W polskiej tradycji politycznej… zawsze była jakaś forma patologii. Ale każda forma patologii (lewizny, lewoskrętności, lewych interesów, łamania prawa) jest związana z grzeszną naturą ludzką.

W polskiej tradycji politycznej… zawsze była jakaś forma patologii. Ale każda forma patologii (lewizny, lewoskrętności, lewych interesów, łamania prawa) jest związana z grzeszną naturą ludzką.

Błąd antropologiczny prof. Anny Raźny? Polemika

CzarnaLimuzyna

Alegoria i konsekwencje Złych Rządów w mieście. źródło: Analisi dell’opers/ opis w przypisach

————————–

W klubie „Myśli Polskiej” odbyło się spotkanie podczas którego polityczną ocenę sytuacji powyborczej zaprezentowała prof. Anna Raźny. Zostało poruszonych kilka istotnych wątków, które są zazwyczaj cenzurowane przez polskojęzyczne media.

Moją uwagę zwróciło coś co określiłbym mianem błędu wynikającego z braku konsekwencji antropologicznej. Prof. Raźny wyraziła następujący pogląd:

W polskiej tradycji politycznej… zawsze była jakaś forma lewicy, mniej lub bardziej radykalnej i z tym się trzeba pogodzić. Lewica powinna mieć swoją formację w Polsce, ale trzeba zrobić wszystko, aby w tej lewicy rzeczywiście nie doszło do władzy ludzi, którzy będą za programem unicestwiania demograficznego, a więc aborcji na zawołanie i nie będą za taką zmianą płci medyczną, że będziemy mieli całe pokolenia niby ludzi, jakieś istoty humanoidalne…

To prawda. W polskiej tradycji politycznej… zawsze była jakaś forma patologii, mniej lub bardziej radykalnej i z tym się trzeba pogodzić, lecz pani prof. Raźny jako chrześcijanka i zwolenniczka cywilizacji łacińskiej na pewno wie, że porządek cywilizacyjny opiera się m.in. na prawie, które ma swoje źródła w prawie naturalnym objaśnionym w Nowym Testamencie przez Chrystusa.

Każda forma patologii (lewizny, lewoskrętności, lewych interesów, łamania prawa) jest związana z grzeszną naturą ludzką i tego nie zmienimy. Każdy człowiek ulega dobrym i złym tendencjom dokonując dobrych lub złych wyborów moralnych. Tego również nie zmienimy, ale możemy i powinniśmy stawiać granice. Za pomocą norm moralnych i prawnych. Anna Raźny, moim zdaniem, słusznie eliminując znaczą część wymienionej przez siebie patologii, postawiła granicę w złym miejscu, dopuszczając istnienie lewicy w porządku prawnym. Tzw. lewicowość będzie istnieć zawsze, bo jest związana z ludzką naturą, lecz nie jest to powodem, aby umiejscawiać ją w obszarze dozwolonego działania przekraczającego, o czym świadczy historia rodzaju ludzkiego, niezliczoną liczbę norm.

Czym jest lewicowość?

Największym, dziejowym sukcesem lewicy jest narzucenie światu swojego światopoglądu będącego w wielu punktach jaskrawym zaprzeczeniem cywilizacyjnego dorobku ludzkości. Mówiąc wprost: uczynienie z moralnych patologii, cnót chronionych „prawami człowieka”.

Lewicowość polega na złym wyborze pomiędzy dobrem a złem, prawdą a kłamstwem. W teorii i w praktyce. Taka jest istota tzw. lewoskrętności. Lewica w obszarze życia zbiorowego największego zła dokonuje za pomocą polityki.

Lewica wyklucza prawdę jako cel sporu, zastępując ją consensusem, delegując do debaty wyposażonych w fałszywą godność, upośledzonych – obarczonych błędem poznawczym lub amoralną tendencją, osobników taplających się w ideologicznych odchodach, emocjach i urażonych odczuciach. („godnościowe pieniactwo”, Wolniewicz). Z powodu następujących braków: zdolności honorowych, umiejętności intelektualnych i polemicznych oraz uzasadnionego historycznie moralnego mandatu lewica wymyśliła “mowę nienawiści”, którą używa do “unieważniania i wykluczania” prawdy – wszelkich logicznych i istotnych treści.

Przytoczę jeszcze jeden cytat

Czy wobec tych kryteriów cywilizacyjnych Polska znajduje się obecnie jeszcze w cywilizacji chrześcijańskiej, czy dominują w niej obce tej cywilizacji wartości oraz idee? Czy wskutek tego buduje jakąś mieszankę cywilizacyjną, która – w koncepcji Feliksa Konecznego jest zawsze „trująca”… – zapytała prof. Anna Raźny, kilka miesięcy temu w kontekście złej i dobrej wojny.

W takim razie przypominam również „ pięć kategorii bytu społecznego” Feliksa Konecznego z którymi tzw. lewica ma odwieczny problem inaczej je definiując w teorii, a w praktyce zaprzeczając im w stopniu radykalnym i tragicznym.

„Modelem ułatwiającym wyznaczenie dominujących w danej cywilizacji wartości jest według Konecznego tzw. „pięciomian bytu”  – quincunx:

  1. Dobro.
  2. Prawda.
  3. Zdrowie.
  4. Dobrobyt.
  5. Piękno.

Te pięć elementów jest niszczonych na różne sposoby, w tym w Kościele katolickim, od wewnątrz, za pomocą herezji. W Christianitas uderzają kolejne fale rewolucji: protestancka, marksistowska w wydaniu bolszewickim, neomarksistowska opracowana przez Szkołę Frakfurcką w postaci aktualnej, ostatniej fali niosącej ze sobą najgorsze ścieki ideologii gender, z innymi dodatkami typu “zrównoważony rozwój”.

“Termin wywodzi się od dwóch liczebników łacińskich: quinque („5”) i uncia („1/12”). Miary „5/12” używano w Rzymie m.in. na określenie jednostki monetarnej, przy podziale spadkowym, jako miary ciał sypkich i płynnych, stopy procentowej. Inny hipotetyczny rodowód nawiązuje do tytułu traktatu Stanisława Orzechowskiego (1515–1567), polskiego pisarza politycznego doby renesansu: Quincunx, to jest wzór korony Polskiej…” / ‘Cywilizacja turańska Feliksa Konecznego – założenia teoretyczne oraz współczesna egzemplifikacja’ Adam Zamojski/

==================================

Parafrazując Feliksa Konecznego wypada zauważyć podstawową sprzeczność pomiędzy prawicą a lewicą.

Pierwsze prawo, cywilizacji tyczące, orzeka, jako każda z nich, dopóki jest żywotna, póki nie zamiera, dąży do ekspansji. (…)

(…) każda z nich, dopóki jest żywotna, póki nie zamiera, dąży do ekspansji (…) Nie ma syntez między prawicą i lewicą – i to jest trzecim prawem dziejowym – wieczna walka dobra ze złem.

Z powyższych powodów stwierdzam, że lewicę należy w CAŁOŚCI pozostawić poza granicą naszej cywilizacji z powodu celów w oczywisty sposób sprzecznych z kulturą, a nawet naturą człowieka. Należy to uczynić dokonując rozdziału lewicy i państwa za pomocą odpowiedniego prawa.

Zaiste wariaci na swobodzie największą klęską są w przyrodzie.  W tym przypadku oznacza to lewicę w polityce.

____________

… w “Złych Rządach” w centrum sceny, zamiast mądrego starca na tronie pokrytym zlotem siedzi Tyran. Postać przedstawiająca zezowatego młodzieńca, z kłami i rogami, ubranego w ciemne kolory, trzymającego w reku narzędzie ucisku – sztylet a w drugim klepsydrę (…)
U stop Tyrana znajdziemy kozła, który jest symbolem luksusu, przyjemności cielesnych, żądzy i grzechu. Natomiast źródłem wszelkiego zła są trzy skrzydlate postacie figurujące nad jego głową, opozycja cnót teologicznych – Skąpstwo, Próżność i Pycha. Po prawej i lewej stronie Tyrana ukazują się siedzące rożne aspekty Zła i są to, zaczynając od lewej strony: Okrucieństwo, Zdrada, Oszustwo, Gniew, Niezgoda i Wojna. Personifikacja Okrucieństwa w jednym reku trzyma węża z zamiarem pokazania go noworodkowi. /Alegoria i konsekwencje dobrych i złych rządów…/

———————

Tagi: Alegoria złych rządów, cywilizacja łacińska, Feliks Koneczny, kto powinien rządzić, pięciomian bytu, prof. Anny Raźny, quincunx, rozdział lewicy od państwa, „O prawicy i lewicy”

O autorze: CzarnaLimuzyna; Wpisy poważne i satyryczne

W uzupełnieniu dodam, że rozdział państwa i lewicy następuje automatycznie z momentem stosowania prawa stanowionego, bazującego na prawie naturalnym.

Lewica o tym wie, dlatego eliminuje wszelkie normy tworząc nienormatywność lub fałszywą normatywność wprowadzając ją do postulowanej przez siebie “praworządności” nomokracji (rządów “prawa”) bazującej na ideologii neomarksistowskiej.

Aktualny rozdział lewicy od państwa funkcjonuje wybiórczo, a nieraz tylko teoretycznie, penalizując zaledwie, od czasu do czasu, tylko niektóre przypadki kradzieży i zabójstw oraz innych przestępstw dokonanych przez maluczkich, ale zdrada, jurgielt, depopulacja, demoralizacja i krzywdzenie dzieci uchodzą zazwyczaj bezkarnie. Równie bezkarnie mogą się czuć “kradnący inaczej” łupiący w biały dzień obywatela-niewolnika pod pozorem zdzierania podatków. “Podatki” trafiają do przysłowiowego koryta przy którym żerują lewusy.

Finis Poloniae?

Finis Poloniae?

Stanisław Michalkiewicz magnapolonia

Czym żyje Polska? To zależy kto. Na przykład środowiska polityczne żyją nadzieją, że albo PiS-owi uda się przeciągnąć na swoją stronę Trzecią No…, to znaczy, pardon – nie żadną “Trzecią Nogę”, tylko oczywiście Trzecią Drogę.

Z kolei aktywiści Volksdeutsche Partei i Lewizny – że Trzecią No… (ach, te freudowskie pomyłki; Aleksander Fredro napisałby: “cóż u diabła z tym kutasem” – co wykorzystał Tadeusz Boy-Żeleński do skomentowania jubileuszowego przemówienia lekarza, przypadkowo ginekologa: “I choć wrogie siły czasem pępowinę, panie, przedrą (cóż u diabła z tym kutasem – jak powiadał stary Fredro)” – więc, że Trzecią Drogę uda się im utrzymać przy sobie – bo wszyscy wymienili pierścionki zaręczynowe.

Z kolei grona podczepione pod środowiska polityczne albo szukają miękkiego lądowania na jakichś synekurach, których w strukturach naszego demokratycznego państwa prawnego jest już chyba więcej, niż normalnych miejsc pracy, albo ostrzą sobie zęby na spodziewaną wyżerkę w spółkach Skarbu Państwa, sektorach strategicznych – i tak dalej.

Żony obstalowują toalety, w których będą brylowały na rozmaitych galówkach, naturalne przyjaciółki oczekują na brylanty, które – jak wiadomo – są prawdziwymi przyjaciółmi kobiet, a przyjaciele już nie mogą doczekać się koncesji na hurtownie spirytusu. Reszta, oszołomiona propagandą,   albo przeżuwa klęskę “swojej” formacji, albo onanizuje się sukcesem swojej – jak na przykład słynna Babcia Kasia, która właśnie rozkazała panu prezydentowi Dudzie, by jak najszybciej zwołał Sejm, na którym Donald Tusk zaprzysięgnie swój rząd.

Tymczasem pan prezydent jakby puszczał polecenia Babci Kasi mimo uszu, solennie celebrując nie tylko konstytucyjne przepisy, ale nawet zwyczaje, a poza tym daje do zrozumienia zarówno Donaldu Tusku, jak i stronnictwom sojuszniczym Volksdeutsche Partei, że jak nie będą grzeczni, to zablokuje im każdą ustawę. Rzecz w tym, że Volksdeutsche Partei, Trzecia Droga i Lewica, mają razem zaledwie 248 mandatów, podczas gdy  do obalenia weta prezydenta potrzeba ich aż 276.

W tej sytuacji pogróżki Donalda Tuska i Umiłowanych Przywódców drobniejszego płazu, że będą wszystkich dusić gołymi rękami, wyglądają raczej na przechwałki tym bardziej, że nie wiadomo jeszcze, co zrobią stare kiejkuty, które – jak pamiętamy – w roku 2008  urządziły Donaldu Tusku aferę hazardową, z której ratować musiała go sama Nasza Złota Pani z Berlina, załatwiając mu nagrodę im. Karola Wielkiego i przenosząc mocną ręką na brukselskie salony, gdzie wystrugała go na człowieka.

A stare kiejkuty mogą zrobić to, co każą im zrobić Nasi Sojusznicy – albo jeden, ten Najważniejszy, albo drugi, też Bardzo Ważny, ale nie tak ważny, jak ten Najważniejszy, który wprowadził do naszego bantustanu swój kontyngent wojskowy i daje do zrozumienia, że chciałby zachować kontrolę nad naszą niezwyciężoną armią. A jeśli nad niezwyciężoną armią, to i nad starymi kiejkutami – to chyba jasne?

W tej sytuacji trudno się dziwić, że pan prezydent Duda puszcza mimo uszu polecenia Babci Kasi. I tak uprzejmie z jego strony, że nie kazał wyszczuć jej psami.

Więc kiedy Polska żyje mniej więcej tymi absorbującymi zagadnieniami, Niemcy, skwapliwie korzystając z przyzwolenia udzielonego im w marcu br. przez prezydenta Józia Bidena, by urządzali Europę po swojemu, właśnie energicznie się do tego  zabierają.

Pamiętając o wskazówkach wybitnego przywódcy socjalistycznego Adolfa Hitlera, który na spotkaniu z gauleiterami w roku 1943 powiedział, że w Europie małe państwa nie mają racji bytu, bo tylko Niemcy są w stanie prawidłowo Europę zorganizować, oraz na manifeście innego przywódcy socjalistycznego, a właściwie komunistycznego, otoczonego w Unii Europejskiej kultem Altiero Spinellego, że historyczne narody i ich państwa  mają być zlikwidowane.

Dlaczego? Bo przynoszą tylko same zgryzoty – Niemcy właśnie zamierzają nie tylko zlikwidować prawo weta, ale w dodatku – zmniejszyć liczbę uczestników Rady Europejskiej z 27 do 15, co oznacza, że niektóre bantustany przestaną być tam nawet reprezentowane. A które “niektóre”? Nietrudno się domyślić, że w pierwszej kolejności te, które będą próbowały sypać piasek w szprychy parowozu dziejów, co to pędzi ku “federalizacji” Europy. Bo w IV Rzeszy, która właśnie na naszych oczach staje się ciałem, Ordnung muss sein, czyli – jak mówią w Wielkopolsce – musi być “porzundek”.

W tej sytuacji Wielce Czcigodny eurodeputowany Jacek Saryusz-Wolski, który z niejednego komina już wygartywał; i w PZPR i w Solidarności i w Platformie, z ramienia której był nawet wiceprzewodniczącym Europeische Volksdeutsche Partei, aż wreszcie wylądował w PiS –  bije na alarm, chociaż – jak samokrytycznie zauważa – jest już na to trochę za późno.

