Najnowszy, desperacki atak Bergoglia na katolicyzm [ostatni?!?], czyli próba fuzji Kościoła z masonerią

Najnowszy, desperacki atak Bergoglia na katolicyzm, czyli próba fuzji Kościoła z masonerią

Data: 21 febbraio 2024 Author: Uczta Baltazara babylonianempire/najnowszy-desperacki-atak-bergoglia-na-katolicyzm

FOTO: Biskup Antonio Stagliano witający Stefano Bisi, wielkiego mistrza loży masońskiej Grand Orient, w siedzibie Fundacji Kulturalnej Ambrosianum w Mediolanie, 16 lutego 2024 r. (zdjęcie: Riccardo Cascioli / La Nuova Bussola Quotidiana)

Niedawne seminarium odbyte w Mediolanie (16 luty 2024), bardzo pożądane przez arcybiskupa Mediolanu, Monsignor Mario Delpiniego, wraz z kardynałem Francesco Coccopalmerio, skoncentrowało się na próbie dialogu z tym, co przez ponad trzy wieki było zaciekłym wrogiem Kościoła katolickiego, a mianowicie masonerią. https://www.grandeoriente.it/chiesa-e-massoneria-il-gran-maestro-bisi-al-seminario-di-milano-partiamo-dalle-cose-che-uniscono/

Nazwisko Coccopalmerio prawdopodobnie nie jest nowością dla czytelników, ponieważ w przeszłości był on kojarzony przez niektóre media katolickie z udziałem w orgii homoseksualnej jaka miała ponoć odbyć się w pałacach Watykanu.

…………………………

https://web.archive.org/web/20180303025534/http://ram.neon24.pl/post/139109,koka-i-homo-czyli-wesole-zycie-watykanskich-sfer

Afera Capozzi
W czerwcu 2017 r.[23] pojawiły się informacje, że w pewnym momencie tego miesiąca[24] bp Luigi Capozzi, prywatny sekretarz kardynała Francesco Coccopalmerio, został aresztowany przez żandarmerię watykańską po nielegalnym zażyciu kokainy na imprezie orgii gejowskiej w jego (Capozziego) mieszkaniu w Watykanie[23][24].23][24] Następnie został hospitalizowany w rzymskiej klinice Piusa XI, aby mógł przejść detoks.[24][23] Następnie odbył krótki okres rekolekcji w pobliskim klasztorze, a następnie spędził czas w szpitalu Gemelli w Rzymie[24][23].[Pomimo faktu, że Capozzi mieszkał w mieszkaniu, mieszkanie było własnością Coccopalmerio.[25] Przed aresztowaniem Coccopalmerio zalecił również mianowanie Capozziego na biskupa.[26] Artykuł z 24 lipca 2019 r. w The Jerusalem Post ujawnił, że po aresztowaniu Capozzi otrzymał nakaz poddania się terapii odwykowej i nie przebywał już w Watykanie, ale raczej w duchowym odosobnieniu gdzieś we Włoszech.[27].

Afera Inzoli
W wydaniu z października 2018 r. niemieckiego czasopisma katolickiego Herder Korrespondenz, Benjamin Leven, niemiecki teolog i redaktor wspomnianego czasopisma poinformował, że według jego własnych źródeł, to kardynał Coccopalmerio zwrócił się do papieża w sprawie krzywdziciela dzieci Don Mauro Inzoli, aby częściowo przywrócić go do stanu kapłańskiego. Leven twierdził również, że Coccopalmerio jest znany w Rzymie z tego, że generalnie sprzeciwia się usuwaniu winnych księży ze stanu kapłańskiego, co jest dla niego równoznaczne z “karą śmierci”[28].

Dialogo z masonerią

16 lutego 2024 r. w siedzibie fundacji kulturalnej Ambrosianeum w Mediolanie wziął udział jako prelegent (wraz z Mario Delpinim i Antonio Staglianò) w konferencji na temat historii stosunków między Kościołem katolickim a masonerią, zorganizowanej przez trzy większe włoskie obediencje masońskie. Coccopalmerio był pierwszym kardynałem, który zaproponował utworzenie stałego stołu dialogu między Kościołem a masonerią[29]. https://en.wikipedia.org/wiki/Francesco_Coccopalmerio https://it.wikipedia.org/wiki/Francesco_Coccopalmerio

Kardynał Coccopalmerio nawołuje do powstania “stałego stołu dialogu” z Wielkim Orientem Włoch:

https://ewtn.co.uk/article-report-cardinal-calls-for-permanent-dialogue-with-freemasons/embed/#?secret=LTPOJmqWiy#?secret=uwnpyuij2X

Gran Logia de Espana popiera propozycję kardynała Coccopalmerio złożoną podczas seminarium w Mediolanie – dotyczącej utworzenia stałego, okrągłego stołu dialogu między Kościołem i masonerią. https://www.grandeoriente.it/massoneria-e-chiesa-la-gran-logia-de-espana-rilancia-la-notizia-della-proposta-lanciata-dal-fronte-cattolico-al-seminario-di-milano-di-un-tavolo-permanente-di-dialogo/

…………………….

Nie powinno to niestety dziwić, ponieważ Kościół jest chory od dawna, a to niedawne seminarium jest tylko najnowszym objawem przerzutów, które dotykają Kościół Chrystusowy od wielu dziesięcioleci.

Kościół katolicki przez wieki był prawdziwym bastionem powstrzymującym lucyferiański projekt, na którym opiera się masoneria.

Od samego początku swojego istnienia i od czasu pojawienia się filozofii oświecenia spłodzonej przez francuskich filozofów, takich jak Voltaire i Rousseau (obaj zwolennicy wolnomularstwa i z zadeklarowanym zamiarem dechrystianizacji Europy), masoneria zawsze wiedziała, że aby umocnić swoją duchową i polityczną tyranię, będzie musiała skorumpować Kościół katolicki.

Wolter żywił tak wielką nienawiść do cywilizacji katolickiej i chrześcijańskiej, że napisał w swoim “Traktacie o tolerancji” takie słowa na ten temat.

“Religia chrześcijańska jest haniebną religią, obrzydliwą ideą, potworem, który musi zostać zniszczony przez sto niewidzialnych rąk … Konieczne jest, aby filozofowie przemierzali szlaki, aby ją zniszczyć, tak jak misjonarze podróżują po ziemi i morzach, aby ją propagować. Muszą odważyć się na wszystko, zaryzykować wszystko, choćby nawet spłonąć, by ją zniszczyć. Zmiażdżyć, zmiażdżyć hańbę!”.

Założyciele i filozofowie tej organizacji są, jak widzimy, przesiąknięci rewolucyjnym i antychrześcijańskim duchem francuskiego 1789 roku i od tego właśnie momentu Europa weszła w stan permanentnego chaosu, gdy rozpoczęło się przewrotne przejście od świata chrześcijańskiego do liberalno-progresywnego.

Liberalizm, poprzez swoją obłudną fasadę “neutralności” wobec wszystkich religii, w rzeczywistości zdołał zakazać chrześcijaństwa i promować inne kulty, zwłaszcza żydowski, któremu liberalny świat jest całkowicie podporządkowany.

Kościół katolicki jest obiektem zaciekłej walki ze strony liberałów i masonów, ponieważ stanowi przeszkodę lub bastion powstrzymujący manifestację Antychrysta.

Kościół został wybrany jako katechon (ten, który powstrzymuje) o którym mówił św. Paweł.

Masoneria ma Kościół katolicki za swojego wroga, ponieważ doskonale zdaje sobie sprawę, że jedynym prawdziwym Kościołem, który strzeże objawionej prawdy, jest ten i żaden inny.

Z pewnością to nie protestantyzm jest wrogiem masonerii, ponieważ ze swoją fałszywą teologią luterańską, która w rzeczywistości zwalnia człowieka z wszelkiej odpowiedzialności i daje mu licencję na popełnienie każdego grzechu – Pecca fortiter, sed crede fortius – doskonale pasuje do gnostyckiej i relatywistycznej filozofii masonów.

Kardynał Caro y Rodriguez, arcybiskup Santiago de Chile w latach dwudziestych XX wieku, ostro zauważył w swojej pracy “Masoneria zdemaskowana”, że bycie protestantem jest w rzeczywistości byciem pół-masonem, ponieważ w tej fałszywej religii jest bardzo mało chrześcijaństwa.

Katolicyzm jest potężną przeszkodą uniemożliwiającą masonerii manifestację jej lucyferiańskiego społeczeństwa, w którym chrześcijanie, a zwłaszcza katolicy, są najbardziej prześladowani.

Wojna masonerii z Kościołem rozpoczęła się wieki temu

Dlatego masoneria od samego początku swojego istnienia robiła wszystko, co w jej mocy, aby spróbować unicestwić Kościół i zredukować go do niemocy.

W pismach opublikowanych w 1859 roku i zatytułowanych “Istruzioni permanenti dell’Alta Vendita” jasno wyjaśniono, jak masoni byli niezwykle aktywni w swoim planie zniszczenia Kościoła. https://en.wikipedia.org/wiki/Alta_Vendita https://it.wikipedia.org/wiki/War_of_Anti-Christ_with_the_Church_and_Christian_Civilization

Alta Vendita było tajnym stowarzyszeniem, które niektórzy, w tym francuski prałat, Monsignor Henry Delassus, uważają za bezpośredniego spadkobiercę bawarskich Iluminatów założonych przez byłego ucznia jezuitów, Adama Weishaupta.

Alta Vendita składała się z zaledwie 40 członków, wśród których był James Rothschild, znany członek aszkenazyjskiej rodziny bankowej, który uważany był za najwyższą głowę tego co było rodzajem super-masonerii.

W rzeczywistości masoneria nie składa się jedynie z 33 zwykłych stopni bardziej popularnego Rytu Szkockiego, ale ma też jeszcze wyższe tajne stopnie, na których znajdują się prawdziwi przywódcy i mistrzowie tej tajnej sekty, którzy rządzą nią z ukrycia.

Mason znajdujący się na najniższym szczeblu nie wie komu tak naprawdę służy i często jest jedynie pionkiem łatwym do poświęcenia przez tych, którzy naprawdę są absolutnymi władcami tego stowarzyszenia.

Historia masonerii to nic innego jak historia satanistycznego kultu, do którego prawdziwie wtajemniczani są jedynie “wybrańcy”, wybrani przez najwyższe szczeble masonerii.

Wielu byłych masonów, w tym Domenico Margiotta, były Wielki Mistrz 33 stopnia, już w XIX wieku wyjaśniło, że prawdziwą religią masonów jest nic innego jak lucyferianizm.

Również w nowszych czasach inni skruszeni byli masoni, tacy jak Serge Gallardo, ujawnili, że kultem, na którym opiera się ta sekta, jest satanizm.

Aby wolnomularstwo mogło zatriumfować, musi doprowadzić do unicestwienia Kościoła katolickiego, ponieważ żaden kult lucyferiański nie będzie w stanie ugruntować swojej pozycji na świecie, dopóki instytucja założona przez Nazarejczyka będzie żyła.

To wyjaśnia, dlaczego w swoich pismach masoni z Alta Vendita obmyślali plany infiltracji i osadzenia na tronie Piotrowym człowieka, który pewnego dnia będzie w pełni służył ich celom.

To, co widzimy obecnie w postaci “dialogu” między Kościołem a masonerią, nie jest wynikiem pracy, która dopiero się rozpoczęła.

Jest to wynik nieustannej i wytrwałej wojny, jaką wrogowie Chrystusa wypowiedzieli Jego Kościołowi, aby go zinfiltrować i lepiej podporządkować swym celom.

Infiltracja w rzeczywistości rozpoczęła się już w latach, gdy masoni Mazzini i Garibaldi, wspierani przez zawsze nieogarnioną koronę brytyjską, pracowali nad położeniem kresu doczesnemu panowaniu Kościoła i ustanowieniem liberalnego państwa włoskiego, które nie miało nic wspólnego z wielowiekowymi tradycjami chrześcijańskimi i grecko-rzymskimi tego jednego kraju.

Francuski eseista i historyk Claudio Jannet, który żył w tamtych latach i zmarł w 1894 roku, wspomina, jak owa infiltracja była już wówczas w toku:

“Kiedy przegląda się listy lóż w drugiej połowie XVIII wieku, zdumiewa stosunkowo znaczna liczba duchownych i zakonników, którzy do nich należeli.

Leon XIII i św. Pius X, papieże, którzy żyli pod koniec XIX i na początku XX wieku, byli bardzo zaniepokojeni, ponieważ fałszywe ideologie liberalizmu i kantyzmu rozprzestrzeniały się w seminariach, a duchowieństwo zaczynało być skażone duchem nowoczesności.

Apostazja Kościoła, o której mowa, została zapowiedziana właśnie Leonowi XIII, który miał słynną wizję tego, jak Kościół katolicki zostanie zaatakowany przez dym herezji, aż stanie się megafonem swoich wrogów.

Sobór Watykański II z początku lat sześćdziesiątych XX wieku był zatem niczym innym jak naturalnym procesem abjuracji dla Kościoła, który na swoim papieskim tronie ujrzał tych, którzy zamiast strzec objawionej Prawdy, poświęcili się bezlitosnemu szerzeniu apostazji i kłamstw liberalizmu.

Uważa się, że człowiek, który zainaugurował sezon soborowy, Jan XXIII, urodzony jako Angelo Roncalli, był członkiem francuskiego Grand Orient, podobnie jak jego następca, Paweł VI, Giovanni Montini, był, według ojca Luigi Villa, wybrany przez samego Ojca Pio do obrony Kościoła przed agresją masońską, kolejnym wtajemniczonym wolnomularzem.

Sobór jest spełnieniem tego, o czym marzyła Alta Vendita. Kościół wyrzeka się samego siebie. W miejsce Tradycji i Prawdy Pisma Świętego pojawia się ekumenizm, zgodnie z którym każda religia może dotrzeć do Boga.

Konsekwencje tego wyrzeczenia się katolicyzmu można zobaczyć podczas wizyty Jana Pawła II w synagodze żydowskiej w roku 1986, kiedy to nazwał on “starszymi braćmi” wyznawców tej religii, która odrzuciła Chrystusa jako ich Mesjasza.

To, co obserwujemy w ostatnich latach za sprawą Bergoglio, jest niczym innym jak nowym rozdziałem w długiej świeckiej walce, która chce osiągnąć swój ostateczny cel, a mianowicie rozpuszczenie Kościoła w masonerii.

Czy czas apostazji zbliża się ku końcowi?

Owo najnowsze seminarium Kościoła Bergoglia należy rozumieć jako zdeklarowaną próbę wrogów Chrystusa, którzy zasiadają dziś na tronie Piotrowym, jako ostatni desperacki atak masonów na instytucję, której tak bardzo nienawidzą.

Masoneria łudzi się, że może wygrać bitwę, której wygrać się nie da, ponieważ Kościół nie jest instytucją ziemską, lecz boską.

Może być on okupowany przez pederastów i masonów w obecnej epoce, ale zapominają oni, że Opatrzność zawsze sprawuje kontrolę i nikt inny.

Naszym zdaniem, znaczenie tego okresu można znaleźć właśnie w wizji Leona XIII, w której papież widział, jak szatan rzuca wyzwanie Bogu i prosi o czas 100 lat, aby móc wciągnąć Kościół i świat w piekielny chaos, który szaleje zwłaszcza od XX wieku.

Inne proroctwa, w których Matka Boża dała do zrozumienia, że Jej Niepokalane Serce zatriumfuje, takie jak te z Fatimy, Garabandal i Akita, sugerują, że czas pozostający do dyspozycji wrogów Kościoła nie jest zbyt długi i kończy się.

Z każdym swoim publicznym wystąpieniem Bergoglio wydaje się coraz słabszy i coraz bardziej stępiały terapią antyrakową, której zdaje się być poddawany przez ostatnie dwa lata.

Pontyfikat Bergoglio wydaje się być summą tej apostazji, po której, jeśli dobrze interpretujemy proroctwa maryjne, może nastąpić jedynie późniejsza odbudowa i triumf Kościoła wolnego wreszcie od wrogów, którzy go przeniknęli.

Pierwszym, który zdaje się być świadomy, że nie pozostało już wiele czasu, wydaje się być były biskup Buenos Aires, który w ciągu ostatnich sześciu miesięcy zwiększył intensywność swoich ataków na Kościół katolicki poprzez błogosławienie par homoseksualnych, msze wspólne z protestanckimi heretykami, aż po seminarium z masonerią mające na celu fuzję katolicyzmu z tajemną i gnostyczną religią masonów.

Wydaje się jednak, że ataki te przyniosły skutek odwrotny do zamierzonego, ponieważ nawet kardynałowie, którzy wcześniej milczeli przed Franciszkiem, teraz zaczynają podnosić głos przeciwko tego rodzaju herezjom.

Wydaje się, że masoński i jezuicki krąg Domu Świętej Marty chce spróbować wszystkiego, mając świadomość, że czas, który został im dany, właśnie się kończy.

Jeśli podążamy ścieżką wytyczoną przez objawienia Dziewicy, przekonanie to umacnia się.

Apostazja, którą tak długo widzieliśmy na naszych oczach, osiągnęła swoje granice i nie może być dłużej kontynuowana.

Nowy Porządek Świata poniósł już porażkę odnośnie wszystkich swoich celów politycznych, począwszy od Wielkiego Resetu, który miał zainaugurować okres tyranii rządu światowego.

Wraz z końcem globalizacji i powrotem władzy narodów rozpoczęła się faza odwrotna.

Teraz czekamy już tylko na wyzwolenie najważniejszego elementu w tejże wojnie między siłami światła i ciemności.

Jest nim wyzwolenie Kościoła Katolickiego.

INFO: https://www.lacrunadellago.net/lultimo-disperato-assalto-di-bergoglio-alla-chiesa-il-tentativo-di-fusione-con-la-massoneria/

===================

Tajemnica Izraela na tle historii i w teologii

Tajemnica Izraela na tle historii

Za: Zawsze wierni nr 4/1999 (29) | http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/210

pokutujący łotr , 3 stycznia 2024 ekspedyt/tajemnica-izraela-na-tle-historii

Michał Crowdy, ks. Kenneth Novak

Tajemnica Izraela na tle historii

Poniższy artykuł jest streszczeniem książki ks. Juliusza Meinveille’a zatytułowanej Le Judaisme dans le Mystere de l’Histoire (1936), „The Angelus”, kwiecień 1997, ss. 6-26. Tłumaczenie: Adam Branicki.

Nie da się zaprzeczyć, że zagadnienie narodu żydowskiego jest tyleż trudne, co fascynujące. Trudne, gdyż naród ten jest obecny w całej historii, zarówno boskiej, jak i ludzkiej. Nie ma takiego okresu historycznego, o którym możnaby napisać z pominięciem Żydów. Autor Jezusa widzianego oczami wędrującego żyda (Editions Fleg, s. 177) pisze, że „historia zna dwie tajemnice. Tajemnicą jest Jezus, tak jak tajemnicą jest Izrael! Czy muszę mówić, co powstanie, gdy złożymy razem te dwie tajemnice? Tajemnica trzecia, jeszcze bardziej niezgłębiona niż dwie poprzednie!”.

Zagadnienie fascynujące, któż bowiem potrafi myśleć o narodzie żydowskim nie odczuwając jednocześnie podziwu i żalu? Naród żydowski dał światu Chrystusa, aby wyrzec się Go i postawić Go przed obliczem Piłata; naród bez własnego państwa, niezdolny do życia pośród innych.

Naród żydowski jest jeszcze bardziej fascynujący z uwagi na mnogość swoich talentów. To dzięki swoim osiągnięciom Żydzi zajmują pozycje w rządach, w międzynarodowej i krajowej polityce i ekonomii; są obecni w skomplikowanych mechanizmach finansowych, w świecie mediów i rozrywki; wywierają wpływ na całościowo pojęty sposób życia i opinię publiczną. Przez dwa tysiące lat poświęcają się temu wszystkiemu z wyjątkową determinacją. I kiedy myśli się o tym narodzie, żyjącym w samym środku innych narodów, wśród najbardziej zróżnicowanych kolei losu, lecz zawsze i wszędzie niezmiennym i nienaruszonym, to można dojść do wniosku, że jest to największy ród na ziemi.

Salvator Mundi – obraz przyp. Leonardowi da Vinci

Żydzi słusznie roszczą sobie prawo do posiadania największego z rodów, gdyż mają sześć tysięcy lat nieprzerwanej historii. Największego z rodów, gdyż w nim Chrystus, Syn Boga żywego przyjął swoje Ciało. Jest to naród, który, chociaż w mniejszości, jest tu i wszędzie – i tak było przez dwadzieścia wieków historii chrześcijaństwa. Gdzie jest jego początek? Jak i dlaczego trwa? Jakie jest jego przeznaczenie w historii? Jaką postawę należy wobec niego przyjąć? Niniejszy artykuł jest próbą odpowiedzi na powyższe pytania.

Artykuł ten będzie próbą wyjaśnienia zagadnienia żydowskiego – wyjaśnienia teologicznego, które jest w tym przypadku jedynym możliwym. Teologia jest nauką traktującą o tajemnicach Bożych. Tajemnice te są niezbadanymi zrządzeniami Najwyższego, które są nam znane dzięki temu, że On raczył je nam objawić. Bez tego objawienia nie mielibyśmy o nich pojęcia.

*

Katolicka teologia naucza, że Żydzi są przedmiotem specjalnego Bożego powołania. Tylko w świetle teologii można wyjaśnić zagadnienie żydowskie. Ani psychologia, ani nauki biologiczne, ani nawet studia czysto historyczne nie są w stanie dostarczyć wyjaśnienia tajemnicy narodu żydowskiego. Problem tego narodu mieści się w wymiarze uniwersalnym i wiecznym, ze swojej natury wymagającym wyjaśnienia uniwersalnego i wiecznego, które jest aktualne dziś, wczoraj i na zawsze. Naród żydowski wymaga wyjaśnienia wiecznego, tak jak Bóg, to jest wyjaśnienia teologicznego.

(…)

Naród żydowski w świetle teologii katolickiej

Żydzi nie są podobni do innych narodów, które dziś powstają, a jutro odchodzą, tworząc podziwu godne cywilizacje ograniczone w czasie i przestrzeni. Pamiętamy wielkie imperia Egipcjan, Asyryjczyków, Persów, Greków czy Rzymian: ich chwała była chwałą przemijającą.

Naród żydowski to mała enklawa na skrzyżowaniu Wschodu i Zachodu, która została uczyniona niepozorną dla osiągnięcia jej celu: przechowania tajemnicy Boga poprzez wieki. Przechowanie tej tajemnicy nie wymagało stworzenia cywilizacji, gdyż to jest rzeczą ludzką. A misja należała do spraw Bożych.

Naród żydowski jest narodem teologicznym, który Bóg stworzył dla siebie. Mojżesz mówi nam w Księdze Rodzaju, jak na dwa tysiące lat przed Jezusem Chrystusem Pan Bóg wezwał patriarchę Abrahama, żyjącego w Ur chaldejskim, w Mezopotamii, i powiedział mu:

  1. Wyjdź z twojej ziemi rodzinnej i z domu twego ojca do kraju, który ci ukażę.
  2. Uczynię bowiem z ciebie wielki naród, będę ci błogosławił i twoje imię rozsławię: staniesz się błogosławieństwem.
  3. Będę błogosławił tym, którzy ciebie błogosławić będą,
  4. a tym, którzy tobie będą złorzeczyli, i ja będę złorzeczył. Przez ciebie będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi (Rdz 12).

Tak więc naród żydowski, synowie Abrahama, mają swój początek w Bogu – On jest Tym, który wybrał ich spośród reszty ludzkości i obiecał im błogosławieństwo, w taki sposób, że przez nich będą otrzymywały błogosławieństwo ludy całej ziemi. Izrael jest zatem wielki wielkością teologiczną. Czy jednak wielkość ta zawiera się jedynie w potomkach z ciała Abrahama, patriarchy od którego Izrael bierze początek, czy też raczej opiera się na wierze, jaką miał Abraham w Bożą Obietnicę Odkupiciela?

Jest to niezwykle istotne pytanie.

Jeśli błogosławieństwa Boże przeznaczone są tylko dla Abrahamowych potomków z ciała, wtedy naród żydowski byłby wybrany i błogosławiony pośród innych narodów ziemi jedynie z powodu faktu, że tworzą go synowie Abrahama.

Jeśli jednak błogosławieństwa są zarezerwowane dla wiary w Bożą Obietnicę, wtedy proste pokrewieństwo rodowe jest bezwartościowe. Koniecznym jest być potomkiem Abrahama z wiary w Obietnicę, to jest duchowym potomkiem na płaszczyźnie wiary.

Izmael i Izaak

Co jest zatem podstawą wielkości Izraela w świetle Bożego planu? Aby to wyjaśnić, Bóg dał Abrahamowi dwóch synów. Pierwszy z nich, Izmael, narodził się z niewolnicy Hagar, a dokonało się to w zgodzie ze zwykłym porządkiem natury. Drugi został dany Abrahamowi na przekór wszelkiej nadziei przez jego żonę Sarę, która poczęła go w starości, zgodnie z Obietnicą Bożą. Został nazwany Izaakiem.

To wobec Izaaka i jego potomków Bóg potwierdził Przymierze zawarte z Abrahamem. Pobłogosławił również Izmaelowi, lecz na sposób czysto materialny, obiecując uczynić go głową wielkiego narodu. Od Izmaela wywodzą się dzisiejsi Arabowie, którzy tak zacięcie sprzeciwiają się wejściu Żydów do Palestyny. To dlatego Abraham, przekonany przez Sarę i po otrzymaniu rozkazu od Boga, oddalił niewolnicę Hagar i Izmaela (Rdz 21).

Co jest rzeczywistością, która kryje się za tymi dwoma synami Abrahama? Św. Paweł, wielki Apostoł Bożych tajemnic mówi nam, że Izmael i Izaak byli figurami dwóch narodów (Ga 4).

Izmael, pierworodny i naturalny potomek niewolnicy Hagar, wyobraża Synagogę Żydów, która cieszy się swym potomstwem z ciała Abrahama.

Lecz Izaak, zrodzony cudownie przez niepłodną Sarę zgodnie z Obietnicą Bożą, wyobraża Kościół, który tak jak Izaak narodził się z wiary w Obietnicę Chrystusa.

Pieter Jozef Verhaghen_- Wypędzenie niewolnicy Hagar i jej syna Izmaela przez Abrahama, 1781

Tak więc to nie rodowe pokrewieństwo z Abrahamem przynosi zbawienie, lecz duchowa jedność z Chrystusem poprzez wiarę. Naród żydowski, który wziął początek od Abrahama, będzie w stanie dostąpić zbawienia – nie przez fakt swego materialnego pochodzenia od Abrahama, lecz dzięki zjednoczeniu z Chrystusem w wierze.

Wszyscy, którzy są zjednoczeni z Chrystusem tworzą błogosławione dziedzictwo Abrahama i patriarchów i są przedmiotem Bożych Obietnic. Kościół katolicki to Sara, uczyniona płodną dzięki mocy Bożej. Duch jest tym, który daje życie, podczas gdy ciało na nic się nie przyda, zgodnie z tym, co miał powiedzieć Jezus Chrystus: „Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem” (J 6, 63).

Czy mogło się zdarzyć, aby naród ten lub jego część – zjednoczony z Abrahamem więzami cielesnego pokrewieństwa – uwierzył, że jedynie owa genealogiczna więź sama w sobie daje usprawiedliwienie i zbawienie? Jak najbardziej mogło – i w rzeczywistości się zdarzyło. Już św. Paweł uzmysławia nam ten fakt pisząc, że dzięki zrządzeniu Bożemu „Abraham miał dwóch synów, jednego z niewolnicy, a drugiego z wolnej. Lecz ten z niewolnicy urodził się tylko według ciała, ten zaś z wolnej – na skutek obietnicy” (Ga 4, 22-23).

Wszystko to zostało powiedziane w sensie alegorycznym – Izmael, syn niewolnicy wyobraża prosty fakt cielesnej więzi z Abrahamem, natomiast naśladowanie Abrahama poprzez wiarę w Jezusa Chrystusa symbolizowane jest przez Izaaka, syna Obietnicy.

Należy również poczynić rozróżnienie między tymi, którzy są prawdziwymi Izraelitami, gdyż naśladują Abrahamową wiarę w Boga, wierząc w Jezusa Chrystusa (reprezentowani przez Izaaka), a Izraelitami, którzy są cielesnymi potomkami Abrahama, lecz nie naśladują jego wiary (wyobrażeni przez Izmaela). Izmael prześladował Izaaka. Św. Paweł komentując ten fakt dodaje: „Ale jak wówczas ten, który się urodził tylko według ciała, prześladował tego, który się urodził według ducha, tak dzieje się i teraz” (Ga 4, 29).

Św. Paweł wyraża tutaj teologiczną konieczność, dzięki której Izmael prześladował Izaaka, Synagoga prześladuje Kościół katolicki, a Żydzi zjednoczeni z Abrahamem jedynie więzami ciała prześladują chrześcijan, którzy są prawdziwymi Izraelitami, zjednoczonymi z Chrystusem poprzez wiarę.

*

Ta sama tajemnica jest nam objawiona przez dwóch synów, których Bóg dał patriarsze Izaakowi: Ezawa i Jakuba. Powróćmy do Księgi Rodzaju (25, 21-26): „Izaak modlił się do Pana za swą żonę, gdyż była ona niepłodna. Pan wysłuchał go, i Rebeka, żona Izaaka, stała się brzemienna. A gdy walczyły z sobą dzieci w jej łonie, pomyślała: «Jeśli tak bywa, to czemu mnie się to przytrafia?». Poszła więc zapytać o to Pana. A Pan jej powiedział: «Dwa narody są w twym łonie, dwa odrębne ludy wyjdą z twych wnętrzności; jeden będzie silniejszy od drugiego, starszy będzie sługą młodszego». Kiedy nadszedł czas porodu, okazało się, że w łonie jej były bliźnięta. I wyszedł pierwszy syn czerwony, cały pokryty owłosieniem, jakby płaszczem; nazwano go więc Ezaw. Zaraz potem ukazał się brat jego, trzymający Ezawa za piętę; dano mu przeto imię Jakub”.

Luca Giordano – Izaak błogosławi swego syna Jakuba, II poł. XVII w.

W swoim Liście do Rzymian św. Paweł odsłania tajemnicę Izraela, ukazując Ezawa, starszego według ciała, jako naród żydowski zjednoczony z Abrahamem prostymi więzami krwi, oraz młodszego brata, Jakuba, jako Kościół katolicki (tworzony przez Żydów i pogan) zjednoczony z Chrystusem poprzez wiarę, a więc preferowany przed Ezawem. W ten sposób wypełniły się słowa Pisma, gdzie Bóg gani żydów za ich niewdzięczność i zanik szczerej ofiary, a zarazem powołuje pogan, aby w każdym miejscu składali Mu ofiarę godną: „Umiłowałem was – mówi Pan – wy zaś pytacie: W czym się przejawia, że nas umiłowałeś? Czyż Ezaw nie był bratem Jakuba? – wyrocznia Pana – a Ja [jednak] umiłowałem Jakuba. Ezawa zaś miałem w nienawiści i oddałem góry jego na spustoszenie, a dobytek jego szakalom pustyni” (Ml 1, 2-3). Jak jest napisane: „Jakuba umiłowałem, a Ezawa miałem w nienawiści” (Rz 9, 13).

Tak więc Kościół przezwyciężył Synagogę, chociaż Synagoga ciągle idzie śladem Ezawa, który „(…) znienawidził Jakuba (…) i taki powziął zamiar (…) Zabiję mojego brata Jakuba” (Rdz 27, 41).

Wielkość narodu żydowskiego

Odwołaliśmy się do wspomnianych wyobrażeń odnajdywanych u Patriarchów i interpretowanych przez Kościół katolicki, w celu ukazania zarówno wielkości, jak i ogromnej złożoności tkwiącej u samych początków narodu żydowskiego.

Naród ten posiada linię teologiczną, wybraną i uświęconą w celu ukazania i przyniesienia światu ciała naszego Boskiego Mistrza, Jezusa Chrystusa, który musiał nadejść i którego oczekiwali poganie. Oto, co decyduje o wielkości narodu żydowskiego: jest on uświęcony i naznaczony, aby przynieść nam Tego, „który jest Drogą, Prawdą i Źyciem”. Dlaczego, mówiąc ściśle, jest on uświęcony? Dlaczego wywodzi się z rodu Abrahama? Z jakich powodów musi przynieść nam Chrystusa? Innymi słowy, czy to Chrystus jest Tym, który uświęca ród Izraela, czy też może to ród żydowski uświęca Chrystusa?

Faktem jest, że Chrystus, zgodnie z tym, co przepowiedział Izajasz (Rz 9, 33), został położony wśród narodu żydowskiego jako kamień obrazy, skała zgorszenia. Gdyby naśladując pokorę Abrahama Żydzi uwierzyli w Chrystusa jako w uświęciciela ich rodu, wtedy zostaliby nazwani korzeniem i pniem tego płodnego Drzewa Oliwnego, którym miał być Kościół Jezusa Chrystusa, Kościół katolicki. Z drugiej strony, jeśli mieliby, utwierdzeni w swej dumie narodowej, odrzucić Chrystusa, wtedy sami zgotowaliby sobie los dzikiego drzewa winnego rodzącego zgniłe owoce.

W pierwszym przypadku będą narodem Izaaka, Jakuba i Abla, w drugim natomiast odegrają rolę Izmaela, Ezawa i Kaina. Zawsze jednak ten ród wybranych będzie dzierżył palmę pierwszeństwa pośród innych narodów ziemi. Jeśli przyjmie Chrystusa, będzie pierwszą i najlepszą częścią Kościoła katolickiego, korzeniem i pniem Drzewa Oliwnego rodzącego owoc życia wiecznego, jak naucza św. Paweł Apostoł. Jeśli odrzuci Chrystusa, będzie pierwszy w królestwie nieprawości. (…)

Pietro Novelli – Kain zabija Abla, 2 poł. XVII w.

Tak więc Żydzi są pierwszymi, jeśli chodzi o godność, najważniejszymi w tajemnicy łaski. Sam pień tego drzewa, którym jest Kościół katolicki, jest żydowski. Patriarchowie są Żydami, Żydami są św. Jan Chrzciciel i św. Józef, Matka Boża pochodzi z tego rodu, jak również nasz Najświętszy Zbawiciel, w którym błogosławione są wszystkie narody ziemi. Apostołowie są Żydami, Ewangeliści są Żydami, tak samo pierwszy Męczennik, św. Szczepan jest Żydem.

Cóż za naród, ten naród teologiczny będący samym pniem drzewa, którym jest Kościół! Jaką wartość mają narody pogańskie, będące tylko marnymi dzikimi oliwkami, wobec tego Drzewa Oliwnego? Cóż warte są nauczanie Greków lub potęga pogańskiego Rzymu? Samo głupstwo, mówi św. Paweł, gdyż narody te nic nie przyniosły jeśli chodzi o dzieło zbawienia, tak jak to uczynił Izrael. Jeśli narody pogańskie – poczynając od Greków – pragną wstąpić na drogę zbawienia, to muszą to uczynić przez miłość, korzystając z ogólnego odrzucenia narodu żydowskiego, które dokonało się po to, aby i poganie mogli być wszczepieni. To dlatego św. Paweł naucza, że upadek części Izraela stał się sposobnością dla zbawienia pogan: „Jeżeli zaś niektóre zostały odcięte, a na ich miejsce zostałeś wszczepiony ty, który byłeś dziczką oliwną, i razem [z innymi gałęziami] z tym samym korzeniem złączony na równi z nimi czerpałeś soki oliwne, to nie wynoś się ponad te gałęzie. A jeżeli się wynosisz, [pamiętaj, że] nie ty podtrzymujesz korzeń, ale korzeń ciebie” (Rz 11, 17-18).

Lecz wielkości Izraela, który został wyniesiony do „bycia w Chrystusie”, musi odpowiadać właściwa jej wierność Chrystusowi. Jakież nieszczęśliwe konsekwencje czekają ten naród, jeśli sprzeniewierzy się Temu, który jest jego zbawieniem! Judasz Iskariota, Annasz i Kajfasz byli Żydami. To przedniejsi żydowscy kapłani nakłonili lud do wyrażenia żądania ukrzyżowania Zbawiciela, a cały lud zawołał „Krew Jego na nas i na dzieci nasze!” (Mt 27, 25). Żydzi ukamienowali św. Szczepana; Żydzi zamęczyli św. Jakuba i zorganizowali obławę na Apostołów. Ten nieszczęśliwy naród popełnił w końcu największą zbrodnię wszystkich czasów – zamordował Boga-Człowieka.

Co jest źródłem wszystkich błędów Żydów? Jest nim przekonanie części narodu, że przyrzeczenie dane im ze względu na Chrystusa (który miał właśnie dlatego narodzić się pośród nich) zostało dane ich rodowi, ich linii – i to w wysoce specyficzny sposób. Mianowicie, Żydzi zamiast uznać, że są narodem wybranym ze względu na Chrystusa, uwierzyli raczej, że to Chrystus powinien mieć powód do dumy z uwagi na swe pochodzenie z ich linii genealogicznej.

Tak więc to nie Chrystus, lecz ciało Abrahama jest źródłem chwały. Zgodnie z tym faryzeusze, istne ucieleśnienie tego ducha nieprawości, z pychą oświadczyli, dlaczego nie uznają Chrystusa: „Naszym ojcem jest Abraham”. Ich grzech polegał więc na „materializacji” Bożych obietnic. Nadali wartość fundamentalną temu, co było tylko zapowiedzią. Spodziewali się zbawienia po tym, co było jedynie jego znakiem. Po oczekiwanym Mesjaszu, który miał przynieść światu łaskę i prawdę, spodziewali się swego rodzaju politycznego, ziemskiego władcy, który zapewni na zawsze wielkość i wyższość Izraela nad innymi narodami.

Żydowskie zanurzenie w doczesności

Pożytecznym będzie wskazanie różnych stadiów procesu materializacji Żydów. Wybraliśmy to słowo – materializacja – na określenie żydowskiego historycznego zanurzenia w doczesności. Pismo święte dostarcza dowodów na to, że naród izraelski zawsze posiadał naturę naznaczoną dumą i zachłannością. Sam Mojżesz w sposób znaczący ostrzega Izraelitów: „Wiedz, że nie ze względu na twoją cnotę Pan, Bóg twój, daje ci tą piękną ziemię na własność, bo jesteś ludem o twardym karku” (Pwt 9, 6). „I dalej mówił do mnie Pan: «Widzę, że ten naród jest narodem o twardym karku. Pozwól, że ich wytępię, wygładzę ich imię spod nieba, a z ciebie uczynię naród mocniejszy i liczniejszy od nich»” (Pwt 9, 13-14).

Żydowski lichwiarz, Księga kantyczek XIII w., Madryt

W okresie Królów nieuczciwość i materializm Żydów stały się szczególnie dobrze widoczne. Do tego stopnia oddali się rozmaitym perwersjom i bałwochwalstwu, że aż zostali podbici i wtrąceni do niewoli w Babilonie przez króla Nabuchodonozora, na sześć wieków przed Chrystusem. Ta ciężka niewola trwała siedemdziesiąt lat. Następnie, powróciwszy do Palestyny, Żydzi przeprowadzili reformę opartą na nowych i trwałych podstawach stworzonych przez Ezrę, którego uważali za prawodawcę na miarę Mojżesza. W rzeczywistości judaizm w formie znanej z czasów Chrystusa i trwający do dnia dzisiejszego wywodzi się ze wspomnianej reorganizacji narodu dokonanej przez Ezrę.

Generalizując, należy powiedzieć, że Żydzi są narodem przywiązanym do księgi, Księgi Prawa, przewyższającej wszystkie inne – do Tory. W rzeczywistości Tora składa się z pierwszych pięciu ksiąg Pisma świętego (tzw. Pięcioksiąg), napisanych przez Mojżesza pod natchnieniem Ducha Świętego. Żydzi jednak uznają za Słowo Boże Torę wraz z interpretacjami rabinów przekazanymi przez ustną tradycję. Interpretacje te zostały zebrane i w pewien sposób spetryfikowane w księdze zwanej Talmudem. Talmud jest cywilnym i religijnym kodeksem narodu żydowskiego.

Judaizm

Żydzi są narodem ukształtowanym przez mentalność rabinów, zwłaszcza faryzeuszy. Faryzeusze są jaskrawym odzwierciedleniem cielesności Żydów. Nie używamy słowa cielesny w znaczeniu, które mogłoby sugerować szczególną predyspozycję Żydów do grzechów nieczystości. Stosujemy to określenie w znaczeniu, jakie nadał mu Jezus Chrystus, potępiający literalne, zewnętrzne, przyziemne interpretacje tego, co wedle zamysłu Bożego miało mieć znaczenie nadprzyrodzone.

