Generał Flynn twierdzi, że CIA pracuje przeciwko Trumpowi przygotowując rychłą wojnę w Europie

Generał Flynn twierdzi, że CIA pracuje przeciwko Trumpowi przygotowując rychłą wojnę w Europie

Date: 22 dicembre 2025 Uczta Baltazara babylonianempire./general-flynn-twierdzi-ze-cia-pracuje-przeciwko-trumpowi-przygotowujac-rychla-wojne-w-europie

INFO: renovatio21.com/il-generale-flynn-dice-che-la-cia-lavora-contro-trump-per-la-guerra-imminente-in-europa

=======================================================

Michael Flynn, były doradca ds. bezpieczeństwa narodowego USA, oskarżył CIA o zmowę z europejskimi służbami wywiadowczymi w celu utrudnienia prezydentowi Donaldowi Trumpowi pracy na rzecz osiągnięcia negocjowanego pokoju na Ukrainie.

W poście opublikowanym w niedzielę na X, Flynn stwierdził, że CIA „współdziała z MI6 i innymi członkami społeczności wywiadowczej UE”  – powtarzając swoje ostrzeżenie, że „głębokie państwo”  spiskuje przeciwko Trumpowi. Swój wpis zatytułował: “BREAKING: RYCHŁA WOJNA W EUROPIE!”

„UE, tj. NATO (bez USA), desperacko chce wojny z Rosją”  – napisał Flynn, dodając, że „podżegacze wojenni w naszej administracji i w Kongresie chcą wiecznej pierdolonej wojny”. Jego uwagi nawiązują do niedawnych wypowiedzi dyrektor Wywiadu Krajowego USA, Tulsi Gabbard, która oskarżyła agencję Reuters o rozpowszechnianie „kłamstw i propagandy”  na temat rosyjskich intencji w celu osłabienia działań dyplomatycznych Trumpa i sprzyjania eskalacji.

“Osobiście mam tego dość. To już ponad dziesięć (10) lat! Należy pamiętać, że byliśmy w AFG i Iraku przez dwadzieścia lat i kosztowało nas to biliony wraz z ogromną utratą prestiżu” – dodał.

Następny akapit wpisu generała nosi tytuł:

“TO GÓWNO MUSI SIĘ SKOŃCZYĆ!”

Flynn wezwał w nim Trumpa do odrzucenia narracji promowanych przez europejskich popleczników Kijowa: „Powinien Pan zająć stanowisko w sprawie sytuacji w Europie Wschodniej i nonsensów rozpowszechnianych przez Europę i część USIC (United States Intelligence Community)”.

Były doradca skrytykował również to, co nazwał marnowaniem pieniędzy amerykańskich podatników na finansowanie Kijowa, oskarżając ukraińskiego przywódcę Wołodymyra Zełenskiego o represjonowanie opozycji i odkładanie wyborów pod pretekstem konfliktu.

 “My, obywatele Stanów Zjednoczonych, nie chcemy już tej wojny. Nie chcemy wydawać ani grosza na tandetnego dyktatora, który tłumi głosy opozycji, także we własnym parlamencie i mediach” – oświadczył Flynn.

General Mike Flynn @GenFlynn

BREAKING: IMMINENT WAR IN EUROPE! The EU aka NATO (minus the United States) desperately wants war with Russia.

@DNIGabbard

can speak for herself and does in her typically courageous way (read below). First, our CIA is in cahoots with MI6 and others in the EU IC community. These and other warmongers in our own administration as well as the Congress want perpetual f’ing war. I’m personally sick of it. It’s been over ten (10) years now! Keep in mind we were in AFG and Iraq for twenty years and it cost us trillions along with a massive loss of prestige. THIS SH!T HAS TO STOP!

@realDonaldTrump

sir, you need to put your foot down on the situation in Eastern Europe and the total bs you’re being fed by Europe and parts of the USIC. Russia is pulling resources from the FEMD (Far East Military District) and has been for some time now. Russian’s ambitions (and conventional capabilities) are the complete opposite of what is being presented in the media that is salivating for expanding the war. Russia has neither the A$$ nor the desire to go any further. If they did, it would be over by now. We the People of the United States NO LONGER want this war. We don’t want to spend another penny on a tin pot dictator who arrests opposition voices to include in his own Rada (Congress) and the media. ENOUGH IS ENOUGH!

@JDVance

@SteveWitkoff

@SusieWiles

@SecRubio

@PeteHegseth

DNI Tulsi Gabbard

@DNIGabbard 20 gru

No, this is a lie and propaganda @Reuters is willingly pushing on behalf of warmongers who want to undermine President Trump’s tireless efforts to end this bloody war that has resulted in more than a million casualties on both sides. Dangerously, you are promoting this false x.com/erinbanco/stat…

Pokaż więcej

INFO: https://www.renovatio21.com/il-generale-flynn-dice-che-la-cia-lavora-contro-trump-per-la-guerra-imminente-in-europa/

BlackRock chce zmusić nas do płacenia za wojnę i za pokój

BlackRock chce zmusić nas do płacenia za wojnę i za pokój

Date: 21 dicembre 2025 babylonianempire/blackrock-chce-zmusic-nas-do-placenia-za-wojne-i-za-pokoj

FOTO: Zelenski i Larry Fink (siedzący na czele stołu) podczas spotkania z amerykańskimi spekulantami, alias biznesmenami.

Wczoraj, w poście poświęconym pro-wojennej głupocie UE, wspomniałem na samym końcu o roli globalnych kręgów finansowych w bezprecedensowej, chaotycznej i nielogicznej europejskiej agresywności. Nie chciałem, by tamten wpis był zbyt długi, ale dziś, koniecznie należy doprecyzować kwestię: owa niepokojąca obecność nie zawsze kryje się za kulisami, od czasu do czasu, szare eminencje pokazują się również na scenie.

Można na przykład zapytać, co Larry Fink, prezes BlackRock’a, giganta finansowego – który zarządza mniej więcej 10 bilionami dolarówma wspólnego z rozmowami pokojowymi i z Zelensky’m? bloomberg/blackrock-larry-fink-joins-trump-team-talks-to-rebuild-ukraine

ukrinform.net/economic-recovery-of-ukraine-zelensky-holds-first-working-group-meeting-with-us-representatives

Otóż ma i to bardzo wiele, jako że często telefonuje do kijowskiego duce, i z pewnością nie jest przypadkiem, że kanclerz Niemiec – Merz, człowiek wywodzący się właśnie z BlackRock’a (był szefem rady nadzorczej BlackRock Deutschland), stał się największym orędownikiem wojny.

Faktem jest, że już w jesieni 2022 roku, Larry Fink podpisał pakt z Zełenskim dotyczący odbudowy Ukrainy, ale który tak naprawdę przewiduje wykorzystanie publiczno-prywatnych spółek joint venture do robienia dużych interesów.

babylonianempire/na-fladze-ukrainy-pojawi-sie-logo-blackrock

Oczywiście, im więcej zostanie zniszczone w trakcie konfliktu, tym większy będzie “tort” do pożarcia: możemy więc założyć, że Fink i jego kolesie czekają na moment, w którym będą mogli zarobić jak więcej na kraju, który dostarczył materiał ludzki – jednocześnie nie dopuszczając do rozprzestrzenienia się rosyjskiego natarcia, które mogłoby “rozbić jajka w koszyku” lub wzbudzić w samych Ukraińcach uczucia wstrętu do tych, którzy wykorzystali ich jako mięso armatnie.

Jest więc prawdopodobne, żeby nie powiedzieć pewne, że Fink będzie głównym graczem w negocjacjach, tak jak był głównym graczem podczas wojny. Obecnie nadchodzi czas na odbudowę wszystkiego, co ocaleje w kraju, od sieci energetycznej po rolnictwo, przemysł, sam aparat państwowy, który obecnie znajduje się w rękach nazistów i oligarchów, którzy kradną, ile tylko mogą. Oznacza to, że w grę wchodzi co najmniej 600 miliardów euro, które już są przekierowywane na tworzone ad hoc instrumenty finansowe: wszystko to jest wyraźnie widoczne w tak zwanym planie pokojowym sformułowanym przez Trumpa, a czytając klauzule dotyczące „okresu powojennego”, wydaje się, że z zakamarków Białego Domu docierają do nas szepty wspomnianych szarych eminencji.

Ostatecznie, jak na to wygląda, cały kraj będzie niczym innym, jak ładnym placem zabaw w rękach finansjery. Należy jednak sprecyzować, że znaczna część pieniędzy będzie pochodzić ze środków publicznych, tj. zostaną one zabrane z kieszeni obywateli, zwłaszcza Europejczyków, tak że za sprawą masakry, którą sprokurowali ze skrajnym cynizmem, bogaci staną się jeszcze bogatsi.

Kiedy zdali sobie sprawę, że nie mogą pokonać Rosji ich sankcjami, skupili się na rozkręceniu gigantycznego biznesu. To, czy jest on splamiony krwią nie ma dla nich większego znaczenia. Wyrażenie mówiące o „śnie sprawiedliwych„ jest rażąco błędne: sprawiedliwi dręczą się wątpliwościami; to niesprawiedliwi nie dopuszczają do siebie jakichkolwiek refleksji.

Przez chwilę wydawało się, że część owych pieniędzy mogłaby pochodzić z rabunku rosyjskich funduszy, ale kiedy stało się jasne, że podzieliłoby to UE, być może nieodwracalnie, i że w każdym razie MFW ma poważne wątpliwości co do teo rodzaju operacji, wsadzili łapy w coraz to uboższe kieszenie obywateli, aby wydłubać z nich 90 miliardów euro i dać je skorumpowanemu Kijowowi: są to pieniądze przeznaczone do rozkradnięcia, które na nic się nie przydadzą na wojnie. Problemy Ukrainy polegają głównie na braku ludzi i wyszkolenia, a częściowo na niskiej jakości i stratosferycznych kosztach broni produkowanej przez Zachód.

Oto wyjaśnienie na konkretnym przykładzie: Rosjanie co miesiąc wystrzeliwują wiele dziesiątek pocisków hipersonicznych na cele wojskowe, energetyczne czy przemysłowe na Ukrainie – ale żeby mieć 12% szans na ich przechwycenie, trzeba wystrzelić co najmniej 4 Patrioty w kierunku każdego z nadlatujących rosyjskich pocisków, czyli potrzebne jest w sumie 16 mln dolarów, żeby mieć jakiekolwiek szanse na obronę. Aby następnie mieć całą baterię owych miernych pocisków przeciwlotniczych (w Arabii Saudyjskiej udało im się złapać tylko kilka dronów Houti) wyposażoną w radar, centra kontroli, generatory i wszystko inne, co jest potrzebne, wydatek wynosi miliard w stosunku do bardzo skromnej skuteczności.

Tak więc 90 miliardów wydaje się dużo i faktycznie jest to dużo; wręcz za dużo, dla krajów pogrążonych w dramatycznym kryzysie gospodarczym, ale w rzeczywistości to za mało, aby zorganizować skuteczną obronę w warunkach, w jakich obecnie znajduje się ukraińska armia: sama obrona powietrzna na jeden rok pochłonęłaby prawie wszystkie te środki. Nie wspominając już o tym, że Kijów jest całkowitym bankrutem i by utrzymać cały ten barak na nogach potrzebne jest 150 miliardów.

Wiadomo jednak, że Fink i jego trupa spekulantów uwielbiają owe rzeki pieniędzy, ponieważ generują one odsetki, które następnie trafiają do ich kieszeni. Rusofobia, wpajana każdego dnia, na każdym mainstreamowym kanale lub w każdej gazecie, służy właśnie temu: aby przepływ pieniędzy nie ustał. I właśnie dlatego interweniują bezpośrednio w negocjacje – nie ufając zbytnio swym słupom w Brukseli, wybranym właśnie ze względu na ich ograniczoność i/lub podatność na szantaż.

W liście otwartym do kanclerza Merza, ekonomista Jeffrey Sachs oskarża go o wykraczanie poza schematy historii, dyplomacji, zdrowego rozsądku i wiarygodności https://scheerpost.com/2025/12/18/jeffrey-sachs-an-open-letter-to-chancellor-friedrich-merz-security-is-indivisible-and-history-matters/. Powinien jednak wiedzieć, że w modelu ekonomicznym, w którym żyjemy, zysk nie liczy się z nikim, a tym bardziej z historią. Oczywiście, dopóki historia nie zadecyduje, że nadszedł koniec jego hegemonii.

============================================

Volodymyr Zelenskyy / Володимир Зеленський @ZelenskyyUa

Together with our team, I held a productive discussion with the American side –

@SecScottBessent

@jaredkushner , and Larry Fink. In fact, this could be considered the first meeting of the group that will work on a document concerning reconstruction and economic recovery of Ukraine. We discussed key elements for recovery, various mechanisms, and visions for reconstruction. There are many ideas that, with the right approach, could succeed in Ukraine. We have also updated our reflections on the 20 points of the framework document for ending the war. It is overall security that will determine economic security and underpin safe business environment. We have also agreed on the next contacts between our teams. As always, there will be no delays on our side. We are working to deliver results. I thank President Trump and his team for their substantive work and support.

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

Zdjęcie

168,1 tys. wyświetleń

======================================

INFO: https://ilsimplicissimus2.com/2025/12/21/blackrock-vuol-farci-pagare-la-guerra-e-la-pace/

https://babylonianempire.wordpress.com/?s=Larry+Fink https://babylonianempire.wordpress.com/?s=BlackRock

Reparacje! Dla Polski? Nie, dla Ukrainy. Bestia finansuje swój projekt kosztem Polski

Reparacje! Dla Polski? Nie, dla Ukrainy.

Bestia finansuje swój projekt kosztem Polski

Autor: CzarnaLimuzyna, 21 grudnia 2025

AIX

Europa pożycza ukraińskim złodziejom pod “zastaw” rosyjskich reparacji. Złodzieje uciekną a “reparacje” zobaczymy jak świnia niebo. –  napisał Witold Gadowski na X

Gadowski pisząc “Europa” nie jest do końca ścisły. Nie Europa, ale twór o nazistowskich i komunistycznych korzeniach, czyli Unia Anty Europejska – projekt „Bestii”, którego kolejną emanację tworzyli były hitlerowiec, zwolennik rządu Vichy i agent CIA.

Marek Chodorowski z którego poglądami uformowanymi na bazie historiozofii, nie ukrywam, zgadzam się w dużej części, próbuje uświadomić bardziej inteligentnej części opinii publicznej realne mechanizmy geopolityki. W skrócie: Ocalenie, a potem odrodzenie wolnej Polski może się udać w wyniku osłabienia tempa realizacji lub rozpadu trzech satanistycznych projektów: Ukrainy, Unii Anty-Europejskiej i Izraela.

Jak długo będzie trwać okradanie Polski?

Tak długo dopóki nie nastąpi restytucja polskiej państwowości, której przeciwnikami są wyżej wymienione byty. Postsowiecka, a dziś coraz bardziej neobanderowska Ukraina jest skutecznym narzędziem niszczącym Polskę. Ukraińcy byli w przeszłości wykorzystywani przez sowiecką Rosję i hitlerowskie Niemcy, a dziś są potencjalną siłą nie mniej destrukcyjną od sub-saharyjskich Murzynów z nożami w zębach.

Dalsze dywagacje na ten temat nie mają, moim zdaniem, żadnego sensu, ale znając zacietrzewienie najgłupszych razem oraz narratorów z grupy kradnących razem niejeden z nich wniesie, z charakterystyczną afektacją, okrzyk: “oni kradną za nas”!

Ogromna „pożyczka” dla Ukrainy. Co zdecyduje Karol Nawrocki?