I słuszna jego racja, bo na alarm trzeba było bić w czerwcu 2003 roku, kiedy to urządzone zostało w Polsce referendum akcesyjne, w którym zarówno obóz “dobrej zmiany”, jak i obóz zdrady i zaprzaństwa, zgodnie agitowały za Anschlussem. Sam pan Jacek Saryusz-Wolski przykładał rękę do Anschlussu nawet wcześniej, bo od roku 1991.

Przypominam to, żeby pokazać, że osoba tak dobrze zorientowana w sprawach europejskich nie mogła nie wiedzieć, że w 1993 roku wszedł w życie traktat z Maastricht, który zmienił formułę funkcjonowania wspólnot europejskich z konfederacji, czyli związku państw, na federację, czyli państwo związkowe, którego budowa jest właśnie finalizowana.

Skoro tedy “bije na alarm” dopiero teraz, to tylko dlatego, że Naczelnik Państwa, który w 2003 roku też stręczył Anschluss, próbuje jeszcze straszyć wszystkich Tuskiem – że to niby on sprzeda polską suwerenność, podczas gdy Naczelnik Państwa by ją uratował.

Że Tusk ją sprzeda, to rzecz pewna, ale przecież i Naczelnik, całkiem niedawno , bo w czerwcu 2021 roku, pomógł zrobić milowy krok w stronę IV Rzeszy, osobiście forsując w Sejmie ratyfikację ustawy o zasobach własnych UE, która wyposażyła Komisję Europejską w prawo zaciągania zobowiązań finansowych w imieniu całej UE oraz nakładania “unijnych” podatków.

Teraz mamy do czynienia tylko z dalszym ciągiem tej polityki, bo teraz chodzi o przekazanie do wyłącznej kompetencji Unii Europejskiej dodatkowych 65 obszarów. A co w tej chwili radzi pan Jacek Saryusz-Wolski? Radzi zbudować “koalicję państw i społeczeństw”, która by się tym niecnym zamiarom skutecznie sprzeciwiła. Nietrudno się domyślić, że na czele takiej koalicji powinien stanąć Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, bo – jak mawiał Stefan Kisielewski – któż potrafi lepiej naprawić zegarek, niż ten, kto go zepsuł?

Mięso i jaja z Ukrainy niszczą polskich hodowców [i w całej UE].

Mięso i jaja z Ukrainy niszczą polskich hodowców [i w całej UE].

Mięso i jaja z Ukrainy niszczą polskich hodowców. Problemem są utrzymujące się wysokie koszty produkcji po polskiej stronie. Nasi hodowcy muszą wszak przestrzegać wyśrubowanych norm eurokołchozowych. Ukraińcy nie mają takich ograniczeń.

W październiku odbyło się posiedzenie grupy roboczej „Jaja i drób” Copa-Cogeca. Spotkanie rozpoczęło się od przedstawienia sytuacji rynkowej w poszczególnych krajach.

Polska delegacja zwróciła uwagę, że ceny broilerów na skutek zwiększonej produkcji jesienią oraz importu z Ukrainy spadają.  Polska w sierpniu 2023 uzyskała status kraju wolnego od ptasiej grypy. Niestety, ale już w październiku 2023 ten status utraciliśmy. W tym roku w Polsce wybito już ponad 1 milion sztuk drobiu z powodu HPAI. [—-]

Zwrócono uwagę na rosnący problem importu mięsa drobiowego i jaj z Ukrainy. Z przedstawionych danych wynika, że w okresie od stycznia i sierpnia 2023 z Ukrainy całkowity import mięsa drobiowego do UE wyniósł: 168 tysięcy ton, +72% w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, +337% w porównaniu z tym samym okresem 2021 roku przed liberalizacją handlu.

Z kolei całkowity import jaj do UE wyniósł: 30 tysięćy ton, +140% w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, +755% w porównaniu z tym samym okresem z 2021 r. sprzed liberalizacji handlu.

Członkowie Copa i Cogeca podkreślili, że „w pełni rozumieją znaczenie wspierania ukraińskich kolegów-rolników i nie sprzeciwiają się przyszłej integracji Ukrainy z UE”. Jednak biorąc pod uwagę szybki i stały wzrost eksportu, należy wprowadzić próg importowy prowadzący do automatycznego uruchomienia środków ochronnych. Zaproponowano środki ochronne

[bla-bla. md]

Wszelkie produkty importowane powyżej średniej kwartalnej powinny automatycznie podlegać tranzytowi wyłącznie poza UE i posiadać dowód przeznaczenia. Takie przepisy zmniejszyłyby obciążenia producentów unijnych w krajach sąsiadujących i zapewniły dotarcie towarów do krajów słabiej rozwiniętych.

Na zlecenia Copa-Cogeca opracowana została ocena skutków wprowadzenia zakazu chowu klatkowego. Wynikało z niej, że takie zmiany będą miały poważny wpływ na bilans handlowy netto 27 krajów UE we wszystkich prognozowanych scenariuszach. W większości przypadków wprowadzenie zakazu spowoduje gwałtowny wzrost importu, szczególnie wieprzowiny, a we wszystkich scenariuszach spadek eksportu wieprzowiny i jaj. Wprowadzenie zakazu spowoduje nasilenia koncentracji gospodarstw rolnych w związku z możliwością odejścia części drobnych producentów z działalności.

O względy „sławnej śpiewaczki”

O względy „sławnej śpiewaczki”

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    24 października 2023 michalkiewicz

Na procesie norymberskim generał Jodl, później skazany na śmierć i stracony, przesłuchiwany był m.in. na okoliczność niemieckiego uderzenia na Jugosławię. „Nasz stosunek do Jugosławii – powiedział – przypominał ubieganie się o względy sławnej śpiewaczki.” Oczywiście do czasu, bo kiedy Anglicy zorganizowali w Belgradzie zamach stanu, wskutek którego nastąpiła zmiana rządu, który wyprowadził Jugosławię z „paktu trzech”, Hitler nakazał uderzenie i po tygodniu było już po wszystkim. Wspominam o tym zeznaniu generała Jodla, bo właśnie, w ramach tzw. „części artystycznej” tegorocznych obchodów święta demokracji, będziemy świadkami, to znaczy – nie tyle może świadkami, bo ta część części artystycznej odbywa się w zaciszu gabinetów szefów poszczególnych politycznych gangów – co obserwatorami tak zwanych „znamion zewnętrznych”, po których będziemy mogli dedukować, kto kogo skorumpował i za jaką cenę.

Wyniki wyborów bowiem są takie, że największym ich wygranym jest Trzecia Droga, czyli koalicja Polski 2050 i posiadacza stuprocentowej, a w patriotycznych porywach nawet większej zdolności koalicyjnej, czyli PSL-u. Uzyskała ona 65 mandatów, podczas gdy Zjednoczona Prawica – 194, Volksdeutsche Partei z satelitami, czyli Koalicja Obywatelska – 157, Lewica – tylko 26, co w porównaniu z wynikiem z roku 2019 stanowi spadek o prawie połowę, a Konfederacja – 18 mandatów. W związku z tym ani PiS, ani Volksdeutsche Partei nie jest w stanie samodzielnie utworzyć rządu. Wprawdzie Donald Tusk zachowuje się tak, jakby te wybory wygrał, ale to, kto będzie prawdziwym zwycięzcą, zależy od tego, komu uda się na swoją stronę przeciągnąć Trzecią Drogę. Gdyby PiS dokonał tej sztuki, to miałby większość bezwzględną i rząd utworzony przez taką koalicję uzyskałby w Sejmie votum zaufania, zostałby zaprzysiężony przez pana prezydenta, no i markowałby rządzenie naszym nieszczęśliwym krajem – bo prawdziwe rządy sprawują u nas, jak wiadomo, Nasi Sojusznicy, jedni i drudzy.

Gdyby zaś Trzecią Drogę na swoją stronę przeciągnęła Volksdeutsche Partei, to mogłaby uzyskać większość bezwzględną dla swojego rządu. Wprawdzie Donald Tusk w dniu wyborów ogłosił, że jest „najszczęśliwszym człowiekiem na świecie”, ale chyba przedwcześnie i w dodatku na wyrost. Wszystko bowiem zależy od tego, komu swoje względy okaże „sławna śpiewaczka”, kto skutecznie zapuka do jej serduszka, no i oczywiście – ile to wszystko będzie kosztowało. Problem w tym, że PiS będzie mógł zapłacić więcej, bo zasoby państwa rozdzieli tylko między dwa polityczne gangi, a niechby nawet trzy – bo Trzecia Droga składa się z dwóch gangów – podczas gdy Donald Tusk musiałby rozdzielić zasoby całego państwa między cztery gangi, bo bez Lewicy większość nie stworzy, nawet jeśli pozyskałby względy Trzeciej Drogi. W tej sytuacji Trzecia Droga ma się nad czym zastanawiać zwłaszcza, że – jak 17 października powiedział Wielce Czcigodny Antoni Macierewicz – negocjacje właśnie się rozpoczęły.

Jednak bez względu na to, który polityczny gang przeciągnie na swoją stronę Trzecią Drogę, na pewno pojawią się oskarżenia o sfałszowanie wyborów. Jeśli Trzecią Drogę przeciągnie na swoją stronę PiS, to Volksdeutsche Partei, wsparta przez Judenrat „Gazety Wyborczej” i tak zwane „towarzycho” autorytetów moralnych, to znaczy – karierowiczów, co to za komuny pięli się do wyższych grządek w PZPR, SB czy później – w Wojskowych Służbach Informacyjnych – podniesie larum, że „demokracja” została „zgwałcona” i cierpi niewymowne katiusze, niczym molestowane seksualnie panienki. Natychmiast Komisja Europejska zainicjuje postępowanie, a przebierańcy z Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości przysolą Polsce kolejne surowe kary finansowe – i tak dalej.

Jeśli jednak Trzecią Drogę uda się przeciągnąć na swoją stronę Donaldu Tusku, to larum podniesie PiS, że „zdrada panowie”. Komisja Europejska puści jednak te hałasy mimo uszu, ale znowu wtrącić się może Nasz Najważniejszy Sojusznik, który wprawdzie w marcu br. uznał Niemcy za swego „niezawodnego partnera” w Europie, to znaczy – pozwolił mu na urządzanie Europy po swojemu – ale może nie do tego stopnia, by całkiem abdykował z wpływów w naszym bantustanie. Może jednak Nasz Najważniejszy Sojusznik będzie siedział cicho, bo przecież pan Szymon Hołownia, za którym jak cień stoi pan Michał Kobosko, jest wynalazkiem amerykańskim, więc jak pójdzie do Tuska, to dziury w niebie nie będzie tym bardziej, że PiS coraz bardziej podpadał Partii Demokratycznej, która przecież stoi na nieubłaganym gruncie postępu, na dowód czego pan ambasador Brzeziński wywiesił był na amerykańskiej ambasadzie w Warszawie tęczową flagę sodomczyków. Tak czy owak czekają nas kolejne jazgoty i wzajemne oskarżenia, dzięki czemu nasz nieszczęśliwy kraj upodobni się jeszcze bardziej do wiodących demokracji światowych.

Na dodatkową uwagę zasługuje powrót retoryki, jaką żydokomuna do spółki z Sowietami używała w latach 40-tych i wczesnych 50-tych. Jak pamiętamy, żydokomuna stała wtedy na czele „fołksfrontu”, zwanego „blokiem demokratycznym”, grupującym totalniaków i ich przydupasów. Teraz żydokomuna, której tradycje godnie pielęgnuje Judenrat „Gazety Wyborczej”, związała swoje losy z Volksdeutsche Partei, jako że i wiadoma diaspora na tym etapie ściśle koordynuje swoje inicjatywy np. w zakresie pedagogiki wstydu, z historyczną polityką niemiecką. Pan Włodzimierz Czarzasty, weteran „Ordynackiej”, jako demokrata jest, można powiedzieć, łącznikiem między dawnymi i nowymi laty, podobnie jak odnotowany w „Małym Słowniku Filozoficznym Akademii Nauk ZSRR” Wasilij Wasiliewicz Dokuczajew, „filozof gleboznawca, społecznik i demokrata”. U nas od takich „filozofów gleboznawców” aż się roi, więc nic dziwnego, że szeregi „bloku demokratycznego” rosną, niczym młode kadry związku kombatantów.

Największym wszelako przegranym tych wyborów wydaje się Kościół katolicki, zwłaszcza gdyby przeciągnięcie Trzeciej Drogi udało się Donaldu Tusku. Lewica, w której dominują egerie, osobiste nieprzyjaciółki Pana Boga, w rodzaju mojej faworyty, Wielce Czcigodnej Joanny Scheuring-Wielgus, czy pani Diduszko, z pewnością chciałyby nie tylko „opiłować”, co się tylko da, wyrzucić religię ze szkół, co boleśnie uderzyłoby Kościół finansowo, powierzyć resort edukacji np. pani Rubik, która nie tylko ma eksperiencję, ale nawet napisała książkę o nauce bzykania, wprowadzić skrobanki na żądanie i na koszt państwa, a w dodatku – wypowiedzieć konkordat. Wszelako PSL, któremu taki radykalizm byłby chyba nie w smak, może w tej sytuacji okazać się mężem opatrznościowym, co pokazuje, że nie ma tego złego, bo by na dobre nie wyszło.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Wraca nowe

Wraca nowe 

Izabela Brodacka

Wszyscy pamiętamy uroczą książeczkę dla dzieci Janusza Korczaka pod tytułem: „Król Maciuś Pierwszy”. Korczak dobrotliwie przekonuje w niej dzieci, że nie wystarczą dobre intencje i chęć dogodzenia wszystkim, że rządzenie państwem jest trudną i odpowiedzialną sztuką, a każdy błąd ma poważne konsekwencje.

Donald Tusk przez niektórych uważany za Króla Donalda Pierwszego nie ma raczej dobrych intencji. Jednak w czasie wyścigu obietnic związanym z kampanią wyborczą, chcąc dogodzić wszystkim, zdecydowanie prześciga innych kandydatów w proponowanych głupotach. Jedną ze stu idiotycznych obietnic Tuska jest obietnica zlikwidowania prac domowych zadawanych dzieciom i młodzieży, które nazwane zostało przez niego reliktem dziewiętnastowiecznego modelu oświaty. Cały system obowiązkowej oświaty powszechnej jest wynalazkiem dziewiętnastego wieku, ale jak na razie nikt nie kwestionuje jego skuteczności i poprawności poza libertarianami czy anarchistami, którzy jak słynny Kononowicz chcieliby żeby nie było niczego. Bezpłatnej oświaty, bezpłatnego lecznictwa, ubezpieczeń społecznych i innych instytucji współczesnego państwa. Tymczasem z powszechną oświatą jest podobnie jak z demokracją – jest to system pełen wad lecz jak na razie nie wymyślono nic lepszego. Zwolnienie od prac domowych, to znaczy zakaz zadawania prac domowych przez nauczycieli, oznaczałby zwolnienie ucznia z obowiązku samodzielnej pracy.

Tymczasem jak wiadomo nie wystarczy zrozumienie jakiegoś tematu czy problemu, które można uzyskać na lekcji, żeby się w tym temacie swobodnie poruszać, żeby zdobytą wiedzą operować. Nie wystarczy na przykład rozumieć zasady algebry żeby nie robić błędów rachunkowych w obliczeniach. Trzeba zdobyte umiejętności wyćwiczyć. Moim uczniom, którzy zgłaszają podobne jak Tusk idiotyczne postulaty nieodmiennie tłumaczę- wysłuchaj na przykład zrozumiałego dla ciebie wykładu na temat narciarstwa i zjedź z Kasprowego, albo wysłuchaj wykładu na temat konnej jazdy i wygraj wyścig, albo po zdaniu egzaminu z przepisów drogowych, bez lekcji jazdy, siądź za kółkiem. Bez treningu, bez wyrobienia sobie tego co można nazwać pamięcią mięśniową nie da się uprawiać żadnego sportu, ani prowadzić samochodu, ani wykonywać niezbędnych dla pracy inżyniera obliczeń. Uczniowi który pyta mnie do czego będą mu w życiu potrzebne „ tangensy i logarytmy” odpowiadam brutalnie-  „zapewniam cię, że jeżeli będziesz sprzedawał buraki na bazarze nie będą ci do niczego potrzebne”. Powinnam chyba dodawać- „ również  jeżeli będziesz politykiem a w szczególności europosłem nie będą ci do niczego potrzebne”.

