Skąd w gospodarce biorą się pieniądze

Szwajcarzy zdecydują w referendum, czy odebrać bankom komercyjnym prawo do kreowania pieniądza bezgotówkowego i przywrócić je bankowi centralnemu.

https://www.rp.pl/opinie-ekonomiczne/art9771491-skad-w-gospodarce-biora-sie-pieniadze 31.05.2018

Jacek Chołoniewski

Dziesiątego czerwca odbędzie się w Szwajcarii referendum, w którym obywatele tego kraju mają odpowiadać na pytanie: „Czy jesteś za popularną inicjatywą wprowadzenia odpornego na kryzysy Pieniądza Suwerennego, który będzie emitował jedynie bank centralny?”. [Vollgeld jednak odrzucili. MD]

Pisząc o „kryzysach”, inicjatorzy referendum mają na myśli ten z 2008 roku i wcześniejsze. Natomiast aby zrozumieć, o co chodzi w drugiej części referendalnego pytania, trzeba wiedzieć, że obecnie zdecydowana większość znajdujących się w obiegu pieniędzy to pieniądz bezgotówkowy, który kreują (z „niczego”) banki komercyjne poprzez udzielanie kredytów.

O co chodzi Szwajcarom

Banki centralne tworzą jedynie gotówkę. Przykładowo: obecnie w Polsce znajduje się w obiegu około 1300 mld zł. Z tej kwoty jedynie 14 proc. to gotówka (banknoty i monety), a reszta – głównie pieniądz bezgotówkowy istniejący jako elektroniczne zapisy na kontach konsumentów i firm. Inicjatorzy szwajcarskiego referendum chcą, aby bank centralny emitował cały pieniądz, a więc także bezgotówkowy.

Fakty te są mało znane poza środowiskiem ekonomistów i bankowców. Dominuje przekonanie, że to banki centralne kreują cały pieniądz, a banki mogą udzielać tylko tylu kredytów, na ile mają pokrycie w depozytach. Oba te poglądy są błędne. Wątpiących odsyłam do opublikowanego w 2014 r. przez Bank of England raportu „Money creation in the modern economy”.

Kreacja pieniądza bezgotówkowego, który obecnie stanowi zdecydowaną większość pieniędzy w obiegu, została zatem sprywatyzowana. Stan ten banki komercyjne osiągnęły stopniowo, metodą małych kroków i faktów dokonanych. Pieniądze kreowane w momencie udzielania kredytów są potem wydawane – trafiają do obiegu. Z drugiej strony każda spłata raty kredytu powoduje, że pieniądze znikają. System monetarny świata przypomina więc dziurawe wiadro, z którego wciąż wycieka woda i trzeba cały czas ją dolewać.

Brak stabilności

Banki centralne mają jedynie pośredni wpływ na ilość pieniądza w obiegu poprzez ustalanie stóp procentowych dla transakcji międzybankowych. Wpływ bezpośredni na podaż pieniądza ma polityka kredytowa banków i wielkość popytu na kredyty. Oba te czynniki są zmienne, zależne od aktualnych preferencji banków i ich klientów.

Kreowanie przeważającej ilości pieniądza przez kredyt jest niebezpieczne, bo niestabilne: raz może być go za dużo, a innym razem za mało. Podczas światowego kryzysu finansowego w 2008 roku banki ograniczyły akcję kredytową, przez co spadła ilość pieniędzy w obiegu, co „zdusiło” całą światową gospodarkę.

Stąd właśnie wziął się pomysł (testowany w szwajcarskim referendum), aby odebrać bankom komercyjnym prawo do kreowania pieniądza bezgotówkowego i przywrócić je bankom centralnym, które kreowałyby pieniądz w takiej ilości, aby nie spowodować inflacji, a równocześnie „nadążać” z jego podażą za wzrostem PKB.

Niestabilność i wytwarzanie światowych kryzysów, to niejedyne wady obecnego systemu monetarnego świata. Inną jego wadą jest fakt, że pieniądze te „nie są za darmo”, gdyż aby je uzyskać, trzeba zapłacić odsetki. Sytuacja jest paradoksalna: pieniądz, czyli środek wymiany (kupna – sprzedaży) dóbr i usług, nie powinien być przecież odpłatnie udostępniany (pożyczany) pracownikom i firmom, którzy te dobra i usługi sami wytworzyli.

Banki nie tylko decydują o tym, ile pieniędzy będzie w obiegu, ale też, kto te pieniądze będzie wydawać. Osoby niemające zdolności kredytowej są skazane na firmy pożyczkowe z ofertą o RRSO [rzeczywista roczna stopa oprocentowania – red.] rzędu 100 proc. Pogłębia to nierówności dochodowe.

