Czarni sprowadzani na „czarno”

W cieniu kampanii prezydenckiej.

Czarni sprowadzani na „czarno”

28.04.2025 Marek Skalski nczas/w-cieniu-kampanii-prezydenckiej-czarni

Imigranci w Hiszpanii.
Imigranci – zdj. ilustracyjne. / Fot. PAP/EPA

W cieniu kampanii wyborczej bez większego hałasu i praktycznie bez sprzeciwu społecznego realizowana jest unijna agenda dotycząca sprowadzenia i umieszczenia na stałe w naszym kraju setek tysięcy migrantów z obcych nam kręgów kulturowych. Kandydaci startujący w wyścigu na urząd Prezydenta RP – poza kilkoma wyjątkami – unikają tego tematu lub stosują uniki.

11 kwietnia portal interia.pl opublikował informację, że w ciągu 14 miesięcy władze niemieckie zawróciły do Polski ponad 10 tysięcy migrantów. Są to oficjalne dane, które dziennikarze Interii otrzymali od niemieckiej Policji Federalnej.

Jak czytamy:

Teoretycznie są dwie procedury przekazywania migrantów Polsce. Pierwsza to porozumienie dublińskie. Dotyczy migrantów, którzy złożyli wniosek azylowy w Polsce i następnie wyjechali do Niemiec. Procedura dublińska obowiązuje od ponad dekady i na jej podstawie Niemcy mogą nam takie osoby odsyłać.

Proces jest czasochłonny i wymaga udziału polskiego Urzędu do Spraw Cudzoziemców. Szybszym rozwiązaniem jest procedura readmisji, która dzieli się na pełną i uproszczoną. Dotyczy migrantów, którzy przebywają w Niemczech nielegalnie, a wcześniej byli w Polsce. Readmisja odbywa się na podstawie porozumienia polsko-niemieckiego”.

Procedura „readmisji” to furtka, która politykom koalicji rządowej daje możliwość uniknięcia zarzutów o sprowadzenie do Polski nielegalnych migrantów. Zawsze mogą argumentować, że wszystko jest legalne. Wypełnianie zapisów umowy dwustronnej umowy polsko-niemieckiej sprawia, że ci przybysze stają się jak najbardziej legalni i to – jak mawiał klasyk – „w oparciu o trzy instytucje”. Na podstawie procedury dublińskiej i procedury readmisji zawrócono do naszego kroju około 1,5 tysiąca osób. Myliłby się jednak ten, który by założył, że to wyczerpuje temat.

Jest jeszcze trzecia furtka…

Okazuje się jednak i jest to mimo wszystko nie małe zaskoczenie, do Polski w ciągu ostatniego roku trafiło faktycznie tysiące nielegalnych migrantów. O ich przerzucie do naszego kraju nasze służby graniczne w ogóle nie są informowane! Obecnie bowiem na niemieckich granicach obowiązują tymczasowe, wyrywkowe kontrole. Mechanizm ich przeprowadzania w rozmowie z polskimi dziennikarzami tłumaczy pani Franziska Gorski z Policji Federalnej Niemiec:

„Policja Federalna może elastycznie i w zależności od bieżącej oceny sytuacji wyznaczać punkty kontrolne, a także wdrażać sprawdzone środki przeszukania mobilnej policji granicznej”.

Efekt jest taki, że kontrola niemieckich funkcjonariuszy wcale nie musi odbywać się w strefie przygranicznej. To ważne, bo jeśli danemu migrantowi udało się przejechać przez Polskę i dotrzeć do Niemiec, to w teorii powinien móc tam złożyć wniosek o azyl. Natomiast jeśli został złapany przez tak zwaną „mobilną” kontrolę graniczną, to z punktu widzenia Niemców po prostu odmówiono mu wjazdu na ich terytorium.

W takiej sytuacji przybysze „wyłapani” przez niemiecką policję są po prostu przerzucani do Polski. Skala tego procederu nie jest znana. Z pewnością można założyć, że chodzi o tysiące osób.

– Taki migrant trafia więc z powrotem na otwartą granicę z Polską, a Niemcy – w ramach kontroli granicznej – nie muszą informować naszych służb, że kogoś zawracają do Polski – potwierdził rzecznik Straży Granicznej ppłk Andrzej Juźwiak, na słowa którego powołują się dziennikarze Interii.

W czerwcu ubiegłego roku polskie MSWiA udostępniło statystyki Policji Federalnej Niemiec za okres od stycznia do końca maja 2024. Wówczas w ramach kontroli granicznej zawrócono do Polski aż 4 617 osób.

Tymczasem w okresie od czerwca 2024 do końca lutego 2025 to z kolei 5726 osobom odmówiono wjazdu na granicy lądowej. Zatem łącznie w ciągu 14 miesięcy do Polski zawrócono 10 343 migrantów, w przypadku których Niemcy uznali, że osoby te nie mają prawa wjazdu na ich terytorium. W praktyce są to ludzie odsyłani do Polski jako do pierwszego kraju tranzytowego. Co z tymi ludźmi dzieje się u nas? Nie wiadomo – większość zapewne ponownie próbuje przedostać się do Niemiec.

Klub Sześciu Kontynentów

Jeśli chodzi o dane etniczne przybyszów, to większych niespodzianek nie znajdziemy. W danych za pierwsze półrocze 2024 roku największą grupę zawracanych migrantów stanowili Ukraińcy. Najnowsze statystyki wskazują podobny trend. Dziennikarze Interii publikują dane za okres od 1 czerwca 2024 do 28 lutego 2025. Dominuje pięć największych grup narodowościowych migrantów zawracanych do Polski.

  • Ukraińcy – 2907 osób;
  • Afgańczycy – 275 osób;
  • Gruzini – 217 osób;
  • Kolumbijczycy – 180 osób;
  • Erytrejczycy – 154 osoby.

Ci ludzie są praktycznie poza systemem polskiego nadzoru. Czy uda się ich pozbyć z Polski? Biorąc pod uwagę stosunek do migracji obecnych polskich władz, wydaje się to mało prawdopodobne.

Centra Dezintegracji Nachodźców

Nieco więcej szumu medialnego wywołuje kwestia tak zwanych Centrów Integracji Cudzoziemców. Zgodnie z tzw. „dyrektywą migracyjną” Komisji Europejskiej każdy kraj członkowski musi takie obiekty przystosować, wyposażyć i przygotować na przyjęcie legalnych migrantów. Pisaliśmy o tym kilkakrotnie na tych łamach.

W Polsce powstało, względnie wkrótce powstanie, około 40 takich placówek. Ostatnio spory skandal wywołały filmy, które przedstawiały uchodźców z terenów subsaharyjskich raczących się sutymi posiłkami w ośrodku w podwarszawskiej Lesznowoli.

W niektórych miejscowościach doszło do społecznych protestów, które wsparli lokalni radni. Taka sytuacja miała na przykład miejsce w Suwałkach. Jeszcze w lutym również rada miejska w Suwałkach przegłosowała uchwałę sprzeciwiającą się tej inicjatywie. Podobne protesty miały miejsce w miejscowości Czerwony Bór pod Łomżą.

Jak się okazuje, uchwały radnych nie spodobały się naszym rządzącym. Jak podał dziennikwschodni.pl, radni miasta Zamość mają anulować swoją własną uchwałę, w której sprzeciwili się uruchomieniu CIC w mieście założonym przez kanclerza Jana Zamoyskiego.

Jak czytamy w treści uchwały: „Sprzeciw jest rezultatem licznych sygnałów napływających od mieszkańców, którzy wyrażają uzasadnione obawy związane z potencjalnymi skutkami pojawienia się dużych grup osób obcych kulturowo, w większości młodych mężczyzn, których tożsamość i przeszłość jest całkowicie nieznana. Wskazywane przez mieszkańców niepokoje odnoszą się w szczególności do obniżenia poziomu bezpieczeństwa oraz powstania napięć i konfliktów społecznych”.

Jednak, jak z satysfakcją odnotowały lewicowe media, radni pod naciskiem władz wojewódzkich postanowiły się z własnej uchwały wycofać.

Powodem miały być nieformalne naciski ze strony władz wojewódzkich, które – mówiąc wprost – zagroziły radnym cofnięciem dotacji.

Jak pisze serwis tokfm.pl:

„Wszystko dlatego, że Komisja Europejska stawia sprawę jasno – unijne wsparcie mogą dostawać tylko te samorządy, które nikogo nie dyskryminują i które przestrzegają unijnych wartości, w tym Karty Praw Podstawowych”.

– Po sesji Rady miasta z 31 marca wydział, którym kieruję, przeanalizował podjętą uchwałę. Z naszych ustaleń wynika, że sprawa ewentualnej utraty środków finansowych jest obarczona dużym ryzykiem, ale nie chcę tego ostatecznie osądzać, w jaki sposób podeszłaby do tego Komisja Europejska. Ja mogę powiedzieć, że z tego, co się orientuję, to jak najbardziej jest to uchwała dyskryminująca. A to się wiąże oczywiście z utratą dofinansowania wstecz czy nawet ubiegania się o przyszłe dofinansowanie, w tym jeśli chodzi o tzw. ZITy, czyli programy w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych – powiedział Tomasz Kossowski, dyrektor Wydziału Rozwoju i Funduszy Zewnętrznych Urzędu Miasta Zamość.

Szantaż, w którym władza grozi zakręceniem kurka z pieniędzmi, po raz kolejny okazał się skuteczny. To rodzi pytanie, czy mieszkańcy polskich miast nie woleli się obejść bez kolejnego nowego stadionu czy kolejnego Domu Kultury, w którym i tak będzie prowadzona działalność, której celem będzie deprawowanie ich dzieci.

Skąd do Polski przybywa “kapitał ludzki”?

Skąd do Polski przybywają imigranci?

Skąd do Polski przybywają imigranci?

                Choć w Polsce sytuacja wydaje się na pozór być jeszcze opanowaną, w końcu Warszawa jak dotąd nie zaczęła przypominać drugiego Paryża czy osławionego już Calais, to w istocie przechodzimy bardzo poważne przeobrażenia w obrębie struktury społecznej. Ludzie to przeczuwają, zaczynają dostrzegać, ale brak im zazwyczaj twardych dowodów lub nie wiedzą gdzie ich szukać. Przychodzimy im więc z pomocą.

Nie tylko postawimy diagnozę, dotyczącą tego jaka choroba nas trawi, ale również odpowiemy na kilka podstawowych pytań: Czy wiem skąd przybywają do nas imigranci? Ilu ich wjeżdża do Polski? Na jakiej podstawie? Czy są pokojowo nastawieni? I wreszcie, czy ja tego chcę, żeby przyjeżdżali?

Poszukiwanie odpowiedzi zaczniemy od przyjrzenia się liczbom. Według Urzędu ds. Cudzoziemców „od początku 2023 r. cudzoziemcy złożyli  614 tys. wniosków w sprawach o udzielenie zezwoleń na pobyt. Z kolei „od początku 2024 r. cudzoziemcy złożyli blisko 451 tys. wniosków w sprawach o udzielenie zezwoleń na pobyt”. Natomiast liczba osób ubiegających się o zezwolenia na pobyt w 2025 r. (dane na dzień 9 kwietnia) wynosi ponad 176 tys. To daje nam w zaokrągleniu 1 241 000 złożonych wniosków o pobyt w Polsce. Liczba ta co najmniej szokuje, biorąc pod uwagę fakt, że dotyczy tylko 2,5 roku.

Wspieraj Fundację Magna Polonia!

Michał Murgrabia.

Polska liczy obecnie 37 437 000 mieszkańców. Gdyby powyżej opisany trend w ilości składanych wniosków utrzymał się przez kolejne 7,5 roku, to oznaczałoby to bagatela 1/3 całej ludności, czyli
12 410 000. Wystarczy 10 lat utrzymywania się takiej dynamiki migracji do Polski, żebyśmy zmienili się bezpowrotnie. Niestety, ale sporą część tej drogi już pokonaliśmy.

Wprawdzie Wnioski nie są równoznaczne z decyzjami, które zezwalają na pobyt, ale i to niewiele daje, bo w 2023 r. wydano 89% takich pozwoleń, zaś w 2024 r. 87% pozytywnych decyzji. Ponadto w przypadku ponad 40% negatywnych decyzji udaje się imigrantom skutecznie odwołać lub doprowadzić do ponownego rozpatrywania sprawy. Co ciekawe wskaźnik uznawalności odwołań w 2024 r. wynosił aż 80%. Z tym, że dla Erytrei, Etiopii, czy Somalii wynosił 100%. Odwołania Afgańczyków uwzględniano w 98%, a Ukraińców w 97%.

