Ukrainiec przesadził i został deportowany. Pierwszy taki przypadek.

Ukrainiec przesadził i został deportowany. Pierwszy taki przypadek w kraju

magnapolonia-ukrainiec-przesadzil

Policjanci z Wronek pracowali nad sprawą ukraińskiego dezertera, który dopuścił się licznych przestępstw i wykroczeń. Mężczyzna swoim zachowaniem stwarzał zagrożenie dla bezpieczeństwa i porządku publicznego. Dzięki współpracy służb, został deportowany.

Ukrainiec przesadził i został odesłany do swojego kraju. Z naszych informacji wynika, że to pierwszy taki przypadek w kraju.

W dniu 30 października policjanci otrzymali liczne zgłoszenia o pijanym dezerterze z Ukrainy, który miał zakrwawione ręce. Szedł ulicą Poznańską we Wronkach, zachowywał się wulgarnie i agresywnie oraz kopał w różne przedmioty.

Interweniujący policjanci ujęli go. Okazało się, iż był to 20-latek zamieszkujący na co dzień we Wronkach. Z dalszych policyjnych ustaleń w sprawie wynikało, iż przyczyną okaleczenia jego rąk było wybicie szyby w wynajmowanym przez niego mieszkaniu. Właściciel lokalu złożył zawiadomienie o przestępstwie. Okazało się też, że oprócz szyby, wcześniej mężczyzna uszkodził też rolety zewnętrzne.

Mężczyzna był znany miejscowym policjantom z wcześniejszych interwencji. Wielokrotnie był zatrzymywany w związku z popełnionymi przestępstwami dotyczącymi niszczenia mienia czy kradzieży o charakterze chuligańskim. Za nic miał polskie prawo.

Wobec 20-letniego dezertera policjanci podejmowali też interwencje w związku z popełnionymi wykroczeniami dotyczącymi jazdy samochodem w stanie po użyciu alkoholu, spożywania alkoholu w miejscach niedozwolonych, zakłóceniami spokoju i porządku publicznego oraz kradzieże sklepowe.

Z uwagi na notorycznie nieprzestrzeganie polskiego prawa, liczne interwencje wobec 20-latka, a także informacje, które policjanci otrzymywali od zaniepokojonych mieszkańców, a także lokalnej prasy, wronieccy funkcjonariusze rozpoczęli procedurę weryfikującą, czy wobec mężczyzny można sporządzić wniosek o zobowiązanie cudzoziemca do powrotu do swojego kraju.

Dzielnicowi wykonali wywiad środowiskowy, z którego wynikało, że mężczyzna nie miał dobrej opinii wśród lokalnej społeczności. Policjanci przeanalizowali też wszystkie prowadzone wobec niego postępowania.Funkcjonariusze stwierdzili, że zachowanie mężczyzny stwarzało realne zagrożenia bezpieczeństwa i porządku publicznego.

W końcu dezerter został zatrzymany, a Komendant Powiatowy Policji w Szamotułach skierował do Komendanta Straży Granicznej wniosek o wydanie decyzji o zobowiązaniu cudzoziemca do powrotu. Straż Graniczna przejęła obcokrajowca i po podjęciu decyzji, mężczyzna pod eskortą został przekazany służbom ze swojego kraju. Wobec mężczyzny orzeczony został zakaz ponownego wjazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej i innych państw obszaru Schengen przez okres 5 lat.

NASZ KOMENTARZ: Miejmy nadzieję, że to nie odosobniony przypadek, ale raczej początek wydaleń dzikusów, który przyjechali do naszego kraju. Nie ma zgody na utrzymywanie przez Polaków ludzi, którzy nie szanują prawa i porządku.

Niemcy: Imigranci zgwałcili w Hamburgu matkę, która przyjechała po dziecko do szkoły

Niemcy: Imigranci zgwałcili w Hamburgu matkę, która przyjechała po dziecko do szkoły

pch-imigranci-zgwalcili-w-hamburgu-matke

#hamburg #imigranci #Niemcy #uchodźcy

(Gallery: http://www.montecruzfoto.org/31-08-2014-Demo-guertelstr-Refugees-resist-on)

Dwóch nachodźców zgwałciło 29-letnią matkę, która przyjechała do szkoły w Hamburgu żeby odebrać swoje dziecko z lekcji. Policja wciąż poszukuje sprawców.

Do gwałtu doszło we wtorek w szkole przy ulicy Weusthoffstraße w dzielnicy Heimfeld. Dwóch migrantów mówiących po arabsku podeszło do kobiety, która krótko przed 12 przyjechała do szkoły po dziecko. Migranci złapali kobietę i zaciągnęli ją na teren szkoły.

Jeden z nich trzymał kobietę, a drugi ją zgwałcił. Sprawcy byli w różnym wieku, jeden miał pomiędzy 20 a 30 lat, drugi pomiędzy 40 a 50. Jak dotąd policja nie ujęła gwałcicieli.

Od czasu wielkiego napływu migrantów do Niemiec w 2014 roku liczba przestępstw na tle seksualnym w całym kraju znacząco wzrosła.

Źródło: jungefreiheit.de Pach

Niemcy: Każdy „uchodźca” kosztuje podatnika 20 000 euro rocznie.

Niemcy: Każdy „uchodźca” kosztuje podatnika 20 000 euro rocznie.

Prawdopodobnie publikacja horrendalnych kwot była nie zamierzona. Jednak spór dotyczący kosztów ujawnił, ile tak naprawdę kosztują osoby ubiegające się o azyl.

Przemysł azylowy 8 listopada 2023 źródło: https://www.unzensuriert.de/209992-offiziell-ein-fluechtling-bekommt-mehr-als-ein-deutscher-rentner-nach-45-jahren-arbeit/

Oficjalnie: „uchodźca” kosztuje więcej, niż niemiecki emeryt  otrzymuje od państwa po 45 latach pracy.  

    Hendrik Wüst, przewodniczący landu Nadrenii Północnej-Westfalii, ujawnił szokujące dane, które do tej pory skrzętnie ukrywano. 

Niezamierzony wyciek informacji

Okazuje się, że stawka w wysokości 7500 Euro na „uchodźcę”, ustalona przez ministerstwo była dla landów za niska.

 I dlatego Hendrik Wüst podał magiczną ukrywaną kwotę: każdy „uchodźca” kosztuje podatnika 20 000 euro rocznie.

Pieniądze płyną głównie do branży azylowej

  W rozłożeniu na miesiące, każdy niemiecki podatnik musi zebrać 1666 euro na każdego azylanta.

Pieniądze te jednak wpływają głównie do tzw. branży azylowej, czyli do kieszeni wielu osób, które utrzymują się z pomocy dla uchodźców – większość tej kwoty zabierają opiekunowie, pracownicy socjalni, podmioty oferujące zakwaterowanie i dostawcy usług ochroniarskich. Pojedynczy „uchodźca” otrzymuje jedynie niewielką część z kwoty z 1666 euro, około 410 euro miesięcznie. 

Znaczący wzrost kosztów w styczniu

Po 18 miesiącach każdemu ubiegającemu się o azyl przysługuje świadczenie obywatelskie, czyli 502 euro miesięcznie. To także znacznie odbiega od kwoty 1666 euro miesięcznie, o której wspomniał Wüst. Od 1 stycznia 2024 r. świadczenia obywatelskie wzrosną o dwanaście procent, a więc i koszty wzrosną, zwłaszcza że prawie żadna osoba ubiegająca się o azyl nie opuszcza kraju  i tym samym nie pozostaje w Niemczech znacznie dłużej niż 18 miesięcy, a najchętniej przez całe życie. 

Więcej niż emeryci i osoby zarabiające płacę minimalną

Oznacza to, że koszty w przeliczeniu na „uchodźcę” są wyższe niż średnia emerytura w Republice Federalnej Niemiec. Po 45 latach pracy i płacenia składek dla mężczyzn jest to 1543 euro, w przypadku kobiet zaledwie 1323 euro miesięcznie. 

Ale sytuacja też nie wygląda dobrze dla pracowników: pojedynczy pracownik zatrudniony na pełen etat, który zarabia minimalną stawkę, wraca do domu ze 100 euro mniej w miesiącu niż „uchodźca”, (czyli 1505 euro)

przypis:

DLA WSZYSTKICH CZYTAJĄCYCH:

WŁADZA PODAJE CZASEM W TVP TVN INFORMACJĘ ŻE STAWKI Z DE / AT a PL SIĘ POWOLI RÓWNAJĄ – ZAPOMINAJĄ ŻE AUSTRYJAK I NIEMIEC MA 14 PENSJI NA ROK A NIE 12 JAK POLSCE). 

Jednakże, aby sfinansować „uchodźcę”, wymagany jest podatek dochodowy od dwunastu osób zarabiających minimalną stawkę.

Nachodźcy ubogacają: Nad Wisłą lawinowo rośnie liczna sklepowych kradzieży.

Nachodźcy ubogacają: Nad Wisłą lawinowo rośnie liczna sklepowych kradzieży. Winny m.in. rozwój grup przestępczych.

pch24.pl/nad-wisla-lawinowo-rosnie-liczna-sklepowych-kradziezy

Od kilkunastu miesięcy w Polsce notuje się znaczący wzrost liczby kradzieży w sklepach. W bieżącym roku mienie o wartości powyżej 800 złotych znika z półek o 40%częściej. To m.in. skutek rozwoju zorganizowanej przestępczości, wskazują eksperci. Jak dowodzą statystyki, zbrodnia staje się nad Wisłą coraz częstsza m.in. wskutek napływu migrantów.

Od początku bieżącego roku do października krajowe służby zarejestrowały 33 tysiące kradzieży. Chodzi o przestępstwo przywłaszczenia dóbr, których wartość przekracza 800 złotych – według polskiego prawa złodzieje sięgający po tańszą własność winni są jedynie wykroczenia.

Liczba tych drugich również zauważalnie podskoczyła – W porównaniu z rokiem poprzednim zaobserwowano ich o 20 proc. więcej – w sumie 204 tysiące. W 80 proc. przypadki wykroczeń dotknęły dużych sklepów.

Zdaniem komentatorów źródłem dla problemu są inflacyjne wzrosty cen – ale to zaledwie jedna z możliwych przyczyn. W kraju rozwijają się grupy zorganizowanej przestępczości – ich ekspansja odciska piętno na kryminalnych statystykach.

Nie bez znaczenia z pewnością pozostaje intensywny napływ migrantów do Polski w skutek liberalizacji przepisów przez rząd PiS oraz cudzoziemców z dotkniętej wojną Ukrainy. Jak donosiły media, powołując się na policyjne dane, napływ obcokrajowców wiąże się z istotnym wzrostem przestępczości. Jednym z najchętniej popełnianych przez migrantów czynów jest właśnie kradzież.

Źródło: rp.pl FA

Migranci wyszli Bidenowi bokiem

Migranci wyszli Bidenowi bokiem

https://niezalezna.pl/opinie/migranci-wyszli-bidenowi-bokiem/502945

Pod koniec października w stanie Chiapas na południu Meksyku uformowała się grupa ok. 4 tys. migrantów mająca podążać na północ, prawdopodobnie z zamiarem przedostania się do USA. Jest to zbieranina ludzi z różnych krajów, która po miesiącach wegetowania – w naprawdę niebezpiecznych warunkach – postanowiła wymusić na władzach Meksyku zajęcie się nimi lub też będzie szukać szczęścia w dotarciu do Ameryki. W ciągu doby grupa ta urosła do 7 tys. osób i składa się z obywateli Kuby, Salwadoru, Gwatemali, Haiti, Hondurasu i Wenezueli.

Marek Bober

Tego typu zjawiska, zwane karawanami, rozpoczęły się na większą skalę w 2018 r. i dotyczą głównie obywateli państw Ameryki Środkowej. Amerykańską granicę pokonują także ludzie z Afryki, Azji (w tym Chińczycy) i Europy (w tym Ukraińcy). 

