Kierowca pojazdu z przewozów na aplikację gruzińskiej narodowości, który zgwałcił Agnieszkę H. z Wrocławia został skazany na 4,5 roku więzienia. Kobieta podzieliła się relacją, z której wynika, że choć sprawca został ukarany, to ona nadal walczy o zadośćuczynienie.
W nocy z 16 na 17 listopada 2022 roku Agnieszka H. została zgwałcona przez imigranta pracującego na przewozach na aplikację. Gruzin wywiózł ją z Wrocławia, po czym zgwałcił na drodze między Głoską a Błoniami w gminie Miękinia.
– W trakcie myślałam, że mnie zabije. Modliłam się, żeby ktoś poinformował moich najbliższych, co się stało – powiedziała „Gazecie Wrocławskiej” H.
Z jej relacji wynika, że próbowała się bronić. Uderzała pięściami w okna i krzyczała. W pewnym momencie z naprzeciwka nadjechało auto. Osoby w środku zauważyły, że coś jest nie tak. Obcokrajowiec też zdał sobie z tego sprawę.
Wówczas Agnieszka H. uciekła z pojazdu, a 23-letni imigrant odjechał. Do domu odwieźli ją obcy ludzie.
– Na drugi dzień zgłosiłam się na policję. Znaleźli go wiele kilometrów za Wrocławiem. Sprawa w sądzie potoczyła się szybko. Na teczkach było napisane „pilne” – mówiła H.
Na początku imigrant-gwałciciel przyznał się do czynu.
– Myślał, że posiedzi 3 miesiące i wyjdzie – oceniła Agnieszka H.
– Jednak jak dostał adwokatkę, to zaczął się z tego wycofywać. Twierdził, że sama tego chciałam, że nazywałam go: „serduszkiem”, „kochaniem” i „skarbem”.
Sędzia był zaskoczony. Przed sobą miał wyniki badań DNA i zeznania, które pokazywały zupełnie coś innego. On mówił, że zostały sfałszowane – relacjonowała kobieta.
Wyrok w II instancji 23 maja ubiegłego roku wydał Sąd Okręgowy we Wrocławiu. Orzeczono 4,5 roku pozbawienia wolności.
Ponadto Gruzin dostał 10-letni zakaz zbliżania się do swojej ofiary. Musi też zapłacić zadośćuczynienie w wysokości 20 tys. zł.
– Cieszę się, że on siedzi, ale wciąż nie zapłacił mi za doznaną krzywdę psychiczną i fizyczną. Te pieniądze powinny zostać przekazane na naprawę szkody. Tylko że sama nie jestem w stanie ich wyegzekwować – powiedziała Agnieszka H.
Wezwanie do zapłaty wysłała na teren więzienia. Była też u komornika, ale ten okazał się być nieskuteczny.
Zgłosiła się również do Funduszu Sprawiedliwości. Zaproponowano jej pomoc psychologiczną.
– Chciałabym, żeby ludzie wiedzieli, jak to wygląda. Sprawca siedzi w więzieniu. Je, śpi i ćwiczy za nasze podatki, a ofiara zostaje sama. Państwo nie chce mi dać za doznaną krzywdę. Wiem, że te pieniądze nie są w stanie naprawić psychiki, ale mogłyby pomóc – podsumowała.
„Gazeta Wrocławska” skontaktowała się z Ministerstwem Sprawiedliwości. Te potwierdziło, że państwo nie pokrywa zasądzonego zadośćuczynienia za krzywdy, gdy sprawca jest w więzieniu i nie ma takiego funduszu.
„Ofiara przestępstwa, która nie otrzymała zasądzonych świadczeń, może skorzystać z bezpłatnej pomocy psychologicznej, prawnej i materialnej w ramach Funduszu Sprawiedliwości, a także złożyć wniosek o państwową kompensatę – jeśli spełnia ustawowe warunki (ciężki uszczerbek na zdrowiu i brak innych źródeł pokrycia kosztów) – przekazał przedstawiciel wydziału prasowego Ministerstwa Sprawiedliwości.
Zbieg okoliczności, w którym „Kościół otwarty” i „wolna miłość” wspólnie występują przeciwko kontroli migracji jest pouczający.
===============================================
Niedawno w kościołach archidiecezji łódzkiej wierni doświadczyli zaskakującego wręcz zaangażowania biskupa w sprawy społeczne. Kardynał Ryś z werwą apelował o… „nawrócenie języka” w dyskusji na temat migracji. W specjalnym liście pasterskim wpajał diecezjanom otwartość na cudzoziemców. Jak przekonywał hierarcha, katolikowi nie wolno oponować, gdy człowiek korzysta ze swojego „prawa” do osiedlenia się tam, gdzie mu się żywnie podoba – nie ważne, jakie miałby przekonania i kulturę. Tym, którzy tak myśleć nie chcą ksiądz kardynał zalecał zaś milczenie.
W tym samym czasie zmartwionych masową migracją Polaków uciszyć chciała znana właśnie z „braku granic” aktorka filmów pornograficznych. Podobieństwo jej wypowiedzi i interwencji kardynała Rysia to pouczający zbieg zdarzeń.
Kard. Ryś ubogaca wiernych
Szeroko krytykowany i komentowany list pasterski łódzkiego ordynariusza odczytany został we wszystkich kościołach diecezji w niedzielę 20 lipca. Sednem dokumentu było przekonanie, że każdy człowiek ma swobodę wyboru miejsca zamieszkania, gdzie musi zostać przyjęty z jego przekonaniami, kulturą, językiem i religią. Atmosferę oporu wobec zmasowanej migracji kardynał Ryś uznał za „wiszące w powietrzu” zagrożenie zwycięstwa „hejtu, strachu przed obcym, stereotypów i nienawiści” nad „racjami ludzkimi i Ewangelicznymi”.
Analizując treść listu łódzkiego hierarchy trzeba przyznać, że jest on skrajnie jednostronny. Ostrożnej polityki migracyjnej wiernym popierać nie wolno, bo prawo do osiedlenia się wedle życzenia przysługuje każdemu. Co więcej, list epatuje nawet skompromitowaną logiką „ubogacenia kulturowego”, jakie gwarantować mają otwarte granice.
„Otóż, aby kogoś przyjąć, nie wystarczy jedynie zaprosić go do domu, dać mu jeść i pić; może nawet, zaoferować mu nocleg. Co innego jest „konieczne”: KONIECZNE jest siąść u stóp przybysza i posłuchać, co ma do powiedzenia. A wtedy natychmiast człowiek z obdarowującego staje się obdarowanym – może przeżyć gościnność nie jako wysiłek, lecz jako bogactwo i łaskę”, uczył hierarcha. Oto logika „ubogacenia kulturowego” z ambony. Migrantów wykarmimy, sami utrzymamy – ale za to oni do nas przemówią – i wyniosą na inny poziom człowieczeństwa. Zdawałoby się, że w 2025 roku: gdy od tylu lat Europa krwawo weryfikuje tę propagandę, wprost nie sposób znowu po nią sięgać.
Prawa dla migrantów
List kardynała spotkał się z wieloma krytycznymi komentarzami. I słusznie. Nietrudno dostrzec, że próba oparcia polityki o wskazania w dokumentu oznacza chaos i niesprawiedliwość. Reguła prawa do życia w miejscu swojego wyboru nie może objąć wszystkich – bo zastosowana do migrantów odbiera taki sam przywilej rodzimym mieszkańcom.
Wyobraźmy sobie jedną z niewielkich wysp na Morzu Śródziemnym. Lampedusę lub Kanary. Tu i tu spotykamy olbrzymią presję masowej migracji. Wraz z nią zmienia się kompozycja ludnościowa – a dla mieszkańców relacje, w jakich uczestniczą, osoby i postawy, z jakimi się stykają, wygląd ich miast, okoliczności życia i pracy. Jedynie głupiec może powiedzieć, że ich wyspa pozostała takim samym miejscem. Zmienia się wraz z migracją. Przestaje być rodzime i własne, a staje się nieprzewidywalne. Co z prawem obywateli do życia w miejscu swojego wyboru? Czy oni akurat – inaczej niż migranci – są go pozbawieni? Cudzoziemcy mogą zmieniać ich dom – im jednak nie wolno liczyć na kontrolę sytuacji? Cóż to za specjalny status migrantów, że dane im wpływać na okoliczności życia swoje i lokalnej społeczności, ale rdzenni mieszkańcy mają pozostać bierni?
Tym bardziej nieodpowiedzialne są słowa kardynała o konieczności zaakceptowania każdego przyjezdnego z jego przekonaniami i kulturą. Udajmy na chwilę, że traktujemy te wskazania poważnie: zatem gwarancję wjazdu do Polski musi mieć również muzułmanin marzący o narzuceniu nad Wisłą islamskiego prawa? Entuzjasta ISIS i Dżihadu także? A Pakistańczyk, którego nie dziwi stosunek seksualny z dziewczęciem przed okresem dojrzewania? A Ukrainiec promujący w mediach społecznościowych symbole organizacji odpowiedzialnej za ludobójstwo naszych rodaków lub wyśmiewający w internecie polskie wartości i patriotyzm (to akurat przypadek z życia wzięty)? Skoro każdy ma prawo do miejsca wśród nas, to dla takich gości Polska musi stać otworem. Co za szczęście, że będą oni mogli się wśród nas osiedlić i „obdarować” nas swoimi cennymi perspektywami.
Założenia kardynała Rysia są z jednej strony faworyzujące dla migrantów, z drugiej zwyczajnie niebezpieczne w praktyce. Nie ma w nich śladu refleksji o tym, jak zabezpieczyć interes i dobro rodzimej społeczności. Nie ma też nawet podstaw zrozumienia, że nasilona migracja oznacza silne konflikty tożsamości i interesów. Zaklęcie „gościnności” – nic ponad skompromitowane „Willkommenskultur” – ma wystarczyć. „Przyjmujemy wszystkich – potem się zobaczy”. „Najwyżej zginie z 10 Polaków – ale ilu osobom pomożemy”? Czy nie tak, ekscelencjo?
A może jednak logika kardynała Rysia ma w sobie jakąś pocieszającą perspektywę? Gdy już bez jakiejkolwiek troski pozwolimy, by nawet najbardziej niebezpieczne i zdegenerowane osobniki zawitały pod polskim niebem i stanie się tu zbyt nieznośnie – to wtedy sami możemy zostać migrantami. Przywileje będą po naszej stronie
Chaos bez granic
Stanowisko łódzkiego hierarchy wobec problemu migracji na kpinę nadaje się świetnie. Jeśli chodzi o przydatność w budowanie porządku społecznego jest już znacznie gorzej.
Łódzki ordynariusz każe nam myśleć o fenomenie masowego i zorganizowanego napływu cudzoziemców jak o spotkaniu zabłąkanego przybysza pod naszymi drzwiami… Gdyby nawet uznać to porównanie za trafne, to przecież jasne, że pozbawiona rozsądku „gościnność” nie sprawdzi się nawet w tym wypadku.
Gdybyśmy spotkali jakiegoś włóczęgę wchodzącego do naszego domu przez okno lub piwnicę, tylko zupełny brak rozsądku mógłby kazać go „ugościć”. Tymczasem migranci koczujący na polskich granicach, czy zawracani z Niemiec, nie pukają do drzwi, a wdzierają się na terytorium kraju poza legalnymi procedurami. Fakt ten z niezrozumiałego powodu nie jest przez kościelnych promotorów otwartych granic brany pod uwagę.
Podjęcie decyzji o przyjęciu nieznajomego pod swój dach nawet dla ojca rodziny oznacza konieczność ostrożnego namysłu. Przecież na ryzyko oraz dyskomfort bliskich przystać możemy, kiedy to naprawdę konieczne – a nie dlatego, że ktoś o niewiadomych intencjach akurat poczuł potrzebę spędzenia u nas nocy. Jeśli jakiś katolicki rodzic wpuściłby nieznajomego, niezależnie od sugestii niesionych przez jego wygląd i stan, krążących wokół pogłosek o niebezpieczeństwie, wreszcie szczególnego nadzoru nad niespodziewanym gościem, to należy raczej objąć jego rozum modlitwą, niż stawiać za wzór.
„Wolna miłość” i Kościół otwarty
Mimo tak płytkiego i jednostronnego postawienia sprawy, łódzki purpurat kazał tym, którzy nie zgadzają się z jego wizją polityki migracyjnej, po prostu zamilknąć. Bez podania żadnego źródła takiego sądu przekonywał, że otwarte granice trzeba przyjąć chcąc trzymać się „nauki Chrystusa i Jego Kościoła”. A przecież mówimy tu wyłącznie o kwestii społecznej. Jak każdą doktrynę Magisterium, katolicką naukę społeczną również trzeba brać na poważnie – ale ostatecznie nie jest to pierwszorzędna materia wiary.
Rzecz dotyczy polityki – nie prawd boskich i moralności. Na nieomylne deklaracje nie ma tu zatem miejsca. Tym bardziej, że dyskusja dotyczy opinii współczesnych hierarchów wobec nowego problemu. Więcej tu zatem, niż w jakiejkolwiek innej dziedzinie, miejsca na „słuchanie wiernych” – o którym tak dziś głośno. A jednak – w tym wypadku nie ma o nim absolutnie mowy. Kto się nie zgadza – niech milczy.
Bierność Polaków zaniepokojonych perspektywą masowej migracji marzy się nie tylko kardynałowi Rysiowi. W podobnym czasie, co on inna szeroko znana postać oburzyła się na protesty przeciwko masowej migracji. Mowa o Sashy Grey – kobiecie, której nazwisko tak znane jest w świecie pornografii, że z kręgów obsceny przeniknęło do popkultury. Ikona zepsucia odwiedziła niedawno Kraków. Wyśmienita szansa, by usiąść u jej stóp i słuchać, co ma do powiedzenia – prawda? W końcu tak należy czynić wobec każdego gościa…
Podczas transmitowanego na żywo spaceru Grey dzieliła się ze swoimi słuchaczami niesmakiem, jaki wywołał u niej widok manifestacji przeciwko napływowi cudzoziemców. Oskarżyła protestujących o rasizm i faszyzm i wyraziła życzenie, by przeciwnicy otwartych granic „zamknęli się”.
Zbieg okoliczności, w którym „Kościół otwarty” i „wolna miłość” wspólnie występują przeciwko kontroli migracji jest pouczający.
Tak postępowe środowiska w Kościele, jak i kręgi rewolucji seksualnej są ofiarami niezrozumienia olbrzymiego znaczenia granic – w szerokim rozumieniu tego pojęcia. Sasha Grey jest w końcu ikoną braku granic moralnych – oderwania erotyki od ram, w których spełnia ona pożyteczną i budującą misję – to znaczy prokreacji i małżeństwa. Jeśli seksualność wymyka się za ten zakres, staje się destruktywna. Zamiast budować rodziny, niszczy tę podstawową komórkę życia społecznego. Zamiast wzbudzać nowe pokolenia walczy z życiem, by chronić własną frywolność.
Inkluzywność „Kościoła otwartego” również utrudnia mu pełnienie misji. Otwiera go za to szeroko na grzech i nie pozwala chronić dzieci bożych przed zgorszeniem. Normalizuje występowanie przeciwko prawu Bożemu i usypia sumienia, zamiast rozpalać je pragnieniem świętości. Ostatecznie zamiast prowadzić do wiecznej ojczyzny skupia się na budowaniu poczucia doczesnej wspólnoty.
Granice wszędzie są koniecznością, by zachować porządek, czyli zmierzanie rzeczy do ich właściwego celu. Musi to rodzić pewną ekskluzywność. Wojsko nie przyjmuje każdego, bo nie byłoby zdolne do walki. Kościół nie może zapraszać każdego niezależnie od intencji i postępowania, bo nie będzie skutecznie prowadził do zbawienia. Społeczeństwo za to nie może przyjąć i zadbać o każdego, bo straci zdolność zabezpieczania dobra „swoich”. Tymczasem to właśnie – jak wskazuje klasyczna katolicka nauka społeczna – jest jego celem. Podkreślał to m.in. Leon XIII w „Immortale Dei”. Państwa i narody to nie globalne organizacje pomocowe, ale wspólnoty mające troszczyć się o dobro tworzących je rodzin. Jeśli przestaniemy o tym pamiętać, poniesiemy dotkliwy koszt tego zapomnienia. Naiwny humanitaryzm zaburza działanie wspólnoty, jak rozpasany erotyzm dewastuje małżeństwo. Co jest „dla wszystkich” tak naprawdę nie służy nikomu.
Porządek miłowania
Z tego powodu określając chrześcijańskie powinności warto trzymać się „porządku miłowania”. W niektórych kręgach w Kościele to niemodne, by o nim mówić. Tymczasem znaczenie „ordo caritatis” dla katolickiej doktryny jest absolutnie kluczowe. To nauka moralna wpisana nawet w… Dekalog.
Wszak Kościół, wyjaśniając Dekalog, wskazywał, że człowiek musi darzyć Boga rzeczywiście największą i w zasadzie jedyną absolutną miłością. Tylko Boga kochać można dla Niego samego. Bliźniego miłujemy już ze względu na tę jedyną bezwzględną miłość. Ale i bliźnich kochać nie można zupełnie „równo”. Przecież „czcij ojca i matkę swoją” to wyszczególnione przykazanie. Wiemy doskonale, że ten nakaz nie pozwala wszystkich rodziców świata traktować tak samo – ale każe darzyć własnych szczególnym względem.
