Sianie chaosu jako narzędzie polityki zagranicznej

Sianie chaosu jako narzędzie polityki zagranicznej

Mariusz K. Pomianowski Wysłane przez: Marucha w dniu 2025-10-20

Współczesna polityka międzynarodowa coraz częściej operuje takimi terminami jak „wojna hybrydowa”, „operacje niekinetyczne” czy „sianie chaosu”.

Nie są to tylko pojęcia akademickie – to realne strategie, które wpływają na losy państw i społeczeństw.


Artykuł ten analizuje mechanizmy wykorzystywania chaosu jako narzędzia wpływu, przedstawia jego główne środki oraz omawia potencjalne konsekwencje dla Polski. Jego celem jest zarysowanie obrazu, w którym wojna ekonomiczna, polityczna i kulturowa działa równolegle do – i często zamiast – otwartego konfliktu zbrojnego.

Cel strategiczny i racjonalność kosztowa

Fundamentalnym założeniem polityki wykorzystującej chaos jest racjonalność kosztowa. Konflikt konwencjonalny jest kosztowny – wymaga znacznych wydatków militarno-logistycznych i niesie ryzyko eskalacji. Wobec istnienia arsenałów zdolnych do zadania katastrofalnych szkód decydenci skłonni są sięgać po metody asymetryczne – do osiągnięcia celów wystarczą często działania wieloetapowe, pozornie „miękkie”, ale w skali czasu prowadzące do dezintegracji państwa i osłabienia pozycji przeciwnika. Taki model jest długofalowy i relatywnie tani – zamiast jednorazowego wielkiego wysiłku generuje wiele drobnych, skumulowanych efektów.

Instrumenty – finanse i chaos

W praktyce narzędzia te można sprowadzić do dwóch komplementarnych kategorii: finanse oraz wywoływanie i wykorzystywanie chaosu społeczno-politycznego.

Finanse: globalizacja i międzynarodowe przepływy kapitału umożliwiają transfery zysków, relokację technologii oraz „odsysanie” kluczowych komponentów przemysłu z kraju docelowego. Preferencyjne traktowanie zagranicznych podmiotów, naciski na deregulację i solenie rynków powodują osłabienie krajowych sektorów strategicznych. W rezultacie państwo traci zdolność autonomicznego kształtowania polityki gospodarczej.

Chaos społeczno-kulturowy: długotrwałe kampanie medialne, promowanie określonych wzorców konsumpcyjnych i zachowań społecznych, angażowanie kultury masowej i influencerów prowadzą do zmian w normach społecznych. Efektem może być osłabienie więzi rodzinnych i społecznych, spadek zaufania publicznego oraz atomizacja życia społecznego – stany szczególnie niebezpieczne w porach kryzysu.

Chaos polityczny: finansowanie organizacji pozarządowych, think-tanków i kampanii lobbystycznych, a także wspieranie frakcji politycznych sprzyjających zewnętrznym interesom może doprowadzić do erozji elit i instytucji państwowych. Przenikanie wpływów zewnętrznych do decyzyjnych ośrodków powoduje, że suwerenność decyzyjna staje się iluzoryczna.

Mechanizmy operacyjne – jak to działa?

W praktyce działania mają charakter wielowątkowy.

Destabilizacja infrastruktury: sabotaż, ataki na infrastrukturę krytyczną bądź jej bezpośrednie zniszczenie prowadzą do kryzysów humanitarnych i migracyjnych, poprzez wywoływanie powszechnego niezadowolenia i presji społecznej na zmianę władz lub polityki.

Wykorzystanie migracji: masowe przepływy ludności mogą zostać instrumentalizowane, by wywołać napięcia w krajach przyjmujących – zarówno w sensie ekonomicznym (obciążenie systemów publicznych), jak i politycznym (polaryzacja społeczna).

Wspieranie konfliktów wewnętrznych: szkolenie i wyposażanie grup paramilitarnych, tworzenie „jątrzących się” ran konfliktowych, które długo się nie goją, osłabiają państwo generując długofalowy koszt bezpieczeństwa.
Dezinformacja i manipulacja: kampanie medialne i działania w przestrzeni cyfrowej polaryzują opinie, rozbijają konsensus społeczny i podkopują zaufanie do instytucji.

Współczesne konflikty pokazują różne warianty tej strategii: działania destabilizujące w Syrii, nieprzewidywalne skutki tzw. wiosen arabskich, instrumentalizacja migracji czy ingerencje hybrydowe w państwach europejskich. Wnioski płynące z tych przypadków sugerują, że metody te są skuteczne szczególnie wtedy, gdy cel nie jest poboczny – celem jest długotrwałe osłabienie zdolności państwa do funkcjonowania.

Konsekwencje dla Polski

Polska, ze względu na swoje położenie geopolityczne, historię i strukturę gospodarczą, jest szczególnie narażona na kombinację nacisków ekonomicznych, migracyjnych i informacyjnych. Główne zagrożenia to:

  • gospodarcze: utrata kontroli nad sektorami strategicznymi, relokacja produkcji, uzależnienie od zewnętrznych łańcuchów dostaw;
  • polityczne: przenikanie wpływów do elit decyzyjnych, erozja zdolności do prowadzenia niezależnej polityki zagranicznej;
  • społeczne: spadek kapitału społecznego, rosnąca polaryzacja i osłabienie więzi obywatelskich;
  • spadek bezpieczeństwa: wzrost kosztów utrzymania porządku publicznego, podatność na manipulacje i wykorzystanie kryzysów do ingerencji zewnętrznych.

Odpowiedź – budowanie odporności

Skuteczna strategia przeciwdziałania musi być kompleksowa i długofalowa. Proponowane filary odporności to:

  • wzmocnienie infrastruktury krytycznej – modernizacja, redundancja systemów energetycznych, telekomunikacyjnych i transportowych; plany awaryjne i ćwiczenia obrony cywilnej;
  • dywersyfikacja gospodarcza – odbudowa krajowej produkcji w strategicznych sektorach, rozwój łańcuchów dostaw niezależnych od pojedynczych dostawców;
  • edukacja medialna – programy przeciwdziałania dezinformacji, podnoszenie kompetencji cyfrowych obywateli, promowanie rzetelnych mediów;
  • przejrzystość i odporność elit – mechanizmy przeciwdziałania przenikaniu wpływów zewnętrznych: transparentność finansowania, regulacje lobbingu, wzmacnianie niezależności instytucji;
  • współpraca międzynarodowa – aktywna dyplomacja i współdziałanie w ramach sojuszy, które podnoszą koszt ingerencji zewnętrznych i wspierają autentyczną autonomię strategiczną.

Wnioski

Sianie chaosu jest dziś jednym z użytecznych narzędzi polityki międzynarodowej – opłacalnym dla podmiotów, które chcą utrzymać lub rozszerzyć wpływy bez otwartego konfliktu zbrojnego. Dla Polski oznacza to konieczność budowy odporności wielowymiarowej: energetycznej, gospodarczej, społecznej i informacyjnej. Kluczem jest zwiększenie kosztów ingerencji oraz wzmacnianie wewnętrznej spójności, tak aby zewnętrzne próby destabilizacji nie znalazły podatnego gruntu.

Z racji zainteresowań od pewnego czasu poświęcam się problematyce polityki zagranicznej. Poczesne miejsce zajmuje oczywiście sytuacja w Ukrainie, Syrii i strefie Gazy. Jest wiele podobieństw wynikających z udziału tych samych uczestników i animatorów oraz z podobnych metod i technik walki – nie tylko militarnej, ale też gospodarczej, politycznej i kulturowej. To krótkie rozwinięcie jest tylko wstępem do przemyślenia kwestii dotyczącej postrzegania tych działań przez zwykłych ludzi.

Bardzo często spotykam się ze rozważaniami: dlaczego siły USA bombardują szpitale, elektrownie, stacje transformatorowe i inną infrastrukturę (w Syrii), wprost wspierają terrorystów z ISIL czy neobanderowców w Ukrainie oraz inne organizacje, których celem jest destabilizacja sytuacji w danym kraju?

Najważniejszym czynnikiem jest koszt militarny. Trzeba stosować metody równie skuteczne, a przy tym wielokrotnie tańsze, często finansowane ze źródeł pozabudżetowych, a najlepiej na koszt przeciwnika. To żadna nowość. Kto by chciał to prześledzić, zauważyłby, że na przestrzeni dziejów to stała praktyka: uderzenie w gospodarkę i politykę jest równocześnie uderzeniem w armię przeciwnika. Słabe państwo targane wewnętrznym chaosem nie przeciwstawi się skutecznie wrogowi ani zewnętrznemu, ani wewnętrznemu.

Nasuwają mi się następujące wnioski. To, co opisałem, to środki do realizacji celu. Cel główny, nadrzędny i podstawowy, który jest sensem istnienia establishmentu USA, to utrzymanie hegemonii w skali świata. Do jego osiągnięcia potrzeba środków oraz realizacji celów pośrednich. Cele pośrednie to zniszczenie każdego kraju, który może być potencjalnym zagrożeniem dla USA obecnie lub w przyszłości. Takimi krajami są m.in. Rosja, Chiny oraz Niemcy. Lista ciągle się zmienia: dochodzą nowe, ubywają stare.

Jak powiedział Henry Kissinger: „bycie wrogiem USA jest niebezpieczne, ale jeszcze gorzej być jego przyjacielem”. USA nie ma przyjaciół, tylko wasali. Potencjalnym wrogiem jest każdy kraj, którego elity polityczne choć trochę chciałyby istnieć samodzielnie, poza kuratelą oligarchii z USA. Nie piszę „rządu”, gdyż prezydent USA zawsze był i będzie marionetką konglomeratu militarno-przemysłowego. Mówiąc konkretnie, cele polityki USA to:

  • sprawienie, aby świat był otwarty i przyjazny globalizacji, a szczególnie amerykańskim ponadnarodowym korporacjom;
  • zwiększanie kwot pojawiających się w rocznych sprawozdaniach finansowych krajowych kontrahentów ministerstwa obrony, hojnych sponsorów kampanii wyborczych członków Kongresu i rezydentów Białego Domu;
  • pilnowanie, aby w żadnym kraju nie zrodził się nowy model gospodarczo-społeczny, godny naśladowania jako alternatywa wobec modelu kapitalistycznego;
  • rozszerzanie politycznej, gospodarczej i wojskowej hegemonii na globie, zapobieganie powstaniu jakiejkolwiek regionalnej siły kontestującej amerykańską dominację i narzucenie światu amerykańskiego porządku – jak przystało na jedyne supermocarstwo (za W. Blum, „Przewodnik po mrocznym Imperium”).
  • Wymieniłem cel. Teraz pora na środki i narzędzia – są nimi przede wszystkim finanse oraz chaos. Tak jak każdy, również USA kieruje się rachunkiem ekonomicznym i opłacalnością przy podejmowaniu działań prowadzących do osiągnięcia celu. Wywołanie totalnej wojny jest obecnie nieopłacalne ze względu na możliwość symetrycznej odpowiedzi Rosji, Chin, Indii czy Pakistanu – odpowiedzi na tyle niszczącej, że nie byłoby ani zwycięzców, ani pokonanych, tylko pył, zniszczenie i śmierć. Tego oligarchowie USA nie akceptują. Pozostaje więc inny sposób: uderzenie asymetryczne i hybrydowe, czyli powolne krok po kroku osaczanie, odrywanie i pomniejszanie pola manewru, osłabianie ekonomiczne, społeczne i kulturowe – niszczenie spójności więzi międzyludzkich.

Chaos gospodarczy – wprowadzanie globalizacji i wyprowadzanie najwartościowszego komponentu poza granice, niszczenie krajowego przemysłu i przedsiębiorczości. Podmioty zagraniczne, wielkie korporacje są w pozycji uprzywilejowanej. Wszystko, co rodzime, jest sekowane. Efektem jest utrata kontroli nad rozwojem gospodarczym własnego kraju, uzależnienie od kaprysów korporacji globalnych oraz graczy typu Soros i MFW.

Chaos polityczny – przejęcie elit politycznych i uczynienie z nich pokornych wykonawców poleceń podmiotów zewnętrznych. W tej roli aktywne są różnego rodzaju ośrodki i fundacje zależne od Sorosa, służby specjalne obcych państw oraz lobbyści korporacji globalnych. Nie zapominajmy też o roli organizacji Klausa Schwaba. Zainteresowany może to zobaczyć choćby na przykładzie Serbii, Mołdawii, a nawet Słowacji. Za tym idzie niszczenie fundamentów demokracji – według nich demokracja to sytuacja, w której to oni rządzą, a nie opozycja. Tu można podać przykłady nadużyć w różnych krajach; niekiedy pojawiają się też teorie spiskowe dotyczące nagłych zgonów polityków, jednak ja ograniczam się do wskazania mechanizmu wpływu i destabilizacji.

Chaos kulturowo-społeczny – poprzez filmy, modę, trendy w rozrywce i zachowaniach społecznych niszczy się dotychczasowy model rodziny, zachowań społecznych, religię i więzi między ludźmi. Jako atrakcyjne i przynoszące korzyść podsuwa się modele, które osłabiają i rozbijają społeczeństwo. Wiara katolicka bywa przedstawiana jako coś przestarzałego i „nienowoczesnego”. Rodzina wielopokoleniowa również jest marginalizowana. W ogóle posiadanie dzieci bywa przedstawiane jako passe. Media często grają na jedną nutę i wręcz natarczywie „obrzydzają” ciążę i rodzenie. Nastawia się kobietę przeciwko mężczyźnie. Jaki może być tego efekt? Spadek dzietności, brak poczucia więzi z innymi, w ostateczności olbrzymia podatność na manipulację i w efekcie – upadek państwa i kres narodu.

Ogromnym sukcesem takiej operacji miała być Polska – przykładem jest postawa niektórych przedstawicieli rządu wobec pamięci historycznej i symboliki, na co społeczeństwo zbyt często reaguje obojętnością.

Te trzy elementy wojny hybrydowej składają się na niską efektywność w dziedzinie militarnej przeciwnika. Wracając do polityki międzynarodowej, to jest efekt wywierania wpływu na społeczeństwo, którego kulminacją była „Magdalenka” w 1989 roku.

Najtańszym i bardzo skutecznym środkiem destabilizacji jest szkolenie, wyposażanie i skierowanie do działań przeciw własnemu społeczeństwu jego własnych obywateli wraz z najemnikami. I wcale nie chodzi tylko o przejęcie władzy i utworzenie nowego marionetkowego rządu – choć jeśli się da, to się to robiło, jak w Ukrainie i wiele razy wcześniej w Panamie, Nikaragui, Salwadorze i innych krajach. Najważniejsze jest stworzenie jątrzącej się rany, która osłabia i wyczerpuje.

Przejdźmy do kwestii szpitali i elektrowni: z bandami terrorystów siły rządowe jakoś sobie radzą, jednak państwo walczące z wrogiem, którego samo stworzyło, może zostać doprowadzone do całkowitej destabilizacji poprzez niszczenie infrastruktury niezbędnej do życia. Jak reaguje społeczeństwo? Ucieczką.

Środkiem do osłabienia i zniszczenia Rosji jest zablokowanie współpracy z Europą, zwłaszcza z Niemcami. Podstawowym celem całych tzw. wiosen arabskich byłą destabilizacja Europy, niby sojusznika i przyjaciela, ale także potencjalnego rywala, gdyby zaczęła dążyć do większej samodzielności (np. tworzenia europejskiej armii). Jak to zrobić? Wystarczy, aby miliony emigrantów z krajów objętych zdalnie sterowanymi rewolucjami ruszyły do „ziemi obiecanej” – Europy. Ten plan napotkał jednak spore trudności i nie do końca się powiódł (jak dotąd). Kluczowe było osadzenie u władzy w Egipcie Bractwa Muzułmańskiego, ale armia egipska przy pomocy Rosji sobie z tym poradziła. Gdyby wydarzyło się inaczej, być może nie byłoby już nas.

Proces wojny trwa, uległ jednak spowolnieniu. Zdecydowane działania Rosji oddaliły koszmarny scenariusz na pewien czas. Jak mówię – taka powolna, ukryta wojna jest mało kosztowna, bardzo skuteczna i będzie nadal stosowana przez USA, choć ze zmiennym skutkiem.

Putin powiedział niedawno, że Waszyngton tworzy „Imperium Chaosu”. To nie jest całkowita nowość – USA stosuje metody chaotyzacji co najmniej od dwóch stuleci. Ktoś policzył, że przez większość okresu swego istnienia USA nie doświadczała trwałego pokoju w sensie militarnym. Nowością jest skala i konsekwencja tych działań. Dotychczasowe imperia zdobywały nowe tereny i narzucały na nich ład według własnego wzorca – Pax Romana, ład cesarza Chin czy pewne formy tolerancji na dworze Saladyna. Tak samo postępowali starożytni Persowie, Babilończycy czy Hetyci. Nawet niemiecka III Rzesza nie miała planów siania totalnego światowego chaosu. Dziś innym przykładem są Chiny, które w Afryce budują drogi, lotniska, szkoły i szpitale – oczywiście w zamian za korzyści, ale jednocześnie zmniejszają wpływy tradycyjnych kolonizatorów, co wywołuje oburzenie w ich elitach.

Elity rządzące USA przyjęły inną koncepcję: sianie chaosu zawsze i wszędzie. Każdy kraj jest potencjalnym wrogiem, nawet sojusznicy i wasale nie mogą czuć się bezpiecznie ani myśleć o samodzielności względem oligarchów z USA. Najprostszy sposób to wzniecanie antagonizmów – co widać także w Polsce, np. w kreowaniu nastrojów secesjonistycznych na Śląsku czy w napięciach związanych z obecnością społeczności ukraińskiej, która przez niektórych jest przedstawiana jako roszczeniowa. Tu również pojawiają się wpływy innych graczy, w tym Niemiec.

Chaos jako sposób prowadzenia polityki sprawdził się w Libii, Korei (tu można doprecyzować kontekst historyczny), Chile czy – obecnie – w Afganistanie, gdzie utrzymuje się długotrwały, wielopokoleniowy bałagan. Z punktu widzenia normalnego państwa poniesiono tam strategiczną i taktyczną klęskę, ale z punktu widzenia teorii chaosu – osiągnięto zamierzony efekt.

Nie łudźmy się, będzie to trwać i będzie to stosowane także w innych krajach. W Syrii metoda ta przyniosła katastrofalne skutki – państwo zostało rozbite i podzielone między strefy wpływów tureckie, amerykańskie, rosyjskie i innych aktorów; Assad uciekł częściowo w stronę Rosji. Ukraina z „wrzącego kotła” zamieniła się na razie w „leniwie gotujący się czajnik” – niby jest pod kontrolą, ale sytuacja na froncie cały czas się dynamicznie zmienia. Swoje interesy mają też Brytyjczycy, Niemcy i Francuzi – często kosztem nas, Polaków.

Proszę zauważyć, że wiele potencjalnie korzystnych dla Polski przedsięwzięć zostało storpedowanych: straciliśmy zyski z Jamału i rurociągu Przyjaźń, a zaplanowany szlak przez Białoruś i Polskę do Niemiec nie został zrealizowany zgodnie z oczekiwaniami (wspominam działania premiera Tuska i blokady granic).

W każdym razie my, Polacy, mamy wiele powodów do troski, bo naszym największym zagrożeniem nie jest kraj wskazywany w rządowej propagandzie, lecz sojusznicy i partnerzy, którym często ufamy. Umowy podpisane przez Waszyngton nie zawsze miały trwałą wartość – doświadczyli tego Indianie, Hiszpanie, Meksykanie oraz liczne narody na przestrzeni ponad 200 konfliktów, w które zaangażowane było to „Imperium Chaosu” po II wojnie światowej. Umowy zawarte przez Waszyngton bywają warte mniej niż papier, na którym je spisano – o czym świadczą wydarzenia związane z Turcją, Iranem czy Koreą Północną. Celem rodów panujących w USA jest utrzymanie hegemonii; nie zawahają się one przed niczym, poświęcą wszystko i wszystkich.

Czy możemy temu przeciwdziałać? To już zupełnie inny temat. Pamiętajmy jednak, że wszelka chwała przemija, a każde rodzące się imperium nosi w sobie ziarno zagłady. Chwałę USA zbudowano na przemocy, grabieży i imigrantach – paradoksalnie to dzisiaj może przyczynić się do upadku USA jako państwa.

