Masowa migracja – droga do samozniszczenia Europy

Masowa migracja – droga do samozniszczenia Europy

Agnieszka Stelmach https://pch24.pl/masowa-migracja-droga-do-samozniszczenia-europy/

================================

„Nielegalna migracja stanowi zaledwie ułamek całkowitej migracji w Europie. Dane Eurostatu pokazują, że z 4,1 miliona osób, które przeprowadziły się do UE w 2023 r., tylko około 10% stanowili nielegalni migranci. W zeszłym roku odnotowano największą liczbę przyjazdów migrantów od 2014 r. i byli to niemal wyłącznie legalni migranci”.

============================

Unijna agencja Frontex podaje, że liczba nielegalnych przekroczeń granic w Unii Europejskiej obniżyła się w pierwszym kwartale o 30 procent w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Spadki zaobserwowano na wszystkich głównych szlakach migracyjnych prowadzących do Europy.

Jak pokazują dane oraz skutki polityki prowadzonej  w tym zakresie, znacznie poważniejszym problemem niż wjazdy czy wejścia nielegalne jest jednak mnożenie kanałów tak zwanej migracji regularnej. Pozwala ona na wjazd i osiedlenie się w UE większej liczbie osób z państw trzecich, bardzo często całkowicie odmiennych kulturowo.

Proceder taki jest możliwy dzięki zawieraniu przez poszczególne rządy umów o eksternalizacji procedur azylowych z wybranymi krajami spoza UE. W zamian za ułatwienie migracji dla swoich obywateli na obszar Unii, wybrane kraje godzą się na przyjęcie i przetrzymywanie u siebie – do czasu rozpatrzenia wniosków azylowych – deportowanych z Europy migrantów.

Tego typu umowy są priorytetem duńskiej prezydencji, która rozpoczęła się 1 lipca.

UE popiera duński model „zero uchodźców”

W zeszłym roku rząd w Kopenhadze przyznał status uchodźcy „historycznie” niskiej liczbie osób (864). 309 z nich pochodziło z Syrii, 130 z Erytrei, a kolejne 130 z Afganistanu. Minister ds. imigracji Kaare Dybvad Bek wskazał, że spadek ten był spowodowany „surową polityką azylową” prowadzoną przez premier Mette Frederiksen. Jednocześnie dodał, że do Danii nie powinno przyjeżdżać więcej migrantów niż „społeczeństwo jest w stanie ich obsłużyć”.

Ambicją socjaldemokratycznej premier – odkąd doszła do władzy w 2019 roku – jest ograniczenie liczby wniosków o azyl do „zera”. Premier podkreśliła, że bez zaostrzenia polityki migracyjnej prawicowe partie zdobędą władzę na całym kontynencie.

Tak więc w 2021 roku Dania uchwaliła prawo, które zezwalało na deportację imigrantów do ośrodków dla azylantów w partnerskich krajach trzecich. Frederiksen nie przejęła się krytyką jej polityki ze strony Komisji Europejskiej, obawiającej się naruszania praw człowieka wobec migrantów i uchodźców.

Teraz, gdy Dania przejęła prezydencję w UE od Polski, priorytetem Kopenhagi jest rozszerzenie surowszej polityki migracyjnej w całej Europie. W szczególności zależy jej na wprowadzeniu bardziej rygorystycznych przepisów dotyczących rozpatrywania wniosków azylowych i odwołań od nich.

Szefowa rządu w Kopenhadze chce zbudować unijny konsensus w sprawie „eksternalizacji procedur azylowych poza Europę”. – Polityka migracyjna jest związana z bezpieczeństwem, to znaczy, że potrzebujemy Europy, która jest bezpieczniejsza, bardziej stabilna i silniejsza, a tak naprawdę nie jest, jeśli nie kontrolujemy przepływów do Europy — mówiła ostatnio minister ds. europejskich Danii Marie Bjerre, przedstawiając priorytety swego państwa na prezydencję.

Dania, której migranci stanowią 16 procent całej populacji w porównaniu z 3,3 procenta w 1985 roku, chce chronić system opieki społecznej „od kołyski do grobu”.

Poza „eksternalizacją procedur azylowych poza Europę” (chodzi o zawieranie umów z tak zwanymi krajami trzecimi i odsyłanie nielegalnych imigrantów z naszego kontynentu do tych krajów, gdzie oczekiwaliby na rozpatrzenie wniosków o azyl), Duńczycy wraz z unijnymi partnerami zabiegają o ograniczenie zakresu orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.

W marcu Dania, Włochy, a także przedstawiciele Czech, Polski, Austrii, Belgii, Estonii, Łotwy i Litwy wezwali do „nowej i otwartej rozmowy na temat interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”. Osiem państw domaga się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka ze względu na zbyt szerokie interpretacje zawartych w niej zapisów, które nie przystają do rzeczywistości. Zwłaszcza, jeśli chodzi o prawa migrantów i uchodźców.

Sygnatariusze listu otwartego zaznaczyli, że chcą „przywrócenia właściwej równowagi” w kwestii interpretacji postanowień konwencji, która weszła w życie w 1953 roku, a którą Europejski Trybunał Praw Człowieka, wydający wiążące orzeczenia, znacznie rozszerzył.

Autorzy listu stwierdzili, że nadszedł czas na „dyskusję na temat tego, w jaki sposób międzynarodowe konwencje odpowiadają wyzwaniom, z którymi mierzymy się dzisiaj”. Wezwali do „przyjrzenia się, w jaki sposób Europejski Trybunał Praw Człowieka rozwinął swoją interpretację Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”, zarzucając np. Polsce bezprawne traktowanie migrantów. Danii sędziowie nakazali zmienić przepisy dotyczące łączenia rodzin. Trybunał wydał sporo orzeczeń na niekorzyść rządu w Rzymie czy Estonii.

W związku z tym przywódcy państw europejskich pytają, „czy Trybunał w niektórych przypadkach nie rozszerzył zakresu konwencji zbyt daleko… zmieniając w ten sposób równowagę między interesami, które powinny być chronione?”.

„Uważamy, że rozwój interpretacji Trybunału w niektórych przypadkach ograniczył naszą zdolność do podejmowania decyzji politycznych w naszych własnych demokracjach” – dodano.

Meloni, która doszła do władzy, obiecując ograniczenie nielegalnej migracji, obecnie mierzy się z problemami prawnymi dotyczącymi tworzenia ośrodków dla migrantów w Albanii. Włoscy sędziowie nie chcą godzić się na deportacje przybyszy przechwyconych przez włoskie władze na morzu. Kierują sprawy do ETPC.

Duńczycy narzekają, że konwencja czasami chroni „niewłaściwe osoby” i „nakłada zbyt wiele ograniczeń na możliwość decydowania przez państwa, kogo wydalić ze swoich terytoriów”.

Na list zareagowali obrońcy praw człowieka, alarmując, że podstawy konwencji zostały już nadszarpnięte przez zmianę podejścia do migracji i umowy UE z krajami takimi jak Libia oraz Tunezja. Pomogły one spowolnić napływ migrantów, ale zrobiły to „ogromnym kosztem praw człowieka”. Jako przykład podaje się wyrzucenie w 2023 roku przez władze Tunezji afrykańskich migrantów na pustynię.

UE próbuje także innych środków, by pozbyć się nielegalnych przybyszów. Bruksela wskazała niedawno, że Kosowo, Bangladesz, Kolumbia, Egipt, Indie, Maroko i Tunezja powinny zostać uznane za „bezpieczne kraje pochodzenia”. Oznacza to, że ​​ich obywatele mogliby być odsyłani w ramach szybszych procedur po odrzuceniu ich wniosków azylowych.

Wciąż jednak brak wspólnego podejścia w całej UE w tej kwestii. Niektórzy politycy, jak np. francuska europosłanka Partii Zielonych Mélissa Camara, oskarżają Komisję Europejską o rezygnację z przestrzegania praw podstawowych. Odniosła się do unijnych umów z krajami spoza Europy, takimi jak Libia i Tunezja, gdzie prawa człowieka odsyłanych przybyszy z UE mają być naruszane.

Europejskie Centrum Praw Konstytucyjnych i Praw Człowieka (ECCHR) złożyło dwie skargi do Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie traktowania migrantów oraz uchodźców w Libii i Tunezji. Zdaniem radczyni prawnej ECCHR Allison West, przypadki te „stanowią zbrodnie przeciwko ludzkości, przy współpracy i akceptacji UE”.

Mimo tych działań państwa europejskie wydają się być zgodne co do potrzeby zawierania takich umów z innymi krajami spoza Unii. Jednocześnie obiecują tworzenie większej liczby ścieżek, umożliwiających legalne dotarcie do UE (w celach zarobkowych, poprzez szybsze łączenie rodzin, stwarzanie ułatwień dla osób pragnących uczyć się w danym kraju czy prowadzić badania).

Nieregularna migracja

Z danych Frontexu dowiadujemy się, że w pierwszych dwóch miesiącach 2025 roku nielegalna migracja spadła do poziomu prawie 25 tysięcy osób. Zmniejszenie przepływu „uchodźców” odnotowano na większości szlaków, z wyjątkiem środkowo-śródziemnomorskiego. Trasa zachodnioafrykańska odpowiadała za znaczną część przybyszów w okresie styczeń – luty. Trasa środkowo-śródziemnomorska odnotowała największy wzrost liczby imigrantów (+48% rok do roku). Bałkany Zachodnie zaliczyły z kolei największy spadek (-64%). Najczęściej nielegalni „nachodźcy” pochodzili z Afganistanu, Bangladeszu i Mali.

Pomimo 40-procentowego spadku w porównaniu z ubiegłym rokiem, korytarz zachodnioafrykański pozostał najbardziej aktywną drogą nielegalnej migracji (7 200 przybyszów zarejestrowano w ciągu pierwszych dwóch miesięcy 2025 r.). Większość migrantów pochodziła z Mali, Senegalu i Gwinei.

Największy wzrost w ciągu pierwszych dwóch miesięcy roku odnotowano na szlaku środkowo-śródziemnomorskim (prawie 6 900 osób) i jest to druga najbardziej aktywna trasa migracyjna prowadząca do UE.

Libia pozostaje głównym punktem przerzutowym na tej trasie. Przemytnicy mają coraz częściej wykorzystywać potężne łodzie motorowe. Koszt przeprawy morskiej waha się od 5 000 do 8 000 EUR za osobę. Najczęściej z tej trasy korzystają obywatele Bangladeszu. Wykorzystują oni formalne umowy zawierane przez ich kraj z Libią, by legalnie wjechać do tego kraju w celach zarobkowych. Następnie zaś wyruszają w podróż morską do Europy.

W sumie w zeszłym roku odnotowano nieco ponad 239 tysięcy wykrytych przypadków nielegalnych migrantów.

Na trasie wiodącej przez wschodnie granice UE odnotowano trzykrotny wzrost liczby przekroczeń, głównie wzdłuż granicy z Ukrainą i Białorusią.

Pośród nielegalnych imigrantów kobiety stanowią zaledwie 10 procent, a większość z nich przybyło na granice UE przez szlak wschodniośródziemnomorski. Największą grupę pośród kobiet stanowiły Afganki i Syryjki.

Mimo że kraje takie jak Francja, Wielka Brytania i Włochy zwiększają poziom deportacji, to wciąż nie jest on wysoki. A niektóre państwa, jak Hiszpania zamierzają zalegalizować średnio 300 tys. przybyłych tu bezprawnie osób w ciągu najbliższych trzech lat. Madryt chce zwiększyć liczbę potencjalnych pracowników ze względu na starzenie się populacji. Tysiące nieletnich migrantów zostanie również przeniesionych z Wysp Kanaryjskich na stały ląd. Premier Pedro Sanchez zawarł szereg umów z Mauretanią w celu zwalczania sieci przemytu ludzi i ograniczenia migracji z Afryki Zachodniej.

W grudniu 2024 roku UE zatwierdziła plan Polski dotyczący tymczasowego zawieszenia prawa do azylu w celu przeciwdziałania „zagrożeniom hybrydowym” i „uzbrajaniu migracji” przez Rosję oraz Białoruś.

Regularna migracja

Jeśli przyjrzymy się innym danym statystycznym dotyczącym przepływów ludnościowych, w tym w szczególności tak zwanej migracji regularnej (czytaj: legalnej), zobaczymy, że to właśnie ona jest znacznie większym problemem.

Statists.com podaje: „Nielegalna migracja stanowi zaledwie ułamek całkowitej migracji w Europie. Dane Eurostatu pokazują, że z 4,1 miliona osób, które przeprowadziły się do UE w 2023 r., tylko około 10% stanowili nielegalni migranci. W zeszłym roku odnotowano największą liczbę przyjazdów migrantów od 2014 r. i byli to niemal wyłącznie legalni migranci”.

W 2023 roku kraje UE wydały ponad 3,7 mln pierwszych zezwoleń na pobyt dla obywateli spoza UE, co stanowi wzrost o 4,7% w porównaniu z 2022 r. i jest najwyższą liczbą odnotowaną do tej pory.

Głównym powodem wydawania zezwoleń na pobyt w 2023 r. była praca (33,8%), kwestie rodzinne (26,4%), ochrona międzynarodowa (25,6%), powody edukacyjne (14,3%).

W 2023 r. najwięcej pierwszych zezwoleń na pobyt wydano obywatelom Ukrainy (307 313), następnie Białorusi (281 279) i Indii (207 966). Sporo zezwoleń uzyskali także Turcy (31,8%). Syryjczycy i Afgańczycy mogli uzyskać pozwolenie z powodu ochrony międzynarodowej (77,3% Syryjczyków i 85,1% Afgańczyków). Z racji rodzinnych najwięcej pozwoleń uzyskali Marokańczycy, Rosjanie i Brazylijczycy. Ze względów edukacyjnych pozwolenia otrzymywali przede wszystkim obywatele Chin.

Dane Eurostatu nie obejmują osób, którym udzielono tymczasowej ochrony w krajach UE z uwagi na agresję Rosji na Ukrainę. Są one oddzielnie gromadzone i dotyczą statusu tymczasowej ochrony.

Warto zauważyć, że w 2021 roku przybyło do UE z zewnątrz 2,3 miliona imigrantów. W 2022 roku 875 000 osób po raz pierwszy złożyło wniosek o ochronę międzynarodową w krajach UE, co stanowi wzrost o 63% w porównaniu z 2021 r. Również w 2022 r. około 82 000 wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE otrzymało Niebieską Kartę, zezwolenie na pracę i pobyt dla wysoko wykwalifikowanych osób spoza UE. W tym samym roku kraje UE wydały również 421 000 zezwoleń obywatelom spoza UE na naukę i badania.

Dla porównania, w 2020 r. do krajów UE przybyło 1,9 mln osób, a w 2019 r. było ich aż 2,7 mln.

W liczbach bezwzględnych najpopularniejszymi krajami docelowymi dla imigrantów spoza UE w 2021 r. były: Niemcy (439 000 osób) i Hiszpania (421 000), przed Włochami (248 000) i Francją (238 000). Osoby, które wyemigrowały do ​​tych 4 państw członkowskich UE, stanowiły 60% wszystkich imigrantów, którzy przybyli spoza UE w 2021 r.

