Atom to przeszłość! Prof. Władysław Mielczarski rozsądnie o energetyce.

Atom to przeszłość! Prof. Władysław Mielczarski w “Rozmowie Niekontrolowanej”

Rozmowa Niekontrolowana Łukasz Warzecha

W najnowszym wydaniu programu moim gościem jest pan prof. Władysław Mielczarski z Politechniki Łódzkiej, także autor na portalu Biznesalert.pl. Rozmawiamy o tym, czy energetyka jądrowa ma sens, czy warto dopłacać do węgla, czy OŹE dadzą nam niezależność energetyczną oraz czy opłaca się mieć na dachu panele fotowoltaiczne.

====================================

Teksty prof. Mielczarskiego w serwisie Biznesalert: https://biznesalert.pl/author/wladysl…

==================================

Chętnie bym polemizował z prof. Mielczarskim, gdyby mnie p. Warzecha, czy podobni zaprosili:

Otóż mamy technologie, tanie i w większości sprawdzone, gromadzenia energii. Tak na najbliższe dni, jaki na zimę. Mówię o tym, [dawniej np. w sejmie], i piszę od trzydziestu lat. Pada ciągle na głuche i tępe uszy “rządzących”. .

https://sklep.antyk.org.pl/f/O+energetyce+dla,t/

30 zł

Gigantyczne koszty zielono-czerwonego ładu. Polska tego nie wytrzyma!

Gigantyczne koszty czerwonego ładu. Polska tego nie wytrzyma!

Autor: CzarnaLimuzyna , 21 marca 2024 ekspedyt/gigantyczne-koszty-czerwonego-ladu

Uwaga – ważne! Nie 32 tys. zł rocznie, ale 34 tys. zł rocznie (na jedną pracującą osobę) dokładnie – tyle zapłacimy za zielony ład.

Trwają desperackie próby obrony przed przerażającą sumą 32 tys. zł rocznie przez 26 lat – tyle wg moich wyliczeń opartych na raporcie Institut Rousseau ma nas kosztować zielony ład. Te próby sprawiły, że policzyłem jeszcze raz i okazuje się, że to nie 32 tys., ale 34 tys. zł rocznie”. – pisze Łukasz Warzecha na Twitterze.

W międzyczasie w mało upolitycznionym portalu „Komputer świat” ukazała się notatka prasowa o następującym tytule:

Polsce zabraknie prądu. Eksperci pokazali alarmujące dane

Polskie Sieci Energetyczne zaprezentowały zaktualizowany plan rozwoju sieci, w którym pojawiły się niepokojące wnioski. Eksperci wskazują, że bez nowych inwestycji w produkcję energii w Polsce może szybko zabraknąć prądu. Luka ma rosnąć w zastraszającym tempie./link/

Jak do tego doszło? Jak doszło do sytuacji w której wielomilionowy naród w środku Europy pozwala przez wiele lat się okradać i degradować poszczególne działy swojej gospodarki? Następnym po przemyśle i górnictwie ma być polskie rolnictwo.

Kiedy w wyniku realizacji Wielkiego Resetu zastosowano pierwszy raz narzędzie lockdownu, najpierw medycznego, potem obejmującego przedsiębiorców pojawiły się pierwsze analizy łączące ideologię globalistyczną z wymuszonymi lockdownami i planowanymi efektami, którymi są ograniczenie wolności i uszczuplenie własności aż do całkowitego wywłaszczenia klasy średniej. Następnymi w kolejce miały być lockdowny: energetyczny, żywnościowy, a na samym końcu finansowy. Lockdown energetyczny polega na ograniczeniu aż do całkowitego zamknięcia dostępu do paliw kopalnych.

Pozory czyli wymyślone potwory

Dziś już tylko idioci lub zawodowi propagandziści na usługach Big Pharmy i Agendy czerwono-brunatnego ładu twierdzą, że restrykcje sanitarne i restrykcje energetyczne mają podstawy naukowe.

Alan Jones: „CO2 stanowi 0,04% atmosfery. Ludzie tworzą tylko 3% z tych 0,04%. Czy ktoś poważnie sugeruje, że powinniśmy postawić gospodarkę na głowie, podnieść ceny energii, zaszkodzić biznesowi, zagrozić zatrudnieniu? , ponieważ 0,04% atmosfery to CO2?”

@wideawake_media

Australian broadcaster, Alan Jones: “CO2 is 0.04% of the atmosphere. Human beings create only 3% of that 0.04%. Is anyone seriously suggesting that we should stand the economy on its head, force up energy prices, damage business, jeopardise employment, because 0.04% of the atmosphere is CO2?” Yes Alan, that’s exactly what the climate totalitarians are suggesting, because none of this actually has anything to do with saving the planet, and everything to do with deliberately wiping out the middle class, drastically reducing our standard of living, and exerting absolute totalitarian control over every aspect of our lives, under the mere guise of saving the planet. Source: https://youtube.com/watch?v=c79UkAnrFhw Follow my backup account:

@wide_awake_news Subscribe to me on Telegram: https://t.me/realwideawakemedia

Subscribe to my newsletter, for daily email updates: https://wide-awake-media.com

·Co z Rolnictwem?

Rolnictwa ma nie być. Żywność produkowaną przez rolników ma docelowo zastąpić żywność sztuczna, nie zawierająca mięsa, produkowana masowo przez koncerny. W okresie przejściowym Rolnicy mają zająć się… rolnictwem społecznym czyli zaprzestać produkcji rolnej i przyjmować starszych, wywłaszczonych z mieszkań przesiedleńcow z 15 minutowych  miast.

Działania w ramach rolnictwa społecznego mogą obejmować również usługi opiekuńcze dla osób starszych, chorych i samotnych w celu zaspokajania codziennych potrzeb życiowych. Jednak w odróżnieniu do wsparcia z zakresu pomocy społecznej, tego typu usługi rolnik może świadczyć w swoim gospodarstwie rolnym. /Gov.pl/

GROWID czyli kiedy rolnik staje się salową

Agenda 2030 – 17 celów długotrwałego zniszczenia

O autorze: CzarnaLimuzyna

Geotermia. Niechciana energia szansą rozwoju Polski

Geotermia. Niechciana energia szansą rozwoju Polski

16 listopada 2022 geotermia-niechciana-energia-szansa-rozwoju

Polska może być samowystarczalna energetycznie. Każda polska gmina, jeśli się tylko postara, może taką samowystarczalność uzyskać! – zapewnia Jacek Zimny, prof. AGH, przewodniczący Zarządu Polskiej Geotermalnej Asocjacji im. prof. Juliana Sokołowskiego, członek Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie Rzeczypospolitej Polskiej, w rozmowie z Marcinem Austynem.

Po latach zapomnienia, w dobie kryzysu energetycznego, geotermia ma szansę na swoją „chwilę sławy” w Polsce?

Warto przypomnieć, że w Polsce temat geotermii pojawił się w latach dziewięćdziesiątych. W tym czasie wraz z profesorami Julianem Sokołowskim i Ryszardem Kozłowskim – poprzez poseł Zofię Krasicką-Domkę – zostaliśmy zaproszeni do współpracy z rządem premiera Jerzego Buzka. Przygotowywano wtedy nową strategię energetyczną dla kraju (z uwzględnieniem gazu z Norwegii) i potrzebny był bilans zasobów OZE, takich jak biogaz, wiatr, słońce i geotermia. Wyniki zaskoczyły wszystkich. Okazało się, że na głębokości do trzech kilometrów zasoby geotermalne – technicznie możliwe do pozyskania – mieściły się w granicach sześciuset tysięcy petadżuli (625 000 PJ), przy rocznym zapotrzebowaniu w granicach czterech i pół tysiąca petadżuli.

Z czasem te zasoby się powiększają. Zaczęły bowiem obowiązywać nowe unijne standardy badań, które nakazują, by sporządzać bilanse do głębokości sześciu kilometrów. W ten sposób powyższa liczba powiększyła się trzykrotnie! Na rok 2004 polskie zasoby geotermalne – szacowane na 150 razy więcej niż potrzeby kraju – stanowiły 90 procent zasobów naturalnych Polski. Drugie miejsce zajęły biogaz i biopaliwo (jesteśmy krajem rolniczym i dobrze zalesionym). Dalej zaś uplasowały się zasoby energii słonecznej, wiatrowej i wodnej.

