Odrodzenie katolickiej Chorwacji

Vice Batarelo: Odrodzenie katolickiej Chorwacji

https://pch24.pl/vice-batarelo-odrodzenie-katolickiej-chorwacji

(Fot. Sanjin Strukic / PIXSELL / Forum)

W Chorwacji nie milknie debata, jaką wywołało wielkie widowisko autorstwa katolickiego muzyka Marko Perkovicia, o którym pisaliśmy w artykule pt. „Narodowe rekolekcje Chorwatów. Byłem świadkiem wielkiego koncertu Thompsona. Owa dyskusja nie ogranicza się do telewizji, gazet i mediów społecznościowych. Dotarła nawet na forum chorwackiego parlamentu, w którym miała miejsce polemika na temat artysty. Jest on wściekle atakowany z pozycji lewicowych za rzekome „podgrzewanie nastrojów nacjonalistycznych” i broniony przez konserwatywnych polityków, chwalących piosenkarza za popularyzowanie wartości rodzinnych i patriotycznych. Poniżej publikujemy ważny głos w tej debacie – artykuł, którego autorem jest dr Vice Batarelo, chorwacki intelektualista urodzony w Australii, prezes katolickiej organizacji „Vigilare”.

Szczerze mówiąc, byłem pod wrażeniem, widząc ponad 500 tysięcy Chorwatów w jednym miejscu. Zapierało to dech w piersiach – i mnie, i wszystkim obecnym. Znacie ten klasyczny efekt „wow” – niesamowite. Było to drugie największe zgromadzenie Chorwatów w naszej długiej historii. Pierwszym była Msza święta papieża św. Jana Pawła II w 1994 roku.

Miałem zaszczyt i przywilej uczestniczyć w obu wydarzeniach. Wielkie zgromadzenia nieuchronnie przynoszą zmiany. Trzeba je właściwie odczytać, a my, ich uczestnicy, musimy stworzyć prawdziwą narrację – nie pozwalając, by manipulowali nami nędzni malkontenci, którzy negatywnie dekonstruują to wydarzenie.

Więcej niż zwykły koncert rockowy
Wyjaśnijmy sobie od razu. Było to coś znacznie więcej niż zwykły koncert rockowy. To było wydarzenie wielowarstwowe. Po pierwsze, w postindustrialnej epoce cyfrowej, gdzie ludzie żyją całkowicie odizolowani od innych, zatomizowani w swoich małych światach, jako oderwane od siebie jednostki, które nic już nie łączy (naród, wiara, przekonania…), Chorwaci przełamali tę destrukcyjną globalną praktykę. Ustanowiliśmy precedens i nowy wzór.

Moi przyjaciele z Polski i Słowacji, którzy byli na koncercie, wrócili do swoich krajów głęboko poruszeni, marząc o zorganizowaniu czegoś podobnego u siebie. Chorwaci stali się oto „trendsetterami” wolności i patriotyzmu.

Wielkie zwycięstwo „generacji Z”
Pomimo wszystkich negatywnych i złośliwych działań tzw. głębokiego państwa w Chorwacji oraz jego pionków (w mediach, partiach politycznych, klakierach Brukseli, grupkach woke, „influencerach” itd.), przez całe tygodnie siejących panikę, wieszczących chaos i szerzących swoje chore idee – pokolenie „Z” i „Alfa”, czyli osoby urodzone po 1997 roku, pięknie i masowo pokazały „generacji Tito” („Gen T”), co myślą i że są dumni ze swoich rodziców oraz dziadków, którzy wywalczyli naszą wolną i niepodległą Chorwację.

Przyszli i cieszyli się koncertem, na którym oddawano chwałę Bogu, Panu Jezusowi, Matce Bożej, Chorwacji, rodzinie, przyjaźni, wojnie o niepodległość i samej niepodległości, wielkim postaciom chorwackiej historii, waleczności… Wszystkiemu, co pokolenia Tito przez dziesięciolecia próbowały stłumić, wyśmiać i zdegradować.

