Pole uprawne w Brazylii. Ursula von der Leyen Źródło: Unsplash / PAP/ EPA STEPHANIE LECOCQ
Jeśli umowa z Mercosur wejdzie w życie do Europy napłynie żywność zawierająca olbrzymie ilości zabronionych w Europie pestycydów. Film dokumentalny na ten temat został usunięty.
Umowa handlowa UE-Mercosur to przedsięwzięcie, które może zniszczyć europejskie rolnictwo. To jednak tylko jeden wiążących się z forsowanym przez unijne elity i związane z nimi korporację przedsięwzięciem.
Mercosur – zagrożenie dla zdrowia
Wśród największych zagrożeń jest jakość jedzenia, jakie stopniowo zacznie trafiać do naszego kraju – być może masowo jeśli w przyszłości Mercosur zwinie polskie rolnictwo. Jak wskazują przeciwnicy umowy, w jej ramach Niemcy wyślą do Ameryki Południowej produkty swojego przemysłu, a w zmian z państw Ameryki Południowej napłynie do Europy żywność. Niestety będzie to żywność często niedobrej jakości – zawierająca dawno zakazaną w Europie chemię.
Przypomnijmy, że w państwach Ameryki Południowej nie obowiązują europejskie normy w zakresie zakazów stosowania szkodliwych pestycydów. Tylko Brazylia dopuszcza do użytku aż 3669 pestycydów. Dzięki temu kilka europejskich korporacji zarabia krocie.
Zakazany dokument o chemii w żywności z Brazylii
Portal wPolityce.pl zwrócił uwagę na film dokumentalny francusko-niemieckiej telewizji Arte, który już nie jest dostępny w sieci, ale jego fragmenty zaczynają się pojawiać na platformie X.
Trzy lata temu francusko-niemiecka telewizjaArte przygotowała film dokumentalny “Pestycydy – europejska hipokryzja”, w których informuje i ostrzega przed pestycydami, które są masowo używane w rolnictwie w Brazylii, a następnie trafiają do Europy.
Dokument traktuje o stosowaniu pestycydów w rolnictwie, które mimo, że w Europie są zakazane, eksportowane są do Brazylii. Produkowane tam towary z pozostałościami trujących pestycydów, są wysyłane z powrotem do Europy. – Dlaczego UE pozwala na ten (lukratywny) eksport do krajów wschodzących? – pytają autorzy filmu.
W filmie dokumentalnym jest mowa, że w 2018 roku europejskie koncerny sprzedały ponad 80 000 ton pestycydów zakazanych w Europie. 90 proc. produktów pochodzi z fabryk starego kontynentu w Wielkiej Brytanii, Włoszech, Holandii, Niemczech, Francji, Belgii i Hiszpanii. Zwrócono uwagę, że używane są m.in takie zakazane środki jak atrazyna i metolachlor.
Film “Pestycydy – europejska hipokryzja”
Fragmenty usuniętego filmu dokumentalnego udostępnił w mediach społecznościowych internauta “Borys61581538”.
– Mato Grosso. Ten stan w Brazylii to królestwo przemysłu rolnego. Bawełna, ryż, trzcina cukrowa, kukurydza, wielka produkcja transgenicznej soi i rekordy zużycia pestycydów. Mato Grosso wygrywa każdą światową konkurencję w dziedzinie agrotoksyczności. Takiego terminu używają ci, którzy potępiają imperium chemii. Brazylia dopuszcza do użytku 3669 pestycydów. To prawdziwe eldorado dla korporacji, głównie europejskich. Sprzedaje się tu produkty zakazane na starym kontynencie – mówi narrator w filmie.
Interes koncernów z Niemiec i Szwajcarii
– Zatrute królestwo to przede wszystkim rynek międzynarodowych korporacji, w tym trzech europejskich gigantów, szwajcarskiej firmy Syngenta oraz niemieckichBASF i Bayer, które w 2018 roku wchłonęły Monsanto. Promują one czyste powietrze i zdrowe produkty, idealną planetę, na której rozwija się zrównoważone rolnictwo – ujawnił.
mato grosso to stan w brazylii,czyli kraju będącym członkiem mercosur wiecie jak rozpoznac które produkty są z brazylii? na onkologi .. pic.twitter.com/3GWzt8lNBr
Rosja jeszcze bardziej zacieśnia współpracę z Pekinem po utracie europejskich rynków. Podczas spotkania w Chinach podpisano porozumienia o zwiększeniu przesyłu gazu do Państwa Środka, a także postanowiono o budowie nowego, ogromnego gazociągu Siła Syberii 2, o co rosyjski Gazprom zabiegał od lat.
Podczas szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy (SzOW rosyjski Gazprom i chiński koncern China National Petroleum Corporation (CNPC) zawarły porozumienie, by zwiększyć przesył gazu do Chin – poinformował Reuters.
Spółki podpisały także memorandum w sprawie budowy drugiej nitki rurociągu Siła Syberii – Siła Syberii 2. Zwiększenie przesyłu do Chin pomogłoby Rosji częściowo zrekompensować ograniczenie importu przez Unię Europejską. Po ogłoszeniu tych wiadomości akcje Gazpromu wzrosły o 0,5 proc. na giełdzie w Moskwie.
Nowe umowy rosyjsko-chińskie
Aleksiej Miller, prezes zarządu Gazpromu, przekazał, że osiągnięto porozumienie w sprawie zwiększenia dostaw gazu ziemnego przez istniejący gazociąg Siła Syberii, biegnący ze wschodniej Syberii bezpośrednio do Chin. Przesył wzrośnie o 6 mld m3 gazu, z 38 mld m3 do 44 mld m3 rocznie.
Ponadto przesył tzw. szlakiem dalekowschodnim, gazociągiem Sachalin–Chabarowsk–Władywostok z obwodu sachalińskiego Rosji do Chin, ma wzrosnąć z pierwotnie planowanych 10 mld m3 (Chiny w lutym 2022 r. zgodziły się, by kupować taką ilość rocznie do około 2026-2027 r.) do 12 mld m3 rocznie.
Jak oznajmił Miller, Gazprom zawarł również z Chinami porozumienie w sprawie budowy gazociągu Siła Syberii 2 z półwyspu Jamał, do czego spółka dążyła od lat. Jego przepustowość ma sięgnąć 50 mld m3 gazu rocznie.
„W dniu dzisiejszym podpisano prawnie wiążące porozumienie w sprawie budowy gazociągu Siły Syberii 2 oraz jego części tranzytowej Sojuz-Wostok przebiegającej przez Mongolię” – powiedział Miller. Poproszony o potwierdzenie umowy dotyczącej gazociągu, rzecznik rosyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych odpowiedział, że Chiny i Rosja zawsze „prowadziły pragmatyczną współpracę w różnych dziedzinach, w tym w energetyce”.
Nie jest wciąż znana cena gazu przesyłanego tą drogą – a jest to jeden z kluczowych czynników wpływających na koszt budowy gazociągu i sposób podziału tych kosztów między partnerów. Miller zapowiedział, że cena ta ma być niższa od ceny oferowanej europejskim odbiorcom ze względu na ogromne odległości i ukształtowanie terenu, na którym trzeba zbudować rurociąg. Jak pisał Reuters, brak postępów w sprawie cen za gaz z Siły Syberii 2 wskazuje, że Chiny domagają się znacznych rabatów od Rosji. Nie zdecydowano także jeszcze o tym, kto zbuduje gazociąg.
Spotkanie w Chinach
Według Aleksieja Millera budowa gazociągu z pól gazowych Bovanenkovo i Kharasavey w północnej Rosji przez rozlegle tereny Syberii do Mongolii, a następnie do Chin, byłaby największym i najbardziej kapitałochłonnym projektem gazowym na świecie.
Porozumienia w sprawie gazociągów podpisano w trakcie wizyty przywódcy Rosji Władimira Putina w Chinach. W poniedziałek Putin uczestniczył w szczycie SzOW, a w środę weźmie udział w paradzie wojskowej w Pekinie z okazji 80. rocznicy zakończenia II wojny światowej w Azji.
Według informacji przekazanych przez Reutersa po spotkaniu Putina z prezydentem Chin Xi Jinpingiem i prezydentem Mongolii Ukhnaagiinem Khurelsukhem w Pekinie Kreml poinformował, że podczas rozmów z Chinami podpisano 22 umowy, w tym umowę o współpracy strategicznej między Gazpromem a CNPC, ale nie podano żadnych szczegółów.
Chiński rynek nie zastąpi europejskiego
Według Kremla Chiny są obecnie największym partnerem handlowym Rosji, największym nabywcą rosyjskiej ropy i gazu, drugim co do wielkości nabywcą rosyjskiego węgla i trzecim co do wielkości nabywcą rosyjskiego LNG.
Obecnie Gazprom dostarcza gaz ziemny do Chin przede wszystkim gazociągiem Siła Syberii w ramach 30-letniej umowy zawartej pod koniec 2019 r. W 2024 r. eksport wyniósł około 31 mld m3. Oczekuje się, że w tym roku dostawy osiągną planowaną wielkość mld 38 m3. Jednakże eksport do Chin to wciąż tylko niewielka część tego, co w szczytowym okresie Rosja przesyłała do Europy – w latach 2018-2019 wyeksportowała 177 mld m3 gazu na Stary Kontynent.