Co się wydarzyło, że tej wielkości liczby nie zrobiły większego wrażenia na rządzących?

Przedstawiliśmy ten bilans w obecności premiera Buzka i akredytowanych dziennikarzy w Sejmie. Nasze badania zainteresowały jeden z wiodących dzienników i informacja o nich miała znaleźć się na pierwszej stronie gazety. Tak się jednak nie stało. Usłyszeliśmy później, że gdybyśmy pisali o gazie norweskim, to co innego. Temat geotermii został „zdjęty” odgórnie.

Czyli geotermia padła ofiarą polityki? Najpierw poszło o gaz norweski, później sprzeciw wywoływała inicjatywa toruńska, w zasadzie z uwagi na niechęć do inicjatyw ojca Tadeusza Rydzyka, kolejną przeszkodę stanowiła wieloletnia umowa gazowa z Rosją. „Dajcie spokój z geotermią, mamy gaz” – można tak ująć panującą atmosferę?

Geotermię przez lata traktowano po macoszemu – z niechęcią. Tak było do czasu podjęcia tematu geotermii dla Torunia. Wówczas temat udało się wprowadzić do debaty medialnej i pojawiła się możliwość realizacji konkretnego projektu. Był rok 2008. Oczywiście nie obyło się bez problemów związanych z przyznaniem koncesji, z dofinansowaniem…

I z nieprzychylną lewicowo-liberalną prasą…

Tak było. Udało się jednak zrealizować projekt i 12 października roku 2022 zapamiętamy jako ważną datę (podłączenie instalacji geotermalnej do toruńskiej sieci ciepłowniczej). Ale kłody rzucane pod nogi tej inicjatywie sprawiły, że jej realizacja trwała przeszło szesnaście lat.

Przez te lata udało się zmienić sposób patrzenia na geotermię?

W roku 2015 na konferencję klimatyczną w Paryżu z Polski wyjechała dobrze przygotowana ekipa pod przewodnictwem premier Beaty Szydło. Wówczas minister środowiska, profesor Jan Szyszko przedstawił koncepcję – uzgodnioną z państwami dysponującymi dużymi zasobami leśnymi – aby włączyć lasy do bilansowania kompensacji dwutlenku węgla.

Równocześnie, jako priorytety dla Polski, profesor Szyszko przedstawił biogaz, biomasę i biopaliwo. Na drugim miejscu znalazła się geotermia. Powrócono też wówczas do starej koncepcji zagospodarowania głównych rzek w Polsce. I kiedy wydawało się, że dla geotermii nastał lepszy czas, zmieniła się strategia i ministrem środowiska został Michał Kurtyka; powróciła koncepcja rozwoju energetyki wiatrowej i po dziś dzień zbieramy owoce tej decyzji. Stawiamy na wiatr, słońce, pompy ciepła…

Równocześnie istotną rolę ponownie przypisano gazowi z północy. Jak wiemy, inwestycja już została zakończona… Zatem mamy norweski gaz + fotowoltaikę i wiatraki… No właśnie, czyje? Niemieckie?

Niemcy postawili na monopolizację branży i w zasadzie przejęli kontrolę kapitałową nad produkcją wiatraków. A na rozwój energetyki wiatrowej mocno naciskała Unia Europejska. I tak oto, obecnie, dzięki dużym środkom finansowym skierowanym na wsparcie tego sektora, powstały liczne farmy wiatrowe, także o dużej mocy, i dysponujemy mocą zainstalowaną około 8 GW. To mniej więcej moc sześciu bloków jądrowych, po 1,5 GW, jakie planuje się wybudować w Polsce. Jeszcze szybciej rozwinęła się fotowoltaika. Wystarczyło około sześć do siedmiu lat, by osiągnąć wartość mocy zainstalowanej na poziomie 10 GW. Zatem około trzydziestu procent zainstalowanej mocy w krajowym bilansie energii pochodzi z tych dwóch odnawialnych zasobów i źródeł.

Co w tym czasie działo się z geotermią? Wiemy o istnieniu jedynie „punktów geotermalnych” na mapie Polski.

Presja ze strony środowisk naukowych i branżowych sprawiła, że idąc małymi krokami wprowadziliśmy geotermię do rządowego programu strategicznego. Zaczęło się to w roku 2015. Nie ukrywam, że powołanie mnie przez prezydenta Andrzeja Dudę do Narodowej Rady Rozwoju miało tu spore znaczenie.

Geotermia trafiła do Planu Odbudowy i Rozwoju, później do Strategii Odpowiedzialnego Rozwoju, a także do Krajowego Planu Odbudowy. Obecnie temat jest na poziomie wszystkich województw. Jeśli więc idzie o legislację, o polityczną zgodę, jesteśmy już na poziomie gmin. Zatem ich włodarze, jeśli widzą w geotermii perspektywę rozwoju, mają możliwość nie tylko działania, ale i uzyskania stuprocentowego dofinansowania (dotacji) środków finansowych z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej.

Aktualnie w Polsce wykonuje się kilkanaście odwiertów. Są bowiem gminy, które odważnie weszły w program, wydały środki własne na sporządzenie dokumentacji i są na etapie pierwszych czy drugich wierceń. A to już pierwszy etap przygotowania pod budowę ciepłowni czy elektrociepłowni geotermalnej.

Niestety, na przestrzeni ostatnich dwudziestu lat nie powstała ani jedna ciepłownia geotermalna – pierwszą instalacją jest toruńska Fundacji Lux Veritatis. Została oparta na technologii absorpcyjnej, bo takie technologie były dostępne w okresie projektowania inwestycji. Dziś mamy już dostępne bardziej wydajne technologie sprężarkowe.

Jak one zmienią obraz geotermii? Pierwszym pytaniem jest to o sięganie po ciepło. Kolejne musi dotyczyć temperatury, od której można wytwarzać prąd?

Jesteśmy przygotowani do wdrożeń ciepłowni geotermalnych na sprężarkowych pompach ciepła dużej mocy i dysponujemy tu polskimi, opatentowanymi rozwiązaniami. Mamy technologie pozwalające wytwarzać nie tylko ciepło, ale i prąd. Dziś opłaca się wytwarzać ciepło już przy temperaturze źródła w granicach 30–40 stopni Celsjusza. Nasze rozwiązania pozwalają uzyskiwać temperatury grzania nawet do 160 stopni Celsjusza – w tym zakresie wyprzedzamy Zachód.

Jeśli zaś idzie o wytwarzanie energii elektrycznej, jest to opłacalne od temperatury źródła 90 stopni Celsjusza. Szukamy też takich źródeł, których wydajność będzie odpowiednio duża (rzędu 300 m3 na godzinę i więcej). Bo i takie źródła geotermalne w Polsce posiadamy; w niecce podhalańskiej i w Toruniu notujemy wydatki rzędu 1000 m3 na godzinę.

Skąd będzie pochodziła energia do zasilania technologii sprężarkowej?

Z założenia jest to projekt samowystarczalny energetycznie. Energia będzie pozyskiwana z innych źródeł odnawialnych. Jest to ważne założenie w naszym patencie. Tworzymy swego rodzaju wyspę energetyczną pod konkretną potrzebną moc. To trzeba mocno podkreślić – w sensie wdrożenia geotermii na dużą skalę – jesteśmy samowystarczalni energetycznie w ciepło, w krótkim czasie.

Ale tam, gdzie panują odpowiednie warunki… Ile jest takich miejsc w Polsce?

Obecnie mamy wytypowanych przeszło trzysta takich miast i tę kolejkę powoli rozładowujemy. Aktualnie realizujemy (Stowarzyszenie i Wydziały AGH wspólnie z Politechniką Wrocławską) projekt w Oławie, wykorzystujący nasze najnowocześniejsze rozwiązania. Chcemy tam zasilać miasto w ciepło (około 60 %) i w pełni w ciepłą wodę. To ważne, bo taki udział odnawialnych źródeł energii w ciepłowni uznaje się już za źródło ekologiczne, a to otwiera drzwi do unijnych funduszy. Chcemy, by docelowo wszystkie niezbędne urządzenia były produkowane w Polsce. To oczywiście wymaga czasu. Niemniej Oława ma być w tej materii pionierem. Zakończenie prac planowane jest za około trzy lata. Będzie to też ośrodek naukowy i dydaktyczny.

