aj-waj-cenzura-amazon-usuwa-ksiazke-o-spisku-zydow-masonow-i-komunistow

Cenzura. Amazon ugina się i usuwa książkę o spisku „Żydów, masonów i komunistów”

13.07.2023 aj-waj-cenzura-amazon-usuwa-ksiazke-o-spisku-zydow-masonow-i-komunistow

The plot against the Church, hala firmy Amzon Źródło: YouTube / screen, PAP, collage
The plot against the Church, hala firmy Amzon Źródło: YouTube / screen, PAP, collage

Firma Amazon usuwa ze swoich zasobów książkę o Kościele. Kampania Przeciwko Antysemityzmowi uznała tę pozycję za „antysemicką” i „rasistowską”.

Organizacja o nazwie Kampania Przeciwko Antysemityzmowi (CAA) wezwała Amazon do natychmiastowego usunięcia produktu ze sprzedaży. Firma Jeffa Bezosa uległa i książka o Kościele zostaje wycofana.

Książka, którą Amazon usunie ze sprzedaży

Książka o nazwie „The plot against the Church” została napisana w 1962 roku. Publikacja ma zawierać „imponującą kompilację dokumentów i źródeł o niezaprzeczalnym znaczeniu”, które mają być dowodami na istnienie spisku przeciwko Kościołowi, który zawiązali m.in. „Żydzi, masoni i komuniści”.

Wcześniej wymienione grupy mają, według książki, wykorzystywać instytucję Kościoła realizacji celów „ateistycznego komunizmu”. Publikacja przekonuje, że księżą „zdradzają Kościół Święty” i „pomagają komunistom, masonom i Żydom w ich wywrotowej działalności”.

Co zarzuca się książce?

Organizacja o nazwie Kampania Przeciwko Antysemityzmowi (CAA) wezwała Amazon do wycofania kontrowersyjnej książki ze sprzedaży.

Rzecznik CAA powiedział, że „sprzedaż produktu, którego oferta sprzedażowa zawiera odniesienia do ‘wywrotowej działalności’ Żydów, jest odrażająca i nie ma na nią miejsca na Amazon”.

– Sprzedawca musi usunąć ten bezwstydnie rasistowski materiał ze swojej platformy. Będziemy pisać do firmy – stwierdził.

Amazon usuwa książkę

Firma uległa organizacji i usunie książkę ze swoich zasobów. – Zawsze słuchamy opinii i traktujemy te obawy bardzo poważnie. Oznaczony tytuł został usunięty ze sprzedaży – poinformował rzecznik firmy.

– Mamy zasady regulujące, które książki mogą być wymienione na liście i inwestujemy dużo czasu i zasobów, aby zapewnić przestrzeganie naszych wytycznych. Usuwamy produkty, które nie są zgodne z naszymi wytycznymi, a także niezwłocznie badamy każdą książkę, gdy zostanie zgłoszona wątpliwość – dodał.

Tadeusz Płużański: Ofiary mordów sądowych Michnika: m.inn. Andrzej Czaykowski, Zefiryn Machalla i Karol Sęk.

Tadeusz Płużański: Ofiary Michnika: M.inn. Andrzej Czaykowski, Zefiryn Machalla i Karol Sęk.

8.07.2023 tysol-pluzanski-ofiary-michnika

Stefan Michnik – “Kierownik katedry”

Stefan Michnik po ukończeniu przyspieszonego kursu w Oficerskiej Szkoły Prawniczej w 1951 r. (w wieku 22 lat) został asesorem w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Warszawie w stopniu podporucznika. Wśród zamordowanych sowieckim strzałem w tył głowy w katowni przy ul. Rakowieckiej w Warszawie byli: Andrzej Czaykowski, Zefiryn Machalla i Karol Sęk. Naturalne jest pytanie: kto ich zamordował? To ofiary Michnika – nie jedyne zresztą.

W listopadzie 1951 r. przed obliczem przysposobionego do zawodu Michnika stanął major Zefiryn Machalla. Ten przedwojenny oficer, żołnierz Września został następnie wywieziony przez NKWD do Archangielska, potem dołączył do PSZ w ZSRS, od 1947 r. w Sztabie Generalnym WP.

“Proces” mjr Machalli

Michnik nie chciał słyszeć, że w śledztwie bezpieka wybiła z Machalli przyznanie się do winy, a także nie dopuścił do udziału w procesie obrońcy. Wyrok: kara śmierci. Podczas ostatniego widzenia z żoną major mówił, że jest niewinny, że zeznania zostały na nim wymuszone. Został zamordowany 10 stycznia 1952 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Zofia Machalla długo nie mogła uwierzyć w śmierć męża. Przez następne lata walczyła o jego dobre imię i zapewnienie minimum egzystencji dwójce dzieci. Symboliczny grób Zefiryna Machalli znajduje się na „Łączce”.

Proces mjr. Machalli to chyba najsłynniejsza sprawa z udziałem Michnika, zakończona wyrokiem śmierci. Ale jego ofiarami byli również członkowie AK, NSZ, WiN, działacze niepodległościowi. Żołnierzy niepodległości skazywał za szpiegostwo, próby obalenia przemocą ustroju, spisek w wojsku.

Nowa “praca” Michnika

Pracę w Wojskowym Sądzie Rejonowym (WSR) w Warszawie Stefan Michnik rozpoczął 27 marca 1951 r. Już dwa tygodnie później skazał na dożywocie żołnierza Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Stanisława Bronarskiego, ps. „Mirek”. On też ma symboliczny grób na „Łączce”.

Lipiec 1951 r. Michnik skazuje na karę śmierci majora Karola Sęka, przed wojną szefa kontrwywiadu RP w Wilnie i Siedlcach (doprowadził do schwytania wielu agentów sowieckich i niemieckich), żołnierza Narodowych Sił Zbrojnych, po wojnie komendanta Okręgu Podlaskiego NZW. – Aby złamać ojca, UB aresztowało też mamę. Pisałem do Bieruta, aby wypuścił rodziców. Dostała dwa lata, ale wyszła po pół roku, na skutek amnestii – mówił Jan Sęk, który w chwili stracenia ojca miał 12 lat (jego siostra 10), a w wolnej Polsce uzyskał sądowe anulowanie komunistycznego wyroku. Karola Sęka stracono 7 czerwca 1952 r. w katowni przy ul. Rakowieckiej 37.

Innego majora AK, Andrzeja Czaykowskiego, żołnierza Września, cichociemnego, dowódcę batalionu „Ryś” i „Oaza-Ryś” w Powstaniu Warszawskim, odznaczonego za bohaterstwo Krzyżem Virtuti Militari, na karę śmierci skazał inny krwawy sędzia – ppłk Mieczysław Widaj. Dowodów na działalność szpiegowską nie przedstawiono. Mord sądowy miał miejsce 30 kwietnia 1953 r., już po śmierci Stalina. Widaj delegował do zarządzenia i przeprowadzenia egzekucji Stefana Michnika. W protokole wykonania kary śmierci czytamy, że sędzia Michnik „o godz. 11.45 dnia 10 X 1953 [r.] w obecności: 1) Naczelnika więzienia mjr. Grabickiego Alojzego 2) Prokuratora por. Bartłomiejczyka Czesława 3) Lekarza ppłk. Kasztelańskiego Maksymiliana za pośrednictwem dowódcy plutonu egzekucyjnego st. sierż. Dreja Aleksandra po odczytaniu wyroku Nr Sr. 261/53 skazanemu Czaykowskiemu Andrzejowi s. Witolda i po stwierdzeniu prawomocności tego wyroku oraz oświadczeniu, że Rada Państwa PRL z prawa łaski nie skorzystała – zarządził wykonanie powyższego wyroku względem Czaykowskiego Andrzeja s. Witolda przez rozstrzelanie. Zgon Czaykowskiego Andrzeja s. Witolda stwierdzony został przez lekarza o godz. 11.50, dnia 10 X 1953 [r.]”.

Cichociemny, major Andrzej Czaykowski został prawdopodobnie zrzucony do dołu śmierci na „Łączce”.
Styczeń 1953 r. Sąd pod przewodnictwem Michnika skazuje Huberta Cieślaka, szefa poakowskiej organizacji „Kraj” w Lublinie na KS. – Rada Państwa zmieniła mężowi wyrok na dożywocie. Potem przez długie lata nie mógł znaleźć pracy – wspomina żona Cieślaka.

Razem z Heleną Wolińską

Stefan Michnik dostąpił nawet zaszczytu orzekania w sprawie, którą prowadziła inna bestia w wojskowym mundurze – prokurator Helena Wolińska. Tadeuszowi Jędrzejkiewiczowi (oskarżonemu o działalność kontrrewolucyjną w Szkole Morskiej w Gdyni) udało się jednak ujść z życiem – mimo dwukrotnej kary śmierci wyrok złagodzono mu do 10 lat więzienia.

Był „święcie przekonany o winie oskarżonego na podstawie przeprowadzonych na rozprawie dowodów” – tak o roli Michnika w procesie redaktora naczelnego „Przeglądu Kwatermistrzowskiego”, płk. Romualda Sidorskiego mówił wspomniany już Mieczysław Widaj. Michnik zignorował fakt, że Sidorski nie przyznał się do rzekomej działalności szpiegowskiej. Wyrok: 12 lat pozbawienia wolności.

22-letni Edward Staniewski, AK-owiec, po wojnie zaangażowany w antykomunistyczne harcerstwo, w lutym 1952 r. został skazany na siedem lat więzienia. Po latach wspominał: – Przewodniczący sądu był obwieszony medalami jak choinka, do tego dwóch bardzo młodych asesorów ze stopniami podporucznika. Potem dowiedziałem się, że jednym z nich był Stefan Michnik, mój równolatek. Staniewski na wolność wyszedł w 1954 r. Związał się z organizacją RUCH (znów aresztowany i osadzony w szpitalu psychiatrycznym), a potem ROPCIO, internowany w stanie wojennym, w 1986 r. musiał emigrować do Szwecji.

“Kierownik katedry”

W listopadzie 1953 r. Stefan Michnik został kierownikiem gabinetu Katedry Nauk Wojskowo-Prawniczych Wojskowej Akademii Politycznej im. Feliksa Dzierżyńskiego w Warszawie kierowanej przez Juliana Polana-Haraschina.

Od 10 grudnia 1955 r. był instruktorem Wydziału Szkolenia Oddziału I Organizacji i Planowania Zarządu Sądownictwa Wojskowego. W 1956 r. w wieku 27 lat awansował do stopnia kapitana. W 1957 r. odszedł z wojska. Przez kilka miesięcy był adwokatem w Warszawie. Następnie w latach 1958–1968 redaktorem w Wydawnictwie Ministerstwa Obrony Narodowej. Przez kilka miesięcy na przełomie lat 1968–1969 był likwidatorem szkód stołecznego PZU.

“Autorytet”

W 1969 r. wyjechał do Szwecji. Chciał uciec do USA (w Nowym Jorku od 1956 r. mieszkał jego brat Jerzy), ale ze względu na swoją komunistyczną przeszłość nie dostał wizy. Prócz pracy bibliotekarza na uniwersytecie w Uppsali szybko zyskał uznanie polskiej emigracji: współpracował z „Wolną Europą”, publikował – pod pseudonimem Karol Szwedowicz – w paryskiej „Kulturze”. Tak jak Helena Wolińska manifestował swoje poparcie dla „Solidarności”.

Mordowali polskich patriotów. Żydzi w UB i komunistycznych sądach

Mordowali polskich patriotów. Żydzi w UB i komunistycznych sądach

https://www.fronda.pl/a/Mordowali-polskich-patriotow-Zydzi-w-UB-i-komunistycznych-sadach-3,217584.html


– Na szeregu stronach „Strachu” Gross stara się całkowicie zanegować wobec amerykańskich czytelników jakiekolwiek znaczenie roli Żydów w UB. Równocześnie jednak ten sam Gross całkowicie przemilcza istotne wpływy, wręcz dominację żydowskich komunistów w innych sferach władzy, takich jak sądownictwo, propaganda czy gospodarka. W ponad 50-stronicowej części książki poświęconej „żydokomunie” nawet jednym zdaniem nie wspomina o tym amerykańskim czytelnikom, cynicznie utrzymując ich w totalnej nieświadomości na ten temat – pisze na swoim blogu Aleksander Szumański.

ŻYDOWSCY KACI NKWD I SB W POWOJENNEJ POLSCE

Negowanie znaczenia roli Żydów w służbie NKWD jest sprzeczne z podstawowymi faktami ustalonymi przez historyków. Prof. Andrzej Paczkowski sformułował tę tezę jako „nadreprezentacją Żydów w UB”. Jednoznacznie pisze o „nad-reprezentatywności Żydów w UB” inny czołowy historyk IPN-owski dr hab. Jan Żaryn w swym opracowaniu „Wokół pogromu kieleckiego” (Warszawa 2006, s. 86).

O bardzo niefortunnych dysproporcjach, wynikających z nadmiernej liczebności Żydów w UB, pisali również niejednokrotnie dużo rzetelniejsi od Grossa autorzy żydowscy, np. Michael Chęciński, były funkcjonariusz informacji wojskowej LWP, w wydanej w 1982 r. w Nowym Jorku książce „Poland. Communism, Nationalism, Anti-semitism” (s. 63-64).

Żydowski autor wydanej w Paryżu w 1984 r. książki „Les Juifs en Pologne et Solidarność” („Żydzi w Polsce i Solidarność”) Michel Wiewiórka pisał na s. 122: „Ministerstwo spraw wewnętrznych, zwłaszcza za wyjątkiem samego ministra, było kierowane w różnych departamentach przez Żydów, podczas gdy doradcy sowieccy zapewniali kontrolę jego działalności”.

Na szeregu stronach „Strachu” Gross stara się całkowicie zanegować wobec amerykańskich czytelników jakiekolwiek znaczenie roli Żydów w UB. Równocześnie jednak ten sam Gross całkowicie przemilcza istotne wpływy, wręcz dominację żydowskich komunistów w innych sferach władzy, takich jak sądownictwo, propaganda czy gospodarka. W ponad 50-stronicowej części książki poświęconej „żydokomunie” nawet jednym zdaniem nie wspomina o tym amerykańskim czytelnikom, cynicznie utrzymując ich w totalnej nieświadomości na ten temat.

Rola Żydów w bezpiece, jej wyjątkowość polegała nie tylko na nadmiernej liczebności, lecz także na splamieniu się przez bardzo wielu żydowskich funkcjonariuszy UB przykładami ogromnego okrucieństwa, brakiem jakichkolwiek skrupułów i brutalnym łamaniem prawa wobec polskich więźniów politycznych. Rzecz znamienna – złowieszcza rola żydowskich funkcjonariuszy jest widoczna w każdej bardziej znaczącej zbrodni UB, od ludobójczych mordów w obozie w Świętochłowicach począwszy, poprzez sądowe mordy na generale Fieldorfie „Nilu” i rotmistrzu Pileckim po proces gen. Tatara i współoskarżonych wyższych wojskowych.

Główni winowajcy zabójstwa tego polskiego bohatera to w przeważającej części żydowscy komuniści. Była wśród nich czerwona prokurator Helena Wolińska (Fajga Mindla-Danielak), która zadecydowała o bezprawnym aresztowaniu gen. Fieldorfa, a później równie bezprawnie przedłużała czas jego aresztowania. Wyrok śmierci na generała w sfabrykowanym procesie wydała sędzia komunistka żydowskiego pochodzenia Maria Gurowska z domu Sand, córka Moryca i Frajdy z domu Einseman.

Dodajmy do tego żydowskie pochodzenie trzech z czterech osób wchodzących w skład kolegium Sądu Najwyższego, które zatwierdziły wyrok śmierci na polskiego bohatera (sędziego dr. Emila Merza, sędziego Gustawa Auscalera i prokurator Pauliny Kern). Cała trójka później dożywała ostatnich lat swego życia w Izraelu. Przypomnijmy również, że wcześniej w rozprawie pierwszej instancji oskarżał gen. „Nila” jeden z najbezwzględniejszych prokuratorów żydowskiego pochodzenia Benjamin Wajsblech. Dodajmy, że prawdopodobnie sam Józef Różański (Goldberg) wręczał przesłuchującemu gen. Fieldorfa porucznikowi Kazimierzowi Górskiemu tzw. pytajniki, tj. odpowiednio spisane zestawy pytań, które miał zadawać więźniowi (wg P. Lipiński, Temat życia: wina, Magazyn „Gazety Wyborczej”, 18 listopada 1994 r.).

Warto przypomnieć w tym kontekście fragment rozmowy Sławomira Bilaka z Marią Fieldorf-Czarską, córką zamordowanego generała.

Powiedziała ona m.in.: „Pytam się dlaczego nikt nie mówi, że w sprawie mojego ojca występowali wyłącznie sami Żydzi? Nie wiem, dlaczego w Polsce wobec obywatela polskiego oskarżali i sądzili Żydzi” (cyt. za: Temida oczy ma zamknięte. Nikt nie odpowie za śmierć mojego ojca, „Nasza Polska”, 24 lutego 1999 r.).

Przypomnijmy teraz jakże haniebną sprawę wydania wyroku śmierci na jednego z największych polskich bohaterów rotmistrza Witolda Pileckiego i stracenia go w 1948 roku. Człowieka, który dobrowolnie dał się aresztować, aby trafić do Oświęcimia i zbadać prawdę o sytuacji w obozie, a później stał się tam twórcą pierwszej obozowej konspiracji. Oficera, którego wybitny angielski historyk Michael Foot nazwał „sumieniem walczącej przeciw hitlerowcom Europy” i jedną z kilku najwybitniejszych i najodważniejszych postaci europejskiego Ruchu Oporu. Otóż – jak pisał na temat sprawy rotmistrza Pileckiego i współoskarżonych z nim w procesie Tadeusz M. Płużański:

„Wyroki zapadły już wcześniej – wydał je dyrektor departamentu śledczego MBP Józef Goldberg Różański. Podczas jednego z przesłuchań powiedział Płużańskiemu: „Ciebie nic nie uratuje. Masz u mnie dwa wyroki śmierci. Przyjdą, wyprowadzą, pieprzną ci w łeb, i to będzie taka zwykła ludzka śmierć” (por. T.M. Płużański, Prokurator zadań specjalnych, „Najwyższy Czas”, 5 października 2002 r.).

Warto przy okazji stwierdzić, że jednym z członków kolegium Najwyższego Sądu Wojskowego, który 3 maja 1948 r. zatwierdził wyrok śmierci na Pileckim, wykonany 25 maja 1948 r., był sędzia Leo Hochberg, syn Saula Szoela (wg T.M. Płużański, Prawnicy II RP, komunistyczni zbrodniarze, „Najwyższy Czas”, 27 października 2001 r.).

Pominę tu szersze relacjonowanie jednej z najczęściej przypominanych zbrodni – ludobójczego wymordowania około 1650 niewinnych więźniów w ciągu niecałego roku przez Salomona Morela i podległych mu żydowskich oprawców z UB (zob. na ten temat szerzej książkę autora jakże rzetelnego żydowskiego samo-rozrachunku Johna Sacka „Oko za oko”, Gliwice 1995).

Przypomnę tu tylko jedną z ulubionych „zabaw” ludobójczego „kata ze Świętochłowic” S. Morela, polegającą na ustawianiu piramid z ludzi, którym kazał się kłaść czwórkami jedni na drugich. Gdy stos ciał był już dostatecznie duży, wskakiwał na nich, by jeszcze zwiększyć ciężar. Po takich „zabawach” ludzie z górnych części stosu wychodzili w najlepszym wypadku z połamanymi żebrami, natomiast dolna czwórka lądowała w kostnicy.

Dużo mniej znane są późniejsze zbrodnie, popełnione przez Morela na młodocianych polskich więźniach politycznych „reedukowanych” w obozie w Jaworznie. Morel zastąpił tam na stanowisku komendanta kapitana NKWD Iwana Mordasowa. W książce Marka J. Chodakiewicza, „Żydzi i Polacy 1918-1945” (Warszawa 2000, s. 410), czytamy:

„Między 1945 a 1949 rokiem w obozie w Jaworznie zmarło około 10 tysięcy więźniów”. Te aż tak przerażające dane liczbowe brzmią wprost niewiarygodnie i wymagają gruntownego sprawdzenia, choć Chodakiewicz przytacza je za źródłową pracą M. Wyrwicha, („Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995).

Różne relacje potwierdzają wyjątkowe okrucieństwo okazywane wobec młodocianych polskich więźniów przez komendanta Morela. Począwszy od witania przez niego kolejnych transportów młodocianych więźniów typowym dlań powitaniem:
„Popatrzcie na słońce, bo niektórzy widzą je po raz ostatni!”. Czy słowami: „Jesteście bandytami, pokażemy wam tutaj, co znaczy wojowanie przeciwko władzy ludowej”.

(Oba cytaty za tekstem napisanego przez Mieczysława Wiełę „Listu otwartego do premiera rządu RP” („Jaworzniacy” nr 2/29 z lutego 1999 r.).

Poza katuszami fizycznymi Morel lubił zadawać swoim ofiarom różne udręki psychiczne. Na przykład kazał pisać po tysiąc razy: „Nienawidzę Piłsudskiego” (wg M. Wyrwich, „Łagier Jaworzno”, Warszawa 1995, s. 90).

Ludobójczy zbrodniarz S. Morel otrzymywał polską rentę – mniej więcej 5 tys. zł.

Czołowy historyk IPN dr hab. Jan Żaryn pisał niedawno:

”Doświadczenia z lat 1944-1945 jedynie utrwalały stereotyp żydokomuny”. „NKWD przy pomocy pozostałych Żydów urządza krwawe orgie’ – meldował Władysław Liniarski „Mścisław”, komendant Okręgu AK w Białymstoku w styczniu 1945 r. do „polskiego Londynu” (…).

Polacy po wojnie, używając hasła „żydokomuna”, posługiwali się zatem stereotypem wytworzonym przez samych Żydów komunistów. Żydzi stawali się zatem współodpowiedzialnymi za cierpienia Polaków, w tym za utratę – po raz kolejny – niepodległości państwowej.

Do rodzin docierały szczegóły tortur, jakim byli poddawani w ubeckich kazamatach ich najbliżsi – często żołnierze podziemia niepodległościowego. „Gdy wyszedłem z karceru, zaraz wzięli mnie na górę i enkawudzista Faber [Samuel Faber – przypis J. Żaryna], (kto on był, nie wiem, czy to Polak, czy Rosjanin, na pewno Żyd) (…) kazał mnie związać. Zawiązali mi usta szmatą i między ręce i nogi wsadzili mi kij, na którym mnie zawiesili, po czym do nosa zaczęli mi wlewać chyba ropę. Po jakimś czasie przestali. Przytomności nie straciłem, więc wszystko do końca czułem. Dostałem od tego krwotoku (…)’ – wspominał Jakub Górski „Jurand”, żołnierz AK” (…).

Inny działacz podziemia niepodległościowego, Mieczysław Grygorcewicz, tak zapamiętał pierwsze dni pobytu w areszcie NKWD i UB w Warszawie:

„(…) Na pytania zadawane przez Józefa Światłę – szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa początkowo nie odpowiadałem, byłem obojętny na wszystkie groźby i krzyki, opanowała mnie apatia, przede mną stanęła wizja śmierci. Przecież jestem w rękach wroga, i to w rękach żydowskich, których w UB nie brakowało. Poczułem do nich ogromny wstręt, przecież miałem do czynienia z szumowiną społeczną, przeważnie wychowaną w rynsztoku nalewkowskim”.

„Józef Światło – Żyd z pochodzenia, mając pistolet w ręku, oświadczył mi, że jeżeli nie podam swego miejsca zamieszkania, strzeli mi w łeb (…)”.

Światło przyprowadził Halickiego, kierownika sekcji śledczej, który również był Żydem, i ten rozpoczął śledztwo wstępne (…). Oficerowie ubowscy zmieniali się często (…). Szczególnie jeden z nich brutalnie i ordynarnie do mnie się odzywał, groził karą śmierci bez sądu. Jak się później dowiedziałem od śledczego porucznika Łojki – był to sam Józef Różański (Józef Goldberg), zastępca Radkiewicza, ministra bezpieczeństwa.

W takiej sytuacji i wśród tej zgrai ubeckiej byłem przygotowany na najgorsze, nawet na rozstrzelanie (…)”. (cyt. za J. Żaryn, Hierarchia Kościoła katolickiego wobec relacji polsko-żydowskich w latach 1945-1947, we: „Wokół pogromu kieleckiego”, Warszawa 2006, s. 86-88)”.

Przypomnijmy, że wymieniony tu Józef Różański (Goldberg), dyrektor Departamentu Śledczego w MBP zyskał sobie zasłużoną sławę najokrutniejszego kata bezpieki. Od byłego oficera AK Kazimierza Moczarskiego, który był jedną z ofiar „piekielnego śledztwa” prowadzonego pod nadzorem Różańskiego, wiemy, jakie były metody katowania więźniów przesłuchiwanych w MBP. Spośród 49 rodzajów maltretowania i tortur, którym go poddawano, Moczarski wymienił m.in.:

„1. bicie pałką gumową specjalnie uczulonych miejsc ciała (np. nasady nosa, podbródka i gruczołów śluzowych, wystających części łopatek itp.);
2. bicie batem, obciągniętym w tzw. lepką gumę, wierzchniej części nagich stóp – szczególnie bolesna operacja torturowa;
3. bicie pałką gumową w pięty (seria po 10 uderzeń na piętę – kilka razy dziennie);
4. wyrywanie włosów ze skroni i karku (tzw. podskubywanie gęsi), z brody, z piersi oraz z krocza i narządów płciowych;
5. miażdżenie palców między trzema ołówkami (…);
6. przypalanie rozżarzonym papierosem okolicy ust i oczu; (…)
8. zmuszanie do niespania przez okres 7-9 dni (…)” (cyt. za K. Moczarski, Piekielne śledztwo, „Odrodzenie”, 21 stycznia 1989 r.).

Dygnitarz MBP – Józef Światło nadzorował tajne więzienie w Miedzeszynie, gdzie do metod wydobywania zeznań należało m.in. skazywanie na klęczenie na podłodze z cegieł z podniesionymi do góry rękami przez 5 godzin, przepędzanie nago korytarzami z jednoczesnym chłostaniem stalowymi prętami, bicie pałką splecioną ze stalowych drutów (wg T. Grotowicz, Józef Światło, „Nasza Polska”, 22 lipca 1998 r.).

O tych wszystkich okrucieństwach i zbrodniach żydowskich katów z UB nie znajdziemy nawet jednego zdania informacji w książkach J. T. Grossa, tak chętnie i obszernie rozpisującego się o zbrodniach popełnionych przez Polaków na Żydach.

Panie Piperman, czy pan jestesz szczęszliwy?

Maskirowka

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    4 lipca 2023 Panie Piperman, czy pan jestesz szczęszliwy?

Panie Piperman, czy pan jestesz szczęszliwy?

Nu, a dlaczego ja mam bycz szczęszliwy?

Ja myszlę, że dżyszaj każdy stary czekista i Żyd powinien bycz szczęszliwy.

Nu, może on powinien bycz szczęszliwy, ale dlaczego, panie Biberglanc? Kto dał taki rozkaz i dlaczego – pan wiesz?

Rozkazu żadnego ja nie wiem, ale mnie wystarczy poczytacz na mediach i posłuchacz po radiach i pooglądacz w telewizjach, żebym ja był szczęszliwy.

A co pan, panie Biberglanc, takiego zobaczyłesz po tych telewizjach? Jakiesz momenty?

Jakie znowuż momenty, panie Piperman? W naszym wieku już nie ma żadne momenty. Ja jestem szczęszliwy, jak ja zobaczyłem, jaką udaną maskirowkę zrobił Putinu z tym naszym Żydkiem Prygożynem.

Aaaa, tak mnie pan mów! To sam cymes! Ten Putinu to Paganini maskirowki! Cały szwiat w nią uwierzył, no – może z wyjątkiem generała Leona Komornickiego, co to od razu wyczuł maskirowkę.

Masz pan Recht, panie Piperman. Nu, ale pan generał Komornicki skończył Woroszyłówkę, to on takie rzeczy ma w małym palcu, a te inne, to nigdy nie są pewne. Ony czekają, co powie Michniku, albo – co powiedzą w ukraińskim Sztabie Generalnym – i dopiero potem robią analizy znaczy sze – z tych fusów. A wtedy Michniku powiada, że ekszperczy mówią to samo, co i on i wszystkie mikrocefale sze nadymają, że zjadły wszystkie rozumy.

Ach, Michniku to mało jaja nie zniósł. Już mu sze zaczęło wydawacz, że nastał koniec Putinu, że nasze Żydki znowu zrobiły w Rosji rewolucję i teraz to już rewolucja zwyczęży i w Rosji i w Ameryce – a jak zwyczęży w Ameryce, to Ameryka spuszczy z wodą Kaczoru, premierem zostanie Tusku, on podżeli sze z Ukrainą, a Ameryka pozwoli Niemcom dokończycz dżeła zjednoczenia, a na resztówcze urządży Judeopolonię pod nadzorem Judenratu i w ten sposób załatwi sprawę ustawy nr 447. Ja go rozumię, bo kto na jego miejscu nie byłby szczęszliwy, – gdyby to tylko była prawda? Ale to nieprawda, prawda panie Biberglanc?

Nu, prawda, że nieprawda. Bo to była maskirowka, znaczy – razwiedka bojem. Uważasz pan, panie Piperman, Putinu kazał temu Prygożynowi rozpuszczycz japę, że Szojgu i Gierasimow powinny pójszcz w odstawkę, bo Ameryka wcale nie chczała wojny, tylko Szojgu chczał zostacz marszałem i wreszcze – że ony nie dają jemu amunicji i on sze wycofuje z Bachmutu. A przeczesz ten Prigożyt to nastojaszczy ruski czeławiek, to jak on mógł nie wiedżecz, że w Rosji nikomu takich samowolek nie wolno robicz?

Nu, za Stalinu to za mniejsze rzeczy szło sze do dołu z wapnem, a nawet i Breżniew by za to nie popuszczył. A tu Putinu, co to odczął tego Prygożyna od stryczka i pozwolił jemu zostacz parchem-oligarchem miałby takie rzeczy tolerowacz? No i jak wszystkie sojuszniki Zełeńskiego zaczęły sze namawiacz, czo to będże, jak po obydwu stronach frontu staną naprzeczyw szebie nasze Żydki, to Putinu kazał pucz zakończycz. No i Prygożyn nakazał odwrót spod Moskwy, żeby nie rozlewacz krwi. W nagrodę Putinu darował mu życze, a Wagnerowców poddał pod Szojgu. Ale żeby maskirowka trwała do końca, to nazwał go priedatielem i wojennym miatieżnikiem – żeby mu sze przypadkiem nie przewróczyło w głowie. I kazał Łukaszenku, żeby go wziął na Białorusz, dokąd pewnie Szojgu wkrótce przerzuczy Wagnerowców, a wtedy Ukraina już nie będże wiedżała, czy udawacz kontrofensywę na wschodże, czy zasłaniacz sze od północy – i tak dotrwa do 11 lipca, kiedy szczyt NATO w Wilnie „nie wypracuje jednolitej strategii dla Ukrainy” – jak powiedżał ten Rasmussen, a z kolei ten cały Stoltenberg powiedżał, że żadnego zaproszenia Ukrainy do NATO w Wilnie nie będże, tylko, że wszyscy sze zgodzą „przybliżacz Ukrainę do Sojuszu”. Nu, przybliżacz to można i sto lat!

A Swietłana Cichanouska powiedżała, że Białorusz nie potrzebuje bandytów, tylko pokoju. Czekaw jestem, z jakiego klucza by czwierkała, jakby rabiny i Blinken kazały dajmy na to, jej przyjącz Prigożyna na czerwonym dywanie. Pewnie chodżyłaby koło niego na zadnich nogach!

Ale rabiny tu nie miały nic do gadania, a poza tym i Jóżio Biden powiedżał, że Ameryka sze w ten pucz nie wstrącała, choczasz Prygożyn wtrączył sze w amerykańskie wybory i kazał wybracz Trumpa.

Kazał wybracz Trumpa? A rabiny co na to?

A co miały mówicz, jak Prygożyn to przeczesz nasz człowiek? W każdym raże ony z początku tak chyba myszlały, a i potem też, jak Trump podpisał ustawę 447? Ony Trumpa nie lubiły, wolały Hilarzycę, ale jak sze nie ma co sze lubi, to sze lubi, co sze ma.

Nu, a co na to Niemcy, panie Piperman?

Ach, ony albo tak udają, albo naprawdę zgłupiały. Ony powiedżały, że Prygożyn sze cofnął, bo zobaczył, że ludu go nie popiera. Uważasz pan, panie Biberglanc? Ludu! Jakby Hitler to usłyszał, to by chyba sobie palce ze złoszczy poobgryzał!

Ale Prygożyn mówił, że ludu go popierał, że ony machały chorągiewkami i że sze do niego szmiały.

A jakby koło panu przejeżdżały na tankach takie gołoworiezy, to pan bysz nie machał chorągiewką i sze nie szmiał do Prygożynu?

Ajajajajajajaj! Co pan mówisz takie rzeczy! Pewnie, że bym machał i że bym sze szmiał. Pan wiesz, panie Piperman, jak to u nasz jest, że zawsze naszy zwyczężają. Jacy „naszy”? Ano, czy, co zwyczężają! He, he!

Nu to ja teraz panu zapytowywuję, czy panu jestesz szczęszliwy?

A dlaczego ja nie mam bycz szczęszliwy, jak Putinu, staremu czekistu, choczasz my od niego starsze i my znali samego Stalinu, udała sze taka piękna maskirowka, że cały szwiat dał sze na to nabracz – z wyjątkiem generała Leona Komornickiego? Ten od razu spenetrował prawdę – no ale on skończył Woroszyłowkę, a ony nie.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Nasze ludzie w Białym Domu –

Nasze ludzie w Białym Domu – Krzysztof Baliński

[Przypominam – bo pamieć nam nadwyrężają. MD]

18 stycznia, na łamach żydowskiego „Forward” Jacob Kornbluh napisał: Gdy Joe Biden ogłosił skład gabinetu, po żydowskim Twitterze zaczął krążyć dowcip – w Zachodnie Skrzydle Białego Domu będzie minjan (czyli wymagane w judaizmie przy odmawianiu modlitwy i czytaniu Tory kworum modlitewne wynoszące 10 mężczyzn). I rzeczywiście – kilkanaście kluczowych stanowisk w administracji Bidena przypadło Żydom, na czele z Ronaldem Klainem – szefem personelu Białego Domu i Dougem Emhoffem – mężem wiceprezydent Kamali Harris (i udziałowcem wielkiej firmy lobbingowej DLA Piper z Los Angeles, obsługującej Hollywood). Klain, w wywiadzie dla „NYT”, zdradził sekret – umówił się z chrześcijańską narzeczoną, że o ile w ich domu będzie choinka, to jednak dzieci zostaną wychowane w wierze mojżeszowej. Sam Emhoff, co do swych przyszłych obowiązków w Białym Domu, jest dziwnie tajemniczy, jednak wg „Forward”: Będzie odgrywał kluczową rolę w administracji. Kamal Harris ujawniła też nadany jej przez synów męża z poprzedniego małżeństwa przydomek – „mamełe”, który w jidysz oznacza „mamusia”. Utworzony przez Joshuę Tauberera portal Govtrack.us uznał ją za najbardziej liberalnego senatora (w rankingu wyprzedziła nawet Bernie Sandersa). Jest za legalizacją marihuany, za imigracją, za kontrolą posiadania broni, aborcją do dziewiątego miesiąca ciąży i razem z Bidenem tworzy najbardziej antykatolicki tandem w historii Ameryki. W pierwotnym zamyśle to ona miała zostać prezydentem. Sprawa skomplikowała się jednak, gdy w prawyborach Partii Demokratycznej otrzymała najgorszy wynik, niewiele ponad 2% głosów. Dlaczego wysunęli ją na to stanowisko? Bo jest córką imigrantów, bo ma męża Żyda i poparł ją Soros. I najważniejsze – nie jest biała.

Ronald Klain

Tak jak Kamala przechodzi do historii, jako pierwsza kolorowa kobieta na stanowisku wiceprezydenta, tak senator Chuck Schumer upamiętnił się, jako najwyżej politycznie plasowany Żyd w historii Ameryki. „To że został przewodniczącym senackiej większości to powód do dumy dla żydowskiej społeczności” – podsumował Rabin Michael Miller. Wyraził też oczekiwanie, że Schumer będzie używał swoich wpływów i pozycji, aby czyni dobro dla społeczności żydowskiej, Izraela i Żydów na świecie. Przy okazji wyliczył, że w obecnym Kongresie zasiada 37 przedstawicieli „amerykańskiej diaspory żydowskiej”.

Już sama zapowiedź nazwiska sekretarz stanu wywołała w gazetach wyborczych euforię i okrzyki radości: „Nasz człowiek w Białym Domu”. I rzeczywiście, oprócz dziadka pochodzącego z Polski, w biogramie Antony’ego Blinkena mocno podkreślony jest wątek ojczyma – Samuela Pisara, który podczas wojny miał trafić do getta w Białymstoku. Pradziadek Meir pochodził z tego samego kresowego sztetla, co żydowski wieszcz Szolem Aleichem, posługiwał się literackim pseudonim Mayer, a w USA swe powieści i opowiadań w języku jidysz zamieszczał w komunistycznych gazetach w Chicago, w tym „Idishe Arbeter Velt” (Świat żydowskich robotników). Życiorys Blinkena to wspaniały materiał na filmowy scenariusz o (jakby powiedział S. Michalkiewicz) jerozolimskiej szlachcie, a nawet o jerozolimskiej arystokracji: ojciec banksterska potęga – założyciel jednego z największych na świecie funduszy inwestycyjnych Warburg Pincus; matka mecenas sztuki; ojczym jeden z najbardziej wpływowych adwokatów w skali światowej, a on sam absolwent Harvarda. Nie mniej ciekawy jest wątek biznesów Blinkena w Polsce – do ojca należy sieć 180 aptek Gemini i największa w Polsce apteka internetowa. Gdy rok temu zamierzał je sprzedać, wartość biznesu oszacowano na 2,5 miliarda i okazało się, że Ministerstwo Zdrowia zarzucało Gemini nielegalne pozyskiwanie danych o pacjentach poprzez firmową aplikację do obsługi e-recept.

Sekretarz departamentu bezpieczeństwa wewnętrznego Alejandro Mayorkas jest sprzedawany publice, jako przedstawiciel „społeczności latynoskiej”, chociaż to reprezentantem społeczności żydowskiej, i to pełną gębą – ojciec sefardyjski Żyd z Kuby, a matka Żydówka z Rumunii. Jest pierwszym Amerykaninem urodzonym za granicą stojącym na czele najważniejszej agencji bezpieczeństwa. To także partner doskonale prosperującej żydowskiej kancelarii prawnej WilmerHale i członek zarządu Żydowskiej Grupy Pomocy Uchodźcom (HIAS). Jeszcze przed zaprzysiężeniem na stanowisko, zapowiedział skoncentrowanie się na walce z antysemityzmem i terroryzmem wewnętrznym ze strony „ekstremistów skrajnej prawicy”. Liderzy organizacji żydowskich, podczas spotkania z Mayorkas, wyrazili zaniepokojenie „wzrostem sił skrajnej prawicy” i restrykcyjną polityką imigracyjną Trumpa. Zażądali także powołania łącznika ze społecznością żydowską do spraw terroryzmu wewnętrznego. „Po insurekcji Trumpa jasnym stało się, że urząd Mayorkas będzie głównym adresem społeczności żydowskiej, dla zapewnienia bezpieczeństwa naszych instytucji. Jesteśmy niezwykle jednomyślni w kwestiach imigracji i podejścia do białych suprematystów” – podkreślali uczestnicy spotkania.

Jacob Jeremiah Sullivan, prezydencki doradca ds. bezpieczeństwa narodowego to mąż Margaret Goodlander, b. współpracownicy senatora Joe Liebermana. Za czasów Hillary Clinton był dyrektorem biura planowania politycznego w Departamencie Stanu i jednym z głównych macherów od spraw Bliskiego Wschodu. To on, w jednym z tajnych dokumentów przesyłanych na prywatny serwer pocztowy Clinton, napisał: „Al Qaida is on our side in Syria”. Utrzymywał też, że USA nie powinny powstrzymywać Chin, ale wręcz pomóc im w imperialnym wzlocie. À propos – Mayorkas, w czasach administracji Obamy dyrektor służb imigracyjnych i obywatelstwa, został przyłapany na sprzedaży zielonych kart bogatym Chińczykom. Czarnoskóry sekretarz obrony, ku uciesze Putina i Chińczyków, rozpoczął urzędowanie od oświadczenia, że będzie pilnował parytetu płci i praw mniejszości seksualnych. I chyba rację ma senator Marc Rubio, który ekipę Bidena od bezpieczeństwa narodowego nazywa „grzecznymi, dobrze ułożonymi nadzorcami upadku Ameryki”.

