Wykańczanie Polaków. Rachunek za prąd. „Obłęd”? Czy działania celowe.

Wykańczanie Polaków. Rachunek za prąd. „Obłęd”? Czy działania celowe.

https://nczas.com/2022/10/09/wykanczanie-polakow-pokazali-rachunek-za-prad-obled/

Rosnące w ekspresowym tempie koszty energii wykańczają polskich przedsiębiorców.

Rodzina rolnika, hodującego świnie, ujawniła szokujące rachunki za prąd. Wysokie koszty znajdą odzwierciedlenie w końcowej cenie produktu, czyli wszyscy więcej zapłacimy.

Ceny energii rosną od wielu miesięcy. W następstwie m.in. zielonej unijnej polityki i wysokich kosztów za emisję dwutlenku węgla, pierwsze znaczące podwyżki za prąd obserwowaliśmy już w 2021 roku.

W ostatnich tygodniach podwyżki są jeszcze wyższe, a to nie koniec rosnących kosztów energii. Szczególnie uderza to w biznes, który za prąd płaci znacznie więcej niż indywidualny odbiorca.

Siostra jednego z rolników ujawniła, jakie rachunki za prąd musi płacić jej brat. Na dowód opublikowała wiadomości od sprzedawcy energii elektrycznej.

„Mój brat jest rolnikiem. W sierpniu dostał rachunek za prąd na ponad 8 koła (tys. zł – red.). Prawie zemdlał z wrażenia. Dzisiaj dostał kolejna fakturę…” – czytamy na Twitterze.

Nowy rachunek – wystawiony w październiku – wynosi już 13588,49 zł.

Kobieta wskazuje, że to niejedyne problemy, z jakimi zmaga się rolnik. W ubiegłym roku przez cztery miesiące ponosił straty z uwagi na ASF w sąsiedniej miejscowości. Rosną też koszty paszy, nawozów itd.

„Cały czas nadrabia straty z tamtego okresu. Co pan na to panie Kowalczyk (minister rolnictwa i rozwoju wsi – red.)?” – pyta oburzona. W kolejnym wpisie ujawnia, że ewentualne zamknięcie biznesu nie jest takie proste. Z uwagi na… przyznaną dotację.

„Jest rolnikiem od kilku lat. Od dwóch ma świnie, dostał kasę na chlewnie z modernizacji i na razie nie może zrezygnować z produkcji, bo będzie musiał oddać prawie 800 tys. dofinansowania. Ale nie ma z czego do produkcji dopłacać. Obłęd. Nie będę wspominać o paszach, nawozach itd.” – podsumowuje.

Atak gazowy: Eliminują z rynku małych i średnich przedsiębiorców. Obniżają jakość produktów.

Atak gazowy: Eliminują z rynku małych i średnich przedsiębiorców. Obniża jakość produktów.

Trader21 o tym, co czeka polskich przedsiębiorców.

https://nczas.com/2022/10/08/trader21-o-tym-co-czeka-polskich-przedsiebiorcow-eliminujemy-z-rynku-malych-i-srednich-video/

W rozmowie z namzalezy.pl Trader21 wyjaśniał, co będzie się działo z polskimi firmami. Wskazał również, że może to być korzystny czas dla marketów, które będą eliminowały konkurencję.

– Przykładowo masz taką piekarnię, która wyższe ceny gazu przełoży na wyższe ceny swoich produktów, bo nie będzie miała wyboru, bo nie może dopłacać – mówił.

– Można sprzedawać produkty po realnym koszcie wytworzenia, nic na tym nie zarabiać przez dwa, trzy, cztery miesiące. Ale później tracisz motywację. Nie możesz pracować za darmo – zaznaczył.

Wskazał, że część z tych firm „zanotuje spadek przychodów, dlatego że wiele osób zobaczy, że dobrej jakości pieczywo podrożało tyle i tyle, więc pójdę do marketu i kupię to pieczywo taniej, gdzie jest sprzedawane po cenach dumpingowych”.

Po pierwsze, dlatego że duży market może sobie na to pozwolić, bo będzie sprzedawał i będzie tracił na pieczywie, ale przyciągnie ludzi, którzy kupią inne produkty. Po drugie może sobie pozwolić na dumping, bo wie, że dzięki temu wyeliminuje małe piekarnie z rynku. Po trzecie, sprzedaje produkt pieczywopodobny, którego ja bym nigdy nie tknął – wyjaśniał.

Zdaniem Tradera21 „ludzie zostaną zmuszeni do konsumowania żywności gorszej jakościowo, jeżeli nie chcą płacić za tę żywność więcej”.

– Eliminujemy z rynku małych i średnich przedsiębiorców, którzy najwięcej dopłacają do tego budżetu, bo markety – jak wiemy – nie płacą żadnych podatków i to jakoś nie boli fiskusa – zaznaczył.

– Druga rzecz, obniżamy jakość produktów, które są nam dostępne. Po trzecie, docelowo zapłacimy dużo, dużo więcej za to pieczywo w markecie, bo jak tylko wyeliminuje się lokalną konkurencję, która właśnie upada w wyniku wysokich cen prądu czy gazu, to market podniesie dwukrotnie ceny, bo będzie wiedział, że nie ma alternatywy dla ludzi – mówił dalej.

Podkreślał, że w przypadku „dużych firm, produkujących nawozy, produkujących inne rzeczy, których częścią składową jest gaz, część z tych firm przeżyje, część z tych firm się zamknie”.

Wyjaśnił, że jeśli „wiele firm działa na międzynarodowych rynkach – np. produkcja nawozów – to ich nawozy będą zbyt drogie, bo firma chińska, firma amerykańska będzie miała gaz po dużo niższej cenie i nie będzie musiała podnosić ceny produktów, żeby w ogóle wyjść na zero”.

– A firmy polskie, które płacą bardzo dużo obecnie za gaz, będą albo zmuszone zamknąć produkcję albo podnieść ceny. I efekt będzie taki, że finalny konsument będzie mógł wybrać produkt polski – droższy, lub produkt tańszy – tej samej jakości – załóżmy chiński czy amerykański, ale tańszy ze względu na to, że do produkcji użyto tańszego gazu niż mamy go w Europie .

