on a heretical religious motivation.
“We as students, faculty and staff of Villanova University are dismayed by the recent statement from the Vatican that names same-sex unions as a ‘sin.’…It is especially hurtful considering the Catholic Church’s longstanding exclusion of LGBTQ+ people.”9
For his part, in a message to the members of the Villanova Community, University President Fr. Peter M. Donohue, OSA, affirms the same heresy.
He begins by showing solidarity with homosexuals facing a Vatican statement that supposedly jeopardized their safety by claiming that same-sex “marriage” is sinful:
“There is another community today feeling hurt and invalidated. A recent Vatican statement has left members of the LGBTQAI+ community and their allies at Villanova wondering whether their place on campus is safe and secure. Without equivocation, Villanova affirms that all people are welcomed on our campus, especially those who suffer from exclusion.”
He further states that he believes the homosexual community has intrinsic value, negating the Catholic doctrine that homosexuality is sinful:
“We believe deeply in the humanity and intrinsic worth of the LGBTQAI+ community.”10
“A Prayer for All Marriages”
Rather than consider the act against nature a sin, this heresy affirms it is a reason for pride. The said Statement Affirming LGBTQ+ Villanovans ends with a prayer for all “marriages,” including adulterous and so-called “same-sex marriage”:
“A Prayer for All Marriages
Loving God,
“… We thank You for all the different types of marriages in our world:
young couples beginning a life together, as well as couples celebrating decades of love, re-married couplesand those who found each other later in life, couples whose marriages are recognized by our state and our Church, and same-sex couples who are denied that recognition
but who continue to bravely model love and commitment in the face of discrimination.
… We ask You to pour Your blessings onto every marriage regardless of gender or sexual orientation.”11
Francis’s Support of Homosexuality and Transgenderism
Sadly, this heresy is favored by those obliged before God and the Church to condemn error and reject sin.
Indeed, from the beginning of his pontificate, Francis has shown sympathy for homosexuality and transgenderism through acts, gestures, attitudes and omissions.
The most spectacular of these manifestations happened in 2015. He invited two women to come and visit him. One of them, having undergone surgery and used hormones, presented herself as a man, and the other as a woman, supposedly “his wife.” A photograph of the Vatican meeting was published throughout the world.
Later, on October 2, 2016, the Argentine Pope told this story to journalists on the plane returning from Baku, Azerbaijan to Rome. He said a Spaniard wrote him saying she was a woman who had become a man and married and would like him to receive them. Francis most naturally referred to the “transgender” woman as “he” as if she were a man, and to the other person as “his wife”:
“Then (the man) got married, he changed his civil identity, got married and wrote me a letter saying that for him it would be a consolation to come with his wife, he who was she, but him! I received them.”12
Homosexual Heresy and Transgender Dictatorship
Like the homosexual movement, transgenderism (a part of the movement) attempts to force everyone to accept a deviant lifestyle and prevent any criticism of it. This is done through legislation, regulation or pressure from public opinion.
The case of Villanova University shows how this dictatorship advances. In Catholic environments, this dictatorship would be unfeasible without Francis’ support of the movement. It now imposes itself using religious motives. History has shown that religious motivation is an extremely powerful force, even when heretical.
Never be discouraged
However, this terrible crisis spreading in society and, above all, in the Church must not discourage us.
Confident in the Immaculate Virgin, let us continue fighting this dictatorship using every peaceful and legal means to unmask the error and evil it strives to impose.
21 września pod koniec dnia Franciszek przeprowadził audiencję papieską dla stowarzyszenia La Tenda di Gionata. Wspomniane stowarzyszenie było reprezentowane przez 110 homoseksualistów, ich rodziców i pracowników parafialnych, którzy wspólnie zachęcają wszystkich do trwania w grzechu.
Wśród delegatów znalazła się lesbijka Francesca Malagnino. Kobieta przekazała Franciszkowi listy z zażaleniami od homoseksualistów domagających się “otwartego Kościoła, który nie wyklucza nikogo” [poza katolikami].
Malagnino jest znaną orędowniczką nieudanej ustawy Zan nakładającej kary na katolików za wyrażanie wiary. Kolejnym z reprezentantów był niesławny Ojciec Gian Luca Carrega, dyrektor posługi duchownej [= homoseksualnej propagandy] dla homoseksualistów z Archidiecezji Turynu. Luca zamienił kilka słów z Franciszkiem i podziękował mu za Amoris Laetitia: “Papież wytężył słuch i uśmiechał się,” zdradza Carrega na łamach LaStampa.it.
OŚWIADCZENIE Jego Ekscelencji Carlo Marii Viganò w sprawie „błogosławieństw” par homoseksualnych w Belgii
Ku ogromnemu zgorszeniu i szkodzie dla zbawienia dusz i honoru Kościoła Chrystusowego, Konferencja Episkopatu Belgii zatwierdziła i opublikowała obrzęd „błogosławienia” związków homoseksualnych, bezczelnie naruszając niezmienne nauczanie katolickiego Magisterium, które uważa takie związki za „wewnętrznie nieuporządkowane” i których jako takich nie tylko nie można błogosławić, ale raczej należy potępić jako sprzeczne z naturalnym prawem moralnym. Ideologiczna podstawa tego świętokradczego obrzędu jest wskazana w subtelnie zwodniczych słowach Amoris Laetitia, które stwierdzają, że „każda osoba, niezależnie od orientacji seksualnej, powinna być szanowana w swojej godności i traktowana z należytą uwagą.”
Proces doktrynalnego i moralnego rozpasania prowadzony przez sektę bergoglińską trwa w niepowstrzymanym tempie, nie zważając na zamęt, jaki wywołuje wśród wiernych i wynikające z tego nieobliczalne szkody dla dusz.
Jest teraz oczywiste, ponad wszelką wątpliwość, że absolutnie niemożliwym jest pogodzenie nauczania Ewangelii z wypaczeniami tych heretyków, którzy nadużywają swojej władzy i autorytetu jako pasterze, wykorzystując je do celów zupełnie przeciwnych niż te, dla jakich Chrystus ustanowił Świętą Hierarchię w Kościele.
Tym samym, jeszcze bardziej widoczne staje się perwersyjne odwrócenie ról, gdy ten, który zasiada w Rzymie, ma za zadanie formułować heterodoksyjne zasady przeciwne katolickiej doktrynie, a jego wspólnicy w diecezjach, w piekielnej próbie podważenia prawa moralnego i posłuszeństwa duchowi tego świata, mają za zadanie je stosować ku zgorszeniu.
Haniebne ekscesy niektórych przedstawicieli Hierarchii znajdują swoje źródło w świadomym i celowym planie pochodzącym z góry, który za pomocą „drogi synodalnej” chce uczynić zbuntowany Episkopat autonomicznym w szerzeniu błędów dotyczących Wiary i Moralności, a nawet stosuje autorytaryzm, aby uniemożliwić wiernym Biskupom głoszenie Prawdy Chrystusowej.
+ Carlo Maria Viganò, Arcybiskup
21 września 2022 r. Św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty Środa Suchych Dni Wrześniowych
by José Antonio Ureta September 19, 2022 https://www.tfp.org/the-pope-needs-reform-not-the-papacy/?PKG=TFPE22282
The Pope Needs Reform, Not the Papacy
As the title of Henri Sire’s book The Dictator Pope has it, we can say that Pope Francis behaves like a true despot.
At the end of August (2022), he finally organized a consistory of cardinals but, in practice, muzzled them by dividing them into language groups. He only allowed a rapporteur from each group to speak at the plenary session but only to summarize the group’s discussion.
Then, in early September, he imposed a new constitution on the Order of Malta, bypassing internal debates on amendments to its governing statutes. Simultaneously, he removed the Order’s authorities and appointed interim leadership until a new one is elected under his constitution.
From a strictly juridical perspective, he perhaps had the authority to do both things. The cardinals are his advisers, so he can listen to them or not. As for the Order of Malta, despite being sovereign in the temporal order, it is essentially a religious order, so the pope has the power to intervene in its canonical structuring.
However, the Catholic Church is not a government department coldly ruled by decrees. Instead, she is a living reality whose administrative laws serve as a skeleton supporting immemorial customs that vivify and smoothen their application. Furthermore, neither the cardinals nor the Order of Malta’s religious and laity are the pope’s slaves but brothers and sons.
Ignoring the ancient customs governing the relationships between the pope and cardinals and between him and religious orders (or Catholic movements, for the Order of Malta is a mixed entity) is equivalent to governing the Church with that dirigisme with which Enlightenment despots ended organic medieval monarchy.
Paradoxically, this papal despotism is used to equalize and democratize the Church. In a March 2015 interview with a Mexican television, Pope Francis stated, “I think this [the Curia] is the last court that remains in Europe. The others have been democratized.”1
By appointing cardinals “from the periphery,” Pope Francis is effectively demolishing the College of Cardinals, an eminently elite institution whose members have held the protocol rank of “princes of the Church” since Boniface VIII (1294—1303). By intervening in the Order of Malta, Pope Francis seeks to end an aristocratic institution inherited from the Crusades—two aberrations, in his mind, for which the Church must do penance.
