Kabała – tajemnicza odsłona judaizmu. Sprawa „Starszego Brata” [Część 2]

Kabała – tajemnicza odsłona judaizmu. Sprawa „Starszego Brata” [Część 2]

pch24.pl/kabala-tajemnicza-odslona-judaizmu-sprawa-starszego-brata-czesc-2

Zainicjowany przez Sobór Watykański II trudny dialog między judaizmem a chrześcijaństwem niejako wymógł na katolikach uznawanie religii żydowskiej za silnie związaną z katolicką. Spójrzmy jednak na pewne aspekty judaizmu, które utrudniają katolikom postrzeganie tej religii jako „bratniej”.

Żydowski mistycyzm

Niektórzy Żydzi bardzo wcześnie, bo już na przełomie er, zaczęli poszukiwać dróg poznania sacrum poza Pismami natchnionymi przez Boga – oto początki tzw. kabały, przed którą przestrzegają dziś egzorcyści. Prawowierny do czasów mesjańskich kult lewicki przesiąknął ideami gnostyckimi i ezoterycznymi. Zaczęto tworzyć opowieści o dualizmie Absolutu, który rzekomo miał mieć swą jasną i ciemną stronę – była to próba wyjaśnienia obecności zła na Ziemi. Co więcej, w średniowieczu środowiska rabinistyczne zaczęły nawet akceptować ideę metempsychozy (reinkarnacji, wędrówki dusz). Znawca historii Żydów Benjamin Kerstein twierdzi, iż kabała reprezentuje żydowską formę tego, do czego dążą wszystkie tradycje mistyczne – to bezpośrednie i intymne poznanie boskości na poziomie wykraczającym poza intelekt. Związek kabały z judaizmem podsumowuje na swoim kanale na YouTube religijny Żyd Elijahu Josef Parypa – nazywa on kabałę “działem religii żydowskiej”.

Na przestrzeni wieków powstawały rozmaite dokumenty judaistyczne, jak np. kodeks Szulchan aruch autorstwa Józefa ben Efraima Karo – rabina, talmudysty, kabalisty i mistyka żyjącego na przełomie XV i XVI w. To właśnie on w pierwszej części tegoż pisma skodyfikował Chanukę – wynika z tego, że osoby odpowiedzialne za dzisiejszy kształt judaizmu, takie, jak wspomniany Józef ben Efraim Karo, pławiły się w kabale. Ta hermetyczna droga Żydów-mistyków opiera się na “wiedzy” i “mądrości”, jak wskazują najstarsze jej definicje. Według kabały “spożywanie z drzewa wiedzy” pozwoliło duszy ludzkiej w pełni się rozwinąć, a wąż tak naprawdę był pośrednikiem w realizacji planu Stwórcy.

Kabaliści stworzyli sobie niejako nowe uniwersum pełne archaniołów, duchów i innych nadprzyrodzonych sił, z którymi człowiek ma nauczyć się obcować, by osiągnąć stan “oświecenia”. Fundamentalne znaczenie w kabale ma tzw. Drzewo Życia, które składa się z 10 elementów zwanych sefirami. Funkcjonują one jako stopnie “emanacji boskiego światła” i stanowią kolejne poziomy wtajemniczenia w ów “mistycyzm”. Sefiry są połączone tzw. kluczami Salomona, czyli rodzajem dróg komunikacji między poszczególnymi szczeblami poznania.

Według kabalistów pierwszy człowiek Adam miał otrzymać tajemną wiedzę o świecie od anioła, a wiedza ta miała być przekazywana wtajemniczonym z pokolenia na pokolenie. Szczególną rolę przypisywano świętym literom hebrajskiego alfabetu, których wypowiedzenie mogło urzeczywistnić cele i zdarzenia.

Prof. Tyloch pisze: Główne założenia kabalizmu zostały przedstawione w księdze Zohar, powstałej ok. 1300 r., która w formie komentarza do Pięcioksięgu stara się wyjaśnić ukryty sens opowieści biblijnych i boskich przykazań.

Kabała przeżywała swój rozkwit w XII w. wśród Żydów hiszpańskich. Jak twierdzi prof. Tyloch, była ona połączeniem dawnej mistyki żydowskiej, babilońsko-perskiej astrologii, neopitagoreizmu i manicheizmu z mistyczną filozofią islamu. Przekazywała wiedzę tajemną o świecie tylko wtajemniczonym, wprowadzała system amuletów z napisami o magicznej mocy. Stworzyła też naukę o wcielaniu się obcej duszy w ciało człowieka oraz nauczała o wędrówce dusz. Jak kabalistyczna “teoria” wykorzystywana jest w praktyce? Praktyczny wymiar kabały obejmuje rytuały zdobywania i korzystania z mocy, aby wywołać zmiany w świecie (i w światach niebiańskich). Moc ta jest generowana poprzez przestrzeganie przykazań, przywoływanie i kontrolowanie sił anielskich i demonicznych oraz czerpanie z nadprzyrodzonych energii obecnych w stworzeniu. Prawdziwy mistrz tej sztuki realizuje ludzki potencjał bycia współtwórcą z Bogiem, gdyż postrzega Stwórcę i stworzenie jako kontinuum, a nie odrębne byty.

W zakresie zainteresowań kabalisty znajdziemy astrologię, wróżbiarstwo, alchemię, przywoływanie duchów, szkoły ezoteryczne, amulety, tajemnicze inskrypcje itp. W zbiorach Centralnej Biblioteki Judaistycznej znajdują się bardzo stare, kabalistyczne rękopisy. Można w nich dostrzec m.in. ilustracje astrologiczne – przedstawienia znaków zodiaku, które umieszczone są na jednej stronie obok menory, Gwiazdy Dawida, czy mojżeszowych tablic z Dziesięcioma Przykazaniami. Tymczasem Stary Testament mówi przecież jasno: Niechaj się stawią, by cię ocalić, owi opisywacze nieba, którzy badają gwiazdy, przepowiadają na każdy miesiąc, co ma się z tobą wydarzyć. Oto będą jak źdźbła słomiane, ogień ich spali. Nie uratują własnego życia z mocy płomieni. (Iz 47:13-14)

Kościół Katolicki wobec magii

Wiara w możliwość odkrycia znaczenia, zinterpretowania i wykorzystania dla własnych celów znaków zsyłanych przez siłę nadprzyrodzoną i wykorzystywanie takiej wiedzy w praktyce to wiara w magię. Ks. dr hab. Paweł Wygralak z Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu w publikacji „Zło magii w pastoralnych wskazaniach Ojców Kościoła” pisze:

Na magię składało się wiele różnych dyscyplin, wśród których należy wymienić m.in. astrologię, alchemię, wróżbiarstwo, nekromancję, oniromancję czy teurgię. Izydor z Sewilli w Etymologiach omawiając praktyki magiczne wymienia liczne techniki wróżenia: wróżenie z zachowania ptaków – auguria, auspicia, wróżenie z wnętrzności zwierząt – haruspicja, wróżenie z obserwacji zjawisk atmosferycznych, przede wszystkim w czasie burzy – aeromancja, wróżenie dzięki nawiązaniu kontaktu z umarłymi – nekromancja, wróżenie z użyciem wody – hydromancja, wróżenie z wybranych ksiąg – sortes sanctorum, przewidywania biegu życia człowieka na podstawie układu gwiazd w dniu narodzin – astrologia.

Oprócz wskazanych przez biskupa Sewilli świat starożytny znał jeszcze wiele innych metod wróżenia, jak np. ichtyomanteia – wróżby z zachowania się ryb w wodzie; pyromanteia – wróżenie ze sposobu palenie się drewna – znaczenie miał tu rodzaj płomienia, wydobywający się z niego dym, kierunek dymu; meteoromanteia – wróżenie z obserwowanych zjawisk atmosferycznych, przede wszystkim z błyskawic i grzmotów w czasie burzy; kleromanteia – wróżenie z ruchu najrozmaitszych przedmiotów, np. zawieszonych na nitce pierścieni; chiromanteia – wróżenie na podstawie linii na dłoni człowieka; arytmomanteia – wróżenie z cyfr. Znane były też formy wróżenia, które wymagały przelewu krwi człowieka.