Park Wodny: „Cena biletu musiałaby podskoczyć z 60 do 400 zł”. Gigantyczna podwyżka za energię.

https://nczas.com/2022/10/04/cena-biletu-musialaby-podskoczyc-z-60-do-400-zl-gigantyczna-podwyzka-za-energie/

Gigantyczne podwyżki za energię uderzają w biznes. Przedstawiciele wrocławskiego Aquaparku twierdzą, że jeśli nadal mieliby być rentowni, to biorąc pod uwagę aktualne ceny, musieliby podnieść cenę biletu z 60 do 400 złotych.

Wrocławski Park Wodny prowadzi dwa obiekty. Rzecznik prasowy Tomasz Sikora wskazuje, że w obu miejscach cena za energię różni się diametralnie.

W jednym z nich, zgodnie z obowiązującą do końca roku umową, za MWh płaci się 90 zł. W drugim, według nowej umowy, już 1290 zł.

Prognoza na przyszły rok mówi już o cenach w przedziale 1,8-2 tys. zł za MWh ujawnia Sikora.

I wskazuje, że przy takich cenach za energię „cena biletu musiałaby podskoczyć z 60 do 400 zł”.

To chore. Nikogo nie stać na taki wydatek – mówi .

Aquapark szykuje się do oszczędności i zastanawia się, z których atrakcji zrezygnować, by obniżyć wysokość rachunków. To jednak i tak kropla w morzu.

To jest doraźne działanie. Ono mogłoby przynieść efekt przy podwyżkach rzędu 50-100 proc., a my musimy zmierzyć się ze wzrostami sięgającymi 600 proc. – mówi Sikora.

Rząd przygotował tzw. ceny zamrożone dla odbiorców indywidualnych oraz dla przemysłu energochłonnego. Aquaparki nie zaliczają się do żadnych z tych grup. Za zieloną politykę, prowadzoną w imię „walki ze zmianami klimatu”, zapłaci więc biznes, czyli na końcu po prostu wszyscy.

Oficjalne ceny energii elektrycznej. Zmiany od IX.2021: 276%. Od I. 2022: 208%

Oficjalne ceny energii elektrycznej. Zmiany od IX.2021: 276%.Od I. 2022: 208%

8 minut 30 sek.

=================================

Mail:

Dane publikowane przez bank centralny.

Latem tego roku cena ropy naftowej była ponad dwukrotnie wyższa niż przed pandemią, cena węgla na rynkach światowych blisko siedmiokrotnie wyższa, a cena gazu ziemnego – ośmiokrotnie wyższa.

Rachunki grozy za ciepło. Desperaci chcą wycinać kaloryfery, ale czy to pomoże? -TAK, bo pójdą do więzienia, gdzie wikt i ogrzewanie gratis.

Rachunki grozy za ciepło. Desperaci chcą wycinać kaloryfery, ale czy to pomoże? [TAK, bo pójdą do więzienia, gdzie wikt i ogrzewanie gratis. MD]

https://wiadomosci.wp.pl/rachunki-grozy-za-cieplo-desperaci-chca-wycinac-kaloryfery-ale-nawet-to-nie-pomoze-6805233699658496a

Za ogrzanie 51-metrowego mieszkania należy się 1198 zł miesięcznie, ciepła woda 292 zł, wraz z innymi opłatami czynsz mieszkania własnościowego miałby wynosić 1793 zł. Takie koszty wyliczyła jednemu z mieszkańców Polanowa Spółdzielnia Mieszkaniowa “Jutrzenka” w Koszalinie. Mieszkańcy osiedla, na którym miało dojść do ponad 200-procentowej podwyżki opłat za ogrzewanie, byli gotowi ciąć palnikami kaloryfery.

– Przy takim czynszu zastanawiam się z czego zrezygnować: z jedzenia czy z dachu nad głową. Za 1300 zł miesięcznie można wynająć podobnej wielkości mieszkanie w Koszalinie.

Sąsiedzi byli gotowi do wycinania kaloryferów. Nie wiem jak to nazwać. Kradzież? A może chcą nas wywłaszczyć z mieszkań? – mówi Wirtualnej Polsce Krzysztof, mieszkaniec osiedla zagrożonego ponad 200-procentową podwyżką za ciepło.

Wiceprezes spółdzielni w rozmowie z WP bezradnie rozkłada ręce: “to nie my tak naliczamy, to ciepłownia w Polanowie”. Wtóruje mu kolejny rozmówca – Wojciech Adamski, pełniący obowiązki dyrektora Zakładu Usług Komunalnych w Polanowie. – Nasza lokalna ciepłownia zasilana jest węglem. Rok temu tonę paliwa mieliśmy zakontraktowaną w cenie 420 zł. W tym roku ten sam opał kosztuje 2100 zł. Kalkulacje cen wyliczyła nam wyspecjalizowana firma. To są nasze gołe koszty, nic poza tym – tłumaczy dyrektor Adamski.

Grzegorz Lipski, burmistrz Polanowa, zaproponował, aby do września wstrzymać pobieranie wysokich zaliczek za ogrzewanie. Liczy, że stawki uda się obniżyć dzięki „działaniom osłonowym” przygotowanym przez rząd. We wrześniu ma wejść w życie pakiet osłonowy dla odbiorców ciepła ogrzewanych systemowo. Chodzi o małe kotłownie osiedlowe, których taryfy nie są zatwierdzane przez Urząd Regulacji Energetyki. W takich przypadkach podwyżki są najwyższe.

– Obawiam się, że Polanów, tylko na chwilę staje się słynny na całą Polskę. Zaraz dołączą do nas kolejne zakłady w kraju. Ktoś te wysokie koszty będzie musiał pokryć, mieszkańcy, samorząd albo rządowe dopłaty – zauważa szef ciepłowni.

Rachunki grozy za ciepło. Oni już je dostali

Od kilku tygodni w całej Polsce właściciele mieszkań i spółdzielcy dostają rachunki grozy. Leszno (woj. wielkopolskie): koszt ogrzania 61-metrowego mieszkania wynosi już miesięcznie 728 zł, czyli 8,7 tys. rocznie. Czynsz z pozostałymi opłatami to 1139 zł. – W tym samym domu mają też mieszkania dwie emerytki. Co z nimi? Żadna trzynastka ani czternastka przy tak wysokiej inflacji im nie pomoże. Przeraża mnie fakt, jak wielu Polaków po prostu trafi na bruk – komentuje Dariusz, jeden z mieszkańców.

