Nie znoszę dorabiania ideologii do aktualnej sytuacji. Według mnie sprawa jest prosta.
Aby stworzyć szansę, stworzyć, bo jej na razie nie ma, zaledwie lub aż szansę na opóźnienie lub powstrzymanie procesu niszczenia Polski można zagłosować przeciw Trzaskowskiemu. Pomimo słusznego obrzydzenia do PiS jedyną opcją jaka pozostała ludziom świadomym jest wybór wystawionego przez „umiarkowaną targowicę”, Karola Nawrockiego. „Targowica radykalna” wystawiła sponsorowanego i faworyzowanego przez „Bestię” – Trzaskowskiego.
Różnica jest ogromna
O ile różnica programowa pomiędzy PiS a KO jest minimalna, co usiłują ukryć obydwie opcje ogłupiając swoje elektoraty, to potencjał tkwiący w Nawrockim do wykonania manewru przepłynięcia pomiędzy Scyllą a Charybdą pozwala zakwalifikować tę możliwość do kategorii zdarzeń realnych.
Uważam tak dlatego, że Nawrocki w przeciwieństwie do Trzaskowskiego nie wyrzekł się ani Boga ani Polski oraz zadeklarował sprzeciw wobec planów ustanowienia prawa dającego szersze możliwości mordowania ludzi przed ich narodzeniem, a także, co już pokazała praktyka, w trakcie narodzin oraz po narodzinach.
Karol Nawrocki zadeklarował również sprzeciw wobec ustanowienia cenzury oraz implementowania do polskiego prawa ustawy dającej narzędzia lewicy do prześladowania ludzi normalnych za mówienie prawdy. Nie za „mowę nienawiści” jak twierdzi neokomuna, lecz właśnie za mówienie prawdy.
Kwestii sprowadzania do Polski wędrujących bandytów oraz „zrównoważonego rozboju” nazywanego zielonym nie będę opisywać.
Na koniec polecę felieton Bartosza Kopczyńskiego z którego zacytuję mały fragment
Wybór .upiarza będzie tym złym na pewno, natomiast wybór boksera jest niewiadomą – albo będzie zły, albo dobry, i na tą chwilę nie ma żadnej determinacji, a jeśli ktoś mówi, że na pewno wie, jak będzie, opowiada głupoty. Możemy więc zarówno doczekać się bramkarza Polski, broniącego swojego klubu przed niepożądanymi gośćmi, lub alfonsa, osłaniającego polityczną prostytucję. Co więc wybrać? Nic gorszego od .upiarza nie może nas spotkać, a czasy Dudusia Gryzipiórka już się nie powtórzą, bo jakiś wybór będzie musiał zostać dokonany. Lepiej więc już teraz dokonać go samemu, by nie pozwolić, aby ktoś zdecydował poza nami. Na dziś optymalnym wyborem jest nie dopuścić .upiarza, wybrać boksera i pilnować, aby nie okazał się zwykłym eskortem.
Piszę dziś do Pana jako do Przyjaciela Życia i Rodziny. Piszę na chwilę przed ciszą wyborczą, w sytuacji, gdy wielu z nas doświadcza poważnej rozterki co do niedzielnego głosowania.
Z pewnością wie Pan, co mam na myśli… Kandydaci, którzy jednoznacznie deklarowali obronę życia dzieci przed aborcją i lobby LGBT, odpadli w I turze wyborów. Pozostało dwóch. Jeden jawnie proaborcyjny i zainteresowany przekazaniem licznych przywilejów dla lobby zboczeńców. Drugi – czasem mówiący pięknie o wartościach, by znów za chwilę poddawać w wątpliwość konieczność pełnej ochrony życia dzieci, zmieniający deklaracje w zależności od etapu kampanii. W ostatnich dniach Karol Nawrocki złożył jednak konkretne deklaracje:
Moim celem będzie wsparcie dla polskiej rodziny i zabezpieczenie jej przed niebezpiecznymi ideologiami i przymusami narzucanymi przez grupy ideologiczne. Przed takimi zjawiskami szczególnie powinny być chronione dzieci.
Jako Prezydent będę chronił życie od poczęcia do naturalnej śmierci.
Stoję na niezachwianym stanowisku, że wolność decydowania o swoich poglądach i przekonaniach, w tym wolność słowa czy prawo rodziców do wychowywania dzieci, zgodnie z własnymi przekonaniami to sprawy fundamentalne.
/odpowiedzi z dn. 25.05.2025 na pytania KKP i sztabu G. Brauna/
Przyglądam się temu, co obecnie rządzący przepychając tzw. ustawę o mowie nienawiści chcą zrobić z polską wolnością słowa i jestem tym oburzony. I nie podpisałbym nigdy czegoś takiego.
/odpowiedź w dn. 22.05.2025 w programie „Mentzen Grilluje”/
Mamy więc deklaracje, które należy zapamiętać i z nich rozliczyć przyszłego Prezydenta Polski. Politycy, gdy dostaną się na swoją funkcję, lubią zapominać o składanych obietnicach, jednak mając w ręku powyższe deklaracje będziemy mogli wszyscy – Pan i ja – przypominać o konieczności ich realizacji, szczególnie, że w pierwszej kadencji prezydent zazwyczaj stara się wykazać przed wyborcami, by mieć szansę na drugą kadencję.
Co na pewno stanie się, jeśli wygra Rafał Trzaskowski?
Po pierwsze – natychmiast speckomisja sejmowa ruszy naprzód i dokończy prace nad czterema ustawami w pełni legalizującymi aborcję. Oni czekają tylko na zmianę prezydenta i nie ukrywają, że Trzaskowski podpisze im wszystko, co uchwalą.
Po drugie – ustawa o mowie nienawiści wraz z szaleńczymi wytycznymi Adama Bodnara wejdzie w życie. Nie będzie już żadnej możliwości obrony dzieci w szkołach przed obowiązkową demoralizacją. Także Pan będzie mógł pójść do więzienia za post na Facebooku lub wpis na grupie na komunikatorze. To, co przeżywam teraz ja – od 8 lat ścigana przez 16 gejów na drodze cywilnej w sądzie za słowo „zboczenie” – dotknie także Pana, ale mocniej – poprzez Prokuraturę, w procesie karnym, w kilka lub kilkanaście miesięcy. Lobby LGBT wymusi poprawność i wsadzi do więzienia wszystkich, którzy będą chcieli zachować zdrowy rozsądek.
Po trzecie – natychmiast zostanie uchwalona ustawa o zmianie płci – zapowiedziała to Minister Równości Katarzyna Kotula jeszcze w styczniu tego roku i tłumaczyła, że czekają tylko na swojego prezydenta.
Po czwarte – aborterzy ośmielą się jeszcze bardziej. Zbrodnie, które dziś popełnia się w Oleśnicy, będą dziać się w każdym szpitalu z oddziałem położniczym. Pseudo-przychodnie aborcyjne jak Abotak w Warszawie na Wiejskiej będą w każdym większym mieście.
Po piąte – nasza Ojczyzna nie przeżyje żadnego wielkiego katharsis i nie odbije się od dna, jak zdaje się niektórym publicystom. Zlewaczały parlament do spółki z życzliwym sobie prezydentem dociśnie Polakom śrubę i zniszczy zasoby energii, dobrych ludzi, wytresuje bezmyślne masy. Nie będzie gorzej, by potem było lepiej. Będzie gorzej, a potem jeszcze trudniej będzie wstać z kolan. Mesjanizm zawsze prowadził Polskę wprost w przepaść.
Świadoma, że nie jesteśmy w sytuacji idealnej, ale równocześnie wiedząc, że najprawdopodobniej właśnie nadszedł moment, by ratować życie polskich dzieci przed największą możliwą katastrofą, proszę, aby poszedł Pan na wybory i oddał głos przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu. A Karolowi Nawrockiemu zapamiętał przedwyborcze obietnice, a jeśli wygra, nie ulegał euforii, patrzył prezydentowi na ręce i rozliczał go z obietnic.
Wynik wyborów będzie się ważył do ostatniej chwili. Pański głos jest kluczowy.
Obrońcy życia powinni iść na głosowanie i oddać w tych wyborach ważny głos.
Nie ulegajmy pokusie zdystansowania się od sytuacji w Polsce i pozostania w domu, bo „lepszy kandydat już odpadł”. Nie można sobie na to pozwolić.
PS – Nie bądźmy naiwni, ale też nie uciekajmy w wygodnictwo. Pójście na te wybory i zagłosowanie przeciw Rafałowi Trzaskowskiemu jest obowiązkiem każdego prolifera.
Platformerka w Domu Pomocy Społecznej. Czy wszystkich nas to czeka?
„Do Rzeczy”, „okazuje się jednak, że posłanka kłamała, gdyż tak naprawdę odwiedziła hospicjum”.
Tylko – czy tym miłym “uśmiechniętym” starczy DPS-ów dla nas wszystkich?
Może część upchną w namiotach czy na stadionach. Bo kartofli na początek starczy. A potem – procedura “terapia daremna” załatwi resztę.
==============
Dacie wiarę, że taki film z podkładem muzycznym Gajewska wrzuciła na swoje media społecznościowe? A teraz jeszcze kit wciska, że była w DPS. (Film już usunęła, ale się uratował) pic.twitter.com/Ra1RTM6y94
Amerykańscy politycy zwrócili się do Ursuli von der Leyen, przewodniczącej Komisji Europejskiej, z serią pytań dotyczących polskiej kampanii wyborczej w związku z podejrzeniami o nielegalne finansowanie spotów promujących Rafała Trzaskowskiego, a zohydzających innych kandydatów.
Pod oficjalnym pismem skierowanym do Komisji Europejskiej podpisał się m.in. Brian Mast, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych Izby Reprezentantów USA.
