Pod rządami tego gangu może być tylko gorzej.

‘Nigdy nie jest tak źle, by nie mogło być gorzej’.

Był Zbigniew Rau szefem MSZ i za jego rządów blokowane były konta ambasady FR, a rosyjski ambasador Siergiej Andriejew nie był chroniony przed atakami ukraińskich nacjonalistów. A teraz mamy Sikorskiego, który już zdążył się wypowiedzieć mniej więcej tak: ‘Skoro Putin nie rozumie zwyczajnej mowy, to powinny przemówić do niego z Kijowa rakiety dalekiego zasięgu’. Mógł ambasador Andriejew nie czuć się bezpiecznie w Warszawie, teraz my możemy mieć obawy, że cierpliwość Kremla może mieć swój koniec.
 
Marszałkowała Elżbieta Witek, wyciszając mikrofon nieprawomyślnym posłom i sypiąc Braunowi słone kary porządkowe jak policjant 100-złotowe mandaty za nienoszenie szmaty na twarzy. Mamy teraz złotoustego Hołownię, który uwierzył, że jest faktycznie drugą osobą w państwie, a właściwie pierwszą, bo co tam Duda. Nadzwyczaj zadowolony z siebie podejmował ważkie decyzję na podstawie interpretacji paragrafów, interpretacji, które były mu wygodne, co powodowało dalszą destrukcję państwa.
 
Premierował Morawiecki, wprowadzając zaoceaniczne polecenia w zakresie covida, a także prowadząc skrajnie pro-ukraińską i antyrosyjską politykę. Nie były to dobre rządy dla Polski. Przyszedł więc, a właściwie wpadł jak bomba, Donald Tusk z gotowym planem zemsty politycznej i rozwalenia ‘niecywilizowanego’, PiS-u. Nie mógł krytykować poprzedników za covidowe przekręty, bo PO uczestniczyła w tym cyrku. Nie było też możliwości, by zarzucić PiS-owi rozrzutność w obdarowywaniu reżimu kijowskiego, bo Platforma popierała te działania.
 
Tusk narzucił więc wojnę w obronie ‘państwa prawa’. Mgliste to pojęcie ‘państwo prawa’ i niezrozumiałe dla społeczeństwa, które obserwując (z zapartym tchem zresztą) te zmagania na interpretację przepisów, mogło na ogół utwierdzić się tylko w swych partyjnych sympatiach.
 
 
Zygmunt Białas

Pod rządami tego gangu może być tylko gorzej. O ile ten poprzedni gang prawie wszystko “spatałaszył” , ten nas z pewnością wykończy! MK

https://zygumntbialas.neon24.net/post/174839,co-sie-dzieje-w-polsce-13-01-2024

Katastrofa polityczna ze znamionami farsy.

Katastrofa polityczna ze znamionami farsy. PO rekonstruuje zachowania PiS [FELIETON]

Andrzej Krajewski dziennik

Jarosław Kaczyński, Donald Tusk
Jarosław Kaczyński, Donald Tusk / PAP / Paweł Supernak

Przed III RP widać trzy drogi na przyszłość. Tą pierwszą, czyli ścieżką prawnego chaosu już kroczymy. Jednak wcześniej czy później mogą pozostać tylko dwie: reset konstytucyjny lub rządy przy użyciu przemocy.

Od wielu tygodni śledzenie medialnych treści, wiąże się z bólem znoszenia ich sztampowości. Im bardziej konflikt polityczny w Polsce się nasila, tym mocniej są ona wtłoczone w jeden schemat. Wszystko co pisane lub mówione sprowadza się do udowadniania racji obozu politycznego, z którym dany dawca treści sympatyzuje lub dla którego pracuje. Zwykle czyni to z tak wielką wiarą w skuteczność swego przekonywania, iż winna ona w końcu wystrzelić w kosmos całe Tatry.

Tymczasem nie jest w stanie podnieść w górę nawet o procent w sondażowych słupkach poparcia dla partii mającej rację. Jedynie co się podnosi, to poczucie dopieszczenia twardych elektoratów, ponieważ charakterystyczną a zarazem główna cechą ich sposobu myślenia stanowi niezachwiane przekonanie o posiadaniu racji (i to stuprocentowej).

Przyczyny i konsekwencje

Dlatego też poniższe rozważania mogą okazać się dla Ciebie – Drogi Czytelniku trudne do zdzierżenia emocjonalnego. Zupełnie bowiem nie będą odnosiły się do racji, nimi szermowały, ani tym bardziej wskazywały kto ma rację. One będą o konsekwencjach, jakie mogą Cię czekać, no i trochę też o przyczynach.

Aby wyjaśnić, o co chodzi może posłużmy się tu prostym przykładem. Otóż przez Niemcy a następnie inne kraje Europy Zachodniej w XVI w. przetoczyła się fala wojen religijnych. Jeśliby dokładnie się wczytać w ich szczegółowych przebieg, byłaby szansa znalezienia odpowiedzi, kto miał w nich rację. Istnieje taka ewentualność. Jednak dziś właściwie nikt się w to nie bawi, bo istotne dla badaczy są przyczyny wybuchu konfliktu a następnie jego konsekwencje, czyli liczba zabitych, zniszczenia, zmiany na mapie politycznej, wytyczenie nowego kierunek biegu dziejów, itp. Kto posiadał podczas wojen religijnych rację, obecnie prawie nikogo nie obchodzi. Stało się to bowiem rzeczą bez znaczenia. Choć przecież owe racje zmieniły Europę nie do poznania. Tak to bywa z katastrofami politycznymi, iż na koniec zauważa się głównie ich konsekwencje.

Wszelkie znamiona farsy

W przypadku naszej nosi ona nadal wszelkie znamiona farsy. Po przejęciu władzy Platforma Obywatelska rekonstruuje zachowania PiS-u, acz z akcentami, że ma być szybciej i mocniej. PiS z kolei postanowił zrobić rekonstrukcje KOD-u, włącznie z przejęciem hasła: “Konstytucja! Konstytucja!” (zapewne wkrótce noszonego na koszulkach). Dobrze, że choć na niwie ornitologicznej zdołano utrzymać różnice tożsamościowe i na czwartkowej demonstracji tłum odnosił się słownie do “rudej wrony” a nie “kaczora dyktatora’.

Jednak w tym teatrze przesady, w którym obie strony oskarżają się o najcięższe zbrodnie, choć na bitewnym polu nie padł jeszcze nawet jeden prawdziwy trup, mignęła znów zapowiedź nowego. I nie chodzi wcale o skazanie przez sąd Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, a następnie umieszczenie ich za kratami. Tym nowym jest wkroczenie policji do Pałacu Prezydenckiego. Oto aparat państwa podległy rządowi wykorzystał to, że ma prawo użycia przemocy i tą drogą wyegzekwował posłuszeństwo. Realizując nakazy ministra spraw wewnętrznych oraz oczekiwania premiera. Przy czym obaj mogą powiedzieć, iż dokonali egzekucji wyroku sądu, więc są czyści. I tu mamy sedno sprawy, a także symptom nadciągającego, prawdziwego kryzysu.

Bezpieczniki diabli wzięli

Mianowicie w państwie prawa fakt, że posiada ono monopol na przemoc, rodzi bardzo zminimalizowane niebezpieczeństwa. Władzy wykonawczej patrzą na ręce media, niezawisłe sądy dają szansę obywatelom do obrony swych indywidualnych praw, a w razie większych nadużyć na straży równowagi władzy stoi jeszcze Sąd Najwyższy i Trybunał Konstytucyjny. Wreszcie to, że III RP jest demokracją, w które rządy sprawuje większość, szanująca i przestrzegająca prawa mniejszości, zabezpiecza konstytucja.

Tymczasem prawie wszystkie te bezpieczniki diabli wzięli. Sędziowie biorą udział w życiu politycznym i otwarcie wspierają obozy, z którymi czują się związani. TK stracił autorytet i legitymizację, a rząd przecież w praktyce nie musi publikować jego wyroków w dziennikach ustaw. W Sądzie Najwyższym izby otwarcie walczą ze sobą. Co do konstytucji, to solidarnym wysiłkiem prawników z obozu prawicowo-narodowego, zastąpionych obecnie przez jurystów obozu liberalno-lewicowego jest ona od 2015 r. coraz mocniej “prostytuowana’. Co śmieszniejsze w imię ratowania państwa przez nierządem.

W II RP proces ten ostatecznie dokończył Józef Piłsudski. W wywiadzie udzielonym Bogusławowi Miedzińskiemu 26 sierpnia 1930 roku Marszałek ujął go dosadnymi słowami: A ja tego, proszę pana, nie nazywam konstytucją, ja to nazywam konstytutą. I wymyśliłem to słowo, bo ono najbliższe jest do prostytuty. Wprawdzie jak trafnie zauważał: Ten system nałamywania konstytucji do różnych potrzeb czynić musi z konstytucji zwyczajną dziewkę, Przy czym oskarżając o to opozycję, sam najczęściej owo “nałamywanie” uskuteczniał. Tak zwiększając swój zakres władzy.

Wreszcie jest okazja do rewanżu

Obecnie proces dokończenia “prostytuowania” konstytucji następuje po przez: “czytanie z jej ducha” (cytując najnowszą modę). Czyni to ta cześć środowisk prawniczych, którym najbardziej zaleźli za skórę koledzy ze studiów: doktor nauk prawnych Jarosław Kaczyński, doktor nauk prawnych Andrzej Duda oraz absolwent Wydziału Prawa i Administracji UJ mgr Zbigniew Ziobro. Wreszcie jest okazja do rewanżu. Tyle tylko, że znajdująca się u szczytu powodzenia w III RP grupa zawodowa nie dostrzega zguby, jaką szykuje sobie i nam.

Jako, że organy ferujące ostateczne wyroki na podstawie obowiązującego prawa są albo sparaliżowane albo zdyskredytowane albo nieuznawane przez nowy rząd oraz inne organy sądowe, mamy festiwal interpretacyjny. Każdy z obozów wysyła własnych prawników do interpretowania, a media zapraszają ich oraz własnych. Po czym każdego dnia dostajemy nowe odsłony tej zabawy. Obserwując jej uczestników można odnieść wrażenie, iż szczerze wierzą w sprawczą moc swych wykładni. Choć otrzymują odpowiedzi w postaci kontr-interpretacji tworzone przez kolegów ze studiów, równie mocno wierzących w to samo ale znajdujących się po drugiej stronie barykady.

Połączenie seansu spirytystycznego z gwałtem

Widzimy więc grupę zawodową, święcie przekonaną o swym znaczeniu oraz wpływie na władzę, choć w realu zamienia się ona w narzędzie użytkowe. Media sięgaj po nią, bo stała się trwałym elementem spektaklu. Politycy zaś nie po to, żeby wiedzieć co jest zgodne z prawem, lecz żeby legitymizować swe działania. Dostając od prawników coś na kształt rozgrzeszenia na piśmie, wystawianego jeszcze przed popełnieniem grzechu. Na samym końcu tego procesu następuje regularne robienie wykładni z ducha konstytucji. Czyli próba kreatywnego połączenia seansu spirytystycznego z gwałtem.

Obecnie potęguje to chaos w strukturach państwa. Ale rząd aby nie skompromitować się w oczach wyborców musi rządzić. Skoro więc całość władzy sądowniczej zmierza w stronę zawieszenia się, kuszącym narzędziami rządzenia stają się interpretacje oraz aparat przemocy. Dużo bardziej, niż próba zaprowadzenia porządku przy użyciu ustaw przyjętych przez Sejm i Senat, bo to wymaga czasu i akceptacji prezydenta.

Tusk dostał przyzwolenie twardego elektoratu

Przejęcie TVP oraz wejście policji do siedziby oficjalnej głowy państwa zademonstrowały moc sprawczą rządu Donalda Tuska. Jednak utrwalenie tego wymaga aby czynić to samo znów i znów, ilekroć władza natrafi na opór. Tusk dostał na to przyzwolenie swego twardego elektoratu. Ale akcja rodzi reakcję. Była nią olbrzymia mobilizacja wyborców PiS-u i ich czwartkowa manifestacja. Nota bene aresztowanie Kamińskiego i Wąsika stało się formą spłacenia długu za komisje do spraw badania wpływów rosyjskich. Forsując ten pomysł Kaczyński zmobilizował elektorat opozycji do marszu 4 czerwca w Warszawie. Udał się on znakomicie i okazał dawką tlenu dla słabnącej wówczas Platformy. Teraz Tusk jednym kopniakiem wybił elektorat PiS-u z depresji i letargu, zmuszając do walki w obronie swego stronnictwa. Już widać, iż ta walka potęguje strach wyborców PO. Zatem są oni skłonni dać rządowi jeszcze większe przyzwolenie na przemoc.

Co nakaże instynkt samozachowawczy?

Na końcu tej spirali znajduje się mała transformacja ustrojowa. Mianowicie obecna władza może dojść do punktu, w którym przegranie wyborów wiązać się będzie z groźbą długoletnich wyroków dla jej przedstawicieli. A te z dziką radością zechce egzekwować obecna opozycja – jeśli zwycięży. Zatem instynkt samozachowawczy nakaże robić wszystko, co możliwe aby kolejnych wyborów prezydenckich a następnie parlamentarnych nie przegrać. W państwie prawa oznacza to robienie wszystkiego co możliwe w ramach obowiązującego prawa. Ale III RP właśnie pozbywa się bezpieczników. Prawo zastępują interpretatorzy do wynajęcia.

Tutaj aby nie przedłużać, należy zakończyć dalsze dywagacje. Każdy kto chce bliżej sobie przypomnieć, jak bywało w PRL, czy też poczytać o przykładach upadaniu demokracji w krajach europejskich lub innych częściach świata, ma do dyspozycji ogromną liczbę lektur. Przy okazji należy nadmienić, że są to znakomite poradniki co czynić podczas takowej transformacji ustrojowej. Władzy podpowiadają, jak łamać opór opozycji, kogo uwięzić, a kogo torturować lub zabić. Opozycji jak się bronić, kiedy bardziej opłaca się pokojowy sprzeciw, a kiedy odpowiedzenie przemocą na przemoc lub otwarta rebelia. Mnóstwo w takich książkach krwistych historii. Miłej lektury.

Reset konstytucyjny zamiast rewolucji

Jej zaletą jest inspirowanie do myślenia o alternatywnej drodze. Zwłaszcza, że w polskich realiach na szczęście nie wydarzyło się jeszcze nic, co mogłoby ją definitywnie zablokować, a widmo przemocy nadal jedynie straszy. Przywrócić w pełni sprawne bezpieczniki, dające gwarancję istnienia jasnego prawa oraz jego przestrzegania, może już tylko reset konstytucyjny. Zmiany ustawowe, nawet jeśli zyskałby akceptację prezydenta, nie naprawią skali zniszczeń. A poza tym jak uczy życie, to co zrobiono ustawą, da się odkręcić inną ustawą. Zatem należałoby na nowo określi kształt i rolę Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego, KRS i zresetować je, zmieniając zapisy w konstytucji. A następnie wybrać nowe składy.

Tak przełomowych działań nie da się oczywiście wykonać bez wcześniejszych, żmudnych negocjacji między obu kluczowymi obozami politycznymi, dobrej woli każdej ze stron oraz zręcznych pośredników. Rozwiązanie tego rodzaju nie ma nic wspólnego ze sprawiedliwością, uczciwością, a zwłaszcza posiadaniem racji. Osiągnięcie sukcesu jest bowiem możliwe jedynie gdy następuje zabezpieczenie interesów obu stron różnorakimi gwarancjami prawnymi. A następnie takim doborze kadr do resetowanych instytucji, by były akceptowalne przez jednych i drugich. Nie o wszystkich szczegółach dealu informuje się też obywateli, a zwłaszcza własnych wyborców, bo ze zrozumieniem bywa różnie.

Lepsze to od chaosu czy rządów przemocy

Przy wszystkich wadach lepsze to od chaosu lub rządów przemocy. Na temat Okrągłego Stołu możne mieć przeróżne opinie, lecz po nim przez ostatnie 35 lat Polacy mogli korzystać z takiego zakresu: wolności, bezpieczeństwa i możliwości bogacenia się, o jakich przez kilkaset lat mogli jedynie pomarzyć nasi przodkowie.