Golub-Dobrzyń: Spółdzielnia Mieszkaniowa im. Henryka Rogowskiego poinformowała, że w zależności od położenia budynku i systemu rozliczania, skala podwyżek za ciepło wyniesie pomiędzy 87 a 100 proc.

Mońki (woj. podlaskie). Lokalna ciepłownia planuje podniesienie cen o 260 proc. Zdaniem prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej w Mońkach Romana Klepadły, spora część mieszkańców nie podoła nowym stawkom. – Gdyby podwyżki weszły w życie, to w niektórych przypadkach czynsz skoczyłby do ponad 2 tys. zł – alarmował prezes w rozmowie z Polskim Radiem Białystok.

Spółdzielnia Mieszkaniowa w Opolu poinformowała o wzroście cen ciepła o 63 proc. Pojawiły się pytania mieszkańców o możliwość odcięcia kaloryferów. Władze spółdzielni ogłosiły, że to niedopuszczalne i niezgodne z prawem. “Ciepło przenika przez ściany. Jeśli demontujemy grzejniki, energię cieplną pobierzemy od sąsiadów, co może generować po ich stronie większe koszty za ogrzewanie” – czytamy w komunikacie spółdzielni.

Kęty (woj. małopolskie): Spółdzielnia Lokatorsko-Własnościowa podaje, że dostawca ciepła w tym roku podniósł ceny cztery razy i w porównaniu do poprzedniego sezonu grzewczego łączna podwyżka za ciepło przekracza 100 proc. – Mieszkańcy mogą sami decydować czy chcą włączenia ciepła we wrześniu, czy od 15 października. Włączenie ogrzewania nastąpi, gdy pisemny wniosek zgłosi 30 proc. właścicieli lokali danego budynku – powiedziała WP prezes spółdzielni. Z żalem dodała, że “oszczędzający” od razu pokłócili się z grupą osób, które nie boją się wysokich rachunków.

W Katowicach Mariusz Nawrocki, prezes Spółdzielni Mieszkaniowej Górnik, zaalarmował lokalne media, że 315 mieszkań dotkniętych jest drastycznymi podwyżkami cen od 124 proc. do nawet 157 proc. Problem dotyczy domów, które ogrzewa ciepłownia, która niedawno, ze względu na ochronę środowiska, przeszła z zasilania węglem na gaz.

TVP triumfuje: “Same dobre informacje z rządu”. Tylko 40 proc. podwyżki

23 sierpnia Anna Moskwa przekazała, że maksymalna podwyżka za ogrzewanie i ciepłą wodę dla odbiorców indywidualnych ciepła systemowego ma wynieść 40 proc. Rozwiązanie takie zakłada projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach w zakresie niektórych źródeł ciepła, który został już przyjęty przez rząd. “Dziś z rządu popłynęły same dobre informacje, podwyżka za ogrzewanie i ciepłą wodę dla odbiorców indywidualnych nie będzie wyższa niż 40 proc.” – skomentowała w środę prezenterka Wiadomości TVP.

Projekt ustawy ma być rozpatrzony na najbliższych posiedzeniach Sejmu. W praktyce ma działać tak, że URE będzie zgadzać się na podwyżkę ciepła do 40 proc., a jednocześnie ciepłownie będą otrzymywać rządowe dopłaty na pokrycie wyższych kosztów zakupu paliw.

Cena prądu w Polsce wzrosła do rekordowych 2500 zł/MWh. Parę absurdów – na końcu.

[doczytaj do końca, tam umieszczę te absurdy. MD]

Bartłomiej Derski https://wysokienapiecie.pl/72854-cena-pradu-w-polsce-wzrosla-do-rekordowych-2500-zl-mwh/ pocz. lipca 2022

Tak drogo na polskim rynku bilansującym energii elektrycznej nie było jeszcze nigdy w historii. W poniedziałek cena poszybowała do 2500 zł/MWh. To między innymi efekt licznych „awarii” w polskich elektrowniach, za którymi mogą stać braki węgla. Państwowe spółki nie radzą sobie z odbudową zapasów paliwa na zimę.

W poniedziałek, 4 lipca, wieczorem, cena energii na Rynku Bilansującym wzrosła do najwyższego poziomu w historii − 2487,24 zł/MWh. Nie jest to jeszcze cena ostateczna, bo może się zmieniać w najbliższych dniach, a nawet tygodniach, w trakcie napływania do Polskich Sieci Elektroenergetycznych coraz dokładniejszych danych o produkcji i zużyciu energii w konkretnej godzinie, ale poprzednie tak wysokie ceny z minionych tygodni nie były już istotnie poprawiane, więc istnieje duże prawdopodobieństwo, że tak będzie i tym razem.

Rynek Bilansujący, to mechanizm rozliczania wytwórców i odbiorców po zrealizowanych rzeczywistych dostawach energii elektrycznej. Jeżeli np. wytwórca zadeklarował, Ze w danej godzinie dostarczy do systemu 100 MW, a dostarczył tylko 90 MW, musi zapłacić za niedostarczone przez niego 10 MW, a pieniądze te pokrywają koszty dostawy tych brakujących 10 MW z innej elektrowni, która wystawiła swoją gotowość do dostarczenia tej mocy na Rynku Bilansującym i została wezwana .. [ależ rabini!! Jeszcze z 8 linijek… md]

W poniedziałek tę energię spółki energetyczne dokupowały lub odsprzedawały na Rynku Bilansującym za pieniądze niewyobrażalne jeszcze rok temu. Wcześniej, w momentach znaczących awarii i braków mocy w systemie ceny sporadycznie wzrastały w pojedynczych godzinach do 1000-1500 zł/MWh.

Sytuacja na Rynku Bilansującym znalazła odzwierciedlenie na Rynku Dnia Bieżącego (RDB) Towarowej Giełdy Energii. Godzina 19 poszybowała tam do 2500,28 zł/MWh.

Dlaczego jest tak drogo? Państwowe elektrownie zaczęły w końcu oferować swoją produkcję po kosztach uwzględniających nie polskie, a europejskie ceny węgla kamiennego. Jeżeli bowiem przepalą cały polski węgiel, braki i tak będą musiały kupić po stawkach notowanych w portach ARA (Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia), a właściwie drożej, bo dziś węgiel docierający do portów na Bałtyku jest nawet o 30-50 dol./t droższy niż w ARA. Dziś kupują go już po 400 dol./t lub więcej, a do tego trzeba doliczyć jeszcze koszty transportu. W sumie wychodzi więc 2000 zł za tonę miałów, a do wyprodukowania 1 MWh energii elektrycznej starsze elektrownie zużywają pół tony (blisko 1000 zł/MWh to więc sam koszt węgla liczonego po stawkach z importu).

