Grupa Azoty zaprzestaje publikować cennik nawozów sztucznych. Wzrost cen saletry był r/r 3.3 raza !!!

Rafał Mundry @RafalMundry

Grupa Azoty zaprzestaje publikować cennik nawozów sztucznych.

Ostatnia cena saletry (z 11 sierpnia) to 4305 zł/ tonę. W marcu było to ok 3000 zł/tonę.

Rok temu ok 1300 zł/tonę

Z komunikatu:

Notowania gazu wzrosły z poziomu 72 EUR/MWh do poziomu 276 EUR/MWh https://agrochem.com.pl/cennik/

Tauron podwyższa opłaty za prąd o ponad 50% dla odbiorców w taryfie C11. Rok do roku – 810%.


2022-08-24 https://www.bankier.pl/wiadomosc/Podwyzka-cen-pradu-Tauron-podnosi-stawke-energii-elektrycznej-8394512.html

Tauron podnosi ceny energii elektrycznej. Firmy i sklepy od września w strefie I w taryfie C11 zapłacą 2,18 zł za kWh. To wzrost opłaty za prąd o ponad 50 proc., w lipcu stawka w wymienionej taryfie wynosiła 1,41 zł za kWh – podaje portal DlaHandlu.pl.

Właściciele firm i sklepów otrzymali pisma od Tauronu. Dokument zawiera informacje o zmianie dotychczasowej zmiennej stawki energii elektrycznej w strefie I w taryfie C11.

Od września cena wyniesie 2,18 zł za kWh, czyli o 0,77 zł więcej za kWh niż w lipcu. Cena prądu we wskazanej taryfie i strefie wynosiła jeszcze kilka miesięcy temu 0,37 zł. Tauron w tym roku już siedmiokrotnie aktualizował stawki opłat z 0,37 zł gr na 0,49 zł, następnie na 0,69 zł, potem na 0,93 zł, w czerwcu stawka skoczyła do 1,16 zł, w lipcu do 1,41 zł, a od września do 2,18 zł.

Z informacji przedstawionej przez serwis DlaHandlu.pl wynika, że nowe stawki Tauronu uwzględniają tarczę antyinflacyjną i obowiązują do 31 października 2022 r.

Jednocześnie firma podaje, że w przypadku nieprzedłużenia tarczy cena prądu dla firm i sklepów w strefie I w taryfie C11 wzrośnie do 3 zł za kWh. 

Ceny energii elektrycznej mogą wzrosnąć także dla gospodarstw domowych.

Na początku lipca br. trzech z czterech sprzedawców prądu: Energa, Enea i Tauron złożyło do Urzędu Regulacji Energetyki wnioski o zmianę obowiązującej taryfy na sprzedaż energii odbiorcom w gospodarstwach domowych. Aktualnie dokumenty są analizowane przez URE. Jak informował prezes URE, decyzje w sprawach tych taryf mają zapaść w ciągu paru dni.

Wymienili piece, teraz dopłat nie dostaną. “Zostaliśmy oszukani”. [A o inflacji – NIC].

[na podst.: Magdalena Raducha https://wydarzenia.interia.pl/kraj/news-wymienili-piece-teraz-doplat-nie-dostana-zostalismy-oszukani,nId,6183016 MD]

– Ludzie wymienili “kopciuchy”, a teraz rządzący chcą pomagać tym, którzy tego nie zrobili i z ekologią nie mają nic wspólnego.

Gdybym wiedziała, że będzie coś takiego, w życiu bym nie zmieniała pieca – przyznaje w rozmowie z Interią Alina. Tak komentuje sprawę dodatku węglowego w wysokości 3 tys. złotych. Z pomocy wykluczono między innymi osoby, które zainwestowały w czyste źródła ciepła, wymieniły stare piece i teraz do ogrzewania używają pelletu drzewnego. Jak słyszymy, część z nich rozważa powrót do “kopciuchów”. Ministerstwo Klimatu i Środowiska zapewnia, że „rząd pracuje nad rozwiązaniami dla osób używających opału innego niż węgiel”. [—-]

Ten dodatek uderza w osoby, które zainwestowały w czyste źródła ciepła, a teraz są za to karane.

Premier Mateusz Morawiecki powiedział w piątek z mównicy sejmowej, że pellet drzewny kosztuje 1600-1800 zł. – Ja zadzwoniłem do kilku składów i żaden nie oferował pelletu w tej cenie, one oscylowały w granicach 2400-2500 zł za tonę. Albo premier został wprowadzony w błąd i chodziło mu o pół tony, albo ktoś mu powiedział o pellecie ze słomy, który się nie spala w kotle na pellet drzewny.[—-]

– Nie zapominajmy też o osobach, które ogrzewają mieszkania gazem i prądem. Oni również na pomoc państwa nie mogą liczyć. Ceny tych surowców też poszybowały w górę, a będą kolejne podwyżki i za gaz i za energię. [—-]

Spytaliśmy Ministerstwo Klimatu i Środowiska, czy planowane jest również wsparcie tych gospodarstw domowych, które do ogrzewania wykorzystują pellet, gaz lub inne źródła ciepła.

W odpowiedzi wydziału komunikacji medialnej resortu czytamy, że „rząd zajmuje się tą kwestią”. [—-]

Bełkot pełen sprzeczności w TVP: „Deficyt cukru wynika z zachowań konsumentów”.[Emeryci złośliwie wykupują?]

km, mnie 26.07.2022 https://www.tvp.info/61489623/dlaczego-brakuje-cukru-ekonomista-wyjasnia

Deficyt cukru w znacznym stopniu wynika z zachowań konsumentów – powiedział ekonomista banku Credit Agricole Jakub Olipra. Dodał, że efektem wzmożonego popytu i większych kosztów produkcji będą kolejne podwyżki.

