Dzieci „własnością” państwa. O czym nie chce wiedzieć Tusk?

Dzieci „własnością” państwa. O czym nie chce wiedzieć Tusk?

Filip Obara https://pch24.pl/dzieci-wlasnoscia-panstwa-o-czym-nie-chce-wiedziec-tusk/

Najnowsza odsłona sprawy rodziny Klamanów, której dzieci zostały – bez powodu – odebrane przy użyciu przemocy i przekazane szwedzkim służbom, pokazuje, jak zatrważająca i wołająca o pomstę do nieba jest skala zbrodni przeciwko władzy rodzicielskiej, jakie popełnia rząd w Warszawie. Uznaniowość i absurdalność tych bezprawnych działań wymaga poważnej refleksji na temat zmian prawnych, które – na poziomie konstytucji – zapowiedział prezydent Karol Nawrocki.

Gdy rok temu po raz pierwszy usłyszałem o rodzinie Klamanów, zastanawiałem się, czy tak nieprawdopodobna sytuacja naprawdę mogła się wydarzyć. Dziś wiem ponad wszelką wątpliwość: to naprawdę się stało. Polska rodzina dysponująca wyłącznie polskim obywatelstwem mieszkała od kilku lat w Szwecji. Po tym jak jedna z córek, nastolatka przeżywająca okres buntu, nierozważnie poskarżyła się w szkole, że rodzice „zmuszają” ją do wykonywania obowiązków domowych, uruchomiła się nieludzka machina. Dziecko zostało odebrane rodzicom i nic nie pomogło, że samo przyznało się, iż skłamało, by odgryźć się rodzicom. Jednorazowe pogwałcenie władzy rodzicielskiej nie wystarczyło jednak szwedzkim służbom, które wystąpiły o „przekazanie” do „pieczy zastępczej” pozostałych trzech córek.

Rodzice wyjechali do Polski, by uratować pozostałe dzieci. Sądzili, że w Polsce będą bezpieczni…

I tu wydarza się najbardziej niewiarygodna część historii. Rząd Donalda Tuska nie zdecydował się bronić polskiej rodziny przed działaniami zagranicznej organizacji przestępczej (bo jak nazwać instytucję, która trudni się odbieraniem dzieci z byle wydumanego powodu?), mało tego – nie zdecydował się nawet zostawić tej rodziny w spokoju.

Nastąpił dramatyczny finał. „Polska” policja nasłana przez „polskie” władze wkroczyła do domu państwa Klamanów i siłą odebrała pozostałe trzy córki po to, by następnie przekazać je w ręce zagranicznej organizacji trudniącej się de facto porywaniem dzieci. Z pogwałceniem wszelkich praw, w tym międzynarodowych, dzieci zostały nie tylko odebrane rodzicom, ale również rozdzielone, chociaż powinny przynajmniej znaleźć się razem w „pieczy zastępczej”.

Czy to już dla Państwa za wiele? Jeżeli tak, to mam złe wieści. Nie jest to najbardziej tragiczny przypadek wrogich działań „polskiej” władzy przeciwko polskim obywatelom. Jestem świeżo po rozmowie z mec. Magdaleną Majkowską, zawodowo zajmującą się podobnymi nadużyciami, do której Czytelników z naciskiem odsyłam (pod tym linkiem). A tymczasem przytoczę tylko jeden z wielu omawianych w naszej rozmowie przypadków.

Chodzi o kobietę, którą media określają jako Magdalenę W. Została skazana za „drobne oszustwo internetowe”, którego rzekomo miała się dopuścić. Nie była jednak w stanie stawić się na prace społeczne, ponieważ była w ciąży. Tu do akcji wkroczyła „polska” władza. Kobieta trafiła do więzienia, a dzieci – choć mają ojca i babcię, którzy deklarowali opiekę – zostały gwałtem odebrane rodzinie i przekazane do tzw. pieczy zastępczej. Gdy matka była w więzieniu 4-miesięczny Oskarek, pozbawiony właściwej opieki i pokarmu… zmarł. Tak, dobrze Państwo czytają. Zmarł.