Katolicko-duchowe wydarzenie – „Ja i mój dom służyć będziemy Panu!”
Koncert stał się wydarzeniem głównego nurtu, przywrócił do centrum uwagi opinii publicznej katolicyzm jako warunek duchowego wzrostu i uzdrowienia Chorwacji. Nie tylko nie miały tam miejsca żadne przejawy nienawiści, ale wręcz przeciwnie – sięgano głęboko w dusze i podświadomość, pobudzając i odnawiając to, co może uzdrowić człowieka oraz cały naród.

W pewnym momencie koncert wyglądał jak duchowe rekolekcje… Śpiewano: „Nigdy nie zdradzę Boga…”, biskup Ivas wypowiadał słowa modlitwy Maranatha („Przyjdź, Panie”), a gitarzysta Petar Buljan skłonił pół miliona Chorwatów do wypowiedzenia słów proroka Jozuego: „Ja i mój dom służyć będziemy Panu”. Sam w pewnym momencie cicho w duchu modliłem się i dziękowałem Bogu za wszystko, co się działo, w tym za to wielkie poczucie wspólnoty.

Marko Perković „Thompson” stworzył poprzez swoje piosenki, cierpienie i ofiarę przestrzeń, w której razem z 500 tysiącami Chorwatów oddawano chwałę Wszechmogącemu Bogu. Ktokolwiek to zwalcza, nie ma przed sobą dobrej perspektywy. Może jedynie ziać nienawiścią, obelgami i kłamstwami, zmieniając się w żałosną postać – w gruncie rzeczy godną współczucia i naszej modlitwy.

Błogosławiona przestrzeń
Wiemy, że przed koncertem wielu katolików modliło się i pościło w intencji koncertu, a także Marka Perkovića. Wiemy też, że Marko był na Mszach i rekolekcjach; że święcona woda i egzorcyzmowana sól oraz cudowne medaliki były rozłożone na całym terenie hipodromu. To są duchowe realia i fundamenty nowej Chorwacji, która rodzi się na naszych oczach. Bądźmy dumni i wdzięczni Bogu, bo staniemy się przykładem dla całego świata.

Drony, które nie zabijają, ale promują życie
Co ludzi poruszyło najbardziej – oprócz muzyki? Drony – ale nie takie, które zabijają, lecz takie, które nad Zagrzebiem i Chorwacją wskazywały kierunek oraz najważniejsze wartości. Ukazały w widoczny sposób, co jest dla nas najważniejsze: Bóg, Matka Boża, Różaniec, Ojczyzna i zwycięstwo. To przesłanie miłości, pokoju i naszej pewności, ale też gotowości, by już nigdy nie pozwolić na narzucenie nam jarzma niewoli. To, że Chorwaci są wolni i mogą decydować o swoim losie, opłacone zostało krwią i stuleciami wierności Bogu oraz Kościołowi katolickiemu.

Panika w „głębokim państwie” – stracili młodych
I tu rodzi się absolutna panika w „głębokim państwie” oraz wśród „Gen T”. Stracili młodzież, nie mogą kontrolować jej przez oficjalne telewizje i radio… Reprezentują starą szkołę, tymczasem „Thompson” jest „na czasie”, jest przeciwnikiem mainstreamu, jest „kontrkulturowy”, jednym słowem – zdobył wyobraźnię młodych.

To oni stanowili absolutną większość na koncercie. I „Thompson” przyznał na koniec, że ich pokolenie jest nawet lepsze niż jego własne, które walczyło o niepodległą Chorwację.

Waleczna Chorwacja
To kontynuacja tej walecznej Chorwacji, której wszyscy reprezentanci woke i członkowie „głębokiego państwa” chcieliby się pozbyć, byśmy byli krajem słabeuszy, przeciętniaków i zniewieściałych mężczyzn. Jak już wiadomo z badań socjologicznych – młodzi Chorwaci są bardziej konserwatywni niż ich rodzice, co manifestuje się w większym szacunku i przywiązaniu do Boga, rodziny i Ojczyzny.