Prokurator generalny Merrick Garland wychował się na żydowskim przedmieściu Chicago Skokie. Dziadek żony, Samuel Irving Rosenman, wówczas protestant, był sędzią Sądu Najwyższego w Nowym Jorku oraz doradcą Roosevelta i Trumana. „Jako wnuk imigrantów, którzy uciekli z Rosji przed antysemityzmem, nada decydujący sznyt temu urzędowi. Oczekuję od niego poradzenia sobie z z takimi wyzwaniami jak nasilające się przestępstwa motywowane nienawiścią” – powiedział (lub raczej zapowiedział) szef Ligi Antydefamacyjne (ADL) Jonathan Greenblatt. Media żydowskie zabrały się też za rozszyfrowanie wytwornie angielskiego nazwiska „Garland”. Okazało się, że dziadek Garlanda w aplikacji o obywatelstwo amerykańskie wpisał: nazwisko „Max Hyman”, wyznanie „hebrajskie”, miejsce urodzenia „Wagowa na Litwie”. Okazało się też, że pełne nazwisko ojca Garlanda to Lejb Icek Garfinkel, że do USA przybył w 1907 r., że matka też pochodziła z Polski i miała na imię Roza oraz że nazwisko Max Garland przybrał na statku, którym z Liverpoolu przypłynął do Nowego Jorku. Przy okazji, i jakby przypadkiem, media żydowskie odkryły, że gubernator Iowa (od 24 lat) Terry Branstad to kuzyn Garlanda, katolik, wcześniej (po drugim mężu matki) luteranin.

Ann Neuberger

Na kluczowe, związane z bezpieczeństwem cyfrowym, stanowisko w Narodowej Agencji Bezpieczeństwa Biden mianował Anne Neuberger. Chani, bo takie jest jej hebrajskie imię, urodziła się i wychowała w chasydzkiej gminie Boro Park na nowojorskim Brooklynie, ukończyła ortodoksyjny żeński college Bais Yaakov, w domu mówi wyłącznie w jidysz (z chasydzkim akcentem), a jej rodzice George i Renee Karfunkel byli na pokładzie samolotu Air France odbitego w 1976 r. z rąk fedainów przez izraelskich komandosów (w tym brata Netanjahu) na ugandyjskim lotnisku Entebbe. W dniu jej nominacji portal stacji NBC zamieścił informację, że prywatna fundacja jej imienia (i męża Yehudy) przekazała proizraelskiej grupie lobbingowej AIPAC 500 tysięcy dolarów, i że usunięcia wiadomości zażądały organizacje żydowskie i sam AIPEC, bo: jest obraźliwa dla Neuberger i ortodoksyjnych Żydów i insynuuje, że nie jest w pełni lojalną obywatelką USA.

Dokładnie wtedy, gdy potępiał Trumpa za „próbę przewrotu”, Biden wypromował Victorię Nuland, główną organizatorkę kijowskiego Majdanu, który w 2014 obalił Wiktora Janukowycza, a w Tel Awiwie cieszono się, że Ukraina jest drugim po Izraelu krajem, którego premier i prezydent są Żydami. Przy czym nie jej przeszkadzało, że zrobiła to rękami neonazistów, i musiała się przy tym nieźle napocić, gdy pod oknami ambasady USA wyśpiewywali: „Smert moskowsko-żidiwskij komunie”. Gdy jej dziadek, wileński Żyd przyszwędał się do Ameryki, nosił nazwisko Nudelman. Urodzony już na nowojorskim Bronksie ojciec utrzymuje, że jest ateistą, chociaż uczęszcza do synagogi, a córki wychował w tradycji żydowskiej. Jest żoną Roberta Kagana, współtwórcy niezwykle wpływowej grupy lobbingowej, która w latach 90. nadawała niepodzielnie ton w światowej polityce, przez siebie przewrotnie (albo dla niepoznaki) zwana neokonserwatywną, a przez prawdziwych konserwatystów neotrockistowską. Znakomicie zorganizowanej grupy proizraelskich polityków żydowskiego pochodzenia, w przeszłości wyznawców trockizmu, o korzeniach rodzinnych we Wschodniej Europy, najczęściej synów lub wnuków liderów Komunistycznej Partii USA. Przy tym, wszyscy odziedziczyli po kominternowskich przodkach ambicje „robienia porządków” w krajach swego pochodzenia. Mimo diabelskiej roli odegranej w inwazji na Irak, klan Kaganów otorbił administrację Obamy, a dziś wraca do władzy. À propos nazwiska – Nuland nie używa ani rodowego, ani męża. Usiłuje coś ukryć? Pierwsze z nich znaczy w jidysz tyle co wyrabiacz klusek. Drugie to tytuł wodzowski Chazarów, swojsko brzmiący w kontekście Łazara Kaganowicza, drobnego żydowskiego handlarza bydła, jednego z najbliższych współpracowników Stalina, architekta Wielkiego Głodu na Ukrainie, współodpowiedzialnego (obok Berii, Stalina i Kalinina) za zbrodnię katyńską. Czym dziś w USA zajmują się potomkowie Kaganów? Nigdy dość przypominania: pracują w Białym Domu, zasiadają w Kongresie, zarządzają wielkimi bankami, kształcą studentów, pisują dla tamtejszych „gazet wyborczych”, brylują na dyplomatycznych salonach. Bastionem Kaganów jest Departament Stanu. I jeszcze jedno lub jeszcze jedna – drugim zastępcą sekretarza stanu została 71-letnia Wendy Ruth Sherman.

Janet Yellen

Sekretarz Skarbu Janet Yellen wychowała się w żydowskiej rodzinie na nowojorskim Brooklynie. To córka pochodzących z Polski Anny Blumenthal i Juliusza Yellena (w Polsce nosił pospolicie brzmiące nazwisko „Jeleń”). W czasach Obamy szefowała Rezerwą Federalną (przed nią instytucją rządził pochodzący z polskich Kresów Stanley Fischer). Z nominacji Yellen szczególnie zadowolona była Sheila Katz, szefowa National Council of Jewish Women: „Biden zobowiązał się, że jego gabinet będzie wyglądał jak Ameryka i póki co wygląda. Jego nominacje uwzględniają różnorodność, Żydów, kobiety, Czarnych i Indian, reprezentują pełną różnorodność naszego narodu”. I rzeczywiści prawie wszystkie urzędy objęli przedstawiciele mniejszości. Z tym że Żydzi te najważniejsze, a resztę Indianin i Murzyn.

Za komentarz do innych nominacji powinny wystarczyć imiona i nazwiska: Avril Haines – koordynator służb wywiadowczych, córka Adriany Rappin (z domu Rappaport). Eric Lander – dyrektor Biura polityki naukowej i technologii, urodził się na nowojorskim Brooklynie, syn profesor socjologii Rhody oraz adwokata Harolda Landera. David Cohen – zastępca dyrektora CIA, w roli tej występuje po raz drugi, bo w 2015 r. został z-cą dyrektora CIA, najwyższym rangą Żydem w tej szpiegowskiej agencji, nadzorował akcje likwidacji i torturowania bliskowschodnich „terrorystów”. Wcześniej był zastępcą sekretarza Skarbu ds. terroryzmu i wywiadu finansowego i zdobył pseudonim „guru sankcji”. W administracji Obamy działała też sekretarz zdrowia Rachel Levine. To pierwsza otwarcie transseksualna osoba na stanowisku zatwierdzanym przez Senat. À propos „zdrowia” – wspomniany wcześniej Ronald Klain odegrał kluczową rolę w wypracowaniu podejścia Bidena do pandemii COVID-19, która – przypomnijmy – była głównym orężem w obaleniu rządów Trumpa. Ciekawi też, że na swych doradców ds. zwalczania epidemii powołał Davida Kesslera, Aarona Keyaka, Rebeccę Katz, Jeffa Zientsa, a szefem Agencji Leków zrobił Joshuę Sharfsteina. Rochelle Walensky, dyrektor amerykańskich Centrów ds. Kontroli i Prewencji Chorób (odpowiednik naszego Sanepidu) to z kolei córka Edwarda Bersoffa i Carola Bersoff-Bernsteina, członków żydowskiej kongregacji Temple Emanuel w Newton. No i jeszcze jedno – pierwszą decyzją Bidena było przywrócenie wsparcia dla przemysłu aborcyjnego z funduszy federalnych.

Rachel Levine

Media żydowskie triumfują: Blinken jest trzecim żydem na tym stanowisku po Henrym Kissingerze i Madeleine Albright. To nie prawda – był nim także (w administracji Obamy) pełniący w nowej administracji funkcję specjalnego pełnomocnika prezydenta ds. klimatu John Kerry. Praktykujący irlandzki katolik z Massachusetts okazał się być Johnem Kohnem. Wg jego biografów, odkrycie żydowskich korzeni zaskoczyło nawet jego najlepszych przyjaciół. Synowie prapradziadka Benedikta Kohna urodzonego w śląskiej Białej k. Prudnika chmielarza w warzelni piwa, którzy „strasznie cierpieli z powodu antysemityzmu, jaki wówczas szalał w Europie”, porzucili żydowskie dziedzictwo i przeszli na katolicyzm. Postanowili także zmienić żydowsko brzmiące nazwisko. Nowe wybrali w oryginalny sposób – celując (z zamkniętymi oczyma) ołówkiem w mapę. A ten „trafił” w hrabstwo Kerry w Irlandii. Jeden z nich, szewc z zawodu, związał się z klezmerką z Budapesztu, wg niektórych pochodzącą z rodu rabina Judy Löwa, sławnego kabalisty i talmudysty, twórcy Golema. Po wyemigrowaniu do N. Jorku, biedny, regularnie uczęszczający do kościoła katolickiego na Brooklynie szewc, strzela sobie w łeb w hotelowej toalecie. Niektórzy mówili, że nie tyle z powodu bytowych problemów, co nie do zniesienia zbyt dużej duchowej, psychicznej i socjalnej udręki związanej ze zmianą wyznania. Syn nieszczęśnika pojął za żonę Rosemary Forbes z jednego z najstarszych rodów amerykańskich, spadkobierczynię miliardowej fortuny. Praprawnukiem Benedikta Kohna z Białej k. Prudnika jest Cameron, znany bostoński prawnik, który ożenił się z żydówką i wrócił do judaizmu.

Joe Biden to „katolik”, ale nieźle zblatowany z Żydami. I to nie tylko dlatego, że ma żydowskich powinowatych. 30 kwietnia 2013 r., podczas gali z okazji 100-lecia ADL, wygłosił niezwykłe przemówienie: „Czuję się tu jak w rodzinie. Wiem, iż ogromna większość Amerykanów uważa mnie za Żyda, a ja naprawdę jestem katolikiem. Jestem prawdziwym katolikiem, ale wykształciła mnie ADL. Byliście ze mną w każdej ważnej sprawie. Nie pamiętam nawet jednej, w której nie zgadzaliśmy się”. Trzy tygodnie później wygłosił w kwaterze ADL kolejną mowę: Jesteście sumieniem naszego społeczeństwa. Żydowskie dziedzictwo ukształtowało nas wszystkich.Tu kilka faktów: ADL to zbrojne propagandowe ramię żydowskiej loży B’nai B’rith, której podlegają wszystkie organizacje żydowskie; za istotę swej misji uważa wykluczenie wszelkich przejawów chrześcijaństwa z życia publicznego; stygmatyzuje katolików oskarżeniem, że Nowy Testament to nienawistna książka przesiąknięta antysemityzmem, odpowiedzialna za śmierć 6 milionów Żydów. Synowie Bidena, Beau i Hunter oraz córka Ashley weszli w związki małżeńskie z członkami the Tribe (czyli, jak sami Żydzi się określają, „plemienia”). I tak: Beau wziął sobie za żonę Hallie Olivere, która urodziła Bidenowi dwóch wnuków. W 2019 Hunter poślubił Melissę Cohen, a tuż przed ceremonią ślubną wytatuował sobie na bicepsie hebrajski napis „Shalom”, identyczny z tatuażem narzeczonej. W kwietniu Cohen urodziła Bidenowi wnuka, którego imienia nie ujawniła do dziś. W 2012 Ashley zawarła związek z Howardem Kreinem, a podczas przyjęcia ślubnego Joe Biden odtańczył żydowski taniec ludowy hora. „Jestem jedynym irlandzkim katolikiem, którego marzenie się spełniło, ponieważ moja córka wyszła za mąż za żydowskiego lekarza” – dowcipkował, wyraźnie zadowolony. Biden nie jest pierwszym prezydentem, który ma żydowskich zięciów, ale pierwszym, którego potomek wytatuował sobie na przedramieniu hebrajski napis. Biden nie tylko w tej kwestii rozstał się z Kościołem – gdy został wiceprezydentem nawoływał, licytując się przy tym z Obamą, do przyznania związkom homoseksualnym prawnego statusu tradycyjnych małżeństw.

Eric Lander

Kadrowe decyzje nowej administracji potwierdzają tajemnicę poliszynela – Joe Biden i Kamala Harris to tylko figuranci i rządził będzie ten sam układ, który sterował Obamą. „Powitajcie prezydenta Joebamę” – pod takim tytułem brytyjski „The Spectator” ujawnił intrygę. Rzecz jasna to nie globaliści będą urzędować w pomieszczeniach Białego Domu, ale ci sami, którzy zajmowali najwyższe stanowiska u boku Obamy. „Żaden z bliskich współpracowników Bidena z jego sztabu wyborczego, nie znajdzie posady w Białym Domu” – kpił „The Guardian”. To także wyraźna analogia do samego Obamy, który w 2008 r. mógł tylko bezsilnie podpisywać nominacje ludzi wskazanych przez waszyngtońskie elity. Tym razem jednak skala kadrowych „wrzutek” jest na tyle duża, że zakrawa na zamach stanu w łonie Partii Demokratycznej. Bo głównym beneficjentem sukcesu Bidena nie są miliony głosujących na niego, ale waszyngtońska plutokracja, która utraciła wpływ na politykę po zwycięstwie Trumpa w 2016, dokonała zamachu stanu i znowu zajęła należne jej miejsce na szczytach władzy. Epatują hasłami równości i różnorodności. Znakiem rozpoznawczym administracji zrobili Kamalę Harris „córkę hinduskich imigrantów i pierwszą kobietę na tym stanowisku” oraz Alejandro Mayorkas „syna uciekiniera z Kuby i pierwszego Latynosa w Białym Domu”. Wszystko to na pokaz. Jedynym wspólnym mianownikiem nominacji jest – żydokomuna!

Opis bolszewickiej rewolucji w USA można zacząć od słów Stalina: „Nie ważne, kto głosuje, ale ważne, kto liczy głosy”, i zakończyć słowami Lenina: „Władzy raz zdobytej nie oddamy nigdy”. Prawda jest taka, że media, Hollywood, uniwersytety, prezydenci miast wspierali anarchistów z Antify, bandytów z Black Lives Matter i radykałów przeróżnych ras i płci, nawet wtedy, gdy palili i plądrowali amerykańskie miasta. Prawdą jest też, że BLM to ruch bolszewicki, opowiadający się nie tylko za likwidacją „rasistowskiej” policji i „rasistowskich” więzień, ale za niszczeniem rodziny i białego społeczeństwa, uprawiający maoistowską partyzantkę miejską, o którym Patrisse Cullors, współzałożycielka ruchu, rozbrajająco szczerze powiedziała: „Jesteśmy wyszkolonymi marksistami”. I tu polski akcent – Andrzej Trzaskowski spędził rok na wirtualnej ławce szkolnej u Michaela Bloomberg, ucząc się „zarządzania miastem”, obok takich talentów jak burmistrz Jacob Frey, który ekstremistom oddał we władanie całe dzielnice Minneapolis. A tak przy okazji – dlaczego komunistycznym bojówkarzom w Seattle sekundują w Polsce chorobliwie antyamerykańskie typy, widzące w komunistycznej rebelii początek końca „Imperium Zła”, rzucające hasło „Śmierć Ameryce!” i nazywające w dodatku to hasło „myślą polską”?

Emhoff i Kamala Harris

Kto stał za rebelią? Ci sami, którzy od dekad propagują w USA komunizm. Komunistyczna rewolta nie narodziła się dziś. Jest na porządku dziennym od wielu dekad. Przypomnijmy – w latach 60. kwitła rewolucja, dla niepoznaki zwana rewolucją „dzieci kwiatów”. Niczym też innym były protesty przeciwko wojnie w Wietnamie. Żydzi stanowili 50% członków komunistycznej jaczejki Weather Underground wzywającej do obalenia „amerykańskiego imperializmu i powołania bezklasowego społeczeństwa komunistycznego”, która w latach 70. przeprowadziła serię zamachów bombowych w budynkach rządowych i… na Kapitolu, a jedna trzecia aresztowanych przez FBI członków organizacji była Żydami. W jej władzach był członek Komunistycznej Partii USA i sowiecki szpieg Bill Ayers. Ci sami wywrotowcy stali za ruchem Black Panther. Nie od rzeczy będzie tu przypomnieć, że Obama, syn komunistki i Kenijczyka był wychowankiem Billa Ayersa i politycznie sformatowany został w kręgach chicagowskich marksistów. Także otoczeniu Obamy w Białym Domu nie było daleko do tych kręgów. Przykładem John Kerry – trockista i pacyfista, który opluwał amerykańskich żołnierzy wracających z Wietnamu i powielał kremlowską propagandę.

Prekursorami wszystkich komunistycznych rewolt byli Żydzi emigrujący na przełomie wieków do Ameryki z terenów przedrozbiorowej Polski. W Nowym Jorku osiedliło się ich tak wielu, że miasto zwane było „Moskwą nad rzeką Hudson”, a oni sami opisywani jako „rojowisko skłóconych radykałów”. Ich liderzy gloryfikowali rozkwit życia żydowskiego i przywileje dla Żydów pod władzą bolszewików, a komunizm uznawali za „dobry dla Żydów”. David Rockefeller, po wizycie w Pekinie, chwalił Mao Tse Tunga, który zgładził kilkadziesiąt milionów Chińczyków. W latach trzydziestych XX wieku żydowscy emigranci z Europy Wschodniej wzięli w pacht amerykańskie uniwersytety, zamieniając je w kuźnie marksistowskich kadr. Zinfiltrowali organizacje studenckie, skomunizowali Hollywood, zdominowali centrale związkowe, zabrali się za kształtowanie amerykańskiej tożsamości. Przypomnieć trzeba, że prawie wszyscy wzywani przez Komisję McCarthy’ego i skazani za szpiegostwo na rzecz Moskwy była pochodzenia żydowskiego, że Sowieci zdobyli tajemnice bomby atomowej dzięki Rosenbergom i że są w tym liczne „polskie ślady”. Czy dzisiejsza pozycja amerykańskich Żydów nie jest przypadkiem pochodną siły owych nowojorskich bolszewików? Nawiasem mówiąc, ojciec herszta komunistów w Partii Demokratycznej Bernie Sanders pochodził ze wsi Słopnice koło Limanowej, i kiedy w 1920 Armia Czerwona szła na Warszawę, wstąpił do niej, a po przegranej uciekł do Nowego Jorku, gdzie poślubił Dorotę Glassberg, córkę imigrantów z Polski. Dziś amerykańscy Żydzi to w większości wyznawcy skrajnie lewicowych, jeśli nie komunistycznych idei. Jeśli dodamy do tego przyjaźń Netanjahu z Putinem, a właściwie z 1,5 milionem Żydów sowieckich, w tym z KGB-istami w szeregach Mosadu, czyli bliskowschodnim Birobidżanem, gdzie 30 procent tubylców mówi po rosyjsku i wznosi pomniki wdzięczności Armii Czerwonej, to po czyjej stronie jest i będzie ich sympatia?

Wszystkie rewolucje na świecie miały naturę żydowską. Była nią rewolucja bolszewicka. Była nią kierowana przez Różę Luksemburg i Karla Liebknechta rewolta komunistyczna w Niemczech i ustanowione po niej rządy bolszewickie w Bawarii i na Węgrzech. Były nią także brygady międzynarodowe walczące w Hiszpanii przeciwko gen. Franco. Na przestrzeni dziejów z zadziwiającą precyzją lokowali się zawsze po stronie burzycieli ładu społecznego. Dlaczego wśród wodzirejów Antify i BLM przeważają Żydzi? Skąd sojusz z marksistami spod znaku Bernie Sandersa? Dlaczego stawiają na ludzi, którzy otwarcie gardzą Ameryką? À propos – hamując marsz Chińczyków Jedwabnym Szlakiem, Trump naruszał interesy żydokomunistycznego lobby czerpiącego ogromne korzyści z biznesu z Chinami, a dziś Biden podpisuje wszystkie dekrety piórem wykonanym w Chinach.

Mitem jest, że został prezydentem dzięki Żydom i był najbardziej prożydowskim prezydent w historii USA. Że tak nie jest świadczyło poparcie lobby żydowskiego dla Hillary Clinton i powyborcze sondaże wykazujące, że 80 procent Żydów poparło Bidena. To prawda, że próbował zneutralizować żydowskie lobby, obnosząc się z filosemityzmem. Ale czy nie wychodził ze słusznego założenia, że nie można walczyć ze wszystkimi? Mitem nie jest natomiast to, że za jego obaleniem kryła się „bolszewicka rewolucja”, i że był ofiarą „żydowskiego spisku”. A może w tym wszystkim nie chodziło o zablokowanie wyboru Trumpa na drugą kadencję, ale o coś zupełnie innego? Może o to, że stetryczały Biden przekaże władzę Kamali Harris, która zrealizuje agendę Emhoffa?

Dlaczego go nienawidzą? Dlaczego za impeachmentem stoją wyłącznie Żydzi? Dlaczego wśród autorów najbardziej jadowitych wypowiedzi pod jego adresem są tylko żydowskie nazwiska? Może dlatego, że pierwszą decyzją Trumpa była ustawa pro-life, że o likwidację 5 milionów miejsc pracy obwinił globalistów, a o monstrualne zadłużenie państwa architektów wojen na Bliskim Wschodzie? Może dlatego, że powiedział „America first” i oskarżał Sorosa o sprowadzanie nielegalnych imigrantów dla „wymazania białego i chrześcijańskiego oblicze Ameryki”? A może dlatego, że uznano go za antysemitę, bo podczas kampanii ‚2016 wykorzystywał spot ze zdjęciami Sorosa, Yellen, prezesa Goldman Sachs Lloyda Blankfeina i gwiazdy Dawida na stosie dolarów – z jasnym przekazem: Clintonowa jest marionetką w żydowskiej konspiracji? A może dlatego, że nie mieli nad nim kontroli? Przypomnijmy sekwencję wydarzeń: hasłem Trumpa była „walka z układem”; poparcie republikańskiego establishmentu uzyskał dopiero wtedy, gdy zagroził, że wystartuje jako kandydat niezależny.

Trump jednak na swój sposób wygrał, bo zwalczające go żydokomunistyczne „głębokiego państwa” musiał ujawnić, kto w Ameryce rządzi, w sytuacji gdy jego samo istnienie było najpilniej dotąd strzeżoną tajemnicą.

Za komentarz wystarczą imiona i nazwiska tych, którzy Trumpa zdradzili: Tim Geithner, z funduszu inwestycyjnego Warburg Pincus; Jonathan Shulkin z Valor Equity Partners; John Doerr z Kleiner Perkins; Stephen Mandel z Lone Pine Capital; Mark Zuckenberg z Facebook Inc., Jack Dorsey z Twitter Inc., Susan Wojcicki z YouTube; David Rubenstein z CarlyleRay; David Salomon z Goldman Sachs, Thomas Gottstein z Credit Suisse, James Gorman z Morgan Stanley; Steve Schwarzman z Blackstone; Adena Friedman z Nasdaq; Jeffrey Ubben z Inclusive Capital; Larry Ellison z Oracle; Safra Catz z Apollo Global Management; Peter Thiel z Goldman Sachs; Peter Scher z Citigroup; Candi Wolff i Rich Lesser z Boston Consulting Group; Jeff Bezos z Amazon, no i syn Sorosa Jonathan.

Donald Trump odszedł. Greenblatt i Schumer triumfują. Formowana lub raczej firmowana przez Bidena administracja to bolszewicka, kontrkulturowa rekonkwista. Nie ma gułagów, ale będą reedukacyjne obozy, a przeciwnicy polityczni uznawani za terrorystów. W nowej bolszewickiej republice pojawi się też sprawa Polski, bo w osobie Trumpa straciliśmy sojusznika. Przed Polską ciężkie dni, bo nie Biden będzie prezydentem, ale ADL, Zuckerberg i fundacje Sorosa, a w nich oparcie znajdą roszczenia do pożydowskiego mienia. Będzie też nowy ambasador ambasador USA, i jeszcze zatęsknimy za Mosbacher. I po raz kolejny czkawką odbija się, że ze stosunków polsko-amerykańskich rząd zrobił stosunki polsko-żydowskie, a do kontaktów z Trumpem wynajął żydowskich pośredników, czyli tych, którzy Trumpa zdradzili i obalili.

Krzysztof Baliński

Krzysztof Baliński – Dyplomata i politolog. W latach 1991- 1995 ambasador RP w Syrii i Jordanii. Publicysta poruszający zagadnienia polityki międzynarodowej i polskiej dyplomacji. Publikował w „Nasza Polska”, „Tygodnik Solidarność”, „Głos”, „Warszawska Gazeta”, www.polishclub.org. Autor książek: MSZ polski czy antypolski? Ministerstwo Spraw Obcych Polska czy Polin? – sekrety relacji polsko-żydowskich .

Za: wprawo.pl (Lut 9, 2021) | https://wprawo.pl/k-balinski-nasi-ludzie-w-bialym-domu/

Imigracja islamska: «Żydowska miotła» na chrześcijaństwo w Europie.

Imigracja islamska: «Żydowska miotła» na chrześcijaństwo w Europie…

Date: 14 giugno 2023Author: Uczta Baltazara babylonianempire

Barbara Lerner Spectre – jest Żydówką, założycielką Instytutu Studiów Żydowskich Paideia. Finansowana przez państwo szwedzkie, Paideia ma na celu nauczanie «wartości żydowskich» przywódców na całym świecie. Według Lerner Spectre, wielokulturowość jest «niezbędna dla przetrwania Europy». https://paideia-eu.org/ https://paideia-eu.org/people-p/paideia-staff/ (2 osoby urodzone w Polsce)

“Europa nie stała się jeszcze wielokulturowa i wierzę, że będziemy częścią jej transformacji. Europa nie będzie już takim monolitycznym społeczeństwem, jakim była w przeszłości. Żydzi znajdą się w centrum owej ogromnej transformacji Europy, a niektórym będzie przykro z powodu priorytetowej roli Żydów. Ale bez tej priorytetowej roli i bez tej transformacji Europa nie przetrwa” – stwierdza Lerner Spectre

Żydzi są głównymi promotorami imigracji i wielokulturowości w Europie. Chcą Europy wieloetnicznejbez tożsamości narodowej. I to nie jest  żadna «teoria spiskowa», to nie jest tajemnica. To fakt i oni sami to przyznają.

Wielokulturowość: Żydzi chcą jej w cudzych krajach, ale nie w Izraelu! – Masowa imigracja: Żydzi chcą jej w Europie, ale w Izraelu wznieśli mury pod napięciem, aby uniemożliwić migrantom wejście do ich państwa!Metysaż: Żydzi sponsorują go na Zachodzie, ale sami kojarzą się między sobą. Oni są “wybrańcami”, inni to goje.

https://youtube.com/watch?v=G45WthPTo24%3Fversion%3D3%26rel%3D1%26showsearch%3D0%26showinfo%3D1%26iv_load_policy%3D1%26fs%3D1%26hl%3Dit%26autohide%3D2%26wmode%3Dtransparent

VIDEO: https://www.facebook.com/chiara.lagrange/videos/2714998185309824

Barbara Lerner Spectre (ur. 1942) jest naukowcem[1] i wykładowcą filozofii, który jest dyrektorem-założycielem organizacji Paideia,[2] Europejskiego Instytutu Studiów Żydowskich w Szwecji, bezwyznaniowego instytutu akademickiego założonego w 2001 roku. Barbara Spectre urodziła się w Madison w stanie Wisconsin. Studiowała filozofię i uzyskała tytuł Bachelor of Arts na Columbia University oraz tytuł Master of Arts na NYU, uzyskując tytuł doktora filozofii na Uniwersytecie Bar-Ilan. Wyszła za mąż za rabina Philipa Spectre i w roku 1967 przeprowadziła się do Aszkelonu w Izraelu, gdzie pracowała na wydziale studiów żydowskich w Achva College of Education. Po przeprowadzce do Jerozolimy w 1982 roku, pracowała na wydziale filozofii w Instytucie Shalom Hartman w Jerozolimie, Centrum Melton Uniwersytetu Hebrajskiego i Yellin College of Education, gdzie została uznana za wybitnego wykładowcę w latach 1995-1997. Była przewodniczącą-założycielką Instytutu Schechtera w Jerozolimie w 1984 roku. W latach 1987, 1990, 1992, 1996 była stypendystką United Synagogues, Midwest Regions i prowadziła liczne wykłady w całych Stanach Zjednoczonych. https://en.wikipedia.org/wiki/Barbara_Lerner_Spectre

…………………..

David Touitou jest francuskim rabinem. Jest znany głównie we francuskojęzycznej społeczności żydowskiej i publikuje w Internecie filmy wideo z “kursami”, w których mówi o judaizmie. Jest również związany z francuskojęzyczną żydowską stroną internetową Torah Box, gdzie często dzieli się swoimi poglądami. Stał się znany dysydentom dzięki kilku filmom wideo, zwłaszcza nagranym przez antysyjonistycznych i antysemickich dysydentów. Te dwa filmy są czasami wykorzystywane przez dysydentów do uzasadnienia teorii żydowsko-syjonistycznego spisku mającego na celu zniszczenie Europy i chrześcijaństwa. Kontrowersje wokół rabina wynikają z dwóch nagrań wideo, często łączonych ze sobą, w których mówi on o Europie, chrześcijaństwie i islamie.

W nagraniu wideo z 2013 r. rabin Touitou mówi, że Europa zostanie wkrótce “najechana” przez islam i opisuje tę “inwazję” jako “doskonałą wiadomość” dla Żydów. Opowiada się również za tym, by islam zastąpił chrześcijaństwo jako religia większościowa w Europie. Wideo to zostało wyemitowane przez E&R w 2016 roku[1], ale także w filmie Raptor Dissident, w którym atakowany jest Alain Soral[2], lub w utworze Juden Raus nacjonalistycznego rapera YoM. Wideo jest również przekazywane przez innych dysydentów, często antysemickich, w sieciach społecznościowych i Internecie. Na drugim filmie rabin Touitou mówi, że islam dąży do wyeliminowania “siedziby chrześcijaństwa”, co uważa za dobrą rzecz. 3] Ten film, podobnie jak pierwszy, jest często wykorzystywany w kręgach dysydenckich, na przykład przez rapera YoM i Alaina Sorala. Rabin twierdzi, że islam może być użyty jako “miotła Izraela”, aby chrześcijaństwo zniknęło. https://wiki-dissidence.dimg.fr/David_Touitou

VIDEO (ocenzurowane na YT) z napisami angielskimi i włoskimi dostępne pod linkiem: https://www.facebook.com/InformarePerSopravvivere/videos/482569935844328/?extid=CL-UNK-UNK-UNK-AN_GK0T-GK1C&mibextid=2Rb1fB

https://youtube.com/watch?v=8qST8I3j0u4%3Fversion%3D3%26rel%3D1%26showsearch%3D0%26showinfo%3D1%26iv_load_policy%3D1%26fs%3D1%26hl%3Dit%26autohide%3D2%26wmode%3Dtransparent

https://m.facebook.com/rav.touitou https://play.google.com/store/apps/details?id=bh.Lancement.ToratHaim

INFO: https://www.egaliteetreconciliation.fr/Rappel-Rav-Touitou-C-est-une-excellente-nouvelle-que-l-islam-envahisse-l-Europe-34615.html

Igrzyska nasze i cudze. Profesorissimus i profesorissima.

Igrzyska nasze i cudze. Profesorissimus i profesorissima.

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  13 czerwca 2023 tekst

Próba urządzenia igrzysk dla wyznawców Jarosława Kaczyńskiego z okazji 80 rocznicy rzezi wołyńskiej, podczas której Ukraińcy wymordowali od 120 do 200 tysięcy Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej, natrafiła na ukraińską kontrę i musiała zakończyć się tak zwanym „wesołym oberkiem”. Przypomnijmy; w lipcu minie 80 lat od masakry Polaków, jakiej dopuścili się Ukraińcy, przygotowując dla siebie Lebensraum. Jak pisze w swoim pamiętnikach Adam hr. Ronikier, podówczas prezes Rady głównej Opiekuńczej – drugiej – obok Polskiego Czerwonego Krzyża – polskiej organizacji oficjalnie działającej w Generalnym Gubernatorstwie, Delegatura Rządu Na Kraj kategorycznie zabroniła mu organizowania polskiej samoobrony, wskutek czego polscy obywatele przeznaczeni przez Ukraińców do eksterminacji, zostali wydani na pastwę okrutnego wroga.

Okrutnego – bo wszystkie relacje, jakie pieczołowicie zebrali Zbigniew i Ewa Siemaszkowie w dwutomowym dziele o ludobójstwie ludności polskiej na Wołyniu, eksponują okrucieństwo Ukraińców, które nawet w Niemcach budziło zdumienie i odrazę. Na przykład w relacji kobiety, której udało się przeżyć rzeź jako 8-letniej dziewczynce czytamy, że wybiegła z matką z płonącej wsi, której mieszkańców Ukraińcy właśnie mordowali, w pola. Ale rezuny je tam dogoniły; ją przebili bagnetem, a nad matką się pastwili. Oberżnęli jej piersi, wyłupili oczy, ucięli język i – sądząc, że ofiary już nie żyją – sobie poszli. Po jakimś czasie dziewczynka się ocknęła. Ocknęła się też i matka. Usiadła, a przedstawiała sobą widok tak przerażający, iż kobieta po latach wyznaje: „bałam się jej”.

Tymczasem – jak pisze Adam hr. Ronikier – można było temu zapobiec i na dowód podaje przykład dwóch działaczy RGO z Równego, którzy, nie oglądając się na Delegaturę Rządu, załatwili z niemieckim Kreishauptmanem broń. Rozdali ją miejscowym Polakom, a ci – jak pisze Ronikier – nie tylko utrzymali Ukraińców w ryzie, ale w dodatku zaprowadzili bezpieczeństwo i porządek w całym rejonie. Mimo to władze Rzeczypospolitej Polskiej, ze strachu przez Churchillem, który dwa lata później, wraz z prezydentem Rooseveltem, sprzedał Polskę Stalinowi, jak sprzedaje się krowę, wyrzekły się wtedy tych polskich obywateli.

Co gorsza, współczesne władze Rzeczypospolitej Polskiej znowu ich się wyrzekają, tym razem ze strachu przez Panem Naszym Miłosiernym z Waszyngtonu – żeby przypadkiem ich nie zdmuchnął i na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu nie zainstalował w charakterze Jasnego Idola, choćby pana Hołowni, czy nawet – pobożnego Jarosława Gowina. W sytuacji Polski taka podmianka nic by nie zmieniła – ale w sytuacji pretorian Naczelnika Państwa zmieniłaby sporo – że wtedy musieliby umizgiwać się nie do Jarosława Kaczyńskiego, tylko do innego Męża Opatrznościowego. Wspominam o tym, by pokazać, za jaką cenę współczesne władze Rzeczypospolitej wyrzekają się tych polskich obywateli po raz drugi.

Ale incipiam. W ramach przygotowywania igrzysk na lipiec, rzecznik MSZ w Warszawie, pan Łukasz Jasina, ten sam, co to poinformował nas, iż Polska jest „sługą narodu ukraińskiego”, ni stąd, ni zowąd chlapnął, że prezydent Zełeński powinien za rzeź wołyńską „przeprosić”. Nie sądzę, by pan Jasina był tak głupi, żeby w to wierzył, albo żeby naprawdę przywiązywał wagę do przeprosin prezydenta Zełeńskiego, ale przypuszczam, że chodziło o to, żeby na wypadek, gdyby w lipcu jakaś Schwein powiedziała, że rząd „dobrej zmiany”, który na podstawie umowy z 2 grudnia 2016 roku zobowiązał się do nieodpłatnego udostępniania Ukrainie zasobów całego państwa, przez 8 lat nie załatwił z Ukraińcami nawet zgody na ekshumację ofiar, nie mówiąc już upamiętnieniu ich na miejscach polskich wsi, które wtedy zostały metodycznie zrównane z ziemią. W zamian za to wyznawcy Jarosława Kaczyńskiego mieliby się onanizować żądaniem pana Jasiny.

Ale dla Ukraińców i tego było za wiele, toteż ambasador tego kraju w Warszawie, pan Bazyli Zwarycz ofuknął Polskę, że żądanie, by prezydent Zełeński, czy Ukraina coś zrobiła, jest niedopuszczalne i nieodpowiedzialne. Rzeczywiście; Polska dała już Ukrainie wszystko, co mogła dać, więc niby dlaczego prezydent Zełeński miałby coś robić, skoro i on wie i my wiemy, że bez względu na to, co Ukraina jeszcze zrobi, Polska będzie jej nadskakiwała? Pozorem moralnego uzasadnienia tego nadskakiwania, jest lansowana przez koła rządowe i sprostytuowaną rządową telewizję fałszywej od samego początku tezy, jakoby Ukraina „broniła Polski”. Już nie chodzi nawet o to, że – jak otwartym tekstem wyjaśnił amerykański sekretarz obrony Lloyd Austin – celem tej wojny jest „osłabienie Rosji”, chociaż warto zwrócić uwagę, że Rosja jakoś tam sobie radzi, podczas gdy Polska została wskutek tej wojny już osłabiona i to nie przez Putina, tylko przez swoje władze państwowe i przez prawie 2 miliony ukraińskich obywateli, których wzięła na swoje utrzymanie.

Teza, jakoby Ukraina walczyła za Polskę, służy jako uzasadnienie roszczeniowej, żeby nie powiedzieć – mocarstwowej – postawy ukraińskich władz wobec Polski, a to, że media rządowe i nierządne zresztą też – bezmyślnie ją powtarzają – to tylko jeszcze jedna ilustracja uwiądu polskiej myśli politycznej, która została oddana w arendę ukraińskiemu Sztabowi Generalnemu.

Po tym obsztorcowaniu Polski, w kręgach naszych Umiłowanych Przywódców zapanowała konsternacja, bo wyglądało na to, że zaplanowane na lipiec igrzyska spaliły na panewce. Przypuszczam tedy, że uprosili prezydenta Zełeńskiego, żeby rzucił im jakiś ochłap, dzięki któremu, po tym pierdnięciu im w nos przez pana ambasadora Zwarycza, mogliby jako-tako wyjść z twarzą. Toteż do Warszawy przybył jegomość piastujący godność przewodniczącego, tamtejszego Najwyższego Sowieta, pan Rusłan Stefańczuk, który powiedział kilka niezobowiązujących banałów, w rodzaju, że „musimy przyjąć bolesną prawdę” – i temu podobnych. Ale i ten ochłap może nam utknąć w gardle, bo sprytny pan Stefańczuk przezornie nie ujawnił, jaką to mianowicie „prawdę” musimy „przyjąć”.