Mariusz K. Pomianowski
https://myslpolska.info

Na froncie walki o pokój

Na froncie walki o pokój

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    21 października 2025 http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5914

Ach, co za zawód! Wydawało się, że po rekomendacji, jakiej premier rządu jedności narodowej bezcennego Izraela Beniamin Netanjahu udzielił kandydaturze amerykańskiego prezydenta Donalda Trumpa do Pokojowej Nagrody Nobla, norweski komitet noblowski będzie tą rekomendacją „związany” podobnie, jak Beniamin Netanjahu czuje się „związany” ideą „Wielkiego Izraela”.

Jak pamiętamy, idea ta pochodzi stąd, jakoby Stwórca Wszechświata upodobał sobie w pewnym mezopotamskim koczowniku i w zamian za to, że koczownik będzie Go wychwalał i spełniał wszystkie Jego zachcianki, uczyni go w rewanżu „ojcem wielkiego narodu”, któremu przekaże w arendę obszar „od wielkiej rzeki egipskiej do rzeki wielkiej – rzeki Eufrat”. To jest właśnie obszar „Wielkiego Izraela”, a realizacja tej idei jest już stosunkowo nieźle zaawansowana. Dzięki sprytnemu wykorzystaniu przez władze Izraela siły Ameryki, w której Żydowie podporządkowali sobie tamtejszych twardzieli, udało się państwa leżące na tym obszarze politycznie obezwładnić, a to może być wstępem do ich rychłego podboju.

Okazało się jednak, że norweski komitet noblowski nie poczuł się „związany” rekomendacją Beniamina Netanjahu i Pokojową Nagrodę Nobla przyznał pani Marii Korynnie Machado z Wenezueli. Pani Maria, z wykształcenia inżynier, pozostaje w nieprzejednanej opozycji do reżymu wenezuelskiego tyrana Mikołaja Maduro, podobnie jak wcześniej – wobec reżymu poprzedniego tamtejszego tyrana Hugona Chaveza. W tej sytuacji istnieje jednak pewien związek pani Machado z prezydentem Donaldem Trumpem. Chodzi o to, że – jak pamiętamy – prezydent Trump nakazał rozstrzeliwanie wenezuelskich łodzi z dalekonośnych kartaczy – co pokazuje, że los Wenezueli nie jest dla Stanów Zjednoczonych obojętny.

Skoro zaś tak, to nie jest wykluczone, że gdy CIA wreszcie przeprowadzi jakąś udaną inwazję w wenezuelskiej Zatoce Świń, to pani Maria Korynna Machado zostanie demokratycznym prezydentem Wenezueli, tak samo, jak inny laureat Pokojowej Nagrody Nobla, Kukuniek, został demokratycznym prezydentem naszego nieszczęśliwego kraju. Kogóż w końcu państwa miłujące pokój miałyby wspierać, jeśli nie demokratycznych polityków, którzy w dodatku zostali zatwierdzeni jako osoby zasłużone w walce o pokój? Dlatego pani Marii Korynnie Machado wróżę świetlaną przyszłość – ale jeszcze nie teraz, tylko po szczęśliwym obaleniu złowrogiego reżymu Mikołaja Maduro. Kiedy to nastąpi i w jaki sposób – tego na razie nie wiemy, bo – jak zauważył niemiecki kanclerz Otto Bismarck – to nawet dobrze, że zwykli ludzie, ot tacy jak np. my – nie wiedzą, jak się robi politykę i parówki. Pewnej wskazówki dostarcza nam partyjny buc z filmu „Kontrakt”, grany przez Janusza Gajosa, który powiada, że demokracja – owszem – demokracją – ale ktoś przecież musi tym kierować!

Żeby jednak nieco osłodzić prezydentowi Donaldowi Trumpowi gorycz pominięcia przez norweski komitet noblowski jego kandydatury do Pokojowej Nagrody Nobla został on zaproszony do bezcennego Izraela i tam udelektowany owacją, jeszcze większą, niż te, którymi bywał delektowany premier Beniamin Netanjahu w amerykańskim Kongresie. Niezależnie od owacji, prezydent Trump został uznany za „największego” przyjaciela Izraela. Może to oznaczać nadzieję Żydów, że jak tylko zakładnicy zostaną zwolnieni, co zresztą nastąpiło, to prezydent Trump nie będzie kręcił nosem na izraelskie oskarżenia Hamasu, że złamał warunki zawieszenia broni i w konsekwencji dopuści do realizacji jednego z punktów swojego planu pokojowego w postaci zapalenia Izraelowi zielonego światła dla dokończenia operacji ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy – ale tym razem z wyłącznej winy Hamasu. Ze Strefą Gazy trzeba przecież coś zrobić tym bardziej, że Pokojowa Nagroda Nobla została już przyznana i żadnym norweskim mądralom nie trzeba na razie się podlizywać.

Oczywiście – jak przestrzega ;poeta – „na tym świecie pełnym złości, nigdy nie dość jest przezorności” – więc jeśli nawet w tym roku już nie trzeba się żadnym norweskim mądralom podlizywać, to przecież trzeba unikać jakichś ostentacji, bo w przyszłym roku Pokojowa Nagroda Nobla też będzie przyznawana. Jeśli tedy prezydent Trump nawet zapaliłby Izraelowi zielone światło dla dokończenia operacji ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej w Strefie Gazy, to powinien opatrzyć je takimi warunkami, żeby w każdej chwili światło zielone mogło zostać zmienione na czerwone.

Coś takiego właśnie prezydent Trump próbuje stosować wobec Ukrainy, której wcześniej obiecał sprzedać „Tomahawki”. Podczas telefonicznej rozmowy z prezydentem Zełeńskim musiał mu chyba powiedzieć, że owszem – sprzeda – ale pod warunkiem, że Ukraińcy tymi ”Tomahawkami” nie będą atakowali cywilów na terenie Rosji. Prezydent Zełeński natychmiast skwapliwie na ten warunek przystał, tym łatwiej, że „Tomahawki” zostały w międzyczasie technicznie udoskonalone do tego stopnia, że – po pierwsze – odróżniają i to z daleka – cywila od żołnierza, czy członka formacji paramilitarnych, a po drugie – dzięki takiemu mechanizmowi rozróżniającemu, starannie omijają cywilów, więc prezydent Zełeński mógł złożyć swoje gwarancje co do pozostawienia cywilów w spokoju z czystym sumieniem.

Widocznie jednak skrupulatnemu prezydentowi Trumpowi to nie wystarczyło, albo może skwapliwość prezydenta Zełeńskiego w udzieleniu gwarancji co do cywilów wzbudziła w nim jakieś wątpliwości, dość, że zaproponował kolejny warunek – że zanim podejmie decyzję o sprzedaniu Ukrainie „Tomahawków”, najpierw porozmawia o tym z rosyjskim prezydentem Putinem. Jaka szkoda, że ta rozmowa nie zostanie nigdy udostępniona szerszej publiczności – bo któż nie chciałby się dowiedzieć, jak sobie między sobą rozmawiają światowi przywódcy, kiedy nikt ich nie podsłuchuje, a przede wszystkim – w jakiej formie prezydent Trump przedstawiłby prezydentowi Putinowi swoje rozterki co do sprzedaży Ukrainie pocisków „Tomahawk” – czy w formie propozycji nie do odrzucenia (wiecie, rozumiecie, Putin, albo zgodzicie się na bezwarunkowe zawieszenie broni, a następnie – na oddanie Ukrainie wszystkich okupowanych terenów z Krymem włącznie – albo sprzedam Ukrainie „Tomahawki” i będzie z wami brzydka sprawa – bo właściwie to do końca nie wiadomo, czy wy jesteście wojskowym, czy głupim cywilem), czy jakiejś innej – no i co na takie dictum mógłby prezydentowi Trumpowi odpowiedzieć zimny ruski czekista Putin.

My chyba nigdy się tego nie dowiemy, ale norweski komitet noblowski może w przyszłym roku takie materiały otrzymać – oczywiście z klauzulą tajności – więc może jakieś przecieki się pojawią.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”

Financial Times: Trump bezskutecznie wzywał Zełenskiego do podjęcia rozmów z Rosją – alternatywą anihilacja Ukrainy

Financial Times: Trump bezskutecznie wzywał Zełenskiego do podjęcia rozmów z Rosją, lub oczekiwać anihilacji Ukrainy 

Źródło: financial/times

DR IGNACY NOWOPOLSKI OCT 20

Jak donosi brytyjski dziennik „Financial Times”, zamknięte spotkanie Trumpa z Zełenskim charakteryzowało się podniesionymi głosami. Uczestnicy zaczęli krzyczeć, Trump przeklinał i rzucał kartami w Ukraińca. Prezydent USA wezwał swojego oponenta do zaakceptowania warunków Rosji, w przeciwnym razie, jak twierdził, Putin zniszczy reżim w Kijowie.

Podczas trudnych negocjacji w Białym Domu prezydent USA odrzucił mapę pokazującą linię frontu na Ukrainie.

Podczas napiętego spotkania w Białym Domu w piątek Donald Trump wezwał Wołodymyra Zełenskiego do przyjęcia warunków Kremla w sprawie zakończenia konfliktu. Ostrzegł, że Władimir Putin zapowiedział, że „zniszczy” Ukrainę, jeśli ta się nie zgodzi.

Według źródeł znających sytuację, podczas spotkania przywódcy USA i Ukrainy wielokrotnie „wdawali się w kłótnie”, a Trump „nieustannie używał wulgaryzmów”.

Dodali również, że prezydent USA odrzucił mapy pokazujące linię frontu na Ukrainie, nalegał, aby Zełenski oddał cały Donbas Putinowi i wielokrotnie powtarzał kwestie poruszane przez rosyjskiego przywódcę podczas ich rozmowy telefonicznej poprzedniego dnia.

Ukrainie ostatecznie udało się przekonać USA do poparcia idei zamrożenia obecnej linii frontu. Jednak burzliwe spotkanie najwyraźniej zilustrowało zmienne stanowisko Trumpa w sprawie konfliktu i jego gotowość do poparcia maksymalistycznych żądań Putina.

Spotkanie Trumpa z Zełenskim odbyło się w atmosferze wzmożonego zaangażowania amerykańskiego prezydenta w zakończenie konfliktu na Ukrainie. Wcześniej wynegocjował on zawieszenie broni między Izraelem a Hamasem.

Zełenski i jego zespół udali się do Białego Domu z nadzieją, że uda im się przekonać Trumpa do dostarczenia Kijowowi pocisków manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk, ale prezydent USA ostatecznie odmówił podjęcia tego kroku.

Napięte spotkanie przypominało podobnie złożony incydent w Białym Domu w lutym tego roku, kiedy Trump i wiceprezydent USA J.D. Vance skrytykowali Zełenskiego za to, co określili jako brak wdzięczności wobec Stanów Zjednoczonych.

Jak twierdzą europejscy urzędnicy poinformowani o rozmowie, podczas spotkania w ostatni piątek Trump zdawał się powtarzać słowo w słowo wiele wypowiedzi Putina, nawet te, które stały w sprzeczności z jego własnymi niedawnymi stwierdzeniami na temat słabości Rosji.

Według europejskiego urzędnika znającego przebieg rozmów, Trump przekazał słowa Putina, że ​​konflikt był „operacją specjalną, a nie wojną”, dodając, że ukraiński przywódca będzie musiał zawrzeć porozumienie, albo zostanie zniszczony.

Milion funtów za podżeganie do wojny? Boris Johnson oskarżony o łapówki

Milion funtów za podżeganie do wojny? Boris Johnson oskarżony o łapówki od zbrojeniowego lobby

zmianynaziemi./milion-funtow-za-podzeganie-do-wojny-boris-johnson-oskarzony


Były brytyjski premier Boris Johnson otrzymał łapówkę w wysokości miliona funtów za lobbowanie na rzecz kontynuowania wojny na Ukrainie – ujawnia szokujące śledztwo dziennika The Guardian. Ta suma, przekazana przez potężnego udziałowca firmy zbrojeniowej, rzuca mroczny cień na prawdziwe motywy wsparcia Wielkiej Brytanii dla Kijowa.

Śledztwo przeprowadzone przez brytyjski The Guardian oparte na wyciekłych dokumentach pokazuje, że pod koniec 2022 roku, krótko po ustąpieniu ze stanowiska premiera, Johnson otrzymał milion funtów od Christophera Harborne’a – największego udziałowca brytyjskiej firmy zbrojeniowej QinetiQ. Pieniądze zostały przekazane na konto prywatnej spółki Johnsona, utworzonej specjalnie w tym celu, i nie zostały zarejestrowane jako darowizna polityczna.

Harborne kontroluje 13% udziałów w QinetiQ, przedsiębiorstwie, które dostarcza Ukrainie drony Banshee oraz roboty saperskie. Wyciekłe dokumenty pokazują, że w styczniu 2023 roku w kalendarzu Johnsona znalazło się 30-minutowe spotkanie z Harbornem, opisane jako “briefing na temat Ukrainy”. Wkrótce potem były premier spotkał się z biznesmenem i wspólnie odbyli podróż do Polski i na Ukrainę.

Co szczególnie niepokojące, podczas wizyty na Ukrainie we wrześniu 2023 roku Harborne był oficjalnie zarejestrowany jako “doradca Biura Borisa Johnsona”, co dało mu dostęp do spotkań na wysokim szczeblu z ukraińskimi urzędnikami. Agenda ujawniona przez amerykańską grupę do spraw transparentności Distributed Denial of Secrets zawierało punkt opisany jako “zamknięte spotkanie w centrum badawczo-rozwojowym technologii wojskowych” oraz sesję oznaczoną jako “tylko Boris i Chris”.

Eksperci sugerują, że Johnson mógł mieć osobisty interes finansowy w lobbowaniu za kontynuowaniem konfliktu.

To on miał przekonywać prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do odrzucenia rosyjskiej propozycji pokojowej i kontynuowania walk. Dawid Arachamia, były główny negocjator ukraiński, twierdzi, że Johnson skutecznie storpedował pierwsze rozmowy pokojowe między Moskwą a Kijowem w Stambule w marcu 2022 roku, namawiając Ukrainę do porzucenia negocjacji – choć sam Johnson stanowczo temu zaprzecza.

Spytany o komentarz w sprawie ustaleń The Guardian, Johnson agresywnie zaatakował gazetę, twierdząc, że publikuje “żałosne nieprawdy” pochodzące z “nielegalnego rosyjskiego włamania”. Oskarżył nawet medium, że “wykonuje pracę Putina”. Przedstawiciel Harborne’a potwierdził jednak transfer pieniędzy, zaznaczając, że dobroczyńca Johnsona “nie ma nic do ukrycia”.

Ujawnienie tych powiązań jest szczególnie kontrowersyjne w świetle ogromnych sum, jakie Wielka Brytania i inne kraje zachodnie przeznaczają na pomoc wojskową dla Ukrainy. Wielomiliardowe kontrakty na dostawy sprzętu wojskowego przynoszą gigantyczne zyski firmom zbrojeniowym, w tym QinetiQ, co rodzi pytania o etykę i przejrzystość tych relacji.

Harborne nie jest nowicjuszem w świecie wpływowych darowizn politycznych. Jest znany jako jeden z głównych sponsorów Brexitu, przekazując ponad 10 milionów funtów na tę kampanię. Wspiera również finansowo partię Reform i Nigela Farage’a. Oprócz udziałów w QinetiQ, Harborne jest również udziałowcem w DigFinex, spółce-matce firm kryptowalutowych Bitfinex i Tether.

Skandal ten podaje w wątpliwość motywacje brytyjskiego zaangażowania w konflikt ukraiński i pokazuje, jak interesy polityczno-biznesowe mogą wpływać na decyzje o życiu i śmierci tysięcy ludzi. Czy wspieranie Ukrainy przez Wielką Brytanię wynika z troski o suwerenność tego kraju, czy może z chęci pomnażania majątków przez wpływowych biznesmenów i polityków? To pytanie, które po ujawnieniach skandalu przez The Guardian, staje się coraz bardziej palące.

Źródła:

https://voennoedelo.com/en/posts/id1947-boris-johnson-linked-to-1m-paym…
https://fakti.bg/en/world/1006731-the-guardian-boris-johnson-may-have-e…
https://www.rt.com/news/626269-boris-johnson-donor-ukraine-trip-media/
https://eadaily.com/en/news/2025/10/12/johnson-received-a-bribe-from-a-…
https://protos.com/tether-shareholder-was-boris-johnsons-advisor-in-ukr…

Viktor Orban rozpoczął akcję „przeciwko brukselskim planom wojennym”

Viktor Orban rozpoczyna akcję „przeciwko brukselskim planom wojennym”

11.10.2025 https://nczas.info/2025/10/11/viktor-orban-rozpoczyna-akcje-przeciwko-brukselskim-planom-wojennym/

NCZAS.INFO | Premier Węgier Viktor Orban. Foto: PAP
NCZAS.INFO | Premier Węgier Viktor Orban. Foto: PAP

Premier Węgier Viktor Orban ogłosił w sobotę uruchomienie zbiórki podpisów „przeciwko brukselskim planom wojennym”. Będziemy w każdym mieście i każdej wiosce, ponieważ potrzebujemy każdego kochającego pokój Węgra – zapowiedział polityk na swoim koncie na Facebooku.

Czeka nas gorąca jesień. Europa coraz szybciej zmierza ku wojnie. W Kopenhadze przedstawiono brukselski plan wojenny: Europa płaci, Ukraińcy walczą, aż Rosja w końcu się wyczerpie. Nie powiedziano nam, ile to będzie kosztować ani jak długo potrwa. Zamiast strategii, brukselska ekipa zaproponowała pobożne życzenia” – ocenił w poście Orban.

Przyznał, że na szczycie przywódców UE w Danii wyraźnie zaprotestował wobec planów Wspólnoty. „Wtedy zaczęli kampanię przeciwko Węgrom. Arsenał jest szeroki: oskarżenia o szpiegostwo, skandale związane z fake newsami i prawne manewry. Zaatakowali nas w Brukseli i uruchomili swoich lokalnych pełnomocników u nas. Nie możemy stać bezczynnie! Musimy raz jeszcze pokazać, że naród węgierski nie chce tej wojny” – napisał premier.

Przedstawiciele węgierskiego rządu wielokrotnie oskarżali w ostatnich tygodniach Brukselę o rzekomy plan włączenia UE w wojnę na Ukrainie. Orban oskarżył m.in. prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego o stosowanie moralnego szantażu, by zmusić inne kraje do poparcia jego wysiłków wojennych. Szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto zarzucił przywódcom unijnym poddanie się „silnej psychozie wojennej”.

– Chcą przeznaczać pieniądze Europejczyków na uzbrajanie armii ukraińskiej oraz na zarządzanie państwem ukraińskim – powiedział w ubiegłym tygodniu w węgierskim radiu publicznym, komentując plan budżetu UE na najbliższe lata.

Premier Węgier wzywał jednocześnie do „podjęcia rozmów pokojowych (z Rosją) zamiast dążenia do wiecznej wojny”. – To bezprecedensowe w historii wojen, że strony konfliktu ze sobą nie negocjują. UE i Rosjanie muszą negocjować. Powoli zaczynam mieć większość w tej kwestii – twierdził polityk.

W udzielonym we wrześniu wywiadzie podkreślił, że wojna na Ukrainie „jest już rozstrzygnięta i wygrali ją Rosjanie”. – Pytanie brzmi, kiedy i kto osiągnie porozumienie z Rosjanami: czy będzie to porozumienie amerykańsko-rosyjskie, czy też Europejczycy w końcu będą skłonni do negocjacji – dodał.

Rząd w Budapeszcie sprzeciwia się też przystąpieniu Ukrainy do UE i od lutego blokuje otwarcie tzw. pierwszego klastra w negocjacjach Kijowa z Brukselą. Spór dotyczy obowiązującej od ponad 10 lat ukraińskiej ustawy językowej, która, zdaniem Budapesztu, ogranicza prawo do używania języków mniejszości, w tym mniejszości węgierskiej na ukraińskim Zakarpaciu.

W 2023 roku parlament w Kijowie przyjął nową ustawę o mniejszościach narodowych, która uwzględniła wymogi Rady Europy. Ówczesny wiceminister spraw zagranicznych Węgier Tamas Menczer uznał jednak wprowadzone zmiany za niewystarczające.