Pope Francis wants “a Church with an Amazonian face”2—desacralized, vulgar, and pauperized after the Amazon natives’ “good living.” The latter will be granted their own rite in the Church, incorporating ancestral pagan superstitions. At the same time, the Catholic faithful who love the traditional Latin rite are persecuted for their alleged backwardness (indietrismo).
Pope Francis feels entitled to change Church teaching on adultery, conditions to receive Communion, the death penalty, and just war while eyeing changes on artificial contraception and homosexual relations. His dictatorial behavior has shocked the sensus fidei of millions of Catholics and legitimately drawn reaction and resistance from dozens of prelates and hundreds of intellectuals and lay leaders worldwide. For my part, I wrote an article on the motu proprio Traditionis custodes stating that “The Faithful Are Fully Entitled to Defend Themselves Against Liturgical Aggression—Even When It Comes From the Pope.”3
However, some intellectuals who have publicly resisted Pope Francis’s doctrinal deviations and abuses of authority have raised the possibility of recasting the papacy per se. They attribute the current pope’s tyranny and the passivity of the overwhelming majority of the hierarchy to an inflated role of the papacy throughout the twentieth century. In their view, this so-called hyperpapalism results from a permanent imbalance that the proclamation of the dogmas of papal supremacy and infallibility by the First Vatican Council unwillingly introduced into the life of the Church.4
Some argue that the exaggeration of papal authority started in the Middle Ages with the affirmation of papal power in the pontificate of Saint Gregory VII (1073—1085). For them, the relationship style between the pope and the local churches should return to how things were in the first millennium, before the Eastern schism (1054).
Although these authors do accept the First Vatican Council’s dogmas of papal supremacy and infallibility, they say it is necessary to correct abuses in their exercise and, consequently, how the faithful view the papacy. Thus, they reexamine complaints of supposedly excessive meddling by the popes in the election of bishops and the direction of local churches as if the grousing were legitimate. In so doing, they recycle false beliefs first expressed by Orthodox schismatics and later by supporters of Gallicanism.
Paradoxically, this erroneous proceeding by some writers in the traditionalist camp to reevaluate the exercise of the papacy coincides with earlier proposals by leading progressives. Suffice it to mention the well-known 1996 lecture at Campion Hall, Oxford, by Most Rev. John R. Quinn, the controversial archbishop emeritus of San Francisco, titled “The Claims of the Primacy and the Costly Call to Unity.”5
True, the motivations of both currents are very different. By proposing to change the way the pope exercises the papacy, progressives strive to realize the Second Vatican Council’s ecumenical dream of uniting all churches and Christian denominations without any of them converting to Catholicism proper. The proposal of these traditionalists aims to protect the Faith and the Church’s traditional rites from the conciliar novelties that Pope Francis enforces manu militari.
Nevertheless, both evaluations of the papacy’s performance are similar, as are the practical proposals for rectification. Both currents take the first millennium as their model and guide. They call for a diminished Curia role, a devolutionist return of authority to local bishops, changes in how the latter are chosen, a more decentralized Church, and a greater application of the principle of subsidiarity. Both progressives and neo-Gallican traditionalists manifest the same antipathy for the papacy as the Church’s “full and perfect monarchy.”6
Progressivism is sheer Revolution within the Church. Therefore, it is not surprising that its leaders—moved by their “liberty, equality, fraternity” ideals—seek to reduce the pope’s attributes as much as possible or have him use them to transform the Church into an egalitarian democracy. What is strange, however, is to see traditionalist writers spreading opinions contrary to counter-revolutionary principles, advocating a recasting of the papacy into something akin to what progressives suggest. Unwittingly perhaps, they fall into the defect denounced by Joseph de Maistre—an author they dislike for being at the origin of nineteenth-century ultramontanism. He wisely warned that the Counter-Revolution should not be a “contrary revolution” but rather “the opposite of the Revolution.”7
There is no denying the merit of these traditionalist writers in denouncing Pope Francis’s errors and abuses. However, they make the same mistake as promoters of the German Synodal Way, who blame the Church’s traditional structure and doctrine for clerical sexual abuses when they should blame sinful clerics. The solution to clergy sexual abuse, they claim, lies in suppressing priestly celibacy and the hierarchical differences between clergy and laity. Likewise, neo-Gallican traditionalists advocating a reinterpretation of the papacy sustain that Pope Francis’s many abuses and the passivity of bishops and faithful toward them result from a hypertrophied papal authority and ‘ultramontanism,’ unwittingly encouraged by the dogmas of papal supremacy and infallibility.
As is well known, clerical sexual abuse is not due to priestly celibacy or the Church’s hierarchical structure but to dissolute morals among the clergy. That is particularly true of those allowed to enroll in seminaries and unwisely ordained priests by complacent bishops despite their homosexual orientation.
Likewise, Pope Francis’s doctrinal deviations and abuses of authority do not result from the hypertrophy of papal authority but his modernist convictions and the dictatorial character denounced by Henri Sire in his mentioned book. The passivity of bishops and faithful who disagree with the pope but dare not resist him does not stem from any diminished role in Church life. Indeed, at least doctrinally, their role was increased by the Second Vatican Council’s dogmatic constitution Lumen gentium, which introduced two novelties: episcopal collegiality and the notion of the Church as the People of God. Rather, in most cases, such passivity stems from careerism, cowardice, fear of going against the grain, and a lack of supernatural spirit.
There is no need to change Church discipline on priestly celibacy or her teaching on the clergy’s superiority over the laity to solve the sexual abuse crisis. Similarly, to address today’s papal tyranny, there is no need to redefine the papacy or its ordinary ways of exercising the Petrine ministry. What is needed is a profound conversion of the pope, bishops, and faithful. That conversion will help the pope act truly as the Vicar of Christ, not His almighty replacement. For their part, a converted people, filled with faith and fidelity to Tradition, will know how to distinguish between the voice of a true shepherd and one that leads the flock over a cliff.
If a hypertrophied papal authority resulted from excessive veneration of the papacy by the faithful, the ultramontanes and their successors would have been the staunchest defenders of pontifical errors and abuses after the First Vatican Council. After all, they were the advocates of defining papal prerogatives as dogmas of the Faith. However, what happened was precisely the opposite, as I have demonstrated previously.8 From the time of Leo XIII to the Second Vatican Council, followers of the ultramontane current rose against the pope’s errors and abuses of the papacy. It was liberal Catholics—whose party had deemed those dogmatic definitions “inopportune”—who sought to impose those errors and abuses on all Catholics. With Cardinal Charles Lavigerie, such liberal Catholics claimed, “The only rule of salvation and life in the Church is to be with the pope, with the living pope. Whoever he may be.”
Plinio Corrêa de Oliveira, the twentieth century’s leading counter-revolutionary among the laity, gave a shining example of ultramontane fidelity. In a harrowing and humiliating moment, the Brazilian Catholic leader expressed his veneration for the papacy in touching terms. In 1968, the TFPs of Brazil, Argentina, Chile and Uruguay collected 2,038,112 signatures in the streets of those countries’ prominent cities on a petition asking Pope Paul VI to take action against communist infiltration in the Church. The several thousand sheets containing the signatures (some stained with blood as communist activists attacked young TFP volunteers) were delivered to the Vatican Secretary of State. However, the Holy See failed even to acknowledge receipt. In contrast, a few weeks later, a delegation of progressive priests took a challenging document to the Vatican, and Paul VI quickly promised to study their demands. The Brazilian TFP founder used his weekly column in Folha de S. Paulo to call out the pope’s unworthy behavior. He imagined correspondence from Jeroboam Cândido Guerreiro—an imaginary Protestant reader:
“Don’t you realize, Dr. Plinio, that Vatican doors and the pope’s heart are open to all currents and opinions except to ideological tenets and voices blowing from your end of the spectrum?
Frankly, I am astonished at how easily, in your articles, you pretend to see none of this and manifest yourself as a fervent and intransigent Catholic as if today’s pope were not Montini but Sarto (“Saint” Pius X), the cruel hammer of heretics from the beginning of the century.
I am not writing this to mortify you, Dr. Plinio, but the truth must be said: Open your eyes. The modernized papacy and the New Church reject you and your confreres more than anyone else in the world…
Yet, despite having the door shut in your face, you present yourself in public as a papist, as fanatical as when you were a young member of the Marian Sodalities hollering the hymn: “Long live the pope, may God protect him, the Shepherd of Holy Church!”…
Have the courage to explain to the public your contradictory position.”
In his article, Plinio Corrêa de Oliveira answers this fictitious letter with a hymn of love for the papacy:
“It is not with the enthusiasm of my early youth that I stand before the Holy See today. It is with even greater, much greater enthusiasm. The more I live, think, and gain experience, the more I understand and love the pope and the papacy. That would be true even if I found myself in the circumstances Mr. Jeroboam Guerreiro depicts.
