ŻYDOWSKI MŁOT i NIEMIECKIE KOWADŁO

ŻYDOWSKI MŁOT i NIEMIECKIE KOWADŁO

Krzysztof Baliński

Od dnia wybuchu wojny na Ukrainie, a szczególnie gdy okazało się, że Rosjanom idzie całkiem dobrze, zarówno nowojorskie organizacje żydowskie jak i rząd Izraela, z dnia na dzień zrobiły się dla Polski bardzo miłe. Urwały się dywagacje o tym, co Polacy wysysają z mlekiem matki. Znikł temat „polskich obozów”. Fenomen wyjaśnić można tylko tak:  Polska okazał się ważna dla lobby żydowskiego w USA, i opłacalna stała się przyjaźń z nami. Sielankę przerwała dziennikarka CNN, która zapytała Dudę, „czy polska pomoc dla Ukrainy nie jest próbą naprawienia krzywd polskich obozów koncentracyjnych”, i „Times of Israel”. Zamysł gazety oddaje tytuł – „W roszczeniach wobec Niemiec Polska domaga się odszkodowań za Żydów zabitych przez Polaków”. Tekst nie mówi tylko o reparacjach od Niemców, lecz głównie nawiązuje do oferty Jarosława Kaczyńskiego, kiedy to podczas prezentacji raportu o stratach poniesionych przez Polskę, zaproponował Żydom „udział w tym przedsięwzięciu, z odpowiednimi skutkami finansowymi”, kiedy rzucił pomysł utworzenia swoistego polsko-żydowskiego tandemu łączącego dochodzenie przez Polskę niemieckich reparacji z żydowskimi roszczeniami.

Paszkwil posiłkuje się wypowiedzią prof. Jana Grabowskiego: „Umieszczenie tych okrucieństw dokonanych na Żydach przez polskich cywilów i polskie władze na liście było absolutnie przerażające”. Nie podaje jednak, że „badania” Grabowskiego, w tym jego „naukowe” odkrycia, że „Żydom było łatwiej przeżyć w niemieckich obozach zagłady, niż wśród Polaków” i że z 3 milionów polskich Żydów eksterminowanych w Holokauście około 200 tysięcy zostało zamordowanych przez Polaków, współfinansuje żydowska Claims Conference, jedna z organizacji wymuszających na polskim rządzie zwrot mienia pożydowskiego. Że o „biznes holokaustu” chodziło, potwierdza przyłączenie się do akcji „Jerusalem Post”, która explicite, bez owijania w bawełnę stwierdziła: „Polskie roszczenia wobec Niemców i propozycja przyłączenia się do nich Izraela, to nic innego jak próba dalszego unikania restytucji mienia żydowskiego w Polsce”.

Do akcji dołączył prof. Maciej Gdula: „Domaganie się reperacji za zamordowanie 6 milionów polskich obywateli w czasie drugiej wojny światowej to odrażający cynizm polityczny. Śmierć tych ofiar nie ma ceny. Rolą Polski jest pamięć o II wojnie, a nie zarabiać na niej”. Głupotę „mózgu lewicy” usprawiedliwia to, że nie pobrał korepetycji od nowojorskich organizacji żydowskich, które brylują w wycenianiu i egzekwowaniu należności za śmierć swoich pobratymców. Nieuctwo Gduli wyjaśniać też może to, że sam korzysta z grantów niemieckiej Fundacji Friedrich-Ebert Stiftung, czyli że akurat jemu Niemcy reparacje wypłacają. Czy to samo odnosi się do Tuska? Czy w jego przypadku na poczet reparacji niemieckich dla Polaków nie trzeba zaliczyć dojczmarek, które wynosił w reklamówkach z konsulatu RFN w Gdańsku? No i reperacjami były też paczki z Niemiec wysyłane w stanie wojennym do Gdańsk dla tamtejszej opozycji.

Że o „biznes holokaustu” chodziło świadczy to, że na pomoc Grabowskiemu i Gduli pośpieszyła niemiecka „FAZ”: „Rząd Donalda Tuska uważa sprawę reparacji za zamkniętą. Warszawa życzy sobie teraz przede wszystkim silnego zaangażowania Niemiec na rzecz Ukrainy (…) „Taka postawa znajduje w Polsce duże poparcie wśród renomowanych naukowców”. Niemiecki cajtung nie pisze jednak, że owych renomowanych naukowców finansują Niemcy. Ta sama gazeta podała, że niemiecka minister ds. edukacji i badań naukowych wyraziła poparcie dla nowego rozwiązania prawnego forsowanego w Parlamencie Europejskim, dotyczącego „ochrony badań naukowych”. Niemiecka inicjatywa odnosi się do przypadku profesorów Jana Grabowskiego i Barbary Engelking, szykanowanych jakoby przez państwo polskie.

Jeszcze, co do paszkwilu „Times of Israel”. Odpowiedź na pytanie, co miał na celu, jest o tyle łatwa, gdy przypomnimy, że propagandowe kampanie wyłudzania odszkodowań od Polski zawsze wyprzedzają alarmujące raporty o wzroście antysemityzmu w Polsce. I tu zagadka: A może to „żydowscy przyjaciele” podpuścili Kaczyńskiego, aby bez wystarczającego przemyślenia, przy wyjątkowo niesprzyjającej koniunkturze zgłosił godną handełesa z warszawskich Nalewek propozycję Żydom? Bo istotą żydowskiej machinacji z roszczeniami jest oficjalne uznanie przez Polskę zasadności roszczeń, a wtedy do uzgodnienia pozostanie tylko ich wysokość.

Jakże trzeba być głęboko naiwnym albo głupim, żeby sądzić, że uchroni to Polaków przed zabiegami żydowskimi wokół zwrotu przez Polskę ich „mienia”, że ktoś w Tel Awiwie czy w Nowym Jorku uzna Polaków za równorzędnych partnerów i towarzyszy niedoli, i pozwoli wprowadzić do grona ofiar II wojny światowej. Taki układ jest zarezerwowany tylko dla Żydów. A nawet gorzej – „nasi żydowscyprzyjaciele” wrogo patrzą na zabiegi, które mają na celu wprowadzić Polaków i innych gojów do grona ofiar II wojny światowej.

Tu przypomnienie: Konrad Adenauer i David Ben-Gurion zawarli w latach 60. ubiegłego wieku tajny układ, w myśl którego Niemcy w pełni sfinansowały izraelski program budowy bomby atomowej. Ale za tak drogi prezent trzeba się odwdzięczyć. Dlatego rozpoczęła się akcja ściągania odpowiedzialności z Niemców i przerzucaniu jej na Polaków. Stąd „polskie obozy zagłady. Stąd paradygmat: „Polacy to antysemici, mordercy Żydów i złodzieje mienia żydowskiego, które muszą zwrócić”. Gideon Taylor, herszt szajki roszczeniowców stwierdził: „W restytucji mienia nie chodzi tylko o pieniądze, ale o opowiedzenie światu na nowo historii II wojny”. Według niego to, że Polska jest „jedynym krajem, który nie dokonał żadnej restytucji”, ma związek z „narracją o tym, iż Polacy byli ofiarami II wojny światowej”.

Czy, zamiast wzywać Żydów na pomoc, nie lepiej kopiować ich metody? Żydzi dlatego nieprzerwanie narzucają światu dogmat o wyjątkowości żydowskiej martyrologii i nie dopuszczają na tym polu do żadnej konkurencji, bo status jedynej ofiary wiąże się z namacalnymi korzyściami materialnymi. Dlaczego nie przypominać zatem, że wojenne straty Polski w ludziach były nie mniejsze od żydowskich, a w majątku nieporównanie większe oraz że Niemcy wypłacili odszkodowania wszystkim, tylko nie nam?

Poprzedzające akcję wyłudzania odszkodowań od Polski alarmujące raporty gazet żydowskich dla Amerykanów i gazet żydowskich dla Polaków o wzroście antysemityzmu w Polsce, mają także na celu wpędzenie w kompleks winy samych Polaków. Tak, by sterroryzowani, nie śmieli nawet pisnąć, gdy przyjdzie do wypłacenia miliardów. Tymczasem ze strony władz warszawskich nigdy nie było woli politycznej, aby to zmienić. Zamiast walczyć z oszczerstwami i dawać odpór żydowskim roszczeniowcom, walczyli z „polskimi antysemitami”, to jest tymi, którzy roszczeniowców demaskowali.

Zadekretowali „Ziemię Polin”. Zaśmiecają świadomość Polaków o Żydach, naszych braciach i współgospodarzach tej ziemie. Eksponują wierność i oddanie państwu Izrael. Dali Mosadowi zielone światło na penetrację wywiadowczą Polski. Złożyli obietnicę oddania pod żydowski zarząd CPK. Zabiegi o „certyfikat koszerności” w sposób szczególny dotyczą Jarosława Kaczyńskiego. Na całej linii zawiodła wykoncypowana w jego kiepełe koncepcja, że pomocna mu będzie ochrona mafii żydowskiej, tej w Ameryce i tej w Polin. Biedak zapomniał, że obie szajki  mają jeden wspólny i niezmienny cel, że nie odstąpią od swoich żądań majątkowych, że Polacy muszą zapłacić, a kasa musi się zgadzać. Kaczyńskiego nie naszła też refleksja, że tak, jak Amerykanie, mimo skrajnie poddańczych gestów, spuścili go z klozetową wodą, tak Żydzi, prędzej czy później, zrobią z nim to samo.

Myślą, że w przymilaniu się Żydom wystarczy być oddanym i szczerym filosemitą. Tymczasem Żydzi nie potrzebują w Polsce filosemitów, bo tych mają w nadmiarze. Potrzebują antysemitów, którzy grillowani i zastraszeni, zaspokoją ich roszczenia i wypłacą reparacje. Oskarżanie Polaków o antysemityzm to także taktyka negocjacyjna Żydów, środek nacisku w negocjacjach biznesowych. I właśnie dlatego nie chcą żadnego kompromisu, a ich świadomie przyjętym celem jest maksymalne podgrzewanie konfliktu.

Ktoś rzucił butelkę z jakimś płynem (którą żydowski prowokator rabin Schudrich nazwał „koktajlem Mołotowa”) w warszawska synagogę. Incydent potępił Duda, Tusk i wszystkie media. Na nogi postawili amerykańskiego ambasadora. Odezwał się ambasador Izraela. Bredząc o „tych, którzy starają się spalić relacje polsko-żydowskie”, wyraził żądanie: „sprawcy” (był tylko jeden, a więc chodziło mu o wszystkich Polaków?) „muszą być ukarani”. Wkrótce po tym opublikował wpis z podziękowaniem dla ambasadora Niemiec, gdy ten zamieścił na portalu X: „Nikt nie może cofnąć zniszczenia żydowskiego życia w Polsce podczas II wojny światowej. Możemy jednak pomóc pokazać, że życie żydowskie nadal tu kwitnie. Synagoga Nożyków w Warszawie jest tego potężnym symbolem. Uzgodniłem z Gminą Wyznaniową, że Niemcy wesprą renowację jej drzwi”. Szwab pominął, że żydowskie życie w Polsce zniszczyli jego rodacy, a zbrodnia odbywała się na terenie jednostki administracyjnej III Rzeszy o nazwie Generalne Gubernatorstwo. Innymi słowy – przedstawiciel nacji, który spalił całą Warszawę, mówi ozadośćuczynieniu polegającym na pokryciu kosztów renowacji drzwi.

Co do Jakowa Liwne – nie ustaje w pluciu nam w twarz, nie ma dnia, żeby nie obraził Polaków. Gdy hasło „Żydzi, wracajcie do Polski” wybrzmiało w Malmoe w czasie manifestacji przeciwko obecności Izraela w konkursie Eurowizji, napisał: Niektórym antysemitom wydaje się tęsknić za przywódcą palestyńskim, Aminem Husseinim, nazistowskim kolaborantem, który również chciał, aby Żydzi udali się do Polski, a dokładniej do komór gazowych w Polsce”. Krótko mówiąc, znieważył Polskę i wziął udział w kłamliwej antypolskiej propagandzie uprawianej od lat przez środowiska żydowskie. No bo, czym się różnią „polskie obozy” od „polskich komór gazowych”?

„Jest to coś, nad czym także polski rząd powinien pracować znacznie poważniej niż dotychczas (…) Kiedy widzę ludzi maszerujących po ulicach Warszawy, którzy skandują antysemickie hasła, to muszę przyznać, że nie różni się to od tego, co widzieliśmy w latach 30. XX w. na ulicach nazistowskich Niemiec. (…) Obojętność nie jest odpowiedzią. Nie była odpowiedzią podczas Holokaustu. Nie jest odpowiedzią także i dzisiaj”. W taką antypolską konwencję wpisała się „Gazeta Wyborcza”, która wywiad z żydowską „socjolożką” zatytułowała: „Atak Hamasu z 7 października był pełen cytatów z polskich pogromów Żydów i Zagłady”. Nie przytoczyła jednak żadnego cytatu, ani po arabsku, ani po polsku.

„Polska jest krajem bezpiecznym do życia dla Żydów – przekonują się o tym coraz częściej potomkowie ocalonych z Auschwitz. Przeprowadzają się do Polski, gdzie czują się bardziej chronieni niż w Europie Zachodniej” – taki Bekanntmachung zamieszcza w reportażu z Krakowa dziennik „FAZ”. Innymi słowy – Polska pod władzą folksdojcza to idealne miejsce na osiedlenie się Żydów. Uderza niekonsekwencja: Polska w niemieckiej gazecie jest przedstawiana, jako miejsce żydowskiej sielanki, gdy wcześniej ta sama gazeta opisała Warszawę jako „europejską stolicą antysemityzmu”. W reportażu nie zabrakło opisu krakowskiego Centrum Społeczności Żydowskiej, jako miejsca nad którym powiewają flagi polska, izraelska, ukraińska oraz… gejowska, co ma oznaczać, że znajdzie tu swoją przystań każdy Żyd, szczególnie pederasta. Gazeta przytacza wypowiedź dyrektora Centrum: „W Polsce łatwiej i bezpieczniej, być Żydem niż w jakimkolwiek kraju Europy zachodniej”. Jest też relacja o Alexie Dancygu, porwanym przez Hamas posiadaczu polskiego i izraelskiego obywatelstwa. Przekaz jest jasny: najlepiej osiedlić się w Polsce, a przed przeprowadzką do Polski zdobyć polskie obywatelstwo. Tekst nie oznacza, że niemiecka gazeta nagle zapałała miłością do Polski. Oznacza tylko tyle, że Niemcy promują plany zasiedlenia Polski swoimi Żydami, że dzięki nim wzmocnią swoje wpływy w Polsce, że przy ich pomocy odzyskają majątki z terenów utraconych po wojnie.

Skupieni na rozróbach ferajny Tuska, przeoczyliśmy kolejną brudną żydowską napaść na Polskę. W przededniu rocznicy wyzwolenia obozu Auschwitz, gościł w Polsce były prezydent Izraela Reuwen Riwlin. Podczas konferencji poświęconej „rosnącemu w Europie antysemityzmowi”, uderzając pięścią w stół wypowiedział wredne słowa: „Zostaliśmy tu wyrżnięci również przez Polaków”. W jego obecności, na trasie Marszu Żywych pojawił się wielki baner, na którym na tle flag Polski i Izraela zamieszczono napis po hebrajsku, po angielsku i po polsku: „Prosimy o wybaczenie za  naszych przodków. Prosimy o wybaczenie za polski antysemityzm. Polscy chrześcijanie”. Kolejnym incydentem było umieszczenie na torach prowadzących do bramy obozu plansz z napisami po angielsku: „To jest polski obóz koncentracyjny”.

Uniwersytet Hebrajski przeprowadził badania. Wyniki okazały się szokujące: 54 procent Izraelczyków uważa, że Polacy są dokładnie w takim samym stopniu odpowiedzialni za Holocaust, jak Niemcy. 28 proc. uznaje „częściową” odpowiedzialność Polaków, a tylko 8 proc. sądzi, że Polacy „też byli ofiarami”. Izraelscy respondenci byli pytani także o antysemityzm. Jako najmniej antysemickie (21 proc.) oceniono Niemcy. Za najbardziej antysemicki kraj uznano Francję (55 proc. respondentów), a tuż za nią uplasowała się Polska (38 proc.) Najwięcej mieszkańców Izraela uznaje Niemcy za «przyjaciela Izraela» (53 proc.), a na samym końcu Polskę (19 proc.)”.

Inne, równie złe wieści – w okolicy Sejmupojawił się Jonny Daniels. Przedstawiany przez media i przez PiS jako wielki przyjaciel Polski i Polaków, gdy pojawiły się głosy żądające wznowienia ekshumacji w Jedwabnem, buńczucznie stwierdził: „Nawet jeśli 40 milionów Polaków podpisze petycję, to ekshumacji w Jedwabnem nie będzie”. A wiedzieć trzeba, że ekshumacja wykazałaby kłamstwo Grossa i obaliła moralną podstawę rekompensat za „udział Polaków w holokauście”. Pytanie, jakie wraz z Jojne pojawia się, brzmi: Kim naprawdę jest? Portal „Jewish News”, będący częścią „Times of Israel” nazwał Danielsa „aktywistą na rzecz restytucji mienia Holokaustu” (ang. „Holocaust restitution activist).