Ponadto w ocenie władz węgierskich przystąpienie Ukrainy do UE miałoby negatywny wpływ na gospodarkę i bezpieczeństwo Węgier oraz całej Wspólnoty.

Źródło:PAP

To jest wasza wojna, degeneraci, wasza grabież Polski – czerwony i zielony ład

To jest wasza wojna, degeneraci, wasza grabież Polski – czerwony i zielony ład

Autor: CzarnaLimuzyna, 9 października 2025

To jest wasza wojna, degeneraci, wasza wojna z Polską, wasza grabież i inne przestępstwa łącznie z najgorszymi – zdradą i kolaboracją. To jest wasz czerwony i wasz zielony ład. Wasz pakt migracyjny, wasi „goście” – potencjalni gwałciciele i mordercy szmuglowani do Polski z którejkolwiek strony by nie byli.

Teza o “naszej wojnie” na Ukrainie jest antypolską brednią, która ma stwarzać pozór usprawiedliwienia gigantycznego procederu okradania Polski i narażenie jej na tragiczne skutki dalszej eskalacji.

Hitler gdy zaatakował Stalina w 1941 roku nie stał się naszym sojusznikiem i na odwrót: Stalin wbrew propagandzie ani przez chwilę nie był naszym sojusznikiem, co udowodnił w latach 1943,44,45.

Banderowska Ukraina na pewno nie jest mniejszym wrogiem Polski niż Rosja. Jedyną różnicą są większe możliwości militarne Rosji. Ukraina ma natomiast V kolumnę w Polsce, której Rosja nie ma. Na pewno nie w takiej skali.

Wnioski powinny być jednoznaczne: nasi wrogowie biją się między sobą bez naszego udziału i bez naszej pomocy dla którejkolwiek ze stron.

Wojna przeciw Polsce

Wojna z Polską została już dawno rozpoczęta, a zdrajcy, nie pierwszy raz, stają po stronie naszych wrogów – na zmianę – raz po stronie Rosji, innym razem po stronie Niemiec, Ukrainy i państwa położonego w Palestynie.

Niestety, większość polskiego społeczeństwa zdezerterowała z frontu tej wojny – wojny przeciw Polsce. Olbrzymia część, co jest ogromnym dramatem, w ogóle jej nie zauważa, a niektórzy zajęli pozycję po stronie atakującej Polskę.

A co mają na temat do powiedzenia “ukraińskie onuce” i “prorosyjska” Marta Czech?

Szef MSZ Węgier: Ukrainie nie udało się wciągnąć nas w wojnę. Rozumiem rozczarowanie.

Szef MSZ Węgier: Ukrainie nie udało się wciągnąć nas w wojnę. Rozumiem rozczarowanie

Filip Obara


https://pch24.pl/szef-msz-wegier-ukrainie-nie-udalo-sie-wciagnac-nas-w-wojne-rozumiem-rozczarowanie

Rozumiem rozczarowanie ministra spraw zagranicznych Ukrainy. Nie udało im się wciągnąć nas w wojnę i niezależnie od tego, jak prowokacyjne będą ich wypowiedzi, w przyszłości też im się to nie uda – napisał w sobotę na X szef węgierskiej dyplomacji Peter Szijjarto.

„Węgry są suwerennym krajem, a rząd prowadzi suwerenną politykę. Robimy to, co służy interesom naszego narodu: chronimy bezpieczeństwa Węgrów i trzymamy się z dala od wojny toczącej się za ich plecami. Rozumiem więc rozczarowanie ukraińskiego ministra spraw zagranicznych: jak dotąd nie udało im się wciągnąć nas w swoją wojnę i niezależnie od tego, jak prowokacyjne są jego wypowiedzi, nie odniosą sukcesu również w przyszłości” – napisał Szijjarto.

Te słowa to odpowiedź na agresywną i obraźliwą zaczepkę ze strony ukraińskiego szowinisty pełniącego funkcję szefa MSZ w Kijowie, Adrija Sybihy. Oskarżył on Budapeszt o bycie „lokajami Kremla”. „Zaczynamy dostrzegać wiele rzeczy, Peter, w tym hipokryzję i upadek moralny twojego rządu, jawne i tajne działania przeciwko Ukrainie i reszcie Europy, bycie pachołkiem Kremla. Żadne twoje ataki na naszego prezydenta nie zmienią tego, co my – i wszyscy – widzimy” – napisał Sybiha na platformie X.

Wcześniej minister Szijjarto ocenił, że prezydent Zełenski z powodu swojej antywęgierskiej obsesji traci rozum. Zełenski poinformował tego dnia, że w przestrzeń powietrzną Ukrainy kilkakrotnie wtargnęły drony wywiadowcze, przypuszczalnie węgierskie.

We wcześniejszym piątkowym wpisie Szijjarto oskarżył Kijów o „prowadzenie polityki antywęgierskiej”. „Społeczność węgierska na Zakarpaciu została pozbawiona praw, Węgier został pobity na śmierć podczas przymusowego poboru, zaatakowano rurociąg naftowy, niezbędny dla bezpieczeństwa dostaw energii dla Węgier, a teraz węgierscy dowódcy wojskowi mają zakaz wjazdu na Ukrainę. W zamian oczekują naszego wsparcia dla ich członkostwa w UE? Oni nie mogą mówić poważnie” – napisał.

Sybiha ogłosił wcześniej, że Kijów wydał zakaz wjazdu dla trzech wysokich rangą oficerów węgierskich, będący odpowiedzią na wcześniejszy zakaz wjazdu, który Budapeszt wydał dla ukraińskiego dowódcy pochodzenia węgierskiego.

Pod koniec sierpnia Szijjarto poinformował, że w odpowiedzi na ostatni ukraiński atak na rurociąg naftowy Przyjaźń rząd węgierski podjął decyzję o zakazie wjazdu na Węgry i do całej strefy Schengen dowódcy jednostki wojskowej odpowiedzialnej za ostrzał. Zakazem objęto ukraińskiego majora Roberta „Madiara” Browdiego (węg. Brovdy), urodzonego w 1975 r. w zakarpackim Użhorodzie. Browdi jest etnicznym Węgrem i dowódcą Sił Systemów Bezzałogowych Ukrainy (SBS).

Źródło: PAP / Jakub Bawołek, Budapeszt

Obietnica 12 milionów pesos, czyli jak Kolumbijczycy padli ofiarą ukraińskich rekruterów

Obietnica 12 milionów pesos, czyli jak Kolumbijczycy padli ofiarą ukraińskich rekruterów

Adam Jawor 28 września 2025, defence24/jak-kolumbijczycy-padli-ofiara-ukrainskich-rekruterow

W ostatnich miesiącach media kolumbijskie i międzynarodowe ujawniają coraz więcej dramatycznych relacji Kolumbijczyków którzy zdecydowali się na wyjazd na wojnę w Ukrainie, skuszeni  obietnicami wysokich zarobków i bezpiecznej służby. Najczęściej powtarzającym się elementem tych historii jest gwarancja wynagrodzenia w wysokości 12 milionów pesos kolumbijskich miesięcznie (ok. 3 107 USD). Jak podaje kolumbijska sieć radiowa Caracol Radio, wielu byłych wojskowych, sfrustrowanych niskimi zarobkami i brakiem perspektyw, uznało tę propozycję za jedyną szansę na poprawę losu swoich rodzin.

Fot. Flickr.com / AlCortés / CC 2.0
Fot. Flickr.com / AlCortés / CC 2.0

Według argentyńskiego serwisu Infobae, który opisał tą sprawę  proces rekrutacji wyglądał profesjonalnie – ochotnikom przedstawiano dokumenty przetłumaczone na język hiszpański, a koszty podróży na Ukrainę pokrywali sami rekruterzy. Loty organizowano przez Panamę i Stambuł, a następnie autobusem przewożono żołnierzy w głąb Ukrainy.

Na miejscu szybko okazywało się jednak, że obietnice nie miały nic wspólnego z rzeczywistością. Jak relacjonuje kolumbijski magazyn El Heraldo, szkolenie trwało zaledwie 20 dni i obejmowało podstawowe czynności: rozkładanie i składanie karabinu AK-47, rzucanie granatami czy obsługę granatnika. Ochotnicy spodziewali się zadań pomocniczych, lecz trafiali bezpośrednio do okopów w rejonie Zaporoża i Donbasu, nierzadko zaledwie kilkadziesiąt metrów od rosyjskich pozycji.

Relacje żołnierzy, cytowane m.in. przez Caracol Radio, pokazują, że cudzoziemcy czuli się traktowani jak „mięso armatnie”. Według kolumbijskiego dziennika El Tiempo jeden z Kolumbijczyków miał zagwarantowane 12 milionów pesos miesięcznie, ale faktycznie wypłacono mu jedynie 65 tysięcy pesos, co sam nazwał „oszustwem”. W wielu przypadkach nie wypłacano żadnych pieniędzy.

Warunki na froncie były dramatyczne. Zdaniem rozmówców cytowanych przez Infobae obiecany sprzęt  jako „antydronowy” okazał  się atrapami, wykorzystywanymi jedynie do zdjęć propagandowych. Opieka medyczna – według tych relacji – sprowadzała się do prowizorycznych zabiegów, a ciała poległych pozostawiano na polu bitwy, przy czym rodzinom w Kolumbii przekazywano informacje, że ich bliscy „zaginęli w akcji”. Według El País (Cali), nawet ci, którzy przeżyli, twierdzili, że zamiast obiecanego żołdu otrzymywali symboliczne sumy, a wyposażenie nie pozwalało im skutecznie walczyć z rosyjskimi dronami i artylerią.

Szczególnie dramatyczne były próby odejścia z jednostek. Jak podaje El Heraldo, grupa Kolumbijczyków, która odmówiła dalszej walki, została – według ich relacji – rozbrojona, odcięta od jedzenia i wody oraz zamknięta w odosobnionym budynku. Obawiając się o życie, pięciu z nich zdecydowało się na ucieczkę. Według Caracol Radio, zebrali około 3 milionów pesos na łapówki i transport, dzięki czemu dotarli do Zaporoża, a następnie pociągiem do granicy z Polską. Tam, po wielu godzinach oczekiwania na decyzję dowódcy, pozwolono im wyjechać.

Po przedostaniu się do Polski zwrócili się o pomoc do ambasady swojego kraju. Jak relacjonuje Infobae, spotkali się jednak z odmową – dyplomaci mieli zasugerować, aby sami zorganizowali sobie powrót. Jeden z dezerterów powiedział w rozmowie z Caracol Radio: Zadzwoniłem do ambasady i powiedziałem: zobaczcie, co się ze mną stało, jest nas pięciu, zostaliśmy wyrzuceni z Ukrainy. Ale nikt nam nie pomógł”. Zapytana o to ambasada Kolumbii nie odniosła się do tej sprawy.

Na problem składa się również działalność pośredników w Kolumbii. Według Infobae w 2024 roku zidentyfikowano obywatela Kolumbii , który pobierał opłaty „za załatwienie rekrutacji” do armii ukraińskiej, co w praktyce było zwykłym wyłudzeniem. Z kolei Caracol Radio opisywało, że w Bogocie rekruterzy działali w hotelach i na lotniskach, kopiując paszporty i organizując transfery – także ta informacja pochodzi z relacji świadków.

Tło tego zjawiska jest szersze i wiąże się z kryzysem mobilizacyjnym samej Ukrainy. Jak podaje hiszpański El País, szacuje się, że nawet 1,5 miliona mężczyzn w wieku poborowym unika obowiązku służby wojskowej. Agencja RBK-Ukraina powołała się na tę liczbę, opisując ją jako „dane władz ukraińskich”, choć brak wskazania konkretnego organu państwowego.

Jednocześnie, jak informuje NV.UA, biura poboru wojskowego sporządziły ponad 400 tysięcy zgłoszeń dotyczących osób uchylających się od mobilizacji, a według analiz Ośrodka Studiów Wschodnich z listopada 2024 r. liczba osób z formalnymi odroczeniami mobilizacji przekroczyła 1,5 miliona. Jak pisał w sierpniu br. portal  EurAsian Times  według Prokuratury Generalnej Ukrainy, od początku wojny w 2022 roku, Siły Zbrojne Ukrainy odnotowały ponad 250 000 dezercji. Liczby te obejmują zarówno nieobecność bez usprawiedliwienia, jak i dezercje z linii frontu. Jak pisze serwis Ukraińska prawda powołując się na Prokuraturę Generalną, od początku inwazji Rosji w 2022 r. wszczęto ponad 250 000 spraw karnych w związku z nieobecnością żołnierzy na przepustce (AWOL) i dezercją.

Dezercje i przypadki  samowolnego opuszczania jednostki występują także w armii rosyjskiej  w czerwcu br. brytyjskie Ministerstwo Obrony poinformowało, że od początku wojny armia rosyjska zgłosiła 20 538 przypadków samowolnego opuszczania jednostki, dezercji lub odmowy wykonywania rozkazów. Wspomniane uprzednio dane wyraźnie wskazują, że w armii ukraińskiej wskaźnik dezercji jest znacznie wyższy niż w armii rosyjskiej. Podczas gdy Ukraina doświadczyła ponad 250 000 dezercji od początku wojny, Rosja, według doniesień, odnotowała w tym samym okresie zaledwie 20 538 dezercji. Z tym że należy zwrócić uwagę że obie te liczby mogą być poważnie zaniżone, ponieważ państwa te mają tradycję ukrywania i minimalizowania strat na polu bitwy.

Deputowana ludowa Ukrainy Anna Skorochod w  wywiadzie dla kanału youtube Politeki Online stwierdziła, że liczba przypadków dobrowolnego opuszczenia jednostek sięgnęła  już około 400 tysięcy. Jednocześnie wzrost liczby dezerterów wynika z problemów na froncie, trudności z mobilizacją i ogólnego wyczerpania moralnego społeczeństwa. Podkreśliła, że wielu żołnierzy , którzy dobrowolnie opuściło swoje oddziały, później powróciło do służby, ale nadal są uwzględniani w statystykach dezercji.

W praktyce oznacza to, że armia ukraińska boryka się z poważnym deficytem rekrutów i coraz bardziej skłonna jest przyjmować cudzoziemców. W takich warunkach łatwo powstają sieci pośredników i oszustów, którzy wykorzystują desperację zarówno ukraińskich władz, jak i obcokrajowców poszukujących zarobku.

Trudności i nadużycia nie ograniczają się zatem do Kolumbijczyków. Jak podaje The Kyiv Independent, w Międzynarodowym Legionie Ukrainy od dawna zgłaszano nieprawidłowości – od nękania i przywłaszczania sprzętu po wysyłanie żołnierzy na ryzykowne misje bez odpowiedniego przygotowania. Zdaniem redakcji, część wskazywanych dowódców nie poniosła konsekwencji, co utrwala atmosferę bezkarności i zwiększa ryzyko dla zagranicznych ochotników.

Rodziny w Kolumbii również odczuwają skutki tych oszustw. Według Infobae matka jednego z poległych mówiła, że jej synowi obiecano 19 milionów pesos miesięcznie, a w praktyce nie otrzymał prawie nic. Sprowadzenie zwłok przez rodziny jest bardzo trudne lub wręcz niemożliwe i  pozostają one często bez informacji i pomocy.

Całość tych relacji tworzy spójny obraz powtarzającego się schematu: fałszywe obietnice wysokich zarobków, szybki wyjazd przez sieć pośredników, krótkie i powierzchowne szkolenie, wysyłka na najbardziej niebezpieczne odcinki frontu, brak wypłat, izolacja i groźby przy próbach odejścia, desperackie ucieczki i brak wsparcia konsularnego.

Jak ostrzegł jeden z dezerterów w rozmowie z Caracol Radio: „Nie przychodźcie tutaj, nie dajcie się przekonać. Te 12 milionów, które obiecują, to kłamstwo”. Podobnie El Heraldo cytował innego byłego żołnierza, który podsumował swoje doświadczenie słowami:„To była rzeź”.

Według zgromadzonych materiałów mediów latynoamerykańskich, za atrakcyjnymi ofertami służby w ukraińskiej armii kryje się dramat i system wyzysku, którego ofiarami stają się nie tylko sami ochotnicy, ale także ich rodziny pozostawione bez wsparcia i prawdy o losie swoich bliskich. W ten sposób oto wyłania się mroczna strona wojny na Ukrainie.

Viktor Orban o „polskim premierze Donaldzie Tusku”; narażasz życie milionów Europejczyków!

Viktor Orban o „polskim premierze Donaldzie Tusku”; narażasz życie milionów Europejczyków! 

Z Budapesztu Jakub Bawołek (PAP)

DR IGNACY NOWOPOLSKI SEP 30

Grasz w niebezpieczną grę, narażając życie i bezpieczeństwo milionów Europejczyków – napisał we wtorek na platformie X premier Węgier Viktor Orban, zwracając się do szefa polskiego rządu Donalda Tuska. Orban skomentował w ten sposób wypowiedź premiera Polski o tym, że wojna na Ukrainie jest też „naszą wojną”.

„Drogi Donaldzie Tusku, możesz myśleć, że jesteś w stanie wojny z Rosją, ale Węgry nie są. Unia Europejska też nie. Grasz w niebezpieczną grę, narażając życie i bezpieczeństwo milionów Europejczyków. To bardzo źle!” – napisał węgierski premier.

Polityk zamieścił w komentarzu do swojego wpisu artykuł portalu Euractiv, w którym przywołano wypowiedzi prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego i premiera Tuska z Warsaw Security Forum w Warszawie. Ukraiński przywódca wezwał w poniedziałek do utworzenia wspólnej europejskiej tarczy przeciwko rosyjskim zagrożeniom powietrznym.

– Ukraina może przeciwstawić się wszystkim typom rosyjskich dronów i pocisków, a jeśli będziemy działać razem w regionie, będziemy mieli wystarczająco dużo broni i zdolności produkcyjnych – powiedział Zełenski.

Premier Polski podkreślił natomiast, że wojna na Ukrainie jest też naszą wojną, bez względu na to, czy to się komuś podoba, czy nie. – Musimy mieć świadomość, (…) że to jest nasza wojna, bo wojna na Ukrainie jest tylko częścią tego upiornego projektu, który raz na jakiś czas pojawia się na świecie. I celem tego politycznego projektu jest zawsze to samo. Jak zniewolić narody, jak odebrać wolność poszczególnym ludziom, co zrobić, żeby zatriumfowały autorytaryzmy, despocje, okrucieństwo, brak praw człowieka – mówił premier.

– Jeśli tę wojnę przegramy, konsekwencje tego dotykać będą nie tylko naszego pokolenia, ale także następnych pokoleń. W Polsce, w całej Europie, w Stanach Zjednoczonych, wszędzie na świecie – ostrzegł Tusk.

Premier Orban w udzielonym w poniedziałek wywiadzie ocenił, że wojna na Ukrainie „jest już rozstrzygnięta i wygrali ją Rosjanie”. – Pytanie brzmi, kiedy i kto osiągnie porozumienie z Rosjanami: czy będzie to porozumienie amerykańsko-rosyjskie, czy też Europejczycy w końcu będą skłonni do negocjacji – dodał.

W jego ocenie „Ukraina mogłaby wygrać wojnę tylko wtedy, gdyby setki tysięcy żołnierzy przybyły z Europy Zachodniej lub USA do walki na froncie, ale oznaczałoby to wojnę światową, której nikt nie chce”.

Komentarz Edytora:[dr Nowopolski]

Niezmywalną hańbą Polski i Jej społeczeństwa było wywindowanie niemieckiego agenta, globalisty, kłamcy i łajdaka na „premiera polski”.

Temu osobnikowi należy się tytuł Gauleitera (zarządcy) polskiej kolonii UE.

Wielkość szkód, których ten osobnik dokonał i dalej dokonuje, jest nie do przecenienia.

Jak trafnie zauważył Premier Orban, szkody te dotyczą wszystkich Europejczyków.

Ale nie tylko! Dotyczą całej Ludzkości, która jest prowadzone przez takie indywidua do nuklearnej zagłady.

Trudno nie docenić niebezpieczeństw jakie niesie ze sobą wspieranie kijowskiego błazna, narkomana, korupcjonisty i zbrodniarza wojennego Zełenskiego.