Mamy również inny pilotażowy projekt w Buku, koło Poznania. Tam są warunki lepsze niż na Podhalu. Chcemy, by powstała tam elektrociepłownia geotermalna. Także i ten projekt będzie szeroko otwarty dla świata nauki.

Czy po agresji Rosji na Ukrainę zmienił się sposób patrzenia na źródła energii?

Z pewnością doceniono wartość decentralizacji dostaw energii. Przychylniej patrzy się na projekty lokalne. Zatem dla naszej branży przychodzi dobry czas. Spodziewam się, że nastąpi „wysyp dubletów” (dwóch odwiertów, pozwalających zamknąć obieg geotermalny). Mamy też zapotrzebowanie na ciepło, i to „już”. A to jest szansa na rozwój geotermii. Otwarcie toruńskiej ciepłowni tylko temu procesowi pomoże.

Ile czasu mija od pomysłu do realizacji ciepłowni geotermalnej?

Około trzech do czterech lat. Główną przeszkodą w rozwoju geotermii, prócz braku świadomości, że ta woda leży pod 80% powierzchni kraju, jest czasochłonna procedura administracyjna. Potrzeba opracowania zasobów dla danej gminy ze wskazaniem działki. Na tej podstawie określa się przekroje wodonośne do głębokości sześciu kilometrów. Potem powstaje projekt robót geologicznych. Następnie gmina może się ubiegać o dotacje zarówno na odwierty, jak i na instalację geotermalną. Do roku 2030 na rozwój geotermii z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej przeznaczonych będzie coraz więcej środków, a inwestycja może być w stu procentach dofinansowana. Tyle tylko, że gminy jeszcze nie są odpowiednio przygotowane – brakuje im stosownej dokumentacji.

Trzeba zatem, by gminy zabrały się do pracy. Idą wybory, być może kwestie energetyczne okażą się tu ważnym elementem?

Warto sprawę potraktować poważnie. Z pewnością każdy gospodarz powinien wiedzieć, jaki ma bilans odnawialnych źródeł energii na swoim terenie, szczególnie, że chodzi o uzyskanie możliwej samowystarczalności energetycznej. O to zabiegamy już od czasów premiera Buzka. Mówiliśmy o tym w Sejmie także za rządów premiera Millera. Sugerowano, by nasze badania i propozycje włożyć między bajki, bo rzekomo Polska nigdy nie była i nie będzie samowystarczalna energetycznie… Dziś z pełną odpowiedzialnością powtarzam: każda gmina – choć każda posiada różne zasoby kopalin i odnawialnych źródeł (OZE) – może być samowystarczalna energetycznie!

Tylko potrzebujemy mniej polityków, a więcej gospodarzy?

Zdecydowanie! Wciąż nie wierzymy we własne możliwości. To trzeba zmienić. W sytuacji wojennej problem geotermii wyrasta na „szansę numer jeden” dla rozwoju Polski. Trzeba powrócić do strategii rozwoju kraju opartej na polskim interesie. Rozwój energetyki wiatrowej jest maksymalny, podobnie fotowoltaiki.

Dajmy teraz takie same szanse geotermii. Pomóżmy gminom, skróćmy formalności. I odwagi! Owszem, gmina musi przygotować dokumentację, ale kolejne koszty to dotacje, a mówimy tu o milionach złotych. W sytuacji zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego świata i Europy, wobec niebezpieczeństwa wojny o energię, w sytuacji coraz surowszych wymogów ekologicznych i bytowych, szansą i rozwiązaniem dla Polski jest geotermia!

Dziękuję za rozmowę.

Marcin Austyn

Znów za dużo prądu w Polsce. [A ci durnie „u steru”od 30 lat ignorują budowę magazynów energii.]

Znów za dużo prądu w Polsce. [A ci durnie „u steru”od 30 lat ignorują magazyny energii.]

Operator sieci musiał podjąć „specjalne działania”.

Bartłomiej Sawicki znow-za-duzo-pradu

Polska elektroenergetyka, głównie za sprawą OZE, ponownie produkowała więcej prądu niż mogliśmy go zużyć w ciągu dnia. Doszło znów do zmniejszenia pracy farm fotowoltaicznych i wiatrowych.

Jak informują Polskie Sieci Elektroenergetyczne, 30 kwietnia 2023 r. w godzinach od 11 do około 16 w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym wystąpiła nadwyżka energii elektrycznej ponad zapotrzebowanie. Jej przyczyną jest wysoki potencjał produkcji energii elektrycznej ze źródeł OZE, przekraczający zapotrzebowanie o około 2,3 GW. W szczytowym okresie dnia, farmy wiatrowe i farmy fotowoltaiczne o godz. 14:00 pracowały z mocą ponad 10,8 GW, zaś krajowe zapotrzebowanie na energię wynosiło wówczas 14,9 GW. W efekcie ceny energii na rynku bilansującym (uzupełniającym braki w zapotrzebowaniu na prąd uczestników rynku) spadły do ledwie 22 zł za MWh.

Operator wydał więc polecenie zaniżenia produkcji źródeł OZE, albowiem elektrownie węglowe nie są w stanie obniżyć jeszcze bardziej produkcji energii, a nasi sąsiedzi nie są w stanie przyjść więcej naszych nadwyżek energii. W ramach międzyoperatorskiej wymiany międzysystemowej w niedzielę 30 kwietnia sąsiedzi przyjęli łącznie 11,7 GWh energii.

W odróżnieniu od 23 kwietnia br., kiedy PSE poleciło redukcję produkcji energii z OZE, nie ogłoszono jednak zagrożenia bezpieczeństwa dostaw. Wówczas zagrożenie dotyczyło również linii niskiego napięcia, a teraz tylko średniego. Niewykluczone, że właściciele instalacji, które musiały skorygować prace swoich urządzeń, dostaną z tego tytułu rekompensaty.

Czytaj więcej

Stan zagrożenia dostaw prądu. Za dużo energii ze słońca

Mamy za dużo prądu ze słońca w sieci energetycznej, względem naszych weekendowych potrzeb na prąd. Efekt? Pierwszy raz w historii ogólnokrajowy operator sieci przesyłowej ogłosił zagrożenie bezpieczeństwa dostaw energii elektrycznej. Aby zaradzić problemowi, PSE sięgnęły po redukcję prądu w przydomowych instalacji fotowoltaicznych.

Przypomnijmy, że moc osiągalna źródeł fotowoltaicznych (PV) według stanu na 1.04.2023 r. to ok. 13 GW, zaś moc osiągalna źródeł farm wiatrowych (FW) to ok. 9,5 GW.

Już opłaca się opalanie zbożem [ogrzewanie], panie premierze… Polacy nabici w soc-butelkę.

Polacy nabici w butelkę. Ludzie będą palić zbożem lub podrabianym pelletem.

Katarzyna Bartman https://www.money.pl/gospodarka/polacy-nabici-w-butelke-ludzie-beda-palic-zbozem-lub-podrabianym-pelletem-6792451602815872a.html

Rząd zajął się pomocą tym, którzy mają piece węglowe w domach, bo jak twierdzi, jest ich w kraju najwięcej i są najbiedniejsi. Ci, którzy zrezygnowali z „kopciuchów” i przeszli na piece do ogrzewania domów na inne paliwa, muszą poczekać, licząc, że też coś dostaną, albo szukać okazji cenowych na rynku. Tymczasem, jak informuje policja, coraz więcej “indywidualnych importerów” pelletu z Ukrainy i Białorusi zgłasza się do nich jako poszkodowani. Sytuacja na rynku surowców jest tak trudna, że nie brakuje też oszustów.

Polacy nie tylko szukają tańszego węgla na rynku (cena za tonę waha się obecnie pomiędzy 2,5 tys. zł a 3 tys. zł, ale i tak jest on trudny do zdobycia), ale też pelletu, którym ogrzewa się co najmniej 400 tys. gospodarstw domowych i bardzo wiele obiektów samorządowych.