Politycy amerykańscy pytają w swoim liście m.in. o to, kto dostarczył środki na wykup reklam promujących Rafała Trzaskowskiego, a zohydzających Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Jaką rolę odegrała w tym spółka Estratos oraz jej główny udziałowiec, amerykański fundusz powiązany z Partią Demokratyczną? Co Komisja Europejska zamierza z tym zrobić i dlaczego stosuje podwójne standardy?
Poza Brianem Mastem pod listem do szefowej KE podpisała się szóstka kongresmenów, w tym Keitf Self, przewodniczący podkomisji ds. Europy Izby Reprezentantów USA. Self był szefem amerykańskiej delegacji, która w kwietniu spotkała się z Rafałem Trzaskowskim. Po tym spotkaniu Trzaskowski ogłosił, że ma dobre relacje z obecnie rządzącymi w USA. Podpisani pod dokumentem to przedstawiciele Partii Republikańskiej.
“Podważenie integralności procesów demokratycznych”
Amerykanie w liście do Ursuli von der Leyen piszą wprost, że w czołowych polskich mediach ukazały się materiały, które udowadniają, że tuż przed drugą turą wyborów prezydenckich możemy mieć w Polsce do czynienia z “podważeniem integralności procesów demokratycznych”.
Chodzi o materiały promujące Rafała Trzaskowskiego i zniechęcające do głosowania na Karola Nawrockiego i Sławomira Mentzena. Jak podkreślają politycy USA, powołując się na ustalenia Wirtualnej Polski, stoi za nimi austriacka spółka Estratos. To podmiot, w którym 80 proc. udziałów mają Amerykanie związani z partią Demokratyczną, a 20 proc. Węgrzy związani z byłym rządem liberalnym, będącym u władzy przed Orbanem.
W Polsce Estratosowi pomagała m.in. fundacja sympatyzująca z Koalicją Obywatelską – Akcja Demokracja.
To one najprawdopodobniej stoją za akcją, w ramach której na dwóch facebookowych profilach – “Wiesz Jak Nie Jest” oraz “Stół Dorosłych” – 10 kwietnia zaczęły się pojawiać reklamy polityczne promujące Trzaskowskiego i stawiające w złym świetle Nawrockiego i Mentzena. Administrator tych profili, który nie ujawnił swojej tożsamości, wydał na promocję treści więcej niż jakikolwiek komitet wyborczy.
”Wyraźnie podkreślmy: agitacja prowadzona przez spółki i fundacje, na dodatek finansowana z zagranicy, jest w Polsce nielegalna. Zgodnie z Kodeksem wyborczym agitację prowadzić mogą bowiem wyłącznie komitety wyborcze oraz sami wyborcy”. Na różnicę pomiędzy wyborcą a zorganizowaną akcją zwracał zresztą uwagę przedstawiciel Krajowego Biura Wyborczego podczas posiedzenia sejmowej komisji cyfryzacji. Dyrektor NASK także uważa to, co się wydarzyło, za nielegalne.
Sztab Rafała Trzaskowskiego oraz sam kandydat odcięli się od materiałów sponsorowanych w mediach społecznościowych.
Grzegorz Braun i Karol Nawrocki. / Foto: PAP (kolaż)
Komitet polityczny Konfederacji Korony Polskiej wystosował do pozostających w wyścigu o fotel Prezydenta RP kandydatów zestaw pytań.
Na razie ustosunkował się do nich tylko „obywatelski” kandydat PiS Karol Nawrocki.
Przypomnijmy, że dzień po I turze wyborów komitet KKP, partii Grzegorza Brauna, wystosował następujące pytania do Karola Nawrockiego i Rafała Trzaskowskiego, którzy 1 czerwca zmierzą się w II turze wyborów prezydenckich:
Czy jako kandydat na Prezydenta RP będzie Pan kierował się wyłącznie polskim interesem narodowym – a w szczególności, czy zobowiązuje się Pan do:
Zdecydowanych działań na rzecz pokoju, a zwłaszcza do niewysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę oraz nieprzekazywania sprzętu wojskowego na rzecz Ukrainy?
Zdecydowanych działań na rzecz zachowania jednolitości i tożsamości narodowej państwa polskiego – a zwłaszcza powstrzymania ukrainizacji Polski, stanowczego potępienia banderyzmu i wyegzekwowania ekshumacji ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach?
Zdecydowanych działań na rzecz bezpieczeństwa publicznego – a w szczególności odrzucenia tzw. paktu migracyjnego Unii Europejskiej i powstrzymania imigracji zarówno legalnej, jak i nielegalnej?
Odrzucenia tzw. zielonego ładu Unii Europejskiej – zwłaszcza w odniesieniu do rolnictwa, górnictwa, budownictwa, energetyki i motoryzacji?
Zaniechania legalnego dzieciobójstwa, a także eksperymentów medycznych na Polakach, przymusu szczepień, selekcji eugenicznej oraz eutanazji wprowadzanej m. in. pod hasłami „terapii daremnych” i „śmierci mózgowej”?
Rozliczenia instytucjonalnego bezprawia lat 2020-2022, m. in. w lecznictwie, wojskowości i gospodarce – a w szczególności ukarania winnych i sprawców kierowniczych, oraz zadośćuczynienia poszkodowanym i rodzinom ofiar?
Doprowadzenia do ekshumacji w Jedwabnem, odrzucenia roszczeń żydowskich oraz zaprzestania celebracji chanukowych w Pałacu Prezydenckim?
Nie odpowiedział na nie prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. „Ubolewamy, że Rafał Trzaskowski do dnia dzisiejszego wcale nie odniósł się do ww. pytań, a z jego wypowiedzi publicznych możemy wnioskować, że na każde z zadanych pytań NIE odpowiedziałby twierdząco…” – czytamy na stronie KKP.
Do tak postawionych pytań odniósł się natomiast szef Instytutu Pamięci Narodowej Karol Nawrocki. Jego sztab przesłał odpowiedzi 25 maja.
„Szanowny Panie Pośle,
W odpowiedzi na Pana postulaty uprzejmie wyjaśniam, co następuje:
Nie zgodzę się na wysyłanie polskich wojsk na Ukrainę. Jednoznacznie sprzeciwiam się jako Prezes IPN i będę sprzeciwiał się banderyzmowi – jestem gotów podpisać ustawę, która zakłada penalizację banderyzmu oraz tzw. kłamstwa wołyńskiego. Uzależniam dobre, sąsiedzkie relacje z Ukrainą od pełnej zgody na ekshumację ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach. Jednocześnie stwierdzam, że w interesie naszego Państwa leży jak najszybsze doprowadzenie do pokoju na Ukrainie.
Zapewniam, że podejmę działania na rzecz jednostronnego wypowiedzenia paktu migracyjnego i zielonego ładu, który blokuje nasz rozwój, blokuje naszą gospodarkę, rolnictwo i łupi portfele Polaków.
Moim celem będzie wsparcie dla polskiej rodziny i zabezpieczenie jej przed niebezpiecznymi ideologiami i przymusami narzucanymi przez grupy ideologiczne. Przed takimi zjawiskami szczególnie powinny być chronione dzieci.
Jako Prezydent będę chronił życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Stoję na niezachwianym stanowisku, że wolność decydowania o swoich poglądach i przekonaniach, w tym wolność słowa czy prawo rodziców do wychowywania dzieci, zgodnie z własnymi przekonaniami to sprawy fundamentalne.
Jestem zdania, że poza obowiązującym prawem dotyczącym kalendarza szczepień, wszystkie inne szczepienia nie ujęte w kalendarzu, powinny być kwestią wyłącznie osobistego wyboru.
Pragnę podkreślić, że w bardzo trudnym czasie pandemii Covid rząd podejmował różne decyzje, także niepopularne i z perspektywy czasu błędne. W całości swej polityki doprowadził jednak do uratowania milionów miejsc pracy i przeprowadził Polskę przez ten kryzys światowy. Podkreślam jednak, że sam nie byłem zwolennikiem restrykcji tak drastycznych jak zamykanie kościołów czy lasów.
Wg mojej opinii Polska powinna zajmować się uzyskaniem reparacji od Niemiec, a wszelkie roszczenia wynikające z niemieckich działań wojennych powinny być kierowane właśnie do Berlina, a nie do Warszawy.
Pragnę przypomnieć także, że już w styczniu tego roku w mediach jasno zadeklarowałem, że przywiązanie do wartości chrześcijańskich traktuję poważnie, więc obchodzę i promuję święta i związane z nimi polskie tradycje i zwyczaje, które są bliskie naszemu wspólnemu wyznaniu i wartościom.
Pragnę zapewnić, że broniłem i będę bronił dobrego imienia Polski i Polaków przed wszystkimi obrzydliwymi atakami takich osób, jak np. p. Grabowski, Gross czy Engelking. Będę w tym celu podejmował wszelkie działania, które tylko skutecznie będą prowadziły do tego celu.
Karol Nawrocki”.
==============================================
Jego odpowiedzi oceniła Konfederacja Korony Polskiej.
„1. Odnosząc się do treści odpowiedzi na nasze pytania, pozytywnie oceniamy deklaracje Karola Nawrockiego odnośnie :
działań na rzecz pokoju za naszą wschodnią granicą,
niewysyłania polskich żołnierzy na Ukrainę,
potępienia banderyzmu,
chęci wyegzekwowania ekshumacji ofiar ukraińskiego ludobójstwa na Polakach,
odrzucenia paktu migracyjnego,
odrzucenia zielonego ładu,
zaniechania legalnego dzieciobójstwa.
Wiarygodność ww. deklaracji pozostawiamy do oceny wyborcom.
