Optymista Mentzen o rekordowej inflacji: „Pozwoliliśmy rządzić idiotom”. [Przecież to rabusie].Ten kilkuletni bal z elementami cyrku był na nasz koszt.

https://nczas.com/2022/09/30/slawomir-mentzen-o-rekordowej-inflacji-pozwolilismy-rzadzic-idiotom/

Sławomir Mentzen, ekonomista i wiceprezes partii KORWiN, skomentował w swoich mediach rekordową inflacja ogłoszoną właśnie przez GUS. Zdaniem Mentzena w przyszłym roku inflacja przebija 20 proc.

„Inflacja za wrzesień wyniosła 17,2%. Nasza gospodarka zbliża się do ściany, ale niestety daleko nam do sufitu tej inflacji. W przyszłym roku raczej bez problemu przebijemy 20%, najgorsze dopiero przed nami” – twierdzi Sławomir Mentzen.

„Idziemy w bardzo złym kierunku”

„Jeszcze większym zaskoczeniem i dużo gorszą wiadomością niż inflacja na poziomie 17,2% jest inflacja bazowa, która wyniosła aż 10,8%. Tak dużego skoku inflacji bazowej jeszcze nie mieliśmy. Idziemy w bardzo złym kierunku. Jeżeli stopy procentowe pójdą w górę, będziemy płacić jeszcze więcej za kredyty, a gospodarka będzie się bardzo szybko chłodzić. Jeżeli stopy procentowe nie urosną, kurs złotego będzie dalej leciał na twarz, a inflacja rosła coraz szybciej. Każde rozwiązanie będzie niosło ze sobą negatywne skutki” – czytamy we wpisie eksperta.

„Rządy karmiły tę inflację latami”

Dalej Mentzen pisze, że rządy „karmiły tę inflację latami, głaskały po główce, uczyły ją jak żyć, jak raczkować, chodzić, a na końcu biegać”.

„W końcu stała się duża, dojrzała, niezależna i nie bardzo mamy teraz na nią jakiś wpływ. Działać trzeba było wcześniej, teraz można obserwować spektakularną katastrofę. Nie ma łatwego i bezbolesnego sposobu na wyjście z tak wysokiej inflacji” – pisze Mentzen .

„Rządy ekonomicznych analfabetów”

„To jest cena, którą płacimy za rządy ekonomicznych analfabetów, za durną wiarę, że dobrobyt nie bierze się z pracy, przedsiębiorczości i oszczędności, a z zasiłków, długu i drukowania pieniędzy” – czytamy we wpisie Mentzena.

„Tu ułuda jest popularna nie tylko w Polsce, prawie cała Europa zmaga się z tymi samymi problemami. Wszyscy robili to samo. Najpierw bliskie zeru stopy procentowe, potem lockdown, a następnie zalanie gospodarki niewyobrażalnie wielkimi sumami pustego pieniądza. Nałożyła się na to wojna, sankcje i mamy katastrofę” – pisze dalej Mentzen.

„Pozwoliliśmy rządzić idiotom”

„Wszyscy zapłacimy teraz gigantyczny rachunek za to, że pozwoliliśmy tyle lat rządzić idiotom. Jedni są winni bardziej, bo ich popierali, inni mniej, po prostu zrobili za mało, żeby ich powstrzymać. Cierpieć będziemy jednak wszyscy, ten kilkuletni bal z elementami cyrku był na nasz koszt. Teraz przyszedł czas za niego zapłacić”.

Władza się wyżywi. „Podwyżki” w poselskiej restauracji. Dwudaniowy obiad kosztuje aż… 18 zł

2022-09-20 Na podst.: https://www.bankier.pl/wiadomosc/Podwyzki-w-poselskiej-restauracji-Dwudaniowy-obiad-kosztuje-az-18-zl-8408671.html

Zupa kosztuje 5 zł, drugie danie 13 zł – to cennik nie przed, a po podwyżce w restauracji sejmowej. Choć skok cenowy dla parlamentarzystów jest wyższy od inflacji, ale i tak dalej za obiad zapłacą znacznie mniej niż poza budynkiem Sejmu.

Z danych przekazanych przez GUS wynika, że inflacja w Polsce w sierpniu br. wyniosła w relacji rocznej 16,1 proc.

Ceny, które obowiązują posłów, senatorów oraz osoby odwiedzające budynek Sejmu – należy wspomnieć, że takie wizytacje są wcześniej umawiane, nikt „z ulicy” nie wejdzie do parlamentu.

Ceny w restauracji poselskiej wyglądają następująco:

  • kompot kosztował 1 zł, teraz kosztuje 1,5 zł;
  • pączek kosztował 2,5 zł, teraz kosztuje 3,5 zł;
  • zupa kosztowała 3 zł, teraz kosztuje 5 zł;
  • herbata kosztowała 3 zł, teraz kosztuje 4 zł;
  • kawa kosztowała 4 zł, teraz kosztuje 5,5 zł;
  • surówka kosztowała 4 zł, teraz kosztuje 5 zł;
  • twarożek 200 g kosztował 4 zł, teraz kosztuje 5 zł;
  • pasta jajeczna 200 g kosztowała i kosztuje nadal 4 zł;
  • sałatka jarzynowa kosztowała 6 zł, teraz kosztuje 8 zł;
  • sałatka z łososiem kosztowała 10 zł, teraz kosztuje 13 zł;
  • drugie danie kosztowało 12 zł, teraz kosztuje 13 zł;
  • zestaw obiadowy (zupa, drugie danie, kompot) kosztował 14 zł, teraz kosztuje 18 zł.

Cennik poselskiej restauracji nadal odbiega od cen w restauracjach w okolicy Sejmu. Dla przykładu w kawiarni “Czytelnik”, tuż przy budynku parlamentu, kawa czarna kosztuje już 9 zł, herbata 10 zł, śniadanie od 13 do 22 zł, ceny dań obiadowych wahają się od 20 do 38 zł, a porcja pierogów ruskich kosztuje 22 zł. Należy dodać, że ul. Wiejska to samo centrum Warszawy. W innych lokalach ceny dań obiadowych wahają się nawet od 50 do 70 zł.

Zarobki posłów

Po rozporządzeniu prezydenta RP na 30 lipca 2021 r., zarobki parlamentarzystów wynoszą: marszałkowie Sejmu i Senatu oraz premier 15 532zł brutto; wicemarszałkowie obu izb, wicepremierzy oraz prezes NIK zarabiają 14 280 zł brutto; podsekretarze stanu 12 600 zł brutto.

Do tego dochodzą również dodatki funkcyjne, które w przypadku marszałków oraz premiera wynoszą 5010 zł brutto, a dla sekretarzy stanu wynoszą 3436 zł brutto.

Wynagrodzenie ostatnich z wymienionych jest o tyle kluczowe, że wpływa bezpośrednio na pensje samych posłów. Ci bowiem zarabiają 80 proc. uposażenia podsekretarza stanu. Oznacza to, że otrzymują pensję podstawową wraz z dietą i dodatkami na poziomie 12 826,57 zł brutto.

Dziesięciokrotnie wzrosły koszty energii dla przedsiębiorców. „Bankructwa piekarni albo chleb po 12 złotych”

https://nczas.com/2022/09/23/niewyobrazalne-koszty-energii-spektakularne-bankructwa-albo-chleb-po-12-zlotych/

Rosnące w ekspresowym tempie ceny energii realnie uderzaćją w przedsiębiorców. Piekarnie wskazują, że po takich kosztach produkcji, nie ma innej możliwości niż chleb powyżej 10 złotych.

Chleb, pieczywo. Obrazek ilustracyjny. Foto: pixabay

Przed nami spektakularne bankructwa albo chleb po 12 złotych – mówi w rozmowie z „Business Insider” Hanna Mojsiuk, Prezes Północnej Izby Gospodarczej w Szczecinie.

Od maja wzrosła cena gazu o 760 %. W sierpniu kolejne ciosy. Wzrost w porównaniu z marcem to 947 %. To są niewyobrażalne koszty. Ile musiałaby kosztować bułka, drożdżówka czy chleb? 10 złotych? 12 złotych? – tak z kolei sytuację przedstawia Wiesław Żelek, właściciel piekarni m.in. w Kamieniu Pomorskim.

Szczeciński piekarz Andrzej Wojciechowski rachunki za energię ma o tysiąc procent wyższe niż w analogicznym okresie ubiegłego roku.

Takie są realia i skutki następstwa m.in. tzw. zielonej polityki. Leżąca na węglu Polska, zamiast tanio produkować energię z własnych zasobów, od lat w imię „walki z globalnym ociepleniem” ogranicza wydobycie surowca i zamyka kopalnie.

Teraz Polacy drogo za to zapłacą.

