Uwalnianie opętanych przez św. Proboszcza z Ars

Uwalnianie opętanych przez św. Proboszcza z Ars

Andrzej Sarwa

Sam nieustannie nękany przez demona, którego nazwał imieniem Grappin, św. Jan Maria Vianney posiadał daną mu od Boga szczególną moc nad złymi duchami, które bez trudu wypędzał z ciał ludzi opętanych przez diabła, przynosząc im ulgę w cierpieniach i wybawienie od potwornych katuszy tak fizycznych, jak i psychicznych. Skuteczność jego egzorcyzmów byłą tak wielka, a sława jego świętości tak ugruntowana, iż biskup dał mu specjalne pozwolenie, by odprawiał obrzęd egzorcyzmów zawsze, ilekroć to sam uzna za konieczne, bez każdorazowego starania się o zezwolenie na to u swojego pasterza diecezji. I Jan Maria rzeczywiście dość często i chętnie korzystał z owego przywileju. 
A oto garść przykładów zaczerpniętych z doskonałego dzieła ks. Trochu:
''Kowal wiejski, Jan Picard, był świadkiem dziwnych scen. Razu jednego, pewien człowiek przyprowadził do Ars swą nieszczęśliwą żoną, która wpadła w furię, wydając dzikie okrzyki. Zobaczywszy chorą, ks. Proboszcz oświadczył, że należy zaprowadzić ją do miejscowego biskupa.
- Dobrze, dobrze! - krzyknęła kobieta, odzyskując nagle mowę, a dźwięk jej głosu dreszczem przejmował obecnych - stworzenie pójdzie z powrotem!... Ach! gdybym miała władzę Jezusa Chrystusa, wszystkich was pogrążyłabym w piekle!...
- To ty znasz Jezusa Chrystusa? - zapytał ksiądz Vianney. Dobrze więc. Zanieście ją przed stopnie wielkiego ołtarza.
Mimo oporu, czterech silnych ludzi tam ją zaniosło. 
Wówczas podszedł ks. Vianney, i na głowie opętanej położył swój relikwiarz. Na razie kobieta stężała w bezruchu, jakby umarła. Po chwili jednak podniosła się o własnych siłach i szybkim krokiem zupełnie spokojna; przeżegnała się wodą święconą i uklęknęła jak wszyscy. Dawne ataki już się nie powtórzyły. (...)
Pewna biedna staruszka z okolic Clermont Ferrand, którą uważano za opętaną, obudziła szczególniejszą litość w Piotrze Oriol, jednym z ''przybocznych gwardzistów'' naszego świętego. Opowiada on, iż nieszczęsna ta kobieta, przez cały dzień śpiewała i pląsała dziko na rynku przed kościołem. Gdy dano jej napić się kilka kropel wody święconej, dostała ataku furii i poczęła kąsać mury kościelne, raniąc sobie usta aż do krwi. Syn jej nie wiedział co począć. Jeden z obecnych kapłanów zaprowadził ją pomiędzy plebanię a kościół, na drogę którą przechodzić miał ks. Vianney. Skoro tylko święty Proboszcz udzielił nieszczęśliwej błogosławieństwa, zaraz uspokoiła się całkowicie. Syn jej później opowiadał, że choć cierpiała ataki już od lat czterdziestu, nigdy jeszcze nie wpadła w tak wielki szał, jak w Ars. Odtąd strasznie dręczące staruszkę ataki, już się więcej nie powtórzyły.
Wieczorem dnia 27 grudnia 1857 roku, wikariusz kościoła świętego Piotra w Avinionie, wraz z matką przełożoną Franciszkanek z Orange, przywieźli do Ars młodą nauczycielkę, zdradzającą wszelkie objawy szatańskiego opętania. Arcybiskup Awinioński sam badał tę sprawę i poradził, by zawieziono nieszczęsną do księdza Vianne'a. Nazajutrz z rana wprowadzono ją do zakrystii w chwili, gdy Mąż Boży miał właśnie ubierać się do Mszy św. Opętana próbowała wydostać się za drzwi.
- Za dużo tu ludzi! - wołała.
- Za dużo ludzi? - odparł święty. W takim razie wszyscy wyjdą.
Na dany przez niego znak, obecni usunęli się i pozostał tylko on sam z nieszczęsną ofiarą szatana.
Zrazu w kościele słychać było z zakrystii niewyraźny szmer: ale wkrótce zaczęły dobiegać słowa. Ksiądz wikariusz z Avinionu, stojąc pod drzwiami, podchwycił taką rozmowę:
- Chcesz więc koniecznie wyjść? - pytał Proboszcz z Ars.
- Tak! - odpowiedziała dziewczyna.
- A dlaczego?
- Gdyż jestem w towarzystwie człowieka, którego nie lubię.
- Więc mnie nie lubisz? - pytał dalej ksiądz Vianney.
Przeraźliwie rzucone: - ''Nie!''... - było odpowiedzią złego ducha, dręczącego nieszczęśliwą dziewczynę.
Gdy drzwi otwarto, już moc świętego odniosła zwycięstwo: skupiona, w skromnej postawie, płacząc z radości i wdzięczności, młoda nauczycielka ukazała się w progu. Po chwili wyraz lęku odbił się na jej twarzy. Zwróciwszy się do księdza Vianney'a, rzekła:
- Obawiam się, by ''on'' nie powrócił.
- Nie, moje dziecko, nie wróci; a przynajmniej nie rychło - odparł święty.
I rzeczywiście ''on'' już nie powrócił, i młoda dziewczyna mogła znowuż przystąpić do dawnych zajęć jako wychowawczyni w mieście Orange.
25 lipca 1859 r. (...) około godziny ósmej wieczorem, przyprowadzono do niego z wielkim trudem kobietę, która uchodziła za opętaną. Towarzyszący jej mąż, wszedł z nią na podwórze plebani, zaś p. Oriol, wraz z wielką liczbą osób przybyłych, czekali przy bramie. W chwili, gdy ksiądz Vianney dokonywał egzorcyzmu, usłyszano na podwórzu trzask, jakby gwałtowne łamanie gałęzi. Wśród obecnych powstał popłoch. Wkrótce przekonali się, że nigdzie żadna gałąź nie spadła; krzaki bzu były nietknięte.
Inna nieszczęśliwa, podejrzana o opętanie kobieta, skoro tylko usłyszała wymówione imię Świętego, stawiała tak silny opór, że nie zdołano jej sprowadzić do Ars. Zaproszono więc świętego do domu, w którym mieszkała. Nie zastawszy jej w mieszkaniu, w dalszym pokoju oczekiwał jej powrotu. Chociaż kobieta nie wiedziała o jego obecności, gdy zbliżała się do domu, chwyciły ją gwałtowne konwulsje.
- On jest niedaleko, ten klecha!... - krzyczała.
I tym razem święty spełnił swe zbawcze posłannictwo.
Dnia 23 stycznia 1840 r., po południu, miał Proboszcz z Ars fantastyczne zdarzenie przy konfesjonale.
Jakaś kobieta, przybyła z okolicy le Puy en Velay, która zrazu niczym szczególnym się nie wyróżniała, zbliżyła się do Trybunału Pokuty. Stało wtedy przy kaplicy św. Jana Chrzciciela, czekając swej kolei, około dziesięciu osób, a w ich liczbie były: Maria Boyat oraz Genowefa Filliat. Obie one dosłyszały, jak ksiądz Vianney, zachęcał przybyłą, by zaczęła oskarżać się z grzechów. Nagle odezwał się jakiś dziwny, silny a odrażający głos:
- Popełniłem jeden tylko grzech i tym pięknym owocem dzielę się z każdym, kto tego zechce... Podnieś rękę, rozgrzesz mię!... O ty ją nieraz dla mnie podnosisz, gdyż ja często jestem przy twoim konfesjonale...
- Tu quis es? (Ktoś ty?) - zapytał święty.
- Magister Caput (Mistrz Głowa) - odparł szatan, i dalej krzyczał po francusku:
- Ach, czarna ropucho! Jakież ty mi zadajesz męki!... Powtarzasz ciągle, iż chcesz opuścić swoje stanowisko... Czemu tego nie czynisz?... Inne czarne ropuchy, mniejsze mi, niż ty, zadają męki''.
- Napiszę do biskupa, aby ci kazał wyjść.
- Tak? - A ja sprawię, że ci ręka drżeć będzie, iż nie zdołasz napisać... Nie wywiniesz mi się, czekaj!... Silniejszych od ciebie zdobyłem... Jeszcze nie umarłeś... Gdyby nie Ta... (tu wstrętnie grubiańskim wyrazem nazwał Najświętszą Pannę) tam, w górze, już byśmy cię mieli, ale Ona cię ochrania, razem z tym wielkim smokiem (świętym Michałem) co stoi przy drzwiach twego kościoła... Powiedz, dlaczego tak wcześnie wstajesz. Jesteś nieposłuszny fioletowej sukni!... (swemu biskupowi). Czemu tak proste kazania mówisz?... To sprawia, że uchodzisz jeszcze za nieuka. Czemu nie głosisz kazań w wielkim stylu, jak to bywa w miastach?...
Kilka minut trwały te szatańskie wymysły, skierowane kolejno, to do biskupa Devie z Belley, to do biskupa de Bonald z Le Puy, (...) potem do różnych kapłanów, wreszcie znów do samego Proboszcza w Ars. I zły duch, który w zachowaniu się każdego z nich miał coś do zaznaczenia, mimo woli musiał wyznać nieposzlakowaną cnotę świętego sługi Bożego.