Ataki będą? Niech będą!
I stąd biorą się te wszystkie ataki i zaciekłe próby, by zdyskredytować i pozbawić znaczenia to wielkie ogólnonarodowe zgromadzenie; by ponownie manipulować Chorwatami i dzielić ich… Naprawdę? Ci, którzy to robią, są już tak nudni i przewidywalni!… Ale będą to robić dalej, próbując tworzyć fałszywe narracje.

Jednak po 5 lipca 2025 roku, po 30-leciu wspaniałego chorwackiego zwycięstwa, nic już nie będzie takie samo. Maski opadły. Koncert MPT był papierkiem lakmusowym: jak postrzegasz Chorwację – czy jest dla ciebie ważna, czy wiara i patriotyzm są dla ciebie ważne i czy jesteś gotów walczyć i pracować dla Ojczyzny?

Pytania muszą być skierowane do nas samych: co ja zrobiłem dla Boga, swojej rodziny i Chorwacji, a nie – co inni zrobili dla mnie. Czy żyłem zgodnie ze swoimi wartościami i wiarą? Musimy wziąć odpowiedzialność, a nie zrzucać ją na innych albo – co gorsza – żyć podwójnym i obłudnym życiem.

„Thompson” jako piorunochron
A Marko Perković „Thompson” jest jak piorunochron – wszystkie ataki skierowane na niego są w rzeczywistości wymierzone w konserwatywnych i katolickich Chorwatów. Dlaczego? Bo jesteśmy siłą, która rośnie, która dojrzewa; która jest duchowo silniejsza i pragnie modlić się o inną, moralną i godną Chorwację.

Czy Marko Perković jest doskonały? W gruncie rzeczy to dziecinne pytanie i założenie. Oczywiście, że nie – jak nikt z nas. Jesteśmy niedoskonali i słabi, ale wiara chrześcijańska daje człowiekowi siłę, by się podnieść, zmienić, duchowo i moralnie wzrastać w cnotach. Tylko słabi się nie zmieniają.

A Marko się zmienił i stara się duchowo wzrastać i być wzorowym chorwackim i katolickim mężczyzną. Jego i wszystkich ludzi należy przyjmować takimi, jacy są teraz, na duchowej drodze, a nie wyciągać błędy z przeszłości. Wiadomo, kto jest „oskarżycielem braci”.

Moralne potwory
A więc kto się odzywa i kto osądza? Ludzie całkowicie moralnie niedojrzali, skompromitowani, bezwstydni słudzy własnego ego i ciemnych sił. Fakty ich nie interesują – tylko ideologiczne szablony, mrok i duchowa destrukcja siebie i – jeśli się da – społeczeństwa, w którym żyją. Powinniśmy ich ignorować, jak (tu autor używa słów utworu „Thompsona” – przyp. tłum.) „zeszłoroczny śnieg”, a jako chrześcijanie – modlić się o ich nawrócenie.

Poznaj historię Chorwacji
„Thompson” podczas koncertu mówił o znaczeniu znajomości własnej narodowej historii. Mam wrażenie, że zrobił dla popularyzacji wielkich chorwackich postaci więcej niż ociężały system edukacji i leniwa polityka. Od przybycia Chorwatów, króla Tomisława, Zvonimira, Zrinskich i Frankopanów, do wojny o niepodległość i jej bohaterów… Osobiście uważam, że teledysk do piosenki o królu Tomisławie to szczytowe wydarzenie obchodów 1100. rocznicy jego koronacji.

Patrząc na to wszystko – „Thompson” w sposób masowy i popularny przewodzi odnowie ciągłości chorwackiej historii i katolickiej cywilizacji, która została brutalnie przerwana przez rewolucję bolszewicką w 1945 roku. Właśnie następuje odrodzenie katolickiej Chorwacji i nic nas nie powstrzyma. Bądźmy dumni, że żyjemy w tych czasach i że mamy możliwość budować Chorwację taką, jakiej pragniemy.

