W pierwszych dekadach trzeciego tysiąclecia ulegliśmy: – dekatolicyzacji, – demoralizacji, – demonizacji, – depopulacji i… tracimy niepodległość

W I dekadzie XXI w. ulegliśmy:

– dekatolicyzacji

– demoralizacji

– demonizacji

– depopulacji 

i… tracimy niepodległość

Ks. prof. Krzysztof Bielawny: ” Różaniec orężem Polaków do walki o odnowę duchową i moralną”

Różaniec orężem Polaków do walki o odnowę duchową i moralną i wezwanie pomocy Regina Poloniae, a od 1956 r. Królowej Narodu Polskiego – Śluby Jasnogórskie Narodu Polskiego

Przesyłam w załączeniu stosowny plakat.

Króluj nam Chryste, w Polsce i wszędzie!

Salve Regina Poloniae! 

PRZYSZŁOŚĆ NARODU

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/przyszlosc-narodu,p468301276

PRZYSZŁOŚĆ NARODU

2023-09-22 Sławomir M. Kozak

Wrzesień, to dla dzieci powrót do szkoły, a dla całkiem sporej grupy, pierwszy z nią kontakt. I dla ich rodziców. Zachęcam, by bacznie przyglądać się temu, co w szkolnictwie się dzieje, bo przecież zmiany, niestety na gorsze, zachodzą w tej dziedzinie od dawna, a ostatnio przybrały na sile. 

Dla dzisiejszych przywódców świata, tych wyzutych z uczuć, cynicznych globalnych liderów, my – ludzie starsi, już przestajemy się liczyć. Wymieramy. Zarówno naturalnie, jak i z innych powodów, o których napisano w ostatnich paru latach miliony słów. To, jak zawsze, jest wojna o aktywa, ale świat ludzi starszych nie stanowi w tej nowej rzeczywistości, żadnej wartości. Ludzie w wieku poprodukcyjnym stali się niepotrzebni. Nie tylko dlatego, że są ekonomicznym ciężarem, któremu trzeba zapewniać środki na trwanie przy życiu, nie mają też w ogromnej większości chęci lub zdolności rozrodczych, by dać życie nowemu pokoleniu.

Ci odrobinę młodsi będą, wraz z szaleńczym przyspieszeniem wdrażania tak zwanej sztucznej inteligencji, wypierani z rynku pracy, paradoksalnie są więc jeszcze bardziej uciążliwi, bo w teorii dłużej będą obciążali całkiem nieskuteczny, zdegenerowany i rozkradziony system ubezpieczeń socjalnych i służby zdrowia. Ich czas nadejdzie już wkrótce, w roku 2030, zgodnie ze znaną nam Agendą. Ta bardziej dalekowzroczna, widzi ich jeszcze przy życiu w roku 2050. A Polska jest pod względem demograficznym, jednym z najstarszych państw w Europie. Ich mieszkańcy, to dla dzisiejszych sterników świata, ludzie już skazani. Szansę będą miały tylko dzieci, ponieważ można je ukształtować według własnych oczekiwań. Ideałem byłoby więc, aby trafiały od wczesnych lat młodzieńczych w okowy systemu, wyzbyci dziadków, a z czasem zapewne również rodziców. Oni nie marzą o depopulacji wszystkich, część będzie musiała przecież pracować, brać jakieś kredyty i je spłacać, wreszcie pracować za przysłowiową miskę ryżu.

To nowe pokolenie musi zostać ograniczone liczbowo i zniewolone. Ale, przede wszystkim, aby to się udało, musi być  uczone od samego początku zupełnie nowego pojmowania świata. Tego, czego starsi nie będą już im w stanie przekazać, zaszczepić w nich groźnego wirusa (!) religii, tradycji, wiedzy i poczucia wolności. Aby tak się stało, należy pod byle pozorem, a czająca się ciągle wokół nas pandemia, taki pozór daje, przechwycić te dzieci, wyrwać je ledwie wiążącym koniec z końcem rodzicom, stającym oko w oko z bezrobociem, próbującym pracy na kilku etatach, a z czasem z bezdomnością. Uniemożliwią, naturalne przez wieki związki wielopokoleniowych rodzin, tym samym nie będzie sposobności, by dziećmi zaopiekowali się dziadkowie, bo ich już po prostu nie będzie. W ciągu ostatnich miesięcy, rozrywano te naturalne więzy rodzinne ze stoickim spokojem, eliminując starców w domach opieki społecznej, już umierających bez bliskiej osoby obok. Podobnie ma się rzecz, jeśli spojrzymy na sytuację za naszą wschodnią granicą. Ta wojna, jak każda tego typu, pozostawi efekt w postaci sierot. Już wkrótce w kolejce po nie ustawią się te same organizacje, które „ratują” dzieci z rejonów wszelkich konfliktów, bądź kataklizmów. Część z nich może trafić w naprawdę niewłaściwe miejsca, stać się ofiarami najbardziej dramatycznych praktyk, o ile przeżyją. Handel ludźmi, to najbardziej lukratywny interes na świecie. Tym bardziej opłacalny, im ludzie ci są zdrowsi i młodsi. To jedna z przyczyn tego rzekomego problemu imigracyjnego, wywoływanego i utrzymywanego celowo.

Nie potrzeba jednak wojny, czy katastrof ekologicznych, by martwić się o przyszłość dzieci. Wszystko wskazuje na to, że będą one poddawane indoktrynacji, zwyczajnemu praniu mózgu, już od najmłodszych lat. Nieprzypadkowo, w ostatnich miesiącach tak agresywnie zbliżano się do coraz młodszych dzieci z medycznymi eksperymentami, chcąc je segregować, klasyfikować, znakować i zaganiać do globalnej szkoły nowych czasów. Dziwi, nawiasem mówiąc, wyjątkowy zanik dbałości o własne dzieci u rodziców, którzy bezmyślnie, bez żadnych dowodów skuteczności tych preparatów, a często przy głośnym krzyku sprzeciwu innych, pozwalali je podawać swoim najmłodszym. Ale, to się już stało i na to wpływu nie mamy.

Pamiętajmy jednak, że międzynarodowi szulerzy nie zaprzestali działań. Oto w amerykańskiej szkole podstawowej w Silver Spring (stan Maryland) kilka dni temu powrócono do przymusu zasłaniania twarzy, ponieważ u trójki dzieci testy wykazały obecność wirusa, z którym borykamy się od kilku lat. Jak podają gazety „trzecioklasiści będą musieli nosić maseczki przez cały czas, z wyjątkiem jedzenia i picia, aby zapobiec dalszemu przenoszeniu wirusa w szkole. Maseczki będą obowiązkowe dla uczniów i personelu w dotkniętych klasach lub zajęciach przez następne 10 dni od ogłoszenia 10 września. Po upływie 10 dni obowiązek noszenia maseczek stanie się opcjonalny. Oznacza to, że obowiązek noszenia maseczek w szkole może powrócić na dłuższy czas, być może w zależności od tego, jak zareagują na to rodzice”. W ten sposób testowani są zatem rodzice, ich reakcja na ten stan rzeczy.

Podobny przypadek ma miejsce w jednej ze szkół w Atlancie, gdzie już przywrócono nakaz noszenia masek, dystans społeczny, kwarantannę, śledzenie kontaktów i obowiązek kontroli temperatury. To samo dzieje się też w szkołach Los Angeles. Tam zresztą pojawia się, pod pozorem równości i demokracji, prawdziwy atak na umysły dzieci dokonywany przez wprowadzanie lektur i podręczników promujących modne dziś coraz bardziej lewackie „wartości”. Zmieniane jest prawo, by rodzice nie mogli się temu przeciwstawiać. Gubernator Newsom stwierdził niedawno, że „Kalifornia jest prawdziwym stanem wolności: miejscem, w którym rodziny – a nie fanatycy polityczni – mają swobodę decydowania o tym, co jest dla nich dobre. (…) Wraz z przyjęciem tego ustawodawstwa, które nie pozwala na blokowanie dostępu do książek i zapewnia wszystkim uczniom podręczniki, nasz stanowy program rodzinny jest teraz jeszcze silniejszy. Wszyscy uczniowie zasługują na wolność czytania i poznawania prawdy, świata i samych siebie”. 

To nie jedyny akt prawny, wobec którego stają tam właśnie rodzice. Oto wprowadzono ustawę zmuszającą ich do zrzeczenia się opieki nad dzieckiem na rzecz państwa, jeżeli nie zgodzą się na zmianę płci u swej pociechy, która wyrazi takie życzenie. Podobno nawet Elon Musk uznał, że zmusi to wiele osób do porzucenia tego amerykańskiego stanu. Zapewne ma w tym przypadku rację. Z kolei, w bibliotece jednej ze szkół w kanadyjskim Ontario, podjęto decyzję o usuwaniu książek wydanych przed 2008 roku! Ponoć wiele z nich nie przystaje do dzisiejszych standardów politycznej poprawności, które zdaniem opisujących tę sprawę dziennikarzy, nie pozwalają na „reakcyjne” podejście do kwestii rasy, czy orientacji seksualnych. 

W książce „TerraMar Utopia elit” opisałem tzw. „program cyfrowy” dla nastolatków z Australii i Nowej Zelandii, który bazuje na „globalnym standardzie umiejętności i gotowości cyfrowej DQ”. Sam skrót DQ, jest kolejnym rozwinięciem angielskiego określenia ilorazu inteligencji (Intelligence Quotient), po którym mieliśmy EQ (Emotional Quotient), a obecnie dotarliśmy do etapu cyfrowego (Digital Quotient). Tamtejsze władze reklamują ów program twierdząc, że dzięki niemu „następne pokolenie będzie mogło stać się częścią globalnej gospodarki”. Oznacza to, że bez zaakceptowania tego systemu następne pokolenie nie będzie mogło stać się częścią globalnej gospodarki. A to oznacza całkowite z niej wykluczenie. Tak ma wyglądać nieodległy już w czasie jeden, wielki obóz eksperymentalny. Będzie on rozszerzany, o czym jestem przekonany, na kolejne państwa Wspólnoty Narodów, a następnie na kraje tak zwanego Trzeciego Świata, którym przedstawi się ten program w ramach pomocy, podobnej do akcji szczepionkowej podczas „zwalczania” trawiących te kraje od dziesięcioleci chorób, a później na pozostałe państwa z tą „wspólnotą anglosaską” współpracujące, dobrowolnie, bądź nie. Pilnujmy zatem, by nie wykluczono nas z prawa decydowania o przyszłości dzieci, a co za tym idzie, całego narodu.

Sławomir M. Kozak

  Sławomir M. Kozak
www.oficyna-aurora.pl

Mimo samowolnego złamania najświętszych traktatów Komisja Europejska postanowiła przymknąć oczy

Mimo samowolnego złamania najświętszych traktatów Komisja Europejska postanowiła przymknąć oczy

Michalkiewicz o wojnie handlowej z Ukrainą: „Wreszcie nasi umiłowani przywódcy się doczekali”

….wiecie, rozumiecie Telus, wy tak nie dokazujcie, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa –

nasi-umilowani-przywodcy-sie-doczekali

W jednym z najnowszych wideokomentarzy Stanisław Michalkiewicz odniósł się do polsko-ukraińskiej wojny handlowej. Wskazał też, że Komisja Europejska „przymknęła oczy” na złamanie przez Polskę „najświętszych traktatów”.

– Wreszcie nasi umiłowani przywódcy się doczekali. Polska znalazła się w stanie wojny. Co prawda tylko handlowej, ale wojna handlowa to też wojna i w dodatku z samą bezcenną Ukrainą. Lepszą sytuację trudno sobie wyobrazić – powiedział Michalkiewicz.

Przypomniał, że „ogromnymi latyfundystami na Ukrainie, którzy mają tam co najmniej 17 milionów hektarów pierwszorzędnego czarnoziemu, są dwa amerykańskie koncerny (…) i jeden niemiecki, który przedtem też był amerykański”.

– Nic dziwnego, że to dodatkowy powód, żeby Stany Zjednoczone tak się troszczyły o Ukrainę, ale to jeszcze nic, bo Ukraina pragnie eksportować produkty rolnicze, m.in. eksportowała je do Polski i do krajów graniczących z nią – dodał.

– To ukraińskie zboże już od ubiegłego roku zaczęło zasypywać polskie magazyny, mimo że teoretycznie miało tylko tranzytem przechodzić przez nasz nieszczęśliwy kraj, ale jakoś nie przechodziło i zasypało polskie magazyny.

Dopóki nie weszliśmy w rok wyborczy, to jakoś „nikt” nie zwracał na to uwagi, poza zdesperowanymi rolnikami, ale kiedy weszliśmy w rok wyborczy to nagle się okazało, że to jest sprawa poważna i rząd przyjął postawę mocarstwową – skwitował Michalkiewicz.

Przypomniał, że wbrew Komisji Europejskiej trzy państwa, w tym Polska, zdecydowały o samowolnym przedłużeniu embargo. – No i co się stało? Nic się nie stało! – wskazał.

Mimo samowolnego złamania najświętszych traktatów (…) Komisja Europejska postanowiła przymknąć na to oczy (…) i to pokazuje, że dopóki Unia Europejska nie ma własnych sił zbrojnych, to może nie powinniśmy się jej aż tak bardzo obawiać – stwierdził Michalkiewicz.

– W stanie wojny się Polska znalazła, bo (…) władze Ukrainy ogłosiły, że zaskarżą Polskę do Światowej Organizacji Handlu, a poza tym Ukraina wprowadza embargo też na polskie produkty rolnicze – wskazał.

Bardzo możliwe, że po wyborach 15 października to embargo już wygaśnie, nikt nie będzie go przedłużał– ocenił.

Publicysta zdradził, że myśli tak, ponieważ „minister rolnictwa Robert Telus, mimo że kilkakrotnie publicznie zapowiadał, że ujawni nazwy tych firm, które zasypały polskie magazyny ukraińskim zbożem, to do tej pory tego nie zrobił”.– Widocznie ktoś starszy i mądrzejszy mu powiedział: wiecie, rozumiecie Telus, wy tak nie dokazujcie, bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa – skwitował Michalkiewicz.

Braun o stosunkach polsko-ukraińskich: Duda i Morawiecki leżą pod płotem. Trzeba przestać utrudniać narodowi ukraińskiemu szukanie rozwiązania pokojowego.

Braun OSTRO o stosunkach polsko-ukraińskich: Duda i Morawiecki leżą pod płotem. Trzeba przestać utrudniać narodowi ukraińskiemu szukanie rozwiązania pokojowego.

braun-ostro-o-stosunkach-polsko-ukrainskich

W czwartek w Jasionce odbyła się konferencja prasowa Konfederacji Korony Polskiej z udziałem posła Grzegorza Brauna. Mówił on o stosunkach polsko-ukraińskich.

– Bez tego lotniska (…) nie byłoby tej wojny. Ta wojna nie trwałaby dwóch tygodni, gdyby „słudzy narodu ukraińskiego” nie oddali Jasionki, wraz z naprawdę trudnymi do policzenia zasobami, siłami, środkami, sprzętem, materiałem, paliwami, amunicją i autorytetem państwa polskiego, gdyby nie oddali na usługi reżimu kijowskiego – wskazał poseł Konfederacji.