Chodzi o to, że strona ukraińska stoi na nieubłaganym stanowisku, że w 1943 roku na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej trwała „wojna domowa”, a nie żadne „ludobójstwo”, więc właśnie dlatego ambasador Zwarycz poinformował, że o ile w ogóle można w tej sytuacji mówić o przeprosinach, to powinny one odbyć się według formuły: „przebaczamy i prosimy o przebaczenie”. I obawiam się, że nasi Umiłowani Przywódcy tak właśnie zrobią, zwłaszcza gdy naciśnie ich Pan Nasz Miłosierny z Waszyngtonu, żeby Ukraińcom jakoś osłodzić prawdopodobne „zamrożenie konfliktu”, czyli przyjęcie do wiadomości rozbioru Ukrainy – bo zapowiadana ofensywa, której rezultatem ma być ostateczne zwycięstwo, jakoś nie może się rozpocząć. Najpierw był mróz, do niedawna przyczyną było błoto, ale teraz błoto już chyba obeschło, więc obecną przyczyną może być kurz. Strasznie ubolewał nad nim, znaczy – tym kurzem – feldmarszałek Erich von Manstein, pisząc w „Straconych zwycięstwach”, że podczas marszu jeden czołg nie widział czołgu jadącego przed nim, a samochód – samochodu, a na domiar złego filtry powietrza w motorach tego nie wytrzymywały, silniki się zacierały – i tak dalej.

Jakby tego było mało, do Polski przybyła delegacja jakichś Wiece Czcigodnych jejmości z Parlamentu Europejskiego, w którym odsetek wariatów w sensie medycznym przekracza i to znacznie średnią europejską. Pretekstem do tych odwiedzin, była interwencja w sprawie Cioci Ruchli, inaczej – Królowej Anielskiej, czyli pani Barbary Engelking – która podobno doznaje męczeństwa i przeżywa katusze za sprawą pana ministra Czarnka, co to w zatwardziałości swojej zagroził odcięciem forsy dla szaraszek, które pod pretekstem „badań naukowych” uprawiają antypolską, żydowską propagandę. Ale – jak ujawnił pan wiceminister edukacji i nauki pan Tomasz Rzymkowski – przyczyną furii, w jaką wpadły owe Wielce Czcigodne ichmoście, było przekazane im zaproszenie na beatyfikację rodziny państwa Ulmów. Ta rodzina podczas niemieckiej okupacji przechowywała u siebie w Markowej na Podkarpaciu Żydów – za co w Generalnym Gubernatorstwie groziła kara śmierci dla całej rodziny. Tymczasem u państwa Ulmów mieszkało na poddaszu ośmioro Żydów i to ponad rok. Na skutek donosu Niemcy rozstrzelali całą rodzinę Ulmów, to znaczy – rodziców (pani Ulmowa była w ciąży), sześcioro ich dzieci i wszystkich schwytanych Żydów. Zgodnie z decyzją papieża Franciszka, 10 września 2023 roku odbędą się w Markowej uroczystości beatyfikacyjne rodziny państwa Ulmów – i na te właśnie uroczystości pan minister Czarnek zaprosił owe ichmoście, co doprowadziło je do furii.

Warto zastanowić się – dlaczego? Możliwości jest kilka. Pierwsza taka, że po co rozdrapywać stare rany i przypominać Niemcom, że mordowali nie tylko Żydów, ale również Polaków – w ogóle – kogo popadło? Chociaż nie można tego wykluczyć, to myślę, że przyczyną jest beatyfikacja polskiej rodziny, która została zamordowana za ukrywanie Żydów. Tymczasem Ciocia Ruchla, w sprawie której interweniowały ichmoście, przecież dopiero co skarciła Polaków, to znaczy – mniej wartościowy naród polski, że nie pomagał Żydom, tak, jak powinien. Ciocia Ruchla zresztą nie jest tu wyjątkiem, bo basuje jej pan Grabowski, którego zdaniem Polacy do dzisiaj nie potrafią uporać się z holokaustem. Muszę powiedzieć, że jak słyszę takie opinie, że w sprawie holokaustu Polacy nie tylko nie stanęli na wysokości zadania, ale nawet – jak odkryła pani dr Alina Cała z Żydowskiego Instytutu Historycznego – również mordowali Żydów i to nawet wydajniej, niż Niemcy, to sobie myślę, że może szkoda, że to nieprawda – ale mniejsza o to, co ja tam sobie myślę – bo ważniejsze jest przecież to, z jaką rezolucją przeciwko Polsce wystąpi teraz Parlament Europejski i co Polska będzie musiała zrobić w ramach operacji przebłagalnej. Nawiasem mówiąc, warto zwrócić uwagę, że uroczystości beatyfikacyjne są zazwyczaj urządzane w Rzymie, skąd nagłaśniane są na cały świat. Tym razem nie – tylko w zabitej deskami Markowej, skąd niewiele trafi na świat. Najwyraźniej papież Franciszek nie chce narazić się Niemcom, skąd, dzięki istniejącemu tam podatkowi kościelnemu, płyną do Stolicy Apostolskiej pieniądze, umożliwiające watykańskim prałatom dolce vita.

Jestem pewien, że Parlament Europejski wymyśli tu niejedno, ale zanim to nastąpi, w czynie społecznym podsuwam projekt racjonalizatorski w nadziei, że Wielce Czcigodna grafina Róża Thun und HändeHoch oraz inni tamtejsi przedstawiciele obozu zdrady i zaprzaństwa, będzie go popierała. Chodzi o to, by w Polsce pojawił się specjalny stopień naukowy: profesorissimus, który w odmianie kobiecej nosiłby nazwę: profesorissima. Tak, jak Józef Stalin został generalissimusem, to Ciocia Ruchla mogłaby zostać mianowana profesorissimą, zaś pan Grabowski i pan Jan Tomasz Gross – profesorissimusami. Taki stopień były przyznawany za wiekopomne odkrycia, które przedtem nikomu nie przyszły do głowy, albo za nowe, niezwykle oryginalne metody badawcze. Cioci Ruchli taki tytuł mógłby być przyznany za odkrycie, że śmierć goja, to rzecz biologiczna, nie warta nawet splunięcia, podczas gdy śmierć Żyda – aaa, to co innego, ona ma wymiar kosmiczny. Dla pana Jana Tomasza Grossa, jako „historyka” honoris causa i to od razu – „światowej sławy” – tytuł ten mógłby być przyznany za odkrycie nowej, niezwykle oryginalnej metody badawczej w postaci „objawienia”, którą posłużył się przy sporządzaniu na obstalunek wiekopomnego działa „Sąsiedzi”, no a panu Janowi Grabowskiemu – za „korzenie” – a także z powodu, że omne trinum perfectum, wobec czego profesorissimusów też powinno być co najmniej trzech. Nauka polska nic by na tym nie straciła, a być może ciocia Ruchla, podobnie jak pozostała dwójka, by się tym udelektowali przynajmniej na jakiś czas, a w tej sytuacji może i Parlament Europejski przestałby się nas czepiać?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Anatomia podkopywania chrześcijaństwa, czyli dialog “tohu” z “wabohu”, mętu z zamętem

Anatomia podkopywania chrześcijaństwa, czyli dialog “tohu” z “wabohu”, mętu z zamętem

Wawel 12 czerwca 2023 /anatomia-podkopywania-chrzescijanstwa

Ostatnio mieliśmy do czynienia z dwoma ważkimi wydarzeniami:

1. skandaliczna sprawa Marciniaka, czyli kwestia legalności działalności dywersyjnych NGO-osów 

2. antypolska hucpa Grossa w Niemieckim Instytucie Historycznym przerwana przez Grzegorza Brauna.

Są to fakty brzemienne, zasługujące na analizy i zdecydowane reakcje – co do tego wszyscy są zgodni.

W tym, żeby wybrać właściwe zachowania w narastającej orwellowskiej rzeczywistości przydatne może być szczegółowe wniknięcie w jej genezę, korzenie, źródła, początki oraz lokalizacja inseminatorów owego chorego świata czyniącego Polskę “mocarstwem humanitarnym” rozgrabianym ze wszystkich stron i podkładającym się każdemu.

Cofnijmy się więc do roku 1988, gdy Titanic transformacji wyruszał z portu…

DIALOG TITANICA Z GÓRĄ LODOWĄ)

SPIS TREŚCI

  • Rok 1988 – otwarcie bram dla powolnej dezintegracji chrześcijaństwa i jego zasad: uczciwości i wspólnotowości
  • Wały antypowodziowe przerwane czyli obcy żywioł w natarciu
  • Przedefiniowanie chrześcijaństwa wyszło z kolebki polskości
  • Rok 1997 – filosemityzm antychrześcijański i walka z polskim patriotyzmem zaczyna drugi etap ofensywy
  • Ekspansja i dziedzictwo dialogu: aktywny antypolonizm organizacji pozarządowych
  • Tolerancja sprytnie i za państwowym wynagrodzeniem  zarządzająca wzbudzaniem poczucia winy i strachu
  • Niektóre metody erodowania chrześcijaństwa
  • Nieoczekiwana puenta wesołego święta czyli fałszywy rabin naucza w kościele
  • Gazeta Wyborcza i jej autorytety (prof. Zoll, Frasyniuk) węszą faszyzm
  • Paleta metod dezinformacji – agencje odwracające fakty ogonem i… „znaczy kapitan”
  • Nadpobudliwość antynarodowa
  • Smutny finał czyli proislamizacja, ciągłość środowisk i złowieszczy letarg strażników wiary

ROK 1988 – OTWARCIE BRAM DLA POWOLNEJ DEZINTEGRACJI CHRZEŚCIJAŃSTWA I JEGO ZASAD: UCZCIWOŚCI I WSPÓLNOTOWOŚCI

Pamiętam wywiad ze starym księdzem egzorcystą, który zapytany przez dziennikarza kiedy Zło do nasz weszło odpowiedział: na Zachód w latach 60-tych, do Polski w początku lat 90-tych. Pytający zaoponował, jak to, przecież wolność, demokracja, ksiądz odparł coś w tym rodzaju – Polska wtedy, do początku lat 90-tych, była jeszcze czysta (…)                                                           [komentarz internauty]

Jak przebiegały (w skrócie) etapy powrotu, mówiąc językiem prezydenta Dudy, „przyjaciół” Polski oraz ich specyficznej internacjonalnej, tęczowej kultury i mentalności na ziemie polskie? Przyjaciół wraz z ich tradycyjną, koteryjną, kastową, nepotyczną i antychrześcijańską mentalnością, które nie mogły nie odbić się na ekonomii i gospodarce. A co stokroć ważniejsze: na kulturze i duchowości Polski… Jak wyglądało przygotowanie gruntu pod „prace wykończeniowe” firmy nomenklaturowej abpa Gądeckiego? No cóż… Bez zagłębiania się w szczegóły i preliminaria sektorowe możemy uznać za datę graniczną 1988 rok i spotkanie Sorosa z Jaruzelskim omawiające wariant „wybawienia” Polski (wybawienia od… własności i chrześcijaństwa) za pomocą planu Sorosa-Sachsa-Liptona.

1988 – to b. ważny rok w tym antypolskim rozkładzie (jazdy):

  1. plan dwóch zreformowanych członków światowej społeczności żydowskiej (Sorosa-Sachsa) wspomaganych przez D. Liptona, pierwszego Prezydenta MFW (wcześniej zaufanego pracownika banku – jakiegoż, jak nie tego, który tworzyli kiedyś Moses Taylor i Samuel Osgood – czyli banku Citi)
  2. drugi efekt wizyty Sorosa: zgoda władz na utworzenie filii Open Society, czyli Fundacji Batorego [„judaizm otwarty” – termin mój, wawel]
  3. wznowienie działalności Kongregacji Wyznania Mojżeszowego w Warszawie i wybór pierwszego od lat rabina Warszawy oraz Naczelnego Rabina Polski (Pinchasa Menachema Noskowicza) na mocy porozumienia z Izraelem  (judaizm ortodoksyjny i reformowany)
  4. przygotowanie do odtworzenia głównych polskich gmin wyznaniowych żydowskich (GWŻ), ważniejsze gminy zostały odtworzone w 1993 r. od razu zaczynając się ubiegać o zwrot mienia
  5. rozpoczęcie wydawania Gazety Wyborczej (organu KOR, organizacji w dużej mierze animowanej przez „podziemne” polskie loże).
  6. preparacja partii będącej – w terminologii Baudrillarda – symulakrum polskiej prawicy narodowej “pod przewodnictwem” Jarosława Kaczyńskiego (“duchowego” sukcesora papieża polskiej opozycji, Jana Józefa Lipskiego).

I

Ilustracja 1. Polska klapa

WAŁY ANTYPOWODZIOWE PRZERWANE CZYLI OBCY ŻYWIOŁ W NATARCIU

Potem, po tych położonych pod koniec lat 80 kamieniach węgielnych profilu środowiskowego i „metodologicznego” Nowej Rzeczpospolitej (ty posadę mnie, a ja, kuzynie, tobie, byle przy żłobie…) było już z górki. Powoli narastała atmosfera stygmatyzowania 

1. wiary

2. patriotyzmu, ba, stygmatyzowania nawet

3. przyzwoitości i uczciwości (uczciwość ma się przecież nijak do kastowości i nepotyzmu).

Wszak dla Nadreprezentantów owe trzy „przesądy (wiara, patriotyzm, uczciwość) były to tylko przeszkody w rozwijaniu środowiskowych interesów, oderwanych od poczucia wspólnoty i odpowiedzialności elit za… resztę. Póki reszta – po szekspirowsku – była tylko milczeniem, praca i interesy internacjonalnych koterii szły dobrze.

W 2015 wygrała Dobra Zmiana – zdawało się, że realnie, okazało się, że tylko deklaratywnie i szczątkowo. Zamiast odpowiedzialności narodowej (nie kastowej i niewolniczej wobec zewnętrznych “centrów siły”) mieliśmy tylko projekcję 3D i symulację polskości. Z wierzchu palenie świeczek i zawodzenie pieśni powstańczych a jak poskrobać głębiej, to widać było rwący nurt antypolonizmu a nawet – w pewnych fragmentach – antychrystianizmu pod flagą biało niebieską i tęczową oraz skandaliczny trend historycznego rewizjonizmu II wojny światowej (Gross, Engelking) obficie finansowany z budżetu.

Zaczęły mnożyć się przeróżne kuriozalne wypowiedzi J. Kaczyńskiego, J. Gowina, A. Dudy, P.Glińskiego oraz bulwersujące czyny i inicjatywy:  rezygnacja z polskiej ustawy o IPN na rzecz ustawy pisanej przez służby Izraela w siedzibie Mosadu, rejestracja B’nai B’rith, ściągnięcie do Polski agendy neomarksistowskiej (AJC), zagadkowy duumwirat Morawiecki-Daniels, budżetowy wikt dla Engelking, Grossa, Bilewicza itp. itp.).

Powoli przygotowywano dwie „sprawy” (spraw, o spraw, bym widziany był jako człek praw…): reaktywację wolnomularstwa w naszej biednej ojczyźnie oraz budowę „świątyni dialogu”, czyli muzeum Polin („eksterytorialne centrum antypolskiej agitacji” wg genialnej definicji G.Brauna). Loża BB prawie pierwszego dnia po reaktywacji zabrała się… do ograniczania polskiego rynku medialnego i zarządzania nim wysuwając żądania odebrania koncesji TV Trwam i Radiu Maryja.

Co za tupet i bezczelność! Cóż za naiwność Polaków (czytaj: zinfiltrowanie, snobizm plus dobroduszność i sentymenty piłsudczykowskie partii PIS), by zgodzić się na postawienie tego sakralnego (Religia Narodowego Ego i Religia Holokaustu) obiektu, którego 90% funkcji sprowadza się do bycia celem pielgrzymek izraelskiej młodzieży i młodzieży z diaspory intoksykowanej nienawiścią do Polaków. I tak to Polska „za ostatni grosz” (Gross) postawiła sobie betonowy pręgierz na siebie… Cóż, gdy większość Polaków pod urokiem zielonego jabłuszka i chmielu pełnych snu (jak w podtekście głosiła piosenka: “jabłuszko jabłuszko jabłuszko pełne snu / Gdzie spojrzeć jabłuszko jabłuszko tam i tu”) – dała palec, wzięto im rękę. Ułożoną dla żartu w znak „V” (znany z dialektu „Mazowieckiego” ;).

Tak zazwyczaj bywa, gdy jedna ze stron nie wytrwa w postanowieniu separacji lub rozwodu pod namową episkopatu teściowej. Wtedy toksyczny związek zaczyna się na nowo a spokój oddala się. I żonę przywiązuje się do męża wymuszając na niej, by dała mu jeszcze jedną szansę i by unikała mówienia źle o nim („antysemityzmu”). A on, jak to on, wynosi kolejne rzeczy z domu spieniężając je, by było na picie. Tak najczęściej wygląda „dialog” (musicie porozmawiać ze sobą, nie bądź taka uparta – rajfurzy teściowa episkopatu…).

PRZEDEFINIOWANIE CHRZEŚCIJAŃSTWA WYSZŁO Z KOLEBKI POLSKOŚCI

Mentalność żydowska (zwrot JE abpa Gądeckiego) jest tak silna i monolityczna (etnocentryzm), że każdy, kto daje się wciągnąć w bliższe z nią relacje – zmuszany będzie do… przedefiniowania samego siebie, do zmiany albo wręcz porzucenia swoich zasad i swojej, odmiennej mentalności. Tym samym zacznie tracić własną tożsamość.

Teksty programowe różnych niemieckich środowisk „ekumenicznych” rajfurzących polskiemu Kościołowi, i co ważne, także państwu, „dialog polsko-żydowski”- nie skrywając swoich intencji zbytnio mówiły o „redefiniowaniu”, „konieczności redefiniowania chrześcijaństwa”. Starania dążące do wymuszenia na chrześcijaństwie, żeby się „zredefiniowało” (co oznacza: poddało derridowej dekonstrukcji i rozwodniło w Poznaniu nie do poznania…) osobliwie upodobały sobie jeden region naszego kraju – Poznań i Gniezno (jak podaje stowarzyszenie „Coexist”: „W Poznaniu – wzorem lat minionych – Dzień Judaizmu miał „moc trwania” dni kilkanaście”).

Sądzę, że były dwa powody tego „zbiegu okoliczności”, praktyczny i symboliczny. Praktyczny to ten, iż przez wieki tamtejsza gmina żydowska była trzecią w kolejności, najbardziej liczebną, gminą w Polsce. Symboliczny – być może ważniejszy nawet – to fakt, iż diecezja poznańska była historycznie pierwszą diecezją na ziemiach polskich a Gniezno było miejscem przyjęcia wiary katolickiej przez Mieszka. Nie lekceważyłbym przyczyn symbolicznych, gdyż, jak uważał nie tylko Spengler, religia i kultura żydowska były i są sensu stricto magiczne.

ROK 1997 – FILOSEMITYZM ANTYCHRZEŚCIJAŃSKI I WALKA Z POLSKIM PATRIOTYZMEM ZACZYNA DRUGI ETAP OFENSYWY

Często opisywany w tym tekście Dzień Judaizmu nie jest  jego”tematem”. Wgląd w jego obrzędy daje wgląd w mechanizmy oswajające z herezją, z czymś nieakceptowalnym, czyniąc je popularnym, a na koniec pożądanym. Dzień Judaizmu w schemacie Okna Overtona stanowiłby 5. etap.

O inicjatywie abpa Gądeckiego utworzenia Dnia Judaizmu tak pisały agencje:„Podczas Konferencji Episkopatu Polski, która miała miejsce w 1997 roku w Gdańsku, został przedstawiony pomysł wprowadzenia w Kościele katolickim w Polsce Dnia Judaizmu. Zamiar ten wywołał w opinii publicznej zrozumiałe rozdwojenie. Dla jednych był to następny sygnał dokonującej się „judaizacji chrześcijaństwa”. Dla innych – radosny znak pogłębiania samoświadomości Kościoła na temat swoich korzeni i roli w świecie.”

Oczywiście, pomysł został wprowadzony w życie. Zgodnie z planem (może z tym planem, o którym śpiewał Lech Janerka: „Obawiam się, że powstaje plan zatykania trąby

Dokładny plan w którym nie masz już

szpar dziur

Jest jak w niebie…”).

Jeśli chodzi o słowa-klucze, to trzeba zanotować niezbywalną obecność we wszelkich informacjach o Dniu Judaizmu tego samego słowa, które już poznaliśmy w dialogu hierarchów rosyjskich z polskimi, czyli słowa „korzenie”.

W każdym razie tradycja zapoczątkowana przez jedynego z Ekscelencji z wysokich kręgów nie oznaczonego indeksem TW (ach, co za okoliczności zbieg, taki zbieg, co był i… zbiegł) obchodzi co roku… kolejne rocznice. Co ciekawe, jak już wspominałem, wzmiankowany Dzień ma tendencję do rozrostu. W poprzednich latach dzień trwał już tydzień. W tym roku, dzień pobił rekord i trwał już… 10 dni. Jak tak dalej pójdzie, dzień ów potrwa i… rok cały.

A co do treści, weźmy na przykład Dzień Judaizmu z 2016 r. (rok po objęciu władzy przez Dobrą Zmianę, wydawało się, że pronarodową, a okazało się, że obłędnie filosemicką, kontynuującą sukcesję lipską (J. J. Lipskiego):

“Dęta orkiestra grała ile tchu, mówię wam / trąby tu, tuby tam, ach! szkoda słów… / Panie, panowie, to był wspaniały dzień, to był dzień!!! / Ach, co za dzień!”.

Ale nie bądźmy złośliwi. Oczywiście nie wszystko w Dniu Tym ograniczało się „do trąb i tub”, choć przyszło ich trochę…   Trąby i tuby stanowią pewien constans procentowy w każdym społeczeństwie. Bardziej interesujące są propozycje, jakie przygotowano dla owych… trąb i tub. Czego tam nie było!

Na przykład: Warsztaty Chanukowe prowadzone przez oszusta przebranego za rabina (głośna swego czasu historia), zapalanie Menory Dialogu, dziwny wykład ks. Hockena „Znaczenie Izraela dla jedności chrześcijan”, rozmowa rabina, muftiego i arcybiskupa z okazji rocznicy ogłoszenia – wg wielu teologów – heretyckiego dekretu Nostra Aetate z Vaticanum II, „Judasz” – czytanie sceniczne. „W kręgu tradycji żydów wielkopolskich” – projekt edukacyjny: warsztaty dla młodzieży licealnej w zakresie tradycji, historii i współczesności.

Mamy też „Warsztat empatii” dla Polaków. Wykład: Kim był faryzeusz? Ujęcie proposologiczne – prof. Joseph Sievers (Rzym) .Wykład „Midraszowe poszukiwania w judeochrześcijańskim skarbcu”. „Dla Nas i dla Przyszłości” – jak rozmawiać z młodzieżą o polsko-żydowsko-niemieckiej historii? (warsztaty dla nauczycieli i pedagogów). Nagroda „Menora Dialogu” dla profesora Władysława Bartoszewskiego „za zbliżanie ludzi, kultur, religii i narodów” przyznawana przez Stowarzyszenie COEXIST (czy nagroda obejmuje też intencję: za oddzielanie bydła od nie-bydła, zgodnie ze słynną deklaracją „profesora”??).

Wszystko to pod patronatem abpa Gądeckiego i z jego udziałem. Całość wieńczyło nabożeństwo biblijne pod przewodnictwem abpa Gądeckiego.

EKSPANSJA I DZIEDZICTWO DIALOGU: AKTYWNY ANTYPOLONIZM ORGANIZACJI POZARZĄDOWYCH

To tylko mały wybór ofert Dnia Judaizmu. Otwarcie bram przez ustanowienie tego „święta” umożliwiło powstawanie dziesiątek pozarządowych, czerpiących obficie z budżetu organizacji dialogowych. Pieniądze z budżetu zużytkowane są m.in. na to, by „badać mniemaną korelację „wzrostu antysemityzmu w Polsce” ze wzrostem „nastrojów anty-imigranckich”, o czym doniosą natychmiast agencje (dez)informacyjne grające swój wielki koncert na pudła rezonansowe, rozlegający się od Warszawy, przez Tel Aviv, aż po Windhuk (stolicę Republiki Namibii) – jak obrazowo opisał to G.Braun.

Z tą…Namibią, to nie przesada! Na początku 2017 r. pojawiło się „doniesienie NAMPA, tj. Namibijskiej Agencji Prasowej o „wzroście antysemityzmu w Polsce” (sic!). A więc nawet na południowe krańce Czarnego Lądu, aż pod zwrotnik koziorożca dotarła już ta hiobowa wieść, że Polska roi się od „antysemitów”. Świetną robotę wykonał G. Braun, zadał był sobie trud by prześledzić źródła tego antypolonizmu, tego obłędnego czarnego pijaru. Trop prowadził od Namibii (agencja prasowa NAMPA) poprzez francuską AFP i Reutersa.

A skąd czerpał swe talmudyczne objawienia Reuters? Pytanie retoryczne… Uniwersytet Warszawski! „A konkretnie jedna z jego agend na Wydziale Psychologii (W projekcie biorą udział naukowcy z Wydziału Psychologii, Instytutu Socjologii, a także Instytutu Studiów Społecznych Uniwersytetu Warszawskiego): Centrum Badań nad Uprzedzeniami (centrum bada, za pieniądze podatnika stężenie w powietrzu takich chorób jak: dyskryminacja kobiet, nietolerancja wobec cudzoziemców, homofobia, antysemityzm, czy też rasizm). Ulubioną z chorób, którą się bardzo przyjemnie bada za odpowiednimi opłatami (grantami) jest oczywiście antysemityzm i islamofobia oraz niechęć do „uchodźców”.

„Na czele tego państwowego ośrodka akademickiego, stoi niejaki Michał Bilewicz, wyposażony w dumny stopień doktora i przeróżne posady, których dorobił się chyba właśnie na „polskim antysemityzmie” – mimo stosunkowo młodego wieku jest to wielce już zasłużony działacz frontu ideologicznego, “badacz”, w swoim czasie red. nacz. pisma „Jidełe” / „Żydek”, znany czytelnikom „Krytyki Politycznej”, „Forum Żydów Polskich”, no i oczywiście słuchaczom radia (Rynsz)TOK-FM; stypendysta Fulbrighta, zastępca szefa Komitetu Psychologii Polskiej Akademii Nauk [sic!], kierownik ww. Centrum Badań nad Uprzedzeniami UW, udzielający się również aktywnie pod szyldem Forum Dialogu Między Narodami (Forum Dialogu to największa i najstarsza polska organizacja pozarządowa zajmująca się dialogiem polsko-żydowskim). Kiedy internetowa strona tej ostatniej “agencji dialogu” była „w przebudowie”, to wszelkie informacje można było znaleźć na stronach… Narodowego Centrum Kultury.

A więc najwyraźniej szczodry naród polski zapewnia panu doktorowi Bilewiczowi wikt i opierunek, już nie tylko pośrednio, czyli utrzymując Uniwersytet Warszawski, czy Polską Akademię Nauk, ale także lekką ręką kolejnych ministrów kultury, którym wszak Narodowe (?) Centrum Kultury podlega. Wszystko po to, aby pan dr Bilewicz mógł spokojnie badać mniemaną korelację „wzrostu antysemityzmu w Polsce” ze wzrostem „nastrojów anty-imigranckich”.

Oddajmy jeszcze na parę zdań głos G.Braunowi: „Tak, czy inaczej, fundowanie przez naród polski działalności, która służyć ma za pożywkę kolejnej fali antypolskiej nagonki – to jest praktyka, której normalne, poważne państwo nie powinno tolerować. A przecież III/IV RP nie tylko toleruje, ale ewidentnie wspiera i stymuluje – właśnie poprzez utrzymywanie na koszt podatnika takich antypolskich ośrodków dywersji propagandowej, jak ww. Centrum czy Forum. Żadnej „dobrej zmiany” na tym odcinku nie widać, wręcz przeciwnie”.

TOLERANCJA SPRYTNIE I ZA PAŃSTWOWYM WYNAGRODZENIEM  ZARZĄDZAJĄCA WZBUDZANIEM POCZUCIA WINY I STRACHU

Zajrzyjmy jeszcze do wizytówki wspomnianego Forum Dialogu Między Narodami, w którym b. aktywnie udziela się ów „przyjaciel Polski”, chodzący po ulicach z kieszonkowym wykrywaczem rasizmu, faszyzmu i nacjonalizmu oraz niechęci do wyznawców Allacha, dr Michał Bilewicz obsmarowujący Polskę, gdzie się tylko da, za polskie pieniądze:

„Fundacja Forum Dialogu Między Narodami jest organizacją pozarządową zajmującą się działalnością na rzecz zbliżenia pomiędzy Polakami a Żydami, przeciwdziałaniem przejawom antysemityzmu i ksenofobii, a także edukacją na rzecz tolerancji. Forum realizuje swoje cele poprzez seminaria, wystawy, publikacje i programy wymiany, skierowane do młodzieży i środowisk opiniotwórczych. (…)

Do głównych typów działalności edukacyjnych Forum należą wycieczki po żydowskiej Warszawie, warsztaty „Trudne Pytania” i polsko-żydowskie spotkania młodzieży.

Wycieczki po żydowskiej Warszawie pozwalają młodym Polakom poznać nieznane dotychczas miejsca, które są ważne ze względu na historię polskich Żydów.

Warsztaty mają na celu uwrażliwienie uczniów na problemy ksenofobii i nietolerancji, ze szczególnym uwzględnieniem problemu antysemityzmu.”

Warsztaty prowadzone są przez „zawodowych, doświadczonych trenerów”:

„Podczas warsztatów licealiści odgrywają np. spotkanie Polaka z Żydem, który wyjechał z Polski tuż po wojnie i po raz pierwszy zjawił się tu dopiero w latach 90.

Wcielając się w obie role mogą zrozumieć odczucia człowieka, który emigruje zostawiając za sobą zgliszcza. Kiedy przyjeżdża – widzi antysemickie napisy. Co wtedy czuje?

Jak Polacy powinni się zachować wobec antysemityzmu i jak go zwalczać?

W czasie zajęć młodzież czyta także fragmenty książki przygotowanej przez Forum Dialogu Między Narodami oraz American Jewish Committee . (…) Obok siebie siadają licealiści: Polak i Żyd. Rozmawiają o miłości, muzyce i sporcie, ale także sytuacji w Polsce, Izraelu, czy o Holokauście. Od dziesięciu lat Forum Dialogu Między Narodami organizuje spotkania młodzieży polskiej z żydowską, dzięki którym młodzi mogą przełamać stereotypowe myślenie. Efekty są znakomite!

Co roku przyjeżdża do Polski 30 000 młodych Żydów z Izraela, USA, Kanady, Australii, Francji oraz innych państw. Są w kraju, który jest przez nich często odbierany jako cmentarz narodu żydowskiego, i w którym wizyta jest trudnym doświadczeniem.”

Trenerzy, oczywiście, muszą być wcześniej wyszkoleni:

„Trenerzy Forum Dialogu Między Narodami to zespół współpracujących z nami od kilku lat studentów i absolwentów m.in. psychologii, socjologii, hebraistyki, historii, pedagogiki, kulturoznawstwa, którzy zainteresowani są relacjami polsko-żydowskimi i edukacją o Holocauście.

W ciągu roku trenerzy przechodzą cykl szkoleń dotyczących zarówno podstawowych umiejętności psychologicznych koniecznych w pracy z grupą, jak i specyfiki prowadzonych przez Forum zajęć. Każdego roku latem organizowana jest „Letnia Szkoła Trenerów”, podczas której trenerzy odbywają intensywny kurs wiedzy (kultura i historia Żydów) i umiejętności trenerskich (trening interpersonalny, moderowanie dyskusji, rozwiązywanie konfliktów).”

Tak wygląda próbka  d z i e d z i c t w a  otwarcia drzwi dialogowi i patronowania mu przez  abpa Gądeckiego…

Ilustracja 2. Episkopalne Okno Overtona do anihilacji chrześcijaństwa “religią tęczy” i “religią holokaustu”

NIEKTÓRE METODY ERODOWANIA CHRZEŚCIJAŃSTWA

Jak wiadomo jedną z najlepszych metod dekonstrukcji upatrzonego, spójnego systemu ideowego jest perwersja pojęć, wywracanie ich na nice, zmiana znaczeń, wprowadzenie w obręb spójnej konstrukcji doktrynalnej – pojęć jej obcych, sprzecznych z jej fundamentami. Po takich działaniach „drążenia od środka” dalsza korozja następuje już częściowo automatycznie.

Klasycznym przykładem takich technik jest homilia (przemówienie, wykład? Gdyż chyba tak należałoby nazywać mowę wygłoszoną na nabożeństwie biblijnym pod przewodnictwem) abpa Stanisława Gądeckiego zatytułowana: Co ty tu robisz Eliaszu? (XIX Dzień judaizmu, Poznań, kościół pw. św. Wojciecha – 17.1.2016).

Mamy tam opowieść jak „prorok ucieka z Izraela do źródeł jahwizmu, do ojczyzny Bożego objawienia”. Hmm. Nie zajmiemy się tutaj ilością potencjalnej heterodoksji w każdym prawie słowie tego cytatu, bo zwiększyłoby to objętość tekstu znacznie.

Dalej w tej „homilii” mamy deformację ewangelicznego wskazania, by nie służyć dwóm panom. Antagonizm ewangeliczny: Bóg w Trójcy Jedyny versus Mamona zostaje zmyślnie zdekonstruowany i podmieniony na dylemat wyboru między dwoma narodowymi bóstwami: Baalem i Jahwe. Majstersztyk perwersji…, (ucz się, Polaku, ucz, bo nauka to potęgi klucz).

Dalej mamy… wykład elementów „mentalności żydowskiej” oraz „gorliwości żydowskiej”. Całkiem nieźle, jak na nabożeństwo (Chrześcijańskie? Biblijne? Synkretystyczne? Internacjonalne?). Dalej mamy cytat z Rew Mosze Chajim Luzzatto, Ścieżka sprawiedliwych (Mesilat Jeszarim). Czy to jest TO, co zastąpi wkrótce na mszach „czytania liturgiczne” i słowa Ewangelii? Dalej mamy kuriozalne stawianie za wzór chrześcijanom części mentalności żydowskiej, jaką jest gorliwość żydowska. Ubiera to abp Gądecki w surrealistyczny obraz: chrześcijanina, który… wszczepia sobie mentalność i gorliwość żydowską i z tą gorliwością żydowską… goni przykazania (sic!).

Całość wątku kończy puenta: „Gorliwość jest rodzajem szybkości w boskich sprawach”.

Zaiste. Od 1997 r. i przegłosowania przez KEP Dnia Judaizmu do kilkanaście lat późniejszych takich „kazań” – i dra Bilewicza mierzącego antysemityzm i islamofobię w swym alchemicznym laboratorium na UW, by za chwilę rozsyłać do zagranicznych agencji prasowych ataki na Polskę – jest to duża szybkość gorliwości żydowskiej w „boskich sprawach”… Gorliwa szybkość i… szybka gorliwość „mentalności żydowskiej” (zwrot abpa Gądeckiego) w boskich, ups, swoich sprawach.

Idźmy dalej tym dziwnym szlakiem skojarzeń abpa. Jak wyczuwamy z tonu, homilia zbliża się ku końcowi, czyli syntezie i „dyrektywom dla wiernych”. Jest to znana pieśń, okraszona postraszeniem. Zacytujmy całość wytycznych:

„Antyjudaizm i antysemityzm są grzechem przeciwko miłości bliźniego, grzechem niweczącym prawdę o chrześcijańskiej tożsamości i dlatego ich kategorycznego potępienia nie można łagodzić przez uwarunkowania kulturowe, polityczne czy ideologiczne, w jakich antyjudaizm i antysemityzm występowały w przeszłości.”

Po tym mamy wielki finał antypoloneza:

„Wyznanie grzechu antysemityzmu jest dojrzałym owocem nawrócenia i wiary w Ewangelię.”

To już koniec „homilii”. A może nie tylko homilii…, a czegoś o wiele większego.

NIEOCZEKIWANA PUENTA WESOŁEGO ŚWIĘTA – fałszywy rabin naucza katolików

Gdy zakończyła się homilia abpa Gądeckiego nastąpił kolejny punkt programu nabożeństwa biblijnego, do mikrofonu podszedł rabin Jakoob Ben Nistell, aby wygłosić „komentarz żydowski”. Trochę to dziwne, gdyż oddając się lekturze homilii abpa wydawało mi się, iż to właśnie jest „komentarz żydowski” z jednokrotnym zacytowaniem ewangelii. Mielibyśmy więc tu komentarz żydowski do komentarza żydowskiego na katolickim nabożeństwie biblijnym. Oryginalne, nie ma co… Ociera się o… pokojową nagrodę Nobla.  Rabin, stylowo odziany w skórzany płaszcz „podkreślił, że dzisiaj również ludzie tworzą sobie wiele bożków i zapominają o wierze w prawdziwego Boga. − Potrzebne były ogień i wichura, aby przypomnieć ludziom, że jest tylko jeden Bóg − zaznaczył. Zwrócił uwagę, że mimo wielu fałszywych proroków jak biblijna Izebel, Pan Bóg ma swoich gorliwych wyznawców, którzy będą przekazywali wiarę w Niego następnym pokoleniom.”

Pięknie! Świetna sprawa, przemądry, zapewne, rabin komentuje słowa Jego Ekscelencji, szczególnie zwracając uwagę na „fałszywych proroków”.  Sęk w tym (pies pogrzebany), że ów nauczający zasłuchanych katolików w katolickiej świątyni rabin jest… fałszywym rabinem, najzwyklejszym oszustem. Wcześniej uczestniczył np. w rekolekcjach abpa Gądeckiego, odmawiał kadisz na uroczystości pamięci ofiar holokaustu, czy występował jako rabin w Bibliotece Raczyńskich. Jak podała prasa: „Występował pod fałszywym imieniem i nazwiskiem oraz oszukiwał, że pochodzi z Izraela. Zapraszano go na ważne uroczystości, gdzie zabierał głos jako znawca judaizmu. Przez lata nikt nie sprawdził jego tożsamości. Kierująca filią Gminy Żydowskiej w Poznaniu uwierzyła mu ze względu na wygląd.

– Znam go, ale to nie żaden Nistell tylko Jacek Niszczota. On jest z Ciechanowa – z taką rewelacją zadzwonił do “Głosu Wielkopolskiego” mieszkaniec woj. małopolskiego po obejrzeniu w TVN24 relacji z rekolekcji.. Zapewnił, że zetknął się z nim osobiście i poznał go również po głosie. Rzeczywiście po sprawdzeniu okazało się, że występujący w „Almanachu Żydowskim” Związku Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP jako osoba odpowiedzialna za „religijne przygotowanie oraz prowadzenie szabatu i świąt”, nie jest tym, za kogo wszyscy go uważają. Jaakob ben Nistell na Facebooku podaje swoje imię jako Yaakav i informuje, że urodził się w 1968 roku w Hajfie w Izraelu. Fałszywe jednak okazało się nie tylko imię i nazwisko, ale i informacja o izraelskim pochodzeniu oraz znajomości języka hebrajskiego. Dziennikarze zadzwonili anonimowo na komórkę Nistella i zapytali o Jacka Niszczotę. Fałszywy rabin był wyraźnie zaskoczony. Po chwili zmyślił, że wyszedł on do sklepu i będzie za 10 minut. Po wskazanym czasie komórkę odebrał ten sam mężczyzna tyle, że zaczął mówić łamanym rosyjskim. Przedstawił się jako Igor, który jedynie odebrał komórkę, która „leży w firmie”, a żadnego Niszczoty nie zna. Dopytywał jednak w jakim celu dzwoniący szukają mężczyzny. W końcu powiedział, by zadzwonić o godz. 20:00. O wskazanej godzinie ponownie odebrał ten sam człowiek. Tym razem przedstawił się jako Jacek Niszczota. Zaprzeczył, że jest Nistellem. Oświadczył, że nie zna go ani nikogo z gminy żydowskiej w Poznaniu. Przedstawił się jako „brygadzista na zmianie w hurtowni cateringowej we Wrocławiu”. Powiedział, że Igor (który wcześniej zaprzeczył, że zna Niszczotę) jest jego zastępcą. Odmówił podania nazwy i adresu firmy.”

Podaję więc ja nazwy tej firmy: „Infiltracja”, „Wciąganie w dialog, w którym tracisz tożsamość”, „Naiwnych nie sieją, sami się rodzą”, „Od rzemyczka do koniczka”.

GAZETA WYBORCZA I JEJ AUTORYTETY (Zoll, Frasyniuk) WĘSZĄ FASZYZM

Organizatorzy Dnia Judaizmu zapraszają też Polaków na fascynujące spotkania dyskusyjne. Spotkania na których naukowcy ze stajni Michnika i „znaczące autorytety” uświadomią nas, że Rzeczpospolita to III Rzesza. Spójrzmy na tę zapowiedź:

“Prof. Anna Wolff-Powęska i prof. Waldemar Łazuga dyskutować będą o sensie używania analogii historycznych we współczesnych dyskusjach i sporach politycznych. Spotkanie poprowadzi dr Paweł Stachowiak.

