Państwo terrorystyczne – a poszukiwania jaj u polityków

Państwo terrorystyczne – a poszukiwania jaj u polityków

cynik9 https://dwagrosze.com/2022/11/panstwo-terrorystyczne/

Demonstracje ogarniają powoli eurokołchoz. Ludzie nie chcą gospodarczego samobójstwa, do czego sprowadza się udział w wymuszonych przez hegemona „sankcjach na Rosję”. Wiedzą że nie chodzi tu o Rosję lecz o walkę hegemona o utrzymanie swojej hegemonii, co wymaga całkowitego zwasalizowania EU. Do tego prowadzi postępująca de-industrializacja kontynentu, stawiająca wiele kompanii z energochłonną produkcją przed dylematem zakończenia działalności albo przeniesienia produkcji poza EU. O masowych demonstracjach donoszą nawet z Czech, nie znanych dotychczas ze specjalnej asertywności.

Jedynie znajdujące się wciąż w oparach ukraińskiego amoku społeczeństwo polskie siedzi jakoś  cicho, zadowolone najwyraźniej z 17% inflacji i kosmicznych cen energii. Zdobyło się jedynie na zadeklarowanie Rosji przez senat jako „państwa terrorystycznego„.  A gdy wam honor, wolność, majątki odjęto, wy bolejecie że króla o mil trzysta ścięto… Historia się powtarza…

Wydawało się początkowo że to tylko okresowy przejaw polskiej głupoty.  Istnieje jednak obawa że może to być  zainscenizowane przez hegemona przygotowanie do wejścia polskiego wasala do wojny na Ukrainie. Z państwami terrorystycznymi się przecież nie negocjuje, państwa terrorystyczne się zwalcza. O tym jakie państwa są terrorystyczne decyduje naturalnie hegemon w ramach swoich rules-based order.  Nie należy mylić tego z prawem międzynarodowym. Dlatego jako państwo terrorystyczne zadeklarował Serbię, Irak, Libię, i  cały szereg innych. Zwalczaniem państw terrorystycznych zajmuje się następnie NATO. Na Ukrainie NATO walczy już z Rosją a więc uznanie Rosji za „państwo terrorystyczne” ma swoją logikę. Tyle że z Rosją łatwo mu nie pójdzie i że konieczne mogą być w końcu jakieś negocjacje. A zatem na wszelki wypadek bezpieczniej jest Rosji jednak tak nie nazywać, bo potem będzie głupio.

Nie ma takich obaw natomiast wasal polski który wali wprost co mu przykażą, paląc jednocześnie za sobą mosty. Po co mu mosty skoro NATO ma przeprawy pontonowe? Wasal nie wyczuwa niuansów, jak tego że gdy hegemonowi skończy ukraińskie mięso armatnie a terrorystyczna Rosja wciąż stoi to on może być następny. Po ostatnim Ukraińcu hegemon może walczyć  do ostatniego Polaka,  a co to mu szkodzi?  Skoro senat zadeklarował już Rosję jako państwo terrorystyczne to chętnych do walki z terrorem nie powinno zabraknąć. I może w efekcie nie zabraknąć durniów którzy wciągną kraj do cudzej wojny o anglo-syjonistyczne interesy.

Szkoda w sumie bo  oto nasz odwieczny zachodni wróg rozpada się właśnie w oczach. Całe pokolenia przez stulecia  czekały na ten moment, a tu, proszę bardzo. Zajętemu jednak NATO-wską burdą na wschodzie  wasalowi polskiemu nie w głowie jest wykorzystywać dziejowe szanse na zachodzie…  Wystarczy zestawić  dwa niemieckie wydarzenia, oba z 4 listopada, aby oniemieć z wrażenia.

