Wideo przedstawiające kampanię uliczną przeciwko ideologii gender w Warszawie stała się wiralem w Mediach społecznościowych na całym świecie. Aktywiści LGBT, którzy zareagowali na protest, szczekają dosłownie jak psy na wolontariuszy TFP. Ukazuje to absurdalność ich ruchu. Zobaczcie sami:
Globalny oddźwięk nagrania
Nagranie, opublikowane m.in. na YouTube i innych platformach, zostało odtworzone już ponad 25 milionów razy. Relacje na jego temat pojawiły się w mediach w Brazylii, USA, Kolumbii, na Słowacji, w Czechach, Holandii, a nawet w Turcji. Pokazuje to, jak nawet niewielkie protesty – w tym przypadku zaledwie dziesięciu wolontariuszy – mogą dotrzeć z przekazem do milionów odbiorców na całym świecie.
Szczekanie jako jedyny argument
Dlaczego właśnie to nagranie stało się tak popularne? Ponieważ większość ludzi uznaje tę scenę za absurdalną – nawet jeśli nie są przeciwnikami LGBT. Widać wyraźnie, że przeciwnicy TFP nie mają żadnych merytorycznych argumentów. Ich odpowiedzią na racjonalną krytykę jest szczekanie. Film ukazuje, jak nisko upadł ruch LGBT – jego intelektualną pustkę i moralne zepsucie.
Zobacz wideo: Obrońcy rodziny protestują przeciw seksualnej indoktrynacji dzieci. Sodomscy aktywiści odpowiadają szczekaniem.
Odrzucenie Boga prowadzi do zezwierzęcenia
Nagranie odsłania również głębszy problem: kto odrzuca Boga i Jego przykazania, ten sprowadza siebie do poziomu zwierzęcia. Dosłowne szczekanie aktywistów LGBT to wyraziste świadectwo tego zjawiska. Takie zachowanie szokuje wielu i pokazuje, jak daleko człowiek może zbłądzić bez moralnego kompasu.
Agenda LGBT zdemaskowana
Początkowo ruch LGBT domagał się jedynie „tolerancji” i prawa do istnienia. Obecnie narzuca wszystkim swoje fałszywe zasady – coraz więcej osób zaczyna to dostrzegać. To wideo ujawnia ich prawdziwe oblicze. Wiele osób jest zszokowanych tym szaleństwem i odwraca się od tego ruchu. Kampanie uliczne, takie jak ta prowadzona przez TFP, są kluczowe w demaskowaniu tej „genderowej dyktatury”.
Wesprzyj walkę o rodzinę i moralność
To nagranie udowadnia skuteczność działań TFP. Mała grupa może dotrzeć do szerokiej publiczności. Musimy wspierać tych mężczyzn – ich kampanie przekazują przesłanie o rodzinie i chrześcijańskiej moralności milionom ludzi. Pomóż chronić młode pokolenie przed pułapką ideologii LGBT.
Nagranie, które dziś porusza świat, pojawiło się również w spocie wyborczym kandydata na prezydenta RP, Karola Nawrockiego. W materiale tym postawiono fundamentalne pytanie: Czy Polska ma być biało-czerwona, czy tęczowa? Kandydat jasno odpowiada: Polacy są narodem tolerancyjnym, ale dzieci muszą być chronione przed ideologicznymi eksperymentami. „Gwarantuję,” podkreśla Nawrocki, „że jako Prezydent RP dopilnuję, by Polska pozostała biało-czerwona”.
Węgierski rząd wydał dekret zakazujący eksponowania flag LGBT na budynkach instytucji państwowych. Władze uzasadniają decyzję koniecznością ochrony dzieci oraz ograniczeniem propagandy LGBT w przestrzeni publicznej.
5 czerwca 2025 r. węgierski rząd opublikował rozporządzenie zakazujące „umieszczania symboli odnoszących się do orientacji seksualnych i tożsamości płciowych” na budynkach instytucji państwowych. Rozporządzenie weszło w życie z dniem publikacji.
Przepisy obejmują budynki należące do instytucji rządowych, spółek z większościowym udziałem Skarbu Państwa, Narodowego Banku Węgier oraz szkół publicznych.
Wyłączone z regulacji pozostają nieruchomości należące do władz lokalnych i samorządów.
Jak podkreślono w uzasadnieniu rozporządzenia, jego celem jest „zapewnienie ochrony i prawidłowej opieki niezbędnej dla rozwoju fizycznego, psychicznego i moralnego dzieci” oraz powstrzymanie „propagandy LGBT ”.
Ustawa weszła w życie w symbolicznym momencie, w tym czasie rozpoczyna się 30. edycja festiwalu LGBT Budapest Pride. W reakcji na decyzję władz centralnych burmistrz Budapesztu, Gergely Karácsony, opublikował w mediach społecznościowych zdjęcie ratusza z wywieszoną flagą tęczową. „Węgry to nie to samo co rząd i Budapeszt nie jest tożsamy z rządem. Festiwal Budapest Pride jest świętem wolności nas wszystkich” – napisał.
Węgierski rząd przyznał, że zakaz ma charakter przede wszystkim symboliczny, ponieważ wywieszanie takich flag na budynkach rządowych nie było dotąd powszechną praktyką. Rozporządzenie wpisuje się jednak w szerszy kontekst działań legislacyjnych podejmowanych przez rząd Viktora Orbána.
W 2010 r. węgierski parlament uchwalił ustawę o ochronie dzieci, która zakazuje propagandy seksualnej skierowanej do dzieci poniżej 18 roku życia, promowania i przedstawiania homoseksualizmu lub zmiany płci w mediach, edukacji i reklamie.
W 2020 r. Zgromadzenie Narodowe odrzuciło ratyfikację konwencji stambulskiej. Z kolei w grudniu 2023 r. powołano Urząd Ochrony Suwerenności, którego zadaniem jest przeciwdziałanie zewnętrznym wpływom politycznym.
W połowie marca br. parlament Węgier przyjął nowelizację ustawy o zgromadzeniach, która w praktyce uniemożliwia organizację parad LGBT. Przepisy przewidują możliwość nakładania grzywien na organizatorów wydarzeń, które „przedstawiają lub promują” homoseksualizm w obecności osób poniżej 18. roku życia. Kilka dni temu węgierska policja odrzuciła wniosek o zgodę na zorganizowanie pod koniec czerwca marszu LGBT w Budapeszcie. Mimo to organizatorzy zapowiedzieli jego przeprowadzenie.
Oddanie się Najświętszemu Sercu Jezusa jest jednym z najlepszych sposobów na zwalczanie sodomskiej ideologii.
Czerwiec jest miesiącem, który Święta Matka Kościół poświęca Najświętszemu Sercu Jezusa. Jednak ten święty i piękny miesiąc jest również wykorzystywany przez świat do promowania rosnącego wpływu sodomskich ideologii, w bezpośredniej opozycji do tej najczystszej miłości, która wypływa z Najświętszego Serca.
Nabożeństwo Najświętszego Serca
Dowody oddania Najświętszemu Sercu można znaleźć w pismach Ojców Kościoła, takich jak Adversus Haereses św. Ireneusza oraz w pismach św. Justyna Męczennika i św. Jana Chryzostoma. Oddanie Najświętszemu Sercu wyrosło także z oddania Pięciu Ranom Jezusa. Publiczna praktyka zarówno świeckich, jak i duchowieństwa była tak powszechna, że w 1353 roku papież Innocenty VI ustanowił Mszę świętą ku czci pięknej tajemnicy Najświętszego Serca.
Jednak św. Małgorzata Maria Alacoque jest świętą, którą najbardziej kojarzymy z oddaniem Najświętszemu Sercu. Począwszy od grudnia 1673 roku, otrzymała ona szereg wizji Jezusa Chrystusa, który objawił jej naturę tego oddania oraz swoje pragnienie ustanowienia święta ku czci Jego Najświętszego Serca. Po jej śmierci w 1690 roku, oddanie to zyskało na popularności, aż w 1765 roku zostało ustanowione świętem we Francji. Wreszcie, w 1873 roku oddanie zostało zatwierdzone na całym świecie przez papieża Piusa IX, a w 1899 roku papież Leon XIII wezwał biskupów Kościoła do obchodzenia tego święta w swoich diecezjach.
Papież Pius XII komentując powody tego oddania, wspomina, że Serce Chrystusa jest najwznioślejszą częścią ludzkiej natury i jest hipostatycznie zjednoczone z Osobą Słowa. Dlatego musimy oddawać należną cześć Jego Sercu, tak jak oddawalibyśmy ją samemu Synowi Bożemu. Papież wspomina również, że „Jego Serce, bardziej niż wszystkie inne członki Jego ciała, jest naturalnym znakiem i symbolem Jego niezmierzonej miłości do rodzaju ludzkiego”. Tak jak u każdego człowieka, serce jest uważane za symbol miłości do drugiego człowieka; papież naucza, że tak samo jest w przypadku Chrystusa. Dlatego głównym znakiem miłości Chrystusa do Ojca i ludzi jest Jego Najświętsze Serce.
Z tym bijącym sercem, symbolem najgłębszej i najdoskonalszej miłości, Chrystus kocha swego Ojca i zbłąkanego człowieka. Ta niezmierzona miłość nie może być powstrzymana ani ukryta. Jego Najświętsze Serce jest zatem symbolem tej miłości, jak naucza papież Pius XII. Oddając cześć temu Sercu, oddajemy cześć Chrystusowi i stajemy się z Nim bardziej zjednoczeni.
Miłość do Najświętszego Serca opiera się na pokorze
Rzeczywiście, to oddanie opiera się na pokorze. Oddając cześć Najświętszemu Sercu, oddajemy cześć najczystszemu i najdoskonalszemu aktowi prawdziwej miłości – śmierci Chrystusa na krzyżu – która była oparta nie na egoizmie czy zmysłowości, lecz na bezinteresownej ofierze. Kochając Najświętsze Serce, kochamy „źródło krwi odkupieńczej, która zmazała grzechy świata,” pisze ks. Ewald Bierbaum w swoich „Sześciu kazaniach o oddaniu Najświętszemu Sercu”.
Kościół zatem zaleca oddanie Temu bijącemu Sercu, które zostało przebite na krzyżu i każdego dnia wylewa na nas swoje błogosławieństwa. Kochać Najświętsze Serce to najwłaściwsza odpowiedź Kościoła na ukrzyżowanie – miłość do Tego, który umiłował nas aż do oddania za nas swojego życia.
W bezpośredniej opozycji do tego liberalne środowiska proponują, aby czerwiec był poświęcony promowaniu niemoralnych dewiacji, jak to postuluje ruch LGBT. Rzeczywiście, nie jest przypadkiem, że jego aktywiści przejęli czerwiec, aby świętować swoje praktyki. Jak we wszystkich takich satanistycznych przedsięwzięciach, przeciwny występek jest promowany w próżnej próbie pokonania cnót, które proponuje Kościół.
W związku z tym ruch LGBTQ trafnie określa siebie i swój przyjęty miesiąc jako „dumę”, w opozycji do pokory i ofiarnej miłości Najświętszego Serca, którą kontempluje Kościół. Pycha, pierwotna przyczyna upadku człowieka w Ogrodzie Eden, nadal jest wadą, przez którą postmodernistyczny człowiek nieustannie promuje grzech i śmierć.
Grzech sodomii, jeden z czterech, które wołają o pomstę do nieba, skupia się na egoizmie, pożądliwości, zmysłowej żądzy i przemijającej „przyjemności”. Nie obiecuje życia, ale raczej je odbiera; miesiąc „dumy” nie promuje cnoty, lecz domaga się nienaturalnego występku. Miesiąc „dumy” nie oferuje „wolności”, jak twierdzą jego zwolennicy, lecz zamiast tego przynosi jedynie niewolę grzechu.
Ideologia „dumy” jest oparta na sprzeciwie wobec życia duchowego, na zaprzeczeniu przyrodzonemu rozumowi i rzeczywistości oraz na niewoli grzechu i śmierci. Miesiąc „dumy” jest prawdziwie satanistyczną odpowiedzią na oddanie Kościoła Najświętszemu Sercu. Ideologia „dumy” sprzeciwia się bezinteresowności, czystości, gorliwości o dusze i zgodności z Boską Wolą Trójcy Świętej.
Konieczność oddania Najświętszemu Sercu
Oddanie Najświętszemu Sercu jest pewnym sposobem na zdobycie zimnych, „dumnych” serc człowieka postmodernistycznego. Miłość skłoniła Boga do stworzenia człowieka, wcielenia się i śmierci na krzyżu. Miłość skłoniła Boga do dania nam Ducha Świętego i wielkiego daru Najświętszej Eucharystii. Miłość skłoniła Boga do objawienia nam tego oddania, abyśmy mogli odpokutować za chłód, z jakim Go traktowaliśmy i odpowiedzieć na Jego miłość. On pragnie, abyśmy odwzajemnili Jego miłość.
Niewysłowiona miłość, jaką daje Najświętsze Serce, całkowicie zaspokaja nasze serca. Pusta, jałowa i śmiertelna „miłość” oferowana przez ruch sodomski i jego miesiąc „dumy” przynosi tylko frustrację i śmierć.
Zamiast skupiać się na wypaczeniach miłości przez sodomską ideologię, nabożeństwo do Najświętszego Serca pozwala nam zwrócić się ku Bogu jako właściwemu celowi wszystkich wysiłków i naszemu najwyższemu dobru. Nabożeństwo do Najświętszego Serca i Niepokalanego Serca Maryi może być lekarstwem dla naszego postmodernistycznego społeczeństwa, które zatwardza swoje serca, praktykując wszelkie możliwe wady, aż do bluźnienia Bogu i zabijania niewinnych nienarodzonych. Rozpaczliwie potrzebujemy nabożeństwa do Najświętszego Serca, jeśli mamy mieć jakąkolwiek nadzieję na powrót do Boga.
Kadr z pogrzebu papieża Franciszka. / foto: screen YouTube
W ostatnich latach niemały skandal wywoływały regularne spotkania papieża Franciszka z przedstawicielami rzymskich kręgów zmiennopłciowców. Okazuje się, że „tęczowego” elementu nie zabraknie także podczas pogrzebu Ojca świętego.
W ostatnim pożegnaniu Franciszka udział biorą imigranci, bezdomni, więźniowie oraz zmiennopłciowcy – jako wyróżniona delegacja. Po uroczystościach pogrzebowych w Bazylice św. Piotra, grupa ta ma stanąć na schodach Bazyliki papieskiej Santa Maria Maggiore w Rzymie, gdzie spocznie ciało Franciszka.
W tym kościele papież wiele razy modlił się przed ikoną Matki Bożej Salus Populi Romani (pol. Ocalenie Ludu Rzymskiego).
O takim przebiegu uroczystości poinformowała Stolica Apostolska w wydanym oświadczeniu. Podkreślono w nim, że „ubodzy zajmują uprzywilejowane miejsce w sercu Boga” i również „w sercu i nauczaniu Ojca Świętego, który wybrał imię Franciszek, aby nigdy o nich nie zapomnieć”.
O szczegółach mówił w rozmowie z Vatican News bp Benoni Ambarus, sekretarz Komisji Episkopalnej ds. Migracji i delegat diecezji rzymskiej ds. działalności charytatywnej, nazywany „Don Benem”. W szokującym wywiadzie wyraził on „głębokie wzruszenie” na myśl o tym dniu, zwłaszcza teraz, „gdy wciąż nie możemy się pogodzić ze śmiercią papieża Franciszka”.
– Wydaje mi się, że to wzruszający wybór, ponieważ Ojciec Święty Franciszek jest witany przez Matkę, którą tak bardzo kochał i przez swoje ukochane dzieci, które będą go otaczać w tych ostatnich krokach.[ Tu może mieć rację: Zapewne jest tam, dokąd idą zboczeńcy. Mają przecież “swojego ojca” md] Wydaje mi się, że to naprawdę piękna rzecz – stwierdził.
Problemu w wyróżnieniu obecności grupy transseksualistów na pogrzebie papieża nie widział także mons. Diego Ravelli, mistrz papieskich celebracji liturgicznych, z którym bp Ambarus omówił ten pomysł.
Na schodach bazyliki Santa Maria Maggiore ma znaleźć się ok. 40 osób. Każda z nich ma trzymać białą różę. – To gest, który chcemy skierować do Papieża miłosierdzia. To będzie ostatni uścisk ubogich z ich papieżem, który nigdy o nich nie zapominał – powiedział biskup. Pojawi się tam także reprezentacja transseksualistów, które bp Ambarus zna i z którymi za życia spotykał się Franciszek podczas audiencji papieskich.
– Mają za sobą bardzo piękne historie. Jedna w szczególności, gdy spotkaliśmy się jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia, właśnie podpisała pierwszy prawdziwy kontrakt w swoim życiu z pomocą Caritas Roma. Była cała podekscytowana – rozpływał się w wywiadzie Don Ben.
W grupie tej mają znaleźć się przedstawiciele LGBTRTV+ z przedmieścia Rzymu – Torvaianica – do którego podczas pontyfikatu Franciszek niejednokrotnie kierował gesty wsparcia i życzliwości. Nie były to jedyne gesty w stronę zmienno-płciowców, bowiem w 2015 roku Franciszek obmył nogi w obrzędzie mandatum m.in. transseksualiście. Z kolei jesienią 2024 r. cztery „transpłciowe kobiety” z USA osobiście pozdrowiły papieża.
Co więcej, gdy w dobie mniemanej pandemii, wiele zmiennopłciowych prostytutek w Rzymie straciło swoje „źródło dochodu”, Watykan wsparł je finansowo.[Za sztos, czy hurtem? md] W ramach wdzięczności, przedstawiciele zmiennopłciowców pojawiali się regularnie na audiencjach u Franciszka.
Bp Ambarus stwierdził też, że obecność przedstawicieli LGBTAGD+ podczas pogrzebu Ojca Świętego będzie wyrazem nadziei, że chrześcijanie i „społeczeństwo obywatelskie” o nich „nie zapomną”.
