Kudak – kresowe Westerplatte (dokończenie)

Kudak – kresowe Westerplatte (dokończenie)

stanislaw-orda-kudak-kresowe-westerplatte-dokonczenie

 Oto link do części pierwszej: Kudak – kresowe Westerplatte

Jeszcze trochę tła historycznego

Konieczność zbudowania warowni na progu „Dzikich pól” pojawiła się po skutkach buntów kozackich z lat poprzednich, krwawo tłumionych przez wojska hetmanów Mikołaja Potockiego, Stanisława Koniecpolskiego, czy książąt Koreckich, a klamka zapadła po wybiciu pierwszej załogi Kudaku, gdy w ramach retorsji Sejm koronny cofnął dotychczasowe przywileje dla „niżowców” (rok 1638 i 1639), spychając wszystkich, znajdujących się poza rejestrem, mieszkańców Zaporoża do kategorii chłopstwa.

Oznaczało to, iż utracili oni status ludzi wolnych, a zostali podporządkowani w sensie formalno-prawnym właścicielom latyfundiów na ziemiach kresowych ze wszystkimi rygorami odnoszącymi się do chłopów, zaś ziemie „ukrainne” otrzymały status „królewszczyzn” pod zarządem ludzi wyznaczonych przez króla. Rzecz jasna, nastawiło to mieszkańców Dzikich Pól, przywykłych do swobód i życia bez nadzoru żadnych zwierzchności, skrajnie nieprzyjaźnie do reprezentantów władzy („koroniarzy”), a taki bieg spraw sytuował Kudak i jego dowódcę na pozycji posterunku żandarmerii w dzielnicy objętej permanentnym stanem wyjątkowym, a często-gęsto wojennym. Sejm koronny składał się głównie z ludzi, którzy mieli albo słabe albo błędne wyobrażenie o realiach życia na tych odległych ziemiach. Wyobrażenia oparte na gęsto zaludnionych i z niezłą infrastrukturą zachodnich czy centralnych rejonach Rzeczpospolitej Obojga Narodów (dalej: RON) przykładane były do rozległego obszaru bezludnych stepów, gdzie nie było żadnych miast, dróg czy zamków, a przemieszczanie się po tym obszarze zimową porą, wymagało zabierania ze sobą zapasów dla ludzi i koni na cały czas wyprawy.

Ponadto nie było to możliwe przez część roku, w porze wiosennych wylewów Dniepru i jego dopływów. W pierwszym półwieczu XVII stulecia zimy stawały się coraz sroższe, co jak dzisiaj wiemy, wiązało się z malejącą aktywnością Słońca, które wchodziło w tzw. minimum Maundera, skutkując „małą epokę lodowcową”, datowaną na  okres lat 1645 –1715 (efekt maksimum). Poza klęskami spowodowanymi grabieżczymi najazdami, był to rejon nawiedzany regularnie innymi plagami w rodzaju chmar szarańczy pożerającej wszystko na swojej drodze. Z jednej strony stwarzało to rosnącą presję ludności kozackiej na wyprawy grabieżcze, a z drugiej kresowa szlachta wywierała presję dotyczącą spacyfikowania takiej samowoli i domagała się podporządkowania ludności tych terenów reprezentantom władzy królewskiej .

Jednak w początkach XVII stulecia rozwiązanie spraw na Niżu pozostawiono „odłogiem”, gdyż po śmierci cara Borysa Godunowa w kwietniu 1605 roku, kresowi możnowładcy polscy i litewscy zaangażowali się w popieranie sukcesji samozwańczych pretendentów do władzy w carstwie rosyjskim. W latach 1601-1603 wystąpiła na terenach Rosji katastrofalna susza, która spowodowała masowy głód, wędrówki ludności w poszukiwaniu lepszych miejsc do życia, a w konsekwencji niepokoje i bunty, zwłaszcza wszczynane przez kozaków dońskich i chłopstwo na Kubaniu. Magnaci zakładali, że stworzyło to dobrą okazję do zdobycia ziem na wschodzie, gdyż państwo moskiewskie zdawało się chylić ku upadkowi. Z tego względu, na potrzeby ekspedycji militarnych, prowadzono masowy zaciąg na Zaporożu, angażując praktycznie wszystkich chętnych i zdolnych do walki drogą obiecywania im wszelkiego rodzaju przywilejów. Dodam, że już wówczas Sicz mogła wystawić nawet kilkanaście tysięcy zbrojnych. Ich ilość szybko wzrastała, gdyż wraz z rosnącą siłą i znaczeniem Siczy, przybywało na Niż dnieprowy wciąż więcej uciekinierów spod samowoli magnatów, licznych banitów z wyrokami sądowymi oraz  pospolitych zbójców i łotrzyków.