Czy na tym kończy się bestialska nikczemność „polskiej” władzy? Nie. Zrozpaczona pani Magdalena została doprowadzona na pogrzeb własnego dziecka… w kajdankach i stroju więziennym, po czym nie pozwolono jej nawet otrzeć twarzy, gdy patrzyła jak jej ukochane dziecko – zamordowane przez bezduszny system gwałcący wszelkie prawo ludzkie i Boskie – jest spuszczane w trumnie do ziemi.

U źródeł bezprawia

Co jest nie tak z prawem obowiązującym w Polsce i co należy rekomendować prezydentowi Nawrockiemu przy pisaniu nowej ustawy zasadniczej – o tym w rozmowie z mec. Majkowską (pod tym linkiem). Tu podkreślę i rozwinę zagadnienie samej władzy rodzicielskiej, której niewłaściwe rozumienie, albo po prostu gwałcenie leżą u podstaw tak przerażających i skandalicznych działań rządu w Warszawie.

Zacznijmy od tego, że coraz częściej mówi się nam o tzw. „prawach rodzicielskich”, a nie o władzy rodzicielskiej. Już na etapie języka mamy do czynienia z próbą zafałszowania prawdy na temat władzy, którą dysponujemy. Mówienie o prawach rodzicielskich – w logice dzisiejszego państwa, które uzurpuje sobie możliwość ingerowania we wszystkie dziedziny naszego życia – może sugerować, że te prawa są nam „przyznane” przez Konstytucję, czyli de facto przez władzę ustawodawczą.

Nic bardziej mylnego. Władza rodzicielska jest władzą odrębną od władzy politycznej, wyprzedza ją i ma przed nią pierwszeństwo w sprawach dotyczących dobra i wychowania dzieci. Źródłem takiego stanu rzeczy jest prawo naturalne, które dla wszystkich ludzi wszystkich epok było w tej kwestii jasne i niekwestionowalne. Gdy władza próbuje czynić się „właścicielem” naszych dzieci, jest to niesprawiedliwość tak oczywista, tak rażąca i tak bezdyskusyjna, że – nawet bez głębszego poparcia filozoficznego czy religijnego – w praktyce uznajemy fakty płynące z prawa naturalnego.

Władza rodzicielska posiada swoją autonomię względem władzy politycznej. Pełniąc władzę rodzicielską, nie mamy praw, które ktoś nam nadał, ale prerogatywy, które wypływają z natury sprawowanej przez nas władzy (oczywiście mającej służyć dobru dzieci przy określonych moralnych ograniczeniach wynikających z tego celu).

Tylko w dwóch przypadkach władza polityczna ma prawo wkroczyć w kompetencje władzy rodzicielskiej:

Po pierwsze, gdy w sposób drastyczny rodzice używają tej władzy przeciwko dziecku (znęcając się nad nim, co grozi poważnym uszczerbkiem na zdrowiu bądź nawet utratą życia albo też demoralizując podopiecznych poprzez skrajnie patologiczne zachowania, choćby seksualne). Tym jednak zajmuje się kodeks karny i nie potrzeba uzbrajania żadnych specjalnych instytucji przeciwko rodzinom.

Po drugie, gdy wymaga tego sprawiedliwie rozumiane dobro wspólne. Gdy na przykład władza jest zmuszona do prowadzenia działań wojennych w celu zachowania samego bytu państwowego i narodowego, to wtedy mogą być usprawiedliwione działania zawieszające obowiązywanie praw wynikających z prawa naturalnego.