=================================================
2. Jednoznacznie negatywnie oceniamy poniższe wątki zawarte w odpowiedziach:
a. całkowite pominięcie poniższej problematyki, zawartej w naszych pytaniach, a dotyczącej:
nieprzekazywania sprzętu wojskowego na rzecz Ukrainy,
powstrzymania ukrainizacji Polski,
kwestii zarówno nielegalnej, jak i legalnej migracji,
eksperymentów medycznych na Polakach, przymusu szczepień, selekcji eugenicznej oraz eutanazji wprowadzanej m. in. pod hasłami «terapii daremnej» i «śmierci mózgowej».
b. zauważamy u Karola Nawrockiego brak zrozumienia tego, czym był okres instytucjonalnego bezprawia lat 2020-2022; twierdzenie kandydata, że «rząd […] doprowadził jednak do uratowania milionów miejsc pracy i przeprowadził Polskę przez ten kryzys światowy…» jest dowodem na to, że jego prezydentura, w przypadku wystąpienia podobnej sytuacji jak w latach 2020-2022, byłaby gwarantem powtórzenia zgubnych działań duetu Morawiecki-Duda.
c. Karol Nawrocki wykazał rażący brak zrozumienia problemu obowiązkowych szczepień, czyli kalendarza szczepień (obowiązkowe szczepienia zawarte są właśnie w kalendarzu szczepień) – w większości państw UE nie ma żadnych szczepień obowiązkowych (brak kalendarza szczepień) i dzieci nie są tam wyszczepiane tak ogromną ilością preparatów jak w Polsce.
d. Pominięcie przez Karola Nawrockiego w odpowiedziach sprawy selekcji eugenicznej oraz eutanazji wprowadzanej m. in. pod hasłami «terapii daremnych» i «śmierci mózgowej» stanowi wg nas przesłankę do twierdzenia, że w czasie pełnienia obowiązków Prezydenta Polski Karol Nawrocki w tych kwestiach będzie ściśle współpracował z aktualnym rządem.
e. Karol Nawrocki pełniąc funkcję Prezesa IPN, sam stwierdził, że «sprawa ekshumacji w Jedwabnem go przerosła» – niestety odpowiedź na pytanie związane z obroną interesów Polaków przed atakami żydowskich organizacji (ekshumacja w Jedwabnem, odrzucenie roszczeń do majątków bezspadkowych, celebracji chanukowych) została przez Karola Nawrockiego pominięta – zatem wnioskujemy, że w tych kwestiach będzie on kontynuatorem działań Andrzeja Dudy” – wskazano.
„Nasza konkluzja po analizie treści odpowiedzi Karola Nawrockiego i braku odpowiedzi Rafała Trzaskowskiego:
BOŻE, miej w opiece Polskę całą!” – skwitowała partia Grzegorza Brauna.
==============================================
Mirosław Dakowski:
Przed wyborami uzupełniam:
Lepsza przewlekła grypa od syfilisu i AIDS w jednym.
Studiując nagłówki polskojęzycznych szmatławców, trudno nie zauważyć narastającej histerii wojennej. Inteligentna większość społeczeństwa III RP, zapewne na tym etapie nawet nie rozróżnia chaotycznej rozkrzyczanej propagandy, od faktu braku jakiejkolwiek akcji zbrojnej FR w stosunku do III RP.
Jest oczywistym, że III RP jest na gwałt szykowana do zastąpienia rozpadającej się Ukrainy w wojnie proxy z RF.
Teraz potrzeba tylko zręcznej prowokacji, jak to było w przypadku Radiostacji Gliwice w 1939 roku by zmusić III RP do ataku na FR. Tyle, że tym razem agresorem będzie III RP a nie III Rzesza!
Przy czym konsekwencje tego szalonego aktu oznaczać będą koniec istnienia III RP, jako struktury administracyjnej UE, oraz Jej społeczeństwa.
O ile w przypadku Ukrainy, FR stosowała wstrzemięźliwość przynajmniej przez dwa lata, o tyle agresja członka NATO, jakim mieni się być III RP, spotka się ze zmasowanym atakiem na całym terytorium kraju.
Przy czym RF bez użycia broni jądrowej może w krótkim czasie zlikwidować życie na obszarze od Bugu do Nysy. Hipersoniczne rakiety nawet bez jakiegokolwiek ładunku działają jak meteoryty, które rozpalone przejściem przez ziemską atmosferę stanowią same sobą „bombę słoneczną”.
Tak więc zlikwidować stosunkowo niewielki obszar III RP, nie będzie stanowiło dla FR żadnego problemu. Przy czym irytacja Kremla poszczekiwaniem bałtyckich kundli i III RP, osiągnęła już apogeum. Zapewne z dużą przyjemnością zlikwiduje te hałaśliwe istoty, bezustannie szarpiące FR za nogawki.
„Prezydentura Rafała Trzaskowskiego to domknięcie systemu” – alarmują prawicowi politycy i publicyści. Teza ta brzmi nie tylko niepokojąco, ale niestety także wiarygodnie. Tylko co tak naprawdę oznacza „domknięcie systemu”? I dlaczego to hasło rezonuje dziś z taką siłą?
Nawet umiarkowanie konserwatywny prezydent może okazać się ostatnią zaporą dla zmian prawnych wymierzonych w fundamentalne wartości cywilizacji chrześcijańskiej. Wystarczy przypomnieć sprawę ustawy o tzw. „mowie nienawiści”, która – gdyby nie skierowanie jej do Trybunału Konstytucyjnego przez Andrzeja Dudę – już dziś mogłaby obowiązywać, penalizując wyrażanie katolickich poglądów w przestrzeni publicznej. Osoby wierzące narażone byłyby na postępowania prokuratorskie, konfiskatę urządzeń elektronicznych, a także inwigilację i poszukiwanie związków z tzw. grupami radykalnymi.
Podobny los czeka inne projekty rewolucji obyczajowej, jak legalizacja paramałżeństw homoseksualnych czy zabijania dzieci w prenatalnym okresie rozwoju. Blokowanie ich przez umiarkowanie konserwatywną mniejszość (np. resztki oporującego skrzydła PSL-u) w końcu uda się obejść, a próby utrzymania obecnego składu Trybunału Konstytucyjnego – to również kwestia czasu. W takiej sytuacji jedyną realną barierą wobec pełnego wdrożenia tego programu będzie podpis – lub jego brak – prezydenta RP.
Jednak stawka, jaką jest „domknięcie systemu”, nie ogranicza się tylko do pojedynczych ustaw. Chodzi o całościową przemianę polityczno-instytucjonalną, po której odwrót stanie się praktycznie niemożliwy – i to przez długie dziesięciolecia.
Kto naprawdę będzie decydować?
Sednem sprawy jest pytanie: kto w najbliższej przyszłości właściwie będzie podejmować najważniejsze decyzje polityczne? Wbrew pozorom nie chodzi tylko o Sejm czy prezydenta – chodzi o realne ośrodki władzy w Europie. Już dziś wiele kompetencji zostało przekazanych instytucjom Unii Europejskiej, których skład personalny i linia ideowa znajdują się poza naszą kontrolą. Polska, jako kraj peryferyjny i mniej wpływowy, coraz częściej może jedynie wykonywać decyzje zapadające w Brukseli, Berlinie czy Paryżu. Mimo to pozostała jeszcze pewna doza samodzielności – zwłaszcza w zakresie kultury, edukacji czy ochrony zdrowia. Te resztki suwerenności mogą jednak zostać skonsumowane przez UE w ciągu najbliższych kilku lat.
Plan kolejnego etapu tzw. „integracji europejskiej” został przedstawiony 22 listopada 2023 roku przez Komisję Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego, która przyjęła rezolucję dotyczącą reform traktatowych. Wśród jej głównych założeń znalazła się rezygnacja z zasady jednomyślności w Radzie UE w aż 65 obszarach – w tym w polityce zagranicznej, społecznej, fiskalnej czy ochronie środowiska. Przewiduje się także rozszerzenie zakresu kompetencji współdzielonych (czyli takich, w których prawo unijne ma pierwszeństwo przed krajowym), a także uproszczenie procedur nakładania sankcji za rzekome naruszenia „praworządności” (kij na nieposłusznych, bo o tym co „niepraworządne” decyduje przecież centrala). Jeśli te zmiany zostaną ratyfikowane – Polska przestanie mieć realny wpływ na kluczowe kwestie dotyczące swojej polityki wewnętrznej i zagranicznej. Utraci możliwość aspirowania choćby do statusu gracza wagi średniej.
Szczególnie groźne są propozycje dotyczące rozszerzenia kompetencji Unii w zakresie edukacji i polityk dot. zdrowia publicznego. Oznaczałoby to instytucjonalne przepisanie tożsamości przyszłych pokoleń Polaków – nie przez krajowych polityków, media czy fundacje, lecz poprzez system edukacyjny podlegający unijnym wytycznym ideologicznym. Proces, który do tej pory był rozciągnięty na dekady, odbywał się oddolnie i niejednorodnie, teraz miałby zostać zinstytucjonalizowany i skoordynowany – z poziomu transnarodowego. Byłoby to nie tylko symboliczne, ale realne zakończenie epoki suwerenności kulturowej. Polski kod kulturowy – zakorzeniony w chrześcijaństwie i etosie narodowym – zostałby najpierw zrelatywizowany, a następnie zastąpiony ideologią progresywnej unifikacji. To wszystko czyni z pojęcia „domknięcia systemu” nie tylko alarmistyczny slogan, ale diagnozę sytuacji, w której może się znaleźć Polska – jeśli zabraknie ostatnich instytucjonalnych bezpieczników.