Większość  uczniów rozumie znaczenie własnej pracy w zdobywaniu wiedzy, domagają się wręcz żeby im coś zadawać do domu, albo proszą o sprawdzenie nie zadanych wypracowań czy rozwiązanych dobrowolnie w domu zadań. Problem pracy samodzielnej ucznia można oczywiście rozwiązywać na różne sposoby. Można wprowadzić -jak we Francji -popołudniowe zajęcia szkolne podczas których uczniowie odrabiają lekcje pod kierunkiem nauczyciela. Można – jak w szkołach brytyjskich- wprowadzić instytucję tutora, który opiekuje się uczniem i pomaga mu w samodzielnej pracy. Prace domowe mogą nie być przymusowe. Ich przydatność dla miejsca na wyższej uczelni, czy dobrego wykształcenia gwarantującego później pracę weryfikuje życie. Tuskowi sekunduje w idiotycznych pomysłach Hołownia proponujący tęczowe paski na świadectwach co ośmiesza ideę wyróżniającego dobrego ucznia paska białoczerwonego. To tyko zwykła głupota i ukłon w kierunku środowisk LGBT. Naprawdę groźna jest jednak kolejna propozycja Hołowni. Chce on zlikwidować ocenę z zachowania, którą uważa za represyjną i wprowadzić w jej miejsce samoocenę uczniów. Hołownia jest zbyt młody, albo za słabo wykształcony żeby rozumieć, że budzi w ten sposób ducha Makarenki. Samocena uczniów, albo co gorsza ocena ich przez kolektyw były praktykowane w czasach stalinowskich. W mojej szkole podstawowej uczniowie, na których doniósł ktoś z kolektywu czyli gorliwy kolega o zetempowskiej mentalności, musieli składać na apelu samokrytykę przed całą szkołą. Do dziś pamiętam chłopczyka, który stojąc na apelu przed kolegami i nauczycielami nie mógł wydusić ani słowa a potem wypłynęła mu na oczach całej szkoły kałuża moczu z nogawki. Na drzwiach naszej klasy partyjna wychowawczyni, awansowana z PGR, umieściła specjalną skrzynkę, do której gorliwi wrzucali donosy na kolegów. Potem uczniowie musieli tłumaczyć się przed całą klasą a klasa oceniała ich postawę. To właśnie nazywało się wówczas samooceną albo oceną przez kolektyw. Była to replika podobnych seansów donosicielstwa, które odbywały się w zakładach pracy. Nazywane były potocznie „rozrabianiem kogoś”. Osoba  „rozrabiana” , wskazana przez tak zwany kolektyw czyli przez złośliwych, gorliwych albo po prostu głupich kolegów zmuszana była do składania publicznej samokrytyki, do upokarzania się przed dyrekcją i kapusiami uważającymi się za cenzorów moralności. Takie seanse podłości i nienawiści wzorowane były na sowieckiej Rosji gdzie skazani na karę śmierci składali przed partyjnymi kolegami samokrytykę a czasem dziękowali za otrzymany wyrok albo domagali się surowego wyroku również dla kolegów równie niewinnych jak oni. Wyroki były pokłosiem rozgrywek Stalina z kolejnymi ekipami uważanymi przez niego za konkurencję.

Natomiast na Uniwersytecie Warszawskim grupa hunwejbinów wśród których był Leszek Kołakowski sowieckim wzorem „rozrobiła” profesora Tatarkiewicza. Młodzi nie pamiętają tych ponurych czasów lecz powinni rozumieć, że ocena ludzi opiera się i powinna opierać na ścisłym podziale na oceniających i ocenianych. Pomieszanie tych grup oznacza zawsze albo stalinizm, albo nepotyzm i łapownictwo. Uczniowie krytykujący swoich kolegów albo podlizują się nauczycielom  łamiąc uczniowską solidarność grupową albo uczestniczą w zbiorowym oszustwie oceniając zaprzyjaźnionych kolegów zbyt wysoko. Zarówno Tuskowi jak Hołowni brakuje wyraźnie wykształcenia i umiejętności logicznego myślenia.

Przedwyborcze otrzeźwienie „władzy”: Kandydat Kowalski: Obca kulturowo dzicz chce zmienić życie Polek i Polaków w koszmar

Przedwyborcze otrzeźwienie „władzy”: Janusz Kowalski dla Frondy: Obca kulturowo dzicz chce zmienić życie Polek i Polaków w koszmar

[Zabawne, że przed wyborami nawet TVP zaczyna mówić ludzkim głosem. Wczoraj, 5 października, to zobaczyłem. Więc i poseł-kandydat chce nagonić ”dających głos” do swojej zagrody. Korzystajmy. Mirosław Dakowski]

obca-kulturowo-dzicz-chce-zmienic-zycie-Polek-i-Polakow-w-koszmar

“To jest dzicz, to jest inwazja, to jest obco kulturowa zgraja, która napada na kobiety i dzieci i nie ma żadnego szacunku dla życia drugiego człowieka. Jest to wreszcie dzicz, która uderza w chrześcijaństwo, w nasz porządek rzymsko-katolicki, w naszą cywilizację i trzeba tę hordę najzwyczajniej w świecie zatrzymać” – powiedział Janusz Kowalski w rozmowie z portalem Fronda.pl, poświęconej nielegalnej migracji.

Mariusz Paszko: Jak Pan Poseł widzi przyjęty wczoraj przez Komisję Europejska tzw. pakt migracyjny?

Janusz Kowalski, poseł Suwerennej Polski, kandydat do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości: Jest to oczywista chęć narzucenia Polsce rozwiązań tzw. przymusowej relokacji, które są zawarte w pakcie migracyjnym. Tam stoi napisane wprost, że albo się płaci 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta, albo narzuca się ich przyjmowanie. Szef Donalda Tuska, Manfred Weber i cała Europejska Partia Ludowa wyjątkowo szczerze mówią jednym głosem, że burmistrzowie miast w Niemczech i Austrii zakomunikowali, że brakuje im wolnych mieszkań dla imigrantów z Afryki i Azji i w związku z tym chcą się „podzielić” tymi najeźdźcami z Polską. I na to kategorycznie nie ma zgody!

Suwerenna a wcześniej Solidarna Polska mówi o tych zagrożeniach już od roku 2015.

Proszę zauważyć, że na ten temat należy spojrzeć szerzej. Tych migrantów chciała nam relokować Angela Merkel, która za tym wszystkim stoi. Gdyby więc w roku 2015 wyborów nie wygrało Prawo i Sprawiedliwość i została zrealizowana ta koncepcja, o której mówili Cezary Tomczyk, Ewa Kopacz i Donald Tusk, to byłoby bardzo nieciekawie.

Wszyscy przecież doskonale pamiętamy z jednej strony wypowiedź ówczesnego rzecznika prasowego rządu PO-PSL Cezarego Tomczyka, że ówczesny rząd był przygotowany na każdą ilość uchodźców, których początkowo miało być 12 tysięcy.

Następnie pamiętamy też słowa ówczesnego szefa Rady Europejskiej z nadania Angeli Merkel, a więc Donalda Tuska, który groził polskiemu rządowi sankcjami finansowymi. Gdyby więc wtedy Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów parlamentarnych, to dzisiaj mielibyśmy dziesiątki, a może nawet setki tysięcy tych migrantów.

Te osiem lat rządów obecnej władzy to przede wszystkim jednak brak zgody i twarde polskie weto, jeżeli chodzi o mechanizm relokacji. Dzisiaj jesteśmy na ostatniej prostej tego działania Parlamentu Europejskiego, ponieważ Niemcy chcą przeforsować takie rozwiązanie, które jest sprzeczne z interesami Polski i zasadą suwerenności państwa polskiego.

Co więcej, Niemcy doskonale wiedzą, że w roku 2024 po wyborach do Parlamentu Europejskiego architektura polityczna będzie tam całkowicie inna. Wygrają partie prawicowe i tę ekipę Manfreda Webera, Fransa Timmeramansa i Ursuli von der Leyen – prorosyjską i pro-migracyjną – po prostu rozliczą.

Czym grożą te rozwiązania przepychane przez Niemcy w Parlamencie Europejskim?

Przede wszystkim tym, że polskie ulice i polskie miasta przestałyby być bezpieczne. Jeśli ktoś włączy telewizor i zobaczy to, co dzisiaj dzieje się w Paryżu, w Dortmundzie, Berlinie, Malmo czy Sztokholmie i wszystkich państwach starej piętnastki Unii Europejskiej, gdzie na naszych oczach polityka migracyjna doprowadziła po prostu do katastrofy.

Kobiety boją się tam po godzinie 18-tej wyjść na ulice czy place zabaw z dziećmi. Boją się, ponieważ są gwałcone, a dzieci stają się często ofiarami napadów i przemocy. Tam grasują hordy – to dzicz, która te kobiety molestuje. Mówię to otwartym tekstem i jeszcze raz podkreślę: To jest dzicz, to jest inwazja, to jest obco kulturowa zgraja, która napada na kobiety i dzieci i nie ma żadnego szacunku dla życia drugiego człowieka. Jest to wreszcie dzicz, która uderza w chrześcijaństwo, w nasz porządek rzymsko-katolicki, w naszą cywilizację i trzeba tę hordę najzwyczajniej w świecie zatrzymać.

Ktoś, kto mówi – jak na przykład Donald Tusk – o biednych ludziach, którzy szukają swojego miejsca na ziemi i dachu nad głową, jest kompletnie nieodpowiedzialny.

Natomiast my wszyscy zdrowo myślący Polacy, bez względu na poglądy polityczne, musimy bronić swoich ulic, miast, rodzin, kobiet i dzieci przed tą agresywną dziczą.

Kto tak naprawdę stoi i za tą migracją, poza Rosją i Niemcami rzecz jasna?

Należy tu jasno wskazać na środowiska liberalno-lewicowe, które od kilkudziesięciu lat hołdują polityce multi-kulti. One uderzają w ten sposób w chrześcijaństwo i chcą doprowadzić do tego, że ich baza społeczno-polityczna będzie szersza, ufając a nawet chyba ślepo wierząc, że wprowadzenie imigrantów zapewni trwałe poparcie dla lewicy – to jest czysty egoistyczny plan polityczny tych wszystkich środowisk, który miałby doprowadzić do trwałej destabilizacji cywilizacji zachodniej w Europie i niestety doprowadza. To co się dzieje dzisiaj we wspomnianych już państwach Unii Europejskiej, pokazuje, że ten plan jest tam niestety realizowany i tylko suwerenność poszczególnych państw w tym przypadku jest jedyną barierą. Stąd właśnie ten wielki napór na Polskę ze strony wszystkich liberalnych sił, które widząc już budzące się narody – w Niemczech, we Francji czy Szwecji – chcą ten projekt za wszelką cenę dopiąć. Należy to pokazać, że we Francji na przykład coraz częściej mówi się o takim jak w Polsce referendum i do tego namawiają tamtejsi konserwatyści, którzy nie zgadzają się z polityką tych liberalnych, zdegenerowanych polityków od lewa do prawa w Unii Europejskiej sprowadzających imigrantów.

To, co dzisiaj w tej sytuacji Polska może zrobić, to dać przykład, jak uratować Europę i tym przykładem będzie głosowanie przeciwko przymusowej relokacji migrantów w referendum już 15 października. Proszę też zauważyć, że na tym przykładzie widać, jaki stosunek do referendum – szczególnie do tego pytania o przymusową relokację – ma Platforma Obywatelka i sam Donald Tusk, który jest wiceprzewodniczącym EPL, a więc zastępcą Manfreda Webera. On przecież namawia do tego, żeby nie głosować i nie brać kart do referendum. Ktoś taki, kto namawia do tego, żeby Polacy nie zabezpieczyli swoich miast, miasteczek i wsi przed nielegalną imigracją, de facto tę imigrację popiera. Innymi słowy, i nie mam co do tego żadnych wątpliwości, gdyby Donald Tusk dzisiaj rządził, to już w pierwszym roku jego rządów po roku 2015 sprowadziłby do Polski co najmniej 100 tys. tych obcych nam kulturowo i groźnych ludzi z Afryki, co odbyłoby się rzecz jasna kosztem polskich rodzin. W efekcie odbierałby też mieszkania komunalne i socjalne, po to tylko, ażeby przypodobać się Niemcom. Sam natomiast – co już raz pokazał – wyjechałby do Brukseli na kolejne dobrze płatne stanowisko. Jestem tego więcej niż pewien.

Pan wiceminister Wąsik zwraca uwagę, że granica polsko-białoruska to obecnie najbardziej strzeżona granica w całej strefie Schengen. Jak w tym kontekście należałoby odnieść się do działań opozycji, która jest za rozebraniem muru chroniącego nas przed agresją przerzucanych przez Rosję i Białoruś migrantów?

Opozycja w tym względzie jest kompletnie nieodpowiedzialna. Zarówno partia Donalda Tuska, jak Szymona Hołowni i Lewica głosowały przeciwko zabezpieczeniu granicy z Białorusią, a więc wszystkie te ugrupowania wpisywały się w scenariusz, który był konsekwentnie realizowany przez białoruskie KGB i Władimira Putina i tego naporu na granicę polsko-białoruską.

Należy tu wyraźnie podkreślić, że partie głosujące przeciwko temu murowi na granicy z Białorusią zbankrutowały. To dobitnie świadczy przecież o tym, że kluczem dla zapewnienia bezpieczeństwa jest przewidywanie zagrożeń. Partie Tuska, Hołowni i Czarzastego głosowały przeciwko zagwarantowaniu Polsce bezpieczeństwa. Jeśli więc nie przewidywały i nie chciały przewidzieć tego zagrożenia, to znaczy, że kompletnie nie nadają się do rządzenia naszym krajem. Nie mam też żadnych wątpliwości, że w tych środowiskach jest bardzo silna chęć rozebrania tego muru pod naporem lewactwa urzędującego w strukturach Unii Europejskiej. Innymi słowy trzeba po prostu pójść do referendum i zagłosować przeciwko planom rozebrania muru na granicy polsko-białoruskiej i głosować przeciwko nielegalnej relokacji migrantów z obcych nam kulturowo regionów.

Uprzejmie dziękuję Panu Posłowi za rozmowę.

Na służbie u Naszych Braci

Na służbie u Naszych Braci

Tomasz MIANOWICZ

Jeszcze Polska nie zginęła, ale zginąć musi

Ukraińska parafraza polskiego hymnu narodowego

Serwilizm jest – niestety – stałym elementem polskiej polityki zagranicznej, i to już od XVIII w. Jeśli spojrzeć retrospektywnie na ostatnie 100 lat historii Polski, to okaże się, że wśród polityków pełniących najważniejsze funkcje w państwie, niewielu było takich, w działalności których nie znaleźlibyśmy tego czynnika. Brak go w polityce prowadzonej przez Józefa Piłsudskiego, który – niezależnie od tego, jak go oceniać – kierował się interesem państwa. Drugim, i jak dotychczas chyba ostatnim politykiem, wolnym od skazy serwilizmu był… Władysław Gomułka. Realizując „polską drogę do socjalizmu” doprowadził do wycofania z PRL doradców radzieckich i to w okresie, który w obecnej polityczno-propagandowej retoryce określa się jako „okupację sowiecką”. W porównaniu z aktualnymi przywódcami partii i państwa tow. Wiesław urasta zatem do rangi męża stanu.