Północna Izba Gospodarcza uważa, że jedynym wyjściem w tym momencie jest zamrożenie cen prądu dla piekarni i cukierni rzemieślniczych. Na takich samych zasadach, jak firmom energochłonnym – hutom, producentom nawozów czy ceramiki.

W przeciwnym razie gros biznesów upadnie, a reszta podniesie ceny do poziomów, które jeszcze jakiś czas temu nikt sobie nawet nie wyobrażał. Chleb powyżej 10 zł to coraz bardziej prawdopodobny scenariusz.

Jakub Kulesza: Nałożyliście na Polaków okrutny podatek: Inflacja, VAT. Łupicie obywateli.

[VIDEO – w oryginale md] ]

https://nczas.com/2022/09/19/jakub-kulesza-nalozyliscie-na-polakow-okrutny-podatek-lupicie-obywateli-video/

Rząd chwali się, że dzięki przedłużeniu tzw. tarczy antyinflacyjnej o dwa miesiące, w kieszeniach podatników zostanie 7 miliardów złotych.

Jakub Kulesza z Konfederacji wskazuje, że przez szalejącą inflację w tym samym czasie do rządu trafi 9 miliardów złotych więcej tylko z tytułu podatku VAT.

Na początku wystąpienia sejmowego Kulesza przywołał cytat z Alexisa de Tocqueville’a, który mówił, że „nie ma takiego okrucieństwa ani takiej niegodziwości, której nie popełniłby skądinąd łagodny, liberalny rząd, kiedy zabraknie mu pieniędzy”.

Kulesza: Inflacja jest podatkiem. I to najgorszym podatkiem

Wprawdzie temu rządowi nie zabrakło pieniędzy, bo jak chwali się premier Morawiecki, wpływy wzrosły o 100 mld zł. To oczywiście wynika z podatku inflacyjnego, jaki nałożyliście. Bo tak, inflacja jest podatkiem. I to najgorszym podatkiem, ponieważ jest takim podatkiem, który można wprowadzić bez zmiany ustawy. Nie jest to też liberalny rząd, aczkolwiek to okrucieństwo sprowadza się do wprowadzania podwyżek podatków pod płaszczykiem obniżania podatków – mówił Kulesza.

Zaznaczył, że w związku z ograniczeniem czasowym, jaki obowiązuje w Sejmie, skupi się jedynie na podatku VAT.

Chwalą się państwo przedłużeniem tarczy inflacyjnej, czyli realizacją wielu postulatów Konfederacji, by obniżać podatki… I rzeczywiście na 10 miesięcy ta tarcza została wprowadzona, przez 10 miesięcy kosztowała państwa – czyli tak naprawdę podatnik zyskał – 35 mld zł i państwo chcą przedłużyć o kolejne 2 miesiące. I uwaga dla obywateli: ogromna obniżka podatków na sumę, można powiedzieć, ok. 7 mld zł. Tymczasem w ciągu tego roku wzrost wpływów z VAT-u wynikający z inflacji, do której doprowadziliście, wynosił o wiele więcej niż te 7 mld zł, bo ponad 9 mld zł – wskazał poseł Konfederacji.

„Państwo dorabiają się na tej inflacji, łupią obywateli po kieszeni”

Dalej Kulesza przypomniał, że „tymczasowo podniesiony VAT”, który miał obowiązywać przez dwa lata, obowiązuje już lat jedenaście, a rękę do tego zgodnie przyłożyły zarówno PO, jak i PiS.

Tak że poza tymi 7 mld, co państwo obniżają podatki, to wprowadzają państwo, przedłużają państwo taką podwyżkę podatków, która podatników kosztuje o wiele, wiele więcej, bo w skali roku jest to ok. kilkunastu miliardów złotych – mówił Kulesza.

Tak że proszę tutaj nie mamić obywateli, że robicie wielką tarczę inflacyjną i chronicie obywateli przed złą inflacją, którą „spowodował Putin”. Państwo dorabiają się na tej inflacji, łupią obywateli po kieszeni, doprowadzili państwo do tej inflacji, a teraz udają, że z nią walczą, wprowadzając jeszcze wyższe podatki, jeszcze bardziej napędzając inflację, już nie tylko poprzez płacę minimalną, także poprzez podnoszenie czy utrzymanie podwyższonych stawek VAT-u– podsumował Kulesza.

Prosta droga do HIPERINFLACJI. Morawiecki doskonale wie, co robi.

https://nczas.com/2022/09/15/na-drodze-do-hiperinflacji-morawiecki-doskonale-wie-co-robi-video/

Premier Mateusz Morawiecki doskonale wie, że podwyższanie pensji minimalnej o 20 proc. to prosta droga do hiperinflacji. Doskonale wie, bo niedawno sam o tym mówił. Teraz podwyżkę o 20 proc. wprowadza.

Dlaczego to robi?

Rada Ministrów przyjęła rozporządzenie, zgodnie z którym od 1 stycznia 2023 r. minimalne wynagrodzenie ma wynosić 3490 zł brutto, a od 1 lipca 2023 r. minimalne wynagrodzenie za pracę ma wynieść 3600 zł brutto.

3600 zł brutto oznacza, że pracodawca realnie musi miesięcznie płacić ok. 4300 zł. Do pracownika trafi ok. 2750 zł, a resztę, czyli ok. 1550 zł pożre państwo.

Proponowana przez rząd podwyżka płacy minimalnej w 2023 r. w warunkach galopującej inflacji i kryzysu energetycznego uderzy w przedsiębiorców i zatrudnienie. Nakręcanie spirali płacowo-cenowej to droga w bardzo złym kierunku.

Od lipca 2023 r. płaca minimalna wzrośnie o 19,6 proc. Jeszcze w kwietniu br., podczas Europejskiego Kongresu Gospodarczego, Morawiecki mówił, że tego typu działania prowadzą do hiperinflacji.

Otóż mamy także takich polskich twórców inflacji. To ci, którzy proponują, aby natychmiast podnieść wynagrodzenia np. o 20 proc. To są twórcy inflacji. Oni proponują taki scenariusz, z jakim mieliśmy do czynienia w Turcji. Niektórzy mają krótką pamięć, ale przypomnijmy sobie. Rok, dwa lata temu Turcja to inflacja na poziomie 12-15 proc. Brzmi znajomo? Dziś w Turcji inflację mamy na poziomie 60 proc. A więc ci, którzy proponują takie recepty, chcą doprowadzić do hiperinflacji. Dlaczego? Zapytajcie ich– mówił Morawiecki.

Dziś Morawiecki proponuje właśnie takie recepty, czyli doskonale wie, co robi. Dlaczego? Dlaczego Morawiecki chce doprowadzić do hiperinflacji?

Przyczyny KATASTROFY INFLACYJNEJ w krajach „rozwiniętych” | prof. Mirosław Dakowski u Miry Piłaszewicz. [pół godziny… ]

Przyczyny KATASTROFY INFLACYJNEJ w krajach „rozwiniętych” | prof. Mirosław Dakowski u Miry Piłaszewicz.

[gada pół godziny… ]

Tauron sponsoruje wakacje „dzieci obrońców elektrowni jądrowych, BOHATERÓW” [SIC!!] , a my płacimy wielokrotnie wyższe rachunki.

https://energetyka24.com/atom/wiadomosci/tauron-wsparl-dzieci-bohaterow?

Tauron wsparł organizację wypoczynku dla dzieci pracowników ukraińskich elektrowni jądrowych. Udział w wypoczynku bierze 89 dzieci, których rodzice, służąc w Gwardii Narodowej Ukrainy, „bronią elektrowni jądrowych”. [SIC!!] .

Od początku rosyjskiej agresji na Ukrainę Grupa Tauron prowadzi szeroko zakrojone działania wspierające uchodźców wojennych. Energetyczny lider przygotował między innymi specjalne kanały obsługowe w języku ukraińskim, to dedykowana, uproszczona strona internetowa, pozwalająca na załatwienie najczęstszych spraw.

W działania pomocowe zaangażowała się także Fundacja TAURON.  Środki przekazywane są organizacjom udzielającym wsparcia w Ukrainie. Pomoc finansowa dla Ukrainy wyniosła już ok. 1 mln zł.

W marcu i kwietniu Tauron zawarł również dwie umowy darowizny z Rządową Agencją Rezerw Strategicznych (RARS), na rzecz wsparcia odbudowy infrastruktury energetycznej Ukrainy. Dzięki temu na Ukrainę trafiło 25 transformatorów,  6 ton przewodów energetycznych, 13 bębnów kablowych, 168 słupów, uchwyty odciągowe i przelotowe oraz dodatkowe elementy służące do budowy linii energetycznych.