Z jednej strony mamy ochronę religii i osób konkretnego wyznania. Z drugiej strony, w tej samej ustawie – ochronę seksualnej tzw. „orientacji”.
Te dwa rodzaje ochrony nie mogą zaistnieć razem. Kościół ma za zadanie wskazywać ludziom, że homoseksualizm i jego promocja jest złem, jest grzechem. Z drugiej strony nie można mówić nic złego o homoseksualistach. I co z tym zrobić? Uważam, że praktyka w sądach wyglądać będzie tak, że oni mogą liczyć na uniewinnienia, a nas się będzie skazywało – mówi Kaja Godek, liderka Fundacji Życie i Rodzina.
Jak przyjęła Pani wynik czwartkowego głosowania posłów w sprawie tak zwanej mowy nienawiści?
Zwracam uwagę na najważniejszą chyba rzecz w tej sprawie: to jest preludium. Preludium do wprowadzenia różnych ustaw, które realizują agendę LGBT i które albo są w przygotowaniu, albo już czekają gotowe na uchwalenie. Koalicja rządząca doskonale zdaje sobie sprawę, że Polacy nie chcą tych ustaw, że będą ogromne protesty. Dlatego rządzący potrzebują najpierw zadbać o swego rodzaju środek prewencji – żeby zdusić krytykę wobec agendy LGBT. Z tego powodu zaczynają od penalizacji krytyki wobec LGBT. W momencie, kiedy zostanie ona uchwalona, wjadą wszystkie inne punkty agendy LGBT, na przykład związki partnerskie. Możemy się spodziewać nawet postulatu adopcji dzieci przez pary homoseksualne. Będzie też przyłożona większa presja na wprowadzenie do szkół elementów demoralizacji pod dyktando homolobby.
Nastąpi też ostra rozprawa z Kościołem. Penalizacja krytyki LGBT jest bowiem wymierzona w znacznej mierze w Kościół katolicki, szczególnie w księży. Księża będą mogli iść do więzienia na przykład za przypomnienie, czym jest grzech sodomski albo cytowanie listów św. Pawła, który pisał wprost, że stosunki homoseksualne to zboczenie.
Rozmawiamy o rozszerzeniu zakresu artykułu 257. Kodeksu karnego, traktującego o znieważaniu. Potocznie mówi się, że dotyczy on „mowy nienawiści”. Jest już od dłuższego czasu kilka kategorii chronionych przez ten artykuł, m.in. wyznanie. Jak jednak obserwujemy, sądy orzekają najczęściej w przypadku profanacji czy bluźnierstw albo obelg kierowanych pod adresem katolików bądź czczonych przez nas świętych, że doszło do jakiejś kreacji artystycznej, dozwolonej publicystyki lub mamy do czynienia z niską szkodliwością czynu. Skąd Pani obawy, że w odniesieniu np. do środowisk LGBT będzie dominować inna interpretacja tego samego artykułu?
Dlatego, że rozmawiamy o przepisach, które się wzajemnie wykluczają. Zwracam uwagę – nawiązując do ostatniego przykładu z księżmi – że nie da się równocześnie chronić środowiska LGBT i chronić Kościoła katolickiego czy duchowieństwa.
Księża są zobowiązani głosić naukę Kościoła, a nauka Kościoła w kwestii zboczeń jest absolutnie jasna. I teraz pojawia się mętlik. Z jednej strony mamy ochronę religii i osób konkretnego wyznania.
Z drugiej strony, w tej samej ustawie – ochronę seksualnej tzw. „orientacji”. Te dwa rodzaje ochrony nie mogą zaistnieć razem. Kościół ma za zadanie wskazywać ludziom, że homoseksualizm i jego promocja jest złem, jest grzechem. Z drugiej strony nie można mówić nic złego o homoseksualistach. I co z tym zrobić? Uważam, że praktyka w sądach wyglądać będzie tak, że oni mogą liczyć na uniewinnienia, a nas się będzie skazywało. Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.
Jak wygląda już teraz sytuacja w sądownictwie, mogę Państwu wiele opowiadać, i to z pierwszej ręki. Właśnie jestem po wyroku w sprawie, która już drugi raz była rozpatrywana w pierwszej instancji. Sędzia nakazał mi przepraszać homo-aktywistów, czego oczywiście nie zrobię, zamierzam ten wyrok apelować. Jest to proces, jaki wytoczyło mi w 2018 roku, w trybie cywilnym 16 działaczy LGBT, obecnie jest ich 15, jeden po drodze zmarł. Na długo przed tym, jak otrzymałam pozew, oni chodzili po różnych lewicowych mediach i opowiadali, po co im ten proces, co jest w pozwie, i co chcą osiągnąć. Poruszyli między innymi wątek, że ponieważ Kodeks karny nie penalizuje tego, co oni nazywają „mową nienawiści”, to muszą uciekać się do środka zastępczego, jakim jest proces w trybie cywilnym. Opisali swoją taktykę wprost.
To, co dzisiaj przeżywamy my – działacze, osoby publiczne, publicyści krytykujący ruch LGBT a potem mający procesy – to jest rzeczywistość, która czeka wszystkich Państwa. Wszystkich. Bo będzie tak: wpis na Facebooku, w którym krytykujecie lobby LGBT albo chociażby śmiejecie się z osób idących w Paradzie Równości i wyglądających głupio – to już podlegać ma penalizacji. Co więcej, to będzie sprawa karna, zupełnie inny proces niż cywilny. Nie będą musieli szukać na siłę powodów, udowadniać, że zaistniało naruszenie jakichś dóbr. Te zachowania będzie ścigał prokurator!
Dalej: głos krytyczny w szkole przeciwko lekcjom, które zawierają propagandę LGBT, też będzie penalizowany. Nie będziecie mogli bronić swoich dzieci. Dalej, kazanie, w którym ksiądz zacznie cytować świętego Pawła, będzie penalizowane.
Ta rzeczywistość, która dotyka dzisiaj nas – publicystów, działaczy, dziennikarzy, osoby publiczne, stanie się udziałem każdego z Państwa. Każdego będzie można pociągnąć do odpowiedzialności, a nawet trzeba będzie.
Trudno znaleźć księdza, który będzie stosował obelgi wobec homoseksualistów, chociaż potępia ich styl życia; mało który krytyk LGBT rzeczywiście wysuwa realne groźby względem tego środowiska bądź konkretnych osób. Więcej agresji – szyderstw, wulgarnych obelg, gróźb, profanacji obrazów naszych świętych – spotyka się po tej drugiej stronie. A to my, katolicy mamy iść do więzienia bo sobie zażartujemy z kobiety noszącej brodę?
Jesteśmy w sytuacji w pewnym sensie szczęśliwej, będąc bynajmniej nie pierwszym państwem, gdzie próbuje się wprowadzić podobne przepisy. Widzimy, jakie przyniosły one efekty na Zachodzie: uderzyły w zwykłych ludzi. Problemy w szkołach mieli nauczyciele, którzy powiedzieli uczniom, że istnieją „tylko” dwie płcie – pamiętamy casus pana Jose Luisa Barrona Lopeza z Hiszpanii, który został pozbawiony pensji i zawieszono mu prawo do wykonywania zawodu. W Kanadzie za podobne twierdzenie aresztowano jednego z uczniów szkoły – i to nominalnie katolickiej.
Zwrócę jeszcze uwagę na to sformułowanie: „przestępstwa z nienawiści” czy „mowa nienawiści”.
Definicja słownikowa nienawiści mówi o tym, że jest to określone silne odczucie. Jednak nie pisze się prawa w taki sposób by penalizować odczucia albo wmawiać komuś takie bądź inne intencje. Powinno się penalizować konkretne czyny.
Obecnie zaś całe lobby LGBT, ponieważ brakuje im argumentów, szuka zamiennika dla swojej argumentacji. Posuwa się właśnie do wmawiania intencji albo kładzie nacisk na uczucia. Podam znów przykład ze swojego ostatniego procesu. Tydzień temu przed ogłoszeniem wyroku, zdążyłam złożyć zeznania, że skoro geje gwałcą dzieci, to w interesie dzieci jest powiedzieć o tym i ostrzec rodziców. Dostałam wówczas od pełnomocnika powodów pytanie: „czy pani mówiąc to nie zastanowiła się chociaż chwilę, że jakiś homoseksualista może to usłyszeć i zrobi mu się przykro?”.
W taki sposób środowisko LGBT próbuje zrównać z sobą dwie nieporównywalne wartości: fizyczne bezpieczeństwo dzieci i swoje subiektywne odczucia, pytanie, czy w ogóle prawdziwe. Próbują komponent emocjonalny uczynić ważniejszym niż krzywda, która może stać się dziecku. Byłam naprawdę zszokowana, że dostałam pytanie sprowadzone do dylematu: „dlaczego pani ostrzega przed gwałtami na dzieciach, skoro jakiś homoseksualista może to usłyszeć i się źle z tym poczuje?”.
Dojdziemy za chwilę do świata, w którym wartości są absolutnie odwrócone. Dzieci nie są bezpieczne, nie można ostrzegać przed pedofilami bo skupiamy się na tym, czy delikatne serduszka jednego czy drugiego działacza LGBT nie zadrżą ze smutku.
Liczy Pani trochę na weto prezydenckie? Jak się wydaje, to ostatnia instancja, która może zatrzymać tę tragiczną nowelizację Kodeksu karnego.
Ja nie liczę, ja go zdecydowanie oczekuję. Prezydent nie może zostawić Polaków w tej sytuacji! Szczerze mówiąc, trochę się obawiam. Mam bowiem wrażenie, że prezydent Duda pod koniec swojej drugiej kadencji bardzo liczy na posadę w jakimś gremium międzynarodowym i lubi „polityczną poprawność”. Mam na myśli na przykład podpisanie ustawy o finansowaniu in vitro półtora roku temu. Również inne gesty, które wykonywał pod adresem różnych lewicowych lobbies.
Powiem tak: interesem Polski jest weto do tej ustawy, jednoznaczne weto, a nie np. podpisanie nowelizacji i odesłanie jej do Trybunału Konstytucyjnego, bo w takim przypadku nowa ustawa będzie przynajmniej przez jakiś czas obowiązywała. To powinno być jednoznaczne weto – wyrzucenie tych przepisów do kosza na śmieci. Jeśli weto nie nastąpi, to naprawdę za chwilę będziemy wszyscy mieli duży problem. Jak wspomniałam, ta nowelizacja jest przygotowywana jako preludium do wielu innych ustaw realizujących niebezpieczną agendę LGBT – niebezpieczną dla społeczeństwa, godzącą w wolność religijną, zagrażającą tym osobom, które mają najmniejsze możliwości obrony – czyli dzieciom.
Środowiska prorodzinne powinny, Pani zdaniem jakoś pomóc prezydentowi podjąć odpowiednią decyzję? Czy zamierzają to robić?
Myślę, że każdy obywatel powinien w tym momencie żądać od prezydenta weta. Po drodze jest jeszcze Senat, którego skład nie napawa optymizmem. Natomiast uważam, że senatorowie – ci, którzy myślą jeszcze o Polsce – też powinni protestować przeciw tej ustawie.
Co sądzi Pani o postawie PSL, które poparło nowelizację w Sejmie?
Donald Tusk realizuje plan zniszczenia PSL-u. Wyprowadza PSL właśnie w takie rejony jak głosowanie za ustawą o penalizacji krytyki LGBT. To będzie przecież znany fakt na wsiach, w małych miasteczkach – że to PSL pozwolił, żeby środowiska gejów i lesbijek ośmieliły się i żeby duszono wszelką krytykę wobec nich. To głosowanie PSL-owi zaszkodzi. Tusk nakazując ludowcom głosowanie w ten sposób realizuje sprytny plan wyeliminowania tego ugrupowania ze sceny politycznej poprzez odcięcie od ich własnych wyborców.
• Izba Cywilna Sądu Najwyższego ogłosiła uchwałę, zgodnie z którą osoby cierpiące na transseksualne zaburzenia tożsamości płciowej i chcące „zmienić płeć” – czyli dokonać zmiany oznaczenia swojej płci metrykalnej w akcie urodzenia – nie będą musiały odtąd „pozywać swoich rodziców”.
• Przedstawiciele ruchu LGBT zgodnie chwalą Sąd Najwyższy za wydanie tej uchwały, która usuwa rodziców z postępowania dotyczącego ich dzieci i może ułatwić procedurę tranzycji na masową skalę w porównaniu ze stanem dotychczasowym.
• Sędziowie zdecydowanie wyszli poza zakres zadanego im pytania, które nie kwestionowało zasadności drogi procesowej.
• Dziwi także fakt tak szerokiej akceptacji dla uchwały sędziów powołanych po 2017 r. ze strony osób, które dotąd odmawiały im uznania, nazywając ich „neosędziami”.
• Adam Bodnar oraz rządowa komisja kodyfikacyjna wielokrotnie zastrzegali, że nie będą uznawać uchwał „neosędziów”. Czy będą w tej kwestii konsekwentni także w sprawach „tranzycyjnych”?
Czy akt urodzenia może być zmieniony?
Wczoraj ogłoszona została uchwała pełnego składu Izby Cywilnej Sądu Najwyższego (sygn. III CZP 6/24). Na pytanie prawne zadane 8 września 2022 r. przez ówczesnego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego: „czy w sprawie o ustalenie albo zmianę płci wytoczonej przez osobę transseksualną pozostającą w związku małżeńskim lub posiadającą dzieci, po stronie pozwanej muszą wystąpić obok żyjących rodziców, nierozwiedziony małżonek lub dzieci powoda, a ich współuczestnictwo ma charakter współuczestnictwa jednolitego (art. 73 § 2 k.p.c. w zw. z art. 72 § 2 k.p.c.)?” sędziowie odpowiedzieli, że „1. Żądanie zmiany oznaczenia płci w akcie urodzenia podlega rozpoznaniu przez sąd w postępowaniu nieprocesowym przy zastosowaniu w drodze analogii art. 36 ustawy z dnia 28 listopada 2014 r. – Prawo o aktach stanu cywilnego. 2. Zmiana oznaczenia płci w akcie urodzenia może nastąpić wyłącznie na wniosek osoby, której dotyczy ten akt. 3. Oprócz wnioskodawcy uczestnikiem postępowania może być tylko jego małżonek (art. 510 k.p.c.). 4. Postanowienie uwzględniające wniosek wywołuje skutki od chwili uprawomocnienia się”. Sędziowie zaznaczyli zarazem, że Sąd Najwyższy „odstępuje od zasady prawnej uchwalonej przez skład siedmiu sędziów Sądu Najwyższego 22 czerwca 1989 r., III CZP 37/89”.
Udzielona przez sędziów odpowiedź (obowiązek stosowania instytucji sprostowania aktu stanu cywilnego z art. 36 Prawa o aktach stanu cywilnego w postępowaniu nieprocesowym w miejsce dotychczasowej drogi procesowej) zdecydowanie nie pasuje do zadanego pytania. Prokurator Generalny pytał o to, kto może wystąpić po stronie pozwanej „obok” żyjących rodziców, traktując obowiązek formalnego „pozywania rodziców” jako oczywisty, wynikający z wspomnianej wyżej uchwały składu siedmiu sędziów SN z 22 czerwca 1989 r., mającej moc zasady prawnej. W uchwale tej SN logicznie wyjaśniał, że sprostować można tylko to, co było błędne od początku, czyli w dacie sporządzenia aktu (ex tunc), podczas gdy późniejsze zmiany poszczególnych elementów stanu cywilnego (ex nunc) rejestrowane są w aktach stanu cywilnego z reguły w formie wzmianek dodatkowych. Późniejsze stwierdzenie transseksualnych zaburzeń tożsamości płciowej nie oznacza zatem, że akt urodzenia osoby dotkniętej obecnie tą przypadłością, sporządzony z uwzględnieniem tych czynników, które mają znaczenie dla określenia płci dziecka zgodnej z biologiczną rzeczywistością, był (i jest) obarczony błędem lub nieścisłością wymagającą sprostowania. Tymczasem SN w uchwale z 4 marca zakwestionował samą istotę instytucji sprostowania, sugerując tym samym, jakoby jeden z najbardziej obiektywnych faktów biologicznych, jakim jest płeć w momencie urodzenia dziecka, mógł stanowić przedmiot manipulacji i zmian dokonywanych już po fakcie.
Lobby LGBT się nie zatrzyma
Swój entuzjazm wobec uchwały wyraziła już m. in. minister równości w rządzie Donalda Tuska Katarzyna Kotula, pisząc, że to „przełomowy wyrok” (w rzeczywistości: uchwała), a także stowarzyszenie „Miłość Nie Wyklucza” identyfikujące się z ruchem LGBT, pisząc, że „to jest gruba sprawa”. Ten drugi podmiot od razu zastrzega jednak, że uchwała SN, jakkolwiek zgodna z oczekiwaniami tęczowych lobbystów „nie odpowiada na potrzeby osób niebinarnych, nie zdejmuje z osób trans wymogu, by udowadniały przed lekarzami swojej transpłciowości, nie pozostawia im decyzji o swojej tożsamości, zamiast tego nadal uzależnia ją od sędziów. To rozwiązanie tymczasowe”. Rzeczywiście uchwałę SN pozornie można postrzegać jako odbierającą ruchowi LGBT jeden z głównych argumentów prowadzonej przez nich „walki o tranzycję”. W rzeczywistości jednak, o czym świadczy także przytoczona wypowiedź, uchwała ta ma potencjał do wzbudzenia dalszej eskalacji transseksualnych roszczeń. W fundamentalnym dla ruchu LGBT tekście z 1987 r. pt. „Jak przeorać heteroseksualną Amerykę?” tęczowi aktywiści minionego pokolenia, Marshall Kirk oraz Erastes Pill apelowali do swoich współtowarzyszy: „Doprowadźmy do tego, aby dali nam palec; przyjdzie czas, a weźmiemy całą rękę! […] Szczególnie ważne dla ruchu gejowskiego jest podpięcie swojej sprawy do akceptowanych standardów prawa i sprawiedliwości, ponieważ jego heteroseksualni zwolennicy muszą mieć na podorędziu przekonującą odpowiedź na moralne argumenty jego wrogów”. Uchwała SN jawi się w tej perspektywie właśnie jako „dawanie palca”, po którym lobby transseksualne nieuchronnie sięgnie po „całą rękę”, doprowadzając do dekonstrukcji pojęcia płci, a także dewastacji społecznej i prawnej pozycji małżeństwa.