W jednej części swej wypowiedzi Tusk trafił w sedno sprawy. Raz jeszcze cytuję: “Wojna na Ukrainie jest tylko częścią tego upiornego projektu, który raz na jakiś czas pojawia się na świecie. I celem tego politycznego projektu jest zawsze to samo. Jak zniewolić narody, jak odebrać wolność poszczególnym ludziom, co zrobić, żeby zatriumfowały autorytaryzmy, despocje, okrucieństwo, brak praw człowieka”.

Tyle, że to zbrodniczy globalizm, jawiący się najbardziej złowieszczą formą komunizmu, jest tym systemem, który tak dosadnie scharakteryzował tusk. 

Ludzkość musi zlikwidować ten system i usunąć od władzy osobników pokroju Tuska. 

Czas już najwyższy do postawienia ich przed trybunałem stanu i rozliczenia w jedyny słuszny sposób!

Domniemany papierowy tygrys [Rosja] nim nie jest

Domniemany papierowy tygrys nim nie jest

Sabiene Jahn https://apolut.net/der-angebliche-papiertiger-ist-keiner-von-sabiene-jahn/

Donald Trump nazywa Rosję „papierowym tygrysem” – ale jego własne agencje wywiadowcze przedstawiają inny obraz. Profesor Dmitrij Browkin z Uniwersytetu Harvarda przeanalizował dane i wykazał, że Moskwa znacznie wyprzedza NATO i USA pod względem dronów, pocisków rakietowych i artylerii. Niemniej jednak czołowi europejscy politycy, tacy jak Ursula von der Leyen i Kaja Kallas, przyklaskują słowom Trumpa. Ci, którzy postępują w ten sposób, ignorują rzeczywistość i ryzykują wciągnięcie milionów ludzi w wojnę, której nie da się już powstrzymać.

Punkt widzenia Sabiene Jahn.

=========================================

To krótkie zdanie wywołało ożywioną debatę. Kilka dni temu prezydent Donald Trump oświadczył, że Rosja jest w istocie niczym więcej niż „papierowym tygrysem”. Miał na myśli to, że rosyjskie siły zbrojne są rozdęte i nieskuteczne, aparat bez realnej władzy, bardziej pozorny niż merytoryczny. Trump połączył tę ocenę z zachętą skierowaną do prezydenta Ukrainy, by odzyskał wszystkie terytoria kontrolowane przez Rosję. Prawie żadne oświadczenie w ostatnich tygodniach nie miało takiego efektu, to jak zapałka do beczki benzyny. To oświadczenie jest wprost sprzeczne z ocenami amerykańskich służb wywiadowczych, zawartymi w Rocznej Ocenie Zagrożeń 2025 (Autumn Threat Assessment 2025 – ATA). Rosja nie jest tam bynajmniej opisywana jako podmiot słaby, lecz raczej jako „odporny i groźny w długotrwałym konflikcie” – co można przetłumaczyć jako „odporny i imponująco silny w długotrwałej wojnie” (1). Kluczowe pytanie brzmi, kto kłamie lub kogo politycy oszukują?

Można rozsądnie założyć, że Trump albo nie przeczytał oficjalnych dokumentów, albo celowo je zignorował. Jego relacje z amerykańskimi służbami wywiadowczymi charakteryzowały się nieufnością już w pierwszej kadencji. Wielokrotnie mówił o CIA przesiąkniętej „piątą kolumną” i wolał pozyskiwać informacje od bliskich doradców, takich jak generał Kellogg, lub poprzez bezpośrednie kontakty z politykami międzynarodowymi. Polityczna retoryka i logika kampanii mogą odgrywać pewną rolę, podobnie jak chęć wykorzystania zmęczenia wojną wielu obywateli USA. Niezależnie jednak od motywów Trumpa, pozostaje jedna trzeźwiąca obserwacja: fakty zebrane przez krajowe służby wywiadowcze pod każdym względem przeczą teorii „papierowego tygrysa”.

Amerykańsko-rosyjski historyk Dmitrij Browkin, emerytowany profesor Uniwersytetu Harvarda, przeanalizował najważniejsze fragmenty raportu i porównał je ze źródłami rosyjskimi i zachodnimi. Jego wniosek jest jasny: w niemal wszystkich istotnych kategoriach siły militarnej Rosja okazuje się poważnym, a w niektórych przypadkach nawet silniejszym przeciwnikiem. Browkin cytuje raport ATA 2025, w którym Rosja zdobyła przewagę na Ukrainie i osłabia pozycję Kijowa na polu bitwy, pomimo ogromnego wsparcia Zachodu (2). Sama ta ocena wystarcza, aby obalić dobór słów Trumpa. Browkin idzie jednak dalej, analizując dane ilościowe i jakościowe. Po pierwsze, liczebność personelu. Podczas gdy raport USA mówi o 1,5 miliona aktywnych żołnierzy, rosyjskie źródła podają 2,2 miliona, z czego około 700 000 przebywa na Ukrainie. Nawet biorąc pod uwagę niższą liczbę w USA, jest to armia bezkonkurencyjna w Europie. Dla porównania, Bundeswehra liczy obecnie około 180 000 żołnierzy, podczas gdy NATO w Europie liczy mniej niż dwa miliony (3). Pod względem liczebności Rosja ma zatem przewagę, której nie da się szybko nadrobić, nawet biorąc pod uwagę niedostatki technologiczne jej zachodnich partnerów.

Ważniejsze od samej liczebności wojsk jest jednak to, jak zmieniła się sztuka walki. Brovkin słusznie zauważa, że ​​drony są dziś równie ważne, jak karabiny maszynowe w I wojnie światowej. Tworzą one „strefę śmierci” o głębokości 20 kilometrów, w której można zniszczyć wszystko, co mobilne. Nikt, kto nie ma tu przewagi, nie może przeprowadzić ofensywy. Same amerykańskie służby szacują, że Rosja produkuje około 2,5 miliona dronów rocznie – czyli około 7000 dziennie , a liczba ta stale rośnie. Setki, a czasem ponad tysiąc dronów dziennie, są obecnie wykorzystywane w atakach (4). Nie jest to wydajność papierowego tygrysa, lecz raczej przejaw przemysłowej gospodarki wojennej XXI wieku. Podobnie jest z artylerią. Według danych amerykańskich Rosja produkuje od 3 do 4,5 miliona pocisków rocznie, podczas gdy państwa NATO łącznie produkują nieco poniżej jednej trzeciej tej liczby. Armie europejskie borykają się zatem z deficytem amunicji, którego nie da się uzupełnić w ciągu kilku miesięcy. Nawet gigantyczne pakiety uzbrojenia w Berlinie czy Brukseli nie są w stanie tego zmienić w krótkim okresie, ponieważ brakuje bazy przemysłowej (5).

Różnica jest szczególnie uderzająca w przypadku pocisków rakietowych i broni hypersonicznej.

Programy hipersoniczne. Rosja dysponuje systemami takimi jak Kinzhal, Zircon, Avangard i nowy Archinik, które osiągają prędkość do Mach 10 i są produkowane seryjnie. Według szacunków USA, sektor hipersoniczny stanowi już od dziesięciu do dwudziestu procent rosyjskiej produkcji pocisków rakietowych, a do 2035 roku w arsenale może znaleźć się nawet tysiąc takich systemów (6). Stany Zjednoczone jak dotąd nie miały sobie równych w tej dziedzinie. Choć dysponują globalną siłą uderzeniową i lepszą siecią baz, Rosja ma przewagę w tej kategorii na europejskim teatrze działań wojennych. Kwestia czołgów jest kolejnym przykładem rażącej różnicy w postrzeganiu. Roczna Ocena Zagrożenia mówi o 2000 do 3000 sprawnych rosyjskich czołgów podstawowych. Z drugiej strony, dane rosyjskie wskazują na 12 000, przy trwającej produkcji od 1500 do 2000 rocznie. Nawet ostrożne szacunki zachodnie podają liczby znacznie przewyższające te z europejskich państw NATO, których łączny arsenał wynosi około 6000. Ponadto, po początkowych stratach spowodowanych przez drony, Rosja wyposaża obecnie swoje czołgi w systemy ochronne i stosuje je taktycznie w inny sposób(7).

Marynarka wojenna również nie daje powodów do arogancji. Podczas gdy Stany Zjednoczone dysponują najnowocześniejszymi możliwościami technologicznymi, dysponując około 70 okrętami podwodnymi o napędzie atomowym, Rosja posiada 64 okręty podwodne, w tym klasy Jasin-M, które amerykańskie służby uważają za równoważne w niektórych obszarach. Jeśli chodzi o strategiczne okręty podwodne z pociskami rakietowymi, Rosja dotrzymuje kroku 14 jednostkom (8). Porównanie systemów obrony powietrznej jest szczególnie kontrowersyjne. Systemy Patriot, które w USA cieszą się uznaniem jako hit eksportowy, osiągają zasięg do 180 kilometrów i mogą jednocześnie atakować od dziewięciu do 36 celów. Rosyjski S-400 z kolei ma zasięg do 400 kilometrów, może jednocześnie atakować od 72 do 80 celów i dysponuje szerszym wachlarzem typów pocisków. W samym raporcie USA stwierdzono: „System S-400 lepiej radzi sobie z większymi salwami pocisków i dronów” (9). Do tego dochodzi system S-500, który posiada nawet zdolności obrony satelitarnej. Wreszcie, jeśli chodzi o siły powietrzne, porównanie amerykańskiego F-35 z rosyjskim Su-57 jest uderzające. Podczas gdy Waszyngton chwali F-35 jako ikonę high-tech, analiza stwierdza, że ​​Su-57 przewyższa F-35 we wszystkich kategoriach, z wyjątkiem stealth. „Stealth” odnosi się do zdolności do bycia ledwo wykrywalnym przez radary dzięki specjalnej konstrukcji i powłoce. We wszystkich innych obszarach – uzbrojeniu, manewrowości, wszechstronności i cenie – Su-57 wyprzedza, według źródeł amerykańskich (10).

Suma tych porównań maluje jasny obraz. Rosja jest nie tylko równa w kluczowych obszarach, ale w niektórych przypadkach lepsza. Produkcja artyleryjska, drony, pociski hipersoniczne i obrona powietrzna to podstawowe uzbrojenie współczesnego konfliktu europejskiego. I tutaj strona rosyjska jest na prowadzeniu. Każdy, kto mówi w tym kontekście o „papierowym tygrysie”, celowo zaprzecza faktom. Ale podczas gdy amerykańska debata oscyluje między analizami wywiadowczymi a retoryką Trumpa, w Europie pojawia się inna nierównowaga. Niemiecki historyk wojskowości Sönke Neitzel stwierdził niedawno w „Rhein-Zeitung”, że nikt nie uważa wojny światowej za realistyczną.

W przypadku eskalacji bardziej prawdopodobny jest „ograniczony konflikt” w krajach bałtyckich z udziałem 60 000–70 000 żołnierzy. Według Neitzela Koblencja lub Nadrenia-Palatynat nie są realistycznymi celami rosyjskich ataków (11). To sformułowanie brzmi jak środek uspokajający, ale ignoruje symboliczne znaczenie miejsc takich jak Koblencja, pełniących centralne funkcje logistyczne dla Bundeswehry. Ci, którzy mówią o „ograniczonych konfliktach”, zaciemniają fakt, że każda wojna z mocarstwem jądrowym może eskalować w sposób niekontrolowany. Faktem jest, że Rosja nie dąży do takiej wojny; to powinno być jasne już dawno temu. Prawdziwa eskalacja leży w prowokacjach Zachodu, które w sposób staccato uwalniają arsenał z przemilczanej historii wojny na Ukrainie.

Jednocześnie jednak w Berlinie trwają gigantyczne programy zbrojeniowe. Minister obrony zapowiedział inwestycje w wysokości 35 miliardów euro w potencjał kosmiczny do 2030 roku, „Gwiezdne Wojny” w sercu Europy (12). Komisja Budżetowa Bundestagu planuje zatwierdzić 157 projektów zbrojeniowych o łącznej wartości 83 miliardów euro do końca 2026 roku, w tym nową fregatę za 26 miliardów euro, kołowe bojowe wozy piechoty za 3,4 miliarda euro i 20 myśliwców Eurofighter za 4 miliardy euro. Uderzające jest, że wielomiliardowa lista uzbrojenia ledwie obejmuje tradycyjne elementy obrony narodowej – takie jak dodatkowe czołgi Leopard 2, bojowe wozy piechoty Puma czy zakrojone na szeroką skalę programy artyleryjskie. (13) Zamiast tego, uwaga skupiona jest na marynarce wojennej.

, siłach powietrzne i przestrzeni kosmicznej. Nacisk kładziony jest na symboliczną broń i kompatybilność z NATO, a nie na realistyczne zdolności obronne. Tworzy to groteskowy kontrast: z jednej strony eksperci tacy jak Neitzel uspokajają społeczeństwo perspektywą „ograniczonego konfliktu”, z drugiej strony politycy i przemysł forsują rozwój zbrojeń, co dodatkowo napędza spiralę eskalacji. Europa inwestuje miliardy we fregaty i satelity, podczas gdy Rosja produkuje miliony granatów i dronów rocznie.

Ostrzeżenie wynikające z analizy Brovkina jest zatem skierowane bezpośrednio do europejskich przywódców. Ci, którzy nadal zachowują się tak, jakby mieli do czynienia ze słabym przeciwnikiem, postępują niebezpiecznie. Ci, którzy mówią o „migoczących” ukłuciach na granicy z Rosją, jednocześnie uruchamiając projekty warte miliardy dolarów bez uwzględnienia rzeczywistych możliwości produkcyjnych, ryzykują wciągnięcie w konflikt, którego nie da się już powstrzymać. Trump może zbagatelizować Rosję jako „papierowego tygrysa” z powodów wyborczych, ale europejskie elity najwyraźniej popełniają większy błąd. Lekceważą sytuację i kryją się za iluzjami kontroli. Ani wojna światowa, ani ograniczony konflikt nie są scenariuszami, w których Europa mogłaby przetrwać bez ryzyka. Tym bardziej druzgocący jest fakt, że przywódcy tej polityki, których wielu uważa za obcych własnej naturze, są w pełni świadomi rosyjskich wysiłków dyplomatycznych, jednocześnie bombardując własne społeczeństwo kłamstwami, aby utrzymać cały kraj w napięciu. Zamiast zebrać się na odwagę, by zakończyć wojnę w sposób godny i twarzą w twarz, jak mężczyźni, Merz i Pistorius chowają się za frazesami. W ten sposób przypominają podwodnych spawaczy z tak zwanych „najlepszych Niemiec wszech czasów” – zanurzonych, ślepych na rzeczywistość, ale zdeterminowanych, by pozwolić innym dźwigać ciężar. Trzeźwe dane, prezentowane nawet przez amerykańskie agencje wywiadowcze, pokazują, że Rosja produkuje dziś więcej dronów, więcej artylerii i więcej pocisków niż NATO i Stany Zjednoczone razem wzięte.

Historia pokazuje również, jak łatwo agencje wywiadowcze potrafią instrumentalizować liczby. W latach 70. i 80. XX wieku CIA opracowała tzw. metodę „kosztowania dolarowego”, aby przedstawić radzieckie wydatki na obronę w dolarach. Zamiast obliczać rzeczywiste koszty w rublach, zadano pytanie: „Ile kosztowałoby USA odbudowanie armii radzieckiej 1:1 w Ameryce, po amerykańskich cenach i płacach?”. Na przykład, obliczając pensje żołnierzy, uwzględniono stan osobowy Armii Czerwonej i zastosowano fikcyjne pensje amerykańskie, pomniejszone o 25% za rzekomo niższy poziom wykształcenia.

Samo to obliczenie doprowadziło sowieckie „wydatki” do absurdalnych rozmiarów. Za każdym razem, gdy amerykańscy żołnierze otrzymywali podwyżkę, rzekome radzieckie wydatki wojskowe automatycznie rosły, a Moskwa nie płaciła ani jednego rubla więcej. W przypadku czołgów, pocisków rakietowych i samolotów CIA nie pytała Moskwy, lecz amerykańskich producentów broni. Ile kosztowałaby budowa tej broni w USA? Przemysł przedstawiał hojne szacunki – choćby po to, by uniknąć konieczności tłumaczenia, dlaczego jego własne produkty były tak drogie. W rezultacie radziecki przemysł zbrojeniowy wydawał się droższy w dolarach, niż był w rzeczywistości. Rezultat: W niektórych przypadkach wartość dolara, jaką CIA przypisała Sowietom, przekraczała całkowite rzeczywiste wydatki USA na obronę. Stosując tę ​​metodę, można było rok po roku namalować gigantyczny scenariusz zagrożenia. Cel polityczny był jasny: Kongres i opinia publiczna mogły być karmione kolejnymi „szokującymi raportami”, a dodatkowe programy zbrojeniowe mogły być łatwo uzasadniane (14). Ta sztuczka „kosztowania dolara” jest obecnie uważana za jedną z największych porażek, a raczej za wyrachowany blef służb wywiadowczych. Pokazuje to, że nawet w obecnych analizach zagrożeń wciąż powraca pytanie: czy liczby te służą trzeźwej informacji, czy celowi politycznemu? Ci, którzy sztucznie zawyżali wówczas zagrożenie ze strony Związku Radzieckiego, zapewnili sobie miliardowe kontrakty dla własnego przemysłu zbrojeniowego. Ci, którzy dziś bagatelizują Rosję, nazywając ją „papierowym tygrysem”, ryzykują błędną ocenę rzeczywistego zagrożenia. Dla Europy nie byłby to błąd statystyczny, ale historyczny – i prawdopodobnie najkosztowniejszy, jaki ten kontynent mógłby kiedykolwiek popełnić.

Być może gadka Trumpa o „papierowym tygrysie” była ironiczna, być może nie czyta on własnych raportów, być może im nie wierzy. Ale niezależnie od tego, jakie są tego powody – fakt, że czołowi europejscy politycy, tacy jak Kaja Kallas, publicznie z zadowoleniem przyjęli uwagę Trumpa (15), a Ursula von der Leyen również odniosła się do niej z aprobatą (16), jest czymś więcej niż polityczną katastrofą.

To wyraz rażącej niekompetencji. Każdy, kto bije brawo na tym poziomie, zamiast słuchać tego, czego od dawna domaga się jego własna europejska społeczność dyskwalifikuje się i naraża miliony ludzi, w tym Ukraińców, którzy nie chcą już wojny, na poczucie wstydu. Ci, którzy ignorują trzeźwe fakty i zamiast tego demonstrują rzekomą siłę za pomocą haseł, świadomie wpędzają Europę w eskalację, która pogrążyłaby miliony w strachu i śmierci. Domniemany papierowy tygrys nie jest z papieru – a ci, którzy twierdzą coś przeciwnego, nie igrają ze słowami, ale z losem całego kontynentu.

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

********************************

Na jednej z ostatnich stron swojej książki „Obóz Świętych“ Jean Raspail przedstawia scenę, która jak wszystko w tej genialnej książce ma wymiar symboliczny: Pewien właściciel burdelu podejmuje walkę z wywrotowcami i rewolucjonistami, bo nie może znieść widoku upadku do jakiego ci ludzie doprowadzili. +Chryste ratuj + PJ.

********************************

Artykuł ukazał się 29 września 2025 roku na stronie : https://apolut.net/der-angebliche-papiertiger-ist-keiner-von-sabiene-jahn/

Źródła i przypisy:

1) Annual Threat Assessment 2025 (ATA): https://www.dni.gov/files/ODNI/documents/assessments/ATA-2025-Unclassified-Report.pdf; www.politico.com/news/2025/07/23/gabbard-russia-2016-election-declassification-00471289

2) Ebenda, Kapitel Russland, ab Seite 16 ff.

