Lewicowy odlot – na miotle. Czy nowoczesne wiedźmy powiodą nas do komunizmu? Sierp i… miotła?

Lewicowy odlot – na miotle. Czy nowoczesne wiedźmy powiodą nas do komunizmu?

pch24.pl/lewicowy-odlot-na-miotle

(Oprac. GS/PCh24.pl)

Udział w sabatach czarownic, warsztaty prowadzone przez wiedźmę z Salem, a nawet loty na miotle… Tego typu publiczne wyznania prof. Magdaleny Środy jeszcze w 2010 roku wzbudzały powszechną wesołość. Po kilkunastu latach okazuje się jednak, że pewna część lewicy utwierdziła się w przekonaniu o potencjale wywrotowym figury wiedźmy. Postanawiła bowiem wywiesić ją na sztandarach w walce o emancypację oraz… obalenie kapitalizmu. Kolejne niegroźne samoośmieszenie radykalnych postępowców? Niekoniecznie.

W świetle powszechnej wiedzy dotyczącej czarownic nie powinien dziwić fakt, że właśnie ta postać stała się jedną z głównych bohaterek feministycznej propagandy. Historycznie to właśnie lokalne wiedźmy tworzyły swego rodzaju „podziemie aborcyjne”, dysponowały wiedzą na temat archaicznej antykoncepcji; co więcej – kojarzone były z kultem bogini Hekate, reprezentującej m.in. odwrócenie porządku naturalnego. Czyniło to z nich przodowniczki duchowego wymiaru rewolucji. Owe podstawowe skojarzenia okazują się jednak tylko czubkiem góry lodowej, ponieważ (jakkolwiek nieprawdopobnie by to zabrzmiało) lewica już od ponad dwóch dekad wypracowuje neomarksistowską teorię politycznego czarownictwa.

Przepis na magiczny wywar z Marksa

W kontekście agendy lewicowej już od samego początku wiązano czarownicę nie tylko z zabijaniem dzieci nienarodzonych czy specyficznie rozumianym ekologizmem, ale również z… postulatami socjalistycznymi. W przypadku tego egzotycznego mariażu praktyka wyprzedziła teorię. W 1968 roku, na fali rewolucji obyczajowej powstała organizacja, która za nazwę obrała sobie akronim W.I.T.C.H. (Women’s International Terrorist Conspiracy from Hell, czyli: Międzynarodowy Spisek Terrorystyczny Kobiet z Piekła Rodem). Łączyła ona hasła wyzwolenia kobiet z postulatem obalenia kapitalizmu. Uważała przy tym, że bez realizacji programu rewolucji gospodarczej nie uda się osiągnąć pełnej równości między mężczyznami i kobietami. Prekursorki „politycznego czarownictwa” popadły jednak w konflikt z bardziej rozpoznawalnym nurtem radykalnego feminizmu, który kwestie ustroju gospodarczego i praw kobiet traktował rozdzielnie. Szły więc własną drogą. Ich podstawową metodą działania stały się akcje performatywne wymierzone w symbole ówczesnego kapitalizmu. Do przykładowych eventów należały: przebieranie się w stereotypowe stroje wiedźm z maskami staruch i szpiczastymi kapeluszami oraz teatralne rzucanie klątw na stolicę światowej finansjery – ulicę Wall Street – czy budynek komisji HUAC, badającej komunistyczne powiązania działających w USA organizacji i osób publicznych. Akcje te są dobrze udokumentowane i obecne w każdym większym archiwum feministycznym, co już świadczy o pewnym rozgłosie jaki przynosiła „wiedźmiarska” taktyka ulicznych aktywistek.

Tego typu przedsięwzięcia były kontynuowane w kolejnych dekadach ze względu na nośność przekazu oraz szereg innych czynników, które z aktywistycznego punktu widzenia stanowiły wyraźne atuty (np. łatwe zdobycie widoczności przez nieznany dotąd feministyczny kolektyw).

Prawdziwym przełomem okazał się jednak dopiero rok 2004. Wtedy to włoska marksistowska feministka Silvia Federici napisała poczytną w kręgach postępowych intelektualistów pracę pt. Caliban and the Witch: Women, the Body and Primitive Accumulation. Stanowiła ona rozwinięcie starszej o osiem lat książki innej włoskiej feministki – Leopoldiny Fortunati pt. The Arcane of Reproduction: Housework, Prostitution, Labor and Capital, gdzie zastosowano marksistowską metodę analizy i takiż aparat pojęciowy. Celem było udowodnienie, że niezbędnym dla zaistnienia kapitalizmu czynnikiem było wyzyskanie nieodpłatnej pracy kobiet, a także całej sfery reprodukcyjnej. Zakaz aborcji miałby w tym kontekście stanowić coś w rodzaju spisku systemu kapitalistycznego, który potrzebował licznej siły roboczej, by móc się utrzymać. Z tego punktu widzenia liberalizację prawa aborcyjnego można więc uznać za „walkę z kapitalistycznym uciskiem”, co zresztą wspomniane autorki w wypowiedziach dla prasy niedwuznacznie sugerowały.

W swych „Arkanach reprodukcji…” autorka właściwie nie dotykała szerzej problematyki wiedźm i czarownictwa, choć to właśnie jej postrzeganie polityki antyaborcyjnej zainspirowało Federici do dosyć nietypowego odczytania ideologicznej spuścizny Marksa.