Wyjątkowo żenującym przykładem politycznego serwilizmu było niedawne zachowanie Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Andrzej Dudy, bawiącego w Nowym Jorku przy okazji sesji ONZ. Trudno nie dostrzec, że Duda od dawna nadskakuje Wołodymirowi Zełenskiemu, co odpowiada oficjalnej linii polskiej polityki; rzecznik MSZ Łukasz Jasina ogłosił przecież wszem i wobec, że Polska jest „sługą narodu ukraińskiego”. Dla dopełnienia obrazu dodać należy, iż Duda występował w Nowym Jorku już po tym, jak Kijów zapowiedział, że po wprowadzeniu embarga na wwóz ukraińskiego zboża na terytorium RP skieruje do Światowej Organizacji Handlu (World Trade Organization) skargę przeciwko Polsce. Wydawało się oczywiste, że po takim oświadczeniu Warszawa powinna ze swej strony zapowiedzieć retorsje wobec Ukrainy i zastosować je po wniesieniu przez Kijów skargi do WTO. Nic takiego jednak nie nastąpiło; wprost przeciwnie – przedstawiciele polskich władz prześcigali się w zapewnieniach, że nadal będą wspierać Ukrainę w jej wojnie przeciwko Rosji, powtarzając tym samym – przy użyciu innych sformułowań – deklarację MSZ. Trudno się zatem dziwić, że Kijów nałożył embargo na import polskich produktów rolnych, embargo dotkliwe, z uwagi na znaczenie rynku ukraińskiego dla polskiego eksportu.

Tym samym Nasi Bracia przystąpili do wojny ekonomicznej przeciwko Polsce, prowadzonej już przez Niemcy, które wykorzystują do tego instytucje Unii Europejskiej. Prócz tego podsycają zimną, aczkolwiek zażartą wojnę domową w Polsce a poprzez podporządkowanie naszego ustawodawstwa dyrektywom płynącym z Brukseli, doprowadzili do anarchizacji państwa, co oznacza postępujący paraliż jego funkcji (wygląda na to, że jeden [!] z ministrów polskiego rządu zdaje sobie z tego sprawę; myślę o Zbigniewie Ziobrze).

Właśnie z uwagi na zachowanie większości dostojników państwowych i rządowych Polska jest tak lekceważona na forum międzynarodowym i pomiatana przez B-B (Berlin-Brukselę) jako najgorzej traktowany członek Unii Europejskiej. Ani w stosunku do Węgier, ani w stosunku do Republiki Czeskiej, gdy jej prezydentem był Vaclav Klaus, Niemcy nie pozwalali sobie na takie afronty dyplomatyczne, jak wypowiedź przewodniczącego grupy Europejskiej Partii Ludowej w Europarlamencie Manfreda Webera na temat PiS-u. A przecież już wcześniej Uschi von der Leyen, jeszcze jako ministerka w rządzie RFN (swą obecną funkcję naczelnej komisarki UE zawdzięcza patriotycznym europosłom PiS-u), otwarcie deklarowała poparcie dla polskiej opozycji, walczącej z PiSem o władzę. W stosunku do żadnego państwa ambasadorowie „sojuszników” nie pozwolili sobie na otwarte wystąpienie z krytyką polityki wewnętrznej rządu państwa przyjmującego. Jest to sprzeczne z Wiedeńską konwencją o stosunkach dyplomatycznych z 1961 roku, ale któż by się dzisiaj przejmował prawem…

Gdy nieustraszony ukraiński prezydent na oczach całego świata nasrał Dudzie na głowę (excusez le mot; dosadność sformułowań jest jednak w publicystyce dopuszczalna, a niekiedy nawet wskazana), ten ostatni zapewnił, że Zełeńskij jest jego przyjacielem. Andrzejowi Dudzie brak elementarnego poczucia godności osobistej, problemem jest jednak nie ta cecha jego osobowości, lecz funkcja, jaką pełni.

Co prawda premier Morawiecki po antypolskim wystąpieniu prezydenta Ukrainy w Nowym Jorku i po ogłoszeniu przez Kijów sankcji gospodarczych wobec Polski, zapowiedział wstrzymanie pomocy wojskowej dla Naszych Braci, aliści po negatywnej reakcji Waszyngtonu wszystko odszczekano. Wracamy zatem do „służby”, której wartość już dawno przekroczyła 100 mld złotych (nie licząc udziału Polski we wspieraniu Ukrainy poprzez UE i inne organizacje międzynarodowe). Gdy na przełomie lutego i marca 2022 roku po raz pierwszy wypowiadałem się na temat wojny pomiędzy Rosją a Ukrainą (de facto NATO) przewidywałem, że udział w niej będzie nas kosztować krocie. Czasem myślę o tym, aby już niczego nie przewidywać, bowiem moje pesymistyczne przepowiednie z reguły się sprawdzają…

A zatem już po raz ostatni ogłaszam prognozę – tym razem dotyczy ona załamania się budżetu państwa. Oprócz służby u Naszych Braci, rujnującej publiczne finanse na różnych poziomach, Polska wydaje gigantyczne kwoty na zbrojenia. Rzecz jasna nie można krytykować zamiaru stworzenia silnej armii. Problem polega na tym, że w kontekście polityki zagranicznej RP, nawet najsilniejsza armia nie zapewni Polsce suwerenności, z której zresztą już niewiele zostało. Polskie władze, podobnie jak ogromna większość społeczeństwa, nie dostrzegają zagrożeń ze strony globalizmu i Unii Europejskiej, która jest jego instrumentem.

Breżniewowska doktryna „ograniczonej suwerenności” to niemal raj wolności w porównaniu z obecną sytuacją Polski. Bo przecież sowiecki okupant przed 1989 rokiem nie decydował o wycinaniu drzew w Puszczy Białowieskiej, czy też o obsadzie najwyższych sądów w Polsce. Niestety, polska polityka skupia się na antyrosyjskim dżihadzie, nie chcąc przyjąć do wiadomości elementarnych faktów, determinujących zagrożenia dla suwerenności państwa: Ukraina – mówiąc oględnie – jest państwem Polsce nieżyczliwym, zaś Unia Europejska, w której Niemcy pełnią „przewodnią rolę”, konsekwentnie dąży do odebrania RP resztek samodzielności. Może zatem dojść do tego, że Polska będzie dysponowała potężną armią, wyposażoną w najnowocześniejszy sprzęt amerykański, a równocześnie jej działalność na arenie międzynarodowej będzie się sprowadzała do realizacji decyzji podejmowanych w Waszyngtonie i w Berlinie. No dobrą sprawę ten etap podległości już osiągnięto.

Nie zdziwiłbym się zatem, gdyby po wyborach w Polsce Komisja Europejska interweniowała na rzecz Kijowa w sporze dotyczącym embarga na wwóz ukraińskich produktów rolnych. Przecież już wiosną tego roku Uschi przypomniała władzom w Warszawie, kto w Polsce rządzi: o zakazie wwozu ukraińskich zbóż decyduje Bruksela, a nie polski rząd. Komisja Europejska może zaostrzyć sankcje finansowe wobec Polski. Czołowa niemiecka eurodemokratka – Katarina Barley (swego czasu ministerka sprawiedliwości w rządzie federalnym, dziś w Europarlamencie), proponowała już komisji ”zagłodzenie Węgier”. W obecnej chwili interwencja B-B byłaby niezręczna, bo nawet proniemiecka opozycja udaje, że troszczy się o polskich rolników. W rzeczywistości rodzime władze szkodzą im od lat, czego przykładem może być śmiertelny niemal cios zadany polskiemu sadownictwu, poprzez zakaz eksportu owoców do Rosji i na Białoruś (a przecież jeszcze nie tak dawno Polska była największym eksporterem jabłek w Europie!).

Potężna armia ma odstraszyć Putina od ataku na Polskę – zapewniają rządowi dygnitarze. Po co Putin miałby zaatakować państwo należące do NATO – nie wie nikt, kto analizuje polityczne realia, zamiast obracać się w wirtualnym świecie, skonstruowanym przy propagandę i media masowej manipulacji. Rzeczywiste powody wojny na Ukrainie są w Polsce nieznane, choć tę wojnę zapowiadano od lat, podając przy tym jej rzeczywiste przyczyny, w przeciwieństwie do wojen prowadzonych przez naszego Najważniejszego Sojusznika – przeciwko Jugosławii, Irakowi, Syrii, Libii (jako lekarstwo na ignorancję polecić wypada film „Maidan: The Way to War”, dostępny – jeśli cenzura go nie zablokowała – pod polskim tytułem na portalu „Wolne Media”).

Niemniej jednak polska armia może się przydać, bowiem – zakładając dalszą eskalację konfliktu NATO – Rosja – Waszyngton może jej użyć do bezpośrednich działań na froncie. Joe Biden zarządził przecież długą wojnę a w myśl oficjalnej doktryny, ogłoszonej przez amerykańskiego ministra wojny Lloyda Austina, chodzi obecnie o zadanie Rosji jak największych strat (oznacza to co prawda również wzrost strat po stronie Ukrainy, tym jednak w Waszyngtonie nikt się nie przejmuje). Dlatego też NATO dostarcza na Ukrainę coraz bardziej śmiercionośne oręże: ostatnio bomby kasetowe i samoloty F-16, w najbliższej przyszłości pociski ze zubożonym uranem, w dalszej przyszłości rakiety cruise. Amerykański przemysł zbrojeniowy, związany z Partią Demokratyczną, ma się w tej chwili doskonale.

Finansowanie wojny na Ukrainie obciąża co prawda budżet Stanów Zjednoczonych, aliści państwo to już jest bankrutem, i to od wielu lat; dług publiczny USA nie zostanie spłacony do końca świata. I dopóki amerykański dolar – od 1971 roku bez pokrycia w złocie – pozostaje główną walutą rezerwową świata, można go po prostu drukować na potrzeby wojen. Ale i sojusznicy nie chcą pozostać w tyle: niemiecki Rheinmetall zapowiedział uruchomienie produkcji na Ukrainie, aby zaoszczędzić koszty transportu uzbrojenia z RFN na linię frontu. W moim przekonaniu Joe Biden byłby skłonny zaopatrzyć Ukrainę w broń atomową, rzecz jasna tylko w „celach obronnych”. Jej użycie wyrządziłoby Rosji (ale nie tylko) ogromne straty, a że Ukraina – i kraje sąsiednie – leżą daleko od Stanów Zjednoczonych, wymiana uderzeń nuklearnych na ternie Europy Wschodniej nie stanowiłaby dla USA bezpośredniego zagrożenia. Zważywszy na przewagę NATO w dziedzinie sił konwencjonalnej i zawrotne tempo zbrojeń w Stanach Zjednoczonych, nie można wykluczyć, że w wypadku niekorzystnego rozwoju działań wojennych Moskwa sięgnie do taktycznej broni nuklearnej (z tego niebezpieczeństwa zdaje sobie sprawę Viktor Orbán, chyba jako jedyny szef rządu w tej części Europy).

W dłuższej perspektywie czasowej możliwe jest otwarcie przez NATO drugiego frontu – np. w rejonie Bałtyku. Z uwagi na odruchy warunkowe, którymi kierują się politycy Polski i krajów bałtyckich, sprowokowanie konfliktu i przypisanie winy Putinowi nie stanowiłoby większych trudności. Obecnie USA realizują wypracowaną przez RAND Corporation koncepcję wywoływania wojen na granicach Rosji. Nie udało się co prawda doprowadzić do „kolorowych rewolucji” na Białorusi i w Kazachstanie, natomiast Armenia „zmieniła front” – na prozachodni i planuje wspólne manewry z wojskami amerykańskimi. Służby specjalne Ukrainy z nadania Waszyngtonu starają się zorganizować regime change w Gruzji, odmawiającej dotychczas przystąpienia do wojny z Rosją.

Nawet jeśli teraz miałoby dojść do zawieszenia broni na Ukrainie albo do traktatu pokojowego, kolejna wojna NATO z Federacją Rosyjską jest tylko kwestią czasu. Szanse na wstrzymanie rozlewu krwi na Ukrainie wzrosną, jeśli Joe nie wygra kolejnych wyborów prezydenckich w USA (dla przypomnienia: za rządów Donalda Trumpa nasz Najważniejszy Sojusznik nie zaatakował żadnego państwa, a nawet nie wywołał żadnej nowej wojny). Zamrożenie konfliktu będzie zatem tylko przejściowe, a to dlatego, że globalizm, podobnie jak stosunkowo niedawno sowiecki komunizm, ma w sobie immanentną potrzebę ekspansji. Skoro stratedzy globalizmu zdecydowali się na wojnę z Rosją, która stoi na przeszkodzie totalnej hegemonii światowej USA, to nie po to, aby się teraz z tego konfliktu wycofać. A RAND Corporation opracowuje już koncepcje wojny Stanów Zjednoczonych z Chinami.

Tak czy inaczej pola do popisu dla polskiej armii nie powinno zabraknąć. Przecież nasi chłopcy już przyczynili się chwały polskiego oręża, odnosząc u boku naszego Najważniejszego Sojusznika błyskotliwe sukcesy w wojnie przeciwko Jugosławii, przeciwko Irakowi, czy też walcząc w Afganistanie. Jeden z polskich ministrów spraw zagranicznych deklarował, że Polska gotowa jest wziąć udział w wojnie USA (i Izraela) z Iranem. Swego czasu późniejszy minister był aktywistą ruchu pacyfistycznego, niechętnego rządowi Stanów Zjednoczonych (prezydentem był wówczas Ronald Reagan).

Wracając do perspektywy załamania się budżetu państwa: nie potrafię podać jego konkretnej daty. Prawdopodobne jest jednak, że finansowa katastrofa w Polsce nastąpi wcześniej niż na Ukrainie, bowiem jej budżet jest zasilany bezpośrednimi transferami z postępowego świata. A jego przywódcy deklarują przecież, iż będą wspierać Ukrainę tak długo, dopóki będzie to konieczne, czyli do „ostatecznego zwycięstwa” (po niemiecku Endsieg).

Polska zmierza zatem do kolejnej dziejowej katastrofy. Ale czyż już obecnej sytuacji nie należy uznać za katastrofę? Kraj szarpany jest od lat zimną wojną domową (gdyby posłów wybierano w myśl demokratycznej ordynacji wyborczej w systemie JOW, nigdy nie doszłoby do takiej sytuacji), stracił suwerenność w dziedzinie ustawodawstwa, obronności, polityki zagranicznej, gospodarki, energetyki, zainfekowany jest ideologią gender i czeka go załamanie finansów publicznych. A szans na zmianę nie widać. Czyli jest już bardzo źle. Ale będzie jeszcze gorzej.

Monachium 4 X 2023 Tomasz MIANOWICZ

Zakneblowali nas. Ale cicho-sza!! Jesteśmy szpiegami. Czyimi? Wszystko jedno.

Zakneblowani

02.10.2023 |wolnemedia

Od wczoraj można aresztować każdego. Dosłownie.

Krytyka doktryny państwowej wiąże się z surowymi sankcjami. Dotyczy to szczególnie tych, którzy nie są niechętnie nastawieni do Rosji lub Białorusi i sprzeciwiają się wojennej narracji, i mają dość ciągłego straszenia Polaków zagrożeniem ze Wschodu.