Poza tymi dwoma przypadkami władza polityczna nie ma prawa ingerować w prerogatywy władzy rodzicielskiej. Oznacza to, że władza nie ma prawa oceniać „zdolności” do pełnienia opieki nad dziećmi na podstawie czynników ekonomicznych, nie ma prawa ograniczać władzy rodzicielskiej z powodu niespełniania rzekomego „obowiązku” szkolnego, nie ma prawa ingerować w metody wychowawcze i szczególnie nie ma prawa występować przeciwko rodzicom z powodu wychowywania dzieci w wierze katolickiej i w obiektywnej moralności opartej o prawo naturalne i poszanowanie przyrodzonej sprawiedliwości.

Wszelkie odchylenie od zdrowego rozumienia władzy rodzicielskiej, wszelka nieścisłość w zapisach prawnych oraz udzielanie urzędnikom jakichkolwiek kompetencji ingerowania w autonomię rodziny, stanowią przyczyny patologii i aberracji władzy, jakie z najgłębszym przerażeniem obserwujemy obecnie w Polsce.

Uznanie władzy rodzicielskiej oznaką cywilizacji

Na koniec, jeżeli ktokolwiek identyfikujący się z katolicyzmem, bądź ogólnie z normalną, tradycyjną wizja świata, miałby wątpliwości, warto przypomnieć, że taki porządek rzeczy jest nie tylko wpisany w naturę i wystarczy odrobina zdrowego rozsądku, by go rozpoznać, ale został on także skodyfikowany przez najwybitniejsze umysły naszej cywilizacji, od Arystotelesa po św. Tomasza z Akwinu.

Już Arystoteles opisał na kartach Polityki proces organicznego rozwoju ludzkiej wspólnoty, w której władza rodzicielska jest władzą podstawową i niezbędną do funkcjonowania społeczeństwa. Zaś św. Tomasz w Sumie Teologicznej szczegółowo rozwinął naukę na temat rodzajów władzy i naszego moralnego zobowiązania do posłuszeństwa.

Akwinata podkreśla kluczową w tym kontekście prawdę. Mianowicie, że „podwładny nie ma obowiązku być posłusznym przełożonemu, jeśli ten nakazuje mu coś, w czym nie podlega mu ów podwładny”. Czyli nawet, gdy uznamy, iż władza polityczna jest władzą zwierzchnią nad narodem, której sprawiedliwym nakazom naród winien jest posłuszeństwo – to i tak wyłącznie w granicach przewidzianych dla tej władzy, a nie w każdej dowolnej kwestii, w której władza ubzdura sobie, że wolno jej podejmować decyzje.

Władza państwowa zgodnie ze swoją naturą odpowiada wyłącznie za bezpieczeństwo zewnętrzne i wewnętrzne oraz ład moralny zgodny z prawem naturalnym i dobrymi obyczajami narodu. Tylko w tych kwestiach i w takich ramach władza ma prawo regulować funkcjonowanie podstawowej komórki społecznej, jaką jest rodzina i w ogóle wkraczać w sferę niezależności obywateli.

Władza, która wykracza poza swoje kompetencje i świętokradczo przestępuje granice autonomii rodziny, staje się w takim wypadku władzą niesprawiedliwą, której nie jesteśmy winni posłuszeństwa i przed którą mamy prawo się bronić. Ze względu na obowiązki rodziców względem dzieci (zawarte w naturze władzy rodzicielskiej) mamy wręcz moralną powinność zbuntować się przeciwko władzy, która stacza się w mroki opresyjnego barbarzyństwa i uzurpuje sobie prawo do decydowania o naszym życiu rodzinnym i o zasadach, zgodnie z którymi wychowujemy nasze dzieci, o ile zasady te zgodne są z wyższą – ponadpaństwową – normą prawa, jaką jest prawo naturalne.

Filip Obara

Jeden ze SZCZYTÓW SOC-IDIOTYZMU „WŁADZY”: Podpisano umowy na dostawę 290 tys. laptopów dla uczniów. Ogłupianie dzieci – ale jaki INTERES.