Pellet drzewny zniknął z rynku już w chwili wybuchu wojny w Ukrainie – został wykupiony, magazyny całkowicie opróżniono z zapasów. Polscy producenci pelletu produkują go głównie na eksport do Europy Zachodniej, gdzie dostają za wysokogatunkowy pellet drzewny dużo wyższe stawki niż w Polsce (ok. 80 proc. produkcji jest wywożona z kraju).

Nasz rynek był do czasu agresji Rosji na Ukrainę zaopatrywany pelletem z Białorusi i w mniejszym stopniu z Ukrainy. Teraz zagranicznego pelletu brakuje właśnie z powodu sytuacji u naszych wschodnich sąsiadów. Ceny od zimy wzrosły dwukrotnie. Za tonę certyfikowanego pelletu drzewnego trzeba zapłacić obecnie od 2,2 do 2,7 tys. zł. Nie jest on również dostępny od ręki. Czasami trzeba czekać na dostawę ok. miesiąc.

Łowcy okazji i prywatny import

Wiele osób próbuje więc szukać “okazji”, których w związku z trudną sytuacją na rynku nie brakuje. Nie zawsze takie zakupy kończą się happy endem. W sieci jest wiele ogłoszeń, w których oferowany jest pellet za połowę rynkowej stawki, a nawet za mniej.

Na internetowej giełdzie paliw wiszą kuszące ogłoszenia zarówno od zagranicznych producentów pelletu, jak i polskich pośredników.

Jeden z pośredników z Podlasia oferuje np. pellet już po 1200 zł za tonę. Po pellet trzeba jednak pojechać na granicę. Dowóz jest zapewniony tylko do granicy polsko- białoruskiej (obowiązują sankcje gospodarcze). Jest jeszcze coś, pellet ten jest z łusek słonecznika, nie nadaje się do kotłów indywidualnych, które nie są przystosowane do takiego surowca. Łuska słonecznikowa jest głównie wykorzystywana w elektroenergetyce.

Inny z kolei oferent twierdzi, że jest producentem pelletu z Ukrainy. Oferuje ten rodzaj opału już za 120 euro za tonę (ok. 570 zł), ale trzeba po niego pojechać na Ukrainę i kupić co najmniej 2 tony, a następnie zapłacić cło.

Na policję zaczynają zgłaszać ofiary pelletowych okazji cenowych. Niedawno bankier.pl opisywał przypadek mieszkańca powiatu ryckiego (lubelskie), który kupił pellet z Ukrainy w internecie, gdyż był oferowany po bardzo atrakcyjnej cenie. 41-latek zapłacił za 24 tony 30 tys. zł z góry (1250 zł za tonę). Po wykonaniu przelewu na konto internetowego “dostawcy” ten rozpłynął się we mgle.

Jak podaje st. asp. Agnieszka Marchlak z Komendy Powiatowej Policji w Rykach to nie pierwsze takie zgłoszenie w ostatnim czasie dotyczące oszustów oferujących tani opał. Ofiar jest w całej Polsce dużo więcej.

Europejska Rady ds. Pelletu (EPC) alarmuje, że pellet w całej Europie jest coraz częściej fałszowany. W internecie można znaleźć czarną listę producentów pelletu, którzy dopuścili się różnych nadużyć i fałszerstw.

Pozbyliśmy się kopciuchów, zostaliśmy na lodzie

Nie tylko łowcy cenowych okazji są nabijani w butelkę. Zdaniem prezesa Polskiej Rady Pelletu Adama Sarnaszka, wszyscy, którzy za namową rządu zrezygnowali z opalania w piecach węglem i przeszli na bardziej ekologiczne kotły pelletowe, czują się teraz przez rząd poszkodowani.

Przy przyznawaniu nowego, jednorazowego dodatku opałowego w kwocie 3 tys. zł zostali oni pominięci. Nie tylko to jest problemem. Pellet ma stawkę 23 proc. VAT – najwyższy w Europie. Prezes Sarnaszek podkreśla, że w większości państw Unii jest on obłożony 8. proc. stawką VAT.

– Moi starsi rodzice mieli piec węglowy, ale rząd zachęcał do przejścia na bardziej ekologiczne paliwo, więc kupili piec na pellet i teraz tego żałują, bo “truciciele węglowi” mają się od nich dużo lepiej. Oni zaś zostali z niczym – mówi pan Paweł, były urzędnik resortu środowiska z Warszawy.

Dodaje, że nie rozumie tej argumentacji przedstawicieli PiS, że dopłaty są tylko do węgla, bo tym paliwem opalają najbiedniejsi. – Moi rodzice również nie są zamożnymi ludźmi. Dlaczego zostali pominięci? Nie rozumiem tego – mówi wprost.

Minister środowiska Anna Moskwa podkreśliła, że rząd wspiera tych, którzy opalają węglem, gdyż jest ich w kraju po prostu najwięcej. Węglem – według danych resortu środowiska – domy opala aż ponad 40 proc. gospodarstw.

Na Lubelszczyźnie już palą chrustem

Argumenty rządu nie przemawiają również do prof. Piotra Gradziuka z Instytutu Rozwoju Wsi i Rolnictwa, Zakładu Modelowania Biznesowego Polskiej Akademii Nauk, wybitnego eksperta od biomasy. Uważa on, że pomijanie tych, którzy przeszli z węgla na inne, bardziej ekologiczne paliwa, jest niezrozumiałe i nie ma – jak na razie – racjonalnego wytłumaczenia.

W Grabowcu (lubelskie) do ogrzewania większości obiektów użyteczności publicznej używana jest słoma z pobliskich pól.

Z kolei w Nowej Dębie (podkarpackie) samorząd zainwestował w kocioł, w którym spalane lokalnie pozyskiwane odpady drzewne chrust. Dzięki wykorzystaniu tych lokalnych zasobów koszty ogrzewania należą do najniższych w Polsce.

Zdaniem prof. Gradziuka z powodu drożyzny w części kotłów do pelletu, po niewielkich przeróbkach, będzie spalane ziarno zbóż, jeżeli jego cena oscylować będzie w granicach 1 tys. do 1, 4 tys. zł za tonę – (np. w takiej cenie można nabyć teraz w niektórych regionach kraju owies albo jęczmień ozimy – red.).

Prof. Gradziuk wskazał na rozporządzenie Ministra Gospodarki z 23 lutego 2010 r. (Dz.U. Nr 34 poz. 182), w którym zmieniono definicję biomasy, tak by ziarno zbóż, które nie spełnia norm jakościowych, mogło być wykorzystane na cele energetyczne w elektroenergetyce.

Zbożami można palić w indywidualnych kotłach pelletowych, ten rodzaj opału jest tak samo energetyczny, jak pellet drzewny.

Minister Anna Moskwa nie wspomniała słowem o pomocy dla tych, którzy przeszli z węgla na inne paliwa opałowe. Zapytaliśmy więc biuro prasowe Ministerstwa Środowiska (MŚ), czy rząd planuje wesprzeć również tych, którzy ogrzewają domy pelletem, gazem lub innymi surowcami?

W odpowiedzi na nasze pytanie rzecznik prasowy resortu Aleksander Brzóska poinformował nas, że został powołany międzyresortowy zespół, który pracuje nad kompleksowym rozwiązaniem dotyczącym energii cieplnej dla odbiorców indywidualnych.

Nie potrafi jednak powiedzieć, kogo to wsparcie rządu obejmie i jakie będą zasady tej pomocy.

O energetyce – dla zwykłych ludzi i dla „humanistów”. Zwolnić hamulce – samo pojedzie !

Mirosław Dakowski [powtarzam w czerwcu 2022, bo okazuje się, że w Szwecji, mimo socjalizmu – jednak można]

O energetyce – dla zwykłych ludzi i dla „humanistów”.

Zwolnić hamulce – samo pojedzie !

Czy głupota jest grzechem?
poprawna odpowiedź w : św. Tomasz z Akwinu,
Suma Teologiczna, tom 16 “O Miłości”, 46,2 (por. na końcu…)

Mirosław Dakowski 18.03.2007.