Konstytucyjne wątpliwości

W polskim systemie prawnym scedowanie na banki komercyjne misji kreowania pieniądza bezgotówkowego jest sprzeczne z konstytucją, gdyż jej art. 227 pkt 1 wyraźnie stanowi, że prawo do emisji pieniądza przysługuje wyłącznie NBP. Zatem albo łamana jest konstytucja, albo to, co mamy na kontach, to nie są pieniądze.

Postulat powrotu misji kreowania pieniądza do banków centralnych (system 100-proc. rezerwy) jest na świecie przedmiotem coraz większego zainteresowania i przybrał już formę konkretnej propozycji wprowadzenia Pieniądza Suwerennego (Sovereign Money). W 2016 r. firma KPMG opublikowała raport „Emisja pieniądza. Alternatywne systemy monetarne” zawierający omówienie wyników kilkudziesięciu publikacji naukowych, w których analizowano, jakie skutki miałoby wprowadzenie Pieniądza Suwerennego. Okazuje się, że jego wynikiem byłoby m.in. stabilność gospodarcza, odporność systemu finansowego na kryzysy i panikę bankową, wzrost gospodarczy, ograniczenie inflacji, obniżenie cen nieruchomości, obniżka podatków i zwiększenia płac oraz zdecydowana redukcja zarówno długu prywatnego, jak i publicznego.

Jak jest możliwe to ostatnie? Przedstawię odpowiedź na przykładzie Polski. Wzrostowi PKB powinien towarzyszyć proporcjonalny wzrost ilości pieniędzy w obiegu. Skoro polski PKB rośnie o około 3 proc. rocznie (w cenach stałych), inflacja jest rzędu 2 proc., a ilość pieniądza w obiegu to około 1300 mld zł, to w obiegu powinno się znaleźć co roku około 65 mld zł dodatkowych pieniędzy.

Gdyby w Polsce obowiązywał Pieniądz Suwerenny, to NBP wykreowałby tę kwotę i wprowadził do obiegu przez przekazanie jej rządowi na pokrycie części wydatków państwa oraz osiągnąłby dochód z emisji pieniądza zwany (od wieków) senioratem. Okazałoby się wtedy, że Polska nie ma deficytu budżetowego, ale nadwyżkę budżetową.

Jednak przez ponad 20 lat NBP nie kreował pieniędzy [dla rządu – red.], ale rząd je pożyczał.

Efekt: skumulowany dług publiczny Polski w wysokości ponad biliona złotych. Płacone od niego odsetki, i odsetki od odsetek (większość tej kwoty to skapitalizowane odsetki), to w sumie kilkaset miliardów złotych.

Jednak „wyzerowanie Licznika Balcerowicza” może być dokonane nie tylko przez pełne wprowadzenie w Polsce Pieniądza Suwerennego. Można to także zrobić okrężną drogą poprzez kupowanie przez NBP krajowych obligacji. Nie wymaga to zmiany prawa,. Oczywiście wykupywanie krajowych obligacji nie powinno następować zbyt szybko, aby nie spowodować inflacji. Czuwałby nad tym także NBP, gdyż zgodnie z art. 2 pkt 1 ustawy o NBP „podstawowym celem działalności NBP jest utrzymanie stabilnego poziomu cen”.

Śladem EBC i Chin

Skup rządowych obligacji krajów strefy euro prowadzi już od kilku lat Europejski Bank Centralny. W podobnym duchu działają też banki centralne w Chinach, Wielkiej Brytanii i USA. Polska powinna pójść w ich ślady.

Zapewne wywołałoby to sprzeciw, gdyż tego typu operacja ma złą opinię. Bywa nazywana „monetyzacją” długu, który jakoby miałby przez to być jeszcze trudniejszy do spłacenia. Chodzi tu jednak o realne i trwałe ograniczenie lub nawet wyzerowanie długu publicznego przy niewielkim koszcie tej operacji. Widać przez to, że długi publiczne są w dużej mierze pozorne, a straszenie nimi ludzi, gdyż „będą musiały je spłacać przyszłe pokolenia” – przesadne.

Na koniec wspomnę, że dyskutując o reformie systemu monetarnego, nie należy zapominać o nowej kategorii pieniędzy – bitcoinach – które nie są emitowane ani przez banki komercyjne, ani przez centralne. ©?

Autor jest niezależnym ekspertem i publicystą ekonomicznym i prawnym oraz przedsiębiorcą. Ma stopień naukowy doktora nauk fizycznych

Banki tworzą pieniądze z niczego.

„Gdyby wszystkie pożyczki bankowe zostały spłacone, nikt nie miałby depozytu bankowego i nie byłoby ani jednego dolara waluty lub bilonu w obiegu. Jest to osłupiająca myśl. Jesteśmy całkowicie zależni od banków komercyjnych. Ktoś musi pożyczyć każdego dolara, jaki mamy w obiegu – gotówkę lub kredyt. Jeśli banki tworzą dostatecznie dużą ilość syntetycznego pieniądza, jesteśmy bogaci; jeśli nie, przymieramy głodem. Nie mamy absolutnie trwałego systemu monetarnego. Kiedy całkowicie zrozumie się ten obraz, tragiczny absurd naszej beznadziejnej sytuacji jest prawie niewiarygodny – ale tak jest”. https://www.czasopismomichael.pl/archiwa/item/tak-banki-tworza-pieniadze-z-niczego 1 październik 2015.