Gdy w poprzednich miesiącach polska energetyka liczyła koszty produkcji po cenach zakupu węgla w Polsce, ceny na rynku hurtowym w Polsce należały do najniższych w Europie, a w efekcie Polska stała się znaczącym eksporterem energii elektrycznej i… zapasy polskiego węgla się skończyły. Elektrowni i tak musiały więc dokupować węgiel na zagranicznych rynkach, znacznie droższej od cen z kontraktów długoterminowych z polskimi kopalniami. Co więcej, część polskich kopalń ograniczała dostawy po tych stawkach do minimów lub nawet zrywała kontrakty po starych cenach i część węgla z polskich kopalń też jest już dziś na rynku oferowana za ponad 1500 zł/t.

Po drugie, polskie elektrownie jak jeden mąż doznają „awarii”. Oficjalne przyczyny są bardzo różne, ale w taki zbieg okoliczności, że niemal wszystkie bloki w kraju psują się w mniejszym lub większym stopniu trudno uwierzyć. Po co się „psują”?  Bo przy niskiej dostępności bloków, bilans produkcji energii zamyka się na wysokich cenach na Rynku Bilansującym, a to przekłada się też…

[—–] i bla bla….

===============================

Rynkowa cena energii elektrycznej (RCE)

Doba handlowa: 2022-07-17

GodzinaRCE
zł/MWh
1572,44
2579,58
3563,42
4569,96
5535,48
6537,14
7529,46
8449,36
9425,51
10391,41
11425,94
12413,83
13414,82
14379,38
15374,34
16414,40
17424,30
18452,13
19600,38
201205,92
211466,98
221621,64
231516,14
241146,24
RCE – RYNKOWA CENA ENERGII z dnia 17.07.2022

Nad ranem – ok 550, w dzień – 350-450, a od 20-tej do 24-tej – 1500 do 1700.

Czemu tak absurdalnie?? Przecież w nocy produkcja fabryk spada, więc popyt maleje.

Powinno więc być odwrotnie – TANIEJ !!

Energetyka w Polsce w 2019 roku - moc i produkcja energii wg danych PSE -  WysokieNapiecie.pl
Ładowarka do komórki Zdjęcia Memy, śmieszne Gify, zabawne Demotywatory. I  pełne humoru Zdjęcia i żarty

Putin o przyczynach głodu, eksportowym zbożu i cenach energii.

Wywiad Włodzimierza Putina dla Rossija TV

Prezydent odpowiedział na pytania Pawła Zarubina z kanału telewizyjnego Rossija

Pawel Zarubin (PZ): Panie Prezydencie, właśnie byliśmy świadkami Pańskiego spotkania z Prezydentem  Senegalu, który obecnie stoi na czele Unii Afrykańskiej. Potwierdził on, a w ciągu ostatniego tygodnia wiele krajów wyraziło podobne zaniepokojenie, nie tyle kryzysem żywnościowym, co obawą przed klęską głodu na dużą skalę, ponieważ światowe ceny żywności rosną, podobnie jak ceny ropy i gazu.

Oczywiście Zachód obwinia za to również Rosję. Jaka jest rzeczywista sytuacja w tym momencie, jak się rozwija?  Co Pana zdaniem wydarzy się na rynkach żywnościowym i energetycznym?

Prezydent Rosji Włodzimierz Putin (WP): Tak, rzeczywiście, obserwujemy próby obarczenia Rosji odpowiedzialnością za rozwój sytuacji na światowym rynku żywności i narastające na nim problemy. Muszę przyznać, że jest to kolejna próba zrzucenia winy na kogoś innego. Ale dlaczego?

Po pierwsze, sytuacja na światowym rynku żywności nie pogorszyła się wczoraj ani nawet po rozpoczęciu przez Rosję specjalnej operacji wojskowej w Donbasie.

Sytuacja uległa pogorszeniu w lutym 2020 roku w wyniku działań mających na celu przeciwdziałanie pandemii koronawirusa, kiedy to gospodarka światowa znalazła się w złym stanie i trzeba było ją ożywić.

Władze finansowe i gospodarcze w Stanach Zjednoczonych nie znalazły  lepszego pomysłu  niż przeznaczenie dużych kwot pieniędzy na wsparcie ludności oraz niektórych przedsiębiorstw i sektorów gospodarki.

My na ogół robiliśmy prawie to samo, ale zapewniam, że byliśmy znacznie dokładniejsi, a rezultaty tego są widoczne: robiliśmy to selektywnie i uzyskiwaliśmy pożądane rezultaty bez wpływu na wskaźniki makroekonomiczne, w tym nadmierny wzrost inflacji.

Sytuacja w Stanach Zjednoczonych wyglądała zupełnie inaczej. Podaż pieniądza w Stanach Zjednoczonych wzrosła o 5,9 biliona w ciągu niespełna dwóch lat, od lutego 2020 r. do końca 2021 roku. Była to bezprecedensowa wydajność maszyn do drukowania pieniędzy. Całkowita podaż gotówki wzrosła o 38,6 procent.

Najwyraźniej amerykańskie władze finansowe wierzyły, że dolar jako waluta globalna, podobnie jak w poprzednich latach, rozprzestrzeni się, rozpłynie się w gospodarce światowej, a Stany Zjednoczone nawet tego nie odczują. Tak się jednak nie stało, nie tym razem. W gruncie rzeczy przyzwoici ludzie – a są tacy w Stanach Zjednoczonych – jak na przykład Sekretarz Skarbu, potwierdzają, że popełniono błąd. Był to więc błąd amerykańskich władz finansowych i gospodarczych – nie ma on nic wspólnego z działaniami Rosji na Ukrainie, jest zupełnie niezwiązany z tą sprawą.

Był to pierwszy krok – i to duży – w kierunku obecnej niekorzystnej sytuacji na rynku żywności, ponieważ przede wszystkim ceny żywności natychmiast poszły w górę, wzrosły. To jest pierwsza przyczyna.

