Rzymski Synod o Synodalności wkroczył w ostatnią fazę. Papież obłożył obrady tajemnicą, ale głosy docierające z obrad wskazują jasno: cała rewolucyjna agenda została położona na stole i jest przedmiotem dyskusji. Rzymski synod nie zakończy się przyjęciem twardych, konkluzywnych [po polsku: rozstrzygających] wniosków; końcowy dokument będzie jednak bez wątpienia zawierać tak dobrane słowa-klucze, żeby pozwolić na kontynuację “progresywnej pracy” i wyciąganie odpowiednich wniosków, zgodnych z liberalnym duchem czasu.
Relatorem generalnym Synodu o Synodalności jest przecież kard. Jean-Claude Hollerich, admirator niemieckiej Drogi Synodalnej. Uwagę przykuwają też sekretarze specjalni synodu, o. Giacomo Costa SJ, Włoch, który przygotowywał już syntezę etapu kontynentalnego Synodu o Synodalności oraz ks. Riccardo Battocchio, prezes Włoskiego Stowarzyszenia Teologicznego. W 2021 roku o. Costa poparł włoskie ustawodawstwo wymierzone w „dyskryminację” środowisk homoseksualnych, choć biskupi kraju stali na innym stanowisku. Ks. Battocchio brał w 2015 roku udział w prezentacji książki „Miłość homoseksualna” aspirującej do przedstawienia „nowej syntezy” psychoanalizy, teologii i duszpasterstwa w obszarze homoseksualizmu. Co ciekawe nie wiadomo, kto dokładnie napisze syntezę. Wprawdzie znane są nazwiska 13-osobowego komitetu ds. syntezy pracującego pod kierunkiem kard. Hollericha, ale właściwymi autorami tekstu mają być „eksperci”. Nie wiemy, kto to – Watykan utajnił ich nazwiska.
Same tematy podejmowane na rzymskim zgromadzeniu są znane, bo zostały opisane w Instrumentum laboris – dokumencie roboczym na synod opublikowanym przez Stolicę Apostolską w czerwcu tego roku. Na portalu PCh24.pl omawialiśmy ten tekst, wskazując na fakt, że zawiera bardzo wiele elementów typowych dla progresywnej narracji. To między innymi zniesienie obowiązku celibatu, święcenia diakonatu dla kobiet, zwiększenie udziału świeckich we władzy w Kościele, inkluzywność sakramentalna – dopuszczanie do Komunii świętej takich „wykluczonych” grup jak rozwodnicy w powtórnych związkach, homoseksualiści czy poligamiści (problem Afryki). W dokumencie wiele miejsca poświęcono też przełamywaniu władzy biskupów przez różnego rodzaju kolektywy synodalne, zwłaszcza kontynentalne. Z wypowiedzi uczestników trwającego synodu wiemy, że wszystkie te tematy – władza, rola kobiet, moralność seksualna – rzeczywiście były i są podejmowane, rodząc ożywioną dyskusję. Nie wiadomo jednak ani kto reprezentuje jakie stanowisko ani gdzie jest ewentualna większość. Rzymski etap Synodu o Synodalności jest bezprecedensowy pod względem tajemnicy przebiegu obrad. Wcześniejszym synodom Franciszka towarzyszyły media i prowadzone debaty były dość transparentne. Teraz jest inaczej i z woli papieża z synodu nie wypływają niemal żadne informacje. Tak naprawdę o wyniku prac synodalnych zostaniemy poinformowani dopiero na zakończenie zgromadzenia, kiedy zostanie przyjęty tekst finalny.
Strategiczny brak konkluzywności
Nie należy sądzić, że znajdą się w nim jakieś konkluzywne passusy dotyczące tak kluczowych dla Kościoła kwestii jak struktura sprawowania władzy, rola kobiet czy moralność seksualna. Tegoroczny synod jest dopiero pierwszym etapem; drugi nastąpi jesienią 2024 roku. Trzeba jednak spodziewać się, że środowisko progresywne zdoła zamieścić w dokumencie odpowiednie słowa-wytrychy, które pozwolą później na łatwiejsze procedowanie własnej agendy.
To właśnie te słowa-wytrychy są najważniejsze. Proces synodalny nie będzie wprowadzać żadnych konkretnych rozstrzygnięć. Mówił o tym litewski arcybiskup Gintaras Grusas, obecnie przewodniczący Rady Konferencji Episkopatów Europy (CCEE). Według Grusasa tematem Synodu o Synodalności jest sama synodalność; chociaż trwają dyskusje nad szczegółowymi kwestiami, nie będzie rozstrzygnięć „ani teraz, ani w fazie do roku 2024; nie jestem nawet pewien, czy [rozstrzygnięcia] będziemy mieć w 2024” – powiedział. – Jeżeli będziemy jako Kościół bardziej synodalni, to synod przyniesie swoje owoce – dodał enigmatycznie.
Ważniejsze od tego, co ustali synod, o wiele ważniejsze są decyzje podejmowane osobiście przez papieża Franciszka i jego prefekta Dykasterii Nauki Wiary, kard. Victora Manuela Fernándeza. W ostatnich tygodniach ukazały się najpierw odpowiedzi Franciszka na dubia pięciu kardynałów, a później odpowiedź Fernándeza na pytania kard. Duki. Z dokumentów wynika, że papież i prefekt pozwalają błogosławić związki homoseksualne oraz udzielać Komunii świętej rozwodnikom, wszystko na zasadzie „indywidualnych przypadków”. W pierwszym wypadku powinno temu towarzyszyć nieco „skryte” duszpasterstwo, papież sprzeciwił się wydawaniu jakichś wytycznych przez episkopaty; w drugim, wprost przeciwnie, wytyczne powinny się pojawiać – kard. Fernández wyraźnie do tego zachęcał. To właśnie te decyzje w o dalece większej mierze niż jakiekolwiek synody kształtują codzienność duszpasterską Kościoła. Franciszek i Fernández dali zielone światło środowiskom progresywnym, które mogą teraz bez obaw budować parafie inkluzywne wobec wszystkich „wykluczonych” ze względu na życie w obiektywnym grzechu.
Synodalne aggiornamento
Czemu zatem służy cała ta niekonkluzywność Synodu o Synodalności? Czy to naprawdę jedynie wielkie zgromadzenie, które debatuje o tym, jak debatować? Według oficjalnych deklaracji organizatorów – papieża, kard. Hollericha i innych – synodalność służy do tworzenia w Kościele nowej kultury dyskusji, opartej o wzajemne wysłuchiwanie się, otwartość na argumentację, na rezygnacji z apodyktycznego podawania ustalonej nauki. Temu służy przede wszystkim tak zwana metoda „rozmowy w Duchu Świętym”, nowatorska koncepcja rozmów w niewielkich grupach, polegająca na naprzemiennym wypowiadaniu się, refleksji i modlitwie.
Sądzę jednak, że w ostateczności konsekwencje procesu synodalnego mogą być równie głębokie, co konsekwencje II Soboru Watykańskiego, z założenia również przecież duszpasterskiego, a nie doktrynalnego. Sobór nie musiał wprost przekształcać żadnego elementu nauki Kościoła, żeby przygotować grunt pod głębokie zmiany. Wystarczyło stworzenie mglistego klimatu rewolucji, który pozwalał wpływowym środowiskom podpiąć się pod hasło „udzisiejszenia” (aggiornamento). Związek pomiędzy niemiecką Drogą Synodalną czy patologicznymi formami liturgii a Soborem jest wyraźny, ale po stronie Soborowej wychodzi nie tyle z samych dokumentów, co raczej z ich progresywnej interpretacji. Podobnie może być z Synodem o Synodalności. Zamieszczenie w dokumentach końcowych haseł o powszechnej inkluzji „dyskryminowanych i wyłączonych”, partycypacji świeckich, docenieniu roli kobiet, podmiotowości Ludu Bożego, „włączeniu” niekatolików w obszar „misji Kościoła” – to wszystko nie ma i nie będzie mieć znaczenia doktrynalnego per se. Będzie jednak tworzyć zasłonę dymną potrzebną rewolucjonistom. Odwołując się do kilku wybranych zdań z dokumentów synodalnych, włączanych w ogólny klimat „zmiany” i „inkluzji” – będą mogły z większą swobodą forsować upragnione zmiany duszpasterskie i doktrynalne.
Synod o Synodalności nie musi zadekretować błogosławienia par LGBT. Wystarczy, że w jego dokumentach zostaną zawarte długie wywody o „otwartości na wykluczonych”, żeby każdy chętny do tego biskup wprowadził w swojej diecezji rewolucyjne duszpasterstwo, powołując się jeszcze na „magisterium Franciszka”. To samo dotyczy rozwodników, poligamistów i wszystkich, którzy zostaną uznani za dyskryminowanych seksualnie.
Nie należy się też spodziewać, aby dokumenty synodalne wprost przewidywały diakonat czy kapłaństwo kobiet. Wystarczy, że będą pełne frazesów o „kobiecej twarzy” Kościoła. Na tej podstawie Franciszek powoła niejawną posynodalną komisję, która opracuje konkretne rozwiązania, a on ogłosi na tej podstawie motu proprio, wprowadzając albo żeński diakonat, albo nowe posługi i urzędy. Będzie mógł wskazać na „wyraźną wolę” zgromadzeń synodalnych, które pragnęły przejęcia przez kobiety „większej odpowiedzialności”.
To samo dotyczy sprawowania władzy. Rzymski synod nie musi wprost opowiadać się przeciwko biskupom; wystarczy, że – wskazując swój własny przykład – dokumenty będą mówić o „konieczności” partycypacji „całego Ludu Bożego” w sprawowaniu władzy. Papież korzystając ze swoich prerogatyw ustanowi konkretne gremia synodalne, które przejmą część kompetencji krajowych episkopatów, a poszczególnych biskupów zobowiąże do „synodalnego” sprawowania władzy, polegającego na konieczności „konsultowania” ciał synodalnych, bez których podjęcie jakiejś decyzji będzie możliwe tylko w teorii, ale nie w praktyce – bo stanowiłoby pogwałcenie „paradygmatu synodalnego”.
Kto zwycięży w bitwie o przyszłość Kościoła?
Póki co cieszyć się będą ci, co zawsze: progresiści z Europy, Stanów Zjednoczonych i Ameryki Łacińskiej. Współczesna „twarz” wewnątrzkościelnej Rewolucji bp Georg Bätzing nie kryje zresztą zadowolenia z dotychczasowego przebiegu Synodu o Synodalności. – Wszystkie ważne tematy forów naszej niemieckiej Drogi Synodalnej odgrywają w Rzymie rolę. Leżą na stole Kościoła powszechnego – powiedział hierarcha. Jak dodał, można mówić o „dużym kroku naprzód”.
Radość biskupa Bätzinga nie powinna oczywiście nikogo zaskakiwać. Wprawdzie w rzymskim synodzie uczestniczy wielu konserwatystów bardzo krytycznie patrzących na proces synodalny, ale papież skrupulatnie zadbał o to, by narzędzia realnej władzy kształtowania przebiegu całego procesu leżały w rękach jego zaufanych ludzi, bliskich ideowo niemieckim środowiskom. Na to nic nie da się już po ludzku poradzić. Jedyną nadzieją pozostaje czasowe rozciągnięcie całego procesu: nawet jeżeli to papież Franciszek zakończy w 2024 roku drugi rzymski etap Synodu o Synodalności, być może wdrażać synodalność w życie będzie już jego następca. Nie musi to bynajmniej oznaczać, że rewolucyjny kurs zostanie zatrzymany i odwrócony; a jednak tak może być.
Patrzmy w przyszłość powtarzając słowa modlitwy za synod ułożonej przez bp. Athanasiusa Schneidera: „Panie, z pokornym duchem i ze skruszonym sercem prosimy Cię, nie dopuść, aby wrogowie Kościoła mogli radować się ze zwycięstwa nad autentycznym Kościołem katolickim”.
Papież Franciszek napisał chyba najbardziej ideologiczny dokument swojego pontyfikatu. Proponuje szereg działań, które mogą mieć katastrofalne skutki. Interesuje go wyłącznie obniżanie średniej światowej temperatury, tak, jakby na ludzkość nie czyhały dziś inne, o wiele poważniejsze zagrożenia. Dla tego celu papież jest gotów wesprzeć nawet powołanie rządu światowego; a wiemy przecież, jak bezbożny charakter miałaby dzisiaj taka struktura.
W swojej najnowszej adhortacji apostolskiej Laudate Deum papież Franciszek zawarł cały szereg kontrowersyjnych albo zgoła niebezpiecznych elementów i postulatów. Dziwi zwłaszcza pierwsza część dokumentu, w której Ojciec Święty wypowiada się na temat zjawiska globalnego ocieplenia. Przytacza liczby i dane, twierdzi, że klimat ociepla się wskutek działalności człowieka, a utrzymywanie, że jest inaczej, krytykuje jako nieledwie głupotę.
To jeden z nielicznych przypadków w dziejach, gdy papież wydaje dokument nauczycielski, w którym wypowiada się z taką pewnością siebie bynajmniej nie w dziedzinie doktryny i moralności, ale w sprawach, które ze swojej natury nie leżą w kompetencjach rzymskiego Urzędu Nauczycielskiego. Niestety, to nie arbitralność wypowiedzi o antropogenicznej naturze globalnego ocieplenia jest największym problemem Laudate Deum.
Wzorowe Chiny? Wielkie wątpliwości wywołuje na przykład wyraźna pochwała Chin, które papież przeciwstawia Ameryce. Papież pisze: „Jeśli weźmiemy pod uwagę, że emisje na osobę w Stanach Zjednoczonych są około dwukrotnie wyższe niż w przypadku mieszkańca Chin, i około siedmiokrotnie wyższe niż średnia w najbiedniejszych krajach, możemy stwierdzić, że powszechna zmiana nieodpowiedzialnego stylu życia związanego z modelem zachodnim, miałaby znaczący długoterminowy skutek”. Jest niewątpliwie słuszne napiętnować hedonistyczny i konsumpcyjny styl życia większości społeczeństw zachodnich; można też skrótowo sprowadzić rzecz do modelu amerykańskiego. Jednak przeciwstawienie mu modelu Państwa Środka budzi głęboki sprzeciw, choćby dlatego, że obecny status rerum w Chinach został osiągnięty za pomocą niezwykle brutalnych środków, choćby ludobójczej polityki jednego dziecka. W punkcie 9 Laudate Deum papież Franciszek przeciwstawia się koncepcji, według której w walce z globalnym ociepleniem należy zmniejszyć globalną liczbę ludności; skoro tak, to nie sposób zrozumieć, dlaczego podaje za wzór Chiny, które swój rozwój oparły właśnie o takie zmniejszanie. Warto zauważyć, że to nie pierwszy raz, gdy Watykan wychwala Państwo Środka. Kilka lat temu kardynał Peter Turkson, dziś Wielki Kanclerz Papieskiej Akademii Nauk oraz Papieskiej Akademii Nauk Społecznych, podawał Chiny jako wzór realizacji katolickiej nauki społecznej.
Nawiasem mówiąc, papieskich pochwał w Laudate Deum doczekały się też… Zjednoczone Emiraty Arabskie. Można byłoby to odbierać w kontekście nadchodzącego szczytu klimatycznego w Dubaju (to dlatego Franciszek wydał adhortację właśnie teraz – to konkretny apel do uczestników tego szczytu!); ale trzeba pamiętać, że Watykan od dłuższego czasu ściśle współpracuje z Emiratami. Papież przecież właśnie tam wzniósł we współpracy z emirackim rządem multi-religijny kompleks Domu Rodziny Abrahamowej. Pewnie nie bez związku z tą współpracą pozostaje fakt, że rządząca Emiratami rodzina ma warte grube miliardy dolarów interesy na całym świecie. Taki sojusznik bez wątpienie bardzo Stolicy Apostolskiej „pomaga”.
Śmiercionośne protesty Całkowicie niepoważne wydaje się tez poparcie przez Ojca Świętego radykalnych protestów ekologów. W punkcie 58 Franciszek pisze, że przy okazji różnych konferencji klimatycznych uwagę przyciągają działania grup „zradykalizowanych”; następnie odrzuca stosowanie przez nich przemocy, ale uznaje, że ich działalność może być „konieczna” aby „wywierać zdrową presję” na społeczeństwo. Trzeba pamiętać, jak w praktyce wygląda działalność radykalnych grup ekologicznych. W Europie to dziś przede wszystkim Letzte Generation (Last Generation, Ostatnie Pokolenie). Aktywiści zwykle przyklejają się do dróg, niszczą zabytki albo zakłócają imprezy sportowe. Być może w związku z papieskim odrzuceniem stosowania przemocy należy skrytykować niszczenie zabytków, ale wydaje się, że dwie pozostałe formy – już nie. Tymczasem choćby przyklejanie się do dróg powoduje ogromne straty i szkody; bywa, że prowadzi też do śmierci, gdy wskutek nagłego zatrzymania ruchu rozbijają się samochody albo karetki pogotowania nie są w stanie przyjechać na czas do chorego. Popieranie przez Franciszka w bardzo ogólnych słowach radykalnych protestów jest w tym kontekście skrajną nieodpowiedzialnością.
Nadchodzi koniec Wreszcie, jak sądzę, należy zdecydowanie skrytykować tonację tekstu papieża. W pierwszych kilkunastu akapitach Ojciec Święty sięga po niezwykle dramatyczną stylistykę, co kulminuje w punkcie 17, gdzie pisze: „Niektóre diagnozy apokaliptyczne często wydają się nierozsądne lub niewystarczająco uzasadnione. Nie powinno nas to skłaniać do ignorowania faktu, że realna jest możliwość osiągnięcia punktu zwrotnego. Niewielkie zmiany mogą wywołać poważne, nieprzewidziane i być może już nieodwracalne zmiany z powodu czynników inercyjnych. Uruchomiłoby to ostatecznie lawinową kaskadę zdarzeń. W takim przypadku zawsze jest już za późno, ponieważ żadna interwencja nie może zatrzymać już rozpoczętego procesu. Stamtąd nie ma już odwrotu”.
Czytelnik słyszał na pewno o coraz poważniejszym problemie zwłaszcza wśród dzieci, młodzieży i młodych dorosłych. Ludzie bywają ogarniani swoistą paniką ekologiczną i odczuwają autentyczny strach związany z nadchodzącą rzekomo katastrofą. Wiele osób decyduje się przy tym na rezygnację z posiadania rodziny – nie chcą mieć dzieci, uznając, że, po pierwsze, istoty ludzkie obciążają środowisko, a po drugie – że jest niemoralne wydawać dzieci na świat mający ulec rychłej zagładzie. Papieski alarmistyczny ton, niestroniący nawet od apokaliptycznych obrazów, może tylko nasilić te negatywne zjawiska. Znowu mamy zatem do czynienia ze skrajną nieodpowiedzialnością.
Jeden światowy rząd? Do tego dochodzi sprawa globalnego rządu. Franciszek uznaje w Laudate Deum, że nie da się rozwiązać problemu klimatycznego bez utworzenia struktur międzynarodowych, które zostaną obdarzone autentyczną władzą. W tym sensie promuje wprost i bezpośrednio ideę powoływania rządu światowego. W punkcie 35 napisał: „Nie należy mylić multilateralizmu ze światową władzą skoncentrowaną w jednej osobie lub elicie z nadmierną władzą: «Kiedy mówimy o możliwości istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo, niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym». Mówimy przede wszystkim o «organizacjach światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne, eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka». Chodzi o to, że muszą one być wyposażone w rzeczywistą władzę, aby «zapewnić» realizację pewnych niezbywalnych celów. W ten sposób powstałby multilateralizm, który nie zależałby od zmieniających się okoliczności politycznych lub interesów nielicznych kręgów, i który miałby stabilną skuteczność”.
Idea nie jest nowa; Franciszek o rządzie światowym pisał już w swojej encyklice Fratelli tutti z 2020 roku. Nie wsparł tam stworzenia rządu światowego wprost, ale snuł wizję tworzenia międzynarodowych struktur kierowniczych i wskazywał, że powinny one mieć możliwość karania państw przekraczających ustalone przez kolektyw światowy normy. Karanie jest tymczasem prerogatywą suwerena. Ojciec Święty wskazywał: „Wiek XXI jest świadkiem osłabienia władzy państw narodowych, przede wszystkim dlatego, że wymiar ekonomiczno-finansowy o charakterze ponadnarodowym dąży do dominacji nad polityką. W tym kontekście niezbędne staje się dojrzewanie silniejszych i sprawnie zorganizowanych instytucji międzynarodowych, których władze byłyby desygnowane sprawiedliwie, na podstawie porozumień między rządami krajowymi, i wyposażone w możliwość sankcjonowania. Kiedy mówimy o możliwości istnienia jakiejś formy globalnego autorytetu, regulowanego przez prawo, niekoniecznie należy myśleć o autorytecie osobowym. Powinno się jednak przynajmniej przewidywać możliwość powołania do życia skuteczniejszych organizacji światowych, obdarzonych autorytetem, aby zapewnić globalne dobro wspólne, eliminację głodu i ubóstwa oraz pewną obronę podstawowych praw człowieka” (Fratelli tutti, 172).
Idea św. Jana XXIII Franciszek kontynuował tutaj myśl niektórych ze swoich poprzedników, a zwłaszcza św. Jana XXIII. Papież ten w encyklice Pacem in terris trzeźwo zauważył, że istniejące stosunki międzynarodowe są niewystarczające dla zapewnienia pokoju powszechnego; uznając, że trzeba osiągnąć pokój powszechny, stwierdził – logicznie w perspektywie doczesnej – że konieczne jest ustanowienie światowego rządu. Papież pisał:
„A ponieważ obecnie ze wspólnym dobrem wszystkich narodów wiążą się zagadnienia dotyczące wszystkich narodów, i ponieważ zagadnienia te może rozwiązać jedynie jakaś władza publiczna, posiadająca i moc, i organizację, i środki o równie wielkim zasięgu oraz obejmująca zakresem swego działania cały świat – wynika z tego, że nawet z nakazu samego porządku moralnego trzeba ustanowić jakąś powszechną władzę publiczną” (Pacem in terris, 137).
Wskazywał dalej, że „zasięg tej władzy powinien rozciągać się na cały świat” i powinna ona „dysponować odpowiednimi środkami, wiodącymi do powszechnego dobra wspólnego” (tamże, 138). Z drugiej strony św. Jan XXIII postulował postawienie takiej powszechnej władzy publicznej szeregu ograniczeń. Wskazywał: „Jak w poszczególnych państwach stosunki między władzą publiczną i obywatelami, rodzinami oraz zrzeszeniami trzeba regulować i kierować według zasady pomocniczości, tak i stosunki między powszechną władzą publiczną a władzami publicznymi poszczególnych państw należy oprzeć na tej samej zasadzie. Właściwym bowiem zadaniem tej powszechnej władzy jest rozpatrywanie i rozstrzyganie spraw, mających powiązanie z powszechnym dobrem wspólnym w dziedzinie gospodarczej, społecznej i politycznej oraz w rozwoju nauki. Sprawy te posiadają wielkie znaczenie, mają bardzo szeroki zasięg i są szczególnie palące; dlatego nasuwają zbyt wiele trudności, aby mogły je pomyślnie rozwiązać rządy poszczególnych państw” (tamże, 140). I dalej: „Zadaniem tej władzy powszechnej nie jest korygowanie czy kontrolowanie działań z zakresu kompetencji władz publicznych poszczególnych państw. Ma ona natomiast starać się o wytworzenie na całym świecie takich warunków, w których nie tylko władza publiczna każdego państwa, lecz również poszczególni ludzie oraz zrzeszenia będą mogły bezpieczniej wykonywać swe zadania, wypełniać obowiązki i domagać się poszanowania dla swych praw” (tamże, 141). Jest tu więc silna idea powołania rządu światowego, tyle, że o ograniczonych kompetencjach.
Rząd bezbożnej dyktatury Nie chcę tu wyrokować nad intencjami św. Jana XXIII. To, co można obiektywnie stwierdzić, to fakt, że w chwili publikacji encykliki Pacem in terris w świecie Zachodu panowała jeszcze powszechna wiara w możliwość budowy autentycznie cywilizowanego porządku globalnego. W Europie zachodniej swoje rządy konstytuowała na ogół chadecja; w Stanach Zjednoczonych polityka była prowadzona w dużej mierze w ramach szeroko pojętych idei chrześcijańskich. Te nadzieje zostały skutecznie zdruzgotane dopiero kilka lat później, najpierw przez rewoltę seksualną 1968 roku, później przez wyrok amerykańskiego Sądu Najwyższego w sprawie Roe przeciw Wade w 1973 roku. Dzisiaj wiemy dobrze, że globalne elity nie są zainteresowane budową zdrowej cywilizacji; dążą raczej do utworzenia ładu światowego jako swoistego analogonu Królestwa Antychrysta: z powszechną swobodą do mordowania dzieci nienarodzonych; z możliwością zabijania w ramach eutanazji osób uznanych za społecznie zbędne; z kompletnym gwałceniem prawa do wychowania dzieci, które przechodzą de facto pod kuratelę bezbożnych urzędników, gwałcących ich niewinność i aprobujących okaleczenia ich ciał w związku z genderyzmem. Do tego dochodzi oczywiście elitarystyczna i antyludzka wizja przyszłego świata takich ideologów jak Yuval Noah Harari. Wspieranie w takim kontekście budowy globalnego rządu, który będzie przejmować kompetencje państw suwerennych, jest – świadomie lub nie – przykładaniem ręki do konstytuowania antychrystycznej dyktatury.
Integracja Watykanu z globalnymi „elitami” Laudate Deum to w sumie dokument bardzo groźny. Nawet jeżeli tematyka ochrony środowiska może i powinna być przedmiotem zainteresowania Kościoła, nie powinno podejmować się jej przez pryzmat ideologii klimatyzmu. Tymczasem Laudate Deum jest dokumentem głęboko ideologicznym: tak należy ocenić opisane wyżej postulaty Franciszka, których praktyczna realizacja może prowadzić wyłącznie do poważnych szkód. Jest dla mnie ponadto głęboko zasmucające, że spośród wszystkich globalnych problemów papież wybiera na najważniejszą kwestię właśnie globalne ocieplenie. Nie mam kompetencji, by wypowiadać się na temat realności tego zjawiska i jego powiązania z działalnością człowieka; jestem jednak pewien, że nawet jeżeli na skutek zmian klimatycznych duże ludzkie społeczności byłyby zagrożone różnego rodzaju problemami – to jeszcze większa grupa ludzi jest nieustannie zagrożona przez postępującą cywilizację śmierci. Aborcja i eutanazja zbierają każdego dnia wielkie krwawe żniwo, ideologia gender niszczy życie setkom tysięcy młodych ludzi na świecie. Te tematy, które, zdawałoby się, powinny najbardziej zajmować Stolicę Apostolską, są jednak zepchnięte na margines. Dlaczego? Obawiam się, że tylko z jednego powodu – bo takie są oczekiwania globalnych elit, z którymi Watykan z miesiąca na miesiąc jest coraz silniej powiązany. Wizja Stolicy Apostolskiej jako duchowej agendy powszechnego rządu, jakkolwiek wydawałaby się fantastyczna i nierealna, w istocie stopniowo się materializuje.
Dr Darrick Taylor w komentarzu przesłanym na stronę One Peter Five 21 września br. sugeruje, że Synod o synodalności jest skazany na porażkę. Dlaczego? Słusznie zauważa, że zgromadzenie, które rozpocznie się 4 października w Watykanie – zgodnie z zamiarem jego organizatorów – skupia się na władzy politycznej. Wierzą oni w instytucje i dlatego są tak bardzo zdeterminowani, by dokonać „zamachu stanu”, i wdrożyć postępowy projekt. Zapominają jednak, że władza to nie tylko instytucja polityczna. Na ten aspekt zwraca uwagę wielu krytyków synodu.