Instytut Ordo Iuris już 10 lat temu, w toku dyskusji nad projektem ustawy „o uzgodnieniu płci” (zawetowanej ostatecznie przez prezydenta Andrzeja Dudę), przypominał, że „wyjątkowa łatwość zmiany płci metrykalnej grozi przede wszystkim nadużyciami w kontekście instytucji małżeństwa”. Również prezydent Duda w uzasadnieniu swojego weta podkreślał, że „tożsamość płciowa” oznacza wyłącznie „świadomość bycia kobietą lub mężczyzną”. Z kolei dopuszczenie rozwiązań ułatwiających tranzycję na życzenie „stanowić będzie pokusę obejścia przepisów przewidujących istnienie jedynie małżeństw dwupłciowych i naruszać będzie zasadę dychotomicznego podziału społeczeństwa na dwie płcie, tworząc swoistą trzecią płeć w postaci osób, których cechy fizyczne należą do jednej płci, zaś status prawny do płci przeciwnej”. Proponowane zmiany „realnie mogą prowadzić do destabilizacji norm społecznych poprzez zaprzeczenie istnienia dychotomicznego podziału ludzi na kobiety i mężczyzn”. Dotychczasowe rozwiązanie, zgodnie z którym procedura tranzycji była stosunkowo trudna i wymagająca przejścia przez względnie skomplikowaną ścieżkę postępowania procesowego, stanowiło zatem pewną, choć niedoskonałą, formę zabezpieczenia porządku prawnego przed nadużyciami. To właśnie na podstawie powszechnego przeświadczenia o zasadzie dychotomicznego podziału społeczeństwa na dwie płcie Naczelny Sąd Administracyjny konsekwentnie odmawia umieszczania w dowodzie osobistym dziecka „dwóch matek”, zamiast prawdziwych, biologicznych rodziców.
Cios w prawa rodziców
Uchwała SN otwiera drogę do rozszerzenia tranzycji również na osoby małoletnie lub młodociane, wbrew woli i wiedzy ich rodziców. Do tej pory obowiązkowy udział rodziców w sądowym etapie procedury tranzycji stanowił swoisty dodatkowy bezpiecznik przed bezrefleksyjnym uznaniem przez sąd pochopnej, nieprawidłowej czy wręcz fałszywej diagnozy transseksualizmu. Rodzice jako prawni opiekunowie małoletniego, często jako pierwsi byli w stanie skonfrontować stwierdzenia swojego dziecka (już po osiągnięciu pełnoletniości) z rzeczywistością i zakwestionować przedwczesne uznanie jego przypadłości za zaburzenia transseksualne. Jak dotąd, właśnie otrzymanie pozwu mogło stanowić pierwszą okazję do uświadomienia sobie przez rodziców (lub przynajmniej jednego z rodziców), jak ich dziecko postrzega swoje problemy, określając je jako transseksualizm. Uchwała SN usuwa z postępowania element obligatoryjnego udziału rodziców – odtąd będą oni mogli być powoływani wyłącznie jako świadkowie, wedle uznania sędziów. Jak zwróciła uwagę prawniczka związana z ruchem LGBT, „nie wiemy jeszcze co to oznacza dla spraw w toku”. Z pewnością jednak uchwała ta przyczyni się do dalszego skonfliktowania dzieci z rodzicami na polu zaburzeń transseksualnych. Tym pilniejszą staje się potrzeba niezwłocznego rozpatrzenia przez Sejm gotowego projektu ustawy o zakazie wykonywania tranzycji, czyli operacji „zmiany płci”, wobec osób małoletnich, ubezwłasnowolnionych oraz cierpiących na zaburzenia psychiczne uniemożliwiające świadome wyrażenie zgody, złożonego przez Instytut Ordo Iuris w dniu 12 lipca 2023 r. (nr petycji: BKSP-155-X-1/23), który 23 lipca 2024 r., po jednogłośnie pozytywnym rozpatrzeniu przez sejmową Komisję do spraw Petycji, został przekazany do sejmowych Komisji Zdrowia oraz Komisji Sprawiedliwości i Praw Człowieka i od tamtej pory czeka na ponowne podjęcie prac.
Interesującym aspektem sprawy jest fakt, że uchwała została podjęta na wniosek poprzedniego Ministra Sprawiedliwości i Prokuratora Generalnego Zbigniewa Ziobry.
Jego następca, Adam Bodnar, usiłował cofnąć ten wniosek, jednak SN postanowieniem z dnia 19 stycznia 2024 r. orzekł o niedopuszczalności takiego wycofania. 3 lutego 2025 r. Komisja Kodyfikacyjna Ustroju Sądownictwa i Prokuratury, powołana rozporządzeniem rządu Donalda Tuska z 5 marca 2024 r., opublikowała projekt ustawy „o przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu ustanowionego na podstawie prawa”, którego artykuł 37 ustęp 1 stanowi, że uchwały Sądu Najwyższego podjęte z udziałem osób, uznawanych przez obóz rządzący za „neosędziów”, „nie mają mocy zasady prawnej i nie stosuje się do nich trybu określonego w art. 88 ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r. o Sądzie Najwyższym”. Adam Bodnar w komunikacie z 29 października 2024 r. dotyczącym tej sprawy informował, że „pismem z dnia 9 sierpnia 2024 r. wniósł o wyłączenie ze składu orzekającego sędziów Sądu Najwyższego powołanych na stanowisko na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa ukształtowanej w trybie określonym przepisami ustawy z dnia 8 grudnia 2017 r.” i ostrzegał, że jego zdaniem „kontynuowanie przez Sąd Najwyższy postępowania i ewentualne wydanie rozstrzygnięcia będzie obarczone wadą prawną”.
Jeszcze w stanowisku z 3 marca 2025 r., Bodnar konsekwentnie podtrzymywał swój „pogląd o braku podstaw faktycznych i prawnych do zajęcia stanowiska w tej sprawie przez Sąd Najwyższy”. W związku z tym, niezależnie od entuzjazmu wyrażanego wobec uchwały z 4 marca przez ruch LGBT i środowiska radykalnej lewicy, jeżeli obóz Donalda Tuska, do którego należą zarówno Lewica, jak i Adam Bodnar, zdoła przeforsować swoje pomysły na usunięcie „neosędziów” z Sądu Najwyższego, uchwała ta zostanie uznana za nieposiadającą waloru zasady prawnej, i jako taka nie będzie stanowić punktu odniesienia dla sędziów orzekających w sprawach związanych z tranzycją.
Adw. Nikodem Bernaciak – starszy analityk Centrum Badań i Analiz Ordo Iuris
Premier Węgier Victor Orban zapowiedział, że w tym roku nie przejdzie parada pychy LGBT w stolicy jego kraju. – Uważamy, że kraj nie powinien tolerować marszu pychy przez centrum miasta – powiedział wiceprzewodniczący Fideszu i zaufany polityk Orbana Gergely Gulyás.
Władze Węgier zapowiedziały, że w tym roku marsz pychy środowisk LGBT w Budapeszcie się nie odbędzie.
– Uważamy, że kraj nie powinien tolerować marszu pychy przez centrum miasta – powiedział Gergely Gulyás.
Marsz zostanie zakazany ze względu na dobro dzieci i ochronę ich przed niewłaściwymi postawami, które mają miejsce na tego typu „imprezach”.
O sprawie poinformował także portal „Politico”. Redakcja zacytowała wypowiedź Gulyása, który powiedział także, że „nie będzie żadnej parady w publicznej formie, w jakiej znaliśmy ją w ostatnich dekadach”.
Gulyás przywoła także „zdrowy rozsądek” w tej kwestii.
– Człowiek rodzinny zwykle nie zbliża się do parady, unika tej części miasta – podkreślił węgierski polityk.
Nawiązał w ten sposób do niedawnych uwag premiera Victora Orbana. Ten stwierdził, że grupa organizująca paradę pychy od wielu lat, Budapest Pride „nie powinna zawracać sobie głowy przygotowywaniem marszu na ten rok”.
– Byłoby to stratą czasu i pieniędzy – powiedział premier Węgier Victor Orban.
„The Washington Post” zwraca uwagę, że ewentualny zakaz będzie zgodny z węgierską ustawą o ochronie dzieci z 2021 roku. Ta wyraźnie uderzyła w możliwość publicznej promocji homoseksualizmu i tzw. zmiany płci.
Gergely Gulyás przyznał, że istnieje możliwy „konflikt między prawami podstawowymi”, który w związku z tym „trzeba rozwiązać”.
– Powinien o tym zdecydować sąd lub policja, jeśli to konieczne – powiedział powiedział Gulyás.
– Nie wiem, czy potrzebna jest tylko poprawka do konstytucji, czy też należy zmienić również inne prawa, ale jak powiedzieliśmy, parada w obecnej formie się nie odbędzie – podkreślił.
Grupa Budapest Pride z kolei zapowiada, że marsz w tym roku odbędzie się.
„Walczymy o prawo wszystkich Węgrów do protestowania, wyrażania swoich opinii i stawania w swojej obronie” – przekonywała organizacja cytowana przez CNN.
Ojciec trójki dzieci pisemnie zwrócił się do sekcji Służby LGBTQ+ dla wiernych Archidiecezji Ołomunieckiej z prośbą o przedstawienie stanowiska Kościoła katolickiego w sprawie homoseksualizmu.
Otrzymał odpowiedź, którą nam udostępnił. Cytujemy:
Cytat księdza Hödla: „… fragmenty Biblii, które są zazwyczaj cytowane w związku ze zjawiskiem homoseksualizmu… nie są stwierdzeniami, które można od razu zrozumieć, a gdybyśmy mieli czytać je dosłownie, przesłanie tych starożytnych tekstów byłoby dla nas niezrozumiałe”.
Słowo Boże na temat homoseksualizmu nie posługuje się niezrozumiałymi stwierdzeniami, ale przedstawia radykalne stanowisko wobec tego obrzydliwego grzechu w wielu miejscach zarówno Starego, jak i Nowego Testamentu. Jeżeli ktoś próbuje interpretować te stwierdzenia w sposób przeciwny, w duchu ateistycznej historyczno-krytycznej metody, a nawet w nieczystym duchu sodomii, to w żaden sposób nie interpretuje poprawnie Pisma Świętego. W Duchu prawdy, mając na celu osiągnięcie życia wiecznego, interpretowali Biblię święci ojcowie i nauczyciele Kościoła. Mieli tego samego Ducha co ewangeliści, apostołowie i prorocy, przez których Bóg przekazywał swoje słowo. Duch Święty jest głównym autorem całego Pisma Świętego. Przedstawia również jego naturę duchową. Liberałowie i homoseksualiści mają innego ducha i zgodnie z tym duchem błędnie interpretują Pismo Święte.
Cytat Hödla: „Wydaje się, że Księga Ksiąg nie zna homoseksualizmu w naszym rozumieniu tego słowa. Zamiast tego potępia zboczenia seksualne i przemoc, często związane z wykorzystywaniem. Dotyczy to przede wszystkim Księgi Rodzaju (rozdział 19), gdzie mowa jest o tzw. grzechu Sodomy. (Podobne poglądy na temat „grzechu Sodomy” wyrażają i List Judy i Drugi List Piotra – 2,6)”.
Niezależnie od tego, czy się to Hödlowi wydaje, czy nie, jest zupełnie jasne, że Księga Ksiąg doskonale zna homoseksualizm w prawdziwym znaczeniu tego słowa. Zna również, jak niszczycielskie mogą być konsekwencje dla ludzi, którzy się jemu otwierają. Chodzi o odrzucenie sumienia, bunt przeciwko Bogu, odrzucenie Bożych praw i postawienie swojego ego i pożądliwych pragnień jako najwyższego standardu. Chodzi o wykorzystywanie innych, rozprzestrzenianie zarazy, która w żaden sposób nie uszczęśliwia tych ludzi. Jeśli odmówią pokuty, po śmierci czeka ich piekło. Bóg za pośrednictwem apostołów Judy i Piotra wyraźnie ostrzega przed sodomią karą wiecznego ognia. To ostrzeżenie jest ponadczasowe i dotyczy również nas.
Cytat Hödla: „Księga Kapłańska potępia mężczyznę, który „leży leżeniem kobiety”. Takie zachowanie uważa za „obrzydliwość”, podobne do noszenia ubrania utkanego z dwóch rodzajów włókien. Ta obrzydliwość jest związana ze starotestamentową koncepcją czystości ceremonialnej i nie można jej postrzegać po prostu jako potępienia moralnego”.
Hödl zniekształca cytat z Biblii, który w rzeczywistości brzmi następująco: „Ktokolwiek obcuje cieleśnie z mężczyzną, tak jak się obcuje z kobietą, popełnia obrzydliwość. Obaj będą ukarani śmiercią, sami tę śmierć na siebie ściągnęli” (Kpł 20,13). Jasne stwierdzenie Pisma Świętego Hödl świadomie zastąpił niezrozumiałym stwierdzeniem i manipulując [oszukując md] przesunął nacisk na rytualną nieczystość, aby uniknąć jasnego potępienia sodomii w Piśmie Świętym.
Cytat Hödla: „…apostoł Paweł używa greckiego terminu „arsenokoitai”, który najwyraźniej odnosi się do grecko-rzymskiej praktyki znęcania się nad młodzieńcami. Ważne jest to, że tutaj także, podobnie jak w Sodomii, potępione są przemoc i dominacja. Z całą pewnością nie chodzi tu o akt miłości realizowany za obopólną zgodą. Chodzi o podporządkowanie i wyższość”.
Nie ma dwóch rodzajów homoseksualizmu, tak jakby homoseksualizm za obopólną zgodą nie był już grzechem. To manipulacja Hödla! Jeśli homoseksualizm zostanie zalegalizowany, grzech cudzołóstwa i inne grzechy przeciwko szóstemu i dziewiątemu przykazaniu zostaną tym samym odrzucone. Ale de facto zaprzecza to grzechowi jako takiemu. Konsekwencją tego jest to, że śmierć Chrystusa za nasze grzechy jest bezużyteczna. I to jest wielka herezja!
Cytat Hödla: „Co ciekawe, Biblia w ogóle nie wspomina o homoseksualizmie kobiet”.
Kolejne kłamstwo. W Liście do Rzymian wyraźnie napisano: „Dlatego to wydał ich Bóg na pastwę bezecnych namiętności: mianowicie kobiety ich przemieniły pożycie zgodne z naturą na przeciwne naturze. Podobnie też i mężczyźni, porzuciwszy normalne współżycie z kobietą, zapałali nawzajem żądzą ku sobie, mężczyźni z mężczyznami uprawiając bezwstyd i na samych sobie ponosząc zapłatę należną za zboczenie (atimia)” (Rz 1,26-27).
Cytat Hödla: „W krzyżu Chrystusa nie ma już żadnej różnicy między Żydem a Grekiem. Jezus umarł za wszystkich. Paweł podaje długą listę grzechów, aby udowodnić swoim słuchaczom z pogan: Tacy właśnie byliście. Ale to wszystko dzisiaj nic nie znaczy, ponieważ jesteście jedno w Chrystusie”.
Święty Paweł pisze te słowa do chrześcijan, którzy się nawrócili, pokutowali i radykalnie zerwali z pogańskim stylem życia, czyli z grzechami, do których zalicza się i homoseksualizm. Jednak Hödl chce za pomocą manipulacji stworzyć wrażenie, że nie ma żadnej potrzeby pokuty za sodomię i że homoseksualista może żyć w grzechu i rzekomo jednocześnie być w Chrystusie. To wielkie kłamstwo, które przekreśla pokutę i możliwość zbawienia!
Cytat Hödla: „Jeśli jesteśmy chrześcijanami, powinniśmy zadać sobie pytanie, co sam Jezus powiedział na temat homoseksualizmu. To dziwne, ale zachowane kanoniczne ewangelie (Mateusza, Marka, Łukasza i Jana) milczą na ten temat”.
Jezus nie milczał w sprawie nieczystych demonów, ale wprost je wypędzał, uwalniając w ten sposób ludzi. Jezus nie musiał podkreślać, jakim złem jest ta niemoralność, ponieważ wszyscy Izraelici wyraźnie zdawali sobie sprawę, że sodomia to okropny grzech, za który Sodoma poniosła najsurowszą karę. Stwarzanie wrażenia, że Pan Jezus pochwala sodomię, jest podłością. Jezus wspomina o Sodomii, gdy ostrzega miasta Korozain i Betsaidę, które odrzucali pokutę: „Gdyby w Sodomii działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego” (Mt 11,23). Jezus chce przez to powiedzieć, żeby mieszkańcy Sodomy pokutowali za swoją niegodziwość.
Cytat Hödla: „Homoseksualizm jako wrodzona skłonność nie może być znana Biblii”.
Kolejne absurdalne twierdzenie! Jest rzeczą oczywistą, że akt homoseksualny, niezależnie od tego, czy jest wynikiem homoseksualizmu odziedziczonego (tzw. wrodzonego), czy nabytego, jest grzechem ciężkim. Osoba, która ma takie skłonności, musi walczyć z tą nienaturalną pożądliwością seksualną, aby zostać zbawiona. Podobnie, każdy człowiek musi walczyć z jakąkolwiek zakazaną namiętnością seksualną. Ale jest różnica między grzeszeniem grzechem ciężkim, na przykład myślą lub uczuciem, i grzeszyć popełnieniem aktu homoseksualnego. Szczytem wszystkiego, a nawet grzechem przeciwko Duchowi Świętemu, jest zaprzeczanie, że homoseksualizm jest grzechem ciężkim, i usprawiedliwianie go twierdzeniem, że dana osoba ma już tzw. wrodzoną dyspozycję. Pismo Święte wyraźnie stwierdza, że każdy grzesznik musi wystrzegać się okazji do popełnienia grzechu i że powinien opierać się grzechowi aż do przelewu krwi (por. Heb 12,4).