Patrząc na ludzi uwikłanych w polską politykę to ci, przed którymi szansa na 20-30 lat (albo i więcej) kontynuowania w niej kariery, to sprawiają wrażenie osób zdolnych wynegocjować reset konstytucji, mimo wszystkiego co ich dzieli. Zwłaszcza jeśli zostaną dobrze ku temu zmotywowani. Zaś szanse na motywację w postaci wojny na wschodzie, coraz bliżej polskich granic oraz pogłębianie się kryzysu politycznego w krajach Unii z Niemcami na czele, są coraz większe.

Dwie przeszkody pokojowego rozwiązania

“Memento morii” to jest naprawdę bardzo dobry tekst motywacyjny (kto ostatnio oglądał pewien dobry, polski serial komediowy wie o co chodzi) dla polityka. Zwłaszcza, gdy ma wystarczająco żywą wyobraźnię, by sobie zwizualizować, co może go czekać wraz z bliskimi, gdy diabli wezmą już nie porządek prawny ale całą III RP.

Jednak gdy w końcu po miesiącach kryzysu politycznego wszystkie okoliczności zaczną sprzyjać zrobieniu porządków przez zmianę konstytucji, na drodze ku temu stać nadal będą dwie przeszkody na dziś nie do przezwyciężenia. Jedna nazywa się Jarosław Kaczyński, a druga Donald Tusk.

Na bezrybiu i rak ryba

Na bezrybiu i rak ryba

Izabela Brodacka 13 stycznia 2024

Była rzecznik praw obywatelskich, była sędzia NSA oraz TK Ewa Łętowska zapytana czy użycie Kodeksu Spółek Handlowych do przejęcia i likwidacji TVP, PR i PAP było zgodne z prawem odpowiedziała: „ Z braku laku dobry i opłatek”. Mój komentarz na temat takich jak pani Łętowska autorytetów też pochodzi ze skarbca ludowych mądrości: „На безптичу и жoпа соловей” co się na język polski tłumaczy: „Na bezrybiu i rak ryba”. Jak przewiduje kodeks tłumacza przysłów i związków frazeologicznych nie tłumaczy się dosłownie i lepiej niech tak zostanie.

W tym rzecz, że w większości zagadnień społecznych i prawnych społeczeństwo polskie ma do dyspozycji jako ekspertów tylko takie jak pani Łętowska słowiki zastępcze, a właściwie ryby zastępcze czyli jak ja to mówię „wyroby czekoladopodobne”. Taki też jest skład obecnego (nie)rządu. Minister edukacji nie zna się na edukacji, minister obrony narodowej nie zna się na wojsku, minister zdrowia nie zna się na medycynie, a premier nie zna się na niczym. Sam kiedyś mówił, że gdyby nie wejście w politykę uczyłby historii w szkole podstawowej w Kościerzynie. Dlaczego w Kościerzynie nie pamiętam choć słyszałam to na własne uszy. Przyjaźniłam się z niektórymi chłopcami ze „Świetlika” gdy nikt w najśmielszych marzeniach nie przypuszczał, że którykolwiek z tych zwykłych robotników wysokościowych będzie rządził krajem i uczestniczyłam czasem w ich firmowych imprezach. Tusk w „Świetliku” odgrywał rolę marginalną i jego praktycznie nie znałam. Być może nie docenialiśmy jego prawdziwej roli.

Jak podała Rzeczpospolita szefem Orlenu ma zostać Elżbieta Bieńkowska. Bieńkowska zasłynęła komentarzem: “ale jaja, ale jaja, ale jaja” do uzyskanej od Pawła Wojtunika ( szef CBA za rządów PO-PSL) informacji o dokonanym na polecenie obecnego ministra kultury Sienkiewicza prowokacyjnym podpaleniu budki pod rosyjską ambasadą w czasie marszu Niepodległości w 2014 roku. Twierdziła też, że „za 6 tys. złotych pracuje tylko idiota albo złodziej”. [to było przed galopująca inflacją, złotówka warta była obecnych dwie do trzech. md]

Informacja o zatrudnieniu Bieńkowskiej na tym stanowisku to kolejne posunięcie mające na celu obniżenie wartości Orlenu. Ustawa o utrzymaniu zamrożenia cen energii, na które ma się złożyć jedynie Orlen w kwocie 15 miliardów złotych i do której w niejasny sposób dołączono część dotyczącą wiatraków spowodowała obniżenie rynkowej wartości spółki o 5,5 miliarda złotych. Informacja, że prezesem spółki ma zostać taka potęga intelektu jak Elżbieta Bieńkowska może dla wartości Orlenu okazać się katastrofalna.

Rząd Tuska znów obrał sobie za cel obniżanie wartości największych polskich aktywów i spółek, aby było łatwiej je sprzedać. To było już przerabiane w latach 90-tych poprzedniego wieku i za rządów PO-PSL w naszym stuleciu. Można by to traktować jak postępowanie głupiego Jasia, który zarzyna kurę znoszącą złote jajka lecz niestety jest jeszcze gorzej. Zarżnięcie kury jest właściwym zadaniem głupiego Jasia, któremu wrogowie gospodarza wypłacą za to kilka judaszowych srebrników. Do zarżnięcia kury, czy podpalenia stodoły głupi Jaś najlepiej się przecież nadaje.

Natomiast sam Sienkiewicz prezentujący się w rozmowach nagranych przez kelnerów jak prawdziwy menel ma najlepsze w tym rządzie kwalifikacje na ministra kultury. Polecenie podpalenia budki też potwierdza jego wysokie kwalifikacje moralne i zawodowe. Idąc dalej tym tropem – komendantem głównym policji powinna zostać babcia Kasia znana z szacunku do polskiego munduru a stanowisko komendanta straży granicznej powinna objąć Barbara Kurdej Szatan, wyjątkowo lubiana przez funkcjonariuszy tej straży.

Ten ponury żart jest bardzo bliski prawdy. Ministrem spraw zagranicznych został Radosław Sikorski, który zasłynął kilkoma niezwykle dyplomatycznymi wypowiedziami. Między innymi określając relacje polsko amerykańskie jako robienie Amerykanom przez Polaków laski oraz dziękując Amerykanom za wysadzenie gazociągu Nord Stream. Godnym swojego szefa wiceministrem spraw zagranicznych został Władysław Teofil Bartoszewski syn Władysława Bartoszewskiego. Teofil Bartoszewski nie oczyścił się nigdy z zarzutu obrabowania swego ojca chrzestnego, potomka kresowej rodziny ziemiańskiej, historyka sztuki Andrzeja Stanisława Ciechanowieckiego (herbu Dąbrowa). Ciechanowiecki zapłacił Teofilowi za studia w Cambridge, chciał go nawet usynowić. Ciechanowski założył dwie fundacje – Fundację Zbiorów im. Ciechanowskich, która wyposażyła Zamek Warszawski w ponad 3000 dzieł sztuki, oraz prywatną fundację Non Omnis Moriar do której przekazał swój własny majątek.  Władysław Teofil Bartoszewski założył swoją spółkę Max &Max Limited i za pieniądze Ciechanowieckiego bez jego wiedzy i zgody zakupił dla tej spółki kilka apartamentów w Warszawie. Kiedy jego dobroczyńca odkrył oszustwo i zażądał zwrotu mieszkań Bartoszewski sprzedał je obcym osobom. Prezesem spółki została żona Bartoszewskiego, przekazał jej wszystkie udziały  a w 2019 roku spółkę rozwiązano. Ciechanowiecki umarł w 2015 roku zobowiązując przed śmiercią fundację imienia Ciechanowieckich do walki o odzyskanie skradzionego majątku, który sąd wycenił na 17 milionów złotych. Co ciekawe obszernie pisała o tej sprawie Gazeta Wyborcza  z dnia 21 czerwca 2021 roku. Nadmieniam o tym przez tak zwaną ostrożność procesową. O zasługach ojca Teofila w szkalowaniu Polski i Polaków nie warto nawet wspominać. Za niemieckie pieniądze Władysław Bartoszewski gotów był twierdzić, że w czasie okupacji bardziej bał się Polaków niż Niemców, poza tym zasłynął jako autor bon motu, w którym nazwał Polskę „ brzydką panną bez posagu”.

4 stycznia 2024 roku chór zastępczych autorytetów (czyli zastępczych słowików) w liczbie 23 sztuk wystąpił do nowych władz z apelem o utrzymywanie prawdziwej ich zdaniem wersji historii. Właściwej to znaczy takiej, w której bohaterem narodowym ma nadal być donosiciel Wałęsa, a żołnierze wyklęci mają być zapomniani. Podpisani chcieliby żeby nowe władze potwierdziły ich bohaterstwo być może specjalną uchwałą. Nie warto wymieniać ich nazwisk.

Jaki pan taki kram.

Do trzech cnót

Gdy kruczo kracze przyszłość czarna

Wiatr dziejów niesie wilczy zew

Gdy mnie ścierają czasu żarna

Na szczyptę mąki, stertę plew

Gdy na ołtarzu wielkiej bzdury

We mgle kadzideł prawda mrze

Ty, co przenosić możesz góry

Ty, wiaro, nie opuszczaj mnie

Gdy sens istnienia z rąk umyka

I w czarną dziurę wpada świat

Gdy coraz szybciej zegar tyka,

a garb starganych ciąży lat

Gdy krąg Fortuny martwo stoi

I czarno-biało nawet śnię

Gdy koń już dawno w murach Troi

Nadziejo, nie opuszczaj mnie

Gdy w ludzkie serca lodem skute

Daremnie wcieram uczuć maść

Gdy mi po cichu szyje buty

Ten, z którym konie mogłem kraść

Gdy uśmiech każe wietrzyć zdradę

Gdy szukam fałszu w każdej łzie

Gdy dzień po dniu nasiąkam jadem

Miłości, nie opuszczaj mnie

Nie tylko zboże i oleje. Cukier. Kolejny sektor polskiego rolnictwa zagrożony przez Ukrainę

Nie tylko zboże. Kolejny sektor polskiego rolnictwa zagrożony przez Ukrainę

12.01.2024 nczas/nie-tylko-zboze

Cukier
Cukier. Zdjęcie ilustracyjne / Foto: Pixabay

Krajowa Rada Izb Rolniczych twierdzi, że polskiej branży cukrowej poważnie zagraża ukraiński cukier. 10 stycznia skierowała apel do resortu rolnictwa, by wstrzymany został import tego produktu na nasz rynek.

Według Rady Polska wciąż jeszcze jest jednym z głównych graczy, jeśli chodzi o produkcję cukru w Unii Europejskiej. Co roku produkujemy bowiem 2 miliony ton surowca, co daje trzecie miejsce – za Francją i Niemcami. 75 proc. produkcji trafia na rynek wewnętrzny.

Polskiej branży cukrowej zagraża jednak Ukraina. Rada bije na alarm, że chodzi o „ilości, które destabilizują równowagę rynkową”. Tylko na przełomie lat 2022/2023 zakres importu surowca z Ukrainy wzrósł do 400 tys. ton. W tym roku ma zaś wzrosnąć o prawie drugie tyle – bo do 700 tys. t. W 2025 r. import może już przekraczać 1 mln t.

To zaś spowoduje, że produkcja w Polsce przestanie się opłacać. „Konieczne jest natychmiastowe wprowadzenie embarga na cukier sprowadzany z Ukrainy, co pozwoli na częściową ochronę polskiego rynku cukru” – wskazano.

Zdaniem KRIK, jeśli nic w zakresie importu się nie zmieni, może to doprowadzić nawet do całkowitej zapaści sektora w Polsce. Ukraińscy producenci nie muszą bowiem zachowywać wszelkich unijnych norm „ekologicznych” i jakościowych, a więc mogą oni znacznie obniżyć ceny. Obowiązują one natomiast – podobnie jak w przypadku zboża – polskich producentów. A to oznacza, że nie ma tu uczciwej konkurencji.

„Mając na uwadze problemy związane z nadmiernym i niekontrolowanym importem zbóż, rzepaku i kukurydzy z Ukrainy, m.in. spadek opłacalności ich produkcji dla polskich rolników i wprowadzanie dopłat do sprzedanych towarów, samorząd rolniczy wnosi o niezwłoczne przeciwdziałanie powtórzeniu się podobnej sytuacji na rynku buraków cukrowych” – napisano w apelu.

Ogromne ilości “oleju technicznego” z Ukrainy wlewają do Polski. Tu nikt się do niego nie przyznaje…

Ogromne ilości oleju technicznego z Ukrainy wlewają do Polski. Tu nikt się do niego nie przyznaje…

W ciągu dwóch lat import spożywczego oleju słonecznikowego surowego z Ukrainy wzrósł 22 RAZY [ 2163 proc].

—————————————

Jacek Frączyk 12 stycznia 2024, businessinsider/ogromne-ilosci-oleju-technicznego-z-ukrainy-wplywaja-do-polski

Olej z Ukrainy skutecznie zbił ostatnio ceny na półkach sklepowych w Polsce. Importuje się go w o wiele większych ilościach niż przed wojną, a do tego poważnie staniał w porównaniu do sytuacji sprzed 12 miesięcy. Co ciekawe, nie tylko olej spożywczy wlewa się do nas szerokim strumieniem, ale i techniczny. Postanowiliśmy sprawdzić, kto jest importerem i do jakich celów ma być wykorzystany.

Import oleju technicznego z Ukrainy wzrósł skokowo
Import oleju technicznego z Ukrainy wzrósł skokowo | Foto: Krivosheev Vitaly / Shutterstock
  • Jadalny olej z Ukrainy obniżył ceny w sklepach w Polsce i importowany jest w dużych ilościach
  • Sprowadzamy jednak olbrzymie ilości oleju niezdatnego do spożycia, technicznego. Import wzrósł w ub.r. o 31 proc. rok do roku
  • Część sprowadzonych olejów technicznych jest deklarowana jako cel paszowy. Część może trafiać do produkcji biokomponentów do paliw, ale największy kupujący się nie przyznaje

Ceny oleju na sklepowych półkach spadły w ostatnim czasie. Według danych GUS w listopadzie olej rzepakowy był tańszy o 11,2 proc. rok do roku. Urząd podaje, że za litr płaciło się w Polsce średnio 9,56 zł, podczas gdy rok temu było to 12,54 zł. To i tak wysokie ceny w porównaniu z tym, co widać w promocjach sieci marketów.

Pisaliśmy w listopadzie, że w licznych wtedy promocjach można było kupić olej nawet za 2,99 zł. Bez najmniejszej trudności można było znaleźć w ofertach sieci marketów olej poniżej 6 zł. Podobnie zresztą jest obecnie.

W Lewiatanie olej słonecznikowy jest do 17 stycznia w promocji po 5,55 zł, a w Lidlu do 13 stycznia za pięć litrów oleju rzepakowego zapłaci się 29,96 zł, czyli 5,99 zł za litr.

Powód niższych cen widać w statystykach importu GUS. W ciągu dwóch lat import spożywczego oleju słonecznikowego surowego wzrósł z Ukrainy ilościowo o aż 2163 proc. Między styczniem a październikiem ub.r. sprowadzono go do Polski 157 tys. ton, co przekłada się na 157 mln litrowych butelek. https://pulsembed.eu/p2em/swUfPKTMt/

Co więcej, w 2023 r. cena importowa spadła o aż 41 proc. rok do roku do średnio 3,82 zł za litr, a w październiku do nawet 3,42 zł.

Olej techniczny wlewa się do Polski

Co ciekawe, bardzo wzrósł nie tylko import oleju jadalnego, ale też i oleju technicznego, czyli nieprzydatnego do spożycia, tj. niespełniającego unijnych norm. Pewnie ci, którzy pamiętają braki oleju za PRL nie wybrzydzaliby, ale taki olej nie powinien się pojawić na półkach sklepowych na terenie Polski.