Natomiast w Tauron Arenie Kraków w pierwszej połowie marca uruchomiona została Dziecięca Przystań, w której organizowane były zajęcia sportowe, animacje, zabawy dla najmłodszych. Na miejscu ukraińskie dzieci oraz ich opiekunowie mogą liczyć…

[—-]

Inflacja ostro przyspiesza: 16,1% r/r. Prąd, gaz i węgiel 40,3%

GUS podał dane

https://businessinsider.com.pl/gospodarka/inflacja-mocno-zaskoczyla-miala-spasc-a-przyspiesza

Inflacja konsumencka w sierpniu wyniosła 16,1 proc. w skali roku — podał w środę GUS we wstępnym odczycie. Oznacza to, że inflacja w Polsce nie tylko nie spadła, jak prognozowali ekonomiści, ale bardzo mocno przyspieszyła.

  • Inflacja w sierpniu przyspieszyła do 16,1 proc. w skali roku z 15,6 proc. w lipcu
  • Najnowsze dane o inflacji są kluczowe dla wrześniowej decyzji RPP w sprawie stóp procentowych
  • Żywność zdrożała w sierpniu aż o 17,4 proc. w skali roku

Inflacja w sierpniu przyspieszyła do 16,1 proc. w skali roku z 15,6 proc. w lipcu – podał w piątek GUS w swoich tzw. szybkich wyliczeniach, które jednak zwykle niewiele się różnią od wyliczeń ostatecznych. Średnia prognoz ekonomistów wskazywała na spadek do 15,4 proc.

Przypomnijmy, że po spadku w lutym do 8,5 proc. z 9,2 proc., w kolejnych miesiącach wzrost cen w Polsce zaczął nabierać tempa. W marcu inflacja wyniosła 11 proc., w kwietniu 12,4 proc., w maju 13,9 proc., w czerwcu przyspieszyła do 15,5 proc., a w lipcu do 15,6 proc. w skali roku. Najnowszy odczyt pokazuje, że wzrost cen w sierpniu dalej przyspiesza.

Z kolei licząc miesiąc do miesiąca, uśredniony wzrost cen w sierpniu wyniósł 0,8 proc., wobec 0,5 w lipcu. Ekonomiści spodziewali się wzrostu zaledwie o 0,2 proc.

Inflacja w sierpniu. GUS podał, jak rosły ceny

Wzrost cen towarów i usług konsumpcyjnych o 16,1 proc. w skali roku jest wartością średnią. Ceny niektórych produktów rosną bowiem szybciej, a innych wolniej. Co i o ile zdrożało, dowiemy się za dwa tygodnie, kiedy poznamy finalne dane za lipiec.

W środowym raporcie GUS podał jedynie wzrost cen w trzech głównych kategoriach. Najszybciej drożały w ciągu roku nośniki energii, czyli prąd, gaz i węgiel (o 40,3 proc.) i paliwa samochodowe (o 23,3 proc.). Ceny żywności szły w górę szybciej od ogólnego wskaźnika inflacji, bo o 17,4 proc. rok do roku.

Inflacja w sierpniu. Co zrobi RPP?

Dane o wzroście cen są uważnie śledzone przez bank centralny. Aby walczyć z inflacją, Rada Polityki Pieniężnej rozpoczęła w październiku 2021 r. cykl podwyżek stóp procentowych. Od tego czasu stopa referencyjna NBP wzrosła z 0,1 proc. do 6,5%.

Dla wrześniowej decyzji RPP kluczowy jest środowy odczyt inflacji, a równie prawdopodobna jest niewielka podwyżka lub utrzymanie stóp — powiedział w środę rano, jeszcze przed publikacją danych GUS, w TVP Białystok członek RPP Henryk Wnorowski.

Prezes NBP Adam Glapiński powiedział [bla-bla md

Piekarnie na skraju bankructwa. Gigantyczny [5-krotny] wzrost rachunków za gaz! Chleb będzie bardzo drogi

https://nczas.com/2022/08/30/piekarnie-na-skraju-bankructwa-gigantyczny-wzrost-rachunkow-za-gaz-chleb-bedzie-bardzo-drogi/

30 sierpnia 2022

Już na przełomie 2021 i 2022 roku w Polsce zaobserwowaliśmy dużą podwyżkę cen energii. To był jednak dopiero początek. Szalejące ceny… Piekarnie płacą za gaz nawet pięć razy więcej miesięcznie niż jeszcze rok temu.

Produkcja pieczywa w Polsce staje się coraz mniej opłacalna. Rekordowe ceny doprowadzają lokalne piekarnie na skraj bankructwa.

Wojciech Jaros, prezes Spółdzielni Produkcyjno-Handlowej „Samopomoc Chłopska” w Kolbudach na Pomorzu, w rozmowie z portalem money.pl zdradza, że rachunek za gaz rok do roku wzrósł mu aż pięciokrotnie.

Rachunek za gaz. Było 20 tys. zł, jest 100 tys. zł

Kupuję gaz spotowo. Ostatni rachunek, jaki dostałem, opiewa na około 100 tys. zł za miesięczne zużycie, a rok temu wynosił on 20 tys. zł. Udział energii w kosztach rośnie w niesamowitym tempie, a końca nie widać – wskazuje.

Piekarnie bazują na gazie, więc horrendalne ceny tego surowca odbijają się szczególnie na tej branży.

Każdemu z nas wydawało się, że są granice absurdu. Jak była podwyżka pod koniec 2021 r., to myśleliśmy, że gorzej być nie może. Okazuje się, że może być i to znacznie gorzej. Coraz trudniej prowadzić firmę według jakiegoś planu. Dziś to bardziej „radosna twórczość” – uważa Jaros.

Piekarnie czy cukiernie nie mają wyjścia i muszą podnosić ceny, by pokryć koszty. Problem w tym, że nie mogą tego robić w nieskończoność. A koszty wciąż rosną.

Ludzie kupują coraz więcej mrożonego pieczywa

Branża już zauważa zmianę nawyków konsumentów. Rzemiosło zaczyna przegrywać z przemysłem. Ludzie coraz częściej kupują mrożone pieczywo z hipermarketów, bo jest tańsze.

Stowarzyszenie Producentów Pieczywa zwraca uwagę na jeszcze jeden istotny problem.

Miesiąc przed wojną otrzymaliśmy pismo, w którym dystrybutor gazu – Polska Spółka Gazownictwa – poinformował nas, że w przypadku niedoborów, my tego gazu nie otrzymamy w wymaganych ilościach. Jeśli nie dostaniemy gazu i prądu, to nie wypieczmy pieczywa. Nawet mrożone pieczywo jest podpiekane – mówi Jacek Górecki, prezes SPP, które odpowiada za 30 proc. krajowej produkcji pieczywa.

Dodaje, że jeszcze kilka miesięcy temu koszt gazu stanowił 1-2 proc. finalnej ceny produktu. Dziś to już ok. 7 proc. A podrożały także inne składniki (mąka, drożdże, cukier – itd.), podrożał transport. Stąd coraz więcej płacimy za sam chleb czy bułki.

Górecki wskazuje, że od kilku miesięcy trwają rozmowy z rządem, by branżę uznać za odbiorców chronionych. Urzędnicy wykazywali niby zrozumienie, ale finalnej odpowiedzi nadal nie ma.

Skokowy wzrost cen energii. Wzrost kosztów przekracza 400%. Sasin i Kowalczyk budzą się z letargu??

Przygotowali “rozwiązania dla przedsiębiorców”

https://nczas.com/2022/08/30/skokowy-wzrost-cen-energii-sasin-i-kowalczyk-przygotowali-rozwiazania-dla-przedsiebiorcow/

Mnożą się apele o energetyczne ulgi dla biznesu. [Dlaczego „dla biznesu”, a nie dla Polski??? MD]

Zdaniem ekspertów inaczej czeka nas fala bankructw przedsiębiorstw, a w jej konsekwencji – wzrost bezrobocia – pisze wtorkowa „DGP”.

Gazeta podkreśla, że przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen zapowiedziała, że „Unia Europejska planuje pilną interwencję” w celu obniżenia rosnących cen energii i strukturalną reformę rynku energetycznego. Dodała, że szybko rosnące ceny ujawniają ograniczenia obecnego projektu unijnego rynku energii, przyznając, że został on opracowany w zupełnie innych okolicznościach.

„DGP” zaznacza, że we wtorek rząd ma zająć się propozycjami łagodzenia skutków wzrostu cen gazu dla zakładów azotowych, piekarni czy branży mięsnej. „Przygotowali je wicepremierzy Henryk Kowalczyk i Jacek Sasin. Tymczasem z kręgów biznesowych coraz częściej dochodzą apele o ochronę przed gigantycznymi podwyżkami. Prośby te poparł rzecznik małych i średnich przedsiębiorców” – pisze „DGP”.

