Co właścicielowi przeszkadza, że ktoś ukradł mu jego własność?! Antifa rabuje w Warszawie.

Antifa urządziła squat w Warszawie. Zagrabiony kompleks to dzieło życia powstańca warszawskiego

Aleksander Mimier

https://niezalezna.pl/492077-antifa-urzadzila-squat-w-warszawie-wielki-kompleks-to-dzielo-zycia-powstanca-warszawskiego


„Cześć! Jesteśmy grupą ludzi i czworonogów działającą w Warszawie. Pochodzimy z różnych środowisk, ale naszym celem jest wspólna idea nowego, zaangażowanego społecznie i kulturalnie miejsca w mieście. Działamy w starej piekarni rodziny Fronc, pragniemy tam realizować swoje projekty, jak również zaprosić Was, sąsiadów do wspólnego ożywiania tego miejsca”

– brzmi wiadomość, jaką dzicy lokatorzy zostawili na bramie okupowanej byłej piekarni przy ul. Kamionkowskiej 50 w Warszawie. To miejsce historyczne, szczególnie ważne i sentymentalne dla rdzennych mieszkańców.

Piekarnia Fronc. Cenna lekcja historii dla okupantów

Piekarnia rozpoczęła działalność w 1955 roku; zaprzestała jej w momencie, gdy pan Zbigniew Fronc zachorował lata temu. Niemal 90-latkiem zajmuje się obecnie jego młodsza córka.

Rodzina Fronców przez lata szczególnie zasłużyła się dla miasta. Kamienica, w której dziś funkcjonuje prywatna szkoła DIDASKO, została wzniesiona około 1990 roku. W latach 1994-2010 była to siedziba Instytutu Psychologii Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego.

W 1993 roku pan Fronc subsydiował renowację Konkatedry Matki Boskiej Zwycięskiej. Ówczesny proboszcz biskup dr Zbigniew Józef Kraszewski postanowił umieścić tablicę w przedsionku kościoła, która mieści się tam do dziś.

Tablica poświęcona Zbigniewowi Froncowi w Konkatedrze na Kamionkufot. / niezalezna.pl

Jak wynika z wpisu na stronie 1944.pl, Zbigniew Fronc stawiał czynny opór w Powstaniu Warszawskim. W jego powstańczym biogramie czytamy:

  • imię, nazwisko, pseudonim: Zbigniew Fronc ps. „Mały”,
  • funkcja: łącznik,
  • stopień: strzelec,
  • oddział: Warszawski Okręg Armii Krajowej – I Obwód “Radwan” – odcinek bojowy “Zagończyk” – sztab,
  • szlak bojowy: Śródmieście Północ,
  • losy po Powstaniu: wyszedł z Warszawy z ludnością cywilną.

Mieszkańcy opowiadają nam „miejską legendę”. Zgodnie z nią, starsza córka p. Fronca zginęła w wypadku samochodowym w latach 90., podczas powrotu z Niemiec. Kobieta miała się wówczas zajmować handlem militariami, co nie podobało się ojcu. Jej śmierć miał uznać za karę, a samo subsydiowanie Konkatedry mogło mieć charakter walki o wieczne zbawienie.

– Jeszcze przed kilkoma laty, pan Fronc kazał się tutaj przywozić, by móc doglądać tego miejsca

– słyszymy od okolicznych mieszkańców.

Wracając do spraw bieżących: przez szacunek dla ojca, opiekująca się nim córka od lat odwleka podjęcie jakiejkolwiek decyzji w związku z nieruchomością, nie chcąc zderzać go z bolesnym faktem. Wobec takiej postawy, w cynicznej i bolesnej kontrze stają okupanci, pisząc:

„latami budynek stał pusty a teraz jak ktoś w nim zamieszkał i zaczął coś robić to wielkie oburzenie. Dosłownie jak pies ogrodnika. Niech właścicielka się zastanowi nad sobą. Bo co jej przeszkadza, że ktoś korzysta z tego miejsca?!”.

Absurdalna argumentacja aktywistów ws. zajęcia nieruchomości ma ciąg dalszy. Piszą:

„oprócz oczywistych powodów, takich jak rosnące ceny czynszów, które sprawiają, że życie w wynajętych mieszkaniach jest prawie niemożliwe, chcemy stworzyć bezpieczne miejsce do działań kulturalnych i społecznych”.

I to – przynajmniej w optyce lewackich działaczy – wyczerpuje temat okupacji.