Porządek w miłości panuje z samego boskiego ustanowienia. Jak wyjaśniał na kartach Summy Teologii Św. Tomasz z Akwinu „ordo caritatis” każe nam najpierw miłować tych, którzy bardziej od nas zależą, którym więcej jesteśmy winni, którzy sami obdarzyli nas miłością i tych, z którymi łączy nas wspólna przynależność. Stąd najbardziej kochać mamy Boga, potem własną duszę, dalej najbliższych i braci w katolickiej wierze, przyjaciół, rodaków, wreszcie wszystkich ludzi. Gdyby nasze możliwości świadczenia dobra nie były ograniczone, moglibyśmy miłować wszystkich ludzi tak samo. Ale niestety – musimy wybierać i to roztropnie, komu okazywać dobro – bo zasobów i czasu niewiele.
Reguła ta pozwala dokonywać trafnych wyborów moralnych. Dzięki niej ojciec rodziny nie porzuci bliskich, by dbać o bezdomnych, a matka nie odda się modlitwie za chorych pozwalając, by w jej domu panował chaos, a bliscy sami doświadczyli zaniedbania. Z tego samego powodu gospodarz, mając przyjąć gościa pod swój dach, zastanowi się, kim jest przybysz i czy nie zapowiada niebezpieczeństwa, odbierze broń przed wpuszczeniem nieznajomego za próg i będzie czuwał w nocy nad bezpieczeństwem najbliższych.
Oczywiście, chrześcijański porządek miłowania nie pozwala nikogo od miłości oddzielić: bliźnimi są bowiem wszyscy. Nie można jednak w związku z tym apelować o beztroskie szafowanie dobrem wspólnoty narodowej tak, jak gdyby interesy migrantów miały obchodzić nas w pierwszym rzędzie.
Podobnie polityka migracyjna – która chce odpowiadać wymogom sprawiedliwości – musi cechować się zatem roztropnym ustawodawstwem, akceptować wjazd do kraju wyłącznie w ramach rozsądnego prawa, zabezpieczającego bezpieczeństwo i interes Polaków. Zgadzając się na inną postawę politycy ignorują obowiązek troski o własny naród, który powierzony jest im w szczególny sposób. A zaniedbać swoich na rzecz pomocy obcym – to naprawdę nie szczyt cnoty. Jednym jest umieć przystać na poświęcenie interesu własnej społeczności wobec konieczności moralnej. Chętnie szafować jej dobrem to coś zgoła innego.
Kardynał Ryś postępuje doprawdy nierozważnie, zrównując troskę o własną społeczność z ksenofobią i hejtem. Jeśli jego ambicją jest walka z takimi postawami, to sam najbardziej szkodzi tym zamierzeniom, ośmieszając je naiwną retoryką. Na uczciwą dyskusję o chrześcijańskim stosunku do migrantów najlepiej wpłynie szeroki namysł oddzielający troskę o własny naród od niechęci do obcych. Pakowanie słusznych obaw do jednego worka z uprzedzeniami i nienawiścią skutkować może wyłącznie kompromitacją.
W jednym mimo wszystko kard. Rysowi udało się jednak odnieść sukces. Dowiódł, że „Kościół otwarty” nie ma żadnego poważnego programu, poza narzucaniem wiernym posłuszeństwa wobec lewicowych utopii i poprawności politycznej. I pod tym względem żadnej różnorodności nie zamierza akceptować. Tego akurat ksiądz kardynał dowiódł bezdyskusyjnie.
Imigranci w brytyjskim hrabstwie Kent po przepłynięciu przez Kanał La Manche. Zdjęcie ilustracyjne. / Fot. PAP/EPA
Wielka Brytania po raz pierwszy w historii nałożyła sankcje na dwadzieścia pięć osób i podmiotów oskarżonych o transportowanie dziesiątek tysięcy migrantów na Wyspy w ostatnich miesiącach. Są podejrzani o przetransportowanie łącznie 170 000 nielegalnych imigrantów od 2018 roku.
„Od Europy po Azję prowadzimy walkę z przemytnikami, którzy ułatwiają nielegalną migrację, atakując ich wszędzie na świecie” – oświadczyło brytyjskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Ta obietnica padła po tym, jak premier Keir Starmer obiecał „zniszczenie siatek przemytniczych”.
Lewicowy rząd cenę, że jest w stanie poradzić sobie z problemem, z którym nie uporali się rządzący wcześniej konserwatyści. Stąd sankcje na podmioty podejrzewane o ułatwianie przemytu ludzi.
Chodzi o dwadzieścia pięć osób i podmiotów oskarżonych o ułatwianie nielegalnego przybycia migrantom na terytorium Wielkiej Brytanii. Na liście sankcji wobec przemytników są m.in. „północnoafrykański przywódca klanu „stosującego brutalne metody”, były tłumacz policyjny w Serbii, chińska firma promującą swoje… pontony do przeprawy przez kanał La Manche.
Jest też operator finansowy systemu Hawala. To nieformalny system transferu pieniędzy, który opiera się na zaufaniu i honorowych umowach między pośrednikami, a nie na tradycyjnych kanałach bankowych, co ułatwia opłaty za przemyt.
Kwestia migracji stała się niezwykle drażliwa w Wielkiej Brytanii, zwłaszcza po zamieszkach wywołanych morderstwem przez mającego korzenie w Rwandzie nożownika trzech dziewcząt w Southport.
– W jednej z restauracji przebywa Robert Bąkiewicz z organizatorami zgromadzenia. Wraz z nimi około 7-8 osób w podeszłym wieku. Około 70 funkcjonariuszy policji w tym momencie pilnuje restauracji – informuje Telewizja Republika i pokazuje to, co dzieje się w sobotę w Wałbrzychu.
Policja otoczyła restaurację w Wałbrzychu, w której zebrali się członkowie Ruchu Obrony Granic / fot. tysol.pl
Policja otoczyła restaurację, w której przebywa Bąkiewicz
W sobotę, po manifestacji przeciw nielegalnej imigracji na Placu Magistrackim w Wałbrzychu, doszło do zaskakującej sytuacji – policja pilnuje restauracji, w której przebywa Robert Bąkiewicz wraz z kilkoma innymi osobami.
Sytuacja wydaje się groteskowo. W jednej z restauracji przebywa Robert Bąkiewicz z organizatorami zgromadzenia. Wraz z nimi około 7-8 osób w podeszłym wieku. Około 70 funkcjonariuszy policji w tym momencie pilnuje restauracji – informuje dziennikarz Telewizji Republika.
Manifestacja przeciw nielegalnej imigracji w Wałbrzychu
W sobotę na Placu Magistrackim w Wałbrzychu zebrało się około 100 osób, aby zaprotestować przeciwko nielegalnej imigracji. Manifestację firmował Ruch Obrony Granic i jego lider Robert Bąkiewicz.
Według informacji podanych przez serwis dziennik.walbrzych.pl, policja uznała zgromadzenie za nielegalne, a pomiędzy funkcjonariuszami a manifestantami doszło do ostrej wymiany zdań.
Ostatecznie zgromadzenie się odbyło, a – jak informuje serwis – „manifestacja przebiegała spokojnie i bez incydentów”.
Najwięcej emocji wzbudziły działania policji, która po zakończeniu protestu okrążyła plac Magistracki szczelnym kordonem i legitymowała osoby biorące udział w zgromadzeniu – czytamy.
Robert Bąkiewicz: To przejaw represji
Do całej sprawy odniósł się sam Robert Bąkiewicz, lider Ruchu Obrony Granic, który stwierdził, że „po prawidłowo zwołanym zgromadzeniu, zostaliśmy otoczeni przez policję, która żądała wylegitymowania wszystkich uczestników”.
Policjanci twierdzili, że dopuściliśmy się zakłócania ładu i porządku publicznego. Oceniamy to jako kolejny przejaw represji wobec Ruchu Obrony Granic. W wyniku działań funkcjonariuszy zasłabł starszy uczestnik zgromadzenia – ponad 80-letni mężczyzna – przekazał Bąkiewicz.
90-letni człowiek zasłabł. Nie wytrzymał stresu.
Dla mieszkańców, którzy przyszli dziś na Plac Magistracki w Wałbrzychu, kontakt z uzbrojonymi po zęby oddziałami policji w pełnym rynsztunku do tłumienia zamieszek, to nie jest „tylko wylegitymowanie”.
Deportacje nielegalnych migrantów, prowadzone systematycznie przez amerykańskie służby, przyniosły znaczny spadek bezprawnych wtargnięć na terytorium kraju. W tym wypadku Donald Trump konsekwentnie realizuje swoje wyborcze obietnice.
„Stosując nadzwyczajne środki i prowadząc szeroko nagłośnioną akcję deportacji imigrantów, Donaldowi Trumpowi udało się praktycznie wyeliminować nielegalną imigrację do Stanów Zjednoczonych”, donosi PAP.
W ciągu pół roku od objęcia władzy Trump zrobił to, co obiecywał swoim zwolennikom w kampanii wyborczej: powstrzymał napływ osób nielegalnie przekraczających granicę. W czerwcu funkcjonariusze służb napotkali na południowej granicy najmniejszą w historii liczbę osób próbujących nielegalnie przedostać się na terytorium USA – zaledwie 6 tys. Żaden z ujętych imigrantów nie został wpuszczony do kraju.
Skala ograniczenia tego procederu jest potężna. Odnotowuje się o 93 proc. mniej przypadków nielegalnej migracji w stosunku do prezydentury Joe Bidena – szczególnie w porównaniu ze szczytowym okresie kryzysu w 2024 r., gdy liczba osób zatrzymywanych na granicy wielokrotnie przekraczała 10 tys. dziennie.
Sukces w zabezpieczeniu terytorium kraju przyniósł szereg zdecydowanych kroków. Prezydent USA ogłosił stan wyjątkowy na granicy, zawiesił prawo do ubiegania się o azyl, zawracając niemal wszystkich przekraczających granicę poza przejściami granicznymi i wysłał na granicę wojsko.
Choć Trump dotąd nie spełnił swojej obietnicy przeprowadzenia „największej operacji deportacyjnej w historii kraju”, obejmującej miliony imigrantów, to działania te nabierają tempa. Do czerwca br. zatrzymano ponad 65 tys. osób. Liczby te nie odbiegają zbytnio od tempa deportacji za czasów prezydentów Bidena i Obamy, lecz znacznie zwiększono liczbę zatrzymań nielegalnych imigrantów przebywających w kraju od dłuższego czasu (za kadencji Bidena większość deportowanych stanowili migranci zatrzymani na granicy).
Służby, zwalczające nielegalną migrację podając, że 70 proc. deportowanych miało w kartotece przestępstwa lub wykroczenia. W w większości przypadków były to przewinienia drogowe lub imigracyjne. Tylko nieco ponad 10 proc. stanowili ludzie skazani za przestępstwa z użyciem przemocy, zaś mniej niż 1 proc. to zabójcy.
Policja podczas interwencji na osiedlu domków jednorodzinnych. / foto: Urząd Gminy w Kobierzycach
Pani Katarzyna przed pięcioma laty przeprowadziła się z Wrocławia do domku w Długołęce pod miastem. Liczyła rzecz jasna na cichy azyl, tymczasem tuż obok powstały kwatery pracownicze, w których zamieszkali imigranci. Teraz mieszkańcy zgłaszają obawy o swe bezpieczeństwo i piszą petycję do premiera, ministrów oraz parlamentarzystów.
Pod Wrocławiem, jak grzyby po deszczu wyrosły, tzw. domy pracownicze. W praktyce są to domy jednorodzinne, przekształcone w mini hostele, w których zakwaterowanych jest często po kilkadziesiąt osób. Są to głównie imigranci z Ukrainy, Gruzji, Indii, czy Bangladeszu.
– Ruch zaczyna się grubo przed piątą rano, gdy wstają do pracy. Głośne rozmowy, śmiechy, czasem awantury. Potem krążące w tę i z powrotem pracownicze busy. Wieczorem imprezy na dworze do późnych godzin – mówi portalowi tuwroclaw.com pani Katarzyna, która pięć lat temu przeprowadziła się z Wrocławia do Długołęki.
Podobny problem dotyczy także innych miejscowości na Dolnym Śląsku. „Wystarczy lektura internetowych ogłoszeń, by przekonać się, że w Długołęce jest dziś co najmniej kilkanaście domów pracowniczych, podobnie w sąsiednim Kiełczowie. Tak samo w Kobierzycach. W mniejszych miejscowościach bywa ich kilka” – czytamy na portalu tuwroclaw.pl.
Skalę problemy wykazała wizyta policji na osiedlu w Domasławiu pod Kobierzycami. W kwaterach pracowniczych znajdowało się blisko sto osób, część z nich była w naszym kraju nielegalnie, inni nie posiadali dokumentów uprawniających do pracy, a jeden z przybyszów posiadał nawet amunicję.[Bo kałacha lepiej schował md]
Mieszkańcy mają dość uciążliwych sąsiadów i podpisują petycję do premiera, ministra oraz parlamentarzystów. Do tej pory poparło ją kilkaset osób.
– Agencje pośrednictwa pracy nie przejmują się ani warunkami zakwaterowania pracowników, ani okolicznymi mieszkańcami. Idą już krok dalej, wynajmując lub wykupując całe nowo budowane osiedla, gdzie kwaterując po 15-20 osób w lokalu w zabudowie szeregowej powodują patologiczną gęstość zaludnienia – mówi jej autor radny powiatu wrocławskiego Tomasz Ostaszewski.
Z petycji wprost bije odór państwowego interwencjonizmu. Ostaszewski domaga się od rządzących podjęcia działań legislacyjnych w celu uregulowania przekształcania domów jednorodzinnych w kwatery pracownicze, w których umieszczanych bywa po kilkadziesiąt osób.
Co więcej, autor petycji chciałby, aby wprowadzone zostały odpowiednie normy. „Np. maksymalnej liczby osób mogących zamieszkać w jednym domu w zabudowie jednorodzinnej lub uzależnienie tej liczby od pokrewieństwa” – donosi tuwroclaw.pl.
Mniej szokujący jest jednak inny z pomysłów, by umożliwić gminom ograniczanie takiego działania przy pomocy uchwał i planów zagospodarowania przestrzennego. W końcu, jeżeli komuś nie podoba się sąsiedztwo, zawsze może się przeprowadzić. Z kolei zupełnie rozsądne wydaje się, by władze samorządowe miały możliwość określenia, że w konkretnej lokalizacji mogą być tylko faktycznie domki jednorodzinne.
Do sprawy w swoich mediach społecznościowych odniósł się wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak. „Prawo budowlane i regulacje działalności hotelowej są dla Polaków. Imigranci mogą robić co chcą. I narastają problemy z takimi nielegalnymi hostelami, także wokół Szczecina, Warszawy i innych miast. Czas z tym skończyć. Jak Polak ma z nimi konkurować, jak oni koszty zamieszkania sobie podzielą przez 15 albo 30?” – napisał na portalu X jeden z liderów Konfederacji.
Wielka Brytania jako pierwszy kraj na świecie wprowadza sankcje wymierzone w gangi przemytników ludzi. Londyn chce w ten sposób ograniczyć nielegalną migrację przez kanał La Manche i rozbić międzynarodowe siatki przestępcze.
Wielka Brytania walczy z nielegalną migracją
Wielka Brytania ogłosiła wprowadzenie pionierskich sankcji wymierzonych w gangi organizujące nielegalny przerzut migrantów. Zgodnie z zapowiedzią ministra spraw zagranicznych Davida Lammy’ego, środki obejmą zamrożenie aktywów, zakaz wjazdu do kraju oraz represje wobec firm i osób wspierających proceder przemytniczy.
– Zbyt długo gangi napełniały swoje kieszenie i żerowały na nadziejach bezbronnych ludzi – podkreślił Lammy. Dodał, że brytyjskie władze nie zamierzają dłużej tolerować takiego status quo.
Co obejmą nowe regulacje?
Nowe regulacje mają objąć zarówno bezpośrednich członków gangów przemytniczych, jak i osoby i firmy pośrednio zaangażowane – np. sprzedające łodzie wykorzystywane do nielegalnych przepraw przez kanał La Manche czy pośredników finansowych działających poza oficjalnym obiegiem.
Równolegle Wielka Brytania przeznaczy 280 mln funtów na walkę z przemytem do 2028 r. Środki trafią m.in. na zatrudnienie nowych funkcjonariuszy, śledczych i rozwój technologii wspierających identyfikację i rozbijanie siatek przestępczych.
Krajowy Instytut Statystyki (INSEE) publikuje co roku we Francji „ranking najpopularniejszych imion” w tym kraju. Obecnie opublikowano zestawienie za rok 2024. Ranking pokazuje pośrednio zmieniający się krajobraz społeczny w tym kraju. W skali całego kraju na czele listy są jeszcze takie imiona jak Louise, Gabriel i Jade. Tradycyjnych imion nadawanych noworodkom jednak z roku na rok ubywa, a pojawia się coraz więcej imion nadawanych dzieciom, które wywodzą się z kultury islamu.
W 2024 roku imiona Louise dla dziewczynek i Gabriel dla chłopców zajęły czołowe miejsca w kraju i w wielu departamentach. Popularne imiona to także Léo, czy Ambre.
Wystarczy jednak zajrzeć do statystyk podparyskich departamentów i miejsc związanych z osiedlaniem się imigrantów, by stwierdzić, że coraz trudniej tam znaleźć rodziców nadających dzieciom imiona wywodzące się z tradycji chrześcijańskiej. Dominują imiona z kręgu kultury muzułmańskiej, ewentualnie „neutralne”. Ciekawostką jest zmniejszający się udział nadawania imion inspirowanych kulturą anglosaską (np. ubywa Kevinów, Rayanów, itp.).