Dr Vice Batarelo

(tłum. Jan Doerre)

Marko Perković „Thompson” – chorwacki artysta, ale również fenomen artystyczno-społeczny

Piotr Doerre: Geny kamieni

https://pch24.pl/piotr-doerre-geny-kamieni

(Fot: DADO RUVIC / Reuters / Forum)

In principio erat Verbum, et Verbum erat apud Deum, et Deus erat verbum (Na początku było Słowo i Słowo było u Boga i Bogiem było Słowo) – słowami z Ewangelii według świętego Jana, deklamowanymi silnym, męskim głosem przy wtórze monumentalnej muzyki rozpoczyna swoje koncerty, które gromadzą dziesiątki tysięcy młodych ludzi.

Jako swego emblematu od lat używa krzyża świętego Benedykta ze słowami egzorcyzmu, a w swych piosenkach opowiada o historii ojczyzny i jej wierności Bogu, a przede wszystkim deklaruje silne przywiązanie do religii katolickiej. Znienawidzony przez lewicę i poddany ostracyzmowi przez główne media, mimo to pozostaje najpopularniejszym piosenkarzem w Chorwacji, a jeden z jego utworów pełni funkcję nieformalnego hymnu narodowego, wyśpiewywanego przez kibiców ze łzami w oczach na największych imprezach sportowych.

Marko Perković „Thompson” to nie tylko charyzmatyczny chorwacki artysta, ale również nieposiadający chyba odpowiednika w żadnym innym kraju fenomen artystyczno-społeczny. To bodaj jedyny przykład muzyka rockowego reprezentującego tak wysoki poziom wykonawstwa, a zarazem spójną, zdecydowanie chrześcijańską i patriotyczną tożsamość, budowaną zarówno przez osobistą postawę, jak i konsekwentną twórczość tekściarską oraz wizerunek sceniczny, który jednocześnie cieszy się tak szeroką rzeszą zwolenników zarówno pośród reprezentantów swego własnego pokolenia, jak i najmłodszych słuchaczy. Właśnie trwają przygotowania do rekordowego koncertu – ponoć największego w historii pod względem liczby sprzedanych biletów. Jego organizatorzy spodziewają się na zagrzebskim Hipodromie pół miliona widzów, czyli niemal trzynastu procent mieszkańców Chorwacji!

Żołnierz-poeta

Kariera muzyczna Marka Perkovicia zaczęła się podczas wojny o niepodległość Chorwacji, w której wziął udział będąc dwudziestopięciolatkiem jako członek oddziału ochotniczego sformowanego w rodzinnej miejscowości Čavoglave. O tej maleńkiej wiosce położonej na skalistej ziemi Dalmatyńskiej Zagory i stoczonej w jej obronie bitwie z oddziałami serbskimi świat usłyszał właśnie dzięki pierwszemu wielkiemu przebojowi „Thompsona”, który świeżo założonemu zespołowi ofiarował swój bojowy pseudonim, zyskany dzięki staremu rozklekotanemu pistoletowi maszynowemu z czasów drugiej wojny światowej, jakim przyszło mu walczyć.

Ogarnięta falą patriotycznego wzmożenia cała Chorwacja śpiewała piosenkę Bojna Čavoglave, zaczynającą się od patriotycznego pozdrowienia: Za dom spremni! (Za dom, gotowi!), używanego w latach czterdziestych XX wieku przez ustaszy, co ściągnęło na głowę Perkovicia oskarżenia o szerzenie faszyzmu. Jednak toczący krwawe boje o niepodległość swego kraju Chorwaci nie widzieli niczego zdrożnego w nawiązaniach do tradycji własnego ruchu narodowego z początku wieku.

W roku 1995 Marko wziął jeszcze udział w operacji „Burza”, w ramach której wojska chorwackie odbiły zajmowaną wcześniej przez Serbów Krajinę, a po nastaniu pokoju poświęcił się nagrywaniu z zespołem kolejnych płyt, do których muzyczne inspiracje czerpał z tak różnych źródeł, jak zespoły AC/DC i Nightwish, hercegowińscy wykonawcy folkowi, nawet… szwedzka ABBA.