Nawet liczące się autorytety naszego życia publicznego dostrzegają w dzisiejszej sytuacji wewnętrznej Polski symptomy zagrożenia totalitaryzmem (prof. Andrzej Zoll). Mnożą się wypowiedzi sugerujące podobieństwa, które jakoby występują między polityką i retoryką obecnie rządzących, a stosowaną przez narodowych socjalistów w III Rzeszy (Władysław Frasyniuk). Czy takie analogie historyczne są dziś uprawnione? Czy służą właściwemu zrozumieniu tego, co dzieje się obecnie w Polsce? Czy faktycznie stoimy przed zagrożeniem totalitarnym? (…)Być może właściwe i odpowiedzialnie używane analogie historyczne pozwolą nam zapobiec zagrożeniu demokracji (…).”

Czy jest na to jakieś lekarstwo? Każdy niech sobie sam odpowie…

Każdy zna radiowy głos kończący korespondencję: „Z Rzymu mówił korespondent Polskiego Radia, Marek Lehnert.” Marek Lehnert zmarł w 2020 r. Ale ponieważ miał znaczący wkład w akcję infiltracyjną – trzeba się nim zająć bliżej.

Po pracy w Wolnej Europie Marek Lehnert płynnie przeszedł do pracy w Katolickiej Agencji Informacyjnej. Pan Lehnert (może „rebe” należy mówić, skoro nawet taki Jacek Niszczota został przez polskich hierarchów „urebewiony”?) specjalizuje się w korespondencjach dotyczących relacji chrześcijańsko-żydowskich. Jego dziełem jest skandaliczna korespondencja z Watykanu, gdzie posunął się do świadomego kłamstwa i wypaczenia watykańskiego dokumentu. Dowód tego kłamstwa wisi po dziś dzień w internetowych serwisach informacyjnych! Czy trzeba dodawać, że we władzach tej dezinformacyjnej agencji (KAI) znajdziemy oczywiście… nieśmiertelnego abpa Gądeckiego, który ponad 20 lat (w latach 1992–2014) był członkiem Rady Programowej Katolickiej Agencji Informacyjnej, która winna być zwana KAD (Katolicka Agencja Dezinformacyjna). Filosemityzm posuwający się wręcz do zakłamywania sensu dokumentów watykańskich w celu lobbowania na rzecz interesów żydowskich, to znak rozpoznawczy tych panów z agencji (“agentów”?), powołanych przez episkopat w tym samym roku, w którym abp Gądecki został wiceprzewodniczącym Komisji ds. Dialogu z Judaizmem. Abp Gądecki jak bóstwa hinduskie wydaje się mieć… wiele rąk.

Ilustracja 4. Prawa ręka abpa Gądeckiego: Marek Lehnert, autor słynnej fałszywki

Rola KAI jest duża: „Katolicka Agencja Informacyjna (KAI) – polska agencja powołana w 1993 przez KEP celem informowania o wydarzeniach związanych z działalnością Kościoła katolickiego na całym świecie. Głównym założeniem KAI jest ewangelizacja przez informację polegająca na przekazywaniu wiadomości religijnych oraz przedstawieniu stanowiska Kościoła w odpowiednich kwestiach. Jest głównym źródłem informacji większości mediów katolickich – prasowych, radiowych i telewizyjnych – w Polsce. Niemniej na co dzień z agencji korzystają także media świeckie jak TVP, PR i ogólnopolskie gazety codzienne.”

Jak „informuje” KAI? Jak wiadomo, Kościół na Vaticanum II w kontrowersyjnym dokumencie Nostra Aetate zbliżył się do zanegowania pewnych najważniejszych elementów swej doktryny. Stało się to poprzez wyłączenie Żydów z misji ewangelizacyjnej i uznanie, że… jest im ona niepotrzebna z powodu nieodwołalnego wybraństwa bożego (emerytowany profesor St. Mary’s College w Notre Dame, Indiana – E. Michael Jones nazywa to odstępstwo herezją). Stworzyło to precedens: w istocie rzeczy ustanowiło religię judaistyczną równorzędną względem chrześcijaństwa, czego bez wypaczenia przesłania ewangelii i spuścizny pawłowej nie da się zrobić. Ale zostawmy ten trudny temat doktrynalny. Nas interesuje tu fakt, iż wypowiedzi Kościoła w tych kwestiach są dość zniuansowane (częściowo też sprzeczne): otóż Żydzi jako całość zostali zwolnieni przez Nostra Aetate  z bycia przedmiotem ewangelizacji, ale Kościół podkreśla, iż każdy chrześcijanin  jest „wezwany do dawania świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa, także Żydom”.

W grudniu 2015 r. z okazji 50 rocznicy Nostra Aetate Watykan wydał dokument w którym jeszcze raz to powtarza. Co zrobiła z tego dokumentu KAI rękoma korespondenta o inicjałach „ml” (Marek Lehnert)? Zrobiła fałszywkę liczącą na to, iż do oryginału nikt nie sięgnie. Fałszywkę zdemaskowali internauci a konkretnie Paweł Milcarek. Jednak przekłamany i dezinformujący, filosemicki news wisi do dziś w serwisach info!!

Manipulacja wyglądała tak: na stronach KAI ukazał się tekst „Watykan: Kościół nie przewiduje żadnej misji wobec Żydów”. Fałszerstwo najlepiej ukazuje komentarz jednego z internautów, którzy wykryli oszustwo translacyjne:

Uwaga na fałszywki!

Najświeższy dokument Papieskiej Rady ds. dialogu z judaizmem w polskim streszczeniu KAI mówi: “Komisja zapewniła, że jeśli nawet katolicy w dialogu z judaizmem dają świadectwo swej wiary w Jezusa Chrystusa, to jednak powstrzymują się od wszelkich prób nawracania lub prowadzenia misji w swych kontaktach z żydami”.

Tymczasem oryginalny przekaz jest dokładnie odwrotny: “While there is a principled rejection of an institutional Jewish mission, Christians are nonetheless called to bear witness to their faith in Jesus Christ also to Jews”, czyli “Chociaż zasadniczo odrzuca się instytucjonalną misję wobec Żydów, to jednak chrześcijanie są wezwani do dawania świadectwa wiary w Jezusa Chrystusa, także Żydom.”

Ten eksces nie wymaga komentarza… Tym co zwraca uwagę w fałszerstwie jest też… wciśnięcie do „przekładu” nieobecnego w oryginale słowa „dialog”, w czym niechybnie poznajemy rękę i… ducha abpa Gądeckiego. Manipulacje relacjami z Watykanu są podpatrzone w USA. W czasie Vaticanum II, co dopiero niedawno wychodzi w pełni na jaw, miała miejsce zorganizowana akcja (przy udziale służb i lobbystów loży B’nai B’rith) przekłamywania korespondencji z trwających obrad! Akcja mająca na celu manipulowanie świadomością społeczeństwa na tematy będące przedmiotem obrad soboru.

Jednym słowem skandal. Ale z drugiej strony… normalne zachowanie. Normalne wg mentalności żydowskiej. Jeśli ktoś nie rozumie, iż w mentalności żydowskiej źle się czuje pojęcie  „prawdy obiektywnej” (oszukiwanie Boga jest jedną z głównych nauk Talmudu a sprawność w wymyślaniu sposobów oszukiwania Boga jest jedną z większych „cnót” kultury żydowskiej, bardzo dobrze ten rys “mentalności żydowskiej” opisuje wielokrotnie Feliks Koneczny a także np. Sombart), to mam nadzieje, że po przeczytaniu poniższej opowieści zacznie rozumieć:

„Karol Olgierd Borchardt wspomina, jak to będąc oficerem na transatlantyku „Polonia” pływającym na linii palestyńskiej z rumuńskiej Konstancy do Hajfy, spotkał pewnego razu na korytarzu wzburzoną delegację Żydów z rabinem na czele. Okazało się, że delegacja trafiła do kapitana Mamerta Stankiewicza z zamiarem zakupu statku. Na zdumienie kapitana zaskoczonego tą ofertą przewodniczący delegacji rabin odpowiedział, że oni „zawsze” kupują statek. Zdumienie kapitana było tym większe, że – jak wyjaśnił swoim rozmówcom – statek można kupić tylko raz, więc w jaki sposób oni „zawsze” go kupują? Na to rabin zapytał, czy on, znaczy – kapitan, tym razem chce więcej pieniędzy? Na to coraz bardziej zirytowany kapitan zapytał, dlaczego właściwie chcą kupić statek. Rabin wyjaśnił, że właśnie zbliża się szabas, kiedy Żydom nie wolno podróżować. Kiedy kupią statek będą u siebie w domu [ergo: nie będą w podróży]. Na to oburzony Mamert Stankiewicz oświadczył, że on do spółki z nimi nie będzie oszukiwał ichniego Pana Boga. Nic tak nie gorszy, jak prawda, więc rozwścieczony rabin wybuchnął: „uj, jak pan wiele o sobie myśli! Pan Bóg nie ma nic lepszego do roboty, tylko patrzeć, co pan o Nim myśli! Ja takiego zarozumiałego człowieka jeszcze nie widziałem!” W rezultacie kapitan wyrzucił delegację za drzwi i dopiero Borchardt wybawił ją z kłopotu wyjaśniając, że pomylili drzwi i zamiast do intendenta, który za każdym razem sprzedawał im statek za 10 groszy, trafili do kapitana.”

Został nam jeszcze rzut oka na nadpobudliwą awersję abpa Gądeckiego do organizacji narodowych.

NADPOBUDLIWOŚĆ ANTYNARODOWA

“Wyobraź sobie, że nie ma podziału na kraje
Nie jest to trudne
Nie ma powodu do zabijania lub poświęcania życia
I żadnej religii nie ma” [Imagine”]

„Dezaprobatę wobec wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej wyraził we wtorek przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki. Oświadczenie ma związek z zachowaniem członków ONR w sobotę w katedrze białostockiej” – taką wiadomość mogliśmy przeczytać w kwietniu 2016.

Tak – z rewolucyjną wręcz czujnością – zareagował abp Gądecki na list-donos, którego autorem był Bogdan Białek. Pan Bogdan Białek to aktywny założyciel i działacz niezliczonych fundacji i stowarzyszeń filosemickich. „P. Bogdan Białek uwielbia nagrody, przyznawać, dostawać, przyznawać, dostawać… Trudno by je było nawet zliczyć i nie spisałby  ich człowiek nawet na skórze 24 wołów przyprowadzonych przez książąt izraelskich na ofiarę biesiadną z okazji namaszczenia ołtarza (Księga Liczb 7,88). Czasem nawet – jak w przypadku przyznawanej przez Żydowski Instytut Historyczny nagrody imienia Marii i Łukasza Hirszowiczów – p. Białek będąc członkiem jury przyznaje nagrodę sam sobie „za utrwalanie w Kielcach pamięci o pogromie 1946 roku”. Pasjami zaś, p. Białek lubi – oprócz paradowania i fotografowania się w jarmułkach różnego kroju – udostępniać łamy redagowanego przez siebie czasopisma „Charaktery” światowej sławy polskiemu socjologowi Zygmuntowi Baumanowi oraz zapraszać – przy udziale GW – profesora… Grossa do Kielc, żeby stworzyć warunki do bezpośredniej konfrontacji ze współczesnymi mieszkańcami miasta a także animować… warsztaty antydyskryminacyjne dla nauczycieli, pedagogów i psychologów szkolnych w ramach projektu „O sprawiedliwość, o wolność, o godność”. O… Boże…

Aha, zapomniałbym, jeszcze lubi p.Białek przyznawać nagrody osobom duchownym, członkom episkopatu, takim np. jak bp Mieczysław Cisło, przewodniczący Komitetu ds. Dialogu z Judaizmem.

Akcja: Białek – abp Gądecki zakończyła się donosem (nie będzie Polak pluł nam w twarz) do prokuratury w sprawie publicznego nawoływania do nienawiści na tle różnic wyznaniowych oraz publicznego znieważania ludności z powodu przynależności wyznaniowej. Oczywiście prokuratura zdecydowała o umorzeniu dochodzenia. Jak napisał w wydanym we wtorek komunikacie szef tej prokuratury Marek Czeszkiewicz, autorzy dwóch niezależnych od siebie zawiadomień o podejrzeniu popełnienia przestępstwa „złożyli je bez zapoznania się z rzeczywistym przebiegiem wydarzeń, lecz opierając się na przekazach medialnych”.

„Opierając się na przekazach medialnych” – cóż, jeśli się najpierw owe przekazy medialne spreparuje (vide: metody KAI), to później aż chce się człowiekowi na nich opierać. Nie mówiąc już o tym, że świat mentalności żydowskiej jest w dużej mierze światem wirtualnym, rozmiłowanym w mediach, w ich demiurgicznej, stwarzającej i niszczącej światy – sile. Najpierw skonstruujemy przekazy medialne, potem się na nich… oprzemy. A później będzie można sobie wzajemnie poprzyznawać nagrody. Za zwalczanie polskiego patriotyzmu…

O ile mnie pamięć nie myli, pierwszym, który na… przemysłową skalę zastosował tę technologię był Bronisław Geremek. Jak “produkował fakty” Geremek pokazuje ten cytat: “Die Welt  15.07.2006 “Następstwem tego – pisze Geremek – była rezolucja PE. Jej autorzy uznali Polskę za kraj, w którym nastąpił wzrost nietolerancji powodowanej rasizmem, ksenofobią, antysemityzmem i homofobią. Pomimo że jest to dla mnie bolesne, muszę stwierdzić, że Parlament Europejski miał jednak prawo do tak krytycznej reakcji na wypowiedzi przedstawicieli polskiego rządu (…)” – stwierdził były polski minister spraw zagranicznych Bronisław Geremek. Jego zdaniem, niektóre wypowiedzi przedstawicieli rządu koalicyjnego są sprzeczne ze standardami europejskimi i mogą spowodować, że Polska znajdzie się na peryferiach Europy.

Drugi przykład produkcji faktów i podżegania przeciw Polsce:

Marek Edelman
telegraph 24.06.2006
Wskazując na podobieństwa do narodzin faszyzmu w latach trzydziestych p. Edelman powiedział: “Jeśli koalicja będzie w dalszym ciągu kształtować kraj to szczerze wierzę, że nasza wolność jest zagrożona. Prześladowania zaczynają się od drobnych spraw: najpierw język, potem pobicia, w końcu morderstwo.” (…) “Chcę zwrócić uwagę, że rząd daje wsparcie najbardziej reakcyjnym prądom ksenofobii i antysemityzmu” powiedział p. Edelman.

Oczywiście poznajemy tu identyczny ton, którym już ponad 7 lat śpiewają w Brukseli (Paryżu, Berlinie) niektórzy osobnicy reprezentujący “mentalność żydowską” (© abp Gądecki), lub jej pilni uczniowie. A było TO już w 2006 r., z którego pochodzą powyższe przykłady.

To, co dzisiaj nas oburza było już jako napęczniałe ziarno w 1988 r. Dalej to po prostu kiełki, pędy, gałęzie itd. Przyroda.

SMUTNY FINAŁ czyli SAMOBÓJCZY PROISLAMIZM, CIĄGŁOŚĆ ŚRODOWISK I ZŁOWIESZCZY LETARG STRAŻNIKÓW WIARY

Aż przykro o tym pisać, ale tym co nie może potężnie nie zaniepokoić, jest wybór prymasa Polski w 2014. Prymasem został bp Wojciech Polak, duchowny przez wiele lat „terminujący” u boku abpa Gądeckiego ( był biskupem pomocniczym gnieźnieńskim w latach 2003–2014 i sekretarzem generalnym Konferencji Episkopatu Polski w latach 2011–2014). Zanosi się na ścisłe kontynuowanie linii abpa Gądeckiego… Niestety.

Poprzedni prymas, arcybiskup Józef Kowalczyk (zarejestrowany jako KI „Cappino”) wsławił się jawnym wspieraniem Hanny Gronkiewicz-Waltz, jak to opisano: „mówił jednym głosem z Andrzejem Halickim, Donaldem Tuskiem i Bronisławem Komorowskim.”

Arcybiskupi Gądecki, Kowalczyk, bp Polak, bp Pieronek – to postaci z tej samej bajki, przez lata związane wspólną pracą i… poglądami. To jest ta sama opcja. Bp Pieronek (nazwany przez internautów „biskupem pomocniczym TVN” otwarcie wspierał hucpy Rzeplińskiego, grudniowych puczystów etc. Wszyscy oni – owa nomenklatura episkopatu – nawołują – w pewnym sensie do islamizacji Europy i Polski (abp Gądecki: „Trzeba żeby każda parafia przygotowała miejsce dla tych ludzi, którzy są prześladowani, którzy przyjadą tutaj”, bp Pieronek w… grudniu 2016: „Polska jest gotowa na przyjęcie nawet setek tysięcy uchodźców”). Prymas Polak tropi nacjonalizm w patriotyzmie zawzięcie w wywiadach dla TVN, namawia do islamizacji. Jeśli nawet T. Terlikowski, do którego mam wiele zastrzeżeń, nie wytrzymał słuchając przeróżnych wypowiedzi prymasa Polaka, to… mówi to samo za siebie. Zacytujmy więc publicystę:

”Eminencje i Ekscelencje, nie jesteście powołani do tchórzliwego chowania głowy w piasek, ale do… głoszenia Prawdy Ewangelii w porę i nie w porę, a także do obrony doktryny. Od obrony politycznej poprawności mamy innych”. Gdy w Polsce zawisły tęczowo-chrześcijańskie billboardy sponsorowane przez Środowiska LGBT i Sorosa – prymas o tym ani nie wspomniał, zajęty… rozliczaniem polskiego patriotyzmu i oskarżaniem go o nacjonalizm. „”Kardynałowie, biskupi, ba nawet Prymas, nawet się o niej nie zająknęli; nie dostrzegli, że pod ich okiem harcują homolobbyści, z których część przebrana jest w szaty duchowne, a część prezentuje środowiska, przynajmniej z nazwy katolickie”.

”Polski Episkopat zajęty jest ściganiem i piętnowaniem fundamentalizmu i nacjonalizmu. Prymas przekonuje, że są one niebezpieczną herezją”  – pisze T.T. i zaraz dodaje, że Episkopat “błyskawicznie reaguje, gdy tylko „Gazeta Wyborcza” opublikuje donosik (nie zawsze prawdziwy) na temat jakiegoś kazania”.

“Może bym to nawet zrozumiał, gdyby to właśnie nacjonaliści a nie agresywne środowiska gejowskie, ciągały hiszpańskich biskupów po sądach; gdyby to nacjonaliści zamykali w Wielkiej Brytanii katolickie ośrodki adopcyjne. I oni próbowali, na różne sposoby i za gigantyczne pieniądze skłonić Kościół do rezygnacji z autorytetu Pisma Świętego”. ”Od obrony politycznej poprawności mamy innych!” – kończy swój felieton publicysta.

Mamy do czynienia ze zwartym środowiskiem, sterowanym przez nieustępliwe lobby. Widzimy powolne, mało zauważalne ale konsekwentne pranie mózgów. Podkopywanie chrześcijaństwa swoistą „religią tolerancji” oraz „religią holokaustu”. „Religia holokaustu” jest szczególnie groźną herezją drenującą chrystianizm z jego tożsamości. Religią, która – jak słusznie pisze jeden z publicystów: „Holocaust znosi chrześcijaństwo, uwidacznia bezsens chrześcijaństwa, jego małość, a nawet bluźnierczość w obliczu Shoah. Holocaust „usuwa w cień centralne wydarzenie chrześcijaństwa, czyli Ofiarę Chrystusa”. Teolog niemiecki Joachim Baptist Metz pisze: „Uważam każdą chrześcijańską teodyceę i każde mówienie o «sensie» w obliczu Oświęcimia, które biorą początek poza lub poniżej tej katastrofy, za bluźnierstwo”.

Tak, do tego doszliśmy… Chrześcijaństwo jest…bluźnierstwem i głoszą to teologowie i duchowni… chrześcijańscy. Czy powinno to dziwić? Skoro materiały propagandowe związane ze „świętowaniem” Dni Judaizmu zawierają wykłady stawiające absolutnie poważnie pytania: „Czy osoba Jezusa jest przeszkodą w dialogu chrześcijańsko-żydowskim?” (takie artykuły zawiera np. Periodyk “Der Freiburger Rundbrief. Zeitschrift für Christlich-Jüdische Begegnung”, z kolei podczas austriackiego Dnia Judaizmu mamy np. wykład: „Czy św. Paweł uniemożliwia dialog z Żydami?”) – to jesteśmy na kursie ku… paranoi. Większość polskiej hierarchii stoi tu, niestety, na mostku kapitańskim.

Na zakończenie pozostaje tylko zacytować fragment tekstu znakomitego niemieckiego filozofa i teologa, Dietricha von Hildebranda:

„Jedną z najbardziej przerażających chorób, które dziś szerzą się w Kościele, jest letarg strażników wiary. Nie mam tu na myśli owych biskupów – członków piątej kolumny, którzy niszczą Kościół od środka lub chcą go przekształcić w coś całkiem innego, co równa się zniszczeniu prawdziwego Kościoła. Mam na myśli o wiele liczniejszych biskupów, którzy nie mają takich intencji, a jednak – gdy idzie o interwencje przeciwko heretyckim teologom i księżom lub przeciwko bluźnierczemu de formowaniu kultur – nie czynią żadnego użytku ze swego autorytetu.

Albo zamykają oczy i próbują ignorować ciężkie niedomagania oraz obowiązek podejmowania interwencji, prowadząc strusią politykę. Albo też boją się, iż zaatakuje ich prasa oraz środki masowego przekazu i okrzyczy mianem ludzi reakcyjnych, małodusznych, średniowiecznych. Boją się bardziej ludzi niż Boga. Do nich odnoszą się słowa św. Jana Bosko: Potęga ludzi złych żywi się tchórzostwem dobrych”.

Ilustracja 6. Różne formy TEGO, w co przekształcają chrześcijański krzyż środowiska filosemickie

A kiedy już episkopalne Okno Overtona wykona na nas całą robotę, możemy sobie pochodzić po ulicy trzymając w ręku “krzyż ofiary Chrystusa” w formie stylowego wiatraczka (w jaki z tupetem przekształcono “krzyż chrystusowy” na powyższym obrazku), lub znaku Międzynarodowego Czerwonego Krzyża (kolejnej przeróbki świętego symbolu naszej religii oferowanej nam przez dialogistów), bo zaiste, pomocy medycznej możemy potrzebować…

Po udzieleniu nam pierwszej pomocy medycznej możemy udać się na mszę do Teatru Powszechnego:

lub na “Klątwę” w reżyserii  Olivera Frljića, do tej samej świątyni

ZAMIAST ZAKOŃCZENIA

I wszystko mi przed oczyma się miesza, jedno przechodzi w drugie. Czy fałszywy rabin jest prawdziwym oszustem, czy może prawdziwy rabin jest fałszywym księdzem, synagoga kościołem, kościół synagogą, patriarcha oligarchą, duchowni korporacją, metropolita przemytnikiem papierosów, agent ojcem duchowym, kopia ikony – ikoną kopii, Matka Boska w klapie, czy klapa z Polską. A może dostojnicy i ekscelencje są brygadzistami na zmianie w hurtowni cateringowej? W firmie, w której kościół, synagoga i meczet piją na zapleczu Stolicznuju… Imam i rabin winią księdza, ksiądz darowuje im ikonę w klapie agenta, A nam prostym zewsząd nędza…

Nie wiem już gdzie jestem. Czy stworzenie świata się już zaczęło, czy właśnie mamy stan przed stworzeniem, gdy ziemia była tohu-wabohu, męt i zamęt.

A dialog? Cóż, najlepszy dialog prowadzą męt z zamętem… Kończący się najściślejszą jednością. Doskonałością czyli pełnią. Pełnią chaosu… A może czymś gorszym, niż chaos. Wyższym stopniem chaosu czyli zgorszeniem.

Potrzebne byłyby ogień i wichura…

JUDEOPOLONIA – żydowskie państwo w państwie polskim. Dr Leszek Szcześniak

Judeopolonia – żydowskie państwo w państwie polskim. Dr Leszek Szcześniak.

Krzysztofjaw – 31 Października, 2014 judeopolonia-zydowskie-panstwo-w-panstwie-polskim

Całość za:  https://myslnarodowa.wordpress.com/2012/01/21/judeopolonia-zydowskie-panstwo-w-panstwie-polskim/(link is external)

—————————————————-

JUDEOPOLONIA dr Leszek Szcześniak

Termin „Judeopolonia” wiąże się z próbą utworzenia na ziemiach zaboru rosyjskiego w czasie I wojny światowej politycznego tworu, podporządkowanego Niemcom, w ramach zamierzonego przez nich tworzenia Mitteleuropy. Stanowić on miał państwo satelickie Niemiec, które na stałe rozczłonkowałoby i odizolowało ludność polską zaboru rosyjskiego od Polaków w powiększonym zaborze niemieckim i austriackim oraz uniemożliwiłoby definitywnie odrodzenie się niepodległej Polski. Projekt takiego państwa buforowego (Pufferstaat) zgłosił władzom niemieckim powstały we wrześniu 1914 r. w Berlinie Niemiecki Komitet Wyzwolenia Żydów Rosyjskich (Deutsches Komitee zur Befreiung der Russischen Juden, zwany często Komitee zur Befreiung der Ostjuden). W skład tego państwa, leżącego między Bałtykiem a Morzem Czarnym, weszłoby około 6 milionów Żydów z ziem polskich i Rosji, którzy obok 1,8 miliona Niemców byliby najbardziej uprzywilejowaną warstwą ludności. Oprócz tego w Judeopolonii byłoby około 8 milionów Polaków, 5-6 milionów Ukraińców, 4 miliony Białorusinów oraz około 3,5 miliona Litwinów i Łotyszów -również pozbawionych własnej państwowości. Pierwotna forma tego projektu została przekreślona Aktem Listopadowym (5 XI 1916) powołującym Królestwo Polskie pod patronatem cesarzy Niemiec i Austro-Węgier. Jednak aż do czasu zakończenia wojny polsko-bolszewickiej (18 X 1920) trwały próby jego realizacji w odmiennych formach.

ODRODZENIE IZRAELA

Emancypacja Żydów, jaka nastąpiła w Europie w XIX wieku rozbudziła wśród nich nowe idee polityczne, pośród których jedną z najważniejszych był niewątpliwie syjonizm. Głosił on, iż Żydzi w diasporze są narodem jak inne, a nie tylko wspólnotą wyznaniową. Podobną tezę głosiły też i inne ugrupowania, ale syjoniści widzieli rozwiązanie tzw. kwestii żydowskiej poprzez utworzenie własnego państwa – „żydowskiej siedziby narodowej” w Palestynie. W tym celu zalecali masową emigrację do tej ziemi – aliję, ze wszystkich krajów diaspory. Uważali też, iż taka działalność zahamuje procesy asymilacyjne mniejszości żydowskiej w poszczególnych krajach.

Do prekursorów syjonizmu należał niezaprzeczalnie urodzony w Lesznie Wielkopolskim, późniejszy rabin Torunia – Cwi Hirsch Kalischer, który zwrócił się do frankfurckich Rotszyldów o fundusze na wykupienie od Arabów Erec Israel (Kraju Izraela) lub przynajmniej samej Jerozolimy, by rozpocząć tam zwarte osadnictwo żydowskie. Rabin Juda Akalai z Semlin koło Belgradu rozwinął natomiast koncepcję, że tworzone w Palestynie osadnictwo stanowić może model powszechnego działania Żydów z całego świata jako jednego narodu, którego językiem byłby uwspółcześniony hebrajski, a ojczyzną – Palestyna, jako przyszłe królestwo Mesjasza, którego przyjścia spodziewał się niemal każdej godziny. Prekursorem syjonizmu był także Moses Hess, autor wydanej w 1862 r. książki „Rom und Jerusalem”. Pochodził on z ziem polskich (w beletrystyce łączono go nawet z Powstaniem Styczniowym), ale pisał po niemiecku, bo język ten był wówczas głównym językiem żydowskim. Hess przedstawił w swej książce obraz żydowskiego państwa narodowego, które rozwiązałoby dwa skrajne problemy: uniknięcie całkowitej asymilacji, zalecanej przez ideologów żydowskiego oświecenia, oraz kompletne ignorowanie świata zewnętrznego przez ortodoksów. Dzięki stworzonemu przez siebie państwu Żydzi – odrzucając zarówno „przesądy” chrześcijaństwa, jak orientalizm islamu – mogliby rzeczywiście stać się politycznym światłem dla pogan. Podobne poglądy reprezentowali: Dawid Baer Gordon z Wilna oraz Perec Smolenskin i Leo Pisker z Rosji.

Za głównego jednak twórcę syjonizmu uważa się – mylnie -wiedeńskiego dziennikarza Teodora Herzla (l860-1904), który w 1896 r. wydał rozprawę pt. „Der Judenstaat” („Państwo żydowskie”), będącą jakby manifestem syjonizmu.

Przeświadczenie o realności stworzenia państwa żydowskiego opierał on na wierze w potęgę Żydów i na bezradności ich wrogów. Pisał:

„(…) Nie można właściwie nic skutecznego przeciw nam uczynić. Na dole proletaryzujemy się na wywrotowców, tworzymy podoficerów wszystkich rewolucyjnych partii, a równocześnie ku górze wzrasta nasza straszna potęga pieniądza (…)”
(T. Herzl, „Der Judenstaat”, Neue Auflage, w: S. Trzeciak, „Mesjanizm a kwestia żydowska”, s. 229).

Jednak idee Herzla wywoływały wśród Żydów więcej sprzeciwów niż pochwał, we Wschodniej Europie wśród ortodoksów i socjalistów, w Zachodniej zaś wśród zwolenników oświecenia i asymilacji. Od roku 1897 poczynając odbyło się kilka spotkań zwolenników syjonizmu w Bazylei i Londynie, zwanych kongresami, w toku których wypracowywano metody realizacji tej idei. Niezależnie jednak od traktowania przez wielu Żydów propozycji Herzla jako utopii, miały one wielki wpływ na kształtowanie się nowej mentalności żydowskiej. W całej Europie niemal wytworzył się prąd narodowy i Żydzi zaczęli traktować siebie jako jeden naród, rozdzielony tylko diasporą. Szybko też idea ta znalazła poparcie wśród żydowskich publicystów, polityków i działaczy społecznych i tylko nieliczni odnosili się do niej sceptycznie.

DWIE KONCEPCJE PAŃSTWOWOŚCI ŻYDOWSKIEJ

W momencie, gdy wydawało się, że idee budowy państwa żydowskiego w Palestynie odniosły ostateczne zwycięstwo, nagle pojawiły się poważne wątpliwości. Okazało się bowiem, że – nawet w najbardziej sprzyjających okolicznościach, w Palestynie można będzie osiedlić zaledwie niewielką część światowego żydostwa. Zauważył to już Herzl, który w swoich”Pamiętnikach” napisał:

„Przez jakiś czas myślałem o Palestynie (…), ale mój system przeniesienia Żydów dałby się tam z trudnością przeprowadzić. Potrzeba, abyśmy mieli klimat obejmujący różne temperatury dla Żydów nawykłych do sfer zimniejszych i cieplejszych. Musimy posiadać wybrzeże morskie ze względu na międzynarodowy handel; dla gospodarstwa zaś rolnego niezbędne są wielkie równiny”.

W związku z powyższym pojawiło się natychmiast kilka pomysłów nowej „siedziby narodowej”- w Afryce, na Bliskim Wschodzie, w Ameryce Południowej… Były to jednak projekty tak utopijne, że je szybko zarzucono. I tu pojawił się kolejny teoretyk państwowości żydowskiej – Izrael Zangwill. Zgłosił on projekt, aby:

„Budować Jerozolimę w każdym poszczególnym kraju, również jak w Palestynie; oto jest misja Żydów” (S. Laudynowa, „Sprawa światowa. Żydzi, Polska, ludzkość”, t. I – s. 169, t. II – s. 37,67,68).

W wyniku tego roszczenia żydowskie do utworzenia państwa na ziemiach zamieszkanych przez Arabów poszerzone zostały o tworzenie autonomicznych tworów państwowych w krajach diaspory. Trzeba przy tym zaznaczyć, że dotyczyło to przeważnie państw, w których żydowska świadomość narodowa rozwijała się najszybciej, a więc w Europie Środkowo-Wschodniej. Najsilniej rozwinęły się te idee wśród Żydów na ziemiach polskich, czyli tam, gdzie najmocniej objawiały się wśród gojów poczucie narodowe i patriotyzm.

Tak więc ruch syjonistyczny podzielił się na dwie grupy: syjonistów ścisłych, czyli tych, którzy uważali, iż siedzibą narodową winna być Palestyna, i terytorialistów, dążących do stworzenia państewek żydowskich w krajach diaspory. Gdy na jednym z kongresów większość syjonistów pod kierownictwem Maxa Nordaua opowiedziała się za Palestyną, terytorialiści pod przewodnictwem Izraela Zangwilla założyli Jüdische Territorial Organisation – ITO (por. M. Phillippson, „Neueste Geschichte des jüdischen Volkes”). W duchu tym działał także historyk i teoretyk państwowości żydowskiej – Szymon Dubnow, który rozwinął teorię „fołkizmu”, zwanego także „autonomizmem”.

Opierając się na naukach politycznych Otto Bauera i Karola Rennera o prawach mniejszości narodowych do autonomii narodowo-kulturalnej w Monarchii Habsburskiej, postawił tezę, iż naród żydowski jest „faktem konkretnym i autochtonicznym” w diasporze, opierającym się na specyficznym sposobie społeczno-ekonomicznego bytowania i odrębności wyznaniowo-kulturalnej. Nie powinni więc Żydzi szukać swej przyszłości w złudnej wierze powstania państwa żydowskiego w Palestynie. Przyszłość Żydów leży w krajach ich dotychczasowego zamieszkania, gdzie trzeba walczyć o pełne i faktyczne równouprawnienie obywatelskie oraz o prawo do autonomii narodowo-kulturalnej i personalnej. Antysyjonistyczny „fołkizm” był nie mniej niż syjonizm konsekwentnym przeciwnikiem wszelkich teorii i praktyk asymilacji Żydów, twierdząc, że członkiem danego narodu trzeba się urodzić, bo „przyjść doń nie można” (por. J. Orlicki, „Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich 1918-1949″, s. 27)

SYTUACJA NA ZIEMIACH POLSKICH

W II połowie XIX wieku na ziemiach polskich pod zaborami zamieszkiwała 1/3 światowej populacji żydowskiej. Żydzi stanowili: w zaborze pruskim około 2%, w zaborze austriackim -11,1 %, na Wileńszczyźnie – 12,8% a w Królestwie Polskim 14,5% ogółu mieszkańców (uwaga red.: więcej o trendach demograficznych, które doprowadziły zarówno do takiej a nie innej struktury ludności, jak i do takiego, a nie innego rozmieszczenia ludności żydowskiej znajdzie czytelnik w książce Tadeusza Gluzińskiego (pseud. Henryk Rolicki) „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a upadek Polski”, str. 331 i dalsze(link is external), fragment opisuje populację Żydów w Polsce od XVI do końca XIX wieku(link is external)).

Była to ludność zamieszkująca przeważnie miasta i miasteczka, chroniona przez prawo i mająca zapewniony samorząd w swoich kabałach (gminach), ale izolowana lub izolująca się od reszty społeczeństwa. Żydzi opanowali handel, trudnili się rzemiosłem, chałupnictwem oraz zajmowali się najbardziej nieproduktywnymi procederami, jak pośrednictwo, lichwa i wyszynk. Stosowano wobec nich ograniczenia dotyczące m.in. nabywania własności ziemskiej i dzierżawy dóbr narodowych. Car rosyjski Mikołaj I powołał Żydów do służby wojskowej i starał się o usunięcie ich odrębności. Szykanowanie jednak za noszenie pejsów, bród, jarmułek i długich ubiorów, tzw. chałatów, dawało tylko biurokracji carskiej okazję do zdzierania z Żydów potężnych haraczów.

Za równouprawnieniem Żydów i ich asymilacją opowiadało się w Królestwie liberalne ziemiaństwo i wszystkie ugrupowania demokratyczne. Wśród samych Żydów istniał już w tym czasie kierunek asymilatorski i patriotycznie polski. Wielka burżuazja żydowska, oświecona i liberalna, stała się nie tylko siłą ekonomiczną, ale również intelektualną. Główny jej przedstawiciel, Leopold Kronnenberg, odegrał wielką rolę w wydarzeniach lat 1861 -1864, choć mocno kontrowersyjną. Obok Kronnenberga dużą rolę w procesie asymilacji mieli: Matias Rosen, bracia Epsteinowie, rabin Beer Meisels, Henryk Wohl i wielu innych.

Żydzi włączyli się czynnie do manifestacji patriotycznych lat 1861 -1863 oraz uczestniczyli w Powstaniu Styczniowym, pełniąc odpowiedzialne funkcje (np. Kronnenberg – Dyrekcja Białych, Wohl – minister skarbu Rządu Narodowego). Nie wszędzie jednak tak było. Na Litwie „rewolucyjne dążenia Polaków budziły wstręt wśród Żydów” -jak stwierdził ówcześnie żyjący historyk i jednocześnie rabin, J. Stejnberg – „w Królestwie Żydzi byli najbardziej skutecznymi szpiegami carskimi” (D. Fajnhauz, „Ludność żydowska na Litwie i Białorusi a powstanie 1863″). Ten sam autor przytacza w swej pracy, co następuje:

„Znaczna jednak część burżuazji żydowskiej była prorosyjska, niektórzy zaś jej przedstawiciele wręcz współpracowali z władzami carskimi przeciw powstaniu (…). Z władzami carskimi współpracowało wielu członków zarządów gmin żydowskich, którzy z racji zajmowanego stanowiska byli administracyjnie i politycznie związani z aparatem państwowym. Po stronie caratu stała też ugodowo nastawiona hierarchia rabinacka, której wodzem duchowym był wileński rabin rządowy Stejnberg, zaufany Murawiowa, z którym ten ostatni porozumiewał siew sprawach walki z powstaniem” (j .w.).

Współpraca Żydów z caratem w tłumieniu Powstania Styczniowego, a także w finansowym wspieraniu go – miała głębszy sens. Przed wybuchem powstania Żydzi otrzymali od Wielkopolskiego prawo nabywania dóbr ziemskich, czego przed 1862 r. nie wolno im było czynić. Upadek powstania i konfiskata przez carat 4254 majątków szlachty polskiej oraz grabież ziemi dokonana wysiedlonym na Sybir 7000 rodzin z zaścianków szlacheckich stworzyły niebywałą okazję do wykupu przez Żydów polskiej ziemi. Władze carskie bowiem część zagrabionych majątków dały w nagrodę swoim „zasłużonym” urzędnikom,(podkr. moje – WK.) większość wystawiły na sprzedaż. Już w roku 1885 statystyki w Królestwie notują 2966 Żydów, którzy byli właścicielami bądź dzierżawcami dużych majątków, w jakich pracownikami zostali Polacy. Nie garnęli się natomiast Żydzi do pracy na roli. Wszystkich zatrudnionych wówczas w rolnictwie – rolników, oficjalistów, księgowych i urzędników – było razem z rodzinami zaledwie 5000 (A. Eisenbach, „Ludność żydowska w Królestwie Polskim w końcu XIXw.”).

Na tym jednak nie koniec. Ogólne straty polskie w powstaniu (poległych, wymordowanych, zesłanych na katorgę) wynosiły około 250.000 osób. Jeżeli zdamy sobie sprawę, że polska ludność Królestwa liczyła wówczas nieco ponad 4 miliony, to nasuwa się tu wniosek, że był to ogromny cios wymierzony w polską substancję etniczną. Dotknął on nie tylko dwory i zaścianki, ale także ludność w miastach. Ją również zsyłano na Sybir, zamykano w więzieniach, włączano do rot aresztanckich i pozbawiano własności. Pojawiła się kolejna okazja do wykupu za bezcen polskiej własności, tym razem miejskiej. Rozpoczęła się inwazja Żydów na duże miasta: wykupywanie wystawionych na licytację domów po powstańcach i masowe budowanie tanich, tandetnych, ubogich w urządzenia sanitarne „czynszówek”, przeznaczonych dla robotników napływających masowo ze względu na rozwijający się przemysł.