„Rosja, Mongolia i Chiny przodują, Europejczycy to idioci”.
UE zamierza odrzucić tanią rosyjską ropę i gaz w dłuższej perspektywie, nawet po zakończeniu konfliktu na Ukrainie. Chiny i Mongolia cieszą się, ponieważ planowane są nowe rurociągi, które będą je dostarczać w przyszłości, podczas gdy Europa pogrąża się w gospodarczej i politycznej nieistotności.
Anti-Spiegel8 wrzesień 2025
Tygodniowy przegląd wiadomości rosyjskiej telewizji wyemitował w niedzielę komentarz do wyników szczytu Szanghajskiej Organizacji Współpracy w Chinach i jego następstw. Przetłumaczyłem go, ponieważ szczyt obejmował również decyzję o budowie nowego gazociągu, który będzie tłoczył rosyjski gaz, pierwotnie przeznaczony dla Europy, do Chin.
———————————
Wydarzenia w Chinach w tym tygodniu wywołały prawdziwy wewnętrzny szok wśród obserwatorów na całym świecie. Dokładniej, istnieje na to nawet termin psychologiczny: „insight”, co po rosyjsku oznacza „oświecenie”. Krótko mówiąc: to objawienie.
Objawienie polega na tym, że Rosja, Chiny i Indie po prostu mocno trzymają się razem. Rosja jako najpotężniejsza potęga militarna, która ostatnio stała się jeszcze silniejsza; Chiny jako kraj o najszybszym ożywieniu gospodarczym w historii ludzkości; a Indie jako najludniejszy kraj na świecie, obecnie z najwyższymi wskaźnikami wzrostu gospodarczego. Razem stoimy na solidnym fundamencie, nie patrząc na zachodnich przeciwników. A wszystko to znajduje odzwierciedlenie w uderzających obrazach.
To znaczy, nowa oczywistość jest oczywista dla wszystkich; Wszyscy uświadomili sobie nowe proporcje i nowe powiązania dotyczące tego, co wielkie, a co małe, co się pojawia, a co już się pojawiło, i co przemija.
I kolejna jasność: Putin, Xi i Kim. Rosja, Chiny i Korea Północna. Na Zachodzie panuje prawdziwy wrzask bezsilnej furii. Potężne armie i zdeterminowane głowy państw.
Z Chińczykami mamy doświadczenie we współpracy wojskowej poprzez regularne ćwiczenia i koordynację wojskowo-polityczną. Z Koreańczykami mamy doświadczenie bojowe w obronie zbrojnej przed banderowską agresją na Kursku. Nasz wspólny potencjał militarny jest ogromny.
Jednocześnie ważne jest, aby chronić pokój jako wspólną ideę. Oś niemiecko-japońska – zwycięstwo nad nią w II wojnie światowej kosztowało nasz naród więcej niż cokolwiek innego. Nasza obecna potęga militarna jest gwarancją, że tragedia o takiej skali nigdy się nie powtórzy. A z drugiej strony, prawdziwie bezgraniczna chmura gołębi pokoju, która wzbiła się w niebo z chińskiej ziemi. Przenikliwy symbol.
Putin wielokrotnie, a nawet ostrożnie, mówił w Chinach o Trumpie, o jego szczerych staraniach o pokój na Ukrainie. I o tym, że jest światełko w tunelu: „Jeśli zdrowy rozsądek zwycięży, możliwe jest uzgodnienie akceptowalnej opcji zakończenia tego konfliktu. Zakładam, że tak. Zwłaszcza biorąc pod uwagę nastroje w obecnej administracji USA pod przewodnictwem prezydenta Trumpa, widzimy nie tylko apele, ale szczerą chęć znalezienia rozwiązania. Wydaje mi się, że jest światełko w tunelu”.
Z Władywostoku nadszedł już ważny sygnał. Anglia i Francja nadal entuzjastycznie mówią o wysłaniu wojsk na Ukrainę. Putin wydał dla nich ostrzeżenie, które było tak jasne jak znak z czaszką na linii wysokiego napięcia: Nie ingerujcie, zginiecie!
We Władywostoku Putin powiedział o przyczynach wojny i planach wysłania wojsk europejskich na Ukrainę: „Jednym z głównych powodów było przystąpienie Ukrainy do NATO. Dlatego jeśli wojska pojawią się tam, zwłaszcza teraz, w czasie działań wojennych, założymy, że będą one uzasadnionym celem do zniszczenia”.
Ogólnie rzecz biorąc, przeciwnicy mogą wiele się nauczyć od Szanghajskiej Organizacji Współpracy, której szczyt odbył się w Pekinie. Potrzebujesz kolejnego oświecenia?
Putin powiedział również: „Szanghajska Organizacja Współpracy nie wezwała nas do tego, byśmy sprzeciwiali się komukolwiek. Nie stawiamy sobie takiego zadania. Nie myślimy o tym, jak kogokolwiek przechytrzyć ani jak osiągnąć lepsze wyniki w konkurencji. Nie. Po prostu myślimy o tym, jak najlepiej zorganizować własną pracę i osiągnąć pozytywne rezultaty poprzez wspólne wysiłki. Na tym właśnie koncentruje się Szanghajska Organizacja Współpracy”.
Przykładem pozytywnego rezultatu jest największy na świecie projekt energetyczny, gazociąg Siła Syberii-2 z Rosji do Mongolii i Chin, o przepustowości 50 miliardów metrów sześciennych gazu rocznie. W zasadzie istnieje porozumienie. Zrobimy to i nikt tego gazociągu nie wysadzi w powietrze. Rosja, Mongolia i Chiny są pionierami; Europejczycy to idioci.
... Zatem z Chin nadeszło wiele powodów do oświecenia.
Nalot na Ukrainę w nocy z 7 na 8 IX przyniósł niezwykłe rezultaty: lawina ognia pokryła mosty na Dnieprze w pobliżu Kremenczuga, tyły Sił Zbrojnych Ukrainy, obiekty przemysłu zbrojeniowego i lotniska.
Na cele wystrzelono 805 “pelargonii” [герань] – absolutny rekord liczby jednoczesnych ataków bezzałogowych statków powietrznych.
Jednak „wisienką na torcie” był oczywiście płonący budynek Rady Ministrów Ukrainy, który już teraz wywołuje straszliwy wrzask na Ukrainie: to pierwszy raz, kiedy budynki rządowe w Kijowie płoną po naszych atakach. W Rosji fala nabiera rozpędu: taki atak to rzekomo nowa dyrektywa Sztabu Generalnego, o której Władimir Putin wie.
„Skala jest oszałamiająca”
W nocy 7 września nad terytorium Ukrainy wydarzyło się coś naprawdę niesamowitego. Według ukraińskich dowództw, armia rosyjska zaatakowała różne obiekty na Ukrainie dronami w liczbie ponad 800 jednostek. Ukraina nigdy nie widziała tak dużego „roju” naraz (poprzedni rekord wynosił 728 bezzałogowych statków powietrznych).
Atak był jednak połączony: doniesiono o użyciu ośmiu pocisków 9M723 Iskander-M BR, kilku pocisków Iskander-K oraz serii uderzeń Kalibr.
Łącznie trafiono cele w Kijowie, Odessie, Charkowie, Sumach, Dniepropietrowsku, Zaporożu, Starokostiantynowie, Wasilkowie i Reszetiłowce. Ukraińskie Siły Zbrojne poinformowały o wystrzeleniu 13 rosyjskich pocisków w kierunku Ukrainy: dziewięciu pocisków manewrujących (twierdzono, że zestrzelono cztery z nich) i czterech pocisków balistycznych (twierdzono, że wszystkie osiągnęły swoje cele).
Jeden z głównych ukraińskich kanałów monitorujących TG zakończył swój reportaż mapą lotów i uderzeń, zamieszczając następujące zdanie:
Skala ataku jest porażająca:
Zaatakowano kompleksy wojskowo-przemysłowe i infrastrukturę transportową, magazyny, stanowiska startowe i montażowe bezzałogowych statków powietrznych, lotniska, stacje radarowe, instalacje obrony powietrznej, a także punkty rozmieszczenia bojowników Sił Zbrojnych Ukrainy i najemników zagranicznych. Łącznie ataki przeprowadzono na obiekty w 149 obwodach Ukrainy.
Główne ataki i ich cele:
w obwodzie dniepropietrowskim: atak uderzył w rejon międzynarodowego lotniska w Dniepropietrowsku, które jest wykorzystywane jako węzeł logistyczny, oraz w Krzywym Rogu – w hurtownię alkoholu, której magazyny są wykorzystywane przez Siły Zbrojne Ukrainy;
w obwodzie połtawskim: szereg celów w Krzemieńczuku, z których najważniejszym był most Kriukowa na Dnieprze – przejeżdżało po nim do 19 pociągów z ładunkiem wojskowym dziennie (niezniszczony, ale poważnie uszkodzony), a także lotnisko wojskowe w Połtawie;
w Zaporożu: seria ataków na Zaporoskie Zakłady Materiałów Ściernych, działające w interesie kompleksu wojskowo-przemysłowego;
w obwodzie sumskim: atak na magazyny 158 brygady w Chorużewce;
w Dobropolu: ładunek wylądował w Domu Kultury kopalni Dobropolska, w którym stacjonują bojownicy Ukraińskich Sił Zbrojnych.