A wjechało go w ciągu dziesięciu miesięcy 2023 r. aż 137 tys. ton, czyli o 31 proc. więcej rok do roku, po cenach wykazanych w deklaracjach celnych o 41 proc. niższych niż rok wcześniej. W październiku jego cena zeszła do średnio 3,66 zł za litr. https://pulsembed.eu/p2em/1b1qR-lHK/

Postanowiliśmy sprawdzić, gdzie ten olej trafia i do czego może być wykorzystany.

“Nie istnieje obowiązek wskazania w zgłoszeniu celnym sposobu wykorzystania olejów, które zaklasyfikowane zostały przez importera do kodów określających przeznaczenie »do celów technicznych lub przemysłowych«. Na podstawie analizy losowo wybranej próby zgłoszeń celnych (kodów Taryfy o przeznaczeniu technicznym lub przemysłowym), wskazać można, iż najczęstszym deklarowanym przeznaczeniem technicznym są cele paszowe. Inne deklarowane przeznaczenia to: produkcja pasty metalicznej, produkcja farb i lakierów oraz estry metylowe kwasów tłuszczowych (komponent biologiczny oleju napędowego)” — informuje Business Insidera Ministerstwo Finansów.

Innymi słowy, część sprowadzonych olejów technicznych spożyją krowy i świnie, a do naszych organizmów trafi tylko pośrednio, jeśli jemy mięso.

Spytaliśmy też dużego producenta olejów jadalnych, czy to on sprowadza tak duże ilości oleju technicznego. Czy można w ogóle taki olej doczyścić, żeby stał się jadalny i czy jest to praktykowane?

“Zakłady Tłuszczowe Bielmar […] nie importują i nie importowały oleju rzepakowego. Olej rzepakowy produkowany w naszym zakładzie produkowany jest z nasion rzepaku zakupionych od stałych polskich producentów. W przypadku oleju słonecznikowego kupujemy surowy olej importowany, który w naszym zakładzie podlega rafinacji. Olej ten nabywany jest od stałych dostawców. Olej słonecznikowy, który ma być wykorzystany do celów spożywczych musi posiadać i za każdym razem posiada świadectwo spełnienia wymagań zdrowotnych przez środek spożywczy przekraczający granicę” — podkreśla Bielmar w odpowiedzi.

“Z całą stanowczością oświadczamy, iż nie jest możliwe przekwalifikowanie, czy też przystosowanie oleju technicznego na olej, który może być wykorzystany do celów spożywczych, albowiem jak wskazaliśmy powyżej olej spożywczy musi on posiadać świadectwo spełnienia wymagań zdrowotnych przez środek spożywczy przekraczający granicę” — dodano.

Wiemy już, że “doczyszczanie” oleju technicznego z importu nie jest dopuszczalne i nie trafia on do nas w wersji spożywczej. A przynajmniej nie powinien. Pozostaje jeszcze wykorzystanie do produkcji paliw.

Dwa razy więcej bio w paliwach

Ministerstwo finansów informuje, że przerobienie na biokomponenty do paliw to jeden z celów importu oleju technicznego wpisywanych przez importerów. Producenci biokomponentów z pewnością potrzebują więcej surowca, bo od początku 2024 r. w paliwach w Polsce jest więcej biokomponentów. I to dwa razy więcej.

Nowe paliwo E10 zawiera już do 10 proc. biokomponentów. Pojawi się na stacjach, gdy wyczerpią się zapasy starego. Poprzednik zawierał biokomponentów do 5 proc. Dla użytkowników starszych samochodów może oznaczać to, że będą musieli zrezygnować z Pb 95 na rzecz droższej Pb 98. Wszystko z powodu przepisów, które mają na celu zmniejszenie emisji CO2 w sektorze transportu.

[—] Naturalnym podejrzanym o sprowadzanie dużych ilości oleju technicznego w celu przerobienia na paliwa byłby tu Orlen.

Orlen nie importuje oleju rzepakowego i słonecznikowego z Ukrainy” — to krótka, lakoniczna odpowiedź koncernu na nasze pytania.

W Grupie Orlen produkcją biokomponentów zajmuje się Orlen Południe (5 mld zł przychodów w 2022 r., 173 mln zł zysku netto). Spółka podaje, że biodiesel FAME produkuje w procesie transestryfikacji olejów roślinnych z metanolem, biodiesel RME jest produkowany z oleju rzepakowego, a biodiesel BIO100 na bazie olejów roślinnych.

Skoro nie Orlen to kto?

Poza Orlenem największymi producentami biokomponentów do paliw w Polsce są jeszcze: polska Komagra z Warszawy (2,6 mld zł przychodu w 2022 r., 38 mln zł zysku netto), polska Bioagra Oil z Tych (2,4 mld zł przychodu w 2022 r. i 167 mln zł zysku netto), holenderski ADM Malbork (1,5 mld zł obrotu w 2022 r. i 118 mln zł zysku netto), polska Bioagra z Warszawy (1,4 mld zł przychodów w 2022 r. i 78 mln zł zysku netto), polska BGW z Poznania (1 mld zł przychodów w 2022 r. 106 mln zł zysku netto) oraz słowacko-węgierska Envien Biopaliwa z Czechowic-Dziedzic (1 mld zł przychodów w 2022 r. i 73 mln zł zysku netto).

Autor: Jacek Frączyk, dziennikarz Business Insider Polska

==================================

mail:

Import z Ukrainy i tańszy eksport

Nie tylko chodzi o wzrost podaży od polskich producentów. Zwiększył się i to znacząco import z Ukrainy, ale też spadły ceny eksportowe krajowych producentów. W takiej sytuacji klient polski jest na wagę złota.

W ciągu dziewięciu miesięcy br. do Polski z Ukrainy sprowadzono aż 10,4 tys. ton jadalnego oleju rzepakowego z Ukrainy, czyli o 1082 proc. więcej rok do roku (+9,4 tys. ton rdr). Średnia cena importu to 3,6 zł za litr, a we wrześniu wynosiła już tylko 3,32 zł według deklaracji celnych.

Trochę niepokojąco wygląda fakt, że ostry wzrost nastąpił w imporcie z Ukrainy olejów nieprzeznaczonych do spożycia. Import oleju technicznego słonecznikowego między styczniem a wrześniem br. wzrósł z Ukrainy o 22 proc. rdr do 120 tys. ton, a rzepakowego o 133 proc. rdr do 24,5 tys. ton. Być może jednak polskie firmy go oczyszczają i wprowadzają na rynek.

Jednocześnie z zalewem polskiego rynku przez tani olej ukraiński nastąpił spadek cen eksportowych dla polskich firm. Średnia cena eksportowa w pierwszych dziewięciu miesiącach roku wynosiła 6,43 zł za litr oleju rzepakowego spożywczego w porównaniu do 8 zł rok temu w analogicznym okresie. Z tym że we wrześniu było to już 6,19 zł.

Ruda wrona kracze… Dwugłos o stanie Polski.

Ruda wrona kracze…

https://www.salon24.pl/u/szeremietiew/1352618,ruda-wrona-kracze


image

11 stycznia 2024 r. Warszawa, czwartek po południu, zimno – trudno znaleźć gorsze okoliczności do urządzania manifestacji, a tymczasem…


Protest Wolnych Polaków – wielki marsz patriotów zjeżdżających się do stolicy z całej Polski, setki tysięcy ludzi w różnym wieku, różnych zawodów, po prostu polskie społeczeństwo. 

Wspólnota narodowa złączona słowami Bóg-Honor-Ojczyzna, morze biało-czerwonych flag, spokój, powaga, żadnych wulgaryzmów, tak charakterystycznych dla marszów zwolenników koalicji 13 grudnia w latach minionych, gdy oni jeszcze nie rządzili.

Rządzą od 13 grudnia ub. roku, 30 dni, i dużo już nabroili. Fatalnie zaczęli, zdjęli maski praworządnych demokratów, uruchomili swoje „rympałki”, papierowe mini serduszka imitujące nieistniejący patriotyzm już nie osłaniają. 

Za wcześnie, zbyt gwałtownie – dlaczego tak się spieszą? 
…………………………..
Żeby aresztować 2 posłów goszczących u prezydenta RP minister spraw wewnętrznych 13- grudniowych koalicjantów przemycił do pałacu prezydenckiego 14 policjantów. 

Urząd miasta Warszawy pociesza się, że w Proteście Wolnych Polaków uczestniczyło 35 tys. – pewnie liczyli co dziesiątego, ale… 35 tys demonstrantów razy 7 policjantów (na dwu posłów wysłali 14-tu) oznacza, że musieliby mieć 245 tys. policjantów, żeby demonstrantów zaaresztować.
Zielona wrona Jaruzelskiego miała setki tysięcy funkcjonariuszy PZPR, żołnierzy LWP, milicjantów, esbeków i przegrała. 
Ruda wrona Orła nie pokona!

 Romuald Szeremietiew1-2-3 11 stycznia 2024,

==============================

Z notki przebija populizm, jak z poprzedniej TVPInfo. Nie uczycie sie na swoich bledach, jestescie zadufani. Osiem Waszych lat cechowala przede wszystkim bezkarnosc – brak odwagi? Ukraincy – Kramek i Kozlowska wydawali instrukcje na pismie jak obalic sila panstwo – i co, gdzie siedza z dlugoletnim wyrokiem? Miesięczna okupacja sejmu – gdzie straz porzadkowa i wyroki, przynajmniej dyscyplinarne? Demonstracje zaklocajace porzadek publiczny i naruszajace normy spoleczne – gdzie przynajmniej “blokujacy autobus” nie mowiac o karach porzadkowych? Ataki na miejsca kultu, zaklocania mszy – gdzie konsekwencje prawne i parlamentarne wobec czynnych poslow (zbrodnia za to jest zgaszenie swiec szemranej sekty Chabad Lubawicz!)?
Takimi dzialaniami zakwestionowaliscie sami autorytet i powage panstwa. Czego zatem spodziewaliscie po mafijnej zulii, jak dojdzie do glosu? Do tego zakonserwowaliscie beton komunistyczny z PZPR – liczac na ludzkie odruchy Homo Sovieticus, stalinowcow i trockistow?
Dzis jestesmy w punkcie wyjscia, ze zdemoralizowanym i kompletnie wyjalowionym panstwowo i patriotycznie kolejnym pokoleniem. Piekne idealistyczne hasla tej notki i trzysta tysiecy uczestnikow marszu to niestety nie swiadomosc i emocje calej Polski. Dzis do Warszawy nie przyjechal niestety caly narod – to kolejny szczyt populizmu.
Zmarnowaliscie zycie do konca, takim ludziom jak Pan i ja – rzeczywistej antykomunistycznej opozycji. Zycie nie trwa wiecznie, w taki sposob z pewnoscia nie doczekamy juz Polski naszych niezlomnych rodzicow i dziadkow (moich ze Lwowa). To wielki grzech zaniechania.
Oddaliscie nas znow w rece jakis bolszewickich oprawcow, banderowcow, a ostatnie niedobitki polskich patriotow z Bialorusi wprost w moskiewskie tiurmy. Rozbroiliscie armie, rozdajac ostatnie strategiczne rezerwy – i to wlasciwie komu i po co (zaden z demagogicznych celow nie ma szans na realizacje, jedyny efekt to ruina i tysiace martwych cywili)? 
Doprawdy mozna sobie jedynie zadawac gorzkie pytanie – czy to tylko tchorze i pozyteczni idioci, czy juz rzeczywista ruska agentura?

Cristero 65 11 stycznia 2024, 23:14

==================================

@1-2-3 
Polska jest w systemie UE (niemieckiej), więc pozostawanie w nim i podległość mu jest zasadniczą przyczyną tego, o czym Pan pisze. Jest jeszcze udział w NATO,

Czy te zmiany na gorsze otrzeźwią ludzi? Nie, raczej są uśpieni… Już – czy jeszcze?

Chyba popełniłem błąd pisząc, że “im gorzej tym lepiej”

Autor: piko , 11 stycznia 2024 ekspedyt

Niedawno pisałem, że powraca hasło im gorzej tym lepiej. Tak się mówiło za komuny i się sprawdziło, bo jej niewydolność w końcu doprowadziła do ekonomicznego i politycznego upadku, i zmian na lepsze. Czy zarządzający ponieśli jakieś konsekwencje? Oczywiście nie, przeszli suchą stopą przez meandry transformacji i spadli na cztery łapy.

Dziś komuna wróciła tylko w innej odsłonie, groźniejszej bo realizowanej w sferze zmian świadomości obywateli, które to zmiany umożliwiają  wprowadzenie zbójeckich projektów klimatyczno-genderowo-sanitarystycznych, więc hasło im gorzej tym lepiej trzeba w dzisiejszych realiach zweryfikować, nadać mu nowe znaczenie. Komu jest gorzej i komu ma być lepiej?

Wymienione wyżej projekty – zwłaszcza klimatyczny –  muszą spowodować kryzys ekonomiczny, muszą wpłynąć negatywnie na kieszeń Kowalskiego, na jego komfort życia. Muszą wzmóc indoktrynację i atak na wartości cywilizacji łacińskiej.

Można by liczyć, że te zmiany na gorsze otrzeźwią ludzi i spowodują reakcję w postaci oporu, który spowoduje zmiany na lepsze. Niestety jest to naiwne myślenie. Dlaczego?

Bo dwie strony sporu – politycy i społeczeństwo – nie dogadają się dla dobra kraju i nie zresetują konfliktu w wymiarze sprawiedliwości i nie wprowadzą zmian konstytucyjnych które przekreślą paraliż państwa. Ta sytuacja została po części stworzona przez eurokołchoźników rękami polskich jurgieltników. Nie widzę realnej siły społecznej, która by wywarła skuteczną presję na polityków PO i PiS do zmian na lepsze.

Komu będzie gorzej to już wiadomo. Komu będzie lepiej?

Będzie lepiej tym, którzy mają nadzieję graniczącą z pewnością, że  im gorzej w Polsce, im większy chaos, im mniejsze zaufanie do instytucji państwa Polskiego, tym większa szansa, że Polacy w końcu podpiszą się w referendum pod traktatem rozbiorowym, stwierdzając: niech starsi i mądrzejsi zaprowadzą spokój w naszej ojczyźnie.

Czyli wszystko prowadzi do utworzenia w ramach eurokołchozu landu o nazwie Polska, jeżeli nie UkroPolin.

Kto rządzi Polską, czyli szopenfeldziarze. Wchodzimy w biały dzień na bezczelnego….

Kto rządzi Polską, czyli szopenfeldziarze. Wchodzimy w biały dzień na bezczelnego…..

Kto-rzadzi-polska kelkeszos


Uważny obserwator wczorajszej konferencji prasowej Donalda Tuska, musiał zwrócić uwagę na jej charakterystyczną dwuczęściowość. W scenie pierwszej, gdy premierowi przyszło mówić o rozwiązaniach społeczno – gospodarczych, o sporej doniosłości praktycznej, z trudem wydukał kilka zdawkowych formułek, przerywanych długimi i bezskutecznymi próbami zebrania myśli, maskowanymi werbalnie poprzez przeciągłe wymawianie dwóch samogłosek – yyyyyyyyyyyyyy, albo eeeeeeeeeeee.

Donald Tusk wyglądał przy tym jak stary zmęczony człowiek, chcący zakończyć swoją aktywność zawołaniem w stylu Felicjana Dulskiego. [“A niech was wszyscy diabli”…md]

W drugiej odsłonie główny aktor się jednak ożywił, co zresztą czyni zawsze, gdy trzeba coś powiedzieć o PiS, Jarosławie Kaczyńskim, Andrzeju Dudzie, czy ich współpracownikach. Premier nabrał nieco wigoru i odpowiadając na pierwsze pytanie, oczywiście zadane przez reportera TVN 24 , wyciągnął kodeks karny i zaczął straszyć Prezydenta. Potem przeszedł do gróźb pod adresem całej opozycji i na nie poświęcił znacznie więcej czasu, niż na obiecane odpowiedzi na pytania poselskie zadane po mowie inauguracyjnej, czyli kilka minut. W każdym razie, w tym fragmencie wyglądał naturalnie, pozbywając się na chwilę wizerunku zniechęconego starszego pana, oczekującego od wszystkich świętego spokoju.