A jeśli jeszcze ktoś utrzymuje kontakty ze znajomymi, którzy akurat tam mieszkają, do końca życia nie wyjdzie z kryminału. Czarny scenariusz? Nie, nowelizacja ustawy.

Zadziwiające jest to, że media nie protestują, nie podnoszą wrzasku w obliczu tej kuriozalnej cenzury, dają sobie założyć knebel, mimo że za chwilę może dotknąć to każdego. Przepisy są tak sformułowane, że dowolność interpretacji jest nieograniczona, o czym jeszcze wspomnę na końcu.

Nie wolno już fotografować tzw. obiektów strategicznych, portów, lotnisk, zapór wodnych, węzłów, ważnych dworców kolejowych i całej listy miejsc, których nikt z nas nie pozna, bo ich wykaz został utajniony. A jeśli jest utajniony, to lepiej nie robić sobie selfie, bo może okazać się, że w tle są jakieś kominy, albo strategiczne słupy.

Znowu pojawią się tabliczki „zakaz fotografowania” i jeśli wyjmiemy w takim miejscu telefon, możemy spędzić nawet pięć lat w więzieniu. W najlepszym wypadku grzywna. Masz kamerę w samochodzie – uważaj, którędy jedziesz, bo zamiast do domu możesz trafić do więzienia. Ustawodawca nie wziął pod uwagę Google i jego Street View, przewodników turystycznych, albumów czy zwykłych pocztówek. Tutaj będzie śmiesznie, ale to jedyna zabawna rzecz w całej tej nowelizacji.

Karana będzie nie tylko działalność szpiegowska na rzecz obcego państwa, ale również inne formy ją maskujące. Jakie to są formy? Nie wiadomo, czy pisanie wpisów na „Facebooku”, udział w konferencjach i programach organizacji zagranicznych niezwiązanych z UE i NATO? Rozmowy ze znajomymi z innych państw też będą podlegały tym niejasnym zapisom?

Ponownie posłużę się cytatem, bo to jest już kuriozum: „Nowelizacja przewiduje między innymi rozszerzenie znamion przestępstwa szpiegostwa przeciwko państwu polskiemu. Karana będzie nie tylko działalność szpiegowska na rzecz obcego państwa, ale również inne formy ją maskujące. Ponadto wzrosną kary dla osób, którym to przestępstwo zostanie udowodnione”.

Czyli jeśli nie zostanie to udowodnione, to posiedzą trochę krócej? Sam nie mogę uwierzyć w to, co teraz czytam, gdy to piszę.

Pewnie nadal bym nie wierzył, gdyby nie prowokacje, jakie spotkały mnie i moich znajomych. Akurat tych, którzy nie boją się głośno mówić o tym, że nie pałają nienawiścią do wschodnich sąsiadów. Niezależnie, czy są to relacje prywatne, czy zawodowe.

Wszyscy w podobnym czasie odebraliśmy telefony od rzekomych przedstawicieli białoruskich władz lub mediów, wiadomości wysyłane komunikatorem „Whatsapp”. Informacje były identyczne i osoba dzwoniąca również przedstawiła się takim samym imieniem i nazwiskiem. Po weryfikacji okazywało się, że to bzdura, mimo że telefon, z którego dzwoniono, miał białoruski numer kierunkowy.

Zanim jeszcze zaostrzono przepisy, aresztowano kilkanaście osób, nigdy nie znałem powodu ich zatrzymania, ale niektóre przypadki wydawały się bardzo dziwne, niejasne i nikt nigdy nie wiedział, za co tak naprawdę kogoś aresztowano. Czy areszt wydobywczy w Polsce jest legalny?

„W (polskich) przepisach procedury karnej nie znajdziemy legalnej definicji aresztu wydobywczego, to jednak w praktyce często mamy do czynienia nie tylko z nadużywaniem stosowania tymczasowego aresztowania, ale także właśnie z przypadkami aresztu trwającego nawet kilka lat” – napisała na swoim blogu dr nauk prawnych Joanna Koczur.

W czerwcu zatrzymano hokeistę, który według prokuratury prowadził rozpoznanie infrastruktury krytycznej, w tym szlaków kolejowych przy granicy z Ukrainą.

Trudno w to uwierzyć, więc zacytuję fragment z doniesień prasowych zawierających wypowiedzi prokuratury: „Został zwerbowany już w Polsce, miał szpiegować dla pieniędzy i dostawać zapłatę w kryptowalutach. Hokeistę zwerbowano przez rosyjskie służby stosunkowo niedawno. Najpierw zlecono mu umieszczanie napisów na murach o treściach mających wywoływać m.in. antyukraińskie nastroje. Chodziło o szerzenie dezinformacji i rosyjską propagandę wymierzoną także w NATO i politykę rządu”.

Naprawdę media łyknęły to, że obce służby zleciły agentowi, żeby pisał na ścianach, murach albo na drzwiach w publicznej toalecie jakieś hasła? Może jeszcze na gminnych przystankach autobusowych, obok wydrążonych scyzorykiem napisów „Zenek to ch*j”, „Kocham Zośkę” itp.? Teraz, w dobie internetu, satelitów, teleobiektywów i Google? To nawet już nie trochę, ale mocno naciągane. Teraz jeszcze to zaostrzono.

Kolejną zmianą jest karanie dezinformacji związanej z działalnością szpiegowską. W ustawie czytamy, że chodzi o rozpowszechnianie „nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mających na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, innego państwa lub organizacji międzynarodowej”.

Milczysz opozycjo? Czy zdajesz sobie sprawę, że wasz wczorajszy Marsz Miliona Serc mógł być ostatnim takim wydarzeniem? Przecież według wciąż aktualnych władz, wy rozpowszechniacie nieprawdziwe, wprowadzające w błąd informacje, zakłócając porządek gospodarczy stolicy, co można podciągnąć pod sabotaż instytucji państwowych lub międzynarodowych. Przykład — podaliście w mediach nierealną liczbę miliona protestujących na ulicach miasta zamieszkanego przez 1,75 mln mieszkańców. Wypełnia to znamiona przestępstwa opisanego w nowelizacji. A nawet jeśli ktoś tych znamion nie wypełnia, to i tak nie może być pewien następnego poranka.

Wszystkie opisane zaostrzenia wprowadzane są zazwyczaj, gdy kraj szykuje się do wojny. Wojny żadnej nie będzie, a dziennikarze zostaną już nie ręką, a z gębą w nocniku. Milczcie dalej, a będziecie mogli mówić jedynie o pogodzie. Jeśli jeszcze zdołacie coś powiedzieć z dna tego nocnika.

Autorstwo: Piotr Jastrzębski
Źródło: WolneMedia.net

Uzupełnienie „Wolnych Mediów”

Art. 130.9 „Kodeksu karnego” byłoby niegroźny dla zwykłych obywateli, gdyby nie fragment „albo działając na jego rzecz”, który można rozciągnąć nawet na osoby, które z obcym wywiadem nie utrzymują żadnych relacji: „Kto, biorąc udział w działalności obcego wywiadu albo działając na jego rzecz, prowadzi dezinformację, polegającą na rozpowszechnianiu nieprawdziwych lub wprowadzających w błąd informacji, mając na celu wywołanie poważnych zakłóceń w ustroju lub gospodarce Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska albo skłonienie organu władzy publicznej Rzeczypospolitej Polskiej, państwa sojuszniczego lub organizacji międzynarodowej, której członkiem jest Rzeczpospolita Polska, do podjęcia lub zaniechania określonych czynności, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8”.

Wreszcie ! Duża dostawa z Ukrainy już pod największą przetwórnią w Polsce

Duża dostawa z Ukrainy pod największą przetwórnią w Polsce

3 października 2023, kobietawsadzie.pl/duza-dostawa-z-ukrainy

Dziś spadły ceny jabłek przemysłowych. Rownież dziś, teraz, na rozładunek przed największą przetwórnią w Polsce czeka 100 ton soków z Ukrainy (5 aut). To chyba pierwsza tak duża dostawa w tym sezonie. Przetwórnia straszy kolejnymi obniżkami. Przypadek? – informuje za pośrednictwem Facebook „Owocowa Polska”

źródło:

Owocowa Polska 22 godz. temu

💥🍎Dziś spadły ceny jabłek przemysłowych. Rownież dziś, teraz, na rozładunek przed największą przetwórnią w Polsce czeka 100 ton soków z Ukrainy (5 aut). To chyba pierwsza tak duża dostawa w tym sezonie. Przetwórnia straszy kolejnymi obniżkami. Przypadek?

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba, przyczepa, ciężarówka, droga i tekst
Może być zdjęciem przedstawiającym przyczepa, generator, ciężarówka i tekst
1514271

Czterech Ukraińców [na haju] przemycało przez Polskę migrantów. RECYDYWA.

Zatrzymano czterech Ukraińców [na haju] przemycających przez Polskę migrantów.

zatrzymano-ukraincow-przemycajacych-migrantow

Do zatrzymania czterech Ukraińców, którzy organizowali przewóz przez Polskę nielegalnych migrantów, doprowadziła śląska Straż Graniczna. Wśród nich jest zleceniodawca przemytu. Wszyscy zostali tymczasowo aresztowani – podał w środę Śląski Oddział Straży Granicznej.

Rzecznik śląskiej Straży Granicznej ppor. Szymon Mościcki poinformował, że pierwszy Ukrainiec został zatrzymany na początku września, gdy przewoził busem na polskich numerach rejestracyjnych 12 migrantów z Syrii, w tym 11-letnie dziecko. Pełnoletni cudzoziemcy usłyszeli zarzut nielegalnego przekroczenia granicy. Przyznali się i dobrowolnie poddali się karze. 10 września cała dwunastka została przekazana w ramach readmisji uproszczonej stronie słowackiej.

Podczas akcji Straży Granicznej u kierowcy znaleziono prawie 2,5 g. metamfetaminy. Mężczyzna został poddany badaniu na obecność w jego organizmie substancji psychoaktywnych. Prowadząc pojazd znajdował się pod wpływem narkotyków. Usłyszał zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i organizowania nielegalnego przekroczenia granicy 12 Syryjczykom. Odpowie też za narkotyki. Został aresztowany przez sąd w Żywcu.

Kilka dni później kolejni członkowie tej grupy przestępczej usiłowali przemycić przez Polskę tych samych 12 Syryjczyków.[Recydywa !! Powinni odesłać – na koszt migrantów oczywiście – do ich kraju, dla ukarania. MD]

Próba została udaremniona przez funkcjonariuszy z Bielsku-Białej. Zatrzymano kolejnych dwóch przemytników, także obywateli Ukrainy” – powiedział ppor. Mościcki. Ukraińcy usłyszeli prokuratorskie zarzuty udziału w zorganizowanej grupie przestępczej i organizowania przekroczenia granicy 12 cudzoziemcom. Zostali tymczasowo aresztowani.

Rzecznik śląskiej Straży Granicznej poinformował, że funkcjonariusze z Bielska-Białej zatrzymali na terenie województwa śląskiego organizatora i zleceniodawcy przemytu 12 Syryjczyków. Usłyszał już zarzuty działania w zorganizowanej grupie i organizowania przemytu ludzi. Został aresztowany.

Od początku roku śląska Straż Graniczna zatrzymała ponad 750 nielegalnych migrantów, którzy przekroczyli granicę państwową wbrew przepisom od strony Słowacji, z czego od początku sierpnia już ponad 600.

Nie będzie aborcji z powodów psychicznych? Odwołano prace tajnego zespołu. Czy wróci [tajnie] po “wyborach”?

Nie będzie aborcji z powodów psychicznych? Odwołano prace tajnego zespołu

https://pch24.pl/nie-bedzie-aborcji-z-powodow-psychicznych-odwolano-prace-tajnego-zespolu/

#aborcja #adam niedzielski #katarzyna sójka #zdrowie psychiczne

(Rys. Aleksander Bednarski/PCH)

Odwołano posiedzenie tajnej komisji ds. aborcji; kolejne posiedzenie nie zostało zaplanowane. Jak podaje „Rzeczpospolita” powołując się na źródła w ministerstwie, to efekt stanowiska Konferencji Episkopatu Polski oraz nacisków środowisk pro-life.

12 czerwca br. były minister zdrowia Adam Niedzielski wydał zarządzenie o powołaniu grupy pod nazwą „Zespół ds. opracowania wytycznych dla podmiotów leczniczych w zakresie procedur związanych z zakończeniem ciąży”. Podczas konferencji prasowej minister informował, że chodzi o wypracowanie takiej definicji zdrowia kobiety, która obejmie również problemy psychiczne. W zgodnej ocenie środowisk pro-life oznaczałoby to, że w Polsce dzieci nienarodzone zaczęłyby być zabijane na podstawie de facto uznaniowej. W kilku krajach na świecie aborcje wykonuje się masowo właśnie na gruncie przesłanki o ochronie zdrowia psychicznego.

Zespół Niedzielskiego obradował tajnie; prac nie przerwano nawet po odejściu Adama Niedzielskiego z resortu zdrowia i objęciu teki ministra przez Katarzynę Sójkę. W związku z utajnieniem prac zespołu sprawą zainteresowali się biskupi, dziennikarze i politycy.

29 sierpnia poseł Grzegorz Braun przeprowadził interwencję poselską w Ministerstwie Zdrowia. Razem z nim byli na miejscu między innymi Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina oraz Roman Fritz z Konfederacji Korony Polskiej. Niestety, posłowi Braunowi nie udało się uzyskać informacji na temat prac zespołu, pomimo procedowania w ramach interwencji poselskiej. Poseł Braun ocenił to jako ewidentne naruszenie prawa, podobnie jak Kaja Godek.

Nie można prowadzić prac w instytucji państwowej w sposób niejawny, chyba, że zachodzi któraś z przesłanek wymienionych w ustawie o ochronie informacji niejawnej. Tutaj nie występuje. Ujawnienie jak ustala się procedury medyczne w szpitalach to nie jest coś, co zagraża bezpieczeństwu państwa. Domagaliśmy się wydania tych dokumentów, bo opinia publiczna powinna mieć wgląd do planowanych zmian w obszarze ochrony życia na każdym etapie ich przeprowadzania – mówiła Kaja Godek w rozmowie z PCh24.pl.

Sprawą zajął się również Episkopat. Na początku września specjalne oświadczenie w tej kwestii wydał Zespół Ekspertów KEP ds. Bioetycznych. „Aborcja nie może być prawnie dopuszczona z powodu występowania u matki zaburzeń psychicznych. W takich przypadkach należy stosować uznane i skuteczne metody leczenia” – napisano w oświadczeniu. Według „Rzeczpospolitej” to właśnie stanowisko biskupów silnie wpłynęło na decyzję o zawieszeniu prac zespołu; jakkolwiek rolę odegrały też inne naciski. 

Przeciwko procedowaniu zmian, które mogłyby doprowadzić do de facto uznaniowego zabijania dzieci nienarodzonych, protestował Instytut Ordo Iuris. Instytut przygotował obszerną analizę prawną, w której wskazywał, że dopuszczenie zabijania dzieci nienarodzonych ze względu na ochronę tzw. zdrowia psychicznego matki byłoby obejściem obowiązujących przepisów i wprowadzeniem faktycznej aborcji na życzenie. Instytut prowadził też zbiórkę podpisów pod petycją do ministra zdrowia.

Portal PCh24.pl od samego początku opisywał tę sprawę; publikowaliśmy na ten temat również liczne nagrania z ekspertami z Ordo Iuris, Centrum Życia i Rodziny czy Fundacji Życie i Rodzina.

„Rzeczpospolita” sugeruje, że w ocenie kierownictwa partyjnego PiS prace zespołu mogłyby źle odbić się na kampanii wyborczej. Pytanie, czy wobec tego zespół nie wróci do dzieła po wyborach?