Ogromna pożyczka dla Ukrainy. Co zdecyduje Karol Nawrocki?

fronda.pl/a/Ogromna-pozyczka-dla-Ukrainy-Co-zdecyduje-Karol-Nawrocki


Przywódcy państw Unii Europejskiej zdecydowali na szczycie w Brukseli o zaciągnięciu pożyczki w wysokości 90 mld euro na wsparcie Ukrainy. Dla Polski byłoby to obciążenie w wysokości ok. 4 mld euro. Jak jednak zauważa poseł PiS Sebastian Kaleta, decyzję premiera Donalda Tuska najpierw będzie musiał jeszcze ratyfikować parlament, a ostateczny głos będzie należał do prezydenta Karola Nawrockiego.

Były wiceminister sprawiedliwości podkreśla w mediach społecznościowych, że „zgodnie z art. 89 ust. 1 pkt 4) Konstytucji unijne budżety jako znacząco wpływające na polskie finanse publiczne muszą być dodatkowo ratyfikowane ustawą przez Sejm, Senat, a ustawa oczywiście musi uzyskać podpis prezydenta”.

– „Przypominam, że obciążenie Polski udziałem gwarantowanej pożyczki Ukrainie wynosi ok 4 mld euro, nie wliczając odsetek!- zaznacza.

Kaleta podkreślił, że premier Donald Tusk ma teraz obowiązek przedstawić Sejmowi właściwą ustawę.

– „Jeśli Premier Tusk nie przedstawi takiej ustawy Sejmowi, a będzie traktował podjętą przez UE decyzję w sprawie emisji nowego długo celem sfinansowania pożyczki dla Ukrainy jako obowiązującą z pewnością popełni przestępstwo zdrady dyplomatycznej wskazanej w art. 129 kodeksu karnego zagrożonego karą do 10 lat więzienia” – stwierdził.

Politycy Konfederacji ostrzegają: Polska będzie musiała spłacać kredyt Ukrainy!

Politycy Konfederacji ostrzegają: Polska będzie musiała spłacać kredyt Ukrainy! – PCH24.pl

Adrian Fyda


pch24.pl/politycy-konfederacji-ostrzegaja-polska-bedzie-musiala-splacac-kredyt-ukrainy

– Widzę że część ludzi kupuje propagandę premiera, że planowane na setki miliardów pożyczki (potencjalnie bezzwrotne pożyczki!) dla Ukrainy „są zabezpieczone zamrożonymi aktywami rosyjskimi” – napisał na Facebooku wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. Polityk przypomniał, że w rzeczywistości pożyczkę tę będziemy spłacać wszyscy.

– Trzymajcie mnie. UE właśnie zdecydowała, że państwa członkowskie, w tym Polska, ZADŁUŻĄ SIĘ na kolejne 90 miliardów euro na rzecz Ukrainy, a Donald Tusk się na to zgodził – napisała z kolei europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik.

Unia Europejską zaciągnęła 90 mld euro pożyczki na rynkach finansowych i przekazała te fundusze Ukrainie. Z ust unijnych polityków słychać zapewnienia, że nie ma się co bać, bo w belgijskim Euroclear Banku NV znajdują się zamrożone rosyjskie fundusze, które mogłyby być wykorzystane na spłatę długu. Sprawa nie jest jednak taka prosta, ponieważ – jak zauważył premier Belgii Bart de Wever – nie ma ku temu podstawy prawnej, a premier Węgier Victor Orban ostrzegł nawet, że konfiskata rosyjskich funduszy na rzecz Ukrainy mogłaby oznaczać przyłączenie się do wojny.

Kto zatem spłaci ukraiński dług? Ona sama uczyni to tylko w przypadku otrzymania reparacji wojennych od Rosji. Jeśli tak się nie stanie, pożyczkę spłacą państwa członkowskie UE, w tym Polska.

Sprzeciw wyraziły trzy kraje: Węgry, Słowacja i Czechy, i w konsekwencji nie będą one „dorzucać się” do spłaty ukraińskiego długu.

Politycy Konfederacji – wicemarszałek Krzysztof Bosak i europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik – wezwali w mediach społecznościowych, by nie dać się zwieść propagandzie o rzekomym wykorzystaniu zamrożonych rosyjskich funduszy do spłaty długu.

– Widzę że część ludzi wierzy w propagandę premiera, że planowane na setki miliardów pożyczki (potencjalnie bezzwrotne pożyczki!) dla Ukrainy „są zabezpieczone zamrożonymi aktywami rosyjskimi” – napisał Bosak. Polityk wymienił jednocześnie 7 argumentów wskazujących na to, że rosyjskie fundusze nie zostaną wykorzystane w tym celu.

Wicemarszałek przypomniał również, że Polska już spłaca i będzie spłacać odsetki od ukraińskich kredytów, a przecież nasz kraj ma obecnie dwukrotnie większy deficyt budżetowy niż Ukraina. – To polskie instytucje nie są w stanie realizować przelewów do instytucji takich jak szpitale czy inne podmioty, które powinny normalnie wypłacać wynagrodzenia i realizować inwestycje – zauważył lider Konfederacji.

Polityk podkreślił wreszcie, że Ukraina nie jest wdzięczna Polsce za okazywaną jej pomoc. – Co Polska otrzymuje w zamian za całą tę pomoc? Po pierwsze, nie ma zgody generalnej na to, żeby prowadzić poszukiwania i ekshumacje polskich ofiar na terytorium Ukrainy. Po drugie, nie ma współpracy w zakresie dwóch ofiar tego, co się wydarzyło w Przewodowie. Po trzecie, nie są przekazywane polskiej stronie dane o skazanych na Ukrainie rosyjskich dywersantach. Po czwarte, w ONZ Polska została oskarżona, mimo całej tej rekordowej pomocy, o sprzyjanie Rosji. I wreszcie po piąte, Polska jest wyłączona z kluczowych, toczących się na forum międzynarodowym rozmów pokojowych – wyliczył Bosak.

– To nie może tak wyglądać. Polska musi przestać prowadzić politykę na kolanach. Polska zasługuje na rząd, który będzie twardo reprezentował wyłącznie polski interes narodowy – podsumował wicemarszałek Sejmu.

W podobnym tonie wypowiedziała się europoseł Ewa Zajączkowska-Hernik. – Trzymajcie mnie. UE właśnie zdecydowała, że państwa członkowskie, w tym Polska, ZADŁUŻĄ SIĘ na kolejne 90 miliardów euro na rzecz Ukrainy, a Donald Tusk się na to zgodził – napisała w mediach społecznościowych. – Przekażemy Ukrainie w formie pożyczki 90 MILIARDÓW euro (niemal 380 miliardów złotych) na najbliższe dwa lata, a pożyczka ta zostanie spłacona przez Ukrainę tylko wtedy, gdy otrzyma od Rosji reparacje wojenne. Jeśli ich nie otrzyma, to spłacimy to my, wszyscy! – podkreśliła.

Europoseł wskazała absurd jakim jest finansowanie Ukrainy w momencie największej w historii afery korupcyjnej w tym kraju, w którą zamieszani są najbliżsi ludzie Zełenskiego. Podkreśliła również, że na udział Polski w gronie poręczycieli pożyczki dla Ukrainy zgodził się Donald Tusk, a przecież mamy dosyć własnych wydatków. – Rząd zadłuża nas w rekordowym tempie miliarda zł dziennie, mamy najwyższe w historii deficyty budżetowe, zapaść w ochronie zdrowia, zamykane kolejne oddziały szpitalne, a rachunki za prąd jedne z najwyższych w całej Europie. Ale kto by się własnymi obywatelami przejmował, prawda? – pytała.

 Niech finanse publiczne upadają, niech polskie rodziny ledwo wiążą koniec z końcem, niech kobiet rodzą na SOR-ach. Ważne, żeby zadłużyć się na kolejne miliardy dla totalnie niewdzięcznej nam Ukrainy, które daliśmy wszystko, nie otrzymaliśmy nic w zamian! To jest priorytet tego rządu upodlenia narodowego – napisała Zajączkowska-Hernik.

Źródło: facebook.comPCh24.pl

Unia -> Ukraina : Dać pieniądze, aby korupcja kwitła ?

Unia – Ukraina : dać pieniądze,aby korupcja kwitła ?

Ryszard Czarnecki salon24.pl/u/ryszardczarnecki/unia-ukraina-dac-pieniadze-aby-korupcja-kwitla 20.12.2025 

Ostatni raz w tym roku byłem na.sesji europarlamentu. Oto garść , raczej smutnych , refleksji. Zacznę jednak miło i pozytywnie. Oto dzieci w Strasburgu zachwycają się pluszowymi misiami umocowanymi na kamienicach w centrum Starsnurga, opodal katedry,przy największym w Europie „Christmas Market”. Czy wyborcy ponad 700 eurodeputowanych mogą zachwycić się tym,co ich wybrańcy robią we francuskiej siedzibie Parlamentu Europejskiego w stolicy Alzacji. Można to spuentowac dylematem księcia duńskiego Hamleta stworzonego przez angielskiego pisarza ,którego nazwisko w spolonizowanej wersji brzmi „Szekspir” –„oto jest pytanie”.

 Na ostatniej w tym roku sesji europarlamentu w Strasburgu najbardziej poruszającym momentem było wystąpienie naszej robaczki Jany Poczobut, która odebrała Nagrodę Sacharowa w imieniu.swojego ojca Andrzeja,który od lat siedzi w bialoruskim więzieniu. Nagrodzenie Polaka-opozycjonisty w kraju naszego wschodniego sąsiada ,a przez lata aktywnego działacza mniejszości polskiej jest niewątpliwie sukcesem europosłów polskiej prawicy,którzy wyszli z taką inicjatywa i sprawe „dowieźli” do końca. Szkoda tylko, że Poczobut musiał prestiżowa nagrodę podzielić z mało znaną działeczka gruzińska,która uzyskała specyficzną sławę z powodu… uderzenia policjanta podczas demonstracji. Władysław Frasyniuk „tylko” policjanta w Polsce zbluzgał, więc został oczywiście uniewinniony,ale międzynarodowego wyróżnienia nie dostąpił. Oby z gruzińska aktywistka nie było tak,jak z białoruskim młodym „opozycjonista”, który po.paru latach okazał się agentem służb Łukaszenki. 

Jednak nie tylko tym żył PE w alzackiej stolicy. Przegłosowano choćby „pożyczkę reparacyjna” dla Ukrainy. Cóż, oby nie padła ona łupem skorumpowanych polityków i urzędników w Kijowie. 

Debatowano też o ” gotowości obronnej” Unii Europejskiej. Cóż, może warto przełożyć to pojęcie z tzw.eurospeaku  czyli unijnej euro-mowy na ludzki język. Oto Niemcy,ale też Francja chcą na ruszcie „wspólnej polityki obronnej UE” upiec interesy swojego przemyslu wojennego.

Europejski podatnik, także ten polski ma złożyć się na zamowienia, które trafią do Berlina i Paryża. Na tym w praktyce,a nie teorii euroentuzjastów polega codzienność Unii : mniejsi mają utrzymywać większych, jak ci znajdą się w tarapatach gospodarczych. Trawestując słowa rosyjskiego cara Aleksandra II Romanowa do Polaków :” żadnych złudzeń, drodzy czytelnicy”. Chyba ,że części naszych kochanych rodaków zależy ,aby dalej tkwić otchłani złudzeń ? Skoro tak ,to nie przekonają ich żadne twarde fakty…

Wykopaliska krymskie i warszawskie

Wykopaliska krymskie i warszawskie

Wykopaliska krymskie i warszawskie

Stanisław Michalkiewicz „Prawy.pl” (prawy.pl)    20 grudnia 2025 michalkiewicz

Jak było za komuny, tak i teraz, najtwardszym jądrem systemu, który Amerykanie nazywają „Deep state”, była i jest bezpieka. Z kolei jej najtwardszym jądrem jest wywiad wojskowy, wywodzący się [w neo-PRL md] wprost z komuny. Jak pamiętamy, o ile SB została w połowie lat 80-tych rozgromiona, a u progu transformacji ustrojowej, przetrzebiona tak zwaną „weryfikacją”, to wywiad wojskowy przeszedł transformację ustrojową w szyku zwartym i jako Wojskowe Służby Informacyjne, przez 16 lat funkcjonował sobie w „wolnej Polsce”, rozbudowując agenturę w konstytucyjnych organach państwa, a kluczowych segmentach gospodarki, zwłaszcza – w sektorze finansowym i paliwowym – w prokuraturze i niezawisłych sądach, a także w mediach i przemyśle rozrywkowym, gdzie wpływa się na masowe nastroje. Za pośrednictwem tej agentury wywiad wojskowy, czyli „stare kiejkuty”, z którymi rywalizuje o wpływy ABW, kręcą nie tylko całym państwem, ale całym życiem publicznym.

Nie byłoby w tym nic złego, gdyby stare kiejkuty, podobnie jak bezpieczniacy w państwach poważnych, służyły państwu polskiemu. Ktoś bowiem musi państwem rządzić, bo przecież nikt przytomny nie powoli, by rządziła ulica, zwłaszcza w państwach dysponujących bronią ultymatywną. Do rządzenia potrzebne są dwie rzeczy: siła i wiedza. I jednym i drugim dysponuje armia i bezpieka, chociaż przysłuchując się wypowiedziom niektórych generałów naszej niezwyciężonej armii, można co do tej wiedzy, a nawet władz umysłowych, nabrać poważnych wątpliwości. Bezpieczniacy, może z wyjątkiem pana generała Marka Dukaczewskiego, którego resortowa „Strokrotka” do niedawna wzywała do TVN zawsze, gdy coś się albo u nas, albo na świecie działo, a pan generał mówił nie tylko jak jest , ale i – jak będzie – więc bezpieczniacy na ogół „nie gadają, tylko robią” – jak próbuje przechwalać się vaginet obywatela Tuska Donalda.

Nie ulega natomiast najmniejszej wątpliwości, że Wielce Czcigodni parlamentarzyści, z których rekrutują się kolejne vaginety, w zdecydowanej większości, ani wiedzą, ani siłą nie dysponują. Wystarczy wskazać na Wielce Czcigodną Kotulę Katarzynę, czy Martę Wcisło, by pozbyć się wszelkich złudzeń. Zresztą – powiedzmy sobie szczerze – po co osobom zwerbowanym do wypełnienia list wyborczych, jakaś wiedza? Oficerowie prowadzący, którym przecież zawdzięczają znalezienie się w gronie reprezentantów narodu, w odpowiednim momencie powiedzą im, co mają robić.

Zatem problemem nie jest to, że tak naprawdę państwem zdalnie kieruje bezpieka, tylko to, że – w odróżnieniu od bezpieczniaków z państw poważnych, którzy służą swojemu państwu, mając świadomość, że innego nie będą mieli – nasi bezpieczniacy, pochodzący zresztą w znacznym stopniu ze środowiska polskojęzycznej wspólnoty rozbójniczej, służą każdemu, kto tylko im obieca, że będą mogli pasożytować na historycznym narodzie polskim. I to właśnie jest naszym największym problemem politycznym oraz przyczyną kryzysu przywództwa, obejmującego WSZYSTKIE bez żadnego wyjątku środowiska.

I oto właśnie gruchnęła wieść, że nasi bezpieczniacy złapali w jakimś hotelu Rosjanina, pracownika Ermitażu, który na Krymie miał wykopywać jakieś „przedmioty ukraińskiego dziedzictwa kulturowego”. Ciekaw jestem, o co tu może chodzić, bo przecież wiadomo, że Krym został przekazany Ukraińskiej SSR przez Chruszczowa w roku 1954?

