Anatomia prowokacji [neo-]gliwickiej

Anatomia prowokacji gliwickiej

Stanisław Michalkiewicz 27 lutego 2024 prowok

Coraz bardziej utwierdzam się w podejrzeniach, że banner wyrażający oczekiwanie, iż Putin zrobi porządek i z Ukrainą i z vaginetem Donalda Tuska, został sporządzony przez jakiegoś prowokatora na usługach ABW, której pan Siemoniak mógł zasugerować coś takiego, żeby upiec na tym kilka pieczeni. Po pierwsze – żeby stworzyć vaginetowi Donalda Tuska okazję do spacyfikowania nieprzyjaciół ukochanej Ukrainy. Dotychczas bowiem vaginet dał taki pokaz bezradności, że aż musiał włączyć się nasz jasny idol w osobie prezydenta Zełeńskiego, który wezwał na granicę i premiera Tuska i prezydenta Dudę, żeby ich jakoś podkręcić. Normalnie to jeden i drugi by się na to wezwanie stawił, ale widocznie obydwaj doszli do wniosku, że co tam mają się szlajać gdzieś po jakichś Dorohuskach, czy innych Medykach z giermkiem, kiedy przecież lada dzień będą dopuszczeni przed oblicze samego szefa, Józia Bidena?

Poza tym 23 lutego ma do Warszawy przyjechać rewizor iz Pietierburga, a nawet więcej niż zwyczajny rewizor – bo sama Reichsfuhrerin Urszula von der Layen, która przywiezie Donaldu Tusku jakąś forsę w charakterze nagrody za dobre sprawowanie. Dobre sprawowanie polega na tym, że pan minister Bodnar wyrzuca z prokuratur i sądów kogo tylko może, żeby zrobić miejsce dla fagasów wyznaczonych przez stare kiejkuty i poza tym zaprezentował pani Reichsleiterin Verze Jurovej jakieś projekty z prośbą o łaskawe zatwierdzenie – a ona podobno, chociaż nie bez wątpliwości (“wiecie, rozumiecie Bodnar, wy jeszcze tu i tam wprowadźcie poprawki, chociaż ogólnie, to widzę, że się staracie. Nu, maładiec, możecie odmaszerować!”), wyraziła aprobatę. W związku z tym również Knesejm (czy chanuka nadal się pali?) wyraził mu właśnie votum zaufania. Jeszcze by tego brakowało, żeby nie wyraził. Co by na to powiedziano w Berlinie!

Wracając do pomysłu pacyfikowania protestujących rolników pod pretekstem banneru, to pan minister Bodnar, jak słychać, puścił w ruch niezależną prokuraturę, która wszczyna „energiczne śledztwo” w sprawie ruskich agentów wśród rolników. Jestem pewien, że jak padnie rozkaz, żeby wykrywać ich jak najwięcej, to niezależna prokuratura wykryje ich tylu, że nie tylko granica, ale i wszystkie drogi opustoszeją i Polska – niczym w latach 60-tych, kiedy to lansowano taki slogan reklamowy – znowu stanie się „krajem pustych szos”. Potem oczywiście posypią się piękne wyroki – bo kto to widział, żeby chłopy przed całą Polską pokazywały, że szlachta nic nie może i przeganiały znad granicy pana wiceministra Kolodziejczaka? Ale najbardziej odpowiedzialne zadanie otrzymał pan Władysław Kosiniak-Kamysz, podobnie jak za pierwszej komuny, odpowiedzialny za transmitowanie do rolników polityki Volksdeutsche Partei, a przy okazji – minister obrony. Jemu z kolei postawiono zadanie usunięcia rolników z granicy, żeby nie podskakiwali ukraińskim – jak złośliwie nazywają ich antysemitnicy – „parchom-oligarchom”. Tedy pan minister-ministrowicz Władysław Kosiniak-Kamysz specjalnym rozkazem będzie uznawał wybrane drogi za elementy „infrastruktury krytycznej”, słowem – będzie je militaryzował, niczym generał Jaruzelski państwowe przedsiębiorstwa w stanie wojennym.

No dobrze – ale dlaczego właściwie vaginet Donalda Tuska demonstrował dotychczas taką bezradność, chociaż – jak powiedział premier podczas konferencji prasowej – rząd prowadzi rozmowy i z rządem ukraińskim i z Komisją Europejską? Może i prowadzi – ale najwyraźniej te rozmowy przypominają słynny dialog dziada z obrazem: „dziad przemówił do obrazu, obraz jemu ani słowa – taka była ich rozmowa”. No dobrze – ale dlaczego?

Jesteśmy skazani na domysły, ale skoro już zostaliśmy skazani, to nie żałujmy sobie i domyślajmy się. Ja na przykład się domyślam, o co tu może chodzić. Otóż rolnictwo na Ukrainie, jak zresztą wszystko inne, łącznie z rządem, jest w rękach oligarchów. Każdy oligarcha ma swoich deputowanych w najwyższym sowiecie i swoich ministrów, którzy pilnują ich interesów. W tej sytuacji rozmawianie z tymi całymi ministrami mija się z celem, bo żaden z nich nie wysłuchuje nawet najsłuszniejszych argumentów swego rozmówcy, tylko słucha „swojego” oligarchy. Skoro tedy oligarchowie ciągną z niekontrolowanego eksportu rozmaitego Scheissu ciężką kasę, to co tu może wskórać taki pan Kołodziejczak, a nawet sam Donald Tusk? Żaden z nich nie może wskórać nic. A dlaczego? A dlatego, że nie ma takiej bramy, której nie przeszedłby osioł obładowany złotem. Dotyczy to również braku reakcji Komisji Europejskiej. Dlaczego Komisja Europejska, która z taką determinacją egzekwuje na terenie Unii Europejskiej, a więc i w naszym nieszczęśliwym kraju te wszystkie surowe rygory w dziedzinie stosowania środków chemicznych i tak dalej – nagle wpuszcza na teren Unii miliony ton Scheissu, który nie podlega żadnym warunkom, jakie musi spełniać żywność produkowana choćby u nas? A przecież to właśnie podnosi koszty produkcji i sprawia, że polscy rolnicy nie są w stanie wytrzymać konkurencji z ukraińskimi oligarchami.

Militaryści powiadają: korzystajcie z wojny, bo pokój będzie straszny! Takiej Reichsfuhrerin Urszuli von der Layen, która już przy okazji epidemii dała dowód, że jest kuta na cztery nogi, nie trzeba takich rzeczy dwa razy powtarzać. Więc jeśli pod pretekstem wojny oligarchowie przeborowali się z forsą do ludowych komisarzy w Brukseli, to nie tylko lepiej rozumiemy dlaczego Reichskomissariat nie obciąża ukraińskiego Scheissu surowymi wymaganiami sanitarnymi i wszelkimi innymi, natomiast bezlitośnie je egzekwuje wobec polskich rolników, ale również – dlaczego żadne rozmowy, żadne dialogi na cztery nogi, jakie Donald Tusk i inni członkowie jego vaginetu podobno prowadzą w Brukseli, nie mogą przynieść żadnych rezultatów. Jestem pewien, że w sytuacji, gdy eksport rolny wynosi około 15 procent całego polskiego eksportu, to ludowi komisarze w Brukseli mogą nawet uważać, że przy okazji łapówki spełniają również dobry uczynek dla Wielkich Niemiec. Bardzo tedy możliwe, że nawet gdyby Reichsfuhrerin nie tupnęła nogą na Donalda Tuska, żeby kończył już tę awanturę z rolnikami, to Donald Tusk musiałby to zrobić, bo inaczej – co by powiedział prezydentowi Józiowi Bidenowi? A tak, to mu się pochwali, że w Warszawie zapanował porządek, a świeże polskie mięsko armatnie jest już gotowe do wkręcenia go w maszynkę do mięsa, na wypadek, gdyby ukraińskie się wyczerpało. Wtedy Józio Biden poklepie go po plecach i po amerykańsku powie: nu, maładiec! – a wtedy może śmiało machnąć ręką nie tylko na Jarosława Kaczyńskiego, ale nawet – na pana prezydenta Dudę, któremu prezydent Józio Biden z pewnością surowo zabroni sypania piasku w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów.

Stanisław Michalkiewicz

IDIOCI EKONOMICZNI i inni

IDIOCI EKONOMICZNI i inni


Krzysztof Baliński


Andrzej Lepper nazwał kiedyś prezesa NBP „idiotą ekonomicznym”. Ale na taki tytuł zasłużył sobie też Jarosław Kaczyński. Mówiąc o pomocy dla kijowskiego reżimu, ten samorodny talent ekonomiczny rzekł: „Nas stać, bo jesteśmy trzy razy bogatsi od Ukrainy”. Potępił też „niedobrych ludzi” zajmujących się hodowlą zwierząt futerkowych, ogłaszając program „Piątka dla zwierząt”, który – przypomnijmy – miał wprowadzić zakaz hodowli zwierząt futerkowych, uderzał w gałąź polskiego rolnictwa, zapowiadał likwidację całych gospodarstw i godził w eksport, w którym Polska jest potęgą. Ustawa była ideologicznym taranem torującym drogę koryfeuszom neomarksistowskiej rewolucji. No, bo dzisiaj zwierzęta futerkowe, jutro wyroby ze skóry, pojutrze produkcja mięsa. Ale to nie wszystko – przewidywała utworzenie w rządzie… rady ds. zwierząt.
Do takich ekonomicznych idiotyzmów doszlusowała Sylwia Spurek, postulując w PE zakaz wędkarstwa: Jeśli chcemy budować kulturę praw zwierząt, nie możemy stosować taryfy ulgowej dla wędkarstwa. Jej kompetencje podważyli nawet towarzysze partyjni w tym największym w Europie zgromadzeniu idiotów. Wcześniej postulowała zakaz jedzenia mięsa, bo „wszyscy jesteśmy zwierzętami”, i pełny zakaz hodowli zwierząt do 2040 r. Femiweganka, jak sama się nazywa, upomina się o prawa zwierząt pozaludzkich: „Nie ma praw człowieka bez praw zwierząt; nie ma praw zwierząt bez praw człowieka”. Spore poruszenie wywołała też protestem w sprawie braku paszy wegańskiej w unijnych stołówkach.
Swoją drogą warto byłoby poznać nazwisko profesora Uniwersytetu Łódzkiego, przed którymi obroniła rozprawę doktorską. W postulacie nadanie statusu obywatelskiego dla zwierząt nie odstawała w tyle profesor Magdalena Środzina z domu Ciupak, a przy nazwiskach idiotów raz po raz pojawia się profesorski tytuł. Gerard Labuda (też profesor, ale mądrzejszy) zdiagnozował: „Odsetek idiotów wśród profesorów jest taki sam jak wśród woźniców”. I jeszcze co do profesorów – Zbigniew Rau przyznał medal Bene Merito rabinowi Stamblerowi („za działalność wzmacniającą znaczenie Polski na arenie międzynarodowej”) wówczas, gdy kręgi żydowskie rozsyłały w świat przesłanie o „polskich obozach zagłady”.
Nie ominie cię kariera, kiedy idiota cię popiera
Problemy rolników nie pojawiły się 13 grudnia. Unijny pakiet dla rolnictwa i inne idiotyczne pomysły Zielonego Ładu (nie mówiąc o bezkrytycznym wspieraniu Ukrainy, kosztem polskich interesów gospodarczych) przyjął Morawiecki. Oprócz zboża wwożone są do Polski maliny, a tymczasem, w ramach programów pomocowych, rząd przekazał dotacje na zakładanie plantacji malin na Ukrainie, w tym kompleksowe wsparcie ekspertów, wyposażenie techniczne, 70 tysięcy sadzonek najlepszych odmian maliny i ekologiczne środki ochrony roślin. Przypomnijmy sobie też zbiórki darów żywnościowych dla Ukrainy, organizowane w supermarketach, czyli: Polacy zbierali chrust i zawozili go do lasu. Ale nie tylko zbierali – oni najpierw ten chrust kupowali!
A jak nazwać, jeśli nie idiotą ekonomicznym, ministra wojny, który wysadził w powietrze chińską inwestycję w Łodzi? W styczniu 2017, Agencja Mienia Wojskowego odwołała przetarg na sprzedaż 33-hektarowej działki w Łodzi, na której Chińczycy chcieli stworzyć wielki kolejowy terminal przeładunkowy i centrum logistyczne, jako część połączenia kolejowego Polska-Chiny i bramę pomiędzy Chinami i Europą (na początek tysiąc pociągów rocznie). Łódź straciła kilkuset milionów na rzecz konkurencji z Wiednia, Budapesztu i Bratysławy. To była decyzja Antka Macierewicza, który otwarcie krytykował koncepcję Nowego Jedwabnego Szlaku, bo „miała na celu wyeliminowanie wpływów USA oraz zakładała zlikwidowanie Polski jako niepodległego podmiotu”.
Antek zaangażował się za to w inną inwestycję – zawarł umowę, która zakłada nieodpłatne przekazanie Ukrainie sprzętu bojowego i niebojowego, wojskowego i cywilnego”, czyli wszystkich zasobów Państwa Polskiego. Umowa nie wyznacza górnej granicy pomocy, zawiera postanowienia, które rujnują finanse naszego kraju, pozbawiają suwerenności i pozwalają na przejęcie gospodarki Polski. Pojawia się też podejrzenie, że było to przygotowanie do innej umowy – udostępnienia wszystkich zasobów naszego państwa Izraelowi, na wojnę z Persją.
To prawda, że do 2015 byliśmy na drodze demontażu państwa. To prawda, że rządziła hołota i złodzieje, a Polska była pasem ziemi niczyjej między Niemcami i Rosją. To prawda, że mieliśmy premiera, który latał do Iraku po zapłatę za pomoc w likwidacji tego kraju oraz prezydenta, który nauczał Obamę, jak się robi bigos. To prawda, że dzięki wyborom w 2015, dużo nieszczęść dało się uniknąć. Jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że PiS widział wroga (a nawet go szukał) gdzie indziej. Byli to przedsiębiorcy otwierający podczas pandemii restauracje i hotele, i byli nimi niewyszczepieni. Wrogiem nie był natomiast Tusk i jego ferajna, którym – co prawda – Jarosław Kaczyński groził „rozliczymy każdą aferę”, ale ani jednej nie rozliczył. Obiecywał też, że „będziemy mieli w Warszawie Budapeszt”, a mamy… przedmieście Berlina, czyli folksdojcza Tuska. À propos – Victor Orbàn, po spotkaniu z Jarkiem, powiedział kiedyś: „Spędziłem 6 godzin z człowiekiem szalonym”.
W tym miejscu coś nie co o hodowli idiotów. „Ministra” lub „feministra” Barbara Nowacka wygadała się: „Zmniejszymy zakres materiału z przedmiotów, które przez nauczycieli, ekspertów i uczniów są wskazywane jako najbardziej problematyczne. To m.in. fizyka, chemia”. Wg Nowackiej: „sprawa niezwykle ważna to ulżenie uczniom w szkolnych obowiązkach, ponieważ uczniowie są zmęczeni tzw. wiedzą bezużyteczną”. Głupia populacja – takie mają być pokolenia młodych Polaków po ukończeniu szkoły „nowackiej”. Ale nie wiedzą co ich jeszcze czeka: Nauka w klasach 1-3 tylko dla chętnych. Zlikwidowane zostaną matura, egzaminy, klasówki, oceny. Nauczyciele za zadanie pracy domowej będą karani, a ci, którzy nieopatrznie nauczyli się tabliczki mnożenia, eliminowani. Mało tego – Nowacka oznajmiła, że reforma była konsultowana „głównie z młodzieżą”, czyli z Brajankiem z IIc i Izaurą z IIIa.
Szkoła Główna Handlowa przemianowana zostanie wkrótce przemianowana na Nowacka Szkoła Ekonomiczna, w której poszczególne wydziały będą nosiły nazwy pokrywające się z nomenklaturą Bartłomieja Sienkiewicza z jego „H.., dupa i kamieni kupa”. A tabliczka mnożenia przeniesiona zostanie do programu pierwszego roku studiów ekonomicznych. Ale to nie wszystko – w ślad za tym prawa wyborcze otrzymają półgłówki z pierwszej klasy liceum. Bo co ma na celu Szymek Hołownia z podlizywaniem się do niedouczonej młodzieży?
Tu nie chodzi tylko o idiotkę. To są zamierzone działania. Tym jest ktoś zainteresowany. To komuś służy. Gdy Tusk kazał odchudzać programy nauczania, można by, parafrazując tekst starej kabaretowej przyśpiewki, zakładać, że nucił: „Głupi to ja jestem, ale nie aż tak”. Do wyjaśnienia pozostanie tylko, czy odgrywa rolę „pożytecznego idioty” lub jest piątą kolumną. Co do terminu „pożyteczny idiota” – stworzyli go antykomuniści w USA, dla osób działających jako agenci wpływu ZSRR. W KGB zwano takich „gównojadami”. Dlaczego zatem nie zastosować takiego terminu w odniesieniu do marszałka Sejmu, co to ma rabina prowadzącego z Chabad? Jeszcze inna sprawa: oprócz „idiotów pożytecznych” są „bezużyteczni”. Stąd widoczne i przebiegające w atmosferze napięć i sporów próby wymiany jednych na drugich.
Z głowy, czyli z niczego
Gdy słyszy się prezydenta, który strojąc głupawe miny głosi: „To się może w głowie nie mieści, że Polska wysłała taką pomoc – ale faktycznie wysłaliśmy (…) wysłaliśmy prawie że bez zastanowienia” – to musi chodzić o idiotę. W innym miejscu, z miną wiejskiego głupka, wykrzyknął: „Dozbrajanie Ukrainy jest politycznym nakazem chwili i Polska powinna przeznaczyć na ten cel wszystkie środki, nie pytając nikogo o zdanie!”. Gdy dodamy jego słowa: „Nie strasz, nie strasz, bo się zesrasz”, skierowane do prezydenta sąsiadującego z Polską mocarstwa, to mamy pełną wykładnię intelektu prezydenta wszystkich Polaków. Innymi słowy – szkodzi Polsce i jeszcze się głupotą chwali. Kto mu tak we łbie zamieszał? Bywalec Pałacu Prezydenckiego rabin Schudrich?
Dudzie w niczym w głupocie nie ustępują nowi zarządcy Polski. „Nie ma rzeczy ważniejszej niż wsparcie dla Ukrainy” – ogłosił w Kijowie Tusk i w ślad za tym, lekką rączką, przekazał 6,8 miliarda. „Putina wgnieciemy w ziemię” – to słowa Szymona Hołowni, formalnie drugiej osoby w państwie, pokazujące, że marszałkiem Sejmu może zostać każdy. Do poziomu cyrku, Sejm w poprzedniej kadencji sprowadziła już Małgorzata Gosiewska, najgłupsza twarz PiS. Rzadko bowiem się zdarza, żeby ktoś taki zaszedł tak wysoko. Jej kariera to: zakończona bardzo wcześnie edukacja gimnazjalna; księgowa w biurze poselskim, ślub z asystentem prezydenta i… wicemarszałek Sejmu, gdzie postanowiła zająć się polityką zagraniczną. I tutaj śmiech się kończył, a zaczynał dramat z jej dyplomatycznym credo: „Nasze poparcie dla Ukrainy jest bezwarunkowe”. No i te wizyty w batalionie „Ajdar”, nawiązującego do tradycji banderowskiej i nazistowskiej, oskarżanego o zbrodnie wojenne. Ale to nie wszystko – Kaczyński zrobił idiotkę szefową struktur partyjnych na Mazowszu.
Tymczasem biznesy ukrzywdzonych oligarchów ukraińskich kwitną. Wartość ich majątków przekroczyła 70 miliardów dolarów. Ihor Kołomojski, rezydujący w Genewie posiadacz paszportu izraelskiego, mówi, że jest ofiarą wojny z Rosją, że poniósł biznesowe straty, i jako demokratyczny oligarcha z utęsknieniem czeka na nowe miliardy. Gabinet Zełenskiego jest dokładnie tym, który zapowiedziała Victoria Nuland na Majdanie (gdy, przy pomocy idiotów z Polski, doprowadziła do przejęcia władzy w Kijowie przez oligarchów): „Fuck the EU”. Z tym że „wydymała” nie Unię, lecz Polskę, czyli polskich idiotów. Nawiasem mówiąc Nuland jest dziś nr 2 w Departamencie Stanu i znowu „dyma” warszawskich idiotów.
Co z wyprawy na Moskwę miała Polska? Z warszawskiej giełdy wyparowało 47 miliardów. Eksport do Rosji załamał się. Przed polskimi firmami pojawiło się widmo bankructwa. Zabrakło refleksji, że sankcje szkodzą bardziej Polsce niż Rosji. Nie przyszło otrzeźwienie, że ustawili się w roli głównego kraju, który walczy o sankcje, a sama Ukraina nie zamierza sankcji egzekwować, a ukraińscy oligarchowie robią w Moskwie wielkie biznesy. Krótko mówiąc, wyszliśmy na świrów, sami pozbawiając się ogromnego atutu i profitów w postaci korzystnego położenia kraju tranzytowego, wyłączając się z sieci drogowych i kolejowych połączeń łączących Europę z całą Azją.
Ale szykują nam inne nieszczęścia. W sytuacji, gdy administracja Bidena wycofuje się z ukraińskiej awantury, wciągnięcie Polski do wojny jest dobrym rozwiązaniem. I czy nie dlatego koalicja idiotów z PO i PiS (koalicja ponad podziałami, które w innych sprawach są nie do przezwyciężenia) zaczęła nawoływać do wojny z Rosją? Otwiera to wiele możliwości także przed Zełenskim i jego oligarchami. Ambasador Ukrainy w Warszawie wytknął, że jego kraj ponosi „najwyższe ofiary dla bezpieczeństwa Polski”. Skoro tak, to najwyższa pora, żeby i Polska poniosła ofiarę. Na przykład wypłacając rekompensaty wdowom i sierotom po pół milionie Ukraińców poległych dla „bezpieczeństwa Polski”, i odbudowując Ukrainę, w tym Muzeum Szuchewycza we Lwowie.
Dlaczego, zamiast trzymać się z daleka od konfliktu, który Polski nie dotyczy, wsadzają palce między drzwi i futrynę? Dlaczego zachowują się, jak ta żaba podkładająca łapkę, kiedy konia kują? Dlaczego nie nachodzi ich refleksja, że Polska niczego nie zyska w oczach świata tak, jak nie zyskała wysyłając żołnierzy do Afganistanu, i co najwyżej była traktowani, jako chłopcy do brudnej roboty? Krótko mówiąc – głupota lub zdrada (albo jedno i drugie?).
Podejrzewaliśmy, że Morawiecki grał Polską, żeby „dorobić się” jakiejś międzynarodowej synekury. Tymczasem pojawia się coraz więcej sygnałów świadczących o tym, że to głupek, który uwierzył w wiatraki, w CO2, w wirusa. I nie przestał w to wierzyć nawet wtedy, gdy ograli go jak dziecko w piaskownicy. A kim, jeśli nie wiejskimi niedouczonymi głupkami była cała ferajna poprzedniego rządu? Za odpowiedź wystarczy głupia, tępa, nalana gęba wicepremiera, przypominająca żula z Wołomina lub komendanta posterunku MO.
Coś musi być „na rzeczy” w przypuszczeniach, że rolą spiskowców z Magdalenki było takie ogłupienie Polaków, żeby, nie daj Boże, nie wybrali sobie jakiegoś mądrego przywódcę. I tylko przyjmując taką hipotezę, decyzje kadrowe Tuska mają sens. Wśród nowych ministrów są bohaterowie afery podsłuchowej, których genialne przemyślenia ujawniły tzw. taśmy kelnerów. Przyglądając się poczynaniom takiego Bartłomieja Sienkiewicza, śmiało można porównać go do kandydującego kiedyś na prezydenta naszego ogłupiałego kraju, Krzysztofa Kononowicza, który za swój program wyborczy obrał: „Żeby nie było niczego”. Co chciał nam powiedzieć Tusk, powierzając ministerstwa takim politykom, w sytuacji gdy to oni sami przyznawali, ze taśmy najbardziej przyczyniły się do przegrania wyborów w 2015 roku?
Klęska urodzaju czyli plaga głupoty
Nakaz zamknięcia kopalni Turów, to problemem niezwykle groźny. To element zmasowanego ataku na infrastrukturę energetyczną Polski. Bo zamknięcie kopalni nie tylko pozbawi prądu cały Dolny Śląsk, ale zlikwiduje 50 tysięcy miejsc pracy. Pierwszą reakcją tubylczej zidiociałej elity było: Zamknąć! Najbardziej jednak przerażało, że przekaz taki padł z ust wicemarszałek Sejmu i niedoszłej prezydent RP. „Kopalnię Turów trzeba wygaszać (…) Jeśli są kary, to trzeba je płacić” – oświadczyła Małgorzata Kidawa-Błońska. Polski rząd musi zgodzić się na zapłacenie Czechom 50 mln euro – przekonywała Małgorzata Tracz, przewodnicząca Partii Zieloni. Jej zdaniem to „zainwestowanie w przyszłość regionu, Czesi chcą wybudować wodociągi, studnie, tak, by zapewnić ludziom w regionie wodę. A węgiel będzie można kupić z czeskich lub niemieckich kopalniach”. I jeszcze coś o Kidawie – kradzież pieniędzy z OFE wyjaśniała tak: To są na pewno jakieś kwoty, które wynikają z różnych takich działań.
W idiotyzmach ekonomicznych nie ustępuje doktor nauk ekonomicznych Joanna Mucha. O nowym systemie podatkowym mówiła: „projekt bardzo innowacyjnego systemu podatkowego, który będzie dramatycznie prosty (…) natomiast jest on dość skomplikowany, by wyjaśnić, o co chodzi”. Ze sprawy Turowa płynie ważna lekcja – zabójcze dla gospodarki Polski pomysły przychodzą nie tylko od unijnych komisarzy, ale od tubylczych idiotów, którzy każde polecenie z Berlina wykonują jak rozkaz i to z mściwą satysfakcją. Jest jeszcze inna lekcja – wystarczą wybory i „prezydentem wszystkich Polaków” zostanie idiota.
Szefem Orlenu ma zostać Elżbieta Bieńkowska. Na taśmach kelnerów zasłynęła z: „Ale jaja, ale jaja” i „Za 6 tysięcy złotych pracuje tylko idiota albo złodziej”. W tym jednak przypadku idiotka będzie wykorzystana do czegoś poważniejszego – będzie kolejnym posunięciem mającym na celu obniżenie wartości Orlenu. Wcześnie była to ustawa wymuszająca na Orlenie pokrycie kosztów zamrożenia cen energii, na czym Orlen stracił 5,5 miliarda, polska giełda pikowała w dół, a niemiecka zareagowała wzrostami. Mało tego, posłanka PO forsująca tę ustawę, przyznała: „My braliśmy pod uwagę taką konsekwencję”. A czemu ma służyć obniżenie wartości największej polskiej spółki? Łatwiej będzie ją sprzedać Niemcom!
Dodajmy do tego przyjęcie euro, zablokowanie CPK, portu kontenerowego w Świnoujściu i użeglugowienia Odry. Odezwała się też idiotka bankowa Hanna Gronkiewicz Waltz, ekspertka od wszystkiego: „Nigdzie na świecie nie buduje się już wielkich lotnisk, bo się nie opłaca, koniec kropka”. Tu przypomnijmy mądrości ekonomiczne jej sponsora. Na spotkaniu z nowojorskimi biznesmenami Lech Wałęsa radził: Jedźcie do Polski zakładać biznesy, bo tylko na głupocie Polaków można zarobić pieniądze. A tak w ogóle – czy inteligentnym może być ktoś, kto ma w nazwisku człon „wał”?
Posłanka Agnieszka Pomaska rzekła w Radiu Z: „Można powiedzieć, że jeśli chodzi o wybitne osobistości, to mamy w Platformie klęskę urodzaju. Czasem widzimy rywalizację, ale mamy wspólny cel”. I rzeczywiście jest Ewa Kopacz, której przodkowie zabijali kamieniami dinozaury. Jest Wanda Nowicka, według której Bruno Schulz został spalony na stosie. Jest Dariusz Joński, dla którego Powstanie Warszawski wybuchło w 1988 r. i Bronisław Komorowski, który przekonywał, że Korfanty lubił się z Piłsudskim i szkoda, że nie pamiętali o mądrości: Lepiej milczeć i uchodzić za głupca, niż się odezwać i rozwiać wszelkie wątpliwości.
Przy innej okazji Pomaska palnęła: „Winniśmy Niemcom wdzięczność. Podzielili się z  Polską dostępem do szczepionki. To dlatego w Niemczech szczepienie nie idzie tak dobrze, jak by mogło”, a wg rzecznika ministra zdrowia, „szczepienia będą obowiązkowe, ale nie przymusowe”. Po takich deklaracjach mówienie, że to idioci staje się obowiązkowe, ale nie przymusowe. W głupocie (szczepionkowej) nie odstawał Szymon Hołownia: „PiS szczepi ludzi na potęgę, bo chce doprowadzić do wcześniejszych wyborów”. A do jakiej kategorii zaliczyć redaktora gazety mającej w tytule „polska”, który palnął: „Polak odmawiający szczepienia jest sowiecką kurwą. A won za Don sowiecka bladź”? Do kategorii „idiotów” czy „kurew”?
Wyrwać Polskę z rąk idiotów
Świat się walił. Larum grali. Na horyzoncie pojawiło się widmo gospodarczej zapaści. Najtęższe umysły świata deliberowały, jak kryzys pokonać. A u nas? Antykryzysową tarczą zasłaniali się tchórzliwie premier po studiach historycznych, minister finansów po technikum ogrodniczym, minister rozwoju po Muzeum PRL-u i odpowiedzialny za budżet i dyscyplinę finansową 28-letni wiceministrem finansów. Co przy tej ostatniej nominacji okazało się decydujące? Koledzy z licealnych czasów zapamiętali, że Piotruś był „wyszczekany” i że był finalistę olimpiady wiedzy o prawach człowieka.
W dzisiejszej Polsce toczy się jedna wielka wojna i mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się, krzyżują się obce wpływy. Na potężne i wyrafinowane naciski wystawiona jest nasza elita polityczna, czołobitna wobec obcych, gardząca polskimi interesami, kupcząca pozycją Polski w świecie, zwyczajnie głupia, składająca się z przypadkowych miernot. W Polsce ma miejsce demolowanie instytucji państwa oraz rabunek Polaków na niespotykaną skalę. I jest duża szansa, że ta „elita” uwinie się z tym do końca roku, a jeśli pomogą jej w tym pożyteczni idioci, to w kilka miesięcy.
Wiemy, kto to robi. Znamy nazwiska idiotów, których szubrawcy dobrali sobie do roboty. Ale pamiętajmy też o idiotach, którzy tych idiotów wybrali. Tu wiadomość z ostatniej chwili: Z sondaży wynika, że gdyby wybory prezydenckie odbyły się dziś, najwyższe poparcie zdobyłby Szymon Hołownia, do drugiej tury wszedłby Mateusz Morawiecki, a Rafał Trzaskowski zajął trzecią lokatę. Innymi słowy, skretynienie Polaków osiągnęło pożądany poziom i można już z nimi zrobić wszystko. Powtórzmy zatem na koniec: Polska nie jest biednym, pustynnym krajem. Polska nie jest nękana przez kataklizmy. Jedynym kataklizmem, jaki gnębi Polskę od lat są idioci przy władzy.
Krzysztof Baliński