Drugim powodem była krótkowzroczna polityka państw europejskich, a przede wszystkim polityka Komisji Europejskiej, w zakresie energii. Widzimy, co się tam teraz dzieje. Osobiście uważam, że wielu graczy politycznych w Stanach Zjednoczonych i Europie wykorzystało naturalne obawy ludzi dotyczące klimatu, zmian klimatycznych i zaczęło promować zieloną agendę, także w sektorze energetycznym.

Można się z tym wszystkim zgodzić, z wyjątkiem nieuzasadnionych i bezpodstawnych zaleceń dotyczących tego, co należy zrobić w sektorze energetycznym. Przecenia się możliwości alternatywnych rodzajów energii: energia słoneczna, wiatrowa, wszelkie inne rodzaje energii odnawialnej, energia wodorowa – to zapewne dobre perspektywy na przyszłość, ale dziś nie da się ich wyprodukować w wymaganej ilości, o wymaganej jakości i po akceptowalnych cenach. Jednocześnie zaczęto umniejszać znaczenie konwencjonalnych rodzajów energii, w tym – i przede wszystkim – węglowodorów.

Co z tego wynikło? Banki przestały udzielać kredytów, ponieważ znalazły się pod presją. Firmy ubezpieczeniowe przestały ubezpieczać transakcje. Władze przestały przydzielać działki pod rozwój produkcji energii i ograniczyły budowę środków transportu, w tym rurociągów.

Wszystko to doprowadziło do braku inwestycji w światowym sektorze energetycznym, a w konsekwencji do wzrostu cen. W ubiegłym roku wiatr nie był tak silny, jak się spodziewano, zima się przeciągnęła, a ceny natychmiast poszybowały w górę.

Na domiar złego, Europejczycy nie posłuchali naszych uporczywych próśb o utrzymanie kontraktów długoterminowych na dostawy gazu ziemnego do krajów europejskich. Zaczęli je ograniczać. Wiele z nich jest nadal ważnych, ale niektóre zaczęto zrywać. Miało to negatywny wpływ na europejski rynek energetyczny: ceny wzrosły. Rosja nie ma z tym absolutnie nic wspólnego.

Gdy tylko ceny gazu zaczęły rosnąć, ceny nawozów poszły w ślad za nimi, ponieważ gaz jest wykorzystywany do produkcji niektórych z tych nawozów. Wszystko jest ze sobą powiązane. Gdy tylko ceny nawozów zaczęły rosnąć, wiele firm, w tym w krajach europejskich, okazało  się nierentownymi i zaczęło całkowicie zamykać działalność. Ilość nawozów na rynku światowym gwałtownie spadła, a ceny gwałtownie wzrosły, ku zaskoczeniu wielu europejskich polityków.

Ostrzegaliśmy ich przed tym i nie jest to w żaden sposób związane z rosyjską operacją wojskową w Donbasie. To nie ma z nią nic wspólnego.

Kiedy rozpoczęliśmy naszą operację, nasi tak zwani europejscy i amerykańscy partnerzy zaczęli podejmować kroki, które pogorszyły sytuację zarówno w sektorze żywnościowym, jak i w produkcji nawozów.

Na marginesie, Rosja ma 25 procent udziału w światowym rynku nawozów. Jeśli chodzi o nawozy potasowe, Aleksander Łukaszenko powiedział mi – ale oczywiście powinniśmy to sprawdzić, choć myślę, że to prawda – że jeśli chodzi o nawozy potasowe, Rosja i Białoruś mają 45% udziału w rynku światowym. Jest to ogromna ilość.

Wydajność upraw zależy od ilości nawozów wprowadzonych do gleby. Gdy tylko stało się jasne, że naszych nawozów nie będzie na rynku światowym, natychmiast wzrosły ceny zarówno nawozów, jak i produktów spożywczych, ponieważ bez nawozów nie da się wyprodukować wymaganej ilości produktów rolnych.

Jedno wynika z drugiego, a Rosja nie ma z tym nic wspólnego. Nasi partnerzy sami popełnili mnóstwo błędów, a teraz szukają kogoś, na kogo mogliby zrzucić winę. Oczywiście Rosja jest pod tym względem najbardziej pasującym kandydatem.

PZ: Nawiasem mówiąc, właśnie pojawiła się informacja, że żona szefa naszej największej firmy produkującej nawozy, została objęta nowym europejskim pakietem sankcji. Do czego, Pana zdaniem, to wszystko doprowadzi?

WP: To pogorszy i tak już złą sytuację.

Brytyjczycy, a następnie Amerykanie – Anglosasi – nałożyli sankcje na nasze nawozy. Potem, zorientowawszy się, co się dzieje, Amerykanie znieśli sankcje, ale Europejczycy nie. Sami mówią mi w nieoficjalnych kontaktach: tak, musimy się nad tym zastanowić, musimy coś z tym zrobić, ale dziś tylko pogorszyli tę sytuację.

To pogorszy sytuację na światowym rynku nawozów, a co za tym idzie, perspektywy zbiorów będą znacznie skromniejsze, a ceny będą nadal rosły – i tyle. Jest to absolutnie krótkowzroczna, błędna, powiedziałbym, że po prostu głupia polityka, która prowadzi do impasu.

PZ: Jednak wysocy rangą politycy oskarżają Rosję o uniemożliwianie eksportu zboża, które faktycznie znajduje się w ukraińskich portach.

WP:  Blefują, i wyjaśnię dlaczego.

Po pierwsze, są pewne obiektywne okoliczności, o których teraz wspomnę. Na świecie produkuje się około 800 milionów ton pszenicy rocznie. Teraz mówi się nam, że Ukraina jest gotowa wyeksportować 20 milionów ton. Zatem 20 milionów ton z 800 milionów ton to 2,5 procent. Ale jeśli przyjmiemy, że pszenica stanowi zaledwie 20 procent wszystkich produktów żywnościowych na świecie – a tak jest, to nie są nasze dane, tylko ONZ – to oznacza, że te 20 milionów ton ukraińskiej pszenicy to zaledwie 0,5 procenta, czyli praktycznie nic. To jest pierwsza kwestia.

Druga. Potencjalny eksport ukraińskiej pszenicy to 20 mln ton. Oficjalne instytucje amerykańskie podają, że Ukraina mogłaby dzisiaj wyeksportować sześć milionów ton pszenicy. Według naszego Ministerstwa Rolnictwa, nie jest to sześć, lecz około pięciu milionów ton, ale dobrze, załóżmy, że jest to sześć, a dodatkowo Ukraina mogłaby wyeksportować siedem milionów ton kukurydzy – to dane naszego Ministerstwa Rolnictwa. Zdajemy sobie sprawę, że to nie jest dużo.