Skąd imigranci czerpali wiedzę dotyczącą tego, że można się odwołać i jak to zrobić skutecznie? Uwzględniając odwołania będziemy mieć bowiem ponad 92% wydanych pozytywnych decyzji. Do Polski praktycznie może wjechać kto chce. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że mówimy o skali legalnej migracji, którą to politycy próbują nas uspokajać. Czy te dane mnie uspokajają? Na tym jednak nie koniec.

Wśród wnioskodawców z 2023 r., aż 62% stanowią mężczyźni. Jest ich niewiele mniej w 2024 r., bo 59%. W obydwu latach ponad 40% osób składających wnioski to te w przedziale 18-34 lata.

Według prognozy Głównego Urzędu Statystycznego na lata 2023-2060 sytuacja wygląda jeszcze gorzej, ponieważ zapowiada się „wyraźny ubytek ludności do 2060 r.”. Polaków ma ubyć ponad 7 milionów, do poziomu 30 400 000. Z drugiej strony może i byłoby jednak lepiej, żeby nas było mniej, niż gdybyśmy to już nie mieli być my. Tylko niestety nikt nam nie daje takiej alternatywy.

Oprócz wniosków o pobyt (czasowy, bądź stały) imigranci mogą się starać do nas dostać na podstawie ubiegania się o udzielenie ochrony międzynarodowej w RP. Ile osób ubiegało się o udzielenie ochrony międzynarodowej w 2023 r. w Polsce oraz w I kwartale 2024 r.? Pokażę tutaj tylko kilka przykładów.

W 2023 r. było to chociażby 27 osób z Maroka, zaś w I kwartale roku następnego 32. Z kolei w tym samym okresie ubiegało się o ochronę 27 Pakistańczyków i liczba ta wzrosła do 50 w I kwartale 2024 r. Liczba Sudańczyków wzrosła z 20 do 91 w adekwatnym czasie. To ponad 4,5-krotny wzrost. W przypadku obywateli Jemenu mamy wzrost z 37 do 155. To także ponad 4-krotny wzrost. Liczba Afgańczyków nie uległa zmianie, było to 170 osób, ale z tą różnicą, że w dwa razy krótszym czasie. Niestety na stronie Urzędu ds. Cudzoziemców nie zamieszczono jak dotąd danych za cały 2024 r.

Osób z Etiopii usiłujących w 2023 r. dostać się do Polski legalnie w oparciu o powyższą przesłankę odnotowaliśmy 39, ale już w I kwartale 2024 r. liczba ta wzrosła, aż 7 razy, do poziomu 285. Liczba Syryjczyków wzrosła dwukrotnie, aż do 362. Rekordzistami są Erytryjczycy i Somalijczycy. W 2023 r. 36 Erytryjczyków i 58 Somalijczyków złożyło takie wnioski, ale już w I kwartale było to 328 (Erytrea, 9-krotnie więcej) i 397 (Somalia, 7-krotnie więcej), zaś do końca roku w obydwu przypadkach ilość wniosków o ochronę międzynarodową osiągnęła pułap 600 (!).

W tym przypadku akurat były zamieszczone dane za cały 2024 r. Co to nam mówi? To 17 razy więcej w przypadku Erytreii i 10 razy więcej, jeśli chodzi o Somalię. Zainteresowanie Polską jako miejscem ucieczki przed wojną, przemocą, bądź terrorem znacząco wzrasta. Dlaczego jednak ci ludzie nie udają się do najbliższych krajów szukając schronienia u swoich sąsiadów, ale zamiast tego pokonują często tysiące kilometrów i trafiają do nas?

Pytanie to dotyczy tak naprawdę naszego bezpieczeństwa. We wszystkich bowiem tych krajach główną wyznawaną religią jest islam. Wyjątek stanowi Etiopia, gdzie szacuje się, że 35% ludności wyznaje religię Mahometa oraz Erytrea gdzie mahometanie stanowią 52%. Dla porównania warto dodać, że w Erytreii jest około 5% katolików, a w Etiopii zaledwie 1%. Jakie są zatem szanse, że ci Erytryjczycy i Etiopczycy, którzy starają się o objęcie ich ochroną międzynarodową w Polsce, są akurat katolikami?

Szanse są niewielkie, a w zasadzie prawie żadne. Wniosek nasuwa się sam, że to zupełnie obcy nam kulturowo i mentalnie ludzie, których ktoś do nas kieruje.

Z ochrony międzynarodowej chcieli skorzystać także obywatele Iraku, Iranu, Egiptu, Turcji, Rosji, Białorusi i Ukrainy. Ukraińcy złożyli 1770 wniosków w 2023 r., ale już w I kwartale 2024 r. liczba złożonych przez nich wniosków wzrosła, aż do 2669.

Ilu zatem Ukraińców przebywa obecnie w Polsce w sposób legalny? Według Urzędu ds. Cudzoziemców we wrześniu 2024 r. było ich w Polsce, aż 1,5 miliona. Poważnie wzrosła też liczba Turków, bo o 32%, czyli o 3200 osób w porównaniu do roku poprzedniego, co daje 13 tysięcy osób. Podobnie rzecz ma się z Uzbekami, gdzie islam również jest główną religią. W ich przypadku odnotowano taki sam wzrost, czyli o 32%, co daje 2600 osób więcej, niż w poprzednim roku. Islam nie jest pokojowo nastawioną religią, to religia ekspansji i zdaje się, że jesteśmy właśnie podbijani.

Wymienione powyżej Afganistan, Irak, Jemen, Somalia, Syria, i Ukraina International SOS uznało za państwa „ekstremalnie niebezpieczne”. Ciekawych więc mamy przybyszów. Natomiast Etiopia i Pakistan określone zostały jako kraje stwarzające „duże” ryzyko dla przebywających w nich osób.

Czy chcesz, aby tak wyglądała Polska, czy może wolisz dalej spać lub milczeć? To jest ostatni moment, żeby zareagować i stawić jakiś opór. Organizujcie się, protestujcie, zbierajcie podpisy pod petycjami, brońcie się! Drugiej szansy możemy już nie dostać.

Autor: Michał Murgrabia.

Polski profesor szacuje, ile każdy imigrant kosztuje Polskę, mówi, że imigranci chcą „zemsty” na Europie

Polski profesor szacuje, ile każdy imigrant kosztuje Polskę,

mówi, że imigranci chcą „zemsty” na Europie

Źródło: https://rmx.news/article/polish-professor-estimates-how-much-each-migrant-costs-poland-says-immigrants-want-revenge-against-europe/

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 23

Polska nie tylko musi odmówić masowej migracji ze względu na koszty społeczne, ale kraj po prostu nie może sobie na nią pozwolić. Z powodu tej rzeczywistości nie może być kompromisu w sprawie masowej imigracji, mówi polski profesor i prawnik Witold Modzelewski, który pracuje na Uniwersytecie Warszawskim.

W rozmowie na kanale FMC27NEWS na YouTube, prof. Witold Modzelewski powiedział, że może podać ostrożne szacunki, ile kosztuje Polskę dziennie każdy migrant. Jego zdaniem kwota ta wynosi 150 złotych (PLN), czyli 35 euro dziennie.

„Jeśli wybierzemy politykę asymilacji – asymilację tych, którzy nas wybiorą i zgodzimy się ich tu mieć – to w dzisiejszej rzeczywistości nie chodzi tylko o jedzenie. Przecież tym ludziom trzeba zapewnić miejsce do życia…. trzeba ich objąć państwowym parasolem finansującym tzw. służby bezpieczeństwa. Gdyby przyjąć dzisiejsze realia kosztów, to szacuje się je na 150 zł dziennie. To jednak zaniżone szacunki” – powiedział prof. Modzelewski.

Jednak w innych krajach, takich jak Niemcy, te szacunki kosztów są znacznie wyższe, częściowo z powodu wyższych kosztów utrzymania. Modzelewski może również nie uwzględniać w swoich szacunkach pomocy społecznej, kosztów medycznych, kursów integracyjnych i edukacji.

Jak zaznaczył profesor, kwota ta dotyczy wydatków bezpośrednich, a będą też wydatki pośrednie.

„Od kogo możemy zabrać, aby to sfinansować? Nie ma od kogo zabrać. Dlatego odłóżmy ten problem na bok, jako taki, na który nas nie stać i w którym nie będziemy uczestniczyć” – stwierdził profesor.

Stwierdził, że nawet jeśli założymy, że polskie społeczeństwo chciałoby wziąć na siebie część kosztów wspierania migrantów ze względów humanitarnych, to Polski na to nie stać.

Prof. Modzelewski podkreślił, że Polska nie ponosi żadnej odpowiedzialności za przestępczą przeszłość kolonialną „Starej Europy”. Zwrócił uwagę, że ludzie, którzy obecnie zamieszkują Europę poprzez przekaz pokoleniowy „chcą się zemścić”.

„Ich bunt trwa dziś, ale motywem jest przeszłość. A my nie możemy w tym uczestniczyć” – powiedział profesor. „Nie mamy nic wspólnego z kolonialną przeszłością starego Zachodu i nie szukajmy niczego wspólnego. Jeśli ktoś chce wciągnąć nas w zbiorową odpowiedzialność za te zbrodnie, za wieki obiektywnych krzywd, to musimy powiedzieć „nie”.

“Sukcesy oporu”. Małopolska rezygnuje z Centrów Integracji Cudzoziemców

“Sukcesy oporu”.

Małopolska rezygnuje z Centrów Integracji Cudzoziemców

23.04.2025 tysol/sukcesy-oporu-malopolska-rezygnuje-z-centrow-integracji-cudzoziemcow

“Pierwsze sukcesy oporu wobec inżynierii społecznej pod przykrywką “masowej migracji” i tzw. Paktu Migracyjnego już za nami!” – pisze na platformie X Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Roty Marszu Niepodległości. Potwierdzono już oficjalnie, że w Małopolsce nie powstaną Centra Integracji Cudzoziemców.

Imigranci w Hiszpanii, zdjęcie poglądowe

Imigranci w Hiszpanii, zdjęcie poglądowe / PAP/EPA

Małopolska bez Centrów Integracji Cudzoziemców

Marszałek Małopolski Łukasz Smółka w połowie kwietnia potwierdził nieoficjalne doniesienia medialne i uciął spekulacje ws. Centrów Integracji Cudzoziemców. 

Małopolska nie będzie brała udziału w naborze organizowanym przez MSWiA w ramach realizacji centrów integracji dla cudzoziemców  – przekazał Łukasz Smółka.

Centra Integracji miały powstać w Krakowie, Tarnowie, Nowym Sączu i Oświęcimiu. Projekt miał być finansowany z funduszy UE, jednak zarzucenie jego realizacji było tłumaczone zbieżnością z istniejącym już programem „Żyj i pracuj w Małopolsce”. Jednak tajemnicą poliszynela jest, że rzeczywiste zarzucenie projektu miało związek m.in. ze społecznymi protestami.

“Sukcesy oporu”

Powyższe informacje skomentował Robert Bąkiewicz, prezes Stowarzyszenia Roty Marszu Niepodległości. 

Pierwsze sukcesy oporu wobec inżynierii społecznej pod przykrywką “masowej migracji” i tzw. Paktu Migracyjnego już za nami! Dzięki naszej determinacji udało się zablokować pierwsze próby budowy infrastruktury dla migrantów w kilku miejscowościach! To dopiero początek– napisał Robert Bąkiewicz na platformie X. Dodał, że “#RuchObronyGranic działa skutecznie” i zaapelował do swoich odbiorców o wsparcie poprzez zapisanie się do ruchu bądź wsparcie finansowe. 

Potrzebujemy Ciebie, by kontynuować walkę! Nie pozwól, by o Twojej przyszłości decydowali biurokraci z Brukseli i politycy realizujący ich agendę – podsumował Robert Bąkiewicz.

Protest mieszkańców Poręby przeciwko budowie ośrodka dla nachodźców

Protest mieszkańców Poręby przeciwko budowie

ośrodka dla nachodźców

Mieszkancy-poreby-przeciwko-budowie-osrodka-dla-nachodzcow

Na Śląsku planowane jest otworzenie zamkniętego ośrodka dla imigrantów. Mają tam trafiać ci, których zatrzymano po siłowym przekroczeniu granicy polsko-białoruskiej, a także osoby, które nielegalnie przebywają w Polsce.