(uwaga red.: o skutkach Powstania Styczniowego pisał Jędrzej Giertych w książce Tysiąc lat historii narodu polskiego, czytelnikowi zalecamy zapoznanie się z następującymi fragmentami: Skutki Powstania Styczniowego – represje: J. Giertych, Tysiąc lat historii polskiego narodu, rdz. „Powstanie Styczniowe”, str. 350(link is external) i Skutki Powstania Styczniowego – depolonizacja: J. Giertych, Tysiąc lat historii polskiego narodu, rdz. „Powstanie Styczniowe”, str. 353(link is external))

ZAGADKA KRONNENBERGA

W tym właśnie miejscu warto zwrócić uwagę na zagadkową rolę Leopolda Kronnenberga i grupy asymilantów. Ciekawe spostrzeżenia na ten temat wysnuł Stanisław Wysocki. Pisze on:

„Józef Ignacy Kraszewski wykorzystał swoje obserwacje jako redaktor kronnenbergowskiej „Gazety Codziennej” (był nim od 1859 r. – ALS) do napisania powieści pt. „Żyd” (1866), w której podaje, iż bogaci Żydzi pokładali wielkie nadzieje w możliwości realizacji swych dalekosiężnych planów w związku z trwającymi przygotowaniami do wywołania nowego powstania w Królestwie Kongresowym(uwaga red.: o okolicznościach poprzedzających wybuch Powstania Styczniowego pisał Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki): Udział Żydów w sprowokowaniu Powstania Styczniowego – „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a niepodległość Polski”, str. 328 i dalsze(link is external), na ten sam temat pisał Jędrzej Giertych w książce „Tysiąc lat historii polskiego narodu”, rdz. „Powstanie Styczniowe”(link is external) – szczególnie zwracamy uwagę czytelnika na„Demonstracje patriotyczne”, opisane na str. 331(link is external) i rolę Żydów, omówioną na str. 332(link is external)). W wywołaniu takiego powstania bogaci Żydzi byli żywotnie zainteresowani. Potwierdza to przytoczony przez Kraszewskiego taki oto tok ich rozumowania:

„w powietrzu czuć proch, ale dla nas to nic złego(…) skorzystajmy z dobrej okazji. Zamiast bawić się w patriotyzm, asymilację itp. mrzonki, myślmy przede wszystkim o sobie. Chłop polski nie lubi nas, wiemy o tym, ale chłop jest głupi – nie boimy się go. O szlachtę głównie nam idzie. Wmiesza się ona przez sam punkt honoru w awanturę, pójdzie do lasu, na krwawe pole, za co ją rząd ukarze, zniszczy, wytępi, wydusi, wywłaszczy, a wówczas dla nas droga otwarta”
(cyt. za T. Jeske-Choiński, „Historia Żydów w Polsce,” s. 137)

I kolejny warty przytoczenia cytat:

W każdym narodzie musi się wyrobić ponad masy jakaś inteligencja i rodzaj arystokracji. My jesteśmy materiałem gotowym, my zawładniemy krajem, opanujemy już przez giełdy i przez wielką część prasy nad polową Europy. Ale naszym właściwym królestwem, naszą stolicą, naszym Jeruzalem będzie Polska. My będziemy jej arystokracją, my tu rządzić będziemy. Kraj ten należy do nas jest nasz
(S. Dider, „Rola neofitów w dziejach Polski(link is external),” s. 111; wyróżnienia w tekście, te i następne – ALS).

Znana jest dobrze działalność Kronnenberga z okresu powstania i nie ma sensu jej tu przypominać, warto jednak nadmienić, że wyasygnował on na cele powstańcze 1 milion złotych rubli. Była to na owe czasy ogromna suma, za którą powstańcy kupowali m.in. broń za granicą. Ale też zaraz po zakupie Żyd warszawski Tugenhold, szpieg rosyjski, piastując funkcję sekretarza pułkownika Teofila Łapińskiego (dowodzącego wyprawą statku „Ward Jakson” w 1863 r.), zdradził Rosjanom szlaki przerzutowe broni i amunicji zakupionej w Anglii przez Rząd Narodowy, co uniemożliwiło zaopatrzenie powstańców w odpowiednią ich ilość (por. J. B. Pranajtis, „Chrześcijanin w Talmudzie żydowskim,” s. 325).

10 IV 1864 dyktator Rządu Narodowego Romuald Traugutt został wydany żandarmerii carskiej przez Żyda Artura Goldmana, zatrudnionego w skarbowości powstańczej. W następstwie tego władze rosyjskie aresztowały wielu członków Rządu i z czasem poznały dokładnie wiele tajemnic powstańczych, a wśród nich rolę Kronnenberga i jego działalność na rzecz powstania. I o dziwo! Car odznaczył Leopolda Kronnenberga najwyższym rosyjskim odznaczeniem: Orderem św. Włodzimierza oraz przyznał mu dziedziczne szlachectwo (por. J. Polak, „Zbrodnicze plemię” s. 75;S.Dider,op.cit.s.28).

 „WASZE ULICE, NASZE KAMIENICE”

Po zamachu na cara Aleksandra II w 1881 r. władze rosyjskie w ramach odwetu zaczęły przesiedlać na ziemie polskie z Rosji Centralnej i Litwy tamtejszych Żydów, zwanych „litwakami”. Był to element obcy polskiej kulturze, nie znający języka polskiego i wrogo nastawiony do polskich dążeń niepodległościowych. „Litwacy” osiedlali się najchętniej w osłabionym represjami Królestwie Polskim, a szczególnie w Warszawie i Łodzi. Reprezentując przede wszystkim kupców i przemysłowców, stali się poważną konkurencją dla przemysłowo-handlowych sfer Królestwa w ekspansji na rosyjskie rynki zbytu, na których „zaczęli monopolizować różne działy handlu, zakładali składy i domy komisowe firm rosyjskich w Warszawie i Łodzi” (S. Kempner, „Dzieje gospodarcze porozbiorowej Polski,” s. 304).

Ponadto „litwacy” odgrywali jeszcze jedną, wrogą Polakom rolę: prześladowani i wysiedlani z Rosji i Litwy, stawali się gorliwymi rusyfikatorami na ziemiach polskich.

Wnikliwy obserwator stosunków panujących na ziemiach polskich na przełomie wieku XIX i XX, pozytywista Bolesław Prus, tak ujął tę sprawę w „Kronikach”:

„Stosunek niektórych grup żydowskich do Polaków jest nie tylko niegodziwy, ale wprost – nieprzyzwoity. Prawie w tej samej chwili, kiedy liberałowie żydowscy drwiącym tonem w imię rycerskości żądają od Polaków, aby głosowali za zupełnym równouprawnieniem Żydów w radach miejskich, w tej samej chwili ” litwacy” odgrywają rolę rusyfikatorów u nas, nawet obrażają nas, a Żydzi poznańscy wręcz głoszą, że zawsze walczyli przeciw Polakom w interesie Niemców (…). No i naturalnie upominają się o łapówkę. Dla zupełności tego ohydnego obrazu niektóre partie czy grupy Żydów nie cofają się przed pogróżkami, a nawet czynami. Polskim sklepom kooperatywnym Żydzi nie chcą wynajmować mieszkań w swoich domach; młynarze-Żydzi roszczą pretensje wyłącznego prawa dzierżawienia wszystkich młynów w kraju (…) Żydzi prawowierni u nas znają tylko jedną formę uspołecznienia: swoją narodowość; lekceważą zaś prawa jednostki (choćby co do przechodzenia na inne wyznanie, lekceważą sąsiadów i używając łagodnego wyrazu nie tolerują cywilizacji. Takie stanowisko nie ma przyszłości (…)” (B. Prus, „Kroniki”, t. XX).

Nieco dalej Prus ocenia sytuację Żydów w Królestwie:

„Wracam teraz do Żydów nieprzejednanych. Narzekają oni na upośledzenie. To prawda, są oni upośledzeni – w państwie, ale nie wobec nas, Polaków. Wobec nas posiadają oni przywileje, o których ciągle się zapomina:

1) mają swój samorząd gminny, do którego nigdy nie mieszał się żaden Polak;

2) posiadali i posiadają mnóstwo, ale to mnóstwo stowarzyszeń ekonomicznych, filantropijnych i oświatowych;

3) prawie każdy Żyd umie czytać, pisać i rachować dzięki szkólkom elementarnym, które Żydzi w swoim języku mają, a jakich nam mieć nie wolno;

4) w razie konkurencji z chrześcijanami nie robią sobie ceremonii, to jest, nie dopuszczają do współzawodnictwa, bojkotują, doprowadzają do bankructwa i jeszcze wniebogłosy narzekają na ucisk!

Innymi słowy, w wyścigu o dobrobyt, dzięki zakazom, które spadły na nas, a nie dotyczyły ich, Żydzi mają i mieli ogromną przewagę. Toteż już dziś prawie cały handel, cale płynne bogactwo narodu znajduje się w ich rękach” (j.w.)

Nieprawidłowości, jakie zaczęły wytwarzać się na ziemiach polskich w wyniku ekspansji „litwaków”, zauważali także pisarze polscy pochodzenia żydowskiego. Historyk Wilhelm Feldman pisał:

 „Dopiero Żydzi rosyjscy w Warszawie założyli dzienniki żargonowe. Nie znając mowy polskiej, zaczęli odnosić się do niej wrogo i w ogóle występować wobec społeczeństwa polskiego prowokacyjnie. (…) Nad Wisłą dążyli do uzyskania prawno-państwowej zagwarantowanej odrębności, co by Królestwo pozbawiło charakteru polskiego. Równocześnie czując, iż tylko z Żydami rosyjskimi tworzą potęgę, stali się centralistami rosyjskimi -tym samym stając w opozycji do najżywotniejszych interesów polskich”(W. Feldman, „Dzieje polskiej myśli politycznej,” s. 367).

W wyniku wszystkich tych działań wytworzyła się na ziemiach polskich specyficzna sytuacja w stosunkach polsko-żydowskich, którą podsumowuje Bolesław Prus w swoich „Kronikach”:

 „Zobaczmy rezultat ostateczny tych stosunków. W naszych miastach Żydzi stanowią od czterdziestu do osiemdziesięciu procent ogółu mieszkańców i należy do nich czterdzieści jeden procent nieruchomości miejskich, choć w kraju tworzą tylko piętnaście procent mieszkańców. Dzięki temu nasz chłop, któremu już jest za ciasno na roli, nie może przenieść się do miasta, gdyż Żydzi nie dopuszczą go tam. We Włocławku -pisze „Dziennik Kujawski” – Żydzi na ulicy Nowej, będącej główną arterią miasta, zakupili w ostatnich czasach kilkadziesiąt domów, ażeby wyprzeć stamtąd handel polski. Koroną zaś naszego położenia są następujące cyfry. Wciągu ostatnich dwunastu lat emigrowało Polaków do Ameryki dziewięćset czterdzieści dziewięć tysięcy, prawie milion. A ilu ich wyszło do Niemiec, ilu do Cesarstwa? Do Cesarstwa uciekali przeważnie rzemieślnicy, znękani ciągłymi strajkami, zaś ich miejsce kto zajął? (…) Byłem teraz w Lublinie, który znam od czasów dzieciństwa, i zdumiałem się nad mnóstwem sklepów i warsztatów żydowskich. Ulice, kiedyś niepodzielnie zamieszkane przez chrześcijan, dziś są żydowskimi i mnóstwo domów przeszło na własność Żydów.

W takim stanie rzeczy mamy dwie perspektywy. Ponieważ Żydzi rosną i wzmacniają się na naszych błędach, więc -albo ulepszymy siebie samych i nasze wewnętrzne stosunki, albo – w emigracji zmarnujemy najdzielniejsze siły, a reszta -stanie się lennikami Żydów”.

Dla zobrazowania w przybliżeniu tego, o czym pisze B. Prus, podajemy poniższe zestawienie:

Wzrost liczby Żydów w polskich miastach:

 178118561897
Warszawa4,5%24,3%33,9%
Łódź12,2%40,7%

W wielu miasteczkach kresowych liczba Żydów przekraczała 50% ogółu ludności (np. w Pińsku i Łucku było ich 80%) (uwaga red.: nieco szerzej tymi zagadnieniami zajmuje się Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki) w książce Zmierzch Izraela, str. 306-308(link is external)).

W latach 1864-1914 ziemie polskie opuściło 4 327 000 Polaków, którzy zmuszeni byli udać się na emigrację w poszukiwaniu pracy i chleba. Ich majętność przechodziła w obce ręce (por. J. Topolski „Dzieje Polski,” s. 532).

Zmiany w strukturach społecznych i narodowościowych na ziemiach polskich w taki oto sposób ujął Feliks Koneczny, historyk cywilizacji:

„Wolne zawody przechodziły w ręce żydowskie w nieproporcjonalnym odsetku. Prasa poszła w znacznej części na żołd Żydów, ekonomia żydowska zapanowała niepodzielnie nad stosunkami gospodarczymi, a po miastach topniała własność nieruchoma chrześcijańska „. We wszystkich miastach zaboru austriackiego i rosyjskiego ” tubylcy uciekali przed Żydami na peryferie miasta. Handel żydowski przybrał cechy jakby monopolu, a rolnictwo popadało w niesłychane zadłużenie u Żydów, rzemiosło zaś grzęzło w nędzy, i niestety, w ciemnocie. Rozrost zaludnienia żydowskiego wyprzedzał przyrost ludności polskiej coraz silniej; poczęły się wprost obliczenia, kiedy ilość Żydów zrówna się z liczbą Polaków na polskich ziemiach, kiedy ją prześcignie. Zadawano sobie już całkiem poważnie pytanie: czy oni są u nas czy też my u nich?” (F. Koneczny, „Cywilizacja żydowska,” s. 353).

To w tym właśnie okresie narodziło się powiedzenie żydowskie: „Wasze ulice, nasze kamienice”, i nie było to tylko ironiczne stwierdzenie istniejącego stanu rzeczy, ale w pewnym sensie określenie przyszłego programu działań wobec Polaków.

 „NASZYM JERUZALEM  BĘDZIE POLSKA”

Wszystkie procesy politycznego odrodzenia się Żydów, poszukiwania własnej tożsamości narodowej i kreowanie nowych rozwiązań ideowych i terytorialnych, najmocniej zaznaczyły się na ziemiach polskich.

Złożyły się na to następujące przyczyny:

1. Dzięki – bezprecedensowej w dziejach – polskiej tolerancji, Żydzi znaleźli na ziemiach polskich azyl przed prześladowaniami w innych krajach Europy, doskonałe warunki do rozwoju, ochronę prawa (1264,1334) i autonomię, jakiej nie mieli nigdzie na świecie poza Palestyną. W wyniku tego Rzeczpospolita stała się Paradissus Judeaorum – „Rajem dla Żydów”, czego wyraźnym objawem był stały ich napływ z Azji i Europy. W Polsce znalazło się najwięcej Żydów, kilkakrotnie więcej niż w jakimkolwiek innym państwie.

2. W wyniku rozbiorów Rzeczypospolitej przez ościenne mocarstwa w II połowie XVIII wieku i podziału narodu między zaborców, upływu krwi polskiej w wyniku wojen i licznych przegranych zrywów niepodległościowych, germanizacji, rusyfikacji i nieustannej wojny psychologicznej naród polski znalazł się w sytuacji, którą jego wrogowie uznali za beznadziejną, nie rokującą odrodzenia jakiejkolwiek formy państwowości. Uznano go za „gnijącego trupa”, a skoro jest „trup”, to natychmiast „pojawia się robactwo, które chciałoby go toczyć”. Naród na pozór słaby i konający chciano przywalić kamieniem grobowym i uniemożliwić mu zmartwychwstanie. Cywilizacja talmudyczna me zna bowiem pojęcia „wdzięczność”, ale nade wszystko przedkłada bożka Interesu.

Taki układ stosunków nasunął niektórym ugrupowaniom żydowskimmyśl, że na ziemiach polskich można będzie bez trudu utworzyć „ziemię judzką”, czyli „wykroić kawał Polski” dla Żydów, na państwo wyłącznie żydowskie. Koncepcję taką wysunął już w XVIII wieku Jakub Frank, ale w owym czasie mogły to być tylko marzenia. Uznano zatem, iż dopiero na przełomie wieków XIX i XX pojawiły się warunki do realizacji takiego pomysłu. Nie rezygnowano przy tym z projektów, aby tworzyć państwo żydowskie do spółki z tubylcami, z gojami, na całym obszarze ziem polskich, chcąc – na miejsce mającego się odrodzić państwa polskiego – wprowadzić nowy rodzaj państwa żydowsko-polskiego: Judeopolonię oficjalną, uznawaną i przez Polaków, i przez czynniki międzynarodowe.

Powstały w ten sposób dwa programy nawzajem się uzupełniające. Na pewnym obszarze powstałoby państwo żydowskie, w którym Polacy nie mieliby w ogóle głosu, a niezależnie od tego, i obok tego, mogliby Żydzi stanowić w całej Judeopolonii równoprawny czynnik polityczny. Rozwiązania takie popierało międzynarodowe żydostwo, czemu wyraz dano m.in. w „Okólniku kierowników politycznych kół żydowskich z XI 1898 r. do Żydów polskich”. Na stronie 173. napisano w nim:

Bracia i Współwyznawcy! Trzeba aby kraj został naszym królestwem (…). Starajcię się po trochu usunąć Polaków ze wszystkich ważniejszych stanowisk i skupić w naszych rękach wszystkie nici władzy społecznej. Wszystko, co do chrześcijan należy, powinno stać się waszą własnością, związek izraelski dostarczy wam potrzebnych do tego środków. Już zaczęto na ten cel zbierać potrzebne fundusze, a udaje się lepiej, niż przypuścić by można. Dla doprowadzenia do skutku planu wyrwania stanowczo Galicji chrześcijanom, wszyscy nasi wielcy bogaci zapisali się na znaczne sumy. Da baron Hirsch, dadzą Rotschyldzi, Bleichrederowie i Mendelsonowie i inni dadzą (…). Bracia i współwyznawcy! Dołóżcie wszelkich usiłowań, ażeby doprowadzić do skutku to, co zamierzamy” (por. J. Polak, op. cit. , s.28; S. Wysocki, „Żydzi w dziejach Polski,” s. 89).

Jakby w odpowiedzi na to wezwanie w 1902 r. odbył się w Mińsku Litewskim Wszechrosyjski Zjazd Żydowski o wyraźnym charakterze nacjonalistycznym, postulujący narodową ofensywę żydowską w krajach golusu (golus= świat nieżydowski – ALS). Jego uchwała stanowiła podbudowę do kształtowania się programów żydowskich partii politycznych.

Oprócz działających ideologów syjonistycznych na ziemiach polskich zaczęły się tworzyć ośrodki skupiające aktywistów, starające się narzucić pozostałym Żydom swój punkt widzenia.

 „POLSKA JEST NASZĄ WSPÓŁWŁASNOŚCIĄ”

Fołkistowskie teorie „budowania Jerozolimy w każdym kraju” diaspory były oparte na zasadach powszechnie wprowadzanej emancypacji, na prawach gwarantowanych jednostce ludzkiej i mieściły się w granicach dozwolonego działania mniejszości narodowych. W rzeczywistości jednak nigdzie nie podejmowano prób ich realizacji i nigdzie też nie zostały zrealizowane.

Inaczej było na ziemiach polskich. Żydzi, którzy w początkach XX wieku stanowili tu średnio od 8 do 10% (w zależności od zastosowanych metod statystycznych), zdecydowanie sprzeciwiali się określaniu ich jako mniejszości narodowej i żądali traktowania siebie jako pełnoprawnych współgospodarzy ziem polskich. Takiego absurdalnego żądania nie zgłosili w żadnym innym kraju.

Żydzi, prześladowani i wypędzani ze wszystkich krajów Europy (i nie tylko), znaleźli schronienie i opiekę prawa w Polsce, teraz niepomni na ten fakt, przygotowywali się do odebrania Polakom praw decydowania o losach własnej ojczyzny. Podstawą do roszczeń stała się teza, że Żydzi są odwiecznymi mieszkańcami ziem polskich i że to oni byli twórcami państwowości polskiej. Nie bodziemy tu rozważać szczegółowych rewelacji, jak to „banda Piasta zdetronizowała żydowskiego króla i przejęła w Polsce władzę”, a przejdziemy do opisu dwóch bliższych nam wydarzeń, rzucąjucych nieco światła na tę sprawę. Oddajmy głos B. Mieszkiewiczowi, uczestnikowi pewnego spotkania:

„Bardzo pouczające pod tym względem było spotkanie, jakie odbyło się w połowie maja 1987 w Instytucie Francuskim w Warszawie z Rachelą Erthel, profesorem Uniwersytetu Paryskiego, wykładającą cywilizację żydowską i język jidysz, autorką kilku książek z tej dziedziny. Zaraz na początku wykładu usłyszeliśmy, że Żydzi żyli w Polsce od niepamiętnych czasów, zaś większy napływ na skutek prześladowań w innych krajach nastąpił w XII wieku, a nazwa Polska pochodzi wg żydowskiej legendy („legende”, a nie „conte”, co byłoby synonimem „podania”, „opowieści”) od hebrajskiej nazwy „po lin”, która jest synonimem drugiej Ziemi Obiecanej, a która zniekształcona przez Niemców na Polen dała nazwę kraju. (…) Nie chcę wszakże podejrzewać złej woli, zwłaszcza, że wykład był skierowany do polskiego audytorium, więc jest to dobry przykład homine unius libri odrzucającego wszelkie fakty, które mogłyby zakłócić spoistość poglądów. Zauważmy przy tym, że owa sugestia, iż Żydzi żyli w Polsce od niepamiętnych czasów, a więc może od II wieku… (że przeczą temu tak źródła pisane, jak i archeologia – tym gorzej dla źródeł) i że to od nich pochodzi nazwa kraju, zmienia pozycję Żydów: z obcych przybyszów stają się współgospodarzami, jeśli nie pierwotnymi mieszkańcami tej ziemi, po których dopiero osiedlili się Słowianie podczas Wędrówki Ludów. Jest to jeden z klocków do łamigłówki, pozwalający lepiej odczuć i zrozumieć postawy i zachowanie się Żydów przed rokiem 1918 i po nim.

Znałem tę opowiastkę, wykładnię słów „po lin”, znaczących dosłownie „tu odpoczniesz”, odpoczniesz w oczekiwaniu na Mesjasza, który wywiedzie cię do Ziemi Obiecanej – choć przyznam, że zaskoczyło mnie wygłoszenie jej ex professe przez profesora paryskiego uniwersytetu” (B. Mieszkiewicz, „Antysemityzm?,” s. 4).

Autor powyższych słów zaskoczony był „rewelacjami” prof. Racheli Erthel na temat pochodzenia nazwy „Polska”. Dziś zapewne jest świadom, iż wygłoszona przez nią teoria została uznana urzędowo za prawdziwą, a co więcej, odpowiednio jeszcze zmodyfikowana, a raczej bardziej pogmatwana. W Jewish Museum w Nowym Jorku, przy Fifftest Avenue, w dziale poświęconym Żydom z ziem polskich, znajduje się informacja, że Żydzi wypędzeni z Hiszpanii i tułający się po Europie zatrzymali się w miejscu, które uznali za właściwe, aby spocząć („Po-lin”); i stąd pochodzi nazwa Polska. Przytaczamy ten napis w oryginalnym angielskim brzmieniu: „After the Jews, were expelled from Spain, they traveled eastward. At one point they stopped to rest, and a note dropped down from the sky. „Po-lin”, it said in Hebrew -„Stay here”. That is how Poland got its name” (odpis ze zdjęcia wykonego ll VIII 1994).

Warto przypomnieć, że „Edykt o wygnaniu Żydów z Hiszpanii” podpisany został 31 III 1492 r., a znękani Żydzi dotarli do Polski po wielu latach, via Portugalia i północna Afryka. Polska w owym czasie udzieliła już schronienia wielu falom prześladowanych Żydów, a sama jako państwo przeżywała swój Złoty Wiek. Z informacji w Jewish Museum wynikałoby, że wówczas nie miała nawet jeszcze nazwy. Niewątpliwie w tworzeniu tego muzeum udział brało wielu profesorów, wykładowców wyższych uczelni całego swiata. Zostawmy to bez komentarzy.

Idea, że Żydzi są pełnoprawnymi współgospodarzami Polski, jest nadal aktualna. Nie przypadkiem wynikły kontrowersje przy ustalaniu napisu na pomniku poświęconym tragedii Żydów w Jedwabnem, gdy pojawiło się tam stwierdzenie, że zamordowani byli „współgospodarzami” tej ziemi. I nie przypadkiem to określenie zostało tam wprowadzone.

NIEPODLEGŁOŚĆ POLSKI TO „DROBNOMIESZCZAŃSKIE REAKCYJNE ZBOCZENIE”

Przełom XIX i XX wieku to okres formowania się na ziemiach polskich ruchu socjalistycznego, który w przyszłości miał odegrać doniosłą rolę zarówno w dziejach odbudowy państwa polskiego, jak i określenia jego kształtu polityczno-społecznego. Gdy w 1892 r. nowo powstała Polska Partia Socjalistyczna ogłosiła swój program niepodległościowy, w odpowiedzi na to już w roku następnym pojawiał się silny sprzeciw w środowiskach socjalistycznych. Część krajowych działaczy, odcinając się całkowicie od PPS, utworzyła nową partię :Socjal-Demokrację Królestwa Polskiego (SDKP), a w 1900 r. Socjal-Demokrację Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Partia ta, pod przywództwem działaczy pochodzenia żydowskiego: Róży Luksemburg, Karola Sobelsona („Radka”), Jogichesa Tyszki, Adolfa Warskiego-Warszawskiego oraz Juliana Marchlewskiego i Feliksa Dzierżyńskiego, – przystąpiła do walki z „socjalpatriotyzmem”, jak określano niepodległościowy program PPS. Rozpoczęto ostrą kampanię wśród niemieckich, rosyjskich i zachodnich działaczy oraz na wszystkich kongresach międzynarodowych.


Podstawą tej walki była teoria Róży Luksemburg, według której poszczególne części Polski stopniowo ulegają „organicznemu wcieleniu” do mocarstw zaborczych i zrastają się z nimi gospodarczo, a tym samym społecznie i politycznie. Królestwo Polskie jest nieodwołalnie związane z Rosją, bo produkuje na rynki wschodnie. Burżuazja polska „krzewi przemysł w najzupelniejszej zgodzie i w porozumieniu z Rosją”, a popierając przez to samowładny system carski, przenosi go do Królestwa jako „polski absolutyzm”. Odnosząc się do przeszłości, Róża Luksemburg twierdziła, że powstania wywoływała szlachta, by utrzymać pańszczyznę i poskromić burżuazję, że burżuazja była przeciwna powstaniom, a chłopi są nadal oddani carowi, zaś proletariat ulega organicznemu wcieleniu do proletariatu państw rozbiorowych. Nie można zatem wysuwać postulatu niepodległości, ponieważ może on szkodzić procesowi scalania ziem polskich z zaborcami. Niepodległości Polski nie należy również domagać się w przypadku wybuchu rewolucji, bo po przejęciu przez proletariat władzy w kraju i tak nastąpi zniesienie państwa. Dlatego też wysuwanie przez PPS postulatu odbudowy państwa polskiego określała jako „drobnomieszczańskie reakcyjne zboczenie”. Ta kolejna żydowska teoria przeciwstawiająca się odbudowie niepodległej Polski, zgłoszona tym razem przez partię socjaldemokratyczną, podszywającą się pod partię polską, została ostro skrytykowana przez niemiecką socjaldemokrację, a jej przywódca, Karol Kautski, pisał: „ Skoro kierunek ten partię (chodzi o PPS – ALS) rozbija domagając się od proletariatu, aby nie tylko wyrzekł się niepodległości narodowej, to jest gruntu, na którym jedynie dojść może do rozwoju swych sił, lecz aby nawet zwalczał wszystko, co stanowić może krok naprzód na drodze do niepodległości, to kierunek ten zostaje wprawdzie całkiem zabezpieczony oddrobnoburżuazyjnego nacjonalizmu, lecz wpada za to w daleko większe niebezpieczeństwo: poparcia interesów ciemięzców Polski” (K. Kautski, „Socjal-Demokracja,” s. 29).

(…)

„PRECZ Z BIAŁĄ GĘSIĄ”, „PRECZ Z KRZYŻEM”

(…)
Okres 1905-1907 był bardzo ważnym etapem w dążeniu do realizacji idei klasycznej Judeopolonii, żydowsko-polskiego państwa. W tym czasie wszystkie żydowskie stronnictwa i partie oraz Żydzi skupieni w stronnictwach polskich opowiedzieli się za:
1) budowaniem żydowskiej autonomii na ziemiach polskich;
2) narzuceniem swojego języka (albo dwóch) pozostałym 90% społeczeństwa
Oraz przeciw:
1) dążeniom do odbudowy państwa polskiego;
2) jakiejkolwiek asymilacji.


Z uwagi na powyższe fakty, warto jeszcze zapoznać się z opiniami na temat wydarzeń w latach rewolucji oraz o roli w niej Żydów. Znany wówczas polski lekarz Kazimierz Niedzielski pisze:
„Z dawna już publiczną stało się tajemnicą, że lud żydowski, tak chętnie piszący się na popularne w sferach niektórych zasady międzynarodówki, tak zwalczający uczucia narodowe u chrześcijan, sam do typowych zalicza się nacjonalistów. (…) krzewiąc idee internacjonalizmu, gra farsę tylko ośmieszającą tradycje ludów innych, nawdowe odrębności swoje uważa za nietykalne, święte. Ze czcią otacza je opieką, składając dowód wyrobienia politycznego i mądrości. Od czasu rozproszenia się »narodu wvbranego«, na cztery końce świata. Żydzi w każdym kraju, w którym pozwolono im osiedlić się, stali się czynnikiem rozkładu społecznego i fermentem, osłabiającym napięcie uczuć patriotycznych. (…) Żaden z narodów świata idei nacjonalizmu nie trzyma się tak ślepo, jak trzyma się syn Izraela. (…) Żyd będzie Żydem zawsze, Żydem z krwi i kości,(…). Żyd modli się do Jehowy swego i wzywa go, aby przyśpieszył triumf Izraela i ostateczny upadek niewiernych „ (T. Jeske-Choiński, „Historia Żydów w Polsce,” s. 308-309).


Polski ruch narodowy bardzo niechętnie odnosił się do rewolucji, czemu dawał wielokrotnie świadectwa. Jeden z jego czołowych działaczy, Zygmunt Balicki, tak pisał na ten temat:
„Domaga się początkowo jak najszerszych swobód obywatelskich, a kończy się na mordowaniu przeciwników politycznych za to tylko, że do wrogiego obozu należą, a wreszcie na terroryzowaniu wszystkich. Poczyna od wielkich haseł odrodzenia przez proletariat, a werbuje do swych szeregów prostych opryszków, którzy potem uzupełniają rozbijanie kas publicznych przez partie zwyczajnymi rabunkami i morderstwami w celu zysku osobistego.” (cyt. za Z. Balicki, „Egoizm narodowy,” s. 15).


Balicki miał tu na myśli zbrojne wystąpienia bojówek SDKPiL przeciwko ruchowi narodowemu i szereg akcji ekspropriacyjnych dokonywanych zarówno przez te bojówki, jak i przez prowokatorów będących na służbie policji carskiej. Jest jednak faktem, że to właśnie bojówki partii wrogiej niepodległości Polski rozpoczęły mordy przeciwników politycznych.

Bardzo znamienna jest ocena roli Żydów w rewolucji 1905-1907 dokonana przez Juliana Unszlichta, pisarza pochodzenia żydowskiego, ale szczerego polskiego patriotę. Był on rodzonym bratem Józefa Unszlichta, bolszewika, członka Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski (TKRP), który jako „rząd polski” przywieziony został przez Sowietów do Białegostoku w początkach sierpnia 1920 r. Julian, w swej pracy pt. „O pogromy ludu polskiego” (l 913), tak pisał o charakterze rewolucji i udziale w niej Żydów:
„Bólem i wstydem przejmuje nas Polaków pochodzenia żydowskiego, sama świadomość tego pochodzenia wobec niesłychanej w dziejach ludzkości zdrady przez żydostwo tak gościnnej zawsze ojczyzny naszej w wyjątkowo krytycznej chwili jej dziejów (…). Ubiegła rewolucja (…) była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał »Judeo-Polonii« (…). Siły proletariatu polskiego miały służyć Żydom do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo. Do tak niesłychanego eksperymentu dał się użyć socjalizm w Polsce. Socjalizm polski nie umiał stawić czoła parciu nacjonalizmu żydowskiego, gdyż element żydowski, który się w nim licznie zagnieździł, nie dopuszczał do żadnej krytyki działalności politycznej żydostwa, natomiast zmuszał go ustawicznie do walki z reakcją polską, nie za jej ugodowość (…), lecz za jej antysemityzm, któremu żer obfity dawały wybryki antypolskie socjal-litwactwa. Żydostwo stało się panem sytuacji w rewolucji. Coraz natarczywiej żądało od socjalistów polskich, by się wyparli swej narodowości, swych ideałów, a z proletariatu polskiego uczynili hołotę nacjonalizmu żydowskiego. (…) Żydostwo zobrzydzając ludowi polskiemu męczeństwo dziejowe Polski, utraciło tym samym prawo do polskiego współczucia. A morze krwi polskiej przez żydostwo przelane, jako zaplata za wiekową gościnę, uczyniło dla niego dalszy pobyt w Polsce piekłem prawdziwym. Na głowę Izraela spada kataklizm dziejowy, którego żadna silą już nie odwróci. Wielki Exodus Izraela z Polski jest koniecznością, bez której nie masz szczęścia i wolności naszego narodu. Przyśpieszać tedy ten proces dziejowy jest obowiązkiem każdego prawego Polaka, dbającego o przyszłość swojej ojczyzny. Wyrugowanie żydostwa z Polski jest nie tylko dla niej koniecznością życiową, lecz i wypełnieniem się sprawiedliwości dziejowej” (T. Jeske-Choiński, op. cit, s. 273-274; S. Wysocki, op. cit., s. 90).

 „WYDRWIĘ CI TWEGO BOGA, TWĄ OJCZYZNĘ…”

W okresie między Powstaniem Styczniowym a wybuchem I wojny światowej stosunek Polaków do Żydów był zaskakująco beztroski.Polacy chcieli zapamiętać tylko to, co było dobre, a więc postawę Żydów w czasie manifestacji 1861 -1862, a rugowali zupełnie z pamięci szpiegostwo na rzecz caratu i przechwytywanie mienia polskiego po upadku powstania. Pisze o tym świadek tych czasów:
U nas w Polsce nie wolno było dotykać Żyda pod grozą obruszenia się całej niemal myślącej inteligencji narodu. Doprawdy, że kierujące długo opinią sfery literacko-postępowe zwalczały u nas wprost namiętnie wszelki odruch samoobrony narodu przed Żydami, wszelką ich krytykę, dyktowaną zdrowym instynktem zbiorowym, który jednak przez cały polski »postęp« wnet piętnowany był jako zachłanność, ciemnota i fanatyzm „ (S. Laudynowa, op. cit., 1.1, s. 80).
(…)

Gdy pozyty-wiści przekonali się o żydowskiej megalomanii, pogardzie i arogancji wobec innych narodów, w tym i narodu polskiego, utracili całkowicie żywą wiarą w możliwości asymilacji i zaczęli przechodzić na pozycje obrony przeciwko inwazji żydowskiej. Ocknęli się z bałamucenia ich kłamliwym i fałszywym humanitaryzmem i liberalizmem. Pisarz i wolnomyśliciel A. Niemojewski, początkowo zachwycony żydostwem, po smutnych doświadczeniach i przeanalizowaniu Talmudu wydał krytyczną pracę: „Dusza żydowska w zwierciadle Talmudu”. Wcześniej jeszcze, w artykule pod wymownym tytułem „Dwużydzian Polaka”, pisał, co następuje: „Na gruncie drwin wytworzyło się duchowe współżycie Żydów i Polaków. Żyd powiedział Polakowi: Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć – ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję i twe ideały, twe pragnienia i twe wysiłki i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko(uwaga red.: należy jednak bardzo uważać – polski racjonalizm polityczny jest zwalczany przez niezwykle licznych „patriotycznych” publicystów właśnie jako „drwienie z ideałów” – czytelnika odsyłamy do analizy tego typu działania: S. Michalkiewicz: obrzydzanie realizmu politycznego(link is external)). Zeszedł się żydowski kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. I wytworzyło się środowisko, w którym żadna wielka idea, żaden wielki czyn nie mógł dojrzeć. Albowiem żydowski »odczynnik« rozkładał skutecznie na drwiny wszelkie przejawy woli (…). w Żydzie zasymilowanym dwie cząsteczki żydowskie przypadały na jedną cząsteczkę polską. Polskość nie jest kwasem rozkładającym kruszec żydowski; natomiast takim kwasem jest żydowskość i polski kruszec rozkłada. Dlatego Żyd asymilowany będzie w ostateczności brał zawsze stronę żydostwa. I dlatego filosemita przestanie być czułym na sprawy polskie, lecz zawsze będzie nader wrażliwym na sprawy żydowskie „(F. Koneczny, op. cit.,s. 354) (uwaga red.: filosemici są poważnym problemem polskiego życia politycznego i polskiej publicystyki, myli się jednak ten, kto uważa, że filosemityzm jest domeną liberałów i lewicowców, w Polsce mamy przedstawicieli całkiem licznej frakcji tzw.judeochrześcijan – o czym dobitnie świadczą publikacje takie jak np.:Mirosław Salwowski, Ja też jestem Żydem (duchowym), konserwatyzm.pl, 19 stycznia 2013(link is external) czy Tomasz P. Terlikowski, A mnie jest wstyd! Cholernie wstyd!, Salon24.pl, 2 września 2011(link is external) – gorąco zachęcamy do lektury tych tekstów – i przemyślenia, co kieruje autorami).


Bolesław Prus, początkowo wierzący naiwnie w asymilację, jak wszyscy pozytywiści, dość szybko przekonał się, że wszelka krytyka może być tylko jednostronna, to znaczy wymierzona przeciw Polakom. W jednej z „Kronik” z 1889 r. pisał:
„Kwestii żydowskiej prawie niepodobna dotknąć bez wywołania hałasów i kwasów. Wszystko wolno krytykować, nawet pewniki matematyczne, ze wszystkiego można żartować, tylko kwestię żydowską głaskać z włosem i to jeszcze bardzo delikatną ręką w bardzo aksamitnej rękawiczce.”
W „Kurierze Codziennym” napisał o tym po raz kolejny, oburzony krytyką:
„Dziwna rzecz! Od kilkunastu lat z gryzącym sarkazmem odzywam się o książkach, szlachcie, o naszych kupcach i rzemieślnikach, o niemieckich przemysłowcach, a przecież nikt z tych panów nie oskarżał mnie o złość, o rozszerzanie przesądów i szerzenie nienawiści. Lecz gdy pierwszy raz potrąciłem o stanowisko Żydów, zaraz mi zrobiono wojnę”.
Gdy dwaj warszawscy publicyści – Jan Jeleński i Teodor Jeske-Choiński – podjęli walkę z przewrotnością Żydów i wskazywali dobitnie ich szkodliwą gospodarczo i społecznie działalność, byli przez blisko dwadzieścia lat bojkotowani przez środowisko publicystyczne i nazywani wstecznikami, obskurantami, głupcami, idiotami, „czarną sotnią” itp.

 „ODŻYDZIĆ POLSKI POSTĘP…”

W tym czasie uaktywnili się „litwacy”, nie znający języka polskiego, obcy wszelkim dążeniom narodu. Sprowadzony do Łodzi z serią odczytów jeden z ich przywódców, Żyd z Odessy, Władimir Żabotyński, wzywał do popierania rusyfikacji ziem polskich zaboru rosyjskiego i oficjalnie nawoływał do tworzenia Judeopolonii, używając tej nazwy. Szczególnie interesujący jest tu fakt, że Żabotyński zakładał pełną judaizację miast polskich, na wsi zaś miała pozostać ludność polska pracująca dla Żydów.