Pach

Ukraiński szantaż zbożowy – drugie dno

Ukraiński szantaż zbożowy – drugie dno

Konrad Rękas myslpolska

W sumie nie ma się czemu dziwić. Mieliśmy już Zarazę, mamy Wojnę, więc logiczne, że przyszedł czas na Głód.

Ukraiński szantaż zbożowy od początku obliczony był na zmiękczenie serduszek zachodniej opinii publicznej, tym służąc pomnażaniu zysków wszystkich zainteresowanych w przedłużaniu obecnego konfliktu.

Hierarchia państw wasalnych

Choć polskie ograniczenia dla ukraińskiego importu rolno-spożywczego mają oczywisty związek z kampanią wyborczą, a przedtem protestami rolniczymi, to jednak należy zauważyć, że podobnie działania podjęły też rządy Węgier, Słowacji, Rumunii i Bułgarii, czyli krajów pozostających w podobnym co III RP stopniu zależności of Stanów Zjednoczonych. Bułgaria zresztą skapitulowała ostatecznie przed Kijowem, rumuńskim władzom pozwolono zaś o tyle zachować twarz (?), że Ukraińcy zobowiązali się nie wwozić swojego zboża do Rumunii przed wdrożeniem systemu jego licencjonowania, przy czym gwarancją dotrzymania tej obietnicy jest ni mniej, ni więcej, tylko… „dżentelmeńska umowa” z ekipą Wołodymyra Zełeńskiego.

Tą samą, której żądania obejmują już nie tylko zniesienie wszelkich barier celnych między UE a Ukrainą, ale także wprowadzenie unijnych dopłat do ukraińskiego eksportu na obszar Unii, co popiera między innymi polski komisarz ds. rolnictwa, Janusz Wojciechowski. Tym samym, tocząc rzekomo heroiczną walkę w obronie polskiej produkcji, rząd PiS drugą ręką podpisuje się pod projektem wydawania wydzieranej Polsce składki unijnej na potrzeby ukraińskich producentów zbóż, czyli miejscowych oligarchów i globalnych koncernów. Nie jest to zresztą koniec długiej listy postulatów Kijowa, ewidentnie współsuflowanych z Waszyngtonu i Londynu. Do szczególnie bezczelnych, a charakterystycznych, należy pomysł budowy na terytorium państw UE i za ich pieniądze silosów zbożowych przeznaczonych specjalnie i wyłącznie do przechowywania ukraińskiego zboża.

Mamy więc do czynienia z bezkompromisowym dążeniem do monopolizacji produkcją z Ukrainy całego europejskiego rynku zbożowego, a wraz z eksportem pasz, zdobyciem dominującego wpływu również na produkcję zwierzęcą.

Konkurencja peryferii

Dlaczego powinniśmy mówić o „produkcji z Ukrainy” raczej niż o stricte ukraińskiej – o tym dalej. Obserwując jednak strategię realizowaną rękoma kijowian, otrzymujemy wyraźne potwierdzenie podrzędnej i słabnącej roli pozostałych państwa wasalnych Anglosasów. Ani Biały Dom, ani Westminster na żadnym etapie nie wsparły swoich środkowoeuropejskich „sojuszników” i nie da się tego zasłonić pseudowyjaśnieniami, że „przecież USA i UK nie są w Unii”, jakoś bowiem nie przeszkadza to Amerykanom i Brytyjczykom zajmować stanowisk we wszystkich pozostałych interesujących ich kwestiach europejskich. A tu – zastanawiająca cisza, a jeśli pojawiają się głosy prominentnych polityków i głównonurtowych mediów, to jednoznacznie po stronie kijowskiej.

Dla III RP i innych państw podrzędnych to ważne przypomnienie hierarchii, a także potwierdzenie faktu oczywistego dla wszystkich przestrzegających przed wciąganiem Ukrainy do struktur zachodnich: kraj ten jako obszar zachodniej kolonizacji gospodarczej jest naturalnym konkurentem dla reszty peryferii, z Polską na czele. Oferuje większe przestrzenie, tańszą siłę roboczą, znacznie większy potencjał rolny i zdegradowany, ale istniejący potencjał przemysłowy, akurat do zamiany w montownie i produkcję półfabrykatów, wycofywane z Polski czy Słowacji.

Co gorsza zaś, w przypadku rolnictwa jest to konkurencja z potęgą, przed którą z lepszym czy gorszym skutkiem, ale staraliśmy się dotąd strzec pozostałości naszej rodzimej produkcji.

GMO-trick

Niezależnie od stanowisk zajmowanych wobec „konfliktu z Ukrainą”, politycy i media starannie unikają podawania odbiorcom w Polsce i Europie konkretów na temat choćby tamtejszej struktury własności ziemskiej. Proces ten zaczął się zresztą jeszcze przed wojną, gdy gigantycznej korupcji towarzyszyła usankcjonowana grabież ziemi na skalę milionów hektarów, co w końcu musiała przyznać nawet ekipa Zełeńskiego, rzecz jasna jednak całą aferę wykorzystując tylko do ścigania konkurencyjnych gangów oligarchicznych. Nie było też tajemnicą, że ceną za zachodnie poparcie było usankcjonowanie przejęcia miejscowych latyfundiów przez globalne korporacje, wspierane m.in. przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i oczywiście zainteresowane rządy.

W efekcie Bayer-Monsanto, DowDuPont/Corteva i BASF, dotąd udające dzierżawców i partnerów joint ventures mogły się wreszcie ujawnić, czego (nie)naturalnym następstwem było także upublicznienie faktu uprawiania przez te koncerny na Ukrainie roślin genetycznie modyfikowanych, w tym soi i kukurydzy, grożącego nie tylko uprawom w krajach sąsiednich (zwłaszcza w Polsce), ale także stanowiąc śmiertelne zagrożenie dla rynku produkcji zwierzęcej w UE, gdzie trafia większość ukraińskiego (?) eksportu pasz. To zaś jest już niszczenie zdrowia kolejnych pokoleń Europejczyków.

Gdy ryknie Afryka…!

Jak pamiętamy, głównym uzasadnieniem zbożowego Porozumienia Czarnomorskiego miało być przeciwdziałanie tragicznym skutkom blokady ukraińskich portów w postaci głodu w Afryce.

Tymczasem, jak już wiemy dzisiaj, struktura ukraińskiego eksportu jest zupełnie inna: aż 38% trafiło na rynek europejski, 30% do Turcji, 24% do Chin i tylko 2% do krajów globalnego Południa! 

To Rosja, pomimo sankcji i blokad przewozowych, wysłała do Afryki 11 milionów ton zbóż w roku 2022 i kolejne 10 mln ton w pierwszej połowie 2023 roku. Równolegle też Moskwa udziela bezpośredniej pomocy żywnościowej, śląc za darmo po 50 tys. ton zbóż m.in. do Burkina Faso, Zimbabwe, Mali, Somalii, Republiki Środkowej Afryki i Erytrei. Kto więc w rzeczywistości stosuje szantaż zbożowy, kto chce zagłodzić Afrykę, by utrzymywać cały kontynent w stanie geopolitycznej i geoekonomicznej niesamodzielności, a kto pomaga w opieraniu się tej fali neokolonializmu?

Zorganizowany 27-28 lipca 2023 roku II Szczyt Afryka-Rosja w Petersburgu okazał się być poważnym ciosem dla atlanto-eurocentryzmu w stosunkach międzynarodowych, czego potwierdzeniem było obalenie kolejnych marionetkowych prozachodnich reżimów w państwach Afryki Zachodniej. Stawianie się przed dawne imperia kolonialne (z towarzyszeniem wschodnioeuropejskich neokolonii) w roli obrońców Afrykanów zostało już zatem ostatecznie skompromitowane, na globalnym Południu budząc co najwyżej rosnący opór. Ten zaś nieuchronnie potwierdza ostateczny zmierzch świata jednobiegunowego i amerykańskiej hegemonii…

Nazistowskie kłamstwa i strategie imperializmu

Gdy neoliberalizm słabnie – nieodmiennie sięga jednak po swego ostatecznego obrońcę, nazizm. Czy bowiem obecne straszenie Głodem dziwnie czegoś nie przypomina? Wszak to właśnie banderowskie środowiska emigracyjne ukuły mit osławionego „Hołodomoru” [?? MD] , rzekomo celowo zorganizowanego przez rosyjskich komunistów w celu ludobójstwa na Ukraińcach. Ahistoryczność, niezgodność z elementarną wiedzą całej tej opowieści nie przeszkodziła w uczynieniu jej jednym z mitów założycielskich neobanderowskiej współczesnej Ukrainy, przy znaczącym wsparciu anglosaskiego imperializmu i przy bezwolnym przytakiwaniu kręgów zarządzających III RP. Analogii jest zresztą więcej – jak pamiętamy bowiem, podczas II wojny światowej niemieccy okupanci całymi pociągami wywozili z Ukrainy czarnoziem, glebę o legendarnej żyzności, coś jak obecni okupanci grabią tą że ziemię, wysysając ją i zatruwając dla maksymalizacji własnych zysków. Straszenie Głodem i straszenie Rosją pozwalają ukryć ten przekręt na skalę globalną, skazujący Ukrainę na prawdziwe pustynnienie, a więc i prawdziwy głód i to już w dającej się przewidzieć przyszłości. Wygląda na to, że spodziewając się utraty kontroli nad Ukrainą – Zachód postara się nie zostawić na jej terytorium nawet spalonej ziemi…

O Pokój, Ziemię i Chleb!

Z imperialistycznego punktu widzenia to także element strategii powstrzymywania afrykańskiego przebudzenia. Kontrolowane braki żywności na masową skalę i kontrola dystrybucji rzekomej pomocy to od dekad sprawdzone mechanizmy neokolonialnej kontroli nad tym kontynentem. Jednak Afryka mimo wszystko powstaje i jest tylko kwestią czasu, kiedy reszta świata weźmie z niej przykład. A jest to sprawa po prostu przetrwania ludzkości w formie, jaką znamy, bowiem totalitarna kontrola na łańcuchami zaopatrzenia żywnościowego może okazać się ostatnim etapem pełnego zniewolenia, czyli procesu przyspieszanego i testowanego podczas pandemii COVID-19, w ramach transformacji energetycznej i obecnie w związku z wojną na Ukrainie. Odrzucając ukraiński szantaż zbożowy i stojące za nim interesy, nie tylko bronimy polskiego rolnictwa, nie tylko troszczymy się o nasze zdrowie, ale także walczymy o nasze podstawowe, ludzkie prawa. Ktokolwiek monopolistycznie kontroluje podaż, a także skład i wartość zwykłego chleba – może w efekcie decydować o życiu i wolności innych. Nieprzypadkowo jednym z najpotężniejszych politycznych haseł w historii pozostaje: O Pokój, Ziemię i Chleb!

I nadal musimy o to walczyć.

Antysystemowy Marsz Niepodległości w Kaliszu. To 7 października 1918 roku sprawująca władzę Rada Regencyjna opublikowała Deklarację Niepodległości…

Antysystemowy Marsz Niepodległości w Kaliszu.

7 października 1918 roku sprawująca władzę Rada Regencyjna opublikowała Deklarację Niepodległości… To także Święto Matki Bożej Różańcowej, którego genezą była stoczona 7 października 1571 roku bitwa pod Lepanto.

zyciekalisza

Centrum Patriotyczne im. Karola Ferdynanda Wazy zaprasza kaliszan na Marsz Niepodległości Regni Poloniae, który odbędzie się 7 października, w sobotę. Początek marszu o godzinie 17.30 na Skwerze Rozmarek przy ulicy targowej a wcześniej, o g. 16 organizatorzy zapraszają na uroczystą mszę Św. w Kościele oo. Franciszkanów

Dlaczego 7 października a nie 11 listopada?
Ponieważ 7 października 1918 roku sprawująca władzę Rada Regencyjna opublikowała słynną Deklarację Niepodległości w myśl której ogłoszono, wbrew interesom zaborców, wskrzeszenie suwerennego Państwa Polskiego po 146 latach zaborów z uwzględnieniem wszystkich historycznych ziem polskich – wyjaśnia dr Piotr Rubas, współorganizator wydarzenia.
11 listopada został Polakom narzucony przez sanację dla upamiętnienia przejęcia władzy wojskowej z rąk Rady Regencyjnej przez Józefa Piłsudskiego a Rada zdecydowała się na ustąpienie dla zażegnania widma bratobójczej wojny domowej.
Po zamachu majowym w 1926 roku ekipa sanacyjna wprowadziła kult jednostki Piłsudskiego, wskutek czego do dziś najnowsza historia Polski oraz prawda, kto przyczynił się do odzyskania niepodległości jest zniekształcona – twierdzi dr Rubas.
Historia w pewnym sensie zatacza koło, gdyż podobnie jak piłsudczycy przypisywali sobie cudze zasługi w budowaniu zrębów niepodległej Polski, tak dziś pewne środowiska i partie polityczne  próbują  przypisać sobie wiodącą rolę w walce z absurdalnymi obostrzeniami cov****ymi, w sytuacji kiedy wielu z nich było wielkimi nieobecnymi – dodaje Piotr Rubas.
Przypomina, że 7 października to także Święto Matki Bożej Różańcowej, którego genezą była stoczona 7 października 1571 roku bitwa pod Lepanto – największa bitwa morska w dziejach świata pomiędzy Ligą Świętą a imperium osmańskim.
– Ta data w kontekście forsowanej przez Unię Europejską islamizacji Europy jest szczególnie ważna – podkreśla dr Rubas.
Po Marszu, około godziny 19 przewidziano prelekcję na temat działalności Józefa Piłsudskiego. Miejsce spotkania zostanie ogłoszone w trakcie marszu. (pp)

Sejm: Wstrząsające szczegóły afer covidowych. … A co ze zbrodniami?

Wstrząsające szczegóły afer covidowych. Braun: „To zrobiono tutaj na masową skalę” .10.2023

wstrzasajace-szczegoly-afer-covidowych

– Raport NIK-u skupia się w tej chwili tylko na sferze finansowej, nie jest poruszona żadna kwestia zaniechania leczenia, utrudnienia leczenia, utrudnienia dostępu do lekarza i kto tak naprawdę za to wszystko odpowiada

Grzegorz Braun

W Sejmie odbyła się konferencja prasowa podsumowująca działania Poselskiej Komisji Śledczej Norymberga 2.0 w tej kadencji. Swoje prace od ponad dwóch lat prowadzi ona w ramach Parlamentarnego Zespołu do spraw Nadużyć i Naruszeń Prawa w związku z COVID-19, pod przewodnictwem Posła Grzegorza Brauna.

Podczas konferencji głos zabrał m.in. lekarz Marcin Sowiński. Wskazał, że w przypadku funduszu covidowego „unikano i do dziś uniknięto nadzoru”.

– Zarzut, jaki Pan prezes NIK postawia, jest przede wszystkim wniosek skierowany do CBA o możliwość korupcjogennego działania w ten sposób, że Pan premier Morawiecki nie nadzorował w sposób właściwy tego funduszu, ponieważ też nie było kontroli nad wydawaniem (…), a wyglądało to w ten sposób, że większość pieniędzy wydawano wcale nie na walkę z covid, tylko np. na budowę dróg albo na zakup śmieciarek albo na zapłatę za gaz – powiedział.

Jak wyjaśnił, w sprawie funduszu „dwie główne komisje się zbierały i decydowały same, właściwie bez żadnych protokołów, bez żadnych pisemnych potwierdzeń, a te ręczne notatki, które były, zostały zniszczone”.

– Nie podlegało to żadnym uregulowaniom, nie było żadnych wytycznych, nie było żadnej punktacji, żadnej wagi, do tego, żeby dobierano i te fundusze dobrze dzielono – wyjaśnił.