Toteż zaraz na mieście pojawiły się fałszywe pogłoski, że chodzi o precjoza, to znaczy – złoto i dewizy – jakie na Krymie, w ogrodach swoich rezydencji, pozakopywali ukraińscy oligarchowie – z korzeniami i bez – zanim jeszcze Putin posłał tam swoje „zielone ludziki” – a ten cały ruski naukowiec wszystko to im powykopywał. To by nawet trzymało się kupy, bo już Mikołaj Machiavelli zauważył w „Księciu”, że „łatwiej przeżyć śmierć ojca, niż utratę ojcowizny” – toteż nic dziwnego, że ukraińskie parchy-oligarchy zapałały do niego zimną nienawiścią, a kiedy tylko się dowiedziały, że postawił swoją wrażą stopę na prastarej ziemi polskiej, kazały tubylczym bezpieczniakom go schwytać – no a ci, jako „słudzy narodu ukraińskiego”, rozkaz w podskokach wykonali. Nie będziemy musieli długo czekać na wieść, że rezuny urezały mu szyję – oczywiście na podstawie praworządnego wyroku jakiegoś niezawisłego sądu – albo naszego, albo – jeszcze lepiej – ukraińskiego, które znane są na całym świecie z praworządności.

Mniejsza jednak o te fałszywe pogłoski; jak tam będzie, tak tam będzie, bo jeszcze nigdy tak nie było, żeby jakoś nie było – twierdził dobry wojak Szwejk. Znacznie ciekawsza jest bowiem sekwencja wydarzeń, zapoczątkowanych ucieczką z Ukrainy do Izraela Timura Mindycza, bliskiego kolaboranta prezydenta Zełeńskiego. Ten cały Timur, oczywiście z pierwszorzędnymi korzeniami, podobnie jak prezydent Zełeński, miał sprywatyzować sobie co najmniej 100 milionów dolarów z pieniędzy, jakie Zachód Ukrainie pożycza, a niemądra Polska daje za darmo.

Jak pamiętamy, na wieść o tym wydarzeniu natychmiast zareagował Książę-Małżonek Sikorski Radosław, deklarując niezwłoczne przekazanie Ukrainie dokładnie 100 milionów dolarów. Już mniejsza o to, dlaczego odezwały się nożyce w osobie Księcia-Małżonka – chociaż i to wywołało falę fałszywych pogłosek, jakoby Timur Mindycz, a nawet sam prezydent Zełeński nie tylko dzielił się otrzymaną forsą ze swoimi dobrodziejami, ale w dodatku zapisywał w kapowniku, ile komu dał i gdzie tamten forsę schował.

A teraz, kiedy Amerykanie przyciskają go do ściany, rzutem na taśmę grozi wielkiej europejskie czwórce: premierowi brytyjskiemu, prezydentowi francuskiemu, niemieckiemu kanclerzowi i Reichsfuhrerin Urszuli Wodęleje, że wszystko roztrąbi – o ile tamci nie załatwią mu na koniec dobrego fartu forsy z zamrożonych ruskich aktywów. Toteż „wielka czwórka” na gwałt próbuje zmłotować belgijski rząd, żeby im te aktywa dał – bo inaczej zostaną puszczone śmierdzące dmuchy. Książę-Małżonek, ani obywatel Tusk nie zostali dopuszczeni do konfidencji, co na swój sposób może dobrze o nich świadczyć, ale jednocześnie potwierdza podejrzenia, że są zbyt głupi, by korzystać z wojny, jak to robią starzy wyjadacze z państw poważnych.

Jednak znacznie ważniejsza jest odpowiedź na pytanie, skąd właściwie Książę-Małżonek miałby wziąć 100 milionów dolarów, zwłaszcza w sytuacji, gdy właśnie uchwalona została ustawa budżetowa, przewidująca deficyt przekraczający 271 mld złotych?

Do dni ostatnich nie potrafiliśmy na to pytanie odpowiedzieć, ale ostatnie zawirowania w Narodowym Banku Polskim, gdzie osoby delegowane tam przez vaginet obywatela Tuska Donalda próbują właśnie wysadzić w powietrze pana prezesa Adama Glapińskiego i przejąć ręczne sterowanie Bankiem, rzuca światło na tę sprawę. Jak bowiem wiadomo, pan prezes Glapiński nakupował do NBP wielkich ilości złota, ponad 530 ton.

Jestem pewien, że ukraińskim oligarchom to złoto by się przydało, a Książę-Małżonek jak zwykle nie potrafił utrzymać języka za zębami, podobnie jak po wysadzeniu bałtyckich gazociągów i – jak to narcyz – nie mógł się powstrzymać, by nie zaimponować światu swoją hojnością – ale przy okazji ujawnił spisek uknuty przeciwko Narodowemu Bankowi Polskiemu przez obywatela Tuska Donalda, któremu mogli przecież zlecić to jego niemieccy przyjaciele na wypadek, gdyby młotowanie Belgii nie dało rezultatów.

UE znów NAS zadłuża żeby dofinansować skorumpowane władze Ukrainy

UE znów się zadłuża żeby dofinansować władze Ukrainy

/pch24.pl/ue-znow-sie-zadluza-zeby-dofinansowac-wladze-ukrainy

(Fot. PAP/Radek Pietruszka)

Zdecydowana odpowiedź Unii Europejskiej na aferę korupcyjną z udziałem najbliższych współpracowników Wołodymira Zełenskiego. Zaciągnięcie wspólnotowego długu w wysokości 90 miliardów euro, by wesprzeć rząd w Kijowie, będzie oznaczało, że państwa będą wspólnie spłacać co roku odsetki w wysokości około 3 mld euro.

Udziału w procederze dalszego zadłużania swych obywateli odmówiły Węgry, Czechy i Słowacja.

Przywódcy unijnej „27” po wielogodzinnych negocjacjach zgodzili się w piątek nad ranem udzielić Ukrainie wsparcia na kolejne dwa lata w wysokości 90 mld euro. Pokryje to około dwie trzecie potrzeb pogrążonego w wojnie państwa, które będzie potrzebować dofinansowanie od drugiego kwartału przyszłego roku, brzmi oficjalna wersja.

Upadła opcja użycia w tym celu zamrożonych aktywów Rosji. W jej miejsce liderzy zdecydowali się na zaciągnięcie wspólnego długu, z którego „wyłączone” zostaną trzy państwa: Czechy, Słowacja i Węgry.

Pożyczka zaciągnięta przez Komisję Europejską na rynkach kapitałowych i zabezpieczone unijnym budżetem zostanie przekazana Ukrainie, która spłaci ją w momencie uzyskania reparacji od Rosji. We wnioskach ze szczytu czytamy, że do tego czasu aktywa rosyjskiego banku centralnego pozostaną unieruchomione, a Unia zastrzega sobie prawo do wykorzystania ich do celów spłaty pożyczki.

Ukraina nie będzie też musiała spłacać odsetek od pożyczek. Zrobią to za nią państwa członkowskie UE. Jak powiedzieli dziennikarzom w piątek wysocy rangą urzędnicy w Komisji Europejskiej, będzie to oznaczać roczny koszt dla Wspólnoty w wysokości około 3 mld euro, co przy unijnym PKB w wysokości 18 bln euro będzie oznaczać wzrost deficytu o 0,02 proc. Wysokość odsetek dla poszczególnych krajów będzie ustalana proporcjonalnie do dochodu narodowego brutto (DNB).

Wyłączenie” Czech, Słowacji i Węgier będzie polegać na tym, że nie będą one spłacać odsetek. Ich udział, wynoszący łącznie 3,75 proc. unijnego DNB, zostanie rozdzielony proporcjonalnie pomiędzy 24 pozostałe państwa.

Unijny urzędnik pragnący zachować anonimowość powiedział, że najwcześniej państwa UE zaczną spłacać odsetki w 2027 r., ale może to nastąpić też później.

By ustanowić pożyczkę dla Ukrainy zabezpieczoną unijnym budżetem konieczne jest zwiększenie tzw. headroomu. Robiące zawrotną karierę w ciągu ostatnich 24 godzin słowo oznacza margines w budżecie UE, który powstaje wówczas, gdy kraje członkowskie decydują się zwiększyć udział swoich składek ponad kwotę, która jest potrzebna na pokrycie przewidywanych wydatków. Na zwiększenie headroomu zgadzają się Czechy, Słowacja i Węgry.

Jest to rozwiązanie przetestowane już przez Wspólnotę w trakcie tak zwanej pandemii, gdy ustanowiony został fundusz odbudowy w wysokości 750 mld euro w odpowiedzi na trudności gospodarcze państw członkowskich. Innymi słowy, headroom zwiększono, by umożliwić sfinansowanie Krajowych Planów Odbudowy z pożyczek zaciąganych przez KE na rynkach. Jak KPO zostało wydatkowane w Polsce, pamiętamy z niedawnej afery.

Po decyzji Rady Europejskiej o zaciągnięciu kolejnej pożyczki gwarantowanej unijnym budżetem komentowano, że wspólny dług wchodzi Unii w krew.

Unijny urzędnik, pytany o to, dlaczego nie nazywamy tej pożyczki euroobligacjami, odpowiedział: „Zdefiniuj, czym są euroobligacje i potem ci powiem”.

Pozostaje pytanie, na jak długo UE zaciąga tę pożyczkę. – Mówimy, że Ukraina spłaci tę pożyczkę w momencie wypłaty reparacji. Do tego czasu możemy „rolować” dług. Ale w pewnym momencie, będziemy musieli zadać sobie pytanie, czy powinniśmy kontynuować prolongowanie tego długu, spłacić go, czy zrobić coś innego – powiedział urzędnik KE.

pap logo

Źródła: PAP, PCh24.pl RoM

Stronnictwo Ukraińskie w Polsce

Stronnictwo Ukraińskie w Polsce

Olaf Swolkień

Do Polski za sprawą kolejnych rządów POPiSu i ich przystawek wpuszczono kilka milionów Ukraińców, którzy przebywają w naszym kraju już parę lat. Dodatkowo obdarowaliśmy ich ogromem własnych zasobów wprost proporcjonalnym do polskich fobii, kompleksów, fantomowych historycznych mrzonek i geopolitycznej ignorancji.

Lada moment setki tysięcy jeśli nie miliony z nich mogą uzyskać polskie obywatelstwo. Będzie to scementowana wspólnie przeżytą wojenną bądź uchodźczą traumą dynamiczna mniejszość ludzi młodych w starzejącym się i schorowanym pod każdym względem polskim społeczeństwie. W ten sposób kolejne rządy zaprzepaściły to co w obszarze narodowościowym zyskaliśmy w 1945 r. Jeżeli chodzi o ukraińską mniejszość narodową nastąpiło coś co wydawało się niemożliwym do spełnienia koszmarem – powrót do stanu sprzed II wojny światowej, kiedy to stanowiła ona około 15% ludności II RP.

U zarania niepodległości Ukraińcy usiłowali zabrać Polakom Lwów i Przemyśl, dokonywali okrutnych mordów na polskiej ludności. Potem ich stosunek do ówczesnej Polski opierał się na przekonaniu, że są pod polską okupacją. Bojkotowali wybory, stosowali na dużą skalę terroryzm, współpracowali z niemieckim wywiadem, we wrześniu 1939 r. mordowali cofających się polskich żołnierzy, by następnie ukoronować kilkuwiekowe wspólne dzieje ludobójstwem setek tysięcy swoich polskich sąsiadów, a tego typu masowe i nieludzko okrutne mordy miały po ukraińskiej stronie długą tradycję. Dzisiaj na Ukrainie jak grzyby po deszczu wyrastają pomniki i inne formy gloryfikacji tamtych zbrodniarzy, stali się ikonami pop kultury, a pohańbione polskie ofiary nie mogą doczekać się pochówku.

Nie pierwszy to raz w historii kiedy Polacy sami sprowadzili do siebie obcych, którzy potem czekali tylko na okazję by nam szkodzić, przekształcić swój status z gości w gospodarzy albo wydzielić kawałek naszej ojczyzny jako własny. W wypadku Ukraińców jest to tym bardziej irytujące, że już raz związek z nimi poprzez Wielkie Księstwo Litewskie i Unię Lubelską okazał się jedną z najważniejszych przyczyn upadku naszego państwa w XVII i w XVIII wieku. Mechanizmy pomimo upływu wieków były zaskakująco podobne – terror, bunty i wojna domowa, prowokowanie i wciąganie Polski w nieswoje wojny oraz oligarchizacja ekonomiczna i w konsekwencji polityczna. Na naszych oczach dopisywany jest kolejny fatalny rozdział do „Dziejów głupoty w Polsce”. Powtarzalność tej sytuacji wskazuje, że jej przyczyny to nie tylko błędy w bieżącym myśleniu, ale wady głęboko  zakorzenione w psychice, w modelach wychowania, w nieświadomości historycznej, w typie moralności, w rodzaju patriotyzmu, w postrzeganiu relacji z sąsiadami. Ich analiza to temat, który czeka na wieloaspektowe zbadanie.

Po 1989 r. ujawniły się i zaktywizowały, zahibernowane w okresie PRL siły reprezentujące ukraiński interes i ukraińską świadomość. Najczęściej są to mniej lub bardziej przyznający się do tego potomkowie przesiedleńców akcji Wisła. O tym jaka jest świadomość historyczno – polityczna, stosunek do polskości i polskich interesów mniejszości ukraińskiej w Polsce świadczą niedwuznacznie wypowiedzi jej liderów. Natalia Panczenko (na zdjęciu) reprezentująca stosunkowo nową falę ukraińskich przybyszy w Polsce najbardziej znana jest z wypowiedzi, w której groziła Polakom podpaleniami i zamachami, o ile nasz stosunek do Ukraińców nie będzie taki jak jej zdaniem być powinien. Tłumacząc się z tej wypowiedzi twierdziła, że chodziło jej nie o terroryzm ukraiński, ale o działania Polaków, którzy wedle jej opowieści po 2015 r. podpalali i obrzucali kamieniami ukraińskie sklepy. Strach pomyśleć co Panczenko opowiada o Polakach w czasie pobytu na zagranicznych stypendiach.

Być może świat dowie się od niej rewelacji analogicznych do tych jakie rozpowszechniają o Polakach „badacze” pokroju Jana Tomasza Grossa czy Jana Grabowskiego. Zastanawiająca jest także jej deklarowana i wybiórcza niewiedza na temat historii. Pytana czy Bandera był zbrodniarzem odpowiedziała, że nie wie bo „nie jest historykiem” ale „wiedziała”, że w czasie mordów na Wołyniu był w niemieckim obozie koncentracyjnym (nie jako normalny więzień – przyp. O.S.) Panczenko nie wie także, czy Ukraińcy dokonali na Polakach ludobójstwa bo „nie jest ekspertem”, poza tym na Ukrainie nikt nie wie o Banderze i Wołyniu, bo nie uczyli tego w sowieckich szkołach. Pytanie dlaczego nadal nie uczą i czy nie widziała marszów upamiętniających tamtych zbrodniarzy? Mogła się także dowiedzieć czegoś na ten temat w Polsce, gdzie przebywa od 2009 r. a od dobrych kilku lat jest polską obywatelką.

Przypadek Mirosława Skórki

Jeszcze ciekawsze wypowiedzi pojawiły się w czasie wywiadu przeprowadzonego przez Panczenko z Prezesem Związku Ukraińców w Polsce Mirosławem Skórką, jaki ukazał się 30 października br. na kanale Ukrainer Q. Zdaniem lidera mniejszości ukraińskiej w Polsce rzeź wołyńska była zawiniona przez Polaków, którzy w Polsce niepodległej chcieli Ukraińców asymilować. Szczególnie złowrogi był zdaniem Skórki wpływ Romana Dmowskiego, bo ten narzucił Polakom niewłaściwy model patriotyzmu oparty o kryterium nacjonalistyczne i etniczne. W tym samym wywiadzie stwierdził, że polski patriota to „kibol i konfederata” a Panczenko dodała skwapliwie: „zwykle pijany” po czym zgodzili się, że „krzyczy coś tam przeciw Ukraińcom i Żydom, Polska dla Polaków i nie jest to patriota, ale debil, który biega z flagami i krzyżami.”