Według eksperta „żaden system logistyczny nie jest w stanie obsłużyć konsumentów, którzy wykupują cukier w ilościach hurtowych”. Wyjaśnia on, że sklepy analizują strukturę i ilości zakupów, dostosowując do nich zapasy.
– Jednak utrzymanie dużych zapasów jest dla nich kosztem, a często nie jest to możliwe ze względów braku odpowiedniej powierzchni – zaznaczył.
Olipra uważa, że to, co dzieje się w marketach, zwłaszcza sieciowych, obsługujących znacznie więcej klientów niż np. małe lokalne sklepy, przypomina to, co działo się na stacjach benzynowych na początku wojny w Ukrainie.
– Owszem, przejściowo wystąpiły braki paliwa na niektórych stacjach, ale to nie znaczyło, że paliwo się skończyło. Po kilku dniach sytuacja unormowała się. I tak będzie również w przypadku cukru – powiedział.

[Deficyt Coca Coli w Wenezueli. Dotkliwe braki cukru na rynku wewnętrznym zmusiły miejscową filię koncernu do wstrzymania produkcji tego słodzonego…]

Cukru nie zabraknie, ale nadal będzie drożał

Zaznaczył, że Polska jest trzecim największym producentem cukru w Europie i w magazynach jest go więcej niż Polacy potrzebują.
– Naprawdę, nie bałbym się o dostępność cukru na rynku krajowym – wskazał.
Dodał, że efektem obserwowanego obecnie wzmożono popytu będzie wzrost cen, „bo w warunkach, gdy konsumenci za wszelką cenę chcą kupić cukier, sklepy mają dowolną rękę, by ją podnosić” – powiedział.
Przypomniał, że ceny cukru wzrosły w ciągu roku o 40 proc. m.in. ze względu na drożejące nawozy, środki ochrony roślin, paliwa czy koszty pracy. Dodał, że wzrost cen ropy naftowej przyczynił się do zwiększenia popytu na biopaliwa, które wytwarza się m.in. z buraków cukrowych.
Jego zdaniem cukier będzie nadal drożał, ze względu na czynniki inflacyjne, które mają bardzo szeroki zakres. Zauważył, że choć ceny cukru rosną na całym świecie, w Polsce dodatkowym czynnikiem są właśnie zachowania konsumenckie.

Zielony Ład, inflacja – komunizm i idiotyzm w UE i USA, marionetki w Polsce – a my jesteśmy ofiarami. 26 minut gadania.

Czemu satanizm idzie w parze z idiotyzmem? Tyle deklamują przecież o “racjonalizmie”…

Zielony Ład, inflacja – komunizm i idiotyzm w UE i USA , marionetki w Polsce – a my jesteśmy ofiarami ARVE Error: The [[arve]] shortcode needs one of this attributes av1mp4, mp4, m4v, webm, ogv, url
.

Zielony Ład – odwrotność rozsądnego ładu narzucona przez ZŁEGO | prof. Mirosław Dakowski

26 minut

korekta: w Holandii to oczyw. 800%. [13 minuta]

Skutki „Zielonego Ładu” i kryminalnych ustępstw „rządu”: Rekordowe ceny energii elektrycznej w Polsce.

Skutki „Zielonego Ładu” i kryminalnych ustępstw „rządu”: Rekordowe ceny en. elektrycznej w Polsce. Tak drogo jeszcze nie było… [ a o przyczynach inflacji – same bzdury !! md]

[Poniższy text i jego slogany – umieszczam jako ilustrację niewiedzy przyczyn, bezczelności i niekompetencji „decydentów”. Mirosław Dakowski]

https://nczas.com/2022/07/08/rekordowe-ceny-pradu-w-polsce-tak-drogo-jeszcze-nie-bylo/

W ostatnich dniach ceny prądu w Polsce osiągnęły rekordową wysokość, a nasz system energetyczny znalazł się nad przepaścią. Wśród głównych problemów eksperci wyliczają m.in. trudno dostępny węgiel, którego ceny na rynkach dochodzą do 400 dolarów za tonę.

Tylko w czwartek cena prądu z opcją dostawy na rok 2023 na Towarowej Giełdzie Energii przekroczyła 1500 zł za MWh. Według „Rzeczpospolitej” składa się na to kilka czynników.

Już w poniedziałek 4 lipca prąd w Polsce był najdroższy w całej Unii Europejskiej. Na tzw. Rynku Bilansującym cena wyniosła blisko 2500 zł za MWh.

Mimo że padł historyczny rekord, nie jest to wynik ostateczny. Ceny bowiem mogą się zmieniać w ciągu najbliższych dni czy tygodni.

Do wzrostu cen mogły przyczynić się m.in. dwie poważne awarie dużych jednostek wytwórczych. – W efekcie dostępna dla operatora rezerwa w godz. 19 w poniedziałek nie była wystarczająca – tłumaczyły w rozmowie z „Rzeczpospolitą” Polskie Sieci Energetyczne.

Zdaniem ekspertów problemem jest też dostępność węgla. [A wielkie polskie górnictwo węglowe- wspólnie ze wspólnikami z UE – niscza od trzech dziesięcioleci. MD]

Polskie elektrownie już niebawem mogą zacząć kupować [sic !!! md] ten surowiec z zagranicy. Jego ceny, w portach Amsterdam-Rotterdam-Antwerpia, wynoszą nawet 400 dolarów za tonę. Polski węgiel także jest coraz trudniej dostępny i coraz droższy.

Na tym jednak nie koniec polskich problemów. Są bowiem przestoje w systemie energetycznym. Wyłączono m.in. blok w elektrowni Kozienice.

Sytuacja ta spowodowana jest istotnym wzrostem produkcji energii wynikającym ze znacznie wyższego niż planowane zapotrzebowania Krajowego Systemu Energetycznego” – wyjaśniła Enea, do której należy B11.

Problemy odnotował także Tauron – z powodu chwilowego spadku mocy jednego ze swoich bloków. W weekend przeprowadzony ma być natomiast remont bloku w elektrowni Turów.