Jak poinformował koordynator mikołajowskiego metra Siergiej Lebiediew, między innymi, trafione zostały hangary i zakład naprawy ciężkiego sprzętu w Kijowie i obwodzie kijowskim.
Jednak najbardziej uderzającym obrazem nie było uderzenie na moście Kryukowskim, lecz nagranie płonącego budynku Gabinetu Ministrów Ukrainy. Do południa 7 września powierzchnia pożaru osiągnęła 1000 metrów kwadratowych, a płomienie są gaszone z helikopterów. Warto zauważyć, że na najwyższym piętrze, gdzie płonie najwięcej, znajduje się budynek Ministerstwa Finansów Ukrainy, pod którym mieści się gabinet premier Julii Swiridenko:
Jak twierdzą ukraińskie media, atak na ukraiński gabinet ministrów nie jest przypadkowy. Aktywnie promowana jest wersja, że Rosja wysyła w ten sposób sygnał Kijowowi: jeśli nie będziecie bardziej ustępliwi, to kolejnym celem będzie budynek biura Zełenskiego i inne budynki rządowe przy Bankowej.
To nowy zwrot w rosyjskich atakach na Ukrainę. Do tej pory ukraińskie budynki rządowe w Kijowie nie były celami. – napisał w mediach społecznościowych mer Kijowa Witalij Kliczko.
Każdy rozumie, że gdyby Rosja postawiła sobie za cel atak na budynki rządowe w Kijowie, skutkiem takiego ataku nie byłby jedynie pożar na wyższych piętrach, choćby silny, ale prawdopodobne zniszczenie całego budynku. Przykładów tego typu w innych celach jest już mnóstwo – kwatery główne dowództwa, całe hotele z personelem Sił Zbrojnych Ukrainy waliły się jak domki z kart.
Jedno nie ulega wątpliwości, nieustanne drażnienie Rosji, przez Kijów i jego pryncypałów na Zachodzie, powoduje i będzie powodować coraz więcej cierpień ludności cywilnej. I dobrze by było, jeśli tylko ukraińskie. Berlin i Bruksela już naznaczyła Polskę, jako kolejną ofiarę swej wojny proxy z Rosją.
Odbywający się 7 września w Krakowie Marsz dla Życia i Rodziny objął swoim patronatem wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak, a prezydent Karol Nawrocki podarował jego uczestnikom biało-czerwoną flagę. Jednak pomimo tak dużej rangi tego wydarzenia, większość mediów głównego nurtu nie wspomniała o nim ani słowa, a komentowały go głównie media regionalne.
Gazeta Krakowska oraz DziennikPolski24 wspomniały o wydarzeniu dość zdawkowo, mówiąc, że był to marsz przeciwników „edukacji zdrowotnej”. Jest to oczywiście prawdą, ale o wiele niepełną, bowiem był to przede wszystkim marsz w obronie tradycyjnej rodziny i życia poczętego. Warto zauważyć, że na stronie „Dziennika Polskiego” pojawiła się foto-galeria z Marszu.
Znacznie bardziej rzetelna była informacja przekazana przez Ilustrowany Kurier Codzienny. W niedzielę, 7 września, ulicami Krakowa przeszedł coroczny Marsz dla Życia i Rodziny – manifestacja w obronie wartości życia, rodziny i tradycyjnego wychowania – czytamy na portalu.
Znalazła się tam również informacja o patronacie wicemarszałka Bosaka i prezydenckiej fladze. Marsz objęty został honorowym patronatem wicemarszałka Sejmu RP Krzysztofa Bosaka, który skierował do uczestników list z wyrazami poparcia, odczytany podczas finału. Dodatkowo, inicjatywa cieszyła się wsparciem Prezydenta RP Karola Nawrockiego – z Kancelarii Prezydenta przekazano organizatorom flagę państwową z osobistą dedykacją, symbolizującą jedność w obronie życia i rodziny – zaznaczono. Podobne informacje można było znaleźć na portalach: LoveKrakow, Radio Plus, KRKnews czy Fronda.
Ani słowem o marszu nie wspomniało za to Radio Kraków, będące jednym z największych regionalnych mediów. Na portalu jest za to artykuł i bogata galeria zdjęć z… „marszu jamników”, który w Krakowie odbył się w tym samym czasie.
Żadnych informacji o wydarzeniu nie ma również na stronie krakowskiego oddziału Gościa Niedzielnego.
O Marszu milczał również program Kronika nadawany na TVP 3, gdzie oczywiście był obecny „marsz jamników”.
W niedzielę ulicami Krakowa przeszedł Marsz dla Życia i Rodziny. Inicjatywa ma na celu afirmację życia oraz promocję rodziny opartej na trwałym związku kobiety i mężczyzny. To głos w obronie mordowanych nienarodzonych oraz upominanie się o godność każdego człowieka. Tymczasem w alternatywnym świecie internetowym na uczestników Marszu wylano szambo pomyj, pomówień i oskarżeń. Czy ktoś z hejterów próbował dotrzeć do faktów? Czy był na Marszu? Czy tylko obrzuca błotem ludzi dobrej woli dla chorej satysfakcji? Zapraszamy na mini przegląd mediów społecznościowych i opisów świata oczami „silnych za klawiaturą”.
Przykłady braku zrozumienia, hejtu można mnożyć. Pokazujemy tylko kilka przykładów zakłamywania faktów i tworzenia alternatywnej rzeczywistości oraz stawiania uczestników Marszu przed „trudnymi pytaniami”, na które odpowiedź można było znaleźć… idąc na Marsz. Ale zapewne prościej jest być internetowym trollem, hejterem – najczęściej występując pod zmyśloną tożsamością.
Jesteśmy na profilu FB „Dzieje się w Krakowie”. Znajdziemy tam krótki film pokazujący krakowski Marsz z opisem: „Chłopak dziewczyna normalna rodzina”, „Stop aborcji, stop gender” – to hasła uczestników Marszu dla Życia i Rodziny w Krakowie.
A oto niektóre reakcje w komentarzach (zachowujemy oryginalny zapis, słowa wulgarne cenzurujemy):
„W obronie życia ” – pięknie brzmi…a kazde z nich życzy najgorzej osobie która ma odmienne poglądy, włącznie z pozbawieniem tego życia- które tak dumnie i szumnie broni, wystarczy poczytać komentarze tych „ obrońców ” w necie …aż ręce opadają.. ..zakłamanie i hipokryzja na najwyższym poziomie… Swoją drogą – zastanawia mnie, kiedy wpadnie ktoś na pomysł zeby w trakcie takiej pikiety wejść w ten świętoje***wy tłum z swoim mocno chorym dzieckiem i powie ze potrzebuje kasy na terapię leki zajęcia ect i jak chojny gest będą mieć ci co tak mocno bronią…pewnie padnie frazes” pięćset daje z swoich podatków poszla won” 😉 ehhh…niechże każdy swoim podwórkiem sie zajmie na swoją dooopkę patrzy i zyje godnie z swoimi zasadami a nie robi za sumienie innych”.
Na czyje „komentarze w necie” powołuje się autor wpisu, nie wiemy. Jak domyślamy się, owo życzenie najgorszego włącznie z pozbawieniem życia, to komentarz do haseł „Stop aborcji!”. Wszak istnieją w Polsce środowiska, które uważają, że „aborcja ratuje życie” (sic!), co jest kłamstwem na kilku płaszczyznach: życia dziecka, które jest mordowane; życia matki, która cierpi psychicznie po tzw. aborcji, a na dodatek twierdzenie łączące śmierć matki z niewykonaniem tzw. aborcji jest zwykłym kłamstwem. Pomoc potrzebującym? Być może autor komentarza nie wie o licznych zbiórkach pomocowych, o fundacjach (często kościelnych), które służą osobom dotkniętym różnymi nieszczęściami, funkcjonując często właśnie dzięki datkom ludzi takich jak uczestnicy Marszu. Dość tu dodać, że w niedzielę ulicami Krakowa szły rodziny z osobami obarczonymi niepełnosprawnością, był Bawer Aondo-Akaa, którego przedstawiać w świecie pro-life nie trzeba – ich obecność raczej świadczy o zaufaniu do tego środowiska? Ale zapewne hejtera to i tak nie przekona.
Czytamy dalej:
„To jakiś cyrk!!!, nie protestują że oszuści ich okradają,ale protestują gdy dzieci mogą się przygotować do życia w zdrowiu i świadomie decydować o sobie. Nie ma słów na tą patologiczaną zawziętość i złość!!! Wstyd!!!”.