Przełom w jego karierze stanowiły wydane już w XXI wieku albumy E, moj narode (Ach, mój narodzie) i Bilo jednom u Hrvatskoj (Dawno temu w Chorwacji), które zapewniły mu wielką popularność. Takie przeboje jak Dolazak Hrvata (Przybycie Chorwatów) opowiadający o pradziejach narodu i jego poszukiwaniu własnej ziemi, Kletva Kralja Zvonimira (Klątwa króla Zwonimira) – o niedoszłym krzyżowcu zdradzonym przez współziomków, Duh ratnika (Duch wojownika) – o żołnierzach przelewających krew za Ojczyznę – trafiały w gusta Chorwatów, którzy pragnęli pogłębiać wiedzę o własnej tożsamości, dopiero co odzyskawszy niepodległość.

Z kolei piosenki takie, jak E moj narode (Ach, mój narodzie) – o sytuacji katolickiego narodu gnębionego przez antychrystów i masonów, komunistów, jednych i drugich, czy Moj dida i ja (Mój dziadek i ja) – o przyjaźni wnuka i jego dziadka – prostego i twardego mężczyzny – odpowiadały na zapotrzebowanie wsparcia wartości narodowych i rodzinnych, bezpardonowo atakowanych przez lewicowe elity polityczno-medialne, które w Chorwacji – podobnie jak w innych krajach postkomunistycznych – przejęły kontrolę nad sferą oficjalnej kultury i mediami.

Prawdziwym wyzwaniem dla tych mediów stała się popularność kolejnego przeboju „Thompsona” – Ljepa li si (Jakżeś piękna) – nastrojowej ballady z folkowymi brzmieniami sławiącej urodę… chorwackiego krajobrazu. Ta z pozoru zupełnie banalna, łatwo wpadająca w ucho piosenka przeszłaby zapewne niezauważona, gdyby nie to, że jej tekst pośród krain geograficznych składających się na Chorwację wymienia Herceg-Bośnię, czyli zamieszkałą w większości przez Chorwatów Hercegowinę, wchodzącą w skład federacji Bośni i Hercegowiny. Z tego też powodu utwór został uznany za „nacjonalistyczny” i zakazany w większości stacji radiowych, co jeszcze zwiększyło jego popularność i sprawiło, że prawicowo zorientowani kibice piłkarscy uznali go za swój hymn.

Nie pomogły kolejne zakazy UEFA i innych władz – Ljepa li si do dziś śpiewają tłumy na wszystkich imprezach sportowych, a kiedy w roku 2018 piłkarska reprezentacja Chorwacji zajęła drugie miejsce w mistrzostwach świata i lewicowe władze Zagrzebia nie zezwoliły na oficjalne wykonanie piosenki przez Perkovicia na placu Bana Jelačicia – w centralnym punkcie miasta – sami piłkarze z kapitanem Luką Modriciem na czele zaprosili piosenkarza do swego autobusu i odśpiewali wraz z nim „kontrowersyjny” przebój.

Jeśli jednak ktoś myślał, że popularność „Thompsona” ograniczy się do środowisk prawicowych i kibicowskich, srogo się zawiódł. Nowe utwory, takie jak Ako ne znaš šta je bilo (Jeśli nie wiesz, jak to było) – przywodzący pamięć wojny o niepodległość, czy Oluja (Burza), wydany w trzydziestą rocznicę operacji o tej samej nazwie, śpiewane są jak kraj długi i szeroki przez nastolatków nagrywających filmiki na YouTube, a nawet przez… klapy, czyli męskie zespoły śpiewające a capella tradycyjne pieśni rybackie.

Gwiazda show-bizmesu

Bywając od czasu do czasu w Chorwacji, wielokrotnie miałem okazję doświadczyć fenomenu popularności „Thompsona”, choćby wówczas, gdy zupełnie obcy ludzie pozdrawiali mnie na ulicy, słysząc odtwarzany w moim aucie przebój Geni kameni (Geny kamieni), mówiący o tożsamości zbudowanej na kamienistej chorwackiej ziemi, łączący ostre, niemal heavymetalowe riffy z motywami ludowych pieśni. Albo kiedy pewien sprzedawca w Cavtacie nie chciał ode mnie pieniędzy, widząc, że noszę koszulkę z wizerunkiem Perkovicia, a kelner w zadarskim barze zaoferował mi darmowy napój, bo zanuciłem refren kultowego Bojna Čavoglave.