„Synod o synodalności i postępowy projekt katolicki, który ucieleśnia, jest skazany na porażkę. Nie jest to jedynie spełnienie moich życzeń ani wyraz nienawiści czy złej woli wobec osób zaangażowanych w Synod na temat synodalności. To jest fakt. To się nie uda, ponieważ organizatorzy tego niezdarnego zamachu stanu rozumieją jedynie władzę polityczną, jedynie władzę instytucji”- czytamy.
Dr Taylor, historyk skupiający się na trudnych okresach w dziejach Kościoła, przywołał konstatację pewnego „bardzo bystrego obserwatora”, który zauważył kiedyś, że „wszelka władza polityczna jest mechaniczna”. Chodziło mu o to, że „wszelki sukces polityczny jest wynikiem ludzkiego wysiłku (…). Władzę polityczną można zdobyć lub sprawować wyłącznie dzięki ludzkiemu wysiłkowi. Nie wspomniał jednak, że istnieją inne rodzaje władzy: poza oczywistą władzą natury, jest też moc Boża, która z pewnością nie jest mechaniczna. Można nawet powiedzieć, że wszelka władza czysto ludzka jest w rzeczywistości mechaniczna, jeśli chodzi o nią” – wyjaśnił.
Odnosząc się do wydarzeń z ostatnich tygodni, autor komentarza prognozuje, że „Synod o synodalności” będzie „kryzysem” w pierwotnym greckim znaczeniu tego słowa”. Wspomniał o zmianie szefa Kongregacji Nauki Wiary na Victora Fernándeza, o próbie zmuszenia bp Stricklanda z Teksasu do rezygnacji i ostrzeżeniach kard. Gerharda Müllera, który podkreślił, że żaden katolik nie może słuchać żadnego urzędnika kościelnego, który zezwala na błogosławienie par tej samej płci lub diakonat kobiet. Taylor uważa, że gdyby doszło do faktycznej zmiany doktryny w sprawie udzielania błogosławieństwa związkom homoseksualnym lub diakonis, to byłoby „katastrofalne”. „Cierpienia, jakie musieliby znosić wierni katolicy, byłyby niewyobrażalne. Nikt nie powinien mieć złudzeń co do tego, jak szkodliwe byłoby dla Kościoła, gdyby Synod faktycznie to zrobił” – pisze.
Nawet gdyby tak się stało historyk uważa, że „Synod o synodalności” i „postępowy” projekt katolicki, który ucieleśnia, jest skazany na porażkę. Wynika to między innymi z … „dynamiki pokoleniowej”. Organizatorzy synodu i jego „aktywiści” wywodzą się z pokolenia, które już „w dużej mierze” porzuciło wiarę katolicką, ale głęboko wierzy w Kościół jako „instytucję”, ponieważ „zapewnia fundusze, zasoby, prestiż i dostęp (tj. mechanizmy władzy politycznej) i wierzą, że można go ocalić, zmieniając wiarę tak, aby pasowała do etosu obecnej epoki”.
Tym osobom autor przeciwstawia ludzi głęboko wierzących, którzy nie zrozumieli, że „Kościół zawsze będzie w pewnym stopniu instytucją na tym świecie”. Pisze: „Wierni katolicy tego nie zrozumieli, bo nie zależy im na władzy politycznej i byli zajęci próbą sprostania twardym wymaganiom Ewangelii, podczas gdy postępowi działacze ją obalali”.
Postępowi „aktywiści” – według autora – „ani nie są wierni, ani dobrzy w rządzeniu, ale bardzo dobrze radzą sobie z obalaniem i/lub przejmowaniem instytucji”. Zwolennicy synodu to jest także ostatnie pokolenie, które w taki sposób wierzy w „instytucje”. Wielu „wiernych katolików” kocha Kościół nie ze względu na jego prestiż czy siłę polityczną, ale głoszoną Prawdę.
Porównał nawet sytuację do tego, co się dzieje w świecie akademickim, gdzie przykładowo w jego miejscu pracy – SantaFe College w Gainesville na Florydzie – adiunkci zatrudnieni w niepełnym wymiarze godzin stanowią około 75% lub więcej kadry akademickiej. Zarabiają niewiele i nie otrzymują żadnych świadczeń. Łatwo ich można zwolnić w przeciwieństwie do wykładowców zatrudnionych na stałe. Większość to idealiści, których wykorzystują menadżerowie uczelni, dzięki którym mogą zapewnić sobie wysokie pensje, a zatrudnieni na stałe wykładowcy mogą uniknąć żmudnej pracy związanej z prowadzeniem zajęć dydaktycznych.
Podobnie ma się sytuacja z „Synodem o synodalności”. Jest grupa teologów-aktywistów i biurokratów liczących na fundusze kościelne, którzy „całym sercem wierzą, iż jeśli tylko uda im się zmienić podstawowe przekonania Kościoła, stanie się on w końcu religijną Organizacją Narodów Zjednoczonych, o jakiej zawsze marzyli”. Odpowiadając na oczekiwania zdemoralizowanych młodych ludzi, odrzucających nauczanie Kościoła w sprawach „gorących”, autor ostrzega, że „nie poświęcą oni lat swojego życia Kościołowi w nadziei, że uzyskają od niego to, co z łatwością mogą uzyskać gdzie indziej. Innymi słowy, ci młodsi ochrzczeni katolicy po prostu opuszczą Kościół, tak jak to ma miejsce już od jakiegoś czasu”. Dlatego „Synod jest skazany na porażkę, nawet jeśli pozostawi po sobie wiele zniszczeń”
Uczony dodał, że „skłonność organizatorów Synodu do władzy politycznej jest odwrotnie proporcjonalna do ich ślepoty na moc Bożą. To, co ich skazuje na porażkę, to niezdolność dostrzeżenia, jak moc Boża może wpłynąć na odrodzenie Kościoła, mimo że zmuszony jest funkcjonować w technokratycznym społeczeństwie. Dostrzegają jedynie najbardziej widoczne aspekty historii i ignorują głębsze prądy, które w przyszłości spowodują odnowę Kościoła”. Wierzą w konformizm lub śmierć i gardzą swoimi „zacofanymi” współkatolikami do tego stopnia, że wolą, aby opuścili tenże Kościół.
Prof. Roberto de Mattei: synod to wydarzenie polityczne
Inny komentator prof. Roberto de Mattei odwołał się do metafory katolickiego kontrrewolucjonisty Juana Donoso Corteza, który wskazał, że w każdej kwestii politycznej zawarta jest kwestia religijna.
Zestawiając śmierć byłego prezydenta Włoch, komunisty-ateisty Giorgio Napolitano i wpływowego szefa mafii, również ateisty Matteo Messina Denaro we wpisie z 27/28 września 2023 r. wyjaśnia kwestię synodu również przez pryzmat pojmowania władzy.
„Wielki Juan Donoso Cortés (1809-1853) powiedział, że za każdym problemem politycznym kryje się problem teologiczny i metafizyczny. Czasami jednak za problemem teologicznym kryje się problem polityczny, który go wyjaśnia. O tym należy pamiętać, aby przewidzieć, co wydarzy się na następnym Synodzie: zgromadzeniu religijnym, pożądanym i zorganizowanym przez papieża, dla którego polityka przeważa nad doktryną teologiczną i moralną” – czytamy we wpisie zamieszczonym na stronie Rorate Caeli.
Autor zwrócił uwagę na śmierć dwóch wpływowych osób we Włoszech w ostatnich dniach. Pierwszą z nich był Giorgio Napolitano, czołowa postać włoskiego życia politycznego od wielu dziesięcioleci.
Napolitano był zagorzałym komunistą i masonem. Popierał sowiecką inwazję na Węgry w 1956 r. i jak ojciec Giovanni (1883-1895) – główna postać Wielkiej Loży Włoch – należał do masonerii. „10 maja 2006 roku, po wyborze Napolitano na prezydenta Republiki, prawnik Gustavo Raffi, Wielki Mistrz Wielkiej Loży, określił ten wybór jako jeden z najważniejszych momentów w życiu demokratycznego kraju, a w dniu śmierci byłego prezydenta Wielka Loża w ramach kondolencji wywiesiła flagi opuszczone do połowy masztu przed swoją siedzibą krajową na wzgórzu Janiculum”.
Giorgio – w przeciwieństwie do Enrico Berlinguera (1922-1984) z Włoskiej Partii Komunistycznej, który stał na czele skrzydła „kato-komunistów”, „starających się pogodzić monstrancję z sierpem i młotem”, był – po Giorgio Amendoli (1907-1980) – głównym przedstawicielem „ateo-komunistów”. Opowiadał się za połączeniem komunizmu z super-kapitalizmem, odrzucając transcendentny wymiar życia.
Poruszając ciekawe wątki z życia zmarłego prezydenta, jego związki z lożą londyńską, okoliczności spotkania z Henrym Kissingerem, de Mattei nawiązał do świeckiego pogrzebu i hołdu złożonemu przez papieża Franciszka politykowi, który służył nie „ojczyźnie”, ale interesom „silnych mocarstw”. Profesor nie rozumie „jak polityczny szacunek, jaki Franciszek okazuje potężnym, można pogodzić z wezwaniem do witania najmniejszych, które stanowi jeden z kamieni węgielnych jego pontyfikatu”. Komentator zwrócił uwagę na inne polityczne zdarzenia, w tym wizytę papieża w Marsylii i wiec Rifondazione Comunista w Bolonii z udziałem kardynała Matteo Zuppi, a także na działania wspólnoty Sant’Egidio, która prowadzi równoległą dyplomację kościelną z pominięciem arcybiskupa Richarda Gallaghera, ministra spraw zagranicznych Stolicy Apostolskiej, co zostało zauważone i skrytykowane przez biskupów chińskich, ukraińskich i polskich, kwestionujących Ostpolitik papieża Franciszka. „Na tym burzliwym tle – pisze de Mattei – odbędzie się synod o synodalności, wydarzenie polityczne, po którym nie należy spodziewać się żadnych nowinek teologicznych, a raczej przesłania duszpasterskiego, które wprowadzi innowacje, a raczej zrewolucjonizuje Kościół na poziomie praktyki”.
Wskazuje na to tematyka imigracji, pracy, środowiska, ubóstwa i inkluzji, która ma być częścią debaty synodalnej. Takie też było nauczanie Jana XXIII zawarte w przemówieniu Gaudet mater Ecclesia, które otworzyło Sobór Watykański II 11 października 1962 r.
Profesor podziela opinię innych krytyków synodu, zauważając, że rewolucja w Kościele dokonuje się poprzez praktykę polityczną i duszpasterską, rozbijającą starożytną doktrynę.
„Jednak Donoso Cortés nie mylił się, gdy mówił, że nawet będąc pogrążonym w dyskusjach politycznych nie można nigdy przestać wznosić oczu ku wymiarowi nadprzyrodzonemu, do którego wszystko ostatecznie zmierza, ponieważ ostateczny cel człowieka nie znajduje się na tej ziemi”.
24 września, dwa dni po śmierci Giorgio Napolitano, w więzieniu w L’Aquila zmarł Matteo Messina Denaro, szef Cosa Nostra, który podobnie jak Napolitano odmówił pogrzebu religijnego. „Żadnego pogrzebu ze strony Kościoła katolickiego” – powiedział. „Bóg będzie moją sprawiedliwością”.
„Gangster i ateista-komunista stanęli w tych dniach przed Bogiem, Najwyższym Sędzią każdego naszego słowa, czynu i zaniechania. Ich ziemskie życie było odmienne. Czy jednak ich wieczny los będzie inny?” – pyta retorycznie prof. Roberto de Mattei.
Life Site News o promocji przez organizatorów synodu „dzieł” skandalisty o. Rupnika i pilnej potrzebie zajęcia się reputacją Kościoła
Synod, który rozpocznie się w październiku jest krytykowany nie tylko za upolitycznienie i próby przejęcia władzy w celu czerpania korzyści osobistych. Wskazuje się, iż promuje między innymi prace słoweńskiego jezuity Marko Rupnika, winnego licznych nadużyć seksualnych, na co zwraca uwagę portal Life Site News. Człowieka, który miał „obsesję seksualną, głęboko połączoną z jego koncepcją sztuki i myśleniem teologicznym”.
Portal szczegółowo przypominając skandale homoseksualne z udziałem jezuity zauważył, że „po niedawnej sesji plenarnej Papieska Komisja ds. Ochrony Nieletnich wezwała uczestników Synodu na temat Synodalności, aby zajęli się problemem wykorzystywania seksualnego. W oświadczeniu opublikowanym tego samego dnia, w którym strona internetowa Synodu po cichu usunęła jedno ze zdjęć Rupnika, wezwano Synod do kompleksowego zajęcia się zagrożeniem, jakie stwarza kwestia wykorzystywania seksualnego, dla wiarygodności Kościoła w głoszeniu Ewangelii”.
„Catholic Herald”: synod wprowadza nowy porządek kulturowy do Kościoła
Z kolei „Catholic Herald” w artykule z 28 września 2023 r. autorstwa Gavina Ashendena wyeksponował problem ekumenizmu i spotkania międzyreligijnego. Synod poprzedza ekumeniczne czuwanie i rekolekcje z udziałem wyznawców islamu i buddyzmu, aby sprawdzić, czego katolicy mogą się od nich nauczyć. „W naszej szybko rozwijającej się współczesnej kulturze zachodniej istnieją oczywiście dwa różne poglądy filozoficzne, a ekumenizm wygląda inaczej w zależności od tego, jaki światopogląd się przyjmie” – zauważa autor.
Wymienia on starszy pogląd, który „preferuje język obiektywnej prawdy”, co doprowadziło do zerwania z protestantami z powodu częściowego protestanckiego odrzucenia nadprzyrodzoności.
„Doświadczenie tego, co nadprzyrodzone, zawsze było cechą charakterystyczną Kościoła katolickiego. Napędzało dynamikę ewangelizacji, a także wiarę i praktykę Kościoła. Przynajmniej tak było, dopóki nie nadeszło Oświecenie z nowym pragmatycznym materializmem, który głęboko nie ufał cudom, wbił większy klin między materią a duchem i stworzył protestantyzm”. Nie udało się go przezwyciężyć.
„Nowszy pogląd, preferujący to, co subiektywne i względne, stara się rozwiązać ekumeniczny węzeł gordyjski, próbując rozpuścić go w balsamie uprzejmości”. Jest jednak oczywiste, że droga kompromisu nie przyczyni się do „uzdrowienia ekumenicznego impasu”.
Autor zasugerował, że obawa wielu obserwatorów polega na tym, iż „dokument roboczy sceny kontynentalnej i Instrumentum laboris wskazuje na przedkładanie starej integralności spotkania nad ciężką pracę polegającą na rozeznaniu, które wartości są prawdziwie katolickie i chrześcijańskie, a które nie”.
Dodaje, że obecnie sytuacja jest nawet bardziej złożona, bo „znajdujemy się w szczególnym punkcie historii, w którym relatywizm zostaje zastąpiony nowym, odmiennym dogmatyzmem. To, co jest powszechnie określane jako przebudzenie, nie ma w sobie nic z pokory relatywizmu (…)” – zauważa.
Jego zdaniem synod proponuje nowy porządek kulturowy, „prawdę o różnorodności, włączeniu i równości”, tak jak zrobiły to wszystkie liberalne wyznania protestanckie, pragnące stworzyć niebo na ziemi poprzez „dążenie do globalnej sprawiedliwości, czystości ekologicznej i reedukacji dla wszystkich”.
Pyta, „czy w zamierzeniu nowy porządek kulturowy ma stanowić spoiwo zdolne do załatania starych podziałów historycznych i uzdrowienia wzajemnych nieporozumień z przeszłości? Czy powszechne oddanie religijne jednemu poglądowi marksistowskiemu ma zastąpić liczne, historycznie rozbieżne pociągi do różnych wersji Jezusa?”. Wnioskuje, że prawdopodobnie od islamu mamy nauczyć się zamiłowania do mistycyzmu, a od buddyzmu inkluzywności i niechęci do dogmatyzmu. I znowu kolejny komentator zwraca uwagę na kwestię władzy, autorytetu i epistemologii. „W cyklu wzajemnych spotkań przedstawicieli konserwatywnego katolicyzmu ze zwolennikami inkluzji seksualnej, między tymi, którzy cenią hierarchię i tymi, którzy chcą ją zniszczyć, między tymi, którzy cenią to, co nadprzyrodzone, a tymi, którzy czują się bardziej komfortowo w polityce, pomiędzy tymi, którzy są oddani Najświętszemu Sercu Jezusa, a tymi, których pociąga alternatywne bicie serca, który system wartości zwycięży?” – pyta.
„Kiedy tajemnica zostanie zniesiona – a włączone osoby zostaną przyjęte (ale nie zmienione), marginalizowani zostaną przesunięci do nowego centrum (marginalizując innych), a bezsilni zyskają pożądaną przyczepność (prawdopodobnie wyrzucając swoich poprzedników) – odkryjemy, czy katolicyzm przetrwał czy też nie przejście do hiperseksualnego utopizmu. Pozostaje pytanie, jak zawsze: kto kogo nawróci?”
Arcybiskup Gądecki: Kościół nie może „przygarniać grzechu”
Także arcybiskup Stanisław Gądecki w obszernym wywiadzie udzielonym agencji KAI, który ukazał się przed kilkoma dniami przyznał „ze zdumieniem” jak „różnorodny jest obraz Kościoła, który wyłonił się z dotychczasowych etapów pracy synodu”. – Dla jednych regionów świata problemem jest bieda, a nawet głód, wojny i olbrzymia skala niesprawiedliwości społecznych. Gdzie indziej propozycje kulturowe sprzeczne z tradycją chrześcijańską bądź kryzys rodziny i małżeństwa. Chyba najtrudniejszą sytuację mamy w Europie, gdzie Kościół jest mocno spolaryzowany i panują w nim głębokie napięcia. Obecne są tutaj postulaty reform, które budzą niepokój, bo nie pozostają w zgodzie z Tradycją i dotychczasowym nauczaniem Kościoła. W szczególny sposób zaznaczyło się to na kontynentalnym spotkaniu synodu w Pradze – mówił.
Hierarcha podkreślił, że w polskiej syntezie synodalnej nie domagano się zmian doktrynalnych, lecz zmian w relacji duchowieństwa do świeckich i odwrotnie. Spośród kwestii, które go szczególnie zaniepokoiły wskazał na „wizję Kościoła zainteresowanego zbytnim dopasowaniem się do istniejących demokratycznych struktur, jakie istnieją w społeczeństwie, a znacznie mniej realizacją swojej misji, która powinna być znakiem sprzeciwu wobec tego, co zewnętrzny świat proponuje. – Do niedawna myśleliśmy, że tylko niemiecka Droga Synodalna budzi wątpliwości, i że to jest główny motor rozsadzania Kościoła od środka, ale teraz widzę, że jest to problem znacznie szerszy – konstatował ze smutkiem.
Dodał: – Jeśli chodzi o niemiecką Drogę Synodalną, to chodzi o stworzenie dwuwładzy w Kościele. Pada tam propozycja ustanowienia gremiów, które miałyby być ośrodkami podejmowania decyzji w Kościele, równolegle do władzy biskupów. Jest to sprzeczne z tradycją i z tym co postanowił Jezus, przekazując władzę apostołom wraz z Piotrem. Żadnych takich gremiów, o kompetencjach równoległych do władzy biskupiej, nie ma ani w Kościołach wschodnich, ani do tej pory w Kościele zachodnim. A druga rzecz, która mocno wybrzmiewa w niemieckiej Drodze Synodalnej to oczekiwania, aby Kościół wprowadził kapłaństwo kobiet. Jest to rozumowanie, które z pragnień niektórych kobiet chce uczynić wyznacznik teologii.
Arcybiskup zauważył, że „niemieckie postulaty są głośne i w naturalny sposób oddziałują na inne środowiska”, co było zauważalne w lutym tego roku w Pradze na europejskim, kontynentalnym zebraniu synodu o synodalności, gdzie mocno wybrzmiała kwestia diakonatu kobiet. Opowiadają się za nią także biskupi z Portugalii. Duchowny obawia się, że na razie będzie postulat diakonatu, a potem pojawią się i tak postulaty, by wyświęcać kobiety na kapłanów. To tylko kwestia czasu. Nie podoba mu się również słowo „inkluzja”. – Jest to rodzaj wytrychu, bo w istocie pod słowo „inkluzja” kryją się całkiem odmienne treści. Choć słowo to pojawia się w dokumentach przygotowawczych do synodu, jak i w ustach samego Papieża Franciszka, to nikt go dokładnie nie zdefiniował. W pozytywnym znaczeniu pod pojęciem „inkluzji” można rozumieć postawę włączenia i przygarnięcia do wspólnoty Kościoła osób znajdujących się na marginesie, co jest wyrazem miłosierdzia. Taka była postawa Pana Jezusa.
Ale inkluzja może też znaczyć Komunię św. dla osób rozwiedzionych, żyjących w nowych związkach, czy też osób LGBT+, w duchu nowych, modnych ideologii lewicowo-liberalnych. Mówi się też np. o tym, że wykluczone czują się osoby żyjące w związkach poligamicznych. Tutaj nie padają jakieś jasne propozycje, zaznacza się, iż należałoby wszystkich włączać do Kościoła, żeby się nikt nie czuł wykluczony.
Trzeba jednak rozróżnić pomiędzy przygarnianiem człowieka, a akceptowaniem grzechu. Wierność nauczaniu Kościoła w niczym nie przekreśla szanowania godności osób homoseksualnych, w taki sposób jaki należy się każdemu człowiekowi. Natomiast „przygarnianie” grzechu nie może być tym, czym Kościół jest zainteresowany. A tym bardziej nie można dopuścić błogosławienia związków homoseksualnych, czego domagają się środowiska LGBT+. Potrzebne jest nawrócenie i łaska a nie afirmacja grzechu. Zamiast uspokajających sumienie słów o tak rozumianej „inkluzji”, lepiej byłoby studiować Słowo Boże, Objawienie i naukę Kościoła a także skorzystać z sakramentu pokuty. Nie możemy zgodzić się na tak daleko idącą redefinicję małżeństwa i rodziny. Małżeństwo istnieje wyłącznie między kobietą, a mężczyzną i nie ma innej możliwości – podkreślił hierarcha.
Zaznaczył, że „Kościół pełni swoją misję od 2000 lat i nie może się jej wyrzec. Istnieje jednak w różnych środowiskach taka moda, żeby słuchać tych, którzy do Kościoła nie chodzą i nie są związani z Kościołem, ale z jakiejś racji chcieliby Kościół zmieniać”.
– Kościół jest hierarchiczny ze swej natury. Fakt, że Kościół ma strukturę hierarchiczną nie oznacza, że jedni stoją wyżej niż inni. Wszyscy, przez chrzest, są powołani do misji przybliżania ludzi i świata do Boga. Ta misja pochodzi bezpośrednio od Boga i nikt nie potrzebuje zgody drugiego człowieka na jej realizację. Jednakże, aby ją spełnić, potrzebna jest łaska, gdyż bez Chrystusa nic nie możemy uczynić (por. J 15,5). Dlatego konieczne jest, aby jedni – zwierzchnicy – uobecniali sakramentalnie Chrystusa innym, aby wszyscy mogli realizować misję ewangelizacyjną. Służba na rzecz misji wszystkich jest powodem istnienia funkcji hierarchicznej w Kościele. Relacja między wiernymi a hierarchią ma charakter misyjny i jest kontynuacją misji Syna w mocy Ducha Świętego. Z tego powodu hierarchia w Kościele nie jest owocem historycznych okoliczności, w których jedna grupa górowała nad drugą narzucając swoją wolę (Miguel de Salis) – tłumaczył.
Duchowny podkreślił znaczenie udziału świeckich we współodpowiedzialności za Kościół, co jest „czymś absolutnie niezbędnym”. Wspominają o tym wszystkie dokumenty Kościoła i to nie tylko te wyrosłe z ducha Soboru Watykańskiego II.
Chciałby ożywić różne kolegialne ciała skupiające świeckich, zwłaszcza rady duszpasterskie, co jednak nie jest łatwe.
Przyznał, że problemem jest sposób zarządzania w Kościele: – Nadmiar centralizmu paraliżuje aktywność diecezji, a jego niedomiar sprzyja temu, aby rodziły się odrębne Kościoły, na tyle odmienne, że jeden ma taką teologie a drugi inną. Tak nie może być w Kościele, który – jak wyznajemy – w istocie jest „jeden”, choć posługuje się różnymi rytami.
Wskazał również, że nawet w katolickich Kościołach wschodnich, gdzie eksponuje się synodalność, jest pewien element pozytywny, czyli niezwykła częstotliwości spotkań synodalnych. – Powtarzam jednak, że w synodach Kościołów wschodnich nie uczestniczą świeccy. Tak np. przed kilkoma dniami zakończyło się ogólnoświatowe spotkanie wszystkich biskupów Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego. Na chrześcijańskim Wschodzie ograniczono właściwie rozumienie pojęcia „synod” jedynie do organu kolegialnego biskupów zgromadzonego pod przewodnictwem patriarchy lub niższej rangi zwierzchnika Kościoła autokefalicznego. Tego rodzaju idea synodalności z jednej strony podkreśla doniosłą rolę i znaczenie kolegialności biskupów wraz ze swoim patriarchą, arcybiskupem większym lub metropolitą „sui iuris”, z drugiej zaś traktuje biskupa Rzymu jako najwyższą instancję odwoławczą.
Tymczasem u nas – na październikowy synod o synodalności do Rzymu – zostali zaproszeni także ludzie świeccy w roli delegatów. To jest novum, wcześniej świeccy mogli być najwyżej konsultorami.
Arcybiskup mówił, że polski episkopat będzie chciał wnieść coś pozytywnego do październikowego spotkania, starając się odkryć dziedzictwo Soboru Watykańskiego II.
– Oznacza to wcielanie i rozwijanie nauczania soboru w taki sposób, by nie ulegało ono wynaturzeniom. Mam nadzieję, że owocem rozeznania będzie przyjęcie jako wniosków końcowych tylko tego, co jest jednomyślną opinią wszystkich. Ufam, że Papieżowi Franciszkowi chodzi o to samo.
Jednocześnie zauważył, że obecnie wielu świeckich zaangażowanych w działalność wspólnot chrześcijańskich tak naprawdę nie jest zainteresowanych i chętnych do podjęcia drogi wiary. – Osoby te rzadko i niechętnie uczestniczą w chwilach modlitwy i formacji, a jeśli to robią, to raczej po to, by zapłacić pewien „podatek”, który pozwala im pozostać w środowisku, w jakim czują się mile widziani. Marzę o tym, by wierni zaczęli bardziej kochać swój Kościół. By przejmowali za niego większą współodpowiedzialność – konkludował.
Źródło: onepeterfive.com, rorate-caeli.blogspot.com, catholicherald.co.uk, lifesite.com, KAI
Rosnące zakłopotanie i pytania, które zostały sprowokowane przez dyskusje dotyczące “Synodu o synodalności” w jego różnych fazach i dokumentach przygotowawczych, pogłębione przez niektóre skandaliczne propozycje niemieckiej drogi synodalnej (synodaler weg) i wysokich prałatów w różnych miejscach, wywołały wielkie zaniepokojenie wśród tych, którzy widzą w realizacji tych pomysłów głębokie odejście od zadania ewangelizacji powierzonego przez Naszego Pana Jego Kościołowi.
Nasza rodzina stowarzyszeń zjednoczona pod nazwą Tradition Family Property (Tradycja Rodzina Własność) dała wyraz tym obawom, publikując w ośmiu językach książkę “Proces synodalny: puszka Pandory” autorstwa J. A. Urety i J. Loredo. Jest to studium dokumentujące, jakie doktryny katolickie są kwestionowane przez innowatorów, którym towarzyszą opinie prałatów, teologów, historyków i wyspecjalizowanych dziennikarzy. Tekst ujawnia również gadatliwy, ale niejasny i biurokratyczny sposób, w jaki przeprowadzono ten proces synodalny.