W potocznym mniemaniu energetyka to wielkie elektrownie, reaktory atomowe, linie wysokiego napięcia, kopalnie i rurociągi. Przywykliśmy też uważać, że energetyka to nasze wydatkowane miliardy, przepływające bez uczciwej kontroli. Wobec sił rządzących tymi mechanizmami my, zwykli ludzie, czujemy się bezradni. I tak to jest rzeczywiście. Umacnia nas w tym poglądzie patrzenie do telewizora na różne komisje, np. ds. Orlenu, odgłosy skandali wokół Wielkie Rury czy – ostatnio – łamańce logiczne z rosyjskimi “cenami gazu” dla Ukrainy (o tym pod koniec). Wielkie firmy elektro-energetyczne chcą nam sprzedać (wcisnąć) jak najwięcej swego towaru i na to są nastawione ich kampanie reklamowe. Więc poniżej opisane Energetyka Użytkownika (EU) i podobne (ER) to dla nich wróg.

Od 1989 r. byłem w gronie osób tworzących dwa ważne nurty gospodarcze:

1. Energetykę Rozproszoną oraz Energetykę Użytkownika.

Istniejąca już (w 2005r.) energetyka rozproszona to setki tysięcy kotłów grzejnych (C.O.) na odpadowe drewno, to tysiące małych agro-rafinerii i bio-gazowni. Te ilości przy aprobacie rządu można zwiększyć dziesięcio- czy stu-krotnie. Wystarczy aprobata, nie pieniądze. System rozproszony daje nam bezpieczeństwo, bo żaden Wania nie potrafi tu zakręcić kurka. Również fiskus, nawet złośliwy, miałby kłopoty z zadławieniem inicjatyw, bo bio-gazownie czy kotłownie na odpady drewna są naszą własnością, pracują dla właściciela, nie ma więc za co płacić podatków. Mali przedsiębiorcy korzystają z lokalnych surowców, dają ludziom na miejscu pracę i zarobek. A dużo z tych ludzi tak przemyślnie buduje swe domy, że nie potrzebują one kotłowni. Jeśli mieszkają w starych domach i są biedni, to zbierają gałęzie i makulaturę do pieco-kuchni, które grzeją kaloryfery i umożliwiają ugotowanie posiłków. Te urządzenia są tanie i mają wielką sprawność. To działa! Czyż to nie lepsze i bardziej wychowawcze, niż zaangażowane żądania w TV, by ktoś dał zapomogę (pieniądze) kobiecie na grzanie elektrycznością (bardzo przecież drogą!). Widać było, że kobieta nawet nie zatkała szpar w oknach starymi swetrami czy watą. Taki reportaż to pochwała bierności i anty-propaganda normalności.
W pierwszej dziedzinie (ER) obecnie główny (bo najtańszy !) nurt stanowi użytkowanie biomasy na wsi (drewno, słoma). Drugą (EU) dobrze oddaje hasło samoobrony energetycznej, szczególnie ludzi uboższych, a jeszcze nie zepchniętych w wyuczoną bierność. Wyartykułowałem ich podstawy tak w dyskusjach w Sejmie, jak i w czasie wykładów publicznych i na uczelniach oraz w prasie fachowej. Ostatnio – w książce “O Energetyce – dla użytkowników oraz sceptyków”.
Od strony merytorycznej głównymi składnikami tych nurtów są

2. Poszanowanie Energii oraz Energie Odnawialne.

Kilka przykładów:

  1. Kotły i kotłownie na biomasę: Wylansowane przez Grupę Poszanowania Energii (i następnie także przez konkurencję!) kotły na drewno, słomę, odpady z łuszczarni kasz (t.zw. biomasę) mają już sumaryczną moc przeszło 6 GW, t.j. odpowiednik mocy sześciu elektrowni jądrowych w Żarnowcu. Na szczęście EJ … nie zbudowanych. Oczywiście w kotłach jest to produkcja ciepła, a nie elektryczności, ale wieś i przedmieście mają zapewnione Tanie Ciepło.
  2. Małe tłocznie oleju i agro-rafinerie powstają na razie nielegalnie. Produkcja i możliwość legalnej sprzedaży biopaliw płynnych przez małe agro-rafinerie może być uruchomiona na dużą skalę przez zmiany przepisów, głównie w Ministerstwie Rolnictwa. Uczciwe projekty ustaw od lat są blokowane przez lobbystów ogromnych firm czy mafii, które chcą maksymalizować swe zyski poprzez obezwładnianie małych i rzutkich.
  3. Rydz! Olej rzepakowy i podobne mają dużą lepkość i łatwo zamarzają. By uzdatnić je jako paliwo do samochodów, potrzebne są proste procesy chemiczne. Ostatnio jednak Roman Kluska promuje użycie oleju z rośliny zwanej rydz (lnianka?), rosnącej również na glebach ubogich. Ten olej nie zamarza, może więc być stosowany bezpośrednio do silników diesla. Tanio, rewelacyjnie. Rozwój tej dziedziny jest o wiele tańszy dla budżetu i korzystniejszy dla rolnika, niż dopłaty do paliw rolniczych, o które toczą boje w sejmie rolnicy z Marszałkowskiej.
  4. Podobnie – małe gorzelnie, potrzebne tak do celów energetycznych, jak i spożywczych (obecne przepisy blokują nawet produkcję nalewek!),
  5. Tania utylizacja odpadów zwierzęcych. Obecnie odpady zwierzęce po cichu utylizuje się metodą Stokłosy: zakopywania padliny w gruncie, lub metodą nielegalnej produkcji mączek i dodawania ich do pasz treściwych. W Niemczech, a może w całej Unii, nielegalnie lecz realnie dodaje się mączki do zlewek z kuchni i skarmia w chlewniach. I dopiero potem wprowadza się drogie kwarantanny, gdy któreś bydlę jednak się tym zarazi. W Anglii odpadami zwierzęcymi skarmiane są ryby morskie i przez nie przenosi się BSE dalej. Wzory więc mamy, tylko nie warto na nich się wzorować. Świetne i tanie polskie reaktory do kompostowania odpadów ciągle czekają na wejście do szerokiego użycia (por. O Energii, str. 81).
  6. Domy zero-energetyczne. Obecnie przeszło połowa energii w Polsce idzie na grzanie budynków! Istnieją sprawdzone, polskie technologie budowy domów zero-energe-tycznych, t.j. takich, które zużywają 7 – 10 razy mniej energii na ogrzewanie od domów standardowych (np. E. Rylewski, jego domy w Warszawie). I nie są droższe w budowie. Przecież przy haśle wyborczym PiS-u trzy miliony mieszkań władze odpowiedzialne za tę dziedzinę powinny nas błagać o radę, o pomoc. Dotyczy to tak urzędników odpowiednich ministerstw, jak i firm deweloperskich… Przy realizacji tego programu jakiż zysk dla Polski (przepraszam – dla budżetu, bo Władze czy żurnaliści raczej w tych kategoriach dyskutują…)
  7. MEW (małe elektrownie wodne) – jest ich ok. 300, a można zbudować i powinno ich być 3-6 tysięcy. Należy jednak umniejszyć roszczenia monopolistyczne instytucji związanych z Ministerstwem Środowiska. Regionalne Zarządy Gospodarki Wodnej mają ustawowe zadania “zarządzania zasobami wodnymi w imieniu właściciela”. A tymczasem urządzenia piętrzące wodę, którymi zarządzają, uzurpują dla siebie, by (tu podejrzenie) z zyskiem (ale dla urzędnika) sprzedać je obcej firmie. W tej sprawie pomóc musi Ministerstwo Administracji.
  8. Plantacje energetyczne. W tej dziedzinie też pełno absurdów. W lutym 2005 premier i minister rolnictwa podpisali bardzo niemądre zarządzenia o ograniczeniu roślin energetycznych tylko do wierzby i róży bezkolcowej (?? sic!) oraz o wyłączeniu plantacji z dopłat rolniczych UE !! Uzyskiwanie na te cele dopłat należy wymusić na komórkach związanych z UE.Tak absurdalne i szkodliwe decyzje wskazują na pilną konieczność wprowadzenia innego sposobu doboru ekspertów.
  9. Lokalne źródła gazu (mamy ich ok. 260-ciu). Ich wykorzystanie umożliwi lokalny dobrobyt. N.p. ko-generacja ciepła i elektryczności oraz wytwarzanie gazu pod ciśnieniem (CNG) dla komunikacji, szczególnie autobusów i ciężarówek.
  10. Poszanowanie Energii od piętnastu lat napotyka na blokady w Ministerstwie Finansów. Obecnie NIKT w strukturach rządu tym Wielkim Motorem Aktywności nie kieruje. Tylko małe interesy robią urzędnicy (dla siebie). Małą przedsiębiorczość blokowały i blokują Agencja Techniki i Technologii i Państwowa Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości.


