W wojennej gorączce. Zbrodniczy koronawirus jest wyjątkowo wyrobiony politycznie.

Stanisław Michalkiewicz 6 marca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5135

Od tłustego czwartku toczy się wojna na Ukrainie. Rosjanie uderzyli ze wszystkich kierunków, ale poza bitwą graniczną chyba nie osiągnęli zakładanych celów. A prawdopodobnie były dwa. Po pierwsze – dotrzeć do Kijowa, a po jego zdobyciu, zainstalować tam prorosyjski rząd. Po drugie – jak twierdzi generał Leon Komornicki, były dowódca Warszawskiego Okręgu Wojskowego i absolwent „Woroszyłowki” – zamknąć w kotle ukraińskie wojska operacyjne, znajdujące się na wschód od Dniepru. W tym celu wyszły dwa natarcia, jedno z północy, w kierunku Charkowa, a drugie – z południa, na Zaporoże i Mariupol a przy okazji – na Chersoń i Odessę. Gdyby te plany się powiodły i ukraińskie wojska operacyjne zostały zamknięte w kotle i zniszczone, to byłby to koniec wojny, bo dalszy ukraiński opór zostałby szybko zdławiony.

Ale chociaż, jak dotąd, wszystko wskazuje na to, że Rosji nie udało się osiągnąć ani jednego, ani zwłaszcza drugiego celu. Jednak – ja mówił swoim oficerom dowodzący atakiem na Pearl Harbor japoński admirał Nagumo – wojna dopiero się zaczyna, a poza tym – jak twierdzą w Pentagonie – Rosjanie użyli dopiero połowy skoncentrowanych w pobliżu Ukrainy sił, więc w każdej chwili mogą ponowić natarcie. Pan Paweł Soloch, doradzający panu prezydentowi Dudzie twierdzi, że nie połowy, tylko aż dwóch trzecich – ale myślę, że w Pentagonie jednak wiedzą lepiej, niż w Warszawie, którą – podobnie jak inne miasta w Polsce – ogarnęła proukraińska i w ogóle – patriotyczna histeria.

Jej podtrzymywanie jest tym łatwiejsze, że już na samym początku Polacy zostali przez KRRiTV odcięci od rosyjskich źródeł informacji i skazani tylko na ,ukraińskie, za którymi polskie niezależne media bez zastrzeżeń powtarzają. Na tym właśnie polega patriotyzm, żeby utracić poczucie rzeczywistości i pozwolić rozhuśtywać się emocjonalnie. Wprawdzie rosyjskie media – wiadomo – kłamią, podczas gdy ukraińskie mówią całą prawdę i tylko prawdę, ale widocznie nawet rosyjskich kłamstw z ukraińską prawdą lepiej nie konfrontować, bo diabli wiedzą, co by z tego wyszło. Przykładem jest ukraińska załoga broniąca Wyspy Wężów. Według ukraińskich źródeł liczyła ona 13 strażników granicznych, którzy – kiedy rosyjski okręt wojenny wezwał ich do poddania się – w odpowiedzi kazali mu się „pierdolić”. Na takie dictum okręt otworzył ogień i wszyscy nie tylko zginęli, ale zostali za swoje bohaterstwo pośmiertnie odznaczeni. Jednak po trzech dniach okazało się, że wszyscy zmartwychwstali i to nie tylko bohaterska trzynastka, tylko aż 85 trafiło w rosyjskiej niewoli.

Do niewoli trafiają też i Rosjanie, których Ukraińcy traktują „zgodnie z konwencją genewską”, ale to widocznie jacyś mazgaje, bo nie tylko wołają „mamusi”, ale w dodatku pryncypialnie się oskarżają o wszystkie zbrodnie przeciwko ludzkości – zgodnie z potrzebami propagandy. Przypomina to opowieści jeńców bolszewickich spod Warszawy w roku 1920, którzy widzieli, jak kule z karabinów maszynowych odbijają się od płaszcza Najświętszej Marii Panny, okrywającego polskich żołnierzy. [Ich relacje, sołdatów nie znających się, z różnych „armii”, były i są spójne. Czy dlatego tak utrudnione jest ich zebranie i analiza? M. Dakowski]