Według autora olbrzymie znaczenie miało wypowiadanie określonych formuł oraz noszenie amuletów i talizmanów odczyniających uroki, chroniących przed nimi lub przynoszących szczęście.

Chrześcijaństwo rodziło się w czasie, gdy magia miała zastosowanie w praktyce. Władcy korzystali z usług magów lub druidów, na podstawie zdania „czarowników” czy astrologów podejmowane były strategiczne decyzje. Było to wówczas czymś naturalnym. Ks. Wygralak wskazuje, że celem praktyk magicznych było uzyskanie władzy nie tylko nad przyrodą, ale także nad losem istot i przebiegiem wydarzeń, co w sposób oczywisty kłóci się z ideą chrześcijańską, w której nadrzędną wartością jest ufność w Bożą Opatrzność.

Ojcowie Kościoła byli przekonani, że magia jest dziełem diabła, który nie tylko inicjuje takie praktyki, ale także w nich uczestniczy, a w końcu jest ich beneficjentem zdobywającym tym sposobem ludzkie dusze. Takie poglądy przedstawiał np. św. Jan Chryzostom czy św. Augustyn, który uważał ponadto praktyki magiczne za kult diabła. W nauczaniu Ojców Kościoła wszelkie praktyki magiczne były grzechem ciężkim – grzechem świętokradztwa, a także formą zniewolenia człowieka, który uzależniał się od magicznych rytuałów, przesądów i wróżbiarstwa.

Maria Piechocka-Kłos z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie w publikacji „Wróżbiarstwo i praktyki magiczne w świetle dokumentów wczesnochrześcijańskich synodów oraz ustaw państwowych pierwszych cesarzy chrześcijańskich (IV–VI w.)” wykazała, że zarówno władze świeckie jak i kościelne późnego antyku, uważały praktyki magiczne za przejaw pogaństwa:

Jak wynika z zachowanych tekstów akt synodalnych, duchowni obradujący na synodach zwołanych w okresie od IV do VI w., ogłosili łącznie 16 kanonów, które dotyczyły bezpośrednio wróżbiarstwa lub magii, nakładają na chrześcijan, zarówno duchownych, jak i świeckich, różne zakazy i ograniczenia. (…) W większości przypadków biskupi nakazywali, aby adresaci kanonów, którymi są chrześcijanie, pod groźbą m.in. wykluczenia z Kościoła na okres próby i pokuty na kilka lat lub dożywotnio, powstrzymali się od tego typu praktyk.

Podobnie edykty cesarskie w tamtym okresie piętnowały praktyki magiczne. Oczywiście nie wszyscy władcy realizowali te zalecenia, jednak oficjalne stanowisko Kościoła było wyartykułowane jasno i jednoznacznie.

W średniowieczu podejście Kościoła do magii przeszło ewolucję, od traktowania jej jako zabobon, przez uważanie jej za iluzję demoniczną, aż po uznanie jej za herezję. Mediewista dominikanin  dr hab. Tomasz Gałuszka w artykule „Magia jako herezje” wskazuje, że dzięki powstaniu uniwersytetów i rozwojowi nauk filozoficznych i teologicznych zaczęto rozumieć, iż człowiek praktykujący magię, w istocie w sposób świadomy i dobrowolny wchodzi w kontakty z demonem, co oznacza, że taki człowiek znajduje się „w stanie głębokiego buntu”. Po roku 1576 Kościół oficjalnie uznał, iż wiara w astrologię kłóci się z doktryną o wolnej woli człowieka, w dokumentach papieskich potępiono praktyki magiczne i wróżbiarstwo, a jeśli jakieś przypadki wiązałyby się z herezją, mogły wejść w obszar zainteresowania Inkwizycji Rzymskiej.

Kabała nie dla katolika

Kabaliści twierdzą, że celem kabały jest zbawienie, zaś utożsamianie jej z ezoteryką czy okultyzmem świadczy o jej niezrozumieniu i uleganiu stereotypom, które odcinają kabałę od judaistycznych źródeł. Ja jednak uważam, że stanowisko Kościoła w kwestii amuletów, astrologii i ezoteryki jest na tyle jasne, że żaden katolik nie powinien mieć wątpliwości: nie wolno mu takich praktyk odbywać, nie wolno mu uczestniczyć w kabalistycznych rytuałach.

„Katolicy też mają przecież swoich mistyków” – mogliby polemizować zwolennicy mistycyzmu żydowskiego. Owszem, jednak mistycyzm katolicki dostępny jest dzięki Bożej łasce, jest stanem przebywania z Panem Bogiem. Mistycy katoliccy byli wielkimi Świętymi Kościoła – ćwiczyli się w cnotach, umartwiali się i pokutowali, a wszystko to z powodu miłości ku osobowemu Bogu, który Sam z Siebie zechciał ukazać się ludzkim oczom.

Tymczasem kabała to próba „poznania” Boga, a raczej natury „boskości” dzięki „wiedzy”, wtajemniczeniu i ezoteryce, rozszyfrowaniu starych zapisków, w celu przewidzenia przyszłych czynów Boga. W tym przypadku człowiek niejako chce zaklinać Boga zrywając jego konstytutywną zasłonę transcendencji.

„Nasza” Biblia także jest pełna symboliki i jej zrozumienie wymaga czasem wysiłku, lecz każdy, kto jest pokorny, bogobojny i prostoduszny ją zrozumie, gdyż Pan „objawił te rzeczy prostaczkom”, a bojaźń Boża to właśnie ten rodzaj mądrości, który jest potrzebny, aby zrozumieć Słowo.

Komu spodobała się kabała?

Nietrudno znaleźć przyczynę żywego zainteresowania europejskich stowarzyszeń inicjacyjnych, np. masonerii, kabałą – nieśmiertelne dla wolnomularzy motywy dualizmu, oświecenia, wtajemniczenia, wiedzy, czy samodoskonalenia znajdują oni właśnie w kabale konserwowanej po dziś dzień przez judaizm. Jednym z przykładów wpływu tych wierzeń na masonerię jest choćby wykorzystywanie przez nią heksagramu, czyli Gwiazdy Dawida pojawiającej się wielokrotnie na fartuchach wolnomularzy, w ich dokumentach i rycinach.

Nie jest to znak który towarzyszył Izraelitom, gdy trwali w stanie wierności Jahwe. Heksagram pojawił się u nich jako “przesącz” z pogańskich, kananejskich kultów, m.in. bożka Molocha, ku chwale którego żywcem palono niemowlęta. Ostatecznie symbol ten trafił na sztandar narodu żydowskiego i widnieje na nim do dziś. Jest przedstawieniem dualistycznej natury wszechświata: dobro – zło, dzień – noc, mężczyzna – kobieta, duch – materia, czynność – bierność etc., co perfekcyjnie koresponduje z filozofią wolnomularzy. Powiązania ze “sztuką królewską” są jedynie wierzchołkiem góry lodowej – heksagram zapuścił głębokie korzenie w ezoteryce, alchemii, astrologii i spirytyzmie, które, jak głosi Kościół, są w jawnej opozycji wobec Stwórcy i Jego praw.