Wiedzieliśmy, że Tusk bardzo szybko ukręci łeb niemiecki reparacjom. Ale mało kto przypuszczał, że folksdojcze dopuszczą się czegoś, co nie mieści się w głowie – działające przy Uniwersytecie Wrocławskim Centrum im. Willy’ego Brandta i stowarzyszenie Konferencja Ambasadorów RPdomagają się rozliczenia tych, którzy śmieli domagać się zadośćuczynienia od Niemców za wojenne zbrodnie. Treść dokumentu jest szokująca, nawet jak na standardy antypolskich zaprzańców. Dążą nie tylko do tego, aby Polska nie dostał zadośćuczynienia należnego jej za zniszczenie tysięcy miast i wsi, zrabowanie majątku państwowego i prywatnego, ale by polscy podatnicy sfinansowali raport na temat „prywatnego niemieckiego mienia przejętego przez Polskę”.

Dodajmy, że grono byłych ambasadorów tworzących Konferencję składa się w 1/3 z Żydów, w 1/3 z kapusiów SB i w 1/3 z folksdojczów (a są i tacy, którzy łączą w sobie wszystkie trzy przymioty). Niekwestionowany lider jaczejki Ryszard Sznepf, to syn płk. Maksymiliana Schnepfa, który brał udział w Obławie Augustowskiej oraz Alicji, funkcjonariuszki MBP. Jego wuj Oswald Sznepf był stalinowskim sędzią, który wydawał wyroki śmierci na polskich patriotów. Sznepf jest prymusem, gdy chodzi o czytanie w myślach hersztów organizacji roszczeniowych. Jest członkiem żydowskiej loży B’nei B’rith, czyli praktycznie funkcjonariuszem ADL, zbrojnego propagandowego ramienia loży, artystów w sztuce szkalowania i zniesławiania oponentów. Przy czym mechanizm działania roszczeniowców polega na tym, że ADL młotkuje antysemitów, a organizacje roszczeniowe zbierają kasę. I jeszcze jedno – to właśnie w tej jaczejce Radek Sikorski znalazł rezerwuar nominacji dyplomatycznych – Sznepfa mianował ambasadorem wszystkich Polaków w Rzymie.

Nie tylko na haniebny wpis ambasadora Izraela, nie tylko na wredne słowa Konferencji Ambasadorów nie było reakcji. Oszczerstwa żydowskie i kłamstwa niemieckie przeszły bez echa. Tusk, dla którego polskość to „nienormalność”, nie zatroszczył się o dobre imię Polski. Rząd, jak zwykle, oficjalnie i urzędowo skapitulował. Kierowane przez Radka Applebauma polskie MSZ udaje, że problemu nie ma. Krótko mówiąc – zamiast dyplomacji mamy łajzy, którym uginają się nogi z obawy, że najmniejsza krytyka takich postaw to „antysemityzm wyssany z mlekiem matki”, a zamiast ministerstwa spraw zagranicznych mamy ministerstwo spraw obcych i spraw przegranych. Żydowski młot i niemieckie kowadło działają coraz bezczelniej. W Polsce bezkarnie hasa sobie żydowska i niemiecka piąta kolumna, trybiki w wielkiej machinie „Przedsiębiorstwa Holokaust”.

W Polsce ma miejsce sponsorowana z zewnątrz, prowadzona przy otwartej kurtynie akcja demolowania państwa i jego instytucji. Wpisuje się w nią usunięcie naszych bohaterów z gdańskiego muzeum, zmiany w listach lektur szkolnych, a nawet usuwanie z Facebooka wpisów, że Auschwitz założyli Niemcy. Jej finałem ma być nie tylko rezygnacja z reparacji wojennych, zwrot pożydowskiego i poniemieckiego mienia, ale także przekształcenie Polski w niemiecką kolonię. I jeśli Polacy się nie przebudzą, jeśli ten cieszący się poparciem wielomilionowej gawiedzi rząd przetrwa, to jest duża szansa, że ekipa namiestnika Berlina uwinie się z tym zadaniem do końca kadencji. A jeśli zagonią do tego pożytecznych idiotów, i przy braku sprzeciwu funkcjonariuszy Policji i żołnierzy WP oraz ciulowatości opozycji, to wystarczy im na to kilka miesięcy.

Czy nie jest montowany wspólny żydowsko-niemiecki front wobec Polski? Czy cała intryga nie skończy się tak: Nie dostaniemy reparacji od Niemców, ale wypłacimy im reparacje za mienie pozostawione na Ziemiach Odzyskanych; Niemcom pomogą w tym Żydzi, dzieląc się zdobytym łupem; Odszkodowania od Niemiec dla Polaków będą polegały na pokryciu kosztów renowacji drzwi synagogi zniszczonej po zamachu polskich antysemitów.

Krzysztof Baliński

Protest przed aresztem śledczym w Warszawie! “Uwolnić księdza Michała”; “Solidarni z księdzem Olszewskim”. ZOBACZ ZDJĘCIA

wpolityce/uwolnic-ksiedza-michala

NASZA FOTORELACJA

Protest przed aresztem śledczym w Warszawie! “Uwolnić księdza Michała”; “Solidarni z księdzem Olszewskim”. ZOBACZ ZDJĘCIA

Przed Aresztem Śledczym w Warszawie-Służewcu przy ul. Kłobuckiej trwa protest w obronie ks. Michała Olszewskiego! Tygodnik „Sieci” ujawnił wstrząsającą relację duchownego, którego podczas i po zatrzymaniu potraktowano jak najgorszego bandytę i terrorystę.

Wojciech Biedroń w artykule „60 godzin piekła” na łamach tygodnika „Sieci” przytacza fragmenty relacji sercanina, które unaoczniają brutalność funkcjonariuszy ABW i prokuratorów i są świadectwem publicznego upokarzania, nieludzkiego traktowania ks. Olszewskiego. Kolejne części tej wstrząsajacej historii opisaliśmy również na łamach portalu wPolityce.pl:

CZYTAJ WIĘCEJ: Groźby, szyderstwa, bluzgi współwięźniów. UJAWNIAMY cały list ks. Olszewskiego! „Dziś nie wróci pan do domu”

Demonstracja przed aresztem

Przed Aresztem Śledczym w Warszawie-Służewcu przy ul. Kłobuckiej trwa właśnie protest w obronie ks. Michała Olszewskiego.

Demonstranci mają ze sobą biało-czerwone flagi i transparenty z takimi hasłami jak: „Uwolnić księdza Michała” oraz „Solidarni z księdzem Olszewskim”. Są także tablice z wizerunkiem bł. ks. Jerzego Popiełuszki. Wśród uczestników protestu widzimy wiceprezesa PiS Antoniego Macierewicza.

Przed aresztem śledczym na Służewcu zebrało się grubo ponad kilkadziesiąt osób, może nawet ponad sto. Osoby z różnych części Polski zebrały się tutaj, aby zaprotestować przeciwko temu, jak został potraktowany ks. Olszewski, po tym jak tygodnik „Sieci” opublikował informacje o tym, jak wyglądały szczegóły zatrzymania ks. Olszewskiego — zrelacjonował sprzed aresztu reporter Telewizji wPolsce Stanisław Pyrzanowski.

Była we mnie wielka niezgoda i smutek. W życiu nie spodziewałem się, że doczekam takich czasów (…). Myślałem, że żyjemy w wolnym kraju — opowiedział jeden z uczestników protestu.

Wielu uczestników – jak zrelacjonował reporter Telewizji wPolsce – przyszło spontanicznie, również po to, aby wspólnie pomodlić się za ks. Michała Olszewskiego, by wiedział, że nie jest w tej sytuacji sam.

ZOBACZ FOTORELACJĘ REPORTERA WPOLITYCE.PL:

Protest przed aresztem / autor: wPolityce.pl
Protest przed aresztem / autor: wPolityce.pl
Protest przed aresztem / autor: wPolityce.pl

Będzie protest przed Sejmem

Również we wtorek, 9 lipca, o godzinie 17.40 przed Sejmem RP odbędzie się protest w obronie księdza Michała Olszewskiego. „Dołącz, jeśli nie zgadzasz się na stosowanie metod ubeckich przez ekipę Tuska i Bodnara. Nie może być zgody na powrót aresztów wydobywczych z najmroczniejszych czasów PRL!” – napisano na profilu Suwerennej Polski. Ponadto na stronie uwolnicksiedzamichala.pl można podpisać specjalną petycję.

CZYTAJ TAKŻE:

— NASZ NEWS. Jest postępowanie RPO ws. listu ks. Olszewskiego! Prof. Marcin Wiącek: „Najpierw chcemy z nim porozmawiać”

— TYLKO U NAS. Prok. Ostrowski wytyka Bodnarowi hipokryzję w sprawie ks. Olszewskiego: „Jak można było obejść się z człowiekiem tak nieludzko?”

— NASZ WYWIAD. Kamiński: Dzieją się takie rzeczy, jak za komuny. Trzeba głośno protestować i krzyczeć. Nie możemy dać się zastraszyć

— CZYTAJ WSZYSTKO o sprawie ks. Michała Olszewskiego

Rządzi małpa – naśladująca Boga i próbująca przekształcić nasz świat w… „planetę małp”

„A teraz słucham… mów do mnie, Mistrzu!”. Dramatyczny apel Witolda Gadowskiego do Polaków-katolików https://pch24.pl/a-teraz-slucham-mow-do-mnie-mistrzu-dramatyczny-apel-witolda-gadowskiego-do-polakow-katolikow/

„Żyjemy w epoce, w której kłamstwo zostało uszlachetnione i zyskało status narracji. Ot, każdy ma prawo do swojej narracji. Kłamca zatem będzie bezczelnie kłamał, bo… ma do tego prawo i jego kłamstwa będą miały taki sam – a często znacznie ważniejszy – status jak świadectwo człowieka rzetelnego i kierującego się prawdą. Ba, kłamstwo zyskało status oficjalnej sztuki marketingu i public relations. Są całe uczelnie przysposabiające swoich absolwentów do fachowego operowania faktami, półprawdami i oczywiście kłamstwami. To epoka bezwstydnego kłamstwa, które już się pozbyło swojego bezwstydu i kroczy teraz w chwale nowoczesności i propagowania politycznej poprawności”, pisze na łamach tygodnika „Niedziela” Witold Gadowski.

Publicysta zastanawia się, dlaczego prawda jest obecnie wyszydzana jako „niemodna, niepraktyczna, niepostępowa”, co powoduje, że współczesny człowiek powoli, ale systematycznie staje się wierzącym w magię, wewnętrznie nieuporządkowanym, rozbitym duchowo barbarzyńcą. Jego zdaniem głównym powodem jest brak wiary w Pana Boga, którego świat próbuje zastąpić wiarą w inne bóstwa takie jak „Matka Ziemia – Gaja”.

„Odebrano nam prawo sądzenia o rzeczach i bytach, klasyfikowania ich pod względem etycznej i duchowej doniosłości. Człowiek został wprzęgnięty w maszynę konsumowania i wydalania. To mają być najgłębsze ośrodki jego naturalnej refleksji. Dziś więcej poradników dotyczy jedzenia i trawienia i ułożenia krajobrazu wewnętrznych odczuć, dążeń i wartości. W ten sposób tradycyjny system działania społeczeństwa w błyskawiczny sposób rozpada się, a każdy, kto śmie mieć własne przemyślenia na ten temat, natychmiast poddany jest ostracyzmowi, który wyklucza do z grona liczących się publicznie postaci”, podkreśla autor „Tajemnicy spowiedzi”.

Kto jest odpowiedzialny za taki stan rzeczy? Ten sam demiurg, który pod postacią węża skusił w Edenie Adama i Ewę do grzechu, małpa udatnie – w umysłach współczesnych ludzi – naśladująca Boga” i próbująca przekształcić nasz świat w… „planetę małp” z wszelkimi tego smutnego faktu konsekwencjami.

„Jedno tylko może rozświetlić nasze widzenie: wejście do ciemnej świątyni – w porze gdy kręci się tam niewielu ludzi – padnięcie na kolana i głośne, pełne rozżalenia zwrócenie się do Boga. – Panie, daj mi rozum, abym widział sprawy takimi, jakie one są, wiarę, że mogę coś zdziałać, i siłę, abym codziennie ruszał w drogę, mając przed oczami niezmienny cel. Obojętnie, czy będą mnie obrzucać zgniłymi słowami, daj mi siłę iść. I jeszcze jedno – daj mi moc, która uchroni mnie od nienawiści wobec tych, którzy ze mnie szydzą i wymierzają mi razy. Nie moją bowiem rzeczą jest wymierzać sprawiedliwość. A teraz słucham… mów do mnie, Mistrzu!”, podsumowuje Witold Gadowski.

Źródło: tygodnik „Niedziela”

Zagłosowali za demontażem państwa polskiego na rzecz budowy superpaństwa komunistycznego pod egidą Niemiec.

„Nie będę czarował, scenariusz raczej nie jest zbyt optymistyczny”. Zgierski o ponurej przyszłości Unii Europejskiej

27.06.2024 nczas/nie-bede-czarowal-scenariusz-nie-jest-optymistyczny

wywiad z Jakubem Zgierskim / screen YouTube, Instytut myśli Schumana
wywiad z Jakubem Zgierskim / screen YouTube, Instytut myśli Schumana

„Panie Jakubie, dyktatura partii rewolucyjnych ma stworzyć nową demokrację. Za tym zagłosowali Polacy w dużej części. Zagłosowali za demontażem państwa polskiego na rzecz budowy superpaństwa, superpaństwa komunistycznego pod egidą Niemiec. Czy się mylę?” – Tak brzmiało pierwsze pytanie zadane przez Annę Wiejak redaktorowi Jakubowi Zgierskiemu. – „Generalnie diagnoza jest słuszna” – odpowiedział.

Jakub Zgierski wziął udział w rozmowie dotyczącej przyszłości Unii Europejskiej i jej ewentualnej – z jego perspektywy niezwykle niepożądanej – federalizacji. „Nie będę czarował, scenariusz raczej nie jest zbyt optymistyczny” – powiedział. Zasugerował tym samym, że być może jest już za późno na cofnięcie procesów, które miałyby doprowadzić do powstania jednego europejskiego supermocarstwa.

Kto stanowi zagrożenie?

„W warunkach polskich, głosując czy na KO, czy Lewicę, czy Trzecią Drogę, tak czy inaczej głosowało się za tym jednym programem; na tym polega problem” – oznajmił. Wszystkie te partie są bowiem euroentuzjastyczne i w Parlamencie będą działać w ten sam sposób – choć, jak podkreślił, często niezupełnie jawnie. – „Problem jest na tyle głęboki, że tak się buduje państwo totalitarne” – ostrzegł.

Zwracał też uwagę na stronnictwo, które utworzyło się w Parlamencie Europejskim: grupę Spinelli optującą za federalizacją Europy. Podkreślił, że należą do niej wszyscy – nie tylko komuniści – ale także chadecja, Zieloni, liberałowie czy socjaliści. Wszyscy głosują tak samo i wciąż stanowią większość w Parlamencie Europejskim.

Sprzeciwy narastają

Przeciw postulatom takim jak jedna waluta w całej Europie, jedna armia i jedna konstytucja europejska opowiadają się bloki centro-prawicowe i prawicowe. Zgodnie ze słowami Zgierskiego podczas ostatnich wyborów, wbrew zapowiedziom niektórych, „nie doszło do antyunijnej rewolucji”, choć w Parlamencie zwiększono liczbę posłów konserwatywnych.

„Polskiej i europejskiej prawicy nie udało się zablokować budowy superpaństwa. Mogą się sprzeciwiać werbalnie, ale w samym głosowaniu przegrają” – przewidywał. – „Gdyby ludzie wiedzieli, z czym to się wiąże, że jest to program komunistyczny, może by inaczej zagłosowali”.

Jak podsumował, możemy się temu oprzeć tylko w jeden sposób: konsekwentnie wzmacniając program antyunijny (nie „antyeuropejski”!) i nagłaśniać tę problematykę – problematykę grupy Spinelli.

Wspomnienie Adama Kazimierza Czartoryskiego w dwusetną rocznicę śmierci

muzeumzamoyskich.pl/A_K_Czartoryski

Książę Adam Kazimierz Czartoryski urodził się 1 grudnia 1734 roku w Gdańsku, jego rodzicami byli właściciele olbrzymiej fortuny oraz wysokiej pozycji politycznej i społecznej: Maria Zofia z Sieniawskich i August Aleksander Czartoryski. Ojciec Adama był współtwórcą narodowej potęgi Familii (stronnictwa politycznego skupionego wokół rodzin Czartoryskich i Poniatowskich). Zabiegał też bezskutecznie o tron królewski dla swego syna.

O domową edukację młodego Adama dbali francuscy guwernerzy. Później uczęszczał do szkół w Dreźnie i Brukseli. Kształcił się również we Włoszech i Anglii. Przygotowywany do dyplomatycznych funkcji mógł sprawdzić swe umiejętności w wieku 21 lat, wypełniając poselstwo w Wiedniu. Helena Waniczkówna tak pisała:

Do tego „najmilszego kawalera XVIII w.”, władającego niemal wszystkimi językami europejskimi, nie mówiąc o starożytnych, garnęli się najchętniej nie tylko Polacy, ale również cudzoziemcy, którzy wyrażali się o nim z największym uznaniem.[1]

Jego kariera publiczna obfitowała w godności państwowe, był zaangażowanym politykiem, posłem, dyplomatą, współtwórcą Konstytucji 3 Maja. Przewodził Stronnictwu Patriotycznemu. Pozostawał wierny oświeceniowym ideom, czemu dawał wyraz w publicystyce (wydawał czasopismo „Monitor”).