W przypadku Polski ratyfikacja reform traktatowych zależy między innymi od woli prezydenta. Głowa państwa odgrywa bowiem kluczową rolę w budowaniu społecznego konsensusu wokół tak fundamentalnych zmian. W sytuacji skrajnej może też – niczym współczesny Rejtan – odmówić podpisania dokumentów, nawet za cenę wywołania poważnego kryzysu konstytucyjnego. Ale lepszy taki kryzys, niż spokojne i bezrefleksyjne oddanie resztek polskiej suwerenności w ręce środowisk, które chcą narzucić Polakom obce zasady, wartości i styl życia.
Zwycięstwo Rafała Trzaskowskiego w wyborach prezydenckich mogłoby znacząco ułatwić przyjęcie nowej wersji traktatów, ponieważ – podobnie jak Donald Tusk – jest on entuzjastą pogłębionej integracji i centralizacji Unii. W jego przypadku istnieje też cały wachlarz kuglarskich pretekstów, za pomocą których mógłby przekonać istotną część społeczeństwa do poparcia reform. Przykładowo, mógłby powoływać się na potrzebę szybszego podejmowania decyzji w ramach Unii w sprawach obronnych w kontekście zagrożenia rosyjskiego – choć reforma traktatowa dotyczy znacznie szerszych i bardziej kontrowersyjnych sfer niż tylko bezpieczeństwo.
Tego rodzaju propaganda z łatwością znalazłaby zastosowanie przy okazji ewentualnego referendum w tej sprawie. Zwłaszcza jeśli całość aparatu państwowego, mediów publicznych oraz silnych mediów prywatnych działałaby w jednym chórze, a opozycja została wcześniej zepchnięta do narożnika. Społeczeństwo, pozbawione dostępu do rzetelnej debaty, mogłoby zostać skutecznie wprowadzone w błąd co do prawdziwego charakteru tych zmian.
Przykład? Ujednolicenie polityki zdrowotnej w UE z pozoru nie budzi emocji – jednak pod tym niewinnym szyldem mogłyby się kryć praktyki takie jak liberalizacja prawa aborcyjnego czy też regulacje dotyczące tzw. „korekty płci” (tj. okaleczania) nieletnich, przeprowadzanej bez zgody rodziców. To nie są spekulacje: podobne rozwiązania były już forsowane w krajach zachodnich, takich jak Niemcy czy Hiszpania, a także promowane przez Komisję Europejską w tzw. Strategii na rzecz Równości LGBT 2020–2025. Prezydent wywodzący się z obozu konserwatywnego – mógłby skutecznie powstrzymać ten proces. I nie chodzi tu tylko o doraźne blokowanie poszczególnych inicjatyw. Stawką jest możliwość obrony modelu życia, który chcemy przekazać następnym pokoleniom. W tym sensie wybór prezydenta sprowadza się nie tyle do wyznaczenia „strażnika żyrandola”, co punktem zwrotnym: przesądza, czy Polska będzie miała jeszcze siłę powiedzieć „nie”.
Wolność – nie dla wszystkich
O naszym życiu nie decyduje jednak wyłącznie formalna polityka. Równie ważny, jeśli nie ważniejszy, jest krajobraz społeczny i ukryta w nim sieć zależności, interesów i hierarchii. Demokracja liberalna – przynajmniej w swojej obecnej formie – coraz mniej przypomina system otwarty dla obywateli, a coraz bardziej zinstytucjonalizowaną oligarchię. Pod pozorem obrony „praw mniejszości” i powierzchownej inkluzji promuje ona model społeczeństwa, w którym realną władzę sprawują najbogatsi, najlepiej usieciowieni i najbardziej wpływowi. Za parawanem humanizmu, praw człowieka i tolerancji odbywa się miękka, ale skuteczna kontrola społeczna, która coraz częściej przechodzi w twardą presję ideologiczną. Ideologia ta – choć ubrana w język szumnie brzmiących wartości – jest często głęboko sprzeczna z ludzkimi instynktami, tradycją, a także zwykłym rozsądkiem.
Problem polega na tym, że system liberalny znajduje się dziś w fazie wyczerpania: rośnie poparcie dla partii kontestujących jego podstawy, coraz więcej ludzi dostrzega jego iluzoryczność, niesprawiedliwość, a przede wszystkim – nieefektywność. Ale to właśnie czyni go groźnym. Bo im bardziej spada zdolność do miękkiego zarządzania społeczeństwem, tym chętniej sięga się po rozwiązania siłowe – prawne, administracyjne, czynione rękami służb specjalnych. Gdy stara ideologia nie wystarcza do legitymizacji władzy, przychodzi czas na „zarządzanie przez kryzys” i ręczne sterowanie. Tak było w przypadku realnego socjalizmu, i tak bywa coraz częściej w sferze edukacji, zdrowia publicznego czy polityki tożsamościowej. Najwięksi beneficjenci liberalnego porządku – wielkie korporacje, eurokraci, finansjera, think-tanki, organizacje pozarządowe żyjące z grantów – nie chcą dopuścić do utraty kontroli. Dlatego dążą do „domknięcia systemu”: zabetonowania go na tyle szczelnie, by społeczne niezadowolenie nie mogło już zakwestionować jego fundamentów.
Symptomy nadchodzących zmian ustrojowych są już dostrzegalne od kilku lat: tworzenie liberalno-lewicowych „kordonów sanitarnych” wokół partii prawicowych, blokowanie kandydatur niewygodnych polityków (jak Marine Le Pen we Francji czy Călin Georgescu w Rumunii), nielegalne działania wymierzone w opozycję i przychylne jej media (AfD w Niemczech, PiS i Konfederacja w Polsce), czy upolitycznienie komisji wyborczych. To wszystko można uznać za swego rodzaju balony próbne. Przy relatywnej bierności społeczeństw – uśpionych skuteczną propagandą – władza liberalno-lewicowa posuwa się coraz dalej. Coraz silniejsze stają się frakcje postulujące delegalizację niektórych partii i niezależnych tytułów medialnych, wspierane chętnie przez salonowych dziennikarzy i globalne korporacje cyfrowe. W ten sposób zmierzamy ku sytuacji, w której wybory powszechne staną się jedynie fasadowym rytuałem, pozbawionym realnego znaczenia. W tym kontekście pięcioletnia prezydentura Rafała Trzaskowskiego stanowiłaby skuteczny parasol ochronny dla dalszych kroków w kierunku instytucjonalnej oligarchizacji. Jako zwierzchnik sił zbrojnych, mógłby gwarantować płynny przebieg tych procesów, zabezpieczając je przed zakłóceniami ze strony oporującego społeczeństwa. Przeciwnik takiej transformacji na stanowisku prezydenta – nawet jeśli jego wpływ byłby głównie formalny – mógłby stanowić realną barierę oraz objąć patronat nad wyrazami społecznego sprzeciwu.
Pacyfikacja opozycji
Tak daleko posunięte działania wymierzone w opozycję, jak te prowadzone obecnie przez unioentuzjastyczne siły liberalno-lewicowe, nie mają precedensu we współczesnej historii Europy. Osiągnęły one mistrzostwo w przyprawianiu zdroworozsądkowym siłom politycznym gęby radykałów i niebezpiecznych fanatyków. Równocześnie potrafią oszukiwać nieuprzywilejowane warstwy społeczne, wmawiając im przynależność do elit, którymi w rzeczywistości nie są – co skutkuje głosowaniem wbrew ich własnym interesom. Jednak w dobie szybkiego przepływu informacji i łatwości tworzenia niezależnych mediów, owe „centra iluzji” są coraz boleśniej konfrontowane z rzeczywistością, i kłamstwo nie może trwać wiecznie.
Co więcej – liberalno-lewicowe kordony sanitarne nie potrafią przedstawić spójnej, pozytywnej propozycji dla społeczeństwa, ponieważ ich wnętrze rozdzierają różnice światopoglądowe. Zmusza to ich strategów do zasłaniania się politycznymi igrzyskami, w których kolejne osoby z kręgu prawicy są publicznie stygmatyzowane i rzucane na pożarcie zniecierpliwionemu tłumowi. W takiej sytuacji system musi bronić się fizycznie przed każdym, kto zauważa i demaskuje jego niewydolność.
Prezydent może temu przeciwdziałać – nie tylko jako strażnik konstytucji czy zwierzchnik sił zbrojnych, ale także jako osoba dysponująca prawem łaski i dużym autorytetem społecznym. Wiele zależy od jego osobowości i determinacji. Choć prezydent Andrzej Duda nie uchodził pod tym względem za szczególnie stanowczego, jego potencjalny następca – bardziej niezależny i asertywny – już teraz budzi niepokój w środowiskach salonowych elit, o czym świadczy histeria medialna z listopada, reżyserowana m.in. przez Antoniego Dudka i czołowych „intelektualistów” salonu.
Sumując przywołane fakty: wybór Rafała Trzaskowskiego na prezydenta, rzeczywiście potęgowałby szansę na „domknięcie systemu” już nie tylko w bezkarności uśmiechniętej koalicji, co przekazania resztek władzy w ręce kosmopolitycznych postępowców i rewolucjonistów. Oznaczałby to trwałe wkomponowanie Polski w coraz bardziej jednolity pejzaż unijno-europejski. Niosłoby to za sobą dalszą gwałtowną oligarchizację systemu, w którym głos obywateli spoza wielkomiejskich „elit” ekonomiczno-prawnych będzie systemowo marginalizowany, a wszelka próba zaistnienia w debacie publicznej z przekazem nieprzychylnym proeuropejskiemu establishmentowi – brutalnie pacyfikowana.
Paryż: Posłowie przegłosowali wczoraj w pierwszym czytaniu ustawę wprowadzającą karę 2 lat pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 30 000 € dla osób, które utrudniają eutanazję.
Ostateczne głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym zaplanowano na 27. maja.