I still recall the catechism lessons explaining the papacy: its divine institution, powers, and mission. My young heart (I was then about nine years old) was filled with admiration, rapture, and enthusiasm. I had found the ideal to which I would dedicate my entire life. From then until now, my love for this ideal has only grown. And I pray to Our Lady that she increase it in me until my dying breath. May the last act of my intellect be an act of faith in the papacy. I want my final act of love to be an act of love for the papacy. I would die in the peace of the elect, well united to Mary, my Mother, and through her to Jesus, my God, King, and excellent Redeemer.
My love of the papacy, Mr. Guerreiro, is not abstract. It includes a special love for the pope’s sacrosanct person yesterday, today, and tomorrow. It is a love of veneration and obedience.
I insist: It is a love of obedience. I want to give every teaching of this pope, and those of his predecessors and successors, the full measure of adherence that Church doctrine prescribes to me, holding as infallible what She says is infallible, and as fallible what She teaches is fallible. I want to obey the orders of this or any pope to the full extent the Church commands me to. That is, by never placing my will or the might of any earthly power above them, and by refusing obedience to a pope’s order only when it involves sin. In that extreme case, as the Apostle Paul and all Catholic moral theologians teach, one must obey the will of God instead.
That is what my catechism classes taught. That is what I read in the treatises I studied. That is how I think, feel, and am with all my heart.”9
Plinio Corrêa de Oliveira’s love of the papacy showed his tremendous esteem for pontifical ceremony. At a meeting with younger members of the Brazilian TFP in January 1976, they projected the film Vatican City Under Pius XII. It showed Pope Pacelli wearing the tiara and carried in the sedia gestatoria surrounded by flabelli and the papal guard. After the screening, Dr. Plinio improvised this explanation of pontifical pomp:
“All these scenes are deduced directly from what theology teaches us about the papacy and from the Church’s wise teachings on how to organize life.
The papacy is the highest institution on Earth. It is higher than any temporal power because what concerns the spirit is worth more than what concerns matter. What concerns the supernatural is worth more than what concerns the natural. And the pope has universal power over all peoples everywhere, whereas all other sovereignties in the world are limited. There is no king or president of the world, but the pope is the shepherd of the whole world and has jurisdiction over souls throughout the globe. He is the representative of the supreme supernatural power—God’s power on Earth—and it behooves him to exercise to the highest degree the transcendent powers proper to the Catholic Church of teaching, guiding, and sanctifying. He is the highest hierarch of the whole Church and thus must also be surrounded by the most extraordinary manifestations of respect that can be paid to a man.
It follows from all this that life around the pope must be organized to correspond to three ideas: respect, love, and strength. Respect: the pope must be venerated. Love: the pope being the representative of Christ on Earth, all of humanity’s love for Our Lord Jesus Christ must apply immediately to the pope, His representative on Earth. Strength: the pope is a shepherd, and no shepherd can be weak because he must defend the sheep and thus use force against wolves; the power of governing the sheep is part and parcel of the power to fight wolves.
So you see around the pontiff religious pomp and, at the same time, paternal and visible force, represented by the three pontifical guards that defend the Vatican palaces: the Swiss Guard, the Palatine Guard, and the Noble Guard (composed of members of the Roman patriciate who took turns, serving for free in the Guard). They guaranteed the pontiff’s integrity and the safety of the Vatican’s colossal art treasures, in addition to controlling the enormous flow of people there. But its primary significance is that, as the case may be, the pope has the right and duty to use force to defend the faith. And in these guards, whose uniforms are so distant from the Crusades, there’s a reminiscence of the Crusades.
The Church wisely organized things so everyone who went to see the pope could carry their devotion and love to the highest degree and their respect and fear in the face of strength. A visit to St. Peter’s Basilica and the Vatican Palace was a spiritual exercise from which the faithful left with their souls more united to the pope than before.
Pay attention to people’s faces when they talk to the pope, but especially when he moves on. It’s almost the face of someone who has just received Holy Communion. Someone receives just a short word from the pontiff, but what a word! He will forever keep the timbre of the pope’s voice, his smile, the temperature of his hand, how he shook it or did not, and the imponderables surrounding the pope. The person keeps all that for a lifetime and even unto death.
I experienced it myself. I took several objects to be blessed by Pius XII, including some candles of those sold on Via della Conciliazione. They were beautifully worked, with reliefs, figures, etc. He blessed them. As I returned to the hotel, I thought: “When I die, I want to hold the candle blessed by the Vicar of Christ. In this way, I will remain united to the See of Rome until I am unconscious, hanging between life and death, and my intellect no longer articulates any thought. My hand will cling to this candle that represents what I love most on Earth: the pope, with whom everything on Earth is worthy of love, without whom nothing is worthy of love but only contempt, marked by original sin and under the devil’s dominion.”10
A superficial or biased person would deduce from these exclamations of love for the papacy that Plinio Corrêa de Oliveira was a victim of ‘papolatry,’ someone incapable of objectively analyzing the pope’s teachings and gestures, let alone resisting their enforcement. That person would be deeply mistaken because Dr. Plinio’s admiration for the papacy was an acute expression of love for the Holy Church and, in short, Our Lord. Therefore, if the reigning pope taught or did anything contrary to the Church’s perennial teaching and action, that very love of God led him to oppose it with the quickest and strongest reactions.
As early as 1965, five years before writing the imaginary reply above to Jeroboam Guerreiro, Plinio Corrêa de Oliveira closely followed the studies of Arnaldo Xavier da Silveira on the theological hypothesis of a heretical pope. He participated in a three-day symposium to discuss the matter along with Bishops Geraldo de Proença Sigaud and Antônio de Castro Mayer.
Since October 1969, nine months before the Folha article, he had followed Xavier da Silveira’s studies on the Novus Ordo Missae of Paul VI and participated in two symposia in the presence of Bishop Mayer. They resulted in the book concluding that the New Mass was unacceptable in conscience for a well-educated Catholic.
Six months before his Folha’s Jeroboam article praising the papacy, Plinio Corrêa de Oliveira had written another in the same daily, titled “The Right to Know.”11 In it, he informed the Brazilian public of a letter to Paul VI by Cardinals Ottaviani and Bacci, authors of A Brief Critical Study of the New Order of Mass, and a letter addressed to Fr. Annibale Bugnini from the Saint Anthony Maria Claret Association of Priests and Religious (with a membership of 6,000 priests). The Association’s letter concluded: “We Catholic priests cannot celebrate a Mass which Mr. Thurian, of [the] Taizé [community], declared he could celebrate without ceasing to be a Protestant. Obedience can never impose heresy (on us).”
Just as significantly, almost two years before his enthusiastic comments on the Vatican City Under Pius XII film, Plinio Corrêa de Oliveira wrote “The Vatican Policy of Détente with Communist Governments—Should the TFPs Stand Down? Or Should They Resist?”12 The document denounced the wrongheaded policy, which is continued today by Pope Francis in his criminal agreement with Red China subjecting the Underground Church in China to the whims of Xi Jing Pin. Addressed to Paul VI, the TFPs’ Declaration of Resistance was published as a paid ad in 37 Brazilian newspapers and 14 more in other countries. It stated: “Our soul is yours; our life is yours. Order us to do whatever you wish. Only do not order us to do nothing in the face of the assailing Red wolf. To this, our conscience is opposed.”
Plinio Corrêa de Oliveira recalled this paragraph in the first of a two-article series in December 1983 and January 1984. They were titled “Luther, Absolutely Not!”13 and “Luther Thinks He Is Divine.”14 Both reacted to John Paul II’s benevolent letter to Cardinal Johannes Willebrands, in charge of the Vatican’s ecumenism, on the 500th anniversary of Luther’s birth and dated October 31, the anniversary of his revolt. His reaction to John Paul II’s participation in a festive act of love and admiration for the heresiarch in a Protestant temple in Rome was even stronger: “Dizzying, frightening, groaned my Catholic heart at this. However, my faith and veneration for the papacy redoubled.”15
In January 1977, writing an update to his work Revolution and Counter-Revolution, Dr. Plinio made a highly critical assessment of the Second Vatican Council with the same clarity and courage:
“Using ‘aggiornate’ tactics (about which the least that can be said is that they are contestable in theory and proving ruinous in practice), the Second Vatican Council tried to scare away, let us say, bees, wasps, and birds of prey. But its silence about Communism left full liberty to the wolves. The work of this Council cannot be inscribed as effectively pastoral either in history or in the Book of Life.
It is painful to say this. But, in this sense, the evidence singles out the Second Vatican Council as one of the greatest calamities, if not the greatest, in the history of the Church.”16
I could give many more examples of resistance, but that would exceed the limits of this essay. Those given suffice to show that Plinio Corrêa de Oliveira, inflexible ultramontane defender of the Vicar of Christ’s attributes on Earth, decisively resisted the Second Vatican Council, Paul VI, John Paul II, and their erroneous teachings and actions—perhaps even before the birth of some of these traditionalist writers calling for a reinterpretation of the papacy. He did this energetically because his legitimate resistance sprang from his deep veneration for the papacy.