===========================

A oto Zielony Ład w Dakocie:

Multimedia w nagłówku

Skies turn green during South Dakota storm

Główne przyczyny inflacji.

Rządzący i totalna opozycja wskazują winnych. Jedynie Krzysztof Bosak uczciwie wyliczył wszystkie główne przyczyny inflacji

https://nczas.com/2022/07/03/rzadzacy-i-totalna-opozycja-wskazuja-winnych-jedynie-krzysztof-bosak-uczciwie-wyliczyl-wszystkie-glowne-przyczyny-inflacji-video/

Totalna opozycja pod przywództwem Platformy Obywatelskiej całą winę za inflację w Polsce zrzuca na PiS – na działania rządu i prezesa NBP Adama Glapińskiego. Rządzący PiS za wzrost cen obarcza Putina a czasem trochę Unie Europejską. I tylko poseł Krzysztof Bosak z Konfederacji uczciwie wyliczył wszystkie przyczyny składające się na inflację w Polsce.

Krzysztof Bosak był gościem programu „Śniadanie Rymanowskiego w Polsat News i Interii”. Jednym z tematów dyskusji z innymi politykami była galopująca w naszym kraju inflacja.

Przypomnijmy: w Polsce ostatni odczyt inflacyjny [oficjalny, nie zas przwfziwy, dotyczący ludzi. MD] wyniósł 15,6 proc. co daje nam jeden z najwyższych wskaźników w Europie. Gorzej jest m.in. na Litwie, Łotwie i w Estonii, czyli krajach o małych gospodarkach i najbardziej uzależnionych od handlu z Rosją.

„Trzeba sprawę przedstawiać uczciwie. Ta inflacja ma wiele przyczyn” – stwierdził poseł Bosak.

„Polityka przede wszystkim premiera Morawieckiego i współpracującego z nim lojalnie prezesa (NBP) Glapińskiego to jedna z przyczyn, dla których mamy inflację nieco wyższą. Konfederacja jako jedyna siła polityczna w kampanii wyborczej roku 2019 ostrzegała przed tym.

Mówiliśmy, że PiS proponuje rzeczy nierealne albo takie, które zaskutkują inflacją. Dokładnie to się stało i stąd ta nadwyżka naszej inflacji nad średnią (europejską – przyp. red.)” – mówił poseł Konfederacji.

„Natomiast powiedzmy o pozostałych przyczynach.

Są to ogromne zaniedbania wszystkich poprzednich rządów w modernizacji energetyki;

jest to polityka Unii Europejskiej, która powoduje, że rosną ceny prądu i ciepła, a od tego uzależniona jest produkcja bardzo wielu rzeczy w gospodarce;

jest to polityka Chin, które pod pretekstem pandemii zaczęły podnosić ceny na rynkach światowych różnych surowców potrzebnych do produkcji przemysłowej;

są to zaniedbania wielodziesięcioletnie Europy i świata zachodniego w uzależnianiu się od Chin;

jest to kryzys postpandemiczny, który spowodował zerwanie łańcuchów dostaw i wzrost kosztów transportu;

i jest to wreszcie polityka Rosji, która celowo już przed wojną (na Ukrainie – przyp. red.) podnosiła ceny surowców, po to żeby kraje europejskiej były ‘na musiku’ i uległy dyktatowi Putina” – wyliczał Krzysztof Bosak.

„To są wszystkie te czynniki jednocześnie, one się złożyły na te 15 procent, nie jeden czynnik. Każdy, kto tu w studio mówi: ‘ty jesteś winny, albo ty’ i nie mówi tego w całej złożoności, po prostu nie mówi prawdy” – powiedział Bosak.

======================

[Czemu on nie podsumował że jest to planowe wprowadzanie NWO? “Takich rzeczy” posłom, nawet w opozycji, mówić nie wolno?? md]

Nadciąga katastrofa finansowa. [ale PLANOWANA…].

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  7 czerwca 2022. http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5192

Nasi Umiłowani Przywódcy do tego stopnia odurzają się własną propagandą, że sprawiają wrażenie, jakby tracili kontakt z rzeczywistością. To chyba nieprawda, bo jeśli chodzi o sprawy prywatne, to dają dowody niezwykłej przytomności i zaradności, natomiast w sprawach państwowych idzie im zdecydowanie gorzej. To znaczy – w rządowej telewizji idzie im znakomicie i aktualne wcielenia pani red. Ireny Falskiej, co to w latach stanu wojennego informowała obywateli, co myślą, w osobach pań redaktorek Danuty Holeckiej i Edyty Lewandowskiej nie mogą się ich nachwalić – ale propaganda to jedna sprawa, a rzeczywistość, to sprawa druga. Jak wiadomo, podstawą polityki rządu „dobrej zmiany”, o ile takie postępowanie zasługuje na szlachetną nazwę „polityki”, jest pozbawiona wszelkich hamulców rozrzutność. Jest w tym racjonalne jądro, a nawet dwa; po pierwsze – Umiłowani Przywódcy są świadomi, iż większość obywateli nie zdaje sobie sprawy, że są przekupywani ich własnymi pieniędzmi i że będą w przyszłym roku na nich głosowali, zapewniając im w ten sposób nie tylko bezkarność, ale również kolejne cztery lata dobrego fartu, dzięki czemu wielu z nich będzie mogło pozakładać stare rodziny. Po drugie – skoro Nasz Najważniejszy Sojusznik nakazał nie stawiać żadnych granic rozrzutności w sprawie Ukrainy i Ukraińców, to przezorność nakazuje ukryć to w morzu rozrzutności ogólnej.