Pomimo bezprecedensowej reperkusji na całym świecie – zwykle niekorzystnej w przypadku dużych mediów świeckiego i katolickiego “establishmentu” – żaden z krytycznych komentarzy lub opinii nie obalił treści książki “Proces synodalny: puszka Pandory”, wskazując, kiedy i jak doktrynalnie błędne byłby jej doniesienia lub informacje podane na temat faktów fałszywe. Książka zawiera znaczącą przedmowę kardynała Raymonda Leo Burke’a, która jak dotąd, potwierdzając wspomnianą praktykę niektórych stronniczych mediów, nigdy nie została obalona poważnymi argumentami. Przeciwnicy prawie zawsze ograniczają się do komentowania drugorzędnych aspektów, często powtarzając w sposób autoreferencyjny slogany oparte na wcześniejszych doniesieniach prasowych w tym samym tonie i z tej samej “szkoły” informacyjnej.
Możemy jednak powiedzieć, że “Proces synodalny: puszka Pandory”, z błyskotliwą i odważną przedmową kard. Burke’a, osiągnęła cel ostrzeżenia katolickiej opinii publicznej – zarówno duchowieństwa, jak i wiernych świeckich – o prawdziwej stawce tego długiego procesu, wskazując na realne prawdopodobieństwo, że błędy, niejasności i dyscyplinarne nieposłuszeństwa, przejawiające się przed, w trakcie i po niemieckim synodaler weg, rozleją się na cały Kościół powszechny podczas sesji synodów rzymskich w latach 2023-24. Od czasu opublikowania 22 sierpnia tego roku tej zwinnej broszury, nastąpiło godne pochwały mnożenie artykułów, stanowisk i inicjatyw mających na celu informowanie katolickiej opinii publicznej, która jest nieświadoma lub zdezorientowana.
W tym kontekście i w następstwie tak wielu cennych źródeł informacji, nasze stowarzyszenia mają teraz przyjemność zaprezentować swoim przyjaciołom i czytelnikom dokumentację o ogromnej skali, która potwierdza, że nasze obawy nie były nierealne. Chodzi o inicjatywę podjętą przez pięciu członków Świętego Kolegium Kardynalskiego, aby wypełnić swój obowiązek “pomagania Ojcu Świętemu (…) też pojedynczo (…) zwłaszcza w codziennej trosce o Kościół powszechny” (kanon 349), formułując mu po synowsku i na podstawie sprawdzonej praktyki kościelnej pięć pytań (dubia) dotyczących kwestii, które leżą w sercu kontrowersji procesu synodalnego i które spowodowały poważne wątpliwości, o których mowa powyżej. Biorąc pod uwagę wysokie kwalifikacje prałatów-sygnatariuszy, mamy do czynienia z wydarzeniem, które wyznacza kamień milowy w toczącej się debacie na temat ogromnego kryzysu w Kościele.
Uważamy, że lektura tej korespondencji między czcigodnymi członkami Świętego Kolegium a Najwyższym Pasterzem jest niezwykle ważna dla wszystkich katolików, dlatego przytaczamy ją poniżej.
Składa się ona z trzech dokumentów: 1). powiadomienie, które kardynałowie-sygnatariusze kierują do wiernych w związku z wyżej wspomnianą korespondencją (poniżej); 2). pierwsze sformułowane dubia (poniżej); 3). przeformułowane dubia w odpowiedzi na prywatny list, który kardynałowie-sygnatariusze otrzymali od papieża (poniżej).
Miłej lektury!
Jędrzej Stępkowski
Członek zarządu Fundacji
Instytut Ks. Piotra Skargi (polskie TFP)
PS. Nie sposób nie wspomnieć w tym miejscu z hołdem postaci bohaterskiego kardynała George’a Pella, który zmarł nagle przed opracowaniem niniejszych dubiów, ale który od dawna był odważnym krytykiem inicjatyw, które pod pretekstem nowego Kościoła synodalnego zostały podjęte w celu promowania daleko idących zmian w jego magisterium i dyscyplinie.
Powiadomienie skierowane do Chrystusowych wiernych (kan. 212 § 3)
odnośnie do dubiów przesłanych papieżowi Franciszkowi
Bracia i Siostry w Chrystusie!
My, członkowie Świętego Kolegium Kardynalskiego, kierując się spoczywającym na wszystkich wiernych obowiązkiem „wyjawiania swojego zdania świętym pasterzom w sprawach dotyczących dobra Kościoła” (kan. 212 § 3), a przede wszystkim spoczywającym na kardynałach obowiązkiem „świadcz[enia] pomoc[y] Biskupowi Rzymskiemu (…) też pojedynczo (…) zwłaszcza w codziennej trosce o Kościół powszechny” (kan. 349), zważywszy na różne deklaracje wysoko postawionych duchownych, dotyczące przebiegu najbliższego Synodu Biskupów, które pozostają w jawnej sprzeczności ze stałą doktryną Kościoła i dyscypliną kościelną, i które doprowadziły oraz wciąż prowadzą do wielkiego zamieszania i popadania w błędy przez wiernych i inne osoby dobrej woli, wyraziliśmy nasze najgłębsze zaniepokojenie wobec Biskupa Rzymskiego. W naszym liście z 10 lipca 2023 r., posługując się sprawdzoną praktyką przedkładania dubiów [pytań] zwierzchnikowi, aby dać mu okazję do wyjaśnienia, poprzez jego responsa [odpowiedzi], doktryny i dyscypliny Kościoła, przedłożyliśmy papieżowi Franciszkowi pięć dubiów, których kopię załączamy. W piśmie z 11 lipca 2023 r. papież Franciszek odpowiedział na nasz list.
Zapoznawszy się z jego listem, który nie odpowiadał praktyce responsa ad dubia [odpowiedzi na pytania], przeformułowaliśmy dubia, aby uzyskać jasną odpowiedź opartą na odwiecznej doktrynie i dyscyplinie Kościoła. W naszym liście z 21 sierpnia 2023 r. przedłożyliśmy Biskupowi Rzymskiemu przeformułowane dubia, których kopię załączamy. Jak dotąd nie otrzymaliśmy odpowiedzi na przeformułowane dubia.
Mając na uwadze powagę materii dubiów, zwłaszcza w obliczu zbliżającej się sesji Synodu Biskupów, uważamy za swój obowiązek powiadomić [o tym] Was, wiernych (kan. 212 § 3), tak abyście nie ulegali zamieszaniu, błędom i zniechęceniu, ale raczej modlili się za Kościół powszechny, a w szczególności za Biskupa Rzymskiego, by Ewangelia była głoszona coraz jaśniej i przestrzegana w sposób coraz bardziej wierny.
Wasi w Chrystusie
Kardynał Walter Brandmüller
Kardynał Raymond Leo Burke
Kardynał Juan Sandoval Íñiguez
Kardynał Robert Sarah
Kardynał Joseph Zen Ze-kiun
Rzym, 2 października 2023 r.
Załączniki: 2 Tłum. Izabella Parowicz
================================
D U B I A
Dubium 1. odnośnie do twierdzenia, że powinniśmy dokonywać reinterpretacji Objawienia Bożego zgodnie z modnymi zmianami kulturowymi i antropologicznymi.
Po wypowiedziach niektórych biskupów, które nie zostały ani skorygowane, ani wycofane, zadaje się pytanie, czy Objawienie Boże w Kościele powinno podlegać reinterpretacji zgodnie ze zmianami kulturowymi naszych czasów i zgodnie z nową wizją antropologiczną, którą owe zmiany promują; czy też Objawienie Boże jest wiążące na zawsze, niezmienne i dlatego nie można mu zaprzeczyć, zgodnie z nakazem Soboru Watykańskiego II, że Bogu, który objawia, należy się „posłuszeństwo wiary” (Dei Verbum 5); że to, co zostało objawione dla zbawienia wszystkich, musi pozostać „na zawsze zachowane w całości” i żywe, i musi być „przekazywane wszystkim pokoleniom” (7); i że postęp zrozumienia nie pociąga za sobą żadnej zmiany w prawdzie rzeczy i słów, ponieważ wiara została przekazana „raz na zawsze” (8), a Urząd Nauczycielski nie jest ponad Słowem Bożym, ale naucza tylko tego, co zostało przekazane (10).
Dubium 2. odnośnie do twierdzenia, że powszechna praktyka błogosławienia związków osób tej samej płci byłaby zgodna z Objawieniem i Urzędem Nauczycielskim (KKK 2357).
Zgodnie z Objawieniem Bożym, potwierdzonym w Piśmie Świętym, którego Kościół „z rozkazu Bożego i przy pomocy Ducha Świętego słucha (…) pobożnie (…), święcie go strzeże i wiernie wyjaśnia” (Dei Verbum 10): „Na początku” Bóg stworzył człowieka na swój obraz, stworzył mężczyznę i niewiastę, po czym błogosławił im, aby byli płodni (por. Rdz 1, 27-28), przy czym Apostoł Paweł naucza, że negowanie odmienności płci jest konsekwencją negowania Stwórcy (Rz 1, 24-32). Zadaje się pytanie: Czy Kościół może odstąpić od tej „zasady”, uznając ją, wbrew nauczaniu Veritatis Splendor 103, za zwykły ideał i akceptując jako „możliwe dobro” obiektywnie grzeszne sytuacje, takie jak związki osób tej samej płci, nie dopuszczając się przy tym zdrady doktryny objawionej?
Dubium 3. odnośnie do stwierdzenia, że synodalność jest „konstytutywnym wymiarem Kościoła” (Konstytucja apostolska Episcopalis Communio 6), co oznaczałoby, że Kościół ze swej natury jest synodalny.
Zważywszy, że Synod Biskupów nie reprezentuje Kolegium Biskupów, ale jest jedynie organem doradczym papieża, ponieważ biskupi, jako świadkowie wiary, nie mogą delegować wyznawania przez siebie prawdy, zadaje się pytanie, czy synodalność może stanowić najwyższe kryterium regulacyjne stałego rządu Kościoła bez zniekształcania ustanowionego przez jego Założyciela porządku konstytutywnego, zgodnie z którym najwyższa i pełna władza Kościoła jest sprawowana zarówno przez papieża na mocy jego urzędu, jak i przez Kolegium Biskupów wraz z jego głową, Biskupem Rzymskim (Lumen Gentium 22).
Dubium 4. odnośnie do popierania przez duchowieństwo i teologów teorii, zgodnie z którą „teologia Kościoła uległa zmianie”, a zatem święcenia kapłańskie mogą być udzielane kobietom.
Po wypowiedziach niektórych dostojników kościelnych, które nie zostały ani skorygowane, ani wycofane, zgodnie z którymi wraz z Soborem Watykańskim II zmieniła się teologia Kościoła i znaczenie Mszy świętej, zadaje się pytanie, czy nadal obowiązuje dictum Soboru Watykańskiego II, zgodnie z którym „[kapłaństwo powszechne wiernych i kapłaństwo urzędowe lub hierarchiczne] różnią się istotą, a nie stopniem tylko” (Lumen gentium 10) oraz że prezbiterzy na mocy „święt[ej] władz[y] kapłańsk[iej] składania ofiary i odpuszczania grzechów” (Presbyterorum ordinis 2) działają w imieniu i w osobie Chrystusa Pośrednika, przez którego duchowa ofiara wiernych staje się doskonała. Ponadto zadaje się pytanie, czy nauczanie zawarte w liście apostolskim św. Jana Pawła II Ordinatio Sacerdotalis, który głosi jako ostateczną prawdę niemożność udzielania święceń kapłańskich kobietom, zachowuje ważność, przez co nauczanie to nie podlega już zmianom ani swobodnej dyskusji duchownych czy teologów.
Dubium 5 odnośnie do stwierdzenia „przebaczenie jest prawem człowieka” i nalegania Ojca Świętego na obowiązek rozgrzeszania wszystkich i zawsze, tak aby skrucha nie była niezbędnym warunkiem sakramentalnego rozgrzeszenia.
Zadaje się pytanie, czy wciąż obowiązuje nauczanie Soboru Trydenckiego, zgodnie z którym żal penitenta, który polega na wstręcie do popełnionego grzechu z zamiarem niegrzeszenia więcej (Sesja XIV, Rozdział IV: DZ 1676), jest niezbędny z punktu widzenia ważności spowiedzi sakramentalnej, wobec czego kapłan musi odłożyć w czasie rozgrzeszenie, gdy oczywiste jest, że warunek ten nie został spełniony.
Watykan, 10 lipca 2023 r.
Kardynał Walter Brandmüller
Kardynał Raymond Leo Burke
Kardynał Juan Sandoval Íñiguez
Kardynał Robert Sarah
Kardynał Joseph Zen Ze-kiun
Tłum. Izabella Parowicz
TAJNE
Do Jego Świątobliwości
Papieża
FRANCISZKA
Ojcze Święty!
Jesteśmy bardzo wdzięczni za odpowiedzi, których zechciałeś nam udzielić. Na wstępie chcielibyśmy wyjaśnić, że postawiliśmy te pytania nie ze strachu przed dialogiem z ludźmi naszych czasów ani przed pytaniami o Chrystusową Ewangelię, które mogliby nam oni zadać. W rzeczywistości, podobnie jak Wasza Świątobliwość, jesteśmy przekonani, że Ewangelia nadaje pełnię ludzkiemu życiu i odpowiada na każde nasze pytanie. Troska, która nas porusza, jest innej natury: Niepokoi nas, że istnieją duszpasterze, którzy wątpią w to, że Ewangelia jest w stanie przemienić ludzkie serca i nie proponują im już zdrowej doktryny, ale „nauki według własnych pożądań” (por. 2 Tm 4, 3). Zależy nam również na tym, aby rozumiano, że Boże miłosierdzie nie polega na tuszowaniu naszych grzechów, ale jest o wiele większe, ponieważ pozwala nam odpowiedzieć na Jego miłość poprzez przestrzeganie Jego przykazań, to znaczy poprzez nawrócenie i przyjęcie wiary w Ewangelię (por. Mk 1, 15).
Zachowując tę samą szczerość, z jaką udzieliłeś nam swoich odpowiedzi, zmuszeni jesteśmy dodać, że Twoje odpowiedzi nie rozwiały podniesionych przez nas wątpliwości, a wręcz je pogłębiły. Dlatego czujemy się zobowiązani do ponownego postawienia tych pytań Waszej Świątobliwości, któremu – jako następcy Piotra – Pan powierzył zadanie utwierdzania braci w wierze. Jest to sprawa szczególnie nagląca w obliczu zbliżającego się Synodu, który wielu chce wykorzystać do zanegowania katolickiej doktryny właśnie w tych kwestiach, których dotyczą nasze dubia. Dlatego ponawiamy nasze pytania do Ciebie, aby można było na nie odpowiedzieć prostym „tak” lub „nie”.
1. Wasza Świątobliwość utrzymuje, że Kościół może pogłębić swoje rozumienie depozytu wiary. Właśnie tego naucza Dei Verbum 8 i stanowi to część doktryny katolickiej. Odpowiedź Waszej Świątobliwości nie uwzględnia jednak naszych obaw. Wielu chrześcijan, w tym duszpasterzy i teologów, argumentuje dziś, że kulturowe i antropologiczne zmiany naszych czasów powinny popchnąć Kościół do nauczania czegoś przeciwnego do tego, czego zawsze nauczał. Dotyczy to kwestii nie drugorzędnych, ale zasadniczych dla naszego zbawienia, takich jak wyznanie wiary, subiektywne warunki dopuszczenia do sakramentów i przestrzeganie prawa moralnego. Dlatego chcemy przeformułować nasze dubium: czy Kościół może dziś nauczać doktryn sprzecznych z tymi, których nauczał wcześniej w kwestiach wiary i moralności, czy to przez papieża [przemawiającego] ex cathedra, czy w ramach definicji soboru ekumenicznego, czy też w ramach zwykłego powszechnego magisterium biskupów rozproszonych po całym świecie (por. Lumen gentium 25)?
2. Wasza Świątobliwość położył nacisk na fakt, że nie można mylić małżeństwa z innymi rodzajami związków o charakterze płciowym, a zatem należy unikać wszelkich obrzędów lub sakramentalnego błogosławieństwa par tej samej płci, które mogłyby prowadzić do tego rodzaju dezorientacji. Jednak nasz niepokój dotyczy czegoś innego: obawiamy się, że błogosławienie par jednopłciowych może rodzić zamieszanie w każdym przypadku, nie tylko dlatego, że może sprawić, iż będą się one wydawać czymś analogicznym do małżeństwa, ale także dlatego, że akty homoseksualne byłyby praktycznie przedstawiane jako dobro, a przynajmniej jako możliwe dobro, o które Bóg prosi ludzi podążających ku Niemu. Przeformułujmy więc nasze dubium: Czy jest możliwe, że w pewnych okolicznościach kapłan mógłby pobłogosławić związki między osobami homoseksualnymi, sugerując w ten sposób, że zachowanie homoseksualne jako takie nie byłoby sprzeczne z prawem Bożym i z podążaniem danej osoby ku Bogu? Z powyższym dubium wiąże się konieczność podniesienia kolejnego: czy nauczanie podtrzymywane przez powszechne magisterium zwyczajne, zgodnie z którym każdy pozamałżeński akt płciowy, a w szczególności akty homoseksualne, stanowi obiektywnie ciężki grzech przeciwko prawu Bożemu, niezależnie od okoliczności, w jakich ma miejsce i od intencji, z jaką jest realizowany, jest nadal aktualne?
3. Podkreśliłeś, że Kościół ma wymiar synodalny, w którym wszyscy, w tym wierni świeccy, są wezwani do uczestnictwa i wyrażenia swojego głosu. Nasza trudność polega jednak na czymś innym: przyszły Synod o „synodalności” przedstawiany jest obecnie tak, jak gdyby w komunii z papieżem stanowił najwyższą władzę w Kościele. Synod Biskupów jest jednak organem doradczym papieża; nie stanowi reprezentacji Kolegium Biskupów i nie może rozstrzygać kwestii, którymi się zajmuje, ani wydawać dekretów w tych sprawach, chyba że w pewnych przypadkach Biskup Rzymski, którego obowiązkiem jest ratyfikowanie decyzji Synodu, wyraźnie przyzna mu głos decydujący (por. kan. 343 KPK). Jest to o tyle kluczowy punkt, że niezaangażowanie Kolegium Biskupów w takie sprawy, jak te, które zamierza poruszyć następny Synod, a które dotykają samej struktury Kościoła, byłoby dokładnie sprzeczne z korzeniami owej synodalności, którą ten Synod rzekomo chce promować. Przeformułujmy zatem nasze dubium: czy Synod Biskupów, który ma się zebrać w Rzymie i w którego skład wejdzie jedynie wybrana reprezentacja duszpasterzy oraz wiernych, będzie sprawował w kwestiach doktrynalnych lub duszpasterskich, odnośnie do których ma się wypowiedzieć, najwyższą władzę w Kościele, która należy wyłącznie do Biskupa Rzymskiego i, una cum capite suo, do Kolegium Biskupów (por. kan. 336 KPK)?
4. W swojej odpowiedzi Wasza Świątobliwość wyjaśnił, że decyzja św. Jana Pawła II wyrażona w Ordinatio Sacerdotalis powinna być ostatecznie podtrzymana i słusznie dodał, że konieczne jest rozumienie kapłaństwa nie w kategoriach władzy, lecz w kategoriach służby, tak aby prawidłowo zrozumieć decyzję naszego Pana o zarezerwowaniu święceń kapłańskich wyłącznie dla mężczyzn. Z drugiej strony, w ostatnim punkcie swojej odpowiedzi dodałeś, że kwestia ta wciąż może być przedmiotem dalszych badań. Obawiamy się, że niektórzy mogą zinterpretować to stwierdzenie jako równoznaczne z tym, iż kwestia ta nie została jeszcze rozstrzygnięta w sposób ostateczny. W istocie św. Jan Paweł II potwierdza w Ordinatio Sacerdotalis, że doktryna ta była nauczana w sposób nieomylny w ramach zwyczajnego i powszechnego magisterium, a zatem należy do depozytu wiary. Takiej odpowiedzi udzieliła Kongregacja Nauki Wiary na wątpliwość dotyczącą tego listu apostolskiego, a odpowiedź ta została zatwierdzona przez samego Jana Pawła II. Musimy zatem przeformułować nasze dubium: czy Kościół w przyszłości mógłby mieć zdolność udzielania święceń kapłańskich kobietom, zaprzeczając w ten sposób, że wyłączne zastrzeżenie tego sakramentu dla ochrzczonych mężczyzn stanowi samą istotę sakramentu święceń, której Kościół zmienić nie może?
5. Na koniec Wasza Świątobliwość potwierdził nauczanie Soboru Trydenckiego, zgodnie z którym ważność sakramentalnego rozgrzeszenia wymaga żalu grzesznika, co wiąże się z postanowieniem niegrzeszenia po raz kolejny. Wasza Świątobliwość zachęcił nas, abyśmy nie wątpili w nieskończone miłosierdzie Boże. Chcielibyśmy powtórzyć, że nasze pytanie nie wynika z powątpiewania w wielkość Bożego miłosierdzia, ale wręcz przeciwnie, wynika ze świadomości, że to miłosierdzie jest tak wielkie, iż jesteśmy w stanie nawrócić się do Niego, wyznać nasze winy i żyć tak, jak On nas nauczył. Z kolei niektórzy mogliby zinterpretować odpowiedź Waszej Świątobliwości jako oznaczającą, że samo przystąpienie do spowiedzi jest wystarczającym warunkiem otrzymania rozgrzeszenia, ponieważ domyślnie mogłoby ono obejmować wyznanie grzechów i skruchę. Chcielibyśmy zatem przeformułować nasze dubium: Czy penitent, który przyznając się do grzechu, odmawia powzięcia w jakikolwiek sposób zamiaru niepopełniania go ponownie, może w sposób ważny otrzymać sakramentalne rozgrzeszenie?
Watykan, 21 sierpnia 2023
Kardynał Walter Brandmüller
Kardynał Raymond Leo Burke
Kardynał Juan Sandoval Íñiguez
Kardynał Robert Sarah
Kardynał Joseph Zen Ze-kiun
d.w.: Jego Eminencja Kardynał Luis Francisco LADARIA FERRER S.I.
One of the most effective idioms in the English language is the simple phrase “the blind leading the blind.” Surely, no act could be more foolish.
The phrase has its basis in scripture. In Matthew 15:14, Our Lord tells us, “Let them alone: they are blind, and leaders of the blind. And if the blind lead the blind, both will fall into the pit.”
No idiom could better describe the danger along the way of the coming Synod of Synodality.
Synodality is not new. Others have tried it before and suffered from its “blind leading the blind” outcome. This scenario was especially played out before in the Anglican communion.
In the book The Synodal Process Is a Pandora’s Box, authors Jose Antonio Ureta and Julio Loredo de Izcue quote former Anglican bishop Gavin Ashenden, ex-chaplain to H.M. Queen Elizabeth II.
Now a Catholic convert, he points out that the Church of England embarked on its particular “Synodical Way” in the fifties. His testimony is noteworthy:
“Ex-Anglicans believe they can offer some help” because they have witnessed the “ploy” of synodality used in the Church of England “to such divisive and destructive effect.”
“The fact is that the ex-Anglicans have seen this trick played on the Church before. It is part of the spirituality of the progressives. Very simply put, they wrap up quasi-Marxist content in a spiritual comfort blanket and then talk a lot about the Holy Spirit.”
A Road Already Taken
Anglicanism is difficult to explain. In Great Britain, it is called the Church of England—the fruit of King Henry VIII’s apostasy. In the United States, it is known as the Episcopal Church. In the rest of the world, especially those places once part of the British Empire, the adjective more inclusive term Anglican is common.
In my youth, I was an Episcopalian. The parish to which I belonged was full of old wood, old stained glass, old words and old music. The liturgy and vestments appeared magnificent.
However, the antique surroundings concealed a radical spirit. The clergymen—and later clergywomen – who wore those vestments were often admitted socialists. They proclaimed the eternal verities through the liturgy but were quite willing to campaign in favor of abortion and the Equal Rights Amendment. Indeed, they thought these activities were quite virtuous.
In 1986, I could no longer stomach the Episcopalians’ failure to take a stand against abortion. (Later, they did—of course, on the other side.) I leaped over the Tiber and became a Catholic. I thank God for the Grace He gave me to make that decision. Many other Episcopalians did the same thing over other issues. There were plenty to choose from.
A Rapidly Dying Organization
Beliefnet crunched the numbers. From 1992 to 2002, the number of Episcopalians plunged 32%, from 3.4 to 2.3 million. That was not a fluke. As of 2021, the Episcopal Church claims 1.62 million members in the United States. What could account for the loss of over half of its membership in three decades?
To answer that question, Beliefnet turned to Charlotte Allen, a frequent contributor to many publications, including First Things, the Weekly Standard, and the Wall Street Journal.
“The accelerating fragmentation of the strife-torn Episcopal Church USA, in which large parishes and entire dioceses are opting out of the church, isn’t simply about gay bishops, the blessing of same-sex unions or the election of a woman as presiding bishop. It is about the meltdown of liberal Christianity…. [A]s all but a few die-hards now admit, the mainline churches that have blurred doctrine and softened moral precepts are declining and, in the case of the Episcopal Church, disintegrating.”
When People and Ideology Clashed, the People Lost… and Then Left
The article pointed to New Hampshire’s retired Anglican Bishop V. Gene Robinson. Before he took that office, Mr. Robinson had deserted his wife and children in favor of living openly in a homosexual relationship. Even the New York Times spoke of the resulting rift in 2006.
“Bishop Robinson’s consecration drew a virulent response from primates of fast-growing Anglican provinces in the developing world, where homosexuality is taboo. Many in Africa, Asia and Latin America have curtailed their interaction with the American church. A few traditionalist congregations in this country have placed themselves under the oversight of foreign bishops.”
The following year, the Times revisited the issue.
“Traditionalists at home and abroad assert that the Bible describes homosexuality as an abomination, and they consider the Episcopal Church’s ordination of Bishop Robinson as the latest and most galling proof of its rejection of biblical authority.”
Despite the controversy, Mr. Robinson continued in his office until retiring in 2013.
A Museum With Few Visitors
In many places, the beautiful outward shell remains, a relic in a liturgical museum. However, disconnected from the breath of life, it slowly disintegrates.
British conservative Melanie Phillips quotes a study of 1,200 Church of England Clergy. Fully three-quarters of them believe that Britain is no longer a Christian country. Celia Walden of The Telegraph quotes the same survey, saying that most clergy are quite willing to use their empty church buildings for yoga classes, exhibitions, concerts, cafés and post offices.
She continues, “It’s ironic that, as a secular society, we’ve thrown ourselves into the cult of self, precisely because we’re flailing, with no basic spiritual scaffold to keep us steady. The idea of being handed out nourishment in the form of the “blood and body of Christ” is ridiculed, but we’ll guzzle down our green juices and “superfoods” in the hope they’ll give us what our empty souls are lacking—and ensure an eternal, if spiritually devoid, life…. It’s all about wellness in the church of ‘me.’”
Vanishing by 2040
The Canadian situation is even worse. In 2020, the Anglican Journal carried an article that should have spread panic throughout the communion. In a report to the “House of Bishops,” Anglican clergyman Neil Eliot made a startling prediction based on statistical analysis. “We’ve got simple projections from our data that suggest that there will be no members, attenders or givers in the Anglican Church of Canada by approximately 2040.”
Canadian Anglican primate Linda Nicholls was nonplussed. “Anybody who’s been in the church in the pews, or as a priest, or as a deacon or a bishop has known that this decline has been happening. We see it every Sunday, we see it in lots of ways.”