Adam Kazimierz Czartoryski uczestniczył w pracach Komisji Edukacji Narodowej, kierunkując jej działania zarówno na podwyższenie poziomu nauki i jej upowszechnienie, jak i szczególną dbałość o moralność młodzieży. Idee te mógł realizować jako komendant Korpusu Kadetów, czyli Szkoły Rycerskiej, założonej przez króla Stanisława Augusta Poniatowskiego w 1765 roku. Szkoła Rycerska była kuźnią elity intelektualnej. Nauka tam obejmowała: szermierkę, taktykę wojskową i fortyfikację, historię Polski i powszechną, arytmetykę, filozofię, fizykę, geografię, język łaciński, francuski i niemiecki. W ramach tej działalności opracowywał podręczniki dla kadetów, np. „Katechizm moralny dla uczniów Korpusu Kadetów”. Przekazał również na rzecz szkoły część swego księgozbioru. Dzięki tym działaniom młodzi kadeci zyskiwali nie tylko wiedzę i wojskowy warsztat, ale również obycie towarzyskie i system wartości.

Wielką pasją Adama Kazimierza Czartoryskiego, którą podzielała jego żona i podsycała ówczesna moda, był teatr. Książę był nie tylko jego miłośnikiem, ale też twórcą. Pisał dramaty, tłumaczył obcych dramaturgów i komentował jako krytyk teatralny. Wśród jego dorobku dramatopisarskiego są m.in. Panna na wydaniu. Komedia we 2 aktach (wystawiona w Warszawie około roku 1770 na scenie Korpusu Kadetów), Gracz. Komedia w 5 aktach z francuskiego pa. Reniard wytłumaczona, (wystawiona w Warszawie w 1774 roku), Mniejszy koncept jak przysługa. Komedia we 3 aktach przez Daniela Belgrama, przez kamerdynera J. K. Mci (wystawiona w Warszawie w 1777 roku).

W 1761 roku poślubił Izabelę Flemming, jak się okazało nietuzinkową damę o imponującym temperamencie i znacznych ambicjach. Dzięki nim Puławy stały się centrum kulturalno-politycznym, określanym mianem Polskich Aten. Dzieci Adama i Izabelli: Maria, Adam Jerzy, Konstanty i Zofia, podobnie jak rodzice wychowani w wielkim szacunku i estymie dla kultury, historii i sztuki przekazały również kolejnym pokoleniom obowiązek zaangażowania w sprawy ojczyzny. Adam Jerzy, podobnie jak ojciec, pełnił wiele funkcji publicznych, był polskim mężem stanu.

Zmarł 19 marca 1823 roku, w dostojnym wieku prawie dziewięćdziesięciu lat. Współcześni mu określali księcia Adama mianem „Cienia Szanownego”, widzieli w nim postać symbolizującą przeszłość niepodległej Polski. Duchowny Franciszek Ksawery Zachariasiewicz w kazaniu podczas jednego z żałobnych nabożeństw głosił:
w późnej starości, gdy krew z czasem skrzepła i żywotne duchy wiekiem zwątlone, z lekka ustawały, duszę wieloletnią zahartowawszy cnotą, rozstając się z życiem nie uczuł bólów śmierci, lecz spokojnie na żywot wieczny zasnął.[2]

Oficjalne publiczne obrzędy pogrzebowe rozpoczęły się 25 marca i odbywały się najpierw w Sieniawie, potem we Lwowie i w Warszawie, gdzie ostatecznie w kościele Św. Krzyża złożono trumnę ze zmarłym. Tam też spoczęła w 1780 roku zmarła tragiczną śmiercią ukochana córka generała, Teresa. Uroczystości trwały 34 dni, a wśród żałobników stanowiących plejadę najznamienitszych rodzin, przedstawicieli polityki, duchownych byli również wychowankowie Szkoły Rycerskiej, którzy wychowani na Katechizmie kadeckim żegnali „wzór ojca, syna”, nauczyciela i komendanta. Pompa funebris – celebra pogrzebowa – stanowiła akcent staropolski, przywołujący barokowe lata silnej Rzeczypospolitej. Mowy pogrzebowe i kazania poświęcone były podkreśleniu zasług, wychwalaniu cnót i majestatu zmarłego. Kazanie pogrzebowe w warszawskim kościele wygłosił Biskup Krakowski Jan Paweł Woronicz.

Dla ordynatów kozłowieckich, Konstantego i Adama Zamoyskich, Adam Kazimierz Czartoryski był pradziadkiem, ojcem ich pięknej i dobrej babki, Zofii z Czartoryskich Zamoyskiej.

W zbiorach Konstantego Zamoyskiego, który kolekcjonował wizerunki przodków, znalazły się również portrety księcia Adama Kazimierza Czartoryskiego. Stanowią dziewiętnastowieczne kopie wizerunków, których oryginały malowali znani malarze: Józef Peszka i Józef Grassi.

Literatura:

Whelan, A., Powązki: szkoła uczuć i historii. Wychowanie młodych Czartoryskich. „Rocznik historii sztuki 2014 (39), s. 223-247.

Wdowik, A., Rok 1823 – domknięcie epoki wielkomagnackiego oświecenia. Ostatnia droga Adama Kazimierza Czartoryskiego, komendanta Szkoły Rycerskiej, na tle źródeł funeralnych. W: Kajety Korpusu Kadetów Szkoły Rycerskiej. T. 2. Ludzie – Wartości – Kultura Materialna, 2019. https://doi.org/10.31338/UW.9788323540106.PP.223-264

Waniczkówna H., Polski Słownik Biograficzny, t. IV, z. 3, s. 251. Za: https://pl.wikiquote.org/wiki/Adam_Kazimierz_Czartoryski

https://culture.pl/pl/tworca/adam-kazimierz-czartoryski


[1] Waniczkówna H., Polski Słownik Biograficzny, t. IV, z. 3, s. 251. https://pl.wikiquote.org/wiki/Adam_Kazimierz_Czartoryski

[2] Cytat: Agata Wdowik, Rok 1823 – domknięcie epoki wielkomagnackiego oświecenia. Ostatnia droga Adama Kazimierza Czartoryskiego, komendanta Szkoły Rycerskiej, na tle źródeł funeralnych. W: Kajety Korpusu Kadetów Szkoły Rycerskiej. T. 2. Ludzie – wartości – kultura materialna (2019): n. pag. Web.

Fundusz paniki zbuduje Nowy Świat

Fundusz paniki zbuduje Nowy Świat

Napisał Jerzy Karwelis 22 czerwca, wpis nr 1275

Istnieje coś takiego jako nazwana ostatnio przez money.pl „Polska funduszowa”. Zaczęła się ona co najmniej za czasów pierwszych rządów koalicji PO-PSL. Ruch na tworzenie specjalnych funduszy miał służyć temu, że tak ulokowane pieniądze nie są wliczane do długu publicznego. Finanse wyglądają wtedy lepiej na użytek wewnętrzny, szczególnie przy spełnianiu konstytucyjnego warunku nieprzekroczenia długu publicznego do limitu 60% PKB. Czyni się to także w celu spełniania różnych kryteriów oceny w przypadku instytucji międzynarodowych. Dlatego kiedy zaczął się kryzys 2008 roku, to w funduszach, szczególnie w takim Funduszu Drogowym pochowano pieniądze tak, by nie obciążały długu publicznego. Już wtedy zaczęła się praktyka, która tworzyła z tych pieniędzy łatwo dostępną skarbonkę do wydawania na rzeczy kompletnie nie zgodne z pierwotnym przeznaczeniem funduszu.
Kowid jako funduszowy katalizator
Sprawa się rozkręciła w kowidzie, a więc już za innego rządu. PiS stworzył fundusz kowidowy, który – na fali aprobującej paniki – był olbrzymi i kompletnie niekontrolowany. Stał się podręcznym funduszem premiera.
Interesujące są tu dwie rzeczy – fundusz kowidowy, jak i większość pozabudżetowych funduszy, został ulokowany w Banku Gospodarstwa Państwowego, co uczyniło z niego „hub” około 20 funduszy. To było – i jest – centrum „polski funduszowej”, pozwalające schować przed raportową statystyką (również unijną) pieniądze na różne wydatki. Doprowadziło to do sumy przekraczającej 320 mld zł, które, wliczone do długu publicznego, zdemolowałyby finanse państwa, a rząd doprowadziłyby przed oblicze Trybunału Stanu.
Fundusz kowidowy to perła w koronie w portfolio funduszowego BGK, który oscyluje w okolicach 50% wartości wszystkich funduszy BGK-owych. Zasilany z różnych źródeł – wpływów uprawnień do emisji gazów cieplarnianych (ETS), zysku NBP, czy nawet funduszu rezerwowego NFZ. Tak, NFZ-towi zostały pieniądze, gdyż środków również darowanych i jemu było za pandemii tak dużo, że zostało tam niewydane ponad 10 miliardów złotych, co ujawnił raport NIK.
Ale wiadomo, że w sumie na fundusz kowidowy poszło ponad 190 miliardów i to do czasu kontroli NIK, czyli w latach 2020-2022. Na rok 2023 przewidziano tu wydatki rzędu 22,4 miliarda.Wiadomo – kwoty duże, wszystkie ręce ratowały nas przed śmiertelną pandemią, ale warto spojrzeć na co szły pieniądze. No, co oczywiste, na szpitale tymczasowe (już pomijam kwestię ich sensowności i przejrzystości inwestycyjnej) i rzecz jasna na szczepionki (przepłacone i kupione w utylizacyjnych ilościach). Ale też mamy zaskakujące wydatki, i to w coraz większej części odchodzące od pierwotnych, kowidowych założeń. Finansowano działania osłonowe gospodarki, co jeszcze się jakoś trzyma sensu, bo środki poszły np. na wspomożenie branży turystycznej, ale przesuwanie środków na dodatki węglowe, do pomp ciepła i pieców gazowych, dodatek elektryczny czy rekompensaty dla producentów i dystrybutorów energii to już kwestia mocno „niekowidowa”.
Dostało się także Polskiemu Ładowi, ale – co najbardziej kontrowersyjne – Rządowemu Funduszowi Inwestycji Lokalnych. Tak, okazało się, że pieniądze zbierane na walkę z kowidem stanowiły… zabezpieczenie tekturowych czeków rozdawanych przez premiera Morawieckiego, wierzę, że wedle jak najbardziej obiektywnych kryteriów.
Odnowa czy od nowa?
Nowa władza z 13 października zadeklarowała, że wydaje wojnę „Polsce funduszowej”. Ale tu zaraz zaczęły się schody. Po pierwsze taki gwałtowny ruch skokowo pogorszyłby wyniki finansów państwa oraz oddaliłby Polskę od kryteriów konwergencji, należnych do spełnienia przy wejściu do, wymarzonej przez nowy rząd, strefy euro. A więc nie tak szybko.
Po drugie – list wrócił do nadawcy, czyli i dla tego rządu, który to zaczął w 2008 roku z przerwą na rządzenie i twórcze podrasowanie funduszowej polityki w wykonaniu PiS-u, jest to wygodne, poręczne i nieweryfikowalne narzędzie do szybkich wydatków, z których nie ma się co i komu tłumaczyć.
Bowiem oto wcale nie planuje się likwidacji funduszu kowidowego, ba – wcześniej planowane wydatki na 2024 rok w wysokości 40,3 miliardów (już wzrost prawie o 100%) będą jeszcze zwiększone do miliardów 60. Tak, w rok po ogłoszeniu zamknięcia pandemii, dla potrzeb której fundusz ten został powołany. I tak, jak za Morawieckiego, tak i za Tuska, te wydatki z przyczyn wręcz epidemiologicznych, nie będą wydane na nieistniejący kowid. Nie będą nawet wydane na to, żeby się ten kowid nigdy nie powtórzył, bo co ma z tym wspólnego tegoroczne przekazanie 10,5 miliarda na rekompensaty wzrostu cen energii, tak jakby kowid (a nie oczywisty Putin) podbił jej cenę.Ta sytuacja potwierdza kolejny raz tezę, że narracja narracją, zaś nowa władza jak przyjdzie co do czego, to korzysta z wcale nie likwidowanych narzędzi popisowskich.
Pojemność i nietransparentność akurat tego funduszu powodują sytuację, gdy aż trudno nie korzystać. Kowida dawno już nie ma, a tu instytucje wysadzają za publiczne pieniądze pociągi, choć już dawno po tej wojnie, na którą tworzono ten fundusz wsparcia.
Matka funduszy covidowych
Ale to nie jest tylko cwany polski pomysł, by obejść własną konstytucję i zmylić Unię Europejską. Cała idea napędzenia paniką ogromnego, ale od razu niekontrolowanego funduszu powstała w… Brukseli. Pamiętam kiedy powoływano specjalny fundusz jeszcze w 2020 roku – to miał być fundusz walki z kowidem i odporności na niego. Z tej kasy też kupowano miliardy szczepionek dla Starego Kontynentu, zaś o jego przejrzystości świadczy to, że kupiono np. z niego na głowę Europejczyka po 8 dawek dwudawkowej szczepionki, zaś szczegóły tego dealu były negocjowane poprzez smsy z szefową Komisji Europejskiej i przedstawicielami Big Farmy.
Tak transparentnie, że do dziś ani Unia nie może przesłuchać szefowej w tej sprawie, ani nawet zobaczyć tych słynnych smsów.Mamy tu do czynienia z semantyczną manipulacją. Powody, deklarowane, powołania tego funduszu to była walka z kowidem i uzyskanie odporności na przyszłość. Tak myślą Polacy, bo u nas tę część przeznaczoną dla nas nazwano zgodnie z deklaracjami KPO, czyli Krajowym Programem Odbudowy (w domyśle – po pandemii). Ale tak nie jest – fundusz-matka nazywa się Next Generation EU. Tu wcale nie chodzi o „nowe pokolenie”, ale o nową generację, rodzaj, coś jak z nową generacją telefonów. To samo (marka), ale już całkiem inna zawartość. I o to chodzi. Te pieniądze, do których ekspresowe tempo i uznaniowość przyznawania motywowało się publicznie skutecznością i szybkością działań antykowidowych mają tak naprawdę być użyte do zmiany oblicza Unii, a potem świata.
Żeby udowodnić tę śmiałą tezę należy po prostu wejść na stronę NextGenerationEU i zobaczyć strukturę wydatków funduszu. Czytamy: wspieranie zielonej transformacji poprzez promowanie energii odnawialnych, zrównoważonej mobilności; przyspieszenie transformacji cyfrowej poprzez większą cyfryzację usług publicznych i szerzej rozumianej gospodarki; wzmocnienie infrastruktury i usług społecznych, przy jednoczesnym zmniejszeniu dysproporcji terytorialnych; wsparcie włączające wzrost gospodarczy, badania i rozwój oraz innowacje dla wszystkich; zapewnienie nowoczesnych, wydajnych i dostępnych usług opieki zdrowotnej. Tak – zdrowie, nawet nie kowid – na końcu. Priorytety są wymienione w również w kolejności wolumenu finansowania, a więc na zdrowie, bo nie na kowid, jest jeszcze mniej. Główne zasady funduszu to: niech się stanie zieloność, cyfrowość, zdrowie, moc i równość. W takiej kolejności.
Fundusz nowego świata,
Tak jak w przypadku Polski, pieniądze kowidowe wyszły na łatanie budżetowych dziur po zielonej rewolucji, tak w przypadku Europy będą one przekazane na jej rozkręcanie.
Tworzy to pewien układ sprzężenia zwrotnego, perpetuum mobile, pod warunkiem, że to się da – a nie ma prawa – posklejać finansowo. Pandemia przeszła przez świat, ten to tak źle wspomina, że i wspominać nie chce, ale okazuje się, że niepożądane odczyny pokowidowe zostały wśród nas. Pieniądze zebrane ze zbiórki na  pandemiczną wojnę zostaną wydane na nowy świat. Taką zarazę, że może będziemy jeszcze kowid wspominać z utęsknieniem. 

Napisał Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na moim blogu „Dziennik zarazy”.

Grzegorz Braun i jego gaśnica robią furorę w amerykańskim programie

Grzegorz Braun i jego gaśnica robią furorę w amerykańskim programie

19 czerwca 2024,

Ci, którzy się boją, umierają codziennie. Ci, którzy się nie boją, umierają tylko raz.

Polak

Prawie milion użytkowników obejrzało już wywiad amerykańskiego dziennikarza Claytona Morrisa z Grzegorzem Braunem, który pojawił się na kanale „Redacted”

„Lepiej mówi po angielsku niż Biden”


„Oooo!!! Polityk, który mówi z sensem! Niesamowite!”, „Ten człowiek przywraca wiarę w to, że jeszcze kiedyś będzie normalnie”, „Zazdroszczę Polakom Pana Brauna”, „Lepiej mówi w swoim drugim języku niż Biden w języku ojczystym” – tego rodzaju komentarze pisane przez widzów różnych narodowości (wśród nich są Amerykanie, Kanadyjczycy, Ukraińcy, Rosjanie, Niemcy, Serbowie, Turcy, Rumuni, mieszkańcy RPA…) pojawiły się pod wywiadem, w którym Grzegorz Braun, swobodnie posługując się językiem angielskim, jest po prostu… sobą. 

Amerykański dziennikarz pogratulował świeżo wybranemu na europosła Polakowi znakomitego wyniku, zauważając, że Polacy muszą być bardzo inteligentnym narodem, skoro Braun uzyskał taką liczbę głosów przy ogromnej nagonce medialnej bądź „banowaniu” głoszonych przez niego treści. 

Braun potwierdził, że faktycznie większość polskojęzycznych mediów nie zapraszała go do swoich programów, a jego wypowiedzi były w nich przeinaczane i wyrywane z kontekstu w taki sposób, aby Braunowi dorobić „gębę” ksenofoba, oszołoma i antysemity, a nie odnosić się do tego, co ma on do powiedzenia.
Wyjaśnił widzom kanału „Redacted”, że nie jest antysemitą, ale „judeorealistą”, w odróżnieniu od licznych polityków i dziennikarzy będących „judeoidealistami”.