Oliver Heydorn jest założycielem i dyrektorem Instytutu Studiów i Promocji Kredytu Społecznego Clifforda Hugh Douglasa (www.socred.org ). Jest on także autorem dwóch książek na ten temat: „Ekonomia Kredytu Społecznego” („Social Credit Economics”) i „Ekonomia Kredytu Społecznego a katolicka nauka społeczna” („The Economics of Social Credit and Catholic Social Teaching”).

W zeszłym roku Bank Anglii otwarcie przyznał, że banki prywatne są odpowiedzialne za tworzenie z niczego większości podaży pieniądza. Jest to ważne, ponieważ mimo tego, że prawda na temat tworzenia pieniędzy przez banki krąży na forum publicznym przez co najmniej ostatnie sto lat (głównie dzięki wysiłkom Clifforda H. Douglasa i innych), niektórzy bankierzy i ekonomiści zaprzeczali temu.

Na dorocznym spotkaniu akcjonariuszy Banku Midland 25 stycznia 1924 r. Reginald McKenna, prezes banku, przedstawił jasne i zwięzłe wyjaśnienie procesu tworzenia kredytu:

„Ilość istniejącego pieniądza zmienia się tylko wtedy, kiedy banki podejmują działania zwiększające lub zmniejszające depozyty. Wiemy, jak się tego dokonuje. Każda pożyczka bankowa i każdy bankowy zakup papierów wartościowych tworzą depozyt, a każda spłata pożyczki bankowej i każda bankowa sprzedaż [papierów wartościowych – przyp. OH] likwidują go”. (Relacja w „San Bernardino County Sun”, 15 marca 1924 r.,)

Nawet dziś jest wielu ludzi, w tym wielu polityków, którzy pozostają w błogiej nieświadomości i/lub są poważnie wprowadzani w błąd w sprawie pochodzenia naszej podaży pieniądza.

W dokumencie Banku Anglii „Tworzenie pieniędzy we współczesnej ekonomii” („Money Creation in the Modern Economy”) przedstawione są istotne fakty zawarte w jego streszczeniu.

We współczesnej ekonomii większość pieniędzy przyjmuje formę depozytów bankowych. Ale często błędnie jest rozumiane to, w jaki sposób te depozyty są tworzone: głównie przez banki komercyjne udzielające pożyczek. Kiedykolwiek bank udziela pożyczki, jednocześnie tworzy on zgodny z nią depozyt na bankowym koncie pożyczkobiorcy, kreując tym samym nowe pieniądze.

Ilekroć banki udzielają pożyczek, tzn. ilekroć kupują one IOU [skrót od „I owe you” – „jestem ci winien”], czyli skrypty dłużne lub weksle własne firm, rządów lub osób indywidualnych albo kupują papiery wartościowe lub opłacają swoje własne koszty operacyjne, tworzą one nowe pieniądze w formie kredytu bankowego. Istnieje on w formie niematerialnych, elektronicznych liczb. W typowym kraju przemysłowym 95% lub więcej podaży pieniądza istnieje w formie kredytu bankowego i większość tego kredytu jest tworzona z odpowiadającym mu wielkością, obciążonym odsetkami długiem (lub odpowiednikiem długu). Tylko 5% lub mniej istnieje w formie banknotów i monet lub waluty.

Bankowa kreacja większości naszej podaży pieniądza jest czymś, co powinno być otwarcie przyznane przez banki i powinno być częścią podstawowej wiedzy społeczeństwa. Trzeba powtórzyć: banki nie pożyczają depozytów innych ludzi. Zamiast tego, każda pożyczka i każdy zakup bankowy tworzą depozyt albo zupełnie nowe pieniądze.

Jest łatwo, na podstawie tego zaskakującego odkrycia, uwierzyć, że głównym problemem istniejącego systemu finansowego jest nagi fakt, iż banki tworzą większość podaży pieniądza z niczego. Z perspektywy Kredytu Społecznego jednak ten stan rzeczy nie powinien znajdować się w centrum naszego zainteresowania. Poza tym, ktoś – czy to banki, czy państwo albo banki w połączeniu z państwem – musi tworzyć podaż pieniądza. Główny problem systemu dotyczy warunków, jakim podlega tworzenie, emisja i wycofywanie naszych pieniędzy.

Innymi słowy, główna kwestia ma związek z polityką: kto kontroluje podaż pieniądza i w jakim celu?

W istniejącym systemie podaż pieniądza jest w większości kontrolowana przez prywatne banki, a warunki jego tworzenia, emisji i wycofywania służą interesom finansjery kosztem uzasadnionych interesów konsumentów.