W czerwcu 1605 r. 25-letni Dymitr Samozwaniec (pierwszy z ”łżedymitrów”), konwertyta na katolicyzm, wspierany przez kilkutysięczne oddziały kozackie oraz oddziały magnatów kresowych, głównie Mniszchów, Strusiów i Wiśniowieckich, zdołał zająć Moskwę, a w następnym miesiącu objąć tron carski. Ale już w maju następnego roku Dymitr został stracony w Ugliczu, gdzie schronił się przed powstańcami dowodzonymi przez Wasyla Szujskiego, po tym gdy wyrżnięto do nogi 500 – osobową załogą polską, stacjonującą na moskiewskim kremlu. Okoliczności związane ze śmiercią „samozwańca” były bardzo widowiskowe, jak mówi o tym następujący fragment zapisków dotyczący tych zdarzeń:

„Zwłoki Dymitra zostały najpierw pochowane, później odkopane, zawleczone na sznurze uwiązanym do genitaliów na Łobnoje Miesto, a tam zmasakrowane, poćwiartowane i spalone. Prochami nabito armatę ustawioną na rogatkach Moskwy i wystrzelono je na zachód w kierunku Polski.”

Na fali niepokojów ogarniającej coraz większe obszary Rosji, wzniecone zostało następnie powstanie skierowane przeciwko władzy cara Wasyla Szujskiego, a także pojawił się w 1607 roku kolejny Dymitr Samozwaniec, którego pretensje do objęcia władzy w Moskwie poparło tym razem jeszcze więcej zwolenników, na czele z Wiśniowieckim (Adamem), Różyńskim (Romanem), Sapiehą (Janem), lisowczykami oraz kozakami z Zaporoża, nie licząc rodzimych bojarskich przeciwników Wasyla Szujskiego. Gdy ten drugi Dymitr zginął w 1610 roku w bójce, zniknął cel i sens wszczętej dymitrady.

Do kolejnej próby odzyskania tronu moskiewskiego, podjętej w 1617 r. przez królewica Władysława Zygmuntowicza (syna króla Zygmunta III Wazy), włączyło się ponad 20 tysięcy Niżowców pod wodzą Piotra Konaszewicza-Sahajdacznego, herbu Pobóg, pułkownika kozaków rejestrowych. Oddziały kozackie, których tzw. „rejestr” liczył tylko 1000 zbrojnych, a reszta była z wolnego zaciągu, połączyły się z wojskami królewicza Władysława pod murami Moskwy w celu jej oblężenia i zdobycia. W nagrodę Sahajdaczny otrzymał od królewica buławę hetmańską. Gdy jednak nie udało się zdobyć Moskwy, a następnie na jesieni 1618 r. podpisano rozejm z Rosją, kozacy przestali być potrzebni i, oczywiście, nie wypłacono nierejestrowym obiecanego wynagrodzenia, a także stale zalegano z wypłatą żołdu dla rejestrowych. W tej sytuacji kozacy ograbili oraz spustoszyli wszystkie miejscowości znajdujące się na trasie drogi powrotnej oraz w jej okolicy. Pomimo pewnej dozy wdzięczności za udział kozaków w ekspedycji moskiewskiej Rzeczpospolita chciała definitywnie załatwić sprawy na Siczy z powodu, że Niżowcy nie przestrzegali żadnych warunków zawartych w podpisywanych dotychczas porozumieniach. Doskonale zdawali sobie sprawę z nierealności ich egzekwowania przez władzę królewską czy poszczególnych wojewodów lub hetmanów.