Tysiąc gaśnic
Braun podzielił się z Morrisem swoimi poglądami na „koalicję covidowo-chanukową” w polskim Sejmie oraz wyznał, iż podpisał on już ponad tysiąc gaśnic. 

Ja tego nie inicjowałem, ludzie sami podchodzili do mnie po moich spotkaniach podczas kampanii wyborczej i przynosili gaśnice do podpisu. Uważam gaśnicę za bardzo dobry, pokojowy symbol – służy ona do ratowania przed stratami, do gaszenia pożarów
– stwierdził Braun.

Clayton Morris zareagował śmiechem i potwierdził, że gaśnica może być symbolem nie tylko polskim, ale także międzynarodowym jako znak tych, którzy nie chcą podpalenia świata, ale pokoju. 


Amerykański dziennikarz i polski polityk dyskutowali o tym, co oznacza dla Europy wysoki wynik Brauna w wyborach, stwierdzając, iż niewątpliwie jest to oznaką zmęczenia mieszkańców naszego kontynentu globalistycznymi projektami „eurokołchozu” i chęcią powrotu do koncepcji „Europy Ojczyzn”. Morris pytał Brauna także o relacje polsko-ukraińskie. Polski polityk stwierdził, że opowiada się za dobrymi relacjami z naszymi sąsiadami, jednak nigdy nie kosztem własnego kraju i dobrobytu jego obywateli. Uznał, że świadczona przez Polaków pomoc daleko wykroczyła poza to, co było konieczne i bezpieczne dla naszego państwa.

Pierwsza ma być Polska, polskie dzieci, polscy obywatele i polscy podatnicy, później dopiero możemy myśleć o reszcie świata – podkreślił.

W programie nie zabrakło także słynnego „szczęść Boże”, znaku firmowego Grzegorza Brauna. – God bless you – powiedział, żegnając się z widzami.

https://www.youtube.com/embed/-qmXN2s5ds8

Autor: Agnieszka Żurek,kor.

https://www.tysol.pl/a123475-god-bless-you-grzegorz-braun-i-jego-gaśnica-robią-furorę-w-amerykańskim-programie

Siatka szpiegów – 13 Ukraińców, dwoje Białorusinów i jeden Rosjanin

Trzech szpiegów działało w siatce FSB. Zniknęli z radarów polskich służb

https://www.salon24.pl/newsroom/1383638,trzech-szpiegow-dzialalo-w-siatce-fsb-znikneli-z-radarow-polskich-sluzb


Poniedziałkowa “Rzeczpospolita” donosi, że troje sabotażystów działających na zlecenie rosyjskich [??? md] służb, którzy mają uchylony areszt, unika odbycia kary. Poszukiwane osoby były kierowane przez funkcjonariusza rosyjskiej FSB [??? md] , a zarzuca się im m.in. planowanie wysadzeń pociągów oraz zabójstw. Pozostają nieuchwytni dla polskich służb.

Sabotażyści planowali zabójstwa 

“Lubelski Sąd Okręgowy w grudniu ubiegłego roku skazał 14 z 16 oskarżonych cudzoziemców za udział w przygotowywaniu akcji dywersyjnych i sabotażowych na terenie Polski – grupa kierowana zdalnie przez ‘Andrieja’, najprawdopodobniej funkcjonariusza rosyjskiej FSB, obserwowała lotniska, planowała wysadzenie pociągów, a nawet zabójstwa” – przypomniano w “Rzeczpospolitej”.

Jak wyjaśniono, “wszyscy – 13 Ukraińców, dwoje Białorusinów i jeden Rosjanin – przyznali się do winy i dobrowolne poddali karze”. “Już na procesie dwóch z nich wycofało się z tego – ich proces będzie się toczył” – dodano.

“Ogłaszając wyroki skazujące trzem oskarżonym na najniższe kary sąd uchylił tymczasowy areszt. Okazuje się, że żaden z nich – Artur M., Yaroslav B. i Maryia M. – do dziś nie trafił do więzienia” – czytamy w poniedziałkowym wydaniu dziennika.

Trzech szpiegów na wolności

Jak ustaliła “Rzeczpospolita”, “Ukrainiec Yaroslav B. zniknął z ‘radarów’ służb – sąd wystawił za nim już w styczniu nakaz doprowadzenia do odbycia kary, a potem w kwietniu i maju – monity”. “Nieletni Artur M. ma nakaz doprowadzenia do poprawczaka. Zniknęła także Białorusinka Maryia M. – złożyła wniosek o warunkowe przedterminowe zwolnienie, ale do warszawskiego sądu, który miał podjąć decyzję, już nie przyszła. Ją również sąd nakazał zatrzymać i doprowadzić do więzienia” – wyjaśniono.

– Wszyscy pozostali skazani odbywają kary – powiedziała “Rzeczpospolitej” sędzia Barbara Markowska, rzecznik Sądu Okręgowego w Lublinie. Podkreśliła, że “w świetle obecnie obowiązujących przepisów nie wzywa się skazanego do stawienia do odbycia kary, a każdorazowo są wydawane nakazy doprowadzenia – we wszystkich trzech przypadkach realizacja czynności doprowadzenia jest po prostu w toku”.

Odsiadka a później deportacja 

Z kolei rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Jacek Dobrzyński poinformował, że “12 skazanych odbywa wyroki w zakładach karnych, trzynasty ma zostać doprowadzony w najbliższym tygodniu”, a “jedna osoba z siatki szpiegowskiej jest na wolności i jest poszukiwana”.

– Części skazanych odsiadka skończy się w tym roku. Monitorujemy ich losy. Po odbyciu kary zostaną deportowani z Polski – wyjaśnił Dobrzyński.

“To jest jakiś dramat” 

Publikacja “Rz” nie przeszła bez echa w mediach społecznościowych. “To jest jakiś dramat, że takie niskie kary grożą za szpiegostwo u nas podczas gdy w Rosji czy Białorusi grozi wiele lat w łagrze. I jeszcze sąd wypuszcza z aresztu. Dramat” – ocenia Witold Repetowicz, dziennikarz defence24.pl, ekspert ds. bezpieczeństwa. 

“Jak to poseł PO wczoraj napisał: ‘Dumni po porażce'” – pisze z kolei historyk Sławomir Cenckiewicz. 

MP

@Beszad  Bo w Polsce nie wolno wsadzać do więzienia ukraińskich agentów pracujących dla ukraińskiego SBU

Zachodnie gazety podały, że to siatka ukraińskiego wywiadu. Na samym początku jak w polskich mediach podali informacje o podpaleniach i złapaniu podpalaczy, nie podali celowo narodowości tych ludzi bo sprawa wybitnie niewygodna. Teraz z Ukraińców robią już FSB. Co za obłuda.

Co tam szpiedzy i dywersanci,ważne ,że ksiądz co wybudował ośrodek pomocowy na Wilanowie siedzi.( Uwaga:ironia!)

yarc17 czerwca 2024, 09:51

„ Pozostają nieuchwytni dla polskich służb”.

Lżej się oddycha w uśmiechniętej Polsce.
.T.17 czerwca 2024, 10:19

@yarc 👍😁

Kosiniak i Siemioniak ścigają …..🙈

Polskich Żołnierzy od razu w kajdany Bodnary skuwają, a szpiegów wypuszczają  !!!!!

Najpierw “ideologia i ludzie”, na końcu dzieci

Najpierw “ideologia i ludzie”, na końcu dzieci

ekspedyt/najpierw-ideologia-i-ludzie-na-koncu-dzieci 17 czerwca 2024

Wrocław, reklama wystawy/TT/X

Ludzie

Obrońcy z Antify

Dzieci/film/

Rozmowy w Warszawie

https://youtube.com/watch?v=Pb5Ff4uckSo%3Ffeature%3Doembed

Przełomu nie było. Nawet ekscytowanie opinii publicznej się nie udało.

Przełomu nie było

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)    16 czerwca 2024 michalkiewicz

Wybory do Parlamentu Europejskiego, którymi niezależne media głównego nurtu próbowały ekscytować opinię publiczną, nie przyniosły żadnego przełomu, ani na poziomie krajowym, ani na poziomie europejskim. Ale nawet ekscytowanie opinii publicznej się nie udało, o czym świadczy frekwencja wyborcza na poziomie 40 procent. Volksdeutsche Partei Donalda Tuska uzyskała 21 mandatów, podczas gdy PiS – 20, przy różnicy głosów na poziomie 1 procenta.

Pokazuje to, że scena polityczna w Polsce została na dobre zabetonowana, zgodnie z ustaleniami z Magdalenki, a dla pozostałych uczestników życia politycznego zostaje coraz mniej miejsca. Świadczy o tym wynik Lewicy, która wprowadziła do PE trójkę kandydatów, podobnie jak Trzecia Droga. Pewną niespodziankę sprawiła Konfederacja, która z wynikiem 12 procent wprowadziła do PE szóstkę kandydatów, wysuwając się na trzecie miejsce.

Warto jednak rozebrać sobie ten wynik z uwagą tym bardziej, że jeden z liderów tego ugrupowania, pan Sławomir Mentzen wyraził opinię, że po odejściu do PE posła Brauna, klub Konfederacji „zyska na zwartości”. Może i zyska, chociaż zwracam uwagę, że to właśnie Grzegorz Braun, podobnie jak dwie kandydatki: pani Bryłka i pani Zajączkowska, które właśnie dostały się do PE, okazały się lokomotywami, ciągnącymi cały pociąg. Grzegorz Braun otrzymał ponad 113 tysięcy głosów, a obydwie panie – mniej więcej po tyle samo. Pozostali kandydaci uzyskali zaledwie połowę tego, co każda z pań, więc w tej sytuacji pytanie, co będzie z pociągiem, od którego odłączy się lokomotywy, staje się całkiem uzasadnione.

Zabawnym elementem tych wyborów jest wprowadzenie poprzez Lewicę do PE związku partnerskiego panów Biedronia i Śmiszka. Najwyraźniej sodomczykowie płci obojga musieli się zmobilizować, by związek partnerski nie został rozdzielony. Inna sprawa, że Polska nic z tego nie będzie miała, jako, że ten couple nie będzie mógł się rozmnażać, więc w ten sposób kryzysu demograficznego nie przezwyciężymy. Na domiar złego kultura polska poniosła niepowetowaną stratę, bo z ministerstwa odszedł do PE nie tylko pan pułkownik Sienkiewicz, ale i Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus.

I co my teraz zrobimy? Czy powstałą w ten sposób próżnię zdoła wypełnić 21 nowych posłów, którzy wejdą do Sejmu na miejsca zwolnione przez szczęściarzy, co to dostali się do Parlamentu Europejskiego? O tym nie ma mowy, bo już widać, że w związku z przejściem do PE Wielce Czcigodnego posła Szczerby np. komisja do afery wizowej będzie musiała zakończyć działalność, a przecież na panu Szczerbie świat się nie kończy, bo do PE poszedł Wielce Czcigodny poseł Pupka, podobnie jak Wielce Czcigodny poseł Łajza. Co tu ukrywać; dla polskiego parlamentaryzmu nadchodzą ciężkie czasy, to znaczy – nadeszłyby, gdyby nie to, że na poziomie europejskim ostatnie wybory do PE też nie przyniosły przełomu.

Bo po ostatnich wyborach nic się zasadniczo nie zmieniło. Najlepszy wynik, na poziomie 185 mandatów, uzyskała Europejska Volksdeutsche Partei, zaś „socjały nudne i ponure” uplasowały się na miejscu drugim ze 137 mandatami. Zieloni dostali 52 mandaty, a Czerwoni, czyli komuna – 36 mandatów. Do tego dochodzą „odnawiacze Europy” z 79 mandatami. Konserwatyści i Reformatorzy mają 73 mandaty – ale nie róbmy sobie złudzeń, jako, że do tej frakcji należy PiS, który jest „przeciw, a nawet za”. Tożsamość i Demokracja do której należy Zjednoczenie Narodowe Maryny Le Pen, Alternatywa dla Niemiec i Liga Północna ma 58 mandatów. Niezrzeszeni mają 46 mandatów, a „pozostali” – 54.

Jak z tego wynika przeciwnicy pogłębiania integracji mają akurat tyle, by móc groźnie kiwać palcem w bucie, ewentualnie wygłaszać płomienne, 2-minutowe manifesty przeciwko trzęsieniom ziemi – ale nic więcej. W tej sytuacji wydaje się pewne, że już wkrótce przeforsowana zostanie zarówno nowelizacja traktatu lizbońskiego, jak również Zielony Wał i inne wariackie wynalazki. W takim razie sprawa przekształcenia naszego nieszczęśliwego kraju w Generalne Gubernatorstwo w ramach IV Rzeszy wydaje się przesądzona.

Tymczasem za sprawą portalu „Onet”, któremu jakiś stary kiejkut wetknął nos w świeży trop („wiecie, rozumiecie, redaktorze; macie tu gotowca i opiszcie to wszystko własnymi słowami, jak to wy potraficie”) okazało się, że na polsko-białoruskiej granicy w okolicy w Dubicz Cerkiewnych, w marcu doszło do strzelaniny. Do granicy bowiem zbliżała się kilkudziesięcioosobowa wataha kaukaskich gołoworiezów, który nie reagowali ani na środki łagodnej perswazji, ani nawet na strzały ostrzegawcze w górę. Więc kiedy tyraliera gołoworiezów się zbliżała, żołnierze zaczęli strzelać w ziemię tuż przed skrajem tyraliery. Natarcie wprawdzie zostało powstrzymane, ale nie na długo, bo zaraz pojawiła się Żandarmeria Wojskowa, która żołnierzy zakuła w kajdany i odstawiła do aresztu wydobywczego.

I tu się zaczyna niezamierzony, komiczny element sprawy. Po publikacji „Onetu” okazało się, że żaden z dygnitarzy nic o tym incydencie nie wiedział. Ani pan prezydent, który – jak się wydaje – o wszystkim dowiaduje się przypadkowo, ani Donald Tusk – bo „po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy” – jak śpiewał Wojciech Młynarski – ani pan prokurator Generalny Adam Bodnar, ani wreszcie – minister obrony, chociaż tu sprawa się komplikuje, bo podobno Kosiniak wiedział, ale Kamysz nie.

Okazało się jednak, że stare kiejkuty chciały w ten sposób trafić rykoszetem w znienawidzoną Ziobrę, bo ukrytą intencją publikacji było spławienie z wodą prokuratora Janeczka, podobno zatwardziałego ziobrystę. Ale prokurator Janeczek powiedział, że on też nic nie wiedział, jako że pan minister Bodnar odciął go od wszelkich ciekawych informacji.

Zapanowała szalenie kłopotliwa sytuacja, bo wprawdzie dygnitarze okazali się niewinni, ale pojawiło się pytanie, kto w takim razie kazał Żandarmerii zakuć żołnierzy w kajdany? O tym, żeby działała bez rozkazu mowy przecież być nie mogło, bo jakże to – w wojsku i bez rozkazu? Normalnie można by zwalić wszystko na Putina, że to on rozkazał, ale to by było chyba jeszcze gorzej, bo jeśli to Putin, to co powiedzą sojusznicy w Waszyngtonie i Brukseli? I tak już nie wiadomo, co zrobić z tą całą komisją do badania ruskich wpływów, a gdyby jeszcze się okazało, że Putin rozkazuje naszemu wojsku, to już nie można by pokazać się na oczy w żadnym towarzystwie.

Tedy rada w radę Rada Ministrów uradziła, że rząd pojedzie na sesję wyjazdową do Białegostoku, a kiedy przybędzie tam również pan prezydent, to nawet odbędzie się Rada Gabinetowa. I tak się stało.

Żeby zatrzeć nieprzyjemne wrażenie i zagłuszyć jaskółcze niepokoje, i pan prezydent i pan premier zaprezentowali szalenie buńczuczne stanowisko. Pan premier Tusk stanął na nieubłaganym gruncie ochrony polskich granic i surowo przykazał ministru Kosiniaku-Kamyszu, żeby w niedzielę, na poczekaniu, napisał na kolanie ustawę o zasadach użycia broni i w ogóle. Podobno pan minister coś tam nawet napisał, ale mało kto był tego ciekaw, jako, że premier Tusk zapowiedział wyznaczenie wokół granicy strefy buforowej od 200 metrów do 2 km, a pan prezydent zapowiedział, że migrant, podobno Marokańczyk, który niedawno śmiertelnie ugodził nożem polskiego żołnierza, zostanie zidentyfikowany, schwytany i ukarany. W związku z tym na mieście pojawiły się fałszywe pogłoski, jakoby w tym celu został wynajęty znany detektyw od spraw beznadziejnych pan Krzysztof Rutkowski. Jeśli nawet misja mu się nie uda, to odium spadnie na sektor prywatny, a nie na niewinnych dygnitarzy. To byłby nawet plus dodatni, ale czy w tych fałszywych pogłoskach jest chociaż ziarenko prawdy?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Co mówią wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego? A co jest TABU?

Co mówią wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego?

Co mówią wyniki wyborów do Parlamentu Europejskiego?

lewicki-co-mowia

Wybory, które niedawno się odbyły we wszystkich krajach Unii, wskazują na zmiany w ocenie kierunku ewolucji jaki usiłowały, w ostatnich latach, nadać UE rządzące elity.
Najbardziej widać to w najważniejszych krajach UE, czyli we Francji I Niemczech. W tym pierwszym kraju okazało się, że kontestująca program budowy europejskiego państwa federalnego partia Mariny Le Pen zdobyła dwa razy więcej głosów (31 proc. do 15 proc.) niż rządząca obecnie formacja liberalna.
Podobnie ma się rzecz w Niemczech, gdzie partia SPD obecnego kanclerza Olafa Scholza także została zdublowana przez będącą w opozycji CDU.