Primate Nicholls is sanguine in the presence of a condition that should shake her to her bones. “At the end of the day, when we stand before the great judgment seat and have to answer for how we lived our lives as Christians, I think the question that will be asked is, ‘Were you faithful with what you were given?’”
Correcting Liberalism’s Errors with More Liberalism?
So, what is the liberal solution? Like the Marxist who refuses to acknowledge the failure of Communism, the answer never changes. Do more of the same; just do it better. They want more food banks, more social action, more criticism of the wealthy, more liberal activism, more, more, more.
That is the same direction that appears along the Synodol path. Progressives seem to see the Modern Church’s depopulation as a “growing pain” that more liberalism, more accompaniment and more acceptance will correct in good time. They think that they can convince the Catholic laity with their sweet words.
Indeed, the warning of Gavin Ashenden is prophetic. The Anglican “synodal way” led to self-destruction. Catholics should pay attention.
Blinded by their ideology, progressives claim that those who stand for eternal truths are the ideologues. They seem willing to sacrifice eternal truths for the evolving norms of modernist social justice.
Synod Franciszka nie nauczył się niczego od synodów Kościołów wschodnich – uważa Sandro Magister, wskazując na sprzeciw jednego z grekokatolickich biskupów wobec promowanej przez urzędującego papieża agendzie tzw. „synodalności”.
Znany watykanista odnosi się do słów Franciszka, który w drodze powrotnej z Mongolii mówił: Synod nie jest moim wynalazkiem. To Paweł VI pod koniec Soboru zdał sobie sprawę, że Kościół zachodni utracił synodalność, podczas gdy wschodni ją zyskał.
Jak wskazuje Magister, jest to całkowicie fałszywa argumentacja, gdy spojrzymy na to, jak faktycznie funkcjonuje Kościół na wschodzie. Autor omówienia przywołuje świadectwo bp Manuela Nina, który jako apostolski egzarcha dla katolików obrządku bizantyjskiego w Grecji z siedzibą w Atenach ma wziąć udział w Synodzie.
– Jeśli w istocie Zachód rozumie synodalność jako miejsce lub moment, w którym wszyscy, świeccy i duchowni, wspólnie działają, aby dojść do jakiejś kościelnej, doktrynalnej, kanonicznej lub dyscyplinarnej decyzji, jakakolwiek by ona nie była, jasne jest, że taka synodalność nie istnieje na Wschodzie – podkreśla bp Nin.
Hierarcha wprost stwierdza, że papieskie rozumienie tzw. synodalności jest „nieporozumieniem”, gdyż taka synodalność nigdy nie istniała w Kościele, również na wschodzie. Przyznaje on, że biskupi wschodni spotykają się na synodach, ale zastrzega ta synodalność nie ma nic wspólnego z modelem „nowoczesnej republiki parlamentarnej, w której każdy może powiedzieć wszystko i porozmawiać o wszystkim”.
– Życie Kościołów chrześcijańskich nigdy nie było formą demokracji, w której wszyscy decydują o wszystkim w oparciu o zasady większości – dodaje bp Nin.
Wątek ten rozwija Sandro Magister, pisząc: Oczywiście papież Franciszek również wielokrotnie upierał się, że „Synod nie jest parlamentem”, a tym bardziej „programem telewizyjnym, w którym mówi się o wszystkim”. Jednocześnie jednak rozszerzył udział w Synodzie nie tylko na osoby posiadające władzę biskupią, ale także na księży, osoby zakonne i świeckie, mężczyzn i kobiety, zgodnie z przeważnie horyzontalną interpretacją greckiego słowa „Synod” rozumianego jako „wspólne kroczenie”.
Tymczasem Magister wskazuje, powołując się na bp Nina, że „Synod” to nie „chodzenie razem ze wszystkimi”, ale „chodzenie wszystkich razem z Chrystusem”.
W środowiskach „synodalnych” widzimy jednak coraz więcej przykładów duchownych, którzy nawet nie mówią o Chrystusie i Jego nauce, ale powołują się na bliżej nieokreślone działanie Ducha Świętego, rozumiejąc synodalność jako „rozmawianie w Duchu”, choćby to rozmawianie miało prowadzić do wniosków sprzecznych z nauczaniem Chrystusa, co z perspektywy logiki jest niemożliwe, a jednak – nie powstrzymuje to piewców synodalności przed brnięciem w coraz większe sprzeczności.
Because heretical voices within the Catholic Church will use the upcoming Synod on Synodality to distort doctrine, subvert tradition, and destroy the divinely instituted hierarchical nature of the Church.
With refreshing clarity, authors Jose Antonio Ureta and Julio Loredo explain the present crisis in The Synodal Process Is A Pandora’s Box.
Every page offers wisdom, insight, and truth.
Every answer unmasks the sophistry, deliberate confusion, and heresy at work in the Synod on Synodality.
“Synodality and its adjective, synodal, have become slogans behind which a revolution is at work to change radically the Church’s self-understanding, in accord with a contemporary ideology which denies much of what the Church has always taught and practiced.”
Faithful Catholics must be alerted, informed and articulated to resist this grievous new attack on the Catholic Church.
That is why The Synodal Process Is A Pandora’s Box is also a cry of alarm.
It explains why faithful Catholics have a moral duty to stand fast and resist the normalization of unnatural sin, women’s ordination, the reception of Holy Communion by adulterous “remarried” divorcees, and the egalitarian, democratic leveling within the Catholic Church.
If you love the Catholic Church and its hierarchical form of government as established for all time by Our Lord Jesus Christ, this book is for you.
Here’s Your Copy — for FREE Until next time, I remain Sincerely yours, Gary J. Isbell Tradition Family Property www.tfp.orgP.S. Please forward this email to your friends so that they, too, can be alerted against the heretical voices within the Catholic Church who work to distort doctrine, subvert tradition, and destroy the divinely instituted hierarchical nature of the Church.
With the aim of making this book more accessible, I have posted a free e-book version on several internet platforms, including:
List Notre charge apostolique św. Piusa X sprzed 123 lat jest jakby idealnie uszyty na miarę naszych czasów. Papież Sarto potępił w nim błędy francuskiego Sillonu, ale…
– dokładnie te same idee, które wówczas skrytykował, dziś obecne są w Procesie Synodalnyn, na Światowych Dniach Młodzieży, w encyklice Fratelli tutti papieża Franciszka czy wreszcie w rewolucyjnych interpretacjach II Soboru Watykańskiego.
Potępienie Sillonu
Francuski ruch Le Sillon Marca Sangniera był jedną z pierwszych pozornie katolickich wielkich prób dania innej niż czysto kontrrewolucyjna odpowiedzi na nową sytuację polityczną, jaka zaistniała po zamordowaniu przez Francuzów swojego króla i ustanowieniu republikanizmu i demokracji. Początkowo wspierany przez papieży upatrujących w wysiłkach sillonistów zbożnych intencji, szybko całkowicie się wykoleił, głosząc de facto ideę podporządkowania Kościoła systemowi demokratycznemu.
Sillon zwrócił się w ten sposób w pewnym sensie przeciwko pierwszemu przykazaniu, próbując to, co święte, wykorzystać do służby temu, co ziemskie – a nawet ubóstwiając to, co ziemskie i w sekularyzacji chrześcijaństwa na służbie republikanizmowi i demokracji widząc jego właściwy i ostateczny cel.
Duch Sillonu powstaje dziś jak upiór w wysiłkach części synodalistów, którzy razem z niemieckim rewolucjonistą bp. Franzem-Josefem Overbeckiem głoszą, że Kościół winien poświęcać swoje siły na rzecz liberalnej demokracji. Nie dość jednak na tym; błędy Sillonu zdają się dziś uchodzić za prawdę – i to nawet w poważnych i doniosłych dokumentach papieskich.
Herezję Sillonu rozpoznał św. Pius X, który przez pewien czas próbował powstrzymać ruch przed degeneracją, bezskutecznie. W efekcie 25 sierpnia 1910 roku papież w liście apostolskim Notre charge apostolique potępił Sillon. Pius X wskazał w nim jednoznacznie, że chociaż Sillon wykonał w przeszłości wiele dobrej pracy, jego założyciele nie potrafili uchronić siebie samych i przez to własnego ruchu „przed protestanckimi i liberalnymi wpływami”.
Aktualność myśli św. Piusa X
W zasadzie cały list Notre charge apostolique należy polecić lekturze, można powiedzieć – więcej niż polecić, bo pod wieloma względami wydaje się, jakby św. Pius X gromił błędy bynajmniej nie Sillonu, ale… rewolucyjnych interpretacji II Soboru Watykańskiego, encykliki Fratelli tutti papieża Franciszka, relatywizmu religijnego Światowych Dni Młodzieży czy egalitaryzmu Procesu Synodalnego. Poniżej, jakby na zachętę, przedstawię tylko kilka cytatów z Notre charge apostolique.
Przeciwko apoteozie demokracji i republikanizmu
Papież w początkowych partiach swojego listu wskazał na egalitaryzm i skrajny demokratyzm sillonistów. To bardzo ważne upomnienie dla naszej epoki, która wydaje się upatrywać w liberalnej demokracji zwieńczenia historii oraz idealnego ucieleśnienia porządku chrześcijańskiego., „Nasz świętej pamięci poprzednik” – pisał Pius X – „napiętnował «pewną demokrację, posuwającą się aż do takiej przewrotności, że w społeczeństwie przypisuje najwyższą władzę ludowi i dąży do zniesienia i zrównania klas społecznych» […] silloniści nie aprobują przypomnianej przez Leona XIII doktryny o podstawowych zasadach społeczeństwa. Umiejscawiają władzę w ludzie lub niemal znoszą ją, a jako ideał do osiągnięcia obierają zrównanie klas. Zatem wbrew doktrynie katolickiej dążą ku ideałowi, który został potępiony”. Władza nie pochodzi od ludu – pochodzi od Boga. Dzisiaj, nawet w Kościele, mało kto o tym pamięta.
Sobór Watykański II to nie jest początek nowej „lepszej” epoki!
Św. Pius X potępił też avant la lettrebłędy rewolucyjnych odczytań II Soboru Watykańskiego, które są szczególnie rozpowszechnione właśnie dzisiaj, także w Polsce. Co chwilę jacyś kardynałowie, biskupi, księża albo świeccy publicyści ogłaszają, że wraz z Soborem, a jeszcze bardziej z Synodem o Synodalności, nadszedł kres pełnej błędów i patologii epoki Konstantyńskiej, w której Kościół wzorując się na feudalizmie był narzędziem zła i przemocy; dopiero dzisiaj, głoszą ci prorocy nowego systemu społeczno-eklezjalnego, Kościół pod przewodnictwem Franciszka, najwyższego interpretatora Vaticanum II, miałby wchodzić w erę prawdziwej wolności; dopiero teraz Kościół miałby umożliwić i z całych sił wesprzeć dzieło budowy „autentycznie chrześcijańskiej” cywilizacji.
„[W] tych czasach duchowej i społecznej anarchii, kiedy każdy uważa się za nauczyciela i prawodawcę, musimy stanowczo przypomnieć, iż nie jest możliwe zbudowanie społeczeństwa w inny sposób, niż zbudował je Bóg. Nie jest możliwe zbudowanie społeczeństwa, jeśli Kościół nie położy jego fundamentów i nie będzie kierował jego budową. Cywilizacji nie trzeba już odkrywać, ani budować nowego społeczeństwa w obłokach. Ona była i jest – to cywilizacja chrześcijańska i katolickie społeczeństwo. Chodzi jedynie o ich ustanowienie i nieustanne odnawianie na naturalnych i nadprzyrodzonych podwalinach, przeciwko ciągle odradzającym się atakom szkodliwych utopii, buntów i bezbożności: «Omnia instaurare in Christo»” – napisał święty papież. I dodawał dalej: „Uczy się [młodzież], że Kościół w ciągu dziewiętnastu wieków nie zdołał jeszcze na świecie oprzeć społeczeństwa na jego właściwych podstawach, że nie zrozumiał społecznych pojęć władzy, wolności, równości, braterstwa oraz ludzkiej godności; że wielcy monarchowie i biskupi, którzy stworzyli Francję i tak chlubnie nią rządzili, nie potrafili dać swojemu narodowi ani prawdziwej sprawiedliwości, ani rzeczywistej szczęśliwości, ponieważ nie wyznawali ideałów Silonu!”.
Braterstwo wszystkich? Tak, ale w Chrystusie
Jeżeli ktoś z Czytelników zastanawiał się kiedyś, jak Kościół sprzed soborowej rewolucji oceniłby encyklikę Fratelli tutti papieża Franciszka o powszechnym braterstwie, cóż… wystarczy sięgnąć po omawiany list św. Piusa X. Papież Sarto wprost zwalcza tam błędne pojęcie braterstwa, wyzutego z odniesień chrześcijańskich:
„Tak samo rzecz ma się z pojęciem braterstwa” – pisał w Notre chargé apostolique – „którego fundament silloniści umiejscawiają w umiłowaniu wspólnych interesów. […] Nie, Czcigodni Bracia, nie ma braterstwa poza chrześcijańską miłością bliźniego! To ona z miłości do Boga i do Jego Syna Jezusa Chrystusa, naszego Zbawiciela, obejmuje wszystkich ludzi, aby ich wspomagać i wszystkich doprowadzić do tej samej wiary i do tej samej szczęśliwości w Niebie. Oddzieliwszy braterstwo od tak rozumianej miłości chrześcijańskiej, demokracja zamiast postępu stałaby się smutnym regresem cywilizacji. […] . Jedność ta daje się zrealizować jedynie poprzez katolicką miłość bliźniego, która jedynie może poprowadzić narody w ich przybliżaniu się do ideału cywilizacji”.
Ciekawy jestem, jak autor Fratelli tutti odpowiedziałby św. Piusowi X na takie pytania, postawione w Notre charge apostolique:
„Zastanówmy się nad tym, ile trzeba było siły, wiedzy i nadprzyrodzonych cnót, aby stworzyć chrześcijańskie społeczeństwo. Pomyślmy o cierpieniach milionów męczenników, o zdolnościach Ojców i Doktorów Kościoła, o poświęceniu wszystkich bohaterów chrześcijańskiego miłosierdzia, o potężnej hierarchii, biorącej początek w Niebie, o strumieniach Bożych łask – a wszystko to razem ustanowione, spojone i przeniknięte życiem i duchem Jezusa Chrystusa oraz mądrością Boga-Słowa, które stało się Człowiekiem. Kiedy wspomnimy na to wszystko, jesteśmy przerażeni, widząc nowych apostołów dokładających wszelkich starań, aby poprzez wspólne promowanie mglistego idealizmu i cnót obywatelskich, zbudować coś lepszego. Co oni pragną osiągnąć? Co będzie rezultatem tej współpracy? Budowla czysto werbalna i utopijna, w której ujrzymy bezładnie połyskujące w kuszącym pomieszaniu słowa o wolności, sprawiedliwości, braterstwie, miłości, równości, wywyższeniu człowieka. A wszystko oparte na źle pojętej godności ludzkiej”.
Proces synodalny? To aberracja!…
List wymierzony w błędy sillonistów piętnuje też synodalny egalitaryzm. Franciszkowy proces synodalny polega przecież na tym, że wszyscy mają „słuchać” – księża idą nie tyle przed ludem, prowadząc go ku Ewangelii, ale raczej „razem” z nim lub nawet postępują za ludem.
Tak było i w Sillonie; gdy kapłani przystępowali do ruchu niejako ściągali sutanny, zrównując się w pełni ze świeckimi.
Pius X pisał: „Nauka odbywa się w niej bez nauczyciela, a co najwyżej z doradcą. Wszystkie koła naukowo-badawcze są prawdziwymi wspólnotami intelektualnymi, w których każdy jest zarazem nauczycielem i uczniem. Wśród członków panuje całkowita koleżeńskość, która jednoczy ich dusze. Stąd wynika wspólnotowy duch Sillonu, który nazywa się „przyjaźnią”. Nawet ksiądz, wstępując do Sillonu, uniża dostojną godność swego kapłaństwa. Przez najzupełniej osobliwe odwrócenie ról staje się uczniem, dostosowuje się do poziomu swoich młodych przyjaciół i nie jest już nikim więcej, jak tylko towarzyszem”.
Relatywizm ŚDM wyraźnie potępiony
Listu Notre charge apostoliqueze spokojnym sumieniem nie mogliby też przeczytać, jak sądzę, organizatorzy tegorocznych Światowych Dni Młodzieży. Odpowiadający za nie biskup pomocniczy Lizbony, Americo Aguiar, zachęcał do udziału w ŚDM muzułmanów, żydów, ateistów i buddystów, ale nie po to, by ich nawracać – ale by umacniali się we własnych przekonaniach i czerpali z nich siłę do pracy na rzecz powszechnego dobra.
Św. Pius X dokładnie to potępił w poglądach Sillonu…
„Mamy oto założone przez katolików międzywyznaniowe stowarzyszenie na rzecz reformy cywilizacji. Dzieło w pierwszym rzędzie religijne, albowiem nie ma prawdziwej cywilizacji bez cywilizacji moralnej, a prawdziwej cywilizacji moralnej bez prawdziwej religii. […] [C]o należy sądzić o trudnym do zniesienia sąsiedztwie, w jakie uwikłani zostaną młodzi katolicy razem z różnowiercami i wszelkiej maści niewierzącymi w tego rodzaju dziele? Czyż nie jest ono dla nich tysiąc razy bardziej niebezpieczne niż stowarzyszenie neutralne? A o respekcie dla wszelkich błędów i o dziwnej zachęcie skierowanej przez katolika do wszystkich dysydentów, aby poprzez studia umacniali swoje przekonania i uczynili z nich coraz to bogatsze źródła nowych sił? Co należy sądzić o zrzeszeniu, w którym mogą się swobodnie prezentować wszystkie religie, a nawet wolnomyślicielstwo?” – pisał.
Czekając na nowego św. Piusa X
Jak zauważy wielu czytelników, wielkie dzieło św. Piusa X okazuje się być dziś nader aktualne. W istocie to samo dotyczy innych dokumentów jego wspaniałego pontyfikatu. Taką samą aktualność ma zwłaszcza encyklikaPascendi Dominici gregis, taką samą aktualność ma Przysięga Antymodernistyczna…
Dlaczego? Dlatego przecież, że toczymy dziś bitwę dokładnie z tym samym koronnym błędem, który popełnił Sillon: z próbą całkowitego pogodzenia Kościoła z Rewolucją, więcej, z próbą poddania Kościoła rewolucyjnym ideałom. Ponad 100 lat temu Kościół wyszedł z tej bitwy zwycięsko, właśnie ze względu na odwagę i nieprzejednanie świętego papieża. Módlmy się do Pana o to, by obdarzył Kościół równie mężnymi obrońcami wiary na tronie Piotrowym.
Jesienią tego roku ma zostać cało światowe zatwierdzony samobójczy synodalny LGBTQ program. Kardynał Müller ocenił synodalną drogę jako „religijnie niekompetentną i kościelno-kanonicznie nielegalną”. Proces synodalny zmienia charakter Kościoła i wprowadza w nim system „non-profit”. Podobnie jak organizacje non-profit Sorosa, które prowadzą każdy naród do samozniszczenia, tak samo działają i te kościelne organizacje non-profit. Wcześniej takie organizacje non-profit potępiliby jako zdradę stanu, a w Kościele jako herezję.
Te organizacje non-profit są częścią Drogi synodalnej w każdej parafii, w każdej diecezji, w każdym kraju, na każdym kontynencie.
Kardynał Müller powiedział: „Kościół Chrystusowy nie jest organizacją non-profit ani biurem propagandowym na rzecz stworzenia nowego człowieka (transhumanizmu) i idealnego porządku świata (NWO)”.
Poprzez proces synodalny potajemnie jest promowany ludobójczy program Schwaba z transhumanizmem i Nowym Porządkiem Świata. W obecnym Watykanie już odbyło się kilka konferencji promujących transhumanizm. Ten wiąże się z transpłciowością, czyli przeoperowaniem płci, oraz z tzw. ektogenezą, czyli produkcją tzw. dzieci w sztucznych wylęgarniach. Transhumanizm ingeruje w ludzką naturę i stopniowo czyni z człowieka medium demonów jako „wyższe stadium rozwoju”. Transhumanizm jest ideologią Nowego Porządku Świata.
Paradoks polega na tym, że tego rzekomo „idealnego” porządku świata nie da się osiągnąć bez redukcji, czyli eksterminacji ludzi do tzw. złotego miliarda. Jest to system kłamstw i oszustw mający na celu satanizację ludzkości i jej samozniszczenie. O tym, że ta ludobójcza ideologia dostała się do Kościoła, świadczy również wypowiedź kardynała Müllera: „(Niemieccy biskupi) nie są już wiernymi sługami słowa Bożego, są raczej przedstawicielami transhumanistycznego lobby”.
Na kontynentalne spotkanie wybierano delegacje, które reprezentowali przewodniczący konferencji episkopatów danego narodu oraz kilku świeckich. Ci zostali celowo wybrani ze środowisk LGBTQ lub ich fanatycznych promotorów. Przewodniczący Konferencji Episkopatu miał następnie posłużyć swoim autorytetem, żeby antykościelne konkluzje, wypracowane na synodalnym spotkaniu, były autorytatywnie wprowadzone do nowego programu Kościoła. To jawna manipulacja i oszustwo.
Biskup Bätzing wyraził w mediach, że nie ma wrażenia, żeby niemiecką synodalną drogę Watykan blokował. Jednocześnie nawiązał do sporów wokół tzw. synodalnej rady. Jest to nowy organ, który powstaje w Niemczech i składa się głównie z aktywnych świeckich, promotorów LGBTQ. Ta synodalna rada miała by przejąć zarządzanie Kościołem w całych Niemczech.
To kontrrewolucja w Kościele. Drapieżni świeccy aktywiści LGBTQ i wraz z nimi jakiś biskup typu Bätzing przejmą całą kościelną władzę w danym kraju. Tak więc biskupi i Konferencja Episkopatu będą podlegać temu nowemu organowi, który będzie działał w bezpośrednim autorytecie tzw. Stolicy Apostolskiej. Ten wewnątrzkościelny pucz przeciwko Bogu ma na celu przekształcenie Kościoła Katolickiego w szatański anty-kościół New Age.
Cytat z mediów: „Bätzing ogłosił, że Watykan nie blokuje planów stworzenia Rady synodalnej… Powiedział tylko, że nie może być takiej Rady, która uzurpowałaby sobie władzę biskupów”.
Watykan robi sobie żarty, jakoby stawiał warunek, że ta Rada synodalna nie może uzurpować sobie władzy biskupów. W rzeczywistości wszystko jest już z góry ustalone i tę władzę nad biskupami ona sobie uzurpuje. Dlaczego? Ponieważ Bergogliowy Watykan potrzebuje tych Rad dla transformacji Kościoła.
Tak zwany warunek, że Rada synodalna nie może uzurpować sobie władzy biskupów, jest psychologiczną manipulacją znaną nam już z raju. Wąż przysięgał: „Nie umrzecie”, ale jego celem była śmierć człowieka. Podobnie Irlandczykom było powiedziano, że jeśli zaakceptują Traktat lizboński, będą mogli zachować ustawę zakazującą aborcjię. Kiedy przyjęli Traktat lizboński, wkrótce potem ustawa została uchylona. Irlandczycy zostali oszukani. Podobnie Bergoglio sugerował mediom, że aborcja to zabójstwo nienarodzonego dziecka, ale w praktyce suspendował amerykańskiego księdza właśnie za działalność prolife, a wręcz przeciwnie, uhonorował aborcjonistkę odpowiedzialną za tysiące zabójstw nienarodzonych dzieci. Kiedy biskupi amerykańscy chcieli zająć się kwestią nadużyć, Bergoglio zabronił im, argumentując, że zostanie to kompleksowo rozpatrzone na spotkaniu w Watykanie. Oszukał ich.
Kiedy były nuncjusz USA, Carlo Maria Vigano, udowodnił Bergogliowi ukrywanie homoseksualnych zbrodni McCarricka, Bergoglio kłamał, że nic nie wiedział. Viganò Bergoglia publicznie zdemaskował, że kłamie. Również strasznego okłamania opinii publicznej Bergoglio dokonał, promując eksperymentalne mRNA szczepionki. Uczciwi czołowi eksperci w dziedzinie wirusologii pilnie i stanowczo ostrzegli przed niebezpieczeństwem. Bergoglio ale bezczelnie kłamał i twierdził, że szczepionka musi być dla wszystkich, że jest oznaką miłości, a kto jej nie przyjmuje, popełnia grzech. Jego zbrodnicze kłamstwo przyniosło fatalne skutki, łącznie z utratą życia. Metoda sugestywnego kłamstwa jest dziś siłą napędową nie tylko politycznych, ale także bergogliańskich puczów.
Niemiecki projekt pilotażowy dotyczący wprowadzenia nowego organu, Rady synodalnej, już jesienią 2023 r. i stopniowo do jesieni 2024 r. zostanie rozpowszechniony na wszystkie terytoria jako drakońskie narzędzie odstępczego Watykanu. Stopniowo będzie likwidować prawowiernych biskupów, wprowadzając w Kościele dyktaturę LGBTQ działaczy.
Programem tej tzw. Rady synodalnej będzie ustanowienie dyktatury LGBTQ wraz z transhumanizmem i w jedności z programem satanizacji świata przy budowaniu NWO. Ta synodalna rada stanie na czele kościelnych sieci organizacji non-profit, utworzonych w synodalnym procesie na wszystkich poziomach. Te zrealizują planowaną transformację Kościoła: w każdej diecezji, w każdej parafii, aż do ostatniego wierzącego. To zakończy bergogliański proces wewnętrznego samobójstwa Kościoła.
Dzisiaj jest jeszcze każdy biskup kompetentny, aby przeciwstawić się tej synodalnej strukturze, która nie ma nic wspólnego z doktryną i moralnymi zasadami. Jeśli, szanowni biskupi, nie zmobilizujecie się i jeśli nie oddzielicie się od synodalnej maszynerii, a to jak najszybciej, to ta maszyneria was zlikwiduje. Uświadomcie sobie to, zanim będzie za późno. Działajcie operatywnie, w wierze, w jedności i radykalnie.
Były nuncjusz w USA, Carlo Maria Vigano, ostrzegał przed tym “Głębokim Kościołem”, na którego czele stoi Bergoglio: „Głęboki Kościół jest w pewnym sensie odgałęzieniem Głębokiego Państwa”.
Wypowiedź tego prawdziwego prałata jest głosem proroczym, alarmującym o przebudzenie z duchowego snu.
Cytat Carlo Maria Vigano: „Z tego powodu nie powinniśmy się dziwić, że jesteśmy świadkami niszczenia wiary i moralności w imię ekumenizmu i synodalności poprzez stosowanie liberalnych błędów w sferze teologicznej”.
Carlo Maria Viganò zwrócił uwagę, że właśnie w imię synodalności dzisiaj są niszczone prawdy wiary i moralności.
Cytat Carlo Maria Vigano: „Z drugiej strony widzimy przekształcenie papiestwa i Kurii Rzymskiej w Biuro Polityczne, w którym władza kościelna jest absolutna, a jednocześnie uwolniona od posłuszeństwa Magisterium – zgodnie z trybami wykonywania władzy w dyktaturze komunistycznego typu”.
Innymi słowy: Watykan i związana z nim zwłaszcza konferencja biskupów niemieckich i belgijskich już się Bogu nie podporządkowują. Nie bronią już dogmatów wiary i moralności, ale wręcz przeciwnie, niszczą je. Przy tym zachowują dla siebie najwyższy autorytet, autorytet Boga. Przez synodalną drogę prowadzą katolików do buntu przeciw Bogu. W ramach posłuszeństwa zmuszają ich porzucić prawa Boże, zaakceptować antyprawa LGBTQ i słuchać ich – apostatów – tak jakby słuchali samego Boga, przeciwko któremu ci apostaci się zbuntowali i świadomie idą do piekła. Tam ciągają również posłusznych im katolików.