Rozwiązaniem wobec prywatnej dominacji podaży pieniądza nie jest jej zastąpienie całkowitym monopolem państwowej czy rządowej kontroli pieniędzy. Państwo może równie łatwo tworzyć, emitować i wycofywać pieniądze, żeby służyć interesom oligarchicznej elity, która przejęła nad nim kontrolę, jeśli inne finansowe i ekonomiczne konwencje nie zostaną zmienione. Przede wszystkim na korzyść indywidualnego człowieka trzeba zmienić warunki, jakie kierują operacją podaży pieniądza.

W uczciwym systemie monetarnym tzn. takim, który wiernie odzwierciedla właściwą rzeczywistość, indywidualni konsumenci będą pełnili naczelne stanowiska w ekonomii i będą, bezpośrednio lub pośrednio (tj. przez Narodowe Biuro Kredytowe) kontrolowali warunki kreacji pieniądza, emisję i wycofywanie, żeby zagwarantować, że ich polityka (tzn. cel, który jest zgodny z ich najlepszymi interesami) jest właściwie promowana.

Jaka jest ta alternatywna polityka, której system finansowy (tj. system bankowy i system księgowości kosztowej) powinien służyć? Odpowiedź: skuteczne dostarczenie pożądanych dóbr i usług przy najmniejszej wielkości wysiłku i wydatków materiałowych.

Obecnie konsument zazwyczaj otrzymuje najmniejszą wielkość dóbr i usług w zamian za największą wielkość wysiłku i wydatków materiałowych. Dopóki ten ostatni cel polityki nie zostanie zamieniony na poprzedni, nie może istnieć żadna prawdziwa demokracja ekonomiczna ani żadna realna demokracja polityczna.

Fakt, że banki tworzą pieniądze, które pożyczają lub inaczej emitują je z niczego był uznany przez wielu innych wybitnych bankierów XX wieku. Oto dwa kolejne przykłady.

Graham Towers

Odpowiedzi Grahama F. Towersa, gubernatora Banku Kanady w latach 1934-1955, na pytania pana McGeera podczas spotkania 3 maja 1939 r. Komisji Stałej Bankowości i Handlu niższej izby parlamentu kanadyjskiego.

Pytanie: Ale nie ma kwestii co do tego, że banki tworzą to medium wymiany?

Towers: To prawda. Po to one istnieją.

Pytanie: Po to one istnieją i to jest to, co one robią?

Towers: Tak, robią to.

Pytanie: I emitują one tę formę środka wymiany, kiedy kupują papiery wartościowe albo udzielają pożyczek?

Towers: To jest działalność bankowa, tak samo jak huta stali produkuje stal.

Pytanie: Więc jesteśmy zgodni, że nasze banki handlowe kreują i emitują 88 procent pieniężnych środków wymiany znajdujących się dziś w powszechnym użytku w Kanadzie? Czy tak jest?

Towers: Mniej więcej.

Źródło: Komitet Stały Bankowości i Handlu, Protokoły Obrad i Zeznań odnośnie Banku Kanady (Ottawa, J. O. Patenaude, I.S.O., Drukarz Jego Królewskiej Mości, 1939), s. 287.

„Gdyby wszystkie pożyczki bankowe zostały spłacone, nikt nie miałby depozytu bankowego i nie byłoby ani jednego dolara waluty lub bilonu w obiegu. Jest to osłupiająca myśl. Jesteśmy całkowicie zależni od banków komercyjnych. Ktoś musi pożyczyć każdego dolara, jaki mamy w obiegu – gotówkę lub kredyt. Jeśli banki tworzą dostatecznie dużą ilość syntetycznego pieniądza, jesteśmy bogaci; jeśli nie, przymieramy głodem. Nie mamy absolutnie trwałego systemu monetarnego. Kiedy całkowicie zrozumie się ten obraz, tragiczny absurd naszej beznadziejnej sytuacji jest prawie niewiarygodny – ale tak jest”.

Robert H. Hemphill, były dyrektor ds Kredytu Banku Rezerwy Federalnej Atlanty, w słowie wstępnym do książki Irvinga Fishera z 1935 r. pt. „100% pieniędzy”.

There’s a News Blackout on the Fed’s Naming of the Banks that Got its Emergency Repo Loans.

There’s a News Blackout on the Fed’s Naming of the Banks that Got Its Emergency Repo Loans; Some Journalists Appear to Be Under Gag Orders

It was the first time the Fed had intervened in the repo market since the 2008 financial crash – the worst financial crisis since the Great Depression. Just four banks held 91 percent of $192.9 trillion. Those four banks were JPMorgan Chase, Citigroup’s Citibank (which blew itself up with derivatives in 2008), Goldman Sachs Bank USA, and Bank of America – the same banks that were taking giant sums from the Fed’s emergency repo loan facility in 2019.

