O pożytkach z sentencji. A zakręcanie, odkręcanie, kręcenie?

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto)  •  2 października 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5259

Starożytni Rzymianie z upodobaniem posługiwali się pełnymi mądrości sentencjami, wśród których była i ta: fama crescit eundo, co się wykłada, że wieści rosną po drodze. Może tak było w starożytnym Rzymie, ale nie u nas. U nas, jak się okazuje, wieści po drodze maleją.

Ale incipiam. W telewizorze pojawiła się scena, jak gdzieś pod Goleniowem pan premier Mateusz Morawiecki, w towarzystwie pani premier Danii i norweskiego ministra do spraw ropy, kręci jakimś kołem. Okazało się, że to jest kurek do gazociągu Baltic Pipe, który w ten sposób został otwarty dla przepływu gazu do Polski. Ale ta scena z kręceniem miała również charakter symboliczny. Dając odpór fałszywym pogłoskom PGNiG oświadczyło, że przez otwarty właśnie gazociąg przepłynie 100 procent gazu. To była wiadomość krzepiąca, bo jakże tu się nie cieszyć? To znaczy – byłaby, gdyby te radosne wieści nie malały po drodze. Po drodze bowiem okazało się, że nie 100, tylko 80, a w porywach może nawet 90 procent . Ale – jak powiadają – dobra psu i mucha – tym bardziej, że wygląda na to, iż Baltic Pipe został otwarty dosłownie w ostatniej chwili.

Oto Szwecja oświadczyła, że rozszczelnienie biegnących po dnie Bałtyku gazociągów NordStream 1 i NordStream 2 nastąpiło wskutek eksplozji, odnotowanych przez odpowiednie służby. Znaczy, że ktoś albo chciał wysadzić obydwa te gazociągi, albo dać do zrozumienia, że bez problemu może to zrobić. Starożytni Rzymianie w takich sytuacjach używali innej, też pełnej mądrości sentencji: is fecit cui prodest, co się wykłada, że ten zrobił, kto skorzystał. Któż zatem mógłby skorzystać na wysadzeniu w powietrze gazociągów NordStream 1 i NordStream 2? Tradycyjnie nasze podejrzenia kierują się w pierwszej kolejności w stronę zimnego ruskiego czekisty Putina, który nie tylko prowadzi na Ukrainie wojnę ze Stanami Zjednoczonymi i innymi państwami Sojuszu Atlantyckiego, do ostatniego Ukraińca, nie tylko wywołuje na świecie sztuczny głód i przyczynia się do katastrofalnego ocieplenia klimatu, ale w dodatku jest również odpowiedzialny za inflację w Polsce, czym dopełnia miary swoich nieprawości.

No dobrze – ale jaką korzyść mógłby osiągnąć Putin z wysadzenia w powietrze obydwu gazociągów, w które Rosja przecież sporo zainwestowała? Wprawdzie zdolny jest on do wszystkiego, ale na to pytanie bardzo trudno odpowiedzieć tym bardziej, że jeden z tych gazociągów był czynny, natomiast NordStream 2 został wprawdzie napełniony, (dlatego puszcza bąbelki), ale zakręcony na skutek sankcji, jakie Europie nakazały zastosować wobec Rosji Stany Zjednoczone. To już więcej korzyści mogłaby z wysadzenia w powietrze obydwu gazociągów odnieść Polska, bo nie tylko omijały one Ukrainę, co samo w sobie stanowi zbrodnie niesłychaną, ale również Polskę, bo prowadziły prosto do Niemiec i dopiero za niemieckim pośrednictwem ruski gaz mógł trafić do Polski. Jest to oczywiście możliwość teoretyczna, bo rząd „dobrej zmiany” prędzej by przekonał nasz naród do palenia chrustem, niż miałby się w ten sposób strefić w oczach Naszego Najważniejszego Sojusznika.

Ale czy Polska byłaby w stanie przeprowadzić operację wysadzenia gazociągów i to w dodatku – w pobliżu Bornholmu? W tym momencie ogarniają mnie wątpliwości, chociaż z drugiej strony wybuchy, które jednakże nie doprowadziły do wysadzenia gazociągów, noszą znamiona partactwa, a to udziału naszych sił specjalnych by nie wykluczało.