Polska czy UkroPolin czyli Polska Palestyną Europy – Krzysztof Baliński

Tychy: Pięcioro pijanych Ukraińców pobiło i pogryzło policjantów.[-ilu??]

Tychy: pijani “uchodźcy” pobili policjantów

magnapolonia

Policja zatrzymała pięcioro Ukraińców, podejrzewanych o pobicie policjantów w Tychach (woj. śląskie). To dwie kobiety i trzech mężczyzn w wieku poborowym. Wszyscy byli pod wpływem alkoholu i trafili do policyjnej izby zatrzymań. Dziś zostali przesłuchani.

Pijani “uchodźcy” z Ukrainy pobili i pogryźli policjantów. Do zdarzenia doszło w sobotę po godzinie 22.00, gdy policjanci zostali wezwani w związku z uporczywym naruszaniem ciszy nocnej. Podczas interwencji w jednym z mieszkań przy ul. Darwina w Tychach, okazało się, że trwała impreza alkoholowa, zorganizowana przez “uchodźców” z Ukrainy. Lokatorzy nie mieli zamiaru słuchać napomnienia policji i zaatakowali funkcjonariuszy. Na miejsce wezwany został dodatkowy patrol. O sprawie poinformował portal tychy.info.

-Zaatakowani policjanci zostali przebadani w szpitalu, nie odnieśli poważnych obrażeń, po badaniach zostali wypisani do domu – przekazała młodsza aspirant Paulina Kęsek, oficer prasowa Komendy Miejskiej Policji w Tychach. Niemniej, doszło do ataku na funkcjonariuszy na służbie.

Jak powiedziała aspirant Kęsek, policja w tej sprawie zatrzymała pięcioro Ukraińców: dwie kobiety i trzech mężczyzn w wieku od 28 do 35 lat. W trakcie zatrzymania byli pod wpływem alkoholu. – Trafili do policyjnej izby zatrzymań. Po wytrzeźwieniu zostaną przesłuchani. Najprawdopodobniej odbędzie się to w poniedziałek – dodała Kęsek.

Pobici mundurowi trafili pod opiekę wezwanego na miejsce zespołu ratownictwa medycznego, a następnie zostali przewiezieni do szpitala. Dodatkowo na miejscu działał pluton gaśniczy tyskiej straży pożarnej – wezwany ze względu na zapach spalenizny (duże stężenie gazu pieprzowego).

Po zakończeniu wstępnych czynności na miejsce wezwany został referent oraz technik kryminalistyki.

Policyjne postępowanie w tej sprawie dotyczy naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza publicznego, ale niewykluczone, że kwalifikacja ta zostanie zmieniona na czynny atak na funkcjonariuszy na służbie.

NASZ KOMENTARZ [magna polonia] : Jak zwykle w takich sprawach, postulujemy odesłanie krewkich “uchodźców” na Ukrainę. Będą tam mogli wykazać się bohaterstwem w walce z rosyjskimi żołnierzami, a nie polską policją.

Arcybiskup Fulton J. Sheen o Polsce pisze w 1953 roku

Polska albo III wojna światowa

/ Arcybiskup Fulton J. Sheen

Podstawową lekturą ogromnej większości ludzi jest codzienna gazeta. Oznacza to, że ich myślenie jest w dużym stopniu ustandaryzowane, że ich wiedza o świecie pochodzi głównie z jednego źródła, a to, co się wydarzyło, jest mało ważne, albowiem nic nie jest równie stare, co wczorajsza gazeta. Podobnie jak nasza pamięć wpływa na nasze obecne działania i nasze przyszłe decyzje, tak również wydarzenia, które miały miejsce w naszym świecie politycznym, w znacznym stopniu determinują to, co zdarzy się w przyszłości. Wśród minionych wydarzeń z ostatnich lat chyba żadne nie podsumowuje tak trafnie naszych problemów, jak zapomniana tragedia Polski.

Pamiętam, jak kilka lat temu napisałem takie oto słowa do audycji radiowej: „Polska została ukrzyżowana między dwoma złodziejami”. Przez dwóch złodziei miałem na myśli hitlerowców i Sowietów. Amerykanie w tamtych czasach wierzyli, że Sowieci są szczerzy, mimo że Lenin mówił, iż „musimy użyć każdego kłamstwa, oszustwa i podstępu, aby zaprowadzić światową rewolucję”. Otrzymałem telegram od jednego z moich cenzorów, który stwierdził, że nie mogę wygłosić tego oświadczenia na antenie, ponieważ byłoby ono obraźliwe dla Sowietów. Odesłałem depeszę zapytując: ” A gdyby tak nazwać Rosję dobrym złodziejem?”Ale cenzor nie uznał tego za ani trochę śmieszne.

Faktem było i jest, że Polska została ukrzyżowana między dwoma złodziejami. Osiemdziesiąt pięć procent jej domów zostało zniszczonych najpierw przez hitlerowców, a milion ludzi został bez dachu nad głową. Potem przyszli Sowieci, by utrwalić ruinę i dodać nowe ogniwa do łańcuchów niewoli. To właśnie z powodu Polski rozpoczęła się II wojna światowa i tak to rozumiano, gdy mówiono „Gdańsk albo II wojna światowa”. Choć dziś dziennikarze mówią o Rosji i III wojnie światowej, trafniejsze sformułowanie brzmiałoby „Polska albo III wojna światowa”. Polska jest zwierciadłem sytuacji na świecie; jest ona węzłem polityki europejskiej; jest kluczem do tego, czy w następnym stuleciu będzie panowała na świecie sprawiedliwość, czy przemoc.

Wyjątkowość Polski bierze się nie z tego, że Sowieci zgwałcili ją i wzięli do swojego imperialistycznego haremu, ale z tego, że pod koniec II wojny światowej Europa współuczestniczyła w tej zbrodni. Zniknęła Polska, ze względu na którą Anglia i Francja chwyciły za broń, Polska będąca sercem Karty Atlantyckiej, pod którą podpisał się Stalin. Karta Atlantycka obiecywała, że każdy lud i każdy naród będzie mógł wybrać taki rząd, jaki uzna za stosowny; Polsce tego odmówiono – najpierw przez inwazję Sowietów, a potem przez współudział Europy w mordzie dokonanym na Polsce.

Organizacja Narodów Zjednoczonych zdaje się nie dostrzegać niekonsekwencji w tym, że Sowieci – siejąc zamęt w Afryce, Azji i Ameryce Południowej oraz podżegając do nacjonalizmu – jednocześnie odmawiają prawa do samostanowienia Polsce i innym krajom za żelazną kurtyną. Rosja nie miała prawa do Polski – to jest elementarna etyka międzynarodowa. Prawne usankcjonowanie przez Europę siłowego zagarnięcia [Polski] było tożsame ze zgodą na rozbój.

Załóżmy, że cały akcent Wolnego Świata w ONZ zostałby zmieniony. Przypuśćmy, że zamiast organizować siły polityczne przeciwko „wrogiej” Rosji, zmieniono by akcenty i ponownie poruszono by kwestię Polski? Wówczas akcent nie byłby położony na przeciwstawienie się złu, lecz na obronę praw. Żaden naród nie jest silny, gdy przeciwstawia się innemu narodowi, ponieważ ów kradnie, ale każdy naród jest silny, gdy potwierdza, że uczciwość powinna być zasadą we wszystkich stosunkach międzynarodowych. W zjednoczeniu na rzecz praw Polski drzemie więcej energii niż w zjednoczeniu przeciwko imperializmowi Rosji.

Jeśli wolne narody nie przyjmą postawy umiłowania dobra, nadzieja Polski będzie musiała wznieść się ponad wszelkie nadzieje polityki. Ponadto w naszych sercach powinniśmy połączyć wierność obowiązkowi odbudowy Polski z uznaniem olbrzymiej dysproporcji tego zadania. Nasze nadzieje powinny być wtedy przyrównane do kwiatów i drzew, które w długie zimy zrzucają swą zieleń, by odrodzić się następnej wiosny. A jeśli narody zawiodą, Polska musi zaufać Chrystusowi, który łkał nad grobem Łazarza i który płacze teraz nad Polską. Wtedy Polska znajdzie zapewnienie swojej chwały w Tym, który mówi: „Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem”.

Arcybiskup Fulton J. Sheen

Źródło: „On Being Human”, 1983 r., str. 301-304. (Tekst pochodzi z 1953 r.)

Polskie i niemieckie rafinerie emitują siarkę ale Niemcy mają specjalne pozwolenie na więcej

Polskie i niemieckie rafinerie emitują siarkę ale Niemcy wywalczyli specjalne pozwolenie na więcej

23 lutego 2024, niemcy-specjalne-pozwolenie-na-wiecej

Niemieckie rafinerie korzystają że specjalnych pozqoleń na dodatkowe emisje siarki. Polskie rafinerie potwierdziły redakcji BiznesAlert.pl, że nie korzystają z takich pozwoleń. — W zakładzie w Gdańsku dopuszczalna roczna wartość emisji SO2 wynosi 308,47 t SO2 – podaje redakcji Rafineria Gdańska, która z mocą przerobową 10 milionów ton ropy rocznie jest porównywalna do niemieckiej Rafinerii Schwedt (PCK).

Płonące pochodnie rafinerii Schwedt

Natomiast Landowa Państwowa Agencja Ochrony Przyrody, Środowiska i Konsumentów w Recklinghausen przekazała, że rafineria Ruhr Oel, która przerabia rocznie około 12 milionów ton ropy, emitowała w 2020 roku 1 972 t SO2. Landowy Urząd w Schwedt przyznał, że rafineria PCK emitowała w tym okresie 4 970 t. Najwięcej SO2 ta rafineria emitowała jednak w 2019, gdy kominem puszczone zostało 6 740 t dwutlenku siarki. Emisje niemieckie są wyższe, ale możliwe dzięki specjalnym pozwoleniem.

Rafineria Schwedt należy w 54 procentach do rosyjskiego koncernu Rosnieft i jest położona 10 kilometrów od granicy z Polską. Taka spekulacje na temat możliwości nacjonalizacji i przekazania udziałów Orlenowi. Polska spółka potwierdziła rozmowy na ten temat w komentarzu dla Biznesalert.pl.

Aleksandra Fedorska

Ostatni wolny partyzant

Ostatni wolny partyzant

28.01.2024 Myslek nczas/ostatni-wolny-partyzant

Józef Gryga.
Józef Gryga.

Józef Gryga pseudonim „Jędrek”, „Twardy”, „Partyzant” – w latach 1963-1966 był ostatnim na ziemiach polskich ukrywającym się wraz z bronią palną partyzantem powojennego antykomunistycznego podziemia. Ukrywającym się, uzbrojonym i często przemieszczającym z jednej wsi do innej. Był także ostatnim z polskiego zbrojnego wolnościowego podziemia, który został schwytany przez MO i SB. Był poszukiwany przez służby komunistycznego państwa, mniej lub bardziej intensywnie, od końca września 1945 r. do sierpnia 1966. Został ujęty i aresztowany dopiero 8 sierpnia 1966 r. i to zupełnie przypadkowo.

Józef Gryga urodził się 26 sierpnia 1923 r. w ubogiej rodzinie chłopskiej we wsi Wapniska koło Biecza w powiecie Gorlice (współcześnie to część Biecza). Był synem Karoliny Podkulskiej z domu Gryga (ur. w maju 1896 r.) i Antoniego. Został ochrzczony 29 sierpnia 1923 r. w kościele rzymsko-katolickim w Bieczu. Jeszcze przed II wojną światową ukończył 5 lub 6 klas szkoły podstawowej. Do pierwszych dni września 1945 r. mieszkał wraz z matką i młodszą siostrą Anną w starym drewnianym domu (współcześnie już nieistniejącym) we wsi Wapniska nr 45. Od któregoś dnia z pierwszej połowy września 1945 r., tj. od czasu, gdy otrzymał kartę powołania do komunistycznego wojska, ukrywał się i następnie działał w wolnościowej, antykomunistycznej konspiracji. W tym pierwszym okresie ukrywania się i konspiracji, tj. do lipca 1946 r., nosił pseudonim „Jędrek”, którego używał najprawdopodobniej już od roku 1943 lub 1944 – jeszcze w czasie okupacji niemieckiej. Bo w latach 1943-1944 prawdopodobnie należał do jakiejś konspiracyjnej grupy czy komórki AK w Bieczu lub okolicy. Istnieją bowiem krótkie kartoteczne zapisy niektórych jednostek UB i MO, jak np. KW MO i WUBP w Rzeszowie i Krakowie, wskazujące na bliżej nieokreślone członkostwo Józefa Grygi w AK, jak np. „nieujawniony członek AK”, „członek AK ps. »Jędrek«” itp. W jednym z dokumentów operacyjnych UB zapisano, że ówczesny przełożony „Jędrka” w AK nosił nazwisko Duda. W innych dokumentach UB i potem SB zapisano też, że (20-letni wówczas) Józef Gryga w roku 1943 został zabrany do przymusowej pracy w niemieckiej Baudienst (Służbie Budowlanej w Generalnym Gubernatorstwie). Po jakimś czasie uciekł z tej Służby i pracy w Krakowie, i powrócił w rodzinne strony, gdzie ukrywał się. Prawdopodobnie wówczas nawiązał kontakt z organizacją AK.

Józef Gryga „Twardy” od połowy kwietnia 1946 r. do 15 października 1946 walczył zbrojnie z komunistyczną administracją, MO i UB w szeregach partyzanckiego oddziału Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ) pod dowództwem najpierw Jana Widełko pseud. „Czarny”, a następnie Andrzeja Szczypta pseud. „Zenit” (w oddziale „Zenita” został zaprzysiężony, otrzymał nową broń i pseudonim „Twardy” jednak dopiero około 30 lipca 1946 r.). Ten oddział podlegał od maja 1946 r. zgrupowaniu partyzanckich oddziałów NSZ pod dowództwem kpt. Jana Dubaniowskiego pseud. „Salwa” i okręgowej komendzie NSZ w Krakowie. „Twardy” brał udział w kilku większych zbrojnych akcjach oddziału „Czarnego” i „Zenita” – między innymi w zasadzce na ciężarowy samochód MO i UB z komendy w Gorlicach w dniach 22-23 września 1946 r. Dzięki pomocy współpracującego z partyzantami milicjanta z posterunku w Ropie sprowokowali oni wyjazd grupy operacyjnej MO-UB z Gorlic. Na drodze przy lesie koło Szymbarka ostrzelali ciężarówkę MO z broni maszynowej i zmusili funkcjonariuszy do poddania się. Po kilkugodzinnych przesłuchaniach rozstrzelali czterech funkcjonariuszy UB, a sześciu młodych milicjantów rozbroili, rozmundurowali i puścili wolno – zakazując im jednak dalszej służby w MO i UB pod groźbą kary.

Od końca września 1945 r. do kwietnia 1946 i następnie od 15 października 1946 r. do wiosny 1954 r. Józef Gryga sam dowodził kilkuosobowymi grupkami partyzantów i ludzi ukrywających się przed UB i MO. Stopniowo zdobywał broń, amunicję, żywność, pieniądze i inne zaopatrzenie. Z pomocą swoich towarzyszy broni zwalczał na wsiach w okolicach Biecza, Gorlic, Jasła i Tarnowa, zbyt gorliwych komunistycznych poborców wiejskich podatków i kontyngentów rolnych, niektórych sołtysów, gminnych urzędników i kierowników zlewni mleka. Kilkakrotnie przeprowadzał też zbrojne napady zaopatrzeniowe na sklepy i magazyny komunistycznych gminnych spółdzielni – powstałych w latach 1945-1946 na ogół na bazie ziemi i majątku przymusowo zabranych prywatnym właścicielom. Między innymi w Ołpinach 25 czerwca 1947 r. Kilkakrotnie dokonał też ostrzelania i odstraszenia lokalnych patroli MO i UB. W sporządzonej w roku 1976 „charakterystyce nr 69” – dotyczącej „bandy Grygi” – w jej podsumowaniu funkcjonariusze SB zapisali, że w latach 1946-1954 zbrojne 2-4-osobowe grupy pod dowództwem Józefa Grygi dokonały w sumie „25 aktów terrorystycznych, w tym 35 czynów przestępczych”. Były w tym m.in. 2 „napady” na funkcjonariuszy UB, 4 „napady” na funkcjonariuszy MO, 3 ataki na w sumie kilku członków PPR i ORMO oraz „13 napadów na sklepy i instytucje spółdzielcze” (wg akt IPN Rz 05/89). Ta statystyka UB/SB nie obejmuje udziału „Twardego” w zbrojnych akcjach oddziału „Czarnego” i „Zenita” od maja do 14 października 1946 r.

Józef Gryga stawiał zbrojny opór i walczył z komunistycznymi okupantami jego kraju od kwietnia 1946 r. do lata 1954 – wraz ze swoimi wiejskimi współpracownikami i towarzyszami broni. Później, tj. po aresztowaniu w maju i czerwcu 1954 r. kilku jego współpracowników i towarzyszy, już samotnie ukrywał się przed MO i UB i walczył o przetrwanie swoje, swojej matki, krewnych i przyjaciół. Matkę krótko odwiedzał wieczorami lub nocą – co kilka miesięcy. Nie mógł bywać u niej dłużej, gdyż MO i UB okresowo obserwowała dom matki z ukrycia – ze strychu i stodoły jej sąsiadów. A w latach 1954-1959 w jej starej chałupie funkcjonowała jakaś podsłuchowa instalacja UB – choć nie cały czas. Jednak, jak to wielokrotnie zapisali funkcjonariusze, Karolina Podkulska, pouczana przez syna, była wyjątkowo ostrożna i mądra. UB-SB nie pomogło nawet zwerbowanie trzech czy czterech tajnych informatorów z kręgu jej rodziny i bliskich przyjaciółek. Ich w sumie dość liczne podchody i zapytania o jej „Józka” zbywała ogólnikami i twierdzeniami, że „nic nie wie”.

W latach 1948-1966 Józef Gryga nosił kolejne konspiracyjne pseudonimy: „Partyzant” i „Józek”. Od września 1945 r. do sierpnia 1966, a więc prawie 21 lat, ukrywał się i wymykał kolejnym akcjom poszukiwania go, obławom i operacyjnym przedsięwzięciom UB, MO i SB – od października 1946 r. do lata 1966 przeprowadzanym kilkanaście razy specjalnie przeciwko niemu i jego pomocnikom przez jednostki UB, MO, KBW i SB z Gorlic, Jasła, Tarnowa, Rzeszowa i Krakowa. Od roku 1953 do 1966 były to przedsięwzięcia nadzorowane przez kilku oficerów Departamentu III MBP/MSW i Komendy Głównej MO w Warszawie. Były to między innymi operacje o kryptonimach „Szpak”, „Wisła” i „Melina” – angażujące każdorazowo i przez kilka miesięcy lub kilka lat po kilkunastu lub kilkudziesięciu funkcjonariuszy i po kilkudziesięciu ich tajnych współpracowników i informatorów. Np. w latach 1962-1966 w celu złapania „Partyzanta” i jego kilkunastu niedawnych i obecnych „meliniarzy” powiatowe i wojewódzkie jednostki SB i MO korzystały z donosów i informacji aż 51 ich tajnych współpracowników i informatorów – i to tylko w ramach samej operacji krypt. „Melina”.

Józef Gryga niekiedy ukrywał się w lasach i górach, a jesienią, zimą i wczesną wiosną w zabudowaniach w sumie kilkunastu gospodarzy-rolników. Między innymi w domu Władysława i Anny Słowików w Rzepienniku Strzyżewskim nr 304 (w latach 1954-1960) oraz w domu Józefa Bartusika i jego syna Alfreda we wsi Olszyny nr 447 (w latach 1961-1966). W latach 1954-1964 co kilkanaście miesięcy dokonywał, już w pojedynkę, zaopatrzeniowych napadów na wiejskie spółdzielcze sklepy GS „Samopomoc Chłopska” i na inne komunistyczne spółdzielnie. Zabierał z nich pieniądze, żywność i papierosy, żeby mieć co jeść i materialnie wspomóc ukrywających go, kwaterujących i na ogół bardzo ubogich wiejskich gospodarzy. Ostatnią taką akcję z bronią w ręku przeprowadził 30 października 1964 r. Po wcześniejszym rozpoznaniu terenu i zasięgnięciu od jednej z pracownic informacji na temat terminu wypłat pensji i pieniędzy napadł na kasę Spółdzielczego Zrzeszenia Chałupników w Żurowej w gminie Szerzyny. Około godz. 14.50 wszedł do budynku tej spółdzielni – z pistoletem w kieszeni oraz z pistoletem maszynowym MP i granatem ukrytymi pod płaszczem. Postraszył kasjera i dwóch innych mężczyzn obecnych w pomieszczeniu kasy groźbą użycia pistoletu i nakazał kasjerowi wyjąć pieniądze z żelaznej kasy i szuflady. Następnie spokojnie pochował paczki banknotów do kieszeni, powiedział grzeczne „do widzenia” i spokojnie poszedł przez pola do niezbyt odległego lasu (wg zapisów śledztwa SB). Pościg kilkudziesięciu funkcjonariuszy MO i SB za „Partyzantem”, trwający kilkanaście miesięcy, znów nie przyniósł im sukcesu. Chociaż uruchomili oni wszelką swoją agenturę i setki zwykłych donosicieli w trzech czy czterech powiatach. A listy gończe i plakaty z narysowanym przez speca SB domniemanym wizerunkiem Grygi wisiały w prawie każdej okolicznej wsi i na dworcach kolejowych aż prawie dwa lata – do sierpnia 1966 r. W aktach SB zapisano także, że Józef Gryga „zagarnął” wtedy 138,3 tys. zł (tj. równowartość ok. 90-92 ówczesnych przeciętnych pensji). Część tych pieniędzy „Józek” dał 20-letniemu wówczas Alfredowi Bartusikowi i polecił mu kupić w Gorlicach nowy i dobry rower, narty marki „Beskidy” i buty do nich, radioodbiornik, aparat fotograficzny i kilka innych potrzebnych mu rzeczy.