Jeden ze SZCZYTÓW SOC-IDIOTYZMU „WŁADZY”: Podpisano umowy na dostawę 290 tys. laptopów dla uczniów. Ogłupianie dzieci – ale jaki INTERES…

[A przed-wyborcza łapówka dla nauczycieli: Każdy z nich otrzyma bon na 2,5 tys. zł do wykorzystania … md]

—————————–

23.08.2023 tvp.info

Podpisano już umowy na dostawę 290 064 laptopów, które na pewno trafią do uczniów do końca września tego roku – przekazał podczas konferencji prasowej minister cyfryzacji Janusz Cieszyński.

Szef resortu cyfryzacji wskazał, że polska szkoła stanie się szkołą cyfrową, w której technologia jest codziennie obecna. – Żeby zbudować cyfrową szkołę, niezbędna jest realizacja takich programów, jak „Laptop dla ucznia” i „Laptop dla nauczyciela”.

– Mamy fantastyczne wyniki, jeśli chodzi o zdolności polskiej młodzieży. W międzynarodowym teście PISA, realizowanym przez OECD, odsetek tzw. geniuszy matematycznych w Polsce jest prawie na poziomie krajów azjatyckich. To jest gigantyczny potencjał. Z drugiej zaś strony mamy drugi najniższy po Estonii odsetek tzw. matematycznych analfabetów – wskazał.

Program „Laptop dla ucznia” ma pomóc w postępie

Zwrócił uwagę, że w rankingach patentów i innowacyjności widać, że Polska „ma jeszcze sporo do zrobienia”, a program „Laptop dla ucznia” ma pomóc w postępie. Wyjaśnił, że podpisano już umowy na dostawę 290 064 laptopów dla uczniów.

Jest to trzy czwarte całości. Dodał, że planowane rozstrzygnięcie wszystkich przetargów ma odbyć się do pierwszej połowy września.

Odnosząc się do kolejnych działań, zapowiedział, że uczniowie będą również mieli dostęp do kompleksowego, bezpłatnego programu materiałów edukacyjnych.

Oprócz tego zrealizujemy program podłączenia do szybkiego internetu 100 tys. sal lekcyjnych w całej Polsce – dodał.

Minister przekazał, że w październiku wystartuje program „Laptop dla nauczyciela”. – To program, w którym oddajemy swobodę, wolność wyboru właśnie nauczycielom. Każdy z nich otrzyma bon na 2,5 tys. zł do wykorzystania na zakup sprzętu – wyjaśnił.

Zgodnie z uchwaloną w maju przez Sejm ustawą o wsparciu kompetencji cyfrowych uczniów i nauczycieli co roku, począwszy od roku szkolnego 2023/2024, kolejne roczniki uczniów klas IV szkół podstawowych publicznych i niepublicznych otrzymają bezpłatnie laptopy. Będą one kupowane centralnie, następnie trafią do organów prowadzących szkoły, a potem do uczniów.

Marna to państwowość gdzie figury oficjalne stanowią przedmiot publicznej pogardy.

IV. CZCIJ OJCA I MATKĘ SWOJĄ

Przykazanie to nie ogranicza się do rodziców bezpośrednich. Nakazuje czcić dziadów i pradziadów. Nie słyszał nigdy nikt, gdzie się to przykazanie zatrzymuje, na którym pokoleniu, a od którego pokolenia już nie obowiązuje. Sięgając tedy rodowodem rodziców wstecz, dojdziemy do przodków coraz dawniejszych i nam coraz dalszych.

Węzłem niezniszczalnym związani jesteśmy z przodkami; dźwigamy bowiem po nich dziedzictwo, bez względu na to, czy miłe czy niemiłe, ze wszystkim złem i dobrem. Rodzi się z tego historyzm, tj. poczucie, że się jest narodem historycznym. Bez historyzmu nie ma miłości Ojczyzny, która stanowi najwyższą ewolucję i koronę IV przykazania. Nie rodzi się zaś z samych pobudek ziemskich. Określił to doskonale ks. Piotr Skarga pod koniec XVI w., gdy powiedział: „Nie dlatego miłujemy Ojczyznę naszą, Polskę, że nas żywi, ale iż jest postanowienia Bożego”.