Bo gorączka wojenna objęła również Niebo, które chyba jednak ma niemały kłopot z zajęciem stanowiska. Oto JE abp. Ryś, znany z sympatii do nieubłaganego postępu również w liturgii, oświadczył, że rosyjski reżym już tę wojnę „przegrał”. Czy sam to wykombinował, czy też szepnął mu to anioł z Nieba – o to mniejsza – bo ważniejsze jest to, kto w takim razie na Ukrainie walczy, naciera, ostrzeliwuje miasta – i tak dalej. Ale nie to może wpędzać Niebo w dysonans poznawczy, bo biskupi kościoła grekokatolickiego modlą się naturalnie w intencji Ukraińców, podczas gdy Cerkiew Prawosławna – odwrotnie. W tej sytuacji Pan Bóg nie ma chyba innego wyjścia, jak być po stronie silniejszych batalionów. Kto ma silniejsze bataliony? No wiadomo – ten, który wygra – więc również od strony teologicznej wszystko będzie w jak najlepszym porządku, niczym w żydowskiej anegdocie: Nasi wygrywają. – Jacy nasi? – No ci, co wygrywają!

Wojenna histeria okazała się darem Niebios również dla obozu „dobrej zmiany”. Nie tylko nikt nie krytykuje już „Polskiego Ładu”, ani nie wytyka dekompozycji w Zjednoczonej Prawicy, tylko wszyscy, na wyścigi, upajają się patriotycznym frazesem. Musi to zwrotnie oddziaływać również na Umiłowanych Przywódców, którzy – chociaż oczywiście „miłują pokój”, jak się należy, to chwilami sprawiają wrażenie, jakby jak najszybciej chcieli wciągnąć Polskę do wojny. Jest w tym racjonalne jądro, a przynajmniej – jego pozór, bo gdyby tak się stało, to inflację i inne dolegliwości można byłoby zwalić na karb Putina, w co – przy takim natężeniu uczuć patriotycznych, wszyscy uwierzyliby bez zastrzeżeń, zwłaszcza, że nawet Donald Tusk by wtedy nie zaprzeczał. Słowem – można by w ten sposób osiągnąć jedność moralno-polityczną narodu – jak za Gierka.

Jak się okazuje, wojna, obok plusów ujemnych, ma również plusy dodatnie i to wcale niemało, bo oto okazało się, że od tłustego czwartku skończyła się epidemia zbrodniczego koronawirusa. Wprawdzie oficjalnie nie zostało to jeszcze ogłoszone, bo władze mają większe zmartwienia, ale najwyraźniej tak się stało.

Przejścia graniczne z Ukrainy do Polski pokonują dziesiątki tysięcy uciekinierów z Ukrainy na dobę. Nawiasem mówiąc, coraz więcej wśród nich Murzynów i przedstawicieli innych egzotycznych ludów, którzy najwyraźniej musieli dotrzeć tam z Białorusi, bo nie słychać, by granica polsko-białoruska była nadal szturmowana. Otóż tych uchodźców nikt na granicy nie testuje na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie soli im mandatów za brak maseczek, nikt nie umieszcza ich w choćby tygodniowej kwarantannie, tylko polskie służby podstawiają autobusy i rozwożą ich po całej Polsce – a epidemii nie ma.

Oczywiście wyciąganie stąd wniosku, że te wszystkie posunięcia nie były uzasadnione żadnymi względami medycznymi, byłoby głęboko niesłuszne, a w takim razie musimy po raz kolejny potwierdzić, że zbrodniczy koronawirus jest wyjątkowo wyrobiony politycznie. Jestem pewien, że gdyby tak Kanada znalazła się w stanie wojny ze Stanami Zjednoczonymi, to żaden Konwój Wolności nie byłby tam potrzebny, bo zbrodnicze koronawirusy, co to przedtem latały wszędzie, jak chrabąszcze, natychmiast taktownie by zniknęły.

