Eutanazja musi być niezbędnym narzędziem naszych przyszłych społeczeństw, w każdym przypadku. Oczywiście, nie będziemy mogli wykonywać egzekucji ani organizować obozów. Pozbędziemy się ich, wmawiając im, że to dla ich własnego dobra.
Kto to powiedział? Nie był to Bill Gates ani Klaus Schwab. Autorem tych słów nie jest również George Soros. Zostały one wypowiedziane w tym samym roku, kiedy Microsoft przedstawił światu swój pierwszy 8-bitowy system operacyjny MS-DOS.
Jacques Attali, doradca François Mitterranda, byłego prezydenta Francji, napisał w 1981 roku: „W przyszłości wyzwaniem będzie znalezienie sposobu na redukcję populacji. Zaczniemy od osób starszych, ponieważ po ukończeniu 60. lub 65. roku życia żyją dłużej, niż produkują, a to staje się bardzo kosztowne dla społeczeństwa. Następnie od słabych, a potem od bezużytecznych, tych, którzy nic nie wnoszą do społeczeństwa, ponieważ ich liczba stale rośnie, a wreszcie, i przede wszystkim, od głupich. Eutanazja jest skierowana właśnie do tych grup”.
„Nadmiernie duża i w dużej mierze niepotrzebna populacja jest zbyt kosztowna dla społeczeństwa. Z perspektywy społecznej o wiele lepiej dla ludzkiej maszyny będzie, jeśli nagle ustanie, zamiast stopniowo się pogarszać. Nie będziemy w stanie zdać testów inteligencji na milionach ludzi.
Możesz sobie wyobrazić. Znajdziemy coś lub coś stworzymy. Pandemia, która dotknie konkretne osoby, prawdziwy kryzys gospodarczy czy nie, wirus, który dotknie osoby starsze – to nie ma znaczenia.
Słabi i bojaźliwi ulegną. Głupi uwierzą w to i będą błagać o leczenie. Zapewnimy, że leczenie będzie zaplanowane. Leczenie, które będzie rozwiązaniem. Selekcja idiotów dokona się więc sama. Pójdą sami na rzeź.„
Nie można tego jaśniej ująć. A już są ludzie, których chcą się pozbyć – osoby starsze. Zasadniczo pokrywa się to z ludźmi, którzy teraz… mam na myśli priorytetowe traktowanie szczepień. Najpierw osoby starsze, a teraz niepełnosprawni dostają produkty Johnson & Johnson i tak się to mówi. Mają je oferować bezdomnym i tak dalej.
A teraz chcę podkreślić ten punkt: ten fragment pochodzi z książki Krótka historia przyszłości, wydanej w czasopiśmie „Franka” w 2006 roku. Jacques Attelier jest francuskim ekonomistą i założycielem Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju.
Jeżeli nadal jeszcze uważasz, że nikt o zdrowych zmysłach nie będzie propagował depopulacji, to jesteś właśnie jednym z tych, którzy idą dobrowolnie na rzeź naturalnie jedynie po to, by uszczęśliwić całą ludzkość. Nasza „przeludniona” planeta z trudem wytrzymuje te 59 osób na kilometr kwadratowy – taka jest średnia gęstość zaludnienia całego globu. Zgadza się, nie jest to obiektywna wartość. Są niezamieszkałe regiony wysokogórskie, pustynie i okolice biegunów, które wypadałoby odliczyć. Pomimo tego mamy wystarczająco dużo możliwości, aby wyżywić oraz zaopatrzyć w energię i niezbędne produkty nawet 20 miliardów Ziemian.
Eutanazja jest świadomie manipulowaną teorią, podobnie jak oszustwo globalnego ocieplenia, służące interesom garstki miliarderów. Nowe badanie opublikowane w czasopiśmie „Journal of Death and Dying” bije na alarm: Kanada mogłaby zaoszczędzić 1,2 biliona dolarów na kosztach opieki zdrowotnej w latach 2027–2047, poddając eutanazji 14,7 miliona osób, zamiast zapewniać im opiekę paliatywną.
9 milionów osób starszych, 4 miliony osób chorych psychicznie/z myślami samobójczymi, 300 000 rdzennych mieszkańców, osoby uzależnione i bezdomne. To stanowiłoby prawie 40% populacji. Badanie analizuje nawet scenariusz niedobrowolny(!). Krytycy otwarcie nazywają to programem eugenicznym sankcjonowanym przez państwo. Liczby już gwałtownie rosną: W 2024 roku prawie 10 000 osób zmarło w wyniku eutanazji – o 10% więcej niż w roku poprzednim.
Autor artykułu Marek Wójcik Mail: worldscam3@gmail.com
Eutanazja i wspomagane samobójstwo stanowią zagrożenie dla fundamentalnej wartości, jaką jest życie ludzkie i jego nienaruszalna godność. Legalizacja eutanazji wiąże się z ryzykiem systemowych nadużyć i presji społecznej na osoby najsłabsze oraz wypacza rolę lekarza, który powinien chronić życie, a nie skracać je – pisze Julia Książek, analityk instytutu Ordo Iuris, prezentując stan prawny wokół tej kwestii w krajach europejskich.
Obserwujemy wzrost napięcia wokół kwestii tak zwanej eutanazji. Wzmagają się zarówno presja na liberalizację procederu pozbawiania życia, jak i opór różnych środowisk stających w obronie tradycyjnej etyki zakorzenionej w dorobku cywilizacji chrześcijańskiej.
Jak wskazuje autorka, zarówno tzw. eutanazja (legalne uśmiercenie człowieka przez drugą osobę), jak i wspomagane samobójstwo (pozbawienie się życia w asyście drugiej osoby) to w Europie obszary zderzania się głębokich różnic prawnych i moralnych. Jak dotychczas jedynie kilka państw naszego kontynentu zalegalizowało te uderzające w prawo Boże i ludzką godność, z gruntu eugeniczne praktyki. W pozostałych krajach obowiązuje ich całkowity zakaz bądź przynajmniej znaczące ograniczenia w stosowaniu.
Jak wylicza Julia Książek, liderami w ustanowieniu, liberalizacji oraz wykonywaniu prawa eutanazyjnego są dwa kraje Beneluksu – Belgia oraz Holandia. Pierwsza z wymienionych dopuszcza też uśmiercanie cudzoziemców, stając się – obok Szwajcarii – „głównym ośrodkiem turystyki śmierci”.
Austria, Niemcy i szereg innych państw dopuszcza praktyki wspomaganego samobójstwa, przede wszystkim na drodze orzeczeń sądów konstytucyjnych. Nie można tam jednak dokonywać „aktywnej eutanazji”.
Jak dotychczas dystans wobec tej kwestii zachowuje Komisja Europejska, która nie przewiduje wprowadzenia własnych regulacji w tym zakresie.
„W debacie o eutanazji i wspomaganym samobójstwie Europa stoi dziś na fundamentalnym rozdrożu. Z jednej strony presja na uznanie prawa do śmierci narasta, z drugiej – rośnie opór instytucji i społeczeństw, które upierają się przy ochronie życia jako wartości niezbywalnej i podlegającej bezwzględnej ochronie. Poglądy tych drugich biorą się także nierzadko z pewnych ugruntowanych wartości wynikających z kultury, tradycji i religii, według których nie tylko życie i śmierć ma znaczenie, ale przede wszystkim to, co następuje pomiędzy nimi, a więc droga człowieka, na którą składa się także ból i cierpienie. Jednak Europa XXI wieku to kontynent paradoksów nie tylko moralnych i filozoficznych, ale także i prawnych: w jednych krajach eutanazja jest prawem obywatelskim, w innych – przestępstwem” – podkreśla Julia Książek.
W różnym zakresie tzw. eutanazję zalegalizowały – obok wspomnianych Belgii oraz Holandii – również Luksemburg, Hiszpania i Portugalia. Prawo to odnosi się tam najczęściej do własnych obywateli tych państw.
Jako pierwsze zalegalizowały eutanazję na początku obecnego wieku Niderlandy. Warunkiem dopuszczenia do „przywileju” pożegnania się z tym światem są tam teoretycznie: cierpienie na nieuleczalną chorobę, świadoma i nieprzymuszona wola oraz przebycie wielokrotnych konsultacji lekarskich. Akceptacja procederu, a wręcz jego rosnąca popularność sprawiły, że w ubiegłym roku władze odnotowały tam już niemal 10 tysięcy dokonanych procedur.
„Belgia zalegalizowała eutanazję w 2002 roku i poszła dalej niż Holandia, zezwalając na eutanazję także dla niepełnoletnich pacjentów bez górnej granicy wieku oraz dla cudzoziemców, którzy nie są rezydentami. To wywołało lawinę turystyki śmierci. W 2024 r. Federalna Komisja ds. Kontroli i Oceny Eutanazji otrzymała i rozpatrzyła 3 991 dokumentów dotyczących eutanazji, co stanowi wzrost o 16,6% w porównaniu z 2023 r. Eutanazja stanowiła 3,6% wszystkich zgonów odnotowanych w Belgii w 2024 r., w porównaniu z 3,1% w 2023 r. Większość pacjentów miała ponad 70 lat (72,6%), z czego 43,2% miało ponad 80 lat. Eutanazja u pacjentów w wieku poniżej 40 lat pozostała rzadkością (1,3%). W 2024 r. zgłoszono jeden przypadek eutanazji pacjenta niepełnoletniego, co oznacza, że od czasu rozszerzenia zakresu ustawy na osoby niepełnoletnie w 2014 r. odnotowano łącznie sześć takich przypadków” – wylicza autorka analizy.
Proeutanazyjna presja wydaje śmiertelne owoce także w innych, jeszcze nie tak dawno katolickich krajach Europy. Swoje statystyki śmierci na życzenie każdego roku aktualizują Luksemburg, Hiszpania, Włochy czy Portugalia.
„Włochy stają się (…) czymś w rodzaju eksperymentu prawnego, w którym poszczególne regiony mogą wprowadzać regulacje stojące w sprzeczności z konstytucyjnym obowiązkiem ochrony życia. Proces ten unaocznia, jak – krok po kroku – wyjątkowe sytuacje orzecznicze przekształcają się w trwałe wyjątki prawne, prowadząc do systemowego podważenia wartości, na których dotąd opierało się prawo karne i medycyna” – zauważa Julia Książek.
„Prawdziwą drogą do rozwiązania problemów cierpienia jest rozwijanie i wzmacnianie systemów opieki paliatywnej, wsparcia psychologicznego i duchowego, które oferują szansę godnego życia nawet w ostatnich chwilach i stanowią solidarną odpowiedź społeczeństwa na ludzkie cierpienie. Należy wezwać do wzmożenia chęci obrony życia i solidarności z osobami doznającymi często ogromnego cierpienia, ale równocześnie do odrzucania trendów legalizacji eutanazji jako prawa, które w praktyce staje się upiornym przywilejem nielicznych i zagrożeniem dla najsłabszych” – podkreśla analityk.
– Obawiam się, że znów chcą mnie zabić. Najpierw chcieli to zrobić Niemcy, potem panowie z UB i SB, a teraz holenderski system prawny, który zezwala na tzw. eutanazję. Wystarczy starego człowieka, który już nie może produkować, ubezwłasnowolnić i wydać na niego wyrok śmierci.
Tak zginął m.in. mój kolega w Holandii, którego na eutanazję skazały jego własne dzieci (…) Wolałem więc nie ryzykować i wrócić do Polski – mówi podporucznikZbigniew Narski, urodzony 29 lipca 1924 roku w Warszawie, żołnierz AK ps. „Zbyszek”, powstaniec warszawski, w rozmowie z Adamem Białousem.
==========================
Jak zaczęła się Pana działalność konspiracyjna?
Kiedy wybuchła wojna mój ojciec Bronisław, który był wysokim urzędnikiem państwowym i komisarzem Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie, został ewakuowany do Lwowa, tam aresztowali go Sowieci. W okupowanej Warszawie zostałem ja, byłem jeden u rodziców, moja mama Antonina, dziadkowie i ciocia. Wtedy też zaczęła się moja działalność konspiracyjna. Najpierw byłem w batalionie harcerskim, a później przydzielono mnie do Kierownictwa Dywersji Komendy Głównej AK. Natomiast pierwszymi zadaniami dywersyjnymi, już w Kedywie, były drobne akcje – takie jak np. zamiana ulicznego transparentu z hasłem „Jedźcie z nami do Niemiec” na inny, o treści „Jedźcie sami”, lub malowanie na murach „kotwic”. Były to akcje, które miały nas oswoić z niebezpieczeństwem.
Wykonywał tam Pan też inne zadania?
Później, gdy zostałem przydzielony do grupy „Andrzeja”… Była to specjalna grupa Kedywu przeznaczona do większych operacji. Jedną z takich operacji było na przykład zdobycie cukru dla Warszawy. Stolica bowiem cierpiała na poważny deficyt tego produktu – z tego co wiem obecnie ten problem dotyczy całej Polski. Ale wracając do czasów wojny – w celu zdobycia cukru opanowaliśmy na krótko fabrykę, w której produkowano słodkie przetwory owocowe dla Niemców. Zagarnięty podczas tej akcji cukier rozwieźliśmy później do różnych miejsc na terenie Warszawy. W sumie rozprowadziliśmy w ten sposób 12 ciężarówek cukru. Były też akcje bojowe oraz wykonywanie wyroków wydanych przez Polskie Państwo Podziemne na niemieckich zbrodniarzy i konfidentów.
Dobrze pamięta pan godzinę „W” w Warszawie?
Bardzo dobrze. 1 sierpnia około godziny 10-tej rano mieliśmy spotkać się na Placu Grzybowskim. Tam, według pierwotnego planu, powinniśmy wsiąść do samochodów i być przewiezieni gdzieś w okolice pomiędzy Żyrardowem a Puszczą Kampinoską, gdzie mieliśmy rozpocząć działania dywersyjne skierowane przeciwko niemieckim dostawom broni i zaopatrzenia do Warszawy. Ten plan jednak przepadł, bo na Placu Grzybowskim zatrzymała się kolumna niemiecka, a naszych samochodów nie było.
Wróciłem do domu i tam czekałem na rozkazy. Łączniczka przyniosła je dopiero gdzieś o około godziny 13-tej. Miałem się stawić na ulicy Sienkiewicza i zameldować w oddziale Wojskowej Służby Ochrony Powstania AK. Były to jednostki, które miały za zadanie nie dopuścić do zniszczenia pewnych obiektów w Warszawie, aby ich nie zrabowano i nie zniszczono. Stawiłem się tam i przydzielono mnie do 8. kompanii batalionu „Kiliński”. Równo o 17.00 zaczęła się ostra strzelanina.