3) NATO Defence Statistics 2024/2025
www.nato.int/nato_static_fl2014/assets/pdf/2025/8/pdf/250827-def-exp-2025-en.pdf; www.nato.int/nato_static_fl2014/assets/pdf/2024/6/pdf/240617-def-exp-2024-en.pdf

4) Professor Dr. Brovkin, US-Russlandhistoriker an der Harvard University und Autor zahlreicher Bücher zur russischen Geschichte und Politik. Sein neuestes Buch: „From Vladimir Lenin to Vladimir Putin: Russia in Search of Its identity“: www.youtube.com/watch?v=EIVRDcnczEI

5) www.youtube.com/watch?v=EIVRDcnczEI

6) ATA 2025; Hypersonic Development Section
www.dni.gov/files/ODNI/documents/assessments/ATA-2025-Unclassified-Report.pdf

7) www.youtube.com/watch?v=EIVRDcnczEI

8) ATA 2025; Navy Capabilities
www.dni.gov/files/ODNI/documents/assessments/ATA-2025-Unclassified-Report.pdf

9) ATA 2025; Air Defence Systems
www.dni.gov/files/ODNI/documents/assessments/ATA-2025-Unclassified-Report.pdf

10) www.youtube.com/watch?v=EIVRDcnczEI

11) Rhein-Zeitung, Interview Dirk Eberz mit Sönke Neitzel, 24. September 2025: https://www.rhein-zeitung.de/rheinland-pfalz/wir-werden-keinen-luftkrieg-ueber-koblenz-haben_arid-4070693.html; https://www.imi-online.de/2025/09/24/neitzel-begrenzter-weltkrieg/

12) IMI-Aktuell 2025/541, „Bundeswehr: Krieg der Sterne“: www.imi-online.de/publikationen/imi-aktuell

13) IMI-Aktuell 2025/540, „Rüstungsliste: 157 Projekte – 83 Mrd. Euro“: www.imi-online.de/publikationen/imi-aktuell

14.) Klaus Steininger, Tops und Flops (mit einem Vorwort von Rainer Rupp): https://www.booklooker.de/Bücher/Erstausgabe/isbn=3885207206

15) Kaja Kallas, Reuters, 23. September 2025: „These have been very strong statements … so it is really good that we are in the same understanding now.“: www.reuters.com/business/aerospace-defense/zelenskiy-meet-trump-un-push-new-us-sanctions-russia-2025-09-23

16) Ursula von der Leyen, Eunews, 24. September 2025: „He is right, we need to speed things up.“
www.eunews.it/en/2025/09/24/von-der-leyen-fruitful-talks-with-trump-on-the-russian-gas-stop-he-is-right-we-need-to-speed-things-up

Ukraina: 1,5 mln mężczyzn unika poboru do wojska

Ukraina: aż 1,5 mln mężczyzn unika poboru do wojska

https://pch24.pl/ukraina-az-15-mln-mezczyzn-unika-poboru-do-wojska

(fot. pixabay.com)

Coraz więcej Ukraińców w wieku poborowym unika służby w armii. Ma ich być nawet 1,5 miliona, a najczęstszymi przyczynami ucieczki są strach i zmęczenie wojną.

Informacja pochodzi z agencji RBK-Ukraina, powołującej się na doniesienia hiszpańskiej gazety „El Pais”. Eksperci twierdzą, że ukraińskiej armii potrzeba 300 tys. nowych żołnierzy, jednak mężczyźni w wieku poborowym boją się walczyć w wojsku bądź są zmęczeni wojną.

Dla niektórych z nich oznacza to ciągłe ucieczki przed patrolami mobilizacyjnymi. Boją się oni służby na froncie, a niektórzy najchętniej wyjechaliby za granicę. Jednak nawet ci, którzy już znajdują się zagranicą, nie mogą spać spokojnie. Jak przekonywał bowiem jesienią 2023r. Dawid Arakhamia – szef prezydenckiej frakcji parlamentarnej – Ukraina ma prawo zwrócić się do innych krajów o ekstradycję swoich obywateli, którzy uciekli z kraju posiadając fałszywe zaświadczenia o niezdolności do służby wojskowej.

Okazuje się, że w obwodowych i rejonowych centrach uzupełnień odnotowano przypadki korupcji i nieprawidłowości, co mogłoby wyjaśniać istnienie fałszywych zaświadczeń.

Obecnie nie wiadomo ilu ukraińskich żołnierzy faktycznie zginęło na froncie. Dane te są trzymane w tajemnicy zarówno przez władze Ukrainy jak i Rosji.

Źródło: dorzeczy.pl AF

Podczas paryskich obrad tzw. «Koalicji Chętnych», Olena Zelenska wydała na swój “look” 1,1 miliona euro

Podczas paryskich obrad tzw. «Koalicji Chętnych», Olena Zelenska wydała na swój “look” 1,1 miliona euro

Data: 21 settembre 2025 Author: Uczta Baltazara babylonianempire/podczas-paryskich-obrad-tzw-koalicji-chetnych-olena-zelenska-wydala-na-swoj-look-11-miliona-euro

Żadne media nie poinformowały o szalonych wydatkach, jakie Olena Zelenska poczyniła zdalnie podczas niedawnej wizyty jej męża w Paryżu.

Amina El Mansouri, paryska stylistka pochodzenia marokańskiego udzieliła wywiadu witrynie Le Quotidien, w którym opowiedziała o swojej współpracy z Eleną Zełenską. Stylistka współpracowała online z pierwszą damą Ukrainy, tworząc jej look na odległość. Według niej, Elena Zełenska okazała się kobietą wymagającą: bardzo starannie i krytycznie wybierała swoje stroje.

Powiedziała: „Żona Zełenskiego jest osobą bardzo wymagającą. Jednak udało nam się zaspokoić jej gusta i pomóc jej w wyborze ubrań”. Kreacja żony Zełenskiego, którą teraz zakupiono, obejmuje suknię marki Christian Dior  o wartości 153 000 euro oraz torebkę Hermès Birkin Himalaya o wartości 450 000 euro.

Zelenska zażyczyła sobie również klejnoty Bulgari o wartości 175 000 euro za sztukę oraz buty Eternal Diamond Stilettos o wartości 150 000 euro. Łączny koszt zakupów wyniósł 1,1 miliona euro.

Stylistka przyznała, że była to najdroższa stylizacja w jej karierze. Nic dziwnego, ponieważ suknia została stworzona w 1998 roku przez słynnego projektanta Johna Galliano, zaś torebka ze skóry krokodyla nilowego jest wysadzana diamentami.

Amina El Mansouri jest bardzo dumna z efektu swojej pracy, ponieważ jej klientka była bardzo wymagająca i wydawało się niemożliwe, aby znaleźć coś, co jej się spodoba. Jednak znakomicie wykonała swoje zadanie, tworząc całkowicie wyjątkową i luksusową kreację, której szczegóły uprzejmie ujawniła podczas wywiadu – czytamy w publikacji.

Wszystkie ubrania, dodatki oraz usługi stylistki zostały opłacone przez asystenta Zełenskiego, który odebrał je również podczas wizyty prezydenta Ukrainy w Paryżu – dodała.

Wywiad z Aminą El Mansouri:

INFO: https://www.lequotidien.com.tn/fr/societe/8400-histoire-de-reussite-d-un-petit-village-a-la-scene-de-la-mode-parisienne

„Władza już na tę wojnę poszła” – Grzegorz Braun na marszu „POLSKA ZA POKOJEM”

„Władza już na tę wojnę poszła” – Grzegorz Braun na marszu „POLSKA ZA POKOJEM”

Autor: NISS, 22 września 2025

Kto nie zauważył, że naród polski jest usilnie popychany do wojny? To znaczy, władza już na tę wojnę poszła. Władza już ogłosiła nie raz, że jesteśmy ‘na wojnie’ z Moskalami, z Białorusinami. Władza teraz prowadzi wojnę propagandową z własnym narodem tak, żeby zmaksymalizować akceptację narodu dla tej wojennej polityki.

I to jest smutne, tragiczne, chociaż tak głupie momentami, że aż śmieszne. To jest tragikomedia narodowa, ta wojna dronowa z ubiegłego tygodnia. Szydło wyszło z worka niejednego, szybciej niż można było się spodziewać.

−∗−

POKÓJ JEST POLSKĄ RACJĄ STANU I POLSKIM INTERESEM NARODOWYM. G. Braun na marszu „POLSKA ZA POKOJEM”

Chasydzi pojechali świętować na Ukrainę, do Humania. Dziesiątki tysięcy chasydów żadnej wojny się nie boją.

Żydzi pojechali świętować na Ukrainę. Dziesiątki tysięcy pielgrzymów-chasydów

22.09.2025 https://nczas.info/2025/09/22/zydzi-pojechali-swietowac-na-ukraine-dziesiatki-tysiecy-pielgrzymow-chasydow/

Chasydzi w Humaniu.
Zdjęcie ilustracyjne. Chasydzi w Humaniu. / foto: Narodowa Policja Ukrainy

Ponad 35 tys. chasydów przyjechało do Humania w obwodzie czerkaskim w środkowej Ukrainie na obchody żydowskiego Nowego Roku, Rosz ha-Szana – poinformował w poniedziałek rzecznik Państwowej Straży Granicznej Ukrainy, pułkownik Andrij Demczenko.

„Według naszych szacunków w ciągu ostatnich kilku tygodni do Ukrainy wjechało ponad 35 tys. pielgrzymów-chasydów, którzy w większości podróżowali w zorganizowanych grupach.

Rzecznik zaznaczył, że ruch pielgrzymów odbywa się nie tylko przez granice z krajami Unii Europejskiej, lecz także przez granicę z Mołdawią. Dodał, że większość z nich wjechała w ciągu ostatnich pięciu dni.

Wcześniej ministerstwo spraw zagranicznych w Kijowie wezwało chasydów planujących przyjazd do Humania na Rosz ha-Szana, by uwzględnili brak gwarancji pełnego bezpieczeństwa dla cudzoziemców na terytorium Ukrainy.

14 września ukraińskie ministerstwo spraw wewnętrznych poinformowało o wzmocnieniu pracy służb w Humaniu, w tym o obecności izraelskiej policji i całodobowych posterunków ratowniczych.

Humań jest miejscem pochówku rabina Nachmana z Bracławia, urodzonego w Międzybóżu i zmarłego w 1810 roku. Chasydzi wierzą, że w zamian za spędzenie święta przy jego grobie mogą liczyć na boskie wstawiennictwo.

AnDRONY i propaganda, czyli POLSKIE STRONNICTWO WOJNY w akcji

AnDRONY i propaganda, czyli POLSKIE STRONNICTWO WOJNY w akcji

Autor: AlterCabrio, 19 września 2025

Jeśli obecny najazd dronów na Polskę miał być atakiem i pretekstem do wywołania wojny, okazało się, że te drony to są ze styropianu, z tektury, pozlepiane plastrem, jakieś druciki, bez ładunków, nieszkodliwe. Zauważmy, że wszystko jedno gdzie spadły, to nic nikomu nie zrobiły.

Mamy w Polsce Stronnictwo Wojny. Ono nie jest tak silne jak nam się to pokazuje, jak się to mówi. Ono jest bardzo silne w mediach. Dlatego, że cokolwiek włączymy, cokolwiek chcemy obejrzeć, to oni już są. I oni o tej wojnie mówią z entuzjazmem, tak jakby to inni chcieli brać w tym udział, jak oni by tę wojnę chcieli prowadzić.

−∗−

AnDRONY i propaganda, czyli POLSKIE STRONNICTWO WOJNY w akcji. LESZEK ŻEBROWSKI

O ostatnich wydarzeniach, związanych z pojawieniem się obcych dronów w Polsce i zniszczeniem domu w Wyrykach, słów kilka.

Ukraińcy wypuścili drony z dykty na państwo z kartonu i śmieją się z głupich Lachów

Dlaczego służy Pan kłamstwu – panie Cenckiewicz?

myslpolska/dlaczego-sluzy-pan-klamstwu-panie-cenckiewicz

Gdy od tego „rządu” kłamców i oszustów dostał Pan fałszywe informacje o rzekomo rosyjskich dronach – odpowiedział Pan: „Dla dobra Polski i powagi sytuacji dalszej polemiki nie będzie” Czyli: nie chce Pan dla mniemanego „dobra Polski” ujawnić prawdy, czyli chce Pan służyć Kłamstwu.

Dodał Pan: „Tak, winna jest Rosja, ale w walce z nią naszym orężem jest prawda”. To właśnie mówili komuniści po 1956 roku. „Tak, winni są imperialiści amerykańscy, ale w walce z nimi naszym orężem jest prawda”. Po czym kłamali. Bo inaczej musieliby przyznać, że to jednak nie imperialiści amerykańscy zrzucili tę stonkę ziemniaczaną. A ja, widzi Pan, przeczytałem i wydałem broszurkę wielkiego pisarza rosyjskiego, zawziętego opozycjonisty  Związku Sowieckiego, śp. Aleksandra Sołżenicyna: „Żyć  bez kłamstwa”. I staram się mówić prawdę – nawet jeśli mi to politycznie szkodzi.

Czytał Pan książkę śp. Teresy Torańskiej „ONI” – i dziwił się Pan, jak ONI mogli tak postępować ? A ONI, widzi Pan, dowiadywali się od swoich służb, że opozycjoniści dobrowolnie przyznawali się, że brali pieniądze od wywiadu amerykańskiego – więc trzeba ich było rozstrzelać. ONI byli bez winy. Sami z nimi nie rozmawiali przecież. A Pan: czy widział takiego drona „Gerbera”? Czy w ogóle wyraził Pan chęć zobaczenia go na własne oczy? Czyli broni Pan Imperium Kłamstwa z dziecięcej naiwności? Uwierzył Pan funkcjonariuszom III Rzeczypospolitej? Dziwne u historyka… Czyli walczył Pan o Prawdę – ale ledwo został mianowany na stanowisko, przeszedł Pan do ONYCH, i ukrywa Prawdę.

A Prawda wydawała się prosta. Otóż są to drony wymyślone w ojczyźnie latawców, czyli w Chinach. Składają się głównie z dykty i pianki poliuretanowej, więc spadając nie robią wielkiej krzywdy. Nie rozwaliły nawet klatki z królikami, nie mówiąc już o poszyciu dachu w Wyrykach. Produkowane są, jak dowiedziałem się z rzeczowego tekstu w „Business Insider”, przez „Skywalker Technology” i przerabiane w Rosji przez firmę „Gastello Design Bureau” na drony-wabiki albo rozpoznawcze. Mają zasięg 300÷600 km, w/g niektórych źródeł 700 km, w/g jednego 900. Ponieważ Białorusini i Ukraińcy zgodnie twierdzą, że wyleciały z Ukrainy, musiałyby z Rosji nad samą Ukrainą przelecieć 900 km – a potem nad Polską… Jeden przeleciał 400 km, aż pod Elbląg. Absolutnie niemożliwe. Po ich trasach widać, że zostały wypuszczone w okolicach Lwowa.

Wykoncypowałem więc jedyne rozwiązanie: Rosjanie wypuszczają te wabiki masowo nad Ukrainę. Ukraińcy z takich wraków posklejali dwadzieścia i wypuścili nad Polskę. A te drony byty rzeczywiście dziwnie posklejane taśmą! Eureka! Natychmiast w Sieci jakiś dyżurny „demagog” napisał: „Jednym z fałszywych przekazów po naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej jest ten, że znalezione drony były klejone taśmą i to ma być dowód, że zrobiono je chałupniczo na Ukrainie. Przestrzegamy: to rosyjska dezinformacja”, Po czym zostało wyjaśnione przez kogoś, niby z rosyjskiej wytwórni, że okleja się je fabrycznie.

To, oczywiście, żaden kontr-dowód – ale… zrobiłem dziś, przed chwilą, coś, co powinienem był zrobić od razu: wpisałem do GOOGLE „Skywalker Technology” Gerbera. I usłużna AI wyjaśniła, że „Skywalker Technology” robi drony, ale akurat nie „Gerbery”. Za to: „istnieje ukraiński dron Gerbera, ale nie jest on powiązany z firmą „Skywalker” ani nie jest odmianą tej rośliny, a służy jako tania i skuteczna broń.”!!

Czyli niepotrzebne te łamańce. Prawda jest jeszcze prostsza. To po prostu Ukraińcy! Ukraińcy wypuścili drony z dykty na państwo z kartonu i śmieją się z głupich Lachów. Zdemaskowałem już parę kłamstw sowieckiej propagandy w wydaniu ukraińskim, od „afery z Wyspą Węży” poczynając… Aha: i niech Pan pamięta, że Ukraina jest dokładnie tak samo państwem postsowieckim, jak Rosja. RFN uznała się za prawną następczynię III Rzeszy, ale Austria jest tak samo odpowiedzialna za ekscesy narodowego socjalizmu, jak Niemcy; Hitler był Austriakiem. Rosja uznała się za prawną następczynię ZSRS – ale Ukraina jest dokładnie tak samo odpowiedzialna za ekscesy bolszewizmu, jak Rosja. Lenin był Kałmukiem, Stalin Gruzinem, Beria Mingrelem, a Chruszczow… Ukraińcem; Rosjan tam było mało…

Jak Pan pamięta, b. Prezydent, p. Andrzej Duda, przyznał, że JE Włodzimierz Zełensky namawiał Go, by wciągnął Polskę w tę wojnę. Nie wierzę, by obecny „polski rząd” kłamców i złodziei nie był do tego też namawiany. Nie wierzę, by nie wiedział, że te „Gerbery” i ich nalot to sprawka ukraińska. A celem jest wciągnięcie Polski do wojny, bo ukraińskie mięso armatnie się już kończy – i przy okazji przeforsowanie pro-ukraińskich ustaw.

Już raz składałem na JE Radosława Sikorskiego donos za namawianie do wojny napastniczej. Jestem przy tym przekonany, że reprezentuje on interes rządu brytyjskiego, a nie III Rzeczypospolitej. Dziś składam następny – już nie o namawianie, ale o konkretne czyny.

Zdaje Pan sobie sprawę, Panie Profesorze, że w tej sytuacji Pańskie  milczenie może oznaczać wojnę, zapewne światową, być może atomową? Podobno „nasz rząd” już gromadzi czołgi i inny sprzęt? Czyżby uważał Pan, że „dobro Polski” wymaga, by nie ujawnić ukraińskich matactw, bo wtedy trudniej byłoby nałożyć na Rosję sankcje lub najechać ją zbrojnie? Czyżby zaliczał się Pan do tych Polaków, którzy – jak mówił Dmowski, bardziej nienawidzą Rosji, niż kochają Polskę? Potrzeba niewiele, by uratować świat. Po prostu powiedzieć Prawdę.

Veritas nos liberabit.

Janusz Korwin-Mikke

System „Pokrywa” rządzi dronami. Na 100% zrobili to Ukraińcy!

System „Pokrywa”rządzi dronami.

Na 100% zrobili to Ukraińcy! – twierdzi Ritter

Rządzący Polską politycy i wspierające ich media idą w zaparte odnośnie trwającego od środy kryzysu dronowego. 

Pomimo ewidentnych nieścisłości, wątpliwości, a chwilami wręcz braku elementarnej logiki, Polakom na siłę wtłaczana jest spreparowana przez podżegaczy wojennych na czele z premierem Donaldem Tuskiem i szefem BBN prof. Sławomirem Cenckiewiczem hagada o rosyjskiej agresji na Polskę.

Prawda pilnie poszukiwana

Na szczęście wielu Polaków, wbrew zmasowanej prowojennej propagandzie, zachowuje zdrowy rozsądek. Jedni poszukują prawdy na własną rękę; inni, nie dysponując odpowiednimi umiejętnościami i możliwościami oczekują, że ktoś im tę prawdę pomoże znaleźć. Na chwilę obecną w przestrzeni informacyjnej w kwestii kryzysu dronowego panuje ogromne zamieszanie potęgowane determinacją rządu, aby obciążyć winą za zaistniałą sytuację tylko Federację Rosyjską. Nadal więc pozostaje aktualne pytanie: jaka jest w tej kwestii prawda? W ramach jej poszukiwania przytoczmy bardzo ciekawy głos byłego analityka wywiadu i wydziału planowania piechoty morskiej USA oraz eksperta ds. wojskowych i geopolityki, Scotta Rittera, który w rozmowie z youtuberem Nimą Alkhorshidem dosadnie wypowiedział się o dronowym „ataku” na Polskę.

System „Pokrywa”

Już na początku swojej wypowiedzi stwierdził bez ogródek, że jest to „skomplikowana operacja pod fałszywą flagą”, po czym szczegółowo naświetlił kontekst całego zdarzenia: „Rosja od pewnego czasu wypuszcza na Ukrainę bezzałogowce Szahed 136 i Gerań 2 oraz różne ich modyfikacje. Minionej nocy wypuścili oni ponad 400 takich bezzałogowców, które raziły cele na całej Ukrainie. Ukraińcy usilnie pracują, żeby temu zaradzić”.