Bolesław Prus, obserwujący bacznie rozwój wydarzeń, tak skomentował w jednej z „Kronik” z 1909 r. nową sytuację na ziemiach polskich:
„Część postępowców polskich w sposób głośny i uroczysty wystąpiła przeciwko czerwonemu czy postępowemu nacjonalizmowi żydowskiemu. Albowiem żywe polskie serce targnąć się musiało bólem i oburzeniem, gdy po ulicach Warszawy znieważano nasz symbol narodowy, gdy przekonywać zaczęto robotnika polskiego w pismach drukowanych po polsku, że Polska jest trupem, od którego odwrócić się powinien ze wstrętem. Z tego oburzenia i bólu urodził się prąd, nazywany dziś mianem »antysemityzmu«, któremu dają publiczny wyraz: Andrzej Niemojewski, Iza Moszczeńska, Ehrenberg, Unszlicht i inni.
Hasłem tego ruchu jest: »odżydzić polski postęp, polski socjalizm, polską myśl niepodległą«.(…) Okoliczność ta zmusza nas do spojrzenia na sprawę żydowską w naszym kraju już nie z sentymentalnego, ale z faktycznego punktu, ażeby zrozumieć: czv my naprawdę jesteśmy owym wilkiem krwiożerczym, drącym skórę z żvdowskiego jagnięcia, czyli też … stadem baranów, wśród których gęsto uwijają się lisy żydowskie, wyglądające tak, jakby wiązała ich bardzo mądra, silna i celowa organizacja? W tym miejscu, znowu nie wiem po raz który, powtarzam, iż nie chcę żadnych ograniczeń, żadnych wyjątkowych praw przeciwko Żydom. Lecz gdy okaże się, że Żydzi toczą z nami walkę o nasz byt, o nasze istnienie już nie tylko jako narodu, lecz wprost jako gatunku zoologicznego, gdy to okaże się, będę w imię równouprawnienia wymagał, ażeby nam, Polakom, wolno było bronić się, naturalnie środkami i sposobami uczciwymi i doprowadzić walkę do takiej granicy względem nich, jaką Żydzi nakreślili względem nas. Jest nam coraz ciaśniej; dotychczas my ustępowaliśmy miejsca Żydom, musi więc nadejść czas, że Żydzi nam miejsca ustąpią.”
(…)

TRZYMAJ SIĘ TEGO, KOMU SZCZĘŚCIE SPRZYJA

Trzymaj się tego, komu szczęście sprzyja
(Talmud)

(…)
Po przeanalizowaniu zaistniałej sytuacji (uwaga red.: w roku 1914, przed wybuchem I Wojny Swiatowej), ustalono, co następuje:
1) Wykluczono całkowicie jakiekolwiek poparcie dla polskich dążeń niepodległościowych, uważając za niepożądane odrodzenie Polski, a nawet uzyskanie przez Polaków jakiejkolwiek autonomii, gdyż uznano, że byłoby to przeciwne żydowskim dążeniom do stworzenia ich autonomii lub Judeopolonii. W związku z tym postanowiono sprzeciwić się każdej polskiej akcji niepodległościowej.
2) Carat rosyjski uznano za wroga Żydów i żaden z kierunków politycznych nie planował z nim współpracy. Pomoc w rusyfikacji Polaków – owszem, ale współdziałanie z caratem – nie. Zastrzegano jednak, że jeżeli w Rosji „zwycięży demokracja” i „zapanują stosunki demokratyczne” (uwaga red.: cóż takiego jest w tej „demokracji”, że o jej zwycięstwo do dziś polskojęzyczne elity wojują – z Białorusią, Rosją, i Ukrainą?), to możliwa będzie współpraca ośrodków żydowskich z Rosjanami. Nie sprecyzowano przy tym, o jaką demokrację rosyjską tu chodzi.
3) Część partii żydowskich, jak „Bund”, Cejre Syjon czy „polska” SDKPiL, stawiała na rewolucję społeczną i gotowa była ją realizować w sprzyjających warunkach. W okresie przed wybuchem l wojny światowej o sytuacji rewolucyjnej nie było mowy i plany takie stanowiły czystą abstrakcję. Wiadomo jednak, że opierałaby się ona na współpracy organicznej z rosyjskimi bolszewikami, gdyż „Bund” i SDKPiL stanowiły część składową SDPRR.
4) Austrię traktowali politycy żydowscy z ziem polskich przychylnie i nie wyrzekali się z nią współpracy, zwłaszcza że była ona sojusznikiem Niemiec. Jednak swoich planów nie budowali z myślą o jej pomocy.
5) Za rzeczywistego, niekwestionowanego patrona w przyszłej walce uznali Żydzi bezwzględnie i bezapelacyjnie Niemców. W praktyce uczyniły to wszystkie kierunki, łącznie z bolszewizującymi. Zapomniano, iż przez kilka wieków w całych Niemczech prowadzona była akcjaJudensau, zohydzająca i upodlająca Żydów, wybaczono kilkunastokrotne wypędzania Żydów z Niemiec, wybaczono pogromy, jakie miały w przeszłości miejsce w całych Niemczech…
(…)
W 1901 r. na wiecu w Poznaniu Żyd Jaffe powiedział:
„Zwracam uwagę na stanowisko, jakie my Żydzi zajmujemy na pruskim wschodzie. Przed prawie tysiącem lat przodkowie nasi, pod grozą prześladowań, przywędrowali z zachodu do Polski. Nigdy nie wyparli się sprawy niemieckiej, po niemiecku mówili, mówili niemczyzną swej francuskiej i szwabskiej ojczyznv kiedy ojcowie niejednego, który nas odsądza od niemczyzny, głęboko jeszcze tkwili w słowiańszczyźnie. A kiedy ten kraj przyłączono do Prus, wtedy to ojcowie nasi przyjęli na swoje barki wielką część kulturalnego dzieła. Jeżeli miasta poznańskie stały się głównie warowniami niemczyzny, to właśnie ojcowie nasi spełnili w tym kierunku dobrą, a może najłepszą część pracy. Tysiącami polonizowali się chrześcijańscy Niemcy, lecz żaden Żyd tego nie zrobił i nie zerwał swego związku z niemiecką ideą. Nie tylko więc stoimy na naszym prawie, ale stoimy też na szmacie ziemi, którą pomagaliśmy zniemczyć, a na to dziś głównie kładziemy nacisk”(„Biesiada Literacka”, Warszawa 1901 r.; por. S. Wysocki, op. cit.).

Polskie czasopismo „Dzień” pisało na temat roli Żydów w niemieckiej polityce następująco:
„Żydzi w zaborze pruskim są najlepszym narzędziem w polityce antypolskiej. Roli tej Żydów w polityce hakatystycz-nej zarówno świadom jest rząd, jak sami Żydzi. Rząd atoli pruski, nie mając zupełnie zamiaru odwdzięczenia się Żydom za ich usługi, oficjalnie zdaje się tego nie widzieć i we wszelkich dziedzinach życia socjalno-politycznego, gdzie może, prowadzi politykę antysemicką.


Tymczasem Żydzi na odwrót, gdzie tylko mają sposobność, afiszują się z tym, co dotychczas zrobili i nadal robią dla wzmocnienia niemczyzny na kresach -próbując w ten sposób przebłagać dla siebie wrogi rząd. Jedną z podobnych sposobności, mających publicznie skonstatować arcylojalne stanowisko Żydów wobec hakatyzmu (…), będzie trzeci zjazd walny niemieckich Żydów ” („Dzień” 1909, nr 258).


Na zjeździe tym (Wrocław 1909 – ALS) poseł Wolffz Leszna stwierdził m.in.: ” Niemiec bez pomocy Żyda nie może z Polakiem współzawodniczyć (…). Żydzi oddawali zawsze i gotowi są nadal oddawać największe usługi narodowości niemieckiej. „


Podczas zjazdu, podjęto specjalną uchwałę, w której stwierdzono:
„Żywotny interes państwa pruskiego wymaga utrzymania usposobionej patriotycznie ludności żydowskiej na kresach wschodnich (chodzi tu o niemieckie kresy wschodnie – ALS).

Dlatego zgromadzenie domaga się, aby przy obsadzaniu urzędów publicznych nie pomijano Żydów, aby zapewniono im równouprawnienie w stosunkach towarzyskich i aby władze uwzględniły ich przy oddawaniu robót i dostaw na kresach wschodnich, a nie popierały zakładów, spółek i stowarzyszeń (kolonizacyjnych), które usuwają Żydów od zarządu lub pomijają w stosunkach handlowych ” („Dzień” 1909, nr 294).
Jak widać z powyższego tekstu i wielu innych z tego okresu, Żydzi bardzo kochali Niemców, ale za swą miłość domagali się natychmiast koncesji.
(…)

BUDOWANIE JUDEOPOLONII

(…)
5 VIII 1915 r. Niemcy wkroczyli do Warszawy, a 24 VIII ogłosili utworzenie Generalnego Gubernatorstwa na terenach swojej okupacji. Otworzyli uniwersytet polski w Warszawie i powołali Tymczasową Radę Stanu. W Berlinie wydano mapę, na której widniało Kónigsreich Polen, utworzone na obszarach Królestwa Polskiego z 1815 r. (w rozmiarach znacznie większych od planowanej potem tzw. Besselerówki), z adnotacją: „Polen stark mit Juden vermengt” („Polacy silnie przemieszani z Żydami”) i objaśnieniem, że to będzie równouprawniona mniejszość narodowa. Zająwszy Warszawę, władze pruskie opracowały tego samego roku program tego „dwunarodowego państwa”. Ambasador niemiecki w Waszyngtonie – Johann graf von Bernstorff, robił Niemcom reklamę wśród żydostwa amerykańskiego, posyłając do redakcji „The American Jewish Chronicie” zapewnienie, że to, co Niemcy przygotowują w nadwiślańskiej Judeopolonii, „prześcignie wszelkie dotychczasowe konstytucje dla Żydów” (F. Koneczny, op. cit.,s. 356).
Jednocześnie prowadzono szeroką akcję wyjaśniającą. Niemiecki sekretarz stanu spraw zagranicznych, A. Zimmermann, w odpowiedzi na zapytanie „The American Jewish Chronicie” – za pośrednictwem ambasadora przed jego wyjazdem z Waszyngtonu – oświadczył, że nowy statut organiczny gmin żydowskich w Polsce przekracza pod względem rozległości wszystko, co Żydzi kiedykolwiek posiadali. Statut autonomiczny żydowski daje już możność tworzenia własnych szkół z własnym odrębnym systemem edukacyjnym. Kwestia autonomii narodowej Żydów może być rozstrzygnięta tylko przez konstytucję polską, na podstawie wzajemnej zgody Polaków i Żydów, dla uniknięcia konfliktu z obopólnych interesów. Rozporządzenia niemieckie zapewniają w każdym razie kwitnące życie Żydom w Polsce i postęp ich rozwoju bez żadnych przeszkód. Gminy żydowskie mają prawo dowolnie organizować swój własny system podatkowy, powoływać poważne korporacje do obrony interesów żydowskich, tworzyć gminne rady administracyjne żydowskie oraz najwyższą Żydowską Radę. Wszystko to pozwoli Żydom wziąć udział w przyszłym rządzie Polski. (…)
We wrześniu 1915 r. w wiedeńskiej „Judische Zeitung” ukazało się oświadczenie Nathana Birnbauma następującej treści:Nie pojmujemy bynajmniej, dlaczego Polacy mieliby mieć więcej prawa, by żądać spolszczenia naszych mas żydowskich, aniżeli my możemy zażydzenia mniejszości polskich w miastach żydowskich (S. Laudynowa, op.cit., t.I, s. 159).
Tenże sam autor wydał również we wrześniu 1915 r. w Wiedniu broszurę pt. „Den Ostjuden ihr ilecht” („Żydom Wschodu ich prawa”), która stała się podstawy antypolskiej kampanii prasowej. Autor przedstawia w niej Żydów Austrii jako ..Oster-reichs reifstes Volk” („dojrzały naród Austrii”), przywiązany bardziej do Monarchii Habsburgów, niżja) ikolwiek inny naród będący pod jej panowaniem. Stwierdza też, że Żydzi stanowią dla Rzeszy Niemieckiej pomost między Niemcami a Słowianami, ale pomost właściwie niemiecki, bo ich żargon zalicza się do języka niemieckiego, a sympatie żydowskie do Niemców znane są od wieków. Obok wspólności języka zachodzi wspólność interesów, którą Niemcy muszą zrozumieć i we własnym interesie postarać się, żeby stworzyć nad Wisłą nie Polskę, lecz Judeopolonię. Trzeba uznać Żydów osobnym narodem, żeby z ich pomocą „rozszerzać wpływy niemieckiej potęgi w głąb obszarów obcych narodów i państw” (F. Koneczny, op. cit, s. 356).


Żydzi sami, z dobrej i nieprzymuszonej woli, ogłaszali się jako forpoczta niemiecka na Wschodzie, jako germanizatorzy ziem słowiańskich. (…)

Histeria antypolska przybrała już takie rozmiary, że wśród nielicznych kręgów polskiego żydostwa obudziła ona przerażenie, iż gdyby państwo polskie powstało wbrew tej propagandzie, mogłoby pociągnąć żydostwo do odpowiedzialności. Wyrazem tego lęku jest książka „Die polnishe Judenfrage” wydana w Berlinie w roku 1916. Autorem jej był Benjamin Segel, Żyd galicyjski, który już wcześniej pisał artykuły w obronie atakowanej Polski. W tej książce, traktującej o problemie żydowskim w Polsce, pisze on:
„W Ameryce mial miejsce cały szereg zgromadzeń żydowskich, na których odmawiano wyrażenia sympatii dla polskich dążeń wolnościowych i – co jeszcze przed rokiem byłoby niemożliwością – na innvch zgromadzeniach podjęto niesłychane i niewiarygodne uchwały, że będzie się walczyć o to, aby w przyszlości ochronić Żydów w Polsce przed pogromami oraz przed prześladowaniem i uciskiem ze strony Polaków„ (B. Segel, „Die polnische Judenfrage”, s. 89).
W dalszym ciągu swoich rozważań Segel wyraża niepokój, iż jego rodacy idą za daleko w swych żądaniach wobec Polaków, co może być powodem do wzrostu nienawiści między obu nacjami:
„Przy sposobności najmniejszego gospodarczego, społecznego, czy politycznego kryzysu rozgorzalaby przeciwko nam nienawiść i wściekłość, która by mogła nas zniszczyć. Gdzie na całym świecie istnieje państwo, które by zniosło taką kość w gardzieli? ” (j.w. s.52).
Gdy zaniepokojony rozwojem wypadków i mający rozeznanie w sytuacji politycznej Segel chciał się dowiedzieć, dlaczego Żydzi tylko w Polsce mają się upominać o prawa państwowe, otrzymał tylko jedną odpowiedź: „Tutaj mają oni to prawo, tam tego nie mają”. Miało to znaczyć: w Królestwie Polskim Żydzi mają prawo domagać się praw narodowych, w innych krajach świata nie przysługuje im to prawo. Dlaczego? Na to pytanie nie otrzymał odpowiedzi (S. Laudynowa, op. cit., 1.1, s. 199).
Warto w tym miejscu zaznaczyć, iż mimo wielkiego hasła-: „Jerozolima w każdym kraju” roszczenia żydowskich praw narodowych i politycznych ograniczone były tylko do samej Polski, podczas gdy mniejszość żydowska była liczna także w innych krajach Europy Środkowo-Wschodniej (np. Węgry, Rumunia). Żydzi nigdy nie odważyliby się zaproponować czegoś takiego jak Judeopolania w żadnym innym kraju, gdyż z góry było wiadomo, z jakim spotkałoby się to przyjęciem.
(uwaga red.: stanowisko społeczności żydowskiej w kwestii Judeopolonii nie było jednolite, o Żydach-przeciwnikach Judeopolonii pisze A.L. Szcześniak w „Judeopolonii …” na stronach 62-66, zalecamy lekturę całości) (…)

„NIE DOPUŚĆCIE DO POWSTANIA WOLNEJ POLSKI” (…)
Środowiska żydowskie, nawet te, które odcinały się od tworzenia Judeopolonii, z entuzjazmem przyjęły ustalenia traktatów brzeskich. Taką właśnie postawę zajęło środowisko skupione wokół poczytnego pisma „Der Jude”, gromadzące żydowską elitę intelektualną.
„Przykładem krótkowzrocznej analizy faktów, prowadzonej tylko pod kątem interesów żydowskich, doraźnie zresztą i źle zrozumianych, oraz noszącej piętno żydowsko-niemiec-kiego sposobu myślenia z początków wojny, była reakcja »Der Jude« na traktat brzeski. To, co w społeczeństwie polskim przyjęto z najwyższym oburzeniem, wzbudziło w kręgach Bubera nadzieję. »Utworzenie państwa litewskiego z Grodnem, Wilnem i Biafymstokiem – pisaf Behr -Jest na rękę Żydom. Stają się oni na Litwie dużą grupą obok niewiele liczniejszych Pola­ków, Litwinów i Białorusinów. Z dwoma ostatnimi spośród wymienionych narodów utrzymują Żydzi dobre stosunki i będą zgodnie z nimi współdecydować o losach państwa. Gdyby Gro-dzieńszczyzna i Białostocczyzna nie znalazły się w jej granicach – dowodził Behr – byłoby ono zbyt słabe ekonomicznie. Litewska Jerozolima – Wilno – uschłaby oderwana od korzeni – mas żydowskich z historycznych regionów litewskich, które uniknęły oto wpadnięcia w ręce nietolerancyjnych Polaków«” (P. Wróbel, op. cit., s. 81).
W późniejszym czasie Żydzi robili wszystko, aby nie dopuścić do przyłączenia Wilna do Polski. Żargonowa gazeta „Lecte Najer” tak przedstawiała problem Wilna:
„Tajemnicą publiczną jest, że Polacy zwrócili się do żydów z propozycją wspólnego działania za przyłączeniem Litwy do Polski. Dziękujemy za polską moralność hotentocką w Europie, powtarzamy wyraźnie, że nie mamy najmniejszej chęci zostać »polskimi żydami«. Chcemy mieć takie samo równouprawnienie społeczne i narodowe, jak Polacy. Kultura żydowska jest starsza i bardziej rozwinięta niż polska. Przyłączenie do państwa polskiego odrzucamy jednomyślnie, mając w Wilnie 75 tysięcy Żydów, czyli liczbę żadną miarą nie mniejszą, niż Polacy… Gdyby była mowa o zmianie granic, to moglibyśmy się zgodzić na każde rozwiązanie, byle nie polskie. Gdyby wystąpiła tendencja oddania Wilna Polsce, wówczas musielibyśmy zmobilizować cale żydostwo do obrony naszej Jerozolimy litewskiej” („Lecte Najer”, Wilno VI 1918; H. Ro-licki, op. cit., s. 336). (…)
(uwaga red.: patrz też Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki), „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a niepodległość Polski”, str. 331 i dalsze(link is external))

 „WY NAS ZNAJDZIECIE NA DRODZE DO GDAŃSKA…”

Jeszcze przed przyjazdem delegacji polskiej do Paryża, w dniu 11 XI 1918 r. przedstawiciela Polski w Paryżu hrabiego Ksawerego Orłowskiego odwiedził Żyd francuski, finansista Maurycy Rothschild i zagroził:
„Jeżeli na Kongresie oficjalnym przedstawicielem Rzeczypospolitej Polskiej będzie ten były od miasta Warszawy, członek Dumy Państwowej Rosyjskiej, który zyskał wszechświatowy rozgłos jako zajadły antysemita (chodziło o Romana Dmowskiego – ALS), to cały Izrael i on sam, będą uważali taką nominację za policzek wymierzony w twarz całego ich narodu i stosownie do tego postąpią. Hrabia Orlowski powinien wiedzieć, że wpływy żydowskie na postanowienia Kongresu pokojowego są bardzo wielkie. Niech wie z góry i uprzedzi, kogo należy, że kiedy Polska będzie reprezentowana przez tego pana, to Izrael zastąpi drogę ku wszystkim jej celom, a one są nam znane(…). Wy nas znajdziecie na drodze do Gdańska, na drodze do Śląska Pruskiego i Cieszyńskiego, na drodze do Lwowa, na drodze do Wilna i na drodze wszelkich waszych projektów finansowych. Niech Pan hrabia to wie i stosownie do tego postąpi”. (S. Trzeciak, „Talmud o gojach”, s. 329: S. Wysocki, op. cit.. s. 93-94).
(uwaga red.: Problematykę sabotowania przez Żydów polskich i całą diasporę odrodzenia państwa polskiego opisywał również Tadeusz Gluziński (pseud. Henryk Rolicki) w książce „Zmierzch Izraela”, rozdział „Żydzi a niepodległość Polski”, str. 331 i dalsze(link is external)) (…)

PODSUMOWANIE

Próba „przywalenia Polski kamieniem grobowym” –jak określił to prof. J. R. Nowak – przez stworzenie na ziemiach polskich sztucznego tworu przy pomocy Niemców, zwanego Judeopolonią, zakończyła się fiaskiem. Jednak w walce o niedopuszczenie do realizacji tych planów Polska poniosła duże straty i stała się przedmiotem manipulacji na arenie międzynarodowej. Wrogowie nie potrafili docenić narodowych dążeń Polaków i wydawało się im, że nieograniczone pieniądze i wsparcie potężnego mocarstwa mogą być silniejsze nad wolę narodu do odrodzenia własnej Ojczyzny.

Z obłędnych planów jednak nie zrezygnowano. Nie udało się stworzyć dywersyjnego tworu państwowego przy pomocy Niemców, więc już od roku 1919 zaczęto planować zniewolenie Polski przy pomocy bolszewików, co zaowocowało w 1944 r. stworzeniem tzw. Polski Ludowej, w której mordy elementu niepodległościowego, znieważanie godności narodu i walka z polskimi tradycjami miały doprowadzić do wynarodowienia i stalinizacji „mas polskich”. Okaleczony naród, chociaż poniósł ogromne straty, zdołał jednak zachować w sobie tyle żywotności, aby walczyć o to, „żeby Polska, były Polską”.
Uwaga red.: W tym miejscu wypada zapytać, czy coś pomiędzy stalinizmem a rokiem 1989 istniało na ziemiach polskich, czy też nie – a jeśli istniało, to czy było bardziej polskie i lepiej służyło narodowi polskiemu niż to, co istnieje od 1989 roku, czy nie. Autor nie może ot tak prześlizgiwać się nad dziejami narodu polskiego w okresie jego największych w historii sukcesów gospodarczych – nigdy nie budowano rocznie tylu mieszkań, nigdy nie powstawało rocznie tyle fabryk i miejsc pracy. Nigdy skuteczniej nie przezwyciężono nędzy i wykluczenia społecznego. Jeśli Autor dostrzega antypolskość III RP, czyli przeznaczonej do wyludnienia prowincji niemiecko-francuskiej UE, to tylko przez kontrast pomiędzy PRL a III RP.

Trzecia próba zniewolenia i zniszczenia Polski narodowej została podjęta od roku 1989, gdy pod pretekstem transformacji zaczęto jawnie propagować likwidację państw narodowych (nie wszystkich!!!) i stworzenie globalistycznego kibucu, składającego się z kosmopolitycznych euroregionów, sterowanych przez międzynarodowy kapitał. Miejmy nadzieję, że i tym razem Polakom nie zabraknie siły i chęci aby walczyć o zachowanie wartości, o które walczyli i za które ginęli nasi Ojcowie.

dr Leszek Szcześniak

Bibliografia do tematu „Judeopolonia”

Bałaban M., „Historia i literatura żydowska”, Lwów – Kraków – Warszawa 1925
Bałaban M., „Studia historyczne”, Warszawa 1927
Bimbaum N., „Den Ostjuden ihr Recht”, Wien 1915
Dmowski R., „Świat powojenny a Polska”, wyd. III, Warszawa 1932
Dmowski R., „Myśli nowoczesnego Polaka”, Londyn 1953
Eisenbach A., „Ludność żydowska w Królestwie Polskim w końcu XIX w, w: ,Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1959, nr 29
Fajnhauz D., „Żydzi na Litwie i Białorusi w XIX w”, w: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1959, nr 51;
Fajnhauz D., „Ludność żydowska na Litwie i Białorusi a powstanie 1963″, w: „Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego”, 1961, nr 38
Ford H., „Międzynarodowy Żyd”, Warszawa 1998
Hartglas A., „Zasady naszego programu politycznego w Polsce”, Warszawa 1918
Hirschhorn S., „Historia Żydów w Polsce od Sejmu Czteroletniego do wojny europejskiej (1788-1914)”, Warszawa 1921
Jeske-Choiński T., „Historia Żydów w Polsce”, Warszawa 1919
Johnson R, „Historia Żydów”, Kraków 1998
Kautski K., „Rasse und Judentum”, Berlin 1914
Kautski K., „Socjal-Demokracja”, w: „Rewolucja proletariacka i jej program” [przekład polski]. Warszawa 1924
Kempner S., „Dzieje gospodarcze porozbiorowej Polski”, Warszawa 1912
Kobyliński S., „Sprawa polska a kwestia żydowska”, Poznań 1924
Koneczny F., „Logos i Ethos”, Poznań 1921
Koneczny F., „Cywilizacja żydowska”, Warszawa 1997
Korsch H., „Żydowskie ugrupowania wywrotowe w Polsce”, Warszawa 1925

Kruszyński J. MT, „Żydzi i kwestia żydowska”, Włocławek 1920
Krysiak F., „Dwa dni grozy we Lwowie”, Kraków 1919
Krajewski J., „Białe karty w sprawach polsko-żydowskich na przełomie XIX i XX wieku do roku 1939″, Warszawa 1989
Kurnatowski J., „W sprawie żydowskiej”. Warszawa 1914
Laudynowa S., „Sprawa światowa. Żydzi, Polska, ludzkość”, t. I-II, Chicago 1919
Marchlewski J., „Antysemityzm a robotnicy” [reprint]. Warszawa 1972
Marks K., „W kwestii żydowskiej”, w: K. Marks, F. Engels, „Dzieła”, t. I, Warszawa 1961
Marylski A., „Dzieje sprawy żydowskiej w Polsce”, Warszawa 1912
Mieszkiewicz B., „Antysemityzm?”, Kraków b.r.
Niemojewski A., „Prawo żydowskie o gojach”. Warszawa 1918
Niemojewski A., „Dusza żydowska w zwierciadle Talmudu”, Warszawa 1920
Nowaczyński A., „Mocarstwo anonimowe”, Warszawa 1920
Nowak J. R., „Haniebna karta”, w: „Słowo – dziennik katolicki”, 24-25 III 1995
Nowak J. R., „Judeopolonia. Nieucy z „Wyborczej””, w: „Nasza Polska”, 24 III 1999, nr 12
Orlicki J., „Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich 1918-1949″, Szczecin 1983
Pawlikowski M., „Dwa światy”, Londyn 1952
„Pamiętnik z I zjazdu Zjednoczenia Polaków Wyznania Mojżeszowego wszystkich ziem polskich”, Warszawa 1919
Phillippson M., Neueste Geschichte desjudischen Volkes”, Band I-III,Leipzig l911
Pobóg-Malinowski W., „Najnowsza historia polityczna Polski”, t. II, Londyn 1983
Pogonowski J. C., „Jews in Poland. A Documentary History”, New York 1993
Polak J., „Zbrodnicze plemię”, Wrocław – Warszawa b.r.
Pranajtis J. B., „Chrześcijanin w Talmudzie żydowskim”. Warszawa 1937
Reich L., „Żydowska Delegacja Polaków w Paryżu”, Lwów 1922
Rolicki H., „Zmierzch Izraela”, Warszawa 1932

Rostański K., „Polonii w Ameryce z Żydami sprawa w dobie odbudowy Państwa Polskiego”, Warszawa 1925
Segel B., „Die polnische Judenfrage”, Berlin 1916
Szczepański W, „Najstarsze cywilizacje Wschodu klasycznego”, t. I: „Egipt”, t. III: „Egea i Hatti”, Lwów 1922-1923
Tartakower A., „Emigracja żydowska z Polski”, Warszawa 1934
Tartakower A., „Zarys socjologii żydostwa”. Warszawa 1938
Topolski J., „Dzieje Polski”, Warszawa 1977
Trzeciak S., „Mesjanizm a kwestia żydowska”, Warszawa 1934
Trzeciak S., „Program światowej polityki żydowskiej”, wyd. III rozszerzone, Warszawa 1936
Trzeciak S., „Talmud o gojach a kwestia żydowska w Polsce”, Warszawa 1939
Tworakowski S., „Polska bez Żydów”, Warszawa 1939
Wasiutyński B., „Ludność żydowska w Polsce w wieku XIX i XX (Studium statystyczne)”, Warszawa 1930
Witos W, „Moje wspomnienia”, IWW 1978
Wróbel P, „Między nadzieją a zwątpieniem”, w: „Więź”, VII-VIII 1986
Zadrecki T., „Talmud w ogniu wieków”. Warszawa 1936
Znaniecki F., „Upadek cywilizacji zachodniej”, Warszawa 1921
Żabotyński W., „Polaki i Jewreje”, Odessa 1921
Żabotyński W., „Państwo Żydowskie”, Warszawa – Lwów, b.r.
„Żydzi a powstanie styczniowe”. Materiały i dokumenty opracowane do druku przez A. Eisenbacha, D. Fajnhauza i A. Weissa, Warszawa 1963

WK: do pozycji wymienionych przez dr Szcześniaka dodać można: 
Odpowiedź Jędrzeja Giertycha „Dziennikowi Polskiemu”, „Myśl Polska”, Londyn 1975
Maciej Giertych, „Nisko nad Sanem – planowane przez Niemców państwo żydowskie na terenach Polski”, „Opoka w Kraju” nr 36(57) z grudnia 2000

===============================

Książka jest poszerzoną wersją hasła „Judeopolonia”, które obok innych mogą Państwo znaleźć w Encyklopedii „Białych Plam” Polskiego Wydawnictwa Encyklopedycznego.

Absurdalny sąd nad historią, czyli słów kilka o tablicy potępiającej wprowadzenie tzw. getta ławkowego. To takie święto Purim w miniaturze. Bartyzel.

Absurdalny sąd nad historią, czyli słów kilka o tablicy potępiającej wprowadzenie tzw. getta ławkowego. To takie święto Purim w miniaturze.

prof. dr hab. Jacek Bartyzel absurdalny-sad-nad-historia

W związku z odsłonięciem na kampusie Uniwersytetu Warszawskiego, ufundowanej przez „Rektora, Senat i Społeczność” (czy tę ostatnią in corpore ktokolwiek pytał o zdanie?) UW, tablicy potępiającej wprowadzenie przez odległego poprzednika Jego Magnificencji tzw. getta ławkowego dla studentów żydowskich, nasuwa się kilka spostrzeżeń i refleksji:

1. Inkryminowane przez fundatorów tablicy zarządzenie Rektora Uniwersytetu Józefa Piłsudskiego (gdyż taką nosił on wówczas nazwę, nigdy zresztą formalnie niezniesioną), prof. Włodzimierza Antoniewicza, z 5 października 1937 roku było legalnym aktem autonomicznej władzy akademickiej, w którego treści nie widzimy również niczego nagannego w aspekcie moralnym. Potępianie tego aktu po ponad ośmiu dziesiątkach lat, w zupełnie innym kontekście społecznym i politycznym, nosi znamiona absurdalnego sądu nad historią oraz nad osobą wybitnego uczonego, który już dawno nie żyje i nie może bronić swojego imienia.

2. Tzw. getto ławkowe, którego wprowadzenia domagała się młodzież narodowa, było w gruncie rzeczy jedynie symbolicznym wyrazem pragnienia zwrócenia uwagi na palący problem ówczesnej polskiej rzeczywistości, jakim była procentowa nadreprezentacja studentów żydowskich na uczelniach wyższych, a w konsekwencji tegoż – nadreprezentacja osób narodowości żydowskiej w tzw. wolnych zawodach oraz w kadrze kierowniczej przemysłowej i handlowej, wynikająca nie z większych zdolności umysłowych młodzieży żydowskiej, ale z lepszej sytuacji finansowej ich rodzin w stosunku do ogółu społeczeństwa polskiego, a zwłaszcza mas chłopskich i robotniczych, dla których poniesienie kosztów studiów wyższych ich dzieci przekraczało zazwyczaj ich możliwości. Problem ten był zresztą jedynie częścią ogólnej tzw. kwestii żydowskiej w Polsce międzywojennej wynikającej z ogromnego i ciągle się zwiększającego odsetka mniejszości żydowskiej w Polsce, opanowania przez nią całych gałęzi gospodarki narodowej, a zwłaszcza niemal monopolu handlu oraz jej cywilizacyjno-kulturowej i religijnej obcości przy jednoczesnym wzrastaniu jej wpływów również w sferze kultury. Nie można wymagać od żadnego narodu, aby godził się na to, aby tak węzłowe sektory jego życia w państwie znajdowały się pod cudzą kontrolą i nie próbował temu jakoś przeciwdziałać. Rozumiał to również i dawał temu wyraz w dokumentach jego hierarchii najwyższy autorytet duchowy i moralny w Polsce, czyli Kościół katolicki, podkreślając jedynie konieczność przestrzegania w tej samoobronie zasad etyki chrześcijańskiej i wykluczenia środków niegodziwych.

3. W tablicy umieszczonej na kampusie UW znalazły się słowa o poświęceniu jej „pamięci ofiar” – w domyśle rzeczonego „getta”. W uzusie polskiego języka literackiego i potocznego słowa „ofiara” używa się w kontekście jakichś zdarzeń samoistnych albo czyichś działań na oznaczenie osoby, która w ich wyniku poniosła śmierć. Pomimo istnienia sugestii w tym kierunku, nie ma żadnego dowodu, aby rezultatem wprowadzenia selekcji miejsc dla studentów na UW, ani nawet ogółu starć, nieraz faktycznie gwałtownych, pomiędzy młodzieżą polską a żydowską, była czyjakolwiek śmierć. Wobec powyższego zdanie z tablicy jest co najmniej retoryczną hiperbolizacją.

4. Swoistą kodą ideologiczną tekstu na tablicy jest zdanie: „Aby antysemityzm i nacjonalizm nigdy już nie zatruły wspólnoty akademickiej”. Należy tu zwrócić uwagę, że o ile termin „antysemityzm”, choć jak zwykle nadużywany i celowo nieostro definiowany, ma od biedy jakiś związek z kwestią, której dotyczy treść tablicy, o tyle uznanie „nacjonalizmu” per se za czynnik trucicielski względem wspólnoty akademickiej jest zupełnie skandaliczne. Samo słowo „nacjonalizm” poddane zostało tu jakiejś nienawistnej hostylizacji, tak jakby chodziło o wskazanie „wroga publicznego” (hostis), którego należy zniszczyć, podczas gdy w normalnym i obiektywnym znaczeniu nacjonalizm jest po prostu doktryną i prądem ideowo-politycznym, zrodzonym w prawie we wszystkich krajach, w których wykształciła się ponadklasowa wspólnota narodowa, i który również w Polsce wydał wielu mężów stanu oraz luminarzy kultury, sztuki, nauki i wytwórczości (w tym profesorów UW), a także męczenników sprawy narodowej. Główny polityczny wykładnik nacjonalizmu w Polsce, czyli obóz narodowy, złożył największą chyba ze wszystkich stronnictw daninę krwi pod okupacją hitlerowską i komunistyczną. Postulowane przez autorów tablicy wykluczenie nacjonalizmu ze wspólnoty akademickiej jest wreszcie absurdalne i autodestrukcyjne, albowiem od czasu, gdy europejskie uniwersytety przestawiły się z języka łacińskiego jako wykładowego na języki narodowe, uniwersytet stał się wszędzie jednym z głównych ognisk świadomości narodowej, czyli inaczej mówiąc także nacjonalizmu.

5. Reasumując powyższe uwagi należy zauważyć, że nagłośnione przez media tzw. głównego nurtu odsłonięcie na UW omawianej tablicy i towarzyszące temu działania nie są żadnym aktem sprawiedliwości, lecz noszą wszelkie znamiona mściwego odwetu tych, którzy dzisiaj są silniejsi i mogą robić, co im się podoba, bo mają status „wieczystych ofiar”. To takie święto Purim w miniaturze.

Komisja ds. zbadania żydowskich wpływów w Polsce

Lex Morawiecki. Komisja ds. zbadania żydowskich wpływów w Polsce

CzarnaLimuzyna , 11 czerwca 2023

Gdyby politrucy z PiS, PO et consortes traktowali poważnie Polskę i Polaków już dawno sprawa żydowskich, niemieckich, rosyjskich i ukraińskich wpływów byłaby przedmiotem skutecznych działań odpowiednich służb.

Niestety, zgodnie z mądrością etapu, nasi wrogowie, wszyscy prócz Rosji, nazywani są przyjaciółmi

Przyjaźń z Niemcami oparta na prawdzie, partnerstwie i wzajemnym zrozumieniu

Po dziesięcioleciach burz, po dziesięcioleciach dramatów, przyszły dziesięciolecia dobrej przyjaźni opartej na prawdzie, opartej na partnerstwie i wzajemnym zrozumieniu” – powiedział prezydent Andrzej Duda /Berlin, 2016/

Przyjaźń polsko-niemiecka jest dla mnie niezwykle ważna /Duda,2018/

Chciałbym podziękować, że te rozmowy odbywały się w bardzo dobrej, przyjacielskiej, bardzo dobrosąsiedzkiej atmosferze – zaznaczył Andrzej Duda. /Berlin, 2022/

Nie będę cytować propagandowych bredni na temat Ukrainy i Ukraińców, którzy częściej byli sprzymierzeni z hitlerowskimi Niemcami oraz w większości walczyli po stronie Rosji Radzieckiej (1920) niż stali po stronie Polski. Współpraca OUN z Abwehrą przed 1939 r.  Podobnie było z Żydami: Żydzi polscy: cudzoziemcy czy współobywatele?

Lex Morawiecki. Komisja ds. zbadania żydowskich wpływów w Polsce

Czy taka komisja powstanie? W tym bagnie umoczone jest nie tylko PiS z Kaczyńskim i Morawieckim na czele, ale także stronnictwo niemieckie, Tuska. Szanse powstania takiej komisji są bliskie zeru. Zastanowienie budzą relacje Morawieckiego z Żydami i Niemcami: Kulisy koszernej kolacji premiera Morawieckiego. To przestaje być śmieszne.

A jak jest z Rosjanami? Na nasze szczęście wpływy rosyjskie oraz możliwości działania rosyjskiej agentury zmalały na przestrzeni ostatnich lat. Dwie konkurujące ze sobą targowice: „totalna” i „Nowogrodzka” są zorientowane antyrosyjsko. Stronnictwa niemiecko-żydowskie (Tusk) i amerykańsko-żydowskie (Kaczyński i Morawiecki) walczą ze sobą tylko o władzę nad korytem, będąc w innych sprawach w strategicznym sojuszu.

Komisja ds. zbadania wpływów „Bestii”

Słowo Bestia jest używane w publicystyce oraz w tradycyjnym nauczaniu Kościoła. Znaczenie jest częściowo zbieżne. „Bestia” w znaczeniu geopolitycznym oznacza globalistyczną klikę, której najbardziej znacząca agenda jest znana pod nazwą WEF (Światowe Forum Ekonomiczne). O „bestii” mówi i pisze Marek Tomasz Chodorowski.

Nie tylko Polska, ale prawie wszystkie narody zostały rzucone na żer „bestii”, która realizuje program Wielkiego Resetu, a ten ma umożliwić wprowadzenie cyfrowego niewolnictwa. Ostatecznym celem jest zniszczenie Człowieka takim jakim on jest z natury i stworzenie transhumanistycznej hybrydy wyznającej satanizm. Słowo satanizm może budzić u niektórych wątpliwość, ale wystarczy spojrzeć na dotychczasowe skutki pozornie bezwyznaniowej ideologii rządzącej dziś rozumem i sumieniem miliardów ludzi. Nienawiść i miłość w czasach Wielkiego Resetu. Ks. prof. Tadeusz Guz

Funkcjonariusze “Bestii” czyli starsi bracia w wierze w nowy porządek (NWO)

“Nie wypada w tym kontekście nie wspomnieć, że to właśnie funkcjonariusze “Bestii” zadecydowali o pozostawieniu Polski pod ścisłą kontrolą uniemożliwiającą restytucję polskiej państwowości po 1989 roku. W tym celu administracja USA wsparła zawarte przy okrągłym stole porozumienie  dwóch zwaśnionych, mających stalinowskie korzenie frakcji. Wspólny projekt “Wasz prezydent, nasz premier” został zrealizowany w formie wyboru Jaruzelskiego (“Chamy”) i Mazowieckiego (“Żydy”). Przypomnę również, że zgoda na rejestrację fundacji Sorosa – awangardy nowego porządku w Polsce została wydana przez Jaruzelskiego w roku 1988, a więc przed teatrzykiem znanym pod nazwą” Okrągły Stół” .