Mieszkańcy Poręby dowiedzieli się o planach i zdecydowali przeciwko temu zaprotestować. Nie chcą u siebie żadnych, obcych kulturowo nachodźców, w tym przestępców, którzy szturmowali naszą granicę w kooperacji z białoruskim KGB.

Protest mieszkańców Poręby przeciwko budowie ośrodka dla nachodźców. W środę 16 kwietnia br. przed Urzędem Miasta w Porębie (woj. śląskie) miała miejsce pikieta mieszkańców kilku gmin przeciwko utworzeniu w Ciągowicach w gminie Łazy, zamkniętego ośrodka dla cudzoziemców. sąsiedniej miejscowości zamkniętego ośrodka dla nielegalnych imigrantów.

Straż Graniczna ma tam przetrzymywać arabskich i murzyńskich przestępców pochwyconych po przekroczeniu granicy z Białorusią oraz innych cudzoziemców zatrzymanych w regionie. Obcokrajowcy mają czekać w ośrodku na decyzję administracyjną o wydaleniu z Polski lub ewentualnie legalizację swojego pobytu.

Z informacji do których dotarły wcześniej media wynika, że ponad 90% nachodźców, którym udało się przedrzeć przez granicę, zostaje później zalegalizowana w Polsce. Otrzymują azyl polityczny i mogą chodzić po wolności.  Dlatego też, w środę przed budynkiem Urzędu Miasta w Porębie odbył się protest przeciwk otwarciu tego ośrodka. Mieszkańcy nie zgadzają się na powstanie placówki, w której mieliby przebywać ci ludzie, zwłaszcza, że -idąc przykładem Czerwonego Boru- będą oni mogli swobodnie spacerować po ulicach i zaczepiać lokalnych mieszkańców.

Do sprawy protestu dniósł się na Radzie Miejskiej burmistrz Poręby, Ryszard Spyra. — Początkowo była koncepcja, że ma to być utworzone częściowo na terenie zakładu karnego, natomiast teraz pojawiła się informacja, że MSWiA chce zupełnie na innym terenie, przyległym do zakładu karnego, wybudować ośrodek zamknięty dla cudzoziemców — mówił na sesji Rady Miejskiej pod koniec marca Ryszard Spyra, burmistrz Poręby.

Gdy mieszkańcy powiedzieli, że obawiają się o swoje bezpieczeństwo, burmistrz stwierdził, że nie mają się czego obawiać. — Nie ma zagrożenia dla mieszkańców, że cudzoziemcy będą tutaj chodzić po gminie Poręba, czy sąsiedniej gminie Łazy. Poza tym będzie to ogrodzony ośrodek, (…) Cudzoziemcy są lokowani tam na czas sprawdzania ich statusu i nadawania im nowego statusu. Jeśli nadano im status uchodźcy, opuszczają takie ośrodki i są umieszczani gdzieś na terenie kraju — próbował wyjaśniać burmistrz. Wczoraj wieczorem wystosowano też specjalny apel do mieszkańców.

Głos w sprawie zabrała także wiceprzewodnicząca Rady Miejskiej w Łazach Agnieszka Janus. – W Wojkowicach i Ciągowicach mamy oddziały więzienia, m.in. zakład półotwarty. Miesiąc temu usłyszałam, że więzienie jest opróżniane, podobno dlatego, aby zrobić miejsce dla cudzoziemców. To były plotki od znajomych ze służb do czasu, gdy burmistrz Poręby potwierdził, że jedzie na spotkanie ze Strażą Graniczną, ponieważ istnieją plany powstania ośrodka dla cudzoziemców – powiedziała.

Tymczasem mieszkańcy nadal obawiają się zarówno ośrodka, jak i jego tymczasowych mieszkańców. Bulwersuje ich też fakt, że nikt o niczym ich nie informuje i są stawiani przed faktem dokonanym. Hasła o tym, że po nadaniu nachodźcom statusu azylantów, będą oni lokowani „gdzieś na terenie kraju” wcale nie uspokaja. To wszak nie czasy, gdy ludzie byli przypisani do ziemi i nie mogli opuszczać wsi. Ludzie mają swoje interesy także w miastach, posyłają tam dzieci na studia itd. Tu chodzi o bezpieczeństwo całego kraju.

NASZ KOMENTARZ [MP]: Powinno się natychmiast zawiesić procedurę dublińską oraz prawo azylowe i to w każdym przypadku, dopóki nie ustaną ataki hybrydowe na Polskę, z wykorzystaniem nachodźców, ze strony Rosji, Białorusi i Niemiec.

Wszystko się wydało. Straż Graniczna i burmistrz chcieli po cichu stworzyć ośrodek dla imigrantów

Wszystko się wydało. Straż Graniczna i burmistrz chcieli po cichu stworzyć ośrodek dla imigrantów

16.04.2025

imigranci multikulti murzyni straz graniczna sg inwazja
Imigranci wprowadzani przez Straż Graniczną do ośrodka dla imigrantów / fot. ilustracyjne / fot. X / Służby w akcji (AI)

W Porębie ma powstać ośrodek zamknięty dla imigrantów. Co ciekawe, burmistrz poinformował o tym dopiero z powodu narastających plotek. Przedtem próbował informację ukryć. Mieszkańcy zapowiadają dziś wielki protest w tej sprawie.

O sytuacji poinformował profil „Służby w akcji” na X.

„Mamy oficjalne potwierdzenie. Straż Graniczna prowadzi wstępne rozeznanie w zakresie otworzenia nowego ośrodka dla cudzoziemców w związku z możliwością większego zagrożenia migracyjnego. Pod uwagę brane są lokalizacje w 6 województwach” – napisano na profilu „Służby w akcji” na X.

Służby w akcji @Sluzby_w_akcji

Mamy oficjalne potwierdzenie. Straż Graniczna prowadzi wstępne rozeznanie w zakresie otworzenia nowego ośrodka dla cudzoziemców w związku z możliwością większego zagrożenia migracyjnego. Pod uwagę brane są lokalizacje w 6 województwach. Szczegóły jutro rano. Zdjęcie ilustracyjne ośrodek dla cudzoziemców

Zdjęcie

·

94,7 tys. wyświetlenia

W kolejnym poście wyjaśniono, że Straż Graniczna „prowadzi obecnie działania mające na celu ocenę możliwości utworzenia ośrodka dla cudzoziemców w południowej części Polski”.

„Inicjatywa ta wiąże się z potencjalnym wzrostem presji migracyjnej” – czytamy.

Według informacji od Straży Granicznej, na którą powołuje się profil, „celem planowanego ośrodka jest zwiększenie bezpieczeństwa w tym rejonie Polski i całej Europy”.

„Wśród analizowanych lokalizacji znajdują się województwa: podkarpackie, małopolskie, śląskie, opolskie oraz dolnośląskie. Oficjalnie jednym z rozważanych miejsc jest teren przylegający do Oddziału Zewnętrznego w Ciągowicach, który wchodzi w skład Zakładu Karnego w Wojkowicach (woj. śląskie)” – napisano.

Co ciekawe, „informację o planowanej budowie przekazano jedynie burmistrzowi Poręby, którego jako jedynego zaproszono na rozmowy”. Dopiero w wyniku coraz głośniejszych plotek „burmistrz podzielił się informacją z mieszkańcami”.

„Teren gdzie ma powstać ośrodek, leży na granicy gminy Poręba i gminy Łazy. Jednakże to miejscowości Turza i Ciągowice z gminy Łazy będą sąsiadującymi z ośrodkiem. To właśnie Ci mieszkańcy są oburzeni i źli, że nie było żadnych konsultacji, rozmów. Nie uspokajają ich zapewnienia, że będzie to ośrodek zamknięty” – czytamy w poście na X.

Sam burmistrz Ryszard Spyra „zapewnia, że budowa ośrodka jest dobra dla okolicznych gmin i broni inwestycji”.

„Dziś na godzinę 15-tą pod urzędem miasta w Porębie mieszkańcy zapowiadają protest. My postaramy się dla was dowiedzieć o pozostałych ewentualnych lokalizacjach w innych województwach” – poinformował profil „Służby w akcji” na X.

Pakt migracyjny – etap kolejny: “Platforma Tuska szantażuje samorządowców”

Pakt migracyjny – etap kolejny: “Platforma Tuska szantażuje samorządowców”

15 kwietnia 2025

AIX “Otwórz drzwi intruzowi”

Sławomir Jastrzębowski opublikował na platformie X dokumenty potwierdzające naciski na polskich samorządowców w sprawie przygotowań do realizacji paktu migracyjnego.

Tagi:otwórz drzwi intruzowi, pakt migracyjny, szantaż Tuska

Niemcy ogłaszają, że będą odsyłać osoby ubiegające się o azyl na swoich granicach w ramach „ofensywy repatriacyjnej”

Daily Mail 12 kwietnia 2025 r.: Niemcy ogłaszają, że będą odsyłać osoby ubiegające się o azyl na swoich granicach w ramach „ofensywy repatriacyjnej”

Po raz pierwszy w historii antyimigracyjna partia AfD zajmuje pierwsze miejsce w sondażach opinii publicznej w kraju

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 14
Niemiecki rząd koalicyjny: (LR) premier Bawarii Markus Soeder, przewodniczący partii i frakcji Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej (CDU) Friedrich Merz, współprzewodniczący Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD) Lars Klingbeil i współprzewodnicząca SPD Saskia Esken

Przyszły rząd Niemiec złożony z konserwatystów i centrolewicowych socjaldemokratów uzgodnił szereg środków mających na celu ograniczenie nielegalnej migracji, w tym odmowę wjazdu osobom ubiegającym się o azyl, umożliwienie deportacji do Syrii i zawieszenie łączenia rodzin.

Jak czytamy w dokumencie, osobom ubiegającym się o azyl odmawiać się będzie wjazdu na wszystkich granicach Niemiec , a polityka „turbo-naturalizacji” – umożliwiająca niektórym imigrantom uzyskanie obywatelstwa już po trzech latach pobytu – zostanie zniesiona.

Partie chcą zawiesić na dwa lata program łączenia rodzin dla osób posiadających tzw. status ochrony uzupełniającej i zakończyć wszystkie federalne programy przyjmowania uchodźców.

Zgodnie z dokumentem umowy koalicyjnej rząd koalicyjny, na którego czele stanie przyszły kanclerz Friedrich Merz z konserwatywnego bloku CDU/CSU, rozpocznie także deportacje migrantów do Syrii i Afganistanu .

W porozumieniu stwierdzono, że program deportacji rozpocznie się od usuwania przestępców i osób potencjalnie niebezpiecznych.

Proponowane represje są konsekwencją zaciętej rywalizacji wyborczej , w której migracja była kluczowym tematem ze względu na wzrost znaczenia skrajnej prawicy i kilka głośnych ataków migrantów.

Wczoraj konserwatywny blok CDU/CSU Merza zawarł koalicję z socjaldemokratami (SPD), a skrajnie prawicowa partia AfD po raz pierwszy w historii zajęła pierwsze miejsce w dużym sondażu, co jest oznaką rosnącego niezadowolenia z głównych partii.

Według sondażu Instytutu Ipsos, poparcie dla CDU/CSU, która wygrała wybory 23 lutego, spadło o pięć punktów procentowych do 24%, podczas gdy Alternatywa dla Niemiec (AfD) zyskała trzy punkty procentowe i osiągnęła 25%.

AfD zajęła drugie miejsce w wyborach, co jest najlepszym wynikiem partii “skrajnie prawicowej” od czasów II wojny światowej.

Jego silne poparcie w sondażach jest porażką konserwatywnego sojuszu Merza, który chciał odzyskać wyborców od partii.

Sondaż Ipsos wykazał, że poparcie dla Socjaldemokratów (SPD) ustępującego kanclerza Olafa Scholza pozostało na niezmienionym poziomie 15%.

Liderka AfD Alice Weidel pochwaliła przełom swojej partii w sondażach w poście na X. „Ludzie chcą zmian politycznych, a nie «zwykłej» koalicji CDU/CSU i SPD” – napisała.

Na razie jednak AfD została odsunięta od władzy przez te partie.