O jakich oszustach mowa? Nie wiemy. Na pewno jednak podczas Marszu słyszalny był głos upominania się o niskie podatki dla rodzin (jeśli o takiej grabieży mogła być tu mowa). Wiemy też, że uczestnicy tego corocznego wydarzenia są mocno zainteresowani właściwym przygotowaniem swoich dzieci do dorosłego życia i mają świadomość, że permisywna edukacja seksualna nie jest tu dobrym rozwiązaniem. Wiedzą też dobrze, że dzieci trzeba przez złem chronić – a nie czyni się tego poprzez wrzucenie w sam środek bagna. To, że świat zwariował, nie oznacza bowiem, że mamy dostosować dzieci do tego szaleństwa. Należy przygotować synów i córki na zderzenie z nim, poprzez zbudowanie trwałych fundamentów moralnych. A to dzieje się w tradycyjnej rodzinie, a nie w jej karykaturach i poprzez wmawianie, że istnieją 54 płcie.
Na tym nie kończymy:
„W obronie dzieci ??? A kto kilka dni temu zawetowal tak ważne ustawy mające na celu ochronę dzieci JUZ NARODZONYCH? TUSK? On nie jest prezydentem RP. Amnezja? A może skrajna HIPORYZJA polityków prawicy i Kościoła? Nie dobrze mi się robi jak patrzę na tę naszą głupotę narodową”.
To już prawdziwy stek bzdur. Mowa zapewne o odrzuceniu przez prezydenta Karola Nawrockiego nowelizacji tzw. ustawy Kamilka. To, czy regulacja wymaga zmian i jakich, to osobna kwestia. Niemniej prezydent swoim wetem nic nie zmienił. Zachował dotychczasowe przepisy (dość restrykcyjne). Za to proponowane przez większość sejmową rozwiązania – choć usuwały niektóre nadregulacje, to równocześnie jednak dopuszczały sytuację, w jakiej osoby, które nie powinny mieć styczności z dziećmi, uzyskiwały do nich dostęp na podstawie jedynie… własnego oświadczenia.
Były też takie pytania:
„A co chłopakowi i dziewczynie z normalnej rodziny będzie przeszkadzało , że dwa chłopaki lub dwie dziewczyny będą nazywali się też rodziną?!?! Ich życie nie będzie w żadnym wypadku zakłócane przez życie par jednopłciowych tak jak teraz nie jest, bo przecież takich par żyje w kraju tysiące. Wystarczy im dać takie same prawa a żadne marsze równości i dla życia nie będą musiały się odbywać”.
Tu aż ciśnie się na usta zawołanie „uśmiechniętej koalicji”: KON-STY-TU-CJA. Tak, wszak ustawa zasadnicza wskazuje, że to związek kobiety i mężczyzny zasługuje na troskę i opiekę państwa. Dlaczego? Bo tylko taka rodzina jest gwarantem zachowania ciągłości pokoleń! I – mówiąc dosadniej – także dostarczycielem przyszłych podatników. Państwo nie ma więc, także z ekonomicznego punktu widzenia, żadnego interesu w tym, by promować homozwiązki. Tym bardziej ów chłopak i dziewczyna nie mają powodów, by uznać, że związki jednopłciowe w czymś im dorównują. Nie ma też żadnych przesłanek, by czynić jakiekolwiek kroki zmierzające do zrównywania tak odmiennych statusów. To dość logiczne…
Cóż. Krytykom nie podoba się nic. Jednym to, że na Marszu były dzieci, które nic nie rozumieją, innych dziwią szkoccy dudziarze, a kolejni wyśmiewają, że na czele z transparentami sami faceci…
No to dla przypomnienia publikujemy zdjęcie czoła marszu – a dzieciom i młodzieży serdecznie dziękujemy za ich dzielną postawę:
Pod innym filmem na wspomnianym profilu padają np. pytania o to, „czy chociaż jedna osoba z tych demonstrujących przeczytala podstawy programowej do odpowiednich klas i wieku ? Jeśli tak to co tam jest nieodpowiedniego?”. „To edukacja zdrowotna zagraża życiu i rodzinie?”; „Dziwna logika bo wydaje mi się, że marsz dla życia i rodziny powinien propagować edukację zdrowotną”.
Być może gdyby tak dociekliwe osoby dotarły na Marsz, wiedziałyby, że pokazana na nagraniu uczestniczka Marszu… mówiła o tym; że poświęciła czas na przeczytanie podstawy programowej. Nie tylko ona. Wielu uczestników niedzielnej manifestacji to uczyniło i wielokrotnie wskazywało na błędy oraz zagrożenia EZ. Wśród nich, na niedostosowaną do wieku seksualizację dzieci i wpajanie im przeczących nauce ideologicznych pojęć dotyczących płci, tożsamości albo choćby wyrzucenie z podstawy pojęcia tradycyjnej rodziny. Ale być może według autorów komentarzy to raczej program sięgający po doświadczenia zdegenerowanych osób typu Alfred Kinsey jest czymś odpowiednim dla dzieci i sprzyjającym ich zdrowiu? Przeciwnicy EZ nie negują potrzeby kształcenia dzieci w zakresie zachowań prozdrowotnych, bezpieczeństwa w sieci. Nawet na Marszu wskazywali, że wiele zagadnień zawartych w nowym przedmiocie należy podejmować… i były one podejmowane przez osoby do tego przygotowane w ramach innych przedmiotów (biologia, informatyka, wychowanie do życia w rodzinie). Dziś, w ramach EZ, wiedzę tę przekaże jeden nauczyciel czy zewnętrzny instruktor, zaś z programu wyrzucono WDŻR, zastępując je permisywnym modelem edukacji seksualnej.
Dla kontrastu warto dodać, że profil informował też o marszu jamników, który obywał się tego samego dnia w Krakowie. Jak słusznie zauważył jeden z użytkowników: „Tyle komentarzy i zero hejtu, jamniki to jednak są kozaki”. Żeby była jasność – taki standard komentowania popieramy. Czyli da się?! Dlaczego zatem troska o bezpieczeństwo dzieci, o rodzinę, o godność każdego życia napotyka na tak wielką falę hejtu… Nie wiemy, ale możemy się domyślać…
A na koniec zachęcamy do obejrzenia filmowej relacji z tego pięknego, rodzinnego wydarzenia!
Skandal! Tomasz Siemoniak szkoli banderowców z OUN!
.. ale rok 2015 ; czy coś się zmieniło? md
Kości Polaków pomordowanych przez OUN-UPA – Ostrówki na Wołyniu, fot. Zdzisław Koguciuk (2012 r.)
Czy wicepremier a obecnie Tomasz Siemoniak w zakresie wiedzy o historii Wojska Polskiego jest kompletnym ignorantem? Czy też w cyniczny i wyrachowany sposób realizuje plan wciągnięcia Polski w działania zbrojne na Wschodzie, nie oglądając się przy tym ani na doświadczenia historyczne, ani na godność polskiego munduru?
Tak czy owak, wydając decyzję o szkoleniu dowódców batalionu o nazwie OUN, uderzył on w polskie tradycje wojskowe oraz znieważył pamięć pomordowanych przez OUN i UPA. W takie sytuacji, jeżeli jest człowiekiem honoru, powinien podać się do dymisji.
Wicepremier i minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak, wydał decyzję, aby za pieniądze polskiego podatnika szkolić dowódców ukraińskich oddziałów ochotniczych, w tym batalionów “Azow” i “Ajdar”, zdominowanych przez banderowców, oraz batalionu noszącego nazwę Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów. Poinformował o tym na konferencji prasowej gen. Mieczysław Gocuł, szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Jest to niebywały skandal, bo OUN była organizacją terrorystyczną, która w okresie międzywojennym atakowała struktury państwa polskiego. Jej członkowie, zwłaszcza z frakcji kierowanej przez Stepana Banderę, dokonali wielu zbrodni, w tym zabójstwa ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego i posła Tadeusza Hołówki.
Nawiasem mówiąc, obaj zamordowani byli piłsudczykami i zwolennikami ugody z Ukraińcami. Banderowcy zgładzili także w skrytobójczych zamachach wielu uczciwych Ukraińców, w tym Iwana Babija, dyrektora ukraińskiego gimnazjum we Lwowie i szefa Akcji Katolickiej. Z kolei we wrześniu 1939 r., współpracując, ściśle z niemieckim wywiadem Abwehrą, spełniali rolę V Kolumny, organizując i przeprowadzając dywersję na tyłach walczących z Niemcami polskich dywizji. W ramach tej dywersji niejednokrotnie strzelali w plecy wycofującym się do Rumunii i na Węgry polskim żołnierzom. Mordowali ludność cywilną.
Przykładem jest zgładzenie bezbronnych mieszkańców osady Kołodne k. Monasterzysk, w tym kobiet i dzieci, co miało miejsce w nocy z 18 na 19 września. W następnych latach na bazie struktur OUN powstała Ukraińska Powstańcza Armia, która dokonała ludobójstwa na Polakach, Żydach o Ormianach oraz obywatelach polskich innych narodowości.