Jaki był pierwszy rozkaz, który dostaliście podczas Powstania?
Pierwszy rozkaz to – zajęcie budynku Poczty Głównej. Szczerze mówiąc było to jednak zadanie niewykonalne, bo Niemcy, którzy byli w tym budynku, prowadzili tak silny ogień zaporowy z karabinów maszynowych, że nikt by do Poczty żywy nie dotarł. Nasz porucznik „Szary”, ja wówczas miałem stopień podporucznika, nie wykonał więc tego rozkazu, ponieważ równałoby się to z całkowitym zniszczeniem oddziału, bez jakiegokolwiek pożytku. Tego dnia zobaczyłem, po raz pierwszy, wstrząsający widok płynącej rynsztokami po deszczu wody czerwonej od ludzkiej krwi.
Następny rozkaz dało się wykonać?
Było to zajęcie znanej warszawskiej restauracji Żywiec. Znajdowała się ona w kamienicy na rogu Marszałkowskiej i Alei Jerozolimskich, w dzielnicy Śródmieście Północ, naprzeciwko dawnego dworca głównego. Niedługo po zajęciu przez nas tego budynku, w odległości około 300 metrów od restauracji, stanęły niemieckie czołgi i otworzyły do nas ogień. Ostrzeliwali nas tak dwa dni. Z naszej restauracji niewiele zostało. Również sąsiednie budynki zostały mocno zniszczone. Ale zachował się jeden, w którym był magazyn meblowy. Tam się zakwaterowaliśmy. Było nas tam w jednej grupie około 15. mężczyzn i dwie sanitariuszki. Mieliśmy nawet łóżka i pościel.
Byliśmy tam dosyć bezpieczni, gdyż po drugiej stronie ulicy siedzieli Niemcy. Więc nie mogli nas bombardować, bo by pozabijali również swoich. Żeby Niemcy nie mogli do nas bliżej podejść, jeden z domów spaliliśmy. Z jego gruzów powstała barykada nie do przejścia tak dla czołgów jak i piechoty. Niemcy mogli podejść jedynie ulicą Widok. Ale ona była bardzo wąska i pod ciągłym naszym obstrzałem. W barykadzie było jedno bardzo wąskie przejście, tak że mogła nim się przedostać na drugą stronę tylko jedna osoba. Niemcy więc nie ryzykowali, bo wiedzieli, że każdy który tam wejdzie zostanie przez nas zastrzelony. W tym naszym domu – składzie mebli, broniliśmy się do końca Powstania. To był ważny punkt oporu, gdyż stanowił jedyną zaporę dla Niemców na drodze ze Śródmieścia Północ do Śródmieścia Południe.
Jakich metod walki używaliście przeciwko Niemcom?
Metody te musieliśmy dostosować do bardzo małej ilości broni jaką posiadaliśmy i do metod walki jakich używał nasz wróg. Żołnierze niemieccy w niewielkiej tylko liczbie brali udział w tłumieniu powstania. Niemcy wykorzystywali do walk z powstańcami podległe sobie oddziały składające się z najemników tzw. Własowców. Głównie byli to Ukraińcy, Rosjanie, Azerowie, Kałmucy i przedstawicieli innych narodów wschodnich. Trudno było ich nawet nazywać żołnierzami, byli to po prostu degeneraci i siepacze, którzy mordowali wszystkich bez względu na wiek czy stan zdrowia. Walka z tymi straceńcami to była walka na śmierć i życie.
Niemcy walczyli inaczej?
Taktyka walki jaką stosowały oddziały niemieckie podczas powstania polegała, w pierwszym etapie, na ostrzeliwaniu budynku, który miał być zdobyty, z dział czołgowych. Wtedy my wycofywaliśmy się do tylnych pomieszczeń, najczęściej oficyn, i czekaliśmy aż skończy się ten ciężki ostrzał. Potem do ataku szła niemiecka piechota, my obserwując to, jeszcze spokojnie czekaliśmy. Dopiero kiedy żołnierze przeciwnika doszli do linii budynku, zaczynaliśmy przeciwuderzenie. Nasza taktyka była koniecznością, ponieważ mieliśmy bardzo mało uzbrojenia i amunicji.
Gdybyśmy próbowali atakujących od razu zatrzymać ogniem. Niemcy pozwoliliby nam wystrzelać amunicję, a potem natarliby i byłby z nami koniec. My jednak nie dawaliśmy im tej satysfakcji, pozwalaliśmy atakującym podejść blisko, a potem raziliśmy ich czym się tylko dało. Nie tylko z karabinów i pistoletów, których było mało, ale także przy użyciu kamieni, kolb – co tylko wpadło w ręce. Niemcy przeważnie nie wytrzymywali takiego „przywitania” i cofali się. Tak było z obroną przez nas budynku restauracji Żywiec. Potem już nie było czego bronić, bo ten budynek przestał właściwie istnieć, więc zainstalowaliśmy się w domu, w którym był skład mebli.
Zapewne warunki walki i egzystencji w walczącej Warszawie nie należały do łatwych?
Warunki były bardzo ciężkie. Sanitariatów nie było, wiec organizowaliśmy je sobie gdzieś w gruzowiskach. Wiadomo jaki panował zapach. Nad Warszawą cały czas stała chmura kurzu, bo ciągle trwał ostrzał. Nie było czym oddychać. Z powodu tego kurzu nie było widać wrogów, strzelało się do ich sylwetek zarysowanych w tumanie kurzu. Trzeba było uważać żeby swojego kolegi nie postrzelić.
Naszych kolegów i koleżanki zabitych przez Niemców chowaliśmy na podwórkach i skwerkach. Ciała zawijaliśmy w koce i zakopywaliśmy z nimi butelkę, w której był jakiś dokument tożsamości zmarłego. Na mogile stawialiśmy krzyże. Wiele jednak ciał zostało pod gruzami, bo nie sposób było ich wydobyć. Prąd był do 1 września, dopóki Niemcy nie zdobyli elektrowni. Wodę czerpaliśmy ze studni, bo wodociąg Niemcy zakręcili zaraz na początku Powstania. Z jedzeniem też było krucho, szczególnie pod koniec naszej walki. Wtedy wszyscy byliśmy głodni.
Są jakieś szczególne zdarzenia z okresu Powstania, które utkwiły najmocniej w Pańskiej pamięci?
Najbardziej pamiętam sytuacje, w których byłem o włos od śmierci. Bardzo ciężkim przeżyciem, którego nie zapomnę chyba do końca życia, była moja indywidualna akcja, podczas której ratowałem życie rannemu koledze. Leżał on na piętrze, pod ścianą wypalonej kamienicy. Ściana ta znajdowała się pod ciągłym obstrzałem niemieckich karabinów maszynowych. Na szczęście, były one usadowione nieco niżej niż ten poziom kamienicy na którym leżał mój kolega – sierżant, tak że pociski uderzały w linii znajdującej się jakieś 50 centymetrów ponad podłogą. Leżąc na plecach podczołgałem się do niego, chwyciłem go za szelki, kołnierz i odpychając się od ziemi nogami, powoli wlokłem.
Co gorsza, kolega był ranny w brzuch, rana była otwarta. Niemcy nie przerywali ostrzału. Pociski uderzały w ścianę pół metra nad nami. Sypały się na nas odłamki cegieł. Na twarzy czułem ciepło rozgrzanych do czerwoności pocisków. Ranny był wyjątkowo silnym mężczyzną, dzięki temu przeżył to wszystko. Ja kiedy go już dociągnąłem w bezpieczne miejsce byłem tak wyczerpany fizycznie i psychicznie, że po prostu zdrętwiałem i nie mogłem się przez jakiś czas ruszać, nie mogłem nawet wydobyć z siebie ani jednego słowa. Sierżant miał wtedy jakieś 40 lat i był słusznej wagi. Nigdy w życiu nie byłem tak zmęczony. Potem moi koledzy z oddziału wyciągnęli jeszcze z tej kamienicy młodziutką sanitariuszkę. Niemiecki snajper trafił ją w plecy. Niestety następnego dnia zmarła.
Takich historii było więcej?
Któregoś razu wszedłem na ostatnie piętro naszego domu, otworzyłem okienko i chciałem zobaczyć co dzieje się na Alejach Jerozolimskich. Czy Niemcy nie podchodzą. Wychyliłem głowę, spojrzałem i opuściłem głowę poniżej okienka. A w chwili kiedy ją opuszczałem padł strzał snajpera. Pocisk z impetem uderzył w ścianę za mną. To był szok. Żebym sekundę dłużej trzymał głowę w okienku, ta kula trafiłby prosto w moją głowę. Kolejny raz, można powiedzieć cudem, uniknąłem śmierci, kiedy miałem dyżur na stanowisku w pokoju kamienicy, z którego okna ostrzeliwaliśmy wąskie przejście w barykadzie, przez które Niemcy próbowali przejść.
Czuwałem przy tym oknie z karabinem maszynowym, kiedy niespodziewanie któryś z wrogów wystrzelił do mnie granatem karabinowym. Szczęście mnie jednak nie opuściło. Granat wpadł przez okno i uderzył dokładnie w róg pokoju, tam gdzie łączyły się dwie ściany. Wszystkie odłamki uderzyły w ściany i sufit, mi nie czyniąc żadnej szkody. Jedyną kontuzję jaką odniosłem była utrata słuchu na trzy dni, bo eksplozja w zamkniętym pomieszczeniu była bardzo głośna.
Czy walcząc z Niemcami podczas powstania mieliście nadzieję, że Rosjanie przyjdą wam z pomocą?
Po kilku pierwszych dniach powstania, nie mieliśmy już nadziei na pomoc z zewnątrz. Wiedzieliśmy, że Sowieci skazali nas na zniszczenie. Niemcy początkowo mordowali wszystkich, zależało to jeszcze od miejscowego dowódcy. Niektórzy oszczędzali ludność cywilną – inni nie. Na przykład na Woli i Ochocie to było jedna wielka rzeź. Nie było więc sensu się poddawać, bo i tak równało się to ze śmiercią.
W jaki sposób zakończyło się dla pana Powstanie Warszawskie?
W nas żołnierzach Powstania Warszawskiego duch bojowy nie gasł. Właściwie mogliśmy się bronić jeszcze dłużej. Sprzyjały nam miejskie warunki walki – wypalone kamienice czy gruzowiska, kanały, tam można się było ukryć, osłonić. Stan uzbrojenia pod koniec powstania był lepszy niż na początku. Gorzej było z amunicją. Mieliśmy sporo broni odebranej Niemcom, przebiło się do nas kilka dobrze uzbrojonych oddziałów z Kampinosu, no i coś tam jednak docierało z tych alianckich zrzutów. Niestety, walkę musieliśmy przerwać z innych powodów. Najważniejszym z nich był głód. Bez jedzenia nie sposób jest żyć – a tym bardziej toczyć ciężkie boje o każdą kamienicę, każde jej pomieszczenie.
Byliśmy więc zmuszeni się poddać, bo dalsza walka nie miała sensu. Nasze dowództwo obawiało się, że Niemcy nie będą traktować poddających się żołnierzy Kedywu jako jeńców wojennych, ponieważ ci najbardziej im szkodzili. A w naszym oddziale większość chłopców było z Kedywu. Dlatego, po kapitulacji, kazano nam przebrać się w cywilne ubrania i próbować opuścić Warszawę razem z kolumnami ludności cywilnej. Tak też z kolegami uczyniliśmy. Szliśmy przez Warszawę ulicą Grójecką z kolumną cywilną do nocy. Poszliśmy spać na podwórko jakieś rozbitej kamienicy, a kiedy rano się obudziliśmy kolumny już nie było. Każdy z nas uciekł w pole. I tak nasza walka się skończyła. Potem miałem jeszcze wiele innych przejść, ale to już inna historia.
Wiem, że był Pan ścigany przez UB i SB i z tego powodu, od czasów powojennych do tej pory, żył Pan na emigracji w Holandii. Dlaczego zdecydował się Pan właśnie teraz wrócić na stałe do Polski?
Niestety obawiam się, że znów chcą mnie zabić. Najpierw chcieli to zrobić Niemcy, potem panowie z UB i SB, a teraz holenderski system prawny, który zezwala na tzw. eutanazję. Wystarczy starego człowieka, który już nie może produkować, ubezwłasnowolnić i wydać na niego wyrok śmierci. Tak zginął m.in. mój kolega w Holandii, którego na eutanazję skazały jego własne dzieci.
Ja wprawdzie dzieci już tu na ziemi nie mam. Żona zmarła wiele lat temu a jedyny nasz syn odszedł w wieku 60 lat. Żyje natomiast jego żona, która na pewno by mnie nie oszczędziła.
Sama holenderska policja mnie ostrzegała, żebym nikogo do domu nie wpuszczał, nawet z rodziny. Mówili mi że jest teraz w Holandii plaga takich dziwnych wypadków z udziałem starszych ludzi, przeważnie zamożnych, że się nie wiadomo jak potykają, uderzają w głowę i giną.
Wolałem więc nie ryzykować i wrócić do Polski, gdzie dzięki Bogu nie ma tej strasznej eutanazji. W Holandii eutanazja posuwa się coraz dalej. W tamtejszym parlamencie jest obecnie projekt ustawy, żeby wśród ludzi powyżej 70. roku życia propagować eutanazję, tłumacząc ją potrzebą zwiększenia dobrobytu społeczeństwa. To jest nieludzkie.
Kanadyjski reżim eutanazji już zabija niepełnosprawnych.
Będzie jeszcze gorzej
Nawet ONZ określiła kanadyjski program wspomaganego samobójstwa jako „eugenikę sponsorowaną przez państwo” i wezwała rząd do ograniczenia planów rozszerzenia dostępu do eutanazji.
( LifeSiteNews ) — W Kanadzie zabijamy niepełnosprawnych. Ponad 90 procent dzieci, u których zdiagnozowano zespół Downa w łonie matki, jest abortowanych; nienarodzone dzieci, u których zdiagnozowano inne niepełnosprawności, zazwyczaj spotyka ten sam los. Ale przez dziesięciolecia nasz nazistowski, zabójczy ableizm ograniczał się do tych, którzy jeszcze się nie urodzili.