Kilka lat temu miałem też okazję doświadczyć atmosfery wielotysięcznego koncertu „Thompsona” w niewielkiej wiosce Klinča Sela pod Zagrzebiem, urzeczony widokiem tłumów nastolatków powtarzających za wokalistą słowa refrenu innego jego przeboju: Neću izdat ja Boga nikada (Nigdy nie zdradzę Boga), a podczas Marszu dla Życia w stolicy kraju nie mogłem wyjść ze zdumienia, widząc ponad osiemdziesięcioletnie babcie fotografujące się z Markiem i ze wzruszeniem dziękujące mu za to, co robi dla kraju.

Gdy wreszcie udało mi się spotkać z „Thompsonem” w siedzibie katolickiego Stowarzyszenia „Vigilare” i przeprowadzić z nim wywiad, ogromne wrażenie wywarła na mnie jego skromność, otwartość i pogoda ducha, przy emanującej z niego równocześnie męskiej sile i twardości.

Nic dziwnego – pomyślałem sobie – że ludzie tak za nim przepadają. Każdy chciałby mieć takiego przyjaciela – do tańca, bitki i różańca.

Gdyby Chorwacja nie była niezbyt bogatym, postkomunistycznym krajem na granicy południowej i środkowej Europy, a Chorwaci niewielkim, zaledwie czteromilionowym narodem, o Marku „Thompsonie” Perkoviciu mówiłby cały świat. Gdyby artysta tego formatu pojawił się w Anglii, Francji czy nawet we Włoszech, a na dodatek wykonywał swoje utwory po angielsku czy w innym „zachodnim” języku, to nawet zakładając, że byłby zwalczany przez cały międzynarodowy show-biznes, z pewnością mógłby się cieszyć milionami fanów na całym globie.

Czy jednak „Thompson” mógłby się narodzić pod inną szerokością geograficzną, skoro – jak się wydaje – to właśnie katolicka tożsamość i trudna historia jego ojczyzny, które ukształtowały zarówno jego osobowość, jak i twórczość, decydują o fenomenie jego popularności pośród rodaków?

Piotr Doerre

Tekst został opublikowany w dwumiesięczniku „Polonia Christiana” – nr 105 (lipiec-sierpień 2025)

Aby zamówić numer zadzwoń: +48 12 423 44 23

Najpierw jest obrona Chorwacji, potem przez długi czas nic, potem NATO, a potem inne zobowiązania – mówi prezydent Chorwacji.

Najpierw jest obrona Chorwacji, potem przez długi czas nic, potem NATO, a potem inne zobowiązania – mówi prezydent Chorwacji.

Zełenski w tarapatach! Kolejny kraj ogłasza odmowę Ukrainie

19.10.2022 https://prawy.pl/122546-zelenski-w-tarapatach-kolejny-kraj-oglasza-odmowe-ukrainie/

Najpierw jest obrona Chorwacji, potem przez długi czas nic, potem NATO, a potem inne zobowiązania – mówił prezydent Chorwacji Zoran Milanov, w kontekście możliwych szkoleń żołnierzy ukraińskich w jego kraju.

podział w podejściu do pomocy Ukrainie. Jak podaje “Jutarnij List” Gordan Grlić Radman, minister spraw zagranicznych, miał zapowiedzieć, że jego kraj zgodzi się na szkolenie Ukraińców.

Zupełnie inny głos w sprawie przedstawia jednak prezydent. Jego zdaniem udzielenie zgody mogłoby doprowadzić do sprowadzenia wojny do Chorwacji.

Nie popieram tego pomysłu, ponieważ nie popieram zaangażowania Chorwacji w tę wojnę, większego niż powinno być. Jesteśmy konkretni, zjednoczeni i to wystarczy. Nic więcej. Jako głównodowodzący tego nie pochwalę. Nie słyszałem jeszcze o tej propozycji, ale z góry mówię, że ona mi się nie podoba, bo to sprowadza wojnę do Chorwacji – powiedział Milanović.

Najpierw jest obrona Chorwacji, potem przez długi czas nic, potem NATO, a potem inne zobowiązania – dodał.