Podparyski departament Seine Saint Denis uważany jest za za najbardziej „imigrancki” i specjalnie nie dziwi, że od lat na pierwszym miejscu w rankingu popularnych imion jest Mohamed. Drugie miejsce zajmuje Adam, a kolejne miejsca to takie imiona jak Ibrahim, Issa, Imran, Issac, Moussa, Ismael, Noah, Ali, Amir, Aylan, Ayoub, Zayn. Popularne imiona dziewczynek to Inaya, Maryam, Fatoumata, Nour, Aminata, Aicha, Fatima, Lina, Mariam, Sofia… W porównaniu z rokiem poprzednim Fatoumata awansowała z 10. pozycji na 3, a postępy poczyniły także imiona – Aminata i Aïcha. Wśród chłopców Mohamed jest od lat najpopularniejszym imieniem, a trzeba tu dodać jeszcze rozmaite odmiany i wariacje tego imienia rejestrowane osobno, a które także są w czołówce popularności. W pierwszej „dziesiątce” w ubiegłym roku zaszły jednak pewne znaczące zmiany i np. imiona Noah i Ali wypchnęły z tego zestawienia… Gabriela i Rayana.
Nie inaczej jest w innych departamentach Regionu Paryskiego. W Essone wygrywa Adam przed Noahem, Leo i Mohamedem. Kolejne popularne imiona to Gabriel, Ibrahim, Issac, Eden, Ethan, Imran. W Val de Marne wygrywa Ibrahim przed Mohamedem i Gabrielem. Mieszkańcy departamentu Val d’Oise preferują Adama, Gabriela, a Mohamed jest na trzecim miejscu przed Issakiem, Ibrahimem i Liamem. W samym Paryżu, w którym skład społeczny ludności jest jednak odmienny, na czele rankingu popularności imion jest Gabriel, na drugiej pozycji Adam, a na trzeciej Raphael. Mohamed jest tu „dopiero” na 5 pozycji. To tylko kilka przykładów z regionu stołecznego, ale podobnie jest w większości ośrodków wielkomiejskich Francji.
Zanikanie tradycyjnych imion to swoisty „znak czasów” i ilustracja m.in. zmniejszającego się wpływu chrześcijaństwa w życiu społecznym. Nowi „patroni” małych Francuzów mają swoje „korzenie” coraz częściej gdzieś na Bliskim Wschodzie i w Afryce Północnej. Ta ewolucja zmiany imion trwa już od lat, razem ze zmianami demografii i raczej nie widać trendów odwrotnych.
Przypomina się tu rysunkowy żart z policjantami zatrzymującymi za kilkanaście lat do kontroli kierowcę samochodu. Jeden z funkcjonariuszy sprawdza dokumenty kierowcy i mówi do drugiego – „Ty, Mohamed, popatrz jak on się śmiesznie nazywa – Jean-Pierre”.
„Proceder handlu wizami do państw Unii Europejskiej jest mocno sprofesjonalizowany i przynosi miliardowe dochody ludziom, którzy opanowali procedury prawne i zawodowo zajmują się opracowywaniem wniosków wizowych do konsulatów takich państw jak Polska. Pośrednicy załatwiający wizy działają pod przykrywką firm rekrutujących pracowników dla firm z UE, ale to fikcja. Bo oni tak naprawdę zajmują się organizacją legalnej i bezpiecznej migracji do Europy, a za skuteczne załatwienie wizy do państw takich jak Polska pobierają od Afrykańczyków około 3 tys. USD.
==================================
Zarówno za rządów tzw. Zjednoczonej Prawicy, jak i rządów zbieraniny z 15 października oficjalne stanowisko mówi, że chronione są polskie granice przed nielegalnymi imigrantami, a jednocześnie działania wskazują na coś całkowicie przeciwnego.
Z raportu Najwyższej Izby Kontroli z października 2024 roku pt. „Nadzór Ministra Spraw Zagranicznych nad działalnością konsularną” wynika, że o rządach tzw. Zjednoczonej Prawicy nie można mówić, że były antyimigracyjne.
6 milionów imigrantów
W latach 2018–2023 polscy konsulowie wydali 6 166 080 wiz dla obcokrajowców, z tego 55,5 proc. uzyskali obywatele Ukrainy, 26,6 proc. – obywatele Białorusi, a 5,8 proc. – obywatele Rosji.
Z kolei obywatelom 76 państw muzułmańskich i Afryki wydano 366 551 wiz (5,9 proc.).
Kontrolerzy NIK ustalili, że Polska wśród krajów Unii Europejskiej udzieliła najwięcej wiz na pierwszy pobyt zarówno w 2021 roku – 967 345 z 2 952 336 (blisko 33 proc. wszystkich wiz w UE), jak i w 2022 roku – 700 264 z 3 454 684 (20 proc.). Szczególnie widoczny był dominujący udział naszego kraju w liczbie udzielonych wiz pracowniczych w latach 2018–2022. Było to od 36 proc. w 2022 roku do aż prawie 60 proc. w 2021 roku. W 2018 roku było to ponad dziewięciokrotnie więcej wiz niż wydała druga w kolejności Hiszpania!
Co więcej, z kontroli NIK wynika, że konsulowie pracujący w polskich placówkach dyplomatycznych za granicą byli naciskani przez centralę w kierunku wydawania większej liczby wiz: „Ministerstwo wyznaczyło poszczególnym placówkom zagranicznym minimalne liczby rozpatrywanych wniosków wizowych oraz oczekiwało od konsulów RP stałego zwiększania liczby rozpatrywanych wniosków wizowych”, a nadto MSZ naruszało „prawo konsula do swobodnej oceny wniosków wizowych oraz przesłanek do ewentualnej odmowy wydania wiz krajowych”. Jakby tego było mało, „konsulowie informowali o negatywnej roli pośredników wizowych i o swoich wątpliwościach co do wiarygodności potencjalnych pracodawców w Polsce”.
Ten ostatni problem opisuje Marcin Janowski, redaktor internetowego kanału „Na Argumenty”. Ma on informacje z pierwszej ręki od Afrykańczyków, którzy się z nim zetknęli: „Proceder handlu wizami do państw Unii Europejskiej jest mocno sprofesjonalizowany i przynosi miliardowe dochody ludziom, którzy opanowali procedury prawne i zawodowo zajmują się opracowywaniem wniosków wizowych do konsulatów takich państw jak Polska. Pośrednicy załatwiający wizy działają pod przykrywką firm rekrutujących pracowników dla firm z UE, ale to fikcja. Bo oni tak naprawdę zajmują się organizacją legalnej i bezpiecznej migracji do Europy, a za skuteczne załatwienie wizy do państw takich jak Polska pobierają od Afrykańczyków około 3 tys. USD.
Nietrudno wyliczyć, że sprawny pośrednik, który załatwi kilkaset legalnych wiz, staje się milionerem. Dochodzi wręcz do tego, że pośrednicy składający tysiące wniosków wizowych paraliżują działalność jednostek konsularnych, bo na rozpatrzenie spraw trzeba czekać wiele miesięcy. Państwa Afryki Subsaharyjskiej notują ciągle duży przyrost demograficzny. Tamtejsze rodziny mają przeciętnie po troje lub czworo dzieci. Niestety w ogromnej części państw afrykańskich panuje korupcja i nepotyzm, a ekonomiczny poziom życia stoi dość nisko. Dlatego wielu młodych mieszkańców Afryki rozważa migrację do państw bardziej rozwiniętych, które dają perspektywę lepszego życia”.
Podobno za rządów PiS dochodziło nawet do takich sytuacji, że politycy z „zaprzyjaźnionych” krajów Zachodu lobbowali za imigracją, żeby inwestorzy od nich mieli tanią siłę roboczą w Polsce. Politycy PiS ogłaszają Polakom, że są przeciwko przyjazdom imigrantów do Polski, a w rzeczywistości wpuścili miliony obcokrajowców. W świetle powyższych liczb hipokryzją są też wpisy byłego premiera Mateusza Morawieckiego, który teraz ostrzega przed nielegalną imigracją.
Zawrócenia imigrantów
Po zmianie władzy w Polsce niemieckie służby zintensyfikowały przerzucanie imigrantów na polską stronę granicy przy milczącej akceptacji rządu Donalda Tuska. Według Konkret24 na podstawie danych MSWiA oraz niemieckiej policji przekazania migrantów przez Niemców w ramach procedury readmisji i procedury dublińskiej oraz tzw. zawrócenia od 2021 roku to łącznie prawie 17 tys. osób (wykres 1 ? nima.. md] ). Polskie władze nic z tym nie robiły, więc granicy zaczęli bronić zwykli Polacy, tworząc obywatelskie patrole i Ruch Obrony Granic. Ostatnio dołączyli do nich rolnicy. Robili to, czym powinno się zajmować państwo polskie, a się nie zajmuje. Europoseł AfD Tomasz Froelich określił to mianem polityki ping-ponga, bo imigranci wracają do Niemiec. Jego zdaniem takie patrole powinny być umieszczone na granicach w roku 2015, kiedy pojawiła się pierwsza wielka fala uchodźców, jednoznacznie opowiadając się za deportacją poza UE.
W reakcji na pojawienie się patroli premier Tusk zapowiedział, że zrobi porządek… z Polakami strzegącymi granicy. Zresztą policja już rozganiała obywatelskie patrole. Dopiero kiedy okazało się, że uśmiechniętej koalicji ostro w dół poleciały słupki sondażowe, wprowadzono wyrywkowe kontrole na granicy niemieckiej i litewskiej. Jednocześnie jednak na konferencji prasowej premier Tusk ogłosił, że wszystkie przejścia graniczne z Niemcami stały się obiektami infrastruktury krytycznej (na granicy, której do tej pory nikt kompletnie nie pilnował!). Oznacza to zakaz robienia zdjęć, filmowania i zbierania się obywatelskich patroli. W ten sposób Niemcy w spokoju będą mogli przerzucać do Polski nielegalnych imigrantów w większych ilościach. Premier Tusk zapowiedział też, że będą twarde reakcje policji i Straży Granicznej, ale nie wobec imigrantów, a wobec tych, którzy pokazaliby, co się dzieje na granicy. Zakaz filmowania oznacza, że nie będzie można dokumentować ani nielegalnych działań niemieckich funkcjonariuszy, ani pacyfikacyjnych działań polskich służb wobec patroli obywatelskich, jeśli by się tam pojawiły.
„Decyzje ws. zakazu lotów dronami przy granicy, ustanowienia zakazu fotografowania przejeść granicznych i agresywna retoryka wobec Polaków monitorujących sytuację na granicy układają się niestety w spójną całość: rząd chce walczyć nie z nadużyciami Niemców, ale z zaniepokojonymi sytuacją Polakami. (…) Egzekucja tych decyzji podniesie poziom konfliktu społecznego i wzmocni podejrzenia, że rząd po cichu kapituluje przed niemieckimi naciskami i nadużyciami” – napisał na X wicemarszałek Krzysztof Bosak. „Zadziwiające, że dziś władzy przeszkadzają Polacy strzegący polsko-niemieckiej granicy, podczas gdy zaledwie rok temu MSWiA nie kiwnęło nawet palcem, by sprawdzić potencjalne powiązania osób i organizacji działających w strefie buforowej przy granicy polsko-białoruskiej z lewicowymi środowiskami proimigracyjnymi oraz nielegalnymi agencjami pracy organizującymi zatrudnienie dla nielegalnych migrantów” – zauważa poseł Grzegorz Płaczek.
A my mamy wierzyć aktualnej władzy, że ma dobre intencje i nas uchroni przed imigrantami. Tej samej władzy, której politycy, będąc w opozycji, w czasie kryzysu na granicy z Białorusią wywołanego przez prezydenta Łukaszenkę w 2021 roku utrudniali pracę strażnikom granicznym i zapraszali nielegalnych imigrantów do Polski (posłowie Koalicji Obywatelskiej Dariusz Joński i Michał Szczerba pizzą witali imigrantów, a Franek Sterczewski biegiem próbował sforsować granicę).
Mało tego, tej samej władzy, która jako opozycja zachęcała, by nie pobierać karty do głosowania w referendum dotyczącym problemu imigracji po to, by plebiscyt stał się nieważny z powodu zbyt niskiej frekwencji. I to im się udało! Najlepsze jest to, że będące w rękach uśmiechniętej koalicji MSWiA chwali się uszczelnianiem granicy polsko-białoruskiej (wprowadzenie strefy buforowej; wielomilionowe inwestycje w modernizację bariery fizycznej i elektronicznej; budowa nowych barier elektronicznych na rzekach granicznych), a kiedy ci sami ludzie byli w opozycji, to zwalczali budowę tej bariery przez rząd Zjednoczonej Prawicy.
Czyli – kiedy utworzyli rząd, nagle zmienili poglądy o 180 proc.?! Wolne żarty! Ten rząd realizuje unijne plany masowej relokacji imigrantów do Polski tak samo, jak wykonuje unijne plany destrukcji polskiej gospodarki poprzez wprowadzenie Zielonego Ładu. I przed tym zadaniem się nie cofnie. – Jeśli chodzi o radykalnych aktywistów po polskiej stronie, to jest działanie nielegalne, z czym mierzy się także strona polska. Rozmawialiśmy o tym (…). Strona polska również zapewniła, że nie aprobuje takich praktyk, ale jest to zadanie polskiej strony, by się tym zająć. Nie ma potrzeby korzystania z porad Niemiec – powiedział przedstawiciel strony niemieckiej, tym samym nie kryjąc, że Niemcy żądają likwidacji patroli obywatelskich, aby dalej mogli wysyłać do Polski nielegalnych imigrantów.
„Rząd stanowczo wspiera masową migrację do Polski. Blokując jeden strumień migracyjny (przez Białoruś), utrzymuje otwartą „zieloną granicę” z Ukrainą oraz godzi się na masowe, nieujęte w żadnej procedurze wywózki migrantów z Niemiec do Polski. Co więcej, rząd twórczo rozwija koncepcję Centrów Integracji Cudzoziemców zapoczątkowaną przez rząd Mateusza Morawieckiego. Dzisiaj te budowane w każdym województwie ogromne ośrodki mają otrzymać bardzo niebezpieczne zadanie – ich oficjalnym celem jest „legalizacja” migrantów. Rząd zakłada zatem masową i nielegalną migrację, ale odpowiedzią nie będą deportacje i polityka szczelnych granic, lecz „legalizacja”. Dokładnie tą ścieżką szły rządy Francji, Belgii czy Holandii” – tłumaczy prof. Jerzy Kwaśniewski, prezes Ordo Iuris.
Poseł Konrad Berkowicz zaznacza, że „Tusk już dawno obiecał brukselskim elitom i Urszuli von der Leyen, że po wyborach wprowadzi pakt migracyjny. Teraz musi tylko uciszyć tych, którzy mogą mu w tym przeszkodzić – Polaków, którzy nie godzą się na zalewanie Polski cudzymi problemami. Dlatego zamiast stawić czoła migrantom, szykuje pokaz siły przeciwko własnym obywatelom”.
Wzrost przestępczości
Tymczasem mamy kolejne ofiary imigrantów. W Nowem (woj. kujawsko-pomorskie) 41-letni Polak został ugodzony nożem przez 29-letniego Kolumbijczyka, w wyniku czego zmarł. Wcześniej w Toruniu przez imigranta z Wenezueli została bestialsko zamordowana ostrym narzędziem 24-letnia Klaudia.
Wicemarszałek Bosak napisał na FB, że Wenezuelczyk „przebywał w Polsce nielegalnie, jego pozwolenie na pobyt wygasło, ale nikt go nie szukał ani nikt nie sprawdzał, co się z nim dzieje, ponieważ w Polsce nie istnieje służba czy administracja odpowiedzialna za imigrantów oraz nie istnieją żadne skuteczne systemy czy procedury kontroli i usuwania z kraju tych, którzy są tu nielegalnie. Nielegalni imigranci swobodnie przemieszczają się po naszym kraju, oczekując w teorii na różne administracyjne czynności. Zdaniem rządu wszystko jest w porządku, gdyż wszystko dzieje się w zgodzie z literą prawa, które sami tak napisali”. Państwo z kartonu.
Zamiast przestrzegać Polaków przed obcokrajowcami, na sprawę rząd założył… blokadę informacyjną. W związku z tragiczną śmiercią Klaudii pod Kancelarią Premiera odbył się protest kobiet, a w Marszu Milczenia w Toruniu uczestniczyło 10 tys. osób z całego kraju. Kilka dni wcześniej także w Zgorzelcu zorganizowano manifestację przeciwko masowej imigracji, a w Bydgoszczy – Marsz dla bezpieczeństwa. Z kolei na 19 lipca Konfederacja szykuje protesty „Stop imigrantom” w 56 miastach w całej Polsce, m.in. w Krakowie, Wrocławiu, Rybniku, Gdańsku, Bydgoszczy, Szczecinie, Toruniu, Lublinie, Warszawie, Kielcach czy Sosnowcu. „Pikieta będzie wyrazem sprzeciwu wobec polityki migracyjnej Unii Europejskiej oraz działań, które zagrażają bezpieczeństwu obywateli i przyszłości Polski. Sprzeciwiamy się narzucaniu Polsce polityki migracyjnej z zewnątrz – chcemy mieć wpływ na to, kto przekracza nasze granice i mieszka w naszym kraju. Chcemy żyć bezpiecznie – dla siebie, dla naszych dzieci, dla polskich kobiet. Nie godzimy się na to, by Polska podzieliła los wielu krajów Europy Zachodniej, gdzie niekontrolowana imigracja doprowadziła do poważnych problemów społecznych i zagrożeń dla bezpieczeństwa” – podkreślają organizatorzy.