Dostało się także Władysławowi Gomułce, który łączył socjalizm z nacjonalizmem i Prezydentowi Nawrockiemu, który powtarza karygodną narrację Dmowskiego. Rzeź wołyńska to zdaniem Skórki „nie historia, ale ideologia”. Na koniec Skórka pochwalił się siłą międzynarodowego lobby ukraińskiego, które inaczej niż Polacy ma swoją placówkę na Harvardzie, a w Kanadzie status taki sam jak potomkowie Brytyjczyków i Francuzów.

Mniejszość ukraińska w Polsce ma także wsparcie Unii Europejskiej, a części obecnej Polski takie jak Podlasie, Sanok, Chełm i Przemyśl to „integralna część ukraińskiej tożsamości i historii, a Przemyśl nawet bardziej niż Lwów.” Jest co najmniej zastanawiające, że w sytuacji kiedy wypowiedź Alice Weidel o NRD jako „Niemczech środkowych” wywołuje w Polsce oburzenie, w tym samym czasie takie wypowiedzi liderów przebywającej już na polskim terytorium mniejszości i rzeszy nowych przybyszy nie budzą zaniepokojenia i przechodzą w Polsce bez echa. Tym bardziej, że o ile wpływy jawnej mniejszości ukraińskiej były dotąd z uwagi na niewielką liczebność marginalne, to w obecnej sytuacji jej punkt widzenia zdominuje myślenie nowej, tym razem wielomilionowej fali. Taki jest zresztą cel prezesa Skórki, który w podsumowaniu wywiadu stwierdził, że najważniejsze dla niego jest by Ukraińcy w Polsce nie stali się Polakami, zapowiedział skupienie aktywności na młodym pokoleniu i zachęcił do wywierania presji na polskie szkoły aby zagościł w nich oficjalnie język ukraiński.

Tak myśląca mniejszość ukraińska to znakomita wyborcza baza i gleba dla stronnictwa politycznego, które można nazwać proukraińskim czy wręcz ukraińskim.

Oprócz polityków o ukraińskich korzeniach dołączyli do niego powiązani z ukraińskimi oligarchami politycy mający na Ukrainie interesy ekonomiczne, związani z Ukrainkami, ciągle nie wyjaśniona jest sprawa afery podkarpackiej, a wszystko pławi się w oceanie politycznej i historycznej ignorancji oraz irracjonalnej i histerycznej polskiej rusofobii, które determinują działania polskiej klasy politycznej i medialnej. Dominacja stronnictwa ukraińskiego przejawia się nie tylko w coraz liczniejszej obecności jawnie proukraińskich czy wręcz ukraińskich polityków w najważniejszych organach państwa i instytucjach, ale przede wszystkim w całkowitym zdominowaniu narracji mającej masom Polaków wyjaśnić i wytłumaczyć, a w rzeczywistości narzucić i wmówić rzekomy sens obecnej sytuacji politycznej. Istnieje kilka głoszonych przez reprezentantów tego stronnictwa najważniejszych punktów – a w praktyce jawnych i często szokujących fałszów, które nawet łatwiej niż biografie czy interesy pozwalają zidentyfikować członków ukraińskiego stronnictwa w III RP.

Sześć ukraińskich kłamstw

1/ Kłamstwo pierwsze to wpajanie polskiemu społeczeństwu, że agresja rosyjska w lutym 2022 r. była albo rodzajem kaprysu demonicznego Putina albo zakodowanego w rosyjskiej tożsamości czy nawet w mongolskiej domieszce genetycznej imperatywu parcia na Zachód w celu zdobywania coraz to nowych terytoriów i podbijania coraz to nowych narodów. Tendencja ta ma w myśl jej głosicieli w jakiś szczególny sposób wyróżniać Rosjan od innych nacji. Takie infantylne niczym bajka dla niezbyt rozgarniętych dzieci przedstawienie przyczyn rozpoczęcia obecnej fazy wojny pomija zarówno wcześniejsze dzieje Rosji jak i podstawowe fakty historyczne z okresu ponad trzydziestu lat po rozpadzie ZSRR. Najważniejszym wyznacznikiem tego ostatniego okresu były granice nowo powstałego państwa ukraińskiego kreślone arbitralnie czy to w myśl internacjonalistycznej i w istocie antyrosyjskiej ideologii czy arbitralnej decyzji Ukraińca Nikity Chruszczowa. Najlepiej scharakteryzował ten problem nie kto inny niż Jerzy Giedroyć, który w 1991 r. w piśmie Kontynent zamieścił następującą wypowiedź: „Jeśli chodzi o Ukrainę, też należy liczyć się z tym, że znaczne jej połacie, zwłaszcza lewobrzeżnej, są w dużym stopniu zrusyfikowane. Dlatego też nalegaliśmy – i nasze oświadczenia w tej sprawie były drukowane w „Kontynencie” – żeby w tych sprawach zorganizować plebiscyt. Nie należy żądać, aby granice Ukrainy przebiegały tak, jak oni je sobie wyobrażają – jest to sprawa woli ludności. Istnieje cały szereg obwodów, które chcą należeć do Rosji, czują się związane z Rosją i to należy koniecznie uregulować.” Nic takiego nie nastąpiło.

Jednak wyniki kolejnych wyborów pokazywały, że diagnozy Giedroycia były słuszne. Przedstawiciele oligarchicznych klanów, które zdominowały życie polityczne na Ukrainie uzyskiwali poparcie wyborcze w zależności od swojej geopolitycznej orientacji i pokrywało się ono z cywilizacyjno – językowo – geograficznym podziałem wskazanym przez wybitnego Polaka. Próbą uregulowania tej kwestii były porozumienia mińskie zakładające autonomię wschodnich obwodów, zostały jednak zawarte zbyt późno, bez dobrej wiary i w okolicznościach, które rozwiązanie konfliktu czyniły praktycznie niemożliwym. Wymagałoby to bowiem zarówno kultury politycznej pozwalającej działać z umiarem i na długą metę od samych Ukraińców jak i zgodnego działania mocarstw.

Zamiast tego mieliśmy do czynienia z bezprecedensową w cywilizowanym świecie dyskryminacją językową, religijną i narodowościową mniejszości zorientowanej na Rosję, cynicznie podsycaną i wykorzystywaną przez eksponentów atlantyckiego bieguna geopolitycznego. Symbolicznym odzwierciedleniem obu tych zjawisk w praktyce było rozdawanie przez amerykańską sekretarz stanu Viktorię Nuland ciasteczek nacjonalistycznym bojówkarzom w czasie kijowskiego majdanu i masakra bezbronnych zwolenników orientacji prorosyjskiej w Odessie. Ukraińscy nacjonaliści nie byli w stanie wyjść poza ramy swojej ideologii, a Zachód uznał, że nie musi respektować zasady niepodzielności bezpieczeństwa mówiącej o tym, że bezpieczeństwo jednego państwa nie może się budować kosztem bezpieczeństwa innych państw.

2/ Kłamstwo drugie głoszone przez stronnictwo ukraińskie w Polsce polega na przypisywaniu Rosji równie przyrodzonej jak rzekome parcie na zachód skłonności do „niedotrzymywania umów”. Najczęściej przywołuje się w tym kontekście memorandum budapesztańskie z 1994 r. o poszanowaniu i respektowaniu granic Ukrainy w zamian za przekazanie Rosji arsenału nuklearnego. Pomija się zupełnie kontekst i argumentację rosyjską, która odpowiada na te zarzuty przywołując wielokrotne zapewnienia składane przez przywódców Zachodu jeszcze Michaiłowi Gorbaczowowi o tym, że NATO nie będzie się rozszerzać na wschód. Potem nastąpiły agresja NATO na Jugosławię i inspirowany z zewnątrz rozpad tego państwa, popieranie separatyzmu i terroryzmu czeczeńskiego, uznanie niepodległości Kosowa, atak Gruzji na Osetię Południową i rosyjski kontyngent rozjemczy. Zachód dokonał też pod fałszywymi pretekstami agresji na tradycyjnych sojuszników Rosji na Bliskim Wschodzie i w północnej Afryce.

W takim kontekście międzynarodowym i w sytuacji prześladowania rosyjskiej mniejszości na Ukrainie, przy nawet minimalnej znajomości historii Zachodu twierdzenia o zasadniczej i typowo rosyjskiej skłonności do niedotrzymywania umów brzmią groteskowo. Rosja jest sygnatariuszem tysięcy porozumień międzynarodowych i ich sygnatariusze ani się na Rosję nie skarżą ani nie wzbraniają przed podpisywaniem kolejnych. Z kolei stosowana na ogromną skalę przez Zachód polityka sankcji i zamrażania aktywów jak najbardziej wyczerpuje cechy postępowania niezgodnego z zawartymi porozumieniami i burzącego międzynarodowe zaufanie.

3/ Trzeci fałsz stosowany przez stronnictwo ukraińskie z największą natarczywością głosi, że Rosja po pokonaniu Ukrainy zamierza zaatakować NATO i dojść nawet do Portugalii, a taka sytuacja oznacza, że „Ukraina walczy za nas” i ogromne nakłady jakie Polska ponosi żeby ją wspierać są inwestycją w nasze bezpieczeństwo. Te same kręgi głoszą jednocześnie, że Rosja przegrywa wojnę, że lada chwila się rozpadnie, a na froncie jedyne co jej się udaje to porywanie dzieci i bombardowanie obiektów cywilnych. Odkładając na bok wymogi propagandy w czasie wojny trzeba dodać, że nie kto inny niż sam Sekretarz generalny NATO Mark Rutte w listopadowym wystąpieniu br. wyliczał precyzyjnie przewagi państw sojuszu nad potencjałem rosyjskim, a sukcesy rosyjskie w ostatnich miesiącach dalekie są od decydujących i mających wymiar wykraczający poza naznaczone dużymi ofiarami zajmowanie kilku spornych obwodów. Jednak obok uderzającej sprzeczności w przytoczonej narracji nikt nie zadaje kluczowego dla analizy takiego scenariusza pytania o to, dlaczego Rosja miała by uderzać na Zachód przez Zadnieprze będąc obecna na granicy polsko – białoruskiej i w obwodzie kaliningradzkim, a przede wszystkim dlaczego nie zrobiła tego gdy na Ukrainie rządziła sprzyjająca Rosji Partia Regionów, która notabene szukała acz bez odzewu dróg do porozumienia z Polską jako przeciwwagi dla wpływów banderowskich.

4/ Fałsz czwarty łączy się z fałszem trzecim. Głosi on, że Ukraina „walczy za nas” nie tylko w sensie czysto militarnym, ale także „w obronie wspólnych wartości” jakie ponoć dzieli z Polską i z całym Zachodem. Koreluje to z jednoczesnym odczłowieczaniem Rosjan i kreowaniem Rosji na imperium zła, z którego to quasi religijnego oskarżenia wycofał się nawet Ronald Reagan. Tymczasem tezie o jakiejś zasadniczej i pozytywnej na korzyść Ukrainy różnicy z Rosją przeczą wszelkie liczby i obserwacje od statystyki morderstw, poprzez liczne powiązania oligarchów z obu krajów, gigantyczną korupcję, prześladowanie i mordowanie oponentów politycznych.

Natomiast teza, że Polaków miałyby łączyć wspólne wartości z narodem gloryfikującymi banderowskich zwyrodnialców i odmawiającym ekshumacji ich polskich ofiar, zakrawa na szyderstwo i wiarę w hipotetyczną sytuację, w której Żydzi poczuwaliby się do duchowej wspólnoty z Niemcami, podczas gdy ci wznosili by pomniki Hitlera. Ostatnie skandale korupcyjne są tylko wierzchołkiem góry lodowej przykrywającym kłębowisko gangsterskich układów i interesów. W sytuacji ogromnego kryzysu Zachodu i analogicznych skandali w UE włączenie do niej takich struktur i mniejszości wychowanej w takim środowisku może tylko przyspieszyć katastrofę zachodniej Europy, wzmacniając destrukcyjne elementy jakie toczą nią samą. Być może na Kremlu „strzelałyby z tego powodu korki od szampana”.

5/ Fałsz piąty głosi, że rosyjska propaganda w dużej mierze kształtuje polskie myślenie, a jakiekolwiek wskazywanie na sprzeczne interesy Polski i Ukrainy czy mówienie prawdy o historii, to działanie pod jej wpływem. Panczenko, Arleta Bojke i dr Daniel Szeligowski z PISM w czasie debaty z Rafałem Otoka – Frąckiewiczem zapytani o rosyjskie media w Polsce umieli wymienić tylko nieistniejący od kilku lat Sputnik, po czym gładko przeszli do zagrożeń jakie dla słabych polskich umysłów niesie Internet ze swoją wolnością wypowiedzi i argumentacji.

Tymczasem nawet pobieżna znajomość największych internetowych mediów nad Wisłą, popularność proukraińskich blogerów i historyków wskazuje, że teza o rosyjskiej propagandzie, która rzekomo dominuje w polskim internecie jest zupełnie fałszywa, jeśli nie absurdalna. Dlatego Polscy patrioci, którzy bronią polskich interesów i wartości nie spotykają się z argumentami, ale z wyzwiskami w rodzaju „pożyteczny dla Rosji idiota” albo „zdrajca”. Z tym brakiem argumentów współgra narastająca fala zastraszania i pełzającego quasi faszystowskiego terroru wobec osób i partii starających się bronić polskiego interesu – od aresztów za wpisy w internecie, poprzez zastraszanie właścicieli sal na spotkania, czy domaganie się delegalizacji partii reprezentujących stronnictwo polskie.

6/ Fałsz szósty, w którym pozostałe są zanurzone i na którym się opierają to tzw. wiedza wszystkich normalnych ludzi na temat historii relacji polsko – rosyjskich, na temat tego że „wiadomo”, że Rosja jest naszym wrogiem i to odwiecznym, a nie jak mówił na poprzednim etapie obecny szef MSZ „trudnym geopolitycznym rywalem”. To cały szereg fałszów i uproszczeń o odwiecznym rosyjskim imperializmie i „carskim ucisku”. Mamy tu do czynienia z paradoksem, w którym te same osoby krytykujące imperializm jako taki oraz utożsamiające  Rosję z komunizmem posługują się stosunkowo nowym leninowskim wartościowaniem imperializmu jako wcielenia zła i ostatniego stadium kapitalizmu. Dochodzi do tego kompletne ignorowanie i lekceważenie rosyjskich gestów i inicjatyw po 1989 r. czego najlepszym przykładem jest postawa w sprawie Katynia i propozycja wspólnej uroczystości ku czci ofiar sowieckiego totalitaryzmu z udziałem Aleksandra Sołżenicyna i przywódców obu państw. Wszystkie te inicjatywy były odrzucane w sposób obraźliwy dla Rosjan przez stronę polską.

Póki nie jest za późno

Stronnictwo Ukraińskie w Polsce dzięki takiej narracji i takiemu klimatowi intelektualno – psychicznemu uzyskało bazę dla realizacji swoich celów politycznych. Najważniejszym z nich jest niedopuszczenie do normalizacji stosunków polsko – rosyjskich i narzucenie polskiej opinii publicznej „myślowo emocjonalnych  gotowców” o rzekomej odwiecznej wrogości i trwającym ponoć stanie wojny z Rosją. Jednak ponieważ oczekujący latami na rutynowe zabiegi medyczne Polacy w 2025 r. mogliby nie uwierzyć, że to dlatego, że są na wojnie, to słowo wojna opatruje się coraz to nowymi przymiotnikami w rodzaju hybrydowej, informacyjnej, kognitywnej, a nawet dywersji dokonywanej przez Rosję, o czym świadczyć ma to, że nie dokonują jej Rosjanie tylko zwerbowani przez perfidnych Mongołów naiwni Ukraińcy. Drugi cel to wymuszenie jak najwyższych świadczeń czy to gospodarczych czy to militarnych, a najlepiej wciągnięcie Polski do wojny, o czym po zakończeniu swojej prezydentury z rozbrajającą dezynwolturą poinformował Andrzej Duda, ale jego wyznanie zostało w polskiej infosferze szybko zepchnięte na dalszy plan.