Taki przebieg konferencji nie mógł zaskoczyć, bo w kwestiach społecznych i gospodarczych Tusk nie może mieć niczego sensownego do powiedzenia. Dlaczego? Otóż proszę Państwa, potrzeby pożyczkowe naszego rządu w bieżącym roku , uwzględniające zaplanowany w budżecie deficyt i obowiązek rolowania starych długów, powodują konieczność pozyskiwania przeszło miliarda złotych dziennie. To więcej niż 10 tysięcy na sekundę.

Przejęte po poprzednikach założenia polityki społecznej i realizacja obietnic wyborczych powodują, że nie ma żadnej perspektywy na zmianę tego stanu rzeczy przez całą kadencję ukonstytuowanego właśnie parlamentu. Szanse na pomoc z zewnątrz wydają się marne, ponieważ nawet Niemcy zmagają się z gigantycznymi problemami budżetowymi, a plotki o tym , że nie wypłacanie nam funduszy z KPO było raczej wynikiem kiepskiego stanu finansów UE, niż jakichkolwiek innych przesłanek, przyoblekają się w rzeczywistość. Cała zatem strategia gospodarcza opiera się na stabilnym wzroście gospodarczym, a tu też perspektywy są złe. Może wystarczyć machnięcie skrzydeł motyla, aby w tym stanie rzeczy spowodować załamanie rynku finansowego i niemożność pozyskiwania na nim przez rząd finansowania długu.

Czy Tusk o tym wie? To chyba oczywiste, stąd gra na pilne przesilenie. Wszyscy pamiętamy poprzednią kadencję parlamentu, gdy mająca większość w senacie opozycja, wykorzystywała tę izbę do blokowania działań PiS, choć uprawnienia senatu są raczej skromne, zwłaszcza na tle broni, znajdującej się w arsenale prezydenta.  Bez współpracy z głową państwa rządzić się w Polsce nie da, a Tusk od początku zrobił wszystko, aby Andrzejowi Dudzie żadnego pola do kompromisu nie zostawić. 

Zostawmy wszystkie prawnicze kwestie związane ze sprawą Wąsika i Kamińskiego, skupiając się na tym co w niej najważniejsze, a wszystkim umyka. Oto wieloletni szef służb specjalnych dużego państwa zaangażowanego mocno w tocząca się wojnę, zostaje wtrącony do więzienia jak pospolity rzezimieszek, przy czym cała intryga jest sądową farsą, najbardziej kojarzącą się z aranżowaniem małżeństwa Bogusława Radziwiłła z Oleńką Billewiczówną przez niejakiego Sakowicza.

Sędziowie we wszystkich instancjach sądzących Wąsika i Kamińskiego, to tacy sami sędziowie jak ów “ksiądz” skaptowany przez Sakowicza dla odprawienia sakramentu.

To rzecz w praktyce normalnych krajów nienotowana, nie znana także technologii działania służb. Ludzi z taką wiedzą jak Wąsik i Kamiński, posiadających strategiczne dla państwa i jego sojuszy informacje, nie można na podstawie skręconej procedury wsadzić do lochu, ze zwykłymi kryminalistami. To podkopywanie fundamentów państwa, stojącego tuż za pierwszą linią frontu.

Na dodatek aresztowanie “skazanych” w okolicznościach będących wypowiedzeniem otwartej wojny Prezydentowi, wskazuje, że to nie był Tusk. Coraz bardziej mam wrażenie, że premier jest tylko marionetką, a rzeczywistą władzę przejęła grupa młodych i zdeterminowanych działaczy, których metodę działania najlepiej charakteryzuje scena z narady w “Vabanku”, dotyczącej obrobienia banku Kramera. Wchodzimy w biały dzień na bezczelnego…..

Tusk ich nie powstrzyma, bo na niczym mu nie zależy, a szybkie przesilenie uwolni go od odpowiedzialności za gospodarcze załamanie, które w obecnych warunkach jest nieuchronne. Pełne przyzwolenie na brutalizację, wynika z przekonania obecnej władzy, że nie jest się ona w stanie utrzymać dłużej niż do następnego budżetu. Wszystkie zemsty i skoki na kasę należy zatem wykonać szybko, na nic się nie oglądając, a potem ratuj się kto może. Tusk ma wygodną łódź ratunkową, reszta potrzebuje szybkiego obłowienia się, a tu wiedza Kamińskiego i Wąsika mogłaby stanowić poważną przeszkodę. Dlatego przestaliśmy mieć do czynienia z jakimikolwiek pozorami prawa, a ministrowie K. i S. oraz ich podkomendni pokazują nam tłumik i pytają, czy mają dokręcić resztę. Szopenfeldziarze.

[wiki: Szopenfeldziarz – złodziej dokonujący kradzieży w sklepie lub w magazynie. Wyraz ten pochodzi prawdopodobnie z języka niemieckiego, poprzez jidysz, a powstał na bazie słowa szottenfeller z żydowskiej gwary złodziejskiej md]

Poligon Polska. Wojna dwóch pajaców

Poligon Polska. Wojna dwóch pałaców

pch24/poligon-polska-wojna-dwoch-palacow

Zwarcie między ośrodkiem prezydenckim a rządowym wokół sprawy Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika było kolejną próbą sił, która musiała pozbawić złudzeń Andrzeja Dudę. Z Donaldem Tuskiem nie będzie żadnego porozumienia. W tle jednak pobrzmiewa pytanie o to, co tak naprawdę pozostanie po rządach „Koalicji 15 października”. I jaką metodę sukcesji ustanowi rząd „uśmiechniętej Polski”.

Kłótliwość była jedną z polskich wad, którą w XIV wieku *) [literówka: XVI md] piętnował wybitny kaznodzieja, ks. Piotr Skarga. Przestrzegał, że to między innymi „niezgoda narodowa” może sprowadzić na kraj klęskę. Podówczas wielu nie brało tego serio. Rzeczpospolita, choć otoczenie międzynarodowe było dla niej coraz mniej sprzyjające, nadal cieszyła się reputacją państwa silnego i – na swój sposób – unikatowego jeśli chodzi o system polityczny. A jednak, w niespełna dwieście lat później, straciliśmy państwo na ponad wiek.

Obecnie Polska jest krajem znacznie słabszym niż potężna jeszcze w XVI wieku Rzeczpospolita i mimo gwałtownych przemian, w dobie formowania się nowego ładu międzynarodowego, nasi politycy nadal pozostają jakby w letargu, kłócąc się w najlepsze czyja racja jest „bardziej mojsza”.

Spór wokół Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika to kolejny etap starcia pomiędzy PiS-em a PO. Konfliktu, który śledzimy od bez mała 18 lat. I wydaje się, że słupek rtęci mierzący jego temperaturę wystrzelił już tak wysoko, że lada moment termometr pęknie. Ale kiedy wydaje się, że bardziej już nie można, przychodzi albo Tusk, albo Kaczyński i mówi: „nie można? Potrzymaj mi piwo”.

Trudno już dzisiaj mieć wątpliwości, że spór pomiędzy tymi dwoma partiami jest tylko chłodną kalkulacją obliczoną na polaryzację. To gwałtowne personalne starcie, w którym Tusk dąży dzisiaj do społecznej anihilacji przeciwników, bo właśnie wtedy „gdy stoi nad nimi, leżącymi we krwi i błocie, czuje, że cała ludzkość została oczyszczona”. Stawką tej konfrontacji nie są żadne koncepcje nowej Polski, ale to czyja ta Polska będzie – czy słabnącego już dzisiaj, ale imitującego wszak nieomal dyktatorską wszechmoc Tuska czy pobitego w wyborach Kaczyńskiego.

Prezydent musiał zostać w tę bitwę wplątany, choć wcale tego nie chciał. Po 15 października ubiegłego roku był grzeczny aż do stóp szafotu i na tle rozwrzeszczanych polityków PiS wydawał się umiarkowanym zwolennikiem porozumienia z rządem Tuska. Poszukiwał zapewne jakiegoś modus vivendi. Chciał w gruncie rzeczy niewiele: by nowy rząd kalkulował jego interesy. Oczekiwał konsultacji w sprawach polityki bezpieczeństwa czy spraw międzynarodowych, miał nadzieję, że zapowiedzi o zakończeniu polsko-polskiej wojny wymuszą na nowej ekipie choćby pozory pokojowej polityki. Nic tego. Sprawa się rypła bardzo szybko i raczej nie prędko powróci w dawne koleiny. O ile w ogóle.

Siekiera zamiast skalpela

Zaczęło się od tego, że Tusk od razu przystąpił do frontalnego ataku, przejmując brutalnie TVP. Duda odpowiedział wetem ustawy okołobudżetowej, przyznającej mediom i – jak przystało na jego dość spokojny charakter – gotowością do porozumienia. Nawet w niektórych liberalnych mediach pobrzmiewały głosy, że kompromis jest tutaj jedynym wyjściem. Ale nie dla lidera PO, który uderzył kolejny raz: tym razem wprowadzając policję do Pałacu Prezydenckiego. Tym samym uderzył bezpośrednio w kompetencje Głowy Państwa, niszcząc jego autorytet.

Sam fakt aresztowania Wąsika i Kamińskiego poniekąd „uwolnił” prezydenta, który jeszcze wczoraj, cokolwiek byśmy mówili na temat decyzji i przyjęciu do Pałacu byłych posłów PiS, znalazł się kłopotliwej sytuacji. Gdyby zatem Tusk odczekał i pozwolił prezydentowi na dalsze „przechowywanie” polityków, byłby zapewne wygranym tej sytuacji. Tak zachowałby się „stary Tusk”, raczej nie skory do radykalnych posunięć, chętniej posługujący się skalpelem niż siekierą. Ale „nowy Tusk” ma już inne metody: woli rozłupać przeszkodę, niż z gracją ją ominąć.

Nie chcę tutaj wchodzić w trwający od dłuższego czasu spór prawny wokół ułaskawienia, ale trudno nie zgodzić się z tym, że prezydent miał prawo ułaskawić Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Konstytucjonaliści, nawet ci niechętni prezydentowi, zazwyczaj rozkładają ręce, gdy muszą odpowiedzieć na pytanie, czy Andrzej Duda miał prawo zastosować prawo łaski przed uprawomocnieniem się wyroku. Konstytucja nic nie mówi na ten temat, przyznając głowie państwa tę prerogatywę bez żadnych obwarowań czy wyjątków. Dlatego, gdyby Tusk faktycznie chciał odbudować „demokratyczne państwo”, powinien – nawet kręcąc nosem – uznać to ułaskawienie, jak swego czasu rząd PiS w 2005 roku musiał uznać ułaskawienie przez prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Zbigniewa Sobotki, choć ówczesny minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro zgłaszał swoje zastrzeżenia odnośnie całej procedury.

Tusk jednak nie szuka porozumienia, ale idzie na wojnę, rozjeżdżając taranem kolejne państwowe instytucje. Tym razem wziął na celownik prezydenta, usiłując wykastrować go z kompetencji, wyciszyć i – rzecz jasna – odmówić racji bytu w polityce. To też swoisty mechanizm testowania Andrzeja Dudy. Lider PO zakłada, że koncyliacyjny charakter prezydenta sprawi, iż ten się wystraszy, a tym samym strona rządowa zyska przewagę. To wreszcie testowanie granic konstytucji – jak dalece prezydent może niszczyć rząd, nie niszcząc tym samym powagi własnego urzędu.

Piszę o tym bez grama satysfakcji, a nawet ze smutkiem. Tkwimy bowiem w szalonej logice wojny na wyniszczenie, która realnie cofa nasze państwo, czyniąc je niezdolnym do konfrontacji z wyzwaniami, jakie przed nim stoją. To, co zaczął wcześniej PiS, Tusk twórczo rozwija, kontynuując logikę „nieliberalnej demokracji”, w której jedynym źródłem legitymizowania działań jest wola ludu. Dopóki gdańskiego polityka zagrzewa do walki jego własny elektorat, będzie walczył, przekraczając kolejne granice. W całym tym szaleństwie merytoryczne aspekty tracą na znaczeniu. Tym samym Tusk jest bardziej Kaczyńskim niż sam Kaczyński.

Bańka kontra bańka

To zresztą obnaża wszystkie wady liberalnego myślenia o polityce. Redaktor naczelny „Rzeczpospolitej”, Bogusław Chrabota, który często zarzucał PiS-owi szkodliwy radykalizm, dzisiaj kibicuje mocno Tuskowi, pomijając kompletnie bezprawność jego działań. To przykład myślenia tunelowego, w które popadli liberalni komentatorzy. Liczy się tylko to, by odsunąć wrogów od władzy, metody schodzą na plan dalszy.

Postępowania nowego rządu nie da się jednak logicznie bronić. I widać to chociażby po pierwszych decyzjach sądowych, czyli odmowie wpisania do KRS członków nowej rady nadzorczej TVP, powołanych przez ministra Sienkiewicza. Temat ten jest marginalizowany lub przedstawiany jako „porażka” w prawowitej, a jakże, wojnie o media publiczne. Tymczasem jest to jawny dowód bezprawia, do jakiego posunął się szef resortu kultury, będący w istocie rządowym „siłownikiem”, człowiekiem służb specjalnych. 

Pytanie, gdzie są granice tej legitymizacji, wszak funkcjonujemy coraz bardziej w wyborczych „bańkach” podzieleni z grubsza na dwa plemiona. Co się stanie, jeśli po przegranych wyborach Tusk uzna, że jego elektorat nie pozwala mu opuścić szańca obrony demokracji? Przestajemy już mówić tutaj o woli narodu, ale o woli poszczególnych elektoratów. Radykalizacja tego sporu sprawia bowiem, że jeden elektorat odmawia prawa głosu drugiemu.

To na razie jedynie spekulacja, ale nie sposób stwierdzić, że sposób przejmowania władzy przez koalicję KO – Trzecia Droga – Lewica jest niespotykany w historii Polski. Owszem, zdaję sobie sprawę, że PiS skleił swoją partię z instytucjami państwa i odrywanie go od nich nie jest proste, ale dziwnym trafem spośród szeregu umiarkowanych propozycji rozwiązywania poszczególnych konfliktów, Tusk wybiera te najbardziej gwałtowne. Ten model sukcesji, zaproponowany przez Tuska nie pozostanie w próżni. Polska z przyczyn historycznych nie wypracowała trwalszej kultury instytucjonalnej, toteż większość decyzji politycznych podporządkowanych jest potrzebie chwili, ale takie praktyki mają swoje konsekwencje. Mam gęsią skórkę, kiedy myślę już dzisiaj o tym, jak PiS będzie przejmował państwo po „epoce Tuska”. Wyobraźnia podpowiada dość przerażające scenariusze.

Obawiam się też, że działania Tuska mają też inny wymiar szczególnie istotny dla liberalnych elit Włoch, Holandii czy Hiszpanii, które stoją lub będą stały wobec problemu pozbycia się „populistów” z życia politycznego. Polska jest tutaj swoistym poligonem doświadczalnym. Milczenie zaangażowanej doniedawna w polskie życie polityczne Brukseli jest w tym kontekście wręcz arcywymowne.

Głupi po szkodzie?

Trudno przewidzieć jaką dokładnie odpowiedź na Tuskowe łobuzerstwo będzie miał prezydent Duda. Z pewnością wysyłanie skarg do instytucji międzynarodowych czy głów państw jest mało poważnym posunięciem, szczególnie, że w opiniotwórczych gremiach instytucjonalnych Tusk cieszy się większym szacunkiem niż prezydent.

Pierwsze zapowiedzi Dudy wskazują, że nie będzie dążył do eskalacji. I dobrze, za to akurat prezydenta szanuję. Jest dzisiaj jedynym politykiem, który stara się wymknąć całej tej wojennej logice. Choć rozumiem doskonale powody, dla których nie chce zastosować ponownego prawa łaski, byłby to precedens, w którym nieuprawnione do tego instytucje decydują o tym, co prezydentowi wolno a czego nie.