Kilka zapisków w aktach operacyjnych bezpieki dot. kilku ustnych i niedatowanych doniesień tajnych informatorów UB-SB z drugiej połowy lat 1950-ch. Te trzy czy cztery zapiski wskazują na to, że Józef Gryga zawarł, w ścisłej konspiracji i nocą, tajny ślub kościelny z panną o imieniu Zofia. Ponoć doszło do tego za dużą sumę pieniędzy zapłaconych jakiemuś księdzu, który początkowo nie chciał udzielić ślubu ściganemu przez UB „Partyzantowi”. Najprawdopodobniej ten ślub odbył się w kościele pw. św. Michała Archanioła w Binarowej w roku 1957 lub 1958. W liście do matki datowanym 15 grudnia 1958 r. (przechwyconym i odnotowanym przez SB) „Józek” napisał bowiem m.in.: „ożeniłem się”. Ale nie napisał, kiedy się ożenił, gdzie i z kim. Powtórzył to w kolejnym liście do matki z marca 1959 r. W aktach SB z lat 1960-ch już nie ma mowy o okolicznościach tajnego ślubu i konspiracyjnego, „zdalnego” i najpewniej krótkotrwałego małżeństwa „Partyzanta” z tajemniczą Zosią z Binarowej lub może z Jodłówki Tuchowskiej. Być może była to Zofia Kawa z Binarowej, córka Władysława, ur. 16 kwietnia 1928 r. – w połowie 50., cicha „narzeczona” Józefa Grygi. Ale jak wynika z zapisów UB-SB, ten konspirator w samych latach 50. miał bliskie kontakty z co najmniej czterema dziewczynami o imieniu Zofia. SB poszukiwała tej oficjalnej panny, a zakonspirowanej żony Grygi, w aż kilkunastu wsiach przez okres około dwóch lat – bez sukcesu. Np. pewien rozkaz szefa Wydziału III SB z komendy wojewódzkiej w Rzeszowie mówił o konieczności wytypowania przez lokalnych funkcjonariuszy MO i SB i ich donosicieli co najmniej trzydziestu urodziwych panien w wieku 20-35 lat, które z niejasnych powodów nadal mieszkają z rodzicami i odtrącają swoich adoratorów. Więc takie panny wyszukiwano, typowano i inwigilowano, czy aby nie kontaktują się z Grygą. Zaangażowana do tego zadania agentura UB-SB miała więc zapewne ciekawe zajęcie.

Józef Gryga został ujęty przez siły komunistyczne zupełnie przypadkowo. Dość upalnego 8 sierpnia 1966 r. został zatrzymany przez milicjanta i kilku mieszkańców we wsi Rzepiennik Suchy – w zabudowaniach nieznanego mu wcześniej wiejskiego „dentysty” Tadeusza Niemca, do którego „Partyzant” zgłosił się w celu usunięcia mocno bolącego go zęba. Ale dentysta polecił mu czekać na zabieg rwania. Został pojmany po donosie córki dentysty, która w marynarce podejrzanego i nietrzeźwego nieznajomego (bo „Józek” od rana pił wino i wódkę, żeby ukoić ból zęba) zauważyła pistolet i wkrótce poinformowała o tym żonę milicjanta mieszkającego w sąsiedztwie. W efekcie Józef Gryga został zatrzymany przez tego funkcjonariusza MO i skuty kajdankami – przy pomocy kilku mieszkańców wsi, w tym wspomnianych kobiet. Chwilę wcześniej próbował uciekać, ale nie udało mu się przeskoczyć płotu przydomowego ogródka. Nikt z tych mieszkańców Rzepiennika Suchego nie wiedział, kogo zatrzymali. Dowiedzieli się dopiero po dobrych kilku godzinach – po przyjeździe funkcjonariuszy z Gorlic.

Po ponad rocznym śledztwie SB i po licznych przesłuchaniach, pomimo swoich obszernych i dość szczerych zeznań, a także pomimo dobrowolnego wydania SB swojej ukrytej w lesie broni maszynowej, granatów i ponad 65 tys. zł z pieniędzy pozostałych mu z rabunku w Żurowej, 21 września 1967 r. Józef Gryga został skazany przez Sąd Wojewódzki w Rzeszowie na karę śmierci, utratę praw obywatelskich i publicznych i karę grzywny 60 tys. złotych. Choć zarzutu zabójstwa jakiejś osoby cywilnej czy konkretnego funkcjonariusza UB, KBW lub MO nie było. Kara śmierci została mu zamieniona prawdopodobnie jeszcze na tym samym posiedzeniu Sądu na dożywotnie więzienie. Karę dożywotniego więzienia władze PRL zamieniły mu w roku 1969 na 15 lat więzienia – na mocy ogólnej amnestii. Zakład karny w Barczewie koło Olsztyna „Twardy” opuścił 29 kwietnia 1981 r. Według zapisów więziennej administracji (akta IPN Ol 52/1765) mógł on opuścić to więzienie już w końcu grudnia 1979 r., gdyby nie wspomniana kara grzywny, której wraz z odsetkami ani on, ani jego uboga matka i siostra z Biecza nie byli w stanie w pełni spłacić. W aresztach i więzieniach PRL „Partyzant” – w latach 1945-1966 prawdziwie „wolny ptak” – spędził 14 lat, 8 miesięcy i 3 tygodnie. Był całkowicie „wolnym ptakiem” przez 21 lat – wolnym przede wszystkim od licznych kontroli, nakazów, zakazów i podatków urzędów i organów socjalistycznego państwa.

Po wyjściu z więzienia Józef Gryga przez kilka lat mieszkał w rodzinnym Bieczu – w domach rodziny, w tym u córki siostry swej matki – p. Łucji Kuk. Pracował w zakładach drzewnych w Bieczu. W 1982 r. ożenił się z Marią Winiarską z okolic Biecza. To małżeństwo trwało tylko kilkanaście miesięcy i zakończyło się urzędowym rozwodem. Natomiast 25 października 1989 r. Józef Gryga zawarł ślub kościelny z Emilią Nieć z parafii rzymsko-katolickiej w Czechowicach-Dziedzicach, pow. Bielsko-Biała. I najprawdopodobniej tam mieszkał od roku 1989 i tam zmarł dn. 17 stycznia 1997 r. (wg danych z systemu PESEL MSW PRL dot. ewidencji ludności i obowiązującego też w latach 1990-ch). Zmarł w wieku 73 lat i niespełna 5 miesięcy. Jesienią 2023 r. grób Józefa Grygi znajdował się na Cmentarzu Parafialnym w Czechowicach-Dziedzicach.

=============================

+ Christus vincit !

Ps. 

        1 marca – dzień żołnierzy niezłomnych (dla zmylenia nazywanymi – „wyklętymi”)….

 „…..I  na koniec jeszcze jedno ogłoszenie- 1 marca w Bieczu, w kinie , o godz 18-tej odbędzie się premiera nowego filmu pt. „Gryga” pokazującego losy ostatniego partyzanta ,który dał się złapać dopiero w 1966 r (sierpień). Wszystkich mieszkańców Biecza i okolic*  serdecznie zapraszamy.. Wstęp wolny.

*ponieważ nie ma wyszczególnienia jaki zasięg „okolicy” ,zatem czyż to określenie nie można rozpatrywać wg uznania (np. dla zainteresowanych dowolny promień odległości ziemskiej).

Przepychanka wokół melasy

Przepychanka wokół melasy

Stanisław Michalkiewicz  tygodnik „Goniec” (Toronto)    25 lutego 2024 melasa

Dawno, dawno temu, krążyła po Polsce anegdota, jak to partyzanci walczyli z Niemcami o leśniczówkę. Najpierw partyzanci wyparli stamtąd Niemców, potem Niemcy uderzyli i wyparli partyzantów. Następnie partyzanci otrzymali posiłki i wyparli Niemców. Wreszcie leśniczy się zdenerwował i wygonił stamtąd i jednych i drugich.

Z podobną sytuacją mamy do czynienia i teraz, w związku z protestem rolników, który rozlewa się już na cały kraj, a także – co najmniej na pół Europy. Zostawmy jednak Europę na boku,, chociaż w tamtym proteście jest jeden wspólny punkt z naszym. Chodzi o tak zwany „Zielony Ład”, czyli komplet przedsięwzięć zaprojektowany przez wariatów, którzy obleźli instytucje Unii Europejskiej i – jak to wariaci – dopuścili sobie do głowy, że będą ratowali „planetę”.

Utwierdzają ich w tej dolegliwości Judenraty europejskich i amerykańskich gazet wyborczych, kierowanych przez tamtejszych panów redaktorów Michników. Redaktorowie Michnikowie, podobnie jak ich starsi i mądrzejsi mocodawcy w te wariactwa chyba nie wierzą, ale od czego mają głupich gojów? Jak głupie goje naczytają się gazet wyborczych, jak nasłuchają się utytułowanych ekspertów, co to za pieniądze gotowi są udowodnić wszystko, ja w wyższych szkołach gotowania na gazie wbiją im do głów, że „cztery nogi dobre, dwie nogi złe”, to popadają w takie wariactwo, którego żaden doktor nie wybije im z głowy – chyba, że razem z mózgiem.

Jednym z elementów „Zielonego Ładu” jest pomysł, by jedna dziesiąta gruntów w każdym gospodarstwie ugorowała. Jak w swoich pamiętnikach wspomina Adam Grzymała-Siedlecki, coś takiego już się zdarzyło pod koniec XIX wieku w zaborze rosyjskim. Niejaki pan Zapalski, absolwent uniwersytetu, gospodarował w swoim majątku w sposób nie zwracający niczyjej uwagi do momentu, kiedy jadąc saniami uderzył głową o węgieł stodoły. Akurat Europę zaczęło zalewać tańsze zboże amerykańskie, co spowodowało zaburzenia na rynku rolnym. Pan Zapalski zareagował na to osobliwym połączeniem teorii naukowych i bzika. Skoro nie mogę – powiadał – zwiększyć popytu na zboże, to dla utrzymania ceny ograniczę podaż – i ku rozpaczy oficjalistów, połowę gruntów w swoim majątku pozostawił nieobsianych. Sąsiedzi ze zrozumieniem kiwali głowami mówiąc, że już kiedy wybierał się on na ten cały uniwersytet, to przeczuwali, że nic dobrego z tego nie wyniknie.

W Polsce, jak wiadomo, trwa wojna między Volksdeutsche Partei z satelitami i znienawidzonym Jarosławem Kaczyńskim, który teraz uwija się wokół nowej strategii, drapowania się w kostium męczennika świętej sprawy niepodległości Polski. Obydwie „strony wojujące” nie tylko pyskują na siebie nawzajem w telewizjach i sejmowych komisjach śledczych, ale przepychają się w rozmaitych instytucjach państwowych i spółkach Skarbu Państwa, bo jużci – po ośmioletnim poście ci nowi chcieliby wreszcie umoczyć pyski w melasie, a ci, co je moczyli do tej pory, nie chcą się od melasy oderwać. Do tego sprowadza się u nas życie polityczne, bo – jak już wielokrotnie przypominałem – uprawianie prawdziwej polityki nasi mężykowie stanu mają od Naszych Sojuszników surowo zakazane.

Toteż na protesty rolników, którzy zaczęli wysypywać ukraińskie zboże z ciężarówek w Dorohusku i z kolejowych wagonów w Medyce, a poza tym – blokować drogi i skrzyżowania w całej Polsce, nie mają żadnej rady. Wprawdzie pan wiceminister Kołodziejczak próbował szlajać się na przejściach granicznych, ale kiedy rolnicy przekonali się, że on nic nie może i tylko obiecuje gruszki na wierzbie, więc go stamtąd pogonili. Wtedy szlajać zaczął się minister, ale okazało się, że i on nic nie może, bo decyzja spoczywa w rękach Komisji Europejskiej i ukraińskich oligarchów, którzy do serc unijnych ludowych komisarzy zawsze potrafią się przeborować. Toteż inicjatywę zaczyna przejmować ukraiński ambasador w Warszawie, pan Bazyli Zwarycz. Po pierwszym wysypaniu zboża oskarżył rolników o „haniebną zbrodnię”, a po incydencie w Medyce – nie tylko zgromił ich, że „wstyd i hańba”, ale rozkazał policji, by zrobiła z nimi porządek. Jednak policja nie jest pewna, kogo ma słuchać, więc na razie nic nie robi, wychodząc ze słusznego założenia, że wtedy przynajmniej nie popełni błędu.

Nie robią też nic również obydwie „strony wojujące” – bo co ich tam obchodzą jacyś rolnicy, kiedy chodzi przecież o melasę? A podchody pod melasę nabierają dynamiki. Oto minister sprawiedliwości, pan Bodnar kombinuje, jakby tu powyrzucać 15 faworytów Naczelnika Państwa z Krajowej Rady Sądownictwa i na opróżnione miejsca powsadzać fagasów wskazanych przez stare kiejkuty. Chodzi o to, by wszystkie stanowiska poobsadzać własnymi fagasami i dopiero wtedy stawiać przed ich obliczem niegodziwych pisiorów, opróżniając w ten sposób żerowisko i robiąc miejsce dla swoich. Jeszcze nie wiadomo, czy Sejm będzie te wszystkie operacje wykonywał przy pomocy uchwał przeciwko trzęsieniom ziemi i lodowcom – bo na przykład pojawił się projekt, żeby w ten sposób uchwalić, że tak zwani „neo-sędziowie” nie są żadnymi sędziami, tylko przebierańcami. Tak w każdym razie doradzała chluba socjalistycznej jurysprudencji, pan Wojciech Hermeliński.

Nie jest jednak wykluczone, że Volksdeutsche Partei zaryzykuje ustawę. Wprawdzie pan prezydent Duda odgrażał się, że każdą ustawę uchwaloną bez udziału panów Kamińskiego i Wąsika skieruje do Trybunału Konstytucyjnego – ale jak na razie nie skierował tam nawet ustawy budżetowej, a ustawę przedłużającą socjal dla obywateli Ukrainy w Polsce podpisał bez gadania. Cóż zresztą ma robić, skoro przekonał się, że zuchwałe zapowiedzi obydwu panów, iż wtargną do Sejmu jak tornado, by wykonywać swoje mandaty, zakończyły się żałosną rejteradą? Poza tym chyba jeszcze nie wie, jakie zadania nałoży wkrótce na niego prezydent Józio Biden, więc na wszelki wypadek próbuje siedzieć cicho. To znaczy – nie tyle „cicho”, co stwarzać wrażenie bezstronności. Oświadczył na przykład, że nie będzie słuchał ani Donalda Tuska, ani Jarosława Kaczyńskiego. Jak długo wytrwa w swoim postanowieniu – tego nie wiemy, a wesołość komentatorów wzbudziła jego niedawna deklaracja: „podjąłem decyzję”. Toteż pani Monika Pawłowska, co to wygartywała chyba ze wszystkich kominów, zanim wylądowała w PiS-ie, właśnie oświadczyła, że obejmuje mandat „po Mariuszu Kamińskim”, chociaż były Naczelnik Państwa surowo tego zabronił. Pan poseł Czarnek zwrócił jej uwagę, że w ten sposób zostanie 461 posłem, podczas gdy konstytucja przewiduje tylko 460, ale pani Monika puściła to mimo uszu. Kto by się przejmował takim embarras de richesse, kiedy melasa, to znaczy – pardon – jaka tam znowu „melasa”? Nie żadna melasa, tylko praca i poświęcenie dla Polski, bez którego nie może już wytrzymać? Toteż pochodząca ze świętej rodziny pani red. Dominika Wielowieyska nie może się jej nachwalić na łamach „Gazety Wyborczej” , a w tej sytuacji kto wie, czy pani Monika nie zostanie przez wiadomy Judenrat awansowana na autorytet moralny?

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Polska ma największe złoża srebra […znane, na świecie].

Polska na czele światowej listy kruszców. Rekordowe złoża i… niewykorzystana szansa?

25.02.2024 nczas

Według najnowszego raportu amerykańskiej Służby Geologicznej (USGS), Polska stała się liderem światowych zasobów srebra, wyprzedzając takich potentatów jak Chiny, Australia i Peru.

Raport „Mineral Commodity Summaries 2024” opublikowany przez USGS na początku tego roku zawiera informacje o ponad 90 niepaliwowych surowcach mineralnych, w tym o srebrze.

Z raportu wynika, że Polska dysponuje zasobami srebra (w postaci rud) szacowanymi na 170 tys. ton. Przy obecnym kursie na światowych giełdach mają one wartość ok. 127 miliardów dolarów, czyli ok. 505 miliardów złotych. To oznacza, że Polska ma więcej srebra niż jakikolwiek inny kraj na świecie.

Jak doszło do takiego stanu rzeczy? Głównym powodem jest odkrycie nowych złóż srebra w Polsce w zeszłym roku, które znacznie zwiększyły nasze zasoby tego metalu. Dzięki temu Polska i Rosja, która również znalazła nowe pokłady srebra, stały się kluczowymi graczami na rynku tego kruszcu. W sumie światowe zasoby srebra wzrosły z 550 tys. ton do 720 tys. ton w ciągu ostatnich 12 miesięcy.

Polska ma więc ogromny potencjał do wykorzystania, zwłaszcza w kontekście rosnącego zapotrzebowania na srebro w przemyśle. Jednak posiadanie dużych zasobów srebra to nie wszystko. Trzeba je również wydobywać i sprzedawać. W tym zakresie Polska nie jest jeszcze liderem.

W 2023 roku Polska wydobyła 1,3 tys. ton srebra, co plasuje ją na piątym miejscu na świecie pod tym względem. Na pierwszym miejscu jest Meksyk, który wyprodukował 6,4 tys. ton srebra, a na drugim Chiny, które wydobyły 4,5 tys. ton. Polska ma więc sporo do nadrobienia, jeśli chce być nie tylko posiadaczem, ale również producentem i eksporterem srebra.

W Unii Europejskiej rozpoczęła się procedura zmian unijnych traktatów, której zakończeniem ma być całkowita likwidacja polskiej niepodległości. Jak walczyć.  

Ordo Iuris

Jerzy Kwaśniewski Ordo Iuris <kontakt@ordoiuris.pl>

Politycy cytują Ordo Iuris
 
Szanowny Panie,w cieniu politycznej wojny i narastającego chaosu w państwie, toczy się proces, który jest ważniejszy niż wszystko, o czym słuchamy i czego dowiadujemy się każdego dnia z polskich mediów. W Unii Europejskiej rozpoczęła się procedura zmian unijnych traktatów, której zakończeniem ma być całkowita likwidacja polskiej niepodległości. Jako Polacy nie będziemy mieli już nic do powiedzenia na temat ochrony życia, rodziny, wolności, migracji, ekonomii czy edukacji – bo decyzje będą zapadać w Berlinie i Brukseli. Niestety większość rodaków cały czas nie jest świadoma tego gigantycznego zagrożenia.Dlatego od kilku miesięcy nie ustajemy w nagłaśnianiu procesów zachodzących w UE. 
Tydzień temu na Pana skrzynkę trafiła wiadomość, w której w szczegółach opisywałem, z czym konkretne – dla życia codziennego każdego z nas – będzie się wiązać odebranie państwom członkowskim prawa weta w kluczowych dla bezpieczeństwa i suwerenności Polski obszarach.Nasza praca zaczynać przynosić konkretne owoce.
 Nasze analizy i ostrzeżenia docierają do wielu Polaków – w tym także do istotnych decydentów.W tym tygodniu uczestniczyłem wraz z mec. Bartoszem Lewandowskim z Collegium Intermarium w sejmowym seminarium prawniczym „Stan praworządności w Polsce. Działania organów władzy publicznej po 13.12.2023 r.”.
Otwierając seminarium, Jarosław Kaczyński cytował wprost nasze eksperckie ustalenia, mówiąc o tym, że referendum w sprawie zmian traktatów UE może się okazać „referendum rozbiorowym”.
Podobnie zbieżne z naszymi ekspertyzami głosy słychać coraz częściej z różnych stron, a nasz najnowszy raport cieszył się poważnym zainteresowaniem także na Węgrzech.To pokazuje jedno – nasza praca ma sens!
Liczę gorąco na to, że również Pan i wszyscy nasi sympatycy oraz Darczyńcy zechcecie być ambasadorami tej ważnej wiedzy, ostrzegając swoich bliskich, przyjaciół i współpracowników przed realnymi skutkami procedowanych zmian UE.O konkretnych zagrożeniach związanych z tą sprawą pisałem Panu tydzień temu. Jeśli do tej pory, nie udało się Panu zapoznać z treścią tej wiadomości, to bardzo gorąco zachęcam do lektury.
Jest poniżej.
Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris  
Temat: Niemcy chcą odebrać nam prawo weta. Wiceszef polskiego MSZ… jest „za”Data: sobota, 17 lutego 2024 r.,