Nietrudno się przekonać, iż ezoteryka wprost odwołuje się do szatana, którego wcale nie piętnuje, ani nie wyśmiewa. Upatruje w nim za to duchową siłę równą w potędze Bogu. Moc ta odpowiedzialna jest za mroczny pierwiastek zastanej rzeczywistości, z którym nie ma sensu walczyć, lepiej go ujarzmić, obłaskawić i wykorzystać w swej drodze ku oświeceniu. Ciekawa w tym kontekście jest kwestia stosunku kabały do złych duchów – na przykład demon Asmodeusz z Księgi Tobiasza jest przez kabalistów uznawany za byt dobroczynny, pożyteczny dla człowieka. Tymczasem Pismo Święte podaje, że Archanioł Rafał radził biblijnemu Tobiaszowi, jak nie paść ofiarą działań Asmodeusza, a ostatecznie nawet Anioł ten walczył i pokonał owego demona. Wiedząc, że Rafał to wysłannik Boga, a pełen pychy i zazdrości diabeł jest zbuntowany, od razu wiemy, kto jest dobry i życzliwy człowiekowi, a kto pragnie jego zguby. Kabała natomiast zdaje się nie kierować bezwarunkową „lojalnością” wobec dobra i niejako usprawiedliwia antagonistów Jahwe. Liczy się tutaj matematyczna „wartość bezwzględna” sił nadprzyrodzonych. Mniej ważne jest odpowiadające im dobro lub zło.

Inne tradycyjne komponenty filozofii kabały również wzbudziły zachwyt wśród europejskich mistrzów wiedzy tajemnej. Wspomniane wcześniej “klucze Salomona” przeniknęły do zachodniego ezoteryzmu jako tytuły okultystycznych traktatów z gatunku grimoire (fr. nieczytelne pismo), które zawierały instrukcje dotyczące m.in. wywoływania duchów, zmuszania ich do posłuszeństwa, przeklinania wrogów, odnajdywania skarbów etc. Stało się to w okresie wypraw krzyżowych, kiedy przedstawiciele cywilizacji łacińskiej przesiąknęli doktryną kabały po nawiązaniu ściślejszych kontaktów z Żydami w Ziemi Świętej. Tworzone na przestrzeni wieków “klucze Salomona” przedstawiają niezrozumiałe dla laika ryciny z gąszczem przedziwnych symboli, a wśród nich oczywiście Gwiazdą Dawida, znakami astrologicznymi, pentagramami i wieloma hebrajskimi frazami zaczerpniętymi z Talmudu.

Poszczególne sefiry z kabalistycznego Drzewa Życia również wykorzystywane były w praktyce przez okultystów. Ich nazwy własne, np Chochma, czy Bina nanoszone były na karty tarota i szeroko opisywane w hermetycznych dziełach Aleistera Crowleya – gnostyckiego “świętego”, który sam nazywał siebie Bafometem (diabeł), zakładał okultystyczne, para – masońskie zakony (np. Ordo Templi Orientis) i uważany jest za ojca Thelemy (pseudo – religii, której motto brzmi: Czyń wedle swej woli będzie całym Prawem). Tę samą kabalistyczną materię zgłębiał i przelewał na papier niejaki Eliphas Levi – francuski wolnomularz, mistrz czarnej magii i guru świata wiedzy tajemnej. Jego prace zawierały m.in. konkretny podział pentagramów na tzw. “dobre” i “złe”, a także mnóstwo odwołań do diabła i jego przymiotów. To właśnie z dzieł Leviego czerpał później obficie Anton Szandor la Vey – założyciel kościoła szatana. Dodam, że wśród pism Francuza, takich, jak Historia magii, Biblia wolności, czy Magiczny rytuał Sanctum Regnum znajdziemy również pozycję pt. Większe i mniejsze klucze Salomona

Judaizm dzieckiem kabały?

W nurt ortodoksyjnego judaizmu wpisuje się dorobek żyjącego w XVI w. palestyńskiego rabina Izaaka Lurii. Już jako młodzieniec był on doskonale obeznany z Talmudem, który jednak mu nie wystarczał, Izaak chciał bowiem doświadczyć prawdziwego mistycyzmu. Luria zafascynował się XIII – wieczną księgą Zohar, za sprawą której wszedł w świat kabały. Żydzi chasydzcy utrzymują, iż Luria często przyzywał zza grobu Eliasza, od którego przyjął tajemną wiedzę, a tą z kolei dzielił się z kilkudziesięcioma uczniami. Oczywiście talmudyczno – kabalistyczna szkoła Izaaka Lurii zakładała system stopni wtajemniczenia – sposób zwracania się do bytów duchowych i przywoływania ich wyjawiany był dopiero tym adeptom, którzy opanowali w zadowalającym stopniu podstawy kabały. Luria jest jedną z najważniejszych postaci dla Żydów – nadali mu oni nawet przydomek Święty Ari (Święty Lew), a podobny zaszczyt spotkał jedynie kilku rabinów w całej historii judaizmu. Od lat wielu Żydów udaje się do Safedu na grób Lurii, by się tam modlić i oddać hołd wielkiemu duchowemu przywódcy z minionych wieków. Widzimy więc, że kabała, tak silnie przecież przesiąknięta gnozą i ezoteryką, gnieździ się u podstaw dzisiejszego judaizmu, jest jego źródłem i silną motywacją.

Odzwierciedlenie tego stanu rzeczy widzimy choćby na przykładzie obecnej w naszym kraju chasydzkiej organizacji żydowskiej Chabad – Lubawicz, która już w samej nazwie kryje powiązania z kabałą: człon chabad jest akronimem nazw trzech sefir z kabalistycznego Drzewa Życia: Chochma (mądrość), Bina (zrozumienie) i Daat (wiedza). Prawdopodobnie jest to subtelne podkreślenie filarów działalności tej organizacji – “edukacja” i ”nawracanie” innych na judaizm. Przedstawiciele tego właśnie ruchu byli zaproszeni tuż przed Świętami Bożego Narodzenia do polskiego Sejmu, gdzie zapalali chanukowe świece. Warto zaznaczyć, iż ruch Chabad – Lubawicz jest aktywny w internecie – posiada m.in. stronę na Facebooku, gdzie spotkamy się z “mistycznymi” treściami – zamieszczane tam są praktyczne opisy gematrii (rodzaj żydowskiej numerologii), stare ilustracje z opisem “Amulet do domu. Jerozolima. Początek XX wieku”, a także grafiki z kręgiem symboli astrologicznych (znaki zodiaku).

Ten, kto odrzuca judaizm i żydowską kulturę, w istocie odrzuca Jezusa […] – pisze redaktor Tomasz Terlikowski dla portalu Więź. Jest zgoła odwrotnie – jak mamy akceptować judaizm i traktować go jako „starszego brata”, kiedy mamy świadomość bluźnierczych wobec Chrystusa talmudycznych treści oraz mnogich ezoteryczno – gnostyckich powiązań? Wiedząc o nich wszystkich, brakuje mi narzędzi, by próbować obalać tezę o „satanistycznych aktach”  odbywających się w sejmie. W najprostszym katolickim ujęciu wszystko, co związane jest z okultyzmem, poświęcone jest złemu, a my chrześcijanie mamy unikać „wszystkiego, co ma choćby pozór zła” (1 Tes 5, 22), dlatego niechrześcijańskie, kabalistyczne rytuały nie powinny odbywać się za przyzwoleniem i aprobatą katolików.

Niedawna niekonwencjonalna interwencja posła Grzegorza Brauna z pewnością wychodziła poza kanon ogólnie przyjętych w naszym kręgu kulturowym działań dyplomatycznych w stosunkach międzynarodowych, jak również w opinii wielu osób przekroczyła ramy savoir-vivre’u. Z drugiej strony, koncentrując się na wymiarze duchowym całej sprawy, cieszy fakt, że w sejmie działają jeszcze osoby o głęboko zakorzenionej katolickiej tożsamości, które wbrew „poprawności politycznej”, próbują zdejmować maski, za którymi kryje się „ojciec kłamstwa”.

Zofia Michałowicz

Dlaczego należy odrzucić personalizm chrześcijański?