Tusk z kolei nie sprawia wrażenia, by zamierzał wcisnąć hamulec. Machina ruszyła, a kierunek jaki obrała z pewnością nie jest przypadkowy. Każde kolejne posunięcie jest brutalnie wymierzone nie tylko po to, by zatopić PiS, ale też zmarginalizować bezradnych w tym konflikcie koalicjantów. Ofiarą jest oczywiście polskie państwo. Oby ostrzeżenia ks. Piotra Skargi, o których była wyżej mowa, nie powróciły do nas kolejny raz, jako pamiątka tego, o czym pisał Jan Kochanowski – że Polak i przed szkodą, i po szkodzie głupi.

Tomasz Figura

=================================

Mail:

*)

Ks. Piotr Skarga żył w latach 1536-1612, i  nie mógł głosić kazań w wieku XIV.

Polską kłótliwość potępił w XV wieku ks. Jan Długosz, w dziele Annales seu cronicae incliti Regni Poloniae.

Służby Ochrony Państwa w napadzie na Pałac Prezydencki i porwaniu posłów. И страшно и смешно.

Służby Ochrony Państwa w napadzie na Pałac Prezydencki i porwaniu posłów. И страшно и смешно.

„Obserwowali Pałac przez lornetki. SOP dał cynk”. Szokujące kulisy zatrzymania posłów.

Palac-przez-lornetki-SOP-dal-cynk-Szokujace

Wczoraj wieczorem, pod nieobecność głowy państwa, policja zatrzymała w Pałacu Prezydenckim posłów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika. Media dzielą się nieoficjalnymi ustaleniami na temat przebiegu tej koordynowanej przez MSWiA operacji, w którą zaangażowani mieli być pracujący w Pałacu Prezydenckim funkcjonariusze Służby Ochrony Państwa.

Jak relacjonuje Wirtualna Polska, kolumna prezydencka opuściła wczoraj Pałac po godz. 18. Prezydent Andrzej Duda udał się do Belwederu na spotkanie z przedstawicielami białoruskiej opozycji, o którym wiedziało kierownictwo MSWiA.

– „To wtedy policjanci dostali sygnał, że mogą wejść do gmachu prezydenta” – czytamy w artkule Sylwestra Ruszkiewicza.

Wedle informacji serwisu, „prezydenckie pomieszczenia były obserwowane przez funkcjonariuszy przy pomocy lornetek”.

– „Nie byłoby całej akcji bez współpracy z SOP” – zaznacza informator portalu.

To właśnie funkcjonariusze dbający o bezpieczeństwo głowy państwa mieli najpierw poinformować, że prezydent jest już w Belwederze, a następnie wpuścić do Pałacu policjantów.

– „Zgodę musiał wydać szef prezydenckiej ochrony obiektu i dowódca zmiany, a jemu wydał polecenie jeden z komendantów” – wyjaśnia źródło.

Polecenia dowództwu SOP wydawało MSWiA. Wedle ustaleń portalu, z kierowanym przez Marcina Kierwińskiego resortem mógł współpracować w tym zakresie były szef ochrony Andrzeja Dudy, wiceszef SOP ppłk Bartosz Hebda lub komendant SOP gen. Radosław Jaworski.

– „Niewykluczone, jak twierdzą nasze źródła, że Jaworski – dzięki tej akcji – pozostanie na stanowisku szefa SOP, choć został komendantem za rządów PiS” – podaje red. Sylwester Ruszkiewicz.

Znający rozkład pomieszczeń funkcjonariusze SOP mieli wskazać policjantom pomieszczenie, w którym przebywali posłowie Kamiński i Wąsik.  

Wirtualna Polska, powołując się na swoje nieoficjalne ustalenia wskazuje również, że „przy policyjnej akcji zatrzymania byłych ministrów z rządu PiS nieformalnie współpracował były Komendant Stołeczny Policji gen. Michał Domaradzki, a obecnie dyrektor Stołecznego Centrum Bezpieczeństwa podlegającego pod Ratusz Rafała Trzaskowskiego”.

To informacja ciekawa w kontekście zdarzenie, które utrudniło prezydentowi powrót do Pałacu. Jak relacjonowała szefowa Kancelarii Prezydenta, zdecydował on o powrocie natychmiast, kiedy został poinformowany o działaniach policji. Powrót opóźnił jednak autobus, który zablokował wyjazd prezydenckiej kolumny. Rzeczniczka warszawskiego ratusza Monika Beuth-Lutyk poinformowała, że autobus zastawił prezydencką kolumnę w wyniku awarii.

– „Co ciekawe, to do Domaradzkiego jako szefa Stołecznego Centrum Bezpieczeństwa trafiają wszystkie raporty z awarii autobusów miejskich. Ten z awarii autobusu linii 180 przed Belwederem również trafi do niego na biurko” – zauważa Wirtualna Polska.

W ocenie współpracowników prezydenta, awaria nie była przypadkowa. To stanowisko podziela źródło WP przedstawiane jako „oficer służb”.

– „Nie dziwię się, że nikt się teraz nie przyznaje do akcji z autobusem. Trudno jednak uwierzyć, że był to przypadek” – powiedział informator.

======================================

A tu przepiękne zdjęcie:

To ten długi na lewo od min. Kamińskiego.

“Nowy komendant Służby Ochrony Państwa uroczyście wprowadzony na stanowisko”

Minister spraw wewnętrznych i administracji Mariusz Kamiński wziął we wtorek 8 listopada 2022, udział w uroczystym wprowadzeniu nowego komendanta Służby Ochrony Państwa podpułkownika Radosława Jaworskiego.

Bunt w…

13 stycznia  2024 r. | Nr 2/2024 (654)

Bunt w…
Małgorzata Todd
           Szanowni Państwo!
           Nie, nie chodzi mi wcale o bunt w burdelu. Tym zajęli się już „wybitni” filmowcy pokazując naszą historię z wątpliwie chlubnej strony, albo po prostu w krzywym zwierciadle. Niby nic, a „prawdziwi Europejczycy” mieli frajdę. To tylko tak na marginesie.

           Wyobraźmy sobie taką oto sytuację. W więzieniu, gdzie przetrzymywani są groźni przestępcy, dochodzi do zorganizowanej napaści na strażników, odebranie im broni i przejęcie władzy nad więzieniem. Spróbujmy dopisać dalszy ciąg tego scenariusza.
           Wariant a): Państwo ościenne wspiera rebeliantów, umożliwia im przejęcie władzy nad kolejnymi resortami w imieniu „prawa”, jak kryminaliści je rozumieją. Przejętym z Banku Centralnego złotem zaopiekuje się oczywiście „zagranica”, żeby nie wpadło w niepowołane ręce. Od tych „biednych kryminalistów” nie można przecież wymagać żeby znali się na czymkolwiek, prócz mordobicia, a zwłaszcza na gospodarce, którą odstąpią za symboliczną złotówkę, żeby się z tym nie chrzanić. Szkoda czasu.
           Wariant b): Góra z górą się nie zejdzie, ale kura domowa z ku…rą salonową mogą, tylko po co? Ci na górze porozumieć się nie potrafią, bo mafia z anty-mafią nie gada. Kury mogą sobie co najwyżej pogdakać.
           Wariant c): Jedyna szansa na ocalenie państwa, to zaangażowanie  ludzi klasy średniej, lub chociaż tych, co do niej aspirują. Czy zdecydowany opór zarówno bierny, jak i czynny wobec Koalicji 13 grudnia mogą okazać się skuteczne przeciw odradzającym się bolszewikom? Spróbujmy się o tym przekonać, wspierając Zjednoczoną Prawicę.
Z pozdrowieniami
Małgorzata Todd

Tolerowanie ”demokracji po stalinowsku” w Polsce – wg UE ma doprowadzić nas do unijnego rozbioru.

Tolerowanie demokracji po stalinowsku” w Polsce – wg UE ma doprowadzić do unijnego rozbioru.

Mec. Jerzy Kwaśniewski: Chaos w Polsce może zakończyć się „unijnym rozbiorem”

pch/chaos-w-polsce-moze-zakonczyc-sie-unijnym-rozbiorem

Tak długo, jak dopuszczalnym rozwiązaniem jest przemoc, nie ma żadnej konstytucyjnej drogi naprawienia prawnego chaosu w Polsce. Brukselskie elity patrzą na to, co robi Donald Tusk, z wielką sympatią, mając nadzieję, że Polacy stracą zaufanie do instytucji własnego państwa i zgodzą się na projekt centralizacji Unii Europejskiej, czyli de facto swoisty unijny rozbiór. Mówił o tym w rozmowie z red. Łukaszem Karpielem w PCh24 TV mec. Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris. 

Mamy do czynienia z wydarzeniami, których nigdy nie doświadczaliśmy w wolnej Polsce. Ważnie wybrane władze państwowe nie tylko ignorują ważne werdykty sądu czy ważne decyzje prezydenta Rzeczpospolitej, ale naruszają też bardzo szczególny szacunek wobec Głowy Państwa, która jako symbol jedności narodowej jest w Polsce strażnikiem Konstytucji i łączy w sobie elementy wszystkich władz: sądowniczej, wykonawczej i ustawodawczej – powiedział gość programu „Prawy Prosty”.

Najazd policji na Pałac Prezydencki i porwanie stamtąd dwóch posłów objętych prezydenckim aktem łaski – to działania skandaliczne i bezprawne – powiedział. – To wyzwanie rzucone nie tylko Prezydentowi, ale również Sądowi Najwyższemu i Trybunałowi Konstytucyjnemu, bo wszystkie organy wyraźnie wskazywały na skutki aktu ułaskawienia sprzed ośmiu lat– wskazał.

Nie upatrywałbym źródeł tego kryzysu w Konstytucji. Źródła tego kryzysu są bardzo konkretne – to konkretna osoba. Jest nią Donald Tusk. To Donald Tusk doprowadził do pożaru, do sytuacji, w której polski ustrój i polska praworządność płoną. Nie ma żadnej symetrii pomiędzy naruszeniami, które miały miejsce przez ostatnich 10 lat a tym, co dzieje się od kilku tygodni, odkąd ukonstytuował się rząd Donalda Tuska. To są działania całkowicie bezprecedensowe. To jest całkowite ignorowanie prawa, całkowity brak poszanowania dla ładu prawnego. To jest budowanie swojego własnego ładu prawnego w oparciu o siłę. Dlaczego? Bo stoją za to siłą obce mocarstwa. Tusk jest absolutnie pewien, że żadna wewnętrzna siła nie będzie w stanie go rozliczyć za bezprawie, którego się dopuszcza – wskazał.

Mamy do czynienia z barbarzyńcą, który uderza w ład prawny – dodał.

Mam absolutną pewność, że członkowie tego rządu – przynajmniej ci, którzy mają nadzór nad resortami siłowymi – zdają sobie sprawę, że przekroczyli granicę, po której nie wolno już oddawać władzy, ponieważ dojdzie do rozliczenia. Władza i utrzymanie się przy władzy ma stać się gwarancją bezkarności tego, czego się dopuszczają – wskazał. Jak dodał, chodzi tu nie tylko o odpowiedzialność karną, ale również cywilną, bo na przykład działania ministra pułkownika Bartłomieja Sienkiewicza wiążą się z wyrządzaniem setek milionów złotych szkód w majątku publicznym – stwierdził.

Jak podkreślił, działania wobec TVP w ocenie wielu prawników, z obu stron sporu, były bezprawne, natomiast skutki tych działań są niezmiernie poważne: zajęcie budynków, likwidacja niektórych kanałów, mające dalekosiężne efekty finansowe dla budżetu. – To wszystko spowodowało gwałtowny spadek wartości tej spółki – powiedział, mówiąc o TVP Info. – Za te szkody odpowiada z jednej strony Skarb Państwa, ale z drugiej – również osoby, które dopuszczały się tych działań. Jeżeli zaczęto by je rozliczać, to nikt się nie wypłaci. Dlatego jedynym dla nich ratunkiem […] będzie utrzymywanie się przy władzy– wskazał.

Według mec. Jerzego Kwaśniewskiego Tusk działa tak ostro, bo wie, że w ten sposób zmusza obecną opozycję do wyboru pomiędzy dwiema drogami: albo potulność, albo wyjście na ulice i próba siłowego przejęcia władzy.

Donald Tusk doskonale zdaje sobie sprawę, że wymusza wybór pomiędzy tymi dwiema ścieżkami. Jeżeli zaczyna pakować do więzień posłów PiS, wbrew prawu, jeżeli podważa legitymizację Sejmu, bo Sejm pozbawiony wbrew prawu dwóch posłów nie może przegłosować budżetu to doprowadza do tak daleko idącego kryzysu konstytucyjnego, że albo wszyscy przymkną oczy, albo […] doprowadzi do przesilenia siłowego, ale wówczas sytuacja będzie nieobliczalna – powiedział.

Jak wyjaśnił, rozwiązaniem tej sytuacji byłaby współpraca PO z PiS dająca większość konstytucyjną, ale żadna ze stron nie chce takiej współpracy nawiązywać. Pewną ewentualnością jest też skrócenie kadencji Sejmu i Senatu ze względu na nieuchwalenie budżetu, co mógłby zrobić Prezydent w związku z formalnym zarzutem dotyczącym braku dwóch posłów. Jednak według prezesa Ordo Iuris to doprowadziłoby wyłącznie do eskalacji. – Tutaj nie ma konstytucyjnie rozstrzygających kroków – powiedział.

Zdaniem mec. Jerzego Kwaśniewskiego na to, co dzieje się w Polsce, z dużą sympatią patrzą tacy ludzie jak Guy Verhofstadt, zainteresowani „złamaniem” państw narodowych i szybką centralizacją Unii Europejskiej. – Mogą myśleć z dużą nadzieją: im gorzej w Polsce, im większy chaos, im mniejsze zaufanie do instytucji państwa Polskiego, tym większa szansa, że Polacy w końcu podpiszą się w referendum pod traktatem rozbiorowym, stwierdzając: niechże mocarstwa ościenne zaprowadzą spokojność w ojczyźnie naszej.

Źródło: PCh24 TV Pach

Chaos w państwie ma konkretną przyczynę i konkretny CEL

RatujŻycie.pl

Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!

Narasta chaos w państwie, a ja od dawna powtarzam: tam, gdzie wolno mordować niewinne dzieci, wolno już potem wszystko.

Nie da się budować zdrowej i silnej Polski, jeśli najsłabsi – maleńkie, bezbronne dzieci – są w niej zabijani, a ich delikatne ciałka wyrzuca się do śmieci jak odpady medyczne.

Dlatego w minionym roku stawialiśmy mężnie opór zwolennikom mordowania. Dzieci nienarodzone ratowaliśmy przed aborcją, a narodzone przed LGBT.

Przesyłam Panu film roczny podsumowujący działania ŻiR-u w 2023 roku.

Zobaczy Pan m.in.:

– Czego życzyła Babcia Kasia naszej Wolontariuszce?

– Co robił Linus Lewandowski z Homokomando, żeby zatrzymać nasze kontry do parad LGBT?

– Jak wyglądały spotkania z homolobby w sądach i rozmowy z aborcjonistami na ulicy? Co oni w ogóle mają w głowach???

Film jest też na Rumble: https://rumble.com/v462pkf-robimy-to-o-czym-inni-boj-si-pomyle-podsumowanie-2023-roku.html oraz na BanBye: https://banbye.com/watch/v_GdJRxRL_48fB

Dziękuję za ten rok! Mogliśmy realizować cele Fundacji, bo byli z nami nasiPrzyjaciele – ludzie tacy jak Pan.

W Nowym Roku będziemy wciąż na pierwszej linii. I zrobimy to, o czym inni boją się nawet pomyśleć.

Proszę być z nami w 2024r., bo bez Pana ratowanie dzieci będzie o wiele trudniejsze.

Serdecznie Pana pozdrawiam!

Kaja Godek
Kaja GodekKaja Godek
Fundacja Życie i Rodzina
www.RatujZycie.pl

PS – Jeśli podoba się Panu film roczny ŻiR-u, proszę przesłać go dalej – do Rodziny i Znajomych. Niech ludzie zobaczą, jak wiele dobrego stało się w Polsce w ostatnim czasie.