3. Jest nas legion!

W t.zw. terenie są tysiące ludzi, którzy, podobnie jek jak my w energetyce rozproszonej, nauczyli się pływać między rafami biurokracji i fiskusa. Co ważniejsze, poznali zasadzki i pułapki przepisów. Mogą doradzić, które przepisy należy usunąć lub złagodzić.Szybkie wykorzystanie ich doświadczeń pozwoli rządowi na udrożnienie wysiłków ludzi rzutkich i twórczych – i to małymi nakładami finansowymi. Zmniejszy to też szybko bezrobocie i beznadzieję wśród ludzi bierniejszych. Jak powtarza Karol Teliga, najbardziej nie-ekologiczna jest nędza. Wyzwolona ludzka aktywność przyniesie wkrótce dwojaki efekt: wzrost dobrobytu oraz zmniejszenie emisji CO2, SO2 i trucizn. Dwa w jednym, Panie Premierze!
W dziedzinie Poszanowania Energii oraz Energii Odnawialnej możliwe jest ułatwienie aktywności setek tysięcy, a z pracownikami najemnymi nawet milionów ludzi (sic!) bez nacisków na budżet ani na inne finanse. Wiemy jak to zrobić (Grupa Poszanowania Energii) w dziedzinach, o których piszę. A przykłady podałem szerzej w książce “O Energetyce”. Mamy w tym 15-letnie doświadczenie – i wyniki. Jednak w obu tych ostatnich dziedzinach kręgi urzędnicze w ministerstwach (ciągle niestety podejście resortowe!), sprawy hamowały, albo pchały w bok. Istnieje wiele twórczych kręgów specjalistów w innych dziedzinach. Udało się Energetykę Rozproszoną zrealizować (częściowo!) mimo niechętnej czy podejrzliwej postawy kolejnych rządów. Niestety, rozwiązania powstawały metodą BAU (Business as Usual), a więc powoli i przy aktywnym oporze części władz powiązanych z wielką energetyką. Energetyka Rozproszona oraz Energetyka Użytkownika to działy aktywności ludzi silnie blokowane przez Wielkie Grupy Nacisku (raczej: Grupy Wielkiego Nacisku).

4. Zwolnić hamulce – samo pojedzie

Użyjmy porównania z energetyki wodnej: Możliwe i konieczne jest otwarcie zapór i barier przepisów – i skierowanie nurtów inicjatyw ludzkich na młyn. Wodny oczywiście, a nie nowoczesny, elektryczny. Ze strony rządu potrzebne jest głównie zwolnienie hamulców biurokratyczno-urzędniczych, a nie fundusze z budżetu! Można oczekiwać protestów ze strony urzędników nagle pozbawionych łapówek. Ale oni chyba nie są zorganizowani w silne, sprawne mafie.
Omawiany i proponowany kierunek jest również realnym ukłonem w stronę liberalnych tendencji w PO. Niech za ich sloganami pójdą nasze czyny. Proponujemy rządowi PiS-u pomoc ze strony ludzi, którzy dotąd bez pomocy kolejnych rządów (a często przy aktywnym przeszkadzaniu) odnotowali sukcesy.
Przepisy hamujące rozwój małej przedsiębiorczości są wymyślane i (wybiórczo!) stosowane przez różne urzędy. Interesy wielkich (ilościowo) grup ludzi (wyborców) są formalnie poszufladkowane (i zwykle pomijane) w wielu ministerstwach. Pozatem decyzje zostawiono urzędnikom, którym przez dziesięciolecia tak ustawiano bodźce, by aktywność nie przynosiła chwały ani zysków, a bierność i utrudnianie – owszem.
Różne, szybko mnożone przepisy zwiększające kontrolę może są potrzebne (czy byłyby) dla kontroli Wielkich Firm czy ew. mafii. Ale te grupy łatwo je obejdą, bo w preliminarzu mają fundusze na różnych sobotków. Przepisy te, gdy stosowane do małych przedsiębiorstw i pojedynczych ludzi, są szkodliwe. Blokują ich aktywność gospodarczą – i/lub zmuszają do łapówkarstwa.
Zmniejszanie blokad urzędniczych, a w wyniku zwiększania nadziei na przyszłość powinna być w gestii premiera, a także w sferze zainteresowań PR (Public Relations rządu). Dla rozwoju tych dziedzin powinien powstać w Ministerstwie Gospodarki departament, powiązany ściśle z odpowiednimi departamentami w Ministerstwie Rolnictwa (tam konieczny jest departament Energetyki Rolniczej), Ministerstwem Finansów (konieczne racjonalne usuwanie zbędnych, blokujących rozwój zarządzeń), Ministerstwem Administracji i Ministerstwa Środowiska. Ta akcja ma wielkie znaczenie propagandowe: dla wzrostu poczucia zadowolenia ludzi, wyborców, a więc wpłynie na zwiększenie możliwości manewru rządu. Z drugiej strony dla jej sukcesu w skali Polski potrzebne jest życzliwe zrozumienie i pomoc rządu.
W początkach listopada 2005

5. Napisałem do Premiera :

“Obecny Pana rząd ma ogromną szansę w porównaniu z poprzednimi: jest gabinetem mniejszościowym. Urzędnicy różnych szczebli muszą więc podejmować kroki korzystne dla szerokiego grona wyborców – i kroki spektakularne. Nie mogą więc uznać się za podłączonych (z racji np. stanowiska dyrektora departamentu) do Rurociągu Wszechwiedzy, bez konieczności reagowania na realia ani na apele ekspertów, co było typowe dla dotychczasowych ekip.
Na skalę Polski potrzebne jest stanowcze a łagodne usuwanie barier i narastających absurdalnych przepisów. Co najmniej połowa takich przepisów może być usunięta przez zdeterminowany rząd od razu. Dalsze powinny być powoli łagodzone, by nie wywołać buntu ze strony tej części skorumpowanej klasy urzędniczej, która już jest połączona w sieć niejawnej współpracy. Dla przykładu: Ustawa o Zamówieniach Publicznych znacznie podwyższa koszty, głównie przez konieczne łapowe, wydłuża czas inwestycji. Często podnosi koszty o 30% (na uczelniach), a nawet 10-krotnie (sprzedaż drewna w znanych mi dzielnicach Warszawy) lub zupełnie uniemożliwia działanie. Zyski z usunięcia przepisów szkodliwych mogą być porównywalne do zysków z działania przyszłego Urzędu Antykorupcyjnego, a koszty na pewno będą znacznie niższe”.
Ogromna część wyborców zgadza się ze starym, a ciągle aktualnym powiedzeniem: Rząd chce naszego dobra, a my mamy go już tak mało…. W cytowaniu tego sloganu chodzi mi również o ukrócenie pokus wyzysku przez terenowych kacyków. Powtórzmy: Otóż TEN rząd ma rzadką szansę, by znacznie i zauważalnie zmniejszyć obciążenie szkodliwymi przepisami. Tym samym zwiększy wśród wyborców poparcie dla siebie. Zmniejszy to zależność od opozycji, jak i od chwilowych koalicjantów: Spełnić znaczącą część oczekiwań wyborców i aktualnych sympatyków partii (PiS) można metodami liberałów. Ku pożytkowi ogółu Polaków.