Wraz z rozszerzeniem uprawnień do eutanazji na osoby cierpiące wyłącznie na niepełnosprawność lub chorobę psychiczną, które ma wejść w życie w 2027 r., ma to ulec zmianie. Grupy osób niepełnosprawnych były niemal jednomyślne w potępieniu tego planu, który został dwukrotnie opóźniony przez rząd liberalny z powodu sprzeciwu ze strony całego kanadyjskiego społeczeństwa – ale nie został całkowicie anulowany.
Nawet Komitet Narodów Zjednoczonych ds. Praw Osób Niepełnosprawnych, badając przestrzeganie przez Kanadę Konwencji ONZ o Prawach Osób Niepełnosprawnych na początku tego roku, doszedł do wniosku, że Kanada rozpoczyna „eugenikę sponsorowaną przez państwo” i wezwał rząd Kanady do porzucenia tych planów i wycofania rozszerzającego się reżimu eutanazji. Grupa zajmująca się prawami osób niepełnosprawnych Inclusion Canada, a także kilka innych, napisało do organu, aby podnieść alarm w sprawie kanadyjskiej polityki eutanazji.
Kanadyjczycy z niepełnosprawnością fizyczną od lat próbują zwrócić uwagę rządu, a historie osób, które szukają eutanazji, ponieważ nie mogą uzyskać potrzebnego im wsparcia lub opieki, okresowo dominują w nagłówkach międzynarodowych gazet. (Tę paskudną rzeczywistość najlepiej oddaje słynny komiks przedstawiający schody prowadzące do placówki opieki zdrowotnej, z jedyną rampą dla wózków inwalidzkich prowadzącą do „eutanazji”). Rząd nie wziął jeszcze pod uwagę tych historii.
Członek mojej rodziny jest pielęgniarką w Kanadzie. Wykonali kilka procedur wspomaganego umierania w domu opieki, w którym pracowali, zanim odmówili kontynuacji. W jednym przypadku rodzina mężczyzny z niepełnosprawnością umysłową zdecydowała, że chce, aby został on poddany eutanazji. Nie chciał umierać. Ale członek mojej rodziny został prawnie zmuszony do zakończenia swojego życia. Trzymali go za rękę, gdy mówił im „Jestem głodny” i „Jestem spragniony”.
Ten biedny człowiek nie rozumiał, co się z nim dzieje, faszerowany lekami, które miały zakończyć jego życie, a członek mojej rodziny opłakiwał duszę, którą niepotrzebnie tracił. Nie był śmiertelnie chory. Nie był szczególnie stary. Nie umierał. Nie chciał umierać. Ale nie miał wyboru. Ponieważ jego życie zostało uznane za zbędne przez rodzinę, a rząd dał im prawo do odebrania mu życia, niezależnie od jego potrzeb i życzeń.
A kiedy członek mojej rodziny powiedział w miejscu pracy, że nie może kontynuować wykonywania tych procedur – że jego sumienie na to nie pozwala – powiedziano mu, że jest to jego „prawny obowiązek” jako pielęgniarki. Nadal odmawiał. Ale nie każdy będzie miał kręgosłup moralny i odwagę członka mojej rodziny.
Droga do piekła jest wybrukowana dobrymi intencjami, a właśnie przed tym otwiera drzwi ustawa o eutanazji wspomaganej. Zaczyna się od „wyboru” i „godności”. Ale samobójstwo nie jest popełniane tylko „kiedy pacjent tego chce”. A kraje, w których jest już zalegalizowane, pokazały nam ponurą rzeczywistość. W Holandii 40% zgonów w wyniku eutanazji następuje bez zgody pacjenta. W Kanadzie oferowano ją paraolimpijczykom, którzy prosili jedynie o pomoc w poruszaniu się. Skoro tam się to udaje, to i u nas się to zdarza. Ludzie będą zabijani wbrew swojej woli.
Poproszony o publiczne potwierdzenie, Smith stwierdził: „ Nie, mój członek rodziny nie ujawni tego publicznie. Tak, ufam jego zeznaniom. Nie, on nie jest okropną, okropną osobą. Tak, to się naprawdę dzieje. Prawo surowe a ponura rzeczywistość to dwie zupełnie różne rzeczy. To, że prawo miało chronić przed przymusem lub procedurami bez zgody… nie oznacza, że tak jest”.
Chciałbym jej nie wierzyć, ale wierzę. Wierzę jej, ponieważ osoby świadczące usługi eutanazji zakończyły życie osób takich jak Alan Nichols, który został zabrany do szpitala przez członków rodziny po epizodzie psychiatrycznym i poddany eutanazji kilka dni później. Wierzę jej, ponieważ ujawnione dokumenty pokazują, że osoby świadczące usługi eutanazji w Ontario odnotowały 428 przypadków potencjalnych naruszeń prawa karnego, bez ani jednego zgłoszenia do organów ścigania. Wierzę jej, ponieważ kanadyjskie środowisko medyczne już akceptuje śmiertelny ableizm [Dyskryminację osób z niepełnosprawnościami], podobnie jak nasz rząd.
Kanada już zabija osoby z niepełnosprawnością lub chorobami psychicznymi; jak dotąd osoby dokonujące eutanazji muszą szukać innych powodów (pisemnym powodem podania śmiercionośnego zastrzyku Alana Nicholsa była „utrata słuchu”). Jednak wraz z rozszerzeniem kryteriów kwalifikacyjnych w 2027 roku, wrota się otworzą.
Główny lekarz daje znać: Szpitale zwiększyły liczbę „zgonów z powodu COVID-19” poprzez eutanazję pacjentów
Znany amerykański lekarz ujawnił publicznie, że w szpitalach w całym kraju stosuje się niepokojącą praktykę polegającą na sztucznym zawyżaniu liczby tzw. „zgonów z powodu COVID-19” podczas pandemii poprzez eutanazję pacjentów.
„Protokół COVID” został ujawniony przez dr Mary Talley Bowden , certyfikowaną otolaryngolog i specjalistkę medycyny snu.
Bowden ujawnił informacje o zgonach w szpitalach podczas obszernego wywiadu w podcaście „Joe Rogan Experience”.
Ujawniła, że w szpitalach uśmiercano pacjentów, u których wykryto COVID-19.
Co alarmujące, ostrzega, że nie jest to rzadka praktyka.
Przytoczyła przerażający przypadek Grace Schary, 19-latki z zespołem Downa.
Szpital rzekomo wydał Scharze zakaz podejmowania resuscytacji (DNR) wbrew woli jej rodziców.
Bowden wyjaśnił, że Grace Schara została następnie poddana eutanazji przez lekarzy, którzy podali jej śmiertelną dawkę leków, aby ją zabić.
„Wydali jej nakaz DNR, chociaż nie miała takiego [potwierdzenia w aktach]” – powiedział Bowden.
Rogan zapytał, dlaczego ją uśmiercili.
„Widziałem to” – odpowiedział dr Bowden.
„Przejrzałem dokumentację medyczną tych pacjentów szpitala [u których testy na COVID-19 dały wynik pozytywny] i zostaną oni poddani eutanazji .
„Potrzebują łóżka, powiedzieli: „No cóż, i tak umrą”
„[To był] protokół dotyczący COVID-19 ”.
Rogan wtrącił się: „Poczekaj, poczekaj, poczekaj.
„Więc byli w szpitalu z Covidem i podali im coś, żeby ich zabić?”
„Tak” odpowiedział dr Bowden.
„To się działo [zawsze]… Podawali im morfinę i insulinę”.
„To powszechne?” – zapytał Rogan z niedowierzaniem
„Tak” potwierdził Bowden.
Wracając do przypadku Schary, dr Bowden kontynuował:
„Zalecili jej DNR – czyli nie reanimować, co oznacza, że jeśli wygląda na to, że umiera, nie należy nic robić – co [w przypadku Schary] nie miało miejsca.
„Więc pozywają za napaść, co jest jednym ze sposobów obejścia ustawy PREP, ponieważ ustawa PREP jest bardzo trudna do złamania.
„Ustawa PREP chroni wszystkich, wszystkich lekarzy, wszystkie szpitale, przed jakimikolwiek nieprawidłowościami podczas pandemii COVID.
„Dlatego obejście ustawy PREP było ogromnym wyzwaniem” – dodała.
„I ta sprawa ma szansę obejść ustawę PREP, ponieważ pobierają opłaty za napaść”.
Oczywiście, im więcej „zgonów z powodu COVID-19” odnotowywano, tym większy strach budziło się w społeczeństwie, co zwiększało zapotrzebowanie na „szczepionki”.
Podczas składania szokujących zeznań przed Senatem Stanu Pensylwania, prokurator Tom Renz ujawnił, że szpitale były „zapłacane” za zabijanie pacjentów, u których testy na COVID-19 dały wynik pozytywny.
„Kiedy idziesz do szpitala, robisz sobie testy” – wyjaśnił Renz.
„Oni dostają więcej pieniędzy. Kiedy zostajesz przyjęty na Covid, oni dostają więcej pieniędzy
„Kiedy przepisują ci remdesivir, zarabiają więcej.
„Kiedy jesteś pod respiratorem, zarabiasz więcej.
„Kiedy umierasz, oni dostają więcej pieniędzy .
„To jest perwersyjne” – oświadczył Renz.
„Stworzyliśmy zachęty do zabijania pacjentów zamiast zachęcać do leczenia”.
Jednakże oskarżenia te pojawiają się na całym świecie już od jakiegoś czasu.
Jak donosił portal Slay News w ubiegłym roku, kilku sygnalistów złożyło szokujące zeznania podczas oficjalnego dochodzenia w Wielkiej Brytanii.
Ujawniono również, że szpitale dokonywały eutanazji pacjentów w trakcie pandemii, zrzucając winę za ich śmierć na Covid.
Wraz z awansem bpa Renzo Pegoraro, Papieska Akademia «Pro Vita» jest teraz otwarcie prowadzona przez tych, którzy sprzeciwiają się samej jej nazwie
27 maja 2025 r. Leon XIV mianował bpa Renzo Pegoraro nowym prezydentem Papieskiej Akademii «Pro Vita». Pegoraro, bioetyk i lekarz, od 2011 roku pełni funkcję kanclerza Akademii i pod przewodnictwem arcybiskupa Vincenzo Paglii przyczynił się do jej przekształcenia z obrońcy życia w post-chrześcijański think tank bioetyczny. Jego awans jest koronacją bioetycznego wywrotu.
Publiczne wsparcie dla wspomaganego samobójstwa
W 2022 roku Pegoraro publicznie uzasadnił wspomagane samobójstwo jako „mniejsze zło” w świeckim ustawodawstwie. Przyznając, że ani wspomagane samobójstwo, ani eutanazja nie reprezentują stanowiska katolickiego, wezwał jednak do zalegalizowania tego pierwszego pod pewnymi warunkami, co zostało kategorycznie potępione przez Evangelium Vitae, która deklaruje, że wspomagane samobójstwo „nigdy nie jest wybaczalne, nawet jeśli prosi o to osoba szukająca pomocy” (EV 65-66).
Pegoraro proponuje ramy prawne dla instytucjonalizacji grzechu śmiertelnego i obecnie przewodzi watykańskiemu ciału, które kiedyś zostało stworzone, aby temu zapobiec.
Zinstytucjonalizowana zdrada Evangelium Vitae
Przełomowa encyklika Jana Pawła II traktowała współpracę ze wspomaganym samobójstwem jako poważną niesprawiedliwość. A jednak Akademia promuje teraz dokładnie to, co encyklika potępiła. Nauczanie jest jasne. Nowy reżim jest jaśniejszy: nie dba o to.
Historia działalności wywrotowej w Akademii
Zdrada Pegoraro nie kończy się na wspomaganym samobójstwie. Pod jego kanclerstwem Akademia:
Zatarto granicę między zdrowiem publicznym a moralnością katolicką, wychwalając eksperymentalne szczepienia przeciwko COVID-19 (opracowane z linii komórkowych abortowanych płodów) jako formę „społecznego zbawienia”.
Gościł proaborcyjnych mówców i tolerował heterodoksyjne poglądy we własnych szeregach.
Retweetowane artykuły wzywające do „ponownego przemyślenia” potępienia antykoncepcji przez Kościół.
Przyczynił się do powstania tomu z 2022 r. (Teologiczna etyka życia), w którym zaproponowano duszpasterską „elastyczność” w zakresie antykoncepcji i technik wspomaganego rozrodu – skutecznie opowiadając się za miękkim uchyleniem Humanae Vitae.
Krótko mówiąc, Akademia Pegoraro nie tylko przestała bronić życia. Stała się laboratorium relatywizmu moralnego.
Ciche dążenie do antykoncepcji i inżynierii reprodukcyjnej
Książka Akademii z 2022 roku, którą Pegoraro pomógł zorganizować, zawierała eseje wyraźnie kwestionujące, czy nauczanie Humanae Vitae na temat antykoncepcji może zostać „ponownie ocenione” w świetle „przeżytego doświadczenia”. Propozycje te nie zostały opublikowane przez świeckich dysydentów, zostały opublikowane przez watykańskie ramię bioetyczne.
W międzyczasie Pegoraro brał udział w wielu konferencjach omawiających technologie sztucznego rozrodu. Choć publicznie jest nieufny wobec in vitro, rozwinął etykę technokratyczną, która postrzega medycynę reprodukcyjną nie przez pryzmat prawa naturalnego, ale przez pryzmat nowoczesnej użyteczności. Nie kładzie się już nacisku na to, czy dana technika narusza Boży plan dotyczący małżeństwa i prokreacji; Chodzi o to, czy służy ludzkiej autonomii, łagodzi cierpienie, czy zmniejsza traumę psychiczną.
W 2012 roku Pegoraro ubolewał, że „pomysł, że technologia może zaoferować rozwiązanie bez próby rozwiązania prawdziwego problemu niepłodności” może prowadzić do „brakujących rozwiązań”. Ale jego krytyka jest antropologiczna, a nie teologiczna. Doktryna Kościoła, potwierdzona nawet w dokumentach posoborowych, takich jak Donum Vitae i Dignitas personae, głosi, że wszystkie techniki, które oddzielają prokreację od aktu małżeńskiego, są wewnętrznie niemoralne. Praca Pegoraro subtelnie przeformułowuje to nauczanie jako kwestię otwartą na dyskusję.
Różnice zdań w akademii
Nie wszyscy członkowie Papieskiej Akademii «Pro Vita» zachowali milczenie. Ortodoksyjni członkowie krytykowali Akademię za promowanie zamieszania, spychanie na bok absolutów moralnych i legitymizowanie grzechu pod hasłami duszpasterskimi. Doniesienia o wewnętrznych podziałach, takie jak te udokumentowane przez FSSPX i inne tradycyjne media, ujawniają ciało, które nie jest już oddane doktrynie katolickiej, ale jest rozbite przez ideologiczną wojnę domową.