Istotną sprawą podniesioną podczas rozmów z Markiem Chodorowskim jest kwestia kontroli przez Bestię debaty politycznej w formie tworzenia narracji dwóch stron “sporu”, a tym samym nadzoru nad tezą i antytezą”. Pluralistyczna Bestia opanowała wyobraźnię Polaków

Komisja ds. zbadania wpływów „ideologii gender”

Pośród wielu ujemnych cech lewactwa najbardziej wydatną jest głupota /Bogusław Wolniewicz/

Lewoskrętność na którą zwrócił uwagę prof.Wolniewicz oznacza w praktyce wybór moralnego zła.

Taka komisja również nie powstanie. Większość polityków głównego ścieku w Polsce jest oportunistyczna i lewoskrętna. O skutkach braku rozdziału państwa i lewicy świadczą miliony ofiar na całym świecie. „Akt 2223 dosłownie legalizuje dzieciobójstwo – zabicie dziecka do drugiego miesiąca życia, poprzez usunięcie cywilnych i karnych konsekwencji aborcji włączając pojęcie śmierci okołoporodowej”/link/

cdn…

Przerwany wykład Grabowskiego. TO działo się tuż przed interwencją Brauna

We wtorek 30 maja w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie poseł Konfederacji Grzegorz Braun wkroczył z interwencja na wykład prof. Jana Grabowskiego. W kulminacyjnym punkcie jego przemówienia po prostu je przerwał.

„Moment kulminacyjny kiedy Grabowski nazywa żołnierzy NSZ i Żołnierzy Wyklętych «mordercami żydów» po długiej tyrradzie w której opowiadał jak instruował partie demokratyczną i republikańską w USA jak powinni traktować PL” – relacjonował na Twitterze Michał Specjalski, załączając nagranie z tego momentu.

W dalszych wpisach nakreślił też szerszy kontekst, w którym doszło do interwencji Brauna.

„Grabowski opowiadał jak to w 2016 roku przebywał w Muzeum Holokaustu w USA jako wykładowca i otrzymać miał telefon z departamentu stanu Zaproszono go aby opowiadał na temat poszczególnych polskich polityków, ich profilować i wyjaśniać działania związane z nowelizacją ustawy o IPN” – napisał.

„Spotkał się z doradcami politycznymi partii demokratycznej i republikanów w departamencie stanu USA. Doradcy partii wypytywali Grabowskiego o decyzje rządu ZJEP i poszczególnych polityków tego rządu. Grabowski wyjaśniał, że rząd ZJEP jest zaściankowymi autorytarnymi populistami” – dodał.

„Przedstawiał amerykanom, że «przekłamana» historia i mity narodowe polaków są wykorzystywane przez rząd ZJEP do rządzenia wewnątrz kosztem relacji międzynarodowych. Następnie stwierdził, że czuł że pokierował się racją stanu przedstawiając opinie mimo, że wcześniej nazwał się kanadyjskim historykiem” – czytamy dalej.

„Następnie żalił się, że chodzenie po prokuraturze IPN, ABW i sądach w Polsce zabiera mu czas aby następnie zarzucić @MorawieckiM i@CzarnekP nagonkę na «niezależnych badaczy holokaustu», granie na antysemickich strunach, zniekształcanie holokaustu, kampanii nienawiści” – relacjonował.

„Następnie zaczął wywód o historii i polityce «wtórnego antysemityzmu» powołując się na Bilewicza z UW. Tyradę zakończył oskarżeniem Narodu Polskiego o udział w Holokauście żydów systemowo i zaprzeczył, że Polacy systemowo pomagali żydom. Stwierdził, że pomoc Polaków żydom to kłamstwo” – pisał Specjalski.

„Wtedy wkroczył poseł @GrzegorzBraun_ odbierając mikrofon i uniemożliwiając kontynuacji pomówień Narodu Polskiego przez Grabowskiego mówiąc «Wystarczy! Enough is Enough! Ten wykład się zakończył». Na okrzyki «Hańba! Hańba!» stwierdził, że hańba tak krzyczącym na sali” – zakończył.

Nagranie, jakie zamieścił w tym wątku, zaczyna się w momencie, gdy Grabowski mówi o ustawie o IPN, „w której przewidziano karę do trzech lat więzienia dla historyków, mających na historię zagłady nieco odmienne poglądy od tego, co władza uważała za słuszne”.

– Była to jedna z bardziej haniebnych ustaw ostatnich lat, a było ich sporo. Tu wypada postawić pytanie: Na 465 posłów zasiadających w Sejmie, ilu zdecydowało się zagłosować przeciwko temu prawnemu skandalowi? Czterech. Warto to powtórzyć: czterech – grzmiał.

– To samo dotyczyło podziękowań dla prawdziwych patriotów, morderców Żydów z NSZ z Brygady Świętokrzyskiej – mówił dalej. W tym momencie widać, jak poseł Grzegorz Braun wstał ze swojego miejsca.

– To samo uznanie dla Żołnierzy Wyklętych ze szczególnym wskazaniem na Józefa Kurasia „Ognia” – słyszymy jeszcze, zanim Braun wymontował mikrofon ze stojaka.

– Dość tego – powiedział poseł Konfederacji, po czym zaczął uderzać mikrofonem o pulpit, a następnie rzucił nim o podłogę. Z sali dało się słyszeć nawoływania „ochrona”. Poseł natomiast kontynuował, wyrywając kable z głośnika i przewracając go na ziemię.

„Dumny jesteś z siebie, Braun?”, „To jest zachowanie posła?” – grzmieli zgromadzeni na wykładzie Grabowskiego.

– Tak, to jest zachowanie posła Rzeczypospolitej – odparł ze spokojem Braun.

Obecni na sali skandowali także „hańba”. – Zdrajcy pod panowaniem niemieckim nauczają Polaków, na ich własnym terenie. Hańba, wam hańba – mówił ktoś z otoczenia Brauna. – Istotnie, hańba wam, hańba wam wszystkim – skwitował Braun.

Z widowni dało się jeszcze słyszeć: „Wstyd faszysto” oraz „Jak można być faszystą i Polakiem?”.

W pewnym momencie do Brauna podszedł mężczyzna o kuli. – Tą laską pana naleję (…) Ty łobuzie jeden a nie pośle. Reprezentujesz jakieś pomyje ludzkie – grzmiał.

– Niech pan poprosi kierownika tego Instytutu – zwrócił się chwilę później Braun do ochroniarza.

=============================

mail:

[to nie żaden „mężczyzna”, lecz znany pederasta – „ciota Irenka”, jak lubi siebie nazywać – Ireneusz Krzemiński:

Walnąłem go laską” – powiedział z dumą OKO.press prof. Ireneusz Krzemiński, znany socjolog z Uniwersytetu Warszawskiego. Prof. Krzemiński przyszedł na wykład, poruszając się o kulach.]

Tylko Braun zachował się jak trzeba

Tylko Braun zachował się jak trzeba

Gdyby – biorąc przykład z Brauna – wszyscy odmówili noszenia masek, pandemiczny terror skończyłby się z dnia na dzień. Gdyby – biorąc przykład z posła Brauna – wszyscy odebrali mikrofon Grabowskiemu, jego paszkwilancka kariera skończyłaby się z dnia na dzień.

Katarzyna Treter-Sierpińska maj 31, 2023 tylko-braun-zachowal-sie-jak-trzeba

We wtorek (30.05.2023) poseł Konfederacji Grzegorz Braun przerwał antypolski, oszczerczy i kłamliwy wykład prof. Jana Grabowskiego pt. „Polski (narastający) problem z historią Holokaustu”. Grabowski jest synem ocalonego z Holokaustu Ryszarda Abrahamera, czyli Żyda uratowanego przez Polaków.

Natomiast wykład, w którym Grabowski po raz kolejny obarczał Polaków współwiną za Holokaust, odbywał się w Niemieckim Instytucie Historycznym w Warszawie. To doskonała ilustracja niemiecko-żydowskiej współpracy w budowaniu antypolskiej narracji, której celem jest propagandowe przerobienie Polaków z narodu ofiar (którym był) na naród katów (którym nie był).

Tym sposobem Niemcy zdejmują z siebie odium za zbrodnie przodków i nurzają w szambie Polaków, których ich przodkowie mordowali. Żydowski geszeft polega zaś na tym, że jak już wzięli od Niemców pieniądze, wypłacone jako odszkodowanie za niemieckie ludobójstwo na Żydach, chcą teraz za to samo wydębić kasę od Polaków. ]Grabowski, który robi karierę na produkcji antypolskich kłamstw, jest jednym z filarów tego geszeftu. I zupełnie nie przejmuje się naukowymi polemikami obnażającymi jego brednie. Po prostu idzie w zaparte i przekracza kolejne granice.

Podczas wykładu w Niemieckim Instytucie Historycznym Grabowski po raz kolejny wygłaszał tezy o polskiej współwinie za Holokaust utrzymując, że Polacy nie ratowali Żydów, tylko ich mordowali i to systemowo. Gdy Grabowski nazwał żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej NSZ „mordercami Żydów”, poseł Braun wstał, podszedł do prelegenta, zabrał mu mikrofon, powiedział „Dość tego” i uderzył mikrofonem w mównicę. Następnie przewrócił głośnik i w ten sposób zakończył wykład antypolskiego oszczercy. Brawo! Ktoś musiał w końcu dobitnie pokazać, że nie wolno dłużej tolerować tej antypolskiej hucpy. Tym kimś okazał się Grzegorz Braun, bo tylko on miał odwagę to zrobić.

Inni słuchali bredni Grabowskiego, żeby po wykładzie tradycyjnie podjąć z nim „naukową polemikę”, która i tak nic nie daje, bo przecież w całej tej antypolskiej nagonce nie chodzi o prawdę i naukę, tylko o obrzucanie Polaków łajnem w myśl zasady, że zawsze coś się przyklei.

Gdy Braun spektakularnie zakończył wykład paszkwilanta Grabowskiego, został obrzucony wyzwiskami, wśród których znalazły się określenia „faszysta”, „łobuz” i „pomyje ludzkie”.  Dziennikarz „Gazety Wyborczej”, Wojciech Czuchnowski, nazwał Brauna „ruską onucą” i „ruskim agentem”, a prof. Ireneusz Krzemiński próbował uderzyć go laską. Krzyczano „Hańba!”, na co poseł Braun odparł: „Istotnie, hańba wam wszystkim”.

Natomiast w oświadczeniu złożonym przed kamerami wskazał, że przerwanie wykładu Grabowskiego było „działaniem w stanie wyższej konieczności”. – Za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego. Wkroczyłem w momencie, kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej, kontrfaktycznej, ahistorycznej propagandy osobnik  zdecydował się snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów. Ja temu przysłuchiwać się biernie nie zamierzam – powiedział Braun.

Reakcja na czyn posła Brauna po stronie lewicowo-liberalnej jest następująca: „faszysta i ruski agent dokonał bandyckiej napaści na wybitnego naukowca”.

Spójrzmy teraz, co na ten temat piszą osoby kojarzone z poglądami prawicowymi. I tu mamy dwa rodzaje reakcji. Pierwsza, liczniejsza, to „Brawo Braun”. Natomiast druga to twierdzenie, że swoją akcją Braun dał pożywkę zwolennikom Grabowskiego, a jego samego uwiarygodnił i uczynił ofiarą.  Oto dwa cytaty z Twittera reprezentujące tę opcję.

– Akcja Grzegorza Brauna była, jak rozumiem, obliczona na zwiększenie własnej popularności polityka z 1 proc. do 1,25 proc. kosztem sprawy, bo takie naśladowanie bojówkarskich zachowań lewicy raczej uwiarygadnia oszczerstwa Grabowskiego, niż im przeciwdziała – napisał Rafał Ziemkiewicz.

– Grabowski to postać wyjątkowo szkodliwa i antypatyczna, ale Braun swoim idiotycznym, chamskim zachowaniem tylko wyświadczył mu przysługę. Żenujący prymityw i szkodnik z tego Brauna – napisał publicysta „Do Rzeczy” Maciej Pieczyński.

Moim zdaniem obaj panowie mylą się, przy czym pierwszy wykazuje się również daleko posuniętą hipokryzją. Przypominam, że Rafał Ziemkiewicz wręcz specjalizuje się we wpisach obliczonych na wywołanie gigantycznej awantury. To przecież on zamieścił wpis, w którym użył słowa „parchy”. I to on niedawno nazwał ukraińskiego ambasadora „chachłem” oraz kazał mu „spierdalać”. A tu nagle nie podoba mu się, że Braun zabrał mikrofon antypolskiemu oszczercy. A jego redakcyjny kolega nazywa Brauna „prymitywem i szkodnikiem”.

Powtarzam: obaj panowie mylą się i do tego wykazują daleko posuniętą naiwnością. Na czym ona polega? Na tym, że – wnosząc z ich wpisów – wierzą, iż kłamstwom i prowokacjom Grabowskiego można skutecznie przeciwdziałać wchodząc z nim w polemikę. Otóż czas pokazał, że to nie działa. Każda polemika z Grabowskim jest i tak przedstawiana jako „faszystowski i antysemicki atak na wybitnego badacza Holokaustu”. Co z tego, że dr Piotr Gontarczyk wyjaśnia, iż prof. Grabowski manipuluje źródłami, fałszuje cytaty i nie weryfikuje oczywistych kłamstw? Nic z tego nie wynika! Grabowski w ogóle się tym nie przejmuje, a gdy Filomena Leszczyńska wytoczyła jemu i prof. Barbarze Engelking cywilny proces o ochronę dóbr osobistych jej stryja śp. Edwarda Malinowskiego, którego w książce „Dalej jest noc” kłamliwie określono jako „współwinnego zabójstwa Żydów”, i gdy w pierwszej instancji sąd nakazał im przeprosić za to kłamstwo, to żydowskie instytucje darły się na cały świat, że w Polsce nie można prowadzić badań nad Holokaustem.

ZOBACZ: Żydowskie organizacje atakują Polskę w związku z procesem przeciwko Engelking i Grabowskiemu za kłamstwo w “Dalej jest noc”

ZOBACZ: „Jestem przerażony”. Przewodniczący Światowego Kongresu Żydów o wyroku w procesie przeciwko Engelking i Grabowskiemu

Po tym wrzasku Sąd Apelacyjny szybciutko uchylił wyrok twierdząc, że nakaz przeprosin za kłamstwo stanowi „niedopuszczalną ingerencję w wolność badań naukowych i swobodę wypowiedzi”.

Jeżeli nie działa naukowe wykazywanie, że Grabowski kłamie, a pod wpływem żydowskich wrzasków polski sąd daje przyzwolenie na te kłamstwa, to w jaki sposób Polacy mają bronić się przed pluciem tego paszkwilanta? Dotychczasowe metody nie tylko go nie powstrzymały, ale wręcz rozzuchwaliły.

Przypominam, że gdy Grabowski puścił w świat informację o tym, jakoby Polacy zamordowali 200 tys. Żydów, IPN wykazał, że jest to kłamstwo sprokurowane poprzez manipulację wynikami badań Szymona Datnera, który twierdził, że 200 tys. Żydów uciekło z gett i transportów, a Polakom udało się uratować ok. połowę z nich. To było w 2018 roku. Od tego czasu minęło pięć lat. Na stronie IPN wisi komunikat w tej sprawie. I co? I po demaskacji tego kłamstwa Grabowski nadal jest traktowany jako „poważny badacz Holokaustu”, a na szkalujący Polaków wykład zaprasza go Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie.

Dość tego!

Dalsze traktowanie prowokatora i paszkwilanta Grabowskiego jako naukowca, z którym toczy się polemiki, jest drogą donikąd. Dlatego bardzo dobrze się stało, że poseł Grzegorz Braun zabrał mu mikrofon i przerwał ten antypolski sabat. Oczywiście Żydzi urządzą wrzask na cały świat. I niech wrzeszczą. Pora przestać przejmować się tym wrzaskiem. Tego wrzasku i tak nie uciszą polemiki naukowe i wykazywanie, że Grabowski kłamie. Siedzenie na jego wykładach i słuchanie wygłaszanych przez niego oszczerstw, a następnie polemizowanie z jego tezami, do niczego nie prowadzi. Dlaczego? Dlatego, że mało kto tych polemik słucha i mało kto o nich wie. A dzięki akcji posła Brauna wszyscy dowiedzieli się, że są Polacy, którzy nie będą dłużej tolerować tej hucpy.

Tak jak podczas pandemii tylko Grzegorz Braun – spośród wszystkich parlamentarzystów – zachował się jak trzeba odmawiając noszenia bezużytecznej szmaty na twarzy, tak teraz tylko poseł Braun zachował się jak trzeba odbierając mikrofon paszkwilantowi, który ma w nosie naukowe polemiki i śmieje się w twarz tym, którzy demaskują jego kłamstwa. Gdyby – biorąc przykład z Brauna – wszyscy odmówili noszenia masek, pandemiczny terror skończyłby się z dnia na dzień. Gdyby – biorąc przykład z posła Brauna – wszyscy odebrali mikrofon Grabowskiemu, jego paszkwilancka kariera skończyłaby się z dnia na dzień.

Proszę mnie dobrze zrozumieć: nie jestem przeciwniczką polemiki naukowej i nie popieram odbierania głosu osobom, które mają inne poglądy. Ale na kłamstwa nie może być przyzwolenia. Dość już traktowania Grabowskiego jako badacza Holokaustu. To nie jest żaden badacz, tylko manipulant, kłamca, paszkwilant i prowokator.

Dość tego! Brawo Pośle Braun!

“Won z Polski!”. Braun przerwał wykład [polakożercy i oszczercy] Grabowskiego. Dlaczego po raz kolejny formalna władza (PiS) dopuszcza do antypolskich ekscesów ?

“Wynoś się z Polski!”. Braun przerwał wykład [polakożercy i oszczercy md] Grabowskiego.

grzegorz-braun-przerwal-wyklad-grabowskiego

Poseł Konfederacji Grzegorz Braun przerwał wykład Jana Grabowskiego. Wydarzenie zorganizował Niemiecki Instytut Historyczny.

We wtorek w siedzibie Niemieckiego Instytutu Historycznego odbywał się wykład prof. Jana Grabowskiego, mieszkającego na stałe w Kanadzie historyka i badacza Holokaustu, oskarżanego o manipulacje historią relacji polsko-żydowskich.

Celem wykładu miało być pokazanie “prób zafałszowania historii Holokaustu, których wspólnym mianownikiem jest chęć ochrony swoiście rozumianego dobrego imienia narodu polskiego”. Wykład został zorganizowany przez Niemiecki Instytut Historyczny w Warszawie i Wydział Historii Uniwersytetu Warszawskiego.

Jednak badacz nie zdołał dokończyć swojego wystąpienia. “Nagle siedzący wśród publiczności Braun wstał z krzesła, podszedł do mównicy, po czym zniszczył mikrofon (uderzając go o stół) oraz wywrócił stojące z boku sali kolumny nagłaśniające” – opisuje Radio Zet.

– Ten mikrofon mógł równie dobrze rozbić na mojej głowie. Poczułem się jak w Polsce lat 30. Nigdy nic takiego mi się nie zdarzyło – mówił później Grabowski w rozmowie z “Gazetą Wyborczą”.

“Stan wyższej konieczności”

Jak swoje zachowanie tłumaczy polityk Konfederacji? “Wkroczyłem działając w stanie wyższej konieczności, bo za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego w momencie kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej kontrfaktycznej, historycznej propagandy osobnik zdecydował snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości Polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów i ja temu przysłuchiwać się biernie NiE zamierzam” – napisał Braun na Twitterze.

Posła do opuszczenia budynku wezwał dyrektor instytutu, Milos Reznik. Polityk krzyczał do niego, aby “wynosił się z Polski” i że “Niemiec w Warszawie będzie mnie pouczał, bym czegoś nie niszczył” (Reznik jest Czechem).

Choć na miejscu była ochrona, konieczne były wezwanie policji. Gdy ta przybyła, Grzegorz Braun tłumaczył, że “działa w stanie wyższej konieczności”.

– Odmawiam opuszczenia budynku. Zabezpieczam tu naród polski przed prowokacyjnym atakiem na naszą wrażliwość historyczną – twierdził, dodając, że “nie będą nas Niemcy w Polsce uczyć historii”. Wzywał policjantów by “nie dopuszczali do naruszenia jego nietykalności poselskiej”.

W końcu organizatorzy poprosili uczestników wykładu, by opuścili salę i ogłosili, że wydarzenie zostało przerwane. Na zewnątrz budynku czekała popierająca działanie Grzegorza Brauna grupa narodowców.

Szokujące tezy:

W zapowiedzi wykładu można było przeczytać, że „na przestrzeni ostatnich dziesięcioleci chęć zafałszowania historii Zagłady przez Polaków była niemal powszechna”. Tego rodzaju próby podejmowane były, według Instytutu, zarówno przez “organy państwa polskiego (w ramach tzw. Polskiej Polityki Historycznej – PPH) jak i organizacje i ludzie od państwa niezależni”.

Co więcej, autorzy wpisu stwierdzają, że w tak politycznie głęboko podzielonym społeczeństwie, jak polskie, fałszowanie historii o zagładzie Żydów w czasie II wojny światowej stało się “jednym z nielicznych obszarów”, na którym jest ono w stanie osiągnąć “trwały kompromis”.

“W ostatnich latach do «tradycyjnych» terenów ataku na historię Zagłady – takich jak prace badawcze, książki, publicystyka czy też muzea, dołączyły środki przekazu oparte o media cyfrowe, przede wszystkim Wikipedia, na łamach której trwają próby przeniesienia PPH na arenę międzynarodową” – czytamy dalej w opisie.

=================================

Z: ” Won z Polski “. Grzegorz Braun zablokował antypolski “wykład”

Pytaniem, które się nasuwa jest: Dlaczego po raz kolejny formalna władza ( PiS) dopuszcza do antypolskich ekscesów, a na domiar złego atakuje głosem swoich narratorów jedynego posła, który przerwał prowokację?

Wkroczyłem działając w stanie wyższej konieczności, bo za wyższą konieczność uważam kładzenie kresu tego typu prowokacjom wobec narodu polskiego w momencie kiedy znany notorycznie z antypolskiej, łajdackiej kontrfaktycznej, historycznej propagandy osobnik zdecydował snuć narrację, w której jak zwykle w jego twórczości Polscy patrioci zostali obsadzeni w roli czarnych charakterów i ja temu przysłuchiwać się biernie NiE zamierzam. Grzegorz Braun

„Grabowski, Gross, Engelking. Antypolonici, którzy w dodatku służą Niemcom. Ktoś musiał w końcu powiedzieć stop! Brawo poseł Braun” Tomasz Sommer

Żydowski faszyzm na przełomie wieków

Żydowski faszyzm na przełomie wieków

Krzysztof Baliński

Włodzimierz Żabotyński na spotkaniu przywódców Betaru w Warszawie (w pierwszym rzędzie pierwszy z prawej). Pierwszy z lewej Menachem Begin /Wikipedia/

Tak, to prawda. W przedwojennej Polsce byli faszyści, ale nie byli nimi Polacy lecz… Żydzi. Faszystami nie byli członkowie ONR (bo oni jeśli bili, to nie Żydów, a żydokomunę), ale zaczadzeni Mussolinim syjoniści rewizjoniści, którzy o swym wodzu Włodzimierzu Żabotyńskim mówili z podziwem „żydowski faszysta”, a którego pierwszy prezydent Izraela Ben Gurion nazywał „Włodzimierz Hitler”. Członkowie 50-tysięcznego narodowo-radykalnego Bejtaru pozdrawiali się salutem rzymskim. Także tradycje terrorystyczne są wśród Żydów bardzo żywe. Co więcej – Izrael, z uwagi na bogatą kartotekę terroryzmu, jest uznawany za twórcę nowoczesnego terroryzmu. Przykładów aktów terroru wymierzonych w przeciwników Izraela i nie tylko jest mnóstwo. Przytoczmy jeden: 4 listopada 1995 roku żydowski prawicowy ekstremista zabił w Tel Awiwie Icchaka Rabina, premiera Izraela i laureata Pokojowej Nagrody Nobla (za porozumienie z Palestyńczykami).

Generał Anders w swych pamiętnikach zapisał: „W Palestynie zaczęły się tłumne dezercje żołnierzy żydowskiego pochodzenia, co spowodowało znaczne luki w oddziałach. Dowódcy armii brytyjskiej domagali się poszukiwania dezerterów. Ani jeden dezerter nie został przez nas aresztowany, ponieważ nie chciałem mieć pod dowództwem żołnierzy, którzy bić się nie chcą”. Tym niemniej uprzedził Brytyjczyków, że mogą mieć z nimi kłopoty. I rzeczywiście – dezerterzy zasilili oddziały miejscowych żydowskich sabotażystów i terrorystów walczących nie tyle z Arabami, co z żołnierzami brytyjskimi, posługując się przy tym zdobytymi w tajemniczy sposób autentycznymi polskimi dokumentami wojskowymi. Jeden z dezerterów, Mieczysław Biegun, który według prawa wojennego powinien był stanąć przed plutonem egzekucyjnym, został Menachemem Beginem i autentycznym terrorystą – stanął na czele organizacji Irgun, która wysadziła hotel „King David” w Jerozolimie, zabijając 91 osób, w tym 28 Brytyjczyków. Innymi słowy zamordował oficerów brytyjskiej armii, której częścią był korpus Andersa. Był mordercą bezwzględnym. To głównie kierowane przez niego bojówki dokonały makabrycznej rzezi ludności arabskiej, głównie kobiet i dzieci w wiosce Deir el-Jasin. Nawiasem mówiąc pochodzący z Polski pierwszy premier Izraela Ben Gurion publicznie obarczył Begina odpowiedzialnością za masakrę i nazwał „Menachemem Hitlerem”.

Żydowskie organizacje terrorystyczne wzmocnione, a nawet kierowane przez dezerterów z Armii Andersa w brutalny i bestialski sposób dokonywały szeroko zakrojonych czystek etnicznych na terenie Palestyny. Ich strategia polegała na terrorze, mordowaniu miejscowej ludności, sianiu paniki i wymuszeniu na tubylcach ucieczki. Dla oczyszczenia terenu z miejscowej ludności arabskiej, terroryści z Irgun stosowali ślepy i dziki terror, bez ostrzeżenia rzucali bomby na targowiska arabskie i na ludzi czekających na przystankach autobusowych, dokonywali zbrojnych wypadów na osiedla arabskie, mordując miejscową ludność. Podczas jednego z wypadów wyłapali kobiety w zaawansowanej ciąży, przywiązali je łańcuchami do jeepów i włóczyli przez ulice innej arabskiej wioski przy akompaniamencie dzikich wrzasków, serii z karabinów maszynowych i wybuchów granatów. Nic dziwnego, że po takich barbarzyńskich ekscesach bezbronna ludność arabska wpadała w panikę i uciekała.

Za inny przykład żydowskiego barbarzyństwa i okrucieństwa „ludzi od Andersa” może posłużyć masowy mord dokonany w październiku 1948 r. na ludności Al-Dawajma. Jeden z żydowskich świadków masakry zdał relacje: Mordowano wszystkich, którzy ukazali się na celowniku: mężczyzn, kobiety, dzieci i starców. Nikogo nie oszczędzano. Dzieci mordowano, roztrzaskując ich główki kijami. Złapane stare kobiety umieszczono w jednym z domów, który wysadzono w powietrze. Jeden z członków organizacji, które dokonały mordu, chwalił się, że zgwałcił młodą dziewczynę a potem ją zastrzelił. Złapaną młodą kobietę z niemowlęciem na ręku zaciągnęli do sprzątania placu, gdzie „bohaterowie” żydowscy mieli spożyć posiłek. Po dwóch dniach zastrzelili ją i niemowlę. Przypomnijmy, że Żydów, którzy w Palestynie zdezerterowali z Armii Andersa razem z tak potrzebną Polakom bronią i amunicją, wcześniej powyciągano z sowieckich gułagów, zamiast ginących tam z głodu polskich dzieci.

Begin, na swój sposób, odwdzięczył się Andersowi za podejście do dezerterów – w maju 1979 r., w wywiadzie dla telewizji holenderskiej powiedział: „Spośród 30 milionów Polaków, może stu pomagało Żydom. To 10 tysięcy katolickich księży w Polsce nie uratowało żadnego żydowskiego życia […] nigdy nie pojadę do Polski”. Mimo to Lech Kaczyński, podczas swej wizyty w Izraelu spotkał się z „byłymi żołnierzami Armii Andersa”, a Jarosław Kaczyński kraj o takich tradycjach nazwał „przyczółkiem naszej cywilizacji na Bliskim Wschodzie”. Gdy w kontekście udziału prezydenta Włoch w Marszu Żywych w Auschwitz prasa włoska pisała campo di sterminio polacco” (polski obóz zagłady), nie protestowała ambasador RP w Rzymie Anna Maria Anders, córka generała. Nie przypomniała też, że wśród faszystów Mussoliniego i w jego najbliższym otoczeniu było bardzo wielu Żydów.

W Izraelu złodzieje torują bandytom drogę do władzy”; „Porażające zwycięstwo ekstremistów”; „Rasiści ministrami”; „Faszyści tryumfują”; „W Izraelu utworzyli rząd składający się z rasistów i byłych skazańców” – tyle prasa żydowska dla Żydów i prasa żydowska dla gojów. Przywódca amerykańskiego judaizmu reformowanego, rabin Rick Jacobs o ministrze resortu bezpieczeństwa w nowym rządzie mówi „Wódz Ku Klux Klanu prokuratorem generalnym”. Chodzi o Itmara Ben-Gwir, który zasłynął z żądań: zaprowadzenia w kraju etnicznej segregacji, aneksji okupowanych terytoriów palestyńskich, deportacji wszystkich Arabów oraz nawoływań do aktów terroru. Mówił też o ministrze sprawiedliwości, kiedyś aresztowanym za szykowanie zamachu terrorystycznego, który żąda, aby Izrael stał się państwem teokratycznym rządzonym przez Torę.

W ostatnich wyborach ekstremistyczna prawica odniosła porażające zwycięstwo – sojusznikiem Netanjahu jest faszyzująca koalicja trzech marginalnych dotąd partyjek – homofobiczna, fundamentalistyczna i ultranacjonalistyczna. Po ogłoszeniu przez koalicję projektu ustaw zmierzających do zwiększenia kontroli rządu nad Sądem Najwyższym, w Izraela doszło do największych demonstracji w historii tego państwa – na ulice wyszło ponad 600 tys. ludzi; izraelska federacja związków zawodowych Histadrut ogłosiła strajk generalny; na kilkanaście godzin stanął cały kraj, nikt nie pracował, w szkołach nie było lekcji, z lotnisk nie startowały samoloty. Powiewali izraelskimi i tęczowymi flagami. Tańczyli w rytm muzyki techno, krzycząc: „Lo, lo, lo, hafaszizm lo javo!” (Nie, nie, nie, faszyzm nie przejdzie!). Nad tłumem górował plakat „Demokracja albo rebelia”. Demonstrujący oskarżają rząd, że dąży do władzy absolutnej, do religijnej autokracji, że chce likwidować podstawowe prawa, w tym mniejszości seksualnych, decydować o tym, kto jest, a kto nie jest Żydem i wykluczać z żydowskiej wspólnoty każdego, kto nie jest wystarczająco ortodoksyjny.

„Konstytucja” – pod takim hasłem odbywały się marsze Marty Lempart. Napis taki widniał na przepoconym podkoszulku Lecha Wałęsy. Tymczasem Izrael w ogóle nie ma konstytucji, bo jego obywatele nie mogą porozumieć się, co do podstawowych zasad funkcjonowania państwa. Religijna mniejszość nie godzi się na zasadę świeckości państwa, która pozbawiłaby ją kontroli nad stanem cywilnym, a więc ślubami, rozwodami, pochówkami. Świecka i ateistyczna syjonistyczna większość nie chce zgodzić się na określenie Izraela, jako państwa wszystkich obywateli, bo zniosłoby to uprzywilejowanie Żydów, a nawet groziło utratą prawa do niekoszernego jedzenia czy korzystania z samochodu w szabat.

Jakaś dziewczyna wymachiwała transparentem: „Kryminaliści nie będą wybierać sędziów”. Była to aluzja do tego, że przywódcy dwóch koalicyjnych partii byli w przeszłości zatrzymywani przez policję za akty terroryzmu, a przywódca partii Strażnicy Tory, odsiedział wyrok za łapówkarstwo i był skazany za oszustwo podatkowe. Była to też aluzja do Netanjahu przeciwko, któremu toczą się trzy procesy o korupcję i nadużycia władzy. Na bakier z prawem jest minister bezpieczeństwa publicznego, skazany za propagowanie rasizmu i podżeganie do terroryzmu oraz minister sprawiedliwości za szykowanie zamachu terrorystycznego. Z tym że kryminaliści w izraelskich władzach to nic nowego: do więzienia trafili były prezydent Mosze Kacaw i były premier Ehud Olmert. W przypadku pierwszego chodziło o gwałty na współpracowniczkach. W przypadku drugiego o branie łapówek.

Według byłego szefa wywiadu wojskowego gen. Tamira Haymana: reforma sądownictwa osłabiła w skrajnym stopniu narodowe bezpieczeństwo, wewnętrzną spoistość kraju oraz naraziła zdolności operacyjne armii na szwank. Według gen. Amosa Giladi: „Wrogowie Izraela przecierają oczy ze zdumienia i pytają: Czy ten kraj postanowił popełnić samobójstwo. Giladi użył takich słów jak „przewrót” i „zmiana reżimu” dotychczas zastrzeżonych dla Libii, gdzie, „z troski o demokrację na Bliskim Wschodzie”, zdewastowano kraj i obalono Kaddafiego. Wg publicysty „Jediot Acharonot”: Izrael znalazł się w punkcie zwrotnym – albo prawicowy rząd wycofa się z reformy albo kraj pogrąży się w chaosie. To Netanjahu jest największym zagrożeniem dla Izraela. Jesteśmy blisko wojny domowej. Społeczeństwo jest głęboko podzielone, a policja, armia, służby specjalne rozdarte pomiędzy lojalnością wobec rządu i Sądu Najwyższego.

W kwietniu żydowska Liga Antydefamacyjna opublikowała raport, w którym przyrównano ministra bezpieczeństwa narodowego Izraela i lidera ultranacjonalistycznej partii Żydowska Siła do europejskich faszystów. „Do rządu weszli uczniowie rasistowskiego rabina Meira Kahane, autora nazistowskiej legislacji Knesetu” – czytamy w raporcie. „Izraelskie rządy były zawsze powściągliwe i ostrożne w kontaktach z europejskimi partiami o faszystowskich korzeniach, a zatem izraelskie partie o podobnych korzeniach nie mogą oczekiwać innego traktowania przez obce rządy. Skazili publiczny dyskurs rasistowskimi wypowiedziami, co w każdej demokracji oznacza natychmiastowy koniec kariery politycznej. Należy stwierdzić rzecz oczywistą – rasizm jest rasizmem, a żydowski rasizm jest tak samo godny ubolewania jak jego inne formy i nigdy nie powinien być wybaczony” – napisano w raporcie. Co się stało? Amerykańscy żydzi są przerażeni, że na jaw wyszedł skrzętnie ukrywany sekret: większość Żydów w Izraelu to rasiści i faszyści czystej wody, którzy ex definitione powinni być obiektem zainteresowania ADL, „żyjącego” ze zwalczania rasizmu i antysemityzmu.

O Polsce słyszy się niemal na każdym kroku. Demonstranci skandują: „Jariw Lewin, kan ze lo Polin” (Panie Lewin, to nie Polska). Lewin to minister sprawiedliwości, który firmuje reformę sądownictwa. O demokracji gardłują: „Widzieliśmy, co się stało w Polsce i na Węgrzech. Rządy tych krajów korzystają z jednego podręcznika autorytaryzmu”. Tego samego słownictwa wobec Polski używa Parlament Europejski i Anne Applebaum i wszyscy Żydzi w Polsce uwijają się jak w ukropie, by wraz z ambasadą USA i Muzeum Polin dokonać „zmiany reżimu” w Polsce, i osadzić u władzy ludzi, którzy w pełni i szybko zaspokoją żydowskie roszczenia majątkowe. Wg szefa roszczeniowców Gideona Taylora, Polska odmawiając uregulowania kwestii zwrotu mienia pożydowskiego de facto „łamie prawa człowieka” i „bez nacisków i sankcji na Polskę rozwiązanie problemu zwrotu mienia żydowskiego nie jest możliwe”.

Nie tylko w mediach żydowskiej dla Żydów, ale i mediach żydowskich dla Polaków, pada słowo „zagrożenie demokracji w Izraelu”, wcześniej zarezerwowane dla krajów takich, jak Polska. Czy w takiej sytuacji nie powinniśmy wykorzystać osłabionej pozycji przetargowej Izraela? Czy nie powinniśmy użyć argumentu, że reforma sądownictwa Izraela jest faszystowska i zafundować Żydom „arabską wiosnę”, która w założeniu miała szerzyć demokrację na całym Bliskim Wschodzie? Czy nie powinniśmy postulować w ONZ lub w Parlamencie Europejskim wysłania do Izraela błękitnych hełmów dla zaprowadzenia demokratycznych porządków?

Skóra cierpnie na myśl, co będzie z nami, gdy zrealizują pomysł z Judeopolonią…

Jak to zwykle w stosunkach z Żydami, robimy dokładnie odwrotnie – śpieszymy Izraelowi z pomocą. Przykład pierwszy z brzegu – przedstawiciele UE w Tel Awiwie niemal jednomyślnie postanowili odwołać obchody tzw. Dnia Europy, aby nie dać platformy „komuś, kogo poglądy są sprzeczne z wartościami europejskimi”. Chodziło o Ben Gvira, który w imieniu rządu Izraela miał wygłosić na imprezie przemówienie. Przeciw była tylko Polska. Partia Kaczyńskiego nie tylko nie dąży do jakiejkolwiek zmiany asymetrycznych i patologicznych relacji polsko-żydowskich, ale swoją polityką zachęca Żydów do poniżania Polski. Niedawno, na żądanie Tel Awiwu, przyjęliśmy ambasadora Izraela w osobie urodzonego w Moskwie „litwaka”, który po zakończeniu ewakuacji ukraińskich Żydów (nie do Izraela, ale do… Polski) wkrótce wystąpi z kolejnym postulatem – udział polskiego żołnierza w wojnie perskiej i bezpłatne udostępnienie Izraelowi na ten cel wszystkich zasobów naszego państwa. Szantażując przy tym (wraz z ambasadorem USA i Muzeum Polin): „Bo jak nie to przegracie wybory”.

Przed wojną spekulowano, jak współżyliby Żydzi z innym narodem, gdyby mieli własne państwo. Dzisiaj nie musimy spekulować. W Izraelu już trzecie pokolenie Palestyńczyków doświadcza koszmaru tego współżycia, i skóra cierpnie na myśl, co będzie z nami, gdy zrealizują pomysł z Judeopolonią. Przykład z ostatnich dni – osadnicy izraelscy dokonali pogromu palestyńskiego miasteczka Huwara, paląc dwieście domów. Pamiętajmy też, że podczas batalii medialnej z Izraelem, w kontekście nowelizacji ustawy o IPN, Izraelczycy zrobili z nami to samo, tylko bez rakiet.

A na sam koniec – nie cieszmy się z perspektywy, że Arabowie i Persowie zepchną ten faszystowski ludek do morza, bo wszystko skończy się jak zawsze: Dudzie strzeli do łba pomysł przyjęcia w Polsce żydowskich uchodźców, głównie sowieckich Żydów. Weźmiemy na utrzymanie (oprócz kilku milionów Ukraińców) kolejny naród. Zostaniemy sługami kolejnego narodu i „mocarstwem humanitarnym” nie tylko w Europie, ale i na Bliskim Wschodzie. A przy okazji kolejnych kilka milionów uchodźców z Polski ucieknie do Londynu.

Krzysztof Baliński

/bibula.com/ tytuł oryginalny: Wódz Ku-Klux-Klanu Prokuratorem Generalnym Izraela

tytuł na stronie: redakcja/ekspedyt.org/

Pokłosie rocznicy. Nienawistników trzeba wyeliminować co do jednego.