Pam Martens and Russ Martens: January 3, 2022

Four days ago, the Federal Reserve released the names of the banks that had received $4.5 trillion in cumulative loans in the last quarter of 2019 under its emergency repo loan operations for a liquidity crisis that has yet to be credibly explained. Among the largest borrowers were JPMorgan Chase, Goldman Sachs and Citigroup, three of the Wall Street banks that were at the center of the subprime and derivatives crisis in 2008 that brought down the U.S. economy. That’s blockbuster news. But as of 7 a.m. this morning, not one major business media outlet has reported the details of the Fed’s big reveal.

On September 17, 2019, the Fed began making trillions of dollars a month in emergency repo loans to 24 trading houses on Wall Street. The Fed released on a daily basis the dollar amounts it was loaning, but withheld the names of the specific banks and how much they had borrowed. This made it impossible for the public to see which Wall Street firms were experiencing the most severe credit crisis.

It was the first time the Fed had intervened in the repo market since the 2008 financial crash – the worst financial crisis since the Great Depression.

The COVID-19 crisis remained months away. The first reported case of COVID-19 in the U.S. was not reported by the CDC until January 20, 2020 and the World Health Organization did not declare a pandemic until March 11, 2020.

The dollar amounts of the Fed’s repo loans grew to staggering levels. On October 24, 2019, we reported the following:

“The New York Fed will now be lavishing up to $120 billion a day in cheap overnight loans to Wall Street securities trading firms, a daily increase of $45 billion from its previously announced $75 billion a day. In addition, it is increasing its 14-day term loans to Wall Street, a program which also came out of the blue in September, to $45 billion. Those term loans since September have been occurring twice a week, meaning another $90 billion a week will be offered, bringing the total weekly offering to an astounding $690 billion. It should be noted that if the same Wall Street firms are getting these loans continuously rolled over, they are effectively permanent loans. (That’s exactly what happened during the 2007-2010 Wall Street collapse: some teetering Wall Street casinos received, individually, $2 trillion in cumulative loans that were rolled over for two and one-half years – without the authorization or even awareness of Congress or the American people. One bank, Citigroup, received over $2.5 trillion in Fed loans, much of them at an interest rate below 1 percent, at a time when it was insolvent and couldn’t have obtained loans in the open market at even high double-digit interest rates.)”

Under the Dodd-Frank financial reform legislation of 2010, the Fed was legally required to release the names of the banks and the amounts they borrowed “on the last day of the eighth calendar quarter following the calendar quarter in which the covered transaction was conducted.” The New York Fed released the information for the third quarter of 2019 last Thursday, a day earlier than required. We reported on it the following day.

Those Fed revelations, that had been withheld from the American people for two years, should have made front page headlines in newspapers and on the digital front pages of every major business news outlet. Instead, there was a universal news blackout of the story at the largest business news outlets, including: Bloomberg News, the Wall Street Journal, the business section of the New York Times, the Financial Times, Dow Jones’ MarketWatch, and Reuters.

Could this critically important story have simply slipped by all of the dozens of investigative reporters and Fed watchers at these news outlets? Absolutely not. The Fed was required to release its repo loan data and names of the banks for the span of September 17 through September 30, 2019 at the end of the third quarter of this year. We reported on what that information revealed on October 13. Because we were similarly stunned by the news blackout on that Fed release, out of courtesy we sent our story to the reporters covering the Fed for the major news outlets. Our article alerted each of these reporters that a much larger data release from the Fed, for the full fourth quarter of 2019, would be released on or about December 31. The data was posted at the New York Fed sometime before 1:23 p.m. ET last Thursday.

The most puzzling part of this news blackout is that the majority of the reporters who covered this Fed story at the time it was happening in 2019, are still employed at the same news outlets. We emailed a number of them and asked why they were not covering this important story. Silence prevailed. We then emailed the media relations contacts for the Wall Street Journal, the New York Times, the Financial Times and the Washington Post, inquiring as to why there was a news blackout on this story. Again, silence.

Next, we emailed a number of reporters who had covered this story in 2019 but were no longer employed at a major news outlet. We asked their opinion on what could explain this bizarre news blackout on such a major financial story. We received emails praising our reporting but advising that they “can’t comment.”

The phrase “can’t comment” as opposed to “don’t wish to comment” raised a major alarm bell. Wall Street megabanks are notorious for demanding that their staff sign non-disclosure agreements and non-disparagement agreements in order to get severance pay and other benefits when they are terminated. Are the newsrooms covering Wall Street megabanks now demanding similar gag orders from journalists? If they are, we’re looking at a form of corporate tyranny previously unseen in America.

The history of Bloomberg News came to mind. That news outlet had previously come under fire for spiking stories that may have been counter to the business interests of its billionaire owner Michael Bloomberg, who derives his billions of wealth from leasing the Bloomberg data terminal to Wall Street’s trading floors around the world.