Tezy zawarte w tekście Federici (jak zaraz się przekonamy) tchną marksistowskim doktrynerstwem i trudno byłoby traktować je serio, gdyby nie fakt, że wywołały spore poruszenie w środowisku feministycznym. Zainteresowanie nimi wciąż rośnie, również w naszym kraju – żeby wspomnieć nieźle sprzedającą się książkę autorstwa Zofii Krawiec pt. „Szepczące w ciemnościach”, a opartą w dużej mierze na ideach Federici. Streścić je można następująco: wiedźmy zostały okradzione przez rodzący się system kapitalistyczny, który zbudował swoją potęgę na zawłaszczeniu zdobytej przez czarownice wiedzy dotyczącej środowiska naturalnego. Ponadto oskarżenie o uprawianie czarów stało się metodą ujarzmienia kobiet w celu eksploatacji ich ciał oraz pracy, co umożliwiło pozyskanie „niewolniczek”, bez których system ten nigdy by nie powstał i się nie utrzymał. Mamy więc do czynienia ze stylizacją wiedźm na nowy proletariat, który umożliwił pierwotną akumulację kapitału. Stwierdzenia to nie obroniłyby się rzecz jasna przed żadnym poważnym gremium historyków gospodarczych („odkrycia” czarownic prędzej by interesom kapitalistów zaszkodziły, aniżeli pomogły). Dla feministek okazują się jednak atrakcyjne, ponieważ dają pretekst do podważenia „patriarchalnej wersji historii” i rehabilitacji antychrześcijańskiego symbolu w tzw. opinii publicznej.

Sierp i… miotła?

Nie tylko preteksty pseudoekonomiczne sprawiły, że lewica zaczyna inwestować w polityczne czarownictwo. Niebagatelna okazała się też sprawa braku historycznego „kobietobójstwa założycielskiego”, które dawałoby feministkom asumpt do moralnego zadośćuczynienia czy (przede wszystkim) odwetu na tradycyjnych instytucjach kultury „winnych masakry niewinnych kobiet”. Płonące stosy posiadają pozory tego typu mordu, więc są nader często wykorzystywane w politycznej propagandzie. Krytyk literacki Igor Banaszczyk wylicza najczęstsze błędy feministycznej narracji w tej kwestii: nieprawidłowe posługiwanie się przez feministki pojęciem ludobójstwa (zabijanie czarownic w poprzednich epokach nie spełnia jego kryteriów); permanentne przeszacowywanie liczebności zabitych (w absurdalnych „wyliczeniach” najbardziej gorliwych aktywistek miałaby ona przekraczać liczbę zabitych w trakcie Holocaustu!); skazywanie kobiet przez sądy świeckie (niesłuszne przypisywanie większości procesów Kościołowi); pomijanie faktu mordowania czarowników (wbrew narracji, że skazywanie czarownic było ściśle wymierzone w kobiety, co równocześnie stawia pod poważnym znakiem zapytania stosowanie pojęcia „kobietobójstwo”).

Można tutaj jeszcze dodać fakt rzeczywistej szkodliwości społecznej instytucji czarownictwa (z trucicielstwem, skrytobójstwami i stosowaniem stwarzającej powszechne niebezpieczeństwo paramedycyny na czele), która w uzasadniony sposób budziła obawy ówczesnego wymiaru sprawiedliwości.

Wymienione wyżej wątpliwości obalają większą część narracji feministycznej. Rzekomy kapitalistyczny mord założycielski na „babciach feminizmu” politycznie jest jednak zbyt łakomym kąskiem, by tak łatwo z niego zrezygnować. Można go bowiem wykorzystywać, na przykład poprzez wskazywanie, że naturalną konsekwencją dominacji chrześcijaństwa są masowe mordy na kobietach etc. Tworzy on również swego rodzaju wydumane poczucie międzypokoleniowej wspólnoty między palonymi czarownicami, a współczesnymi feministkami (hasło „wszystkich nas nie spalicie” zyskuje wśród feministek coraz większą popularność). Wzmaga to również determinację i poczucie zagrożenia ignorantek, które w lęku przed „kobietobójczym patriarchatem” są w stanie działać niezwykle konsekwentnie, przesuwając moralne granice własnego aktywizmu. Przekonania te umacniają pojawiające się na rynku wydawniczym kolejne książki dotykające tematu zabijania czarownic, jak choćby niezwykle poczytne „Polowanie na wiedźmy. Kronika kobiet niepodporządkowanych” autorstwa feministki Kristen Sollee.

Niestety, na mozolnym tkaniu siermiężnej propagandy politycznej temat czarownictwa politycznego się nie kończy. W niektórych kręgach popularność zyskuje tzw. magiczny aktywizm, powstający na przecięciu zainteresowania ezoteryką i działalnością społeczną.
W jego paradygmacie typowe new-age’owa „energia” (czymkolwiek ona jest) zostaje zastąpiona władzą. By ją pozyskiwać, nagina się znane praktyki i rytuały ezoteryczne do działań politycznych, czego efekt bywa dosyć groteskowy. W przykładowym podręczniku do aktywizmu magicznego pt. Revolutionary Witchcraft: A Guide to Magical Activism („Rewolucyjne czary, przewodnik po magicznym aktywizmie”) autorka – Sarah Lyons, tytułująca się feministyczną wiedźmą, proponuje palenie banknotów jako antykapitalistyczny akt inicjacyjny włączający w poczet wiedźm-aktywistek, a także… „transpłciowy rytuał wyniesienia przodków queerowego ducha”. Zdaniem tego typu magicznych aktywistek kapitalizm spowodował odczarowanie świata. Przyroda zaś, traktowana jako zasób, utraciła ducha, więc potrzebny jest wspólny feministyczny wysiłek, by tę utraconą magię światu przywrócić (przy okazji zaprowadzając co najmniej socjalizm, a najlepiej komunizm).

Oczywiście moglibyśmy jeszcze poruszyć kwestię nawiązujących do czarownictwa odłamów neopoganizmu takich jak wicca, jednak temat wiccanek był już wielokrotnie z perspektywy katolickiej poruszany, choćby przez takich autorów jak Robert Tekieli, do którego książek i wykładów odsyłam zainteresowanych.

Renesans czarownic?