6. Dominacja Pośrednika

Rządy nazywające siebie liberalnymi doprowadziły w gospodarce do chorobliwej Dominacji Pośredników: naturalny i bliski związek wytwórca – konsument został brutalnie zerwany. Powstała bardzo słabo przepuszczalna warstwa Pośredników, formalnych i nieformalnych (mafijnych). Zatrzymuje ona dla siebie 80-90% zysków, co prowadzi do skrajnego i szybkiego zubożenia tak drobnego producenta (rolnik, rzemieślnik), jak i konsumenta. A tymczasem to te dwie grupy stanowią większość wyborców. Dla nich więc, dla ich zadowolenia warto włożyć wysiłek intelektualny prawników, którzy by znaleźli drogi obejścia Barier Pośrednika i znaleźli sposoby modyfikacji czy uchylania przepisów – absurdów. Powtarzam: Narosło dużo ustaw i przepisów, które są pętami dla milionów ludzi/wyborców. Możliwa jest taka modyfikacja tych przepisów, by pozwolić ludziom na aktywność gospodarczą na dostępną każdemu skalę. Zysk więc – dla wszystkich. Jeden ze znanych polityków powiedział mi z przekąsem, że to (np. ER) są małe sprawy np. w porównaniu z Orlenem. Tak, małe, ale dotyczą ogromnej ilości ludzi, a właśnie tym ludziom należy ulżyć.
Pojęcie ignorant może mieć co najmniej dwa znaczenia: – ten, kto nie wie, nie rozumie, oraz ten, kto ważne sygnały ignoruje, lekceważy, zajęty np. personalnymi intrygami. Dopiero połączenie tych postaw jest dla skuteczności działań zabójcze.

7. Logika w pogardzie

Przypomnę: Wszystkie media wmawiały nam na początku stycznia, że nastąpiła ugoda Rosji i Ukrainy, w wyniku której Gazprom dostanie swoje 230 $/1000m3 gazu, Ukraina zapłaci po $95, a różnice pokryje pośrednik (?) importujący gaz z Turkmenistanu. Unikano też jak ognia pytania, na jak długo zawarto te umowę? Każdy dwunastolatek o średnim IQ może policzyć, że jeśli by połowa gazu dla Ukrainy szła z Turkmenistanu za darmo, to pośrednik musiałby dopłacać do tego interesu po $40 za 1 tys.m3. Dopiero, gdyby Gazprom zmniejszył sprzedaż na Ukrainę 9-krotnie (a więc stracił dotychczasowe ogromne zyski!), to pośrednik miałby swoje 10-20% zysku. Gdzie tu sens, gdzie logika? A żurnaliści pisali o tym poważnie… Jakaż to pogarda dla słuchacza czy oglądacza. Nie przebija się też do me(.)diów oczywista prawda, że nie istnieje żaden związek ceny (np. ropy) ani z kosztem jej wydobycia, ani transportu. Tym bardziej nie ma racjonalnego powodu, by ze spekulacyjnego podniesienia cen ropy wynikło podnoszenie cen gazu, czyli w naszym regionie zwielokrotnienie zysków Gazpromu (nawet nie Rosji). Są to przykłady wykazujące jednoznacznie, że nie istnieje rynek ani ceny światowe. Istnieje jedynie dyktat – porozumienie monopolistów. I głównie dlatego tak trudno się przebić z tematyką propagowaną w mym artykule. Stanowimy dla tych rabusiów realną konkurencję.

8. Dla kogo piszemy?

Ten tekst przeznaczony jest równocześnie dla bardzo różnych czytelników:

  1. Dla zwykłych ludzi, by im pokazać, że zrobionojuż coś istotnego na dużą skalę, nawet w grząskim bagnie absurdalnych przepisów i utrudnień, by ludzi natchnąć nadzieją, oraz by z naszych osiągnięć skorzystali.
  2. Dla tych bardziej rzutkich, by budowali sobie i innym nowe biogazownie, agro-rafinerie , domy zero-energetyczne czy kotły na drewno itp.
  3. I dla tych od władzy (PR – pijarów), by zauważyli, jak można tanio zwiększyć dobrobyt i poczucie stabilności u ludzi, a przez to zwiększyć zaufanie do rządu. Przecież ten realny program powinien zainteresować speców od tworzenia obrazu rządu!
  4. Nasze apele do szefów PiS-u, do premiera, ministra gospodarki, oraz prywatne podchody u polityków o wykorzystanie istniejących tanich i sprawdzonych rozwiązań pozostają bez odpowiedzi. Może tytuł ich skusi? Może powyższe sprawy dla rządzących wyglądają szokująco, mgliście, nierealnie czy egzotycznie. Może nudno. Cóż, czas się douczyć, dowiedzieć. Warto trochę zmienić perspektywę. Punkt siedzenia…

Tytuł artykułu powstał z paru powodów:

  1. Napisałem z prof. St. Wiąckowskim książkę “O Energetyce – dla użytkowników i sceptyków”. Szerzej omawiamy w niej sprawy poruszone w tym artykule. Chodziłem po księgarniach oferując im tę książkę (bo hurtownie nie widzą swego zysku w sprzedaży tego). M. inn. w renomowanej księgarni na Wiejskiej trafiłem na panią intelektualistkę która, jedynie usłyszawszy tytuł, zdecydowała, że to nie dla humanistów. Żadne argumenty nie zmieniły jej spiżowej stanowczości. Na moje końcowe pytanie, czy wie, kto napisał: “dostaliśmy się w łapy humanistów”, łypnęła złym oczkiem. Gdy ją poinformowałem, że był to największy poeta XX wieku, Osip Mandelsztam, a mówił to ok. 1936 r. w Kałudze, ZSSR, to Pani się obraziła. Ale książki nie wzięła.
  2. Nie dopuśćmy, by pojęcie humanista stało się równoważnikiem narzekającego niedorajdy. Naszkicowane rozwiązania ułatwiają uzyskanie taniego ciepła w domu, taniego paliwa do samochodu i uczciwej pracy dla setek tysięcy ludzi. Głównie rzutkich, ale nie tylko! Zapewniają też miejsca pracy dla bierniejszych, dla wykonawców.

Kto usłyszy i skorzysta? Czemu takie przekazywanie wiedzy i doświadczenia idzie jak po grudzie?

Skrót odpowiedzi św. Tomasza na pytanie postawione w początkowym motto:Istnieje głupota wrodzona, tępota, ta nie jest grzechem, jeśli nie jest połączona z pychą; zaś głupota spowodowana wysokim mniemaniem o sobie, intryganctwem, chęcią dominacji itp.- grzechem jest. Ciężkim.

Redaktorze! Nie poprawiaj, proszę, kolokwializmów w rodzaju patrzenie do telewizora, czy me(r)dia, Duże Litery czy pewne Powtórzenia – one oddają atmosferę i ciężar naszej walki. Najwyżej możesz się od nich z niesmakiem odciąć.

Tekst pisany jest jednak nie żółcią, ale krwią.

Książkę można zamówić u mnie [ (22) 812 08 06 lub dakowy@tlen.pl ] za jedne 25 zł z przesyłką.[ Już nie.. 2022 .

Ale jest w ANTYK’u: https://sklep.antyk.org.pl/f/O+energetyce+dla,t/ md]

Cele, metody i skutki poprawnej polityki energetycznej. Apel – sprzed ćwierć wieku. Na razie BEZSKUTECZNY.

Cele, metody i skutki poprawnej polityki energetycznej

Przypominam kolejny apel do premiera – sprzed ćwierć wieku. BEZSKUTECZNY. https://dakowski.pl//index.php?option=com_content&task=view&id=126&Itemid=44

————————-

Mirosław Dakowski
Grupa “Poszanowanie Energii”
grudzień 1997

Pro memoria
Cele, metody i skutki
poprawnej polityki energetycznej

1. Generalia

1.1. Celem polityki energetycznej jest (powinno być!) zaspokojenie potrzeb użytkowników. Energetyka musi więc mieć statut “użyteczności publicznej”. Musi być użyteczna dla konsumenta i dla Polski.
1.2. Termin “energetyka” obejmuje wszystkie nośniki, szczególnie węgiel, gaz, ciepło, elektryczność, energie odnawialne. Nadrzędną jest jednak energetyka użytkownika.
1.3. Zmniejszenie energochłonności jest warunkim koniecznym, choć nie dostatecznym konkurencyjności polskich towarów, a więc rozwoju gospodarki i zwiększenia dobrobytu ludzi.
4. Dywersyfikacja kierunków importu [gaz! – LNG*)] oraz rodzajów nośników jest warunkiem koniecznym niezawisłości Polski.
5. Mechanizmy umożliwiające osiągnięcie tych celów w skali Polski są znane, sprawdzone w działaniu w Europie i w świecie.