W przypadku Niemiec nawet nie to jest najważniejsze ale fakt, że partia kanclerza została także wyprzedzona przez AfD, którą próbowano całkowicie wykluczyć z życia politycznego Niemiec, otaczając kordonem sanitarnym.
Pewnym dopełnieniem rozpadu mitu zjednoczonych Niemiec jest geograficzna dystrybucja poparcia dla tej partii. Okazuje się, że wyklęta AfD zwyciężyła na obszarze dawnej NRD, zaś CDU na terenie dawnej RFN. Granica wpływów tych partii pokrywa się dokładnie z granicami tych państw niemieckich. Dowodzi to, że wielkie, kosztowne i trwające już grubo ponad 30 lat wysiłki budowy zjednoczonego państwa niemieckiego niewiele dały i faktycznie Niemcy nadal są podzielone według takich granic co i poprzednio.
Tym samym nawet Niemcy dają zły przykład i są też złym prognostykiem dla budowy, forsowanego przez nie, państwa federalnego mającego objąć prawie całą Europę. Z tego nic nie wyjdzie.

Dla Polaków ważniejsze są oczywiście wyniki wyborów w Polsce. Ogłoszone początkowo, na podstawie sondażu  exit polls, zwycięstwo formacji Tuska okazało się minimalne, a jego rozmiar jest mniejszy niż jeden procent i 106 tysięcy głosów, co w skali Polski, gdzie jest 30 milionów uprawnionych do głosowania, oznacza tyle co nic.
Jeśli zaś przypatrzeć się bliżej wynikom wszystkich partii to stwierdzić należy, że Tusk więcej ma powodów do zmartwień niż do zadowolenia. Okazało się, że niewielki wzrost notowań KO, pozwalający minimalnie przeskoczyć PiS, dokonał się wyłącznie na skutek kanibalizowania innych ugrupowań tworzących obecną koalicją rządową, głównie Trzeciej Drogi, których wyborców przejęło KO.
Jednak to zjadanie przez Tuska przystawek ma też silny efekt negatywny, wzmacniający napięcia w układzie koalicyjnym i go, w ten sposób, osłabiający.

Jeszcze bardziej niepokojącym dla Tuska efektem jest znaczny spadek łącznego  poparcia dla partii koalicji. W wyborach 15 października zebrały one wszystkie razem 53,7 proc. głosów. W wyborach samorządowych, do sejmików wojewódzkich, było to już, o czym pisałem, wyraźnie mniej, bo 51,2 proc., zaś w tych wyborach nastąpiła dalsza degradacja ich wyborczego poparcia, które teraz wyniosło 50,3 proc.
Oznacza to, że średnio, w każdym miesiącu, to poparcie zmniejsza się w tempie 0,43 proc. To zaś oznacza, że za rok, kiedy mają odbywać się wybory prezydenckie, to łączne poparcie dla partii, które 13 grudnia powołały rząd, może być na poziomie 45 proc., co będzie skutkować tym, że nie zdołają one osadzić swojego kandydata w pałacu prezydenckim.
Już teraz, jeśli uwzględni się stan poparcia partii z obecnych wyborów do PE i przeliczy jakie to dałoby wyniki w wyborach do Sejmu to otrzymamy, że Tusk ze swoim układem straciłby rządy, gdyż PiS i Konfederacja uzyskałyby razem 242 mandaty. Zaś w przypadku gdyby Trzecia Droga startowała nadal jako koalicja, to nie pokonałaby progu wyborczego i nie weszłaby do Sejmu, i wtedy PiS i Konfederacja miałyby aż 251 mandatów.
W obu przepadkach łączny wynik PiS I Konfederacji oznaczałby, że te ugrupowania mają większość w Sejmie.
Nawet tak mocno kiedyś propagowane rozwiązanie z jedną listą dla wszystkich partii obecnej koalicji nie daje im stabilnej większości, gdyż w takim przypadku, gdyby KO, Trzecia Droga i Lewica startowały z jednej listy, to uzyskałyby tylko 237 mandatów.
Ale to jest tylko efekt przeliczenia zsumowanych wyników, natomiast realnie nigdy nie jest tak, że jak partie startują z jednej listy to wynik tej jednej listy jest sumą wyników partii składowych startujących osobno. Najczęściej jest niższy, o czym boleśnie przekonała się węgierska opozycja próbująca wysadzić Orbana z siodła w roku 2022.
Jakby zatem Tusk nie kombinował to utrzymanie przez niego władzy w następnych latach jest mocno niepewne. Rząd Tuska przypomina tu krowę wyprowadzaną na lód. Nie trzeba nawet nic robić, wystarczy trochę poczekać, a krowa sama się przewróci

Bieżącym problemem będą dla niego stosunki w koalicji, gdyż już teraz każdy widzi, że bezwzględnie zjada on mniejszych koalicjantów. Następnego dnia po wyborach do PE, poseł Suski z PiS, ponownie zaproponował dla PSL-u koalicję ze stanowiskiem premiera dla Kosiniaka-Kamysza. Co ciekawe, ważny polityk PSL-u,  Marek Sawicki, w wywiedzie udzielonym radiu Wnet nie odrzucił całkowicie tej propozycji, a uzależnił ją od jakichś warunków i tłumaczył się obawą o złe traktowanie koalicjantów przez PiS. Natomiast pozycję Tuska określił następująco: „Donald Tusk może prężyć muskuły, ale tylko do czasu, dopóki cierpliwości starczy koalicjantom”. Inny polityk PSL, Jarosław Rzepa, wprost podważył celowość istnienia koalicji: „Jeżeli mamy być przystawką dla Tuska, to ja sensu nie widzę“.
Jeszcze trochę i Donald Tusk będzie się bał zasnąć, żeby się nie obudzić w sytuacji, gdy już nie będzie miał większości w Sejmie.

Z tymi koalicjantami to nie wiadomo do końca, kto traktuje ich gorzej – Kaczyński, czy Tusk. Przypadek Kaczyńskiego z Samoobroną i LPR-em jest znany, ale Tusk wcale nie wydaje się bardziej łaskawy. Wystarczy przypomnieć perypetie partii Nowoczesna, która przez długi okres, miedzy rokiem 2015 a 2017, miała lepsze notowania niż Platforma, ale na wskutek błędów swojego kierownictwa weszła w układy z Platformą i skończyło się tym, że obecnie Nowoczesna nic już nie znaczy, i teraz, z woli Tuska, ma tylko kilku posłów i ani jednego senatora, czy eurodeputowanego.
W ostatnich wyborach do PE, ich kandydaci zostali tak ustawieni na listach KO, że uzyskali razem tylko 7 tysięcy głosów, czyli tyle co nic.
Można powiedzieć, że partię, która jeszcze niedawno była silniejsza od Platformy, Tusk zamienił na swoje trofeum i nosi jak skalp przywiązany do pasa.
Czy taki los czeka obecnych koalicjantów Tuska? Jeśli się szybko nie zreflektują to zapewne podzielą dolę Nowoczesnej.
Zaś Kaczyński, podobno taki zły dla koalicjantów, jednak toleruje Suwerenną  Polskę Ziobry, którego kandydaci uzyskali w obecnych wyborach łącznie 575 tysięcy głosów i dwa mandaty. Porównajmy to z 7 tysiącami głosów jakie uzyskali kandydaci Nowoczesnej u Tuska i mamy odpowiedź, kto jest bardziej nastawiony na zjadanie przystawek.

 Stanisław Lewicki

==========================================

md: Zadziwia mnie, że nawet dla “konserwatysty” jest TABU:

Nie wspomina nawet – o naturalnym sposobie doboru ludzi do rządzenia, decydowania: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze. To można wywalczyć, to uzdrowi [na jakiś czas] t.zw. “demokrację”.

Czy ukraińskie F-16 będą startować z Polski?! ‘Bazy NATO, w których będą umieszczone samoloty F-16 dla Ukrainy, staną się “uzasadnionymi celami” dla Moskwy’.

Rosja zaatakuje lotniska w Polsce?

Rosja-zaatakuje-lotniska-w-polsce-?

Podarowane Ukrainie przez Zachód samoloty bojowe F-16 wymagają bardzo konkretnej, rozbudowanej infrastruktury logistycznej. Po zniszczeniu lotniska w Konstantynowie, Ukraina nie posiada takich ośrodków. Pojawił się pomysł, by samoloty te startowały na misje bojowe z Polski i Rumunii.

Rosja zaatakuje lotniska w Polsce? Dowódca Sił Powietrznych Ukrainy, generał Serhij Hołubcow przekazał, że część samolotów F-16, które Ukraina otrzyma od zachodnich sojuszników, będzie “przechowywane poza terytorium państwa”. Samoloty F-16 wymagają bowiem pasów startowych o wysokim standardzie i wzmocnionych hangarów, aby chronić je przed atakami z ziemi. Nie ma takich lotnisk na Ukrainie, a nawet gdyby były, zostałyby szybko zniszczone przez rosyjskie rakiety.

Na deklaracje wysyłania misji bojowych F-16 z terytoriów krajów NATO, ostro zareagował przedstawiciel Kremla. Generał pułkownik Andriej Kartapołow, szef Komitetu Obrony Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej, powiedział państwowej agencji prasowej RIA Nowosti, że bazy NATO, w których będą umieszczone samoloty F-16 dla Ukrainy, staną się “uzasadnionymi celami” dla Moskwy.

Wcześniej do takiego pomysłu odniósł się sam Władimir Putin, który ostrzegł, że Moskwa może rozważyć przeprowadzenie ataków na obiekty w krajach NATO, jeśli będą tam stacjonować samoloty bojowe używane przez Ukrainę.

– Jeśli stacjonują w bazach lotniczych poza granicami Ukrainy i zostaną użyte w walce, będziemy musieli zobaczyć, jak i gdzie uderzyć w środki użyte w walce przeciwko nam. Stwarza to poważne niebezpieczeństwo dalszego wciągnięcia NATO w konflikt powiedział Putin w 2023 roku –  powiedział.