Jako przestępstwo będzie się już liczyć zakłócanie „dostępu” do miejsc, w których udzielana jest pomoc w umieraniu, „poprzez wywieranie presji moralnej lub psychologicznej”, „poprzez stosowanie gróźb lub angażowanie się w jakiekolwiek akty zastraszania” wobec pacjentów lub pracowników służby zdrowia.
Jest to podobne do przestępstwa utrudniania dobrowolnego przerwania ciąży. Starożytna maksyma lekarska “primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić) staje się martwa.
Ustawa zakładająca wsadzanie za kratki obrońców życia (narodzonego) została przyjęta 84 głosami do 49.
Niewielu posłów w Polsce, wśród nich był poseł @GrzegorzBraun_ , ostrzegało, że zgoda na aborcję, któregoś dnia doprowadzi do zgody na eutanazję.
To właśnie dzieje się we Francji. Obserwując postępowanie posłów (zwolenników eutanazji), można odnieść wrażenie, że zaprzedali oni swoją duszę diabłu.
Wyniki I tury wyborów prezydenckich w Polsce wywołały w Niemczech potężną nerwowość. Niemieckie media rozważają “scenariusz rumuński” w Polsce, a Erika Steinbach grozi Polsce.
Erika Steinbach / screen YT Jung & Naiv
Niemcy boją się Karola Nawrockiego
– PiS w Polsce wielokrotnie mobilizował swoich zwolenników hasłami antyniemieckimi. Przed drugą turą wyborów ich kandydat na prezydenta Karol Nawrocki po raz kolejny wzywa do reparacji – i obraża swojego oponenta.
W Polsce kandydat na prezydenta Karol Nawrocki domagał się od Niemiec reparacji za szkody, jakie jego kraj poniósł w czasie II wojny światowej.
– dramatyzuje die Welt w artykule “Kandydat na prezydenta Polski domaga się reparacji od Niemiec”.
– Kwestia reparacji – wbrew temu co mówi Donald Tusk, czyli kamerdyner państwa niemieckiego – nie jest załatwiona. Reparacje odnoszą się do sprawiedliwości dziejowej, historycznej, ale również do naszej przyszłości i będę o nie walczył od pierwszego dnia prezydentury
Wyjątkowo nerwowo do słów Karola Nawrockiego odniosła się wieloletnia lider Związku Wypędzonych Erika Steibach.
– Dla Polski będzie to kosztowne, jeśli odszkodowania za wywłaszczenie niemieckich wypędzonych zostaną wymuszone z naruszeniem prawa międzynarodowego. Do dziś nie zostało to uregulowane!
– napisała Erika Steinbach na platformie “X”.
Erika Steinach była przez wiele lat przewodniczącą tzw. “Związku Wypędzonych” w Niemczech. Niemieckiej organizacji roszczeniowej, do której należą Niemcy wypędzeni decyzją zwycięskich w II Wojnie Światowej mocarstw z terenów dzisiejszej zachodniej Polski, oraz tych, którzy osiedlili się na terenach obecnej Polski dopiero podczas II Wojny Światowej, a później uciekli przed Armią Czerwoną. Związek liczy ok. 2 miliony członków.
Fakty są nieubłaganie jednoznaczne: Rafał Trzaskowski przechodzi do historii jako pierwszy kandydat na prezydenta RP, który – jako prezydent stolicy – wprowadził de facto zakaz symboliki chrześcijańskiej w urzędach.
Wcześniej robili to tylko ci, którzy sprawowali władzę z nadania komunistycznych mocodawców sowieckich. Szokujące, ale tak właśnie jest.
Trzaskowski zrobił to na własne życzenie. Z własnego wyboru postawił się z nimi w jednym szeregu. Mimo że przecież w Sejmie RP nadal wisi krzyż i mimo że Zygmunt III – monarcha, który pod koniec XVI wieku ustanowił Warszawę stolicą – stoi na Placu Zamkowym na kolumnie z potężnym krzyżem. I szablą, która symbolizuje siłę Rzeczypospolitej.
Krzyż to także symbol kulturowy
Pozornie, ten krzyż Zygmunta III, kojarzący związek władzy państwowej z chrześcijaństwem, to słaby argument w sprawie krzyży w urzędach. Polacy uznają rozdział Kościoła od Państwa. Jednak pamiętajmy, że Krzyż nie jest wyłącznie obiektem religijnym, ale jest także symbolem kulturowym. A skoro jest symbolem, wszelkie zakazy i nakazy w kwestii Krzyża nieuchronnie muszą liczyć się z reakcją osadzoną właśnie w świecie symboliki. Symboliki nie tyle religijnej, co narodowej i zarazem historycznej. Polska powstała przecież jako państwo chrześcijańskie i trwała poprzez dzieje jako “przedmurze chrześcijaństwa”. Odnosząc -w imię chrześcijaństwa i Krzyża – zwycięstwa militarne („veni, vidi, Deus vicit – przyszedłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył” Jana Sobieskiego pod Wiedniem) oraz stawiając opór zaborcom i okupantom.
Wypowiedzenie wojny w świecie symboli
Trzaskowski, chcąc nie chcąc, stanął więc symbolicznie (podkreślam!) nie tyle przeciwko historycznym faktom, ale narodowym legendom – całemu imaginarium symboli i narracji, które niosą sobą głębszą prawdę, niż wyłącznie historyczna.
przeciwko słowom preambuły Konstytucji RP, które mówią o wdzięczności przodkom za “kulturę zakorzenioną w chrześcijańskim dziedzictwie Narodu”.
przeciwko uchwale Senatu RP z 2014, zainicjowanej przez – co za paradoks! – senatorów PO “w sprawie poszanowania Krzyża”. Izba ta, pod przewodnictwem marszałka Senatu Bogdana Borusewicza z PO, stwierdziła stanowczo, że “wszelkie próby zakazania umieszczania Krzyża w szkołach, szpitalach, urzędach i przestrzeni publicznej w Polsce muszą być poczytane za godzące w naszą tradycję, pamięć i dumę narodową”.
1 czerwca nastąpi ostateczny test
Fakt, że ten kandydat na prezydenta był w stanie zdobyć tak dużo głosów w pierwszej turze wyborów, dowodzi, że w polskim społeczeństwie nastąpiła głęboka zmiana kulturowa. Zaledwie dekadę temu byłoby to niemożliwe. Wcześniej byłoby to w ogóle nie do pomyślenia.
Powtarzam: krzyż w urzędzie to nie jest przedmiot kultu, ale przede wszystkim symbol kulturowej i historycznej ciągłości państwa od roku 966 – roku chrztu Polski. Dbanie o zapewnienie tej ciągłości to jeden z obowiązków prezydenta jako Głowy Państwa.
Historii nie można zmienić. Można ją jedynie zafałszować. Gdy symbol jest atakowany, nie ma znaczenia, jakie są racje i argumenty atakującego. Symbol nie akceptuje żadnych kompromisów. Wymaga obrony. 18 maja to się nie stało.
1 czerwca będzie druga szansa i wtedy wyborcy zadecydują. To będzie ważny test. Wynik wyborów powie o Polakach A.D. 2025 dużo więcej niż to, kto będzie ich prezydentem.
Grzegorz Braun, Sławomir Mentzen, Rafał Trzaskowski. Foto: PAP/nczas/yt
Gdyby decydowali tylko wyborcy głosujący poza granicami Polski, to do drugiej tury wszedłby kandydat Koalicji Obywatelskiej Rafał Trzaskowski oraz reprezentujący Konfederację Sławomir Mentzen. Kilkanaście procent poparcia uzyskał zagranicą polski poseł do Parlamentu Europejskiego Grzegorz Braun.
========================
Znamy już oficjalne wyniki wyborów. W drugiej turze zmierzy się prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski z szefem Instytutu Pamięci Narodowej Karolem Nawrockim. Trzecie miejsce z wysokim wynikiem zajął Sławomir Mentzen, a na czwartym miejscu znalazł się Grzegorz Braun.
Inaczej wyglądałaby sytuacja, gdyby o wynikach wyborów decydowali tylko wyborcy z zagranicy. Poza granicami Polski pierwsze miejsce przypadło Rafałowi Trzaskowskiemu, który zdobył 36,82 proc.
Na drugiej pozycji znalazł się natomiast Sławomir Mentzen z wynikiem 16,58 proc. Kandydat Konfederacji minimalnie wyprzedził Karola Nawrockiego, który uzyskał 16,07 proc. głosów.
Na kolejnym miejscu z wysokim wynikiem uplasował się Grzegorz Braun. Polskiego posła do Parlamentu Europejskiego poparło 11,07 proc. głosujących zagranicą.
Ponadto Adrian Zandberg uzyskał 6,47 proc., a Magdalena Biejat 6,11 proc. Kandydaci skrajnej lewicy wyprzedzili marszałka Sejmu Szymona Hołownię, na którego zagłosowało 3,43 proc.
Nie tylko my, nie tylko nasza partia; szeroki front gaśnicowy musi wprowadzić do następnego parlamentu silną reprezentację polskiej prawicy – powiedział podczas powyborczego wystąpienia kandydat na prezydenta Grzegorz Braun. Lider Konfederacji Korony Polskiej zdobył według sondaży exit poll 6,2 proc. głosów.
– To było mierzenie i ważenie przed walką, którą szeroki front gaśnicowy stoczy z sukcesem, idąc do najbliższych wyborów parlamentarnych – przyznał Braun, zapowiadając dalsze kroki polityczne.
– Szeroki front gaśnicowy, nie ja, szanowni państwo, Grzegorz Braun, nie mój sztab, nie działacze, członkowie mojej partii, którym nigdy nie odwdzięczę się za wysiłek, który włożyli w tę kampanię (…) nie tylko my, nie tylko nasza partia; szeroki front gaśnicowy musi wprowadzić do następnego parlamentu silną reprezentację polskiej prawicy – zapowiedział lider Konfederacji Korony Polskiej.