WSPIERAM

NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA
TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE
DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY:
IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
KOD SWIFT: BIGBPLPW

MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM: https://ratujzycie.pl/wesprzyj/

RatujŻycie.pl

Leworządność „rządu Tuska” uczyniła go nielegalnym

Leworządność „rządu Tuska” uczyniła go nielegalnym

Autor: CzarnaLimuzyna , 8 stycznia 2024 ekspedyt/leworzadnosc

„Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki.” — Nicolás Gómez Dávila

Leworządność stosowana w praktyce polega na łamaniu praw ludzkich i Boskich. Aby nadać pozory legalności swoim działaniom lewica tworzy „nowe prawo”. Jest ono zapisem postulatów ideologicznych w kodeksach prawa.

W ten sposób neomarksistowski bełkot podniesiony do rangi norm prawa uzyskuje swoją legalność – podobnie jak ustawy w hitlerowskich Niemczech, kodeks karny w Związku Sowieckim lub unijna praworządność.

Stworzone w ten sposób bezprawie ułatwia prześladowanie ludzi normalnych.

Siłą nowego prawa są pozory legalności, które tworzy oraz kształtowana w ten sposób mentalność zniewolonej większości.

Czas mówienia prawdy dobiega końca. Arłukowicz, były minister współodpowiedzialny za zapaść  w resorcie Zdrowia, zapowiada wpisanie do prawa kary za “mowę nienawiści”/za mówienie prawdy o lewicy/.

Leworządność umożliwia stosowanie tzw. tolerancji represywnej — od medialnej nagonki aż po represje wymiaru niesprawiedliwości. Nielogiczna i niejednokrotnie absurdalna opinia prawna, relatywizm, sknadaliczna stronniczość związana z faworyzowaniem przedstawicieli lewicowych opcji politycznych to jej oblicza. Tam, gdzie nie jest to możliwe, obowiązujące prawo jest łamane.

“Rząd Tuska” utracił w sposób spektakularny mandat do rządzenia

Przywracamy konstytucyjność i szukamy jakiejś podstawy prawnej — powiedział nowy minister, Bodnar

Najłatwiej byłoby przestać łamać prawo czyli podać się do dymisji i poddać się karze. Bodnar jednak tego nie zrobi. Ta opcja światopoglądowa opiera się na dwóch paradygmatach: na wymienionym przeze mnie neomarksizmie oraz na znanej wszystkim zasadzie TKM teraz ku… my!

“Rząd Tuska” zdążył już wielokrotnie złamać prawo stanowione oraz prawo naturalne. Prócz tego podjął decyzje całkowicie sprzeczne z polską racją stanu. Utracił mandat moralny, który jest ważniejszy od demokratycznego. Od tej chwili każda jego aktywność jest uzurpacją. Jest to coś, co na razie nie mieści się w głowach spragnionej igrzysk, zdemoralizowanej gawiedzi.

Polska jest pod dyktatem coraz bardziej przypominającym okupację. Taki powinien być nasz polski punkt wyjścia przed przystąpieniem do jakiejkolwiek poważnej dyskusji na “polskie tematy”- nasz polski punkt widzenia. Polski punkt widzenia, a nie żydowski, niemiecki, unijny, klimatyczny czy kosmiczny.

Obraz jaki wyłonił się po wyborach, doskonale odzwierciedla sentencja

„Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki.” — Nicolás Gómez Dávila

Każda próba uwznioślenia tego do rangi politycznej jest fałszem na poziomie orwellowskiej dystopii.

Wyciskamy sok humoru

Wyciskamy sok humoru

Stanisław Michalkiewicz    9 stycznia 2024 michalkiewicz

Nie ma takiej tragedii, z której nie można by wycisnąć soku humoru. Warto przypomnieć, że sok humoru wyciskany bywał nawet z masakry europejskich Żydów podczas II wojny światowej. Wtedy niektórzy Żydzi życzyli sobie nawzajem, by spotkać się w tym samym kawałku mydła. Teraz za coś takiego można jęczeć i szlochać przez resztę życia w lochu, bo organizacje delatorskie im. Pawełka Morozowa w rodzaju „Nigdy Więcej” pana Rafała Pankowskiego, czy też Ośrodka Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych, założonego przez pewnego kryminalistę, który wpadł na taki sposób na życie i pewnie wkrótce zostanie autorytetem moralnym z nominacji wiadomego Judenratu – więc organizacje delatorskie rzuciłyby się na takiego delikwenta z żarłocznością sępów, a niezależna prokuratura, która na podstawie decyzji pana ministra Adama Bodnara, właśnie zlała się z prokuraturą Rzeszy, zaraz zrobiłaby z takiego osobnika marmoladę podczas przesłuchań III stopnia przy użyciu maszyn śledczych o mocy tysięcy trupów – bo teraz jest rozkaz, że nienawiść musi być powszechnie znienawidzona, więc i niezawisły sąd powinność swej służby w lot by zrozumiał i posypał pięknymi wyrokami.

Zdarzają się atoli wyjątki. Kiedyś, dawno temu, gdy bywałem jeszcze zapraszany do rządowej telewizji, któregoś razu oczekiwaliśmy w pokoju na wejście do studia. Wśród czekających był Czesław Bielecki, Krzysztof Wolicki, prof. Marcin Król, no i ja. Czesław Bielecki, rozmawiając z Krzysztofem Wolickim w pewnej chwili na całe gardło krzyknął do niego: „ty Żydłaku!”. Na to prof. Król zapytał: dlaczego ja nie mógłbym się w ten sposób odezwać – na co Czesław Bielecki wyjaśnił mu, że „jakieś przywileje muszą być!” Coś musi być na rzeczy, bo kiedy w swoim czasie byłem w Nowym Jorku, tamtejsza telewizja podała komunikat, że właśnie zostało zakazane „słowo na literę n”. Chodziło o słowo „nigger”, czyli „czarnuch”, ale – jak się wkrótce przekonałem – ten zakaz obejmuje tylko ludzi rasy białej, bo Murzyni używają tego określenia między sobą bez żadnego skrępowania. Słowem – jakieś przywileje muszą być. A w ogóle – co zauważył Antoni Słonimski – dzieje świata mają charakter dwusuwowy. Suw pierwszy – „chrześcijanie dla lwów!” Suw drugi – „Lwów dla chrześcijan!

Teraz oczywiście wracamy do suwu pierwszego, co widać nawet na podstawie dokumentu „Fiducia supplicans”, będącego arcydziełem krętactwa. Czytamy tam, że Kościół wprawdzie nie zmienia swego stanowiska w sprawie małżeństwa – ale będzie „błogosławić” pary sodomczyków i gomorytek. Gdyby Pan Jezus nie zmartwychwstał, to z pewnością przewracałby się z irytacji w grobie – że „swąd Szatana”, o którym wspominał papież Paweł VI, nie tylko przedostał się do Świątyni Pańskiej, ale nawet urządził tam sobie wędzarnię swoich „półgęsków ideowych”. Używam tego określenia Józefa Ozgi-Michalskiego („w dymach bijących z wojny izraelsko-arabskiej niektórzy próbują uwędzić sobie swoje półgęski ideowe”), bo przywileje dla sodomczyków i gomorytek niewątpliwie zostały proklamowane na użytek rewolucji komunistycznej, dla której i jedni i drudzy stanowią proletariat zastępczy. Ale mogą wystąpić tu nieprzewidziane trudności, o których wspomina słynne proroctwo św. Brygidy („owóż nieprzewidziany wypadek!”). Chodzi o to, czy takie błogosławieństwo się sodomczykom i gomorytkom przyjmie, czy też – jak to było w przypadku konfidenta SB, pana Andrzeja Szczypiorskiego, co to na fali pobożności w stanie wojennym nie tylko się ochrzcił, ale nawet opisał w „Tygodniku Powszechnym”, który już wtedy był w awangardzie postępu, swoje duchowe przełomy. Aliści na mieście pojawiły się pogłoski, że pierwszy chrzest mu się nie przyjął, więc skoro był precedens, to podobna sytuacja może wystąpić też w przypadku wspomnianych błogosławieństw.

Jak się okazuje wchodzimy w ciekawe czasy tym bardziej, że premier Tusk właśnie oznajmił, że zreformuje sposób finansowania Kościoła i innych związków wyznaniowych. Już nie będzie subwencji, tylko odpis 1 procenta podatku dochodowego. To bardzo zła wiadomość, bo oznacza, że podatku dochodowego w tej sytuacji nie można będzie zlikwidować, chociaż dla dobra obywateli i gospodarki powinno się to zrobić niezwłocznie. Chodzi o to, że podatek dochodowy, zwłaszcza progresywny, nie tylko stanowi karę za pracowitość, ale w dodatku wyposaża władzę publiczną w uprawnienie, które dla tworzenia dochodów państwowych wcale nie jest konieczne – mianowicie w prawo kontrolowania dochodów obywateli, którzy przed urzędem skarbowym muszą w związku z tym się spowiadać i to w dodatku bez żadnej nadziei na absolucję – bo nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara – jak twierdzą Rosjanie.

Nawiasem mówiąc, pomysł premiera Tuska wcale nie jest oryginalny I to z dwóch powodów. Po pierwsze – już dawno został wprowadzony w Niemczech, gdzie doprowadził do masowego wyrejestrowywania się z parafii, a po drugie – podobne rozwiązanie proponował JE bp Tadeusz Pieronek jeszcze w latach 90-tych. Że władzom Rzeszy zależy na osłabieniu, a w końcu – na likwidacji Kościoła katolickiego i chrześcijaństwa – to nic osobliwego. Wystarczy poczytać „Rozmowy przy stole” Adolfa Hitlera, żeby się przekonać, jaką głęboką nienawiścią ział on na chrześcijaństwo, a Kościół katolicki w szczególności. Co ciekawe, poglądy Hitlera na tę kwestię znajdują twórcze rozwinięcie w środowisku Judenratu „Gazety Wyborczej”, co pokazuje, że wymowni Francuzi, który powiadają, że les extremes se touchent, co się wykłada, że przeciwieństwa się stykają, mają sporo racji, nie mówiąc już o ubocznym efekcie komicznym, z którego ani pan red. Michnik, ani inni tamtejsi Żydowie, najwyraźniej nie zdają sobie sprawy. Dlaczego jednak ten pomysł lansował JE bp. Tadeusz Pieronek – tajemnica to wielka. Inna rzecz, że sam kiedyś widziałem, jak resortowa „Stokrotka”, czyli pani red. Monika Olejnik wezwała księdza biskupa Pieronka na przesłuchanie i zaczęła go naciskać, żeby jej powiedział, czy powinno się nawracać Żydów. Ksiądz biskup przypierany do ściany wił się rozpaczliwie, aż w końcu pękł i powiedział, że nie – że się nie powinno. Jeśli Ekscelencja miał rację, to znaczy, że Żydowie mają przywileje nie tylko tu i teraz – o czym wspominał Czesław Bielecki i co cała Polska mogła zobaczyć, jak na wezwanie rabinów wszyscy dostojnicy państwowi posłusznie celebrowali w Sejmie ekspiacyjne nabożeństwo chanukowe – ale również na tamtym świecie, to znaczy – w Królestwie Niebieskim, które w związku z tym pewnie już niedługo dostąpi zmiany ustroju, zostając nie tylko Republiką Niebieską, ale nawet – Republiką Socjalistyczną.

Stanisław Michalkiewicz

Niemiecki Neue Ordnung? Czy Niemiecki pornol : – wszystko stoi

Niemiecki Neue Ordnung? Czy Niemiecki pornol : – wszystko stoi.