Szanowny Panie,gdy Parlament Europejski przyjmował poprawki do unijnych traktatów, które zakładają przejęcie przez Unię kompetencji w 10 obszarach kluczowych dla naszej narodowej suwerenności, Donald Tusk odgrywał rolę dobrego policjanta. W sejmowym exposé uspokajał, że „żadne próby zmian traktatów Unii Europejskiej wbrew interesom Polski nie wchodzą w rachubę”. Buńczucznie zapowiadał, że za jego rządów to Polska będzie rozstrzygać o kierunkach zmian w Unii Europejskiej.Jednak uruchomiona oficjalnie procedura zmiany traktatów jak walec ruszyła naprzód. Polska – będąca przez lata hamulcowym w budowie „superpaństwa” na gruzach państw narodowych – od 13 grudnia po cichu wspiera zmiany, usypiając czujność polskich obywateli.Instytut Ordo Iuris jest obecnie w Polsce najważniejszym głosem sprzeciwu, ujawniając skalę ofensywy, budząc społeczny opór oraz dostarczając prawnych argumentów. Już w 2022 roku – gdy w Polsce o sprawie nie mówiono wiele – opisaliśmy planowane zmiany.Teraz wykazujemy, że UE chce odbierać nam armię i ambasady; że chce kontrolować polski przemysł i decydować bez udziału Warszawy o rozwoju wielkich projektów jak CPK czy porty morskie. Poprawki obejmują także przejęcie przez unijnych urzędników decydowania o seksedukacji, dostępności aborcji, surogacji, homoadopcji czy… możliwość odgórnego narzucenia polskim dzieciom wspólnej, europejskiej listy lektur i ujednoliconego nauczania historii.
Zaraz po zaprzysiężeniu Donalda Tuska, przedstawicielka rządu mogła sprzeciwić się dalszemu procedowaniu projektu zmian unijnych traktatów podczas posiedzenia Rady UE… ale tego nie zrobiła. Ograniczyła się do złożenia niewiążącego oświadczenia, by liderzy obozu rządzącego mogli później udawać w mediach, że bronią polskiej suwerenności.
Gdy dziennik Rzeczpospolita zapytał wiceszefa MSZ Andrzeja Szejnę o opinię w sprawie niemieckiego postulatu likwidacji prawa weta w sprawach związanych z polityką zagraniczną, zastępca Radosława Sikorskiego stwierdził bez wahania, że Unia „nie może być sparaliżowana stanowiskiem jednego kraju” i dodał, że „w jakimś stopniu rozumowanie Berlina jest więc zasadne.”
Niektórzy powiedzieliby, że to drobnostka. Ale oddanie obcym prowadzenia polskich spraw zagranicznych oznacza przecież możliwość rozpoczęcia wojny celnej z USA lub nawiązania sojuszu energetycznego z Rosją – wbrew interesom Polski, a nawet pomimo sprzeciwu kilkunastu państw UE. To oddanie wielkiego obszaru niepodległości w ręce Brukseli i Berlina.Takich sfer polskiej kapitulacji i oddawania suwerenności jest jednak więcej. Unijni urzędnicy postanowili zawalczyć o przejęcie dziesięciu obszarów narodowego samostanowienia.Budując strategię obrony suwerenności opieramy się na jednoznacznych zasadach Konstytucji. Przyjęcie zmian traktatowych wymaga polskiej zgody. Jeżeli takiej zgody nie udzieli 2/3 polskiego Sejmu i Senatu, konieczne stanie się referendum. Szacujemy, że odbędzie się za dwa lata.To oznacza, że wkrótce będziemy zapewne bombardowani prymitywną propagandą, w ramach której rewolucjoniści będą wmawiać Polakom, że głosowanie przeciwko reformie traktatów, to głosowanie za biedą, cywilizacyjnym upadkiem i „przeciwko Europie”.Przed nami epokowe wyzwanie. Musimy dotrzeć do wszystkich Polaków z informacją, że referendum dotyczy w rzeczywistości oddania suwerenności; że utrata niepodległości to konkretne szkody dla każdego Polaka. I tylko powszechny sprzeciw może zatrzymać rozpędzoną, niemiecką machinę przejmowania Europy.
Dlatego w ubiegłym roku – 11 listopada, gdy świętowaliśmy kolejną rocznicę odzyskania niepodległości – ogłosiliśmy powołanie do życia Kolegium Suwerenności, które staje się zapleczem eksperckim, dostarczającym wsparcie prawne i merytoryczne analizy dla całego polskiego ruchu suwerennościowego.Pierwsze owoce naszej decyzji już są widoczne. Za mną szereg spotkań terenowych. Nasz głos jest obecny w mediach poprzez setki wypowiedzi, wywiadów, artykułów i wzmianek. O wynikach naszych analiz wspominają politycy z różnych politycznych środowisk. Jarosław Kaczyński mówił na partyjnym wiecu, że „prawnicy z Ordo Iuris wykazali, że w 10 najważniejszych strefach tracimy suwerenność”. W wielkiej konferencji suwerennościowej „Wolni Polacy wobec zmian traktatowych Unii Europejskiej”, która zostanie zorganizowana w marcu w Katowicach, nasi eksperci będą najliczniejszym niezależnym środowiskiem. Rozpoczęliśmy także budowę międzynarodowego ruchu sprzeciwu wobec zmian w traktatach UE.
Aby wszystkim obrońcom niepodległej Ojczyzny dać do ręki argumenty i konkretną wiedzę – przed kilkoma dniami zaprezentowaliśmy raport „Po co nam suwerenność?”. Precyzyjnie pokazujemy w nim, że traktatowe zmiany mają trwale odebrać Polsce suwerenność w 10 konkretnych obszarach – kluczowych dla naszej narodowej suwerenności.Skutkiem wdrożenia reformy może być przejęcie przez Unię dowodzenia nad siłami zbrojnymi Polski, zamknięcie polskich ambasad i zastąpienie polskich dyplomatów służbami unijnymi. To także ostateczne oddanie Brukseli kontroli nad przepływem imigrantów. Unia Europejska będzie mogła przejąć nadzór nad kluczowymi gałęziami polskiego przemysłu, zamykać kopalnie i porty, oraz nabyć wyłączną kompetencję w zakresie zawierania porozumień dotyczących ochrony klimatu. To urzędnicy UE zdecydują, czy mamy budować Centralny Port Komunikacyjny lub autostrady. Reforma będzie skutkować narzuceniem państwom członkowskim akceptacji aborcji, surogacji, eutanazji, permisywnej edukacji seksualnej, przywilejów dla homozwiązków i homoadopcji.
Raport przetłumaczyliśmy już na język angielski i rozpoczęliśmy jego szeroką promocję. W ubiegły piątek kopie raportu trafiły do przedstawicieli węgierskiego rządu podczas Polsko-Węgierskiego Politycznego Forum w Budapeszcie, gdzie uczestniczyliśmy w dyskusji o przyszłości naszego regionu.Już niedługo raport trafi do wszystkich eurodeputowanych. Będzie też podstawą rozmów i spotkań ze środowiskami ze Słowacji, Chorwacji, Włoch, Hiszpanii, Francji, Rumunii, Bułgarii i wielu innych krajów, które mogą przyczynić się do zablokowania zmian.Wszystkie te działania to dla nas duże koszty, ale wszystkie są absolutnie niezbędne, bo jeśli oddamy naszą suwerenność – cała nasza walka w obronie kluczowych dla nas i dla Pana wartości nie będzie już miała znaczenia, bo decyzje podejmować będzie za nas Bruksela… a tak właściwe, to Berlin.
Dlatego ośmielam się prosić Pana o rozważenie jednorazowego lub stałego wsparcia dla Instytutu Ordo Iuris, bo przed nami ogrom pracy, który będziemy musieli wykonać – także w Pana imieniu – by obronić wiszącą już na włosku niepodległość naszej Ojczyzny.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Wciąż nie jest za późno
Choć w ciągu ostatnich kilku lat centralizacja Unii Europejskiej uległa radykalnemu przyspieszeniu, to jednak przed nami nadal długa droga.Procedura zmian traktatowych została formalnie rozpoczęta w ubiegłym roku, gdy projekt został przyjęty na forum Parlamentu Europejskiego. Następnie została przekazana Radzie Unii Europejskiej (złożonej z właściwych ministrów poszczególnych państw członkowskich), która przekazała ją do kolejnego etapu procedowania 18 grudnia.Trzecim etapem procedury będzie podjęcie przez Radę Europejską
 (złożoną z szefów państw i rządów) decyzji zwykłą większością głosów o zwołaniu konwentu złożonego z przedstawicieli parlamentów narodowych, szefów państw i rządów, Parlamentu Europejskiego i Komisji Europejskiej.Konwent dokona wstępnej oceny merytorycznej poprawek zgłoszonych przez Parlament Europejski, a następnie – w drodze konsensusu – przyjmie zalecenia dla konferencji międzyrządowej. Alternatywnie Rada Europejska może samodzielnie ustalić takie zalecenie bez zwoływania konwentu, ale na taki ruch musi uzyskać zgodę Parlamentu Europejskiego.Następnie przewodniczący Rady UE zwołuje konferencję międzyrządową, która będzie najważniejszym etapem procedury. To wtedy przedstawiciele rządów państw członkowskich wypracują ostateczną treść poprawek traktatowych, które mogą przyjąć jedynie w drodze konsensusu. Potem nie będzie już można dokonywać żadnych zmian w treści poprawek.Ostatnim etapem procedury jest ratyfikacja nowych traktatów przez wszystkie państwa członkowskie zgodnie z ich konstytucyjnymi wymaganiami. W przypadku Polski ratyfikacja traktatów leży w gestii Prezydenta RP, który musi wcześnie uzyskać zgodę parlamentu. Ponieważ proponowane poprawki przewidywałyby znaczące poszerzenie kompetencji Unii Europejskiej, taka zgoda musiałaby zostać wyrażona odrębnie przez Sejm i Senat – w każdym przypadku większością 2/3 głosów. Alternatywnie zgoda na taką ratyfikację mogłaby zostać wyrażona w drodze referendum.Otwórzmy oczy Europejczykom!Przed nami zatem proces, który może potrwać około dwóch lat. Wciąż mamy więc czas na zorganizowanie sprzeciwu i uświadomienie Polakom skali zagrożenia. 
Ale musimy te działania rozpocząć już teraz – zanim ruszy machina propagandowa unijnych federalistów.Co więcej – bardzo istotne będzie uświadomienie skali zagrożenia także obywatelom innych państw europejskich, bo sprzeciw jednego kraju łatwo złamać, co dobitnie pokazuje chociażby historia przyjmowania Traktatu lizbońskiego, który pierwotnie także nie był akceptowany przez część państw, których sprzeciw został ostatecznie przełamany.
Dlatego opublikowany w tym tygodniu raport „Po co nam suwerenność?” przetłumaczyliśmy już także na język angielski. Sam raport trafi do eurodeputowanych, polityków krajowych oraz organizacji społecznych w całej UE.W raporcie opisaliśmy 10 konkretnych obszarów postulowanej cesji narodowej suwerenności. Zebrani przez Instytut Ordo Iuris eksperci pisali o utracie samostanowienia w dziedzinach: ochrony klimatu, polityki zdrowotnej, infrastruktury transgranicznej, ochrony granic, polityki zagranicznej, bezpieczeństwa i obronności, przemysłu, edukacji, polityki monetarnej i prawa rodzinnego. Każdemu z tych zagadnień poświęciliśmy odrębny rozdział raportu, w którym omówiliśmy zakres oddawanych kompetencji narodowych i ich przewidywane konsekwencje.Z całego pakietu zmian wyłania się konkretna wizja „europejskiego superpaństwa”, gospodarczo scentralizowanego i zarządzanego odgórnie na poziomie znacząco przekraczającym federalizację USA. 
W świetle przyjętych zmian Polska straciłaby kontrolę nad obszarami, które według teoretyków państwowości są esencją tego, co możemy nazywać państwem niepodległym i suwerennym, a więc sprawami wewnętrznymi państwa, własną polityką zagraniczną, zdolnością do prowadzenia wojny obronnej i ochrony zdefiniowanych granic.To prawdziwy tryumf Altiero Spinellego, który pisał w Manifeście z Ventotene, że „fundamentalny, wymagający rozwiązania problem, którego istnienie sprawia, iż wszelki dalszy postęp jest jedynie pozorny, to kwestia zniesienia ostatecznego podziału Europy na suwerenne państwa narodowe”.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk[to w oryginale, nie kopiuje mi sie MD]
Unia zamknie polskie kopalnie?W raporcie piszemy między innymi o wyposażeniu Unii Europejskiej w wyłączną kompetencję w zakresie zawierania międzynarodowych porozumień „w sprawie zmiany klimatu” oraz usunięciu obszaru „środowisko naturalne” z zakresu kompetencji dzielonych (poprawka 70), co prowadzić będzie do przejęcia przez Unię Europejską wyłącznej kompetencji nad zagadnieniami środowiska naturalnego.Mowa jest także o włączeniu nowej kategorii przestępstw przeciwko środowisku do kategorii przestępstw unijnych oraz wyposażanie Europolu w dodatkowe kompetencje do ich ścigania. W świetle dotychczasowej polityki energetycznej UE bezpośrednim skutkiem przyjęcia poprawek będzie uderzenie w konstytucyjną zasadę bezpieczeństwa energetycznego.
Nie ulega wątpliwości, że w poszczególnych państwach europejskich istnieją różne – często sprzeczne ze sobą – interesy związane z przyszłością energetyki. Najdobitniejszym tego przykładem jest niemiecka polityka energetyczna, która przez dekady zakładała ścisłą współpracę z Rosją, co stoi w sprzeczności z interesami polskimi.Warto też przypomnieć, że jeden tylko spór między Polską a Czechami w sprawie elektrowni Turów postawił pod znakiem zapytania dalsze funkcjonowanie kompleksu, który odpowiada za dostarczanie ok. 6-8% krajowej produkcji energii elektrycznej. A nietrudno sobie wyobrazić sytuację, w której w wyniku ustaleń klimatycznych poczynionych przez Unię Europejską Polska w trybie natychmiastowym zmuszona byłaby zrezygnować z wydobycia węgla brunatnego i wytwarzania energii elektrycznej w polskich elektrowniach węglowych.CPK, port LNG, energetyka i waluta – o tym zdecydują w Brukseli
Kluczowa dla przyszłości Polski może być też poprawka 71, która zakłada poszerzenie kompetencji dzielonych – w ramach których Unia ma pierwszeństwo przed państwami członkowskimi – w zakresie transportu o infrastrukturę transgraniczną.
 Dotyczyć to będzie wszelkiego rodzaju transportu: drogowego, kolejowego, morskiego, lotniczego oraz żeglugi śródlądowej.Przyjęcie poprawki może oznaczać, że państwa członkowskie zostaną pozbawione możliwości podejmowania suwerennych decyzji dotyczących między innymi dróg o znaczeniu międzynarodowym, kolejowych połączeń międzypaństwowych, międzynarodowych portów lotniczych czy portów morskich. W kontekście Polski poprawka dotykałaby suwerennych kompetencji w zakresie planowania i realizacji takich inwestycji jak: Centralny Port Komunikacyjny, rozwój Portu Gdańskiego, budowa i rozwój terminalu LNG (gazoportu) czy planowanie i budowa Via Carpatia.
Proponowane zmiany traktatowe dotyczą także takich strategicznych obszarów jak: przemysł wydobywczy, energetyka i przemysł zbrojeniowy. Projektowane zmiany uderzą zatem w konkurencyjność i dynamikę rozwoju polskiej gospodarki, wymuszając dalsze jej podporządkowanie głównym ośrodkom gospodarczym UE – w szczególności gospodarce niemieckiej.Projekt zmian traktatowych przyjęty przez Parlament Europejski przewiduje też wpisanie do traktatu prostego zdania, że „walutą Unii jest euro”. Zmiana ta będzie naglącym zobowiązaniem do wdrożenia wspólnej waluty we wszystkich państwach członkowskich i zrzeczenie się suwerenności walutowej. Tymczasem głównym beneficjentem wspólnej waluty są Niemcy, a zaraz za nimi Holandia. Wszystkie pozostałe państwa członkowskie traciły na obecności w strefie euro względem tego, co potencjalnie mogłyby zyskać, posiadając własną walutę. Taką niekorzystną perspektywę ma również Polska.
Polska armia do likwidacji?Projekt zmian traktatowych może być także bardzo groźny dla naszego bezpieczeństwa. Obejmuje on bowiem prymat unijnej większość w sprawach „bezpieczeństwa zewnętrznego i obronności”. Preambuła rezolucji Parlamentu Europejskiego wzywa „do ustanowienia Unii Obronnej obejmującej jednostki wojskowe i stałą zdolność do szybkiego rozmieszczenia, pod dowództwem operacyjnym Unii”. Ponadto „proponuje, aby wspólne zamówienia i rozwój uzbrojenia były finansowane przez Unię ze specjalnego budżetu podlegającego współdecyzji i kontroli parlamentarnej”.Powołanie Unii Obronnej należy odczytywać jako wyzwanie rzucone strukturom NATO, a w dalszej perspektywie jako próbę całkowitej rezygnacji Europy ze współpracy militarnej z USA. Mówił o tym wprost jeden ze sprawozdawców rezolucji Paramentu Europejskiego Helmut Scholz.Przeniesienie kompetencji dotyczących obronności i bezpieczeństwa na grunt wspólnej polityki unijnej w praktyce oznaczać będzie pozbawienie państw narodowych ich własnych zdolności obronnych i całkowitą zależność od decyzji podejmowanych w Brukseli. Dobrze znana opieszałość struktur unijnych – widoczna zwłaszcza w jej działaniach na rzecz wsparcia Ukrainy, które były jedynie tłem dla działań państw narodowych – sprawi, że rzeczywiste bezpieczeństwo państw członkowskich nowego sojuszu się zmniejszy, a nie wzrośnie. Doprowadzi to do paraliżu możliwości obronnych konkretnych państw, które w razie wrogiej aktywności będą musiały oczekiwać na podjęcie decyzji przez polityków i urzędników znajdujących się setki kilometrów od miejsca agresji. Praktyka ostatnich miesięcy dobitnie pokazuje, że cyniczna postawa Berlina i niektórych innych stolic państw zachodniej Unii każe nam się zastanowić, czy w sytuacji rzeczywistej agresji Federacji Rosyjskiej na Polskę lub państwa bałtyckie nowy sojusz podejmie odpowiednie działania na tyle szybko, by przeciwstawić się jej i ją zatrzymać.W projekcie mamy także bezpośrednio powiązaną z kwestią bezpieczeństwa poprawkę nr 73, która oddaje w ręce unijnej większość „sprawy zagraniczne”, prowadząc do pozbawienia państw członkowskich możliwości prowadzenia suwerennej polityki zagranicznej oraz poprawkę nr 98, która umożliwi Unii Europejskiej bezpośrednie ingerowanie w kompetencje państw członkowskich w zakresie ochrony granic zewnętrznych – w tym w uprawnienia i sposób wypełniania obowiązków przez krajowe służby graniczne i imigracyjne.Aborcja, tranzycja i seksualizacja dzieci? Obowiązkowo!
Projektowane zmiany traktatów unijnych obejmują także kwestie związane z narzucaną nam od lat przez instytucje unijne aborcją i ideologią gender.Poprawki nr 103 i 104 usuwają z Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej wymóg uzyskania jednomyślności w Radzie UE w zakresie prawa rodzinnego i zastępują go zwykłą procedurą ustawodawczą umożliwiającą przegłosowanie jednych państw przez drugie. W konsekwencji, kwalifikowaną większością mogłyby zostać przyjęte rozwiązania sprzeczne z tożsamością kulturową, konstytucyjną i obyczajową istotnej części państw członkowskich. Przykładowo, mogłoby to być rozporządzenie dotyczące instytucjonalizacji związków homoseksualnych i zrównania ich z małżeństwami czy rozporządzenie dotyczące uznaniowego odbierania dzieci rodzicom za wychowywanie ich w danym systemie wartości.Do obszarów, w których decyzje będą należeć do unijnej większości miałaby dołączyć także edukacja. Oznaczałoby to daleko idące ograniczenie samodzielności państw członkowskich w zakresie określania treści nauczania oraz organizacji systemów edukacji. Po wprowadzeniu zmian niewykluczone będzie wprowadzenie jednolitej, europejskiej matury oraz ograniczenie nauczania ojczystego języka, historii czy geografii. Możliwe stanie się odgórne wprowadzenie do szkół jednolitej dla wszystkich, obligatoryjnej, permisywnej edukacji seksualnej, a także modelu edukacji włączającej, zakładającego likwidację szkół specjalnych. Kluczowe kompetencje Ministra Edukacji mógłby przejąć unijny komisarz, którego nie będzie można jednak zmienić przy kolejnych, krajowych wyborach parlamentarnych.Wśród przyjętych przez Parlament Europejski poprawek do unijnych traktatów znalazły się zmiany oddające Unii Europejskiej kontrolę nad szerokim obszarem polityki zdrowotnej. Miałoby to także dotyczyć, nieuznanej dotąd w normach traktatowych, niedookreślonej koncepcji „zdrowia i praw seksualnych i reprodukcyjnych”, oznaczające de facto głównie aborcję i antykoncepcję, ale także drastyczne ingerencje chirurgiczne i hormonalne w ramach tzw. korekty płci czy „prawo do edukacji seksualnej”, afirmującej hedonizm i rozwiązłość.Proponowane rozszerzenie kompetencji Unii na politykę zdrowotną państw członkowskich w przypadku ogłoszenia kolejnej epidemii skutkować może centralną polityką sanitarną, włączając w to decydowanie o ograniczaniu praw i wolności (w tym przez wprowadzanie lockdownów, ograniczeń w przemieszczaniu się i obowiązkowych szczepieniach) z pominięciem polskiego rządu i parlamentu.
Pomóż nam obronić polską niepodległość!
Jak widać zatem – Polska suwerenność i niepodległość wisi na włosku. Ale wciąż możemy ją obronić.Poprzednie pokolenia Polaków często musiały walczyć o tę niepodległość z bronią w ręku. My będziemy mogli to zrobić bez ryzykowania życia, bo to nasz głos przy referendalnej urnie może zdecydować o tym, czy Polska pozostanie państwem suwerennym.Aby zwyciężyć, musimy już teraz rozpoczęć walkę o świadomość Polaków. I nie będzie to sprint. Przed nami prawdziwy maraton, na który musimy być gotowi i który musimy rozpocząć już teraz.Zapewniam Pana, że się nie poddamy. Będziemy robić, co w naszej mocy, by najlepiej jak potrafimy służyć Ojczyźnie w tym czasie wielkiej próby.Mamy przed sobą ogrom pracy, która będzie przekraczać codzienną aktywność prawników Ordo Iuris – bo i samo zagrożenie dla naszej Ojczyzny jest bezprecedensowe. Dlatego nie tylko piszemy o istniejącym zagrożeniu na naszych stronach i w mediach społecznościowych, występujemy w mediach, piszemy analizy i raporty, uruchamiamy internetowe petycje i udostępniamy efekty naszych prac europejskim decydentom i naszym partnerom z całej Europy. Ruszyliśmy już także w Polskę, by osobiście spotykać się z rodakami i uświadamiać im, czym skończy się proponowana reforma UE.W czwartek osobiście spotkałem się z mieszkańcami Suwałk. A wcześniej – w ciągu zaledwie kilku tygodni – odwiedziłem też między innymi Dąbrowę Górniczą, Częstochowę, Mielec, Zawiercie i Jasło a w przyszły piątek będę rozmawiał na ten temat z mieszkańcami Lublina. Teraz czas na budowanie Klubów Suwerennościowych w całym kraju.Już dziś potrzebujemy Pana pomocy – zarówno w uświadamianiu swoich bliskich i znajomych co do skali zagrożenia, jak i pomocy finansowej. Bez zgromadzenia niezbędnych do naszej pracy środków finansowych, nie będziemy mogli jej kontynuować.Dlatego będę Panu bardzo wdzięczny za podzielenie się tą wiadomością ze swoimi bliskimi i znajomymi i jej szerokie rozpowszechnienie oraz za rozważenie wsparcia Instytutu Ordo Iuris – najlepiej wsparcia regularnego, które umożliwia nam planowanie kolejnych miesięcy pracy.Wsparcia można dokonać, klikając w poniższy przycisk lub dołączając do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Z wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. W każdym pokoleniu jako Polacy stajemy wobec wyzwania obrony niepodległości naszej Ojczyzny. Za każdym razem zagrożenie przybiera inną postać, chociaż zwykle nadchodzi ze strony tradycyjnych wrogów polskiej państwowości. I tym razem nadszedł czas próby. Jedynie od naszego zaangażowania zależy, czy ogarnie nas mrok rozbiorów i ponownie – całkiem dosłownie – Polska zostanie wymazana z map świata, wchodząc w skład scentralizowanego Państwa Europa. Dlatego musimy działać odważnie i razem. Wspólnie obronimy naszą suwerenność!
Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris

Min. Czarnek: Panie Szmyhal, czy w ramach środków odwetowych oddacie nam miliardy za edukację ukraińskich dzieci w polskich szkołach?

Czarnek: panie Szmyhal, czy w ramach środków odwetowych oddacie nam miliardy za edukację ukraińskich dzieci w polskich szkołach?

oddacie-nam-miliardy-za-edukacje-setek-tysiecy-ukrainskich-dzieci

„Niech Pan porzuci ten bezczelny ton, bo szkodzi pan Ukrainie i naszym relacjom”, napisał na Twitterze poseł PiS Przemysław Czarnek.

Polityk skomentował w ten sposób skandaliczne słowa premiera Ukrainy Denysa Szmyhala, który zagroził w piątek Polsce, że jeśli sprawa odblokowania granicy nie zostanie rozwiązana do 28 marca, jego kraj może zastosować środki odwetowe na przejściach granicznych.

„Panie @Denys_Shmyhal, w ramach środków odwetowych może oddacie nam miliardy za edukację setek tysięcy ukraińskich dzieci w polskich szkołach? A może oddacie nam miliardy za pomoc militarną?”, napisał na wstępie Przemysław Czarnek.

„Nie chcemy, bo wiemy, że to nasza ludzka, chrześcijańska powinność. Dokładnie taka sama jak obrona polskiego, zdrowego, prawdziwie ekologicznego rolnictwa, ochrona konsumentów polskich przed szkodliwymi dla zdrowia produktami.

Dlatego niech Pan porzuci ten bezczelny ton, bo szkodzi Pan Ukrainie i naszym relacjom”, dodał były minister edukacji i nauki.

Źródło: platforma X

„Wiosna nasza” – czyli czyja?

„Wiosna nasza” – czyli czyja?

 Stanisław Michalkiewicz 24 lutego 2024 czyja??

Kto przeżyje, wolnym będzie, kto umiera – wolny już!” – głoszą słowa kultowej pieśni Wojska Polskiego, „Warszawianki”. Przypomniała mi się ta „Warszawianka” na wiadomość, że prezydent Józio Biden wezwał przed swoje oblicze premiera Donalda Tuska i pana prezydenta Andrzeja Dudę. Skoro ich wezwał i to obydwu, to znaczy, że ma do nich jakiś ważny interes. Właśnie do nich, a nie na przykład – do Księcia-Małżonka, dla którego sekretarz stanu Antoni Blinken, nie mógł znaleźć nawet chwili czasu. A skoro sam prezydent Biden wzywa i to od razu obydwu naraz, to nie ma rady; interes nie tylko musi być ważny, ale i pilny. Jaki to może być interes?

Pewne światło na tę sprawę rzuca rewelacja, z jaką niedawno wystąpił amerykański wywiad – że mianowicie złowrogi Putin „zamierza” umieścić broń jądrową w przestrzeni kosmicznej. Dopiero „zamierza” – co pokazuje, że w amerykańskim wywiadzie najwyraźniej stosują się do wskazówek Alfreda Hitchcocka, który radził, że najpierw trzeba zdetonować bombę atomową, a potem napięcie powinno stopniowo narastać.

Jak tedy pamiętamy, całkiem niedawno Kongres USA zajmował się i to całkiem serio, kosmitami, którzy wprawdzie odwiedzają nas na latających talerzach, ale konspirują się, niczym moja Prześladowczyni, Hermenegilda Kociubińska. O ile mi wiadomo, nie wzbudziło to specjalnego zainteresowania tak zwanej „szerokiej publiczności”, więc nic dziwnego, że w tej sytuacji musiały pojawić się doniesienia o broni jądrowej, którą „zamierza” umieścić w przestrzeni kosmicznej zimny ruski czekista Putin. Co tu gadać; Putin jest dobry na wszystko!

Nie sądzę jednak, żeby prezydent Józio Biden wzywał premiera Tuska i pana prezydenta Dudę akurat w tej sprawie. Myślę, że do nich to on ma inny interes, a nawet dwa.

Pierwszy interes wiąże się z pomocą dla Ukrainy. Kongres uchwalił już trzy tymczasowe budżety, ale w żadnym z nich nie było i nie ma ani centa na pomoc dla Ukrainy. W tej sytuacji do Senatu USA napisał Kukuniek, że „nasze wnuki nam nie wybaczą”. Na takie dictum Senat pękł i zgodził się przyznać pomoc Ukrainie, ale Izba Reprezentantów nadal pozostaje nieugięta. Nie ma rady, Związek Ukraińców w Polsce powinien podkręcić Kukuńka, na przykład – żeby znowu wygrał w totolotka i żeby napisał i tam, a wtedy – kto wie? Ale to interes do Kukuńka, a nie do premiera Tuska czy pana prezydenta Dudy.

Do premiera Tuska i pana prezydenta Dudy Józio Biden ma interes następujący: Po pierwsze – jak już mogliśmy zorientować się po przebiegu Rady Gabinetowej 13 lutego, premier Tusk, w odróżnieniu od pana prezydenta Dudy, nie jest przekonany co do konieczności budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego. Doszło nawet do tego, że funkcjonariusze rządowego Propaganda Abteilung zaczęli się z tego pomysłu naigrawać Tymczasem CPK to tylko taki kamuflaż, bo tak naprawdę – chodzi o zbudowanie wielkiego lotniska wojskowego, na które Amerykanie mogliby w razie czego szybko przerzucić do Europy Środkowej wielkie ilości ludzi i sprzętu, w dodatku na lotnisko leżące zaledwie 200 km od granicy wschodniej. Toteż prezydent Józio Biden może powiedzieć Donaldu Tusku tak: wiecie, rozumiecie Tusk; wy nie bluźnijcie przeciwko CPK, ani nie wierzgajcie przeciwko ościeniowi, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa. Jakże inaczej, kiedy wszystkie koszty budowy ma pokryć nasz nieszczęśliwy kraj, a Nasz Najważniejszy Sojusznik nie dokłada do interesu ani centa?