W bieżącym roku agrotechnicznym 2021-2022 wyeksportujemy 37 milionów ton, a w latach 2022-2023, jak sądzę, zwiększymy ten eksport do 50 milionów ton. Ale to tak na marginesie.

Jeśli chodzi o wysyłkę ukraińskiego zboża, to my tego nie blokujemy. Jest kilka sposobów na eksport zboża.

Pierwszy z nich. Można je wysyłać przez porty kontrolowane przez Ukrainę, przede wszystkim na Morzu Czarnym – Odessę i pobliskie porty. To nie my zaminowaliśmy podejścia do portu – zrobiła to Ukraina.

Wielokrotnie to powtarzałem – niech rozminują porty i pozwolą odpłynąć statkom załadowanym zbożem. Zagwarantujemy im spokojny przepływ na wody międzynarodowe bez żadnych problemów. Nie ma żadnych problemów. Proszę bardzo.

Muszą usunąć miny i podnieść statki, które celowo zatopili na Morzu Czarnym, aby utrudnić dostęp do portów na południu Ukrainy. Jesteśmy gotowi to zrobić; nie będziemy wykorzystywać procesu rozminowywania do rozpoczęcia ataku od strony morza. Już o tym mówiłem. To pierwsze.

Po drugie. Jest jeszcze jedna możliwość: porty na Morzu Azowskim – Berdiańsk i Mariupol – są pod naszą kontrolą i jesteśmy gotowi zapewnić bezproblemowe wyjście z tych portów, także dla eksportowanego ukraińskiego zboża. Proszę bardzo.

Pracujemy już nad procesem rozminowywania. Kończymy te prace – w pewnym momencie wojska ukraińskie położyły trzy warstwy min. Ten proces dobiega końca. Stworzymy niezbędną logistykę. To nie jest problem, zrobimy to. To jest druga kwestia.

Po trzecie. Istnieje możliwość transportu zboża z Ukrainy przez Dunaj i Rumunię.

Po czwarte. Można też przez Węgry.

I po piąte, można to robić także przez Polskę. Owszem, są pewne problemy techniczne, bo tory są różnej szerokości i trzeba wymienić wagony. Ale to wszystko zajmuje tylko kilka godzin.

Wreszcie, najprostszym sposobem jest transport zboża przez Białoruś. Jest to najłatwiejszy i najtańszy sposób, ponieważ stamtąd zboże może być natychmiast wysłane do portów bałtyckich i dalej w dowolne miejsce na świecie.

Musieliby jednak znieść sankcje nałożone na Białoruś. To jednak nie jest nasz problem. W każdym razie Prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko mówi tak: jeśli ktoś chce rozwiązać problem eksportu ukraińskiego zboża, jeśli ten problem w ogóle istnieje, proszę skorzystać z najprostszej drogi – przez Białoruś. Nikt nie będzie was zatrzymywał.

Tak więc problem wysyłki zboża z Ukrainy tak naprawdę nie istnieje.

PZ: Jak wyglądałaby logistyka wysyłania zboża z portów znajdujących się pod naszą kontrolą? Jakie byłyby warunki?

WP: Żadnych warunków. Są mile widziani. Zapewnimy pokojowe przejście, zagwarantujemy bezpieczne podejście do tych portów, zapewnimy bezpieczne wejście zagranicznych statków i przejście przez Morze Azowskie i Morze Czarne w dowolnym kierunku.

A propos, w tym momencie w ukraińskich portach stoją statki. Są to statki zagraniczne, dziesiątki. Są one po prostu zablokowane, a ich załogi nadal są przetrzymywane jako zakładnicy.

Tłum. Sławomir Soja Źródło: The Saker (June 04, 2022) – „Vladimir Putin: Interview with Rossiya TV”

Zbrodniarze u władzy, rabusie u koryta: Orlen: Spodziewamy się dwukrotnego wzrostu cen gazu. A elektryczności o [KOLEJNE!!] 85 %.

PKN Orlen prognozuje dwukrotny wzrost cen gazu rok do roku. Powody są oczywiste: wojna w Ukrainie, próba wymuszenia przez Gazprom płatności za surowiec w rublach i zmiany regulacyjne wymuszające wypełnienie magazynów w Europie. Na rynku paliw panuje duża niepewność. – Mamy inflację i wzrost cen wszelkiego rodzaju surowców – tłumaczy Adam Czyżewski, główny ekonomista koncernu.

https://finanse.wp.pl/orlen-spodziewamy-sie-dwukrotnego-wzrostu-cen-gazu-6763007947029280a

Główny ekonomista Orlenu mówi o dużej presji cenowej na rynku paliw. Ma to związek głównie z dieslem, gdyż brakowało go już pod koniec zeszłego roku, a na to nałożyła się jeszcze wojna.

– Wojna w Ukrainie i panika z nią związana spowodowały, że wzrósł głównie popyt na paliwa, a nie na ropę – tłumaczy Adam Czyżewski. – Ceny paliw poszły więc w górę, a na rynku ropy mamy z jednej strony sytuację, że rosyjskiej ropy na spocie w Europie nikt nie chce kupować, więc jej cena spadła i kupują ją z dużym dyskontem Indie, a z drugiej – mamy interwencję na rynku ropy Międzynarodowej Agencji Energii i amerykańskiego rządu w postaci zapowiedzi uwolnienia zapasów, co powoduje, że ceny ropy utrzymują się na niskim poziomie. Interwencje rynek bardzo uspokoiły – dodał.

Inflacja i wzrost cen wszystkich surowców. Na horyzoncie spowolnienie

Zwraca on uwagę, że w Chinach nastąpił covidowy spadek popytu szacowany na około 1,5 mln baryłek ropy dziennie.

– Na rynku paliw jest lepiej niż na rynku ropy naftowej, stąd rozjazd cen i wzrost marż rafineryjnych, które są różnicą między cenami ropy i paliw. Marże są wyznaczane przez rynek i obecnie nienaturalnie wysokie, bo na rynku ropy mamy interwencje, a na rynku paliw duży popyt – ocenia Czyżewski.

Dlatego trudno prognozować, jaka będzie sytuacja w kolejnych miesiącach. Mamy inflację, wzrost cen wszelkiego rodzaju surowców. Pogarszają się perspektywy wzrostu gospodarczego, prognozy globalnego PKB w tym roku spadły już z około 4 proc. do 1,5 proc.