Ta taktyka jednak nie może być i nie jest do końca skuteczna, bo niezależnie od propagandy i ukrywania trwonienia pieniędzy obywateli za zasłoną patetycznych frazesów, skutki tego postępowania niestety objawiają się w straszliwej postaci inflacji, która – jak wiadomo – dodatkowo zżera zasoby obywateli sprawniej od kieszonkowca. Na to wyzwanie rząd „dobrej zmiany” odpowiada ustanowieniem „tarczy inflacyjnej”, która jest zarazem „antyputinowska”, co ma sugerować, że winowajcą zbliżającej się katastrofy finansowej jest „zbrodniarz wojenny” Putin. Wielu ludzi w to wierzy, bo chcą w coś wierzyć, a – jak to poczciwcom – nie mieści im się w głowach, że można być aż tak bezczelnym, z czego Umiłowani Przywódcy skwapliwie korzystają.

Tymczasem tak naprawdę, to przyczyną inflacji są – według kolejności chronologicznej – programy rozdawnicze, zapoczątkowane przez szlagier w postaci „500 plus”. Następnym czynnikiem była epidemia, a właściwie nie tyle ona sama, co prowadzona przez rząd „walka” ze zbrodniczym koronawirusem. Jak pamiętamy, polegała ona z jednej strony na zamykaniu całych gałęzi gospodarki, a z drugiej – na „wspieraniu” ofiar postępowania rządu.

To znakomity przykład trafności spostrzeżenia prezydenta Ronalda Reagana, że rząd nie rozwiązuje żadnego problemu, a tylko stwarza coraz to nowe.

Po epidemii nadeszła wojna na Ukrainie, która stworzyła naszym Umiłowanym Przywódcom nie tylko okazję do kolejnej rozrzutności, częściowo wymuszonej rozkazami Naszego Najważniejszego Sojusznika, który pod tym pretekstem chwycił za twarz całą Europę, a częściowo spowodowanej pragnieniem zaprezentowania się wobec niego jako wzorowego ormowca Europy. Niezależnie tedy od futrowania Ukrainy bronią i amunicją, rząd „dobrej zmiany” obciążył obywateli kosztami utrzymywania 3,5 mln obywateli Ukrainy, którym zapewnił pełny socjal.

W rezultacie inflacja powoli podpełza do 20 procent, a nie jest to przecież ostatnie słowo, bo słychać, że we wrześniu epidemia powróci, a wojna na Ukrainie – chociaż oczywiście musi zakończyć się ostatecznym zwycięstwem, bo taki jest rozkaz – to pewnie jeszcze nie teraz, bo ostatnio nawet pan red. Wyrwał napisał w „Onecie”, że Ukraina wojnę „przegrywa”, a 99-letni Henry Kissinger, który o polityce międzynarodowej coś tam musi wiedzieć, radzi Ukrainie, by wróciła do granic sprzed 24 lutego, to znaczy – pogodziła się z utratą Krymu i zbuntowanych obwodów. Prezydent Zełeński zawrzał na to gniewem i nawet nieubłaganym palcem wytknął Kissingerowi, że uciekał przed holokaustem, ale to świadczy tylko, że gotów jest firmować wojnę Stanów Zjednoczonych wraz z Sojuszem Atlantyckim z Rosją do ostatniego Ukraińca.

Identyczne pragnienie demonstrują Stany Zjednoczone, które właśnie odrzuciły ruską ofertę odblokowania czarnomorskich portów Ukrainy, a konkretnie Odessy, w zamian za złagodzenie sankcji, więc będą trzymali prezydenta Zełeńskiego tak długo, jak długo się da. Wygląda zatem na to, że wojna jeszcze potrwa, a ostateczne zwycięstwo, chociaż oczywiście gwarantowane, na razie oddala się w mglistość. To zaś oznacza, że Ukrainę trzeba będzie nadal futrować, zgodnie z dyspozycjami sekretarza Obrony USA pana Lloyda Austina, który każdemu z 40 państw uczestniczących w konferencji w Ramstein, wyznaczył w tym zakresie zadania.

Skoro my to wiemy, to trudno, żeby tego nie wiedział pan premier Morawiecki. Pewnie wie znacznie więcej, na przykład również to, że koszty obsługi długu publicznego znowu wyniosą w tym roku 50 mld złotych. Skąd tedy wziąć szmalec? To pytanie wielu ludzi doprowadziło nawet do zbrodni. Pan premier absolutnie nie wygląda na zbrodniarza, ale i na niego musi to jakoś działać. Najlepszym tego dowodem jest niedawna propozycja, z jaką zwrócił się pod adresem Norwegii – żeby ta podzieliła się z Polską zyskami z eksportu gazu i ropy. Rząd norweski wprawdzie odmówił, ale bardzo łagodnie, jakby miał świadomość, że zwraca się do człowieka o zachwianej równowadze psychicznej. Najgorsze jest jednak to, że propozycję pana premiera poparła pani minister finansów, co może zapowiadać pojawienie się epidemii jeszcze gorszej w skutkach od epidemii koronawirusa, a w dodatku skłania do podejrzeń, że jej ogniskiem może być rząd „dobrej zmiany”.

Drugą poszlaką wskazującą na zbliżającą się katastrofę finansową, jest wywieszenie przez rząd „dobrej zmiany” białej flagi, to znaczy – kapitulacja na całej linii wobec niemieckiego szantażu finansowego, prowadzonego pod pretekstem „walki o praworządność”. Zjednoczona Prawica przeszła do porządku nad dotychczasowymi wątpliwościami zarówno co do samego ulegania szantażowi, jak i likwidacji Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, a nawet – tak zwanego „testowania sędziów”, czyli wprowadzenia możliwości wznawiania postępowania, jeśli tylko w dotychczasowym postępowaniu uczestniczył sędzia rekomendowany prezydentowi do nominacji przez „nową” Krajową Radę Sądownictwa, której za sprawą donosów składanych przez Volksdeutsche Partei na forum Parlamentu Europejskiego, nie uznaje Komisja Europejska, a także sędziowie z partii antyrządowej, rekomendowani jeszcze przez „starą” Krajową Radę Sądownictwa, w której zasiadały wyłącznie osoby z certyfikatem koszerności.