– Reżim warszawski doznaje właśnie gwałtownej deziluzji. Wart Pac pałaca. Wielkie zdziwienie po tym, jak prezydent Ukrainy Zieleński powiedział kilka niemiłych słów, bawiąc z drugiej strony globusa, jak potraktował per noga prezydenta belwederskiego Dudę. Frustracja, konsternacja, kryzys – mówił dalej lider Konfederacji Korony Polskiej.

– To nie żaden kryzys, to rezultat. Jest takie staropolskie powiedzonko: Kto z chłopem pije, ten z nim potem pod płotem leży. Otóż, właśnie leży. Duda, Morawiecki, Kaczyński, Błaszczak leżą pod płotem i zbierają się z wielkim trudem, tyle że w rowie wylądował, powtarzam, autorytet, Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wraz z – różnie eksperci szacują – może ⅓, a może ½ uzbrojenia Wojska Polskiego, wraz z zasobami, których brakuje, czasami nawet na stacjach benzynowych w Polsce, brakuje tego, co tam jest potrzebne za granicą do napędzania wojny Moskali z Ukraińcami – wskazał polityk.

– Wzywam zatem z tego miejsca do wyciągnięcia właściwych, jednoznacznie nasuwających się wniosków, lepiej późno niż wcale. Wzywam do podjęcia np. pilnych prac remontowych pasa startowego lotniska w Jasionce, wzywam do zrewidowania polityki w tym względzie, wzywam do tego, by ziemia polska, ze szczególnym uwzględnieniem ziemi podkarpackiej, Rzeszowa, Jasionki przestała być strefą de facto eksterytorialną, zajmowaną przez armię naszego bezalternatywnego głównego sojusznika, armię amerykańską, do celu zasilania, przedłużania wojny ukraińskiej – apelował Braun.

„O ochronie honoru Dudy, Morawieckiego nie może już być mowy”

Jak podkreślił, wzywa do tego z dwóch powodów. – Pokój jest, cytując klasyka, rzeczą cenną i pożądaną w życiu ludzi, narodów i państw. (…) Ponieważ o ochronie honoru Dudy, Morawieckiego nie może już być mowy, trzeba przestać utrudniać narodowi ukraińskiemu szukanie rozwiązania pokojowego podkreślił.

Przypomniał, że na Ukrainie w wyniku działań wojennych zginęło „może 300, może 400 tys. ludzi”. – Dodajcie do tego ofiary różnych innych kategorii. Poza tymi, którzy trafili na cmentarze, są ranni, są okaleczeni, są ludzie, którzy do końca życia będą nosili na duszy, na sercu rany wojenne – zaznaczył.

W ocenie Brauna, „naród ukraiński za chwilę będzie rozglądał się bardzo bacznie, intensywnie za winowajcami”. – Naród ukraiński będzie pytał, kto ich wepchnął w tę wojnę, kto przeszkadzał szukać rozwiązania pokojowego, kto przedłużał te konwulsje – dodał.

– Myślę, że to nie jest trudna do zbudowania hipoteza, że pierwszymi nominowanymi na winowajców będą Polacy – wskazał.

„To już strefy de facto eksterytorialne”

Drugi powód jest taki, że jak zwykle przychodzi mi upominać się o suwerenność narodu, władzy i – uwaga – Wojska Polskiego na własnym terytorium dodał.

Zdaniem Brauna wiele stref w Polsce „to już strefy de facto eksterytorialne, to strefy, na które nie rozciąga się władza, jurysdykcja Warszawy, rządu, prezydenta, sztabu generalnego Wojska Polskiego”. – To jest rzecz perspektywicznie zgubna. A ci, którzy przyzwalają na to, moim zdaniem dopuszczają się ciężkiej głupoty albo i perfidnej zdrady – wskazał.

Braun przypomniał w tym miejscu, że we Wrocławiu będą patrole złożone m.in. z żandarmów armii amerykańskiej, którzy – na mocy umów – nie podlegają polskiej jurysdykcji. – W razie jakichś sytuacji wymagających sądowego wyjaśnienia, rozstrzygnięcia, oni po prostu temu nie podlegają – wyjaśnił.

– Dowództwo 18. dywizji pancernej w Siedlcach. W strukturę tego dowództwa wmontowano – o czym donosiła prasa i nie są to informacje poufne, klauzulowane – w ostatnich latach amerykańską jednostkę wsparcia logistycznego. Kimże są zatem polscy dowódcy? Kim są polscy oficerowie? Jakimiś dziećmi specjalnej troski, które potrzebują wsparcia, opieki, prowadzenia za rączkę? Też ma dwa końce ten kij, bo jeżeli ktoś jest prowadzony za rączkę, to kto właściwie odpowiada? Kto odpowiada, jeśli w efekcie tego wsparcia zostaną podjęte jakieś niewłaściwe decyzje, wymagające być może również oceny prokuratury i sądów. Kto wówczas do kogo będzie miał pretensje? – pytał poseł.

Asertywna postawa wobec Ukrainy

Ten stały transfer sprzętów, środków, kadr, paliw na Ukrainę powinien być wstrzymany i wówczas, jak ręką odjął, przejdzie ochota ukraińskim dyplomatom, ukraińskim przywódcom do tego, żeby pohukiwać na Polskę, szantażować, straszyć. Po prostu trzeba się zachować asertywnie i to jest ten moment, w którym lepiej późno niż wcale – ocenił.

– Należy wrócić do zdrowego rozsądku i do prawdziwego patriotyzmu, do reprezentowania polskiej racji stanu, polskiego interesu narodowego – wskazał.

Stop ukrainizacji Polski, stop banderyzacji polskiej racji stanu. Tu jest Polska i niech tak zostanie. Nie land eurokołchozowy, nie republika sowiecka, nie stan amerykański, nie Ukropol i nie Ukropolin – skwitował Braun, przypominając, że w maju 2022 roku prezydent Duda wyrażał nadzieję, że „faktycznie nie będzie granicy” między Polską a Ukrainą.

W wyborach parlamentarnych głosujmy na nasze wartości !

W wyborach parlamentarnych głosujmy na nasze wartości!

CitizenGO zaczął tę petycję do Liderów Partii – 20.09.2023

W CitizenGO dążymy do ochrony godności ludzkiej od poczęcia do naturalnej śmierci. Dbamy o rodzinę, wolność religijną i edukację.

Pomimo wszystkich naszych starań, które często przynoszą wielkie zwycięstwa, nie możemy zmienić prawodawstwa Polski. Prawo jest zmieniane w naszym Parlamencie. Dlatego niezwykle ważne jest wybranie polityków, którzy gdy wejdą do parlamentu, będą głosować zgodnie z naszymi wartościami.

Problem z kampaniami przedwyborczymi polega na tym, że podczas ich trwania politycy często składają obietnice, a potem ich nie dotrzymują. Wyrażają się również często na jasno zadane pytania w sposób niejasny i niezrozumiały dla zwykłych ludzi, z jednym celem: by nie zrażać do siebie wyborców z obu stron spektrum wartości.

To dla nas za mało!

Chcemy usłyszeć jasne stanowisko.

Chcemy poznać prawdę.

Dlatego zdecydowaliśmy się wysłać kwestionariusz do liderów niektórych partii politycznych startujących w wyborach parlamentarnych i zapytać ich o kluczowe tematy dotyczące wartości i zagadnień, które wpływają lub będą wpływać na Polskę.

Kwestionariusz nasz skierujemy do PiS, Konfederacji, liderów Trzeciej Drogi i partii Polska Jest Jedna, gdyż partie te deklarują wspieranie wartości, które dla nas są ważne takich jak życie, rodzina, wolność. Chcemy upewnić się, czy tak będzie również po wyborach.

Liderów partii poprosimy o odpowiedź na pytania z kwestionariusza do piątku 29 września. Po otrzymaniu odpowiedzi prześlemy Państwu wyniki.

Wybory do Parlamentu odbędą się 15 października. Nie ma już dużo czasu.

Jeśli skład nowego parlamentu będzie korzystny, możemy osiągnąć wiele pozytywnych zmian, takich jak zwiększenie ochrony nienarodzonych dzieci czy zatrzymanie propagandy LGBT w szkołach i przedszkolach. Zależy nam też na dalszej ochronie wolności obywateli, wolności słowa i religijnej, wolności dotyczącej wyborów dotyczących zdrowia i edukacji.

W tych wyborach wiele jest na szali i potrzebujemy, aby jak najwięcej osób głosowało zgodnie z naszymi wspólnymi wartościami.

Pomóżcie nam uzyskać odpowiedzi. Podpiszcie naszą petycję wzywającą liderów partii do wypełnienia kwestionariusza do 29 września.

NIK: Import zboża do Polski z Ukrainy wzrósł w latach „wojny” 160 razy, a kukurydzy 300 razy.

NIK: Import zboża do Polski z Ukrainy wzrósł w latach „wojny” 160 razy, a kukurydzy 300 razy.

Nieoficjalnie: raport NIK – import zboża do Polski z Ukrainy wzrósł o 16 tys. procent

Monika Chlebosz 20-09-2023,

Jak wynika z raportu NIK ministerstwo dopuściło się wielu zaniedbań, fot. ID

Radio RMF dotarło do nieoficjalnego raportu NIK z kontroli w ministerstwie rolnictwa. Jego wnioski są porażające.

Jak przekonuje RMF dziennikarze stacji dotarli do nieoficjalnego raportu Najwyższej Izby Kontroli z postępowania sprawdzającego w ministerstwie rolnictwa.

Import pszenicy wzrósł o 16 tys. procent, kukurydzy o 30 tys.

Jak wynika z dokumentu tylko w ubiegłym roku import samej pszenicy z Ukrainy do Polski wzrósł o ponad 16 tysięcy procent, a kukurydzy nawet o blisko 30 tys. procent.

Kontrolerzy NIK są przekonani, że resort spóźnił się z podjęciem działań związanych ze zwiększonym importem ukraińskich zbóż. Dodatkowo podkreśla, że nawet, gdy działania takie były podejmowane, to były one chaotyczne, bez odpowiednich analiz.

Działania podejmowane przez rząd były nieskuteczne

W raporcie znajduje się także opinia, że podejmowane przez rząd działania były nieskuteczne z perspektywy polskiego rynku, co spowodowało, że do Polski wjechało zbyt wiele pszenicy oraz kukurydzy. Dodatkowo kontrolerzy wskazują, że minister rolnictwa, w kontekście ochrony polskiego rynku, miał zbyt późno – dopiero w grudniu – szukać wsparcia w Unii Europejskiej. 

Do tego czasu resort nie informował o sytuacji nikogo poza gronami ekspertów, pozbawionych kompetencji decyzyjnych ws. polityki rolnej i handlowej. Nie było żadnych analiz oraz dokumentacji z działalności pełnomocnika ds. rozwoju współpracy z Ukrainą.

NIK zaznacza, że w czerwcu tego roku zapasy zbóż w naszych magazynach wynosiły 10 mln t, podczas gdy jesteśmy w stanie zmagazynować 24,5 mln t. Dwa lata wcześniej zapasy zbóż wynosiły 3,8 mln t.

Raport NIK-u w złym świetle stawia byłego już ministra rolnictwa, Henryka Kowalczyka, w związku z jego wypowiedzią, w której przekazał rolnikom, żeby nie sprzedawali zboża, bo to tańsze nie będzie. Te słowa mogły przyczynić się do późniejszych wypłat dla 50 tys. producentów rolnych, co kosztowało Skarb Państwa ok. 500 mln zł.

W poszukiwaniu polskiej polityki zagranicznej. Czy ktokolwiek ją widział, ktokolwiek ją rozumie?

W poszukiwaniu polskiej polityki zagranicznej. Czy ktokolwiek ją widział, ktokolwiek ją rozumie?

Jakub Majewski https://pch24.pl/w-poszukiwaniu-polskiej-polityki-zagranicznej/


Dobijamy do ośmiolecia rządów „Dobrej Zmiany.” Choć w obliczu wyborów stojących na ostrzu noża, nie ma powodu, aby zakładać, iż Prawo i Sprawiedliwość ostatecznie żegna się z władzą, jest to dobry moment, aby pokusić się o ocenę międzynarodowej sytuacji Polski po dwóch ciągłych kadencjach rządów tej partii.

A sytuacja ta jest paradoksalna: z jednej bowiem strony, jest tragicznie. Ale z drugiej strony: jest zaskakująco dobrze. O co chodzi?

Wojna, jak mówił Clausewitz, to polityka prowadzona innymi środkami. Myliłby się jednak ten, kto uznałby, iż twierdzenie to jest wyłącznie cynicznym (i prawdziwym) określeniem wojny jako kolejnego, może nieco bardziej drastycznego, narzędzia w repertuarze dyplomaty. Być może tylko o to chodziło Clausewitzowi, ale śmiem twierdzić, iż zdanie to ma jeszcze drugie, głębsze znaczenie: wskazuje ono na nierozłączność spraw wewnętrznych (polityki) i zagranicznych (wojny). Jest naturalne i oczywiste, iż polityka zagraniczna wynika z polityki wewnętrznej, tak samo jak u człowieka jedzenie, czyli oddziaływanie na świat zewnętrzny, wynika z wewnętrznego stanu jakim jest głód, lub ewentualnie zwykłe łakomstwo. Ta analogia uświadamia nam jednocześnie, iż państwo może działać na arenie międzynarodowej na skutek albo bodźców wewnętrznych, własnych pragnień i potrzeb, albo zewnętrznych, czyli pod wpływem sąsiadów, ewentualnie czynników naturalnych.

Więcej: na każdy rodzaj bodźców, państwo może odpowiadać na dwa odmienne sposoby: albo reagować impulsywnie, albo też świadomie. Inaczej mówiąc, albo tłumić szkodliwe odruchy, aby działaniem przemyślanym osiągnąć większe dobro, albo też dążyć do spełnienia najbardziej błahych „potrzeb,” choćby kosztem przyszłości. A to jeszcze nie wszystko! Oceniając bowiem działania państwa, możemy zauważyć, że czasem, nieprzemyślane działania dają dobre skutki. Człowiek pijany może uniknąć ciosu przeciwnika po prostu tracąc równowagę, gdy na trzeźwo być może nie zawsze zdążyłby wykonać unik. Nie oznacza to, iż należy pijaka chwalić za pijaństwo – nawet jeśli czysto przypadkiem będzie zawdzięczał mu ocalenie życia.

Stan na wejściu

Uzbrojeni w te konstatacje, możemy przystąpić do właściwej oceny polityki zagranicznej rządu Prawa i Sprawiedliwości, oraz – oddzielnie – efektów tejże polityki. Zacznijmy jednak od sytuacji, którą formacja ta odziedziczyła.

Pierwsze piętnaście lat III RP charakteryzowało się polityką zagraniczną, z którą można się nie zgadzać, której efekty można jak najbardziej krytykować, ale która niezaprzeczalnie była świadoma, i co więcej: wyjątkowo łączyła dążenia elit i wolę ogółu narodu: ten ostatni oczekiwał, iż po półwieczu sowieckiej niewoli, nowe rządy zabezpieczą kraj przed powrotem Rosji, oraz utrwalą pozycję Polski jako części Zachodu. Słusznie czy nie, to dziś bez znaczenia – faktem jest, że członkostwo w Unii Europejskiej i NATO było konkretnym celem, który świadomie, z poparciem narodu, realizowano przez piętnaście lat niezależnie od tego kto dzierżył stery.