Cóż tedy sądzić o ludziach, którzy ciągną z ojczystego państwa nieprawne zyski prywatne? Co myśleć o tym, że tacy ludzie mogą piastować wysokie dostojeństwa? Czyż wobec tego wprowadzenie dekalogu do państwowości nie stanowi konieczności naglącej?

Czcij ojca i matkę swoją, a więc dbaj o nich, gdy staną się starcami i niezdatnymi do zarabiania na życie. Musimy przeto dążyć do renty starczej, lecz niechaj tę pracę załatwia społeczeństwo samo, a nie państwo; żeby każdy należał do swojej ubezpieczalni, do jakiej mu się podoba. Państwo wzięło na siebie emerytury urzędników i postąpiło niegodziwie z pieniędzmi cudzymi. Urzędnicy pobierają bowiem z pieniędzy nie państwowych, lecz własnych, ze składek miesięcznych pobieranych przymusowo. Urządzenie to polega na tzw. rachunku prawdopodobieństwa, jak wszelka asekuracja. Zbierały się na to fundusze większe, niż wynosiła wypłata emerytur; nadwyżka przechodziła do skarbu państwa. Państwo więc nic nie daje, tylko administruje funduszami pobierając za to wynagrodzenie. Jakimże prawem państwo okrawa emerytury? Ograbia więc urzędnika z jego własnych pieniędzy, uskładanych przez całe życie. Jest to naruszanie depozytów.

U niektórych koczowników, na prymitywnych stopniach cywilizacji, jest zwyczaj, że się zabija chorych starców. Jeszcze pod koniec XIX w. stwierdzono to u Czukczów. Na równym z nimi poziomie stoją wszyscy ci, którzy zalecali i przeprowadzili ciągłe obniżanie poborów emerytalnych. Czyż nie stanowi to „cywilizowanego” dobijania starców?

Rozciąga się czwarte przykazanie na starszych w ogóle, następnie na nauczycieli i przełożonych. Wynika z tego, że ktokolwiek piastuje jaki urząd, powinien zasługiwać na szacunek, jeśli jednak nie czyni zadość temu warunkowi, ma być usunięty. Jest zaś niemało przewinień, nie karalnych sądownie, a siejących zgorszenie i budzących wzgardę.

Marna to państwowość gdzie figury oficjalne stanowią przedmiot publicznej pogardy. Państwowość właśnie taka trzaśnie przy pierwszym wstrząsie. Według jakiego wzorca ma być szacunek publiczny? Ponieważ państwo polskie jest katolickie i musi należeć do cywilizacji łacińskiej, więc warunki szacunku publicznego objęte są etyką katolicką i pojęciami cywilizacji łacińskiej.

===============================

teksty Feliksa Konecznego z książki „Państwo i prawo

Poszczególne przykazania z tego cyklu były już tu publikowane – ale zniszczyła je agresja na twarde dyski w mych serwerach w październiku 2021.

WŁADZA: Pani odda tę AMANTADYNĘ !!

Polski lekarz mówił o TYM ponad rok temu. Teraz pojawiają się artykuły w branżowej prasie [VIDEO]

Amantadyna hamuje znane już oraz nowo odkryte tzw. kanały jonowe kodowane przez wirusa SARS-CoV-2 – informuje pismo „Communications Biology”. Artykuł został opublikowany dopiero teraz, mimo [BO !! ] że w „zamrażarce” przeleżał rok. Głośno o amantadynie w Polsce mówił już w listopadzie 2020 roku dr Włodzimierz Bodnar.

Autorzy publikacji, która w końcu ukazała się na łamach „Communications Biology” i przeprowadzonych badań podstawowych proponują amantadynę „jako sposób leczenia COVID-19”.

W związku z pilną potrzebą leczenia COVID-19 i brakiem leków o znanej skuteczności, od początku mniemanej pandemii lekarze i naukowcy stosowali sprawdzoną już wcześniej strategię, próbując wykorzystać istniejące, zweryfikowane pod względem bezpieczeństwa i zatwierdzone leki na inne choroby.