Ponadto sułtan turecki postawił ultimatum, że jeśli Rzeczpospolita nie ukróci grabieżczych rajdów kozaków niżowych na terytoria tureckie oraz włości zarządzane przez wasali Turcji (np. Mołdawia, Wołosza, Besarabia-Budziak), wówczas armia Imperium Ottomańskiego podejmie się sama pacyfikacji Zaporoża i Dzikich Pól. Ultimatum zawierało realną groźbę, gdyż gdyby ta armia tam weszła, to niezwykle trudno byłoby ją zmusić do opuszczenia zajętych terytoriów. W tej sytuacji wojska królewskie, dowodzone przez wielkiego hetmana koronnego Stefana Żółkiewskiego, wyruszyły na Zaporoże, docierając w okolice Białej Cerkwi i założyły obóz ok. 130 km na południe od Kijowa, nieopodal miejscowości Pawołocz nad rzeką Rastawicą. Ta demonstracja siły nie odniosła skutku, a przeciwnie, ponad dziesięć tysięcy kozaków dowodzonych przez Sahajdacznego wyruszyło wraz z artylerią na spotkanie ekspedycji hetmańskiej i w początkach września 1619 r. również założyło warowny obóz nad rzeką Uzeń, ok. 40 km na południe od Białej Cerkwi. Ze względu na wyrównane siły obydwu stron, przywódcy kozaccy (m.in. Jan Kostrzewski, Piotr Odyniec, Racibor Borowski i Jacyna Liutorenko) rozpoczęli negocjacje, które nie przynosiły skutku, ale były przez stronę polską przeciągane, gdyż kozacy, chcąc przygotować siedliska na przezimowanie, zaczęli dość gremialnie opuszczać obozowisko.

W końcu września przewaga po stronie wojsk hetmański stała się oczywista, toteż starszyzna Niżowców oraz strona polska zawarły ugodę w dniu 17 października 1619 r., którą w imieniu Rzeczypospolitej podpisali hetman polny koronny Stanisław Koniecpolski h. Pobóg, wojewoda ruski Jan Daniłowicz h. Sas, Jan Żółkiewski h. Lubicz (syn kanclerza wielkiego koronnego Stanisława Żółkiewskiego), wojewoda kijowski Tomasz Zamoyski h. Jelita (syn Jana Zamoyskiego) oraz starosta kamieniecki i bracławski Adam Kalinowski h. Kalinowa (syn Walerego Aleksandra Kalinowskiego – generała ziem podolskich i właściciela rozległych dóbr humańskich).

Kanclerz koronny St. Żółkiewski spodziewał się, że kozacy, którzy uzyskali zarówno zapłatę zaległych poborów, podniesienie rejestru do 3 tysięcy ludzi, podniesienie wysokości żołdu dla rejestrowych oraz mieli zrezygnować za odszkodowaniem z podejmowania „chadzek” na wybrzeża tureckie i krymskie, tym razem zechcą dotrzymać warunków ugody. Ale na Zaporożu zachodziły zmiany, których w praktyce nikt nie kontrolował. Rejestr dotyczył tylko nikłej części kozaków, natomiast rosnącą ich część stanowili ludzie „luźni”, którzy mogli utrzymywać się wyłącznie z rozboju i łupieżczych ekspedycji. Wymuszali oni na wybieranych dowódcach (atamanach) organizowanie takich właśnie eskapad. Sahajdaczny wraz z Zaporożcami natychmiast po podpisaniu ugody z hetmanami zorganizował wypad na pogranicze Chanatu Krymskiego i gdy jego mołojcy łupili okolice Perekopu, wówczas na dnieprowej Siczy, nie biorący udziału w wyprawie na ułusy tatarskie kozacy wybrali kogoś innego na własnego hetmana.

Tymczasem Turcja zmierzała do podjęcia zapowiedzianych kroków wojennych, podobnie chan krymski. Groźba interwencji turecko-tatarskiej była skierowana przeciwko kozakom na Niżu, więc niejako z konieczności w wojnie lat 1620-1621 ich kilkudziesięciotysięczne oddziały podporządkowały się Sahajdacznemu i walczyły z sukcesami po stronie wojsk polskich. Sahajdaczny, korzystając z okazji we wrześniu 1621 r. skazał na śmierć Jacka Borodawkę (Jakow Adamowicz Borodawka-Nierodycz), hetmana wybranego przez Siczowców w 1619 r., wówczas gdy oddział Sahajdacznego pustoszył pogranicze Chanatu krymskiego. Po klęsce cecorskiej w 1620 roku oraz zawarciu ugody z sułtanem tureckim po nierozstrzygniętej batalii pod Chocimiem w 1621 roku, okazało się, że kozacy ponownie przestali być potrzebni. Na Zaporożu było coraz więcej ludzi bez przydziału („wypiszczków”), bo rejestr został podwyższony w ugodzie z Sahajdacznym tylko do sześciu tysięcy ludzi, (na więcej nie pozwalała zasobność skarbu królewskiego, mocno uzależniona od każdorazowych zrzutek szlachty na cele wojenne). Hetman St. Koniecpolski nie dowierzał Sahajdacznemu, iż ten dotrzyma warunków ugody, a z kolei kozacy, skutecznie walczący w kampanii przeciw siłom turecko-tatarskim, poczuli się pewniej i zaczęli być świadomi swojego potencjału militarnego, skoro Rzeczpospolita zdołała wystawić na wspomnianą wojnę kontyngent mniej liczny, niż Sicz Zaporoska.