Generalnie, migranci są stosunkowo młodzi, bo w wieku od 20 do 49 lat.

W 2022 r. wszystkie kraje UE łącznie wydały prawie 3,5 mln pierwszych zezwoleń na pobyt obywatelom spoza UE. Najwięcej Polska (700 000, czyli 20% wszystkich wydanych w UE), a następnie Niemcy (539 000, czyli 16%), Hiszpania (467 000, czyli 14%), Włochy (338 000, czyli 10%) i Francja (324 000, czyli 9%). Oprócz obywateli Ukrainy (374 000, czyli 11% wszystkich zezwoleń), Białorusi (310 000, czyli 9%) i Indii (183 000, czyli 5%), zaświadczenia pobytowe przyznawano Syryjczykom, Afgańczykom, Wenezuelczykom, Turkom itd.

W 2022 r. kraje UE podjęły około 850 000 decyzji w sprawie wniosków o azyl. Spośród nich 632 000 zapadło w pierwszej instancji, a 217 000 było rozstrzygnięciami ostatecznymi podjętymi w wyniku odwołania lub przeglądu decyzji pierwszej instancji.

Decyzje pierwszej instancji przyznały status ochrony 311 000 osób ubiegającym się o azyl, co stanowi wzrost o 54% w porównaniu z rokiem 2021. W drodze ostatecznych decyzji państwa członkowskie UE przyznały status ochrony 73 000 osób ubiegającym się o azyl.

W 2022 r. 143 000 obywateli spoza UE odmówiono wjazdu do UE, 1,1 miliona osób uznano za przebywających nielegalnie, 431 000 osób nakazano opuszczenie kraju UE, a 74 000 osób odesłano do kraju spoza UE.

W 2022 r. Polska zgłosiła największą liczbę odmów (23 000, czyli 16% całkowitej liczby w odniesieniu do UE), wyprzedzając Węgry (16 000, czyli 11%) i Chorwację (12 000, czyli 8%). Większość negatywnych decyzji na granicach lądowych odnotowano w Polsce, na granicach morskich we Włoszech i granicy powietrznej w Irlandii. Wjazdów zabroniono niektórym Ukraińcom, Albańczykom i Rosjanom.

W 2022 r. około 74 000 obywateli spoza UE zostało odesłanych poza UE na podstawie nakazu opuszczenia terytorium konkretnego kraju UE.

Największą grupą osób odesłanych do kraju spoza UE byli Albańczycy (9 500), następnie Gruzini (7 500) i Turcy (4 000).

W 2022 r. około 82 000 wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE otrzymało Niebieską Kartę UE. Najwięcej (63 000, czyli 77% wszystkich Niebieskich Kart UE) wydały Niemcy, a następnie Polska (5 000, czyli 6%), Litwa i Francja (po 3 900, czyli 5%).

W 2022 r. najwięcej Niebieskich Kart UE przyznano obywatelom Indii (20 000, czyli 24% wszystkich Niebieskich Kart wydanych w UE), wyprzedzając obywateli Rosji (8 000, czyli 9%), Białorusi (6 000, czyli 7%) i Turcji (5 000, czyli 6%).

Przyjeżdżający spoza UE mogą również przebywać na terenie wspólnoty europejskiej w celu studiowania i prowadzenia badań. Łącznie w 2022 roku kraje UE udzieliły 421 000 zezwoleń na studia i badania. Niemcy wydały najwięcej (132 000, czyli 31% wszystkich w UE), następnie Francja (110 000, czyli 26%) i Hiszpania (53 000, czyli 13%).

Bruksela nie jest zainteresowana ograniczeniem przepływów migracyjnych

Polityka UE w tym zakresie skupia się na legalizacji migrantów i odsyłaniu jedynie części z nich. Bruksela nie jest zainteresowana ograniczeniem przepływów, lecz chce nimi lepiej zarządzać.

KE pilotowała dyplomatyczne zabiegi związane z opracowaniem, a potem przyjęciem w grudniu 2018 r. oenzetowskiego Globalnego Paktu na rzecz Bezpiecznej, Uporządkowanej i Regularnej Migracji (GCM). Ta kwestia jest także niejako wkomponowana w Agendę 2030, praktycznie we wszystkie jej cele, przy czym cel 10.7 („Ułatwiać przemyślaną, bezpieczną, regularną i odpowiedzialną migrację oraz przepływ ludzi, w tym poprzez implementację zaplanowanych i dobrze zarządzanych polityk migracyjnych”) stanowi jeden z istotniejszych elementów budowania dobrobytu państw i „nie pozostawiania nikogo w tyle”.

Uregulowane przepływy migracyjne mają z jednej strony pomagać krajom rozwiniętym borykającym się z niskim przyrostem demograficznym w utrzymaniu państw opiekuńczych i zaradzić brakom siły roboczej, z drugiej mają pomóc krajom rozwijającym się w podreparowaniu rodzimych budżetów dzięki środkom napływającym od imigrantów.

W 2016 r. państwa ONZ przyjęły Deklarację Nowojorską w sprawie Uchodźców i Migrantów, zobowiązując się do kompleksowego podejścia do mobilności ludzi i wzmocnienia współpracy na poziomie globalnym. Deklaracja zainicjowała międzyrządowe konsultacje i negocjacje, które zakończyły się przyjęciem Globalnego Paktu na rzecz Bezpiecznej, Uporządkowanej i Regularnej Migracji przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych 19 grudnia 2018 r.

Globalny Pakt chociaż nie jest wiążący – nastąpił duży sprzeciw ze strony państw ze względu na ograniczenie suwerenności – to jednak wytycza ramy globalnej polityki migracyjnej i ramy zarządzania migracją. Łączy się z Agendą 2030. Zresztą, jak podkreśla oenzetowska agencja migracyjna – OIM, Pakt ma swoje korzenie w Agendzie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030.

Parlament Europejski w swoim briefingu z 2018 r. podkreśla, że władze UE nie tylko potwierdziły poparcie dla Paktu, ale także aktywnie zabiegały o jego przyjęcie, umieszczając kwestię „praw człowieka” w centrum zarządzania migracją.

Cóż więc z tego, że na przykład Polska wyraziła sprzeciw wobec Paktu, skoro UE zobowiązała się dobrowolnie realizować jego cele?

Artykuł 3 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) zobowiązuje UE, jako podmiot niepaństwowy, do dostosowania się do norm Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu promowania i ochrony praw człowieka poprzez wszystkie swoje działania, mając na uwadze szczególnie osoby najbardziej narażone, a także zajmując się kwestiami realpolitik. Dlatego zarówno ONZ, jak i UE muszą szanować prawa człowieka migrantów i osób ubiegających się o azyl oraz uchodźców.

Europa mierzyła się z bezprecedensowym masowym ruchem ludnościowym zwłaszcza w latach 2014 – 2017. Według Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) i Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) mobilność ludzi nigdy nie była tak wysoka. Obecnie ponad 258 milionów migrantów na całym świecie żyje poza swoim krajem urodzenia i ta liczba ma stale rosnąć z różnych powodów, w tym ze względu na globalny wzrost populacji, rosnące nierówności, nierównowagę demograficzną, a nawet „zmiany klimatyczne”.

Jak zasugerowała inna oenzetowska agenda, UNDP, przy scenariuszu zerowej migracji, w rozwiniętym świecie do 2025 r. tylko Nowa Zelandia i Irlandia miały odnotowywać wzrost liczby ludności w wieku produkcyjnym, podczas gdy wszystkie inne kraje miały doświadczać poważnego spadku. Dlatego, według agencji kluczowe w celu zrównoważenia spadku lub stagnacji wzrostu populacji jest otwarcie legalnych kanałów. Temu właśnie służy GCM przyjęty w Marakeszu w 2018 r., który obejmuje 21 celów, w tym stworzenie warunków sprzyjających umożliwieniu wszystkim migrantom „ubogacania” społeczeństw poprzez ich potencjał ludzki, ekonomiczny i społeczny, a tym samym ułatwienie ich wkładu w zrównoważony rozwój na poziomie lokalnym, krajowym, regionalnym i globalnym.

Pakt ma także doprowadzić do rosnącego uznania i akceptacji globalnej mobilności.

ONZ w lipcu 2016 r. przyjęła także rezolucję w sprawie Porozumienia o powołaniu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM), będącej do tej pory jedynie powiązaną agencją. Nowa jednostka jest odpowiedzialna za zapewnienie wdrożenia Międzynarodowej Konwencji z dnia 18 grudnia 1990 r. o Ochronie Praw Wszystkich Pracowników Migrujących i Członków ich Rodzin (ICRMW), podobnie jak UNHCR odpowiada za Konwencję o Uchodźcach.

ICRMW zawiera 93 klauzule rozszerzające zakres „praw człowieka”. Od czasu jej wejścia w życie 1 lipca 2003 r. ratyfikowało ją jedynie 49 państw, z których migrują ludzie. Deklaracja wzywa do ochrony wszystkich migrantów, niezależnie od ich statusu i wzywa do zwrócenia szczególnej uwagi na osoby w sytuacjach zagrożenia.

Podczas negocjacji GCM, przedstawiciele UE naciskali na uznanie pozytywnego wkładu migrantów w inkluzywny wzrost i zrównoważony rozwój, zgodnie z Agendą 2030. Przekonywali, że dobrze zarządzana regularna migracja może przyczynić się – poprzez spójne i kompleksowe odpowiedzi – do zrównoważonego rozwoju krajów pochodzenia, tranzytu i przeznaczenia, w tym poprzez wspieranie rozwoju krajów pochodzenia dzięki przekazom pieniężnym.

Czy polityka premier Danii, którą ma popierać wiele państw UE, rzeczywiście zmierza do ograniczenia przepływów migracyjnych?

W kontekście zobowiązań unijnych i biorąc pod uwagę praktyczną politykę państw widać wyraźnie, że problem próbuje się rozwiązać, tworząc więcej możliwości tak zwanej regularnej migracji, do czego wzywa Globalny Pakt Migracyjny. Przepływy nie ustaną, ale należy się spodziewać, że będzie przybywać migrantów, którzy zyskają pozwolenia na pracę, łączenie z rodzinami, na naukę i badania, co już się dzieje.

UE wprowadziła w 2016 r. Nowe Ramy Partnerstwa w sprawie Migracji, opracowując konkretne, dostosowane „pakty migracyjne” z krajami trzecimi, integrując wszystkie polityki, narzędzia i instrumenty w celu lepszego zarządzania procesem. Kraje priorytetowe w Afryce obejmują: Etiopię, Mali, Niger, Nigerię i Senegal. Oferują one kompleksowe ramy dla dwustronnej współpracy między UE a krajami partnerskimi oparte na wzajemnych zobowiązaniach i inicjatywach projektowych, obejmujących kwestie mobilności, migracji i azylu, zgodnie z globalnym podejściem i celem 10.7 Agendy 2030.

W maju 2016 r. przyjęto dyrektywę 2016/801/UE w sprawie warunków wjazdu i pobytu obywateli państw trzecich w celu prowadzenia badań naukowych, studiów, szkoleń, wolontariatu, programów wymiany uczniów lub projektów edukacyjnych. Wcześniej zaproponowano szereg innych kanałów regularnej migracji. W 2017 r. osiągnięto konsensus w sprawie rozwoju, który odnosi się do korzyści płynących z transferu wiedzy, umiejętności i zdolności produkcyjnych migrantów, ich rodzin itp.

Bank Światowy podkreśla, że przekazy pieniężne migrantów płynące do krajów rozwijających się stanowią ponad 382 miliardy euro, przekraczając w znacznym stopniu kwotę oficjalnej pomocy rozwojowej. Jednak, jak uznał Bank Światowy, rzeczywista kwota jest nawet większa, ponieważ migranci korzystają z nieformalnych kanałów, aby unikać kosztów transferu pieniędzy.

Europejski Fundusz Azylu, Migracji i Integracji (AMIF) na lata 2014 – 2020, z kwotą 3,137 mld euro, promował legalną migrację do państw członkowskich UE, zgodnie z potrzebami rynku pracy. Środki wieloletnich ram finansowych na lata 2021 – 2027 przeznaczone na kwestie związane z migracją zostały potrojone i osiągnęły kwotę ponad 34,9 mld euro, w porównaniu z 14 mld euro w okresie 2014 – 2020. Ramy te są wykorzystywane do wspierania przepływów migracyjnych. UE podjęła w minionych latach także szereg innych inicjatyw zwiększając liczbę funduszy na zintegrowane zarządzanie polityką migracyjną. Unijne instytucje wspierają inicjatywy globalne, w tym ONZ, jak np. kampania „Razem” w celu zmniejszenia negatywnych percepcji i postaw wobec uchodźców i migrantów.

Prognozy dotyczące migracji

Szereg instytucji prognozuje stały wzrost przepływów migracyjnych. Przykładowo, International Center for Migration Policy Development (ICMPD) w swoim najnowszym raporcie podkreśla, że „Pomimo złożonej i wieloaspektowej natury migracji, kruchość państw i gwałtowne konflikty pozostaną kluczowymi czynnikami napędzającymi trendy migracyjne w 2025 r., podobnie jak w latach ubiegłych”. Powołując się na oficjalne dane UNHCR, think tank podaje, że „liczba przymusowo przesiedlonych osób wzrosła do szacowanych 122,6 mln do połowy 2024 r., co oznacza wzrost o 11,5% w porównaniu z 2023 r. Dwa miliardy ludzi żyje na obszarach dotkniętych konfliktem. Globalnie obszary te powiększyły się o 65% od 2021 r., przy czym Afryka Subsaharyjska odnotowała największy wzrost. Wszystkie wskaźniki sugerują, że trend ten utrzyma się w 2025 r., potencjalnie zaostrzony przez eskalację konfliktów – takich jak te w Sahelu – i pod wpływem ważnych wydarzeń geopolitycznych w rodzaju ostatnich amerykańskich wyborów prezydenckich lub upadku reżimu Assada w Syrii”.

Podstawowe przyczyny przesiedleń utrzymują się, zarówno globalnie, jak i w sąsiedztwie europejskim, dlatego państwa powinny być przygotowane na radzenie sobie z szeregiem scenariuszy migracyjnych w 2025 roku.

Mimo że obserwuje się zaostrzenie polityki migracyjnej (np. wznoszenie ogrodzeń w Finlandii, Polsce, Iranie, Turcji czy USA; albo prowadzi się programy deportacji na szeroką skalę, np. Algieria, Libia, Tunezja, Kolumbia i Panama, Iran i Pakistan), a UE planuje eksternalizację przetwarzania wniosków azylowych i deportacje, to jednak należy spodziewać się większych przepływów migracyjnych. I UE w szczególności może być zagrożona w razie powodzenia restrykcyjnej polityki prezydenta Trumpa, czy też wskutek zwiększonych akcji deportacyjnych w Pakistanie oraz Iranie. Do Europy może napłynąć więcej przybyszy z Ameryki Południowej, a także Afgańczyków.