Spoglądając na rosnący stopień zainteresowania politycznym i duchowym wymiarem postaci wiedźmy możemy pokusić się o stwierdzenie, że tradycji stało się zadość. Powstałe w ideologicznym kompoście skrajnej lewicy pomysły, które miały pierwotnie posłużyć do zniszczenia kapitalizmu, zostały bowiem przez kapitalizm wchłonięte i przetworzone. Dostrzeżono w nich sposób na pomnożenie zysków, więc sprzedaje się je w wersji spreparowanej i wyjałowionej z realnego potencjału buntu. Już krótki internetowy rekonesans wystarcza, aby dowiedzieć się o możliwości organizacji specjalnych „wiedźmiarskich” warsztatów czy ceremonii (oferta zarówno dla klienta indywidualnego, jak i biznesu), sesji energetycznych, uroków, nie wspominając sprzedaży amuletów, talizmanów czy zwykłych gadżetów. Jak można się było spodziewać, szybko doszło też do mariażu biznesu coachingowego z biznesem wiedźmiarskim. Możemy dzięki temu zatrudnić odpowiednią mentorkę, która nauczy nas ścieżki życiowej prawdziwej czarownicy lub czarownika.

I po raz kolejny natykamy się na dylemat – czy bardziej szkodliwe społecznie są pomysły wściekle rewolucyjne i niszowe, czy może bezzębne, ale za to skomercjalizowane, masowe i trafiające pod strzechy. Spoglądając na sprawę z religijnego punktu widzenia, w obu przypadkach mamy do czynienia ze stopniowym i systematycznym budowaniem sympatii do zła. Nastawiony na zysk przemysł popkulturowy poddaje wizerunek czarownicy nieustannemu retuszowi – wiedźma staje się istotą mądrą, niezależną i intrygującą, w przeciwieństwie do duchowieństwa – bandy oprawców, pragnących ją zniszczyć jako tę, która nie wpasowuje się w tradycyjny szablon. W ten sposób wiedźma może stać się również orędowniczką już nie tylko rewolucyjnej lewicy, ale i liberalizmu, poprzez fakt bycia ucieleśnieniem różnorodności stylów życia i wyboru własnej unikatowej ścieżki na przekór konserwatystom, a także… ekologizmu poprzez łączność z przyrodą i znajomość jej tajników. Skoro triumwirat trzech najbardziej wpływowych ideologii może odnaleźć w czarownicy ucieleśnienie własnych wartości, nie możemy wykluczyć, że przed tą postacią otwiera się świetlana przyszłość.

Ludwik Pęzioł

Okultystyczne korzenie feminizmu

Okultystyczne korzenie feminizmu – Rachel Wilson

Autor: AlterCabrio , 24 marca 2024 ekspedyt

Feminizm jest formą oszukańczej manipulacji, stosowanej w celu zmiany porządku społecznego i tożsamości osobistej, co zostało przyspieszone przez rewolucję przemysłową i w następstwie tego nie można ignorować jej skutków, takich jak

łatwy rozwód,
rozkład jedności rodziny i
porzucenie tradycyjnych ról płciowych.

−∗−

Tłumaczenie: AlterCabrio – ekspedyt.org

−∗−

Sfeminizowani mężczyźni doskonale nadają się do planowania rodziny

Rachel Wilson o okultystycznych korzeniach feminizmu

Ruch wyzwolenia kobiet (feminizm) pozostawał pod silnym wpływem okultyzmu.

Historia wyzwolenia kobiet obejmuje pogaństwo, kult demonów, czary i CIA. Innymi słowy, przekonanie, że wyzwolenie kobiet, zwłaszcza na Zachodzie, przyniosło kobietom korzyści, jest fałszywe.

Feminizm nie jest otwarty na racjonalny dyskurs. Kłótnie nic nie dają. To świadomość ofiary.

∼Nieznany

W rezultacie zarówno kobiety, jak i mężczyźni doznali negatywnych konsekwencji.

Od czego kobiety zostały wyzwolone?

Rachel Wilson, autorka książki Occult Feminism: The Secret History of Women’s Liberation, twierdzi, że feminizm zakłócił stabilność ekonomiczną kobiet, zamieniając je w mimowolne obiekty wyzysku korporacyjnego i podatków rządowych.

Wspaniała książka Rachel Wilson

Dodaje, że dążenie do egalitaryzmu zniewoliło kobiety przez wypychanie ich do pracy, aby konkurowały z mężczyznami, i rozbijanie rodziny, zachęcając do nieobecności rodziców w domu, a w konsekwencji opóźniając zawieranie małżeństw i posiadanie mniejszej liczby dzieci.

Wprowadzenie prawa wyborczego kobiet na początku XX wieku, a później rewolucja seksualna i jednoczesne pojawienie się studiów feministycznych jako dyscypliny akademickiej zakończyły proces przekształcania Zachodu w kulturę gynocentryczną, a nie patriarchalną.

Rachel Wilson, Are Patriarchs Perpetrators or Protectors?

Zauważa, że ​​dzięki sufrażystkom kobiety stały się bardziej bezbronne.

Feminizm jest formą oszukańczej manipulacji, stosowanej w celu zmiany porządku społecznego i tożsamości osobistej, co zostało przyspieszone przez rewolucję przemysłową i w następstwie tego nie można ignorować jej skutków, takich jak

  • łatwy rozwód,
  • rozkład jedności rodziny i
  • porzucenie tradycyjnych ról płciowych.

Uogólnione cechy obu płci

Role płciowe mają znaczenie

We współczesnym społeczeństwie tradycyjne role płciowe są potępiane, co powoduje zamieszanie i brak równowagi. Na przykład męskość jest etykietowana jako „toksyczna”.

Dzięki feminizmowi mężczyźni i kobiety stają się sławni przez okazywanie cech płci przeciwnej.

Prowadzi to do zwiększonego zamieszania między mężczyznami i kobietami, co skutkuje niespełnionym życiem i problemami społecznymi.

Transgenderyzm

Promowanie transpłciowości u dzieci jako „miłości” i „akceptacji” to okropny pomysł.