To „testowanie” musi doprowadzić do totalnego zdemolowania tubylczego wymiaru sprawiedliwości, o ile to, co się wyprawia w niezawisłych sądach, ma ze sprawiedliwością cokolwiek wspólnego. Najwyraźniej minister Ziobro i jego ekipa, zostali zmłotowani, bo Wielce Czcigodny poseł Kaleta dał do zrozumienia, że Solidarna Polska działa w warunkach „siły wyższej”. Nieomylny to znak, że pan premier Morawiecki w przepychance ze Zbigniewem Ziobrą odniósł chwilowe zwycięstwo, chociaż – po pierwsze – to on właśnie lekkomyślnie, czy może nawet bezmyślnie – co jest przypuszczeniem uprzejmym – wyraził zgodę na „mechanizm warunkujący”, który niemieckiemu szantażowi finansowemu wobec Polski i Węgier nadał pozory legalności, a po drugie – może okazać się pyrrusowe, bo Niemcy gwoli pacyfikowania obydwu tych państw, natychmiast znajdą jakiś nowy pretekst i przekażą stosowne instrukcje zarówno Volksdeutsche Partei, jak i niezawisłym sędziom. Może się tedy okazać, że biała flaga była wywieszona całkowicie niepotrzebnie – no ale takie są konsekwencje zaniedbań pana prezydenta Andrzeja Dudy, który nie wykorzystał wizyty prezydenta Bidena w Warszawie ani dla sfinansowania przez USA uzbrojenia dodatkowych 200 tys. żołnierzy, o których ma być powiększona nasza niezwyciężona armia, ani dla zmuszenia Niemiec do przerwania wojny hybrydowej, jaką prowadzą one przeciwko Polsce od 2016 roku i dla odblokowania pieniędzy. Niestety pan prezydent Duda bardziej zabiega o interesy ukraińskie, niż polskie, najwyraźniej uważając, że to przecież wszystko jedno, skoro Polska ma zostać do Ukrainy przyłączona.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Już czas na kartki na węgiel. “Zielony Ład” w akcji.

Rządowy bon na węgiel? Z tym zaświadczeniem każdy odbierze z kopalni 5 ton węgla na gospodarstwo domowe?

01.06.2022 Kamil Wrzecionko https://wrc.net.pl/kw-rzadowy-bon-na-wegiel-z-tym-zaswiadczeniem-kazdy-odbierze-z-kopalni-5-ton-wegla-na-gospodarstwo-domowe

20 lat temu zniesiono kartki na żywność | Nowa Trybuna Opolska

Życie na kartki - Historia - polskieradio.pl

Od dłuższego czasu węgiel drożeje w tempie trudnym do wytłumaczenia. Kupno surowca ze składu przyrównywane jest już do finansowego samobójstwa. Alternatywa niby jest – kupić prosto z kopalni. Ale to nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać.

Węgiel jest na polskich składach koszmarnie drogi. Przecież ludzie – czy tego chcą, czy nie – muszą jakoś ogrzać dom. Wprowadzono przepisy wymuszające wymianę pieców, a teraz ludzie na tym cierpią. Nie mogą już zapalić chociażby drewnem, jak kiedyś. Nowe piece – np. na ekogroszek – przepuszczają tylko ekogroszek. Po wymianie pieca jesteś na to skazany – płać i płacz. Nie masz żadnej alternatywy… bo ktoś kazał ci wymienić dobry, sprawny piec. A teraz ten ktoś umywa ręce od problemu.

Wspomniany przeze mnie ekogroszek kosztuje aktualnie w składach średnio 3000 zł za tonę. Jeszcze rok temu kupowaliśmy go za 1500 zł, wcześniej normalną ceną było… nawet 700 zł. Tempo wzrostów cen jest kosmiczne – dotyczy to wszystkich rodzajów węgla. Strach pomyśleć co będzie, jeśli to tempo zostanie utrzymane. Za rok tona węgla będzie kosztowała 6000 zł? Przecież to jest istne szaleństwo.

Istnieje alternatywa. Teoretycznie można kupić węgiel z kopalni, np. przez „sklep PGG”. Tam można kupić czy to 2 tony węgla workowanego, czy to 5 ton węgla luzem na jedno gospodarstwo domowe. Ceny są atrakcyjne, bo przykładowo ten sam ekogroszek, który na składzie kosztuje 3000 zł za tonę, prosto z kopalni przez „sklep PGG” kosztuje już zaledwie 830-860 zł za tonę. Brzmi cudownie?

Potrzebne są zmiany?

Brzmi cudownie, ale tylko na pierwszy rzut oka. W praktyce zainteresowanie stroną internetową jest tak ogromne, że samo wejście na stronę sklepu graniczy z cudem – nie mówiąc o kolejnych krokach i realnym kupieniu węgla. Tym bardziej, że aktualnie węgiel dostępny jest wyłącznie we wtorki i czwartki – od godziny 16:00 aż do wyczerpania zapasów. Wszyscy przypuszczają zmasowany atak… i jest problem.

Realnie wygląda to tak, że wczoraj przez ponad 40 minut pomimo ciągłych prób ani razu nie załadowała się strona. Następnie się udało. Co z tego, skoro po pierwszym kliknięciu znowu pojawił się biały ekran i błąd. Jak pisałem przed momentem – wejście na tę stronę i kupienie tam węgla graniczy z cudem. Ale próbować można – wszak, co nam pozostało?

==================

Alternatywa teoretycznie mogłaby istnieć. Wystarczyłoby, aby rząd wprowadził jeden mądry program. Bierzesz odpowiednie zaświadczenie z gminy czym palisz w piecu. Następnie z tym zaświadczeniem każdemu chętnemu gospodarstwu domowemu przysługuje – do wyboru – 2 tony węgla workowanego albo 5 ton węgla luzem prosto z kopalni, za ceny kopalni – czyli te powiedzmy 830-860 zł za tonę. Po odebraniu zaświadczenia wypełniasz stosowny formularz, który ustala dla ciebie kolejkę do danej kopalni z dniem i godziną odbioru węgla. Tyle – proste – jasne jak słońce. Aktualny system to raj dla oszustów, których zmasowane działania odbierają szanse tym normalnym ludziom – tym, którzy po prostu chcą dla siebie do domu trochę węgla.