Wielkim wyzwaniem wciąż pozostaje niepewna sytuacja w Syrii i na Ukrainie. O ile zawieszenie broni za naszą wschodnią granicą mogłoby doprowadzić do powrotu 1,2 do 2,1 miliona Ukraińców do kraju, o tyle pełna okupacja rosyjska może spowodować przesiedlenie ponad 10 milionów osób.

Pod koniec października 2024 r. w UE zarejestrowano łącznie 4,2 miliona Ukraińców jako beneficjentów tymczasowej ochrony.

Z danych ICMPD wynika także, że w zeszłym roku liczba zezwoleń na pracę wydanych obywatelom spoza UE wzrosła o 8,9%, zezwoleń na pracę sezonową o 22,6%, a liczba Niebieskich Kart UE o 8,8%. I „ze względu na skutki zmian demograficznych nie oczekuje się, że ten trend się odwróci w 2025 r., nawet w obliczu potencjalnego spowolnienia gospodarczego w UE”.

Ponadto, „elementy migracji zarobkowej i partnerstwa na rzecz umiejętności stały się mocno osadzone w dyplomacji migracyjnej UE i umowach z partnerami spoza Europy”. Think tank podaje, że obecnie istnieje prawie 300 różnych ścieżek migracji zarobkowej do UE.

Ze względu na rosnącą rywalizację między największymi mocarstwami świata, większą kruchość państw, rosnącą liczbą gwałtownych konfliktów, terroryzm, politykę energetyczną i brak bezpieczeństwa żywnościowego, należy spodziewać się nasilenia ruchów migracyjnych.

Liczba konfliktów zbrojnych prawie się podwoiła w ciągu ostatniej dekady. Sytuacja w Europie będzie kształtowana przez wydarzenia związane z migracją na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w Azji Południowej, w regionach Afryki i Europie Wschodniej.

UNHCR podaje, że w ubiegłym roku pomocy potrzebowało ponad 6,4 mln Afgańczyków. Jest to największa grupa uchodźców na świecie. Ponad 5,5 mln z nich znalazło schronienie w Iranie, Pakistanie, Tadżykistanie, Uzbekistanie i Turkmenistanie, przy czym 1,3 miliona Afgańczyków w Pakistanie jest zarejestrowanych jako uchodźcy, a 761 000 w Iranie. Kolejne 5,5 miliona Afgańczyków przebywa w tych dwóch krajach jako migranci zarobkowi, posiadacze paszportów rodzinnych lub w sytuacji nieudokumentowanej.

Jednak od 2023 r. Pakistan i Iran rozpoczęły masowe wydalanie nielegalnych Afgańczyków. Iran planuje pozbyć się 2 milionów spośród 4,5 miliona Afgańczyków, którzy prawdopodobnie przebywają w kraju. Osoby te najprawdopodobniej udadzą się w kierunku Turcji, a stamtąd do UE.

Pakistan pozostaje jednym z najważniejszych na świecie źródeł i miejsc docelowych międzynarodowych przepływów migracyjnych. Ponad 11 milionów obywateli Pakistanu jest zatrudnionych za granicą jako migranci zarobkowi, przy czym ponad 90% pracuje w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Omanie i Katarze. Inni udają się do Europy. Pakistan zajmuje piąte miejsce na świecie wśród największych krajów odbiorców przekazów pieniężnych od migrantów. Transfery stanowią około 10% jego PKB, pozostając stabilnym źródłem dochodu gospodarstw domowych w czasie kryzysów.

Obecnie władze Pakistanu starają się zintensyfikować współpracę z UE w zakresie migracji legalnej i zarobkowej. KE uruchomiła program wspierający Partnerstwo Talentów między UE a Pakistanem w listopadzie 2024 r. Bruksela planuje – dzięki przyznawaniu pozwoleń na pracę – zredukować liczbę osób ubiegających się o azyl i nielegalnych przybyszów z Pakistanu.

Zarówno wojna w Afganistanie i późniejsze przejęcie władzy przez talibów, a także wojna w Syrii, która rozpoczęła się w 2011 r., wywołały jeden z największych przedłużających się kryzysów przesiedleń od zakończenia II wojny światowej. Ponad 14 milionów Syryjczyków zostało przesiedlonych od 2011 roku, 7,2 miliona z nich wewnętrznie.

Szybka eskalacja konfliktu w Strefie Gazy po październiku 2023 roku i izraelskie ataki na Liban ponownie doprowadziły do ​​wzrostu przymusowych przesiedleń. Niezwykle trudna sytuacja panuje w Strefie Gazy, przy czym miliony Palestyńczyków przesiedlonych w wyniku walk nie ma ani zamiaru, ani możliwości dotarcia do bezpiecznego kraju, który mógłby im zapewnić ochronę lub byłby skłonny to zrobić.

Tradycyjnie także Libia jest domem dla dużej populacji migrantów, składającej się z uchodźców, migrantów zarobkowych i grup nieudokumentowanych. Jest także ważnym punktem przerzutowym uchodźców i migrantów nieregularnych zmierzających do UE wzdłuż Centralnego Szlaku Śródziemnomorskiego.

W Libii największą grupę migrantów usiłujących dostać się do Europy stanowią obywatele Sudanu (26%), Nigru (24%), Egiptu (21%), Czadu (10%), Nigerii (4%) i Syrii (3%).

Stale pogarsza się sytuacja w Afryce Subsaharyjskiej, rośnie liczba uchodźców oraz nielegalnych migrantów w Tunezji.

W Sahelu w 2024 r. rozszerzyła się rebelia dżihadystów, której celem była destabilizacja reżimów wojskowych w Burkina Faso, Mali i Nigrze. Doprowadziło to do eskalacji konfliktu zbrojnego, który objął większą liczbę regionów i spowodował wzrost liczby ofiar i przesiedleńców. Jednak głównym motorem znacznego wzrostu przesiedleń ludności afrykańskiej w 2024 r. był konflikt w Sudanie. W połowie kwietnia 2,5 miliona osób uciekło z kraju, a szacuje się, że 1,1 miliona udało się do Egiptu, ok. 723 000 do Czadu i około 210 000 do Libii.

Znacznie wzrosła liczba migrantów w Mauretanii (ponad 10-krotnie wyższa niż w 2023 r.), Mali (wzrost o 760%) i Somalii (wzrost o 760%).

Pod względem napływu migrantów z krajów Ameryki Południowej, najliczniejsze grono uchodźców i osób ubiegających się o azyl stanowią Wenezuelczycy, Kolumbijczycy, Haitańczycy, mieszkańcy Hondurasu i Salwadoru. Ogólnie rzecz biorąc, największe grupy wnioskodawców o azyl w 2023 r. stanowili mieszkańcy Syrii, Afganistanu, Wenezueli, Turcji, Kolumbii, Bangladeszu i Peru.

W ciągu pierwszych 10 miesięcy 2024 r. Syryjczycy złożyli najwięcej wniosków o azyl w UE. Stanowili oni 13% wszystkich wnioskodawców, a łączna liczba wniosków wyniosła 130 397.

W Niemczech łączna liczba uchodźców rezydentów osiągnęła rekordowy poziom 3,48 miliona, pomimo spadku nowych wniosków.

Implikacje masowej migracji

Masowa migracja może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, jak i poważne wyzwanie dla spójności społecznej.

I chociaż media niechętnie informują o zagrożeniach płynących z masowej migracji, istnieją badania i analizy, które na to wskazują. W zeszłym roku „Daily Telegraph” donosił o raporcie rządowym, sugerując, że „masowa imigracja nisko zarabiających imigrantów to finansowa katastrofa dla Wielkiej Brytanii”. Tego rodzaju cudzoziemcy mają generować same straty. Według wyliczeń analityków rządowych, pierwsze dziesięć lat pobytu każdego takiego obcokrajowca w Zjednoczonym Królestwie kosztuje Brytyjczyków 35 tysięcy funtów. Koszt ten ma rosnąć i wynosić 150 tysięcy funtów, gdy imigrant osiągnie wiek emerytalny. Utrzymanie każdego nisko zarabiającego imigranta ma kosztować 387 tysięcy funtów do czasu osiągnięcia wieku 78 lat i 465 tysięcy funtów w wieku 81 lat. Jeśli człowiek ten dożyje do lat 100, Brytyjczycy zapłacą na jego utrzymanie 1,2 miliona funtów.

Również Pew Research Center w 2011 r. donosił o badaniu wskazującym na zagrożenie dla bezpieczeństwa wynikające z radykalizacji drugiego pokolenia imigrantów, niejako żyjącego między dwoma światami: światem rodziców a realiami kraju, w którym się urodzili.

Do tego dochodzą problemy związane z integracją i tworzeniem równoległych wspólnot, gettoizacją osób wywodzących się z odmiennych kultur, a które zagrażają tożsamości Europejczyków, przed czym nie raz przestrzegał kardynał z Gwinei Robert Sarah.

Stary Kontynent doświadcza kryzysu migracyjnego od co najmniej 2008 roku, a od czasu tak zwanej Arabskiej Wiosny mierzy się z nieprzerwanym napływem przesiedlonych migrantów. Rok 2008 był rokiem amerykańskiego kryzysu kredytowego, kiedy upadł duży bank inwestycyjny Lehman Brothers. 8 sierpnia 2008 r. doszło do kolejnego krytycznego wydarzenia, kiedy Rosja najechała Gruzję. Potem w 2011 r. rozpoczęła się Arabska Wiosna, a w 2014 r. miała miejsce rosyjska aneksja Krymu, następnie w 2022 r. rozpoczął się pełnoskalowy atak rosyjski na Ukrainę.

Chociaż tego typu niestabilność powoduje ruchy migracyjne, nie zapominajmy także, że to proces wpisany w projekt europejski. Zgodnie z Manifestem z Ventotene, należy zlikwidować granice, niejako rozpuścić państwa narodowe i ułatwić mieszanie się ludności.

Przed tym właśnie ostrzegał kard. Sarah, mówiąc, że „Europa” „wydaje się być zaprogramowana na samozniszczenie”. Wskazał, że wraz ze stałym regularnym napływem migrantów atakowane jest dziedzictwo europejskie i wszystko, co Europa dała światu, oparte na solidnych fundamentach wiary katolickiej.

Kardynał zaznaczył w 2019 r., że „Kościół nie może współpracować z tą nową formą niewolnictwa, jaką jest masowa migracja”, a ci, którzy nieostrożnie promują to zjawisko, ponoszą odpowiedzialność za nieuchronną tragiczną utratę życia, izolację, samotność i zależność, z jaką mierzą się obcy kulturowo cudzoziemcy w nowych środowiskach.

Kardynał Sarah uważa, że zjawisko​, z którym mamy do czynienia w Europie, ma skalę, która nie jest ani zwyczajna, ani roztropna. „Jeśli Zachód będzie postępował w ten fatalny sposób, istnieje duże ryzyko, że z powodu braku urodzeń zniknie, najechany przez cudzoziemców, tak jak Rzym został najechany przez barbarzyńców” – ostrzegał.

Agnieszka Stelmach

Tusk i migranci. Czy zdrajca może się opamiętać?

Tusk i migranci. Czy zdrajca może się opamiętać?

Filip Obara https://pch24.pl/tusk-i-migranci-czy-zdrajca-moze-sie-opamietac/

W sprawie imigrantów na zachodniej granicy ktoś powiedział: Czekamy aż rząd się opamięta. Moim zdaniem grupa trzymająca władzę nie może się opamiętać. Dlaczego? Bo opamiętanie oznacza powrót do normy, a dla nich normą są zdrada i działanie na rzecz obcych interesów.

Władza nie działa, dlatego obywatele biorą sprawy w swoje ręce – taki był jasny przekaz uczestników patroli obywatelskich, z którymi rozmawiał na granicy Krzysztof Stanowski. – Czekamy aż rząd się opamięta i zacznie robić to, za co mu płacimy – powiedziała pod koniec programu Magdalena Sosnowska z Konfederacji.

Dlaczego uważam, że rząd się nie opamięta i nie zacznie robić tego, za co mu płacimy? A nawet jak zacznie, to nie dlatego, że się opamiętał…

Samobójcze „elity”

Chapeau bas dla redaktora Stanowskiego za pokazanie po raz kolejny rzeczywistości, której nie prezentują media głównego nurtu. Również za mimowolne obnażenie samobójczej postawy lewicowo-liberalnych elit.

Przedstawicielem „frakcji samobójczej” na spotkaniu w Gryfinie był Andrzej Radziwinowicz z Partii Zielonych. Nie ma sensu przytaczać jego wypowiedzi, dość je streścić. Plątając się w dwuznacznościach ów lokalny samorządowiec stwierdzał jednocześnie, że jest „przeciwko nielegalnej imigracji” i (nie wprost, ale do tego to zmierzało) że należy szanować uczucia imigrantów, którzy mogliby poczuć się urażeni, gdyby wszystkich wrzucono do jednego worka.

Otóż nie. Rząd zgodnie z logiką porządku miłości ma jedno naczelne zadanie: dbać o dobro własnych obywateli. Jeżeli jakikolwiek obcy straci dobre imię (a nawet życie – choćby przy próbie sforsowania granicy), to nie powinno być poważnym zmartwieniem dla sprawiedliwej władzy. Natomiast jeżeli jakikolwiek (choćby jeden) obywatel Polski miał ucierpieć z powodu humanitarnego traktowania obcych, władza popełniłaby niewybaczalny grzech zaniedbania obowiązków.

Rząd nie ma prawa ryzykować życiem, zdrowiem i dobrem Polaków w imię jakichkolwiek przekonań o prawach człowieka czy też w imię opinii, jaką cieszy się na europejskich salonach albo w komisji pani von der Leyen. Rząd ma jasno określone obowiązki i skupiają się one wyłącznie na dobru wspólnym Polaków. Dopiero gdy to dobro jest zabezpieczone, władza ma prawo myśleć o altruistycznym działaniu na rzecz obcych.

Jeszcze jedna rzecz jasno wybrzmiała na spotkaniu w Gryfinie: Już wiemy, do czego prowadzi samobójcza polityka użalania się nad imigrantami. Widzimy to na Zachodzie i nie chcemy tego w Polsce. Dlatego nie ma taryfy ulgowej dla imigrantów, wobec których należy zastosować prostą i zdecydowaną politykę: WSZYSTKICH WON! (te słowa akurat nie padły, ale taki był przekaz).

Rządy zdrajców

Sposób myślenia radnego Radziwinowicza pokazał typowy modus operandi tzw. państwa polskiego: stosować prawa człowieka wobec obcych i bandytów to priorytet, a że ucierpią na tym Polacy? To furda! Wszak za to mocodawcy swoich pionków nie rozliczą.

Tak jest zbudowany system państwowy w III RP i nie ma tu wiele do rzeczy, która partia akurat rządzi. Spójrzmy choćby na kodeks karny, który w oczywisty sposób faworyzuje bandytów i doprowadza do sytuacji, w której praworządny obywatel boi się bronić. Trywialne byłoby przytaczanie wszystkich przykładów, ale jeden mimo wszystko przywołajmy. Chodzi o milicję obywatelską. Wiadomo, z czym ona nam się kojarzy. Tymczasem milicja obywatelska to prostu grupka mieszkańców, która chwyta za broń, by wspomóc władzę w utrzymaniu bezpieczeństwa. W różnych państwach Unii Europejskiej istnieją prawa dające ludziom taką możliwość. Ale nie w Polsce.