I tak na razie w Polsce niewiele jest przestępstw w porównaniu z postępową Europą. Kolejne kraje Unii Europejskiej odnotowują rekordowe statystyki przestępczości.
Według Eurostatu w Polsce jest ponad 30-krotnie mniej napaści niż w Belgii i 7-krotnie mniej kradzieży niż w Belgii czy Luksemburgu. Z kolei na każde 100 tys. mieszkańców w Polsce odnotowuje się niecałe dwa przestępstwa gwałtu, podczas gdy we Francji i Belgii – niemal 30, w Austrii – prawie 15, a w Holandii i Niemczech – 11.
I wygląda na to, że uśmiechnięci chcą, by w tych statystykach Polska doszlusowała do zachodniej Europy.
Miejmy nadzieję, że masowa imigracja będzie gwoździem do trumny rządu uśmiechniętej koalicji, a do władzy dojdą patriotyczne, propolskie siły, które się jej sprzeciwiają. A pamiętajmy, że w 2026 roku ma wejść w życie unijny Pakt Migracyjny, który doprowadzi do corocznej relokacji do Polski około 100 tys. niechcianych gdzie indziej nielegalnych migrantów. Jednocześnie przewiduje on wysokie kary finansowe (nawet do 20 tys. euro za osobę) dla krajów, które odmówią przyjęcia imigrantów.
W zaskakującym i nieoczekiwanym rozwoju wydarzeń Portugalia, często postrzegana jako potulny członek Unii Europejskiej, uchwaliła gruntowną reformę imigracyjną, która wstrząsnęła całym kontynentem. Ta przełomowa ustawa, uchwalona przez portugalski parlament w lipcu 2025 roku, oznacza radykalną zmianę w stosunku do dotychczas hojnej polityki imigracyjnej kraju, poprzez usunięcie luk prawnych i wprowadzenie surowszych zasad dotyczących zezwoleń na pobyt i obywatelstwa. Reforma, wprowadzona przez centroprawicowy rząd wspierany przez nacjonalistyczną partię Chega, sygnalizuje rosnący opór wobec niekontrolowanej imigracji w Europie i rodzi pytania o to, czy inne kraje pójdą w jego ślady. Niniejszy artykuł analizuje szczegóły reformy imigracyjnej w Portugalii, jej implikacje oraz szerszy kontekst tej sejsmicznej zmiany polityki.
Koniec luki prawnej dotyczącej „wyrażenia zainteresowania”
Podstawą portugalskiej reformy imigracyjnej jest zniesienie tzw. mechanizmu „wyrażenia zainteresowania” – systemu, który wcześniej pozwalał nieudokumentowanym migrantom na wjazd do kraju i późniejsze ubieganie się o legalny pobyt po przedstawieniu umowy o pracę i opłacaniu składek na ubezpieczenie społeczne. System ten, określany przez krytyków jako jeden z najbardziej hojnych w Europie, uczynił Portugalię magnesem dla niekontrolowanej imigracji. Dziesiątki tysięcy osób skorzystało z tego systemu, aby wjechać do kraju, co doprowadziło do przeciążenia służb publicznych, wzrostu przestępczości i destabilizacji całych społeczności.
Nowe przepisy likwidują tę lukę prawną. Od teraz imigranci chcący ubiegać się o status rezydenta muszą posiadać ważną wizę przed wjazdem do kraju. Przekraczanie granicy, na przykład z Hiszpanii, bez odpowiednich dokumentów i oczekiwanie szybkiej legalizacji to już przeszłość. „Ciao, até já, bye”, jak trafnie ujęto w oryginalnym transkrypcie – era otwartych drzwi dobiegła końca.
Tło: Kraj na granicy
Portugalia, mały kraj z gospodarką mocno obciążoną długiem, w ostatnich latach coraz bardziej odczuwała konsekwencje liberalnej polityki imigracyjnej. Podczas gdy zamożni imigranci podnieśli ceny nieruchomości dzięki kontrowersyjnemu programowi „Złotej Wizy”, opieka społeczna została przeciążona kosztami opieki nad nielegalnymi imigrantami. Portugalska klasa średnia, często korzystająca ze stałych dochodów lub kredytów hipotecznych o zmiennym oprocentowaniu, znalazła się w pułapce między tymi dwoma skrajnościami – zamożnymi nowoprzybyłymi a rosnącą klasą niższą.
Frustracja społeczna narastała wraz z nagłymi zmianami w dzielnicach, wzrostem przestępczości i osiągnięciem granic możliwości systemów opieki zdrowotnej i społecznej. Wybuchły protesty nie tylko przeciwko polityce imigracyjnej, ale także przeciwko ekonomicznym obciążeniom wynikającym z zobowiązań międzynarodowych, takich jak wsparcie finansowe dla Ukrainy, które spotkało się z krytyką w Portugalii.
Zmiana polityczna: Chega i zwrot konserwatywny
Siłą napędową tej reformy jest centroprawicowy rząd premiera Luísa Montenegro, socjaldemokraty, który działał pod presją sił konserwatywnych. W szczególności kluczową rolę odegrała partia Chega, kierowana przez André Venturę. Ventura i jego partia stali się głośnymi zwolennikami zaostrzenia polityki imigracyjnej i od lat nawołują do położenia kresu „chaosowi w imigracji”, jak ujął to Pedro Darte, nowy minister ds. parlamentarnych Portugalii. To oświadczenie, że „konieczne jest położenie kresu chaosowi w imigracji”, zostało przez wielu okrzyknięte powrotem do prawa i porządku.
To niezwykłe, że nawet część socjaldemokratycznego rządu, tradycyjnie znanego z bardziej liberalnego stanowiska, poparła reformę. To pokazuje, jak głęboko zakorzeniona jest w portugalskim społeczeństwie potrzeba zmian. Nawet w kraju uważanym za jeden z najbardziej postępowych w Europie, cierpliwość społeczeństwa osiągnęła swoje granice.
Opór z lewej strony
Nie wszyscy zgadzają się z reformą. Partia Komunistyczna i skrajnie lewicowy blok w Portugalii zagłosowały przeciwko poprawce, ostrzegając, że doprowadzi ona do kryminalizacji ubóstwa. Krytycy tego stanowiska, jak widać w transkrypcji, oskarżają komunistów o usprawiedliwianie nielegalnej imigracji, ignorując jednocześnie obciążenia dla narodu portugalskiego. „Trzeba być szalonym, żeby wierzyć tym idiotom” – głosi oryginał, co jest oznaką narastającej frustracji lewicową retoryką, która często głosi różnorodność i współczucie, ignorując jednocześnie rzeczywiste problemy obywateli.
Efekt domina dla Europy?
Portugalska reforma rodzi pytanie, czy może wywołać efekt domina w Europie. Kraje takie jak Włochy i Dania już zaczęły zaostrzać swoje przepisy azylowe, podczas gdy Francja zmaga się z masowymi zamieszkami, a Holandia z upadkiem rządu z powodu sporów imigracyjnych. Portugalia, od dawna uważana za wzór liberalnej polityki imigracyjnej, może teraz służyć jako wzór dla innych krajów borykających się z podobnymi problemami.
Reforma pokazuje, że nawet w krajach postępowych nastroje ulegają zmianie, gdy ciężar niekontrolowanej imigracji staje się zbyt duży. „Jeśli Portugalia, jeden z najbardziej postępowych krajów w Europie, w końcu powie dość, co powstrzymuje resztę Europy przed zrobieniem tego samego?” – trafnie pyta transkrypt.
Rola mediów: propaganda i milczenie
Ciekawym aspektem debaty jest sposób relacjonowania wydarzeń przez media – a raczej jego brak. W transkrypcji ostro skrytykowano zwłaszcza CNN Portugal. Portugalczycy, jak twierdzą, postrzegają nadawcę jako maszynę propagandową, która szerzy zachodnie narracje i reprezentuje interesy globalistów. Warto zauważyć, że CNN Portugal zignorowało na swojej stronie głównej reformę imigracyjną, jeden z najważniejszych tematów w kraju, zamiast tego relacjonując błahe tematy, takie jak rzekome zmiany w formule Coca-Coli.
Sceptycyzm wobec mediów wzmacniają anegdoty, takie jak ta, gdy prezenter CNN przerwał generałowi mówiącemu prawdę o konflikcie na Ukrainie, mówiąc: „Mylisz się”, bez merytorycznego uzasadnienia. Takie incydenty wzmacniają wrażenie, że główne media manipulują opinią publiczną, zamiast relacjonować wydarzenia obiektywnie.
Sygnał dla globalistów
Reforma imigracyjna Portugalii to coś więcej niż zmiana polityki krajowej – to wyraźny sygnał dla elit globalistycznych, które od dawna przedstawiały otwarte granice i niekontrolowaną imigrację jako nieuniknione. Reforma pokazuje, że nawet w kraju uważanym za socjalistyczny i postępowy, głosy obywateli zmęczonych ciężarem imigracji są słyszalne.
Pozostaje pytanie, czy inne kraje europejskie pójdą w ślady Portugalii. Rosnąca presja ze strony ruchów nacjonalistycznych i coraz większe rozczarowanie społeczeństwa mogą zmusić kraje takie jak Hiszpania, Francja i Belgia do ponownego przemyślenia własnej polityki. Portugalia, jak to ujęto w transkrypcji, „dała globalistom środkowy palec”. Czy ten akt buntu się przyjmie, czas pokaże.
Wniosek
Reforma imigracyjna w Portugalii stanowi punkt zwrotny nie tylko dla samego kraju, ale potencjalnie dla całej Europy. Znosząc zasadę „wyrażenia zainteresowania” i wprowadzając surowsze przepisy imigracyjne, Portugalia wysłała wyraźny sygnał: cierpliwość obywateli się wyczerpała, a zapotrzebowanie na prawo i porządek rośnie. Chociaż reformę forsowały siły konserwatywne, takie jak partia Chega, poparcie części socjaldemokratycznego rządu pokazuje, że pragnienie zmiany jest głęboko zakorzenione w społeczeństwie.
Nadchodzące miesiące pokażą, czy śmiały krok Portugalii zainspiruje inne kraje do podjęcia podobnych działań. Jedno jest pewne: w czasie, gdy Europa zmaga się z wyzwaniami społecznymi, gospodarczymi i politycznymi, jakie niesie ze sobą imigracja, Portugalia wywołała debatę, która szybko nie ucichnie.
Nie wydawać wiz ludziom karanym w ich własnych państwach !
==================================
Wicemarszałek Sejmu z Konfederacji Krzysztof Bosak na łamach Kanału Zero przedstawił ostry obraz rosnącej przestępczości cudzoziemców w Polsce i Europie. Polityk nie szczędzi gorzkich słów pod adresem obecnej polityki migracyjnej.
– Bezpieczeństwo Polaków, nasze interesy, nasza racja stanu i porządek w naszym państwie muszą być dla nas na pierwszym miejscu i będą na pierwszym miejscu – oświadcza Bosak na początku swojego wystąpienia. To materiał w Kanale Zero przygotowany w całości przez Konfederację Wolność i Niepodległość.
Polityk podkreśla, że jego ugrupowanie nie zamierza milczeć w kwestii przestępczości imigrantów, mimo oskarżeń o „rozniecanie nienawiści”.
Bosak przywołuje konkretny przykład z Lubina na Dolnym Śląsku, gdzie „imigrant, cudzoziemiec, przebywający w Polsce jak najbardziej legalnie, który przyjechał tu do pracy z kraju, który podobno wykazuje z nami tę mityczną bliskość kulturową, a więc z Mołdawii zgwałcił koleżankę”. Jak się okazało, sprawca był wcześniej skazany za zabójstwo w swoim kraju i odbył 8-letnią karę więzienia.
„Politycy rządzącej koalicji odrzucili poprawkę Konfederacji, aby nie wydawać wiz ludziom karanym w ich własnych państwach. Gdyby ta poprawka przeszła być może dałoby się uniknąć tragedii jak ta z Lubina na Dolnym Śląsku, o której mówię w poniższym nagraniu. Odrzucanie postulatów Konfederacji w sprawie imigracji to narażenie ludzi na niebezpieczeństwo” – podkreślił Bosak.
Politycy rządzącej koalicji odrzucili poprawkę Konfederacji, aby nie wydawać wiz ludziom karanym w ich własnych państwach. Gdyby ta poprawka przeszła być może dałoby się uniknąć tragedii jak ta z Lubina na Dolnym Śląsku, o której mówię w poniższym nagraniu. Odrzucanie postulatów… pic.twitter.com/oPPVTkg158
— Krzysztof Bosak 🇵🇱 (@krzysztofbosak) July 20, 2025
Przestrzegając przed masową imigracją Bosak przywołał przykład Szwecji. – W 2022 roku aż 60% skazanych za morderstwo miało zagraniczne pochodzenie, a stanowią oni zaledwie 27% populacji – podał.
– W kategorii śmiertelnej przemocy gangów i przemocy ulicznej imigranci stanowią 100% w Szwecji. (…) W latach 2000 do 2015 aż 60% skazanych za brutalne wykorzystanie kobiet – to taki eufemizm na gwałt – to imigranci z pierwszego lub drugiego pokolenia – dodał.
Bosak przywołał również dane z Hiszpanii, gdzie „dwa razy częściej, ponad dwa razy częściej imigranci popełniają przestępstwa niż zwykle w Hiszpanii”. Według barcelońskiej Straży Miejskiej „aż osiemdziesiąt procent przestępstw popełnionych w mieście popełniają cudzoziemcy”.
Skala wzrostu imigracji w Polsce. Postulaty legislacyjne
Bosak alarmuje o gwałtownym wzroście liczby imigrantów w Polsce. – Jeszcze w 2002 roku, a więc ponad 20 lat temu, mieliśmy w Polsce zaledwie 100 tysięcy imigrantów. Wystarczyło, że minęło 22 lata i ze 100 tysięcy zrobiło się 2,5 miliona. 25 razy wzrosła w ciągu zaledwie 20 lat liczba imigrantów – podkreśla.
Polityk przypomina o odrzuconych przez większość sejmową projektach Konfederacji. – My przedstawiliśmy projekt poprawki, aby nie wydawać wiz tym, którzy byli karani w swoich własnych państwach. Większość rządząca uznała ten pomysł za zbyt kontrowersyjny – ubolewał.
Bosak domaga się również uchwalenia projektu „dającego prawo funkcjonariuszom Straży Granicznej i żołnierzom, by na granicy używali broni”. – Nie może być tak, że prawo jest tak skomplikowane, że żołnierz czy funkcjonariusz sam nie wie, czy ma prawo tej broni użyć, czy nie – przekonuje.
– Oni się nie boją. Nie boją się, dlatego, że nasi żołnierze, nasi funkcjonariusze na granicy muszą stać z zawiązanymi rękami, nie mogą użyć broni, którą dostali do rąk – uważa Bosak.
Jeden z Kolumbijczyków biorących udział w zajściu. Foto: fb/Łącznik
Weekendowa noc przyniosła kolejny atak imigranta na Polaka, z użyciem noża. Do zdarzenia doszło w Radomiu. Policja potwierdziła zatrzymanie 46-letniego Kolumbijczyka – LEGALNEGO imigranta.
Około północy z soboty na niedzielę pan Krzysztof zauważył niebezpiecznie jadący po ulicach Radomia samochód. Wszystko wskazywało na jazdę po alkoholu. Z uwagi na poważne zagrożenie postanowił powiadomić policję. Pojechał za slalomującym autem w jedną z bocznych uliczek i zanim przyjechała policja padł ofiarą ataku nożownika. Na szczęście wykazał się refleksem i uniknął poważniejszych konsekwencji.
Tak całe zdarzenie opisuje ofiara napaści. Pisownia oryginalna.
„Dnia 20.07.2025 w nocy, około północy. Skrzyżowanie Jedlińsk światła. Jechałem w stronę Radomiak, zauważyłem przed sobą samochód jadący slalomem z prędkością od 70 do 30 km/h po całej szerokości drogi. Podejrzewałem, że kierowca jest pijany. Zadzwoniłem pod 112 i opisałem co i jak. Auto skręciło w boczne uliczki. Doszło do zatrzymania pojazdu na parkingu ul. Błędowska 10.
Z pojazdu wyszło 2 ciemnych obcokrajowców, rozmawialiśmy po angielsku. Od kierującego wyczułem woń alkoholu. Powiedziałem im , że czekamy na policję. W trakcie rozmowy sprawdzałem na mapie gogle jaki to adres żeby zadzwonić na policję ( na 112 jak jechałem powiedzieli mi, że patrol się ze mną skontaktuje. Była rozmowa ze sprawcą i pasażerem „po co telefon, że nie chcą problemów itp.”
Pasażer tego samochodu trzymając piwo w ręce i popijając był agresywny. Poszła wymiana ciosów na pieści. Chciał mi zabrać tel i mnie uderzyć. Szły dobre, mocne ciosy. W samoobronie też wymierzyłem kilka. W trakcie zamieszania. Podjechał prywatny samochód. Było w nim kilka osób. Wyszedł chłopak, lat około 34 . Obcokrajowcy się wystraszyli i uciekli na posesję. Ten chłopak powiedział mi ze zostanie jako świadek.