On March 11, 2016, Matt Winkler, Editor-in-Chief-Emeritus at Bloomberg, wrote a sycophantic piece titled “Stop Bashing Wall Street. Times Have Changed.” Winkler wrote a fantasy view of where things stood at the time:

“One of the reasons the American economy is performing better than any of the largest in Asia and Europe is that its regulators have repaired the damage of the financial crisis and the worst recession since the Great Depression. Led by the Federal Reserve, they replaced incentives for reckless speculation with catalysts for old-fashioned credit creation backed by levels of capital that are unprecedented in modern times.”

Winkler’s column was an egregious coverup of the “reckless speculation” that continued on steroids on Wall Street. The megabanks were trading their own stock in their own dark pools – which continues to this day. The Office of the Comptroller of the Currency would report that as of March 31, 2016, just four banks held 91 percent of $192.9 trillionin notional derivatives held by all banks and savings associations in the U.S. Those four banks were JPMorgan Chase, Citigroup’s Citibank (which blew itself up with derivatives in 2008), Goldman Sachs Bank USA, and Bank of America – the same banks that were taking giant sums from the Fed’s emergency repo loan facility in 2019.

Also in 2016, Michael Bloomberg showed very poor judgement in co-authoring an OpEd with Jamie Dimon, Chairman and CEO of JPMorgan Chase, a man who should have been the target of investigative reporting by Bloomberg journalists for an unprecedented crime spree at his bank.

In 2015 Politico’s Luke O’Brien deeply reported the details of a Bloomberg News article that was critical on China and appeared to have been spiked to preserve business sales of the Bloomberg terminal in that country.

And then there are those strange associations with felony counts or fines at Wall Street banks and those expensive Bloomberg terminals. The chat rooms that facilitated the rigging of the Libor interest rate benchmark and the criminal charges that came out of the rigging of foreign exchange trading were tied to chat rooms on the Bloomberg terminals. According to the late Bloomberg reporter, Mark Pittman, the Bloomberg terminal also had the capability of allowing hedge funds to find the worst subprime dreck in the market, making it possible for hedge funds like John Paulson’s to short the market while getting banks like Goldman Sachs to sell the other side of the deal to its unwitting investors.

On November 20, 2019, Brian Chappatta, who still works for Bloomberg News, wrote this about the Fed’s emergency repo loans under the headline “Fed Throws the Kitchen Sink at Short Rates and Still Struggles”:

“Consider all the steps the Fed has taken since Sept. 16 just for [Fed Chair] Powell to get to the point where he thinks funding markets are under control:

“Sept. 17: The New York Fed conducts its first overnight system repurchase agreement in a decade, taking in $53.2 billion of securities.

“Sept. 25: The New York Fed increases the size of its overnight system repurchase agreement operations to a $100 billion maximum, from $75 billion previously, and also raises the limit on its 14-day term repo operation to $60 billion from $30 billion.

“Oct. 11: The Fed announces it will purchase $60 billion of Treasury bills a month and will keep doing so ‘at least into the second quarter of next year.’

“Oct. 23: The New York Fed boosts the size of its overnight repo offerings to at least $120 billion, a size it is set to maintain through at least Dec. 12.

“Nov. 14: The New York Fed says it will conduct two repo operations, each with terms of 42 days, on Nov. 25 and Dec. 2. With maximum sizes of at least $25 billion and $15 billion, these would carry past the end of the year. Taken together, it’s readily apparent that Fed officials are throwing the kitchen sink at the short-term funding markets and hoping they’ll settle down….”

Numerous other Bloomberg News reporters wrote about the Fed’s emergency repo operations in 2019 and early 2020, including Liz McCormick, Adam Tempkin, and Alex Harris. And yet, today, not one of them has revealed to the American people that the very same megabanks that were drinking at the Fed’s trough in 2008 were back again at the trough in 2019.

One of the most inquisitive reporters in September 2019 when it came to what had led to the Fed’s hasty interventions in the repo market was Francine McKenna, who at that time reported for the Dow Jones affiliate, MarketWatch. Less than two months later, according to her LinkedIn profile, McKenna no longer worked for MarketWatch. She had gone independent, publishing The Dig, a newsletter at Substack. On November 3, 2019, McKenna reported as follows at The Dig on the ongoing repo crisis:

“One of the opinion writers at Market Watch wrote late last week that the Fed is in ‘stealth’ intervention mode after the Fed injected $99.9 billion in temporary liquidity into the financial system and $7.5 billion in permanent reserves as part of a program to buy $60 billion a month in Treasury bills.

“But market demand for overnight repo operations far exceeded even the $75 billion the Fed allocated. So, on Wednesday, the Fed added $45 billion in addition to the $75 billion repo facility for a daily total of $120 billion.

“There’s nothing stealth about continuing to pump billions into the repurchase market long after it said it would be needed.

“The Fed originally said it planned to conduct daily repo operations until October 10. That intervention has now gone on beyond the end of the month of October with no end in sight.