Skoro jednak akcesja do NATO i Unii była celem naszej polityki, to świadome działania urwały się w dniu zakończenia tego procesu w 2004 roku. Moment ten rozpoczął dekadę błogiego snu, porzucenia jakiejkolwiek myśli o polityce zagranicznej. Tematy te albo uznano za nieważne ze względu na inne priorytety, albo też – ze względu na świadomy wybór stanu wasalstwa. Ten ostatni, nota bene, stanowił poniekąd logiczny dalszy ciąg polityki akcesyjnej, a przynajmniej jednego z jej nurtów, tego który wychodził z założenia, że Polska nie wstępuje do Unii po to aby w niej świadomie działać, ale po to aby na Unię scedować troskę o własne dobro. Niezależnie zresztą od poglądów na Unię aktualnie rządzących, charakterystyczne było to, iż Polska przez całą tamtą dekadę, patrzała na świat przez pryzmat końca historii. Pryzmat ten sprawił, iż nikt chyba wśród wiodących polityków nie wyłamywał się z dogmatu konieczności „demokratyzacji” na wschód od naszych granic – co nie miało zresztą szczególnego znaczenia, gdyż poza rzadkimi i nieskutecznymi inicjatywami jak Partnerstwo Wschodnie, Polacy działali tam nie wskutek świadomej i przemyślanej własnej polityki, ale w ramach biernego wspierania polityki Unii, i Niemiec. Rzadko tylko pojawiały się momenty przebudzenia, np. gdy sygnalizowaliśmy nasz niepokój gazociągiem Nord Stream, ale widząc brak możliwości działania, nasz rząd nie przejął się szczególnie, uznając, iż trzeba po prostu zdać się na łaskę zachodnich partnerów.

Błogi stan dryfu przerwał się nagle u krańca rządów Platformy Obywatelskiej, wraz z pierwszą rosyjską inwazją na Ukrainę.

To jest ważne: samozwańcza Dobra Zmiana obejmowała władzę w chwili, gołym okiem było widać skutki dekady zaniedbań, ale nie było za późno by im przeciwdziałać i podjąć własną, asertywną politykę zagraniczną, szczególnie konieczną na wschodniej flance. Był to moment, gdy łatwo też można byłoby wytłumaczyć narodowi mocną zmianę polityki, jeżeli logika podpowiadałaby, że zmiana ta może zabezpieczyć nas przed niebezpieczeństwem płynącym z Rosji. Podobnie, dziesięć lat błogiego dryfu względem Unii oraz napięcia, które lada dzień miały zaowocować zwycięstwem Brexitu w Wielkiej Brytanii, dawały lepszą niż kiedykolwiek szansę na asertywną zmianę vis-à-vis Brukseli.

Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie

Co więc wynikło z tej sytuacji? Dużo – i zarazem, niewiele. Cynicy mówią, że Polska zamieniła w 2015 r. rządy stronnictwa pruskiego na stronnictwo amerykańskie, co sprowadziło się po prostu do słuchania poleceń z innej ambasady. Niezaprzeczalne jest, że Polska w bardzo wyraźny sposób podporządkowała swoją politykę zagraniczną woli Stanów Zjednoczonych, na przykład kategorycznie blokując jakiekolwiek możliwości szerokiej współpracy z Chinami. Niezaprzeczalne jest też to, że Polska w wielu kwestiach zwyczajnie wstrzymywała się od zdania, jak gdyby czekając na instrukcje, które nie przychodziły. Tak oto, nasza polityka względem Białorusi była nijaka, niemrawa, pozbawiona znaczących inicjatyw, czego trudno nie wiązać z analogiczną apatią po stronie amerykańskiej.

Skutki tego poddaństwa pewnie nie zawsze były złe, ale kiedy już były – to były tragiczne.

Niebywała, ogromna tragedia, de facto pogrzebanie trzydziestu lat szans wydarzyła się na Białorusi, gdzie zamiast po cichu wspierać i łagodzić autorytarny rząd Łukaszenki, uznaliśmy iż jedyną drogą jest wspieranie opozycji zgodnie z mantrą demokratyzacji, po czym nagle zobaczyliśmy że pozbawiony mandatu narodu, Łukaszenka bynajmniej nie uciekł, ale poddał się Rosji.

Skutek tej bierności widzimy dziś aż za dobrze: o ile dla Ameryki, wasalizacja Białorusi stanowi drobne niepowodzenie zbyt mało ważne by się nim przejmować, o tyle dla Polski, oznacza przybliżenie zagrożenia ze wschodu oraz zerwanie mozolnie odbudowywanych więzi z wschodnią połową dawnej Rzeczypospolitej. Niedawno wzniesiony mur na naszej wschodniej granicy przecież biegnie nieopodal linii trzeciego rozbioru.

W przypadku Unii Europejskiej, było jeszcze gorzej: tu bowiem nie widać, aby powodowała nami niewidzialna ręka sojusznika zza oceanu, a raczej: bezmyślne dawanie upustu emocjom. Nie ulega wątpliwości przecież, iż Polska w 2015 r. była znacznie silniejsza gospodarczo niż przed dekadą, i że mogła świadomie dążyć do wzmocnienia swej pozycji w Unii, lub też przygotowania ewentualnego wyjścia z Unii gdyby uznano że dalsze członkostwo przynosi więcej szkód niż korzyści. Tak się nie stało: asertywność, owszem, pojawiła się, ale nie jako świadoma polityka, dążąca do konkretnych celów, lecz jako głupie impulsy, wywołujące coraz to kolejne burze, kolejne pełne tromtadracji boje werbalne, które, nie prowadzone jakąkolwiek strategią, nie będące środkami do osiągnięcia jakiegoś większego celu, zawsze przynosiły szkody, gdyż zawsze kończyły się kapitulacją. Spory te jednak dobitnie pokazują prawdę o polityce zagranicznej jako przedłużeniu polityki wewnętrznej – dwie główne partie, Platforma i PiS, nadmuchiwały konflikty z Unią, jedni by osłabić rząd w oczach swoich wyborców, a drudzy by wzmocnić go w oczach swoich.

Czy polska polityka zagraniczna więc istnieje? Czy ktokolwiek ją widział, ktokolwiek ją rozumie? Czy nie był to po prostu ciąg bezrozumnych reakcji przemieszany z mniej lub bardziej świadomą abdykacją woli na rzecz innych państw? Trudno doprawdy nie odnieść wrażenia, że mimo tak ostrego sygnału jakim był 2014 r., polska klasa polityczna – zarówno rządzący, jak też opozycja – traktowała relacje międzynarodowe jako kolejne pole wewnętrznej walki o władzę. Za wschodnią granicą trwała wojna, ale skoro udało się ją zamrozić, to wzmacnianie wojska polskiego ograniczało się głównie do deklaracji oraz symboli. Zmianę przyniósł dopiero rok 2021, gdy coraz ostrzejsze rosyjskie poczynania, pokazały, że wojna lada dzień rozgorzeje ze zdwojoną siłą. Dopiero wtedy zaczęły się realne działania, zamówienia sprzętu wojskowego i pertraktacje z potencjalnymi partnerami. Nawet jednak działania w trakcie wojny wydają się być głównie powodowane emocjonalnymi reakcjami, co szczególnie objawia się vis-à-vis Ukrainy – jakkolwiek bowiem z perspektywy polskiej państwowości niezaprzeczalnie wspieranie Ukrainy przeciw Rosji jest żywotnym interesem, to podejmowanie działań w stanie emocjonalnego uniesienia, bez jakiegokolwiek zastanowienia, bez podjęcia prób neutralizacji zagrożeń z tym związanych, doprowadziło paradoksalnej sytuacji gdzie państwo które usilnie wspieramy raz po raz obraca się przeciw nam, dążąc przy tym do osłabienia naszej pozycji wewnątrz Unii.

Bynajmniej zaś nie jest tak, że nie dało się udzielać Ukrainie wsparcia w taki sposób, aby równocześnie wymuszać korzystne dla nas rozwiązania tych czy innych zatargów – pod warunkiem, że polscy dyplomaci mieliby konkretne cele do osiągnięcia, wpisane w szerszą strategię.

Stan na dzisiaj

Przykłady takich odruchowych, nieprzemyślanych działań można by mnożyć – ale po co, szukać innych przykładów? Cóż można znaleźć bardziej dobitnego niż wojna za wschodnią granicą, i niekompetencja w sporach kompetencyjnych z władzami centralnych pseudo-federacji której członkiem jesteśmy?

To wszystko prowadzi do wniosku, że polska polityka zagraniczna jest w stanie bardzo złym, żeby nie powiedzieć: tragicznym. Wydaje się, iż obecny rząd nie ma ani pomysłu na politykę zagraniczną, lub też nie potrafi narzucić swojej woli biurokratycznemu aparatowi ministerstwa – a może jedno i drugie? Zmarnowane szanse się mnożą, a Polska pogrąża się w dziwną, bo dualną zależność od Unii Europejskiej i Stanów Zjednoczonych.

A jednak, o dziwo, jest czym się pocieszyć na zakończenie. Bowiem zważywszy na zaniedbania, realna sytuacja Polski jest zaskakująco dobra. Nasze potulne odrzucenie chińskich inicjatyw okazało się fortunne, bo gospodarcza zadyszka tego państwa, jego narastające kłopoty demograficzne i jego sojusz z Rosją, oznaczają, iż porzucenie Stanów na rzecz Chin i tak trzeba by desperacko odwracać w lutym 2022 roku – jeśliby się w ogóle dało.

Z kolei, nasze impulsywne wsparcie dla Ukrainy może nie przyczyniło się do uporządkowania relacji z tym krajem – ale przecież dobitnie pomogło Ukrainie zatrzymać i stępić ostrze Rosji, dramatycznie osłabiając jej kontrolę nawet nad Białorusią. Ani więc sytuacja na Ukrainie, ani na Białorusi nie okazuje się być beznadziejna – gdyby opracować świadomą strategię i systematycznie ją realizować. Względem Stanów Zjednoczonych, nasza zależność się pogłębiła, a mimo to wisi na włosku, gdyż głębokie rozdźwięki wewnętrzne tego kraju dają szansę na renegocjację naszych relacji – co jest o tyle pilne, że jeśli kryzys polityczny w Ameryce rozgorzeje, albo kraj ten znajdzie się na wojnie z Chinami, skończy się przede wszystkim amerykańskie wsparcie dla Polski i Ukrainy.

I wreszcie Unia Europejska – tu jest źle, a gdyby doszła do władzy prounijna Koalicja Obywatelska, byłoby katastrofalnie. A jednak: gospodarczo, Polska jest dziś diametralnie innym krajem niż była przed dekadą, o czasach akcesji nie wspominając. Militarnie, Polska stała się szańcem Unii, co nawet poskutkowało osobliwym „trendem” internetowym – nazbyt łatwo dziś znaleźć na YouTubie nagrania rozmaitych analityków proklamujących Polskę wschodzącym mocarstwem Europy. Puste słowa? Owszem – ale fakt, iż ludzie za granicą propagują taki obraz Rzeczypospolitej pokazuje, iż Polska dziś ma znacznie mocniejsze karty przetargowe względem Unii niż kiedykolwiek wcześniej.

Rozgrywka trwa. Karty, które trzymamy w rękach, [ nie my, synek, ale samozwańcze „elity”.. MD] wcale nie są złe – najwyraźniej, mimo wszystkich naszych błędów, Bóg jest zdeterminowany dać nam przynajmniej jeszcze jedną szansę. Pozostaje tylko żeby ktoś chciał, świadomie, rozumnie, z premedytacją tę szansę wykorzystać. Aby nasza polityka zagraniczna przestała być chaotyczną szamotaniną, aby przestać poddawać się uniesieniom i emocjom. Nie trzeba wiele: naprawdę wystarczy tylko chcieć. Czy fakt ten jest jednak powodem do optymizmu czy pesymizmu, to pozostawiam bez odpowiedzi.

Jakub Majewski

Klimat w służbie rewolucji

Klimat w służbie rewolucji

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”    19 września 2023 michalkiewicz

Nareszcie się wyjaśniło, dlaczego Polska aktywnie włączyła się do walki z klimatem, a rząd „dobrej zmiany” nawet utworzył specjalny resort. Poza tym Naczelnik Państwa, jako wirtuoz intrygi, albo z inicjatywy własnej, albo z inspiracji jakichś starszych i mądrzejszych, nakazał przeforsowanie tej sprawy po cichu, kiedy obywatele onanizują się wyborami; kto wygra, kto przegra, kto dostanie jedynkę, a kto dwójkę; czy pan mecenas Giertych opowie się za aborcją, czy przeciw, wreszcie – czy pani Zych nazwie Putina „zbrodniarzem wojennym”, czy przyzwoitość i dobre wychowanie skłoni ją do powściągliwości.

Wykorzystując pogrążanie się opinii publicznej w przedwyborczym amoku, Sejm uchwalił nowelizację prawa geologicznego. Co tam kogo obchodzi jakaś geologia, kiedy tu chodzi o powstrzymanie Tuska, albo o przepędzenie Kaczyńskiego? Geologia w takiej sytuacji nie obchodzi nikogo, więc wzorując się na sztuczkach amerykańskiego Kongresu, który bardzo często doczepia do różnych „obojętnych” ustaw jakieś szalenie ważne szczegóły, rząd „dobrej zmiany” wykorzystał akurat nikogo nie obchodzącą „geologię”, jako instrument do przywrócenia w Polsce komunizmu i to w postaci radykalnej, bardzo podobnej do tego w Korei Północnej.

16 czerwca Sejm uchwalił ustawę o zmianie ustawy Prawo geologiczne i górnicze, wprowadzając tam rozwiązania, które mogą doprowadzić – i doprowadzą – do zasadniczej zmiany stosunków własnościowych w naszym nieszczęśliwym kraju, to znaczy – do likwidacji de facto własności prywatnej, a w każdym razie – do drastycznego ograniczenia uprawnień właścicielskich na rzecz biurokratycznej samowoli gangu pod nazwą „Ministerstwo Klimatu”,. Ostatecznie za ustawą, to znaczy – za odrzuceniem uchwały Senatu, który ustawę tę odrzucił – głosowało 219 posłów Prawa i Sprawiedliwości, trzech było przeciw, a pięciu nie głosowało. Koalicja Obywatelska głosowała przeciwko (126 posłów – 2 nie głosowało), podobnie jak Konfederacja, której 9 posłów głosowało przeciw – i – o dziwo – również Lewica, której przemiany komunistyczne nie mogą się nie podobać – więc jeśli głosowała przeciwko, to pewnie tylko ze względu na Jarosława Kaczyńskiego, który najwyraźniej padł na mózg nie tylko panu mecenasowi Romanowi Giertychowi, ale również mojej faworycie, Wielce Czcigodnej Joannie Scheuring-Wielgus. Tak czy owak 41 posłów Lewicy głosowało przeciw, a dwóch nie głosowało. Niewiarygodne – ale przeciw tej nowelizacji głosowała również „Trzecia Droga” (6 głosów przeciw), podczas gdy 3 posłów Kukiz 15 głosowało za, podobnie jak 3 posłów Lewicy Demokratycznej (Andrzej Rozenek, Joanna Senyszyn i Robert Kwiatkowski – a więc komuna o najczarniejszych podniebieniach) oraz trzech posłów koła „Polskie Sprawy”, czyli „róbmy sobie na rękę”, w osobach Zbigniewa Girzyńskiego, Agnieszki Ścigaj i Andrzeja Sośnierza) oraz dwóch posłów niezrzeszonych: Zbigniewa Ajchlera i Lukasza Mejzy. Ujawniła się tedy komuna, tym razem tylko częściowo bezbożna, bo w większości – pobożna; taka krzyżówka Stalina i Trzech Krzyży.