Dlaczego należy odrzucić personalizm chrześcijański?

wprawo.pl/p-krzeminski-dlaczego-nalezy-odrzucic-personalizm-chrzescijansk

Papież z przedstawicielami różnych wyznań i religii przed Porcjunkulą w Katedrze Matki Boskiej Anielskiej w Asyżu

=============================

Personalizm chrześcijański to filozofia, która obecnie dominuje na katolickich uniwersytetach, a także została uznana przez papieży Jana Pawła II czy Benedykta XVI za ich własną. Dlaczego należy ją odrzucić? Ponieważ cała jej nowość polega na przyjęciu do chrześcijaństwa elementów niechrześcijańskich związanych z subiektywną filozofią Immanuela Kanta, a co gorsze z żydowską interpretacją teologii Martina Bubera czy Emmanuela Levinasa. Kabaliści jak dobrze wiemy uznają, że lud żydowski sam w sobie jest Mesjaszem, Mesjasz nie jest dla nich konkretną osobą fizyczną, ale każdy żyd z osobna, który tworzy wspólnotę, sam jest Mesjaszem.

Ta mentalność przeniknęła do myśli katolickiej za sprawą ks. Józefa Tischnera, który rozpowszechniał taką koncepcję, oczywiście pozbawioną rasistowskich naleciałości. W takim ujęciu wiara to nic innego, jak wspólne przeżywanie własnej wyjątkowości, która to objawia się przez dialog z drugim.

Jak doskonale zauważył biskup Bernard Tissier de Mallerais w „Portrecie filozoficznym Josepha Ratzingera” ( Warszawa 2018, przeł. Marcin Beściak):

„Jeśli idąc za filozofiami wywodzącymi się od Kanta przyjmiemy, że podmiot stanowi część przedmiotu. Wówczas okaże się, że wierzący stanowi część wiary. Jednocześnie formalny motyw wiary (autorytet objawiającego Boga) musi ustąpić miejsca ludzkiemu doświadczeniu, pozbawionemu autorytetu i rodzącemu złudzenia.”

Wiara przestaje być rozumowym przylgnięciem do prawd wiary, a staje się jakąś bliżej nieokreśloną relacją, dialogiem między Ja i Ty, synodalnością…

Tylko, że to w ogóle nie jest myśl, która zrodziła się w obrębie Kościoła, bliżej jej do kabały. Każdy kto zna elementarne podstawy mistyki katolickiej, wie że jej praktykowanie wiąże się z całkowitym ogołoceniem się z samego siebie i otworzeniem się na kontemplację wlaną, która nie podchodzi od nas i jest nam dana darmo od Ducha Świętego, który wieje tam gdzie chce. Mistyka katolicka opiera się na przyjęciu darów całkowicie zewnętrznych wobec nas samych. W personalizmie jest dokładnie na odwrót, to my sami mamy otworzyć się na siebie samych. Tak to brzmi idiotycznie, ale właśnie taki jest sens tej filozofii. A ponieważ człowiek jest stworzony na obraz Boga, taki ktoś, kto zamiast naśladować Boga, chce żeby to raczej Bóg naśladował jego uczucia religijne, całkowicie mija się z celem i powraca do herezji Picco della Mirandoli, który był pionierem takiego rozumienia człowieka.

O całej bezsensowności personalizmu boleśnie przekonałem się w Kościele podczas święta Św. Szczepana. Zamiast usłyszeć o męczeństwie tego świętego odczytano wiernym list rektora KUL ks. prof. Mirosława Kalinowskiego, który wprost powołując się na dialog z judaizmem i jakiegoś rabina próbował dokonać pojednania Ewangelii z kabałą.

Efekt był doprawdy śmieszny, a jednak także tragiczny. Ewangelia miała w tym liście ustąpić miejsca dialogowi między Ja-Ty, odkrywaniem samych siebie, a ojcem tego dialogu rzekomo był sam Jezus Chrystus. W takim ujęciu Jezus Chrystus to nie Bóg wcielony, to raczej nauczyciel, który niczym swoim przesłaniem nie różnił się od masońskich mistrzów głoszących dialog wielokulturowy. Biada tym, którzy nie głoszą i nie znają Ewangelii! Nie ma dla nich miejsca w owczarni Chrystusa.

Neo-kons. KABAŁA I MENORA PIS-u

© wawel ekspedyt-kabala

MOTTO 

1. “Od lat kilkudziesięciu funkcjonuje sobie w Waszyngtonie komunistyczna lub komunizująca formacja polityczna, przez siebie przewrotnie (albo dla niepoznaki) zwana neokonserwatywną, a przez prawdziwych konserwatystów zwana neotrockistowską, która dokonała wrogiego przejęcia amerykańskiego konserwatyzmu i konserwatywnych instytucji. U szczytu swej władzy okupowali Biały Dom, Pentagon i wpływowe think-tanki. Dziś są dobrze okopani w ośrodku administracji najbardziej Polsce wrogim – Departamencie Stanu. „Konserwatyzm” neokonserwatystów sprowadza się do skrajnej postawy proizraelskiej oraz zapalczywości w awanturach wojennych.

To oni wywołali inwazję na Irak. To oni bronili „demokracji” w Syrii. To oni stali za przewrotem na kijowskim Majdanie.

Wszyscy wywodzą się ze Wschodniej Europy. Wszyscy są synami lub wnukami liderów Komunistycznej Partii USA. Wszyscy odziedziczyli po przodkach ambicje „robienia porządków” w krajach (lub z krajami) swego pochodzenia, tj. Polsce, Rosji, Ukrainie. Wśród nich jest tak dużo Żydów, że nazwa „neokonserwatysta” odbierana jest jak antysemicka obelga, a ich postulaty jak cytaty z „Protokołów Mędrców Syjonu”. Jeden z nich jest autorem słów: „Nienawidzę terminu neokonserwatysta, bo w wielu kręgach to grzeczne określenie Żyda”.

2. “W takiej perspektywie wojna z Rosją jest niekorzystna dla interesów USA, i na zdrowy rozum Waszyngton powinien kontynuować politykę poprzedników, szachując Moskwę i Berlin wspieraniem inicjatywy Trójmorza. Ale równie nielogiczna i niekorzystna dla interesów USA była inwazja na Bagdad.

Czy w obu przypadkach nie mamy do czynienia z tą samą machinacją – wojna niekorzystna dla interesów USA, ale korzystna dla interesów pewnego lobby w Waszyngtonie? [Ambasador Krzysztof Baliński]

3.  “W świetle powyższego wzajemna sympatia i przyciąganie się – wedle tajemnej zasady duchowych powinowactw – pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Izraelem jest czymś naturalnym i zrozumiałym. Wszakże protestantyzm w ogóle jest rejudaizacją chrześcijaństwa, a purytanizm jest nią w takim stopniu, że można wątpić czy jest jeszcze chrześcijański; w każdym razie cywilizacyjnie należy do cywilizacji żydowskiej. Już w epoce Szekspira trzymających się całkowicie sformalizowanej i bezdusznej etyki, „skrupulatnych” (precise) purytanów nazywano „Żydami Nowego Testamentu”. Meksykański myśliciel katolicki i przywódca synarchizmu – Salvador Abascal nazywał Stany Zjednoczone krajem „żydowsko-jankeskim” (judío-yankee). Żyd – ateista, poeta Heine, wyrażał to dosadniej, a nawet cynicznie, lecz nie bez racji, mówiąc, że anglosaski protestantyzm to „żydostwo, które żre wieprzowinę”. Oś „Waszyngton – Tel-Aviv” ma zatem – niezależnie od niepokoju, jaki wzbudza to u prawdziwych amerykańskich patriotów, a zarazem katolików, takich jak Patrick J. Buchanan, przerażonych ideologiczno-politycznym szaleństwem „amerykańskich likudników” – głębokie podstawy cywilizacyjne. Tylko co to ma wspólnego z „cywilizacją chrześcijańską”? I z powołaniem Polski, jako antemurale christianitatis – nie mówiąc już, bardziej „przyziemnie”, o jej interesach?”

[prof. J. Bartyzel]

Ilustracja. Po lewej u góry (za mównicą) Lev Davidovich Bronstein, czyli Lew Trocki.