Tak więc od lat trzydziestych XVII stulecia Sicz Zaporoska szybko emancypowała się, tworząc swoiste „państwo w państwie”, które rosnąc w siłę i znaczenie, zaczynało się stawać cennym taktycznym sojusznikiem w rozgrywkach prowadzonych na tym obszarze przez Turcję, Chanat Krymski, Rzeczypospolitą, Carstwo Rosyjskie oraz Austrię Habsburgów. A nawet Szwecję za Gustawa Adolfa, którego agenci dotarli na Sicz, by kaperować Zaporożców do udziału w wojnie trzydziestoletniej, aczkolwiek bez rezultatu.

Ale dla Rzeczypospolitej były to wciąż odległe kresy, położone na jednej z otaczających ją granic. I tylko hetmani, posiadający włości na południowo-wschodnich krańcach RON, orientowali się w powadze sytuacji, ale i te ich włości posiadały, oprócz południowej, także inne granice, którym musieli poświęcać uwagę. Na ziemiach pogranicza z Zaporożem reagowali więc jedynie na doraźnie pojawiające się zagrożenia. Dopiero projekt warowni w Kudaku miał stać się początkiem trwałej infrastruktury instytucjonalno-militarnej na Niżu dnieprowym. Ale było już za późno na ujarzmienie rosnącej siły kozactwa siczowego, które pod przywództwem przebiegłych i zdolnych hetmanów zaczęło przejawiać dążenia w kierunku wybicia się na samodzielność. Patronem tego ruchu  w zakresie ideowym stało się, zaczęte przez Sahajdacznego, podporządkowanie Zaporoża cerkwi prawosławnej, aby uniknąć podporządkowania ekspansywnemu katolicyzmowi w wydaniu jezuickim.

W odpowiedzi hetmani kresowi i hierarchowie kościoła katolickiego zaczęli siłą odbierać cerkwie prawosławne i przekazywać je duchowieństwu, które podpisało unię z Rzymem (unici). Tym samym rywalizacja polityczno-militarna toczona na Zaporożu zaczynała przyjmować również oblicze ostrego konfliktu religijnego. Również na tym tle zaczęły się otwarte bunty Kozaków i osiadłego po chutorach chłopstwa, co powodowało próby ich pacyfikacji ze strony kresowych magnatów, skutkujące przybierającymi z obydwu skonfliktowanych stron coraz bardziej brutalnymi formami, włącznie z ludobójstwem dokonywanym na mieszkańcach całych miejscowości. Wrzenie na Zaporożu stało się w latach trzydziestych elementem trwałym, przerywanym krótkimi okresami przesilenia po podpisaniu kolejnych porozumień, wkrótce zrywanych przez mnożących się, wraz z wzrastającą liczebnością kozaczyzny, watażków siczowych. Co więcej, lokalni watażkowie z Zadnieprza (po lewej stronie Dniepru) nie uznawali zwierzchnictwa przywódców wybranych na Naddnieprzu (prawa strona Dniepru) i Zaporożu, a z kolei atamani siczowi nie uznawali żadnej władzy nad sobą. Chaos i anarchia potęgowany był przez samowolne działania pacyfikacyjne pojedynczych dowódców wojskowych w służbie u hetmanów koronnych, co nakręcało spiralę nienawiści i żądzy odwetu.