Wydarzenie #1 – kanclerz Scholtz jedzie do Pekinu gdzie rozmawia z Xi Jinpingiem. Bierze z sobą delegację szefów czołowych kompanii niemieckich, zainteresowanych w rozwijaniu linków z Chinami, w tym szefów BMW i BASF.  Jednodniowa wizyta musi być ważna a jej pośpiech jest zdumiewający – 40h w obie strony,  w tym 11h na miejscu. O czym rozmawiano jest nie całkiem jasne.  Z pewnością jednak o czymś o czym hegemon wiedzieć raczej nie powinien.  Zmuszony do popełnienia narodowego samobójstwa przez udział w „sankcjach na Rosję” wasal niemiecki szuka najwyraźniej opcji ratunkowej. Byłoby nią utrzymanie powiązań z Chinami. Wzajemna wymiana towarowa jest znaczna i wynosi około $230B rocznie. To dużo więcej niż z USA i nieporównanie więcej niż z Rosją. Ale czy utrzymanie tej wymiany, i przez to pozycji eksportowej Niemiec, będzie możliwe jeśli hegemon już zmusił wasala do przerwania kluczowych powiązań z Rosją?  Zważywszy że po trupie EU dąży on do zachowania swojej hegemonii trudno o optymizm.
:

Wydarzenie #2 – Do zachowania swojej dominacji hegemon potrzebuje osłabienia Chin, przez odcięcie ich od rynków zbytu w EU.  Pomocna w tym zadaniu okazuje się podwładna Scholtza, zielona pożyteczna idiotka Baerbock, w roli ministra spraw zagranicznych Niemiec. Gra przez to otwarcie przeciwko linii szefa rządu i jej zwierzchnika. Baerbock była instrumentalna przy wprowadzaniu sankcji „przeciwko Rosji”. W ten sam sposób hegemon chce też rozegrać zerwanie powiązań niemiecko-chińskich. Sankcje „przeciwko Chinom” są więc w powietrzu, jedynie Chińczycy spóźniają się coś z tym „wyzwalaniem” Tajwanu… Aby sankcje dopiąć podczas gdy Scholtz jest z misją w Pekinie, Baerbock podejmuje więc w Niemczech czołowych żydowskich neoconów, w tym Nuland (Nudelman), tę samą od „f.ck the EU” na Majdanie w Kijowie w 2014. Ironią jest że spotkanie odbywa się w Muenster, historycznym miejscu które dało początek prawu międzynarodowemu. Tymczasem hegemon,  reprezentowany przez czołowego neocona Blinkena, robi właśnie wszystko co z tym prawem jest sprzeczne. Bezceremonialnie wciska wasalom jego amerykański substytut rules-based order. Czytaj porządek wg reguł ustalanych przez hegemona i zmienianych kiedy mu wygodnie.

Trudno wyobrazić sobie lepszy sygnał degradacji i poniżenia Niemiec jak para Scholtz-Baerbock.  Tragi-komiczny miękiszon Scholtz nie może równać się z mężami stanu przed nim,  jak Brandt, Schmidt czy nawet Schroeder. Gość z jajami wywaliłby Baerbock na pysk będąc jeszcze w samolocie! Nie tolerowałby takiej niesubordynacji ze strony najwyższych rangą urzędników państwowych a Baerbock jest przecież jego podwładną!  Dziadek Scholtza wiedziałby jak postąpić – na biurku Bearbock znalazłby się naładowany rewolver  z jedną kulą…

Doprowadziłoby to oczywiście do przedterminowych wyborów. I co w tym złego? Niemcy mogliby się wypowiedzieć  czy w imię anglo-syjonistycznych interesów i ukraińskiego clowna chcą rzeczywiście  rozłożyć swoją gospodarkę,  siedzieć w zimnie  i  przerobić Niemcy w zielony skansen bez znaczenia. Wyborcy Baerbock, która powiedziała wprost że będzie wpierała Ukrainę  niezależnie od ich woli, mogliby potwierdzić  że chcą takiego właśnie reprezentanta ich interesów. W demokracji zapytać  się wyborców o ich zdanie podobno nigdy nie zaszkodzi.

Nie zaszkodziłoby to na pewno kanclerzowi Scholtzowi który zrobiłby tym jeden przynajmniej dobry ruch w swojej karierze. Pozbyłby się mianowicie z rządu agentury hegemona w postaci zielonych durniów w rodzaju Habecka i Baerbock. Względnie, odszedłby sam w chwale, walcząc  z honorem do końca, jak jego dziadek Fritz pod Narwą.