Po kilku minutach z posesji wyszło 5 obcokrajowców lub 4, szli w nasza stronę. Pasażer z samochodu trzymał się lekko za kolegą. Podchodząc mówili, że nie chcą problemów i policji. W momencie jak byli już blisko też pasażer, zasłaniając się kolegą wykonał gwałtowny ruch w moją stronę nożem. Szybki i zdecydowanym krokiem się zbliżył i jednocześnie ruchem zza głowy (młotkowym) wyprowadził cios nożem kuchennym.
Uchyliłem się w ostatniej chwili. Cofając się w tył. Ciosów było około 3 lub 4. Zaczęliśmy uciekać ze świadkiem zdarzenia. W momencie jak zaczęliśmy uciekać policja nadjechała. Podbiegłem do policyjnego samochodu, wskazałem palcem że ten wielki w białej bluzie ma nóż kuchenny, że atakował. Podjechali pod posesję a oni na nią uciekli.
Policja wyprowadziła trzech. Wiadomo przesłuchanie na miejscu itp. Wszedłem na posesję. Brama była uchylona najpierw sprawdziłem czy tam nie ma nikogo. Znalazłem nóż był wyrzucony na ziemię. Przesłuchanie na miejscu, a potem na III Komisariacie w Radomiu. Dziś też już składałem zeznania. W nocy przywieźli tego kolumbijczyka na komisariat. Nadal tam jest.
Podczas składania zeznań były naciski i sugestie ze strony policjantek i komendanta, że to nie było usiłowanie zabójstwa a jedynie zastraszanie, grożenie nożem. Nie zgadzałem się z tym faktem, bo straszyć można jak sie trzyma nóż w rękach, a nie wykonując zdecydowane i gwałtowne ruchy w moją stronę gdybym się nie uchylił kilku krotnie to już był bym trupem, podejrzewam lub w szpitalu w ciężkim stanie.. Tłumaczyłem, że nie podpisze zeznania w tej formie.. jeśli nie bedzie to napisane tak jak miało to miejsce, tak jak zeznaję. To nie było zastraszanie to była próba morderstwa.
Powiem tak gdybym sie nie uchylił, nie wiem ułamki sekund, bo nóż przeleciał mi może 5cm obok twarzy zmierzając w dół, więc klatka piersiowa też mogła oberwac. Już,by mnie nie było. Mój syn ma 8 lat. Dziś jak wychodziłem a synek mnie przytulił ,to sie rozkleiłem, że juz mogłem go nie widzieć, mojego synka a spodziewamy się z żoną następnego dziecka na dniach.
Zróbmy z tym coś! Pomóżcie mi nagłośnić sprawę ,bo boje się, że będą chcieli „ukręcić jej łeb”. Jak my się temu nie sprzeciwimy ,to w końcu nas pozabijają! Walczymy o nasze bezpieczeństwo naszych rodzin i dzieci na przyszłość. Masz moją pełną zgodę na publikację!!
Pozdrawiam Krzysztof Szewczyk „
Wpis ukazał się na facebookowym profilu Łącznik.
—————————————————-
Pod wpisem informację o zatrzymaniu Kolumbijczyka potwierdziła mazowiecka Policja.
„Potwierdzamy, że funkcjonariusze interweniowali w związku z opisaną w poście sytuacją. W trakcie działań zatrzymany został 46-letni obywatel Kolumbii, który legalnie przebywa na terenie Rzeczypospolitej Polskiej. Policjanci prowadzą czynności mające na celu wyjaśnienie wszystkich okoliczności tego zdarzenia. Rolą funkcjonariuszy jest zebranie pełnego materiału dowodowego, który zostanie przekazany do oceny prokuraturze. Zatrzymany mężczyzna zostanie jutro doprowadzony do prokuratora, który podejmie decyzję o dalszym toku postępowania i kwalifikacji prawnej zdarzenia” – napisano z oficjalnego profilu Mazowiecka Policja.
Najgorsza w tym wszystkim byłaby informacja, że policjanci chcieli ukręcić łeb sprawie i wymusić zmianę zeznać od pana Krzysztofa. Czekamy na dalszy rozwój wydarzeń.
Według kard. Rysia, jeśli nie wypowiadacie się o migrantach niezgodnie z „rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła” jesteście tchórzami, którzy nie mieli odwagi milczeć. Właśnie trwają w całej Polsce protesty antyimigracyjne. Jaka jest zatem ta „rzeczywista nauka” Kościoła?
Pikieta antyimigrancka we Wrocławiu / (mr) PAP/Maciej Kulczyński
Co musisz wiedzieć?
W liście pasterskim kard. Grzegorz Ryś napisał m.in.: „Proszę, jeśli decydujecie się uczestniczyć w dyskusjach – a już zwłaszcza publicznych – na temat właściwej relacji do uchodźców i migrantów – to chciejcie to czynić w głębokim zjednoczeniu z rzeczywistą nauką Chrystusa i Kościoła. Jeśli zaś nie – to proszę: miejcie odwagę przynajmniej w takich wpadkach zamilknąć i nie dokładać ognia do tak rozpalonej rzeczywistości”
Na list pasterski kard. Rysia odpowiedział dr Łukasz Bernaciński z Ordo Iuris
Dzisiaj w całej Polsce odbywają się antyimigranckie demonstracje
Od czasów Leona XIII Kościół uznaje, że ludzie mają prawo migrować w celu utrzymania siebie i swoich rodzin, co potwierdziła np. Konstytucja apostolska Exsul Familia Piusa XII z 1952 r. Kolejni papieże i Sobór Watykański II kontynuowali ten kierunek, choć np. św. Jan Paweł II podkreślał także prawo do nieemigrowania i zamieszkiwania swojej ojczyzny.
Ordo Caritatis
Jednocześnie od czasów św. Augustyna znana jest (i rozwijana przez np. św. Tomasza z Akwinu) w Kościele koncepcja ordo caritatis – porządku miłowania. Jej istota sprowadza się do stwierdzenia, że miłość powinna być uporządkowana hierarchicznie – najpierw należy dbać o najbliższych, a dopiero potem o osoby dalsze, w tym obcych. W kontekście migracji zasada ta pozwala właściwie zarządzać ograniczonymi zasobami państwa i Narodu oraz miarkować ryzyko w kontekście możliwości zapewnienia bezpieczeństwa najpierw najbliższym, później obywatelom, dalej osobom nie będącym pod jurysdykcją państwa.
W „rzeczywistej nauce” Kościoła sformułowano również prawa i obowiązki państwa przyjmującego jak i prawa i obowiązki imigranta. Kościół uznaje prawo państwa do:
Kontroli granic
Wymagania od imigranta przestrzegania prawa państwa przyjmującego
Troski o bezpieczeństwo swoich obywateli
Regulowania prawnego napływu imigrantów z uwagi na dobro wspólne.
Państwo przyjmujące ma przy tym obowiązek poszanowania godności osoby ludzkiej oraz podstawowych praw człowieka w odniesieniu do imigrantów (prawa do wolności, respektowania zakazu tortur, niewolnictwa oraz nadużywania przemocy). Pomoc udzielana na terenie państwa przyjmującego imigrantom w skrajnej sytuacji egzystencjalnej nie powinna być stygmatyzowana.
Kościół naucza o równowadze praw i obowiązków
Kościół zwraca także uwagę, że „państwa bogate” powinny przyjmować imigrantów poszukujących bezpieczeństwa w miarę możliwości i [dodatek autora] z uwzględniam praw państwa i zasady porządku miłości.
Kościół wskazuje także obowiązki imigrantów, do których zalicza:
wdzięczne szanowanie dziedzictwa materialnego i duchowego kraju przyjmującego
posłuszeństwo prawu państwa przyjmującego
wnoszenia wkładu w wydatki państwa przyjmującego.
Kościół nie naucza zatem o prymitywnym humanitaryzmie, lecz o równowadze praw i obowiązków imigrantów, jak i państw przyjmujących.
W świetle faktów i wydarzeń zarówno z Polski jak i innych państw Europejskich można postawić tezę, że państwo powinno jasno uregulować swoją politykę migracyjną zgodnie z chrześcijańskimi jej prawami i obowiązkami, Kościół zaś ma do wykonania gigantyczną robotę, którą chyba niestety w ostatnich latach zaniedbał, by imigrantów innych kultur i religii przekonać do respektowania „rzeczywistej nauki Chrystusa i Kościoła” – zarówno tej ogólnoludzkiej jak i w odniesieniu do samego zjawiska migracji.
[Dr Łukasz Bernaciński – Doktor nauk prawnych. Wiceprezes Ośrodka Analiz Prawnych, Gospodarczych i Społecznych im. Hipolita Cegielskiego, Członek zarządów Instytutu na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris oraz Fundacji Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny. Zastępca redaktora naczelnego czasopisma naukowego „Kultura Prawna”]
Sobotnie demonstracje przeciwko imigracji, która odbyły się w ponad 80 miastach w całym kraj, zgromadziły tysiące Polaków domagających się powstrzymania niekontrolowanego napływu przybyszów. Protesty podsumował Sławomir Mentzen z Konfederacji.
W sobotę w południe w całym kraju przeszły manifestacje organizowane przez Konfederację pod hasłem „Stop imigracji!”. Pikiety zapowiedziane zostały w sumie w 80 miejscowościach. W kilku miejscach towarzyszyły im kontrmanifestacje zorganizowane przez środowiska lewicowe. Pisaliśmy o tym szerzej TUTAJ.
Protesty podsumował Sławomir Mentzen, były kandydat Konfederacji na prezydenta i prezes partii Nowa Nadzieja.
„Dzisiaj cała Polska protestowała przeciwko polityce migracyjnej tego rządu. Rząd Tuska ściga żołnierzy próbujących pilnować naszej wschodniej granicy. Pozwala Niemcom na podrzucanie nam tysięcy nielegalnych migrantów” – napisał Mentzen na portalu X.
„Do tego wpuszcza tu zwyczajnych przestępców. Kilka dni temu w Lubinie imigrant z Mołdawii pobił i zgwałcił kobietę. Gdy zatrzymała go policja, okazało się, że gość siedział w Mołdawii 8 lat za zabójstwo!”
„Rząd Tuska wpuszcza do Polski kryminalistów, morderców, ludzi w żaden sposób przez nikogo nie sprawdzanych. A potem ci ludzie gwałcą i mordują, poważnie zagrażają naszemu bezpieczeństwu!”
„Chcemy żyć w bezpiecznym kraju, chcemy szczelnych granic, nie chcemy imigracji, nie chcemy na ulicach ludzi z dzikich krajów!” – podsumował Mentzen.
Kard. Grzegorz Ryś napisał list do wiernych, który ma zostać odczytany w kościołach Archidiecezji Łódzkiej w najbliższą niedzielę. Jego treść ujawnił portal RMF24.
Metropolita łódzki w liście do wiernych podkreślił, że zwraca się do nich „w związku z ważnymi pytaniami, które szczególnie w ostatnich tygodniach „wiszą w powietrzu” i których nie wolno zostawić bez odpowiedzi”. „Nie chodzi przy tym o naszą, lecz o Bożą odpowiedź!” – twierdził.
Hierarcha nawiązał do Pisma Św., by odnieść się do „dwóch niezwykle ważnych kwestii”. Jedną z nich jest „spór o uchodźców i migrantów”.
Według kard. Rysia, spór wokół kwestii migracji powoduje „działania, które – nierzadko powołując się na chrześcijańskie motywacje – w istocie rzeczy z chrześcijaństwem nie mają wiele wspólnego, godząc także w inicjatywy prawdziwie ewangeliczne, jak np. prowadzone (czy współprowadzone) od czasu wojny w Ukrainie przez kościelną CARITAS «Centra pomocy migrantom i uchodźcom»”.
„Hejt, strach przed «obcym», stereotypy, nienawiść stają się argumentem ważniejszym niż racje ludzkie i ewangeliczne” – grzmiał. Duchowny ocenił, że zgodnie z katolicką nauką społeczną „KAŻDY CZŁOWIEK ma prawo wybrać sobie miejsce do życia; i ma prawo w tym miejscu być uszanowanym w swoich przekonaniach, kulturze, języku i wierze”. Dalej napominał, że chrześcijaństwo to „PROŚBA: najpierw o NAWRÓCENIE JĘZYKA!”. Grzmiał również, że „panujący dyskurs zarówno godzi w przybyszów, jak i przetrąca inicjatywy, motywacje i siły tych, którzy chcą im pomóc”.
Przypomnijmy, że rząd warszawski postanowił bohatersko walczyć z kryzysem migracyjnym. Od 7 lipca na granicach z Niemcami i Litwą obowiązują kontrole graniczne. Reakcję polityków, po przeszło półtorarocznych rządach, wywołała znacząca zmiana nastrojów społecznych po serii tragicznych doniesień o przestępstwach – w tym zabójstwach i atakach – dokonywanych w Polsce przez imigrantów.
Kraków, protest przeciwko nielegalnej migracji. / Fot. PAP
Zamknięcia granic z Litwą, Ukrainą, Białorusią i Słowacją dla nielegalnej imigracji domaga się Konfederacja, która w sobotę w całym kraju zorganizowała manifestacje „Stop imigracji!”. W niektórych miejscach skromne kontrmanifestacje zorganizowała lewica.
W sobotę w południe w całym kraju przeszły manifestacje organizowane przez Konfederację pod hasłem „Stop imigracji!”. Pikiety zapowiedziane zostały w sumie w 80 miejscowościach. Towarzyszyły im kontrmanifestacje zorganizowane przez środowiska lewicowe.
– Bez zamknięcia Polski dla nielegalnej imigracji, bez rozpoczęcia akcji deportacyjnej, bez wyrzeczenia się poprawności politycznej, bez doposażenia Straży Granicznej i sił odpowiedzialnych za kontrolę legalności pobytu i bez kontroli rynku pracy bezpieczeństwo będzie ulegać stopniowemu pogorszeniu. Ta polityka musi się zmienić – powiedział przed rozpoczęciem manifestacji w Białymstoku jeden z liderów Konfederacji Krzysztof Bosak.
Mówiąc o sytuacji na wschodniej granicy, polityk Konfederacji stwierdził, że nielegalnie imigranci przekraczający granicę stali się coraz bardziej agresywni. – Próbują ranić naszych żołnierzy – powiedział do zgromadzonych. Domagał się też dymisji rządu Donalda Tuska, zamknięcia granic z Litwą, Ukrainą, Białorusią i Słowacją dla nielegalnej imigracji i tego, by żołnierze mieli prawo strzelania do przekraczających wbrew prawu granice.
Protesty i ich przebieg w miastach
W Rzeszowie manifestujący, według policji ponad 200 osób, zgromadzili się przed urzędem wojewódzkim. Były osoby w różnym wieku, wśród nich także rodziny z dziećmi. Część uczestników ubranych było ubranych na czarno. Wielu trzymało w rękach flagi narodowe oraz transparenty, m.in.: „Nie chcemy Londynu, Berlina, Paryża w Rzeszowie!!!”.
Przemawiający poseł do Parlamentu Europejskiego Tomasz Buczek przekonywał, że polski żołnierz ma prawo do użycia broni. Prowadzący rzucił hasło, które zebrani powtarzali: „Macie nasze pełne wsparcie. Jak potrzeba, to strzelajcie”. Podobne manifestacje odbyły się w Przemyślu i Mielcu.
W proteście w Lublinie udział wzięło, według organizatorów, ok. 500 osób. Lubelska policja podała, że pikieta przebiegła spokojnie, bez incydentów.
Kilkaset osób zgromadziło się też w Bielsku-Białej. Organizatorzy zbierali podpisy poparcia pod inicjatywą kierowaną do bielskiej rady miejskiej, by przyjęła uchwałę przeciwko przyjęciu nielegalnych imigrantów w Bielsku-Białej oraz za likwidacją Centrum Integracji Cudzoziemców. Do stolika ustawiła się kolejka.
Spory polityczne podczas manifestacji
Podczas wiecu jeden z mówców – lider partii Nowa Nadzieja w Bielsku-Białej Paweł Śliwa, wskazywał, że za napływ migrantów odpowiedzialna jest nie tylko obecna koalicja z PO na czele, ale także rządy PiS. Zaoponował poseł Grzegorz Puda, który był ministrem w gabinetach Zjednoczonej Prawicy. Na słowną wymianę polityków uczestnicy wiecu odpowiedzieli skandowaniem: „Tylko prawda!” lub „Tylko jedność!”.
W Warszawie do zgromadzonych przemawiał m.in. poseł Konfederacji Przemysław Wipler. – Spotkaliśmy się tutaj w wakacyjnym czasie, ponieważ dla przemytników, dla tych, którzy nielegalnie przerzucają ludzi do Europy, przerzucają nielegalne ludzi do Polski, nie ma wakacji. Proceder, który ma miejsce, odbywa się na coraz większą skalę. Wynika to z tego, że Polska jest coraz zamożniejszym krajem. Jest krajem coraz atrakcyjniejszym, jest krajem, o życiu w którym marzą miliardy ludzi w bardzo biednych miejscach na świecie – powiedział.
Pod Rotundą w stolicy zorganizowano demonstrację lewicowe Stowarzyszenia Zjednoczeni Przeciw Rasizmowi. Kilkadziesiąt uczestników skandowało m.in.: „Faszyzm to zbrodnia, migracja to nie zbrodnia” i „Hańba”, mieli ze sobą banery z hasłami: „Przyjąć uchodźców – skasować faszystów”, „Akcja demokracja”, „Bronimy prawa do azylu”.