„Liczne branże, od przetwórstwa spożywczego, przez firmy pralnicze, aż po sektor usług, zmagają się z rosnącymi cenami energii i jej nośników, które zaczynają zagrażać istnieniu przedsiębiorstw. Rząd wraz z Prezesem Urzędu Regulacji Energetyki powinni niezwłocznie, w dialogu z reprezentantami środowiska przedsiębiorców i pracodawców, przygotować instrumenty ochronne” – podkreślono w apelu Federacji Przedsiębiorców Polskich (FPP), cytowanym przez „DGP”, który ma trafić do rządu.

„DGP” podkreśla, iż z powodu wyjątkowo wysokich cen gazu Cerrad, duży polski producent płytek ceramicznych, wstrzymuje trzy z siedmiu linii produkcyjnych.

„Obawy przedsiębiorstw potwierdza odpowiedź, którą dostaliśmy z ArcelorMittal Poland” – czytamy w gazecie. „Z coraz większym niepokojem obserwujemy sytuację na rynku związaną z rosnącymi cenami gazu i energii elektrycznej, które bez wątpienia mają wpływ na naszą działalność” – przyznaje, cytowana przez „DGP” firma.

„DGP” zauważa, że z kolei producent materiałów budowlanych Lafarge wskazuje, że energia elektryczna stanowi 35–50 proc. kosztów. „Wysokie ceny są zagrożeniem dla produkcji. Choć w chwili obecnej mocno obciążają nas w warstwie kosztowej, to na razie nie planujemy zatrzymania produkcji” – zapewnia producent.

Gazeta podkreśla, że większym zagrożeniem są dla niego możliwe zimą ograniczenia dostaw prądu. „Nasza produkcja odbywa się w trybie 24/7, dlatego wprowadzenie stopni zasilania spowoduje znaczne ograniczenie lub nawet zatrzymanie produkcji. Mimo podjęcia inwestycji i działań w zakresie wykorzystania odnawialnych źródeł energii, tej zimy nie będziemy mogli skorzystać z innych źródeł zasilania” – wyjaśnia Lafarge.

FPP podkreśla, że niektóre państwa UE, jak Bułgaria, Francja, Grecja, Hiszpania i Włochy, za zgodą KE podjęły różne działania antykryzysowe. „Jednym z podstawowych narzędzi stosowanych w innych krajach jest zamrożenie cen energii i jej nośników oraz wyrównanie strat sprzedawcom” – wyjaśnia. [Co za soc-ślepota!! MD]

W „DGP” zaznaczono, że zdaniem FPP mechanizmy pomocowe dla biznesu powinny być kierowane szeroko, bez ograniczeń do sektorów energochłonnych, ze szczególnym uwzględnieniem mikro-, małych i średnich przedsiębiorców. Jak podaje, uśredniony wzrost kosztów przekracza 400 proc. „Już dziś niektórzy przedsiębiorcy zmagają się z kosztami energii wyższymi o ponad 800 proc. niż w ubiegłym roku. Przedsiębiorcy nie są w stanie funkcjonować w takich warunkach, potrzebna jest pilna, systemowa i szeroko zakrojona pomoc” – apeluje Federacja.

„W innym przypadku ryzykujemy nie tylko utratę konkurencyjności firm, względem zagranicznych podmiotów, lecz utratę miejsc pracy oraz przenoszenie wzrostu kosztów prowadzenia działalności gospodarczej na konsumentów” – dodaje.

Przez drożyznę szpitale mogą upaść. „W ciągu dwóch miesięcy zacznie się armagedon”

Michał Tomaszkiewicz 29.08.2022 https://wiadomosci.radiozet.pl/Biznes/Przez-drozyzne-szpitale-moga-upasc-W-ciagu-dwoch-miesiecy-zacznie-sie-armagedon

Szpitale nie są w stanie ponosić zwiększonych kosztów zakupu gazu, energii elektrycznej oraz podwyżek inflacyjnych dla kontrahentów – alarmowali dyrektorzy mazowieckich placówek. Jeśli nie dostaną pomocy, pieniądze skończą się w październiku – poinformowała Wirtualna Polska.

Inflacja daje się we znaki nie tylko podczas zakupów w sklepie. Na gigantyczny wzrost kosztów działania wskazały szpitale, które nie będą w stanie regulować rachunków za pieniądze przyznane im w ramach kontraktów przez NFZ. Wyższych wydatków jest coraz więcej – placówki zostały dotknięte nawet przez braki suchego lodu wykorzystywanego do zabezpieczenia pobranych do badań próbek. Laboratoria muszą kupować go drożej od dostawców zagranicznych. A to tylko wierzchołek góry lodowej.

– Czas powiadomić premiera. W ciągu dwóch miesięcy zacznie się armagedon, idziemy kursem na tragedię – alarmował na spotkaniu szefów mazowieckich szpitali Krzysztof Jan Żochowski, wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

Prąd zbyt drogi dla szpitali. Pieniędzy wystarczy na dwa miesiące

Szpital Wolski za energię elektryczną będzie musiał płacić rocznie 4,5 mln zł, do tej pory otrzymując rachunek na 1,5 mln zł. Kontrahenci szpitala, czyli dostawcy leków i materiałów opatrunkowych, a także na przykład przedsiębiorstwa świadczące usługi sprzątania, domagają się waloryzacji cen uwzględniającej wynoszącą ponad 15 procent inflację. Do tego w lipcu szpital zgodnie z przyjętą przez obóz rządzący ustawą podniósł wynagrodzenie minimalne pracownikom do 5300 zł.

– Wypłaciłem pierwsze pensje, może wypłacę drugie, ale kolejne koszty, które nas czekają, być może nas zabiją. Przy rocznym budżecie 100 mln złotych zabraknie mi 30 mln zł. Mówimy o szpitalu w stolicy, który przyjmuje 400 pacjentów.

Według informacji przekazanych przez zarządzających szpitalami, pieniądze mogą skończyć się już w październiku. Oznaczać to będzie ryzyko braku wypłat pensji dla lekarzy i pielęgniarek, a w konsekwencji między innymi zaprzestania działalności przez szpitalne oddziały ratunkowe.

– W budżetach wielu placówek brakuje około miliona złotych miesięcznie. Tak źle nigdy jeszcze nie było. Dramat sytuacji, w której się znaleźliśmy, powoduje, że czas już wystąpić do premiera – stwierdził Krzysztof Jan Żochowski, dyrektor szpitala w Garwolinie i wiceprezes Ogólnopolskiego Związku Pracodawców Szpitali Powiatowych.

Dyrektor mazowieckiego oddziały Narodowego Funduszu Zdrowia zapewnił, że w razie sytuacji kryzysowej szpitale będą mogły wystąpić o wypłatę zaliczek na pokrycie świadczeń medycznych dla ludności, dodając, że wysoka inflacja oznacza także większe niż zapisano w ustawie wpływy ze składek zdrowotnych. Dodatkowe środki mogą uratować szpitale, chociaż zapewne Adam Niedzielski ogłaszając 12 sierpnia podpisanie przez 80 procent szpitali nowych, wyższych kontraktów z NFZ nie spodziewał się, że trzeba będzie po nie sięgnąć tak szybko.

W niecałe dwa lata podstawowe produkty spożywcze zdrożały po około 90 proc. Restaurator pokazuje prawdę o inflacji.[Woda też drożeje!!]

Restaurator pokazuje prawdę o inflacji. “Pseudo-obniżka VAT-u”

Damian Słomski https://businessinsider.com.pl/biznes/inflacja-i-ceny-zywnosci-w-praktyce-restaurator-pokazal-faktury/e0rtzhe

Oficjalne dane pokazują, że od wybuchu pandemii ceny w Polsce wzrosły średnio ponad 20 proc. Podobnie jest z żywnością.

Tymczasem faktury zakupowe jednego z restauratorów pokazują kilkukrotnie większą skalę drożyzny

  • Właściciel bistro z podkrakowskiej miejscowości pokazał nam faktury, z których wynika, że w jego przypadku w niecałe dwa lata podstawowe produkty spożywcze zdrożały po około 90 proc.
  • Zauważa, że wprowadzona przez rząd obniżka VAT dla restauratorów przyniosła skutek odwrotny od zamierzonego. Teraz płacą jeszcze więcej, a na zmianach skorzystali dystrybutorzy.
  • Przyznaje, że w wymarzoną restaurację włożył z żoną całe oszczędności i wszystko wskazuje na to, że m.in. przez inflację jeszcze wiele lat nie wyjdą na zero. Minimalizują straty i nie chcą zbankrutować
  • ========================

Oficjalne dane Głównego Urzędu Statystycznego (GUS) wskazują, że średni wzrost cen dóbr i usług konsumpcyjnych w ciągu ostatniego roku wyniósł 15,6 proc., a od początku pandemii przekroczył 21 proc. Podobne podwyżki dotknęły żywność, co przełożyło się też na cenniki restauracji.