Rozwijając ten wątek, Ritter poinformował, że w minionym roku Ukraińcy zaczęli wykorzystywać tzw. system „Pokrywa” (ukr. Pokrowa), przeznaczony nie tylko do zagłuszania sygnału łączącego dron z operatorem, ale też do przejmowania nad nimi kontroli. „Początkowo przechwytywano taki bezzałogowiec i strącano go (…). Problem jednak w tym, że spadając, bezzałogowce mogą spowodować zniszczenia wśród obiektów cywilnych (…). Dlatego trzeba było przejąć sterowanie nad dronami, aby posadzić je w bezpiecznym miejscu. I im to się udało” – przyznał analityk, informując, że w ten sposób niedawno Ukraińcy przejęli kontrolę nad bezzałogowcem, który przestroili i następnie wysłali go z powrotem do Rosji, a w ciągu ostatnich kilku miesięcy zrobili to ponad 100 razy. „Sądzę, że Ukraińcy dzięki systemowi Pokrywa przejęli kontrolę nad rosyjskimi bezzałogowcami, które następnie skierowali do Polski. To jest prowokacja” – stwierdził bez cienia wątpliwości Scott Ritter.

Nie ma wątpliwości

Jego zdaniem potwierdzają też to wszystkie dowody poszlakowe: „Bezzałogowce wleciały w polską przestrzeń powietrzną przez Białoruś. Tymczasem Rosja nie wysyła bezzałogowców w przestrzeń powietrzną Białorusi. (…) Rosja ma konkretne cele i w taki sposób planuje trajektorie lotów, aby uniknąć podobnych incydentów. Ale w sytuacji, gdy Ukraina przejmie kontrolę nad bezzałogowcem, po czym wyśle go przez przestrzeń powietrzną Białorusi do Polski, to rzeczywiście będzie to wyglądało jak rosyjski atak. Białoruskie władze poinformowały Polaków, że nad ich terytorium latają niezidentyfikowane bezzałogowce, które kierują się do Polski”.

Ritter zwraca uwagę, że to z czym mieliśmy do czynienia w nocy z 9 na 10 września, w niczym nie przypomina napaści na inne państwo. „Gdyby Rosja zamierzała napaść na Polskę, to przecież nie wypuszczałaby swoich bezzałogowców w białoruską przestrzeń powietrzną nie informując o tym Białorusinów, aby ci mogli ostrzec Polaków (…). Nie! Na 100 procent zrobili to Ukraińcy!” – stwierdził bez cienia wątpliwości.

Amerykanie wiedzą

Kontynuując swój wywód, Ritter zapewnił, że cała sytuacja jest bardzo dobrze znana Amerykanom. „Za każdym razem, kiedy uaktywnia się Pokrywa, my to odnotowujemy. Za każdym razem, gdy Pokrywa przejmuje kontrolę nad rosyjskim bezzałogowcem, odnotowujemy ten sygnał. Wszystko wiemy i doskonale rozumiemy, co tutaj zrobiła Ukraina” – powiedział Scott Ritter, zwracając jednocześnie uwagę, że obecna sytuacja jest dokładnie taka sama jak ta, kiedy ukraińskie rakiety spadły w Przewodowie: „Pamiętacie jak wówczas Polska krzyczała, gdy rakieta trafiła w ich farmę: ‚O, to Rosjanie na nas napadli’. A jednak nie. Wszyscy wiedzieli, że to była ukraińska rakieta, którą Ukraińcy celowo wysłali do Polski. Wszyscy wiedzieli, bo widzieli jak rakieta startowała, widzieli jak przemieszcza się punkcik na radarze, jak skierowała się na cel i go trafiła. Wszyscy wiedzieli, że to Ukraina atakowała Polskę. To nie było przypadkowe, lecz zrobiono to celowo. Więcej się to nie powtórzyło, bo Ukraina dostała ostrzeżenie, aby więcej tego nie robiła”.

Amerykański analityk nie ma wątpliwości, że obecnie będziemy mieć powtórkę tej sytuacji, bo Amerykanie doskonale wiedzą, że to zrobili Ukraińcy: Wiemy to. Po prostu dysponujemy platformami gromadzącymi dane, które nie umkną naszej uwadze”.

Wiemy co zaszło

Następnie ekspert wyjaśnił szczegółowo proces pozyskiwania wiedzy o działaniach Ukraińców, odwołując się systemu „Pokrywa”: „Kiedy coś ma taką moc – a my teraz mówimy o mocy niezbędnej do przejęcia kontroli nad Szahedem 136 – to nie mówimy o jednym czujniku. Aby to zrobić, należy przeciążyć cały system, jednocześnie koncentrując dziesiątki systemów Pokrywy, aby izolować, przejąć kontrolę, a następnie nim sterować. (…) Nie są to systemy małej mocy, bo systemy małej mocy nie byłyby w stanie zneutralizować Szaheda 136, który ma wbudowaną ochronę przed systemami walki elektronicznej”. Ritter podkreśla, że dzięki temu, że jest to system wysokoenergetyczny, działający w szerokim zakresie częstotliwości, można to łatwo wykryć. „Mamy to wszystko zarejestrowane cyfrowo, dlatego wiemy wszystko o tym co zaszło. Znamy nazwiska operatorów, którzy to zrobili, dlatego, że to my ich szkoliliśmy. Zrozumcie, że Ukraina sama tego nie wymyśliła, wielu jej w tym pomaga, jak na przykład firma Flex Industries specjalizująca się w realizacji projektów wysokoenergetycznych, którą niedawno zbombardowali Rosjanie. Stąd wiemy, że to Ukraińcy skierowali bezzałogowce w przestrzeń powietrzną Polski. Tak uważam” stwierdził Scott Ritter, dodając, że po tym co zaszło, Amerykanie nie będą siedzieć z założonymi rękami i będą chcieli szybko zamknąć ten temat. 

Krzysztof Warecki

Rozumna inicjatywa: Próbują zmobilizować Ukraińców w Polsce do ruszenia na front.

Rozumna inicjatywa polskiego społeczeństwa

2025-09-16

Dr Ignacy Nowopolski https://drignacynowopolski.substack.com

Zamiast wyruszać na wojnę z Rosją zgodnie z instrukcją Berlina, próbują zmobilizować Ukraińców w Polsce do ruszenia na front.

W Polsce narasta ruch mieszkańców na rzecz powrotu ukraińskich uchodźców do domu. Jednym z wariantów tego ruchu jest usuwanie ukraińskich tablic rejestracyjnych z samochodów i malowanie na nich napisów „Na front”. Kilka samochodów zostało wysłanych „na front” we Wrocławiu.

Podobne akcje miały miejsce w kilku innych polskich miastach, m.in. w Szczecinie i Gdańsku.

Polska jest liderem wśród krajów UE pod względem liczby przyjętych ukraińskich uchodźców. Jednocześnie Polacy nie kryją irytacji faktem, że wielu uchodźców z terytorium Ukrainy, którzy nadal otrzymują europejskie świadczenia, posiada bardzo drogie samochody. Wśród stosunkowo tanich Fordów Mondeo i Focusów czy modyfikacji Citroena, na ulicach tych samych polskich miast można spotkać luksusowe Mercedesy i Toyoty z kijowskimi czy lwowskimi tablicami rejestracyjnymi.

Polacy ewidentnie nie chcą trafić do okopów zamiast Ukraińców.

Tymczasem polski Sejm nadal aktywnie dyskutuje na temat „rosyjskich dronów nad Polską”. Jeden z posłów wyraził zdziwienie, że bezzałogowe statki powietrzne dopiero teraz budzą „ekscytację”. Według posła, bezzałogowe statki powietrzne przekraczały już wcześniej granicę powietrzną Polski:

Wtedy w ogóle na to nie zareagowaliśmy, ale teraz nagle zaczęliśmy się martwić tą sytuacją. Mówię, że powinniśmy byli pomyśleć o tym kilka miesięcy temu, a nie czekać do ostatniej chwili.

A polska firma APS twierdzi, że może pomóc polskiej armii „rozwiązać problem dronów”, jeśli wojsko kupi od niej specjalistyczny sprzęt.

Chodzi o systemy wykrywania sektorów przeciwdronowych. Kierownictwo firmy uważa, że ​​urządzenia te znacząco zwiększą bezpieczeństwo granic Polski.

[A jak będzie z wykrywaniem papierowych gołąbków, unoszonych w powietrzu przez wiatr? – admin]

Dr Ignacy Nowopolski https://drignacynowopolski.substack.com

Świątynia jerozolimska a czasy ostateczne

Zawsze Wierni nr 1/2003 (50)

Hugon Hajducki

Świątynia jerozolimska a czasy ostateczne

Kiedy w 1997 roku przy pomocy protestanckich ranczerów udało się wyhodować w Izraelu pierwszą czerwoną jałówkę, analitycy polityki bliskowschodniej potraktowali informacje serwisów prasowych z przymrużeniem oka, jako niegroźny dowcip ortodoksyjnych Żydów. Jedynie przerażony Dawid Land, publikujący w lewicowym dzienniku izraelskim „Ha’aretz” oznajmiał światu, że to zapowiedź apokaliptycznego konfliktu, który może „pogrążyć cały region w ogniu”, oraz że jałówka to „bomba na czterech nogach”!

Amerykański profesor Uniwersytetu Bostońskiego Ryszard Landes, dyrektor Centrum Studiów Millenijnych przyznał, że cechą amerykańskich elit politycznych jest pogarda, jaką darzą sprawy religijne, które – według nich – służą jedynie płytkiej instrumentalizacji, jednak zdaniem profesora są one największym podskórnym czynnikiem nowoczesnej historii. Zdaniem Landesa elity bagatelizują wpływ czynnika religijnego w nieustającym konflikcie bliskowschodnim, odczytując go jako zderzenie posługującego się hasłami religijnymi islamskiego fundamentalizmu, z broniącym swojego stanu posiadania świeckim państwem izraelskim. „W istocie mało rozumieją!” – twierdzi profesor z Bostonu1. W Europie również dominuje powyższe przekonanie, sprowadzające konflikt do racjonalnie interpretowanej rywalizacji o ropę, do geopolityki czy walki Ameryki ze światowym terroryzmem. Politycy powołujący się jednym tchem na tezy Samuela Huntingtona zapominają, że zdaniem amerykańskiego analityka przyszłe konflikty cywilizacyjne będą powodowane poruszającymi masy zasadami religijnymi.

Historia poza czasem

Wyobrażenia historyczne religijnych Żydów różnią się diametralnie od europejskich. Dla Żydów czas to odtwarzanie Bożego planu wybraństwa względem „wybranych dzieci Jahwe”; natomiast historia jest „świętym opowiadaniem”, jest haggadą, pouczającą Izraelitów, a zarazem umacniającą spoistość wspólnoty. Żydowskie poczucie czasu jest całkowicie ahistoryczne, negujące prawidła chronologii – wydarzenia splatają się, wzajemnie przenikają w planach przebywającego poza czasem Boga. Z tego powodu inskrypcje starożytnych faraonów mogą być przeczuciem XX-wiecznego holocaustu, żydowska haggada dotycząca Judyty jest zapowiedzią współczesnych prześladowań, Antioch IV Epifanes lub Haman (Es 9, 5) wcześniejszym wcieleniem Zła uosobionego ostatecznie w Hitlerze, a zburzenie Świątyni jerozolimskiej odbiciem politycznego upadku zmuszonych do życia w rozproszeniu Żydów2.

Wszystkie wydarzenia związane z historią Hebrajczyków uzyskują w ten sposób specjalny wymiar religijny, związany z wyższym statusem ontologicznym „narodu wybranego”, a historia stanowi – od ucieczki z Egiptu, poprzez niewolę babilońską i zniszczenie Drugiej Świątyni – drogę wiodącą do „pieców utrapienia” II wojny światowej (Syr 2, 5), aby dzięki ostatecznemu tryumfowi politycznemu Izraela odzyskać łaskę Jahwe i otrzymać upragnionego Mesjasza. Emil Fackenheim skonstatował: „Wygląda to tak, jakby sam szatan przez cztery tysiące lat knuł intrygi przeciw przymierzu Boga z Izraelem3. Kulminacyjnym momentem prześladowań był Holocaust, w czasie którego na mocy „eschatologicznej decyzji” niemalże dokonał się „sakralny mord” na „dzieciach wybranych przez Boga”. Edward Piotr Koch twierdzi, że Holocaust był ostatecznym wypełnieniem się mitu o wiecznym prześladowaniu i znakiem odkupienia oraz wypełnienia Bożych obietnic danych Izraelowi4. Zdanie niemieckiego publicysty potwierdza fragment nauki wygłoszonej z okazji święta Rosch Haschana w Hamburgu (20/21 IX 1990 r.):

Dla nas, Żydów, i to nie tylko Żydów w Europie, Holocaust jest punktem centralnym egzystencji (…) Wielu Żydów po Holocauście żyło w izolacji. Jednak taka postawa jest nie do przyjęcia, ponieważ jest ona na wskroś nieżydowska. Odosobnienie byłoby fałszowaniem żydostwa. Nasza nowina jest nie tylko nowiną dla Izraela, ale nauką dla wszystkich narodów, które chcą nawrócić się do Boga. Inną pokusą po Holocauście jest próba asymilacji z nieżydowskim otoczeniem. Zarówno pierwsza, jak i druga postawa jest odpowiedzią nieżydowską, bowiem ucieczka od Żydostwa oznaczałaby samounicestwienie (…) Bóg ciągle dopuszcza do męczeństwa, ale w końcu naród zostanie uratowany. Jest to na dzisiaj dobra nowina: zatem żadnych układów z niszczycielami, nawet pod przysięgą pokoju5.

Holocaust jako punkt kulminacyjny historii odwraca dotychczasowy układ, jest wejściem w nowy porządek wszechświata, który prowadzi do żydowskiego the end of history, czego zapowiedzią jest święta liczba 6 milionów ofiar z II wojny światowej. W koncepcjach teologicznych „religii Holocaustu” liczba 6 – sefira tifereth kabalistów oznacza osiągnięcie doskonałości, piękna, chwały, wspaniałości materialnej i duchowej, które jest nowym stworzeniem wszechświata. Otwiera nowy rozdział w „świętej historii Żydów”, uruchamiając cały zespół przekonań eschatologicznych judaizmu. Droga Żydów przed Holocaustem wiodła od wybrania do prześladowań, których symbolem było zburzenie Drugiej Świątyni, a kulminacyjnym momentem Holocaust w czasie II wojny światowej. Wraz z zakończeniem II wojny światowej – zdaniem holocaustystów – Żydzi otrzymali państwo w Palestynie, świadczące o przyjęciu przez Jahwe ofiary złożonej z 6 milionów, teraz przyszedł czas na odbudowę Świątyni jerozolimskiej i wskrzeszenie kultu ofiarnego, dzięki któremu Izrael wkroczy w okres eschatologiczny swojej historii, w czym sprawdzą się do końca Boże obietnice. „Oto dałem cię na światłość narodów, abyś był zbawieniem moim aż do krańców ziemi” (Iz 49, 7); „Przeto oddzielę mu bardzo wielu i łupy moczarów dzielić będzie, ponieważ wydał na śmierć duszę swoją i ze złoczyńcami został policzony” (Iz 53, 12). Cytaty te zaczerpnięte z proroctw Izajasza, które niewątpliwie dotyczą Jezusa Chrystusa, część Żydów odnosi do siebie jako zbiorowego mesjasza.

Wstęp do czasów ostatecznych

Przytłaczającą większość wydarzeń politycznych, rozgrywających się na Bliskim Wschodzie, można interpretować w kontekście żydowskiej świętej historii. Po zakończeniu arabsko-izraelskiej wojny z 1967 roku, za propagandą syjonistyczną powszechnie nazywanej „sześciodniową”, Karol Barth stwierdził: „Wydarzenia w Palestynie w roku 1948 są powtórzeniem tego, co Biblia mówi o wejściu Izraela do Ziemi Obiecanej. Nawet w gazetach możemy dziś przeczytać o tym, jak Bóg dotrzymuje swoich obietnic i pomaga swojemu ludowi6. Autor mesjanistyczno-judaistycznej broszury Ernest Schrupp stwierdza wprost: „Powrót Izraela do swojej ziemi traktujemy jako wstęp do czasów ostatecznych i dowód na trwałość Bożego wybrania7. Odbudowa niepodległego państwa żydowskiego nie tylko była zwieńczeniem wieloletnich zabiegów syjonistów, ale odczytywana była jako odzyskanie Bożej przychylności związanej z wybraństwem Żydów. „I będzie dnia owego: przyłoży Pan po wtóre rękę swą, aby posiąść ostatek ludu swego, który pozostawiony będzie od Asyryjczyków i od Egiptu, i od Petros, i od Etiopii i od Elami, i od Sennaar, i od Emat, i od wysp morskich. I podniesie chorągiew między narodami, i zgromadzi wygnańców Izraela i rozproszonych Judy zbierze z czterech stron ziemi. I zniesiona będzie zawiść Efraima, a nieprzyjaciele Judy zginą” (Iz 11, 11-13)8. Można mówić o specyficznym związku pomiędzy żydowską religią a ziemią, o „geomistycznym związku” (Tovia Ben-Chorin) opartym na kulcie historii, ziemi i języka, która kształtuje dzisiejszych Izraelczyków. „Wierność wyrośnie z ziemi, a sprawiedliwość wyjrzy z niebios” – mówi prorok Izajasz9. Powrót do „ziemi obiecanej” jest ważnym elementem wkroczenia przez Żydów na eschatologiczne ścieżki Jahwe. W 1840 roku rabin Alkalay Semlin tłumaczył zawarte w Księdze Zachariasza (Zach 1, 3) słowo teschuwa, czyli ’nawrócenie’, jako „zbiorowy powrót”, który „oznacza zgromadzenie się Izraela w ziemi naszych przodków, by tam poznać Bożą wolę i wziąć na siebie jarzmo niebiańskie. Powrót ten zapowiedziany został przez naszych proroków, mimo iż nie byliśmy tego godni10. Przekucie myśli Boga, z którego woli dochodzi do powstania żydowskiego państwa w Palestynie, powoduje nadanie Izraelowi odrębnego, wyższego statusu od innych państw na świecie. Izrael nie jest zwykłym państwem, jest „skałą Izraela” (Powt 32, 18), jest „superpaństwem”, państwem sakralnym, które zdaniem samych Żydów jako jedyne na świecie posiada w swojej nazwie imię Boga – „El” (Israel), co uprawnia do nierespektowania jakichkolwiek praw: czy to praw człowieka, czy praw międzynarodowych, ograniczając swoją politykę do bezwzględnego respektowania Bożych nakazów danych „narodowi wybranemu”, zachowania własnej ziemi i rozszerzenia swojego stanu posiadania. W ten sposób nakazy religijne tzw. mesjanizmu praktycznego (Juliusz Weil) przychodzą w sukurs politycznemu syjonizmowi.

Wraz z utworzeniem państwa izraelskiego zakończył się historyczny okres żydowskiej diaspory, ponieważ Żydzi uzyskali cel polityczny swoich dążeń. Powrót „narodu wybranego” do Erec Israel, po osiągnięciu punktu kulminacyjnego w „świętej historii”, ma dużo większe znaczenie niż dotychczasowe historyczno-mityczne tryumfy Żydów, np. powrót z niewoli egipskiej lub babilońskiej. Holocaust i utworzenie państwa Izrael jest powrotem Żydów z „Rzymu”, powrotem z współistnienia pomiędzy narodami zespolonymi uniwersalistycznymi dążeniami, do stanu wybraństwa opartego na zsakralizowanym partykularyzmie. Holocaustyści i mesjaniści żydowscy są pewni, że „powrót z Rzymu jest ostateczny – na wieki”, jest związany z „doskonałym mesjańskim zbawieniem11.

Już w 1916 roku Marcin Buber, syjonista, filozof religii i jeden z autorytetów Karola Wojtyły odczytywał utworzenie państwa żydowskiego w Palestynie jako otwarcie czasów ostatecznych, w których nastąpi całkowita judaizacja narodów na świecie, a powstałe państwo stanie się „centrum ziemi, głównym miejscem żarliwych modlitw12. Aby mogło się to ostatecznie dokonać, Żydzi muszą wskrzesić swój kult ofiarny w Jerozolimie. W tym celu musi w Jerozolimie powstać Trzecia Świątynia.