Dosyć Polski z Dykty

Dosyć Polski z Dykty

9 czerwca, wpis nr 1271

No i mamy koniec maratońskiej triady wyborczej. Są już jakieś wyniki, ale nie o tym dziś chcę mówić, no – może trochę więcej będzie eurosceptyków w Brukseli, ale w bezzębnym europarlamencie. Zmieni się bardziej na Zachodzie, niż u nas, bo my jesteśmy o jedną fazę spóźnienie wobec trendów zachodnich.
Bo najważniejsze rzeczy działy się przed wyborami i nie były z nimi związane. To stan państwa, który ze względu na wybory był, jest i będzie zamulany. Już o tym pisałem, że polska polityka, poza zdobyciem i utrzymaniem władzy nie ma żadnej treści. Państwo jest już tylko partyjnym łupem, zaś rozemocjonowane plemiona patrzą tylko jak dojechać przeciwnika, nawet za cenę państwa z dykty.Podzielam konstatację redaktora Stanowskiego, że partie zajmują się wyłącznie kampaniami wyborczymi, których mieliśmy teraz kumulację, ale myliłby się ten, kto uważałby, że to koniec. Nie – wrócimy w stare koleiny, bo politycy tylko to potrafią – naparzać się, kosztem Państwa (czyli Was, obywatele) i państwa jako organizmu. A mamy do czynienia z kluczowym momentem i to wcale nie ze względu na wybory. A więc jak mówi redaktor Lisicki – do rzeczy.
Testowanie
Za komuny co raz to było tak, że granice NATO naruszał jakiś samolot radziecki. Było to pod progiem wojny, wlatywał, przeleciał się, albo się tylko zbliżał do granicy i o to chodziło. To był test. Dzięki temu Ruscy dowiadywali się dużo i to małym kosztem. Można było zobaczyć skąd, w jakim czasie wystartują myśliwce przechwytujące. Jaki jest czas od namiaru do reakcji. Kto do kogo dzwoni. Jak szybko dolecą i czym, wreszcie – jaka będzie reakcja wojskowej dyplomacji. To były cenne dane, bo taki sondażowy naruszyciel przestrzeni to tylko jaskółka, zwiadowca całych eskadr stacjonujących na lotniskach, zaś reakcja przeciwnika to podstawa do rozpisania scenariusza do pełnoskalowych działań.
To, co mamy na naszej granicy z Białorusią to właśnie taki test. Za myśliwców-naruszycieli robią tu nachodźcy, ale wyniki takich testów to już gotowe podstawy do pełnoskalowych scenariuszy już nie dla przebierańców, ale w pełni umundurowanych sił. Tak należy traktować to, co się tam dzieje. Pora więc na remanent czego nauczyli się wschodni na naszym przykładzie? A właściwie co już wiedzą coraz więcej, bo to przecież granica nie zapłonęła wczoraj, a lekcje z poprzednich testów stanowią dzisiaj tylko dalszy ciąg posępnego scenariusza, jaki wyłania się z testowania nie tyle granicy, ale spoistości i siły państwa polskiego.
Co więc już wiedzą Putin z Łukaszenką?
Zacznijmy od podstaw, czyli rzeczy, które dzieją się na granicy. A więc państwo polskie zakuwa na oczach innych żołnierzy w kajdanki ich kolegów, by doprowadzić ich do prokuratury, aby postawić im zarzuty, za to że oddali strzały ostrzegawcze do szturmujących granicę nachodźców. Wiedzą Ruskie też, że u nas wysyła się wojsko i policję jako mobilne tarcze strzelnicze. Bo jak nazwać zdjęcia przesłane przez żołnierzy, z których wynika, że magazynki karabinów są przed pójściem na patrol na rozkaz dowództwa zaklejane taśmą klejącą, zaś kandydat do parlamentu minister Kierwiński dopiero dwa dni temu zezwolił policji na noszenie broni w trakcie działań w obszarze nadgranicznym? To znaczy, że do tej pory była to tylko pokazówa. I – uwaga – myśmy się o tym dopiero teraz dowiedzieli, ale, jestem pewien, Ruskie o tych rewelacjach wiedzieli od razu. W ogóle to tak jest, że Ruskie tam wszystko wiedzą o naszym państwie z dykty i nawet tego nie testują, tylko czekają na okazję, by ten stan trwał jak najdłużej, zaś takie demaskacje popychają tylko dyktowe państwo do (być może) jakichś reakcji. Dodajmy – których by nie było, gdyby się sprawa nie wydała. To jest tak, jak z cyber-bezpieczeństwem. Wrogowie wiedzą i mogą o wiele więcej niż pokazują i nie jest w ich interesie, by przeciwnik się dowiedział co wiedzą lub mogą, bo jeszcze by zareagował, a tu trzeba, jak przyjdzie co do czego, wywalić ze wszystkich cyber-armat naraz. I tak jest z granicznymi ekscesami. Ale wrócimy do tego na końcu.
Wróg drugiego poziomu
Co jeszcze wiedzą Ruskie? Ano, że u nas za plecami żołnierzy nie wszyscy stoją murem za mundurem. Za PiS-u byliśmy świadkami takiego pęknięcia wzdłuż szwów podziału wojny polsko-polskiej. Odbywały się szarże posłów nad granicą, celebryci pluli na mundurfilmy się kręciło i nagrody zbierało (nawet w Watykanie!)  za to, żeby w sumie osłabiać morale armii oraz narażać integralność państwa, czego podstawą jest szczelna granica. Wszystko w imię chorych ideologii „willkommen” oraz humanitarnej pały do walenia w PiS. W dodatku, za pierwszego ataku Łukaszenki Niemcy jeszcze byli w nordstreamowym układzie przyjaźni z Putinem.
Teraz Tusk, wzorem swych pryncypałów z Berlina zmienił opcję taktyczną na Putina. Teraz to jego i Polaków największy wróg, choć jeszcze niedawno o rusofobię był tymi samymi usty oskarżany PiS. Ale to tylko odbicie zmiany – dodajmy, narracyjnej – niemieckiej opowieści. Jakże potrzebnej przed wyborami do Brukseli, co – jak widać po wynikach – kupił twardy elektorat Platformy, bo to były wybory ultrasów, gdyż wahacze pozostali w domach, zniesmaczeni diabelską alternatywą proniemieckiego Tuska i kapitulanckiego wobec Unii Kaczyńskiego.Rosjanie wiedzą także jak bardzo się certolimy ze stanowczością. Wiedzą, że polskie wojsko jest obezwładnione swą niepewną sytuacją prawną nad granicą, gdyż pracuje ono w reżymie prawnym przystosowanym do straży granicznej, zaś ustawa określająca zasady użycia broni jest jak to mówią u prezydenta Dudy „mrożąca”.
Mrożące jest także wysyłanie żandarmerii kajdankującej żołnierzy na oczach towarzyszy broni. W każdej armii, ba – państwie,  stoi się bezwzględnie za mundurem, jakiekolwiek przekroczenia w przepisach są sprawą wewnętrzną armii, a nie pokazuchą, gdzie odbiera się godność żołnierzom, zanim nawet się osądzi sprawę. Zawsze tak jest – inne postępowanie jest samobójstwem państwa. PiS, który posłał w trakcie pierwszego kryzysu na granicę wojsko nie zadbał o skreślenie dosłownie kilku zdań z ustawy regulującej użycie broni, by żołnierze wiedzieli, że co najmniej prawo ich chroni, nie są zaś oddani na pastwę nadgorliwości urzędników wojskowych realizujących polecenie polityków, którzy o wojsku mają nijakie pojęcie. PiS tego nie zmienił, przez pół roku budowania tarczy wschodnich, fortyfikacji i umocnień, deklarowanych w piwocie Tuska, obecni rządzący też nic nie zrobili. To wiedzą Ruscy.Wiedzą też, że mamy bajzel kompetencyjny. Napad Bodnara na Prokuraturę Krajową, nielegalne odwołanie Prokuratora Krajowego, kompletne zbocznikowanie jego zastępców w przypadku relacji prokuratury z wojskiem doprowadziło do ubezwłasnowolnienia nielegalnie odwołanego prokuratora Janeczka, zastąpienie go wybrańcem Bodnara Dariuszem Kornelukiem. Stworzyło to sytuację, na której wyniki nie trzeba było długo czekać.
W dodatku Bodnar powołał specjalny oddział prokuratury w Siedlcach, mający ścigać… przekroczenia prawa w wykonaniu żołnierzy przy granicy. Było to już PO skandalicznym aresztowaniu trzech polskich żołnierzy, a więc jest to sygnał – również dla żołnierzy -, że sprawa nie tyle będzie kontynuowana, co zaostrzana.
Mateusz Sitek
Zginął żołnierz z rąk nachodźcy. Dwa miesiące po tym, jak jego kolegów, za strzały ostrzegawcze, skuto i odwieziono na odwach. Czy gdyby nie ten efekt mrożący nasz żołnierz użyłby broni, by się uratować? Bo może, wiedząc na bank o losie swych kolegów, zawahał się? A może ktoś sprawdzi czy nie miał przypadkiem zaklejonego taśmą magazynku z nabojami w swej broni? Pojawiają się okropne wieści oparte na podejrzeniach, że on już nie żył na kilka dni przed ogłoszeniem jego zgonu. Że chodziło o to, żeby dociągnąć z tą wieścią do wyborów, bo ogłoszenie tego mogłoby zepsuć wyniki rządzącym. Sprawa się wydała po awanturach ze strony lekarzy i rodziny, ale jak widać po wynikach – nie zaszkodziła Tuskowi, który może odtrąbić pierwsze zwycięstwo procentowe nad PiS-em w triadzie wyborczej.Jest filmik w internecie, mocno zmontowany z tego morderstwa na granicy. Zresztą szkoda, bo nie widać co się stało, gdyż widać tylko akcję ratunkową rannego śmiertelnie żołnierza.
To straszny filmik, bo widać na nim… Polskę. Z dykty. W rowie leży ranny żołnierz, którego ratuje obrzucana ze strony nachodźców ratowniczka medyczna. Kilkanaście metrów od niej klęczy żołnierz z tarczą, nie podchodzi do niej by ją chronić, ratowniczka pochyla się nad rannym, rozpościera ręce by go osłonić, jest kompletnie sama, ale walczy o rannego.
To właśnie obraz naszego kraju. Zostaliśmy sami w kraju niemożności, postawieni wobec wroga, przed którym musimy się bronić gołymi rękami. Sami. Potem pojawiają się karetki, ale nachodźcy dalej rzucają w ten ratowniczy tłumek, tak bardzo, że znajdują się policjanci z tarczami, którzy nad rannym rozpościerają ochronny dach. A wystarczyłoby tylko puścić serię w tych tam, po drugiej stronie. I były spokój i to na wiele dni. I każdy by to zrozumiał.
Efekt mrożący
Czemu tak więc jest? Czemu nie strzelają? Wiem – uwaga! – bo się boją, co na to powie Kreml i Mińsk. Tak, bo ci rozedrą japę na całego. I dlatego wysyłamy tam nad granicę nieuzbrojonych żołnierzy i policjantów. I o tym wiedzą i uchodźcy, i Ruscy. Że się certolimy i będziemy certolić. Że wojna polsko-polska osłabia podstawowe funkcje państwa. Tak?Wszyscy mówią o artykule piątym Traktatu NATO. Że tam mają nam przyjść z pomocą, jaką będą chcieli itd. Ale istnieje przecież artykuł trzeci, który wymaga od każdego z krajów członkowskich przede wszystkim ogarnięcia… siebie. Nakłada obowiązki strzeżenia własnej granicy, utrzymywania wojska. Przede wszystkim po to by sojusz nie miał u siebie słabeuszy, których słabość prowokowałaby przeciwników do łatwego i skutecznego ataku. A czy my się tutaj ogarniamy? Wątpię. Inne kraje bronią swego żołnierza na wszelkie sposoby, jego poniżanie sprowadza się bowiem do upadku morale wśród innych żołnierzy, co jest prostą drogą do osłabienia państwa w wymiarze samobójczym. A my to robimy. I Ruscy też o tym wiedzą, nawet wydaj mi się, że specjalnie nie muszą tego stymulować agenturą, bo wojna polsko-polska sama wykonuję tę osłabiającą robotę.Jesteśmy krajem z dykty, tu akurat nowy ucieczkowy europoseł – Sienkiewicz – miał rację. W tej części świata takie numery nie uchodzą na sucho. Przychodzą, coraz szybciej, rachunki za państwową bylejakość. I tak te trzydzieści lat to był fuks, z którego nota bene nie skorzystaliśmy, by budować własną, suwerenną siłę. Zbudowaliśmy państwo słabe, mocne tylko wobec maluczkich, oddane na pastwę dwójpolówki pozornych zmian politycznych, gdy Polak musi wybierać wyłącznie mniejsze zło. A to oznacza, że ZAWSZE wybierze źle.
Co robić?
No, wiadomo, trzeba się ruszyć i wyjść z tego zaklętego kręgu bezowocnej nawalanki kosztem osłabiania państwa. Potrzebny jest ruch odpowiedzialnych Polaków, którym jeszcze zależy na kraju, nie na zwycięstwie któregoś z plemion, które obiecuje taktycznie tym razem kraść mniej. Mam nazwę na ten ruch – Dosyć Polski z Dykty (DPD). Wiadomo co robić, jakie powinny być postulaty, są do znudzenia powtarzane, czasem tylko kradzione przez polityczny mainstream, by coś tam obiecać, czego lud mówi, że chce, a czego, z powodu nierozliczania polityków z obietnic, i tak nie musi się dowozić.Taktycznie zaś z granicą to proste. Natychmiastowa zmiana kwestii użycia broni na granicy, pociągnięcie wyrywnych prokuratorów do odpowiedzialności, likwidacja specjalnego wydziału prokuratury w Siedlcach, pomoc prawna dla żołnierzy, by nie dochodziło do żenujących zrzutek w kompani wśród żołnierzy „na prawnika”. W sprawie samej granicy – po zapewnieniu, że żołnierze mogą strzelać – szkolenia i podniesienie morale armii.
Jeśli chodzi o płot, to bym zrobił tak, że obok tego, w głębi terytorium Polski postawiłbym drugi, jakieś 10 metrów od tego pierwszego. Obszar między płotami zaminowałbym i uczynił z tego obszaru pas śmierci. I każdego, kto by się tam nie wysadził traktowałbym ogniem od razu, za przekroczenie polskiej granicy. Teraz jest tak, że oni tam rozrabiają zza jedynego płotu z terenu Białorusi i jak którego postrzelimy, to wyjdzie, że strzelamy na teren obcego państwa z pewnymi konsekwencjami eskalacji konfliktu. A tak nachodźca dostanie kulkę u nas. Zrobić ze dwie transmisje z takich eventów, rozesłać po sieci i problem zniknie w jeden dzień, zdmuchnięty jak gromnica. Nikt się nie będzie pchał, tak jak teraz. Trzeba tylko zamienić filmiki. Te zachęcające – zaklejone magazynki taśmą, aresztowani żołnierze, śmiertelnie dźgnięty żołnierz, osłaniany ciałem przez ratowniczkę – na filmiki grozy z rozprawą w strefie śmierci.I zadanie dla naszego wywiadu. Chciałbym, by wytropił mordercę polskiego żołnierza. Tam, gdzie on jest. Chciałbym go widzieć na końcówce liny, tak jak widziałem uciekiniera Czeczkę, zdrajcę z polskiego wojska, którego znaleziono powieszonego. Chciałbym by było to jasne, że to on, i że to my pomogliśmy mu w przeniesieniu się na tamten świat. Tak by zrobiło państwo poważne, ale czy my nim jesteśmy?
Wynik testu
Ruscy nas testują na różne sposoby. Wynik wychodzi dla nich dobrze. Jesteśmy słabi, a to zachęca do eskalacji działań. Bezradność rozzuchwala. I będziemy świadkami eskalacji, na którą sobie zasłużyliśmy.
Ruscy zawsze mogą liczyć na mrożący efekt wojny polsko-polskiej.
Tusk wcale się nie zajął sprawą zmiany prawa, prokuraturą szalejącą przy granicy – nie, ona sobie znalazł kozła ofiarnego w postaci zastępcy Prokuratora Krajowego, którego najpierw zwolnił rękoma ministra Bodnara, aby go później oskarżyć o zakucie żołnierzy, z czym nie miał, bo nie mógł mieć decyzją Tuska, nic wspólnego. Dla Ruskich to nauka, że zawsze można na to liczyć – zamiast reformy popsutego systemu, zwalanie sprawy na straszny PiS, bo inaczej nam spadnie przed wyborami.W ten sposób wszystko się wyda – Ruscy zobaczą pozaklejane magazynki, kajdanki i ratowniczkę przykrywającą ciało zabitego żołnierza. My też to zobaczymy. I jeśli z tego nie wyjdzie jakiś szok dla nas, którym zmusimy polityków do działania, to będzie tylko gorzej. Nie bójcie się – oni tam nie analizują teraz ustaw o użyciu broni, tylko adhocowe badania, które zlecili, by się dowiedzieć czy to ważne dla suwerena. I zrobią tak jak im wyjdzie z badań, ale nie po to, by coś zmienić, tylko by ewentualnie uspokoić nastroje. I będzie więcej o wyborach niż o zabitym żołnierzu. Kolejna przykrywka. Sprawa przyschnie, inne będą bardziej pilnowane, by nie wyszły, czyli będzie gniło po staremu, zaś politycy będą ten smród zagłuszać perfumami PR-owskiej wojenki polsko-polskiej.
A Ruscy na bank wiedzą więcej od nas gdzie i jak jesteśmy słabi. I obawiam się, że wiedzą nie tylko więcej od naszej opinii publicznej, ale i od polityków, bo ci nie zajmują się państwem, tylko sobą.Ja pamiętam w swej historii III RP te kilka dni, kiedy czułem się naprawdę wolny – spadały bowiem zasłony i widać było prawdziwe konstrukcje III RP. Było tak kiedy Macierewicz przyniósł do Sejmu listę konfidentów, kiedy rozbił się w Smoleńsku samolot z prezydentem, a zwłaszcza dzień, w którym Rzepa opisała wykrycie trotylu we wraku tutki. To były dni, w których oczyma wyobraźni widziałem już te zbierane ad hoc grupki kryzysowe, które naradzały się nad tym jak z tego wyjść. Nie jaki to ma wpływ na państwo, tylko jak uratować swą polityczną DE i pogrążyć przeciwników. Co się tam dzieje daje pojęcie jeden wgląd, którego dokonała ekipa nagrywająca jak się naradza żmijowisko, by obalić rząd Olszewskiego i zakopać – skutecznie do dziś – proces lustracyjny. Kto ma nerwy – niech sobie zobaczy.
Tak samo było i teraz, kiedy wydała się sprawa z aresztowaniem żołnierzy i nie dało się dłużej ukrywać, że raniony na granicy żołnierz zmarł. Tak samo – naradzano się nad tym nie co zmienić w wojsku i systemie sprawiedliwości, a szerzej – prawnym, tylko jak to się będzie opowiadać, by uratować swoją DE przed wyborami. Nie minął jeden dzień i znalazł się winny wszystkiemu niedorżnięty pisowiec, który zakuł osobiście żołnierzy i pchnął dzidą żołnierza. I że to lud uśmiechniętej polski jagodnej kupi. I, jak widać z wyników tych wyborów – kupił. A więc dalej pobywamy w ułudzie państwa, Ruscy wiedzą o naszych słabościach więcej niż my sami i nic z tym nie zrobimy. I my, tak zwana opinia publiczna, i politycy, których wybraliśmy. Jedni swym wzmożeniem wojny polsko-polskiej, drudzy – większość – swym zaniechaniem.I zostanie tylko ta nasza Polska. Jej obrazem jest samotna i opuszczona ratowniczka, która własnym ciałem osłania rannego i umierającego żołnierza. I jeśli się na taką Polskę godzicie, to taką Polskę dostaniecie.
Napisał i opublikował Jerzy Karwelis
Wszystkie wpisy na www.dziennikzarazy.pl

ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE

ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE

flagaUkrywrocila.jpg
kopieckosciuszki.jpg

Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie
al. Waszyngtona 1
Kopiec Kościuszki
30-204 Kraków

Petycja, którą można podpisać TUTAJ.

===============================

ŻĄDANIE USUNIĘCIA FLAGI UKRAIŃSKIEJ Z KOPCA KOŚCIUSZKI W KRAKOWIE

Kopiec Kościuszki na Górze św. Bronisławy w Krakowie to Pomnik Historii niezwykle ważny dla wszystkich Polaków. Rozpoczęte 16 października 1820 r. sypanie kopca stało się wielkim wydarzeniem, które przyciągnęło wielu Polaków: weteranów powstań, chłopów, młodzież. Znaczną część prac wykonali ochotnicy, a udział w sypaniu stał się patriotycznym obowiązkiem.
Można zatem uznać, że Kopiec Kościuszki jako dzieło Polaków, w sprawach istotnych i kontrowersyjnych dla jego funkcjonowania i symboliki powinien spełniać oczekiwania Polaków, a nie jedynie Komitetu Kopca Kościuszki. 
Jako Polak uznaję za niedopuszczalne, aby na Pomniku Historii polskiego bohatera narodowego jakim jest Tadeusz Kościuszko znajdowała się flaga ukraińska. Ukraina nie szanuje naszych bohaterów. Nie szanuje szczątków pomordowanych przez OUN UPA obywateli polskich, na których ekshumację nie zezwala rząd ukraiński zasłaniając się w ostatnim czasie wojną. Wojna ta jednak nie przeszkodziła w ekshumacji żołnierzy niemieckich z SS. Ukraińska flaga na Kopcu Kościuszki to drwina z ludobójstwa dokonanego przez Ukraińców na Polakach na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej (według wielu naukowców pomiędzy 250 000 a 500 000 ofiar).
Od eskalacji wojny na Ukrainie minęły już ponad dwa lata. Polacy w coraz większym stopniu odczuwają i stykają się z brakiem wzajemności i szacunku ze strony rządu Ukrainy oraz coraz częściej również z agresją ze strony Ukraińców w Polsce.
Serce, jakie okazali im Polacy zostało odtrącone, sponiewierane, wykorzystanie i znieważone.
Mając powyższe na uwadze żądam natychmiastowego usunięcia flagi ukraińskiej z Kopca Kościuszki. 

                                                                                                          Z poważaniem,

Co może znaczyć nasza prośba „dziej się wola Twoja “? Jak On nas słucha?

Co może znaczyć nasza prośba „dziej się wola Twoja “?

MD

Przecież setki milionów, a może miliardy katolików, prawosławnych, innych chrześcijan odmawia codziennie modlitwę, w której prosi Boga w Trójcy Jedynego “dziej się wola Twoja”.

A jak widzimy, nie dzieje się tak jak my go prosimy. Czy nas nie słucha, nie chce słyszeć?

Czy my więc prosimy Go o Jego wolę?

Czy też prosimy by stała się nasza wola. Część z nas prosi o zdrowie, część nawet o dobrobyt czy bogactwo. Ale większość zapewne, szczególnie teraz, modli się o to, by nie było wojny, by ludzie się nie mordowali, by na przykład diabli wzięli sobie tę piekielną Unię Europejską.

Ale to wszystko jest proszeniem o to, by działa się nasza wola.

Nad światem, planetą unoszą się ciągle triumfujące skrzydła Złego. A Pan Bóg jak sądzimy się temu tylko przygląda.

Wynika z tego chyba głównie to, że Jego Wola jest inna od naszej woli.

Widocznie On chce, byśmy my walczyli ze Złym, byśmy my nauczyli się odrzucać pokusy Złego, wreszcie byśmy my stanęli w ogromnej większości pod sztandarem Jezusa Chrystusa, a nie biernie przyglądali się zwycięstwom Złego.

Może, a nawet pewnie, te okropności które dzieją się na Ziemi spowodowane są tym, że my im się przyglądamy pijąc piwko, czy narzekając, jak jest źle – a nie reagując tak, jak powinni reagować rycerze dobrej sprawy, rycerze Chrystusa.

Na moim portalu zwijam się i skręcam, by dać atrakcyjne dla czytelnika, ale jednocześnie konkretny tytuły. Najbardziej czytane są memy, też “pozycje” sugerujące jakieś ciekawostki seksualne, albo ujawnienie rabunku przez władzę.

Informacje najważniejsze dla nas, które rzeczywiście mogłyby zmienić i zmieniały już losy narodów, losy świata, to są informacje o krucjatach różańcowych. Takie informacje otwiera jednak 10 albo 20% ludzi, w porównaniu do najpopularniejszych. Pyffko czy rozmowa z psiapsiółką ważniejsze?

A w Marszach Różańcowych uczestniczy po kilkadziesiąt osób, zamiast dziesiątek czy setek tysięcy.

W jaki sposób więc może się stać wola Boga w Trójcy Jedynego, jeśli my się do tego nie przyczyniamy?