W tej rozterce podejrzenia nasze kierują się do Niemiec. Niemcy – wiadomo – sojusznicy Putina, z którym kombinują, jakby tu dokonać rozbioru Europy, a Ukrainy w szczególności, też mogłyby podjąć próbę wysadzenia gazociągów w powietrze. Ale właściwie po co? Przecież kryzys energetyczny w Europie nastąpił na skutek sankcji wobec Rosji, jakie zostały nakazane przez Stany Zjednoczone, które w ten sposób swoim interesom eksportowym – żeby swój gaz eksportować do Europy, bo kiedy Europa kupowałaby amerykański gaz zamiast ruskiego, to wtedy byłaby dywersyfikacja – nadać szlachetny wymiar moralniacki.

Tymczasem wskutek tego kryzysu cierpią gospodarki europejskie z niemiecką włącznie – na co zwrócił uwagę Wiktor Orban, który wygląda na bardziej spostrzegawczego od Naczelnika Państwa, o którym mówią złośliwcy, że wierzy tylko w to, co powie mu pani Goss [Janina md] – ta sama, co podobno kazała mu spuścić z wodą Jacka Kurskiego.

Toteż rząd niemiecki kreśli apokaliptyczne wizje lokalnego wymrożenia, które na tle globalnego ocieplenia wyglądają szczególnie dramatycznie, przygotowując w ten sposób i niemiecką opinię publiczną i Amerykanów, na nieubłaganą konieczność uruchomienia gazociągu NordStream 2, w który przecież też sporo zainwestowały. Po cóż zatem Niemcy miałyby wysadzać obydwa gazociągi? Nie. Niemcy, owszem, robią rozmaite rzeczy, ale nie wyglądają na samobójców.

No to w takim razie kto by mógł skorzystać na wsadzeniu w powietrze tych gazociągów? Myślę z trwogą, że mógłby to zrobić Nasz Najważniejszy Sojusznik, który przecież nie ukrywa, że celem wojny, którą prowadzi na Ukrainie z Rosją do ostatniego Ukraińca jest „osłabnie Rosji”. A cóż mogłoby bardziej osłabić Rosję, niż wysadzenie w powietrze obydwu gazociągów, z którymi Rosja wiąże takie nadzieje? Jak gazociągi zostałyby wysadzone, to żadne niemieckie supliki nic by już nie pomogły i Niemcy, a za nimi – cała Europa – z podwiniętym ogonem musiałaby ulec dywersyfikacji to znaczy – kupować gaz amerykański i to po cenie dyktowanej. Dzięki temu wszelkie mrzonki o „europeizacji Europy” rozwiałyby się w mglistość i to jeszcze zanim Niemcom uda się stworzyć z Bundeswehry najpotężniejszą armię europejską. Kanclerz Scholz właśnie niedawno to potwierdził, dzięki czemu teraz Niemcy już na pewno zapłacą Polsce reparacje wojenne.

Ale na tym nie koniec, bo wypada przypomnieć jak francuski prezydent Macron uzasadniał prezydentowi Trumpowi konieczność utworzenia europejskich sił zbrojnych. Miały one – jak pamiętamy – bronić Europy m.in. przed… Stanami Zjednoczonymi. Wprawdzie Francja za tę szczerość zapłaciła kotłowaniną na ulicach z „żółtymi kamizelkami”, które nie wiedzieć skąd właściwie się wzięły, chociaż pewnie w CIA ktoś to wie, ale nawet jak wie, to przecież nie powie.

W takiej sytuacji czy nie lepiej będzie, jeśli Niemcy środki przeznaczone na rozbudowę Bundeswehry przekażą Ameryce jako zapłatę za dywersyfikacyjne dostawy gazu? To z pewnością byłoby lepiej, tym bardziej, że i amerykańscy Żydzi podobno też uważają, że lepiej, jak Rosjanie zakręcają gaz, niż żeby Niemcy go odkręcali.

Okazuje się, że pełne mądrości starożytne sentencje mogą być przydatne przy rozwiązywaniu rozmaitych współczesnych zagadek, które z pewnością będą wkrótce jeszcze bardziej gmatwane przez pierwszorzędnych fachowców.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Sława i chwała. Nie tylko krzaki przy dworcu Piotrków, ale też Radek i gazrurka…

Stanisław Michalkiewicz https://www.magnapolonia.org/slawa-i-chwala/

Quidquid agis prudenter agas et respice finem – głosi zbawienna i pełna mądrości sentencja starożytnych Rzymian, która się wykłada, że cokolwiek czynisz, czyń rozsądnie i patrz końca.