Przypomniał, że minister zdrowia zawierał umowy na ponad 200 milionów dawek, kiedy było ich potrzeba o wiele mniej. – Już dawno, po pierwszych zamówieniach, było wiadomo, że nie są potrzebne następne, a Pan minister Niedzielski dalej zamawiał. Zamawiał i zamawiał na nasz koszt (…), a potem utylizował – wskazał.

– Z tego całego dokumentu (raport NIK – przyp. red.) moja konkluzja jest taka, że większość szczepionek była prawdopodobnie przechowywana w sposób niezgodny z tymi instrukcjami, które tak bardzo radykalnie, [nakazywały] czyli dobre temperatury w zamrażarkach trzymać, bo nie ma na to żadnych potwierdzeń, nie było żadnej kontroli. A jak już zrobiono kontrolę w jednej z hurtowni, to wyszły same nieprawidłowości w tym zakresie podkreślił.

Ratownik Damian Garlicki wskazał natomiast, że raport NIK „jest wierzchołkiem góry lodowej, wielkich nieprawidłowości, których dopuścił się obecny rząd, ale (…) też wszyscy inni posłowie, którzy ich wspierali”. – Tylko Konfederacja miała odwagę przeciwstawiać się i negować słuszność wprowadzanych obostrzeń, zakazów, nakazów – przypomniał.

– Raport NIK-u skupia się w tej chwili tylko na sferze finansowej, nie jest poruszona żadna kwestia zaniechania leczenia, utrudnienia leczenia, utrudnienia dostępu do lekarza i kto tak naprawdę za to wszystko odpowiada wskazał.

Ratownik podkreślił, że „nie możemy pozwolić na to, aby w przyszłości znowu zgotować Polakom taki los”.

Głos zabrał także poseł Grzegorz Braun. – Nie musieliśmy czekać ani pięć ani pięćdziesiąt lat na potwierdzenie trafności naszych diagnoz, trafności naszego osądu. Stwierdzaliśmy od początku tej operacji w roku 2020, że nie ma ona podstaw ani prawnych – jest nielegalna, ani medycznych – jest to operacja znachorska, co do istoty – wskazał polityk.

Przypomniał, że Konfederaci jako jedyni „dopominali się o poszanowanie zdrowia, życia, wolności, godności, także majętności Polaków” i ocenił, że „był to wielki zamach na te wszystkie sfery”.

NIK mówi na razie o aferach finansowych, a co ze zbrodniami? Jest przestępstwem kodeksowym zaniechanie akcji ratunkowej, nieudzielenie pomocy osobie potrzebującej, której zdrowie, życie jest zagrożone. To zrobiono tutaj na masową skalę dodał.

Braun podkreślił, że widzieliśmy „wielki spektakl hipokryzji, wielkie zakłamanie”. – Jeśli ten złowrogi rząd zjednoczonej łże-prawicy miałby kontynuować swoją działalność, to złodzieje i zbrodniarze pozostaną nieukarani, ponieważ działali prawem kaduka z delegacji tego rządu – zaznaczył.

– Nie tylko zjednoczona łże-prawica była w pełni zaangażowana w ustanawianie reżimu terroru covidowego wobec Polaków, ale cała totalna opozycja i jedna Konfederacja (…) ze szczególnym uwzględnieniem Konfederacji Korony Polskiej (…) w tej sprawie miała stanowisko odrębne – skwitował.

https://youtube.com/watch?v=xLhHnHNNMTw%3Fsi%3DyqzAFBxyriZfUMAS

3.10.2023

Dyrektywa: Mordować dzieci podejrzane o chorobę lub niepełnosprawność. Nasza odpowiedź: Różaniec.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Europę zbudowała zasada Ora et labora – módl się i pracuj. Wiemy o tym w Fundacji Życie i Rodzina, dlatego wielokrotnie podczas pikiet antyaborcyjnych pokazujemy zdjęcia zabitych dzieci (labora) i odmawiamy Różaniec o zatrzymanie aborcji (ora). Właśnie zrobiliśmy kompilację rozważań, które tworzyli nasi Wolontariusze, a także księża i bracia zakonni, którzy posługują im w Publicznych Różańcach.

Rozpoczął się październik, gdy w sposób szczególny skupiamy się na modlitwie różańcowej, tym bardziej, że właśnie teraz atak na życie nasila się jak rzadko kiedy. Oto niektóre przykłady.

– Szpitale wypracowują metody obchodzenia prawa, by mordować dzieci podejrzane o chorobę lub niepełnosprawność.

– W Ministerstwie Zdrowia z pogwałceniem zasad państwa prawa działa tajny zespół prof. Krzysztofa Czajkowskiego. Grupa ta kodyfikuje procedury aborcji, by narzucić je wszystkim lecznicom i wszystkim pracownikom służby zdrowia.

– W przestrzeni publicznej działają z rozmachem organizacje proaborcyjne, które promują zabijanie dzieci, instruują, jak zabić dziecko domowym sposobem, pośredniczą w handlu środkami poronnymi.

– Wymiar sprawiedliwości wyłapuje nielicznych przestępców aborcyjnych, a sądy skazują ich na śmieszne kary.

– Posłowie odrzucają projekt „Aborcja to zabójstwo”, który realnie poprawiłby sytuację poczętych dzieci i dał narzędzia do ścigania aborterów. 

– Trwa kampania nienawiści wymierzona w każdego, kto broni życia dzieci. Spotykamy się z policyjną przemocą, medialnym hejtem i atakami aborcyjnych aktywistów.

– Od wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22.10.2020 – po pierwszym spadku – rośnie liczba mordowanych dzieci.

Potrzeba jeszcze więcej modlitwy

Zbiór „Sanktuarium Życia. Rozważania na Różaniec o zatrzymanie aborcji” postanowiliśmy wydać w formie modlitewnika. Chciałabym teraz, aby ten modlitewnik trafił w jak najwięcej miejsc. Ufam, że z Bożą pomocą ludzie zobaczą te rozważania i pomodlą się o zatrzymanie zbrodni. Im więcej ludzi się pomodli, tym lepiej.

Wiem też, że dzieci naprawdę tej modlitwy potrzebują.

Mam wydrukowaną pierwszą pulę modlitewników: 1000 sztuk. Potrzebuję teraz opłacić fakturę za druk. 

Potem chcę je rozesłać po całej Polsce. Niech trafią do zakonów klauzurowych, parafii, organizacji katolickich, do każdego, kto może się pomodlić o zatrzymanie aborcji. 

Koszt przygotowania, wydruku i wysłania jednego modlitewnika to 28 złotych. Czy może Pan pomóc sfinansować to dzieło? 

Bardzo Pana proszę o wpłatę 28 złotych lub wielokrotności tej kwoty:

2 modlitewniki to 56 złotych,

3 – to 84 złote,

4 – to 112 złotych,

5 – to 140 złotych.

Może to być też inna wybrana przez Pana suma – przeznaczymy ją na wysłanie kolejnych egzemplarzy.

W sumie potrzeba 28 000 złotych, aby posłać w Polskę cały wydrukowany obecnie nakład.

Wpłaty można dokonać na konto bankowe Fundacji Życie i Rodzina:

47 1160 2202 0000 0004 7838 2230. Kod SWIFT: BIGBPLPW

lub poprzez systemy przelewowe/kartą/Blikiem pod linkiem 

www.RatujZycie.pl/wesprzyj.

Czy może Pan pomóc? Październik już się zaczął i chciałabym, aby jak najwięcej osób odmówiło Różaniec o zatrzymanie aborcji

Nienarodzone dzieci nie mogą same sobie pomóc. Pomóżmy im my, już narodzeni – swoją modlitwą i działaniem.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek Kaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Pod tym linkiem może Pan obejrzeć cały modlitewnik „Sanktuarium Życia”https://ratujzycie.pl/sanktuarium-zycia-rozwazania-na-rozaniec-o-zatrzymanie-aborcji/ 

Jeśli chce Pan, aby także Panu wysłać wersję papierową, proszę napisać maila na kontakt@RatujZycie.plDziękuję z góry za wsparcie finansowe tej najważniejszej obecnie sprawy.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Obserwuj nas:      

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji. „Za mundurem Kępno sznurem”.

PolskaWiadomości

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji

Magna Polonia!

W niedzielę 1 października br. w samo południe na rynku w Kępnie doszło do incydentu z udziałem obywatela Gruzji oraz Ukrainki – informuje portal radiosud.pl.

Gruzin i Ukrainka pobili komendanta policji. Podczas gdy trwały przygotowania do pikniku policyjnego pod nazwą „Za mundurem Kępno sznurem” doszło do awantury. Zapoczątkował ją obywatel Gruzji, który przystąpił do rękoczynów w stosunku do strażaka z PSP. Widząc zdarzenie jednej z policjantów podjął interwencję, aby obezwładnić nachodźcę.

Z pomocą strażakowi pośpieszył osobiście zastępca komendanta Komendy Powiatowej Policji Kępno. Po chwili udało się obezwładnić agresywnego mężczyznę, ale wówczas z pobliskiej kamienicy wybiegła obywatelka Ukrainy, która zaczęła kopać i bić czym popadnie funkcjonariuszy.

Na pomoc przybyło więcej policjantów. Chwilę później zarówno Gruzin, jak i Ukrainka zostali zatrzymani przez dodatkowe posiłki policji. Jak się nieoficjalnie udało dowiedzieć, kobieta wcześniej dała już o sobie znać, zakłócając poprzednią imprezę w tym miejscu – Festiwal Trzech Kultur. [a co to za ‘kultury”, kotek? MD]

Jak wskazuje autor artykułu: Aż trudno w to uwierzyć, że do takich zajść dochodzi w centrum miasta, w niedzielę, w samo południe i to jeszcze przed piknikiem policyjnym.

NASZ KOMENTARZ: Wcale nie trudno w to uwierzyć. Na Zachodzie ataki nachodźców na cywilów i funkcjonariuszy państwowych są już normą. W Polsce to rzeczywiście nowość, ale równamy przecież do “najlepszych”. Nasprowadzano nam masy imigrantów i pseudo-uchodźców wojennych więc skończyły się już czasy, gdy w Polsce panował względny ład i porządek. Takich “incydentów” jest coraz więcej.

Polecamy również: Rosjanie postawili popiersie Stalina przy grobach polskich ofiar zbrodni katyńskiej

118 tys. osób dostało groźne dla zdrowia szczepionki. GIF: “Realizowaliśmy polecenia ministerstwa”

118 tys. osób dostało groźne dla zdrowia szczepionki. GIF: realizowaliśmy polecenia ministerstwa

JAF

30 września 2023, 118-tys-osob-dostalo-grozne-dla-zdrowia-szczepionki

Ponad 13 mln szczepionek o wartości 900 mln zł w Polsce zutylizowano, a 27,6 mln o wartości 1,4 mld zł oddano innym państwom — podał ostatnio NIK. Ale instytucja kontrolna zwraca uwagę na jeszcze inny aspekt zarządzania szczepionkami przez powołane do tego instytucje. Prawie 118 tys. dawek wadliwych szczepionek wykorzystano do zaszczepienia, choć były sygnały z Europy, że są one wadliwe i zagrażają zdrowiu.

NIK zarzuca GIF błędy, których skutkiem było podanie prawie 118 tys. pacjentów wadliwych preparatów.
NIK zarzuca GIF błędy, których skutkiem było podanie prawie 118 tys. pacjentów wadliwych preparatów. | Foto: Screen z Youtube, Shutterstock, Fotokon / NIK
  • 118 tys. dawek wadliwych szczepionek wykorzystano do zaszczepienia, choć były sygnały, że mogą być niebezpieczne
  • Zareagowano dopiero po roku, gdy z Belgii przyszło mocniejsze ostrzeżenie w sprawie tej serii. Niestety cała seria była już w polskich pacjentach
  • Główny Inspektorat Farmaceutyczny tłumaczy, że ostrzeżenie pierwsze nie było wystarczająco mocne, dopiero dokument rok później dawał silne informacje

To wszystko dane przedstawione ostatnio przez Najwyższą Izbę Kontroli. Łącznie utraciliśmy 40 mln szczepionek o wartości 2,3 mld zł, czyli ponad 20 proc. zakontraktowanych dawek. Zamówienie opiewało na razem 132 mln dawek, za które zapłacono 8,1 mld zł.

A to wszystko dane tylko do końca ubiegłego roku.

Pacjentom podano 58 mln dawek, czyli 44 proc. dostarczonych do Polski szczepionek. Do odbioru pozostało jeszcze ponad 69 mln dawek, czyli jeszcze ponad jedna trzecia zamówienia przed nami.

Wadliwe szczepionki już w pacjentach

NIK wskazuje, że Główny Inspektorat Farmaceutyczny nie wiedział gdzie są konkretne serie szczepionki, bo przyjęto taką interpretację Prawa Farmaceutycznego, że dystrybucja szczepionek na COVID-19 nie jest obrotem w rozumieniu prawa i nie podlegała w związku z tym serializacji, nie wprowadzano przez to danych do systemu monitorowania z hurtowni i nie podlegało przepisom o weryfikacji o autentyczności leków. Poprzedni prezes GIF wskazywać miał nawet, że mogą wystąpić nieprawidłowości, bo takie procedury nie wynikały z ustawy, ale z rozporządzenia ministra. GIF przeprowadził tylko dwie inspekcje w hurtowniach i podczas tej kontroli stwierdzono nieprawidłowości krytyczne. Mimo tego nie skontrolowano innych hurtowni.

Do GIF wpłynęło osiem zgłoszeń o wadach, z czego dwa klasy pierwszej i drugiej, czyli o zagrożeniu życia i zdrowia. Europejska Agencja Leków (EMA) informowała w kwietniu 2021 r. o wadzie klasy drugiej, która mogła spowodować chorobę lub niewłaściwe działanie. GIF przekazał tę informację dopiero po roku, ale okazało się, że cała seria, czyli 117 tys. 600 dawek została już podana pacjentom. Chodzi o jedno dawkowe szczepionki przygotowane przez belgijski Janssen (część amerykańskiego koncernu Johnson&Johnson) i izraelski BIDMC — zrelacjonował na konferencji prasowej w NIK dyrektor Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego w NIK Michał Jędrzejczyk.

https://pulsembed.eu/p2em/kNhwyWeEx/

Środowisko medyczne broni życia dzieci nienarodzonych i sprzeciwia się uznawaniu tzw. „przesłanki psychiatrycznej” do aborcji.

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Środowisko medyczne broni życia dzieci nienarodzonych i sprzeciwia się uznawaniu tzw. „przesłanki psychiatrycznej” do aborcji. Nie zgadza się na tajne obrady zespołu ds. „zakończenia ciąży” w Ministerstwie Zdrowia, żąda wglądu w dokumenty robocze i ubolewa, że w obradach nie uczestniczą obrońcy życia. 

Katolickie Stowarzyszenie Lekarzy Polskich wydało oświadczenie, w którym zawarło krytyczne uwagi pod adresem zespołu ds. aborcji, którym kieruje prof. Krzysztof Czajkowski, krajowy konsultant ds. położnictwa i ginekologii.

Stanowisko zostało poparte także przez Katolickie Stowarzyszenie Pielęgniarek i Położnych Polskich oraz Stowarzyszenie Farmaceutów Katolickich Polski.