Według Hödla Biblia rzekomo nie może znać tzw. wrodzonego homoseksualizmu lub innych orientacji Q+, które mogą być również tzw. wrodzone, takie jak sadomasochizm, pedofilia, zoofilia, nekrofilia, skłonności do morderstw na tle seksualnym itp. W rzeczywistości są to demoniczne więzy, nabyte lub odziedziczone w wyniku przekleństwa do czwartego pokolenia. Jezus te nieczyste Q-demony wypędzał.
Jeszcze raz powtarzam, że homoseksualizm nie jest nigdy wrodzony, ale zyskany. Bądź to homoseksualista czy lesbijka na ten grzech czy demona się sami otworzyli, albo ten nieczysty demon wszedł poprzez przodków, którzy praktykowali okultyzm lub magię. Jeśli tacy ludzie chcą być zbawieni, muszą z tym grzechem walczyć, a poprzez pokutę prosić Boga o oswobodzenie z tej obrzydliwości i od tego ducha.
Cytat Hödla: „Chciałbym również zauważyć, że Urząd nauczycielski najczęściej dyskutuje o homoseksualizmie jako takim, a nie o konkretnych osobach, co jest trochę niefortunne”.
W praktyce duszpasterskiej naszym priorytetem powinno być zbawienie dusz. Właśnie do tego jest Kościół. Zbawienie własnej duszy wiąże się z zaparciem się siebie, czyli z pokutą, bez której nikt nie będzie zbawiony. Pokuta polega na nazwaniu grzechu grzechem, a następnie na stanięciu w wierze pod krzyżem Chrystusa i oddaniu grzechu Jezusowi. Trzeba także prosić o siłę do walki, by nie powrócić do niewoli grzechu. Jednakże Hödl i podobni propagatorzy sodomii nie pozwalają na to.
Cytat Hödla: „W pracy duszpasterskiej jednak najpierw widzimy ludzi i często jesteśmy zdumieni tym, jacy są dobrzy i utalentowani, ludźi z sercami na dłoni…”.
Właśnie dlatego, że w duszpasterstwie widzimy ludzi, musimy przede wszystkim zatroszczyć się o zbawienie ich dusz. Dlatego powinniśmy prowadzić ich do prawdziwej pokuty, a nie legalizować grzech. Hödl celowo ukrywa, z czym wiąże się homoseksualizm i jakie są jego straszne konsekwencje. Jest kojarzony z pedofilią i transseksualizmem, który promuje drastyczne operacje zmiany płci, czyli okaleczanie młodych ludzi. Sodomia jest również ściśle powiązana z kradzieżą dzieci przez wymiar sprawiedliwości dla nieletnich. Zapewnia dzieci do tzw. adopcji wśród homoseksualistów, z których wielu jest również pedofilami. Homoseksualna agenda prowadzi również do dyskryminacji rodziny naturalnej i do ogólnego upadku moralnego, zwłaszcza wśród młodzieży. Zachęca do narkotyków, przestępczości, chorób takich jak AIDS i zakaźne zapalenie wątroby, a nawet morderstw i samobójstw. Ostatecznie homoseksualizm jest jednym z najpotężniejszych narzędzi współczesnej redukcji człowieczeństwa. Z Bożej perspektywy kościelna legalizacja sodomii jest buntem przeciwko Bogu i grzechem przeciwko Duchowi Świętemu. Świadomy upór, który nie pozwala na prawdziwą pokutę, jest drogą do wiecznego potępienia!
Cytat Hödla: „Staramy się prowadzić z nimi duchowe rozmowy, wspieramy ich życie wewnętrzne i modlitwę, prowadzimy ich do adoracji eucharystycznej”.
Jakie może mieć aktywny homoseksualista czy lesbijka życie wewnętrzne, żyjący w grzechu ciężkim? Cóż za absurdalność – zaprzeczać grzechowi homoseksualizmu, uniemożliwiając w ten sposób pokutę, a jednocześnie twierdzić, że wspiera to życie wewnętrzne!? Życie wewnętrzne jest owocem pokuty i drogą naśladowania Chrystusa.
A jaki stosunek do Eucharystii może mieć aktywny homoseksualista czy lezbijka, który nie pokutuje? Tego dotyczą słowa: bez pokuty „człowiek je i pije dla siebie potępienie”. Duchowe środki Kościoła do zbawienia są nadużywane przez Hödla w celu oszukiwania homoseksualistów i lezbijek i utwierdzania ich na drodze grzechu. Swoim uporem Hödl grzeszy przeciwko Duchowi Świętemu.
Cytat Hödla: „Spotykamy się… w siedzibie Archidiecezjalnej Charity… Nasza Służba w Ołomuńcu ma być dla nich oazą”.
To wstyd, że arcybiskupstwo ołomunieckie pod swoim sztandarem szerzy epidemię niemoralności. Tak zwana Służba LGBTQ+ jest w rzeczywistości pseudo-oazą i moralnym ściekowiskiem.
Cytat Hödla: „W imieniu całego czteroosobowego zespołu Służby dla wierzących LGBTQ+ w Archidiecezji Ołomunieckiej, ks. Pavel Hödl, ksiądz”.
Tę służbę w archidiecezji ołomunieckiej z pewnością popiera arcybiskup Jan Graubner. Zakładamy, że jego następca jak najszybciej zniesie tę pseudo-służbę, w przeciwnym razie i on będzie musiał ponieść straszną odpowiedzialność i surową karę przed Bogiem i Kościołem!
Papież Franciszek ma kłopot – i nie chodzi bynajmniej tylko o jego wizerunek, ale o sprawę bardzo wątpliwą. Na szali znalazła się wiarygodność biskupa Rzymu w kwestii walki z nadużyciami seksualnymi duchowieństwa.
Sprawa Gustavo Zanchetty
Wszystko za sprawą losów Gustavo Zanchetty – księdza i biskupa z Argentyny. Zanchetta w 1993 roku podjął pracę w strukturach argentyńskiej Konferencji Episkopatu – i tam z oczywistych względów poznał się z Jorge Mario Bergoglio. Jezuita zaledwie rok wcześniej został biskupem pomocniczym Buenos Aires, z młodszym o ponad 20 lat Zanchettą robił zatem „równoległą” karierę, choć na innych poziomach. Zanchetta nie mógł wiedzieć, że przyjaźń z Bergogliem doprowadzi do go do największej życiowej katastrofy.
Tak się jednak stało, a początkiem dramatu – był sukces. Kiedy 13 marca 2013 roku kardynałowie zebrani na konklawe wybrali jezuitę z Buenos Aires na papieża, losy Zanchetty wydawały się świetlane: przyjaciel papieża mógł liczyć na promocję. Rzeczywiście, papież nie dał mu długo czekać. Już we wrześniu 2013 powierzył mu diecezję Oran – niewielką, ale „własną”.
Świeży biskup nie potrafił jednak zachować się adekwatnie do swojej roli. W mediach pojawiły się doniesienia o kursowaniu fotografii przedstawiających papieskiego przyjaciela w towarzystwie mężczyzn – w erotycznych konfiguracjach. Pisała o tym nie tylko argentyńska, ale również włoska prasa. Franciszek nie podjął jednak żadnych działań przeciwko Zancheccie – jak podał niedawno konserwatywny włoski dziennik „La Nuova Bussola Quotidiana”, deklarował, że w winę swojego podopiecznego nie wierzy, sądząc, iż zdjęcia są fotomontażem.
Sprawa jednak nabrzmiewała, tym więcej, że do oskarżeń o niewłaściwe zachowania seksualne biskupa doszły jeszcze problemy z finansową administracją w diecezji. W końcu – przełom. W roku 2017 Gustavo Zanchetta złożył rezygnację (wprawdzie motywowaną zdrowiem, a nie skandalami, ale niechby…). Papież tę rezygnację przyjął, wykazał jednak naprawdę dużą determinację, by nie zostawić rodaka „na lodzie”. Zaoferował mu zamieszkanie w rzymskim Domu św. Marty, gdzie sam rezydował – i pracę na stanowisku, które utworzył specjalnie dla niego, w Administracji Dóbr Stolicy Apostolskiej. Zanchetta z oferty oczywiście skorzystał, tym więcej, że w Argentynie czekały go tylko kłopoty: jego domniemanymi wyczynami wobec młodych mężczyzn zajął się sąd.
W marcu 2022 roku ogłoszono wyrok: winny. Nie chodziło, oczywiście, o same czyny natury erotycznej – w prawodawstwie Argentyny homoseksualizm nie jest karalny. Sąd uznał jednak, że Zanchetta wykorzystywał swoją pozycję do tego, by nawiązywać relacje seksualne z seminarzystami. Z perspektywy prawa świeckiego – to już problem. Biskup został skazany na 4,5 roku więzienia.
Równocześnie powinien zostać ukarany i przez Kościół. Trudno wyobrazić sobie bardziej gorszące czyny, niż deprawowanie seksualne młodych mężczyzn, którzy wstąpili do seminarium, by zostać kapłanami Chrystusa. Takiej kary jednak nie było – i wciąż nie ma…
Są za to inne „kwiatki”. Zanchetta w dziwnych okolicznościach uniknął więzienia. Owszem, początkowo trafił do zakładu karnego, ale „ze względów zdrowotnych” kara została szybko zamieniona na areszt domowy w domu emerytowanych księży. Argentyńska prasa pisała wówczas, że zakrawa to na żart – i sugerowała działanie jakichś „protektorów” skazańca.
Na tym się nie skończyło. W areszcie Zanchetta wytrzymał dwa lata; w listopadzie ubiegłego roku udał się w podróż lotniczą do słonecznego Rzymu. Oficjalnie – chodziło o leczenie w klinice Gemelli. „La Nuova Bussola Quotidiana” pisze jednak, że w klinice – nikt go nie widział i w gruncie rzeczy w ogóle nie wiadomo, czym Zanchetta zajmuje się we Wiecznym Mieście. Czekał na pewno na decyzję sądu – złożył apelację od wyroku skazującego. Cóż, przegrał… sąd ogłosił na początku lutego, że podtrzymuje negatywną dla Zanchetty decyzję. Według włoskiej prasy oznacza to, że Zanchetta będzie musiał opuścić klinikę Gemelli (czy jak sugeruje „La Nuova”, po prostu Rzym) i wrócić do Argentyny.
Ostatecznie do końca „aresztu domowego” przerwanego kilkumiesięcznym pobytem w stolicy Italii nie zostało już tak wiele, rok z okładem… Co później? Czy skazany doczeka się jakichś kar kościelnych, utraci godność (bo już przecież nie urząd) biskupa, ba, zostanie wydalony ze stanu duchownego? A może, wprost przeciwnie, wróci do Rzymu, tym razem – na stałe, a przynajmniej tak długo, jak długo żyć będzie jego przyjaciel, papież Bergoglio?
Dlaczego papież wspiera skazanego biskupa?
Próżne jest przewidywanie przyszłości, to zostawmy szamanom. Warto jednak zadać sobie pytanie o naturę działań papieża Franciszka. Czy jego upodobanie do Zanchetty ma charakter wyłącznie osobisty i towarzyski – czy też może kryje się za tym coś więcej, to znaczy jakaś głębsza refleksja moralna i zgoła antropologiczna?
Powiedziałbym – zachowując ostrożność, rozważamy w końcu z natury rzeczy sprawy wymykające się przestrzeni kategorycznych sądów – że tak właśnie jest, to znaczy papieska słabość do Zanchetty to coś więcej, niż relacja towarzyska.
Każdy katolik, który śledzi debatę kościelną, pamięta słynne słowa papieża o homoseksualistach: „Kim jestem żeby osądzać?”. Mało kto pamięta jednak, że Ojciec Święty wypowiedział je w kontekście sprawy bardzo podobnej do casusu Zanchetty. Chodziło wówczas o ekscesy homoseksualne, których dopuścił się ksiądz Battista Ricca. Już w czerwcu 2013 roku Franciszek uczynił go członkiem Instytutu Dzieł Religijnych, czyli Banku Watykańskiego. A tu kłopot – media ujawniły, że ksiądz lubił zabawiać się z mężczyznami. Papież odmówił potępienia kapłana, nie chciał go osądzać, zostawił na stanowisku – sprawa została zamknięta.
Od Franciszka wielokrotnie słyszeliśmy pomstowania na tradycjonalistów, którzy mają „ciskać doktryną jak kamieniami”. Nierzadko dotyczy to właśnie spraw związanych z erotyką, na przykład kwestii pożycia w powtórnym związku. Papież twierdzi, że grzechy cielesne nie są bynajmniej najpoważniejsze, bo dalece gorsze są grzechy „anielskie”, jak pycha. Na pierwszy rzut oka – prawda. Po głębszym zastanowieniu trzeba jednak to nieco zdywersyfikować. Czy można rozgrywać „grzechy anielskie” przeciwko grzechom seksualnym, tak, by te drugie po prostu „odciążać” i w efekcie bagatelizować? Niewątpliwie gorszą sprawą jest zamordować człowieka niż ukraść mu samochód: kradzież nie staje się jednak lekkim grzechem tylko dlatego, że są grzechy jeszcze cięższe. Można byłoby „stopniować” jeszcze dalej: gorzej jest zamordować dwie osoby niż jedną, ale to nie oznacza, że zamordowanie jednej nie jest grzechem śmiertelnym… Wróćmy zatem do grzechów seksualnych. Jeden drugiemu nierówny, stwierdzi tak pewnie niejeden spowiednik. W przypadku Zanchetty mamy jednak do czynienia z wykorzystywaniem seminarzystów. W przypadku Ricci – z czynami homoseksualnymi, które nauka Kościoła określała tradycyjnie mianem wołających o pomstę do nieba. To bardzo poważne określenie – co uprawnia nas do tego, by dziś dyskwalifikować moralną ocenę Kościoła? Czy mamy prawo do tego, by nagle, niemal z dekady na dekadę, zacząć uznawać grzechy homoseksualne za lekkie? Jakie przesłanie płynie do świata – a szczególnie do samego Kościoła – kiedy papież w sumie bardzo manifestacyjnie te grzechy bagatelizuje?
Oczyszczenie
Znamy z naszych polskich spraw aż nadto przypadków, kiedy bagatelizują je sami duchowni. Ostatnio – skandal w Łubowicach pod Raciborzem w województwie śląskim. Klasyczny schemat: homoseksualizm, narkotyki, orgie… Tym razem – inaczej niż wcześniej w Sosnowcu albo w Drobinie – nikt nie zmarł z przedawkowania w czasie zboczonych ekscesów, doszło za to do zdemaskowania kapłana prowadzącego podwójne życie. Zastanawiam się jednak, ile takich spraw jest pokłosiem postawy bagatelizowania grzechów seksualnych, zwłaszcza tych natury homoseksualnej. Ilu straszliwych skandali, zła i tragedii można byłoby uniknąć, gdyby przełożeni – biskupi, rektorzy seminariów – nie mówili lekceważąco o „wybrykach” kleryków? Gdyby zamiast tego uznali, że skłonności homoseksualne są rzeczywiście poważną przeszkodą w drodze do kapłaństwa, bo mogąc skutkować grzechem wołającym o pomstę do nieba – będą po prostu to kapłaństwo niweczyć, albo, jak w Łubowicach, Sosnowcu czy Drobinie, czynić z niego po prostu obmierzłą karykaturę.
Tego domagają się zresztą przepisy kościelne – wdrażane w życie przez Benedykta XVI, potwierdzane za Franciszka. Przepisy są jednak na papierze, a w rzeczywistości – zbyt wielu działa w duchu „gejowskiej” solidarności, bez względu na zgorszenia i ofiary.
W PCh24.pl o problemie „lawendowej mafii” piszemy od lat. Cóż możemy zrobić więcej, my – dziennikarze i publicyści? Chyba tylko jedno: zachęcać wszystkich zatroskanych o Kościół do modlitwy o jego oczyszczenie z problemu homoseksualnego. Problem ten, jak widać, istnieje, jest poważny – i wciąż narasta. Daj zatem, Boże, silnych przywódców Kościoła, którzy nie będą tego problemu bagatelizować, ale wezmą się na poważnie za walkę z tęczowym lobby.
„To bez wątpienia największy przypadek przestępczości pedo-kryminalnej we Francji” – twierdzą miejscowe media. W Vannes rozpoczyna się proces chirurga Joëla Le Scouarneca, który ma potrwać aż do czerwca tego roku.
Będzie to długa rozprawa z udziałem świadków i 299 potencjalnych ofiar lekarza. Temu byłemu już chirurgowi grozi 20 lat więzienia za gwałty „ze szczególnym okrucieństwem popełnione” w latach 1989–2014 na 299 pacjentach, z których większość była nieletnia.
299 nazwisk ofiar wymienionych jest w plikach komputerowych i „pamiętniku”, który pedofil prowadził na swój użytek. Policja musiała przesłuchać wcześniej 299 mężczyzn i kobiet, dzisiaj już często pełnoletnich.
Od poniedziałku 24 lutego do czerwca świadkowie tego koszmaru będą się pojawiali przed sądem w departamencie Morbihan. Joël Le Scouarnec był chirurgiem specjalizującym się w operacjach układu pokarmowego i trzewnego. Wykorzystywał operacje i narkozę do gwałcenia pacjentów.
Obecnie to 74-letni emeryt i „rekordzista” przestępczości pedofilskiej we Francji. Ze względu na skalę procesu, poczyniono specjalne przygotowania. W przypadku 15 pacjentów-ofiar przestępstwo uległo całkowitemu przedawnieniu. Pozostali są jednak oskarżycielami posiłkowymi.
Scouarnec ma już na koncie jeden wyrok i piętnaście lat więzienia. Był już skazany za gwałty seksualne na dwóch siostrzenicach i nieletniej córce swojego sąsiada. Właśnie od zauważenia dziwnych praktyk sąsiada-lekarza przez matkę w 2017 roku cała afera została ujawniona. Policja w czasie rewizji w jego domu, znalazła zapiski doktora, który sam opisywał swoje wyczyny i miał listę ofiar. Do gwałtów i molestowania dochodziło na sali operacyjnej, w gabinecie lekarskim i pokojach szpitalnych.