Polityk zaznaczył, że jego formacja będzie „prawdziwie antysystemowa, a nie dryfująca ku centrum”. Zwracając się niebezpośrednio do byłych kolegów z Konfederacji, podkreślił, że nowa partia będzie „prawdziwie wolnościowa, a nie rozbierała na drobne kanonicznego zestawu postulatów wolności, ze szczególnym uwzględnieniem wolności gospodarczej”.
– Tej prawicy, która jest prawdziwie narodowa, a nie euro-kołchozowa. Tej prawicy, która jest – tak – katolicka! Jeśli nie sercem, to rozumem. Jeśli nie z pobożności, to z ostrożności procesowej, mówiąc oczywiście w perspektywie sądu ostatecznego – wyjaśnił.
W ocenie polityka, niespodziewanie wysoki wynik wyborczy (sondaże oscylowały wokół 1 proc. głosów) można uznać za moment narodzin nowego ruchu politycznego, nazwanego przez Brauna „szerokim frontem gaśnicowym”.
– Wyszliśmy z lasu na pole – oby to było pole grunwaldzkie – dla nas, a dla przeciwnika, oby się tak skończyło jak pod Grunwaldem. To jest front, który idzie odzyskać niepodległość i to jest to kryterium, którego spełnienia oczekuję od siebie i od wszystkich, którzy zechcą z nami iść do następnego Sejmu i Senatu. Kto za niepodległością, a kto za niekończącym się negocjowaniem czy re-negocjonowaniem warunków podległości – ocenił.
Grzegorz Braun wyjaśnił, że idzie do parlamentu „po to żeby to była Polska, a nie land euro-kołchozowy”.
– Nie żeby to była republika sowiecka, euro-sowiecka, nie bantustan, stan amerykański, nie ukro-polin. Niech to będzie Polska! – dodał.
– Jak mogło się to stać, że obecność i wyłączność – monopolistyczną wyłączność – barw biało-czerwonych na terytorium Rzeczpospolitej polskiej można było zrelatywizować? My po to idziemy do następnych wyborów: Sejmu, Senatu i nawet euro-kołchozu, jeżeli się wcześniej nie zawali, co bardzo mu życzymy. Będziemy robić wszystko żeby się zawalił, byle nie nam na głowę –zapowiedział
Polityk zapewnił, że to jego ostatnie wystąpienie w tej kampanii, bo „od jutra zaczynamy następną”.
Maciej Wieczorek w programie Expert w Bentleyu dokonał rzeczy, której wielu się nie udało. Dzięki niemu bowiem poznaliśmy częściowo zawartość słynnej torby Grzegorza Brauna.
– Zawsze naszym gościom dajemy tablicę i teraz – wiedziałem, że ta tablica się Panu nie spodoba, wiedziałem o tym. Ale generalnie to jest rosnący trend, przyznam szczerze, wśród naszych gości, że ta tablica się gościom nie podoba – z uwagi na jeden element, który na tej tablicy jest, że jest tu jakieś 15 gwiazdek – mówił Wieczorek, pokazując tablicę rejestracyjną z napisem „Expert”.
– A to jest dla mnie? Pan mi to przekaże? – pytał Braun.
– To – proszę zrobić z tym, co Pan chce; ja mam już plan B, bo ja przewidziałem, że z tą tablicą może nie być dobrze – mówił prowadzący.
– No to wie Pan co? Ja mogę temu od razu chyba zaradzić. Sięgam do mojej torby, wie Pan – o – jak dobrze pogrzebię, to zawsze coś znajdę – mówił Braun, wyjmując z torby sekator.
– Nie wiem, czy Pan na komisje różne też chodzi z takimi rzeczami – wtrącił prowadzący, patrząc, jak Braun odcina symbol UE z tablicy.
– O, nawet działa, widzi Pan. O, i nawet dość precyzyjnie jestem w stanie zaradzić temu problemowi. O tak, tak. To ja, Panie redaktorze, przyjmuję z przyjemnością, traktuję to jako miłą pamiątkę naszej dzisiejszej podróży, a na śmietnik historii wywalam ten emblemat wrogiej nam organizacji, która idzie po nas i dlatego musimy odzyskać niepodległość – oświadczył Braun.
– Ciężko stwierdzić, że można się było tego nie spodziewać, że to nastąpi, więc ja tym samym i w tym momencie chciałem tutaj publicznie nawet zmienić tradycję naszego programu, ponieważ udało nam się takie rejestracje załatwić – z polską flagą, jak za starych dobrych czasów, więc to również dla Pana i od tego czasu dla wszystkich gości będziemy mieć taką – oświadczył prowadzący.
– Super. Szanowni Państwo, tak, tu jest Polska – nie land eurokołchozowy, nie Ukropol, nie Ukropolin, nie kolonia, nie stan, nie bantustan. Tu jest Polska i niech tak zostanie – skwitował Braun.
Roman Fritz i Grzegorz Braun na strzelnicy / fot. X / Grzegorz Braun
Grzegorz Braun udostępnił na X nowy spot, tym razem ze strzelnicy. Mówi w nim o obecnym rozbrojeniu Polaków oraz wyjątkowo mocnych nawet na tle Unii Europejskiej czy Białorusi przepisach dotyczących posiadania broni.
„Dobry człowiek z bronią… obroni bezpieczeństwo osobiste Polaków” – napisał na X Grzegorz Braun, udostępniając najnowszy spot.
Akcja dzieje się na jakiejś odkrytej strzelnicy, na którą przybywa Braun z innymi osobami.
– Nie ma powodu, żeby Polacy byli bardziej rozbrojeni, niż obywatele Niemiec, Czech czy Białorusi. Nie ma też uzasadnienia wprowadzanie kolejnych ograniczeń posiadania narzędzi do obrony. Poprę każde rozwiązanie, które obroni bezpieczeństwo osobiste Polaków – mówi Grzegorz Braun.
– Złego człowieka z bronią powstrzyma najszybciej dobry człowiek z bronią – przypomina, po czym widzimy, jak Braun i inne osoby strzelają z pistoletów, a potem jeszcze z innych broni.
Grzegorz Braun od lat podkreśla, że dostęp do broni dla normalnych ludzi powinien być szerszy i prostszy. W chwili obecnej przepisy dotyczące posiadania broni w Polsce są surowsze, niż zaleca nawet zamordystyczna Unia Europejska.
Także w programie Grzegorza Brauna – jako przykładowe rozwiązanie – znajduje się postulat znacznej zmiany obecnych przepisów.
Z kolei wcześniej promował hasło „Kościół, szkoła, strzelnica”.
„Powszechny dostęp do broni palnej nierejestrowanej” – czytamy w „przykładowych rozwiązaniach” bezpieczeństwa osobistego i wewnętrznego w programie Grzegorza Brauna na braun2025.pl.
Powołując się na swoje słabe wyniki w Polsce, Amerykanie chcą wiedzieć, w jaki sposób Bruksela zajmie się tzw. „dezinformacją” w sposób, który “nie ograniczy praw Amerykanów do wolności słowa”.
Członkowie Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wysłali list do Komisji Europejskiej, w którym ostrzegają, że rząd polskiego premiera Donalda Tuska narusza prawa partii opozycyjnych i swoich przeciwników politycznych w ogólności.
List podpisali republikańscy kongresmeni Jim Jordan, przewodniczący Komisji Sądowniczej Izby Reprezentantów, a także republikanie Darrel Issa, Chris Smith, Warren Davidson i Andy Harris.
Został on wysłany do Michaela McGrata, komisarza UE ds. sprawiedliwości i praworządności.
Autorzy listu twierdzą, że obecne władze Warszawy wykorzystują wymiar sprawiedliwości do celów politycznych, co ich zdaniem może zagrozić wolności słowa nie tylko w Polsce, ale i w Stanach Zjednoczonych.
„Ten pozorny podwójny standard budzi obawy co do bezstronności UE i jej zaangażowania w ochronę praw podstawowych we wszystkich państwach członkowskich. Milczenie UE może ośmielić rząd Tuska do wysiłków cenzorskich, co skłoni polski rząd do globalnego usuwania wypowiedzi, z którymi się nie zgadza, co może ostatecznie skutkować cenzurą wypowiedzi amerykańskich” – czytamy.
W dalszej części dokumentu stwierdzono, że działania Tuska skierowane przeciwko konserwatywnej partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), jej zwolennikom i członkom Kościoła katolickiego „wydają się mieć na celu uciszenie i zaszkodzenie opozycji politycznej przed wyborami prezydenckimi w Polsce w 2025 r.”.
W liście poruszono kwestię „poważnego znęcania się” przez śledczych pod przewodnictwem Tuska nad osobami związanymi z PiS, w tym nad Barbarą Skrzypek, byłą dyrektorką biura prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, która zmarła kilka dni po wielogodzinnym przesłuchaniu, a także nad księdzem Olszewskim, który był „nieludzko traktowany” po aresztowaniu, które większość uznała za motywowane politycznie.
Kwestionuje również działania Tuska skierowane przeciwko konserwatywnym mediom, które są sprzeczne z programem jego rządu, stwierdzając, że „wzbudzają one obawy co do tego, czy rząd Tuska podtrzymuje demokratyczne wartości UE i czy będzie dalej próbował uciszać swoich rywali politycznych, stosując antydemokratyczne prawa, takie jak ustawa UE o usługach cyfrowych (DSA), w celu cenzurowania wypowiedzi krytykujących rząd Tuska”.