Zjawiska powyższe świadczą, że o ile nie dojdzie do masowej reemigracji Ukraińców z Polski to zakorzeni się nad Wisłą mniejszość, i stronnictwo polityczne mające własne, sprzeczne z polską racją stanu cele, a dodatkowo żywiące coś co w socjologii nazywa się złą wiarą polegającą na wypychaniu ze świadomości niewygodnych faktów z własnej historii i kultywowania resentymentu wobec gospodarzy. Prawidła geopolityki potwierdzone historią każą przewidywać, że stronnictwo ukraińskie będzie się orientować przede wszystkim na Niemcy czy to podpięte pod unijną gałąź globalizmu czy też na odrodzony niemiecki nacjonalizm. W połączeniu z siłą ukraińskiej armii, z niemieckimi zbrojeniami i napływem do polski ogromnych ukraińskich kapitałów zgromadzonych w wyniku korupcji stanowi to dla Polski egzystencjalne zagrożenie. Najwyższy czas zdać sobie z tego sprawę i pracować nad jego neutralizacją na wszystkich poziomach.

Olaf Swolkień Myśl Polska, nr 51-52 (21-28.12.2025)

„UE zdecydowała się zbankrutować z powodu Kijowa”

„UE zdecydowała się zbankrutować z powodu Kijowa”

19.12.2025 tysol.pl/ue-zdecydowala-sie-zbankrutowac-z-powodu-kijowa

Po czwartkowym szczycie UE, na którym szefowie państw i rządów UE osiągnęli porozumienie w sprawie wspólnej pożyczki w wysokości 90 miliardów euro na finansowanie Ukrainy, szybko pojawiła się krytyka ze strony europejskiej prawicy.

Premier Węgier Viktor Orban podczas szczytu w Brukseli

Premier Węgier Viktor Orban podczas szczytu w Brukseli / PAP/EPA

Jak poinformował portal European Conservative, krytycy podkreślili, że porozumienie pogłębia ryzyko finansowe dla Europy, jednocześnie skutecznie podważając wysiłki na rzecz zakończenia wojny na Ukrainie.

Węgry zablokowały wykorzystanie rosyjskich aktywów

Premier Węgier Viktor Orbán określił nocne negocjacje jako próbę powstrzymania rosnącej presji wojennej ze strony Brukseli. Orbán powiedział, że Węgrom udało się „zapobiec bezpośredniemu ryzyku wojny” poprzez zablokowanie wykorzystania zamrożonych rosyjskich aktywów, argumentując, że takie posunięcie byłoby równoznaczne z „wypowiedzeniem wojny Rosji” i nałożyłoby na Węgry ogromne obciążenie finansowe.

„Pożyczka wojenna, której Ukraina nie spłaci”

Orbán również nie docenił decyzji o udzieleniu Kijowowi dużej wspólnej pożyczki. Ostrzegł, że „24 państwa członkowskie zdecydowały się udzielić Ukrainie pożyczki wojennej”, podkreślając, że jeśli Ukraina nie będzie w stanie jej spłacić, „te kraje europejskie będą musiały pokryć spłatę”.

Słowacja i Czechy ściśle współpracowały z Węgrami, co pozwoliło im zrezygnować z umowy, co oznacza, że trzy kraje Wyszehradu będą zwolnione z ciężaru wspólnej pożyczki.

„UE zdecydowała się zbankrutować z powodu Kijowa”

Milan Uhrík, słowacki poseł do Parlamentu Europejskiego, zapytał, w jaki sposób UE może „pożyczyć” Ukrainie 90 miliardów euro, „których nawet nie ma”, argumentując, że UE „wyraźnie zdecydowała się zbankrutować z powodu Kijowa”. Dodał wprost: „Ani centa więcej dla Zełenskiego ze Słowacji!”.

Czechy wyłamały się ze wspólnotowego długu

Premier Czech Andrej Babiš również podkreślił bezpieczeństwo narodowe, a nie zbiorowy entuzjazm. Potwierdzając, że przywódcy UE zgodzili się na dalsze wsparcie dla Ukrainy w formie pożyczki, Babiš podkreślił, że „zadbał o to, aby Czechy nie zagwarantowały pożyczki”, stwierdzając, że spełniło to jego wcześniejsze obietnice.

„Pieniądze, których więcej nie zobaczymy”

Krytyka napływała także z innych części Europy. W Holandii lider PVV Geert Wilders powtórzył obawy dotyczące wspólnego zaciągania pożyczek, nazywając pakiet 90 miliardów euro „szalonym” i opisując go jako „zamaskowane euroobligacje, pieniądze, których nigdy więcej nie zobaczymy”. Porównał rezygnacje zapewnione przez Węgry, Czechy i Słowację ze stanowiskiem rządu holenderskiego, oskarżając premiera Dicka Schoofa o pozostawanie w tyle „za eurofilami”.

Podatnicy zapłacą rachunek

Z Niemiec krytyka skupiała się na ciężarze spoczywającym na obywatelach. Alice Weidel, liderka opozycyjnej Alternatywy dla Niemiec (AfD), oświadczyła, że dzięki tej ogromnej pożyczce kanclerz Friedrich Merz eksportuje „swoją nieodpowiedzialną politykę zadłużenia do UE”. Na koniec powiedziała, że „niemiecki podatnik będzie musiał ponownie zapłacić rachunek”.

Podobne obawy wyraził w Parlamencie Europejskim chorwacki poseł do Parlamentu Europejskiego Stephen Nikola Bartulica, który stwierdził, że porozumienie „należy otwarcie krytykować”. Ostrzegł, że pieniądze „najprawdopodobniej nigdy nie zostaną zwrócone”, podczas gdy „wojna trwa bez wyraźnego końca”. Według Bartuliki UE „zaciąga jeszcze większe długi”, mimo że nie ma „żadnego realnego wpływu na zakończenie wojny na Ukrainie”, argumentując, że takie decyzje pokazują, jak „europejscy przywódcy są oderwani od rzeczywistości i konsekwencji ponoszonych przez obywateli”.

Europejski dług na potrzeby Ukrainy

Jak podkreśla portal European Conservative, jasne jest, że dzięki tej gigantycznej pożyczce UE przenosi obecnie długoterminowe zobowiązania finansowe na europejskich podatników, osłabiając odpowiedzialność fiskalną i pozostając na kursie, który przedłuża konflikt, zamiast zbliżać go do końca.

Jest jeszcze jeden aspekt tej sprawy, a mianowicie kolejny wspólnotowy dług pozwoli Komisji Europejskiej zacieśnić ramy fiskalne tworzonego przez Niemcy europejskiego superpaństwa.

  • Autor: Anna Wiejak,kor.

Ukraińskie śmieci zalewają Polskę

Ukraińskie śmieci zalewają Polskę.

Na granicy wykryto nielegalny proceder

pch24.pl/ukrainskie-smieci-zalewaja-polske-na-granicy-wykryto-nielegalny-proceder

(fot. Pixabay)

Lubelska Krajowa Administracja Skarbowa zatrzymała na kolejowym przejściu granicznym w Dorohusku prawie 1,5 tys. ton odpadów. Główny Inspektorat Ochrony Środowiska w Warszawie potwierdził, że przewóz był nielegalny. 35 wagonów towarowych z odpadami wróciło na Ukrainę.

Funkcjonariusze skontrolowali 35 wagonów pociągu towarowego z Ukrainy. Jak przekazała rzeczniczka prasowa Krajowej Administracji Skarbowej st. asp. Justyna Pasieczyńska, z dokumentów przedstawionych do odprawy celnej w Dorohusku wynikało, że pociągiem przewożone jest prawie 1,5 tys. ton „złomu stalowego – odpad luzem”.

Podczas kontroli towaru funkcjonariusze stwierdzili, że w wagonach nie ma jedynie złomu, ale jest to mieszanka różnych odpadów, m.in. zużyte części samochodowe, pianki montażowe, kable, odpady z materiałów włókienniczych i tworzyw sztucznych.

„Odbiorca towaru nie miał wymaganych zezwoleń na przetwarzanie odpadów” – zaznaczyła Pasieczyńska.

Dodała, że wojewódzki Inspektorat Ochrony Środowiska potwierdził, że przewożony towar to mieszanka różnych odpadów, dla której nie jest możliwe jednoznaczne ustalenie kodu taryfy celnej.

Lubelska KAS skierowała do prokuratury zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. Towar, decyzją prokuratury, został zawrócony na Ukrainę.

Proceder nielegalnego przewożenia do Polski śmieci z Ukrainy nie jest czymś nowym. Już w 2020 r. Naczelna Izba Kontroli alarmowała, że istnieje spore ryzyko, iż część odpadów zamiast przejeżdżać przez Polskę tranzytem, nigdy nie opuszcza naszego kraju i zasila obecne lub nowe nielegalne składowiska. Według danych NIK, między styczniem 2015 r. a czerwcem 2019 r., zaledwie 8 proc. transportów zostało poddanych szczegółowej kontroli.

Źródło: PAPpap logo / nik.gov.pl

Zełenski przewiduje, że „Trump wkrótce umrze”

Zełenski przewiduje, że „Trump wkrótce umrze”

Prezydent Ukrainy Władimir Zełenski w niecodzienny sposób „przewidział”, że prezydent Trump najprawdopodobniej umrze w ciągu kilku miesięcy.

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 18

Przemawiając w czwartek do europejskich przywódców w Belgii, ukraiński dyktator oświadczył, że będzie kontynuował wojnę do 2026 roku, a także przystąpi do NATO „po śmierci prezydenta Donalda Trumpa”.

„Polityka USA jest spójna w kwestii członkostwa Ukrainy w NATO. Nie widzą nas tam… Może w przyszłości sytuacja się zmieni” – powiedział Zełenski uczestnikom. „To kwestia polityki. Świat się zmienia, jedni żyją, inni umierają. Takie jest życie”.

BRUKSELA, BELGIA – 18 GRUDNIA: Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski rozmawia z mediami podczas szczytu UE w budynku Europa, siedzibie Rady UE, 18 grudnia 2025 roku w Brukseli w Belgii. Dzisiejszy szczyt UE skupi się na pomocy dla Ukrainy, kolejnym wieloletnim budżecie i rozszerzeniu, podczas gdy rozmowy handlowe UE-Mercosur pozostają w impasie, ponieważ Włochy i Francja twierdzą, że podpisanie umowy jest przedwczesne, a UE zapewniła jedynie tymczasowe zabezpieczenia importu produktów rolnych. Wołodymyr Zełenski, urodzony 25 stycznia 1978 roku w Krzywym Rogu, w Ukraińskiej SRR, ZSRR, jest ukraińskim politykiem, komikiem, aktorem, scenarzystą i reżyserem, który pełni urząd prezydenta Ukrainy od momentu swojej inauguracji 20 maja 2019 roku.

Infowars.com donosi: Zełenski od lat zabiega o członkostwo w NATO. Częścią jego „planu zwycięstwa” z października 2024 roku było natychmiastowe członkostwo w NATO, co było dla Rosji nie do przekroczenia.

Co ciekawe, jeden z zamachowców na Trumpa, Ryan Wesley Routh, dawniej pracował nad rozszerzeniem działalności Amerykańskiej Legii Cudzoziemskiej na Ukrainie i nawet wzywał do wojny nuklearnej.

W środę Zełenski ogłosił, że prawdopodobnie będzie kontynuował wojnę w 2026 roku, ponieważ Rosja nie planuje jej przerwać bez podpisania przez Ukrainę planu pokojowego – działania, którego dyktator odmawia pomimo niestrudzonych wysiłków urzędników w Waszyngtonie. Zamiast zgodzić się na porozumienie pokojowe, dyktator zażądał od europejskich przywódców zwiększenia poparcia dla jego wojny i kontynuowania go przez Stany Zjednoczone.

Prezydent Trump powiedział, że dyktator ma czas do Święta Dziękczynienia , aby zaakceptować pokój, w przeciwnym razie zostanie odcięty od wsparcia ze strony USA. Ponieważ jednak termin ten już minął, Trump będzie nadal wspierał Ukrainę aż do Bożego Narodzenia (prawdopodobnie zachodniego Bożego Narodzenia przypadającego na 25 grudnia, a nie prawosławnego Bożego Narodzenia, którego dyktator nie obchodzi, gdyż jest żydem).

Biorąc pod uwagę wspomnianą bezczynność Trumpa, Zełenski prawdopodobnie uważa, że ​​może nadal korzystać z tych przedłużeń nie tylko do świąt Bożego Narodzenia, ale do 2026 roku, a być może nawet do śmierci Trumpa.

Przez lata był nieuchwytny. Policja złapała bandytę „Ducha” z Ukrainy

Przez lata był nieuchwytny. Policja złapała „Ducha” z Ukrainy

salon24.pl/przez-lata-byl-nieuchwytny-policja-zlapala-ducha-z-ukrainyy


Aż 71 kg narkotyków stołeczni policjanci znaleźli u 29-letniego obywatela Ukrainy, który – jak wskazuje policja – przez lata działał pod fałszywą tożsamością, unikając jakichkolwiek śladów w systemach. Nazywano go „Duchem”.

Sukces warszawskiej policji

Do zatrzymania doszło w mieszkaniu mężczyzny na terenie Warszawy. Śródmiejska policja informuje, że znaleziono tam ponad 71 kg narkotyków różnego rodzaju. Podejrzany był starannie przygotowany do prowadzenia „działalności przestępczej”.

Według relacji Kacpra Wojteczki z komendy przy ul. Wilczej, zatrzymany „funkcjonował niczym duch” – nie figurował w systemach, posługiwał się licznymi fałszywymi dokumentami z własnym zdjęciem, lecz różnymi personaliami. Co więcej, miał wytworzyć dla siebie nawet sfałszowany patent sternika motorowodnego.

Podczas przeszukania policjanci zabezpieczyli pięć pojazdów. Dwa z nich były kradzione, kolejne dwa wynajęte na podstawie podrobionych danych osobowych. Zatrzymany tłumaczył, że auta pozostały mu po pracy mechanika. Kiedy w garażu otwierały się kolejne samochody, mężczyzna próbował przekonywać, że należą do znajomych – aż do momentu, gdy policjanci odkryli czwarte auto i przestał składać jakiekolwiek wyjaśnienia. „Duch” posiadał samochody marki premium, jak Jaguar i Range Rover.  

Brali całe paczki narkotyków od „Ducha” 

– Mężczyzna sam oświadczył, że przychodzili do niego różni ludzie i brali całe paczki, które ważyły ponad kilogram, a każda z nich warta jest ponad 60 tysięcy złotych – tłumaczył Wojteczki ze stołecznej policji. 

29-latek został tymczasowo aresztowany na trzy miesiące. Usłyszał zarzuty dotyczące posiadania znacznej ilości narkotyków o wartości ok. 5 mln złotych, posługiwania się fałszywymi danymi, paserstwa, fałszerstwa dokumentów.

Za zarzucane przestępstwa podejrzanemu grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Sprawa jest rozwojowa i niewykluczone są kolejne zatrzymania lub zarzuty w ramach tego postępowania.  

Polska pod butem sługusów Kijowa

Pod butem sługusów Kijowa

Mateusz Piskorski https://myslpolska.info/2025/12/18/pod-butem-slugusow-kijowa/

Prof. Aleksandr Butiagin to archeolog, na co dzień pracujący w najbardziej znanym petersburskim muzeum – Ermitażu. Jego dorobek naukowy budzi szacunek na całym świecie.