Szacuje się, że w czasie trzyletniej prezydentury Joego Bidena przez południową granicę z Meksykiem dotarło do USA ok. 7–8 mln ludzi. Liczby jednak są różne. Zdaniem na przykład kongresmena Rona Johnsona, republikanina ze stanu Wisconsin, od początku 2021 r. administracja Bidena zezwoliła na przyjęcie 6 mln cudzoziemców, z czego 1,7 mln przekroczyło granicę bez kontroli Straży Granicznej.

Przesłuchanie sekretarza

W ostatnich dniach w Senacie odbyło się przesłuchanie sekretarza Departamentu Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Alexandro Mayorkas oznajmił, że w ostatnim roku fiskalnym granicę z Meksykiem (i w mniejszym stopniu z Kanadą) przekroczyły setki tysięcy nielegalnych migrantów, których nie udało się przechwycić, zatrzymać, poddać kontroli lub weryfikacji. Zeznając przed Komisją Bezpieczeństwa Wewnętrznego i Spraw Rządowych, przyznał, że chodzi o ponad 600 tys. ludzi, którzy przedarli się przez granicę w okresie od października 2022 r. do września 2023 r. Udało się ich wyśledzić, zaobserwować, ale nie udało się zatrzymać, zidentyfikować i stracono nad nimi kontrolę. Dodajmy do tego, że w tym samym roku fiskalnym agentom udało się zatrzymać i spisać 2 mln migrantów, którzy później przekroczyli granicę.

Sekretarz Mayorkas stwierdził z powagą, że podległy mu departament dobrze sobie radzi z granicą, i dodał, że USA doświadczają „bezprecedensowej” liczby migrantów na półkuli zachodniej, a kryzysowi granicznemu nie pomógł „zepsuty system imigracyjny”. Jego zdaniem jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest to, że Kongres nie zajął się właśnie reformą systemu imigracyjnego. Nie był jednak w stanie dokładnie powiedzieć, jak wielu terrorystów, szpiegów, morderców, gwałcicieli, pedofilów, handlarzy narkotyków czy handlarzy żywym towarem dotarło w tym czasie na teren USA.

Kłopot miast sanktuariów

Przez długie lata władze dużych amerykańskich miast zdominowane przez Partię Demokratyczną zgodnie z polityczną poprawnością deklarowały, że przyjmą każdego migranta. Przyznawały sobie miano miast sanktuariów – sanktuariów dla jakiegokolwiek migranta, obojętnie na jego status i przeszłość. Wprowadzały także prawa mające ograniczyć funkcjonowanie lub wręcz wyłączenie spod jurysdykcji federalne organy imigracyjne w procesie aresztowania lub deportacji nielegalnych lub popełniających przestępstwa imigrantów. 

Przykładowo w stanie Illinois nie tylko miasto Chicago ma status imigracyjnego sanktuarium, cały stan bowiem sanktuarium takowym jest – zabrania lokalnym organom ścigania i przekazywania podejrzanych o przestępstwa nielegalnych cudzoziemców agentom organów imigracyjnych i celnych w celu deportacji. Dziwnie się porobiło, ale to prawda.

Gdzie podziały się te miliony migrantów – chyba nikt dokładnie nie wie. Sądy i urzędy imigracyjne nie są w stanie szybko poradzić sobie z tak ogromną liczbą ludzi, aby rozpatrzyć ich wnioski i ewentualnie zalegalizować pobyt. A i tak nie wszyscy przecież chcą to załatwić. 

Autobusy pełne ludzi

Problem zrodził się tam, gdzie nie powinien, czyli w miastach sanktuariach. Kiedy ze stanów graniczących z Meksykiem, głównie z Teksasu, zaczęto do tych miast wysyłać autobusy z migrantami, władze  owych miast witały ich z otwartymi rękami, zapewniając, że dla każdego znajdzie się miejsce. I rzeczywiście, wydawałoby się, że pomieszczenie w Nowym Jorku np. 100 tys. migrantów czy w Chicago 20 tys. nie powinno być problemem, ale z czasem okazało się, że problemem jest. Po pierwsze, to wszystko kosztuje, po drugie – trzeba dać im jeść, trzeba zapewnić opiekę medyczną, dostęp do szkoły, po trzecie – trzeba dać dach nad głową. Nie jest takie proste stworzenie nawet tymczasowego schroniska, kiedy „progresywni”, „inkluzywni” i „otwarci na świat” mieszkańcy zaczynają się burzyć.

W Nowym Jorku, do którego „wysłano” w ciągu roku grubo ponad 100 tys. migrantów, terminal statków wycieczkowych zamieniono na schronisko. W Chicago przybysze śpią na lotnisku i komisariatach policji. Do Denver przybyło 10 razy więcej migrantów niż normalnie i miejsca w schroniskach się wyczerpały. Oni szybko się nie usamodzielnią, na pozwolenia na pracę muszą poczekać. A to wszystko wymaga pieniędzy. Denver, nieduże w końcu miasto, wydaje 2 mln dol. tygodniowo na udzielanie schronienia migrantom. Mało tego, miasto podaje, że 29 mln dol. z podatków przeznaczono już na zakwaterowanie, wyżywienie, ubranie i opiekę, a analiza wydatków pokazuje, że koszty prawdopodobnie wzrosną do 40 mln dol. na koniec roku.

Nowy Jork w ciągu roku znaczył na ten cel łącznie 1,7 mld dol., a Chicago wydało już 320 mln. W dodatku republikański gubernator Teksasu Greg Abbott cały czas przewozi migrantów autobusem do obu miast. Doszło do tego, że lewacki i „otwarty” na nowych migrantów burmistrz Nowego Jorku Eric Adams oferuje im bilety lotnicze w jedną stronę, byle tylko wylecieli, gdzie chcą. Adams powiedział, że według szacunków kwota za pomoc ponad 100 tys. osób ubiegających się o azyl tylko w tym roku wyniesie 4,7 mld dol. 

Skończyły się więc lewicowe obiecanki, że przyjmiemy każdego. Zweryfikowała je rzeczywistość. Ostatecznie burmistrz Adams przyznał: „Nasze współczucie może być nieograniczone, ale nasze zasoby już nie”. Dodał: „Ten problem zniszczy Nowy Jork”.

Teraz mur potrzebny

Po trzech latach liberalnego podejścia do kontroli granic wyraźnie widać, że pomysł na „inkluzywność” migrantów się wyczerpał. Otrzymanie azylu politycznego zajmuje czas, często nawet 10 lat. Zniknęły lub przerosło to możliwości organizacji non profit, które do tej pory przejmowały przybyszy i się nimi opiekowały. Widać też wyraźnie, że nie ma już rodzin i znajomych zapewniających dawniej opiekuńcze skrzydła. Widok ludzi, którzy po prostu nie mają gdzie pójść, budzi współczucie, ale jest jednocześnie kolejnym przykładem wadliwej polityki administracji Joego Bidena. Stąd decyzja Białego Domu sprzed miesiąca, aby jednak przynajmniej w newralgicznych punktach dokończyć budowę muru na granicy z Meksykiem. Tak, ten mur jeszcze do niedawna był murem „rasistowskim”, bo budował go Donald Trump; teraz już nie jest, albowiem okazać się może jedynym wybawieniem.

Niedawno sekretarz stanu Antony Blinken powiedział, że Amerykanie muszą zapewnić obcokrajowcom możliwość migracji do swojej nowej ojczyzny, do USA. Już teraz jednak amerykańscy podatnicy płacą 143 mld dol. rocznie za koszty związane z nielegalną imigracją. Szacunki te nie uwzględniają żadnych kosztów społecznych i ekonomicznych, takich jak wyższe ceny mieszkań, niższe płace, utrata pracy, wzrost przestępczości oraz nadwyrężone zasoby publiczne w szpitalach i szkołach.

Czasy „progresywnej” polityki imigracyjnej i swawoli na granicy się kończą. Życie i twarde fakty po raz kolejny zaczynają uczyć polityków rozumu. Oby na dłużej.

“Świeża krew” z “połowy Afryki”. Taki jest plan …

“Świeża krew” z “połowy Afryki”. Taki jest plan?

Michał Karnowski


Pismo Michnika chce “świeżej krwi z Afryki”. Holland ujawnia, że wkrótce będzie tu pół Afryki. Taki jest plan?

Kolejna, codzienna porcja migracji - tym razem na Kanarach / autor: PAP/EPA
Kolejna, codzienna porcja migracji – tym razem na Kanarach / autor: PAP/EPA

https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/666684-swieza-krew-z-polowy-afryki-taki-jest-plan

Jeszcze niedawno język jakim europejski establishment medialno-polityczny mówił o migracji zawierał sporo zasłon i zwodów. Była więc mowa o „kontrolowaniu migracji”, „zarządzaniu migracją”, „ubogaceniu kulturowym” a nade wszystko powoływano się na powody humanitarne, podciągając każdego pukające do granic czy wchodzącego bez pytania do kategorii „uchodźca”.

Cyniczna gra miłosierdziem Europejczyków doszła jednak do granic. Nawet najbardziej naiwni ludzie zaczynają rozumieć, że nie można umiłować tak samo każdego człowieka na świecie, że żaden lewicowy bełkot nie zniesie konieczności porządku miłowania czyli ordo caritatis. A zatem w pierwszej kolejności troska o nasz dom, potem o rodzinę, wspólnotę lokalną, ojczyznę. A już na pewno nie można narażać tych wspólnot na śmiertelne ryzyko w imię miłosierdzia. Taki skutek ma właśnie masowa migracja z krajów skrajnie dalekich kulturowo. To po prostu nie działa, niosąc gwałty, mordy, handel ludźmi, sztyletowanie nastolatków i ogólny radykalny spadek poziomu codziennego bezpieczeństwa.

Zalana migrantami Europa ma dość. Już w Niemczech kombinują jak zawrócić z tragicznie błędnej ścieżki zapraszania na wszystkich, choć pomysł mają szatański: przerzucić problem do Polski, także dlatego, by Niemcom zszedł z oczy zaraźliwy przykład możliwej i skutecznej innej polityki migracyjnej.

Jednocześnie jednak postępuje inne zjawisko. Czujący się panami świata establishment nie zamierza dokonywać żadnej korekty. Odwrotnie, czując swoją siłę, wiedząc iż potrafi zniszczyć i wykluczyć każdego kto się im przeciwstawi, nie chcąc bawić się już w niuanse, mówi wprost: tak, migracja jest może nieprzyjemna ale będzie kontynuowana. Przymusowo i w skali z której sobie nie wyobrażaliście.

Taki sens mają choćby dwie medialne publikacje, bardzo ważne i reprezentatywne.

Pismo Michnika ogłosiło właśnie iż

albo wpuścimy świeżą krew z Afryki albo Europa będzie muzeum dla bogatych Chińczyków.

Zostawiam na boku oczywisty idiotyzm tego „równania”, bo akurat Chińczycy sami mają gigantyczny problem demograficzny – i jakoś nie odpowiadają na niego ściąganiem migrantów, ani z bliska ani z daleka.

Istotą tego tekstu jest brutalne powiedzenie czytelnikom, że te tłumy młodych mężczyzn dokonujące właśnie inwazji na kontynent to nie żaden błąd, żadna nieudolność zarządców kontynentu – to jest właśnie plan. Na zimno przyjęty, brutalnie wdrażany.

Tekst chwilowo na stronach GW niedostępny, ale pewnie się po wyborach odnajdzie. Zajawki zostały.

W tym samym medium niedawno ukazał się wywiad z Agnieszką Holland, która dokładnie w tym tonie i równie szczerze doprecyzowuje ile ma być tej „świeżej krwi”.