Uczestnicy patroli obywatelskich, którzy pojawili się na konferencji Kanału Zero w Gryfinie, z uporem maniaka powtarzali, że ich akcja jest „pokojowa” i obsesyjnie odżegnywali się od „chuligaństwa”. To jest właśnie ten absurdalny kozi róg, w który zagnała nas władza niesprawiedliwa w Polsce. Powiedzmy to jasno: państwo nie działa. Obywatele nie są bezpieczni. Dlatego obywatele nie muszą siedzieć jak myszy pod miotłą i mają prawo wziąć sprawy w swoje ręce. Niekoniecznie pokojowo.

Paradoks polega na tym, że to my płacimy zdrajcom u władzy, jak wskazała cytowana wcześniej Magdalena Sosnowska, ale to nie my jesteśmy ich mocodawcą. Oni nie poczuwają się do tego, by wypełniać wobec nas swoje obowiązki. Żaden z nich nigdy nic podobnego nawet nie powiedział. Żaden z nich do niczego podobnego nigdy się nie zobowiązał, a nawet jeżeli, to była to jedynie wyborcza retoryka.

To nie Ameryka, gdzie istnieje i wciąż gdzieniegdzie funkcjonuje ideał władzy z ludu i dla ludu. To demokracja fasadowa i władza nie uznaje tu żadnych danych od Boga praw, których miałaby przestrzegać. Dlatego jeżeli nawet rząd Tuska zrobi coś w kwestii imigracji, to nie dlatego, że się opamięta, ale dlatego, że tak wyjdzie ze słupków poparcia, a motywem będzie niechęć do oddania władzy PiS-owi, nie zaś dobro Polski i Polaków.

To niby oczywiste, ale warto rozumieć, na czym świat stoi, żeby nie dać się omamić.

Filip Obara

Berlin “eksportuje” migrantów nożowników do Polski. a “rząd” – dupa…

Maciej Bienert: Berlin “eksportuje” migrantów nożowników do Polski

https://www.fronda.pl/a/Maciej-Bienert-Berlin-eksportuje-migrantow-nozownikow-do-Polski,245211.html


W roku 2024 w Niemczech zarejestrowanych przez policję było ponad 29.000 przestępstw z użyciem noża. Większość z nich zakończyły się śmiercią lub ciężkimi i średnimi obrażeniami ciała. To oznacza średnio 80 ofiar dziennie.

W 2024 r. policja odnotowała atak z użyciem noża w około 29 000 przestępstw w Niemczech. W obszarze niebezpiecznych i ciężkich uszkodzeń ciała, dla których dostępne są dane z poprzedniego roku, liczba ta wzrosła o około 10,8 procent; z drugiej strony w przypadku przestępstw rabunkowych spadła o około 2,6 procent

Na co należy zwrócić uwagę w odniesieniu do tych danych?

Do celów rejestrowania przestępstw w policyjnych statystykach kryminalnych (PKS) “ataki z użyciem noża” to przestępstwa, w których atak z użyciem noża jest bezpośrednio zagrożony lub przeprowadzony przeciwko osobie. Samo noszenie noża nie jest jednak wystarczające, aby przestępstwo zostało zarejestrowane jako atak z użyciem noża. Do 2023 r. noże były zgłaszane jako środek przestępczy tylko w przypadku niektórych przestępstw; dane liczbowe nie odzwierciedlały zatem wszystkich “przestępstw z użyciem noża”. Oprócz ogólnokrajowych danych dotyczących ataków z użyciem noża z PKS, istnieją również dane liczbowe dla poszczególnych krajów związkowych, ale nie należy ich sumować ze względu na różne metody rejestracji

W szczególności ataki nożem motywowane islamizmem.

W Mannheim w dniu 31 maja 2024 r. i w Solingen w dniu 23 sierpnia 2024 r odbyły się publiczne debaty polityczne na temat bardziej rygorystycznych przepisów i kontroli noży. W rezultacie wprowadzono kategoryczny zakaz posiadania noży w przestrzeni publicznej.

Ataki z użyciem noża stają się coraz większym problemem.

Wraz ze wzrostem liczby ataków z użyciem noża, stały się one problemem dla całego społeczeństwa, nie tylko w Niemczech. Takie przestępstwa nasilają się w krajach o dużej liczbie migrantów.

Na przykład liczba ataków z użyciem noża w Anglii i Walii wzrosła ostatnio do ponad 50 000. Jako przedmioty codziennego użytku, noże są trudniejsze do rozpoznania niż inne potencjalne narzędzia przestępstwa, co zwiększa presję na zaostrzenie przepisów dotyczących broni i zapobiegania przemocy. Motywy sprawców są również niespójne: w niektórych przypadkach cierpią oni na choroby psychiczne, podczas gdy inni kierują się radykalnymi ideologiami. Można również założyć, że czynniki społeczne, takie jak brak integracji lub ubóstwo, prowadzą do izolacji społecznej i odgrywają rolę w powstawaniu przemocy. Długoterminowe środki zapobiegawcze mogłyby uwrażliwić społeczeństwo na wczesnym etapie, oferując środki wsparcia i zwalczając przyczyny tych czynników.

Niemieckie problemy są wypychane do Polski.

Fakty są następujące: Niemcy wpychają migrantów, których nie chcą u siebie przez zakazany przez kartę praw człowieka proceder push back. Nikt nie jest w stanie zweryfikować skąd te osoby przybyły do Niemiec.

Kolejnym faktem jest również istnienie niemieckich obozów koncentrujących emigrantów w pobliżu polskiej granicy. Do nich są przywożeni ludzie z całych Niemiec. Niemcy nie przedstawiają żadnych dowodów.

Teoretyczne procedura push back stosowana przez Niemców obowiązuje osoby znajdujące się do 60 km od granicy. Jednak nikt tego nie weryfikuje.

Rząd RFN przyznał, że w zeszłym roku wypchniętych z Niemiec zostało ponad 9000 imigrantów, a w tym [2025] już 3200.

MSWiA manipulowało opinią publiczną wskazując tylko na liczby dotyczące readmisji i rozporządzenia Dublin III.

Dlaczego polskie służby nie prowadzą statystyk liczby migrantów siłowo wepchniętych do naszego kraju? Zakazał tego rząd zbieraniny 13 grudnia.

To prowadzi do sytuacji, że Polacy nie mają pojęcia ilu nielegalnych migrantów wepchnęły do Polski niemieckie służby. Nie mamy również informacji kim są te osoby.

Zbieranina Tuska nie panuje na sytuacją w kraju.

Według danych ZUS, średnia emerytura netto w Polsce w marcu 2024 roku wynosiła około 2910 zł. z miesięcznie.

Utrzymanie nielegalnego migranta siłowo wyschniętego przez Niemców do Polski będzie kosztowało polskiego podatnika ponad 10.000 zł. Miesięcznie.

Maciej Bienert

W cieniu przygranicznej awantury dano prawie 90 milionów euro na Fundusz Azylu, Migracji i Integracji.

Kasa misiu, kasa. Czyli migranci (felieton)

Autor: Świetlik Wiktor 3 lipca, 2025, biznesalert.pl/kasa-misiu-kasa-czyli-migranci

Migranci wsiadają do pontonu na plaży we francuskim Gravelines, aby wypłynąć na Kanał La Manche i dopłynąć do Anglii / Foto: Marcin Nowak / REPORTER

Podczas gdy wszyscy skupieni są na tym co dzieje się w Zgorzelcu i Słubicach, kluczowe decyzje zapadły już w Brukseli, a teraz zapadają w Warszawie. To tam właśnie trwa podział ogromnych środków, które mają zabetonować sytuację migracyjną na długie lata. 

Przygranicznej awanturze o migrantów przenikających z pomocą niemieckiej, a zdaje się że i polskiej straży granicznej, towarzyszy całkiem sporo działań mniej spektakularnych, mniej medialnych, ale dużo ważniejszych. Jeśli więc lubicie okrzyki i hasła, tłum polityków z dwóch stron, kamery i flesze, to nie czytajcie dalej. Ale jeśli chcecie lepiej zrozumieć niemiecką politykę i to co nas czeka, to chyba warto. 

W cieniu przygranicznej awantury właśnie rozdano środki, prawie 90 milionów euro dla 26 organizacji z programu FAMI. Rozwińmy skrót, bo rzadko kto to robi. Fundusz Azylu, Migracji i Integracji. Cała wartość programu to prawie 1,5 miliarda złotych, na które w dużej mierze składa się polski podatnik. Organizacje, które tym razem dostały pieniądze, zostały dokładnie prześwietlone pod kątem tego czy rzeczywiście są w stanie temat dowieźć. Nic dziwnego. Ich zadanie jest bardzo odpowiedzialne. 

Mają nie tylko zatroszczyć się o przybyszów, ale przede wszystkim zadbać o ich prawną i infrastrukturalną obsługę. Mówiąc prościej, z funduszu zostanie opłacona między innymi armia prawników, którzy pod dyktando swoich brukselskich kolegów po fachu będą straszyć i szantażować samorządy, instytucje, organizacje i przedsiębiorstwa, które nie podejdą z odpowiednim entuzjazmem do całej akcji integracyjnej. 

Oczywiście dodatkową wartością funduszu jest zapewnienie dochodu dużym i sprawnym organizacjom pozarządowym, w tym nawet niektórym Caritasom. Jak trzeba, to idzie się do najlepszych. Po to żeby związały swój los i swoje dochody z obecnością migrantów przekazanych nam przez Niemcy. To manewr pewny, ćwiczony już choćby w przypadku spraw klimatycznych czy mniejszości seksualnych, a w Grecji dokładnie przetrenowany. Tam dla poparcia migrantów kupiono większą część trzeciego sektora

To oczywiście tylko część układanki. Dojdą inne fundusze zaszyte w różnych unijnych instrumentach, a także rozwiązanie na które naciska Berlin, by przybysze w Polsce dostawali taki sam zasiłek jak w Niemczech, czyli około tysiąca euro. Wiadomo przecież, że u nas wciąż można za to więcej kupić. Pojawi się też kij dla tych, którzy zdecydują się nielegalnie uciec do upragnionego raju nad Łabą i Sprewą. Będzie im groziła utrata zapomogi i innych świadczeń, a być może nawet deportacja do kraju z którego przyjechali. 

Instytucje europejskie i polski rząd, które to wszystko z takim zapałem wdrażają, kierują się oczywiście światłymi zasadami subsydiarności, solidaryzmu, horyzontalności i jeszcze paru innych mądrych pojęć, wszystko tak jak je rozumieją. A rozumieją najlepiej po niemiecku. Nie tylko zresztą w tej sprawie. 

Belgia rozpoczyna kampanię odstraszenia migrantów.

Victor Mérat 21 marca 2025 lefigaro/la-belgique-lance-une-campagne-pour-dissuader-les-migrants

„Nie przyjeżdżajcie tutaj”: Belgia rozpoczyna kampanię mającą na celu odstraszenie migrantów od przyjazdu na jej terytorium

W umowie koalicyjnej partie rządzące zobowiązały się w lutym ubiegłego roku do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających”.

W umowie koalicyjnej partie rządzące zobowiązały się w lutym ubiegłego roku do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających”.Pomiń reklamę

„Ośrodki recepcyjne w Belgii są pełne, więc nie przyjeżdżajcie tutaj”. Belgia rozpoczęła kampanię cyfrową w środę 19 marca, której celem jest odwiedzenie osób ubiegających się o azyl od podróżowania do nizinnego kraju. Anneleen Van Bossuyt, minister ds. azylu i migracji, członkini flamandzkiej nacjonalistycznej partii N-VA , przewodzi kampanii  .

„Belgia nie jest już krainą mlekiem i miodem płynącą [wyimaginowanym krajem, w którym wszystko jest dostępne w obfitości , przyp. red.] ” – podsumowała w komunikacie prasowym. W swojej  umowie koalicyjnej partie rządzące rzeczywiście zobowiązały się do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających, w tym internetowych ” .

W umowie koalicyjnej partie rządzące zobowiązały się w lutym ubiegłego roku do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających”.

„Ośrodki recepcyjne w Belgii są pełne, więc nie przyjeżdżajcie tutaj”.

Belgia rozpoczęła kampanię cyfrową w środę 19 marca, której celem jest odwiedzenie osób ubiegających się o azyl od podróżowania do nizinnego kraju. Anneleen Van Bossuyt, minister ds. azylu i migracji, członkini flamandzkiej nacjonalistycznej partii N-VA , przewodzi kampanii  .

„Belgia nie jest już krainą mlekiem i miodem płynącą [wyimaginowanym krajem, w którym wszystko jest dostępne w obfitości , przyp. red.] ” – podsumowała w komunikacie prasowym. W swojej  umowie koalicyjnej partie rządzące rzeczywiście zobowiązały się do „zintensyfikowania i unowocześnienia kampanii odstraszających, w tym internetowych ” .

„Najsurowsza polityka migracyjna”

„Celem tej inicjatywy jest poinformowanie osób ubiegających się o azyl lub osób w tranzycie do naszego kraju, że nasza sieć recepcyjna jest całkowicie przepełniona. Musimy zapewnić im dokładne informacje ” – wyjaśnił Les Figaro Urząd Imigracyjny (IBZ) . Ta dyrekcja generalna Federalnej Służby Publicznej Spraw Wewnętrznych – odpowiednik francuskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych – uruchomiła kampanię w Internecie, na YouTube i WhatsApp.

Dziewięć państw UE domaga się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Chodzi o migrantów.

Dziewięć państw UE domaga się

rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

Chodzi o migrantów

https://pch24.pl/dziewiec-panstw-ue-domaga-sie-rewizji-europejskiej-konwencji-praw-czlowieka-chodzi-o-migrantow

(fot. Wikipedia)

Włochy i kilka innych państw UE domagają się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, ze względu na zbyt szerokie interpretacje zawartych w niej praw, które nie przystają do rzeczywistości. Zwłaszcza, jeśli chodzi o prawa migrantów i uchodźców.

Oprócz Italii, również przedstawiciele Danii, Czech, Polski, Austrii, Belgii, Estonii, Łotwy i Litwy wezwali do „nowej i otwartej rozmowy na temat interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”. Inicjatywie przewodzi premier Giorgia Meloni.

Sygnatariusze listu otwartego chcą „przywrócenia właściwej równowagi”, jeśli chodzi o przepisy chroniące prawa migrantów. Konwencja, która weszła w życie w 1953 r. chroni prawo do życia, zakazuje niewolnictwa, tortur i poniżającego traktowania. Wskazuje na wolność słowa i zakaz dyskryminacji, a także prawo do życia rodzinnego.
Sęk, w tym, że interpretacja tych przepisów przez Europejski Trybunał Praw Człowieka, który wydaje wiążące orzeczenia, została tak rozszerzona, iż obecnie wypacza ich pierwotny sens. Przykładowo, przepisy odnoszące się do prawa do życia rodzinnego są wykorzystywane w celu podważania tradycyjnego modelu rodziny i jej niszczenia.


