Sorry, taki mamy klimat –> Trzeba mniej jeść i ocieplać mieszkania.

Matka Kurka https://www.kontrowersje.net/sorry-taki-mamy-klimat-trzeba-mniej-jesc-i-ocieplac-mieszkania/

Elżbieta Bieńkowska? Jeśli ktokolwiek kojarzy jeszcze tę panią minister, która była gwiazdą lokalnej polityki, ale stanowisko komisarza w UE brutalnie zweryfikowało jej kompetencje, to na pewno też kojarzy jedną jej wypowiedź. „Sorry, taki mamy klimat” – powiedziała minister Bieńkowska, gdy dziennikarze zapytali dlaczego z powodu takiej sobie zimy w Polsce spóźniają się pociągi, a nawet są odwoływane na trudniejszych trasach.

Zawsze staram się patrzeć obiektywnie na ludzi i zjawiska, w tym przypadku również starałem się dociec, jakie były szlachetne intencje pani minister i coś mi się udało wykrzesać. Rzeczywiście Polska nie jest Hiszpanią i zima ma swoje prawa, z drugiej strony coś mi się obiło o uszy, że w czasach największych mrozów na świecie, normalnie funkcjonuje kolej transsyberyjska.

Polityk ma tę właściwość, że w pełnym słońcu może godzinami opowiadać, jak za oknem pada deszcz i w takich kategoriach odbieram wypowiedź minister Bieńkowskiej, która może odetchnąć z ulgą, bo na horyzoncie pojawiła się mocna konkurencja.

Ministrowie z PiS postanowili pójść tą samą drogą, tylko najwyraźniej chcą dojść jeszcze dalej. Premier Morawiecki w ramach kryzysu energetycznego proponuje Polakom ocieplenie domów. Jest się do czego przyczepić? Na pierwszy rzut oka to niespecjalnie, sam noszę się z takim zamiarem, ale w moim przypadku sprawa jest dość skomplikowana, z uwagi na drewnianą konstrukcję domu. Pragnę jednocześnie podkreślić, że moje plany sięgają kilku lat wstecz, gdy w Polsce żyło się na bogato i nikt się rachunkami za energię i opał nie przejmował. Mój pomysł na ocieplenie domu polegał na tym, żeby ocieplić dom, a nie walczyć z kryzysem.

Pomysł Morawieckiego przypomina jeszcze innego klasyka, przesłanie jest proste: „trzeba się ubezpieczyć”. Ano trzeba! I powiem więcej, patrząc na przeobrażenia jakie nastąpiły w partii rządzącej, warto się ubezpieczyć od wielu rzeczy naraz: pożarów, powodzi, głodu, pomoru i wojny.

Jeszcze kilkanaście miesięcy temu takie zdanie byłoby ironią i to nie najwyższych lotów, dziś bardzo poważnie proponuję skontaktować się z brokerem.

Wypowiedzi premiera z całą pewnością wysłuchują pilnie jego podwładni, a z tego co widać minister edukacji Przemysł Czarnek był najpilniejszy i znalazł kolejne źródła oszczędności. Znów mamy podaną bardzo prostą receptę: „Czasami coś będziemy pichcić, znajomi zaproszą na obiady, ale bez przesady, drożyzna nie oznacza, że nie można jeść. Można jeść trochę mniej i trochę taniej”.

W tym przypadku przyznaję, że media, ale też obywatele dokonali nadinterpretacji słów ministra, który wcale nie powiedział: „zbierajcie szczaw i mirabelki”. Minister zachęca do kreatywności i podpowiada, gdzie szukać oszczędności. Po pierwsze można samemu upichcić coś taniego i trochę mniej niż zwykle. Po drugie kosztami obiadu da się obciążyć znajomych, zapowiedzianą lub niezapowiedzianą wizytą w porze obiadowej. Wreszcie, „bez przesady, drożyzna nie oznacza, że nie można jeść. Można jeść trochę mniej i trochę taniej”.

Można? Można! Słuszną linię ma nasza władza i taką jakby znajomą, bardzo przypominającą linię poprzedniej władzy, która miała zostać zastąpiona „dobrą zmianą”.

Pozwoliłem sobie na wskazanie kilku oczywistych skojarzeń i analogii, to w puencie pozwolę sobie na jeszcze jedno spostrzeżenie. Gdy premier Cimoszewicz wypowiedział słowa o ubezpieczeniu, za chwilę przestał być premierem. Chwilę po tym, jak Bieńkowska wspomniała o klimacie, straciła stanowisko ministra. Najgorszy los spotkał Stefana Niesiołowskiego, który zamiast szczawiu i mirabelek zajadał się fasolką po bretońsku i praktycznie zniknął z życia publicznego.

Jaki los spotka premiera Morawieckiego i ministra Czarnka to jeszcze nie wiadomo, ale wydaje mi się, że wbrew własnym mniemaniom partia rządząca nie jest w fazie rozkwitu i szczytu popularności. Raczej mamy do czynienia z fazą schyłkową, za którą idą odpowiednie reakcje społeczne, głównie złość i niezadowolenie, ale też coraz bardziej gromki śmiech.