Sponsorowanej lewicy wali się świat. Podczas gdy Trump zakręca kurek z dolarami na wywrotową działalność, wielki biznes zrzuca jarzmo politycznej i ideologicznej poprawności. Nic dziwnego, że organizacje „pozarządowe”, zwracają się z niegdyś słynnym pytaniem: panie premierze, jak żyć?
Rafał Ziemkiewicz w „Strollowanej rewolucji” przekonywał, jak wielki biznes, sponsorując szaleństwa radykalnej lewicy, kupował sobie tak naprawdę bunt społeczny. Miliardy dolarów na promocję genderyzmu, inkluzywności etc. miały spacyfikować środowiska znane ze sprzeciwu wobec monopolizacji i wyzysku. Przez jakiś czas ta strategia rzeczywiście się sprawdzała. Miejsce alterglobalistów zajęły „julki” z tęczowymi włosami, których bardziej niż prawa pracownicze interesowała aborcja i tranzycje na koszt pracodawcy.
Ale to, co wydawało się sprytnym zagraniem, z czasem zaczęło odbijać się czkawką. Rzekomo udobruchani aktywiści, tym razem już sowicie opłacani i wchodzący do rad nadzorczych, zamienili się w terrorystów pasożytujących na zdrowym (to jest nastawionym na zysk) organizmie firmy.
Dość powiedzieć, że rynek polityki DEI (różnorodność, równość, włączenie) wyceniano w 2020 r. na 7,5 miliarda dolarów, z perspektywą 15 mld USD do 2026 r. W Polsce widoczny głównie za sprawą zachodnich koncernów, które obficie sponsorowały postęp rewolucji obyczajowej nad Wisłą. Ich zaangażowanie widać było szczególnie podczas miesiąca gejowskiej pychy, kiedy tęczowe loga dumnie prezentowali przedstawiciele CitiBanku, IBM, Netflixa, Ben&Jerry, Google’a, Microsoftu, Discovery TVN Polska, Avivy, Goldman Sachs, Procter & Gamble, Nielsena czy BNP Paribas.
W Polsce jednak zideologizowane korporacje nigdy nie posunęły się do tego, co zrobiły w USA. Kiedy koncerny zaczęły mówić Amerykanom jak mają żyć, serwować podstępną propagandę dzieciom oraz szantażować ucieczką do bardziej „inkluzywnych” stanów, dotychczas spokojni, zwyczajni konsumenci wpadli w szał.
Gniew ludu, wyrażony na początku w postaci bojkotu konsumenckiego, a ostatecznie przy urnie wyborczej, doprowadził do potężnego przeorania polityk wewnętrznych firm.
Z postępowych praktyk wycofały się m.in. Harley Davidson, Ford Motors, Boeing Aircrafts, Lowe’s Home Improvement, John Deere, Brown-Fordman Distilleries, Molson Coors, McDonald’s, Walmart, Target czy The Smithsonian Institution. Ale prawdziwy wiatr zmian nadszedł z Doliny Krzemowej. Politykę DEI porzucili bowiem tacy giganci jak Amazon, Meta, Google czy oczywiście X (Twitter). Koryto zostało wysuszone, a wraz z nim zniknęło pasożytnicze eldorado.
Nic dziwnego, że wszelkiej maści cenzorzy (tudzież „weryfikatorzy treści”), edukatorzy-deprawatorzy czy zawodowi aktywiści zaczęli podnosić larum. Tym bardziej, że Musk wraz z chłopakami z DOGE zakręcił również kurek z miliardami wysysanymi podstępnie z kieszeni amerykańskiego podatnika w ramach Amerykańskiej Agencji ds. Rozwoju Międzynarodowego (USAID).
Orzeszki – peanuts
W styczniu guru lewicowego dziennikarstwa, Fareed Zakaria podzielił się gorzką relacją z tegorocznego Davos. Jakie było jego zaskoczenie, gdy zobaczył tam „wielki globalny biznes, bardzo pozytywnie nastawiony” wobec Donalda Trumpa. Nic dziwnego. Koncerny miały już dość moralnego szantażu i ponoszenia z tej racji gigantycznych obciążeń. Zbyt długo płaciły za skutki zaklęć lewicowych propagandystów, przekonujących jakoby zatrudnianie ze względu na kolor skóry, płeć, czy orientację seksualną miało przynosić jakieś nieprawdopodobne korzyści. Szybko okazało się, że inwestycje w ideologię przynosiły niemal wyłącznie straty.
Najlepiej widać ten proces na przykładzie zjawiska ratingu ESG (środowisko, społeczna odpowiedzialność, ład korporacyjny). Mówimy tu o rynku wycenianym na 30-40 BILIONÓW dolarów, przy którym koszty polityk DEI to marne grosze, albo, jak mawiają Amerykanie – orzeszki (peanuts). Jednak mimo ogromnego zaangażowania instytucji finansowych, banków i mechanizmów administracyjnych, polityczno-poprawnościowa machina nigdy nie wskoczyła na wystarczające obroty.
Głównie dlatego, że system wymuszający zakupy wyłącznie u „etycznych” dostawców obciążonych kosztami ESG, nigdy nie został domknięty. Nie pomogły drastyczne regulacje, nie pomogły apele, nie pomogli też „świadomi” konsumenci. Masa krytyczna w postaci zdroworozsądkowego, odpornego na eko-propagandę społeczeństwa, nie została przekroczona.
Nic dziwnego, że Tim Buckely, szef Vanguard, jednego z czterech największych funduszy inwestycyjnych świata stwierdził, że „ESG nie daje żadnej przewagi nad inwestowaniem tradycyjnym”. Odpływ środków z funduszy ESG w USA odnotowano w ciągu ostatnich ośmiu kwartałów, a tylko w kwietniu 2024 r. fundusze giełdowe zajmujące się „ochroną środowiska, społeczeństwem i ładem korporacyjnym” odnotowały największe odpływy netto na poziomie 4,6 miliarda dolarów.
Nie minęło wiele czasu, jak z ekologistycznych polityk zaczęli wycofywać się sami ich twórcy; w zeszłym roku główny orędownik ESG, Black Rock opuścił szereg inicjatyw, w tym czołową grupę Net Zero Coalition 2050. Jednocześnie amerykańska prokuratura zaczęła ścigać największe fundusze inwestycyjne na świecie, zarzucając im zmowę w celu „ograniczenia produkcji węgla i sztucznego zawyżenia cen, by wygenerować kolosalne zyski”.
Od sponsora do sponsora
Jak w takich przypadkach bywa, skutki trzęsienia ziemi za oceanem czuć również u nas. O ile pomoc wielkiego biznesu miała nad Wisłą charakter bardziej okazyjny, o tyle wstrzymanie grantów z USAID spowodowało prawdziwą katastrofę. Amerykańskie środki stanowiły, jeżeli wierzyć aktywistom, od kilku do nawet 70 proc. budżetu danych organizacji.
Ciężko jednak zliczyć całkowity koszt wsparcia, ponieważ środki z USAID były dystrybuowane przez inne organizacje międzynarodowe jak ONZ, UNHCR czy WHO.
Wiadomo jednak, że szczególnie mocno oberwało się Polskiemu Forum Migracyjnemu, a w mediach najgłośniej płakali przedstawiciele Kampanii Przeciw Homofobii, którzy – jak twierdzi mec. Jerzy Kwaśniewski – już wkrótce mieli przeznaczyć amerykańskie pieniądze na podważenie konstytucyjnej ochrony małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny.
Teraz aktywistom żyjącym z „ciężko wywalczonych zagranicznych grantów” zagląda w oczy konieczność poszukiwania nowego sponsora. W tym celu organizacje POZARZĄDOWE, w teorii patrzące politykom na ręce, są gotowe prosić o pomoc… rząd.
Ale Donald Tusk to nie wujek Sam. Zawodowi działacze mogą doświadczyć podobnego traktowania, jak pozostali obywatele „uśmiechniętej Polski”. Choć w budżecie na 2025 r. znalazło się dodatkowych 70 milionów, to, cytując Bułata Okudżawę, „cukierków nie starczy dla wszystkich”. Nadzieje rozwiał również marszałek Hołownia, który – choć opowiedział się całym sercem za rozwojem społeczeństwa obywatelskiego – otwarcie przyznał, że o pieniądze na ten cel będzie bardzo trudno.
Fareed Zakaria przekonywał, że druga kadencja Trumpa to nie przypadek, lecz prawdziwa zmiana paradygmatu. Dokonujące się zmiany mają tak głęboki i strukturalny charakter, że lewicy liberalnej zaglądają w oczy całe lata, wręcz dekady „prawicowego populizmu”.
Gigant medialny Disney wycofuje się ze swoich działań w ramach lewackiego programu DEI, czyli różnorodności, równości i inkluzji. To kolejna z dużych firm, która przestaje kłaniać się w pas LGBT.
Koniec z promocją LGBT
Jak podaje „New York Post”, Disney już nie bawi się w „Reimagine Tomorrow”, czyli program, który zakładał między innymi, że 50% regularnych i powracających postaci w produkcjach Disneya będzie pochodzić z grup „niedostatecznie reprezentowanych”.
Chodziło o przedstawianie wyłącznie w pozytywnym świetle społeczności LGBT czy czarnoskórych i obsadzanie ich w głównych rolach.
W 2022 roku wyciekło nagranie z firmowej wideokonferencji, podczas której komuś się wymsknęło, że „niedostatecznie reprezentowanych” trzeba sztucznie promować w produkcjach filmowych. Inną formą działań na tym polu było np. ograniczanie do minimum zwrotów „panie i panowie, chłopcy i dziewczęta”, aby nie obrażać osób transseksualnych. Robiono to całkiem na poważnie, to nie jest żart.
Znów trzeba ubierać się normalnie
Ponadto Disney podjął decyzję, że wycofuje się z ostatniej „aktualizacji” „The Disney Look”, czyli wytycznych dotyczących wyglądu i ubioru pracowników.
Od teraz firma nie będzie zachęcać, by ludzie „celebrowali autentyczne przejawy przynależności do danych grup społecznych”, a także by „wyrażali swoją kulturę i indywidualność”. W ostatnich latach robiono to w celu „stworzenia bardziej inkluzywnego środowiska pracy”. Tłumacząc na język zrozumiały, chodziło o zezwalanie i promowanie dziwactwa, by ludzie zaczęli uznawać to za coś normalnego.
Napisy „ostrzegające” wycofane
To nie koniec zmian. Przed kreskówkami „Dumbo” i „Piotruś Pan” a także innymi starszymi produkcjami, w których doszukano się np. rasizmu, nie będą wyświetlać się „ostrzegające” napisy.
„Ten program zawiera negatywne obrazy i/lub złe traktowanie ludzi lub kultur. Te stereotypy były błędne wtedy i są błędne teraz. Zamiast usuwać te treści, chcemy przyznać się do ich szkodliwego wpływu, wyciągnąć z nich wnioski i zainicjować dyskusję, aby wspólnie stworzyć bardziej inkluzywną przyszłość. Disney jest zaangażowany w tworzenie historii o inspirujących i aspiracyjnych tematach, które odzwierciedlają bogatą różnorodność ludzkich doświadczeń na całym świecie” – takie „ostrzeżenie” wyświetlało się przed „niewłaściwymi” treściami. Niewłaściwymi z punktu widzenia niedawnego, lewackiego, etapu mądrości.
Od teraz wyświetlany będzie jedynie krótki komunikat: „Ten program jest prezentowany w oryginalnej formie i może zawierać stereotypy lub negatywne przedstawienia”.
Odwrót od DEI
Komentatorzy sugerują, że decyzja Disney’a może być związana z szerszym trendem w amerykańskim biznesie. Firmy obawiają się odpływu klientów, ale i potencjalnych procesów sądowych chociażby za dyskryminację osób nienależących do mniejszości.
Z programów różnorodności i równości zdążyły się się wycofać m.in. Walmart, Meta, Google, Microsoft, Zoom, Boeing, Ford, Toyota, Harley-Davidson, Jack Daniels czy John Deere.
Pewne działania podjął też nowy prezydent USA. Trump niedawno nakazał zakończenie programów DEI w administracji federalnej i u jej kontrahentów. Disney jest najwyraźniej kolejną firmą, która ma dość elastyczny kręgosłup i szybko dostosowuje się do nowej rzeczywistości. Po promocji LGBT niebawem nie będzie śladu, bo wielu firmom nigdy nie zależało na żadnej różnorodności czy równości (w złym znaczeniu), ale robili to, bo takie były trendy. Tak się jednak złożyło, że nowe trendy wyznacza Trump, który środowiskom LGBT, BLM i tym podobnym kłaniał się nie będzie.
Skazali obrońców życia, puścili wolno demoralizatora
Szanowny Panie, Drogi Obrońco Życia Dzieci!
Sąd skazał dwóch działaczy Fundacji Życie i Rodzina na grzywny po 1000 złotych każdy, a do tego koszty sądowe.
Obaj proliferzy pokojowo protestowali w Wodzisławiu Śląskim przeciw ohydnej paradzie LGBT, a jedyną ich „winą” była chęć ochrony dzieci przed gorszącymi scenami na ulicy.
W czasie, gdy nowy prezydent Stanów Zjednoczonych Donald Trump ułaskawia obrońców życia, w Polsce kasta sędziowska nakłada kary za sprzeciw wobec publicznej demoralizacji. Nasi Działacze zostali obciążeni karami i kosztami na łączną kwotę 3000 złotych.
Także w Wodzisławiu koordynator ŻiR-u zgłosił Policji, że uczestnik parady chodzi roznegliżowany po chodniku, m.in. w pobliżu małych dzieci. Wulgarny mężczyzna przebrany za kobietę, w podartych kabaretkach i z obnażonymi pośladkami przechadzał się po wodzisławskim rynku i wywoływał publiczne zgorszenie.
Policja odesłała naszemu koordynatorowi pismo, w którym stwierdziła, że nie będzie wniosku o ukaranie, bo… „strój Szymona S. zasłaniał wszystkie intymne części ciała”.
A tak wyglądał Szymon S. Czy według Pana zachowywał się przyzwoicie?
Od lat spotykamy się z podobnym brakiem symetrii w traktowaniu środowiska LGBT i nas, obrońców życia i rodziny. Mimo to mam świadomość, że nie można się poddawać, bo Prawda i Dobro są po naszej stronie.
Chcę też przekazać Panu dobre wiadomości. W poprzednich mailach pisałam o licznych prześladowaniach za obronę Jasnej Góry przed LGBT. Wszystkie sprawy mamy w tej chwili pod kontrolą i są już pierwsze dobre rozstrzygnięcia. Z 25 ściganych osób postępowanie wobec jednej zostało umorzone przez sąd już po złożeniu sprzeciwu od wyroku nakazowego. Dwie inne osoby, po udzieleniu pomocy prawnej na etapie postępowania przygotowawczego, otrzymały z sądu odmowę wszczęcia postępowania. Zatem 3 osoby są już wolne od szykan, kolejne 22 sprawy są w toku.
Troje naszych działaczy zostało także uniewinnionych za pokojowy protest przeciw LGBT w Pile.
Kolejna wolontariuszka (22-letnia dziewczyna) ma już umorzoną sprawę za kontrę w Kielcach, gdzie akcja Fundacji Życie i Rodzina zapobiegła wdarciu się homoseksualistów na plac zabaw dla dzieci.
Nie odpuścimy także Wodzisławia Śląskiego. Chcemy zaskarżyć niesprawiedliwy wyrok i uwolnić obrońców życia od absurdalnych zarzutów. Jednak będziemy mogli poprowadzić sprawę w II instancji tylko wówczas, gdy wesprą nas finansowo Dobrzy Ludzie – tacy jak Pan.
Czy może Pan pomóc w sprawie z Wodzisławia?
Czy może Pan przekazać kwotę, o jakiej sam Pan zdecyduje, na obronę działaczy prolife w sądzie?
Bardzo proszę o pomoc, bo nie wyobrażam sobie sytuacji, w której zostawiamy ich bez pomocy prawnej. A koszt postępowania i apelacji za dwie osoby wyniesie powyżej 8 000 złotych.
Czy może Pan przekazać wpłatę na konto Fundacji Życie i Rodzina:
47 1160 2202 0000 0004 7838 2230
Kod SWIFT: BIGBPLPW.
Można też skorzystać z Blika i kart kredytowych na stronie www.RatujZycie.pl/wesprzyj. Bardzo proszę o dopisek „Wodzisław”.
Dla wielu obrońców życia postępowanie w sądzie to silny stres. W takich chwilach informacja, że ktoś dowiedział się i wpłacił pieniądze na pomoc prawną, jest ulgą i pocieszeniem. Pomóżmy im, aby wiedzieli, że nie są sami.
PS – Pańska hojność pomaga bronić ludzi, którzy aktywnie sprzeciwiają się złu. Bez tego sprzeciwu lobby LGBT zrobiłoby z Polską to, czego już dokonało w innych krajach. Nie można im na to pozwolić…
WSPIERAM
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA
Polscy aktywiści C atakują wolność słowa! Jedna z najbardziej wpływowych grup transseksualnego lobby opublikowała bowiem wytyczne dla mediów, które nakłaniają dziennikarzy do promowania skrajnie lewicowej ideologii. Autorami rekomendacji są zwolennicy transowania dzieci i zwalczania konserwatywnych mediów, natomiast autorytety, na które powołują się wytyczne, to na przykład organizacja znana ze sterylizowania najmłodszych i współpracy z pedofilami. Przyjęcie lewicowych dyrektyw oznaczałoby ostateczny koniec wolności słowa. Niestety: ich kopie już zostały rozesłane do wpływowych dziennikarzy głównego nurtu w całej Polsce!