No dobrze – ale dlaczego prezydent Józio Biden nie wzywał Donalda Tuska w tej sprawie wcześniej, skoro on naigrawał się z CPK jeszcze podczas kampanii wyborczej? Dlatego, że – po pierwsze – Niemcy wtedy jeszcze nie przeprowadziły podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, więc jakże prezydent Biden miałby pospolitować się z jegomościem, który nie był nawet prostym posłem? Teraz, to co innego, Teraz Donald Tusk stoi na czele swego vaginetu, a poza tym uczestniczy w „tójkącie weimarskim”, do którego wciągnęli go panowie Macron i Scholz. A dlaczego oni go do tego trójkąta wciągnęli? Tu przychodzi nam z pomocą analogia z trójkątem małżeńskim, gdzie zawsze jeden z uczestników jest dymany. Chyba nie mamy tedy wątpliwości, że w „trójkącie weimarskim” dymana ma być Polska? Żadnych wątpliwości co do tego mieć nie można tym bardziej, że zarówno Emanuel Macron, jak i kanclerz Scholz, żeby nie wspomnieć o Naszym Najważniejszym Sojuszniku, coraz częściej wspominają o wojnie z Rosją.

Co prawda Niemcy dopiero podjęły decyzję o przeznaczeniu 2 procent PKB na zbrojenia, co pozwoli im na zbudowanie potęgi militarnej w ciągu 10, a może nawet 7 lat, podobnie jak w przypadku Francji, gdzie jeszcze prezydent Chirac armię zredukował – tymczasem wojna ma wybuchnąć nie za 10 lat, tylko wkrótce.

Co z tego wynika? Ano, to samo, co w 1939 roku. Ponieważ ukraińskie mięso armatnie powoli zaczyna się kończyć, to żeby Putin sobie nie pomyślał, że wojnę wygrał, trzeba zużyte ukraińskie mięso armatnie zastąpić nietkniętym polskim. I taki właśnie interes ma prezydent Józio Biden do pana prezydenta Dudy: wiecie, rozumiecie Duda; wy chcieliście przeprowadzić unię z Ukrainą. No to na co czekacie? Przeprowadzajcie – bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa!

Toteż na początek, zanim jeszcze powstanie wspólny, ukraińsko-polski rząd, w Bydgoszczy ma powstać Centrum Edukacji i Szkolenia NATO-Ukraina. Omnia principia parva sunt – mawiali starożytni Rzymianie – co się wykłada, że wszystkie początki są skromne – ale jak już Polska zostanie wepchnięta do wojny z Rosją i to w dodatku – w sposób, który nie rodzi żadnych zobowiązań dla NATO – to w ramach zrekompensowania Ukrainie nieuniknionej, jak się wydaje, utraty co najmniej 20 procent terytorium, Nasi Sojusznicy będą podejmowali kolejne kroki, popychające nasz nieszczęśliwy kraj w stronę „unii”, o której marzy pan prezydent Duda. Jestem pewien, że ten kierunek polityczny spotka się z aprobatą ponad podziałami. Będzie go popierała zarówno „Gazeta Polska”, która dla Ukrainy zrobiłaby wszystko, jak i koncern Polska Press, który – po dymisji prezesa Obajtka – z rąk pani red. Doroty Kani prawdopodobnie przejmie pan redaktor Andrzej Rozenek, ongiś zastępca nieboszczyka, czy jak kto woli – piekłoszczyka Jerzego Urbana w tygodniku „Nie”.

Już tam stare kiejkuty należycie obsadzą wszystkie media, tak, że za wojną z Putinem będą wszyscy mądrzy, roztropni i przyzwoici, co to rozpoznają się po zapachu, z Judenratem wiadomej gazety na czele – a kto nie będzie, to Agencja Wywiadu załatwi go na szaro. Właśnie na rogu Dobrej i Tamki zauważyłem afisz firmowany przez tę Agencję, z apelem: „co mógłbyś zrobić dla Polski?”. Jeśli pyta wywiad, to odpowiedź jest jasna: mógłbym donieść na kogo trzeba. W ten sposób znowu będziemy zwarci i gotowi, by nie oddać ani guzika.

Stanisław Michalkiewicz

================================

Mail:

Iiiiiiiiiiiiiiiiiiiii:

Prezydent Rosji Władimir Putin dwugodzinny wywiad z Tuckerem Carlsonem. Część I.

Prezydent Rosji Władimir Putin odbył na Kremlu dwugodzinny wywiad z byłym gospodarzem Fox News, Tuckerem Carlsonem, podczas jego rozmowy w zachodnich mediach, pierwszy od rozpoczęcia inwazji na Ukrainę na pełną skalę dwa lata temu.
P
ełny zapis wywiadu w języku angielskim przetłumaczony z oryginalnej rozmowy w języku rosyjskim.

[ a potem – na polski. Nie poprawiam mało widocznych błędów – nie mam sił ani „ludzi” na sprawdzanie. Wywiad jest głównie dla światłego czytelnika w USA – ale i nam, jeśli mamy światłych mężów myślących o polityce – może się przydać. Kto chce precyzji – może wysłuchać po rosyjsku i/lub angielsku. md]


Uwaga: niniejszy zapis przedstawia słowa Putina i, jak powiedział, może zawierać wybiórcze
spojrzenie na historię oraz informacje uzasadniające inwazję Rosji na Ukrainę.


Tucker Carlson : Panie Prezydencie, dziękuję.
W dniu 24 lutego 2022 r., gdy rozpoczął się konflikt na Ukrainie, zwrócił się Pan do swojego
kraju w swoim ogólnokrajowym przemówieniu i powiedział, że działa Pan, ponieważ doszedł
do wniosku, że Stany Zjednoczone za pośrednictwem NATO mogą zainicjować cytat „z
zaskoczenia atak na nasze kraj”. A dla amerykańskich uszu brzmi to paranoicznie. Powiedz
nam, dlaczego uważasz, że Stany Zjednoczone mogą uderzyć w Rosję niespodziewanie. Jak to doszedłeś do wniosku? [„tykania” też nie będę poprawiał md]
Władimir Putin: Nie chodzi o to, że Stany Zjednoczone zamierzały przeprowadzić
niespodziewany atak na Rosję, nie powiedziałem tego. Prowadzimy talk show czy poważną
rozmowę?
Tucker Carlson : To był dobry cytat. Dziękuję, sprawa jest niezwykle poważna!
Władimir Putin : Twoje wykształcenie ma już historię, o ile rozumiem, prawda?
Tucker Carlson : Tak.
Władimir Putin : W takim razie pozwolę sobie – zaledwie na jedną minutę – na przedstawienie krótkiego tła historycznego, jeśli nie masz nic przeciwko.
Tucker Carlson: Proszę.
Władimir Putin : Spójrzcie, jak zaczęły się nasze stosunki z Ukrainą, skąd się wzięła Ukraina. Państwo rosyjskie stało się scentralizowane, uważa się to za rok powstania państwa rosyjskiego w roku 862, kiedy Nowogród – w północno-zachodniej części kraju znajduje się miasto Nowogród – zaprosili księcia Ruryka ze Skandynawii , od Varangian, do panowania. W 1862 roku Rosja obchodziła 1000-lecie swojej państwowości, a w Nowogrodzie znajduje się pomnik poświęcony 1000-leciu istnienia kraju.
W 882 r. do Kijowa przybył następca Ruryka, książę Oleg, który w zasadzie służył jako regent młodego syna Ruryka, a Rurik już zmarł. Odsunął od władzy dwóch braci, którzy najwyraźniej byli kiedyś członkami oddziału Rurika, i w ten sposób Rosja zaczęła się rozwijać, mając dwa ośrodki: w Kijowie i Nowogrodzie.
Następną, bardzo znaczącą datą w historii Rosji jest rok 988. Jest to Chrzest Rusi, kiedy to
książę Włodzimierz, prawnuk Ruryka, ochrzcił Ruś i przyjął prawosławie – chrześcijaństwo
wschodnie. [Myli się. Wikingowie przyjęli katolicyzm. „Prawosławie” zaczęło się w roku 1054.  Wielka schizma wschodnia – rozłam w chrześcijaństwie na Kościół wschodni i zachodni. Dalej też pokręcona wiedza, ale nie kłamstwa]