Spółka prognozuje także wzrost cen energii elektrycznej do poziomu ok. 730 zł/MWh (wzrost o ok. 85 proc. rdr) w efekcie utrzymujących się bardzo wysokich cen gazu i węgla spowodowanych głównie sytuacją geopolityczną oraz wysokich cen praw do emisji CO2.

Premier: Polacy nie odczują zmian

[Jak można tak bezczelnie KŁAMAĆ!! MD]

W środę od godziny 8 czasu polskiego Gazprom całkowicie wstrzymał dostawy gazu do Polski w ramach kontraktu jamalskiego. – Z szantażem gazowym Rosji, z tym pistoletem przystawionym do głowy poradzimy sobie tak, aby Polacy tego nie odczuli – mówił premier Mateusz Morawiecki w środę w Sejmie. [—]

Ceny węgla i ekogroszku wzrosły o ponad 100% Na składach zieją pustki a ludzie zapisują się na zeszyt! Ci, których stać!

Posted by globalne-archiwum.pl on 15 kwietnia, 2022 http://globalne-archiwum.pl/ceny-wegla-i-ekogroszku-wzrosly-o-ponad-100-na-skladach-zieja-pustki-a-ludzie-zapisuja-sie-na-zeszyt-ci-ktorych-stac/


,,Przyszła wojna będzie wojną niewidzialną. Dopiero, gdy dany kraj zauważy, że jego plony uległy zniszczeniu, jego przemysł jest sparaliżowany, a jego siły zbrojne są niezdolne do działania, zrozumie nagle, że brał udział w wojnie i tę wojnę przegrywa (…) Znając historię łatwiej zrozumieć teraźniejszość i można lepiej przygotować się na przyszłość.’’

Frederic Joliot-Curie, francuski fizyk, laureat Nagrody Nobla.

———————————-

Publikacje, które mają posiadać tak zwaną „siłę nośną” okrasza się mocnymi stwierdzeniami i słowami, podczas gdy po przeczytaniu danego artykułu, okazuje się, iż mieliśmy do czynienia z niczym więcej jak „informacyjną wydmuszką”. To nie jest dobre, ta cała „maksymalizacja przekazu informacyjnego”, ponieważ w momencie w którym pojawi się realnie mocny i ważny artykuł, to mało kto na niego zwróci uwagę, gdyż będzie on jednym z wielu „mocnych” artykułów. Ale oczywiście tylko pozornie.

Niemniej jednak skąd taki wstęp dziś? Otóż dziś chcemy poruszyć temat, który nie jest tematem ważnym, istotnym czy mocnym… Jest to temat wręcz EGZYSTENCJALNY dla wielu osób. Informacje w tej kwestii, docierały do nas od kilku dni, od naszych stałych czytelników, a wśród nich nie ukrywam posiadamy wielu „sprawdzonych” informatorów, którzy żyjąc codziennością dostrzegają „rzeczy przełomowe”.

A zatem dziś o „apokaliptycznym” wzroście cen węgla oraz ekogroszku w Polsce. Otóż na waszą prośbę przeprowadziliśmy szybkie i dogłębne „śledztwo”. Otóż obdzwoniliśmy kilka składów węglowych w Polsce, kilka odwiedziliśmy osobiście aby w cztery oczy porozmawiać z właścicielami tych składów. Rzeczy do których dotarliśmy są zaiste niepokojące i nie piszemy tego na wyrost, ale tak po prostu jest.

Otóż ceny ekogroszku za tonę w roku 2021 wynosiły średnio 1000 złotych. Dziś cena za tonę ekogroszku wynosi średnio 2100 złotych. Zatem mamy wzrost o ponad 100% Podobna sytuacja ma miejsce w przypadku węgla.

Zatem zadaję pytanie, skąd Polacy mają wziąć pieniądze na zakup węgla czy ekogroszku, jeżeli dodatkowo mamy w Polsce ponad 10% inflację (A TO NIE KONIEC)? Czy Polacy mają sobie zakupić drukarki i drukować pieniądze?

A może zamiast potrzebnych lekarstw kupić 100 kilogramów więcej węgla? Oczywiście ryzykując przy tym zdrowiem a nawet życiem. To w jaki sposób potraktowano nasz naród nie mieści się po prostu w głowie, zwłaszcza że Polska leży na węglu. Ceny węgla w Polsce powinny być „śmiesznie niskie” a co mamy? A no mamy Armagedon finansowy a to dopiero wiosna, tak więc jakie ceny będą na jesień 2022 roku? 3000 złotych za tonę? A może 4000 złotych? Skandal!

To jest skandal jak „pluje się Polakom w twarz”. Pcha się nas nas jakieś bliżej nieokreślone wojny, wymachuje w telewizji szabelką i chce zbawiać cały świat, ponieważ zaiste tak właśnie robi PiS. A we własnym kraju coraz większa ilość Polskich rodzin nie ma pieniędzy na opał! Nie ma pieniędzy na węgiel, którego pod „naszymi stopami” mamy na co najmniej sto lat! I to nie są moje wyliczenia ale wyliczenia ekspertów.

Czy to koniec? Ależ skąd! Mateusz M. Zwany Polskim Premierem wprowadza embargo na węgiel z Rosji. Rozumiem, że gdy wprowadza się embargo to po to aby dotknęło ono finansowo kraj objęty tym embargiem, to jest Rosję w tym przypadku. Niestety Rosja „ma gdzieś” nasze embargo, gdyż sprzedaż węgla, które kierowane było do Polski, sprzeda innemu krajowi. W ten sposób nie odczuje żadnych negatywnych skutków, natomiast my Polacy odczujemy, oj odczujemy, już odczuwamy.

Mało tego, jak wiemy, węgiel z Rosji trafiał głównie do „polskich domostw”, był kierowany do użytku prywatnego. Teraz tego nie będzie. Mateusz M. nazywany polskim premierem wyjdzie i wygłosi podniosłe przemówienie: „wprowadzamy embargo na węgiel z Rosji”. ALE nie doda, że węgiel ten trafiał do „zwykłych obywateli”, zatem to oni poniosą finansowe koszty. A Mateusz M. nadal będzie mógł „opowiadać farmazony”, gdyż on ze swojej kieszeni nie płaci za własne „poronione pomysły”, a my zwykli obywatele już tak.