Drogie paliwo? Nie dla władzy. Gigantyczny przetarg. W czołówce resort klimatu.

Drogie paliwo? Nie dla władzy. Gigantyczny przetarg na benzynę i olej napędowy dla urzędników. W czołówce resort klimatu. Chodzi o miliony litrów…

Centrum Obsługi Administracji Rządowej (COAR) ogłosiło gigantyczne przetargi na zakup paliwa dla niemal setki urzędów. Ci, w dwa lata zamierzają spalić w silnikach swych aut – uwaga – prawie 14,5 mln litrów benzyny i oleju napędowego! Zadekretowanie szacunkowej wielkości zamówienia w tym przetargu to zagwarantowanie sobie paliwa nawet w czasach galopującej drożyzny. Urzędnicy nie będą zatem musieli martwić się tym, że rosną ceny.

https://www.fakt.pl/pieniadze/urzednicy-zamawiaja-14-milionow-litrow-paliwa-w-czolowce-resort-klimatu/ec1q076

—————————

Kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, kierowcy ulegli panice i zaczęli ustawiać się w długich kolejkach na stacjach paliw. Wszystko z obawy, że za chwilę może zabraknąć benzyny i oleju napędowego. Chwilowe braki paliw zostały uzupełnione, teraz już nigdzie go nie brakuje. Jednak ceny surowców poszybowały. W zeszłym tygodniu olej napędowy na stacjach przebijał gdzieniegdzie pułap 8 zł za litr. Ten tydzień przyniósł uspokojenie, jednak na powrót do widełek 5,50-5,70 zł za litr (takich, które widzieliśmy przed 24 lutego) nie można jeszcze liczyć. Kierowcy więc oszczędnie leją paliwo do baków i nerwowo każdego dnia sprawdzają ceny.

O cenę nie muszą za to martwić się urzędy państwowe, bo nawet w czasie drożyzny paliwo do aut mają zapewnione. W ostatnich tygodniach Centrum Obsługi Administracji Rządowej ogłosiło dwa przetargi na dostawy surowców na najbliższe miesiące. Wielkość zamówienia przyprawia o zawrót głowy.

Zakup paliwa. 60 tys. litrów dla COAR

Na początku marca COAR ogłosił dwa przetargi na zakup paliw w formie kart flotowych. Pierwszy przetarg dotyczy zakupu benzyny i oleju napędowego tylko do aut użytkowanych przez urzędników COAR. Planowane zużycie oszacowano na 60 tys. litów – 45 tys. litrów benzyny bezołowiowej i 15 tys. litrów oleju napędowego. Z planu zamówień publicznych wynika, że COAR zamierza wydać na paliwa ok. 283 tys. zł.

Czy w związku wysokimi cenami paliw na polskim rynku planowane są jakieś zmiany w przetargu? Czy planuje się np. zmniejszenie zamówienia? – Na tym etapie zamawiający nie przewiduje modyfikacji zamówienia – tak Centrum Informacyjne Rządu opowiedziało na nasze pytania.

Zakup paliwa. 175 cystern dla urzędników

Drugi przetarg COAR jest imponujący. Dotyczy zakupu m.in. benzyny bezołowiowej, oleju napędowego i gazu LPG dla 84 instytucji państwowych. Chodzi m.in. o ministerstwa, urzędy wojewódzkie, prokuratury. Szacunkowa ilość paliwa robi wrażenie. Przetarg przewiduje zakup 8,3 mln litrów benzyny bezołowiowej oraz 6,1 mln litrów oleju napędowego. Szacunkowy zakup autogazu wynosi 4,5 tys. litrów. Taką masę surowca urzędy zamierzają spalić przede wszystkim w latach 2023-2024. Paliwo zamawiane jest nie tylko do aut, ale też do innych pojazdów. By zmieścić taką ilość paliwa potrzebnych jest 175 cystern.

Zakup paliwa. W czołówce resort klimatu

Kto najwięcej zamierza wyjeździć? Niemal połowa zamawianego paliwa potrzebna będzie do samochodów Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad, czyli instytucji odpowiedzialnej za utrzymanie polski dróg. 400 tys. litrów wyjeżdżą kierowcy Głównej Inspekcji Transportu Drogowego.

Kiedy jednak porównać planowane zużycie paliwa przez ministerstwa, w czołówce – zarówno jeśli chodzi o ilość zamawianej benzyny jak i oleju napędowego – jest resort… klimatu! Jak wynika z dokumentów przetargowych tylko to ministerstwo zamierza zużyć aż 300 tys. litrów paliwa.

Jaki jest koszt tego gigantycznego przetargu, zwłaszcza teraz, kiedy ceny paliw są rekordowo wysokie? – Szacunkowa wartość zamówienia będzie opublikowana 30 marca 2022 r. – wyjaśnia CIR.

Jak dodaje, tu także nie jest przewidywana modyfikacja zamówienia w związku z wysokimi cenami paliw. Przetarg dotyczy zakupu paliwa w latach 2023-2024. Nie wiadomo, jakie wtedy będą ceny na stacjach. Uwzględniając obecne ceny – koszt zakupu takiej ilości benzyny teraz wyniósłby 56 mln zł (przy cenie 6,79 zł/l), zaś oleju napędowego – 46 mln zł (przy cenie 7,55 zł/l).

„Zielony Ład” a klęska polskiego rolnictwa i drożyzna.