A teraz ta wojna domowa się skończyła. Modernizm zwyciężył.
Nowa religia: bioetyka bez Boga
1. Bioetyka globalna i humanizm świecki
Pegoraro współpracuje ze świeckimi i międzyreligijnymi sieciami, takimi jak Katedra UNESCO ds. Bioetyki i Praw Człowieka. Instytucje te promują model „globalnej bioetyki” zakorzeniony w pluralizmie, konsensusie i humanizmie terapeutycznym, a nie w boskim Objawieniu. Współpraca Pegoraro ze świeckimi organizacjami bioetycznymi odzwierciedla przejście od boskiego nakazu do dialogicznego konsensusu. Ewangelia Życia jest powoli pisana na nowo w idiomach Organizacji Narodów Zjednoczonych.
2. Antropocentryzm i dryf językowy
W kolejnych przemówieniach Pegoraro powraca do znanego już arsenału duszpasterskich eufemizmów: „towarzyszenie”, „współczucie”, „sumienie” i „złożoność”. Terminy te, choć wydają się łagodne, są często używane jako broń, aby złagodzić absolutne normy i ochrzcić dewiację moralną. Bioetyka Pegoraro jest ciężka w akompaniamencie, ale lekka w autorytecie. Współczucie staje się kodem kompromisu, a złożoność staje się przykrywką dla kapitulacji.
3. Milczenie w sprawie aborcji w oficjalnych oświadczeniach
Chociaż Pegoraro stoi na czele instytucji o nazwie „Life”, jego publiczna działalność jest zadziwiająco cicha w kwestii aborcji. Choć chętnie wypowiada się na temat zmian klimatycznych, polityki szczepień i sprawiedliwości społecznej, rzadko wydaje wyraźne potępienie aborcji jako morderstwa. W epoce codziennej rzezi w łonie matki jego milczenie jest współudziałem.
Wniosek: Odstępstwo w białych fartuchach
Papieska Akademia «Pro Vita», która na nowo rozważa antykoncepcję, broni kampanii szczepień opartych na abortowanych tkankach i proponuje ramy prawne dla wspomaganego samobójstwa, nie jest katolicka. Nie jest ona „duszpasterska” ani miłosierna; Jest odstępcą.
To jest to, co Rzym teraz promuje. To jest to, co ratyfikuje Leon XIV. I to jest to, co wierni muszą odrzucić.
Dopisek
Śp. Jan Paweł II proroczo ostrzegał:
„Osoba, która z powodu choroby lub niepełnosprawności jest skłonna myśleć, że jej życie nie jest już warte przeżycia, otrzyma pomoc w znalezieniu w swoim cierpieniu wezwania do nawrócenia i udziału w cierpieniu Chrystusa, a nie usprawiedliwienia dla śmierci”.
Nowa Akademia zamieniła tę Ewangelię Życia na nowe wyznanie: zgodę, uległość i kompromis.
Nie chcą umierać jeśli otrzymają pomoc. Dlaczego Francja brnie w „cywilizację śmierci”?
Bogdan Dobosz
27 maja, deputowani zagłosowali za legalizacją eutanazji. 305 głosów padło „za”, przy sprzeciwie 199 posłów. Premier François Bayrou postanowił podzielić „reformę” na dwie odrębne części: jedną poświęconą opiece paliatywnej, drugą „opiece” nad osobami pod koniec życia. Opieka paliatywna przeszła jednogłośnie, „opieka” w formie eutanazji natrafiła jednak na pewne opory. Chodzi o tzw. „prawo do wspomaganego samobójstwa”, które jednak jest tylko wstępem do pełnej eutanazji, co pokazują przykłady krajów, które na taką ścieżkę już wkroczyły.
Pilotujący ustawę deputowany Olivier Falorni, na widok aktora Richarda Berry’ego, zagorzałego zwolennika eutanazji, wykrzyknął triumfalnie w parlamencie – „nareszcie!”. Jednak już minister zdrowia Yannick Neuder, były chirurg i były poseł Partii Republikanie, wyraził swoje zastrzeżenia wobec ustawy, zwłaszcza, że we Francji nadal występują trudności w dostępie do opieki paliatywnej, która jest alternatywą wobec wyboru śmierci. Minister oświadczył, że gdyby był nadal posłem, być może by ustawy nie poparł. Obecnie we Francji tylko jeden na dwóch pacjentów w stanie terminalnym ma dostęp do opieki paliatywnej – mówił ten były kardiolog w Szpitala Uniwersyteckiego w Grenoble. Minister Neuder przytoczył też badanie przeprowadzone przez Krajową Radę Konsultacyjną ds. Etyki (CCNE), które wykazało, że na każde 100 pacjentów proszących o „aktywną pomoc w umieraniu”, 91 rezygnuje z takiej decyzji, jeśli otrzyma opiekę paliatywną.
Nacisk społeczny, duża akcja Kościoła katolickiego i organizacji pro-life przyniosły jednak pewne wyniki. Pod wpływem nacisków wyborców, wielu posłów zmieniło zdanie w trakcie dyskusji i debat w ostatnich miesiącach. Ostatecznie 199 zagłosowało przeciwko eutanazyjnej, chociaż jej propagatorzy spodziewali się mniejszego oporu. Trzeba tu dodać, że walka jeszcze się nie skończyła. Głosowanie było tylko pierwszym krokiem w procesie legislacyjnym. Teraz pierwsze czytanie ustawy odbędzie się jeszcze w Senacie i jest zaplanowano na jesień. Ustawa wróci później do izby niższej i czeka ją drugie czytanie w Senacie. Skład Senatu to duża część polityków dawnej centroprawicy, która kiedyś opierała się takim ustawom. Społeczny nacisk na Senatorów może przynieść jeszcze pewne efekty. Później zostaje jeszcze podpis prezydenta, chociaż Macron obiecywał taką ustawę jeszcze w swoich propozycjach wyborczych.
Wesprzyj nas już teraz!
25 zł
50 zł
100 zł
Głosowanie z 27 maja i przyjęcie ustawy jest opisywane jako „wydarzenie historyczne”, chociaż już „konstytucjonalizacja aborcji” pokazała, że Francja weszła na cywilizacyjną drogę śmierci. Decyzja parlamentu pokazała jak głębokie zmiany zaszły w pojmowaniu i wyznawaniu zasad aksjologii i rozumieniu antropologii. Debatę o eutanazji zapoczątkowano we Francji w 1974 r., jako pewien odprysk przebudzenia lewicowej ideologii po „wiośnie 1968 roku”. Pierwszy projekt ustawy w tej sprawie został złożony w 1978 r., a eutanazyjne Stowarzyszenie na rzecz Prawa do Godnej Śmierci (ADMD) powstało w 1980 r. Idea była od lat wspierana i propagowana przez loże masońskie. Jednak na jej „przebicie się” i złamanie oporu społecznego potrzebowali ponad pół wieku.
Może dlatego, że dość długo np. media były raczej przychylne ruchowi rozwoju opieki paliatywnej, która jest alternatywą dla rezygnujących z życia pod wpływem bólu i cierpienia osób chorych. Tak było jeszcze w latach 80. i 90. XX wieku. Jednak w wieku XXI nastąpił już medialny zwrot i wsparcie dla eutanazji. Ta medialna „obróbka” przyniosła z czasem zmiany sondażowej „opinii publicznej”, a dodatkowo była wspierana politycznie „metodą salami”, czyli przyjmowaniem ustaw, które etapami i ewolucyjnie kruszyły i podważały fundamentalne prawo człowieka do życia. Przykładem była tu np. „etyczna” ustawa Claeysa-Leonettiego z 2016 r., która wprowadziła możliwość zakończenia „uporczywej terapii” dla osób w stanie terminalnym. Po drodze były spektakularne i przegrane procesy i batalie o życie osób w śpiączce, które postanowiono odłączyć od aparatury podtrzymującej życie. W tym chyba najgłośniejsza sprawa Vincenta Lamberta. 42-letni Francuz w 2008 roku uległ poważnemu wypadkowi i po wieloletnim postępowaniu przed sądami, Trybunałem Stanu i Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, wbrew woli rodziców, wydano szpitalowi zgodę na wyłączenie aparatury. Była to sprawa precedensowa, bo na dalsze leczenie i ponoszenie jego kosztów godziły się stowarzyszenia pro-life, a Lamberta były gotowe przyjąć szpitale w innych państwach. Pacjent został jednak odłączony i chociaż nadal żył, to pobawiony wody i pokarmu został… zagłodzony na śmierć.
Walka się jednak nie kończy. Przeciwnicy eutanazji ożywili m.in. ruch „Veilleurs”, który powstał w 2013 r. na marginesie protestów przeciwko „małżeństwom” osób tej samej płci. 27 maja na Place de la Concorde, setki osób zebrało się pokojowo na czuwanie w pobliżu gmachu parlamentu, aby sprzeciwić się ustawie o „wspomaganym umieraniu”. Osoby te zostały otoczone jednak wielkim kordonem policji. Na wszelki wypadek debaty filozoficzne i decyzje polityczne wsparto pokazem siły. Jeden z portali francuskich przypomniał z tej okazji dokument podpisany przez niejakiego… Adolfa Hitlera. Dokument archiwalny stwierdza, że „Reichsleiter Bouhler (szef Kancelarii Führera NSDAP) i doktor Brandt mają za zadanie rozszerzyć uprawnienia lekarzy do selekcji osób według ludzkiej oceny, tak aby śmiertelnie chorzy pacjenci mogli skorzystać z miłosiernej śmierci w najbardziej krytycznym stanie ich zdrowia”. Przypomniano w ten sposób, że nawet w III Rzeszy eutanazję uzasadniano „dobrem ludzi”, a nawet „miłosierdziem”. Obecnie są to „prawa człowieka” i „godność”…
Po dwóch tygodniach dyskusji francuskie Zgromadzenie Narodowe przyjęło w pierwszym czytaniu dwie ustawy: o opiece paliatywnej i tzw. „prawie do pomocy w umieraniu”, która oznacza legalizację wspomaganego samobójstwa i eutanazji. Pierwszy projekt uchwalono jednogłośnie, drugi stosunkiem głosów 305 za do 199 przeciw.
Katoliccy biskupi tego kraju od pewnego czasu wzywali do wyrażania sprzeciwu wobec tej drugiej propozycji. Jeszcze dziś biskupi regionu paryskiego (Ile-de-France) zwrócili się do parlamentarzystów z listem, w którym wskazali, że przyjęcie ustawy o pomocy w samobójstwie i eutanazji stanowiłoby „zbrodnię przeciwko godności, zbrodnię przeciwko braterstwu, zbrodnią przeciwko życiu”.
Wskazali na konieczność rozróżnienia między śmiercią naturalną a świadomym spowodowaniem czyjejś śmierci. Wyrazili obawę, że prawo to mogłoby zostać w przyszłości wykorzystane wobec osób małoletnich, czy dotkniętych chorobą Alzheimera. Zaprosili parlamentarzystów do wsłuchania się w głos lekarzy, którzy mówią, że zadanie śmierci nie jest leczeniem, i w głos prawników, którzy przekonują, że ustawa taka naruszałaby równowagę prawną dotychczas obowiązujących przepisów.
Również Konferencja Zwierzchników Religijnych Francji (CRCF), grupująca katolików, protestantów, prawosławnych, żydów, muzułmanów i buddystów we wspólnym oświadczeniu przestrzegła parlamentarzystów przed poważnymi nadużyciami związanymi z proponowanymi przepisami. Podkreśliła zarazem, że za „pozornym pragnieniem współczucia i kontroli, tekst ten dokonuje radykalnej zmiany: prawnie wprowadza możliwość administrowania śmiercią – poprzez wspomagane samobójstwo lub eutanazję – głęboko zaburzając fundamenty etyki medycznej i społecznej”. Stanowi to wyraz „nie postępu, lecz regresu etycznego, społecznego i medycznego”.
Sygnatariusze oświadczenia zachęcili do inwestowania w opiekę paliatywną, by kompleksowo wspierać ludzi w końcowej fazie ich życia. „Jest to wybór człowieczeństwa przeciwko opuszczeniu, relacji przeciwko samotności, troski przeciwko rezygnacji” – czytamy w międzyreligijnym dokumencie.
Paryż: Posłowie przegłosowali wczoraj w pierwszym czytaniu ustawę wprowadzającą karę 2 lat pozbawienia wolności i grzywnę w wysokości 30 000 € dla osób, które utrudniają eutanazję.
Ostateczne głosowanie w Zgromadzeniu Narodowym zaplanowano na 27. maja.
Jako przestępstwo będzie się już liczyć zakłócanie „dostępu” do miejsc, w których udzielana jest pomoc w umieraniu, „poprzez wywieranie presji moralnej lub psychologicznej”, „poprzez stosowanie gróźb lub angażowanie się w jakiekolwiek akty zastraszania” wobec pacjentów lub pracowników służby zdrowia.
Jest to podobne do przestępstwa utrudniania dobrowolnego przerwania ciąży. Starożytna maksyma lekarska „primum non nocere” (po pierwsze nie szkodzić) staje się martwa.
Ustawa zakładająca wsadzanie za kratki obrońców życia (narodzonego) została przyjęta 84 głosami do 49.
Niewielu posłów w Polsce, wśród nich był poseł @GrzegorzBraun_ , ostrzegało, że zgoda na aborcję, któregoś dnia doprowadzi do zgody na eutanazję.
To właśnie dzieje się we Francji. Obserwując postępowanie posłów (zwolenników eutanazji), można odnieść wrażenie, że zaprzedali oni swoją duszę diabłu.
Coraz więcej weteranów w Kanadzie ujawnia, że zamiast pomocy psychologicznej urzędnicy proponowali im wspomagane samobójstwo, które staje się coraz powszechniejszą przyczyną zgonów w tym kraju. W 2023 r. wspomagane samobójstwo było źródłem 5 proc. zgonów.
W Kanadzie narasta debata wokół praktyki oferowania przez urzędników federalnych procedury wspomaganego samobójstwa osobom cierpiącym na problemy zdrowia psychicznego, w tym weteranom wojennym. Jak podała stacja EWTN, w 2023 r. w ramach tej procedury odebrano życie 150 tys. osób, co stanowiło 5 proc. wszystkich zgonów w kraju. Obecnie wniosek o MAID można złożyć nie tylko z powodu choroby terminalnej, ale również na podstawie przesłanek psychologicznych.