Faryzeusze – zamiast iść w ślady proroków takich jak Izajasz czy Ezechiel, którzy uwielbiali Boga w duchu, namawiali do nawrócenia serca i poprawy w uczynkach, głosili miłosierdzie dla wszystkich – woleli raczej ćwiczyć ludzi w dosłownym przestrzeganiu drobiazgowych przepisów oraz umacniać ich dumę z faktu pochodzenia od patriarchy Abrahama. „Odpowiedzieli mu: «Jesteśmy potomstwem Abrahama i nigdy nie byliśmy poddani w niczyją niewolę»” (J 8, 33), tak jakby samo ciało Abrahama przynosiło usprawiedliwienie.

Faryzeusze ułożyli mnóstwo przepisów oczyszczania, obmywania, zanurzania rąk, ciała, odzieży i naczyń, w celu zachowania czystości ludu. Wymagali obmycia od każdego wiernego, który dotknął się nie-Żyda na ulicy lub targowisku. Pogwałcenie tych rytualnych przepisów uważali za grzech ciężki.

Nic nie ukazuje lepiej tej obsesyjnej, cielesnej mentalności Żydów niż owe straszne „biada wam”, wypowiedziane przez Żyda, naszego Pana Jezusa Chrystusa w ostatnich dniach Jego życia na ziemi, kiedy to Zbawiciel obnażył pełną hipokryzji religię, czystość i pobożność faryzeuszy (Mt 23). Potępiając religijną obłudę, nasz Pan powiedział: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo zamykacie królestwo niebieskie przed ludźmi. Wy sami nie wchodzicie i nie pozwalacie wejść tym, którzy do niego idą” (Mt 23, 13). „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy, bo obchodzicie morze i ziemię, żeby pozyskać jednego współwyznawcę. A gdy się nim stanie, czynicie go dwakroć bardziej winnym piekła niż wy sami” (Mt 23, 15). „Biada wam, przewodnicy ślepi…” (Mt 23, 16). „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo dajecie dziesięcinę z mięty, kopru i kminku, lecz pomijacie to, co ważniejsze jest w Prawie: sprawiedliwość, miłosierdzie i wiarę” (Mt 23, 23). „Przewodnicy ślepi, którzy przecedzacie komara, a połykacie wielbłąda!” (Mt 23, 24). „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo podobni jesteście do grobów pobielanych, które z zewnątrz wyglądają pięknie, lecz wewnątrz pełne są kości trupich i wszelkiego plugastwa” (Mt 23, 27).

Nasz Pan obnażył również ich udawaną pobożność i kult przodków: „Biada wam, uczeni w Piśmie i faryzeusze obłudnicy! Bo budujecie groby prorokom i zdobicie grobowce sprawiedliwych, i mówicie: «Gdybyśmy żyli za czasów naszych przodków, nie bylibyśmy ich wspólnikami w zabójstwie proroków». Przez to sami przyznajecie, że jesteście potomkami tych, którzy mordowali proroków. Dopełnijcie i wy miary waszych przodków! Węże, plemię żmijowe, jak wy możecie ujść potępienia w piekle? Dlatego oto Ja posyłam do was proroków, mędrców i uczonych. Jednych z nich zabijecie i ukrzyżujecie; innych będziecie biczować w swych synagogach i przepędzać z miasta do miasta. Tak spadnie na was wszystka krew niewinna, przelana na ziemi, począwszy od krwi Abla sprawiedliwego aż do krwi Zachariasza, syna Barachiasza, którego zamordowaliście między przybytkiem a ołtarzem” (Mt 23, 29-35).

Nikt w historii nie wypowiedział straszniejszych potępień, niż Syn Boży przeciwko perfidnej cielesności swego własnego narodu.

Grzech Żydów

Czternastego dnia miesiąca Nisan roku 33, lud żydowski zebrany przed pretorium gubernatora Piłata, namówiony przez kapłanów, zażądał śmierci Mesjasza: „Gdy Go ujrzeli arcykapłani i słudzy zawołali: «Ukrzyżuj! Ukrzyżuj!». Rzekł do nich Piłat: «Weźcie Go i sami ukrzyżujcie! Ja bowiem nie znajduję w Nim winy». Odpowiedzieli mu Żydzi: «My mamy prawo, a według Prawa powinien On umrzeć, bo sam siebie uczynił Synem Bożym»” (J 19,16-17).

Rembrandt – Jezus sprzedany rabinom przez Judasza za trzydzieści srebrników, 1629

Wcześniej rabini podczas obrad swej tajnej wysokiej rady wypowiedzieli przeciwko Panu Jezusowi takie oto słowa: „Jeżeli Go tak pozostawimy, to wszyscy uwierzą w Niego, i przyjdą Rzymianie, i zniszczą nasze miejsce święte i nasz naród. Wówczas jeden z nich, Kajfasz, który w owym roku był najwyższym kapłanem, rzekł do nich: «Wy nic nie rozumiecie i nie bierzecie tego pod uwagę, że lepiej jest dla was, gdy jeden człowiek umrze za lud, niż miałby zginąć cały naród»” (J 11, 48-50).

W taki oto sposób Żydzi w imię swego Prawa, swojej Tory, wychodząc naprzeciw materialnym interesom swego narodu i rasy zażądali krwi Tego, który został im obiecany jako ich błogosławieństwo. Podburzyli pogan przeciwko Panu Jezusowi. Wykorzystawszy ich do zrealizowania swych planów, ukrzyżowali Tego, który miał być przeznaczony jako „znak, któremu sprzeciwiać się będą” (Łk 2, 34).

*

Bóg nie wyniszczy zmaterializowanego judaizmu. Gdy żydzi zwrócą się do Pana i powiedzą Mu, tak jak Kain: „«Zbyt wielka jest kara moja, abym mógł ją znieść. Skoro mnie teraz wypędzasz z tej roli, i mam się ukrywać przed Tobą, i być tułaczem i zbiegiem na ziemi, każdy, kto mnie spotka, będzie mógł mnie zabić!»” (Rdz 4, 13,14). Wtedy Pan odpowie im, podobnie jak odpowiedział Kainowi: „«O, nie! Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie!». Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka” (Rdz 4, 15).

Pan naznaczył Kaina znamieniem tak, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. I od tego czasu ów naród naznaczony Bożym znamieniem musi tułać się po świecie. Co będzie czynił? Będzie niósł na swym własnym ciele świadectwo Chrystusowi w tajemnicy nieprawości. (…) Naród żydowski, niegdyś tajemnica sprawiedliwości, zamienił się teraz w tajemnicę nieprawości. Nie jest już Izaakiem, lecz Izmaelem. Już nie Jakubem, lecz Ezawem. Nie Ablem, lecz Kainem. Dzięki temu, innym zostało nadane niezbywalne prawo. Inni zostali obdarzeni błogosławieństwem Obietnicy. Ci „inni” to my wszyscy, którzy tworzymy Kościół Jezusa Chrystusa – najpierw nawróceni Żydzi, a później nawróceni poganie. Kościół Chrystusowy jest prawdziwym Izaakiem, prawdziwym Jakubem, prawdziwym Ablem. Chrystus uświęcił Żydów i pogan, aby dać początek nowemu stworzeniu, Kościołowi katolickiemu, który wielbi Ojca w duchu i w prawdzie (J 4, 23). Co uczyni Synagoga w obliczu Kościoła, który jest Izaakiem, Jakubem i Ablem? Będzie odgrywała rolę Izmaela, Ezawa i Kaina. Co uczynił Izmael Izaakowi? Naśmiewał się z niego i prześladował go (Rdz 21, 9). Co uczynił Ezaw przeciwko Jakubowi? Księga Rodzaju odpowiada: „Ezaw znienawidził Jakuba z powodu błogosławieństwa, które otrzymał od ojca, i taki powziął zamiar: «Gdy nadejdą dni żałoby po moim ojcu, zabiję mojego brata Jakuba»” (Rdz 27, 41).

Oto rola, która przypadnie teraz Synagodze – Żydom, którzy nie uznali samoobjawiającego się Chrystusa i nie nawrócili się: rozpoczną oni prześladowanie Kościoła, jak zauważa św. Paweł Apostoł.

W ten sposób, tak jak w królestwie sprawiedliwości naród żydowski zajmował i nadal zajmuje pierwsze miejsce, tak samo również w królestwie nieprawości dzierży palmę pierwszeństwa. Inne narody pragnące przejść na służbę zła naśladują przykład zmaterializowanego, bezwstydnego narodu żydowskiego. Jeśli poganie chcą zanurzyć się w doczesności i cielesności, muszą się zjudaizować. Dlatego też Ojcowie Kościoła z doskonałą teologiczną precyzją nazywali „judaizatorami” pogan nauczających herezji.

Konkluzje teologiczne

(…)

Konkluzja pierwsza

Naród żydowski, którego przeznaczeniem było przyniesienie światu Jezusa Chrystusa, uznał Chrystusa za skałę zgorszenia. Część uwierzyła w Niego i zaczęła budować na skale, aby w ten sposób stworzyć korzenie i pień owego Drzewa Oliwnego, którym jest Kościół katolicki.

Druga część odpadła, negując Chrystusa na korzyść swej pychy narodowej i rasowej. Ta część Izraela została odrzucona i przyjęła na siebie Krew Chrystusa jako przekleństwo. To ona właśnie tworzy właściwy judaizm, kontynuację nauki rabinów, którzy odrzucili Chrystusa.

Konkluzja druga

Judaizm jest wrogi wobec wszystkich narodów w ogólności, a w szczególny sposób wobec narodów chrześcijańskich. Odgrywa on rolę Izmaela, który prześladował Izaaka; Ezawa, który postanowił zabić Jakuba, oraz Kaina, który uśmiercił Abla. Św. Paweł, nawrócony żyd, mówi nam: „Bracia, wyście się stali naśladowcami Kościołów Boga, które są w Judei w Chrystusie Jezusie, ponieważ to samo, co one od Żydów, wyście wycierpieli od rodaków. Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali. A nie podobają się oni Bogu i sprzeciwiają się wszystkim ludziom” (1 Tes 2, 14-15).

Warto zwrócić uwagę na straszny w swojej wymowie i niezwykle istotny fakt, zanotowany przez św. Pawła pod natchnieniem Ducha Świętego. Mianowicie, historyczna wrogość narodu żydowskiego nie jest rodzajem nienawiści lokalnej, opartej na krwi lub konfliktach interesów. Jest to nienawiść ustalona przez Boga. Naród żydowski, jeśli nie nawróci się na chrześcijaństwo, będzie zawsze (nawet sobie tego nie uświadamiając) dążył do zniszczenia chrześcijaństwa, zgodnie ze słowami wypowiedzianymi przez Jezusa Chrystusa do faryzeuszy: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44).

Konkluzja trzecia

Jeśli bezwstydny naród żydowski został z Bożego przyzwolenia uczyniony wrogiem teologicznym, musi to być uniwersalna, nieunikniona i straszna opozycja. Uniwersalna – gdyż rozciąga się na wszystkie narody. Gdziekolwiek rozwija się chrystianizm, tam również podążają żydzi. Jako ustalone przez Boga (teologiczne) jest to nie do uniknięcia. Nieuniknionym przeznaczeniem chrześcijaństwa i żydostwa jest spotykać się wszędzie, bez pojednania i przenikania się nawzajem. W ten sposób znajduje swoje odbicie w historii odwieczna walka Lucyfera przeciwko Bogu, ciemności przeciw światłości, ciała przeciwko duchowi. Tak dokonuje się w czasie duchowe i materialne wypełnienie Pisma. Litera musi być wszędzie, aby służyć Duchowi. Takie znaczenie ma nauka św. Tomasza z Akwinu, który pisze, że naród żydowski jest sługą Kościoła.

Jest to w końcu straszna opozycja, z uwagi na to, że jest teologiczną. W narodzie żydowskim tkwi tajemnica nieprawości, jak nauczają nas św. Jeremi i św. Justyn, powtarzając słowa Jezusa Chrystusa i przepowiadanie Apostołów. Jezus Chrystus wyklął Żydów, nazywając ich obłudnikami i kłamcami, gdyż pod płaszczykiem czynienia dobra praktykowali nienawiść. Są oni tylko kontynuacją tego, co raz uczynili Chrystusowi.

Konkluzja czwarta

Z chwilą, kiedy Chrystus został podwyższony na Kalwarii, świat został poddany działaniu dwóch przeciwstawnych sił: chrześcijańskiej i żydowskiej. Odtąd świat zna tylko dwa prawdziwie podstawowe bieguny, dwa pola przyciągania: chrześcijańskie i żydowskie. Tylko dwie religie: chrześcijańską i żydowską. To wszystko, co nie jest z Chrystusa i dla Chrystusa, służy judaizmowi. Wynika z tego, że dechrystianizacja świata odbywa się równocześnie z jego judaizacją. Dlaczego możliwe jest istnienie tylko tych dwóch modeli? Gdyż tylko one były chciane przez Boga, tylko one są teologiczne. Bóg podzielił świat pomiędzy Izaaka i Izmaela, między Jakuba i Ezawa, Kaina i Abla oraz pomiędzy Chrystusa i Antychrysta. Cała energia ludzka musi być skierowana bądź w jedną, bądź w drugą stronę. Dlatego też narody pogańskie i my, którzy za darmo zostaliśmy powołani do Kościoła katolickiego, mamy przed sobą tylko dwie drogi: albo się schrystianizować – albo się zjudaizować; albo zostać częścią Kościoła – Drzewa Oliwnego, albo też bezpłodnej winorośli judaizmu; zostać synami Sary – wolnej kobiety, lub Hagar – niewolnicy.

Jeśli narody pogańskie pragną wolności i wielkości, nie mają innego wyjścia jak tylko z pokorą przylgnąć do Kościoła katolickiego. Tam znajdą wielkość nie inną od tej nieporównanej wielkości, która charakteryzowała narody chrześcijańskie wieków średnich. Wielkość wydającą świętych i bohaterów, wznoszącą katedry, nauczającą ludy na przykładach świętych, przybliżającą im piękno chorału gregoriańskiego i fresków Fra Angelico i Giotta, oraz podnoszącą ich rozum poprzez Sumę Teologiczną Doktora Anielskiego, św. Tomasza z Akwinu.

Jeśli jednak narody pogańskie uznają dziś tę autentyczną wielkość Średniowiecza za ciemnotę i obskuranctwo i zapragną być wielkimi materialną potęgą Babilonu, to mogą ją osiągnąć , lecz tylko jako sługi judaizmu. W sferze materialnej Żydzi dzierżą palmę pierwszeństwa. Historia mówi nam (Werner Stombart), że odnowiona wielkość angielskiego i amerykańskiego kapitalizmu jest tylko tworem żydowskim. Kapitalizm wypełnia swe obietnice, niosąc z sobą nieporównywalną z niczym potęgę materialną, lecz jednocześnie poświęca pracę milionów chrześcijan na korzyść o wiele mniejszej liczby Żydów.

Konkluzja piąta

Jedyną ochroną przed poddaniem się w niewolę potędze materialnej żydów jest dla narodów pogańskich życie katolickie. Jest tak dlatego, gdyż sam Jezus Chrystus jest Zbawicielem całego rodzaju ludzkiego. Warto zauważyć, że wieki średnie nigdy nie oddały się w niewolę materializmowi.

Kościół katolicki, świadomy owej teologicznej konieczności, zawsze nakładał na żydów odpowiednie prawa i czuwał, aby nie wywierali gorszącego wpływu na katolików. Nigdy jednak nie głosił i nie praktykował nienawiści wobec Żydów. Przeciwnie, zawsze modlił się i prosił o modlitwę o ich dobro duchowe oraz bronił ich przed napaściami i niesprawiedliwymi prześladowaniami. Nie uszło to uwadze samego narodu żydowskiego. I tak na przykład podczas pierwszej od wieków jawnej rady, żydowski Sanhedryn we Francji (1807) wyraził publiczny respekt dla dobrej woli i tolerancji papieży, w dokumencie dostępnym do dnia dzisiejszego: „Izraelscy delegaci Cesarstwa Francji i Królestwa Italii na obecny Synod Hebrajski – powodowani wdzięcznością za skuteczną pomoc okazaną w minionych wiekach Izraelitom przez chrześcijańskie duchowieństwo w różnych państwach europejskich, oraz pełni podziwu za przyjęcie, jakie różni papieże w rozmaitych epokach zgotowali Izraelitom w różnych państwach, gdzie barbarzyństwo, niesprawiedliwość i ignorancja sprzysięgły się przeciwko Izraelitom, próbując poprzez prześladowania usunąć ich ze społeczeństwa – postanawiają co następuje: owe wyrazy szacunku i czci muszą być uwiecznione przez niniejszy zapis tak, aby na zawsze stanowiły świadectwo wdzięczności Izraelitów zebranych na tym zgromadzeniu za pomoc, jaką otrzymały poprzednie nasze pokolenia od duchowieństwa różnych państw europejskich” (zaczerpnięte z pracy Diogene Tama, Collection of the Acts of the Assembly of the Israelites of France and Kingdom of Italy).

Konkluzja szósta

Pod groźbą grzechu katolikom nie wolno nienawidzić Żydów, prześladować ich lub pozbawiać ich życia, oraz przeszkadzać im w ich prywatnych praktykach przewidzianych przez ich prawo i tradycje. Z drugiej strony, chrześcijanie zobowiązani są do ochrony samych siebie przed niebezpieczeństwem, jakie stwarzają Żydzi. Katolikom nie wolno wchodzić w finansowe, społeczne lub polityczne relacje obłudnie stworzone dla upadku chrystianizmu. Żydom nie wolno żyć wspólnie z chrześcijanami, gdyż ich błędy i prymat materialny pociągają za sobą zgubne konsekwencje dla innych narodów. Jeśli inne narody zlekceważą te ostrzeżenia, to same odczują na sobie ciężar owych konsekwencji, to jest staną się sługami Żydów, którym przysługuje prymat w królestwie materializmu.

Konkluzja siódma

W pożałowania godnym, tułaczym życiu narodu żydowskiego należy widzieć tajemnicę chrześcijańską.(…) Żydzi są odpowiedzialni – pośrednio i bezpośrednio – za napełnienie Syna Bożego zelżywościami, zarzucenie na Jego ramiona szaty zniesławienia, włożenie korony cierniowej na Jego głowę, a trzciny do rąk. Poprzez bicie, opluwanie, wyzwiska i rany zgotowali Mu wszystkie możliwe upokorzenia. Nie oszczędzili Mu żadnego rodzaju wstydu. W końcu sprzedali Go za trzydzieści srebrników – cenę niewolnika.

Od tego czasu podobne zelżywości dotknęły naród żydowski, jako kara za jego zbrodnię. Sam Mojżesz ostrzegał: „Wywołasz grozę, wejdziesz do przysłowia i w pośmiewisko u wszystkich narodów, do których zaprowadzi cię Pan” (Pwt 28, 37).

Jak długo musi trwać ta straszna wrogość między żydami a chrześcijanami? Dopóki Bóg w swym miłosierdziu nie doprowadzi do nawrócenia i usprawiedliwienia narodu żydowskiego. Św. Paweł naucza, że przyjdzie dzień, kiedy Izrael przyjmie Tego, którego odrzucił: „Nie chcę jednak, bracia, pozostawiać was w nieświadomości co do tej tajemnicy – byście o sobie nie mieli zbyt wysokiego mniemania – że zatwardziałość dotknęła tylko część Izraela aż do czasu, gdy wejdzie [do Kościoła] pełnia pogan. I tak cały Izrael będzie zbawiony, jak to jest napisane: «Przyjdzie z Syjonu wybawiciel, odwróci nieprawości od Jakuba»” (Rz 11, 25-26).

Kiedy nadejdzie ten moment (co jest w rękach Boga), Ezaw pojedna się z Jakubem; żydzi staną się katolikami i wypełnią się słowa wypowiedziane przez proroka Ezechiela na pięć wieków przed Chrystusem: „(…) Tak mówi Pan Bóg: Oto wybieram Izraelitów spośród ludów, do których pociągnęli, i zbieram ich ze wszystkich stron, i prowadzę ich do kraju. I uczynię ich jednym ludem w kraju, na górach Izraela, i jeden król będzie nimi wszystkimi rządził, i już nie będą tworzyć dwóch narodów, i już nie będą podzieleni na dwa królestwa. I już nie będą się kalać swymi bożkami i wstrętnymi kultami, i wszelkimi odstępstwami. Uwolnię ich od wszystkich ich wiarołomstw, którymi zgrzeszyli, oczyszczę ich i będą moim ludem, Ja zaś będę ich Bogiem” (Ez 37, 21-23). Wtedy wszyscy będą stanowili jedno w Chrystusie. Żydzi nawrócą się ze swego judaizmu, a chrześcijanie będą bardziej autentycznymi chrześcijanami; jako owoc sprawiedliwości i miłości zapanuje pokój w Tym, który został obiecany Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi – w Jezusie Chrystusie, który jest błogosławieństwem wszystkich czasów.

Żydzi a narody chrześcijańskie

Stosunki między chrześcijanami i żydami nie mogą być regulowane poprzez wspólne prawo właściwe dla chrześcijan. Wymagana jest tutaj wyjątkowa legislacja, która będzie uwzględniała teologiczny status narodu żydowskiego. Kościół katolicki naucza, że żydzi nie mogą być wyeliminowani spośród nas (tak jak chce tego „antysemityzm”), ani też nie mogą otrzymać równych praw, które doprowadzą do ich dominacji (stanowisko liberalizmu lub „filosemityzmu”).

„Kościół katolicki od zawsze miał zwyczaj modlić się za żydów, którzy byli depozytariuszami Bożych Obietnic aż do przyjścia Jezusa Chrystusa, mimo ślepoty tego narodu. Co więcej, Kościół czynił tak właśnie ze względu na tę nieporównaną ślepotę. Stolica Apostolska powodowana tym samym miłosierdziem broniła ich przed niesprawiedliwymi atakami i tak jak występuje przeciwko wszelkiej wrogości między narodami, tak również potępia nienawiść skierowaną przeciwko temu narodowi kiedyś wybranemu przez Boga; nienawiść znaną pod nazwą antysemityzmu” (z Dekretu Św. Oficjum, 25 marca 1928 r.).

Talmudyczna kabała: Drzewo życia, średniowieczna rycina

Naród żydowski musi żyć pośród nas jako niemy świadek prawdy chrześcijańskiej, niczym ciągła zachęta dla chrześcijan, aby pozostali wierni. Kościół katolicki naucza, że żydzi nie mogą być przedmiotem eksterminacji (noszą bowiem Kainowe znamię dane im przez Boga, aby nikt ich nie zabił), lecz nie mogą również żyć wśród innych narodów na takich samych prawach jak chrześcijanie (gdyż Bóg ostrzega przed grożącym z ich strony niebezpieczeństwem). Od kiedy zamordowali Chrystusa, prześladowanie chrześcijaństwa stało się ich teologicznym priorytetem: „Właśnie wy, bracia, jesteście jak Izaak dziećmi obietnicy. Ale jak wówczas ten, który się urodził tylko według ciała [Izmael], prześladował tego, który się urodził według ducha [Izaaka], tak dzieje się i teraz” (Ga 4, 28-29). To teologiczne prawo jest silniejsze od wszelkich ludzkich planów i zabiegów, a żydzi są jego wykonawcami. Prawo zawarte w Talmudzie, który jest kodeksem żydów, nakazuje żywić nienawiść wobec chrześcijan.

Słynny rabin Paulus L. B. Drach, który nawrócił się do Kościoła katolickiego, jest autorem cennej pracy na temat Talmudu, zatytułowanej De l’harmonie entre l’Eglise et le synagogue (wyd. Paul Melier, Paryż 1844). Talmud jest rdzeniem żydowskiej doktryny. Odwoływała się do niego większość autentycznych nauczycieli Izraela w różnych epokach. Jest to kompletny, cywilny i religijny kodeks Synagogi. Jego przedmiotem jest wyjaśnienie Prawa Mojżesza autorstwa żydowskich „doktorów”, w zgodzie z przekazaną ustną tradycją. Chociaż w wielu punktach może szokować chrześcijańskiego czytelnika, dostarcza jednak cennych informacji pomocnych w wyjaśnieniu szczególnie trudnych fragmentów Nowego Testamentu. Od czasów niewoli babilońskiej (586 r. przed Chrystusem) autorytet rabinów zastąpił autorytet Mojżesza i Proroków. Zasady doczesnego rozwoju narodu stały się ważniejsze od reguł odnowy religijnej.

Talmud stał się szczególnie szkodliwy od czasu pojawienia się chrześcijaństwa. Zapisano w nim szereg obraźliwych, świętokradczych wyzwisk i bluźnierstw skierowanych przeciwko Chrystusowi i chrześcijaństwu, stąd też wiele kopii spalono na rozkaz chrześcijańskich władców i papieży. Dlatego też żydowski synod, który odbył się w Polsce w roku 1631, nakazał wycofać z Talmudu wszystkie ustępy, które odnosiły się do Chrystusa i chrześcijan: „(…) kiedy będziecie ponownie wydawać księgi, pozostawcie pustymi stronice odnoszące się do Jezusa z Nazaretu, kreśląc na nich znak w postaci koła, a każdy rabin lub inny nauczyciel będzie miał baczenie, aby nie przekazywać tych ustępów inaczej, jak tylko ustnie. W ten sposób uczeni chrześcijanie nie będą mogli mieć do nas pretensji, a my będziemy żyć w pokoju”.

Powyżej omówiliśmy duchową wielkość narodu, w którym narodził się Chrystus. Izrael jest tak wielki we wszystkich swoich poczynaniach, że również zła nie potrafi czynić inaczej niż tylko na wielkie, wyrafinowane sposoby. Poniżej wspomnimy o czterech takich sposobach. Izrael jest rodem uświęconym, zbawiającym nas w Chrystusie, lecz również przynoszącym nam zgubę poprzez Antychrysta. Dlatego też chrześcijanie nie mogą go nienawidzić, mogą tylko nad nim ubolewać. Niektórzy żydowscy autorzy, tacy jak Bernard Lazare, zdali sobie sprawę z faktu zapoznanego przez większość narodu, a mianowicie, że upadek Izraela dokonał się dzięki duchowi rabinów: „Rabini oddzielili Izrael od wspólnoty narodów; uczynili go dzikim ludem plemiennym rewolucyjnym wobec wszelkich praw, wrogim wszelkiemu braterstwu, zamkniętym na wszystkie piękne, szczytne ideały. Uczynili go godnym pożałowania, małym narodem cofniętym w rozwoju poprzez izolację, barbarzyńskim dzięki wąskiej edukacji, zdemoralizowanym i skorumpowanym przez pozbawioną wszelkich podstaw dumę” (l’Antisemitisme, tom 1, s. 57).

Trocki: jeden z żydowskich przywódców rewolucji 1917 r. siedzi na górze czaszek swoich ofiar. Polski plakat z okresu wojny polsko-bolszewickiej 1920 r.

Po pierwsze, żydzi prześladują chrystianizm. Sam św. Paweł oskarża ich z powodu tych prześladowań: „(…) to samo co one od Żydów, wyście wycierpieli od rodaków. Żydzi zabili Pana Jezusa i proroków, i nas także prześladowali. A nie podobają się oni Bogu i sprzeciwiają się wszystkim ludziom.” (1 Tes 3, 14-16). Podobne świadectwo odnajdujemy u św. Justyna, w jego Dialogu z Żydem Tryfonem (XVI, 133). Św. Bazyli stwierdza, że w przeszłości panowała wrogość między żydami i poganami, teraz jednak jedni połączyli się z drugimi, aby wspólnie walczyć przeciw chrześcijanom. Potwierdzają to Tertulian, Orygenes i św. Grzegorz z Nazjanzu. Od XII wieku prześladowania te stały się rzadsze z uwagi na zwiększoną czujność Kościoła. Powtarzają się jednak znowu, tym razem ze strony heretyków: katarów, waldensów, husytów. Jak sam przyznał Żyd Darmesteter, wszyscy duchowi rewolucjoniści czerpią argumenty od żydów.

Po drugie, żydzi konspirują przeciwko państwom chrześcijańskim. Kilka faktów: w roku 694 żydzi hiszpańscy pracowali wraz z żydami z Afryki nad sprowadzeniem Arabów do Hiszpanii; w r. 711 sprzymierzyli się z Arabami, w r. 952 oddali im Barcelonę. W roku 854 żydzi przekazali Bordeaux Normanom; pod koniec XII wieku sprzymierzyli się z Mongołami przeciwko chrześcijanom na Węgrzech.

Po trzecie, żydzi przejmują kontrolę nad własnością poprzez lichwę. Nie wolno im przy tym pożyczać na procent swoim współbraciom, a jedynie obcym: „Nie będziesz żądał od brata swego odsetek z pieniędzy, z żywności ani odsetek z czegokolwiek, co się pożycza na procent. Od obcego możesz się domagać, ale od brata nie będziesz żądał odsetek…” (Pwt 23, 20-21). Św. Tomasz z Akwinu pisze, że Bóg pozwolił im pożyczać na procent cudzoziemcom nie dlatego, żeby było to godziwe, lecz dla uniknięcia większego zła, którym byłoby w przypadku zachłannych żydów (Iz 56, 11) pobieranie lichwy od ich własnych współbraci, którzy czczą prawdziwego Boga.

Jansen, wielki historyk reformacji, pisze: „Żydzi nie tylko że zmonopolizowali wymianę pieniędzy; właściwym źródłem ich bogactwa była lichwa (…) stopniowo stali się bankierami i finansistami wszystkich warstw społecznych”. Jansen podaje, że w 1338 r. cesarz Ludwik Bawarski pozwolił Żydom ściągać odsetki w wysokości 32,5% od mieszkańców Frankfurtu i aż 43% od przyjezdnych. W Ratyzbonie, Augsburgu i Wiedniu wysokość dopuszczalnych odsetek dochodziła do 86%. Jeden z współczesnych Jansenowi historyków podaje, że „Żydowscy lichwiarze ulokowali się teraz na stałe nawet w najmniejszych miasteczkach. Pożyczając pięć florenów zabezpieczają się sześciokrotnie; w ten sposób czerpią i powiększają zyski, aż w końcu biedni ludzie są pozbawiani wszystkiego, co mieli” (Erazm z Erbach, 1487 r.).

Wyższość żydowskich lichwiarzy i ekstrawaganckie marnotrawstwo pogan jest szczególnie dobrze widoczne na przykładzie dwunastowiecznej Francji. Wtedy to, w czasie, kiedy Filip August usuwał Żydów z kraju, mieli oni w posiadaniu jedną trzecią ziemi i tak ogromną większość pieniędzy, że po ich

Francuski katolik prowadzony na smyczy przez żydowskich geszefciarzy, 1902 r.

wypędzeniu trudno było gdziekolwiek znaleźć jakąkolwiek walutę.

Po czwarte wreszcie, wiadomo, że żydzi mordowali chrześcijan. Mówił o tym już św. Justyn (III w.). Talmud na to zezwala, a historia to potwierdza. Oto niektórzy chrześcijanie, którzy z całą pewnością zginęli z rąk żydów: dwunastoletni św. Wilhelm z Yorku (1144); św. Ryszard z Paryża (1179); św. Dominik del Val, ukrzyżowany w Saragossie w Hiszpanii (1250); bł. Henryk z Monachium (1345); bł. Szymon (1475); męczennicy z Damaszku – o. Tomasz z Cangiano wraz ze swoim współpracownikiem (1840).

Owe cztery potworne oskarżenia znajdują potwierdzenie w każdym okresie i w każdym państwie, kiedykolwiek i gdziekolwiek żydzi mieszkali razem z chrześcijanami. W poprzednich okresach żydzi mogli jedynie podejmować bezpośrednie działania przeciwko chrześcijanom, którzy byli świadomi grożącego im niebezpieczeństwa. Dzisiaj jednak, w sytuacji kiedy chrześcijanie są zlaicyzowani, żydzi stają się agresorami często przy wydatnej pomocy samych chrześcijan.

Papieskie orzeczenia dotyczące żydów

Istnieje co najmniej piętnaście papieskich dokumentów ostrzegających Kościół katolicki przed niebezpieczeństwami grożącymi mu ze strony żydów. Teologia katolicka zawsze uznawała Żydów za naród uświęcony. W pewnym sensie naród żydowski jest Ojcem Kościoła, gdyż Bóg dał mu Proroków i Obietnicę, a jakkolwiek zepsuty byłby ojciec, to jednak zawsze jako ojciec zasługuje na ochronę i respekt. Antysemityzm został potępiony z uwagi na to, że oznacza prześladowanie Żydów bez wzięcia pod uwagę uświęconego charakteru tego narodu oraz praw zeń wynikających.

Fragment jednego z papieskich orzeczeń w sprawie Żydów będzie dobrym streszczeniem katolickiej nauki: „Są oni [żydzi] żywymi świadkami prawdziwej Wiary. Chrześcijanom nie wolno ich zabijać lub ich prześladować… Egzekwując przywileje, nie wolno ich napadać… Kiedy szukają u nas pomocy, przyjmujemy ich i bierzemy ich w obronę. Kierując się orzeczeniami Naszych Poprzedników: Kaliksta, Eugeniusza, Aleksandra, Klemensa i Celestyna, zabraniamy wymuszania chrztu na żydach, prześladowania ich w jakikolwiek sposób, rabowania ich dóbr, profanowania ich cmentarzy oraz wykopywania ich zwłok w poszukiwaniu pieniędzy. Karą za złamanie powyższych zakazów jest ekskomunika” (Innocenty III, konstytucja Licet perfidia Iudaeorum, 1199).

(…)  Kościół katolicki zawsze dążył do nadania żydom większego zakresu wolności, tak, aby mogli się rozwijać i żyć według swych własnych godziwych praw; jednocześnie jednak bronił katolików przed żydowską dominacją.

Doświadczenie Kościoła

Kościół katolicki ma świadomość faktu, że głębokim dążeniem żydów jest wykorzystywanie ich materialnej wyższości. Jednocześnie Kościół zdaje sobie sprawę z winy katolików, którzy udają się do żydów, aby powiększyć swój stan majątkowy. Zniewolenie chrześcijan i chrześcijańskich narodów rozpoczęło się z winy samych chrześcijan.

Jeśli chrześcijanie chcą pozostać wolnymi, muszą unikać związków z żydami. Konsekwencje działań tych ostatnich widać dobrze w owocach Rewolucji Francuskiej: w socjalizacji państw, w zniewoleniu komunizmu.

Odkąd Chrystus przyszedł na świat, cywilizacja, w której królem jest mamona, może być jedynie dziełem żydowskim, albowiem jak wspomniano wcześniej, żydom został nadany prymat we wszystkim co ziemskie, co światowe. Teologia rządzi historią. Historia ma znaczenie teologiczne, gdyż Bóg wie jak wykorzystać ludzkie wzloty i upadki do realizacji swego planu.

Polski prezydent Andrzej Duda deklarujący się jako praktykujący katolik, odprawia publicznie modły przed Ścianą Płaczu w Jerozolimie.

Bóg dał dwóch wrogów narodom Wieków Średnich, wspaniale rozwijających się pod okiem Kościoła. Pierwszy z nich był wrogiem wewnętrznym – był to duch rebelii przeciwko nadprzyrodzoności, duch działający na rzecz wielkości tego świata. Drugi to wróg zewnętrzny – żydzi żyjący wśród chrześcijan, stanowiący ciągłe wyzwanie i zachętę do pozostania wiernym. Chrystianizm, uosabiany przez świętych królów i papieży, wiedział jak bronić się przed tymi niebezpieczeństwami. Na sposób głęboko teologiczny zdał sobie sprawę z żydowskiej dominacji w świecie materii i dlatego odizolował ten uświęcony, acz perfidny naród. Jednak w renesansie i protestanckiej reformacji cielesne i materialne żądze zwyciężyły, co (…) musiało doprowadzić do emancypacji żydów – emancypacji, która w demoliberalizmie i komunizmie przerodziła się w dominację.

Polska premier deklarująca się jako praktykująca katoliczka przyjmuje “błogosławieństwo” od rabina

Wina za katastrofę, która spotkała społeczeństwa nie leży po stronie narodu żydowskiego. Żydzi realizują tylko swój program, który według Bożego planu jest ich zadaniem, dopóki wszystko się nie wypełni. Wina leży po stronie katolików, niewiernych ich wielkiemu powołaniu, którzy udali się do żydów szukając ich pomocy w osiągnięciu materialnej, cielesnej, światowej wielkości – co zaowocowało potokami przelanej chrześcijańskiej krwi.

Żydzi i narody zlaicyzowane

Prawdziwa moc chrystianizmu nie tkwi w ludzkich, politycznych środkach, lecz w Jezusie Chrystusie. Biada narodom, które o Nim zapomną! Pod koniec Wieków Średnich narody pogańskie popełniały straszne grzechy; w szczególności dotyczy to duchowieństwa. Osłabione przez grzech, narody te poddały się teoretycznej i praktycznej judaizacji – poprzez renesans, Rewolucję Francuską i komunizm. Judaizm dostarczył argumentów rewolucjonistom, np. sceptykom renesansu czy XVIII-wiecznym libertynom. Werner Sombart, doskonały historyk kapitalizmu, nie będący ani katolikiem, ani antysemitą, pokazuje w swojej książce Les juifs et la vie Ãeconomique, do jakiego stopnia niektóre protestanckie sekty, np. purytanie, były nasiąknięte wpływami judaizmu. Powiązania między judaizmem a niektórymi sektami protestanckimi oraz ogromny entuzjazm dla studiów hebrajskich błyskawicznie rozprzestrzeniły się w Europie. W samej Anglii np. członkowie sekty znanej pod nazwą „Równych” tytułowali się „Żydami” i chcieli uczynić Torę angielskim kodeksem praw; Cromwell pragnął naśladować Sanhedryn, określając liczbę członków Rady Stanu na siedemdziesiąt, a w Parlamencie zaproponowano (1629) zmianę dnia świątecznego z niedzieli na sobotę.

Wpływ judaizmu na renesans i reformację oczywiście przyniósł swoje owoce. Żydowski autor, Bernard Lazare pisze, że „duch żydowski zatriumfował w protestantyzmie” (l’Antisemitisme, tom 1, s. 225).

W obliczu wyłomu uczynionego w strukturze chrystianizmu, żydzi zapragnęli wykorzystać całą swoją zręczność w celu urzeczywistnienia swego starożytnego marzenia o ziemskim imperium. Odrzuciwszy Chrystusa, oczekiwali Mesjasza obiecanego w Talmudzie, który miał „dać im berło królestwa tego świata”.

W celu zniszczenia chrześcijaństwa należało pozyskać masy i wszcząć rebelię przeciwko dwóm jego filarom: Papieżowi i Królowi. Formuła przygotowana przez judaizm dla ruiny chrześcijaństwa brzmi: Wolność, Równość, Braterstwo. Po raz pierwszy hasła te wprowadzono do stworzonych przez wywrotowców lóż masońskich. Loże głosiły pokojowe programy polepszenia ludzkości, lecz właściwym ich celem było „zniszczenie wszystkiego, co Kościół katolicki dokonał w świecie” (A. Preuss, Etudes sur la franc-maçonnerie americaine).

Istnieją solidne dowody wywrotowej działalności lóż, zwłaszcza dzięki skonfiskowanym masońskim dokumentom oraz publicznym wypowiedziom samych masonów. Żydowski autor Izaak Wise donosi, że „masoneria jest instytucją żydowską. Jej historia, zasady, cele, zalecenia i uzasadnienia są żydowskie od początku do końca” („The Israelite”, Aug 1855).

Posługując się oszukańczym sloganem Praw Człowieka, przygotowano podbój chrześcijańskiego społeczeństwa. Po pierwsze, dzięki (państwowemu – przyp. red. Zawsze wierni) kapitalizmowi wszystkie dobra zostały poddane scentralizowanej kontroli. Po drugie, demoliberalizm i socjalizm wynaturzyły myśl narodów i zepsuły ich serce. Po trzecie wreszcie, komunizm zdławił wszelką opozycję zamykając narody w klatce, z której nie ma ucieczki.

Tajemnica historii i eschatologii

Narodowi żydowskiemu zostało dane odegrać w historii rolę wyjątkową. Inne narody odgrywały rolę dominującą, lecz tylko czasowo. (…) Historia rozpoczyna się od Stworzenia. Tutaj inicjatywa należała do Boga. Bóg nie przestaje również działać w dziejach ludzkości, kontynuując to, co uczynił dobrym na samym początku. Potrafi On nadać kierunek i znaczenie działaniom ludzkim, które bez Jego interwencji pozostałyby bezsensowne. Jednak do człowieka należy inicjatywa w czynieniu zła.

(…) Z ludzkiego punktu widzenia można zauważyć dwie historie: jedną napisaną przez Boga, drugą przez człowieka. W dziejach spisanych przez Boga centralne miejsce zajmuje Chrystus. [Zaś] historia ludzka jest historią zwycięskich cywilizacji. Patrząc na ludzką historię cywilizacji wydaje się, że człowiek zwycięży. Z drugiej strony, widać w niej jednak dużą dozę determinizmu, poprzez który Opatrzność Boża kieruje działaniami ludzkimi, podporządkowując je celom nieznanym człowiekowi.