Za dwadzieścia lat a najdalej za pięćdziesiąt pół ludności Afryki tu już będzie i żadne mury nie pomogą — stwierdziła.

 ten cytat, powielany wcześniej, też jakby zniknął z wywiadu.

I też pewnie się po wyborach odnajdzie.

Kiedy więc patrzymy na inwazję setek tysięcy młodych mężczyzn na Europę pamiętajmy, że plan jest taki, by za nimi przyszły miliony, dziesiątki milionów, a potem pół kontynentu. To dokładnie nam szykują.

Publikacja dostępna na stronie: https://wpolityce.pl/spoleczenstwo/666684-swieza-krew-z-polowy-afryki-taki-jest-plan

Szwedzka profesor dowiodła, że gwałtów dokonują emigranci,zajęła się nią prokuratura

Prof. medycyny Kristina Sundquist z Uniwersytetu w Lund jest podejrzana o złamanie etyki w związku z badaniami, w których dowiodła, że większość gwałtów dokonują imigranci. Prokuratura wszczęła w jej sprawie śledztwo. Współautor badania, Ardavan Khoshnood, w rozmowie z PAP tłumaczy, że naukowcy wcześniej nie przeprowadzali takich analiz, bo “nie chcieli być posądzani o ksenofobię”.

        Wiosną tego roku zespół prof. Sundquist opublikował wyniki badań na podstawie ponad 3 tys. wyroków sądowych, z których wynika, że prawie 60 proc. wszystkich osób skazanych w Szwecji za gwałt w latach 2000-2015 miało obce pochodzenie. 

Praca poza nielicznymi wyjątkami nie została omówiona w głównych szwedzkich mediach, ale wzbudziła kontrowersje w środowisku naukowym. Na skutek skargi doktorantki z Uniwersytetu w Goeteborgu sprawa trafiła do prokuratury, która najpierw odmówiła wszczęcia postępowania, a ostatnio na wniosek Izby Odwoławczej ds. Etyki Badań Naukowych (ONEP) wszczęła śledztwo. Badacze podejrzani są o złamanie ustawy o etyce badań naukowych, gdyż według śledczych, nie posiadali zezwolenia na analizę “wrażliwych danych”.

W Szwecji za takie dane uważane są statystyki dotyczące narodowości, pochodzenia etnicznego czy religii.

Według OENP , “badanie pokazuje +zasadniczo+ obecność imigrantów w szwedzkich statystykach dotyczących gwałtów, o czym nie wspomniano we wnioskach o pozwolenie”. “Chociaż naukowcy otrzymali dostęp do informacji, które dostarczyły wiedzy przedstawionej w artykule (naukowym), to nie mieli zezwolenia na ich wykorzystywanie” – podkreśliła Izba we wniosku do prokuratury.    

Prof. Kristina Sundquist, będąca najczęściej cytowanym w pismach naukowych pracownikiem Uniwersytetu w Lund w dziedzinie medycyny, uważa, że miała pozwolenie na przeprowadzenie badań. “Decyzję prokuratury jest dla mnie szokująca, to jest dla mnie oczywiście bardzo stresujące” – podkreśliła w rozmowie z dziennikiem “Sydsvenskan”.  

Wskaźniki jakie brali pod uwagę naukowcy

Według współautora opracowania lekarza docenta Ardavana Khoshnooda, który jest z pochodzenia Irańczykiem, celem badania nie była analiza problemów wynikających z integracji, a imigracyjne pochodzenie sprawców gwałtów było jedynie jedną ze zmiennych, która okazała się istotna w trakcie analizy. Inne wskaźniki, jakie brali pod uwagę naukowcy, to m.in. poziom inteligencji IQ czy popełnianie innych przestępstw.

Jak podkreślił w rozmowie z PAP Khoshnood, w Szwecji od lat nie przeprowadzano badań nad cechami sprawców gwałty. “Nie mieliśmy takich danych, a jednocześnie wzrasta liczba podejrzanych o takie przestępstwa” – podkreślił.

Dlaczego naukowcy nie podejmowali tego tematu? “Jednym z powodów, dla których naukowcy powstrzymywali się od przeprowadzania badań biorących pod uwagę kwestie etniczne, narodowościowe lub pochodzenie może być obawa o wyniki pokazujące, że występuje nadreprezentacja takich osób. Badacze nie chcieli być oskarżani o przyczynianie się do ksenofobii” – uważa Khoshnood.

Wcześniej statystyki na temat sprawców gwałtów podawała podlegająca rządowi Szwedzka Rada ds. Przeciwdziałania Przestępczości, ale również jak w przypadku innych przestępstw w ostatnich latach przestano podawać w statystykach narodowość sprawców.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)

https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C985110%2Cszwedzka-profesor-dowiodla-ze-wiekszosc-gwaltow-dokonuja-imigranci-zajela

Forsa i sojusze

Stanisław Michalkiewicz: Forsa i sojusze magnapolonia

No i stało się. Podczas gdy Polską wstrząsały  spory, ilu było uczestników „marszu miliona serc” złamanych w Warszawie, albo reklama, jaką rząd „dobrej zmiany” zrobił za darmo pani reżyserowej, aż zdezorientowany Watykan przyznał jej też specjalną nagrodę, co może być wstępem do beatyfikacji – Unia Europejska podjęła decyzję w sprawie migrantów. Jest ona całkowice zgodna z wnioskami, jakie pani Urszula von der Layen wciągnęła po obejrzeniu dantejskich scen na Lampedusie, gdzie wybrała się razem z włoską premier Giorgią Meloni.

O ile pani Meloni wyciągnęła wniosek, że trzeba zatrzymać napływ migrantów do Europy, o tyle pani Urszula wyciągnęła wniosek inny, idący po myśli gangu brukselskich biurokratów, którzy myślą tylko o poszerzeniu swojej  władzy, również kosztem Europy – że nie ma rady, tylko trzeba przyjąć rozwiązanie problemu w postaci relokacji, to znaczy – rozdzielaniu przybywajacych do Europy migranów według brukselskiego rozdzielnika.

I właśnie w dniach ostatnich – najwyraźniej nadchodzą zapowiadane „dni ostatnie” – ambasadorowie członkowskich bantustanów przegłosowali obowiązkową relokację migrantów – a jeśli jakiś bantustan nie będzie chciał przyjąć wyznaczonej przez bruselski gang kwoty – będzie musiał zapłacić 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta. Ambasadorowie Węgier i Polski głosowali przeciw, a trzech innych (czeski, słowacki i austriacki) wstrzymało się od głosu.

Teraz, z inicjatywy Europeische Volksdeutsche Partei, do której należą posłowie PO i PSL, Parlament Europejski ma w podskokach przygotować odpowiednie przepisy w tej sprawie. W podskokach, bo – jak zauważył wiceszef Komisji Europejskiej, Grek Margarits Schinas – zwłoka sprawi, że sprawa migrantów stanie się wodą na młyn „wrogów demokracji”.

A wiadomo, że demokracja, to rzecz święta, której trzeba przed wrogami bronić za wszelką cenę – toteż wszyskie członkowskie bantustany mają zostać zobowiązane do „solidarności”, to znaczy – do składania się na bantustany, które przez migrantów  są szczególnie ukochane, m.in. Niemcy. Właśnie przez brak solidarności, to znaczy – przez niechęć niektórych państw do przyjmowania migrantów – powiadają, dotychczasowa polityka UE nie wypaliła. Gdyby wszyscy migrantów przyjmowali chlebem i solą, ewentualnie – kieliszkiem sznapsa – wszystko byłoby gites, tenteges.

Podczas sesji Parlamentu Europejskiego pani Beata Szydło żałośliwym głosem poinformowała, że Polska „nigdy” nie zgodzi się na przyjmowanie migrantów, ani na ich relokację. Jak pamiętamy z rozmowy Winstona Churchilla ze Stanisławem Mikołajczykiem, który brytyjskiemu premierowi powiedział, że Polska „nigdy” nie zgodzi się na oddanie Wilna i Lwowa – nikomu nie można zabronić wypowiadania tego słowa. Toteż pani Beata Szydło bez ceregieli z tego przyzwolenia korzysta.

Czy jednak ma to oznaczać, że Polska nie zapłaci 20 tysięcy euro za każdego migranta, którego nie przyjmie? To już nie jest takie pewne, bo Komisja Europejska wypracowała skuteczne sposoby omijania polskiej nieustępliwości. Na przykład  pod pretekstem nieprawidłowej reformy sądownictwa TSUE nałożył na Polskę karę w wysokości miliona euro dziennie, którą w kwietniu br. zmniejszył o połowę po tym, jak zlikwidowana została Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego.

Od 27 października 2021 roku trochę się tego uzbierało, a jeśli Naczelnik Państwa po wyborach utrzyma władzę, albo Sejm zostanie rozwiązany i będą rozpisane nowe wybory, to licznik będzie bił przez cały czas.

W ten sposób do kwoty ponad 500 mln euro, którą licznik nabił według starej taryfy, czyli miliona euro dziennie, dochodzi już ponad 100 milionów euro według taryfy nowej – a przecież  to nie koniec walki o praworządność w Polsce, bo jeśli nawet Volksdeutsche Partei zlikwidowałaby nie tylko Izbę Odpowiedzialności Zawodowej SN, ale w ogóle – cały Sąd Najwyższy – to przecież Komisja Europejska znajdzie jakiś inny pretekst, a luksemburscy przebierańcy już tam powinność swojej służby zrozumieją.

Jak wiadomo, kary te Unia Europejska potrąca sobie z pieniędzy, które miałyby Polsce przypaść, czy to z tytułu „odbudowy” po wariactwach towarzyszących epidemii zbrodniczego koronawirusa, czy to z innych tytułów. W ten sposób Polska może stać się płatnikiem netto jeszcze przed 2027 rokiem, kiedy to ma nim zostać urzędowo.

Tymczasem sprawa migrantów i ich relokacji jest przedmiotem przewidzianego na 15 października referendum, jakie ma się odbyć razem z wyborami. Jest chyba sprawą oczywistą, że jeśli nawet cały nasz mniej wartościowy naród tubylczy odpowiedziałby na to pytanie jak się należy, to znaczy – że nie – to nie miałoby to przecież żadnego wpływu na naliczanie Polsce 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta, które Komisja Europejska potrąci sobie z przypadających na Polskę unijnych pieniędzy.

Ciekawe, w jaki sposób w tej sytuacji Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński będzie bronił „suwerenności” Polski, o której mówił na niedawnym wiecu w Bogatyni. Jak pamiętamy, powiedział wtedy, że w Unii Europejskiej jesteśmy i być chcemy – ale suwerenni. W dodatku, w czerwcu 2021 roku sam przyłożył rękę do przeforsowania ratyfikacji ustawy o zasobach własnych Unii Europejskiej, na podstawie której Komisja Europejska uzyskała dwie nowe kompetencje: zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej Unii oraz nakładania „unijnych” podatków.

Dzięki ratyfikowaniu tej ustawy przez parlamenty wszystkich członkowskich bantustanów, Komisja Europejska pożyczyła 750 mld euro, z których utworzyła tzw. Fundusz Odbudowy, skąd środki miałyby być rozdzielone między poszczególne bantustany. Ale ze względu na wspomniane kary Polska żadnych środków z tego funduszu nie dostała, natomiast będzie musiała spłacić przypadającą na nią część zaciągniętego przez KE długu – niezależnie od składki członkowskiej.

Wspominam o tym również dlatego, że w tygodniku „Do Rzeczy” pan red. Tomasz Cukiernik opublikował artykuł, że Polska powinna z Unii Europejskiej wystąpić. Wywołał on wśród europejsów ogromny klangor – ale nie od strony merytorycznej, bo „koń jaki jest – każdy widzi” – tylko w postaci świętego oburzenia, jak autor, a także redakcja tygodnika, mogli dopuścić się takiego świętokradztwa. Okazuje się, że nie tylko za pierwszej komuny sojusze uchodziły za rzecz świętą.