Jednym z konkretnych przypadków był David Baltzer, były żołnierz elitarnego Pułku Lekkiej Piechoty Księżniczki Patrycji (PPCLI), który służył w Afganistanie w ramach operacji Athena. W rozmowie z dziennikiem „Toronto Sun” relacjonował, że 23 grudnia 2019 r. podczas rozmowy telefonicznej z pracownikiem VAC usłyszał sugestię skorzystania z eutanazji. „Byłem w najgorszym momencie tuż przed świętami Bożego Narodzenia. Mówi do mnie: »Chciałbym ci coś zasugerować. Zachowaj otwarty umysł, pomyśl o tym, próbowałeś wszystkiego i nic nie wydaje się działać, ale czy myślałeś o samobójstwie wspomaganym medycznie?«” – wspominał.
Po powrocie do kraju Baltzer podjął terapię i leczenie farmakologiczne finansowane przez VAC, jednak – jak twierdzi – nie przyniosły one większych rezultatów. Zmagał się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Dziś ocenia, że propozycja ze strony urzędnika była przejawem rezygnacji ze strony systemu. „Nie wiedzą, co robić. Zamiast prawdziwej pomocy proponują śmierć” – komentował.
W odpowiedzi na doniesienia władze Kanady deklarowały, że podobny przypadek wydarzył się jednokrotnie. Tymczasem Mark Meincke, weteran Kanadyjskich Sił Zbrojnych i autor podcastu „Operation Tango Romeo”, ujawnił, że zna osobiście pięć osób, którym zaproponowano wspomagane samobójstwo. Jego zdaniem rzeczywista liczba przypadków może być znacznie większa. „To musiała być jakaś polityka, bo po prostu w zbyt wielu prowincjach mieszka zbyt wielu ludzi. Każda prowincja ma agentów serwisowych z danej prowincji” – powiedział w rozmowie z „Toronto Sun”.
Meincke podkreśla, że wielu weteranów nie szuka pomocy przez długi czas, a gdy już się na to zdecydują, spotykają się z ofertą eutanazji. „Jesteśmy zdesperowani, kiedy wyciągamy ręce po pomoc. Oferowanie MAID jest jak rzucanie pustaka zamiast koła ratunkowego” – ocenił.
Jedynie 12 do 16 proc. byłych wojskowych, którzy korzystają z fundowanych im terapii lub farmaceutyków, odczuwa trwałą poprawę. – „Nie wiedzą, co robić. Zamiast prawdziwej pomocy proponują śmierć” – oświadczył.
Szanowny Panie, w ostatnich miesiącach media donosiły o szokujących przypadkach ciężko chorych dzieci, którym polskie szpitale miały odmawiać pomocy medycznej, skazując je na śmierć!Wirtualna Polska pisała o „eutanazji w białych rękawiczkach”, przywołując historię dzieci, którym lekarze wystawiali tzw. protokół terapii daremnej, mający prowadzić do rezygnacji z jakiekolwiek terapii i ratowania życia. Dziennikarze relacjonowali między innymi sprawę rodziców 4-letniego Kacpra, którym odmówiono wysłania karetki do chorego dziecka ze względu na wystawiony dziecku „protokół terapii daremnej”. Rodzice mieli przez godzinę bezskutecznie samodzielnie reanimować w domu umierające dziecko!Autorzy artykuły opisywali przypadki rodziców, którzy błagali lekarzy o pomoc, ale słyszeli, że wystawionego „protokołu nie da się cofnąć czy anulować”. W rezultacie dzieci umierały na ich oczach.Przywołano także wypowiedź anestezjologa, który prosząc o zachowanie anonimowości, przyznał, że zespół lekarski na jego zlecenie wydał w jednym z małopolskich szpitali ponad 30 „protokołów terapii daremnej” w ciągu 12 miesięcy.Artykuły medialne wzburzyły opinię publiczną i sprawiły, że zaczęliśmy szczegółowo badać sprawę i weryfikować te doniesienia. W tym samym czasie do prawników Ordo Iuris zgłosiła się lekarka, której dorosły syn zmarł, gdyż nie udzielono mu koniecznej pomocy medycznej po tym jak lekarze wystawili mu „protokół terapii daremnej”.Aby zweryfikować medialne doniesienia skontaktowaliśmy się z lekarzami, ratownikami medycznymi i ekspertami z branży medycznej.A Nasza analiza prowadzi do wniosku, że winę za ten stan rzeczy mogą ponosić dwa dokumenty. Jednym z nich jest stanowisko Towarzystwa Internistów Polskich dotyczące umierających pacjentów, którzy sami nie mogą decydować o sobie. Jego wydanie wywołało liczne głosy krytyki także ze strony przedstawicieli środowiska medycznego, którzy zarzucają mu niezgodność z obowiązującym prawem i etyką lekarską. Zmiany wprowadza się po cichu – w ramach wytycznych dla lekarzy, o których większość pacjentów może dowiedzieć się dopiero wraz z informacją o odmowie leczenia ich samych lub ich bliskich.Tym co w debacie publicznej budzi najwięcej wątpliwości wobec stanowiska i stanowiącego jego element tzw. protokołu terapii daremnej, to użycie w nim nieprecyzyjnej terminologii oraz kryteriów mających stwierdzić, kto powinien zostać objęty „protokołem terapii daremnej”, przez co dokument wydaje się wykraczać swoim zasięgiem poza chorych umierających.Sytuację dodatkowo pogarszają wprowadzone od 1 stycznia zmiany w Kodeksie Etyki Lekarskiej, które zdecydowanie zakazują stosowania „terapii daremnej”. Poprzednia wersja dokumentu pozostawiała lekarzom wolność w tej wrażliwej kwestii, nie nakładając na nich takiego zakazu.Musimy działać w tej delikatnej materii szybko i zdecydowanie, nie ulegając jednak emocjom i niesprawdzonym informacjom. Ta sprawa musi zostać dogłębnie zbadana przez odpowiednie organy, a środowisko lekarskie musi wypracować standardy postępowania w sytuacjach granicznych, które nie będą tworzyć ryzyka skazywania na śmierć ludzi, którzy nadal mogliby żyć.Dlatego prawnicy Ordo Iuris kierują do prokuratury zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa w oparciu o doniesienia medialne o przypadkach dzieci, którym lekarze mieli wbrew prawu odmawiać ratunku z powodu zastosowania wobec nich „protokołu terapii daremnej”. Polacy muszą mieć pewność, że idąc do szpitala, otrzymają należną opiekę medyczną.Równolegle podjęliśmy interwencję w Towarzystwie Internistów Polskich, do którego skierowaliśmy pismo zawierające wezwanie o zmianę budzących liczne kontrowersje wytycznych. Natomiast do samorządu lekarskiego skierujemy wniosek o przywrócenie poprzedniego, bardziej wolnościowego brzmienia Kodeksu Etyki Lekarskiej. Dzięki temu lekarze będą mogli udzielać świadczeń medycznych pacjentom bez obaw o pociągnięcie do odpowiedzialności zawodowej z tytułu naruszenia Kodeksu Etyki Lekarskiej. Aby nie dopuścić do powtórzenia w Polsce scenariusza licznych krajów Europy Zachodniej, gdzie dochodzi do zabijania niezdolnych do sprzeciwu ludzi starszych i niepełnosprawnych oraz do wspierania przez państwo „wspomaganego zabójstwa” – uświadamiamy Polaków o skali zagrożeń związanych z wdrażaniem praktyk eugenicznych. 25 marca – w Dzień Świętości Życia oraz 30 rocznicę wydania przez św. Jana Pawła II encykliki Evangelium vitae – opublikowaliśmy naszą monografię naukową „Zjawisko eutanazji: filozofia, kultura, medycyna, prawo”. Publikacja została zaprezentowana i omówiona podczas konferencji prasowej zorganizowanej wraz z Katolicką Agencją Informacyjną, podczas której głos – obok współautorki monografii, Dyrektor Centrum Prawa Medycznego i Bioetyki Ordo Iuris mec. Katarzyny Gęsiak – zabrali dr Monika Zając z Centrum Życia i Rodziny, etyk i teolog ks. prof. Paweł Bortkiewicz, redaktor kwartalnika „Christianitas” Tomasz Rowiński oraz historyk, inicjator i koordynator Narodowego Marszu Papieskiego – Małgorzata Żaryn. Warto dodać, że wydarzenie połączone było także z prezentacją przygotowanego przez nas – w związku z bezprawnymi proaborcyjnymi wytycznymi Minister Zdrowia Izabeli Leszczyny – poradnika „Jak szpitale mogą bronić się przed Wytycznymi Ministra Zdrowia i karami NFZ” oraz opracowanego przez Centrum Życia i Rodziny kompendium „W obronie życia”. Wkrótce planujemy także przygotowanie recenzji raportu węgierskiego Mathias Corvinus Collegium na temat eutanazji.Tak szeroka i kompleksowa działalność ekspertów Ordo Iuris jest możliwe dzięki temu, że cały czas monitorujemy debatę na temat eutanazji na całym świecie i wiemy, jakie praktyki oraz argumenty stosują propagatorzy „cywilizacji śmierci”.Nie byłoby to jednak możliwe bez wsparcia ludzi takich jak Pan, którzy finansują naszą pracę.Wierzę, że pomoc naszych Darczyńców i Przyjaciół pozwoli zapewnić polskim pacjentom bezpieczeństwo i niezbędny standard opieki w szpitalach i obronić naszą Ojczyznę przed realizacją agendy „cywilizacji śmierci”, przed którą przestrzegał św. Jan Paweł II. Obrona życia od poczęcia do naturalnej śmierci to bowiem najlepszy możliwy sposób na realizację testamentu św. Jana Pawła II, którego okrągłą, dwudziestą rocznicę śmierci obchodziliśmy w mijającym tygodniu. Czy w Polsce mamy do czynienia z zakamuflowaną eutanazją?W naszym piśmie skierowanym do Towarzystwa Internistów Polskich, dotyczącym Stanowiska ds. Terapii Daremnej na Oddziałach Internistycznych „Zapobieganie terapii daremnej u dorosłych chorych umierających w szpitalu” zwracamy uwagę na istotne różnice pomiędzy „terapią daremną” a „terapią uporczywą”. Wskazujemy, że zgodnie z definicją – wypracowaną w 2008 r. przez Polską Grupę Roboczą ds. Problemów Etycznych Końca Życia – „uporczywa terapia” polega na stosowaniu wobec nieuleczalnie chorego pacjenta procedur medycznych w celu podtrzymywania funkcji życiowych, które przedłużają jego umieranie, wiążąc się z nadmiernym cierpieniem lub naruszeniem godności w odczuciu pacjenta. Nie jest to pojęcie tożsame z terminem „terapia daremna medycznie”, którym operuje Towarzystwo Internistów Polskich w swoim stanowisku. Tym samym tłumaczymy, dlaczego próba zastąpienia ugruntowanego w polskiej literaturze medycznej terminu „terapii uporczywej” terminem „terapia daremna” budzi uzasadnione wątpliwości.W naszym stanowisku skierowanym do Towarzystwa Internistów Polskich zwracamy także uwagę na kluczową zmianę, jaka od 1 stycznia 2025 roku weszła do Kodeksu Etyki Lekarskiej, który do tego czasu stwierdzał, że „w stanach terminalnych lekarz nie ma obowiązku podejmowania i prowadzenia reanimacji lub uporczywej terapii i stosowania środków nadzwyczajnych”. Po zmianach Kodeks wyraźnie zakazuje lekarzom stosowania „terapii daremnej”, która z punktu widzenia lekarzy nie prowadzi do wyleczenia pacjenta, ale wcale nie musi wiązać się z nieakceptowalnym przez pacjenta cierpieniem.W naszym piśmie wykazujemy też, że zaproponowany w stanowisku TIP protokół postępowania, ograniczającego „terapię daremną” stanowi wyraz mechanistycznego podejścia do pacjenta, co może skutkować obniżeniem jakości opieki medycznej, czego dowodzi przykład brytyjskiego dokumentu Liverpool Care Pathway for the Dying Patient, którego stosowanie spowodowało obniżenie poziomu opieki medycznej. Jak w praktyce wygląda eutanazja w Europie?Pozostając w temacie ochrony życia u jego schyłku, podejmujemy wiele działań zmierzających do propagowania wiedzy o realnych skutkach legalizowania eutanazji. W tym celu wydaliśmy monografię „Zjawisko eutanazji”, w której szeroko opisujemy jej aspekty filozoficzne, kulturowe, medyczne i prawne.W monografii ujawniamy, jak rzeczywiście wygląda praktyka „skracania życia” pacjentów w krajach europejskich. Opisując uwarunkowania prawne wspomaganego samobójstwa w Szwajcarii, ukazujemy, jak rozwinęła się tam „turystyka samobójcza”, w której wyniku przez ostatnie 10 lat liczba Europejczyków udających się do Szwajcarii w tym celu wzrosła dwukrotnie. Finansowe korzyści z tego stanu rzeczy czerpią organizacje świadczące pomoc w samobójstwie. Choć szwajcarskie prawo uznaje eutanazję rozumianą jako działanie polegające na skróceniu życia nieuleczalnie chorego pacjenta na jego prośbę za nielegalną, to przemysł eutanazji jest tam bezkarny, co wynika ze swoistej interpretacji przepisów, które zwalniają od odpowiedzialności karnej osoby i organizacje pomagające w samobójstwie, jeśli ich pobudki nie są „egoistyczne”.W praktyce organizacje świadczące pomoc w eutanazji poprzez dostarczanie odpowiednich środków chemicznych otrzymują wynagrodzenie finansowe za swoje „usługi”, co nie jest interpretowane jako pomoc z pobudek „egoistycznych” i w efekcie nie jest karane. W monografii przytaczamy głos szwajcarskich lekarzy specjalizujących się w medycynie paliatywnej, których zdaniem organizacje czerpiące zyski ze wspomagania samobójstwa działają w sposób nietransparentny.Publikacja opisuje również praktykę stosowania eutanazji w Belgii, gdzie została ona zalegalizowana już w 2002 roku, a w 2014 roku rozszerzono tę dopuszczalność zabijania także na nieuleczalnie chore dzieci na podstawie przewidywanej „niskiej jakości życia”, co prowadzi do skrajnej patologizacji tej niegodziwej procedury. Zwracamy uwagę na przypadki eutanatycznych morderstw trzydziesto-ośmioletniej Tiny Nys i sześćdziesięcio-czteroletniej Godlievy de Troyer. W przypadku pierwszej z kobiet powodem zakwalifikowania do eutanazji był zespół Aspergera, a w przypadku drugiej depresja. Co znamienne, syn sześćdziesięcio-czterolatki został poinformowany przez szpital o eutanazji matki, dopiero wtedy, gdy trzeba było… zająć się organizacją jej pogrzebu.Mężczyzna złożył w tej sprawie skargę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka, który przyznał mu rację i nakazał Belgii modyfikację prawa o eutanazji.W monografii opisujemy też inne sprawy, w których Europejski Trybunał Praw Człowieka wypowiadał się na temat eutanazji. Omawiamy między innymi sprawę Pretty v. UK, w której 43-letnia, sparaliżowana od szyi w dół kobieta skarżyła w 2001 roku obowiązujące wówczas brytyjskie prawo, które zabraniało eutanazji. W 2002 r. Trybunał jednomyślnie oddalił jej skargę, stwierdzając, że z prawa do życia, na które powoływała się skarżąca, nie może zostać wyprowadzone „prawo do śmierci”. Sędziowie ETPC w 2011 roku oddalili również skargę 58-letniego Szwajcara (Haas v. Szwajcaria) chorującego na chorobę afektywną dwubiegunową, który napisał list do 170 psychiatrów, prosząc o wystawienie mu recepty na trujący pentobarbital sodu, aby popełnić samobójstwo. Mężczyzna zupełnie otwarcie przyznał, że nie interesuje go żadna terapia i że dawno temu zaprzestał zażywania leków neuroleptycznych na swoją chorobę. Żaden z lekarzy, którzy odpowiedzieli na jego list nie chciał wystawić takiej recepty in blanco (bez badania i bez podjęcia próby terapii), co mężczyzna uznał za naruszenie jego praw. Do Strasburga trafiła także sprawa Lambert i in. v. Francja wniesiona przez rodzinę mężczyzny, który wskutek wypadku samochodowego znalazł się w stanie całkowitego paraliżu i minimalnej świadomości. Mimo tych ograniczeń pacjent spędzał wiele czasu z rodziną, a czasami nawet jeździł razem z nią na wakacje. Pomimo braku podstaw dla uznania, że przypadłości mężczyzny towarzyszą cierpienia fizyczne, jego lekarz prowadzący po kilku latach nakazał wstrzymanie karmienia i nawadniania pacjenta. Eutanatyczne morderstwo uzasadnił rzekomą „nieracjonalnością uporczywej terapii”, innymi słowy – daremnością terapii. Skąd bierze się poparcie dla eutanazji? W monografii przedstawiamy źródła przemian filozoficznych, etycznych i społeczno-kulturowych, które w niektórych krajach umożliwiły legalizację eutanatycznego mordowania ludzi. Wskazujemy, że jej podbudową moralną są nihilizm i hedonizm, które prowadzą do utraty rzeczywistego sensu i celu życia na rzecz fałszywie rozumianego szczęścia poszukiwanego w samorealizacji i konsumpcji.Analizujemy także proces słownikowej zmiany znaczenia słowa „eutanazja” oraz diagnozujemy przemiany jakie zaszły w polskim społeczeństwie w zakresie postrzegania eutanazji, wykazując, że tendencyjne pytania zadawane w badaniach sondażowych (ankieterzy nie pytają o eutanazję, ale o to czy lekarz powinien zastosować się do prośby nieuleczalnie chorego pacjenta o podanie środków powodujących śmierć) przyczyniają się do błędnego utożsamiania przez Polaków eutanazji z uporczywą terapią. Zwracamy uwagę na to, że przyzwolenie na eutanazję jest wyższe w grupie młodszych respondentów. Zastanawiając się nad przyczyną tego zjawiska, zwracamy uwagę na kryzys autorytetów w społeczeństwie oraz indywidualizację społeczeństwa, prowadzącą do kształtowania się społeczeństwa egoistów.W jednym z rozdziałów monografii, lekarz medycyny paliatywnej prof. Tomasz Dzierżanowski – bazując na własnej, wieloletniej praktyce lekarskiej w opiece nad osobami umierającymi – dowodzi, że ludzie postrzegają chorowanie, cierpienie i umieranie jako niegodne wtedy, gdy nie zadbano o godne warunki umierania. Profesor dokonuje krytycznej analizy polskiego systemu opieki nad osobami umierającymi, przedstawiając jednocześnie konkretne propozycje zmian, które pozwolą zapewnić pacjentom niezbędne warunki dla umierania w godności.