Kongresmeni nie boją się krytykować podwójnych standardów, jakie najwyraźniej obowiązują w Brukseli. Krytyka Polski pod rządami PiS-u była powszechna, a Parlament Europejski z radością pozbawiał konserwatywnych posłów do Parlamentu Europejskiego immunitetu, natomiast u Tuska i jego zespołu nie widać żadnych uprzedzeń ani krytyki.
Kongresmeni wezwali komisarza McGrata do zorganizowania briefingu na temat tych kwestii „tak szybko, jak to możliwe”, pytając konkretnie „w jaki sposób UE planuje wdrożyć nową Europejską Tarczę Demokracji, która zajmie się tzw. „dezinformacją” w sposób, który nie ograniczy prawa Amerykanów do wolności słowa”.
Koniec kampanii wyborczej. Niektórzy z kandydatów rozpoczynają ostatnią szarżę – jedni w stronę ciemności, inni w stronę Prawdy.
Gdy zaczął przemawiać Braun, pod „Muzeum Polin” w Warszawie, fałszerze… bardziej prawidłowo – fałszyści od mowy nienawiści… zamarli. Stali potem jeszcze przez całą godzinę, w rozkroku, nie wiedząc w którą stronę się ruszyć. Ocenzurować i przemilczeć czy zacząć pluć?
Niektórym z Państwa, być może i tu obecnych, zdaje się, że żydowskie klimaty, dialog polsko-żydowski, obecność Żydów na polskich ziemiach przez setki lat, że cóż, to jest jakaś taka miła wizja, jakiś taki skrzypek na dachu Tejwie Mleczarz, a może to nie Tejwie Mleczarz, tylko raczej doktor Hannibal Lecter wprowadził się po sąsiedzku i rości sobie pretensje do tego, żeby zarządzać naszym życiem?
GRZEGORZ BRAUN POD MUZEUM P0LiN
To pseudomuzeum ( „Polin” – przypis red.) operuje materiałem zmanipulowanym, niepełnym, bądź też jawnie kontrfaktycznym, propaguje fałszywą, urojoną wersję historii stosunków polsko-żydowskich. Stosunki polsko-żydowskie to nie idylla. Stosunki polsko-żydowskie to nie jest też przybycie, jak nam to prezentuje ta ekspozycja, jakichś miłych talmudystów do pustego lasu, w którym sarenki i wiewióreczki tylko kicają i tę ziemię Żydzi czynią sobie poddaną.
Zauważcie, tak właśnie zaprasza do odbioru tej historii ośrodek Polin swoich gości zwiedzających. To jest fałsz. Żydzi przybyli na ziemię polskie jako handlarze i łowcy niewolników, jako fałszerze monety.
To jest początek, to jest początek tej inwazji talmudystów na ziemię polską. Dzisiaj, tysiąc lat później, rzecz jasna, formy niewolnictwa się zmieniły, formy oszustwa, wyłudzenia rozbójniczego się zmieniają.
Trzeba w każdym razie z talmudystami bardzo uważać, prawda, bo jak zapraszają na obiad, to nie wiadomo, co będziemy jeść i czy przypadkiem nie nas będą jedli.
Dialog chrześcijańsko-żydowski, dialog polsko-żydowski jest to dialog ludożerców z wegetarianami, Szanowni Państwo. Nie da się uzgodnić wspólnego menu. Albo my, albo oni.
Deklaruję, za mojej kadencji nie będzie ani złotówki więcej na tworzenie w Polsce stref de facto eksterytorialnych, takich jak Ośrodek POLIN, którego pilnują tutaj dzisiaj funkcjonariusze nie tylko polskiej policji, nie tylko państwa polskiego. I to woła nie tylko o pomstę do nieba, ale dopomina się też zdecydowanych działań ze strony państwa polskiego. Tylko aby takie działania zostały podjęte, no to państwo polskie musi wrócić w całym swoim majestacie i z całą swoją siłą.
To, że Polak pod flagą biało-czerwoną jest na cenzurowany, staje się persona non grata. Właśnie. Na przykład w obozie Auschwitz, w którym stracił życie jeden z moich starszych kuzynów, brat cioteczny mojej mamy, nastoletni Aleksander.
Jeśli tam Polak pod flagą biało-czerwoną musi prosić o jakieś specjalne zezwolenia, uzgodnienia, to coś tu nie jest w porządku. I ja zadbam o przywrócenie porządku. Zadbam o to, żeby polska wrażliwość historyczna, żeby polska pamięć historyczna były jedyną troską instytucji, funkcjonariuszy najwyższych przedstawicieli państwa polskiego.
Naród Polski nie będzie grubym płatnikiem żydowskiej, antypolskiej propagandy.
Ogłaszam zatem dosyć tego. Nigdy więcej tak, nigdy więcej propagandy antypolonizmu, nigdy więcej celebrowania talmudycznego rasizmu w Polsce.
Całość na filmie, którego “ustawienia fabryczne” są ciut szybsze…
Komisji Sprawiedliwości Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wyraża zaniepokojenie wykorzystywaniem przez Donalda Tuska wymiaru sprawiedliwości do ataków na przeciwników politycznych.
“Waszyngton nie może dłużej ignorować represji politycznych stosowanych przez rząd Donalda Tuska w Polsce, ani cenzury UE, która zagraża wolności słowa zarówno w Polsce, jak i w Stanach Zjednoczonych”– czytamy w komunikacje na stronach Komisji Sprawiedliwości Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych.
Jim Jordan, przewodniczący Komisji Sprawiedliwości, wraz z czterema innymi kongresmenami, wysłał list do Michaela McGratha, komisarza UE ds. sprawiedliwości i praworządności, potępiający te praktyki i domagający się podjęcia pilnych działań przez Brukselę.
W liście czytamy:
“Szanowny Panie Komisarzu McGrath!
Komisja Sądownictwa Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych bada, w jaki sposób i w jakim zakresie zagraniczne przepisy, regulacje i orzeczenia sądowe zmuszają lub nakłaniają przedsiębiorstwa do cenzurowania wypowiedzi w Stanach Zjednoczonych. Niniejszym wyrażamy zaniepokojenie ostatnimi doniesieniami, zgodnie z którymi rząd premiera Donalda Tuska wykorzystuje polski wymiar sprawiedliwości do ataków na przeciwników politycznych i cenzurowania ich wypowiedzi. Badając wpływ tych zarzutów na potencjalne oddziaływanie europejskiego systemu cenzury na wolność słowa w Stanach Zjednoczonych, zwracamy się z uprzejmą prośbą o udzielenie informacji na temat tego, czy i w jaki sposób Unia Europejska (UE) zamierza zająć się tymi działaniami.
Od momentu objęcia urzędu w grudniu 2023 r. premier Tusk prowadzi działania prawne przeciwko opozycji politycznej swojego rządu, partii Prawo i Sprawiedliwość (PiS), w tym przeciwko przywódcom partii, byłym urzędnikom i zwolennikom, które wydają się mieć na celu uciszenie i osłabienie opozycji politycznej przed wyborami prezydenckimi w Polsce w 2025 r. Na przykład w marcu 2025 r. polski parlament, kontrolowany przez partię premiera Tuska, pozbawił przywódcę PiS Jarosława Kaczyńskiego immunitetu parlamentarnego, aby mógł on stanąć przed sądem w sprawie o zniesławienie wniesionej przez polityka z koalicji rządzącej. Ponadto w trakcie odrębnego śledztwa dotyczącego lidera PiS pojawiły się doniesienia, że śledczy brutalnie potraktowali współpracowników PiS, w tym byłą wysoką rangą współpracowniczkę, która zmarła na zawał serca zaledwie kilka dni po tym, jak odmówiono jej dostępu do adwokata podczas przesłuchania. Wcześniej, w marcu 2024 r., Polska Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) aresztowała księdza Michała Olszewskiego, katolickiego księdza, który według doniesień był zaprzyjaźniony z ministrem sprawiedliwości w rządzie PiS, pod zarzutami, które według doniesień nie były poparte faktami ani dokumentacją. Doniesienia wskazują również, że ABW potraktowała księdza Olszewskiego w sposób nieludzki, stosując nadmierne środki przymusu fizycznego i pozbawiając go podstawowych środków niezbędnych do życia.
Oprócz PiS, doniesienia sugerują również, że rząd premiera Tuska wziął na celownik konserwatywne polskie media. Wicepremier Krzysztof Gawkowski zasugerował cofnięcie koncesji nadawczej stacji Telewizja Republika, która krytycznie odnosi się do rządu Tuska. Wszystkie te działania budzą obawy, czy rząd Tuska przestrzega demokratycznych wartości UE i czy będzie dalej próbował uciszać swoich politycznych rywali, wykorzystując antydemokratyczne przepisy, takie jak unijna ustawa o usługach cyfrowych (DSA), do cenzurowania wypowiedzi krytycznych wobec rządu Tuska.
DSA wymaga od platform mediów społecznościowych posiadania systemowych procesów cenzurowania „treści wprowadzających w błąd lub oszukańczych”, w tym tzw. „dezinformacji”. Ponieważ wiele platform mediów społecznościowych stosuje zazwyczaj jeden zestaw zasad moderowania treści, które obowiązują na całym świecie, restrykcyjne przepisy rządowe dotyczące cenzury, takie jak DSA, mogą ustanowić de facto globalne standardy cenzury, a tym samym ograniczyć wolność wypowiedzi Amerykanów w Internecie. W ten sposób przepisy takie jak DSA naruszają podstawowe zasady wyznawane przez liberalne demokracje, takie jak Stany Zjednoczone i kraje członkowskie UE.