List wzywający do przeglądu został opublikowany po spotkaniu w Rzymie Meloni i duńskiej premier Mette Frederiksen, które zajęły stanowcze stanowisko w sprawie migracji. Pozostali sygnatariusze dołączyli ostatnio.

Przywódcy europejskich krajów chcą też uchwalenia nowych regulacji w celu umożliwienia szybszego odsyłania nielegalnych przybyszy do innych państw.

Autorzy listu stwierdzili, że nadszedł czas na „dyskusję na temat tego, w jaki sposób międzynarodowe konwencje odpowiadają wyzwaniom, z którymi mierzymy się dzisiaj”. Wezwali do „przyjrzenia się, w jaki sposób Europejski Trybunał Praw Człowieka rozwinął swoją interpretację Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”.

Niedawno ETPC rozpatrywał sprawy przeciwko Łotwie, Litwie i Polsce dotyczące domniemanego bezprawnego traktowania migrantów. Sędziowie nakazali Danii zmienić przepisy dotyczące łączenia rodzin. Trybunał wydał sporo orzeczeń na niekorzyść rządu w Rzymie w sprawie migrantów.

W związku z tym przywódcy państw europejskich pytają, „czy Trybunał w niektórych przypadkach nie rozszerzył zakresu Konwencji zbyt daleko… naruszając w ten sposób równowagę między interesami, które powinny być chronione”.

„Uważamy, że rozwój interpretacji Trybunału w niektórych przypadkach ograniczył naszą zdolność do podejmowania decyzji politycznych w naszych własnych demokracjach” – dodano.

Meloni, która doszła do władzy, obiecując ograniczenie nielegalnej migracji, obecnie mierzy się z problemami prawnymi dotyczącymi tworzenia ośrodków dla migrantów w Albanii. Włoscy sędziowie nie chcą godzić się na deportacje do Albanii migrantów przechwyconych przez włoskie władze na morzu. Kierują sprawy do ETPC.

Z powodu podobnych planów deportacji nielegalnych przybyszy do Rwandy, którzy przybyli do Wielkiej Brytanii, Londyn także ma problemy z ETPC.

Źródło: digitaljournal.com AS

Migranci zaleją Polskę! Obrońca granicy ujawnia

Migranci zaleją Polskę! Obrońca granicy ujawnia

wpolityce/migranci-zaleja-polske-obronca-granicy-ujawnia

„Każdy migrant nielegalny jest rejestrowany tylko i wyłącznie przez jego oświadczenie. Nie da się sprawdzić, kim on był. Nie da się sprawdzić, czy on przypadkiem miesiąc temu nie zgwałcił kobiety, czy kogoś nie zabił” – ujawnił obrońca granicy w rozmowie ze Stanisławem Pyrzanowskim na antenie Telewizji wPolsce24. „Aktywiści też mają kontakt z migrantami, jeszcze jak po tamtej stronie są migranci, czyli po stronie białoruskiej. Instruują migrantów, żeby porzucali dokumenty, żeby przyszli do Polski bez dokumentów” – mówił.

O tym, jak naprawdę wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej opowiedział w rozmowie ze Stanisławem Pyrzanowskim dla Telewizji wPolsce24 jeden z obrońców polskiej granicy.

Dziennikarz zwrócił uwagę, że „codziennie na stronie Straży Granicznej możemy przeczytać o zwiększającej się liczbie prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej”. Podkreślił ponadto, że „często próbą nielegalnego sforsowania naszej granicy towarzyszą brutalne ataki, w stronę obrońców naszego bezpieczeństwa lecą kamienie, patyki, a nawet śrut”.

Dopiero zaczyna się to wszystko rozkręcać, ponieważ jest ciepło i zaczyna, że tak powiem, ruszać sezon. Presja migracyjna tak naprawdę się nasila. Na razie jest troszeczkę, że tak powiem, brzydko. „Macanie nas”, badanie naszych reakcji, jakie mamy siły, środki, obserwują nas

— ujawnił obrońca granicy.

Zmienione procedury

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że problemem są także procedury, które pod naciskiem aktywistów i organizacji pozarządowych uległy zmianie. Zwrócił uwagę, że zmiana ta może się okazać dla Polek i Polaków śmiertelnie niebezpieczna.

Sposoby na cofnięcie ich linii z granicy były dwa. Na tak zwane rozporządzenie albo na postanowienie. Na rozporządzenie to było na zasadzie, że łapiemy imigranta i cofamy go do linii granicy. I ta osoba nie figurowała za bardzo w systemach, ponieważ to była osoba NN, także popełnił przestępstwo i cofaliśmy, zawracaliśmy do linii granicy

— wskazał obrońca granicy.

Organizacje międzynarodowe nazwały te działania „nielegalnymi pushbackami”. Warto jednak zauważyć, że działanie te były w pełni zgodne z polskimi przepisami. Redaktor zwrócił uwagę, że „trudno, żeby osoba, która siłowo wdziera się do naszego domu, jakim jest Polska, miała do tego prawo”.

Teraz z kolei większość tych ludzi jest wprowadzana do systemu, są na tak zwane postanowienie, czyli oni tak są cofani do linii granicy, ale wcześniej pobiera się od nich linie papilarne, jakieś dane, dane, które tak naprawdę nikt nie jest w stanie zweryfikować

— przekazał rozmówca Telewizji wPolsce24.

Zmiana polegająca na pobieraniu linii papilarnych jest kluczowa, bo stanowi tak zwany polski ślad.

Ci ludzie prędzej czy później trafią do Niemiec, ale w Niemczech zostaną zawróceni do Polski

— wyjaśnił chcący zachować anonimowość mężczyzna.

Żadnej weryfikacji

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że „taki niemiecki pushback w świetle międzynarodowego prawa jest w pełni legalny, ponieważ zgodnie z porozumieniem Dublin 3 to właśnie Polska jest odpowiedzialna za te osoby, gdyż była pierwszym krajem wspólnoty, w którym zostały zarejestrowane”.

Warto przy tym jednak wspomnieć, że żadne ze służb polskich czy niemieckich nie są w stanie zweryfikować, kim jest osoba, która w sposób nielegalny przekracza naszą granicę.

Czyli każdy migrant nielegalny jest rejestrowany tylko i wyłącznie jego oświadczenie. Nie da się sprawdzić, kim on był. Nie da się sprawdzić, czy on przypadkiem miesiąc temu nie zgwałcił kobiety, czy kogoś nie zabił

— przekazał obrońca polskiej granicy.

Telewizja wPolsce24 przypomniała, że często służby zabezpieczają na telefonach osób zatrzymanych nagrania z przeprowadzonych przez islamskich terrorystów egzekucji zakładników, ale trudno jednak ustalić, czy nagrania te należą do nich, czy zostały ściągnięte z internetu.

My jako formacja, jako kraj, to trzeba przede wszystkim powiedzieć, nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zweryfikować tożsamości cudzoziemca z Iraku, z Afganistanu, z Afryki czy coś. Ci ludzie mogli wcześniej dokonać strasznych rzeczy, a tu wjeżdżają i mają nową tożsamość

— wskazał rozmówca dziennikarza.

Nowa czy stara tożsamość nie ma znaczenia. Wystarczy, że odciski palców nielegalnego migranta trafiły do europejskiej bazy danych od służb polskich. Tak więc w świetle prawa to my teraz z naszych podatków będziemy łożyć na jego wikt i opierunek – wskazał nasz dziennikarz.

Wiele z tych pushbacków jest nielegalnych, co robią nasi sąsiedzi za zachodniej granicy. Nie ma co ukrywać, oni się z tym wcale nie kryją. Natomiast bardzo dużo będzie legalnych. Będzie legalnych, ponieważ jeżeli ci ludzie odbili się u nas w systemie, no to wrócą do nas.

Rola aktywistów

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że od początku kryzysu migracyjnego na naszej wschodniej granicy kluczową rolę w obsłudze szlaku przerzutowego odgrywają tak zwani aktywiści, a ich związki z kurierami wielokrotnie zostały udowodnione.

Aktywiści też mają kontakt z migrantami, jeszcze jak po tamtej stronie są migranci, czyli po stronie białoruskiej. Instruują migrantów, żeby porzucali dokumenty, żeby przyszli do Polski bez dokumentów

Aktywiści mają pozwolenia na wjazd, czy z ministerstwa, czy od komendantów Straży Granicznej, więc to jest niepoważna sytuacja. Trzeba postawić pytanie, po co te strefy zostały zrobione? Czy po to, żeby rzeczywiście wspomóc obronę granicy, czy po to, żeby bez żadnych przeszkód aktywiści mogli tam odbierać ludzi?

Zalewana Polska

Funkcjonariusze biją na alarm. Sytuacja, w jakiej się obecnie znajdujemy, prowadzi nasze społeczeństwo ku upadkowi. To, co jeszcze kilka lat temu wydawało nam się niemożliwe, teraz staje się faktem. Polska jest zalewana nielegalnymi migrantami ze wszystkich stron – podkreśliła Telewizja wPolsce24.

Stąd ich nigdzie nie eksmitujemy, nigdzie nie wydalimy. Ci ludzie zostaną u nas. Nie da się wydalić takich ludzi, deportować do Iraku, do Afganistanu często, bo te kraje – i to jest kolejna ważna rzecz, którą musimy podkreślić – nawet własne kraje nie chcą tych ludzi, bo zaznaczają, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa danego kraju

— powiedział pogranicznik.

To, co od lat obserwujemy w krajach Zachodu, już niebawem może stać się naszą rzeczywistością. Jeśli polskie władze nie podejmą realnych działań mających na celu obronę naszych granic, nasz kraj przestanie być liderem bezpieczeństwa. Coś, czym na zachodzie możemy się pochwalić

— podsumował. Stanisław Pyrzanowski.

Bruksela planuje masową imigrację. Kolejne siedem milionów “inżynierów”.

Bruksela planuje masową imigrację

UE planuje sprowadzić 7 milionów pracowników migrujących do 2030 roku – pomimo 12 milionów bezrobotnych w Europie

źródło: europeanconservative/eu-parliament-approves-importing-7-million-labor-migrants

DR IGNACY NOWOPOLSKI MAR 25

Parlament Europejski otwiera drzwi masowej imigracji – krytycy ostrzegają przed dumpingiem socjalnym i zakłóceniami kulturowymi

Komisja Wolności Obywatelskich Parlamentu Europejskiego utorowała drogę imigracji co najmniej siedmiu milionów dodatkowych pracowników migrujących do 2030 r. To, co jest sprzedawane jako odpowiedź na niedobór siły roboczej, jest krytykowane przez wielu jako motywowany ideologicznie projekt migracyjny, który może wywołać ogromne napięcia społeczne i ekonomiczne w dłuższej perspektywie

Tak zwana „unijna pula talentów” ma umożliwić ukierunkowaną rekrutację pracowników przede wszystkim z Afryki – kontynentu, który Komisja otwarcie określa jako „rezerwuar demograficzny”. Powstaje więc oczywiste pytanie: dlaczego Bruksela nie opiera się na środkach mających na celu promowanie urodzeń wśród własnej ludności, lecz raczej na zastępowaniu demograficznym poprzez migracje spoza Europy?

Krytyka nie pochodzi tylko ze środowisk konserwatywnych, ale także od pragmatycznych obserwatorów. Narzekają, że obecnie w UE dwanaście milionów ludzi jest bezrobotnych. Tworzenie nowych szlaków migracyjnych na europejski rynek pracy nie jest zatem odpowiedzią na niedobór wykwalifikowanych pracowników, lecz służy przede wszystkim obniżeniu wynagrodzeń i zapewnieniu przedsiębiorstwom taniej siły roboczej. Nie sposób nie dostrzec podobieństw do kontrowersyjnego systemu wizowego H-1B w USA.

Unijna pula talentów stanowi jedynie furtkę do masowej migracji, obniża płace i podważa suwerenność narodową. Jeśli chcemy mieć silniejszą gospodarkę, powinniśmy inwestować w innowacje i rodzimych pracowników, a nie w importowanie taniej siły roboczej kosztem naszych obywateli.

Szczególnie niepokojące są ramy ideologiczne, w których prowadzona jest debata. Krytycy są oczerniani jako „prawicowi ekstremiści”, a argumenty dotyczące skutków społecznych lub braku zdolności do integracji są zazwyczaj odrzucane jako „mowa nienawiści”. Ignoruje się nawet konstruktywne alternatywy, takie jak węgierska polityka rodzinna, która skutecznie przyczynia się do wzrostu wskaźnika urodzeń.

Wyniki głosowania mówią same za siebie: propozycję poparły uznane siły – Europejska Partia Ludowa (EPP), socjaliści, liberałowie i Zieloni. Jedyne głosy sprzeciwu pochodziły od grup konserwatywnych, takich jak Patriots for Europe. Nawet skrajna lewica nie chciała się zgodzić, choć z innych powodów.

Kurs UE w praktyce oznacza: więcej migracji, niższe płace i większe obciążenie państwa opiekuńczego. Prawie w ogóle nie mówi się o integracji, a już na pewno nie o wpływie kulturowym. To, co jest sprzedawane jako konieczność ekonomiczna, po bliższym przyjrzeniu się okazuje się ryzykownym eksperymentem na dużą skalę o niepewnym wyniku.

Wniosek: Decyzja komisji Parlamentu Europejskiego może zmienić Europę na całe dziesięciolecia – i to nie pod względem stabilności społecznej ani zrównoważenia gospodarczego. Ostrzeżenia są coraz głośniejsze, ale Bruksela nie zmienia kursu. Pytanie pozostaje: kto naprawdę korzysta na tej ścieżce? A co się stanie z tożsamością europejską, jeżeli zostanie systematycznie rozmontowana pod pozorem efektywności?

Źródło: europeanconservative/eu-parliament-approves-importing-7-million-labor-migrants

Afera wizowa nie zatrzymała imigrantów. Przodują Filipińczycy i Kolumbijczycy.

Afera wizowa nie zatrzymała imigrantów

21 lutego 2025, businessinsider/afera-wizowa-nie-zatrzymala-imigrantow

Filipińczycy i Kolumbijczycy dostali w 2024 r. najwięcej zezwoleń na pracę w Polsce — informuje “Rzeczpospolita”. Gazeta zauważa, że mimo większych trudności ze ściąganiem obcokrajowców trafiło do nich nieco więcej zezwoleń niż rok wcześniej.

Prawie 323 tys. zezwoleń na pracę w Polsce wydano w minionym roku cudzoziemcom spoza Unii Europejskiej – wynika ze statystyk Ministerstwa Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej, do których dotarła gazeta.

Dziennik zauważa, że przyznanych zezwoleń było w ubiegłym roku nieco więcej niż w 2023 r., gdy wybuch afery wizowej zwiększył kontrole nad konsulatami RP w krajach Afryki i Azji Południowo-Wschodniej, gdzie wydawano najwięcej podejrzanych wiz.

“Efekty tych kontroli widać w ubiegłorocznych statystykach, które pokazują dwucyfrowy spadek zezwoleń na pracę obywateli z Indii, Nepalu i Bangladeszu” — podkreślono.