W rzeczywistości istnieje tylko jedna historia: napisana przez Boga z udziałem wszystkich Jego stworzeń. Jest ona wielkim, monumentalnym dramatem. Stworzenie. Nieporządek wprowadzony przez grzech człowieka. Interwencja Pana Boga, wyprowadzenie dobra z upadku człowieka. Wcielenie. Walka ze złem. Zmartwychwstanie. Zmartwychwstały Chrystus w centrum, a z Nim Jego wybrani. Kiedy Mistyczne Ciało Chrystusa osiągnie swą pełnię, nastąpi koniec historii.

Historia doczesna, spisana przez ludzi i ich namiętności, jest jedynie drugorzędnym elementem w tej wielkiej, niepowtarzalnej historii Pana Boga.

Św. Paweł dostarcza nam wyjaśnienia tej jednej jedynej historii: „wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus – Boga” (1 Kor 3, 22-23). Świat stworzony został dla dobra ludzi; aby czegoś ich nauczyć, aby im służyć. (…) Jak mówi św. Tomasz z Akwinu, postęp dziejów, który dokonuje się dzięki człowiekowi nie zawiera końca w samym sobie, lecz na zewnątrz – w dopełnieniu się liczby wybranych, co będzie stanowiło koniec całej historii (De potentia 3, 10-4).

(…) Historia ludzka, doczesna, jest tym, co św. Augustyn nazywa „królestwem ziemskim” (civitas mundi), w odróżnieniu od królestwa niebieskiego (civitas Dei). Pismo święte przekazuje nam dzieje królestwa ziemskiego aż do Abrahama. Od tego momentu Bóg bierze inicjatywę w swoje ręce. Jest to już Jego historia. Wydaje się przy tym, że Bóg pozostawił królestwo ziemskie jego własnym prawom i mechanizmom. Moglibyśmy nawet zaryzykować twierdzenie, że życie narodów pogańskich zostało oddane „księciu tego świata”: nie dlatego, żeby narody te były złe same w sobie, lecz dlatego, że szatan wszedł w ich posiadanie po tym, jak człowiek uległ jego sugestiom.

Św. Jan zdaje się wskazywać na logikę wielkich praw cywilizacyjnych: 1° dążenie do panowania nad innymi narodami: „pycha tego życia”; 2° nieograniczone bogacenie się, z jednoczesnym zubożeniem słabszych: „pożądliwość oczu”; 3° cielesne współzawodnictwo i zawiść: „pożądliwość ciała”. Św. Jan zestawia razem historię ludzką i Bożą: „Wiemy, że jesteśmy z Boga, cały zaś świat leży w mocy Złego” (1 J 5, 19).

Z kolei św. Paweł w swoich listach stawia sprzeczności tego świata, np. rywalizację między Żydami i Grekami, panem i niewolnikiem, mężczyzną i kobietą – w świetle zasad kierujących królestwem niebieskim: „Wszyscy bowiem dzięki tej wierze jesteście synami Bożymi – w Chrystusie Jezusie. Bo wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Nie ma już Żyda ani poganina, nie ma już niewolnika ani człowieka wolnego, nie ma już mężczyzny ani kobiety, wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie. Jeżeli zaś należycie do Chrystusa, to jesteście też potomstwem Abrahama i zgodnie z obietnicą – dziedzicami” (Ga 3, 26-29).

Wielu autorów pokazuje, w jaki sposób degenerują się cywilizacje, opisując prawa rządzące ich narodzinami, wzrostem i śmiercią. Wszyscy oni jednak popełniają ten sam błąd sądząc, że historia ogranicza się do doczesnych dziejów narodów. W rzeczywistości historia doczesna towarzyszy tylko prawdziwej historii Bożej, gdyż ta ostatnia wykorzystuje tę pierwszą niczym tworzywo. Historia doczesna zawiera się w dziejach Bożych, krzyżuje się z planami Bożymi. „Wiemy też, że Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra, z tymi, którzy są powołani według [Jego] zamiaru” (Rz 8, 28). Św. Tomasz z Akwinu komentuje: „(…) cokolwiek dzieje się na świecie, nawet zło, składa się na dobro całości (…) W ten sposób uzyskują prawdziwość słowa Prz 11, 29: «Głupiec będzie służył mądremu» – albowiem nawet zło czynione przez grzeszników przyczynia się do dobra sprawiedliwych…” (Super Epistolam s. Pauli Apostoli ad Romanos). Historia istnieje, aby dać czas na głoszenie Ewangelii. „A ta Ewangelia o królestwie będzie głoszona po całej ziemi, na świadectwo wszystkim narodom. I wtedy nadejdzie koniec” (Mt 24, 14).

Głoszenie Ewangelii jest jednak nieustannie zakłócane przez judaizm. Ten historyczny fakt podaje św. Paweł w swoich listach, zwłaszcza w cytowanych powyżej fragmentach Pierwszego Listu do Tesaloniczan oraz w Liście do Galatów.

Dwa tysiące lat Kościoła w służbie spryciarzom z WHO

Kościół katolicki, występując przeciwko mieszaniu się żydów z chrześcijanami, jednocześnie podkreślał, że naród żydowski musi być traktowany z szacunkiem z uwagi na wielkość jego praojców: jako naród uświęcony, lecz wrogi. Kiedy katolicki zapał osłabł, ustąpiwszy miejsca wpływom pogańskim, chrześcijańskie narody nierozważnie otworzyły swe podwoje dla żydów. W chwili obecnej narody nie mają już ambicji misjonarskich lub wielkich celów politycznych; rządzi nimi jedynie czysty rachunek ekonomiczny. W tym zaś nie mogą osiągnąć sukcesu inaczej, niż tylko pozostając w stosunku podległości wobec żydów.

Tajemnica napięcia między żydami a narodami pogańskimi

W swoim Liście do Rzymian (rozdziały 9 i 12) św. Paweł omawia tajemnicze zrządzenia Opatrzności dotyczące konfliktu między Żydami i poganami. Również inne świadectwa Pisma świętego odsłaniają to tajemnicze napięcie w odniesieniu do historii.

  1. Naród żydowski jest wyższy od narodów pogańskich. „I tak cały Izrael będzie zbawiony, jak to jest napisane: «Przyjdzie z Syjonu wybawiciel, odwróci nieprawości od Jakuba. I to będzie moje z nimi przymierze, gdy zgładzę ich grzechy». Co prawda – gdy chodzi o Ewangelię – są oni nieprzyjaciółmi [Boga] ze względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni – ze względu na praojców – przedmiotem miłości” (Rz 11, 26-28).
  2. Wyższość ta pochodzi jednak z wiary, a nie z ciała. Ciało jest rzeczywiście wielkie, lecz tylko ze względu na cel, któremu służy. Celem tym jest przyniesienie nam Zbawiciela.
  3. Napięcie żydowsko-pogańskie oraz wyższość Żydów nad poganami znalazły swój koniec w chrystianizmie. Koniec ten nie należy do porządku doczesnego, lecz jest ponadczasowy i ponadhistoryczny: „(…) wszyscy bowiem jesteście kimś jednym w Chrystusie Jezusie” (Ga 3, 29).
  4. Z narodem żydowskim związana jest tajemnica: część tego narodu została odrzucona, aby poganie mogli być zbawieni: „O Izraelu zaś głosi Izajasz: «Choćby liczba synów Izraela była jak piasek morski, tylko Reszta będzie zbawiona…». Jak to też Izajasz przepowiedział: «Gdyby Pan Zastępów nie zostawił nam potomstwa, stalibyśmy się jak Sodoma i bylibyśmy podobni do Gomory». Cóż więc powiemy? To, że poganie nie zabiegając o usprawiedliwienie, osiągnęli usprawiedliwienie, mianowicie usprawiedliwienie z wiary” (Rz 9, 27, 29, 30). Pietro da Cortona – Nawrócenie św. Pawła w Damaszku, ok. 1650 „Pytam więc: Czyż Bóg odrzucił lud swój? Źadną miarą! I ja przecież jestem Izraelitą, potomkiem Abrahama, z pokolenia Beniamina. Nie odrzucił Bóg swego ludu, który wybrał przed wiekami. Czyż nie wiecie, co mówi Pismo o Eliaszu, jak uskarża się on przed Bogiem na Izraela? «Panie, proroków Twoich pozabijali, ołtarze Twoje powywracali. Ja sam tylko pozostałem, a oni na życie moje czyhają». Lecz co mu głosi odpowiedź Boża? «Pozostawiłem sobie siedem tysięcy mężów, którzy nie zgięli kolan przed Baalem». Tak przeto i w obecnym czasie ostała się tylko reszta wybrana przez łaskę” (Rz 11, 1-5). Św. Paweł mówi, że poganie otrzymali Wiarę po to, aby żydzi pobudzeni do współzawodnictwa mogli również ją otrzymać: „Pytam jednak: Czy aż tak się potknęli, że całkiem upadli? Żadną miarą! Ale przez ich przestępstwo zbawienie przypadło w udziale poganom, by ich pobudzić do współzawodnictwa” (Rz 11, 11).
  5. Zatwardziałość Izraela będzie trwała dopóty, dopóki nie wejdzie do Kościoła pełnia pogan.
  6. Do tego czasu żydzi będą zazdrośni o chrześcijan. Niestety, nie pobudzi ich to do poszukiwania zbawienia doświadczanego przez chrześcijan, lecz do nienawiści.
  7. Podczas biegu historii niektórzy Żydzi będą zbawieni.
  8. Nadejdzie dzień, w którym cały Izrael się nawróci. (por. Ps 147, Ps 126). „Jeżeli zaś ich upadek przyniósł bogactwo światu, a ich pomniejszenie – wzbogacenie poganom, to o ileż więcej przyniesie ich zebranie się w całości!” (Rz 11, 12). „I tak cały Izrael będzie zbawiony…” (Rz 11, 26). „Słuchajcie, narody, słowa Pańskiego głoście na dalekich wyspach, mówiąc: «Ten, co rozproszył Izraela, zgromadzi go i będzie czuwał nad nim jak pasterz nad swą trzodą». Pan bowiem uwolni Jakuba, wybawi go z ręki silniejszego od niego. Przyjdą i będą wykrzykiwać radośnie na wyżynie Syjonu i rozradują się błogosławieństwem Pana; zbożem, winem, oliwą, owcami i wołami. Źycie ich będzie podobne do zroszonego ogrodu i nigdy już im sił nie zbraknie… To mówi Pan Zastępów, Bóg Izraela: «Będzie się jeszcze powtarzać to słowo w ziemi judzkiej, w jej miastach, gdy odmienię ich los: Niech ci Pan błogosławi, niwo sprawiedliwości, święta góro!»” (Jr 31, 10-12, 23). „Albowiem powiadam wam: Nie ujrzycie Mnie dotąd, aż powiecie: «Błogosławiony, który przychodzi w imię Pańskie»” (Mt 23, 29). „…Jedni polegną od miecza, a drugich zapędzą w niewolę między wszystkie narody. A «Jerozolima będzie deptana przez pogan», aż czasy pogan przeminą (Łk 21, 24)”.
  9. Nawrócenie żydów do Kościoła katolickiego dokona się w trakcie biegu dziejów.
  10. Historia zmierza do stanu eschatologicznego, w którym żydzi i poganie będą jednością: „On bowiem jest naszym pokojem. On, który obie części [ludzkości] uczynił jednością, bo zburzył rozdzielające je mur – wrogość. W swym ciele pozbawił On mocy prawo przykazań, wyrażone w zarządzeniach, aby z dwóch [rodzajów ludzi] stworzyć w sobie jednego człowieka, wprowadzając pokój, i [w ten sposób] jednych, jak i drugich znów pojednać z Bogiem, w jednym Ciele przez krzyż, w sobie zadawszy śmierć wrogości. A przyszedłszy zwiastował pokój wam, którzyście daleko, i pokój tym, którzy blisko (…) zbudowani na fundamencie apostołów i proroków, gdzie kamieniem węgielnym jest sam Chrystus Jezus. W Nim zespalana cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię, w Nim i wy także wznosicie się we wspólnym budowaniu, by stanowić mieszkanie Boga przez Ducha” (Ef 2, 14-17, 20-22).

Żydzi a czasy ostateczne

Należy teraz rozważyć rolę żydów w czasach ostatecznych, które znajdując się na razie poza historią wywierają ciągły wpływ, niczym przyciąganie ziemskie, na całokształt dziejów. Wydaje się, że porządek tych ostatecznych wydarzeń będzie następujący:

  1. Pełnia narodów (zgodnie z tym, co przepowiedział św. Paweł) wejdzie do Kościoła katolickiego.
  2. Jednocześnie zwiększy się liczba nawróceń wśród żydów. Rozwścieczą one zasadniczy rdzeń judaizmu, który nasili swą zwycięską propagandę wśród narodów pogańskich. W ten sposób nadejdzie czas powszechnej apostazji: „Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co się nazywa Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem” (2 Tes 2, 3-4).
  3. Apostazja będzie czasem nadejścia Antychrysta (2 Tes 2, 3). Żydzi uznają go za mesjasza, a poganie za mistrza i przywódcę. Przybędzie on z inspiracji szatana.
  4. Nawrócenia żydów będą trwały nadal, głównie za przyczyną Eliasza (i Enocha): „Oto Ja poślę wam proroka Eliasza przed nadejściem dnia Pańskiego, dnia wielkiego i strasznego. I skłoni serce ojców ku synom, a serce synów ku ich ojcom, abym nie przyszedł i nie poraził ziemi [izraelskiej] przekleństwem” (Ml 3, 23-24).
  5. Wraz z apostazją i Antychrystem nadejdzie wielki ucisk zapowiedziany przez naszego Pana: „Będzie bowiem wówczas wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata aż dotąd i nigdy nie będzie” (Mt 24, 21).
  6. Następnie „…słońce się zaćmi i księżyc nie da swego blasku; gwiazdy zaczną padać z nieba i moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wówczas ukaże się na niebie znak Syna Człowieczego i wtedy będą narzekać wszystkie narody ziemi; i ujrzą Syna Człowieczego, przychodzącego na obłokach niebieskich z wielką mocą i chwałą. Pośle On swoich aniołów z trąbą o głosie potężnym, i zgromadzą Jego wybranych z czterech stron świata, od jednego krańca nieba do drugiego” (Mt 24, 29-31).
  7. Potem nastąpi Sąd Ostateczny: „Gdy Syn Człowieczy przyjdzie w swej chwale i wszyscy aniołowie z Nim, wtedy zasiądzie na swoim tronie pełnym chwały. I zgromadzą się przed Nim wszystkie narody, a On oddzieli jednych [ludzi] od drugich, jak pasterz oddziela owce od kozłów” (Mt 25, 31-32).
  8. Kiedy jednak ukaże się chwała Pana, niebo przeminie, a ziemia ulegnie rozkładowi: „Jak złodziej zaś przyjdzie dzień Pański, w którym niebo ze świstem przeminie, gwiazdy się w ogniu rozsypią, a ziemia i dzieła na niej zostaną znalezione” (2 P 3, 10).
  9. Nastaną wtedy nowe niebo i nowa ziemia: „Oczekujemy jednak, według obietnicy, nowego nieba i nowej ziemi, w których będzie mieszkała sprawiedliwość” (2 P 3, 13). „Albowiem oto Ja stwarzam nowe niebiosa i nową ziemię; nie będzie się wspominać dawniejszych dziejów ani na myśl one nie przyjdą” (Iz 65, 17). „I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową, bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe ujrzałem zstępujące z nieba od Boga, przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża” (Ap 21, 1-2).
  10. Po tym nastąpi wieczysta uczta w niebie: „Dlatego i Ja przekazuję wam królestwo, jak Mnie przekazał je mój Ojciec; abyście w królestwie moim jedli i pili przy moim stole oraz żebyście zasiadali na tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela” (Łk 22, 29-30).

Izrael, otrzymawszy misję w czasie trwania dziejów, otrzymał ją również dla czasów ostatecznych. Naród żydowski jest wielki trojaką wielkością: w samym imieniu Izrael danym mu przez Boga, w dobrodziejstwach od Boga otrzymanych oraz w tym, że dał ciało Jezusowi Chrystusowi. Narody pogańskie, wszczepione w Drzewo Oliwne, również otrzymały zadanie w Bożym planie: mają one przyspieszyć ewangelizację świata.

Na końcu jednak, z chwilą kiedy narody wejdą do królestwa mesjańskiego, Izrael na nowo wszczepiony w Drzewo Oliwne (Kościół katolicki), od którego przedtem w części się odłączył, zwiastuje, poprzez swoje nawrócenie do Kościoła, moment nadejścia wielkich wydarzeń, przygotowujących powtórne przyjście Boga-Człowieka. A gdy czas się wypełni i nastanie wieczysta uczta, wieczne uwielbienie Boga wyczekiwane od wschodu do zachodu, Izrael „przyjdzie i zasiądzie wraz z Abrahamem, Izaakiem i Jakubem w królestwie niebieskim”.

Trójca Przenajświętsza i Matka Boża z Guadelupe, autor nieznany

Epilog

Izrael nosił w sobie zbawienie w Chrystusie. Niemożliwym jest dokładne zbadanie narodu, który dał nam Maryję i Jezusa. W nim dotykamy boskości, nadprzyrodzoności. Izrael powinien był zdać sobie sprawę ze swojej małości wobec tak wielkich tajemnic, jednak jego częścią zawładnęła pycha. Wychodząc z fałszywych założeń, żydzi uznali się za wyższych od innych ras, większych nawet od Jezusa Chrystusa i Błogosławionej Dziewicy Maryi. Uznając się za największych, postawili wokół siebie barierę, aby zapobiec swojemu skażeniu, usiłując jednocześnie zdominować wszystkich innych. W systemie cielesnej, światowej wielkości, jaki zbudowali wraz z narodami zlaicyzowanymi, żydzi są władcami i wydaje się, że żadna siła nie jest w stanie przeciwstawić się ich ukrytej potędze. Czy więc narody chrześcijańskie nie mają innego wyjścia jak tylko poddać się temu degradującemu niewolnictwu? W żadnym razie.

Życie katolickie można streścić następująco: „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem. To jest największe i pierwsze przykazanie. Drugie podobne jest do niego: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego. Na tych dwóch przykazaniach opiera się całe Prawo i prorocy” (Mt 22, 37-40). Miłość oznacza pragnienie dobra dla tych, których kochamy: dobra – to jest uwielbienia Imienia Bożego poprzez czynienie woli Bożej, oraz środków, dzięki którym człowiek może osiągnąć swe doczesne i wieczne szczęście. Zamachy przeciwko temu dobru winny być uniemożliwiane i karane przez kompetentną władzę. Należy pamiętać, że miłość to nie sentymentalizm. To poszukiwanie rzeczywistego dobra innych i nienawiść zła.

Zrozumienie powyższych zasad wymaga przeciwstawienia się ambicjom żydów i to w dwojaki sposób.

Po pierwsze, katolickie życie narodów musi ulec wzmocnieniu. Ponieważ zgodnie z teologicznym prawem, potwierdzonym przez historię, dechrystianizacja prowadzi za sobą dominację żydów, odnowa ducha katolickiego w życiu prywatnym i publicznym jest jedynym środkiem mogącym doprowadzić do osłabienia judaizmu.

Po drugie, należy przeciwstawiać się aktom agresji judaizmu. Charakterystyczną strategią judaizmu jest propagowanie fałszu: „Wy macie diabła za ojca i chcecie spełniać pożądania waszego ojca. Od początku był on zabójcą i w prawdzie nie wytrwał, bo prawdy w nim nie ma. Kiedy mówi kłamstwo, od siebie mówi, bo jest kłamcą i ojcem kłamstwa” (J 8, 44). I tak chrześcijanie są eliminowani pod przykrywką bezpieczeństwa, zniewalani w imię wolności, znieważani pod pozorem braterstwa, podbijani w imię równości (demokracja), okradani pod pozorem udzielania kredytu, ogłupiani pod przykrywką oświecenia.

Wśród katolików nie podlega dyskusji, że Żydzi nie powinni być represjonowani tylko z tego powodu, że są Żydami. Argumenty katolickie nie są wrogie wobec żydowskości jako takiej. Są raczej obroną prawdziwego żydowskiego dziedzictwa – chwały, którą stanowią Jezus Chrystus i Błogosławiona Dziewica Maryja. „Żydzi nie mogą być prześladowani lub zabijani jak dzikie zwierzęta. (…) Są oni żywymi znakami, które przypominają nam mękę Zbawiciela. Ponadto zostali rozproszeni po całym świecie; więc podczas gdy odpokutowują za tak wielką zbrodnię, mogą być świadkami naszego odkupienia” (św. Bernard z Clairvaux, List 363).

„Kościół katolicki triumfuje nad żydami w szlachetniejszy sposób, ukazując im ich błędy lub nawracając ich, zamiast ich mordować. Nie jest bez znaczenia, że Kościół wprowadził modlitwy za zatwardziałych żydów: gdyż byłoby bezcelowym modlić się za nich, gdybyśmy nie mieli nadziei na ich nawrócenie” (św. Bernard z Clairvaux, List 365).

Kościół katolicki stoi na straży prawdziwego dziedzictwa Izraela (to jest zasady chrześcijaństwa), wyjmując spod prawa jego skażenie przez faryzeizm. Oto modlitwa Kościoła: aby prawdziwi Izraelici zrozumieli, że dosięgną prawdziwej wielkości swego narodu, kiedy wezmą miecz w swoje ręce i oczyszczą się od zgnilizny faryzejskiej – przechodząc na służbę Tego, który przyszedł zbawić wszystkich ludzi.

Za: Zawsze wierni nr 4/1999 (29) | http://www.piusx.org.pl/zawsze_wierni/artykul/210

(Ilustracje i układ graficzny tekstu, niewielkie skróty, zmiany w interpunkcji, literówki i wytłuszczenia – PŁ)

Tagi:Ezaw, Historia, Izaak, Izmael, Jakub, lichwa, loże masońskie, nawrócenie, rewolucje, tajhemnica nieprawości, talmud, Żydzi

O autorze: pokutujący łotr

komentarz

pokutujący łotr 3 stycznia 2024

Jest to jeden z najważniejszych tekstów o tzw. judaizmie jakie przeczytałem w ostatnich latach, a nawet dekadach. Bezcenna jasność wykładu, kompetencja w ukazaniu DWOISTOŚCI tego, co niedouczeni teologowie beztrosko nazywają dziś “judaizmem”. Podczas gdy natura żydowska i judaizm jest z Woli Boga niejednolita, PODWÓJNA. Nie ma jednego judaizmu, bo ten, który zawiera Tora, spełnił swe zadanie z chwilą śmierci Zbawiciela i powstania Nowego Przymierza (chrześcijaństwa). Zaakceptowali je ci Żydzi, którzy nie byli zaślepieni w błędzie i dostrzegli w Jezusie Mesjasza. Pozostali – nie mając już Tory “zdezauktualizowanej” we własnym mniemaniu – stworzyli w to miejsce piórem rabinów Talmud. I to jest teraz ta “religia”, którą wyznaje dzisiejszy Izrael. Nie jest ona objawiona przez Boga. Jest zbiorem uwag i komentarzy napisanych ludzkimi rękoma, rojących się od inwektyw wobec chrześcijaństwa i nie-żydów, tzw. gojów, porównywanych z bydłem. Począwszy o Kaina i Abla, przez Izmaela i Izaaka, przez Ezawa i Jakuba autor tekstu jasno i wyraziście ukazuje wędrówkę Planu Bożego przez PODWÓJNOŚĆ Izraela, aż po śmierć Jego Syna, Zmartwychwstanie i trwającą wieki aż do dziś coraz zacieklejszą walkę z chrześcijaństwem tego przepojonego złością i okultyzmem żydostwa talmudycznego. Autor nie pomija też słabości samych chrześcijan, wskazując na ich chętne uleganie dominacji żydowskiej, zwłaszcza w świecie polityki i finansów. Zapowiada też jednak nieuchronne nawrócenie się tego narodu, zgodnie z proroctwami Starego i Nowego Testamentu. Obowiązkowa lektura dla każdego katolika!- choć długa, ale można sobie zaparzyć herbatę. Starałem się też ją urozmaicić skrótami i ilustracjami w tekście.Chciałbym podziękować blogerowi Promykowi za naprowadzenie nas linkiem na ten tekst.

====================================

MD: Autor w roku 1998 nie wiedział jeszcze, że Izraelczycy ogłoszą, że aszkenazim są rasowo z pochodzenia nie semitami, lecz Chazarami. Semitami są w większości – o paradoksie- mordowani przez Izrael Palestyńczycy.

Istotne w tych rozważaniach jest więc przynależność religijna – do talmudystów i podobnych im wierzeń – oraz cywilizacyjna – do cywilizacji żydowskiej.

Krótka opowieść o Antychryście. Całość.

Krótka opowieść o Antychryście

Władimir Sołowiow

[Przypominam ten genialny tekst sprzed wieku. U mnie był już umieszczony 12 lat temu. Sądzę, że wielu obecnych Czytelników dorosło, tak fizycznie, jak duchowo, do tej antycypacji. Mirosław Dakowski  ]

[Władimir Sołowiow był wielkim myślicielem i filozofem końca XIX wieku w Rosji. „Tri rozgowora” z lat 1899-1900 były zwieńczeniem jego poszukiwań duchowych, zakończonych chyba  konwersją na katolicyzm. A w Rozmowie trzeciej – mieści się prorocza perełka „Krótka opowieść o Antychryście”. Umieszczam tu jej skrót. Według „Wyboru pism” wydanych przez „W drodze”, Poznań 1988. MD]

             Europa w dwudziestym pierwszym wieku sta­nowi związek mniej lub więcej demokratycznych państw – ­europejskie stany zjednoczone. Rozwój kultury zewnętrznej, nieco zahamowany wskutek mongolskiego najazdu i walki wyzwoleńczej, nabrał znowu żywego tempa. Natomiast sprawy za­przątające wewnętrzną świadomość – problem życia i śmier­ci, ostatecznego losu świata i człowieka – dodatkowo powi­kłane w wyniku nowych badań i odkryć fizjologicznych i psy­chologicznych, pozostają nadal nie rozwiązane. Następuje tylko jeden doniosły fakt negatywny: ostateczny upadek teore­tycznego materializmu. Wyobrażenie o świecie jako systemie tańczących atomów i o życiu jako rezultacie mechanicznego nagromadzenia najdrobniejszych zmian substancji – takie wyobrażenie nie mogło już zadowolić ani jednego myślącego umysłu. Ludzkość na zawsze wyrosła z tych filozoficznych po­wijaków.

Z drugiej strony wszakże staje się jasne, że wyrosła ona również z dziecięcej zdolności do naiwnej, spontanicznej wiary. Takich pojęć, jak Bóg, który stworzył świat z nicze­go, itp., przestają uczyć już nawet w szkołach elementarnych. Wypracowany został pewien ogólny podwyższony poziom wy­obrażeń o tych sprawach, poniżej którego nie może zejść ża­den dogmatyzm. I kiedy ludzie myślący w swojej ogromnej większości pozostają zupełnie niewierzący, to nieliczni wie­rzący stają się wszyscy z konieczności również – myślący­mi, spełniając zalecenie apostoła: bądźcie dziećmi w sercu, ale nie w umyśle.

            Był w owym czasie pośród nielicznych wierzących spirytuali­stów pewien człowiek niezwykły – wielu nazywało go nad­człowiekiem – równie daleki od dziecięctwa umysłu, jak i serca. Dzięki swojej genialności już w wieku trzydziestu trzech lat zasłynął on szeroko jako wielki myśliciel, pisarz i działacz społeczny. Doświadczając w sobie samym ogromnej siły ducha, był niezmiennie przekonanym spirytualistą, a jasny umysł ukazywał mu zawsze prawdę, w którą należy wierzyć: dobro, Boga, Mesjasza. I wierzył w to, ale kochał tylko sie­bie samego. Wierzył w Boga, ale w głębi duszy mimo woli i instynktownie dawał pierwszeństwo przed Nim – sobie. Wierzył w Dobro, ale wszechwidzące Oko Wieczności wiedziało, że człowiek ten pokłoni się złej mocy, skoro go ona tylko spró­buje przekupić – nie ułudą uczuć i niskich namiętności, na­wet nie subtelną przynętą władzy, lecz jedynie poprzez bezgra­niczną miłość własną. Zresztą ta miłość własna nie była ani nieświadomym odruchem, ani szaleńczym uroszczeniem.

Poza wyjątkową genialnością, urodą i szlachetnością również naj­wyższe znamiona wstrzemięźliwości, bezinteresowności i czyn­nej filantropii dostatecznie usprawiedliwiały, jak się zdawało, ogromną miłość własną tego wielkiego spirytualisty, ascety i filantropa. I czy można go winić za to, że tak hojnie Bożymi darami uposażony, ujrzał w nich szczególne znaki wyjątkowej dla siebie przychylności z góry i widział w sobie kogoś dru­giego po Bogu, jedynego w swoim rodzaju syna Bożego? Jed­nym słowem, uznał siebie za tego, kim w rzeczywistości był Chrystus. Ale ta świadomość swojej najwyższej godności ufor­mowała się w nim nie jako jego moralny obowiązek wobec Boga i świata, lecz jako jego prawo i poczucie pierwszeństwa przed innymi, a głównie przed Chrystusem.

Początkowo nie czuł nawet do Jezusa wrogości. Uznawał Jego mesjańską rolę i godność, ale tak naprawdę to widział w Nim tylko swojego największego poprzednika – czyn moralny Chrystusa i Jego absolutna jedyność były dla tego zamroczonego miłością wła­sną umysłu niezrozumiałe. Rozumował on tak: “Chrystus przyszedł przede mną; ja jestem drugi; ale przecież to, co w porządku czasowym jest późniejsze, w istocie jest pierwsze. Przychodzę jako ostatni, u kresu dziejów, właśnie dlatego że jestem doskonałym, ostatecznym zbawicielem. Ów Chrystus jest moim zwiastunem. Jego misją było poprzedzenie i przygo­towanie mojego przyjścia”. I w tej myśli wielki człowiek dwu­dziestego pierwszego wieku odnosił do siebie to wszystko, co powiedziano w Ewangelii o drugim przyjściu, tłumacząc to przyjście nie jako powrót tegoż Chrystusa, lecz jako zastąpienie poprzedniego Chrystusa ostatecznym, to znaczy nim samym.

            W tym stadium „człowiek przyszłości” niewiele jeszcze przeja­wia cech charakterystycznych i oryginalnych. Przecież w po­dobny sposób patrzał na swój stosunek do Chrystusa na przy­kład Mahomet – mąż prawy, którego nie można obwiniać o jakąkolwiek złą intencję. Wynosząc siebie ponad Chrystusa, człowiek ów uzasadnia to jeszcze takim rozumowaniem: “Chrystus, głosząc i urzeczywist­niając w swoim życiu dobro moralne, naprawiał ludzkość, ja zaś jestem powołany do tego, aby być dobroczyńcą tej czę­ściowo naprawionej, częściowo nie naprawionej ludzkości. Ja dam wszystkim ludziom wszystko, co im potrzebne. Chrystus jako moralista dzielił ludzi na dobrych i złych, ja połączę ich za pomocą dóbr jednakowo potrzebnych dobrym i złym. Będę prawdziwym przedstawicielem tego Boga, który każe świecić swemu słońcu nad dobrymi i złymi, który spuszcza rosę na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Chrystus przyniósł miecz, ja przyniosę pokój. On groził ziemi strasznym sądem ostatecz­nym – ale przecież ostatecznym sędzią będę ja, a sąd mój bę­dzie nie sądem prawdy tylko, lecz sądem łaski. Będzie i pra­wda w moim sądzie, ale nie prawda odpłacająca, lecz prawda rozdzielająca. Wszystkich wyróżnię i każdemu dam według jego potrzeb”.

            I w takim oto nastroju ducha oczekuje on jakiegoś wyraź­nego Bożego wezwania do dzieła ponownego zbawienia ludz­kości, jakiegoś widomego i zadziwiającego świadectwa, że jest on starszym synem, umiłowanym pierworodnym Boga. Czeka i karmi swoją jaźń świadomością swych nadludzkich cnót i ta­lentów – przecież jak było powiedziane, jest to człowiek o nienagannej moralności i niezwykłym geniuszu.

            Wyczekuje dumny mąż sprawiedliwy najwyższej sankcji, aby rozpocząć zbawianie ludzkości – i nic może się doczekać. Mi­nęło mu już trzydzieści lat, przechodzą jeszcze trzy lata. I oto błyska w jego głowie i przenika go do szpiku kości gorącym dreszczem myśl: “A jeśli?… A nuż to nie ja, tylko ten… Gali­lejczyk… A nuż nie jest On mym zwiastunem, lecz prawdzi­wym, pierwszym i ostatnim? Ale przecież w takim razie powi­nien być żyw… Gdzież On jest? A jeśli przyjdzie do mnie… teraz, tutaj… Co Mu powiem? Przecież będę musiał oddać Mu pokłon jak ostatni głupi chrześcijanin, jak jakiś rosyjski mużyk mamrotać bez sensu: Panie Jezusie Chryste, zmiłuj się nade mną grzesznym, albo niczym polska baba paść krzyżem. Ja, świetlany geniusz, nadczłowiek. Nie, nigdy!” 

I w tym momen­cie w miejsce poprzedniego rozumnego, chłodnego szacunku dla Boga i Chrystusa rodzi się i rośnie w jego sercu najpierw jakaś zgroza, a potem kłująca i całe jego jestestwo ściskająca i dławiąca zazdrość oraz wściekła, pełna pasji nienawiść. „Ja, ja, a nie On! Nie ma Go wśród żywych, nie ma i nie bę­dzie. Nie zmartwychwstał, nie, nie, nie! Zgnił, zgnił w grobie, zgnił jak ostatnia…”

I z pianą na ustach, konwulsyjnymi sko­kami wybiega z domu, z ogrodu, i w głuchą, ciemną noc bieg­nie skalistą ścieżką… Pasja cichnie w nim i zastępuje ją głucha i ciężka jak te skały, mroczna jak ta noc rozpacz. Zatrzymuje się nad stromym urwiskiem i słyszy daleko w dole niewyraźny szum płynącego po kamieniach potoku. Nieznośny żal ściska jego serce. Nagle coś się w nim porusza. “Wezwać Go – za­pytać, co mam robić?” I wśród mroku ukazuje mu się pełen łagodnego smutku obraz. “On się nade mną lituje… Nie, nigdy! Nie zmartwychwstał, nie zmartwychwstał!” I rzuca się z urwiska. Ale coś sprężystego, jakby słup wodny, utrzymuje go w powietrzu, czuje wstrząs, jakby rażony prądem elektrycz­nym, i jakaś siła odrzuca go wstecz. Na moment traci świado­mość, a kiedy ją odzyskuje, klęczy w odległości kilku kroków od urwiska. Przed nim rysuje się jakaś promieniejąca fosfory­cznym zamglonym światłem postać, której dwoje oczu nieznoś­nym ostrym blaskiem przenika jego duszę…

            A on widzi tych dwoje przenikliwych oczu i słyszy ni to w sobie, ni to z zewnątrz jakiś dziwny głos – głuchy, wręcz zdławiony, a zarazem wyraźny, metaliczny i całkowicie bezdu­szny, jakby pochodził z fonografu. I głos ten mówi mu: “Synu mój umiłowany, w tobie całe moje upodobanie. Czemuś nie wybrał mnie? Dlaczego czciłeś tamtego, nędznego, i jego ojca? Jam bóg i ojciec twój. A tamten, ukrzyżowany nędzarz, jest obcy mnie i tobie. Nie mam innego syna prócz ciebie. Tyś jedyny, jednorodzony, równy mnie. Miłuję cię i niczego od ciebie nie żądam. I tak jesteś piękny, wielki, potężny. Czyń swoje dzieło w imię twoje, nie moje. Nie żywię ku tobie za­zdrości. Miłuję cię. Niczego od ciebie nie potrzebuję. Tamten, którego uważałeś za boga, żądał od swego syna posłuszeństwa, i to posłuszeństwa bez granic… aż do śmierci krzyżowej – a kiedy był on na krzyżu, nie przyszedł mu z pomocą. Ja niczego od ciebie nie żądam, a pomogę ci. Dla ciebie samego, dla twej własnej wolności i wyższości i gwoli mojej czystej, bezinteresownej ku tobie miłości – pomogę ci. Przyjmij du­cha mojego. Jak dawniej duch mój płodził cię w Pięknie, tak teraz płodzi cię w mocy”. Przy tych słowach tajemniczej po­staci usta nadczłowieka mimo woli rozchyliły się, dwoje prze­nikliwych oczu przybliżyło się tuż do jego twarzy i poczuł, jak ostry, lodowaty strumień wszedł weń i napełnił całe jego jeste­stwo. Jednocześnie poczuł w sobie niezwykłą moc, rześkość, lekkość i zapał. W tejże chwili jaśniejące oblicze i dwoje oczu nagle znikło, coś uniosło nadczłowieka ponad ziemię i zaraz opuściło go w jego ogrodzie, u drzwi domu.

            Następnego dnia nie tylko osoby odwiedzające wielkiego człowieka, ale nawet jego słudzy byli zdumieni jego osobli­wym, natchnionym jakimś wyglądem. Jeszcze bardziej by się wszakże zdumieli, gdyby mogli widzieć, z jaką nadnaturalną szybkością i łatwością pisał on, zamknąwszy się w swoim ga­binecie, swe znakomite dzieło pod tytułem “Otwarta droga do powszechnego pokoju i pomyślności”.

Poprzednie utwory i poczynania społeczne nadczłowieka znajdowały surowych krytyków, którzy zresztą byli w większo­ści ludźmi szczególnie religijnymi i dlatego pozbawionymi wszelkiego autorytetu – mówię przecież o czasie przyjścia Antychrysta – tak że niewielu tylko ich słuchało, kiedy wska­zywali oni we wszystkim, co pisał i mówił „człowiek przyszłości”, znamiona zupełnie wyjątkowej, stężonej ambicji i pychy przy braku prawdziwej prostoty, szczerości i ciepła uczuć.

            Ale swoim nowym dziełem zjednuje on sobie nawet niektó­rych spośród swoich dawnych krytyków i przeciwników. Utwór ten, napisany po wydarzeniu na urwisku, ujawnia w nim nie­spotykaną dotąd siłę geniuszu. Jest to coś wszechogarniającego i godzącego wszystkie sprzeczności. Łączą się tu szlachetny szacunek dla dawnych tradycji i symbolów z szerokim i śmia­łym radykalizmem społeczno-politycznych postulatów i wska­zań, nieograniczona wolność myśli z najgłębszym zrozumie­niem dla wszelkiej mistyki, absolutny indywidualizm z gorącym oddaniem dobru wspólnemu, najwznioślejszy idealizm zasad przewodnich z pełną życiową konkretnością praktycznych roz­wiązań. Wszystko to zaś jest połączone i powiązane ze sobą w sposób tak genialnie mistrzowski, że każdy jednostronny myśliciel czy działacz łatwo widzi i przyjmuje całość pod swoim indywidualnym aktualnym kątem widzenia, nie poświę­cając niczego dla samej prawdy, nie wznosząc się dla niej ponad swoje ja, ani trochę nie rezygnując w istocie rzeczy ze swojej jednostronności, w niczym nie korygując błędności swoich poglądów i dążeń, niczym nie uzupełniając ich braków.

            To zadziwiające dzieło zostaje natychmiast przełożone na języ­ki wszystkich oświeconych i niektórych nieoświeconych naro­dów. Tysiące pism we wszystkich częściach świata przez cały rok pełne są reklam wydawniczych i zachwytów krytyki. Tanie edycje z portretami autora rozchodzą się w milionach egzem­plarzy i cały kulturalny świat – a w owym czasie znaczy to niemal tyle co cała kula ziemska – pełen jest sławy tego niezrównanego, wielkiego, jedynego! Nikt nie ma wobec tego dzie­ła zastrzeżeń, każdemu bowiem wydaje się ono objawieniem ca­łości prawdy. Wszystkiemu, co przeszłe, jest w nim oddana tak pełna sprawiedliwość, wszystko bieżące ocenione tak obiektyw­nie i wszechstronnie, a świetlana przyszłość tak sugestywnie i namacalnie zbliżona do teraźniejszości, że każdy mówi: “Oto jest to właśnie, co nam potrzebne; oto ideał, który nie jest utopią, oto zamysł, który nie jest chimerą“. I wspaniały pisarz nie tylko wszystkich fascynuje, ale jest każdemu przyjemny, tak że spełniają się słowa Chrystusa: “Ja przyszedłem w imie­niu Ojca mego, a nie przyjęliście mnie; przyjdzie kto inny w imieniu swoim i tego przyjmiecie”.. Przecież aby zo­stać przyjętym, trzeba być przyjemnym.