Dopiero w sierpniu 1638 roku zdecydowane działania sił ekspedycyjnych, dowodzonych przez hetmana Stanisława „Rewerę” Potockiego (h. Pilawa), księcia Jeremiego Wiśniowieckiego (h. Korybut) i starostę kaniowskiego Samuela Łaszcza (h. Prawdzic), rozbiły pod Łubniami, Żowninem i nad rzeką Starzec ostatnie duże zgrupowania powstańcze, dowodzone przez hetmanów kozackich Jakuba Ostrzanina (Ostranicę) h. Kopacz i Dymitra Hunię. W rezultacie, po podpisaniu kolejnego porozumienia na kresowych ziemiach Niżu dnieprowego, nastało dziesięciolecie względnego i pozornego spokoju. Pozornego, bo wykorzystanego przez niedocenianego i lekceważonego przez „koroniarzy”, sprytnego lawiranta nazwiskiem Bohdan Chmielnicki. I ten “nierozgarnięty chłopek” (na mocy uchwały sejmowej klejnot herbu Abdank nadano w 1659 r. dopiero synowi Chmielnickiego, Jerzemu) zadał śmiertelne ciosy RON, po których już tylko wykrwawiała się. Ale intrygi i zaniechania polskich i litewskich oligarchów, które doprowadziły B. Chmielnickiego do pozycji rozdającego karty przy elekcji króla w 1648 roku, to jest temat na zupełnie odrębne opowiadanie.

W tej sytuacji najwyższa już pora, by powrócić do zasadniczego wątku.

Gdy RON podpisała we wrześniu 1635 r. rozejm ze Szwecją w Sztumskiej Wsi (Strumsdors), hetman St. Koniecpolski mógł powrócić z częścią swoich hufców zbrojnych do rodowej siedziby w Brodach, w wyniku czego zdobywca Kudaku, Iwan Michajłowicz Sulima został wydany „koroniarzom” przez kozaków siczowych, zakontraktowanych w ramach tzw. rejestru i stanowiących część wojsk hetmańskich. Kozacy ci obawiali się wykreślenia z rejestru oraz odwetu na osadach kozackich (gdzie zamieszkiwały ich rodziny). W wyniku czego ów hetman kozacki został ścięty w Warszawie w dniu 12 grudnia tego samego roku wraz z trzema innymi przywódcami buntu. Tylko jeden z przywódców uniknął wówczas śmierci, niejaki Paweł Michnowicz (Pawluk), wyreklamowany przez kanclerza koronnego Tomasza Zamoyskiego, oligarchę ziemi podolskiej i starostę generalnego krakowskiego. Pawluk, natychmiast po powrocie na Zaporoże, wszczął bunt kozacki, za co zapłacił głową dwa lata później, po klęsce pod Kumejkami zadanej buntownikom przez wojska hetmana Mikołaja Potockiego. Wówczas ceną za odstąpienie od oblężenia taboru kozackiego przez wojska koronne było wydanie przywódców buntu. Dwaj z nich zdołali uciec, ale Pawluka schwytano. Tym razem wykonano na nim wyrok  śmierci, który otrzymał  on dwa lata wcześniej.

Natomiast Sulima, podczas rozprawy przed sądem, utrzymywał, iż podniósł bunt nie przeciwko majestatowi Rzeczpospolitej Obojga Narodów, ale zrobił to przeciwko uprawiającemu samowolę uzurpatorowi w osobie komendanta Kudaku. Przed egzekucją przeszedł na katolicyzm, ale i to mu nie pomogło uniknąć śmierci, a jego zwłoki, po poćwiartowaniu na cztery części, wystawiono w czterech miejscach Warszawy jako przestrogę dla innych buntowników.

Samotność kresowej stanicy

Raptowny i niespodziewany upadek warowni kudackiej w końcu lata 1635 roku, zaledwie w kilka miesięcy po jej obsadzeniu załogą, został potraktowany przez hetmana Koniecpolskiego jako „błąd w sztuce”, który wynikł ze zbytniego pośpiechu oraz nietrafnego wyboru osoby komendanta twierdzy. Za jeden z kluczowych błędów uznano także to, że w skład garnizonu warowni wchodził oddział Zaporożców, który podczas szturmu przez oddział Sulimy prawdodobnie odegrał rolę konia trojańskiego.

Już na wiosnę 1636 roku rozpoczęto prace nad odbudowaniem i rozbudowaniem twierdzy. Tym razem nie spieszono się, wznosząc fortyfikacje ściśle wg planu wykonanego ponownie przez francuskiego inżyniera, kapitana Wilhelma le Vasseur de Beauplan, zaś rozmieszczenie bastionów ze stanowiskami artylerii oraz wyznaczenie pól ostrzału dla armat, wykonał jeden z kilku najlepszych fachowców artylerzystów w RON w XVII stuleciu, niemiecki ogniomistrz Fryderyk Getkant;
http://www.promemoria.pl/arch/2004_12/getkant/getkant.html

Pozostali ogniomistrzowie RON są wymienieni w appendix na końcu notki.