Ks. Raymond de Thomas de Saint-Laurent | 08/09/2025
Upłynęło wiele dni, zanim Bóg wreszcie ukończył arcydzieło Swego stwórczego aktu. Przez dziewięć miesięcy dusza Maryi nadawała formę Jej dziewiczemu ciału i zbliżała się godzina Jej szczęśliwych narodzin. Gdy duszne palestyńskie lato zbliżało się ku końcowi, łagodniejące słońce zalewało obfitymi potokami złotego światła bujną równinę Samarii, gdzie w bogatych sadach dojrzewały jesienne owoce. Pewnego wspaniałego wrześniowego dnia, gdy przyrodę zdobiło promieniste piękno, w bielejącym murami mieście Nazaret na świat przyszła Najświętsza Dziewica.
Prawdopodobnie narodziła się w tym samym domu, w którym później dokona się wielka tajemnica Wcielenia Bożego i gdzie pracując i modląc się Jezus spędzi większość swojego dzieciństwa i swojej młodości. Aniołowie nie ogłosili nadejścia chwalebnej Królowej hymnami radości, tak jak później ogłoszą narodziny Zbawiciela. Niewidzialni dla oka śmiertelników, aniołowie uważali za swój zaszczyt objęcie straży przy skromnej kołysce, nad którą z miłością pochylali się święty Joachim i święta Anna. Proroctwo Izajasza się wypełniło. Z korzenia Jessego, po upływie dziesięciu wieków, wyrośnie nowa gałąź. Na tej samej gałęzi po kilku zaledwie latach zakwitnie odwieczny Kwiat, Wcielone Słowo.
Jej Boży Syn wkrótce pojawi się przedstawiając sobą nowy świt nadziei nad światem pogrążonym od czterech tysięcy lat w ciemnościach bólu i śmierci.
Królowa Nieba
Dzień narodzin Królowej Niebios zalicza się do najpiękniejszych w historii, gdyż ogłaszał on potępionej ludzkości z dawna wyczekiwany czas wyzwolenia.
Upamiętniając to wspaniałe wydarzenie Kościół wybucha entuzjazmem: „Twe narodziny, O Dziewicza Matko Boża – śpiewa Kościół w swojej liturgii – głoszą radość całemu światu” – Nativitas tua, Dei Genitrix Virgo, gaudium annuntiavit universo mundo.
Rzeczywiście, zdajemy się zapominać, w jak straszliwej rozpaczy pogrążony był świat przed przyjściem Chrystusa.
Grzech naszych pierwszych rodziców wydał owoc śmierci. Aż do przyjścia Zbawiciela, przekleństwo Wszechmogącego ciążyło na grzesznej ludzkości. Adam zjadł zakazany owoc w szalonej nadziei, że stanie się podobny do Boga.
Ze straszliwą ironią Bóg pozbawił go wspaniałych przywilejów i zdegradował do skrajnej niedoli. W ten sposób starożytny świat został zbudowany na ucisku słabych i braku poszanowania dla ludzkiej godności. Większa część ludzkości była poddana udręce niewolnictwa.
Nawet Rzym, dumny nosiciel cywilizacji, uważał rzesze swoich niewolników za ogromne stado przeznaczone na rzeź. Tak naprawdę panowie mieli prawo wysyłać swoich niewolników na śmierć tylko dla swojej rozrywki. Wytworni patrycjusze z cesarskiego miasta używali czasem tych biednych dusz jako pokarmu dla hodowanych przez siebie morskich węgorzy. Nic nie syciło tak ich obżarstwa, jak smakowite morskie węgorze, podtuczone na ludzkiej krwi.
Cierpienia dusz były coraz dotkliwsze. Adam przypuszczał, że może obejść się bez Boga i niewdzięcznie odrzucił swego Suwerennego Dobroczyńcę. Bóg, w zamian, wycofał się od swego stworzenia. Nie opuścił jednak całkowicie ludzkości, ale przemawiał do niej w rzadkich odstępach czasu, zapowiadając przyszłe przyjście dziewicy, która zmiażdży głowę węża pod swoją niepokalaną piętą. On wzbudził proroków spośród ludzi, lecz sam ukrył się w swym nieprzystępnym świetle.
Ponadto, Pan dopuścił do tego, aby źródło łaski ustało całkowicie. Nie odmawiał swego przebaczenia skruszonemu grzesznikowi, udzielając go pod jedynym warunkiem doskonałej skruchy. Mimo to, pośród pokus ciała i przy braku hojnej duchowej pomocy dostępnej nam teraz, najsłabsze dusze wpadały tysiącami do piekielnej czeluści.
Biedni ludzie z dawnych czasów! Dotkliwie odczuwali swą słabość i bezbronność i poszukiwali w niezmiernym bólu jakiegoś sposobu zyskania nadprzyrodzonego wsparcia w swej biedzie. Bóg, Byt duchowy, wymyka się prymitywnym zmysłom ludzkim, więc ludzie tworzyli sobie bożki, w których pokładali swe największe nadzieje. Niestety! Posągi te były głuche i nie słyszały rozdzierającego serca krzyku wynikającego z czterdziestu wieków cierpienia.
Jednak ten straszny koszmar, w którym walczy ludzkość, rozprasza się, jak gęsta nocna mgła przed słodkim światłem poranka. Kwadrans wieczności wyznacza godzinę swego nieskończonego miłosierdzia. Narodziny Maryi rozpoczynają dzieło Odkupienia. W swej kołysce Matka Zbawiciela rozświetla opuszczoną ziemię łaską swoich pierwszych uśmiechów. Wkrótce pojawi się Jezus i swą drogocenną Krwią zmaże wyrok naszego potępienia. Świat, który tyle wycierpiał, wreszcie będzie rozkoszował się radością wolności i pokoju. Niewolnictwo zostanie wszędzie zniesione, a ludzka godność będzie odtąd szanowana. Niczym wartkie strumyki, łaski wytrysną w obfitości z sakramentów. Musimy tylko do nich przystąpić i czerpać z nich – bez ograniczeń – przebaczenie, odwagę i życie wieczne.
Bóg, który ukrył się w raju, zstąpi na ziemię i nigdy nie porzuci ludzkości. Po Wniebowstąpieniu nasz Pan pozostanie wśród nas pod zasłona eucharystyczną aż do końca świata, kiedy to Rzeczywista Obecność opuści zniszczone tabernakula. Chrystus wówczas będzie w sposób widzialny królował nad chwalebnymi duszami zmartwychwstałych wybranych. Takie są wspaniałe radości ogłaszane narodzinami Maryi. „Twe narodziny, O Dziewicza Matko Boża głoszą radość całemu światu”
Narodziny Najświętszej Dziewicy
Narodziny Najświętszej Dziewicy były więc jednym z najważniejszych wydarzeń w historii.
Przyjrzyjmy się teraz, w jaki sposób te narodziny zostały przyjęte i wynieśmy z tych rozważań lekcję, która przyniesie korzyść naszemu życiu wewnętrznemu. Święci Ojcowie Kościoła wyrażają wpływ narodzin Niepokalanej Dziewicy na niewidzialny świat, opisując niebiosa ogarnięte niezwykłym podziwem. Aniołowie nie potrafili odnaleźć stosownych słów pochwały, by wyrazić uznanie dla cudownej Trójcy Świętej za stworzenie Tej, która była umiłowaną Córką Ojca i która stanie się Matką Słowa Wcielonego i Oblubienicą Ducha Świętego. Nie nużył ich też podziw dla piękna ich Królowej. Błogosławione duchy, które radują się nawróceniem jednej duszy, radowały się widząc zjawienie się pewnej Ucieczki grzesznych. Wiedzieli, że Maryja pewnego dnia stanie się Bramą Niebios, która nigdy nie odmówi wejścia do wiecznego królestwa tym, którzy przywołają Ją z ufnością. Ojcowie zauważają również ogromne westchnienie ulgi sprawiedliwych w otchłani, zmarłych od początku świata, a także wściekłość demonów w piekle, które widziały zbliżający się koniec ich tyrańskiego panowania.
Jak przyjęto na ziemi narodziny Maryi, które zachwyciły niebo i przeraziły upadłych aniołów? Narodzinom świętego Jana Chrzciciela kilka lat później towarzyszyły cuda, wywarły wrażenie na ludowej wyobraźni. Mieszkańcy Judei pytali z podziwem: „Jakie będą losy tego dziecka, którego przyjście na ten świat jest witane tak wieloma cudami? Kim zatem będzie to dziecko?”. Wspaniała misja Maryi znacznie przewyższała misję Zwiastuna. Jednak nic nadzwyczajnego nie wskazywało tłumom, że Ta, która została obiecana grzesznemu człowiekowi tuż po upadku i którą zapowiadali prorocy w ciągu wieków, się narodziła. W rzeczywistości Niepokalana Dziewica narodziła się wśród powszechnej obojętności.
Według pewnych tradycji, nikt w małym miasteczku Nazaret, gdzie mieszkali święci Joachim i Anna, nikt nie zwrócił uwagi na nowe przybycie. Chociaż w Jej żyłach płynęła krew Dawida, Jej rodzina utraciła starożytną świetność. Któż zważał na tych zubożałych ludzi?