To jednak średnia wyciągnięta dla pewnych towarów i usług. Ostatecznie w jednych obywateli inflacja uderza mocniej, w innych słabiej. Właściciel podkrakowskiej restauracji wyśmiewa liczby podawane przez urzędników. Wskazuje, że skala podwyżek cen podstawowych produktów spożywczych, które służą przygotowaniu dań, jest w jego przypadku znacznie większa.

– Przerażają mnie obecne ceny. Kiedy słyszę o inflacji, która wynosi kilkanaście procent, to ogarnia mnie złość. To nieprawda. Rzeczywista inflacja jest dużo, dużo wyższa. Nie wiem, dlaczego jest to ukrywane — wskazuje w rozmowie z Business Insider Polska właściciel bistro “Palce lizać” z podkrakowskiej miejscowości Siepraw.

Od blisko dwóch lat, czyli od momentu wejścia w biznes, zbiera faktury za produkty kupowane na potrzeby serwowanych dań i nam je pokazał.

Porównania przyprawiają o zawroty głowy. Restaurator przyznaje, że jest w bardzo trudnej sytuacji, bo już na starcie musiał zmierzyć się z pandemią. Z tego względu nie mógł liczyć na pomoc państwa. Teraz toczy nierówną walkę z inflacją.

Gigantyczny wzrost cen żywności

Na niektórych produktach zauważyłem nawet 200-300 proc. podwyżki. Półtora roku temu kupowałem pięciolitrowy olej w cenie około 20 zł. Teraz dokładnie taki sam olej, od tego samego producenta i tej samej pojemności kosztuje 57 zł — wylicza.

Smalec wieprzowy (200 g) jeszcze pod koniec 2020 r. kupował po 94 gr. Teraz końcówka jest podobna, ale z dwójką z przodu (2,92 zł). Filet z kurczaka chodził po 13-14 zł, a dało się go dostać też za niecałe 10 zł. Teraz w cenniku jest po 22 zł. Zwraca też uwagę na jaja, które z dokładnie tej samej fermy na początku kupował po 30 gr za sztukę, a teraz producent liczy sobie 48 gr.

Restauracji nie omijają też konsekwencje paniki cukrowej. Nasz rozmówca za kilogramową paczkę w pierwszych miesiącach działalności płacił niecałe 2 zł. Ostatnio na fakturze widniała już stawka 5,53 zł za sztukę.

Warto zauważyć, że to ceny z hurtowni, w których zaopatrują się właściciele restauracji. Są więc niższe niż te, które widnieją ostatecznie na półkach sklepowych.

— Bardzo trudno jest prowadzić bistro, mając takie podwyżki. Przeanalizowałem faktury na najbardziej podstawowe produkty, takie jak jajka, mleko, masło i inne tłuszcze, różnego typu śmietany, sery i mięso oraz warzywa. Przez ostatnie półtora roku średni wzrost cen w ich przypadku wyniósł ponad 90 proc. – podsumowuje.

Przyznaje, że gdy chodzi nawet na zwykłe zakupy, prywatnie, to w popularnej sieci dyskontów widzi, że od lutego ceny zwiększyły się o blisko 30 proc. Zwraca przy tym uwagę na — jego zdaniem — pseudoobniżkę VAT-u, którą z dumą chwali się rząd.

— Na fakturach wyraźnie widać, że ceny po “obniżce VAT” pozostały tak naprawdę na tym samym poziomie, na jakim były pierwotnie. Odpowiednio wcześniej zostały przez dostawców podniesione, by po obniżeniu podatku wygenerować przez nich większy zysk. W praktyce dla branży gastronomicznej jest to dodatkowe 5 pkt proc. podatku VAT do odprowadzenia — podkreśla restaurator.

Zaznacza jednak, że miał do czynienia z jednym jedynym wyjątkiem. Był nim dostawca jaj, który faktycznie obniżył swój cennik o VAT.

Rosnące ceny żywności nie są jedynym problemem branży. Restauracje, tak jak inne firmy, muszą mierzyć się też z gigantycznym wzrostem opłat za szeroko rozumianą energię. Koszty transportu ze względu na drogie paliwa są oczywiste, ale jak zauważa nasz rozmówca, opłaty za gaz w jej przypadku zwiększyły się o około 100 proc.

Jeszcze gorzej jest z rachunkami za prąd, które skoczyły o blisko 400 proc. Choć dodaje, że akurat w przypadku energii elektrycznej zmienił operatora, więc porównywalność danych jest przez to nieco zaburzona.

Ile płacą klienci, a ile powinni?

— U mnie w małej miejscowości sycący zestaw dwudaniowy, czyli zupa i porządne danie mięsne, kosztuje 18 zł. Żeby móc ponieść wszystkie koszty i osiągnąć satysfakcjonującą marżę, tak naprawdę musiałbym podnieść cenę zestawu do około 25 zł — przyznaje szef bistro “Palce lizać”.

Gdy startował z biznesem, ten sam zestaw był po 16 zł. Jedyne podwyżki w cenniku wprowadził tuż przed wybuchem wojny w Ukrainie. Podkreśla, że nie chce bardziej podnosić cen. Zamiast tego stara się szukać oszczędności i nowych klientów.

W bistro najdroższa potrawa to żeberka glazurowane miodem. Duża porcja po podwyżce sprzed kilku miesięcy o 4 zł kosztuje 28 zł.

Jedni restauratorzy starają się nie odstraszać klientów cenami. Inni balansują na granicy opłacalności, a duża część dostosowuje cenniki do nowych realiów. W efekcie spada popyt, co potwierdzają branżowe analizy.

Wyniki badania PMR przeprowadzonego w maju 2022 r. na potrzeby raportu “Rynek HoReCa w Polsce 2022. Analiza rynku i prognozy rozwoju na lata 2022-2027” pokazują, że z powodu wzrostu cen połowa Polaków ogranicza wizyty w lokalach gastronomicznych (66 proc.). W przypadku zamówień na dowóz lub na wynos taką deklarację składa 63 proc. ankietowanych.

Ta sama ankieta pokazuje, że zdecydowana większość społeczeństwa jest coraz bardziej świadoma swoich wydatków. Ze stwierdzeniem, że “gotując samodzielnie, można zaoszczędzić”, zgadza się 75 proc. Polaków korzystających z usług gastronomicznych.

— To trudna branża. Jest bardzo ciężko. Gdyby nie pandemia i inflacja, byłbym bardzo szczęśliwy. Te przeszkody odbierają jednak sporo satysfakcji. W wymarzoną restaurację włożyliśmy z żoną całe nasze oszczędności i wszystko wskazuje na to, że długo tego nie odrobimy — przyznaje z żalem właściciel bistro.

— Obawiam się, że przy obecnych kosztach możemy nie wyjść na zero przez kolejne 10 lat. Robimy wszystko, żeby biznes był rentowny, ale w tej chwili jest to niemożliwe. Staramy się oszczędzać i minimalizować straty. Chcemy uniknąć losu, który już spotkał część gastronomii, która zmuszona była do zamknięcia — podkreśla.

Turystów nie brakuje, ale dzielą porcje

Na sytuację narzekają zarówno restauratorzy z małych miejscowości, dużych miast, jak i najpopularniejszych turystycznych regionów. Ci ostatni zawsze w sezonie mają duże obłożenie. Tak jest i tym razem. Gorzej z przełożeniem tego na pieniądze.

Na półmetku wakacji np. pod tatrami nie można było narzekać na frekwencję, ale Tatrzańska Izba Gospodarcza (TIG) wskazuje, że turyści ze względu na ceny są dużo bardziej oszczędni.

– Dosyć czytelnie spadł średni rachunek, licząc per capita, czyli z każdego stolika. Restauratorzy notują mniejsze utargi w porównaniu z latami poprzednimi .

Powołując się na informacje od przedstawicieli branży, dodaje, że w poprzednich latach goście zamawiali więcej, a incydentalne było dzielenie porcji na kilka osób.

– Teraz takie zamówienia są standardem. W gastronomii kluczem nie jest obłożenie stolików, a średni utarg od stolika – zauważa.

Autor: Damian Słomski, dziennikarz Business Insider Polska

==========================

Zarobki mamy polskie, a ceny wody będą europejskie. Szykują się ostre podwyżki taryf

https://innpoland.pl/183205,ceny-za-wode-niedlugo-wzrosna

Wyższe rachunki za wodę są pokłosiem wysokiej inflacji oraz wzrostu cen energii. Z tego powodu przedsiębiorstwa wodno-kanalizacyjne wraz z samorządami podnoszą taryfy.