Wystąpił Jerzy Karwelis
9 stycznia, wpis 1243 niemiecki-neue-ordnung/

Wszyscy się szykują na środę, kiedy odbędzie się kolejny performance sejmowy. Przeszliśmy płynnie z memiczności na akty teatralne, tym razem wszystkie media skupią się na tym, że dwóch skazanych posłów przyjdzie do pracy i kto ich wyniesie chwytem „za wąsik”. Producenci telewizyjni planują już ustawianie kamer i ujęcia, w końcu będzie co pokazywać. Ale równolegle dzieje się coś prawdziwego, praktycznie przemilczanego przez media. Niemiecki pornol Ja już tu mówiłem, że doświadczenia kowidowe nie mogą się zmarnować i mamy to samo i teraz. Niemcy stanęły w strajku generalnym, jak w niemieckim pornolu – wszystko stoi
Dołączają rolnicy z Holandii, Francji i Polski, szykuje się coś sporego i spektakularnego, a u nas w mediach dwóch posłów i dzielenie na czworo szpilki polskiego burdla prawnego. No, w działach międzynarodowych cisza jak makiem zasiał, mamy coś o transpolce wykluczonej z zawodów i legendowanie Tuska, że się (ludzie, ludzie!) Unii stawia i będzie stawiał. A więc lud zmediowany ma swoją rzeczywistość wyobrażoną dostarczoną, żyje w niej, a tym czasem lud realny się burzy pod różnymi szerokościami, my zaś, piastowscy, przysypiamy w swojej malignie pozoracji. No, analogia do czasów kowidowych jest uprawniona. Wtedy nie tylko odwracano uwagę od rzeczy zasadniczych, tysiące protestujących przeciwko obostrzeniom znikały z ekranów, wystarczyło tylko postraszyć, albo pokazać jak się trójka zielonych szaleńców przyklejała do asfaltu. To były tematy.
Ale mnie urzekła jeszcze inna kowidowa analogia. Wtedy, też jak i dziś, prawie każdy kraj szumiał kowidowo. AustriacyNiemcyBrytole, HiszpanieFrancuziHolendrzy, no wszyscy praktycznie, oprócz… Polaków. Tak, to była niespodzianka, ale ten fenomen próbowałem na bieżąco tłumaczyć sobie i Czytelnikom. Zasięgi i znaczenie kowidowych demonstracji poza Polską były ogromne, lud o tym mało wiedział, chyba, że pałą dostał, gdyż trawestując Lema – nie można wrzucić w ułudę siniaka na plecach.
Nie tylko chodziło o media, ale i o coś innego. Brakowało koordynacji. Prawacka międzynarodówka Tak, bo gdyby powstała jakaś międzynarodówka kowidowa i wszystkie protesty odbyły się na raz we wszystkich krajach, to nie dałoby się tego zbagatelizować. Ale wtedy globalny sanitaryzm był cwany – dozował z umiarem, raz tu, raz tam, nigdy na raz i tak samo. W związku z tym rozprzęgał timing koordynacji protestów. Wybuchały gdzieś zagłuszane i ignorowane wysepki oporu, sąsiedzi nieświadomi faktów nurzali się we własnych problemach i wszystko uchodziło władzom na sucho. Ale teraz to inna sprawa. Klimatyczno-obyczajowe szaleństwa są wdrażane przez Unię równo na całym kontynencie, bez wyjątków, skoordynowane w czasie, bo tego wymaga pragmatyka unijnych regulacji.
Jest więc momentum, ale nie ma międzynarodówki. Znowu pojedyncze kraje wyskakują, każdy osobno. Włosi cyk i już się męczą, potem swój skok zrobiła Szwecja, i Holandia, ale to wszystko w zakresie wyniku wyborów. Teraz mamy Niemcy, kompletnie poza rytmem elekcyjnym, zmęczone przewodnictwem w tym szaleństwie swego rządu. I moment jest ciekawy, nie tylko ze względu na zakres i powolne umiędzynarodowienie protestu. Ważne są różnicujące konsekwencje obecnej sytuacji.
Jako się rzekło Niemcy idą poza rytmem wyborczym z daniem swego zdania. A to oznacza kilka rzeczy. Po pierwsze, że nie chcą już czekać. Po drugie – znowu rolnicy. Wychodzi na to, że w kwestii protestu to tylko tam nadzieja, bo reszta „miastowych” nie widzi konsekwencji swych działań, które powodują eksterminację rolnictwa innego niż wielko-korporacyjne. W końcu to te klimatyczne wykwity najbardziej dotykają rolników, przekładają się co prawda na ceny żywności, ale te można tłumaczyć putinflacją (jak wszystko…), choć są w rzeczywistości rachunkiem za ekologiczną paranoję. W końcu miastowi mogą zacząć jeść robale i kwestia jakichś dopłat za paliwa zniknie, bo się nie będzie jeździło traktorem, by łowić pożywne świerszcze.
Były lider
Interesujący jest tu aspekt niemiecki. W końcu mówimy o liderze politycznym i gospodarczym projektu unijnego. Z tym, że w kwestii gospodarczej mówimy raczej o BYŁYM liderze. Wojna na Ukrainie zerwała deal z Rosją, który był przedłużeniem kontraktu społecznego między Niemcami, na których dobrobyt mieli pracować inni członkowie Unii, w Berlinie zaś miała się kumulować wspomagana walutą euro (która jest w rzeczywistości niemiecką europejską marką) marża, zasilana niskimi cenami energii kupowanej na Kremlu. To właśnie padło i bida zaglądnęła do chatki niemieckiego rybaka. Ja już dawno wieszczyłem, że z Unii się nie da wyjść, jak ta nie będzie chciała, a w przypadku projektu „Polska jako montownia” nie ma na to ochoty, bo ten układ realizował już ponad stuletnią strategię Berlina zwaną Mitteleuropa. Z Unii taka Polska mogłaby się tylko urwać kiedy ta by padła, ta zaś padnie, kiedy Niemcom wyjdzie, że się ten projekt nie sprawdza, czyli rozwala ich kontrakt społeczny.
A rozwala, co potwierdzają niemieccy rolnicy blokujący ruch na drogach i autostradach. Co ciekawe nie mają ci oni tam tylko postulatów powstrzymania ekologicznego szaleństwa i wzmożenia dopłat do paliwa rolniczego. Mamy też postulaty końca polityki LGBT i wygnania nachodźców. W tym ostatnim szczególnie wygląda z kolei nasz timing, decyzją bowiem Tuska przygotowujemy się do przejęcia tej schedy zaproszonych i już nieproszonych gości niemieckich. To takie naczynia połączone. Ale jak się do nas wozi niemieckie śmieci, to czemu nie mierzwę imigrancką skoro przeszkadza ona coraz bardziej niemieckiemu suwerenowi? Zwłaszcza, że to my za nich zapłacimy.
Mamy więc kryzys w samym jądrze Unii, co… dobrze wróży dla jej przyszłości. Każda inna lokalizacja źródeł protestu byłaby wyśmiewana przez Unię, tu zaś mamy bunt nie na pokładzie majtków, ale poważny przeciek w kabinie kapitana. Co z tego może być? Ano pospekulujmy. Mogą ich przekupić, rolników znaczy się i dać im kasę na paliwo. Znamy to z komuny, która najszybciej realizowała „kiełbasiane” postulaty robotników. Komuna padła dopiero jak klasa pracująca przeszła na poziom postulatów politycznych, których nie da się zasypać kasą. A kasą nie da się zasypać tęczowości czy imigranckości, bo tu nie wypełnia się brzuszka wędlinką, ale trzeba coś począć z głową, a co najmniej z emocjami. Może się ten protest rozlać, ale – jako rzekłem wyżej – wymagałoby to międzynarodowej koordynacji, na którą się trzeba wydobyć. Ciekawe, co wtedy? Jakie byłyby międzynarodowe postulaty takiego ruchu? Obawiam się, tu mówię w imieniu Unii, że wspólnota tych postulatów wymierzona byłaby w istotę szaleństw unijnych. I gdyby dała się ona doprowadzić do końca, to może by się nie tyle Unia, co Europa jeszcze uratowała. Bo – moim zdaniem – najprościej byłoby wrócić do korzeni Unii, czyli wolności przepływów kapitału, ludzi i pracy, odrzucić zaś całą „specjalizację” lewaków, te wszystkie tęczowości, zieloności i równanie w dół. Po prostu każdy kraj by się rządził jak chciał, zaś bylibyśmy wspólnotą głównie gospodarczą z suwerennymi krajami, korzystającymi z jednolitego rynku, wyrwanego z regulacyjnych kleszczy eurokratów i oddanego w kojące ramiona konkurencji.
Dwa warunki powodzenia
I może tak się zdarzyć, ale pod dwoma warunkami. Pierwszy to taki, że ten ruch nie tylko nie wygaśnie, ale się i wzmocni do wyborów do Europarlamentu. Bo wtedy mogą przyjść rachunki na Unię. Te prawdziwe, czyli polityczne konsekwencje przebudzenia się suwerena. Wiele mówiono, że Europarlament jest eunchowym klubem dyskusyjnym. To prawda, ale ma on jedną ważną funkcję – akceptuje, lub nie, skład powoływanej Komisji Europejskiej. I tu jest jego momentum, po którym może już sobie tylko podyskutować. Drugi warunek, to polityczne uwspólnienie ruchów krytycznych w stosunku do Brukseli i to na poziomie paneuropejskim. Wspólny subbrand do wyborów w każdym z krajów członkowskich. Piszę „subbrand”, czyli jeden parasol marki, ale stojący w nazwie obok nazwy rodzimego depozytariusza krajowych reformatorskich ambicji wyborców. AfD miałaby swój brand poparty tym wspólnym, to samo inne partie konserwatywne i anty-etatystczne. I wtedy taki skok na Unię może się udać.
Istnieje też inny wariant, że to się rozejdzie po kościach, nie dociągnie do wyborów, znowu da się zrealizować skuteczną strategię rozpędzania za komuny demonstracji stanowojennych. Polegała ona na triadzie „rozpraszać-izolować-legitymować”. Widać więc, że siła w jedności i nierozerwalności, a więc wracamy do postulatu antyunijnej międzynarodówki o wspólnych, prostych postulatach powrotu do unijnych źródeł, ukradzionych i zatrutych przez lewaków. Na razie media bojkotują i cenzurują wieści z protestów i zamieszek w Niemczech. Potem, po ofiarach, dowiemy się, że w ogóle były.
Bo ja się boję wciąż tego samego, a ćwiczyliśmy to w wielu przypadkach. Ano tego, że globaliści zagrożeni w swej pozycji i istnieniu sami sobie zorganizują rewolucję, upuszczą trochę krwi, więcej żółci, wykreują swoich łże-bohaterów, po to by ocalić nie tylko swoje głowy, ale i pozycje. Nauczka Okrągłego Stołu nie może iść w zapomnienie. To nasz wkład w organizowanie sobie przemian przez stary porządek.
W końcu napad na Kapitol za Trump okazał się świetnie zorganizowaną akcją służb USA, sprowokowaną by skompromitować nieprzychylnego sobie prezydenta, zaś ganianie się po „zdobytym” przez lud pałacu prezydenta Brazylii, to już była farsa, która zniechęciła na długo wahających się do wszelkich ruchów ozdrowieńczego protestu.
Polskie Termopile
A co u nas? Ano – po staremu. Konfederacja, która mogłaby się zająć umiędzynarodowieniem antybrukselskich ruchów zajmuje się chanukowuym kryzysem, reszta opozycji walczy o ocalenie skompromitowanej telewizji, zaś rządzący dozują z przyspieszeniem wewnętrzny chaos, jakbyśmy szli w kierunku państwa upadłego, niepewnego nawet swych ustrojowych podstaw. Tak to się układają nasze, polskie priorytety.
W końcu skończymy na trawestacji mitu, jego banalizacji, wyjściu poza ramy bohaterstwa w dziedzinę truistycznych poziomów konsumpcji, i zawołamy jak Białoszewski, trawestujący znany cytat z Termopili: „Przechodniu, powiedz Sparcie jak podrożało żarcie”…   Wystąpił Jerzy Karwelis

Zmieniajmy kierunki na: Wolnościowcy wszystkich krajów, łączcie się!

Zmieniajmy tryndy na: Wolnościowcy wszystkich krajów, łączcie się!

Freenasom

Komuniści rozumieli od samego początku, że aby podbić świat i nad nim zapanować, trzeba się połączyć ponad granicami i głosili:

Proletariusze wszystkich krajów, łączcie się!

To działało, w każdym razie do zwycięstwa, bo po zwycięstwie to już nie było łatwo dostać paszport i przekroczyć granicę do sąsiadów, żeby ich ostrzec.

Teraz mamy dokładnie to samo, ale hasło można sparafrazować:

Miliarderzy wszystkich krajów, łączcie się!

Wykształcili młodych przywódców światowych:

których zadaniem jest służba słusznej sprawie i skuteczna walka z zacofaniem, jakie jeszcze siedzi w głowach nielicznych już t.zw. ekstremistów prawicowych, którzy głoszą patriotyzm, przywiązanie do tradycji narodowych, religii, kultury, języka, zachowania tylko dwóch płci i t.p. dyrdymałów, które należy wytrzebić, jeśli jeszcze coś posiadają, to im zabrać, bo dopiero jak nic nie będą mieli, to osiągną pełnię szczęścia. Działają skutecznie we wszystkich krajach, na wszystkich kontynentach mając na uwadze powiększanie kas ich mocodawców.

Co robią natomiast Ci, którym to nie odpowiada ?

Coś trochę robią, każdy na swoim poletku.

A gdyby tak nadać treści hasłu:

Wolnościowcy wszystkich krajów, łączcie się!

Czy to może funkcjonować?

Weźmy przykład Polski i Niemiec. Każdy sobie rzepkę skrobie. O jakiejkolwiek skutecznej współpracy nie ma mowy. Wręcz przeciwnie. Robi się przynajmniej ze strony polskiej wszystko, aby wytworzyć atmosferę wrogości do narodu niemieckiego i jego rzekomych podłych zamiarach wobec Polski i innych krajów europejskich propagując pojęcie t.zw. Czwartej Rzeszy, której Niemcy tak bardzo pragną, aby zawładnąć Europą.

Kto chce tego, co w Polsce nazywa się Czwartą Rzeszą? Czy jakiś patriota niemiecki?

Nie, patroci niemieccy sprzeciwiają się federalizacji UE, wskazują na szwindel klimatyczny, przeciwstawiają się wymysłom genderowym, nielegalnej migracji, wzywają do rozliczenia przestępstw związanych z plandemią, ostrzegają przed zakusami WHO.

Jeśli się mówi o federalizacji UE pod przywództwem i na korzyść Niemiec, to należy najpierw przypatrzeć się ludziom, rządzącym państwem niemieckim. Angela Merkel potrafiła zniszczyć wewnętrzny pokój w państwie swoją „kulturą witania” nachodźców (Willkommenskultur), jednocześnie zapewniając, że niemiecką racją stanu jest dobro Izraela. A dobro Niemiec?

Jeszcze gorzej „zielony’ minister gospodarki Robert Habeck: Przywódcy Partii Zielonych zarzucono zdradę narodu. W odpowiedzi na ten zarzut powiedział:

Nie ma narodu i dlatego nie ma żadnej zdrady narodu”

Dla „niemieckiego” (?) ministra nie istnieje naród niemiecki.

Widać wyraźnie, że to nie są niemieccy nacjonaliści, którzy pragną stworzenia „Czwartej Rzeszy”, jak niektóre koła ten twór w Polsce określają . Niemcami rządzą ludzie służący sprawie globalistów i mają na celu widoczne już wyraźnie zniszczenie Niemiec, rozkład niemieckiego narodu, niemieckiej gospodarki, która od kilku lat już coraz bardziej podupada.

Czy ta zgraja globalistyczna może chcieć jakiejś „Czwartej Rzeszy” ? Czy jest w stanie zrobić coś, co można zrozumieć jako rzekomą próbę narzucenia nam niemieckiej hegemonii? Lewicowa posłanka na sejm niemiecki (Bundestag) Sahra Wagenknecht powiedziała na forum parlamentu:

„MAMY NAJGŁUPSZY RZĄD EUROPY”.

To tylko w Polsce z uporem maniaków powtarza się ciągle ostrzeżenia przed niemiecką hegemonią w Europie, zarzuca polskim sługom globalistów bycie niemieckimi agentami, a wszystko zapewne po to, aby siać nienawiść do (jeszcze istniejącego) narodu niemieckiego.

Taka narracja jest niewątpliwie mile widziana i popierana przez globalistów. Przypuszczam nawet, że pewien publicysta, któremu zarzuca się antysemityzm, tylko dlatego nie zostaje wyrzucony z Youtube’a, że oprócz krytyki syjonistów ciągle powtarza zarzuty wobec niektórych polityków, że reprezentują interesy niemieckie i chęć przekształcenia UE w nową Rzeszę z Generalnym Gubernatorstwem obejmującym inne państwa, przede wszystkim Polskę.

Wszystko po to, aby zapobiec współpracy sił wolnościowych Polski i Niemiec. Takiej współpracy praktycznie nie ma. Brakuje jej także w stosunkach pomiędzy siłami wolnościowymi innych państw.

Pomogłaby współpraca między wolnymi mediami udostępniająca systematycznie artykuły i widea pochodzące z obszaru niemieckojęzycznego czytelnikowi czy widzowi polskiemu tłumacząc czy zaopatrując je w napisy w języku polskim i tak samo udostępniając polskie treści w mediach niemieckojęzycznych.

Dobrych materiałów publicystycznych nie brakuje w obszarze niemieckojęzycznym, tylko w Polsce nikt ich nie zauważa, a tym bardziej nie tłumaczy. Kto zauważył istnienie mającej miliony widzów wolnej austriackiej telewizji auf1.tv, którą można nie tylko ogladać w Internecie, lecz również na satelicie Astra?

Z drugiej strony kto zauważył w obszarze niemieckojęzycznym n.p. istnienie nczas.info?

Kto z wolnych mediów niemieckojęzycznych i polskojęzycznych jest zainteresowany nawiązaniem współpracy? Globaliści to potrafią. Może wolne media się tego też nauczą. Przykład Niemcy – Polska to działanie bilateralne, dobre na początek. W dalszej perspektywie potrzebny jest multilateralizm. Powstrzymanie działań i wpływów globalistów nigdy się nie uda, jeśli nie stworzy się nowej Międzynarodówki zgodnie z hasłem:

Wolnościowcy wszystkich krajów, łączcie się!

Kolejne strajki Niemczech. Sommer: „A kiedy pogonimy polską tęczową koalicję?”

Kolejne strajki Niemczech. Sommer: „A kiedy pogonimy polską tęczową koalicję?”

8.01.2024 [to z NCz, ale jakos nie wchodzi adres. MD]

Tomasz Sommer.
Tomasz Sommer. / Źródło: YouTube

Związek Zawodowy Maszynistów wezwał do strajku od środy 10 stycznia do piątku 12 wieczorem. Związek zawodowy kolejnictwa GDL od kilku miesięcy prowadzi spór z dyrekcją Deutsche Bahn w sprawie wynagrodzeń i godzin pracy. To kolejny protest w Niemczech.

Trzydniowy strajk ma się odbyć po niepowodzeniu negocjacji z przewoźnikiem publicznym Deutsche Bahn (DB). „DB nie wykorzystała rozejmu bożonarodzeniowego, aby zapobiec działaniom zbiorowym, przedstawiając ofertę do negocjacji” – stwierdza komunikat związkowców.

GDL przeprowadził już kilka strajków w 2023 r. W transporcie maszyniści przerwą pracę w środę o godzinie 2:00. W transporcie towarowym strajk rozpocznie się już we wtorek o 18:00 – podał związek. Protest zakończy się w piątek o 18:00.

To najdłuższy jak dotąd strajk zainicjowany przez ten związek w ramach negocjacji z zarządem przewoźnika kolejowego. Niemieccy kolejarze strajkowali już ostrzegawczo w listopadzie i grudniu. Martin Seiler, dyrektor ds. zasobów ludzkich DB, zapowiedział z kolei podjęcie kroków prawnych mających na celu zapobiec strajkowi.

Dyrekcja podkreśla, że zakłócenia w transporcie towarowym wiążą się z wysokimi kosztami dla i tak już borykającej się z trudnościami niemieckiej gospodarki. Oprócz podwyżek wynagrodzeń w celu zrekompensowania inflacji, GDL, która reprezentuje około 10 000 pracowników, domaga się także wynegocjowania przejścia na 35-godzinny tydzień pracy.