W rzeczywistości chodzi o wprowadzanie w błąd dzieci i rodziców, zarówno w celu uzyskania korzyści finansowych, jak i depopulacji. To rozwijająca się branża, napędzana propagandą w szkołach, mediach społecznościowych oraz w całym Hollywood i przemyśle rozrywkowym.

Wkrada się nawet do coraz większej liczby instytucji religijnych.

Krótko mówiąc, mężczyźni powinni być obrońcami, żywicielami i przywódcami, podczas gdy kobiety powinny być opiekunkami, uzdrowicielkami i zajmować się domem.

Role te są zakorzenione w różnicach biologicznych i psychologicznych, a nie w konstruktach społecznych, i są spójne w różnych kulturach i społeczeństwach na przestrzeni dziejów. Gdyby usunięto wpływy społeczne (takie jak polityka i media), w naturalny sposób wyłoniłyby się domyślne role płciowe z powodu nieodłącznych różnic między mężczyznami i kobietami.

Wyzwolenie kobiet, paradoksalnie, nie wyzwoliło ani kobiet, ani mężczyzn.

https://odysee.com/$/embed/@jermwarfare:2/Rachel-Wilson:07?r=H7EezQRaBk47dHitut13tSBPKNLpZSgo

„Feminizm jest skazany na porażkę, gdyż opiera się na próbie unieważnienia i przebudowania natury ludzkiej.”

∼Phyllis Schlafly

____________

Rachel Wilson on the occultic roots of feminism, 30 Jul 2023

−∗−

Warto porównać:

Strącanie w pospolitość czyli maskulinizacja kobiet
Ten współczesny krzykliwy feminizm, typowy dla różnych lewicowych aktywistek, który dąży do zmiany wszystkich wartości i maskulinizacji kobiety, czyli ściąga ją w pospolitość, musi znaleźć przeciwwagę w postaci feminizmu nowego, […]

Jutro [ósmego] aktywistki-feministki „skrzyżują ręce”. Może by tak – i nogi?

Jutro aktywistki „skrzyżują ręce”…

7.03.2024 aktywistki-skrzyzuja-rece

8 marca został już przemianowany na Dzień Praw Kobiet, co zamiast goździka dla pań, sugeruje już jego rewolucyjny charakter. Z tej okazji na całym świecie rozmaite aktywistki będą się ścigać w akcentowaniu walki o owe „prawa kobiet”.

W Brukseli spodziewane są poważne zakłócenia i manifestacja, która według organizatorek ma liczyć nawet 15 tysięcy osób. O co działaczki będą „walczyć” w Belgii, gdzie mają już aborcję, a nawet dodatkowo… eutanazję?

Tutaj jest podobnie jak z prokuratorem sowieckim Wyszyńskim, któremu przypisuje się powiedzenie, „dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie”… W tym przypadku dajcie im dzień, a jakąś „walkę o równość” się wymyśli.

Manifestację i strajk w Brukseli organizuje po raz szósty Kolektyw 8 Marca w „obronie praw kobiet”. Hasłem jest „potępienie nierówność płci” i pokazanie, że „kiedy kobiety się zatrzymują, zatrzymuje się świat”. Kolektyw zrzesza związkowców, działaczki feministyczne i „zaangażowane obywatelki”.

„Strajk” ma polegać na skrzyżowaniu przez kobiety rąk, zarówno te przebywające akurat w domu, jak w pracy. Dodatkowo Kolektyw zaprasza do demonstracji. Ciekawostką jest, że ów pochód otworzy koncert w… katedrze św. Michała i św. Gduli. Później marsz ruszy Place de l’Albertine, w pobliżu głównego dworca kolejowego w Brukseli pod Pałac Sprawiedliwości przy Place Poelaert. Manifa zakończy się na Rondzie Europy.

Monologi waginy już w sejmie. Tego się nie od-zobaczy….

Tego się nie od-zobaczy. „Po raz pierwszy w historii Sejmu…”, niestety [VIDEO]

14.02.2024 Autor:BD nczas/tego-sie-nie-od-zobaczy

Lewackie pokraczne pląsy w Sejmie. Foto: Klaudia Jachira / X
Lewackie pokraczne pląsy w Sejmie. Foto: Klaudia Jachira / X

Feministyczne pomysły zawitały do Sejmu RP. Lewicowe pomysły powodują, że organ ustawodawczy coraz bardziej przypomina kabaret, w dodatku się swoją głupotą chwalą i jak pisze na „X” słynna z tego typu happeningów Klaudia Jachira: „Zrobiłyśmy to!”

Jachira dodaje, że „Po raz pierwszy w historii w polskim Sejmie zatańczyłyśmy taniec przeciwko przemocy wobec kobiet „Nazywam się Miliard”! W tym roku tańczymy w intencji zmiany definicji gwałtu, bo tylko TAK oznacza zgodę. Jedna za miliard! Miliard za jedną!”.

Klaudia Jachira

@JachiraKlaudia

Zrobiłyśmy to! Po raz pierwszy w historii w polskim Sejmie zatańczyłysmy taniec przeciwko przemocy wobec kobiet “Nazywam się Miliard”! W tym roku tańczymy w intencji zmiany definicji gwałtu, bo tylko TAK oznacza zgodę. Jedna za miliard! Miliard za jedną!

Zdjęcie

Ta lewicowa nowomowa odnosi się do feministycznej akcji „One Billion Rising” i „kampanii społecznej przeciw przemocy wobec kobiet”. Zainicjowała ją w 2011 rok amerykańska feministka Eve Ensler, autorka słynnych już „Monologów waginy”.

Elementem owej kampanii ma być taniec, ponieważ „kobiet tańcząc rządzą swoim ciałem”. Zdaje się, że ta definicja wyklucza już np. tango i kilka innych tańców… Nazwa akcji pochodzi stąd, że Eve Ensler obliczyła sobie, że „w ciągu swojego życia około miliarda kobiet padnie lub padło ofiarą gwałtu”. Od 2011 odbywa się więc w tzw. „Walentynki” – „Powstanie Ofiar Gwałtu – ONE BILLION RISING”.