Merz i jego nowy rząd najprawdopodobniej obejmą władzę na początku maja, a porozumienie między jego konserwatystami a SPD będzie zwieńczeniem tygodniowych targów między tymi dwiema grupami.

Oprócz twardego stanowiska w sprawie migracji, koalicja ma na celu ożywienie wzrostu w największej gospodarce Europy w momencie, gdy prezydent USA Donald Trump wydaje się być gotowy do wywołania globalnej wojny handlowej.

Podczas konferencji prasowej z partnerami koalicyjnymi Merz skierował wiadomość do Białego Domu w języku angielskim.

„Kluczowym przesłaniem dla Donalda Trumpa jest to, że Niemcy wracają na właściwe tory” – powiedział, obiecując zwiększenie wydatków na obronę i poprawę konkurencyjności gospodarki.

Małopolska za bezpieczeństwem Polaków? Zarząd województwa nie chce „Centrów Integracji Cudzoziemców”

Małopolska za bezpieczeństwem Polaków? Zarząd województwa nie chce „Centrów Integracji Cudzoziemców”

pch/wojewodztwa-nie-chce-centrow-integracji-cudzoziemcow

(fot. PAP/Radek Pietruszka)

Rządzone przez PiS województwo małopolskie zadecydowało, iż nie będzie realizowało planów stworzenia tzw. Centrów Integracji Cudzoziemców – do takich nieoficjalnych danych dotarł dziennikarz Radia ZET, Przemek Taranek. Decyzja ma zostać ogłoszona w przyszłym tygodniu.

Według pierwotnych planów w Małopolskie miały powstać co najmniej cztery takie centra. „Oficjalne powody poznamy prawdopodobnie we wtorek, ale wiadomo, że przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców protestują w całej Polsce politycy prawicy, a w Małopolsce rządzi PiS” – czytamy w portalu Radia Zet.

W sprawie wypowiedział się Szymon Huptyś z biura prasowego Urzędu Marszałkowskiego. – Przede wszystkim musimy patrzeć na zakres merytoryczny oraz dobro mieszkańców Małopolski – skomentował.

Jak dowiedział się Taranek, zarząd województwa przeprowadził „pogłębione analizy zasadności” otwierania tego typu miejsc w Małopolsce i uznał, że nie należy do tego doprowadzać.

Plotka o powstaniu takiego ośrodka w Nowym Sączu wywołała protesty części mieszkańców i radnych, którzy byli przekonani, że to początek osiedlania w Polsce obcokrajowców w ramach unijnego Paktu Migracyjnego – powiedział dziennikarz Radia Zet. 

Źródło: wiadomosci.radiozet.pl

Niemcy zawrócili do Polski ponad 10 tys. migrantów. Oficjalne dane “tutejszych” zdecydowanie niższe.

Niemcy zawrócili do Polski ponad 10 tys. migrantów

11.04.2025 tysol/niemcy-zawrocili-do-polski-ponad-10-tys-migrantow

W ciągu 14 miesięcy Niemcy zawróciły do Polski ponad 10 tysięcy migrantów. To oficjalne dane, które przedstawiła Interia na podstawie informacji od Policji Federalnej.

kontrola graniczna Niemcy zawrócili do Polski ponad 10 tys. migrantów

kontrola graniczna / PAP/Marcin Bielecki

Jak przypomina portal, migranci mogą być przekazywani Polsce na podstawie obowiązującej od 10 lat procedury dublińskiej lub procedury readmisji. Ta pierwsza obejmuje migrantów, którzy złożyli wniosek azylowy w Polsce i następnie wyjechali do Niemiec. W tym przypadku cały proces zwrócenia imigranta do naszego kraju jest czasochłonny i wymaga udziału polskiego Urzędu do Spraw Cudzoziemców

Procedury przekazywania imigrantów

Szybszym rozwiązaniem jest procedura readmisji. Dotyczy migrantów, którzy przebywają w Niemczech nielegalnie, a wcześniej byli w Polsce. Readmisja odbywa się na podstawie porozumienia polsko-niemieckiego. 

W obu przypadkach strona niemiecka musi poinformować polskie służby o przekazaniu migrantów. Jednak Interia informuje, że jest również trzecia możliwość zawrócenia migranta do Polski, bez wiedzy naszych służb. Chodzi o cofnięcie migranta w wyniku kontroli, która wcale nie musi odbywać się w pasie granicznym.

Oficjalne liczby są niższe

Straż Graniczna przekazała, że w ubiegłym roku w wyniku readmisji i w procedurze dublińskiej od stycznia do końca maja do Polski wjechało 290 imigrantów. Niemców poprosiliśmy o dane od czerwca 2024 do końca lutego 2025. Wynika z nich, że w ciągu 14 miesięcy, które obejmują te statystyki, to łącznie 1077 osób.

Lecz jak się okazuje, niemiecka kontrola wcale nie musi odbywać się w pasie granicznym. Jeśli danemu migrantowi udało się zatem przejechać przez Polskę i dotrzeć do Niemiec, to w teorii powinien móc tam złożyć wniosek o azyl. Natomiast jeśli został wykryty przez „mobilną” kontrolę graniczną, to z perspektywy Niemiec po prostu odmówiono mu wjazdu na ich terytorium.

Taki migrant trafia więc z powrotem na otwartą granicę z Polską, a Niemcy – w ramach kontroli granicznej – nie muszą informować naszych służb, że kogoś zawracają do Polski. Brak takiego obowiązku potwierdził Interii rzecznik Straży Granicznej ppłk Andrzej Juźwiak.

Niemcy zawrócili do Polski ponad 10 tys. migrantów

W odróżnieniu od procedury dublińskiej i readmisji zwroty w procedurze kontroli granicznej idą w tysiące. I tak w czerwcu ubiegłego roku dane Policji Federalnej Niemiec za okres od stycznia do końca maja 2024 mówią o zawróceniu do Polski 4617 osób.

Teraz Interia dotarła do danych za okres od czerwca 2024 do końca lutego 2025. Według informacji przekazanej przez Christinę Maul z Komendy Głównej Policji Federalnej wjazdu do Niemiec odmówiono 5726 osobom. 

Migranci zaleją Polskę! Obrońca granicy ujawnia

Migranci zaleją Polskę! Obrońca granicy ujawnia

wpolityce/migranci-zaleja-polske-obronca-granicy-ujawnia

„Każdy migrant nielegalny jest rejestrowany tylko i wyłącznie przez jego oświadczenie. Nie da się sprawdzić, kim on był. Nie da się sprawdzić, czy on przypadkiem miesiąc temu nie zgwałcił kobiety, czy kogoś nie zabił” – ujawnił obrońca granicy w rozmowie ze Stanisławem Pyrzanowskim na antenie Telewizji wPolsce24. „Aktywiści też mają kontakt z migrantami, jeszcze jak po tamtej stronie są migranci, czyli po stronie białoruskiej. Instruują migrantów, żeby porzucali dokumenty, żeby przyszli do Polski bez dokumentów” – mówił.

O tym, jak naprawdę wygląda sytuacja na granicy polsko-białoruskiej opowiedział w rozmowie ze Stanisławem Pyrzanowskim dla Telewizji wPolsce24 jeden z obrońców polskiej granicy.

Dziennikarz zwrócił uwagę, że „codziennie na stronie Straży Granicznej możemy przeczytać o zwiększającej się liczbie prób nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej”. Podkreślił ponadto, że „często próbą nielegalnego sforsowania naszej granicy towarzyszą brutalne ataki, w stronę obrońców naszego bezpieczeństwa lecą kamienie, patyki, a nawet śrut”.

Dopiero zaczyna się to wszystko rozkręcać, ponieważ jest ciepło i zaczyna, że tak powiem, ruszać sezon. Presja migracyjna tak naprawdę się nasila. Na razie jest troszeczkę, że tak powiem, brzydko. „Macanie nas”, badanie naszych reakcji, jakie mamy siły, środki, obserwują nas

— ujawnił obrońca granicy.

Zmienione procedury

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że problemem są także procedury, które pod naciskiem aktywistów i organizacji pozarządowych uległy zmianie. Zwrócił uwagę, że zmiana ta może się okazać dla Polek i Polaków śmiertelnie niebezpieczna.

Sposoby na cofnięcie ich linii z granicy były dwa. Na tak zwane rozporządzenie albo na postanowienie. Na rozporządzenie to było na zasadzie, że łapiemy imigranta i cofamy go do linii granicy. I ta osoba nie figurowała za bardzo w systemach, ponieważ to była osoba NN, także popełnił przestępstwo i cofaliśmy, zawracaliśmy do linii granicy

— wskazał obrońca granicy.

Organizacje międzynarodowe nazwały te działania „nielegalnymi pushbackami”. Warto jednak zauważyć, że działanie te były w pełni zgodne z polskimi przepisami. Redaktor zwrócił uwagę, że „trudno, żeby osoba, która siłowo wdziera się do naszego domu, jakim jest Polska, miała do tego prawo”.

Teraz z kolei większość tych ludzi jest wprowadzana do systemu, są na tak zwane postanowienie, czyli oni tak są cofani do linii granicy, ale wcześniej pobiera się od nich linie papilarne, jakieś dane, dane, które tak naprawdę nikt nie jest w stanie zweryfikować

— przekazał rozmówca Telewizji wPolsce24.

Zmiana polegająca na pobieraniu linii papilarnych jest kluczowa, bo stanowi tak zwany polski ślad.

Ci ludzie prędzej czy później trafią do Niemiec, ale w Niemczech zostaną zawróceni do Polski

— wyjaśnił chcący zachować anonimowość mężczyzna.

Żadnej weryfikacji

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że „taki niemiecki pushback w świetle międzynarodowego prawa jest w pełni legalny, ponieważ zgodnie z porozumieniem Dublin 3 to właśnie Polska jest odpowiedzialna za te osoby, gdyż była pierwszym krajem wspólnoty, w którym zostały zarejestrowane”.

Warto przy tym jednak wspomnieć, że żadne ze służb polskich czy niemieckich nie są w stanie zweryfikować, kim jest osoba, która w sposób nielegalny przekracza naszą granicę.

Czyli każdy migrant nielegalny jest rejestrowany tylko i wyłącznie jego oświadczenie. Nie da się sprawdzić, kim on był. Nie da się sprawdzić, czy on przypadkiem miesiąc temu nie zgwałcił kobiety, czy kogoś nie zabił

— przekazał obrońca polskiej granicy.

Telewizja wPolsce24 przypomniała, że często służby zabezpieczają na telefonach osób zatrzymanych nagrania z przeprowadzonych przez islamskich terrorystów egzekucji zakładników, ale trudno jednak ustalić, czy nagrania te należą do nich, czy zostały ściągnięte z internetu.

My jako formacja, jako kraj, to trzeba przede wszystkim powiedzieć, nie jesteśmy w stanie w żaden sposób zweryfikować tożsamości cudzoziemca z Iraku, z Afganistanu, z Afryki czy coś. Ci ludzie mogli wcześniej dokonać strasznych rzeczy, a tu wjeżdżają i mają nową tożsamość

— wskazał rozmówca dziennikarza.

Nowa czy stara tożsamość nie ma znaczenia. Wystarczy, że odciski palców nielegalnego migranta trafiły do europejskiej bazy danych od służb polskich. Tak więc w świetle prawa to my teraz z naszych podatków będziemy łożyć na jego wikt i opierunek – wskazał nasz dziennikarz.

Wiele z tych pushbacków jest nielegalnych, co robią nasi sąsiedzi za zachodniej granicy. Nie ma co ukrywać, oni się z tym wcale nie kryją. Natomiast bardzo dużo będzie legalnych. Będzie legalnych, ponieważ jeżeli ci ludzie odbili się u nas w systemie, no to wrócą do nas.

Rola aktywistów

Pyrzanowski zwrócił uwagę, że od początku kryzysu migracyjnego na naszej wschodniej granicy kluczową rolę w obsłudze szlaku przerzutowego odgrywają tak zwani aktywiści, a ich związki z kurierami wielokrotnie zostały udowodnione.

Aktywiści też mają kontakt z migrantami, jeszcze jak po tamtej stronie są migranci, czyli po stronie białoruskiej. Instruują migrantów, żeby porzucali dokumenty, żeby przyszli do Polski bez dokumentów

Aktywiści mają pozwolenia na wjazd, czy z ministerstwa, czy od komendantów Straży Granicznej, więc to jest niepoważna sytuacja. Trzeba postawić pytanie, po co te strefy zostały zrobione? Czy po to, żeby rzeczywiście wspomóc obronę granicy, czy po to, żeby bez żadnych przeszkód aktywiści mogli tam odbierać ludzi?