Według nowego projektu zostały zdecydowanie podwyższone obwałowania Kudaku, na których ustawiono trzynaście armat (sześć spiżowych i siedem żelaznych) z puli tych, w które wzbogaciła się Rzeczypospolita w trakcie wojny z Rosją, gdzie samo tylko zwycięstwo pod Smoleńskiem przyniosło w łupie sto kilkadziesiąt armat o kalibrach od 30 do 70 funtów. Tak więc było z czego wybrać i właśnie zainstalowanie armat przesądzało o tym, że ordyńcy i kozacy nawet nie podejmowali prób zdobycia szturmem warowni kudackiej.

Od południowej strony widok z obwałowań był przesłonięty przez wznoszący się grunt, dlatego wybudowano tam wysoką wieżę (czatownię), wysuniętą prawie na 3 km przed głównymi fortyfikacjami, aby można było z niej obserwować stepowe pola w dalekim horyzoncie (przy dobrej widoczności nawet do odległości kilkudziesięciu kilometrów).

Link do ilustracji obrazujących twierdzę w Kudaku:

https://www.google.pl/search?q=%D0%BA%D1%80%D0%B5%D0%BF%D0%BE%D1%81%D1%82%D1%8C+%D0%BA%D0%BE%D0%B4%D0%B0%D0%BA&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiAvc3AiILXAhUDJlAKHc5aBOMQsAQILg&biw=1366&bih=64

Gdy na jesieni 1637 roku budowa twierdzy została ukończona, hetman St. Koniecpolski obsadził w niej funkcje dowódcze wojakami nie tylko sprawnymi w boju, ale również zaufanymi.

Dowództwo fortecy (gubernator) powierzył bohaterowi spod Cecory, rycerzowi Janowi Wojsławowi Żółtowskiemu, walczącemu pod komendą księcia Janusza III Zasławskiego (ród Żółtowskich miał zawołanie pod herbem Ogończyk). Natomiast na stanowisko kapitana twierdzy (zastępca gubernatora) desygnował swojego krewniaka Adama Przedbór Koniecpolskiego h. Pobóg (syna Zygmunta Stefana Koniecpolskiego), podówczas starościca będzińskiego (starościc syn starosty), tuż zaraz po jego powrocie z Niderlandów, gdzie ów krewniak kształcił się w wojskowości. W Kudaku otrzymał on pod komendę załogę wieży strażniczej, liczącą stu zbrojnych, w tym dziesięciu konnych zwiadowców. Liczebność tego oddziału stanowiła, mniej więcej, szóstą część całego garnizonu twierdzy. Podstawowym segmentem załogi warowni  byli najemnicy z rozmaitych, głównie europejskich, krain, a których okoliczna ludność oraz kozacy siczowi zwała, in gremio, dragonami.

Rozmiar odbudowanej warowni (w tym ilość pomieszczeń dla załogi ) był niemal trzykrotnie obszerniejszy niż poprzednio. Oczywiście, odnosi się to do pojemności maksymalnej, gdyż w różnych okresach liczebność załogi ulegała zmianie. Zasadniczą jej część stanowili cudzoziemscy najemnicy – dragoni, ale także wzmacniał załogę kontyngent z jednego z pułków rejestrowych, czyli wojska zaporoskiego. Choć pułki kozaków rejestrowych, w przypadku znaczniejszych walk z kozakami siczowymi z reguły nie wykazywały lojalności wobec hetmanów Rzeczypospolitej,  jednak  lokalne uwarunkowania najczęściej  nie dawały  jakiejkolwiek swobody wyboru, więc  posiłkowano się Zaporożcami z rejestru, zwłaszcza w przypadku odpierania najazdów tatarskich.

W twierdzy został wprowadzony regulamin typowy dla obozu wojskowego, z zamykaniem bram na  noc oraz z wystawianiem straży obchodzącej obwałowania (ront), co wymagało używania hasła i odzewu, zmienianych co każdą dobę. Ponadto kapitan twierdzy otrzymał polecenie, aby każdego roku podwyższać obwałowania na łokieć (ok. 60 cm), którą to pracę, oprócz załogi oraz najmujących się do niej okolicznych mieszkańców, wykonywali także jeńcy tatarscy, tureccy, wołoscy itp. Na etapie kończenia prac budowlanych odwiedził fortecę, by ocenić stan wykonania dzieła, hetman Stanisław Koniecpolski wraz ze stosownym orszakiem. Ponoć obecny był przy tej lustracji Bohdan Chmielnicki, wówczas pisarz wojska zaporoskiego, który znał się z hetmanem z racji wspólnego ich pobytu w niewoli tureckiej, do której trafili po przegranej bitwie pod Cecorą (w bitwie stoczonej w 1620 roku z armią Turków osmańskich, Tatarów krymskich i Wołochów, po stronie wojsk koronnych walczyło ok. 1600 zaporożców – kozaków rejestrowych), i który należał do protegowanych rodu Koniecpolskich. Zapytany przez hetmana, co sądzi na temat nowej fortecy, miał odpowiedzieć, że to co ludzką ręką zostało zbudowane, ludzka ręka może zburzyć. Powyższa maksyma miała znaleźć swoje potwierdzenie również i w tym przypadku.