Wprawdzie zimny ruski czekista Putin chyba „rasserdywsia” sankcjami, którymi, na wezwanie USA, obkłada go większość państw świata, niczym Tuhaj-Bej i postawił rosyjskie wojska rakietowe w stan podwyższonej gotowości, ale na razie ropa płynie, gaz płynie – w ilości 109 mln metrów sześciennych dziennie – również przez Ukrainę.

Podobnie było w Niemczech na froncie zachodnim w 1945 roku. Wprawdzie Hitler nakazał totalne zniszczenia, ale nawet gauleiterzy się tomu sprzeciwiali. Albert Speer w pamiętnikach wspomina sytuację, jak to część miasta po jednej stronie rzeki zajmowali Amerykanie, podczas gdy drugą – Niemcy. Po niemieckiej stronie była elektrownia i wodociągi. Elektrownia dostarczała prąd również do części miasta znajdującej się pod Amerykanami, a wodociągi – wodę – w zamian za co Amerykanie nie bombardowali niemieckiej części miasta.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Kosowery w Doniecku

Felieton    tygodnik „Najwyższy Czas!”    5 marca 2022

Panie Piperman, pan wiesz, jaka jest różnica między rządem polskim i albańskim?

Nu?

W rządzie albańskim jest 80 procent Żydów i 20 procent Albańczyków. W polskim rządzie nie ma Albańczyków.

He, he, bardzo śmieszne. Ale po co pan, panie Biberglanc, opowiadasz mi takie rzeczy o tych Albańczyków?

A po nic, tylko tak mi sze o nich przypomniało, kiedy Putinu uznał niepodległość republik Donieckiej i Ługańskiej.

Tak? A dlaczego się tak to sze pana skojarzyło? Przecież ani w Doniecku, ani w Ługańsku Albańczyków też nie ma?

Nu, masz pan Recht, panie Piperman, Albańczyków tam nie ma, ale mnie nie dlatego sze przypomniało, że ony tam są, tylko dlatego, że z tą niepodległoszczą Doniecka i Ługańska jest tak samo, jak z niepodległoszczą Kosowa.

Co pan mówisz takie rzeczy? Co ma Kosowo do Doniecka i Ługańska?

Oj, panie Piperman, ja widzę, że pan powinien pójść do doktoru, żeby on pana przepisał jakieś leki na głowę. Od kiedy traczysz pan pamięcz?

Od kiedy? A co: od kiedy?

Nu, sam pan wydżysz, że pamięcz już pana wyszada. Ale to nic nie szkodży, ja pana wszystko przypomnę.

Nu?

Uważasz pan, na Bałkanach była Jugosławia.

Ooo, to, to ja pamiętam i pamiętam, jak temu Titu Stalinu wymyszlał od wszczekłych psów imperializmu.

Ale słuchaj pan dalej. Jugosławia, to taka wielka Serbia. Ale kiedy Niemcy po 1990 roku odzyskały swobodę, to ony od razu przystąpiły do rozbierania Jugosławii.

Co pan mówisz? Ony rozbierały Jugosławię? Do goła?

Panie Piperman, co pana przychodży do głowy? W pańskim wieku? Nie chodży o rozbieranie do goła, tylko o rozbieranie państwowe.

A czemu ony rozbierały Jugosławię?

Słuchaj pan i ucz sze pan wielkiej polityki. Ony rozbierały Jugosławię, bo ony nie chczały, żeby w Środkowej Europie powstało Heksagonale. To była taka umowa szeszczu państw, żeby ony nie muszały słuchacz Niemcy. Ale Niemcy wysadżyły Jugosławię, co to miała bycz bałkańskim filarem Heksagonale w powietrze, bo zachęczyły Słowenię i Chorwację do proklammowania niepodległoszczy i jeszcze tego samego dnia ją uznały, tak jak Putinu uznał niepodległoszczy Doniecku i Ługańsku.

I co?

I nic. Jugosławia sze rozleczała, po Heksagonale nie została nawet mokra plama, ale Niemcy, na wszelki wypadek, żeby sze już żadna Wielka Serbia nie odrodżyła, zaczęły rozbierać Serbię.

Rozbieracz Serbią? A jak?