Pozory legalności są następujące: Gang pod nazwą Ministerstwo Klimatu, będzie wydawał koncesje na magazynowanie w podziemnych magazynach zbrodniczego dwutlenku węgla. Oczyma duszy już widzę, jak gangi dotychczas tylko wypłukujące złoto z powietrza, to znaczy – handlujące limitami tego zbrodniczego gazu, będą starały się o koncesje na jego składowanie – oczywiście nie za darmo; o tym nie ma mowy – i dlatego zaplecze polityczne rządu „dobrej zmiany” tak skwapliwie ten pomysł poparło. Któż nie chciałby zostać panem prezesem Danielem Obajtkiem, skoro każdy nosi w swoim tornistrze stosowne predyspozycje? W ten sposób Polska stanie się terenem obfitości zbrodniczego dwutlenku węgla, dzięki czemu wody podziemne mogą od razu być eksploatowane jako gazowane. Ale na tym oczywiście nie koniec, bo obok „sektorów strategicznych” w gospodarce, to znaczy prowadzonych przez spółki Skarbu Państwa, w których pierwszorzędne synekury mają przyjaciele kolejnych rządów, wspomniana nowelizacja wprowadza pojęcie „złóż strategicznych”, które mają pełnić rolę podobną do strategicznych sektorów w gospodarce. Ale nie tylko, bo właśnie dopiero tutaj przez gangiem otwierają się nieznane przedtem możliwości. Tam, gdzie w głębi ziemi zostaną zlokalizowane złoża strategiczne, miejscowe gminy mają wprowadzić zakaz lokalnej zabudowy, a uprawnienia wojewodów idą jeszcze dalej, bo mogą oni opieszałe, albo nie dość skwapliwe gminy obkładać surowymi karami – od 30 do 120 tysięcy złotych. Najważniejsza jest jednak możliwość objęcia aż 75 procent terytorium naszego nieszczęśliwego kraju, tak zwaną „sekwestracją”. Ta „sekwestracja” jest podobna w następstwach do wywłaszczenia, bo oznacza, że właściciel każdej działki na tym terenie nie tylko nie będzie mógł na niej nic zrobić, ale także – jeśli taki rozkaz padnie – rozebrać istniejące już budynki. Jest tedy sprawą oczywistą, że takiej działki nikt też nie kupi – bo i po co? Ponieważ formalnie „sekwestracja” nie jest wywłaszczeniem, żadne odszkodowanie właścicielowi nie przysługuje, ani też nie przysługuje mu odwołanie.

Ponieważ podejrzewanie Umiłowanych Przywódców, którzy tę nowelizację przeforsowali o jakiekolwiek motywacje ideowe poza umiłowaniem korzyści płynących z etatyzmu i jego skrajnych postaci – socjalizmu i komunizmu – podejrzewać niepodobna, decyzja Naczelnika Państwa i jego kamaryli musi mieć drugie dno. Wcale bym się tedy nie zdziwił, gdyby ta ustawa – a być może w kolejce czekają już następne – będzie podgatowką do rozpoczęcia realizowania w Polsce amerykańskiej ustawy nr 447 – bo w sytuacji wytworzonej na skutek „sekwestracji”, bardzo wiele nieruchomości może zostać po prostu porzuconych, więc nikt nie będzie protestował przeciwko zmianie stosunków własnościowych, po której ta ustawa zostanie zmieniona jeszcze raz – tym razem w sposób korzystny dla nowych właścicieli. A gdyby ktokolwiek chciał przeciwko temu zaprotestować, to nie będzie miał gdzie, bo właśnie stary żydowski grandziarz Jerzy Soros kupił sobie dziennik „Rzeczpospolita”. W ten sposób środowiska żydowskie już teraz dysponują w Polsce sporym segmentem rynku medialnego, bo wspomniany Soros ma co najmniej 11 procent udziałów w spółce „Agora” wydającej „Gazetę Wyborczą”, a stacja telewizyjna TVN stanowi własność Discovery Communication, której prezesem jest pan David Zaslaw, z pierwszorzędnymi korzeniami, podobno nawet warszawskimi. TVP nie będzie oczywiście żadną przeciwwagą i to bez względu na wynik wyborów, bo na jej antenie przeciwko rządowi nikt nie ośmieli się pisnąć tym bardziej, że podziemne magazyny zbrodniczego dwutlenku węgla w Polsce będą wykorzystywane przez Niemcy i inne państwa poważne, a poza tym nie zapominajmy, że w naszym nieszczęśliwym kraju stacjonuje amerykańskie wojsko, które przecież nie słucha i nie będzie słuchało ani pana ministra Błaszczaka, ani pana ministra Siemoniaka. Raczej odwrotnie – to każdy z nich będzie musiał słuchać tego, który temu wojsku wydaje rozkazy.

Stanisław Michalkiewicz

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Burmistrz Oleśnicy Jan Bronś wydał zakaz zorganizowania modlitwy pod zakładem aborcyjnym.


Burmistrz Oleśnicy zakazał nam akcji pod szpitalem!
Fundacja Pro-Prawo do życia
Burmistrz Oleśnicy Jan Bronś wydał nam zakaz zorganizowania modlitwy oraz akcji ostrzegającej przed skutkami aborcji przed tamtejszym szpitalem, który jest największym centrum aborcyjnym w Polsce.
Placówka w Oleśnicy wykonuje seryjne aborcje na dzieciach, de facto na życzenie. Zdaniem Jana Bronsia działalność naszej Fundacji „budzi niepokój”. Niepokoju burmistrza Oleśnicy nie budzi natomiast makabryczny proceder abortowania dzieci poprzez wstrzykiwanie trucizny w ich serca, bo tak właśnie wykonuje się aborcje w oleśnickim szpitalu. Co więcej, na jaw wychodzą kolejne, wstrząsające informacje na temat tego, co dzieje się za murami tego szpitala. Proszę zobaczyć.Burmistrz Oleśnicy zakazał akcji [foto]Legalnych aborcji szpitalnych dokonuje się obecnie w Polsce w oparciu o formalną przesłankę „zagrożenia zdrowia psychicznego” kobiet. Zapytaliśmy szpital w Oleśnicy o to, jakie konkretnie powody „psychiatryczne” stoją za seryjnymi aborcjami, jakich dokonuje się w tej placówce. Właśnie dostaliśmy odpowiedź. Okazuje się, że formalną przyczyną abortowania w Oleśnicy 51 dzieci w pierwszej połowie tego roku były „zaburzenia adaptacyjne” kobiet.
Jak możemy przeczytać na portalu Medonet: „Zaburzenia adaptacyjne to rodzaj zaburzeń emocjonalnych pojawiających się w momentach dużego stresu, nowych, niespodziewanych sytuacji życiowych lub w obliczu porażek i przykrych wydarzeń. Zaburzenia adaptacyjne bywają ze względu na objawy mylone z depresją, jednak nie są spowodowane zaburzeniami pracy mózgu i układu nerwowego, a są naturalnym objawem wrażliwości na spotykające nas w życiu wydarzenia (…) Przeprowadzka w nowe miejsce, zmiana kraju zamieszkania, środowiska, języka urzędowego lub wyprowadzka dorosłych dzieci z domu rodzinnego może być powodem zaburzeń adaptacyjnych zarówno u młodych osób, jak i ich rodziców. Wszelkie zmiany w życiu i zaburzenie dotychczasowej strefy komfortu mogą wywołać objawy zaburzeń adaptacyjnych.” Innymi słowy: powodem występowania „zaburzeń adaptacyjnych” jest po prostu konieczność zmiany planów życiowych. 
KAŻDY CZŁOWIEK regularnie ma te „zaburzenia”. 
Każdy człowiek je odczuwa, gdy jakieś nowe okoliczności pojawią się w jego życiu. Przełóżmy to jednak na kwestię macierzyństwa. Każda kobieta, gdy dowiaduje się, że została matką, musi dopasować się do nowej sytuacji życiowej. Zwłaszcza wtedy, kiedy jest to jej pierwsze dziecko. Nawet najbardziej kochająca matka, niecierpliwie oczekująca swojego maluszka, będzie odczuwać niepokoje związane np. z porodem czy opieką nad noworodkiem. Każda mama musi liczyć się również z tym, że będzie miała np. mniej czasu dla siebie. To wszystko jest całkowicie normalne i na tym polega bycie matką. Panie MirosĹ‚awie, czy występowanie tego typu naturalnych objawów usprawiedliwia zabicie dziecka poprzez aborcję? Dla aborcjonistów tak. Polscy aktywiści aborcyjni publicznie mówią, że: „każdy powód do aborcji jest dobry”. Za pomocą mainstreamowych mediów infekują tego typu myśleniem kolejnych Polaków, zwłaszcza młodych. Głośno było np. o jednej z polskich celebrtytek, która otwarcie przyznała, że abortowała swoje dziecko bo miała za małe mieszkanie i nie chciało jej się zmieniać pieluch.
Tego typu postawa jest szeroko promowana w największych, polskojęzycznych mediach. Co więcej, media regularnie karmią Polaków świadectwami kolejnych osób, które mówią wprost, że nie mają dzieci i nigdy nie chcą ich mieć, gdyż posiadanie dzieci łączy się z dyskomfortem, brakiem wolnego czasu, koniecznością ponoszenia odpowiedzialności i rezygnacją z części życiowych planów. Kilka dni temu Gazeta Wyborcza opublikowała reportaż pt.: „Jest tysiąc powodów, żeby nie mieć dzieci”, w którym młodzi ludzie, opowiadają o swojej niechęci do rodzicielstwa.
Tekst mówi np. o 29-letniej Ewie: „Jej chłopak chce się rozwijać, a Ewa nie chce go unieszczęśliwiać. – Dziecko mogłoby spowodować, że musiałby zrezygnować z malarstwa i zatrudnić się w jakiejś korporacji. Dla niego to byłby koszmar. Gdybyśmy więc teraz przez przypadek zaszli w ciążę, to zostałaby usunięta. Wyborcza opisuje też kolejną parę: „Zuza i Bartek są po ślubie, dzieci mieć nie zamierzają (…) Bartek nie chce tracić najlepszych lat swojego życia na wychowywanie dziecka. Boi się też, że dzieci to byłoby zbyt duże wyrzeczenie emocjonalne, ale też finansowe.” 
Z kolei inny bohater reportażu Wyborczej mówi bardzo otwarcie„Siłą rzeczy, będąc w związku od trzech lat, musieliśmy porozmawiać z dziewczyną o dziecku. Jesteśmy prawie całkowicie zgodni, że tego nie chcemy – mówi Julian, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego (…) Właśnie skończył studia i podjął stałą pracę, do której musi chodzić codziennie. To dla niego duża zmiana. Przyznaję, jestem egoistą. Nie umiałbym cieszyć się z tego, że dziecko powiedziało pierwsze słowo albo zrobiło pierwszy krok. Nie chciałbym też rozczarować dziecka, że nie dostaje ode mnie tyle miłości i uwagi, ile powinno – mówi Julian.” 
Polskojęzyczny internet jest zalewany tego typu świadectwami i historiami. W konsekwencji tej propagandy, kolejne osoby, zwłaszcza młode, znajdują ideologiczne i intelektualne usprawiedliwienia dla lenistwa i własnego wygodnictwa. W naszym społeczeństwie coraz więcej jest osób przerażonych wizją podejmowania jakiejkolwiek odpowiedzialności, zwłaszcza długofalowej, oraz wystraszonych perspektywą konieczności ograniczenia własnych przyjemności. Nic więc dziwnego, że hasła typu: „każdy powód do aborcji jest dobry” trafiają na podatny grunt, tym bardziej, że rozprzestrzeniają je te same media, które zniechęcają Polaków do rodzicielstwa. W tej perspektywie tzw. „zaburzenia adaptacyjne” to po prostu sposób na wykorzystywanie luki w prawie, która pozwala legalnie zamordować dziecko w szpitalu powołując się na formalną przesłankę „zagrożenia zdrowia psychicznego” kobiety. W praktyce okazuje się, że tym „zagrożeniem zdrowia psychicznego” jest po prostu stres związany z brakiem akceptacji dla bycia rodzicem, co wymaga wyjścia z własnej strefy komfortu. Kwestia ta dotyczy nie tylko kobiet, ale również mężczyzn, którzy boją się odpowiedzialności i za wszelką cenę próbują jej uniknąć. To dlatego wiele kobiet jest przymuszanych lub nakłanianych do aborcji przez mężczyzn. Nasza Fundacja każdego dnia walczy, aby powstrzymać aborcję oraz aborcyjną propagandę, która wyniszcza nasz naród i pochłania kolejne ofiary. Z tego powodu jesteśmy atakowani.Znów zaatakowali [foto]Tylko w ciągu kilku ostatnich dni: – Burmistrz Oleśnicy Jan Bronś właśnie wydał nam zakaz organizacji akcji informacyjnej pod szpitalem, którą zaplanowaliśmy na jutro (czwartek 21 września). Zdaniem Bronsia, działalność naszej Fundacji „budzi niepokój”. – Aborcyjni chuligani zniszczyli plandekę na naszej naczepie, która pokazywała czym jest aborcja przy trasie S8 w kierunku na Oleśnicę. Jest to dobrze widoczna z daleka, wielka naczepa do tira. – Aborcyjni terroryści zdewastowali naszą furgonetkę Żuk parkującą pod Centrum Medycznym Szkolenia Podyplomowego – uczelni kształcącej lekarzy. Straty wynikające ze zniszczeń to ok. 2 300 zł. Musimy wyczyścić furgonetkę i kupić nową plandekę na naczepę. To jednak nie wszystko. Pomimo prześladowań, musimy organizować kolejne, niezależne akcje informacyjne w terenie, w tym pod szpitalami, w których dokonuje się aborcji. Nie zamierzamy też ugiąć się pod presją burmistrza Oleśnicy. Tamtejszy szpital to największy ośrodek aborcyjny w Polsce, pod którym koniecznie trzeba głosić prawdę o tym przerażającym procederze. W najbliższym czasie na niezbędne naprawy i kolejne działania potrzebujemy ok. 14 000 zł. 
Dlatego zwracam się do Pana z prośbą o przekazanie 35 zł, 70 zł, 140 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić naprawę naczepy i furgonetki oraz wspomóc organizację kolejnych, niezależnych akcji antyaborcyjnych i publicznych modlitw różańcowych o powstrzymanie aborcji w Polsce.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
W Polsce legalna jest obecnie de facto aborcja na życzenie. Wystarczy przedstawić ku temu formalny powód w postaci zaświadczenia od pro-aborcyjnego psychiatry. 
Gdy w Hiszpanii obowiązywały takie przepisy, jak teraz w Polsce, każdego roku mordowano poprzez aborcję ok. 100 000 dzieci. W naszym kraju liczba szpitalnych aborcji rośnie, a media nieustannie reklamują i nagłaśniają ten proceder. 
Musimy to powstrzymać i ratować nasz kraj przed zagładą.
Dlatego raz jeszcze proszę Pana o pomoc i wsparcie naszych działań.
Serdecznie Pana pozdrawiam,Kinga Małecka-PrybyłoFundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
stronazycia.pl

Pijany Ukrainiec – dezerter zdemolował kaplicę na lotnisku w Balicach

Pijany Ukrainiec – dezerter zdemolował kaplicę na lotnisku w Balicach

magnapolonia-pijany-ukrainiec-zdemolował

Na lotnisku w podkrakowskich Balicach doszło do poważnego bluźnierstwa. Sprawca określany jako „młody mężczyzna – obcokrajowiec” sprofanował kaplicę, wywracając krzyż, rozrzucając kwiaty i szarpiąc za tabernakulum z Najświętszym Sakramentem.