            Co prawda niektórzy pobożni ludzie, gorąco chwaląc tę książkę, próbują nieśmiało pytać, dlaczego nie ma w niej ani jednej wzmianki o Chrystusie, ale inni chrześcijanie od razu na to odpowiadają: ,,I chwała Bogu! Dość już w ubiegłych wie­kach rozmaici niepowołani, a żarliwi apologeci zbanalizowali wszystko, co święte, i teraz naprawdę religijny pisarz musi być bardzo ostrożny. Skoro treść dzieła jest przeniknięta prawdzi­wie chrześcijańskim duchem czynnej miłości i wszechogarniają­cej życzliwości, to czegóż jeszcze więcej chcecie?” I wszyscy się z tym zgadzają.

            Wkrótce po pojawieniu się “Otwartej drogi”, która uczyniła swego autora najbardziej popularnym ze wszyst­kich ludzi, jacy kiedykolwiek żyli na świecie, miało się odbyć w Berlinie międzynarodowe zgromadzenie założycielskie zwią­zku państw europejskich. Związek ten, ustanowiony po sze­regu zewnętrznych i domowych wojen, które były związane z wyzwoleniem od jarzma mongolskiego i poważnie zmieniły mapę Europy, narażony był na niebezpieczeństwo konfliktów – już nie między narodami, ale między politycznymi i społe­cznymi partiami. Koryfeusze wspólnej polityki europejskiej, należący do potężnego bractwa masońskiego, odczuwali brak wspólnej władzy wykonawczej. Osiągnięta z takim trudem jed­ność europejska mogła się lada chwila ponownie rozpaść. W radzie związkowej, czyli światowym zarządzie (Comité per­manent universel), nie było zgody, ponieważ nie wszystkie miejsca udało się obsadzić prawdziwymi, wtajemniczonymi w sprawę masonami. Niezależni członkowie zarządu zawierali między sobą odrębne porozumienia i cała sytuacja groziła nową wojną. Wówczas “wtajemniczeni” postanowili utworzył jednoosobową władzę wykonawczą z dostatecznym zakresem pełnomocnictw. Głównym kandydatem był tajny członek bra­ctwa – „człowiek przyszłości”. Był on jedyną osobą o wielkiej wszechświatowej sławie. Będąc z zawodu wyszkolonym artyle­rzystą, a z pozycji społecznej wielkim kapitalistą, miał wszę­dzie przyjacielskie powiązania z kręgami finansowymi i woj­skowymi.

            W innej, mniej oświeconej epoce przemawiałaby przeciwko niemu okoliczność, że pochodzenie jego okryte było głębokim mrokiem niejasności. Jego matka, kobieta raczej lżejszych obyczajów, była doskonale znana obu ziemskim pół­kulom, ale dość wiele różnych osób miało jednakowy powód uważać się za jego ojców. Okoliczności te naturalnie nie mogły mieć żadnego znaczenia dla wieku tak postępowego, że aż wy­padło mu być ostatnim. „Człowiek przyszłości” niemal jedno­myślnie został wybrany dożywotnim prezydentem Europejskich Stanów Zjednoczonych. A kiedy pojawił się na trybunie w ca­łym blasku swojej nadludzkiej młodej urody i siły i w na­tchnionych pięknych słowach przedstawił swój uniwersalny program, zafascynowane i urzeczone zgromadzenie w porywie entuzjazmu bez głosowania postanowiło okazać mu najwyższą cześć, wybierając go imperatorem rzymskim.

            Kongres zakoń­czył się wśród powszechnego uniesienia, a wielki wybraniec wydał manifest zaczynający się od słów: “Narody świata! Po­kój mój daję wam!”, a kończący się tak: “Narody świata! Spełniły się obietnice! Wieczny powszechny pokój nastał. Wszelka próba jego zakłócenia spotka się natychmiast z bez­względnym i skutecznym przeciwdziałaniem. Odtąd bowiem jest na ziemi jedna centralna władza, silniejsza od wszystkich pozostałych władz, każdej z osobna i razem wziętych. Ta wszechpotężna, nad wszystkim górująca władza należy do mnie, pełnomocnego wybrańca Europy, imperatora wszystkich jej sił. Prawo międzynarodowe ma wreszcie brakującą mu dotychczas sankcję. I odtąd żadne państwo nie odważy się powie­dzieć: wojna, kiedy ja mówię: pokój. Narody świata – pokój wam!” 

Manifest ten miał pożądany skutek. Wszędzie poza Eu­ropą, szczególnie w Ameryce, powstały silne partie imperiali­styczne, które zmusiły swoje państwa, aby te na różnych wa­runkach przyłączyły się do Europejskich Stanów Zjednoczonych pod zwierzchnią władzą rzymskiego imperatora. Pozostawały jeszcze niezawisłe plemiona i ich naczelnicy gdzieś tam w Azji i Afryce. Imperator na czele niewielkiej, ale doborowej armii, złożonej z rosyjskich, niemieckich, polskich, węgierskich i tu­reckich pułków, urządza wojenną przechadzkę od wschodniej Azji po Maroko i bez większego przelewu krwi podporządko­wuje sobie niesfornych. We wszystkich krajach tych dwóch części świata ustanawia swoich namiestników spośród wykształ­conych po europejsku i oddanych sobie tamtejszych wielmo­żów. We wszystkich krajach pogańskich zwyciężona i urze­czona ludność ogłasza go najwyższym bogiem.

            W ciągu jed­nego roku powstaje monarchia wszechświatowa we właściwym i ścisłym znaczeniu tego słowa. Korzenie wojny zostają ze szczętem wyrwane. Powszechna Liga Pokoju zbiera się po raz ostatni i ogłosiwszy entuzjastyczny panegiryk na cześć wiel­kiego Anioła Pokoju rozwiązuje się, uznając się za niepotrzeb­ną. W nowym roku swojego panowania rzymski i wszechświa­towy imperator wydaje nowy manifest: “Narody świata! Obie­całem wam pokój i dałem go wam. Ale nie ma uroku pokój bez dobrobytu. Komu w czas pokoju grozi nieszczęście nędzy, temu i pokój nie daje radości. Przyjdźcież do mnie teraz wszy­scy, którzy cierpicie głód i chłód, a ja was nasycę i ogrzeję“.

A potem ogłasza prostą i powszechną reformę społeczną, któ­rej projekt był już zarysowany w jego dziele i już tam zachwy­cił wszystkie szlachetne i trzeźwe umysły. Teraz dzięki sku­pieniu w swoich rękach światowych finansów i kolosalnych majątków rolnych może on zrealizować tę reformę zgodnie z życzeniem ubogich, a bez namacalnej krzywdy dla bogatych. Każdy zaczyna otrzymywać według swoich zdolności, a każda zdolność według swego trudu i zasług.

            Nowy władca ziemi był przede wszystkim litościwym filan­tropem – i nie tylko filantropem, lecz także filozofem. Sam będąc wegetarianinem, zakazał wiwisekcji, wprowadził surowy nadzór nad rzeźniami i popierał na wszelkie sposoby towarzystwa opieki nad zwierzętami. Ważniejsze od tych szcze­gółów było trwałe ustanowienie w całym świecie najbardziej podstawowej równości: była to równość powszechnej sy­tości. Dokonało się to w drugim roku jego panowania. Pro­blem socjalno-ekonomiczny został ostatecznie rozwiązany.

            Kiedy wszakże sytość jest pierwszym pragnieniem głodnych, to sytym chce się jeszcze czegoś innego. Nawet syte zwie­rzęta pragną zazwyczaj nie tylko spać, ale i bawić się. Tym bardziej społeczeństwo ludzkie, które zawsze post panem żą­dało circenses.

            Imperator-nadczłowiek rozumie, co potrzebne jest jego ma­som. W owym czasie przybywa do niego do Rzymu z Dale­kiego Wschodu wielki cudotwórca, spowity w gęsty obłok oso­bliwych zdarzeń i przedziwnych legend. Według pogłosek, sze­rzących się wśród neo-buddystów, jest on boskiej proweniencji: ma pochodzić od boga słońca Sun i jakiejś rzecznej nimfy.

            Cudotwórca ten, imieniem Apolloniusz, człowiek niewątpli­wie genialny, pół-Azjata i pół-Europejczyk, biskup katolicki in partibus infidelium, w zadziwiający sposób łączy w sobie zdolność operowania najnowszymi wnioskami i technicznymi zastosowaniami zachodniej nauki ze znajomością i umiejętno­ścią posługiwania się tym wszystkim, co jest rzeczywiście go­dne uwagi i znaczące w tradycyjnej mistyce Wschodu. Rezul­taty takiego połączenia są zdumiewające. Apolloniusz dochodzi między innymi do pół naukowej, pół-magicznej sztuki przycią­gania i kierowania według swojej woli elektryczności atmosfe­rycznej i wśród ludzi mówi się, że sprowadza on ogień z nieba. Zresztą, podniecając fantazję tłumu rozmaitymi, przedziwnymi sztukami, nie nadużywa on do czasu swojej mocy dla jakichś szczególnych celów.

            Otóż człowiek ten przychodzi do wielkiego imperatora, składa mu pokłon jak prawdziwemu Synowi Bożemu, oświad­cza, że w tajemnych księgach Wschodu znalazł wyraźne przepo­wiednie o nim, Imperatorze, jako o ostatecznym zbawicielu i sędzim wszechświata, i oddaje mu na służbę siebie i całą swoją sztukę. Urzeczony nim Imperator przyjmuje go jak dar z góry zesłany i ozdobiwszy wspaniałymi tytułami już się z nim nie rozłącza.

I oto narody świata, obsypane przez swego władcę dobrodziejstwami, oprócz powszechnego pokoju, oprócz po­wszechnej sytości zyskują jeszcze możliwość ciągłego radowania się najrozmaitszymi i najbardziej nieoczekiwanymi cudami i znakami. Dobiegł końca trzeci rok panowania nadczłowieka.

            Po szczęśliwym rozwiązaniu problemu politycznego i społe­cznego pojawiła się kwestia religijna. Podniósł ją sam Impera­tor – najpierw w odniesieniu do chrześcijaństwa. W owym czasie chrześcijaństwo znajdowało się w takiej oto sytuacji: Przy bardzo znacznym ilościowym spadku swego stanu po­siadania – na całej kuli ziemskiej pozostało nie więcej niż czterdzieści pięć milionów chrześcijan – podniosło się ono i wzmocniło moralnie, zyskując na jakości, to co traciło na ilości. Ludzi, nie związanych z chrześcijaństwem żadną więzią duchową, nie zaliczano już do chrześcijan. Poszczególne wyz­nania skurczyły się dość równomiernie, tak że zachował się między nimi w przybliżeniu poprzedni stosunek ilościowy. Co się zaś tyczy wzajemnych uczuć, to wprawdzie dawna wrogość nie ustąpiła miejsca całkowitemu pojednaniu, ale jednak zna­cznie się złagodziła, a sprzeczności utraciły swoją dawniejszą ostrość. Papiestwo już dawno było wygnane z Rzymu i po dłuższej tułaczce znalazło schronienie w Petersburgu – pod warunkiem, że będzie się powstrzymywać od propagandy tu­taj i wewnątrz kraju. W Rosji uległo ono znacznemu upro­szczeniu. Nie zmieniając w istotny sposób koniecznego składu swoich kolegiów i oficjów, musiało uduchowić charakter ich działalności, a także zredukować do minimum swój pompaty­czny rytuał i ceremoniał. Różne dziwne i gorszące zwyczaje, chociaż formalnie nie zniesione, same z siebie wyszły z uży­cia. We wszystkich innych krajach, zwłaszcza w Ameryce Północnej, hierarchia katolicka miała jeszcze wielu przedsta­wicieli o silnej woli, niezmożonej energii i niezależnej pozycji, którzy mocniej niż poprzednio zwarli szeregi Kościoła kato­lickiego i podtrzymywali jego międzynarodowe, kosmopolity­czne znaczenie.

            Co się tyczy protestantyzmu, na którego czele nadal stały Niemcy – zwłaszcza po ponownym zjedno­czeniu znacznej części Kościoła anglikańskiego z katolickim – to oczyścił się on ze swych skrajnych tendencji negatyw­nych, których stronnicy otwarcie przeszli w szeregi ludzi re­ligijnie indyferentnych i niewierzących. W Kościele ewange­lickim pozostali tylko szczerze wierzący. Na ich czele stały osoby, u których rozległa wiedza łączyła się z głęboką reli­gijnością i coraz usilniejszym dążeniem do tego, aby odrodzić w sobie obraz dawnego, autentycznego chrześcijaństwa.

Ro­syjskie prawosławie po zmianie oficjalnej sytuacji Cerkwi wskutek wydarzeń politycznych straciło wprawdzie wiele milio­nów swoich pozornych, nominalnych wyznawców, ale za to doznało radości zjednoczenia z najlepszą częścią starowierców, a nawet z licznymi sekciarzami o nastawieniu pozytywno reli­gijnym. Ta odnowiona Cerkiew, nie wzrastając liczebnie, po­częła rosnąć w siłę ducha, którą wykazała szczególnie w swojej wewnętrznej walce z rozplenionymi w narodzie i społeczeństwie skrajnymi sektami, nie pozbawionymi elementów demonicz­nych i satanicznych.

            W ciągu pierwszych dwóch lat nowego panowania wszyscy chrześcijanie, przestraszeni i zmęczeni ciągiem nie dawnych rewolucji i wojen, odnosili się do nowego władcy i jego pokojo­wych reform po części z życzliwym wyczekiwaniem, po części ze zdecydowaną sympatią, a nawet gorącym entuzjazmem. Ale w trzecim roku, z chwilą pojawienia się Wielkiego Maga, u wie­lu prawosławnych, katolików i ewangelików poczęło się rodzić poważne zaniepokojenie i niechęć. Poczęto uważniej czytać i żywo komentować teksty ewangeliczne i apostolskie mówiące o księciu tego świata i o Antychryście. Po pewnych oznakach imperator domyślił się nadciągającej burzy i postanowił co ry­chlej rzecz wyjaśnić. W początkach czwartego roku panowania wydaje manifest do wszystkich swoich wiernych chrześcijan bez różnicy wyznania, zapraszając ich, aby wybrali lub wy­znaczyli swoich pełnomocnych przedstawicieli na sobór po­wszechny, który odbędzie się pod jego przewodnictwem. Re­zydencja została w tym czasie przeniesiona z Rzymu do Je­rozolimy. Palestyna stanowiła wtedy autonomiczną prowincję, zasiedloną i zarządzaną głównie przez Żydów. Jerozolima była niezależna i stała się miastem imperialnym. Chrześcijańskie świątynie pozostały nietknięte, ale na całej rozległej terasie Haram asz-Szarif, od Birkat Isra’il i dzisiejszych koszar z jed­nej strony po meczet al-Aqsa i “stajnie Salomona” z drugiej, wzniesiono jedną ogromną budowlę, mieszczącą w sobie ­oprócz dwóch starych niewielkich meczetów – obszerną świą­tynię “imperialną” dla jedności wszystkich kultów oraz dwa wspaniałe pałace imperatorskie z bibliotekami, muzeami i od­dzielnymi pomieszczeniami do prób i ćwiczeń magicznych. W tej pół-świątyni, pół-rezydencji miał być czternastego września otwarty sobór powszechny. Ponieważ wyznanie ewangelickie nie ma we właściwym sensie tego słowa stanu ka­płańskiego, przeto katoliccy i prawosławni hierarchowie zgod­nie z życzeniem imperatora, aby nadać przedstawicielstwu wszystkich gałęzi chrześcijaństwa jakiś jednorodny charakter, postanowili dopuścić do udziału w soborze pewną liczbę swo­ich świeckich wiernych, znanych z pobożności i oddania spra­wie Kościoła. Skoro zaś dopuszczeni zostali świeccy, to nie można było wykluczyć niższego duchowieństwa – zakonnego i nie-zakonnego. Tym sposobem ogólna liczba uczestników so­boru przekraczała trzy tysiące osób, a około pół miliona chrze­ścijańskich pielgrzymów wypełniło Jerozolimę i całą Palestynę.

            Wśród ojców soborowych wyróżniało się szczególnie trzech. Po pierwsze, papież Piotr II, zgodnie z prawem stojący na czele katolickiej części członków soboru. Jego poprzednik umarł w drodze na sobór i zebrane w Damaszku konklawe jednogłośnie wybrało kardynała Szymona Barioniniego [Zitalianizowana forma imienia św. Piotra Apostoła – Szymon Bar Jona] który przyjął imię Piotr. Był to człowiek prostego pochodze­nia, z prowincji neapolitańskiej, a zasłynął jako kaznodzie­ja z karmelitańskiego zakonu, mający znaczne zasługi w walce z pewną rozpowszechnioną w Petersburgu i jego okolicach sektą sataniczną, która zwodziła nie tylko prawosławnych, ale i katolików. Mianowany arcybiskupem mohylewskim, a póź­niej także kardynałem, był on z góry przewidziany na stolec papieski. Był człowiekiem pięćdziesięcioletnim, średniego wzrostu i krzepkiej budowy, z przystojną twarzą, garbatym no­sem i gęstymi brwiami. Cechowały go gorące serce i energia, mówił z żarem, zamaszyście przy tym gestykulując, i bardziej słuchaczy porywał, niż przekonywał. Do władcy świata nowy papież żywił nieufność i niechęć, zwłaszcza od chwili, kiedy jego nieżyjący poprzednik, wyjeżdżając na sobór, uległ nalega­niom imperatora i mianował kardynałem kanclerza imperium i wielkiego światowego maga, egzotycznego biskupa Apoloniu­sza, którego Piotr uważał za wątpliwego katolika, a niewątpli­wego oszusta.

            Rzeczywistym, choć nieoficjalnym przywódcą prawosławnych był Starzec Jan, bardzo znany wśród rosyj­skiego ludu. Chociaż oficjalnie uważany za biskupa “w sta­nie spoczynku“, nie mieszkał jednak w żadnym klasztorze, lecz stale wędrował w różnych kierunkach. Krążyły o nim roz­maite legendy. Niektórzy zapewniali, że jest to zmartwych­wstały Fiodor Kuźmicz, czyli imperator Aleksander I, uro­dzony przed około trzema wiekami … Inni posuwali się dalej i twierdzili, iż jest to prawdziwy starzec Jan, tzn. apostoł Jan Teolog, który nigdy nie umarł, a w ostatnich czasach pojawił się otwarcie. On sam nie mówił nic o swoim pochodzeniu ani o swojej młodości. Obecnie był to bardzo wiekowy, ale rześki staruszek z żółknącą, a nawet zieleniejącą bielą kędzio­rów i brody, wysokiego wzrostu i szczupłej postaci, ale z peł­nymi i lekko różowawymi policzkami, żywymi, błyszczącymi oczami i wzruszająco dobrym wyrazem twarzy i głosem; przy­odziany był zawsze w habit i płaszcz zakonny.     

            Na czele ewan­gelickich uczestników soboru stał najbardziej uczony niemiecki teolog, profesor Ernst Pauli – niewielkiego wzrostu chudy staruszek z ogromnym czołem, spiczastym nosem i gładko wygolonym podbródkiem. Jego oczy odznaczały się jakimś szczególnym, srogo-dobrodusznym spojrzeniem. Co chwilę za­cierał on ręce, kręcił głową, unosił groźnie brwi i wydymał wargi; błyskając przy tym oczami, ponuro wydawał z siebie urywane dźwięki: So! nun! ja! so also! Ubrany był uroczyście – w biały halsztuk i długi pastorski surdut z jakimiś znacz­kami orderowymi.

            Otwarcie soboru było imponujące. Dwie trzecie ogromnej świątyni poświęconej “jedności wszystkich kultów” były zapeł­nione ławami i innymi siedzeniami dla członków soboru, jedna trzecia była zajęta przez wysokie podium, gdzie oprócz tronu imperatora i drugiego – niżej, dla wielkiego maga, a zarazem kardynała i kanclerza imperium – znajdowały się z tyłu fo­tele dla ministrów, dworzan i sekretarzy dworu, a z boku dłu­gie rzędy krzeseł o nie znanym przeznaczeniu. Na chórze umieszczono orkiestry, a na sąsiadującym ze świątynią placu ustawiono dwa pułki gwardyjskie i baterię armat dla oddania salw honorowych.

Ojcowie soborowi odprawili już swoje nabo­żeństwa w różnych kościołach i otwarcie obrad miało mieć charakter całkowicie świecki. Kiedy wszedł imperator z wiel­kim magiem i orkiestra zagrała “marsza zjednoczonej ludzkości”, będącego międzynarodowym hymnem imperium, wszyscy uczestnicy soboru powstali z miejsc i machając kapeluszami, po trzykroć głośno zakrzyknęli: Vivat! Uraa! Hoch! Imperator, stojąc obok tronu, wyciągnął rękę gestem majestatycznej łas­kawości i przemówił głosem o dźwięcznym i przyjemnym brzmieniu: “Chrześcijanie wszystkich kierunków! Umiłowani moi poddani i bracia! Od początku mego panowania, któremu Najwyższy błogosławił takimi wspaniałymi, pięknymi sukcesa­mi, ani razu nie miałem powodu być z was niezadowolonym; zawsze spełnialiście swój obowiązek wobec wiary i sumienia. Ale to mi nie wystarcza. Moja szczera miłość do was, umiło­wani bracia, domaga się wzajemności. Pragnę, abyście nie z poczucia obowiązku, lecz powodowani serdeczną miłością uz­nali mnie za swojego prawdziwego wodza w każdym dziele po­dejmowanym dla dobra ludzkości. Ponadto oprócz tego, co czynię dla wszystkich, chciałbym okazać wam jakąś szczególną łaskę. Chrześcijanie, czym mógłbym was uszczęśliwić? Co dać wam nie jako moim poddanym, lecz jako współwyznawcom, braciom moim? Chrześcijanie! Powiedzcie mi, co jest dla was najdroższego w chrześcijaństwie, abym mógł ku temu skiero­wać swoje wysiłki“.

Przerwał i czekał. W świątyni dał się sły­szeć głuchy szmer. To uczestnicy soboru szeptali między sobą. Papież Piotr, gorączkowo gestykulując, tłumaczył coś swojemu otoczeniu. Profesor Pauli kręcił głową i z rozdrażnieniem cmo­kał wargami. Starzec Jan, pochyliwszy się nad wschodnim bis­kupem i kapucynem, po cichu ich o czymś przekonywał.

Od­czekawszy kilka minut, imperator zwrócił się do soboru tym samym serdecznym tonem, w którym jednak dźwięczała ledwie uchwytna nutka ironii: “Najmilsi chrześcijanie – powiedział. – Rozumiem, jak trudna jest dla was jedna prosta odpo­wiedź. Pragnę i w tym wam pomóc. Na nieszczęście, od tak niepamiętnych czasów rozpadliście się na różne odłamy i frak­cje, że być może nie macie nawet jednego wspólnego przed­miotu pragnień. Ale skoro nie możecie pogodzić się między sobą, to mam nadzieję, że ja pogodzę wszystkie wasze stronni­ctwa, okazując im wszystkim jednakową miłość i jednakową gotowość ku temu, by zadośćuczynić autentycznemu prag­nieniu każdego z nich. Najmilsi chrześcijanie! Wiem, że dla wielu i nie najpośledniejszych spośród was najdroższy w chrze­ścijaństwie jest ten autorytet duchowy, jakiego udziela ono swoim prawowitym przedstawicielom – oczywiście nie dla ich własnej korzyści, lecz dla wspólnego dobra, ponieważ na autorytecie tym opiera się należyty porządek duchowy i ko­nieczna wszystkim dyscyplina moralna. Najmilsi bracia katoli­cy! O, jakże rozumiem wasze spojrzenie i jakże chciałbym oprzeć swoje imperium na autorytecie waszego duchowego przywódcy! Abyście nie myśleli, że to pochlebstwo i czcze sło­wa, uroczyście ogłaszam moją samowładną wolę: najwyższy bi­skup wszystkich katolików, papież rzymski, zostaje od tej chwili przywrócony na swój stolec w Rzymie ze wszystkimi prawami i przywilejami tej godności i urzędu, jakie kiedy­kolwiek były mu nadane przez naszych poprzedników, poczy­nając od cesarza Konstantyna Wielkiego. Od was zaś, bracia katolicy, chcę za to tylko szczerego, z serca płynącego uznania we mnie waszego jedynego obrońcy i orędownika. Kto z was w swoim sumieniu i odczuciu uznaje mnie za takiego, niechaj przyjdzie tu do mnie”. I wskazał puste miejsca na podium. Na te słowa prawie wszyscy książęta Kościoła katolickiego, kardy­nałowie i biskupi, większa część wiernych świeckich i ponad połowa zakonników z radosnymi okrzykami: Gratias agimus! Domine! salvum tac magnum imperatorem, wyszli na podium i złożywszy niski ukłon w stronę imperatora, zajęli wolne fote­le.

Lecz na dole, pośrodku świątyni, wyprostowany i nieru­chomy jak marmurowy posąg, siedział na swoim miejscu pa­pież Piotr II. Wszyscy, którzy go poprzednio otaczali, byli na podium. Ale pozostała na dole, przerzedzona gromadka mni­chów i ludzi świeckich przysunęła się ku niemu; tworząc ciasny pierścień, z którego dochodził powściągany szept: Non praeva­lebunt, non praevalebunt portae inferni.

            Spojrzawszy ze zdziwieniem na nieruchomego papieża, im­perator przemówił znowu – podniesionym głosem: “Najmil­si bracia! Wiem, że są wśród was również tacy, dla których w chrześcijaństwie najdroższa jest jego święta tradycja, stare symbole, dawne pieśni i modlitwy, ikony i rytuał służby Bożej. Bo i w rzeczy samej: cóż może być dla religijnej duszy droższe od tego? Wiedzcie zatem, umiłowani, że w dniu dzisiej­szym podpisałem statut i przeznaczyłem sowite środki dla po­wszechnego muzeum archeologii chrześcijańskiej w znakomitym mieście naszego imperium, Konstantynopolu, w celu zbierania, badania i przechowywania wszelkich zabytków przeszłości Koś­cioła, zwłaszcza wschodniego. Was zaś proszę, abyście jutro wy­brali spośród siebie komisję, która omówi ze mną kroki, jakie należy podjąć dla ewentualnego zbliżenia współczesnego spo­sobu życia, zwyczajów i obyczajów, do tradycji i przepisów świętego Kościoła prawosławnego. Bracia prawosławni! Komu miła jest ta moja wola, kto z głębi serca może nazwać mnie swoim prawdziwym władcą i panem, niechaj przyjdzie tutaj“.

I znaczna część hierarchów Wschodu i Północy, połowa byłych starowierców i przeszło połowa prawosławnych księży, mnichów i świeckich z radosnymi okrzykami wyszła na podium, spogląda­jąc zezem na katolików, którzy tam dumnie zasiedli. Ale starzec Jan nie ruszał się i głośno wzdychał. I kiedy tłum wokół niego mocno się przerzedził, powstał ze swojej ławy i przesiadł się bliżej papieża Piotra i jego gromadki. Za nim pospieszyła też reszta prawosławnych, którzy nie poszli na podium.

            I znowu przemówił imperator: “Wiadomo mi, najmilsi chrześcijanie, również o takich spośród was, którzy najbardziej cenią w chrześcijaństwie osobiste przekonanie o prawdzie i wolne badania nad Pismem. Jak ja na tę sprawę patrzę ­nad tym nie ma potrzeby się rozwodzić. Wiecie, być może, iż jeszcze we wczesnej młodości napisałem duże dzieło z zakresu krytyki biblijnej, które wznieciło w owym czasie pewną sensa­cję i dało początek mojej popularności. I oto w tych dniach – przypuszczalnie pamiętając o tym – uniwersytet w Tybin­dze zwraca się do mnie z prośbą, abym przyjął od niego tytuł doktora teologii honoris causa. Kazałem odpowiedzieć, że z zadowoleniem i wdzięcznością przyjmuję. A dzisiaj, jedno­cześnie z erekcją muzeum chrześcijańskiej archeologii, podpi­sałem akt założenia światowego instytutu dla wolnych badań nad Pismem Świętym we wszelkich możliwych aspektach i we wszystkich możliwych kierunkach oraz dla studiów z dziedziny wszystkich nauk pomocniczych – z rocznym budżetem w wy­sokości półtora miliona marek. Komu z was miła taka moja skłonność i kto może czystym sercem uznać mnie za swojego najwyższego wodza, proszę tutaj, do nowego doktora teolo­gii”. I piękne usta wielkiego człowieka nieznacznie skrzywił ja­kiś dziwny uśmiech.

            Przeszło połowa uczonych teologów ru­szyła ku podium, aczkolwiek z pewnym ociąganiem i waha­niem. Wszyscy oglądali się na profesora Pauli, który jakby wrośnięty w swoją ławę, spuścił nisko głowę, zgarbił się i sku­lił. Uczeni teolodzy, którzy wyszli na podium, byli wyraźnie zażenowani, a jeden z nich machnął nagle ręką i zeskoczywszy wprost na dół z ominięciem schodów, utykając, pobiegł ku profesorowi Pauli i pozostałej przy nim mniejszości.

Ten pod­niósł głowę, wstał z jakimś nieokreślonym ruchem, przeszedł wraz ze swymi współwyznawcami wzdłuż opustoszałych ław i przysiadł się bliżej do starca Jana i papieża Piotra.

            Znaczna większość soboru, w tym prawie wszyscy hierarcho­wie Wschodu i Zachodu, znajdowała się na podium. Na dole pozostały tylko trzy skupione razem grupki ludzi, zbite w krąg wokół starca Jana, papieża Piotra i profesora Pauli. Smutnym tonem zwrócił się do nich imperator: “Cóż jeszcze mogę dla was uczynić? Dziwni ludzie! Czego ode mnie chce­cie? Nie wiem. Powiedzcie mi więc sami – wy, chrześcijanie, porzuceni przez większość swoich braci i przywódców, potę­pieni w “odczuciu ludu: co jest dla was najdroższe w chrześci­jaństwie?”

W tym momencie podniósł się, niczym biała świe­ca, starzec Jan i odrzekł łagodnie: “Miłościwy panie! Najdroż­szy jest dla nas w chrześcijaństwie sam Chrystus – On sam i wszystko, co od Niego, wiemy bowiem, że w Nim zamiesz­kuje cieleśnie cała pełnia Bóstwa. Ale i od ciebie, panie, go­towi jesteśmy przyjąć wszelkie dobro, jeśli tylko w szczodrej twej dłoni rozpoznamy świętą dłoń Chrystusa. I na pytanie twoje, co możesz dla nas uczynić, taka jest oto nasza prosta odpowiedź:wyznaj tutaj, teraz, przed nami Jezusa Chrystusa, Syna Bożego, który przyszedł w cielesnej postaci, zmartwych­wstał i ponownie przyjdzie – wyznaj Go, a my z miłością przyjmiemy cię jako prawdziwego zwiastuna Jego drugiego przyjścia w chwale”.

Umilkł i utkwił spojrzenie w obliczu im­peratora. Z tym działo się coś niedobrego. W jego duszy roz­pętała się taka sama piekielna burza jak tamta, którą przeżył w ową decydującą noc. Stracił zupełnie wewnętrzną równo­wagę i wszystkie swoje myśli skoncentrował na tym, aby nie utracić również zewnętrznego panowania nad sobą i nie zdra­dzić się przed czasem. Czynił nadludzkie wysiłki, by się nie rzucić z dzikim krzykiem na starca Jana i nie wpić się w niego zębami. Nagle usłyszał znany nieziemski głos: “Milcz i nic się nie bój”. Milczał. Tylko zmartwiała i pociemniała jego twarz cała się wykrzywiła, a z oczu tryskały iskry. Tymczasem pod­czas przemówienia starca Jana Wielki Mag, który siedział szczel­nie otulony w swoją ogromną trójbarwną opończę skrywającą kardynalską purpurę, jakby dokonywał pod nią jakichś manipu­lacji; jego oczy błyszczały skupieniem, a wargi poruszały się. Wtem przez otwarte okna świątyni dała się ujrzeć nadciągająca ogromna czarna chmura i zaraz wszystko pociemniało. Starzec Jan nie spuszczał zdumionych i przerażonych oczu z oblicza milczącego imperatora. Nagle cofnął się ze zgrozą, odwrócił do tyłu i krzyknął zdławionym głosem: “Dzieci, to Antychryst!” W tej chwili jednocześnie z ogłuszającym hukiem grzmotu w świątyni rozbłysła ogromna kulista błyskawica i okryła sobą starca. Na moment wszystko zamarło, a kiedy ogłuszeni chrześ­cijanie przyszli do siebie, starzec Jan leżał martwy.

          Imperator, blady, ale spokojny, zwrócił się do zgromadze­nia: “Widzieliście Sąd Boży. Nie chciałem niczyjej śmierci, ale Ojciec Mój niebieski mści się za swego umiłowanego Syna. Sprawa załatwiona. Któż będzie stawał przeciw Najwyższemu? Sekretarze! zapiszcie: Sobór powszechny wszystkich chrześci­jan, po porażeniu ogniem z nieba obłąkanego przeciwnika Bos­kiego majestatu, jednogłośnie uznał wszechpotężnego impera­tora Rzymu i całego świata za swego najwyższego władcę i pa­na”.

Nagle w świątyni rozległo się jednogłośne i wyraźne słowo: Contradicitur. Papież Piotr II wstał i z twarzą oblaną szkarła­tem, cały trzęsąc się z gniewu, wzniósł swój pastorał – w stronę imperatora: “Naszym jedynym Panem jest Jezus Chrystus, Syn Boga żywego. A kim jesteś ty – słyszałeś. Precz od nas, Kai­nie bratobójco! Precz, naczynie diabelskie! Mocą Chrystusową ja, sługa sług Bożych, na zawsze wypędzam cię, nikczemnego psa, z zagrody Pańskiej i oddaję w ręce ojcu twemu, Szatano­wi! Anatema, anatema, anatema!” 

W czasie kiedy on mówił, wielki mag poruszał się niespokojnie pod swoją opończą; naraz głośniej od ostatniej anatemy zagrzmiał piorun i ostatni papież padł bez życia. “Tak oto z ręki Ojca Mego zginą wszyscy Moi wrogowie” – powiedział imperator. Pereant, pereant! – za­krzyknęli drżący książęta Kościoła, on zaś odwrócił się i wspar­ty na ramieniu wielkiego maga, ruszył ku drzwiom za podium; za nim wyszedł cały tłum jego zwolenników.

            W świątyni pozostało dwoje zwłok i zbita gromada półży­wych ze zgrozy chrześcijan. Jedyną osobą, która zachowała zimną krew, był profesor Pauli. Ogólne przerażenie jakby obudziło w nim wszystkie siły ducha. Zmienił się też zewnę­trznie: przybrał wygląd majestatyczny i natchniony. Zdecy­dowanym krokiem wszedł na podium i usiadłszy na jednym z opuszczonych miejsc sekretarzy dworu, wziął arkusz papieru i zaczął coś na nim pisać. Kiedy skończył, wstał i donośnym głosem odczytał: “Ku chwale jedynego Zbawiciela naszego, Jezusa Chrystusa. Sobór powszechny Kościołów Bożych; ze­brany w Jerozolimie – wobec tego, że wielce błogosławiony brat nasz Jan, głowa chrześcijaństwa wschodniego, zdemasko­wał wielkiego zwodziciela i nieprzyjaciela Boga jako prawdzi­wego Antychrysta, którego zapowiedziało słowo Boże, a naj­świętobliwszy ojciec nasz Piotr, głowa chrześcijaństwa zachod­niego, zgodnie z duchem i literą prawa wykluczył go na zawsze, z Kościoła Bożego – u zwłok tych dwóch zabitych za prawdę świadków Chrystusa postanawia niniejszym: przerwać wszelkie obcowanie z wyklętym i jego obrzydliwą zgrają i odszedłszy na pustynię oczekiwać niechybnego przyjścia prawdziwego Pana naszego, Jezusa Chrystusa”. Obecnych ogarnął zapał i odez­wały się głośne okrzyki: Adveniat! Adveniat cito! Komm, Herr Jesu, Komm! Przyjdź, Panie Jezu!

            Profesor Pauli dopisał jeszcze parę słów i przeczytał: “Przy­jąwszy jednogłośnie ten pierwszy i ostatni akt ostatniego so­boru powszechnego, podpisujemy go swymi imionami”­ i zapraszająco skinął na zebranych. Wszyscy wchodzili spiesz­nie na podwyższenie i podpisywali się. Ostatni podpis, złożony dużym, gotyckim pismem, brzmiał: Duorum defunctorwn te­sfium locum fenens Ernst Pauli. “A teraz pójdźmy z naszą arką ostatniego Przymierza!” – powiedział profesor Pauli, wskazu­jąc na dwóch zmarłych. Ciała wzięto na nosze. Powoli, przy śpiewie łacińskich, niemieckich i cerkiewno-słowiańskich hym­nów chrześcijanie skierowali się ku wyjściu z Haram asz-Sza­rit. Tutaj zatrzymał ich wysłany przez imperatora sekretarz dworu w towarzystwie oficera z plutonem gwardii. Żołnierze stanęli u wejścia, a sekretarz dworu odczytał z podwyższenia: “Rozkaz Jego Boskiej Mości: dla pouczenia ludu chrześcijań­skiego i uchronienia go przed niegodziwymi ludźmi, siejącymi zamęt i zgorszenie, uznajemy za właściwe trupy dwóch bunto­wników, zabitych przez ogień niebieski, wystawić na widok pu­bliczny na ulicy Chrześcijan (Harit an-Nassara), u wejścia do głównej świątyni tej religii, zwanej kościołem Grobu Pań­skiego albo Zmartwychwstania, aby wszyscy mogli się przeko­nać o ich rzeczywistej śmierci. Trwającym zaś w uporze ich po­plecznikom, złośliwie odrzucającym wszystkie nasze dobro­dziejstwa i bezrozumnie zamykającym oczy na jawne znaki samego bóstwa, zostaje dzięki naszemu miłosierdziu i za sprawą naszego wstawiennictwa u ojca niebieskiego darowana kara śmierci, przez ogień z nieba, na jaką zasłużyli, i dana zu­pełna wolność, a jedynie zakazuje się im – dla ogólnego do­bra – zamieszkiwać w miastach i innych osiedlach, aby nie wprowadzali zamętu i pokus w serca niewinnych i prostodusz­nych ludzi swymi złośliwymi kłamstwami“. Kiedy skończył, ośmiu żołnierzy na znak oficera podeszło do noszy z ciałami.

            “Niech się spełni, co jest napisane!” – powiedział profesor Pauli i chrześcijanie trzymający nosze w milczeniu oddali je żołnierzom, którzy oddalili się przez północno-zachodnią bra­mę – Chrześcijanie zaś, wyszedłszy bramą północno- wschod­nią i mijając Górę Oliwną, śpiesznie udali się z miasta w kie­runku Jerycha drogą, z której uprzednio żandarmi i dwa kawa­leryjskie pułki usunęły tłumy ludu. Na pustynnych wzgórzach w okolicy Jerycha postanowiono przeczekać kilka dni. Następ­nego ranka przybyli z Jerozolimy znajomi chrześcijańscy piel­grzymi i opowiedzieli, co się działo na Syjonie.

            Otóż po dwor­skim obiedzie wszystkich członków soboru zaproszono do ogro­mnej sali tronowej (wokół przypuszczalnego miejsca Salomo­nowego tronu) i Imperator, zwracając się do przedstawicieli hierarchii katolickiej, oznajmił im, że dobro Kościoła w sposób oczywisty wymaga od nich niezwłocznego wybrania godnego następcy apostoła Piotra, że z uwagi na okoliczności czasu wy­bór powinien się odbyć w sposób uproszczony, że obecność jego, imperatora, jako wodza i przedstawiciela całego świata chrześcijańskiego, z nawiązką wyrówna kanoniczne uchybienia i że on w imieniu wszystkich chrześcijan proponuje świętemu kolegium, wybranie jego umiłowanego przyjaciela i brata Apo­loniusza, aby ich ścisły związek umocnił i uczynił nierozerwalną jedność Kościoła i państwa dla dobra obojga.

            Święte kolegium udało się do osobnego pokoju celem odbycia konklawe i po półtorej godzinie powróciło stamtąd z nowym papieżem Apolo­niuszem. W czasie, kiedy odbywał się wybór, Imperator dobrot­liwie, mądrze i elokwentnie przekonywał przedstawicieli ewan­gelickich i prawosławnych, że w obliczu nowej, wielkiej ery dziejów chrześcijaństwa trzeba skończyć z dawnymi sporami, ręcząc swoim słowem, że Apoloniusz potrafi raz na zawsze zlikwidować wszystkie znane w historii nadużycia władzy pa­pieskiej. Przekonani tym wywodem, przedstawiciele prawosła­wia i protestantyzmu sporządzili akt zjednoczenia Kościołów i kiedy Apoloniusz z kardynałami ukazał się w komnacie wśród radosnych okrzyków całego zgromadzenia, grecki archijerej i pastor ewangelicki wręczyli mu swój dokument. Accipio et ap­probo et laetificatur cor meum – powiedział Apoloniusz, pod­pisując go. “Jestem równie szczerym prawosławnym i szcze­rym ewangelikiem, jak jestem szczerym katolikiem” – dodał i przyjaźnie ucałował, Greka i Niemca. Następnie podszedł do Imperatora, który go objął i długo trzymał w swoich objęciach.