Wtedy na przykład, na zakończenie szkolenia wojskowego, dowództwo 7 kołobrzeskiego pułku piechoty hurtowo wystawiało podchorążym certyfikaty, że są „do krajów socjalistycznych ustosunkowani pozytywnie”. Jestem pewien, że tylko patrzeć, jak podobne certyfikaty będą wystawiały i władze wojskowe i wszelkie inne – że delikwenci są pozytywnie ustosunkowani do uczestnictwa Polski w IV Rzeszy.

Przedwyborcze otrzeźwienie „władzy”: Kandydat Kowalski: Obca kulturowo dzicz chce zmienić życie Polek i Polaków w koszmar

Przedwyborcze otrzeźwienie „władzy”: Janusz Kowalski dla Frondy: Obca kulturowo dzicz chce zmienić życie Polek i Polaków w koszmar

[Zabawne, że przed wyborami nawet TVP zaczyna mówić ludzkim głosem. Wczoraj, 5 października, to zobaczyłem. Więc i poseł-kandydat chce nagonić ”dających głos” do swojej zagrody. Korzystajmy. Mirosław Dakowski]

obca-kulturowo-dzicz-chce-zmienic-zycie-Polek-i-Polakow-w-koszmar

“To jest dzicz, to jest inwazja, to jest obco kulturowa zgraja, która napada na kobiety i dzieci i nie ma żadnego szacunku dla życia drugiego człowieka. Jest to wreszcie dzicz, która uderza w chrześcijaństwo, w nasz porządek rzymsko-katolicki, w naszą cywilizację i trzeba tę hordę najzwyczajniej w świecie zatrzymać” – powiedział Janusz Kowalski w rozmowie z portalem Fronda.pl, poświęconej nielegalnej migracji.

Mariusz Paszko: Jak Pan Poseł widzi przyjęty wczoraj przez Komisję Europejska tzw. pakt migracyjny?

Janusz Kowalski, poseł Suwerennej Polski, kandydat do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości: Jest to oczywista chęć narzucenia Polsce rozwiązań tzw. przymusowej relokacji, które są zawarte w pakcie migracyjnym. Tam stoi napisane wprost, że albo się płaci 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta, albo narzuca się ich przyjmowanie. Szef Donalda Tuska, Manfred Weber i cała Europejska Partia Ludowa wyjątkowo szczerze mówią jednym głosem, że burmistrzowie miast w Niemczech i Austrii zakomunikowali, że brakuje im wolnych mieszkań dla imigrantów z Afryki i Azji i w związku z tym chcą się „podzielić” tymi najeźdźcami z Polską. I na to kategorycznie nie ma zgody!

Suwerenna a wcześniej Solidarna Polska mówi o tych zagrożeniach już od roku 2015.

Proszę zauważyć, że na ten temat należy spojrzeć szerzej. Tych migrantów chciała nam relokować Angela Merkel, która za tym wszystkim stoi. Gdyby więc w roku 2015 wyborów nie wygrało Prawo i Sprawiedliwość i została zrealizowana ta koncepcja, o której mówili Cezary Tomczyk, Ewa Kopacz i Donald Tusk, to byłoby bardzo nieciekawie.

Wszyscy przecież doskonale pamiętamy z jednej strony wypowiedź ówczesnego rzecznika prasowego rządu PO-PSL Cezarego Tomczyka, że ówczesny rząd był przygotowany na każdą ilość uchodźców, których początkowo miało być 12 tysięcy.

Następnie pamiętamy też słowa ówczesnego szefa Rady Europejskiej z nadania Angeli Merkel, a więc Donalda Tuska, który groził polskiemu rządowi sankcjami finansowymi. Gdyby więc wtedy Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów parlamentarnych, to dzisiaj mielibyśmy dziesiątki, a może nawet setki tysięcy tych migrantów.

Te osiem lat rządów obecnej władzy to przede wszystkim jednak brak zgody i twarde polskie weto, jeżeli chodzi o mechanizm relokacji. Dzisiaj jesteśmy na ostatniej prostej tego działania Parlamentu Europejskiego, ponieważ Niemcy chcą przeforsować takie rozwiązanie, które jest sprzeczne z interesami Polski i zasadą suwerenności państwa polskiego.

Co więcej, Niemcy doskonale wiedzą, że w roku 2024 po wyborach do Parlamentu Europejskiego architektura polityczna będzie tam całkowicie inna. Wygrają partie prawicowe i tę ekipę Manfreda Webera, Fransa Timmeramansa i Ursuli von der Leyen – prorosyjską i pro-migracyjną – po prostu rozliczą.

Czym grożą te rozwiązania przepychane przez Niemcy w Parlamencie Europejskim?

Przede wszystkim tym, że polskie ulice i polskie miasta przestałyby być bezpieczne. Jeśli ktoś włączy telewizor i zobaczy to, co dzisiaj dzieje się w Paryżu, w Dortmundzie, Berlinie, Malmo czy Sztokholmie i wszystkich państwach starej piętnastki Unii Europejskiej, gdzie na naszych oczach polityka migracyjna doprowadziła po prostu do katastrofy.

Kobiety boją się tam po godzinie 18-tej wyjść na ulice czy place zabaw z dziećmi. Boją się, ponieważ są gwałcone, a dzieci stają się często ofiarami napadów i przemocy. Tam grasują hordy – to dzicz, która te kobiety molestuje. Mówię to otwartym tekstem i jeszcze raz podkreślę: To jest dzicz, to jest inwazja, to jest obco kulturowa zgraja, która napada na kobiety i dzieci i nie ma żadnego szacunku dla życia drugiego człowieka. Jest to wreszcie dzicz, która uderza w chrześcijaństwo, w nasz porządek rzymsko-katolicki, w naszą cywilizację i trzeba tę hordę najzwyczajniej w świecie zatrzymać.

Ktoś, kto mówi – jak na przykład Donald Tusk – o biednych ludziach, którzy szukają swojego miejsca na ziemi i dachu nad głową, jest kompletnie nieodpowiedzialny.

Natomiast my wszyscy zdrowo myślący Polacy, bez względu na poglądy polityczne, musimy bronić swoich ulic, miast, rodzin, kobiet i dzieci przed tą agresywną dziczą.

Kto tak naprawdę stoi i za tą migracją, poza Rosją i Niemcami rzecz jasna?

Należy tu jasno wskazać na środowiska liberalno-lewicowe, które od kilkudziesięciu lat hołdują polityce multi-kulti. One uderzają w ten sposób w chrześcijaństwo i chcą doprowadzić do tego, że ich baza społeczno-polityczna będzie szersza, ufając a nawet chyba ślepo wierząc, że wprowadzenie imigrantów zapewni trwałe poparcie dla lewicy – to jest czysty egoistyczny plan polityczny tych wszystkich środowisk, który miałby doprowadzić do trwałej destabilizacji cywilizacji zachodniej w Europie i niestety doprowadza. To co się dzieje dzisiaj we wspomnianych już państwach Unii Europejskiej, pokazuje, że ten plan jest tam niestety realizowany i tylko suwerenność poszczególnych państw w tym przypadku jest jedyną barierą. Stąd właśnie ten wielki napór na Polskę ze strony wszystkich liberalnych sił, które widząc już budzące się narody – w Niemczech, we Francji czy Szwecji – chcą ten projekt za wszelką cenę dopiąć. Należy to pokazać, że we Francji na przykład coraz częściej mówi się o takim jak w Polsce referendum i do tego namawiają tamtejsi konserwatyści, którzy nie zgadzają się z polityką tych liberalnych, zdegenerowanych polityków od lewa do prawa w Unii Europejskiej sprowadzających imigrantów.

To, co dzisiaj w tej sytuacji Polska może zrobić, to dać przykład, jak uratować Europę i tym przykładem będzie głosowanie przeciwko przymusowej relokacji migrantów w referendum już 15 października. Proszę też zauważyć, że na tym przykładzie widać, jaki stosunek do referendum – szczególnie do tego pytania o przymusową relokację – ma Platforma Obywatelka i sam Donald Tusk, który jest wiceprzewodniczącym EPL, a więc zastępcą Manfreda Webera. On przecież namawia do tego, żeby nie głosować i nie brać kart do referendum. Ktoś taki, kto namawia do tego, żeby Polacy nie zabezpieczyli swoich miast, miasteczek i wsi przed nielegalną imigracją, de facto tę imigrację popiera. Innymi słowy, i nie mam co do tego żadnych wątpliwości, gdyby Donald Tusk dzisiaj rządził, to już w pierwszym roku jego rządów po roku 2015 sprowadziłby do Polski co najmniej 100 tys. tych obcych nam kulturowo i groźnych ludzi z Afryki, co odbyłoby się rzecz jasna kosztem polskich rodzin. W efekcie odbierałby też mieszkania komunalne i socjalne, po to tylko, ażeby przypodobać się Niemcom. Sam natomiast – co już raz pokazał – wyjechałby do Brukseli na kolejne dobrze płatne stanowisko. Jestem tego więcej niż pewien.

Pan wiceminister Wąsik zwraca uwagę, że granica polsko-białoruska to obecnie najbardziej strzeżona granica w całej strefie Schengen. Jak w tym kontekście należałoby odnieść się do działań opozycji, która jest za rozebraniem muru chroniącego nas przed agresją przerzucanych przez Rosję i Białoruś migrantów?

Opozycja w tym względzie jest kompletnie nieodpowiedzialna. Zarówno partia Donalda Tuska, jak Szymona Hołowni i Lewica głosowały przeciwko zabezpieczeniu granicy z Białorusią, a więc wszystkie te ugrupowania wpisywały się w scenariusz, który był konsekwentnie realizowany przez białoruskie KGB i Władimira Putina i tego naporu na granicę polsko-białoruską.

Należy tu wyraźnie podkreślić, że partie głosujące przeciwko temu murowi na granicy z Białorusią zbankrutowały. To dobitnie świadczy przecież o tym, że kluczem dla zapewnienia bezpieczeństwa jest przewidywanie zagrożeń. Partie Tuska, Hołowni i Czarzastego głosowały przeciwko zagwarantowaniu Polsce bezpieczeństwa. Jeśli więc nie przewidywały i nie chciały przewidzieć tego zagrożenia, to znaczy, że kompletnie nie nadają się do rządzenia naszym krajem. Nie mam też żadnych wątpliwości, że w tych środowiskach jest bardzo silna chęć rozebrania tego muru pod naporem lewactwa urzędującego w strukturach Unii Europejskiej. Innymi słowy trzeba po prostu pójść do referendum i zagłosować przeciwko planom rozebrania muru na granicy polsko-białoruskiej i głosować przeciwko nielegalnej relokacji migrantów z obcych nam kulturowo regionów.

Uprzejmie dziękuję Panu Posłowi za rozmowę.

Wąsik: Większość osób, które podają się za uchodźców, oszukuje tę głupią Europę

Wąsik: Większość osób, które podają się za uchodźców, oszukuje tę głupią Europę

oprac. Paweł Auguff dziennik-wiekszosc-osob-ktore-podaja-sie-za-uchodzcow-oszukuje

“Większość migrantów, którzy w nielegalny sposób przekroczyli granicę i wystąpili u nas o azyl i tak ucieka do Niemiec wykorzystując europejski system ochrony uchodźców” – ocenił wiceminister spraw wewnętrznych i administracji Maciej Wąsik.

====================

Wąsik mówił, że w Europie wystarczy powiedzieć, iż jest się prześladowanym “i już cały sztab ludzi ma badać, czy ta osoba jest, czy nie jest prześladowana”.

Ja oczywiście jestem za tym, żeby pomagać rzeczywistym uchodźcom – zadeklarował. Ocenił jednak, że zdecydowana większość osób, które za uchodźców się podają “oszukuje tę głupią Europę, która ma postawiona wysoko polityczną poprawność”.