Someone may wonder: How can we extricate ourselves from this stalemate if it is unacceptable to recast the papacy or change how it is exercised even in the face of Pope Francis’s abuses?
In my 2018 book, Pope Francis’s “Paradigm Shift”: Continuity or Rupture in the Mission of the Church? I mentioned Plinio Corrêa de Oliveira’s 1976 suggested conclusion to the Chilean TFP’s book, The Church of Silence in Chile. It is to recognize the authority that Pope Francis and diocesan bishops have but interrupt routine daily coexistence with the demolishing prelates just as a wife and children can interrupt cohabitation under the same roof with an abusive husband and father without breaking the marital and filial bonds.17
Finally, I believe that what I wrote four years ago is even more valid today. I thus repeat it at the end of this essay:
“In the present confusion, which threatens to worsen very soon, one thing is sure: Catholics faithful to their baptism will never break the sacred bond of love, veneration, and obedience that unites them to the Successor of Peter and the successors of the Apostles. This is true even when these may eventually oppress them in their attempt to demolish the Church. If in the abuse of their power and seeking to coerce the faithful into accepting their deviations those prelates condemn them for their fidelity to the Gospel and for legitimately resisting abusive authority, it is those shepherds, not the faithful, who will be responsible for the rupture and its consequences before God, the rights of the Church, and history. Saint Athanasius is a case in point. Although he was a victim of the abuse of power, he remains a star in the Church’s firmament forever.”18
When Divine Providence decides to put an end to the apocalyptic crisis the Holy Church is going through, and a holy pope comes to govern her, as prophesied by numerous saints and privileged souls, the stains now disfiguring the papacy will shine with the same supernatural splendor as the wounds of the Passion shone on our Divine Redeemer’s resurrected Body. At that hallowed hour, the holy hands of the Successor of Peter will bless particularly those who behaved like the good sons of Noah19 in today’s days of upheaval with unfaithful popes. Holding fast to the sensus fidei, they increased their veneration for the papacy, without falling into the trap of pretending to reform by human hands that which divine hands established: “Thou art Peter; and upon this rock I will build My Church” (Matt. 16:18).
Yes, indeed! The pope needs reform, not the papacy.
W specjalnym liście, hierarchowie zwracają się do papieża o korektę nauczania zawartego w liście apostolskim Desiderio Desideravi, traktującym o „liturgicznej formacji ludu Bożego”. Jak wskazują, słowa sugerujące, jakoby do przystąpienia do Komunii Świętej wystarczyła jedynie wiara w Objawienie zawarte na kartach Pisma Świętego, są niezgodne z nauką Magisterium.
Ostatni list apostolski Desiderio desideravi, opublikowany 29 czerwca 2022 r., w święto apostołów św. Piotra i Pawła, w pkt. 5. stwierdza: „Świat jeszcze tego nie wie, ale wszyscy są wezwani na ucztę Godów Baranka (Ap 19, 9). Aby zostać dopuszczonym do uczty, wystarczy szata weselna wiary, która pochodzi ze słuchania Jego Słowa (por. Rz 10,17)”
Zdaniem autorów listu, naturalne brzmienie tych słów wskazuje, że jedynym wymogiem, do godnego przyjęcia Najświętszego Ciała i Krwi Pańskiej przez katolika to posiadanie cnoty wiary. Ponadto, w liście apostolskim panuje cisza na temat kluczowego warunku do przyjęcia Komunii Świętej, jakim jest pokuta za grzechy.
Płynące z takiego spojrzenia przesłanie, zdaniem sygnatariuszy jest „sprzeczne z wiarą Kościoła katolickiego”. „Kościół zawsze nauczał, że aby godnie i bez grzechu przyjąć Najświętszą Sakrament katolicy muszą otrzymać rozgrzeszenie w sakramencie pokuty, jeśli to możliwe, za wszelkie grzechy śmiertelne, które mogli popełnić” – czytamy.
Nawet w wyjątkowych sytuacjach, które uniemożliwiają odbycie spowiedzi przed przyjęciem Komunii, osoba musi wyrazić, jak najlepiej potrafi, doskonałą skruchę za jakikolwiek grzech śmiertelny, który mógł popełnić.
Co więcej, twierdzenie, że wiara jest jedynym warunkiem godnego przyjęcia Ciała i Krwi Pańskiej zostało potępione przez Sobór Trydencki jako herezja. Jak stwierdza kanon 11. „Gdyby ktoś mówił, że sama wiara jest wystarczającym przygotowaniem do przyjęcia Najświętszego Sakramentu Eucharystii -niech będzie wyklęty”. [Si quis dixerit, solam fidem esse sufficientem praeparationem ad sumendum sanctissimum eucharistiae sacramentum, anathema sit.].
To twierdzenie jest również sprzeczne z kanonami 915 i 916 Kodeksu Prawa Kanonicznego łacińskiego oraz kanonami 711 i 712 Wschodniego Kodeksu Prawa Kanonicznego.
Promowane przez papieża stwierdzenie, że Eucharystia nie jest nagrodą świętych, ale chlebem grzeszników, zdaniem sygnatariuszy może być rozumiane w sensie ortodoksyjnym, jeśli rozpatrywane w izolacji. „Jednak umieszczony w kontekście przyjęcia Eucharystii przez Judasza (J 13, 23-27) oraz w kontekście innych słów i czynów papieża Franciszka sugeruje, że wyrzeczenie się grzechu nie jest konieczne, aby przyjęcie Komunii było miłe Bogu” – czytamy w liście.
Za jeden z przykładów takiego działania, autorzy wskazują udzielenie Komunii św. radykalnie proaborcyjnej polityk Partii Demokratycznej Nancy Pelosi, podczas papieskiej Mszy Świętej sprawowanej w Watykanie. Mimo, że wcześniej na podstawie kanonu 911, KPK amerykańskiej polityk zabronił udzielać sakramentu Ciała i Krwi Pańskiej jej diecezjalny pasterz, abp. Salvatore Cordileone.
„W kontekście potencjalnego błędu, nauczanego publicznie przez papieża (…) żaden katolik nie może wierzyć ani działać na podstawie papieskiego orzeczenia, jeśli jest ono sprzeczne z boskim objawieniem wiary katolickiej. Zachęcamy wszystkich biskupów i duchownych do publicznego wyznania katolickiej doktryny na temat godnego przyjęcia Eucharystii i egzekwowania związanych z nią kanonów w celu uniknięcia wiecznego potępienia i publicznego zgorszenia” – apelują sygnatariusze listu.
Apel podpisali m.in. bp Joseph Strickland z Tyler, emerytowany biskup René Henry Gracida, Robert Mutsaerts, biskup pomocniczy S’Hertogenbosch w Holandii czy Athanasius Schneider, biskup pomocniczy Astany (Kazachstan). Spośród duchownych, poparcie dla listu wyraził m.in. ks. Cor Mennen, kanonista, emerytowany wykładowca seminarium, ks. Gerald E. Murray z Nowego Jorku, ks. James Altnam czy francuski duchowny ks. Guy Pagès.
Pod listem podpisało się też liczne grono teologów i publicystów katolickich taki jak: John Henry Westen, redaktor naczelny LifeSite News, dr Peter Kwasniewski z Catholic Herald, Eric Sammons z Crisis Magazine czy dr Sebastian Morello z The European Conservative.
W kościele posoborowym jest wiele herezji. Ten artykuł skupi się na tej, która jest bardzo rozpowszechniona i dość widoczna w sekcie Vaticanum II. Jak dowodzi nasz materiał, sekta posoborowa nie jest Kościołem Katolickim, ale przepowiedzianym Kontr-Kościołem czasów ostatecznych. W numerze 8 dekretu Vaticanum II o ekumenizmie czytamy:
Sobór Watykański II, Unitatis redintegratio (Dekret o ekumenizmie) #8: „W pewnych specjalnych okolicznościach, takich jak zapowiedziane modły „o jedność”, oraz na zebraniach ekumenicznych, dopuszczalne jest, a nawet pożądane zespolenie katolików z braćmi odłączonymi w modlitwie.”[1]
Ten dokument Soboru Watykańskiego II popiera tak zwane spotkania ekumeniczne z heretykami i schizmatykami, takimi jak protestanci i wschodni „prawosławni”, i aprobuje wspólną modlitwę z nimi na takich spotkaniach. Jak zobaczymy, jest to całkowicie sprzeczne z tym, czego zawsze nauczał Kościół Katolicki. To nauczanie posoborowe jest złe i heretyckie.
W swojej encyklice Mortalium Animos z 1928 r. papież Pius XI potępił tzw. spotkania międzyreligijne i stwierdził, że opinia, na której się one opierają, jest równoznaczna z apostazją.