Postawa Watykanu z całym tzw. synodalnym procesem jest nadużyciem najwyższej władzy w Kościele. To herezja papalatrii.
Wniosek:
Szanowni biskupi, po ujawnieniu tego wewnętrznego kościelnego puczu przeciwko Bogu, każdy z was powinien paść na kolana i przed Bożym obliczem. Powinien zapytać: „Boże, czego chcesz ode mnie w tej sytuacji?” Synodalna droga LGBTQ i system Rad synodalnych jest dla Kościoła katolickiego śmiertelnym ciosem. Jeśli konferencja biskupów na waszym terytorium powstanie i radykalnie odrzuci Drogę synodalną, nadejdzie ratunek. Następnie ogłosicie prawdziwą duchową odnowę podstawowych prawd wiary i moralności. Jednocześnie przywrócicie osobistą relację z Chrystusem ukrzyżowanym i zmartwychwstałym poprzez prawdziwą skruchę w modlitwie.
W narodzie, w którym biskupi będą bierni i niezdolni do zjednoczenia i przeciwstawienia się, staną się współwinni synodalnej zbrodni, największej w historii Kościoła.
Jak ty, biskupie, następco apostołów, staniesz w krótkim czasie przed Bożym sądem? Jak usprawiedliwisz swoją bierność i fakt, że nie użyłeś powierzonego ci autorytetu i władzy do ratowania powierzonych ci dusz w twojej diecezji i w twoim narodzie?
Oby zdali sobie sprawę z nadchodzącej katastrofy i wszyscy księża, mnisi i wierni! Oby padli na kolana i stworzyli nieustanne straże modlitewne! Oby zwrócili się do Matki Bożej, aby za jej wstawiennictwem ciemna moc w Kościele katolickim została złamana!
Synod o Synodalności podważa Bożą konstytucję Kościoła, objawione przez Boga prawo moralne, życie i misję Kościoła i apostolskie prawo celibatu w Kościele łacińskim. O niebezpieczeństwach zawartych w najnowszym dokumencie synodalnym z Watykanu pisze JE bp Athanasius Schneider. Portal PCh24.pl publikuje cały artykuł Biskupa.
***
Wiele pytań narosło wokół obecnego „procesu synodalnego” i stąd gwoli służby trzodzie Chrystusa chciałbym wskazać na kilka istotnych punktów Instrumentumlaboris dla październikowej sesji Synodu o Synodalności. Ten „Dokument roboczy” czy też Instrumentum zdaje się podważać Boską konstytucję i apostolski charakter życia i misji Kościoła katolickiego, zastępując go wymyślonym „kościołem synodalnym”, inspirowanym głównie przez kategorie protestanckie, społeczne i antropocentryczne. Poniżej zwracam uwagę na kilka zasadniczych obszarów troski.
Podważona zostaje Boża konstytucja Kościoła
Autorytet biskupi zostaje podważony przez Instrumentumlaboris na dwa zasadnicze sposoby. Po pierwsze, poprzez wezwanie do „większego zaangażowania wszystkich wiernych, a tym samym do «mniej wyłączającego» sprawowania funkcji biskupiej”1 (B 2.5, c) oraz poprzez wspieranie „rozeznawania we wspólnocie” (B 3.2, 7). Po drugie, poprzez czynienie autorytetu biskupa zależnym oraz odpowiedzialnym przed nie-hierarchicznymi ciałami doradczymi, co naśladuje instytucje świeckie (zob. B 3.3, 8).
Autorytet papieski zostaje podważony na dwa zasadnicze sposoby. Po pierwsze, poprzez sugestię, że „zbieżność kilku grup Kościołów lokalnych (synodów partykularnych, konferencji episkopatów itp.) w tej samej sprawie” powinna zobowiązywać „biskupa Rzymu do podjęcia jej w imieniu Kościoła powszechnego?” (B 3.4, c). Po drugie, poprzez sugerowanie, że „instytucje lokalne” w różnych regionach mogą „przyjmować inne podejście” niż biskup Rzymu, które on powinien akceptować (B 3.4)2.
Jednak następujące stwierdzenie Magisterium pozostaje w mocy: „Następca Piotra jest skałą, która przeciwstawiając się samowoli i konformizmowi gwarantuje bezwzględną wierność słowu Bożemu”3.
Hierarchiczna struktura Kościoła jest podważana przez dwuznaczne użycie słowa „posługa”, które jest niewłaściwie przypisywane zarówno wyświęconym jak i nie-wyświęconym, tak jak wówczas, gdy próbuje się „rozwijać w Kościele rozumienie służebności, która nie jest ograniczona do posługi święceń” (B 2.4, 6)4.
A jednak następujące stwierdzania Magisterium pozostają w mocy: „Trzeba stwierdzić, że język staje się niejasny, pogmatwany i stąd nie jest pomocy dla wyrażania doktryny wiary, jeżeli tylko, w jakikolwiek sposób, zamazana zostaje różnica «istnienia, a nie tylko stopnia» pomiędzy kapłaństwem chrzcielnym a kapłaństwem urzędowym”5. „Tylko w mocy sakramentu święceń [posługa] zyskuje pełnię i ukierunkowanie znaczenia, które tradycja zawsze jej przypisywała”6.
Hierarchiczna struktura Kościoła jest także podważana przez ustanawianie „moderatorów”, którzy będą „towarzyszyć wspólnotom… na wszystkich poziomach życia kościelnego” (pkt 42); a także czyniąc następujący priorytet: wezwanie do „do zajęcia się zagadnieniem udziału kobiet w zarządzaniu, podejmowaniu decyzji, misji i posługach na wszystkich poziomach Kościoła” (B 2.3, 3).
A jednak następujące stwierdzania Magisterium pozostają w mocy: „będzie również konieczne zapewnić, żeby na każdym poziomie – języka, nauczania, praktyki duszpasterskiej, decyzji administracyjnych – święta posługa była reprezentowana w swojej ontologicznej specyfice, która nie pozwala na podział czy niewłaściwe zastosowanie”7.
Jedność sakramentu święceń jest podważana przez „wzywanie” Kościoła do „rozważenia” wyświęcania kobiet do diakonatu: wezwanie „do ponownego rozważenia kwestii dostępu kobiet do diakonatu” (B 2.3, 4).
A jednak następujące stwierdzenie Magisterium pozostaje w mocy: „Kościół nie ma żadnej władzy udzielania święceń kapłańskich kobietom oraz że orzeczenie to powinno być przez wszystkich wiernych Kościoła uznane za ostateczne”8 oraz ponieważ sakrament święceń jest jeden, kobiety nie mogą w ogóle być sakramentalnie wyświęcane.
Objawione przez Boga prawo moralne jest podważane na trzy zasadnicze sposoby
Po pierwsze, chodzi o poważne luki w związku z nieobecnością jakiejkolwiek dyskusji o grzechu, Dziecięciu Przykazaniach oraz cnocie czystości.
Po drugie, pośrednio wspierany jest ruch LGBTQ, co wiąże się z promowaniem aktywności homoseksualnej oraz obecnej ogólnoświatowej totalitarnej „ideologii gender”. Instrumentumlaboris ubolewa nad tymi, „którzy nie czują się przyjmowani w Kościele, jak… katolicy LGBTQ+” (B 1.2, a); oraz wzywa Kościół do przyjmowania tych osób, które „czują się wykluczone z Kościoła z powodu swojej uczuciowości i seksualności (np. … osoby LGBTQ+ itp.) (B 1.2, 6).
A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji […]. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”9.
Po trzecie, promowana jest pośrednio niemoralność dotycząca małżeństwa, a to wówczas, gdy dokument ubolewa nad tymi, „którzy nie czują się przyjmowani w Kościele, jak rozwiedzeni i w powtórnych związkach, osoby w małżeństwach poligamicznych…” (B 1.2, a); a także gdy wzywa Kościół do przyjmowania tych osób, które „czują się wykluczone z Kościoła z powodu swojej uczuciowości i seksualności (np. rozwiedzeni w ponownych związkach, osoby w małżeństwach poligamicznych)” (B 1.2, 6).
A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Gdy idzie o sferę seksualną, znamy jasne stanowisko, jakie [Jezus Chrystus] zajął w obronie nierozerwalności małżeństwa (zob. Mt 19, 3-9) oraz potępienie ogłoszone przeciwko zwykłemu cudzołóstwu serca (zob. Mt 5, 27-28)… [Czy] jest realistyczne wyobrażać sobie «permisywnego» Chrystusa w kwestii życia małżeńskiego, w obszarze aborcji, w sprawie relacji przedmałżeńskich, pozamałżeńskich, homoseksualnych? Z pewnością pierwotna wspólnota chrześcijańska, pouczona przez tych, którzy osobiście znali Chrystusa, nie była permisywna… liczne passusy w listach Pawłowych, które dotykają tych spraw (zob. Rz 1, 26ff.; 1 Kor 6, 9; Ga 5, 19)… z pewnością nie są pozbawione jasności oraz rygoru. A są to słowa inspirowane z góry. Pozostają normatywne dla Kościoła wszystkich czasów”10.
„Z tego powodu nie jest dozwolone udzielanie błogosławieństwa związkom, także stałym związkom partnerskim, które zakładają praktykowanie seksualności poza małżeństwem (czyli poza nierozerwalnym związkiem mężczyzny i kobiety, który sam w sobie jest otwarty na przekazywanie życia) […] błogosławieństwo związków homoseksualnych nie może być uznane za dozwolone, ponieważ w pewnym sensie stanowiłoby ono naśladowanie lub analogiczne odniesienie do błogosławieństwa zaślubin, wzywanego nad mężczyzną i kobietą, którzy jednoczą się w sakramencie małżeństwa, ponieważ „nie istnieje żadna podstawa do porównywania czy zakładania analogii, nawet dalekiej, między związkami homoseksualnymi a planem Bożym dotyczącym małżeństwa i rodziny”11.
Podważone są życie i misja Kościoła
Apostolski i nadprzyrodzony charakter życia i misji Kościoła jest podważany na trzy zasadnicze sposoby.
Po pierwsze, są poważne luki w postaci nieobecności dyskusji o adoracji Eucharystycznej, o Krzyżu Chrystusa, o wiecznym przeznaczeniu człowieka.
Po drugie, obecna jest zeświecczona biurokratyzacja Kościoła, promocja swoistej neopelagiańskiej herezji działania poprzez rozrost struktur i sesji spotkań, z takimi kluczowymi terminami jak „budowanie konsensusu” „podejmowanie decyzji”, używanymi tak, jakby Kościół był firmą opartą o ludzi.
Po trzecie, obecna jest subiektywistyczna „pentekostalizacja” życia Kościoła, a to wówczas, gdy przypisuje się niejasną jakość duchową taką jak „rozmowa w Duchu” (zob. pkt. 32-42), „wezwanie przez Ducha Świętego” czy „protagonizm Ducha” takim [działaniom] jak dialog między ludźmi, nieoficjalne modlitwy oraz wzajemna wymiana poglądów.
A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Kościół «jest poprzez swoją własną naturę rzeczywistością odmienną od zwykłych stowarzyszeń ludzkich» i stąd «jest konieczne zapewnić, by mentalność i praktyka obecne w pewnych prądach kulturowych i socjopolitycznych naszych czasów nie były automatycznie przenoszone do samego Kościoła»”12.
Popełniane są też inne poważne szkody
Po pierwsze, podważane jest apostolskie prawo celibatu kapłańskiego w Kościele łacińskim, a to poprzez wezwanie do rozpoczęcia „refleksji nad możliwością rewizji, przynajmniej w niektórych obszarach, zasad dotyczących dostępu żonatych mężczyzn do prezbiteratu” (B 2.4, 9).
Po drugie, promuje się materialistyczną ideologię ekologii, nadając priorytet „trosce o wspólny dom” (pkt. 4) oraz poprzez twierdzenia, zgodnie z którymi „troska o wspólny dom wymaga wspólnego działania: rozwiązanie wielu problemów, takich jak zmiany klimatyczne, wymaga zaangażowania całej rodziny ludzkiej” (B 1.1, b).
A jednak następujące stwierdzenia Magisterium pozostają w mocy: „Jeśli nie szanuje się prawa do życia i do naturalnej śmierci, jeśli sztucznym czyni się poczęcie, ciążę i narodziny człowieka, jeśli poświęca się ludzkie embriony w celach badawczych, to w powszechnej świadomości w końcu gubi się pojęcie ekologii człowieka, a wraz z nim pojęcie ekologii środowiska. […] Obowiązki, jakie mamy względem środowiska, łączą się z obowiązkami, jakie mamy względem osoby jako takiej, i w jej relacjach z innymi”13.
Konkluzja
Instrumentumlaboris na sesję Synodu o Synodalności w październiku 2023 roku istotowo promuje, jakkolwiek w bardziej wysublimowany sposób, te same heterodoksyjne idee, które proponuje niemiecka Droga Synodalna.
Zastępuje Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół fantazją „kościoła synodalnego”, który jest światowy, biurokratyczny, antropocentryczny, neopelagiański oraz mętny w obszarze hierarchii i doktryny – wszystkie te cechy są przy tym maskowane pokrętnymi wyrażeniami, takimi jak „rozmowa w duchu”.
My jednak nie wierzymy w „kościół synodalny” – i nikt nie oddałby za niego życia. Wierzymy w Jeden, Święty, Katolicki i Apostolski Kościół, założony przez naszego Pana Jezusa Chrystusa. Jesteśmy wierni Jego niezmiennej Bożej prawdzie, za którą niezliczeni katoliccy męczennicy przelali krew.
29 czerwca 2023 roku, uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła
+ Athanasius Schneider, biskup pomocniczy archidiecezji Matki Bożej w Astanie
tłum. Pach
Przypisy:
1 Wszystkie cytaty z Instrumentum laboris za: https://episkopat.pl/wp-content/uploads/2023/06/POL_INSTRUMENTUM-LABORIS.pdf.
2 W rozdziale B 3.4, do którego odwołuje się Biskup, pisze się o tym w podpunkcie „d”. Instrumentum laboris mówi jednak dosłownie nie o „innych podejściach” niż podejście biskupa Rzymu, ale o „różnych podejściach” pomiędzy instytucjami lokalnymi. Podpunkt „d” nie mówi też, że biskup Rzymu „powinien akceptować” te różne podejścia, ale stawia otwarte pytanie „jak biskup Rzymu ma wykonywać powierzoną sobie posługę jedności” w takich wypadkach. Dosłowny cytat: „W jaki sposób ma być sprawowana posługa jedności powierzona Biskupowi Rzymu, gdy organy lokalne przyjmują różne orientacje? Jakie jest miejsce na różnorodność orientacji między różnymi regionami?”. Tak samo jest w angielskiej wersji Instrumentum laboris. Wydaje się jednak, że pomimo drobnej nieścisłości intuicja Autora analizy jest słuszna.
3 Cały cytat: „Tak jak wszyscy wierni Biskup Rzymu musi być uległy słowu Bożemu i wierze katolickiej, jest gwarantem posłuszeństwa Kościoła i — w tym znaczeniu — jest servus servorum. Nie podejmuje decyzji samowolnie, ale wyraża wolę Boga, który przemawia do człowieka w Piśmie Świętym, przeżywanym i interpretowanym przez Tradycję; innymi słowy, episkopé Prymatu ma granice, które wynikają z Bożego prawa i z nienaruszalnej boskiej konstytucji Kościoła, zawartej w Objawieniu(33). Następca Piotra jest skałą, która przeciwstawiając się samowoli i konformizmowi gwarantuje bezwzględną wierność słowu Bożemu: wynika z tego również charakter męczeński jego Prymatu, który obejmuje także osobiste świadectwo posłuszeństwa krzyżowi”. (Kongregacja Nauki Wiary, Prymat następcy Piotra w tajemnicy Kościoła, 31 października, 1998, pkt. 7). Tłum za: Vatican.va.
4 Biskup odsyła również do punktów: B 2.2, a; B 2.2, c; B 2.2, d. We wszystkich zawarto chaotyczne użycie słowa „posługa” czy też „służebność”.
5 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti all riunione promossa dalla Congregazione per il Clero, 22 kwietnia 1994. Tłum. własne. Tekst włoski: „Bisogna riconoscere che il linguaggio si fa incerto, confuso, e quindi non utile per esprimere la dottrina della fede, tutte le volte che, in qualsiasi maniera, si offusca la differenza “di essenza e non solo di grado” che intercorre tra il sacerdozio battesimale e il sacerdozio ordinato”.
6 Tamże. Tekst włoski: „…solo in forza della Sacra Ordinazione esso ottiene quella pienezza e univocità di significato che la tradizione gli ha sempre attribuito”.
7 Tamże. Tekst włoski: „Ma bisognerà anche garantire che ad ogni livello – nel linguaggio, nell’insegnamento, nella prassi pastorale, nelle scelte di governo – il sacro ministero sia presentato nella sua specificità ontologica, che non permette frammentazioni, né indebite appropriazioni”.
8 Jan Paweł II, Ordinatio sacerdotalis 4, tłum. za: https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/listy/ordinatio_sacerdotalis.html.
9 Kongregacja Nauki Wiary, Uwagi dotyczące projektów legalizacji związków między osobami homoseksualnymi, czerwiec 2003. Tłum. za: Vatican.va. Pełny cytat: „Dla poparcia legalizacji związków homoseksualnych nie można przywoływać zasady szacunku i niedyskryminacji wobec każdej osoby. Bowiem czynienie różnic między osobami albo odmowa uznania prawnego czy przyznania pewnego świadczenia społecznego nie są dopuszczalne tylko wtedy, gdy pozostają w sprzeczności ze sprawiedliwością. Nieprzyznanie statusu społecznego i prawnego małżeństwa formom życia, które nie są i nie mogą być małżeńskimi, nie przeciwstawia się sprawiedliwości, ale przeciwnie, jest przez nią wymagane”.
10 Jan Paweł II, Incontro con i giovani ad Amersfoort, Visita pastorale nei Paesi Bassi, 14 maja 1985. Tłum. własne. Włoski oryginał, nieco obszerniejszy niż passus cytowany przez biskupa: „In particolare, per quanto concerne la sfera sessuale, è nota la ferma posizione da lui presa in difesa dell’indissolubilità del matrimonio (cf. Mt 19, 3-9) e la condanna pronunciata anche nei confronti del semplice adulterio del cuore (cf. Mt 5, 27-28). E come non restare impressionati di fronte al precetto di “cavarsi l’occhio” o di “tagliarsi la mano” nel caso che tali membra siano occasione di “scandalo” (cf. Mt 5, 29-30)? Avendo questi precisi riferimenti evangelici, è realistico immaginare un Cristo “permissivo” nel campo della vita matrimoniale, in fatto di aborto, di rapporti sessuali prematrimoniali, extra-matrimoniali o omosessuali? Certo, permissiva non è stata la comunità cristiana primitiva, ammaestrata da coloro che avevano conosciuto personalmente il Cristo. Basti qui rimandare ai numerosi passi delle lettere paoline che toccano questa materia (cf. Rm 1, 26 ss; 1 Cor 6, 9; Gal 5, 19). Le parole dell’apostolo non mancano certo di chiarezza e di rigore. E sono parole ispirate dall’alto. Esse restano normative per la Chiesa di ogni tempo”.
11 Responsum ad dubium Kongregacji Nauki Wiary odnośnie udzielania błogosławieństwa związkom osób tej samej płci, luty 2021. Tłum. za: Vatican.va. Cytat wewnątrz cytatu za: Amoris laetitia, 251.
12 Jan Paweł II, Discorso ai partecipanti… Tłum. własne. Włoski oryginał: „la Chiesa “è, per sua natura, una realtà diversa dalle semplici società umane” e che, pertanto, “è necessario affermare che non sono trasferibili automaticamente alla Chiesa stessa la mentalità e la prassi esistenti in alcune correnti culturali, socio-politiche del nostro tempo” (cf. Congr. Pro Clericis, Direttorio per il ministero e la vita dei Presbiteri, 17)”.
13 Benedykt XVI, Caritas in veritate, 51. Tłum. za: Vatican.va.
Głównym problemem, przed którym stoi Kościół, jest Synodalna LGBTQ droga. Co powiedział kardynał Müller o niemieckiej Drodze synodalnej, którą nazwał sektą?
„Niemiecka synodalna sekta jest diametralnie przeciwna katolickiemu wyznaniu wiary, … spowoduje to wyparowanie chrześcijaństwa w Niemczech. Widzimy, jak miliony opuszczają tam Kościół, jak również dechrystianizację pozostałych katolików…”
Szanowni biskupi Włoch, Hiszpanii, Francji i innych krajów europejskich, to, że chrześcijaństwo wyparuje, dotyczy również waszych narodów, jeśli nie będziecie pokutować i jeśli w tym historycznym okresie wy, jako biskupi, nie przeciwstawicie się obecnym dogmatycznym i moralnym herezjom. Ta niemiecka Droga synodalna jest precedensem dla całej kościelnej Drogi synodalnej. Kardynał Müller wskazuje na zgubny owoc i dalej mówi: „Cały ten program niemiecko–katolickiej eklezjologii jest błędny i samobójczy”.
Czy uświadamiacie sobie słowa „błędny i samobójczy”?
Kardynał Müller reagował i na kontynentalne synodalne spotkanie w Pradze: „Kontynentalną fazę synodu w Pradze – tak jak oczekiwano – wykorzystali protagoniści niemieckiego alternatywnego katolicyzmu”.
Uczestniczył w nim także główny propagator niemieckiej Drogi synodalnej bp Bätzing. Na spotkaniu europejskim w Pradze milczeniem został zatwierdzony absurdalny belgijski dokument. Ten 20 września 2022 r. zatwierdził ceremonię błogosławieństwa małżeństw gejów, lesbijek i „queer”–par. Cytat z dokumentu: „Boże Ojcze… spraw, aby ich wzajemne małżeństwo (dwóch sodomitów, lesbijek, queerów; ale raczej chyba napisali: „związek”? md) było mocne i wierne… Niech wspólna miłość przyniesie im radość i służbę naszej (kościelnej) wspólnocie”.
Biskup Bonn chwalił się, że na ten krok otrzymali rekomendację z Watykanu. Nieważny papież podczas wizyty ad limina w listopadzie 2022 roku powiedział im: „Kontynuujcie z mądrością i jednomyślnie”. A Bonny dodał: „To zawsze staramy się czynić”.
Szanowni biskupi, czy wiecie, czym są „queer” pary? Wyobraźcie sobie, że do katedry w Pradze jakaś osoba przywiedzie kozę i poprosi arcybiskupa Graubnera, aby udzielił ich queer-owej parze małżeńskiego błogosławieństwa. Za chwilę ktoś inny przyprowadzi na smyczy świnię lub osła. W belgijskiej ceremonii błogosławieństwa i dla queer par jest kościelnie zatwierdzona modlitwa, która po spotkaniu w Watykanie oczywiście zostanie ogłoszona jako obowiązująca w całym post-synodalnym kościele. Więc jeśli koza zabeczy, małżeństwo jest zapieczętowane. Jeśli świnia zachrząka, małżeństwo jest potwierdzone. Jeśli osioł zaryczy, pseudo-świętość jest przypieczętowana. Kiedy w niedzielę te queerowe pary będą uczestniczyć np. w praskiej katedrze w kościelnej wspólnocie, chociaż będzie to radość, jak mówi dokument, ale połączona z niezwykłym aromatycznym zapachem.
Realizacja dziś dokumentu Episkopatu Belgii, który popiera Episkopat Niemiec, jest utratą rozumu, utratą sumienia i zdradą Boga i Jego przykazań.
Jaki był sens tych wszystkich kontynentalnych spotkań? Podstępnie zalegalizować w Kościele najokrutniejszą formę niemoralności, która jest sprzeczna z samą istotą Kościoła. Pismo Święte ostrzega przed tym karą doczesnego, ale i wiecznego ognia (2 Piotra 2,6; Judy 7). Jest to propagowany bunt przeciwko Bogu, zamaskowany religijnymi frazesami i pozytywnymi koncepcjami. Kardynał Müller o biskupach, którzy promują tę niemoralność powiedział: „Nie są już wiernymi sługami słowa Bożego, są raczej przedstawicielami transhumanistycznego lobby”.
Dlatego sprowadzili na siebie Bożą anatemę zgodnie z Ga 1:8-9 i kościelną ekskomunikę latae sententiae. Fakt, że te osoby nie respektują swojego wykluczenia, nie zmienia rzeczywistości anatemy.
Podstępny synodalny system stara się nadużyć konferencji biskupów do samozniszczenia Kościoła. Wystarczy, żeby przewodniczący konkretnego episkopatu miał jeszcze jednego zwolennika synodalnego samobójstwa, a obaj są w stanie bezczelnie i cynicznie wypowiadać się w imieniu wszystkich biskupów. Z powodu tych dwóch zdrajców Chrystusa cały naród upada. Jeśli jakiś biskup im się przeciwstawi, będą mu grozić karą za nieposłuszeństwo wobec „Ojca Świętego”.
Dziś eksplodowała herezja papalatrii. Czczenie świętych nazywa się dulia, Czczenie Matki Bożej hyperdulia, a czczenie Boga –latria. Czczenie papieża bardziej niż Boga, a nawet przeciwko Bogu, jest herezją papalatrii.
Kościół Katolicki ceni dar papiestwa, ponieważ został dany w celu ochrony wiary i moralności oraz dla walki z herezjami. Ale papalatria służy do legalizacji i promowania herezji i niemoralności. Chodzi o degradację papiestwa, która prowadzi do jego samozniszczenia. Jednocześnie staje się także narzędziem masowego samozniszczenia katolicyzmu.
W Watykanie na o9gólno-światowym synodalnym spotkaniu 4 października 2023 r. mają zostać kościelnie zalegalizowane niemoralności LGBTQ. Projekt pilotażowy niemieckiej i belgijskiej konferencji ma objąć cały Kościół. Do jego realizacji na danym terytorium mają służyć Konferencje Episkopatów.
Szanowni biskupi Europy, zjednoczcie się przynajmniej dwa lub trzy i osobiście prowadźcie pracę informacyjną z tymi biskupami, którzy jeszcze nie ulegli duchowi trans-humanistycznego lobby. Niech waszym celem będzie to, aby wasza konferencja biskupów nie podpisała wyroku śmierci na wasz naród. Jeśli będziecie pasywni, poniesiecie bardzo ciężką odpowiedzialność przed Bożym sądem.
Szanowni biskupi Europy, uświadomcie sobie straszną rzeczywistość! Albo staniecie się teraz obrońcami wiary w Europie, albo jej grabarzami! W tej sytuacji żaden biskup nie może być neutralny!
Dla wszystkich jest teraz jasne, że ci, którzy brali udział w Praskim spotkaniu synodalnej drogi, ściągnęli na siebie wykluczenie z Mistycznego Ciała Chrystusa, Kościoła. Jednocześnie na wszystkich takich spada kara ekskomuniki z widzialnej struktury Kościoła. Dotyczy to również uczestników innych spotkań kontynentalnych; fakt, że tego nie respektują – to inna sprawa. Trzeba jednak znać tę duchową rzeczywistość i liczyć się z nią.
Kardynał Müller skomentował przemówienie Bätzinga w Pradze z 8 lutego 2023 roku i dosłownie mówi, że Bätzing przedstawił przerażającą analizę. Wyrzekł się katolickiej wiary i przyjął inną wiarę – pseudowiarę, i innego Chrystusa – antychrysta. Bätzing swoją apostazję upublicznił mówiąc: „To nie jest moja wiara, to nie jest mój Chrystus, to nawet nie jest obraz mojego kościoła.” Kardynał Müller dodał: „«znaczne napięcie», którego dostrzega biskup Bätzing, … jest spowodowane przez heretycki sprzeciw wobec katolickiej nauki wiary”.