Dokumenty uzyskane dotychczas w ramach nadzoru Komisji Sprawiedliwości ujawniły, że rząd Tuska jest gotów podjąć próbę cenzurowania treści internetowych, z którymi się nie zgadza. Na przykład w listopadzie 2024 r. Narodowy Instytut Badań przy Ministerstwie Cyfryzacji zwrócił się do TikTok Inc. (TikTok) o usunięcie treści sugerujących, że „samochody elektryczne nie są ani ekologicznym, ani ekonomicznym rozwiązaniem”. Narodowy Instytut Badań podlega nadzorowi wicepremiera Krzysztofa Gawkowskiego, który jest odpowiedzialny za wdrożenie propozycji przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen dotyczącej „wykrywania, śledzenia i usuwania [rzekomo] wprowadzających w błąd treści internetowych we współpracy z agencjami krajowymi”. Chociaż TikTok jak dotąd opiera się staraniom rządu Tuska o usunięcie tych treści, gotowość rządu Tuska do dążenia do ich usunięcia, w połączeniu z działaniami rządu przeciwko przeciwnikom politycznym, budzi głębokie zaniepokojenie. Starania obcego rządu o usunięcie rzekomo niepożądanych treści mogą bezpośrednio i pośrednio wpłynąć na globalną wolność słowa w Internecie, w tym na wolność słowa w Stanach Zjednoczonych.
Na mocy Traktatu o Unii Europejskiej UE jest zobowiązana do zapewnienia przestrzegania zasad praworządności przez państwa członkowskie, w tym Polskę. Jednak w przeciwieństwie do krytyki Polski ze strony UE za rządów PiS, w tym głosowania Parlamentu Europejskiego za pozbawieniem immunitetu konserwatywnych polskich posłów za samo wyrażenie poparcia dla filmu wyborczego PiS, Komisja Europejska nie wydaje się tak chętnie krytykować rządu Tuska za jego wątpliwe działania. Ta wyraźna podwójna moralność budzi obawy o bezstronność UE i jej zaangażowanie w ochronę praw podstawowych we wszystkich państwach członkowskich. Milczenie UE może ośmielić rząd Tuska do dalszych działań cenzorskich, co może skłonić rząd polski do dążenia do globalnego usunięcia wypowiedzi, z którymi się nie zgadza, co ostatecznie może doprowadzić do cenzury wypowiedzi amerykańskich.
W związku z tym uprzejmie prosimy o przedstawienie stanowiska UE i działań podejmowanych w związku z tymi niepokojącymi wydarzeniami. Prosimy o jak najszybsze zorganizowanie spotkania informacyjnego, podczas którego przedstawiciele UE wyjaśnią, w jaki sposób UE zapewnia przestrzeganie przez rząd premiera Tuska zasad rzetelnego procesu sądowego, wolności wypowiedzi i praworządności zapisanych w traktatach UE; kroków podjętych przez Komisję Europejską w celu zbadania zarzutów dotyczących prześladowań na tle politycznym i naruszeń praworządności w Polsce od grudnia 2023 r.; oraz planów UE dotyczących wdrożenia nowej europejskiej tarczy demokracji, która będzie przeciwdziałać tzw. „dezinformacji” w sposób nieograniczający prawa Amerykanów do wolności słowa.”
Pod listem widnieją podpisy przewodniczącego komisji Jima Jordana oraz Darrell Issa, Przewodniczącego Podkomisji ds. Sądów, Własności Intelektualnej, Sztucznej Inteligencji i Internetu Komisji Sądownictwa oraz kongresmanów Chrisa Smitha, Andy’ego Harrisa i Warrena Davidsona.
“Panie Mariuszu – jak można Pana wesprzeć?” – zadał mi pytanie jeden z moich subskrybentów. Blog na Substacku jest to hobby czasochłonne, ale nie planowałem tej działalności, jako źródła dodatkowego dochodu (do tej pory mam jednego płatnego subskrybenta ochotnika). Ale jeśli ktokolwiek uważa, że warto udzielić mi wsparcie finansowe – to poniższa zrzutka daje taką możliwość. Za każdą wpłatę – serdecznie dziękuję 🙂
Mentzen pokazał wideo z groźbami. “Dostałem je od Ukraińców”
“Gdy 66 letnia emerytka groziła w Internecie Owsiakowi, po trzech dniach nad ranem zatrzymała ją policja”. “Gdy Ukraińcy grożą posłowi i kandydatowi na prezydenta, nic się nie dzieje. Państwo z kartonu łączonego na trytytki ma to kompletnie gdzieś”
Dostałem kolejne groźby od tych ludzi, tym razem w formie nagrania – mówi Sławomir Mentzen. Polityk pokazał wideo, które jak twierdzi, przesłali mu Ukraińcy.
Na finiszu kampanii wyborczej, kandydat na prezydenta z ramienia Konfederacji poinformował o otrzymywanych groźbach. “Mam coraz bardziej dosyć naszego kartonowego państwa. Po mojej wizycie we Lwowie dostałem maila z groźbami od Ukraińców. Od razu to zgłosiłem odpowiednim służbom” – napisał Mentzen w serwisie X.
Polityk wskazuje, że choć od tego czasu minęły już prawie trzy miesiące, to sprawców nie udało się znaleźć.
“Teraz dostałem kolejne groźby od tych samych ludzi, tym razem w formie nagrania. Machają tym samym przerobionym zdjęciem mojej rodziny, której wtedy wysłali mi mailem” – poinformował.
Na nagraniu stoi grupka zamaskowanych mężczyzn. Mówią po ukraińsku.
Mam coraz bardziej dosyć naszego kartonowego państwa. Po mojej wizycie we Lwowie dostałem maila z groźbami od Ukraińców. Od razu to zgłosiłem odpowiednim służbom.
Od tego czasu minęły już prawie trzy miesiące i sprawców oczywiście nie udało się znaleźć. Teraz dostałem kolejne… pic.twitter.com/1YNxZTJmj2
— Sławomir Mentzen (@SlawomirMentzen) May 14, 2025
Kończą: Слава Україні! Героям слава!
Dalej kandydat na prezydenta przypomina sytuację, “gdy 66 letnia emerytka groziła w Internecie Owsiakowi, po trzech dniach nad ranem zatrzymała ją policja”. “Gdy Ukraińcy grożą posłowi i kandydatowi na prezydenta, nic się nie dzieje. Państwo z kartonu łączonego na trytytki ma to kompletnie gdzieś” – zauważa.
==========================
Mentzen: Państwo z kartonu łączonego na trytytki
Na koniec Sławomir Mentzen zwrócił się do grożących mu osób, ale także, jak się wydaje, do ogółu Ukraińców: “A do autorów gróźb mam jasny komunikat. Zamiast grozić dzieciom, wyjazd na front. Chyba, że na to wam odwagi już nie starcza. Każdą taką akcją tylko mnie przekonujecie, że banderyzm jest u was dalej żywy. Jeśli będę miał na to wpływ, to nigdy nie wejdziecie do NATO, nie będzie u was naszych żołnierzy, a w Polsce przestaniecie dostawać jakikolwiek socjal”.
“Nie jesteście u siebie, macie się dostosować do naszej kultury, naszego prawa i polskiego języka. A jak nie potraficie, to szerokiej drogi na front, nikt was tu zatrzymywać nie będzie” – podsumował parlamentarzysta.
Polski poseł do Parlamentu Europejskiego, kandydat na prezydenta Polski Grzegorz Braun wystąpił z konferencją prasową przed muzeum POLIN. Polityk zapowiedział, że nie przeznaczy ani złotówki z kieszeni polskiego podatnika na antypolską propagandę, a także zakończy celebrowanie chanuki w Sejmie oraz Pałacu Prezydenckim.
– Tu jest Polska, nie Polin, nie Ukropol.
Tu jest Polska, Polska przede wszystkim dla Polaków. Polska otwarta, ale nie na przestrzał. Jako kandydat na prezydenta RP deklaruję, jeśli taka będzie Wasza wola Polacy, rodacy, Wy, którzy chcecie pozostać Polakami, a nie euro-kołchoźnikami, chcecie wychować swoje dzieci na Polaków, bezpiecznie u siebie, na swoim, jeśli taka będzie Wasza wola, za mojej kadencji ani złotówki więcej na antypolską propagandę – powiedział Braun.
– Ani złotówki z kieszeni polskich podatników, z budżetu państwa polskiego na antypolską propagandę, której jednym z centralnych ośrodków, ośrodków manipulacji i kłamstwa, jest ośrodek POLIN w Warszawie – podkreślił kandydat na prezydenta Polski.
– Deklaruję, za mojej kadencji nie będzie ani złotówki więcej na tworzenie w Polsce stref de facto eksterytorialnych, takich jak ośrodek POLIN, którego pilnują tutaj dzisiaj funkcjonariusze nie tylko polskiej policji i nie tylko państwa polskiego i to woła nie tylko o pomstę do nieba, ale dopomina się też zdecydowanych działań ze strony państwa polskiego – dodał Braun.
Lider KKP wskazał, że aby do tego doszło, „państwo polskie musi wrócić w całym swoim majestacie i z całą swoją siłą”. – Nie będzie ani złotówki więcej na jakieś międzynarodowe rady, które zarządzałyby polskim terytorium, np. terenem muzeum Auschwitz-Birkenau, niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego, obozu zagłady – powiedział.
Braun zapowiedział doprowadzenie jako prezydent do „skutecznego wyeliminowania tych aberracji”. – Za mojej kadencji skutecznie wyplenimy aberrację, takie jak celebrowanie rasistowskiego, dzikiego, plemiennego, talmudycznego kultu w centralnych ośrodkach władzy państwowej w Polsce, Sejm, Pałac Prezydencki – podkreślił.
– Dosyć tego, nigdy więcej propagandy antypolonizmu, nigdy więcej celebrowania talmudycznego rasizmu w Polsce, tam gdzie polska władza ma swoją jurysdykcję –zaznaczył Braun.