Monitorujemy debatę na temat eutanazji w Europie Aby skutecznie przeciwstawiać się narracji lobby eutanatycznegomonitorujemy debatę na temat eutanazji w całej Europie. W ramach tej działalności opublikowaliśmy komentarz prawny, poświęcony legalizacji eutanazji w Toskanii przez tamtejszą radę regionalną. Zwracamy uwagę, że tym samym Toskania stała się pierwszym z 20 regionów Włoch, który dopuszcza „wspomagane samobójstwo”. Co istotne, wobec nowego prawa istnieją poważne wątpliwości prawne, wynikające z tego, że zgodnie z Konstytucją Republiki Włoch kwestie dotyczące ochrony zdrowia pozostają w kompetencji władz centralnych. Wkrótce opublikujemy także komentarz prawny na temat postępowania toczącego się przed włoskim Trybunałem Konstytucyjnym. Na wniosek sądu w Mediolanie, Trybunał Konstytucyjny zastanawia się nad ewentualnym usunięciem jednej z przesłanek niekaralności wspomaganego samobójstwa – czyli wymogu bycia poddanym terapii podtrzymującej życie. Do postępowania dołączyły 4 nieuleczalnie chore osoby, które sprzeciwiają się rozszerzeniu dostępu do wspomaganego samobójstwa wskazując, że mogłaby to znacząco osłabić ochronę prawną życia osób chorych.Opublikowaliśmy także analizę poświęconą procedowanemu w brytyjskiej Izbie Gmin projektowi ustawy przewidującej umożliwienie „uzyskania pomocy” nieuleczalnie chorym osobom w „zakończeniu własnego życia”, który wywołał liczne kontrowersje w Zjednoczonym Królestwie. Wskazujemy, że według zgłoszonego przez deputowaną rządzącej na wyspach Partii Pracy projektu ustawy, z wnioskiem o pomoc we „wspomaganym samobójstwie” mogłyby występować osoby pełnoletnie, zarejestrowane jako pacjenci podstawowej opieki zdrowotnej w Anglii lub Walii, u których zdiagnozowano nieuleczalne choroby i które są zdolne do samodzielnego podjęcia takiej decyzji. Razem obronimy prawo pozwalające pacjentom żyć Nadal mamy czas, aby starać się wpłynąć na wadliwe regulacje wewnętrzne lekarzy, ratując w ten sposób wielu Polaków. Musimy jednak reagować szybko i zdecydowanie. Będziemy mogli to robić tylko ze wsparciem Darczyńców i Przyjaciół Ordo Iuris, których hojność stanowi jedyne źródło finansowania działań naszych profesjonalnych prawników i ekspertów. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie naszych działań w tej materii, które generują konkretne koszty.Monitorowanie zmian w przepisach prawa krajowego i wewnętrznych regulacjach medycznych wymaga stałego zaangażowania naszych analityków, którzy sprawdzają, czy nikt nie szykuje zamachu na życie Polaków. Miesięczny koszt tej aktywności szacujemy na 6 000 zł. Tylko trzymając rękę na pulsie, będziemy mogli interweniować na czas. Opracowanie każdej analizy czy stanowiska to – w zależności od dziedziny prawa, rozległości dokumentu i charakteru proponowanych zmian – koszt od 10 000 do nawet 25 000 zł. W sprawach związanych z zmianami prawa medycznego często musimy zwracać się o pomoc do lekarzy specjalistów w konkretnych dziedzinach. Nasze merytoryczne analizy często są jedynym głosem sprzeciwu wobec szkodliwych zmian w prawie. Bez nas przechodziłyby one bez echa. Dlatego tym bardziej nie możemy ustawać w tej pracy.Obawiamy się, że jeśli wadliwe regulacje wewnętrzne lekarzy nie zostaną zmienione, to już niedługo będziemy musieli udzielać pomocy prawnej ofiarom złych przepisów. Aby udzielić pomocy każdemu, już teraz musimy zarezerwować na ten cel co najmniej 20 000 zł. Nie możemy dopuścić do tego, żeby jakakolwiek śmierć spowodowana błędnie pojmowanymi wytycznymi w zakresie zaniechania terapii daremnej pozostała bezkarna. Dlatego bardzo proszę Pana o wsparcie Instytutu kwotą 80 zł, 130 zł, 200 zł lub dowolną inną, dzięki czemu będziemy mogli z całą stanowczością bronić życia ludzkiego od poczęcia aż do naturalnej śmierci. Aby wesprzeć działania Instytutu Ordo Iuris, proszę kliknąć w powyższy przycisk
Z wyrazami szacunku P.S. Naprawdę bardzo niewiele dzieli nas od tego, żeby szokujące przykłady z Zachodu, gdzie lekarze odmawiają ratowania ludzi ku rozpaczy ich bliskich, mogły się zdarzyć w Polsce. Musimy zrobić wszystko, co tylko możliwe, aby do tego nie doszło. Wierzę, że z pomocą ludzi takich jak Pan, którzy sprzeciwiają się cywilizacji śmierci, wspólnie zatrzymamy jej marsz w naszej Ojczyźnie. P.P.S. Wraz z końcem kwietnia mija termin rozliczenia podatku PIT. W związku z tym w ostatnich tygodniach otrzymujemy coraz więcej pytań o to, czy można przekazać 1,5% podatku na naszą działalność. Jako że Instytut Ordo Iuris nie ma statusu Organizacji Pożytku Publicznego, nie jest to możliwe. Dlatego też wszystkie osoby, które chciałyby wesprzeć przy tej okazji naszą pracę, zachęcamy do wsparcia Stowarzyszenia Marsz Niepodległości (0000406677), z którym wspólnie prowadzimy program wsparcia prawnego dla patriotów, prześladowanych za wierność Ojczyźnie i swoim przekonaniom i ideałom. Aby udzielić wsparcia na ten konkretny cel, należy wpisać w rubryce Cel szczegółowy hasło „Obrona patriotów”. Działalność Instytutu Ordo Iuris możliwa jest szczególnie dzięki hojności Darczyńców, którzy rozumieją, że nasze zaangażowanie wymaga regularnego wsparcia.Ustaw stałe zlecenie i dołącz do naszej misji.
Podobnie jak Holandia, Anglia i Walia stoją na krawędzi nowej moralnej przepaści. Ustawa o „wspomaganym umieraniu”, która wkrótce będzie przedmiotem debaty w Izbie Gmin, otwiera drzwi do zorganizowanego ataku na życie i godność osoby. Jak ostrzegał papież Leon XIII, przywracanie pogańskich zwyczajów jest „zuchwałą bezbożnością”.
Pogańskie dziedzictwo kultu śmierci
Kultura śmierci rozprzestrzeniła się również w Anglii i Walii. Rozpoczęła się w 1967 roku wraz z legalizacją aborcji. W tamtych czasach ludzie wciąż mogli zasłaniać się błędem, że nienarodzone dziecko „może” nie być istotą ludzką. Jeśli chodzi o eutanazję, nie ma już miejsca na takie wymówki. Każdy wie, że chory dorosły jest istotą ludzką. A jednak ta ustawa proponuje celowe zabicie go.
Prawo naturalne, wypisane przez Boga w sercu każdego człowieka, zabrania zabijania niewinnych. Wyczuwają to nawet niewierzący. Ale jeśli to nie wystarczy, mamy również Pismo Święte: Dziesięć Przykazań. Piąte przykazanie wyraźnie mówi: „Nie zabijaj”. Nie ma wyjątku dla chorych, których społeczeństwo postrzega jako „kłopotliwych”.
Samobójstwo i morderstwo jako opcja polityczna
Ta ustawa nie tylko narusza prawo naturalne i prawo Boże, ale także pomnaża grzech. Po pierwsze, zachęca samego chorego do popełnienia samobójstwa, najbardziej nienaturalnej formy morderstwa, skierowanej przeciwko osobie najbliższej nam po Bogu: nam samym. Ponadto lekarz jest zmuszony do dostarczenia broni, tak zwanego „zatwierdzonego środka”. Nawet jeśli lekarz nie podaje leku osobiście, staje się współwinny śmierci swojego pacjenta. Wszystko to jest regulowane przez biurokrację, która jest przykładem współczesnego pogaństwa. Drugi lekarz musi wydać zgodę administracyjną. Pracownicy służby zdrowia są w gotowości, aby pomóc choremu w jego samozniszczeniu. Sieć winy i grzechu ma być ściśle zorganizowana i kontrolowana przez brytyjskie państwo.
Coraz więcej eutanazji na świecie
W Holandii praktyka eutanazji jest już zaawansowana w porównaniu do Anglii i Walii. Od niedawna nawet małe dzieci mogą być tam poddawane eutanazji, jeśli rodzice i lekarze stwierdzą, że ich życie nie jest już warte życia. Nawet w cieszącej się złą sławą „eutanazyjnego raju” Kanadzie jest to wciąż nie do pomyślenia, choć tam ofiarą eutanazyjnej strzykawki pada niepokojąco duża liczba przygnębionych dwudziestolatków. To niepokojące, że coraz więcej krajów na całym świecie odwraca się od świętego prawa do życia. Tylko szczery powrót do Boga i Jego przykazań może jeszcze uratować naszą cywilizację przed zniszczeniem1.
Czy Polska oprze się zbrodniczym pomysłom?
Nie możemy trwać w przeświadczeniu, że Polski ten problem nie dotyczy. Cywilizacja śmierci już od dawna obecna jest w naszym życiu społecznym. Niebezpieczne idee coraz częściej przenikają do polskiego życia publicznego poprzez kulturę i media, zmieniając podejście społeczne do kwestii życia i śmierci. Przykładem może być spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” autorstwa Mateusza Pakuły, który wywołał liczne protesty. Przedstawienie trywializuje dramatyczne wybory moralne i atakuje wartości chrześcijańskie, ukazując Kościół jako przeciwnika postępu. To subtelna manipulacja mająca na celu osłabienie moralnych fundamentów naszego społeczeństwa.
W 2023 roku nasza kampania „Polska Katolicka, nie laicka” prowadziła petycję do ówczesnego Ministra Kultury, domagając się usunięcia tego bulwersującego spektaklu z programów teatrów publicznych.