Wyrzucili właścicielkę z jej własnej posiadłości, ale są „otwarci na rozmowy”

Równie absurdalny wydźwięk ma inne pismo – komunikat przyklejony na frontowej bramie.

Określający się mianem „studentów i studentek, działaczek społecznych, doświadczonych edukatorek, antropologów, artystów i aktywistek” skarżą się na podjętą przez właścicielkę interwencję:

„niestety wczoraj – 13 lipca ok.13:00 na miejscu pojawiła się uzbrojona ochrona. Ochroniarze z pałkami teleskopowymi próbowali zastraszyć nas i siłą wyrzucić z budynku. Przyjechała policja oraz wspierający nas prawnicy. Padliśmy ofiarą agresywnej i niezgodnej z prawem próbie eksmisji. Po długich negocjacjach i oporze naszym oraz wspierających nas sąsiadx, aktywistx i przyjaciółx, Właścicielka wraz z wynajętymi czyścicielami opuściła posesję”.

Czytamy, że Antifa „od pierwszego spotkania z Właścicielką budynku deklaruje otwartość na rozmowy”. Skarży się jednak, że spotyka się „z dużą wrogością i oporem przed nawiązaniem dialogu”. Manifestują, że nie ma ich zgody „na stosowanie strategii zastraszania i siłowej próby rozwiązania sporu”.

I dalej: „piekarnia stała się naszym domem. Zatrudnianie firmy ochroniarskiej i zlecanie im agresywnej eksmisji jest nie w porządku. Nie ugniemy się pod tym. Nie możemy też zrozumieć, dlaczego nie możemy korzystać z przestrzeni, która od lat stoi pusta, na którą nie ma planu, otwarcie mówiąc o tym, że chcemy wykorzystać to miejsce do inicjatyw służących dobru większej społeczności”.

RPO staje po stronie okupantów?

Dotarliśmy do pisma, jakie do Komendanta Stołecznego Policji – którego policjanci podejmowali interwencje przy Kamionkowskiej 50 – wystosował Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich Wojciech Brzozowski.

W dokumencie czytamy, że na podstawie przesłanego opisu wydarzeń (sporządzonego przez aktywistów -przyp. red.) „Rzecznik powziął wątpliwości natury prawnej co do możliwości zastosowania dozwolonej samopomocy przez właścicielkę”.

„Skarżący przebywają w opuszczonym budynku pewien czas, zatem mogli stać się posiadaczami opisywanej nieruchomości, co prawda bez tytułu prawnego, ale mającym prawo do ochrony posiadania” – wskazuje zastępca RPO.

Udziela reprymendy właścicielce nieruchomości: „w takich okolicznościach nawet właściciel nie może naruszać prawa posiadania i utrudniać lub uniemożliwić korzystania z lokalu posiadaczowi”.

Zdaniem RPO niemożliwe jest obecnie wyproszenie dzikich lokatorów, bo „eksmisja mogłaby nastąpić wyłącznie jako realizacja prawomocnego orzeczenia sądu, z udziałem komornika, co jest kluczowym warunkiem legalności tego rodzaju działań”.

„Atmosfera jest fatalna”. Rozmawiamy z sekretarzem Rady Osiedla Kamionek

Ostatnie dni obecności dzikich lokatorów w kompleksie dawnej piekarni opisuje dla niezalezna.pl Dorota Lamcha z Towarzystwa Przyjaciół Kamionka i Skaryszewa.

Rozpoczyna: „to prawdziwa forteca. Wejście do piekarni oddziela wysoka brama, budynek nie ma prawie okien. Tam regularnie przyjeżdżała ochrona, która sprawdzała zabezpieczenia”.

Tłumaczy, że pierwsi dostrzegli ich właściciele kawiarni Między Wierszami. – Zgłosili na policję, że po dachu kręcą się zamaskowane postacie. Nikogo jednak nie złapano. To wtedy zaczynali się instalować w piekarni. To bardzo duża kubatura, łatwo więc się ukryć. Zauważono ich dopiero, kiedy zaczęli manifestować swój pobyt – słyszymy.

Lamcha opisuje, że od frontu kompleksu jest kamienica, w której mieści się szkoła. – Bezpośrednio do niej przylegają budynki piekarni. Nie ma tam żadnego ogrodzenia – tłumaczy. Dodaje, otrzymała pismo od matki jednego z chłopców, który spędza wolny czas w okolicy.