KABAŁA I MENORA PIS-u

Nic innego nie robią od kilku setek lat – bezustannie świętują swój upadek – pojęcia nie mając o regułach zwyciężania. O sztuce wojny. Arkanach niewidzialnej walki.  Spraszają zewsząd tych, co ich państewko osłabią i rozszarpią. Za swoich przywódców obierają sobie od pewnego czasu tych, którym podpowiedzieliśmy, że Polska ma prowadzić politykę ewangeliczną. Tymczasem nie ma niczego takiego jak “polityka zwyciężania zła dobrem”. To kwadratowe koło. Kabała. Ale oni lubią kabałę.

Pozwalają nam modlić się do świętych i bogów kabały u siebie, w najważniejszym budynku państwa. Tradycja Chanuki. Abrakadabra!  Abrakadabra bęc! Świętując Chanukę – świętują swój upadek, swoja przegraną. I  tak się przy tym cieszą, rozpromienieni uśmiechem! Święto Chanuki to święto zwycięstwa cywilizacji azjatyckiej, ekskluzywistycznej, plemiennej, klanowej, kastowej nad grecką  cywilizacją klasyczną opartą na logice Stagiryty, rzymskiej jurystyce i uczciwej agonistyce. [Agonistyka – w antycznej Grecji wszelka rywalizacja. md]

Przeczytaj ideowy podkład zapalania tych menor w okolicy Bożego Narodzenia. To herezja niebywała! To magiczny, antychrześcijański obrzęd połączony z kultem jakiejś mrocznej osoby, kabalisty ogłaszającego się Mesjaszem oraz wzbogacony o symbolikę ucinania głowy obezwładnionemu podstępem wrogowi Żydów.  Ci Żydzi, którzy do nich przyszli z tą magią Chanuki i oprawnym w złoconą ramę portretem tego osobliwego kabalisty – wyczytali w ich oczach lubość w celebrowaniu swoich porażek i wyczytali w tychże oczach świętą naiwność. Dali im więc święto własnej przegranej, by nigdy nie zrozumieli, że świętując upadek – wpadają w coraz większą kabałę – nie wiedząc dlaczego tak się dzieje. Myślą, że ich niepowodzenia to jakieś uwzięcie się sił wyższych na nich albo pech. Ich upadki są tylko żałosnym widowiskiem – nie daje się z nich wyciągnąć żadnych nauk na przyszłość.

Kiedy są już najbliżej niepodległości – na czoło wysuwają zbyt uczciwych, zbyt dobrych, zbyt naiwnych.

image

Za plecami tych naiwnych kryje się udająca dobrych chmara spryciarzy, pochlebców. I oto masz receptę na setny z rzędu upadek marzeń… Nawet nie musimy ich infiltrować za bardzo! Po prostu obserwujemy  ich z daleka, podsuwamy rachuneczki do spłacenia przez podatnika. Obserwujemy tę kotłującą się grupę naiwnych przemieszanych ze sprytnymi i zdrajcami. Warunkiem jest, by kilku naiwnych stało na czele. To dodaje wiarygodności całej operacji. Sprytni mają udawać dobrych, zdrajcy udawać postępowych. I tak ta trojka pędzi do przodu – Naiwny, Sprytny i Zdrajca. I czekamy na moment, gdy zaprzęg się roztrzaska. Wtedy proponujemy… ratunek, pożyczki, kredyty, okrągłe stoły, prezydenckie weta, rekonstrukcje rządu etc. I cały czas pilnie “monitorujemy”, czy zarysowuje się możliwość , jakby to powiedzieć, no rozumiesz…, możliwość bardziej “dogłębnego” i “szerszego”  zarządzania…

W sumie nic nadzwyczajnego ta nasza strategia –  koncepcja znana już starożytnym Chińczykom, Asyryjczykom i dziesiątkom innych kultur. Ale my im wmówiliśmy, że nie mogą się z tą treścią  zapoznawać, bo książeczka ujawniająca mechanizmy tej sztuczki – to fałszywka, bardzo brzydka, fuj!  Napisana przez, niech ją piekło pochłonie, carską ochranę, haha. Nazwaliśmy ja biblią antysemityzmu i zakazaliśmy czytania pod karą… wiecznego potępienia, hahaha!  Chyba raczej wietrznego…, bo przecież my nigdy w żadne głupoty o nieśmiertelności nie wierzyliśmy. I wyobraź sobie: oni w tę bajkę uwierzyli. boją się nawet brać do ręki tę książeczkę. No wiesz, jak w bajce, powiedzieliśmy im: wiecie, ta książka jest przeklęta, nie ruszajcie jej, bo kto jej dotknie spłonie lub piorun go jasny strzeli. To stary numer z tym tabu, nauczyli go nas… Aborygeni. I oni… uwierzyli, hahaha!  Posłuszne bywają te narody świata, hehe, trzeba tylko porządnie na nich huknąć.

Nie widzą, że w tej książeczce nie ma niczego zdrożnego. To samo mają u takich autorów jak Sun Tsy i Machiavelli. Tylko, że ta książeczka, której im zakazaliśmy czytać dostosowuje makiawelizm do naszych czasów, do czasów parlamentu, partii, prasy, powszechnej oświaty. Jest więc zbyt niebezpieczna w ujawnianiu znanych od tysiącleci metod czynienia z obywateli – niewolników i metod zarządzania tymi niewolnikami oraz metod niezauważalnego podbijania obcych krajów. A ponieważ jest tak niebepieczna i nadzwyczaj aktualna w epoce globalnej, światowej wioski medialnej – musieliśmy podłączyć do niej ogrodzenie pod wysokim napięciem, by ją omijali i to… przeżegnując się, haha!

A imię tego elektrycznego ogrodzenia: “antysemityzm”, kto  dotknie – pada porażony nazwaniem go “antysemitą”. I wije się biedak, tłumaczy, usprawiedliwia. Im bardziej się tłumaczy – tym bardziej jest przegrany, tym bardziej oplątują go liany, liny, nitki słownych pajęczyn. Usprawiedliwia się przed nieistniejącym trybunałem z niezaistniałych win – a inni go wytykają palcem, aż czuje się robakiem wzgardzonym. Jak ten nasz nieszczęsny literat, no wiesz, ten Kafka, który kiedyś obudził się jako robak na swoim łóżku. To jest nasz powojenny majstersztyk; zaaplikowanie Europie (Ameryka jakoś potrafiła się obronić) tego, iż dzięki terrorowi naszym jednym słówkiem “antysemityzm” uczyniliśmy z każdego Europejczyka – zastraszonego niewolnika jakby żywcem wyjętego z powieści Kafki. Cymes! Mechanizmy zarządzania schowaliśmy do sejfu z napisem “antysemityzm”. Mechanizmy demokracji ( i tak zawodne i kiepskie) wypaczyliśmy przez okresowe , rotacyjne wypychanie na czoło ludzi zbyt uczciwych.

Skarbem dla nas jest ktoś ponad miarę dobroduszny, ktoś maksymalnie naiwny  a do tego inteligentny. Na takich czekamy nieraz kilkanaście lat. Taki to zrobi większą dla nas robotę niż dziesięciu agentów. A wiesz, jak za nim idą ludzie, jak mu zawierzają… Tacy dobrzy aż do przesady i do tego inteligentni są dla nas jak kondensatory gromadzące wokół siebie miliony dusz i umysłów. A potem się tych dobrych pozbywamy. Dajemy na czoło naszego bezwzględnego kłamcę, retora. Ten dobry umocował instytucjonalnie przeróżne nasze przyczółki. Za pomocą tych przyczółków wzbudzamy naprzemiennie – chaos, nadzieję, zagrożenie, obojętność. I jakoś się kręci. Powoli obsadzamy komórki do wynajęcia w sektorze państwowym i prywatnym. I tak to jakoś leci, nie narzekamy. Powolutku. Byle była rotacja. Nadziejom nie można dać wygasać , ani ich rozprzęgać.