  • Wiele przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych chce podnieść taryfy za wodę
  • Niektóre podwyżki nie są jednak proporcjonalne do ponoszonych strat, o czym mówił pod koniec lipca Przemysław Daca, były prezes Wód Polskich
  • W 2021 roku podwyżka cen za wodę w Polsce wyniosła 3,9 proc. rok do roku przy inflacji HICP na poziomie 14,2 proc. Jak będzie teraz?

Krzysztof Bosak: Co za poziom ZIDIOCENIA w tej Izbie! Kłamiecie! O węglu i inflacji. 3 minuty.

Krzysztof Bosak: Co za poziom ZIDIOCENIA w tej Izbie! Kłamiecie! O węglu i inflacji.

trzy minuty

„Premierze, powinni was na taczkach wywieźć”. Gorąco na spotkaniu w Działdowie z Morawieckim.

https://nczas.com/2022/07/23/goraco-na-spotkaniu-z-morawieckim-powinni-was-na-taczkach-wywiezc/

[słuchałem o 8 rano w sobotę PR1 o tym spotkaniu – NIC z poniższego się tam nie znalazło. MD]

To nie rządy odpowiadają za drożyznę, tylko wojna na Ukrainie i przede wszystkim wysokie ceny surowców naturalnych – twierdził w piątek premier rządu warszawskiego Mateusz Morawiecki, odpowiadając na krytyczne pytania mieszkańców Działdowa o drożyznę.

Premier Mateusz Morawiecki w piątek po południu spotkał się z mieszkańcami Działdowa w woj. warmińsko-mazurskim. Po wystąpieniu premiera pytania zdawali mu uczestnicy spotkania.

– Panie Morawiecki. Ile doprodukowaliście pieniędzy za czasów obecnego rządu, bo za rządów poprzedniego nie produkowali tyle pieniędzy? – pytał jeden z uczestników spotkania.

Morawiecki odpowiedział, że „udowodnił, że wtedy produkowano więcej” pieniędzy. – Niech to jakiś ekonomista zakwestionuje, ja czekam. Dług publiczny w czasach PO de facto urósł więcej niż dwa razy. Tylko faktowi, że zabrali pieniądze z OFE, dywidend i sprzedaży aktywów zawdzięczamy fakt, że przejmując rządy po PO tego długu było 890 mld zł – odpowiadał premier.

– Pan tak pięknie mówi o podatkach, że pan obniżył, a niech pan idzie do sklepu. Przed obniżeniem podatków chleb kosztował 2 zł, a teraz kosztuje 7 zł. Za tę drożyznę powinni was na taczkach wywieźć kontynuował pytający.

Premier rządu warszawskiego odpowiedział, że „każdy ma prawo powiedzieć to, co uważa”. – Ja tylko zadam takie retoryczne pytanie, czy powinni również nas wywieźć za drożyznę w Niemczech. Inflacja jest najwyższa w Niemczech. Czy to rząd polski za to odpowiada? Inflacja jest najwyższa w Stanach Zjednoczonych. Czy rząd polski za nią odpowiada? – żachnął się Morawiecki.

– To nie rządy, ani niemiecki, ani polski, ani hiszpański, ani francuski, ani czeski – nie rządy odpowiadają za to. Tylko odpowiada za to wojna na Ukrainie, a przede wszystkim wysokie ceny surowców naturalnych, bo to one przekładają się na wysokie ceny wszystkich towarów – bredził szef rządu warszawskiego.

Inny z uczestników spotkania zapytał w kontekście dodatku węglowego, który ma wynosić po 3 tys. zł dla każdego gospodarstwa ogrzewanego węglem: „A ja zacząłem 20 lat temu palić drewnem opałowym, grabem i z niego produkuję holzgas, gaz drzewny”.

– My 20 lat temu przeszliśmy z węgla. Mnie to denerwowało, że popiół śmierdział siarkowodorem, zgniłym jajem. Tyle – mówił do premiera.

– Jednak większość pieców, to piece węglowe i dlatego zdecydowaliśmy się na tę dopłatę – odpowiedział szef rządu. Dodał, że „w skali całego państwa nie byłoby to takie łatwe”, żeby wszyscy przeszli na gaz drzewny.

Inny pytający przyznał, że jest zwolennikiem Platformy Obywatelskiej. – Cieszę się, że otrzymałem głos, bo myślałem, że się nie uda – przyznał i zwrócił się do premiera: „Kiedy pan mówił prawdę? Miesiąc temu mówił pan, że węgla nie ma, a dziś mówi, że idzie flotylla z węglem”.

– Kiedy dziś mówiłem o tym, że węgiel był zamawiany i płynął do nas, to mówiłem prawdę i kiedy mówiłem, że węgiel zamówimy i będzie płynął, to też mówiłem prawdę. Sprawa jest prosta. Zaczęliśmy więcej zamawiać węgla, ponieważ nałożyliśmy embargo na węgiel rosyjski – przyznał Morawiecki.

I tego węgla miesiąc temu było za mało i dziś jest jeszcze za mało. Mam nadzieję, że ten, który został zamówiony w ostatnich dniach i będzie zamówiony w najbliższych dniach przypłynie szybko i uda nam się wyeliminować te wąskie gardła, bo węgla na świecie jest coraz więcej, po prostu zgłaszają się producenci – dodał.

Przed budynkiem, gdzie odbywało się spotkanie z premierem stali mieszkańcy Działdowa, dla których zabrakło miejsca na sali. Po spotkaniu wzywali premiera, by podszedł do nich i z nimi porozmawiał. Mężczyzna z megafonem nawoływał premiera by ten podszedł i porozmawiał z nastolatkiem, który – jak mężczyzna mówił – przyjechał specjalnie z Wielkiej Brytanii. Morawiecki zgodził się porozmawiać z nastolatkiem.

– Premier mówił mi, że jak bym wrócił (do kraju), to warunki w Polsce są bardzo dobre – relacjonował potem chłopiec przebieg rozmowy dziennikarzom. – Pytałem się jego o inflację i powiedział mi, że inflacja w Polsce nie jest taka zła jak w innych krajach, że w innych krajach jest o wiele gorzej. Jak się pytałem o system edukacji, to powiedział mi, żebym się nie martwił, bo jest bardzo dobry w Polsce, i że jeszcze jest dobrze z węglem, bo się pytałem o węgiel też. I powiedział, że węgiel jest bardzo dostępny mówił.

Mimo to – powiedział dziennikarzom – że do Polski nie wróci. Jak zaznaczył na koniec, premier powiedział do niego „podaj mi rękę”. – I ją złapał, ja mu nie chciałem tej ręki podawać – mówił nastolatek

=====================================

https://youtu.be/mt2iFzLifYI .

Podwyżki doprowadzą do rozruchów jak w 1976 r.?

Podwyżki doprowadzą do społecznych rozruchów jak w 1976 r.?

22.07.2022 https://prawy.pl/121135-podwyzki-doprowadza-do-spolecznych-rozruchow-jak-w-1976-r/

24 czerwca 1976 r. Sejm PRL-u zaakceptował podwyżki cen detalicznych na artykuły spożywcze, a już dzień później wybuchły masowe rozruchy. Czy dzisiaj wzrost cen może także doprowadzić do społecznego buntu?

Proponowany przez Sejm w gospodarce planowej średni wzrost cen wynosił od 30 do 100 proc., z czego mięsa o 69 proc., drobiu o 30 proc., masła i serów o 50 proc., cukru o 100 proc. a ryżu o 150 proc.

Obecny wzrost cen podstawowych produktów niebezpiecznie zbliża się do tamtych wartości. W czerwcu br. olej podrożał względem ceny sprzed roku o 57,9 proc., masło o 52,7 proc., wołowina 36 proc., drób 25%, mąka 47%, nabiału 24,1 proc.

Trzeba wziąć pod uwagę, że obecnie bardzo wzrosła także cena energii i benzyny, osiągając rekordowe stawki. To sprawia, że dla wielu osób jazda samochodem staje się luksusem, choć nie każdy może się bez niego obejść. Stopa życiowa jest oczywiście wielokrotnie większa niż w 1976 r., ale też oczekiwania ludzi są znacznie większe. Dla wielu fakt, że nie kupią sobie nowego komputera czy nie wyjadą na wakacje jest frustrujący.