Zalewana Polska

Funkcjonariusze biją na alarm. Sytuacja, w jakiej się obecnie znajdujemy, prowadzi nasze społeczeństwo ku upadkowi. To, co jeszcze kilka lat temu wydawało nam się niemożliwe, teraz staje się faktem. Polska jest zalewana nielegalnymi migrantami ze wszystkich stron – podkreśliła Telewizja wPolsce24.

Stąd ich nigdzie nie eksmitujemy, nigdzie nie wydalimy. Ci ludzie zostaną u nas. Nie da się wydalić takich ludzi, deportować do Iraku, do Afganistanu często, bo te kraje – i to jest kolejna ważna rzecz, którą musimy podkreślić – nawet własne kraje nie chcą tych ludzi, bo zaznaczają, że stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa danego kraju

— powiedział pogranicznik.

To, co od lat obserwujemy w krajach Zachodu, już niebawem może stać się naszą rzeczywistością. Jeśli polskie władze nie podejmą realnych działań mających na celu obronę naszych granic, nasz kraj przestanie być liderem bezpieczeństwa. Coś, czym na zachodzie możemy się pochwalić

— podsumował. Stanisław Pyrzanowski.

UE żąda od krajów “granicznych” [więc i Polski] budowy obozów dla imigrantów?

UE żąda od krajów “granicznych” budowy obozów dla imigrantów?

Rząd Węgier: – Nie zrobimy tego pod żadnym pozorem ani pod żadnym naciskiem. Mandat, jaki wyborcy dali węgierskiemu rządowi, jest jasny: nie chcą widzieć obozów dla migrantów na Węgrzech.

===================================================

8.04.2025 tysol/ue-zada-od-krajow-granicznych-budowy-obozow-dla-imigrantow

Sensacja z Brukseli: Po raz pierwszy od lat Niemcy nie są już liderem Unii Europejskiej w liczbie wniosków o azyl – pisze Christoph B. Schiltz na łamach internetowej wersji die Welt w artykule “Nagle Niemcy nie są już liderem w liczbie wniosków o azyl”.

Najciekawszy z polskiego punktu widzenia jest fragment mówiący o elementach nowej polityki migracyjnej Unii Europejskiej.

“Węgrzy nie chcą widzieć obozów dla imigrantów”

Jak czytamy na łamach Welt.de, wraz z reformą polityki azylowej i migracyjnej przyjętą latem ubiegłego roku, UE “dokłada wszelkich starań, aby ograniczyć nielegalną imigrację”. Środki te mają wejść w życie najpóźniej do czerwca 2026 roku.

Szczególnie niepokojąco brzmi fragment nt. wymuszania budowy obozów dla imigrantów. 

– Można przewidzieć problemy: na przykład chodzi o procedury graniczne turbo dla migrantów z krajów, w których wskaźnik uznawania azylu wynosi poniżej 20 procent, a więc z krajów, w których szanse na ochronę są niewielkie. Na przykład Węgry mają zapewnić w pierwszym roku niemal 8500 z 30 000 miejsc w strzeżonych i zamkniętych ośrodkach na swoich granicach zewnętrznych. – czytamy na łamach Welt.de.

– Nie zrobimy tego pod żadnym pozorem ani pod żadnym naciskiem. Mandat, jaki wyborcy dali węgierskiemu rządowi, jest jasny: nie chcą widzieć obozów dla migrantów na Węgrzech. Dlatego – w pierwszej kolejności – ich nie utworzymy. To wyraźny mandat od wyborców – mówi die Welt węgierski minister ds. europejskich Janos Boka.

Tymczasem nawet obecny, proniemiecki i nie sprzeciwiający się podrzucaniu imigrantów przez polsko-niemiecką granicę rząd Donalda Tuska pod koniec marca zdecydował o zawieszeniu procedur azylowych na granicy polsko-białoruskiej. Co więcej, Polska, podobnie jak Węgry posiada odcinek granicy, będący również granicą Unii Europejskiej. Czy jeżeli “na przykład Węgry” są poddawane presji budowy obozów dla imigrantów, to czy Polska również?

Niemcy nie są już liderem w przyznawaniu azylu

Według tajnego raportu Komisji Europejskiej, do którego miała dotrzeć weekendowa WELT AM SONNTAG, liczba wniosków złożonych w Niemczech w pierwszym kwartale tego roku (od 1 stycznia do 31 marca) spadła o 41 procent do 37 387 w porównaniu z analogicznym okresem w roku ubiegłym. Liderem jest obecnie Francja z liczbą 40 871 wniosków o azyl, na kolejnym miejscu jest Hiszpania, gdzie o ochronę wnioskowało 39 318 osób. Dopiero trzecie miejsce zajmują Niemcy. Warto przy tym przypomnieć, że obecny kryzys migracyjny wywołała nie polityka francuska, czy hiszpańska, ale właśnie polityka migracyjna Niemiec.

III RP: Fala przemocy kolorowej dziczy rośnie

III RP: fala przemocy kolorowej dziczy w stosunku do lokalnej populacji rośnie

I będzie nadal rosła w miarę przyjmowania kolorowych przez reżim tuska. 

DR IGNACY NOWOPOLSKI APR 8

Pchnięcia nożem stają się coraz powszechniejsze w całej Europie, a tendencja ta jest ściśle związana z migracją.

Jamajczyk aresztowany za brutalne pchnięcie nożem przypadkowego mieszkańca

Policja w centrum Warszawy zatrzymała 50-letniego obywatela Jamajki, który pod koniec marca zaatakował nożem przypadkowego 27-latka na placu Bankowym w Warszawie. Według Salon24 incydent miał miejsce po kłótni w tramwaju, która przerodziła się w fizyczną konfrontację na przystanku.

Sprawca rzekomo „kilkakrotnie dźgnął nożem 27-letniego obywatela Polski. Ranny mężczyzna został przewieziony do szpitala z poważnymi obrażeniami” – powiedział rzecznik policji Jakub Pacyniak w RMF FM, dodając, że rany klatki piersiowej sprawiły, że jego stan jest krytyczny.

Napastnik uciekł z miejsca zdarzenia, ale policja zidentyfikowała go dzięki nagraniom z monitoringu ulicznego i rejestratorom tramwajowym. Został aresztowany na okres trzech miesięcy, ale grozi mu do 20 lat więzienia, jeśli zostanie skazany.

W listopadzie ubiegłego roku czterech obywateli Turcji zostało aresztowanych w centrum Warszawy w związku z pchnięciem nożem. Głównemu podejrzanemu postawiono zarzut usiłowania ciężkiego uszkodzenia ciała, posiadania narkotyków i prowadzenia pojazdu pod wpływem narkotyków, podczas gdy inny przebywał w Polsce nielegalnie.

Europa padła ofiarą serii pchnięć nożem, a zdarzenia te stały się niemal normą w cyklach informacyjnych. W ciągu ostatnich dwóch miesięcy Remix News informował o incydentach we Francji , Holandii i Włoszech . I to tylko trzy przykłady. Co ciekawe, we wszystkich trzech z tych historii i w zdecydowanej większości innych sprawcami są wszyscy migranci.

Najbardziej szokujący ostatni atak nożem miał miejsce, gdy Afgańczyk zaatakował grupę dzieci w przedszkolu w Niemczech, w wyniku czego zginęły dwie osoby, w tym 2-letni chłopiec.

Aresztowania gangu urzędników. Załatwili nielegalny wjazd dla kilkunastu tysięcy imigrantów…

Straż Graniczna zatrzymała urzędników. Załatwili nielegalny wjazd dla kilkunastu tysięcy imigrantów

8.04.2025 nczas/straz-graniczna-zatrzymala-gang-urzednikow

Funkcjonariusze Straży Granicznej rozbili zorganizowaną grupę przestępczą, której członkowie w zamian za korzyści materialne ułatwiali cudzoziemcom nielegalne przekraczania polskiej granicy i nielegalny pobyt w Polsce. Wśród zatrzymanych są urzędnicy jednego z powiatowych urzędów pracy na Mazowszu.

Śledztwo w tej sprawie nadzoruje Prokuratura Rejonowa w Grójcu.

– W sprawie zatrzymano trzy osoby. Wobec dwojga z nich – dwóch wysoko postawionych urzędników powiatowego urzędu pracy – sąd zastosował aresztowanie na okres 3 miesięcy – poinformowała rzecznik Komendanta Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej mjr Dagmara Bielec.

Prokurator przedstawił podejrzanym zarzuty dotyczące m.in. udziału w zorganizowanej grupie przestępczej oraz organizowania nielegalnego przekraczania granicy RP.

– Podejrzanym zarzuca się także przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków w związku z procedurą wydawania zaświadczeń o wpisie do ewidencji wniosków w sprawie pracy sezonowej i tym samym umożliwienie nielegalnego przekroczenia granicy RP cudzoziemcom z krajów wysokiego ryzyka migracyjnego, na podstawie dostarczonych dokumentów wymaganych do uzyskania polskiej wizy, a także poświadczania nieprawdy co do zamiaru zatrudnienia cudzoziemca na terenie Polski i tym samym – działania na szkodę interesu publicznego – wskazała mjr Bielec.

W związku z działalnością przestępczą rozbitej grupy, od 2018 do 2024 r., prawie 12,5 tys. cudzoziemców z Azji Centralnej, Afryki, Dalekiego Wschodu i Ukrainy uzyskało dokumenty niezbędne do wnioskowania o wizę. Po jej uzyskaniu nabyli prawa do wjazdu do Polski i tym samym do innych krajów strefy Schengen.

– Członkowie grupy wykorzystywali dane personalne zarówno legalnych pracodawców, jak i tzw. słupów, z których tworzyli fikcyjnych pracodawców i na ich dane składali fałszywe wnioski o wydanie zezwoleń na pracę dla cudzoziemców – dodała rzecznik Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej.

Podczas przeszukań lokali zajmowanych przez zatrzymane osoby oraz pomieszczeń powiatowego urzędu pracy, funkcjonariusze zabezpieczyli nośniki danych, dokumenty mogące stanowić dowód w sprawie. Zabezpieczono także ponad 117 tys. zł oraz trzy pojazdy.

Ostatnie zatrzymania były efektem wielomiesięcznej pracy funkcjonariuszy operacyjno-śledczych z Placówki Straży Granicznej w Radomiu Nadwiślańskiego Oddziału Straży Granicznej w Warszawie.

Na trop grupy przestępczej funkcjonującej w strukturach jednego z powiatowych urzędów pracy na Mazowszu, funkcjonariusze wpadli po rozbiciu w maju 2024 r. innej zorganizowanej grupy działającej w tej samej instytucji i zatrzymaniu 10 osób, m.in. pracownicy tego urzędu, która do dziś pozostaje w areszcie.

Toruń protestuje przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców w Toruniu, Bydgoszczy i Włocławku…

Toruń protestuje przeciwko imigrantom. „Całkowicie zniszczy bezpieczeństwo nasze i naszych dzieci”

7.04.2025 nczas/torun-protestuje-przeciwko-imigrantom

Protest przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców w Toruniu.
Protest przeciwko Centrom Integracji Cudzoziemców w Toruniu. / Fot. X/@PJJBinkowski

Setki osób manifestowały w Toruniu na Rynku Staromiejskim, sprzeciwiając się powstaniu Centrum Integracji Cudzoziemców. Pikietę pod hasłem „Toruń przeciwko imigracji” zorganizowały środowiska prawicowe, m.in. Konfederacja Korony Polskiej, Ruch Narodowy czy Młodzież Wszechpolska.

Centra Integracji Cudzoziemców będą naszym zdaniem przedsionkiem do przyjęcia w Polsce paktu migracyjnego, sprzeciwiamy się temu. Obawiamy się o nasze społeczeństwo, o naród. Napływ cudzoziemców związany jest ze wzrostem przestępczości, czego przykładem są wydarzenia w Europie Zachodniej – powiedział Przemysław Binkowski, prezes Ruchu Narodowego w woj. kujawsko-pomorskim.

===========================

ZawszeFrantiscaFranco @AlicjaJesz

Toruń – protest przeciw imigracji i ośrodkom dla imigrantów w Toruniu, Bydgoszczy i Włocławku. Młodzież Wszechpolska, Konfederacja Korony Polskiej, Ruch Narodowy, Patriotyczny Toruń.