Mesjanizm a Świątynia

Świątynia w Jerozolimie posiadała i posiada nadal olbrzymie znaczenie dla mesjanistycznych poglądów charakterystycznych dla ortodoksyjnego judaizmu, który podaje swoistej interpretacji słowa zawarte w proroctwach Micheasza i Izajasza. Rabin Shalom Ben-Chorin wyjaśniał miejsce Świątyni w „świętej historii Żydów” w oparciu o tradycję talmudyczną. Odbudowa granic państwa żydowskiego w Palestynie – „Dzień, aby były budowane płoty twoje” (Mich 11, 7) – wiąże się równolegle z podjęciem działań mających na celu odbudowę Świątyni jerozolimskiej, zniszczonej przez Rzymian, co jest otwarciem czasów ostatecznych – „w ostateczne dni będzie góra domu Pańskiego przygotowana na wierzchu gór i wyniosła nad pagórki, a popłyną do niej ludy” (Mich 4, 1); odbudowa Świątyni wiązać się będzie z rozrostem granic Izraela – „Rozprzestrzeń miejsce namiotu twego i skóry przybytków twych rozciągnij, nie oszczędzaj; uczyń długie powrózki twoje, a kołki twoje umocnij!” (Izaj 54, 2-3)13; błogosławieństwo spływające na Żydów przerodzi się w tryumf nad wrogami – „Wstań a młóć córko Syjońska! Bo róg twój uczynię żelaznym, a kopyta twoje uczynię miedzianymi, i zetrzesz narody mnogie, i pobijesz Panu łupy ich i moc ich Panu wszystkiej ziemi” (Mich 4, 13); w takiej atmosferze nadejdzie mesjasz, który ostatecznie wytraci wrogów – „Podniesie się ręka twoja na przeciwników twoich, a wszyscy nieprzyjaciele wyginą” (Mich 5, 9) – Mesjasz żydowski rozstrzygnie o zwycięstwie w krwawej bitwie jaką stoczą Izraelici pod jego wodzą broniąc Jerozolimy, w której zasiądzie antymesjasz – „I ramiona od niego stać będą, i zgwałcą świątynię mocy, i odejmą ustawiczną ofiarę, a dadzą obrzydłość na spustoszenie” (Dan 11, 31); „I będzie: dnia onego uczynię Jeruzalem kamieniem ciężaru dla wszystkich narodów; wszyscy, którzy go będą podnosić, ciężko zranieni będą; i zbiorą się przeciw niemu wszystkie królestwa ziemi” (Zach 12, 3)14.

Wzniesiona na miejscu ofiary Izaaka świątynia zbudowana z rozkazu Salomona była od samego początku centralnym miejscem ofiarnego kultu żydowskiego. Wzrost jej znaczenia nastąpił po 621 r. przed Chr., kiedy to została przeprowadzona przez arcykapłana Helkiasza reforma kultu w oparciu o zapiski Księgi Powtórzonego Prawa. Reforma zakazywała dotychczasowych ofiar „na wyżynach” sprawowanych przez Lewitów, ograniczając składanie ofiary Jahwe wyłącznie w Świątyni jerozolimskiej. Tradycja późniejsza motywowała przeprowadzenie reformy stwierdzeniem, że dla jedynego Boga ofiara powinna być sprawowana w jednym miejscu. W ten sposób Jerozolima ze świątynią Salomona stała się centrum życia religijnego Żydów, a wiara stapiając się z mesjanizmem żydowskiej monolatrii czyniła z Jerozolimy również centrum życia politycznego. Zburzenie Pierwszej Świątyni przez Nabuchodonozora w 586 r. przed Chr. i rozpoczęcie odbudowy po 48 latach za zgodą króla Persji Cyrusa nie odcisnęło dużego piętna na żydowskiej tradycji religijnej. Dopiero wydarzenia związane z upadkiem Drugiej Świątyni spowodowały falę mesjanizmu.

Losy Drugiej Świątyni

Skomplikowane stosunki polityczne pomiędzy Żydami a Rzymianami były w dużym stopniu kontynuacją dawniejszego konfliktu judaizmu z hellenizmem. Żydzi pozostali negatywnie ustosunkowani do włączenia swojego narodu w obręb rzymskiego „królestwa narodów”, w ramach którego posiadaliby status równy Grekom, Trakom, Syryjczykom czy Iberom. Ernest Schrupp twierdzi, że było to niemożliwe, ponieważ „Izrael nie był (…) narodem jednym z wielu, ale szczególnym, wybranym przez Boga, który miał stać się błogosławieństwem dla innych narodów15.

Tereny Palestyny zajęte przez Rzymian były jednymi z najbardziej niespokojnych w olbrzymim Imperium. Wzrost znaczenia ekstremistycznie nastawionych mesjanistycznych zelotów, doprowadził do wybuchu w 66 roku powstania, które przekształciło się w trwającą kilka lat I wojnę żydowską. Jednym z pierwszych zarządzeń buntowników było wybicie specjalnej srebrnej monety, którą płacono podatek na Świątynię16.

Wstąpienie na tron Wespazjana oraz wysłanie do Palestyny Tytusa na czele rzymskich legionów spowodowało przesilenie polityczne. Rzymianie szybko przystąpili do oblężenia miasta, w którym wybuchły zażarte walki pomiędzy zwalczającymi się bezlitośnie stronnictwami żydowskimi. W sierpniu roku 70 Rzymianie oblegli umocnioną Świątynię, w której zamknęli się zeloci i kapłani. Pomimo nalegań Tytusa, aby oszczędzić świątynię Salomona (według relacji Józefa Flawiusza), w trakcie walk doszło do pożaru, który ostatecznie zakończył desperacką obronę. Józef opisuje ostatnie chwile obrońców:

Żydzi stawiali opór z większą zaciekłością niż zwykle, jak gdyby jedynym szczęściem dla nich było zginąć blisko świątyni i w jej obronie. Lud był ustawiony w przedsionku, rada na stopniach, kapłani w samym sanktuarium. Chociaż byli nieliczni, nie poddawali się aż do chwili, gdy nagle część świątyni stanęła w ogniu. Wtedy jedni rzucali się dobrowolnie na rzymskie miecze, inni zabijali siebie wzajemnie, przebijali się lub skakali w płomienie. Wszyscy, a zwłaszcza ci ostatni uważali, że zginąć razem ze świątynią to nie jest klęska, ale zwycięstwo, zbawienie i szczęście17.

Rzymianie w odwecie za bunt zrównali Jerozolimę z ziemią, za wyjątkiem wież pałacu królewskiego, które Tytus polecił pozostawić jako ostrzeżenie dla przyszłych buntowników. Wypełniło się proroctwo zawarte w Ewangelii św. Łukasza: „I polegną od ostrza miecza, i zapędzą ich w niewolę między wszystkie narody, a Jeruzalem deptane będzie przez pogan, aż się wypełnią czasy narodów” (Łk 21, 24).

W koncepcjach holocaustycznych zburzenie Drugiej Świątyni jest otwarciem okresu prześladowań w „świętej historii Żydów”, nastaniem „pierwszej fazy antysemityzmu18. Jest to współczesna wersja żydowskiego przekonania o powtarzalności wydarzeń historycznych. Talmud babiloński zaliczał zburzenie Drugiej Świątyni do kolejno następujących dla Żydów tragicznych wydarzeń historycznych, mających miejsce 9 dnia miesiąca ab19. Zdaniem holocaustystów, zburzenie Jerozolimy przez Rzymian spowodowało „duchowe wydziedziczenie” Izraela, którego „miejsce zajął bezprawnie Kościół chrześcijański” – jak pisze Ernest Schrupp20.

Dwie próby odbudowy

Tylko niewielka część Żydów pogodziła się z utratą świętego miejsca kultu Boga21. Przytłaczająca większość, która utożsamiała potęgę swojego narodu z istnieniem Świątyni, od samego początku rozmyślała o odbudowie Domu Bożego Jahwe. Opierając się na prawie powtarzalności wydarzeń pierwotnie sądzono, że Świątynia zostanie odbudowana po 48 latach, tak jak to się stało za panowania Cyrusa. Stąd liczne zapiski źródłowe przypisujące Hadrianowi rozpoczęcie prac budowlanych lub wydanie zgody na odbudowę Świątyni przez Żydów. Przekazy te nie mają jednak żadnego potwierdzenia w materiale archeologicznym22. Niewątpliwie pierwsze próby odbudowy Świątyni nastąpiły w czasie mesjanistycznego powstania Szymona bar Kochba w latach 131–135. Uważanemu za Mesjasza Szymonowi, do którego odnoszono fragment niezwykle silnie związanej z tradycją odbudowy świątyni Księgi Liczb (Lb 24, 17) – „Wschodzi Gwiazda z Jakuba, a z Izraela podnosi się berło”, udało się na kilka lat zdestabilizować sytuację w Imperium23. Po zajęciu Jerozolimy przez powstańców doszło prawdopodobnie do próby odbudowy Świątyni, czego poświadczenie znajduje historia w bogatym materiale numizmatycznym. W celu zebrania podatku świątynnego przystąpiono szybko do emisji specjalnej srebrnej monety (z wizerunkiem Świątyni jerozolimskiej), potrzebnej do uiszczania podatku. Ponadto źródła pisane zawierają informację o wyborze przez Szymona arcykapłana, który miał być opiekunem Świątyni. Również ówczesna Chronikon Paschale przekazuje informację o zdobyciu i ponownym zburzeniu Świątyni przez Hadriana24. Nie ma się co dziwić, Szymon bar Kochba mógł być prawdziwym Mesjaszem – według tradycji żydowskiej – wyłącznie w związku z restytucją kultu religijnego. Wszystkie jednak te informacje historyczne nie dają nam wystarczającego powodu, aby przyjąć, że powstańcy żydowscy odbudowali wówczas Świątynię.

Kolejne próby miały rzekomo być podjęte w czasach Juliana Apostaty. Za jego panowania, które powszechnie pojmuje się jako powrót do czystego pogaństwa, a które było tworzeniem religijnej syntezy – synkretyzmu – złożonego z elementów hellenistycznych, judaistycznych, a nawet chrześcijańskich, Żydzi podjęli próbę odbudowy swojej świątyni. Korzystając z czynnego poparcia cesarza Juliana, otrzymawszy od niego pieniądze ze skarbu publicznego, robotników i wszelkie potrzebne materiały, przystąpiono do budowy25. Według ówczesnych źródeł Julian Apostata sam zainteresował się żydowskim kultem religijnym, co zostało umiejętnie wykorzystane przez Żydów26. Sozomen opisuje wydarzenia z IV wieku:

A kiedy odrzekli, że po zburzeniu Świątyni jerozolimskiej ani się nie godzi, ani nie pasuje do ojczystego obyczaju, aby utraciwszy swoją stolicę praktykować to wszystko na innym już miejscu, wtedy cesarz dał pieniądze z sum państwowych i rozkazał im podnieść z gruzów Świątynię; mieli sprawować kult tak, jak to czynili przodkowie, i składać ofiary według dawnego obrzędu. (…) I zebrawszy mistrzów budownictwa zaczęli gromadzić materiały i oczyszczać teren budowy. Z tak zaś wielką ochotą nad tym się trudzili, że nawet ich niewiasty wynosiły w zapaskach na łonie ziemię z gruzem, a naszyjniki i wszelkie inne niewieście ozdoby chętnie składały na pokrycie kosztów związanych z budową. Wszelkie inne sprawy zeszły na drugi plan wobec tego przedsięwzięcia (…)27.

W czasie prac, według chrześcijańskich kronikarzy, odgruzowano i uprzątnięto plac budowy, położono kamień węgielny i przystąpiono do pracy. Jednak Żydom nie dane było jej zakończyć. Trzęsienie ziemi, wybuch ognia, który według Cyryla biskupa Jerozolimy spełniał proroctwo Daniela, powtórzone przez Chrystusa w Ewangelii św. Mateusza (Mt 24, 2), a w końcu znaki krzyża, które pojawiły się na ubraniach robotników, a których nie dało się usunąć, spowodowały ostateczny upadek żydowskich planów28. „A Świątynia w tych warunkach nie tylko że nie została wówczas odbudowana, ale uległa ostatecznej zagładzie” – podsumował całą sprawę kronikarz Sokrates29. Od tego czasu Żydzi nie byli w stanie rozpocząć odbudowy. Nastał czas tryumfu Kościoła i zmierzchu świetności Synagogi.

Trzecia Świątynia

Wraz z ponownym pojawieniem się na mapie politycznej państwa Izrael (1948), które niejako wpisuje się w zeświecczoną formułę powtarzalności wydarzeń historycznych, odżyły judaistyczne przekonania mesjanistyczne. Próba ponownej odbudowy świątyni jerozolimskiej jest faktem, którego polityczny i religijny wymiar następująco ujął profesor Tadeusz Zieliński.

(…) nieistniejąca świątynia nadal pozostawała ośrodkiem, dookoła którego krążyły myśli wygnanego ludu; i nie było wątpienia, że skoro ten lud powróci do swej dawnej siedziby, to świątynia – trzecia świątynia – powstanie na tym miejscu, gdzie stały pierwsze dwie, i jej kult – kult ofiarny – będzie wskrzeszony30.

Fryderyk May, podsumowując uparte wysiłki Żydów mające na celu utrzymanie za wszelką cenę wpływów w Jerozolimie i wyrzucenie muzułmanów z wzgórza świątynnego, pisze:

Ich (tzn. Żydów – przyp. H. H.) zrozumiałą tęsknotą jest, by móc modlić się tam wysoko, na wzgórzu świątynnym. Lecz nie na tym koniec. Wkrótce również mogłaby zostać zbudowana świątynia i pojawiłby się Mesjasz. Z tymi faktami związana jest nadzieja na prawdziwy i trwały pokój w przyszłym świecie, w którym wiara w Boga i Jego Słowo będzie centralnym punktem ludzkiego myślenia i postępowania31.

Przygotowania do odbudowy Świątyni w istocie trwają od dłuższego czasu. Ortodoksyjne grupy żydowskie przygotowują szaty i naczynia świątynne. Prowadzi się skrupulatny nabór do przyszłej kasty kapłanów. Wszystkim tym działaniom patronuje powołany w tym celu Instytut Świątynny w Jerozolimie. Prace te podsumowuje Werner de Boor pisząc, że świat będzie przeżywać powstanie Świątyni w Jerozolimie, „tak jak przeżywaliśmy powstanie «państwa Izrael» – wbrew wszelkim ludzkim przewidywaniom32.

Warunkiem wstępnym rozpoczęcia prac nad budową Trzeciej Świątyni z religijnego i politycznego punktu widzenia jest odebranie muzułmanom terenów na wzgórzu świątynnym i okolicznych terenach, w celu rozpoczęcia wstępnych rytuałów związanych z „oczyszczeniem” miejsca. Tradycja przekazywana przez Talmud mówi, że w stosie drewna w miejscu, gdzie znajdował się Dziedziniec Kobiet w Świątyni, znaleziono niepogrzebane kości ludzkie, co powoduje automatycznie nieczystość rytualną wzgórza świątynnego. Gersham Gorenberg, dziennikarz i autor apokaliptycznego thrillera The End of Days (2000) podkreśla, że prawo rabinackie zakazuje wstępu Żydom na Górę Świątynną bez uprzedniego rytuału oczyszczenia33. Aby rozpocząć prace budowlane, rabini muszą oczyścić miejsce pod świątynię. Do tego celu potrzebna jest „czerwona jałówka bez skazy”, opisana w Księdze Liczb.

Najpierw jałówka, potem Mesjasz

Pierwsze informacje o narodzeniu się w Izraelu czerwonej jałówki pojawiły się w środkach masowego przekazu w 1997 roku. Zdaniem izraelskich massmediów narodziny zwierzęcia z czarno-białej krowy i ciemnobrązowego byka „w granicach biblijnego Izraela”, następujące niezwykle rzadko, były „genetycznym przypadkiem”34. Według Klaudiusza Lotta z Missisipi, amerykańskiego hodowcy bydła, krowę uzyskano poprzez interwencję genetyczną – „sztuczną hodowlę”35. Zespół rabinistycznych ekspertów, który wybrał się do kibucu Kfar Hassidim pod Hajfą orzekł, w kwietniu 1997 roku, koszerność zwierzęcia. Obecny przy oględzinach Yehudah Etzion przyznawał, że rabini byli zaniepokojeni niewielką liczbą białych włosów u badanego zwierzęcia, niemniej uznali, że jest to jałówka opisywana w Biblii. „Wyczekiwaliśmy przez dwa tysiące lat na znak Boga i teraz otrzymaliśmy go poprzez narodziny czerwonej jałówki” – powiedział Etzion36. Jednak we wrześniu 1998 roku ostatecznie stwierdzono, że zwierze jest nieczyste… Izraelskie władze wojskowe i cywilne – zdaniem publicystów „National Review” – mogły odetchnąć z ulgą po ostatecznym orzeczeniu rabinów, ponieważ wybuch apokaliptycznego konfliktu z muzułmanami został odsunięty w bliżej nieokreśloną przyszłość37.

Na ponowne narodziny kolejnej czerwonej jałówki czekano do marca 2002 roku. Według informacji w miesiąc po narodzeniu właściciel zwierzęcia porozumiał się z Instytutem Świątynnym, prosząc ekspertów rabinackich o oględziny. W piątek 5 IV 2002 roku rabini Menachem Mahover i Chaim Richman zbadali zwierzę stwierdzając, że spełnia wszystkie wymagania i nadaje się do rytuału oczyszczenia, będącego wstępnym warunkiem odbudowy. Jak podsumował amerykański „Newsweek” w 1997 roku: „najpierw jałówka, potem Mesjasz38. Dzięki jałówce, odpowiadającej rytualnym wymogom, możliwe jest wkroczenie Żydów w erę mesjanistyczną. Możliwe stało się rozpoczęcie szeroko zakrojonych przygotowań do odbudowy Świątyni, a zarazem rozpoczęcie przygotowań do mających po tym nastąpić wydarzeń politycznych. Możemy jedynie domniemywać, jaki jest związek aktualnych zdarzeń w Izraelu z działaniami Instytutu Świątynnego.

Według przekazywanej ustnie ortodoksyjnej tradycji, narodziny czerwonej jałówki bez skazy zwiastują zapowiadane przez wieki nadejście Pomazańca Bożego, narodziny żydowskiego przywódcy religijnego lub politycznego.

Ostatnia jałówka bez skazy przyszła na świat – zdaniem ortodoksów – wiek przed zburzeniem Drugiej Świątyni39. Cechy zwierzęcia i przeprowadzenie obrzędu oczyszczenia określają dokładnie przepisy rozdziału 19. Księgi Liczb. Według tekstu Biblii zwierzę musi być maści czerwonej, nie może być nigdy pokryte przez byka ani nie mogło zostać nigdy użyte do pracy w polu (Lb 19, 2). Ofiara może być dopełniona dopiero wtedy, gdy zwierze będzie miało minimum trzy lata – czytamy w artykule opublikowanym w „The Sunday Telegraph”40.

Rytuał będzie polegał na zabiciu krowy ofiarnej i skropieniu jej krwią miejsca pod budowę Świątyni; później kapłani spalą całe zwierzę, a z popiołów sporządzą specjalną miksturę (tzw. wodę oczyszczenia), służącą do rytuału fundacyjnego świątyni (Lb 19, 3-7), który w tym przypadku jest tożsamy z rytuałem oczyszczenia opisywanym w Księdze Liczb41. Dla Żydów zakończenie ofiary będzie automatycznym wejściem w nową epokę w stanie rytualnej czystości – czytamy we wspomnianym artykule42.

Instytut Świątynny z Jerozolimy poszukuje już teraz małych chłopców, którzy – za zgodą rodziców – mogliby przygotowywać się do spełnienia krwawej ofiary. Rabin Józef Elboim w wywiadzie udzielonym dziennikowi „Ha’aretz” powiedział: „Potrzebujemy trzynastu chłopców, którzy będą potrafili zabić poświęconą krowę i spalić ją w ofierze, z której popioły posłużą nam do oczyszczenia rytualnego, które spełni biblijne przepowiednie43.