            W tym czasie poczęły latać po pałacu i świątyni we wszyst­kich kierunkach jakieś świetlne punkty, które rosły i zamie­niały się w jaśniejące kształty dziwnych istot. Z góry posypały się niespotykane na ziemi kwiaty, napełniając powietrze nie­znanym zapachem. Gdzieś w górze rozległy się cudowne, wprost do duszy płynące i chwytające za serce dźwięki nie sły­szanych dotąd instrumentów, a anielskie głosy niewidzialnych śpiewaków sławiły nowych władców nieba i ziemi.

W pewnej chwili rozległ się straszny podziemny harmider w północno-za­chodnim kącie środkowego pałacu pod qubbat al-arwah, tzn. kopułą dusz, gdzie wedle muzułmańskich podań znajdowało się wejście do piekła. Kiedy zebrani na skinienie imperatora ruszyli w tamtą stronę, wszyscy usłyszeli wyraźnie niezliczone głosy, ostre i przenikliwe – ni to dziecięce, ni diabelskie – wołające: “Przyszła pora, wypuśćcie nas, zbawcy, zbawcy!” Ale kiedy Apoloniusz, przypadłszy do skały, trzykroć zawołał coś na dół w nie znanym języku, głosy umilkły i podziemny zgiełk ustał. Tymczasem niezmierzony tłum otoczył ze wszyst­kich stron Haram asz-Szarif. Z nastaniem nocy imperator wy­szedł wraz z nowym papieżem na wschodni ganek, wzniecając “burzę uniesienia”. Kłaniał się uprzejmie na wszystkie strony, podczas gdy Apoloniusz brał nieprzerwanie z dużych koszów, przynoszonych mu przez kardynałów-diakonów, i rzucał w po­wietrze zapalające się od dotknięcia jego dłoni wspaniałe rzym­skie świece, race i ogniste fontanny – to fosforyzująco-perli­ste, to jasno-tęczowe – a wszystko to, dotykając ziemi, za­mieniało się w niezliczone różnobarwne kartki z całkowitym i absolutnym odpuszczeniem wszystkich grzechów dawnych, obecnych i przyszłych … Owacje tłumu przeszły wszelkie grani­ce. Co prawda niektórzy twierdzili, jakoby widzieli na własne oczy, jak indulgencje te przemieniały się w obrzydliwe żaby i węże. Tym niemniej ogromna większość była rozentuzjazmo­wana, a ludowe uroczystości trwały jeszcze przez kilka dni, przy czym nowy papież-cudotwórca dokonywał rzeczy tak przedziwnych i nieprawdopodobnych, że opowiadanie o nich byłoby zupełnie niepotrzebne.

            W tym samym czasie u stóp pustynnych wzgórz Jerycha chrześcijanie oddawali się postowi i modlitwie. Wieczorem czwartego dnia, kiedy zapadł zmrok, profesor Pauli z dziewię­cioma towarzyszami na osłach i z wozem przedostali się ukrad­kiem do Jerozolimy, bocznymi uliczkami obok Haram asz­-Szarif wyjechali na Harit an-Nassara’i podeszli ku wejściu do kościoła Zmartwychwstania, gdzie na bruku leżały ciała pa­pieża Piotra i starca Jana. Na ulicy było w tym czasie pusto, całe miasto poszło do Haram asz-Szarif. Żołnierze trzymający straż spali głębokim snem. Przybysze stwierdzili, że ciała są nietknięte rozkładem, a nawet nie zesztywniały i nie stały się cięższe. Złożyli je na nosze i owinąwszy przyniesionymi ze sobą płaszczami, tą samą okrężną drogą wrócili do swoich. Ale ledwie opuścili nosze na ziemię, w zmarłych wstąpił duch ży­cia. Poruszyli się, próbując zrzucić z siebie okrywające ich pła­szcze.

            Wszyscy z radosnymi okrzykami jęli im pomagać i po chwili obaj stanęli na nogi, cali i zdrowi. I przemówił ożyły starzec Jan: „A więc, dziateczki, jednak nie rozstaliśmy się. A oto co wam teraz powiem: czas spełnić ostatnią modlitwę Chrystusa, w której prosił, aby uczniowie Jego byli jedno, jak On sam jest jedno z Ojcem. Zatem dla tej Chrystusowej jed­ności uczcijmy, dzieci, umiłowanego brata naszego Piotra. Nie­chaj na koniec pasie owce Chrystusowe. Pójdź, bracie!” I ob­jął Piotra.

W tej chwili podszedł profesor Pauli: Tu es Petrus! – powiedział, zwracając się do papieża. – Jetzt ist es ja grundlich erwiesen und ausser jedem Zweifel gesetzt. I mocno uścisnął jego dłoń swoją prawicą, lewą zaś rękę podał starcowi Janowi ze słowami: So also, Väterchen, nun sind wir ja eins in Christo. Tak dokonało się zjednoczenie Kościołów wśród ciemnej nocy, na wysokim i ustronnym miejscu. Ale nocna cie­mność rozświetliła się nagle jasnym blaskiem i wielki znak ukazał się na niebie: Niewiasta obleczona w słońce, księżyc pod jej stopami, a na jej głowie wieniec z gwiazd dwunastu. Zjawisko trwało przez pewien czas nieruchomo, a potem z wol­na poczęło się przesuwać ku południowi.. Papież Piotr wzniósł swój pastorał i zawołał: “Oto nasz sztandar! Pójdźmy za nim”. I poszedł w kierunku zjawy, a za nim obaj starcy i cała gromada chrześcijan – ku Bożej górze Synaj… (Tutaj czytający przerwał…)

            …Kiedy duchowi przywódcy i przedstawiciele chrześcijaństwa odeszli na Pusty­nię Arabską, gdzie ze wszystkich stron schodziły się do nich tłumy wiernych wyznawców prawdy, nowy papież bez przesz­kód demoralizował swoimi cudami i dziwami wszystkich pozo­stałych, powierzchownych chrześcijan, którzy się na Antychry­ście nie poznali. Oznajmił on, że mocą swoich kluczy otwarł wrota między światem ziemskim a pozagrobowym – i rzeczy­wiście: obcowanie żywych z umarłymi oraz ludzi z demonami stało się czymś zwykłym i rozwinęły się nowe, niespotykane rodzaje mistycznej rozwiązłości i demonolatrii.

            Ale zaledwie imperator poczuł się mocnym na gruncie reli­gijnym i wskutek usilnych zachęt tajemniczego “ojcowskiego” głosu ogłosił siebie jedynym prawdziwym ucieleśnieniem Naj­wyższego Bóstwa Wszechświata, przyszła na niego nowa bieda – ze strony, z której nikt się jej nie spodziewał: zbuntowali się Żydzi. Naród ów, którego liczebność doszła w owym czasie do trzydziestu milionów, miał pewien swój udział w przygoto­waniu i umocnieniu światowych sukcesów nadczłowieka. Kiedy ten przeniósł się do Jerozolimy, skrycie podsycając w środo­wisku żydowskim pogłoski o tym, że jego głównym zadaniem jest ustanowienie światowego panowania Izraela, Żydzi uznali go za Mesjasza i ich entuzjastyczne oddanie dla niego nie miało granic.

I nagle powstali przeciw niemu, pałając gniewem i zemstą. Zwrot ten, niewątpliwie zapowiedziany już i w Piś­mie, i w Tradycji, został przedstawiony przez ojca Pansofija być może w sposób zbyt uproszczony i nadmiernie realistycz­ny. Rzecz w tym, iż Żydzi, uważający imperatora za pełnego, czystej krwi Izraelitę, odkryli przypadkiem, że nawet nie jest on obrzezany. Tego samego dnia cała Jerozolima, a następ­nego cała Palestyna stanęły w ogniu powstania. Bezgraniczne i gorące oddanie dla zbawcy Izraela, obiecanego Mesjasza, za­mieniło się w równie bezgraniczną i równie gorącą nienawiść do perfidnego oszusta, zuchwałego samozwańca. Wszyscy Ży­dzi powstali jak jeden mąż i nieprzyjaciele ich ujrzeli ze zdu­mieniem, że dusza Izraela w swojej głębi żyje nie wyracho­waniem i żądzą Mamony, lecz mocą serdecznego uczucia ­nadzieją i gniewem swojej odwiecznej mesjańskiej wiary. Im­perator, nie spodziewający się w tej chwili takiego wybuchu, stracił panowanie nad sobą i wydał dekret skazujący na śmierć wszystkich krnąbrnych Żydów i chrześcijan. Wiele tysięcy i dziesiątków tysięcy tych, którzy nie zdążyli się uzbroić, bezli­tośnie wymordowano. Wkrótce jednak milionowa armia Ży­dów zawładnęła Jerozolimą i osaczyła Antychrysta w Haram asz-Szarif. Miał on przy sobie tylko część gwardii, która nie mogła skutecznie stawić czoła masie nieprzyjaciela. Przy po­mocy czarodziejskiego kunsztu swojego papieża zdołał jednak przedostać się przez szeregi oblegających i wkrótce pojawił się znowu w Syrii z nieprzebranym wojskiem złożonym z różno­plemiennych pogan. Żydzi wyszli mu na spotkanie, mając nie­wielką szansę zwycięstwa. Ledwie jednak poczęły się do siebie zbliżać przednie straże obu armii, nastąpiło trzęsienie ziemi o niebywałej sile. Pod Morzem Martwym, wokół którego sta­nęły wojska imperium, otwarł się krater ogromnego wulkanu i ogniste strumienie, złączywszy się w jedno morze płomieni, pochłonęły i samego imperatora, i wszystkie jego niezliczone pułki, i nieodłącznie towarzyszącego mu papieża Apoloniusza, któremu na niewiele się zdała cała jego magia ..

            Tymczasem Żydzi uciekali do Jerozolimy, z lękiem i drżeniem prosząc o ratunek Boga Izraela. Kiedy święte miasto ukazało się już ich oczom, wielka błyskawica rozdarła niebo od wschodu do zachodu i ujrzeli Chrystusa, zstępującego ku nim w królewskiej szacie i z ranami od gwoździ na rozpostartych rękach … W tym samym czasie od Synaju zmierzał ku Syjonowi tłum chrześcijan, na którego czele szli Piotr, Jan i Paweł, a z różnych stron nad­chodziły jeszcze inne rozradowane tłumy: byli to wszyscy uś­mierceni przez Antychrysta Żydzi i chrześcijanie. Ożyli i zapa­nowali z Chrystusem na tysiąc lat ….

             Na tym ojciec Pansofij zamierzał skończyć swoją opowieść, która miała za temat nie powszechną katastrofę kosmosu, lecz tylko epilog naszego procesu historycznego, który zawiera w sobie pojawienie się, triumf i upadek Antychrysta.

POLITYK: I pan sądzi, że epilog ten jest tak bliski?

P. Z.: No, wiele będzie jeszcze na scenie gadaniny i krzątaniny…

Duchowa moc Antychrysta. Spełniają się ostrzeżenia Benedykta XVI. I wizja Włodzimierza Sołowiowa.

Duchowa moc Antychrysta. Spełniają się ostrzeżenia Benedykta XVI

fronda/Duchowa-moc-Antychrysta-Spelniaja-sie-ostrzezenia-Benedykta-XVI

Do Kościoła katolickiego wkradł się dym Szatana. Myślenie wrogie Chrystusowi zatacza coraz szersze kręgi, infekując wiernych, duchowieństwo, hierarchię… Przestrzegał przed tym Benedykt XVI, ale decydenci wydają się nie wyciągać z tego wniosków. Więcej jeszcze, brną ślepo w coraz głębszy kryzys.

Pisze o tym w swojej książce Paweł Chmielewski.

==============================

Fragment książki Pawła Chmielewskiego „Nowe moce Antychrysta”, wyd. AA, 2022.

Wiosną 2020 roku, w pierwszych tygodniach lockdownu związanego z pandemią Covid-19, nagłówki portali na całym świecie mówiły o papieżu – tym emerytowanym. Wydawca niemieckiej edycji biografii Benedykta XVI opublikował krótki fragment wywiadu, jakiego papież Ratzinger udzielił autorowi tej pracy, Peterowi Seewaldowi. Seewald chciał wiedzieć, co miał na myśl Benedykt XVI, gdy podczas inauguracji swojego pontyfikatu prosił: „Módlcie się za mnie, abym nie uciekł ze strachu przed wilkami”. W odpowiedzi papież Ratzinger wskazał na duchową siłę Antychrysta. To właśnie te słowa, powiązane przez byłego suwerena Watykanu z takimi plagami jak „małżeństwa” homoseksualne, aborcja i in vitro, zainteresowały światowe media.

Benedykt stwierdził dosłownie:

Tutaj też muszę powiedzieć, że sytuacje, których papież może się obawiać, nie są przez ludzi wystarczająco rozumiane. Oczywiście sprawy takie jak Vatileaks są irytujące, a przede wszystkim niezrozumiałe i wysoce niepokojące dla ludzi na całym świecie.

Prawdziwe zagrożenie dla Kościoła, a tym samym dla posługi Piotra, znajduje się jednak nie w tych rzeczach, lecz w światowej dyktaturze pozornie humanistycznych ideologii; odrzucanie ich oznacza wykluczenie z podstawowego społecznego konsensusu. Sto lat temu wszyscy uważaliby, że mówienie o „małżeństwie homoseksualnym” jest czymś absurdalnym. Dziś każdy, kto się temu sprzeciwia, naraża się na społeczne wykluczenie. To samo odnosi się do aborcji i tworzenia ludzi w laboratorium. Współczesne społeczeństwo jest w trakcie formułowania antychrześcijańskiego credo, a przeciwstawianie się mu jest karane społeczną ekskomuniką.

Strach przed tą duchową mocą Antychrysta jest więc aż nazbyt naturalny i przeciwstawianie się temu naprawdę wymaga pomocy modlitewnej całej diecezji i Kościoła powszechnego”.

To nie pierwszy raz, gdy Benedykt XVI wypowiedział się o Antychryście. Wcześniej podjął ten temat między innymi w książce „Jezus z Nazaretu”, gdzie odwołując się do myśli rosyjskiego filozofa Włodzimierza Sołowjowa wskazał na antychrystyczną naturę działań chrześcijańskich intelektualistów, którzy własnymi ideami zasłaniają Jezusa Chrystusa i w ten sposób stawiają samych siebie na miejscu Boga.

A jednak to dopiero wypowiedź papieża-emeryta o Antychryście zamieszczona w książce Seewalda wywołała tak wielkie wrażenie. Benedykt XVI uderzył bowiem w samo sedno problemu: bezlitośnie oskarżył to, co zachodnia kultura uważa za swoje najważniejsze osiągnięcie w dziedzinie rzekomego umacniania ludzkiej wolności.

Jeżeli diabelskim złem jest tak zwane „prawo” do zawierania homoseksualnych związków czy szerzej, do swobodnego definiowania własnej seksualności; jeżeli tym samym jest tak zwane „prawo do decydowania” o swoim ciele w postaci zabicia dziecka nienarodzonego; jeżeli inspiracją szatańską są zaawansowane technologicznie prace nad tworzeniem przez naukowców – „doskonałych” ludzi na zamówienie – to czym miałaby chlubić się współczesność? Co zostałoby naszej kulturze, gdyby odebrać jej możliwość samodzielnego definiowania dobra i zła? Trzeba byłoby wówczas przyjąć, że jest ktoś wyższy od człowieka – jego Stwórca, Bóg. Tego wszakże nie chce się uczynić za żadną cenę. Przecież Bóg umarł – został zabity po to, by ludzie sami stali się jak bogowie. Homo deus – człowiek bóg, oto wizja, którą głoszą prorocy nowego jutra.

Benedykt XVI ma rację: świat zostaje opanowany przez moc Antychrysta. Także ludzie Kościoła są wobec niej coraz bardziej bezbronni. Z roku na roku dają się coraz częściej wykorzystywać Przeciwnikowi jako bezwolne narzędzia, płynące za mainstreamowym satanizmem kryjącym się pod płaszczem „nowoczesnej” religijności. Na fatalną kondycję wewnętrzną Kościoła zwrócił uwagę św. Paweł VI w 1972 roku, wypowiadając w homilii z 29 czerwca słynne słowa o dymie szatana:

Odnosząc się do sytuacji dzisiejszego Kościoła, Ojciec Święty stwierdza, że ma wrażenie iż z jakiejś szczeliny do świątyni Boga przeniknął dym Szatana. Pojawiły się wątpliwość, niepewność, problematyzowanie, niepokój, niezadowolenie, konfrontacja. Nie wierzymy już Kościołowi; wierzymy pierwszemu świeckiemu prorokowi, który przychodzi by do nas przemawiać z jakiejś gazety czy jakiegoś ruchu społecznego, dopadamy go i pytamy o formułę prawdziwego życia. Nie uważamy już, byśmy to my byli jej gospodarzami i mistrzami. Do naszego sumienia wkradło się zwątpienie, weszło przez okna, które powinny być przecież otwarte na światło. Ze strony nauki, która winna dawać nam prawdę nie po to, byśmy dystansowali się od Boga, ale byśmy szukali go jeszcze mocniej i czcili z większą intensywnością, pojawiła się krytyka, pojawiło się zwątpienie. Naukowcy to ci, którzy z największym bólem i powagą marszczą czoła. Wreszcie oznajmiają: Nie wiem, nie wiemy, nie możemy wiedzieć. Szkoła stała się salą ćwiczebną zamieszania i sprzeczności, nierzadko absurdalnych. Krzewi się postęp po to, by następnie zburzyć go w najdziwniejszych i najradykalniejszych rewolucjach, negując wszystko, co zostało osiągnięte, powracając do prymitywizmu tuż po tym, jak osiągnięto we współczesnym świecie tak wielki postęp. Również w Kościele panuje taki stan niepewności. Wierzono, że po Soborze nadejdzie słoneczny dzień dla historii Kościoła. Zamiast niego przyszedł dzień pochmurny, burzowy i ciemny, dzień szukania i niepewności. Głosimy ekumenizm i ciągle dystansujemy się od innych. Dążymy do kopania przepaści zamiast do ich zasypywania”.

Papież trafił w sedno: Kościół stracił pewność. To umożliwiło wznoszenie gmachu fałszywej wiary także rękami samych katolików. Mówi o takim niebezpieczeństwie dobrze znany punkt Katechizmu Kościoła Katolickiego:

„Przed przyjściem Chrystusa Kościół ma przejść przez końcową próbę, która zachwieje wiarą wielu wierzących. Prześladowanie, które towarzyszy jego pielgrzymce przez ziemię, odsłoni tajemnicę bezbożności pod postacią oszukańczej religii, dającej ludziom pozorne rozwiązanie ich problemów za cenę odstępstwa od prawdy. Największym oszustwem religijnym jest oszustwo Antychrysta, czyli oszustwo pseudomesjanizmu, w którym człowiek uwielbia samego siebie zamiast Boga i Jego Mesjasza, który przyszedł w ciele” (675).

Nigdy jeszcze w historii nie byliśmy tak blisko jak dziś zadekretowania – i to na globalnym poziomie – oszukańczej religii uwielbienia człowieka. Pod wieloma względami wydaje się, że zmierzamy dziś coraz szybciej do realizacji antyutopijnej wizji, jaką przedstawił ponad 100 lat temu Włodzimierz Sołowjow. W „Krótkiej opowieści o Antychryście” rosyjski autor ukazał przeciwnika Chrystusa nie jako wojującego ateistę, ale jako człowieka wierzącego. [por.: Krótka opowieść o Antychryście. Całość.] Tu to samo:Krótka opowieść o Antychryście. Całość.

Żył w tamtych czasach między nielicznymi wierzącymi spirytualistami pewien niezwykły człowiek – wielu nazywało go nadczłowiekiem – daleki jednak od niemowlęctwa zarówno umysłu, jak i serca. Był jeszcze młody, lecz dzięki swemu nieprzeciętnemu geniuszowi już około trzydziestego roku życia zasłynął jako wielki myśliciel, pisarz i działacz społeczny. Zdając sobie sprawę ze swej wielkiej siły ducha, pozostawał zatwardziałym spirytualistą. Jego jasny umysł zawsze wskazywał mu prawdę o tym, w co należy wierzyć: w dobro, Boga i Mesjasza. W to wszystko wierzył, lecz kochał wyłącznie samego siebie”; tymi słowami Sołowjow wprowadza kluczową postać głosiciela diabelskiej antyewangelii. Jak tłumaczy dalej Rosjanin, ów młody człowiek byłby gotów pokłonić się nawet przed mocą Zła, a to ze względu na olbrzymią miłość własną; ze względu na swoje wyjątkowe przymioty „uważał siebie za tego, kim w rzeczywistości był Chrystus”.

Młodzieniec sądził, że skoro Chrystus żył przed nim, to znaczy, że poprzedzał go w porządku moralnego rozwoju ludzkości, a zatem to on właśnie, a nie Chrystus, stoi wyżej. To przecież bardzo naukowe, zgodne z logiką nieustannego postępu zaproponowaną światu post-rewolucyjnemu przez protestanckiego filozofa Georga Hegla…

Bohater Sołowjowa mówił o sobie: „Chrystus, głosząc i praktykując swym życiem dobro moralne, był reformatorem ludzkości, ja zaś jestem powołany, by być dobroczyńcą ludzkości, częściowo już naprawionej, a częściowo niezdolnej jeszcze do zreformowania. […] Chrystus przyniósł miecz, ja zaś przyniosę pokój. On groził ziemi straszliwym sądem ostatecznym. Ale ostatecznym sędzią będę ja, a mój sąd będzie nie tylko sądem prawdy, lecz także sądem miłosierdzia”. W opowieści Sołowjowa – do którego lektury w całości gorąco zachęcam Czytelnika – młodzieniec zaprzecza wreszcie samemu zmartwychwstaniu Chrystusa, wpada w szał – i w tym stanie objawia mu się tajemnicza zjawa, która napełnia go swoją mocą. Bohater „Krótkiej opowieści o Antychryście” pisze prędko swoje wielkie dzieło o wymownym tytule, tak bliskim uchu człowieka XXI wieku: „Otwarta droga do pokoju i powszechnego dobrobytu”…

Wkrótce, głosi Sołowjow, światowej masonerii udaje się stworzyć rząd globalny i z tymi szlachetnymi ideami na sztandarach rozpoczyna się budowa nowej ludzkości, zasadzającej się na relatywistycznej religii, w której właściwym przedmiotem kultu nie jest Bóg, ale szatan skrywający się pod przejawami bezbrzeżnej pychy człowieka…

Fragment książki Pawła Chmielewskiego „Nowe moce Antychrysta”, wyd. AA, 2022.

Nadejdzie (nadszedł już?) czas, że Duch Św. “ustąpi”, bo najpierw musi przyjść powszechne odstępstwo, globalna apostazja, aby zło mogło się w pełni “wylać” na świat.

Nadejdzie (nadszedł już?) czas, że Duch Św. “ustąpi”, bo najpierw musi przyjść powszechne odstępstwo, globalna apostazja, aby zło mogło się w pełni “wylać” na świat.

Zapowiada to św. Paweł Apostoł:


2 List do Tesaloniczan
Rozdział 2
1 W sprawie przyjścia Pana naszego Jezusa Chrystusa i naszego zgromadzenia się wokół Niego, prosimy was, bracia,

2 abyście się nie dali zbyt łatwo zachwiać w waszym rozumieniu ani zastraszyć bądź przez ducha, bądź przez mowę, bądź przez list, rzekomo od nas pochodzący, jakoby już nastawał dzień Pański.

3 Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia

4 który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem.

5 Czy nie pamiętacie, jak mówiłem wam o tym, gdy wśród was przebywałem?

6 Wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby objawił się w swoim czasie.

7 Albowiem już działa tajemnica bezbożności. Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca,

8 wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia.

9 Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów,

10 [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia.

11 Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu,

12 aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość.

Zatem Duch Św. ustąpi, aby pełnia zła mogła się pojawić.

Ta bariera zostanie usunięta. Inaczej Antychryst by nie mógł nadejść.

A co się dziś dzieje?…

as.

Rasiści w sejmie, czyli jak pseudorabin Stambler zahipnotyzował polskie siermiężne elity. Oczekują Antychrysta – teraz, w Polsce?!?

Rasiści w sejmie, czyli jak pseudorabin Stambler zahipnotyzował polskie siermiężne elity

Kategoria: Archiwum, Polecane, Polityka, Polska, psychologia, Świat, Ważne

Autor: wawel , 18 grudnia 2023 ekspedyt./rasisci-w-sejmie-czyli-jak-pseudorabin

SEKCIARZ STAMBLER REWIZOREM IGNORANCJI polskiej inteligencji

dedykowane prof. A. Dudkowi, T. Terlikowskiemu i Marianowi Turskiemu

MOTTO 

1. “Zadaniem Żydów jest przewodzenie ludzkości.

Wszystkie wartości innych narodów są złem aksjologicznym”. 

[cytaty z dzieła założyciela sekty Chabad Lubawicz panoszącej się w sejmie RP od 17 lat]

2. – Jak długo będzie pan w Polsce?

– Dopóki nie przyjdzie Mesjasz. Nie planuję wyjazdu.

– A skąd się pan tu wziął?

– Nie mam korzeni polskich, urodziłem i wychowałem się w Kfar Chabad, osadzie w Izraelu.

[fragment wywiadu z p. Stamblerem]

Cz. 1

Tanya (hebr. תניא) to wczesne dzieło ideologii chasydzkiej autorstwa rabina Szneura Zalmana z Liadi, założyciela chasydyzmu Chabad, opublikowane po raz pierwszy w 1796 r.

Szneur (Szneurson; Sznejerson; Szneerson; Szneersohn) Zalman (Załmen) ben Baruch z Ladów ur. 1745 w Łoźnej, zm. 1812 w okolicy miasteczka Pena w Guberni kurskiej – założyciel i przywódca formacji kabalistycznej chasydzkiej na Białorusi, zwanej chabad (chabadyzm) lub lubawicz (od nazwy  miejscowości Lubawicze (ros. Любавичи, Lubawiczi)  – wieś w zachodniej Rosji na terenie obecnego rejonu rudniańskiego obwodu smoleńskiego.

Wraz ze zwycięstwem PIS-u w 2015 sekta Chabad Lubawicz weszła w swój okres renesansu polińskiego. Polski premier (MM) odbywał pielgrzymki do USA do chabadowskiego pseudorabina Boteacha i prowadzał się (nawet na posiedzenia rządu) z izraelskim infiltratorem Danielsem, odbywać się zaczęły głośne jarmułkowe kolacje polskiego rządu. I jako zwieńczenie tej infiltracji przez kryptosatanistyczne środowiska w 2018 r. poseł Jarosław Daniel Sellin, sekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego w latach 2005–2007, 2015–2021 i 2021–2023 wyszedł z propozycją utworzenia muzeum chasydyzmu w Polsce (czytaj: muzeum żydowskiej magii i kabały oraz antypolski ośrodek misyjny sekty Chabad Lubawicz).

image
image
image
image

W swej historii Chabad-Lubawicz miało siedmiu rebe wywodzących się z jednej dynastii. Kolejni pseudorabini z dynastii Szneura Zalmana:

2. Dovber Schneuri (1773–1827), 3. Menachem Mendel Schneersohn (1789–1866), 4. Shmuel Schneersohn (1834–1882), 5. Sholom Dovber Schneersohn (1860–1920), 6. Joseph Isaac Schneersohn (1880–1950) oraz 7. Menachem Mendel Schneerson (1902–1994).

Nazwa Chabad hebr. חב”ד (Ch-B-D = Chochma, Bina, Daat) jest akronimem trzech hebrajskich słów nazywających sefiry wchodzące w skład kabalistycznego Drzewa Życia.

image

Szneur (Szneersohn) Zalman z Ladów (1745-1812), autor rasistowskiej “biblii” ruchu Chabad Lubawicz – “Tanya” (תניא), założyciel dynastii lubawiczowskich “rabinów”.

image

Menachem Mendel Schneerson, siódmy “rabin”  sekty Chabad-Lubawicz, kabalista.  Data i miejsce urodzenia: 18 kwietnia 1902, Mikołajów, Ukraina, Data i miejsce śmierci: 12 czerwca 1994, Mount Sinai Beth Israel, Nowy Jork, Stany Zjednoczone, Rodzice: Levi Yitzchak Schneerson, Chana Schneerson, Żona: Chaya Mushka Schneerson (od 1928 do 1988). Książki: Igrot Kodesh, Torat Menachem Hitva’aduyot

Portret tego rasistowskiego fanatyka od 17 lat gości w naszym sejmie bez jakiejkolwiek reakcji naszych służb i prokuratury. Do jego wizerunku kierowane są modły i śpiewy pod okiem cielęco wpatrzonych i zasłuchanych polskich parlamentarzystów (“polskich”?).

“Schneerson był przywódcą na tyle wpływowym, że po jego śmierci w 1994 roku, wielu wyznawców oczekuje jego powrotu do życia, by tym samym udowodnić, że to właśnie on jest prawdziwym Mesjaszem, którego oczekują wszyscy Żydzi.” Chabad Lubawicz stara się przygotować świat na przyjście ich mesjasza. Po 7 rebbe ( Menachem Mendel Schneerson ) ma nadejść mesjasz żydowski. Dlatego Scheneerson nie wyznaczył swojego następcy. Obecnie Lubawicz nie posiada swojego rebbe, są w stanie oczekiwania na mesjasza. Ponieważ siódmy przywódca sekty nie żyje od 29 lat, to jego powtórne przyjście jako „mesjasza” ma się odbyć w ten sposób, że ma się on reinkarnować albo zmartwychwstać. Póki nie odbędzie się paruzja (zmartwychwstanie?) kabalistycznego rasisty nasi posłowie mogą się z nim jednoczyć wpatrując się w jego oblicze umiejscowione pod godłem polskim, po jego prawej stronie… Są też “teolodzy” chabadowscy, którzy twierdzą, że w siódmego pseudorabina, tego, do którego portretu odbywają się modlitwy w sejmie przy klezmerskiej muzyce (czyli  Menachema Mendela Schneersona) wcielił się Bóg, albo, że był on Bogiem…

image

Fragment wywiadu z p. Stamblerem przeprowadzonego przez Tomasza Terlikowskiego. 

image

Pseudorabin Szalom Dow Ber Stambler, obecny przewodniczący Chabad-Lubawicz w Polsce oczekujący na ponowne przyjście kabalisty Schneersona w przemienionym ciele (po lewej stronie fotogram rasisty Schneersona w ciele jeszcze nie przemienionym).

image
image

Cz. 2.

To, co polscy politycy, dziennikarze oraz postaci takie jak T. Terlikowski, prof. Antoni Dudek mówią na temat rasistowskiej sekty wpuszczonej do sejmu – przekracza granice kompromitacji i żenującej, wołającej o pomstę do nieba ignorancji.

Fundację propagującą kabałę i rasizm nazywa się przedstawicielami “judaizmu”. To tak jakby zielonoświątkowców albo niemiecką partię chadecką 🙂 nazywać katolikami.

Temu, co się wydarzyło nadaje się takie nazwy:

  • 1. napad na uroczystości religijne
  • 2. zakłócenie uroczystości religijnych
  • 3. zakłócenie obrzędu religijnego.

Ad 1., 2., 3.

Sekta Chabad Lubawicz nie jest wśród zarejestrowanych Kościołów i związków wyznaniowych w Polsce. Jest to zwykła fundacja. Mówienie o obrzędach religijnych jest więc kpiną w żywe oczy.

Mówienie, że nie można przerywać magiczno-kabalistycznych zaklęć w sejmie RP ma taki sam sens jak mówienie, że nie można przerywać kultowej siesty indonezyjskich nekrofagów ucztujących na środku ulicy, blokujących ruch, gorszących dzieci i pożywiających się ciałami ofiar wypadku drogowego.

Mesjanistyczne brednie tyczące się siódmego rabina są pluciem w twarz doktrynie chrześcijańskiej. Cała ideologia sekty jest doktryną podziału ludzkości na żydowską “rasę panów” i podludzkich, zwierzęcych gojów.

Cały chasydyzm jest przesycony wszelaką magią, kabałą, szowinizmem i rasizmem. Święta Księga Chabad Lubawicz “Tanya” zawiera dziesiątki cytatów i myśli ze znanych talmudystów, kabalistów i magów (Chaim ben Josef Vital, Mojżesz ben Jakub Kordowero, Józef ben Efraim Karo, Izaak ben Szlomo Luria Aszkenazi).

Magia podlana szowinizmem i dualistycznym podziałem ludzkości na wybranych Żydów i demonicznych gojów równych zwierzętom zasługuje w pełni na miano satanizmu, bo jeśli nie jest satanizmem rzeczona ideologia, to co nim jest??

image
Prowodyrów i wykonawców magicznych aktów nazywa się “rabinami” nie wiedząc, że nazywanie się rabinami przez przywódców chasydzkich jest bezczelną uzurpacją (to coś w przybliżeniu takiego, jakby starszy miejskiego zboru Świadów Jehowy przyjmował miano biskupa i kazał się tak mianować). Pierwsi chasydzi sami ogłaszali zbędność rabinów dla umożliwiania kontaktu z Bogiem, polscy rabini kilkukrotnie obkładali przywódców chasydzkich klątwą. Wszyscy, którzy nazywają tych panów, tych biznesmenów i magików “rabinami” kompromitują się tak, jakby głowa państwa zwracała się słowami “Wasze Ekscelencje” do starszych zboru Świadków Jehowy oraz do przywódców Polskiego Kościóła Latającego Potwora Spaghetti. 

Fragmenty z księgi “TANYA” (תניא) Likutei Amarim autorstwa Szneersohna Zalmana ben Barucha, “biblii” ruchu CHABAD-LUBAWICZ:

“Istnieją tylko dwa rodzaje dusz: dusza żydowska i dusza goja.

Żydzi różnią się kompletnie od innych ludzi. Każdy Żyd dziedziczy zdolności prorocze, pozwalające mu poznawać myśli i wolę Boga. Umysł Żyda jest częścią umysłu Boga.

Jeśli ktoś nawet przyłączy się do Żydów, to mu nic nie pomoże. I tak na zawsze będzie miał duszę niższego rzędu, bo brak mu  duchowości rodowitego Żyda [czyli wg współczesnych “teologów” chabadowskich brak mu żydowskiego kodu genetycznego]. Nie-Żydom brak moralności i chęci wzniesienia się ponad zwykłą wegetację. Żydzi są po prostu odmienni gatunkowo od reszty ludzkości. Żaden inny naród – oprócz Żydów – nie ma i nie może mieć żadnej wiedzy o Bogu, bo jest ona własnością tylko Żydów. Mędrcy mogą pojawić się tylko w narodzie żydowskim, dlatego każda nieżydowska, gojowska mądrość jest zanieczyszczona i nic nie warta.

Nie-Żydzi należą do niższego świata sił demonicznych, mają duszę niższego rzędu niż Żyd.

Każdy nie-Żyd, goj to istota na pół ludzka, na pół szatańska.

Pomiędzy Żydami a resztą ludzkości zieje nieprzekraczalna przepaść.

Każdy Żyd, jak zły by nie był i tak jest lepszy od każdego nie-Żyda.

Każdy Żyd ma dwie dusze: boską i zwierzęcą. Dusza boska jest częścią Boga. Nie-Żyd ma tylko jedną duszę. Goj nie posiada w ogóle duszy boskiej. A jego dusza zwierzęca (jedyna dusza, jaką posiada) pochodzi z niższych regionów niż dusza zwierzęca Żyda, czyli pochodzi z najniższych regionów świata demonów.

Dusze nie-Żydów, gojów powstawały podobnie jak dusze zwierząt i są im najbliższe.

Żydzi są elitą ludzkości i decydują o rozwoju świata i ludzkości. Każdy naród ma swoje zadania.

Zadaniem Żydów jest przewodzenie ludzkości.

Wszystkie wartości innych narodów są złem aksjologicznym.

Wartości Żydów zawarte są w posiadanym przez nich „zmyśle duchowości” [“teologowie” chabadowscy interpretują tę gatunkową odmienność Żydów jako zdeterminowaną genetycznie]  oddzielającym ich od reszty ludzkości i stawiającym ich o stopień wyżej od wszystkich narodów w celu przewodzenia ludzkości i kierowania rozwojem świata. ”

[tekst dzieła Szneersohna można przeczytać w oryginale i w przekładzie angielskim tutaj: https://www.chabad.org/library/tanya/default.htm]

© wawel

image
image
image

============================================================

ANEKS 1

Red. G. Jankowski i Chabad Lubawicz, czyli o wiedzy

 Bazyli1969, bloger Salon24

Chociaż wiedza stwarza problemy, to ignorancja ich nie rozwiąże.

Isaac Asimov

image

Siekło mnie jakieś choróbsko i mam trochę czasu. Klik! Jedna z telewizji komercyjnych i red. Grzegorz Jankowski. Temat dyskusji? A jak! Chanuka, Braun, gaśnica… Gospodarz odczytywał właśnie sms-y od widzów i swoim zwyczajem okraszał je komentarzami. Tym razem był wyjątkowo jednoznaczny. Autorów wiadomości pytających o przyczyny zapalania w polskim Sejmie chanukowych świec i braku wzajemności ze strony Izraela beształ bez litości. Ba! Zaznaczył, że każdego, kto przesyła doń tego rodzaju pytania będzie stanowczo i bez zwłoki blokował. Dodał również, że wszystkich „ignorantów” odsyła do pierwszego lepszego podręcznika historii Polski. Hmm… Lubię gościa. Jest ekspresyjny, raczej niesterowalny, fachowy, ale…  Swego czasu był jednym z medialnych liderów maseczkowego wzmożenia, ale nawet wtedy nie wspinał się publicznie na wyżyny ekspresji. Cóż… Moim zdaniem wczoraj zachował się nieprzystojnie, bo jako zadeklarowany zwolennik swobodnej wymiany poglądów winien podzielić się z widzami (a tym samym jego pracodawcami) wiedzą na omawiany temat. Mam nadzieję, iż eksplozja uczuć pana Redaktora nie wynikała z potrzeby wpisania się w liczny chór oficjalnych narratorów ale po prostu z… niewiedzy. Dlatego – jako człek uczynny – postanowiłem krótko i bez egzaltacji wyręczyć G. Jankowskiego. Być może natrafi na tę notkę i zapozna się z jej zawartością, co na pewno będzie dla niego korzyścią. Zatem…

Zacznijmy od tego, że wiele spraw i rzeczy nie jest takimi na jakie wyglądają. Pamiętanie o tej  prostej zasadzie pozwala unikać wielu rozczarowań i nieprzyjemnych zaskoczeń.  Niby truizm,  ale często o nim zapominamy. Użyłem czasu teraźniejszego bo dawniej z czujnością pojedynczych ludzi i całych społeczności bywało zdecydowanie lepiej. Dzisiejsi specjaliści od piramid finansowych i cudownych specyfików na błyskawiczne zrzucenie zbędnych kilogramów, przeniesieni wehikułem czasu kilkaset lat wstecz, od biedy zarobiliby na polewkę z kawałkiem wołowiny, ale w żadnym razie na pałac w Prowansji i rasowego araba w stajni. Współcześnie świat iluzji przeplata się z rzeczywistością. Właściwie sam się  nie przeplata, lecz jest celowo mieszany. Działalnością tego rodzaju  parają się nie tylko zwykli oszuści, amatorzy kwaśnych jabłek czy spece od marketingu. Czynią tak również marzyciele opętani ideą uszczęśliwiania ludzkości. Dlatego prawidłowe rozpoznanie intencji pukających do naszych drzwi nieznajomych jest obecnie jedną z najbardziej przydatnych umiejętności.

W ostatnim okresie w bramę z napisem “Polska” stuka sporo obcych. Wśród nich wyróżniają się reprezentanci słynnej już zbiorowości religijnej znanej jako Chabad Lubawicz. Warto wspomnieć, iż członkowie owej wspólnoty reprezentują odłam wyznawców judaizmu. Dla jasności dodam, że my, Polacy, na ogół nie orientujemy się w zawiłościach wewnętrznych podziałów świata żydowskiego. Żyd to Żyd. Zapewniam, że to błędne postrzeganie. Chasydyzm, ultra-ortodoksja, konserwatyzm, judaizm reformowany, mesjanistyczny i humanistyczny, to tylko niektóre z żydowskich frakcji religijnych. Wbrew pozorom jedną od drugiej dzieli wiele. Mniej więcej tyle ile prawosławnych mnichów zamieszkujących klasztory na górze Atos z protestanckim Kościołem Szwecji, kierowanym przez lesbijkę pozostającą w związku z kobietą i aprobującą aborcję.

