Stanisław Michalkiewicz 28 lipca 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5221
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle – mówi antyfeministyczne przysłowie ludowe. Wiadomo, że w dawnych, koszmarnych czasach, przysłowia ludowe układały męskie szowinistyczne świnie i stąd tyle w nich seksizmu. Teraz seksizm jest przez feministyczne aktywistki z pasją tropiony, a jak znajdą jakiegoś seksistę, to strasznie nad nim wydziwiają – oczywiście przy pomocy Judenratu „Gazety Wyborczej”, który wie, że nic się tak dobrze nie sprzedaje, jak seks i zbrodnia.
Ale nie chodzi o to, by sprzedawać seks w taki sposób, jak do robił przewielebny ksiądz Dębski, który swojej korespondentce przesyłał orgiastyczne opisy, jak i gdzie będzie ją bzykał. Ale na dzisiejszych damach takie rzeczy nie robią wrażenia; jeśli już interesują się taką literaturą, to przeważnie w tym aspekcie, ile szmalcu da się z tego wyciągnąć, żeby dzięki temu można było komfortowo bzykać się z umiłowanym dobiegaczem. Widać, że przewielebny ksiądz Dębski nie miał w tych sprawach wiele doświadczenia i niepomny na ewangeliczne przestrogi rozsypywał perły przed wieprze. Tymczasem wieprze podchodzą do tego całkiem inaczej. Przybierają pozę pruderyjno-wiktoriańską, to znaczy – ostentacyjnie się dziwią, że „takie słowa są” – oczywiście po ich uprzednim zacytowaniu, żeby czytelnicy też mieli trochę uciechy. Tedy myślę, że Judenrat tak prędko sprawy nie odpuści, bo taka afera, to w sezonie ogórkowym prawdziwy dar Niebios, a jeśli jeszcze sprawą zajmie się pewien znajomy mecenas, co to z damskich majtek potrafi wypłukiwać złoto, to sprawa nabierze charakteru rozwojowego i można będzie ją rozgrzebywać aż do złotej jesieni, albo nawet do jesiennej szarugi.
Ale wróćmy do naszego przysłowia, które mi się przypomniało na wiadomość, że pierwsza dama Ukrainy, pani Ołena Zełeńska pojechała do Ameryki, gdzie w Kongresie wygłosiła suplikację, by Stany Zjednoczone dostarczyły na Ukrainę jeszcze więcej broni. Najwyraźniej butne prezentowanie przez prezydenta Zełeńskiego i jego współpracowników postawy roszczeniowej zaczęło również w Ameryce wzbudzać irytację i wątpliwości, więc tym razem pani prezydentowa już nie formułowała żądań, tylko prośby.
Jestem pewien, że Kongres chętnie tych próśb wysłucha, a nawet – że spełni je albo w całości, albo przynajmniej w części, bo im dłużej Rosja wojuje na Ukrainie z całym Sojuszem Atlantyckim, tym lepiej, nawet gdyby amerykańskie koncerny zbrojeniowe stosowały wobec Ukrainy taryfę ulgową, nie tak, jak wobec naszego nieszczęśliwego kraju, w którego imieniu pan wicepremier Błaszczak bierze wszystko, co mu zaproponują i podobno wcale się nie targuje. Skąd ma na to wszystko – tajemnica to wielka – być może gdzieś zdybał klucz do Skarbów Sezamu, podobnie jak cały rząd „dobrej zmiany”, który już nie potrafi postawić żadnych granic swojej hojności.
Jeśli tedy prośby pani Ołeny Zełeńskiej zostaną wysłuchane, to wojna na Ukrainie, która aktualnie wchodzi w fazę przewlekłą, zacznie przybierać postać chroniczną. Jak bowiem wielokrotnie pisałem, USA prowadzą na Ukrainie wojnę z Rosją do ostatniego Ukraińca, a chociaż, według ostrożnych szacunków ginie ich średnio około tysiąca dziennie, to przecież jeszcze wielu zostało, bo wśród uchodźców przeważają kobiety i dzieci. Jak zauważył pewien Angielczyk, im dłużej ta wojna trwa, tym dłużej będzie trwała.