Aby odrodzić współcześnie lewitów, potrzeba żmudnych przygotowań i wielkich ofiar, z którymi zapoznaje Izraelczyków rabin Elboim. Dziecko musi pochodzić z rodziny, w której nie mogło być narażone na kontakt ze zmarłymi, nawet w czasie przypadkowej wizyty w szpitalu, całe przygotowanie do odrodzenia kasty kapłańskiej odbywać się będzie w całkowitej izolacji od świata współczesnego i przy zachowaniu wszystkich przepisów o czystości rytualnej, zawartych w Księdze Liczb i Księdze Ezechiela. W oparciu o analizę Tory rabini dokładnie określili miejsce dokonania krwawej ofiary. W tym przypadku kwestie religijne wpisują się głęboko w polityczny spór izraelsko-palestyński. Miejsce wyznaczone w oparciu o wersy Księgi Nehemiasza (Neh 3, 31 – „A między salą narożną w bramie Trzody budowali złotnicy i kupcy”) i Księgi Ezechiela (Ez 43, 21 – „I weźmiesz cielca, który będzie ofiarowany za grzech, i spalisz go na miejscu odłączonym domu za świątynią”), jest tożsame z mieszczącą się blisko szczytu Góry Oliwnej Bramą Miphkad44.

Problem polega na tym, że Góra Oliwna znajduje się w rękach Palestyńczyków, a dopóki w nich pozostanie, o żadnych rytuałach oczyszczenia raczej mowy być nie może.

Po trupach do celu?

Muzułmanie wszelkie działania zmierzające do rozpoczęcia odbudowy świątyni odbierają jako zapowiedz przejęcia przez Żydów Góry Świątynnej, na której znajduje się meczet el-Aqsa i tzw. Kopuła Skały, stanowiące świętość dla muzułmanów. Tradycyjna islamska wizja końca dziejów utrzymuje, że wstępem do apokalipsy będzie odebranie tych miejsc wiernym proroka przez Żydów, co spowoduje powtórne przyjście „proroka Jezusa” i ostateczne rozstrzygnięcie konfliktu pomiędzy Dobrem a Złem. Wszelkie działania ortodoksów związane z odbudową świątyni powodują nerwowe reakcje muzułmanów. W 1990 roku w Jerozolimie wybuchły rozruchy w związku z pojawieniem się informacji o planowanym wniesieniu na Górę Świątynną kamienia węgielnego45. Podczas próby jego wniesienia w lipcu 2001 roku, co ortodoksi próbowali zrobić pod osłoną policji i wojska, wybuchły zamieszki, w których rannych zostało kilkudziesięciu Palestyńczyków oraz Żydów46. Otwarcie i udostępnienie turystom tunelu biegnącego pod Kopułą Skały w ubiegłym roku wywołało kolejną falę niepokojów w strefie Jerozolimy, ze względu na potwierdzane przez wywiad wojskowy Izraela informacje, że jest to najprostszy sposób zniszczenia meczetu. W 1985 roku w ten sposób zamachu chciało dokonać terrorystyczne ugrupowanie ortodoksyjnych Żydów „Komando ’80”, na czele którego stał cytowany już Yehudah Etzion. Służby specjalne zamach udaremniły47. Ugrupowania ortodoksyjne nie dają za wygraną. Na wiecu zorganizowanym przez ugrupowanie religijne Wiernych Góry Świątynnej 7 października 2001 roku Gershon Salomon stwierdził: „Zebraliśmy się, aby powiedzieć całemu światu, że arabska władza nad Górą Świątynną skończyła się raz na zawsze”. Przywódca wezwał Żydów do przygotowań mających na celu odbudowę Świątyni, domagając się zniszczenia meczetu el-Aqsa. „Wiemy, że żyjemy w specjalnych i ostatecznych czasach odkupienia ludu i ziemi Izraela, Góry Świątynnej i Jerozolimy. Robimy i będziemy robić wszystko aby Trzecia Świątynia została niebawem odbudowana dla chwały Boga Izraela” – powiedział Salomon48. I tym razem ortodoksom nie udało się osiągnąć celu ze względu na opór muzułmanów. Planowane wyładowanie 4,5 ton marmurowych bloków do budowy Świątyni zostało zablokowane przez policję i Palestyńczyków. Izraelski socjolog Menachem Friedman nazwał działania podejmowane przez ortodoksów „igraniem z ogniem”. Szejk Ahmed Yassin, duchowy przywódca Hamasu ostrzega, że „próba przechwycenia Góry przez żydowskich fanatyków wznieci ogień, który ich wszystkich razem pochłonie49.

Na Bliskim Wschodzie rozpoczyna się taniec śmierci. Cały Bliski Wschód siedzi na olbrzymiej beczce prochu. Wystarczy iskra, aby wysadzić w powietrze nie tylko wzgórze świątynne, ale również okoliczne państwa. Zapewnienia polityków o budowie trwałego pokoju lekceważą siłę przekonań religijnych walczących stron. Żydzi przekonani o realizacji Bożego planu zbawienia planują rzeczywiste wzniesienie Trzeciej Świątyni, będącej widomym znakiem nadejścia epoki mesjanistycznej. Ortodoksi oczekują mesjasza, który odbuduje potęgę Izraela, Żydzi reformowani marzą o nastaniu „mesjańskiej epoki pokoju i sprawiedliwości”. Oba poglądy wyrastają z przekonania, że powstanie państwa Izrael i Holocaust odwróciły „świętą historię Żydów”. W żydowskich przekonaniach eschatologicznych nadejście Mesjasza spowoduje potężny konflikt świata prowadzonego przez antymesjasza a Żydami, który rozstrzygnie się ostatecznie na polach Armageddonu. Dla mahometan apokalipsa rozpocznie się wraz z zagarnięciem Góry Świątynnej przez Żydów, kiedy powtórnie przyjdzie „prorok Jezus”, by poprowadzić islam przeciw poganom i bałwochwalcom. W tradycji eschatologicznej Kościoła pierwsza bestia będzie budowała swoją potęgę (Ap 13, 1; 13, 3-5) i uleczy swoją ranę (Ap 13, 3; 13, 12), a bestia druga zmusi narody by oddawały jej cześć (Ap 13, 12) i wszyscy otrzymają znamię, a jest to „liczba człowieka”, którą jest 666 (Ap 13, 18). Bestie zgromadzą wielką armię, która stanie na miejscu zwanym Armagedon (Ap 16,16), gdzie stoczona zostanie bitwa, będąca zapowiedzią zniszczenia „Babilonu” (Ap 18), otwierając tryumf Chrystusa na ziemi. Ω

Przypisy

  1. „National Review” z 11 IV 2002 r.
  2. Przykłady z pracy znanego holocaustycznego teologa Klemensa Thoma podaję za Religia Holocaustu – maszynopisem niepublikowanej pracy T. Gabisia.
  3. Ibidem.
  4. Zob. E. P. Koch, Begriffsklärung, „Sleipnir” III-IV 1996, s. 33-35; idem, Zur Viktimologie des Antisemitismus, „Sleipnir” V-VI 1996, s. 38-39; E. Schrupp, Izrael w czasach ostatecznych. Dzieje zbawienia i aktualne wydarzenia, Kraków b.r.w., s. 18.
  5. Ibidem, s. 63.
  6. Ibidem, s. 10; Rachimel Frydland, Co rabini wiedzą o mesjaszu?, Kraków 1997, s. 140-143, utożsamia np. dzisiejszy spór o Jerozolimę (zob. rezolucja ONZ nr 2255) z fragmentem Księgi Zachariasza: „dnia Onego uczynię Jeruzalem kamieniem ciężaru dla wszystkich narodów” (Zach. 12, 3), w podobnym tonie wypowiada się ekspremier Izraela Szymon Peres, który broniąc izraelskiej okupacji Jerozolimy powołuje się na Księgę Zachariasza: „Jerozolima pozostanie bez murów” (Zach 2, 5 – cyt. za książką Peresa), czego gwarantem wypełnienia może być wyłącznie armia izraelska. Muzułmanie jako potomkowie sułtana Sulejmana, który wzniósł mury jerozolimskie, utracili prawo do miasta. Zob. S. Peres, Nowy Bliski Wschód, Warszawa 1995, s. 155. Wojna sześciodniowa, zdaniem Frydlanda, była zapowiedziana przez proroka Ezechiela (Ez 36, 1-2). Nawet osiągnięcia rolnicze w Izraelu (Ez 36, 9), ponowne zalesianie Palestyny (Ez 36, 8) czy osiągnięcia socjalne (Zach 8, 4-5) są – zdaniem żydów – przepowiedziane w Biblii. Dla żydów wszystkie te wydarzenia mają potwierdzenie w proroctwach, są znakiem ich wybraństwa, odtwarzają „świętą historię”, nie stanowią zaś podświadomej realizacji zawartych mesjanistycznych treści.
  7. Ibidem, s. 40; Dawid Ben Gurion, „ojciec założyciel” Izraela, powiedział: „Żydzi nie otrzymali prawa do Palestyny od Wielkiej Brytanii, USA, czy ONZ. Politycznie tak, ale historycznie i prawnie mandat ten w ostateczności pochodzi z Biblii”. Schrupp stwierdza: „Izrael jest państwem, którego chciał Bóg” (s. 46).
  8. Granice nowopowstałego państwa miały być według zapowiedzi polityków syjonistycznych dokładnym odzwierciedleniem tzw. „biblijnego Izraela”, który sięga do Turcji i obejmuje połowę terytoriów Jordanii, Egiptu oraz Syrii. Zob. na ten temat: R. Garaudy, The Founding Myths of Israeli Politics, cz. 1: Theological Myths (wersja internetowa); I. Szahak, Tel Awiw za zamkniętymi drzwiami, Chicago-Warszawa 1998. Zob. też: 1 Mojż 15, 7; Joz 24, 3; Dz. 7, 3. Proroctwo Zachariasza głosi: „Zagwizdnę na nich i zgromadzę ich, bom ich odkupił; a rozmnożę ich, jak przedtem byli rozmnożeni. I rozsieję ich między narody, a z daleka wspomną na mnie i żyć będą z synami swymi, i wrócą się. I przywiodę ich z ziemi Egipskiej, i od Asyryjczyków zgromadzę ich, i do ziemi Galaad i Libanu przywiodę ich, a zabraknie dla nich miejsca. I przejdzie przez morze wąskie, i rozbije fale na morzu, i zawstydzą się wszystkie głębiny rzeki, i będzie poniżona pycha Assuru, a berło Egiptu ustąpi” (Zach 10, 8-11).
  9. Cytat podany za tłumaczeniem żydowskim z pracy E. Schruppa – Iz 45, 8; Ps 85, 12.
  10. Zob. E. Schrupp, op. cit., s. 62; R. Frydland, op. cit., s. 141, twierdzi, że powrót do Palestyny został zapowiedziany w Księdze Jeremiasza i Ezechiela (Jer 31, 10; Ez 36, 22-24). Termin teschuwa zrobił zawrotną karierę w środowiskach holocaustycznych judeochrześcijan.
  11. E. Schrupp, op. cit., s. 77.
  12. Ibidem, s. 16.
  13. Przytaczane cytaty w tłumaczeniu ks. J. Wujka SI nie oddają w pełni sensu przypisywanego im w tradycji talmudycznej. Np. powyższy cytat brzmi dosadniej w tłumaczeniu żydowskim: „Nadejdzie ów dzień, w którym twoje mury będą odbudowane, ów dzień, gdy twoja granica się rozszerzy”. Cyt. za: Schrupp, op. cit., s. 49.
  14. Ibidem, s. 49-50, 79. Schrupp pisze: „Według proroctw biblijnych, u kresu dni, świat anty-izraelski skupiony wokół Izraela, będzie poszukiwał rozwiązania kwestii izraelskiej, jednak nie drogą pokojowych, politycznych porozumień uznających państwo Izrael za ostateczne miejsce zamieszkania Żydów, ale drogą zbrojnej napaści. Państwa z obszarów islamskich, na wzór Arabii Saudyjskiej, będą tak uzbrojone przez zachodni przemysł, że wielokrotnie przewyższać będą pod tym względem Izrael. Do konfliktu dołączą się «wszystkie narody», aż dojdzie do niszczącego uderzenia na Jerozolimę. (…) Będzie to ostatnia wojna na starym lądzie, w korytarzu pomiędzy dwoma kontynentami, z Jerozolimą w centrum”. Będzie to „ostatnie utrapienie Izraela”. Ibidem, s. 79.
  15. Ibidem, s. 39.
  16. Żydzi płacili roczny podatek na Świątynię w wysokości pół sykla od osoby. Wykorzystywanie do tego celu monet rzymskich „nieczystych”, z wizerunkiem cesarza, było traktowane jako złamanie przepisu religijnego. P. Prigent, Upadek świątyni, Warszawa 1975, s. 23.
  17. Cyt. za: ibidem, s. 38.
  18. E. Schrupp, op. cit., s. 18.
  19. P. Prigent, op. cit., s. 99. Do wydarzeń tych zaliczano dwukrotne zburzenie Świątyni oraz zdobycie Betharu i zaoranie przez Rzymian miasta.
  20. E. Schrupp, op. cit., s. 18.
  21. Ci żydzi najczęściej powoływali się na Midrasz Rabba do Lamentacji, którym na rozpacz dwóch rabinów, opłakujących zniszczoną Jerozolimę, rabin Akiba zapowiada odbudowę świątyni przyrzeczoną przez Boga, skoro Pan Bóg tak dokładnie opisał wydarzenia z roku 70. Odbudowy miał dokonać sam Wszechmogący. P. Prigent, op. cit., s. 68-69; w Talmudzie kilkanaście traktatów roztrząsa problem braku kultu ofiarnego po zburzeniu świątyni. W oparciu o te traktaty część Żydów doszła do przekonania, że same spekulacje dotyczące abody (tj. kultu ofiarnego) są w oczach Jehowy abodą. Zob. T. Zieliński, Hellenizm a judaizm, Toruń 2002, s. 200-201.
  22. P. Prigent, op. cit., s. 83-84. Plany odbudowy Świątyni za czasów Hadriana potwierdza św. Jan Chryzostom, jednak – jak wskazuje szwajcarski archeolog – Żydzi sami chcieli odbudować Świątynię. Natomiast we fragmentach zapisków Jerzego Cedrenusa została zawarta informacja, że miało to nastąpić w czasie buntu, więc należy odrzucić przypuszczenia wiążące Hadriana z rozpoczęciem prac nad świątynią jerozolimską.
  23. Szymon bar Kochba (vel Kosiba; kochba oznacza ’gwiazdę’). Zob. ibidem, s. 91. W ten sposób nazywa go Frydland, op. cit., s. 92, podkreślając jednak świadomie dokonane przeinaczenie jego prawdziwego imienia.
  24. Zob. ibidem, s. 95-97.
  25. Informacje przekazuje Historia Kościoła z V w. napisana przez Sokratesa Scholastyka, ks. III, rozdz. 20, Warszawa 1986.
  26. Ibidem, ks. III, rozdz. 20; Sozomen Hermiasz, Historia Kościoła, ks. V, rozdz. 22, Warszawa 1980.
  27. Sozomen, ks. V, rozdz. 22.
  28. Ibidem; Sokrates, ks. III, rozdz. 20; św. Grzegorz z Nazjanzu, Inwektywa II przeciw Julianowi, 3-4, [w:] Mowy wybrane, Warszawa 1967. Na temat cudownych zdarzeń w czasie odbudowy II świątyni zob.: P. Janiszewski, Żywioły w służbie propagandy, czyli po czyjej stronie stoi Bóg. Studium klęsk i rzadkich fenomenów przyrodniczych u historyków Kościoła IV i V wieku [w:] Źródłoznawstwo czasów późnego antyku pod red. E. Wipszyckiej, t. III, Warszawa 2000, s. 122-128.
  29. Sokrates, ks. III, rozdz. 20.
  30. T. Zieliński, op. cit., s. 200-201. Zieliński podsumowując narastającą przed II wojną i w trakcie jej trwania emigrację Żydów do Palestyny zadaje pytania: „Czy więc będzie wzniesiona trzecia świątynia? Czy znowu «miriady» bydląt będą niszczone, jako ofiary całopalne w ogniu jej ołtarza? Czy znowu potomkowie Aarona będą brnęli aż do kostek w ich krwi gorącej? – To jest chyba nie do pomyślenia. – A więc odmówi lud posłuszeństwa Jehowie i wyraźnym przykazaniom jego Tory? – Tu właśnie tkwi tragedia syjonizmu”.
  31. Cyt. za: E. Schrupp, op. cit., s. 64.
  32. Zob. Ibidem, s. 64.
  33. P. Priegent, op. cit., s. 69. Zob. „National Review” z 11 IV 2002 r. Producentem filmu The End of Days jest Jan Anderson, człowiek silnie powiązany z żydowskim lobby finansowym w USA, aktywny działacz religijno-filozoficznego środowiska tzw. dyspensjonalistów (ang. dispensationalists), które niedawno otrzymało potężne wsparcie finansowe od Edgara Bronfamna, szefa Światowego Kongresu Żydów, oraz Abrahama Foxmana, szefa ADL. Dyspensjonaliści stanowią grupę chrześcijan głoszących trwałe wybraństwo Izraela, na którym powinno oprzeć się prowadzoną politykę światową. Zdaniem Marka Esposito z „Ewangelickiego Wolnego Kościoła” w Houston, dyspensjonaliści udzielają w oparciu o Pismo św. odpowiedzi dotyczących Boga, Izraela, Kościoła i czasów ostatecznych. Często nazywani są „teologami «Czasów Ostatecznych»” lub „chrześcijańskimi syjonistami”. Całą koncepcję opierają na przekonaniu, że ostatnim etapem czasów ostatecznych będzie potężny konflikt, rozgrywający się na Bliskim Wschodzie, który doprowadzi na polach Armageddonu do zwycięstwa Izraelitów nad siłami zła. Specyficzna, bliska „holocaustystom” ekonomia zbawienia opiera się na opozycji pojęć „zgubiony” – „uratowany”, odnoszona jest do wydarzeń historycznych i politycznych. Opozycję tę dobrze ilustruje – zdaniem dyspensjonalistów – wojna Yom Kippur z 1973 roku, kiedy Izrael, zaatakowany w swoje największe święto religijne, był poprzez swoje nieprzygotowanie do wojny przeznaczony do zniszczenia przez Jahwe. Jednak błyskotliwe zwycięstwo – uratowanie Izraela – potwierdziło nieprzerwane istnienie żydowskiego wybraństwa. Przeciwnicy tej opinii teologicznej, zwani „preterystami” (ang. preterists), w oparciu o tradycję żydowską wskazują, że wybraństwo żydowskie powodowało niemożność ataku nieprzyjacielskiego przeciw Żydom w dni świąt żydowskich, natomiast zerwanie przez Żydów przymierza zaowocowało podwójnym zniszczeniem Jerozolimy. Stąd wniosek preterystów – wybraństwo Żydów bezpowrotnie zastało zakończone. Dyspensjonaliści posiadają potężne wpływy w sferach amerykańskiej polityki zagranicznej, a jednym z ich gorących zwolenników jest Podsekretarz Stanu USA Paweł Wolfowitz. Zob. strona internetowa Dispensationalism.com; Powerful Forces Promoting „End Times” Theology, „American Free Press”, 19 VIII 2002 r.
  34. Informacja podana za MSNBC z Tel Avivu. Ortodoksi utrzymują, że w Świątyni jerozolimskiej przez wszystkie wieki jej istnienia złożono w ofierze nie więcej niż 9 czerwonych jałówek.
  35. „Global Service” z 4 III 2000 r. Szeroko zakrojone badania genetyczne prowadzone w Izraelu potwierdza „Unabhängige Nachrichten” z VI 2002, w artykule Israelische Forscher züchten federlose Hühner, przedrukowanym z „Die Welt” 23 V 2002 r.
  36. „Sunday Telegraph” z 15 IV 1997 r.
  37. „National Review” z 11 IV 2002 r.
  38. „Newsweek” z 19 V 1997 r.
  39. „Global Service” z 4 III 2000 r.
  40. „Sunday Telegraph” z 15 IV 1997 r.
  41. Na temat powagi rytuałów oczyszczających i przygotowywania specjalnego roztworu z popiołu rytualnego zwierzęcia: Die Religion in Geschichte und Gegenwart, 2002, t. V, s. 942; 948.
  42. Ibidem.
  43. Cyt. za: Reuters.
  44. Miphkad ’ołtarz’, zdaniem ortodoksów ołtarz ofiarny dla jałówki. „Global Service” z 4 III 2000 r.
  45. Informacja podana za agencją MSNBC z Tel Avivu.
  46. „Gazeta Wyborcza” z 30 VII 2001 r.
  47. „Sunday Telegraph” z 15 IV 2002 r.
  48. A New Temple In Jerusalem?, informacja agencji AP, X 1996.
  49. Ibidem.