Czy się nigdy nie mylimy, czy nasze plany nie “wysypują się” , czy nie bywa tak, że gubi nas nasza łapczywość, syndrom trzeciego życzenia do złotej rybki, po którym wszystkie darmowe dary znikają?  Po którym zaczynamy być nienawidzeni?  Czy nie musimy walczyć z podobnymi grupami z innego kodu kulturowego, też stosującymi “sztukę wojny”?  Za dużo chciałbyś wiedzieć… Pewnie chciałbyś jeszcze zapytać, kto z nami wygra na pewnym określonym terenie. Hmm, wygra ten, który dobro w sobie okiełzna dalekowzrocznym rozumem i ten, kto znajdzie klucz do tego, jak dezaktywować nasza magię słów, naszą kabałę zabierania mocy państwom i ich obywatelom . To jest do zrobienia i jest jeden, który może to zrobić. Tylko musi  się nauczyć przenikać wzrokiem pochlebców i zdrajców..  

No, ale teraz muszę już kończyć, bo idą nasi gospodarze, nasi naiwni, za nimi sprytni i kilku zdrajców i zaraz będą zapalać  światełka naszej cywilizacji, haha!. Śmierć Grecji, Rzymowi i religii Jeszui ! Niech żyje sztuka wojny! Niech żyje kabała, dzięki której słowa wypowiadane przez człowieka stają się jego największymi wrogami!  Konstytucja staje się  brzmiącym jak cymbał poematem nieistniejącego humanitaryzmu, kodeksy karne – mętnymi stawami sprzecznych dygresji, sterowanymi przez nas za pomocą śluz wieloznaczności. Kabała ta nasza święta, dzięki której nic nie oznacza już niczego stałego a wszystko opalizuje jak bańka z błota w kałuży. Nic już nic nie znaczy, słowa wszystkie tracą sens a  mimo to wszyscy idą tam, gdzie MY chcemy. Ave, Kabbalah, morituri te salutant! Witaj Kabało! Idący na śmierć cię pozdrawiają!

Wiesz, oni myślą, że najgorsze będzie dla nich, gdy przejmiemy ich mienie bezspadkowe. Nie wiedzą, że od pewnego czasu już przejmujemy ich myśli. A na drugim etapie,  żeby tak powiedzieć – czynimy ich myśli „bezspadkowymi”, zrywamy ciągłość ich idei, ich ideałów. Odbieramy im ich bohaterów, ich święta, ich marzenia. Nazywamy je ksenofobicznymi, chorobliwymi, niezdrowymi.

Oczywiście bez prowokatorów byłoby trudno. Wstawiamy więc w ich tłumy kilku takich, którzy mają za pomocą techniki wylewania dziecka z kąpielą zneutralizować i napiętnować te ich ideały, które mogłyby być dla ich państwa barierą immunologiczną. Wyjmujemy z ich imaginarium kilka idei przez co pozostałe stają się bezskuteczne lub niezrozumiałe. Wyjmujemy te idee napiętnowując je jako ksenofobiczne, skrajne, radykalne, nacjonalistyczne. Nie zauważają tego. Nie zauważają,  gdyż dzieje się to już w połowie procesu anestezjologicznego, w połowie hipnozy kabalistycznej.

Tak już ich urobiliśmy magią naszych pojęć, że uwierzyli nawet w taką niedorzeczność jak ta, że ksenofobia to największy grzech, haha! Tak im wytrepanowaliśmy mózgi, że przestali rozumieć, iż ksenofobia to po prostu idea organizmu, całości, idea obecna w błonie komórkowej, idea bariery immunologicznej, straży granicznej, straży celnych i polityki migracyjnej. Czasem to mnie aż szokuje jak powierzchownie myślą i jak łatwo i szybko wpadają w nasze, dość proste pojęciowe siatki na motyle… Powinni się rumienić nawet śpiąc, dumni potomkowie Herona, Galena kupują od nas taka słomę pojęciową, że aż papier się czerwieni.

Operujemy na przemian zawstydzaniem ich, presją, groźbą. Ale – o, cudzie dawnej, świątynnej inkantacji – najskuteczniej działa właśnie repetycja, inkantacja, zaklęcie i wielokrotność jego powtarzania. Wymuszamy na ich przywódcach pewne zaklęcia, pewne magiczne zobowiązania, które oni zaczynają coraz częściej wstawiać do swoich przemówień, mów takie sekwencje wyrazów jak: Nie będzie zgody na…, Państwo polskie będzie walczyć z… Nigdy nie pozwolimy na… Po takiej anatemie (Anathema sit! – znaczy w języku dogmatyki ‘bądź przeklęty!”, źródło tego typu uzurpacji kontroli słów jest jawnie religijne) przemawiający przywódcy narodu  mogą wstawić przymiotnik „chorobliwy”, mogą połączyć go z rzeczownikiem „nacjonalizm” lub ‘patriotyzm”, „chorobliwy” mogą zastąpić przymiotnikiem „radykalny”, „ekstremistyczny”, „skrajny”. Oczywiście musi być w tej inkantacji słowo „antysemityzm”. Jakby go nie było, a była tylko ksenofobia i faszyzm, to tak jakby przeżegnać się w imię Syna i Ducha św. – pomijając Ojca. A muszą być wszystkie 3 osoby gwarantujące myśli osłabiające zdolności państwa do trwania i przetrwania. I to osłabianie instynktu państwowotwórczego i tożsamościowego płynie z tych przemówień, wpływa do głów słuchaczy. Tresuje ich myśli i uczucia, piętnuje i selekcjonuje.

Anatematyzmowanie (religijne wyklinanie, obkładanie klątwą, przekleństwem) dość szybko odsłania swoją magiczną (genologicznie) naturę i zaczyna działać na tego, kto… wypowiada te słowa. Jest to magiczna autosugestia, autohipnoza. Mamy więc w rezultacie dość śmieszne, tragikomiczne widowisko i nonsensowne pragmatycznie. Oto przywódca narodu – osłabia naród, obezwładnia i otwiera na anihilację przez czynniki wrogie tożsamościowemu umacnianiu państwowości i narodu. Dla nas to wymarzone miejsce na osiedlenie się, dla nich – katatonia państwa, paraliż ducha. I co najśmieszniejsze, ten ich przywódca, np. Prezydent robi to posługując się arsenałem obcej taumaturgii, obcej magii pojęciowej, magicznego sztafażu religijnego… nieznanej temu, kto przemawia i nie rozpoznanej przez niego religii. I nie zapyta się, nie poradzi, będzie używał nierozumianych i nie zdefiniowanych przez siebie słów wymuszanych na nim przez obcych. Nakłada fatwę obcej, internacjonalistycznej religii, destrukcyjnej dla jego narodu. Wyklina być może najbardziej żywotne siły swego narodu. Jest to zbrodnia na tkance emocji i ideałów narodu. I robi to kompletnie poza swoją świadomością oraz coraz bardziej ekscytując się mocą tego zaklęcia.

Miarą wielkości jest nie przyjmowanie sfabrykowanych, wypichconych, spreparowanych przez innych kategorii idei, wypchanych jak skóry padłych na pomór zwierząt, lecz kreacja nowych, dopasowanych do ducha czasu i do potrzeb ojczyzny. Żeby nie wpadli na znaczenie roli kreacji indywidualnych kategorii ideowych dla swego narodu, dla każdego narodu, żeby nie wpadli na to, co jest miarą wielkości i jakie jest źródło siły, zwłaszcza siły politycznej podsuwamy, podrzucamy im bezustannie  n a s z e   k a t e g o r i e , pojęcia słowa, zaklęcia, anatemy i ewokacje. Są już w połowie zbudowani z naszych, obcych im słów i kategorii pojęciowych i dlatego już w połowie ich nie ma. To i tak dobrze, bo Francji, a właściwie Francuzów ergo: Francji, bo taka jest kolejność nie ma już w trzech czwartych… Biorąc nasze nigdy nie wykreują swoich, tym bardziej że nasze kategorie, hasła i idee zawierają immanentnie kod, niszczący dążenie do mocy każdego innego narodu oprócz nas samych.