Tylko w tym roku większość tych, którzy przeszli przez granicę polsko-białoruską – oni nie szukają w Polsce azylu, nawet nie próbują, bo wiedzą, że jeśli zaczną procedurę azylową w Polsce, to nie będą mogli potem wyjechać do Niemiec. Ale niektórzy – namówieni – po prostu nadużywają tego prawa i mówią, że szukają ochrony międzynarodowej w Polsce – powiedział w wywiadzie wiceminister. Wówczas my mamy obowiązek zamknąć ich w ośrodku i (…) do czasu, kiedy nie przebadamy, czy on rzeczywiście jest migrantem, czy uchodźcą. Oczywiście dziewięćdziesiąt parę procent, to są migranci – nie uchodźcy. I teraz sądy mówią, że te osoby mają być w ośrodku otwartym, a nie zamkniętym. Wtedy prawie nikt nie dociera do ośrodka otwartego i wszyscy oni jadą do Niemiec – dodał.

Mieliśmy ponad 1000 osób, które w tym roku w ten sposób oszukały ten europejski system ochrony międzynarodowej. Nadużyły tego. Namówieni oczywiście przez jakichś aktywistów, czy różnych ludzi, którzy mienią się obrońcami praw człowieka, tak naprawdę oszukują europejski system, bo prowadzą tych ludzi do Niemiec – ocenił wiceszef MSWiA.

Jego zdaniem Niemcy wcześniej czy później cofną tych ludzi do Polski, a my będziemy musieli sobie z tym radzić. Pytany o proponowany system przymusowej relokacji uchodźców w UE, na który nasz rząd nie zgadza się – ocenił, że migranci nie chcą być w Polsce, tylko trafić do Niemiec, “bo my nie dajemy im takiego socjalu, jak w Niemczech”. Mało tego – jeśli przymusowo relokuje ich tutaj Unia Europejska, czy będzie taki rząd, który ich przyjmie – to dlaczego oni mieliby tu zostać, skoro my im nie damy mieszkania, nie damy im wysokich zasiłków, a za Odrą są wysokie zasiłki – mówił Wąsik w PR24.

autor: Aleksander Główczewski

Czterech Ukraińców [na haju] przemycało przez Polskę migrantów. RECYDYWA.

Zatrzymano czterech Ukraińców [na haju] przemycających przez Polskę migrantów.

zatrzymano-ukraincow-przemycajacych-migrantow

Do zatrzymania czterech Ukraińców, którzy organizowali przewóz przez Polskę nielegalnych migrantów, doprowadziła śląska Straż Graniczna. Wśród nich jest zleceniodawca przemytu. Wszyscy zostali tymczasowo aresztowani – podał w środę Śląski Oddział Straży Granicznej.

Rzecznik śląskiej Straży Granicznej ppor. Szymon Mościcki poinformował, że pierwszy Ukrainiec został zatrzymany na początku września, gdy przewoził busem na polskich numerach rejestracyjnych 12 migrantów z Syrii, w tym 11-letnie dziecko. Pełnoletni cudzoziemcy usłyszeli zarzut nielegalnego przekroczenia granicy. Przyznali się i dobrowolnie poddali się karze. 10 września cała dwunastka została przekazana w ramach readmisji uproszczonej stronie słowackiej.

Podczas akcji Straży Granicznej u kierowcy znaleziono prawie 2,5 g. metamfetaminy. Mężczyzna został poddany badaniu na obecność w jego organizmie substancji psychoaktywnych. Prowadząc pojazd znajdował się pod wpływem narkotyków. Usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i organizowania nielegalnego przekroczenia granicy 12 Syryjczykom. Odpowie też za narkotyki. Został aresztowany przez sąd w Żywcu.

Kilka dni później kolejni członkowie tej grupy przestępczej usiłowali przemycić przez Polskę tych samych 12 Syryjczyków.[Recydywa !! Powinni odesłać – na koszt migrantów oczywiście – do ich kraju, dla ukarania. MD]

Próba została udaremniona przez funkcjonariuszy z Bielsku-Białej. Zatrzymano kolejnych dwóch przemytników, także obywateli Ukrainy” – powiedział ppor. Mościcki. Ukraińcy usłyszeli prokuratorskie zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i organizowania przekroczenia granicy 12 cudzoziemcom. Zostali tymczasowo aresztowani.

Rzecznik śląskiej Straży Granicznej poinformował, że funkcjonariusze z Bielska-Białej zatrzymali na terenie województwa śląskiego organizatora i zleceniodawcy przemytu 12 Syryjczyków. Usłyszał już zarzuty działania w zorganizowanej grupie i organizowania przemytu ludzi. Został aresztowany.

Od początku roku śląska Straż Graniczna zatrzymała ponad 750 nielegalnych migrantów, którzy przekroczyli granicę państwową wbrew przepisom od strony Słowacji, z czego od początku sierpnia już ponad 600.

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji. „Za mundurem Kępno sznurem”.

PolskaWiadomości

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji

Magna Polonia!

W niedzielę 1 października br. w samo południe na rynku w Kępnie doszło do incydentu z udziałem obywatela Gruzji oraz Ukrainki – informuje portal radiosud.pl.

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji. Podczas gdy trwały przygotowania do pikniku policyjnego pod nazwą „Za mundurem Kępno sznurem” doszło do awantury. Zapoczątkował ją obywatel Gruzji, który przystąpił do rękoczynów w stosunku do strażaka z PSP. Widząc zdarzenie jednej z policjantów podjął interwencję, aby obezwładnić nachodźcę.

Z pomocą strażakowi pośpieszył osobiście zastępca komendanta Komendy Powiatowej Policji Kępno. Po chwili udało się obezwładnić agresywnego mężczyznę, ale wówczas z pobliskiej kamienicy wybiegła obywatelka Ukrainy, która zaczęła kopać i bić czym popadnie funkcjonariuszy.

Na pomoc przybyło więcej policjantów. Chwilę później zarówno Gruzin, jak i Ukrainka zostali zatrzymani przez dodatkowe posiłki policji. Jak się nieoficjalnie udało dowiedzieć, kobieta wcześniej dała już o sobie znać, zakłócając poprzednią imprezę w tym miejscu – Festiwal Trzech Kultur. [a co to za ‘kultury”, kotek? MD]

Jak wskazuje autor artykułu: Aż trudno w to uwierzyć, że do takich zajść dochodzi w centrum miasta, w niedzielę, w samo południe i to jeszcze przed piknikiem policyjnym.

NASZ KOMENTARZ: Wcale nie trudno w to uwierzyć. Na Zachodzie ataki nachodźców na cywilów i funkcjonariuszy państwowych są już normą. W Polsce to rzeczywiście nowość, ale równamy przecież do “najlepszych”. Nasprowadzano nam masy imigrantów i pseudo-uchodźców wojennych więc skończyły się już czasy, gdy w Polsce panował względny ład i porządek. Takich “incydentów” jest coraz więcej.

Polecamy również: Rosjanie postawili popiersie Stalina przy grobach polskich ofiar zbrodni katyńskiej

„Armia inwazyjna”strzela na węgierskiej granicy.

„Armia inwazyjna” czyli kto strzela na węgierskiej granicy

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Polecane, Polityka, Polska, Świat, Ważne

Autor: AlterCabrio , 30 września 2023

Węgry znalazły rozwiązanie kryzysu migracyjnego: brak zakończonej procedury azylowej, brak wjazdu do UE. Taki jest system węgierski i działa. Teraz Bruksela chce to zniszczyć. Nie dopuścimy do tego. Pod moimi rządami na Węgrzech nie będzie gett dla migrantów!

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Otwarta wojna na węgierskiej granicy: migranci ostrzeliwują się z broni automatycznej – już 168 rannych

Przemoc osób napływających do Europy i ubiegających się o azyl staje się coraz bardziej brutalna. Jak ogłosił dziś [26.09 -tłum.] w parlamencie w Budapeszcie premier Węgier Viktor Orbán, migranci w ubiegłych nocach strzelali z broni automatycznej do węgierskich funkcjonariuszy straży granicznej. Według doniesień już 168 funkcjonariuszy straży granicznej odniosło poważne obrażenia na południowej granicy kraju, powiedział Orbán, zauważając, że tym aktem nielegalni imigranci „przekroczyli Rubikon”.

W czerwcu Exxpress doniósł o podobnych incydentach na granicy serbskiej: dochodziło także do strzelanin ze strażnikami granicznymi, a migranci mieli na sobie sprzęt bojowy.https://rumble.com/embed/v2u70lb/?pub=4

Węgry planują chronić swoje granice wspólnie z obywatelami

Węgierska polityka migracyjna pozostaje skuteczna pomimo przemocy na granicach: tylko w tym roku zdołano zapobiec prawie 130 000 nielegalnych przekroczeń granicy. Ponadto rząd węgierski planuje w przyszłości rozmieszczenie straży obywatelskich w celu zwalczania nielegalnej migracji.

«Najnowsze wieści z węgierskiej granicy: rośnie presja nielegalnej migracji w związku z nieudaną polityką Brukseli. Tylko w tym roku Węgry zablokowały ponad 125 000 prób nielegalnego przekroczenia granicy. Będziemy chronić nasze granice, ale potrzebujemy zmian w Brukseli …»

Orbán: Osoby ubiegające się o azyl na Lampedusie to „armia inwazyjna”

Jest mało prawdopodobne, aby i tak już katastrofalna sytuacja poprawiła się w najbliższej przyszłości, ponieważ dziesiątki tysięcy migrantów, głównie młodych mężczyzn, nadal kieruje się do Europy. Sam Orbán określił nielegalnych migrantów przybywających masowo na włoską wyspę Lampedusa jako „armię inwazyjną”.https://rumble.com/embed/v3igjgs/?pub=4

UE chce zamienić Węgry w „kraj imigrancki”

Polityk Fideszu stwierdził, że „pakt migracyjny z Brukseli” nie powiódł się: oświadczył, że UE nadużyła swojej władzy i próbowała siłą przekształcić Węgry w „kraj imigrancki”. Oświadczenie to zamieścił na X (dawniej Twitterze) w lipcu.

«Węgry znalazły rozwiązanie kryzysu migracyjnego: brak zakończonej procedury azylowej, brak wjazdu do UE. Taki jest system węgierski i działa. Teraz Bruksela chce to zniszczyć. Nie dopuścimy do tego. Pod moimi rządami na Węgrzech nie będzie gett dla migrantów

Źródła artykułu: Unzensuriert / Exxpress

______________

Open Warfare at Hungarian Border: Migrants Shoot Their Way Through With Automatic Weapons – 168 Already Injured, RAIR Foundation, September 30, 2023

−∗−

Saryusz-Wolski: Walec przymusowej relokacji toczy się przez UE

Saryusz-Wolski: Walec przymusowej relokacji toczy się

Radosław Molenda


„Obok Polski ‘regulacji kryzysowej’ dotyczącej migracji sprzeciwia się kilka państw z Europy środkowo-wschodniej. Niestety, już w tej chwili nie mają one większości blokującej. Możemy powiedzieć, że walec przymusowej relokacji toczy się niezależnie od naszych starań, by ten mechanizm nie został przyjęty” – ocenia w rozmowie z portalem wPolityce.pl europoseł PiS Jacek Saryusz-Wolski.

wPolityce.pl: Europosłowie Europejskiej Partii Ludowej, czyli – jak mówi premier Morawiecki – „partia Tuska i Webera” w przyszłym tygodniu chce przepchnąć w PE pakt, który w ostateczności zmusi Polskę do przyjmowania nielegalnych imigrantów. Znamy szczegóły, jak to ma się odbyć?