– Chłopcom po 10-12 lat, którzy biegają po okolicznych podwórkach z uwagi na wakacje, to się bardzo podoba. Ci ludzie tym dzieciom tłumaczą, że ich pobyt jest legalny, bo „jak puste to można wejść”. Dzieciom rozdają ulotki, a rodzice nie życzą sobie, by ich dzieci były manipulowane – słyszymy.

– Głoszą, że pustostany można zajmować, bo jest zła polityka mieszkaniowa w Polsce, w związku z tym można zabrać innemu człowiekowi, który całe życie pracował, dorobił się domu – można mu zabrać… To jest oburzające. Mieszkańcy, na pewno ci średniego i starszego pokolenia, jednoznacznie piętnują tych ludzi i upominają się o egzekwowanie prawa własności – mówi dalej.

Podsumowuje, że „atmosfera jest fatalna”. – Właściciele kawiarni boją się ją zamknąć i udać na urlop, bo nie wiedzą, czy ta sama grupa nie wedrze się do ich lokalu – przyznaje.

Widok z lotu ptaka na kompleks przy Kamionkowskiej 50modyfikacja: niezalezna.pl / ukosne.um.warszawa.pl

Solidarność „polityczki” Razem ze… squatersami

Solidarność z Antifą wyraziła Inga Domańska – członek Rady Osiedla Grochów-Kinowa z ramienia partii Razem.

nga Domańska

14 lipca · Instagram · 

Co tu sie dzieje?
Od niedawna działajacy Squat w piekarni przy Kamionkowskiej 50, na Grochowie ma problem z właścicielką lokalu. Budynek od 12 lat stoi pusty i niszczeje.
Pomysłem kolektywu był oddolny dom kultury i mieszkania. W czwartek, na prośbę mieszkańców, byłam w piekarni. Właścicielka w towarzystwie 12 ochroniarzy, czyścicieli kamienic, chciała wykurzyć ekipę squatujacą siłą. Skończyło się policją wezwaną przez członków kolektywu z tytułu ochrony miru domowego. Dziś zaczęło się od gróźb pobicia, od tajemniczego Pana Sławomira. Ktoś wezwał policję i straż pożarną. Ulica jest zablokowana.
Na zdjęciu sytuacja o godzinie 17:00.
Zachęcam do przyjścia i solidaryzowania się!
Nie dla przemocowych eksmisji!

Czemu to ważne? Prawo własności ma znaczenie (do dziś mamy problemy z dekretem Bieruta) ale w Polsce nadal brakuje podatku katastralnego. Można mieć nieruchomość, nie korzystać z niej i doprowadzić do ruiny. Ta sytuacja ma negatywny wpływ na cały rynek nieruchomości i najmu. Stoją puste lokale miejskie, kamienice, działki i mieszkania.

Pytanie więc do kogo właściwie należy miasto?
Do kogo chcemy by należało?

Może być zdjęciem przedstawiającym 7 osób, baner, plakat i tekst

Może być zdjęciem przedstawiającym 8 osób i tekst

Może być zdjęciem przedstawiającym silos, budynki i tekst

Może być zdjęciem przedstawiającym 1 osoba i włosy

214214

255 ko

Jej post wzbudził szerokie zainteresowanie. Przytłaczająca większość kpi z „polityczki” i całej zgrai nielegalnych okupantów. Poniżej prezentujemy jedynie część komentarzy, jednoznacznie stających w obronie właścicielki.

Internauci jednoznacznie krytykują squatersówfot. / niezalezna.pl

Źródło: niezalezna.pl 

Anonim 22.07.2023 12:40

Lewacy i tzw. “antifa” to więcej niż idioci – “co jej przeszkadza, że ktoś korzysta z tego miejsca?!”. Co właścicielowi przeszkadza, że ktoś ukradł mu jego własność?! Lewacy jako grupa społeczna to idioci na dopalaczach :-)))

Anonim 22.07.2023 12:40

Robią dokładnie to samo, co Putin na Ukrainie. Też sobie zajął cudze terytorium bo tak, i już. Według Putina nie ma czegoś takiego jak naród ukraiński więc tym bardziej mu wolno. Uderzające jest podobieństwo argumentacji. Ta banda komunistycznych nierobów i degeneratów uważa, że jak “jest puste” (cokolwiek to znaczy) to mogą się tam wprowadzić. To tak teraz wygląda normalność? Idąc na zakupy trzeba wynająć “domownika” żeby bandyci się nie wprowadzili w tym czasie.