Z nieoficjalnych informacji wynika, że chodzi o ukraińskiego dezertera.

Pijany Ukrainiec zdemolował kaplicę na lotnisku w Balicach. 22-latek, który wtargnął pod wpływem upojenia alkoholowego do lotniskowej kaplicy został ujęty przez Służbę Ochrony Lotnika, która przekazała go policjantom z komendy w Zabierzowie. Postawiono mu zarzuty obrazy uczuć religijnych i usiłowania zniszczenia mienia. Jak podała policja, grozi mu do 5 lat więzienia.

Pijany wandal kierujący się najprawdopodobniej pobudkami antykatolickimi, spędził noc w areszcie, a obecnie oczekuje na dalsze postępowanie.

Sprawę skomentowała kom. Justyna Fil, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Krakowie. – Na miejsce niezwłocznie został wysłany patrol. Policjanci ustalili, że mężczyzna, którym okazał się 22-letni obcokrajowiec, wtargnął do lotniskowej kaplicy, gdzie przewrócił krzyż, rozrzucił kwiaty, ściągnął obrus z ołtarza i szarpał za tabernakulum – powiedziała.

– Kolejnego dnia, w komisariacie, obcokrajowiec usłyszał dwa zarzuty: obrazy uczuć religijnych, poprzez znieważenie miejsca przeznaczonego do publicznego wykonywania obrzędów religijnych oraz usiłowania zniszczenia mienia. Podejrzany przyznał się do popełnionych czynów, tłumacząc swoje zachowanie upojeniem alkoholowym – dodała.

NASZ KOMENTARZ: Policja znów ośmiesza się, odmawiając ujawnienia narodowości sprawcy. Dobrze, że są jeszcze uczciwi Polacy, którzy ujawniają tego typu fakty.

Zełenski atakuje Polskę na forum ONZ !!

Koniec przyjaźni. Zełenski atakuje Polskę na forum ONZ. „Pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora”

20.09.2023
Wiedziałem, że ta Wielka Przyjaźń z Ukrainą skończy się jakąś komedią, ale nie sądziłem, że to będzie aż taka farsa
.. [Warzecha]

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski przemawiający na forum ONZ. Foto: pprint screen yt
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zelenski przemawiający na forum ONZ. Foto: pprint screen yt

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przemawiał podczas debaty generalnej Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Kijowski polityk ostro wypowiedział się na temat embarga na ukraińskie zboże, które podtrzymuje m.in. Polska. Tak się kończy nadskakiwanie rządu PiS Ukraińcom.

Zełenski podczas przemówienia na forum ONZ mówił o embargu na ukraińskie zboże, które niektóre europejskie państwa utrzymały po tym, jak UE zniosła je 15 września.

Słowa ukraińskiego prezydenta można odebrać jako oskarżenie wobec państw, które utrzymały zakaz. Kijowski polityk zarzuca tym krajom, w tym Polsce, że działają na korzyść Federacji Rosyjskiej.

– Nasze porty na Dunaju w dalszym ciągu są celem jej rakiet i dronów. Rosja próbuje wykorzystać braki żywności na rynku światowym jako broń w zamian za uznanie części – jeśli nie wszystkich – zdobytych terytoriów. Rosja używa cen żywności jako broni – mówił Zełenski.

Prezydent przypomniał, że Ukraina uruchomiła tymczasowy korytarz eksportowy na Morzu Czarnym.

– Pracujemy nad ochroną szlaków lądowych. Niepokojące jest to, jak w tej chwili niektórzy w Europie podważają solidarność i organizują teatr polityczny, robiąc thriller ze zboża. Może się wydawać, że odgrywają swoją własną rolę, ale zamiast tego pomagają przygotować scenę dla moskiewskiego aktora – powiedział Zełenski.

„Oddaliśmy czołgi, udostępniliśmy lotniska, wysyłaliśmy wszystkie typy uzbrojenia, przyjęliśmy miliony uchodźców, zapewniliśmy im pomoc socjalną. Byliśmy z Ukrainą od pierwszego dnia wojny. I dzisiaj prezydent Zelenski- za obronę polskich rolników – nazywa nas pośrednio sojusznikami Rosji. To się po prostu w głowie nie mieści” – skomentował dziennikarz Wprost – Marcin Makowski.

[komentarze – w oryginale MD]

„Uuu, panie kochany, to wszystkie te Dudy, Morawieckie i inne Żaryny na koniec okazują się onucami wykrytymi przez samego Zełenskiego.
Wiedziałem, że ta Wielka Przyjaźń z Ukrainą skończy się jakąś komedią, ale nie sądziłem, że to będzie aż taka farsa” – napisał Łukasz Warzecha.

„Oddaliśmy Ukrainie czołgi, broń i amunicję. Przyjęliśmy miliony uchodźców. Wydaliśmy na to wszystko olbrzymie pieniądze. Wszystko po to, żeby Zełeński uznał teraz, że działamy w interesie Putina. To jest bankructwo polityki międzynarodowej PiS i prezydenta Andrzeja Dudy” – skomentował słowa prezydenta Ukrainy współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen.

Inni komentatorzy wskazywali jeszcze na to, że Zełenski wyszedł przed przemówieniem prezydenta Andrzeja Dudy

Embargo na ukraińskie zboże

Zakaz importu z Ukrainy pszenicy, kukurydzy, rzepaku i słonecznika do Bułgarii, Węgier, Polski, Rumunii i Słowacji został wprowadzony przez Komisję Europejską na początku maja 2023 roku w wyniku porozumienia z tymi krajami w sprawie ukraińskich produktów rolno-spożywczych. Początkowo ograniczenia obowiązywały do 5 czerwca, a następnie zostały przedłużone do połowy września.

Embargo zniesiono 15 września na podstawie postanowienia KE. Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział, że Polska przedłuży zakaz wwozu ukraińskiego zboża, mimo braku zgody Unii Europejskiej. Następnie w Dzienniku Ustaw ukazało się rozporządzenie ws. bezterminowego zakazu przywozu do Polski ukraińskich produktów rolnych.

Decyzje o jednostronnym przedłużeniu ograniczeń importowych podjęły również rządy Węgier i Słowacji.

ŹRÓDŁO Unian, PAP, NCzas

=======================

Poza ścisłym gronem partyjnym niewiele osób chce równie dyplomatycznie interpretować skandaliczne słowa Wołodymyra Zełenskiego.

Co do ich autoramentu nie ma wątpliwości red. Łukasz Warzecha. Uuu, panie kochany, to wszystkie te Dudy, Morawieckie i inne Żaryny na koniec okazują się onucami wykrytymi przez samego Zełenskiego.
Wiedziałem, że ta Wielka Przyjaźń z Ukrainą skończy się jakąś komedią, ale nie sądziłem, że to będzie aż taka farsa
 – pisze publicysta na X.

„Ukraińcy są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne”.

Prof. Górski dla Frondy: koniec wojny będzie dla nas prawdziwym początkiem problemów

https://www.fronda.pl/a/Prof-Gorski-dla-Frondy-koniec-wojny-bedzie-dla-nas-prawdziwym-poczatkiem-problemow,220620.html


„Ukraińcy są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne. Próbują uczynić ze swojej walki o swoją niepodległość i wolność, towar eksportowy” – mówi w wywiadzie udzielonym portalowi Fronda.pl prof. Grzegorz Górski.

Fronda.pl: UE nie przedłuży embarga na ukraińskie zboże, tymczasem Polska ogłosiła, że własne embargo utrzyma. Jak taka decyzja ma się do treści traktatów europejskich? 

Prof. Grzegorz Górski: Co do zasady, decyzje związane z regulacjami handlowymi są traktatowo zastrzeżone dla Komisji Europejskiej. To jedno z jej podstawowych zadań, aby dbać o poszanowanie unijnych reguł handlowych, w tym takich stosunków z państwami trzecimi.

Ale traktaty pozostawiają także krajom członkowskim możliwość reagowania na sytuacje nadzwyczajne, które zakłócają normalne stosunki handlowe. W tym sensie działanie Polski i innych krajów regionu jest w pełni uzasadnione. I mówimy tu nie o czysto teoretycznych zagrożeniach, ale o realnych, zweryfikowanych przez życie w okresie poprzedzającym wprowadzenie unijnego embarga. Poziom rozregulowania rynków wewnętrznych tych krajów kilka miesięcy temu okazał się tak duży, że nie było innej możliwości opanowania sytuacji niż embargo. I – co ważne – sytuacja potencjalnego zagrożenia trwa nadal, a nawet jest trudniejsza, bo teraz mamy być obiektem transferu niemal całkowitego komponentu ukraińskich produktów rolnych z tegorocznych zbiorów.

 Ukraina już zapowiada podjęcie kroków prawnych przeciwko Polsce na arenie międzynarodowej. Czy to przysłowiowy kubeł zimnej wody na głowę wszystkich ukroentuzjastów?

Na Ukrainie trwa gigantyczny konflikt wewnętrzny. Opcja proamerykańska zwarła się ze z nieoczekiwaną koalicją sił prorosyjskiej oligarchii i neobanderowskiej agentury proniemieckiej.

Stawką jest przyszłość Ukrainy, do której kluczem jest usunięcie przez połączone siły niemiecko – rosyjskie Zełenskiego. Ten konflikt zbożowy i pobudzanie kolejnych, antypolskich resentymentów, jest po prostu elementem tej wspólnej w istocie gry Moskwy i Berlina.

Dodatkowo, w zamyśle Brukseli od początku było wywołanie decyzją o zniesieniu embarga chaosu w Polsce w obliczu wyborów. Zakładali, że Warszawa ugnie się presji i pozwoli na powtórkę z poprzedniej sytuacji, a tym samym uderzy to ciężko w obóz rządzący. Kiedy zorientowali się, że Polska zastosuje adekwatne do sytuacji środki, szybko wezwali do Brukseli ludzi Tuska, aby stworzyć pozory tego, iż oppoisitionsführer nie maczał rąk w kreowaniu tej afery.

Niezależnie od tego wszystkiego, zachowanie Ukraińców w tej sprawie dowodzi, że zupełnie stracili rozum. Ale to nie pierwszy raz w historii.

 Ukraiński minister rolnictwa już operuje dychotomią pojęciową, używając sformułowań „my i Unia” przeciwko Polsce i Węgrom. Czy ten polityk trochę się nie zagalopował?

Tak jak powiedziałem – Szmychal i jego ekipa to są po prostu ludzie prowadzeni na pasku Berlina. Realizują niemiecką agendę, która zakłada szybkie porozumienie z Rosjanami i uczynienie z Ukrainy współprotektoratu niemiecko – rosyjskiego. Niemcy mamią Ukraińców swoim przyszłym zaangażowaniem w odbudowę Ukrainy. A ci nieszczęśnicy nie dostrzegają, że Niemcy sami wkraczają w fazę, w której będą potrzebowali pomocy w swojej odbudowie.

W tym kontekście wypowiedzi ministra rolnictwa Ukrainy są po prostu elementem gry neobanderowców, którzy chcą zrujnowania stosunków ukraińsko – polskich. To ma w ich chorej wyobraźni doprowadzić do umożliwienia pełnego zaangażowania Niemców. Aż trudno komentować porażającą głupotę tych założeń, ale znając historię, trudno się tym ludziom dziwić, że dzisiaj się tak zachowują.

Ukraina grozi odwetowym zakazem importu polskich owoców i warzyw. Mamy się czego obawiać?

Jasne i proponuję, żeby od razu obłożyli embargiem dostawy uzbrojenia z Polski, a także zamknęli wszelki transfer na Ukrainę przez Polskę. Zwłaszcza dostaw amerykańskiego sprzętu wojskowego. Notabene, Ukraińcy już „popisali się” w Wilnie na szczycie NATO, gdzie obrażali kogo się dało, a zwłaszcza najważniejszych swoich sojuszników. Są kompletnie niedojrzali, zachowują się jak rozwydrzone bachory, które żądają szczególnych przywilejów, za to, że są przez chwilę grzeczne. Próbują uczynić ze swojej walki o swoją niepodległość i wolność, towar eksportowy. Tak jakby to innym miało bardziej niż im zależeć na tej wolności i suwerenności. To niepojęte, jak po tym wszystkim czego doznali od Polaków i Polski w ostatnim okresie, mogą tam funkcjonować ludzie pokroju tego ministra. Dowodzi to – niestety – z jaką łatwością ośrodki neobanderowskie zdobywają poklask na Ukrainie.

Jak powinniśmy ukształtować nasze stosunki z Ukraina? Jak znaleźć balans pomiędzy twardą ochroną własnej gospodarki, a wspieraniem militarnym Ukrainy w celu minimalizacji zagrożenia rosyjskiego? Czy może zagrożenie rosyjskie zostało już na tyle zminimalizowane, że nie ma potrzeby udzielania takiego wsparcia?

Wojna będzie trwała jeszcze parę lat. Trzeba mieć tego świadomość. Oczywiście Amerykanie mogą ją skończyć z dnia na dzień – kosztem Ukrainy – ale na to my nie mamy żadnego wpływu. To czy i kiedy tak się stanie, będzie funkcją relacji amerykańsko – chińskich i Ukraina jest tu tak pionkiem w wielkiej grze. My zaś musimy zachować czujność, aby ruchy amerykańskie nas nie zaskoczyły. To będzie miało decydujące znaczenie.

Koniec wojny to będzie jednak dopiero prawdziwy początek problemów dla nas. Ukraina będzie zdruzgotana i wyniszczona, niezdolna do samodzielnej egzystencji przez wiele lat. I do tego będzie wystawiona na agresywne zabiegi „sił odbudowy” z całego świata – przede wszystkim Niemców, Rosjan i Chińczyków. My musimy myśleć o tym najgorszym scenariusz i  mieć koncepcje jak i z kim wziąć udział w grze, która nie pozwoli właśnie Rosjanom, Niemcom i Chińczykom zainstalować się trwale na Ukrainie.

Oprócz Polski podobne embargo wprowadziły także inne dotknięte kryzysem zbożowym kraje tj. m.in. Węgry, Rumunia i Bułgaria. Czy możliwa jest integracja wyżej wymienionych krajów wobec Polski, wobec faktu, że KE jest ślepa na interesy naszej części kontynentu?