Na ogół są to jednak pojedyncze akcje feministek. W Polsce pod nazwą „Nazywam się Miliard”. Feministki urządzały takie pokazy w ponad 30 miastach w Polsce, teraz jednak „zaraza” dotarła do Sejmu. Z pewnością na widok tak pląsających pań, liczba gwałtów spadnie. Wystarczy spojrzeć i wszystko opada…

======================================

Janusz Korwin-Mikke.

„Tańczące baby w Sejmie to efekt demokracji. Chcieliśmy mieć demokrację, to ją mamy. Przydałby się ktoś odważny, z gaśnicą w ręku, który by rozgonił to towarzystwo…” – napisał na X (dawniej Twitter).

Terroryści wszystkich “pci” [np. “transfeministki” ??] – maszerowali/-ły/-ło „przeciwko przemocy”. Zaatakowali policję i chcieli koktajlem Mołotowa podpalić siedzibę organizacji pro-life. W Rzymie…

Maszerowali „przeciwko przemocy”. Zaatakowali policję i chcieli podpalić siedzibę organizacji pro-life [VIDEO]

nczas-terroryści-maszerowali-przeciwko-przemocy-zaatakowali-policje-i-chcieli-podpalic 27.11.2023

Rzym. Marsz feministek i
Marsz feministek i “transfeministek” w Rzymie. Atak na siedzibę organizacji pro-life. / Foto: screen X (kolaż)

W niedzielę, po sobotnim ataku feministek na rzymską siedzibę stowarzyszenia pro-life „Pro Vita e Famiglia”, w biurze znaleziono koktajl Mołotowa. Biura stowarzyszenia zaatakowały uczestniczki sobotniego marszu przeciwko „przemocy wobec kobiet” .

We Włoszech tysiące ludzi manifestowały w sobotę w wielu miastach „przeciwko fali przemocy wobec kobiet”. W Rzymie doszło do aktów agresji radykalnych feministek oraz „transfeministek” wobec policjantów, którzy ochraniali siedzibę stowarzyszenia pro-life „Pro Vita e Famiglia” („Dla Życia i Rodziny”). Kordon policji został zaatakowany zarówno fizycznie, jak i werbalnie. Rzucano kamieniami, butelkami i racami dymnymi.

„Dzisiaj (w niedzielę – PAP), kiedy udaliśmy się do naszej siedziby «Pro Vita e Famiglia» po wczorajszych brutalnych i kryminalnych atakach transfeministek, znaleźliśmy w naszych biurach ładunek wybuchowy, który na szczęście nie eksplodował. Jesteśmy zszokowani tym aktem terrorystycznym, mającym na celu nas zastraszyć” – napisał na portalu społecznościowym X szef stowarzyszenia Jacopo Coghe.

Dochodzenie w sprawie powierzono wydziałowi Digos (wydział operacji specjalnych policji) z Rzymu. Według wstępnej rekonstrukcji koktajl Mołotowa został wrzucony do biur “przez szybę” w górnej części jednego z okien.

Media zwracają uwagę na milczenie Partii Demokratycznej, której szefowa Elly Schlein uczestniczyła w demonstracji: „Niepotępienie tego gestu przez polityków PD oznacza współudział i poparcie działań przestępców” – napisali członkowie stowarzyszenia pro-life. Politycy rządzącej prawicy, m.in. wicepremier Matteo Salvini, wyrazili solidarność z członkami stowarzyszenia.

Mroczny przedmiot pożądania

Mroczny przedmiot pożądania

Stanisław Michalkiewicz „Najwyższy Czas!”  •  17 grudnia 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5301

Kobiety, to szalenie skomplikowane istoty. Tak skomplikowane, że nie ma pewności, czy potrafią zrozumieć same siebie. Na przykład feministki: malują się i stroją. W jakim celu? A w jakimże innym, jeśli nie w celu zwrócenia na siebie uwagi? No dobrze – ale czyjej uwagi? Przecież nie innych feministek, a nawet – nie innych kobiet, które natychmiast zaczną doszukiwać się w ich wyglądzie jakichś mankamentów; nieważne, czy rzeczywistych, czy urojonych, niczym ciotka felietonisty warszawskiej „Kultury” Hamiltona. Ta ciotka nie mogła wziąć na kolana kota, by go pogłaskać, bo zaraz musiała szukać mu pcheł. Takie miała natręctwo.

Jeśli więc kobiety, wszystko jedno – feministki, czy nie – pielęgnują urodę i modnie się ubierają, to – jeśli nawet za żadne skarby się do tego nie przyznają – robią to w celu zwrócenia na siebie uwagi jakiejś męskiej, szowinistycznej świni. Jak taka świnia już zwróci uwagę na kobietę, to ona wtedy zacznie dawać mu, to znaczy – tej świni – do zrozumienia, że nic a nic jej on nie interesuje. Niekiedy, a właściwie nawet często, bywa odwrotnie, Jeśli kobiecie w żaden sposób nie udaje się zwrócić na siebie uwagi męskiej szowinistycznej świni, to tym bardziej się o to stara, czasami nawet dochodząc do tego, że się w świni zakochuje, od czego bywa nieszczęśliwa. Inna rzecz, że kobiety – paradoksalnie – lubią bywać nieszczęśliwe, o czym świadczy wierszyk Klaudiusza de Rulhiere, autora „Dziejów anarchii w Polsce”: „Un jour une actrice fameuse, me contait les fureurs de son premier amant, moitie riant, moitie reveuse, elle prononcait ce mot charmant: eh, c’etait le bon temps, j’etais bien malheureuse” (Pewnego razu sławna aktorka opowiadając mi o wybrykach swego pierwszego kochanka, na pół ze śmiechem, na pół z rozmarzeniem, wypowiedziała te czarujące słowa: ach, to był piękny czas, byłam taka nieszczęśliwa!)