A tak, że w Kosowie wymyszliły sobie nowy naród Kosowerów i że te Kosowery też chcą niepodległoszczy. Te Kosowery, to tak naprawdę Albańczyki, co chczały sobie zrobicz Wielką Albanię. Serby nie chczały sze zgodżycz na oderwanie Kosowa, ale wtedy NATO zaczeło ich bombardirowacz, żeby sze zgodżyły. Ony sze nie zgodżyły, ale Niemcy i Amerykany uznały niepodległoszczy Kosowa tych Kosowerów, Serbia została rozebrana, no i tak jest do dżyszaj.

Nu dobrze – ale co to ma wspólnego z Doniecku, Ługańsku i Putinu?

A to, że tutaj wszystko jest tak samo, jak z Kosowery. Co zrobiły Kosowery w Doniecku i Ługańsku? Ogłoszyły niepodległosz od Ukrainy. Ukraina nie chczała sze zgodzycz, bo tam są kopalnie i przemysłu, ale Putinu im pomógł, no i ony zrobiły tam wybory, które Moskwa „przyjęła do wiadomoszczy”. Potem Łukaszenka zaproszył wszystkich do Mińska, to znaczy – Francję, Niemcy, Rosję i Ukrainę, żeby sze dogadały. I ony sze dogadały, że Ukraina da Kosowerom w Doniecku i Ługańsku autonomię. Ale ona nie chczała i może tak by już zostało, tak – ni pokój, ni wojna – ale w ubiegłym roku przyjechał do Europy amerykański prezydent Bidenu i on spotkał sze dwa razy z Putinu. Jak pan myszlisz, panie Piperman, co on mógł chczecz od Putinu?

Panie Biberglanc, ja nigdy nic nie myszę, ja panu słucham, co panu mówisz. Nu i co dalej?

A co mógł chczecz od Bidena Putinu? On mógł chczecz, żeby Ukraina wróczyła do rosyjskiej strefy, jak było ustalone na szczycze NATO w Lizbonie w 2010 roku, kiedy proklamowane zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja. A co Bidenu mógł chczecz od Putinu? On mógł chczecz dowiedżecz sze, czego Putinu by chczał za obietnicę nautralnoszczy Rosji, kiedy Ameryka przystąpi do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej. No to Putinu zrozumiał, że jeszli nie teraz – to kiedy i jeszli nie my – to kto? – i chyba dogadał sze z Bidenu co do Ukrainy.

Co pan mówisz takie rzeczy? Jakże on sze dogadał, jak Bidenu robi mu sankcje?

Nu i co z tego? On mu robi sankcje, bo on tak muszy, ale on mu wiele razy powiedżał, że Ameryka nie wkroczy do Ukrainy. A jak nie wkroczy, to co bysz pan robił na miejscu Putinu?

A co miałym robicz? Robiłbym swoje!

I o to chodży, panie Piperman, bo w polityce najważniejsze są faktów dokonanych. Taki faktu dokonany w polityce, to jak w religii dogmatu; nie dyskutuje sze z nim, tylko sze go przyjmuje do wiadomoszczy. Chodży o to, żeby Putinu zrobił sobie faktów dokonanych, prezydentu Bidenu będże protestował i robił sankcje, żeby – niech Bóg zabroni – nie wyglądało, że ony sze dogadały, tylko że mamy dopustu Bożego.

Nu a jak pan myszlisz, jak sze ony dogadały?

Ja myszlę, że tak samo, jak Churchill w 1943 roku w Moskwie ze Stalinu. Ony ustaliły ile wpływy będże miał Stalinu, a ile – Zachodu. W Grecji 80 procent dla Zachodu i 20 procent dla Stalinu, w Polsce – odwrotnie – i dlatego my, stare czekisty, żeszmy wprowadzali władze ludową, a w Jugosławii – pół na pół. Może pół na pół – bo Putinu robi natarcze z ograniczonym celem. On nie chce całej Ukrainy, on chce tylko rozbioru, żeby Ameryka dostała resztę, gdże nie ma kopalni, ani przemysłu i niech Zełeński,

Kołomojski i inne nasze oligarchy dalej sobie to rozkradają, razem z synu Bidenu Hunteru.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Rugi ukraińskie. Mieszkania+ na Klinach – dla uchodźców. “Trzeba pomagać, ale czemu naszym kosztem?”