W latach 1637-1648 warownią kudacką zarządzało trzech kapitanów, a wszyscy wywodzili się z rodu Koniecpolskich. Po Adamie Koniecpolskim, o którym było wcześniej, i który w 1641 roku został skierowany na inne odcinki służby Rzeczpospolitej, dwaj kolejni byli synami kuzyna hetmana Stanisława Koniecpolskiego, a mianowicie Aleksandra – syna podkomorzego sieradzkiego z jego związku z Dorotą Dębińską h. Rawicz, córką Kaspra, podkomorzego mielnickiego. Bracia nosili imiona Jakub i Stanisław i obaj zginęli w Kudaku. Pierwszy w zasadzce poza jego murami, a drugi został zasiekany po poddaniu twierdzy, gdy kozacy nie dotrzymali warunków kapitulacji.

Z kolei na stanowisko gubernatora twierdzy po Janie Wojsławie Żółtowskim, który w 1640 r. utonął w nurtach Dniepru, został wyznaczony mistrz artyleryjski Krzysztof Grodzicki, h. Łada (vide: appendix), który funkcję tę pełnił aż do momentu kapitulacji garnizonu kudackiego. Nastąpiła ona w początku października 1648 roku przed dowodzącym oblężeniem, pułkownikiem pułku korsuńskiego wojska zaporoskiego, Maksymem Nesterenko, h. Pobóg,

Po stłumieniu rozmaitych dużych buntów kozackich przez wojsko podległe rozkazom hetmana St. Koniecpolskiego, sytuacja na Zaporożu po roku 1630 weszła w fazę względnego spokoju, którego stanem permanentnym były zwykłe rozboje i napady na kupców, transporty z zaopatrzeniem, wypady na tatarskie czambuliki, które w takich samych celach zapędzały się na Niż dnieprowy. Załoga Kudaku wysyłała patrole, których  zadaniem było  konwojowanie dostaw zaopatrzenia dla twierdzy.  Główna część zaopatrzenia przypływała z nurtem Dniepru z Kijowa i okolic. Ale załoga miała przydzielone okoliczne tereny,  na które nałożony został obowiązek utrzymywania garnizonu w Kudaku. Rzecz jasna, zbieranie takich danin zwykle wiązało się z oporem osiadłej w okolicy ludności, która starała się prowadzić tutaj uprawy rolne czy hodowle. Nadużycia, czyli wymiar danin „na oko” był na porządku dziennym i stanowił powód wrzenia pośród kozaków chutorowych. Brzegi Samary stanowiły dla kozactwa siczowego bazę zaopatrzeniową, gdyż tutaj koncentrowało się osadnictwo i znajdowali się ludzie parający się rzemiosłem, w tym wyrobem łodzi (czajek), na których kozacy dokonywali swoich chadzek na nadbrzeżne czarnomorskie miejscowości.

Działa Kudaku kontrolujące ujście Samary do Dniepru ograniczyły swobodę w zakresie owych chadzek, co budziło stałe niezadowolenie na Siczy, gdyż kozaków w rejestrze (na żołdzie) bywało maksymalnie 6 lub 7 tysięcy, podczas gdy pozostająca poza rejestrem ich liczba zaczęła przekraczać 30 tysięcy i wciąż  wzrastała. Lokalni watażkowie zmuszeni byli żyć z rozbojów i napadów, ale rozboje lokalne nie załatwiały sprawy, bo ziemie na Niżu i w okolicy były biedne i nieustannie ograbiane, ludność niekozacka (koloniści) po krótkiej próbie gospodarowania, porzucała te tereny. Krótko mówiąc, ciśnienie niezadowolenia rosło i szukało okazji do rozładowania. Patrole dragonów kudackich wysyłane w teren również parały się napadami np. na rozmaite grupy, które uprzednio gdzieś dokonały rabunku, i odbierały im łupy. Rzecz jasna, nikt łupów nie oddawał dobrowolnie, zatem potyczki przy tego rodzaju okazjach były częste, a nienawiść do „kudackiego żandarma”  bynajmniej nie malała.  I właśnie przy okazji podobnej zbrojnej utarczki zginął kapitan twierdzy kudackiej Jakub Koniecpolski, kuzyn hetmana.