Czy są u nich jacyś politycy, którzy zdolni są wymknąć się presji powtarzania naszych, niszczących ich tożsamość – zaklęć?? Pamiętasz jak Harry Potter narzuca na siebie czarodziejski płaszcz i znika wszystko, co przykrył ten płaszcz, aż w końcu zostaje tylko jego głowa. Magia naszej kabały działa w przeciwnym kierunku. Temu, kto narzuca na siebie płaszcz naszych kategorii, naszych klątw i naszych błogosławieństw – najpierw znika głowa. Zostają mu tylko ręce i nogi. Więcej niewolnikowi nie trzeba. Kiedyś musieliśmy po niewolników wysyłać liczne i bitne oddziały. Dzisiaj umieszczamy w ich przemówieniach kilka słów – a skutek jest taki sam. Ba, jest nawet lepiej. Porwani przemocą niewolnicy wciąż skłonni byli do buntu. Natomiast ci,  p r z e k a b a c e n i  sami wkładają głowy w uprząż, całują nas po rękach i lubią się umartwiać. Sam widzisz, że nie można wołać do naszego boga Wojny innymi słowy, niż dziękczynne: Bądź pozdrowiona wszechmocna kabało wybranych! Oby tylko nie zbrakło dobrych i naiwnych do twoich sukcesów.

© wawel

PEWNE JEST TO, ŻE TEOLOGIA MASOŃSKA ODPOWIADA dość DOKŁADNIE TEOLOGII KABAŁY. ZWIASTUN NARODU-WODZA.

ZWIASTUN NARODU-WODZA. POWSZECHNE PRZYMIERZE IZRAELSKIE

Nie będziesz cierpiał nad sobą żadnej obcej prasy, abyś długo panował nad gojami. Zawładnijmy prasą, a wnet będziemy rządzić i kierować losami całej Europy.

PEWNE JEST TO, ŻE TEOLOGIA MASOŃSKA ODPOWIADA dość DOKŁADNIE TEOLOGII KABAŁY.

=================

Epiphanius, Ukryta strona dziejów. Nowy Porządek Świata.…

Ukryta-strona-dziejow, str. 138

W 1872 r. Ulysses Grant, bohater Północy w Wojnie Secesyjnej, został ponownie wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych. [Ulysses Grant, generał wojsk Północy, był wolnomularzem i wrogiem katolicyzmu. W 1854 r. ten były pułkownik zawodowy został wydalony z armii za pijaństwo. Przyjaźnił się z bankierami żydowskimi Seligmanami; był wykorzystywany jako figurant i człowiek do specjalnych poruczeń przez tajne towarzystwa w USA; por. J. Lombard, op. cit., t. III, str. 364-371.]

W tym samym roku wygłosił przemówienie zawierające zapowiedź przyszłej „przewodniej roli” narodu amerykańskiego w umacnianiu demokracji, która to rola została ostatecznie usankcjonowana w Traktacie Wersalskim z 1919 roku: „Cywilizowany świat zmierza w kierunku republikanizmu – tj. rządów narodu, których sprawowanie powierza on wyłonionym przez siebie przedstawicielom; a nasza wielka Republika powołana jest aby służyć jako przewodnik wszystkim pozostałym […]. Nasz Stwórca przygotowuje świat na to ażeby w stosownym czasie stał się on jednym wielkim narodem, mówiącym jednym językiem, gdzie ani armia, ani flota wojenna nie będą już potrzebne ”

W tym samym roku przenosi się do Nowego Jorku Międzynarodówka Komunistyczna założona przez Żyda Karola Marksa. Już od 1867 r. swoją siedzibę w tym mieście ma Powszechne Przymierze Republikańskie Mazziniego, a od 1843 r. działa tam bardzo wpływowa żydowska organizacja masońska B’nai Brith, czyli „ściśle tajny zakon przeznaczony wyłącznie dla Żydów sprawujących Odpowiedzialne funkcje.”

W dniu 12 września 1874 r. B’nai B’rith zawarł z Radami Najwyższymi Rytu Szkockiego porozumienie O wzajemnym uznawaniu (tzw. konkordat). Podpisy pod dokumentem złożyli. Armand Levy z ramienia B’nai Brith oraz Albert Pike jako szef Najwyższego Dyrektoriatu Dogmatycznego Rytu Szkockiego – w imieniu Masonerii Powszechnej.

Przy czym nie chodziło tylko o wzajemne uznawanie intencji, ale przede wszystkim o wspólnotę doktryn. Co się tyczy strony masońskiej, Pike skodyfikował je już w swoim opasłym traktacie „Morals and Dogma”:

„Wszystkie prawdziwe religie dogmatyczne wywodzą się z Kabały i do niej powracają; wszystko co wielkie i naukowe w myśli religijnej wszystkich iluminatów: Jakuba Boehme, Swedenborga, Saint- Martina i pozostałych – bierze się z Kabały; jej zawdzięczają swe sekrety 1 symbole wszelkie stowarzyszenia masońskie ”.

Podobną tezę wyakcentował rabin Livorno Elia Benamozegh. W swoim dziele uważanym za kwintesencję współczesnej myśli żydowskiej, pt. Izrael a Ludzkość: „PEWNE JEST TO, ŻE TEOLOGIA MASOŃSKA ODPOWIADA dość DOKŁADNIE TEOLOGII KABAŁY.

Zresztą fundamentalne dzieła rabinistyczne z pierwszych wieków ery chrześcijańskiej dostarczają wielu dowodów na to, że Haggada była ludowa wersja nauki tajemnej, która pod względem metod inicjacyjnych wykazuje zaskakujące podobieństwa z instytucją masońska. Kto zada sobie trud, aby przyjrzeć się baczniej stosunkom między judaizmem a Masonerią filozoficzną i ogólnie – misteriami, pozbędzie się przynajmniej częściowo swego pogardliwego stosunku do Kabały.

W wydaniu francuskim z 1961 r. znajdujemy w przypisie następujący komentarz rabina kabalisty Elio Toaffa do zdania wydrukowanego powyżej dużymi literami: „Osobom, które mogą być zaskoczone powyższym stwierdzeniem, należy wyjaśnić, iż teologia masońska istnieje w takim sensie, że w Masonerii kultywowana jest tajna doktryna religijna wprowadzona przez gnostyckich Różokrzyżowców w momencie ich połączenia z Wolnymi Mularzami w 1717 r. Owa tajna doktryna, czyli gnoza, jest w wyłącznym posiadaniu Masonerii Wysokich Stopni, tj. Masonerii filozoficznej”.

Salvatore Farina, mason 33 st., nie przeczy temu, choć wypowiada się bardziej hermetycznie: „To, co Masoneria Szkocka zawdzięcza Kabale, to alegoria świętego słowa, która napełni nasze ręce pełnią gnozy, oraz panowanie nad wszechświatem.

Zresztą już W 1861 r. pojawiają się zapewnienia strony żydowskiej, że [jej] stosunki z masoneria „ ściślejsze, niż się na ogół sadzi. Judaizm winien żywić do całej masonerii głęboką sympatię, i nic, co dzieje się w tej potężnej instytucji nie powinno być mu obojętne. [.] Duchem masonerii jest duch judaizmu w jego najbardziej fundamentalnych przekonaniach; to jego idee, jego język, nieomal jego organizacja.”

Jeszcze jaśniej ujął to ojciec rabina z B’nai Brith Stephana S. Wise’a, który w 1873 r. założył Unię Kongregacji Żydów Amerykańskich:

„Masoneria jest instytucją żydowską, której historia, stopnie, funkcje, hasła i katechizm są żydowskie od początku do końca, za wyjątkiem jednego pośredniego stopnia i kilku słów wypowiadanych podczas wtajemniczenia.

Powyższe tezy podsumowuje Izrael Mair Lau, obecny Wielki Rabin i największy autorytet religijny Izraela w swojej wypowiedzi z okazji czterdziestej rocznicy założenia Wielkiej Loży Masońskiej Państwa Izrael: „wszystkie zasady masonerii są zawarte w księdze narodu żydowskiego.” (nie chodzi o Biblię, lecz o Talmud — przypisek redakcji) .