Narracje gloryfikujące eutanazję przygotowują społeczeństwo na akceptację tej praktyki, zastępując wartości takie jak troska i solidarność nowym „humanitarnym” podejściem, które w istocie prowadzi do moralnej degeneracji. Polska jako bastion wartości chrześcijańskich, ma szczególną odpowiedzialność, aby stać na straży prawa do życia. Legalizacja eutanazji byłaby symbolicznym przyzwoleniem na odrzucenie tego, co święte i nienaruszalne. Musimy działać teraz, zanim będzie za późno.
Wrażliwość na cierpienie bliźniego dopuszcza już coraz częściej myśl o jego zabójstwie „z litości”. Pojęcie życia „godnego” czy „wartościowego” ma wyznaczać granicę między prawem do życia a brakiem takiego prawa. Postawy takie jak troska i poświęcenie wobec najbliższych (najczęściej rodziców), którzy ze względu na wiek czy chorobę najbardziej ich potrzebują, wypierane są przez egoistyczne zachowania utylitarne.
W świecie odrzucającym Boga – dawcę wszelkiego istnienia, pozbawianie życia innych osób – czy to na drodze aborcji czy eutanazji – staje się „uprawnione”.
Współrządząca w naszym kraju partia Zieloni, koalicjant Platformy Obywatelskiej, wprost postuluje w swoim programie wprowadzenie wspomaganego samobójstwa. Dziś ten postulat nie spotyka się jeszcze ze społecznym przyzwoleniem ani politycznym poparciem, ale czy można zapewnić, że w ramach postępującej tzw. integracji europejskiej nie zostanie nam narzucone w przyszłości „prawo” zawierające ułatwienia w zabijaniu?
71-letni Fred Sandeski, z pochodzenia Polak, który cierpi między innymi na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc, twierdzi, że zaproponowano mu eutanazję. Okazało się bowiem, że podniesiono koszty hospicjum i jego emerytura już nie wystarcza na pokrycie kosztów utrzymania pobytu w nim.
Kanadyjscy emeryci zmuszani do eutanazji. Starszy mężczyzna z Kanady poinformował, że ośrodek opieki hospicyjnej zaproponował mu eutanazję jako “wyjście” w sytuacji braku pieniędzy na dalszy pobyt w ośrodku.
Fred Sandeski to 71-latek z Saskatchewan, który cierpi na przewlekłą obturacyjną chorobę płuc (POChP) oraz wiele innych schorzeń, takich jak cukrzyca i padaczka. Wraz z żoną Teresą, która również ma problemy ze zdrowiem, twierdzą, że została im zaproponowana śmierć w ramach kanadyjskiego programu eutanazji Medical Assistance in Dying. Propozycja padła tuż po tym, jak poinformowano ich, że emerytury które otrzymują, są zbyt niskie by pokryć koszty pobytu w hospicjum.
Jak podaje “The Epoch Times”, Sandeski odrzucił propozycję MAiD, mówiąc: – Naprawdę wierzę, że Pan umieścił mnie na tym świecie z jakiegoś powodu i nie pozwoli mi odejść inaczej niż w sposób który On uzna za stosowny.
O trudnej sytuacji Sandeskiego władze prowincji Saskatchewan poinformował Keitha Jorgensona, ministra ds. seniorów w gabinecie cieni opozycyjnej Nowej Partii Demokratycznej. Tenże próbował przekonać ministra zdrowia Saskatchewan Jeremy’ego Cockrilla do udzielenia polskiej parze pomocy. W odpowiedzi Cockrill powiedział, że skontaktował się z Sandeskimi i „szuka rozwiązania, które będzie korzystne dla Freda i Teresy”.
Jak podaje serwis LifeSiteNews, w Kanadzie coraz częściej zdarzają się przypadki, w których ludziom proponuje się aborcję MAiD jako rozwiązanie problemów zdrowotnych i finansowych. Większość Kanadyjczyków obawia się, że obowiązujący w tym kraju system eutanazji uderza w osoby znajdujące się w trudnej sytuacji, wspierając niemoralne praktyki legalnych mordów. Niestety, niektóre władze prowincji, w całości opanowane przez skrajną lewicę, rozważają dalszą ekspansję legalnego wspomaganego samobójstwa.
Za rządów premiera Justina Trudeau, którego rząd zalegalizował MAiD w 2016 roku, śmiercionośny program znacznie złagodził [co za słowo !! obniżył md] kryteria kwalifikujące ludzi do “wspomaganej śmierci”. W 2021 roku program rozszerzono, nie ograniczając go już do zabijania pacjentów śmiertelnie chorych, ale także tych z chorobami przewlekłymi.
Liczba Kanadyjczyków oficjalnie zabitych śmiertelnym zastrzykiem w ramach programu MAiD wynosi już blisko 65 000 w latach 2016-2024.
Kanada co tylko zabiła pierwszego swego obywatela w ramach kontrowersyjnych, nowych planów rządowych dotyczących eutanazji pacjentów poszkodowanych przez „szczepionki” anty-Covid.
Pierwszą osobą poddaną eutanazji z powodu „zespołu poszczepiennego COVID-19” został 40-letni mężczyzna z Ontario. Mężczyzna został zabity na mocy kanadyjskich przepisów dotyczących „wspomaganego samobójstwa” z wykorzystaniem finansowanego przez podatników rządowego programu Medical Assistance in Dying (MAiD). Lekarze stwierdzili, że pacjent stał się obciążeniem dla uspołecznionego systemu opieki zdrowotnej. Uznali, że pacjent nie wyzdrowieje z „zespołu poszczepiennego” i orzekli, że MAiD jest lepszą opcją niż opieka długoterminowa.
Pacjent, zidentyfikowany tylko jako „Pan A”, po trzech szczepieniach szczepionką Covid mRNA doświadczył „cierpień i pogorszenia stanu funkcjonalnego”. Lekarze stwierdzili, że w wyniku „zespołu poszczepiennego” pacjent cierpiał na depresję, zespół stresu pourazowego, stany lękowe i zaburzenia osobowości. Ze względu na swój stan mężczyzna został dwukrotnie przyjęty do szpitala, w tym raz przymusowo. Lekarze zauważyli, że podczas „zmagania się z dolegliwościami fizycznymi” pacjent przejawiał „myśli samobójcze”.
Zanonimizowany przypadek jest jednym z kilku wymienionych w serii raportów sporządzonych przez 16-osobową komisję ds. oceny zgonów MAiD, powołaną w styczniu przez głównego koronera Ontario. W raporcie stwierdzono, że „wśród wielu specjalistów nie potwierdzono żadnej jednolitej diagnozy”. Jednak eksperci MAID „uznali, że w przypadku obrazu klinicznego pana A. (poważny spadek sprawności funkcjonalnej) najbardziej racjonalną diagnozą był zespół poszczepienny, wpisujący się w zespół przewlekłego zmęczenia”. W raporcie zauważono jednak, że podczas sekcji zwłok nie znaleziono żadnych „wyników patologicznych”, które mogłyby wskazać jakąkolwiek podstawową diagnozę fizjologiczną.
Sam termin „zespół poszczepienny” stał się kwestią kontrowersyjną. Obecny kanadyjski system zgłaszania zdarzeń niepożądanych poszczepiennych nie obejmuje „zespołu poszczepiennego”. Pomimo zgody co do tego, że stan mężczyzny był spowodowany przez szczepionkę, wielu specjalistów, z którymi konsultowano się przed jego śmiercią, nie było w stanie uzgodnić diagnozy. Brak jasnej diagnozy rodzi dalsze pytania dotyczące tego, czy stan mężczyzny spełniał kryteria „nieodwracalnego”, co oznacza sytuację beznadziejną i nieuleczalną. (…)
Przeprowadzone niedawno badanie wykazało, że za sprawą rządowego programu MAiD, kanadyjski system opieki zdrowotnej oszczędza 136,8 miliona dolarów rocznie. Krytycy ostrzegają jednak, że osoby znajdujące się w trudnej sytuacji są zmuszane do wyboru śmierci, by uniknąć “kosztownej” opieki.
Lekarze w Kanadzie wyrażają poważne obawy w związku z rosnącym trendem eutanazji osób, które nie są śmiertelnie chore.
Nowo odkryte komunikaty ujawniają, że wielu lekarzy odpowiedzialnych za przeprowadzanie wspomaganego umierania uznało złagodzenie kryteriów za „moralnie przygnębiające”.
W 2021 r. Kanada rozszerzyła swoje prawo dotyczące medycznego umierania, aby objąć nim osoby z nieuleczalnymi, ale nie śmiertelnymi chorobami, co doprowadziło do 30-procentowego wzrostu liczby wspomaganych zgonów w 2022 r.
Lekarz z Ontario napisał w raporcie swojego pacjenta, że chociaż mężczyzna cierpiał na ciężką chorobę płuc, to do eutanazji skłoniło go „głównie to, że jest bezdomny, zadłużony i nie może znieść myśli o (długoterminowej opiece) jakiegokolwiek rodzaju”.
W innym przypadku lekarz wyraził swój konflikt w kwestii przeprowadzenia eutanazji u pacjentki tylko dlatego, że była otyła i przygnębiona. Tymczasem starsza kobieta chciała umrzeć, ponieważ zmagała się z żalem po stracie męża.
– Niemal codziennie alarmowani jesteśmy dramatycznymi doniesieniami o tym, że następuje finansowa zapaść systemu ochrony zdrowia. Problem nie jest nowy, on narastał od lat, ale decyzjami obecnego szefostwa resortu to zjawisko zapaści finansowej systemu przyspieszyło. Z tego co wiemy Narodowy Fundusz Zdrowia w niektórych miejscach nie płaci szpitalom już za wykonane zabiegi, które mieściły się w zaplanowanych wydatkach. Szpitale ograniczają zatem przyjęcia pacjentów, ograniczają wykonywanie nawet tych już zaplanowanych zabiegów – mówi w najnowszym odcinku programu „W Pośpiechu” na antenie PCh24 TV Jan Pospieszalski.
Publicysta zwraca uwagę, że w gąszczu informacji o braku w NFZ „zupełnie bez rozgłosu” opublikowano wytyczne dotyczące tzw. terapii daremnej. – Czy ta terapia daremna oznacza to samo, co uporczywa terapia? To jest pierwsza sprawa. Jaki będzie to mogło mieć związek z dramatyczną sytuacją finansową systemu ochrony zdrowia w Polsce? – pyta.
Gospodarz programu „W Pośpiechu” przypomina, że Jan Paweł II w encyklice „Evangelium Vitae” rozgranicza wyraźnie postawę proeutanazyjną od tego co nazywamy uporczywą terapią. „Rezygnacja ze środków nadzwyczajnych i przesadnych nie jest równoznaczna z samobójstwem lub eutanazją, wyraża raczej akceptację ludzkiej kondycji w obliczu śmierci”, pisał papież.
– Jan Paweł II podkreślał godność człowieka i podkreślał godność chorego w sytuacji właśnie tej terminalnej, tej granicznej. Przypominam to, ponieważ w skład grupy roboczej, która opracowywała wytyczne dotyczące terapii daremnej wchodzą również przedstawiciele polskiego Kościoła, przedstawiciele Komisji Bioetycznej przy Episkopacie Polskim. I ta grupa robocza opierała się na definicji z 2008 roku terapii uporczywej. W związku z tym tutaj już następuje to ciągłe mieszanie tych pojęć – mówi dalej publicysta, po czym cytuje co o terapii daremnej pisze wspomniana grupa robocza.
„Terapia daremna to stosowanie procedur medycznych w celu podtrzymania funkcji życiowych nieuleczalnie chorego, które przedłużają (6:55) jego umieranie wiążąc się z nadmiernym cierpieniem lub naruszaniem godności pacjenta”, czytamy w dokumencie.
– Zacytowana przeze mnie definicja jako żywo jest definicją terapii uporczywej – podkreśla Pospieszalski i dodaje, że o zamieszanie terminologiczne zapytał jednego z lekarzy. – On mi powiedział:, Janek, czepiasz się. To chodzi o to, żeby dostosować to nazewnictwo do terminów, do pojęć używanych w krajach zachodniej Europy”. Dopiero to mnie przestraszyło, ponieważ wiem, co dzieje się w niektórych krajach zachodnich, szczególnie w Belgii, gdzie proeutanazyjnie nastawiona jest cała służba zdrowia – zaznacza.
Następnie Pospieszalski wraca do „podstawowego pytania”: czy zmiana używanego dotychczas terminu jest nieprzypadkowa i nowe wytyczne mają rozszerzyć zakres przypadków, w których możliwe jest lub nawet zalecane jest niewdrożenie lub niezwiększenie intensywności stosowanej terapii, a może odstąpienie od działań podtrzymujących funkcje życiowe? Jego zdaniem odpowiedź na to pytanie znajduje się w samych wytycznych w punkcie opisującym jak ma wyglądać w praktyce ich realizacja.
– Autorzy sami zwracają uwagę, że potrzebna jest, UWAGA, selektywna i efektywna przesiewowa ocena pacjentów w kierunku opieki paliatywnej w momencie przyjmowania ich do szpitala. W nowych wytycznych istnieją wskazówki, na kogo w takiej sytuacji należy zwrócić szczególną uwagę. I uwaga, są to osoby, u których spodziewany czas przeżycia wynosi poniżej 12 miesięcy. Jak to można w momencie przyjmowania człowieka do szpitala ocenić, że u niego czas przeżycia jest poniżej 12 miesięcy? Przecież to jest jakiś absurd! – grzmi publicysta.
– Druga sprawa. Występuje zaawansowana niewydolność serca, aktywna rozsiana choroba nowotworowa, przewlekła choroba płuc w okresie domowej tlenoterapii, zaawansowane otępienie oraz inne choroby przewlekłe, o krótkim przewidywaniem czasie przeżycia. Kolejna grupa osób, na którą należy zwrócić uwagę to osoby, które były hospitalizowane więcej niż raz z powodu zaostrzenia zaawansowanej choroby przewlekłej w ciągu ostatnich 12 miesięcy. Czyli co? Wtedy można nie przyjąć ich, odstąpić? Tutaj naprawdę zaczyna sprawa wyglądać bardzo nieciekawie – alarmuje.
Poza tym w ocenie Pospieszalskiego należy zwrócić uwagę na osoby, które wymagają stałej opieki innych osób. – Przecież jest wiele osób niepełnosprawnych, które wymagają stałej opieki innych osób. Czyli co? Odstępujemy od leczenia? Uznajemy, że każdy następny poświęcony wydatek czy leczenie tym pacjentom to jest terapia daremna? Coś tu się nie zgadza – dodaje.