Kobiety zrzeszające się w gromady nazywane „strajkiem kobiet” najwyraźniej nie tylko są, ale w dodatku chyba lubią być nieszczęśliwe. Świadczą o tym ich pretensje, kierowane dlaczegoś akurat pod adresem Jarosława Kaczyńskiego, który nie tylko jest starszym panem, ale w dodatku – starym kawalerem. Wydawać by się mogło, że i jedno i drugie powinno zniechęcać do niego kobiety. Tymczasem nic z tych rzeczy! Najwyraźniej właśnie z tych powodów Jarosław Kaczyński najwyraźniej musi je fascynować, bo czyż w przeciwnym razie urządzałyby pod jego domem protesty polegające na otwieraniu parasolek? To rozchylanie parasolek to oczywiście taka delikatna aluzja, sygnalizująca gotowość do bliskich spotkań III stopnia. Im bardziej takie bliskie spotkanie III stopnia wydaje się nieprawdopodobne, tym bardzie pobudza kobiecą ambicję, by do niego doprowadzić, by Jarosław Kaczyński znalazł się u ich stóp.

Taki sam mechanizm sprawia, że mnóstwo kobiet angażuje swoje uczucia w rozmaitych nicponiach lub pijakach w nadziei, że to, co nie udało się innym, uda się im. Jarosław Kaczyński, ani żadnym nicponiem, ani żadnym pijakiem oczywiście nie jest, ale za to dysponuje potężnym afrodyzjakiem w postaci władzy, jaką w naszym nieszczęśliwym kraju sprawuje w charakterze Naczelnika Państwa. Najwyraźniej ten afrodyzjak, w połączeniu z dodatkowymi motywacjami sprawia, że tłumy kobiet i to raczej młodych, niż pokonanych w walce z upływem czasu, pielgrzymuje pod jego dom, by rozchylić przed nim swoje parasolki. Kordon policjantów tylko wzmaga ekscytację, bo policjanci to przecież też mężczyźni, w dodatku stylizujący się na personifikacje brutalnej siły. Perspektywa obcowania z czymś takim z pewnością musi wzbudzać rozmaite dreszczyki.

W takich sytuacjach łatwo też o nieporozumienia, o których przed laty rozmawiałem w Paryżu z pewnym starszym, bardzo inteligentnym Francuzem. Jeśli prawdą jest – mówiłem – to, co Hegel mówił o „duszy narodu”, to Francja musi mieć duszę kobiety. – Co pan ma na myśli – zapytał mój rozmówca. – Wyjaśnię to, panie markizie, na przykładzie stosunku Francji do Rosji. Rosyjska brutalność, żeby nie powiedzieć – chamstwo – z jednej strony Francję przeraża, ale z drugiej – perwersyjnie ją pociąga. Ponieważ jednak subtelności duszy kobiecej niekoniecznie muszą być rozumiane przez współczesnych Rosjan – (a rozmawialiśmy jeszcze za komuny) – to francuskie awanse mogą doprowadzić do tego, że Rosja zwyczajnie Francję zgwałci.

Nawiasem mówiąc, nie w tym jednym przykładzie manifestuje się kobiecy charakter duszy francuskiej. Bardzo dobrą tego ilustracją jest również niechętny, a niekiedy wręcz wrogi, stosunek Francji do Ameryki. Francja jest kobietą ambitną, żeby nie powiedzieć – pyszną. Tymczasem w XX wieku Ameryka dwukrotnie widziała Francję w sytuacji bez majtek – i tego właśnie nie może ona Ameryce darować. Mogliśmy przekonać się o tym całkiem niedawno, kiedy francuski prezydent Emmanuel Macron uzasadniał potrzebę utworzenia europejskich sił zbrojnych koniecznością obrony Europy również przed… Stanami Zjednoczonymi. Jak pamiętamy, prezydent Trump nie posiadał się ze zdziwienia i napisał tylko, że przecież Ameryka nigdy Europy nie napadła, dodając, że gdyby nie USA, to w Paryżu wszyscy dzisiaj uczyliby się po niemiecku. A przecież wtedy jeszcze Ameryka nie chwyciła Europy tak mocno za twarz, jak teraz, pod pretekstem wojny na Ukrainie, więc przyczyny tej francuskiej niechęci do USA muszą być głębsze – właśnie natury psychologicznej.

Nie jestem pewien, czy kobiety, aluzyjnie rozchylające swoje parasolki przed domem Jarosława Kaczyńskiego zdają sobie z tego wszystkiego sprawę. Obawiam się, że mogą sobie z tego sprawy nie zdawać. Wprawdzie próbują racjonalizować swoje zachowanie, ale nie mogę pozbyć się wrażenia, że te próby racjonalizacji to tylko taka zasłona dymna, za którą buzują instynkty, w dodatku ambiwalentne. Z jednej bowiem strony Jarosław Kaczyński, choć by z racji posiadania wspomnianego potężnego afrodyzjaku w postaci władzy, budzi ich pożądanie, co do którego mają one w dodatku pewność, że nie zostanie ono nigdy zaspokojone, co jednak wcale nie zmniejsza jego intensywności, chociaż z drugiej strony świadomość daremności tych wszystkich usiłowań niewątpliwie musi być frustrująca. Tym właśnie tłumaczę sobie masowe, histeryczne zachowania kobiet biorących udział w tych demonstracjach, którym kropkę nad „i” postawiła pani Marta Lempart, oświadczając, że chce jej się „rzygać” i jednocześnie – „płakać”. Co prawda powiedziała to w kontekście pragnienia zjednoczenia opozycyjnych gangów politycznych w jedną formację, ale przecież celem tego przedsięwzięcia miało być… pokonanie Jarosława Kaczyńskiego, który w ten sposób w umysłach, sercach i instynktach strajkujących kobiet utrzymuje pozycję dominującą.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika „Najwyższy Czas!”.