Jacek Saryusz-Wolski: Negocjacje „regulacji kryzysowej” masowego napływu imigrantów do Europy, który zawiera m.in. ich przymusową relokację do poszczególnych państw Unii – one są na finiszu. Wg informacji prezydencji hiszpańskiej Niemcy się godzą na to, co już wynegocjowano, pozostaje podobno jedynie do ustalenia kilka drobnych różnic.

Tym, co podaje się, jako powód presji EPL-u na PE i wniesienia tej sprawy na posiedzenie europarlamentu, jest powaga sytuacji na Lampedusie. To posiedzenie odbędzie się 5 października. Tak więc możemy powiedzieć, że walec przymusowej relokacji imigracji toczy się niezależnie od naszych starań, by ten pakt nie został przyjęty.

Polska ma w tym sojuszników?

Obok Polski sprzeciwia się kilka państw z Europy środkowo-wschodniej, jak Węgry. Niestety już w tej chwili nie mają one większości blokującej. Nie będą w stanie tej regulacji zatrzymać.

Nietrudno jednak stwierdzić, że proponowane rozwiązanie nie rozwiąże problemu imigracji, nie będzie napływu migrantów stopować, ale będzie ten napływ napędzać?

Przymusowa relokacja to rodzaj pompy ssąco-tłoczącej. Jeżeli będą odbierani do innych państw imigranci z miejsc takich, jak Lampedusa, to będzie to oczywisty sygnał dla innych czekających jeszcze na północnych wybrzeżach Afryki, żeby przepływać, zamiast zastosować rozwiązanie, które proponuje pani premier Włoch Giorgia Meloni, żeby zastosować blokadę morską z użyciem wojennej floty morskiej, do czego Unia z kolei nie chce się przechylić, a same Włochy wahają się, czy ją zastosować. Mamy tu więc poważny problem, na który są dwie odpowiedzi – relokacja albo blokada – i wszyscy są na nie zafiksowani.

Relokacja to rozwiązanie, które nie jest rozwiązaniem. Na blokadę, która – o ile dałoby się zorganizować – byłaby jakimś rozwiązaniem jako zastopowanie łodzi płynących do wybrzeży Europy, nie ma przyzwolenia większości.

Byłoby to rozwiązanie w jakimś sensie podobne do polskiego muru na granicy z Białorusią, tylko że na morzu, w postaci stojących na granicy wód terytorialnych danego państwa okrętów wojennych.

Mówi Pan, że tej regulacji nie da się już zatrzymać, premier Morawiecki zapowiedział jednak, że w przyszłym tygodniu jedzie na posiedzenie Rady Europejskiej, podczas którego powie stanowcze „nie”, podtrzyma weto Polski dla nielegalnej imigracji.

Tyle tylko, że Rada Europejska to nie Rada Europy, gdzie wymagana jest jednomyślność. Procedowanie paktu migracyjnego nie idzie trybem Rady Europy, Tu wystarczy większość.

Wspomnieliśmy o Szwecji. Są także inne kraje, jak Niemcy, Włochy czy Francja, które doświadczają „dobrodziejstwa” nielegalnej imigracji. Ich stanowisko prorelokacyjne trzeba ocenić jako próbę podzielenia się z takimi krajami, jak Polska, konsekwencjami swoich błędów?

Przede wszystkim od dawna są potężne siły, generalnie europejska Lewica, która jest z zasady, doktrynalnie za imigracją, dlatego nie chce bronić się przed nielegalną emigracją. W planie Lewicy jest zmienić strukturę demograficzną Unii Europejskiej. Liczą, że to będą masy nowych ludzi w Europie, którzy wcześniej czy później będą na nich głosowali. Sądzą, że to rozwiąże problemy na rynku pracy. To są płonne, ale jednak, rachuby na tanią siłę roboczą, czyli traktowanie przemytu ludzi jako czegoś, co podtrzyma szwankujący w Europie wzrost gospodarczy. Krótko mówiąc: stoi za tym szereg doktrynalnych, ideologicznych, ale i ekonomicznych przesłanek, które sprawiają, że cała centrolewicowa strona sceny politycznej w Parlamencie Europejskim i wśród rządów za tym jest. To jest powodem tego, że wybiera się wariant rodzący sytuacje tak dramatyczne, jak obecnie widzimy to w Szwecji. Ale płoną przecież także przedmieścia Paryża. Mimo to jednak ta agenda, plan migracyjny europejskiej Lewicy jest forsowany.

Moim zdaniem nie jest problemem to, że poszczególne państwa nie wiedzą, jakie będą skutki przymusowej relokacji, ale problemem jest ich zgoda, by tak było.

Odciążenie swojego kraju poprzez relokację części swoich imigrantów do innych państw – to drugi wątek. On się jednoznacznie kojarzy z przymusowymi przesiedleniami w okresie, kiedy Niemcy okupowały Europę. To jest naruszenie praw człowieka poprzez transplantowanie go, relokowanie jak przedmiotu z miejsca gdzie jest, w miejsce, w którym niekoniecznie chce być. To dodatkowy element, ale właśnie taki jest pomysł europejskich elit.

Organizacje pozarządowe zwożą migrantów do Włoch. Niemcy deklarują – będziemy dalej to finansować 

https://niezalezna.pl/swiat/meloni-napisala-list-do-scholza-w-odpowiedzi-dostala-kpiarskie-zachowanie-i-drwiny-szefowej-niemieckiego-msz/499146


Na spotkaniu z włoskim ministrem spraw zagranicznych Antonio Tajanim, szefowa MSZ RFN Annalena Baerbock pozostała uparta: Niemcy będą nadal finansować statki organizacji pozarządowych, zajmujące się ratowaniem migrantów na Morzu Śródziemnym. Tajani wyjaśnił, że “jego zdaniem finansowanie promuje cierpienie na Morzu Śródziemnym” – pisze portal Tichys Einblick.

– Antonio Tajani jest dyplomatyczny. Zbyt dyplomatyczny. Na konferencji prasowej ze swoją niemiecką odpowiedniczką Annaleną Baerbock podkreśla przyjaźń niemiecko-włoską -.

Statki niemieckich organizacji pozarządowych wciąż docierają na Lampedusę

– Nad wizytą wisi jednak podwójny miecz Damoklesa. Z jednej strony pakt migracyjny, z drugiej kwestia, która “skłoniła premier Giorgię Meloni do napisania listu do kanclerza Olafa Scholza: mianowicie finansowanie statków organizacji pozarządowych przez Bundestag. Meloni zażądała odpowiedzi, Tajani obiecał zająć się tą sprawą – pisze Tichys Einblick.

Tajani wyjaśnia, że “jego zdaniem finansowanie promuje cierpienie na Morzu Śródziemnym. Włochy są zainteresowane tym, aby otaczające je morze było morzem pokoju i handlu, a nie morzem śmierci”. Baerbock “nie tylko broni swojego stanowiska, ale twierdzi, że Niemcy będą nadal płacić statkom organizacji pozarządowych”. Tajani zauważa jednak, że ludzie, którzy giną w wypadkach morskich, nie chcą jechać do Włoch, ale do innych części Europy. W domyśle do Niemiec.

“Włoscy dziennikarze podnosili tę kwestię co najmniej trzy razy, najwyraźniej niezadowoleni, że Niemcom w ogóle nie przeszkadza to, że ich (…) postawa może zostać przez niektórych odebrana jako ingerencja” – pisze portal.

“Wywiązała się scena, która prawdopodobnie zmroziła krew w żyłach nie tylko Tajaniego, ale także włoskiej delegacji – z powodu tak wielkiej bezczelności. Zapytana ponownie o list Meloni i jego konsekwencje, Baerbock powiedziała ze śmiechem: >>Jeśli list w sprawie finansowania organizacji pozarządowych jest naszym jedynym problemem…<<“.

“Baerbock chce bagatelizować tę sprawę. Dla niej włoska szefowa rządu i poważne zaniepokojenie włoskiego społeczeństwa są kwestią drugorzędną” – zauważył Tichys Einblick.

Niemiecki rząd dofinansował organizację pozarządową odpowiedzialną za przywóz nielegalnych migrantów do Włoch

W ubiegłym roku niemiecka prasa informowała, że chadecka Unia CDU/CSU oskarżyła wiceprzewodniczącą Bundestagu Katrin Goering-Eckardt o nepotyzm. Tłem były zatwierdzone fundusze państwowe dla organizacji ratownictwa morskiego “United4Rescue”. Komisja budżetowa postanowiła finansować ten zakrojony na szeroką skalę projekt kwotą dwóch milionów euro rocznie do 2026 roku – pisał portal focus.de.. “Uderzające jest to, że przewodniczący stowarzyszenia, Thies Gundlach, jest partnerem życiowym wiceprzewodniczącej Bundestagu”. Goring-Eckardt wyjaśniła wtedy gazecie “Bild”, że nie była bezpośrednio zaangażowana w tę decyzję.

Rzym protestuje przeciwko temu, że wszyscy migranci ratowani na Morzu Śródziemnym przez organizacje pozarządowe z różnych państw schodzą na ląd wyłącznie na włoskich wybrzeżach. Ponadto według władz Włoch obecność statków NGO nasila zjawisko wysyłania ludzi przez przemytników

Źródło: niezalezna.pl, PAP

Włosi zaniepokojeni ogromną falą migracyjną. Rząd Meloni: sytuacja nie do zniesienia

Włosi zaniepokojeni ogromną falą migracyjną. Rząd Meloni: sytuacja nie do zniesienia

wlosi-zaniepokojeni-ogromna-fala-migracyjna

(fot. flickr.com/ vfutscher/ https://creativecommons.org/licenses/by-nc/2.0// (original photo))

Około 130 tysięcy migrantów wdarło się w tym roku drogą morską do Włoch; to dwa razy więcej niż w tym samym okresie w 2022 r. Wzrost liczby napływających cudzoziemców znalazł się w centrum dyskusji politycznej i, jak wykazują sondaże, budzi coraz większe zaniepokojenie obywateli.

Od późnej wiosny notowano stale rosnący napływ migrantów z Afryki Północnej na włoskie wybrzeża  Coraz więcej łodzi zaczęło przypływać z Tunezji – państwo to stało się centrum procederu przemytniczego, prowadzonego przez zorganizowane grupy przestępcze.

W lipcu do Tunisu udała się misja Unii Europejskiej z udziałem premier Włoch Giorgii Meloni, by przekonać tamtejsze władze do zwalczania przemytu migrantów i zacieśnienia kontroli granic. Unia obiecała w zamian za to setki milionów euro temu pogrążonemu w kryzysie kraju. Dotychczas nie podjęto żadnych skutecznych działań w celu rozwiązania problemu.

Kolejne migracyjne rekordy zaczęły tymczasem padać na włoskiej wyspie Lampedusa, gdzie codziennie docierało po kilkadziesiąt łodzi z uciekinierami z wielu krajów Afryki, wysyłanych przez przemytników – przede wszystkim z Tunezji, a także z Libii, która wcześniej była głównym centrum aktywności przestępczych gangów.

W połowie września w ciągu dwóch dni na Lampedusę, liczącą około 6 tysięcy mieszkańców, przypłynęło ponad 7 tysięcy migrantów, którzy trafili do tamtejszego prowadzonego przez Czerwony Krzyż ośrodka rejestracji i identyfikacji. Stałych miejsc dla cudzoziemców jest tam natomiast 400. Pilne utworzenie dodatkowych nie rozwiązało problemu. Sytuacja wymykała się spod kontroli, podjęto szybkie działania, by przenieść jak najwięcej osób do innych placówek w kraju.

To był niemający precedensu szczyt fali migracyjnej na wyspie, położonej blisko brzegów Afryki.

Władze Lampedusy ogłosiły: „jesteśmy na skraju wyczerpania”. Rząd Włoch zaapelował o pomoc do Unii Europejskiej, argumentując, że sytuacja jest „nie do zniesienia”.

Niebawem na Lampedusę udała się przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, zaproszona przez premier Giorgię Meloni.