Deutsche Bahn poinformowała w grudniu, że na początku negocjacji zaproponowano podwyżkę płac o 11% oraz „premię wyrównawczą za inflację” do 2850 euro. W ubiegłym roku konflikt społeczny dotknął Deutsche Bahn w sporze z innym związkiem kolejowym EVG, który reprezentuje pozostałe zawody i zatrudnia około 180 000 pracowników kolei. Wówczas, ostatecznie pod koniec sierpnia osiągnięto porozumienie.Źródło: AFP

https://twitter.com/i/status/1742861977687347365

Wpis

Zobacz nowe wpisy

Rozmowa

Tomasz Sommer

@1972tomek

W Niemczech ludzie mówią dość. Tamtejsza kolorowa koalicja drży w posadach. A kiedy pogonimy polską tęczową koalicję? Lepiej to zrobić szybciej, zanim zdążą popsuć jeszcze więcej niż PiS.

Cytuj

ɐllǝnuɐɯı @szef_dywizji

Coraz większa panika u rządzących w Niemczech Na jutro zapowiedziany ogólnokrajowy strajk, zjeżdżają się już ciężarówki z napisami: Niemcy się budzą die Ampel muss weg (koalicja sygnalizacji świetlnej musi odejść) Aż miło popaczeć

Pokaż więcej

0:11 / 1:01

Umowa indemnizacyjna, w której USA zobowiązywały się do niewysuwania żądań o odszkodowania za mienie pozostawione na terenie Polski przez obywateli USA.

Treść umowy indemnizacyjnej, w której USA zobowiązywały się do niewysuwania żądań o odszkodowania za mienie pozostawione na terenie Polski przez obywateli USA.

https://treaties.un.org/doc/Publication/UNTS/Volume%20384/volume-384-I-5518-English.pdf

Powered By EmbedPress

=======================

Nr 5518

STANY ZJEDNOCZONE AMERYKI

I

POLSKA

Umowa (wraz z aneksem i wymianą not) dot

roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych. Podpisano o

Waszyngton, 16 lipca 1960 r

Teksty oficjalne: angielski i polski.

Zarejestrowany w Stanach Zjednoczonych 6 stycznia 1961 r.

STANY ZJEDNOCZONE AMERYKI

I

POLOGNE

Umowa (wraz z aneksem i wymianą not) dot

wnioski o odszkodowanie od obywateli Stanów Zjednoczonych

Zjednoczony. Podpisano w Waszyngtonie, 16 lipca 1960 r

Oficjalne teksty w języku angielskim i polskim.

Zarejestrowany w Stanach Zjednoczonych 6 stycznia 1961 r.

170 Organizacja Narodów Zjednoczonych – Seria Traktatów 1961

Nr 5518. UMOWA 1 MIĘDZY RZĄDEM

STANÓW ZJEDNOCZONYCH AMERYKI I

RZĄD PRL

DOTYCZĄCE ROSZCZEŃ OBYWATELI ZJEDNOCZONYCH

STANY. PODPISANO W WASZYNGTONIE DNIA 16 LIPCA 1960 ROKU

Rząd Stanów Zjednoczonych Ameryki i Rząd

PRL pragnąc dokonać zaspokojenia roszczeń obywateli

Stanów Zjednoczonych przeciwko Polsce i pragnąc zacieśnienia stosunków gospodarczych

między obydwoma krajami,

Zgodzono się na następujące :

Artykuł I

A. Rząd PRL, zwany dalej

jako Rząd Polski, zgadza się zapłacić, a Rząd RP

Stany Zjednoczone zgadzają się przyjąć kwotę 40 000 000,00 dolarów amerykańskich

odpowiedzialności za pełne zaspokojenie i zwolnienie wszystkich roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych

Państw, niezależnie od tego, czy są to osoby fizyczne, czy prawne, przeciwko Rządowi Polskiemu

z powodu nacjonalizacji i innego przejęcia przez Rzeczpospolitą mienia oraz

praw i interesów związanych z majątkiem, które wystąpiły w dniu lub wcześniej

wejściem w życie niniejszej Umowy.

B. Zapłata kwoty 40.000.000,00 dolarów przez Rząd Polski

składane są Sekretarzowi Stanu Stanów Zjednoczonych co dwadzieścia lat

raty w wysokości 2 000 000,00 dolarów w walucie amerykańskiej, każda rata będzie płatna

wypłacane dziesiątego stycznia, począwszy od dziesiątego stycznia 1961 r.

Artykuł II

Roszczenia, o których mowa w artykule I i które zostały uregulowane i

zwolnionych na mocy niniejszej Umowy, są roszczeniami obywateli Stanów Zjednoczonych z tytułu

a) nacjonalizacji lub innego przejęcia przez Polskę majątku i praw oraz

interesy związane z nieruchomością;

(6) przywłaszczenie albo utratę możliwości używania lub korzystania z mienia na gruncie polskim

ustaw, rozporządzeń lub innych środków ograniczających lub ograniczających prawa i interesy

a w zakresie majątku rozumie się przez to w celu

1 Weszło w życie 16 lipca 1960 r., czyli w dniu podpisania, zgodnie z artykułem VIII.

172 Organizacja Narodów Zjednoczonych – Seria Traktatów 1961

tej klauzuli, datą zawłaszczenia lub utraty użytkowania lub przyjemności jest

datę pierwszego zastosowania tych polskich ustaw, rozporządzeń lub innych środków

do nieruchomości; I

c) długi przedsiębiorstw znacjonalizowanych lub przejętych przez Polskę

oraz długi obciążające majątek znacjonalizowany,

przywłaszczone lub w inny sposób przejęte przez Polskę.

Artykuł III

Kwota wypłacona Rządowi Stanów Zjednoczonych na mocy artykułu I

niniejsza Umowa będzie rozpowszechniana w taki sposób i zgodnie z nimi

metod dystrybucji, jakie mogą zostać przyjęte przez Rząd Stanów Zjednoczonych

Stany.

Artykuł IV

Po wejściu w życie niniejszej Umowy Rząd Stanów Zjednoczonych

Państwa nie będą przedstawiać Rządowi Polskiemu ani popierać roszczeń ws

obywateli Stanów Zjednoczonych przeciwko Rządowi Polskiemu do którego

odniesienie znajduje się w artykule I niniejszej Umowy. W przypadku takich roszczeń

są przedstawiane bezpośrednio przez obywateli Stanów Zjednoczonych Rządowi

Rzeczypospolitej Polskiej, Rząd Polski przekaże je Rządowi RP

Stany Zjednoczone.

Artykuł V

A. Mając na celu pomoc Rządowi Stanów Zjednoczonych w jego

podział pomiędzy powodów kwoty należnej od Rządu Polskiego,

Rząd Polski, na wniosek Rządu Rzeczypospolitej Polskiej, dokona

Zjednoczonych, dostarczyć takie informacje lub dowody, w tym szczegółowe informacje na temat

własność i wartość majątku oraz prawa i udziały w nim i w związku z nim

własności, jakie mogą być konieczne lub odpowiednie do tego celu oraz, w takim przypadku,

jeżeli takie informacje lub dowody zostaną uznane za niewystarczające, zezwolić na zbadanie przez

przedstawiciele Rządu Stanów Zjednoczonych, w zakresie dozwolonym przez

prawa polskiego, mienie, które, jak twierdzi, zostało znacjonalizowane lub przejęte

Polska.

B. Mając na celu ochronę Rządu Polskiego przed możliwymi

dochodzenie za pośrednictwem krajów trzecich lub w inny sposób roszczeń uregulowanych niniejszą Umową

niniejsze, Rząd Stanów Zjednoczonych przekaże Rządowi

Polska kopie formalnych pozwów, jakie mogą składać powodowie

oraz kopie decyzji co do zasadności i wysokości roszczeń.

C. W odniesieniu do każdego roszczenia uznanego za zasadne przez Rząd Rzeczypospolitej Polskiej

Stanach Zjednoczonych, Rząd Stanów Zjednoczonych przekaże Rządowi

Nr 5518

174 Organizacja Narodów Zjednoczonych – Seria Traktatów 1961

oryginały dokumentów własności Polski dotyczących znacjonalizowanego majątku

lub zajętych przez Rzeczpospolitą Polską, przez którą powstała wierzytelność, łącznie z zabezpieczeniami

osoby prawne będące własnością powoda, jeżeli cały majątek takiej osoby prawnej

osoby zostały znacjonalizowane lub zabrane przez Rzeczpospolitą Polską. W przypadku reklamacji

nie opierają się na takich dokumentach, dostarczy Rząd Stanów Zjednoczonych

do Rządu Polskiego oświadczenie podpisane przez powoda.

D. Każdy rząd przekaże sobie informacje lub udzieli pomocy

pomoc, o której mowa w ustępach A, B i C niniejszego artykułu zgodnie z art

z procedurami, które mają zostać uzgodnione przez oba Rządy.

Artykuł VI

W ciągu trzydziestu dni od wejścia w życie niniejszego Porozumienia Gubernator

Władze Stanów Zjednoczonych zwolnią kontrolę blokującą nad całą Polską

nieruchomości w Stanach Zjednoczonych.

Artykuł VII

Załącznik 1 do niniejszej Umowy stanowi integralną część niniejszej Umowy.

Artykuł VIII

Niniejsza Umowa wchodzi w życie z dniem podpisania.

W DOWÓD CZEGO niżej podpisany, należycie umocowany do tego przez

swoje odpowiednie Rządy, podpisały niniejsze Porozumienie.

Sporządzono w Waszyngtonie, w dwóch egzemplarzach, w językach angielskim i polskim,

oba równie autentyczne, 16 lipca 1960 r.

W imieniu Rządu Stanów Zjednoczonych Ameryki:

Foy D. KOHLER

W imieniu Rządu PRL:

SR4CZKOWSKI

1 Patrz s. 1 176 tego tomu.

Nr 5518

176 Organizacja Narodów Zjednoczonych – Seria Traktatów 1961

ZAŁĄCZNIK

A. W celu dystrybucji przez Rząd Stanów Zjednoczonych

suma do zapłaty przez Rząd Polski, „roszczenia obywateli Stanów Zjednoczonych”

czy prawa i interesy związane z majątkiem są znacjonalizowane, przywłaszczone lub

w inny sposób zabrane przez Polskę, które z dniem tej nacjonalizacji, zawłaszczenia

lub inne, do dnia wejścia w życie niniejszej Umowy1, miały charakter ciągły

posiadane, z zastrzeżeniem postanowień ustępów B i C niniejszego załącznika,

a) bezpośrednio przez osoby fizyczne będące obywatelami Stanów Zjednoczonych;

(b) bezpośrednio przez osoby prawne utworzone zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych lub:

składowe lub inna jego jednostka polityczna, z czego pięćdziesiąt procent lub więcej

pozostający w obrocie kapitał akcyjny lub udziały własnościowe należały do ​​obywateli tego państwa

Stany Zjednoczone;

(c) bezpośrednio przez osoby prawne utworzone zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych lub:

składowe lub inna jego jednostka polityczna, z czego pięćdziesiąt procent lub więcej

pozostały kapitał akcyjny lub udziały majątkowe należały do ​​osób fizycznych

którzy byli obywatelami Stanów Zjednoczonych, bezpośrednio lub pośrednio, poprzez interesy

jedna lub więcej osób prawnych dowolnej narodowości;

d) pośrednio przez osoby fizyczne będące obywatelami Stanów Zjednoczonych lub osoby prawne

osoby zorganizowane zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych lub państwa składowego, lub

inny jej podmiot polityczny, poprzez udziały w osobach prawnych zorganizowanych na mocy

prawu Stanów Zjednoczonych, państwa składowego lub innego podmiotu politycznego

które nie są ujęte w kategorii b) lub c) powyżej;

(e) pośrednio przez osoby z kategorii (a), (b) lub (c) powyżej, poprzez własność

kapitał akcyjny lub bezpośrednie udziały majątkowe w osobach prawnych zorganizowanych na podstawie art

prawa polskiego, którego część majątku została przejęta przez Rzeczpospolitą Polską, lub ma charakter prawny

osoby zorganizowane według prawa niemieckiego, których większa część majątku posiada

zostały zajęte przez Polskę;

(/) pośrednio przez osoby z kategorii (d) powyżej, poprzez własność prawną

osoby, o których mowa w ostatnim zdaniu, kapitału akcyjnego lub bezpośredniego

udziały majątkowe w osobach prawnych zorganizowanych według prawa polskiego, jakiekolwiek

którego część majątku została przejęta przez Rzeczpospolitą Polską lub w zorganizowane osoby prawne

na prawie niemieckim, którego większa część majątku została przejęta przez Polskę

i które zaprzestały swojej działalności; Lub

(g) pośrednio przez osoby z kategorii (a), (b), (c) lub (d) powyżej, poprzez interesy, które

łącznie mają znaczną kwotę, za pośrednictwem dowolnej liczby osób prawnych

zorganizowanej zgodnie z prawem jakiegokolwiek kraju, w której znajduje się znaczna część majątku

zostały podjęte przez Polskę, z wyjątkiem odsetek, które można w ten sposób kompensować

jakąkolwiek inną umowę międzynarodową, której Polska jest stroną.

B. Osoby prawne utworzone zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych lub części składowej

Państwo lub inna jego jednostka polityczna, które zostały zreorganizowane na drodze sądowej

1 Patrz s. 1 170 z tego tomu.

Nr 5518

178 Organizacja Narodów Zjednoczonych – Seria Traktatów 1961

postępowania po ich majątku lub prawach i interesach związanych z majątkiem

zostały znacjonalizowane lub zabrane przez Rzeczpospolitą, będą uczestniczyć w sumie płatnej przez Rząd

Polski jedynie w zakresie pozostającym do spłaty kapitałem akcyjnym lub udziałami majątkowymi

u takich osób prawnych, w momencie nacjonalizacji lub innego przejęcia,

przez osoby fizyczne będące obywatelami Stanów Zjednoczonych, bezpośrednio lub pośrednio poprzez

udziały w jednej lub większej liczbie osób prawnych zorganizowanych zgodnie z prawem Stanów Zjednoczonych

lub jego składowego państwa lub innego podmiotu politycznego.

C. Roszczenia oparte w całości lub w części na majątku nabytym po zastosowaniu

dyskryminacyjnych środków niemieckich pozbawiających lub ograniczających prawa właścicieli takiej nieruchomości

będą uczestniczyć w sumie, którą Rząd Polski ma zapłacić jedynie za części

takich roszczeń, które nie opierają się na majątku nabytym w takich okolicznościach.

Nr 5518

1961 Organizacja Narodów Zjednoczonych — seria traktatów 181

II

Sekretarz Stanu Ministra Pełnomocnego, Radca Finansowy,

Ambasada Polska

DEPARTAMENT STANU

WASZYNGTON

16 lipca 1960

Ekscelencja:

Mam zaszczyt potwierdzić otrzymanie Pańskiego listu z tą datą, który

brzmi następująco:

„Mam zaszczyt nawiązać do dyskusji toczących się w trakcie negocjacji

dotyczące Porozumienia podpisanego dzisiaj1 pomiędzy rządami

Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej i Stanów Zjednoczonych Ameryki w sprawie

roszczeń obywateli Stanów Zjednoczonych.

W związku z zainteresowaniem wyrażonym przez Rząd

Stany Zjednoczone Ameryki w rozliczeniu wyemitowanych obligacji dolarowych,

wyemitowane lub gwarantowane przez Rząd Polski w Stanach Zjednoczonych w okresie

z lat 1919-1939, mam zaszczyt poinformować, że polska

Rząd potwierdza swój zamiar rozwiązania problemu obligacji

zadłużenia w drodze bezpośrednich rozmów z amerykańskimi obligatariuszami lub ich przedstawicielami

tywanci.

Przyjmij, Ekscelencjo, wyrazy mojego najwyższego poważania. „

Mam zaszczyt poinformować Państwa, że ​​mój rząd przyjął do wiadomości

wypowiedź cytowana powyżej.

Przyjmij, Ekscelencjo, wyrazy mojego najwyższego poważania.

W imieniu Sekretarza Stanu:

Foy D. KOHLER

Zastępca Sekretarza Stanu do Spraw Europejskich

His Excellency Stanislaw Raczkowski

Minister Pełnomocny

Doradca finansowy

Ambasada PRL

1 Patrz s. 1 170 z tego tomu.