Rumunia i Bułgaria są zakładnikami Brukseli, z uwagi na poziom korupcji w tych krajach.

Jeśli „podskoczą”, to Bruksela mocno w nie ugodzi, więc nie będą naszymi sojusznikami w tej walce. Póki się to nie zmieni, to będą udawali – w każdej sprawie – że są z nami. Ale realnie będą słuchać Brukseli. Chyba że Amerykanie ich przycisną – zwłaszcza Rumunów. Tylko raczej nie nastąpi to w sprawie „zbożowej”.

Na Allegro oszukali prawie 500 osób. Dwaj Ukraińcy. A inni – ukradli 11 rowerów…

Na Allegro oszukali prawie 500 osób. Dwaj Ukraińcy. A inni – ukradli 11 rowerów…

Rzeszów News

9 września 2023 14:45

Zdjęcia: Komenda Wojewódzka Policji w Rzeszowie

Rok i dwa miesiące więzienia dla 23-letniego Jegora O. i 1,5 roku więzienia dla 47-letniego Oleksandra O. – takie kary wymierzył im Sąd Okręgowy w Rzeszowie. 

Dwaj obywatele Ukrainy zostali zatrzymani w lutym 2021 roku przez funkcjonariuszy wydziału do walki z cyberprzestępczością Komendy Wojewódzkiej Policji w Rzeszowie. Potem sprawę przejęło Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości.

Jegor O. i Oleksandr O., jak ustalono w śledztwie, oszukali na Allegro 489 osób i podmiotów. Od lipca do października 2020 roku oferowali do sprzedaży m.in. miksery, kosiarki i roboty kuchenne. Klienci wpłacali pieniądze, towaru nie otrzymali. 

Ukraińcy na Allegro używali dwóch kont: „SalesStock” oraz „EverStock”. Pieniądze wyłudzili  nie tylko od kupujących, ale również od samego serwisu aukcyjnego – ok. 30 tys. zł. 

Oszukani byli z całej Polski. Ich łączne straty sięgnęły pół miliona złotych. Policjanci przesłuchali około 600 osób. Ukraińcy, oprócz oszustw, odpowiadali przed sądem za tzw. pranie brudnych pieniędzy, czyli lokowanie wyłudzonej gotówki w legalne interesy. 

Jegor O. i Oleksandr O. nie musieli nigdzie pracować, zyski z oszustw na Allegro pozwalały im na wystawne życie. Internetowych naciągaczy namierzyli rzeszowscy policjanci, po złożonym wcześniej zawiadomieniu o przestępstwie przez Allegro. 

Znany serwis aukcyjny zwrócił pieniądze oszukanym osobom, teraz sam będzie dochodził swoich roszczeń od Ukraińców, którzy właśnie zostali skazani za oszustwa przez Sąd Okręgowy w Rzeszowie. Sąd potwierdził ustalenia w śledztwie. 

Jegor O. został skazany na rok i dwa miesiące więzienia, a Oleksandr O. ma spędzić za kratkami 1,5 roku. Groziło im nawet 15 lat więzienia. Obaj dostali też grzywny – do zapłacenia po 15 tys. zł. Mają zwrócić wyłudzone pieniądze i pokryć koszty postępowania.

Ukraińcy dobrowolnie poddali się karze.  

(ram) redakcja@rzeszow-news.pl

NAPISZ KOMENTARZ:

Areszt dla dwóch obywateli Ukrainy za kradzież rowerów

Data publikacji 18.09.2023

Wnikliwa praca kryminalnych z Jaworzna zaowocowała ustaleniem i zatrzymaniem dwóch obywateli Ukrainy podejrzanych o liczne kradzieże rowerów, do których doszło na terenie Jaworzna i innych miast woj. śląskiego oraz małopolskiego. Policjanci odzyskali łącznie 11 rowerów o łącznej wartości ponad 50 tys. złotych. Sprawcy usłyszeli już zarzuty. Decyzją sądu najbliższe 3 miesiące spędzą w areszcie.

Kryminalni z Jaworzna prowadzili czynności operacyjne w sprawie kradzieży dwóch rowerów z Jaworzna, do których doszło pod koniec sierpnia. Każdorazowo złodzieje wykorzystywali moment, gdy rower był pozostawiony, a właściciel nie był w pobliżu. Sprawcy usuwali zabezpieczenie i kradli rower. Kryminalni przy pomocy monitoringu miejskiego wytypowali pojazd, którym poruszało się dwóch obywateli Ukrainy odpowiedzialnych za kradzież. Ustalili, że jeden z nich przebywa w Krakowie. Tam 29-latek został zatrzymany. Następnie kryminalni ustalili tożsamość drugiego sprawcy, który miał przebywać w miejscowości Wieszowa pod Tarnowskimi Górami. Na miejscu siłowo weszli do mieszkania, w którym ukrywał się 41-letni sprawca. Podczas przeszukania pomieszczeń mundurowi ujawnili 11 rowerów. Ich łączna szacowana wartość to ponad 50 tys. zł. Zatrzymani trafili do policyjnego aresztu. Kryminalni z Jaworzna zgromadzili materiał dowodowy. Obu mężczyznom przedstawili zarzuty kradzieży dwóch rowerów z terenu Jaworzna o łącznej wartości ponad 10 tys. zł oraz zarzut kradzieży roweru z terenu Krakowa o wartości ponad 12 tys. zł. Sprawa jest rozwojowa. Śledczy ustalają pochodzenie pozostałych rowerów, co może skutkować kolejnymi zarzutami dla sprawców. Na wniosek śledczych jaworznicki Sąd wczoraj aresztował mężczyzn na trzy miesiące. Grozi im do 5 lat pozbawienia wolności.

Bezczelność i roszczeniowość: Kijów chce aby Polska zapisała pomoc Ukrainie w ustawie

Bezczelność i roszczeniowość: Kijów chce aby Polska zapisała pomoc Ukrainie w ustawie

kijow-chce-aby-polska-zapisala-pomoc-ukrainie-w-ustawie

Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony (RBNiO) Ołeksij Daniłow zaproponował, by pomoc dla Ukraińców została zapisana w ustawodawstwie krajów sojuszniczych. Miałoby to sprawić, że wsparcie byłoby kontynuowane przez kolejne rządy.

Kijów chce, by Polska i inni wasale USA zapisały pomoc Ukrainie w swoim ustawodawstwie. Według Daniłowa, przedłużający się konflikt zbrojny może nasilić “zmęczenie wojną” wśród zachodnich społeczeństw. To z kolei może spowodować, że po zmianie władzy w kolejnych państwach, chęć kontynuowania pomocy będzie mniejsza niż w pierwszych miesiącach inwazji.

Sekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony wezwał sojuszników “do wypracowania wizji ukraińskiego zwycięstwa oraz do określenia pomocy wojskowej dla Ukrainy w ramach krajowych legislacji obejmujących długoterminowe cykle”.

“Biorąc pod uwagę cykle wyborcze i możliwą zmianę sytuacji w Europie i w Stanach Zjednoczonych, dalekowzrocznym krokiem byłaby konsolidacja pomocy wojskowej w ramach legislacyjnych” – napisał.

Ocenił, że taki krok nie tylko zobowiązałby kolejne rządy do kontynuowania pomocy, ale też przyczyniłby się do “zachowania stabilności partnerstwa” między Ukrainą, a krajami Zachodu.

Daniłow wezwał też Zachód do wdrożenia “zestawu środków, mających na celu zmniejszenie ‘zmęczenia wojną’, na które liczy Rosja”.

Według niego, biorąc pod uwagę nastawienie Rosji, nie należy się spodziewać, że w najbliższym czasie możliwe będą jakiekolwiek rozmowy pokojowe. Jak stwierdził, “na froncie należy się raczej nastawiać na bieg długodystansowy z przeszkodami”, a do tego Ukraina potrzebuje “stabilności”.

NASZ KOMENTARZ: Bezczelność i roszczeniowość Ukraińców przekroczyły już wszelkie granice. Przypominamy, że “zmęczenie wojną” wśród zachodnich społeczeństw pojawiło się w związku z ukraińskimi niepowodzeniami zapowiadanej od zimy kontrofensywy. Zamiast zatem wymuszać na Europie wpisywanie pomocy dla Kijowa do ustaw (a zapewne też konstytucji), może lepiej wziąć się za siebie i skuteczniej walczyć na froncie? [albo – zawrzeć pokój MD]

Tzw. afera wizowa to „czubek góry lodowej” zaniedbań i braku procedur.

Krzysztof Bosak: tzw. afera wizowa to „czubek góry lodowej” zaniedbań i braku procedur.

tzw-afera-wizowa-to-czubek-gory-lodowej

Potrzebna jest transparentność działań i debata o polityce migracyjnej; tzw. afera wizowa to „czubek góry lodowej” zaniedbań i braku procedur – ocenił jeden z liderów Konfederacji, poseł Krzysztof Bosak.

Lider podlaskiej listy Konfederacji w wyborach do Sejmu, na konferencji prasowej zorganizowanej przed Podlaskim Urzędem Wojewódzkim w Białymstoku zaznaczył, że tzw. afera wizowa „to czubek góry lodowej różnego rodzaju zaniedbań w tym obszarze, zaniedbań i braku elementarnych procedur”. Ocenił, że Polska „uruchomiła masowy ruch migracyjny, nie mając żadnej administracji przygotowanej do obsługi tego ruchu”. Według posła, natychmiast należy wprowadzić limity, powstrzymać niekorzystne regulacje, a także zacząć dyskusję, kogo i w jakiej liczbie można do Polski przyjąć.

„W tej chwili ta afera ujrzała światło dzienne, to bardzo dobrze. To jest dla nas jako dla całego społeczeństwa, dla całego narodu okazja do tego, żeby przyjrzeć się jak jest prowadzona polityka migracyjna naszego państwa” – mówił poseł.

Zaznaczył, że członkowie Konfederacji nie są przeciwni żadnej narodowości czy migracji. Natomiast – jak podkreślił – „jesteśmy przeciwko niekontrolowanym i masowym migracjom, które prowadzą do utraty stabilności społecznej i wzrostu zagrożeń”. Wskazał, powołując się na udostępnione statystyki, że w Polsce mamy już do czynienia ze wzrostem przestępczości związanej z masowym napływem cudzoziemców, co szczególnie widać w dużych aglomeracjach.

Bosak skierował też interwencję poselską do Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego. Poinformował, że podobne interwencje mają przeprowadzać posłowie Konfederacji w całym kraju.

PAP / oprac.PR

Czy można strzelać do nachodźców? Bosak: Zatapiać łodzie, a ludzi wysadzać tam, gdzie wsiedli…

Czy można strzelać do nachodźców? Bosak: zatapiać łodzie, Czarzasty: skandaliczne!

Autor: CzarnaLimuzyna , 18 września 2023 czy-strzelac-do-nachodzcow-zatapiac-lodzie

Kolejny spektakl teatru telewizji w studiu telewizji Polsat News zawiera w swoim opisie, na stronie producenta, dość wybiórcze streszczenie. Ominięto dramatyczną kłótnię, którą postanowiłem przytoczyć w jej istotnym fragmencie.

Bosak: Służby graniczne konkretnych państw muszą zaczął stosować siłę. (…) Premier Włoch jest sparaliżowana układem (…) ponieważ ma kadrę lewicową.  … także kto ma utonąć, to po prostu utonie, a nie będzie się go karmić, pieścić i transportować na północ Europy…

Czarzasty: A wie pan do czego pan namawia… tzn. w imieniu prawicy jakiejś… nie wiem, konfederacyjnej…

Bosak: Do topienia łodzi przemytników …

Czarzasty: Otóż pan Bosak w tej chwili powiedział „do topienia łodzi przemytników”. Rozumiem, że pan namawia do tego, żeby tych ludzi zabić. To jest po prostu skandaliczne.

Bosak: Powiedziałem o łodziach, a nie przemycanych osobach…

Czarzasty: A co z tymi ludźmi… zastrzelić!

Bosak: Wysadzać na tym brzegu na którym do łodzi wsiedli. I to trzeba robić zdecydowanie. (…) i to mówił także jeden z filozofów odważnych, były marksista, prof. Wolniewicz

Czarzasty: Jak pan może coś takiego mówić…

Bosak: Ludzi brać i wysadzać na właściwym brzegu.

Czarzasty: Jestem przeciwko mordowaniu ludzi…!

* * *

Nie jest mi znany żaden fakt z kariery politycznej pana Czarzastego, związany z jego ewentualnym protestem przeciwko polityce terroru i mordowania ludzi – przeciwników politycznych formacji komunistycznej do której wstąpił już po dokonaniu przez nią wielu zbrodni, będąc członkiem tej zbrodniczej formacji w latach: 1983–1990. Tutaj, jak widzimy, jawi się jako obrońca praw “intruzów”, którzy po przybyciu “na siłę” do Europy stają się kolejnymi potencjalnymi zbrodniarzami tak jak ich poprzednicy, którzy zdążyli już okaleczyć i zabić tysiące białych Europejczyków.

W trakcie swoich wywodów Bosak wskazywał, że nie można dopuścić do tego, aby o polityce imigracyjnej decydowała „polityka unijna” ze względu na dominację lewicy w gremiach decyzyjnych. Powiedział też, żeby rozwiązać problem nielegalnej imigracji trzeba ”odrobiny niepoprawności politycznej”.

„Fala rabunków i przestępstw seksualnych w Warszawie”

Potrzeba odrobiny niepoprawności politycznej. Po to żołnierz i funkcjonariusz służby granicznej nosi broń, że jeżeli ktoś nie podporządkowuje się jego poleceniom, żeby jej użyć…

Niestety, poseł Bosak w jednym się myli. „Odrobina niepoprawności politycznej” nie wystarczy, ponieważ służy ledwie jako zaprawa do dobrych intencji, którymi brukuje się piekło. Jedynie konsekwentna realizacja rozdziału państwa od lewicy stworzy wstępne warunki poprawy sytuacji.

______________________________________________________________________

link do filmu

Dla polskiej racji stanu, o której mówią jedynie ludzie rozsądni, znający historię oraz uwarunkowania geopolityczne i cywilizacyjne tzn. naturę plemion turańskich, rzeczą najistotniejszą jest konieczność natychmiastowego przerwania proces przesiedlania Ukraińców do Polski. Jest to jeden z wielu tematów tabu w aktualnej kampanii wyborczej.

Tymczasem, na ulice Wrocławia wyruszą mieszane patrole z udziałem…amerykańskiej żandarmerii. Wrocław jest aktualnie największym skupiskiem mniejszości ukraińskiej w Polsce. W mieście od wielu lat prowadzą swoją działalność ośrodki niemieckie i żydowskie korzystając z silnej protekcji rządzącej tym miastem lewicy.

Tagi: Bosak: zatapiać łodzie, Czy można strzelać do nachodźców?

„Świat i Kościół w kryzysie”. Które z zagrożeń jest największe dla cywilizacji?

„Świat i Kościół w kryzysie”. Które z zagrożeń jest największe dla cywilizacji?

swiat-i-kosciol-w-kryzysie

Prezentujemy fragment książki „Świat i Kościół w kryzysie”, opublikowanej nakładem wydawnictwa ESPRIT. Jest to zapis rozmów Krystiana Kratiuka z Grzegorzem Górnym i Pawłem Lisickim – a więc tercetu znanego Państwu doskonale z programu „Ja, katolik. EXTRA”. Książka dostępna jest w sprzedaży od 15 września.  

