O intencjach projektu „Chrońmy dzieci”: Nie chodzi o to, żeby zapobiec seksualizacji dzieci, chodzi o uczynienie z tego – wątku kampanii wyborczej.

O intencjach projektu „Chrońmy dzieci”: Nie chodzi o to, żeby zapobiec seksualizacji dzieci, chodzi o uczynienie z tego wątku kampanii wyborczej.

Co robił PiS przez te wszystkie lata? Ziemkiewicz sceptycznie o intencjach projektu „Chrońmy dzieci”

7 maja 2023 szopka-element-kampanii-wyborczej

„Odpowiedź jest chyba dla wszystkich oczywista: nie chodzi o to, żeby zapobiec seksualizacji dzieci, w każdym razie nie od razu, chodzi o uczynienie tego problemu jednym z wątków kampanii wyborczej” – w ten sposób rzekomą „inicjatywę obywatelską” chroniącą nieletnich w szkole ocenia Rafał Ziemkiewicz. Publicysta przypomina, że

na wprowadzenie odpowiednich przepisów Prawo i Sprawiedliwość miało osiem lat.

Publicysta „oczywistym nonsensem” nazwał fakt, iż partia posiadająca bezwzględną większość parlamentarną, tworząca rząd i z której wywodzi się prezydent zamierza rozstrzygnąć kwestię seksualizacji dzieci w szkołach na drodze inicjatywy obywatelskiej. Podkreślając słuszność idei, wyjaśnia, że „szopka” jaką partia Jarosława Kaczyńskiego robi z poważnego problemu, wskazuje na głównie polityczne intencje autorów projektu.

„Po cóż z poważnego i, podkreślmy raz jeszcze, realnego problemu społecznego robi więc Jarosław Kaczyński ze swą partia szopkę? Co przeszkadza, żeby, skoro PiS dostrzegł problem, zgłosić zapobiegającą seksualizacji dzieci ustawę jako przedłożenie rządowe, względnie poselskie?

Kiedy premier Morawiecki dobił targu z premierem Netanjahu, PiS potrafił ścisnąć cały proces legislacyjny do jednego dnia. Pamiętacie Państwo? Dziś przedłożenie, dziś czytania i głosowania w Sejmie i Senacie, i dziś podpis prezydenta” – przypomina na łamach dorzeczy.pl.

„Odpowiedź jest chyba dla wszystkich oczywista: nie chodzi o to, żeby zapobiec seksualizacji dzieci, w każdym razie nie od razu, chodzi o uczynienie tego problemu jednym z wątków kampanii wyborczej. Oczywiste ograniczenie instytucji „projektu społecznego”, o którym wyżej wspomniałem, sprawia, że w praktyce taki projekt służy tylko do jednego: do zbierania pod nim podpisów. Zbieranie podpisów jest zaś okazją do nieustannego grzania tematu, organizowania „iwentów” i przypominania ludziom, że jeśli Platforma i jej przystawki dorwą się do władzy, będą wpuszczać do szkół zboczeńców” – przekonuje publicysta.