Przesłanie Arcybiskupa Viganò do katolików w Polsce. Polska jest w objęciach tego samego “satanicznego lobby”, które już trzyma inne narody jako zakładników.

Przesłanie Arcybiskupa Viganò do katolików w Polsce 

 Polska jest w objęciach tego samego “satanicznego lobby”, które już trzyma inne narody jako zakładników.

Konferencja Katolickiego Ruchu Oporu w Polsce odbyła się 21 maja w Tarnowie, A-bp Viganò wystąpił na niej on-line.

———————————

MD: Jest obecnie przeogromna cenzura tak ważnych wystąpień, spraw. W google po polsku – cisza śmiertelna. Podaje więc źródło, zaś poniżej wypowiedzi Arcybiskupa [sprawdzone – autentyczna] podam uzupełniające materiały, filmik dra St. Krajskiego – jakby wahał się, czy można w pełni poprzeć??

[dodaję: aha… jest tu: https://fsspxr.wordpress.com/aktualnosci/

A nagranie tu:

 linku do nagrania z polskimi napisami: 

]


https://www.lifesitenews.com/opinion/archbishop-vigano-poland-is-falling-to-the-same-satanic-lobby-holding-other-nations-hostage

Wielebny Ekscelencjo, drogi prałacie Michale, czcigodni kapłani i duchowni, drodzy wierni:

Pozwolę sobie przede wszystkim podziękować za zaproszenie mnie do wystąpienia na waszej konferencji w obronie wiary katolickiej i potępienia odstępstw modernistycznej hierarchii. Wasza wspólnota w Polsce stanowi jądro przyszłego odrodzenia katolicyzmu w waszej ukochanej ojczyźnie. Wasza wierność, a jeszcze bardziej odważna wierność waszych pasterzy, czyni was dziś uprzywilejowanym: ponieważ oczami Wiary i lekcjami historii waszej ojczyzny jesteście w stanie rozpoznać tę epokową walkę toczącą się między Bogiem a szatanem, która zakończy się pod koniec czasów zwycięstwem Chrystusa nad Antychrystem, właśnie w momencie, gdy panowanie syna nieprawości wydaje się być w swoim apogeum.

Bitwa bez pardonu, która dziś w innych narodach toczy się w jeszcze ostrzejszy i krwawy sposób, a którą znacie od niedawna, a w szczególności po czystkach bergoglianskich, które uciszyły głosy biskupów, którzy nie byli całkowicie podporządkowani tyranii argentyńskiego jezuity. W międzyczasie kryzysy rządowe i dyktaty polityczne Unii Europejskiej wprowadziły do waszego Parlamentu emisariuszy Światowego Forum Ekonomicznego, głównego architekta globalistycznej agendy i przejęły role rządowe.

Reformy, które już wam narzucają, mają wyraźnie na celu zniszczenie Polski poprzez wpływ na jej wiarę, moralność, patriotyzm, pamięć historyczną i tożsamość. Mówienie o Polsce bez mówienia o Kościele katolickim jest niemożliwe. Polska ma spośród wszystkich narodów słowiańskich największą wiarę katolicką . Od chrztu Mieszka I, w 966 r., a wraz z nim całego jego dworu – dzięki modlitwom i świadectwu królewny czeskiej a królowej polskiej [księżnej md] Dąbrówki – Polska jest narodem katolickim i tak pozostała przez wieki, pomimo licznych wojen, w których znalazła się w walce z poganami, z islamskimi bałwochwalcami, z protestanckimi heretykami, wreszcie z ateistycznym materializmem bolszewickiego komunizmu.

Ale we wszystkich tych bitwach płomień Wiary nigdy nie został osłabiony, ani nie narażono na ryzyko odstępstwa od wiary, jak to miało miejsce w tych ostatnich, bardzo niefortunnych dekadach. Dzięki łasce Bożej wielkie obchody Tysiąclecia Chrztu Polski w 1966 r. – które rozpoczęły się już w 1957 r. od przygotowawczej Nowenny postu i pokuty, do której przyłączyli się wszyscy polscy katolicy – miały zasługę przyćmienia smutnych wydarzeń, które w tamtych latach niepokoiły Kościół powszechny, który stał się ofiarą tego modernistycznego zamachu stanu, jakim był Sobór Watykański II.

Sacrum Poloniæ Millennium poprowadził waszych dziadków i ojców do towarzyszenia pustej ramie ikony Matki Boskiej Częstochowskiej w procesjach w całej waszej ojczyźnie, w odważnym chrześcijańskim świadectwie w obliczu zakazów komunistycznego rządu. Przed oczami mieliście okropieństwa tyrańskiego i antychrześcijańskiego reżimu, a także wieki pamięci wojen i zabitych broniących Polski przed najazdem mahometańskim.

Rozmowa z wami, polscy katolicy, o ekumenizmie, dialogu z heretykami i świeckiej naturze państwa, sprawiłaby, że powstalibyście z oburzeniem na każdego, kto próbował was przekonać do zaprzeczenia swojej Wiary i waszej tożsamości narodowej, która jest z natury katolicka.

Jednak dzisiaj to przywódcy Kościoła proszą was o wymazanie tych tysięcy lat historii ojczyzny, w imię „inkluzywności”, która w innych narodach niszczy ich chrześcijańską tożsamość i przywraca barbarzyństwo.

Niewielu, w tamtych latach rewolucji, rozumiało to, czego było świadkiem nawet w sferze cywilnej: podział Polski między Niemcami a Związkiem Radzieckim, który miał miejsce w 1939 r. – kiedy alianci obiecywali wsparcie, którego wtedy z ich winy nie chcieli zagwarantować – wydawał się powtarzać w sferze religijnej trzydzieści lat później, kiedy modernistyczna Hierarchia pozostawiła was duchowo rozbrojonych w obliczu coraz bardziej zaciekłego ataku dwóch głównych wrogów Kościoła: liberalizmu i komunizmu, zrodzonych z masonerii.

Zabrała – odebrała nam wszystkim – Mszę katolicką, a wraz z nią cały skarb duchowości i doktryny Liturgii Apostolskiej. Na jego miejscu zaoferowała wam, jak kawałek zjełczałego chleba rzuconego komuś, kto został pozbawiony miejsca przy królewskim stole, obrzęd plagiatowany przez heretyków i mający na celu ich zadowolenie, ze szkodą dla adoracji należnej majestatowi Bożemu. Odebrało to czystość doktryny katolickiej, aby dać wam kamienie Soboru i skorpiony modernistów. A dzisiaj proszą was, abyście uznali za naszego wspólnego “Ojca” odstępcę herezjarchę, który zaatakował Kurię Rzymską swoimi podopiecznymi lub ludźmi, których szantażuje. Proszą was o utrzymanie komunii z pierwszym niszczycielem katolickiej komunii, grożąc wam, że jeśli nie uznacie jego uzurpowanego autorytetu i jego heretyckiego magisterium, zostaniecie oddzieleni od Kościoła katolickiego, do którego on wyraźnie nie należy, ale mimo to ośmiela się twierdzić, że sprawuje nad nim świętą władzę Chrystusa.

Zrozumiecie już, drodzy wierni, że jest to atak, który nie ogranicza się do wewnętrznego kryzysu w Kościele katolickim, ale że angażuje całą ludzkość, rządy narodów, przywódców ponadnarodowych organizacji, wielkie lichwiarskie rodziny o wysokich finansach, a wraz z nimi całą świtę dworzan i służących, przekonanych, że służąc potężnym będą mogli ocalić się przed zbliżającą ruiną.

Mamy do czynienia z globalnym zamachem stanu, w którym mniejszość zdrajców i skorumpowanych ludzi zdołała wznieść się na szczyt instytucji, dzieląc władzę między głębokie państwo [deep state] w sferze obywatelskiej i głęboki kościół w sferze kościelnej. Oboje są posłuszni temu samemu satanicznemu lobby, tym samym lożom masońskim, tym samym postaciom oddanym Złu.

I już widzieliśmy okropności, które od jakiegoś czasu powoli, ale pewnie stają się normalne w waszej ojczyźnie: Włochy, Francja, Hiszpania, Portugalia, Irlandia – wszystkie niegdyś katolickie narody – są zakładnikami wywrotowców, którzy nadużywają swojej władzy, by świadomie skrzywdzić swoich poddanych. Obywatele są uważani za wrogów państwa, podczas gdy wierzący są uważani za wrogów Kościoła; a ci, którzy ich oskarżają, obnoszą się ze swoimi przywarami, korupcją, kpiącym domniemaniem bezkarności i iluzją, że już wygrali. Macie ministrów, którzy narzucają wam „przebudzoną” [woke md] ideologię i wszystkie bzdury LGBTQ+, którzy chcą zmusić was do zaakceptowania aborcji, eutanazji, macierzyństwa zastępczego, zmiany płci, substytucji etnicznej, małżeństw sodomickich, zniszczenia rolnictwa i hodowli zwierząt gospodarskich, zielonego szaleństwa, zatrucia powietrza i wód geoinżynierią, waszego zubożenia w imię wojen zastępczych i ciągłych sytuacji kryzysowych, waszej transformacji w niewolników poprzez całkowitą kontrolę i w przewlekle chorych pacjentów używających surowic genowych i pozorowanych szczepionek.

Ale macie też Hierarchię, która milczy, tak jak milczała we Włoszech, we Francji, w Irlandii, w Hiszpanii, w Portugalii i wszędzie tam, gdzie piekielny plan Nowego Porządku Świata może być w jakiś sposób utrudniony przez wiarę i moralność ludzi. A na tronie, który niegdyś należał do błogosławionego Piusa IX, zasiada dzisiaj – obrzydliwość spustoszenia – argentyński jezuita, sprzedawca Big Pharma, apostoł zmian klimatycznych, czciciel Pachamamy, zwolennik prześladowań chińskich katolików, obrońca pornografów i zboczeńców, promotor biznesu inwazji islamskiej, sługa Światowego Forum Ekonomicznego, operator synodalnej farsy, wróg Mszy św. Piusa V, likwidator upadłości Kościoła Chrystusowego.

Ale w tej nieprzyzwoitej ostentacji wszystkiego, co jest najbardziej obce papiestwu, jakie można było sobie wyobrazić; w tej bezczelnej ofensywie przeciwko Bogu, męczennikom i świętym Kościoła wszechczasów; w tym odrażającym dowodzie strachu i nikczemności tak wielu kardynałów, biskupów i kapłanów; i w obliczu dowodów na to, że spisek globalistycznego Sanhedrynu ma wywrotowych wspólników zarówno w Państwie, jak i w tych, którzy przeniknęli do katolicyzmu, oczy ludu i Hierarchii w końcu się otwierają.

Przepaść, która oddziela obywateli od ich władców, jest taka sama jak ta, która dzieli wiernych od ich pasterzy. Podporządkowanie elity przez rządzących jest teraz tak oczywiste, że zniechęca nawet najbardziej umiarkowanych. Z tego powodu ważne jest, abyście zrozumieli niebezpieczeństwo, jakie wisi nad Polską, i abyście przekazali je tym, którzy łudzą się, że mogą uniknąć tego, co już wydarzyło się gdzie indziej. Wytrwajcie, drodzy bracia! Wytrwajcie; resistite fortes in fide!

Bo nasze podejście do czasów ostatecznych wymaga heroicznego świadectwa, ale też rezerwuje dla nas wielkie pocieszenie. Tak jak owce rozpoznają głos Dobrego Pasterza, tak dusze podążają za sługami Bożymi, którzy stają się potulnymi narzędziami Łaski i którzy palą się ogniem Miłości. Jeśli jesteśmy teraz nieliczni, nasza liczba kiedyś wzrośnie i będziemy w stanie stworzyć powszechne społeczności, w których będziemy edukować nasze dzieci w sposób chrześcijański i przekazywać im to, co uczyni je silnymi i zdeterminowanymi. Jeśli dzisiaj jesteś wyśmiewany, jutro będą cię szanować. Jeśli teraz cię zmarginalizują, jutro zapukają do twoich drzwi. Ale właśnie dlatego, że zrozumieliście i będziecie musieli przekazać potomstwu to jądro oporu, które jutro pozwoli Polsce zrekonstruować i nawrócić się, macie obowiązek żyć konsekwentnie wiarą katolicką, którą wyznajecie, będąc wzorem dla innych tego, co to znaczy być dobrymi chrześcijanami. To, najdrożsi bracia, jest moją najszczerszą nadzieją dla was wszystkich. To musi być wasza determinacja.

O tę Łaskę prosimy wspólnie Najświętszą Maryję Pannę Częstochowską, Królową Polski

=========================

Mirosław Dakowski:

Uzupełniam o to, co udało mi się dziś znaleźć. Proszę o nadsyłanie dalszych materiałów.

Konferencja Katolickiego Ruchu Oporu w Polsce odbyła się 21 maja w Tarnowie, A-bp wystąpił na niej on-line.

Katolicki Ruch Oporu prowadzi, zdaje się, bp. Michał Stobnicki, konsekrowany przez b-pa Williamsona. Jest w nim ks. Jacek Bałemba, którego piękną ewolucję duchową obserwowałem od wielu lat. Ostatnio straciłem kontakt, chyba tu odzyskuję.

Oto adres wypowiedzi dr. Stanisława Krajskiego:[15 minut]

Przesłanie abp Vigano i Katolicki Ruch Oporu w Polsce

Krajski/Przesłanie abp Vigano

============================

========================

mail:

Bp Michał Stobnicki

Jego Ekscelencja Ksiądz Biskup Michał Stobnicki urodził się w 1987 roku w polskiej katolickiej rodzinie szlacheckiej. Po zdaniu matury w 2006 roku wstąpił do seminarium Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X w Zaitzkofen. Po jego opuszczeniu kontynuował formację kapłańską pod kierownictwem tradycjonalistycznych biskupów oraz doświadczonych kapłanówW dniu 1 lipca 2017 roku – po 11 latach przygotowań w kilku krajach – przyjął święcenia kapłańskie z rąk Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona. Prowadził apostolat w całej Polsce oraz państwach sąsiednich.

W dniu 15 sierpnia 2022 roku przyjął sakrę biskupią z rąk Jego Ekscelencji Księdza Biskupa Ryszarda Williamsona i został siódmym biskupem posługującym w ramach Katolickiego Ruchu Oporu, który na całym świecie kontynuuje walkę o zachowanie
katolickiej wiary i liturgii.Posługuje się językiem polskim, angielskim, niemieckim i francuskim.

Nie żyje polski żołnierz. Oni mają krew na rękach!

Nie żyje polski żołnierz. Oni mają krew na rękach!

6.06.2024 nie-zyje-polski-zolnierz-oni-maja-krew-na-rekach

Agnieszka Holland, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Barbara Kurdej-Szatana, Janina Ochojska, Franciszek Sterczewski
Agnieszka Holland, Donald Tusk, Władysław Kosiniak-Kamysz, Barbara Kurdej-Szatana, Janina Ochojska, Franciszek Sterczewski Fot. PAP, YouTube / Collage

Nie żyje polski żołnierz, który został ugodzony nożem przez migranta na granicy polsko-białoruskiej. Wszyscy ci, którzy atakowali mundurowych broniących naszej granicy, powinni czuć się współodpowiedzialni za to, co się stało.

Dziś zmarł polski żołnierz, który bronił naszej granicy z Białorusią. Tymczasem mundurowi tacy jak on są atakowani przez przedstawicieli przede wszystkim lewej strony sceny politycznej, choć jeszcze do niedawna nawet obecni rządzący krytykowali skuteczną obronę granic.

– Szanowny panie premierze, larum biją. Na granicy polsko-białoruskiej nadal panuje bezprawie mówiła nie tak dawno temu Janina Ochojska na nagraniu opublikowanym w mediach społecznościowych. – Zwracam się do pana jako do głowy naszego rządu wybranego 15 października z wiarą, że ten rząd zakończy łamanie praw człowieka na granicy polsko-białoruskiej. Prawie codziennie osoby nieletnie, kobiety, kobiety w ciąży, inne osoby wrażliwe, potrzebujące pomocy są poniżane, łamane są ich prawa, są wyrzucane na drugą stronę muru nawet w ciężkim stanie zdrowia – dodała.

Również niedawno Agnieszka Holland, autorka „Zielonej Granicy”, wyrażała niezadowolenie z tego, że rząd Donalda Tuska walczy z nielegalną migracją tymi samymi metodami, co rząd Mateusza Morawieckiego. Autorka „Zielonej granicy” zasugerowała, że rząd nie ma innych narzędzi niż „pałka, broń palna, druty kolczaste i okrucieństwo”, bo ulega „lenistwu politycznemu i intelektualnemu”.

Czytaj więcej: Holland oburzona, że nowy rząd broni granicy tak samo jak za PiS-u. „Pałka, broń palna, druty kolczaste i okrucieństwo”

Należy tu też napisać o najsłynniejszej wypowiedzi dotyczącej obrony granicy. Tak, chodzi o to, co Barbara Kurdej-Szatan napisała o Straży Granicznej.

Tak wygląda wpis, w którym Kurdejówna-Szatanowa obrażała SG:

„KU**A !!!!!!!!!! Ku**aaaaa !!!!!!!!!!!!!!!! Co tam się dzieje !!!!!!!! To jest ku**a „straż graniczna” ????? „Straż” ?????????? To są maszyny bez serca bez mózgu bez NICZEGO !!!Maszyny ślepo wykonujące rozkazy !!!!! Ku**a !!!!!! Jak tak można !!!!!!! Boli mnie serce boli mnie cała klatka piersiowa trzęsę się i ryczę !!!!!!! Mordercy !!!!! Chcecie takiego rządu wciąż ????? Który zezwala na takie rzeczy wręcz rozkazuje tak się zachowywać ??????? Ku**aaaaaaaaa !!!!!!!!”.