Jednym z kandydatów była amantadyna, w ubiegłym wieku stosowana w leczeniu grypy. Początkowo skuteczna w łagodzeniu objawów wywoływanych przez wirusa typu A, zawiodła w stosunku do wirusa grypy typu B. Z czasem wirusy grypy uodporniły się na jej działanie i obecnie jest stosowana przede wszystkim u pacjentów z chorobą Parkinsona (jako lek zmniejszający drżenie). Jest dostępna w postaci siarczanu i chlorowodorku amantadyny.

W trakcie mniemanej pandemii COVID-19 pojawiały się sugestie, że działanie amantadyny można wykorzystać w zapobieganiu infekcji powodowanej przez koronawirusa SARS-CoV-2 oraz łagodzeniu przebiegu choroby.

Głos doktora Bodnara

W Polsce w listopadzie 2020 roku dr Włodzimierz Bodnar podczas zorganizowanej w Sejmie konferencji prasowej z posłem Konfederacji Dobromirem Sośnierzem opowiadał o swoich doświadczeniach z leczeniem pacjentów amantadyną, ale także o systemowych blokadach, jakie napotkał podczas prób upowszechnienia amantadyny jako skutecznego leku na COVID-19.

Jak podkreślił w listopadzie 2020 roku dr Włodzimierz Bodnar, problem nie leży w przepisach prawa, a w postawie ludzi zasłaniających się procedurami.

– Apelowałem od wielu miesięcy i pisałem, gdzie tylko mogłem. Moje głosy odbijały się jak od betonu, tylko żadnym echem – mówił.

Lekarz postanowił zainicjować terapię amantadyną oddolnie.

– Innej drogi nie widziałem, żeby nagłośnić sprawę poprzez ludzi, którzy byli leczeni, przez ludzi, którym pomogłem, poprzez lekarzy, którzy leczą w Polsce. O leczeniu – o którym pisałem i wiele razy już mówiłem, pisane było w prasie – uważam, że jest skuteczne, sprawdzone. Na dzień dzisiejszy wiele osób jest wyleczonych, sprawdzonych, wielu lekarzy w Polsce leczy. Nie mówimy w tej chwili o 200, 300 przypadkach – mówimy w tej chwili o kilku tysiącach. Takie mamy dane od ordynatorów, od lekarzy w Polsce – podkreślił.

– Gdyby podjęto próby jakichkolwiek rozmów, lek już dawno byłby wprowadzony na rynek, nie byłoby tylu nieszczęść ludzkich i tragedii – zapewniał lekarz.

– Lek w pierwszym etapie jest naprawdę skuteczny. Działa niesamowicie. Uniknęlibyśmy inwalidztwa, śmierci (…) Lek na pierwszym etapie podawania cofa chorobę dwa razy szybciej, nie ma żadnych powikłań, przechodzimy bardzo łagodnie – wskazał.

Jak podkreślał, „choroba jest bezwzględna, postępuje w każdym wypadku, niszcząc strukturę płuc i innych rzeczy, dając inwalidztwo”.

Zdaniem specjalisty, mając lek w zanadrzu, powinno się go natychmiast wprowadzić, nie zasłaniając się żadnymi procedurami. Jak podkreślał, lek ten – amantadyna – jest sprawdzony od wielu lat, ma znikome jakiekolwiek odczyny czy powikłania. Co więcej, jest to jedyny lek przyczynowy. Do tej pory na całym świecie stosuje się głównie leczenie objawowe. Dodał, że Polska ma szansę wyjścia nie tylko z pandemii, lecz także poradzenia sobie z kryzysem gospodarczym.

https://psnlin.pl/storage/articles/pl/147-2.jpg
https://nczas.com/2021/12/04/polski-lekarz-mowil-o-tym-juz-ponad-rok-temu-teraz-pojawiaja-sie-artykuly-w-branzowej-prasie-video/