Piekło kobiet? Według statystyk „najgorzej mają mężczyźni w Polsce, Portugalii, Estonii i na Łotwie”. Maskulinizm?

Piekło kobiet? Według statystyk „najgorzej mają mężczyźni w Polsce, Portugalii, Estonii i na Łotwie”. Maskulinizm?

https://nczas.com/2022/12/13/pieklo-kobiet-to-ciekawe

Jak się okazuje, nierówności rzeczywiście istnieją, ale często bardziej odczuwają je mężczyźni. Czyżby feministyczna narracja była błędna?

W swoim najnowszym felietonie na łamach „Najwyższego Czasu” Jakub Zgierski poruszył temat dyskryminacji, jakiej doświadczają mężczyźni w Polsce czy generalnie świecie Zachodu. Jak się okazuje, w wielu sferach życia społeczno-gospodarczego to właśnie kobiety mogą pochwalić się dużo lepszą sytuacją. Sporo przykładów zostało opisanych m.in. w głośnym raporcie „Przemilczane nierówności. O problemach mężczyzn w Polsce” think tanku Klub Jagielloński, który został opublikowany w 2021 roku. Z wniosków, które sformułował jego autor Michał Gulczyński, doktorant w dziedzinie polityki publicznej i administracji na Uniwersytecie Bocconiego w Mediolanie, wynika, że w naszym kraju dominuje kobiecy punkt widzenia, a problemy mężczyzn są bagatelizowane,

„Okazuje się, że obszarów, w których można zaobserwować nierówności na szkodę mężczyzn, jest naprawdę wiele. Jednak z jakiegoś powodu te problemy nie znajdują większego posłuchu w mediach (…) Jak wskazuje badacz, największe problemy mężczyzn w Polsce wiążą się m.in. z: systemem edukacji (więcej kobiet ma wyższe wykształcenie), ubezpieczeniami społecznymi (60 lat dla kobiet, 65 lat dla mężczyzn), bezdomnością (ponad 80 proc. to mężczyźni) czy feminizacją sądów (powszechny zwyczaj przekazywania prawa do opieki nad dziećmi kobietom oraz alienacja rodzicielska ojców)” – pisze Jakub Zgierski w felietonie „Czy jest nam potrzebny maskulinizm?”, który został opublikowany w najnowszym wydaniu naszego magazynu.

Piekło kobiet czy mężczyzn?

W swoim artykule Jakub Zgierski przywołał m.in. europejskie badanie, które zostało opisane w ramach wikipedycznego hasła „Maskulinizm”. Jak możemy się z niego dowiedzieć, największa nierówność płci w państwach Unii Europejskiej panuje w Polsce, Portugalii, Estonii i na Łotwie (od -0,06 do -0,04). Co najlepsze, jest to wskaźnik przemawiający na niekorzyść… mężczyzn! Jak to możliwe? To proste – feministyczna propaganda wcale nie ma umocowania w faktach, które niejednokrotnie wskazują na dużo gorsze położenie mężczyzn. Jedyny kraj, w którym kobiety mają być poszkodowane, to Włochy (0,00 do 0,01). Jak więc widzimy, zgodnie z badaniem tylko w słonecznej Italii coś paniom doskwiera, ale i tak niewiele. Kto by się tego spodziewał?

„We wspomnianym na początku haśle w Wikipedii »Maskulinizm« możemy również natrafić na bardzo interesujące badanie (A simplified approach to measuring national gender inequality) z 2019 roku, które przedstawia zróżnicowanie nierówności płci w państwach Unii Europejskiej (wskaźnik Basic Index of Gender Inequality). To ciekawe, bo z załączonej mapki wynika, że najgorzej mają mężczyźni w Polsce, Portugalii, Estonii i na Łotwie. Jak czytamy, »ujemne wartości wskaźnika stanowią o gorszej sytuacji mężczyzn niż kobiet, dodatnie wartości wskaźnika stanowią o gorszej sytuacji kobiet niż mężczyzn«. Niesamowite, biorąc pod uwagę opinie różnych krzykaczek o »piekle kobiet« w naszym zacofanym kraju” – wyjaśnia Jakub Zgierski na łamach „Najwyższego Czasu!”.

Eksponowanie których „organów kobiecych” obraża feministki/lesbijki, a których – zachwyca?

Eksponowanie których „organów kobiecych” obraża feministki/lesbijki, a których – zachwyca?

Czy słyszeli Państwo ostatnie wiadomości?

Konstanty Radziwiłł – Wojewoda Mazowiecki – został zaatakowany ponownie. Tym razem przez tzw. Warszawską Radę Kobiet.  

Warszawska Rada Kobiet to ciało powołane przez Prezydenta Warszawy, Rafała Trzaskowskiego, składające się z kilkunastu kobiet znanych ze swoich lewackich i radykalnie feministycznych poglądów (m.in. Magdalena Środa, Małgorzata Fuszara, Elżbieta Korolczuk).

Przyczyną ataku to oczywiście ostatnia decyzja wojewody w sprawie Moniki Strzępki byłej Dyrektor Teatru Dramatycznego w Warszawie.

Kobiety z Warszawskiej Rady Kobiet skupiają się na sprzeciwie Wojewody wobec umieszczeniu w przestrzeni publicznej, jaką jest budynek teatru, instalacji przedstawiającej kobiecy organ rodny ustylizowany dodatkowo tak, by przypominał figurę Matki Boskiej z Fatimy.

Ciekawe, że feministki uważają ten sprzeciw Wojewody wobec eksponowania tylko tej części kobiecego ciała za obraźliwe wobec kobiet.