Podobno, zasadniczą różnicą jest fakt, że w gospodarce planowej to rząd ustalał ceny i brał pełną odpowiedzialność za ich wzrost. Dzisiaj rządzący łatwo się usprawiedliwiają okolicznościami zewnętrznymi i mówią o „putininflacji”. W rzeczywistości jednak to covidowe zamykanie gospodarki, tarcze antykryzysowe, programy społeczne przyczyniły się walnie do obecnego stanu rzeczy. Wielu obywateli nie rozumie jednak tych związków i przykład właścicieli skupów węgla pokazuje, że rząd umiejętnie wykorzystuje spychologię. Kiedy właściciele skupów węgla nie chcieli przystąpić do programu sprzedaży węgla za 996,60 zł, który był dla nich zupełnie nieopłacalny, premier zrzucił winę na „chciwych” sprzedawców. Ci przyznawali, że wielu ludzi odchodziło od nich z pretensją. Jak widać, ta strategia działa.

Socjalizm w naszym nieszczęśliwym kraju rośnie wraz z inflacją.

Rośnie inflacja i socjalizm

Stanisław Michalkiewicz „Goniec” (Toronto) 17 lipca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5214

Socjalizm w naszym nieszczęśliwym kraju rośnie wraz z inflacją, która – jak kraczą eksperci – na koniec roku może osiągnąć poziom nawet 25 procent i więcej. To oczywiście sporo, ale w porównaniu do roku 1989, kiedy to mieliśmy inflację trzycyfrową, to jeszcze nic. Ale w naszym fachu nie ma strachu; jak mówił Nikita Chruszczow – „dogonimy i przegonimy!Co prawda jemu chodziło o Stany Zjednoczone, a nie o inflację, ale nam Stanów Zjednoczonych gonić, a już zwłaszcza przeganiać nie wypada, więc co nam szkodzi, żeby poćwiczyć sobie na inflacji?

Tak czy owak – sukces, ale nie o to chodzi, tylko o to, że wraz z inflacją narasta w naszym nieszczęśliwym kraju socjalizm. Właśnie pan prezydent Duda podpisał ustawę ustalającą maksymalną cenę węgla na 966,60 zł – oczywiście tylko dla odbiorców indywidualnych i spółdzielni mieszkaniowych. Ponieważ cena rynkowa tony węgla oscyluje wokół 3000 zł, to niejeden odczuje pokusę łatwego zarobku, więc trzeba będzie zatrudnić armię kontrolerów, co może kosztować co najmniej tyle samo, co dopłaty do owej „maksymalnej” ceny.

To oczywiście dopiero początek, bo przeprowadzony został sondaż, co naród sądzi na temat wprowadzenia cen urzędowych. Czy to aby nie padgatowka do ich wprowadzenia, no a potem – już tylko kartki? Jak tam będzie, tak tam będzie, ale nie o to chodzi, tylko o to, że socjalizm postępuje wraz z inflacją. A w socjalizmie – jak to w socjalizmie; zaostrza się walka klasowa – o czym zresztą pisał Józef Stalin.

Toteż nic dziwnego, że ostatnio w dyskursie politycznym pojawiły się wezwania do przeprowadzenia rozwiązań, tak zwanych „siłowych”. Inicjatywa wyszła od przywódcy Volksdeutsche Partei Donaldca Tuska, który zapowiedział, że prezesa Narodowego Banku Polskiego, pana Adama Glapińskiego, wyprowadzi z banku siłą. Donald Tusk taktownie zamilczał o tym, co będzie potem; czy na przykład działacze Volksdeutsche Partei opróżnią bankowe sejfy z zakupionych przez prezesa Glapińskiego bodajże 200 ton złota, z którym ulotnią się w nieznanym kierunku, jak to było w przypadku Amber Gold? [No i – przy zwycięstwie Rewolucji na Majdanie: Zaraz 46 ton złota Ukrainy – poleciało sobie do… md]

Wszystko to być może, bo myszy harcują, gdy kota nie czują, a poza tym – co tu ukrywać – działacze Volksdeutsche Partei mają już w takich operacjach pewną eksperiencję. Zaraz tedy odezwał się pan Siemoniak, który deklarację Donalda Tuska uściślił, wspominając o „silnych ludziach”, którzy operację usuwania prezesa Glapińskiego z Narodowego Banku Polskiego przeprowadzą. Skąd Volksdeutsche Partei weźmie takich osiłków – tego już pan Siemoniak nie zdradził, więc jesteśmy skazani na domysły, że może przyjadą gdzieś z zagranicy.

To byłoby nawet roztropne, bo sprowadzanie osiłków krajowych wiąże się jednak z pewnym ryzykiem, że któryś po pijanemu wszystko wychlapie swojej „królowej życia”, po których niepodobna spodziewać się dyskrecji. Cudzoziemcy, to co innego. Im występowanie w charakterze nieznanych sprawców bardziej przystoi. Ale na tym nie koniec, bo zradykalizował się też pan Krzysztof Śmiszek, dotychczas znany raczej z osobliwej „orientacji seksualnej”, którą podzielał z wybitnym przywódcą socjalistycznym, panem Robertem Biedroniem. Pan Śmiszek oczywiście żadnych operacji bankowych przeprowadzać nie zamierza, natomiast zamierza siłą wyprowadzić z niezawisłych sądów sędziów nazywanych przez niego „dublerami”. Ciekawe, jak pan Śmiszek zamierza tych „dublerów” rozpoznawać w tłumie niezawisłych sędziów, skoro wszyscy mają na sobie te same „śmieszne, średniowieczne łachy” – tajemnica to wielka, więc nie można wykluczyć, że tak samo, jak jeden przyzwoity rozpoznaje w tłumie drugiego przyzwoitego, czyli – po zapachu. Jak wielokrotnie przypominałem, że do tego trzeba mieć specjalnego nosa, ale z tym u nas nie ma problemu, zwłaszcza odkąd pan prezydent Duda poinformował nas, że Żydzi od tysiąca lat byli „współgospodarzami” naszego państwa.

Z tym panem prezydentem Dudą to mamy coraz większe zgryzoty. Oto 11 lipca obchodzona była w naszym nieszczęśliwym kraju rocznica tak zwanej „rzezi wołyńskiej”, w ramach której, w latach 1942 – 1944 Ukraińcy wymordowali w Małopolsce Wschodniej co najmniej 100 tysięcy Polaków. Obchody tej rocznicy zwłaszcza teraz, kiedy jest rozkaz, że Polska ma być „sługą narodu ukraińskiego”, wpędza naszych Umiłowanych Przywódców w potężne dysonanse poznawcze. Nie bardzo wiedzą, co właściwie wolno im mówić, więc ogólnie podkreślają potrzebę „pamięci”, no i oczywiście – „prawdy”. Oczywiście deklaracje o „pamięci” brzmią osobliwie w sytuacji, gdy miejscem ogólnopolskich uroczystości z udziałem pana prezydenta i pana premiera był pomnik, umieszczony niemalże w krzakach, w mało uczęszczanej części Żoliborza, do której nie bardzo można dojechać. Mogło zatem chodzić o to, by tę „pamięć” wprawdzie odfajkować, ale jak najciszej, tak, żeby nikogo nie urazić.

Jednak tegoroczny rekord należy chyba do pana premiera, który z kolei skupił się na „prawdzie” i w związku z tym winą za zamordowanie przez Ukraińców Polaków zamieszkałych w Małopolsce Wschodniej obarczył… Niemców, chociaż każde dziecko wie, że ci, którym udało się ujść zagładzie, chronili się w miasteczkach właśnie dlatego, że byli tam Niemcy.

Ale jak jest rozkaz, by Ukraińców nie urażać, to nie ma rady; trzeba się gimnastykować. Żeby tedy ludzie nie myśleli sobie, że wolno im wyrażać swoje prawdziwe uczucia, od czego z pewnością poprzewracałoby się im w głowach, panowie redaktorzy Tomasz Terlikowski i Tomasz Sakiewicz wystąpili z przestrogą, że komu się nie podoba wersja wydarzeń podana do wierzenia na tym etapie, ten jest sługusem Moskwy.

Tak samo było za pierwszej komuny, kiedy to nie wolno było krytykować Partii, bo to była woda na młyn zachodnioniemieckich rewizjonistów i odwetowców. Dzisiaj ich miejsce zajął Putin – ale poza tym wszystko jest tak, jak było. Jak widzimy, ciągłość jest większa, niż myślimy, socjalizm ma się u nas dobrze, można powiedzieć, że ma się coraz lepiej, chociaż – jak to w socjalizmie – wprawdzie jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej, ale tu i ówdzie zdarzają się niedociągnięcia.