Jeżeli ktoś nadal jest skłonny sądzić, że zbitka „judaizm-masoneria” to efekt tendencyjnej i naciąganej interpretacji, niech zapozna się z poniższym stwierdzeniem Żyda E. Helbronnera: „Kwestia żydowsko – masońska to moim zdaniem […] nie jest żadna bujda. Można ją zasadnie podnosić, ponieważ od dwudziestu lat (czyli jeszcze przed 1916 rokiem — przypisek redakcji) wszystkimi ruchami rewolucyjnymi kierowali z reguły Żydzi bezpaństwowcy, mający wsparcie lóż masońskich. Rozstrzygające wydaje się stwierdzenie rabina i masona Magnina zamieszczone w „B’nai B’rith Magazine”, tom XLIII, str. 8:

„B’nai B’rith to jedynie wybieg. Wszędzie, gdzie masoneria może przyznać się swobodnie, że jest żydowska zarówno z samej natury jak ze względu na realizowane założenia, to z punktu widzenia naszego celu wystarczają zwykłe reguły.

A wracając do porozumienia z 1874 r., do którego doprowadził Albert Pike (który przy tej okazji posłużył się swym masońskim imieniem Limoude Ainchhoff) i Armand Levy, oto jego brzmienie:

„My, Wielki Mistrz, Konserwator Świętego Palladium, Najwyższy Patriarcha masonerii całego Wszechświata, za zgodą wielkiego i Dostojnego Kolegium Zasłużonych Masonów, zgodnie z aktem Konkordatu zawartego między Nami a trzema federalnymi Konsystorzami Ameryki, Anglii i Niemiec, przez nas dziś podpisanego, przyjęliśmy jedno postanowienie: „W dniu dzisiejszym, zgodnie z zasadami określonymi w Konkordacie, zostaje założona Generalna Konfederacja Izraelskich Tajnych Lóż.” Zaprzysiężono pod Świętym Sklepieniem Wielkiego Wschodu Charleston w dolinie drogiej sercu Boskiego Mistrza, w pierwszym dniu Księżyca Tikshru 12 czerwca siódmego miesiąca roku 00874 (=1874 przypisek redakcji) Prawdziwego Światła.”

Jak dodaje Emmanuel Ratier, mogło to być powodem, dla którego B’nai B’rith przez długi czas powstrzymywał się od krytykowania Ku Klux Klanu. Założony de facto przez Pike,a – generała wojsk konfederatów – i przez przedstawicieli wysokich stopni masonerii Południa, liczący w latach dwudziestych 3-5 mln członków Ku Klux Klan nie napotykał na sprzeciwy ze strony ADL (Anti-Defamation League, oficjalnie działającej organizacji, będącej narzędziem B’nai Brith) ani samego B”nai Brith. W styczniu 1923 r. B’nai B’rith oświadczył wręcz: „Ku Klux Klan może stać się instrumentem postępu i filantropii, pożytecznym zarówno dla państw, jak i dla ich obywateli, o ile pozbędzie się kilku tysięcy fanatyków, którzy spychają go na drogę nietolerancji, nikczemności i zbrodni.”

Kiedy w Ameryce wspomniane stosunki zaczęły się zacieśniać i „nabierać rumieńców”, w Europie – a konkretnie w Paryżu – dzięki ogromnemu wsparciu finansowemu Rotszyldów i bogatego bankiera Mojżesza Montefiore powstała w 1860r. nowa Międzynarodówka: Powszechne Przymierze Izraelskie.

Izaak Mojżesz Cremieux zwany Adolfem (1796-1880) był współzałożycielem i jedną z najznamienitszych osobistości tej organizacji. Był on francuskim adwokatem związanym z Rotszyldami, wiceprzewodniczącym Żydowskiego Konsystorza w Paryżu, ministrem sprawiedliwości (1848). W 1870 r., po okresie Drugiej Republiki, otrzymał tytuł Wielkiego Mistrza Wielkiego Wschodu Francji, zanim został mianowany (w dn. 8 marca 1869 r.) Suwerennym Wielkim Komandorem Rady Najwyższej Francji.

Cremieux, który już w tamtym czasie dostrzegał znaczenie mediów jako narzędzia wpływania na tak zwaną „opinię publiczną”, zasłynął z maksymy: „Pieniądz i wszystko inne miejcie za nic. Jeżeli posiadacie prasę, posiądziecie całą resztę.”

Tę maksymę sparafrazował na swój sposób angielski rabin Mojżesz Montefiore: „Dopóki dzienniki na całym świecie nie będą w naszych rękach, wszystko na nic się nie zda. Miejmy stale W pamięci jedenaste przykazanie: „Nie będziesz cierpiał nad sobą żadnej obcej prasy, abyś długo panował nad gojami. Zawładnijmy prasą, a wnet będziemy rządzić i kierować losami całej Europy”.

Powszechne Przymierze Izraelskie – nowa Międzynarodówka otwarta w duchu kosmopolityzmu na wszystkich Żydów niezależnie od ich kraju pochodzenia i religii („Żydzi ze Wschodu i z Zachodu, z Północy i z Południa, wszyscy stano— wimy społeczność podtrzymująca świętą, niezniszczalną więź’” — oświadczy 12 maja 1872 r. Cremieux) istotnie dążyło do zjednoczenia wszystkich Żydów diaspory w imię ich żywotnych interesów, przy czym spoiwem miał tu być mocno akcentowany synkretyzm, który został scharakteryzowany przez samego Crćmieux w 1861 r. na łamach oficjalnego organu Przymierza, kierowanego przez Isidore’a Kahna: „Powszechne Przymierze Izraelskie nie ogranicza się do naszego wyznania; jest ono adresowane do wszystkich wyznań; pragnie przenikać wszystkie religie – podobnie, jak przenika wszystkie kraje. Niechaj światli ludzie, niezależnie od swoje- go wyznania, wstępują do tego Powszechnego Przymierza Izraelskiego, którego cel jest tak szlachetny i pro-cywilizacyjny. Chodzi o to, by wyciągnąć rękę do tych wszystkich, którzy wychowawszy się w innej niż nasza wierze wyciągają ku nam swoją braterską dłoń, uznając, że wszystkie religie oparte na moralności, która ma swoje zakorzenienie wXBogu, powinny odnosić się do siebie przyjaźnie i usuwać bariery rozdzielające to, co pewnego dnia ma zostać połączone. Oto jest, panowie, piękne i wzniosłe posłannictwo naszego Powszechnego Przymierza Izraelskiego.” („Archiwa Izraelskie”, XXV, str. 51445346)

Również W 1861 r. Archiwa Izraelskie, francuski periodyk żydowski, zapowiedziały uroczyście rychłe nadejście „Nowego Jeruzalem, święcie posadowionego między Wschodem a Zachodem, a które ma zastąpić podwójne miasto Cesarzy i Papieży.” (XXV, str. 600, 1861) dając tym samym do zrozumienia, jaki los ma spotkać Wieczne Miasto — Stolicę Piotrową i ośrodek Chrześcijaństwa.

Jeszcze dziś rozlegają się echa tej wyroczni — np. w organie British Israel „Wake Up!”, gdzie W artykule noszącym znamienny tytuł „Uwaga – Rzym zmie— rza nieuchronnie ku swojemu przeznaczeniu” (numer styczniowo—lutowy 1994) przypomniano przepowiednię Roberta Fleminga Jr, przyjaciela i zausznika Wilhelma III (1650-1702), dotyczącą ostatecznego upadku Rzymu, który miałby zbiegać się kabalistycznie z końcem tysiąclecia: Tysiąclecie (tysiącletnie królowanie świętych) zacznie się po tym, jak dojdzie do ostatecznego i doszczętnego zniszczenia Rzymu papieży […] koło roku 2000; […] samemu Chrystusowi przypadnie zaszczyt zgładzenia wielkiego wroga – a stanie się to w momencie Jego ponownego, nadzwyczajnego przyjścia […]”. (Robert Fleming Jr, „The Rise and Fall of Rome Papal”, Londyn, 1701, str. 44)