Von der Leyen zapowiedziała tam „skoordynowaną reakcję” UE w obliczu nielegalnej imigracji i przedstawiła plan dla Lampedusy. Zapowiedziała między innymi zwiększenie nadzoru powietrznego na włoskiej granicy. Plan ten przewiduje także zwiększenie liczby urzędników, którzy na wyspie pomagać będą w rejestrowaniu migrantów, by ocenić, kto ma prawo do ochrony i pobytu.

– Ci, którzy nie mają do tego prawa, nie mogą pozostać –oświadczyła szefowa KE.

Polityk zadeklarowała ponadto zwiększenie wysiłków na rzecz zwalczania przemytu ludzi poprzez współpracę z krajami pochodzenia migrantów.

Wkrótce potem unijna agencja do spraw granic Frontex obiecała zwiększenie wsparcia dla Włoch, w tym nadzoru lotniczego nad Morzem Śródziemnym, i wysłanie dodatkowego personelu na Lampedusę.

Przybyli na wyspę migranci są regularnie wysyłani promami, okrętami i samolotami do ośrodków pobytów w całych Włoszech, a odbywa się to przy rosnących protestach władz regionów i gmin, które mówią, że brakuje im miejsc w takich placówkach oraz pieniędzy na utrzymanie migrantów.

Protesty lokalnych władz w wielu częściach Włoch wywołała także decyzja rządu o tym, że w każdym regionie ma powstać ośrodek do spraw deportacji migrantów do krajów pochodzenia. Według wielu lokalnych polityków takie centra nie rozwiążą problemu, a znalezienie odpowiedniego miejsca to kolejne obciążenie dla administracji.

Kolejnym problemem, z jakim mierzy się rząd, są tysiące nieletnich migrantów bez opieki, którzy zgodnie z procedurami muszą być umieszczani w osobnych ośrodkach.

Ale jest też, jak przyznano, zjawisko tzw. fałszywych nieletnich, to znaczy migrantów, którzy deklarują, że są niepełnoletni, by zapewnić sobie lepsze warunki pobytu.

Rząd Giorgii Meloni przyjął w środę dekret, którego celem ma być położenie kresu takim oszustwom i ułatwienie wydalania nielegalnych imigrantów uważanych za niebezpiecznych. Zbiór przepisów przewiduje możliwość szybkiego podjęcia działań, aby sprawdzić prawdziwy wiek nieletniego pozbawionego opieki. Zgodę na takie kontrole będzie wydawać prokuratura sądów dla nieletnich. Jeśli zadeklarowany wiek nie będzie odpowiadał prawdzie, migrant zostanie skazany za złożenie fałszywego oświadczenia przed urzędnikiem państwowym. Wyrok będzie mógł zostać zastąpiony przez wydalenie z terytorium Włoch.

Premier wyjaśniła: – Przyspieszamy wydalanie niebezpiecznych nielegalnych imigrantów, wprowadzamy pełną ochronę dla wszystkich kobiet i utrzymujemy tę dla nieletnich, ale zgodnie z nowymi regułami nie będzie można więcej kłamać w sprawie wieku –.

W komentarzach we włoskich mediach zaznacza się, że na forum UE z wielu stron napływają zapewnienia, że nie można zostawić Italii samej w obliczu ogromnej fali migracyjnej. Ale słowom tym nie towarzyszą, jak się dodaje, żadne konkretne działania.

Napięcia w relacjach Rzymu z Berlinem wywołała w ostatnich dniach decyzja rządu Niemiec o finansowaniu organizacji pozarządowych, których statki pomagają nielegalnym migrantom przedostać się przez Morze Śródziemne. Zdumienie tym krokiem wyraziła premier Meloni w liście do kanclerza Olafa Scholza.

Podkreśliła w nim: „Powszechnie wiadomo, że obecność statków organizacji pozarządowych na morzu ma bezpośredni wpływ na zwielokrotnienie się liczby wysyłanych niestabilnych łodzi, co powoduje nie tylko dalsze obciążenie dla Włoch, ale także zwiększa ryzyko nowych tragedii”.

Zdaniem premier celem powinno być strukturalne rozwiązanie problemu migracji oraz stanowcze zwalczanie przemytu.

Szef MSZ Włoch Antonio Tajani zapytał zaś: czy chodzi o to, „by ratować migrantów, czy też by nie dopuścić do tego, aby przybyli do Niemiec?”.

We Włoszech od lat trwa polemika na temat roli organizacji pozarządowych, których statki zabierają na pokład migrantów z dryfujących łodzi.

Statki NGO były nawet nazywane przez niektórych polityków poprzednich rządów „taksówkami dla migrantów”.

Najnowszy sondaż Instytutu Demos wskazał, że 64 proc. Włochów opowiada się za zamknięciem granic, a 45 proc. uważa wzrost liczby migrantów za zagrożenie dla porządku publicznego i bezpieczeństwa osób.

(PAP)/ oprac. FA

Ubogacenie we Francji. Policja nie radzi sobie z wojnami gangów narkotykowych. Marsylia.

Ubogacenie we Francji. Policja nie radzi sobie z wojnami gangów narkotykowych w imigranckich dzielnicach

ubogacenie-we-francji-policja-nie-radzi-sobie

Policja nie radzi sobie z wojnami gangów narkotykowych w imigranckich dzielnicach – przyznał szef policji departamentu Delta Rodanu w związku ze strzelaninami w Marsylii, gdzie od początku roku od kul zginęły 42 osoby.

Dwie osoby poniosły śmierć w czwartek wieczorem w strzelaninie z użyciem karabinku [kałasznikow] w centrum Marsylii. „Nie mają żadnych hamulców, gdy masz do czynienia z organizacjami przestępczymi, które nie wahają się stosować przemocy” – stwierdził w piątek szef policji Delty Rodanu Frederique Camilleri.

Mieszkańcy Marsylii skarżą się, że sytuacja w mieście wymyka się spod jakiejkolwiek kontroli władz, a oni sami nie czują się bezpiecznie.

„Zabójstwa wykraczają obecnie daleko poza północne – imigranckie dzielnice miasta. W biały dzień będą miały niedługo miejsce porwania kobiet, dzieci (… ). Nie będziemy już mogli bezpiecznie wychodzić do domu” – komentuje sytuację w mieście jego mieszkanka w stacji France Bleu Provence.

„Usłyszeliśmy głośne strzały, zrozumieliśmy, że to było morderstwo” – mówi inna mieszkanka Marsylii. „Tu się urodziłam, moja rodzina jest tu od lat trzydziestych XX wieku i nigdy wcześniej czegoś takiego nie słyszałam ani nie widziałam” – dodaje.

„Myśleliśmy, że tutaj będziemy bezpieczni, ale ostatecznie nigdzie nie jesteśmy już bezpieczni. Byliśmy u centrum miasta” – ubolewa kolejna mieszkanka tego miasta, pokazując dziury po kulach w domu, w którym miała miejsce strzelanina.

Camilleri broni działań policji wskazując, że „w ciągu ostatnich trzech lat zlikwidowano 70 punktów sprzedaży narkotyków, a handlarze siedzą w więzieniach” . W listopadzie do Marsylii ma przybyć 70 kolejnych funkcjonariuszy. „Od czterech lat regularnie otrzymujemy posiłki, aby uporać się z przestępczością narkotykową” – dodaje policyjny dowódca.

W połowie września w Marsylii młoda kobieta została w swoim pokoju trafiona zabłąkanym pociskiem z kałasznikowa w czasie porachunków gangów handlarzy narkotyków.

Minister spraw wewnętrznych Francji Gerald Darmanin zapowiedział wtedy, że w Marsylii rozlokowana zostanie specjalna jednostka policji do zwalczania przestępczości zorganizowanej.

Francuski portal Numbeo, oceniający jakość życia w regionach i miastach kraju, ostrzega, że w 100-stopniowej skali przestępczość w Marsylii plasuje się na poziomie 72, a przestępczość związana z handlem narkotykami sięga 74.

Według ustaleń AFP, od początku roku w porachunkach gangów narkotykowych zastrzelone zostały w Marsylii 42 osoby, w tym trzy przypadkowe osoby.

Zapora na granicy z Białorusią mało skuteczna? Raport Straży Granicznej.

Zapora na granicy z Białorusią mało skuteczna? Wyciekł raport Straży Granicznej

SG zapora-z-bialorusia-malo-skuteczna

29.09.2023

Krynki, 25.06.2023. Zapora na granicy polsko-białoruskiej w miejscowości Krynki, 25 bm. (sko) PAP/Artur Reszko
Krynki, 25.06.2023. Zapora na granicy polsko-białoruskiej w miejscowości Krynki, 25 bm. (sko) PAP/Artur Reszko

Zapora na granicy z Białorusią ma dawać jedynie złudne wrażenie, że nasza granica jest dobrze chroniona. Według raportu Straży Granicznej, który wyciekł, sforsowanie zapory jest dziecinne proste i udało się to już 13 tys. nielegalnych imigrantów.

Według wewnętrznych raportów Straży Granicznej, do których miała dotrzeć „Gazeta Wyborcza”, zapora postawiona na granicy z Białorusią zatrzymuje jedynie 60 proc. nielegalnych migrantów, zakładając, że każdy z nich podejmuje tylko jedną próbę sforsowania jej.

Jednego lipcowego dnia miał paść rekord, gdy zaporę pokonało ok. 300 migrantów, z których 160 nie udało się później wyłapać i przedostali się w głąb Rzeczpospolitej.

Sytuacja miała się poprawić, gdy do obrony granic oddelegowane zostało wojsko.

Mur na granicy polsko-białoruskiej żadnym cudem techniki nie jest. Zaporę można sforsować m.in. przecinając ją zwykłym ręcznym brzeszczotem do metalu, wyginając lewarkiem samochodowym lub podkopując się pod nią.

Od stycznia do połowy września 2023 r. zaporę miało sforsować 12 971 ludzi, których nie udało się potem złapać.

Zawodzić ma m.in. system elektronicznych wskazań na murze. Teoretycznie jest to dobry pomysł, a w rzeczywistości prowadzi do chaosu informacyjnego, bo białoruskie służby specjalnie uderzają na zaporę w kilku miejscach, by rozproszyć Polaków.

Straż Graniczna ponoć wyciąga już wnioski z raportu, który wyciekł. Po pierwsze – zwiększona ma zostać liczba kamer, a po drugie, poprawiona ma zostać jakoś drutu żyletkowego na murze. Poprawiona ma także zostać droga techniczna, którą pogranicznicy udają się w miejsce, z którego dostali sygnał.

Niemcy największym magnesem migracyjnym w Europie.

Niemcy są największym magnesem migracyjnym w Europie. Same zgotowały sobie ten los

https://wpolityce.pl/polityka/664159-niemcy-sa-najwiekszym-magnesem-migracyjnym-w-europie

autor: PAP/epa

Od kilku miesięcy do Niemiec przybywa znacznie więcej osób ubiegających się o azyl. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku wniosek o azyl po raz pierwszy złożyło 204 461 osób. Dla porównania: W całym 2022 roku było ich tylko nieco więcej – a mianowicie 217 774 wniosków wstępnych. To więcej niż Francja i Włochy razem wzięte. Tymczasem brakuje mieszkań, miejsc w szkołach i środków na utrzymanie nielegalnych migrantów, za których odpowiedzialne są landy i gminy. Te coraz głośniej wołają o pomoc, w tym finansową. Migranci są upychani w szkołach, namiotach, a nawet garażach podziemnych. Prezydent Frank-Walter Steinmeier uznał ostatnio, że Niemcy nie są w stanie przyjąć więcej ubiegających się o azyl. „Niemcy, podobnie jak Włochy, osiągnęły granicę swoich możliwości” – powiedział Steinmeier w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera”.