Kontrmanifestacje i reakcje społeczne
– Każdy bez względu na kolor skóry i pochodzenie powinien się czuć dobrze nie tylko w Polsce, ale również w Europie. O to będziemy walczyć, bo dziś ci ludzie boją się tu chodzić po ulicach – zabrała głos Maria Książak z Fundacji Międzynarodowa Inicjatywa Humanitarna.
Zorganizowana przez Komitet Obrony Demokracji kontrmanifestacja, trwająca 15 minut, odbyła się też w Olsztynie. Od zgromadzenia Konfederacji oddzielało ją ok. stu metrów. Gdy wspierający migrantów krzyczeli: „Olsztyn wolny od faszyzmu”, uczestnicy drugiej z pikiet krzyczeli: „Tu jest Polska” oraz śpiewali „Płaczą Niemcy, płacze Francja, tak się kończy tolerancja”.
Widok ze schodów pod urzędem Wojewódzkim we Wrocławiu.
— Miłosz Tamulewicz (@TamulewiczMilos) July 19, 2025
Na Rynku w Katowicach w manifestacji o charakterze antymigranckim, wzięło udział, według policji, około 3 tysięcy osób. Większość demonstrantów stanowili mężczyźni, w tym kibice różnych klubów piłkarskich. W tłumie słychać było okrzyki, takie jak: „wyp******ać z islamistami” oraz „powiesić k***ę za j***a”.
W Katowicach chwilę po 12.00 uczestnicy odpalili race. We Wrocławiu protestujący przed siedzibą Dolnośląskiego Urzędu Wojewódzkiego rozpoczęli zgromadzenie od minuty ciszy dla zamordowanej w Toruniu 24-letniej kobiety i śmiertelnie ugodzonego nożem 41-letniego mężczyznę w Nowem (woj. kujawsko-pomorskie). W obu przypadkach jako sprawców zatrzymano obcokrajowców: Wenezuelczyka i Kolumbijczyka.
Przebieg protestów w kolejnych miastach
W Łodzi manifestacja zorganizowana przez Konfederację odbyła się w pasażu im. Schillera, gdzie w samo południe zgromadziło się kilkaset osób z biało-czerwonymi flagami – w tym przedstawiciele Klubów Gazety Polskiej. Tuż po rozpoczęciu pierwszego wystąpienia, po drugiej stronie ulicy rozpoczęła się kontrmanifestacja. Grupa młodych ludzi, określająca się jako ruch antyfaszystowski, z banerem „Rasizm za burtę” próbowała zakłócić wydarzenie, wznosząc okrzyki przez megafon. Obie grupy zostały oddzielone od siebie przez policjantów.
Konfederacja w Opolu ograniczyła się do wiecu na rynku stolicy regionu. Kilkaset metrów od rynku przeciwko – jak to określono – „faszyzacji Polski” – manifestowała grupa ludzi mających plakaty z hasła: „w opolskim faszyzm nie przejdzie”, „stop faszyzacji Polski”.
W Kielcach manifestacja „Stop imigracji” odbyła się przed budynkiem Świętokrzyskiego Urzędu Wojewódzkiego. Wzięło w niej udział około 150 osób. Protestujący wnosili okrzyki „Donald Tusk nie zamknie nam ust”, „Polak w Polsce gospodarzem”, „Stop masowej imigracji”.
Protest w Gdańsku początkowo odbył się na Targu Węglowym, przed Zespołem Przedbramia. Wzięło w nim udział kilkuset uczestników – m.in. sympatyków Ruchu Narodowego, Młodzieży Wszechpolskiej i kibiców Lechii Gdańsk. Uczestnicy skandowali hasła: „Precz z komuną”, „Polak w Polsce gospodarzem”, „Stop masowej imigracji” oraz „Dość lewackiej propagandy”. Po zakończonym stacjonarnym proteście, jego uczestnicy przeszli ulicami Długą, Długim Targiem, Stągiewną do Baszty Stągiewnej.
W tym samym czasie grupa kilkudziesięciu osób reprezentująca m.in. partię Razem i trójmiejską organizację feministyczną zgromadziła się przed Bramą Wyżynną w Gdańsku. Uczestnicy trzymali w dłoniach tablice z napisami: „Nacjonalizm to nie patriotyzm”, „Wymienimy ksenofobów na migrantów” czy „Faszyzm STOP! Migrantom dom”.
W Szczecinie manifestacja rozpoczęła się w południe przed magistratem uczczeniem minutą ciszy śmierci 24-letniej Klaudii z Torunia zamordowanej przez obywatela Wenezueli. Działacze Ruchu Narodowego poinformowali o swoim sprzeciwie co do powstania Centrum Integracji Cudzoziemców na szczecińskim Pogodnie. Zachęcali do podpisywania petycji w tej sprawie. Manifestanci trzymali transparenty z hasłami: „Szczecin przeciwko imigracji”, „Chcemy być bezpieczni”.
Lewica dużo mówi o przyjmowaniu tzw. migrantów czyli ludzi niewychowanych lub „wychowanych w innej kulturze”. Intruzów, którzy wdzierają się do nas z obszarów nieucywilizowanych. Zachowanie tych osobników przypomina zachowania gorsze niż zwierzęce: napady, kradzieże, pobicia, gwałty i zabójstwa.
Człowiek kształtuje się, wyrasta z natury i kultury. Dorośli intruzi, którzy zalewają Europę, a ostatnio i Polskę – nigdy się nie zmienią. To pokazuje historia Europy na przełomie XX i XXI wieku. Asymilacja jest płytka, a jedyna realna szansa na zmianę może zostać stworzona przez kanon duchowy wraz z przyjęciem wiary chrześcijańskiej, co zdarza się bardzo rzadko.
Nielegalny czy legalny pasożyt? Nie ma znaczenia
Celem „procesów wychowawczych” neomarskizmu, tak jak mówił Krzysztof Karoń, jest stworzenie przez lewicę pasożyta, który nie będzie potrafił pracować oraz będzie zdemoralizowany. Wówczas biały mieszkaniec Europy zniży się do poziomu nachodźców.
(…) dorosły człowiek, który wyrasta z niewychowanego dziecka, to jest zwierzę. Na poziomie tych zachowań, które są istotne w życiu społecznym.
Jeśli małego dziecka nie wychowa się w taki sposób, żeby on rozumiał i miał przede wszystkim pewien nawyk. Coś co ja w skrócie nazywam etosem pracy, to on nigdy nie nauczy się pracować. A w związku z tym, jako dorosły człowiek będzie musiał swój dobrobyt kraść.
W ten sposób doszło do paradoksu, że znaczną część dóbr za niewydolną Europę zaczął produkować „inny świat”.
Biały człowiek zostanie całkowicie pozbawiony zdolności do pracy do produkcji dóbr, a świat – ten który w tej chwili na białego człowieka jeszcze pracuje, osiągnie… zdobędzie technologię. Biały człowiek pozostanie z niczym i będzie mógł się tylko buntować i będzie się musiał, mógł zbuntować. Przeciwko komu? Przeciwko tym którzy tworzą ten system i wtedy będzie potrzebny terror i ten terror jest montowany…
Rozmowę z Karoniem przeprowadził ignorant. Pomimo tego mankamentu warto wysłuchać
„Nielegalna migracja stanowi zaledwie ułamek całkowitej migracji w Europie. Dane Eurostatu pokazują, że z 4,1 miliona osób, które przeprowadziły się do UE w 2023 r., tylko około 10% stanowili nielegalni migranci. W zeszłym roku odnotowano największą liczbę przyjazdów migrantów od 2014 r. i byli to niemal wyłącznie legalni migranci”.
============================
Unijna agencja Frontex podaje, że liczba nielegalnych przekroczeń granic w Unii Europejskiej obniżyła się w pierwszym kwartale o 30 procent w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Spadki zaobserwowano na wszystkich głównych szlakach migracyjnych prowadzących do Europy.
Jak pokazują dane oraz skutki polityki prowadzonej w tym zakresie, znacznie poważniejszym problemem niż wjazdy czy wejścia nielegalne jest jednak mnożenie kanałów tak zwanej migracji regularnej. Pozwala ona na wjazd i osiedlenie się w UE większej liczbie osób z państw trzecich, bardzo często całkowicie odmiennych kulturowo.
Proceder taki jest możliwy dzięki zawieraniu przez poszczególne rządy umów o eksternalizacji procedur azylowych z wybranymi krajami spoza UE. W zamian za ułatwienie migracji dla swoich obywateli na obszar Unii, wybrane kraje godzą się na przyjęcie i przetrzymywanie u siebie – do czasu rozpatrzenia wniosków azylowych – deportowanych z Europy migrantów.
Tego typu umowy są priorytetem duńskiej prezydencji, która rozpoczęła się 1 lipca.
UE popiera duński model „zero uchodźców”
W zeszłym roku rząd w Kopenhadze przyznał status uchodźcy „historycznie” niskiej liczbie osób (864). 309 z nich pochodziło z Syrii, 130 z Erytrei, a kolejne 130 z Afganistanu. Minister ds. imigracji Kaare Dybvad Bek wskazał, że spadek ten był spowodowany „surową polityką azylową” prowadzoną przez premier Mette Frederiksen. Jednocześnie dodał, że do Danii nie powinno przyjeżdżać więcej migrantów niż „społeczeństwo jest w stanie ich obsłużyć”.
Ambicją socjaldemokratycznej premier – odkąd doszła do władzy w 2019 roku – jest ograniczenie liczby wniosków o azyl do „zera”. Premier podkreśliła, że bez zaostrzenia polityki migracyjnej prawicowe partie zdobędą władzę na całym kontynencie.
Tak więc w 2021 roku Dania uchwaliła prawo, które zezwalało na deportację imigrantów do ośrodków dla azylantów w partnerskich krajach trzecich. Frederiksen nie przejęła się krytyką jej polityki ze strony Komisji Europejskiej, obawiającej się naruszania praw człowieka wobec migrantów i uchodźców.
Teraz, gdy Dania przejęła prezydencję w UE od Polski, priorytetem Kopenhagi jest rozszerzenie surowszej polityki migracyjnej w całej Europie. W szczególności zależy jej na wprowadzeniu bardziej rygorystycznych przepisów dotyczących rozpatrywania wniosków azylowych i odwołań od nich.
Szefowa rządu w Kopenhadze chce zbudować unijny konsensus w sprawie „eksternalizacji procedur azylowych poza Europę”. – Polityka migracyjna jest związana z bezpieczeństwem, to znaczy, że potrzebujemy Europy, która jest bezpieczniejsza, bardziej stabilna i silniejsza, a tak naprawdę nie jest, jeśli nie kontrolujemy przepływów do Europy — mówiła ostatnio minister ds. europejskich Danii Marie Bjerre, przedstawiając priorytety swego państwa na prezydencję.
Dania, której migranci stanowią 16 procent całej populacji w porównaniu z 3,3 procenta w 1985 roku, chce chronić system opieki społecznej „od kołyski do grobu”.
Poza „eksternalizacją procedur azylowych poza Europę” (chodzi o zawieranie umów z tak zwanymi krajami trzecimi i odsyłanie nielegalnych imigrantów z naszego kontynentu do tych krajów, gdzie oczekiwaliby na rozpatrzenie wniosków o azyl), Duńczycy wraz z unijnymi partnerami zabiegają o ograniczenie zakresu orzeczeń Europejskiego Trybunału Praw Człowieka.
W marcu Dania, Włochy, a także przedstawiciele Czech, Polski, Austrii, Belgii, Estonii, Łotwy i Litwy wezwali do „nowej i otwartej rozmowy na temat interpretacji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”. Osiem państw domaga się rewizji Europejskiej Konwencji Praw Człowieka ze względu na zbyt szerokie interpretacje zawartych w niej zapisów, które nie przystają do rzeczywistości. Zwłaszcza, jeśli chodzi o prawa migrantów i uchodźców.
Sygnatariusze listu otwartego zaznaczyli, że chcą „przywrócenia właściwej równowagi” w kwestii interpretacji postanowień konwencji, która weszła w życie w 1953 roku, a którą Europejski Trybunał Praw Człowieka, wydający wiążące orzeczenia, znacznie rozszerzył.
Autorzy listu stwierdzili, że nadszedł czas na „dyskusję na temat tego, w jaki sposób międzynarodowe konwencje odpowiadają wyzwaniom, z którymi mierzymy się dzisiaj”. Wezwali do „przyjrzenia się, w jaki sposób Europejski Trybunał Praw Człowieka rozwinął swoją interpretację Europejskiej Konwencji Praw Człowieka”, zarzucając np. Polsce bezprawne traktowanie migrantów. Danii sędziowie nakazali zmienić przepisy dotyczące łączenia rodzin. Trybunał wydał sporo orzeczeń na niekorzyść rządu w Rzymie czy Estonii.
W związku z tym przywódcy państw europejskich pytają, „czy Trybunał w niektórych przypadkach nie rozszerzył zakresu konwencji zbyt daleko… zmieniając w ten sposób równowagę między interesami, które powinny być chronione?”.
„Uważamy, że rozwój interpretacji Trybunału w niektórych przypadkach ograniczył naszą zdolność do podejmowania decyzji politycznych w naszych własnych demokracjach” – dodano.
Meloni, która doszła do władzy, obiecując ograniczenie nielegalnej migracji, obecnie mierzy się z problemami prawnymi dotyczącymi tworzenia ośrodków dla migrantów w Albanii. Włoscy sędziowie nie chcą godzić się na deportacje przybyszy przechwyconych przez włoskie władze na morzu. Kierują sprawy do ETPC.
Duńczycy narzekają, że konwencja czasami chroni „niewłaściwe osoby” i „nakłada zbyt wiele ograniczeń na możliwość decydowania przez państwa, kogo wydalić ze swoich terytoriów”.
Na list zareagowali obrońcy praw człowieka, alarmując, że podstawy konwencji zostały już nadszarpnięte przez zmianę podejścia do migracji i umowy UE z krajami takimi jak Libia oraz Tunezja. Pomogły one spowolnić napływ migrantów, ale zrobiły to „ogromnym kosztem praw człowieka”. Jako przykład podaje się wyrzucenie w 2023 roku przez władze Tunezji afrykańskich migrantów na pustynię.
UE próbuje także innych środków, by pozbyć się nielegalnych przybyszów. Bruksela wskazała niedawno, że Kosowo, Bangladesz, Kolumbia, Egipt, Indie, Maroko i Tunezja powinny zostać uznane za „bezpieczne kraje pochodzenia”. Oznacza to, że ich obywatele mogliby być odsyłani w ramach szybszych procedur po odrzuceniu ich wniosków azylowych.
Wciąż jednak brak wspólnego podejścia w całej UE w tej kwestii. Niektórzy politycy, jak np. francuska europosłanka Partii Zielonych Mélissa Camara, oskarżają Komisję Europejską o rezygnację z przestrzegania praw podstawowych. Odniosła się do unijnych umów z krajami spoza Europy, takimi jak Libia i Tunezja, gdzie prawa człowieka odsyłanych przybyszy z UE mają być naruszane.
Europejskie Centrum Praw Konstytucyjnych i Praw Człowieka (ECCHR) złożyło dwie skargi do Międzynarodowego Trybunału Karnego w sprawie traktowania migrantów oraz uchodźców w Libii i Tunezji. Zdaniem radczyni prawnej ECCHR Allison West, przypadki te „stanowią zbrodnie przeciwko ludzkości, przy współpracy i akceptacji UE”.
Mimo tych działań państwa europejskie wydają się być zgodne co do potrzeby zawierania takich umów z innymi krajami spoza Unii. Jednocześnie obiecują tworzenie większej liczby ścieżek, umożliwiających legalne dotarcie do UE (w celach zarobkowych, poprzez szybsze łączenie rodzin, stwarzanie ułatwień dla osób pragnących uczyć się w danym kraju czy prowadzić badania).
Nieregularna migracja
Z danych Frontexu dowiadujemy się, że w pierwszych dwóch miesiącach 2025 roku nielegalna migracja spadła do poziomu prawie 25 tysięcy osób. Zmniejszenie przepływu „uchodźców” odnotowano na większości szlaków, z wyjątkiem środkowo-śródziemnomorskiego. Trasa zachodnioafrykańska odpowiadała za znaczną część przybyszów w okresie styczeń – luty. Trasa środkowo-śródziemnomorska odnotowała największy wzrost liczby imigrantów (+48% rok do roku). Bałkany Zachodnie zaliczyły z kolei największy spadek (-64%). Najczęściej nielegalni „nachodźcy” pochodzili z Afganistanu, Bangladeszu i Mali.
Pomimo 40-procentowego spadku w porównaniu z ubiegłym rokiem, korytarz zachodnioafrykański pozostał najbardziej aktywną drogą nielegalnej migracji (7 200 przybyszów zarejestrowano w ciągu pierwszych dwóch miesięcy 2025 r.). Większość migrantów pochodziła z Mali, Senegalu i Gwinei.
Największy wzrost w ciągu pierwszych dwóch miesięcy roku odnotowano na szlaku środkowo-śródziemnomorskim (prawie 6 900 osób) i jest to druga najbardziej aktywna trasa migracyjna prowadząca do UE.
Libia pozostaje głównym punktem przerzutowym na tej trasie. Przemytnicy mają coraz częściej wykorzystywać potężne łodzie motorowe. Koszt przeprawy morskiej waha się od 5 000 do 8 000 EUR za osobę. Najczęściej z tej trasy korzystają obywatele Bangladeszu. Wykorzystują oni formalne umowy zawierane przez ich kraj z Libią, by legalnie wjechać do tego kraju w celach zarobkowych. Następnie zaś wyruszają w podróż morską do Europy.