Były minister PiS prognozuje drożyznę i alarmuje: „T może oznaczać początek upadku rolnictwa”
Spadek produkcji rolniczej w Polsce, drożyzna, a nawet początek upadku rolnictwa – takie prognozy na najbliższy czas przedstawił szef Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich Jan Krzysztof Ardanowski. Dodał, że to dopiero początek, ponieważ wdrażanie Europejskiego Zielonego Ładu rozpocznie się w 2023 roku.

W rozmowie z Interią Ardanowski podkreślił, że AgroUnia i PSL w swojej krytyce skupiają się na cenach nawozów. Były minister rolnictwa zwrócił uwagę, że „obniżenie ceny nawozów, generalnie potrzebne, nie rozwiąże w pełni problemów polskiego rolnictwa”. – Obniżenie VAT-u to dobry kierunek rządu, ale zerowy VAT obniża cenę nawozów azotowych o 200-300 zł, a to nie jest obniżka, która sprawi, że rolników będzie stać na kupno nawozów. Obawiam się, że nawozy, które są absolutnie niezbędnym elementem, by uzyskać przyzwoite plony, nie będą w tym roku przez rolników zakupione i zastosowane. Doprowadzi to do spadku plonów – wskazał.

– Co prawda spodziewaliśmy się tego, ale od przyszłego roku, kiedy wdrażany będzie Zielony Ład. Mamy więc przedsmak tego, co może się dziać za rok – zaznaczył. Ardanowski wskazał, że „obecne wzrosty kosztów nie są wynikiem Zielonego Ładu”.

– Zielony Ład, czyli strategia KE z grudnia 2019 roku, zakłada zmniejszenie nawożenia, zmniejszenie ochrony roślin, czy odłogowanie gruntów. To coś niezrozumiałego, kiedy na świecie żywności brakuje – powiedział.

– Zielony Ład ma być wprowadzany od 2023 roku. Jednak analiza potencjalnych jego skutków, przedstawiona przez wiele znakomitych ośrodków naukowych polskich i zagranicznych jest druzgocąca. Wynika z nich m.in., że w tej wersji średni spadek produkcji żywności w Polsce wyniesie 13-15 proc., a w poszczególnych grupach znacznie więcej. To wszystko w sposób nieuchronny przełoży się na zaopatrzenie rynku, zachwieje bezpieczeństwem żywnościowym Polski i odetnie nas od możliwości eksportu. A co najważniejsze – spowoduje znaczny wzrost cen, które będą musieli zapłacić konsumenci. Możemy mieć do czynienia z katastrofą żywnościową. Może zabraknąć żywności i trzeba będzie ją sprowadzać z innych kontynentów. Ten proces ma rozpocząć się już za rok – alarmował.

Z kolei w rozmowie z „Naszym Dziennikiem” Ardanowski wskazał, że spadek produkcji rolnej przełoży się także na produkcję zwierzęcą. – I tu należy spodziewać się spadków – powiedział.

Jak dodał, na rynku będzie dużo mniej mleka i mięsa. – A gdy żywności będzie za mało, to wzrosną jej ceny. Czeka nas duża drożyzna – ocenił.

Zdaniem Ardanowskiego, dzisiaj rolnicy są gwarantem bezpieczeństwa żywnościowego Polski i potrafią pokryć nasze potrzeby. – Ale to zostanie zachwiane. Utracimy rynki eksportowe, tym samym dojdzie do uderzenia w poważny dział naszej gospodarki. I to czeka nas już od 2023 r., bo wtedy strategie Europejskiego Zielonego Ładu (EZŁ) mają być szeroko wdrażane – powiedział.

Zdaniem Ardanowskiego w obecnej sytuacji pomóc może tylko interwencja państwa i „bezpośrednia pomoc dla rolników”. – Premier wystąpił do KE o taką zgodę. To będzie znaczące obciążenie dla budżetu państwa, ale trzeba iść w tym kierunku, bo bez nawozów nie ma wysokich plonów – twierdził.

– Jeżeli nawet KE wyrazi zgodę na dodatkową dopłatę dla rolników do nawozów, to nie powinno się to odbywać przez jakąś „urawniłowkę” i dopłatę do hektara. To nie jest kolejna dotacja do gospodarstwa, ale widziałbym bardziej zwrot części środków za zakupione nawozy na podstawie faktury zakupu. Są rośliny, które bez nawozów właściwie nie mogą być uprawiane. To m.in. rzepak i buraki cukrowe – rośliny szalenie ważne nie tylko ze względu na wartościowy produkt, ale również z uwagi na płodozmian – mówił dalej Ardanowski.

Przyznał również, że „dopóki nie spadną ceny energii”, to ceny żywności nie wrócą do poprzedniego poziomu.

Rolnicy przez inflację, której skutkiem jest drożyzna, tracą podwójnie. Bo tak jak każdy z nas ponoszą koszty droższej żywności, czy energii potrzebnej np. do ogrzewania domu, to dodatkowo płacą ogromne kwoty za zużycie energii w gospodarstwach. Przecież maszyny, różne urządzenia, działają głównie na prąd. Budynki inwentarskie, szklarnie, wymagają ciepła, ogrzewania. Wszystko podrożało. Potrzebna jest dodatkowa tarcza antyinflacyjna przeciwko drożyźnie, która pomogłaby tym gospodarstwom przetrwać. Sam VAT problemu nie rozwiązuje. Jeżeli państwo nie pomoże w istotnym obniżeniu kosztów w rolnictwie, to może oznaczać początek upadku rolnictwa – stwierdził.

https://nczas.com/2022/01/22/byly-minister-pis-prognozuje-drozyzne-i-alarmuje-to-moze-oznaczac-poczatek-upadku-rolnictwa/

Bandytyzm „Zielonej Energii” UE i sług w Polsce. Tauron: (59+8)% – koszt tej ZMORY. Ulgi – na 3 miesiące.LUDZIE PRZYWYKNĄ – ZAPOMNĄ?? Hiper-inflacja?

Rozsyłają już ludziom rozliczenia:

================================

A t.zw. „ulgi” – VAT z 23% na 5% – tylko na trzy miesiące,

zwolnienie z akcyzy na 5 miesięcy.