Od tego czasu scentralizowane państwo rosyjskie zaczęło się umacniać.
Dlaczego? Jedno terytorium, wspólne powiązania gospodarcze, jeden język, a po chrzcie Rusi – jedna wiara i władza księcia. Scentralizowane państwo rosyjskie zaczęło nabierać kształtu.Już w średniowieczu książę Jarosław Mądry wprowadził porządek sukcesji na tronie, jednak po jego śmierci z różnych powodów skomplikował się on. Tron przechodził nie bezpośrednio z ojca na najstarszego syna, ale z księcia, który zmarł, na jego brata, a następnie w różnych liniach na synów. Wszystko to doprowadziło do rozbicia i upadku Rusi jako jednego państwa.
Nie było w tym nic szczególnego, to samo działo się wówczas w Europie. Jednak rozdrobnione państwo rosyjskie stało się łatwym łupem dla imperium utworzonego wcześniej przez Czyngis-chana. Jego następcy, czyli Batu-chan, przybyli na Ruś, splądrowali i zrujnowali prawie wszystkie miasta. Południowa część, nawiasem mówiąc, Kijów i niektóre inne miasta, po prostu utraciły niepodległość, podczas gdy miasta północne zachowały część swojej suwerenności. Musieli oddać hołd Hordzie, ale udało im się zachować część swojej suwerenności. A potem zaczęło kształtować się zjednoczone państwo rosyjskie z centrum w Moskwie.
Południowa część ziem rosyjskich, w tym Kijów, zaczęła stopniowo ciążyć w stronę kolejnego„magnesu” – w kierunku kształtującego się w Europie centrum. Było to Wielkie Księstwo Litewskie. Nazywano go nawet litewsko-rosyjskim, gdyż znaczną część tego państwa stanowili Rosjanie. Mówili po starorusku i byli prawosławnymi. Ale potem nastąpiło zjednoczenie – unia Wielkiego Księstwa Litewskiego i Królestwa Polskiego. Kilka lat później została podpisana kolejna unia w sferze duchowej, a część księży prawosławnych podporządkowała się władzy papieża. Tym samym ziemie te weszły w skład państwa polsko-litewskiego.
Ale Polacy od kilkudziesięciu lat zajmują się polonizacją tej części społeczeństwa: wprowadzili tam swój język, zaczęli wprowadzać przekonanie, że to nie do końca Rosjanie, że skoro żyją na krawędzi, to są Ukraińcami. Pierwotnie słowo „Ukrainiec” oznaczało, że dana osoba mieszka na obrzeżach państwa, „na jego krańcu”, a właściwie jest zatrudniona w służbie granicznej. Nie chodziło tu o żadną konkretną grupę etniczną.
Polacy więc robili wszystko, co mogli, aby wypolerować i w zasadzie traktowali tę część ziem rosyjskich dość surowo, jeśli nie okrutnie. Wszystko to doprowadziło do tego, że ta część ziem rosyjskich zaczęła walczyć o swoje prawa. I pisali listy do Warszawy, żądając poszanowania ich praw, żeby tu ludzi wysyłano, m.in. do Kijowa…
Tucker Carlson: Przepraszam, czy możesz nam powiedzieć, w którym okresie… Gubię się w tym, gdzie w historii się znajdujemy?
Władimir Putin: To było w XIII wieku .
Teraz opowiem, co się wydarzyło później i podam daty, żeby nie było nieporozumień. A w
roku 1654, a nawet nieco wcześniej, ludność sprawująca władzę [?? md] nad tą częścią ziem ruskich zwróciła się do Warszawy, powtarzam, żądając przestrzegania swoich praw, aby przysyłali do nich władców pochodzenia rosyjskiego i wyznania prawosławnego. Kiedy Warszawa im nie odpowiedziała i faktycznie odrzuciła ich żądania, zwrócili się do Moskwy, aby Moskwa ich zabrała. Żebyście nie myśleli, że wymyślam różne rzeczy… Dam wam te dokumenty…
Tucker Carlson: Nie wygląda na to, że to wymyśliłeś, ale nie jestem pewien, dlaczego ma to związek z tym, co wydarzyło się dwa lata temu.
Władimir Putin: Ale to wciąż dokumenty z archiwów, kopie. Oto listy Bogdana Chmielnickiego, człowieka, który wówczas kontrolował władzę w tej części ziem rosyjskich, która obecnie nazywa się Ukrainą. Pisał do Warszawy z żądaniem przestrzegania ich praw, a po odmowie zaczął pisać listy do Moskwy, prosząc o wzięcie ich pod silną rękę cara moskiewskiego. Istnieją kopie tych dokumentów. Zostawię je dla Twojej dobrej pamięci.Istnieje tłumaczenie na język rosyjski, możesz je później przetłumaczyć na angielski.
Rosja nie zgodziła się na ich przyjęcie od razu, zakładając, że wywołałoby to wojnę z Polską.
Niemniej jednak w 1654 r. Sóbor Ziemski [зе́мский собо́р, KZ], będący organem przedstawicielskim władzy państwa staroruskiego, podjął decyzję: te ziemie staroruskie weszły w skład caratu moskiewskiego.
Zgodnie z przewidywaniami rozpoczęła się wojna z Polską. Trwało to 13 lat, po czym zawarto rozejm. W sumie po tym akcie z 1654 r., czyli chyba 32 lata później, został zawarty z Polską traktat pokojowy, „pokój wieczny”, jak to się mówiło. I te ziemie, cały lewy brzeg Dniepru, łącznie z Kijowem, wróciły do Rosji [!! sic! md], podczas gdy cały prawy brzeg Dniepru pozostał w posiadaniu Polski.
Pod rządami Katarzyny Wielkiej Rosja odzyskała wszystkie swoje historyczne ziemie, w tym
południe i zachód. To wszystko trwało aż do rewolucji [!! sic! md] . Przed I wojną światową austriacki Sztab Generalny oparł się na ideach ukrainizacji i zaczął aktywnie propagować idee Ukrainy i ukrainizacji. Ich motyw był oczywisty. Tuż przed I wojną światową chcieli osłabić potencjalnego wroga i zapewnić sobie dogodne warunki na pograniczu. Dlatego też w austriackim Sztabie Generalnym zaczęto propagować pogląd, który narodził się w Polsce,
jakoby ludzie zamieszkujący te tereny nie byli tak naprawdę Rosjanami, lecz należeli do
specjalnej grupy etnicznej – Ukraińców.
Już w XIX wieku pojawili się teoretycy wzywający do niepodległości Ukrainy. Wszyscy jednak twierdzili, że Ukraina powinna mieć bardzo dobre stosunki z Rosją. Nalegali na to. Po rewolucji 1917 r. bolszewicy dążyli do przywrócenia państwowości i rozpoczęła się wojna domowa, w tym działania wojenne z Polską. W 1921 roku ogłoszono pokój z Polską i na mocy tego traktatu ponownie zwrócono Polsce prawy brzeg Dniepru [Czy Putin nie wie, że granica po 1921 roku była na Zbruczu?] .
W 1939 roku, po tym jak Polska współpracowała z Hitlerem – współpracowała z Hitlerem [!! sic! Md] , wiadomo – Hitler zaoferował Polsce pokój oraz traktat o przyjaźni i sojuszu – mamy w archiwach wszystkie istotne dokumenty, żądając w zamian, aby Polska oddała Niemcom tak zwany Korytarz Gdański, który łączył większą część Niemiec z Prusami Wschodnimi i Królewcem. Po I wojnie światowej tereny te przekazano Polsce, a zamiast Gdańska powstało [wolne md] miasto Gdańsk. Hitler poprosił ich, aby dali to polubownie, ale odmówili. Mimo to współpracowali z Hitlerem [!! sic! md] i wspólnie zaangażowali się w rozbiór Czechosłowacji.
Tucker Carlson : Czy mogę zapytać… Twierdzisz, że Ukraina, niektóre części Ukrainy, wschodnia Ukraina w rzeczywistości jest Rosją od setek lat, dlaczego nie przyjąłbyś tego po prostu, kiedy zostałeś prezydentem 24 lata temu? Wy macie broń nuklearną, oni nie. Właściwie to twoja ziemia. Dlaczego tak długo czekałeś?
Władimir Putin : Powiem ci. Do tego dojdę. Ta odprawa dobiega końca [ten wstęp??md] . Może to być nudne, ale wyjaśnia wiele rzeczy.
Tucker Carlson : To nie jest nudne.
Władimir Putin : Dobrze. Dobry. Bardzo się cieszę, że to doceniasz. Dziękuję.
Tak więc przed II wojną światową Polska współpracowała z Hitlerem i choć nie uległa żądaniom Hitlera, to jednak wspólnie z Hitlerem brała udział w rozbiorze Czechosłowacji.
Ponieważ Polacy nie oddali Niemcom Korytarza Gdańskiego i posunęli się za daleko,
naciskając na Hitlera, aby rozpoczął II wojnę światową atakując ich. Dlaczego 1 września
1939 roku wojna rozpoczęła się przeciwko Polsce? Polska okazała się bezkompromisowa, a
Hitlerowi nie pozostało nic innego, jak tylko przystąpić do realizacji swoich planów z Polską.
Swoją drogą, ZSRR – czytałem trochę dokumentów archiwalnych – zachował się bardzo
uczciwie [!! sic! md] . Zwrócił się do Polski o pozwolenie na tranzyt swoich wojsk przez terytorium Polski, aby pomóc Czechosłowacji. Ale ówczesny minister spraw zagranicznych Polski powiedział, że gdyby nad Polską przeleciały sowieckie samoloty, zostałyby zestrzelone nad terytorium Polski. Ale to nie ma znaczenia. Ważne, że wojna się rozpoczęła, a Polska padła ofiarą polityki, jaką prowadziła wobec Czechosłowacji, gdyż na mocy znanego paktu Ribbentrop-Mołotow część tego terytorium, w tym zachodnia Ukraina, miała zostać oddana Rosji. W ten sposób Rosja, zwana wówczas ZSRR, odzyskała swoje historyczne ziemie. Po zwycięstwie w tak zwanej Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej – II wojnie światowej, wszystkie te terytoria zostały ostatecznie uznane za należące do Rosji, do ZSRR. Co do Polski, to otrzymała ona, najwyraźniej w ramach rekompensaty, terytoria zachodnie, pierwotnie niemieckie – wschodnia część Niemiec, część ziem, to są dziś zachodnie rejony Polski. Oczywiście Polska odzyskała dostęp do Morza Bałtyckiego i Gdańska, któremu po raz kolejny nadano polską nazwę. A więc tak rozwinęła się ta sytuacja.
W 1922 roku, kiedy powstawał ZSRR, bolszewicy rozpoczęli budowę ZSRR i utworzyli
sowiecką Ukrainę, która nigdy wcześniej nie istniała.
Tucker Carlson : Jasne.
Władimir Putin : Stalin nalegał, aby republiki te zostały włączone do ZSRR jako jednostki
autonomiczne. Z jakiegoś niewytłumaczalnego powodu Lenin, założyciel państwa
radzieckiego, nalegał, aby mieli oni prawo wycofać się z ZSRR. I znowu z nieznanych
powodów przekazał nowo utworzonej Radzieckiej Republice Ukrainy część ziem wraz z
ludnością tam mieszkającą, mimo że ziemie te nigdy nie nazywały się Ukrainą; a mimo to
stali się częścią sowieckiej Republiki Ukrainy. Do ziem tych zaliczał się region Morza
Czarnego, który został przyjęty za Katarzyny Wielkiej i który nie miał żadnego związku
historycznego z Ukrainą.
Nawet jeśli cofniemy się do roku 1654, kiedy ziemie te wróciły do Imperium Rosyjskiego, terytorium to miało wielkość trzech do czterech regionów współczesnej Ukrainy, bez regionu Morza Czarnego. To zupełnie nie wchodziło w grę.
Tucker Carlson : W 1654?
Władimir Putin : Dokładnie.
Tucker Carlson : Widzę, że masz encyklopedyczną wiedzę o tym regionie. Ale dlaczego przez pierwsze 22 lata prezydentury nie przekonywał pan, że Ukraina nie jest prawdziwym krajem?
Władimir Putin : Radziecka Ukraina otrzymała znaczną część terytorium, które nigdy do niej nie należało, w tym region Morza Czarnego. W pewnym momencie, gdy Rosja przyjęła je w wyniku wojen rosyjsko-tureckich, nazwano je „Nową Rosją” lub Noworosją. Ale to nie ma znaczenia. Liczy się to, że Lenin, założyciel państwa radzieckiego, w ten sposób ustanowił Ukrainę. Przez dziesięciolecia Ukraińska Republika Radziecka rozwijała się w ramach ZSRR i z nieznanych powodów bolszewicy ponownie zaangażowali się w ukrainizację. Nie działo się tak tylko dlatego, że kierownictwo sowieckie składało się w dużej mierze z osób pochodzących z Ukrainy. Wyjaśniano to raczej ogólną polityką indygenizacji prowadzoną przez Związek Radziecki. To samo zrobiono w innych republikach radzieckich. Wiązało się to z promowaniem języków narodowych i kultur narodowych, co w zasadzie nie jest złe. Tak powstała radziecka Ukraina.
Po II wojnie światowej Ukraina otrzymała, oprócz ziem, które przed wojną należały do Polski, część ziem, które wcześniej należały do Węgier i Rumunii, – dziś Zachodnia Ukraina. Zatem Rumunia i Węgry odebrały część swoich ziem i przekazały je Ukrainie [!! sic! md] , i nadal pozostają częścią Ukrainy. W tym sensie mamy więc podstawy twierdzić, że Ukraina jest sztucznym państwem, ukształtowanym według woli Stalina.
Tucker Carlson : Czy uważa Pan, że Węgry mają prawo odebrać Ukrainie swoją ziemię? I że inne narody mają prawo wrócić do swoich granic z 1654 roku?
Władimir Putin : Nie jestem pewien, czy powinni wrócić do granic z 1654 r., ale biorąc pod uwagę czasy Stalina, tak zwany reżim stalinowski – który jak wielu twierdzi [!! sic! md] , był świadkiem licznych naruszeń praw człowieka i naruszeń praw innych państw – można powiedzieć że mogliby odzyskać te swoje ziemie, nie mając do tego prawa, jest to przynajmniej zrozumiałe…
Tucker Carlson : Czy powiedziałeś Viktorowi Orbánowi, że może mieć część Ukrainy?
Władimir Putin : Nigdy tak nie mówiłem. Nigdy, ani razu. Ani on, ani ja nie odbyliśmy nawet
żadnej rozmowy na ten temat. Ale wiem na pewno, że mieszkający tam Węgrzy oczywiście
chcą wrócić do swojej historycznej ojczyzny.
Ponadto chciałbym podzielić się z Wami bardzo ciekawą historią, zrobię dygresję, jest ona osobista. Gdzieś na początku lat 80-tych wybrałem się w podróż samochodem z ówczesnego Leningradu – obecnie Petersburga, przez Związek Radziecki przez Kijów, zatrzymałem się w Kijowie, a następnie udałem się na zachodnią Ukrainę. Pojechałem do miasta Beregowoje, a tam wszystkie nazwy miast i wsi były po rosyjsku i w języku, którego nie rozumiałem – po węgiersku. W języku rosyjskim i węgierskim. Nie po ukraińsku – po rosyjsku i po węgiersku.
Jechałem przez jakąś wioskę i obok domów siedzieli mężczyźni w czarnych trzyczęściowych garniturach i czarnych cylindrycznych kapeluszach. Zapytałem: „Czy to jacyś artyści?”. Powiedziano mi: „Nie, to nie są artyści. To Węgrzy. Zapytałem: „Co oni tu robią?”. – ‘Co masz na myśli? To jest ich ziemia, oni tu mieszkają. Działo się to w czasach sowieckich, w latach 80-tych. Zachowują język węgierski, węgierskie nazwiska i wszystkie stroje narodowe. Są Węgrami i czują się Węgrami. I oczywiście, kiedy teraz dochodzi do naruszenia….
Tucker Carlson: Myślę jednak, że jest tego sporo. Wiele narodów czuje się zaniepokojonych – są mieszkańcy Transylwanii, tak samo jak ty, inni, wiesz – ale wiele narodów czuje się sfrustrowanych ponownym wyznaczeniem granic po wojnach XX wieku i wojnach sprzed tysiąca lat, tych, które wspominasz, ale faktem jest, że nagłośniłeś tę sprawę publicznie dopiero dwa lata temu w lutym, a w przypadku, który przedstawiłeś, a który dziś czytam, obszernie wyjaśniasz, że uważałeś to za fizyczne zagrożenie ze strony Zachód i NATO, w tym potencjalne zagrożenie nuklearne, i to właśnie skłoniło cię do działania. Czy to uczciwa charakterystyka tego, co powiedziałeś?
Władimir Putin: Rozumiem, że moje długie przemówienia prawdopodobnie nie mieszczą się w gatunku wywiadu. Dlatego na początku zapytałem: czy będziemy mieli poważną rozmowę, czy występ? Powiedziałeś, że to była poważna rozmowa. Więc nie obrażaj się na mnie, proszę.
Doszliśmy do momentu, w którym powstała radziecka Ukraina. Potem był rok 1991 –
upadek Związku Radzieckiego. I wszystko, co Ukraina otrzymała w prezencie od Rosji [!! sic ! Naprawdę to był rozpad Imperium Sowietów md] , „z ramienia mistrza”, zabrała ze sobą.
Przechodzę do bardzo ważnego punktu dzisiejszego porządku obrad. Przecież upadek Związku Radzieckiego został skutecznie zainicjowany przez rosyjskie kierownictwo. Nie rozumiem, czym kierowali się wówczas rosyjscy przywódcy, ale podejrzewam, że było kilka powodów, aby sądzić, że wszystko będzie dobrze.
Po pierwsze, myślę, że rosyjskie przywództwo wychodziło z podstawowych zasad stosunków między Rosją a Ukrainą: wspólnego języka – ponad 90 proc. tamtejszej ludności mówiło po rosyjsku; więzi rodzinne — co trzecia osoba tam miała jakieś więzi rodzinne lub przyjacielskie; wspólna kultura; wspólna historia; wreszcie wspólna wiara; współistnienie w jednym państwie przez wieki; i głęboko powiązane gospodarki. Wszystko to było tak fundamentalne. Wszystkie te elementy razem sprawiają, że nasze dobre relacje są nieuniknione.
Drugi punkt jest bardzo ważny. Chcę, żebyś jako obywatel amerykański i twoi widzowie również o tym usłyszeli. Dawne kierownictwo rosyjskie [!! sic ! ] wychodziło z założenia, że Związek Radziecki przestał istnieć i dlatego nie było już żadnych ideologicznych linii podziału. Rosja zgodziła się nawet, dobrowolnie i proaktywnie, na upadek Związku Radzieckiego, wierząc, że zostanie to odebrane przez tzw. w przerażających cytatach „cywilizowany Zachód” jako zaproszenie do współpracy i stowarzyszenia. Tego właśnie Rosja oczekiwała zarówno od Stanów Zjednoczonych, jak i od tzw. kolektywnego Zachodu jako całości. Byli mądrzy ludzie, także w Niemczech. Egon Bahr, czołowy polityk Partii
Socjaldemokratycznej, który w osobistych rozmowach z władzami sowieckimi u progu upadku Związku Radzieckiego nalegał, aby w Europie powstał nowy system bezpieczeństwa.
Należy pomóc w zjednoczeniu Niemiec, ale należy też stworzyć nowy system, który obejmie Stany Zjednoczone, Kanadę, Rosję i inne kraje Europy Środkowej. Ale NATO nie musi się rozszerzać. Oto, co powiedział: jeśli NATO się rozszerzy, wszystko będzie tak samo, jak podczas zimnej wojny, tylko bliżej granic Rosji. To wszystko. Był mądrym starcem, ale nikt go nie słuchał. Rzeczywiście raz się zdenerwował – mamy w naszym archiwum zapis tej rozmowy: „Jeśli – powiedział – nie będziecie mnie słuchać, to już nigdy nie postawię stopy w Moskwie”. Był sfrustrowany kierownictwem sowieckim [jego decyzjami md] . Miał rację, wszystko stało się tak, jak powiedział.
Tucker Carlson: Cóż, oczywiście, to się spełniło i wspominałeś o tym wiele razy. Myślę, że to słuszna uwaga. Wielu Amerykanów uważało, że w swej istocie stosunki między Rosją a Stanami Zjednoczonymi będą w porządku po upadku Związku Radzieckiego. Ale stało się odwrotnie. Ale nigdy nie wyjaśniłeś, dlaczego uważasz, że tak się stało, poza stwierdzeniem, że Zachód boi się silnej Rosji. Ale mamy silne Chiny, których Zachód nie wydaje się zbytnio się obawiać [!! sic ! ] . A co z Rosją? Jak myślisz, co przekonało decydentów do jej usunięcia?
Władimir Putin : Zachód boi się silnych Chin bardziej niż silnej Rosji, ponieważ Rosja liczy 150 milionów ludzi, a Chiny – 1,5 miliarda mieszkańców, a ich gospodarka rośnie w zawrotnym tempie – ponad pięć procent rocznie, to kiedyś było jeszcze więcej. Ale to wystarczy Chinom. Jak to kiedyś ujął Bismark, najważniejszy jest potencjał. Potencjał Chin jest ogromny – to dziś największa gospodarka świata pod względem parytetu siły nabywczej i wielkości gospodarki. Już dawno wyprzedziła Stany Zjednoczone i rośnie w szybkim tempie.
Nie będziemy teraz mówić, kto się kogo boi, nie rozmawiajmy w takich kategoriach.
Porozmawiajmy o tym, że po 1991 roku, kiedy Rosja spodziewała się przyjęcia do braterskiej rodziny „cywilizowanych narodów”, nic takiego się nie wydarzyło. Oszukaliście nas – mówiąc „was”, nie mam oczywiście na myśli was osobiście, ale Stany Zjednoczone – obiecywaliście, że nie będzie rozszerzenia NATO na wschód, ale stało się to pięć razy, pięć fal ekspansji .
Wszystko znosiliśmy, wszystko przekonywaliśmy, powiedzieliśmy: nie ma potrzeby, jesteśmy
już sami, jak to mówią, burżuazyjni, mamy gospodarkę rynkową, nie ma władzy Partii
Komunistycznej, dojdźmy do porozumienia.
Co więcej, mówiłem to już wcześniej publicznie, spójrzmy teraz na czasy Jelcyna, był taki
moment, że zaczął między nami narastać pewien rozłam. Pamiętajcie, że wcześniej Jelcyn
przyjechał do Stanów Zjednoczonych, przemawiał w Kongresie i powiedział dobre słowa:
„Niech Bóg błogosławi Amerykę”. Wszystko, co powiedział, było sygnałem – wpuśćcie nas.
Pamiętajcie o rozwoju wydarzeń w Jugosławii, zanim Jelcyn był zasypywany pochwałami,
gdy tylko zaczął się rozwój wydarzeń w Jugosławii, podniósł głos, wspierając Serbów, a my
nie mogliśmy nie podnieść naszego głosu w imieniu Serbów w ich obronie. Rozumiem, że
toczyły się tam złożone procesy, rozumiem. Ale Rosja nie mogła powstrzymać się od
podniesienia głosu w poparciu dla Serbów, ponieważ Serbowie to także wyjątkowy i bliski
nam naród, z kulturą prawosławną i tak dalej. To naród, który przez pokolenia tak wiele
wycierpiał. No cóż, nieważne, ważne, że Jelcyn wyraził swoje poparcie. Co zrobiły Stany
Zjednoczone? Łamiąc prawo międzynarodowe i Kartę Narodów Zjednoczonych rozpoczęło
bombardowanie Belgradu.
To Stany Zjednoczone wypuściły dżina z butelki. Co więcej, co powiedziano, gdy Rosja
zaprotestowała i wyraziła swoje oburzenie? Karta Narodów Zjednoczonych i prawo
międzynarodowe stały się przestarzałe. Teraz wszyscy powołują się na prawo
międzynarodowe, ale wtedy zaczęto mówić, że wszystko jest przestarzałe, wszystko trzeba
zmienić.
Rzeczywiście, pewne rzeczy trzeba zmienić, bo zmienił się układ sił, to prawda, ale nie w ten sposób. Jelcyna natychmiast wciągnięto w błoto, oskarżono o alkoholizm, o to, że nic nie
rozumie, że nic nie wie. Zapewniam cię, że wszystko zrozumiał.
Cóż, zostałem prezydentem w 2000 roku. Pomyślałem: OK, sprawa jugosłowiańska jest
skończona, ale powinniśmy spróbować przywrócić stosunki. Otwórzmy na nowo drzwi, przez które Rosja próbowała przejść. Co więcej, powiedziałem to publicznie, mogę powtórzyć. Na spotkaniu tutaj na Kremlu z ustępującym prezydentem Billem Clintonem, tutaj, w pokoju obok, powiedziałem mu, zapytałem: „Bill, czy myślisz, że gdyby Rosja poprosiła o członkostwo w NATO, to by to nastąpiło? „ Nagle powiedział: „Wiesz, to ciekawe, myślę, że tak”. Ale wieczorem, kiedy jedliśmy kolację, powiedział: „Wiesz, rozmawiałem z moim zespołem, nie, nie, teraz to nie jest możliwe .„ Możesz go zapytać, myślę, że obejrzy nasz wywiad i potwierdzi. Nie powiedziałbym czegoś takiego, gdyby to się nie wydarzyło. OK, cóż,teraz to niemożliwe.
Tucker Carlson: Czy byłeś szczery? Czy dołączyłbyś do NATO?
Władimir Putin: Słuchaj, zadałem pytanie: „Czy to możliwe, czy nie?” I otrzymałem
odpowiedź, że nie
. Gdybym był nieszczery w swoim pragnieniu poznania stanowiska
kierownictwa…
Tucker Carlson: Ale gdyby powiedział tak, czy dołączyłbyś do NATO?
Władimir Putin: Gdyby powiedział „tak”, rozpocząłby się proces zbliżenia i ostatecznie
mógłby do niego dojść, gdybyśmy zobaczyli szczere życzenie ze strony naszych partnerów.
Ale tak się nie stało. Cóż, nie znaczy nie, OK, w porządku.
Tucker Carlson: Jak myślisz, dlaczego tak jest? Żeby przejść do motywu. Wiem, jesteś
wyraźnie zgorzkniały z tego powodu. Rozumiem. Ale jak myślisz, dlaczego wtedy Zachód cię odrzucił? Dlaczego wrogość? Dlaczego koniec zimnej wojny nie naprawił relacji? Co motywuje to z Twojego punktu widzenia?
Władimir Putin: Powiedziałeś, że jestem zgorzkniały z powodu odpowiedzi. Nie, to nie
gorycz, to po prostu stwierdzenie faktu. Nie jesteśmy małżeństwem, gorycz, uraza, nie o
takie sprawy chodzi w takich okolicznościach. Po prostu zdaliśmy sobie sprawę, że nie
jesteśmy tam mile widziani, to wszystko. Ok dobrze. Ale budujmy relacje inaczej, szukajmy
wspólnej płaszczyzny gdzie indziej. Dlaczego otrzymaliśmy tak negatywną odpowiedź,
powinieneś zapytać swojego lidera. Mogę się tylko domyślać dlaczego: zbyt duży kraj,
mający własne zdanie i tak dalej. A Stany Zjednoczone – widziałem, jak problemy są
rozwiązywane w NATO.
Podam teraz inny przykład, dotyczący Ukrainy. Przywództwo USA wywiera presję, a wszyscy członkowie NATO posłusznie głosują, nawet jeśli coś im się nie podoba. Teraz opowiem Państwu, co wydarzyło się w tej sprawie z Ukrainą w 2008 roku, choć jest to przedmiotem
dyskusji, nie zamierzam zdradzać Państwu tajemnicy, mówić niczego nowego. Niemniej
jednak potem próbowaliśmy budować relacje na różne sposoby. Na przykład wydarzenia na
Bliskim Wschodzie, w Iraku, relacje ze Stanami Zjednoczonymi budowaliśmy w sposób
bardzo miękki, rozważny i ostrożny.
Wielokrotnie podnosiłem kwestię, że Stany Zjednoczone nie powinny wspierać separatyzmu
i terroryzmu na Kaukazie Północnym. Ale i tak robili to dalej. A wsparcie polityczne, wsparcie informacyjne, wsparcie finansowe, a nawet wsparcie wojskowe pochodziło ze Stanów Zjednoczonych i ich satelitów dla grup terrorystycznych na Kaukazie.
Kiedyś poruszyłem tę kwestię z moim kolegą, także prezydentem Stanów Zjednoczonych.
Mówi: „To niemożliwe! Czy masz dowód? Odpowiedziałem: „Tak”. Byłem przygotowany na
tę rozmowę i dałem mu ten dowód. Spojrzał na to i wiesz, co powiedział? Przepraszam, ale
tak się stało, cytuję. Mówi: „No cóż, skopię im tyłki”. Czekaliśmy i czekaliśmy na jakąś
odpowiedź – nie było odpowiedzi.
Powiedziałem dyrektorowi FSB: „Napisz do CIA. Jaki jest wynik rozmowy z Prezydentem?”
Napisał raz, drugi i otrzymaliśmy odpowiedź. Odpowiedź mamy w archiwum. CIA
odpowiedziała: „Współpracowaliśmy z opozycją w Rosji. Wierzymy, że jest to właściwa
decyzja i będziemy to kontynuować.”
Po prostu śmieszne. Cóż, OK. Zdaliśmy sobie sprawę,że to nie wchodzi w grę.
Tucker Carlson: Siły w opozycji do ciebie? Czy uważasz, że CIA próbuje obalić Twój rząd?
Władimir Putin: Oczywiście, w tym konkretnym przypadku mieli na myśli separatystów,
terrorystów, którzy walczyli z nami na Kaukazie. Tak nazwali opozycję. To jest drugi punkt.
Trzeci moment, bardzo ważny, to moment powstania amerykańskiego systemu obrony
przeciwrakietowej ABM. Początek. Długo próbowaliśmy przekonać Stany Zjednoczone, aby
tego nie robiły. Co więcej, po tym, jak zostałem zaproszony przez ojca Busha juniora, Busha
seniora, do odwiedzenia jego miejsca nad oceanem, odbyłem bardzo poważną rozmowę z
prezydentem Bushem i jego zespołem. Zaproponowałem, aby Stany Zjednoczone, Rosja i
Europa wspólnie stworzyły system obrony przeciwrakietowej, który naszym zdaniem
stworzony jednostronnie zagrozi naszemu bezpieczeństwu, mimo że Stany Zjednoczone
oficjalnie oświadczyły, że jest on tworzony przeciwko zagrożeniom rakietowym ze strony
Iranu. Takie było uzasadnienie rozmieszczenia systemu obrony przeciwrakietowej.
Zaproponowałem współpracę – Rosję, Stany Zjednoczone i Europę. Mówili, że to bardzo
interesujące. Zapytali mnie: „Czy mówisz poważnie?” Odpowiedziałem: „Absolutnie”.
Tucker Carlson: Czy mogę zapytać, który to był rok?
Władimir Putin: Nie pamiętam. Łatwo się tego dowiedzieć w Internecie, kiedy byłem w USA
na zaproszenie Busha Seniora. Jeszcze łatwiej jest dowiedzieć się od kogoś, o czym Wam
opowiem.
Powiedziano mi, że to bardzo interesujące. Powiedziałem: „Wyobraźcie sobie, że
moglibyśmy wspólnie stawić czoła tak globalnemu, strategicznemu wyzwaniu w zakresie
bezpieczeństwa. Świat by się zmienił. Prawdopodobnie będziemy mieli spory, zapewne
gospodarcze, a nawet polityczne, ale moglibyśmy drastycznie zmienić sytuację na świecie.”
Mówi: „Tak”. I pyta: „Mówisz poważnie?”. Odpowiedziałem: „Oczywiście”. „Musimy to
przemyśleć” – powiedziano mi. Powiedziałem: „Śmiało, proszę”.
Następnie do biura, w którym teraz rozmawiamy, przybyli Sekretarz Obrony Gates, były
dyrektor CIA i Sekretarz Stanu Rice [Condoliza md] . Tutaj, przy tym stole, wręcz przeciwnie, widzisz ten stół, oni siedzieli po tej stronie. Ja, Minister Spraw Zagranicznych i Minister Obrony Rosji, jestem z drugiej strony. Powiedzieli mi: „Tak, pomyśleliśmy o tym, zgadzamy się”. Odpowiedziałem: „Dzięki Bogu, świetnie”. – „Ale z pewnymi wyjątkami”.
Tucker Carlson: A zatem dwukrotnie opisałeś, że amerykańscy prezydenci podejmują
decyzje, a następnie są podcinani przez szefów swoich agencji. Wygląda więc na to, że
opisujesz system, którym, według ciebie, nie zarządzają wybrani ludzie.
Władimir Putin: To prawda, to prawda. W końcu po prostu kazali nam się zgubić.
Szczegółów nie zdradzę, bo uważam, że to nieprawda, w końcu to była poufna rozmowa. Ale nasza propozycja została odrzucona, to fakt.
To właśnie wtedy powiedziałem: „Słuchaj, ale wtedy będziemy zmuszeni podjąć środki
zaradcze. Stworzymy takie systemy uderzeniowe, które z pewnością pokonają systemy
obrony przeciwrakietowej.” Odpowiedź brzmiała: „Nie robimy tego przeciwko wam, a wy
robicie, co chcecie, zakładając, że nie jest to przeciwko nam, nie przeciwko Stanom
Zjednoczonym”. Powiedziałem: „OK”.
Bardzo dobrze, tak to wyszło. Stworzyliśmy systemy hipersoniczne o zasięgu
międzykontynentalnym i nadal je rozwijamy. Obecnie wyprzedzamy wszystkich – Stany
Zjednoczone i inne kraje – w rozwoju hipersonicznych systemów uderzeniowych i
codziennie je udoskonalamy.
Ale to nie my [jesteśmy przyczyna tego wyścigu md] , proponowaliśmy pójść w drugą stronę i zostaliśmy zepchnięci.
Teraz o rozszerzeniu NATO na Wschód. Cóż, obiecano nam, że nie będzie NATO na
wschodzie, ani cala na wschód, jak nam powiedziano. I co wtedy? Powiedzieli: „No cóż, nie
jest to zapisane na papierze, więc będziemy się rozwijać”. Zatem było pięć fal ekspansji,
kraje bałtyckie, cała Europa Wschodnia i tak dalej.
A teraz dojdę do najważniejszego: ostatecznie przyjechali na Ukrainę. W 2008 roku na
szczycie w Bukareszcie oświadczyli, że drzwi dla Ukrainy i Gruzji do członkostwa w NATO są otwarte.
Teraz o tym, jak podejmowane są tam decyzje. Niemcy, Francja i niektóre inne kraje
europejskie wydawały się być temu przeciwne. Ale potem, jak się później okazało, prezydent Bush, a to taki twardy facet, twardy polityk, jak mi później powiedziano: „Wywarł na nas presję i musieliśmy się zgodzić”. To niedorzeczne, to jak przedszkole. Gdzie są gwarancje? Co to za przedszkole, co to za ludzie, kim oni są? Widzisz, byli naciskani, zgodzili się. A potem mówią: „Wiesz, Ukraina nie będzie w NATO”. Ja odpowiadam: „Nie wiem, wiem, że zgodziłeś się w 2008 roku, dlaczego nie zgodzisz się w przyszłości?” „No cóż, oni wtedy nas naciskali.” Mówię: „Dlaczego nie będą naciskać jutro? I znowu się zgodzisz.”
Cóż, to bezsensowne. Z kim tu rozmawiać, po prostu nie rozumiem. Jesteśmy gotowi
porozmawiać. Ale z kim? Gdzie są gwarancje? Nic.
Zaczęto więc zagospodarowywać terytorium Ukrainy. Cokolwiek tam jest, opowiedziałem
wam tło, rozwój tego terytorium i jakie stosunki istniały z Rosją. Co druga lub trzecia osoba
tam zawsze miała jakieś powiązania z Rosją. A podczas wyborów na już niepodległej,
suwerennej Ukrainie, która uzyskała niepodległość w wyniku Deklaracji Niepodległości, a
swoją drogą mówi, że Ukraina jest państwem neutralnym, a w 2008 roku nagle drzwi lub bramy do NATO zostały otwarty na to. Daj spokój! Nie tak się umawialiśmy.Teraz wszyscy prezydenci, którzy doszli do władzy na Ukrainie, polegali na elektoracie mającym w ten czy inny sposób dobry stosunek do Rosji. To południowo-wschodnia Ukraina, jest tu duża liczba ludzi. A ten elektorat, który był pozytywnie nastawiony do Rosji, bardzo trudno było odwieść.
Wiktor Janukowycz doszedł do władzy i jak: za pierwszym razem zwyciężył po prezydencie
Kuczmie – zorganizowano trzecią turę, czego nie przewiduje Konstytucja Ukrainy. To jest
zamach stanu. Wyobraź sobie, że ktoś w Stanach Zjednoczonych nie byłby zadowolony z
wyniku…
Tucker Carlson: W 2014 roku?
Władimir Putin: Wcześniej. Nie, to było wcześniej. Po prezydencie Kuczmie wybory wygrał
Wiktor Janukowycz. Jednak jego przeciwnicy nie uznali tego zwycięstwa, USA poparły
opozycję i wyznaczono trzecią turę. Co to jest? To jest zamach stanu. USA go poparły i do
władzy doszedł zwycięzca trzeciej tury. Wyobraźcie sobie, że w USA coś komuś nie przypadło do gustu i zorganizowano trzecią turę wyborów, której nie przewiduje Konstytucja USA. Jednakże na Ukrainie udało się to zrobić. OK, do władzy doszedł Wiktor Juszczenko, uważany za polityka prozachodniego. Dobrze, z nim też zbudowaliśmy relacje. Przyjeżdżał z wizytami do Moskwy, my odwiedziliśmy Kijów. Ja też to odwiedziłem. Poznaliśmy się w nieformalnej atmosferze. Jeśli jest prozachodni, niech tak będzie. Wszystko w porządku, pozwólmy ludziom robić, co do nich należy. Sytuacja powinna rozwijać się wewnątrz samej
niepodległej Ukrainy. W wyniku przywództwa Kuczmy sytuacja się pogorszyła i mimo
wszystko do władzy doszedł Wiktor Janukowycz.
Może nie był najlepszym prezydentem i politykiem. Nie wiem, nie chcę oceniać. Pojawiła się
jednak kwestia stowarzyszenia z UE. Zawsze byliśmy wobec tego wyrozumiali: dopasowuj się do siebie. Ale kiedy przeczytaliśmy ten traktat stowarzyszeniowy, okazało się to dla nas
problemem, ponieważ mieliśmy strefę wolnego handlu i otwarte granice celne z Ukrainą, która w ramach tego stowarzyszenia musiała otworzyć swoje granice dla Europy, która mogła doprowadziło do zalania naszego rynku.

Powiedzieliśmy: „Nie, to nie zadziała. Zamkniemy wówczas granicę z Ukrainą”. Granice celne tj. Janukowycz zaczął kalkulować, ile Ukraina zyska, a ile straci i powiedział swoim
europejskim partnerom: „Potrzebuję więcej czasu na przemyślenie przed podpisaniem
umowy”. W chwili gdy to powiedział, opozycja zaczęła podejmować destrukcyjne kroki,
które wspierał Zachód. Wszystko sprowadziło się do Majdanu i zamachu stanu na Ukrainie.
Tucker Carlson: Czyli więcej handlował z Rosją niż z UE? Ukraina zrobiła…
Władimir Putin: Oczywiście. Nie chodzi nawet o wolumen handlu, choć w większości tak. To kwestia powiązań kooperacyjnych, na których opierała się cała ukraińska gospodarka. Więzi kooperacyjne pomiędzy przedsiębiorstwami były bardzo bliskie już od czasów Związku Radzieckiego. Jedno z tamtejszych przedsiębiorstw produkowało komponenty przeznaczone do montażu zarówno w Rosji, jak i na Ukrainie i odwrotnie. Kiedyś były bardzo bliskie kontakty.
Dokonano zamachu stanu, chociaż nie będę teraz wnikać w szczegóły, ponieważ uważam to za niewłaściwe, Stany Zjednoczone powiedziały nam: „Uspokójcie się Janukowycz, a my
uspokoimy opozycję. Niech sytuacja rozwinie się w scenariuszu porozumienia politycznego”.
Powiedzieliśmy: „W porządku. Zgoda. Zróbmy to w ten sposób”. Zgodnie z prośbą
Amerykanów Janukowycz nie użył ani sił zbrojnych, ani policji, a mimo to zbrojna opozycja
dokonała zamachu stanu w Kijowie. Co to miało znaczyć? „Za kogo się uważasz?”, chciałem zapytać ówczesnych przywódców USA.
Tucker Carlson: Przy czyim wsparciu?
Władimir Putin: Oczywiście przy wsparciu CIA. Jak rozumiem, organizacja, do której kiedyś
chciałeś dołączyć. Może powinniśmy dziękować Bogu, że cię nie wpuścili. Chociaż to
poważna organizacja. Rozumiem. Mój były vis-à-vis, w tym sensie, że służyłem w I Głównym Zarządzie – służbie wywiadowczej Związku Radzieckiego [KGB md] . Zawsze byli naszymi przeciwnikami. Praca jest pracą. Technicznie wszystko zrobili dobrze, osiągnęli swój cel, jakim jest zmiana rządu. Jednak z politycznego punktu widzenia był to kolosalny błąd. Z pewnością był to błąd w obliczeniach przywódców politycznych. Powinni byli zobaczyć, w co to się rozwinie.
Tak więc w 2008 roku drzwi NATO zostały otwarte dla Ukrainy. W 2014 roku był zamach
stanu, zaczęli prześladować tych, którzy nie zaakceptowali zamachu stanu, i rzeczywiście był to zamach stanu, stworzyli zagrożenie dla Krymu, które musieliśmy wziąć pod swoją
ochronę. Rozpoczęli wojnę w Donbasie w 2014 roku przy użyciu samolotów i artylerii
przeciwko ludności cywilnej. To był moment, kiedy to się zaczęło. Jest wideo
przedstawiające samoloty atakujące Donieck z góry. Rozpoczęli operację wojskową na dużą
skalę, a potem kolejną. Gdy im się nie udało, zaczęto przygotowywać następny. Wszystko to
na tle militarnego rozwoju tego terytorium i otwarcia drzwi NATO.
Jak moglibyśmy nie wyrazić zaniepokojenia tym, co się dzieje? Z naszej strony byłoby to
zawinione zaniedbanie – i tak by było. Po prostu przywódcy polityczni USA popchnęli nas do
granicy, której nie mogliśmy przekroczyć, ponieważ mogłoby to zrujnować samą Rosję. Poza tym nie mogliśmy w obliczu tej „maszyny wojennej” pozostawić naszych braci w wierze i w istocie części narodu rosyjskiego.
Tucker Carlson: A więc to było osiem lat przed rozpoczęciem obecnego konfliktu. Co było
dla Ciebie wyzwalaczem? Jaki był moment, w którym zdecydowałeś, że musisz to zrobić?
Władimir Putin: Początkowo konflikt wywołał zamach stanu na Ukrainie.
Swoją drogą, przyjechali wówczas przedstawiciele trzech europejskich krajów – Niemiec,
Polski i Francji. Byli gwarantami podpisanego porozumienia między rządem Janukowycza a
opozycją. Podpisali to jako poręczyciele. Mimo to opozycja dokonała zamachu stanu i
wszystkie te kraje udawały, że nie pamiętają, że są gwarantami pokojowego rozwiązania. Po
prostu od razu wrzucili do pieca i nikt o tym nie pamięta.
Nie wiem, czy USA cokolwiek wiedzą o porozumieniu opozycji z władzami i jej trzema
gwarantami, którzy zamiast sprowadzić całą sytuację z powrotem na pole polityczne, poparli
zamach stanu. Choć, proszę mi wierzyć, było to pozbawione sensu, bo prezydent
Janukowycz zgodził się na wszystkie warunki, to jednak był gotowy na przedterminowe
wybory, z którymi nie miał szans wygrać, szczerze mówiąc, każdy o tym wiedział. Więc po co zamach stanu, dlaczego ofiary? Po co grozić Krymowi? Po co rozpoczynać operację w
Donbasie? Tego nie rozumiem. Właśnie na tym polega błąd w obliczeniach. CIA wykonała
swoje zadanie, aby dokończyć zamach stanu. Myślę, że jeden z zastępców sekretarza stanu powiedział, że kosztowało to ogromną sumę pieniędzy, prawie 5 miliardów. Ale błąd
polityczny był kolosalny!