Zajmuje się przede wszystkim starożytnością ze szczególnym uwzględnieniem wpływów i artefaktów helleńskich. Ostatnio wygłaszał cykl wykładów na temat Pompejów. 1 grudnia wystąpił w Pradze. 2 grudnia wygłosił wykład o Pompejach w Amsterdamie. 4 grudnia o ostatnich dniach Pompei opowiedzieć miał w Warszawie, by w kolejnym dniu udać się do Belgradu. Jego publikacje naukowe są cytowane w najbardziej renomowanych pismach naukowych. Od 1999 roku zajmował się wykopaliskami i badaniami archeologicznymi na Krymie, niezależnie od przynależności państwowej tego półwyspu.

Władze Czech i Holandii nie tworzyły żadnych przeszkód dla jego działalności naukowej. Wykłady rosyjskiego uczonego cieszyły się sporym zainteresowaniem nie tylko w gronie specjalistów, ale także szerszych odbiorców zainteresowanych popularyzowaną przez niego dziedziną nauki i jej dokonaniami. Butiagin nigdy nie angażował się politycznie, ani nie wypowiadał na temat konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. W Unii Europejskiej przebywał całkowicie legalnie i nie zajmował się żadną podejrzaną działalnością.

Polskie służby pochwaliły się, że zatrzymały i aresztowały go przed śniadaniem w jednym z warszawskich hoteli. Trafił na 40 dni do aresztu, gdzie oczekiwać ma na decyzję o ekstradycji na Ukrainę. Ukraińcy oskarżają go o nielegalne prace wykopaliskowe w Kerczu na Krymie. Nielegalne, bo prowadzone po przyłączeniu półwyspu do Rosji w 2014 roku. W ukraińskim areszcie grozi mu śmierć lub tortury. W najlepszym wypadku trafi do zasobów zakładników przetrzymywanych przez Kijów w celu wymiany ich z Rosją na jeńców ukraińskich.

Polskie służby przekraczają nie po raz pierwszy pewną granicę. Wcześniej zresztą przekraczały ją również w stosunku do własnych obywateli. Janusz Niedźwiecki spędził cztery lata w areszcie „tymczasowym” podejrzany i oskarżony o współpracę z legalnymi partiami opozycyjnymi na Ukrainie. Niżej podpisany również spędził w areszcie prawie trzy lata na podstawie zarzutów podyktowanych polskim organom przez ukraińskie źródła, przede wszystkim Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy.

Tak – chodzi o tą samą służbę (SBU), która dokonywała zamachów terrorystycznych, przestępstw, zabójstw i stała za represjami wobec zwykłych Ukraińców. Tą samą, od której order z przygłupim uśmiechem przyjmował redaktor naczelny PiSowskiej „Gazety Polskiej” Tomasz Sakiewicz. Potraficie wyobrazić sobie, że ktokolwiek z polskich dziennikarzy, polityków czy osób publicznych przyjmuje odznaczenie od rosyjskiej FSB czy białoruskiego KGB? Nie. I słusznie – praktyka nagradzana przez obce służby specjalne wygląda jak jakaś aberracja i stanowi bezpośrednie, publiczne przyznanie się do współdziałania z obcym wywiadem. Czy Sakiewicz usłyszał w tej sprawie zarzuty? Nie – był hołubiony przez partię rządzącą, karmiony niczym tucznik kolejnymi zamówieniami reklam z państwowych spółek dla jego szmatławca.

Przejdźmy jednak na poziom nieco bardziej ogólny. Ukraina podporządkowała sobie różnymi sposobami polską klasę urzędniczą, polityczną i organy ścigania. SBU może dokonać zamówienia zatrzymania i aresztowania dowolnego człowieka – zarówno Polaka, jak i obywatela państw trzecich. To sytuacja skrajnie niebezpieczna. Oto bowiem obca służba znana z nadużyć, korupcji i zbrodni wysługuje się swoimi pachołkami w kraju sąsiednim, teoretycznie demokratycznym i praworządnym.

W efekcie każdy z nas może we własnym kraju paść ofiarą współpracowników służb ukraińskich ulokowanych wśród naszych polityków, prokuratorów czy w służbach specjalnych. Wszyscy doskonale o tym wiedzą, również w Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Pewnie część polskich funkcjonariuszy się nawet jakoś buntuje, ale tylko wewnętrznie, bo to w końcu służby mundurowe oparte na dyscyplinie.  W czasach rządów PiS ówczesny rzecznik prasowy MSZ określił nas wszystkich mianem „sług Ukrainy”. Jest gorzej. Władze polskie odgrywają rolę poślednich sługusów kijowskich siepaczy spod najciemniejszej gwiazdy. Gotowe są wykonać ich najbardziej głupie, bezprawne zamówienia i zlecenia.

Jakie są ich motywy? Nie wiemy. Niektórzy wskazują na tzw. aferę podkarpacką i kompromitujące materiały, jakie SBU ma mieć na polską klasę polityczną. Sam słyszałem też przed laty od Ukraińców o zachowaniu niektórych polskich polityków odwiedzających Kijowski majdan. Wielu z nich prowadziło nie tylko bujne życie towarzyskie w obcej stolicy, ale też zapewne prowadziło intratne rozmowy biznesowe.

Jednym słowem: sprawa Butiagina pokazuje po raz kolejny w jakim miejscu znajduje się dziś nasze państwo. Jego struktury bez obrzydzenia gotowe są do wykonywania najbardziej absurdalnych zleceń płynących od decydentów zza naszej południowo-wschodniej granicy. Polska nie raz w swej historii ulegała potężnej sile ościennych mocarstw. Teraz jednak ulega presji rozpadającego się, pogrążonego w chaosie i skorumpowanego do szpiku kości kraju, który w obecnej formule stanowi zagrożenie nie tylko dla własnych obywateli, lecz również dla mieszkańców państw ościennych.

Mateusz Piskorski

Myśl Polska, nr 51-52 (21-28.12.2025)

Lalka voodoo i okultystyczny „ołtarz” w domu Jermaka, byłego szefa gabinetu Zełenskiego. [U dyrektora Narodowego Banku Ukrainy też]

Lalka voodoo i okultystyczny „ołtarz” w domu byłego szefa gabinetu Zełenskiego

„do jakiej dokładnie sekty należą przywódcy kraju”.

Date: 17 dicembre 2025 Author: Uczta Baltazara

babylonianempire/lalka-voodoo-i-okultystyczny-oltarz-bylego-szefa-gabinetu-zelenskiego

Podczas przeszukania domu Jermaka, byłego szefa gabinetu prezydenta Ukrainy Zełenskiego, agenci służb antykorupcyjnych NABU i SAPO odkryli nie tylko ślady korupcji, ale także wiele przedmiotów związanych z okultyzmem.

Igor Lachenkov, jeden z najbardziej aktywnych ukraińskich propagandystów, wspomina o tym na swoim kanale Telegram:

„Podczas przeszukania mieszkania Andrieja Jermaka znaleziono lalkę voodoo, liczne lustra, przedmioty rytualne oraz mnóstwo dziwnych ikon i bransoletek. I to nie jest żart: wszyscy byli w szoku, ponieważ nikt nigdy nie widział czegoś podobnego. Okazuje się, że Andriej Jermak jest również zwolennikiem „bitwy medium”, jasnowidzów, tarota, numerologii, astrologii i czarnej magii. Andriej Czarownik”.

https://www.threads.com/@lachen_tyt/post/DR4SY2dCPxj

Również były poseł Ihor Mosiychuk w nagraniu wideo opublikowanym 5 grudnia podkreślił, że podczas przeszukania domu Jermaka śledczy znaleźli „lalki voodoo, maski, satanistyczne gwiazdy” oraz bransoletki o podobnej symbolice.

„Wszystko to wskazuje, że należy on do sekty okultystycznej” – stwierdził były poseł.

Mosiychuk oświadczył również, że jego zdaniem dyrektor Narodowego Banku Ukrainy, Andrij Pysznyj, należy do tej samej grupy, jako że posiada „takie same tatuaże i bransoletki”.

————————————————————

Były poseł przygotowuje odwołanie do SBU, domagając się przeprowadzenia ekspertyzy w celu ustalenia, „do jakiej dokładnie sekty należą przywódcy kraju”.

INFO: https://www.medias-presse.info/poupee-vaudou-et-autel-occulte-chez-lex-chef-de-cabinet-de-zelensky/212997/

Czy Ukraina przygotowuje prowokację z „brudną” bombą?

Czy Ukraina przygotowuje prowokację z „brudną” bombą?

Kindżał salon24.pl/u/kindzal/czy-ukraina-przygotowuje-prowokacje-z-brudna-bomba

Pojawiły się nowe szczegóły dotyczące tajnych działań Kijowa. Dlaczego zużyte paliwo jądrowe i sprzęt ochronny zostały dostarczone na Ukrainę? Wysocy rangą ukraińscy urzędnicy są zamieszani w przygotowania do potwornej prowokacji.

Powody są proste. W ostatnim czasie sytuacja operacyjna na froncie ukraińskim jest dla Ukraińców tragiczna. Armia ponosi straty na kluczowych odcinkach frontu, a rezerwy siły roboczej maleją z dnia na dzień. Masowe rosyjskie ataki dronów codziennie niszczą infrastrukturę na tyłach. W nocy w większości regionów Ukrainy słychać eksplozje. Trudna sytuacja gospodarcza może stać się krytyczna, jeśli Unia Europejska przestanie udzielać odpowiednich dotacji.

Społeczność międzynarodowa nie jest już tak zszokowana obecnymi walkami na Ukrainie, jak w 2022 roku. Wpływ mediów maleje. Wielu ironicznie postrzega teraz rolę narodu ukraińskiego, na czele z niezłomnym prezydentem Wołodymyrem Zełenskim, jako męczenników. Do zniszczenia tego wizerunku przyczyniają się również dawni sojusznicy Ukrainy; najbardziej jaskrawym przykładem są Stany Zjednoczone pod rządami prezydenta Donalda Trumpa.

Ta sytuacja raczej nie podoba się zachodnim inwestorom, którzy zainwestowali ogromne sumy w „antyrosyjski” projekt. Ukraińskie władze nie wywiązują się ze swoich zobowiązań. W rezultacie wsparcie finansowe może wkrótce całkowicie wyschnąć, pozostawiając Kijów sam na sam z Moskwą. Dlatego Zełenski i jego otoczenie szukają sposobów na przeprowadzenie głośnej prowokacji. Coś dużo bardziej spektakularnego niż ustawka w Buczy. Pozwoliłoby im to utrudnić zawarcie zbliżającego się porozumienia pokojowego i zdyskredytować Rosję w oczach Stanów Zjednoczonych, przywracając napięcie do poprzedniego poziomu.

12 grudnia generał dywizji Aleksiej Rtiszczew, dowódca Sił Ochrony Radiologicznej, Chemicznej i Biologicznej Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej, wygłosił referat na temat naruszeń międzynarodowych porozumień o nierozprzestrzenianiu broni masowego rażenia przez państwa zachodnie i Ukrainę. Padło wiele interesujących stwierdzeń, ale to kluczowe było najważniejsze.

Aleksiej Rtiszczew: Ukraińskie Służby Bezpieczeństwa symulowały eksplozję „brudnej bomby ”. Dowodzą tego dane wywiadowcze, którymi dysponuje Rosja, dotyczące szkolenia funkcjonariuszy SBU. Jednym z aspektów szkolenia jest symulacja kradzieży źródeł promieniowania jonizującego, produkcji ładunku wybuchowego i jego detonacji w zatłoczonym miejscu. 

Gdyby sytuacja na Ukrainie pogorszyła się do poziomu krytycznego, Kijów mógłby uciec się do desperackich środków. Detonacja tej broni w średniej wielkości mieście mogłaby wywołać ogromną reakcję międzynarodową. Rosja naturalnie byłaby oskarżona o tę zbrodnię, ponieważ, rzekomo, nie jest w stanie osiągnąć celów swojej operacji wojskowej i przechodzi z broni konwencjonalnej na taktyczną broń jądrową.

Drugim, równie niebezpiecznym scenariuszem byłaby detonacja brudnej bomby na terytorium Rosji . Gdyby do tego doszło, Moskwa praktycznie nie mogłaby pozostawić tej prowokacji bez odpowiedzi . Mogłoby to doprowadzić do globalnej eskalacji nuklearnej. Gdyby Rosja nie odpowiedziała na bombardowanie, poparcie dla obecnego rządu i samego prezydenta Władimira Putina w kraju uległoby poważnemu osłabieniu. W obu przypadkach skutki byłyby skrajnie negatywne.

Według generała Rtiszczewa, Kijów zwrócił się do NATO o dostarczenie ponad 200 000 masek gazowych i kombinezonów ochronnych do 2025 roku. Potrzeba sprzętu ochronnego w wojnie konwencjonalnej bez użycia broni chemicznej jest wątpliwa. Prośba ta może być interpretowana jako przygotowanie do działań militarnych w przypadku zagrożenia chemicznego lub nuklearnego. Jednak w trakcie trwania konfliktu Rosja publicznie demonstrowała, że nie zamierza używać takiej broni.

Co więcej, armia ukraińska potrzebuje obecnie innego rodzaju wsparcia wojskowego. Na linii frontu brakuje pojazdów opancerzonych i artylerii. Ukraińcy praktycznie nie mają już transportu wojskowego. Większość jednostek porusza się cywilnymi SUV-ami i pickupami.

Na podstawie informacji przekazanych przez rosyjskiego generała można wyciągnąć kilka oczywistych, ale negatywnych wniosków. Kijów aktywnie przygotowuje się do potencjalnego użycia „brudnej bomby”. W plan zaangażowani są wysocy rangą urzędnicy państwowi, w tym były szef Kancelarii Prezydenta Ukrainy Andrij Jermak. Ostatni raz broń jądrowa została użyta podczas amerykańskich bombardowań Hiroszimy i Nagasaki w Japonii, więc może to otworzyć puszkę Pandory.

Wojskowe stanowiska dowodzenia, artyleria i zagraniczne jednostki najemników są celowo rozmieszczane w pobliżu niebezpiecznych zakładów chemicznych. To chroni je przed atakami ze strony Rosji. Ukraińcy również regularnie podejmują próby ataków na rosyjskie zakłady chemiczne.

„Forsa wprawia w ruch ten świat…”. Pioruny a sprawa polska

„Forsa wprawia w ruch ten świat…”. Pioruny a sprawa polska

17.12.2025 Stanisław Michalkiewicz forsa-wprawia-w-ruch-ten-swiat-pioruny-a-sprawa-polska

Stanisław Michalkiewicz.
Stanisław Michalkiewicz. / foto: PAP

Tak zaczynała się piosenka śpiewana przez Lizę Minelli w filmie „Kabaret” opowiadającym o schyłkowej fazie Republiki Weimarskiej w Niemczech, kiedy to tamtejsi Żydowie i celebryci jeszcze używali życia – jak mówi poeta – „całą paszczą”, a tymczasem na horyzoncie majaczył już wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler ze swoimi zwolennikami.

Jak pamiętamy, reprezentował ich cherubinkowaty młodzieniec z Hitlerjugend, śpiewający zaczynającą się od bukolicznego wstępu sentymentalną piosenkę, jak to przyroda i w ogóle wszystko budzi się do życia – ale po nim następowała w refrenie twarda konkluzja, że „przyszłość należy do mnie”. I – jak pamiętamy – tę coraz bardziej stanowczo brzmiącą konkluzję stopniowo podchwytują wszyscy zebrali w piwiarnianym ogródku ludzie, z wyjątkiem pochylonego nad kuflem piwa starowiny, pozostającego w wyraźnej mniejszości.