***
Proboszcz z Ars, którego wzrok przenikał świat tajemnic, okazywał się niezmiernie srogim dla wyznawców okultyzmu i spirytyzmu.
Co sprawia, że stoliki wirują i wróżą? - zapytano kiedyś nieszczęsnej opętanej, która na rynku w Ars znieważała przechodniów. 
- To ja czynię... odrzekła kobieta, dręczona przez złego ducha. - Wszystko to jest moją sprawą.

Proboszcz z Ars był zdania, że piekielny zwodziciel tego dnia powiedział prawdę. (Ks. dr Franciszek Trochu: PROBOSZCZ Z ARS..., s. 231 – 235.).
=============================

UDRĘCZENI PRZEZ DEMONY

opowieści o szatańskim zniewoleniu

z różnych autorów zebrał, ale i własnym piórem opisał i do druku podał

Andrzej Sarwa

* * *

Książka niniejsza jest dostępna w wersjach papierowej:

wydawnictwo.armoryka@armoryka.pl

Wydawnictwo Armoryka Marta Elżbieta Sarwa

w postaci e-booka:

https://virtualo.pl/ebook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i5686/

i audiobooka:

https://virtualo.pl/audiobook/udreczeni-przez-demony-opowiesci-o-szatanskim-zniewoleniu-i795/