Papież Pius XI, Mortalium Animos (#2), 6 stycznia 1928 r.: „W tym celu urządzają zjazdy, zebrania i odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich odcieni, jak i chrześcijan… Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one zasadzają się na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne,… Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie… Z tego jasno wynika, że od religii, przez Boga nam objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera.”[2]
W tej encyklice nauczał także:
Papież Pius XI, Mortalium Animos (# 10), 6 stycznia 1928 r.: „Jasną rzeczą więc jest, Czcigodni Bracia, dlaczego Stolica Apostolska swym wiernym nigdy nie pozwalała, by brali udział w zjazdach niekatolickich…”[3]
Jak widzimy, Kościół Katolicki nigdy nie pozwalał katolikom na udział w spotkaniach lub zgromadzeniach niekatolików. Aktywne asystowanie lub branie udziału w kulcie niekatolickim jest grzechem śmiertelnym i pogwałceniem prawa Bożego. Ta boska zasada prawa została również powtórzona w Kodeksie Prawa Kanonicznego z 1917 roku.
Kanon 1258.1, 1917 r. Kodeks Prawa Kanonicznego: „Haud licitum est fidelibus quovis modo active assistere seu partem habere in sacris acatholicorum.” „Nie jest dozwolone, aby wierni w jakikolwiek sposób aktywnie uczestniczyli w obrzędach religijnych niekatolików lub brali w nich udział.”[4]
Ważne jest, aby zrozumieć, dlaczego ta działalność jest zabroniona i co stanowi aktywny udział w obrzędach religijnych niekatolików. Głównym powodem, dla którego wielu nie dostrzega jasno, co reprezentuje kryzys posoborowy i jacy są jego fałszywi przywódcy (tj. heretyccy antypapieże), jest brak czystej wiary i fundamentalnego zrozumienia odpowiednich zasad katolickich.
Zanim przejdziemy dalej, należy zauważyć, że ten artykuł dotyczy aktywnego uczestnictwa w niekatolickim nabożeństwie lub przyłączenia się do niekatolickiej modlitwy lub nabożeństwa, co zawsze było zabronione. W tym artykule nie mówimy o małżeństwach mieszanych, które były zniechęcane, ale czasami tolerowane, lub przyjmowaniu sakramentu od niekatolika w niebezpieczeństwie śmierci i podobnych rzeczach. Tego rodzaju komunikacja nie stanowiła czynnego udziału w niekatolickim kulcie, który nigdy nie jest dozwolony. Nie daj się więc zwieść nieuczciwym obrońcom kościoła posoborowego, którzy czasami wprowadzają ludzi w zakłopotanie, przywołując poprzednie rodzaje komunikacji z niekatolikami, które były czasami dozwolone w historii Kościoła, jak gdyby stanowiły precedens lub uzasadnienie dla fałszywej nauki sekty Vaticanum II o aktywnym udziale w niekatolickim nabożeństwie, podczas gdy wcale tak nie jest.
Aby pokrótce przedstawić istotne zasady w tej sprawie, chciałbym zacytować przedsoborową rozprawę kanonisty ks. Ignacego Szala. Została ona wydana w 1948 r. przez Catholic University of America Press z imprimatur. Nie zgadzamy się ze wszystkim, co pisze w tej książce, ale przedstawia ona wiele dobrych uwag i przytacza istotne fakty w artykułowaniu odwiecznego nauczania Kościoła Katolickiego, że zabrania się w jakikolwiek sposób brać udziału w niekatolickim kulcie.
W poniższych fragmentach zajmuje się on przede wszystkim communicatio in sacris, (tj. jedność w sprawach świętych) ze schizmatykami (takimi jak wschodni dysydenci lub wschodni „prawosławni”), ale to, co mówi, odnosi się do protestantów, żydów, muzułmanów itd.
Ks. Ignacy Szal, Komunikacja katolików ze schizmatykami, Imprimatur 1948 r., s. 43-46: „Czynne uczestnictwo religijne ze schizmatykami jest zawsze wewnętrznie zabronione . Przyczyny tego absolutnego zakazu z kan. 1258.1 mają swoje źródło w naturalnym i pozytywnym prawie Bożym. Te powody to: 1) Kościół jest jedyną istniejącą de iure prawdziwą społecznością religijną, w której wolno oddawać Bogu należny Mu kult; 2) należy unikać wywoływania zgorszenia poprzez quasi-aprobatę fałszywej sekty; oraz 3) należy skutecznie neutralizować niebezpieczeństwo odstępstwa od prawdziwej wiary.
W konsekwencji pierwszego powodu niedozwolone jest aktywne asystowanie lub branie udziału we wszystkich formach kultu sprawowanego przez niekatolików… Akty kultu religijnego wykonywane przez sekty schizmatyckie są aktami kultu przesądnego, a zatem są zabronione. Wynika to z natury przesądów, które oznaczają albo kult fałszywego bóstwa, albo bezprawny kult prawdziwego bóstwa… Pastorom nie wolno wykonywać świętych obrzędów… Wszelkie rodzaje aktywnej komunikacji religijnej z niekatolikami są kategorycznie zabronione… Tak jak zabrania się jawnego wyznawania wiary w fałszywą sektę, tak też zabrania się działalności, które mają znaczenie religijne i które są stosowane w świętych funkcjach religijnych fałszywej sekty.”[5]
Jak widać, różne powody sprawiają, że czynne uczestnictwo w kulcie niekatolickim jest kategorycznie zabronione. Taka aktywna komunikacja religijna jest sprzeczna z prawem Bożym i jest równoznaczna z fałszywym wyznaniem wiary, ponieważ łączy się z przesądnym lub niedozwolonym kultem. Stwarza to fałszywe wrażenie, że niekatolik jest aprobowany w prowadzeniu nielegalnego lub fałszywego kultu, i prawie zawsze wiąże się to z dodatkowym grzechem zgorszenia. Mając to na uwadze, uważna osoba powinna natychmiast rozpoznać, co to oznacza dla sekty posoborowej i jej szalejącego, fałszywego ekumenizmu.
Aby zilustrować, jak jest to poważne, zgodnie z kanonem 2316 Kodeksu z 1917 r., zaangażowanie się w tylko jeden taki akt aktywnego uczestnictwa z heretykami lub świadome pomaganie w propagowaniu herezji, czyni kogoś formalnie podejrzanym o herezję, a jeśli ta osoba zignoruje ostrzeżenia w ciągu sześciu miesięcy, zostanie uznana za heretyka. Ale osoba nie musi otrzymywać ani ignorować ostrzeżeń kanonicznych, aby stać się notorycznym heretykiem w tej lub innych kwestiach. Jeśli jakaś osoba wielokrotnie angażuje się w niekatolicki kult przeciwko nauce katolickiej i popiera taką działalność poprzez powtarzające się działania i/lub nauczanie publiczne, tak jak robią to przedstawiciele sekty posoborowej, osoba ta jest heretykiem, w rzeczywistości notorycznym heretykiem.
Prawo Kościoła Katolickiego w tej sprawie dotyczy publicznych aktów kultu niekatolickiego i to właśnie omawiamy w tym artykule.
Podajmy kilka konkretnych przykładów tego, co stanowi czynny udział w niekatolickim kulcie. Kiedy niekatolicy prowadzą publiczną modlitwę lub kult, następujące rzeczy stanowią potępiony czynny udział: łączenie się z nimi w modlitwie, błogosławienie ich lub dawanie wspólnych „błogosławieństw” z nimi, odpowiadając na ich modlitwy, śpiewać z nimi lub śpiewać na przemian z nimi, wręczanie im przedmiotów, takich jak świece itp. używanych do kultu lub otrzymywanie od nich podobnych przedmiotów, gra na organach lub instrumencie muzycznym dla ich kultu, uczestniczenie w czytaniu pism świętych, wnoszenie ikon do ich kultu lub miejsca kultu, palenie lamp podczas ich kultu lub miejsca kultu i wiele podobnych rzeczy.
Wszystkie te rzeczy zawsze były potępiane przez Kościół. Jest tak wiele odpowiedzi od kongregacji rzymskich, które zabraniają wszystkich takich działań, że gdyby ktoś je wszystkie zacytował, ten artytuł stałby się bardzo długi. Po prostu przytoczę kilka fragmentów ks. Ignacego Szala o kilku z tych wypowiedzi, aby ludzie zrozumieli, jak potępiony jest aktywny udział w niekatolickich modlitwach czy nabożeństwach.