Anna i Joachim byli przez wiele lat bezdzietni, ale Pan w końcu wysłuchał ich modłów. Postrzegali swoją córkę, Maryję jako miarę niebiańskiej dobroci, jaką im Bóg okazał. Praktycznie jednak nie zdawali sobie sprawy w rzeczywistości z tego, jakimi prawdziwymi skarbami Najwyższy obdarzył duszę ich dziecka. Nie potrafili sobie wyobrazić cudu Niepokalanego Poczęcia. Nie uświadamiali sobie, że to Matka Odkupiciela leży w ich kochających ramionach.
Ówcześni Żydzi byli pogrążeni w zniechęceniu. Od lat nie słyszano głosu proroków. Utraciwszy swą polityczną wolność, wierzyli, że Opatrzność ich porzuciła. I to właśnie wówczas ukryte dzieło nieskończonego Miłosierdzia dokonało się pośród nich.
Fakty mówią same za siebie i uczą nas oczywistej lekcji. Oby niedostrzeżenie narodzin Matki Bożej nauczyło nas lekceważyć ludzką wielkość! Zachowujmy chrześcijańską perspektywę obojętności wobec ulotnych marności, które sam Chrystus odrzucił przy narodzinach swojej Matki. Gdyby były one ważne, z pewnością nie odmówiłby ich swojej Rodzicielce.
Niepokalana Matka
Ta wielka tajemnica uczy nas również, by nigdy nie upadać na duchu. Niepokalana Matka przyszła na świat w czasie, gdy Żydzi utracili nadzieję. Rzeczywiście, myśleli, że wszystko jest stracone. Czerpmy korzyść z tej lekcji. Często ulegamy zniechęceniu, kiedy – wzywając niebiosa o wsparcie – nasza prośba nie zostaje natychmiast wysłuchana. Czasami Bóg czeka, aż znajdziemy się na skraju przepaści, nim wyciągnie swą miłosierną dłoń. A więc nie zniechęcajmy się i nie ustawajmy w modlitwie! Wszechmocny wkroczy w tej właśnie chwili, kiedy będziemy się uważać za całkowicie porzuconych. Jeśli będziemy mieć ufność – nieograniczone zapasy ufności – zostaniemy sowicie wynagrodzeni
Święty Tomasz z Villanuevy wyjaśnił w jednym z kazań, że Maryja jest niebiańską jutrzenką nie tylko dla świata, ale przede wszystkim dla każdej pojedynczej duszy. Przypominał on wspaniałą prawdę, jakiej uczyła tradycja katolicka, że dusza przepełniona nabożeństwem do Najświętszej Panny niesie w swym wnętrzu znak przeznaczenia. Czy mocno pragniecie zbawienia, które uchroni was przed ostatecznym potępieniem? Zatem wiernie oddawajcie cześć Maryi. Czy pragniecie zapewnić zbawienie tym, którzy są wam drodzy? Pozyskajcie od nich obietnicę, że każdego dnia będą odmawiać jakąś modlitwę do Maryi.
Tradycja katolicka stwierdza, że sługa Matki Bożej nie zginie: Servus Mariae non peribit. Będzie na zawsze wyśpiewywać miłosierdzie Jezusa i Jego Przenajświętszej Rodzicielki.
Najświętsza Panna ukazująca się prostym warmińskim dziewczynkom – Justynie Szafryńskiej i Barbarze Samulowskiej – oprócz okazania swym ziemskim dzieciom wielu wyrazów miłości, twardo potępiła herezję i grzech, przekazując jednocześnie stanowcze upomnienia i przestrogi, które i dla nas, ludzi “nowoczesnych” powinny być cennymi drogowskazami na drodze do Nieba. Czego zatem wymaga od nas Matka Boża?
8 września Kościół Katolicki wspomina Matkę Bożą Gietrzwałdzką. Tym samym nadarza się doskonała okazja, by pochylić się nad jedynymi w Polsce uznanymi przez Watykan objawieniami Maryjnymi, jakie dokonały się pomiędzy27 czerwca a 16 września 1877 roku.
Maryja przeciwko hedonizmowi
Jednym z najistotniejszych punktów przesłania z Gietrzwałdu jest konieczność trwania w łasce uświęcającej i nieustanne praktykowanie cnót. Matka Najświętsza z bólem spoglądała na obecną wówczas na ziemi warmińskiej rozwiązłość. XIX – wieczna skala zepsucia nie dorównywała jednak degeneracji, jaką możemy obserwować dziś. Zło w biały dzień wypełza na ulice siejąc zgorszenie, niestety również w Polsce. Co zaskakujące, wielu katolików toleruje ten proceder, czasem nawet go wspiera. Uważają oni bowiem, że Kościół Katolicki się myli, powinien zmienić swoje nauczanie i dostosować je do dzisiejszych czasów. Świat, jeśli już poważnie rozważa istnienie Boga, próbuje Mu przypisywać daleko idącą pobłażliwość, tak wielką, iż pojęcie grzechu staje się niejako puste, pozbawione znaczenia i jakiegokolwiek odzwierciedlenia w rzeczywistości. Objawienia gietrzwałdzkie, podobnie, jak Pismo Święte i Tradycja, miażdżą ten mit, co warto przypominać w dzisiejszych czasach zamętu.
Zdarzył się też wypadek, że żądano przez trzecią osobę będącą w Gietrzwałdzie, ażeby dzieci zapytały się Matki Bożej, czy osoba pewna może przyjść do zdrowia. Odpowiedziała Najświętsza Panna, że: może, skoro ktoś z rodziny przestanie pić! Tymczasem według wiadomości ludzkiej nikt w tej rodzinie nie pił, później jednak, gdy przesłano tę odpowiedź Matki Bożej zdumionej rodzinie, winowajczyni istotna, która dotychczas starannie umiała się ukrywać ze swoim nałogiem, przyznała się doń otwarcie i odtąd sumienną poczęła czynić pokutę.
Skoro więc już “ciche” i niezauważalne nadużywanie alkoholu jest przyczyną innych, poważniejszych kłopotów ludzkich, a także Bożego rozczarowania, to jak tragiczne w swych skutkach musi być dzisiejsze pijaństwo, np. podczas imprez, kiedy to młodzież wprowadza się w tak głębokie upojenie, iż nie jest w stanie zająć pozycji innej niż leżąca. W Polsce na alkohol wydajemy rocznie ponad 40 miliardów złotych. Uzależnienie od alkoholu, które zwalczać chce Maryja, jest wielkim czynnikiem niszczącym nasze społeczeństwo. Jest on przyczyną niewypowiedzianego cierpienia i wstydu, jak również najrozmaitszych chorób ciała, umysłu, a nawet duszy.
Piekła nie ma?
“Wszyscy zostaną zbawieni a piekło to tylko średniowieczny wymysł kleru!” – oto, jak współcześnie spogląda się na fundamentalne kwestie eschatologiczne. Prawda jednak leży zgoła gdzie indziej. Piekło istnieje i mówi o tym sam Chrystus: Bójcie się raczej Tego, który duszę i ciało może zatracić w piekle. (Mt 10, 28)
Z herezją o nieistnieniu piekła rozprawia się i Maryja w Gietrzwałdzie: na zapytanie dziewcząt,czemu teraz ludzie tak często krzywo czyli fałszywie przysięgają, odebrały odpowiedź, że krzywoprzysięzca już jest oddany diabłu, który jako „głodny lew“ szuka ludzi, aby ich pożarł; krzywoprzysięzca już jest potępionym.
Najświętsza Panna jasno określiła, iż grzechy, takie, jak np. “szkaradny nałóg nieczystości cielesnej”, alkoholizm, czy kłamstwo przynoszą człowiekowi zgubę. Na pytanie o losy ludzi uporczywie trwających w rozpuście Matka Boża odpowiedziała: “Będą ukarani…” Tym samym potwierdza Ona słowa z Biblii: Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. (1 Kor 6, 9 – 10)
Módlcie się nieustannie…
Sednem wizji gietrzwałdzkich była niewątpliwie zachęta do modlitwy, zwłaszcza różańcowej. […] na takie wezwanie zaiste cała Polska powinna by się wpisać do Różańca, a przynajmniej zobowiązać się do jego odmawiania. Nie powinno się znaleźć jednej duszy, która by się usuwała od tego. Nie bylibyśmy tej Matki dziećmi prawymi, gdybyśmy Jej rady i żądania nie spełnili. Nie zasłużylibyśmy się nazwać dobrymi Katolickiego Kościoła synami, gdybyśmy tego jednego przez Jego Opiekunkę wskazanego ratunku udzielić mu zaniechali. Nie okazalibyśmy się dobrymi tego kraju dziećmi, gdybyśmy zostali nieczułymi na jego widok i niedbałymi w niesieniu pomocy, na jaką zdobyć się możemy – mówił rok po zakończeniu objawień bł. o. Honorat Koźmiński.
Na przekazywane przez dziewczynki pytania i prośby wiernych, Maryja odpowiadała obietnicą, że tylko dzięki modlitwie chorzy wyzdrowieją, dusze z czyśćca szybciej będą mogły oglądać Boga, prześladowania Kościoła ustaną, a liczba powołań kapłańskich wzrośnie. Zarówno na początku, jak i na końcu objawień Matka Boża prosiła, byśmy codziennie z gorliwością odmawiali Różaniec. Bardzo zależało Jej, by ludzie przeżyli prawdziwe nawrócenie, “metanoję”.