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Agnieszka Szumilas z Konfederacji Korony Polskiej mówiła, że w jej ocenie napływ nielegalnych migrantów „całkowicie zniszczy bezpieczeństwo nasze i naszych dzieci”. – Będziemy bali się chodzić po ulicach, puścić dzieci do szkoły, tak jak się to dzieje na zachodzie – przekonywała Szumilas.

Na Rynku Staromiejskim w Toruniu skandowano m.in. „silna Polska, silna rodzina”, „nie dla imigracji”, „nie tęczowa, nie czerwona, tylko Polska narodowa” czy „Polak w Polsce gospodarzem”.

Uczestnicy mieli w rękach polskie flagi, a także flagi Młodzieży Wszechpolskiej czy Ruchu Narodowego. Odśpiewano hymn Polski i modlono się w intencji ojczyzny. Na zakończenie pikiety kilku uczestników podeptało flagę Unii Europejskiej.

===========================

Młodzież Wszechpolska @MWszechpolska

Wielka manifestacja Polaków przeciwko imigrantom w Toruniu Zamanifestowaliśmy nasze poparcie dla Polski jako państwa narodowego, bez milionów imigrantów w naszym kraju. Chcemy Polski bezpiecznej i kultywującej swoją tradycję oraz tożsamość Nie zgadzamy się na relokację imigrantów z Niemiec i ściąganie tutaj nisko opłacanych pracowników, zarówno z Ukrainy jak i Azji, czy Afryki. Mamy dość obniżania pensji polskich pracowników oraz pełnych akademików przy uczelniach Dziękujemy za obecność przede wszystkim

@RuchNarodowy @KoronyPolskiej

Patriotyczny Toruń. Dziękujemy też redakcji Lepszy Toruń za świetną relację

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Przemysław J. Binkowski @PJJBinkowski

Toruń Przeciwko Imigracji. Bardzo dobrze zorganizowana i poprowadzona przez

@MWszechpolska @RuchNarodowy Też tam był.

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

·

Czy zastąpią nas „nowi Polacy”?

magnapolonia/czy-zastapia-nas-nowi-polacy

Michał Murgrabia: Czy zastąpią nas „nowi Polacy”?

Michał Murgrabia: Czy zastąpią nas „nowi Polacy”?

Nasi umiłowani rządzący, zarówno z lewej, jak i z tzw. prawej strony, starają się wykonywać polecenia brukselskich eurokomunistów i to bez zbędnego ociągania się. Na potrzeby polityki wewnętrznej zarzekają się jedni przez drugich, że nie przyjmą żadnego imigranta w ramach narzuconego nam Paktu Migracyjnego. Jak to wyjdzie? Możemy się domyślać. Ba! Możemy być praktycznie pewni, że nas okłamią. Czego dotyczy Pakt? Pakt zakłada wdrożenie systemu relokacji imigrantów.

Nowe przepisy mają sprawić, że ujednolicone zostanie prawo oraz procedury na szczeblach krajowych, w zakresie kwestii azylowych oraz szeroko rozumianej polityki migracyjnej w UE. Usprawnione zarządzanie migracją zakłada, że pomiędzy kraje członkowskie UE będą rozdzielani imigranci, oczywiście wedle uznania starszych i mądrzejszych, komu i ile. O ilu osobach jest zatem mowa?

Pomiędzy poszczególne państwa będzie trzeba przymusowo rozlokować co najmniej 30 tys. osób rocznie. Powie ktoś, że to i dużo i mało. Być może i mało, w końcu to tylko ilość odpowiadająca małemu miastu, a te mają to do siebie, że są małe.

Dochodzi do tego jednak cała masa niekontrolowanych pokonywaczy przemytniczych szlaków. W przypadku odmowy państwa te będą miały tylko jedną alternatywę – zapłacić ekwiwalent finansowy w wysokości 20 tys. euro za każdą nieprzyjętą osobę.

Jak widać wyłamywanie się z „dobrowolnej” solidarności słono kosztuje. Określenia „dobrowolna” użyli sami eurokomuniści. My wiemy jednak, że istnieją miękkie formy nacisku, takie jak działania lobby, szantaż, bądź skorumpowanie polityków. Przewidziano również mechanizm wzmocnionej solidarności, dla sytuacji nagłych. Załóżmy, że na greckim wybrzeżu desantują się nachodźcy, a u nas zdążyła już nieco osłabnąć gorliwość imigrantów na granicy z Białorusią, a do tego unijna wierchuszka już o tym zdążyła zapomnieć.

Co wtedy? Być może zostaniemy wskazani jakimś niewybranym przez nikogo palcem, jako ci, którzy mają otworzyć drzwi obcym. W przeciwnym razie zostanie nam podsunięta pod nos czapka i będziemy musieli dorzucić się cwaniakom do ich euro-garnuszka. W najlepszym razie trzeba będzie płacić wysokie kary, choć nie jest to wcale takie pewne, że pozwolą nam się z tego w ten sposób wykpić.

To tyle, jeśli idzie o Pakt Migracyjny. Przejdźmy do naszych polskich realiów i tego co nam początkowo szykował PiS, a teraz wdraża PO. Prawdopodobnie są to podwaliny pod realizację bandyckich unijnych postanowień relokacyjnych. Z naszej strony bardzo mocno w sprawę masowej imigracji zaangażowało się Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej, a konkretniej Departament Pomocy i Integracji Społecznej. Ono bowiem widnieje jako organ odpowiedzialny z ramienia polskiego rządu, w dokumentach określających wymiar i metodę organizacji pracy Centrów Integracji Cudzoziemców.

W ramach tego „wspaniałego” planu ma zostać utworzonych 49 takich centrów. Mają powstać w każdym byłym i obecnym mieście wojewódzkim. W ramach programu pilotażowego przeprowadzonego za rządu PiS, powstało przynajmniej kilka takich Centrów: 5 w Wielkopolsce, 1 w Opolu i 1 w Rzeszowie.

PO kontynuuje tylko działania swoich poprzedników.

Co zawierają wytyczne sygnowane logiem Ministerstwa Rodziny (sic!)? Wytyczne mają przybliżyć „sposób działania” podmiotom chcącym „otworzyć i prowadzić takie Centrum”. Istnieją trzy modele organizacji Centrów: albo organizują je Urzędy Marszałkowskie, albo jednostki Samorządu Terytorialnego, albo zewnętrzne podmioty, które wygrają nabór. Przeważa właśnie ten trzeci model. Zdecydowaną większość naborów, ponad połowę, przeprowadzaną w poszczególnych województwach, wygrał… Caritas.

Być może dlatego, że dysponuje zapleczem logistycznym oraz posiada nieruchomości w większości takich miast, a być może wynika to z jeszcze innych powodów, o których wie tylko znajomy królika.

Jednym ze źródeł finansowania Centrów jest unijny Fundusz Azylu, Migracji i Integracji (w skrócie FAMI), którym zarządza Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji. Właściwym ministrem jest więc Tomasz Siemoniak (PO). Organizatorzy Centrów mogą pozyskiwać inne źródła finansowania, u różnych sponsorów. Nie zabraknie również wkładu z budżetu państwa. Częściowo więc za własne pieniądze kupujemy sznur, na którym chcą nas powiesić.

Centra mają być zorganizowane w oparciu o model One-Stop-Shop. Na czym to polega? Chodzi o zapewnienie możliwie szerokiego dostępu do usług oraz informacji w jednym miejscu. Zgodnie z wytycznymi ma to pozwolić na zminimalizowanie konieczności „szukania i korzystania z wielu źródeł, (…) zapewniając szeroki wybór i wsparcie w jednym centralnym punkcie”.

Nie chodzi też wyłącznie o „dostarczenie usług w znaczeniu formalnym, ale również o promowanie aktywnego uczestnictwa i zaangażowania cudzoziemców w życie społeczne i kulturalne Polski. (…) To miejsce, gdzie migranci mogą kontaktować się i zacieśniać relacje z Polakami, przede wszystkim z mieszkańcami lokalnej społeczności, co przyczynia się do budowania więzi międzykulturowych”.

Pytał nas ktoś czy tego chcemy? A tak swoją drogą czy to nie brzmi pięknie? Nie. To brzmi naiwnie i propagandowo. Papier wszystko przyjmie i wiele rzeczy na papierze wygląda dobrze. W praktyce wygląda to jednak zupełnie inaczej. Z samego dokumentu możemy się dowiedzieć np., że może dojść do sytuacji, w której „w danym regionie zostanie zidentyfikowana potrzeba utworzenia kilku Centrów”, bo „niniejsze Wytyczne nie wykluczają również rozwiązania, w którym więcej niż jedno Centrum będzie utworzone w jednym ośrodku miejskim”.

To spotkało Łódź. Tam, według różnych źródeł, planuje się utworzenie 5 lub nawet 9 takich Centrów.

Mieszkańcy lokalnych społeczności dotychczas żyli swoim spokojnym życiem, choć pewnie często niełatwym, aż ktoś nagle postanowił ich na siłę uszczęśliwić. W wytycznych podkreślono, że miejscowe społeczności goszczą „na swoim terenie cudzoziemców”. Sęk w tym, że my ich nie gościmy, nam ich narzuca się siłą. Gościa zapraszamy, bo chcemy, a intruz pojawia się nieproszony. Tak jest w tym przypadku. Do tego dorobiono propagandę i PR, a w tle ktoś już liczy spore pieniądze.

Budżet FAMI przewiduje bowiem wypłacenie podmiotom, które wezmą na siebie tworzenie Centrów Integracji Cudzoziemców (CIC) na obszarze Polski blisko 433 milionów zł. Dotacje z UE są takie kuszące, że krzywda i strach lokalnej społeczności staje się tylko pewnym kosztem, na który stać tych, którzy są prawdziwymi beneficjentami Centrów Integracji Cudzoziemców. Omówimy tutaj tylko formalnych beneficjentów, a nie tych, którzy siedzą w bezpiecznym miejscu.

Dokument wspomina o trzech odrębnych grupach beneficjentów, którym Centra, a dokładniej model One-Stop-Shop wdrażany w centrach, ma przynieść korzyści. Tymi grupami są: imigranci, instytucje obsługujące Centra i my, zwykli Polacy. Podkreśla się przy tym, że CICe są „rozwiązaniem słusznym, niosącym korzyści dla samych beneficjentów jak i dla całej tkanki społecznej w regionie”. Gdy dokument mówi o beneficjentach mowa jest zazwyczaj o cudzoziemcach, względnie o instytucjach. O nas, Polakach, pojawia się tylko kilka w zasadzie mało istotnych wzmianek.

Zakłada się przy tym z góry, że owa tkanka społeczna, którą stanowimy, czy to lokalna czy regionalna, chce tego samego co założyciele projektu i podziela optymizm osób, które wdrażają opisywane tutaj rozwiązania.

Jak wiemy dotychczas zablokowano utworzenie takich ośrodków w Gminie Niedźwiedź (mieszkańcy zebrali 1500 podpisów pod swoją petycją), podobnie w Brzegu, tam również zebrano podpisy pod petycją, a radni ją jednogłośnie poparli.

W Suwałkach prezydent oznajmił, że nie wykona decyzji wojewody w tej sprawie, a w Siedlcach, również na podstawie petycji mieszkańców, przygotowano uchwałę przeciwko utworzeniu CIC, którą radni poparli jednogłośnie. Na początku kwietnia odbył się również protest przeciwko utworzeniu CIC w Płocku. Czy to świadczy o naszym entuzjazmie i otwartych ramionach, czy raczej o sprzeciwie opartym na doświadczeniu płynącym z Zachodu? Jak widać, mimo całej propagandy, chcemy być mądrzy przed szkodą. Oby było nas coraz więcej.

Wróćmy jednak do owych korzyści, które mają odnieść imigranci korzystający z pomocy Centrów, ale i „samych instytucji i organizacji oferujących konkretne usługi” w tych Centrach, które również odniosą z tego ogromne korzyści. O jakich korzyściach mówi dokument? O wszelakich. Opisano w nim taki zakres wsparcia, o jakim wielu Polaków może co najwyżej pomarzyć. Usługi, a raczej przywileje, oferowane w Centrach obejmują możliwość załatwienia wielu spraw lub skorzystania „z różnorodnych usług w jednym miejscu”, co oszczędzi imigrantom ich „czas i wysiłek”, a przy tym „minimalizuje powielanie działań oraz biurokrację”.