Anonim 22.07.2023 13:16

Własnym oczom nie wierzę: ktoś (czytaj: globaliści) realizuje w Polsce ten sam skrypt który realizowano w USA w 2020. Nawet Antifę do Polski przenieśli! Uważajcie, to ugrupowanie działa jak brązowe koszule Hitlera. Już za chwilę będą wam podpalać budynki i atakować ludzi na ulicach. Antifa jest niebezpieczna, nie dajcie im urosnąć w siłę.

Anonim 22.07.2023 16:38

Prawo wg Trzaskowskiego https://wlocie.pl/wiadomosci/media-warszawa-szkoli-lewackie-bojowki-ujawniono-skandaliczne-fakty/

Anonim 22.07.2023 14:23

Warszawa jest czerwona. Zamieszkiwana przez niemoralnych głupców. Nikomu [z władz] antifa tu nie przeszkadza.

Wielka awantura w Olsztynie. Prezydent miasta ciągle broni “Szubienic Wolności”.

Wielka awantura w Olsztynie. Prezydent miasta broni pomnika „wdzięczności Armii Czerwonej”

22.07.2023 w-olsztynie-prezydent-miasta-broni-szubienic -wolności

Sierp i młot na pomniku. Zdjęcie ilustracyjne: Pixabay
Sierp i młot na pomniku.[ale nie na tym.. MD]

==================================

Oto “Szubienice Wolności”.: dzieło Xawerego Dunikowskiego, rzeźbiarza komuny:

[por.: „Szubienice wolności” znikną z Olsztyna.]

Prezes IPN dr Karol Nawrocki powiedział w sobotę w Olsztynie, że stojący w tym mieście dawny pomnik wdzięczności Armii Czerwonej jest symbolem pogardy dla ofiar i trybutu dla sprawców zbrodni. Podjęcie tzw. decyzji zastępczej o usunięciu tego obiektu zapowiedział wojewoda warmińsko-mazurski.

Podczas konferencji prasowej przed pomnikiem Wyzwolenia Ziemi Warmińskiej i Mazurskiej szef IPN przytaczał dramatyczne relacje świadków zdobywania Olsztyna i regionu przez Armię Czerwoną w 1945 r. Jak mówił, wyłania się z nich jeden obraz. „Obraz terenu, regionu, miasta nie wyzwolonego, ale zniewolonego przez obcą armię, przez Armię Czerwoną, przez obcy system totalitarny” – powiedział Nawrocki.

Jak zauważył, nie było to żadne „wyzwolenie”, skoro już po zakończeniu działań wojennych w samym Olsztynie zniszczono 1040 budynków czyli 36 proc. zabudowy, 50 proc. zabudowy Starego Miasta, a Sowieci dokonywali grabieży elektrowni, gazowni, szpitali, rabowali dobra kultury i podpalali budynki.

Szef IPN podkreślił, że ten pomnik to obiekt propagandowy, który nie odnosi się do wydarzeń historycznych – bo nie było czegoś takiego jak wyzwolenie Olsztyna i Warmii i Mazur – lecz powstał decyzją centralnych władz komunistycznych. „Ten obiekt, który widzicie jest obiektem symbolizującym pogardę dla ofiar (…), i trybutem dla sprawców, dla zbrodniarzy z Armii Czerwonej, ze Związku Sowieckiego” – powiedział.

Nawrocki ocenił, że w okresie PRL obiekt – nazywany potocznie „szubienicami” – był „agresywnym i brutalnym narzędziem lobotomii przeprowadzanej w przestrzeni pamięci i świadomości mieszkańców Olsztyna i regionu”.

Przypomniał, że przyjechał do Olsztyna w związku z prowadzoną przez IPN od początku lipca akcją informacyjno-edukacyjną „Straszy w mieście”. Wspólnie z przedstawicielami IPN z całej Polski weźmie udział w konferencji popularnonaukowej, poświęconej historii obecności wojsk sowieckich na Warmii i Mazurach, propagandzie komunistycznej w okresie PRL oraz debacie historycznej nt. dekomunizacji przestrzeni publicznej.

Prezes IPN odniósł się do publicznych deklaracji prezydenta Olsztyna Piotra Grzymowicza, który zapowiedział, że nie wykona decyzji administracyjnej wojewody warmińsko-mazurskiego nakazującej usunięcie tego obiektu. Jego zdaniem, przez takie nieodpowiedzialne zachowanie prezydenta Olsztyn staje się w całej Polsce „symbolem myślenia neokomunistycznego”. Apelował do olsztynian, żeby wpłynęli na włodarza swojego miasta.