Promotorzy nowych idei wyrastają bezsprzecznie z promotorów idei starszych, dzisiejsza rewolucja wynika z osiągnięć poprzednich rewolucji. A taka niedokończona jeszcze rewolucja trwająca od ponad pół wieku to oczywiście rewolucja seksualna. Jest to rewolucja wprost wymierzona w katolickie nauczanie, moralność, układy społeczne. Czy to dzisiaj jest dla Kościoła największe zagrożenie zewnętrzne?

PAWEŁ LISICKI: Największe zagrożenie dla Kościoła polega na tym, że Kościół przestaje głosić to, do czego został powołany. A rozwój rewolucji seksualnej jest rzeczywiście jednym z istotnych elementów czy czynników wpływających na zmianę podejścia Kościoła do własnej nauki. I w tym sensie byłoby to duże niebezpieczeństwo, ale równie dużym jest chociażby omawiana przez nas kwestia podejścia do innych religii. Jeśli w jednym punkcie Kościół odpuszcza, to moim zdaniem odpuszcza też w innym – na przykład na pierwszy rzut oka nie ma żadnego związku między zmianą podejścia Kościoła do judaizmu a zmianą podejścia do rewolucji seksualnej, ale w praktyce jeśli Kościół w jednym elemencie swojej doktryny dopuszcza się sprzeczności z tym, co było wcześniej, to łatwo sobie wyobrazić, że w podobny sposób będzie reagował na inne próby nacisku, na zmiany. Mogę się odwołać zresztą do tekstu Tomasza Kulikowskiego, który ukazał się w „Gazecie Wyborczej”, żeby nie było, że tak całkowicie abstrakcyjnie o tym mówię. Teza tekstu brzmiała, że tak jak Kościół po- radził sobie, według autora oczywiście, z antysemityzmem i zmienił swoją naukę, jeśli chodzi o judaizm, tak być może całkowicie zmieni swoje podejście do LGBT.

Wesprzyj nas już teraz!

25 zł

50 zł

100 zł

Rewolucja seksualna jest oczywiście wielką machiną naciskającą na Kościół, by zmienił swe nauczanie. Na czym polega niebezpieczeństwo rewolucji seksualnej w Kościele? W tej dyskusji dotyka mnie przede wszystkim szerzenie się tego, co można by nazwać ideologią genderową czy ideologią LGBT, bo jest to jej najbardziej radykalny przejaw. Oczywiście ktoś może powiedzieć, że rewolucja seksualna polega też na ogólnym upadku obyczajów, na tym, że dawne prawo moralne przestaje obowiązywać, że ludzie grzeszą częściej niż przedtem albo że grzeszą łatwiej. Sama taka zmiana obyczajów nie byłaby moim zdaniem tak bardzo niebezpieczna, zwłaszcza że już się pojawiała w dziejach Kościoła, gdyby nie dodatek, który się pojawił dzisiaj: mianowicie odrzucenie w ogóle kategorii grzechu. Różnica między współczesnością a na przykład epoką renesansu, o której mówi się, że niezwykle zepsuła moralnie ludzi Kościoła, jest taka, że jeśli papież miał trzy kochanki, a jakiś kardynał miał pięć, to nikt nie nazywał tych przypadków grzechu czymś właściwym, słusznym i czymś, czego należy wymagać od wszystkich innych.

Wręcz przeciwnie, raczej się z tym kryto.

PAWEŁ LISICKI: Otóż to, bo gdy wychodziło to na jaw, to wywoływało skandal. Dziś to samo nie jest już skandalem, a dąży się do tego, żeby to zaakceptować, zaaprobować jako normalny sposób funkcjonowania. Rewolucja seksualna prowadzi do zamiany podstawowej hierarchii wartości: to, co nadprzyrodzone i większe, zostaje zastąpione tym, co ziemskie i do- czesne – dla przyjemności doczesnych czy dla przyjemności cielesnych, czy zmysłowych uznaje się, że to, co powinno być na pierwszym miejscu, czyli troska o ducha, o zbawienie i o wieczność, schodzi na dalszy plan, w ogóle przestaje być czymś istotnym. Liczy się tylko człowiek, jego pragnienia i potrzeby, z których najsilniejszą albo jedną z najsilniejszych jest właśnie potrzeba seksualna. I w związku z tym wszystko ma zostać temu podporządkowane. To jest kolejny przewrót w Kościele w rozumieniu, kim jest osoba ludzka, jakie ma łaski. Już nie liczy się rozum, wola, uczucia, tylko popęd.

Najbardziej skrajną formą tej rewolucji seksualnej jest zatem negacja grzechu. To jakby definicja ideologii gender.

PAWEŁ LISICKI: Tak, bo okazuje się, że nie ma naturalnych i nienaturalnych form współżycia, bo współżycie dwóch mężczyzn, dwóch kobiet albo, nie wiem, pięciu mężczyzn i pięciu kobiet jest równie naturalne jak związek między mężczyzną a kobietą. Czyli to, co wynikało z prawa naturalnego, to, że relacje między mężczyzną a kobietą prowadziły do przekazania życia, co jest istotą prawa naturalnego i istotą ochrony udzielanej przez państwo i przez Kościół temu szczególne- mu związkowi, przestaje mieć znaczenie, ponieważ liczy się wyłącznie przyjemność. Nieważne, czy osób dwojga płci, czy jednej płci, dwóch osób czy szesnastu. Zamysł Boga widać w słowach Księgi Rodzaju: „Bóg uczynił człowieka na swoje podobieństwo, mężczyzną i kobietą ich Bóg uczynił”. Jako jedno z pierwszych przykazań Bóg daje ludziom słowa:

„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, w ten sposób człowiek zasiedli ziemię”. A więc od samego początku w samej myśli Bożej życie płciowe podporządkowano przekazywaniu życia, i od samego początku człowiek istnieje jako mężczyzna albo jako kobieta. Cała nauka chrześcijańska jest na tym oparta. Jeśli powiemy, że najważniejsze w człowieku jest po prostu zaspokojenie jakkolwiek rozumianych pragnień i pożądań, to oczywiście nauka biblijna stanie się przeszkodą.

Otwieramy wrota do gigantycznej katastrofy ogólnie opisywanej jako ideologia genderowa czy ideologia LGBT, która w formie obecnej, współczesnej prowadzi do negacji czegoś takiego jak natura ludzka, negacji czegoś takiego jak płeć ludzka, negacji czegoś takiego jak wartość życia przekazywanego w naturalny sposób ze związku mężczyzny z kobietą. Jeśli ten tok myślenia wkroczy do doktryny Kościoła, to nie tylko rozbije dotychczasową naukę, chociażby Dekalog, ale zniszczy samą strukturę chrześcijańskiego objawienia.

Na przykład zniszczy prawdę, że Bóg jest ojcem.

PAWEŁ LISICKI: Właśnie, bo w ramach ideologii genderowej ojcostwo, macierzyństwo nie ma żadnej wartości, liczy się tylko zaspokojenie siebie. Nie jest już tak, że ktoś jest ojcem albo matką i ma z tego powodu pewne przywileje, niesie to ze sobą pewną szczególną wartość. Więc tak, Bóg już nie jest ojcem, Najświętsza Maryja Panna nie jest dziewicą, bo to tak naprawdę nie ma żadnego znaczenia. Walka ze sobą czy walka ze złymi skłonnościami nie ma żadnego znaczenia. Myślenie, że rodzina jest jakąś wartością, traci jakiekolwiek znaczenie.

Idźmy dalej: jeśli w teologii katolickiej Chrystus jest synem, a Bóg jest ojcem, to odwołujemy się do pewnej struktury myślenia, którego doświadczamy na co dzień. Jeśli w naszym codziennym myśleniu ani synostwo, ani ojcostwo nie ma żadnego znaczenia, to też nie jesteśmy w stanie uznać jakkolwiek rozumianego myślenia teologicznego w tych kategoriach. A kategoria ascezy na przykład? Kategoria pokuty, brania na siebie ciężaru, dążenia do doskonałości, wyrze- kania się czegoś, ponieważ wyrzeczenie się przyjemności zmysłowej w tych kategoriach jest wyłącznie formą promocji jakiegoś zahamowania, jest jakąś formą masochizmu. Bo jeśli istotą człowieka jest spełnianie siebie i doświadcza- nie, to ktoś, kto próbuje sobie nałożyć pewne ograniczenia, w tych kategoriach powinien podlegać leczeniu. Do tego by to prowadziło.

I ostatni element: kapłaństwo. Ideologia gender niszczy także relacje między księdzem a wiernymi. Ustanowione są one bowiem w taki sposób, że kapłan występuje przecież jako reprezentant Boga Ojca w stosunku do wiernych. W konsekwencji genderyzm niszczy nie tylko doktrynę kościelną, nie tylko jakkolwiek rozumiany sens życia płciowego, ale jeszcze pociąga za sobą coraz dalsze niebezpieczeństwo ingerencji państwa, które będzie próbowało wyzwalać członków Kościoła, jeśli tak można powiedzieć, z tej tradycyjnej, przestarzałej zdaniem radykałów idei. Bo jeśli płeć jest płynna, a człowiek ma się zaspokajać, nie patrząc na nic i na nikogo, jedynym kryterium jest przyjemność i rozkosz, to w oczywisty sposób wszystkie nakazy przekazywane przez tradycję rodzinną, przez tradycję kościelną muszą ulec zmianie, ponieważ one nas ograniczają, one nas hamują, one nas tłamszą.

To rzeczywiście rewolucja totalna.

GRZEGORZ GÓRNY: Przypomina mi się film fabularny z 2008 roku o niemieckiej organizacji terrorystycznej RAF zwanej grupą Baader-Meinhof. Jej członkowie uciekli z RFN i odbywali ćwiczenia wojskowe w obozie szkoleniowym dla bojowników palestyńskich gdzieś na pustyni w Jordanii. Ten obóz wyglądał tak, że po jednej stronie zakwaterowani byli partyzanci palestyńscy, a po drugiej stronie niemieccy terroryści. Ci Palestyńczycy chodzili okutani w swoje długie stroje – osobno mężczyźni, osobno kobiety w burkach, a po drugiej stronie Niemcy założyli hippisowską komunę, kobiety łaziły sobie nago po dachach domów, pokazując Arabom swoje gołe ciała. W końcu Palestyńczycy nie wytrzymali, do Niemców przyszedł ich dowódca i zażądał, by się ubrali i jako goście przestrzegali miejscowych zwyczajów. W odpowiedzi Andreas Baader wykrzyknął, że nie ma mowy, dodając: „Dla nas pieprzenie to jest to samo co strzelanie”. I ta fraza stanowi najlepsze motto rewolucji seksualnej. Bo oto akt seksualny, który ze swojej natury powinien być czymś najbardziej intymnym między dwiema osobami, staje się – według tej definicji – aktem politycznym, co więcej aktem destrukcyjnym, niszczycielskim, jak strzelanie.

Za tymi mechanizmami opisanymi przez Pawła Lisickiego stoi więc pewna wola polityczna, program działania i determinacja w jego wcielaniu. Gdybyśmy początków tego zjawiska mieli szukać gdzieś w przeszłości, to można byłoby wskazać na książkę Fryderyka Engelsa z 1884 roku pod tytułem O pochodzeniu własności prywatnej, państwa i rodziny. Autor pisze w niej, że aby doprowadzić do emancypacji, do wyzwolenia człowieka, potrzebne jest zniszczenie opresyjnych, toksycznych struktur społecznych, które trzymają go w niewoli, takich jak własność prywatna, państwo narodowe, tradycyjna moralność, religia chrześcijańska, ale też właśnie małżeństwo i rodzina. Engels wiązał bowiem małżeństwo z wyzyskiem. Pisał wprost, że wyzysk człowieka przez człowieka rozpoczął się z chwilą pierwszego małżeństwa, a potem ta tyrania rozciągnęła się na dzieci.

To jest stały punkt programu rewolucjonistów, który co jakiś czas się powtarza. Przecież w pierwszym okresie panowania bolszewików, w latach 1917–1926, czyli przez pierwsze dziewięć lat istnienia Sowietów, rewolucja seksualna była częścią ówczesnej agendy społecznej ich państwa. Dla nich była to emancypacja spod wpływów „toksycznych struktur”. To się później pojawiło w środowiskach nowej lewicy na Zachodzie między innymi za sprawą neomarksistów w rodzaju Wilhelma Reicha czy Herberta Marcusego. Dziś obserwujemy kolejny etap tej emancypacji, gdy rewolucja seksualna przechodzi w rewolucję antropologiczną, ponieważ po wyzwoleniu się z okowów rodziny, małżeństwa i tradycyjnej moralności teraz mamy się wyzwalać z ograniczeń własnej płciowości, gdy możemy sami sobie wybierać jedną z szerokiego wachlarza różnych płci. Oczywiście jest to sprzeczne zarówno z prawem naturalnym, jak i antropologią biblijną. Zaprzecza temu cała wiedza nauk przyrodniczych. Dalszym etapem tej rewolucji antropologicznej jest natomiast transhumanizm, czyli wyzwolenie się człowieka ze swej gatunkowej istotowości oraz przekształcenie go dzięki inżynierii genetycznej i sztucznej inteligencji w coś w rodzaju hybrydy ludzko-cyfrowej, która osiągnie nieśmiertelność i doczesną szczęśliwość. Prorokiem tej rewolucji jest izraelski celebryta Yuval Noah Harari, którego trafnie nazwał ktoś „Danem Brownem Wielkiego Resetu”. Swoje poglądy przedstawił on w książce „Homo Deus”, w której człowiek zaczyna zajmować miejsce samego Boga jako pan natury oraz istota nieśmiertelna. Prawdę mówiąc, dziwię się, że ktoś może takie bzdury brać na poważnie, tymczasem książki Harariego są bestsellerami wydawanymi w gigantycznych nakładach, a on sam jest hołubiony przez Billa Gatesa, Klausa Schwaba, Marka Zuckerberga, Jacka Dorseya czy innych ideologów globalizmu. Niestety gnostycka pokusa, którą prezentuje, przenika dziś do wnętrza Kościoła. Są bowiem wysoko postawieni duchowni, którzy ulegają temu mirażowi i próbują aplikować program nieustannej emancypacji do nauki Kościoła.

W jaki sposób próbują to realizować? Nie ma przecież żadnych oficjalnych dokumentów Kościoła podważających to, że jesteśmy mężczyznami i kobietami.