W sumie w zeszłym roku odnotowano nieco ponad 239 tysięcy wykrytych przypadków nielegalnych migrantów.
Na trasie wiodącej przez wschodnie granice UE odnotowano trzykrotny wzrost liczby przekroczeń, głównie wzdłuż granicy z Ukrainą i Białorusią.
Pośród nielegalnych imigrantów kobiety stanowią zaledwie 10 procent, a większość z nich przybyło na granice UE przez szlak wschodniośródziemnomorski. Największą grupę pośród kobiet stanowiły Afganki i Syryjki.
Mimo że kraje takie jak Francja, Wielka Brytania i Włochy zwiększają poziom deportacji, to wciąż nie jest on wysoki. A niektóre państwa, jak Hiszpania zamierzają zalegalizować średnio 300 tys. przybyłych tu bezprawnie osób w ciągu najbliższych trzech lat. Madryt chce zwiększyć liczbę potencjalnych pracowników ze względu na starzenie się populacji. Tysiące nieletnich migrantów zostanie również przeniesionych z Wysp Kanaryjskich na stały ląd. Premier Pedro Sanchez zawarł szereg umów z Mauretanią w celu zwalczania sieci przemytu ludzi i ograniczenia migracji z Afryki Zachodniej.
W grudniu 2024 roku UE zatwierdziła plan Polski dotyczący tymczasowego zawieszenia prawa do azylu w celu przeciwdziałania „zagrożeniom hybrydowym” i „uzbrajaniu migracji” przez Rosję oraz Białoruś.
Regularna migracja
Jeśli przyjrzymy się innym danym statystycznym dotyczącym przepływów ludnościowych, w tym w szczególności tak zwanej migracji regularnej (czytaj: legalnej), zobaczymy, że to właśnie ona jest znacznie większym problemem.
Statists.com podaje: „Nielegalna migracja stanowi zaledwie ułamek całkowitej migracji w Europie. Dane Eurostatu pokazują, że z 4,1 miliona osób, które przeprowadziły się do UE w 2023 r., tylko około 10% stanowili nielegalni migranci. W zeszłym roku odnotowano największą liczbę przyjazdów migrantów od 2014 r. i byli to niemal wyłącznie legalni migranci”.
W 2023 roku kraje UE wydały ponad 3,7 mln pierwszych zezwoleń na pobyt dla obywateli spoza UE, co stanowi wzrost o 4,7% w porównaniu z 2022 r. i jest najwyższą liczbą odnotowaną do tej pory.
Głównym powodem wydawania zezwoleń na pobyt w 2023 r. była praca (33,8%), kwestie rodzinne (26,4%), ochrona międzynarodowa (25,6%), powody edukacyjne (14,3%).
W 2023 r. najwięcej pierwszych zezwoleń na pobyt wydano obywatelom Ukrainy (307 313), następnie Białorusi (281 279) i Indii (207 966). Sporo zezwoleń uzyskali także Turcy (31,8%). Syryjczycy i Afgańczycy mogli uzyskać pozwolenie z powodu ochrony międzynarodowej (77,3% Syryjczyków i 85,1% Afgańczyków). Z racji rodzinnych najwięcej pozwoleń uzyskali Marokańczycy, Rosjanie i Brazylijczycy. Ze względów edukacyjnych pozwolenia otrzymywali przede wszystkim obywatele Chin.
Dane Eurostatu nie obejmują osób, którym udzielono tymczasowej ochrony w krajach UE z uwagi na agresję Rosji na Ukrainę. Są one oddzielnie gromadzone i dotyczą statusu tymczasowej ochrony.
Warto zauważyć, że w 2021 roku przybyło do UE z zewnątrz 2,3 miliona imigrantów. W 2022 roku 875 000 osób po raz pierwszy złożyło wniosek o ochronę międzynarodową w krajach UE, co stanowi wzrost o 63% w porównaniu z 2021 r. Również w 2022 r. około 82 000 wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE otrzymało Niebieską Kartę, zezwolenie na pracę i pobyt dla wysoko wykwalifikowanych osób spoza UE. W tym samym roku kraje UE wydały również 421 000 zezwoleń obywatelom spoza UE na naukę i badania.
Dla porównania, w 2020 r. do krajów UE przybyło 1,9 mln osób, a w 2019 r. było ich aż 2,7 mln.
W liczbach bezwzględnych najpopularniejszymi krajami docelowymi dla imigrantów spoza UE w 2021 r. były: Niemcy (439 000 osób) i Hiszpania (421 000), przed Włochami (248 000) i Francją (238 000). Osoby, które wyemigrowały do tych 4 państw członkowskich UE, stanowiły 60% wszystkich imigrantów, którzy przybyli spoza UE w 2021 r.
Generalnie, migranci są stosunkowo młodzi, bo w wieku od 20 do 49 lat.
W 2022 r. wszystkie kraje UE łącznie wydały prawie 3,5 mln pierwszych zezwoleń na pobyt obywatelom spoza UE. Najwięcej Polska (700 000, czyli 20% wszystkich wydanych w UE), a następnie Niemcy (539 000, czyli 16%), Hiszpania (467 000, czyli 14%), Włochy (338 000, czyli 10%) i Francja (324 000, czyli 9%). Oprócz obywateli Ukrainy (374 000, czyli 11% wszystkich zezwoleń), Białorusi (310 000, czyli 9%) i Indii (183 000, czyli 5%), zaświadczenia pobytowe przyznawano Syryjczykom, Afgańczykom, Wenezuelczykom, Turkom itd.
W 2022 r. kraje UE podjęły około 850 000 decyzji w sprawie wniosków o azyl. Spośród nich 632 000 zapadło w pierwszej instancji, a 217 000 było rozstrzygnięciami ostatecznymi podjętymi w wyniku odwołania lub przeglądu decyzji pierwszej instancji.
Decyzje pierwszej instancji przyznały status ochrony 311 000 osób ubiegającym się o azyl, co stanowi wzrost o 54% w porównaniu z rokiem 2021. W drodze ostatecznych decyzji państwa członkowskie UE przyznały status ochrony 73 000 osób ubiegającym się o azyl.
W 2022 r. 143 000 obywateli spoza UE odmówiono wjazdu do UE, 1,1 miliona osób uznano za przebywających nielegalnie, 431 000 osób nakazano opuszczenie kraju UE, a 74 000 osób odesłano do kraju spoza UE.
W 2022 r. Polska zgłosiła największą liczbę odmów (23 000, czyli 16% całkowitej liczby w odniesieniu do UE), wyprzedzając Węgry (16 000, czyli 11%) i Chorwację (12 000, czyli 8%). Większość negatywnych decyzji na granicach lądowych odnotowano w Polsce, na granicach morskich we Włoszech i granicy powietrznej w Irlandii. Wjazdów zabroniono niektórym Ukraińcom, Albańczykom i Rosjanom.
W 2022 r. około 74 000 obywateli spoza UE zostało odesłanych poza UE na podstawie nakazu opuszczenia terytorium konkretnego kraju UE.
Największą grupą osób odesłanych do kraju spoza UE byli Albańczycy (9 500), następnie Gruzini (7 500) i Turcy (4 000).
W 2022 r. około 82 000 wysoko wykwalifikowanych pracowników spoza UE otrzymało Niebieską Kartę UE. Najwięcej (63 000, czyli 77% wszystkich Niebieskich Kart UE) wydały Niemcy, a następnie Polska (5 000, czyli 6%), Litwa i Francja (po 3 900, czyli 5%).
W 2022 r. najwięcej Niebieskich Kart UE przyznano obywatelom Indii (20 000, czyli 24% wszystkich Niebieskich Kart wydanych w UE), wyprzedzając obywateli Rosji (8 000, czyli 9%), Białorusi (6 000, czyli 7%) i Turcji (5 000, czyli 6%).
Przyjeżdżający spoza UE mogą również przebywać na terenie wspólnoty europejskiej w celu studiowania i prowadzenia badań. Łącznie w 2022 roku kraje UE udzieliły 421 000 zezwoleń na studia i badania. Niemcy wydały najwięcej (132 000, czyli 31% wszystkich w UE), następnie Francja (110 000, czyli 26%) i Hiszpania (53 000, czyli 13%).
Bruksela nie jest zainteresowana ograniczeniem przepływów migracyjnych
Polityka UE w tym zakresie skupia się na legalizacji migrantów i odsyłaniu jedynie części z nich. Bruksela nie jest zainteresowana ograniczeniem przepływów, lecz chce nimi lepiej zarządzać.
KE pilotowała dyplomatyczne zabiegi związane z opracowaniem, a potem przyjęciem w grudniu 2018 r. oenzetowskiego Globalnego Paktu na rzecz Bezpiecznej, Uporządkowanej i Regularnej Migracji (GCM). Ta kwestia jest także niejako wkomponowana w Agendę 2030, praktycznie we wszystkie jej cele, przy czym cel 10.7 („Ułatwiać przemyślaną, bezpieczną, regularną i odpowiedzialną migrację oraz przepływ ludzi, w tym poprzez implementację zaplanowanych i dobrze zarządzanych polityk migracyjnych”) stanowi jeden z istotniejszych elementów budowania dobrobytu państw i „nie pozostawiania nikogo w tyle”.
Uregulowane przepływy migracyjne mają z jednej strony pomagać krajom rozwiniętym borykającym się z niskim przyrostem demograficznym w utrzymaniu państw opiekuńczych i zaradzić brakom siły roboczej, z drugiej mają pomóc krajom rozwijającym się w podreparowaniu rodzimych budżetów dzięki środkom napływającym od imigrantów.
W 2016 r. państwa ONZ przyjęły Deklarację Nowojorską w sprawie Uchodźców i Migrantów, zobowiązując się do kompleksowego podejścia do mobilności ludzi i wzmocnienia współpracy na poziomie globalnym. Deklaracja zainicjowała międzyrządowe konsultacje i negocjacje, które zakończyły się przyjęciem Globalnego Paktu na rzecz Bezpiecznej, Uporządkowanej i Regularnej Migracji przez Zgromadzenie Ogólne Organizacji Narodów Zjednoczonych 19 grudnia 2018 r.
Globalny Pakt chociaż nie jest wiążący – nastąpił duży sprzeciw ze strony państw ze względu na ograniczenie suwerenności – to jednak wytycza ramy globalnej polityki migracyjnej i ramy zarządzania migracją. Łączy się z Agendą 2030. Zresztą, jak podkreśla oenzetowska agencja migracyjna – OIM, Pakt ma swoje korzenie w Agendzie na rzecz Zrównoważonego Rozwoju 2030.
Parlament Europejski w swoim briefingu z 2018 r. podkreśla, że władze UE nie tylko potwierdziły poparcie dla Paktu, ale także aktywnie zabiegały o jego przyjęcie, umieszczając kwestię „praw człowieka” w centrum zarządzania migracją.
Cóż więc z tego, że na przykład Polska wyraziła sprzeciw wobec Paktu, skoro UE zobowiązała się dobrowolnie realizować jego cele?
Artykuł 3 Traktatu o Unii Europejskiej (TUE) zobowiązuje UE, jako podmiot niepaństwowy, do dostosowania się do norm Organizacji Narodów Zjednoczonych w celu promowania i ochrony praw człowieka poprzez wszystkie swoje działania, mając na uwadze szczególnie osoby najbardziej narażone, a także zajmując się kwestiami realpolitik. Dlatego zarówno ONZ, jak i UE muszą szanować prawa człowieka migrantów i osób ubiegających się o azyl oraz uchodźców.
Europa mierzyła się z bezprecedensowym masowym ruchem ludnościowym zwłaszcza w latach 2014 – 2017. Według Agencji Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) i Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) mobilność ludzi nigdy nie była tak wysoka. Obecnie ponad 258 milionów migrantów na całym świecie żyje poza swoim krajem urodzenia i ta liczba ma stale rosnąć z różnych powodów, w tym ze względu na globalny wzrost populacji, rosnące nierówności, nierównowagę demograficzną, a nawet „zmiany klimatyczne”.
Jak zasugerowała inna oenzetowska agenda, UNDP, przy scenariuszu zerowej migracji, w rozwiniętym świecie do 2025 r. tylko Nowa Zelandia i Irlandia miały odnotowywać wzrost liczby ludności w wieku produkcyjnym, podczas gdy wszystkie inne kraje miały doświadczać poważnego spadku. Dlatego, według agencji kluczowe w celu zrównoważenia spadku lub stagnacji wzrostu populacji jest otwarcie legalnych kanałów. Temu właśnie służy GCM przyjęty w Marakeszu w 2018 r., który obejmuje 21 celów, w tym stworzenie warunków sprzyjających umożliwieniu wszystkim migrantom „ubogacania” społeczeństw poprzez ich potencjał ludzki, ekonomiczny i społeczny, a tym samym ułatwienie ich wkładu w zrównoważony rozwój na poziomie lokalnym, krajowym, regionalnym i globalnym.
Pakt ma także doprowadzić do rosnącego uznania i akceptacji globalnej mobilności.
ONZ w lipcu 2016 r. przyjęła także rezolucję w sprawie Porozumienia o powołaniu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM), będącej do tej pory jedynie powiązaną agencją. Nowa jednostka jest odpowiedzialna za zapewnienie wdrożenia Międzynarodowej Konwencji z dnia 18 grudnia 1990 r. o Ochronie Praw Wszystkich Pracowników Migrujących i Członków ich Rodzin (ICRMW), podobnie jak UNHCR odpowiada za Konwencję o Uchodźcach.
ICRMW zawiera 93 klauzule rozszerzające zakres „praw człowieka”. Od czasu jej wejścia w życie 1 lipca 2003 r. ratyfikowało ją jedynie 49 państw, z których migrują ludzie. Deklaracja wzywa do ochrony wszystkich migrantów, niezależnie od ich statusu i wzywa do zwrócenia szczególnej uwagi na osoby w sytuacjach zagrożenia.
Podczas negocjacji GCM, przedstawiciele UE naciskali na uznanie pozytywnego wkładu migrantów w inkluzywny wzrost i zrównoważony rozwój, zgodnie z Agendą 2030. Przekonywali, że dobrze zarządzana regularna migracja może przyczynić się – poprzez spójne i kompleksowe odpowiedzi – do zrównoważonego rozwoju krajów pochodzenia, tranzytu i przeznaczenia, w tym poprzez wspieranie rozwoju krajów pochodzenia dzięki przekazom pieniężnym.
Czy polityka premier Danii, którą ma popierać wiele państw UE, rzeczywiście zmierza do ograniczenia przepływów migracyjnych?
W kontekście zobowiązań unijnych i biorąc pod uwagę praktyczną politykę państw widać wyraźnie, że problem próbuje się rozwiązać, tworząc więcej możliwości tak zwanej regularnej migracji, do czego wzywa Globalny Pakt Migracyjny. Przepływy nie ustaną, ale należy się spodziewać, że będzie przybywać migrantów, którzy zyskają pozwolenia na pracę, łączenie z rodzinami, na naukę i badania, co już się dzieje.
UE wprowadziła w 2016 r. Nowe Ramy Partnerstwa w sprawie Migracji, opracowując konkretne, dostosowane „pakty migracyjne” z krajami trzecimi, integrując wszystkie polityki, narzędzia i instrumenty w celu lepszego zarządzania procesem. Kraje priorytetowe w Afryce obejmują: Etiopię, Mali, Niger, Nigerię i Senegal. Oferują one kompleksowe ramy dla dwustronnej współpracy między UE a krajami partnerskimi oparte na wzajemnych zobowiązaniach i inicjatywach projektowych, obejmujących kwestie mobilności, migracji i azylu, zgodnie z globalnym podejściem i celem 10.7 Agendy 2030.
W maju 2016 r. przyjęto dyrektywę 2016/801/UE w sprawie warunków wjazdu i pobytu obywateli państw trzecich w celu prowadzenia badań naukowych, studiów, szkoleń, wolontariatu, programów wymiany uczniów lub projektów edukacyjnych. Wcześniej zaproponowano szereg innych kanałów regularnej migracji. W 2017 r. osiągnięto konsensus w sprawie rozwoju, który odnosi się do korzyści płynących z transferu wiedzy, umiejętności i zdolności produkcyjnych migrantów, ich rodzin itp.
Bank Światowy podkreśla, że przekazy pieniężne migrantów płynące do krajów rozwijających się stanowią ponad 382 miliardy euro, przekraczając w znacznym stopniu kwotę oficjalnej pomocy rozwojowej. Jednak, jak uznał Bank Światowy, rzeczywista kwota jest nawet większa, ponieważ migranci korzystają z nieformalnych kanałów, aby unikać kosztów transferu pieniędzy.
Europejski Fundusz Azylu, Migracji i Integracji (AMIF) na lata 2014 – 2020, z kwotą 3,137 mld euro, promował legalną migrację do państw członkowskich UE, zgodnie z potrzebami rynku pracy. Środki wieloletnich ram finansowych na lata 2021 – 2027 przeznaczone na kwestie związane z migracją zostały potrojone i osiągnęły kwotę ponad 34,9 mld euro, w porównaniu z 14 mld euro w okresie 2014 – 2020. Ramy te są wykorzystywane do wspierania przepływów migracyjnych. UE podjęła w minionych latach także szereg innych inicjatyw zwiększając liczbę funduszy na zintegrowane zarządzanie polityką migracyjną. Unijne instytucje wspierają inicjatywy globalne, w tym ONZ, jak np. kampania „Razem” w celu zmniejszenia negatywnych percepcji i postaw wobec uchodźców i migrantów.