To niby masło maślane, ale porzućmy powierzchnię zjawisk i – jak apelował Wieszcz – „zastąpmy do głębi”. Otóż Rosja, która rozpoczęła wojnę pod hasłem „neutralizacji” Ukrainy, to znaczy – wybicia jej z głowy przynależności do NATO – oraz pod hasłem jej „denazyfikacji”, czyli wyplenienia tam banderyzmu, będącego tam jedynym żywym nurtem ideologicznym – jest od jednego i od drugiego celu tak samo daleko, jak była na początku. Nie ma zatem innego wyjścia („ach, jak zdrożał prestiż! Nie chcą stracić prestiżu” – pisał podczas wojny wietnamskiej, oczywiście z pozycji odwrotnych, niż piszą nasi propagandyści dzisiaj, felietonista warszawskiej „Kultury” („W warszawskiej urzędówce „Kulturze”, komunistyczny parobek Hamilton…” – mówiła „Wolna Europa”) o pseudonimie Hamilton – jak tylko wojować, aż do ostatecznego zwycięstwa. Jak będzie ono wyglądało – czy przybierze postać okupacji całej Ukrainy, czy też może jej rozbioru na część lewobrzeżną i prawobrzeżną – jak to się stało z ziemiami ukrainnymi – bo Ukraina jako państwo wtedy jeszcze nie istniała – w 1654 roku w Perejasławiu, kiedy to bohater narodowy współczesnej Ukrainy, Bohdan Chmielnicki całe Zadnieprze oddał carowi Aleksemu Michajłowiczowi, który skwapliwie je wziął, a potem Katarzyna całą Kozaczyznę zwyczajnie rozgoniła 3 sierpnia 1775 roku.
W tej sytuacji i prezydent Zełeński żadnego pokoju z Rosją zawrzeć nie może, bo w sytuacji, gdy Rosja obecnie zajmuje 20 procent terytorium Ukrainy, a być może ten stan posiadania powiększy, musiałby przynajmniej przyjąć to do wiadomości, a już to stanowiłoby dla niego pocałunek śmierci. Skoro my to wiemy, to on wie o tym bardziej i chociaż właśnie rozpoczął kurację przeczyszczającą w ukraińskiej bezpiece i prokuraturze, to niewiele mu to pomoże, bo wiadomo, że bezpieka jest jak hydra; jeśli nawet utniesz jej głowę, to na jej miejsce wyrastają dwie nowe – jak to miało miejsce w naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie po likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych, wypączkowała z nich Służba Wywiadu Wojskowego i Służba Kontrwywiadu Wojskowego.
Musi tedy wojować do ostatniego Ukraińca – czego właśnie życzą sobie Stany Zjednoczone. Żeby było to jednak możliwe, to Ukraina musi zapewnić sobie nieustający dopływ broni i amunicji z zagranicy, bo jej przemysł zbrojeniowy w trakcie działań wojennych znacznie ucierpiał. Ale w sytuacji, gdy wojna wchodzi w fazę przewlekłą, a może nawet w stan chroniczny, europejscy członkowie NATO – oczywiście z wyjątkiem naszego nieszczęśliwego kraju, którego władze gotowe są nawet wciągnąć Polskę do wojny, byle zasłużyć na poklepanie po plecach, a może nawet i niżej przez prezydenta Józia Bidena – zaczynają mieć wątpliwości, czy powinny Ukrainę futrować tym bardziej, że nie bardzo wiadomo, czy i kiedy ona za to wszystko zapłaci. W tej sytuacji jedyną nadzieją prezydenta Zełeńskiego na ocalenie nawet własnej głowy, są Stany Zjednoczone.
Ale znowu; jeśli my to wiemy, to Amerykanie wiedzą to tym bardziej, w związku z czym im dłużej wojna będzie trwała, tym łatwiej będą mogły z Ukrainą wszystko zrobić i w każdą formę ulepić. Również i w taką, że w końcu każą Ukrainie podpisać jakiś pokój, a prezydentowi Zełeńskiemu, którego wcześniej przeszwarcują do Ameryki, udzielą azylu. Czy przypadkiem tedy prezydent Zełeński nie wysłał pierwszej damy na zwiady?