Słowo „Chabad” to akronim hebrajskich słów nazywających trzy intelektualne cnoty: chachma – mądrość, bina – zrozumienie i da’at – wiedza. Ruch o takiej właśnie nazwie rozwijał się w XVIII w. w wielu regionach dawnych kresów Rzeczypospolitej, a nastepnie w carstwie Romanowów. Największą dynamiką wykazali się jednak chasydzi z niewielkiego miasteczka  Lubawicze leżącego opodal Smoleńska. Mieli taka siłę przebicia, iż w stosunkowo krótkim czasie zdominowali całkowicie środowisko “chabadystów”. Kolejnymi przywódcami społeczności byli: Szneur Zalman z Ladów (1745–1812), Dovber Schneuri (1773–1827), Menachem Mendel Schneersohn (1789–1866),  Shmuel Schneersohn (1834–1882), Sholom Dovber Schneersohn (1860–1920),  Joseph Isaac Schneersohn (1880–1950) oraz Menachem Mendel Schneerson (1902–1994). Za przywództwa ostatniego z wymienionych Chabad Lubawicz rozwinął się niepomiernie. Dawne wpływy skoncentrowane w Europie i USA zostały rozszerzone na wszystkie kontynenty (oczywiście prócz Antarktydy, chociaż…).

Według oficjalnych enuncjacji celem Chabad Lubawicz jest “wzmacnianie żydowskiej tożsamości w duchu religijnym, a także dialog i regularna współpraca zarówno z niereligijnymi organizacjami żydowskimi, jak i przedstawicielami rządu oraz społeczeństwem polskim, wzbogacają życie żydowskie w Polsce i podkreślają jej wielokulturowe dziedzictwo.” Ponadto jego członkowie poświęcają mnóstwo czasu na odzyskiwanie dusz żydowskich.  “Ponieważ judaizm dopuszcza reinkarnację, niektórzy rabini  (głównie z Chabad Lubawicz) uważają, że osoby bez pewności co do posiadania żydowskich przodków, które jednak odczuwają nieracjonalną więź z judaizmem, mogą mieć żydowską duszę, czyli mogły być w poprzednich wcieleniach Żydami. Stąd brać się u takich osób może chęć konwersji na judaizm. Takie dusze miałyby się najczęściej reinkarnować u dalekich potomków osób, które porzuciły judaizm, lub u sąsiadów rodzin żydowskich”. I nie są to czcze gadki bo emisariusze społeczności wyprawiają się np. do Tajlandii, środkowej Afryki czy Indii i tam za pomocą sobie tylko znanych metod odkrywają żydowskie jednostki, których przodkowie mieli wyznawać judaizm np…. 300 lat temu! Może to wydawać się irracjonalne, ale przywódcy ruchu są przekonani, iż wszyscy Żydzi na świecie są policzeni przez Boga i zadaniem chabadystów  jest ich przywracanie dla judaizmu. Jak Żydzi spod znaku Chabad Lubawicz podchodzą do tej idei można przekonać się z lektury stworzonych przez nich opracowań, jak również przyglądając się filmom w sieci. Podczas “kazań” zmarłego w roku 1994 ostatniego przywódcy ruchu, słuchacze go nie słuchają. Oni wprost spijają słowa z jego ust.

Można by zatem uznać, iż Chabad Lubawicz stanowi grupę pasjonatów poważnie traktujących swą żydowskość i pragnącą – wzorem swoich starożytnych przodków lecz wyłącznie pokojowo  – pozyskiwać nowych wyznawców. No cóż, my też mamy swoich Świadków Jehowy… Problem w tym, że to powierzchowny ogląd. Gdy przyjrzymy się zagadnieniu nieco bliżej obraz momentalnie nabierze kolorów. Trzeba bowiem wiedzieć, że członkowie Chabad Lubawicz przez liczne odłamy judaistów są uznawani za heretyków. Z tego głównie powodu większość środowisk żydowskich w naszym kraju podniosło krzyk gdy w roku 2006 chabadyści pojawili się nad Wisłą. Wiedziały bowiem, iż Chabad Lubawicz zdobył silne pozycje u naszych sąsiadów. Na Słowacji, Białorusi, Litwie, w Czechach, Bułgarii, Rumunii, Rosji i na Ukrainie zdominował społeczności żydowskie.  Jak twierdzi Eduard Hodos (zwierzchnik jednej z ukraińskich gmin konserwatywnych) “jej [tj. Chabad Lubawicz] istotą jest agresywny, wojowniczy ekstremizm na rzecz żydostwa oparty na podstawach talmudyzmu, co można nazwać szczególnym rodzajem geopolityki.”.

Dodatkowym obciążeniem dla Chabad Lubawicz jest fakt, że jego członkowie należą do ortodoksyjnych zwolenników Kabały. Ze względu na charakter notki nie czas wchodzić w szczegóły. Trzeba jednak skreślić kilka słów na jej temat. Kabałę (heb. קבלה – otrzymywanie, przyjmowanie) jako taką trudno sklasyfikować jako wiarę sensu stricte. Jest ona raczej systemem obserwacji i interpretacji, mających na celu odczytać relacje między Bogiem – Szatanem – człowiekiem i światem. Opiera się ona na mistycznej interpretacji pięciu ksiąg Biblii: Księgi Rodzaju, Wyjścia, Kapłańskiej, Liczb i  Powtórzonego Prawa. Niektórzy kabaliści są zdania, że tylko dzięki znajomości tajemnej wiedzy można odszyfrować te starotestamentowe zapiski i tym sposobem poznać ukrytą naturę Stwórcy oraz przewidzieć jego przyszłe czyny. Ergo, stać się równym Bogu! Jednym z najważniejszych założeń tradycyjnej Kabały jest przeświadczenie o istnieniu związku między literami hebrajskiego alfabetu i przypisanej każdej z nich wartości liczbowej. Znając wartość litery kabalista podobno może obliczyć liczbową wartość wyrazu. Taka sama wartość liczbowa dwóch wyrazów świadczyć ma  o ich głębokim, mistycznym związku. Jak wnioski kabalistów wyglądają w praktyce? Proszę:

“Weźmy na przykład kamień (po hebrajsku ewen-אבן). Ta nazwa wskazuje, że z powodu znanego jej stwórcy, pochodzi ona od innego, nieziemskiego imienia i równa jest liczbowo 52 z dodaną literą alef. Sama nazwa bet nun pochodzi z bardzo wysokich światów, jednakże poprzez wiele silnych skupień, stopniowo opuściła się mocno skondensowana siła-życia aż do jej zawarcia w kamieniu. To właśnie jest duszą rzeczy martwej, która ją ożywia i umożliwia jej istnienie z niczego w każdej chwili, jak to już zostało wyjaśnione poprzednio.”

“Wartość liczbowa hebrajskiego słowa “biedny” – “Ani” (עני) wynosi 130: (ע = 70, נ = 50, י = 10). Różnica między tymi słowami jest 450, co odpowiada wartości liczbowej hebrajskiego słowa “tan” (תן), oznacza “dać” (o wartości liczbowej również 450). Tak, że różnica liczbowa oraz znaczeniowa między “bogaty” a “biedny”  kryje się w słowie „dać”. ”

Skomplikowane i dziwne, prawda? Jeszcze dziwniejszym jest to, że ta duchowa mistyczno-filozoficzna szkoła judaizmu, staje się powoli filozofią współczesnych elit. I to bez względu na szerokość geograficzną. Wśród zwolenników kabały można wymienić wiele osób ze świata show biznesu o tak znanych nazwiskach jak: Madonna, Britney Spears, Victoria Beckham, Ashton Kutcher, Elizabeth Taylor, Demi Moore, Naomi Campbell, Barbara Streisand, a u nas Maryla Rodowicz i Kayah. Ale to nie wszystko… Chabadowcy wierzą, iż nadejście Mesjasza jest bliskie i bardzo starają się stworzyć odpowiednie warunki do jego przyjścia. Stad też zabiegają o wsparcie przede wszystkim u możnych tego świata, posiadających olbrzymie wpływy w gospodarce, bankowości, wojsku, mass mediach oraz polityce. Z grona najbardziej znanych zwolennikami Chabad Lubawicz wymienić można np. Jareda Kushnera  (zięć Trumpa), Igora Kołomojskiego (ukraiński oligarcha), Benjamina Netanjahu (premier Izraela) czy… Władimira Putina.

Czytając o tej ostatniej postaci w omawianym kontekście, można by pobłażliwie wzruszyć ramionami, ale…  Według jednego z najsłynniejszych kabalistów, czyli amerykańskiego rabina  Philipa Berga, “czerwona nitka jest używana jako narzędzie ochrony od wieków. Technologia jej uzyskiwania, która została opracowana przez mędrców polega na tym że nić tę owija się na około grobu wielkiej pramatki Racheli w Izraelu. Po czym nić tę tnie się na kawałki i nosi się wokół lewego nadgarstka”. Taką nić, chociaż na prawej ręce, nosi również rosyjski prezydent…

image

Jeśli uwzględnimy, że W. Putin bardzo często spotyka się z Berlem Lazarem, czyli przywódcą chabadystów w Rosji, to przypuszczenie o zainfekowaniu byłego pułkownika KGB  kabałą nie wydaje się już tak nieprawdopodobnym. “Obecnie 4000 rodzin – pracujących na pełen etat emisariuszy ruchu wciela w życie 250-letnie zasady i filozofię i kieruje ponad 3300 instytucjami. Kierowany głęboką miłością do każdego Żyda i bezgranicznym optymizmem oraz samopoświęceniem, Rebe uruchomił olśniewającą liczbę programów i instytucji służących każdemu Żydowi.” Efekty tej pracy widać także w Polsce. W rozmowie R. Mazurka z warszawskim rabinem chabadowców, Szalomem Stamblerem, padły takie słowa:

“R.M.: To część szerszego zjawiska – przechodzenie prawicy na pozycje filosemickie.

Sz. S.: Niech pan spojrzy na europejską lewicę. Czy Żydzi mogą u nich liczyć na zrozumienie? Izrael ma w Europie bardzo niewielu przyjaciół. A w Polsce na każdą żydowską uroczystość przychodzą przedstawiciele władz państwowych, spotykałem się z prezydentem Kwaśniewskim i Kaczyńskim, bywają premierzy, prezydent Warszawy.”

Obecnie reprezentanci polskich władz mają bardzo intensywne kontakty z przedstawicielami Chabad Lubawicz. Wszystkich odcieni i kolorów. Pomijając okazje wynikające z określonych rytuałów i obchodów świąt społeczności żydowskiej, odbywają liczne spotkania “robocze” z przedstawicielami tego odłamu judaizmu. Niedawny premier naszego kraju podczas ważnych wyjazdów konwersował na przykład ze Szmulem Boteachem (liderem chabadystów w USA), a Jonny Daniels był się częstym gościem w ministerialnych gabinetach.

Dziś, gdy rdza laicyzmu przeżera bezlitośnie świat chrześcijański i proces ten znajduje mocne wsparcie wśród politycznych amatorów kwaśnych jabłek, powaga w traktowaniu  wiary przez członków Chabad Lubawicz wydaje się dla wielu śmieszną i godną co najwyżej wzruszenia ramion. Zapewniam, że tego rodzaju pogląd świadczy jedynie o naszym duchowym wyjałowieniu. Zapominamy o naszych pryncypiach i przykazaniach. Nie przywiązujemy wagi do prawd zawartych w Ewangelii, gdyż widzimy w nich już tylko archaiczne przypowiastki lub – w najlepszym razie – zbiór zasad postępowania, z którego od czasu do czasu czerpiemy to co w danej chwili wydaje się nam potrzebne. Oni widzą to inaczej. Doskonały przykład na to z jaką rewerencją Żydzi (przynajmniej ci wierzący) podchodzą do przekazu swych świętych ksiąg, stanowi rozmowa R. Mazurka z rabinem Szalomem Ber Stamblerem (wysłannikiem Chabad Lubawicz na Polskę zapalającym kilka dni temu chanukiję).  Dziennikarz zapytał:

“-I wierzy pan w Torę dosłownie?

-Zasadniczo tak.

-Bóg stworzył świat w sześć dni?

-Oczywiście, że tak.

-A Matuzalem żył 969 lat?

-Tak.

[…]

-Jak długo będzie pan w Polsce?

-Dopóki nie przyjdzie Mesjasz. Nie planuję wyjazdu.

Taaa…

Być może według najtęższych umysłów zajmujących się kierowaniem nawą Rzeczypospolitej jest nam po drodze  z Chabad Lubawicz, odrzucającym wymysły i propagandę wszelkiej maści progresywistów. Być może…  Osobiście mam co do tego bardzo poważne wątpliwości, bo z równą gracją co prawica, miziają się z chabadowcami centryści, lewicowcy, lewacy oraz cała rzesza bezideowców. Czemu? Dobrze by zatem było, aby ludzie odpowiedzialni za treść medialnego przekazu dla Polaków wiedzieli o czym mówią i mówili jak jest. Redaktor Jankowski również.

Na tym filmie poprzednik obecnego przywódcy Chabad Lubawicz domaga się od B. Netanjahu, aby jako premier działał w celu… nadejścia Mesjasza.Na tym filmie poprzednik obecnego przywódcy Chabad Lubawicz domaga się od B. Netanjahu, aby jako premier działał w celu… nadejścia Mesjasza.
https://www.youtube.com/embed/rHBiT6eJaQQ

Źródło: https://www.salon24.pl/u/bazyli1969/1345916,red-g-jankowski-i-chabad-lubawicz-czyli-o-wiedzy

————————————

ANEKS 2.

Notka blogera @Bazyli1969

“O symbolach, rytuałach oraz dominacji, czyli p. @misiu i obsikiwanie”

Niektórzy z pełnym przekonaniem twierdzą, że homo sapiens jest po prostu i w pełni gatunkiem ssaka naczelnego, a więc zwierzęciem. Mam w tym względzie odmienną opinię, lecz biorąc pod uwagę liczne fakty, nie mogę zaprzeczyć, iż jako ludzie mamy w repertuarze sporo zachowań podobnych czy nawet identycznych jak tzw. bracia mniejsi. O jednym z nich chciałbym w tym miejscu krótko opowiedzieć.

Nie tylko zoolodzy ale i zwykli śmiertelnicy wiedzą, że wiele stworzonek (jeśli nie wszystkie) prowadzi nieustanną walkę. O pokarm, o miejsce w hierarchii, o samice lub samców, o nisze ekologiczne, o bezpieczeństwo potomstwa, o pozycję własnego stada, o… Jednak w celu minimalizacji utraty energii na skutek zbędnych konfliktów lub potwierdzenia własnego zwycięstwa, zwierzęta wysyłają swym potencjalnym przeciwnikom, „poddanym” lub wrogom określone sygnały. Ot, choćby takie wilki, rysie lub lwy. Podbiegnie taki do granic swoich włości, powącha i… Siu, siu, siu… Każda kolejna bestyjka, która później będzie spacerować w pobliżu w trymiga zorientuje się, że musi liczyć się z konkurencją, być gotową do walki, poddać się lub… stać się ofiarą. Tak to funkcjonuje. Według dawnych podróżników, peregrynujących po trudno dostępnych regionach Afryki i Ameryki Południowej, podobny sposób (lecz, hmm…, nieco cięższy) stosowali sporadycznie tubylcy na obu kontynentach. Po natrafieniu na ekskrementy pozostawione celowo przez reprezentanta określonego plemienia, europejski odkrywca natychmiast orientował się, iż od tego miejsca zaczyna się albo do tego miejsca rozciąga się domena aborygenów. Sygnał prosty, jednoznaczny, zrozumiały. Ale, ale…

Jako że wyżej zaznaczyłem, iż ludzie to skomplikowane istoty, w naszym świecie znacznie częściej spotyka się bardziej wysublimowane symbole i rytuały oznaczające dominację. Mają one niekiedy znaczenie ukryte, tajemnicze, niemal transcendentne. Trudne do pojęcia bez zrozumienia kontekstu miejsca, czasu i specyfiki kulturowej.

O ile wiadomo z najstarszymi śladami alegorii wskazujących na dominację jednego ludu nad drugim spotykamy się w sztuce mezopotamskiej. Już bowiem w czasach sumeryjskich powstawały zabytki obrazujące tryumfy takiego a takiego miasta nad innym. Na przykład wizerunek „wielkiego króla” z ośrodka „X” trzymającego stopę na szyi lokalnego kacyka z miasta „Y”. W ciągu kolejnych tysiącleci i wieków metody podkreślania władzy tych nad onymi ulegały twórczemu rozwinięciu. Różne stele, napisy na skałach, daniny, znaki, obowiązkowe oracje, kontrybucje itd. itp. Z ośrodków położonych nad brzegami Eufratu i Tygrysu (a także nad Nilem) zwyczaje te rozprzestrzeniły się na cały Bliski Wschód; i nie tylko. Oczywiście także inne ludy (np. indoeuropejskie, chińskie czy turkijskie) praktykowały podobne obyczaje. Trudno przecież zapomnieć o takich przypadkach jak: miniaturowe łuki przekazywane przez Hunów lokalnym wodzom jako symbole władzy tych koczowników nad „lokalsami”, staromadziarski rytuał odbierania od przedstawicieli przeciwników garści ziemi i kępy trawy jako znak węgierskiego zwierzchnictwa, wstawianie do obcych świątyń wizerunków cesarzy rzymskich, zatykanie sztandarów Proroka nad zdobywanymi bizantyjskimi i perskimi miastami w najwcześniejszym okresie ekspansji mahometan, czy wreszcie sadowienie pogańskiego księcia Czechów na podłodze podczas uczty organizowanej przez chrześcijańskich Morawian.

I nasza historia nie jest wolna od takich przypadków. Przecież niejeden z pierwszych Piastów był zobowiązany nieść miecz przed niemieckim cesarzem, polscy patrioci zostali zmuszeni do akceptowania portretów, posągów i godeł zaborców na rynkach polskich miast i w budynkach użyteczności publicznej. Ba! Obywatele, czyli XVIII-XIX-wieczna szlachta, pod groźbą utraty statusu i/lub majątku musieli składać przysięgi każdemu nowemu carowi. To wreszcie dopiero całkiem niedawno rozebraliśmy, dominujący nad dachami Warszawy, sobór pw. Św. Aleksandra Newskiego. A tzw. Pałac Kultury i Nauki – będący swoistą pieczęcią Moskwy nad Wisłą – istnieje do dziś! Tak więc „obsikiwanie” podbitych terytoriów i uzależnionych wspólnot przybierało różne formy. Dziś na ogół zapomnieliśmy o tej sferze symboliki dominacji. Są jednak tacy, którzy wciąż pamiętają!

Nie da się zaprzeczyć, iż wybitną pamięcią historyczną charakteryzują się ludy bliskowschodnie. Tacy muzułmańscy Arabowie (do dziś!) reprezentantów świata Zachodu nierzadko określają mianem „krzyżowców”. Egipscy Koptowie z pietyzmem kultywują przesłanie Chrystusa przekazane im – podobno – przez św. Marka, a Samarytanie trzymają się kurczowo okolic góry Gerazim, na której prawie 2500 lat temu ich przodkowie wybudowali piękną świątynię. Nie inaczej rzecz się ma w przypadku Żydów. Znacząco pomaga im w tym religia, którą gwoli sprawiedliwości – jak to często bywa pod tymi szerokościami geograficznymi – należałoby nazwać religią polityczną. Czy jednak wspomniana pamięć wykorzystywana jest współcześnie na sposób praktyczny? Na to pytanie trzeba odpowiedzieć twierdząco.

Najstarsza wzmianka o menorze, czyli siedmioramiennym i w rozumieniu Żydów – uwaga! – świętym świeczniku, pojawia się w Księdze Wyjścia. Oznacza to, że artefakt ten stanowił niezwykle ważny element spajający na niwie ideologiczno-symbolicznej wspólnotę wyznawców mozaizmu już w samych pierwocinach jej powstawania. Z biegiem lat jej wizerunek stał się uznawanym powszechnie „logo” ludu Izraela (i pozostaje nim do dziś jako herb państwa). Nie powinno zatem dziwić, iż po zdobyciu Jerozolimy i zburzeniu świątyni przez wojska Tytusa (70 r. n.e.) Rzymianie uznali zaprezentowanie menory ludowi Rzymu za bardzo ważną demonstrację symbolizującą zwycięstwo nad Izraelitami. Z drugiej strony sami Żydzi utratę tego przedmiotu odebrali jako tragedię, krok ku anihilacji wspólnoty i utratę – sic! – podarunku od samego Boga. Opisaną sytuację da się porównać z poczynaniami Karola Wielkiego, który rozkazał ściąć – odbierający od Sasów wielką cześć – słup zwany Irminsulem (ok. 772 r. n.e.). Wydarzenie to fundamentalnie osłabiło opór plemion saskich, ponieważ mnóstwo ich członków uznało, iż bóg Franków jest bogiem silniejszym od ich własnych, a tym samym walka straciła sens. Takie też zapewne skojarzenia poczęły rodzić się w głowach przedstawicieli narodu żydowskiego. Co więcej, dla upokorzenia pokonanych cesarz Wespazjan nakazał wybijać monety z wizerunkiem człowieka i napisem Iudea capta (tzn. Judea zdobyta, pognębiona, złamana), a pokonanym Żydom tymi właśnie monetami płacić podatek na utrzymanie… świątyni Jowisza! Można zatem przypuszczać… Co tam! Trzeba być pewnym, że w/w upokorzenia wyznawcy mozaizmu (a potem judaizmu) zapamiętali doskonale.

Niesprzyjanie Rzymowi stało się od tej pory immanentną – w jej masie, bo przecież nie całej – cechą wspólnoty żydowskiej. I to zarówno Rzymowi pogańskiemu, jak i później chrześcijańskiemu. Więcej nawet! Wrogimi „Rzymianami” stali się następnie wszyscy ci, którzy uznali i uznawali na niwie religijnej zwierzchnictwo biskupów Wiecznego Miasta. To nie bez znaczenia, bo dla spójności każdego zrzeszenia sporą, a może nawet olbrzymią istotność ma posiadanie… przeciwnika. I to nie takiego ze świata sportu lub uniwersytetu, któremu po zwycięstwie w biegu lub przegranej podczas debaty podaje się rękę. O nie! Tu potrzebny jest prawdziwy wróg. Tym bardziej, że nie ma już Amalekitów, Filistynów, Moabitów… „Rzymianie” wciąż istnieją. Zatem na drodze do pełnego zjednoczenia i pełnego sukcesu trzeba z nimi walczyć. To nic strasznego. To konieczność. A w razie zwycięstwa lub uzależnienia dać temu inteligentny wyraz. Wzorem Sumerów, Asyryjczyków, Persów, Egipcjan, Rzymian… Tak by zrozumieli ci, którzy powinni.

Pamiętam, że po zapaleniu wszystkich świec ustawionych w „świątyni polskiej demokracji”, obaj obecni na powtórzonej uroczystości rabini, czyli Szalom Dow Ber Stambler oraz Michael Schudrich, zgodnie ze zwyczajem odśpiewali fragment hymnu. Być może znanego jako „Maoz Cur”, którego pierwsza zwrotka brzmi tak:

“Potężna Skało zbawienia mego! Radością jest Ciebie chwalić.

Odbuduj mój Dom Modlitwy (Świątynię), a przyniesiemy tam ofiarą dziękczynną.

Gdy nagotujesz miejsce rzezi dla bluźnierczego wroga,

wówczas zakończę śpiewem hymnu poświęcenie ołtarza”.

Skoro zatem Panie @misiu, pyta mnie Pan – „Jaki jest bilans (plusy i minusy) palenia tych świec?”, ja Panu odpowiadam: Zależy kto ten bilans przeprowadza. Nawet symbolicznie…

Źródło: https://www.salon24.pl/u/bazyli1969/1346185,o-symbolach-rytualach-oraz-dominacji-czyli-p-misiu-i-obsikiwanie

Tagi:“polskie partie”, Boteach, Chabad Lubawicz, Daniels, kabała, magia, mesjanizm, modlitwy do portretu, morawiecki, rasizm, Schneerson, sejm, sekciarstwo, Sellin, Stambler, Tanya, znaczenie terenu

O autorze: wawel

1 komentarz

  1. CzarnaLimuzyna 18 grudnia 2023 godz. 07:40
  2. Rasizm wybrany
  3. Nie tylko cieszący się przywilejami naród obrany za przewodni, ale również jego główna talmudyczna doktryna – doktryna żydowskiego rasizmu jest chroniona i wyróżniona w absurdalny i zbrodniczy sposób.Doktryna ta była i jest obecna w różnych odmianach, w następujących totalitarnych ideologiach Talmudyczny rasizm wywyższa Żydów ponad gojów
    Nazistowski rasizm wywyższał Niemców ponad Żydów i Słowian
    Komunizm wywyższał uprzywilejowaną klasę przewodnią ponad inne
    Neokomunizm wywyższa i nadaje przywileje nowemu proletariatowi: zboczeńcom, a także czarnej rasie.W neomarksizmie mechanizm ten służy destrukcji kultury
  4. Rasizm tak, wypaczenia nie
  5. Wypaczeniem jest każda próba wykorzenienia z życia społeczno-politycznego jedynego słusznego rasizmu. Każda taka próba nazywana jest: antysemityzmem, ksenofobią, mową nienawiści. Każdy moralny odruch, każda aktywność rozumu jest piętnowana w ten sposób.
  6. Jakby ktoś tego nie wiedział, to były sługa Żydów i Ukraińców, Morawiecki został wybrany do tej funkcji właśnie przez Chabad…
  7. /Kulisy koszernej kolacji premiera Morawieckiego…/

Co wstrzymuje ANTYCHRYSTA. Św. Paweł, II list do Tessaloniczan

O ANTYCHRYŚCIE i Końcu ŚWIATA

św. Paweł, II list do Tessaloniczan, w. 1-12 [tłum. Wujek]

Co wstrzymuje ANTYCHRYSTA.

1 A prosimy was, bracia, przez przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa i nasze zebranie przed nim,

2 abyście nieprędko dali się odwieść od przekonania waszego, ani zastraszyć, czy to przez ducha, czy przez mowę, czy przez list jakby przez nas posłany, jakby już nadchodził dzień Pański.

3 Niech was nikt nie zwodzi żadnym sposobem: gdyż jeśli pierwej nie przyjdzie odstępstwo i nie będzie objawiony człowiek grzechu, syn zatracenia,

4 który się sprzeciwia i wynosi się ponad wszystko, co nazywają bogiem, albo czemu cześć oddają, tak że usiądzie w świątyni Boga, okazując się jakby był Bogiem.

5 Nie pamiętacie, że wam to mówiłem, gdy jeszcze byłem u was.

6 I wiecie, co go teraz powstrzymuje, aby się objawił w swym czasie.

7 Już bowiem tajemnica nieprawości działa; tylko ten, co teraz powstrzymuje – niech powstrzymuje – będzie usunięty.

8 A wtedy objawi się ów nikczemnik, którego Pan Jezus zabije tchnieniem ust swoich i zniszczy blaskiem przyjścia swego.

9 A jego przyjście jest sprawą szatana, z wszelką mocą i znakami i cudami kłamliwymi

10 i z wszelką ułudą nieprawości dla tych, co giną, dlatego że z miłością prawdy nie przyjęli, aby byli zbawieni.

11 Dlatego podda ich Bóg działaniu błędu, aby uwierzyli kłamstwu,

12 żeby osądzeni byli wszyscy, co nie uwierzyli prawdzie, ale zgodzili się na nieprawość.

Krótka opowieść o Antychryście. Władimir Sołowiow. 1900 rok.

Krótka opowieść o Antychryście
13.11.2008.
Spis treści ”Krótka opowieść o Antychryście” Strona 2 Strona 1 z 2
————————–
[Władimir Solowiow był wielkim myślicielem i filozofem końca XIX wieku w Rosji. „Tri rozgowora” z lat 1899-1900 były zwieńczeniem jego poszukiwań duchowych, zakończonych chyba  konwersją na katolicyzm.
A w Rozmowie trzeciej – mieści się prorocza perełka „Krótka opowieść o Antychryście”. Umieszczam tu jej skrót. Według „Wyboru pism” wydanych przez „W drodze”, Poznań 1988. MD]  
—————————————–
            Europa w dwudziestym pierwszym wieku sta­nowi związek mniej lub więcej demokratycznych państw – ­europejskie stany zjednoczone. Rozwój kultury zewnętrznej, nieco zahamowany wskutek mongolskiego najazdu i walki wyz­woleńczej, nabrał znowu żywego tempa. Natomiast sprawy za­przątające wewnętrzną świadomość – problem życia i śmier­ci, ostatecznego losu świata i człowieka – dodatkowo powi­kłane w wyniku nowych badań i odkryć fizjologicznych i psy­chologicznych, pozostają nadal nie rozwiązane. Następuje tylko jeden doniosły fakt negatywny: ostateczny upadek teore­tycznego materializmu. Wyobrażenie o świecie jako systemie tańczących atomów i o życiu jako rezultacie mechanicznego nagromadzenia najdrobniejszych zmian substancji – takie wyobrażenie nie mogło już zadowolić ani jednego myślącego umysłu. Ludzkość na zawsze wyrosła z tych filozoficznych powijaków. Z drugiej strony wszakże staje się jasne, że wyrosła ona również z dziecięcej zdolności do naiwnej, spontanicznej wiary. Takich pojęć, jak Bóg, który stworzył świat z nicze­go, itp., przestają uczyć już nawet w szkołach elementarnych. Wypracowany został pewien ogólny podwyższony poziom wyobrażeń o tych sprawach, poniżej którego nie może zejść ża­den dogmatyzm. I kiedy ludzie myślący w swojej ogromnej większości pozostają zupełnie niewierzący, to nieliczni wierzący stają się wszyscy z konieczności również – myślący­mi, spełniając zalecenie apostoła: bądźcie dziećmi w sercu, ale nie w umyśle.
            Był w owym czasie pośród nielicznych wierzących spirytuali­stów pewien człowiek niezwykły – wielu nazywało go nad­człowiekiem – równie daleki od dziecięctwa umysłu, jak i serca. Dzięki swojej genialności już w wieku trzydziestu trzech lat zasłynął on szeroko jako wielki myśliciel, pisarz i działacz społeczny. Doświadczając w sobie samym ogromnej siły ducha, był niezmiennie przekonanym spirytualistą, a jasny umysł ukazywał mu zawsze prawdę, w którą należy wierzyć: dobro, Boga, Mesjasza. I wierzył w to, ale kochał tylko sie­bie samego. Wierzył w Boga, ale w głębi duszy mimo woli i instynktownie dawał pierwszeństwo przed Nim – sobie. Wierzył w Dobro, ale wszechwidzące Oko Wieczności wiedziało, że człowiek ten pokłoni się złej mocy, skoro go ona tylko spró­buje przekupić – nie ułudą uczuć i niskich namiętności, na­wet nie subtelną przynętą władzy, lecz jedynie poprzez bezgra­niczną miłość własną.
Zresztą ta miłość własna nie była ani nieświadomym odruchem, ani szaleńczym uroszczeniem. Poza wyjątkową genialnością, urodą i szlachetnością również naj­wyższe znamiona wstrzemięźliwości, bezinteresowności i czyn­nej filantropii dostatecznie usprawiedliwiały, jak się zdawało, ogromną miłość własną tego wielkiego spirytualisty, ascety i filantropa. I czy można go winić za to, że tak hojnie Bożymi darami uposażony, ujrzał w nich szczególne znaki wyjątkowej dla siebie przychylności z góry i widział w sobie kogoś dru­giego po Bogu, jedynego w swoim rodzaju syna Bożego? Jed­nym słowem, uznał siebie za tego, kim w rzeczywistości był Chrystus. Ale ta świadomość swojej najwyższej godności ufor­mowała się w nim nie jako jego moralny obowiązek wobec Boga i świata, lecz jako jego prawo i poczucie pierwszeństwa przed innymi, a głównie przed Chrystusem. Początkowo nie czuł nawet do Jezusa wrogości. Uznawał Jego mesjańską rolę i godność, ale tak naprawdę to widział w Nim tylko swojego największego poprzednika – czyn moralny Chrystusa i Jego absolutna jedyność były dla tego zamroczonego miłością wła­sną umysłu niezrozumiałe. Rozumował on tak: “Chrystus przyszedł przede mną; ja jestem drugi; ale przecież to, co w porządku czasowym jest późniejsze, w istocie jest pierwsze. Przychodzę jako ostatni, u kresu dziejów, właśnie dlatego że jestem doskonałym, ostatecznym zbawicielem. Ów Chrystus jest moim zwiastunem. Jego misją było poprzedzenie i przygo­towanie mojego przyjścia”.

I w tej myśli wielki człowiek dwu­dziestego pierwszego wieku odnosił do siebie to wszystko, co powiedziano w Ewangelii o drugim przyjściu, tłumacząc to przyjście nie jako powrót tegoż Chrystusa, lecz jako zastąpienie poprzedniego Chrystusa ostatecznym, to znaczy nim samym.
            W tym stadium „człowiek przyszłości” niewiele jeszcze przeja­wia cech charakterystycznych i oryginalnych. Przecież w po­dobny sposób patrzał na swój stosunek do Chrystusa na przy­kład Mahomet – mąż prawy, którego nie można obwiniać o jakąkolwiek złą intencję. Wynosząc siebie ponad Chrystusa, człowiek ów uzasadnia to jeszcze takim rozumowaniem: “Chrystus, głosząc i urzeczywist­niając w swoim życiu dobro moralne, naprawiał ludzkość, ja zaś jestem powołany do tego, aby być dobroczyńcą tej czę­ściowo naprawionej, częściowo nie naprawionej ludzkości. Ja dam wszystkim ludziom wszystko, co im potrzebne. Chrystus jako moralista dzielił ludzi na dobrych i złych, ja połączę ich za pomocą dóbr jednakowo potrzebnych dobrym i złym. Będę prawdziwym przedstawicielem tego Boga, który każe świecić swemu słońcu nad dobrymi i złymi, który spuszcza rosę na sprawiedliwych i niesprawiedliwych. Chrystus przyniósł miecz, ja przyniosę pokój. On groził ziemi strasznym sądem ostatecz­nym – ale przecież ostatecznym sędzią będę ja, a sąd mój bę­dzie nie sądem prawdy tylko, lecz sądem łaski. Będzie i pra­wda w moim sądzie, ale nic prawda odpłacająca, lecz prawda rozdzielająca. Wszystkich wyróżnię i każdemu dam według jego potrzeb”.
          I w takim oto nastroju ducha oczekuje on jakiegoś wyraź­nego Bożego wezwania do dzieła ponownego zbawienia ludz­kości, jakiegoś widomego i zadziwiającego świadectwa, że jest on starszym synem, umiłowanym pierworodnym Boga. Czeka i karmi swoją jaźń świadomością swych nadludzkich cnót i ta­lentów – przecież jak było powiedziane, jest to człowiek o nienagannej moralności i niezwykłym geniuszu.
            Wyczekuje dumny mąż sprawiedliwy najwyższej sankcji, aby rozpocząć zbawianie ludzkości – i nic może się doczekać. Minęło mu już trzydzieści lat, przechodzą jeszcze trzy lata. I oto błyska w jego głowie i przenika go do szpiku kości gorącym dreszczem myśl: “A jeśli?… A nuż to nie ja, tylko ten… Gali­lejczyk… A nuż nie jest On mym zwiastunem, lecz prawdzi­wym, pierwszym i ostatnim? Ale przecież w takim razie powi­nien być żyw… Gdzież On jest? A jeśli przyjdzie do mnie… teraz, tutaj… Co Mu powiem? Przecież będę musiał oddać Mu pokłon jak ostatni głupi chrześcijanin, jak jakiś rosyjski mużyk mamrotać bez sensu: Panie Jezusie Chryste, zmiłuj się nade mną grzesznym, albo niczym polska baba paść krzyżem. Ja, świetlany geniusz, nadczłowiek. Nie, nigdy!”
I w tym momen­cie w miejsce poprzedniego rozumnego, chłodnego szacunku dla Boga i Chrystusa rodzi się i rośnie w jego sercu najpierw jakaś zgroza, a potem kłująca i całe jego jestestwo ściskająca i dławiąca zazdrość oraz wściekła, pełna pasji nienawiść. „Ja, ja, a nie On! Nie ma Go wśród żywych, nie ma i nie bę­dzie. Nie zmartwychwstał, nie, nie, nie! Zgnił, zgnił w grobie, zgnił jak ostatnia…”
I z pianą na ustach, konwulsyjnymi sko­kami wybiega z domu, z ogrodu, i w głuchą, ciemną noc bieg­nie skalistą ścieżką… Pasja cichnie w nim i zastępuje ją głucha i ciężka jak te skały, mroczna jak ta noc rozpacz. Zatrzymuje się nad stromym urwiskiem i słyszy daleko w dole niewyraźny szum płynącego po kamieniach potoku. Nieznośny żal ściska jego serce. Nagle coś się w nim porusza. “Wezwać Go – za­pytać, co mam robić?” I wśród mroku ukazuje mu się pełen łagodnego smutku obraz. “On się nade mną lituje… Nie, nigdy! Nie zmartwychwstał, nie zmartwychwstał!” I rzuca się z urwiska. Ale coś sprężystego, jakby słup wodny, utrzymuje go w powietrzu, czuje wstrząs, jakby rażony prądem elektrycz­nym, i jakaś siła odrzuca go wstecz. Na moment traci świado­mość, a kiedy ją odzyskuje, klęczy w odległości kilku kroków od urwiska. Przed nim rysuje się jakaś promieniejąca fosfory­cznym zamglonym światłem postać, której dwoje oczu nieznoś­nym ostrym blaskiem przenika jego duszę…
            A on widzi tych dwoje przenikliwych oczu i słyszy ni to w sobie, ni to z zewnątrz jakiś dziwny głos – głuchy, wręcz zdławiony, a zarazem wyraźny, metaliczny i całkowicie bezdu­szny, jakby pochodził z fonografu. I głos ten mówi mu:
“Synu mój umiłowany, w tobie całe moje upodobanie. Czemuś nie wybrał mnie? Dlaczego czciłeś tamtego, nędznego, i jego ojca? Jam bóg i ojciec twój. A tamten, ukrzyżowany nędzarz, jest obcy mnie i tobie. Nie mam innego syna prócz ciebie. Tyś jedyny, jednorodzony, równy mnie. Miłuję cię i niczego od ciebie nie żądam. I tak jesteś piękny, wielki, potężny. Czyń swoje dzieło w imię twoje, nie moje. Nie żywię ku tobie za­zdrości. Miłuję cię. Niczego od ciebie nie potrzebuję. Tamten, którego uważałeś za boga, żądał od swego syna posłuszeństwa, i to posłuszeństwa bez granic… aż do śmierci krzyżowej – a kiedy był on na krzyżu, nie przyszedł mu z pomocą. Ja niczego od ciebie nie żądam, a pomogę ci. Dla ciebie samego, dla twej własnej wolności i wyższości i gwoli mojej czystej, bezinteresownej ku tobie miłości – pomogę ci. Przyjmij du­cha mojego. Jak dawniej duch mój płodził cię w Pięknie, tak teraz płodzi cię w mocy”.
Przy tych słowach tajemniczej po­staci usta nadczłowieka mimo woli rozchyliły się, dwoje prze­nikliwych oczu przybliżyło się tuż do jego twarzy i poczuł, jak ostry, lodowaty strumień wszedł weń i napełnił całe jego jeste­stwo. Jednocześnie poczuł w sobie niezwykłą moc, rześkość, lekkość i zapał. W tejże chwili jaśniejące oblicze i dwoje oczu nagle znikło, coś uniosło nadczłowieka ponad ziemię i zaraz opuściło go w jego ogrodzie, u drzwi domu.
            Następnego dnia nie tylko osoby odwiedzające wielkiego człowieka, ale nawet jego słudzy byli zdumieni jego osobli­wym, natchnionym jakimś wyglądem. Jeszcze bardziej by się wszakże zdumieli, gdyby mogli widzieć, z jaką nadnaturalną szybkością i łatwością pisał on, zamknąwszy się w swoim ga­binecie, swe znakomite dzieło pod tytułem “Otwarta droga do powszechnego pokoju i pomyślności”.
[zniszczono drugą część tego artykułu. Podaję więc I część.
Oryginał na pewno można znaleźć. MD]

Globalizm czyli szatańskie przygotowania – Abp Carlo Maria Viganò

Globalizm czyli „szatańskie” przygotowania – Abp Carlo Maria Viganò

Kategoria: Archiwum, Co piszą inni, Filozofia, Polecane, Polityka, Polska, Pudło, Świat, Ważne, Wiara

Autor: AlterCabrio , 31 sierpnia 2023 ekspedyt-globalizm-czyli-szatanskie-przygotowania

Stwierdził, że „niezbędne” jest, aby katolicy „zrozumieli, że Sobór Watykański II i Novus Ordo były dla Kościoła tym, czym Rewolucja i Deklaracja Praw Człowieka były dla społeczeństw obywatelskich, ponieważ u korzeni obydwu leży trujący zarodek Rewolucji, to znaczy obalenie naturalnego porządku, który Bóg ustanowił dla człowieka i społeczeństw ludzkich”.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Arcybiskup Viganò: Globalizm to „szatańskie” przygotowanie na „przybycie Antychrysta”

Były nuncjusz papieski wyjaśnił swoje postrzeganie bliskiego związku między globalizmem a satanizmem.