„Transpłciowość w mediach. Wytyczne dotyczące odpowiedzialnej pracy dziennikarskiej” jest już dostępna online na naszej stronie!” – głosi wpis zamieszczony w mediach społecznościowych grupy działającej pod nazwą „tranzycja.pl”. Na głównej stronie projektu dowiadujemy się natomiast, że istnieje on po to, by adorować zaburzenia tożsamości płciowej i doprowadzić do (anty)płciowej rewolucji:
„Powstaliśmy (…) w odpowiedzi na brak aktywnych projektów zapewniających ugruntowane naukowo treści dotyczące transpłciowości, przedstawionych w sposób nie powielający medialnych narracji o cierpieniu czy chorobie, lecz zakorzeniony w idei celebracji naszych tożsamości i trans wyzwolenia”.
Dokładny skład zespołu, który tworzy propagandowe repozytorium, nie jest znany, wiadomo jednak częściowo, kto pisze znaczną porcję jego materiałów. Autorem wielu tekstów na stronie jest transseksualista identyfikujący się jako „Nina Kuta” – zagorzały zwolennik „zmieniania płci” dzieciom oraz odbierania rodzicom praw rodzicielskich, jeżeli ci sprzeciwiają się „tranzycji” potomstwa.
„…slogan tranzycji w publicznej opiece zdrowia nie wystarcza – trzeba poluzowania władzy rodzicielskiej nad dziećmi, trzeba de-medykalizacji, zniesienia diagnostyki, trzeba kompletnego przeformułowania relacji między osobą trans a specjalistą”
– postulował całkiem niedawno Kuta w mediach. „Poluzowanie władzy rodzicielskiej nad dziećmi” miałoby przypominać to, co już dzieje się w Niemczech. Od listopada minionego roku dzieciom można za Odrą zmieniać płeć bez względu na wiek przy zgodzie opiekunów, jeżeli jednak ci na tranzycję się nie zgadzają, to o „zmianie płci” u nastolatków od 14 r. ż. będą decydowali urzędnicy. Podobne zmiany prawne doprowadziły już w innych krajach (np. w Szwajcarii) do odbierania rodziców dzieciom, jeżeli opiekunowie okazali się niechętni transowej ideologii, a w niektórych stanach Ameryki (np. w Waszyngtonie) tęczowe organizacje mogą ukrywać informacje o nieletnich, którzy uciekli z domu, jeżeli aktywiści LGBT uznają rodziców za wrogów transseksualizmu.
Oddzielenie ojca i matki od dziecka nie jest jednak jedynym szalonym pomysłem Kuty. Transseksualista polecał również wielokrotnie, by dzieci stosowały tzw. selfmed, czyli nielegalnie nabyte substancje chemiczne, przyjmowane bez wiedzy lub wbrew zaleceniom lekarzy.
„DIY jest często jedynym ratunkiem dla trans dzieciaków” – czytamy więc w wypowiedziach Kuty. DIY to właśnie selfmed, samomedykacja, do it yourself – zrób to sam! W swoich komentarzach na Facebooku transseksualista podawał natomiast nieletnim kontakty do osób, które mogą załatwić dzieciom groźne dla zdrowia substancje (np. hormony), kasując szybko potem własne wypowiedzi, by nie pozostawić śladu po potencjalnym przestępstwie. Nie tylko jednak do dzieci Kuta ma specyficzne podejście – jego wizja świata jest podobnie odklejona:
„Heteroseksualność jako orientacja seksualna powstała w XX wieku i jest często niekompatybilna z rozumieniem seksualności z wieków poprzednich – jako taka jest wmuszana społeczeństwu przy pomocy ogromnych ilości przemocy…” – fantazjuje online Kuta.
To właśnie jednak on jest głównym autorem wytycznych, rekomendowanych obecnie polskim mediom i dziennikarzom. Do powstania instruktażu przyczyniła się obok niego „niebinarna” kobieta, działająca pod pseudonimem Dag Fajt (psia walka?), a konsultantami doradzającymi w pisaniu dokumentów były jedne z najbardziej barwnych postaci polskiej lewicy. Są wśród nich m.in. kobieta identyfikująca się jako mężczyzna, pracownik PAP znany z pytania katolickich księży, czy są w ciąży, transseksualista promujący okaleczanie dzieci i demonizujący obronę polskich granic, aktor, który pomógł stransować własne dziecko, kulturoznawca badający genderowe fantazje o gwałtach oraz ekspertka medyczna pomagająca zdobyć recepty na „teścia i estrusia”.
Kastracja, świadoma zgoda, pedofile
Zanim jednak dokument zaproponuje nam uciszanie tych, którzy z ideologią gender się nie zgadzają, wprowadza nas w założenia leżące u podstaw tego światopoglądu. Wytyczne podkreślają zatem, że chęć sztucznego modyfikowania swojego ciała i niechęć do jego naturalnego wyglądu, są poprawnym elementem człowieczeństwa. Już nawet dzieci są więc – według wytycznych – transseksualistami i najbardziej etycznym sposobem pomocy im jest promowanie modelu „świadomej zgody” i „afirmacji” zaburzeń tożsamości płciowej. Jeżeli ktoś nie akceptuje swojej płci, to powinno się takiej osobie pomóc w kastracji, amputacji piersi i zmianie danych metrykalnych – nawet jeżeli jest to osoba nieletnia. Według autorów wytycznych nawet już dzieci mogą bowiem wyrazić poinformowaną zgodę.
Dla umocnienia tak szalonych przekonań wytyczne powołują się na rzekomy autorytet WPATH – Światowej Organizacji Zdrowia Transseksualistów, „stowarzyszenia zrzeszającego tysiące specjalistów i specjalistek na całym świecie”. Wytyczne jednak dziwnym trafem pomijają fakt, że WPATH jest organizacją kompletnie skompromitowaną, a do upadku jej autorytetu doprowadził w 2024 roku wyciek prywatnych rozmów członków grupy, piszących „Standardy Opieki” promujące tranzycję.
Z ujawnionych w 2024 roku plików i rozmów wynika, że eksperci z organizacji mieli świadomość, że tranzycja krzywdzi nieletnich oraz osoby chore psychicznie. Członkowie stowarzyszenia między sobą przyznawali, że dzieci nie są w stanie świadomie wyrazić zgody na tranzycję, na zewnątrz jednak nalegając, by najmłodsi mieli prawo do okaleczania własnego ciała. Wytyczne pomijają również, że WPATH w swojej działalności odnosiło się do forum fetyszystów współ-założonego przez skazanego pedofila Thomasa Pidela podczas opracowywania najnowszych Standardów Opieki. Instruktaż pomija również skandaliczne pomysły WPATH, promujące bycie eunuchem jako jedną z normalnych „tożsamości płciowych”.
Zasugerowawszy, że za ideologią gender stoi nauka, jesteśmy jednak wprowadzani w wytyczne mające wprost promować cenzurę w Polsce. Dokument „tranzycja.pl” informuje nas bowiem w swojej głównej części, że nie można wobec skrajnej lewicy zgrzeszyć ni myślą, ni uczynkiem, ni zaniedbaniem.
Genderowa cenzura
„W przypadku opisywania przeszłości osoby transpłciowej zawsze używaj obecnego (…) rodzaju gramatycznego, nawet jeśli opisujesz wydarzenia sprzed tranzycji”, „w przypadku historii niedotyczących transpłciowości nie zawieraj informacji o tym, że dana osoba jest transpłciowa”, „używaj poprawnych (sic!) form językowych nawet w przypadku osób trans, które są sprawcami i sprawczyniami przestępstw”, „w materiałach poświęconych transpłciowości opieraj się przede wszystkim na wypowiedziach osób transpłciowych”, „nie przyznawaj pierwszeństwa perspektywie bliskich”, „w przypadku publikacji internetowych porozmawiaj z redakcją o możliwości moderacji lub wyłączenia komentarzy”, „wspieraj transpłciowe osoby dziennikarskie”, „usuwaj nekronim (pierwotne imię transseksualisty; przyp. red.) z materiałów audio”, unikaj „transfobicznych nawiązań, nawet jeśli przemycane są pod pozorem »wolnej debaty« czy »zdrowego rozsądku«”.
Tak właśnie brzmią wytyczne, które chcą wprowadzić aktywiści gender. Według nich trzeba więc gwałcić polski język, by dopasować się do genderowej fikcji. Trzeba zakłamywać historię i unikać rozmów na temat prawdziwej tożsamości transseksualistów – nawet w przypadku zbrodniarzy! Nie powinno się też stawiać na jakość opinii, a przede wszystkim kierować się tym, czego życzą sobie zaburzeni. Należy spychać też na dalszy plan rodzinę, cenzurować niepoprawne reakcje otoczenia, promować w mediach jedyny i jedynie słuszny światopogląd, i nawet manipulować nagraniami. Najlepiej pewnie kompletnie skasować wolność słowa, bo ta może okazać się „transfobiczna”!
„Jeśli pracujesz w redakcji, prowadzisz popularnego bloga czy w jakikolwiek inny sposób zajmujesz się mediami i narracjami, które mogą dotyczyć osób transpłciowych, napisz do nas (…). Chętnie wyślemy Ci fizyczny egzemplarz na nasz koszt!”
– czytamy we wpisie reklamującym cenzorskie wytyczne. Wpis podały już wiele dni temu wpływowe osoby z polskich mediów mainstreamowych, zachęcając do stosowania się do genderowej ideologii.
Zacofana Polska
Nasza Ojczyzna zdaje się więc obierać kierunek przeciwny do takich krajów, jak Wielka Brytania i USA. Na Wyspach w minionym roku opublikowany został tworzony przez wiele lat i zlecony przez państwową służbę zdrowia raport, który udowadniał szkodliwość tranzycji u dzieci. Na jego podstawie Wielka Brytania zakazała też ostatecznie podawania dzieciom hormonów i ich blokerów, odradzając nawet promowanie w mediach tzn. społecznej tranzycji, czyli akceptacji dla fikcyjnych zaimków i transwestytyzmu.
20 stycznia Donald Trump powrócił też do Białego Domu, spełniając jedną ze swoich najważniejszych obietnic: dawny i ponowny prezydent podkreślił bowiem, że Ameryka będzie od teraz uznawała istnienie tylko dwóch płci, a finansowanie ideologii gender z federalnych pieniędzy niedługo się skończy. Skrajna lewica definitywnie przegrała więc za Oceanem.
W Polsce natomiast promowane są właśnie zasady niszczące wolność słowa – wytyczne „tranzycja.pl” nie są wszak niczym innym jak zamykaniem oponentom ust. Jeżeli dodatkowo nasz obecny rząd ułatwi transseksualistom tranzycję (w komisjach sejmowych trwają nad tym intensywne prace), a przyszły prezydent podpisze ustawę penalizującą „mowę nienawiści”, to w naszym kraju zawita prawdziwie „postępowy” terror. Genderowe wytyczne to, niestety, pewnie dopiero początek!
=====================
mail:
Zobaczymy, kto im naleje żarcia do koryta, jeśli Trump serio odciął im żarcie z USA..
[z książki Vladimir Volkoff, „Kroniki anielskie”, Wyd. KKK, Dębogóra]
W owym czasie… Nie mam tu na myśli czasu ludzkiego, ale nasz, anielski, o ile bowiem Ojciec trwa w doskonale pozaczasowej wieczności, o tyle cherubini i serafini potrzebują czegoś w rodzaju czasu, by śpiewać „Święty, święty, święty. . .”
A zatem, w owym czasie z ludzkiego padołu podniósł się cień. Była to odrażająca, brązowa maź z pękającymi bąblami na powierzchni. Rozciągała się daleko, jak okiem sięgnąć. Anielska straż, odpowiedzialna za czystość kosmosu, wszczęła alarm. Nadbiegliśmy natychmiast i pochyliliśmy się nad krawędzią świata.
Nic jednak nie było widać, poza tą czarną kulą, której czerń nie była czernią nocy —karej siostry dnia, ale czernią otchłani, nicości lub raczej mrowiącej się robactwem zgnilizny. Ku naszym nozdrzom unosił się straszliwy odór. Mały, wrażliwy aniołek wykrzyknął: „To nasi nieszczęśni ludzie są sprawcami tego czegoś!”. I zaczął płakać, wycieraj ąc łzy piąstkami.
Ogarnęła nas fala litości. Jak można pragnąć własnej zguby? Jak można z własnej woli tarzać się w brudzie i krwi? Nawet myśleć o tym straszno. Jego Wysokość Rafał, szef naszego wywiadu, zarządził śledztwo. I oto, co się okazało.
Ludzie są, rzecz jasna, nieprzeźroczyści, jako że mają odbijać miłość Ojca. My zaś, przeciwnie, jesteśmy transparentni niczym szkło, gdyż ma się ona w nas załamywać niczym światło. Dlatego też uzasadnione jest mówienie o „ludzkiej naturze”, podczas gdy sformułowanie „natura anielska” jest nieścisłe. Jesteśmy nazbyt przezroczyści, byśmy mogli mieć naturę. Ale nie każda „nieprzezroczystość” jest taka sama. Czym innym jest odbijanie światła, a czym innym jego pochłanianie. A właśnie taka odrażająca metamorfoza zaczęła zachodzić w mieszkańcach ziemi. Im więcej światła przelewał na nich Ojciec, tym więcej oni wytwarzali cienia. Odwrotnie niż drzewa, które wchłaniają światło, przetwarzając je na chlorofil, ludzie pożerają je, produkując czerń.
Skąd się w nich wzięła taka perwersja? Zdania ekspertów były, jak zwykle, podzielone. Według jednych, stało się to na skutek walki klas. Według innych, winne było rozpowszechnienie się lichwy. Jeszcze inni uważali, że problem tkwił w prawie wyborczym kobiet. Wszyscy jednak zgadzali się co do jednego: wielkie znaczenie miało osłabienie wiary i upadek państwa. Jego Wysokość Rafał wysłał Afa i Kecefa, by wybadali sprawę na miejscu.
Dobrze ich znacie.
Af, książę gniewu, wykuty z czarno-czerwonych łańcuchów ognia, ten sam, który pewnego dnia połknął Mojżesza aż po jego obrzezany członek.
I Kecef, jeden z pięciu aniołów zagłady, których Aaron musiał zamknąć w Przybytku, by nad nimi zapanować.
Obaj, bez cienia lęku, zapuścili się w cuchnący obłok. Wylądowali w samym środku miasta, zdziwieni (choć byli przecież na to przygotowani), jak bardzo gęsta jest owa ciemność. Nigdy jeszcze takiej nie widzieli! Wszystko zdawało się poczwórnie ciężkie – skrzydła ciążyły ptakom niczym ołów, a w gęstym powietrzu trudno było unieść nogę, by uczynić choć krok. Ludzie mają tę właściwość, że odciskają na swym otoczeniu piętno, przekazując mu własne zeszpecenie.
– To potworne! – rzekł Af.
– Cóż za obrzydlistwo! – rzekł Kecef.
Ruszyli w drogę.
Na ulicach czołgali się młodzi i na oko zdrowi ludzie, niezdolni do utrzymania własnego ciężaru. Palili hasz, trzymając między kolanami żebracze miseczki. Pod rozchełstanymi, sztywnymi od błota ubraniami Widać było prowokujące tatuaże, które zmieniały ich ciała w żywe afisze. Bezkształtne samice powolnie kołysały obleczonymi w pstrokate szmatki tyłkami. Kosmaci samcy podrygiwali, potrząsając obwisłymi cyckami i opiętymi w kalesony genitaliami. Jakiś otyły i nieogolony karzeł, ciężki jak sztaba ołowiu, wyciągał do przechodniów rękę z obrazkami, na których splątane pary kopulowały w dziwacznych pozycjach.
Cały ten orszak sunął ulicą, z trudem podnosząc nogi, niczym we śnie. Wycieńczeni ludzie, niektórzy pozbawieni nosa, wystawili na widok publiczny swoje wrzody i wrzaskliwie domagali się prawa do propagowania własnego stylu życia.
Rada miejska powitała ich z szacunkiem na schodach ratusza i pośpiesznie zajęła się ich postulatami.
W gimnazjonach całe grupki sklejały się z sobą na kształt winnych gron – od przodu, od tyłu, od dołu, od góry i z wszystkich stron równocześnie, licząc głośno i wyraźnie różne pozycje, w których można dokonać owego podstawowego aktu połączenia ciał. Pod portykami młodzi, nadzy chłopcy rywalizowali o palmę pierwszeństwa, dokonując wiadomych pomiarów.
Nad brzegiem kloacznych dołów jeszcze nie w pełni rozkwitłe, ale już ciężarne dziewczęta za pomocą żelaznych haków wyrywały ze swych wnętrzności płody i wrzucały je do ścieku.
Af i Kecef mieli już dość tego widoku. Odlecieli.
Po powrocie złożyli raport aniołom- rzeczoznawcom (w znakomitej większości wywodzą się oni spośród Tronów), którzy stwierdzili, że miasto zostało dotknięte rakiem ego. Ego to ludzki narząd, o którym my, anioły, nie mamy pojęcia. To on pozwala im odróżniać dobro od zła (najczęściej dość lekkomyślnie) i sprawia, że Ojciec kocha ich bardziej niż nas.
Jednak ego często ulega degeneracji i rozrasta się do potwornych rozmiarów. Na nieszczęście, ten rak nie był śmiertelny – rozdęcie ego nie może go unicestwić, a co za tym idzie, sprawia, że rak rozrasta się w nieskończoność. Ludzka wspólnota, pełzająca wśród tych wszystkich wydzielin i nurzająca się z rozkoszą we własnych wydalinach, w końcu powinna się w nich utopić.
Ale jednostki, z oczami zamglonymi rozpusta, z rozmiękczonymi mózgami i rozcieńczoną krwią, wciąż jeszcze nosiły w głębi jestestwa niezniszczalne ziarno Boskiego planu, niczym żarzący się węgiel. Zgodziwszy się z wnioskami raportu Afa i Kecefa, rzeczoznawcy zalecili natychmiastową interwencję.
Naturalnie, przeprowadzono śledztwo weryfikujące. Trzeba było sprawdzić, czy same ofiary naprawdę nie mogą podjąć działań uzdrawiających. Może zostało kilka osób mniej unurzanych w tym bagnie i z nostalgią wspominających świat, w którym nieopanowany rozrost ego nie był jedyną receptą na życie?