Dlaczego mieliby to zrobić? Wszystko to można było zrobić
legalnie, bez ofiar, bez działań zbrojnych i bez utraty Krymu. Nigdy nie przyszłoby nam do
głowy nawet ruszyć palcem, gdyby nie te krwawe wydarzenia na Majdanie.
Bo zgodziliśmy się z tym, że po upadku Związku Sowieckiego nasze granice powinny
przebiegać na granicach byłych republik związkowych. Zgodziliśmy się na to. Ale nigdy nie
zgodziliśmy się na rozszerzenie NATO, a ponadto nigdy nie zgodziliśmy się, że Ukraina będzie w NATO. Nie zgodziliśmy się na to, aby tam znajdowały się bazy NATO bez dyskusji z nami.

Przez dziesięciolecia pytaliśmy: nie rób tego, nie rób tamtego.
A co spowodowało ostatnie wydarzenia? Po pierwsze, obecni przywódcy Ukrainy
zadeklarowali, że nie będą realizować Porozumień Mińskich, które, jak wiadomo, zostały podpisane, jak wiadomo, po wydarzeniach z 2014 roku, w Mińsku, gdzie ustalono plan pokojowego rozwiązania Donbasu.
Ale nie, obecne kierownictwo Ukrainy, minister spraw zagranicznych, wszyscy inni urzędnicy, a potem sam prezydent powiedzieli, że nie podoba im się nic w Porozumieniach Mińskich. Innymi słowy, nie zamierzali go wdrożyć. Rok, półtora roku temu byli przywódcy Niemiec i Francji powiedzieli otwarcie całemu światu, że wprawdzie podpisali Porozumienia Mińskie, ale nigdy nie mieli zamiaru ich wprowadzać w życie. Po prostu prowadzili nas za nos.

Tucker Carlson: Czy był ktoś, z kim można było porozmawiać? Czy zadzwoniłeś do
prezydenta USA, sekretarza stanu i powiedziałeś, że jeśli będziesz kontynuować militaryzację
Ukrainy siłami NATO, będziemy działać?
Władimir Putin: Cały czas o tym rozmawialiśmy. Zwróciliśmy się do przywódców Stanów Zjednoczonych i krajów europejskich, aby natychmiast zaprzestali tego rozwoju i wdrożyli Porozumienia Mińskie. Szczerze mówiąc, nie wiedziałem, jak to zrobimy, ale byłem gotowy je wdrożyć. Porozumienia te były skomplikowane dla Ukrainy; zawierały wiele elementów niepodległości tych terytoriów Donbasu. To prawda. Miałem jednak całkowitą pewność i mówię to teraz Państwu: szczerze wierzyłem, że jeśli uda nam się przekonać mieszkańców Donbasu – a trzeba było ciężko pracować, aby przekonać ich do powrotu do ukraińskiej państwowości – to stopniowo rany zagoją się zacząłby się leczyć. Kiedy ta część terytorium ponownie zintegruje się ze wspólnym środowiskiem społecznym, kiedy ponownie zostaną wypłacone emerytury i świadczenia społeczne, wszystkie elementy stopniowo ułożą się na swoim miejscu.
Nie, nikt tego nie chciał, wszyscy chcieli rozwiązać problem wyłącznie siłą militarną. Ale nie
mogliśmy do tego dopuścić. I sytuacja doszła do tego, że strona ukraińska oznajmiła: „Nie,
nic nie zrobimy”. Zaczęli także przygotowywać się do działań wojennych. To oni rozpoczęli
wojnę w 2014 roku. Naszym celem jest zatrzymanie tej wojny. I nie rozpoczęliśmy tej wojny
w 2022 roku. To jest próba jej zatrzymania.
Tucker Carlson : Czy myślisz, że już to zatrzymałeś? Mam na myśli, czy osiągnąłeś swoje
cele?
Władimir Putin : Nie, nie osiągnęliśmy jeszcze naszych celów, ponieważ jednym z nich jest denazyfikacja. Oznacza to zakaz wszelkiego rodzaju ruchów neonazistowskich. Jest to jeden z problemów, które omawialiśmy podczas procesu negocjacji, który zakończył się w Stambule na początku ubiegłego roku, i nie była to nasza inicjatywa, ponieważ w zczególności od Europejczyków powiedziano nam, że „konieczne jest stworzenie warunków dla ostateczne podpisanie dokumentów”. Moi odpowiednicy we Francji i Niemczech powiedzieli: „Jak możesz sobie wyobrazić, jak podpisują traktat z pistoletem przy głowie? Należy wycofać wojska z Kijowa. Powiedziałem: „W porządku”. Wycofaliśmy wojska z Kijowa.
Gdy tylko wycofaliśmy nasze wojska z Kijowa, nasi ukraińscy negocjatorzy natychmiast
wyrzucili do kosza wszystkie nasze porozumienia osiągnięte w Stambule i przygotowali się
na długotrwałą konfrontację zbrojną z pomocą Stanów Zjednoczonych i ich satelitów w
Europie. Tak rozwinęła się sytuacja. I tak to teraz wygląda.
Tucker Carlson : Co to jest denazyfikacja? Co by to oznaczało?
Władimir Putin : Właśnie o tym chcę teraz porozmawiać. To bardzo ważna kwestia.
Denacyfikacja. Po uzyskaniu niepodległości Ukraina zaczęła poszukiwać – jak twierdzą
niektórzy zachodni analitycy – swojej tożsamości. I nie wpadło na nic lepszego niż
zbudowanie tej tożsamości na fałszywych bohaterach, którzy współpracowali z Hitlerem.
Mówiłem już, że na początku XIX wieku, kiedy pojawili się teoretycy niepodległości i
suwerenności Ukrainy, wychodzili z założenia, że niepodległa Ukraina powinna mieć bardzo
dobre stosunki z Rosją. Jednak ze względu na rozwój historyczny tereny te weszły w skład
Rzeczypospolitej Obojga Narodów – Polski, gdzie Ukraińcy byli prześladowani i traktowani
dość brutalnie oraz okrutnie. Próbowano także zniszczyć ich tożsamość. Wszystko to
pozostało w pamięci ludzi. Kiedy wybuchła II wojna światowa, część tej skrajnie
nacjonalistycznej elity współpracowała z Hitlerem, wierząc, że przyniesie im wolność.
Oddziały niemieckie, a nawet oddziały SS, zmuszały współpracowników Hitlera do
najbrudniejszej pracy eksterminacji ludności polskiej i żydowskiej. Stąd ta brutalna masakra
ludności polskiej i żydowskiej, a także ludności rosyjskiej. Na jej czele stały osoby dobrze
znane – Bandera, Szuchewicz. To właśnie z tych ludzi zrobiono bohaterów narodowych – w
tym jest problem. Ciągle nam mówi się, że nacjonalizm i neonazizm istnieją także w innych
krajach. Tak, są sadzonki, ale my je wyrywamy, a inne kraje z nimi walczą. Ale na Ukrainie
tak nie jest. Z tych ludzi zrobiono na Ukrainie bohaterów narodowych. Stawia się pomniki
tym osobom, wywiesza je na flagach, ich nazwiska wykrzykują tłumy chodzące z
pochodniami, jak to miało miejsce w hitlerowskich Niemczech. To byli ludzie, którzy
eksterminowali Polaków, Żydów i Rosjan. Należy zaprzestać tej praktyki i zapobiec
rozpowszechnianiu się tej koncepcji.
Mówię, że Ukraińcy są częścią jednego narodu rosyjskiego. Mówią: „Nie, jesteśmy
odrębnymi ludźmi”. OK, OK. Jeśli uważają się za odrębny naród, mają do tego prawo, ale nie w oparciu o nazizm, czyli nazistowską ideologię.

80 proc. wszystkich cudzoziemców w Polsce to Ukraińcy. Pozwolenie na pobyt ma 1,5 miliona osób

80 proc. wszystkich cudzoziemców w Polsce to Ukraińcy. Pozwolenie na pobyt ma 1,5 miliona osób

80%

Ponad 80 procent cudzoziemców osiedlających się w Polsce to obywatele Ukrainy – wynika z danych Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Łącznie ważne zezwolenie na pobyt posiada 1,49 mln osób. Do tej statystyki nie wliczają się osoby przebywające w Polsce w ramach wiz, lub na podstawie ruchu bezwizowego.

Według UdSC od 24 lutego 2022 r. sytuacja migracyjna w Polsce zdominowana jest przez wzmożony napływ obywateli Ukrainy. Większość z nich przebywa w Polsce korzystając z ochrony czasowej, czego potwierdzeniem jest otrzymanie numeru PESEL. Obecnie zarejestrowanych na tej podstawie jest 950 tys. osób.

Rzecznik UdSC dodał, że łącznie ważne zezwolenia na pobyt w kraju posiada natomiast 1,49 mln osób. Dla porównania, rok temu było to 1,4 mln osób.

Wśród obywateli Ukrainy objętych obecnie ochroną czasową około 63 procent stanowią kobiety. Jednocześnie wśród osób pełnoletnich kobiety to 75 procent. Co drugi zarejestrowany obywatel Ukrainy to dziecko.

Powyższe dane nie uwzględniają osób przebywających w Polsce w ramach ruchu bezwizowego lub na podstawie wiz.

PAPpap logo / oprac. PR

Minister “rodziny”: 800 plus dla Ukraińców także po 30 czerwca 2024 r.

MRPiPS: 800 plus dla Ukraińców także po 30 czerwca 2024 r.

17:35

MRPiPS: 800 plus dla Ukraińców także po 30 czerwca 2024 r.
MRPiPS: 800 plus dla Ukraińców także po 30 czerwca 2024 r.

Jeżeli zgodnie z proponowaną przez MSWiA nowelizacją ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy termin ich legalnego pobytu zostanie wydłużony, to wydłużone będzie też ich prawo do świadczeń socjalnych (w tym np. 800 plus) – poinformowało PAP Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. W grudniu 2023 r. 500 plus otrzymywało 209,7 tys. dzieci ukraińskich.

800 plus dla Ukraińców w Polsce

Świadczenie 800 plus przysługuje obywatelom Ukrainy, którzy przybyli z tego państwa do Polski po 23 lutego 2022 r. w związku z działaniami wojennymi i uzyskali legalny pobyt w naszym kraju na podstawie ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa. Zgodnie z obecnymi przepisami ustawy pobyt Ukraińca jest legalny, jeśli przybył do Polski w okresie od 24 lutego 2022 r. do 4 marca 2024 r.

W wykazie prac legislacyjnych rządu poinformowano o pracach MSWiA nad projektem nowelizacji tej ustawy. Zmiany wynikają z decyzji Rady UE, która przedłużyła tymczasową ochronę dla ukraińskich uchodźców do 4 marca 2025 r. Projekt zakłada m.in. przedłużenie legalności pobytu ukraińskich uchodźców wojennych do 30 czerwca 2024 roku.

PAP zapytał resort rodziny, czy pracuje nad zmianami zasad wypłaty 800 plus dla obywateli Ukrainy. Ministerstwo przekazało, że jeśli MSWiA wydłuży termin uznawania pobytu obywateli Ukrainy za legalny, to odpowiednio wydłużone będzie prawo do świadczeń dla uchodźców wojennych z Ukrainy.

Jeśli zostaną wprowadzone zmiany w zakresie leżących we właściwości MSWiA przepisów ustawy z dnia 12 marca 2020 r. o pomocy obywatelom Ukrainy w związku z konfliktem zbrojnym na terytorium tego państwa i wydłużony zostanie wskazany w art. 2 ust. 1 tej ustawy termin uznawania pobytu obywateli Ukrainy za legalny, to odpowiednio wydłużone będzie – tak jak miało to miejsce poprzednio – prawo do świadczeń dla uchodźców wojennych z Ukrainy, których warunkiem otrzymywania jest prawo do legalnego pobytu w Polsce” – poinformował resort.

Ważne

Według danych MRPiPS w grudniu 2023 r. świadczenie 500 plus (od 1 stycznia 800 plus) otrzymywało 209,7 tys. dzieci, obywateli Ukrainy.

(PAP)
Autorka: Karolina Kropiwiec
kkr/ joz/ oprac. Paweł Huczko Źródło:PAP

  • Lidia 2024-02-05
  • Miało być do marca jest do czerwca .I tak będą przedłużać na kolejne miesiące i może lata. Dostają mieszkania za darmo ,wszystkie miedia. Ukry nie pracują a żyją dostatniej od Polaków.192

SKANDAL

2024-02-07 18:03:16

tragedia. Polacy zapitalają na obcy naród. Jest tyle niezaspokojonych potrzeb POLAKÓW i sprawiedliwie byłoby te pieniądze przeznaczyć na POLAKÓW ! skandal i tyle

Jak długo

2024-02-07 22:38:26

będziemy tak w nieskończoność przedłużać ich prawo pobytu w Polsce. Wojna może trwać przez długie lata a rząd koalicji 15 pażdziernika nie kończy z tą pomocą. Oni ciągną nasz kraj na dno. W Polsce jest bardzo dużo Polaków potrzebujących wsparcia od państwa. Głosowałam na KO i zawiodłam się. Takie działania rządu nie zachęcają do głosowania w wyborach samorządowych i do PE. Politycy kłócą się a ukraińcy korzystają, bo nie mają czasu na zajęcie się ważnymi sprawami dotyczącymi finansów. Pieniądze należy przeznaczyć np. na renty wdowie zeby seniorzy we własnym kraju żyli godnie.

Zmęczony

2024-02-08 23:15:12

2 lata nie wystarczyły, aby osoby z ukrainy znalazły sobie pracę i były w stanie się same utrzymać? widocznie są nieporadne życiowo. Mi nikt nic nie daje, ba w ciągu roku płace spore podatki. Też chciałbym dopłatę do mieszkania. Niestety, ja na nich mam robić ale ciekawe jest to, że jak rano jadę tramwajem do pracy to słyszę polski, a jak wieczorem zdaży się wyjść na miasto – słychać głównie ukraińców. Wniosek jest prosty, wielu z nich przyjechało tu się bawić, biedni zostali bronić swojego dobytku, jak choćby rodzice mojego znajomego, który od lat tu pracuje. A bogaci biorą socjal i się bawią.

Głosami lewicowej większości Sejm przegłosował właśnie ustawę zezwalającą na wydawanie dzieciom bez recepty i bez wiedzy rodziców pigułek „Dzień po”

Ordo Iuris
 

W 2020 roku ruch pro-life na całym świecie świętował wielki sukces, jakim było zakończenie epoki barbarzyńskich praktyk eugenicznych w polskich szpitalach, gdzie zaprzestano legalnego zabijania tysięcy dzieci podejrzewanych o chorobę lub niepełnosprawność. Radość obrońców cywilizacji życia nie trwała długo.
Głosami lewicowej większości Sejm przegłosował właśnie ustawę zezwalającą na wydawanie dzieciom bez recepty i bez wiedzy rodziców pigułek „Dzień po”, których efektem może być zabicie nienarodzonego dziecka oraz rozregulowanie systemu hormonalnego matki. A to tylko pierwszy krok w zapowiadanej strategii powszechnego dostępu do aborcji.Na nowo musimy rozbudzić wśród Polaków świadomość zagrożenia dla życia oraz rosnącej skali rzezi niewinnych ludzkich istnień. Bo niezależnie od zmian ustawowych, dzieci mordowane są brutalnie w coraz liczniejszych szpitalach w Polsce. Dzieje się to nie tylko z naruszeniem elementarnych zasad etycznych, ale także w całkowitym braku poszanowania dla Konstytucji RP.
 Jednocześnie decyzje i zapowiedzi rządu Donalda Tuska prowadzą do dalszej eskalacji ludobójstwa nienarodzonych. Obowiązek ochrony najsłabszych znowu ponagla nas do wytężonej pracy.3 lata od przełomowego wyroku TK – wskutek zaniechań władzy i ogromnych braków w promocji kultury życia – znaleźliśmy się w sytuacji, w której w jednym tylko szpitalu w Polsce w 2023 roku zabito aż 144 dzieci. U wielu z nich nie było najmniejszego podejrzenia żadnej choroby. 
Przynajmniej niektóre zabito… w 3 trymestrze ciąży, gdy mogłyby być już tulone w objęciach swych rodziców.
Mowa o szpitalu w Oleśnicy. W roku 2023 dokonano tam dwa razy więcej aborcji niż w roku poprzednim i… 5 razy więcej niż przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego!
Dyrektor szpitala – Gizela Jagielska – zupełnie otwarcie chwali się swoją aborcyjną działalnością.Ze 144 aborcji dokonanych w roku 2023, aż 139 zostało wykonano z powodu rzekomego zagrożenia „zdrowia psychicznego” kobiety. Obrońcy życia, których od lat bronimy przed polskimi sądami, zwrócili się do szpitala z żądaniem doprecyzowania tej informacji. Okazało się, że tym „poważnym zagrożeniem zdrowia psychicznego” były „zaburzenia adaptacyjne”.
To oznacza jedno – w Oleśnicy dokonywane są de facto aborcje na życzenie. Przy całkowitej bierności i za milczącą zgodą władz.A ze strony rządu Donalda Tuska spodziewamy się najgorszego. Do końca lutego (a więc lada dzień!) Ministerstwo Zdrowia ma zaprezentować wytyczne dotyczące „procedur przerywania ciąży”. Nowa minister zdrowia Izabela Leszczyna uznała, że przygotowane przez ekspertów poprzedniego rządu zalecenia nie są „satysfakcjonujące” i powierzyła ich opracowanie… aktywistom z proaborcyjnych organizacji zaangażowanych w tzw. „czarne marsze” oraz współpracującym z nimi lekarzom.
Swoją decyzję minister poprzedziła rzekomo konsultacjami z organizacjami kobiecymi, przy czym zaproszono do nich wyłącznie organizacje działające na rzecz wprowadzenia w Polsce aborcji „na życzenie”.Polska konstytucja stoi po stronie życia. Nawet jeśli Ministerstwo Zdrowia zaprezentuje swoje bezprawne zalecenia – nie uchroni to medyków przed odpowiedzialnością za dokonywanie nielegalnych aborcji.Nasi eksperci pracują już nad analizą prawną dotyczącą bezprawności aborcji dokonywanej z powodu subiektywnego poczucia zagrożenia dla zdrowia psychicznego kobiety, którą wkrótce przedstawimy Ministerstwu Zdrowia oraz Naczelnej Radzie Lekarskiej.
Minister Izabela Leszczyna chce również zmusić lekarzy do udziału w śmiercionośnym procederze, łamiąc konstytucyjnie gwarantowane prawo do sprzeciwu sumienia. Na konferencji poświęconej wytycznym o „procedurach przerywania ciąży” minister zapowiedziała, że żaden szpital chcący zawrzeć z NFZ kontrakt na świadczenie opieki ginekologiczno-położniczej nie będzie mógł odmówić aborcji.I tym razem zaoferujemy pomoc prawną wszystkim lekarzom sumienia, wszystkim położnym i pielęgniarkom, które chcą zachować swój zawód w czystości od udziału w zabijaniu nienarodzonych.
Zresztą Ordo Iuris od lat konsekwentnie broni prawa pracowników sektora opieki zdrowotnej do korzystania z klauzuli sumienia.W ubiegłym tygodniu złożyliśmy do Sądu Najwyższego kasację w sprawie farmaceutki, która – powołując się na klauzulę sumienia – odmówiła pacjentce sprzedaży pigułki wczesnoporonnej EllaOne. Chociaż nasza interwencja, po licznych perypetiach przed różnymi instancjami sądów aptekarskich, doprowadziła do umorzenia postępowania, to Naczelny Sąd Aptekarski uniknął jasnego potwierdzenia prawa farmaceuty do sprzeciwu sumienia. Przed Sądem Najwyższym podkreślamy, że farmaceuci mają prawo do odmowy sprzedaży pacjentom śmiercionośnych pigułek w ramach konstytucyjnie gwarantowanego sprzeciwu sumienia.Zapowiedzi ataku na zagwarantowaną konstytucyjnie wolność sumienia zbiegły się w czasie z przyjęciem przez sejm rządowego projektu ustawy, która sprawi, że aborcyjna w swym działaniu pigułka „dzień po” będzie sprzedawana bez recepty nawet piętnastolatkom. Ustawa została właśnie przyjęta głosami Koalicji Obywatelskiej, Polski 2050, części PSL-u i Lewicy. Trafi teraz do senatu.
Jeszcze przed sejmowym głosowaniem, przekazaliśmy parlamentarzystom memorandum, w którym przedstawiliśmy szereg argumentów przemawiających za zachowaniem obecnych przepisów. Powołując się na badania naukowe, wskazaliśmy, że wbrew narracji aborcjonistów wymieniony środek ma nie tylko właściwości antykoncepcyjne, ale również wczesnoporonne. Przypomnieliśmy, że polskie prawo, chroniąc życie ludzkie od poczęcia, zakazuje obrotu środkami poronnymi, co jest w pełni zgodne z prawem UE. Przywołaliśmy stanowisko Naczelnej Rady Aptekarskiej z 2015 roku, która zwracała uwagę, że stosowanie tzw. pigułki „dzień po” jako regularnej metody antykoncepcyjnej stanowi poważne zagrożenie dla zdrowia kobiet. Po wynikach głosowania widać, że nasza opinia przekonała wielu posłów. Jednak nie przełamała politycznych decyzji proaborcyjnego rządu.Nie składamy broni. Nasze analizy przekażemy teraz senatorom, a jeśli i to nie przyniesie skutku – będziemy wywierać presję na Prezydencie RP Andrzeju Dudzie, który może zawetować projekt. Do Prezydenta trafią zarówno nasze analizy prawne, jak i petycja, którą skierowaliśmy pierwotnie do parlamentarzystów.
Kolejnym zamachem na życie nienarodzonych Polaków jest rządowy projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie, który trafił pod koniec stycznia do Sejmu. Zakłada on wprowadzenie swobodnego dostępu do aborcji do 12. tygodnia ciąży, dodatkowo nadając jej status „świadczenia zdrowotnego”. Przygotowaliśmy już komentarz prawny poświęcony projektowi, w którym podnieśliśmy, że zaproponowane przez rząd Donalda Tuska rozwiązania uderzają w podstawowe prawo każdej istoty ludzkiej – prawo do życia. Aktualnie pracujemy nad pogłębioną analizą przepisów projektu ustawy „o świadomym rodzicielstwie”, w której wykazujemy przede wszystkim rażącą niezgodność z Konstytucją RP tej skandalicznej propozycji legislacyjnej.Aborcja co roku jest przyczyną największej liczby zgonów na świecie. Jak wynika z ustaleń serwisu Worldometers, w ubiegłym roku krwiożerczy, aborcyjny przemysł zabił na całym świecie 73 miliony bezbronnych ludzi na prenatalnym etapie życia. Dzięki wieloletnim działaniom polskiego ruchu pro-life Polska, której prawo gwarantuje wysoki standard ochrony życia, jest prawdziwą strefą bezpieczeństwa dla dzieci nienarodzonych. Niestety wobec proaborcyjnych inicjatyw rządu Donalda Tuska może się to wkrótce zmienić…
Nadal jednak możemy temu zapobiec. Ale żeby obronić dotychczasowy standard ochrony życia w Polsce musimy się zjednoczyć i pokazać, że stanowczo sprzeciwiamy się realizowaniu przez polski rząd agendy aborcyjnego lobby. W tym celu podejmujemy kolejne działania formacyjne i edukacyjne – także we współpracy z Radą Szkół Katolickich – o czym pozwolę sobie napisać poniżej.Tylko dzięki wsparciu naszych Darczyńców możemy być strażnikami obrony życia i prawa każdego dziecka do narodzin. Wierzę, że również w tym wielkim wyzwaniu mogę liczyć na Pana.
Obnażamy kłamstwa aborcyjnego lobbyAborcjoniści wiedzą, że wierni chrześcijańskiej tożsamości Polacy łatwo stają się przeciwnikami aborcji. Dlatego w celu zwiedzenia społeczeństwa posługują się kłamstwami i manipulacjami. Aby zdemaskować ich fałszywe narracje, opublikowaliśmy wielką „Encyklopedię pro-life”, w której na siedmiuset pięćdziesięciu stronach tłumaczymy, że aborcja – chociaż często tak przedstawiana – nie jest zabiegiem czy wyborem kobiety, ale zabójstwem bezbronnego dziecka w łonie jego matki. Omawiamy przy tym społeczne, medyczne i prawne aspekty zabójstwa prenatalnego.
Piękne wydanie „Encyklopedii pro-life” trafi już za kilka dni do wszystkich polskich szkół katolickich, należących do Rady Szkół Katolickich. Ich dyrektorzy wyrazili bowiem chęć zapoznania się z treścią książki i wykorzystania jej w toku pracy formacyjnej z dziećmi, rodzicami i nauczycielami.To bardzo konkretny efekt naszego wspólnego wysiłku, za który składam na Pana ręce serdeczne podziękowania.