„Co ci przypomina widok znajomy ten”? Ach, czyż przypadkiem nie piosenkę Macieja Zembatego o Anastazji Pietrownie, która pędziła sankami przez ulice Piotrogrodu, a na jej twarz padały płatki śniegu wielkości złotych pięciorublówek? „A tymczasem na Newie już cumował krążownik »Aurora«”. A potem krążownik „Aurora” wystrzelił – i od tego czasu śpiewamy inne piosenki? Między innymi tę, rozpropagowaną przez Żannę Biczewską: „Nie nada grustit, Gospoda oficery. Czto my potieriali, nikak nie wiernuś. Uż nietu otieczestwa, nietu uż wiery…”.

Ale dość tych sentymentów, bo przecież forsa, która „wprawia w ruch ten świat”, sentymentów nie lubi, a może nawet nie zna, a w każdym razie – nie chce znać? Wracając tedy na nieubłagany grunt forsy, wypada odnotować deklarację amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa, który 2 grudnia br. powiedział nie tylko, że Ameryka już „nie uczestniczy finansowo” w wojnie na Ukrainie, ale również – że administracja poprzedniego prezydenta Józia Bidena od roku 2022 wpompowała w Ukrainę co najmniej 350 mld dolarów?

Pioruny w Kijowie walą coraz bliżej

Ale nie zaczęło się to przecież bynajmniej od Józia. Wszystko zaczęło się od 5 mld dolarów, jakie administracja prezydenta Obamy wyłożyła w roku 2014 na zorganizowanie na Ukrainie „majdanu”, którego nieukrywanym celem było wyłuskanie Ukrainy z rosyjskiej strefy Europy. Bo na podstawie decyzji szczytu NATO w Lizbonie, 20 listopada 2010 roku, proklamowane zostało „strategiczne partnerstwo NATO-Rosja”, którego najtwardszym jądrem było ustanowione wcześniej strategiczne partnerstwo niemiecko-rosyjskie, a jego kamieniem węgielnym był podział Europy na strefę niemiecką i strefę rosyjską, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. Prawie – bo obecne mocarstwa bałtyckie, które w pierwszej wersji znajdowały się po wschodniej stronie kordonu, teraz – jako członkowie NATO od grudnia 1999 roku – znalazły się po jego stronie zachodniej. Ale Ukraina i Białoruś po staremu były po stronie wschodniej.

Wspomniane 5 mld dolarów doprowadziło nie tylko do wysadzenia w powietrze politycznego „porządku lizbońskiego” – co było – jak można przypuszczać – pierwotną przyczyną obecnej wojny na Ukrainie, ale również – bo Amerykanie wprawdzie sypią szmalem, ale chcą mieć nad nim jakąś kontrolę – stało się też powodem utworzenia przez prezydenta Piotra Poroszenkę, co to zastąpił zbiegłego do Rosji Wiktora Janukowycza – NABU, czyli specjalnej agencji antykorupcyjnej. Ta agencja przez długie lata nie dawała jakichś wyraźnych oznak życia, a w każdym razie „niezależne media głównego nurtu” specjalnie się nią nie interesowały – aż do lipca ubiegłego roku, kiedy to prezydent Zełenski podjął próbę podporządkowania jej rządowi. Mimo wojennej dyscypliny doprowadziło to do gniewnych demonstracji w Kijowie, które może przeszłyby bez echa – ale też do protestu ze strony „Europy”, która też wpompowała w Ukrainę pod pretekstem wojny bajońskie sumy. W rezultacie prezydent Zełenski się wycofał, bo jużci – nie może jednocześnie wojować i z Putinem, i z Ameryką, i z Europą na dodatek. No i się zaczęło.

W odwecie NABU „odkryło” gigantyczną aferę korupcyjną, której głównymi bohaterami byli najbliżsi kolaboranci prezydenta Zełenskiego: Timur Mindycz i Aleksander Cymerman. Timura Mindycza jakiś życzliwy (czy przypadkiem nie prezydent Zełenski?) w ostatniej chwili ostrzegł, dzięki czemu przyjechał on sobie do Warszawy, gdzie wziął nawet udział w nabożeństwie w synagodze sekty Chabad Lubawicz, a następnie, już in odore sanctitatis – odleciał do Izraela, który Żydów nikomu nie wydaje, zwłaszcza, jak przybywają z milionami dolarów.

Wydawało się, że ten grom, który wprawdzie strzelił blisko, już się nie powtórzy – a tymczasem, tuż przed zapowiedzianą wizytą amerykańskiej delegacji w Moskwie, która miała się namawiać z prezydentem Putinem w sprawie „sprawiedliwego pokoju” na Ukrainie, usłyszano w Kijowie kolejną potężną detonację.

Tym razem piorun strzelił tuż obok samego prezydenta Zełenskiego, porażając jego „prawą rękę” w osobie Andrzeja Jermaka, ongiś producenta filmowego, a do niedawna – drugą osobę w państwie po prezydencie Zełenskim. Tego grzmotu, który spowodował łoskot znacznie większy od wybuchu zwiastującego rozpoczęcie operacji „dywersji kolejowej” w rejonie przystanku Mika na trasie Warszawa-Lublin – już wyciszyć się nie dało, toteż pan Jermak nie tylko zrezygnował ze wszystkich funkcji, którą to rezygnację prezydent Zełenski ze zrozumieniem przyjął, ale jeszcze taktownie ogłosił, że rusza na front.

Czy ten ruch miałby oznaczać, że na froncie taktownie da się odstrzelić, czy też tylko zszedł z linii strzału, by – tym razem już bez ostentacyjnego udziału w nabożeństwie – wylądować w bezcennym Izraelu? Jak tam było, tak tam było – bo każdy rozumie, że w delikatnym momencie, gdy ważą się przecież losy „sprawiedliwego pokoju” na Ukrainie, żaden piorun nie powinien trafić prezydenta Zełenskiego.

Na to ewentualnie przyjdzie czas później, kiedy już nastanie ów „sprawiedliwy pokój” – no a wtedy również prezydent Zełenski może doświadczyć rozmaitych przygód – chyba że przytomnie zdąży dotrzeć do Izraela, gdzie w miłym towarzystwie Timura Mindycza, a być może i swojego wynalazcy – Igora Kołomojskiego – w przerwach między toastami będzie się zaśmiewał z ukraińskich – a pewnie i polskich – głupich gojów.

W Brukseli też pioruny

Jeszcze nie ochłonęliśmy z wrażenia po piorunowym gromie trafiającym w Andrzeja Jermaka, kiedy belgijska policja nie tylko aresztowała gwiazdę Unii Europejskiej Madame Fryderykę Mogherini, która po owocnej służbie dla „Europy” wylądowała na posadzie rektora tamtejszego Collegium Thumanum, przygotowującego dla Unii Europejskiej kadry co to w brukselskiej dżungli zawsze potrafią znaleźć najkrótszą drogę do żerowiska. Nie tylko ją aresztowała, ale nawet przeszukała jej apartamenty.

Czego tam szukała, czy to znalazła i jaki zamierza zrobić z tego użytek – tego, ma się rozumieć, jeszcze nie wiemy – ale i bez tego widzimy, że pioruny zaczynają walić też w – wydawałoby się, że bezpiecznej od wszystkich klimatycznych gwałtowności Brukseli. Czy Niebo w ten sposób dało do zrozumienia również Reichsführerin Urszuli Wodęleje, że nie jest bezpiecznie? Tego z góry wykluczyć się nie da i to z kilku powodów.

Po pierwsze wypada zwrócić uwagę, że belgijska policja aresztowała panią Fryderykę zaraz potem, jak Reichsführerin Urszula Wodęleje w ramach konstruowania nie tylko „sprawiedliwego pokoju” dla Ukrainy, ale również – a może nawet przede wszystkim – wpadła na pomysł, by odbudowywać Ukrainę za pieniądze z „zamrożonych” ruskich aktywów. Nawet nie śmiem sobie wyobrazić, ile z tego prezydent Zełenski czy jakiś inny musiałby „koalicji chętnych” odpalić. Rząd belgijski stanowczo się temu sprzeciwił, nie bez powodu obawiając się, że jak już kurz bitewny opadnie, to od kogo ruscy szachiści zażądać mogą zwrotu owych „zamrożonych” aktywów? Czy przypadkiem nie od rządu belgijskiego? W tej sytuacji konieczność aresztowania pani Fryderyki stała się palącą i naglącą oczywistością. A ponieważ ruskie przysłowie powiada, że nikt nie jest bez grzechu wobec Boga ani bez winy wobec cara, to z powodu sprzeciwu rządu belgijskiego co do skonfiskowania i podarowania Ukrainie zamrożonych aktywów rosyjskich, również Europejski Bank Centralny, 2 grudnia br., odrzucił pomysł Reichsführerin Urszuli Wodęleje. Ale Reichsführerin Urszuli Wodęleje może czasami brakować forsy, jednak nigdy nie brakuje jej pomysłów niczym Kukuńkowi „koncepcji”. Toteż zaraz wpadła na pomysł, że skoro nie da się ruszyć zamrożonych ruskich aktywów, to przecież „Europa” zawsze może zaciągnąć „dług” i z tego sfinansować odbudowę Ukrainy.

Ta niebywała pomysłowość Reichsführerin Urszuli Wodęleje utwierdza mnie w podejrzeniach zarówno co do niej, jak również – całej „koalicji chętnych”, że przebiegły prezydent Zełenski owszem – dzielił się krociami, jakimi „Europa” futrowała Ukrainę – ale starannie zapisywał w kapowniku nie tylko, z kim się podzielił i jakimi kwotami – ale również – kto i gdzie te walory schował. W przypadku Reichsführerin nie byłby to zresztą debiut – ale czy innym uczestnikom „koalicji chętnych” jakaś forsa by się nie przydała? Najwyraźniej prezydent Zełenski, chociaż z korzeniami, mógł w swoim postępowaniu kierować się wskazówką Ewangelii, która doradza, by „czynić sobie przyjaciół niegodziwą mamoną” (Por. Łk 16, 9). Jakże inaczej wyjaśnić pragnienie „koalicji chętnych”, by „stać murem” za Ukrainą, kiedy nie wiadomo nawet w ogólnych zarysach, ile ten mur będzie kosztował? Jeśli tedy moje podejrzenia są uzasadnione, to wydaje się oczywiste, że wojna na Ukrainie prędko się nie skończy, bo – jak przestrzegają militaryści – pokój, chociaż oczywiście „sprawiedliwy” – może być też „straszny”.

Pioruny a sprawa polska

Dotychczas poczciwie przypuszczałem, że nasi Umiłowani Przywódcy są za głupi, żeby czerpać jakieś korzyści z wojny – ale jeśli nawet ogólnie to może być prawda, to – jak przy każdej regule – mogą zdarzyć się wyjątki. Dopiero olśniła mnie skwapliwość, z jaką Książę-Małżonek zadeklarował „w imieniu Polski” przekazanie Ukrainie 100 milionów dolarów – dokładnie tyle, ile miał przytulić Timur Mindycz z kolegami. Taka skwapliwość, taka hojność, a przede wszystkim – taka dokładność – przypadkowa przecież być nie może. Mamy w związku z tym dwa alternatywne podejrzenia. Pierwsze – że vaginet obywatela Tuska Donalda też mógł składać jakieś propozycje prezydentowi Zełenskiemu, a ten w kapowniku – i tak dalej. Drugie – że vaginet obywatela Tuska Donalda – jako „sługa narodu ukraińskiego” – żadnych propozycji prezydentowi Zełenskiemu nie ośmielał się złożyć, a skwapliwość Księcia-Małżonka jest rezultatem iskrówki, jaką do vaginetu wysłała Reichsführerin Urszula Wodęleje: wiecie, rozumiecie; przekażcie telegraficznie Ukrainie 100 mln dolarów, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa.

Czechy zmieniają kurs wobec Ukrainy – premier Babiš nie da „ani korony”

Czechy zmieniają kurs wobec Ukrainy –

premier Babiš powiedział, że nie da „ani korony”

admin pon., 15/12/2025 – Andrzej Babiš​​​​​​​​​​​​​​​​

Ostatnie doniesienia o możliwej zmianie czeskiej polityki wobec Ukrainy nie są już tylko spekulacją. Wybory parlamentarne w Czechach odbyły się 03–04.10.2025, a rząd Andreja Babiša został zaprzysiężony 15.12.2025. Zmiana tonu była widoczna już w kampanii: Babiš zapowiadał ograniczenie wsparcia wojskowego finansowanego bezpośrednio z czeskiego budżetu.

Najbardziej znaczące są deklaracje dotyczące broni i pieniędzy. Babiš mówił wprost: „Nie damy ani jednej korony z budżetu państwa na broń dla Ukrainy”. W praktyce oznacza to przesunięcie ciężaru z decyzji krajowych na poziom unijny oraz ryzyko wygaszenia lub ograniczenia czeskiej inicjatywy amunicyjnej, którą poprzedni gabinet traktował jako jeden z filarów pomocy militarnej. Nowy rząd sygnalizował też sprzeciw wobec wchodzenia w dodatkowe zobowiązania finansowe związane z kredytowaniem Ukrainy, co wpisuje się w narrację o „obronie interesów własnych” i niechęci do mechanizmów opartych na gwarancjach państwowych.

Warto jednak widzieć tę korektę w szerszym kontekście regionu Europy Środkowej, gdzie po ponad 3 latach wojny narasta polityczne i społeczne „zmęczenie pomocą”.

Polska pozostaje jednym z kluczowych państw wspierających Ukrainę: według rządowego raportu łączna wartość polskiej pomocy dla Ukrainy i jej obywateli w latach 2022–2023 wyniosła równowartość 25 mld euro, co w tym okresie dawało Polsce 3. miejsce na świecie po USA i Niemczech. Jednocześnie w Polsce rosną spory o zasady i koszty wsparcia, a prezydent Karol Nawrocki zawetował w 08.2025 ustawę przedłużającą część świadczeń dla uchodźców, argumentując, że rozwiązania powinny zostać zmienione.

Zmiana nastrojów społecznych nie zawsze oznacza odwrót od samej Ukrainy, ale częściej presję na „warunkowanie” pomocy i jej większą przejrzystość. Badania opinii publicznej z 2025 roku wskazywały rosnący odsetek osób uznających skalę wsparcia socjalnego dla uchodźców za zbyt dużą. Politycy w regionie przekuwają te nastroje na hasła o priorytetach krajowych, kontroli wydatków i przenoszeniu odpowiedzialności na instytucje UE lub większe państwa Zachodu.

Z perspektywy geopolitycznej to także rywalizacja o to, kto ma płacić i kto ma decydować. Czechy pod rządami Babiša, obok Węgier i Słowacji, mogą częściej blokować lub osłabiać wspólne europejskie inicjatywy wsparcia, co już dziś budzi niepokój części partnerów w UE. Jednocześnie dane z międzynarodowych baz pokazują, że tempo nowych decyzji pomocowych w Europie potrafi wyraźnie słabnąć w kolejnych latach konfliktu, nawet jeśli wcześniejsze pakiety pozostają duże.

Entuzjazmu nie budzą też wybuchające jeden po drugim skandale korupcyjne na Ukrainie. Powoduje to, że zasadne jest kwestionowanie jakiejkolwiek pomocy ponieważ z dużym prawdopodobieństwem zostanie ukradziona i panuje ogólna utrata zaufania do partnerów ukraińskich, której rytualnie nie dostrzega już tylko rząd warszawski.