Arcybiskup Carlo Maria Viganò po raz kolejny potępił powstanie „globalizmu”, stwierdzając, że przygotowuje on ludzkość „na polityczne powstanie Antychrysta”.

W wywiadzie udzielonym 24 sierpnia francuskojęzycznemu serwisowi informacyjnemu Viganò skomentował wzrost „globalizmu” i jego wpływ na społeczeństwo. Ponownie potępiając globalizm, arcybiskup powiązał zepsucie w społeczeństwie z zepsuciem w Kościele katolickim:

Elementem, który moim zdaniem należy wyjaśnić – aby zarzuty były pełne – jest lustrzany związek między zamachem stanu w wykonaniu głębokiego państwa [deep state] w sferze cywilnej a podobnym zamachem głębokiego kościoła [deep church] w sferze kościelnej.

„Akcja wywrotowa” podważająca każdą z tych sfer jest „identyczna” – stwierdził – „podobnie jak zasady, którymi się kierują, oraz wyznaczane przez nie cele”.

Stwierdził, że „niezbędne” jest, aby katolicy „zrozumieli, że Sobór Watykański II i Novus Ordo były dla Kościoła tym, czym Rewolucja i Deklaracja Praw Człowieka były dla społeczeństw obywatelskich, ponieważ u korzeni obydwu leży trujący zarodek Rewolucji, to znaczy obalenie naturalnego porządku, który Bóg ustanowił dla człowieka i społeczeństw ludzkich”.

Kontynuując, arcybiskup nakreślił powiązanie między globalizmem a satanizmem, argumentując, że są one niemal synonimami. „Istota globalizmu jest szatańska, a istota satanizmu jest globalistyczna”.

Plan szatana polega bowiem na ustanowieniu panowania Antychrysta, umożliwieniu mu parodii ziemskiego życia Chrystusa, naśladowaniu Jego cudów groteskowymi dziwadłami, pociągnięcia tłumów nie prostotą Prawdy, ale oszustwem i kłamstwami.

Globalizm stanowi, że tak powiem, scenografię, skrypt i scenariusz, który musi przygotować ludzkość na polityczne powstanie Antychrysta, na rzecz którego władcy świata – jego słudzy – zrzekną się suwerenności narodowej, aby stał się on swego rodzaju światowym tyranem.

Rozwijając kwestię w jaki sposób można dokonać takiego „ustawienia sceny”, Viganò napisał, że „to, co pozostało z panowania Chrystusa, musi zostać wymazane z instytucji, kultury i życia codziennego obywateli”. Jednym ze sposobów osiągnięcia tego byłoby, jego zdaniem, wprowadzenie „moralnego rozkładu”, który zachęcałby ludzi „do występku i kpiny z cnót”.

Jednak podkreślił także takie aspekty, jak próby zniszczenia „naturalnej rodziny, podstawowej komórki społeczeństwa, po wyeliminowaniu której dzieci stają się towarem, produktem, który posiadacze pieniędzy mogą zamówić w Internecie, zasilając rozległą i coraz bardziej kwitnącą siatkę przestępczą, nie wspominając o branży macierzyństwa zastępczego”.

Rozwody, aborcja, eutanazja, homoseksualizm i panseksualizm, okaleczanie związane ze zmianą płci okazały się skutecznymi narzędziami eliminowania nie tylko objawionej Wiary, ale także najświętszych zasad Prawa Naturalnego.

W przeciwieństwie do wiary katolickiej, której sprzeciwiają się ruchy przeciwne życiu, globalizm jest „religią” szerzoną poprzez „przebudzoną ideologię” [woke] – stwierdził arcybiskup. Podczas gdy katolicyzm koncentruje się na Chrystusie, „globaliści stosują katolickie zasady „społecznego panowania”, ale głoszą Szatana jako króla społeczeństw”.

Viganò, który wcześniej był nuncjuszem papieskim w USA w latach 2011–2016, zwrócił uwagę na wzór „cenzury informacji niezgodnej z oficjalną wersją, prowadzonej przy współudziale platform społecznościowych i mediów”. To, jak argumentował, zostało zastosowane we współczesnym społeczeństwie, umożliwiając szerzenie ducha antykatolickiego:

To nie przypadek, że fikcja demokratyczna posługuje się środkami brutalnego tłumienia powszechnych demonstracji, co w wolnej demokracji powinno doprowadzić do barykad i międzynarodowych egzekucji – mam tu na myśli m.in. Macrona, studenta Young Leaders for Tomorrow ze Światowego Forum Ekonomicznego prowadzonego przez Klausa Schwaba. Nie wystarczy nazwać dyktaturę „demokracją”, aby w magiczny sposób się nią stała, zwłaszcza gdy przyzwolenie obywateli na tych, którzy interpretują ich nastroje i oczekiwania, stanowi zagrożenie dla przetrwania tych wywrotowych pasożytów.

Wyraził także wątpliwości co do dotychczasowej niezależności i prawdziwości procesów wyborczych, stwierdzając, że „demokracja” jest iluzją, której „oligarchia masońska” pozwala obywatelom ulegać.

Powtarzam: gdyby demokracja działała, nie pozwoliliby obywatelom bawić się w farsę wyborów i iluzję bycia reprezentowanym w parlamencie. Jeśli na to pozwalają, to dlatego, że masońska oligarchia wie, że może to kontrolować poprzez swoich emisariuszy rozmieszczonych wszędzie. Z drugiej strony Antychryst będzie królem, a nie prezydentem. Będzie sprawował władzę w sposób absolutny, totalitarny, dyktatorski. A ci, którzy wierzą w bajkę o demokracji, zbyt późno odkryją, że zostali oszukani.

Te wypowiedzi arcybiskupa skierowane przeciwko globalizmowi i siłom globalistycznym to bynajmniej nie pierwszy raz, gdy wyraża takie argumenty. W rozmowie ze Stevem Bannonem zeszłego lata Viganò stwierdził, że:

Krótko mówiąc, rządzi nami naczelne dowództwo złożone z lichwiarzy i spekulantów, od Billa Gatesa, który inwestuje w duże gospodarstwa rolne tuż przed kryzysem żywnościowym lub w szczepionki tuż przed wybuchem pandemii, po George’a Sorosa, który spekuluje na wahaniach kursów walut i obligacji rządowych i wraz z Hunterem Bidenem finansuje laboratorium biologiczne na Ukrainie.

Twierdził, że liderzy i szefowie stanów „są zdrajcami naszego narodu, zaangażowanymi w eliminację ludności i że wszystkie ich działania prowadzone są w celu wyrządzenia jak największej szkody obywatelom”.

Jednak uważał również, że pomimo „świadomego zamiaru wyrządzenia szkód” globalistyczne przedsięwzięcie znane jako „Wielki Reset” czeka „nieunikniona” porażka, której czas zależy od „naszej zdolności do przeciwstawienia się temu i od tego, co jest zawarte w w planach Bożej Opatrzności”.

Namawiał rodziny, aby przyłączyły się do ruchu sprzeciwiającego się programowi Wielkiego Resetu „build back better” [„odbudować lepiej”] i zamiast tego „naprawiły to, co zostało zniszczone”.

___________________

Archbishop Viganò: Globalism is ‘satanic’ preparation for the ‘rise of the Antichrist’, Michael Haynes, Aug 29, 2023

Wywiad źródłowy [j. franc]:

Mgr Viganò répond à MPI sur la demande de dissolution de Civitas par Gérald Darmanin, ministre de l’Intérieur français, Paul DEROGIS, 25 août 2023

Wywiad w wersji angielskiej:

Viganò responds to MediaPressInfo on the request for dissolution of “CIVITAS”, the Remnant, August 28, 2023

Barbarzyński trybalizm zamiast uniwersalności Kościoła. Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl. Antychryst na horyzoncie.

Liturgia amazońska. Barbarzyński trybalizm zamiast uniwersalności Kościoła. Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl.

Paweł Chmielewski liturgia-amazonska-barbarzynski-trybalizm

(Oprac. PCh24.pl)

Rewolucja przyspiesza z każdym krokiem. Służące jej siły chcą doprowadzić do całkowitego rozbicia jedności Kościoła, tak, by uniwersalność katolicką zastąpić trybalizmem, barbarzyńską, plemienną różnorodnością.

Temu celowi służy promocja nowych rytów liturgicznych – amazońskiego i majańskiego, temu służy walka z tradycyjną Mszą łacińską. Agenci Rewolucji pragną powszechnego chaosu, z którego ma wyłonić się nowy bezbożny system. A jednak Chrystus zgładzi nieprawość jednym „tchnieniem ust swoich”.

—————————————–

Nadużycie II Soboru Watykańskiego

Media katolickie piszą od kilkudziesięciu miesięcy o intensywnych pracach nad stworzeniem dwóch nowych indiańskich rytów liturgicznych, amazońskiego oraz majańskiego. Podstawę ideową opracowywania nowych rytów liturgicznych według Franciszka miałaby dawać konstytucja Sacrosanctum concilium II Soboru Watykańskiego. Ojcowie Soborowi w punktach 37 – 40 zwrócili uwagę na problem inkulturacji, pisząc: „W sprawach, które nie dotyczą wiary lub dobra powszechnego, Kościół nie chce narzucać sztywnych, jednolitych form nawet w liturgii. Przeciwnie, otacza opieką i rozwija duchowe zalety i wartości różnych plemion i narodów. Życzliwie ocenia to wszystko, co w obyczajach narodów nie wiąże się nierozdzielnie z zabobonami i błędami, i jeśli może, zachowuje to w nienaruszonej postaci, a niekiedy nawet przyjmuje do liturgii, jeśli odpowiada to zasadom prawdziwego i autentycznego ducha liturgicznego”.

Jest dość oczywistym nadużyciem wykorzystywać soborową naukę o możliwości przyjęcia do liturgii jakichś elementów tradycji lokalnych do tego, by opracowywać przy biurku zupełnie nowy ryt. Przed Franciszkiem zrobiono to na dużą skalę jedynie raz, tworząc ryt zairski, ostatecznie zaakceptowany przez Stolicę Apostolską w 1988 roku. Ten stan rzeczy Franciszek określił w swojej adhortacji Querida Amazonia jako niezadowalający, pisząc o poczynieniu przez Kościół „niewielkich postępów” w dziedzinie inkulturacji liturgii (QA 82). Do tego stwierdzenia papież dołączył przypis o krótkiej treści: „Na Synodzie pojawiła się propozycja opracowania «rytu amazońskiego»”. Oznaczało to w praktyce papieską zgodę na propozycję, którą w dokumencie finalnym Synodu Amazońskiego z października 2019 roku zawarli Ojcowie Synodalni.

Ryt amazoński, czyli Pachamama i Quetzalcoatl

W efekcie powstała specjalna komisja ds. rytu amazońskiego; w jej skład wchodzi jeden Polak, o. Kasper Kaproń OFM. Jak dotąd nie ma żadnych informacji dotyczących konkretnego kształtu przyszłej liturgii amazońskiej. Wiemy, że mogą wiązać się z nią bardzo różne rozwiązania, na przykład dotyczące celibatu. Nowy prefekt Dykasterii Nauki Wiary abp Victor Manuel Fernandez mówił w 2020 roku, że wyobraża sobie wprowadzenie w Amazonii żonatych kapłanów – tzw. viri probati – właśnie w ramach rytu amazońskiego.

Potencjalnie bardzo kontrowersyjne albo wręcz niebezpieczne mogą być również inne zmiany, związane z konkretnymi obyczajami rdzennych ludów amazońskich. Ich kult ziemi czy duchów przodków trudno oderwać od pogańskich wyobrażeń i politeizmu. Przykład na to, jak łatwo się pogubić, dał niestety sam Watykan w czasie Synodu Amazońskiego.

Chodzi oczywiście o posążek Pachamamy, który przedstawiano jako rzekomą figurę Matki Bożej. Idąc tym samym tropem można byłoby stwierdzić, że pierzasty wąż Quetzalcoatl jest figurą Chrystusa. W mitologii Quetzalcoatla są pewne wątki złożenia ofiary z samego siebie dla dobra ludzkości, co w duchu „pachamamskiej” interpretacji można byłoby odczytać jako alegorię Ofiary Krzyża. Jest to jednak możliwe tylko wówczas, kiedy przyjmie się, iż wszystkie religie światowe opowiadają o tym samym, a Quetzalcoatl, Pachamama, Jezus Chrystus, Matka Boża – to po prostu różne lokalne „imiona” tej samej „niepoznawalnej rzeczywistości”. Jeżeli liturgia amazońska miałaby elementy takiej ideologii mogłaby być po prostu bałwochwalcza.

Nie wiadomo jak długo mogą potrwać prace nad rytem amazońskim. W marcu 2023 roku o długoletniej perspektywie mówił bp Omar de Jesus Mejia Giraldo z Florencji w Kolumbii, który wraz z innymi hierarchami ze swojego kraju spotkał się z papieżem i ważnymi urzędnikami kurialnymi w ramach wizyty ad limina Apostolorum. Według biskupa Franciszek zachęcał kolumbijskich biskupów do kontynuacji prac nad rytem amazońskim we współpracy z innymi biskupami z regionu Amazonii; hierarcha przypomniał jednak, że prace nad rytem zairskim zajęły łącznie 27 lat. Można dlatego powiedzieć, podkreślił, że prace nad rytem amazońskim są dopiero u swoich początków.

Ryt majański. Liturgiczna rola żon diakonów i kult żywiołów świata

Bardziej zaawansowane są prace nad indiańskim rytem w Meksyku, nawiązującym do kultury Majów. Znany jako ryt majski albo majański, został opracowany na gruncie doświadczeń zbieranych od dziesięcioleci w południowo-meksykańskiej diecezji San Cristobal de las Casas. To diecezja słynąca z wyjątkowo licznych diakonów stałych, którzy bywali w przeszłości już szykowani do roli żonatych księży. W liturgii majańskiej, której projekt jest już znany i został przedłożony w Watykanie, diakoni stali odgrywają ogromną rolę, podobnie jak ich żony, traktowane jakby z automatu jako osoby szczególnie uprawnione do różnych aktywnych ról liturgicznych. W liturgii majańskiej zawarto ponadto wiele elementów rdzennej kultury, które trudno interpretować poza ich pogańskim kontekstem: dotyczy to zarówno kultu przodków, jak i przede wszystkim traktowania ziemi jako żywej bogini, podobnie jak personifikowanie wiatru, wody czy innych żywiołów. Czy Stolica Apostolska pozytywnie zaopiniuje przesłany jej projekt rytu majańskiego czy też rzecz będzie jeszcze przepracowywana, nie wiemy.

Ryty indiańskie, czyli destrukcja jedności liturgii Kościoła

Zarówno ryt amazoński, majański jak i inne potencjalne nowe lokalne ryty, doskonale wpisują się w wizję Kościoła synodalnego. Specyficzna regionalna liturgia, sprawowana w języku niezrozumiałym dla osób spoza danego terenu, z niejasnymi dla postronnych obrzędami, z elementami przedchrześcijańskich tradycji – to przecież właściwa liturgia dla Kościoła zatomizowanego, skrajnie różnorodnego, który rezygnuje z jedności na rzecz triumfu tego, co partykularne.

Po II Soborze Watykańskim Kościół zrezygnował z łaciny, która łączyła wcześniej katolików niemal na całym świecie. Owocem Procesu Synodalnego może być dalsze postąpienie na tej samej drodze deprecjacji zasady jednoczącej. Synodalna zasada „jedności w różnorodności”, która premiuje wszelkie partykularyzmy, nawet doktrynalne, stanowi aż nazbyt podatny grunt do pogłębienia liturgicznej dyspersji.

Traditionis custodes – skuteczne narzędzie Rewolucji

Tę partykularyzację liturgiczną wspiera też podejście Franciszka do liturgii trydenckiej. W 2007 roku Benedykt XVI ogłaszając motu proprio Summorum pontificum stwierdził, że istnieją w Kościele dwa wyrazy jednego rytu rzymskiego i wyraził pragnienie, aby nawzajem z siebie czerpały. Ostatecznym efektem tej koegzystencji mogłoby być przywrócenie jedności liturgicznej w postaci Mszału, który oczyszczałby Mszał zreformowany z tego, co rewolucyjne, przywracając mu ciągłość z Tradycją i realizując w ten sposób prawdziwe intencje Ojców Soborowych wyrażone w Sacrosanctum concilium. Franciszek w Traditionis custodes z 2021 roku ogłosił, że ryt rzymski ma tylko jedną formę i jest nią forma nowa; wszyscy powinni ją przyjąć. Choć teoretycznie zdaje się to zmierzać w kierunku uniwersalizmu, w praktyce ma wprost odwrotny skutek. Żeby osiągnąć Franciszkową jedność liturgiczną wspólnoty wyrosłe na gruncie liturgii tradycyjnej musiałby się rozwiązać, a liturgia tradycyjna musiałaby zostać przez wszystkich w Kościele całkowicie odrzucona. To niewłaściwe i niemożliwe, co oznacza, że – wbrew intencjom Benedykta – liturgia Kościoła będzie coraz wyraźniej podzielona.  

Solve et coagula

Taki rozwoju wypadków wynika z samej logiki procesów rewolucyjnych i jej celów. Epoka rewolucyjna, rozpoczęta umownie w 1789 roku, cechuje się powrotem do trybalizmu, albo inaczej: do barbarzyńskiej plemienności. Do całkowitego odrzucenia zasady uniwersalizmu odkrytej przez grecką filozofię, udoskonalonej przez Rzym, doprowadzonej do swojego ideału przez chrześcijaństwo. Każdy ma swoją prawdę, brzmi credo postmodernizmu – i tak miałby wyglądać również współczesny Kościół katolicki. Wszystko, co jest w nim uniwersalistyczne, powinno zostać przezwyciężone i zamienione na partykularne.

Oczywiście nie po to, aby takim pozostać na zawsze. Wyjaśnia to Nietzscheańska koncepcja kolistego biegu historii zaczerpnięta przez niemieckiego filozofa od Heraklita z Efezu; myśl Nietzschego rozwinięta szczególnie przez Martina Heideggera stała się swoistą ramą intelektualną współczesności. Nietzscheańsko-Heideggerystyczna periodyzacja biegu historii zakłada cykliczną stabilizację.

[Dlatego też odkrycia historyczne i uogólnienia cywilizacyjne Feliksa Konecznego są spychane w niepamięć. Mirosław Dakowski]

Traktując koncepcję Nietzschego nieortodoksyjnie, tak jak czyni to myśl postmodernistyczna, można stwierdzić, że atomizacja ma być etapem przejściowym między upadkiem jednej formy cywilizacyjnej a nastaniem kolejnej. Na swój sposób, przedstawiając to jako celowy proces, mówią o tym dwie dobrze znane dewizy masońskie. Solve et coagula, rozwiązuj i zawiązuj; ordo ab chao, porządek z chaosu.

Nie da się zbudować Antykościoła, jeżeli na pożądanym miejscu stać będzie Kościół Chrystusowy. Kościół Antychrysta może zostać zbudowany jedynie na ruinach katolickiego. Dlatego potrzebna jest solucja Kościoła – efekt masońskiego procesu rozwiązywania; dlatego potrzebny jest chaos. Nietzscheańsko-Heideggerystyczny proces forsowania postmodernistycznej „własnej prawdy”, pełnego zanurzenia w tradycjach lokalnych, musi zostać uwieńczony koagulacją, zaprowadzeniem nowego perwersyjnego systemu.

Zeitgeist, czyli rządy złego ducha

Nie wszyscy, którzy przykładają ręce do wzniesienia tej monumentalnej bazyliki Antychrysta są świadomymi zdrajcami. Wielu z nich jest po prostu zagarnianych przez wielkie procesy cywilizacyjne, które toczą się na przestrzeni dziesięcioleci albo i wieków. Wskutek totalnej dominacji duchowej bardzo trudno jest wyrwać się spod wpływu tych procesów: ulegają im nawet wielcy. Zeitgeist, duch czasu, nie jest czczym wymysłem Hegla: jest opisem rzeczywiście istniejącego zjawiska, kolektywnego przekonania o tym, że biegowi rzeczy należy teraz nadawać taki, a nie inny kierunek.

Zeitgeist kilkunastu ostatnich stuleci był uformowany przez Kościół, to znaczy pośrednio przez samego Chrystusa. On był Panem cywilizacji Zachodu, to na niego kierował się cały zbiorowy wysiłek narodów i społeczeństw. Rewolucjoniści zdetronizowali jednak Chrystusa i osadzili na Jego tronie samych siebie. Od dwustu lat człowiek, który mówi Bogu „nie”, ulega coraz szybciej własnej zepsutej naturze. Źródłem zepsucia jest diabeł. W ten sposób heglowski Zeitgeist staje się w praktyce Der böse Geist, złym duchem. To jemu służy współczesność i za nim idą ci, którzy bezrefleksyjnie przyłączają się do kolektywnej woli kreującej kierunku rozwoju cywilizacyjnego.

Naszym celem i zadaniem jest zatrzymać proces destrukcji. Ocalić to, co da się ocalić – i przywrócić właściwy porządek w rzeczy. Nie będzie to ordo ab chao, masoński porządek z chaosu. Będzie to ordo ab Christo, porządek z Chrystusa. Przecież to On mówi o Sobie: Ja jestem Alfa i Omega, Pierwszy i Ostatni, Początek i Koniec. Chrystus jest „ostatecznym uporządkowaniem”. Liturgie amazońska i majańska, synodalna partykularyzacja i dyspersja jedności – to wszystko narzędzia w rękach Rewolucji, w rękach szatańskiego Zeitgeistu, które starają się odsunąć triumf Alfy i Omegi. A jednak Chrystus i tak zgładzi nieporządek „tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci objawieniem swego przyjścia”. Bądźmy Jego współpracownikami.

Jak usiłują zamieniać nas w bydło. Mądra analiza prawosławnego księdza. Ks. Andriej Gorbunow

Jak usiłują zamieniać nas w bydło. Mądra analiza prawosławnego ksiądza.
Ksiądz Andriej Gorbunow

Źródło: https://3rm.info/main/26492-kak-nas-prevraschayut-v-zverey.html

W wielu zjawiskach współczesnej rzeczywistości wyraźnie widać talmudyczny stosunek do człowieka jako do zwierzęcia. Talmudyzm i kabalizm są tajną ideologiczną podstawą „nowego porządku świata”.

Z duchowego punktu widzenia NWO to nic innego jak globalny projekt mający na celu wypaczenie samej natury człowieka. U podstaw tej destrukcyjnej działalności leży pragnienie pozbawienia ludzkiej osobowości jej świętego podobieństwa do Boga, przekształcenia człowieka w bestię.



Dziś wierzącym, którzy sprzeciwiają się elektronicznej kodyfikacji osób, często mówi się: „Przepraszam, co ta czysto techniczna i formalna operacja nadania NIP i kodów osobowych ma wspólnego z religią, ze sferą duchową i moralną?” Postawa staje się jasna, gdy ujawnia się duchowe znaczenie „operacji”.

Następnie otwiera się, że kwestia kodów osobistych i „najnowszych technologii komputerowych do identyfikacji osoby” dotyka samej głębi prawosławnej nauki o człowieku, o jego boskim podobieństwie i nadanej przez Boga wolności.

Nadanie osobie dożywotniego i niezastąpionego numeru identyfikacyjnego jest zastąpieniem imienia własnego numerem, imienia słownego bezsłownym, numerycznym „imię”.
Wszystko to mówi o depersonalizacji. “Imię”, napisał wielki rosyjski filozof A.F. Łosew, “sugeruje tę lub inną osobę. Możemy mówić o słowie w odniesieniu do dowolnego przedmiotu; o imieniu tylko w odniesieniu do osoby lub ogólnie przedmiotu osobistego ”.
Imię werbalne nosi byt werbalny, racjonalno-osobowy, a „imię” bez słów pokazuje, że jego nosiciel jest również bez słów. Imię jest nadane duszy, a liczba przypisana ciału.
Imię wskazuje na osobę wewnętrzną, na „ja”, a cyfrowy kod na to, co zewnętrzne, na „moje”. Oznacza to, że ci, którzy wprowadzają ten system cyfrowej depersonalizacji, chcą, aby wszyscy ludzie zapomnieli o swojej wysokiej godności ludzkiej, o swojej wewnętrznej osobie i byli wszyscy zewnętrzni, cielesni, duchowo martwi.
Chcą, aby osoba została zredukowana do ciała, ograniczona tylko tym, co zewnętrzne, widzialne, i aby ukazywała się przed innymi nie jako osoba, ale jako bezduszny przedmiot. Wszakże jeśli osobę uważa się za nosiciela osobistego, własnego imienia i zwraca się do niego tym imieniem, to świadczy to o rozpoznaniu w niej odrębnej i niepowtarzalnej osobowości, a jeśli osobę uważa się za nosiciela numer, który go identyfikuje i jest adresowany przez numer, to osoba w nim jest odrzucana.
Dlatego w 13. rozdziale Apokalipsy imię liczbowe nazywa się „zwierzę” (patrz tekst słowiański).Zwierzę oznacza depersonalizację, pozbawienie człowieka danej mu przez Boga wolności i boskiej godności jego nieśmiertelnej osobowości, przekształcenie go w w bestialskie stworzenie, w bestię.
Utrata imienia wiąże się metafizycznie z utratą osobowości, czyli z duchowym bestialstwem człowieka. Byłoby więc wielkim duchowym błędem rozważanie takiego zjawiska jako nadawania ludziom numerycznych imion samo w sobie, a nie w najszerszym kontekście współczesnej ery „zwierzęcej”. Stąd pytanie jest niezwykle fundamentalne:

KTO OPRACOWAŁ TEN SYSTEM ANIMALIZACJI?

Nie ulega wątpliwości, że sam pomysł zastąpienia nadanych przez Boga imion osobowych ludzi bezosobowymi, martwymi liczbami należy do wroga rodzaju ludzkiego, diabła, którego Apokalipsa nazywa „wielkim smokiem” (bestią). Wizerunki zwierząt (smok, wąż, koza, wilk, pies itp.) lub pojedyncze oznaki natury zwierzęcej (rogi, kopyta, ogon, wełna, kły, pazury itp.).
Wiele pogańskich bóstw miało wygląd zwierząt i wiemy, że pogańskie bożki to demony.
Ludzie opętani przez duchy nieczyste często zachowują się jak zwierzęta; mogą szczekać, wyć, warczeć, miauczeć itp. Zjawisko to po pierwsze wskazuje na obecność w nich duchowych „bestii” – demonów, a po drugie mówi o pragnieniu upadłych duchów, by zamienić człowieka w bestię.
Pragnienie szatana odczłowieczenia człowieka najdobitniej przejawia się w świadomych sługach zła. W książce „Czerwona Wielkanoc”, która opowiada o trzech Nowych Męczennikach Optiny, zabitych przez satanistę w Wielkanoc 1993 roku, czytamy: „Pierwszy do poległego ks. Wasilija podbiegła dwunastoletnia Natasha Popova.
Wzrok dziewczyny był dobry nie zamącony, ale zobaczyła coś niesamowitego – och… Wasilij upadł, a straszna czarna bestia podbiegła do niego i wbiegając po znajdującej się w pobliżu drabinie ze stosu drewna, przeskoczyła przez mur, chowając się przed klasztorem. Uciekając, zabójca zrzucił płaszcz z pielgrzyma, a nieco później i brodę – maskarada nie była już potrzebna. 

„Ojcze”, zapytała później dziewczyna starszego, „dlaczego zamiast człowieka zobaczyłam bestię?”
Szatan jest pierwszym, który porzuca życie swojej osobowości i stara się zdepersonalizować wszystkich innych. Po odejściu od Boga Lucyfer zmienił się ze świetlistego anioła w bezosobowy i zimny umysł, w duchową bestię, obcą miłości i współczuciu. Tak samo zrobili wszyscy aniołowie, którzy poszli za nim, którzy stali się ponurymi demonami.
W absurdzie swojej walki z Bogiem wybrali śmierć wieczną i z zazdrości życzą takiego samego losu wszystkim innym stworzonym przez Boga osobowościom. Nie tylko nienawidzą Boga, ludzi i jasnych aniołów, ale także siebie nawzajem (bo pyszni nie mogą kochać), a łączy ich tylko gniew i strach przed nieuchronną zemstą. Patrzą na ludzi z dystansem, zwierzęco, jak na przedmioty nieożywione, podczas gdy Bóg widzi w każdym człowieku osobowość, odbicie samego siebie w swoim stworzeniu.


Teraz musimy odpowiedzieć na następujące pytanie:

 W JAKI SPOSÓB W HISTORII LUDZKOŚCI REALIZOWAŁA SIĘ IDEA ODHUMANIZACJI CZŁOWIEKA?

Efekt depersonalizacji jest charakterystyczny zarówno dla fałszywych religii, jak i dla wszystkich niechrześcijańskich ideologii i nauk w ogóle – filozoficznych, politycznych, społecznych, psychologicznych.
Według św. Justyna (Popowicza) wszystkie nauki można podzielić na dwa rodzaje: nauki Chrystusa i nauki Antychrysta, czyli nauki antychrześcijańskie. Innymi słowy, wszystkie nauki dzielą się na te, które tworzą w człowieku boską osobowość i te, które ją niszczą.

Wiele depersonalizujących nauk i systemów światopoglądowych zostało albo wymyślonych przez syjono-masonizm, albo przez niego przyjętych. Należą do nich na przykład darwinizm (według którego człowiek wywodzi się od małpy i nie ma innego celu niż przeżycie), maltuzjanizm (głoszący stosunek do ludzi jako do populacji żywego inwentarza, którego liczbę należy regulować, nie dopuszczając do istnienia „nadmiaru ludności”) i marksizm.

Bezbożny światopogląd marksizmu, wymyślony przez żydowskich masonów, narzucił ludziom ideę wyjątkowej materialności natury ludzkiej, utożsamiając człowieka z jego ciałem i utożsamiając go ze zwierzętami. Człowiek, obraz Boga, został sprowadzony przez satanistów Marksa i Darwina do pozycji niewolnika żołądka i potomka zwierzęcia. (Później Freud kontynuował to dzieło dwóch szatańskich olbrzymów, sprowadzając człowieka głównie do pożądania seksualnego i instynktu agresji).

„Zarządzając wszystkimi ruchami socjalistycznymi razem z Żydami”, napisał A.S. Szmakow w 1906 roku w książce „Wolność i Żydzi”, „masoni używają tej strasznej broni jako środka nigdy wcześniej niespotykanej tyranii, jako sposobu na wprowadzenie nowoczesnego społeczeństwa w bestialski stan”.

Mizantrop Lew (Lejba) Trocki (Bronstein), druga osoba w rządzie bolszewickim, bez ogródek oświadczył: „… Przelejemy takie strumienie krwi, że wszystkie ludzkie straty wojen kapitalistycznych zadrżą i zbledną. Największy ( żydowscy – Aut.) bankierzy z powodu oceanu będą z nami ściśle współpracować.
Jeśli wygramy rewolucję, zmiażdżymy Rosję, to na jej gruzach wzmocnimy potęgę syjonizmu i staniemy się taką siłą, przed którą uklęknie cały świat… Poprzez terror, krwawe łaźnie doprowadzimy rosyjską inteligencję do całkowitego oszołomienia, do idiotyzmu, do stanu bestialstwa. 

Tworząc tak zwane armie robotnicze, Trocki pisał: “Pracowitość wcale nie jest cechą wrodzoną: jest stworzona przez presję ekonomiczną i edukację społeczną. Można powiedzieć, że człowiek jest raczej leniwym zwierzęciem”.
Bolszewicy proklamowali podział ludu na „lud” i „nieludzi” – „wywłaszczycieli”, „bogaczy”, „wrogów rewolucji”, „wrogów ludu pracującego”. Niszczenie „nie-ludzi” nie było wg nich grzechem, nie powinno się do nich stosować żadnych norm moralnych. W 1918 r. patriarcha Moskwy i całej Rusi św. zawierał następujące słowa: „Tak, przeżywamy straszny czas twojego panowania i długo nie zostanie on wymazany z duszy ludu, zaćmiwszy w nim obraz Boga i odciskając w nim obraz bestii.
Zniszczeni od wewnątrz i duchowo martwi teomachiści [walczący przeciw Bogu] i synowie diabła sieją wokół siebie śmierć i zniszczenie. Idąc za swoim „ojcem”, oni, którzy sami stali się nie-ludźmi, uważają wszystkich ludzi za stado ludzkiego bydła. I tutaj odpowiednie będzie następujące pytanie:

JAKA DOKTRYNA OPARTA JEST NA TYM POGLĄDZIE NA CZŁOWIEKA?

 Jest rzeczą oczywistą, że taki stosunek do ludzi ma swoje bezpośrednie źródło w nieludzkiej (dokładniej antyludzkiej) ideologii talmudyzmu. Talmud nie uważa nas za ludzi. Jesteśmy dla niego czymś w rodzaju „śmieci biologicznych”.

Według Talmudu „tylko Żydzi są ludźmi, inne narody mają cechy zwierząt, pochodzą od zwierząt”, „nie-Żydzi są zwierzętami”, „dusze nie-Żydów pochodzą od ducha nieczystego”. -Żydzi w ogólności to „goje”, którzy nie mają małżeństwa, własności, duszy, jak zwierzęta. „Goje” w Talmudzie są czasami nazywani psami, czasami osłami, czasami świniami.

Talmud to agresywne prawo maniaków-morderców. Według Talmudu prawa, przykazania i przepisy Starego Testamentu nie odnoszą się do „Gojów”, a zwłaszcza do „Akumów” (chrześcijan). Talmud szczegółowo określa zasady i zasady, zgodnie z którymi „gojów” należy wypierać wszelkimi możliwymi sposobami, rabować, zniewalać, zabijać cieleśnie i duchowo.
Sekretną istotą ideologii talmudycznej jest nienawiść do stworzonej przez Boga natury ludzkiej. Z tej nienawiści wynikają tajne programy tysiącletniej wojny żydostwa z ludzkością, mające na celu przejęcie przez żydów wszelkiej władzy nad światem.
Ta tajemnica została w pełni ujawniona na początku lat dziewięćdziesiątych XIX wieku, kiedy S. A. Nilus opublikował „Protokoły sześciu… x mądrości…”. Musimy podkopać wiarę, wyrwać z umysłu samą zasadę Boskości i Ducha gojów i zastąpić wszystko kalkulacją i potrzebami materialnymi” – zadeklarowali swoje zadanie „mędrcy z Syjonu” (protokół nr 11).
„Czysto zwierzęcy umysł gojów nie jest zdolny do analizy i obserwacji, a więc do przewidywania; w tej różnicy w zdolności myślenia między gojami a naszym widać wyraźnie pieczęć wybrania i człowieczeństwa, w przeciwieństwie do instynktowny, zwierzęcy umysł gojów” (protokół nr 15).
A teraz antychrześcijański „nowy porządek świata” oferuje ludzkości prawdziwie bestialską egzystencję. Amerykański ekonomista, wybitna postać publiczna i polityczna Lyndon LaRouche, który poświęcił wiele lat swojego życia na walkę z globalną oligarchią finansową, mówi: „ Aby zmienić mentalność, zwolennicy rządu światowego zapoczątkowali masową antychrześcijańską ideologię „New Age”. Zaprzecza ona, że ​​człowiek jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga, a zamiast tego wprowadza do masowej świadomości ideę człowiek jako zdeprawowane zwierzę.

Dlatego tak zwana „kultura” rocka, seksu i narkotyków (kultura rock-sex-drag) została wprowadzona do mas. Dlatego budowniczowie nowej utopii, zainspirowani przykładem Cesarstwa Rzymskiego, zaczęli wspierać i promować homoseksualizm i inne perwersje seksualne. Są przyzwyczajeni do traktowania ludzi jak bezmózgiego bydła, które posłusznie błąka się tam, gdzie jest pędzone. Dlatego rządząca światowa oligarchia z jednej strony nie jest zainteresowana wzrostem liczby ludności, a z drugiej strony wymyśla różne sposoby ogłupiania ludzi. Dlatego wszędzie wprowadza się niską kulturę masową”.

Rozpowszechnione wciskanie prymitywnej „kultury masowej”, ideologii konsumpcjonizmu, reklamy, muzyki rockowej i popowej, niszczenia rodziny, kultu zwierzęcych przyjemności, propagandy nierządu, aborcji, antykoncepcji, sodomii i innych perwersji, bezpośrednich i ukrytych propagandy narkotyków i satanizmu, powszechnych szczepień, produktów modyfikowanych genetycznie, biododatków, zakładania wirtualnej rzeczywistości, depersonalizacji numeracji ludzi i wprowadzania „najnowszych biotechnologii”, organizacji wojen i „zarządzania” lokalnymi konfliktami zbrojnymi, kryzysami, wprowadzaniem mitu „międzynarodowego terroryzmu” do masowej świadomości, koncentracji władzy światowej w rękach „jednorodnej etnicznie” elity – to wszystko nie są przypadkowe, odmienne epizody, ale celowa, konsekwentna polityka przekształcenia ludzkości w kontrolowane stado ,doprowadzając go do stanu ostatecznego duchowego bestialstwa.


JAKA JEST IDEOLOGICZNA PODSTAWA „NOWEGO PORZĄDKU ŚWIATA”?

We wszystkich tych i wielu innych zjawiskach współczesnej rzeczywistości oraz w samej ideologii „nowego porządku świata” wyraźnie widać właśnie talmudyczny stosunek do człowieka jako zwierzęcia. Talmudyzm i kabalizm stanowią tajemną ideologiczną podstawę „Nowy porządek świata” Antychrysta.
„Nowy porządek świata”, z duchowego punktu widzenia, jest wojną z naturą ludzką. Podstawą tego destrukcyjnego działania jest zasada „ZMIANY”, czyli przemiany człowieka w bestię.
Celowo, systematycznie i nieodwracalnie niszczone (a wiemy, że pierwszym i głównym niszczycielem jest diabeł) niszczone jest wszystko – od genotypu człowieka i jego otoczenia po mentalność i świadomość ludzi, tradycyjne, naturalne i nawykowe stereotypy zachowań.

Celem „Bojowników anty-bożych” jest wymazanie w człowieku obrazu Boga, znęcanie się nad nim, zdepersonalizowanie człowieka. Główny cios „tajemnicy bezprawia” był zawsze wymierzony w osobę, w indywidualność.



„Posadziliśmy ich („Gojów” – Aut.) na koniu marzenia o wchłonięciu ludzkiej indywidualności w symboliczną jednostkę kolektywizmu – jest powiedziane w „Protokołach Mądrości Syjonu”. – Oni jeszcze nie zrozumieli i nie zrozumieją idei, że ten koń jest wyraźnym naruszeniem najważniejszego prawa natury, które od samego stworzenia świata stworzyło jednostkę, w przeciwieństwie do innych, właśnie w celu indywidualności ”(protokół nr 15).

„Nowy porządek świata” organizowany obecnie przez Światowy Syjon i masonerię jest praktyczną realizacją tajnych aspiracji religii judaizmu talmudycznego.

Współczesny judaizm nie jest tylko jedną z religii jednego z ludów ziemi. Celem judaizmu talmudycznego jest dominacja nad światem, a wszystkie jego działania mają na celu umocnienie tej dominacji. I tutaj musimy zrozumieć, że osiągnięcie dominacji nad światem przez judaizm talmudyczny jest nieuchronnie związane z doprowadzeniem ludów do stanu bestialstwa, ze zniszczeniem natury ludzkiej w ludziach.

Syjoniści i masoni potrzebują światowej władzy politycznej, a ich pan, szatan, potrzebuje ostatecznego zbrutalizowania ludzkości. Tutaj możemy mówić o istnieniu pewnego rodzaju „obustronnie korzystnego” porozumienia: „Ja pomagam ci osiągnąć światową potęgę, a ty realizujesz moje plany odczłowieczenia człowieka”. Doprowadzenie ludzi do bestialskiego stanu umożliwia dominację nad światem ograniczonej grupy ludzi.

Książka „Duchowe rozmowy i instrukcje Starszego Antoniego” (część 1) mówi wprost, że aby ostatecznie przygotować się na przyjście Antychrysta, słudzy ciemności potrzebują nie tylko koncentracji światowej władzy, ale także „niezbędnej” brutalizacji ludzkości.


Mnich Nil mówił o zniszczeniu natury ludzkiej jako celu Antychrysta i jego sług:

“Po zamordowaniu Enocha i Eliasza Antychryst uwolni swoje najgorsze dzieci. Te dzieci, czyli duchy zła, to: cudzołóstwo, nierząd, sodomia, morderstwo, kradzież, kradzież, nieprawość, kłamstwa, dręczenie, sprzedawanie i kupowanie ludzi, kuszenie chłopców i dziewczęta, aby włóczyli się z nimi jak psy po ulicach, a antychryst rozkaże złym duchom, posłusznym mu, aby doprowadzić ludzi do punktu, w którym ludzie będą czynić dziesięć razy więcej zła niż wcześniej.