„W Aktach Świętej Kongregacji Rozkrzewiania Wiary z 1769 r. znajduje się również napomnienie, które wzywało biskupów do zabronienia swoim kapłanom i wiernym komunikowania się ze schizmatykami w ich modlitwach. Adhortacja stwierdzała, że zakaz ten został ogłoszony przez wszystkie Sobory Święte.”[6]
Zgodnie z oświadczeniem Świętego Oficjum z dnia 7 sierpnia 1704 r.: „Zakazano katolikom obecności na Mszach i oficjalnych publicznych modlitwach schizmatyków, nawet jeśli modlitwy nie zawierały niczego, co byłoby sprzeczne z wiarą lub sprzeczne z rytem katolickim.”[7]
„5 grudnia 1668 r. Święte Oficjum poinstruowało biskupa Trebinje, aby nakazał podlegającym mu katolikom, by nie chodzić na mszę ani na publiczne modlitwy do kościołów schizmatyków i ostrzec ich, że nie są związani nakazem słuchania mszy, gdy nie było celebracji katolickiej Mszy.”[8]
Zgodnie z odpowiedzią Świętego Oficjum z 13 stycznia 1818 r. wejście do kościołów heretyków stało się złem: „1) jeśli wchodziło się z zamiarem asystowania przy heretyckich obrzędach; 2) jeśli czyjeś wejście rzeczywiście sugerowało lub nawet pozornie wiązało się ze współudziałem w świętych czynnościach (communicatio in divinis) z heretykami, a zatem stwarzało okazję do zgorszenia…”[9]
Było wiele innych oświadczeń, które zabraniały jakiejkolwiek działalności, która obejmowałaby lub oznaczała udział w niekatolickim kulcie. Można też przytoczyć różne wypowiedzi papieży.
Papież Pius IX, Neminem vestrum (#5), 2 lutego 1854 r.: „Chcemy, abyście wiedzieli, że ci sami mnisi zesłali Nam wspaniałe wyznanie wiary i doktryny katolickiej… Wymownie uznali i dobrowolnie przyjęli przepisy i dekrety, które papieże i święte kongregacje publikowały lub miały publikować – zwłaszcza te, które zakazują communicatio in divinis (tj. jedność w sprawach świętych) ze schizmatykami.”[10]
Odnośnie „starych katolików”, którzy byli heretykami i schizmatykami, którzy odrzucili dogmatyczną definicję nieomylności papieskiej Soboru Watykańskiego I, papież Pius IX stwierdził, co następuje.
Papież Pius IX, Graves ac diuturnae (# 4), 23 marca 1875 r.: „Oni [wierni] powinni całkowicie unikać ichuroczystości religijnych, budynków i krzeseł zarazy, które bezkarnie ustanowili, aby przekazywać święte nauki. Powinni unikać ich pism i wszelkiego kontaktu z nimi. Nie powinni mieć żadnych kontaktów ani spotkań z uzurpatorami księży i odstępców od wiary…”[11]
W 1791 r. papież Pius VI wypowiedział się na temat księży, którzy odłączyli się od Kościoła, akceptując heretycką konstytucję cywilną duchowieństwa we Francji.
Papież Pius VI, Charitas (#31-32), 13 kwietnia 1791 r.: „Wyżej wymienieni niech unikają i potępiają świętokradzkich intruzów. Nie utrzymujcie z nimi wspólnoty, szczególnie w zakresie czci Bożej.”[12]
W swojej encyklice Arcanum z 1880 r. (nr 43) z 10 lutego 1880 r. papież Leon XIII ostrzegał również przed łącznością w sprawach religijnych z niekatolikami.
Papież Leon XIII, Arcanum (#43), 10 lutego 1880 r.: „Czuwać należy, aby zbyt pochopnie nie zawierano związków małżeńskich z osobami, nie wyznającymi wiary katolickiej, wątpić bowiem można, aby panowała zgodność poglądów wśród tych, którzy różnią się w wyznawaniu wiary. I z tego względu od takich związków odwodzić należy, że one dają okazję do uczestnictwa w kulcie Bożym akatolickim, cokatolikom nie jest dozwolone,…”[13]
Otóż, cytowany przez nas fragment z Soboru Watykańskiego II aprobuje czynny udział w niekatolickim kulcie (który Kościół Katolicki całkowicie potępia), ponieważ fragment ten dotyczy łączenia się w modlitwach z niekatolikami podczas tzw. spotkań ekumenicznych, na których niekatolicy prowadzą publiczną modlitwę sekt i kult według swoich niekatolickich obrządków. Tak więc posoborowe nauczanie jest nie do obrony, jest złe i heretyckie. Położyło ono podwaliny pod seryjny fałszywy ekumenizm, który jest przyjmowany, nauczany i egzekwowany przez antypapieży Vaticanum II i w „diecezjach” na całym świecie. Krótko mówiąc, fakty, które omawiamy, dowodzą, że fałszywy ekumenizm Vaticanum II jest notoryczną herezją, a każdy, kto go broni, jest heretykiem i fałszywym nauczycielem, który prowadzi ludzi do grzechu śmiertelnego.
Fałszywe nauczanie Soboru Watykańskiego II o wspólnej modlitwie i kulcie z niekatolikami zostało poparte wieloma późniejszymi oświadczeniami antypapieży, np. w nowym katechizmie antypapieża Jana Pawła II, paragraf 1399, jego pierwsza encyklika Redemptor Hominis #6, jego encyklika Ut unum sint #21 i następne, Dyrektoriumw sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu i wiele więcej.
Jan Paweł II, Redemptor Hominis (#6), 4 marca 1979 r.: „W inny sposób i w innej mierze należy odnieść to samo do działalności mającej na celu zbliżenie z przedstawicielami innych religii, pozachrześcijańskich, wyrażającej się w dialogu, w spotkaniach, we wspólnej modlitwie, w odkrywaniu tych skarbów ludzkiej osobowości, których — jak dobrze wiemy — nie brak również wyznawcom tych religii.”[14]
W Ut unum sint antypapież Jan Paweł II kontynuuje polecanie i nauczanie tego, co Kościół katolicki zawsze potępiał, a mianowicie wspólnego kultu z niekatolikami.
Jan Paweł II, Ut unum sint (#21), 25 maja 1995 r.: „Miłość ta znajduje najpełniejszy wyraz we wspólnej modlitwie.Sobór nazywa modlitwę duszą całego ruchu ekumenicznego,.. Nawet gdy nie jest to w znaczeniu formalnym modlitwa o jedność chrześcijan, ale w innych intencjach, na przykład o pokój, modlitwa staje się sama z siebie wyrazem i potwierdzeniem jedności. Poprzez wspólną modlitwę chrześcijan sam Chrystus zostaje zaproszony do wspólnoty modlących się: „gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam jestem pośród nich” (Mt 18, 20).’”[15]
Jan Paweł II, Ut unum sint (#22), 25 maja 1995 r.: „Na ekumenicznej drodze do jedności trzeba przypisać stanowczy prymat wspólnej modlitwie— modlitewnemu zjednoczeniu wokół samego Chrystusa. Jeśli chrześcijanie, pomimo podziałów, będą umieli jednoczyć się coraz bardziej we wspólnej modlitwie wokół Chrystusa, głębiej sobie uświadomią, o ile mniejsze jest to wszystko, co ich dzieli, w porównaniu z tym, co ich łączy.”[16]
Dyrektoriumw sprawie realizacjizasad inorm dotyczących ekumenizmu, ogłoszony w 1993 r. przez Jana Pawła II i Radę ds. „Popierania Jedności Chrześcijan”, jest jednym z najbardziej zdumiewających dokumentów, jakie opracował Kontr-Kościół Vaticanum II. Zasadniczo jest to podręcznik, jak popełniać grzechy przeciwko wierze. Wyraźnie zaleca te same działania, które zostały wyraźnie potępione przez Kościół.
Dyrektoriumw sprawie realizacjizasad inorm dotyczących ekumenizmu #118: „Gdy chodzi o celebracje liturgiczne sprawowane w innych Kościołach i Wspólnotach eklezjalnych, radzi się katolikom uczestniczyć w psalmach, responsoriach, hymnach i wspólnych gestach Kościoła, który ich zaprosił. Jeśli gospodarze to im proponują, mogą oni odczytać dany tekst lub wygłosić homilię.”[17]
Jak widzieliśmy, jest to potępione przez nauczanie katolickie.
Dyrektoriumw sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu #50. „Podczas gdy troska o przywrócenie jedności chrześcijan dotyczy całego Kościoła, duchowieństwa i świeckich, zakonów i zgromadzeń zakonnych oraz stowarzyszeń życia apostolskiego… zachęca się ich do stosowania w praktyce, w ramach konkretnych możliwości i ograniczeń ich zasad życia, następujących postaw i działania:… c) biorąc pod uwagę okoliczności miejsca i osób, organizować spotkania chrześcijan różnych kościołów i wspólnot eklezjalnych w celu modlitwy liturgicznej, dla rekolekcji oraz dla głębszego zrozumienia chrześcijańskich tradycji duchowych…”[18]
Potępia to nauczanie katolickie. Jest wiele innych rzeczy, które moglibyśmy przytoczyć, w tym to, jak Dyrektorium zniechęca katolików do nawracania niekatolików. Odnośnie tego notorycznie heretyckiego katalogu grzechu, Antypapież Jan Paweł II stwierdził w Ut unum sint :
Jan Paweł II, Ut unum sint (#16), 25 maja 1995 r.: „Nieco później Dyrektorium w sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu, opublikowane z moją aprobatą przez Papieską Radę ds. Popierania Jedności Chrześcijan, zastosowało je na polu duszpasterstwa.”[19]
To heretyckie Dyrektorium o Ekumenizmie, zatwierdzone przez Antypapieża Jana Pawła II i Radę ds. Popierania Jedności Chrześcijan, również jasno pokazuje, że wprowadza w życie nauczanie i zasady Soboru Watykańskiego II.