==================

Mail:

Potwierdzam; mamy w firmie 5 kierowców hindusów i jednego czarnego z Kongo

Sensu zatrudnienia hindusów nie widzę – ZUS za nich płaci podatnik – bo w dwa tygodnie narobili sporo szkód w pojazdach.

Za 10 dni imigranci z Niemiec trafią do Polski! Centrum Dublińskie w Eisenhuettenstadt przy granicy z Polską gotowe.

Za 10 dni imigranci z Niemiec trafią do Polski!

https://wpolityce.pl/polityka/721632-tylko-u-nas-za-10-dni-imigranci-z-niemiec-trafia-do-polski


„Szefowa niemieckiego resortu spraw Nancy Faeser nie pozostawia złudzeń. Już za 10 dni nielegalni migranci z Niemiec zaczną trafiać do Polski” – zaalarmował Stanisław Pyrzanowski, dziennikarz Telewizji wPolsce24.

Niemieckie władze przyspieszają odsyłanie imigrantów do Polski, tworząc tzw. Centrum Dublińskie w Eisenhuettenstadt przy granicy z Polską. Już 1 marca ośrodek ma rozpocząć działalność i zacząć wysyłać imigrantów do Polski.

Jeżeli ludzie przyjeżdżają do Niemiec, pomimo iż powinni przejść postępowanie azylowe w innym kraju UE, to trzeba ich szybciej odsyłać — zaznaczyła Nancy Faeser, minister spraw wewnętrznych Niemiec.

Z uwagi na dobre stosunki Brandenburgii z sąsiednimi województwami w Rzeczypospolitej Polskiej, Centrum Dublińskie będzie prowadzone z naciskiem na powroty do Polski. Aby przyspieszyć procedury, Centralny Urząd ds. Cudzoziemców Brandenburgii będzie ściśle zaangażowany w koordynację szczegółów transferów z właściwymi organami w Polsce

-podkreślono w komunikacie opublikowanym na stronie niemieckiego MSW.

Sprawie na miejscu, przed ośrodkiem dla imigrantów w Eisenhuettenstadt, przyjrzał się reporter Telewizji wPolsce.pl Stanisław Pyrzanowski.

Stąd te osoby niemiecka policja będzie konwojować będzie do polskiej granicy, a stamtąd już strona polska będzie się martwić co dalej z nimi. Nancy Faeser podkreśliła wczoraj na konferencji prasowej, że to strona polska ma obowiązek według prawa unijnego, aby tymi osobami się zająć — przekazał reporter Telewizji wPolsce24.

Telewizja wPolsce24 przeprowadziła też sondę uliczną, w której pytano przechodniów o to, czy są za przyjmowaniem nielegalnych imigrantów do Polski. Z ich wypowiedzi można odczytać, że społeczeństwo polskie sprzeciwia się tym pomysłom.

tkwl/Telewizja wPolsce24/bmi.bund.de

Są groźni, nie mają kwalifikacji, Niemcy ich nie chcą. – Donald Tusk nie broni ani interesów Polski, ani Niemiec, ani Europy.

Są groźni, nie mają kwalifikacji, Niemcy ich nie chcą. Europoseł AFD wprost: To oni trafią do Polski!

Nie mają żadnych kwalifikacji, są niebezpieczni, groźni, nie potrafią się zintegrować do naszej kultury, a państwo niemieckie ma dziś z nimi problem. To tacy ludzie, zdaniem europosła AFD Tomasza Froelicha, trafią do Polski. A Tusk? Pomoże? – Donald Tusk nie broni ani interesów Polski, ani interesów Niemiec, ani Europy – wypunktował rozmówca Katarzyny Gójskiej.

https://niezalezna.pl/polityka/sa-grozni-nie-maja-kwalifikacji-niemcy-ich-nie-chca-europosel-afd-wprost-to-oni-trafia-do-polski/537643

1 marca przy granicy z Polską zacznie działalność niemiecki ośrodek dla migrantów. W poniedziałek zostało podpisane porozumienie o jego powstaniu. – Punktem ciężkości działalności ośrodka w Eisenhuettenstadt ma być odsyłanie imigrantów do Polski – przekazało wprost niemieckie MSW.Tomasz Froelich, europoseł AFD, pytany przez Katarzynę Gójską na antenie Telewizji Republika o to, jacy ludzie będą deportowani do Polski z Niemiec w ramach paktu migracyjnego, nie krył:

– Ludzie, którzy nie mają żadnych kwalifikacji, którzy są niebezpieczni, którzy są groźni. Ludzie, którzy nie potrafią się zintegrować do naszej kultury – ci z którymi dziś państwo niemieckie ma problem. To są tacy ludzie

Przypomniał jednocześnie, iż “AFD jest zdecydowanie przeciwko paktowi migracyjnemu, bo wiemy, że to nic nie daje”. 

– To nie jest w interesie Niemców migrantów – czy to Afgańczyków, czy Syryjczyków – deportować do Polski, ponieważ oni po paru tygodniach, miesiącach i tak do nas wrócą. To się dzieje teraz na granicy polsko-niemieckiej. Uchodźcy są deportowani do Polski i Niemcom się wydaje, że to jest w ich interesie. Nie. W interesie niemieckim jest to, aby ich deportować z powrotem do Afganistanu, Syrii, Afryki – podkreślił. 

– AFD nie jest formacją antypolską, wręcz przeciwnie, zawsze broniliśmy suwerenności Polski na szczeblu Unijnym, broniliśmy Polskę przed atakami, zawsze uważaliśmy, że Polsce należy się KPO. Polska ma prawo być suwerennym państwem, dlatego zawsze staliśmy w jej obronie – mówił Tomasz Froelich.

Jak stwierdził, to, “co się dzieje teraz na zachodzie, jeśli chodzi o nielegalną migrację, to jest skandal” – My zawsze twierdziliśmy, że Polska ma prawo bronić swojej granicy – podkreślił. 

Pytany o postawę polskiego premiera w kwestii migracji europoseł z Niemiec wskazał, iż “Donald Tusk nie broni interesów Polski, ani interesów Niemiec, ani Europy”.

– On broni interesów innych aktorów. Angela Merkel, też nie broniła interesów Niemieckich, była za skrajnie ideologicznymi projektami – porównał. 

Saryusz-Wolski: Migranci w ramach “paktu migracyjnego” mogą mieć wyższy poziom życiowy ze świadczeń niż polska średnia. To dochód ok. 10 tys. zł

Saryusz-Wolski: Migranci mogą mieć wyższy poziom życiowy ze świadczeń niż polska średnia. To dochód ok. 10 tys. zł wpolityce/ile-dla-relokowanych-migrantow

Ile Polska będzie płacić migrantom w ramach paktu migracyjnego? „Kiedy dodamy do tego wyżywienie, mieszkanie i możliwość połączenia rodzin, to wychodzi, że u nas taka rodzina 2+2, będzie miała dochód ok. 10 tys. zł” mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski. Były europoseł PiS analizuje regulacje, jakie do naszego prawa wprowadza unijna dyrektywa dotycząca równych świadczeń migrantów w całej UE. „Migranci za te same pieniądze, będą mieli w Polsce wyższy poziom życia” – dodaje polityk i podkreśla, że to ma ich zachęcić do przenoszenia się z Niemiec do Polski.

CZYTAJ WIĘCEJ: Polska będzie wypłacać imigrantom taki „socjal” jak Niemcy? Zatrważające wyliczenia. 2455 zł na osobę, a to tylko początek

Zgodnie z przyjętą w maju dyrektywą unijną, dotyczącą norm przyjmowania imigrantów, państwa członkowskie UE mają zapewniać imigrantom porównywalne warunki życia.

Dyrektywa musi zostać przetransponowana do naszego prawa i tym samym stanie się prawem w Polsce obowiązującym — mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl Jacek Saryusz-Wolski, który opublikował treść dyrektywy w sieci.

Migranci sami będą chcieli przenosić się do Polski

Pieniądze, które migranci mają otrzymywać w Polsce będą duże jak nasze warunki.

Zgodnie z intencją, która jest zawarta w tej dyrektywie, świadczenie na rzecz migranta ma być podobne we wszystkich krajach UE. W Niemczech wynosi ono ok. 500-600 euro. Kiedy dodamy do tego wyżywienie, mieszkanie i możliwość połączenia rodzin to wychodzi, że u nas taka rodzina 2+2 będzie miała dochód ok. 10 tys. zł — stwierdza były europoseł PiS, który w PE pracował przez 4 kadencje. Co to oznacza i kto za to zapłaci?

To będzie wyższy poziom życiowy i mieszkaniowy niż polska średnia płaca. To wszystko odbędzie się na nasz koszt, bo unijnych środków na to nie ma. To Polska będzie musiała to wszystko zafundowaćdodaje polityk Prawa i Sprawiedliwości, dla którego skutki takich regulacji są oczywiste.

W sytuacji, kiedy we wszystkich krajach będą te same świadczenia – np. w Polsce i Niemczech – u nas będą one miały znacznie wyższą siłę nabywczą. Ich świadczenia będą miały wyższą siłę nabywczą w kraju relatywnie biedniejszym niż Niemcy. Migranci za te same pieniądze, będą mieli w Polsce wyższy poziom życia. Oznacza to tak naprawdę dodatkową motywację dla nich do tego, aby przepływali z Niemiec do Polski. Tu chodzi o to, aby pozostali w kraju do którego zostali skierowani — nie kryje były wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

CZYTAJ TAKŻE: Czy Polacy będą musieli wypłacać świadczenie socjalne nielegalnym imigrantom?! Szokująca analiza dokumentu! „Wielu nie wierzyło”

Wolna amerykanka prosto z Berlina

Jacek Saryusz-Wolski skomentował także zachowanie niemieckich służb, które już teraz łamiąc prawo przerzucają do Polski migrantów bez zgody polskich władz.

To jest wolna amerykanka. Według informacji, które widziałem, migranci wysyłani do nas z Niemiec wcale nie przybyli tam z Polski, tylko np. z Holandii i Austrii. Niemcy chcą się z Polakami podzielić migrantami i to nie tylko tymi, którzy przeszli przez nasze terytorium, ale także tymi, którzy przeszli przez terytoria innych krajów — podsumowuje jeden z głównych negocjatorów przystąpienia Polski do Unii Europejskiej. Zapytany dlaczego rząd Tuska nie reaguje na tak bezczelne zachowanie przypomina, że politycy tworzący dziś ten obóz zawsze byli promigracyjni, chcieli iść w głównym unijnym nurcie.

Wszelkie wcześniejsze działania formacji obecnie rządzącej dowodziły, że oni są za relokacją migrantów. Tusk mówił w Radzie Europejskiej, że trzeba przyjmować migrantów, bo inaczej będą konsekwencje. We wszystkich wcześniejszych głosowaniach w PE jego europosłowie poparli pakt migracyjny. Ci politycy osłabiali ochronę granicy wschodniej, byli przeciwko budowie zapory i namawiali do wpuszczania atakujących tę granicę. Pamiętamy przecież słowa, że Polska przyjmie tyle migrantów, ile trzeba. Ich stanowisko było i jest realnie promigracyjne, a sprzeciwy pojawiły się u nich dopiero wtedy, kiedy wszystko było już przesądzone i były pozorem — wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego.

Przełomowe osiągnięcia obcych inżynierów i filozofów: Kradną bagaże z ruszającego ze świateł autobusu. W dyby!

Francja , a w niedalekiej przyszłości na ulicach naszych miast

=========================================

Ależ jest wyjście:

Najpierw w dyby [ Pręgierz, gąsior, Kłoda – początkowo pień drzewa rozpiłowany wzdłuż, później dwie belki, z wycięciami na ręce lub nogi, służący do unieruchamiania złoczyńców lub jeńców..]

Potem- odesłanie, na koszt przestępcy, do kraju pochodzenia.

================================

Mail:

Najlepsze dyby to takie, gdzie łobuz musi wypinać tyłek. Obok stoją wiadra z wodą, moczą się witki brzozowe. Kto chce – bije nimi po wypiętym zadku.

Naprawdę, bardzo pouczające, doświadczenie wskazało.

Szwecja nie odbiera zezwoleń na pobyt tysiącom imigrantów. Niektórzy nadal [z Afryki] pobierają świadczenia.

Szwecja nie odbiera zezwoleń na pobyt tysiącom imigrantów. Niektórzy nadal [z Afryki] pobierają świadczenia.
2023-11-30 bankier/Szwecja-nie-cofnela-zezwolen

Szwedzkie służby migracyjne w ostatnich latach nie odbierały tysiącom imigrantów zezwoleń na pobyt, choć ci tracili do nich prawo. Cześć z tych osób przebywa w swoich ojczyznach, pobierając świadczenia socjalne ze Szwecji – wskazuje opublikowany w czwartek raport Urzędu Kontroli Państwowej.

Szwecja nie cofnęła zezwoleń na pobyt tysiącom imigrantów. Niektórzy nadal pobierają świadczenia
fot. Seita / / Shutterstock

Organ we wnioskach z audytu w Urzędzie ds. migracji stwierdził, że w 2020 roku należało cofnąć 13 tys. wydanych imigrantom zezwoleń na pobyt, z czego 9 tys. w związku z opuszczeniem Szwecji. Inne powody skutkujące utratą ochrony prawnej, to zatajenie prawdy przy wniosku o azyl czy wyrok sądu za dokonanie poważnego przestępstwa.

Ponadto, jak stwierdzono we wnioskach pokontrolnych, co czwarta osoba przyjeżdżająca do Szwecji na studia nie przedstawiała zaświadczeń o nauce, a co dziesiąta mająca otrzymać pracę, nie wykazywała żadnych dochodów. Nie skutkowało to żadnymi konsekwencjami.

Wykazano, że Urząd ds. migracji miał również trudności w dostarczeniu prawie połowy decyzji o cofnięciu pozwolenia na pobyt. “Wówczas dokument nie nabiera mocy prawnej, a imigranci nadal mogą wjeżdżać legalnie do Szwecji i pobierać świadczenia, do których w rzeczywistości nie są uprawnieni” – podkreślono.

Wśród problemów wskazano brak dostatecznej koordynacji w wymianie informacji między urzędami. Przeszkodą są m.in. przepisy o ochronie danych oraz prywatności.

Wypłacono im zasiłki

W związku z tym, jak wyliczył Urząd Kontroli Państwowej, w latach 2013-2020 wypłacono imigrantom z budżetu państwa szwedzkiego do 430 mln koron (ok. 37 mln euro) nienależnych im zasiłków.

Odpowiedzialnością za zaniedbania obarczono służby migracyjne oraz rząd, w którym w latach 2014-2022 zasiadali politycy socjaldemokracji oraz Zielonych. “Urząd ds. migracji nie nadał tej kwestii (cofnięciu zezwoleń na pobyt) wystarczającego priorytetu” – podkreśliła w oświadczeniu dla prasy audytor generalna Urzędu Kontroli Państwowej Helena Lindberg.