Jego najbardziej nikczemne dzieci wypełniają ten zgubny rozkaz i spieszą się ku zniszczeniu natury ludzkiej rozmaitymi nieprawościami. Od zwiększonego napięcia i ekstremalnej energii jego najgroścniejszych dzieci, natura ludzka w ludziach zginie zmysłowo i psychicznie … Antychryst zobaczy, że natura ludzka stała się bardziej przebiegła i próżna niż jego najgorsze dzieci, będzie się bardzo radował, że zło w ludzkość się rozmnożyła, naturalne cechy ludzkie zostały utracone, a ludzie stali się bardziej przebiegli niż demony”.

***


Zatrzymajmy się teraz bardziej szczegółowo tylko na niektórych zjawiskach współczesnego życia i spróbujmy pokazać ich ogólną orientację talmudyczno-kabalistyczną na zniszczenie ludzkiej osobowości i doprowadzenie ludzi do stanu bestialstwa.

Konsumpcjonizm


„Religia rzeczy” służy dziś temu, by zamieniać ludzi w nieme zwierzęta. Dzieje się tak, aby człowiek rozpłynął się w rzeczach całą duszą, a wolność wyboru między dobrem a złem nie mogła mu przyjść do głowy. Rzeczy się wypierają dusza człowieka. Rzeczy stają się inne, a ludzie tacy sami. Potężny przemysł reklamowy zmusza współczesnego człowieka do nabywania coraz to nowych przedmiotów, podporządkowując całe swoje życie pragnieniu zdobywania.

Wszystko, co składa się na życie intelektualne i duchowe człowieka, staje się przedmiotem konsumpcji, towarem, a sam człowiek stał się towarem. Jakże nie przypomnieć sobie proroctwa Apokalipsy, że w nowym Babilonie (tj. we współczesnym społeczeństwie zachodnim) „zarówno ludzkie ciała, jak i dusze” staną się towarem” (Obj. 18,13).

Na przykład nie jest tajemnicą, że współcześni handlarze niewolników z Rosji aktywnie eksportują „żywe towary” (termin ten stał się już zwyczajem) za granicę: rosyjskie dziewczyny są zabierane w celu uzupełnienia burdeli, dzieci są sprzedawane do Ameryki i innych krajów pod pozorem adopcji przez cudzoziemców jako źródła organów, gdy pracownicy medyczni świadomie nie podejmują działań w celu ewentualnego przedłużenia życia ciężko chorych pacjentów (np. potrąconych przez samochód) w celu pobrania ich narządów do przeszczepu oraz gdy narządy ludzi, którzy jeszcze żyją – do przeszczepu dla zamożnych klientów.

Narkotyki i „środowisko narkotykowe”


To kolejny front wojny z jednostką. Coraz więcej ludzi szuka zapomnienia i rozpadu swojej osobowości w upiornym świecie narkotyków. Były członek brytyjskich służb wywiadowczych, dr John Coleman, w swojej książce dokumentalnej „Komitet 300”, poświęconej ujawnieniu tajemnic Rządu Światowego, pokazuje, że narkotyki w rękach „światowej elity” są najpotężniejsze narzędzie do ogłupiania człowieka i kontrolowania mas.

Zwłaszcza przy zastosowaniu metody „szoków przyszłości”, która przewiduje serię zdarzeń (a świat jest ich teraz pełen), które następują po sobie tak szybko, że ludzki mózg nie jest w stanie przeanalizować informacji, ponieważ świadomość ma granice zrozumienie. Po ciągłych wstrząsach populacja docelowa wchodzi w stan, w którym jej członkowie nie są już skłonni do dokonywania sensownych wyborów w szybko zmieniających się okolicznościach.
Ogarnia ich apatia, którą często poprzedza bezsensowna przemoc. Taka grupa staje się łatwa do zarządzania. Dochodzi do załamania psychiki i tutaj uciekają się do używania narkotyków jako sposobu na uniknięcie wyboru. Co więcej, „szoki przyszłości” są częścią programu, który nosi nazwę „Zmiana wizerunku człowieka” (raport o tym tytule został przygotowany dla administracji Reagana w 1981 r.).
John Coleman mówi o stworzeniu „środowiska narkotycznego” dla człowieka. „Środowisko naszego stylu życia jest zatrute – pisze – zatrute jest nasze myślenie. Nasza zdolność do kontrolowania własnego losu jest zatruta. Stoimy w obliczu zmian, które zatruły nasze myślenie do tego stopnia, że ​​w ogóle nie wiemy, co robić… Oprócz całkowitej komputeryzacji jesteśmy poddawani niemal całkowitemu „praniu mózgu” – jesteśmy całkowicie pozbawieni możliwości oparcia się narzuconym zmianom.
Wszystko to oznacza utworzenie jeszcze jednego „środowiska”, kontroli nad tożsamością, znanej również jako kontrola nad danymi osobowymi, bez którego rządy nie mogą rozgrywać swoich gier. Jak stwierdza John Coleman: „Wszystko to jest wynikiem przemyślanej strategii opracowanej przez” nowe nauki” i „inżynieria społeczna”, która celuje w najbardziej wrażliwe miejsce – nasze wyobrażenie o sobie, o tym, jak siebie postrzegamy. Takie przetwarzanie świadomości prowadzi do tego, że stajemy się jak stado owiec prowadzonych na rzeź… Jesteśmy manipulowani przez złośliwych ludzi, a my o tym nie wiemy.

Telewizja i inne media


Współczesna telewizja i inne media są prawdopodobnie najpotężniejszymi środkami wprowadzania ideologii antychrysta „nowego porządku świata” do umysłów ludzi. Nowoczesne środowisko informacyjne, zbudowane na anty-duchowych zasadach, staje się coraz potężniejszym czynnik brutalizacji ludzi w ostatnich latach.

Telewizja niszczy duszę. Zdolność danej osoby do duchowej i osobistej komunikacji jest znacznie ograniczona lub nawet całkowicie utracona. Telewizja oddala od siebie ludzi mieszkających w tym samym domu, rodzinie, zastępując bezpośrednią, osobistą komunikację iluzorycznymi i rozmarzonymi duchami ekranu.

Utrata uczucia do żywego człowieka prowadzi do utraty miłości do niego i współczucia. Osoba przestaje być uważana za osobę bezcenną, staje się przedmiotem, narzędziem. Telewizja uczy, by nie dostrzegać osobowości nie tylko w innych, ale także w sobie. „Ludzie widzą cały świat, tylko nie siebie” – powiedział Starszy Paisios w rozmowie o niebezpieczeństwach telewizji. „To nie Bóg niszczy ludzi, nie, teraz ludzie niszczą siebie swoimi umysłami”.

Poprzez telewizję dochodzi do bezprecedensowej manipulacji ludzką świadomością w kierunku bestialstwa i demonizmu. W natłoku szybko płynących informacji współczesny człowiek zatraca się, jego duchowy fundament ulega erozji, co oznacza obniżenie poziomu osobowości. Wpływ telewizji na podświadomość i manipulację psychiką jest straszny, ponieważ może pozbawić człowieka głównej podstawy osobistej egzystencji – prawdziwej wolności wyboru. Nie tylko na ekranie telewizora, ale także w radiu, na łamach większości gazet i czasopism dominuje duch nihilizmu, bezcelowości, permisywizmu i błazeństwa, niszczący boską osobowość człowieka.

„Telewizja”, zauważa doktor nauk medycznych, hieromnich Anatolij (Berestow), „oferuje wszystkim ludziom to samo bezduszne jedzenie, przez co tracą swoją indywidualność, stają się duchowo podobni do siebie”. Używając programów telewizyjnych niszczy się zdolność do indywidualnego myślenia, sensownego postrzegania bieżących wydarzeń, wreszcie do kształtowania własnego światopoglądu.

„Za pomocą telewizji”, mówi Starszy Paisios Svyatogorec, „niektórzy („mędrcy Syjonu”, dążący do światowej władzy – Aut.) chcą oszukać świat. To znaczy, zgodnie z ich planami, reszta powinna wierzyć w to, co usłyszała w telewizji i postępować zgodnie z tym. To samo mówi prof. M. Chukas, znany specjalista od przetwarzania opinii publicznej: „Celem telewizji jest stworzenie człowieka, który jest całkowicie pozbawiony zdolności rozumienia stanu rzeczy, krytycznego myślenia , osoba sprowadzona do najniższego stanu emocjonalnego, kiedy może działać tylko pod wpływem zewnętrznych, a więc sztucznych, pobudzaczy i sił kierujących” [1] .

Organizatorzy „nowego porządku świata” postawili sobie za zadanie „nie dopuścić do otrzymywania przez narody rzetelnych informacji, lecz gorączkowo posuwać się naprzód w swoim duchowym upadku i osiągać stan bestialstwa, aż do całkowitego odurzenia i degradacji, zwłaszcza ludzi młodych. W tym celu oprócz narkotyków wykorzystuje się teatr, kino, wulgarną prasę, telewizję i wideo, które służą korumpowaniu, głupocie, zdziczeniu i propagowaniu sposobu życia bez zasad i ograniczeń moralnych” (z książki „W przeddzień wielkiego prześladowania Kościoła Chrystusowego”, Ateny, 1993).

Telewizja „wyzwala” ludzi od wszystkiego, co ludzkie, np. od solidarności i współczucia. Programy telewizyjne typu „Słabe ogniwo” mają na celu stworzenie „nowego człowieka”.
Albo – nie do końca jest to osoba… Kolejnym przykładem szkalowania ludzi jest program „Za szybą” i inne podobne „show”, zarówno w naszym kraju, jak i za granicą, kiedy miliony ludzi „przyklejają się” do ekranu, dyskutują i delektuj się tym, jak „bohaterowie ze szkła” zaspokajają swoje zwierzęce potrzeby.

Pseudosztuka


Wielu zachodnich i rosyjskich historyków sztuki mówi dziś, że sztuka współczesna jest jak ilustracja „Nic”. Innymi słowy, stała się kultem czczenia bożków „Pustki” i „Chaosu”. W muzyce „Nic” jawi się jako szalona, ​​nieświadoma przemiana dźwięków. W malarstwie abstrakcjonizm ze swoimi gałęziami działa w tym kierunku. To nie przypadek, że z abstrakcyjnych płócien znika twarz człowieka i, co bardzo ważne, jego oczy – człowiek jest przedstawiany jako rodzaj przedmiotu bez twarzy.
Hieromonk Seraphim (Róża) pisał, że we współczesnej sztuce awangardowej „w ogóle nie ma osoby, ta sztuka jest pod-ludzka, demoniczna… W tej sztuce człowiek nie jest już nawet karykaturą samego siebie, nie jest już przedstawiany w drgawkami śmierci duchowej, atakowani przez nikczemny nihilizm naszego stulecia, którego celem jest nie tylko ciało i dusza, ale sama idea i natura człowieka.
Nie, to wszystko już minęło, kryzys się skończył, teraz człowiek nie żyje. Nowa sztuka celebruje narodziny nowego gatunku, istoty z głębin, podczłowieka” (z książki „Człowiek kontra Bóg”).
Coś podobnego stało się w literaturze, gdzie panuje brak pomysłów i bezsensowność. Dzieła sztuki przestały być integralne, przestały być apelem, przesłaniem. Stały się pokazem nieciągłości i nieciągłości, zamieniając się w chaotyczne stosy kolorowych plam, linii, dźwięków, słów itp.

Muzyka rockowa i pop


Jest to nie mniej potężne narzędzie depersonalizacji niż narkotyki. Dokładniej mówiąc, współczesna muzyka „młodzieżowa” jest rodzajem narkotyku. Wprowadza w stan euforii. Muzyczna nirwana staje się stałą potrzebą, „uspokaja” tych, którzy są do niej przyzwyczajeni. W rzeczywistości oczywiście nie uspokaja, ale paraliżuje osobowość.

Tylko proces niszczenia osobowości jest nieco wolniejszy, mniej widoczny. Jeśli jednak spojrzysz w oczy osobie, która przez długi czas słuchała muzyki współczesnej lub często chodziła na dyskoteki, raczej nie znajdziemy znaczącego spojrzenia. Na dyskotece, w stadnej fizjologicznej jedności, poddając się woli rytmu i własnym instynktom, ludzie „wyzwalają się” od człowieczeństwa. Atmosfera moralnego relatywizmu i permisywizmu łączy się z antychrześcijańską, bestialską, demoniczną treścią piosenki. Bardzo łączy muzykę rockową z satanizmem.
Histeria, ryk, kryminalna kołysząca się biomasa – wszystko przywodzi na myśl atmosferę spotkań satanistów. W takich warunkach odbywają się szatańskie ofiary, kpiny, szyderstwa z człowieka i sanktuaria.
“Osobowość nastolatka”, zauważają psychologowie I. Miedwiediew i T. Sziszowa, “uczestnicząc w takich akcjach, czy to w telewizji, na stadionie, na koncercie rockowym czy na dyskotece, zaczyna być zniekształcona. Prawie wszyscy rodzice zwracają uwagę na fakt, że dziecko staje się nadmiernie drażliwe, agresywne, nie toleruje uwag, zaczyna od pół obrotu.
Pojawia się w nim jakieś niezrozumiałe pragnienie zniszczenia, znika współczucie, milczy sumienie, serce wydaje się głuche, nie można go wyciągnąć. Ale taka miażdżąca agresja połączona z otępieniem umysłowym jest jedną z głównych cech schizofrenii heboidalnej, czyli nuklearnej (wpływającej na sam rdzeń osobowości)!
John Coleman w The Committee of 300 w przekonujący sposób pokazuje, że kult muzyki rockowej i popowej, podobnie jak narkotyki, nigdy nie zakorzeniłby się w społeczeństwie, gdyby nie starannie opracowany plan wprowadzenia w życie ludzi tego niezwykle destrukcyjnego pierwiastka, który zmienia ludzkie życie. umysł. .

Filozofia


Nie tylko sztuka współczesna, ale prawie cała współczesna filozofia każe czcić „Nic”. Nihilistyczna w swej istocie (dobrze pokazał to Hieromonk Serafim (Rose) w swojej książce „Człowiek przeciwko Bogu”), sprowadza rzeczywistość i naturę ludzką do możliwie najprostszych pojęć.

Ojciec Serafim przytoczył bardzo precyzyjne słowa zachodniego myśliciela Erica Kahlera: „Nieodparte pragnienie zniszczenia i dewaluacji osobowości ludzkiej, wyraźnie obecne w najróżniejszych dziedzinach współczesnego życia: ekonomii, technologii, polityce, nauce, edukacji, psychologii , sztuka, wydaje się tak wszechogarniająca, że ​​zmuszeni byliśmy rozpoznać w nim prawdziwą mutację, modyfikację całej natury ludzkiej.

„Ale z tych, którzy to wszystko rozumieją – pisze Ojciec Serafin – bardzo niewielu zdaje sobie sprawę z głębokiego sensu i podtekstu tego procesu, ponieważ należy on do dziedziny teologii i leży poza zwykłą analizą empiryczną, a także nie znają lekarstwa za to, więc jak to lekarstwo powinno być duchowego porządku”.

Edukacja


Jako kolejny przykład wielu zjawisk współczesnego życia, nabywających logiki w kontekście talmudycznego skupienia się na niszczeniu osobowości ludzkiej, można przytoczyć wprowadzenie w rosyjskich szkołach systemu sprawdzania wiedzy – tzw. Egzamin” (USE).

Jak zauważono w „Oświadczeniu Rady Naukowej Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego” z dnia 13 października 2003 r., USE „prowadzi do dominacji zasad standaryzacji i reorientacji szkoły średniej z zadań rozwijania edukacji do zapamiętywania na pamięć zadania testowe w celu zaliczenia USE” i „nie może ujawnić talentu osoby, który jest zawsze wypadkową indywidualnych zdolności jednostki”. zniesienie.
Studenci otrzymują między innymi numer identyfikacyjny, a same formularze testowe mają kod kreskowy. Istnieją powody, by podejrzewać twórców testów o stosowanie metod programowania neurolingwistycznego w celu zmiany świadomości w kierunku niezbędnym dla globalistów. Wszystko to po raz kolejny potwierdza, że ​​globaliści potrzebują posłusznego ponumerowanego stada, a nie myślących, wykształconych jednostek.

Identyfikacja cyfrowa


Budowniczowie antychrysta „nowego porządku świata” (królestwa bestii) „realizują” szatańską ideę cyfrowej depersonalizacji i przemiany człowieka w sterowanego biorobota. Według kabalistów liczba i imię są najważniejszymi narzędziami wpływania na świat materialny i duchowy.

Według Kabały nazwa określa samą istotę przedmiotu. To prowadzi nas bezpośrednio do obecnej tożsamości cyfrowej, która łączy te dwa narzędzia. Jeśli człowiekowi przypisano numer bezosobowy, to zgodnie z logiką kabalistów nie jest on w rzeczywistości osobą, ale przedmiotem lub zwierzęciem. To za pomocą nazw cyfrowych syjoniści i masoni będą kontrolować ludzkość.

•  Wojny i „międzynarodowy terroryzm”

Jeśli chodzi o organizację wojen i konfliktów zbrojnych, wyraźnie widać tu także talmudyczny podział ludzkości na istoty ludzkie i na ludzkie bydło, które można zbombardować „dla osiągnięcia pokoju i umocnienia demokracji”.
Amerykańska agresja na Jugosławię i Irak jest najwyraźniejszym przykładem takiego „cywilizowanego” zabójstwa.
Dziś nietrudno jest zrozumieć (a wielu, którzy nawet nie znają dobrze nauki Kościoła o okolicznościach nadejścia Antychrysta, zdaje sobie z tego sprawę), że wszystko jest pretekstem do „realizacji” planów architektów „nowego porządku świata”, w tym m.in. do wprowadzenia systemu totalnej kontroli elektronicznej.

“Zamachy terrorystyczne” z reguły organizowane są nie przez tych, o których mówi się w komunikatach prasowych, ale przez służby specjalne – na polecenie ośrodka syjonomasońskiego. I to też jest przejawem talmudycznej nienawiści do ludzi, których życie z punktu widzenia widok sług Antychrysta, nie mają znaczenia.
Eksperci twierdzą, że ataki terrorystyczne są klasyfikowane nie według tego, kim jest terrorysta, ale według konsekwencji politycznych, jakie te ataki terrorystyczne powodują.

W przeciwnym razie, jak takie wydarzenia wykorzystują politycy, którzy wykorzystują emocjonalne wstrząsy ludzi. Na stworzenie i rozdmuchanie tego „horroru” w prasie wydawane są ogromne sumy. Widmo „globalnego zagrożenia terroryzmem” wymaga ciągłego podsycania, wzmacniania, dlatego każdego dnia pojawiają się doniesienia o nowych „zamachach terrorystycznych”.

Szczepionka


Nadszedł czas, aby mówić o szczepieniach jako o tak strasznej broni, którą słudzy zła celowo celują w zniszczenie systemów odpornościowych i genetycznych ludzkiego organizmu. Dzięki Bogu, że ostatnio zaczęły pojawiać się publikacje ujawniające prawdziwą istotę tego zjawiska [2] .

Dla sług nadchodzącego Antychrysta szczepienia są środkiem walki o wyludnienie, czyli najpotężniejszym narzędziem masowego (na skalę planetarną) zabijania ludzi. Co charakterystyczne, samo słowo „szczepienie” dosłownie tłumaczy się jako „oskotynacja” (skot [ros.], od łacińskiego vassa – krowa). Nie jest już tajemnicą, że przy tworzeniu szczepionek wykorzystuje się nie tylko różne tkanki zwierzęce, ale także tkanki abortowanych płodów ludzkich.

Globalizacja


Ideologia „nowego porządku świata” ma na celu ujednolicenie świadomości oraz wyeliminowanie wyjątkowości i szczególnej ścieżki rozwoju narodów. Globalizm dąży do zniszczenia kultur narodowych, depersonalizacji narodów, wymazania cech narodowych z ich twarzy. Globalizacja zaciera granice państw i łamie struktury gospodarcze.

Oczywiście takie zjednoczenie wszystkich narodów jest w rzeczywistości dla masonów środkiem do osiągnięcia ich głównego celu – dominacji nad światem. Ujednolicony „materiał ludzki” jest łatwy do zarządzania z jednego centrum.

Deklaracja Światowej Organizacji Zdrowia, która oficjalnie działa w ramach ONZ, mówi tak: „Aby dojść do powstania jednego rządu światowego, konieczne jest uwolnienie ludzi od ich indywidualności, od przywiązania do rodziny, patriotyzmu narodowego i wyznawanej przez nich religii”.
Tożsamość narodowa, kultura narodowa, zwyczaje ludowe zawsze były najważniejszym czynnikiem kształtującym osobowość człowieka. Każda kultura narodowa zawiera zbiór zasad życia moralnego.
Dlatego dzisiaj tak masowo wprowadza się i narzuca ludom jednolitość we wszystkim: w nawykach, upodobaniach, upodobaniach wprowadza się prymitywny jednolity styl myślenia. „Amerykanizacja” narodów dla Rządu Światowego jest sposobem na stłumienie duchowej zasady w osobie i zniszczenie ludzkiej oryginalności i indywidualności.

 ***

Dowiedzieliśmy się więc, komu i po co potrzebna jest kontrolowana masa bezosobowych, a nawet ponumerowanych jak bydło, ludzi, którzy nie widzieli i nie słyszeli oczywistego, z pustymi oczami, lekko chichoczących gum do żucia i po co. Wszystkie wydarzenia i zjawiska współczesnego świata można i należy rozważać, pamiętając o pragnieniu żydowskich talmudystów, by ostatecznie zniszczyć chrześcijaństwo i samą naturę ludzką.
„Całe złoto na świecie jest dziś wyrzucane, aby stworzyć posłuszne ludzkie stado na planecie” – mówi A. V. Shulga, zastępca Dumy Państwowej Federacji Rosyjskiej. ” [3] .

Po tym wszystkim, nie jest trudno odpowiedzieć na następujące pytanie:


JAKI POMYSŁ MA NA CELU REALIZACJA PROJEKT NOWY PORZĄDEK ŚWIATA?


Jeden z czołowych ideologów i władców „nowego porządku świata” polski Żyd Zbigniew Brzeziński w swojej książce „The Technotronic Era”, nakreślając plany syjonomasonizmu, mówi, że współczesne społeczeństwo „doświadcza rewolucji informacyjnej opartej na rozrywce i masowych spektaklach (na przykład niekończące się programy telewizyjne o zawodach sportowych), które są tylko kolejnym narkotykiem dla coraz bardziej bezużytecznych mas”.

John Coleman, cytując Brzezińskiego w Komitecie 300, zauważa: „W epoce technotronicznej Brzeziński mówi o ludzkich »masach« jako obiektach nieożywionych – być może w ten sposób przedstawiamy się Komitetowi 300”.

„Jednocześnie wzrośnie możliwość społecznej i politycznej kontroli nad jednostką” – przewiduje Brzeziński w The Technotronic Era. – Wkrótce będzie można sprawować niemal ciągłą kontrolę nad każdym obywatelem i utrzymywać na bieżąco aktualizowane pliki komputerowe zawierające, oprócz zwykłych informacji, najbardziej poufne szczegóły dotyczące stanu zdrowia i zachowania każdej osoby.

Odpowiednie organy rządowe będą miały natychmiastowy dostęp do tych plików. Władza będzie skoncentrowana w rękach tych, którzy kontrolują informacje.

Dotychczasowe władze zostaną zastąpione instytucjami zarządzania przedkryzysowego, których zadaniem będzie proaktywne identyfikowanie możliwych kryzysów społecznych i opracowywanie programów zarządzania tymi kryzysami. Da to początek trendom na najbliższe dziesięciolecia, które doprowadzą do ery Technotronic – dyktatury, w której niemal całkowicie zniesione zostaną dotychczasowe procedury polityczne.

„Era technotroniczna” wspomina również o klonowaniu, możliwości biochemicznej kontroli umysłu, genetycznych manipulacjach ludźmi oraz „robotoidach”, czyli stworzeniach, które zachowują się, a nawet rozumują jak ludzie i wyglądają jak ludzie, ale nie są ludźmi.

Inna postać światowej masonerii, założyciel Klubu Rzymskiego, Aurelio Peccei, napisał książkę „Przed otchłanią” [u nas: Granice wzrostu md] , której główną ideą jest to, że w przyszłości świat pogrąży się w chaosie, jeśli nie będzie kontrolowany przez jeden Rząd Światowy. W książce tej przedstawił plany Rządu Światowego dotyczące podboju człowieka, którego nazwał bezpośrednio „wrogiem”.

John Coleman pisze: „Peccei zacytował Feliksa Dzierżyńskiego, który powiedział kiedyś Sidneyowi Reilly’emu (brytyjski oficer wywiadu, który kontrolował działania Dzierżyńskiego podczas rozwoju rewolucji bolszewickiej – Aut.) na apogeum Czerwonego Terroru, kiedy zabito miliony Rosjan:

Dlaczego miałoby mnie obchodzić, ile osób umiera? Nawet chrześcijańska Biblia mówi, że Bóg zatroszczy się o człowieka. Dla mnie ludzie to z jednej strony mózgi, a z drugiej fabryka gówna! To z tak brutalnego stosunku do osoby.

John Coleman słusznie nazwał „nowy porządek świata” „spiskiem przeciwko Bogu i człowiekowi, który obejmuje zniewolenie większości ludzi pozostawionych na tej ziemi po wojnach, katastrofach i masakrach”.

System „nowego porządku świata” zamienia człowieka w numerowany element „Sieci”. Ludzie zamieniają się w bezosobową, cybernizowaną biomasę, w sterowane bioroboty z wszczepionymi mikroczipami – podskórnymi nośnikami o tych samych cyfrowych nazwach.

Powstające obecnie „społeczeństwo sieciowe” jest całkowicie sprzeczne z Bożym planem dla świata i człowieka oraz reprezentuje zniszczenie ustanowionego przez Boga porządku we Wszechświecie oraz obrazu i podobieństwa Boga w człowieku.
Ten „przejrzysty świat”, w którym liczni niewolnicy żyją według formuły „to, co naturalne, nie jest hańbą”, w którym dominują cielesne, zwierzęce namiętności, w którym króluje kult rzeczy i zysku, to nic innego jak ANTY-ŚWIAT.
W tym świecie proponuje się zapomnieć o takim pojęciu jak duchowość, a nawet po prostu o wartościach, które przekraczają te zdeterminowane biologicznie. Cała egzystencja społeczna człowieka zostanie sprowadzona do wymiany informacji z bezdusznym systemem poprzez klucz dostępu, który jest osobistym kodem identyfikacyjnym, poniżającym i depersonalizującym człowieka.
To właśnie poprzez osobisty kod każdy mieszkaniec Ziemi ma być włączony do jednego ogólnoświatowego elektronicznego systemu informacyjnego – “Sieci”.
Widzimy więc, że projekt nowego porządku świata ma na celu realizację tego samego celu, jakim jest odczłowieczenie człowieka, przekształcenie go w duchowego martwego człowieka, w bestię. Tajnymi siłami realizującymi ten globalny szatański plan jest potwór z Apokalipsy – „bestia z morza” (zob. Obj., rozdz. 13), która ma siedem głów (kraje odgrywające decydującą rolę w budowaniu światowego królestwa bestii) i dziesięć rogów (kluczowe postacie światowej masonerii).
A bestialska esencja tego systemu odczuwana jest nie tylko przez interpretatorów Apokalipsy. „Równoległy tajny rząd”, pisze Coleman, „jest podobny do tych przerażających i celowo mrożących krew w żyłach filmów o potworach, w których pojawia się potwór o zniekształconych rysach, długich włosach i jeszcze dłuższych zębach, warczący i rozpryskujący ślinę we wszystkich kierunkach. Te filmy tylko odwracają uwagę, ale prawdziwe potwory noszą garnitury i jadą do pracy na Kapitolu limuzynami”.

„Kiedy Żydzi będą mieli wolną rękę w realizacji zasad Shulchan-Aruch” (wszyscy ludzie to bydło, tylko Żydzi to ludzie), zauważa znany rosyjski historyk i publicysta M. V. Nazarow, „będą oczywiście próbować wdrożyć na skalę światową.  Prenumeruję żydowskie gazety, które już donosiły, że w Izraelu stworzono broń etniczną…

Mówimy o zniszczeniu wszystkich narodów oprócz Żydów” [4] .

Zobaczmy teraz


W JAKI SPOSÓB EKSPRESJONIŚCI IDEOLOGII TALMUDYZMU I SYJONIZMU OCENIAJĄ BIEŻĄCY MOMENT HISTORII?

Eliezer Voronel-Dantsevich (politolog i kulturoznawca, profesor Uniwersytetu Izraelskiego w Bar-Ilan) stwierdza: „Wraz z chrześcijaństwem kończy się historia Europy, historia bestii, która zapragnęła stać się człowiekiem. Aryjczycy NIE PRZESZLI EGZAMIN na osobę. Ale nie możemy ich zostawić na drugi rok. Czas szybko ucieka. Wokół nas teraz organizuje się chwalebny świat. Oni, dawni władcy, opuścili ręce, upadli na twarz. I gałąź historii ewolucja sprowadziła ich w dół wzdłuż linii upadku. Pamiętasz? Jeśli wszystkie żywe istoty są tylko plamą,
W krótkim dniu ucieczki, Na ruchomej drabinie Lamarcka [5] zrobię ostatni krok… Tam jest skierowany ich bieg. Spokojnie, szybując po bystrzach bytu – do ziemi, do trawy, do miękkiej zagrody, do stodoły, do wilgotnej słomy, z powrotem do niższych form duchowej egzystencji, do popiołu, smrodu, do gnoju. Trzeba je ciąć lub strzyc, jak mawiał Puszkin, najlepszy z gojów” [6] . Ileż w tych słowach szatańskiej nienawiści do człowieka i jego duchowej natury!

A teraz być może najważniejsze i najbardziej istotne pytanie dla nas:


CO POWINNIŚMY ZROBIĆ, ABY PRZEBUDZIĆ NARÓD ROSYJSKI?


Wszystko to prowadzi nas do wniosku, że naszym głównym zadaniem dzisiaj jest próba, wszelkimi dostępnymi nam środkami, przekazać całemu narodowi rosyjskiemu zrozumienie, jakie siły i jakimi środkami obracają nasz naród, podobnie jak inne narody świata, w kontrolowane i kontrolowane stado.
Jeśli Rosjanin zda sobie sprawę, że jest traktowany jak zwierzę, jak zwierzę, to już samo to może wydobyć nasz naród ze stanu duchowej hibernacji, obudzić go, wyprostować i zrzucić ogromnego talmudycznego kleszcza, który przylgnął do to z ich ciała. Wtedy proces przekształcania naszego ludu w kontrolowane stado zostanie zatrzymany.
A jeśli milczymy i nie świadczymy o świętej prawdzie Bożej, zgadzając się z nadchodzącym królestwem bestii, to czy nie zamieniliśmy się już w tłum bezosobowych ludzi, „gojów”, w bezsłowne stado, jak Chrystus -hejterzy chcą nas widzieć, spalonych na sumieniu, a ich “ojcem” diabłem? Jeśli my, jak nasze zwierzęta w szaleństwie, pozwolimy na swobodne życie zabójcom dusz w Rosji, gniew Boży spadnie na nas jako wspólników w „tajemnicy bezprawia”.

Każdy z nas, umiłowani bracia i siostry, dokonuje dziś wyboru: albo istnieć jako zwierzę w nadchodzącym królestwie bestii, co oznacza duchowe samobójstwo i wyrzeczenie się siebie jako osoby, albo wręcz przeciwnie, żyć jako osobę duchową i odziedziczyć życie wieczne – wieczne Królestwo Niebieskie. Panie, pomóż nam wybrać to drugie i żyć dla Ciebie i dla siebie nawzajem!


Oświeć, Panie, oczy naszych serc ku poznaniu Twojej prawdy!

Z wiarą w ostateczne zwycięstwo dobra nad złem i w odrodzenie Świętej Autokratycznej Rusi walczmy z królestwem bestii!

A Pan z pewnością nam pomoże, jeśli zachowamy nadaną przez Boga wysoką godność ludzką. Amen.

Ksiądz Andriej Gorbunow


[1] Cyt. przez: Strelnikov R.V. Schwytany przez telesprouta. M., 1985.


[2] Zob. np.: Shchekochikhina N. N., Shchetilova N. G. Szczepienia: wojna „bez hałasu i kurzu” // Russkiy Vestnik. 2003, nr 3; Herody XXI wieku. O szczepieniach przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby (Rusinform) // Zbiór społeczno-polityczny „W obronie prawdy” M.: Międzynarodowa Organizacja Społeczna „Święta Ruś”, 2002; Wywiad Johna Rappoporta z byłym twórcą szczepionek // „Pierwszy i ostatni”. 2003, nr 10 (14); Dubinin V. Bez AIDS // „Pierwszy i ostatni”. 2003, nr 11 (15).


[3] Shulga A. V. Auschwitz w skali globalnej, czyli po co człowiekowi kod osobisty? // Dodatek do magazynu „Pierwszy i ostatni”. Wydanie specjalne. Listopad 2003


[4] Patrz: Nazarow M.V. Cesarstwo Trzeciego Rzymu przeciwko Cesarstwu Trzeciej Świątyni // Linia Rosyjska. 2003-11-28.


[5] Lamarck (1744-1829) – poprzednik Darwina, który stworzył doktrynę ewolucji przyrody żywej (lamarckizm), według której gatunki zwierząt i roślin nieustannie się zmieniają, stając się bardziej złożonymi w swojej organizacji pod wpływem środowisko zewnętrzne i pewne wewnętrzne dążenie wszystkich organizmów do poprawy.


[6] Końcowe fragmenty wykładu „O naszym zwycięstwie, czyli kryzysie chrześcijaństwa”, odczytanego w Jerozolimie 14 lipca 1999 r. // „Jutro”. 1999, nr 34 (299).

To Zbawiciel!! – Czy rzeczywiście??

Michael D. O’Brien, Ojciec Eliasz, str. 123 inn.

Orvieto.

Weszli do bocznej kaplicy. Na ścianach zobaczyli cztery monumentalne freski przedstawiające koniec świata. Były namalowane w bardzo jaskrawych kolorach w stylu, który wydawał się niezwykle nowoczesny jak na czasy autora.

— 1499 do 1500 Billy odczytał napis na tablicy z brązu. To są freski Luki Signorellego. Kim był? Uczniem Piera della Franceski. jego dzieła podziwiał Michał Anioł. Namalował apokalipsę.

Ale strasznie nieatrakcyjna! To malowidło to Piekło. Uff! Nienawidzę tłumów. Ta zgraja na obrazie nie zebrała się chyba na mecz piłkarski. Nie zamieniłbym się z tym gościem na wyobraźnię nawet za milion funtów. To jest straszne.

—Tak. Myślę, że to właśnie chciał przekazać. Horror potępienia.

—Wygląda na to, że są tu wszystkie grzechy śmiertelne. Zobaczmy, może znajdę tu pijaństwo. Oczywiście, tutaj jest, obok nieczystości. Niech spojrzę na twarze pijaków. Wiedziałem! Wiedziałem! On wygląda dokładnie tak jak ja.

]Żartobliwe uwagi Billy’ego nie pomogły w rozładowaniu napięcia wywołanego wstrząsającym wrażeniem, które robiły te sceny. Oni wyglądają cholernie ludzko, jak na mój gust. Diabły także.

Eliasz podszedł do następnego malowidła. Jego uwagę przykuła centralna postać obrazu, postać Chrystusa. Jakże to dziwne, pomyślał, widzieć obraz przedstawiający Pana z szatanem szepczacym do Jego ucha i z rękami penetrującymi jego szaty. Czy to jest dłoń Chrystusa, czy diabła, ta, która wystaje z pofałdowanej szaty?

To nie było literalne odzwierciedlenie sceny biblijnej. Chociaż może mogłoby to być artystyczne przedstawienie kuszenia na pustyni?

Było jednak coś dziwnego w sposobie, w jaki Chrystus przyzwalał na objęcie przez szatana i słuchał go z tak wielką uwagą. Wpatrywał się w malowidło przez dłuższą chwilę.

Nagle przesłanie obrazu stało się jasne, jak scena widziana przez soczewki, które ujawniają pełny obraz dopiero po nastawieniu ostrości. Zamazane kształty rzeczywistości złożyły się w wyraźny, przeszywający krajobraz moralnej katastrofy. Postać, którą obejmował szatan, nie była Chrystusem, ale Antychrystem.

Eliasz zrozumiał, dlaczego don Matteo chciał, by zobaczył ten obraz. Teraz już wiedział, dlaczego stary zakonnik nie ujawnił mu powodu, dla którego miał tu przyjechać. Don Matteo chciał, aby Eliasz sam odkrył sekret malowidła, a przez ten proces zrozumiał mechanizmy postrzegania zła.

– Na co tak patrzysz? zapytał Billy.

– Na Antychrysta.

– To jest Antychryst? To jest Pan.

– Przyjrzyj się uważnie i pomódl się w trakcie.

Billy posłuchał i po kilku minutach aż go wstrząsnęło.

– Teraz to widzę.

– Wygląda na to, że obraz ma wiele znaczeń powiedział Eliasz. Na pierwszy rzut oka to narracja dramatyczna, na drugi: moralna lekcja na temat grzechu i zdrady Jeszcze na innym poziomie artysta dotyka głębszej percepcji w duszy patrzącego. Chce. abyśmy usłyszeli bezdźwięczne słowa alarmu, ostrzeżenia.

– To może trochę przesada. Jak ci piętnastowieczni malarze mogli być takimi światłymi teologami?

– Niektórzy byli, a wśród nich znaleźli się także mistycy. W tamtych czasach cywilizowany świat był katolicki. Życie trwało krócej, a wieczność czaiła się tuż za zakrętem. Zbawienie i potępienie przeplatały się w atmosferze codziennego życia. Dlatego artysta był zmuszony do przekazania niecierpiącego zwłoki ostrzeżenia. Myślę, że chciał powiedzieć, iż skoro tak łatwo dajemy się zwieść kilku pociągnięciom pędzla, sztuce, która w swojej naturze jest medium iluzji, to jak bardzo jesteśmy podatni na moc zmysłów.

– Nie mógłby Antychryst z krwi i kości z lepszym skutkiem stworzyć pozoru dobroci, ukrywając swoje powiązanie ze złem?

– Teoretycznie tak, ale musiałby być niezłym magikiem. Ten Antychryst jest podobny do tradycyjnych przedstawień Chrystusa. Czyż nie mógłby także naśladować Chrystusa w życiu publicznym?

– Przypuśćmy że to możliwe. Nie mogę jednak uwierzyć, że człowiek, który jest do tego stopnia zły, byłby zdolny do ogłupienia całego świata na długo. A gdyby świat chciał być ogłupiony?

– Przecież są jeszcze miliony wiernych, którzy czuwają. Na pewno go rozpoznają.

– Tak sądzisz? Żyjemy w czasach wielkiej apostazji. Nigdy dotąd w historii Kościoła nie było tak powszechnego odchodzenia od wiary. Czy za kilka lat będzie ją można odnaleźć gdziekolwiek na ziemi?

– Jesteś raczej pesymistą, Dawidzie. Pismo Święte mówi, że gdyby czas nie został skrócony, to nawet wybrani zostaliby zwiedzeni.

– No dobrze, przypuszczam, że oko może być zwiedzione, ale co z rozumem? Każdy solidny chrześcijanin mógłby powiedzieć ci, kiedy twój hipotetyczny Antychryst głosi fałszywą naukę. Czyż nie tak?

– A jeśli przez jedno czy dwa pokolenia przed jego pojawieniem się nauczanie katolickie zostałoby „rozmydlone”? Co by się stało, gdyby wyrosło pokolenie religijnych analfabetów, którzy nie potrafiliby odróżnić religijnej prawdy od religijnych sentymentów?

– W porządku. To może się zdarzyć. Już widzę twój niezbyt subtelny punkt widzenia. Ty myślisz, że jesteśmy tym pokoleniem.

— Tak Jest jeszcze inne ważne przesłanie w tym dziele sztuki.

— Zaczekaj chłopaku! Dusza ma moc, bo może rozpoznać rzeczy niewidoczne dla oczu i rozumu, nie sądzisz? Nawet gdyby Antychryst zwiódł nasze oczy swoim wyglądem i zwiódł także nasze umysły słodkimi kłamstwami, czyż nie ma w nas gdzieś głęboko czegoś, co by nie dało nam spokoju? Taki dzwonek ostrzegawczy, który dzwoni i dzwoni dopóty, dopóki nie odpowiemy?

– Zgadzam się. Wiesz jednak dobrze, tak jak i ja, że ten system ostrzegawczy może być wyłączony. Grzech może zakryć go jedną warstwą po drugiej i w konsekwencji już nic nie słyszymy. Zapominamy, że nawet kiedykolwiek istniał.

Billy westchnął głęboko.

– Muszę napić się kawy- zakomunikował uroczyście.

Wyszedł, zostawiając Eliasza samego z malowidłami.