Pokłosie rocznicy. Nienawistników trzeba wyeliminować co do jednego.

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  9 maja 2023

Nowe świeckie tradycje nie tylko obrastają mitem, ale w dodatku dostarczają mnóstwo okazji do rozmaitych demonstracji. Oto niedawno przeżyliśmy 80 rocznicę powstania w getcie warszawskim. Z tej okazji pan Marian Turski wygłosił płomienne przemówienie o obowiązku wzmożonej czujności wobec nienawiści, która podnosi swój nienawistny łeb. Wydaje się, że potrzeba zdecydowanych działań, by nienawiści raz na zawsze położyć kres. Sęk w tym, że nienawiść nie unosi się w powietrzu na podobieństwo miazmatów („i że ciągle nas od wschodu miazmaty zatruwają…”), tylko emanuje z nienawistników. W tej sytuacji walka z nienawiścią siłą rzeczy musi być skierowana przeciwko nienawistnikom, których trzeba wyeliminować co do jednego.

Adolf Hitler powiedziałby, że trzeba to zrobić „fanatycznie” – ale jeszcze by tego brakowało, gdybyśmy w eksterminacji nienawistników wzorowali się na hitlerowskich wytycznych. Żaden fanatyzm nie jest tu potrzebny, przeciwnie – trzeba działać cierpliwie i metodycznie, żeby żaden nienawistnik nie prześliznął się przez zastawione na nich pajęcze sieci. Zadanie jest tak doniosłe, że w walce z nienawistnikami nie powinny krępować nas żadne hamulce, ani też nie powinniśmy cofać się przed wykorzystaniem doświadczeń, które udowodniły swoją skuteczność. Ten obowiązek spoczywa zwłaszcza na przedstawicielach mniej wartościowego, tubylczego narodu polskiego, którego odważni przedstawiciele bezcennego narodu żydowskiego bez ceregieli nieubłaganym palcem dźgają w chore z nienawiści oczy.

Właśnie pani Barbara Engelking wykorzystała rocznicę powstania w getcie, by ponownie podnieść pod adresem mniej wartościowego narodu polskiego zarzut podnoszony przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu już na początku lat 90-tych, że w obliczu holokaustu zachował się „biernie”. Pani Barbara czyni z tego powodu Polakom gorzkie wyrzuty, bo przecież wiadomo, że jako jednostki mniej wartościowe, powinni bez zastanowienia poświęcać się dla jednostek wartościowych, a nawet – można powiedzieć – eksportowych. Taki jeden z drugim Polak powinien zasłaniać Żyda własnym ciałem, bo przecież – jak już wcześniej pouczyła nas pani Barbara – śmierć Polaka, to rzecz zwyczajna, żeby nie powiedzieć – pożyteczna – zwłaszcza gdy w ten sposób ratuje on czyjeś bezcenne życie.

Tymczasem zamiast okazać pani Barbarze wdzięczność za to upominanie nas w porę i nie w porę i za wytykanie nam nieubłaganym palcem naszej obojętności, słychać, że przedstawiciele mniej wartościowego narodu tubylczego próbują wierzgać przeciwko ościeniowi. Oto Wielce Czcigodny europoseł, pan Dominik Tarczyński złożył do prokuratury zuchwałe doniesienie na panią Barbarę. Na szczęście nie ma u nas niezawisłych sądów, które ośmieliłyby się wyrządzić krzywdę pani Barbarze, bo w przeciwnym razie – jak przestrzega poeta – „dałaby świekra ruletkę mu!”, czyli w tłumaczeniu na język ludzki – Judenrat „Gazety Wyborczej” zrobiłby z takiego sędziego marmoladę, w następstwie czego taki jeden z drugim umarłby podwójnie – ciałem i duszą. Co prawda dzisiaj coraz więcej sędziów hołduje nieubłaganemu postępowi, w związku z czym uważa, że nie ma duszy, co może być prawdą, bo któż może takie rzeczy wiedzieć lepiej od samego zainteresowanego?

Na przykład kiedy Aleksander Kwaśniewski twierdzi, że nie ma duszy, to ja mu wierzę, bo przecież wystarczy na niego popatrzeć. Więc o ile czyn Wielce Czcigodnego Dominika Tarczyńskiego możemy zaliczyć na konto kampanii wyborczej, o tyle pan minister Czarnek, który też zabrał głos w związku z deklaracją pani Barbary oświadczył, że nie będzie dawał pieniędzy instytucjom, w których zatrudnieni są naukowcy, co obrażają Polaków. To już jest jakiś konkret, chociaż wolałbym, by pan minister Czarnek nie dawał pieniędzy żadnym naukowcom, nawet tym, co się Polakom podlizują. Jeśli praca jakiegoś naukowca byłaby komuś naprawdę potrzebna, to na pewno zainteresowany sypnąłby złotem i taki jeden z drugim naukowiec żyłby sobie, jak pączek w smalcu – oczywiście gęsim. Na przykład pani Barbara za swoje wysiłki w zakresie pedagogiki wstydu, powinna dostawać pieniądze od Sanhedrynu, a ten już sobie te wydatki jakoś zrekompensuje.

Właśnie otrzymałem wiadomość od mego Honorable Correspondant, że w Bełżycach koło Lublina, tamtejszy wojewódzki konserwator zabytków przysłał kilku miejscowym przedsiębiorcom zawiadomienie, że według jego rozeznania zabudowania wzniesione przez nich leżą na terenie cmentarza żydowskiego. Ten cmentarz rzeczywiście jest przy tej ulicy, ale kilkaset metrów dalej i nawet jest ogrodzony murem, ale widocznie w ostatnich latach z zagadkowych powodów zaczął się rozrastać i w rezultacie okazało się, że zabudowania wzniesione przez zainteresowanych przedsiębiorców znalazły się w jego obrębie. Jeszcze nie wiadomo, co z tego wyniknie, czy na przykład właściciele będą musieli swoje budynki porozbierać, czy też administratorzy cmentarza w łaskawości swojej każą im tylko płacić sobie stosowny czynsz.

Dlaczego sprawą zajął się akurat konserwator zabytków, skoro budynki zostały postawione w szczerym polu na podstawie gminnego planu zagospodarowania przestrzennego i pozwoleń na budowę – tajemnica to wielka – ale jakaś przyczyna musi być, bo przecież nic na tym świecie pełnym złości nie dzieje się bez przyczyny. Zwłaszcza w Lublinie, gdzie pewien budynek przy ulicy Lubartowskiej był, dzięki Najwyższemu, sprzedawany kilka razy, pewnie dlatego, że miał charakter zabytkowy, a poza tym – komu w dzisiejszych ciężkich czasach nie przydałyby się pieniądze?

Pieniądze przydadzą się każdemu, zwłaszcza czcicielom Złotego Cielca, którzy tak sprytnie zakręcili się wokół interesu, że zmłotowali nawet amerykańskich twardzieli, którzy w podskokach uchwalili im ustawę nr 447. Teraz akurat mamy wojnę na Ukrainie, w związku z czym mamy inne zmartwienia, ale okazuje się, że zmartwienia – zmartwieniami, a interes – jak zwykle. Toteż nic dziwnego, że żydowskie cmentarze rozrastają się u nas w tempie stachanowskim i jak tak dalej pójdzie, to może się okazać, że całe miasta i miasteczka leżą na terenie żydowskich cmentarzy, w związku z czym wszyscy posiadacze nieruchomości będą musieli zostać oczynszowani. Teraz bowiem już nie te czasy, jak w starożytności, kiedy gojów zwyczajnie się zabijało. Teraz specjaliści wyliczyli, że z żywego niewolnika jest znacznie więcej pożytku, niż z martwego, więc zamiast go zabijać, lepiej pożyczyć mu pieniądze na wysoki procent, albo go oczynszować – a wtedy będzie przynosił zyski aż do śmierci, a nawet i później, bo przecież można zrobić z niego mydło, albo „balsamy”, w których produkcji wyspecjalizowała się w swoim czasie pani Żemojdzin.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Ks. Zygmunt Kaczyński zamordowany przez komunistów.

Ks. Zygmunt Kaczyński zamordowany przez komunistów.

Tadeusz Płużański 11 maja 2023 Ks-Kaczynski-zamordowany-przez-komunistow

Śledztwo prowadziło kierownictwo bezpieki: Roman Romkowski (Natan Grunszpan-Kikiel), Mieczysław Mietkowski (Mojżesz Bobrowicki), Jacek Różański (Józef Goldberg) i Julia Brystiger.

Zamęczony 13 maja 1953 r. w więzieniu przy ul. Rakowieckiej. „Zwłoki dostarczono dnia 18 maja o godzinie 9.40, w pace, bez ubrania, z głową osłoniętą papierem, po widocznych śladach sekcji zwłok” – napisał w „Pro memoriach” prymas Stefan Wyszyński.

Zygmunt Kaczyński urodził się w 1894 r. w Kaczynie koło Łomży. Był księdzem, ale też posłem na Sejm (1919–1927), dziennikarzem, dyrektorem Katolickiej Agencji Prasowej (1930–1939), ministrem wyznań religijnych i oświecenia publicznego w rządzie RP na uchodźstwie (1943–1944).

W 1945 r. powrócił do Polski, licząc na odbudowanie społeczności katolickiej w okupowanej przez sowietów Ojczyźnie.
Wracając do okresu przedwojennego. „Jego aktywność polityczna i współpraca m.in. z Władysławem Sikorskim, Wincentym Witosem, Wojciechem Korfantym, Karolem Popielem i I. J. Paderewskim była kontestowana przez sfery rządowe: wysyłano pisma do kardynała Aleksandra Kakowskiego i Stolicy Apostolskiej próbując zdyskredytować księdza i pozbawić go funkcji dyrektora Katolickiej Agencji Prasowej np. donosząc o rzekomo złym prowadzeniu się ks. prałata w Szwajcarii, czy jego udziałach w kawiarni Oaza w Warszawie. Komisja powołana przez ordynariusza warszawskiego nie potwierdziła stawianych zarzutów” – napisał znawca postaci ks. Kaczyńskiego, historyk Mirosław Biełaszko.

1 stycznia 1946 r. Kaczyński został proboszczem zrujnowanej przez Niemców parafii Wszystkich Świętych przy placu Grzybowskim w Warszawie, o czym później pisał: „W okresie trzech lat w mej parafii o ludności robotniczej odbudowałem w dużej części kościół oraz trzy domy, w których mieszczą się 3 przedszkola dla dzieci, kuchnia ludowa wydająca 200 obiadów dziennie dla najbiedniejszych, świetlica, przychodnia lekarska itp.”
Ponieważ komuniści nie zgodzili się na wznowienie działalności Katolickiej Agencji Prasowej, skupił się na tworzeniu „Tygodnika Warszawskiego” (pierwszy numer ukazał się 11 listopada 1945 r.), którego podtytuł brzmiał: „Pismo katolickie poświęcone zagadnieniom życia narodowego”. Oczywiście bezpieka – na zlecenie komunistycznych władz – rozpracowywała środowisko tygodnika i samego księdza. Dwukrotnie aresztowany, 26 kwietnia 1949 r. pod zarzutem „nieprzestrzegania podpisanych zobowiązań” (informacje przekazywał prymasowi Wyszyńskiemu i bp. Choromańskiemu). Śledztwo prowadziło kierownictwo bezpieki: Roman Romkowski (Natan Grunszpan-Kikiel), Mieczysław Mietkowski (Mojżesz Bobrowicki), Jacek Różański (Józef Goldberg) i Julia Brystiger. 28 sierpnia 1951 r. Wojskowy Sąd Rejonowy w Warszawie skazał ks. Kaczyńskiego na 10 lat pozbawienia wolności. 

Ks. Zygmunt Kaczyński został zrehabilitowany w 1958 r., ponieważ „dowody były fingowane i uzyskane drogą niedozwolonych i przestępczych metod /…/ w wyniku tego rodzaju postępowania sądowego poniósł on śmierć”.
Tadeusz Płużański

Ostra konkurencja akademików w opluwaniu Polski

Ostra konkurencja akademików w opluwaniu Polski

Posted on 8 Maj, 2023 by jw

ostra-konkurencja-akademikow-w-opluwaniu-polski

Polskie uczelnie słabo stoją w konkurencji z uczelniami europejskimi, a nawet ustępują najlepszym uczelniom biednych krajów Azji, Afryki, Ameryki Południowej. W przestrzeni publicznej zwraca natomiast uwagę konkurowanie akademików w opluwaniu Polski. Zatrudnianych na etatach, prowadzących obficie finansowane projekty zaliczane do badawczych, choć metodologicznie przedkładające ideologię nad naukę.

Prof. dr hab. Barbara Engelking, pełniąca nader liczne funkcje w domenie akademickiej, realizuje programy nad Holocaustem, w których chodzi nie tyle o poznanie prawdy, ile o udowodnienie, że Polacy jako naród byli obojętni wobec zagłady Żydów, a nawet brali w niej czynny udział. Badania te doprowadziły znaną i wyróżnianą profesor do „naukowego” wniosku, że „dla Polaków śmierć to była kwestia biologiczna, naturalna, śmierć jak śmierć. Dla Żydów to była tragedia, dramatyczne doświadczenie, metafizyka”. Czyż nie jest to koncepcja rasistowska?

Z tym autorytetem konkuruje w opluwaniu Polaków inny prof. dr hab. Jan Hartman, twierdzący, że „o wiele więcej Żydów zostało przez Polaków zabitych bądź wydanych Niemcom na śmierć niż uratowanych dla zysku bądź bezinteresownie”, choć przebiegu i metodologii badań nad tą kwestią nie ujawnia. Uważa to jednak za prawdę oraz twierdzi, że „odmowa przyjęcia do wiadomości prawdy to właśnie antysemityzm”. Jasne jest zatem, że w takim ujęciu to Polacy domagający się rzetelnych badań nad relacjami polsko-żydowskimi a odrzucający jedynie słuszne prawdy Jana Hartmana czy Barbary Engelking są antysemitami.

Dotychczasowe badania, oparte na faktach a nie na ideologii, wskazują, że prawda ta jest odmienna od głoszonej przez tych „profesorów”. Niemniej Jan Hartman, który na pozycji wykładowcy etyki na UJ niejako zastąpił Karola Wojtyłę, dokumentując tym samym degradację najstarszej polskiej uczelni, potępia „filozofię moralną” państwa polskiego w „kwestii żydowskiej”. Przyzwolenie środowiska akademickiego dla unieważniania prawdy na rzecz ideologii przynosi efekty

Tekst opublikowany w tygodniku Gazeta Polska 2 maja 2023 r

Solidarni z Ciocią Ruchlą

Solidarni z Ciocią Ruchlą

Stanisław Michalkiewicz solidarni-z-ciocia-ruchla

Kto by przypuszczał, że 80 rocznica wybuchu powstania w getcie warszawskim przyniesie tyle nieprzewidzianych konsekwencji? To znaczy – niezupełnie nieprzewidzianych, bo na przykład taki Judenrat “Gazety Wyborczej” nie może nikogo nie obsrywać, więc kiedy się okazało, że obsrywanie Jana Pawła II przynosi korzyści polityczne znienawidzonemu PiS-owi, Judenrat natychmiast przerzucił się na obsrywanie narodu polskiego.

Nawiązał w ten sposób do pogróżki wypowiedzianej jeszcze w 1996 roku przez Israela Singera, podówczas sekretarza Światowego Kongresu Żydów, z którego został później przez innych Żydów kongresowych wylany za złodziejstwa i malwersacje. Powiedział on, że dopóki Polska nie zadośćuczyni roszczeniom z żydowskim dotyczącym tak zwanej “własności bezdziedzicznej”, to będzie “upokarzana”, czyli po prostu obsrywana przez Żydów na terenie międzynarodowym. Nic zatem dziwnego, że Judenrat natychmiast sobie o tym przypomniał, no a pani red. Anna Bikont, latorośl  upiornej stalinówy Wilhelminy Skulskiej, nee Horowitz, na sygnał znajomej trąbki natychmiast przystąpiła do obsrywania, co prawda dość ryzykownego – o czym za chwilę.

Przeprowadzam tę dziką lustrację pani Bikont tylko dlatego, że postanowiła obsrywać Polaków pod  pretekstem Jedwabnego. Jak pamiętamy, ówczesny minister sprawiedliwości i prokurator generalny Lech Kaczyński  dał się zbajerować jakimś rabinom, którzy mu wmówili, że “judaizm” kategorycznie zabrania ekshumacji. W związku z tym pan minister Lech Kaczyński, niczym jakiś wioskowy głupek, nakazał ekshumację wstrzymać, w związku z czym organizacje przemysłu holokaustu, co to wynajęły pana doktora Jana Tomasza Grossa, który z tej okazji awansował nie tylko na historyka, którym nie jest – ale nawet od razu “światowej sławy”, rozmnożyły liczbę żydowskich ofiar do rozmiarów astronomicznych. Może szkoda, że to nieprawda, ale nie o to teraz chodzi, tylko o to, że pani Bikont swoim specjalnym nosem wywąchała, że “bracia”, którzy mordowali Żydów, byli “zadowoleni z życia”. Nawet jeśli rzeczywiście byli, to też nie jest żadna rewelacja, bo na przykład – o ile pamiętam – pani Wilhelmina Skulska też  sprawiała wrażenie zadowolonej z życia, a przecież chyba nawet nikogo osobiście nie zamordowała, a tylko pochwalała komunistyczny terror epoki stalinowskiej w “Trybunie Ludu”. Ale co tam ona, która należała do żydowskiej sitwy drobniejszego płazu! Cóż dopiero powiedzieć o takim Jakubie Bermanie, Józefie Światło, Romanie Romkowskim, który chyba sam dobrze nie wiedział, jak naprawdę nazywał się po żydowsku, czy Lunie Brystygierowej? Ta to dopiero umiała korzystać z  życia – bo jak ktoś jej nie dogodził, to ściskała mu genitalia szufladą biurka – i tak dalej. Podobnie zadowolona z życia była morderczyni sądowa Maria Gurowska, córka Moryca Zanda i Fajgi z domu Eisenbaum, która skazała na śmierć m.in. generała Emila Fieldorfa, pseudonim “Nil”.  Myślę, że ona też była zadowolona  z życia tym bardziej, że nikt nie odważył się jej z tego powodu ruchnąć, podobnie jak Fajgi Mindli Danielak, czyli Heleny Wolińskiej, która na wszelki wypadek schroniła się w Anglii i stamtąd obsrywała Polskę, że to niby nie może tu liczyć na uczciwy proces. Podobnie zachował się zbrodniarz sądowy, brat pana redaktora Michnika, któremu w bezpiecznej Szwecji tylko organizacja “Patriae Fidelis” urządziła psotę. Rząd szwedzki bowiem zachęcał obywateli, żeby w ramach przeciwdziałania atomizacji społeczeństwa, w większym stopniu interesowali się sąsiadami i nawet dawał pieniądze na tego rodzaju akcje. Tedy “Partiae Fidelis”, przy współpracy z podobną szwedzką organizacją, zorganizowała akcję “poznaj swego sąsiada” i zasypała okoliczne ulice, sklepy i inne miejsca publiczne ulotkami opisującymi wyczyny zbrodniarza sądowego Stefana Michnika. Podobno próbował on zablokować akcję przy pomocy szwedzkiej policji, ale nie dopatrzyła się ona żadnego naruszenia prawa i w ten sposób Szwedzi dowiedzieli się, jaki prezent zrobił im naród żydowski.

Wspominam o tym wszystkim, żeby i pani Bikont za bardzo się nie nadymała, bo przecież wszyscy wiedzą, skąd wyrastają jej nogi i że naród żydowski który lubi prezentować się opinii światowej w charakterze ofiary, znakomicie sprawdzał się też w roli kata, zwłaszcza gdy katować trzeba przedstawicieli mniej wartościowych narodów tubylczych. Myślę, że takie rzeczy też trzeba przypominać tym bardziej, że oto pan Marian Turski z okazji 80 rocznicy wybuchu powstania w warszawskim getcie, w płomiennym przemówieniu przypomniał o obowiązku wzmożonej czujności wobec “nienawiści”, która właśnie podnosi nienawistny łeb. Obawiam się, że może to stanowić zapowiedź jakiejś kolejnej czystki, jakiejś eksterminacji “nienawistników”, w której przedstawiciele społeczności żydowskiej jak zwykle wystąpią w awangardzie – jak było za Stalina.

W operacji obsrywania Polaków wzięła oczywiście udział “Ciocia Ruchla”, czyli pani prof. Barbara Engelking – znaczy się – “Królowa  Anielska”- która dźgnęła nasz mniej wartościowy naród tubylczy w chore z nienawiści oczy, że w czasie okupacji niemieckiej nie poświęcił się dla Żydów w stopniu zadowalającym. Pani Barbara zasłynęła w swoim czasie odkryciem, że śmierć goja to sprawa biologiczna, rzecz nie warta splunięcia, podczas gdy śmierć Żyda ma wymiar kosmiczny, stanowiąc rodzaj końca świata. Pewnie ze względu na te naukowe odkrycia cieszy się ogromnym prestiżem w utworzonej za pierwszej komuny szaraszce, pod bardzo dostojną  nazwą Instytutu Filozofii i Socjologii Polskiej Akademii Nauk – instytucji powołanej w celu tresowania Polaków do komunizmu.

Ponieważ pan minister Czarnek zagroził, że nie będzie dawał pieniędzy na instytucje zatrudniające naukowców obsrywających Polaków, tamtejsi pracownicy przemysłu rozrywkowego – bo w odróżnieniu np. od “Dody”, używają tylko bardziej hermetycznego języka – zatrudnieni tam czciciele Złotego Cielca natychmiast ruszyli z akcją zbierania podpisów popierających “Ciocię Ruchlę”, czyli panią Barbarę. Najwyraźniej uważają, że im większa liczba sygnatariuszy solidarnościowego manifestu, tym słuszniejsze są wyłożone tam argumenty. Okazuje się że w szaraszce nic się nie zmieniło, mimo transformacji ustrojowej.

Ale dlaczego właściwie miałoby się coś zmieniać, kiedy Polska Akademia Nauk, a zwłaszcza – należący do niej Instytut Filozofii i Socjologii po staremu służy duraczeniu mniej wartościowego narodu tubylczego – oczywiście pod ogólnym kierownictwem sprawdzonej awangardy?

RŻNĄ GŁUPA a UCHODŹCÓW KUPA

RŻNĄ GŁUPA a UCHODŹCÓW KUPA

Krzysztof Baliński 13 kwietnia 2023

Prof. Zygmunt Maurycowicz Bauman pouczał: „Jeśli Europa w ciągu 30 lat nie przyjmie co najmniej 30 milionów imigrantów, stanie w obliczu upadku demograficznego, który spowoduje upadek cywilizacji europejskiej”. Swój pomysł na ratowanie Europy ma Alek Kwaśniewski. Przedstawił go w grudniu 2012 r. w Akademii Obrony Narodowej: „Europa nie przetrwa, jeśli nie postawi na politykę multi-kulturowości. Musimy być coraz bardziej otwarci, musimy się zastanowić, jak stworzyć warunki dla setek tysięcy ludzi gotowych osiedlić się w Polsce i stać się obywatelami Rzeczypospolitej”. Mieliśmy też wypowiedź, która przeszła do historii – Martin Schulz publicznie, z teutońską butą zagroził Polsce użyciem siły, gdy odmówiła przyjęcia kontyngentu uchodźców przydzielonych nam przez Merkel, grożąc: Powinni natychmiast opuścić Unię Europejską. Europa staje się coraz bardziej różnorodna. Kto tego nie chce, musi się wymeldować z Unii i się izolować.

Kto robi wszystko, żeby Ukraińcy zostali w Polsce na zawsze? Kto nadaje przybyszom ogromne przywileje i zniechęca do powrotu do siebie? Kto wygania Polaków „na zmywak” do Londynu i zbierania szparagów pod Berlinem?. Jeśli cię nie przekonuje, że to przemyślana operacja, to przypomnij sobie słowa Morawieckiego, że Polacy „będą zapierdalać za miskę ryżu”, i Gowina, że „Ukraińcy będą przyszłą elitą Polski”. Jeśli i to cię nie przekonuje, to przypomnij sobie słowa Dudy „Wszyscy, którzy przybywają do Pałacu Prezydenckiego i czują swój związek z Rzecząpospolitą Polską, z krajem, w którym zostałem wybrany na urząd Prezydenta są dla mnie Polakami. To nie jest kwestia krwi. Jeżeli ktoś pyta o krew to ja się często uśmiecham i mówię: Pokażcie Polaka, który jest w stanie na sto procent powiedzieć, że nie ma w swojej krwi nawet najmniejszej domieszki krwi żydowskiej”.

Przeczytaj też „Jerusalem Post”, który 11 dni przed wojenką na wschodzie pisał o tajnych planach rządu izraelskiego dotyczących ewakuacji 200 tysięcy obywateli ukraińskich pochodzenia żydowskiego. „Trwająca dziś operacja przerzutu Żydów była przygotowywana kilka tygodni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Centrum dowodzenia znajduje się w hotelu Novotel w Warszawie” – mówił Szmul Szpak z Agencji Żydowskiej. Ale cyferki się nie zgadzają. Na lotnisko Ben Gurion dotarło 35 tysięcy. W Polsce zostali, uprzednio w przemyślany sposób wyselekcjonowani (jak na Umschlagplatz?) starzy, chorzy, niedołężni, nienadający się do służby w wojsku i policji. Taką hipotezę potwierdziła 8 marca ambasada Izraela, dziękując polskim władzom za wsparcie, oraz Duda, który podczas obchodów Chanuki w Belwederze podziękował Żydom „za przyjęcie w Polsce imigrantów”. I czy nie była to druga operacja „Most” tak, jak poprzednia, sfinansowana pieniędzmi ukradzionymi Polakom?

„Poradnik dla obywateli Ukrainy w Polsce” – dwustustronicowe vademecum ma pomóc tym, którzy chcą osiedlić się w naszym kraju. Jest rozdawany w biurach organizacji pozarządowych, cerkwiach, konsulatach ukraińskich, i przypomina wydany w 2015 r. przez Sorosa instruktaż dla islamistów, którzy zmierzali do Europy. Ale to nie wszystko – już piszą poradnik, jak łatwo się pozbyć Polaków z Polski, jak stworzyć z Podkarpacia ukraiński okręg autonomiczny, jak powołać „Wolne Miasto Wrocław” (tak, jak przedwojenny Gdańsk, zarządzany – nomen omen – przez komisarza, ale nie z Ligi Narodów tylko z Brukseli).

W pro-imigracyjnym praniu mózgów prześcigają się rządowe i antyrządowe gazety oraz rządowe i antyrządowe organizacje. Fundacja Republikańska w raporcie „Polski model gościnności. Ramy nowej polityki imigracyjnej opartej na dobru wspólnym” postuluje zapewnienie każdemu imigrantowi indywidualnej ścieżki kariery, czym mieliby się zająć specjalnie wyznaczeni urzędnicy i instytucje zasilane państwowymi dotacjami. I rzeczywiście, skomplikowane dzieło budowy wielokulturowej, wielorasowej, wieloreligijnej i wielojęzycznej „Nowej Polski”, wymagać będzie wielu budowniczych, i to dobrze opłacanych. Bo zadanie jest trudne, bo trzeba będzie rozwiązywać spory religijne i kulturowe oraz konflikty o „sprawiedliwy” podział dóbr z uchodźcami. Potrzebne będą tysiące nowych posad w branży azylowo-imigracyjnej i wielka reforma edukacji polegająca na przekwalifikowaniu nauczycieli matematyki i fizyki na belfrów od zwalczania „mowy nienawiści”.

Gdy w lipcu 2022, Grzegorz Braun opublikował broszurę „Stop ukrainizacji Polski”, zwracając uwagę, że przybysze z Ukrainy będą mogli ubiegać się o prawo stałego pobytu, a wkrótce po tym o obywatelstwo, został oskarżony o antyukraińską fobię i putinizm. Tymczasem 26 lutego Paweł Szefernaker, wiceminister pochodzenia uchodźczego poinformował, że Ukraińcy, którzy po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji przybyli do Polski, mogą od 1 kwietnia występować o pobyt stały w Polsce. „Mamy tego świadomość, że część osób będzie chciała zostać w Polsce na dłużej. Dzieci poszły tutaj do szkoły, uczą się języka, część osób rozpoczęła tutaj prowadzenie własnej działalności gospodarczej, podjęło pracę legalnie w Polsce, płacą podatki, składki. W związku z tym, te osoby pracują również na polski sukces gospodarczy, polskie PKB, od 1 kwietnia będą mogły również występować o pobyt stały w Polsce”.

Informacje o zachęcaniu Ukraińców do polskiego obywatelstwa potwierdza Natalia Panczenko. W RMF FM przekonywała, że społeczność ukraińska jest świetnie zorganizowana, ale „dobrze by jednak było, gdyby Ukraińcy mieli swoją reprezentację w Sejmie. Ale do tej pory o tym nie myśleliśmy, pewnie dlatego, że większość z tych osób nie ma obywatelstwa polskiego”. Szybko dodała, że jeszcze przed wybuchem wojny w Polsce mieszkało 2,5 mln Ukraińców, „i te osoby już zaczynają te obywatelstwa dostawać”. Razem z prowadzącym doszła też do konkluzji: „Powoli dojrzewamy do tego, żeby na przykład partia polityczna powstała, jeśli chodzi o Ukraińców w Polsce”. To nie byle kto. To dobrze poinformowana liderka społeczności ukraińskiej w stolicy, działaczka finansowanej przez Sorosa fundacji „Otwarty Dialog”, szefowa organizacji o wszystko mówiącej nazwie, Majdan-Warszawa. I co najważniejsze wyznająca pogląd, że gdy rezuni UPA nabijali polskie dzieci na sztachety płotów, to „walczyli z Polakami o niepodległą Ukrainę”.  

Decyzje o przyznaniu Ukraińcom prawa stałego pobytu wydawane są szybko i taśmowo. Prawdziwym milowym krokiem ku przekształcenia Polski w państwo wielonarodowe, będzie przyznanie obywatelstwa. Wtedy sytuacja stanie się nie do odwrócenia, będzie skutkować stałą obecnością w naszym kraju 5-6 mln Ukraińców, którzy sprowadzą do Polski swoje rodziny i przyciągną, niczym magnes, kolejnych imigrantów. W rezultacie, Polska w krótkim czasie dorobi się kilkudziesięcioprocentowej mniejszości etnicznej. Z taką sytuacją nie mieliśmy jeszcze do czynienia w Europie, bo nawet w państwach nawykłych do masowej imigracji nie doszło do takiej koncentracji przybyszów z jednego kraju i jednej narodowości.

Biuro prasowe Ministerstwa Pracy Uzbekistanu poinformowało: „Polskie miasta Łódź i Lublin są gotowe przyśpieszyć i uprościć wydawanie zezwoleń na pracę dla Uzbeków. Strona polska potwierdziła swoją gotowość do współpracy z Uzbekistanem, między innymi w kwestii przyśpieszenia i uproszczenia procedury wydawania zezwoleń na pracę”. Ale to nie wszystko – rząd Morawieckiego zaczął wciskać nam Hindusów. Money.pl  podaje wprost, co nam się szykuje:  „Słyszałem, że 30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski, a Konsulat RP w New Delhi nie wyrabia z rozpatrywaniem wniosków. Codziennie odbieram po 20 telefonów w sprawie zatrudnienia. Dzwonią polskie firmy i pytają o możliwość ściągnięcia do pracy Azjatów. Nie tylko Hindusów, ale też Nepalczyków czy Bengalczyków” – mówi Jacek Zieliński z Promoman, firmy zajmującej się rekrutowaniem do pracy w Polsce.

O 25 tysiącach już zwerbowanych w Indiach przez polskie firmy, którzy otrzymali pozwolenia na pracę od urzędów wojewódzkich i czekają na wizy do Polski, pisze także „Gazeta Prawna”. Tekst napisano w formacie „kopiuj-wklej”. „Wspaniali, tani, zdyscyplinowani pracownicy z Ukrainy” zmieniono na „wspaniali, tani, zdyscyplinowani pracownicy z Indii”, a wszystko opatrzono utyskiwaniami, że w Polsce brakuje chłopów pańszczyźnianych, którzy wyjechali „na saksy”. Na szczęście zareagował portal medianarodowe.com: „Poznajmy nazwiska pożytecznych idiotów”. I wymienia ambasadora RP w New Delhi oraz konsula generalnego w Bombaju. A na pytanie „Co robić?”, odpowiada:  Natychmiast zamknąć konsulaty w Indiach! Pisać protesty na adres ambasady i konsulatu; wyjść przed MSZ na al. Szucha 23 w Warszawie.

Azjaci walą nad Wisłę drzwiami i oknami. W sumie, tylko w pierwszym roku po objęciu rządów, Morawiecki ubogacił Polskę 18 tysiącami takich obcych. Pozwolenia na pobyt stały wydano 4015 Hindusom, 642 Nepalczykom, 525 obywatelom Bangladeszu, 416 Azerom, 104 Indonezyjczykom, 718 Irakijczykom, 221 Irańczykom, 155 Kirgizom, 610 Pakistańczykom, 1863 Turkom, 733 Uzbekom. W styczniu 2018 r. pozwolił na osiedlenie się w Polsce: 2724 Hindusów, 1264 Turków, 461 Nepalczyków, 390 Pakistańczyków, 386 obywateli Bangladeszu, 367 Uzbeków, 334 Irakijczyków. Rok później wydano 69 tys. zezwoleń na pracę dla obywateli 40 krajów azjatyckich, najwięcej Nepalczykom i Hindusom. Morawiecki przyjął też 2,7 tys. tzw. „imigrantów Merkel”. Innymi słowy: rząd PO chciał sprowadzić Azjatów z Niemiec czyli z Zachodu, a rząd PiS sprowadził ich ze Wschodu. Ot i cała różnica!

Za szerokim otwarciem granic lobbują, uważnie wysłuchiwane przez premiera, organizacje pracodawców. Preteksty są te same od lat: brak rąk do pracy; gospodarka traci konkurencyjność. „Nie podoba ci się, to zatrudnię Ukraińca” – taką odzywkę stosują w stosunku do niezadowolonych z płacy Polaków. Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców domaga się sprowadzenia z zagranicy 5 mln pracowników. Do osiągnięcia takiej liczby Ukraina nie wystarcza, dlatego sięgają po 200 mln klepiących biedę mieszkańców Bangladeszu. Jeszcze dalej idzie Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, postulując uchwalenie specjalnej ustawy migracyjnej, która „otworzyłaby drzwi” przed przybyszami z południowej półkuli. I już wkrótce będziemy mieli sytuację: zagraniczni inwestorzy skuszeni pomocą publiczną na stworzenie nowych miejsc pracy otwierają hurtownie (zwane centrami logistycznymi), w których zatrudniają Azjatów, a rząd chwali się tysiącami nowych miejsc pracy.

Tylko w Warszawie działa sto, często założonych przez imigrantów i zatrudniających imigrantów agencji, które legalizują pobyt przybyszów. Proceder jest prosty: We współpracy z agentami, którzy pracują na miejscu (i zamieszczają ogłoszenia: Poland easy work visa success 99%), ściągają imigrantów, wystawiają im fikcyjne zapotrzebowanie na pracowników, a wcześniej tworzą fikcyjną firmę, która fikcyjne zapotrzebowanie wystawia. I tak przestępczy proceder trwa w najlepsze. W dodatku, tak naprawdę nie wiemy, kogo do Polski wpuszczamy, bo w takich krajach jak Indie, za 50 dolarów można kupić każdy dokument. Dlaczego ABW milczy? Bo zna zakusy rządu i zapowiedź b. wicepremiera, że obok Ukraińców, Hindusi i Nepalczycy mają zostać elitą polskiego społeczeństwa?

Polka mieszkająca w Londynie z przerażeniem odnotowała: 14,5 procenta kolorowych mniejszości wygenerowały premiera. Ale to nie wszystko – Szkocja też ma  premiera, który w pierwszym dniu urzędowania odprawił muzułmańskie modły w swoim gabinecie. Humza Yousaf w partyjnych eliminacjach pokonał chrześcijankę, która sprzeciwiała się uznawaniu związków homoseksualnych. I mamy taki układ: na czele szkockiego rządu i nacjonalistycznej Szkockiej Partii Narodowej stoi praktykujący muzułmanin z Pakistanu, który popiera małżeństwa homoseksualne,  obiecuje przywrócenie zablokowanej przez Parlament Brytyjski ustawy o „zmianie” płci nawet przez dzieci i bez zgody rodziców, a wcześniej przeprowadził w tamtejszym parlamencie ustawę przeciwko „mowie nienawiści”. Okazuje się też, że według szkockiego nacjonalisty z Pendżabu na wysokich stanowiskach w Szkocji jest zbyt wielu białych – wyliczył i obwieścił w parlamencie, że Szkoci w Szkocji zajmują 91,8 proc. wysokich posad, co oznacza, że w panuje tam strukturalny rasizm.

Azjaci opanowali Wyspy Brytyjskie, i to w sensie dosłownym. Brytyjski premier urodził się w rodzinie z Pendżabu. Burmistrz Londynu przybył z Pakistanu. Szefem rządu Irlandii jest pół-Hindus. Może już wkrótce zaczną rządzić Polską? Polską już rządzą uchodźcy – jeden z Moraw, a drugi z czeskiego Cieszyna, ale czy nie czas na uchodźcę z Azji? Jest też inny scenariusz: Gdy powstanie Ukrapolin, prezydentem zostanie ktoś w stylu Bandery, premierem niedorżnięty przez sotnie OPA żydowski arendarz, prezydentem przyszłej stolicy owego tworu mer Lwowa, a stanowisko zachowa ryży minister cyfryzacji, za udane pacyfikowanie polskich mediów, które sprzeciwiają się przekształcaniu Polski w obóz dla uchodźców.

MEN zatwierdziło piękną, kolorową książeczkę dla najmłodszych uczniów. Na jej okładce widnieją podobizny trojga dzieci: Kalima, Abrahama i Abdula. „Mamy Kalima, Abrahama i Abdula to Polki. Tata Kalima jest z Konga, Abdula z Iraku, Abrahama z Izraela” – czytamy. Dalej następuje krótki opis wojen w Kongu i Iraku. Kraj Abrahama opisano bardzo oględnie: „a u taty Abrahama trwa walka”. Opis kończy się konkluzją:  „Dla Kalima, Abdula i Abrahama Polska to spokojny kraj. Tutaj nie ma walk jest spokojne życie”. Uwagę zwraca mały Żydek. Czyżby w MEN już wiedzieli, że Polskę nawiedzą Izraelczycy i że rząd zgodził się na oddanie im polskiego majątku, którym będzie zarządzał Abraham, gdy dorośnie?

Domagają się łatwego i szybkiego dostępu do kobiet. Na ulicach polskich miast widzimy coraz częściej mieszane pary, w których niemal zawsze kobieta jest Polką a mężczyzna kolorowy. W Wielkiej Brytanii co trzecia Polka ma dziecko z Pakistańczykiem. Tymczasem, 95 procent migrantów z Indii, gdzie na skutek selektywnych aborcji dziewczynek brakuje 70 milionów kobiet, to młodzi mężczyźni, w znacznym stopniu motywowani przekonaniem, że w Polsce znajdą żonę. Agencje pracy ekspediujące ich do Polski zapewniają: „Łatwo znajdziecie sobie polskie żony”. Sprawa jest naprawdę poważna. Nadwyżka młodych, sfrustrowanych Polaków przekracza już milion, i niedługo zabraknie dla nich kobiet!

Co robić? Zadawać pytania, a okazją zbliżające się wybory: W którym programie wyborczym zawarta jest obietnica otwarcia granic? Co zrobią, by zachęcić do powrotu Polaków ze Wschodu i powstrzymać eksodus na Zachód? Żądać odpowiedzi przed wyborami, żeby nie powtórzyła się sytuacja, kiedy to na antyimigranckiej retoryce wjechali do Sejmu. Beata Szydło wraca z przytupem, jako twarz kampanii wyborczej PiS, czy nie jako przynętę dla prawicowego elektoratu? Nie pozwólmy się oszukać po raz kolejny, bo obudzimy się w kraju, który nie jest nasz!Niech, po raz pierwszy w historii, Polak będzie mądry przed szkodą a nie po szkodzie. A co do wyborów: wcielajmy w życie zapomniane już hasło abp. Józefa Michalika: „Katolik ma obowiązek głosować na katolika, mason na masona, a żyd na żyda”.

Krzysztof Baliński