My, jako CitizenGO pamiętamy jak te same środowiska feministyczne (a niejednokrotnie te same osoby) protestowały przeciwko naszej kampanii społecznej z 2019 roku “Od początku”.   Wtedy eksponowanie przez nas na billboardach wizerunku ciążowego brzucha było dla feministek obraźliwe, bo odbierały to jako próbę uprzedmiotowienia kobiet, sprowadzanie ich do roli ubezwłasnowolnionych i nie mających prawa głosu właścicielek narządów. Jak widać wizerunek brzucha uprzedmiotawia kobietę i ją obraża, zaś wizerunek kobiecych narządów rodnych nie uprzedmiotawia, a ten kto twierdzi inaczej obraża kobiety. Przyznają Państwo, że za zmieniającą się i zależną od sytuacji logiką feministycznych aktywistek trudno nadążyć. Bardzo proszę dołączyć do nas i podziękować Wojewodzie Mazowieckiemu – Konstantemu Radziwiłłowi – za jego odwagę w obronie godności kobiet oraz instytucji publicznej przed zawłaszczeniem przez środowiska radykalnie lewicowe i feministyczne.

Czy pomogą nam Państwo, by nasze podziękowania dla Wojewody Radziwiłła zdobyły 20.000 podpisów? Pokażmy, że decyzja Wojewody nie jest tylko odbiciem jego osobistych, konserwatywnych poglądów, ale jest podzielana przez tysiące Polaków. Musimy połączyć nasze siły i wspólnie stawić czoła silnemu lobby feministycznemu, by Teatr Dramatyczny był miejscem kontynuującym chwalebne tradycje tego miejsca na mapie polskiej kultury, a nie zmienił się w megafon lewackiej propagandy. Pozdrawiam serdecznie Paweł Woliński z całym zespołem CitizenGO P.S. Jeśli już podpisali Państwo petycję, proszę podzielić się nią z przyjaciółmi. Poniżej wiadomość, którą wysłałem Państwu wcześniej:

Jeśli nie będziemy stanowić mocnego oparcia dla urzędników, którzy odważą się iść pod prąd i bronić wartości naszej cywilizacji, to trudno spodziewać się, że w przyszłości takich śmiałych decyzji będzie więcej.
Wojewoda Mazowiecki, Konstanty Radziwiłł, po tym jak 23 listopada 2022 r. stwierdził nieważność Zarządzenia w sprawie powołania dyrektor Teatru Dramatycznego – Moniki Strzępki, stał się obiektem zmasowanej krytyki i szeregu napaści w mediach i internecie ze strony lewicy i feministek.
Dlatego jest bardzo ważne, byśmy to my, jako sygnatariusze petycji o odwołanie dyrektor Moniki Strzępki, dali teraz wyraz naszego uznania i podziękowań za tę decyzję jej autorowi. PROSZĘ O PODPIS 
Wojewoda Mazowiecki, Konstanty Radziwiłł, po tym jak 23 listopada 2022 r. stwierdził nieważność Zarządzenia w sprawie powołania dyrektora Teatru Dramatycznego, stał się obiektem zmasowanej krytyki i szeregu napaści w mediach i internecie. Przodują w tym, co nie zaskakuje, środowiska lewicowe i feministyczne. Bardzo proszę o podpis , dziękując Wojewodzie Mazowieckiemu za odważną decyzję w sprawie dyrektor Moniki Strzępki! Zawieszona Dyrektor Teatru Dramatycznego Monika Strzępka w licznych wywiadach nie tylko potwierdziła swoimi wypowiedziami, że obawy Wojewody Radziwiłła były całkowicie słuszne, ale pokazuje też swoje niebezpieczne oblicze osoby, która jest owładnięta ideologiczną manią walki z tzw. patriarchatem.

Jego przejawy godne symbolicznego unicestwienia widzi niemal we wszystkim. Na przykład są nimi, według niej, warszawskie wieżowce (a szczególnie Pałac Kultury). Czy osoba, która patrzy na kulturę i jej instytucje jako pole walki motywowanej stereotypami płci powinna być powoływana na takie stanowiska jak dyrektor publicznego teatru?

Decyzja Wojewody była z tego punktu widzenia niezwykle odważna, bo skalę histerii i hejtu, jaka wylewa się na tych, którzy ośmielą się sprzeciwić feministycznej agendzie mogliśmy już, przy innych okazjach, obserwować wielokrotnie. Tym razem nie jest inaczej, a dodatkowo wydaje się, że głosy w obronie stanowiska Wojewody są w mediach stosunkowo nieliczne. Dlatego jest bardzo ważne, byśmy to my, jako sygnatariusze petycji o odwołanie dyrektor Moniki Strzępki i wszyscy, którzy jej nie podpisywali, ale się z jej treścią zgadzają, dali teraz wyraz naszego uznania i podziękowań za tę decyzję jej autorowi – Wojewodzie Mazowieckiemu Konstantemu Radziwiłłowi. Proszę dodać swój podpis: Dziękujemy Panie Wojewodo! Jeśli nie będziemy stanowić mocnego oparcia dla urzędników, którzy odważą się iść pod prąd i bronić wartości naszej cywilizacji, to trudno spodziewać się, że w przyszłości takich śmiałych decyzji będzie więcej. Naszym zadaniem jest w takich sytuacjach nie tylko presja na polityków i urzędników państwowych, ale ich obrona zawsze, gdy stają się celem ataków radykalnych środowisk lewicowych, czy feministycznych za swoje decyzje lub wypowiedzi. Dlatego zachęcamy do podpisania listu z podziękowaniami, by Wojewoda Mazowiecki, ale także każdy inny urzędnik, który stanie w obronie wartości cywilizacyjnych i kulturowych wiedział, że my, zwykli obywatele, stoimy za nim murem i i będziemy robić to za każdym razem. Bardzo proszę o podpis, by wyrazić poparcie dla odważnej decyzji Wojewody. Dziękuję za wszystko, co Państwo robią, Paweł Woliński z całym zespołem CitizenGO