Obecny centroprawicowy rząd Szwecji, któremu większość w parlamencie zapewnia przeciwne imigrantom prawicowe ugrupowanie Szwedzcy Demokraci, powołał nowego dyrektora Urzędu ds. migracji, a w grudniu ubiegłego roku polecił służbom migracyjnym skupić się na odbieraniu pozwoleń na pobyt osobom, które utraciły do nich prawo. W tym roku wydano 9400 takich decyzji, wobec 4400 w 2022 roku.

“Nastąpiła już pozytywna zmiana, choć będę zadowolona, gdy cofnięte zostanie każde nieprawidłowe pozwolenie na pobyt” – skomentowała raport pokontrolny minister ds. migracji Maria Malmer Stenergard.

Szwedzki Urząd Kontroli Państwowej jest odpowiednikiem polskiej Najwyższej Izby Kontroli.

Ze Sztokholmu Daniel Zyśk (PAP)

zys/ mal/

Napływ nachodźców na Lampedusę [Italia]. Łodzie wypłynęły z Tunezji i Libii, gdzie działają gangi przemytników ludzi.

Napływ migrantów na Lampedusę. Łodzie wypłynęły z Tunezji i Libii, gdzie działają gangi przemytników ludzi.

11.2023 nczas/naplyw-migrantow-na-lampeduse

Napływ migrantów na Lampedusę.
Napływ migrantów. / foto: screen YouTube: TVP Info

17 łodzi z ponad 800 migrantami dotarło we wtorek na włoską wyspę Lampedusa, co oznacza wyraźne nasilenie się ich napływu z brzegów Afryki. Łodzie wypłynęły z Tunezji i Libii, gdzie działają gangi przemytników ludzi.

Agencja Ansa podała za miejscowymi służbami, że przed północą z wtorku na środę na wyspę przybyło 187 migrantów, których na swój pokład z trzech łodzi zabrała jednostka patrolowa Straży Przybrzeżnej.

Służby porządkowe zostały postawione w stan najwyższej gotowości, gdy w ciągu niespełna trzech godzin przypłynęło 12 łodzi.

Wśród przybyszów są obywatele Gambii, Gwinei, Wybrzeża Kości Słoniowej, Somalii, Egiptu, Mali i Bangladeszu.

Zauważa się, że tak intensywny napływ migrantów nie jest typowy dla tej pory roku. Sprzyjają mu natomiast dobre warunki na morzu.

Ten rok będzie jednym z rekordowych pod względem fali migracyjnej. Od 1 stycznia przypłynęło do Włoch ponad 140 tysięcy ludzi.

Niemcy największym magnesem migracyjnym w Europie.

Niemcy są największym magnesem migracyjnym w Europie. Same zgotowały sobie ten los

https://wpolityce.pl/polityka/664159-niemcy-sa-najwiekszym-magnesem-migracyjnym-w-europie

autor: PAP/epa

Od kilku miesięcy do Niemiec przybywa znacznie więcej osób ubiegających się o azyl. W pierwszych ośmiu miesiącach tego roku wniosek o azyl po raz pierwszy złożyło 204 461 osób. Dla porównania: W całym 2022 roku było ich tylko nieco więcej – a mianowicie 217 774 wniosków wstępnych. To więcej niż Francja i Włochy razem wzięte. Tymczasem brakuje mieszkań, miejsc w szkołach i środków na utrzymanie nielegalnych migrantów, za których odpowiedzialne są landy i gminy. Te coraz głośniej wołają o pomoc, w tym finansową. Migranci są upychani w szkołach, namiotach, a nawet garażach podziemnych. Prezydent Frank-Walter Steinmeier uznał ostatnio, że Niemcy nie są w stanie przyjąć więcej ubiegających się o azyl. „Niemcy, podobnie jak Włochy, osiągnęły granicę swoich możliwości” – powiedział Steinmeier w wywiadzie dla włoskiego dziennika „Corriere della Sera”.

Według sondażu przeprowadzonego przez instytut Insa dla „Welt am Sonntag” 51 proc. Niemców uważa, że rząd federalny powinien ograniczyć migrację. W grudniu ub. r. było to jeszcze 33 proc. Masowy napływ migrantów jest zresztą jednym z elementów napędzających wzrost popularności Alternatywy dla Niemiec (AfD), która stała się drugą siła polityczną w kraju (21 proc. poparcia), podczas gdy zaledwie 19 proc. obywateli jest – jak wynika z badania ARD Deutschlandtrend – zadowolonych z pracy koalicji rządowej z SPD, Zielonych i FDP. Pewnie dlatego kanclerz Olaf Scholz postanowił obwinić Polskę za wzrost liczby migrantów w Niemczech, czyniąc aluzję do tzw. afery azylowej. „Nie chcę, żeby [ludzie] byli przepuszczani z Polski, a potem my mamy dyskusję o naszej polityce azylowej” — powiedział wiecu wyborczego w Norymberdze. Uchodźcy przybywający do Polski powinni być jego zdaniem tam rejestrowani i tam przechodzić procedurę azylową”. (Ach, czy ktoś jeszcze pamięta jak w listopadzie 2021 r. politycy Zielonych i SPD, jak rzecznik SPD w Bundestagu Lars Castelucci, nazywali zabezpieczenie granicy z Białorusią przez Polskę „nieludzkim działaniem”? Tak dawno to było, Olaf Scholz na pewno zapomniał).

Poza tym brzmi to dobrze, prawda? Wystarczy, że Polska przestanie wydawać wizy komukolwiek i problem zniknie. Pomijając fakt, że tzw. afera wizowa jest rozdmuchana do granic możliwości i niesłusznie wydanych wiz było zaledwie kilkaset, to nie stanowi to odpowiedzi na pytanie, dlaczego nielegalnych migrantów ciągnie w większości do Niemiec. Zapewne nie chodzi o malownicze Nadreńskie krajobrazy, ani Bawarskie wursty? Nie, jest to raczej hojne państwo socjalne i rozbudowany systemu wsparcia dla azylantów. Jak donosił miesiąc temu tygodnik „Focus” tzw. zasiłek obywatelski (Bürgergeld, wcześniej Hartz IV) otrzymuje obecnie 587 000 migrantów z m.in. Syrii, Afganistanu i Iraku, którzy są zdolni do pracy, ale nie pracują. Miesięczny koszt: ok. 436 milionów euro, czyli średnio 743 euro od osoby. „Większość beneficjentów zasiłku obywatelskiego przybyła w ostatnich latach do Niemiec i otrzymała azyl; każdy ma co najmniej tymczasowe prawo pobytu i spełnia wymogi prawne, aby otrzymać zasiłek” – czytamy. Na dodatek szefowa MSW Nancy Faeser chce przyznawać zasiłek obywatelski w przyszłości także „uchodźcom” bez prawa pobytu. Ponadto migranci mają dostać możliwość uzyskania niemieckiego paszportu po pięciu latach pobytu – a nie jak dotąd po ośmiu – po spełnieniu konkretnych warunków. Szczególnie dobrze zintegrowane osoby powinny uzyskać obywatelstwo już po trzech latach. Urodzone w Niemczech dzieci imigrantów mają w przyszłości automatycznie otrzymywać niemieckie obywatelstwo.

Są to kolejne czynniki zachęcające (pull factors), obok wysokich zasiłków, dodatków integracyjnych oraz istniejących od dawna programów łączenia rodzin. Nie wspominając o 2 mln euro, które niemieckie MSZ chce płacić organizacjom pomocowym, transportującym migrantów do włoskich portów, co doprowadziło do ostrego spięcia z Rzymem. W najbliższym czasie 400 tysięcy i 800 tysięcy euro ma popłynąć do organizacji zajmujących się ratownictwem morskim. Niemcy więc przyciągają migrantów zasiłkami, oraz płacą (często zresztą niemieckim) NGO’som za to, że przywożą ich do włoskich portów, skąd wielu z nich udaje się dalej w podróż do republiki federalnej. Tymczasem szefowa MSW Nancy Faeser, partyjna koleżanka Scholza, co chwila zmienia zdanie: najpierw chciała przyjmować migrantów z Lampedusy, potem jednak nie, i zamiast tego obiecywała, że jeśli zostanie premierem Hesji (odbędą się tam 8 października wybory) to da uchodźcom prawo do głosowania w wyborach samorządowych, by po medialnej burzy się z tego znów wycofać. Teraz mówi o wprowadzeniu kontroli na granicy z Polską i Czechami. Schwytani migranci mieliby być zawracani do tych krajów. Zapewne po to by mogli po raz kolejny próbować przekroczyć granicę. Minister Faeser milczy jednak na temat terminu, kiedy miałoby to nastąpić. W telewizyjnych wystąpieniach natomiast powtarza znane i wyświechtane hasła o prawie do azylu i historycznej odpowiedzialności Niemiec. Oczywiście są jeszcze deportacje, a osób, których podania o azyl zostały odrzucone jest ponad 250 tys. Tyle, że takich deportacji udaje się przeprowadzić zaledwie kilkaset rocznie To m.in. wina biurokracji oraz NGO’sów, które oprotestowują każdy samolot wylatujący do Afganistanu czy Syrii z migrantami na pokładzie.

Skoro tak, to znaczy, że Niemcy stać na utrzymywanie azylantów, z których – jak podkreślił w rozmowie z „Redaktionsnetzwerk Deutschland” rzecznik ds. wewnętrznych frakcji CDU/CSU w Bundestagu Alexander Throm – „ponad połowa nie pracuje i żyje z zasiłków”. Chadecja chciałaby zmusić tych migrantów do pracy, choćby społecznej, ale SPD się temu stanowczo sprzeciwiła. Przyszli azylanci mogą się zresztą cieszyć.

Od 1. stycznia 2024 zasiłek obywatelski zostanie podniesiony o 61 euro, do 563 euro miesięcznie w przypadku osób żyjących samotnie i do 506 euro w przypadku osób żyjących w związkach małżeńskich czy partnerskich.

„Każdy, kto twierdzi, że atrakcyjność poziomu życia oraz łatwość uzyskania prawa do świadczeń socjalnych i pobytu nie stanowią zachęty, musi uważać migrantów za idiotów. Oni nie są bezmyślną masą, ale aktorami zdolnymi do działania.” – zaznaczył niemiecki badacz migracji Stefan Luft w rozmowie z „Die Welt”. Według niego z biegiem lat tzw. tolerowanie migrantów na terytorium Niemiec zamieniło się w prawo do stałego pobytu, a prawa osób tolerowanych są stale poszerzane. „W badaniach nad migracją panuje silna orientacja ideologiczna, która głosi, że migracja jest normą. To nieprawda. 95 procent światowej populacji nie migruje. Jednak teza, że migracja jest normą, prowadzi do konkluzji, że nie da się nią sterować, tylko jest to zjawisko, które należy po prostu zaakceptować, jak zaćmienie słońca” – dodał Luft. A za tym idzie bezradność polityki.

Co ma z tym wspólnego Polska? Ano, absolutnie nic. Niemcy same zgotowały sobie ten los, dzięki naiwnej Willkommenskultur, i same będą musiały ten problem rozwiązać.

„Święte zespolenie” ludzkości. Polityka migracyjna Franciszka to obraz tytanicznej, demonicznej rewolucji.

„Święte zespolenie” ludzkości. Polityka migracyjna Franciszka to obraz tytanicznej, demonicznej rewolucji.

Filip Adamus

https://pch24.pl/swiete-zespolenie-ludzkosci-polityka-migracyjna-franciszka-to-obraz-tytanicznej-rewolucji/

Stosunek papieża do migracji to jedno z najszerzej komentowanych zagadnień pontyfikatu. Dramatyczne apele o przyjmowanie zmierzających do Europy mas cudzoziemców płyną przy tym nie tylko z ust Franciszka.

W pro-migracyjnej gorliwości Ojca Świętego doścignąć chce nasz rodzimy [? jakiego rodu? md] episkopat, a wiele organizacji, by wspomnieć choć wpływowe Sain’t Egidio, posługę cudzoziemcom uznaje za kluczowy element swojego „charyzmatu”. Liderzy wspólnoty Św. Idziego nie poprzestają zresztą na uczynkach miłosierdzia, a lobbują na rzecz otwierania „szlaków humanitarnych”. [por.: Wielki bluff: O kato-komuchach od św. Idziego. To oni usuwają i wyznaczają papieży?

Wspólnota Sant’Egidio i jej wizja świata. Ku religii synkretycznej.

—————————————

Migracja stała się „oczkiem w głowie” współczesnych hierarchów… Powodem tego stanu rzeczy nie są jednak ich polityczne przekonania, a tektoniczne zmiany, jakie przed kilkoma dekadami przemodelowały katolicką „naukę społeczną”. 

Migracyjny amok

Kto przygląda się działalności papieża, ten nie ma złudzeń, że migracja leży Franciszkowi szczególnie na sercu. Ojciec Święty przy wielu okazjach dał się poznać jako orędownik cudzoziemców wdzierających się do lepiej prosperujących państw.

Następca Benedykta XVI kilkakrotnie odwiedzał Lampedusę, położoną u wybrzeży Afryki włoską wyspę, na którą szukający pobytu w Europie migranci napływają w rekordowych ilościach. Głosił z niej narodom Europy moralny obowiązek przyjmowania nieproszonych „gości”. Wspomnienia wielkoczwartkowego obmycia nóg dwunastu obcokrajowcom dokonanego w samym środku kryzysu migracyjnego, liczne papieskie apele o nastawienie polityków na „otwartość”, wreszcie wdrożenie migrantów do Litanii Loretańskiej [sic!! wciśnięcie… md] nie pozostawiają złudzeń co do jego stanowiska w tej sprawie.

Jasne oczekiwania liberalizacji polityki migracyjnej docierają nie tylko z Rzymu. W podobnym tonie co Franciszek, nawet w sytuacjach największego zagrożenia bezpieczeństwa publicznego, wypowiada się i nasz episkopat. Gdy w 2021 roku Aleksander Łukaszenka otworzył szlaki migracyjne, a przybyszów z bliskiego wschodu kierował ku polskiej granicy, pasterze nakazywali „gościnną” postawę i przestrzeganie praw cudzoziemców… Mimo [nie-]jasnych konsekwencji i wykorzystania ich w charakterze narzędzi wojny hybrydowej.

Z kolei po zeszłorocznej agresji Kremla na Ukrainę, kiedy mieszkańcy sąsiedniego kraju znaleźli schronienie w granicach Polski, biskupi wyjaśniali, że między migrantami, a uchodźcami nie ma różnicy… Podobne wsparcie miałoby zatem należeć się również przybywającym do Polski za lepszym groszem mieszkańcom Azji Centralnej, czy Bliskiego Wschodu…

Ostatnią pro-migracyjną interwencję episkopat podjął tymczasem przed zaledwie kilkoma tygodniami. Wydane przez radę ds. migracji, turystyki i pielgrzymek stanowisko to komentarz do politycznej wymiany zdań, wzmożonej przez unijne plany relokacji obcokrajowców. Z dokumentu dowiadujemy się, że zagadnień związanych z polityką migracyjną rządzący nie powinni poddawać pod referendalny osąd oraz, że każdemu z migrantów przysługuje niezbywalne prawo do swobodnego zdecydowania o tym, że zamierza osiedlić się w naszym kraju…

Słowem – wizja oparcia polityki w tym kluczowym zakresie o żonglowanie hasłem otwartości nie jest przedsięwzięciem jednego, czy kilku hierarchów – to tendencja we współczesnym Kościele. I choć swoje apele biskupi uzupełniają fragmentami o konieczności „rozeznania”, czy „przemyślenia” konkretnej realizacji ich wykładni, to są one wyłącznie „zaklęciami”. W praktyce bowiem bezpieczeństwo, ani pokój z intensywną migracją nie chadza parami… Niezależnie od tego jak bardzo chcielibyśmy te zjawiska ze sobą pożenić.