Dyrektorium w sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu #53: „… a) Papieska Rada zajmuje się właściwą interpretacją zasad ekumenizmu oraz środkami wprowadzania ich w życie; realizuje postanowienia Soboru Watykańskiego II w zakresie ekumenizmu …”[20]
Interesujące jest również to, że kiedy papież Pius XI mówi, że Stolica Apostolska nigdy nie pozwalała swoim poddanym na udział w spotkaniach niekatolików, używa łacińskiego słowa ‘conventibus ‘, które oznacza spotkania, zgromadzenia lub zebrania. Cóż, w bezpośredniej sprzeczności z nauczaniem Piusa XI, Sobór Watykański II używa dokładnie tego samego słowa „conventibus”, kiedy zatwierdzał i zalecał wspólną modlitwę na takich spotkaniach.
Jest tak wiele przykładów – być może tysiące – antypapieży z sekty posoborowej i jej odstępców, tzw. biskupów i księży, angażujących się w fałszywy ekumenizm i czynny udział w niekatolickich kultach potępionych przez Kościół, że zajęłoby to zbyt dużo czasu, aby objąć nawet znaczną część z nich. Jest to regularne zjawisko w Kontr-Kościele Vaticanum II. Przez lata udokumentowaliśmy wiele z tych incydentów w naszej książce, filmach i artykułach. Jednak chcę skupić się tylko na kilku przykładach antypapieża Jana Pawła II, antypapieża Benedykta XVI i antypapieża Franciszka. Dużo więcej o każdym z antypapieży znajdziesz w naszym materiale.
W 1982 r. antypapież Jan Paweł II wziął udział we wspólnym nabożeństwie z anglikańskim „arcybiskupem” Canterbury w katedrze w Canterbury. On i notorycznie heretycki anglikanin modlili się razem, modlili się przy ołtarzu, a nawet udzielili „wspólnego błogosławieństwa”. To publiczny grzech śmiertelny i przejaw herezji.
W 1999 roku Jan Paweł II wyjechał do Rumunii i brał czynny udział w liturgii „prawosławnej” z Teoctist. To jest grzech śmiertelny i przejaw herezji. Przy różnych okazjach spotykał się z Teoctistem i podpisał z nim wspólną deklarację. W 1999 roku Teoctist ujawnił również, że Jan Paweł II przekazał mu darowiznę na budowę katedry, która okazała się kwotą 100 000 dolarów. W 2018 roku Franciszek zrobił coś podobnego, wpłacając 100 000 euro na pierwszy klasztor „prawosławny” w Austrii. Co ciekawe, 29 stycznia 1828 r. Święta Kongregacja Rozkrzewiania Wiary uznała za niedozwolone dawanie jałmużny na kościół schizmatycki.
„…Święta Kongregacja Rozkrzewiania Wiary w dniu 29 stycznia 1828 r. odpowiedziała, że dawanie jałmużny na kościół schizmatycki jest niedozwolone.”[21]
W 1983 roku Jan Paweł II udał się do kościoła luterańskiego z okazji 500. rocznicy urodzin heretyka Marcina Lutra. Podczas gdy on i luterański „pastor” modlili się razem przed ołtarzem, „błogosławił” zgromadzenie jednocześnie i wspólnie intonowali wyznanie wiary . To jest publiczny grzech śmiertelny i wyraz herezji. Moglibyśmy bez końca podawać inne przykłady aktywnego udziału Jana Pawła II w niekatolickim kulcie w odniesieniu do heretyków i schizmatyków, ale robił to również z poganami, Żydami i muzułmanami.
13 kwietnia 1986 r. Jan Paweł II udał się do synagogi rzymskiej, wziął udział w żydowskiej ceremonii i pochylił głowę, gdy Żydzi modlili się o przyjście ich „Mesjasza”. To akt odstępstwa. Co ciekawe, św. Tomasz z Akwinu powiedział, że gdyby ktoś oddawał cześć przy grobie Mahometa, zostałby uznany za odstępcę. ( Summa Theologiae, Secunda Secundae , pyt. 12, A. 2, Obj. 2. Jest to cytowane w Obj. 2, aw odpowiedzi św. byłoby odstępstwem.)
Oddawanie czci przy grobie Mahometa byłoby odstępstwem, ponieważ uczestnictwo w niekatolickich formach kultu jest równoznaczne z wyznaniem wiary w tej fałszywej religii, jak już omówiliśmy. Jan Paweł II i różni antypapieże Vaticanum II regularnie dopuszczali się tego rodzaju aktów apostazji. Pamiętaj, herezja i apostazja mogą przejawiać się zarówno czynem, jak i słowem. Jan Paweł II często otrzymywał „błogosławieństwa” od pogan.
8 sierpnia 1985 r. Jan Paweł II modlił się z afrykańskimi animistami (szamanami).
Jan Paweł II tak wspominał spotkanie: „…po raz pierwszy modliłem się również z grupą animistów .”[22]
To odstępstwo. W Cotonou w Afryce 4 lutego 1993 r. śpiewające dziewczęta potraktowały Jana Pawła II „wprowadzającym w trans” tańcem voodoo. Jan Paweł II organizował także wydarzenia w Asyżu i brał w nich czynny udział. Organizując wydarzenia w Asyżu i aktywnie w nich uczestnicząc, Jan Paweł II przyłączył się do fałszywego kultu wszystkich różnych religii w Asyżu. Był to publiczny grzech śmiertelny najwyższej rangi i wyraz apostazji. Kariera Jana Pawła II charakteryzowała się indyferentyzmem i uczestnictwem w fałszywych formach kultu. Oczywiście, taki publiczny heretyk i publiczny śmiertelny grzesznik nie mógł być katolickim papieżem, a tym bardziej świętym. To jeden z powodów, dla których kult jego wizerunku, poprzez jego nieważną kanonizację, jest wspomniany w Apokalipsie, o którym mowa w naszym materiale. Kiedy oszukani członkowie Kontr-Kościoła Soboru Watykańskiego II akceptują notorycznie niegodziwego apostatę antypapieża Jana Pawła II jako świętego – człowieka, którego kariera charakteryzowała się obojętnością, publicznymi grzechami śmiertelnymi przeciwko wierze i uczestnictwem w fałszywym kulcie religijnym – stają się uwikłani w jego grzechy. Komentatorzy internetowi i inni, którzy uważają Jana Pawła II za świętego, nie mają pojęcia, są oszukani i na drodze do piekła.
Moglibyśmy omówić znacznie więcej o antypapieżu Janie Pawle II, ale przejdźmy do Benedykta XVI.
Benedykt XVI regularnie brał udział w kulcie niekatolickim. 19 sierpnia 2005 brał czynny udział w synagodze żydowskiej w Kolonii w Niemczech. Przyłączył się do Żydów w modlitwie kadisz i wykonał wiele gestów świadczących o jego aktywnym udziale . To jest odstępstwo .
30 listopada 2006 r. Benedykt XVI modlił się jak muzułmanie w stronę Mekki w Błękitnym Meczecie w Turcji. Skrzyżował nawet ręce w muzułmańskim geście modlitewnym zwanym „gestem spokoju”. To jest odstępstwo.
23 września 2011 r. Benedykt XVI odwiedził kościół luterański w Erfurcie w Niemczech. Tam wychwalał Marcina Lutra i brał czynny udział w nabożeństwie luterańskim. Wspólnie „błogosławił” lud z luterańskim „pastorem”, a nawet modlił się z żeńskim „biskupem” luterańskim. Skłonił się przed ołtarzem luterańskim. To publiczny grzech śmiertelny i wyraz jawnej herezji.
17 września 2010 r. Benedykt XVI wziął udział w nabożeństwie anglikańskim w Opactwie Westminsterskim wraz z prohomoseksualnym anglikańskim „arcybiskupem” Rowanem Williamsem. Wspólnie przeszli do kościoła protestanckiego, wspólnie się modlili i udzielili wspólnego „błogosławieństwa”. To jest przejaw fałszywej religii. Benedykt XVI zorganizował w 2011 roku własne ohydne wydarzenie w Asyżu. Nie tylko brał czynny udział w tym wydarzeniu odstępstwa, ale jako gospodarz i organizator przyłączył się w ten sposób do fałszywego kultu wszystkich pogan, heretyków itp., którzy prowadzili fałszywy kult podczas tego wydarzenia.