=============================

[—-] tra-ta-ta… MD

Komuna zmartwychwstaje!

Stanisław Michalkiewicz http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5155

5 kwietnia 2022

31 marca w Sali Kolumnowej Sejmu rozpoczęła się konferencja naukowa poświęcona Józefowi Mackiewiczowi, jako że bieżący rok został przez Sejm poświęcony właśnie Józefowi Mackiewiczowi. Wprawdzie żaden ze mnie naukowiec, ale nie tylko uważam Józefa Mackiewicza za jednego z największych pisarzy polskich XX wieku, a ponadto jestem sekretarzem Kapituły Nagrody Literackiej jego imienia, więc też otrzymałem zaproszenie, dzięki czemu miałem przyjemność wysłuchać referatów wielu prelegentów, m.in. prof. Włodzimierza Boleckiego czy prof. Andrzeja Nowaka.

Józef Mackiewicz był człowiekiem o zdecydowanych poglądach, których nie zmieniał przez całe życie, więc był znienawidzony przez osobistości, które chętnie dostrajają się do poglądów w danym sezonie modnych i traktowany niechętnie przez środowiska i osobistości, które wprawdzie nie dostrajają się do poglądów modnych, ale nie lubią ludzi mających poglądy odmienne. Najtwardszym jądrem poglądów Józefa Mackiewicza był antykomunizm, czego na przykład nie może mu wybaczyć Judenrat „Gazety Wyborczej” i kiedy tylko ogłosiliśmy powstanie Nagrody jego imienia, natychmiast piórem pana red. Domosławskiego, na dwóch kolumnach druku potępił nas za obranie na patrona tej nagrody „hitlerowskiego kolaboranta”. Józef Mackiewicz oczywiście żadnym „hitlerowskim kolaborantem” nie był, ale nawet gdyby był, to zarzut kolaboracji byłby jednak trochę dziwny w ustach potomków sowieckich kolaborantów, jakim np. jest pan red. Adam Michnik.

Najwyraźniej muszą oni uważać, że sowieccy kolaboranci są czymś lepszym od kolaborantów hitlerowskich, chociaż przy Leninie, a zwłaszcza – przy Józefie Stalinie, który „milionom podejrzanych osób zgotował zasłużony zgon” – Adolf Hitler może być uważany za detalistę. Zresztą, powiedzmy sobie szczerze, dlaczego właściwie mordowanie Żydów ma być gorsze od mordowania Polaków, Ukraińców, czy nawet Rosjan, jeśli tylko byli oni albo ziemianami, albo oficerami, albo kupcami, albo księżmi, albo „kułakami”, albo wreszcie – zwyczajnymi chłopami, którzy tylko nie wykazywali entuzjazmu dla kolektywizacji?

Aleksander Sołżenicyn w „Archipelagu GUŁ-ag” podaje, że tylko podczas kolektywizacji bolszewicy wymordowali co najmniej 11 milionów chłopów, a więc – prawie dwukrotnie więcej, niż wynosi przypisywana Hitlerowi liczba zamordowanych Żydów.

Józef Mackiewicz był antykomunistą, który uważał, że komunizm jest wcieleniem zła absolutnego i to nawet nie ze względu na zbrodnie, jakich się dopuszcza, ale przede wszystkim z tego powodu, że świadomie i planowo dąży do zniszczenia cywilizacji ludzkiej, a w związku z tym nie ma rzeczy, których nie można by poświęcić dla zniszczenia komunizmu.

Dlatego potępiał każdą próbę przystosowania się do życia w komunizmie, podobnie jak każdą próbę jego „oswajania”, traktując to jako zakamuflowaną kapitulację. To właśnie była ta pryncypialność, która nawet na zapytanie o narodowość skłaniała go do odpowiedzi: „antykomunista”. Takie podejście nie było powszechne, ani za życia Józefa Mackiewicza, ani teraz, kiedy na czele zatwierdzonych wartości stoi amikoszoneria, kamuflująca się barwami ochronnymi pod postacią „braterstwa”. Józef Mackiewicz na żadne „braterstwa”, ani na żadne „tolerancje” wobec komunistów nie dawał się nabierać, co oczywiście nie przysparzało mu przyjaciół.