Migracyjny amok, w którym znalazło się wielu duchownych, zasługuje jednak na znacznie więcej, niż krytyczny komentarz… Jeśli po wygranych przez Georgię Meloni wyborach we Włoszech przewodniczący tamtejszego episkopatu obiecuje „surową” reakcję w razie ograniczania migracji, a watykańskie media uczą stosowania względem cudzoziemców poprawności politycznej, to widać doskonale, że mamy do czynienia z problemem globalnym – którego korzenie sięgają dekad wstecz…

Ludzkość” – Świecki Kościół 

Źródeł tego zjawiska należy szukać w tektonicznych zmianach, jakie do katolickiej nauki społecznej wprowadzili papieże Soboru Watykańskiego. Ustępy poświęcone migracji, jakie znajdujemy w ich dokumentach, z pewnością brzmiałyby wiarygodnie w ustach urzędującego papieża: „Każdemu człowiekowi winno też przysługiwać nienaruszalne prawo pozostawania na obszarze swego własnego kraju lub też zmiany miejsca zamieszkania (…)”, pisze w „Pacem in Terris” Jan XXIII. Jak dodaje „Fakt, że ktoś jest obywatelem określonego państwa, nie sprzeciwia się w niczym temu, że jest on również członkiem rodziny ludzkiej oraz obywatelem owej obejmującej wszystkich ludzi i wspólnej wszystkim społeczności”…

To właśnie wizji „ludzkości”, nie jako zbioru wszystkich jednostek, ale realnie istniejącej wspólnoty, powinniśmy się z uwagą przyjrzeć. Wedle Jana XXIII i Pawła VI jest ona zbiorem braci, zmierzających wspólnie do radykalnej przebudowy stosunków społecznych. Urasta również do nadprzyrodzonego charakteru… jakiegoś kolejnego – obok Kościoła – ludu bożego…

Społeczność zatem ludzka, czcigodni bracia i umiłowani synowie, jest przede wszystkim wartością duchową. Dzięki niej ludzie, współdziałając ze światem prawdy, przekazują sobie wzajemnie swą wiedzę, mogą bronić swych praw i wypełniać obowiązki, otrzymują zachętę do starania się o dobra duchowe, słusznie cieszą się wspólnie z każdej rzeczy pięknej, bez względu na jej rodzaj, stale pragnąc przekazywać innym to, co w nich jest najlepsze, starają się usilnie przyswajać sobie duchowe wartości posiadane przez innych. Wartości te oddziałują pobudzająco i kierowniczo zarazem na wszelkie sprawy dotyczące nauki, gospodarki, stosunków społecznych, rozwoju i ustroju państwa, ustawodawstwa oraz innych elementów składowych i rozwojowych danej wspólnoty ludzkiej, dlatego jest też najgłębszym źródłem istnienia społeczności ludzkiej (…)”, opisywał jej charakter papież Roncalli w „Pacem in Terris”.

Jego następca – Paweł VI – przekonany był natomiast, że na mocy niemal dziejowych praw – to „święte zespolenie duchowe” rozwijać się będzie ku zaprowadzeniu na całym świecie pomyślnego porządku doczesnego. W encyklice „Populorum Progressio” datowanej na 1967 rok, wyrażał on wiarę, że w globalnej skali umacnia się relacja charytatywnej współpracy. Nawoływał zatem, by kierując się „życzliwością” i „braterstwem” dotychczasową rywalizację między narodami zastąpić dialogiem. Zdaniem Pawła VI „Gdy bowiem między cywilizacjami, podobnie jak poszczególnymi ludźmi nawiązuje się szczerzy dialog, z łatwością wytwarza się wówczas łączność braterska. Plany współdziałania dla rozwoju powiążą ludy ze sobą,  jeśli wszyscy obywatele, począwszy od rządów i urzędów, a na najskromniejszym rzemieślniku skończywszy, będą ożywieni miłością braterską i szczerym pragnieniem ugruntowania na całym świecie jednej powszechnej cywilizacji”, obiecywał papież Montini w „Populorum Progressio”…

Jan XXIII również zapewniał ludzkość, że możliwa – a nawet prawdopodobna – jest przebudowa stosunków społecznych tak, by przeciwne ambicje, interesy i konflikty nie miały na nie wpływu…  Jeszcze w roku 1963 papież Roncalli prorokował:

„Ponieważ wszystkie narody albo już osiągnęły wolność, albo są w trakcie jej zdobywania, dlatego w niedalekiej przyszłości nie będzie ani narodów panujących nad innymi, ani pozostających pod obcym panowaniem”… W 1963 roku! Gdy wszystkie państwa bloku wschodniego cierpiały pod sowiecką tyranią….

Najlepszym podsumowaniem wizji wyłożonej przez obu pierwszych papieży doby SVII jest chyba wskazanie, że postrzegają oni „społeczność ludzką” jako świecki odpowiednik Mistycznego Ciała Chrystusa. Dla obu z nich jest ona bowiem zamierzoną przez Boga wspólnotą braci, zmierza w jednym i pomyślnym kierunku – budowy wspaniałego globalnego porządku w wymiarze doczesnym…

Wobec takiego wyobrażenia strzeżenie własnych granic przez państwa narodowe istotnie traci rację bytu… Wszak ich zadaniem jest ochrona podobnej sobie grupy ludzi przed krzywdą ze strony obcych… Skupienie się w opartych na wspólnym pochodzeniu grupach to z kolei przeciwdziałanie naturalnej skłonności do złego. Zraniony grzechem pierworodnym człowiek rzadko jest w stanie postępować dobrze z samych moralnych racji. Utożsamienie z grupą daje jednak emocjonalne powody, by wobec „swoich” postępować słusznie. Ogranicza to chaos i krzywdę na świecie. To na własną grupę oddziałujemy w końcu w największym stopniu…

——————————-

Wszystkie te zabezpieczenia zdają się jednak bezsensowne, gdy tradycyjnie katolicką wizję ludzkiej natury zastępuje optymizm antropologiczny – wiara w to, że zło w człowieku bierze się z okoliczności, które można przezwyciężyć. Wtedy rywalizacja międzynarodowa i konflikt zdają się możliwe do zastąpienia „braterstwem”…

A jednak niezależnie od tego, jak pięknie wydają się brzmieć papieskie wizje, skutki winy pierwszych rodziców oddziałują na nas przemożnie. „Braterska” postawa w konsekwencji często spotyka się z niewdzięcznością i niestety – gwarancji jej odwzajemnienia nie daje… Kto jednak sądzi, że tak wcale być nie musi, że zło to wynik braków braterskiej kultury, niech próbuje eksperymentować ze zmianami tego stanu rzeczy. Musi tylko wyjaśnić Europejkom, że plaga gwałtów spotykająca je ze strony cudzoziemców obsypanych zasiłkami, to wypadek przy zaszczytnym przedsięwzięciu.

Kamień węgielny „aggiornamento”

Jak zwracał uwagę wybitny teolog Romano Amerio, naiwna wizja stosunków międzynarodowych, to tylko element fatalnych tendencji, jakie obudziły wizje Jana XXIII i jego następcy. Optymistyczna wiara „w człowieka i postęp” legła, jego zdaniem, u podstaw logiki „aggiornamento”: dostosowania Kościoła do oczekiwanych przez nowoczesność zmian społecznych.

Uwagi tej, tak celnej, nie powinniśmy z pośpiechem pomijać. Ukazuje ona fundamentalną zmianę paradygmatu – niezgodność pomiędzy tym, jak do dziejowych wstrząsów odnosili się papieże oświecenia i pozytywizmu oraz przywódcy Kościoła po II Wojnie Światowej.

Ci pierwsi przez wieki – od Grzegorza XVI po Piusa XI – stawiali czoła popularnym błędom, wskazując niezgodność między zasadami wiary a „nowinkami” w kluczowych obszarach. Papieże powojenni dokonali odwrócenia tej tendencji: afirmując przemiany światowe, a nawet aspirując do roli ich żyrantów. Oczywiście, mowa o konieczności zachowania Bożego prawa i porządku pojawia się i u Pawła VI i Jana XXIII – są to jednak zapiski na marginesie, nie zmieniające nowej wizji Kościoła dostosowanego do „nowoczesności”.

Trend ten w ostatnich dekadach pozwolił modernistycznym hierarchom otworzyć istną „Puszkę Pandory”. Skoro rozwój ludzkości miał zmierzać w kierunku coraz dalszej doskonałości, to jak zinterpretować jej coraz większy konflikt z nauczaniem Kościoła i prawem naturalnym? Są dwie możliwości: albo obietnica soborowych papieży zawiodła, albo potrzeba rewizji doktryny…

I ta rewizja właśnie ma miejsce – gdy informuje się wiernych, że homoseksualizm, zaburzenia tożsamości płciowej, czy wreszcie rozwody powinny zyskać akceptację. A nawet jeśli w ustach wielu duchownych tak radykalne zdanie nie postoi – to wiemy przecież, że wszyscy jesteśmy braćmi, budującymi świetlany doczesny porządek. Zatem walka ze zgubnymi tendencjami w tym wymiarze nie ma sensu, musimy bowiem „iść razem”.

Tylko ku czemu?

Filip Adamus

 ========================

as 3 sierpień 2023

Braterstwo całej ludzkości to fałszywa nauka. Pan Jezus jasno powiedział kto jest bratem: „Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką” Mt12,50. Pan Jezus powiedział też o niektórych faryzeuszach i uczonych w Piśmie: „Wy macie diabła za ojca…” J8,44. Jeśli ktoś uważa że jego braćmi są wszyscy ludzie, to znaczy że uważa za braci także tych, którzy mają diabła za ojca. Czyli taki ktoś sam uznaje diabła za swojego ojca.

Dyrektor NGO uczy migrantów kłamstw i przede wszystkim udawania „prześladowanych chrześcijan”. Uczy nawet, jak się „modlić”.

Dyrektor NGO uczy migrantów kłamstw i przede wszystkim udawania „prześladowanych chrześcijan”. Uczy nawet, jak się „modlić”.

W ukrytej kamerze szefowa organizacji pozarządowej opowiadała, jak uczą emigrantów kłamstw celem uzyskania azylu w Europie

w-ukrytej-kamerze

Dyrektor europejskiej organizacji pozarządowej opowiadała, że jej organizacja uczy migrantów kłamstw i przede wszystkim udawania „prześladowanych chrześcijan”. Ma im to zapewnić azyl i legalizację pobytu.

Okazuje się, że NGO-sy nie tylko przemycają przybyszy z trzeciego świata, ale jeszcze dbają, by mogli zalegalizować tu swój pobyt. To podwójne łamanie prawa.

Tym razem w „ukrytej kamerze” dała się złapać dyrektor dużej europejskiej organizacji pozarządowej Ariel Ricker, dyrektor wykonawcza Advocates Abroad. Opowiadała jak oszukiwać straż graniczną. W tym roku jej organizacja „pracowała” z 15 tysiącami migrantów, którym pomogła w przedostaniu się do krajów Europy. ONZ uznała ujawnioną aferę za „alarmującą”.

Sfilmowana dyrektor Ricker przyznaje, że jej organizacja systematycznie namawia osoby ubiegające się o azyl do kłamstw i udawania, że ​​doznały traum i prześladowań. Jej organizacja organizuje sesje szkoleniowe dla migrantów pragnących przedostać się do Europy, podczas których uczy się ich rozmów z funkcjonariuszami straży granicznej.

Opowiada m.in.: „mówię im, że to komedia, to wszystko komedia… Żeby im się powiodło, muszą odegrać swoją rolę, jak w teatrze”. Uczy migrantów według różnych metod, np. wykorzystywania chrześcijańskich sympatii Grecji, czyli przyznawania się do prawosławia i twierdzenia, że było się prześladowanym z powodu swojej wiary chrześcijańskiej. Uczy nawet migrantów, jak się modlić.

Po ujawnieniu tych informacji, materiały umieszczone na Twitterze i Facebooku nagle zniknęły…

============================

Fdesouche.com est une revue de presse

@F_Desouche

·

Obserwuj

Caméra cachée : La directrice d’une ONG européenne dit enseigner aux migrants à mentir et à faire semblant d’être “des chrétiens persécutés” (Rediff) https://fdesouche.com/2018/11/15/la-directrice-dune-ong-enseignerait-aux-migrants-a-mentir-et-a-faire-semblant-detre-des-chretiens-persecutes/

Obraz

5,6 tys.

Odpowiedz

Skopiuj link

Prezydent Tunezji wyprasza nielegalnych imigrantów … a został… rasistą

Prezydent Tunezji wyprasza nielegalnych imigrantów … a został… rasistą

Wg: https://nczas.com/2023/02/24/prezydent-tego-kraju-wyprosil-od-siebie-nielegalnych-imigrantow-i-zostal-rasista/

Międzynarodowe organizacje pozarządowe” ostro potępiają „rasistowskie i pełne nienawiści” przemówienie prezydenta Tunezji Kaïsa Saieda skierowane przeciw obecności migrantów.

Głowa państwa zapowiedziała we wtorek 21 lutego wprowadzenie „pilnych środków” zwalczających nielegalną imigrację.

Do Tunezji przybywają głównie mieszkańcy Afryki Subsaharyjskiej, często traktując ten kraj jako miejsce „tranzytowe” do dalszej podróży do Europy. Ukrócenie migracji do Tunezji wydaje się korzystne przede wszystkim dla europejskich krajów basenu Morza Śródziemnego. Tunezja jest jednym z niewielu krajów Afryki, który przeciwdziała wypływaniu na morze łodzi „nielegalników”.

Tymczasem z Europy słychać oskarżenia Tunisu i opinie o „smutnym dniu”. Organizacje pozarządowe potępiły „rasistowskie i nienawistne” przemówienie prezydenta Saieda i wezwały do przeprosin za słowa o „hordach nielegalnych migrantów”.

Tunezyjski prezydent twierdzi, że ruchy migracyjne to „przestępcze przedsięwzięcie”, która ma także w Tunezji zmienić strukturę demograficzną. Kais Saied zapowiedział wprowadzenie obostrzeń, dodając, że obecność migrantów jest źródłem „przemocy, zbrodni i niedopuszczalnych działań”.

Mnemty”, stowarzyszenie walczące z dyskryminacją, nie tylko potępiło słowa tunezyjskiego prezydenta, ale uznało je za „rasizm i mowę nienawiści oraz podżeganie do przemocy wobec migrantów subsaharyjskich”. Oburzyły się też rzecz jasna kraje „Czarnej Afryki”…