“Something is cooking but no one who knows what is telling the rest of us who is suddenly chronically illiquid.”

Obviously, the banks that were borrowing the largest sums on a perpetual basis from the Fed were the “chronically illiquid.” JPMorgan Chase and Citigroup’s Citibank are among the largest deposit-taking, federally-insured banks in the U.S. Americans have an urgent need to know why they needed to borrow from the Fed on an emergency basis in the fall of 2019.

We’ve never before seen a total news blackout of a financial news story of this magnitude in our 35 years of monitoring Wall Street and the Fed. (We have, however, documented a pattern of corporate media censoring news about the crimes of Wall Street’s megabanks.)

Theories abound as to why this current story is off limits to the media. One theory goes like this: the Fed has made headlines around the world in recent months over its own trading scandal – the worst in its history. Granular details of just how deep this Fed trading scandal goes have also been withheld from the public as well as members of Congress. If the media were now to focus on yet another scandal at the Fed – such as it bailing out the banks in 2019 because of their own hubris once again – there might be legislation introduced in Congress to strip the Fed of its supervisory role over the megabanks and a restoration of the Glass-Steagall Act to separate the federally-insured commercial banks from the trading casinos on Wall Street.

Why might such an outcome be a problem for media outlets in New York City? Three of the serially charged banks (JPMorgan Chase, Goldman Sachs and Citigroup) are actually owners of the New York Fed – the regional Fed bank that played the major role in doling out the bailout money in 2008, and again in 2019. The New York Fed and its unlimited ability to electronically print money, are a boon to the New York City economy, which is a boon to advertising revenue at the big New York City-based media outlets.

BANKSTERZY I FILANTROPI

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/banksterzy-i-filantropi,p828407747

2022-02-04 Sławomir M. Kozak

Już ponad dwa lata minęły od czasu, kiedy w niebyt odeszły grypy, zarówno te będące jeszcze niedawno zagrożeniem o skali światowej – ptasia i świńska, ale także ta najzwyklejsza, sezonowa, obecna wśród nas od zawsze. Co ciekawe, mniej więcej od tego samego czasu ustało na świecie, tak groźne i często się objawiające w ostatnich dekadach, zagrożenie terrorystyczne. Zniknęły spektakularne eksplozje samochodów-pułapek, strzelaniny w centrach handlowych, jakiekolwiek porwania samolotów. Cały świat walczy chyba z pandemią koronawirusa, nawet gangsterzy i terroryści. Na placu boju pozostali, parafrazując tytuł głośnej komedii Jerzego Hoffmana i Edwarda Skórzewskiego, banksterzy i filantropi. Zwykli ludzie tracą tymczasem posady, a szczęśliwcy, których jeszcze nie pozwalniano, zawodowe umiejętności, bądź to ucząc się i pracując zdalnie, bądź to siedząc w domach na przestojach. Wspominałem niejednokrotnie o zagrożeniach, jakie niesie ta sytuacja dla ludzi wykonujących niezwykle odpowiedzialne zadania w lotnictwie. Ale, rzecz dotyczy przecież wielu innych zawodów. Obawiam się, że   coraz bardziej degeneruje też ludzi pracujących w sektorach tak zwanego bezpieczeństwa publicznego i sprawiedliwości.

Przywołam za chwilę inny film, nie komediowy i amatorski, ale równie ciekawy. Oto, parę dni temu w Nashville, które przez lata kojarzyło nam się na ogół pozytywnie, z muzyką country, doszło do niezwykłego incydentu. Pewien, dotąd bliżej niezidentyfikowany pieszy, stanął na międzystanowej drodze I-65, blokując w ten sposób ruch pojazdów przez około 30 minut. Ponoć w ręku miał nożyk do cięcia papieru, niezwykle groźną broń, podobną do tej, której użyli słynni zamachowcy z 11 września 2001 roku. Sytuacja, z powodów zrozumiałych, była trudna dla policji, która musiała podjąć działania, by sprawę załatwić i ruch przywrócić. Na miejscu pojawili się przedstawiciele kilku różnych wydziałów policyjnych. Jedna z osób, które utknęły na poboczu drogi, rzecz całą sfilmowała. W kadrze widzimy co najmniej dziesięciu funkcjonariuszy z bronią skierowaną w stronę owego osobnika, z czego dwóch ma broń długą, a przez chwilę widać nawet biegnącego snajpera. Już sama ilość policjantów i ich uzbrojenie, zaskakują w świetle, w sumie błahego incydentu, w którym wystarczyłoby użycie paralizatora miotającego lub siatki. Jednak stróże prawa byli niezwykle zdeterminowani, żeby udrożnić trzypasmową drogę. W chwili, kiedy mężczyzna skierował w ich stronę swe dłonie, w których nie miał żadnego pistoletu, czy granatu, po prostu go rozstrzelali. To chyba najlepsze określenie tej wybitnej, policyjnej „akcji”, w czasie której padło kilkanaście strzałów, część z nich już po tym, kiedy człowiek upadł, co wyglądało na chęć dobicia sprawcy całego zamieszania. Nie wiem, czy policyjni specjaliści zbyt długo nie mieli okazji do walki z czymś innym, aniżeli pandemia i cierpieli na niedobór adrenaliny, czy otrzymali rozkaz, by zabić. Ale jest to na pewno przypadek, który daje wiele do myślenia.