Wiosną roku 1646 zmarł Stanisław Koniecpolski, hetman wielki koronny i starosta krakowski, ale nazwisko Koniecpolski już na stałe bardzo źle kojarzyło się kozakom. Być może respekt przed karzącą ręką hetmańską, który odczuwali w czasie kiedy hetman żył, powstrzymywał ich od otwartego buntu. Po jego śmierci poczuli się pewniej, a chęć rewanżu u wielu pobitych i upokorzonych atamanów, znalazła sposobność. Na dodatek władza królewska piąty rok zalegała z wypłatą żołdu  w ramach rejestru. Potrzebna była bodaj jedna iskra.

Pierwszy sygnał do buntu dał w lutym 1648 roku pułk korsuński wojska zaporoskiego, którego rejestrowi, za namową Bohdana Chmielnickiego, którym powodowała doznana krzywda sądowa, wypowiedzieli służbę Rzeczpospolitej. To właśnie była ta iskra, na którą tęsknie wyczekiwano na Niżu dnieprowym.

Dzieje buntu kozackiego zorganizowanego i wszczętego przez B. Chmielnickiego są znane i dokładnie opisane, zatem w tym miejscu nie ma potrzeby, by je omawiać. Natomiast jedną z wielu ofiar tej rewolty stała się również warownia w Kudaku oraz jej załoga. Warownia, która od ponownego obsadzenia,  nigdy nie została zdobyta szturmem . W  zamęcie wojennej zawieruchy twierdza kudacka została pozostawiona sama sobie, a po zamknięciu okrążenia przez oddziały buntowników, odcięto ją od zaopatrzenia. Kiedy skończyły się zapasy prochu do armat i do muszkietów,  gdy skończyły się zapasy żywności, zaś po klęskach wojsk koronnych (Korsuń, Żółte Wody) stało się jasne, że na żadną odsiecz liczyć już nie można, po kilku miesiącach skutecznej obrony, komendant twierdzy Krzysztof Grodzicki podpisał w końcu września 1648 roku warunki honorowej kapitulacji.

Kozacy nie dotrzymali tych warunków i urządzili krwawą łaźnię wielu obrońcom wziętym do niewoli, zwłaszcza  oficerom oraz cudzoziemskim najemnikom.  Zlinczowali, między innymi, imiennika i kuzyna hetmańskiego, kapitana Kudaku Stanisława Koniecpolskiego. Komendant Krzysztof Grodzicki przeżył, w  rok później został wymieniony, jako jeniec wojenny, w ramach  ugody zborowskiej.

A po 1711 roku, na mocy umowy pokojowej zawartej pomiędzy Rosją i Turcją (tzw. traktat prucki), fortyfikacje Kudaku zostały rozebrane.

Appendix

Krzysztof Grodzicki, h. Łada
http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/krzysztof-grodzicki-z-grodziska-h-lada

http://phw.org.pl/cyklop-kudaku-zycie-dzialalnosc-wojskowa-krzysztofa-grodzickiego-generala-artylerii-koronnej/

jego brat, Paweł Grodzicki h. Łada, http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/pawel-grodzicki

Kazimierz Siemienowicz, h. Ostoja
https://bialczynski.pl/2015/06/17/wielcy-polacy-kazimierz-siemienowicz-1600-1651-tworca-podrecznika-artylerii-i-rakiet-zwlaszcza-wielostopniowych/

Krzysztof Arciszewski, h. Prawdzic
ttps://www.wprosth.pl/historia/10041626/Jako-pierwszy-Polak-dotarl-do-Brazylii-w-Amsterdamie-witano-go-jak-Cezara-Niezwykla-historia-najslynniejszego-XVII-wiecznego-awanturnika.html

Zygmunt Przyjemski h. Rawicz
http://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/zygmunt-przyjemski-h-rawicz

******

Wykaz moich notek na portalu “Szkoła Nawigatorów” pod linkiem:

http://stanislaw-orda.szkolanawigatorow.pl/troche-prywaty