” – pytają czekający na lokale

Bartosz Dybała https://gazetakrakowska.pl/mieszkania-plus-na-klinach-dla-uchodzcow-trzeba-pomagac-ale-czemu-naszym-kosztem-pytaja-czekajacy-na-lokale/ar/c1-16080123

Wojna na Ukrainie skomplikowała również życie potencjalnych najemców, którzy czekają na przydział lokali na krakowskich Klinach. W ramach rządowego programu Mieszkanie Plus powstało tam osiem bloków, w których bezpieczne schronienie mają znaleźć uciekający przed wywołaną przez Rosję wojną uchodźcy. Krakowianie załamują ręce. – Trzeba pomagać, sami to robimy, ale czemu odbywa się to naszym kosztem? – pytają.

Odpowiedzialna za realizację programu spółka PFR Nieruchomości tłumaczy, że w obliczu kryzysu humanitarnego wywołanego rosyjską agresją nie mogła pozostać bezczynna. – Przed oddaniem najemcom lokale przejdą remont – zapewnia PFR.

Nie mają wątpliwości co do tego, że trzeba pomagać uchodźcom, którzy uciekają do Krakowa przed wojną na Ukrainie. Sami brali udział w zbiórkach żywności oraz ubrań. Nadal chcą wspierać Ukraińców, których ojczyzna została brutalnie zaatakowana przez reżim Władimira Putina. Ale jednocześnie pragną w końcu na dłużej zamieszkać w jednym miejscu, a nie co parę lat wraz ze swoimi rodzinami tułać się między kolejnymi wynajmowanymi mieszkaniami.

– Nieśmy wsparcie dla Ukrainy, ale organizujmy akcje pomocowe z głową. Nie naszym kosztem – mówią nam krakowianie, którzy czekają na przydział lokali na Klinach, które wybudowano w ramach rządowego programu Mieszkanie Plus. Na razie odpowiedzialna za niego spółka chce umieszczać tam uchodźców. Nawet na pół roku. Później lokale trzeba będzie jeszcze remontować. To oznacza, że oddanie kluczy najemcom znów się opóźni. Bo przypomnijmy, że wstępnie do nowych budynków najemcy liczyli wprowadzić się już przed ubiegłorocznymi świętami Bożego Narodzenia.

“Nie można pomagać uchodźcom naszym kosztem”

Do naszej Redakcji zgłosił się mężczyzna, który z żoną i córką liczą na przydzielenie im mieszkania przy ulicy Anny Szwed-Śniadowskiej. – W maju zeszłego roku został przeprowadzony nabór wniosków w ramach programu Mieszkanie Plus, w którym wzięliśmy udział. Punktowano nas według różnych kryteriów. Pozytywnie przeszliśmy pierwszy etap. Drugi się nie odbył. Przyczyną są problemy z kanalizacją na nowym osiedlu – poinformował nas mężczyzna. Nie chce wypowiadać się pod nazwiskiem, podobnie jak pozostali nasi rozmówcy. Już spotkali się z falą hejtu. – Już jesteśmy krytykowani za to, że nie chcemy pomagać uchodźcom. A przecież każdy z nas w jakiś sposób już pomógł, np. biorąc udział w zbiórkach – mówi nam kobieta, która również pozytywnie przeszła pierwszy etap naboru.

O problemach z kanalizacją informowaliśmy już w grudniu 2021 r. Okazało się wówczas, że inwestycja na Klinach zaliczyła poślizg. Wcześniej wszystko wskazywało na to, że najemcy mieszkań plus spędzą w nich święta Bożego Narodzenia. Tak się nie stało. Realizująca rządowy program spółka PFR Nieruchomości tłumaczyła opóźnienie w taki oto sposób:

“W związku z potrzebą dokonania weryfikacji efektywności osiedlowej kanalizacji deszczowej, termin udostępnienia mieszkań przesunie się w czasie. Cały proces potrwa kilka miesięcy. Przed przekazaniem pierwszych kluczy chcemy mieć pewność, że najemcy będą mogli bez przeszkód korzystać z mieszkań i osiedlowej infrastruktury”.