Apel ten znalazł w polskim społeczeństwie głęboki odzew – organizowano wielkie pielgrzymki do Gietrzwałdu, pątnicy modlili się razem, padali krzyżem, wylewali łzy i ubolewali nad swymi grzechami masowo się spowiadając. Tego nam dzisiaj bardzo brakuje.
Modlitwa, tak ważna w kontekście wiecznych losów duszy, jest dziś często spychana na dalszy plan. Praca, podróże, nauka – to wszystko okazuje się być ważniejsze od spotkania z Bogiem. Jeszcze na początku lat 90-tych XX wieku do kościoła uczęszczało prawie 70% społeczeństwa. Obecnie niedzielnej Mszy Świętej słucha niespełna 40% Polaków. To smutna statystyka. Pokazuje zatrważające tempo laicyzacji i odejścia od wiary. Na szczęście w naszym kraju znajdziemy sporo osób wiernych Bogu, które z chęcią wypełniają wolę Nieba chwytając za Różaniec – są to np. Wojownicy Maryi, albo grupy skupione wokół Nowenny Pompejańskiej.
Warto wspomnieć, że wyżej od Różańca Maryja stawia Mszę Świętą, jako najdoskonalszą formę modlitwy, a także najskuteczniejszy środek pomocy duszom czyśćcowym. Wszelkie nasze prośby i błagania powinny być ogarnięte ciszą i skupieniem. Matka Boża zaleciła także, aby przy modlitwie osobistej pozostawać w pozycji klęczącej, która najpełniej wyraża ideę wpatrywania się w Boży majestat. Ciekawym jest też fakt, że Najświętsza Panna nie chciała udzielić błogosławieństwa tym, którzy przybyli na miejsce objawień jedynie w celu podziwiania cudów i doświadczenia tzw. “adrenaliny duchowej” nie okazując przy tym szacunku wobec Sacrum i traktując je instrumentalnie. Maryja błogosławiła za to osobom pokornym, szczerze żałującym za grzechy i cichym.
Nadzieja dla Polski
Orędzie z Gietrzwałdu nie dodaje do naszej wiary żadnych nowości, ani jej nie uzupełnia – ono w przepiękny sposób potwierdza wszystko, czego Kościół od zawsze nauczał. Jest to przypomnienie, byśmy w czasach zamętu nie oddalili się od Boga, wytrwałej modlitwy i Jego przykazań, a tym samym uniknęli narodowego upadku. To niezwykłe wydarzenie pozwala głębiej uwierzyć w stałą opiekę Bożą nad Ojczyzną i dostrzec jej ogromne znaczenie w dziejach Narodu.
Pamiętajmy, że mimo zauważalnych błędów i występków, Chrystus dostrzega w Polsce potencjał, co zdradza św. Faustynie: Polskę szczególnie umiłowałem, a jeżeli posłuszna będzie woli Mojej, wywyższę ją w potędze i świętości. Z niej wyjdzie iskra, która przygotuje świat na ostateczne przyjście Moje. (Dz. 1732)
W ostatnim objawieniu Matka Boża przemówiła do ludu polskiego tymi słowami: Nie smućcie się, bo Ja zawsze będę przy was. Obietnice z Nieba są nieodwołalne, a Maryja jest z nami i dzisiaj. Ufajmy zatem, iż Najjaśniejsza Rzeczpospolita niebawem zostanie uzdrowiona z chorób, które ją toczą, a idąc śladami Najświętszej Dziewicy, na zawsze pozostanie wierna Bożemu Prawu.
Not to sound judgmental (but hey, I am being judgmental):
If my parents had that much chaos and family disfunction as in the video above- it is easy to see how some adult children might chose to not engage in a similar pattern or behavior…
Which brings us to this trend among a certain liberal set of young adults:
If you nose, you nose.
Malone News is a reader-supported publication. To receive new posts and support my work, consider becoming a free or paid subscriber.
For those that ignorantly argue that Acetaminophen has been around since the 1950s, without a rise in autism – until recently, “proving” without looking at the HHS data, that Secretary Kennedy must be wrong about the link with Acetaminophen and autism:
Some facts-
The use of Acetaminophen before and after vaccination of children was not recommended until the 1980s
Nor was Acetaminophen the recommended NSAID for pregnant women until the 1970s.
Timeline and Recommendations
By the 1980s-1990s: Acetaminophen became widely used for post-vaccination fever and pain relief in children as a standard part of aftercare.
2000s: Official vaccine information statements (such as the CDC’s DTaP VIS last updated in 2007) included recommendations to use antipyretics like acetaminophen for 24 hours after vaccination to manage discomfort.
Late 2000s-Present: New research, including the pivotal Prymula et al. study, suggested prophylactic use might blunt immune response, resulting in newer guidelines discouraging routine prophylactic use—but still supporting therapeutic use if a child is in pain or develops a fever after vaccination.
Tylenol (acetaminophen) began to be widely recommended as the preferred pain reliever for pregnant women by the 1970s and 1980s, as concerns grew about the safety of alternatives like aspirin and NSAIDs during pregnancy.
So, yes – Acetaminophen has been around since the 1950s, but no – it has not been the drug of choice during pregnancy or for use during vaccination of children until much more recently…
Now, I have not seen the HHS report – but I do know that to prejudge a scientific report before it has been distributed doesn’t seem like science.
Furthermore, the HHS report apparently just confirms the overwhelming body of previously published peer reviewed literature linking Acetaminophen use and autism. In other words, the actual science supports the hypothesis of use linkage in this context to development of clinical autism.
Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) • 7 września 2025
Tegoroczne wakacje zakończyły się tragicznym akcentem. Podczas próby akrobacji nad lotniskiem w Radomiu, gdzie w dniach 30-31 sierpnia miało odbyć się widowisko „Air-Show”, rozbił się myśliwiec F-16, a pilotujący go major Maciej Krakowian z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w podpoznańskich Krzesinach zginął na miejscu, pozostawiając żonę i osierocając dwóch synków. Co było przyczyną katastrofy – tego dokładnie nie wiadomo, bo na miejsce przybyła cała gromada prokuratorów – a w takiej sytuacji zanim oni między sobą dojdą do porozumienia, jaką wersję wydarzeń przedstawić – musi minąć sporo czasu. W jednej sprawie prokuratorzy mają pewność – że rozmowa, jaką między majorem Krakowianem a kontrolerem lotu nad radomskim lotniskiem przytoczyły media, nigdy się nie odbyła, że to najpewniej wytwór sztucznej inteligencji. Widać w tym uzasadnieniu postęp, bo jeszcze niedawno prokuratorzy bez wahania obciążyliby odpowiedzialnością za tę „dezinformację” ruskiego czekistę Putina – ale sztuczna inteligencja wydaje się wyjściem bezpieczniejszym, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie możemy być do końca pewni, czy nadal jesteśmy „sługą narodu ukraińskiego”, czy jednak zaczynamy się powoli od tej służby emancypować.
Chodzi oczywiście o zawetowanie przez prezydenta Karola Nawrockiego ustawy o świadczeniach dla „obywateli Ukrainy”. Ukraińscy agenci, od których w establishmencie aż się u nas roi, od razu podnieśli klangor, że prezydent Nawrocki jest mordercą ukraińskich dzieci, może jeszcze nie takim, jak Putin, ale jak się nie opamięta, to… No właśnie; odpowiedzi na to dręczące pytanie dostarczył pewien „obywatel Ukrainy” wyjaśniając, że jak się nie opamiętamy, to Ukraińcy będą wzniecać w Polsce pożary i w ogóle – rozpocznie się wołynka. Na takie dictum nawet obywatel Kierwiński, któremu obywatel Tusk Donald przydzielił w swoim vaginecie fuchę ministra spraw wewnętrznych, nakazał owego „obywatela Ukrainy” deportować do ojczyzny, gdzie pewnie dostanie jakieś wysokie odznaczenie za bohaterską postawę. Prezydent Nawrocki wprawdzie zadeklarował, ze Polska za Ukrainą stoi „murem” – ale swojego veta nie cofnął, w związku z czym na razie nie wiemy, co w tej sprawie myślimy.
Zresztą sprawę świadczeń dla „obywateli Ukrainy”, za którymi ujęła się nawet przewielebna siostra Małgorzata Chmielewska, wkrótce przyćmiła afera z instrukcją, jaką Ministerstwo Spraw Zagranicznych skierowało do pana prezydenta Nawrockiego – co i jak mu wolno powiedzieć podczas spotkania z amerykańskim prezydentem Donaldem Trumpem 3 września, a czego mu pod żadnym pozorem nie wolno. Jakimści sposobem ta instrukcja przedostała się do niezależnych mediów głównego nurtu, wywołując w opinii publicznej najpierw zdumienie, a potem „litość i trwogę”. Chodziło nie tylko o poziom tego dokumentu, ale przede wszystkim o to, że – jak wyjaśnił Książę-Małżonek – instrukcja była solenną uchwałą, jaką podjął vaginet obywatela Tuska Donalda.