Łatwo powiedzieć, ale kiedy sobie to wszystko rozbierzemy z uwagą, to sprawy sie komplikują. Weźmy takiego szewca Herostratesa. Dokuczała mu anonimowość, więc zapragnął sławy i w tym celu podpalił świątynię Artemidy. W pewnym sensie dopiął swego, bo sława jego przetrwała do nie dzisiejszego, chociaż z drugiej strony przyczyna tej sławy jest – jak to się dzisiaj mówi – “kontrowersyjna”. No dobrze – ale w jaki sposób ustrzec się takiej “kontrowersyjności”? Pewnej wskazówki udziela nam Jarosław Iwaszkiewicz, który jedną ze swoich powieści zatytułował: “Sława i chwała”. Wynika z niego, że chwała jest czymś innym, niż sława.

Łatwo to wyjaśnić na przykładzie. Wyobraźmy sobie, że jakaś ambicjonerka w pogoni za sławą postanowiła spacerować po Nowym Świecie w Warszawie, czy po krakowskim rynku na golasa. Taki wyczyn niewątpliwie przyniósłby jej sławę i jeśli spacerowałaby dostatecznie długo, to zanim policja wpakowałaby ją do radiowozu, pokazałyby ją wszystkie telewizje. Czy jednak okryłaby się również chwałą? To już nie jest takie pewne, chociaż w dzisiejszych czasach mogłoby tak być, zwłaszcza gdyby Judenrat “Gazety Wyborczej”  nadałby jej spacerowi wymiar ideologiczny – że mianowicie spacerowała w proteście przeciwko represyjnemu reżymowi Naczelnika Państwa.

Wtedy mogłaby nawet awansować do rangi autorytetu moralnego, niczym pani Aneta Krawczykowa, która w swoim czasie przyczyniła się do upadku “Samoobrony”, oskarżając – jak ich nazwała “Gazeta Wyborcza” – “knurów”;  najpierw wpływowego męża stanu Stanisława Łyżwińskiego, a potem Andrzeja Leppera o autorstwo swojej córeczki. Kiedy jednak badania DNA wykluczyły obydwie możliwości, wyraziła przypuszczenie, że autorem mógł być anonimowy mężczyzna, któremu oddała się w okolicach dworca kolejowego w Piotrkowie Trybunalskim. To trochę skomplikowało świetnie zapowiadającą się karierę autorytetu moralnego, chociaż Judenrat – o ile pamiętam – nigdy nie przyznał się do pomyłki – bo coś takiego mogłoby wzbudzić wątpliwości co do jego kompetencji w kreowaniu autorytetów moralnych.

Tymczasem w niedzielę i w poniedziałek, 25 I 26 września, w okolicach Bornholmu eksplodowały co najmniej dwa  ładunki wybuchowe. Następnie przelatujący tamtędy duński myśliwiec zauważył na powierzchni morza wycieki gazu. W tej sposób okazało się, że wskutek tych eksplozji nastąpiło “rozszczelnienie” gazociągów  NordStream 1 i NordStream 2, którymi rosyjski gaz albo już był, albo dopiero miał być tłoczony do Europy Zachodniej, a konkretnie – do cierpiących na kryzys energetyczny Niemiec.

“Zachodzim w um z Podgornym Kolą”, co to za nieznani sprawcy zdetonowali te wybuchowe ładunki. Niemcy – niezależnie od tradycyjnego obwiniania o takie rzeczy rosyjskiego prezydenta Putina, odwołali się do starożytnej rzymskiej sentencji: Is fecit cui prodest – co się wykłada, że zrobił ten, kto skorzystał. W ten sposób w gronie podejrzanych  znalazła się Ukraina i Polska. Ukraina – bo wysadzenie w powietrze obydwu gazociągów oznaczałoby, że ruski gaz musiałby być tłoczony przez gazociąg przechodzący przez terytorium ukraińskie, z czego Ukraina  bez ceregieli korzysta i podobno nawet za ten gaz nie płaci. Tak w każdym razie twierdzą Rosjanie, który nawet zakręcili tam kurek, ale ponieważ z tego gazociągu korzystają również Węgry i Słowacja, Wiktor Orban spłacił ukraiński dług i wszystko zakończyło się wesołym oberkiem – oczywiście do następnego razu.