Prognozy dotyczące migracji
Szereg instytucji prognozuje stały wzrost przepływów migracyjnych. Przykładowo, International Center for Migration Policy Development (ICMPD) w swoim najnowszym raporcie podkreśla, że „Pomimo złożonej i wieloaspektowej natury migracji, kruchość państw i gwałtowne konflikty pozostaną kluczowymi czynnikami napędzającymi trendy migracyjne w 2025 r., podobnie jak w latach ubiegłych”. Powołując się na oficjalne dane UNHCR, think tank podaje, że „liczba przymusowo przesiedlonych osób wzrosła do szacowanych 122,6 mln do połowy 2024 r., co oznacza wzrost o 11,5% w porównaniu z 2023 r. Dwa miliardy ludzi żyje na obszarach dotkniętych konfliktem. Globalnie obszary te powiększyły się o 65% od 2021 r., przy czym Afryka Subsaharyjska odnotowała największy wzrost. Wszystkie wskaźniki sugerują, że trend ten utrzyma się w 2025 r., potencjalnie zaostrzony przez eskalację konfliktów – takich jak te w Sahelu – i pod wpływem ważnych wydarzeń geopolitycznych w rodzaju ostatnich amerykańskich wyborów prezydenckich lub upadku reżimu Assada w Syrii”.
Podstawowe przyczyny przesiedleń utrzymują się, zarówno globalnie, jak i w sąsiedztwie europejskim, dlatego państwa powinny być przygotowane na radzenie sobie z szeregiem scenariuszy migracyjnych w 2025 roku.
Mimo że obserwuje się zaostrzenie polityki migracyjnej (np. wznoszenie ogrodzeń w Finlandii, Polsce, Iranie, Turcji czy USA; albo prowadzi się programy deportacji na szeroką skalę, np. Algieria, Libia, Tunezja, Kolumbia i Panama, Iran i Pakistan), a UE planuje eksternalizację przetwarzania wniosków azylowych i deportacje, to jednak należy spodziewać się większych przepływów migracyjnych. I UE w szczególności może być zagrożona w razie powodzenia restrykcyjnej polityki prezydenta Trumpa, czy też wskutek zwiększonych akcji deportacyjnych w Pakistanie oraz Iranie. Do Europy może napłynąć więcej przybyszy z Ameryki Południowej, a także Afgańczyków.
Wielkim wyzwaniem wciąż pozostaje niepewna sytuacja w Syrii i na Ukrainie. O ile zawieszenie broni za naszą wschodnią granicą mogłoby doprowadzić do powrotu 1,2 do 2,1 miliona Ukraińców do kraju, o tyle pełna okupacja rosyjska może spowodować przesiedlenie ponad 10 milionów osób.
Pod koniec października 2024 r. w UE zarejestrowano łącznie 4,2 miliona Ukraińców jako beneficjentów tymczasowej ochrony.
Z danych ICMPD wynika także, że w zeszłym roku liczba zezwoleń na pracę wydanych obywatelom spoza UE wzrosła o 8,9%, zezwoleń na pracę sezonową o 22,6%, a liczba Niebieskich Kart UE o 8,8%. I „ze względu na skutki zmian demograficznych nie oczekuje się, że ten trend się odwróci w 2025 r., nawet w obliczu potencjalnego spowolnienia gospodarczego w UE”.
Ponadto, „elementy migracji zarobkowej i partnerstwa na rzecz umiejętności stały się mocno osadzone w dyplomacji migracyjnej UE i umowach z partnerami spoza Europy”. Think tank podaje, że obecnie istnieje prawie 300 różnych ścieżek migracji zarobkowej do UE.
Ze względu na rosnącą rywalizację między największymi mocarstwami świata, większą kruchość państw, rosnącą liczbą gwałtownych konfliktów, terroryzm, politykę energetyczną i brak bezpieczeństwa żywnościowego, należy spodziewać się nasilenia ruchów migracyjnych.
Liczba konfliktów zbrojnych prawie się podwoiła w ciągu ostatniej dekady. Sytuacja w Europie będzie kształtowana przez wydarzenia związane z migracją na Bliskim i Środkowym Wschodzie, w Azji Południowej, w regionach Afryki i Europie Wschodniej.
UNHCR podaje, że w ubiegłym roku pomocy potrzebowało ponad 6,4 mln Afgańczyków. Jest to największa grupa uchodźców na świecie. Ponad 5,5 mln z nich znalazło schronienie w Iranie, Pakistanie, Tadżykistanie, Uzbekistanie i Turkmenistanie, przy czym 1,3 miliona Afgańczyków w Pakistanie jest zarejestrowanych jako uchodźcy, a 761 000 w Iranie. Kolejne 5,5 miliona Afgańczyków przebywa w tych dwóch krajach jako migranci zarobkowi, posiadacze paszportów rodzinnych lub w sytuacji nieudokumentowanej.
Jednak od 2023 r. Pakistan i Iran rozpoczęły masowe wydalanie nielegalnych Afgańczyków. Iran planuje pozbyć się 2 milionów spośród 4,5 miliona Afgańczyków, którzy prawdopodobnie przebywają w kraju. Osoby te najprawdopodobniej udadzą się w kierunku Turcji, a stamtąd do UE.
Pakistan pozostaje jednym z najważniejszych na świecie źródeł i miejsc docelowych międzynarodowych przepływów migracyjnych. Ponad 11 milionów obywateli Pakistanu jest zatrudnionych za granicą jako migranci zarobkowi, przy czym ponad 90% pracuje w Arabii Saudyjskiej, Zjednoczonych Emiratach Arabskich, Omanie i Katarze. Inni udają się do Europy. Pakistan zajmuje piąte miejsce na świecie wśród największych krajów odbiorców przekazów pieniężnych od migrantów. Transfery stanowią około 10% jego PKB, pozostając stabilnym źródłem dochodu gospodarstw domowych w czasie kryzysów.
Obecnie władze Pakistanu starają się zintensyfikować współpracę z UE w zakresie migracji legalnej i zarobkowej. KE uruchomiła program wspierający Partnerstwo Talentów między UE a Pakistanem w listopadzie 2024 r. Bruksela planuje – dzięki przyznawaniu pozwoleń na pracę – zredukować liczbę osób ubiegających się o azyl i nielegalnych przybyszów z Pakistanu.
Zarówno wojna w Afganistanie i późniejsze przejęcie władzy przez talibów, a także wojna w Syrii, która rozpoczęła się w 2011 r., wywołały jeden z największych przedłużających się kryzysów przesiedleń od zakończenia II wojny światowej. Ponad 14 milionów Syryjczyków zostało przesiedlonych od 2011 roku, 7,2 miliona z nich wewnętrznie.
Szybka eskalacja konfliktu w Strefie Gazy po październiku 2023 roku i izraelskie ataki na Liban ponownie doprowadziły do wzrostu przymusowych przesiedleń. Niezwykle trudna sytuacja panuje w Strefie Gazy, przy czym miliony Palestyńczyków przesiedlonych w wyniku walk nie ma ani zamiaru, ani możliwości dotarcia do bezpiecznego kraju, który mógłby im zapewnić ochronę lub byłby skłonny to zrobić.
Tradycyjnie także Libia jest domem dla dużej populacji migrantów, składającej się z uchodźców, migrantów zarobkowych i grup nieudokumentowanych. Jest także ważnym punktem przerzutowym uchodźców i migrantów nieregularnych zmierzających do UE wzdłuż Centralnego Szlaku Śródziemnomorskiego.
W Libii największą grupę migrantów usiłujących dostać się do Europy stanowią obywatele Sudanu (26%), Nigru (24%), Egiptu (21%), Czadu (10%), Nigerii (4%) i Syrii (3%).
Stale pogarsza się sytuacja w Afryce Subsaharyjskiej, rośnie liczba uchodźców oraz nielegalnych migrantów w Tunezji.
W Sahelu w 2024 r. rozszerzyła się rebelia dżihadystów, której celem była destabilizacja reżimów wojskowych w Burkina Faso, Mali i Nigrze. Doprowadziło to do eskalacji konfliktu zbrojnego, który objął większą liczbę regionów i spowodował wzrost liczby ofiar i przesiedleńców. Jednak głównym motorem znacznego wzrostu przesiedleń ludności afrykańskiej w 2024 r. był konflikt w Sudanie. W połowie kwietnia 2,5 miliona osób uciekło z kraju, a szacuje się, że 1,1 miliona udało się do Egiptu, ok. 723 000 do Czadu i około 210 000 do Libii.
Znacznie wzrosła liczba migrantów w Mauretanii (ponad 10-krotnie wyższa niż w 2023 r.), Mali (wzrost o 760%) i Somalii (wzrost o 760%).
Pod względem napływu migrantów z krajów Ameryki Południowej, najliczniejsze grono uchodźców i osób ubiegających się o azyl stanowią Wenezuelczycy, Kolumbijczycy, Haitańczycy, mieszkańcy Hondurasu i Salwadoru. Ogólnie rzecz biorąc, największe grupy wnioskodawców o azyl w 2023 r. stanowili mieszkańcy Syrii, Afganistanu, Wenezueli, Turcji, Kolumbii, Bangladeszu i Peru.
W ciągu pierwszych 10 miesięcy 2024 r. Syryjczycy złożyli najwięcej wniosków o azyl w UE. Stanowili oni 13% wszystkich wnioskodawców, a łączna liczba wniosków wyniosła 130 397.
W Niemczech łączna liczba uchodźców rezydentów osiągnęła rekordowy poziom 3,48 miliona, pomimo spadku nowych wniosków.
Implikacje masowej migracji
Masowa migracja może stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, jak i poważne wyzwanie dla spójności społecznej.
I chociaż media niechętnie informują o zagrożeniach płynących z masowej migracji, istnieją badania i analizy, które na to wskazują. W zeszłym roku „Daily Telegraph” donosił o raporcie rządowym, sugerując, że „masowa imigracja nisko zarabiających imigrantów to finansowa katastrofa dla Wielkiej Brytanii”. Tego rodzaju cudzoziemcy mają generować same straty. Według wyliczeń analityków rządowych, pierwsze dziesięć lat pobytu każdego takiego obcokrajowca w Zjednoczonym Królestwie kosztuje Brytyjczyków 35 tysięcy funtów. Koszt ten ma rosnąć i wynosić 150 tysięcy funtów, gdy imigrant osiągnie wiek emerytalny. Utrzymanie każdego nisko zarabiającego imigranta ma kosztować 387 tysięcy funtów do czasu osiągnięcia wieku 78 lat i 465 tysięcy funtów w wieku 81 lat. Jeśli człowiek ten dożyje do lat 100, Brytyjczycy zapłacą na jego utrzymanie 1,2 miliona funtów.
Również Pew Research Center w 2011 r. donosił o badaniu wskazującym na zagrożenie dla bezpieczeństwa wynikające z radykalizacji drugiego pokolenia imigrantów, niejako żyjącego między dwoma światami: światem rodziców a realiami kraju, w którym się urodzili.
Do tego dochodzą problemy związane z integracją i tworzeniem równoległych wspólnot, gettoizacją osób wywodzących się z odmiennych kultur, a które zagrażają tożsamości Europejczyków, przed czym nie raz przestrzegał kardynał z Gwinei Robert Sarah.
Stary Kontynent doświadcza kryzysu migracyjnego od co najmniej 2008 roku, a od czasu tak zwanej Arabskiej Wiosny mierzy się z nieprzerwanym napływem przesiedlonych migrantów. Rok 2008 był rokiem amerykańskiego kryzysu kredytowego, kiedy upadł duży bank inwestycyjny Lehman Brothers. 8 sierpnia 2008 r. doszło do kolejnego krytycznego wydarzenia, kiedy Rosja najechała Gruzję. Potem w 2011 r. rozpoczęła się Arabska Wiosna, a w 2014 r. miała miejsce rosyjska aneksja Krymu, następnie w 2022 r. rozpoczął się pełnoskalowy atak rosyjski na Ukrainę.
Chociaż tego typu niestabilność powoduje ruchy migracyjne, nie zapominajmy także, że to proces wpisany w projekt europejski. Zgodnie z Manifestem z Ventotene, należy zlikwidować granice, niejako rozpuścić państwa narodowe i ułatwić mieszanie się ludności.
Przed tym właśnie ostrzegał kard. Sarah, mówiąc, że „Europa” „wydaje się być zaprogramowana na samozniszczenie”. Wskazał, że wraz ze stałym regularnym napływem migrantów atakowane jest dziedzictwo europejskie i wszystko, co Europa dała światu, oparte na solidnych fundamentach wiary katolickiej.
Kardynał zaznaczył w 2019 r., że „Kościół nie może współpracować z tą nową formą niewolnictwa, jaką jest masowa migracja”, a ci, którzy nieostrożnie promują to zjawisko, ponoszą odpowiedzialność za nieuchronną tragiczną utratę życia, izolację, samotność i zależność, z jaką mierzą się obcy kulturowo cudzoziemcy w nowych środowiskach.
Kardynał Sarah uważa, że zjawisko, z którym mamy do czynienia w Europie, ma skalę, która nie jest ani zwyczajna, ani roztropna. „Jeśli Zachód będzie postępował w ten fatalny sposób, istnieje duże ryzyko, że z powodu braku urodzeń zniknie, najechany przez cudzoziemców, tak jak Rzym został najechany przez barbarzyńców” – ostrzegał.
Świetne kazanie biskupa Długosza na Jasnej Górze. Powiedział wprost o imigrantach i globalistach
Bp Antoni Długosz, emerytowany biskup pomocniczy Częstochowy, przemawiał w piątek 11 lipca na Jasnej Górze podczas Apelu Jasnogórskiego. Wskazywał na problemy z imigrantami, jakie ma Polska. Podkreślił, czym jest prawdziwe miłosierdzie – a czym niegodziwy plan, który forsują globaliści.
===================================
– Kochana Matko, jak co wieczór przechodzimy do Ciebie, by powiedzieć Ci nasze małe prywatne troski, ale też i ukazać wielkie narodowe problemy. Przychodzimy, by prosić Ciebie o wstawiennictwo za nami u Twojego Syna. Dziś chcemy modlić się za obrońców naszych granic tych w mundurach strażników granicznych, żołnierzy, policjantów, celników, Wojska Obrony Terytorialnej, ale również wolontariuszy z Ruchu Obrony Granic tych, którzy bezinteresownie organizują patrole – powiedział biskup cytowany przez wpolityce.pl.
Według hierarchy niemieckie służby „przerzucają na naszą stronę nielegalnych imigrantów niczym przedmioty”.
Biskup zacytował słowa ojca profesora Dariusza Kowalczyka, który przestrzegał przed skutkami Paktu Migracyjnego. „Wizja setek tysięcy migrantów, którzy zostaną wchłonięci w Polskę staje się coraz bardziej realna. Większości Polaków się to nie podoba. Dlatego to władze zapewniają, że nie ma o tym mowy, ale fakty oraz wypowiedzi polityków z Berlina i Brukseli świadczą o czymś innym. To jest wielka polityka, ideologia, pieniądze i wielka obłuda” – pisał jezuita, wskazując też na instrumentalne traktowanie imigrantów.
Hierarcha przypomniał, że Polacy „zdali egzamin, kiedy trzeba było otworzyć drzwi dla milionów uciekających Ukraińców”. Jak dodał, Polacy potrafili też „zapłacić najwyższą cenę za pomoc Żydom – w imię miłości bliźniego”.
– W czasie II Wojny Światowej zginęła nie tylko beatyfikowana rodzina Wiktorii i Józefa Ulmów z Markowej, ich siedmioro dzieci, w tym jedno nienarodzone. Ich liturgiczne wspomnienie obchodzimy w poniedziałek 7 lipca. Ale znamy też inne polskie rodziny, które za swoich żydowskich sąsiadów oddały życie. To rodzina Kowalskich, Baranków czy Książków spod Miechowa. My Polacy wiemy, co to miłosierdzie – stwierdził.
Jak dodał biskup, miłosierdzie nie oznacza jednak, że „mamy otwierać drzwi przed wszystkimi nielegalnymi emigrantami. To nie rozwiązuje problemów Afryki i Bliskiego Wschodu, ale tworzy nowe poważne problemy w krajach, do których przybywają”.
– Od kilkudziesięciu lat postępuje islamizacja Europy poprzez masową imigrację. To, co obserwujemy teraz w Polsce, to zaledwie początek. Tak samo zaczynało się na Zachodzie – ostrzegł.
Hierarcha wskazał, że sami biskupi Afryki mówią trzeźwo, iż przybycie do Europy milionów Afrykanów nie rozwiąże afrykańskich problemów.
– Biskupi w Afryce wiedzą, co obecne co potrzebuje ich ojczyzna i Kościół. Nie ulegają globalistycznym ideologiom takich ludzi, jak miliarder z Węgier – stwierdził, powołując się między innymi na kardynała Roberta Sarah.
Nareszcie ktoś! Vox otwarcie opowiada się za deportacją 8 milionów imigrantów i ich dzieci, w tym legalnych, którzy nie integrują się z hiszpańskim obyczajami.
Rocío de Meer, rzeczniczka partii, twierdzi, że proces będzie złożony, ale konieczny dla przetrwania narodu hiszpańskiego. Propozycja obejmuje audyt obywatelstwa i deportację m. in. przestępców, osób narzucających obce religie czy żyjących na koszt państwa.