PFR potwierdza w odpowiedzi na nasze pytania, że drugi etap naboru faktycznie wciąż się nie odbył. – Weryfikacja czynszowa została odwołana w zeszłym roku z uwagi na konieczność analiz stanu technicznego systemu kanalizacji deszczowej. Sprawa ta jest znana wnioskodawcom. Przekazujemy im aktualny status na bieżąco. Zostali poinformowani, że raportu z analiz systemu kanalizacji deszczowej spodziewamy się w drugiej połowie kwietnia tego roku – przekazała nam dyrektor biura prasowego spółki PFR Nieruchomości Ewa Syta.

Wybuch wojny sprawił, że dla potencjalnych najemców pojawiły się kolejne problemy. – Otrzymaliśmy wiadomość, że mieszkania zostaną przeznaczone na pół roku dla uchodźców, uciekających przed wojną. Nie mamy nic przeciwko pomaganiu naszym sąsiadom zza granicy. Sam zawiozłem paczkę z darami na stadion Wisły, gdy trwała tam zbiórka. Ale nie można pomagać uchodźcom naszym kosztem – mówi jeden z potencjalnych najemców.

Od około 13 lat wynajmuje mieszkania. – Co dwa, trzy lata trzeba zmieniać lokal, bo wynajmujący np. sprzedaje mieszkanie. Mieliśmy nadzieję, że w końcu osiądziemy na dłużej w jednym miejscu. Tymczasem możemy zostać z niczym. PFR tłumaczy, że na razie żadne z mieszkań i tak nie jest nasze, nie wpłacaliśmy żadnych zaliczek. Nie wiadomo, czy zostałoby nam przyznane. Ale nadzieja była. Teraz przygasła – dodaje.

“Nie mogliśmy pozostać bezczynni”

PFR tłumaczy, że w obliczu kryzysu humanitarnego wywołanego rosyjską agresją na Ukrainie spółka nie mogła pozostać bezczynna. – Polską granicę przekraczają głównie matki z dziećmi, które nie mają żadnych perspektyw na samodzielne znalezienie bezpiecznego dachu nad głową. Dlatego zarząd Polskiego Funduszu Rozwoju, PFR Nieruchomości oraz Fundacji PFR podjął decyzję o nieodpłatnym udostępnieniu wolnych zasobów mieszkaniowych w Krakowie, Dębicy i Mińsku Mazowieckim – przekonuje nas Ewa Syta.

Podkreśla, że wsparcie, którego pragnie udzielić spółka, ma charakter doraźny i tymczasowy. – Nie wyklucza ono oferowania mieszkań przy ul. Anny Szwed-Śniadowskiej osobom, biorącym udział w naborze. Zakładamy, że wsparcie zostanie udzielone na okres 6 miesięcy – dodaje Syta. Najemcy, którzy czekają w kolejce na lokale podkreślają, że po pół roku ich użytkowania przez uchodźców nie dostaną już nowych mieszkań. – Mamy je później odświeżać na własny koszt? – pytają. PFR uspokaja. – Jak podkreślaliśmy w korespondencji, która trafiła do osób biorących udział w naborze, zanim mieszkania udostępnimy naszym najemcom, zostaną wyremontowane i doprowadzone do stanu pierwotnego – mówi Syta.

Osiedle przy Anny Szwed-Śniadowskiej to łącznie 481 mieszkań w ośmiu budynkach, które mają pozwolenie na użytkowanie. – W niektórych finalizowane są prace związane z wykończeniem mieszkań – dodaje Syta. Zapewnia, że zakwaterowanie uchodźców odbędzie się w ścisłej współpracy z jednostkami administracji samorządowej i rządowej, tak by pomoc trafiła do osób najbardziej potrzebujących. Kiedy lokale trafią do docelowych najemców, tego nie wiadomo. Uchodźcy mają w nich mieszkać pół roku. Ale później spółka PFR chce sobie dać jeszcze trzy miesiące na odświeżenie lokali.