To rzeczywiście wzbudziło zaniepokojenie opinii publicznej, która wprawdzie wie, że obecna ekipa przy sterze naszego bantustanu jest najgłupsza od czasów Bolesława Chrobrego, ale była dotąd przekonana, że nie do tego stopnia. „Bo taka głupia to ja już nie jestem; może głupia – ale taka to już nie”? – śpiewała za pierwszej komuny Krystyna Zachwatowicz w Piwnicy pod Baranami. Okazało się, że sprawdziły się najgorsze przeczucia.
Żeby zatrzeć to nieprzyjemne wrażenie obywatel Tusk Donald zaprosił był Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje na polsko-białoruską granicę. Czy zrobił to z własnej inicjatywy, czy też Reichsfuhrerin, w obliczu narastających w „koalicji chętnych” nastrojów wojowniczych, zapragnęła doznać dreszczyku heroicznego – dość, że znalazła się tuż przy stalowym płocie na granicy z Białorusią. Okazało się, że za płotem są białoruskie sołdaty z długą bronią, w związku z czym obywatel Tusk Donald, powołując się na opinię tubylczych „służb”, zaproponował Reichsfuhrerin, żeby może konferencję prasową
zorganizować w innym miejscu, nie tak na widoku – ale ona nie chciała nawet o tym słyszeć, co utwierdza mnie w podejrzeniach, że chodziło jej o dreszczyk. Tedy obiecała, że Polska może dostać nawet 200 mln euro pożyczki na uzbrojenie Bundeswehry i na tym konferencja się skończyła. Obywatel Tusk podsumował ją krótko: „no to przeżyliśmy!” – i w ten oto sposób Reichsfuhrerin Urszula Wodęleje uzyskała heroiczny liść do wieńca sławy. Inna sprawa, że obywatel Tusk Donald mógłby postarać się lepiej; taki na przykład Michał Saakaszwili miał zwyczaj wywozić swoich gości spragnionych laurów gdzieś w teren, a tam umówiony sołdat puszczał w ciemności serię z pistoletu maszynowego – co na wszystkich robiło wrażenie: „ale wcale się nie baliśmy!”
Z kolei prezydent Zełeński, każdemu gościowi, którego przyjmował w Kijowie, fundował alarm lotniczy, to znaczy – kazał włączać syreny i przy akompaniamencie ich wycia spacerował po Kijowie ze struchlałym cudzoziemcem. Inna rzecz, że Donaldu Tusku może coś takiego i przychodziło do głowy – ale widocznie dostał z Berlina instrukcję: wiecie, rozumiecie Tusk; wy nie przesadzajcie z atrakcjami, żeby się nam Reichsfuhrerin nie przelękła. Na wszelki wypadek „Putin” samolotowi wiozącemu Reichsfuhrerin Urszulę Wodęleje do domu, wyłączył GPS, toteż na brak heroicznych dreszczyków nie powinna się uskarżać.
Jak wiadomo, 31 sierpnia przypadła kolejna rocznica „porozumień gdańskich”, które w Gdańsku, Szczecinie i Jastrzębiu komunistyczna władza podpisała ze swoimi konfidentami: Lechem Wałęsą, Marianem Jurczykiem i Jarosławem Sienkiewiczem. Z tej okazji w wolnym mieście Gdańsku urządzono uroczystość, a właściwie – dwie uroczystości. Jedną z udziałem pana prezydenta Nawrockiego w „sali BHP”, gdzie ta polityczna sodomia miała miejsce i drugą – na zewnątrz, gdzie brylował Bogdan Borusewicz Dodatkowego dramatyzmu dostarczyło „ostatnie pokolenie”, które – jak się okazało – cieszy się protekcją „legendarnego” Władysława Frasyniuka oraz niemniej „legendarnej” Barbary Labudy, której już chyba nie rajcują kosmiczne loty na miotle na inne planety we ramach sławnej sekty „Antrovis”. Warto przypomnieć, że w przerwach między tymi podróżami pani Labuda pełniła obowiązki ministra w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego w sposób nie zwracający niczyjej uwagi. No a teraz – „ostatnie pokolenie”. Ładny interes!
Tymczasem nadszedł dzień 1 września, kiedy to tradycyjnie rozpoczyna się rok szkolny w którym do szkół wchodzi m.in ”edukacja zdrowotna”. Episkopat uznał, że ta edukacja „szkodzi zbawieniu” i wezwał rodziców, by się nie zgadzali na udział ich dzieci w tych lekcjach. Kiedy to piszę, jeszcze nie wiadomo, czy większość rodziców posłuchała się Episkopatu, czy zawodowego katolika, pana red. Tomasza Terlikowskiego, który wszystkich zapewnił, iż „edukacja zdrowotna” zbawieniu nie zagraża słowem – i oświecił i uspokoił. Tak czy owak wygląda na to iż pan red. Terlikowski wysuwa się na czoło Kościoła Otwartego, od dawna promowanego u nas przez Judenrat „Gazety Wyborczej”.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).
Kilka lat temu Mariusz Maksymowicz ze wsi Średnica-Pawłowięta w gminie Szepietowo wraz z rodzicami zakupił ciągnik marki Belarus. Po kilku latach od rejestracji pojazdu nad gospodarstwem wisi widmo utraty maszyny.
Czy do takiej sytuacji doprowadziły “błędy urzędników”?
Ponad 7,5 tysiąca rolników w całej Polsce stoi dziś przed dramatycznym problemem – lada moment nie będą mogli korzystać ze swoich ciągników marki Belarus, które od lat pracowały w ich gospodarstwach. Rolnicy twierdzą, że do takiej sytuacji doprowadziły decyzje urzędników, którzy dopiero po kilku latach od rejestracji uznali, że pojazdy nie spełniają wymagań unijnego prawa.
Taką sytuację przeżywa m.in. Mariusz Maksymowicz ze wsi Średnica-Pawłowięta w gminie Szepietowo. Kilka lat temu jego rodzina zakupiła ciągnik, który zgodnie z procedurą został zarejestrowany w urzędzie. Jak podkreśla rolnik, wszystkie dokumenty zostały wtedy złożone, wydano tymczasowy, a następnie stały dowód rejestracyjny. Dopiero w ubiegłym roku przyszła decyzja o cofnięciu dokumentu, z powodu błędów urzędnika podczas rejestracji.
– Dostaliśmy informację, że nasz ciągnik został nielegalnie zarejestrowany, bo nie spełnia norm Unii Europejskiej. Po tylu latach dowiadujemy się, że rejestracja jest nieważna, mimo że urząd miał obowiązek sprawdzić wszystkie dokumenty – mówi poszkodowany rolnik.
Decyzje Samorządowych Kolegiów Odwoławczych (SKO) oznaczają, że ciągnikami Belarus nie można poruszać się po drogach publicznych. To wyklucza możliwość dojazdu na pola czy wykonywania podstawowych prac rolniczych, a także sprzedaży pojazdu. Rolnicy czują się pozostawieni sami sobie – kredyty na zakup maszyn zostały zaciągnięte, podatki zapłacone, a teraz sprzęt, który miał służyć przez lata, staje bezużyteczny.
W gospodarstwie pana Mariusza pojawili się przedstawiciele Ruchu Gospodarstw Rodzinnych (RGR). Prezes organizacji Konrad Krupiński ostro skrytykował działania państwa.
– Dlaczego za błędy urzędnika konsekwencje ma ponosić rolnik? Na te ciągniki rolnicy wzięli kredyty, zapłacili podatki, uiścili opłaty rejestracyjne. A teraz po pięciu czy sześciu latach ktoś żąda od nich zwrotu dowodów rejestracyjnych. To państwo polskie powinno zwrócić pieniądze za sprzęt, który sam dopuściło do ruchu – podkreślał.
RGR domaga się od rządu dotrzymania obietnicy złożonej przez ministra infrastruktury Dariusza Klimczaka, który kilka miesięcy temu zapowiadał abolicję w tej sprawie.
– Państwo powinno wziąć się za samochody, które naprawdę nie spełniają norm, jak te z afery spalinowej niemieckiego koncernu. A nie prowadzić nagonki na rolników, którzy kupili ciągniki do pracy, a nie do luksusu – mówił Krupiński.
Lider RGR przypomniał również, że ciągnik jest podstawowym narzędziem pracy, a nie dobrem luksusowym. – To nie jest jacht kupiony do opalania się, tylko maszyna do ciężkiej pracy – argumentował.
Rolnicy podkreślają, że wybierali markę Belarus nie z kaprysu, lecz z powodów ekonomicznych. Maszyny były tańsze od zachodnich odpowiedników, mniej komfortowe, ale wystarczająco mocne do pracy w polu. Dziś jednak okazuje się, że ten wybór, dokonany zgodnie z prawem, może ich doprowadzić do poważnych strat finansowych.
Sprawa wciąż budzi emocje i oburzenie. Rolnicy pytają, kto poniesie odpowiedzialność za urzędnicze błędy i czy państwo rzeczywiście zamierza ich obciążyć skutkami decyzji, na które nie mieli wpływu. Ostateczne rozwiązania wciąż nie zapadły, a gospodarze – zamiast w spokoju pracować w polu – muszą walczyć o prawo do korzystania z własnych maszyn.