Może znajdzie się choć jeden człowiek na tyle czysty, by zapoczątkować proces zdrowienia? Skonsultowano się w tej kwestii z pewnym sprawiedliwym o imieniu Abraham, jednak on, mimo najlepszych chęci, nie znalazł w owym mieście nawet dziesięciu istot ludzkich zdolnych do zbawienia całej wspólnoty.
Sprawa potoczyła się więc innym torem. Wmieszali się aniołowie z chórów cnót i panowań. Przestudiowano wszystkie raporty – główne i poboczne. Wszak mówi się, że „młyny Boże mielą powoli, ale dokładnie”.
W końcu, pewnego pięknego dnia, Af i Kecef zostali wezwani przed oblicze Jego Wysokości Michała, który w naszych służbach kieruje Wydziałem Akcji i Interwencji.
– Zatankujcie do pełna współczucie – polecił – i wróćcie do miasta.
– Na czym polega nasze zadanie?
– Dowiecie się na miejscu.
Na miejscu sytuacja uległa zmianie. Na gorsze. Nawet stąd wszyscy widzieliśmy, że obłok zrobił się jeszcze bardziej czarny, ale dopiero tam, na dole, można było ocenić ogrom nieszczęścia Sodomy. Mieszkańcy miasta od dawna już wyczerpali repertuar przyjemności, które choć nie zawsze są dozwolone, to jednak pozostają w zgodzie z naturą. Postanowili więc naruszyć jej porządek, pogwałcić ją i nadużyć na wszelkie możliwe sposoby.
Potem znaleźli straszliwe upodobanie w obrzydliwości. W końcu, doszli do ostatniego stadium rozwiązłości, którym jest okrucieństwo.
Af i Kecef dotknęli stopą ziemi o zmierzchu. Uliczki tonęły już w ciemnościach, podczas gdy kominy wciąż jeszcze były różowe. Aniołowie maszerowali wyniośle, a ich skrzydła lśniły czystym srebrem. We wszystkich mijanych przez nich spelunkach rozgrywały się sceny miłosne.
Cóż za karykatura! Istoty te używały siebie wzajemnie bez opamiętania i odpychały się ze złością z powodu wzajemnego pożądania.
Prawdziwa miłość to relacja, to dystans. Tu była ona sklejeniem, zespoleniem i splątaniem ciał – trzydziestosześciogłową bestią. W nozdrza podróżników z innego świata uderzał odrażający smród.
Aniołowie doszli do głównego placu. Na ich widok szmer przebiegł miastem – oto do Sodomy przybyły bezbronne rajskie ptaki!
Mieszkańcy wszelakich płci stłoczyli się na progach domów i balkonach, a w ich wygłodniałych oczach i płynnych gestach, którymi odrzucali w tył długie włosy, można było wyczytać to samo pożądanie. Uskrzydlone istoty, kroczące przez zakurzone ulice, były obietnicą czegoś zupełnie nowego, a przecież rozpusta jest tak monotonna, że każda nowość jest zdolna ożywić nawet najbardziej otępiałe zmysły. Dopaść tego, co nieuchwytne, zapanować na tym, co wolne – oto wyzwanie, które rozbudza apetyt, nawet gdy jest się juz nasyconym.
Sodomici ruszyli ku przybyszom.
Tu na scenę wkracza pewien pijaczyna.
Ludzie mają skłonność do nadużywania wszelkich dobrych rzeczy, w tym także wina, które Pan im dał, by – jak mówi Psalmista – rozweselało ich serca. Diabły szybko się w tym połapały i nabrały zwyczaju ukrywania się w bukłakach i butelkach. Dzięki temu fortelowi często udaje im się napytać ludzkości biedy.
Jednak ludzie są tak dziwnie ukształtowani, że za ich przyczyną nakładają się niekiedy na siebie dwa zła, by w efekcie dać jedno dobro. Nie wiadomo dokładnie, co tego dnia stało się Lotowi, poza tym, że wypił sporo za dużo, dzięki czemu dostał napadu gościnności. I gdy w głębi ulicy ujrzał dwóch nieznajomych, naszła go chętka, żeby ich do siebie zaprosić. Wyszedł więc z szynku. Nie zataczał się – przeciwnie, dreptał ku nim drobnym kroczkiem, z głową przekrzywioną, półotwartymi, brudnymi ustami, rozchełstany i rozsiewający zapach porzeczek.
– Panowie, jaśni panowie… Uczyńcie mi honor… w moje skromne progi. .. lepsze niż gospoda. .. wasz dom jest moim domem. .. to jest, chciałem powiedzieć: mój dom jest waszym do- mem. ..
Popatrzyli na niego, powściągając nazbyt wielki blask swoich oczu.
– Ależ nie trzeba. Nazbyt pan uprzejmy.
On jednak nalegał.
– Chyba przyda się wam dobra kąpiel po długiej podróży? Jutro ruszycie dalej, gdy tylko zechcecie.
No cóż, wiecie, jak to z nami jest – nie możemy odmówić, kiedy szczerze proszą.
Af i Kecef zaszli więc pod dach owego człeka, który zapewne nie był sprawiedliwy (w przeciwnym wypadku, Abraham z pewnością by nam o tym powiedział), ale w którym dobro jeszcze nie całkiem wygasło.
Tłum, dyszący ochotą zabawienia się z aniołami, musiał na razie obejść się smakiem. Lot zamknął drzwi na klucz, zasunął sztaby i zabarykadował bramę -nigdy dość ostrożności, gdy bierze się za kogoś odpowiedzialność. Na stole, pokiereszowanym przez kilka pokoleń rodu Lota, płonęła lampka oliwna. Parowała stojąca na nim zupa grochowa, w której pływały obrzynki chleba. Rodzina stłoczona była wokół stołu. Lot perorował, jego małżonka rzucała gościom ciekawe spojrzenia, a dwie nieco gapowate córki – jedna z łuszczącym się lakierem na paznokciach, a druga z wargami pomazanymi tanią barwiczką – tęsknym wzrokiem patrzyły na swych kawalerów; dwóch otyłych młodzieńców, którzy od dzieciństwa słysząc w kółko o rozpuście, całkiem stracili na nią ochotę i przychodzili tu jedynie po to, żeby napchać sobie kałduny na koszt starego Lota.
Czuło się tu ciepło i wilgoć… Coś, co ludzie nazywają rodziną. Mają oni swoje sekrety, które dla nas na zawsze pozostaną niedostępne. Po kolacji adoratorzy, którzy zamiast adorować, głośno bekali, poszli do domu, gości położono na siennikach, małżonkowie udali się do swego pokoju, a córki do swego. Pogaszono światła.
Na zewnątrz zaś trwało święto – niebezpieczne święto, które lada moment miało przerodzić się w szaleństwo. Przez szpary okiennic wdzierało się światło kolorowych lampionów, barwiąc biel pościeli łamiącymi się plisami. Pomruk Sodomy wznosił się coraz głośniej.
Aniołowie nie spali. Af, oparty plecami o poduszkę, patrzył prosto przed siebie oczami płonącymi niczym błękitne, rozżarzone węgle. Kecef utkwił oczy w suficie. Rozmyślali nad losem swego gospodarza. Rak ego nie całkiem go jeszcze przeżarł. Liczne grzechy zostały odkupione gościnnością. Trzeba było zatem uchronić go od losu, jaki miał się stać udziałem jego krajan.
Zaskrzypiały drzwi. Do pokoju wchodzą dwie dziewczyny w koszulach nocnych. Trzymają się za ręce i chichoczą. Jedna wkłada palec do buzi, druga idzie tanecznym krokiem. Ich włosy zostały skropione tandetnym pachnidłem.
– Panowie nie śpią? My, małe dziewczynki, boimy się ciemności.
Obie parskają głupkowatym śmiechem.
Aniołowie spoglądają na nie bez wyrazu. — Możecie sobie wybrać – mówi odważniejsza z nich. – Nam jest wszystko jedno. Obaj jesteście śliczni.
Musimy z tym skończyć. To się już staje groteskowe.
Położyły się na dywanie.
Rzecz sama w sobie nie była niemożliwa. Dowodzi tego rasa olbrzymów, będąca potomkami aniołów i ludzkich córek. Jako hamulec mogła, rzecz jasna, zadziałać moralność i lojalność względem gospodarza. Prawdziwym powodem była jednak litość – nasza anielska litość, której towarzyszy szacunek, podczas gdy litość ludzka jest zaprawiona pogardą. Te wijące się na podłodze samice, żebrzące i ofiarujące same siebie, stanęły na granicy upodlenia.
Aniołowie kary pragnęliby wziąć je w ramiona niczym płaczące dzieci, poskładać je w całość jak zepsute lalki i nauczyć je miłości – tak, właśnie miłości.
– Musicie się nauczyć szanować same siebie – rzekł Af, sztywny jak płomień.
– I szanować innych – dorzucił Kecef, parząc niczym lód.
– Pudło – stwierdziła jedna z dziewcząt. – Zabierajmy się stąd.
– Chyba żartujesz – odparła druga z sióstr. – Kiedyś musimy z tym skończyć. To się już staje groteskowe.
– Masz rację – zgodziła się pierwsza siostra.
– Mam prawie piętnaście lat, a ty skończyłaś czternaście. Panowie, jesteście pewni? Nasi adoratorzy do niczego się nie nadają, nie odróżniliby dziewczyny od pnia drzewa. A ojciec nie pozwala nam wychodzić z domu. Przecież nie możemy tak dłużej żyć! – zakończyła płaczliwie.
Aniołowie potrząsnęli głowami, a nikt nie potrząsa głową w sposób bardziej ostateczny niż anioł.
W tym momencie hałas z ulicy przybrał na sile, a drzwiami wstrząsnął łomot. Wydawało się, że cała Sodoma zgromadziła się przed domem Lota. Tłuszcza dyszała żądzą rozdziewiczenia.
— Ciekawe, jak będą wyglądali bez piórek – ryknął jakiś głos z tłumu.
Na dole odbywał się festiwal już nawet nie rozwiązłości, ale gniewu. Drzwi nie chciały ustąpić, a to doprowadzało tłum do wściekłości, z której czerpał on prawdziwą rozkosz. Podstawę ludzkiej wrażliwości i cywilizacji stanowi wszystko, co zakazane. Trudno to zrozumieć nam, aniołom. My jesteśmy strumieniem. Oni są tamą.
Ci na dole krzyczeli, zdzierając sobie gardła, kaleczyli sobie pięści o zamki, łamali paznokcie na rynnach, obnażali się, rozdzierali szaty, ciskali się na wszystkie strony, a trzymane w rękach lampiony kołysały się frenetycznie, rzucając na tłum plamy różnobarwnego światła. Podczas kolacji Lot również sporo wypił i teraz na jego gościnność nałożyła się jeszcze pewna wojowniczość, z której czer- pał wielką satysfakcję. Z wysokości swego balkonu zawieszonego nad głowami tłuszczy wykrzykiwał do sąsiadów:
– Chcecie moich gości? Nie dostaniecie ich! Są pod moją opieką, opieką Lota, syna Lota! Żeby ich chronić, nie cofnę się przed niczym. Zobaczycie!
I pobiegł po łuk i strzały.
– Nie wystawiaj się, panie, z naszego powodu na niebezpieczeństwo – rzekł do niego Af. – Tak naprawdę, nic nam nie grozi.
– Gościnność rzecz święta — odparł Lot. — Taka słabość się po mnie nie pokaże.
Kecef zdumiał się bardzo: – A zapewniono nas, że nie ma w Sodomie ani jednego sprawiedliwego.
– No bo nie ma! — odrzekł Lot.
– Jesteś ty.
Lot roześmiał mu się prosto w nos.
– Ja? Sprawiedliwy? Od razu widać, że przybyliście z bardzo daleka.
Nagle, patrząc na swoje roznegliżowane córki, spochmurniał.
– Wiem, co to powinność. Jesteście moimi gośćmi. Ot, co.
Wrócił na balkon i wystrzelił świszczącą strzałę ponad głowami tłumu miotającego się u jego stóp. Tego tylko było trzeba rozwydrzonej tłuszczy – nieskuteczne ciosy doprowadziły histerię do apogeum. Nie zważając na ciężar swych ciał, ludzie zaczęli wznosić z nich cyrkowe piramidy, przesuwając się chwiejnie w stronę balkonu. Jakaś banda obojnaków zerwała balustradę z brązu i szykowała się do forsowania drzwi. Grupka lesbijek niosła naręcza chrustu i słomy.
— Mężu mój – zakrzyknęła żona Lota, stając za jego plecami. — Chcesz, żeby posiekano nas na kawałki z powodu tych dwóch cudzoziemców? Otwórz drzwi! Przecież oni mogą być nawet Żydami lub Gomorejczykami!
Córki Lota siedziały w kącie pokoju przerażone i zachwycone. Wreszcie w ich życiu zaczęło się coś dziać. Z podziwem patrzyły na ojca, którego pijaństwo wynosiło na szczyty heroizmu.
W istocie, Lot oczami duszy widział już swoją zgubę, ale było mu to zupełnie obojętne. Niech pękną drzwi! Niech spłonie dom! Sam gotów był zginąć, byle tylko uratować tych dwóch cudzoziemców. Kiedy najbliższa ludzka piramida zaczęła się kołysać na jego wysokości, a jarmarczny wojownik usadowiony na ramionach swych towarzyszy splunął mu w twarz, Lot krzyknął:
— Stójcie!
– Pochwycił za włosy swoje córki i wyciągnął je na balkon.
– Czego chcecie? Młodości, świeżości, dziewictwa? No to macie! Są wasze! Ale wara od moich gości!
To było doprawdy śmieszne. Ten stary pijak, którego za chwilę mieli usmażyć w jego własnym domu, ofiarował im okup w postaci owoców swoich lędźwi. Cała Sodoma ryknęła bezlitosnym śmiechem.
– Co ty sobie myślisz? Twoje córki też weźmiemy. I twoją żonkę – dla trędowatych.
Do tej pory aniołowie nie poruszyli się i nie przemówili ani razu. Bez trudu mogli unieść się ku niebu i odlecieć do gwiazd. Nie na tym jednak polegało ich zadanie. Rozochocony tłum ryknął:
– Do kotła z aniołami!
Och, jak pociągająca była ta szczególna zwierzęcość! Anioł szeleszczący skrzydłami, cały w nastroszonych piórach – o ileż wspanialej byłoby dosiąść jego zamiast kozy! Drzwi zaczęły pękać pod naporem ciosów. Płonęły wiązki chrustu. Wojownik z piramidy uczepił się już rękami poręczy balkonu.
– Moje oczy! Tysiąc głosów – jeden okrzyk.
Wystarczyło, by Kecef uniósł dłoń i uwolnił jedną trylionową cząstkę zamkniętego w niej światła. Piramida zawaliła się w jednej chwili i mieszkańcy Sodomy kręcili się teraz w miejscu, zatykając sobie rękami oczodoły, potykając się, obijając o siebie na- wzajem, upadając na ziemię, gryząc jedni drugich oraz samych siebie, rozpaczliwie otwierając usta i napełniając je walającymi się w rynsztoku odpadkami.
Gdy oczy są martwe, pozostaje w nich tylko nienawiść, jeśli w ciemności ludzkiego wnętrza nie otworzą . się inne oczy, niczym na ogonie pawia. Tacy są ludzie.
Af i Kecef nie mogli już tego znieść. Zapłakali. Każda z tych istot, godzinę wcześniej zespolonych w dzikich uściskach, dających sobie wzajemnie rozkosz, drapiących swe ciała w akcie pieszczoty i rozdających sobie ukąszenia w miejsce pocałunków, krzyczała teraz „Moje oczy!”. Żadna nie zakrzyknęła, choćby raz jeden: „Twoje oczy!”
Tak, bez wątpienia. Rak ego toczył tych ludzi stworzonych na obraz i podobieństwo Boga. Co za nieszczęście! Z anielskich oczu trysnął słony potok i spłynął na ziemię, roznosząc po niej nieskończenie słoną Bożą sól. W mgnieniu oka mieszkańcy Sodomy pobieleli i zamienili się w kamień — pochyleni lub wyprostowani, klęczący, zwinięci w kłębek lub pochwyceni w pełnym biegu, z ramionami uniesionymi, otwartymi ustami. . .
A gorące łzy obu aniołów tryskały na ziemię, niczym cztery niewyczerpane fontanny. Zasłaniając oczy łokciem, Lot krzyknął:
– Cóż nam niesiecie, przybysze?
Af odpowiedział mu przez łzy: — Gniew Boży.
Kecef dorzucił: — Boże współczucie.
Af zaś rzekł: — Kiedyż wreszcie ludzie pojmą, że to jedno i to samo?
Na niebie pojawił się księżyc. Sodoma lśniła bielą – delikatną, kosmatą i krystaliczną. Potem zerwał się wiatr i powietrze napełniło się drobnym pyłem. Lekkim, bardzo lekkim. W Sodomie niemal całkowicie wróciła przejrzystość. Zniknął cały ciężar.
Af ujął Lota za rękę, Lot wziął za rękę żonę, Kecef chwycił dłonie córek. Wszyscy wyszli z miasta.
Idąc, aniołowie powtarzali: „Nie otwierajcie oczu, nie odwracajcie się, nie patrzcie”, gdyż dobrze wiedzieli, co grozi tym, którzy przyglądają się Bożemu współczuciu. Lot, który zupełnie otrzeźwiał, był milczący i posłuszny.
Córki, urzeczone przez prowadzącego je anioła, także podporządkowały się bez słowa. Natomiast żona Lota rozmyślała o tym, jak trudno będzie zacząć wszystko od nowa na obczyźnie. Zawsze była przywiązana do Sodomy, która miała wprawdzie swoje wady, ale przecież była jej domem. Tak naprawdę, wcale nie pochwalała drastycznych środków, jakie przedsięwziął Bóg, by oczyścić miasto. Nagle przypomniała sobie o małym kociołku, który był jej szczególnie drogi, i bez którego nie mogła przecież gotować. Wyrwała dłoń z ręki męża:
– Poczekaj chwilę, muszę tylko wrócić po. ..