Obejmują spójne działania rządu:
– ministerstwa finansów (wybiórcze obniżenie podatków i opłat celnych, wybiórcze odpisy podatkowe)
– ministerstwa ochrony środowiska (n.p. zmniejszenie barier biurokratycznych przy wydawaniu pozwoleń wodno-prawnych i przy kontroli emisji zanieczyszczeń
– ministerstwa gospodarki (koordynacja działań, wybór kierunków).

2. Przykłady

2.1. Termorenowacja (t.j. termoizolacja budynków i automatyzacja sieci ciepłowniczych od źródła do kaloryfera) musi iść przed podnoszeniem cen. Czas zwrotu takich inwestycji wynosi 3-7 lat. “Uwolnienie cen ciepła” i jednoczesne podniesienie VAT jest przeciw-skuteczne: Ludzie przestaną płacić, kiedyś trzeba będzie te długi “umorzyć”, czyli kazać płacić innym za obecne błędne decyzje i wynikające z nich marnotrawstwo.
2.2. Świetlówki kompaktowe a polityka rządu. Przeszło połowa kosztu świetlówki to koszt “balastu elektronicznego”. Balast (mały falownik) może być “wieczny” – może pracować wiele dziesięcioleci. Należy więc umieszczać balasty w oprawach lamp, a wymieniać jedynie, i to rzadko, zużyte “rurki”. Ta zmiana technologiczna we współdziałaniu za zmianą podatkową: obniżenie VAT do zera i obniżenie opłat granicznych oraz promocja telewizyjna tych działań może spowodować dwudziestokrotny wzrost “nasycenia rynku” świetlówkami: z 1 % na 20 %. Mój magistrant (p. M. Spytek) pokazał ilościowo na tym przykładzie, że możliwa jest “gra o sumie niezerowej”: Wszyscy mogą wygrywać !
*) Obecnie Liquid Natural Gas (LNG) jest już loco Europa tańszy od gazu rurociągowego.

To zaś
a) zauważalnie zmniejszy rachunki konsumenta,
b) zwiększy dochody handlowców (przez zwiększony obrót!),
c) zwiększy dochody budżetu (tak drogie niektórym politykom),
d) uczyni niepotrzebnymi inwestycje w nowy turbozespół w Turoszowie, a więc
– odciąży wydatki państwa o ok. 1 mld. USD,
– odciąży powietrze od kwaśnych deszczów i
– poprawi krzywą dziennego obciążenia sieci elektrycznej (kłopotliwe garby zimowo-wieczorne).
2.3. Rolnictwo energetyczne (wierzba, trzcina) może zagospodarować tereny skażone i nieużytki, przy okazji doczyszczając ścieki komunalne. Z jednego hektara ziemi można uzyskać odpowiednik energetyczny 5-10 ton węgla rocznie (w cyklu trzyletnim). Podobne efekty daje leśnictwo energetyczne (cykl 20-letni, topole, modrzewie, akacjowce). Proponowane dziedziny są pracochłonne, zwiększają zatrudnienie ludzi mało wykształconych (dotyczy to też pkt. 2.4), nie wymagają wielkich inwestycji. Decyzje rządu korzystne dla tego kierunku zmniejszą napięcia społeczne związane np. ze zwalnianiem ludzi z górnictwa.
2.4. Turbiny dla małych elektrowni wodnych i dla elektrowni wiatrowych (obecnie VAT=22%), kotły na biomasę (VAT=7%), kolektory słoneczne c.w.u. (VAT=22%) powinny natychmiast uzyskać VAT=0. Powinno to być zagwarantowane na co najmniej 20 lat. Stworzy to – dotąd nie istniejący – rynek na takie urządzenia. I da mu szanse rozwoju. Podobnie powinny być zagwarantowane inne decyzje korzystne całościowo, a nie “resortowo”. Tak – bezinwestycyjnie ze strony rządu – powstaną nowe dziedziny produkcji i nowe źródła energii. Jeśli dodatkowo włączymy takie inwestycje do działu “odpisów od podstawy opodatkowania”, to uzyskamy zwiększenie dobrobytu ludzi i ożywienie gospodarki. Są przykłady w biednych krajach (np. Portugalia).
2.5. Taryfy elektryczne muszą być bardziej zróżnicowane (trzy taryfy dobowe). Bezwarunkowo musi to dotyczyć zakupu od niezależnych producentów. podniesie opłacalność a więc i szybki rozwój biogazowni przy oczyszczalniach ścieków, przy oborach z gnojowicą itp., rozwój małych elektrowni wodnych czy wiatrowych itp. To jednocześnie spowoduje poprawę (wygładzenie) krzywej zapotrzebowania dobowego na elektryczność. Jest to potencjał ogromny, lekceważony i przemilczany przez władze energetyki.
2.6. Działania spójne na przykładzie Warszawy:
Jednoczesne:
a) użycie kolejki dojazdowej jako szybkiej kolei miejskiej, zwiększenie częstości kursowania pociągów podmiejskich tak, by między Warszawą Wschodnią a Zachodnią pociągi jeździły co 4-6 min.,
b) radykalna poprawa ich bezpieczeństwa,
c) poprawa jakości połączeń faksowych i e-mail’owych w mieście,
d) budowa sieci bezpiecznych dróg rowerowych (por. Haga, Amsterdam, Kopenhaga itp.),
– zmniejszą korki komunikacyjne co najmniej o 40-50 %.
Koszty tych działań są znacznie niższe, niż koszty budowy parkingów piętrowych czy podziemnych, oraz niż koszty strat gospodarczych związanych z obecnymi “korkami”. Inni są też beneficjenci.
Przeprowadzono tu t.zw. “internalizację” kosztów środowiskowych, kosztów zdrowia i traconego czasu (włączono “external costs”).
Przy takim spojrzeniu stają się bardzo opłacalne szybkie budowy tras “siekierkowskiej” oraz mostu na autostradzie tranzytowej daleko od Warszawy (20-30 km).

3. Uwagi końcowe

Wg niezależnych ekspertów, oceny ministerstwa finansów dotyczące wpływu podnoszenia cen nośników energii na napięcie spirali inflacji były zaniżane w ciągu ostatnich siedmiu lat. Te oceny negują fakt, że mamy inflację kosztową oraz nie uwzględniają rachunku ciągnionego. Pozatem jest faktem, że radykalne podnoszenie cen nośników w ostatnich 7-miu latach nie zmniejszyło energochłonności. Sposoby jej zmniejszenia są znane i opisane.
Osłony socjalne, o których (w mediach) mówi rząd i związki zawodowe (i “negocjują” to!), to jedynie jałmużna skłaniająca ludzi do bierności.
Zastosowanie wyżej wymienionych mechanizmów stworzy na początku dziesiątki tysięcy nowych miejsc pracy. Z latami ta ilość wzrośnie. Sposoby te (tam, gdzie już zastosowane) dynamizują społeczeństwo, zwiększają poczucie sensu pracy i pomysłowości, poczucie wartości człowieka.
T.zw. “wolna gra sił rynkowych” zwiększa zyski firm czy osób już bogatych a powoduje obrabowywanie reszty narodu. Rozgoryczenie ludzi związane z niedotrzymywaniem obietnic i niespełnianiem programu przedwyborczego (np. niższe podatki) szybko zmiecie rząd z udziałem AWS-u i przygotuje warunki dla koalicji SLD-UW.

Jeśli postawimy dobrobyt ludzi przed dobrem budżetu, a w dodatku ucznimy to spektakularnie (współpraca TV i innych mediów), to możemy tym wszystkim niedobrym zjawiskom skutecznie przeciwdziałać. Dobrobyt naprawdę wzrośnie.