LUDZIE PRZYWYKNĄ -ZAPOMNĄ??

Roman Kluska ujawnia: nadchodzi INFLACYJNY ARMAGEDON!

Wygaszają górnictwo. Poza katastrofą energetyczną i inflacją dopłacimy do tego 30 miliardów [obecnych]…

Sektor węglowy do wygaszenia. Sejm przyjął nowelizację o funkcjonowaniu górnictwa

Sejm przyjął nowelizację ustawy o funkcjonowaniu górnictwa kamiennego. W praktyce oznacza to stopniowe wygaszanie sektora wydobywczego. W ramach strategii przewidziano ogromne rekompensaty.

Za nowelizacją głosowało 276 osób, przeciw było 11, a 165 wstrzymało się od głosu. Wcześniej posłowie odrzucili zgłoszone poprawki.

Nowela przekłada na język legislacyjny uzgodnienia „Umowy społecznej”, zawartej w maju między przedstawicielami rządu i górniczymi związkami zawodowymi.

Uzgodniono wówczas stopniowe wygaszanie polskich kopalń węgla energetycznego do końca 2049 roku oraz subsydiowanie górnictwa w tym okresie w postaci m.in. dopłat do redukcji zdolności produkcyjnych. Aby program ruszył, rządzący muszę jeszcze otrzymać zgodę Komisji Europejskiej.

Zmiany w ustawie będą w latach 2022–2031 kosztowały budżet państwa ponad 28 mld złotych. Co roku w ustawie budżetowej znajdzie się zapis o wysokości dopłat do górnictwa.

Źródło: money.pl / dorzeczy.pl

https://pch24.pl/sektor-weglowy-do-wygaszenia-sejm-przyjal-nowelizacje-o-funkcjonowaniu-gornictwa/

Unijny haracz, na rzecz „spekulantów w Niemczech i w Londynie” przyczyną katastrofalnych wzrostów cen.

Koszt wytworzenia 1 megawatogodziny to w elektrowniach Turów czy Bełchatów około 130-150 zł, do której musimy dokupić unijny haracz, około 1 tonę emisji CO2. Kiedy Donald Tusk podejmował decyzję o dekonstrukcji tego systemu, to kosztowało ok. 30 zł. Dzisiaj jedna tona kosztuje 350-400 zł – wylicza poseł Janusz Kowalski. Gość programu „#Jedziemy” w TVP Info ocenia, że Polska powinna wypowiedzieć udział w systemie ETS, bo tylko w 2021 r. na „giełdy spekulantów w Niemczech i w Londynie” wytransferowano z Polski 24 mld zł.

Unijny system ETS to system handlu uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla. To podstawowy element unijnej polityki klimatycznej, mający doprowadzić do redukcji emisji gazów cieplarnianych w produkcji energii i wyrobów przemysłowych.

Jednak pula dostępnych na rynku uprawnień z roku na rok maleje – zgodnie z celami redukcyjnymi UE – co winduje ich ceny.

Kowalski: Zielona inflacja i klimatyczne szaleństwo


To z kolei bezpośrednio przekłada się na ceny energii w gospodarkach takich jak polska, a dalej – wzrost cen. Konkretne liczby na antenie TVP Info przedstawił poseł Janusz Kowalski (Solidarna Polska, PiS), który podkreśla, że spekulacyjny system handlu uprawnieniami absolutnie dekonstruuje portfele Polaków.

– Przez antyspołeczną politykę klimatyczną UE ceny energii, ciepła i gazu ziemnego drastycznie rosną. Moim zdaniem ta zielona inflacja ma twarz Donalda Tuska, szefa EPL, która rządzi dziś w UE. System (ETS) ma powodować, że polska energia jest coraz droższa i powoduje gigantyczny wypływ miliardów złotych z polskiej gospodarki – podkreśla Kowalski.

Gość programu „#Jedziemy” wskazuje, że premier Mateusz Morawiecki w Brukseli powinien zatrzymać to „klimatyczne szaleństwo” i wypowiedzieć udział w systemie ETS, który Kowalski nazywa „unijnym haraczem” i „parapodatkiem” nałożonym na koszt wytwarzania energii elektrycznej.

Koszt wytworzenia energii a uprawnienia do emisji CO2

– Koszt wytworzenia 1 MWh to w elektrowniach Turów czy Bełchatów około 130-150 zł. I do tego musimy dokupić ten unijny haracz, mniej więcej 1 tonę emisji CO2. Kiedy Donald Tusk podejmował decyzję o dekonstrukcji tego systemu to kosztowało 5-6 euro, czyli 30 zł. Ale dzisiaj ta jedna tona kosztuje 80-90 euro, czyli 350-400 zł – wskazał, podkreślając, że to więcej niż koszt wytworzenia energii.

Ile Polska dopłaca do systemu ETS?


Jak wyliczał, Polska w 2021 r. potrzebuje 170 mln ton uprawnień do emisji CO2, a deficyt (różnica między pulą darmową, a koniecznością wykupu na aukcjach) wynosi 65 mln ton – to pomnożone przez 80 euro daje około 24 mld zł.

– Innymi słowy z polskich firm tylko w tym roku ze względu na deficyt uprawnień CO2 24 mld zł zostaną na giełdach spekulantów w Niemczech i Londynie – zaznaczył Kowalski.

[Jeśli tak mówi ktoś z „Solidarnej Polski”, wbrew propagandzie Morawieckiego &Co, to chyba ta „władza” się ostatecznie rozpada. Mirosław Dakowski]

Ile kosztuje prąd? Kowalski o miliardach uciekających z Polski na uprawnienia CO2 [WIDEO – w oryg. ]

16.12.2021 https://www.tvp.info/57479183/jedziemy-janusz-kowalski-system-ets-to-unijny-haracz-ktory-trzeba-wypowiedziec-podwyzki-maja-twarz-donalda-tuska