Mówimy „nie” pigułkom śmierci!

W naszej Encyklopedii obalamy między innymi kłamstwa o rzekomym „bezpieczeństwie” aborcji farmakologicznej propagowane przez aborcyjnych aktywistów. Wskazujemy, że kobieta zażywająca pigułki poronne jest narażona na wystąpienie obfitego krwawienia, silnych bólów głowy i brzucha, mdłości, wymiotów, biegunki, gorączki czy infekcji, w rezultacie czego konieczna może okazać się interwencja lekarzy. Co więcej, 
ten rodzaj aborcji szczególnie zwiększa u kobiet wystąpienie traumy postaborcyjnej i depresji.
Samodzielne zabicie własnego dziecka – często w izolacji i bez kontaktu z lekarzem – powoduje bowiem u matek jeszcze większe poczucie winy.Skuteczne odkłamanie fałszywej narracji aborcjonistów na temat aborcji farmakologicznej jest szczególnie ważne wobec przyjęcia przez Sejm projektu ustawy wprowadzającego zmiany do Prawa farmaceutycznego, w myśl których tzw. pigułki „dzień po” mają być dostępne w aptekach bez recepty także dla dziewczynek, które ukończyły 15. rok życia. Mimo iż pigułki te poza właściwościami antykoncepcyjnymi wykazują również udowodnione działanie wczesnoporonne (w zależności od fazy cyklu miesiączkowego, w którym zostały przyjęte), Minister Zdrowia Izabela Leszczyna w wywiadzie dla TVN wyraziła nadzieję, że śmiercionośne pigułki „bardzo szybko” będą dostępne bez recepty.Przeciwstawiając się realizacji tej zapowiedzi, przygotowaliśmy memorandum w tej sprawie, które przekazaliśmy parlamentarzystom. Omówiliśmy w nim szereg argumentów przemawiających za utrzymaniem konieczności okazania recepty przy zakupie pigułek „dzień po”. Przypominamy między innymi, że latach 2009-2015 produkt ten był dopuszczony do obrotu na terenie UE jedynie pod warunkiem wydawania go na receptę. Wskazujemy, że wbrew narracji aborcjonistów pigułki „dzień po” nie mają jedynie działania antykoncepcyjnego, ale również wczesnoporonne. Potwierdzają to choćby badania włoskich naukowców z Uniwersytetu w Padwie. W 2011 roku dowiedli oni, że rzeczony środek ma działanie antykoncepcyjne wyłącznie w fazie przedowulacyjnej. Jeśli natomiast zostanie przyjęty po owulacji i zapłodnieniu, jego działanie doprowadzi do zmian w błonie śluzowej macicy, uniemożliwiających zagnieżdżenie się w niej ludzkiego zarodka, co jest typowym działaniem wczesnoporonnym.
W memorandum przytaczamy opinię byłego prezesa Trybunału Konstytucyjnego, prof. Andrzeja Zolla na temat środków wczesnoporonnych, który wprost mówił że „te specyfiki nie powinny być w ogóle dopuszczone do obrotu, jako służące obchodzeniu przepisów chroniących życie ludzkie, także w fazie prenatalnej”. Zwracamy także uwagę parlamentarzystom na zastrzeżenia, które producenci pigułek „dzień po” umieścili na ulotkach, informując, że produkty te można stosować jedynie w przypadkach nagłych, a nie jako regularną metodę antykoncepcji. W tym kontekście warto także podkreślić, że w 2015 roku Naczelna Rada Aptekarska apelowała do ówczesnego rządu o zachowanie wymogu recepty lekarskiej na pigułki „dzień po”.Przygotowaliśmy także internetową petycję, której sygnatariusze „domagają się od polskich parlamentarzystów odrzucenia skandalicznej ustawy ułatwiającej dostęp do środków wczesnoporonnych”.Zarówno petycja, jak i nasze analizy trafią teraz do senatorów, a następnie do Prezydenta RP Andrzeja Dudy, który w trakcie obu kampanii wyborczych deklarował jednoznacznie, że jest przeciwnikiem aborcji i zwolennikiem pełnej ochrony życia ludzkiego – od poczęcia. Choć Prezydent zawiódł środowisko pro-life, podpisując projekt ustawy dofinansowującej eugeniczną procedurę zapłodnienia pozaustrojowego in-vitro, to liczę na to, że tym razem pozostanie wierny deklarowanym ideałom i zablokuje wprowadzenie szerokiego dostępu do pigułki „dzień po”.
Wprowadzą aborcję tylnymi drzwiami?
Kolejnym uderzeniem w prawo do życia nienarodzonych Polaków mogą się okazać wytyczne Ministerstwa Zdrowia w sprawie „procedur przerywania ciąży”, które pierwotnie miały zostać przedstawione 31 stycznia przez zespół ministerialnych ekspertów. Powołując zespół, ówczesny Minister Zdrowia Adam Niedzielski powiedział, że jego zdaniem wyjątek od zakazu aborcji dotyczy nie tylko ratowania zdrowia fizycznego i życia kobiet w ciąży, ale też szeroko rozumianego, niesprecyzowanego i subiektywnie odczuwanego dobrostanu psychicznego.Zapowiedziane pozakonstytucyjne poszerzenie przesłanki aborcyjnej w praktyce doprowadziłoby do wprowadzenia w Polsce aborcji „na życzenie”. Świadczy o tym choćby przykład Wielkiej Brytanii, gdzie w 2021 blisko 98% spośród 220 tys. aborcji wykonano, powołując się na zły stan zdrowia psychicznego matki. Najlepszym dowodem na to, że w taki sam sposób może się to odbyć w Polsce są działania szpitala w Oleśnicy, który już dziś zabija setki dzieci pod pretekstem „zaburzeń adaptacyjnych” matki.Dlatego natychmiastowo zareagowaliśmy na słowa ministra. Nagłośniliśmy sprawę oraz opublikowaliśmy analizę prawną, w której podnosiliśmy, że obowiązujące przepisy nie dopuszczają aborcji ze względu na niedookreśloną przesłankę „złego stanu psychicznego” ciężarnej. W specjalnym memorandum skierowanym do pracowników sektora medycznego, wskazaliśmy, że w przypadku przedstawienia przez Ministerstwo Zdrowia sprzecznych z powszechnie obowiązującym prawem zaleceń, lekarze nie będą zwolnieni z odpowiedzialności karnej za bezprawne przeprowadzenie aborcji. W efekcie, ministerstwo zdrowia poprzedniego rządu prawdopodobnie celowo zawieszało prezentację proaborcyjnych wytycznych, odwlekając to w czasie.Po zmianie władzy, nowa minister zdrowia Izabela Leszczyna zapowiedziała publikację wytycznych na 31 stycznia, ale ostatecznie wytyczne nie zostały zaprezentowane, bo dla przedstawicielki rządu Tuska, przygotowane przez zespół ministra Niedzielskiego wytyczne nie były „satysfakcjonujące”.Czekając na publikacje nowych wytyczanych, nie ustajemy w wywieraniu presji na ministerstwo, którego przedstawiciele otrzymali od nas memorandum, w którym zwróciliśmy uwagę na fakt, iż polskie prawo nie dopuszcza możliwości ograniczenia prawnej ochrony życia ludzkiego w drodze ustawy, a tym bardziej w formie rozporządzenia czy rządowych wytycznych. W związku ze sformułowaną przez Minister Zdrowia zapowiedzią likwidacji klauzuli sumienia dla lekarzy, podkreśliliśmy, że Konstytucja RP gwarantuje prawo do sprzeciwu sumienia każdemu Polakowi. Przywołaliśmy również rezolucję Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy z 2010 roku, w którym stwierdzono, że prawo do sprzeciwu sumienia powinno obejmować nie tylko lekarzy, ale też podmioty medyczne.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Bronimy przełomowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego
Odpowiedzieliśmy również na zapowiedzi „unieważnienia” przełomowego wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku, który stwierdził, że aborcyjne zabijanie dzieci podejrzanych o ciężkie choroby jest niezgodne z Konstytucją RP. Zapowiedź zamachu na wyrok TK została umieszczona w umowie koalicyjnej zawartej pomiędzy Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą i Lewicą. Poświęciliśmy tej umowie komentarz prawny, w którym wykazaliśmy, że deklarowana w chęć „wzmocnienia praw kobiet” w praktyce sprowadzi się do legalizacji zabijania nienarodzonych, potencjalnie chorych dzieci, co godzi w szczególności w art. 38 Konstytucji RP, który gwarantuje „każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”.
W innym komentarzu prawnym podkreśliliśmy, że zapowiadane przez radykałów unieważnienie wyroku TK za pomocą uchwały Sejmu będzie nieskuteczne. Artykuł 190. Ust. 1 Konstytucji RP jasno wskazuje, że orzeczenia TK są ostateczne i mają moc powszechnie obowiązującą. Żaden przepis polskiego prawa nie przewiduje możliwości uchylenia wyroku Trybunału. Dlatego ewentualne podjęcie przez Sejm takiej uchwały byłoby jedynie opinią niższej izby parlamentu, która nie miałaby żadnej mocy prawnej.Opublikowaliśmy także opinię prawną, w której przeanalizowaliśmy dwa proaborcyjne projekty ustaw złożone przez posłów Lewicy. Pierwszy z nich zezwala na aborcję do 12. tygodnia ciąży na podstawie arbitralnej decyzji „osoby w ciąży”. Drugi wprowadza depenalizację aborcji, jeśli do aborcji dochodzi przed 12. tygodniem ciąży. Wskazaliśmy, że oba projekty są rażąco niezgodnie z Konstytucją RP.Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przycisk
Razem bronimy prawa do życia Polaków.
Wprowadzenie w życie radykalnych ustaw, które pozwolą piętnastolatkom na zażywanie pigułek wczesnoporonnych oraz dopuszczą zabijanie ludzi na prenatalnym etapie życia do 12. tygodnia ciąży cofnie ochronę życia w Polsce o dekady, niwecząc wieloletnie wysiłki ruchu pro-life. Ofiarą proaborcyjnego ustawodawstwa padną konkretne dzieci, które nie będą mogły się urodzić, dorastać, założyć własnych rodzin ani budować dobrobytu naszej Ojczyzny. Zamiast tego zostaną zamordowane, na czym skorzysta przemysł aborcyjny. Sprzeciwiając się temu, Ordo Iuris robi wszystko, co tylko możliwe, aby obronić prawo chroniące życie. Każde z naszych działań generuje jednak określone koszty.Stałe monitorowanie prac parlamentu oznacza dla naszych analityków wiele godzin pracy, podczas której sprawdzamy, jakie konsekwencje mogą mieć procedowane przez parlament projekty zmian w prawie. Miesięczny koszt tej aktywności szacujemy na 6 000 zł. Jednak dzięki temu jesteśmy w stanie reagować, gdy tylko parlamentarzyści przystępują do pracy nad nowym projektem.Przygotowanie każdej analizy pojedynczego aktu prawnego to – w zależności od stopnia skomplikowania rozpatrywanych problemów oraz długości propozycji zmian – koszt od 6 000 do nawet 15 000. Tylko w ten sposób możemy wpływać na posłów i senatorów, przekonując ich do odrzucenia sprzecznych z prawem i szkodliwych inicjatyw aborcjonistów.
Prowadzenie każdego postępowania w obronie prawa pracowników sektora ochrony zdrowia do sprzeciwu sumienia to wydatek rzędu 10 000 zł. Bez naszego wsparcia lekarze, pielęgniarki i farmaceuci zostaną zastraszeni i zmuszeni do zabijania niewinnych dzieci.Jeśli rząd Donalda Tuska nie napotka na silny opór Narodu broniącego cywilizacji życia i przeprowadzi w Polsce proaborcyjną rewolucję, to jej ofiarą padną miliony dzieci.Odwrócenie jej skutków i przywrócenie prawnych gwarancji dla życia w Polsce będzie bardzo trudne.
Dlatego bardzo Pana proszę o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu prawnicy Ordo Iuris będą mogli z pełną determinacją bronić prawa do życia od poczęcia do naturalnej śmierci.
Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w poniższy przyciskZ wyrazami szacunkuAdw. Jerzy Kwaśniewski - Prezes Instytutu na Rzecz Kultury Prawnej Ordo IurisP.S. Choć polskie prawo zapewnia każdemu człowiekowi prawo do życia, aborcjoniści – ignorując Konstytucję RP i orzecznictwo Trybunału Konstytucyjnego – chcą dopuścić do mordowania milionów nienarodzonych Polaków w łonach ich matek. Nadal możemy zatrzymać realizację ich krwawych planów.
Liczę, że z pomocą ludzi takich jak Pan powstrzymamy radykałów, ratując niewinne dzieci przed okrutną i niesprawiedliwą śmiercią.
P.P.S. Chciałbym także zaprosić Pana na kolejną tradycyjną Mszę świętą w intencji Darczyńców Instytutu Ordo Iuris, która zostanie odprawiona w najbliższy piątek, 23 lutego o godz. 19:30 w kościele św. Klemensa Hofbauera przy ul. Karolkowej 49 w Warszawie.Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Dołączam do Kręgu Przyjaciół Ordo Iuris

Jesteśmy z Wami, rolnicy i hodowcy! Jednym klikiem podpisujesz poparcie petycji rolników’

Jesteśmy z Wami, rolnicy i hodowcy!

CitizenGO zaczął tę petycję do Komisji Europejskiej oraz polskiego komisarza w UE ds. rolnictwa – 19.02.2024

==========================

citizengo.org/podpisz

===================================

My wszyscy, na czele z naszymi rolnikami i hodowcami stoimy w obliczu ogromnego kryzysu! Ostatnia decyzja Komisji Europejskiej, która pozwala na bezcłowy import ukraiński do UE przynajmniej do czerwca 2025 roku, wywołała szerokie zaniepokojenie i protesty. Tysiące rolników i hodowców protestuje właśnie teraz w Polsce, na Węgrzech i w całej Europie przeciwko niebezpiecznym działaniom Komisji Europejskiej!

Polityka Komisji prowadzi do nieuczciwej konkurencji dotyczącej produktów rolnych z Ukrainy, podważa stabilność ekonomiczną naszych rolników i hodowców poprzez zalewanie naszych rynków tańszymi produktami, które nie są poddawane takim samym rygorystycznym standardom, jakich przestrzegają nasi rolnicy. Ponadto, środowisko regulacyjne na Ukrainie w zakresie GMO nie jest zgodne ze standardami UE, co budzi obawy o potencjalny napływ produktów GMO poprzez ich masowy import.

Polityka tzw. Zielonego Ładu Unii Europejskiej pod pretekstem transformacji gospodarek w kierunku neutralności klimatycznej stwarza nowe zagrożenie dla rolnictwa.

  • Ograniczenia w używaniu nawozów, 
  • wymogi przejścia na energię odnawialną 
  • i promowanie mniej intensywnych metod uprawy mogą znacząco zwiększyć koszty produkcji, zagrażając istnieniu wielu gospodarstw. 

Zielona polityka UE, mająca rzekomo na celu promowanie tzw. zrównoważonego rozwoju, jest całkowicie sprzeczna z ekonomicznymi realiami, z jakimi mierzą się rolnicy i hodowcy.

To wszystko pogłębia ich problemy! Podpisując tę petycję adresowaną do Komisji Europejskiej mamy możliwość ich wesprzeć. 

Rolnicy i hodowcy biją na alarm, zwracając uwagę, że wdrażane regulacje będą eskalować koszty działania, zagrażać przetrwaniu wielu gospodarstw i niszczyć tradycyjne rolnictwo.

Wspierajmy z zaangażowaniem naszych rolników i hodowców w ich proteście pamiętając o tym, że ich rola producentów żywności w naszym społeczeństwie jest niezastąpiona.

Czas działać teraz! Podpiszcie petycję, aby domagać się sprawiedliwości dla naszych rolników oraz hodowców i by zapewnić, że Komisja Europejska usłyszy nasz wspólny głos. Naszą petycję kierujemy również do Janusza Wojciechowskiego, unijnego komisarza ds. rolnictwa i reprezentanta Polski w UE, który ma dbać o sprawy polskich rolników.

W Polsce, od 9 lutego, rolnicy i hodowcy rozpoczęli serię protestów, które objęły około 300 różnych lokalizacji w całym kraju, co wskazuje na ogromną skalę i determinację tego ruchu. Ich protesty będą trwały 30 dni.

Te masowe mobilizacje, z tysiącami traktorów blokującymi drogi i miasta, takie jak demonstracja w Poznaniu, gdzie aż 1000 traktorów zablokowało główne drogi, są potężnym sygnałem dla polityków i decydentów. Węgierscy rolnicy i hodowcy również rozpoczęli protesty na granicy z Ukrainą, wysyłając jasny komunikat do Komisji Europejskiej mówiący o tym, że również sprzeciwiają się ukraińskiemu dumpingowi i polityce Zielonego Ładu UE.

Jesteśmy przekonani, że UE teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musi zwrócić uwagę na te połączone głosy protestu i musi dostosować swoją politykę środowiskową do potrzeb sektora rolnego!

Znajdujemy się w kluczowym momencie, gdy musimy sprzeciwić się szkodliwym działaniom Komisji Europejskiej, aby chronić rolników i hodowców w Polsce!

Sytuacja jest krytyczna. Teraz jest czas, by podjąć działanie. Nie możemy stracić tej okazji. Bruksela już ustąpiła w niektórych obszarach, obawiając się, że protesty rolników mogą negatywnie wpłynąć na nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego.

Dołączcie do protestu naszych rolników i hodowców, podpisując naszą petycję do Komisji Europejskiej. Razem możemy mieć większy wpływ!

Dziękujemy za wsparcie tej ważnej sprawy!

======================================

Petycja do Komisji Europejskiej i polskiego komisarza w UE ds. rolnictwa: apel wsparcia dla polskich rolników i hodowców

My, niżej podpisani, zwracamy się z pilnym apelem do Komisji Europejskiej o rewizję polityki, która negatywnie wpływa na życie naszych rolników i hodowców.

Polityka, która zezwala na bezcłowy import z Ukrainy do czerwca 2025 roku, poważnie zagraża rolnikom w Polsce i w UE, wprowadzając nieuczciwą konkurencję i umożliwiając import produktów, na które nie nałożono takich samych rygorystycznych standardów, jakie obowiązują rolników w UE.

Domagamy się natychmiastowego przeglądu i ponownego zbadania statusu bezcłowego dla importu rolnego z Ukrainy, aby zapewnić uczciwą konkurencję i chronić interesy rolników UE.

Ponadto apelujemy do Komisji Europejskiej o dostosowanie polityki rolnej Agendy 2030 oraz Europejskiego Zielonego Ładu, w taki sposób, aby lepiej odpowiadały one ekonomicznej rzeczywistości rolnictwa. Zapewni to, że dążenie do zrównoważonego rozwoju nie będzie odbywać się kosztem polskich rolników i hodowców.

Nasze wsparcie dla nich jest wyrazem solidarności z tymi, którzy martwią się o swoją przyszłość i zasługują na naszą uwagę oraz ochronę. Ich walka jest naszą walką, ponieważ dostarczają oni wysokiej jakości, lokalne produkty żywnościowe dla nas wszystkich.

Natychmiastowe działanie jest konieczne, aby zapobiec dalszemu krzywdzeniu naszych rolników i by chronić polskie i europejskie rolnictwo.

Apelujemy o to, by Komisja Europejska szybko wzięła pod uwagę nasze obawy i konstruktywnie odpowiedziała na nasze prośby.

Z poważaniem,

[Imię i nazwisko]

====================================

Więcej informacji:

Czego chcą rolnicy? Mapa online protestów 

https://www.infor.pl/prawo/nowosci-prawne/6479405,czego-chca-rolnicy-mapa-online-protestow-20-lutego-100-blokad-strajk-wykaz-miejscowosci-jak-przejechac-aktualizacja.html

Piątkowska – Zboże z Ukrainy nadal dociera na rodzimy rynek

https://www.ppr.pl/wiadomosci/rolnicy-protestuja-w-slusznej-sprawie

Ukraiński portal: napływ ukraińskich towarów powoduje straty dla polskich rolników

https://www.wrp.pl/ukrainski-portal-naplyw-ukrainskich-towarow-powoduje-straty-dla-polskich-rolnikow/

Rolnicy protestują nie tylko w Polsce. Jak wygląda sytuacja w Europie? Wyjaśniamy

https://www.pap.pl/aktualnosci/rolnicy-protestuja-nie-tylko-w-polsce-jak-wyglada-sytuacja-w-europie-wyjasniamy

Janusz Wojciechowski zamienił PSL na PiS. Kim jest komisarz UE ds. rolnictwa?
https://wiadomosci.radiozet.pl/polska/polityka/janusz-wojciechowski-wiek…

Więcej informacji po angielsku:

Węgierscy i polscy rolnicy organizują protest na granicy z Ukrainą – Hungarian and Polish farmers stage protest on border with Ukraine

https://www.euronews.com/2024/02/09/hungarian-and-polish-farmers-stage-protest-on-border-with-ukraine

Węgierscy rolnicy protestują przeciwko nieograniczonym importom z Ukrainy – Hungarian farmers protest over unlimited Ukrainian imports

https://abouthungary.hu/news-in-brief/hungarian-farmers-protest-over-unlimited-ukrainian-imports

Polski rolnicy rozpoczynają 30-dniową blokadę Ukrainy, przejmują ukraińskie zboże do kontroli – Polish farmers begin 30-day blockade of Ukraine, seize Ukrainian grain for inspection 

https://rmx.news/article/polish-farmers-begin-30-day-blockade-of-ukraine-seize-ukrainian-grain-for-inspection/

O POlsce 2024. Obserwujemy działanie demonów ! Ale.. jeśli milion Polaków powie: NIE!! – mimo gróźb śmierci czy tortury – to System się rozsypie, zawali.

Obserwujemy działanie demonów!

Po decyzji Tuska. „Pierwszeństwo ukraińskiej racji stanu nad polską”. „I czego nie rozumiecie?”

Gorące komentarze po decyzji Tuska. „Pierwszeństwo ukraińskiej racji stanu nad polską”

22.02.2024

Autor:Redakcja NCzas Czyli rozwiązanie protestu rolników, bez rozwiązania protestu Panie Premierze?

W sieci zawrzało po decyzji premiera Donalda Tuska o wprowadzeniu na listę infrastruktury krytycznej przejść granicznych z Ukrainą i wskazanych odcinków dróg i torów kolejowych. „Czyli rozwiązanie protestu rolników, bez rozwiązania protestu Panie Premierze?” – pyta Anna Bryłka z Konfederacji.

Przypomnijmy, że na konferencji prasowej premier powiedział, że jednym z zadań rządu, z którego ten wywiązuje się w sposób efektywny, jest pełna przepustowość na granicy jeśli chodzi o transporty wojskowe i pomoc humanitarną zmierzającą na Ukrainę.

Dla zapewniania 100 proc. gwarancji że pomoc wojskowa, sprzęt, amunicja, pomoc humanitarna i medyczna będą docierały bez żadnych opóźnień na stronę ukraińską, będziemy wprowadzali na listę infrastruktury krytycznej przejścia graniczne z Ukrainą i wskazane odcinki dróg i torów kolejowych. To jest kwestia najbliższych godzin – zapowiedział.

Czytaj więcej: Tak Tusk załatwi protestujących rolników? Premier ogłosił ważną decyzję

Komentarze po decyzji Tuska

Decyzja premiera Tuska jest szeroko komentowana w sieci. „Tusk idzie na zwarcie z rolnikami. Co ciekawe prawo o zgromadzeniach nie zakazuje organizacji zgromadzeń w pobliżu obiektów infrastruktury krytycznej, ale pewnie będą próbować postępować jak PiS z przewoźnikami co ostatecznie upadło przed sądem. #ProtestRolników nie dajcie się!” – napisał na portalu X Mateusz Marzoch, asystent wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Bosaka.

Lider Konfederacji na Lubelszczyźnie, Rafał Mekler, napisał natomiast: „Tusk ogłasza wprowadzenie przejść granicznych na listę infrastruktury krytycznej, czyli jak rozwiązać protest bez rozwiązywania go. Zboże ma jechać z Ukrainy bez przeszkód! Państwa już nie mamy”.

W swoich mediach społecznościowych prof. Adam Wielomski stwierdził, że „Tusk właśnie uznał pierwszeństwo interesu oligarchów ukraińskich nad polskimi rolnikami; pierwszeństwo ukraińskiej racji stanu nad polską”. „I czego nie rozumiecie?” – pyta.

Z kolei poseł Stanisław Tyszka z Konfederacji napisał tak: „Premier Tusk wpisując przejścia graniczne, odcinki dróg i torów na listę infrastruktury krytycznej działa przeciw polskim rolnikom i konsumentom, przeciw bezpieczeństwu żywnościowemu Polski, za to w interesie międzynarodowych korporacji produkujących na Ukrainie”.

„To jest działanie wbrew polskiemu interesowi. Rozumiem, że za moment rząd wyśle na protestujących milicję?” – skomentował publicysta Łukasz Warzecha. „Nie wiem, czy zauważyliście, ale Tusk właśnie ogłosił stan wojenny na wschodniej granicy. Teraz pytanie, czy policja i wojsko wykonają rozkaz »ochrony infrastruktury krytycznej« siłą” – stwierdził z kolei Rafał Ziemkiewicz.

„To już wiecie, do czego był potrzebny Tuskowi ten JEDEN baner na traktorze” – napisała dziennikarka Katarzyna Treter-Sierpińska. Przytaczany już Mekler stwierdził natomiast: „Jednego dnia proputinowski baner, drugiego dnia Tusk ogłasza zablokowanie możliwości protestowania na granicy bo pojawiają się ci »którzy bezwstydnie wspierają Putina i służą propagandzie rosyjskiej«. Budkę pod rosyjską ambasadą pamiętacie?”.

Redaktor Radosław Piwowarczyk kpi zaś w mediach społecznościowych, pisząc: „Jak sprawnie i szybko działa nasz rząd! Ledwo się pojawił proputinowski baner na proteście rolników, a premier już zareagował. Dobrze, że nie zareagował na niego zanim się pojawił, bo byłaby głupia wpadka”.