Obróciła się na pięcie i otworzyła oczy. Był ranek. Przed nią rozciągała się olśniewająca pustynia. Sponad niej unosiła się mgła – to parowała woda z anielskich łez. Trzeszczały pokryte warstwą soli palmy. Na ziemi leżała przyobleczona w sól lalka. W oddali słychać było poświstywanie północnego wiatru. Słońce, wyglądające niczym biały dysk, ledwie widoczny poprzez sklepienie z chmur, tworzyło tęcze w niezliczonych pryzmatach. W powietrzu unosił się słony pył. Oczy żony Lota pochwyciły go w locie niczym dwa wiry. Nie miała nawet czasu krzyknąć. Była już tylko słupem soli.
Homoseksualny aktywista Domenico Battaglia, którego Franciszek mianował w grudniu “kardynałem Neapolu”, propagował homoseksualne grzechy podczas ceremonii Te Deum w swojej katedrze 31 grudnia, na zakończenie roku.
Podczas wydarzenia wystąpił Cristiano Cimmino, przedstawiciel “i Ken”, stowarzyszenia promującego “pełne korzystanie” z homoseksualności.
He presented the association to the bewildered faithful as a “lay pastoral community” founded by a group of homosexual and transvestite activists, admitting that they extend their propaganda even to schools.
Cimmino przypomniał również o zaangażowaniu na rzecz homoseksualistów, którzy nielegalnie imigrują do Włoch.
Kanał TV, który zajmuje się propagandą homoseksualną, nazwał to wydarzenie “epokowym krokiem” w “uroczystym kontekście”.
Aktywista homoseksualny Domenico Battaglia przyjął już kilku propagandystów “i Ken” od czasu jego inauguracji jako “arcybiskupa Neapolu”.
Kiedy Battaglia został mianowany kardynałem przez reżim Bergoglio, stowarzyszenie wydało komunikat wyrażający “wielką radość”.
W swojej “homilii” na Te Deum, Battaglia poprosił Boga, aby “przełamał w nas strach przed zmianą [na lepsze?]” i zwrócił się do Boga jako “przyjaciela, towarzysza, oblubieńca Kościoła i ludzkości”, powierzając Bogu “nowy czas, który nam dajesz”.
Rzeczywistość wielokrotnie pokazuje, że Kościół, który wpada w pułapkę homoseksualności, nie ma przyszłości.
[To nie Kościół nie ma przyszłości, lecz sataniści, którzy do Kościoła się wdarli. M. Dakowski]
Dane z badań naukowych nie pozostawiają wątpliwości. Homoseksualiści wykazują szereg niestandardowych zachowań seksualnych, które wydają się być początkiem równi pochyłej. Wiele wskazuje, że mogą być po prostu uzależnieni od seksu i bardzo silnych doznań w tym obszarze. W dzisiejszym zestawieniu artykułów z portalu Fundacji Życie i Rodzina znajdzie Pan informacje, które dają do ręki konkretne argumenty. Sprzeciw wobec aborcji i LGBT – jak wobec każdego zła – jest zdrowym odruchem każdego człowieka dobrej woli. Jednak warto dowiadywać się coraz więcej, by móc bronić Prawdy, Dobra i Piękna, również biorąc pod uwagę argumenty zdroworozsądkowe.
Zapraszamy do lektury.
+18 Uzależnienie od seksu wśród homoseksualistów
UWAGA: TREŚCI +18! Środowisko homoseksualistów cechuje się rozwiązłością seksualną. Wielu partnerów, seks bez zabezpieczeń, bez informowania partnera o zarażeniu wirusem HIV. Do tego poszukiwanie coraz mocniejszych i coraz bardziej oryginalnych doznań. Czy geje mają swoją „kulturę”, czy to po prostu uzależnienie od seksu?Czytaj dalej >
Transseksualista gwałcił dziewczynki w szkole
Transseksualista gwałcił dziewczynki w szkole, do której uczęszczał. Sprawa miała miejsce w roku 2021 w dystrykcie Loudoun w stanie Virginia w USA. Gdy nastolatek został przeniesiony, sytuacja się powtórzyła. Ponieważ nosił spódnice i udawał dziewczynę, mógł chodzić za koleżankami wszędzie, także do toalet i przebieralni. Po tym, jak sprawa wyszła na jaw, lobby LGBT oskarżyło nie sprawcę gwałtów, ale ojca jednej z ofiar, który domagał się ochrony dzieci.Czytaj dalej >
Kolejny gej-pedofil. Aktor z serialu Netflixa
22-letni Amerykanin Jerry Harris był nazywany przez amerykańskie media ikoną gejów. Zdobył sobie popularność wśród młodzieży dzięki serialowi Netflixa „Cheer”, który uzyskał w sumie 28 nagród Emmy. Ujawnił publicznie, że jest homoseksualistą, co spotkało się z uznaniem środowiska LGBT w Ameryce i na świecie. Szybko okazało się, że jest sprawcą przestępstw seksualnych na nieletnich. Gej-pedofil 2022 roku usłyszał wyrok 12 lat więzienia federalnego.Czytaj dalej >
+18 Pedofil napisał program „edukacji” seksualnej
Benjamin Levin był wiceministrem edukacji w Kanadzie w rządzie premier Kathlyn Wynne, zadeklarowanej lesbijki. Napisał program edukacji seksualnej dla szkół, który stał się podstawą dla nowego przedmiotu w prowincji Ontario w 2010 roku. Tymczasem Levin okazał się pedofilem. Posiadał i produkował pornografię dziecięcą, a w Internecie doradzał ludziom, jak rozbudzać seksualnie dzieci. Na jednym z forów w sieci doradził kobiecie, aby zgwałciła własną córkę.Czytaj dalej >
Szpital Bielański – rozmowa o aborcji, ale nie o dzieciach
W “Gazecie Wyborczej” ukazał się wywiad z dr. Filipem Dąbrowskim, ordynatorem Oddziału Położnictwa i Ginekologii w Szpitalu Bielańskim. Ten szpital to oczko w głowie aborterów. Dąbrowski chwali się oficjalnymi danymi Ministerstwa Zdrowia. Według nich odpowiada za 20 procent aborcji wykonywanych w całej Polsce.Czytaj dalej >
Aborterzy dostarczają ciała dzieci do eksperymentów
Planned Parenthood dostarcza uniwersytetom narządy abortowanych dzieci. Ciała wykorzystywane są w różnoraki sposób. Naukowcy z Uniwersytetu w Pittsburghu opublikowali eksperymenty, w którym szczurom przyczepiali skórę głowy zabitych maluchów. W ten zbrodniczy sposób badano ludzki układ odpornościowy.Czytaj dalej >
Policjanci i była radna zastraszają koordynatorkę Fundacji
To bulwersująca sprawa. W Częstochowie zastraszają koordynatorkę terenową Fundacji. Małgorzata organizuje Publiczne Różańce o zatrzymanie aborcji, pikiety i kontry do parad LGBT. W październiku wraz z innymi obrońcami życia i rodziny przeprowadziła akcję informacyjną pod szkołą, w której miał miejsce tzw. tęczowy piątek. Zbiera wokół siebie ludzi zaangażowanych w ratowanie życia dzieci i koordynuje ich działania. W ostatnim czasie jest ofiarą prześladowań ze strony organów ścigania. Przy okazji ujawnił się układ pomiędzy byłą radną Rady Miasta Częstochowa a policjantami z komendy przy ul. Popiełuszki w tym mieście.Czytaj dalej >
Szanowny Panie, poniżej znajduje się link do petycji przeciw edukacji zdrowotnej. Wciąż zbieramy podpisy, aby zahamować szkodliwe treści w szkołach. A jeśli już podpisał Pan petycję, prosimy wysłać ją do innych, aby też wsparli protest.
NIE dla edukacji „zdrowotnej” w szkołach!
Nauka masturbacji od IV klasy szkoły podstawowej, zgoda na seks, dbanie o zadowolenie seksualne partnera, antykoncepcja od VII klasy szkoły podstawowej, aborcja, propaganda koncernów farmaceutycznych, podważanie autorytetu rodziców, oduczanie myślenia krytycznego, dewiacje seksualne jako norma w sferze płciowej, brak moralności w działaniu o charakterze seksualnym, przymusowe molestowanie treściami erotycznymi.Czytaj dalej >
Czy podoba się Panu to, co robimy? Jeśli tak, to zapraszamy do korzystania z tekstów na portalu www.RatujZycie.pl i do śledzenia na bieżąco zamieszczanych tam treści.
Prosimy także o wsparcie modlitewne i finansowe. Działalność w obronie życia i rodziny jest silnie zwalczana. Pańska pomoc pozwala nam docierać do ludzi z wiadomościami i aktywnie stawiać czoła złu.
NUMER RACHUNKU BANKOWEGO: 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 NAZWA ODBIORCY: FUNDACJA ŻYCIE I RODZINA TYTUŁEM: DAROWIZNA NA CELE STATUTOWE DLA PRZELEWÓW Z ZAGRANICY: IBAN:PL 47 1160 2202 0000 0004 7838 2230 KOD SWIFT: BIGBPLPW
MOŻNA TEŻ SKORZYSTAĆ Z SYSTEMÓW DO SZYBKICH PRZELEWÓW, BLIKA LUB PŁATNOŚCI KARTAMI POD LINKIEM:
Podczas dzisiejszej konferencji prasowej, na której ogłoszono jego nominację na nowego arcybiskupa Waszyngtonu, kardynał McElroy przywołał nacisk Franciszka na “synodalność“:
“Jesteśmy wezwani do głoszenia, że wszyscy [z wyjątkiem katolików – admin] na tej drodze są mile widziani, objęci Bożą miłością” – stwierdził.
Wskazał na imigrację jako prawdopodobny punkt sporny między nim a nadchodzącą administracją Trumpa, nazywając obiecane deportacje nielegalnych imigrantów “niezgodnymi z nauczaniem katolickim”.
Ponadto kardynał McElroy, propagandysta homoseksualizmu, użył kluczowych słów “zdrady i wstydu”, aby zaatakować Kościół. Wymyślił “masową zdradę młodych wobec nadużyć seksualnych oraz moralne i finansowe rozliczenie tej zdrady, które jest przed nami”.
Arogancko dodał, że w tej mieszance niepowodzeń “nie różnimy się od pierwszych uczniów Pana” [= apostołów].
Uwagi biograficzne i heretyckie
Kardynał McElroy, lat 70, został wyświęcony na kapłana archidiecezji San Francisco w 1980 roku. W 2010 r. został mianowany biskupem pomocniczym San Francisco, a w 2015 r. biskupem San Diego. Franciszek mianował go kardynałem w 2022 roku.
Prałat jest odpowiednim następcą homoseksualisty Theodore’a McCarricka, którego pomagał chronić.
Richard Sipe, który pracował z nadużywającymi homoseksualizmu księżmi, ostrzegł McElroya o skłonnościach McCarricka w 2016 roku, dwa lata przed tym, jak stały się one powszechnie znane. McElroy głosował przeciwko petycji biskupów amerykańskich, proszących Watykan o większą przejrzystość i szybkość w dochodzeniu w sprawie McCarricka.
W styczniu 2023 r. kardynał McElroy wezwał do “radykalnego włączenia” homoseksualistów i cudzołożników, w tym do Komunii, wywołując krytykę ze strony arcybiskupa Samuela Aquili, arcybiskupa Josepha Naumanna i biskupa Thomasa Paprockiego. Ten ostatni nazwał żądania kardynała McElroya heretyckimi.
Kardynał McElroy napisał następnie, że katolickie nauczanie o poważnym charakterze “wszystkich grzechów seksualnych” było wymysłem XVII wieku.
Homoseksualny aktywista James Martin SJ nazwał dziś McElroy’a “jednym z najbystrzejszych i najzdolniejszych duchownych w całym amerykańskim Kościele”.
Truizmem jest stwierdzenie, że homoseksualna propaganda nie jest sposobem na odnowienie Kościoła, lecz na zepchnięcie go w jeszcze większą dekadencję i rozkład.
USA: miażdżąca krytyka kard. R. McElroya, pragnącego akceptacji związków jednopłciowych
Falę oburzenia wywołała niedawna wypowiedź biskupa San Diego kard. Roberta McElroya nt. stosunku Kościoła do homoseksualizmu. Podobnie jak wcześniej kard. Jean- Claude Hollerich z Luksemburga, chciałby on zmienić nauczanie katolickie nt. ludzkiej seksualności, określić na nowo pojęcia grzechu i cnoty czystości, co miałoby w efekcie doprowadzić do akceptacji przez Kościół związków jednopłciowych. Kard. McElroya krytykuje popularny w USA duszpasterz i profesor o. Raymond J. de Souza wskazując, że wszystkie działania seksualne poza związkiem małżeńskim są złem, gdyż poważnie naruszają one relacje między wierzącym a Bogiem, czyli są grzechem śmiertelnym.
Zdaniem kard. McElroya, zmiana nauczania Magisterium miałaby nastąpić w wyniku zmiany tradycyjnego rozróżnienia miedzy „orientacją” a „czynem” oraz stworzenia jakichś nowych zasad (framework) co do rozumienia tego, „czym jest seks i grzech”.
W uchodzącym za „postępowy” dwutygodniku „National Catholic Reporter” o. Raymond J. de Souza SJ napisał artykuł pt. „Atak McElroya na nauczanie Kościoła dotyczące seksualności oznacza duszpasterską katastrofę”. Jezuita wskazał, iż kardynał podważa tradycyjną naukę Kościoła, że wszystkie działania seksualne poza związkiem małżeńskim są złem, gdyż poważnie naruszają one relacje między wierzącym a Bogiem, czyli są grzechem śmiertelnym”.
Zdaniem autora „rozróżnienie między orientacja a czynem nie powinno być czymś kluczowym w duszpasterstwie, ponieważ dzieli ono wspólnotę LGBT na tych, którzy wstrzymują się od działalności seksualnej i tych, którzy nie podejmują takich wysiłków. W centrum posługi duszpasterskiej powinna się natomiast znaleźć godność człowieka jako dziecka Bożego, które jest wspomagane w tej walce przez (łaskę) kochającego Boga”. Według publicysty to właśnie rozróżnienie miedzy orientacją a czynem podnosi godność człowieka i uczy go, jak unikać grzechu.
„Jako spowiednik powinien on (Mc Elroy) wiedzieć, jak ważne jest tego rodzaju rozróżnienie. Penitent, który mówi, że ma pokusy popełnienia grzechu cudzołóstwa, ale potrafi się im oprzeć, nie tylko nie popełnia grzechu, ale przeciwnie, wchodzi na drogę pielęgnowania cnoty (czystości). Natomiast penitent, który nawet nie popełnił czynu grzesznego, ale pragnął go uczynić, jest winien grzechu, choć może nie jest to grzech śmiertelny. Ale w wypadku penitenta, który dopuścił się cudzołóstwa, jest to grzech śmiertelny” – przypomniał autor nauczanie Kościoła w tej sprawie.
Zwrócił uwagę, że istnieje wiele grzechów związanych z seksem, m.in. pornografia, onanizm i cudzołóstwo. I tu właśnie rozróżnienia między orientacją, pragnieniem, czynem czy nałogiem maja kluczowe znaczenie. „Ciekawe, czego uczą w San Diego na kursach „Pre-Cana” (przedmałżeńskich dla katolików)?” – zapytał z przekąsem ks. de Souza. Wyraził przypuszczenie, że „jednak porusza się tam też temat współżycia przedmałżeńskiego i cudzołóstwa” i dodał, że „rozróżnienie miedzy orientacja a czynem odnosi się przecież nie tylko do homoseksualistów”.
„Wyrzucenie za burtę (jettisoning) nauczania katolickiego w tej dziedzinie prowadzi z jednej strony do odrzucenia sensu pielęgnowania czystości, z drugiej zaś do przyjęcia poglądu, że wspólnocie LGBT, jeśli nie jest ona zdolna do zachowania tej cnoty, należy głosić jakąś mniej wymagającą (lesser) Ewangelię” – stwierdził z ubolewaniem autor komentarza w piśmie.
Na zakończenie zwrócił uwagę, że artykuł kard. Mc Elroya, który – nawiasem mówiąc – po ukończeniu takich uczelni jak Harvard, Stanford, Berkeley i Gregorianom jest chyba jednym z najlepiej wykształconym hierarchą w całym Kościele katolickim, ukazał się w dniu, w którym Franciszek uznał za „elitarystyczną” Niemiecką Drogę Synodalną. „Czy kard. McElroy też zamierza zwrócić się w tę samą stronę?” – zapytał retorycznie amerykański jezuita.
Poglądy biskupa San Diego, a także podobne do nich wypowiedzi kontrowersyjnego kapłana amerykańskiego Jamesa Martina, skrytykował również m.in. arcybiskup-senior Durbanu w Republice Południowej Afryki kard. Wilfrid Fox Napier. Na swym koncie na Twitterze zamieścił on krótki komentarz zatytułowany „Czy to największa ironia dekady”, w którym napisał: „W miesiąc po śmierci [papieża-seniora Benedykta XVI – KAI] te słowa ówczesnego kardynała Ratzingera z 1986 [nadal] ostrzegają biskupów przed «tymi programami, które w istocie próbują wywierać nacisk na Kościół, aby zmienił on swe nauczanie, choć niekiedy usiłuje się temu zaprzeczać»”.
Kardynał z RPA przywołał w tym kontekście list ówczesnego prefekta Kongregacji Nauki Wiary kard. Josepha Ratzingera z 1 października 1986 do biskupów Kościoła katolickiego nt. opieki duszpasterskiej nad osobami homoseksualnymi. „Uważne zapoznanie się z publicznymi oświadczeniami i działaniami wspierającymi takie programy ujawnia wyrachowaną dwuznaczność, przez którą próbuje się wprowadzić w błąd duszpasterzy i wiernych” – napisał wówczas kard. Ratzinger.
Kard. Napier przypomniał, że „nie ma żadnej podstawy, aby przystosowywać lub przeprowadzać analogie, nawet odległe, między związkami homoseksualnymi a Bożym planem nt. małżeństwa i rodziny”.