To jednak nie koniec, otóż nie tylko mamy do czynienia ze wzrostem cen, ale także brakiem węgla oraz ekogroszku na składach węglowych. W wielu przypadkach klienci musza zapisywać się i czekać, a ile czekać to nawet nie wiadomo. W części składów otrzymaliśmy informację i tutaj cytujemy: „mamy obiecaną dostawę ale nie wiemy jeszcze na kiedy”. W innych z kolei: „nie mamy i nie wiemy kiedy będziemy mieć”. W nielicznych możemy usłyszeć, że: „mamy w chwili obecnej ale tylko kilka ton”.

W składzie, który znajduje się w mojej miejscowości udzielono mi takiej odpowiedzi: „mamy dziewięć ton ekogroszku na stanie, jakoś go wytargaliśmy, ale kiedy będą kolejne dostawy, to tego nie wiemy”. Tak wygląda dostępność surowca w kraju, który „leży” na tym surowcu. Analogicznie dodam, że sytuacja jest taka jak gdyby Arabia Saudyjska zamykała szyby naftowe i przez to z własnej woli „dusiła kraj i gospodarkę”.

Reasumując: Po pierwsze ceny węgla i ekogroszku wzrosły o ponad 100%, zaledwie w niespełna jeden rok! A po drugie, nawet jeżeli kogoś będzie stać na tak drogi surowiec, to nie ma pewności, że w ogóle będzie on dostępny! Jeżeli teraz jest z tym problem, a mamy wiosnę, to co będzie na jesień roku 2022? A co jeżeli rzeczywiście przyjdzie w końcu „zima stulecia”, tak od lat przez wielu przepowiadana?

Na litość Boską, co „oni” robią z naszą kochaną Ojczyzną? Tego nie można wytłumaczyć w logiczny sposób a wierzyć w to, że to jest paranoja a „oni” są obłąkani, nie będę. „Oni” doskonale wiedzą, co robią i jak niszczą Polskę, zatem powstaje pytanie na czyje zlecenie to robią i „za ile” się sprzedali i nas sprzedali. Drodzy Czytelnicy, nie wiem kiedy wreszcie nasz Naród przejrzy na oczy, ale gdy do tego dojdzie, to będzie w wielkim, oj WIELKIM SZOKU.


Przeczytaj również:

Unijny haracz, na rzecz „spekulantów w Niemczech i w Londynie” przyczyną katastrofalnych wzrostów cen.

Koszt wytworzenia 1 megawatogodziny to w elektrowniach Turów czy Bełchatów około 130-150 zł, do której musimy dokupić unijny haracz, około 1 tonę emisji CO2. Kiedy Donald Tusk podejmował decyzję o dekonstrukcji tego systemu, to kosztowało ok. 30 zł. Dzisiaj jedna tona kosztuje 350-400 zł – wylicza poseł Janusz Kowalski. Gość programu „#Jedziemy” w TVP Info ocenia, że Polska powinna wypowiedzieć udział w systemie ETS, bo tylko w 2021 r. na „giełdy spekulantów w Niemczech i w Londynie” wytransferowano z Polski 24 mld zł.

Unijny system ETS to system handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. To podstawowy element unijnej polityki klimatycznej, mający doprowadzić do redukcji emisji gazów cieplarnianych w produkcji energii i wyrobów przemysłowych.

Jednak pula dostępnych na rynku uprawnień z roku na rok maleje – zgodnie z celami redukcyjnymi UE – co winduje ich ceny.

Kowalski: Zielona inflacja i klimatyczne szaleństwo


To z kolei bezpośrednio przekłada się na ceny energii w gospodarkach takich jak polska, a dalej – wzrost cen. Konkretne liczby na antenie TVP Info przedstawił poseł Janusz Kowalski (Solidarna Polska, PiS), który podkreśla, że spekulacyjny system handlu uprawnieniami absolutnie dekonstruuje portfele Polaków.

– Przez antyspołeczną politykę klimatyczną UE ceny energii, ciepła i gazu ziemnego drastycznie rosną. Moim zdaniem ta zielona inflacja ma twarz Donalda Tuska, szefa EPL, która rządzi dziś w UE. System (ETS) ma powodować, że polska energia jest coraz droższa i powoduje gigantyczny wypływ miliardów złotych z polskiej gospodarki – podkreśla Kowalski.

Gość programu „#Jedziemy” wskazuje, że premier Mateusz Morawiecki w Brukseli powinien zatrzymać to „klimatyczne szaleństwo” i wypowiedzieć udział w systemie ETS, który Kowalski nazywa „unijnym haraczem” i „parapodatkiem” nałożonym na koszt wytwarzania energii elektrycznej.

Koszt wytworzenia energii a uprawnienia do emisji CO2

– Koszt wytworzenia 1 MWh to w elektrowniach Turów czy Bełchatów około 130-150 zł. I do tego musimy dokupić ten unijny haracz, mniej więcej 1 tonę emisji CO2. Kiedy Donald Tusk podejmował decyzję o dekonstrukcji tego systemu to kosztowało 5-6 euro, czyli 30 zł. Ale dzisiaj ta jedna tona kosztuje 80-90 euro, czyli 350-400 zł – wskazał, podkreślając, że to więcej niż koszt wytworzenia energii.

Ile Polska dopłaca do systemu ETS?


Jak wyliczał, Polska w 2021 r. potrzebuje 170 mln ton uprawnień do emisji CO2, a deficyt (różnica między pulą darmową, a koniecznością wykupu na aukcjach) wynosi 65 mln ton – to pomnożone przez 80 euro daje około 24 mld zł.

– Innymi słowy z polskich firm tylko w tym roku ze względu na deficyt uprawnień CO2 24 mld zł zostaną na giełdach spekulantów w Niemczech i Londynie – zaznaczył Kowalski.

[Jeśli tak mówi ktoś z „Solidarnej Polski”, wbrew propagandzie Morawieckiego &Co, to chyba ta „władza” się ostatecznie rozpada. Mirosław Dakowski]

Ile kosztuje prąd? Kowalski o miliardach uciekających z Polski na uprawnienia CO2 [WIDEO – w oryg. ]

16.12.2021 https://www.tvp.info/57479183/jedziemy-janusz-kowalski-system-ets-to-unijny-haracz-ktory-trzeba-wypowiedziec-podwyzki-maja-twarz-donalda-tuska