Wówczas przedstawiciele elit jej bronili, a niedawno pojawiła się informacja, że ta aktorka reklamowa wraca do Telewizji Polskiej. Zresztą ogłoszono to prawie w tym samym momencie, w którym polski żołnierz został raniony podczas obrony granicy.

Zaniedbania ze strony państwa

Tego typu wydarzeń było więcej. Pamiętamy wszyscy na przykład pajacującego polityka Platformy Obywatelskiej, który ganiał z pizzą.

Zresztą obecni rządzący, w tym sam Donald Tusk, również atakowali obronę granicy, choć dziś woleliby tego nie pamiętać. Premier zmienił narrację ws. sytuacji na granicy polsko-białoruskiej o 180 stopni. Jeszcze w 2021 roku mówił o sprowadzonych przez białoruski reżim migrantach, że „to są biedni ludzie, którzy szukają swojego miejsca na ziemi”. Dziś szef rządu warszawskiego wypowiada się już zupełnie inaczej.

Słowa to jednak jedno, ale w tej sprawie mamy też do czynienia z rażącymi zaniedbaniami. Na przełomie marca i kwietnia aresztowano polskich żołnierzy, którzy oddali strzały ostrzegawcze w kierunku migrantów próbujących nielegalnie przekroczyć polsko-białoruską granicę. Rzecz działa się w okolicy Dubicz Cerkiewnych, gdzie później, pod koniec maja, został ciężko raniony nożem w brzuch zmarły dzisiaj żołnierz.

Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał, że wiedział wcześniej o aresztowaniu polskich żołnierzy za oddanie strzałów ostrzegawczych na granicy polsko-białoruskiej podczas ataku imigrantów. Publicznie zareagował jednak dopiero wtedy, gdy napisały o tym media.

Tymczasem już w lutym Straż Graniczna raportowała, że uchodźcy coraz słabiej reagują na strzały ostrzegawcze i są instruowani przez służby białoruskie, by nie zwracać uwagi na działania naszego wojska i pograniczników – powiedział w czwartek w Studiu PAP b. szef MSWiA Marcin Kierwiński (KO). W lutym! I od tego czasu, jak widać, nie wiele zrobiono, a Polscy żołnierze umierają lub są karani za to, że bronią granicy. Niestety – jeśli sytuacja się nie zmieni, to ofiar może być więcej.

Obca flaga znikła z Kopca Kościuszki. [a gnojki znów zawieszają…]

Ukraińska flaga na Kopcu Kościuszki Łukasz Warzecha

https://www.salon24.pl/u/lukaszwarzecha/1381277,ukrainska-flaga-na-kopcu-kosciuszki


W miejscach takich jak Kopiec Kościuszki nie powinny być wywieszane żadne inne flagi prócz polskiej. Historia ze ściągnięciem flagi Ukrainy, umieszczonej od ponad dwóch lat na kopcu pokazuje, że potrzebujemy ustawy, regulującej obecność obcych flag na budynkach publicznych i w miejscach pamięci.

Zaraz po rosyjskim ataku na Ukrainę zrozumiałe były gesty solidarności, takie jak wywieszanie ukraińskich flag czy zapewnienie ukraińskim uchodźcom bezpłatnego wstępu do instytucji takich jak kina czy muzea. Zwłaszcza jeśli dotyczyło to instytucji prywatnych.

Dzisiaj jesteśmy jednak po ponad dwóch latach wojny i sytuacja znacząco się zmieniła (choć ja sam byłem wśród nielicznych osób od początku przestrzegających przed skutkami bezmyślnego entuzjazmu i poddania się emocjom). W największym skrócie: niezależnie od możliwego zawieszenia działań zbrojnych, wariant długiej wojny jest bardzo możliwy; jednocześnie skrajnie mało prawdopodobne wydaje się zwycięstwo Ukrainy rozumiane jako odebranie Rosji terytoriów przez nią zajętych, a następnie anektowanych.

Radykalnie osłabła akceptacja Polaków dla zapewniania Ukraińcom w Polsce różnych form socjalnego wsparcia. Ewidentną irytację powodują wszelkie formy preferencji dla uchodźców. Dane o wpływach finansowych od obywateli Ukrainy pokazują, że korzyści z ich obecności w Polsce są wcale nie oczywiste przy obecnie przyjętych mechanizmach (wsparcie socjalne gwarantowane, w żaden sposób nie uzależnione od podjęcia pracy). Jasne stało się, że dzielą nas z Ukrainą liczne interesy, dotyczące dostępu do rynku rolnego w UE albo rynku przewozów. Konflikt w tych kwestiach jest momentami bardzo gorący. Wreszcie przez ponad dwa lata bardzo wydatnej pomocy ze strony Polski, która według różnych szacunków, podliczając wszystkie wydatki, mogła nas kosztować kilkadziesiąt miliardów złotych, Ukraińcy nie wykonali praktycznie żadnego gestu w sprawie obciążających wzajemne relacje kwestii historycznych, czyli przede wszystkim ludobójstwa Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. Ich milczenie było szczególnie głośne w ubiegłym roku – roku okrągłej rocznicy Krwawej Niedzieli 11 lipca 1943 r.

Wszystko to powoduje, że u osób początkowo rozemocjonowanych, ale posiadających potencjał racjonalnego spojrzenia na sytuację, owe emocje powinny były ostygnąć. Tak, z Ukrainą łączy nas wspólny interes, jakim jest osłabienie Rosji i przede wszystkim powstrzymanie jej przed ewentualną dalszą ekspansją (aczkolwiek istnieje spór co do tego, jaką formę ta ekspansja miałaby przyjąć i czy oznaczać by musiała atak na któryś z krajów NATO – ja tego zdania nie podzielam). I to wszystko. Wcześniejsze mrzonki o jakimś wiekopomnym porozumieniu, federacji czy konfederacji, wielkiej przyjaźni narodów – wszystko to nie ma już dzisiaj racji bytu.

Podtrzymywanie specjalnych reguł dla ukraińskich uchodźców kosztem polskiego podatnika jest wystarczająco niepojęte. Ale trwanie przy czczych, symbolicznych gestach to już świadectwo radykalnego odklejenia od rzeczywistości.

Takie gesty wciąż jednak mają miejsce. Po agresji Rosji na Ukrainę komitet Kopca Kościuszki w Krakowie podjął decyzję o umieszczeniu tam flagi tego państwa.

Tu kilka słów na temat tego ciała, o którego istnieniu wielu zapewne nie słyszało. Komitet istnieje od 1820 r. i początkowo nosił nazwę Komitetu Zarządzającego Budową Kopca. Obecną nazwę nosi od 1867 r. Po II wojnie światowej prezesem komitetu był między innymi wybitny historyk sztuki i zasłużony rewindykator dzieł sztuki należących do Polski z rąk niemieckich Karol Estreicher junior.

Od 1971 r. komitet stał się komisją Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Towarzystwo działa na podstawie prawa o stowarzyszeniach. Prezesem towarzystwa jest prof. Jacek Purchla. Wśród członków wspierających są Wodociągi m. Krakowa (spółka komunalna), zaś miasto Kraków jest partnerem towarzystwa. Można bezpiecznie założyć, znając mechanizmy działające w polskim życiu publicznym, że stowarzyszenie tak znaczące jak TMHiZK nie mogłoby funkcjonować bez odpowiedniego politycznego wsparcia i zakorzenienia w politycznych układach miasta.

Nazwiska członków zarządu Komitetu Kopca Kościuszki nic nikomu zapewne nie powiedzą. Prezesem jest prof. Piotr Dobosz, prawnik z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalizujący się m.in. w prawie ochrony zabytków. Pozostali członkowie to dr Piotr Hapanowicz (związany z Muzeum Krakowa), dr inż. Rafał Sieńsko (Politechnika Krakowska), Witold Górny (przewodniczący rady dzielnicy Zwierzyniec, związany z Koalicją Obywatelską), dr Adam Kozień (Wydział Prawa i Administracji UJ), Mariusz Cupiał (brak informacji, a przynajmniej ja żadnych nie znalazłem) oraz Konrad Myślik, autor książek o Krakowie.

W kwietniu 2022 roku komitet jeszcze pod kierownictwem poprzedniego prezesa, Mieczysława Rokosza, zdecydował, że flaga Ukrainy nadal będzie na kopcu wisieć. Komunikat w tej sprawie stwierdza na wstępie: „Gdyby dla kogoś wymagało to uzasadnienia, to krótko wyjaśniamy”. Zwracam uwagę na arogancką formę: z tych słów wynika, że uzasadnienie tego gestu może interesować tylko jakichś czepialskich, bo ci słusznie myślący powinni zaakceptować decyzję bez potrzeby jakichkolwiek uzasadnień.

Na końcu uzasadnienia czytamy:

Powiewają nad Kopcem Kościuszki w Krakowie przede wszystkim Barwy Biało-Czerwone, ale też 4 lipca – flaga Stanów Zjednoczonych, a 14 lipca Tricolore Republiki Francuskiej, której Kościuszko jest honorowym obywatelem. W obecnym czasie rosyjskiej agresji na suwerenne państwo ukraińskie nie mogła tu nie zawisnąć flaga Ukrainy. Na tym naszym narodowym pomniku jest ona symbolicznym wyrazem oczywistej solidarności nas Polaków z Ukraińcami, obywatelami niepodległego Państwa, których niesprawiedliwie spotkało nieszczęście wojny.

Oczywiście obłudą jest zrównanie okazjonalnego wywieszania flagi innego państwa z okazji jego święta narodowego z permanentną obecnością flagi kraju, który – wbrew zaklęciom pięknoduchów – nie jest nam szczególnie bliski, choć dzielimy wspólną historię i to bynajmniej nie wyłącznie złą. Trzeba przy tym stwierdzić, że Polska – co jest być może dużym zaniedbaniem – nie ma regulacji ustawowych dotyczących obecności flag obcych państw w naszej przestrzeni publicznej (poza oczywiście sytuacjami wynikającymi z konwencji międzynarodowych, w tym z protokołu dyplomatycznego).

Zdanie „w obecnym czasie rosyjskiej agresji na suwerenne państwo ukraińskie nie mogła tu nie zawisnąć flaga Ukrainy” nie wyjaśnia i nie tłumaczy niczego. Nie mogła – bo co? Dlaczego komitet uznał, że jest to jakiś dogmat, niewymagający dalszych wyjaśnień? Nie wiemy. Pamiętajmy jednak – gwoli uczciwości – że mówimy o uchwale i jej uzasadnieniu po półtora miesiąca wojny. Bardziej zadziwiające jest, że po ponad dwóch latach uchwała wciąż obowiązuje.

Dwa dni temu ukraińską flagę ściągnął z masztu pan poseł Grzegorz Braun i zapowiedział, że zwróci ją do ukraińskiego konsulatu. Zapewne akcja ta nie została przypadkowo przeprowadzona niespełna tydzień przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, w których pan Braun kandyduje. Tym razem jednak – inaczej niż w Sejmie ze świecznikiem chanukowym – obyło się bez zakłócania porządku, ekscesów ani też nie doszło do zakłócenia trwającej uroczystości, dotyczącej jednej z mniejszości tworzących Rzeczpospolitą – co było powodem, dla którego tamte działania pana Brauna zdecydowanie krytykowałem i nie zmieniam w tej sprawie zdania.

Prezes komitetu pan prof. Dobosz opublikował w tej sprawie krótkie oświadczenie „w sprawie uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy”:

W dniu 4 czerwca 2024 r. doszło do bezprawnego uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy. Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie, nawiązując do idei Tadeusza Kościuszki walczącego o wolność wielu Narodów, podjął decyzję o zawieszeniu flagi ukraińskiej w ramach solidarności z walczącą bohatersko Ukrainą. Motywy wskazanej decyzji o umieszczeniu flagi na Kopcu Kościuszki zostały zamieszczone na stronie internetowej Komitetu Kopca Kościuszki w Krakowie.

Bezprawny akt uszkodzenia masztu i zaboru flagi przeciwstawia się wartościom, które uosabia Postać i Życie Tadeusza Kościuszki.

Pan poseł Polski 2050 Paweł Zalewski, który z funkcji wiceministra obrony bardzo chce teraz uciec do PE, napisał na Twitterze: „P. Braun zdejmuje flagę ukraińską z Kopca Kościuszki. Tu nie chodzi o wolność gospodarczą i UE ograniczoną do unii celnej. Tu chodzi o obronę interesów Kremla w Polsce i w Europie”. Dalibóg, konia z rzędem temu, kto potrafi wyjaśnić, jaki mianowicie jest związek pomiędzy zdjęciem przez pana Brauna ukraińskiej flagi a „obroną interesów Kremla”. Postawiłbym nawet tezę, że do obrony interesów Kremla najbardziej przyczyniają się ci, którzy zamiast traktować relacje polsko-ukraińskie pragmatycznie, na siłę wciskają Polakom miłość wobec Ukrainy, co oczywiście wywołuje skutek odwrotny: coraz intensywniejszą niechęć.

Nie sposób zgodzić się z opinią, że Komitet Kopca Kościuszki może sobie na nim wieszać, co chce, zgodnie z własną interpretacją historii i ze skrajnie naiwnym, dziecinnym widzeniem sytuacji międzynarodowej. Krajów walczących z agresją jest w każdym momencie na świecie zawsze kilka. Równie dobrze można by wpaść na pomysł, aby powiesić na kopcu flagę Autonomii Palestyńskiej – czemu sprzeciwiałbym się równie zdecydowanie (choć wątpię, żeby akurat w tym przypadku pośpieszył z interwencją pan poseł Braun).

Kopiec Kościuszki jest w zarządzie Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa za pośrednictwem Komitetu Kopca Kościuszki – ale nie jest własnością tych organizacji! Nie jest to prywatna posesja, nad którą można by sobie powiesić na stałe flagę amerykańską, ukraińską, palestyńską, izraelską czy nawet rosyjską, gdyby ktoś miał taką fantazję – i nikomu nic do tego. To własność – nawet jeśli nie w sensie formalnym – narodowa. Jest przykładem wyjątkowej arogancji, że grupa 24 osób (całość komitetu) na podstawie własnych preferencji, upodobań, interpretacji i być może zapotrzebowań politycznych zdecydowała o permanentnej obecności flagi obcego państwa (jakiegokolwiek) w miejscu narodowej pamięci.

W takich miejscach powinno być miejsce tylko i wyłącznie na polskie flagi. Ten przypadek pokazuje, że ustawa, zakazująca trwałego wywieszania obcych flag na budynkach publicznych oraz miejscach pamięci (to samo widziałem kilka miesięcy temu przy pomniku na polu bitwy pod Grunwaldem) i zabytkach jest pilnie potrzebna.

======================

Ukrainizacja Polski w natarciu. Braun zdjął, wojewoda z konsulem zawiesili. Flaga Ukrainy znów na kopcu Kościuszki

Grzegorz Braun z patriotyczną interwencją w Krakowie. Ukraińska flaga znika z Kopca Kościuszki

Grzegorz Braun z „interwencją” w Krakowie. Ukraińska flaga znika z Kopca Kościuszki

https://pch24.pl/grzegorz-braun-z-interwencja-w-krakowie-ukrainska-flaga-znika-z-kopca-kosciuszki


Na zamieszczonym w sieci przez Grzegorz Brauna nagraniu widać, jak poseł Konfederacji zdejmuje ukraińską flagę, zawieszoną na maszcie Kopcu Kościuszki w Krakowie. Jak poinformował kandydat do euro-poselskiego mandatu z Małopolski i Świętokrzyskiego, przekazał barwy do konsulatu ukraińskiego.

Mimo niesprzyjającej aury pogodowej we wtorek 4 czerwca przewodniczący Konfederacji Korony Polskiej pojawił się na terenie zabytkowych umocnień stolicy Małopolski. Cel jego wizyty ujawnia opublikowany na platformie X materiał wideo.

Na nagraniu widać, jak polityk Konfederacji ściga z jednego z masztów umieszczonych na szczycie Kopca barwy narodowe Ukrainy. „Flagę UKR, która znajdowała się w niewłaściwym miejscu, jako uczciwy znalazca przekazuję do konsulatu w Krakowie”, komentował upubliczniony klip Grzegorz Braun.

Przewodniczący Konfederacji Korony Polskiej startuje jako „jedynka” Konfederacji w wyborach do europarlamentu z województw Świętokrzyskiego i Małopolskiego, przewidzianych już na najbliższą niedzielę 9 czerwca.

W odpowiedzi na czyn Grzegorza Brauna krótkie oświadczenie wystosował Komitet Kopca Kościuszki. „W dniu 4 czerwca 2024 r. doszło do bezprawnego uszkodzenia masztu na Kopcu Kościuszki w Krakowie i zaboru wiszącej na nim flagi Ukrainy. Komitet Kopca Kościuszki w Krakowie, nawiązując do idei Tadeusza Kościuszki walczącego o wolność wielu Narodów, podjął decyzję o zawieszeniu flagi ukraińskiej w ramach solidarności z walczącą bohatersko Ukrainą. Motywy wskazanej decyzji o umieszczeniu flagi na Kopcu Kościuszki zostały zamieszczone na stronie internetowej Komitetu Kopca Kościuszki w Krakowie. Bezprawny akt uszkodzenia masztu i zaboru flagi przeciwstawia się wartościom, które uosabia Postać i Życie Tadeusza Kościuszki” – czytamy w komunikacie podpisanym przez prezesa Komitetu, prof. Piotra Dobosza.

Źródło: X / Grzegorz Braun / kopieckosciuszki.pl

270,4 tys. Wyświetlenia