Cudzoziemcy mają mieć „wygodę, uproszczenie procesów i zwiększoną efektywność kompleksowego wsparcia (…) w procesie decyzyjnym”. Ponadto mają mieć „jasny dostęp do informacji i usług”, a współpraca pomiędzy instytucjami ma doprowadzić do „lepszej koordynacji i efektywnego rozwiązywania [ich] problemów”. Należy tak im świadczyć pomoc, aby ułatwić im „proces podejmowania decyzji” oraz usprawniać komunikację i jak najlepsze zrozumienie, w tym przezwyciężenie bariery językowej.

Przede wszystkim należy dążyć do tego, aby „poprawić doświadczenie beneficjenta” i zadbać o jego dobre samopoczucie. Tym, którzy będą potrzebowali „szybkiego załatwienia wielu spraw” należy umożliwić „skrócenie czasu oczekiwania na rezultaty” i w możliwie największym stopniu „ułatwić im dostęp do niezbędnych dla nich usług”. Ponadto powinno się „dostosowywać ofertę, do indywidualnych potrzeb beneficjentów” i udzielać im wsparcia „tak długo, jak długo jest to niezbędne dla ich potrzeb”, co jasnym jest, że sprzyjać będzie pasożytnictwu.

Ponad wszystko wsłuchiwać się należy w zgłaszane przez nich wszelkie uwagi. A Polak? Niech czeka w kolejce, bo dla niego są zwykłe terminy administracyjne i nie potrzebuje uprzywilejowanego traktowania.

Co oferować będą Centra? Nie każde realizować będzie pełen pakiet zalecanych usług zawartych w Wytycznych. Mimo to oferta jest imponująca, obejmuje bowiem naukę języka polskiego, pomoc asystentów adaptacyjnych, punkt informacyjny, wsparcie prawne i psychologiczne, kursy adaptacyjne, wsparcie psychospołeczne, doradztwo zawodowe, tłumaczenia zwykłe oraz przysięgłe dokumentów, czy zespoły mobilne. A to wszystko bezpłatnie. Ze względu na długość artykułu omówię tylko kilka z nich.

Wadą kursu języka polskiego jest jego niska efektywność, co przyznają nawet pomysłodawcy projektu, piszą oni bowiem, że „praktyka pokazuje jednak, że liczba godzin określonych w rozporządzeniu nie jest wystarczająca”. Dobrze byłoby więc, żeby „cudzoziemcy mieli możliwość uczenia się na kursach językowych, które w swoim założeniu będą obejmować znacznie większą liczbę godzin”. Kto ma im to zapewnić? Ministerstwo wskazuje na to, że ważne jest, aby imigrantów zachęcać do nauki języka polskiego i „zapewnić odpowiednie działania motywujące”.

Ważne jest, aby byli obecni, pilni i zmotywowani. Co więc proponują? Pobiorą od nich zwrotną kaucję. Skąd nachodźcy wezmą na to pieniądze? Czy z własnej kieszeni czy z naszych podatków? Ponadto po przekroczeniu jakiegoś progu nieobecności poinformuje się ich o „wykreśleniu z listy słuchaczy”. Z pewnością się tym przejmą. Do tego proponuje się nagrody za 100% frekwencję. Co ma być tą nagrodą i kto ją sfinansuje?

Jeśli to będzie nagroda pieniężna to jakiej wysokości? Oczywistym jest, że sama obecność na zajęciach nie oznacza, że ktoś się przykłada. Na tym nie koniec, warto bowiem „stworzyć możliwość nauki (…) częściowo online”. Kto zatem opłaci zakup komputerów lub innych urządzeń do nauki? Kto zapewni i pokryje koszt dostępu do Internetu? A wreszcie kto zabezpieczy zakupiony sprzęt przed ewentualną kradzieżą, zniszczeniem lub niewłaściwym użytkowaniem? Widocznie stać nas na to.

W ramach doradztwa zawodowego imigranci będą kierowani na „szkolenia podnoszące kompetencje zawodowe”. Doradztwo obejmuje także „przygotowanie dokumentów aplikacyjnych na dane stanowiska pracy”, czy „do rozmowy kwalifikacyjnej”.  Natomiast w ramach wsparcia psycho-społecznego będą mogli korzystać z warsztatów arte-terapeutycznych, zajęć sportowych, warsztatów antystresowych, warsztatów kulinarnych czy wyjść do teatru i na koncerty.

Do tego wszystkiego oferuje się możliwość „celebrowania świąt i uroczystości ważnych dla cudzoziemców i społeczeństwa przyjmującego”. Co to oznacza? Mamy udawać, że świętujemy z nimi ramadan, a może będziemy wspólnie czytać Koran? To tylko próbka szerokiego wachlarza możliwości oferowanych w Centrach. Wszystko za free.

W jakich godzinach pracują w Polsce urzędy? Zwykle trzeba poświęcić dzień wolnego, aby coś załatwić. Specjalnie dla imigrantów „punkt informacyjny ulokowany w Centrum Integracji Cudzoziemców powinien być dostępny 5 dni w tygodniu (…) co najmniej w jednym dniu do godziny 19:00”. Na Polaków nikt nie czeka w urzędzie do 19.00. Na tym jednak nie koniec. W dokumencie wyraźnie zaznaczono, że „udzielanie pomocy będzie obejmować o wiele szerszy zakres niż wyżej wymieniony”. To oznacza spełnianie praktycznie wszystkich możliwych oczekiwań przybyszów.

Polak, a tym bardziej przedsiębiorca, traktowany jest we własnym kraju prawie jak złodziej. Czy kiedykolwiek byliśmy postrzegani, przez władzę różnego szczebla, tak jak imigranci, chociażby w omawianym przeze mnie dokumencie? Czy ktoś chciał nam w jakimkolwiek urzędzie, aż tak nadskakiwać? Widocznie w oczach rządzących imigranci stanowią niebywałą wartość, większą niż tubylcy. Zresztą kto by się tam nami przejmował, jesteśmy w końcu tylko obywatelami drugiej kategorii.

Wniosek nasuwa się sam: Imigranci znajdą się w korzystniejszej sytuacji niż my. Moje słowa, przynajmniej pośrednio, podzielają sami twórcy tego dokumentu, ponieważ jak stwierdzają, „Korzystanie z pomocy niesionej w Centrach (…) może być postrzegane negatywnie przez społeczność lokalną, ponieważ usługi oferowane w Centrach są darmowe dla beneficjentów i cudzoziemcy mogą być postrzegani jako konkurencja”.

To akurat nie jest największy problem. To czego się obawiamy to wzrost przestępczości i powstawanie skupisk, które de facto wyłączą części miast z użytkowania, chociażby dlatego, że powstaną tam narkotykowe getta. Swojego czasu spierałem się z Zandbergiem, który przy świadkach zaprzeczał jakoby we Francji miały istnieć tzw. strefy No-Go. Chodzi o miejsca, do których nie wjeżdżają praktycznie żadne służby ze względu na wysoką przestępczość i gettoizację tych obszarów. Twórcy Wytycznych widzą sprawy jednak inaczej.

Podkreślono w nich, że „najważniejsze jest bezpieczeństwo beneficjentów” (nie mylić z Polakami!). Mało tego, przestrzega się przed zagrożeniem z naszej strony, ponieważ „należy mieć na uwadze, że utworzenie Centrum może mieć nie tylko pozytywny wpływ na zachowania okolicznych mieszkańców”. Jeśli nie pozytywny, to jaki? Sugeruje się, że to nas mogą się obawiać cudzoziemcy, a nie my ich. Cóż za absurd! Czy to nie my powinniśmy obawiać się coraz większej ilości Gruzinów, Czeczenów i Kolumbijczyków[1] przybywających do Polski?

Wśród słabych stron Centrów nie wymienia się żadnego punktu, który dotyczyłby mieszkańców. Dla nas to przecież same plusy. Jakie? Dokument wymienia trzy korzyści, ale o nich za chwilę. Zasadniczo o mieszkańcach wspomina się mimochodem, prawie nas się w tym dokumencie pomija, a jak już się pojawiamy, to zwykle przedstawia się nas w negatywnym świetle. W dokumencie podkreślono jedną ważną rzecz, że CIC działa „w interesie mieszkańców”. Jakie nasze sprawy będą tam realizowane? Żadne.

Dokument mówi natomiast, choć dość zdawkowo o tym, że obecność takiego Centrum wpłynie na „bezpieczeństwo publiczne, demografię czy rozwój gospodarczy”. Oto owe korzyści. W Wytycznych dosłownie poświęcono temu jedno zdanie (sic!), ale nie wyjaśniono tego co przez to rozumieją inicjatorzy projektu.

Zrobię to więc za nich.

Jak zamierza się zapewnić bezpieczeństwo publiczne? Nie wyobrażam sobie, żeby monitorowano każdego przebywającego w danym mieście cudzoziemca albo zwiększono ilość patroli policyjnych, ponieważ te cierpią na poważne braki kadrowe. Ewidentnie jest to wyłącznie przejaw naiwności. Zachód, znacznie lepiej przygotowany od nas pod tym względem, zupełnie nie radzi sobie z sytuacją.

Jak skomentować to, że element napływowy, obcy nam, ma zamiast nas, bądź obok nas, wpływać na poziom demografii w Polsce? Czy nie chodzi o podmianę społeczeństwa? Jeśli tak wygląda to na zaplanowaną dla nas przyszłość, to może się wkrótce okazać, że będziemy nie autochtonami, a mniejszością we własnym kraju. Oczywiście początkowo nie w skali makro, ale w skali mikro już tak.

Finalnie Polska zmieni się w jeden wielki bałagan. W dłuższej perspektywie oznacza to bowiem trwałą zmianę strukturalną lokalnych społeczności, a w ogólnym kontekście całej Polski. Rządzący braki w ludziach chcą uzupełnić przybyszami i ich potomstwem. To na nich się stawia w tej kwestii. Czy najlepszy dowodem na to nie jest fakt, że Wytyczne sygnowane są przez Ministerstwo Rodziny i Polityki Społecznej?

Nieustannie podtrzymuje się narrację jakoby pierwszymi w kolejności beneficjentami Centrów były „osoby będące w kryzysie uchodźczym”, bądź „z doświadczeniem uchodźczym”. Na pierwszym miejscu wymienia się tych, którzy są „uchodźcami wojennymi”. Czy imigranci relokowani w ramach Paktu Imigracyjnego to uchodźcy wojenni? Czy my, jako Polska, mamy obowiązek jako pierwsi przyjmować imigrantów z Bliskiego Wschodu, którzy uciekają np. przed terroryzmem lub nawet przed wojną? Czy Polska jest dla nich najbliższym sąsiadem, w którym nie toczy się wojna? Oczywiście to tzw. „pytanie retoryczne”.

W mojej ocenie to jest próba wywierania emocjonalnego szantażu na Polakach, którzy łatwiej się zlitują nad uchodźcą wojennym niż imigrantem zarobkowym. Gdyby pominąć specyfikę uchodźców z Ukrainy, okazałoby się, że większość imigrantów przybywających do Polski, to właśnie ludzie poszukujący lepszego i dostateczniejszego życia. Nie dajmy się szantażować. Rozwoju gospodarczego nie zapewnią nam ani osoby straumatyzowane wojną, ani „inżynierowie” z Afryki czy Bliskiego Wschodu.

Wspominam o nich, ponieważ stale wzrasta ilość imigrantów z krajów gdzie główną religią jest islam, czyli Turcja, Somalia, Erytrea, Etiopia, Afganistan, Jemen, Tadżykistan, Egipt, Sudan, Pakistan, Irak, Iran czy Maroko.

Na koniec przywołam trochę liczb, ponieważ dobrze byłoby je zapamiętać. Wytyczne sugerują, że miejsce wybrane pod Centrum powinno znajdować się w centrum miast, a do tego musi być „dostatecznie reprezentacyjne” (najlepiej hotel pięciogwiazdkowy) i bezpieczne, czyli nie „w częściach miasta, które mają podniesiony współczynnik przestępczości”. Oto zatroszczą się już sami nowoprzybyli -“Polacy”, bo chyba niewielu ma jeszcze jakieś wątpliwości, że dokonywana jest podmiana struktury polskiego społeczeństwa.