Przesyłam Panu wybrane fragmenty z opublikowanego tekstu (pogrubienia moje):

  • Informacja o działaniu takiego zespołu jest tym bardziej niepokojąca, że zespół ten obraduje niejawnie, a wśród jego członków nie ma przedstawicieli lekarzy opowiadających się po stronie obrony ludzkiego życia, przez co naruszono zasady rozsądku, demokracji, etyki i prawa. W omawianej sytuacji nie zachodzą żadne przesłanki prawne, które uzasadniałyby utajnienie prac zespołu w myśl ustawy o ochronie informacji niejawnych, co więcej, wydaje się, że projekt podobnych wytycznych powinien być szeroko konsultowany, szczególnie wśród lekarzy. Domagamy się zatem wglądu w przebieg prac zespołu.
  • Tworzenie “nowej interpretacji” obowiązującego prawa w celu rozszerzenia listy przesłanek, których obecność może uzasadniać zabójstwo prenatalne dziecka ze względu na zdrowie psychiczne matki jest manipulacją i jest niezgodne z konstytucją i obowiązującą ustawą.
  • Może to (aborcja z przyczyn psychiatrycznych – przyp. KG) tylko pogorszyć stan psychiczny kobiety, która już miała zdiagnozowane zaburzenia o tle psychicznym w ciąży. Ten stan jest niezwykle trudny w leczeniu. Stąd w przypadku zaburzeń psychicznych matki rozpatrywanie ich jako przesłanki do aborcji nie może być dopuszczone. (…) Doświadczenie psychiatryczne uczy, że osoby będące w złym i niewyrównanym stanie psychicznym nie powinny podejmować jakichkolwiek życiowo ważnych decyzji. Nikt (czy to chory, czy zdrowy) nie ma prawa pozbawiać życia drugiej osoby na żadnym etapie jej rozwoju.
  • Ciąża jest zjawiskiem fizjologicznym, a nie patologicznym, żeby dziecko usuwać jako jakiś “nowotwór”.
  • Uważamy, że definiowanie przesłanki do zabójstwa dziecka w łonie matki ze względu na stan jej zdrowia psychicznego jest mgliste i jednostronne a zarazem wieloznaczne dlatego, że zaciera granice zdrowia z naturalnym kryzysem psychicznym wynikającym z rozpoznania ciąży. Taki kryzys zwykle ma swój naturalny przebieg, emocje się zmniejszają, zmienia się percepcja rzeczywistości.
  • Zaświadczenia od psychiatrów wystawione na podstawie „zagrożenia zdrowia psychicznego” kobietom przeżywającym takie emocje z powodu przejściowego kryzysu związanego z ciążą mogą unicestwić niesprawiedliwie wiele istnień ludzkich. W Hiszpanii na podstawie takich zaświadczeń według litery nieludzkiego prawa uśmierca się bezpodstawnie ok. 100 000 dzieci w ciągu roku. Również historycznie taki model był stosowany w Wielkiej Brytanii w latach 60-tych i 70-tych jako furtka do wykonywania aborcji na życzenie. To nie jest “terminacja ciąży” ale raczej masowa eksterminacja ludzi. Trudno oprzeć się wrażeniu, że chodzi o ułatwienie i uproszczenie tych procedur i de facto wprowadzenie aborcji na życzenie na każdym etapie ciąży.

Całość stanowiska lekarzy przeczyta Pan pod tym linkiem: https://ratujzycie.pl/lekarze-przeciw-aborcji/

Szanowny Panie!

Nie ustajemy w działaniach, aby dotrzeć do przewodniczącego zespołu – prof. Krzysztofa Czajkowskiego. Powziąwszy informację, że będzie on prelegentem na sympozjum „Ginekologia Przyszłości”, udaliśmy się tam z pikietą, aby przemówić profesorowi do serca i skłonić go, by przestał brać udział w politycznym spisku przeciw życiu

Staliśmy pod eleganckim hotelem w centrum Warszawy i wołaliśmy, aby przestał przed nami uciekać i powiedział, które dzieci będą skazane na śmierć. Na sympozjum wchodziło wielu uczestników związanych z ginekologią i położnictwem, byli tam także przedstawiciele sponsorów – firm z branży farmaceutycznej. Mieli drogie limuzyny, markowe garnitury i dobre humory… dopóki nie zobaczyli zdjęć z aborcji… Jeden z pracowników Big Pharmy wyzwał nas od przestępców. Nie wiemy dlaczego??? Czy obrona dzieci ma być przestępstwem? 

Inna pani – lekarz ginekolog – przyznała, że nie rozumie, czemu pikietujemy, przecież nie zabijają zdrowych dzieci. Po chwili przyznała, że zabijają te, które (jej zdaniem) nie mają szans na udane życie…

Byłam smutna i przerażona słuchając, jak można tak okrutnie segregować dzieci na lepsze i gorsze. Po tej pikiecie tym bardziej rozumiem, że nie możemy przestać działać, bo bezbronne maluszki nie mogą same nic zrobić. A w Ministerstwie Zdrowia wciąż działa zespół śmierci

Czy jego szef prof. Krzysztof Czajkowski usłyszy wreszcie głos prolife?

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja GodekKaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Bardzo Pana proszę o rozsyłanie tych dwóch linków dalej, aby jak najwięcej osób dostało informację, co się dzieje. Tu stanowisko lekarzyhttps://ratujzycie.pl/lekarze-przeciw-aborcji/ a tu relacja z pikiety w czasie sympozjum ginekologówhttps://www.youtube.com/watch?v=EfkTEa42Ec0

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

Obserwuj nas:      

Uchodźcza armia Zełenskiego

Uchodźcza armia Zełenskiego

Katarzyna Treter-Sierpińska 28, wrz 2023 uchodzcza-armia-zelenskiego

W dobie politycznej poprawności powiedzenie, że uchodźcy z Ukrainy mogą stanowić zagrożenie dla państw, które ich przygarnęły, jest natychmiast stygmatyzowane jako „mowa nienawiści i szerzenie rosyjskiej propagandy”.

A co jeśli o takim zagrożeniu mówi prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski? I mówi to wprost, bez owijania w bawełnę. I mówi w wywiadzie dla „The Economist”, czyli brytyjskiego pisma o zasięgu globalnym, skierowanego do kręgów biznesowych i politycznych. Czy polska prasa nagłośniła tę wypowiedź? Jakoś nie zauważyłam. Warto zatem nadrobić to przeoczenie.

W wywiadzie opublikowanym 10 września 2023 roku Zełenski powiedział tak:

Jeżeli partnerzy nie pomagają nam, oznacza to, że pomagają Rosji wygrać. Zachodni wyborcy nie wybaczą swoim liderom, jeśli ci stracą Ukrainę. Kolejne kłopoty mogą pojawić się ze strony milionów ukraińskich uchodźców obecnie mieszkających w zachodniej Europie. Generalnie zachowywali się dotychczas dobrze, ale jeżeli ci, którzy ich goszczą, przyprą ich do muru, rezultat nie będzie dobry.

To, co powiedział Zełenski jest oczywistym szantażem skierowanym bezpośrednio do państw Europy Zachodniej. Ale nie bądźmy naiwni. Polski też ten szantaż dotyczy, bo jeśli Zełenski pozwala sobie na takie wycieczki pod adresem Zachodu, to oczywistym jest, że w przypadku Polski nie będzie inaczej. To, co de facto powiedział prezydent Ukrainy, można sparafrazować w ten sposób: Mam w waszych państwach ukraińską armię uchodźczą i nie zawaham się jej użyć.

Oczywistym jest, że taka wypowiedź musi wywołać nastroje antyukraińskie w społeczeństwach, do których została skierowana. Ci, którzy litowali się nad losem Ukraińców uciekających przed rosyjskimi bombami, nagle dowiadują się z ust ukraińskiego prezydenta, że uciekinierzy, których do siebie przyjęli, mogą stać się zagrożeniem, jeśli nie zostaną spełnione postulaty władz ukraińskich. Oczywistym jest, że po takiej groźbie, ludzie zaczną patrzeć podejrzliwie na ukraińskich uchodźców i zadawać sobie pytanie, co złego mogą oni zrobić. I w zależności od dotychczasowych doświadczeń w relacjach z Ukraińcami, odpowiedzi mogą być różne: od mniej do bardziej przerażających.

Nie muszę chyba wyjaśniać, że w Polsce, która doświadczyła już ukraińskiego bestialstwa, skojarzenia będą raczej jednoznaczne, czyli Rzeź Wołyńska. To są oczywiste mechanizmy psychologiczne. Ukraińcy pokazali nam już do czego są zdolni, a jeśli ktoś jeszcze o tym nie wie, niech przeczyta książkę Jacka Międlara pt. „Sąsiedzi. Ostatni świadkowie ukraińskiego ludobójstwa na Polakach”.

Jeszcze niedawno polski mainstream snuł wizję unii polsko-ukraińskiej, a prezydent Andrzej Duda wręczał prezydentowi Zełenskiemu Order Orła Białego. Dziś mamy polsko-ukraińską wojnę o zboże i sugestie Zełenskiego, jakoby Polska stawała po stronie Rosji. Jednocześnie Zełenski szantażuje Zachód ukraińskimi uchodźcami, którzy Bóg wie co zrobią, jeśli Ukraina nie dostanie tego, czego żąda. To pokazuje, że prezydent Ukrainy w ogóle nie liczy się z losem tych Ukraińców, którzy uciekli przed wojną. On ich z pełną premedytacją wykorzystuje jako straszak w negocjacjach z sojusznikami. A jeśli efektem tego będzie rosnąca niechęć do ukraińskich uchodźców, to tym lepiej. Dlaczego?

Wojna Ukrainy z Rosja jest wojną na wyczerpanie. I chociaż Ukraina otrzymuje od swoich sojuszników pieniądze i sprzęt wojskowy, to nie dostaje zasobu, bez którego takiej wojny wygrać się nie da, czyli ludzi. Rosja ma wielokrotnie większe zdolności mobilizacyjne niż Ukraina. Prosty rachunek pokazuje, że prędzej to Ukraina nie będzie miała kim walczyć.

Dlatego jeśli wojna ma trwać, to z punktu widzenia ukraińskich władz lepiej, żeby ukraińscy uchodźcy wrócili do kraju i poszli na front niż siedzieli za granicą i śpiewali „Czerwoną kalinę”. Jeśli zatem nastroje antyukraińskie wymuszą na nich powrót, to takie nastroje są jak najbardziej pożądane. A jak je wzniecić? Można np. ogłosić, że ukraińscy uchodźcy są piątą kolumną. I to zrobił Zełenski podczas wywiadu dla „The Economist”.

Poddaję to pod rozwagę wszystkim egzaltowanym ukrainofilom, którzy budują zamki na piasku, a przeciwników takiej utopijnej strategii nazywają „ruskimi onucami”. Polityka to nie są sentymenty, a polityka w wydaniu ukraińskim jest tego najlepszym przykładem. Jeśli Zełenski posuwa się do szantażu wobec sojuszników i do tego szantażu wykorzystuje miliony ukraińskich uchodźców, to miejcie świadomość, że taki człowiek nie cofnie się przed niczym.

Zełenski stara się wciągnąć Polskę, jako kraj NATO, do bezpośredniej wojny z Rosją. A czułe serduszka polskich ukrainofilów są mu w tych próbach wielkim sprzymierzeńcem. Dlatego polscy ukrainofile są zagrożeniem dla Polski. Bo zagrożeniem są ich próby wmówienia Polakom, że jesteśmy na tyle silni, zwarci i gotowi, aby pokonać Rosję. Nie jesteśmy! I to jest fakt, a nie ruska propaganda. Nie dajcie sobie wmówić, że warto, aby Polacy umierali za Kijów! Nie wolno do tego dopuścić!

Skandal! Uczony – a śmiał habilitację zrobić ! A do pisania sprawozdań, propozali! Pilnować procedur! Za habilitację – wyrzucić do kontenera. SGGW…

Skandal! Uczony – a śmiał habilitację zrobić ! A do pisania sprawozdań, propozali! Pilnować procedur! Za habilitację – wyrzucić do kontenera. SGGW… Magnificencjo, to dzieje się w Katedrze  Edukacji i Kultury…

STEFAN TRUSZCZYŃSKI: stefan-truszczynski-za-habilitacje-do-kontenera

W tej sprawie dowód na to, że nie jest wielbłądem ma przedstawić nie ta osoba, która to powinna zrobić For. HBStefan TruszczyńskiPan Andrzej Korczak, doktor habilitowany, adiunkt z 14-letnim stażem w Szkole Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, wykładowca, autor wielu prac naukowych wydawanych w Polsce i za granicą, za kilka dni, 5 października 2023 r. będzie miał do wyboru – albo potulnie opuścić od dziewięciu lat zakwaterowanie w uczelnianym hotelu o nazwie „Eden”, albo wyprowadza go w asyście komornika i policji jak pospolitego przestępcę, może i w kajdankach, gdzieś pod most albo i do kontenera.

Powinny to sfilmować kamery niezależnych mediów choćby dlatego, że sprawa werdyktu sądowego czy pan Korczak jest czy już nie jest pracownikiem SGGW zakończona jeszcze nie została. Sąd Pracy (sygn. akt VIIP 5820) nie wysłuchał świadków zgłoszonych przez naukowca. Po prostu precz! Na bruk, bo tak chcą przełożeni pana Andrzeja Korczaka. A powód? Przeglądam historię „choroby”. To egzemplifikacja gangreny, nepotyzmu z korupcją, mafijnej solidarności środowiska, które nie rangą dokonań naukowych a źle pojmowaną solidarnością zmowy wyrzuca człowieka poza nawias pracy i życia. Jeszcze niedawno jednego ze swoich.

Bo ten śmiał nie podporządkować się, z a k a z o w i   robienia i zrobienia habilitacji. Adiunkt nie posłuchał i zrobił to w Polskiej Akademii Nauk. Wbrew „woli” swojej przełożonej zajmującej się sprawami etyki a konkretnie mobbingu.

Zanim 5 października kamery zostaną ustawione pod Edenem chciałbym jeszcze zapytać władz całej tej przecież ważnej, historycznej w końcu uczelni polskiej, czy naprawdę nic nie wiedzą o skandalu, który się szykuje.

Magnificencjo, to wszystko dzieje się w Katedrze  Edukacji i Kultury, z której osoby odpowiedzialne kandydują właśnie do krajowych gremiów decyzyjnych o edukacji naukowej.

Przez decyzyjne  ośrodki nauki polskiej przechodzą raz po raz tsunami. Tacy jej niszczyciele jak np. panowie Giertych i Gowin, po krótkiej burzy odpływają w siną dal. A polska nauka odnotowywana jest w światowych rankingach na ostatnich miejscach. Nie może odbić się od dna. Wysyp beznadziejnie słabych z założenia tzw. wyższych uczelni został wprawdzie trochę ograniczony do ok. 300 w skali kraju. Te przystanki dla wędrujących rzesz wielo-etatowych wykładowców, pseudo-profesorów to był przerost ambicji regionalnych. Cierpiały także futrzaki. Ratunkiem dla gronostajów była decyzja, że nie muszą być stroje rektorów i wielkiej rzeszy prorektorów ozdabiane futrem żywotnych, łaskawie zgodzono się, że te kapoty mogą być sztuczne.

Nie ma natomiast kary dla plagiatorów i miernot, a  tych jest zatrzęsienie. Polecam pracę pogromcy plagiatorów pana dr Marka Wrońskiego.

Jest żądanie: więcej pieniędzy na naukę! Jaką naukę? Gdzie wyniki? To wszystko dzieje się tak od lat. Przykład z SGGW: kara za pracę. Pomiatanie, mobbing przez określających się jako humaniści. Bez żenady, bez wstydu. Zakorzenione jest prawo do przeciętności i wzajemnego popierania w środowisku. o wszystko nie budzi już odrazy. Skąd to przyszło? Jak temu zaradzić?