Ale z Ukrainą jest pewien problem, bo duńska armia oświadczyła, że musieli to zrobić pierwszorzędni fachowcy, być może nawet dysponujący okrętem podwodnym. Sęk w tym, że Ukraina nie ma okrętów podwodnych na Bałtyku, o ile jeszcze w ogóle jakieś ma – chyba, żeby ktoś jej taki okręt udostępnił, a przynajmniej – podwiózł nim płetwonurków, którzy założyliby na gazociągi miny, zdetonowane następnie drogą radiową.  W ten sposób w gronie podejrzanych znalazła się również Polska, bo nie tylko mogła oddać ukraińskim płetwonurkom taką przysługę, ale też odniosłaby korzyść z wysadzenia gazociągów, przeciwko którym tak przecież protestowała, bo ruski gaz musiałby odtąd być tłoczony gazociągiem jamalskim, który – jak wiadomo – przebiega również przez nasz nieszczęśliwy kraj.

I kiedy tak wszyscy zachodzili w głowę, skąd pochodzili nieznani sprawcy, nagle odezwał się Książę-Małżonek, czyli pan Radosław Sikorski, który za wysadzenie, czy może tylko rozszczelnienie obydwu gazociągów nie tylko podziękował Stanom Zjednoczonym, ale w dodatku przypomniał deklarację prezydenta Józia Bidena, że jeśli tylko Rosja zaatakuje Ukrainę, to “pożegnamy się” z  gazociągiem NordStream2.   Rewelacja Księcia-Małżonka spowodowała ogromny klangor. Na antenie Fox News amerykański dziennikarz postawił retoryczne pytanie, że jeśli USA podjęły próbę wysadzenia w powietrze gazociągów na dnie Bałtyku, to dlaczego Rosja nie miałaby wysadzić podmorskich kabli internetowych? Wtedy – powiada – banki w Londynie nie mogłyby porozumieć się z bankami w Nowym Jorku, co uderzyłoby boleśnie w amerykańską gospodarkę. No rzeczywiście – dlaczego właściwie Rosjanie nie mieliby wysadzić tych kabli? One są elementami infrastruktury cywilnej, tak samo, jak wspomniane gazociągi. Wprawdzie Rosja nie jest w stanie wojny z USA, ani z Polską, ale USA, ani Polska nie są też w stanie wojny z Rosją, a skoro wysadziłyby gazociągi, a przynajmniej podjęłyby taką próbę, to by znaczyło, że podjęły przeciwko Rosji działania wojenne de facto. Myślę, że właśnie dlatego  wiceminister spraw zagranicznych pan Jabłoński, na wszelki wypadek powiedział, że to ruska prowokacja i to zanim jeszcze ktokolwiek cokolwiek zdążył ustalić. Gdybym był złośliwy, to bym powiedział, że na złodzieju czapka gore, ale takie złośliwości ani mi w głowie, bo chodzi o prawdopodobne intencje Księcia-Małżonka.

Pierwsza możliwość jest taka, że „powiedział, bo wiedział”. To jest raczej mało prawdopodobne, chociaż z drugiej strony dlaczego mielibyśmy z góry zakładać, że Książę-Małżonek nigdy niczego nie wie? W końcu skoro był i ministrem obrony i ministrem spraw zagranicznych, to coś tam przecież musiał wiedzieć. Rzućmy jednak na to zasłonę, bo wydaje mi się, że nawet wtedy Amerykanie mu się nie zwierzali. Zatem druga możliwość jest taka, że Książę-Małżonek zrobił to gwoli zdobycia sławy. To być może, bo obecnie wegetuje na politycznej emeryturze  w Parlamencie Europejskim, w którym odsetek wariatów z sensie medycznym jest wyjątkowo wysoki, w związku z czym każdy jako tako normalny człowiek musi tam cierpieć niewypowiedziane katiusze. No i osiągnął swój cel, bo jednym susem znalazł się na ustach całego świata. Czy jednak ta sława pozwoli mu okryć się chwałą? To zależy co najmniej od dwóch spraw. Po pierwsze – jak się zachowają Amerykanie. Mogą bowiem przekazać Księciu wiadomość: “wiecie-rozumiecie, z wami jest brzydka sprawa”, a następnie uciszyć go na wieki. To jednak nie przekreślałoby całkowicie możliwości okrycia się chwałą. Gdyby bowiem Książę-Małżonek powodowany był intencją oddalenia podejrzeń od Polski i z tego powodu  dostąpił odwiedzin amerykańskich bezpieczniaków, to czyż nie zasługiwałby na chwałę jeszcze większą od tej, jaką został okryty pan pułkownik Ryszard Kukliński?