Na przykład wszyscy ludzie dobrej woli spodziewali się, że prezydent Zełeński 11 lipca wystąpi z przeprosinami. Nic takiego jednak nie nastąpiło, bo niby dlaczego prezydent Zełeński miałby przepraszać? I on wie i my wiemy, że bez względu na to, co zrobi, Polska będzie mu nadskakiwać, więc w jakim celu miałby się fatygować, narażając się dodatkowo banderowskiej części ukraińskiej opinii publicznej? Ale za to, na pocieszenie, zostaliśmy pochwaleni przez pana ambasadora Brzezińskiego, który przy okazji zapewnił nas, że Stany Zjednoczone będą broniły „każdego centymetra kwadratowego Polski”. Czegóż chcieć więcej? Wprawdzie można wyciągnąć z tego wniosek, że wojna zawita i do nas, ale jeśli nawet, to przecież nie ma rzeczy doskonałych.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Goniec” (Toronto, Kanada).

Kolejne dziwy [z burdelu NWO] – czyli czary z cenami

Zorard Uncategorized 16 lipca, 2022 3 Minutes

Jak wszyscy wiemy rosną ceny. Rosną ceny żywności, rosną ceny paliwa na stacji, już wiemy, że będzie droższy prąd i gaz – co nam rząd komunikuje zabawnie przez zalecenia, żeby się ocieplać itp. Wszyscy wiemy, że zła Rosja „ukradła” zboże z Ukrainy, że nie pozwala go wywozić i przez to będą braki. Mniej osób wie, że przez sankcje nie kupuje się zboża z Rosji, a Rosja była głównym eksporterem zboża na świecie.

Jest tylko jeden problem z tym obrazkiem. Giełdowe ceny surowców po pierwsze nie wzrosły dramatycznie po wybuchu wojny, po drugie wróciły już do poziomów sprzed wojny.

Weźmy na początek cenę spot pszenicy:

Widać wyraźne wybicie pod koniec lutego – wzrost napięcia i wybuch wojny na Ukrainie – ale już cena spadła poniżej poziomu ze stycznia i jest mniej więcej tam, gdzie była w grudniu 2021.

Dokładnie to samo jest z kukurydzą, z tym, że cena zjechała jeszcze bardziej.

Weźmy teraz index GVX, który pokazuje cenę żywca (czyli – pośrednio – hurtową cenę mięsa). Tu w zasadzie wpływu wojny na Ukrainie w ogóle nie widać.

Nie widać jej także na rynku cukru.

Bardzo podobnie rzecz się ma z cenami ropy naftowej.

Oglądając te wykresy mam niedoparte wrażenie, że ktoś robi nas w konia. Rosnące ceny na stacjach benzynowych w całej Europie i USA nie mogą być wyjaśnione wzrostem cen ropy wywołanym wojną, bo takowego praktycznie ma. Co więcej, cena już jest na poziomie sprzed wybuchu tej wojny.

Dodajmy, że cena benzyny – czyli produktu gotowego – także już wróciła do tej sprzed wojny, przynajmniej w handlu hurtowym w USA.

Niedobory żywności nie mogą być spowodowane wojną, bo niedobory surowców – przede wszystkim zbóż i żywca – musiałyby spowodować wzrost cen hurtowych, a to nie ma miejsca. Zatem źródłem musi być coś innego, na przykład celowe i skoordynowane działania koncernów paliwowych i rządów w Europie.

Właściwie jedynym surowcem, w którym widać jakiś wzrost cen i którego cena nie powróciła do poziomu sprzed wojny jest gaz ziemny.

Co prawda tu też wystąpił duży spadek z poziomu z okresu największego natężenia napięcia (kwiecień-maj), ale cena nie spadła (jeszcze?) do poziomu sprzed wybuchu wojny i aktualnie rośnie.

Wszystkie powyższe wykresy pokazałem w okresie 2 lat. Ciekawszy obraz pojawia się, jeżeli spojrzymy 5 lat wstecz. Weźmy na przykład surowce rolne – tym razem na jednym wykresie:

Widać tu wyraźnie, że ceny były stabilne do… marca 2022, kiedy to na dobre rozkręcono Operację Pandemia.

Widać to na pięcioletnich wykresach poszczególnych surowców b. wyraźnie:

Kukurydza
Pszenica
Żywiec (mięso)
Cukier

Wszędzie powyżej widzimy podobny wzorzec: pewne normalne fluktuacje cen, następnie „dip” w dół – wynik pierwszych lockdownów, a następnie ciągły wzrost, wreszcie na końcu „lokalne”, relatywnie niewielkie zaburzenie cen wynikające z wojny na Ukrainie.

Wniosek jaki można z tego wyciągnąć jest jeden: to nie wojna na Ukrainie odpowiada za wzrost cen żywności, ale Operacja Pandemia (czyli zamykanie gospodarki pod pretekstem fałszywej pandemii) oraz inflacja wywołana również tą operacją, a więc sztuczne podtrzymywanie zamkniętej gospodarki dodrukiem, żeby negatywne efekty lockdownów nie ukazały się od razu (to tak jak „szczepionki” na Covid są zaprojektowane tak, by nie zabijały od razu).

Spójrzmy na ropę i gaz w perspektywie 5 lat:

Ropa
Gaz

Jeśli idzie o ropę to efekt jest wyraźny, jeśli idzie o gaz mniej, bo wzrost zaczyna się dopiero w drugiej połowie 2021 i można go powiązać z rosnącym napięciem na linii Zachód-Rosja (już wtedy Rosja zaczęła się domagać od USA przestrzegania wcześniejszych obietnic i wycofania się z Ukrainy).

Podsumowując: media jak zwykle nas okłamują, a rzekomo przez nas wybrani politycy działają tak naprawdę na naszą szkodę.

Trader21 UJAWNIA prawdziwe przyczyny inflacji. Efekt chorej polityki

Trader21 UJAWNIA prawdziwe przyczyny inflacji. „Efekt chorej polityki stosowanej podczas paniki covidowej”

https://nczas.com/2022/07/17/trader21-ujawnia-prawdziwe-przyczyny-inflacji-efekt-chorej-polityki-stosowanej-podczas-paniki-covidowej-video/

Trader21 był gościem Radia WNET. Autor bloga Independent Trader wyjaśnił, skąd się bierze wysoka inflacja w Polsce i Zachodniej Europie. Wskazał też, że w USA inflacja jest najwyższa od 40 lat, choć w międzyczasie zmieniono metodologię jej liczenia.

Pytany, skąd się bierze rekordowa inflacja, Trader21 odparł, że „przede wszystkim jest to efekt chorej polityki stosowanej podczas paniki covidowej”. Przypomniał, że zamknięto wówczas globalną gospodarkę. Jak mówił, „w zasadzie 1/3 gospodarki stanęła”. Wskazał również, że poprzez wprowadzanie lockdownów zerwano łańcuchy dostaw.

Po to, żeby ludzie nie wyszli na ulice, uruchomiono niesamowity dodruk na bezprecedensową skalę. W przypadku Polski ilość waluty w obiegu zwiększyła się o 18 proc. rok do roku mówił dalej.

– W pierwszym momencie nie wywołało to inflacji, dlatego że inflacja jest wypadkową dwóch czy trzech rzeczy. Pierwszą jest ilość waluty w obiegu – najważniejsza. Drugą jest tempo, w jakim waluta krąży w gospodarce. I kiedy ludzie są wystraszeni – tak, jak podczas lockdownu – to nie wydają po prostu pieniędzy i to tempo drastycznie spada. Trzecim czynnikiem jest kurs walutowy i też, pośrednio, surowce – wyjaśnił.

Dzisiaj mamy taką sytuację, kiedy tempo cyrkulacji znowu wzrosło do poziomu sprzed covidu, ale w gospodarce jest około 20 proc. więcej złotówek. Mamy droższe surowce, mamy bardzo tanią złotówkę, czyli tym samym mamy drogie waluty – patrz dolara, w którym kupujemy większość już drogich surowców. I to jest właśnie efekt inflacji – zaznaczył.

– Tutaj ludzie muszą sobie doskonale zdawać sprawę z tego, że to, co jest dzisiaj, to jest efekt chorej polityki – zarówno banku centralnego, jak i polityków – która została zastosowana w 2020 roku – skwitował Trader21.

Jak podkreślał, inflacja jest rekordowo wysoka zarówno w całej strefie euro, jak i w USA.

– W Stanach Zjednoczonych inflacja jest najwyższa od 40 lat. A gdybyśmy ją liczyli w taki sposób, jak ją liczono właśnie 40 lat temu, czyli pod koniec lat 70., kiedy mieliśmy rekordowo wysoką inflację, to okazałoby się, że inflacja jest nawet wyższa – podkreślił.

Wskazał, że „na przestrzeni ostatnich 20 lat zmieniono metodologię liczenia inflacji kilkukrotnie w taki sposób, żeby wykazać, że jest ona jak najniższa, bo wtedy rządzący mogą się pochwalić wzrostem gospodarczym a nie recesją”.