Uderzyło mnie, że podczas konferencji wszyscy prelegenci mówili o komunizmie w czasie przeszłym, co uważam za nadmierny optymizm i niedostatek spostrzegawczości. Bo przecież na naszych oczach przez Amerykę Północną i Europę przewala się rewolucja komunistyczna, która tylko prowadzona jest według strategii innej, niż bolszewicka. Strategia się zmieniła w związku z mądrością etapu – ale cel rewolucji komunistycznej się nie zmienił. Jej celem jest bowiem wyhodowanie „człowieka sowieckiego”, który charakteryzuje się tym, że wyrzekł się wolnej woli.

Dlatego właśnie jest tak podatny na tresurę do zachowań stadnych, której obiektem jesteśmy aktualnie my sami. Jednak „człowiek sowiecki” w związku z tym, że wyrzekł się wolnej woli, nie może żyć w normalnym świecie, więc drugim celem rewolucji komunistycznej jest stworzenie człowiekom sowieckim sztucznego środowiska, w którym mogliby oni żyć. Tym środowiskiem jest państwo totalitarne, które charakteryzuje się m.in, tym, że nie toleruje żadnej władzy poza własną, a więc np. władzy rodzicielskiej, z której na naszych oczach i za naszym przyzwoleniem pozostał tylko obowiązek alimentacyjny, czy władzy religijnej, która nawet niektórym pasterzom Kościoła zaczyna nieznośnie ciążyć.

Jak zauważył Mikołaj Davila, „Kościół straciwszy nadzieję, że ludzie będą postępowali zgodnie z jego nauczaniem, zaczął nauczać tego, co ludzie robią”. Skomentował on w ten sposób II Sobór Watykański, ale lansowana obecnie „synodalność” idzie nie tylko w tym właśnie kierunku, ale chyba nawet jeszcze dalej, przynajmniej w Niemczech.

Mówienie o komunizmie w czasie przeszłym wynika z przekonania, że szczęśliwie wyzwoliliśmy się z niego, a nawet poniekąd uodpornili, dzięki szczepionce, jaką dostaliśmy w postaci serii bolesnych zastrzyków z ręki Stalina. Coś jest na rzeczy, bo narody, które tej szczepionki nie dostały, żadnej odporności na komunizm nie mają, a w każdym razie – takie sprawiają wrażenie – skoro np. w USA głosują na Partię Demokratyczną, której lewe skrzydło, to przecież komuna w postaci czystej.

Ale i po nas komuna wcale nie spłynęła, niczym woda po gęsi. Przeciwnie – głęboko się w nas zakorzeniła, a za przykład niech posłuży wyrzucenie z pracy w Radiu Poznań pana red. Barełkowskiego za to, że zaprosił do studia Janusza Korwin-Mikke i „nie zareagował” na jego wypowiedzi, które nie zostały uprzednio przez odpowiednie instancje zatwierdzone.

W Chinach za komuny tak właśnie było; Guy Sorman opowiadał mi, że kiedy po długim kołataniu u tamtejszych władz, dostał wreszcie pozwolenie na przeprowadzenie wywiadu z wdową Wu w jakiejś wsi, to musiał w instancji partyjnej pokazać do zatwierdzenia pytania, na które wdowa Wu nauczona została poprawnych odpowiedzi. To zresztą stało się przyczyną kłopotliwej sytuacji, bo audiencja u wdowy była przewidziana na godzinę, a ponieważ wdowa odpowiadała z prędkością karabinu maszynowego, to ceremonia zakończyła się 15 minut wcześniej. Tymczasem – jak godzina, to godzina – ale w rezultacie zapanowało kłopotliwe milczenie, które Sorman przerwał, zadając wdowie Wu poza protokołem pytanie, kiedy była szczęśliwa. – Za Czang Kai Szeka! – wypaliła wdowa Wu – na co partyjniacy i bezpieczniacy obecni w chałupie zdrętwieli ze zgrozy i nie wiadomo, jakby się to skończyło, gdyby wdowa Wu nie uratowała sytuacji, przytomnie dodając – bo miałam 18 lat.

Otóż prezes Radia Poznań, pan Maciej Mazurek, ganiąc, a następnie wyrzucając pana red. Barełkowskiego za „brak profesjonalizmu”, najwyraźniej uważa, że red. Barełkowski powinien swego gościa obsztorcować za udzielanie nieprawidłowych odpowiedzi, a może nawet półgłosem zasuflować mu odpowiedzi prawidłowe. Czyż nie na tym w komunizmie polega wolność słowa?