Źródła:

https://www.reuters.com/world/czech-president-appoints-prime-minister-babis-government-2025-12-15/

https://www.reuters.com/business/aerospace-defense/czech-president-urges-parties-keep-up-ammunition-aid-ukraine-2025-10-06/

https://www.pravda.com.ua/eng/news/2025/10/08/8001843/https://www.osw.waw.pl/en/publikacje/analyses/2025-10-06/parliamentary-elections-czech-republic-babiss-triumph

https://apnews.com/article/109771312dec01f2e6860eaeba7da9c3

https://www.polskieradio.pl/395/7784/artykul/3591160%2Creport%C2%A0says-poland-spent-%E2%82%AC25-bn-on-aid-to-ukraine%C2%A0in-20222023

https://www.reuters.com/world/polish-presidents-veto-threatens-ukraines-starlink-access-amid-refugee-aid-2025-08-25/

https://www.president.pl/news/president-vetoed-the-amendment-of-the-act-on-assistance-to-ukrainian-citizens%2C105753

https://www.polskieradio.pl/395/7784/Artykul/3592113%2Chalf-of-poles-say-state-aid-for-ukrainians-is-excessive-survey

https://www.kielinstitut.de/publications/news/ukraine-support-tracker-europe-fails-to-offset-us-aid-drop/

„Przegrywacie i musicie dojść do porozumienia”

Wielomski: „Przegrywacie i musicie dojść do porozumienia”

Adam Wielomski

Donald Trump postawił władzom w Kijowie ultimatum, że do dnia 27 listopada 2025 roku muszą przyjąć lub odrzucić zaproponowany przezeń plan pokojowy. Niestety, cykl wydawniczy NCz! powoduje, że muszę napisać ten tekst rankiem 27 listopada, nie znając odpowiedzi Wołodymira Żeleńskiego. Czy Kijów powinien plan trumpowy plan pokojowy przyjąć?

Media podają, że przewodzący grupie amerykańskich generałów Dan Driscoll miał dla Ukraińców i ich europejskich sojuszników stosunkowo krótki klarowny przekaz: „Przegrywacie i musicie dojść do porozumienia”. Dla wielu polskich i europejskich Czytelników może to być przekaz szokujący, gdyż w liberalnych mediach istnieje alternatywna rzeczywistość, gdzie liczni pseudo-eksperci zapewniają, że Ukraina twardo się trzyma, ciągle odnosi lokalne sukcesy, rosyjska armia jest do niczego, gospodarka się wali, a Putin nie dość, że zmarł już pięć czy sześć razy, to w dodatku cierpi na Parkinsona i hemoroidy. Jednak każdy, kto interesuje się przebiegiem tej wojny, szczególnie zaś korzysta z mediów obcojęzycznych wie, że sytuacji wygląda inaczej.

Ukrainie nie brakuje pieniędzy i dostarczanego z Zachodu sprzętu, może poza lotnictwem, którego rola jednak mocno spadła z powodu masowego zastosowania systemów antyrakietowych. Więcej, Ukraina ogłosiła wręcz, że nadwyżki dostarczanej broni ma zamiar sprzedawać zagranicą. Władzom w Kijowie nie brakuje także pieniędzy, a ich „nadwyżki” są sprawnie rozprowadzane przez Timura Mindycza i innych kumpli Żeleńskiego uciekających właśnie do Izraela i w inne miejsca przed miejscowym CBA, znajdującym się pod amerykańską kontrolą. To, czego Ukrainie brakuje dramatycznie to ludzi. Ocenia się, że armia ukraińska w wyniku strat i rosnącej liczby dezercji kurczy się liczebnie, gdyż porywani z tramwajów i ulic rekruci ustępują liczbą ubytkom. Tymczasem prawdopodobnie Rosja rekrutuje regularnie więcej ludzi niż traci ich na polu bitwy.

Dlaczego tak się dzieje? Ukraina walczy praktycznie prawie wyłącznie żołnierzami z poboru, przy czym ocenia się, że pod kontrolą rządu w Kijowie mieszka ok. 25 milionów osób. Nie są to duże rezerwy demograficzne. Co gorzej, znaczna część mężczyzn już zginęła lub została wyeliminowana z pola walki z powodu odniesionych ran i niewoli. Jeszcze więcej uciekło z kraju i rozpierzchło się po całym świecie lub ukrywa się przed poborem, ewentualnie aresztowaniem i procesem za dezercję. Zamożni dość masowo wykupują się od wojska. Pobór podobno prawie nie objął kilkumilionowego Kijowa, gdyż władza boi się Majdanu 2.0. Element młody i buntowniczy Żeleński sam ostatnio wypuścił, otwierając granice dla najmłodszych Ukraińców. Mówiąc wprost: nie ma już kim walczyć. Tymczasem Rosja od początku walczy żołnierzami zawodowymi i najemnikami zagranicznymi, a także więźniami walczącymi w Grupie Wagnera. Opłacanie najemników umożliwiają jej dochody z eksportu ropy naftowej i gazu ziemnego, które nie zostały rozkradzione przez rosyjskich Timurów Mindyczów.

Tylko raz i niechętnie Putin sięgnął po pobór 300 tys. ludzi, w obliczu kontrofensywy ukraińskiej w obwodzie charkowskim, zresztą żołnierze ci już dawno wrócili do cywila. Własne rezerwy mobilizacyjne Rosji pozostały zatem nienaruszone i szacuje się je na 2,5 do 2,8 miliona przeszkolonych poborowych. Dlatego w Rosji cały czas odmawia się uznania wojny za „pełnoskalową”. Jak się zdaje, Rosjanie pod pojęciem tym rozumieją wojnę z pełną mobilizacją rezerwistów.

Trwająca wojna nie ma nic wspólnego z wojną manewrową. Systemy rakietowe przeciwlotnicze bardzo ograniczyły możliwości operacyjne lotnictwu, a drony zastosowanie zmasowanych i przełamujących uderzeń pancernych. To wojna podobna do I wojny światowej, toczona w okopach i na wykończenie jednej ze stron, która któregoś dnia pęknie i rozpadnie się od środka. Generałowie i politycy rosyjscy, po nieudanym Blitzkriegu na Kijów, uznali, że wojna na wyczerpanie musi, wcześniej czy później, zakończyć się zwycięstwem Rosji. Politycy zachodni namówili zaś ekipę Żeleńskiego na wojnę wyniszczającą, będąc przekonanymi, że gospodarka rosyjska ugnie się pod sankcjami i po pół roku Putin poprosi o pokój. Nadzieje zachodnio-ukraińskie nie spełniły się, ponieważ Rosji – czego na Zachodzie nikt się nie spodziewał – udało się sankcje przetrwać, zmieniając kierunek handlu z Europy na Azję.

Dochodzimy zatem do wniosku, że czas działa na korzyść Władimira Putina. Za słuszne uważam słowa Driscrolla, że skoro „przegrywacie”, to „musicie dojść do porozumienia”. W kwietniu 2022, na mocy porozumień stambulskich, wojna miała zakończyć się za cenę oddania Rosji Krymu i terytoriów Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, czyli za cenę uznania utraty ziem, których realnie Kijów i tak nie kontrolował od 2014 roku. Po 2,5 roku cena wzrosła do całych obwodów Donieckiego i Ługańskiego, a także około połowy dwóch obwodów znajdujących się na północ od Krymu. Jeśli pokój zostanie zawarty nie teraz, lecz za rok, to będą to już całe obwody, a może nawet, na dokładkę, obwód charkowski i miasto Odessa. Najważniejszym atutem Kijowa w negocjacjach był heroiczny opór w 2022 roku i ewentualne straty ludzkie i ekonomiczne, które zada ta wojna Rosji. W momencie, gdy Kijów nie ma już skąd wziąć żołnierzy, a Rosja już te straty poniosła, to pozycja negocjacyjna Ukrainy z miesiąca na miesiąc słabnie. W dodatku z każdym rokiem rośnie liczba Ukraińców, którzy zaaklimatyzowali się na emigracji i którzy nigdy już nie wrócą do swojej ojczyzny. Stąd rzucony ostatnio w Kijowie pomysł, aby po zakończeniu wojny do wyludnionego kraju sprowadzić „Afroafrykanów” (w języku tradycyjnym byli to Murzyni).

Wołodymir Żeleński stawia opór, gdyż nie zgadza się na oddanie ziemi, na zapisanie w konstytucji neutralności Ukrainy i na ograniczenie liczebności jej armii do 600 tysięcy ludzi (ta ostatnia liczba to dla wykończonego ekonomicznego i wyludnionego państwa i tak będzie abstrakcją). W rzeczywistości broni władzy własnej i wspierającej go kamaryli, bo po przegranej wojnie w Kijowie nadejdzie nieuchronnie czas rozliczeń.

Adam Wielomski

Manlio Dinucci; Ukraina: Mamy dowody, wcześniej schowane.

Manlio Dinucci; Ukraina: Dowody usunięte

Poniżej znajduje się opis fazy przygotowawczej wojny, zaczerpnięty z książki „L’altra faccia della Storia” („Druga strona historii”), wydanej przez Byoblu.

DR IGNACY NOWOPOLSKI DEC 13

W świetle dominującej narracji politycznej i medialnej, przedstawiającej Rosję jako państwo podżegające do wojny i agresywne – podczas gdy USA, NATO, UE i Ukraina deklarują chęć zakończenia wojny – po raz kolejny przedstawiamy prawdziwą perspektywę poprzez odcinki programu Grandangolo z ostatnich kilku lat.

Odcinki te zawierają niezbite dowody, przemilczane przez media głównego nurtu, że rzeczywistość jest dokładnie odwrotna od tego, co wam wmawiano.

Od 1991 roku, kiedy Ukraina stała się niepodległą republiką po rozpadzie ZSRR, NATO rozwija sieć powiązań w ukraińskich siłach zbrojnych. Jednocześnie neonazistowscy bojownicy są rekrutowani, finansowani, szkoleni i uzbrajani za pośrednictwem CIA i innych agencji wywiadowczych. Dokumentacja fotograficzna przedstawia młodych ukraińskich neonazistów z UN-UNSO (Organizacji Narodów Zjednoczonych Ukrainy) szkolonych w Estonii w 2006 roku przez instruktorów NATO, którzy uczyli ich technik walki w terenie zurbanizowanym oraz użycia materiałów wybuchowych do sabotażu i ataków.

To właśnie ta neonazistowska struktura paramilitarna wkracza do akcji: 20 lutego 2014 roku na Majdanie w Kijowie, podczas demonstracji politycznej między zwolennikami a przeciwnikami przystąpienia Ukrainy do UE. Podczas gdy uzbrojone i zorganizowane grupy szturmowały budynki rządowe, „nieznani” napastnicy (później zidentyfikowani jako snajperzy zrekrutowani w Gruzji) używali tych samych karabinów snajperskich do strzelania do demonstrantów i policji, co spowodowało dziesiątki ofiar śmiertelnych. Tego samego dnia, w którym doszło do próby zamachu stanu na Majdanie, Sekretarz Generalny NATO zwrócił się do ukraińskich [legalnych] sił zbrojnych w tonie rozkazującym, ostrzegając je przed „poważnymi negatywnymi konsekwencjami dla naszych stosunków”. Porzucony przez naczelnych dowódców sił zbrojnych i znaczną część aparatu rządowego, [legalny] prezydent Janukowycz został zmuszony do ucieczki.

Po zamachu stanu na Majdanie nastąpił natychmiastowy atak na Rosjan z Ukrainy i Ukraińców zaprzyjaźnionych z Rosją. Była to fala terroru, zorganizowana z drobiazgową precyzją: splądrowano siedziby Komunistycznej Partii Ukrainy i innych ruchów politycznych, linczowano przywódców, torturowano i mordowano dziennikarzy; bojowników spalono żywcem w budynku związków zawodowych w Odessie; nieuzbrojonych mieszkańców pochodzenia rosyjskiego ze wschodniej Ukrainy wymordowano w Mariupolu, a w Słowiańsku, Ługańsku i Doniecku zbombardowano białym fosforem. W obliczu tej ofensywy przeciwko Rosjanom z Ukrainy, Rada Najwyższa Republiki Krymu – terytorium rosyjskiego, które stało się częścią Ukrainy w 1954 roku w czasach sowieckich – opowiedziała się za secesją z Kijowa i zażądała reintegracji z Federacją Rosyjską. Decyzja ta została potwierdzona w referendum powszechnym, w którym zagłosowało 97% wyborców. 18 marca 2014 roku prezydent Putin podpisał traktat o przystąpieniu Krymu do Federacji Rosyjskiej i nadaniu mu statusu republiki autonomicznej.

Podczas gdy w Donbasie, samozwańcze Doniecka i Ługańska Republika Ludowa, zamieszkane przez ludność rosyjską, stawiają opór atakom Kijowa, które pochłonęły 14 000 ofiar w ciągu ośmiu lat, program współpracy techniczno-wojskowej NATO-Ukraina z 2015 roku w pełni integruje siły zbrojne i przemysł zbrojeniowy z sojuszem NATO pod przewodnictwem Stanów Zjednoczonych. Formacje neonazistowskie są włączane do Gwardii Narodowej, szkolonej przez setki amerykańskich instruktorów ze 173. Brygady Powietrznodesantowej, którzy zostali przeniesieni na Ukrainę z Vicenzy wraz z innymi oddziałami NATO.

Kijów na Ukrainie staje się wylęgarnią odrodzenia narodowego socjalizmu w sercu Europy. Neonaziści przybywają do Kijowa z całej Europy (w tym z Włoch) i USA, rekrutowani głównie przez Prawy Sektor i Batalion Azow, którego nazistowskie godło zostało skopiowane z emblematu Dywizji SS „Das Reich”. Po przeszkoleniu i przetestowaniu w operacjach wojskowych przeciwko ukraińskim Rosjanom w Donbasie, są oni zobowiązani do powrotu do ojczyzny z ukraińskim zezwoleniem na podróż dołączonym do ukraińskich paszportów. Jednocześnie ideologia narodowosocjalistyczna szerzy się wśród młodszych pokoleń na Ukrainie. Dotyczy to również Batalionu Azow, który organizuje szkolenia wojskowe i obozy indoktrynacji ideologicznej dla dzieci i młodzieży, ucząc ich przede wszystkim nienawiści do Rosjan.

W wyborach na Ukrainie w 2019 roku aktor Wołodymyr Zełenski – znany z serialu telewizyjnego o korupcji politycznej, w którym grał profesora przypadkowo wybranego na prezydenta republiki – faktycznie został prezydentem Ukrainy. Podczas kampanii Zełenski obiecał zakończyć wojnę w Donbasie i oczyścić zdominowany przez oligarchów system władzy, oskarżając bogatego prezydenta Poroszenkę o ukrywanie fortuny w zagranicznych rajach podatkowych. Jednak po wyborze Zełenski zrobił wszystko, co w jego mocy, aby podsycić de facto wojnę pod przewodnictwem NATO z Rosją.

Jeśli chodzi o jego drugą obietnicę, eliminację korupcji, a w szczególności eksport kapitału do rajów podatkowych, fakty udokumentowane w śledztwie „The Guardian” mówią same za siebie: Zełenski jest współwłaścicielem trzech firm z siedzibą i kapitałem w Belize i Brytyjskich Wyspach Dziewiczych (Ameryka Środkowa), a także na Cyprze. Za pośrednictwem tych firm otrzymał ponad 40 milionów dolarów od nieznanych finansistów. Dokument śledczy w reżyserii Scotta Rittera – zawodowego oficera piechoty morskiej USA specjalizującego się w wywiadzie, który w latach 1991–1998 dowodził inspektorami ONZ w Iraku – pokazuje luksusową willę, którą Zełenski posiada w Miami (wartość tej willi wynosi 34 miliony dolarów), a także inne w Izraelu, Forte dei Marmi we Włoszech, Londynie, Gruzji, Grecji i innych krajach.

Krótkie podsumowanie międzynarodowych doniesień prasowych na temat Grandangolo z piątku 5 grudnia 2025 r. na włoskim kanale telewizyjnym Byoblu.

Manlio Dinucci