GRZEGORZ GÓRNY: Jest to aplikowane dzisiaj dwiema drogami. Pierwsza to miękka droga aplikacji, czyli poprzez kulturę, poprzez rozpowszechnianie pewnych wzorców, które część Kościoła dzisiaj wspiera. Obiektem szczególnego ataku jest tutaj kobiecość. Od początku chrześcijaństwa wzorem osobowym dla kobiet w naszej cywilizacji była Maryja – po pierwsze jako dziewica, po drugie jako matka. Dziś widzimy zmasowany atak na dziewictwo, czyli na czystość i na niewinność, poprzez rewolucję seksualną, a także atak na macierzyństwo poprzez plagę aborcji. To się odbywa w dużej mierze poprzez kulturę. O tym mówił Jan Paweł ii w swej książce Przekroczyć próg nadziei, gdy wspominał, że toczy się dziś bój o duszę świata między siłami ewangelizacji i antyewangelizacji. I te siły anty- ewangelizacji – jak mówił papież – mają swoje środki, swoje programy i olbrzymią determinację do walki. Ta walka toczy się dziś na polu kultury. Dlatego właśnie mówimy o wojnie kulturowej. O przekształceniu kultury w pole walki z Kościołem mówił zresztą jako pierwszy współzałożyciel i główny ideolog Włoskiej Partii Komunistycznej Antonio Gramsci, który rzucił hasło „długiego marszu przez instytucje”, czyli przejmowania przez lewicę kolejnych redakcji, uniwersytetów, teatrów, rozgłośni radiowych, wytwórni filmowych po to, by nasycać kulturę pierwiastkami marksistowskimi i w rezultacie zmieniać światopogląd ludzi.

Przykładem takiego oddziaływania może być słynny manifest gejowski z 1987 roku napisany przez dwóch homoaktywistów: Marshalla Kirka i Erastesa Pilla. Zarysowali oni swoistą mapę drogową, czyli rozpisaną na punkty strategię działania: co trzeba robić, żeby homoseksualizm ze zjawiska marginalizowanego wszedł do mainstreamu i stał się normą społeczną, prawną i kulturową. Kiedy czytamy dziś po latach ten tekst, to widzimy, że wszystkie punkty tego programu zostały dokładnie zrealizowane.

Drugi sposób wcielania w życie wspomnianych postulatów to sięganie po narzędzia prawne, czyli karno-dyscyplinujące. To ogromne zagrożenie dla Kościoła, ponieważ uderza ono w podstawy wolności religijnej. Przykładowo prawo mówiące o zakazie tak zwanej mowy nienawiści czy homofobii może uderzać w nauczanie Kościoła, ponieważ zabrania mówienia publicznie tego, co głosi katolicka nauka moralna. Widać to na przykład we Francji, gdzie nie można mówić już otwarcie o negatywnych skutkach aborcji bez narażania się na sankcje karne ze strony państwa. Są episkopaty na świecie, które całkowicie skapitulowały w tej kwestii. Są też jednak takie, które bronią odważnie nauki Kościoła. W ostatnich latach ukazały się co najmniej trzy listy duszpasterskie episkopatów Ukrainy, Polski i Słowacji, które bardzo precyzyjnie punktowały zagrożenia ideologii gender, zarówno dla życia społecznego, jak i dla życia religijnego. Nie sposób wyobrazić sobie czegoś takiego w którymś z krajów zachodnich. Najlepiej byłoby, gdyby ta refleksja dotarła na szczyty Kościoła i znalazła swój wyraz na przykład w formie oficjalnego dokumentu Magisterium.

Czy to może nastąpić?

PAWEŁ LISICKI: W obecnym układzie trudno się tego spodziewać, bo Kościół nie działa w próżni. Dlaczego akurat episkopaty Polski, Słowacji i Ukrainy potrafiły się na taki dokument zdobyć? Otóż dlatego, że są to episkopaty państw, gdzie ideologia gender jeszcze nie zdominowała państwa. Ale już na przykład Kościół niemiecki albo holenderski, belgijski to zupełnie inne przypadki, dlatego że niestety parlamenty tych państw przyjęły oburzające, całkowicie antychrześcijańskie ustawy, które sprawiają, że nad Kościołem wisi bardzo poważny problem. Trzeba będzie bowiem powiedzieć – czego dzisiejsi hierarchowie nie mają odwagi zrobić – że to, co parlament przegłosował, jest radykalnie złe. A w dodatku stało się prawną podstawą współżycia, normą społeczną, która ma za sobą państwo. Jeżeli nazwiemy to jasno diabelstwem i szataństwem, to grozi nam wejście w bezpośredni konflikt z państwem.

Ale jeśli państwo akceptuje bezbożne i nieludzkie prawa, to jednak wiadomo, jak ma się zachować w tym przypadku Kościół, prawda?

PAWEŁ LISICKI: Ja oczywiście wiem, jak się powinien zachować. Pokazuję jednak, dlaczego takiej encykliki nie ma.

GRZEGORZ GÓRNY: Tutaj można podać przykład pewnego niemieckiego benedyktyna, który niedawno w czasie kazania – i to w takich dość łagodnych słowach – nazwał czyny homoseksualne grzesznymi. Spadła na niego za to fala krytyki w mediach. Odciął się od niego zarówno jego macierzysty zakon, jak i biskup Görlitz Wolfgang Ipolt, który – co ciekawe – uchodzi za konserwatystę w niemieckim episkopacie. Przeprosił on wiernych za homilię zakonnika, który w sumie przedstawił tylko oficjalnie obowiązującą naukę Kościoła. To pokazuje, jak głęboko rewolucja genderowa zapuściła korzenie w Kościele.

Grzegorz Górny, Krystian Kratiuk, Paweł Lisicki; Świat i Kościół w kryzysie, ESPRIT, s. 320

Kaczka się pieni: Ukraina zapowiada działania odwetowe skierowane przeciwko Polsce. Obsobaczyć “sługę” !

Kaczka się pieni: Ukraina zapowiada działania odwetowe skierowane przeciwko Polsce. Chodzi o embargo w sprawie zboża.

ukraina-dzialania-odwetowe-przeciwko-polsce

Kijów zapowiada, że pozwie Polskę, Węgry i Słowację w związku z odmową zniesienia embarga na ukraińskie produkty rolne – powiedział wiceminister gospodarki i rolnictwa Ukrainy Taras Kaczka w wywiadzie dla „Brussel Playbook” Politico.

Będziemy zmuszeni do działań odwetowych na dodatkowe produkty i zakażemy importu owoców i warzyw z Polski – zapowiedział Kaczka. Według niego odpowiednie kroki prawne zostaną podjęte już w poniedziałek 18 września. Pozew ma zostać wytoczony przed Światową Organizacją Handlu, tak, aby „cały świat zobaczył jak państwa członkowskie UE zachowują się wobec swoich partnerów handlowych”.

Przedstawiciel Ukrainy stwierdził również, że uzasadnienie decyzji Polski i Węgier ochroną interesu własnych rolników jest błędne. – Polski zakaz nie pomoże rolnikom, nie wpłynie na ceny, ponieważ ceny są globalne – to, co robią, opiera się na opinii publicznej – powiedział.

Do zapowiedzi ukraińskiego polityka odniósł się w Studio PAP poseł PiS Radosław Fogiel. – Ani jedna tona ukraińskiego zboża nie może pozostać na terytorium Polski. Rząd będzie bronił polskich interesów – zapewnił. – Decyzja o pozwaniu Polski to nie jest najrozsądniejsza decyzja ukraińskich polityków – ocenił szef sejmowej komisji spraw zagranicznych. – Decyzja Ukrainy odbije się niedobrym echem w Polsce i Ukraina musi mieć tego świadomość. Nasza decyzja nie jest wymierzona w Ukrainę, jest podyktowana ochroną polskiego rolnika i ochroną interesu Polski, bo to jest dla nas najważniejsze – wskazał.

Głos zabrała także Beata Szydło. Wiceminister gospodarki Ukrainy Taras Kaczka zachowuje się impertynencko, pouczając Polskę w sprawie zboża – oceniła była premier.  Jej zdaniem Kaczka powinien pomyśleć, jaki przykład daje Ukraina, gdy w taki sposób traktuje kraj, który uratował ją w dramatycznych chwilach.

„To, że Ukraina chce pozwać Polskę (oraz Słowację i Węgry) za przedłużenie zakazu importu ukraińskiego zboża – to jedno. Drugie – to zadziwiający styl wypowiedzi ukraińskiego wiceministra gospodarki Tarasa Kaczki, który zachowuje się po prostu impertynencko. W wywiadzie dla +Politico+ poucza Polskę, co jego zdaniem mogą, lub nie mogą robić kraje członkowskie Unii. Kaczka mówi wręcz, że pozwanie Polski ma być przykładem dla świata– napisała Beata Szydło.

„Ukraiński wiceminister zamiast pouczać Polskę, powinien pomyśleć, jaki +przykład dla świata+ daje Ukraina, gdy w taki sposób traktuje kraj, który uratował Ukrainę w najbardziej dramatycznych chwilach. A przede wszystkim zastanowić się, jak Polacy odbierają słowa i zachowanie ukraińskich władz” – podkreśliła była premier.

Po decyzji Komisji Europejskiej, która nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże dla pięciu krajów, Polska, Słowacja i Węgry przedłużyły zakaz importu produktów rolnych z Ukrainy. Rumunia z decyzjami w tej kwestii wstrzymuje się do 18 września, czekając na propozycje Kijowa w sprawie środków kontroli eksportu ukraińskiej produkcji rolnej.

Na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt rozporządzenia Ministra Rozwoju i Technologii w sprawie zakazu przywozu z Ukrainy do Polski produktów rolnych, m.in. pszenicy, kukurydzy, nasion rzepaku, słonecznika. Rozporządzenie weszło w życie w sobotę 16 września.

Źródło: PAP/interia.pl luk

Ardanowski przejrzał: Coraz ciężej zrozumieć dziwną grę, w którą gra Ukraina

Ardanowski przejrzał: Coraz ciężej zrozumieć dziwną grę, w którą gra Ukraina

https://www.fronda.pl/a/Ardanowski-coraz-ciezej-zrozumiec-dziwna-gre-w-ktora-gra-Ukraina,220567.html


“To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie” – powiedział Jan Krzysztof Ardanowski na temat zniesienia embarga na ukraińskie płody rolne przez UE.

Komisja Europejska poinformowała, że obowiązujące do 15 września embargo na ukraińskie zboże i inne produkty rolne nie zostanie przedłużone. Przyczyna takiej decyzji to stabilizacja rynku płodów rolnych w UE, która zdaniem Komisji Europejskiej już nastąpiła.

Na taki obrót spraw nie zdecydowały się takie kraje, jak Polska, Węgry, Słowacja, Bułgaria i Rumunia. Premier Morawiecki poinformował, że embargo ze strony Polski nie zostanie zniesione. Podobne rozwiązanie wprowadziły także m.in. Węgry. Zgodnie z obowiązującym tam dekretem, węgierski rynek jest zamknięty dla ukraińskich produktów rolnych, poza ich tranzytem.

“Martwię się tym, że Komisja Europejska nie do końca rozumie, dlaczego my nie chcemy tego zboża ukraińskiego, czy szerzej, żywności z Ukrainy. Brnie dalej w uzależnienie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez import z Ukrainy, a jestem o tym przekonany, tylko dobrze funkcjonujące rolnictwo w każdym z krajów unijnych, rolnictwo unijne, a my pro domo sua, tylko nasze dobre rolnictwo może zapewnić długofalowo bezpieczeństwo żywności, nie import” – powiedział Ardanowski w rozmowie z telewizją wpolsce.pl.

Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie. Ta żywność zawsze będzie konkurencyjna w stosunku do tego, co produkuje rolnictwo w Unii. (…) Musimy twardo bronić własnego rynku. Proeuropejskie tendencje Ukrainy wspieramy, ale musi być serdeczna, ale i twarda, rozmowa z Ukraińcami. Z ich strony musi być wyciągnięta ręka” – stwierdził.

“Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa, bo tylko ono w ostateczności zapewnia nam bezpieczeństwo” – skonkludował.

Ardanowski: Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa

https://wpolityce.pl/polityka/662860-tylko-u-nas-ardanowski-ukraina-gra-w-dziwna-gr

autor: wPolsce.pl

Dlaczego Polska chce embarga na zboże z Ukrainy? Jaka jest rola oligarchów z Ukrainy? Na czym polega problem z tzw. Fit for 55? Do tych kwestii odniósł się na antenie telewizji wPolsce.pl Jan Krzysztof Ardanowski.

Przewodniczący Rady ds. Rolnictwa i Obszarów Wiejskich przy Prezydencie RP był gościem telewizji wPolsce.pl podczas Krynica Forum 2023.

Były minister rolnictwa komentował sprawę polskiego sprzeciwu wobec zdjęcia unijnego embargo na ukraińskie zboże.

Martwię się tym, że Komisja Europejska nie do końca rozumie dlaczego my nie chcemy tego zboża ukraińskiego, czy szerzej, żywności z Ukrainy. Brnie dalej w uzależnienie bezpieczeństwa żywnościowego poprzez import z Ukrainy, a jestem o tym przekonany, tylko dobrze funkcjonujące rolnictwo w każdym z krajów unijnych, rolnictwo unijne, a my pro domo sua, tylko nasze dobre rolnictwo może zapewnić długofalowo bezpieczeństwo żywności nie import– mówi Ardanowski na antenie wPolsce.pl.

poster

Następnie zwraca uwagę na problem ukraińskich oligarchów.

Ukraina gra w dziwną grę, którą coraz trudniej zrozumieć. To są wielkie gospodarstwa, które są własnością czy też w jakimś użytkowaniu międzynarodowych koncernów. To jest kilkanaście milionów hektarów czarnoziemów – najlepszych gleb na świecie. Stosowane są technologie niedozwolone w UE, tania siła robocza, tania energia. Praktycznie te firmy, ze względu na powiązania z oligarchami, z politykami ukraińskimi, nie płacą żadnych podatków na Ukrainie. Ta żywność zawsze będzie konkurencyjna w stosunku do tego, co produkuje rolnictwo w Unii. (…) Musimy twardo bronić własnego rynku. Proeuropejskie tendencje Ukrainy wspieramy, ale musi być serdeczne, ale i twarda, rozmowa z Ukraińcami. Z ich strony musi być wyciągnięta ręka – twierdzi.

Mamy obowiązek bronić własnego rolnictwa, bo tylko ono w ostateczności zapewnia nam bezpieczeństwo – dodaje.

Zagrożenie dla rolnictwa

Jan Krzysztof Ardanowski odniósł się też do kwestii rzekomej walki o środowisko, które forsuje Komisja Europejska.

Ukuto tezę, że działalność gospodarcza człowieka, w tym również rolnictwo, szkodzi środowisku, klimatowi, przyrodzie. (…) Twierdzenie, że rolnictwo szkodzi klimatowi jest jakimś niezrozumieniem, a słyszę codziennie, że pola uprawne to nie przyroda, lasów nie powinniśmy zagospodarowywać, a hodowla zwierząt jest czymś zbrodniczym. Mówi się o tym, że nie powinno się jeść mięsa. (…) Z tej ochrony przyrody zrobiono nową religię. To ekoreligia i bałwochwalstwo wobec zwierząt, które stają się ważniejsze od ludzi. Ludzi się poniża. (…) Nikt nie kwestionuje potrzeby troski o przyrodę, a w najmniejszym stopniu rolnicy, którzy wśród tej przyrody żyją. Są kustoszami tej przyrody. Dbają o zwierzęta również dlatego, że mają w tym interes– mówi.

Jeżeli będziemy dalej brnęli w tę utopię, to zniszczymy produkcję żywności i przestanie ona być wystarczająca dla 500 milionów ludzi w Unii Europejskiej– dodaje.

ZOBACZ CAŁĄ ROZMOWĘ: https://youtu.be/EzS7mxwDmS8