Moglibyśmy podać wiele innych przykładów śmiertelnie grzesznego udziału Benedykta XVI w fałszywym kulcie. To nie tylko coś, co robił często, to coś, co wyraźnie aprobował swoimi słowami. 18 stycznia 2008 r. w przemówieniu do fińskiej delegacji ekumenicznej Benedykt XVI pochwalił wspólną modlitwę luteran i katolików i stwierdził, że są to królewskie drzwi ekumenizmu.
Benedykt XVI, przemówienie do członków fińskiej delegacji ekumenicznej, 18 stycznia 2008 r.: „Wspólna modlitwa luteran i katolików z Finlandii jest pokornym, ale wiernym udziałem w modlitwie Jezusa, który obiecał, że każda modlitwa wzniesiona do Ojca w Jego imię zostanie usłyszane. Taka jest w istocie królewska brama ekumenizmu: taka modlitwa prowadzi nas do nowego spojrzenia na Królestwo Boże i jedność Kościoła; wzmacnia nasze więzy komunii…”[23]
Tak więc działalność, którą Kościół Katolicki zawsze potępiał jako ciężko grzeszną, jak mówi Benedykt XVI, jest drogą, którą należy podążać. Jest notorycznym heretykiem. Fałszywi tradycjonaliści, którzy myślą, że notoryczny heretyk Benedykt XVI był konserwatystą lub jest prawdziwym papieżem, są bardzo oszukani. Był antypapieżem odstępczym. Więcej na jego temat można znaleźć w naszym filmie pt. The Heresies of Benedict XVI oraz w naszych artykułach na temat jego herezji, opartych na badaniach 30 jego książek i wszystkich jego przemówień.
Odstępczy antypapież Franciszek często uczestniczy w fałszywym kulcie niekatolickim. 29 listopada 2014 r. Franciszek modlił się u boku Muftiego w Błękitnym Meczecie w Stambule. To jest odstępstwo.
17 stycznia 2016 r. udał się do synagogi w Rzymie, brał czynny udział w nabożeństwie żydowskim, wypowiadał różne heretyckie słowa i powiedział: „Módlmy się razem do Pana.” To jest odstępstwo.
Moglibyśmy podać wiele innych przykładów udziału antypapieża Franciszka w fałszywym kulcie pogan, Żydów, protestantów i schizmatyckich „prawosławnych”. Oprócz swoich działań, Franciszek chwali wspólną modlitwę z niekatolikami i wyraźnie wspomniał o „modlitwie międzyreligijnej”. Jego stanowisko w tej sprawie, które jest sprzeczne z nauczaniem Kościoła Katolickiego, jest heretyckie słowami i czynami. Fakt, że antypapieże posoborowi wielokrotnie angażują się w takie zachowanie i nauczają, że jest ono dobre, dowodzi bez wątpienia, że są notorycznymi heretykami. W tę grzeszną działalność angażuje się również wielu odstępczych „biskupów” sekty posoborowej. Mówiąc najprościej, fałszywy ekumenizm jest gigantyczną herezją, która jest równoznaczna z zaprzeczeniem dogmatu, że Kościół Katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem Jezusa Chrystusa, co jest konieczne do zbawienia, oraz że religie niekatolickie są fałszywe, grzeszne i prowadzą do potępienia. Ta herezja (że dobrze jest uczestniczyć w niekatolickim nabożeństwie) była nauczana bezpośrednio na Soborze Watykańskim II, jak wykazaliśmy w tym artykule.
Należy również zauważyć, że objawiona przez Boga prawda, której zaprzecza nauczanie Vaticanum II o wspólnej modlitwie i kulcie z niekatolikami, znajduje się w 2 Liście św. Jana 1:10-11.
2 List św. Jana 1:10-11: „Jeżeli ktoś przychodzi do was i nie przynosi tej nauki, nie przyjmujcie go do domu i nie pozdrawiajcie. Kto go bowiem pozdrawia, uczestniczy w jego złych uczynkach.”[24]
Ten fragment był cytowany przez Kościół w kontekście potępienia jakiegokolwiek udziału w niekatolickich spotkaniach lub zgromadzeniach (Papież Pius XI, Mortalium Animos #9, 6 stycznia 1928 r.). Stąd złe nauczanie Vaticanum II jest właściwie heretyckie. Zaprzecza objawionej przez Boga prawdzie z 2 Jana 1:10-11. Naucza, w przeciwieństwie do Pisma, że dobrze i pożądanie jest brać udział w niegodziwych uczynkach i niedozwolonym lub fałszywym kulcie heretyków i schizmatyków.
Ponieważ fałszywy ekumenizm sekty posoborowej pochodzi z Soboru Watykańskiego II, jak wykazaliśmy, każdy kto uparcie broni kościół posoborowy jest duchowym cudzołożnikiem i heretykiem. Wszystkie niesedewakantystyczne grupy pod rządami antypapieży posoborowych, takie jak Bractwo Św. Piotra, składają się z oszustów. Gdyby rzeczywiście posiadali wiarę i stali za nią, odrzuciliby tę śmiertelnie grzeszną herezję i heretyckich antypapieży, którzy ją promują. Nie mają oni miłości do Boga.
W obliczu tych faktów niektórzy niewierni, którzy twierdzą, że są katolikami, powiedzą: gdybym to przyjął, musiałbym odrzucić katolicyzm. Nie, mylisz się i nie masz żadnej wiary. Kościół Katolicki jest jedynym prawdziwym Kościołem i cała ta sytuacja została przepowiedziana. Według katolickiego nauczania ludzie, którzy zapoczątkowali tę apostazję, byli heretyckimi antypapieżami. Nigdy ważnie nie objęli urzędu papieskiego, jak dowodzi nasz materiał, ponieważ boskie prawo zabrania heretykowi zostania papieżem. Fakty te dowodzą, że sekta posoborowa nie jest Kościołem Katolickim, a jej przywódcy byli antypapieżami. Sekta Watykańska II jest rzeczywiście przepowiedzianą nierządnicą babilońską. Spełnia proroctwa o Babilońskiej Nierządnicy i Bestii na wiele konkretnych sposobów. Zobacz nasz film pt. Apocalypse Now In The Vatican.
Fałszywy ekumenizm, który ujawniliśmy w tym artykule, jest jednym z powodów, dla których nierządnica babilońska jest nazywana matką nierządnic (Apokalipsa 17:5). Fałszywy ekumenizm jest środkiem, za pomocą którego ludzie są uwikłani w grzechy przeciwko wierze, jako część oszustwa czasów ostatecznych. Nawet jeśli nie angażujesz się bezpośrednio w fałszywy ekumenizm, jeśli akceptujesz antypapieży Vaticanum II i ich fałszywe kanonizacje, jesteś w to zamieszany. Prawdziwy Kościół Katolicki nadal istnieje w wiernej reszcie, a aby być prawdziwym katolikiem i ocalić swoją duszę, trzeba być tradycyjnym katolikiem, który odrzuca odstępczą sektę posoborową i fałszywy Sobór Watykański II.
Przepisy:
[1] Vatican II, Unitatis Redintegratio (Decree on Ecumenism), #8
[2] Pope Pius XI, Mortalium Animos (# 2), Jan. 6, 1928
[3] Pope Pius XI, Mortalium Animos (# 10), Jan. 6, 1928
[4] Canon 1258.1, 1917 Code of Canon Law
[5] Fr. Ignatius Szal, The Communication of Catholics with Schismatics, Imprimatur 1948, pp. 43-46
[6] Fr. Ignatius Szal, The Communication of Catholics with Schismatics, Imprimatur 1948, p. 137
[7] Fr. Ignatius Szal, The Communication of Catholics with Schismatics, Imprimatur 1948, p. 136
[8] Fr. Ignatius Szal, The Communication of Catholics with Schismatics, Imprimatur 1948, p. 81
[9] Fr. Ignatius Szal, The Communication of Catholics with Schismatics, Imprimatur 1948, p. 130
[10] Pope Pius IX, Neminem vestrum (# 5), Feb. 2, 1854
[11] Pope Pius IX, Graves ac diuturnae (# 4), March 23, 1875
[12] Pope Pius VI, Caritas (# 31-32), April 13, 1791
[13] Papież Leon XIII, Arcanum (#43), 10 lutego 1880 r.
[14] Jan Paweł II, Redemptor Hominis (#6), 4 marca 1979 r.
[15] Jan Paweł II, Ut unum sint (#21), 25 maja 1995 r.
[16] Jan Paweł II, Ut unum sint (#22), 25 maja 1995 r.
[17]Dyrektorium w sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu#118
[18]Dyrektorium w sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu #50
[19] Jan Paweł II, Ut unum sint (#16), 25 maja 1995 r.
[20]Dyrektorium w sprawie realizacji zasad i norm dotyczących ekumenizmu #53
[21] Fr. Ignatius Szal, The Communication of Catholics with Schismatics, Imprimatur 1948, p. 144
[22] L’Osservatore Romano, August 26, 1985, str. 9.
[23] Benedict XVI, Address to members of the Finnish Ecumenical Delegation, January 18, 2008