Mówienie prawdy i pokazywanie polskich krzywd, znów jest nazywane „szczuciem”

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/mowienie-prawdy-i-pokazywanie-polskich-krzywd-znow-jest-nazywane-szczuciem/

Wczoraj usłyszałem historię „z życia wziętą”. Jeden z przedsiębiorców zatrudnia ukraińskich pracowników, pracują w Polsce od lat, normalni, spokojni ludzie, ale też głowy rodziny, które boją się o bliskich. Pierwsze co zrobili, to porozmawiali z pracodawcą jak mają sobie poradzić ze ściągnięciem żony i dzieci, czy dzieci będą mogły pójść do polskiej szkoły i tak dalej. Za całość zapłacili sami, a ponieważ są znani lokalnej społeczności, to nikt z widłami ich nie gonił i o żadnych „inżynierach” zagrażających Polsce nie krzyczał. Dlaczego o tym piszę? Z prostego powodu, jest to wręcz modelowy przykład na to, jak racjonalnie powinno wyglądać wsparcie dla uciekających z Ukrainy i przy takich rozwiązaniach tylko niespełna rozumu ludzie będą krzyczeć o „banderowcach”.

A jak to wygląda w skali, która dawno wymknęła się spod kontroli? Do Polski może przyjechać kto chce, nie tylko obywatele Ukrainy, ale każdy przebywający na terenie Ukrainy. Nie ma znaczenia, czy ludzie przyjeżdżają z tej części Ukrainy gdzie rzeczywiście mają miejsce bandyckie ataki Putina, czy z miejsc gdzie się zupełnie nic nie dzieje. Patrząc na mapę Ukrainę widzimy, że na 70 do 80% powierzchni kraju nie spadła ani jedna rakieta, nie przeleciał ani jeden pocisk. Żeby daleko nie szukać kompletnie nic się nie dzieje we Lwowie i w związku z tym powstaje naturalne pytanie ilu Ukraińców ze Lwowa trafiło do Polski? Jest to jedno z wielu pytań, których nie wolno w przestrzeni publicznej zadawać, bo każda próba kończy się sponiewieraniem pytającego, w najlepszy razie brakiem empatii, w standardowym „szczuciem” i „ruską onucą”. Polska nie prowadzi polityki migracyjnej, nie ma nawet pomysłu jak zracjonalizować ten proces, żeby z jednej strony pomagał tym, którzy pomocy rzeczywiście potrzebują, z drugiej chronił Polskę przed opłakanymi konsekwencjami ekonomicznymi i społecznymi. Panuje jeden wielki szantaż wewnętrzny i zewnętrzny, który prowadzi do irracjonalnych i krzywdzących Polaków „gestów solidarności”.

Nie sposób wyjaśnić rozumem, ale też sercem, jeśli używa się serca właściwie, takich pomysłów, które są przywilejami dla uchodźców i sankcją dla Polaków. O ile jeszcze jakoś da się wytłumaczyć darmowe przejazdy komunikacją publiczną, bo wiadomo, że wielu, podobnie jak w opisanej powyżej historii, jedzie do pracujących w Polsce krewnych, to nijak nie da się wyjaśnić całego szeregu innych profitów. Polskie uczelnie oferują specjalne stypendia socjalne dla Ukraińców poza normalnym systemem, co oznacza wykluczanie polskich studentów. Darmowe wizyty w przychodniach i co więcej znów w specjalnym trybie „tylko dla Ukraińców”. I wcale nie chodzi o ranne ofiary terroru, tacy Ukraińcy zwyczajnie przez granicę nie przychodzą, ale chodzi o to, że Polak czekający trzy tygodnie na wizytę u kardiologa, będzie przesunięty o kilka kolejnych tygodni, a Ukrainiec zostanie przyjęty od ręki. Niedzielski mówił o przygotowaniu 7 do 10 tysięcy miejsc w szpitalach dla Ukraińców, nie dla osób chorych bez względu na pochodzenie, tylko specjalnie dedykowane miejsca dla Ukraińców. Darmowe ubezpieczenia OC to już kompletne kuriozum i szkodliwy populizm, za który także zapłacą Polacy.

Czy zwracanie uwagi na te ewidentnie krzywdzące decyzje polityczne, które zapadły w amoku emocjonalnym i w ramach ślepego wyścigu na gesty solidarności, jest szczuciem? Odsyłam do początku felietonu i jeszcze raz podkreślam, nie mam nic przeciw naturalnej tresce od ukraińskie rodziny, ale w tym procesie powinni brać udział sami Ukraińcy, łącznie z ponoszeniem kosztów, natomiast Polacy muszą mieć co najmniej równy dostęp do wszystkich świadczeń i instytucji publicznych.

Wrzucanie Ukrainy do jednego banderowskiego worka jest rzeczywiście propagandą Putina i bezmyślnym wspieraniem tej propagandy, ale poniewieranie Polaków we własnym domu, którzy domagają się rozwiązywania problemów zgodnie z prawem i sprawiedliwością jest chuligaństwem, nie empatią. Nikt i nikomu nie może zabronić oddania domu i pieniędzy komu tylko chce, ale też nikt i nikogo nie powinien do tego zmuszać, szczególnie wbrew logice i prawu.