Tak więc bp Bätzing z jego stanowiskiem wobec nowego obrazu Kościoła z pseudo-małżeństwami powinien był zostać na praskim zgromadzeniu wygwizdany. On natomiast stał się jego gwiazdą. To jest znak jaki duch stał za tym całym europejskim kontynentalnym spotkaniem. Był to ten sam duch herezji i moralnego zepsucia, którego propaguje ten arcy-heretyk Bätzing. 22 maja 2023 r. Bätzing powiedział: „Droga synodalna idzie do przodu, nie mam wrażenia, że Watykan nas blokuje”.
Szanowni biskupi Europy, to, co tu przedstawiamy, nie jest żartem ani przesadnym potępieniem. To jest rzeczywistość, do której zostaliście postawieni. Uświadomcie sobie, że każdy biskup jest kompetentny do odrzucenia Drogi synodalnej, która jest sprzeczna w swej istocie z podstawowymi prawdami katolickiego nauczania. Jest bardzo konieczne, abyście dążyli do tego, aby wasza konferencja biskupów nie była narzędziem propagowania duchowego samobójstwa. Dlatego jak najszybciej stwórzcie wzajemną jedność w opozycji synodalnej LGBTQ drogi. Staniecie się w ten sposób narzędziem ratowania Kościoła w swoim narodzie. Módlcie się, zachęcajcie się nawzajem, bądźcie zjednoczeni, działajcie mądrze i odważnie. Bóg powierzył wam władzę w tym trudnym czasie nie dlatego, abyście nadużywali jej do buntu przeciwko Niemu, ale wręcz przeciwnie, abyście pozostali wierny Jego nauce oraz Jego prawom i przykazaniom. Nagrodą za waszą wierność będzie wasze wieczne zbawienie. W przeciwnym razie jego strata.
Co czynić, gdy osoba o orientacji Q doprowadzi do kościoła np. kozę, świnię, psa czy osła i będę prosić o małżeńskie błogosławieństwo. Synodalna droga LGBTQ.
Święto Zesłania Ducha Świętego w tym roku wypada w niedzielę 28 maja. Po nim następuje oktawa. W niedzielę 4 czerwca Zesłanie Ducha Świętego będą obchodzić chrze4ścijanie z Rosji i Ukrainy.
Pan pokazał prorokowi Ezechielowi (Ez 37:1-9) stan izraelskiego narodu w dolinie pełnej suchych kości. Ten obraz dzisiaj w pełni odnosi się do nowotestamentowego Izraela, czyli do Kościoła. Z wnętrza Kościoła został wygnany Duch Święty i zastąpiony duchem świata, a dziś także synodalnym duchem LGBTQ, czyli duchem śmierci, który zmienił Kościół w duchowy cmentarz pełen porozrzucanych suchych kości. Dogmaty Kościoła zostały rozproszone, przykazania Boże rozrzucone, prawa Boże przewrócone, kamienie milowe wyrwane i przesunięte. Aby dziś wszystko wróciło do pierwotnego stanu, konieczna jest już walka o przywrócenie prawowierności.
Pan nakazał: Prorokuj, synu człowieczy! „A gdym prorokował, oto powstał szum i trzask, i kości jedna po drugiej zbliżały się do siebie” (w. 7) Z duchowym przebudzeniem wiąże się pewien ruch, szum, nawet trzask. To spowodowało to, że każda kość szukała tych swoich, aż stały się szkieletami.
Jak dalej działało prorocze słowo? „I patrzyłem, a oto powróciły ścięgna i wyrosło ciało, a skóra pokryła je z wierzchu, ale jeszcze nie było w nich ducha” (w. 8). Ścięgna wyrażają duchową siłę wewnętrznej modlitwy, która prowadzi do relacji ze Zbawicielem. Rezultatem takiej modlitwy jest głęboka osobista skrucha.
Mięśnie, które są połączone ze ścięgnami, wyrażają moc Bożego słowa i nauki apostolskiej (Dzieje Apostolskie 2:42). Skóra pokrywa organizm i stanowi jego niezbędną ochronę. Skóra reprezentuje braterską wspólnotę, w której i przez którą działa żywy Chrystus.
Chociaż organizm był już odnowiony, duchowej siły, Bożej mocy, która postawiłaby go na nogi, w nim jeszcze nie było. Jakie było i jest rozwiązanie? Pan powiedział: „Prorokuj do ducha, prorokuj, o synu człowieczy, i mów do ducha: Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i tchnij na tych pobitych, aby ożyli!” (w. 9)
Co zrobił prorok? Posłuchał Bożego słowa. Prorokował tak, jak mu było powiedziano, niczego, zgodnie ze swoją logiką lub uczuciami nie dodał ani nie ubrał. W posłuszeństwie wiary nie zwątpił we wszechmoc Bożą i powiedział: „Tak powiada Pan Bóg: Z czterech wiatrów przybądź, duchu, i tchnij na tych pobitych, aby ożyli!” Co było dalej? „Wtedy prorokowałem tak, jak mi nakazał, i duch wstąpił w nich, a ożyli i stanęli na nogach – wojsko bardzo, bardzo wielkie”.
30 marca 2023 roku zakończyła się tzw. kontynentalna faza Synodalnej drogi LGBTQ-. Synodalna droga ma przejść do ogólnoświatowej fazy poprzez spotkanie w Watykanie 30 września 2023 r. Jest to światowe samobójstwo Kościoła. Pozostali prawowierni biskupi, jeśli nie przejdą wymaganej konwersji na witających osoby LGBTQ, będą stopniowo zwalniani. Na ich miejsce przyjdą lojalni lub entuzjastyczni zwolennicy nieskruszonych sodomitów.
Przewodniczący konferencji episkopatów lub ich zastępcy obowiązkowo uczestniczyli w kontynentalnych fazach Drogi synodalnej. Ich zadaniem jest teraz realizacja samobójczego programu we własnych krajowych konferencjach biskupich. Niemiecka i belgijska Synodalna LGBTQ-droga stanie się precedensem dla całego synodalnego Kościoła. To doprowadzi do przekształcenia Kościoła katolickiego w kościół antychrysta.
Drogę synodalną kardynał Müller nazwał „religijnie niekompetentną i kościelno prawnie nielegalną”. Stwierdził, że „jest w oczywistej (rażącej) sprzeczności z doktryną o naturze i powszechnej misji Kościoła Chrystusowego”. Pomimo to bp Betzing suwerennie, 22 maja 2023 r. oświadczył w środkach masowego przekazu: „Droga synodalna idzie do przodu, nie mam wrażenia, żeby Watykan nas blokował”.
Dokument Episkopatu Belgii z 20 września 2022 r. zawiera instrukcje dotyczące Liturgii z obrzędem błogosławieństwa homoseksualnych, lesbijskich i „queer” par. Niemieccy i belgijscy biskupi ale nie wyjaśnili, co czynić, gdy jakaś osoba o orientacji Q doprowadzi do kościoła np. kozę, świnię, psa czy osła i będę prosić o małżeńskie błogosławieństwo.
Cytat z dokumentu: „Boże Ojcze… spraw, aby ich wzajemne małżeństwo (dwóch sodomitów, lesbijek, queerów) było mocne i wierne… Niech wspólna miłość przyniesie im radość i służbę naszej (kościelnej) wspólnocie”.
Słowa „spraw, aby ich wzajemne małżeństwo było mocne i wierne” oznaczają, że już nigdy nie muszą pokutować za śmiertelny grzech. Tym stwierdzeniem biskupi wysyłają ich do piekła. Prosić Boga Ojca o popełnienie tej zbrodni przeciwko sobie, Jego prawu i zbawieniu dusz jest naprawdę najwyższym bluźnierstwem, diaboliczną manipulacją, szaleństwem i głupotą.
Mieszkańcy Sodomy, na których spadł ogień i siarka, popełniali ten grzech, ale obecni biskupi, apostołowie sodomii, ten grzech legalizują i czynią z niego sakrament. Apostoł Paweł nazywa takich fałszywych apostołów sługami anioła światłości, czyli szatana (por. 2 Kor 11,13-15). Apostoł Jan mówi o nich: „..zwą samych siebie apostołami, a nimi nie są, i żeś ich znalazł kłamcami (Ap 2:2), zgromadzeniem (synagogą) szatana” (Ap 2:9).
Kard. Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary o takich biskupach powiedział: „Wielu biskupów, wbrew charakterowi swojego urzędu, zaprzecza autodestrukcyjnej mocy grzechu i temu, że grzech oddala od Boga… Przedstawiają Kościół jako zmienny. Tacy nie zrozumieli tajemnicy odkupienia od grzechu i zawiedli w swoim powołaniu jako następcy apostołów”.
Mons. Bonny po wizycie belgijskiego Episkopatu ad limina w Watykanie po opublikowaniu dokumentu, powiedział: „Dla papieża ważne były dwie rzeczy: byśmy kontynuowali z mądrością ( z mądrością – to zawsze staramy się czynić [śmiech]) – a także byśmy pozostali razem. Dwukrotnie zapytał: „Czy wszyscy jesteście jednomyślni? Róbcie to w jedności!”
Belgijscy biskupi otrzymali jasne polecenie: „Róbcie to w jedności!” Co powinni robić w jedności? Tak zwane kościelne błogosławić sodomickie, lesbijskie i „queer” pary. Belgijski model następnie za pół roku lub później zostanie ogłoszony jako dyrektywa kościelna dla całego Kościoła. Biskup, który się temu sprzeciwi, nie może już być biskupem. Proces samobójstwa trwa i zostanie dokończony przez jednolite nadużywanie biskupiej i papieskiej władzy. To największa zbrodnia nadużycia władzy kościelnej w historii. Celem jest samozniszczenie Kościoła i masowy bunt przeciwko Bogu.
Co oznacza dyrektywa „kontynuować z mądrością” we wprowadzeniu tak zwanego błogosławieństwa sodomitów? Oznacza to mistrzowskie, czyli diabelskie, nadużycie władzy biskupiej w celu zmiany myślenia katolików. Celem jest zaakceptowanie synodalnej satanizacji Kościoła jako nowej, lepszej katolickiej nauki. Jej obowiązywanie gwarantuje autorytet samego Ojca Świętego, któremu katolik jest zobowiązany bezwzględnym posłuszeństwem. W obecnej sytuacji jest to herezja papalatrii. Jest to nadużycie władzy papieskiej w celu popełnienia największych zbrodni przeciwko Bogu i Kościołowi. Pytamy się: kogo w tej sytuacji należy bardziej słuchać – Boga i Jego praw czy herezji oraz grupy osób okupujących najwyższe stanowiska w Kościele?
===========================
Słowo końcowe:
Szanowni biskupi Afryki i Ameryki, weźcie przykład z celowej działalności sodomskich biskupów. Oni się niczego nie boją, ryzykują wszystko. Aby osiągnąć satanizację Kościoła, są gotowi nawet zaprzedać duszę diabłu.
Wy, którzy macie dążyć do celu odnowienia Kościoła i zdobycia wiecznego nieba, pracujcie z równą, jeśli nie z większą odwagą, mądrością i jednością. Zróbcie dwa kroki:
1) Wypracujcie dokument zawierający wskazówki dotyczące duchowej odnowy wiary i moralności w waszej diecezji.
2) Oddzielcie się od samobójczej synodalnej LGBTQ-drogi. Jeśli na czas nie oddzielicie się, zostanie wam narzucona i staniecie się Judaszami i witającymi LGBTQ .
Ten czas, począwszy od Święta Zesłania Ducha Świętego, jest niezwykle historyczny! Musicie działać! Musicie w swoim narodzie zjednoczyć się jako cała Konferencja Episkopatu oraz radykalnie i publicznie oddzielić się od Drogi synodalnej. Jako biskupi macie do tego kompetencje, a ponadto jest to wasza duszpasterska odpowiedzialność przed Bogiem i Kościołem.
Działajcie mądrze i jednomyślnie, czyli w posłuszeństwie Duchowi Świętemu jako Chrystusowi apostołowie i prorocy. Wtedy, dzięki waszemu posłuszeństwu wiary, nastąpi zmartwychwstanie suchych kości. W waszej diecezji, a potem w całym Kościele, powstanie niezliczone wojskoBożych wojowników.
Kościół katolicki w Polsce staje się coraz bardziej synodalny. Synodalny, to znaczy „zjednoczony w różnorodności”. Co to oznacza w praktyce? Dominikanina, który razem z kalwinem i luteranką błogosławi społeczność LGBTQ+ znad tęczowej flagi. A zamiast spotkać się z reprymendą – otrzymuje liczne głosy wsparcia.
Już za kilka dni czerwiec – miesiąc poświęcony kultowi Najświętszego Serca Pana Jezusa, miesiąc, w którym szczególnie czcimy Eucharystię, pobożnie uczestnicząc w procesjach Bożego Ciała.
W świecie rewolucyjnym czerwiec jest jednak czymś zgoła przeciwnym: czasem wyuzdania i promocji niemoralności. Organizuje się tęczowe parady, które głoszą chorobliwą pożądliwość oraz fałszywą antropologię (istnienie „wielu płci”).
Jednak już 17 maja środowiska rewolucyjne obchodzą tak zwany Międzynarodowy Dzień Przeciwko Homofobii, Transfobii i Bifobii. Dotyczy to również Polski, gdzie w tę akcję włączają się różnorodne struktury tzw. „chrześcijańskie”.
W tym roku głównym tego rodzaju wydarzeniem było ekumeniczne nabożeństwo LGBT odprawione w „kościele” ewangelicko-reformowanym (kalwińskim) w Warszawie. Obok kalwińskiego pastora Michała Jabłońskiego rolę protagonistów odegrali w nim jeszcze luterańska pastorka Halina Radacz oraz o. Maciej Biskup, dominikanin, przeor klasztoru w Łodzi.
O szczegółach nabożeństwa pisaliśmy już wcześniej. Po publikacji portalu PCh24.pl na temat udziału o. Macieja Biskupa w wydarzeniu otrzymaliśmy wyjaśnienia od polskiej prowincji dominikanów, zgodnie z którymi o. Biskup uczestniczył w nabożeństwie ekumenicznym „z własnej inicjatywy”.
Pomimo upływu dni nie ma jednak żadnego komunikatu krytycznego ze strony dominikanów względem o. Macieja Biskupa. Mnożą się za to głosy wsparcia.
Na łamach portalu „Więź.pl” ukazało się krótkie oświadczenie w sprawie „solidarności z osobami LGBTQ+”. Jego sygnatariusze postanowili przeprosić za „język nienawiści, który często sączy się z wielu ambon, i za wykluczenie, którego doznają w naszym, rzymskokatolickim Kościele, który powinien być domem dla wszystkich”. Podziękowali też o. Maciejowi Biskupowi „za udział w tym nabożeństwie, podczas którego reprezentował wielu i wiele z nas, którym bliska jest idea tolerancji i szacunku dla wszystkich niezależnie od orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”. Oświadczenie zostało podpisane przez około sto osób, w tym przez szereg duchownych, w tym trzech dominikanów. Są to: o. Tomasz Biłka OP, ks. Maciej Cyran, o. Paweł Gużyński OP, ks. Roman Jagiełło, o. Wojciech Jędrzejewski OP, ks. Dariusz Kaczor, ks. Maciej Kubiak, ks. Krzysztof Niedałtowski, ks. Andrzej Perzyński, o. Jacek Prusak SJ, s. Barbara Radzimińska, ks. Andrzej Szostek MIC, ks. Alfred Wierzbicki, ks. Jacek Zdrojewski.
Portal „Więź.pl” opublikował też ekscerpt z wystąpienia o. Macieja Biskupa. Całość jego przemowy wygłoszonej znad stołu ołtarzowego, na którym zawieszono tęczową flagę i ustawiono na niej Pismo Święte, można obejrzeć na youtube.
W ponad 16-minutowym przemówieniu o. Maciej Biskup ani słowem nie wspomniał o nieuporządkowaniu moralnym skłonności homoseksualnych; nie zająknął się na temat grzeszności pozamałżeńskich stosunków intymnych; nie wspomniał o katolickiej i naturalnej antropologii (dwie płcie). Zamiast tego umacniał słuchaczy w ich własnych wyborach życiowych. Mówił krytycznie o chrześcijanach, którzy „oskarżają, wykluczają, są oszczercami” oraz chcą – uwaga – być „strażnikami pewnego projektu życia wobec drugiego człowieka”, mówiąc im, jacy mają być „w społeczeństwie, w rodzinie, w Kościele”, będąc powodowani „lękową moralnością”. Przywoływał powstanie w gettcie warszawskim, mówiąc o murze niechęci i wrogości.
„Osoby LGBT+ mają w sobie potencjał człowieczeństwa, którym można kimś się zaopiekować, o kogoś się można zatroszczyć, przy kimś być na dobre i na złe, że przyjmowanie oznacza tę wrażliwość, która jest związana także z taką a nie inną orientacją seksualną” – mówił o. Maciej Biskup.
Nie ma wątpliwości, że dominikanin sugerował w ten sposób akceptację dla związków homoseksualnych. Jak to możliwe? W czyim imieniu się wypowiadał? Jest przecież przeorem klasztoru dominikańskiego; był ubrany w szaty liturgiczne; cytował Pismo Święte; powoływał się Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego.
Czy tak ma wyglądać nowe polskie „synodalne” duszpasterstwo?
Przeglądałem dziś aktualną prasę katolicką. W kilku tytułach znalazłem obszerne relacje z prac niemieckiej Drogi Synodalnej, utrzymane w tonie albo otwarcie pochwalnym, albo po prostu afirmatywnym. W innych tygodnikach biskupi mówią o synodalności, zapraszając do „odważnej podróży” naprzód. W lutym tego roku na spotkaniu biskupów i świeckich z całej Europy w Pradze ustalono, że Kościół na naszym kontynencie będzie oparty o zasadę „jedności w różnorodności”.
Coraz więcej wskazuje na to, że taki program ma dotyczyć nie tylko różnic w poszczególnych krajach, ale również różnic między diecezjami czy nawet parafiami.
Tęczowe ekumeniczne celebracje? Oto jest synodalna „jedność w różnorodności” w praktyce.
Wyrażenie “obraz jest wart tysiąca słów” oznacza, że wiele złożonych idei można przekazać za pomocą jednego obrazu. Być może można powiedzieć, że film z dźwiękiem, dialogiem i animacjami jest wart miliona słów.
Byłoby to szczególnie prawdziwe w przypadku filmu 83′ wydanego niedawno przez Disneya – giganta przemysłu rozrywkowego i propagandystę ruchu homoseksualnego.
W filmie z 5 kwietnia 2023 roku papież Franciszek odwiedza w sposób przyjazny dziesięciu hiszpańskojęzycznych młodzieńców.
Rzeczywiście, wideo i audio tego dokumentu syntetyzuje wszystko, co papież Franciszek powiedział i napisał o swoim “Kościele synodalnym”. Film nosi tytuł “Amén. Francisco Responde.” [“Papież odpowiada”].2 Jak zobaczymy, film mógłby być zatytułowany bardziej trafnie i synodalnie: “Amen: Franciszek słucha i zgadza się”.
“Przede wszystkim obraz synodalności”
Według papieża Franciszka nowy “Kościół synodalny” to odwrócona piramida, w której władza znajduje się na dole, a nie na górze. Jest to Kościół, który nie naucza, ale słucha tego, co “Duch” mówi do jego oddolnych członków.3
Nowy film Disneya jest żywym przykładem tego “Kościoła synodalnego”. Papież uczy się od młodzieży. Po wysłuchaniu młodych ludzi broniących aborcji, pornografii, biseksualizmu i tak dalej, powiedział: “Wiele się od was nauczyłem, dziękuję za dobro, które uczyniliście “4.
Ks. Máximo Jurcinovic, dyrektor Biura Komunikacji Konferencji Episkopatu Argentyny, komentuje: “Duch Święty natchnął Ojca Świętego, aby wszystko, co zostało powiedziane i co miało znaczyć o synodalności, miało swój obraz. Obraz, który rozwiewa wątpliwości i pokazuje nam drogę do zrozumienia [synodalności]”. Dokument Disneya, zatytułowany ‘Amen. Papież odpowiada’ jest przede wszystkim obrazem synodalności “5.
Młodzież wybrana „przypadkiem”
W atmosferze koleżeństwa i odprężenia papież Franciszek nawiązuje przyjacielską rozmowę z dziesięcioma młodymi mężczyznami i kobietami w wieku od 20 do 25 lat, ubranymi w większości w wulgarne szorty. Dwie młode kobiety mają gołe pośladki. Jedna ma prawie odsłonięte piersi. Siedzą bez opanowania, jedna młoda kobieta na stole, inne na podłodze. Często zwracają się do papieża hiszpańską formą traktowania między równymi, “tu”.
Papież dał producentom wideo, Hiszpanom Jordi Évole i Màriusowi Sánchezowi, całkowitą swobodę w wyborze uczestników, więc „ręcznie” wybrali dziesięcioro młodych ludzi. Gdy producenci pokazali mu gotowy produkt, Franciszek zatwierdził go bez nakazu usunięcia zawartych w nim obscenicznych scen.
“Według Évole’a i Sáncheza, papież Franciszek nie wyznaczył żadnych granic, jeśli chodzi o filmowanie tego spotkania, chociaż półżartem poprosił, aby był tam przynajmniej jeden katolik; nie ocenzurował też niczego, gdy pokazano mu końcowy montaż “6.
Uczestnikami byli hiszpańskojęzyczni młodzi ludzie z różnych krajów. Młoda Hiszpanka nazywa siebie “no binary” i pojawia się całując inną kobietę.
Inna to peruwiańska była zakonnica, która obecnie jest lesbijką niewierzącą. Młoda Kolumbijka wyjaśnia, że utrzymuje się z pornografii, obnażając się dla klientów internetu i mediów społecznościowych. Argentynka mówi, że jest katoliczką, katechetką, a jednocześnie “dumną aktywistką proaborcyjną”. Ekwadorka to była katoliczka, która obecnie jest protestantką. Tylko jedna młoda Hiszpanka nazywa siebie pełnoprawną katoliczką i broni doktryny i moralności Kościoła. Jeden z młodych mężczyzn jest muzułmańskim emigrantem z Senegalu, inni nazywają się niewierzącymi lub zdezorientowanymi. Inny twierdzi, że był molestowany w szkole katolickiej.
“Ten dokument nie jest odpowiedni dla wszystkich widzów”.
Podtytuł pochodzi z ostrzeżenia Kelsey Wicks w artykule na katolickiej stronie ACI Prensa. Wyjaśnia ona:
“Udział w dokumencie Alejandry, młodej Kolumbijki, która mówi, że tworzy treści pornograficzne i rozpowszechnia je w internecie i mediach społecznościowych, otwiera drogę do szczegółowych opisów masturbacji i seksualności. Dokument przeplata dialog między młodymi ludźmi i papieżem z niektórymi obrazami tych młodych ludzi w ich miejscach pochodzenia. Obejmują one scenę łóżkową [dwóch kobiet] (bez wyraźnych aktów seksualnych) oraz pocałunek [z języczkiem] między parami kobiet “9.
Jak stwierdzono, papież Franciszek widział i zatwierdził wideo, nawet z takimi scenami niemoralności.
“Katecheza o seksie jest wciąż w pieluchach”.
Wielowiekowa doktryna moralna Kościoła przestaje mieć znaczenie w nowym “Kościele synodalnym”. Trwają prace nad inną moralnością, która – zdaniem papieża Franciszka – “jest jeszcze w pieluchach”.
Po wysłuchaniu opisu przez młodą kobietę produkującą pornografię – i jak to robi, następuje dyskusja o masturbacji, w której hiszpańska katoliczka jako jedyna z młodzieży przyjmuje prawidłową pozycję.
Franciszek podsumowuje, że “katecheza o seksie jest jeszcze w pieluchach. Myślę, że my, chrześcijanie, nie zawsze mieliśmy dojrzałą katechezę o seksie “10.
W takich słowach widać pogardę dla wielkich moralistów, Ojców i Doktorów Kościoła, na przykład św. Tomasza z Akwinu i św. Alfonsa Liguori, oraz Magisterium, które od wieków formułuje i naucza moralności opartej na Piśmie Świętym i prawie naturalnym.
=======================
“Bóg nikogo nie odrzuca; Bóg jest Ojcem”
Podczas rozmowy kobieta “nie binarna” mówi papieżowi: “Chciałam zapytać, czy widzę w Kościele miejsce dla osób trans i no binary lub kolektywu LGTB “11.
Jak już wcześniej, papież Franciszek odpowiada, że wszyscy są dziećmi Boga, który dlatego nigdy ich nie odrzuca: “Ogólnie rzecz biorąc, każdy człowiek jest dzieckiem Boga, każda osoba. Bóg nikogo nie odrzuca, Bóg jest Ojcem, a ja nie mam prawa wyrzucić nikogo z Kościoła; co więcej, Kościół musi zawsze przyjmować; nie może zamknąć drzwi przed nikim. “12
Młoda kobieta nalega, że są “księża, którzy promują nienawiść i używają Biblii do wspierania mowy nienawiści i czytają je wam jak ewangelię, aby powiedzieć: nie, nie wykluczam was, Biblia tak mówi, nie ja. “13
W swojej odpowiedzi papież ostro krytykuje tych wierzących księży, nazywając ich “infiltratorami”: “Mam dość mówienia, że to nie jest przesłanie Jezusa. Ci ludzie są infiltratorami. Są infiltratorami, którzy wykorzystują Kościół dla swoich osobistych pasji i ciasnoty; jest to jedna z korupcji Kościoła. Te ideologie nie są prawdziwe”. 14
Podążając za freudowską psychoanalizą, papież Franciszek uważa takich wiernych księży za neurotyków: “W końcu wszyscy ci ludzie mają wewnętrzny dramat, dramat wielkiej wewnętrznej niespójności, że żyją po to, aby potępiać innych, bo nie umieją prosić o przebaczenie za własne winy. Nie. Ogólnie rzecz biorąc, jeden z tych typów potępiających jest niespójny, ma coś w środku. Następnie uwalnia się potępiając innych, kiedy musiałby dostosować swój umysł i spojrzeć na swoją winę.”
“Odejdźcie ode Mnie wy, którzy czynicie nieprawość”
Stwierdzenie, że wszyscy są dziećmi Bożymi i że On, jako ich Ojciec, nikogo nie odrzuca, stoi w sprzeczności z prawdziwym ojcostwem, które karze złe dziecko, bo “[w]ktokolwiek oszczędza rózgę, nienawidzi swoich dzieci, ale ten, kto kocha swoje dzieci, pilnie je karci.” (Prov. 13:24).
Ponadto nie bierze pod uwagę dwóch sensów, w jakich Bóg może być nazywany Ojcem, jak wyjaśnia Katechizm Soboru Trydenckiego: Jako Stwórca, Bóg może być nazwany Ojcem wszystkich przez analogię do ojców ziemskich. W bardziej właściwym znaczeniu Bóg jest jednak Ojcem tych, którzy “prowadzeni przez Ducha Bożego” stają się Jego przybranymi dziećmi z łaski i dziedzicami Boga razem z Chrystusem16.
Św. Paweł mówi: “Bo kto jest prowadzony przez Ducha Bożego, ten jest synem Bożym. Otrzymaliście bowiem … [ducha przybrania za synów, przez którego wołamy: Abba (Ojcze). . . . A jeśli synowie, to i dziedzice; dziedzice rzeczywiście Boga, a współdziedzice Chrystusa: a jednak tak jest, jeśli cierpimy z nim, abyśmy też z nim byli uwielbieni” (Rz. 8:14-15, 17).
Dlatego ci, którzy gardząc przykazaniami, nie żyją jako przybrane dzieci Boże, na Sądzie Ostatecznym mogą usłyszeć od naszego Pana te straszne słowa: “Nigdy cię nie znałem: odejdź ode mnie, ty, który czynisz nieprawość” (Mat. 7:23).