Żeby tego było mało, to równolegle z ogłoszeniem nowych wytycznych został zmieniony kodeks etyki lekarskiej. – I tutaj oczywiście wprowadzono nowe wymagane przez postęp technologii zmiany – zaznacza publicysta. Jakie to zmiany? Jest np. cały akapit na temat wykorzystywania sztucznej inteligencji przy diagnostyce i na tym przede wszystkim skupiały się media. W ocenie Pospieszalskiego dużo ważniejsza są inne zmiany.
Chodzi m. in. o artykuł 33 nowego, zmienionego kodeksu, punkt 3: „Lekarzowi nie wolno stosować terapii daremnej. Decyzja o uznaniu terapii jako daremnej należy do zespołu leczącego i powinna w miarę możliwości uwzględniać wolę pacjenta”.
Podsumowując Pospieszalski zwraca uwagę na trzy kwestie.
„Po pierwsze, żaden z tych ludzi, którzy dzisiaj tak troszczą się i tak etycznie patrzą, jak te wytyczne przygotować, nie oprotestował tego, co zrobiła ministra Leszczyna, minister Bodnar i premier Tusk w sprawie wytycznych dotyczących aborcji, gdzie tylko świstek od psychiatry może uprawniać kobietę do tego, żeby dokonała aborcji zdrowego dziecka, będąc w pełnym zdrowiu fizycznym.
Druga sprawa: w przypadku wszystkich nadużyć covidowych widzieliśmy, jak nieetycznie postępują lekarze. Jeżeli dzisiaj taki lekarz czyta w tym punkcie 33 kodeksu etyki lekarskiej, że nie wolno mu stosować terapii daremnej, a za terapię daremną można uważać podjęcie hospitalizacji osoby drugi raz w ciągu danego roku, albo wymienia się tam ciągle nieprecyzyjne terminy, choroba terminalna, choroba przewlekła, to te wytyczne, zamiast wprowadzać pewien porządek, wprowadzają, moim zdaniem, zamęt.
I trzecia rzecz: Patrząc na zapaść systemu ochrony zdrowia, zapaść finansową i patrząc na to, że w ósmą dekadę życia wchodzi pokolenie boomu powojennego… Wówczas nas rodziło się 800 tysięcy ludzi. Dla porównania w 2024 roku, jeśli tak dalej pójdzie, urodzi się w Polsce 256 tysięcy ludzi. (…) Otóż jeśli nasze pokolenia bardzo liczne wchodzą dzisiaj w ósmą dekadę swojego życia, przekraczają siedemdziesiątkę i tak dalej, będą wymagały coraz częściej hospitalizacji, będą wymagały coraz częściej opieki systemu ochrony zdrowia. W związku z tym być może te wytyczne wychodzą naprzeciw po to, żeby ratować i tak już katastrofalny stan budżetu Narodowego Funduszu Zdrowia”.
W sensacyjnym wyroku z 2020 r. Federalny Trybunał Konstytucyjny uchwalił podstawowe prawo do samostanowienia o śmierci – niezależnie od wieku, choroby czy indywidualnych powodów. Osoba pragnąca umrzeć może również skorzystać z pomocy osób trzecich, czyli zapewne pielęgniarek bądź lekarzy.
Wcześniej prawo niemieckie zakazywało jakiejkolwiek formy eutanazji, czynnej bądź biernej, a jeżeli ktoś chciał zakończyć życie w taki sposób – musiał wyjechać do Szwajcarii, Holandii, Luksemburga lub Belgii.
Stowarzyszenia oferujące pomoc w samobójstwie długo miały złą opinię w Niemczech. Zarzucano im żerowanie na cierpieniu i ludzkiej tragedii. Po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego organizacja ochrony praw pacjentów Deutsche Gesellschaft fuer Humanes Sterben” (DGHS) ujawniła 229 przypadków towarzyszenia pacjentom we wspomaganym samobójstwie.
To zjawisko negatywnie postrzega filozof i etyk medyczny Jean-Pierre Wilss, który sądzi, że legalizacja eutanazji przyczyni się do normalizacji tego zjawiska i nadużywania przepisów w przyszłości. Według niego nie wolno bowiem pomijać dramatycznej otoczki towarzyszącej zakończeniu życia poprzez samobójstwo i sprowadzać go do kwestii stricte prawnej, pomijając zupełnie wymiar etyczny.
Niemiecka ewangelicka fundacja opieki zdrowotnej von Bodelschwingh Bethel jest zdecydowana zezwolić na wspomagane samobójstwo na terenie swoich placówek pomimo silnych sprzeciwów środowisk katolickich. Była przewodnicząca Ewangelickiego Kościoła Westfalii, Annette Kurschus, wyjaśniła w poniedziałek dziennikarzom w Bielefeld, że instytucja Bethel, która prowadzi liczne kliniki, hospicja i inne podobne placówki, nie uniemożliwi swoim pacjentom korzystanie z ich podstawowego prawa do samostanowienia, sformułowanego przez Federalny Trybunał Konstytucyjny w 2020 roku.
W listopadzie 2023 r. Kurschus złożyła rezygnację z funkcji przewodniczącej rady Kościoła Ewangelickiego w Niemczech (EKD). W Bethel jest obecnie odpowiedzialna za komisję etyczną.
Wspomagane samobójstwo stanowi wyzwanie dla Bethel, powiedziała podczas prezentacji opinii prawnej zleconej przez fundację. Dzieje się tak, ponieważ wspomagane samobójstwo nie jest zgodne z chrześcijańskim rozumieniem życia jako daru od Boga. Z tego powodu Fundacja von Bodelschwingh w Bethel wykluczyła ustanowienie własnego programu wspomaganego samobójstwa przez swoich pracowników. Wynika to z faktu, że taka usługa mogłaby w subtelny sposób wywierać presję na osoby starsze, chore i niepełnosprawne, aby popełniły wspomagane samobójstwo (czyli de facto eutanazję) w celu odciążenia partnerów, krewnych, przyjaciół lub społeczeństwa.
Jednocześnie, zgodnie z orzeczeniem Trybunału, należy szanować podstawowe prawo jednostki do samostanowienia o sobie i podejmowania decyzji o zakończeniu swojego życia poprzez wspomagane samobójstwo, a pomoc w tym zakresie nie powinna być niemożliwa. Nie oznacza to jednak akceptacji podjętych decyzji.
„Fakt, że pozostajemy u boku ludzi w opiece duszpasterskiej do końca, nie oznacza, że pomagamy w samobójstwie” – stwierdzono w oficjalnym oświadczeniu fundacji.
Zgodnie z dostarczonymi informacjami, same placówki Bethel nie uczestniczą w przygotowaniu i realizacji wspomaganego samobójstwa. Zasadniczo nie mają one również obowiązku sprawdzania wymogów, które dana osoba spełnia, aby zakończyć swoje życie poprzez eutanazję. Placówki można jednak zobowiązać do interwencji, jeśli pacjent nie ma swobody w podejmowaniu decyzji.
Zgodnie z ekspertyzą, placówki Bethel nie muszą również przyjmować klientów, którzy zwracają się bezpośrednio o pomoc do pracowników placówki. Ci muszą wpierw zachęcać do korzystania z życia oraz odwodzić od zabiegu eutanazji, zachowując przy tym umiar i nie naruszając praw pacjenta.
Niemiecka Fundacja Ochrony Pacjentów skrytykowała ekspertyzę sporządzoną przez eksperta prawa medycznego Thomasa Gutmanna z Münster. Konstytucyjnie chronione prawo do samostanowienia pozwala organizacjom non-profit na zablokowanie ludziom dostępu do organizacji zajmujących się eutanazją – w przeciwieństwie do poglądu wyrażonego przez Gutmanna, co wyjaśnił członek zarządu Eugen Brysch. Warunkiem wstępnym jest jednak odrzucenie zorganizowanego wspomaganego samobójstwa pod każdym względem.
„Wydaje się, że nie dzieje się już tak w przypadku kościoła protestanckiego, co z kolei otwiera drogę do dalszego ułatwiania dostępu do eutanazji” – mówi Brysch.
Kościół katolicki odrzuca legalizację wspomaganego samobójstwa, a w szczególności działalność stowarzyszeń eutanazyjnych. Podkreśla również, że nie musi tolerować wspomaganego samobójstwa w swoich szpitalach, domach spokojnej starości czy hospicjach. Widoczne jest więc wyraźne rozdarcie pod względem prawnym i etycznym w tej sprawie.
Zwolennicy eutanazji powinni sie sami eutanazjowac jak najszybciej. Podobnie jak ci nawiedzeni od ratowania Ziemi i przeludnienia – niech daja przyklad i sie likwiduja bez zwloki.
Według doniesień portalów 7sur7 i RTL Info, wykonawcy eutanazji nad 36-letnią Alexiną z Oupeye w północnej Belgii użyli poduszki, aby zakończyć jej życie. Okazało się, że podano jej niewystarczającą dawkę środków mających zakończyć jej życie.
Według informacji zawartych na stronie 7sur7, procedura nie przebiegła zgodnie z planem, ponieważ dostępne środki do zakończenia życia okazały się niewystarczające, co zmusiło “wykonawców” do skorzystania z poduszki.
– To, co się wydarzyło, nie jest eutanazją. Określanie tej okropnej sytuacji w ten sposób dewaluuje gest eutanazji, jakim jest towarzyszenie człowiekowi do końca bez bólu – skomentował sprawę belgijski lekarz i polityk Jacques Brotchi, cytowany przez stację RTL Info.
Media podają, że prokuratura została poinformowana o tym incydencie dopiero dwa dni przed planowanym pogrzebem. Lekarz sądowy, który badał zwłoki, stwierdził, że ich stan “wskazywał na oznaki uduszenia”. Partner zamordowanej kobiety złożył skargę do prokuratury w Liège i wniosła pozew sądowy przeciwko lekarzowi oraz dwóm pielęgniarkom, które przeprowadzały eutanazję. “Prześladuje mnie płacz i krzyk Alexiny” – powiedział dziennikowi “Le Soir”.
The “Merciful” Killer: Canada’s Euthanasia and Assisted Suicide Problem
I recently heard a story of a lady who was in the hospital seeking treatment for depression. A medical assistant listed several treatment options and asked, “Would you be interested in MAid to treat your problem?”
The lady assumed the assistant was referring to getting an actual maid to help her deal with her illness. She replied that she couldn’t afford one. The medical assistant explained that she was offering the woman Medical Assistance in Dying, Canada’s assisted suicide program.
This story illustrates a chilling new chapter of the Cultural Revolution afflicting the West. Canada first legalized euthanasia on June 17, 2016. On March 17, 2021, the Liberal government further broadened the scope of assisted killing with Bill C-7, making Canada one of the most permissive euthanasia regimes in the world. 1
The bill removed the restriction, which only allowed assisted dying if “natural death be reasonably foreseeable.”2 Thus, there is no limit to those who might procure death. A case of depression, stress, or anxiety might efficiently serve as a pretext for assisted suicide.
This is already becoming common in the Canadian health establishment. One case in point is that of a veteran seeking help for mental issues in 2022 that almost ended in death. A Veteran Affairs Canada Agency employee told the man to check out medical assistance in dying as an option.3
A Grim Toll
Since the legalization of assisted killing in Canada, 44,958 deaths have been registered. In 2022 alone, Health Canada reported that 13,241 people had died from assisted killing. That number accounts for over 4% of all Canadian deaths that year.4 This death rate is likely to increase as time goes on.
“Mercy” Killing is Cruel
The promotional lie behind this “mercy” killing is that it will end a person’s suffering. This logic devalues human life. The medical profession ends up treating people worse than dogs that are put out of their misery. Not only is this inhuman, it is immoral. The difference between putting an animal down and a person is that an animal does not have a soul.
So, despite its name, mercy self-killing is cruel not only because it devalues human life but because it is the moral wrong of suicide. Church teaching is very clear on this point.
In section 2277, the Catechism of the Catholic Church rejects assisted killing in the strongest terms:
“Whatever its motives and means, direct euthanasia consists in putting an end to the lives of handicapped, sick, or dying persons. It is morally unacceptable.
Thus, an act or omission which, of itself or by intention, causes death in order to eliminate suffering constitutes a murder gravely contrary to the dignity of the human person and to the respect due to the living God, his Creator. The error of judgment into which one can fall in good faith does not change the nature of this murderous act, which must always be forbidden and excluded.”5
Healthcare Has Become Deathcare
Sadly, Canada’s healthcare system has gone from working to sustain and cherish life to finding the quickest and cheapest way to kill someone.
This is a result of today’s Godless culture. Once God and His moral laws are removed from the picture, chaos will naturally enter. God, His Church, and His laws must be brought back and put at the center of society. Only then will there be true peace.
Reporter, który forsował obozy koncentracyjne dla nieszczepionych, umiera w wieku 33 lat – odłączony od aparatury,bo „uznano go za zmarłego neurologicznie”.
byWorldTribuneStaff / 247 Real News December 14, 2023https://www.worldtribune.com/reporter-who-pushed-concentration-camps-for-unvaccinated-dies-at-age-33
Zmarł Ian Vandaelle, kanadyjski reporter, który nawoływał do zwolnienia nieszczepionych policjantów i nawoływał do tworzenia obozów koncentracyjnych dla tych, którzy odmówili przyjęcia szczepionki na Covid. Miał 33 lata.
Vandaelle, który pracował jako reporter i redaktor w „Financial Post”, a wcześniej był producentem w BNN Bloomberg, zmarł po hospitalizacji i „uznano go za zmarłego neurologicznie” – podała jego rodzina.
Stephanie Hughes, „partnerka” Vandaelle [to oni już nie mają małżonka, tylko „partnera”… md] podzieliła się wiadomością o jego śmierci na swoim koncie X 5-go grudnia, stwierdzając:
„Nie zaglądałem na Twittera przez jakiś czas, ponieważ mój partner @IanVandaelle przebywał w szpitalu od 18 listopada. Z ciężkim sercem informuję, że w tym tygodniu uznano go za zmarłego neurologicznie i dziś rano odłączono go od aparatury podtrzymującej życie".
Vandaelle wielokrotnie wypowiadał się w mediach społecznościowych, opowiadając się za zachętami do szczepień na Covid-19.
Nalegał także na wprowadzenie paszportów szczepionkowych i zwolnienie z pracy tych, którzy odmówili zaszczepienia.
Zasugerował także, że osoby niezaszczepione „powinny być aresztowane i wywiezione do obozów koncentracyjnych”.