Niech liczby uświadomią to tym z nas, do których to jeszcze nie w pełni dotarło. Począwszy od 2023 r. do lutego 2025 r., złożono ponad 1 150 000 wniosków o pobyt w Polsce. Same wnioski rozpatrzono pozytywnie w 87% w 2024 r. i 89% w 2023 r. Znaczna część z cudzoziemców odwołała się od negatywnych decyzji. Skutkowało to zmianą decyzji na pozytywną, w aż 45% w 2023 r. i w około 30% w 2024 r. Ponadto w obydwu latach ponad 10% dalszych wniosków skierowano do ponownego rozpatrzenia, więc liczba pozytywnie rozpatrzonych wniosków z pewnością będzie jeszcze wyższa.

Dane pochodzą z Urzędu do Spraw Cudzoziemców i można je w każdej chwili zweryfikować.

Wniosek jest prosty: nasza granica jest dziurawa jak ser szwajcarski i to jest ostatni moment, żeby zareagować i stawić jakiś opór. Organizujcie się, protestujcie, zbierajcie podpisy pod petycjami, brońcie się! Drugiej szansy możemy już nie dostać.

[1] Kolumbia jest jednym z krajów z najwyższą przestępczością na świecie (odsetek zabójstw z broni palnej).

Polecamy również: Państwowe muzeum w Warszawie oskarża Polaków o kolonializm

„Mazowieckie Mosty Międzykulturowe” – 105,5 mln zł. Na samą PROMOCJĘ przyjmowania nachodźców.

Urząd Marszałkowski finansuje promocję integracji imigrantów na Mazowszu. Znamy kwoty

4.04.2025 nczas/urzad-marszalkowski-finansuje-promocje-integracji-imigrantow

Imigranci w Hiszpanii.
Imigranci – zdj. ilustracyjne. / Fot. PAP/EPA

W odpowiedzi na wniosek o informację publiczną złożony przez działacza Konfederacji Korony Polskiej, Pawła Wyrzykowskiego, Mazowieckie Centrum Polityki Społecznej ujawniło kwoty jakie wydaje na promocję integracji cudzoziemców w lokalnych mediach. Poznaliśmy także pokaźną kwotę przeznaczoną na program „Mazowieckie Mosty Międzykulturowe”.

Na 90 lokalnych portalach na Mazowszu Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego zamieścił artykuły sponsorowane przybliżające ideę Centrów Integracji Cudzoziemców. Na Mazowszu takie centra mają znajdować się w Warszawie, Płocku, Ciechanowie, Radomiu, Siedlcach i Ostrołęce. Plany te budzą szeroki sprzeciw społeczny.

Na artykuły sponsorowane Urząd Marszałkowski wydał 25 tysięcy złotych.
Natomiast cały program „Mazowieckie Mosty Międzykulturowe” opiewa na aż 105 485 555,55zł (105,5 mln zł).

Podobnie sytuacja może rysować się w pozostałych województwach. W całym kraju Centrów Integracji Cudzoziemców ma powstać aż 49. Liczne środowiska i osoby prywatne organizują protesty, składają petycje i zapytania. Dzięki jednemu z takich zapytań poznaliśmy właśnie wspomniane kwoty.

Rekord w Niemczech. Refugees Welcome. Jeszcze nigdy nie było tyle przestępstw.

Rekord w Niemczech. Jeszcze nigdy nie było tyle przestępstw

Refugees Welcome /pch24/rekord-w-niemczech-jeszcze-nigdy-nie-bylo-tyle-przestepstw

(Oprac. PCh24.pl)

217 tysięcy – do tylko przestępstw z użyciem przemocy doszło w ubiegłym roku w Niemczech. Prawie 50 proc. sprawców to imigranci. Silna wzrosła liczba napaści seksualnych.

Niemiecka policja zaprezentowała statystyki przestępczości za 2024 roku. Wynika z nich, że był to czas rekordowej przemocy. Doszło w sumie do 217 277 czynów z użyciem przemocy, co oznacza wzrost o 1,5 proc. względem roku poprzedniego i jest najgorszym wynikiem w historii powojennych Niemiec.

Osoby bez niemieckiego obywatelstwa dopuściły się w sumie 43,1 proc. wszystkich przestępstw. Gdyby uwzględnić posiadaczy tego obywatelstwa wywodzących się z rodzin imigranckich, odsetek byłby jeszcze wyższy, ale takich statystyk nie podano. [Oficjalnie. Gdy mój znajomy dziennikarz niemiecki usiłował te liczby ocenić – został ukarany. Tam każdy Turek nazywany był od dawna ‘Niemcem”. To zwiększa oficjalny współczynnik dzietności “Niemców” znacznie. O ile – to tajemnica… MD]

Politycy Alternatywy dla Niemiec wskazali, że nie ma żadnych wątpliwości co do związku pomiędzy wzrostem przestępczości a masową migracją. Niemieckie władze nie chcą tego jednak otwarcie przyznać.

Wzrosła też ilość napaści na policję, również o 1,5 procent. W sumie każdego dnia popełnia się w Niemczech 300 przestępstw wobec funkcjonariuszy.

Szefową Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, Nancy Faeser, skrytykowała też niechętna wobec imigracji lewicowa Sahra Wagenknecht. – Liczby pokazują, że Nancy Faeser, pierwsza kobieta na tym urzędzie, zrobiła niewiele, by chronić – kobiety – wskazała, nawiązując do coraz liczniejszych przypadków gwałtów i przemocy seksualnej. Ich liczba wzrosła aż o 9,3 procent. Jak dodała Wagenknecht, Niemcy przestały być bezpiecznym krajem.

Źródło: jungefreiheit.de Pach

Francuzi boją się wojny domowej, a Niemcy – przestępczości.

Francuzi boją się wojny domowej, a Niemcy – przestępczości

Dariusz Matuszak https://wpolityce.pl/polityka/725322-francuzi-boja-sie-wojny-domowej-a-niemcy-przestepczosci

Dane dotyczące poziomu przestępczości w Niemczech i badania opinii społecznej we Francji pokazują w jak fatalnym stanie znajdują się dwa największe kraje Unii Europejskiej. Niekontrolowana imigracja dosłownie rozsadza Francję.

————————————–

Największa gazeta Francji – „Le Figaro” i zajmująca się promowaniem świeckości i wartości republikańskich organizacja Agir Ensemble (Działać Razem) postanowiły w sposób specjalny uczcić 120 rocznicę uchwalenia ustawy o rozdziale państwa od Kościoła. Zleciły więc szerokie badania dotyczące nastrojów wśród Francuzów, ale też stanu wspólnotowej świadomości. Badania zbiegły się też z 10. rocznicą terrorystycznego zamachu w Bataclan.

I bum, okazało się, że 120 lat sekularyzacji, budowania świeckości państwa, rugowania chrześcijaństwa z życia społecznego, politycznego i kulturowego zakończyło się „wielkim, niespodziewanym sukcesem”, o jakim socjalistycznym twórcom ustaw o świeckości państwa nawet się nie śniło – 80% Francuzów obawia się wybuchu wielkich rozruchów społecznych związanych z islamizacją Republiki. 42% uważa, że mogą mieć one tak gwałtowny przebieg, że przyjmą formę otwartej wojny domowej.

Z badania nie wynika, czy pozostałe 20% akurat cieszy się z islamizacji Francji i chętnie w jakichś rozruchach, czy nawet wojnie domowej weźmie udział.

Niemal dokładnie 4 lata wcześniej – w kwietniu 2021 na łamach magazynu „Valeurs Actuelles” ukazał się list otwarty 20 generałów w stanie spoczynku, którzy ostrzegali przed wybuchem wojny domowej z powodu niekontrolowanej imigracji i postępującej islamizacji. Generałowie pisali, iż „islamizm i hordy z przedmieść” opanowały wiele połaci kraju, a władze dopuściły do tego, że w tych miejscach nie ma już francuskiego państwa i nie obowiązują prawa Republiki.

Rząd oskarżył oficerów o bezprawne publiczne wyrażania opinii na temat religii i polityki, a  ówczesna minister obrony Florence Parly zapowiedziała surowe ukaranie autorów. Więc w maju ukazał się kolejny list mówiący o groźbie wojny domowej, wzywający do ratowania Francji. Tym razem podpisało go ponad 130 tysięcy byłych wojskowych, często weteranów walk w Afryce i Afganistanie. Sprawa rozeszła się po kościach.

Żadne zagrożenie oczywiście nie minęło. Teraz 80 proc. Francuzów uważa, że do eksplozji społecznej dojdzie w ciągu najbliższych miesięcy, a 39 proc. sądzi, że możliwe są ataki na Pałac Elizejski – siedzibę prezydenta i budynki Zgromadzenia Narodowego. 60 proc. nie wierzy, iż rząd jest w stanie zapobiec rozruchom i utrzymać w kraju jaki taki porządek. To wszystko w sytuacji kryzysu politycznego – w ciągu roku upadły trzy rządy, a obecny też nie ma większości parlamentarnej.

Za główne czynniki rozrywające więzy społeczne i budujące poczucie zagrożenia uznano radykalną ideologię islamistyczną i tzw. multikulturalizm. Badanie wykazały, że 72% Francuzów martwi się ekspansją islamizmu w dzielnicach robotniczych, 70 proc. – ekspansją w więzieniach, 63 proc. w szkołach, 56 proc. na uczelniach i 52 proc. w klubach sportowych.

W  tym zsekularyzowanym państwie, będącym dla naszej lewicy wzorem i świeckim rajem, 75% obywateli wskazuje, że przestrzeń publiczna została opanowana przez religię islamską. Aż 77% Francuzów uważa, że tzw. multikulturalizm odpowiada za upadek kultury francuskiej.

======================

Przenieśmy się nieco bliżej Polski, czyli do Niemiec. Tam w kwietniu policja federalna ma ujawnić dane dotyczące przestępczości w 2024 roku. Tymczasem dziennik „Die Welt” chwali się, że dotarł do nich wcześniej i część z nich już publikuje.

I tak w 2024 roku o 1,5 proc. wzrosła liczba przestępstw z użyciem przemocy, a o 1 proc. liczba zabójstw. Co jednak szokujące, to że o 9,3% wzrosła liczba gwałtów i napaści na tle seksualnym, których skutkiem była śmierć ofiary. O ponad 11% wzrosła przestępczość wśród dzieci, a o 7,5% liczba podejrzanych „nie-Niemców”. Termin „Niemiec” jest szeroko rozumiany i oznacza każdego kto ma niemiecki paszport.

Swoje śledztwo przeprowadziła jednak AfD, która zdobyła imiona wszystkich uczestników gwałtów zbiorowych w Nadrenii Północnej-Westfalii. W 2023 roku doszło w tym landzie do 203 takich zbrodni. Średnio co 42 godziny dochodziło do zbiorowego gwałtu.

Zidentyfikowano 155 sprawców, z czego mniej niż połowa – 71 było obywatelami Niemiec. Analiza imion wskazała jednak, że aż 78% zwyrodnialców gwałcicieli jest imigrantami, bądź ma imigranckie pochodzenie. Najczęstszymi krajami pochodzenia podejrzanych o gwałty zbiorowe są Syria, Kosowo, Afganistan i Irak.

Nie ma najmniejszego powodu przypuszczać, że statystyki w inny landach będą się znacząco różnić jeśli chodzi o pochodzenie sprawców. Najniebezpieczniejsze miejsca w Niemczech to Berlin i Brema.

Część tych problemów wykreowała ostania imigracja, kiedy to była działaczka komunistyczna Merkel nie pytając nikogo o zdanie, a już na pewno nie nas, otworzyła Europę na miliony przybyszy. Część to jednak skutek trwającej od dekad imigracji – importu siły roboczej z krajów kulturowo obcych.

Ów multikulturalizm, z którego koszmarnymi skutkami mierzą się teraz Francuzi, a który w zamyśle miał polegać na asymilacji przybyszy i wnoszenia przez nich nowych ”ubogacających wartości” okazał się chorym rojeniem lewicy, maligną, naiwnością i nikczemną głupotą.

Rządząca dziś w Polsce ekipa chce do nam zaimportować wszystkie problemy i wręcz egzystencjalne zagrożenia z jakimi obecnie mierzy się zachód Europy. Rząd swoją polityką imigracyjną, biernością wobec bezprawnych, bezwstydnych poczynań Niemiec, wciąga nas w obłęd zbiorowego europejskiego samobójstwa.