Papież Franciszek i aborcja: “Bądźcie miłosierni”
W całej rozmowie z młodymi ludźmi, którzy nalegali na obronę grzesznych czynów, sytuacji i zachowań, takich jak pornografia, aborcja i masturbacja, papież Franciszek – choć nie zgadza się z nimi – używa jedynie niereligijnych argumentów. Nigdy nie wspomina o grzechu, obrazie Boga, ani o wiecznym przeznaczeniu – niebie czy piekle.
Jedna z młodych kobiet, która nazywa się katolicką katechetką i aktywistką aborcyjną, po żarliwej obronie aborcji daje papieżowi szalik z napisem “Aborcja: wolna, bezpieczna i bez kosztów”. Jego frędzle mają tęczowe kolory ruchu homoseksualnego. Papież przyjął prezent z uśmiechem, całując Milagros w policzek.
Papież Franciszek wypowiada się przeciwko aborcji tylko w kategoriach naturalnych i nalega, aby księża nie byli surowi wobec kobiet, które dokonały aborcji: “Zawsze mówię księżom, że kiedy osoba przychodzi do mnie w takiej sytuacji, z ciężarem sumienia, ponieważ piętno, jakie aborcja pozostawia na kobiecie, jest ciężkie, proszę nie zadawać zbyt wielu pytań i być miłosiernym, tak jak Jezus, który przyjmuje każdego po fakcie. Bez względu na to, jak bardzo jesteś grzeszny i jak bardzo świat cię porzuca, Pan nigdy cię nie porzuca. “1.
Migranci są niewolnikami
Tego miłosierdzia, o które papież Franciszek prosi dla tych, którzy szukają aborcji, brakuje w jego analizie nielegalnej imigracji. Zajmując się tym tematem, nie dokonał koniecznego rozróżnienia między prawem do emigracji a prawem ustanowionych państw do regulowania imigracji na swoje terytorium w celu obrony wspólnego dobra swoich obywateli i samych imigrantów.
Odpowiadając imigrantowi z Senegalu, który mówi, że jest wyzyskiwany, Franciszek komentuje: “za tym stoi sumienie wyzysku i wykorzystania; nie witam cię jako brata; wykorzystuję cię, nie; i jest to sumienie wyzysku. To znaczy, że ostatecznie stoi za tym duch niewolnictwa. Nie, migrant jest uważany za niewolnika. Innymi słowy, za niedojrzałą polityką migracyjną zawsze stoi kolonializm. “19
Na uczestników Europejskiego kontynentalnego spotkania w Pradze była ogłoszona Boża anatema. Ona spadła i spada na wszystkich uczestników innych kontynentalnych spotkań. Te spotkania w wielu miejscach nadal się odbywają. Ukończone zostały 31 marca 2023 roku.
Dla Ameryki Północnej, tj. Stanów Zjednoczonych i Kanady, zgromadzenie zakończyło się 17 lutego 2023 r. w Orlando na Florydzie. Wzięli w nim udział delegaci z 268 diecezji. Finałowe spotkanie poprzedziło 10 wirtualnych sesji.
W Ameryce Południowej te zgromadzenia odbyły się od 13 do 17 lutego w San Salvador, od 20 do 24 lutego w Santo Domingo, od 27 lutego do 3 marca w Quito i od 6 do 10 marca w Brasílii. Wspólne końcowe spotkanie ma się odbyć w Bogocie w dniach 17-20 marca 2023 r.
Dla Australii i Oceanii spotkanie kontynentalne odbyło się od 5 do 9 lutego na Fidżi, dla Europy od 5 do 12 lutego w Pradze, dla Bliskiego Wschodu od 12 do 18 lutego w Bejrucie, dla całej Azji od 23 do 27 lutego w Bangkoku. W Afryce odbywa się od 1 do 6 marca w Addis Abebie.
Kto jest inicjatorem tej ogólnoświatowej Drogi synodalnej? Pseudopapież Franciszek. Dziś już widzimy, że jego głównym programem jest dewastacja Kościoła, a nie jego odrodzenie. Jako główny środek samozniszczenia Kościoła wybrał legalizację sodomii.
Po raz pierwszy podstępnie zaaprobował sodomię na konferencji prasowej w samolocie z Rio de Janeiro w 2013 roku. Odnośnie homoseksualistów powiedział: „Kim ja jestem, by ich osądzać?”. Innymi słowy, Bergoglio już nie kwalifikuje czynnej sodomii jako grzechu ciężkiego.
W 2015 roku pseudopapież w Wielki Czwartek publicznie ucałował stopy transseksualisty. Tym gestem aprobował nie tylko sodomię, ale i transseksualizm. Ten dziś wiąże się z drastyczną interwencją prze-operowania płci. To brutalna zbrodnia przeciwko ludzkiej naturze.
Bergoglio we wszystkich swoich podróżach, a nawet wtedy, gdy przebywa w Watykanie, główną uwagę zwraca na homoseksualistów i transseksualistów. Zaprasza ich także na indywidualne długie wizyty w Watykanie.
W Argentynie, będąc jeszcze kardynałem, wpłynął na przywódców politycznych, aby przyjęli ustawę o związkach homoseksualnych.
W Irlandii (2018) pseudopapież nawoływał rodziców, aby nie przeszkadzali dzieciom w akceptowaniu homoseksualizmu i transseksualności, narzucanych im w szkołach i poprzez publiczną propagandę. W czasie jego powrotu z Irlandii został opublikowany list byłego nuncjusza USA Carla Marii Vigano. W nim otwarcie wskazał na istnienie homoseksualizmu w Kościele oraz na bulwersującą sprawę z kardynałem McCarrickiem, którego Bergoglio krył. Dlatego w liście wezwał Bergoglio do abdykacji.
W 2018 roku na Synodzie o młodzieży po raz pierwszy do dokumentów kościelnych został podstępnie wstawiony termin LGBT.
Pseudopapież w 2019 r na konferencji prasowej po drodze ze Światowych Dni Młodzieży w Panamie aprobował tzw. edukację seksualną w szkołach, promującą LGBTQ. Potem bezwstydnie rozmawiał w mediach o seksie bez rygoryzmu dla dzieci.
Kiedy biskupi w USA chcieli poważnie zająć się problemem nadużyć, Bergoglio im to uniemożliwił. Okłamał ich pod pretekstem, że sprawa rzekomo zostanie rozstrzygnięta w Rzymie na synodzie biskupów. Tam wręcz przeciwnie wprowadził tzw. duszpasterstwo, czyli towarzyszenie osobom homoseksualnym bez wymogu skruchy.
Latem 2019 roku odbyła się premiera filmu dokumentalnego „Francesco”, w którym pseudopapież już promował małżeństwa homoseksualne i adopcję dzieci przez nich.
W 2021 r. pseudopapież ogłasza tzw. Drogę synodalną, która rzekomo ma doprowadzić do odrodzenia Kościoła. W rzeczywistości kopie dla Kościoła grób. Przed rozpoczęciem tego synodalnego procesu on zainicjował Synod o Amazonii w celu zalegalizowania bałwochwalstwa. Następnie realizował to czynem, kiedy intronizował demona Pachamamę w Watykanie w 2019 roku. W 2022 roku pseudopapież w Kanadzie publicznie poświęcił się szatanowi i demonom pod przewodnictwem szamana. To cyniczna kpina ze wszystkich męczenników! Oni woleliby raczej poddać się okrutnym torturom i śmierci, niż popełnić taką zdradę jak Franciszek Bergoglio.
Dla każdego musi być jasne, że synodalna droga Bergoglio jest w rzeczywistości fałszywą drogą, która prowadzi nie do odnowy, ale do samozniszczenia Kościoła. Już w 2015 roku on przygotował dla niej dokument „Amoris laetitia”, w którym unieważnia obiektywnie obowiązujące moralne normy i za pomocą subiektywizmu propaguje legalizację grzechu. To nie jest droga Chrystusa, to jest droga antychrysta.
24 stycznia 2023 roku Bergoglio przemawiał do światowych mediów i stwierdził, że każdy biskup musi przejść konwersję, aby witać nieskruszone osoby LGBTQ w Kościele. Jednocześnie stwierdził, że homoseksualizm nie powinien być kryminalizowany. Oznacza to, że nie można już nazywać go tym, czym jest – ciężkim grzechem i obrzydliwością, po grecku atymia (por. Rz 1:26). W ten sposób pseudopapież walczy nie tylko z prawami państwowymi, ale także z prawami Bożymi.
Następnie Bergoglio udał się do Afryki. Nie po to, by pomóc Afrykańczykom cierpiącym z powodu ucisku elit, ale by przygotować tutaj grunt pod swój autodestrukcyjny program. Ale strategicznie to ukrywał i dopiero przy powrocie na konferencji prasowej w samolocie powtórzył, że homoseksualizm nie powinien być karany. W rzeczywistości zatwierdził tym i pedofilię.
Tym wszystkim pseudopapież sprowadził na siebie wielokrotną anatemę, czyli wykluczenie z Kościoła i przekleństwo (por. Ga 1:8-9). Jednocześnie tym odkrył, jaki jest prawdziwy cel Drogi synodalnej. Jest to przejście Kościoła katolickiego do antykościoła New Age. Środkiem do tego jest właśnie legalizacja bałwochwalstwa i legalizacja LGBTQ, czyli niemoralności w Kościele. Część Drogi synodalnej obejmuje również wprowadzanie kapłaństwa dla kobiet, to jest czysto pogański element. Pogańskie kapłanki były jednocześnie sakralnymi nierządnicami.
Jasnym przeciwieństwem jest kapłaństwo, ustanowione przez Jezusa Chrystusa, do którego On ustanowił mężczyzn. Kim jest Bergoglio i za kogo się uważa ten propagator LGBTQ, poświęcony demonom, że ośmiela się wprowadzać nowe kapłaństwo, sprzeczne z zamiarem Zbawiciela, Pismem Świętym i całą Tradycją?! Bergogliowe tzw kapłaństwo jest związane z pogaństwem, homoseksualizmem i unieważnieniem wszelkich obiektywnie obowiązujących moralnych norm i Bożych praw! To jest proces satanizacji! A to wszystko należy do programu tzw. Drogi synodalnej. To totalny chaos, upadek, samozniszczenie i sprowadzenie przekleństwa.
Na Europejskim Kontynentalnym Zgromadzeniu w Pradze otwarcie przemawiał bp Bätzing, przewodniczący niemieckiej Drogi synodalnej. W ten sposób stała się ona prowokacyjnym precedensem dla legalizacji homoseksualizmu w Kościele, w tym małżeństw homoseksualnych w kościelie oraz wyświęcania kobiet na kapłanki z szeregów feministek i lesbijek. To jest tragiczne odstępstwo od Chrystusowego Kościoła. Bätzing w Pradze nie tylko że nie został upomniany, ale działał tu suwerennie jako autorytet, ponieważ pseudopapież daje niemieckiej drodze nieograniczoną przestrzeń. To, że Bätzing został serdecznie przyjęty, ujawniło, że jego program samozniszczenia jest również programem ogólnoświatowej Bergogliowej Drogi synodalnej. Istotnej różnicy między nimi nie ma.
Bätzing publicznie oświadczył, że wiara oparta na Bożym objawieniu nie jest już jego wiarą, ani Chrystus już nie jest jego Chrystusem, ani Kościół już nie jest jego kościołem. Więc jest to przejście do antykościoła New Age z nową eklezjologią. Kardynał Müller, były prefekt Kongregacji Nauki Wiary, to przemówienie Bätzinga nazwał przerażającą analizą i powiedział mediom, że „ta niemiecka eklezjologia jest fałszywa i samobójcza”. W kolejnym oświadczeniu kardynał używa nawet słowa sekta: „Niemiecka synodalna sekta jest diametralnym przeciwieństwem katolickiego wyznania wiary”, oraz podkreślił, że „droga synodalna jest religijnie niekompetentna i kościelno-kanonicznie nielegalna, ponieważ stoi w wyraźnej sprzeczności z doktryną o istocie i powszechności misji Kościoła Chrystusowego”.
Tą synodalną drogą Kościół katolicki ściąga nie tylko na siebie, ale także na wszystkie kontynenty przekleństwo. Delegaci z poszczególnych narodów przynoszą to przekleństwo na swoje terytoria. Podobnie był zorganizowany ogólnoświatowy harmonogram dla przeprowadzenia gay pridów w stolicach poszczególnych krajów. Chodziło o to, żeby przez demonstrację homoseksualizmu na poszczególne terytoria było sprowadzone przekleństwo, żeby umysły ludzi zostały zaćmione i oni już nie odróżniali dobra od zła, tego co moralne od tego co niemoralne, żeby stracili sumienie i zastąpili drogę zbawienia drogą zagłady.
Konkretna forma zbawczej pokuty, na którą czeka Bóg, jest zawarta w trzech punktach:
1) Każdy biskup, który uczestniczył w spotkaniu Drogi synodalnej, sprowadził na siebie, na Kościół i na terytorium, które reprezentował, Bożą anatemę (Ga 1,8-9). Dlatego jest zobowiązany, dla zbawienia swojej duszy i zdjęcia przekleństwa z danego terytorium, do publicznego wyrzeczenia się synodalnej samobójczej LGBTQ drogi i jej potępienia.
2) Jeśli tego nie zrobi, niech co najmniej trzech emerytowanych biskupów wystąpi w autorytecie apostolskim, a za Kościół w tym kraju wyrzeknie się przekleństwa, które przywołali uczestnicy samobójczej synodalnej LGBTQ drogi.
3) Co powinien dziś zrobić każdy katolik, aby uchronić się przed przekleństwem? Modlić się codziennie Godzinę świętą od 20:00 do 21:00 i włączyć się do nieustannej modlitwy, biorąc dodatkową codzienną godzinę modlitewnej straż w czasie, który mu odpowiada. To zapewni ciągłą modlitwę na danym terenie. Niech także uświęci czas w ciągu dnia siedmioma krótkimi modlitewnymi przystankami: zaraz po przebudzeniu, potem o 9.00, 12.00, 15.00, 18.00, 21.00 oraz przed pójściem spać (por. Ps 119:164). W ten sposób codziennie poświęci Bogu jedną dziesiątą czasu, czyli 2,5 godziny. Jest to adekwatna forma pokuty i zmiany stylu życia.
Wezwanie Jezusa do nawrócenia jest powiązane z przypowieścią o jałowym drzewie figowym. Winiarz błaga pana winnicy: „Panie, pozostaw go jeszcze na ten rok. Może wyda owoc. A jeśli nie, w przyszłości możesz go wyciąć”. Tym drzewem figowym jesteś ty, Kościół i naród. Uświadom sobie, jak cenny jest czas: jeszcze jeden rok!
Na zakończenie Jezus podkreśla: „Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy zginiecie” (Łk 13,3). To nie jest tylko tymczasowa kara, ale groźba wiecznej zagłady! Droga do niej jest przygotowana i jest to synodalna LGBTQ droga. Ona rzuca przekleństwo na jednostki i całe kontynenty wraz z późniejszą, już zaplanowaną redukcją człowieczeństwa. Jezus natomiast wzywa na drogę zbawienia – na drogę pokuty. Wejdź na nią już dziś i wytrzymaj cały rok. W ten sposób zbawisz siebie i dasz przykład innym. Razem, poprzez waszą pokutę, zostaną zbawieni Kościół i naród!
Delegaci z całej Europy rozmawiali w Pradze o przyszłości Kościoła katolickiego w Europie. Watykańscy organizatorzy spotkania zachwalają, że rzecz przebiegła bez ostrych starć. Powinno to stanowić najwyższy sygnał alarmowy: jeżeli nie dochodzi do gwałtownego nawet sporu tam, gdzie stawką jest prawda Ewangelii, to znak, że znajdujemy się na wyjątkowo groźnej ścieżce.
Zakończyła się pierwsza, decydująca część spotkania synodalnego w Pradze. Polska delegacja upominała się o zachowanie doktryny Kościoła katolickiego oraz o pobożne sprawowanie liturgii. Podobnych głosów płynęło więcej – i to nie tylko z Europy Środkowo-Wschodniej, ale również z południa i północy. Niestety, ten, kto zadowalałby się faktem, że Synod o Synodalności nie chce zmieniać doktryny – a tak postępuje wielu duchownych w Polsce, w tym na przykład delegat obecny w Pradze abp Adrian Galbas – nie dostrzegają fundamentalnego problemu. Modus operandi sił liberalnych polega na werbalnym podtrzymywaniu doktryny przy wprowadzaniu zmian „duszpasterskich” tak, że doktryna staje się tylko pewną „ogólną normą” czy „niedoścignionym ideałem”. W Pradze to niebezpieczeństwo było aż nadto wyraźne, zwłaszcza, że całość można podsumować postulatem „zachowania jedności w różnorodności”. Ta „różnorodność” tymczasem jest de facto różnorodnością również doktrynalną.
Zadowolenie arcybiskupa Od 5 do 9 lutego odbywało się w Pradze zgromadzenie synodalne z udziałem delegacji biskupów i świeckich z całej Europy. Z Polski brały w spotkaniu udział cztery osoby: abp Stanisław Gądecki, abp Adrian Galbas, s. Mirona Turzyńska oraz prof. Aleksander Bańka.
Jeżeli za miarodajną przyjąć ocenę, którą sformułował w wywiadzie dla KAI abp Adrian Galbas, nastroje po zakończeniu tego spotkania są w polskiej delegacji pozytywne. – Celem synodu nie jest zmiana doktryny, tylko bardziej adekwatna odpowiedź na pytanie, w jaki sposób dzisiaj, w tak dynamicznie zmieniającym się świecie, głosić Ewangelię, by ona została usłyszana i przyjęta. W debatach nie pojawiała się odpowiedź, że w tym celu należy Ewangelię „rozwodnić” czy „zmiękczyć”. Przeciwnie, zdecydowanie przeważały głosy o konieczności osobistego nawrócenia, które jest fundamentem, tak nawrócenia osobistego, jak całej wspólnoty Kościoła – powiedział arcybiskup. Tego rodzaju ocena jest formalnie w pełni poprawna, ale zarazem głęboko niewystarczająca. Szczerze mówiąc, powodów do zadowolenia bynajmniej nie ma.
O co chodziło w Pradze? Spotkanie synodalne w Pradze było elementem drugiej części Synodu o Synodalności. Pierwsza toczyła się w latach 2021 – 2022, polegając na organizowaniu w diecezjach na całym świecie „konsultacji z wiernymi” [ze mną nie konsultował.. MD] .
Faza ta zakończyła się stworzeniem krajowych dokumentów synodalnych, które przesłano do Watykanu. W październiku 2022 roku Watykan opublikował podsumowanie tych debat, tak zwany Dokument Kontynentalny, który stał się z kolei podstawą refleksji na spotkaniach kontynentalnych – w tym w Pradze. Watykański tekst był pod wieloma względami szokujący. Prezentował wiele impulsów rewolucyjnych, dotyczących takich obszarów jak seksualność, kapłaństwo, rola kobiet, władza świeckich w Kościele czy nowa liturgia. Konserwatywni publicyści na całym świecie ocenili go jednoznacznie krytycznie, dostrzegając, że tekst w takiej formie mógłby stać się doskonałym punktem wyjścia do przeforsowania w przyszłości rozmaitych idei z liberalnej agendy w „niemieckim” stylu.
Ta sprawa ma fundamentalne znaczenie: Dokument Kontynentalny powstał bowiem pod nadzorem Watykanu, to znaczy, że miał taki kształt, jakiego życzą sobie najważniejsi decydenci w Kościele. Wkrótce do tego wątku powrócę.
Na spotkaniu w Pradze miano zatem wychodząc od watykańskiego dokumentu stworzyć kolejny tekst, europejski, który trafi później wraz z analogicznymi tekstami z innych kontynentów do Watykanu – a tam zostanie przetworzony w jeden dokument, który będzie z kolei punktem wyjścia Synodu Biskupów w Rzymie jesienią tego roku.
Biorąc pod uwagę fakt, że widoczne jest „rewolucyjne” nastawienie kierowników procesu synodalnego stanowiło strategiczną konieczność doprowadzenie do tego, by w finalnym dokumencie z Pragi zawarta została jak najmniejsza ilość treści o rewolucyjnym potencjale. Niestety, to zadanie nie zostało w ogóle zrealizowane – a przynajmniej tak się wydaje w tym momencie. Czynię to zastrzeżenie, bo dokument, który został odczytany na posiedzeniu w Pradze przejdzie jeszcze ostateczną redakcję – może zatem zostać w jakiś sposób zmieniony.
Co powiedziano? Tekst odczytany w czwartek na forum zebrania synodalnego poruszył wszystkie elementy istotne z perspektywy rewolucyjnej. Wielokrotnie mówi się w nim o konieczności wprowadzenia w Kościele „nowej roli kobiet”. Dotyczy to w pierwszej mierze udziału kobiet w procesach decyzyjnych, ale pojawił się również wyraźnie sformułowany wątek dotyczący diakonatu kobiet oraz propozycja „ponownego przemyślenia” kapłaństwa kobiet. W tekście zawarto też ideę wprowadzenia w Kościele kapłaństwa żonatych mężczyzn (tzw. viri probati). Kilkukrotnie dokument odwołał się do tzw. „grup wykluczonych”, gdzie obok ubogich oraz kobiet wymieniano także „osoby queer”.
Bardzo wiele uwagi poświęcono koncepcji powszechnego kapłaństwa zakorzenionego w chrzcie. Ten temat sam w sobie może brzmieć niegroźnie, bo dotyczy przecież pewnej dobrze ugruntowanej katolickiej prawdy; jest jednak dziś przez środowiska liberalne instrumentalnie wykorzystywany do tego, by odzierać kapłaństwo urzędowe z jego specyfiki i zwiększać rolę osób świeckich w Kościele, także w życiu liturgicznym. Bardzo dużo miejsca poświęcono też kryzysowi wykorzystywania seksualnego w Kościele. To dobrze, problem jednak w tym, że właśnie ten temat jest używany jako „trampolina” rewolucyjna: episkopaty w takich krajach jak Niemcy, Szwajcaria albo Irlandia chcą z problemu nadużyć wyprowadzić daleko idące wnioski, tożsame ze sztandarową agendą rewolucyjną ruchu progresywnego. W dokumencie mówiono również o liturgii, także w kontekście celebracji w rycie przedsoborowym, ale bez żadnych konkretów. Podsumowując: dosłownie każdy wątek agendy rewolucyjnej znalazł w tekście swoje wyraźne odzwierciedlenie.
Ktoś mógłby powiedzieć – i tak zdaje się stawiać sprawę choćby abp Adrian Galbas – że wątki te znalazły się w podsumowaniu spotkania dlatego, że na forum rzeczywiście padały, ale nie stanowiły bynajmniej głosu większości; co więcej w tekście zawarto też wiele uwag w obronie doktryny Kościoła. Odczytany na sali tekst rzeczywiście kilkukrotnie odnosił się do konieczności zachowania niezmiennej doktryny Kościoła, do obrony rodziny i małżeństwa; przestrzegał przed uleganiem duchowi czasu. Te uwagi często pochodziły z wypowiedzi polskiej delegacji (choć nie tylko; wyróżniły się też delegacje ukraińska, białoruska, węgierska czy nordycka).
Ci, których zadowala ten stan rzeczy, nie zauważają jednak dwóch kwestii.
Watykańscy „eksperci” zrobią swoje Po pierwsze, tak jak wspomniałem wyżej, praskie spotkanie jest tylko elementem całego procesu synodalnego. Nikt chyba nie spodziewał się, że biorąc pod uwagę polaryzację stanowisk w Europie uda się rewolucjonistom w Pradze przeforsować jakieś własne postulaty. Ich cel mogło stanowić jedynie wprowadzenie drogich sobie wątków do dokumentu końcowego: i to się udało. Co więcej, świadomie lub nie, także nierewolucyjne delegacje przyłączyły się do apeli o „nową rolę kobiet” czy „większą partycypację świeckich”, nawet jeśli z zastrzeżeniami. To tylko podnosi wagę tych tematów.
Praski dokument trafi teraz w ręce watykańskich ekspertów od synodalności. Jednym z nich jest kardynał Jean-Claude Hollerich, relator generalny synodu, który był obecny również w Pradze. Nawet w swoim komentarzu prasowym po spotkaniu purpurat ten podkreślił, że popiera takie idee jak „otwarcie” na homoseksualistów czy kapłaństwo kobiet. Można oczywiście ufać w to, że w kolejnych etapach „przepracowania” te poglądy Hollericha i innych czołowych watykańskich synodalistów nie zostaną odzwierciedlone i nie będą mieć wpływu na kształt dalszych dokumentów. Tego rodzaju zaufanie jest jednak zwykłą naiwnością – wiemy doskonale, jak przebiegały dotychczasowe synody za pontyfikatu Franciszka. Pewne oczekiwania były formułowane jeszcze przed ich formalnym zwołaniem – a później układano tekst tak, by wyciągnięcie „właściwych wniosków” stawało się możliwe. Tak było w latach 2014 – 2015, kiedy synody o rodzinie doprowadziły w Amoris laetitia do wprowadzenia elementów etyki sytuacyjnej, w tym do Komunii świętej dla rozwodników w powtórnych związkach.
„Afirmacja różnorodności”, czyli hulaj dusza, doktryny nie ma… Drugim kluczowym elementem była „afirmacja różnorodności”. Niestety, w debacie, jaka wywiązała się w Pradze już po odczytaniu wstępnego dokumentu, dosłownie nikt nie zwrócił na to uwagi. Tymczasem jest to wątek absolutnie kluczowy. W odczytanym tekście wielokrotnie padały takie sformułowania jak „jedność nie oznacza uniformizmu”; „poszukiwanie bogactwa w różnorodności” czy „różnorodność należy postrzegać nie jako problem, ale jako zaletę”.
Uwaga: nie chodzi tu o różnorodność form zewnętrznych, pobożności ludowej czy praktyk administracyjnych; te hasła formułowano jako ogólne podsumowania całości debaty. Dlaczego jest to tak istotne? Właśnie dlatego, że watykańscy synodaliści rzeczywiście nie chcą „zmieniać doktryny” w tym sensie, aby wprowadzać jakieś nowe zapisy w Katechizmie Kościoła Katolickiego albo wydawać doktrynalne dokumenty. Ich celem jest swoiste zakonserwowanie pluralizmu doktrynalnego, który de facto już istnieje. Nawet jeżeli polska delegacja wielokrotnie wzywałaby do tego, aby Synod o Synodalności „nie zmieniał doktryny”, to nie wpłynie to na prosty fakt: w wielu diecezjach europejskich udziela się Komunii świętej rozwodnikom, homoseksualistom, protestantom a nawet niechrześcijanom (sic). Błogosławi się związki nieregularne i nienaturalne.
Doktryna już jest głoszona inaczej – tyle, że dzieje się to pod szyldem „zmiany duszpasterskiej”. Polska delegacja zwróciła na to uwagę, apelując, by nie wprowadzać w Kościele jakiegoś radykalnego rozróżnienia na doktrynę i duszpasterstwo; głos ten znalazł nawet swoje odzwierciedlenie w finalnym odczycie. Problem jednak w tym, że Watykan zdaje się stać na całkowicie innym stanowisku. Papież Franciszek w adhortacji Evangelii gaudium z 2013 roku pisał właśnie o „doktrynalnej różnorodności” jako czymś, co jest w Kościele uprawnione i potrzebne. Z kolei szef Sekretariatu Synodu, kardynał Mario Grech w kazaniu dla synodalistów w Pradze mówił, że celem synodu jest „utrzymanie różnic”. Zaznaczał wyraźnie, że ni chodzi ani o „podkreślanie różnic”, ani o ich „wyeliminowanie”, ale właśnie o utrzymanie.