Według sondażu przeprowadzonego przez instytut Insa dla „Welt am Sonntag” 51 proc. Niemców uważa, że rząd federalny powinien ograniczyć migrację. W grudniu ub. r. było to jeszcze 33 proc. Masowy napływ migrantów jest zresztą jednym z elementów napędzających wzrost popularności Alternatywy dla Niemiec (AfD), która stała się drugą siła polityczną w kraju (21 proc. poparcia), podczas gdy zaledwie 19 proc. obywateli jest – jak wynika z badania ARD Deutschlandtrend – zadowolonych z pracy koalicji rządowej z SPD, Zielonych i FDP. Pewnie dlatego kanclerz Olaf Scholz postanowił obwinić Polskę za wzrost liczby migrantów w Niemczech, czyniąc aluzję do tzw. afery azylowej. „Nie chcę, żeby [ludzie] byli przepuszczani z Polski, a potem my mamy dyskusję o naszej polityce azylowej” — powiedział wiecu wyborczego w Norymberdze. Uchodźcy przybywający do Polski powinni być jego zdaniem tam rejestrowani i tam przechodzić procedurę azylową”. (Ach, czy ktoś jeszcze pamięta jak w listopadzie 2021 r. politycy Zielonych i SPD, jak rzecznik SPD w Bundestagu Lars Castelucci, nazywali zabezpieczenie granicy z Białorusią przez Polskę „nieludzkim działaniem”? Tak dawno to było, Olaf Scholz na pewno zapomniał).

Poza tym brzmi to dobrze, prawda? Wystarczy, że Polska przestanie wydawać wizy komukolwiek i problem zniknie. Pomijając fakt, że tzw. afera wizowa jest rozdmuchana do granic możliwości i niesłusznie wydanych wiz było zaledwie kilkaset, to nie stanowi to odpowiedzi na pytanie, dlaczego nielegalnych migrantów ciągnie w większości do Niemiec. Zapewne nie chodzi o malownicze Nadreńskie krajobrazy, ani Bawarskie wursty? Nie, jest to raczej hojne państwo socjalne i rozbudowany systemu wsparcia dla azylantów. Jak donosił miesiąc temu tygodnik „Focus” tzw. zasiłek obywatelski (Bürgergeld, wcześniej Hartz IV) otrzymuje obecnie 587 000 migrantów z m.in. Syrii, Afganistanu i Iraku, którzy są zdolni do pracy, ale nie pracują. Miesięczny koszt: ok. 436 milionów euro, czyli średnio 743 euro od osoby. „Większość beneficjentów zasiłku obywatelskiego przybyła w ostatnich latach do Niemiec i otrzymała azyl; każdy ma co najmniej tymczasowe prawo pobytu i spełnia wymogi prawne, aby otrzymać zasiłek” – czytamy. Na dodatek szefowa MSW Nancy Faeser chce przyznawać zasiłek obywatelski w przyszłości także „uchodźcom” bez prawa pobytu. Ponadto migranci mają dostać możliwość uzyskania niemieckiego paszportu po pięciu latach pobytu – a nie jak dotąd po ośmiu – po spełnieniu konkretnych warunków. Szczególnie dobrze zintegrowane osoby powinny uzyskać obywatelstwo już po trzech latach. Urodzone w Niemczech dzieci imigrantów mają w przyszłości automatycznie otrzymywać niemieckie obywatelstwo.

Są to kolejne czynniki zachęcające (pull factors), obok wysokich zasiłków, dodatków integracyjnych oraz istniejących od dawna programów łączenia rodzin. Nie wspominając o 2 mln euro, które niemieckie MSZ chce płacić organizacjom pomocowym, transportującym migrantów do włoskich portów, co doprowadziło do ostrego spięcia z Rzymem. W najbliższym czasie 400 tysięcy i 800 tysięcy euro ma popłynąć do organizacji zajmujących się ratownictwem morskim. Niemcy więc przyciągają migrantów zasiłkami, oraz płacą (często zresztą niemieckim) NGO’som za to, że przywożą ich do włoskich portów, skąd wielu z nich udaje się dalej w podróż do republiki federalnej. Tymczasem szefowa MSW Nancy Faeser, partyjna koleżanka Scholza, co chwila zmienia zdanie: najpierw chciała przyjmować migrantów z Lampedusy, potem jednak nie, i zamiast tego obiecywała, że jeśli zostanie premierem Hesji (odbędą się tam 8 października wybory) to da uchodźcom prawo do głosowania w wyborach samorządowych, by po medialnej burzy się z tego znów wycofać. Teraz mówi o wprowadzeniu kontroli na granicy z Polską i Czechami. Schwytani migranci mieliby być zawracani do tych krajów. Zapewne po to by mogli po raz kolejny próbować przekroczyć granicę. Minister Faeser milczy jednak na temat terminu, kiedy miałoby to nastąpić. W telewizyjnych wystąpieniach natomiast powtarza znane i wyświechtane hasła o prawie do azylu i historycznej odpowiedzialności Niemiec. Oczywiście są jeszcze deportacje, a osób, których podania o azyl zostały odrzucone jest ponad 250 tys. Tyle, że takich deportacji udaje się przeprowadzić zaledwie kilkaset rocznie To m.in. wina biurokracji oraz NGO’sów, które oprotestowują każdy samolot wylatujący do Afganistanu czy Syrii z migrantami na pokładzie.

Skoro tak, to znaczy, że Niemcy stać na utrzymywanie azylantów, z których – jak podkreślił w rozmowie z „Redaktionsnetzwerk Deutschland” rzecznik ds. wewnętrznych frakcji CDU/CSU w Bundestagu Alexander Throm – „ponad połowa nie pracuje i żyje z zasiłków”. Chadecja chciałaby zmusić tych migrantów do pracy, choćby społecznej, ale SPD się temu stanowczo sprzeciwiła. Przyszli azylanci mogą się zresztą cieszyć.

Od 1. stycznia 2024 zasiłek obywatelski zostanie podniesiony o 61 euro, do 563 euro miesięcznie w przypadku osób żyjących samotnie i do 506 euro w przypadku osób żyjących w związkach małżeńskich czy partnerskich.

„Każdy, kto twierdzi, że atrakcyjność poziomu życia oraz łatwość uzyskania prawa do świadczeń socjalnych i pobytu nie stanowią zachęty, musi uważać migrantów za idiotów. Oni nie są bezmyślną masą, ale aktorami zdolnymi do działania.” – zaznaczył niemiecki badacz migracji Stefan Luft w rozmowie z „Die Welt”. Według niego z biegiem lat tzw. tolerowanie migrantów na terytorium Niemiec zamieniło się w prawo do stałego pobytu, a prawa osób tolerowanych są stale poszerzane. „W badaniach nad migracją panuje silna orientacja ideologiczna, która głosi, że migracja jest normą. To nieprawda. 95 procent światowej populacji nie migruje. Jednak teza, że migracja jest normą, prowadzi do konkluzji, że nie da się nią sterować, tylko jest to zjawisko, które należy po prostu zaakceptować, jak zaćmienie słońca” – dodał Luft. A za tym idzie bezradność polityki.

Co ma z tym wspólnego Polska? Ano, absolutnie nic. Niemcy same zgotowały sobie ten los, dzięki naiwnej Willkommenskultur, i same będą musiały ten problem rozwiązać.

ZUS wypłacił program 500 plus dla 2 mln obcokrajowców

ZUS wypłacił program 500 plus dla 2 mln obcokrajowców

22 września 2023 zus-wyplacil-program-500-plus-2-mln-obcokrajowcow

Zakład Ubezpieczeń Społecznych tylko w pierwszej połowie 2023 roku wypłacił program 500 plus dla 2 mln cudzoziemców. Większość z nich to Ukraińcy i Białorusini, ale nie brakuje także beneficjentów z Azji.

Według danych przytoczonych przez ZUS, w okresie od stycznia do czerwca br. wypłacono 2 mln świadczeń z programu 500 plus na rzecz dzieci obcokrajowców, natomiast za cały 2022 r. wypłacono ich ponad 3,2 mln.

[Oczywiście to 2 mln świadczeń dla beneficjantów, nie zaś liczba ludzi. MD]

Najwięcej wypłaconych świadczeń od stycznia do czerwca 2023 r. uzyskali Ukraińcy, bo aż 1,8 mln.

Na kolejnych miejscach w zestawieniu są:

  • Białorusi – prawie 101,5 tys.
  • Rosji – przeszło 20,8 tys.
  • Wietnamu – 13,5 tys.
  • Rumunii – 12,4 tys.,
  • Bułgarii – ponad 9,5 tys.
  • Indii – ponad 9,4 tys.
  • Gruzji – blisko 6,4 tys.
  • Mołdawii – przeszło 4,5 tys. 
  • Chin – prawie 4 tys.

Według byłego wiceministra finansów Stanisława Gomułki wypłacanie 500 plus cudzoziemcom jest „działaniem sensownym i humanitarnym”.

Imigrantami z Ukrainy są głównie kobiety z dziećmi, bo mężczyźni zostali na froncie. Te osoby naprawdę potrzebują takiej pomocy. Wypłacanie 500 plus jest działaniem sensownym i humanitarnym, wpisującym się w polską strategię wobec tego sąsiedniego państwaJeśli wojna dalej będzie się toczyć za naszą wschodnią granicą, to Ukrainki z dziećmi nie zaczną masowo wracać w swoje rodzinne strony. Wyjadą wtedy, kiedy zrobi się tam spokojniej i ustaną bombardowania — skomentował Stanisław Gomułka.

Komentarz

Początkowo program Rodzina 500 plus miał wpłynąć pozytywnie na wzrost demograficzny wśród Polaków, ale kiedy nie spełnił swojego zadania, a dzietność nie wzrosła, zaczęto uzasadniać jego dalsze wypłacanie pomocą rodzinom wielodzietnym i zmniejszaniem ubóstwa wśród dzieci. Niezależnie jednak od celów stawianych przed programem, stanowił od szeroko pojętą inwestycję w polskie rodziny.

Dlatego wypłacanie go cudzoziemcom jest marnotrawstwem, ponieważ inwestujemy w ludzi, którzy w żaden sposób nie są z Polską związani. Dzieci Ukraińców z pewnością wrócą do ojczyzny po zakończeniu konfliktu i będą pracować na rzecz własnego kraju i kultury, z którą są związani. Argument, który może się tu pojawić, a mianowicie pomoc uchodźcom, jest szantażem emocjonalnym. Od wybuchu wojny na Ukrainie miną za niedługo dwa lata, każdy, kto potrzebował wówczas pomocy, otrzymał ją w postaci darmowego mieszkania czy samej możliwości pracy w Polsce. Wypłacanie dzieciom uchodźców zasiłków aż do 18 roku życia nie ma żadnego uzasadnienia. Jeżeli ktoś dalej trwałby przy tym, w jaki sposób zamierza argumentować wypłacanie 500 plus na dzieci Rosjan czy Chińczyków? Czy te osoby także nie mogą wrócić do własnego kraju i potrzebują utrzymania z pieniędzy polskich podatników?

Zasada świadczeń socjalnych opieraj się na zasadzie solidarności, ludność zamieszkująca określony kraj pracuje na wspólny cel, dlatego wzajemnie wspiera się dobrami wytworzonymi wspólnie na przestrzeni pokoleń. W takim modelu wypłacanie pieniędzy cudzoziemcom jest niesprawiedliwe, ponieważ dostają pieniądze z kapitału, na który w żaden sposób się nie przysłużyli. 

Polska traci nawet na pracujących obcokrajowcach, ponieważ transferują oni większą część zarobionych pieniędzy do państw pochodzenia. Według informacji podanych przez Narodowy Bank Polski, w pierwszym kwartale 2021 roku cudzoziemcy wykonujący pracę w Polsce przekazali za granicę prawie 5 mld zł. 80 proc. tej kwoty wpłynęło na Ukrainę.