Z amerykańskiej ulicy przejdźmy teraz na salę francuskiego sądu, który zajmował się pozwem  o odszkodowanie, jaki złożyła przeciw firmie ubezpieczeniowej rodzina człowieka, który zmarł dwa tygodnie po przyjęciu eksperymentalnej szczepionki. Autopsja potwierdziła fakt zaszczepienia, jako przyczynę zgonu. Ubezpieczyciel jednak twierdził, że pacjent przyjął zastrzyk  dobrowolnie i zapłacić nie zamierzał, a tę postawę ze zrozumieniem przyjął sąd orzekając, iż „klient miał wystarczające informacje, a jednak dobrowolnie zaakceptował ryzyko śmierci, nie będąc do tego zmuszonym”. W ocenie sądu, „szczepienia nie są obowiązkowe”, a poza tym, „podjęcie powszechnie znanego ryzyka śmierci, z prawnego punktu widzenia, jest podobne do samobójstwa”. Nie wiem, czy w związku z takim werdyktem nie obarczono dodatkowo powodów kosztami procesu, ale dla nas to orzeczenie powinno być wystarczającym sygnałem do zastanowienia się również nad tym aspektem dzisiejszej rzeczywistości. 

Moje stwierdzenie o braku zamachów terrorystycznych w minionych latach odnosi się, jak widać, tylko do przestarzałych aktów przemocy, które odeszły wraz z pandemią do lamusa. Ostatecznie, w języku angielskim, zarówno strzał, jak i zastrzyk, brzmią tożsamo. Obecnie mamy do czynienia z terroryzmem psychologicznym, prowadzonym na obywatelach, przy użyciu mediów, przemysłu medycznego i organów ścigania. Jego efekty są dziś znacznie  poważniejsze, o większej skali i bezgłośne, choć zarządzają nim nadal ci sami ludzie, którzy w latach minionych powodowali upadki wieżowców, samolotów i „niedemokratycznych” dyktatorów. 

Felieton pochodzi z 5 numeru Warszawskiej Gazety

  Sławomir M. Kozak
www.oficyna-aurora.pl

JP Morgan chief skips quarantine as he jets into Hong Kong

Jamie Dimon let off 21-day hotel quarantine because he runs a ‘very huge bank’, says Carrie Lam

https://www.theguardian.com/business/2021/nov/16/jp-morgan-jamie-dimon-skips-quarantine-hong-kong

The boss of JP Morgan, Jamie Dimon, was the first head of a Wall Street bank to visit Hong Kong or the mainland since the start of the pandemic.
Tue 16 Nov 2021

JP Morgan’s billionaire chief executive Jamie Dimon was allowed to skip Hong Kong’s strict 21-day hotel quarantine rules because he runs “a very huge bank” with “key business in Hong Kong”, the territory’s chief executive, Carrie Lam, said on Tuesday.
Dimon flew into Hong Kong on Monday on JP Morgan’s private jet, becoming the first Wall Street bank boss to visit the territory or mainland China since the pandemic began.
Questioned about why Dimon was allowed to enter the territory without complying with coronavirus rules, Lam said: “The justification is related to economy, as this is a very huge bank with key business in Hong Kong. He needed to come and work for about a day in Hong Kong. But there are restrictions, including restrictions over his itinerary, so the risk is completely manageable.”
Hong Kong is pursuing a Covid Zero strategy alongside China, and has imposed some of the world’s strictest travel rules to keep the virus out. Measures include mandatory hotel quarantines of three weeks for any resident returning from the UK or US, regardless of vaccination status, followed by seven days of self-monitoring. Tourists and most non-resident visitors are banned from boarding flights to the city.
During his visit, Dimon told Bloomberg that the strict quarantine policy “does make it harder” to attract and retain talent in the territory. The local American Chamber of Commerce said in May that 40% of its members were considering leaving the territory because of the restrictions.
JP Morgan said Dimon would spend only 32 hours in Hong Kong, and the visit was to thank staff for their hard work during the pandemic and hold meetings with regulators.

In August, the government also granted an exemption to the Hollywood actor Nicole Kidman, who had flown into the territory to film a TV series, prompting a brief outcry from frustrated residents who have been forced to pay out for expensive hotel stays.
They have complained on Facebook in the HK Quarantine Support Group that the city is allowing the rich and powerful better treatment than long-term residents. “The privileged can jetset into Hong Kong on a breeze without [any] consequences … the rest of us [are] forced into three weeks of solitary confinement with [poor] food and no fresh air,” one user said.