„Anglikanizacja” Kościoła Nikt nie powinien spodziewać się, że wskutek Synodu o Synodalności Polsce czy innym niechętnym do tego krajom zostanie narzucona na przykład konieczność błogosławienia homoseksualistów, nie. Prawdziwym ryzykiem jest to, że tego rodzaju praktyki obecne w innych krajach zostaną po prostu uznane za normalne, a Kościół – również w Europie – będzie przybierał coraz bardziej „różnorodny” charakter. Doktryna pozostanie formalnie ta sama, ale jej „duszpasterskie aplikacje” będą całkowicie odmienne, co oczywiście zmienia wszystko. Tym samym po praskim spotkaniu synodalnym perspektywa swoistej „anglikanizacji” Kościoła katolickiego na naszym kontynencie jest tym prawdziwsza. Dodatkowo stało się ewidentne, że na skutek procesu synodalnego czekają nas głębokie przeobrażenia dotyczące roli kobiet, świeckich i księży. Tutaj panuje pewien konsensus. Jakie będą to konkretne rozwiązania, zobaczymy, ale zmiany bezwzględnie nadchodzą, a sakramentalny diakonat kobiet jest tylko jedną z możliwości.
Relator generalny Synodu o Synodalności, kard. Jean-Claude Hollerich, po praskim spotkaniu zadeklarował, że jest wyjątkowo zadowolony, bo spodziewał się „ostrego starcia”, tymczasem do niczego takiego nie doszło i pozostajemy „braćmi i siostrami” pomimo różnic.
Jeżeli synodalność tak właśnie ma wyglądać – sprowadzać się do podkreślania własnego stanowiska bez wzywania innych do nawrócenia czy zejścia z błędnej ścieżki – doprawdy, daleko jednak nie zajdziemy. Brak starcia tam, gdzie chodzi o prawdę Ewangelii, to sygnał bynajmniej nie uspokajający – ale wskazujący na postępujący głęboki problem Kościoła katolickiego w Europie i w Polsce.
9 października 2021 roku, z inicjatywy papieża Franciszka, rozpoczął się w Kościele katolickim „Synod o synodalności”, który ma trwać 2 lata. Na początku nie bardzo było wiadomo, o co w tym naprawdę chodzi, aż dzięki językoznawcom okazało się, że chodzi o to, by „chodzić razem”.
Do tej sprawy jeszcze wrócimy, a na razie przypomnę, że w grudniu 2021 roku na tych lamach zwróciłem uwagę na podobieństwo „Synodu o synodalności” do „konsultacji społecznych”, jakie za pierwszej komuny urządzała partia, kiedy nie bardzo wiedziała, co dalej robić – co w partyjnym żargonie nazywało się „rozluźnieniem”, albo nawet „utratą więzi z masami”. Znaczy „masy” sobie, a partia sobie, co oznaczało, że już nie chodzą razem, tylko samopas, poczas gdy „więź z masami” oznaczała, że chodzą kupą – ale oczywiście pod przewodnictwem partii.
To skojarzenie o podobieństwie „Synodu o synodalności” z ówczesnymi „konsultacjami społecznymi” przyszło mi do głowy również dlatego, że odnoszę wrażenie, jakby Kościół coraz bardziej upodabniał się do partii w tym sensie, że w coraz większym stopniu koncentruje się na własnym aparacie i na procedurach, co sprawia, że w stachanowskim tempie się biurokratyzuje. W tej sytuacji „Synod o synodalności” ma za zadanie stworzyć wrażenie przekraczania biurokratycznych barier, podobnie zresztą, jak to było z „konsultacjami społecznymi”, w których każdy mógł wziąć udział – ale tak naprawdę chodziło o to, by ścisłe kierownictwo mogło zrobić swoje, jednak z powołaniem się na wolę powszechną, co oczywiście rozmywało wszelką odpowiedzialność.
Teraz też „wszyscy” zaproszeni są do zabierania głosu, z tym, że jeszcze nie wiadomo, czy będzie tak samo, jak w partii, że krytyka – owszem – mogła być, ale tylko „konstruktywna”, to znaczy taka, która w żadnym razie nie zagroziłaby interesom aparatu, czy też dopuszczone będą również głosy niekonstruktywne. Niezależnie od tego można odnieść wrażenie, że – podobnie jak za pierwszej komuny w partii – tak obecnie w Kościele dyskusja koncentruje się wokół problemów nurtujących aparat. Jakże inaczej rozumieć dysputy, a nawet presję, by prawo obywatelstwa w Kościele zyskali sodomici i gomorytki, których nie można „stygmatyzować”, a tym bardziej ograniczać w prawie do zakładania „rodziny”?
Już mniejsza o to, że „rodzina” pochodzi od słowa „rodzić”, co w przypadku związków jednopłciowych jest biologicznie wykluczone, ale to bez znaczenia, bo ten postulat znakomicie komponuje się to z kolejnymi pragnieniami – żeby mianowicie dopuścić do święceń kobiety i znieść celibat.
Właśnie 5 lutego rozpoczął się w Pradze synod europejski, który odbywa się pod hasłem „Rozszerz przestrzeń twego namiotu”. Chodzi m.in. o to, by „do namiotu” wpuścić osoby „wykluczone”, za jakie uważają się sodomczykowie i gomorytki. A przecież na wpuszczeniu się nie skończy, bo skoro się ich „wpuści”, to tym bardziej nie będzie można ich „wykluczać”, ani „stygmatyzować”. W tej sytuacji „lawendowa mafia” o której zrobiło się ostatnio głośno, będzie mogła wyjść z podziemia, a kto wie, czy nie przejąć sterów.
W tej sytuacji tylko patrzeć, jak będzie musiało dojść do zmian doktryny, do czego zresztą jesteśmy od pewnego czasu przyzwyczajani. Na przykład we ramach podlizywania się Żydom, jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II ukazał się w Watykanie dokument, według którego „ w przeszłości” zdarzały się „niewłaściwe interpretacje” Ewangelii. Ich „niewłaściwość” polegała na tym, że nie podobały się Żydom. No dobrze – ale interpretowanie Ewangelii jest najważniejszym zadaniem Magisterium Kościoła, które korzysta z asystencji Ducha Świętego.
Jeśli zatem „w przeszłości” trafiały się interpretacje „niewłaściwe”, to skąd możemy mieć pewność, że te obecne na pewno są właściwe? Jeśli Duch Święty wtedy bywał na wakacjach, to dlaczego nie miałby wyjeżdżać i teraz?
Drugi przykład, to kara śmierci. Przez ostatnie dwa tysiące lat nie była sprzeczna z religią chrześcijańska, a teraz okazało się, że jest sprzeczna. Podobnie z sodomczykami. Fundamentem etyki chrześcijańskiej i w ogóle – cywilizacji łacińskiej – jest wymóg panowania nad instynktami. Tymczasem współczesne poglądy ewoluują w kierunku podążania za instynktami. To jest fundamentem tzw. antropologii humanistycznej, według której człowiek jest kłębowiskiem sił, których istnienia sobie nie uświadamia, a cóż dopiero – by nad nimi panował. Skoro tak, skoro „wszystko płynie”, to dlaczego ludzie mieliby się przejmować aktualną linią partii, która już jutro, albo pojutrze może się diametralnie zmienić? Toteż jedni przestają się tym przejmować, podczas gdy inni chronią się pod skrzydła tradycji, czyli Bractwa św. Piusa, zwanego „Lefebrystami” od nazwiska abpa Marcela Lefebvre.
Ale podstawowym problemem współczesnego Kościoła w Europie czy Ameryce, jest zanikanie potrzeby życia wiecznego. Ta potrzeba stała się w starożytności siłą napędową rozwoju chrześcijaństwa, które zaprezentowało niezwykle atrakcyjną, w porównaniu do religii pogańskich, wizję zaświatów. Ale wpuszczenie do namiotu sodomczyków, czy gomorytek nie będzie miało na to wpływu, więc przy pomocy takich, atrakcyjnych dla aparatu socjotechnik, kryzysowi się nie zaradzi. Wreszcie „chodzenie razem”, czyli kupą. Nie jestem pewien, czy to właściwa metoda. Przewodzenie nie polega na tym, że przywódca podąża za tłumem, tylko na tym, że go prowadzi, bo zna drogę do celu.
Z tego punktu widzenia papież Franciszek jest postacią osobliwą. Na użytek Europy i Ameryki, przez które przewala się rewolucja komunistyczna, prezentuje postępowość. Ale przemawiając w Sudanie Południowym, gdzie katolicy stanowią około 40 proc. tłumaczył im, że cząsteczki soli są wprawdzie bardzo małe, a sól po wrzuceniu do potrawy nawet znika – jednak to dzięki niej zmienia się cały jej smak. W ten sposób dodawał im otuchy. Ale tam rewolucja komunistyczna na razie konkiety nie robi, podczas gdy na Zachodzie – jak najbardziej. A na co stawia współczesna strategia rewolucyjna? W 1911 roku Lew Trocki pisał do Lenina – co podaje Włodzimierz Bykowski w książce „Dyktatura absurdu”, że „ucisk seksualny jest głównym sposobem zniewolenia człowieka”. Toteż bolszewicy w ramach akcji „precz ze wstydem” początkowo „upaństwowili kobiety”, aż dopiero Stalin, który przepuścił ich przez maszynkę do mięsa, doszedł do wniosku, że to ślepy zaułek i przywrócił dyscyplinę również w tej dziedzinie. Ale teraz triumfuje Trocki, więc nic dziwnego, że rewolucjoniści wykorzystują proletariat zastępczy, który mogliby „wyzwalać” to znaczy – kobiety i zboczeńców. Kościół w Europie i Ameryce podąża w tym samym kierunku, zgodnie ze spostrzeżeniem Mikołaja Davili, że straciwszy nadzieję, iż ludzie będą stosować się do jego nauczania, zaczął nauczać tego, co ludzie robią.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.
Każdy rozsądny człowiek zakłada, że jest zupełnie jasne, że Kościół musi stać na Bożych prawach i przykazaniach, a nie na antyprawach LGBTQ. Jest też jasne, że heretyk i likwidator Bożych praw nie może być członkiem nawet zewnętrznej organizacji kościelnej, a co dopiero członkiem Mistycznego Ciała Chrystusa, czyli żywego Chrystusowego Kościoła.
Wy, jako następcy apostołów, jesteście zobowiązani przede wszystkim bronić Chrystusowej Ewangelii i praw Bożych. Jeśli jesteście prawdziwie prawowiernymi biskupami, to wiecie, że Ewangelia jest dana po to, aby ludzie byli zbawieni. Tutaj ale ktoś głosi kowidową, ekologiczną i pod przykrywką Drogi synodalnej sodomistyczną antyewangelię. Ten „ktoś” publicznie występuje jako głowa Kościoła katolickiego i pozwala się nazywać Ojcem Świętym, czyli namiestnikiem Chrystusa na ziemi. To jest do nieba wołające bluźnierstwo i kpina! Ten uzurpator papiestwa czyni z was nierządnice na sprzedaż, które w obawie o swoje ego i karierę zdradzają Chrystusa, swoją duszę i wciągają do wiecznego potępienia masy zwiedzionych katolików.
Szanowni członkowie skompromitowanej ČBK, czyli Konferencji Episkopatu Czech, obudźcie się wreszcie z duchowego delirium. Spójrzcie prawdzie w oczy i dokonajcie prawdziwej pokuty. W tym wy musicie być przykładem dla wszystkich kapłanów i wierzących. Nie pozwólcie, aby tak zwana Droga synodalna zamieniła Kościół w rynsztok wszystkiego LGBTQ brudu. Bergoglio zmusza was przejść przez tzw. konwersje, abyście wy, apostołowie Chrystusa, stali się sodomskimi bluźniercami i witającymi LGBTQ. Konkretnie tak powiedział uzurpator papiestwa 24 stycznia światowym mediom. On w swojej sekcie nie toleruje nikogo, kto nie podporządkuje się jego despotycznej dyktaturze.
Wy ale nazwijcie prawdę prawdą, kłamstwo kłamstwem, a heretyka heretykiem. Jeśli jakikolwiek czeski biskup stwierdza absurdalną bzdurȩ, że pomimo wszystkich herezji Bergoglio jest prawdziwym papieżem, tym ujawnia, że już sam się wyrzucił z Kościoła i ipso facto sam na siebie ściągnął ekskomunikę.
Dla każdego jest całkowicie jasne, komu służy przewodniczący ČBK Graubner. Ale Ty, drogi kardynale Dominiku, biskupie Frantiszku Radkovský, Jane Baxante, Vojtěchu Cikrle, zdajecie sobie sprawę, komu tak naprawdę służycie? To pytanie zadają wam również wszyscy szczerzy katolicy, którzy nie chcą w Kościele dyktatu niemoralności LGBTQ. Wszyscy też pytamy was, czy służycie Chrystusowi czy antychrystowi? Czy prowadzicie dusze Chrystusową drogą do wiecznego nieba? A może prowadzicie ich tak zwaną Drogą synodalną do wiecznej zagłady?
Przewodniczącym Konferencji Episkopatu Czech jest Jan Graubner, propagator sodomii i główny organizator LGBTQ sabatu w Pradze w dniach 5-12 lutego 2023 r. Maskującym manewrem sodomickiego sabatu jest wykorzystanie świętej liturgii. Ona ma się odbyć 8 lutego w katedrze praskiej i ma służyć jako przykrywka uświęcająca tę zbrodnię przeciwko Bogu i Kościołowi. Tutaj, nad skarbcem szczątków świętych apostołów, męczenników i ojców kościoła, ma się dokonać punkt kulminacyjny buntu przeciwko Bogu i Jego prawom. Praska katedra jest miejscem, w którym zgromadzono najwięcej szczątków świętych i męczenników.
Wy, drodzy biskupi, macie obowiązek ujawnić i opublikować tę zdradę tzw. Drogi synodalnej, która jest duchowym samobójstwem Kościoła. Jesteście zobowiązany stanąć na drogę Chrystusa, na drogę Chrystusowej Ewangelii i Jego przykazań. Tylko w ten sposób zapewnicie sobie i powierzonym wam duszom wieczne zbawienie.
Dlatego podejmijcie radykalny krok, bez którego nie można osiągnąć zbawienia. Publicznie odrzućcie fałszywą i autodestrukcyjną Drogę synodalną. Odrzućcie i oddzielcie się od jej twórcy, którym jest Franciszek Bergoglio! Powiedzcie, jaki jest prawdziwy stan Kościoła, a to że Kościół dzisiaj nie ma papieża! Fakt, że Bergoglio uzurpował sobie i zajmuje urząd papieski, nie zmienia sprawy. Rzeczywistość jest taka, że Kościół nie ma papieża, jest stan sede vacante. Powiedzcie to wyraźnie, a następnie zróbcie radykalny krok prawdy – oddzielcie się od nieważnego papieża. Obiektywną rzeczywistością jest stan sede vacante dopóki nie będę w Kościele prawowierny, czyli prawomocny papież.
Dopóki uznajecie Bergoglio, do wtedy na was jest przeklęcie. Jesteście przez to sparaliżowani i nie możecie widzieć prawdę i o prawdę walczyć! Tragedia polega na tym, że jeśli nie podejmiecie tego radykalnego kroku oddzielenia, nadal będziecie sprowadzać przekleństwo na naród czeski i na całą Europę. Ponownie uświadomcie sobie, że Bergoglio buntuje się przeciwko Bogu Stwórcy i całemu Dekalogu. On publicznie, w Kanadzie, poświęcił się szatanowi. Już przed tym intronizował demona Pachamamę w głównej bazylice Kościoła katolickiego. Hiper-aktywnie propaguje zbrodnie przeciwko Kościołowi i przeciwko ludzkości. Dla wszystkich jest jasne, że ten Judasz z duchem antychrysta nie jest papieżem. Wy też to wiecie, ale nie byliście jeszcze w stanie zrobić historycznego kroku oddzielenia. Właśnie oddzielenie od nieważnego papieża jest przejawem żywej wiary i przejawem prawdziwej skruchy, a także warunkiem zbawienia. Ten wasz radykalny krok ma stać się precedensem dla zbawienia całego Kościoła katolickiego.
Odwołajcie ze stanowiska przewodniczącego ČBK arcybiskupa Graubnera. On jako propagator sodomii ponosi winę za sodomistyczne spotkanie w Pradze. W ten sposób ipso facto sam na siebie sprowadził karę wykluczenia z widzialnego Kościoła, ale jednocześnie sprowadził na siebie i Bożą anatemę, wykluczenie z Tajemniczego Ciała Chrystusa według Ga 1:8-9. W ten sposób sprowadził na siebie Boże przekleństwo i jak duchową dżumą cynicznie zaraża nim całe Czechy. Z Pragi nastȩpnie ta dżumowa infekcja ma rozprzestrzenić się na całą Europę i progresować aż do fizycznej zagłady kontynentu europejskiego.
Na Graubneru, jak i na Bergoglio leży wielokrotna Boża anatema – klątwa.
Bizantyjski Katolicki Patriarchat, który jest głosem wołającego na pustyni, niniejszym wzywa wszystkich przewodniczących konferencji episkopatów do odmowy udziału w synodalnym samobójstwie, w które wciągają sami siebie, Kościół na danym terytorium i swoje narody. Na wszystkich uczestników, a w szczególności na przewodniczących konferencji episkopatów, którzy wezmą udział w tym sodomicznym sabacie, spada ekskomunika z Kościoła i Boża anatema – klątwa. Swoim udziałem publicznie wyrażają swoją zdradę Chrystusa, Jego Ewangelii i publicznie wybierają drogę samozniszczenia Kościoła i własnych narodów.
Papież Honoriusz został ekskomunikowany z Kościoła na podstawie tego, że (cytuję): „rozpalonego płomienia heretyckiego dogmatu, jak to wypadałoby władzy apostolskiej, nie ugasił, ale z powodu zaniedbania poparł”. Uzurpator papiestwa Bergoglio nie tylko z powodu zaniedbania, ale aktywnie rozpala płomienia heretyckich dogmatów poprzez legalizację LGBTQ. W tej zbrodni uczestniczy arcybiskup Graubner, organizując spotkanie tzw. kontynentalnej fazy Synody o synodalności w Pradze. Obaj ściągnęli na siebie ekskomunikę i anatemę.
Szanowni członkowie Konferencji Episkopatu Czech, nadszedł historyczny moment, aby przeciwstawić się Drodze synodalnej. Oznacza to również oddzielić się od nieważnego papieża i jednocześnie ogłosić prawdziwą reformę, która wleje nową krew w żyły kapłaństwa i Bożego ludu. Ta duchowa reforma musi opierać się na prawdziwej pokucie. To oznacza oddzielenie się od drogi grzechu, kłamstwa i zła. Musi następować prawdziwe przyjęcie Chrystusa, Bożych praw i Jego drogi zbawienia. W nikim innym nie ma zbawienia! Fałszywa droga synodalności jest największą zbrodnią przeciw Kościołowi katolickiemu, ponieważ jest stopniowym przejściem do satanistycznego antykościoła New Age. Ten czci demony a zamiast boskich praw obowiązują tutaj anty-prawa LGBTQ
Bizantyjski Katolicki Patriarchat również apeluje do wszystkich konferencji episkopatów na wszystkich kontynentach: Oddzielcie się od nieważnego papieża Bergoglia i porzućcie jego fałszywą drogę. Pozostańcie w stanie sede vacante, dopóki nie zostanie wybrany prawowierny i prawowity papież. On przywróci drogę Chrystusową, która zapewnia wieczne zbawienie.
Szanowni biskupi Czeskiej Republiki, apeluję do najstarszych członków: biskupa Radkovskiego i kardynała Duki, aby podjęli inicjatywę i wzięli na siebie odpowiedzialność za tę historyczną i konieczną reformę Kościoła w Czeskiej Republice. Wtedy zbawienie i błogosławieństwo rozprzestrzenią się z Kościoła w Czechach na cały Kościół katolicki. Potem z niej przyjdzie zbawienie i na całą ludzkość. To jest wasze zadanie dane przez Boga. Wy oby dwa, wraz z innymi szczerymi i odważnymi biskupami, poniesiecie odpowiedzialność, ale także otrzymacie nagrodę za ten proces odnowy w Kościele.
Bizantyjski Katolicki Patriarchat, jako głos wołający na pustyni, przedstawia koncepcję pasterskiego listu dla czeskiego Kościoła:
==========================
==========================
Drodzy współbracia w posłudze biskupiej, kapłani, zakonnicy, zakonnice i wszyscy szczerzy katolicy w Czechach i na Morawach!
Nadszedł czas i jesteśmy zobowiązani przed Bogiem i przed wami rozpocząć czynić prawdziwą pokutę, do której zachęcamy i was. Istotą tej pokuty jest nazwanie prawdę prawdą, kłamstwa kłamstwem, herezję herezją, a Drogę synodalną tym, czym jest – fałszywą drogą. Również nieważny papież musi być nazwany nieważnym. Jesteśmy zobowiązani powiedzieć wam prawdę, że Kościół katolicki obecnie nie ma papieża. Dlaczego? Ponieważ ten, kto zdradził Chrystusa i sprzeciwił się Bożym prawom, nie może być uważany za papieża. Franciszek Bergoglio poświęcił się diabłu przez szamana w Kanadzie. On nie jest i nie może być namiestnikiem Chrystusa na ziemi. On promuje samobójczą Drogę synodalną, która anuluje Boże prawa i przykazania. Jej celem jest kościelna legalizacja niemoralności LGBTQ! Franciszek Bergoglio sam na siebie ściągnął Bożą anatemę – czyli klątwȩ, i wykluczył się z Kościoła. Dlatego on nie jest i nie może być następcą apostoła Piotra. Szanowni katolicy, Kościół katolicki nie ma papieża. Jest stan zwany sede vacante.
Niniejszym my, biskupi ČBK, prosimy księży, aby od dzisiaj w liturgii świętej już nie wymieniali imienia nieważnego papieża Franciszka. Księża, którzy nadal wymienialiby w liturgii jedność z nieważnym papieżem Franciszkiem, tak odłączyliby się od Kościoła Chrystusowego i przyłączyli do bergogliańskiej sekty. Wierni powinni upomnieć takiego księdza lub podać jego nazwisko biskupowi diecezjalnemu.
Ogłaszamy również, że za propagowanie sodomii i synodalnego samobójstwa Kościoła arcybiskup Jan Graubner sam na siebie ściągnął Bożą anatemę – czyli przekleństwo z ekskomuniką z Kościoła. Zachęcamy księży i wierzących do oddzielenia się od niego. Na tych, którzy będą go wspierać i tworzyć z nim jedność, także spada Boża anatema i ekskomunika
Ponadto my, biskupi ČBK, wzywamy was, abyście już teraz rozpoczęli prawdziwą reformę, to znaczy postanowili budować swoje życie na drodze Chrystusa, która wiąże się z wezwaniem Jezusa: „zaprzyj się samego siebie, weź swójkrzyż i chodź za Mną” (Mt 16:24). Zwracamy uwagę, że żadna reforma nie może rozpocząć się bez modlitwy. Poprzez modlitwę otrzymujemy Boże światło i siłę. Niech każdy szczery katolik, któremu leży na sercu zbawienie dusz i prawdziwa reforma Kościoła, wprowadzi do swojego modlitewnego programu regularną godzinę modlitwy od 20:00 do 21:00.
Zachęcamy do odmawiania św. Różańca. Zachęcamy gorliwe dusze apostolskie do dawania Bogu dziesięciny z czasu dnia, czyli 2,5 godziny dziennie na modlitwę wewnętrzną. Szczególnie zwracamy się do kobiet na emeryturze oraz do osób niezwiązanych obowiązkami zawodowymi o podjęcie tego modlitewnego obowiązku. Modlitwa i post – to najpotężniejsza broń. Pośćcie od telewizji, smartfonów, portalów społecznościowych i szukania niepotrzebnych, jeśli nie szkodliwych informacji w Internecie. Również wzywamy wszystkich księży i gorliwych świeckich o zainicjowanie w każdej parafii przynajmniej jednej grupy modlitwowej, czyli 23 osób. Każdy miałby swoją godzinę modlitwy i modliłby się ją przez cały tydzień. Ideałem jest ciągła modlitwa, składająca się z czterech grup modlitwowych po 23 osoby, które zmieniają się co tydzień. Te cztery grupy tworzą straż modlitwową. Każdy, kto włącza się w ten sposób do walki duchowej, przyczynia się do prawdziwej reformy Kościoła, a najwięcej korzyści ma z tego on sam. Bóg obiecuje, że wysłucha tych, którzy dniem i nocą wołają do Niego (Łk 18), a tym bardziej wysłucha ich, gdy będą prosić o odrodzenie Kościoła i zbawienie narodu.
Drodzy wierzący Czech i Moraw, nie mogliśmy już dłużej milczeć, bo zdrada Chrystusa i deptanie praw Bożych nawet przez najwyższych przedstawicieli Kościoła niesie ze sobą klątwȩ, a tym samym eksterminację narodów.
W imieniu Konferencji Episkopatu Czech
Kardynał Dominik Duka
bp Franciszek Radkowski
===========================================
BKP wzywa czeskich i morawskich biskupów do radykalnego odrzucenia Drogi synodalnej
Rekolekcje dla Synodu o Synodalności poprowadzi o. Timothy Radcliffe OP. Kilkanaście lat temu dominikanin wzywał: „Powinniśmy oglądać film Brokeback Mountain, czytać gejowskie powieści, mieszkać z naszymi przyjaciółmi gejami, wsłuchać się w to, co mają do powiedzenia”.
O. Timothy Radcliffe był w latach 1992 – 2001 generałem Zakonu Kaznodziejskiego. W 2006 roku wygłosił wykład w Los Angeles dedykowany problemowi duszpasterstwa homoseksualnego. To właśnie tam wzywał do zamieszkania z gejami, aby im ten sposób „towarzyszyć”. O. Radcliffe odprawiał też Mszę świtą w Londynie dla pro-gejowskiej grupy Catholics Westminster Pastoral Council.
Te tak zwane Soho Masses zostały w 2013 roku zakazane przez prymasa Anglii, kard. Vincenta Nicholsa. W czasie synodów o rodzinie o. Radcliffe popierał ideę udzielania Komunii świętej rozwodnikom.
W przeszłości zastanawiał się też nad zniesieniem celibatu, przekonując, że życie w celibacie jest bardzo trudne, choć ostatecznie możliwe; w praktyce jednak, jak mówił, zasada celibatu jest dość powszechnie ignorowana.
Według Radflicce’a w celibacie nie chodzi jednak tylko o „brak seksu”, ale również „podziwiania piękna drugiego człowieka”.
Według dominikanina możliwe byłoby też wyświęcanie kobiet na księży’; potrzebna byłaby tu zgoda całego Kościoła.
O. Radcliffe gorąco zabiegał też o to, by homoseksualiści mogli zostawać księżmi. W 2005 roku napisał długi artykuł, w którym – wbrew oficjalnemu stanowisku Watykanu – bronił homoseksualistów, którzy chcą zostawać księżmi. Według o. Radcliffa to właśnie homoseksualiści są „jednymi najbardziej oddanych i wspaniałych księży, jakich spotkał”. Według o. Radcliffe’a „Bóg potrzebuje darów”, jakie mają homoseksualiści i jakie mogą przekazać Kościołowi jako kapłani.
Rekolekcje, które będzie prowadzić dla wszystkich uczestników Synodu o Synodalności o. Radcliffe, odbędą się w dniach 1-3 w Rzymie. Poinformował o tym relator generalny Synodu o Synodalności, luksemburski kardynał Jean-Claude Hollerich. Wcześniej Synod o Synodalności zostanie poprzedzony… ekumenicznym czuwaniem na Placu św. Piotra w dniu 30 września. Równolegle w dniach 29 września – 1 października odbędzie się synodalne spotkanie młodzieży organizowane przez Wspólnotę z Taizé. Jest tajemnicą poliszynela, że w Taizé od lat udziela się nierzadko Komunii świętej zarówno katolikom jak i protestantom, nie różnicując.